Supermarket

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Sob Mar 31, 2018 9:54 pm

Taktyczna ucieczka do Bułgarii na parę miechów i po powrocie różowa czuje się zupełnie jak ten biedny student który musi przetrwać do końca miesiąca. Wszyscy doskonale wiedzą, że mając resztki pieniążków na koncie jedyne co można wcinać to zupki chińskie albo jakieś gotowe papu, nie? Tym sposobem modelka wręcz musiała wmusić w siebie żarcie które zapewni jej wyżycie przynajmniej w małej mierze.
Podróż do mieszkania długo nie zajęła, choć stan w jakim je zostawiła nie był najlepszy. Syf totalny, kurz dryfował sobie po całym pokoju podrażniając nozdrza dziewczyny. Z początku myślała, że po prostu pojawiły się u niej jakieś niezaobserwowane wcześniej napady alergii - ale nie! Rozwiązaniem zatkanego nosa było zwyczajne wywietrzenie i przetarcie kurzu. Kto by pomyślał, że Akane taka pracowita bo uwinęła się z klitką zwaną jej mieszkaniem w niecałą godzinę.
Posadziwszy swój zacny tyłek na ukochanej kanapie wlepiała błękitne ślepia w wyłączony telewizor. Od jakiegoś czasu kompletnie nie pamięta co w wolnych chwilach robiła i czym się zajmowała w życiu. Znaczy - to że pracuje w modelingu zostało jej uświadomione przez menadżera, natomiast co z resztą? Z zamyślenia wyrwał ją przeciągły warkot wychodzący prosto z jej żołądka. Tak, to był głód.
Wcześniej już sprawdziła jak to lodówka wieje pustkami, dlatego bez zbędnego ociągania się - zaraz po wzięciu kąpieli i przebraniu się w jakieś wygodniejsze ciuszki ruszyła w stronę supermarketu. Tam zwinęła na wejściu jakiś supi koszyk do którego będzie mogła ładować produkty i zaczęła czaić się między regałami jak puma. Oby w jej łapy wpadło jakieś przecenione cudo: może grappa 3 w cenie jednej?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Nie Kwi 01, 2018 5:48 pm

Jedna osoba też ciężko przeżyła odwampirzenie, a właściwie to był najgorszy cios w wampirzą dumę. W przeciwieństwie do Akane, Samuru nie chciał aby odebrano mu siłę przydzieloną od urodzenia. Zaszczucie natury była czymś okrutnym względem urodzonego drapieżnika. Lecz niestety łowcy nie uśpili całkowicie potwora, krwiożerczy wampir śpi ale zepsuty charakter wciąż trwa.
Jednak ostatnia reedukacja, ogarnięcie się po niej znowu ukołysało zabójcze zapędy w zagubionym Kuroiashita. Nie pamiętał nawet kiedy zabił jedną loszkę, że jedną zgwałcił i nawet ego, jak napadł Esmeralde w jej własnym gabinecie. Zaś opuścił Oświatę nie mając zapamiętanych chwil. Znowu nasuwało się wiele pytań, przez co denerwował się. Nic dziwnego skoro po raz drugi miał wyprany mózg do takiego stopnia, że zapominał kim jest. I mało tego, na samo wspomnienie o sadystycznym dowódcy Kurosz odczuwał niepokój. Obce odczucia, lecz niestety świadome i tym bardziej niezrozumiałe dla kogoś, kto dawniej nie miał ze strachem styczności. Po powrocie do domu musiał tam spędzić kilka dni w ciszy, w zamknięciu i odizolowaniu się od świata. Nic nie jadł, jedynie pił i zastanawiał się skąd do licha w jego lodówce były poćwiartowane zwłoki dziewczyny? Pozbycie się ich kosztowało wiele wysiłku, jednak najważniejsze że nikt ich nie znajdzie. Kolejne godziny spędził na ogarnięciu się. Pozbyciu opuchlizn, czy przyzwyczajenia się do bólu podczas poruszania, wszak Vlad nie oszczędził nawet kości. Łamane, nastawiane a później znowu łamane i tak w kółko. Biegać nie może, więc pozostawał wolny, ostrożny wręcz trupi chód.
I któregoś pięknego dnia, opuszczenie kryjówki w postaci mieszkania musiało nadejść. Smolisty płaszcz, czarne spodnie, koszula i skórkowe buty. O ciężkich buciorach może zapomnieć, póki kości całkowicie nie odetchną. Na twarz założył maskę którą nosi się podczas przeziębienia (typowy Japoński sposób na walkę z chorobami) oraz ciemne okulary. Ogólnie Samuru wciąż wygląda jak wampir wszak to blade jak umarlak. Nie wspominając o ogólnym osłabieniu oraz zmęczeniu psychicznym. Niewielka ilość snu robi swoje.
Jednak gdy zmuszony do wyjścia pozostał, skierował się do dzielnicy centralnej. Chodzenie po sklepach może w miarę uspokajało, gdyby nie obecność ludzi. O tyle dobrze, że Japończycy nie mają skłonności gapienia się na dziwacznych przechodniów co odpychali samą ponurą aurą. Właściwie Samuru był jak duch, nikt go nie zauważał i chwała im za to. Przynajmniej w spokoju przywędrował do marketu. Zapas wody mineralnej się kończył, a tutaj można brać w zgrzewkach. Poza tym Sam to skąpiec, więc szuka jak najtańszych środków.
W przeciwieństwie do odwampirzonej Akane, nie brał koszyka. Władował się na teren sklepu od razu idąc w kierunku działu z wodą. I niefortunnie się stało, że Samuru wpadł na buszującą Akane. Uderzył ją bokiem ciała, nie bardzo mając ochotę zatrzymywać się i przepraszać. Spojrzał na nią jedynie chłodno, chociaż zza okularów nie było nic widać.
- Uważaj, jak leziesz.
Rzuci oschle, jakoś nie przyjmując do siebie faktu, że to on nie uważał. Poza tym zaś usłyszał te przeklęte uderzenia przypominające odgłos bębnów. Gdyby nie ta chora pralnia wspomnień, pamiętałby że odgłosy były uderzeniem serca. A tak? Kojarzył ja jedynie z migreną, lub urojeniami.


Ostatnio zmieniony przez Samuru dnia Pon Sty 14, 2019 10:14 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Nie Kwi 01, 2018 7:27 pm

Kto by pomyślał, że dwa zgredy które padły ofiarą odwampirzania trafią na siebie w takim magicznym miejscu jak supermarket? W głowie Akane pojawiały się jedynie urywki tego co robiła w poprzednim życiu pełnym szaleństwa. Teraz jednak pomimo tego, że jej siła jest ograniczona, zmysły nie działają tak jak poprzednio - to nie zamierza rezygnować ze swoich sadystycznych zapędów. Odnalezienie poćwiartowanych zwłok w lodówce z pewnością dla każdego kto utraci pamięć jest paskudnym doświadczeniem, acz na dłuższą metę dla osoby która jest świadoma tego, że mogłaby coś takiego zrobić to nie ma specjalnej różnicy. Akane swojego czasu kolekcjonowała w słoikach w piwnicy różne bajery typu paręnaście gałek ocznych czy nawet jakaś tam garstka ludzkich palców służących jako przekąska kiedy to jeszcze była wampirem. Póki co emigracja o Bułgarii była o tyle fajna, że dziewczyna nie skupiała się na polowaniu nawet jako człowiek a na tym by jak najlepiej wypaść na sesji zdjęciowej.
Hitoryujii była modelką o wręcz idealnej figurze. Dotąd pojawiała się na okładkach magazynów nie tylko promujących nowoczesne kolekcje ale i bieliznę. Temu dobór outfitów był dobry nawet w życiu prywatnym by niezależnie w jakiej chwili się dobrze prezentować. Musiała ostatnio powstrzymać swoje nawyki ubierania lekkich rzeczy na zimno, ponieważ odporność daje jej we znaki. Dlatego postawiła na legginsy i luźną, szarą aczkolwiek i krótką koszulkę z krótkim rękawem. Kurtka dyndała sobie z koszyka.
Akane akurat wędrowała do działu z zupkami chińskimi kiedy jakiś ponury gościu który pozostawiał po sobie ponurą aurę wziął ją staranował barem jak prawilny dres. Dziewczyna od razu zmierzyła faceta wzrokiem który tak jakby zapomniał, że to jego wina, że paczka tampaxów leżała sobie w tym momencie na ziemi.
- To Ty straciłeś pojęcie o tym jak stawiać pierwsze kroki. - burknęła wpatrując się błękitnymi ślepiami w mężczyznę który może gdzieś tam w głębi duszy budził jakiś taki lęk... chociaż jakby to powiedzieć - tego typu stan nie był dla niej kompletnie obcy, skądś pamiętała tego typu zachowanie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2018 11:18 am

Nie znał się na gwiazdeczkach ani tym bardziej na ludziach pochodzenia modelingu. Mimo bycia dawniej osobą dość prestiżową, sławną wszak ex polityk, to nie bardzo angażował się w świat gwiazd. Chociaż sam nie raz pakował się w światła kamer i flesz aparatów, wszak bycie osobnikiem o zawyżonym ego oraz pragnieniem całkowitej władzy zmuszało do pokazywania się światu.
Póki co jednak, pranie mózgu robił swoje i na tą chwilę Samuru nie kojarzył wielu faktów. Istny chaos w głowie, wymieszany z paranoicznym lękiem obserwowania. Vlad skutecznie wepchnął w dawnego wampira strach przed jego personą, aczkolwiek jeśli nie było go w pobliżu, mógł w miarę sprawnie rozmyślać.
Kobieta co miała czelność stanąć na drodze ex wampira, również nie wyglądała na zdrową. Wampiryzm w końcu pozostawiał po sobie niezmywalną cząstkę i jeśli ktoś miał podobną przeszłość, możliwe że jakoś zdoła wychwycić. Samuru co prawda nie znal prawdy, jednak przeczucie nie dawało spokoju. Zatrzymał się, jak dziewka dała głos. Gadzi wzrok padł na chudą postać, zbierającą tampony z podłogi.
- Laski z okresem powinny być zamykane.
Dogryzł różowej, która zapewne nie uśmiechnie się po takim komentarzu. Poza tym Samur przez dokuczające mu dudnienie, zaczynał mniej spokojnie reagować na otoczenie. Czy jakaś babka z wózkiem sklepowym co niechcący go dotknęła, czy też dwa regały dalej kwilące dziecko do matki o nową zabawkę. Dudnień było co raz więcej, a potrzeba paliwa nadchodziła. Dopiero teraz mogło dotrzeć, czemu trzymał laskę w lodówce. To ona stanowiła główne źródło utrzymania siły. Różowo włosa może okazać się godnym posiłkiem, tylko szkoda że taka chuda.
- Jesteś modelką?
Odezwie się, nawet jeśli ta się oddali. Kurosz pójdzie za nią. A dokładniej to zacznie się wlec, wszak ciało słabło i ból doskwierał. Nadal miał obicia po pięściach dowódcy, co nie miał litości dla sponiewieranego ożywionego trupa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2018 1:48 pm

Samuru nie siedział w pisemkach o gwiazdkach, Akane nie siedziała w pisemkach o polityce. Temu oboje praktycznie nie wiedzieli, że mogli się kiedyś zobaczyć na okładce. No, mogli też wiedzieć ale nie być tego do końca świadomymi, w końcu oboje są bułami po przejściach; po odwampirzeniu które chcąc lub nie chcąc odebrało im siłę, szybkość i wyostrzone zmysły węchu, słuchu czy nawet wzroku. Dwa biedactwa tak skrzywdzone przez los, że sens istnienia całkiem wyparował. Akane właściwie została człowiekiem z własnego wyboru. Służba zaczynała ją przerastać, bycie posłusznym stawało się monotonne a i sama miała dość takiego życia. Z kolei do Samura potęga z pewnością wróci, więc odzyska siłę. Poprawi się jego stan. Wszystko będzie git.
Najgorzej tak wpaść na gbura w sklepie, który nawet nie zamierza przeprosić tylko jeszcze dogadywać byle wyjść na tego lepszego. Ciężkie Twoje życie Akane, wiecznie trafiasz na takich gburów. Chociaż była na tyle zmęczona, że nawet specjalnie nie zareagowała na tę głupią zaczepkę. Znaczy zareagowała, ale nie była wściekła.
- Powiem Ci, że mężczyźni które potrafią mówić a nie potrafią chodzić też powinni być pozamykani. Poza tym przygotowuje się na nadejście burzy, baby są nieznośne głównie w trakcie okresu... ale też są takie które są nieznośne i bez tego, wiesz? - mruknęła zgarniając wypuszczoną paczkę z ziemi i wrzuciła ją do koszyka przykrywając kurtką.
Nie zamierzała z nim dyskutować, po prostu chciała uciec bo jednak to zawstydzające zabezpieczać się przed zbliżającą ciotą przy mężczyźnie. Kierując się powoli w stronę innego działu zacisnęła usta w wąską linię kiedy to doszedł do niej ponownie ten sam głos.
- Owszem, jestem, czemu pytasz? - była ciekawa co było powodem dla którego w ten sposób pomyślał. Była śliczna? Rozpoznał ją? I tak najprawdopodobniej zdradziła ją figura, choć gdyby miała typową dla modelki to byłaby płaska. A tak? Tak to ma co powinna na swoim miejscu. Jak to kobieta, nie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Sro Kwi 04, 2018 8:32 pm

Bliska prawda odnosząca się do powrotu ex burmistrza do prawdziwych korzeni. Od urodzenia był wampirem, a przemiana w człowieka biedaka zniszczyła. Żywy wygłodzony trup, mający na koncie już kilka przestępstw, reedukacje i nikłą karierę w Oświacie. Po co miałby wracać tam, gdzie go nie chcą? Poza tym nie pamiętał co czynił, a umęczenie osłabieniem dawało we znaki dzień w dzień. Co raz bardziej był świadomy tego, że żywot dobiegnie końca. Nie chciał umierać. Czuł, że jego życie nie powinno polegać na strachu o śmierci przez starość czy inne choroby. A im więcej pobić, poniżeń, strachu. To też miało negatywny wpływ na rozwój ludzkiego ciała. Jednak wszystko ma się zmienić.
- No co ty nie powiesz.
Burknął w odpowiedzi na kontratak dziewczyny. Jak widać nie bała się obcemu odpyskować, a później się dziwią wszyscy czemu kończą bez głowy w rynsztokach. Samuru był z typów co nie raz spowodował, ze ktoś stracił łeb na karku albo jakąś nerkę lub coś. Zwyrodnialec. Chociaż nie wiedział, ze laska przed nim także lubowała się w podobnych sprawach i przede wszystkim była wampirzycą. Co prawda blada cera, dziwna aura. Chociaż z drugiej strony to sam nie wiedział kim był i kim ma na nowo się stać.
Jak młoda zatrzymała się, Samur również tak uczynił. Jak widać pyskata dziewoja okazała się faktycznie panienką z wybiegu. Chuda jak wieszak, chociaż uzbrojona kobiece kształty.
- Nie jesteś za gruba?
Zbyt złośliwie ale był też ciekawy. Wszak modelki przeważnie to deski same, a przynajmniej się tak wydawało. Nie był zbytnio ogarnięty w tych sprawach.
- Modelki kojarzą mi się z deskami do prasowania. Takie płaskie, sztuczne i bez życia.
Dodał już mniej wrednie, patrząc z góry na nią. Chyba nie będzie zbytnio zainteresowana dalszą rozmową, a Samur właśnie zamierzał ją męczyć dalej. Już sobie gad rozplanował, że jak wyjdzie to dopadnie i zaciągnie w jakieś ustronne miejsce aby zadać ból. Krzywda jest najlepszym lekarstwem na zagubienie, poza tym cudze łzy przynoszą ukojenie. Nie spodziewał się jednak tego, że już ktoś z zewnątrz go wyczuł.

Gabriela - NPC

Ciemnowłosa kobieta właśnie przechodziła, kiedy mocna woń dobrze znajomej jej osoby uderzyła w najczulszy zmysł. Silny węch wampirów nie raz, nie dwa stanowił prawdziwy wykrywacz znanych im osób i właśnie teraz miała okazję się o tym znowu przekonać. Kto by przypuszczał, że po tak niedawno odbytej rozmowie z Hiro o ex burmistrzu przyniesie szczęście od losu, bo w zwykłym markecie napotka osobę ko którą chciała walczyć. Samuru stojący blisko jakiejś dziewki, był i miewał się chyba dobrze. Chociaż widząc maskę na twarzy, okulary to nie mogła odgadnąć jego prawdziwego stanu.
- Samuru, wreszcie.
Wypowiedziała bardzo cicho słowa, podchodząc od razu. Wiedziała, że teraz jest silniejsza i że młody nie stanowił żadnego wyzwania, ani tym bardziej ta dziewka. Chociaż to Kurosz stanowił dla niej główny cel, dlatego nie omieszkała podejść by chwycić szybko pod ramię. Nie wiedziała też co mogli mu nagadać, temu musiała działać szybko. Nim oczywiście podeszła, telefonicznie dała znać reszcie rodzinie aby kogoś podesłali. Nie będzie szarpała się z młodym w sklepie, ani tym bardziej na ulicy.
Zaskoczeniem było wielkim dla dawnego wampira gdy rzekomo znienawidzona kobieta zaczepiła go, mówiąc coś o spokoju oraz powrotu do prawdziwego imienia. Nim zaprotestował kobieta, uciszyła go dość bolesnym ciosem z łokcia w splot słoneczny. A ta pannica co z nim była? Dostała gonga w czoło nim cokolwiek powiedziała. Mieli takiego pecha, że dział przy którym stali nie był punktem zainteresowania przez ludzi. Chociaż, kto tutaj był? Prócz nich ze dwie osoby oraz pracownicy?
Szlachetna zdołała wyprowadzić dwóch ludzi, aby wpakować ich do samochodu co stał niedaleko sklepu.

zt dla wszystkich
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Pią Gru 28, 2018 8:12 pm

Dwie sylwetki pośród tysiąca, jak nie więcej, klientów. Niby uboższa dzielnica, ale swój supermarket miała, jak to bywa z osiedlami. W jednym miejscu można było zaopatrzyć się od pieczywa poprzez papier toaletowy, garnki aż do alkoholu i mięsiwa. Bracia dopiero poznawali tutejsze sklepy, zaczęli od tego najbliżej. Wiadomo, by oszczędzić sobie zachodu, o ile będą sprzedawać dobre towary.
Białowłosy próbował nie dawać po sobie znać, że nawet te dwa tysiące kroków, jakie trzeba było wykonać od mieszkania tutaj, zmęczyły go. Wina tkwiła bardziej w psychice, która nie przywykła do odbierania tylu bodźców dookoła. Jako, że był bardzo spostrzegawczy, wszystko rozpraszało jego uwagę. Wszędobylskie zapachy korciły w nozdrza, hałas dudnił w uszach jak jeden harmider, mnóstwo migających świateł odciągały uwagę od głównej trasy. Najpierw droga wiodła do apteki, która wchłonęła Arashiego na kilka minut. Wyszedł przybity, bo bez leków.
- Tutaj tego nie mają -powiedział podchodząc bliżej Rekina, który czekał przed wejściem- ...twierdzą też, że... "dla jednej osoby nie będą sprowadzać leku, bo to za drogo i nie opłaca im się". Thy...
Kopnął niewidzialnego kamyka chcąc choć trochę wyrzucić z siebie frustrację i bezradność. Będą musieli poszukać innej, większej apteki. Ale teraz najważniejsze były mięsiwa, dlatego udali się dalej.
Weszli na halę główną i Oti kurczowo trzymał się Fergala. Niedosłownie, ale nie odstępował go o krok. Przyglądał się, do jakich szafek czy lodówek zagląda, jak selekcjonuje, jak sprawdza termin ważności. Próbował jak najwięcej zapamiętać, niektóre rzeczy wpisywał w komórce, by utrwalić na dłużej. Ogólnie to milczał, dopóki brat nie zadawał pytań. Może powinien być bardziej dociekliwy, lecz gdyby zaczął przepytywać, lawinie pytań nie byłoby prędko końca. Niech najpierw zrobią zakupy, później będzie starał się uzupełniać wątpliwości. Co jakiś czas popychał wózek z zakupami, choć najczęściej to Rekin sterował "okrętem żywieniowym". Nieprzyzwyczajony do wielkich obiektów przytłaczało go buszowanie między regałami. Zazwyczaj wszystko zamawiał przez internet, jednak nieraz dostawał nieświeże jedzenie, więc lepiej robić zakupy na żywo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Pią Gru 28, 2018 9:48 pm

Do sklepu wypadało się przejść pieszo, tak żeby poznać tutejsze okolice, dowiedzieć się o wygodnych skrótach, mających ułatwiać poruszanie się po mieście. Z powrotem wezmą już taksówkę ewentualnie przejadą się metrem. W końcu Rekin przyglądał się młodszemu bratu jak starał się przezwyciężać słabości, aczkolwiek męczył się przy tym strasznie. Jak na pierwszy raz i tak musiało być nieźle, poza tym bracia wciąż się poznawali na nowo.
- Do domu na piechotę już nie wrócimy. Pojedziemy taksówką albo metro, w zależności co wybierzesz.
Odezwie się w momencie, kiedy już kroczyli po znacznie lepszej dzielnicy w Centrum. Kierowali się jednak do marketu, bowiem tam kupi się produkty w dobrej cenie, no i przede wszystkim mają pogląd na to, co biorą. Lepiej jest być uważnym, jeśli szczegółowo zamierza się dbać o fundusze.
- Jak stąd wyjdziemy, to poszukamy innej apteki. Nie martw się.
Starał się jakoś pocieszyć brata, ale na zakończenie zdania skrzywił się, co mogłoby wyglądać na niezadowolenie. Jeśli Oti znał już Rekina, to powinien wiedzieć że skrzywienie nie miało z nim nic wspólnego. Rekin po prostu tak już wygląda.
Chwycił wózek, pchając go do środka sklepu. Brata obserwował cały czas, czuwał przy nich aby nic nikomu się nie stało. Jeśli ktokolwiek krzywo by spojrzał na młodszego, spotkałby się z pięścią Niemca. Lecz na ten moment to Arashi uważał na każdego żywego żeby nie wpaść, nie zrzucić coś albo nie potrącić. A wózka do ręki nie dostał.
Bez zbędnych wyjaśnień, przemyśleń, od razu skierował się w stronę ryb i mięs. Nie patyczkował się. Podjechał do wielkiego pojemnika w którym były przetrzymywane żywe ryby. Pluskały, pływały w koło i oczekiwały aż okrutny sprzedawca pochwyci jedną, ogłuszy i wpakuje do worka.
- Ile wziąć? Mogę dużo?
Pytanie skierował do Otiego. Mimo że sam niedawno myślał o oszczędzaniu, to jednak widok świeżych, żyjących śledzi czy makreli zachęcał do zakupu znacznie sporej ilości. Jeśli nie będzie decyzji, Niemiec postanowi zabrać aż osiem sztuk! Do tego dołoży się mięso oraz inne makarony, ryże i tak dalej. Może zrobią sushi?
- Jeśli masz na coś ochotę to się nie krępuj, Oti. Lepiej wziąć teraz, niż później znowu męczyć się i wybywać do sklepu.
Poinformuje tak na wszelki wypadek, nie chciał żeby chłopak się krępował czy coś.  Po wyborze przejdą dalej. Może jakieś przedmioty do użytku codziennego? Garnki, durszlaki. Nawet sięgnął po paczki z zapakowanymi nożami. Ileż można krzywdy nimi narobić, nawet obiadowym. Ach te wspomnienia z obozu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Pią Gru 28, 2018 11:44 pm

Yokohama była taka śliczna! Nawet jak było tak zimno, pełna białego, błyszczącego puchu! O ile ją ten cały siostrzany instynkt nie mylił, była już blisko swojego ukochanego braciszka! Całe te poszukiwania były już bardzo męczące, a niewiadomo było gdzie go niby szukać. Julie obdzwoniła wszelkie szpitale, szkoły, czy inne takie. Wchodziła do miejsc, do których wchodzić nie powinna, i uciekała z nich tak szybko, jak do nich wchodziła. Nie były to poszukiwania jak w bajkach, nie odnalazła swojej bratniej duszy po miesiącu. To wszystko ciągnęło się latami, a on nawet nie miał o tym pojęcia! Ale determinacja różowowłosej nie dawała za wygraną i tak oto trafiło do.. Właśnie, do czego? Niestosownie ubrana jak na tą porę roku Julie stanęła przed ogromnym supermarketem. Była blisko, czuła to! Weszła do budynku i podążała za już coraz mocniejszym zapachem brata. Przy okazji z półki wzięła lizaka, odpakowała i zaczęła go mącić w ustach. Intuicyjnie poszła w stronę zapachu ryb. Chwiejnym, nieco melodyjnym i słodkim krokiem skierowała się w stronę tego chłodnego działu i gdy zobaczyła już czarną czuprynę z wózkiem coś powiedziało do niej że to właśnie jest jej ukochany brat! Zaczęła histerycznie biec w jego kierunku, alarmując to, głośnym i radosnym... - Fergal! - I w ten sposób, ledwo ubrana, wysoka dziewczyna wylądowała na plecach swojego starszego brata, przyciskając do jego pleców piersi i obejmując szczelnie za szyję. - Gdzie się podziewałeś, dlaczego tak długo Cię nie było, jak tak mogłeś?! - Radosny, wreszcie szczęśliwy, nieco piskliwy głos docierał do jego uszu. Może była nieco za głośna jak na taką bliskość. Z tych całych emocji, nie mogła się zdecydować w którym języku mówić, czy on znał ten tutejszy, czy mówić w tym ojczystym, wyszedł z tego jeden wielki, ogromny misz masz, ale to w niczym jej nie przeszkadzało, była ogromne szczęśliwa! Coraz to mocniej obejmowała go nogami w pasie by nie spaść. Był to zapewne dla niego cios poniżej pasa, ale kto by się przejmował! Będąc w tym całym amoku nie zauważyła jego kolegi co stał obok, który był jej bliższy niż mogłaby wyśnić. Czy ten wieczór nie mógł być piękniejszy?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Sob Gru 29, 2018 11:53 am

Niewątpliwą ulgą była wiadomość o powrocie metrem czy taksówką, choć Białowłosy miał sobie za złe, że generował kolejne koszty utrzymania. Nie stać ich na tak częste wygody, zwłaszcza że taksówkarz liczy sobie już pieniądze od otwarcia drzwi pojazdu. Dlatego powiedział w stronę Rekina:
- Jak będę czuł się lepiej, możemy wrócić pieszo.
Mówiąc to miał na myśli, jak zażyje leki, bo w nich pokładał naiwną nadzieję. Niestety nadzieja matką głupich, przeliczył się i tym bardziej spochmurniał. Dobrze, że Fergal nie poddał się i powiedział, że poszukają innej. Oti nieśmiało skinął głową i dołączył do Starszego, starając się nie myśleć o swojej chorobie.
Najlepiej szło mu w takich chwilach jak ta przy rybach. Wpatrzony w brata i jego zamówienie mógł oderwać się od egoistycznego myślenia o sobie i ruszyć szare komórki do czegoś pożytecznego. Widział jak Niemiec oblizywał się na widok mnóstwa mięsiwa. Sam miał jakby większą chrapkę na białko w takiej smakowitej oprawie. Ale oczy by jadły, a nieprzyzwyczajony żołądek niekoniecznie pomieściłby powiększoną porcję dzienną.
Na pytania Szpiczastouszego spojrzał na niego i powiedział:
- Weź tyle, ile potrzebujesz na dwa dni z zapasem dwóch sztuk. Plus dwie, wędzone makrele. Za dwa dni kupi się kolejne świeże mięso.
Doradził młodszy. Tak poniekąd zdradził, ile potrzeba Arashiemu posiłku na dwa dni. Oczywiście jako dania główne, po drodze podjadał ryże z warzywkami czy inne drobnostki. Po nie też ruszyli, wszak mają w lodówkach i szafkach pustki. Potrzeba uzupełnić o przyprawy, folijki na sushi, foremki na tarty, naczynia, miski, kociołek chociaż jeden, chochelki, łopatki do obracania steków i tym podobne. Szli według listy, jaką Oti znalazł w poradniku pd tytułem: "Jak urządzić pierwsze mieszkanie?". Miał nawet w aplikacji możliwość odhaczania pozycji, więc ułatwiało to organizację. Chociaż tyle mógł zrobić, skoro nie mógł popychać wózka.
Jak już brat nie patrzył, wrócił na moment do działu mięsnego i bardzo nieśmiało poprosił o jak najchudszy, bo pozbawiony w tłuszcz, boczek. To będzie mała nagroda dla Rekina, jak mu usmaży na patelni na podwieczorek. A na co miał ochotę Arashi? Podrapał się po policzku i szepnął cicho:
- Może... może... jogurt pitny?
W tym samym momencie słyszał wzmożone, coraz głośniejsze kroki. Ale nie takie typowe dla przechodnia, a bardziej złodzieja? W każdym razie takie, jakby ktoś uciekał. Tak wpierw zinterpretował dudnienie w uszach, a dopiero później uniósł wzrok i zobaczył biegnącą, młodo wyglądającą kobietę. Pędziła wprost na nich! Po drobnej korekcie toru... wskoczyła na Czarnowłosego, na co Arashi zbaraniał zupełnie zdezorientowany. Już miał wziąć tą lekko ubraną dziewczynę z brata za fraki, a przynajmniej spróbować, lecz po jej słowach dało się wywnioskować, iż znali się. Już kompletnie zmieszany nieco odsunął się dając napotkanej parce więcej miejsca, choć nie był pewny, czy takie przywitanie się przypadło do gustu Fergalowi. Podobnie do brata nie przepadał za tego typu zachowaniami. Może mylił się?
- Kim... -bąknął cicho, po czym dodał niemal szeptem- ...jesteś?
Czy to ktoś ze Stada? Najpierw zjawił się Krieg, teraz ta dziewczyna mówiąca także po niemiecku. Co to ma znaczyć? Chcą odebrać mu brata? Wcielić na nowo do Stada? Nie pozwoli na to! Zmarszczył momentalnie brwi na swoje myśli, bo w ogóle nie pamiętał Różowowłosej. Skąd mógłby znać kogoś tak pięknego? Arashi znał oprychów, którzy go lali, a nie ładne panienki. No, już jedną poznał - Mei. Ale tej pani w ogóle nie kojarzył. Czy powinien? Przez te wszystkie zapachy dookoła nie mógł wyczuć esencji nieznajomej. Odrobinę zacisnął palce na ladzie za sobą, o którą opierał się wyraźnie spłoszony. Wyglądał tak, jakby mocniejszy ton głosu sprawił, żeby uciekł.
I jak miał w przyszłości robić te cholerne zakupy sam?!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Sob Gru 29, 2018 2:42 pm

Pozostanie im metro. Tańsze bilety, a zawsze szybciej można wrócić do domu. Więc Arashi nie musiał się niczym przejmować, Rekin wymyślił jak wrócą nim przekroczyli prób budynku sklepu.
- Zostaje nam metro.
Oświadczy, patrząc na młodszego. O dziwo w spojrzenie wkradło się odrobinę troskliwości, przecież nie chciał żeby brat męczył się. Nie można od tak skakać z jego zdrowiem na głęboką wodę. Powoli. Wszak jak działa się za szybko, można się zgubić.
Pomysł wykupienia sporej ilości ryb, zaczynał się tlić w głowie Niemca. Widok smakowitych morskich kąsków powodował w nim ogłupienie, co zresztą Arashi widział. Dobrze jednak, że w porę się odezwał, wyrywając starszego z transu. Zerknie na niego, skinie głową i powoli się odezwie.
- Racja. Tyle ile potrzeba.
I tak wziął osiem, a dla Arashiego osobno. W przypadku braci to najstarszy jadł najwięcej. Chociaż Otiego też przydałoby się odrobinę podtuczyć, jego wątłe ciało potrzebowało wartości odżywczych. Może wtedy choroba by tak nie dokuczała?
Mijając kolejne alejki, ze zmęczeniem spoglądał na wszystko. Nie znosił robić zakupów, wolałby już zwinąć się do domu i wypocząć przed pracą. Ale przecież nie zostawi brata samego z zakupami, poza tym już zaczynał się martwić. Zerkał co chwila na młodszego, jak ten zajmował się listą. Każdy szczegół zaznaczał, odznaczał. I niestety umknął kiedy Rekin na moment zaczytał się w opisie przyprawy. Typowo japońska do kulek ryżowych. Słyszał, że można robić je z ryżem. Ale ile przy tym roboty, chociaż w sumie fajnie by było przyrządzić je razem z bratem.
Chciał tylko jogurt?
- No skoro chcesz, to weź. Dziwi mnie jednak, że nie chcesz więcej.
Przecież wiedział, jak lubi przekąski, aczkolwiek z drugiej strony dobrze, że chciał oszczędzać. Niemiec ma teraz dowód, że młodszy jednak szybko się uczy.
Powoli dochodzili do końca. Jeszcze tylko kilka drobnych produktów i mogą wracać do kasy, lecz niestety ten moment się nieco wydłuży. Nim się wampir zorientował coś zawisło na jego plecach. Objęło szyję, przykleiło piersiami do grzbietu, na co warknął głośno. Jakaś obca kobieta minęła ich z krzywą miną. Wszak Japończycy nie lubią jak ktoś publicznie nadmiernie się obściskuje.
- Z-Złaź ze mnie!
Ryknie, odrywając od siebie wampirzycę. Mogła nieco się poturbować, po tym jak rzucił nią o twardą podłogę. Cofnął się, będąc w gotowości do ataku. Ta bliskość, nie, nie dla niego.
- Do licha! Nie możesz się przytulać kogoś innego, ty mała...
Przerwie bo wreszcie dotarło do niego z kim miał do czynienia. Chora wariatka? Może opętana? Ma wściekliznę?
- Pieprzona świrusko!
Burknie krzywiąc się. Nie znosił kiedy ktoś obcy pakował się butami w jego przestrzeń. Ktoś z pracowników spytał czy wszystko w porządku, na co Rekin tylko uniósł dłoń.
- Spieprzaj stąd!
Dorzuci sykiem. Chwyci za uchwyt od wózka i przyciągnie do siebie. Otiemu gestem kazał stanąć obok siebie. Czekał aż średnia pozbiera manatki, żeby dać im też spokój.


Ostatnio zmieniony przez Fergal dnia Sob Gru 29, 2018 9:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Sob Gru 29, 2018 6:04 pm

Z początku nie za bardzo przejęła się białowłosym, który stał koło czarnowłosego, a później nawet na chwilę odszedł do jakiegoś obok działu. Wszystko było tak różowe i tak słodkie jak w bajce, przecież odnalazła swojego ukochanego starszego braciszka! Ten zimowy wieczór nie mógł być piękniejszy, przynajmniej dla niej. Po tylu latach rozłąki, tylu setek godzinach przemyślanych o Fergalu, taki obrót zdarzeń to był najpiękniejszy plot twist życia i teraz mogła umierać w jego ramionach.
Albo na podłodze za nim. Chwilę jeszcze trzymała się na jego plecach, kiedy ten próbował ją strzepać, ale na daremno. - Nie~e! - Wydawała z siebie raz na jakiś czas, podczas tej całej szopki, ale w końcu starszy okazał się być owiele silniejszy. Był taki przystojny, wysoki i umięśniony! Mój boże, modliła się, żeby być tak idealnym jak on! Żadne słowa sprzeciwu nie zdołały by jej zniechęcić i zasmucić, tak bardzo jej serduszko było przepełnione miłością do najbliższej rodziny. Najkrzywszy wzrok jakim obdarował ją Fergal nie zmiecie z jej oczu cudownego obrazka ich wspaniałej, uroczej i pachnącej kwiatami dwójki! I ten jego głos, taki... Męski! Był c u d o w n y! Już miała bzika na jego punkcie a widzą się dopiero nie całe kilka sekund!
Kiedy ten próbował robić jej jakieś reprymendy, zaczęła wstawać z zimnych płytek marketu, trzepiąc się i rozglądając, czy wszędzie jest piękna i czyściutka. - Nie możesz tak mówić do swojej młodszej siostry, głupku! - Uśmiechnęła się do niego szeroko, plecąc swoje palce za plecami i bujając biodrami raz w lewo, raz w prawo. Było to tak płynne i urocze, że pewnie nie jeden zakupowicz zwrócił na nią uwagę. Jej oczy były przepełnione szczęściem, świeciły się, to pewnie od tych łez szczęścia! - Nie mogę uwierzyć, że Cię znalazłam! - W jednym momencie rzuciła się na jego szyję, czy tego chciał czy nie, i było to tak nagłe, że nie miał szans jej odepchnąć, ot co! Już podczas skoczenia w jego stronę, uroniła kilka łez, przez co nieco pewnie zasmarkała mu ramię, ale to nie ważne, zaczął mówić do tego słodkiego chłopca obok... Zaraz, zaraz, KTO? Julie w momencie odskoczyła od czarnowłosego i w sekundę znalazła się koło totalnego przeciwieństwa Fergala. - OTI! - Wydarła się na pół sklepu. Różowowłosa nie wiedziała co to wstyd i zachowywała się jak totalnie rozpieszczona, ale urocza dziewczynka. Jej zachowanie albo było niepokojące albo słodkie, to ludzie ją oceniali a nie ona sama siebie. - Jak ty urosłeś, jesteś wyższy ode mnie! - Zaczęła swój słodki, przepełniony szczęściem lament, czochrając włosy młodszego i rozciągając lice, raz w jedną później w drugą. - Mamusiu, pamiętam jak zmieniałam Ci pampersy, a ty już jesteś taki duuuży! - W końcu przytuli go na sekundę i nawet zapewne nie zwróci uwagi, że ten jest totalnie osłupiony przez jej zachowanie. W końcu i od niego odskoczy i stanie między ich dwójkę i zacznie mówić po cichutku do siebie w końcu roniąc tak trzymane w oczkach łzy. - JAK JA SIĘ CIESZĘ, ŻE WAS ZNALAZŁAM! - I z uroczą minką na twarzy zaczęła płakusiać ze szczęścia. Była nadpobudliwa? Może. Po chwili płaczu, zaczęła pociągać nosem i dłonią ścierać łzy z porcelanowej twarzyczki. - Cz.. Czy ja mogę się do was dołączyć, też chcę porobić zakupy do naszego mieszkania! - Właśnie oznajmiła, że się wprowadza, ze szczęścia zaczęła skakać i machać ramionkami przed swoją twarzą. No przeurocza!
Każdy medal ma swoją drugą stronę, okazało się, że kobieta co ich napadła jest chora psychicznie, uciekła z psychiatryka, jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła.


z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Nie Gru 30, 2018 3:01 pm

Metro to dobry pomysł. Można wykupić pakiet miesięczny czy nawet roczny i zaoszczędzić sporo pieniędzy. Arashi miałby zniżkę ze względu na przewlekłość choroby, no a Fergal - za to, że uczy się w Akademii. Także rozsądnie byłoby przystać na ten środek transportu. Tu w pełni zgodził się z Rekinem i wspomniał o bonifikatach, jakie im przysługują. Zawsze odciąży to budżet domowy.
Mając spore oszczędności na start łatwo popaść w szał zakupowy. Trzeba jednak pamiętać, by nie kupować wszystkiego, co popadnie. O ile Arashi nie mógł odgonić się od elektroniki, tak Fergal na widok ryb i innych mięsnych smakowitości. Musieli się wspierać wzajemnie w tychże kwestiach, stąd Oti doradził jak potrafił. Może jedzenia nie powinno się ograniczać, choć większe ilości po pierwsze mogłyby nie zmieścić się do lodówki i zamrażarki, co spowodowałoby zepsucie się nadmiaru. Po drugie Rekin mógłby niezdrowo przytyć. Po trzecie przy tak rozciągniętym brzuchu trzeba byłoby kupować duuużo, a na to nie wiadomo czy będzie dało się zarobić. W sensie rękoma jedynie Starszego Schlechta. Nie mniej spróbować innych potraw, jak kulki ryżowe czy ramen na bazie tłuszczu z ryb czy inne, tańsze dania. Wiadomo nie od dziś, że mięso jest najdroższe.
Na pytanie czy tylko wystarczy jogurt, skinął głową. No i wtedy przybyła, wręcz przybiegła nieznajoma o różowych włosach i diabelskich różkach. Był święcie przekonany, że znała się z Fergalem, lecz ten dość szybko uzmysłowił, że nie. Już miał zbliżyć się do brata, jak mu nakazał, jednak sam stał się ofiarą napaści. Zdębiał od samego wypowiedzenia jego imienia publicznie, i to nie tak cicho. Musiała mieć moc związaną z odczytywaniem życia osób, które napotykała na swojej drodze. Znała ich imiona, wspominała przy uściskach, jak mogła wyglądać ich wspólna przeszłość. Opowiadała o tym wszystkim naprawdę szczerze, aż Arashi naprawdę nie wiedział, co powiedzieć, ani tym bardziej zrobić. Jednak jak posiada się takie zdolności, trzeba umieć je oddzielić od rzeczywistości. Rekin dość ostro potraktował dziewczynę, bo może i faktycznie rzuciła im się na szyje, ale nie mogła zagrozić Fergalowi. Prędzej Białowłosemu, i tak poniekąd się stało.
Po ostrym opierniczu ze strony exPrefekta nieznajoma szybko pozbierała się i zniknęła. Po sobie zostawiła zamęt, a patrząc na Otiego - załamanie nerwowe. Trząsł się cały z góry na dół i przez dobre dwie minuty stał w miejscu w ciszy. Znaczy się milczał, choć w jego głowie przetoczyła się ogromna burza od bodźców, których nie chciał odczuwać. Jak on nie mógł ścierpieć dotyku, to co dopiero rzucenia mu się na szyję i tulenia! Jak Fergal po raz których starał się przyprowadzić młodego do porządku, wreszcie uchwycił z nim kontakt wzrokowy. Puste oczy chuderlaka wyrażały bardzo wiele cierpienia, czyli rzeczywiście jego fobia nie była zmyślona. Zlany zimnym potem wreszcie postawił krok ku bratu i drżącą ręką trzymając się wózka wyszeptał:
- Chodźmy do kasy.
Spuścił głowę skupiając całe siły na stawianych krokach, żeby nie przewrócić się i w miarę trzymać pion. Starał się wyrzucić ów nieszczęsne, choć dla wielu tragikomiczne, wydarzenie z głowy, żeby znów funkcjonować. Już i tak utrudniał życie braciszkowi, po co mu kolejny strup? Im byli więc bliżej kas, tym coraz mniej drżały dłonie i tym bardziej mógł zważać na otoczenie. W pewnym momencie nawet puścił już wózek i szedł o własnych siłach. Co prawda ciągle huczało mu w głowie, ale jak na niego dość szybko uporał się z traumą. A przynajmniej starał się. Dla Fergala. Dla siebie. Dla ich dobra.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Nie Gru 30, 2018 3:23 pm

Także zdecydowane. Rekin ogarnie już bilety miesięczna dla ich obu, żeby odciążyć konto w banku. Otiemu się przyda bo chodzi do szkoły, Rekinowi natomiast do pracy. Z czasem może ogarną tani samochód, wszak starszy ma prawo jazdy, więc fajnie by było nabytą umiejętność wykorzystać.
Kwestia diety zostanie pewnie jeszcze nie raz do ustalenia, wszak obydwaj są drapieżnikami i to nie byle jakimi. Rekinie cechy dodają od siebie, przez co ich zapotrzebowanie na tłuszcze z mięsa oraz ryb wzrasta. Poza tym Fergal jest znacznie większy, pracuje fizycznie więc nie może się obyć bez odpowiedniej diety. Arek w sumie też musi nabrać większej krzepy. Jeden drugiego pilnować będzie i co z tego wyjdzie, to się okaże.
Braterski wypad przerwała szalona kobieta. Czasami zdarza się tak, że prześladowcy zbierają informacje, gromadzą je i później wychodzi jak wychodzi. Tak czy siak po całym dziwnym wydarzeniu, Arashi wpadł w panikę. Fergal zostawił wózek żeby szybko znaleźć się przy młodym. Za bardzo jeszcze nie wiedział co ma robić, jak mu pomóc. Trzeba improwizować. Nie może go poklepać po ramieniu ani po głowie, bo boi się dotyku. Tak więc dłonią pomachał mu przed twarzą i parę razy pstryknął palcami, tak żeby dźwięk był blisko uszu oraz skupić uwagę na sobie.
- Oti, już dobrze. Ta kobieta poszła sobie, nie musisz się denerwować.
Mówił cicho, spokojnie. Wreszcie kiedy nawiązał kontakt z bratem, odetchnął z ulgą. Dał nawet poprowadzić mu wózek, żeby czegoś się podtrzymał i skupił uwagę na jeździe, natomiast on warował przy nim jak strażnik. Obserwował również Arashiego jak powoli się uspokajał, a kiedy już całkiem mógł utrzymać ciało w pionie, nie dygocząc, dotarli do kas. Wyłożenie zakupów, zapłacenie i kierunek na stację metra. Trochę ludzi było, ale z wielkością oraz groźną postawą Rekina poradzili sobie.

z/t x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Pon Wrz 02, 2019 8:54 pm

Kto zgadnie, po co wpadł tu Iks? Jasne, żeby podkosić to i owo, a to wszystko po to, by uzupełnić zapasy pożywienia dla lodówek, a za resztę kupi trochę krwi. Ostatnia misja z okradzeniem posesji skończyła się paskudnie, bo trafili na domostwo jednego z łowców. To się nazywa mieć pecha. W każdym razie nie zamierzał wracać z pustymi rękoma do dziupli. Nie popuści, dopóki nie zwinie czegoś przydatnego.
Zupełnie zapomniał, że jeden z jego kolegów z bandy dorabiał w tymże supermarkecie, ale głód robił swoje. Gdyby pamiętał, obrobiłby inny sklep, żeby nie narobić siary ziomkowi. Ale tak to poddenerwowany, wręcz podminowany i zły na siebie poprawił na głowie kaptur i ruszył w długą między alejki. Nie rzucał się w oczy, umiał przemieszczać się bezszelestnie i niezauważenie. Lata praktyki życia na ulicy. Przede wszystkim nie patrzyć nikomu w oczy, aby nie utkwić w pamięci. Ciągle przemieszczać się, nie przystawać. Wyciągać ręce tylko po łup. Jak nie zahaczy się odpowiednio palcami po produkt, to odpuścić, ewentualnie zatoczyć drugie okrążenie. Żerował najpierw na małych gadżetach typu mp3 i tanie komórki, które miały proste zabezpieczenia. Wystarczył nożyk do podcięcia kabelka oraz blaszki z puszek po napojach gazowanych, aby zakłócić sygnał z przerwanej wiązki. Niezwykle anorektyczny Iks nie miał problemu z ulokowaniem pod bandażami skradzionej elektroniki, aczkolwiek miał przede wszystkim zadbać o żołądki pojmanych ludzi. Niech nie myślą, że przyniesie im szwedzki stół, ale zawsze coś lepszego niż rosół na szczurze.
Wreszcie przedostał się cichaczem do działu warzywno-owocowego. Tak jak w przypadku elektroniki i tu miał sposób na podkradzenie kartofli czy cytrusów. Wystarczyło, by przy ważeniu fantów strącił reklamówkę i posypało się po podłodze. Zawsze jakaś sztuka wpadnie tuż między stopy i tyle ją widziano. A potem odkładał gdzieś w innym dziale resztę zapakowanych owoców, by nie musieć płacić. I tak właśnie dobierał się do jabłek. Niby nie okazywał zainteresowania, a podkosił już dwa egzemplarze pod bluzę i bandaż.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Oliver Sob Wrz 07, 2019 2:06 am

No i tak właściwie, to miał być kolejny, nudny czas, spędzony tutaj.
Pracę w tym miejscu traktował jako potrzebne utrapienie, starając się wypełniać własne obowiązki w chociaż minimalnym zakresie. Nawet jeśli to przede wszystkim było rozkładanie towaru i obsługa klientów na kasie. Mimo to, potrzebował chociaż trochę kasy... a takie miejsce wydawało mu się być niezbyt skomplikowane. Porobi, pokręci się i dostanie trochę na wydatki. A potem pozostaje się zaszyć u siebie...
Ze znużeniem zajmował się przenoszeniem kartonu z towarem z zaplecza na sam sklep. Z tym samym zapałem zajmował się układaniem puszek z zupą na półki. Jedna. Druga. Trzecia. Monotonna czynność, przerywana jedynie przesuwaniem na lewą lub prawą, by wszystko się pomieściło. Kucał, więc niespecjalnie było go widać od razu.
Może temu jego uwaga była bardziej skupiona na okolicy?
Do jego nozdrzy dobiegł znajomy zapach. Niespecjalnie zareagował na niego na samym początku, kontynuując nadal wykonywaną czynność. Spać. Polazłbym po prostu spać - pomyślał znużony. Dopiero w momencie usłyszenia upadających owoców, podniósł głowę, a potem całe ciało. - Co znowu. Więcej rzeczy do sprzątania? - podreptał po miotłę. Niedługo po tym, wraz z nowym orężem, udał się do działu z warzywami.
Chociaż... Może trochę nie przewidział nieco tego, co mógłby zastać.
- Przepraszam bardzo, czy mam pomóc Panu w czymś? - odezwał się, wyraźnie zdradzając po sobie brak zapału i chęci. Zmrużył nieco ślepia. Gdzie właśnie znalazł? No właśnie, tuż za wampirem, pojawiając się tam bezgłośnie. I położył mu swoją dłoń na jego ramieniu. Został zauważony wcześniej? Specjalnie nie starał się zdradzać własnej obecności.
Dobrze, że nikt specjalnie tu nie patrzył. W końcu była prawie noc, gdzie ludzie woleli siedzieć w domu, a nie wpadać. Sam najchętniej zwinąłby się z tego miejsca.
Może ktoś go zabierze po prostu?
Oliver

Oliver

Krew : Czysta (C)
Zawód : Pracownik sklepu spożywczego na pół etapu (oficjalnie). Recenzer ksiązek i mang (nieoficjalnie)
Zajęcia : Brak
Moce : Kołysanka, Rozproszenie uwagi


https://vampireknight.forumpl.net/t4193-oliver#92052

Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Sob Wrz 07, 2019 4:14 pm

Nie, nie zauważył Olivera, a powinien był. W ogóle nie przyszło mu do głowy, że słysząc, iż Kurosz pracuje na legalu w supermarkecie, chodziło dokładnie o TEN supermarket. Stąd dość beztrosko i cwaniacko napakowywał rarytasami kościste ciało z bandażami do rozmiarów normalnego nastolatka. Tu pomarańcze, tam ziemniaki, siam morele, jakoś wcisnął kilogram cukru i właśnie dokładał kolejne owoce, gdzie powinien mieć bicepsy.
Jak tam chował kolejne frykasy, wtedy usłyszał głos, a potem poczuł na swoim ramieniu rękę kogoś obcego. Aż odskoczył w tył prawie że upuszczając dopiero co zważone na niby warzywa.
-Cholera jasna, wystraszyłeś mnie!
Syknął w stronę znanego ekspedienta, ale zaraz potem uśmiechnął się krzywo. Dwukolorowe oczy, w tym to żywsze żółte, utkwił w sylwetce znużonego wampira, który chyba chciał iść w kimę. Aż tak bardzo nudziło mu się w robocie? A może oderwał go od czegoś innego swoim - najwyraźniej - mało ostrożnym zachowaniem? W każdym razie bardzo dobrze suma sumarum, że to ziomek nakrył go na nielegalnym przemycie towarów. W dodatku taki, który faktycznie ma możliwości techniczne i prawne do ruchomego zarządzania mieniem sklepu. W pewnym sensie.
-Oczywiście, że mógłbyś mi, a nawet NAM pomóc -zdecydowanie weselej zwrócił się do Olivera i odwrócił się do niego bokiem, aby lekko skinąć głową na wystawione owoce- Wynieśmy stąd jak najwięcej się da. Nasze lodówki zdychają z głodu.
Co prawda to prawda. Nie mieli za bardzo zaopatrzenia dla pojmanych ludzi, którzy dawali swoją krew na własne cele gangu. Z upolowaniem kolejnych było coraz ciężej, więc trzeba zadowolić minimalnymi racjami spożywczymi tych, którzy są jeszcze przy życiu. Ostatni skok Gakiego spalił na panewce, nie mieli zatem funduszy na legalne zakupy.
Już nie mówiąc o prywatnych zrzutkach. Iks był biedniejszy od myszy kościelnej i tylko poprzez kradzież mógł wnieść coś do budżetu ekipy. Tym razem poszczęściło mu się mając współpracownika we zbrodni. Prawda?
-Masz jakiś plan?
Zapytał z lepszym entuzjazmem niż na samym początku ich dzisiejszego spotkania.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Oliver Sob Wrz 07, 2019 8:50 pm

Uśmiechnął się złośliwie na jego słowa, patrząc na niego rozbawiony. Cofnął się o krok do tyłu, trzymając nadal miotłę w jednej ręce. No kto by się spodziewał, natrafić na kolegę w miejscu pracy. Jak miło. Ba, nawet zdecydował się go pytać o pomoc. Tyle, że...
- Musi to być moim kosztem? - spytał się go. Uniósł rękę i potarł czoło, wyraźnie zmęczony. - Ostatnim razem potrącono mi to z wypłaty. Nie, żeby ona wielka była - żachnął zaraz potem. Musiał sam przed sobą przyznać, że nie zaglądał ostatnio do lodówek w kryjówce. Nie żeby zwykle wykazywał zainteresowanie, chociaż swój wkład w uzupełnianie to miał.
- Tss - wyglądał, jakby zastanawiał się nad tym, jakie kroki podjąć. Uniósł nieco brwi. Nie podzielał zaangażowania, które ogarniało drugiego z wampirów. Przejechał palcami po włosach, zerkając na bok z ukosa. - Niespecjalnie obchodzi mnie to miejsce, ale nie utrudniaj mi życia.
Oparł miotłę o pobliską ścianę, po czym objął wampira ramieniem.
- Pewnie nie dasz mi z tym spokoju, prawda? - spytał się go znużonym tonem głosu. No tak. Przecież raczej nie wyjdzie grzecznie, oddają wcześniej wszelakie towary. - Mam pomysł. Tylko ogarnij najpierw ten syf. I nie bierz owoców, potem znowu wszystko zgnije - puścił go i bez większego zaangażowania poszedł przed siebie. Obrócił się za siebie i wskazał głową, by również sam to zrobił. Nie czekał na niego, poszedł przed siebie. Gdzie? Na zaplecze. W głąb, gdzie znajdowały się różne pudła z towarem. No i...
- Lepiej wziąć te, które nie są jeszcze wpisane i zaksięgowane - rzekł beznamiętnie. - Jedna, dwie... To niezbyt widoczne różnice, a mniejsze utrapienie niż okradanie samego sklepu.
Zakrył dłonią usta, tłumiąc ziewnięcie. Tyle dobrze, że oprócz tej dwójki, aktualnie nie było nikogo więcej tutaj.
Oliver

Oliver

Krew : Czysta (C)
Zawód : Pracownik sklepu spożywczego na pół etapu (oficjalnie). Recenzer ksiązek i mang (nieoficjalnie)
Zajęcia : Brak
Moce : Kołysanka, Rozproszenie uwagi


https://vampireknight.forumpl.net/t4193-oliver#92052

Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Sob Wrz 07, 2019 10:28 pm

Byłoby zbyt pięknie, gdyby Oliver przystał na warunki Iksa. Powinien był się przyzwyczaić, że jego plany zawsze ulegały zmianom pod wpływem innych. Gdyby nie to, że Czarnowłosy był z gangu to nawet nie cackałby się i nakradł tyle, ile już miał pod bluzą. Z drugiej strony Kurosz powinien wiedzieć, że ich lodówki nie mają się dobrze i od czasu do czasu mając takie dostępy chociażby zostawiać im przeterminowane żarcia. Zawsze to coś.
Już niechęć malująca się na obliczu kolegi zgasiła entuzjazm Bezimiennego, który skrzywił usta i rzekł:
-Nie dam, ale słowo, że więcej nie będę kręcił się po Twoim rewirze. Nie wiedziałem, że pracujesz tutaj.
Ostatnia misja nie powiodła się, a nie chciał wracać do ich nory z pustymi rękoma. Tak przynajmniej w jakimś stopniu odkuje się za szereg niepowodzeń. Nie łatwo być wampirem najniższego poziomu. Wolał myśleć o gangu niż o sobie, bo byłby wiecznie wkurzony, że głodny. Bo był sakramencko głodny, lecz miał w planach uzupełnić braki właśnie z ich zapasów we szpitalu.
Pomysł Olivera był wpierw owiany tajemnicą i pracą dodatkową, na którą nie pisał się. Sprzątać? Przewrócił oczyma.
-Eh...
Niech mu będzie, jak miał coś w głowie to spoko. Pozbierał porozwalane odrzuty do kubła, a to co zdołał schować wyjął spod bluzy i ułożył na miejsce. Prócz małej elektroniki, Oliver nic nie wspomniał o gadżetach, a za ich opylenie kupi trochę tabletek krwi. Ewentualnie jakąś małą działkę amfy, by mógł zresetować się w dogodnym momencie.
Idąc w ślad za kolegą udał się na zaplecze. Rozglądał się po miejscówce, która dawała spory potencjał. Nie mniej on mógł wziąć tylko pojedyncze sztuki, aby nie dokładać zmartwień i odtrąceń z pensji Wysokiego. Czyli stąd może wziąć, bo nie zostały wpisane w rejestr? Jak kradzież w białych rękawiczkach, zero śladów po sobie. Skinął głową z uznaniem.
-Klawe. Serio. Tyyyy, a masz jakąś konkurencję wśród swoich, których chcesz się pozbyć? Mogę okradać na ich zmianach.
Wyszczerzył zęby spod kaptura i zabrał kilka sztuk produktów z długim terminem przydatności. Zrezygnował z owoców na rzecz chińskich zupek i ryżu. Coś skleci się z tego, byleby zapchać tamtym żołądki.
Swój też powinien zapełnić choć trochę.
Niestety zdołał o tym pomyśleć, więc na nowo zagościł dziki głód w dwukolorowych oczach. Czar prysnął, dotychczas sztucznie podtrzymywana troska o lodówki ustąpiła egoizmowi organizmu. Oliver mógł wyczuć zmianę w aurze kolegi, lecz nie powinien martwić się o swoje zdrowie. Swoich nie gryzie bez pozwolenia.
-Mogę zaszyć się tu gdzieś na kilka minut? Może masz swoją... kanciapę?
Musiał na nowo, sam lub z pomocą, przestać myśleć o głodzie. Już miał kłopoty z myśleniem, a co dopiero z doborem słów.
-W ogóle... to był dobry pomysł, Oliver. Z tym no... zapleczem. Obaj będziemy czyści, w miarę. I... i nie stracisz na pensji.
Starał się podtrzymać konwersację, tylko czy chciał tego rozmówca? Sądząc po znużonej mimice chyba nie specjalnie palił się do pogawędki. Nerwowo przebierał nogami w miejscu, miął bluzę rękoma i lekko przygryzał wargi. Chyba nawet przez rozmowę chciał pozbyć się nadmiaru złości od pustki w żołądku.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Oliver Nie Wrz 08, 2019 7:46 am

Może i wiedział, ale czy zaprzątał sobie tym głowę na dłuższy czas? Jak było widać, niespecjalnie. Z drugiej strony, pracował zaledwie na pół etapu, więc i jego możliwości były mocno ograniczone. A z trzeciej, jego samo podejście do wszystkiego mogło mieć sporo na rzeczy. Czy kiedykolwiek ktoś widział, by Oliver palił się do pomocy sam z siebie? Brzmiało to trochę tak samo realne, jak ujrzenie jednorożca za rogiem.
- Dorabiam - poprawił go odruchowo. - Nieważne.
Sama praca w takim miejscu mogła być nietypowa i zarazem uznana za poniżającą. Wampir nie zdradził przemyśleć, ani powodu, dla którego zaczął pracę tak, jakby był zwykłym uczniakiem. Jego powody, jego sprawa... Tak czy siak, na szczęście lub nie, był tutaj i przeszkadzał szlachetnym planom kolegi. Nie ma to jak sympatia do drugiej osoby.
Nie sprawdził, czy tamten wykonał to, o czym powiedział. Przynajmniej na ten moment. Wpatrywał się natomiast w poszczególne towary, pozostawione na zapleczu, oceniając coś w milczeniu.
- Nie interesują mnie ludzie - odparł, spoglądając na przybyłego z ukosa. - Więc rób, jak ci się żywnie podoba. W przyszłym tygodniu nie pracuję. Droga wolna - uprzedził go, wzruszając ramionami. Nie odwodził go od pomysłu zaopatrzenia się w tym sklepie w nieco mniej przyzwoity sposób. Zwyczajnie dbał o własny interes w tym, by zwyczajnie nie ucierpieć kosztem działania innej osoby.
- Puszki. Konserwy. Wody nie polecam - wymieniając poszczególne przedmioty, wskazywał mu, gdzie znajdowały się dane przedmioty. - Nie wiem, co jeszcze chcesz - potarł dwoma palcami kark, czując zmęczenie. - Nie bierz wszystkiego na raz. Zbyt podejrzane byłoby. Eh... Powinienem zwyczajnie część kupić i zanieść. Może nie zapomnę o tym.
Spoglądnął na wampira z ukosa, czując instynktownie, że coś się w nim zmieniło. Przekrzywił głowę, zastanawiając się, co zrobić z tym faktem. Nie potrzebował specjalnie długiej chwili, by zrozumieć, o co mogło chodzić. Ale zaś... Jakby nie patrzeć... Byłoby to dodatkowo problematyczne, gdyby pojawił się tutaj jakiś człowiek. Nigdy nie wiadomo, kiedy pojawiłby się ostatni maruder.
- Na lewo od drzwi, którymi wszedłeś tutaj - odpowiedział mu. - Zaplecze dla pracowników. Puste aktualnie.
Kusiło go, by dorzucić jeszcze trzy grosze, ale powstrzymał się. Z trudem.
- Ta, ta - potwierdził, przewracając oczami. - Zawsze to lepszy pomysł niż nic - zrobił to dla świętego spokoju. Jedynie. Ale to raczej oboje wiedzieli, mimo iż te słowa nie do końca zostały wypowiedziane na głos. - Wrócę za kilka minut. Idę skończyć zamiatać - jak zapowiedział, tak poszedł to zrobić, zostawiając wampira samego sobie. Powrócił do miotły, którą zaraz potem dzierżył w dłoni, a potem z nieistniejącym zapałem zabrał się za zamiatanie podłogi. Lewo, prawo. Lewo, prawo. Żmudne i nużące zajęcie, które odbierało mu chęci do czegokolwiek.
Jak zapowiedział, tak powrócił po jakiś 4 minutach do miejsca, gdzie teoretycznie powinien się znajdować jego kolega. Pierwsze co zrobił, to sprawdził wzrokiem, w jakim jest teraz stanie.
- Nawiasem mówiąc, nie możesz tutaj długo zostać - odezwał się. - Mój "senpai" - mocny nacisk na owe słowo mogło śmiało wskazywać, jak bardzo był tym faktem zachwycony. Nie. Nie był. - Pojawi się za jakieś trzydzieści minut.
Oliver

Oliver

Krew : Czysta (C)
Zawód : Pracownik sklepu spożywczego na pół etapu (oficjalnie). Recenzer ksiązek i mang (nieoficjalnie)
Zajęcia : Brak
Moce : Kołysanka, Rozproszenie uwagi


https://vampireknight.forumpl.net/t4193-oliver#92052

Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Laurie Pon Wrz 09, 2019 4:12 pm

Po nagłej ucieczce, trafiła tutaj - Prosto w samo serce miasta. Tłumy ludzi, ich śmiechy, a także huczne rozmowy przyciągnęły ciało Laurie, niczym magnes. A ta specjalnie temu nie oponowała. Co więcej, chciała tego, zwłaszcza, iż po oddaniu posoki Shira była bardzo głodna. Co z resztą, można było od razu zobaczyć przez wysunięte kły oraz ślepia w kolorze magenty. Kurenai nie była typowym wampirem poziomu E, gdyż odznaczała się innym kolorem oczu oraz atrybutami królika. Poza tym dzisiaj wyjątkowo mogła zwracać na siebie uwagę przez podarte oraz przemoczone ubranie, które poza tym, iż gdzieniegdzie prześwitywało to w dodatku miało lekkie szkarłatne zabarwienie. Pozostałości krwi szlachetnego, a także Rudego mieszały się ze sobą, tworząc zapach, który wykryć mogły tylko przedstawiciele dzieci nocy. Dla zwykłego śmiertelnika owa kompozycja mogła nasunąć myśl niedawnego wypadku lub tragicznej sytuacji, której blada istota padła ofiarą. Ponadto rana na jej szyi wskazywać mogła na atak jakiegoś zwierzęcia, przez co kilka osób zaproponowało jej podwiezienie do szpitala. Ta jednak ledwo powstrzymując się przed atakiem, pobiegła dalej, zagryzając przy tym dolną wargę. Strużki krwi zaczęły znaczyć jej podbródek, a z niego kropelkami spadały na pobrudzoną białą koszulę.
Weszła do supermarketu, rozglądając się raz w jedną, to w drugą stronę. Zrobiła kilka kroków do przodu, co spowodowało, iż na dopiero posprzątanej podłodze pojawiły się ślady jej butów. Niedobrze. Skrzywiła się wyraźnie, a następnie pognała na stoisko z ubraniami. Następnie wybrała sobie kilka szmat, poszła do przebieralni i wtedy, uświadomiła sobie, że nie ma przy sobie pieniędzy. Machnęła na to ręką, po czym zgrabnie pazurem oderwała metki. Teraz jedzenie. Wychyliła się za zasłony, czysto. Po czym, pokicała na dział z krwistym jedzeniem, które to w jakiś sposób mogło uciszyć jej głód. Jednakże, gdy dotarła na samo miejsce, zobaczyła, że największe rarytasy znajdują się dopiero za ladą. W pierwszej chwili rozejrzała się po miejscu, a potem ,,zwinnie'' spróbowała przeskoczyć na drugą stronę. Gdyby nie nogi, które odmówiły współpracy, prawdopodobnie teraz nie leżałaby na potłuczonym szkle, gdzieś na środku posadzki.
- Ittai...
Wymamrotała, mrużąc oczy, po czym sturlała się na bok, lądując pod półkami z makaronem. Podniosła się do pozycji siedzącej, gdzie stwierdziła, iż nowa, szara bluza z kapturem oraz czarna spódniczka zostały naznaczone paroma większymi lub mniejszymi dziurami.
- Gdzie są jacyś ludzie... Jestem... taka głodna.
Szeptała sama do siebie, naciągając kaptur na głowę. Nie mogła dać się komuś zobaczyć, przynajmniej nie teraz, gdy tyle nabroiła. Ale czy to był już koniec? Wstała na równe nogi i chwiejnym krokiem zaczęła iść od drugiej strony po jeden kawałek krwistego steka. Później tylko pokonała małe drzwiczki i zaczęła sięgać po wybrany przez siebie kawałek.
- Itadakimaaas.
Powiedziała spokojnie, kierując surowe mięso do swoich ust.

Spoiler:
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Pon Wrz 09, 2019 5:49 pm

Dorabianie czy pracowanie to jedno i to samo. Może zarabia się inne pieniądze, ale nie kradnie się i jest się pożyteczniejszym dla społeczeństwa. Iks nie pogardziłby pracą, ale tylko na rzecz gangu, toteż nie widział siebie jako sprzedawcy czy ekspedienta dbającego o estetykę stoisk dla istot ludzkich. Bo wampir tutaj nie zaopatrzy się w nic dla siebie, chyba że dorwałby słabą, ludzką sztukę.
Mniejsza, udał się na zaplecze niedługo po Oliverze, który otworzył przed nim nowe możliwości łatwego obłowienia się dla lodówek. Gdy tamten wymieniał produkty zdatne do zabrania, zabierał po jednej lub dwóch sztukach i wpakowywał pod bluzę. Dopiero kiedy usłyszał uwagę od Kurosza, żeby nie brał wszystko jak leci, zamarł chwilowo w bezruchu wahając się. Już tyle żarcia wpakował, że mógłby uzupełnić prawdziwy sprzęt AGD do utrzymywania świeżości produktów. Porządne zakupy niestety musiały ustąpić ostatniemu przebłyskowi rozsądku, podyktowanym przez Czarnowłosego.
-Eh, to chociaż same konserwy, serio w bazie jest kiepsko.
Marudził, lecz w gruncie rzeczy wyszedł na tychże zakupach lepiej niż zwykle. A jakby rzeczywiście wampirzy znajomy zdecydował się wesprzeć swoim wkładem -jak wspomniał wyraźnie- to nie musiałby martwić się o ludzkie żywota. Naprawdę, mógł już w zasadzie wrócić ze spokojniejszym sumieniem do szpitala.
Gdyby nie głód.
Coraz mniej kontaktował, ale ślamazarnym krokiem, niczym zombie, powłóczył się do wskazanej kanciapy i tam zaszył się pod ścianą w kącie. Ślinianki pracowały jak głupie, co chwilę przełykał ślinę gęstą jak papka. Zaciskał ręką brzuch, który był obecnie otoczony konserwami. Nieznośne uczucie, że trawi się organizm od środka doprowadzał Mumię do szału. Dlatego dla stłumienia instynktu spodlonego krwiopijcy wetknął do uszu skradzione słuchawki i odpalił również nie swoją mp3-ójkę, aby wsłuchać się w lecący kawałek. Aż zatęsknił za swoją grą na harmonijce, którą trzyma w kieszeni, lecz musiał być cicho. Sztucznie wyciszał negatywne emocje, lecz jego chwilowy azyl odebrał mu ten, który wpuścił go przedtem do zacisznego miejsca. Sztywno podniósł głowę i utkwił rozświetlone ślepia, zwłaszcza to o złotej tęczówce. To o czarnej wydawało się być martwe.
-Jeszcze... nie...
Wysapał, a z połowicznie otworzonych ust skapnęła ślina na podłogę. Nie do końca zrozumiał, że jeszcze mógł spędzić tu pozostałe dwadzieścia sześć minut czy trochę krócej, a nie od razu iść.
Wtedy też rozległ się gdzieś hałas pękniętego szkła.
Na pewno Oliver usłyszał to także, lecz Iks nie będzie biernie czekać, aż wszelka możliwość posilenia się zwieje o własnych siłach, dlatego zerwał się z kryjówki i ruszył w długą w stronę hałasu. Nie musiał długo szukać, winowajczynię zakłócenia spokoju wypatrzył na dziale mięsnym. Była brudna od krwi w niektórych miejscach. Pachniała krwią, swoją i kogoś jeszcze. Być może nawet jeszcze krwawiła. Posoka była świeża, a umysł Iksa podatny na takie bodźce.
I ten ktoś miał jeszcze bardzo, bardzo dobre atrybuty kobiecości. Instynkt kazał mu atakować wampirzycę bez ostrzeżenia. Stąd wpadł na dziewczynę (pogubił po drodze kilka puszek) i zechciał przywrzeć ją do podłogi. Miał wyrżnięte długie kły i dzikie, głodne spojrzenie. O dziwo... ofiara też. Jak to możliwe? Przez otumanienie głodem nie pomyślał, że spotkał kogoś takiego jak on.
Wampira poziomu E.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Oliver Pią Wrz 13, 2019 12:34 am

- Przypomnij mi - powiedział jedynie. Można przy którymś momencie spróbować zabrać nieco przeterminowane jedzenie. I tak zazwyczaj je wyrzucają, więc Oliver wiedział, że nikt nie będzie robić problemów, jeśli zabrałby trochę. Może to nie byłyby żadne frykasy czy kawior, ale znalazłoby się coś, czym można byłoby nakarmić ludzkie jednostki.
Czarnowłosy niespecjalnie przywiązywał większą uwagę do stanu towarzysza. Traktował to z tym samym zaangażowaniem, co zamiatanie podłogi sklepowej. Ciemne ślepia tasowały wampira, rejestrując na spokojnie jego stan. Co mógł więcej zaproponować w tym momencie? Jemu wydawało się, że nic specjalnego. Nie miał przy sobie ani krwi, ani człowieka, który wspomógłby, a oddanie własnej krwi uznał za zgubne. Głodny wampir to i tak mniejsze zagrożenie niż dwa, będące w tym samym stanie. Inaczej mówiąc, bez ubrudzenia sobie rąk, nie mógłby mu pomóc.
Nim jednak cokolwiek dodał więcej od siebie, usłyszał dźwięk roztrzaskanego szkła. Odwrócił głowę w stronę wyjścia, skierowanego na sklep, by zaraz poczuć powiew powietrza wywołany przez Iksa. Zacisnął usta w wąską linię , odwracając całkowicie swoje ciało i stanowczym krokiem udać się za chłopakiem.
Chociaż to, co zastał, nie zachwyciło go.
Widok rozwalonego szkła, drzwiczek, które wisiały całkiem podejrzanie, porozrzucanych różnych rzeczy... wszystko na podłogę, którą zaledwie kilka minut wcześniej posprzątał. Omotał sytuację bardzo ponurym wzrokiem, zbliżając się do owej dwójki.
- Zamorduję. Zdecydowanie - rzekł beznamiętnie, znajdując się tuż przy nich. Zapach świeżego mięsa, jak i krwi, uderzył w niego mocno. Drgnęła mu powieka. Nie było jednak po nim widać, że przejmował się stanem któregokolwiek z nich. A no właśnie... Oliver tylko obrzucił ją spojrzeniem.
- Dzieciaki. Wampirze dzieciaki. Świetnie. Piękne zakończenie dnia - wypowiedział jeszcze na głos przekleństwo, przekierowując wzrok na wejście do supermarketu. - To nie jest książka, że każde takie zachowanie będzie fajne - spojrzał ponownie na nich, upewniając się, że nie są oddaleni od siebie. Zaraz potem sięgnął po pobliską puszkę, obracając ją w rękach, nim postawił ją tuż przy owej dwójce, używając na niej swojej mocy. Nawet nie próbował się z nimi szarpać i rozdzielać.
- Jak rozwalicie jeszcze raz cokolwiek, to pożałujecie dnia, w którym napotkaliście się na mnie - mimo iż była to jawna groźba, w jego głosie czaiła się głównie obojętność. Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia na samą myśl, że miałby teraz niańczyć dwójkę wampirów poziomu E. To sprawiło, że zaczął rozważać wywalenie ich z tego miejsca. Zaraz potem odrzucił kuszącą wizję, wyobrażając sobie, jak pewne osoby mogłyby mu urwać głowę za to, że nie pomógł swojemu.
Zaraz potem pozostawił ich samych sobie. Wiedział, że to rozwiązanie, które zastosował aktualnie, było całkowicie prowizoryczne, ale czuł, że potrzebował opanować ten chaos. A przynajmniej na pewno nikogo nie dopuścić tutaj przez najbliższe kilkanaście minut. Temu też, gdy pozostała dwójka była zaabsorbowana przedmiotem, podjął się pierwszej czynności. Pamiętając, jak pokazywali mu, gdzie zablokować drzwi, zdecydował się zamknąć dostęp do samego marketu. Wolał powstrzymać napływ dodatkowych problemów. Wtedy wrócił do pozostałej dwójki.
- Jeszcze żyjecie? - gwałtownie zabrał zaklęty przedmiot (nie zwracając uwagi, kto go trzymał) i wyturlał go poza zasięg owej dwójki. - I co ja mam z wami zrobić... - przyłożył dłoń do twarzy, kręcąc nieco głową. - Nie próbujcie nawet uciekać. Nie mam na tyle cierpliwości.


Na puszcze zostaje użyta moc - Rozproszenie Uwagi
Oliver

Oliver

Krew : Czysta (C)
Zawód : Pracownik sklepu spożywczego na pół etapu (oficjalnie). Recenzer ksiązek i mang (nieoficjalnie)
Zajęcia : Brak
Moce : Kołysanka, Rozproszenie uwagi


https://vampireknight.forumpl.net/t4193-oliver#92052

Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Laurie Pon Wrz 23, 2019 3:58 am

Jedna chwila, moment, w którym jej martwe serce zadrżało. Aromatyczny, słodki zapach mięsa wypełnił jej nozdrza, sprawiając, że ślinka zaczęła jej lecieć z na wpół otwartej buzi. Jak to smakuje? Czy jest dobre? Pokocham ten smak? Myślała zaintrygowana, patrząc jednocześnie na pojedynczą, małą kropelkę krwi znajdującą się na jej przyszłym posiłku.
Za nim jednak poznała owy przepyszny, bądź nie smak, usłyszała dźwięk charakterystyczny dla spadających puszek, a później... Gruntu już nie miała. Krótka chwila w powietrzu i grawitacja, bezlitośnie pociągnęła ją w dół, sprawiając, iż poczuła ból, tak okropny, że sam grymas na jej twarzy nie wystarczył, by go w pełni wyrazić. Również, pisk jaki z siebie wydała, nie był do końca tym, co czuła w środku.
W tym czasie obraz przed jej oczami się rozmazał, a uszy jedyne, co słyszały to potworne dzwonienie, które rozsadzały jej bębenki. Próbowała się skulić, lecz coś lub ktoś skutecznie jej to uniemożliwiło. Zamknęła, więc oczy, czekając, aż negatywne skutki upadku miną. Te z kolei, nie opuszczały jej przez najbliższe dwie minuty, co sprawiło, że gdy otworzyła oczy zobaczyła nie jedną, a dwie osoby. Jedna z nich z zębami wywieszonymi na wierzchu, dociskała ją do ziemi, zaś druga stała w oddali, grożąc im śmiercią. Szarpnęła się raptownie, lecz bez żadnego skutku. Mogła, co najwyżej zaskoczyć wampira, lecz z pewnością, patrząc na jej aktualny stan, nie była dla niego żadnym zagrożeniem. Poczuła się przez to dość niekomfortowo, co z kolei zaowocowało postawieniem na baczność uszu oraz głośnym warknięciem. Chciała się przez to wydać groźniejsza, choć obserwując jej ostatnie poczynania oraz towarzyszące jej szczęście, szanse na to były bardzo nikłe. Zwłaszcza, gdy ich przeciwnikiem miała być dziewczyna o niskim wzroście, przesiąknięta do reszty zapachem krwi kilku osobników oraz  z nowym znakiem, który na litość boską okazał się być rozmazaną na poliku kropelką krwi z niedoszłego posiłku. W skrócie ofiara losu i karzeł w jednym, co raczej nie daje najniebezpieczniejszego połączenia.
No, ale my tu gadka szmatka, a Kurenai w tym czasie, niczym zaklęta, zaczęła kontemplować dopiero, co postawioną puszkę. Ładna, pomarszczona tu i tam, najprawdopodobniej z ciekawą zawartością w środku.
- Puszczaj mnie! - rzuciła w kierunku oprawcy, chcąc czym prędzej zdobyć przedmiot. Przy tym szarpała się w jedną i w drugą stronę, aż  do momentu, w którym chłopak by ją puścił. Wtedy od razu by się rzuciła w kierunku metalowego walca, nawet jeśli  oznaczałoby to, rzucenie się na X i stoczenie z nim boju o prawo do niego. Gdyby tak się jednak nie stało, tkwiłaby na swoim miejscu ze wzrokiem utkwionym w przedmiocie.
Jednakże wszystko tak jak ma swój początek, kiedyś ma również swój koniec. Tak też, gdy przyszło do uwolnienia ich spod wpływu mocy, od razu bez zawahania, spuściła głowę na dół niczym skarcone dziecię, a następnie odsunęła się w miarę możliwości na przynajmniej dwa metry od dwójki nieznajomych.
- Przydałoby się nakarmić...
Powiedziała niepewnym głosem, zupełnie jakby nie wiedziała, czy może w takiej sytuacji o cokolwiek poprosić. Również, gdy nieco podniosła wzrok oraz wytężyła słuch, zorientowała się, że oprócz nich, nikogo innego nie ma. Byli sami, co oznaczało, że z głodu, który coraz bardziej opanowywał jej ciało, nie rzuci się przypadkiem na niczemu niewinnego człowieka. Westchnęła z ulgą, choć w środku cierpienie z jakim się mierzyła było coraz to gorsze.
- Po zostaniu maskotką Ringo, nie mam dokąd uciec, więc... Chętnie tu zostanę.
Po tych cichych słowach, podniosła delikatnie głowę do góry, a następnie czekając na ostateczny werdykt, spojrzała ciemnoróżowymi oczami na Oliwiera.
Tik tak, a zegar coraz szybciej tykał.
Laurie

Laurie

Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥


https://vampireknight.forumpl.net/t2500-laurie-kp-gotowa https://vampireknight.forumpl.net/t2588-dusze-laurie#54914

Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Gość Pon Wrz 23, 2019 5:16 pm

Czyli udało się. Przygwoździł szczupłymi, kościstymi ramionami dziewczynę o zajęczych atrybutach. Już wyrżnęły się zębiska, po których spływała ciurkiem ślina. Przypominał bestię chorą na wściekliznę, a jarzące się żółcią lewe oko zdradzało, że był w stanie upodlenia wampirzego gatunku. Jak bardzo pragnął wbić zębiska, to nawet nie potrafisz sobie tego, drogi Czytelniku, wyobrazić! Wystarczył ułamek sekundy, by dosięgnąć celu, ale Oliver był szybszy. Miał interesującą sztuczkę w zanadrzu, która skutecznie zadziałała na oba wampiry poziomu E. Dodała siłę Laurie, by wyswobodzić się z uścisku i niewoli łap Iksa, i żeby sięgnąć po puszkę. Nie na długo! Młodzieniec nie cackał się długo i również próbował wyrwać dziewczynie zaklęty przedmiot, jakby to tam skrywała się najpyszniejsza krew na świecie. Szarpał się z niewiastą nie rozumiejąc co do niego mówi. Wpadł w taki szał głodowy, że musiał mieć przedmiot, nic innego nie liczyło się! Szamotając się z krewniaczką zostali wreszcie pogodzeni kolejną interwencją tego, który miał najwięcej oleju w głowie, ale i totalnie gdzieś rozognione instynkty upadłych wampirów. Dla Iksa to żadna nowość, ale Laurie mogła poczuć się silnie sfrustrowana niemożnością dosięgnięcia puszki. Tak już będzie zawsze również z posoką. Ile by jej się nie napiła, tak zawsze będzie jej łaknąć.
Po odebraniu zabawki dziewczyna miała na tyle rozsądku i samokontroli, że oddaliła się od potencjalnych wrogów. No, przynajmniej jednego, tego nieokrzesanego o bordowych spodniach, który z racji odebrania mu przedmiotu na nowo spoglądał łakomie na dziewczynę. Ale i tym razem również na Olivera. Zupełnie nie rozpoznawał, z kim miał do czynienia. Iks wykrzywił usta w koślawy uśmiech i ani myślał o ucieczce. Miał tutaj dwa potencjalne źródła jedzenia, czyż nie? Już w zasadzie kierował krzywe nogi ku Oliverowi, gdyby nie szept Króliczki, a właściwie jedno słowo, na które zamurowało go.
Ringo? Powiedziała Ringo?
Był dalej odwrócony przodem do sklepikarza, lecz tym razem zidentyfikował go jako członka gangu, więc odskoczył od niego jak poparzony. Nie liczył na pobłażliwość, powie lub nie reszcie bandy, że Iks traci coraz częściej nad sobą kontrolę. Nie mniej nim Oliver skarci Mumię, ta spojrzała spode łba na nieznajomą i wycedziła przez zęby:
-Gdybyś należała do niego... nie byłabyś stracona.
Przez słowo "stracona" miał na myśli fakt porzucenia i braku ofiarowaniu krwi. Nie znał za bardzo Szlachetnego, lecz słyszał o nim wieeeele. Zazwyczaj złego. Zresztą Czarnowłosy będzie lepiej znać swoją rodzinę. Czy to prawda czy fałsz, nie zmieniłoby faktu, że Iks był pieruńsko głodny. O dziwo jednak tym razem stał w miejscu, być może za bardzo zawiesił się na widoku krągłości kobiety umoczonych we krwi? Wielce możliwe zważając na utkwienie wzroku w tych partiach ciała Króliczki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Supermarket - Page 4 Empty Re: Supermarket

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach