Główna ulica

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Główna ulica - Page 5 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Mar 08, 2020 8:53 pm

Nie można się dziwić Nei, że wybrała wolność zamiast przyjaźni z Pająkiem. W końcu przetrzymywana wbrew własnej woli, wyrwana od rodziców i jeszcze codziennie budziła się z nożem przy gardle, nie mając pojęcia czy ów dzień okaże się jej ostatnim. Aż wreszcie pojawiło się światełko; przedstawiono jej Dantego. Nie był świadomy planów swojej nowej przyjaciółki. Nie miał pojęcia, że dziewczyna wbije mu głęboko nóż w plecy w zamian za wolność.
A mogła go tylko poprosić.
Jak tylko pojawili się w mieście, Kurosz nie reagował na jej dziwaczne, zwracające na siebie uwagę zachowanie. Był zbyt poruszony żywotnością wielkiego miasta. Aż mu ślepia żywiej zalśniły. W końcu miał szansę wyrwać się z ponurego domu, poznać świat i zaprzyjaźnić się z kimś nowym.
- O tak! W dużych miastach zawsze tyle się dzieje! I tutaj, tutaj jest tyle osób. Tak bardzo się cieszę, że poszłaś ze mną. Lubię zwiedzać sam, ale z kimś inaczej - zawsze można podzielić się wrażeniami.
Odpowiedział, lecz niestety powoli schodził na swój niemalże codzienny stan. Co jeśli Nea tak naprawdę się nad nim litowała?
Szli dalej, a gasnąca radość Pająka wychodziła aż nadto. Dobrze, że miał Nee przy boku, paroma słowami zdołała go pocieszyć. Znowuż ją objął przyjaźnie.
- Znamy się krótko, a wiesz jak chociaż trochę podnieść mnie na duchu. I gdzie? Tam?
Zerknął w miejsce na które wskazała nastolatka. Pająk uśmiechnął się szeroko, co znaczyło iż się zgadza.
- Skoro chcesz najpierw coś zjeść, w porządku.
Nie wiedział o tym jak bardzo wpadł w bagno. Sprzedany za wolność. Brzmi smutnie, lecz da się wytłumaczyć. Co gorsza przechodnie, który widzieli wiadomość o poszukiwaniach zwracali na nich szczególną uwagę. W końcu ktoś się zainteresuje, zwłaszcza gdy para dość często się przytulała, właściwie wyglądało to tak, jakby wampir naprawdę trzymał na siłę o wiele niższą od siebie dziewoje.
Gdy znaleźli się w środku lokalu, znaleźli odpowiedni stolik i wreszcie mogli coś zamówić. Pająk od razu zaczął przeglądać menu, doszukując się czegoś ciekawego.
- Co? Jakie koszty? Nawet o tym nie myśl! Ja stawiam, więc bierz co chcesz.
Uśmiechnął się przyjaźnie. Z tak niebywałą łatwością zaczął jej ufać. Była dla niego miła, więc jak niby mogłaby skrzywdzić nowego kolegę? Kolegę, który jako jedyny wyciągnął do niej dłoń i nie zagroził zrzuceniem z wieży?
- Dla mnie sernik waniliowy i gorącą czekoladę.
Zdecydował, po czym oddał karty kelnerowi. Wreszcie zostali sami przy stoliku. Kurosz już chciał coś powiedzieć, kiedy nagle Nea wstała i niechcący wylała na siebie całą wodę z wazonu. Aż wampir wstał, odruchowo sięgając też po serwetkę leżącą na ich stoliku.
- Rety, nic nie szkodzi. Naprawdę!
Zawołał, chcąc jej jakoś pomóc. Lecz szybko zadeklarowała, że zrobi to sama. Wampir westchnął cicho, wzruszając ramionami. Usiadł z powrotem i nie pozostało mu nic innego niż czekać. Spojrzał w stronę okna, wyłapując przy tym sylwetki przechodzących ludzi obok. Wszyscy zmęczeni albo zapracowani, inni po jakiś zabawach.
- Więc tak to wszystko wygląda.
Burknął pod nosem. Nie zauważył kiedy sięgnął po serwetkę, która zaczął nieświadomie zwijać. Poza tym trochę minęło od momentu zniknięcia Nei. Zerknął na telefon, sprawdzając godzinę. Ile już jej ie było? Kilka minut? Co jeśli uciekła? Została go po wstyd? Utkwił wzrok w miejscu w którym zniknęła dziewczyna. A jeśli miała kłopoty; poślizgnęła się i upadła głową na twarda posadzkę albo co gorsza uderzyła się o zlew? Nerwowo już przebierał nogami.
Wtem podszedł nagle kelner. Dante od razu zwrócił na niego uwagę, wysłuchując w ciszy co ma do powiedzenia.
Nie ma tego co chcieli? Co jeśli Nea się zasmuci? Powinien wybrać za nią? Chociaż... Czemu nie, przecież wszyscy lubią słodycze.
- W porządku. Postaram się.
Sięgnął po otrzymaną z powrotem kartę z propozycjami, nie spoglądając póki co na herbatę. Jabłecznik wydawał się całkiem dobrą opcją...
- To może dwa kawałki jabłecznika i... I do tego lody waniliowe z truskawkami. Może moja mała przyjaciółka się ucieszy.
Uniósł drżąco kącik ust przez co wyglądał niepewnie. Podrapał się po lewym kolanie i zamyślił się. Kelner jeszcze nie odchodził. Jakby coś sprawdzał, liczył...
- O-oczywiście.
Nie mógł ukrywać strachu zbyt długo. Znał tajemnice wampirów, bo sam padł ich ofiarą i wiedział do czego te bestie mogą być zdolne. Omamiały swoje ofiary, a później zachłannie pożerały. Paskudne istoty.

Policja odebrała zgłoszenie, co gorsza na posterunku znajdował się też i wujek Nei. Akurat rozmawiał z komendantem odnośnie porwania jego bratanicy. Nagle ich rozmowa została przerwana przez wparowanie posterunkowego.
- Ta... ta mała dziewczyna! Pańska bratanica! Odnaleziona jest...
Spróbował złapać oddech. Oparł ręce na udach, chcąc opanować głos. Przesiadywanie w miejscu nie pomagało na kondycję.
- Jest w kawiarni Śmietankowo!
Dokończył. Rozmawiający wcześniej mężczyźni spojrzeli po sobie. Wujek porwanej bez zastanowienia ruszył, odmawiając oczywiście wsparcia.
- Jeśli zajdzie taka potrzeba, dam wam znać. Nie wiemy z czym mamy do czynienia.
Szybko powiedział na odchodne. Opuścił budynek i pośpiesznie udał się we wskazane miejsce. Znał lokal, nie raz tam przychodził. A teraz ów kawiarnia miała kojarzyć się z czymś jeszcze innym, niż ze smakołykami.
Pchnął drzwi, od razu odnajdując opisanego przez kobietę porywacza; białe włosy, nienaturalna karnacja i ślepia... Zwykły człowiek takich oczu mieć nie mógł. Łowca ścisnął dłoń na ukrytej pod płaszczem broni. Powoli podszedł do stolika, zasiadając na Nei krześle. Dante zdziwił się ogromnie, a kelner odsunął w porę.
- Słuchaj. Wiem o wszystkim... Masz moją bratanicę, więc będziesz grzeczny i pozwolisz jej odejść, a obejdzie się bez obezwładniania. Nie chcemy rozlewu krwi, prawda?
Intensywnie wpatrywał się w szeroko otwarte oczy wampira. Kurosz nie miał zielonego pojęcia o czym mówił nieznajomy.
- Musiał mnie pan z kimś pomylić. Przyszedłem tutaj z przyjaciółką... Bawimy się dobrze. Właściwie to gdzie ona jest?
Nerwowo spojrzał za przyjaciółką, wstając też powoli. Człowiek naturalnie nie pozwolił mu; wychylił się ponad stolik i stanowczym ruchem posadził Pająka z powrotem.
- Nea Delacroix, to moja bratanica, głupi wampirze. Wiem czym jesteś i jakiej krwi.
Zniżył groźnie ton, marszcząc brwi. Miał ogromną ochotę zastrzelić wstrętnego porywacza.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 5 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Mar 15, 2020 11:00 pm

Akcja z NPC – łowca Maurice de Foix

Nea po prostu nie wiedziała, że jakikolwiek wampir rozumie słowo proszę. Jej dotychczasowe doświadczenia były, delikatnie mówiąc, mało przyjemne – w dodatku z pierwszego spotkania z krwiopijcami niemal nic nie pamiętała i nadal nie miała pojęcia, co jej wtedy zrobili. Naprawdę nie było się czemu dziwić, że teraz postawiła na kłamstwo i postanowiła uciec kosztem Dantego. Nie potrafiła zaufać wampirom.
Cieszyła się, nawet dość szczerze, razem z Pająkiem, kiedy podziwiał miasto, choć w rzeczywistości myślała tylko o tym, aby wreszcie się jakoś od niego uwolnić. Może i w innych okolicznościach chętnie pozwiedzałaby z nim okolice, ale cóż… nie tym razem.
Dante po dzisiejszym wieczorze pewnie mocno się załamie. Ale kiedyś to wszystko zrozumie. Musi.
Znamy się krótko, a wiesz, jak chociaż trochę podnieść mnie na duchu – uśmiechnęła się do niego słodko na te słowa, jednak wcale nie miała wyrzutów sumienia przez to, co zamierzała zrobić. Tak, trochę jej Dantego było żal… ale tylko trochę.
Z niemałą satysfakcją obserwowała coraz więcej zaniepokojonych spojrzeń, które posyłali im przechodnie. Jeszcze moment i ktoś w końcu zainterweniuje. Na pewno. Pojawi się policja, Dante będzie musiał puścić Neę. Przecież nie mógł gryźć ludzi na środku miasta.
Prawda?
W restauracji ledwo rejestrowała słowa, jakie do niej mówił, dlatego na propozycję o tym, że postawi jej, co tylko będzie chciała, odbąknęła bez ładu i składu:
Ja zwykle mało jadam. Tak. Nie potrzebuję nic więcej. Tylko ta herbata, byleby zielona. Nie lubię czarnej.
A potem odegrała całą szopkę z rozbitym flakonikiem, rozlaną wodą, wpadnięciem na czyjś stolik, potrzebą pójścia do łazienki… Wszystko wyglądało na przypadkowe, a sama reakcja Nei była może i odrobinę przesadzona, ale nie widać po niej było, że udawała. Zawsze nieźle aktorzyła.
Czmychnęła do łazienki, gdzie udało jej się zaciągnąć kelnerkę i pokrótce wyjaśnić, w jakim szambie się znajdowała. Po wyjściu kobiety została sama w maleńkim pomieszczeniu – i popłakała się ze szczęścia, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Z nóg zrobiła jej się galareta, więc usiadła na zamkniętej desce.
Matko, czy to już? Czy wreszcie uda jej się uciec? Wydostać od wampirów?
Tak bardzo, bardzo chciała zobaczyć rodziców, uścisnąć ich, ucałować i zapewnić, że od teraz zawsze będą razem. Tak bardzo chciała uciec od Barabala i jego krwawych, bolesnych rozrywek.
A tymczasem biedny Dante się o nią zamartwiał, nawet nie spodziewając się tak bolesnej zdrady…

Maurice właściwie nie był wujkiem Nei, ale znał się z jej rodzicami od tak dawna, że uznawano go za rodzinę i dziewczynka zwracała się do niego jak do rodzonego wujaszka – a on sam przedstawiał się jako brat Nicolasa, jej ojca.
Kiedy Nea była mała, uratował ją przed przebrzydłym wampirzyskiem we francuskim lesie – krwiopijca usunął małej wspomnienia, więc na szczęście nic nie pamiętała. Maurice od tamtego momentu miał jej rodzinę szczególnie na oku i przez lata tkwił w nadziei, że nikogo z nich nie spotka już podobny dramat… ale niestety – stało się.
Nicolas i Haruka zadzwonili go niego kilka tygodni temu, przerażeni i zapłakani, że Nea od dawna jest uważana za zaginioną i nikt nie może natrafić na jej ślad. Japońska policja nie potrafiła znaleźć żadnych jej rzeczy, z którymi najpewniej została porwana, poza kawałkami roztrzaskanej komórki. Tyle. Nic więcej.
Maurice od razu się domyślił, co spotkało nastolatkę. Rodzice Nei nie wiedzieli o istnieniu wampirów, więc nie zdradził im swoich obaw… ale nie miał złudzeń co do tego zaginięcia.
Modlił się tylko, aby te bestie nie wykończyły nastolatki.
Ulokował się w jednym z hoteli w centrum Yokohamy i dzięki znajomościom osiadł chwilowo w tutejszej policji, w jednym z największych komisariatów. Badał zaginięcie Nei samodzielni, niestety bez skutku – aż do dzisiaj.
Kiedy tylko przybiegł posterunkowy i oznajmił mu tę radosną nowinę, że nastolatka była właśnie widziana nieopodal, Mauirice natychmiast ruszył do kawiarni. Zabronił innym policjantom ruszać za nim – otumanił ich swoją magią, aby zajęli się własnymi sprawami. Jeżeli Neę faktycznie porwał wampir, nie mógł pozwolić, aby w tę walkę zostali zamieszani zwykli ludzie. To zadanie tylko dla doświadczonego łowcy.
W kawiarni nawet nie musiał szukać wampira – Dante rzucał się w oczy już na kilometr. Jak zawsze w przypadku tych bestii, wyglądał nienagannie, nienaturalnie pięknie i niewinnie. Twarz Maurice’a wykrzywił wściekły grymas na samą myśl o tym, co ten potwór mógł zrobić Nei. Dobrze wiedział, że wampiry potrafiły otumanić i skrzywdzić niejedną ludzką dziewczynę – ich wygląd zapierał w końcu dech w piersiach. Maurice znał z Francji niejeden taki przypadek.
W dłoni miał ukryty swój święty sztylet, w kieszeni płaszcza leżał pistolet naładowany antywampirzymi nabojami. Oprócz tego miał jeszcze dużo siły, aby użyć magii. Dante naprawdę był w tarapatach.
Idąc w stronę wampira, zapytał cicho kelnerki o Neę. Ta, wystraszona, wskazała na łazienkę.
Wyprowadź ją stąd. Na komendę. Już!
I zaraz po tym znalazł się przy Dancie. Posadził tyłek na krześle, mierząc go mroźnym wzrokiem.
Nie udawaj pajaca, wampirze – syknął cicho, nachylając się nad stolikiem. Rękę, do której miał przymocowany sztylet, położył na blacie. – Zrobimy tak. Nea stąd wyjdzie, bez twojej pomocy, i nie będziesz jej szukać. Jeśli będzie cała, pozwolę ci odejść i – miejmy nadzieję – już nigdy nie spotkamy się ponownie. Jeśli jednak zrobiłeś jej cokolwiek… z czym będzie musiała żyć do końca życia i cierpieć, dopilnuję, aby tutejsza Oświata cię dopadła. Tak czy siak – pozwolisz jej grzecznie odejść. Chyba że chcesz złamać kolejny punkt paktu z Oświatą i walczyć ze mną na oczach zwykłych ludzi?
Maurice obawiał się, że wampir będzie się stawiał, choć tylu ludzkich świadków powinno go otrzeźwić. W końcu żaden z wampirów wysokiej krwi – a Maurice od razu wyczuł, jakiej rangi był Dante – nie chciał ujawnić się w takim miejscu.
Wychodzimy stąd. Obaj. Dopilnuję, abyś nie położył na niej więcej swoich cuchnących łapsk- zagrzmiał jeszcze, po czym gwałtownie wstał.
Mężczyźni coraz bardziej zwracali na siebie uwagę, Maurice to widział, więc tym bardziej wolał stąd wyjść. Chwycił wampira boleśnie za ramię, jednocześnie naciskając ukrytym ostrzem na jego ciało. Nie po to, aby porazić go mocą albo zranić – na razie jeszcze nie użył swojego artefaktu. Chciał jedynie uświadomić Dantego, że ma broń, którą w każdym momencie może wykorzystać.
Jeżeli Dante nie stawiał większego oporu, Maurice zaczął odprowadzać go do wyjścia. Teraz już każdy w kawiarni kątem oka obserwował, co się dzieje – w końcu interwencja postawnego Maurice’a na pięknym Dante wyglądała niecodziennie.
Mniej więcej w tym samym momencie w wyjściu pojawiła się też kelnerka, która kurczowo obejmowała zapłakaną Neę. Nastolatka trzymała w dłoniach kurtkę od Dantego, całą mokrą przez flakonik, i drżała z emocji. Na widok Maurice’a i Dantego ubranie wypadło jej z rąk.
Wujek!... – ucieszyła się, ale pracownica mocno odciągnęła ją od tej dwójki. Nie wiedziała, kim był Dante, ale miała na tyle rozumu, aby nie pozwolić dziewczynie znowu do niego podejść.
Jako pierwsza wyszła z blondynką z kawiarni i natychmiast podreptała w stronę komisariatu. Nea za to odwracała się raz po raz, patrząc to na – z pewnością zszokowanego – Dantego, to na Maurice’a. Łowca na razie triumfował – chociaż jak długo to potrwa?
Nie oddaliły się jeszcze tak bardzo, gdy Maurice warknął na Dantego i popchnął go do wyjścia:
Nawet się tam nie patrz. I nie waż się za nią iść. My przespacerujemy się w drugą stronę. W międzyczasie grzecznie mi się przedstawisz i opowiesz, jak porwałeś Neę.
Chciał odprowadzić stwora jak najdalej i cokolwiek się o nim dowiedzieć. Tylko czy wampir na pewno będzie taki posłuszny?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 5 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Mar 22, 2020 3:48 pm

Osoba o zdrowych zmysłach wiedziałaby, że Nea postępuje słusznie. Była ofiarą porwania, prawie umarła i teraz otrzymała szansę od losu. Wiadome, ze każdy człowiek walczący o swoje życie chwyta się każdej deski ratunku i nieważne jakie będą tego skutki. Wola przetrwania jest instynktowna.
Aczkolwiek z drugiej strony Dante w niczym jej nie zawinił; od początku traktował ją z szacunkiem, obdarzył swoją przyjaźnią i nie uczynił z niej kolejnego posiłku. A mógł. Mógł ją zabić w pokoju. Nie wymyśliłby wtedy wspólnego wyjścia, nie poświęciłby też swoich małych przyjaciół aby wyzwolić ją z opresji. Niestety, wampir stał się tylko narzędziem do uwolnienia.
Przykre, ale będzie musiał się z tym pogodzić. Prawdopodobnie przestanie też lubić Neę, mimo iż ją zrozumie.
Póki co nieświadomy korzystał z ich spotkania odbywającego się w kawiarni. Pająk tak się cieszył, że nie musi siedzieć w zamku i patrzyć smutnie w ściany. Odzyskał na nowo trochę życia i to w wybornym towarzystwie. Cóż, los jednak chciał, że Nea jak ta ostatnia gapa musiała na siebie wylać wodę, na co Dante się zmartwił. Oczywiście chciał jej pomóc, ale skoro dziewoja zdecydowała że wszystko ogarnie samodzielnie, nie ruszył się z miejsca. Tylko oczekiwał na jej powrót.
Nie doczekał się.
Ale za to otrzymał łowcę wampirów, który dosiadł się bez wstępnych wyjaśnień. Dopiero po czasie do Kurosza dotarło o co tak naprawdę chodziło. Czyli ktoś poszukiwał Nei? A może... Może ona sama się zgłosiła? Dlatego tak długo jej nie ma? Ileż można suszyć ubranie? Nerwowo wpatrywał się w miejsce w którym znikła.
- No co jest? Nie rozumiesz co do ciebie powiedziałem?
Odezwał się w którymś momencie mężczyzna. Dante przełknął cicho ślinę, czując jak jego ciało przeszywa dreszcz grozy. Nie zrobił przecież nikomu krzywdy, więc czemu od razu zaczął mówić o Nei. Nie zrobił jej nic i nie miał zamiaru zrobić.
- Naprawdę nie wiem o czym pan mówi.
Na samą myśl o Oświacie, Dante zaczął się niepokoić oraz denerwować. Jego stan psychiczny pogarszał się z każdą chwilą, ale dopiero prawdziwy kataklizm miał nadejść.
Nea! Przyszła, pojawiła się! Dante spojrzał w jej kierunku z nadzieją, że za chwilę wytłumaczy całą sytuację. Już chciał ją wołać, lecz powstrzymał się gdy zobaczył iż płacze. Wyprowadziła ją kelnerka, obejmując ramieniem. Wyczuwał w dziewczynie strach, a zarazem ulgę. Przecież...
- Nea! Powiedz swojemu wujkowi, że ci nic nie zrobiłem!
Jeszcze liczył, że jego przyjaciółka stanie w jego obronie, jednak łowca wcale dopilnował aby tak się nie stało. Szarpnął mocniej wampirem.
- Nie zrozumiałeś?! Mam ci przestrzelić obie nogi i wywlec stąd siłą?
Syknął przy jego uchu, aby tylko on usłyszał. Pająk naprawdę nie chciał kłopotów, nie po to wyszedł na miasto, aby kogoś napaść czy z kimś się pobić. Chciał tylko miło spędzić czas. A co dostał? NÓŻ W PLECY.
Dante poukładał wszystko w głowie. Nea zapłakana, uradowana na widok wujka. Łowca który wiedział gdzie znajduje się jego ukochana dziewczynka. Ktoś powiadomił? A może Nea sama to uczyniła? Nie, nie miał aż tak mocnych dowodów. Aczkolwiek i tak czuł się paskudnie.
Z widocznym szokiem spojrzał na człowieka, który zażądał wyjaśnień. Jak porwał Neę?
-Nie porwałem jej! Razem wyszliśmy, ona się zgodziła! Nic jej nie zrobiłem!
Zarzekał się, nie kłamał. Nawet patrzył w oczy łowcy. Niemniej człowiek nie reagował, dla niego wampiry były doskonałymi aktorami. Pociągnął go mocniej w stronę wyjścia, aż wreszcie przeszli przez próg. Dzwoneczek który dzwonił z każdym otwarciem drzwi nie brzmiał wcale wesoło, właściwie Dante odebrał go jako dzwon pogrzebowy.
Znaleźli się na ulicy. Łowca wreszcie dobył broni, ale nie w taki sposób, aby osoby przechodzące dostrzegły. Ostrze sztyletu dotknęło boku Pająka.
- Dlaczego się bardziej pogrążasz, wampirze? Nie chcesz ze mną porozmawiać? Może nawet dostaniesz lżejszą karę.
Podjął człowiek, docisnąwszy mocniej broń. Wampir zaczął nieco panikować, przez co jego depresja znacznie bardziej się pogłębiła. Co jeśli Nea faktycznie jakoś wezwała pomoc? Nie lubiła go? Był zbyt obrzydliwy? Nawet i łowca mocno nim gardził, a przecież nic nikomu złego nie zrobił. Nie no, miał ofiary w zamku. Ale... Ale musiał coś jeść! Ludzie też zabijali zwierzęta.
- Nea nie jest moją ofiarą. Chciałem żeby spędziła ze mną czas, myślałem że mnie lubi.
Odpowiedział, choć wcale nie pocieszył tym łowcy. Właściwie rozzłościł go na tyle, że zacisnął mocniej dłoń na jego ciele. Ostrze już przeszyło ubranie.
- Jeśli jeszcze raz powiesz jej imię, utnę ci język.
Zagroził. Tylko jaki był tego skutek? Dante nagle odepchnął człowieka, lecz nie zaatakował go. Jedynie wyswobodził się z jego uścisku, tylko po to, aby wbiec na ulice. Z jękiem cierpiącego rzucił się pod rozpędzoną furgonetkę. Kierowca nie zdążył wyhamować i uderzył przodem w wampira. Uderzone ciało upadło obok, a samochód gwałtownie skręcił na bok. Dopiero gdy się zatrzymał, ze środka wyskoczył mężczyzna odziany w strój roboczy.
- Do licha! Wyskoczył nagle! Nie chciałem! Ej!
Zaczął panikować, wymachując rękoma. Łowca stał w osłupieniu, chociaż jego łowiecka strona duszy cieszyła się, że wampir w jakiś sposób został ranny.
- Niech ktoś wezwie karetkę!
Odezwała się jakaś kobieta. Kierowca przykucnął przy leżącym wampirze... Cóż, bladość skóry, duża ilość krwi i brak oddechu.
- O-on nie żyje.
Mruknął pod nosem mężczyzna. Aż ściągnął czapkę z daszkiem z głowy. Zabił człowieka... Jak on teraz... Teraz będzie żyć?
Co tak właściwie stało się z Dante? Tak naprawdę poza kilkoma stłuczeniami, nie było mu nic. Jedynie na skutek uderzenia zemdlał. Dopiero po kilkunastu sekundach jego ciało drgnęło, na co kucający obok człowiek aż krzyknął. Cóż, niecodziennie widzi się jak z pod pleców ofiary wypadku wyrasta pajęcza, długa odnóża. Pająk zaczął się poruszać... Powoli, ale dawał znaki życia. Tylko okoliczni świadkowie nie bardzo wiedzieli co się dzieje. Oczywiście wykluczając łowcę, który już odbezpieczył broń i zaczął rozglądać się za Neą. Miała udać się na komisariat i tam już poczekać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 5 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Czw Kwi 09, 2020 9:11 pm

Nea naprawdę będzie Dantemu do końca życia wdzięczna za to, że jej nie zabił ani nie skrzywdził – ale najpierw musi to swoje życie odzyskać. Dopiero potem będzie się zamartwiać jego uczuciami. Oby wampir kiedyś to zrozumiał.
Na razie musiał przetrawić niespodziewaną obecność łowcy i połączyć kilka faktów, aby wreszcie sobie uświadomić, że niegroźna i urocza ludzka dziewczyna go właśnie zdradziła. Życie. Pewnie nie ona pierwsza i nie ostatnia.
Maurice wyraźnie irytował się postawą wampira i ewidentnie nie wierzył w jego bajdurzenie o tym, że był niewinny i nic nie zrobił Nei. Znał te krwiożercze kreatury na wylot – w ciągu swojego życia spotkał ich już setki, o ile nie tysiące, a zdecydowana większość z nich to były nędzne, ogarnięte żądzą krwi potwory. Czasami wydawały się miłe i łagodne – jak ten tutaj – ale gdy tylko natrafiła się okazja, pokazywały swoje prawdziwe oblicze.
Dlatego ani przez moment nie zakładał, że Dante może mówić prawdę.
Nawet sama nastolatka nie rzuciła się wampirowi w ramiona, gdy ten ją zawołał – jedynie spojrzała na niego z przerażeniem (może i nawet z litością), ale nadal trzymała się kelnerki. O wiele bardziej była zresztą przejęta obecnością swojego wujka, jak to go nazwała.
Na polecenie Maurice’a kelnerka szybko przeprowadziła nastolatkę dalej – i po chwili obie były już w drodze na komisariat.
Sam łowca tymczasem zajął się Dantem. Niemal nie słuchał jego jęków i płaczu, zadawał tylko twarde pytania i prowadził go przed siebie. Jeszcze nie miał zamiaru zabierać go do Oświaty.
Jeszcze.
Jeżeli Nea będzie cała i zdrowa, jeżeli ten pajęczy piękniś opowie, gdzie dokładnie była przetrzymywana, co jej zrobiono i kto za to wszystko odpowiada – Dante zostanie puszczony wolno. A przynajmniej tak zakładał Maurice. Jeśli za to będzie się opierał, łowca nie omieszka powiadomić tutejszej Oświaty o całej sytuacji i sprezentować jej nowego więźnia.
Na razie wampir niezbyt współpracował, przez co Maurice był bliski zranienia go swoim sztyletem. Przedarł się przez ubranie, prawie już naciął skórę… ale w tym momencie wampirzysko użyło swojej nadludzkiej siły i się wyrwało. Łowca był przygotowany na atak: natychmiast przyjął pozycję obronną i odsłonił sztylet. Już, już miał ładować go swoją mocą – jednak Dante wcale nie chciał wszczynać bójki w centrum Yokohamy.
Zamiast tego rzucił się pod auto.
Co do cholery?!
Maurice chyba po raz pierwszy w życiu widział tak nieudolnie popełnione samobójstwo. Więcej – pierwszy raz w życiu widział wampira, który próbuje się zabić.
To te bestie w ogóle wpadają na takie pomysły?
Co za kurewskie nasienie – przeklął w końcu pod nosem, gdy zaczęło robić się zbiegowisko i gdy kierowca w panice obserwował trupa. Pewnie do końca życia będzie mieć nerwicę i depresję.
Gratulacje, wampirze. Właśnie zniszczyłeś życie kolejnemu człowiekowi.
Odsunąć się! Jestem lekarzem! Natychmiast się odsuńcie, dajcie mi przejść! – zagrzmiał, przepychając się przez kilka osób.
Dopadł w końcu do ciała Dantego, nakazując kierowcy, aby w te pędy się oddalił. Wiedział, że wampir żył, oczywiście, że wiedział – od czegoś takiego mógłby zginąć najwyżej wygłodzony czy ranny poziom E, względnie w niektórych przypadkach D. A ten tutaj był czystej krwi. Skubaniec pewnie tylko udawał.
Zacisnął na jego ramieniu lewą dłoń, aby odwrócić go na plecy, ale w tym samym momencie wampir drgnął i zaczął się przemieniać. Maurice zaklął ponownie – nie mógł pozwolić, aby ludzcy gapie to zauważyli.
Chociaż, sądząc po krzyku kierowcy, parę jednostek będzie trzeba później uświadomić i wymusić na nich ewentualne milczenie.
Maurice był zbyt doświadczonym łowcą, aby pozwolić sytuacji rozwijać się samej. Gdy tylko dostrzegł jedno odnóże, od razu wbił w nie ostrze spod swojej dłoni. Z całej siły, tak aby pajęczą nogę odciąć – w dodatku teraz nie użył swojej broni tylko jako zwykłego noża, ale zrobił z niej już łowiecki artefakt.
Do ciała Dantego został więc przesłany bolesny impuls elektryczny. Co więcej, Maurice przejechał ostrzem tak, aby uciąć odnóże mniej więcej w połowie – przez co na ziemi wylądował owłosiony, zabrudzony krwią kikut. Z pozostałości na plecach Dantego jątrzyła się obrzydliwa rana, która raczej długo będzie się goić.
Kluczyki do twojego wozu, szybko! – rozkazał kierowcy. – Muszę zabrać go do szpitala, nie ma czasu na karetkę! Widzisz, jak krwawi!
Oczywiście, że nie chciał tam jechać z wampirem. Musiał go tylko wywieźć na bezludne miejsce. Dodatkowo miał nadzieję, że krew zasłoni pozostałość po zwierzęcym odnóżu i wszyscy gapie wokół przez szok pomyślą, że wampir po prostu został ciężko ranny w wyniku uderzenia.
Kierowca drżącymi rękami wskazał mu na kluczyki w stacyjce. Jąkał się i próbował jeszcze podejść, wzrok mając utkwiony w (pogruchotanym, jak mu się wydawało) ciele, ale Maurice mu to na nie pozwolił. Raz-dwa przerzucił sobie wampira przez ramię, odcięte odnóże wrzucił na siedzenie samochodu, po czym wpakował tam krwiopijcę – zdecydowanie za mało delikatnie, niż gdyby naprawdę miał obchodzić się z rannym człowiekiem. Aż ludzie w oddali zaczęli coś krzyczeć w przerażeniu.
A zamknijcie się, kurwa – odwarknął tylko pod nosem, szybko zajmując miejsce kierowcy, zamykając drzwiczki i odpalając silnik na nowo. Na szczęście auto nie zepsuło się od uderzenia.
Dante najpewniej już się wybudzał, może nawet zaczął się wierzgać i coś krzyczeć. Dlatego Maurice jak najszybciej odjechał z miejsca, niemal nie przejmując się przepisami drogowymi.
Oby tylko nie dopadła go policja.
Kiedy ruszył, jedną ręką sięgnął w stronę wampira. Uczepił się jego ciała i skorzystał jeszcze z jednej mocy – miał zamiar zrobić mu chwilową sieczkę w głowie. Oddziałał na jego wzrok, sprawiając, że Dante zaczął widzieć w tym momencie kompletną ciemność. Wokół dochodziły do niego tylko odgłosy warkotu silnika czy trąbienia innych aut. Po paru sekundach przed oczami wampira zaczęło błyskać jarzące się, oślepiające światło, aby na moment ustąpić przerażającej ciemności – i tak na zmianę, do porzygu. Wampir mógł mrugać i przecierać oczy, ale nic to nie dawało.
Nie stracił wzroku. Maurice jedynie pomieszał mu w mózgu, przez co chwilowo receptory nie odbierały żadnego obrazu.
Łowca nie miał aż tyle czasu, aby wywieźć go za miasto – musiał wybrać jakiś bliższy teren, mało uczęszczany. Skręcił w końcu w stronę niewielkiej uliczki. Auto ledwo się do niej zmieści, ale o to chodziło – wóz zasłoni ewentualną walkę przed potencjalnymi gapiami.
Łowca na początku nawet się nie zorientował, że zabrał wampira dokładnie w to miejsce, w którym Nea przepadła bez śladu i w którym znaleziono szczątki jej komórki.

Sama nastolatka tymczasem została zaprowadzona do komisariatu, gdzie na zmianę była pocieszana przez kelnerkę i policjantkę. Mundurowa dopytywała ją o najróżniejsze szczegóły, ale Nea na razie była w takich emocjach, że nie potrafiła powiedzieć nic sensownego – w płaczu domagała się tylko telefonu do rodziców. Policjantka w końcu podjęła z nimi próbę kontaktu, choć zarazem z niepokojem wyglądała przez okno. Nawet stąd widziała zbiegowisko i auto odjeżdżające z piskiem opon.
Cholera, musi za nimi jak najszybciej wysłać patrol. Nie powinna teraz sprowadzać rodziców tej małej, skoro była bezpieczna – najpierw muszą złapać uciekiniera.


Moce użyte u NPC:

Artefakt – 1/5
Pomieszanie z poplątaniem – 1/5


Zt. NPC i Dante –> do Bocznej Głównej. Nea zt., ale na razie donikąd.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 5 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach