Kuchnia [parter]

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Kuchnia [parter] Empty Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Pią Maj 01, 2015 7:44 pm

Dość nowoczesna, ale z "duszą". Kuchnia jest jednym z ulubionych miejsc Esmeraldy. Przestronna i przytulna. Zaopatrzona we wszystkie niezbędne meble w odcieniach ciemnego brązu, jak również wszystkie potrzebne początkującemu kucharzowi sprzęty. Z racji zamiłowania do flory, również i tutaj poustawiano mnóstwo doniczek z pnącymi się w różne strony roślinami.

Z kuchni można bezpośrednio przejść na taras prowadzący do ogrodu bądź wejściowego korytarza gdzie znajduje się główny korytarz posiadłości.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Pią Paź 09, 2015 10:55 pm

Uniósł nieco prawą brew, słysząc o spóźnieniu. Ta to miała problem z tym na skalę państw trzeciego świata. Chciałby jej współczuć i to prawie naprawdę, jednak w tym czasie jego apatia do takich spraw nie chciała się ujawnić. Jeśli jej się nie podobało, że się spóźnił, to czemu sama szybko nie załatwiła tego, co chciała? Nie musiała przecież na niego czekać.
- Po pierwsze spóźniłem się parę minut, a jak masz z tym jakiś problem i pozostał uraz psychiczny, to udaj się do psychiatry. Może on ci jakoś pomoże – powiedział, wzdychając w myślach. - Po drugie to ja jestem tutaj od przesłuchania. Po trzecie jesteś nierozważna, wtrącając się i jeszcze chcąc z nim iść na ugodę – warknął.
Miał dość tego, że kobieta sama spierdoliła sprawę, wpierdalając się tam, gdzie nie trzeba, a potem próbowała zwalić to na niego. Już nigdy nie zgodzi się przesłuchiwać kogokolwiek w jej obecności. Niech szukają innego frajera, który będzie miał na tyle mocne nerwy, aby nie wybuchnąć przy niej. Łowca resztkami dobrej woli powstrzymywał się przed wykonaniem czynów, których powstydziłby się dżentelmen.
Nie obchodziło go, to czy znajdzie czas, żeby jeszcze raz tutaj przyjechać. Skoro była winna zwalenia sprawy, to będzie musiała jeszcze raz się poświęcić! Wzniósł oczy ku górze, gdy kolejne niepotrzebne słowa Esmeraldy przecięły ciszę. Czy ona nie widzi, że także była winna? Gdyby pozwoliła spokojnie rozmawiać z uprowadzonym wampirem, wtedy nie musiałaby pojawiać się w nowym terminie. Złapał za maskę, zaczął obracać ją między palcami. Już uchylał wargi, chcąc odpowiedzieć w sprawie atrakcji turystycznej, jednak łowczyni była szybsza z zaproponowaniem noclegu. Zacisnął usta w wąską linijkę, zastanawiając się nad tym. Wydawało się to kuszące. Lepiej nocować u kogoś niż w hotelu.
Złapał kluczyki, które zostały rzucone w jego stronę. Odwrócił się w stronę drzwi. Zanim wyszedł z pomieszczenia, zerknął przez ramie, czy Esme przypadkiem nie padła na ziemię z wycieńczenia. Jakoś nie palił się radośnie do tego, by ją zbierać i nieść do samochodu. Pani przemądrzała znajdzie chyba jeszcze tyle sił, żeby dojść się do swojego pojazdu?


* * *

Musiał przyznać, że Esmeralda miała okropny gust do aut. Jak można jeździć takim czymś publicznie i nie spalić się ze wstydu? Leyasu niby obiecał sobie, że nie wsiądzie do tego wiejskiego zabytku, jednak nie miał teraz innego wyjścia. Pozostawała nadzieja, że nikt z współpracowników nie zobaczy go w tym czymś. Przecież coś takiego nie powinno być w ogóle wyprodukowanego! Absurd goni absurd. Słuchał wskazówek rudej – jeśli ta jakiekolwiek dawała, a pewnie tak było, jeśli chciała jeszcze tego samego dnia dojechać do domu. Z ulgą zaparkował dziwne coś na kółkach przed domem kobiety. Podał kluczyki łowczyni i wysiadł. Wreszcie. Marzył tylko o tym, aby się przespać i potem coś zjeść. Ewentualnie w odwrotnej kolejności.
- Mieszkasz sama w taki dużym domu?
Ciemnowłosy wolał mniejsze domki tym bardziej, jeśli nie miało się współlokatora. Nie wiedziałby co zrobić z pozostałymi, nieużywanymi pokojami. Na dodatek w takim okazałym domu czułby się dość samotnie.
Po wejściu do posiadłości Esmeraldy, skierowali się tam, gdzie było najbliżej czyli do kuchni. I ona nie zawiodła oczekiwań łowcy. Odpiął marynarkę i zawiesił ją sobie na ramieniu.
- Masz coś do picia? - zapytał.
No, chyba już zapomniał o tym, że ruda zasłabła w sali przesłuchań albo pragnienie okazało się wygrać z troską o Esme.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Sob Paź 10, 2015 9:09 pm

Wszystkie argumenty mężczyzny wydawały się śmieszne, a nawet wręcz żałosne. Mógł sobie żyć w świecie, gdzie lenistwo i brak punktualności były cechą akceptowalną. Niestety nie tutaj i nie przy przesłuchaniu. Dowódca sprecyzował jasne zadanie, nie uwzględniając w możliwościach braku przygotowania i spóżnień. Jak znać pedantyczną naturę Vladislau'a, prawdopodobnie nie byłby zachwycony postawą nowo przybyłego łowcy. Esmeralda nie widziała w swoim zachowaniu błędu, co zresztą nie omieszkała głośno oznajmić. Jaka szkoda, że przy tak prostych czynnościach, nie potrafili dojść między sobą do porozumienia. Może to wina zmęczenia?
- Uważaj na słowa, bo za chwilę to ja Tobie załatwię psychiatrę i kaftan bezpieczeństwa, w którym pozostaniesz do końca swoich marnych dni, cwaniaku - nie specjalizowała się w psychiatrii, ale wystarczył jeden telefon do znajomego, by załatwić tego dupka i osadzić w jakimś przytułku dla wariatów. Leyasu grabił sobie od samego początku, dlatego lekarka coraz poważniej rozważała, tą przyjemną dla ego wersję wydarzeń. Ciekawe jak szybko by osiwiał. Może w ramach miłosierdzia wysłałaby mu farbę do włosów, bądź paczkę tanich sucharów kupionych gdzieś na promocji… chociaż jak dla takiej kanalii i tak byłby to zbyt duży zbytek łaski. Ech, co za gość.
- Sratatata – skomentowała krótko, pozwalając sobie na teatralne ziewnięcie. Nie było sensu dalszego kontynuowania rozmowy, gdyż jak widać na załączonym obrazku, buc miał już wyrobione zdanie, którego nie dało się wybić nawet młotem pneumatycznym. Po co więc strzępić język i to w chwili gdy jest się zmęczonym? Czynność zbędna i w dodatku nakręcająca dodatkowe zdenerwowanie. Wystarczy, że zmarnował tak idealną okazję do przesłuchania, a wszystko to przez swoją butność i poczucie władzy. Pieprzony gliniarz. Czy to jakieś spaczenie zawodowe? Lekarka przestała rozważać już opcje „co by było gdyby”. Zebrała wszystkie swoje rzeczy i w oczekiwaniu na „Pana leniwego”, przysiadła na stoliku. Był to idealny czas na odczytanie wszystkich powiadomień, na które bez zwłoki mogła w końcu odpowiedzieć. Nieco przymglony wzrok nie ułatwiał sprawy, a czerwone plamki widziane przy każdym mrugnięciu potwierdzały teorię zmęczenia.
Nie powinna proponować noclegu TEMU… facetowi, ale chwilowy akt uprzejmości spowodowany aktualnym stanem sprawił, że nie mogła cofnąć propozycji. Rzuciła mu kluczyki z brelokiem w kształcie żaby i gasząc światło w sali przesłuchań, udała się z nim na parking.
Jej piękne i niezawodne autko wiernie czekało na swoją właścicielkę, toteż gdy usiadła na miejscu pasażera poczuła się nad wyraz dziwnie. Zapięła pasy bezpieczeństwa, kątem oka obserwując jak tek dziwny gość traktuje jej ukochany samochód. Była wyczulona, na każdy mocniejszy ruch kierownicy, czy zmianę biegów, systematycznie notując w pamięci wszelkie (jej zdaniem) potknięcia i braki w obyciu z małą zieloną toyotą. W końcu zamknęła oczy nie widząc już światła ulicznych latarni. Gwar uliczny był prawie niezauważalny, gdyż późna godzina skutecznie wyeliminowała większość kierowców. Na jezdni pozostali tylko wracający z pracy weterani, bądź roześmiane młokosy, które w rytmie grającej na cały regulator muzyki, kiwali się w kierunku nocnych klubów. Esmeralda odwróciła głowę i przytknęła ją do szyby, nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak szybko zasnęła. Wskazówki udzielone mężczyźnie były wystarczające, by ten bez problemu mógł dojechać do posiadłości. GPS ułatwiał sprawę, gdyż od razu po wejściu do samochodu (ot tak na wszelki wypadek) ustawiła adres swojego miejsca zamieszkania. Auto się zatrzymało, co było namacalnym dowodem na to, że cwaniak nie pozabijał ich swoją wątpliwą jazdą. Esmeralda zakryła usta ziewając, po czym otworzyła oczy i odpięła pas bezpieczeństwa. Bez słowa odebrała kluczyki i zamknęła ukochane auto, by po chwili otworzyć drzwi do posiadłości. Światło na ganku było zapalone, co oznaczało, że Samuel wciąż opiekuje się pacjentem pozostawionym w laboratorium, jak również pamięta i o niej. Uroczy.
- Zdejmij buty. Wierzchnie ubranie możesz powiesić w przedpokoju – poinstruowała go. Chyba nie sądził, że w BUCIORACH będzie łaził po wypastowanej i czystej podłodze. Miała nadzieję, że wiejskie zachowanie łowcy nie ujawni równie prostackich manier, dlatego nie kontrolując go, po prostu weszła do kuchni. Każdy krok stawał się coraz cięższy, ale wiedziała, że za chwilę w spokoju pójdzie na górę i zniknie gdzieś w objęciach Morfeusza. O tak, tego jej było trzeba. Kobieta zapaliła słabe światła i otworzyła balkon przez który weszła zmora. Zwierzę łasiło się do nóg Esmeraldy, na co lekarka przykucnęła i zaczęła je głaskać.
- Ten denerwujący gość zostanie u nas na noc. Proszę żebyś go nie zjadła, a jeśli już będziesz musiała, po prostu zrób to tak, żeby nie zostawić po sobie śladów – roześmiała się i nachyliła, by poczochrać zwierzaka i następnie go przytulić. Zmora zmierzyła Leyasu wzrokiem i wydała z siebie ciche warczenie, co niemal od ręki wprowadziło Esmeraldę w dobry nastrój. W końcu wstała i zbliżyła się do lodówki, skąd wyciągnęła jedzenie dla zmory. Ucieszony zwierzak znalazł się przy swojej misce i zapominając o warczeniu zajął się konsumpcją.
- Mam sporo zwierząt – nie bywała w domu zbyt często, a jeśli już samotność w żaden sposób jej nie przeszkadzała. Dom rzeczywiście sprawiał wrażenie dużego, ale właśnie tutaj zawsze znajdowała odpoczynek i ukojenie po każdym ciężkim pracowitym dniu. Spojrzała na mężczyznę, gdy ten zapytał o picie. W jej oczach od razu pojawiły się diabliki, co oznaczało, że odpowiedź na pytanie będzie równie diaboliczna.
- Pewnie, mam wodę w kranie. Pij ile chcesz, tam są szklanki – wskazała dłonią kredens i posłała mu wredny uśmieszek – Ustalmy coś. Nie jestem Twoją niańką, dlatego obsłuż się sam. W lodówce masz jedzenie i soki, więc możesz z tego śmiało korzystać. W tym domu nie pali się papierosów, bo to szkodzi moim roślinom i zwierzakom. Możesz korzystać z sypialni gościnnej, łazienki, kuchni oraz wszelkich korytarzy łączących te pomieszczenia. Proszę, żebyś nie myszkował mi po domu i trzymał się z dala od ogrodu, bo nie mam zamiaru Cię ratować, jeśli się czymś zatrujesz. Mogę Cię co najwyżej dodusić – poczuła się słabo, dlatego przysiadła na jednym z krzeseł w jadalni – Potrzebujesz czegoś? Ręczniki? - zapytała z grzeczności, choć jeśli mężczyzna nie miał ze sobą nic podobnego, Esmeralda miała już przygotowany na górze różowy ręcznik, który z radością wręczyłaby swemu gościowi. Do oczu mu nie pasuje, ale do… duszy? Kto wie.
- I oczywiście jak długo zamierzasz tu zostać - prawdopodobnie facet miał już wynajęte jakieś mieszkanie, a jeśli nie... ups... Nie wykopie go na zbity pysk, a niezręcznie będzie powiedzieć Vladowi, że wynajęła wolny pokój obcemu mężczyźnie. Miejmy nadzieję, że w tym wypadku Vladislau prędko się nie zjawi. Oby.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Nie Paź 18, 2015 4:19 pm

„Zdejmij buty. Wierzchnie ubranie możesz powiesić w przedpokoju"
Przewrócił oczami, wzdychając teatralnie.
Czystko w tej oborze.
Z rozkazu Esmeraldy zdjął buty, jak to wypada, skoro ma być dobrym i nienagannym gościem. Położył obuwie niedaleko drzwi wyjściowych chyba, że kobieta wskaże jakąś specjalną szafkę, wtedy włoży je do niej. Zerknął na Esme. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że jedna osoba może mieszkać w takim okazałym domu. Nie za wiele problemów z takim czymś? Rachunki? Sprzątanie?
Niespodziewanie pojawiło się coś jeszcze. Takiego widoku łowca na pewno długo nie zapomni? Ma zwierzątka, tak? A to co jest? Zmutowana farba do ścian z małym koniem, do cholery?
- Kurwa. - Elokwencja. – Co ty trzym-- - przypatrywał się zmorze z lekkim niepokojem wymalowanym na twarzy. Pierwszy raz widział takie zwierze. Nie podobne do niczego. Takie coś malowali raczej twórcy w kreskówkach, aby przestraszyć małe dzieci. Ni to pies, ni kot, ni kurwa. W encyklopedii zwierząt takiego okazu na pewno się nie ujrzy. Im bardziej patrzył na to pokraczne coś spod przymrużonych powiek, tym bardziej przekonywał się, że to nie wytwór jego wyobraźni. Przecież nie wdychał żadnych oparów czy też innego cholerstwa. Zdawał sobie sprawę, że łowczyni nie należy do normalnych osób, ale nie przyszło mu do głowy, że jej pupile tak wyglądają. Musiała przeprowadzać jakieś eksperymenty? Na czarnym rynku zdobyła?
Gdy minął pierwszy szok, mimika twarzy znowu stała się obojętna, jakby przed chwilą wcale nie dokonał odkrycia niczym Kolumb. Zerknął na kran, unosząc prawą brew. Niejedna woda butelkowana miała gorszy skład niż tak płynąca w kranach, więc skorzystanie z tak hojnej propozycji nie byłoby wcale głupie.
- Rozumiem – powiedział, ściszając ton głosu niemal do konspiracyjnego szeptu. - Chcąc utrzymać ten dom, nie stać się nawet na sok. Przede mną nie musisz się kryć.
Puścił do niej oko, po czym podszedł do kredensu i wyciągnął pierwszą lepszą szklankę. Zamiast udać się do kranu, wybrał lodówkę. Bezceremonialnie otworzył ją i zaczął się przyglądać, co gospodyni ma do zaoferowania poza kranówą. Wybrał mleko – o ile takie coś znajdzie, a jak nie to sok – i nalał do szklanki. Odłożył pojemnik i zamknął lodówkę.
Złożona instrukcja.
Wypił od razu duszkiem połowę.
- Tak, ręcznik wystarczy – mruknął.
Skąd miał wiedzieć, że ta już miała w planach podarować mu ręcznik w kolorze różowym? Tak się gości nie traktuje, nikt jej nie powiedział? No cóż, przeboleje, jeśli pościel także nie okaże się być w wyżej wymienionym kolorze. Chyba nie jest aż taka okropna? No hej, to był facet, a nie jakaś dziewczynka z warkoczykami i lizakiem.
- Och, wcześniej udawałaś nadmierne zmęczenia, aby mieć pretekst, żebym cię odwiózł i został, a teraz chcesz wiedzieć, kiedy idę – parsknął, uśmiechając się kpiąco. - Zależy kiedy mnie wygonisz – dodał.
Ile będzie miała cierpliwości? Nie wydawała się być bardzo łaskawą kobietą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Sro Paź 21, 2015 9:09 pm

Testy na zwierzętach? Dobrze, że nie powiedział tego na głos, bo prawdopodobnie wyleciałby już przez zamknięte okno. Najpierw on, a potem klamoty w postaci butów i bagaży. Lekarka specjalizowała się w różnych badaniach, ale NIGDY nie testowała medykamentów na zwierzętach. Możliwe, że zachowanie kobiety było dość nieodpowiedzialne, ale każdy lek zwykle testowała na sobie, z uwagi na dobrą znajomość organizmu, jak również i samą odporność. Zmora była przypadkiem. Prezentem od losu, gdy przypadkowo obie „panie” spotkały się na cmentarzu. Czy prawdziwy pasjonat mógł przejść obojętnie wobec wygłodzonego i chorego zwierzaka? Z pewnością nie ona. Tym bardziej, że jak widać na załączonym obrazku, przypadły sobie do gustu.
- Żebyś widział teraz swoją minę – uśmiechnęła się z widoczną nutą złośliwości i jeszcze raz poczochrała zmorę po grzbiecie. Zwierzak nadal wpatrywał się w gościa i gardłowym tonem powarkiwał, jakby właśnie serwował mężczyźnie wiązankę kąśliwych uwag. Może zasłużył? Esmeraldę natomiast zaskoczyła postawa łowcy. Jak to możliwe, że będąc członkiem oświaty łowieckiej jeszcze się nie przyzwyczaił do istnienia nadzwyczajnych stworzeń? Dokładnie pamiętała minę Vladislau'a, który pierwszy raz napotkał Zmorę, lecz zamiast klasycznego karpika, mężczyzna połasił się na postawę zaciekawienia i szybkiej akceptacji. Również i gość raczył się w końcu uspokoić. Głupkowatą minę w końcu zastąpiła obojętność, a bezczelny ton wpełz do jego repertuaru jak złośliwy chochlik. Znów grali w grę…
- Uważaj, bo za nocleg w TYM domu skasuję Cię jak za pobyt w Hiltonie. Jak sam stwierdziłeś zmusza mnie do tego skrajne ubóstwo, więc mogę nie mieć wyboru – nie miała zamiaru pobierać od niego opłat za nocleg, ale… może a nuż się wystraszy i odpuści? Pan cwaniak nie wyglądał na opływającego w luksusy stróża prawa. W jej mniemaniu bardziej przypominał ubogiego krewnego, który nie ustaje w staraniach robienia dobrej miny do złej gry. No ale cóż.
Nie odezwała się, kiedy mężczyzna chwycił za szklankę i skierował swe kroki w stronę lodówki. Wbrew pozorom nie napotkał we chłodnym wnętrzu widoku swoich oczu, bo jeśli Esmeralda sama nie miała możliwości zrobić zakupów, specjalistą od zaopatrzenia zawsze był dzielny i niezłomny Samuel. Asystent kupił wszystko co potrzeba, a co za tym idzie – Leyasu mógł bezceremonialnie zakosztować sojowego mleka. Większość miejsca w lodówce w dalszym ciągu zajmowała zielenina i surowe mięso dla Zmory. Nie zabrakło jednak bardziej jadalnych smakołyków, które dokładnie zabezpieczono przed różnymi dziwactwami. Lodówka medyka… nigdy nie wiadomo co znajdziesz w jej wnętrzu, więc zapamiętaj tą złotą zasadę LAIKU.
- Ach tak? Myślałam, że po rozładowaniu telefonu wyświadczyłam Ci ogromną przysługę proponując nocleg. Chyba, że wolałeś iść z Oświaty pieszo do… zaraz zaraz… gdzie mieszkasz? - uniosła prawą brew i zmierzyła go wrednym wzrokiem. A co sobie będzie żałować! Niech cierpi – Nie mam zamiaru Cię dziś stąd wyganiać, jednak zdaję sobie sprawę, że masz już wynajęte jakieś lokum. Nie spędzam całego czasu w domu, a Twoja obecność na dłuższą metę może okazać się kłopotliwa. Zwłaszcza, gdy nie masz klucza do mojego domu, a ja jestem zmuszona do tego by Cię niańczyć. Niedoczekanie – słusznie wyczuł, że Esmeralda nie należała do grona cierpliwych osób. Zwykle kierowała się pewnym porządkiem, dlatego informacja obrazująca nową sytuację, mogła okazać się niezwykle pomocna przy dalszym planowaniu. Co on jednak mógł o tym wiedzieć, skoro nawet nie trzymał się zegarka?!
- Twoja tymczasowa sypialnia znajduje się na górze – walcząc z czerwonymi kropkami, bezceremonialnie atakującymi oczy, po prostu czekała aż chłopak będzie gotowy do „dalszej podróży”. Przed wyjściem z kuchni zamknęła drzwi od tarasu i pożegnawszy się ze zmorą zgasiła światło, by zwierzak mógł spokojnie zniknąć w ciemnościach.
- W pokoju jest  osobna łazienka, więc możesz z niej śmiało korzystać. Powinny być tam jakieś męskie kosmetyki, więc jeśli nie masz swoich po prostu się nie krępuj. Nie pytaj mnie skąd. Po prostu używaj jeśli potrzebujesz – szła po schodach instruując po drodze niesfornego gościa. Nie obracała się by sprawdzić czy nie zwątpił i przypadkiem został na dole. W najgorszym wypadku zaoszczędzi na zakupie mięsa dla zmory, gdyż jak wiadomo… w tym domu nic się nie zmarnuje.
- To tutaj – otworzyła drzwi znajdujące tuż przy wejściu na korytarz i nacisnęła włącznik światła. Przez chwilę korciło ją, by umiejscowić mężczyznę w drugim pokoju, lecz z tego miał bliżej do kuchni. Oznaczało to mniej kroków i mniej myszkowania po posiadłości. I o to chodziło. Pokój sprawiał wrażenie dużego i przestronnego. Nie miał co prawda tarasu, lecz olbrzymie lustro i stonowane kolory dodawały mu odpowiedniego uroku. Drzwi do łazienki prawie zlewały się kolorem ze ścianą, ale to chyba nie godziło w poczucie estetyki pana złośliwego?
- W tej łazience jest prysznic, nie wanna. Musi Ci niestety wystarczyć. Tutaj masz ręcznik – powiedziała zwykłym tonem, ale w duchu szalał złośliwy diablik. Ręcznik który wręczyła mężczyźnie jak już wcześniej umyśliła był koloru różowego – Śpij dobrze – nie czekając na reakcję po prostu odwróciła się na pięcie i wyszła. Leyasu z pewnością wie jak wygląda gniazdko z prądem więc naładuje swój telefon. Kran z wodą… prysznic… nie należą do skomplikowanych urządzeń, toteż lekarka spokojna o gościa udała się W KOŃCU do siebie.
Już w drodze do pokoju zaczęła rozpinać guziki swej koszuli, lecz zamiast do łóżka w pierwszej kolejności skierowała kroki do łazienki. Prysznic. Gorący prysznic… tak, dokładnie tego teraz potrzebowała. Kiedy woda tańczyła już w brodziku, kobieta zdjęła z siebie wszystkie ubrania i wieszając ręcznik na odpowiednim miejscu, weszła zamykając za sobą drzwi kabiny. To był męczący dzień, dlatego zmywając z siebie wszelkie ochronne barwy, w końcu mogła cieszyć się chwilą dla siebie. Nie miała siły na nucenie, dlatego po zakończeniu wieczornego rytuału, chwyciła za ręcznik i owijając go wokół piersi poszła do łóżka. Siedząc na pościeli chwyciła za szczotkę do włosów i po zakończonych czynnościach ukryła się gdzieś w czeluściach morfeuszowych objęć. Aż do rana…
Świt wkradł się wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca. Łowczyni przewróciła się na drugi bok, wyciągając tym samym rękę po telefon.
- Jasna cholera, że też muszę się budzić o tak wczesnej godzinie. Jezu – odłożyła przenośny zegarek i jeszcze przez chwilę marudząc zwlokła się z łóżka. Nie należała do osób spędzających cały poranek na lenistwie, wszak było tak wiele do zrobienia… zbyt wiele. Esmeralda nałożyła na siebie prosty sportowy stanik w czarnym kolorze i dopasowane spodnie do biegania, które kończyły się tuż nad łydką. Mrużąc oczy przed lusterkiem narzekała na słabe oświetlenie, gdy wiązała swoje włosy w wysoki koński ogon. Ponieważ kobieta nie powinna samotnie biegać po lesie, lekarka założyła na biodra specjalną kaburę zaopatrzoną w dwa ukryte sztylety. Ot tak… na wszelki wypadek. Tak uzbrojona zeszła na dół i po nałożeniu butów zabrała zmorę i wyszła. Wspólne bieganie już od jakiegoś czasu należało do wspólnych zajęć Esmeraldy i zwierzaka. Kiedy pokonywała kolejne metry, zmora (korzystając z cienia jakie rzucały drzewa) polowała na małe zwierzęta i na bieżąco zajmowała się ich konsumpcją.
W końcu obie wróciły do domu. Esmeralda nie posądzała gościa o to, że obudzi się przed godziną dwunastą, dlatego bezceremonialnie weszła do kuchni przez taras. Zmora natychmiast podążyła za swoją panią, z czystą dumą niosąc w pysku martwego królika.
- Zjedz nad miską, Skarbie – łowczyni spojrzała na zwierzaka, a ten przechylając głowę na bok podłapał spojrzenie. Zmora jeszcze przez chwilę się zastanawiała, by w końcu poczłapać do wielkiej miski umiejscowionej tuż obok lodówki. Jak przykazano to tam dokończyła swój posiłek.
- Brrr… zimno, co? - nachyliła się przy tarasie i zdjęła sportowe buty. Dopiero teraz czuła jak chłodny był poranek, a oddawała to doskonale widoczna gęsia skórka, znajdująca się prawie na całym jej ciele.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Sob Paź 24, 2015 7:56 pm

Przewrócił oczami.
Kobieto, skończ już mielić jadaczką.
O takiej porze mężczyźni chcą odpocząć, a nie słuchać gdakania płci żeńskiej. Zaprosiła go do swojego domu, aby pocierpiał? Za co. Przecież on niewinny, a już na pewno nie nabroił tyle, żeby tak cierpieć. Zmrużył oczy, patrząc na zmorę, jakby przyglądał się jakiegoś paskudnemu robalowi, znalezionemu pod zlewem. Inni wybierają na swoich towarzyszy pieski, kotki lub jakieś gryzonie, a nie zmutowane coś, nieprzypominające żadne normalne zwierze. Przeniósł wzrok na Esmeraldę, słysząc kolejne słowa. Całe szczęście, że Leyasu przez tyle lat ćwiczył cierpliwość i zazwyczaj wyznawał zasadę, że kobiet się nie bije. Jeśli przymknie jedno oko, drugie zamknie i odwróci głowę, wtedy może uda się jakoś to ominąć.
- W wynajętym mieszkaniu – rzucił.
Skoro aż tak bardzo chciała wiedzieć, to czemu miałby to ukrywać? Jednak nie mieszkał w nowym miejscu tak długo, by zapamiętać adres. Niby kojarzył okolicę, ale to było zbyt mało, żeby trafić do celu.
Męskie kosmetyki? Jasne, nie musi wiedzieć, skąd one się wzięły w domu Esmeraldy. Odpowiedź sama nasuwała się do głowy, a raczej kilka spekulacji, których nie wypowie na głos. Taki duży dom. Tyle pomieszczeń. Męskie kosmetyki. Nie. Niektórymi myślami lepiej nie wychodzi przed szereg. Odstawił szklankę na blacie i poszedł za gospodynią. Rozglądał się z czystej ciekawości. Może znajdzie coś przykuwającego uwagę na choćby parę sekund? Wszedł do pokoju, unosząc jedną brew z zdziwienia. Wystrój wydawał mu się dość kobiecy, co jednak nie powinno być aż takim zaskoczeniem. Przyjął ręcznik, nawet na niego nie spoglądając. Nie ważne jakiego jest koloru. Przecież nie będzie tego nosił. Słysząc, że znajoma ma zamiar wyjść, przypomniał sobie pytanie, które powinien zadać już wcześniej.
- Pocze- - urwał w połowie, kiedy cichy odgłos zamykanych drzwi dotarł do jego uszów. Zamiast pośpieszyć za łowczynią, postanowił dać jej teraz spokój i sam się odprężyć. Nie śpiesząc się zdjął z siebie wszystkie ubrania i rzucił na łóżko. Nie zaprzątał sobie głowy czymś takim jak składanie odzieży. Udał się do łazienki, gdzie wszedł do kabiny i ją zasunął, aby wodą nie pochlapać wszystkiego wokół. Prysznic nie zajął mu dużo czasu. Nie należał do tych osób, które w tym czasie rozmyślają nad swoim życiem tym bardziej, że z każdą upływającą minutą czuł coraz większe znużenie. Skorzystał z dostępnych kosmetyków (chyba znalazło się tam mydło i szampon?) i wyszedł z kabiny. Po wytarciu się, powiesił ręcznik na jakimś haku, żeby wysechł. Wsunął się pod kołdrę, zrzucając ubrania na ziemię. Wstać i posprzątać? Oczywiście, ale rano, gdy będzie wyspany.

***

Słońce wpadające przez odsłonięte okno, wyraźnie zawiadamiało Leyasu, że pora wstawać. Z niechęcią dał za wygraną i otworzył oczy. Zerknął za zegarek, stojący na szafce nocnej. Ósma rano. To zdecydowanie zbyt wczesna godzina na wyjście z łóżka w wolny dzień. Gdyby nie to, że w brzuchu grała orkiestra, domagająca się jedzenia, przewróciłby się na drugi bok i spał dalej. Usiadł na brzegu łóżka i sięgnął po ubrania. Szybko ubrał się - tylko nie zapiął koszuli - i złożył pościel. Wątpił, żeby Esmeralda wynajęła sprzątaczkę, która zrobiłaby to za niego.
Zrzedł do kuchni. Wzrokiem szukał kobiety i jej paskudnego pupila, jednak w pomieszczeniu nie było ani jednej żywej duszy poza nim. Spała? W pierwszym odruchu chciał to sprawdzić, ale przypomniał sobie, że w ogóle nie ma pojęcia, gdzie znajduje się się sypialnia rudej, a nie miał najmniejszej ochoty na przeszukiwanie domu. Kto wie co może tutaj spotkać? Kolejną zmorę albo zmutowane myszy?
Skoro śniadanie na niego nie czekało, to musiał je sam zrobić. Przeszukał szafki w poszukiwaniu jakieś miski. Znalazł małą, białą, wystarczy. Z lodówki wyciągnął cztery jajka i wbił je do miski, po czym je ubił. Masło oraz ubite jajka wylądowały na pierwszej lepszej znalezionej patelni. Wcześniej nawet sprawdził, czy nie znajduje się tam jakaś trująca substancja. Mimo wszystko chciałby zjeść posiłek i od niego nie paść.
Szmer.
Odwrócił głowę, spodziewając się ujrzeć dziwne zwierzę. Ujrzał. Esmeraldę i jej zmorę. Jedno dziwniejsze od drugiego. Zerknął na robiącą się jajecznicę. Skoro czerwonowłosa pozwoliła mu u siebie nocować, to chyba korona mu z głowy nie spadnie, kiedy przyrządzi także dla niej jakieś śniadanie?
- Chcesz jajecznicę? - zapytał, mieszając na patelni.
Dla jej porcji przydałaby się wykwintna przyprawa szefa kuchni, znana pod nazwą arszenik.
- Zapomniałem wczoraj zapytać. Masz ładowarkę?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Nie Paź 25, 2015 7:00 pm

Nie wyglądał na zainteresowanego rozmową, dlatego łowczyni nie dręczyła mężczyzny dalszymi pytaniami. Przewróciła oczami na informację o wynajętym mieszkaniu.
Serio? W życiu się nie spodziewałam, Stary! Niesamowite.
Tak. Kij mu w oko. Nie chce gadać, to niech gnije w samotnościach sterylnie czystego pokoju. Nawet się nie zawahała, kiedy ten próbował coś powiedzieć. O co chciał zapytać? Może jak nakazywała kultura, w końcu postanowił się przedstawić? Gdyby tylko wiedziała, że chodzi o zwykłą ładowarkę, prawdopodobnie wsadziłaby mu ją z rozmachu prosto w pysk. A co. Niech ma, chamidło. Szkoda, że nie zwrócił uwagi na ręcznik, niemniej ta walka nie była jeszcze przegrana.
Pokój który Esmeralda przydzieliła tymczasowo mężczyźnie, posiadał podstawowe zaopatrzenie. Wystarczające ażeby w spokoju i komforcie spędzić noc. Kosmetyki znajdujące się w łazience głównie zawierały szampon do włosów, oraz żele pod prysznic. Skromnie, lecz wystarczająco. Bez udziwnień, kolorowych zbędnych etykiet, czy innych niepokojących oznak wskazujących dla typowego gender. Osoba używająca tych specyfików z pewnością była mężczyzną, który  prawdopodobnie był pedantem. Równo poustawiane buteleczki, starannie domknięte i nie noszące śladu zaschniętych kosmetyków na butelkach. Tak. To musiał być pedant. Sądząc po podłodze i zlewie w łazience, również Esmeralda ceniła sobie porządek. Starannie ułożona kołdra w sypialni była złożona na modłę szpitalną. Ale nie było w tym nic dziwnego, skoro właścicielem wszystkich rzeczy w tym przybytku był lekarz. Leyasu nie mógł narzekać na niewygodę, jak również brak odpowiedniej temperatury. Nawet pomimo otwartego okna, w pokoju panowała zadziwiająco  odpowiednia temperatura. Kto by pomyślał, że ten leniwiec wstanie z łóżka przed zachodem słońca? Zdaniem Esmeraldy nie było szans, żeby spotkać mężczyznę, a już na pewno nie w sytuacji, gdy wróci do domu po porannym biegu. Zmora gryzła kości upolowanego królika, nie zwracając uwagi na mężczyznę uwijającego się w kuchni.
- Proszę proszę, jak się się spało?- na twarzy łowczyni było widoczne lekkie zaskoczenie, które szybko ustąpiło miejsca pogodnemu usposobieniu. Mężczyzna nie zwrócił uwagi na jej strój. Czemu jej to nie dziwiło?
Gej jak nic… przyznaj się, że jesteś gejem i będzie po sprawie…
W spokoju zdjęła buty, przyglądając się, z jaką łatwością mężczyzna odnalazł się w JEJ kuchni. Miał pół rozpiętą koszulę, co od razu zauważyła. Kącik ust mimowolnie uniósł się do góry.
- Chętnie. Poproszę – stwierdziła, po czym usiadła na jednym z wysokich krzeseł. Gotujący mężczyzna to istna nowość. Fakt, że prawdopodobnie jego żarcie będzie przypalone i niejadalne, ale… liczą się chęci, prawda? Jeśli Leyasu myślał o otruciu lekarki, naprawdę musiał wymyślić lepszy sposób. Otruć… ją? To praktycznie niemożliwe.
- Mam. Dlaczego miałabym nie mieć?- złośliwości musiało stać się za dość. Biedny żuczek zapomniał ładowarki… ojej. Esmeralda uśmiechnęła się z przekąsem i wstała z krzesła zbliżając się do miski z owocami (wcześniej oczywiście nie zapomniała o dokładnym umyciu rąk). Nie poszła po ładowarkę. W końcu zapytał czy ją ma, a nie czy zechciałaby łaskawie ją pożyczyć. Może to była tylko nieudana próba podrywu. Ale na ładowarkę? Serio?
-Wolisz kawę czy sok pomarańczowy do śniadania? - osobiście była zwolennikiem porannej kawy, ale zbyt duże ilości wchłanianej kofeiny powoli dawały o sobie znać. Kobieta chwyciła za kilka wyrośniętych pomarańczy i korzystając z wyciskarki, napełniła cały dzbanek świeżym sokiem.
- Miałam Cię o to zapytać już wczoraj, ale jakoś wypadło mi z głowy… czy masz jakieś korelacje z...końmi? Zauważyłam że często parskasz…. Dokładnie jak koń. To nie może być przypadek- roześmiała się i wraz z dzbankiem oraz dwiema szklankami wróciła na swoje miejsce. Tam nalała soku i patrząc na to jak Leyasu obchodzi się z patelnią chwilowo się nie odzywała.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Sro Paź 28, 2015 9:17 pm

- Dobrze.
Łóżko było dosyć wygodne, więc jak inaczej miało być? Nic mu się nie śniło, a przynajmniej nie pamiętał, aby coś takiego miało miejsce. Podszedł do lodówki i wyciągnął jeszcze cztery jajka. Chyba tyle starczy kobiecie, żeby się najeść? Nie, nie chciało mu się zapytać. Zje tyle, ile on przygotuje, a co. Spojrzał na nią, uśmiechając się kpiąco. Czyżby biegała? Jaki ranny ptaszek. Jemu nie chciałoby się wstać wcześnie i biegać rano. Wolał dłużej postać, a to wcale nie rzucało się na jego sprawność. Wolał pływać, to było dla niego lepsze, niż jakieś bieganie. Zwykła nuda. No, ale nie dla wszystkich.
- Pożyczysz?
Tak, zapytał się. Korona mu z głowy nie spadła, gratulacje. Podryw na ładowarkę? Komu przyszedłby do głowy tak niedorzeczny pomysł? Przecież to dość idiotyczne. Esme musiała naprawdę spotykać nietypowych facetów, którzy podrywali w ten sposób albo była w sobie tak zadufana, że myślała, iż zwykłe pytanie ma jakikolwiek podtekst, skierowany w jej stronę. Kiedy jego jajecznica już się zrobiła, znalazł talerz i nałożył swoje danie. Spojrzał na Esme. Ech, jeszcze ona. Jej także przyrządził śniadanie – nie chce mi się drugi raz tego pisać, a co. Chyba każdy zna przepis na coś tak prostego? Do swojej jajecznicy nie dał soli, po prostu nie lubił, jednak do drugiej porcji już dodał. Jednak zapomniał zapytać się, czy łowczyni lubi dodawać soli. Znał ludzi, którzy nie przepadali za tym, nawet sam należał do tej grupy. Gdy śniadanie kobiety było gotowe, nałożył na talerz i podał na stół. Był nawet na tyle miły, że wyszukał w  jej szufladach sztuce i jej podał. Niech doceni ten gest na skalę światową! Przecież kiedyś Leyasu skończy się dzień dziecka i dobroci dla zwierząt.
- Kawę. - Usiadł przy stolę z swoim jedzeniem. - Najlepiej z dodatkiem mleka i dwoma łyżkami cukru – dodał kpiącym tonem. Oczywiście, że nie oczekiwał, że Esmeralda spełni jego życzenie. Nawet zwykła woda będzie wspaniałym uczynkiem z jej strony. Zaczął jeść, nie zwracając uwagi na nic innego do momentu, gdy usłyszał pytanie. Skierował rozbawiony wzrok na rozmówczynię.
- Każdy facet ma powiązania z końmi.
Ton jego głosu był wręcz niewzruszony, jakby mówił to na poważnie, lecz iskierka kpiny w oczach wskazywała na coś innego. Nie siląc się na nic innego, powrócił do konsumpcji. Wyśmienity posiłek. Prawie jak w pięciogwiazdkowej restauracji, gdzie podaje ceniony na całym świecie szef kuchni. Zerknął na łowczynię, wstając i podchodząc do niej.
- Jest za zimno, na chodzenie w takim stroju – mruknął. Szybkim ruchem ściął koszulę i zarzucił ją na ramiona kobiety. Nie drgnął ani jeden mięsień na jego twarzy. Zero emocji. - Miło, że niewerbalnie proponujesz, abym popatrzył sobie na cycki, ale na to będzie czas kiedy indziej – dodał, odchodząc i siadając na swoim miejscu.
Było tak pięknie, co nie?
Ale to nie bajka, więc trzeba...
… zjebać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Czw Paź 29, 2015 12:40 am

Zdziwiłaby się, jakby raczył narzekać na komfort spania, ale sądząc po naturze ciemnowłosego, wszędzie potrafił doszukać się powodu do słynnego końskiego parsknięcia. Taki typ, co zrobisz. Nie pytała o wrażenia z użycia naturalnych męskich kosmetyków, różowego ręcznika, czy stopnia delikatności pościeli, jaką położyła swego czasu w pokoju gościnnym. Facet zdawał się być kompletnym bucem, ale może to tylko pozory?
- Wyglądam Ci na instytucję charytatywną? - Boże, teraz musiała wstać i szukać tej przeklętej ładowarki, bo panicz bezimienny oczywiście swojej zapomniał. Co za marny los człowieczy! Ech. No dobra, szybciej dostanie ładowarkę, to większa szansa, że zniknie z jej domu przed pojawieniem się południa. Ciekawe czy raczy po sobie posprzątać… Nie liczyła już nawet na marną czekoladę w ramach podziękowania, ale niech już chociaż dba o porządek. To nie chlew, po mieszkaniu nie biegają wyrośnięte świnie, a dobrze wychowana zmora i z rzadka tropikalne żabki. Czy żaba wygląda jak świnia? Nie. A zatem w domu ma być czysto. Rozumiesz, Leyasu? Ma lśnić.
- Zaraz przyniosę – rzuciła od niechcenia, ponownie podnosząc się z krzesła. Minęła go obojętnie i zniknęła gdzieś w przedpokoju, by po chwili wrócić z ładowarką. Odłożyła ją. Na stole. A co, niech książę się obsłuży skoro ma taką potrzebę. Już drugi raz wróciła na miejsce, obejmując obiema dłońmi szklankę z pomarańczowym sokiem.
- Zrób sobie. Górna szafka – powiedziała jeszcze tonem złośliwszym niż zwykle i wypiła łyk soku. Nie będzie mu żałować kawy, ale nie miała najmniejszej ochoty wstawać po raz trzeci. Kiedy postawił przed nią talerz z jajecznicą, spojrzała na niego z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem. Patrzcie go, top chef się znalazł. Kobieta nie przywykła do widoku gotujących mężczyzn w swojej kuchni, a „danie”, które było autorstwa takiego lekkoducha traktowała co najmniej jak niebezpieczną pułapkę.
- Smacznego – chyba po raz pierwszy uśmiechnęła się bez widocznej złośliwości. Mimo wszystko była wdzięczna za posiłek, bo nawet jeśli był podłą kanalią… nie musiał składać tej propozycji. Możliwe, że czuł się zobowiązany ze względu na to, iż znajdował się w jej własnej osobistej kuchni. Nie myślała teraz o tym. Chwyciła za widelec, nabierając na niego małą porcję jajecznicy i wsadzając ją do ust. Niezła. Ale taką to każdy głupi potrafi zrobić. Podobnie jak zagotować wodę na herbatę. Jajecznica i woda… studencki standard wyznaczający jakoś życia. Masz szczypiorek do jajka? Jesteś gość. Z trudem doszukiwała się dodatków w wykwintnym daniu, ale poza żółto-białą strukturą nie widziała prawie niczego. Nie dodał przypraw? Może nie wiedział gdzie są… nie myszkował przecież po całej kuchni.
- Myślę, że powinieneś więcej pieprzyć – w głosie słyszalny był przekąs, mimo że rzeczywiście chodziło tylko o pieprz. Jadła małymi porcjami i powoli. Nie z obawy o własne życie, ale z czystego przyzwyczajenia. Odłożyła na chwilę widelec i upiła łyk soku. Właśnie wtedy szanowny Pan Gej raczył wznieść się wraz ze swoim słowem będącym niejako odpowiedzią na końskie porównanie. Kobieta prawie zachłysnęła się sokiem słysząc aluzję. Odstawiła szklankę, stukając szkłem o drewniany stół.
- Mhm… - odwróciła wzrok wracając do jedzenia. Aż chciało się coś powiedzieć, niemniej każda próba przekąsu mogła sprowadzać ich na niebezpieczne tereny w rozmowie. Za wcześnie.
Mężczyzna nagle wstał, racząc Esmeraldę widokiem swojego torsu. Rozbiera się? Proszę proszę. Kiedy jego koszula wylądowała na jej ramionach, miała wrażenie, że się przewidziała.
Że co?
Owszem, było chłodno, lecz do tej pory nie zwracała na to uwagi. Popatrzyła na swoje ręce, a następnie przelotnie na biust. Cholera. Gej jak nic. Wiedziała. Po prostu takie rzeczy się czuje.
- Przepraszam, powinnam wziąć pod uwagę Twoją orientację oraz fakt jak niekomfortowo czujesz się przy kobiecie. Jestem u siebie, ale niech Ci będzie – wstała i nałożyła na siebie białą koszulę, w której podwinęła rękawy. Koszula była za duża, przez co sięgała łowczyni do kolan. Zapięła jeden guzik i w spokoju dokończyła jedzenie.
- Dziękuję za śniadanie – jeśli mężczyzna dokończył posiłek zabrała oba talerze i zajęła się ich zmywaniem – Potrzebujesz czegoś? Może chcesz, żeby podrzucić Cię później do centrum? - odwróciła się, wycierając dłonie w jedną z wiszących przy zlewie ścierek. Niech straci, podwiezie tą kanalię. Chłopak musiał się za nim stęsknić po jeden nocy rozłąki. Ach.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Grigorij Czw Paź 29, 2015 7:01 pm

Tylko Vlad wiedział gdzie konkretnie mieszka Esmeralda bo i skąd Runiarz miał wziąć tę wiedzę. Wobec tego weszli do wysłużonego samochodu Ford Mustang GT 4.6 w kolorze klasycznej czerni. Vladislau po prawdzie nie znał się szczególnie na samochodach, ale bardzo lubił ten model ze względu na wygląd. Nie miał wprawdzie podgrzewanych siedzeń, wspomagania kierowania czy automatycznej skrzyni biegów, ale nie przeszkadzało mu to. Rzadko też korzystał z samochodu w tej konkretnej trasie gdyż do Esmeraldy zwykle podróżował komunikacją miejską, a następnie pieszo. Tu jednak czas był bardzo ważny. Kres mógł mieć styczność z czerwoną mgłą. Wprawdzie wycofał się na stosunkowo bezpieczną odległość widząc, iż coś jest nie tak, lecz nie można było być pewnym czy nie dostał się pod jej wpływ. W tej chwili zarówno Runiarz jak i Vlad mieli na sobie elastyczne i dopasowane stroje niczym wojskowi stalkerzy. Co ważne chroniły i były szczelne, a dzięki płaszczom unikało się spojrzeń wszystkich wokół. Do strojów dodane były także maski, a raczej hełmy z wbudowanymi maskami gazowymi mające chronić drogi oddechowe od wdychania mgły. Nawet kres otrzymał specjalną maskę dostosowaną do jego pyska dzięki czemu choć o tyle mogli zminimalizować ryzyko wchłonięcia przez niego toksycznych oparów. Wiązało się to z wygoleniem pasa sierści na szyi zwierzęcia by maska dobrze przylegała, lecz to mała cena. Vlad, Runiarz i Kres zajechali pod dom Esmeraldy. Vlad wiedział, że dziś nie ma ona żadnego dyżuru w szkole i miał nadzieję, iż jest w domu. Powinna jakiś czas temu wrócić z biegu. Pewnie niedługo będzie wybierać się do Oświaty skoro przesłuchanie nie było dokończone. Nadal brakowało próbek tkanek więzionego wampira. Vlad zaparkował i już po chwili we trójkę wyszli oddychając świeżym powietrzem. Szczęściem posiadłość Greenhall znajdowała się poza miastem. Weszli drzwiami frontowymi bez większego kłopotu. Gdy była obecna w domu za dnia rzadko Czerwonowłosa zamykała go. Vladislau zdjął ciężkie buty ochronne, a w ślad za nim uczynił to jego towarzysz. I tu zdziwił się po raz pierwszy. W przedpokoju znajdowały się buty. Męskie. Nie dał jednak niczego po sobie poznać i szedł dalej. Bał się, że może przeszkodzić w jakimś spotkaniu, może biznesowym… Jednak sprawa była pilna. Runiarz szedł w ślad za nim, a obok niego Kres, któremu nie zdjęli maski. Vlad zapomniał o tym z wrażenia po butach. Wszedł do kuchni słysząc dobiegające z niej głosy i… zatrzymał się w miejscu niczym wryty. Esmeralda, jego ukochana, siedziała z koszulą obcego mężczyzny. Mężczyzny, który także był w tej kuchni i świecił nagim torsem. Nagim torsem, którego właściciela Vladislau znał. Rysy twarzy Białowłosego zwęziły się i co chwila wędrowały od Esme do Leya. Runiarz niemal wpadł na Vlada, a Kres wyskoczył przed Pana i pochylił się skierowując pysk ku Leyasu. Wiedział dobrze co zdenerwowało jego przyjaciela i sam nie był zadowolony czemu dał wyraz burkliwym warknięciem. Ich praca nie jest zakończona. Wręcz stoi w miejscu zatrzymana jak gdyby magicznym przyciskiem pauzy, a oni tu się gżą przyprawiając mu rogi. To przynajmniej wyjaśnia czemu ic praca nie jest skończona. I czemu Esmeralda nic nie odpisała na jego smsa.
- Teraz przynajmniej już wiem, czemu wampir nie jest przesłuchany. - powiedział z bardzo wyraźną dezaprobatą w jego chłodnym głosie. Warga nerwowo mu drgnęła, a na skroni uwidoczniła się żyłka przez nerwowe zaciskanie szczęk.
- W normalnych warunkach zostawiłbym Was samych, a w Oświacie wyciągnął konsekwencje z niekompetencji. Teraz jednak są dużo ważniejsze kwestie i musi to zaczekać. Jesteście mi potrzebni. Zwłaszcza Esmeralda Green. - spojrzenie Vlada było puste gdy skierował twarz w stronę Esmeraldy. Został zawiedziony jako Dowódca i zraniony jako mężczyzna jednocześnie. Zdrada zawsze boli, a tak to wszystko właśnie wyglądało. Runiarz zapobiegawczo odsunął się od swego przyjaciela i stanął gdzieś z boku obserwując z uwagą kolekcję filiżanek. Dobrze rozumiał co ma w tej chwili w głowie Vlad. Domyślał się, że strój był właśnie dla tej urodziwej kobiety. Wiedział też, że uprzednio Vladislau skoczyłby za nią w ogień. Vlad postąpił tylko jeden krok na przód by nie stać w wejściu. Jednakże nie zbliżył się ani do Esme ani do Leya utrzymując bardzo zdrowy i bezpieczny dla nich dystans. Mężczyzna pewnie nie zauważy różnicy, lecz kobieta z pewnością dostrzeże, iż Białowłosy jest znacznie bledszy niż zwykle. Kres natomiast przestał warczeć, lecz nadal wlepiał swe ślepia w człowieka, który nieopatrznie został wzięty za rywala Vlada.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Pon Lis 02, 2015 7:09 pm

„Wyglądam Ci na instytucję charytatywną?”
Spojrzał na nią krytycznym wzrokiem, jakby oceniał coś bardzo starego, w czym ma znaleźć konkretną wartość. Nie, na instytucję charytatywną nie wyglądała, na nieszczęście. Jednak uśmiechnął się zwycięsko, kiedy kobieta wstała po ładowarkę. Ha, jaka dobra za niej gospodyni. Prawie łezka się w oku kręci. Sięgnął po ładowarkę. Oczywiście Esmeralda nie mogła jej do ręki podać, gdyż korona mogłaby spać z jej głowy i roztrzaskać się na drobne kawałeczki, a przecież szkoda takie wielkiej straty. Nawet jeśli nie miała być ona materialna, to przecież duma rudej ucierpiałaby! Zerknął na szafkę. Chyba sam sok z pomarańczy wystarczy. Nalał trochę do znalezionej szklanki. Zamoczył usta w napoju, biorąc pierwszy łyk. Nawet niezłe.
- Smacznego.
Szybko jadł, nie tracąc czasu na jakieś błahe delektowanie się jedzeniem. Miał kilka spraw do załatwienia, a już prawie pół dnia minęło! No, może nie było tak późno, ale chciał uporać się z pracą i potem mieć wolne.
„Myślę, że powinieneś więcej pieprzyć.”
Dobra ta jajecznica.
- Zdecydowanie. - Rzucił rozbawione spojrzenie łowczyni. - Popierzmy razem, skoro proponujesz.
Powinien dostać w łeb...
… ale Esme sama prosiła się o komentarz, mówiąc coś takiego, nawet jeśli chodziło tylko o śniadanie.
Słysząc słowa, posłane w jego stronę, przez moment żałował, że okazał kobiecie tyle dobroci i zadbał o to, żeby choć trochę nie było jej zimno. Skąd mógł wiedzieć, że zwykły przejaw dobrej woli zostanie zrozumiany całkiem opacznie. Bycie gejem? Na samą myśl, że mógłby coś robić z mężczyzną w łóżku, coś innego niż tylko zwykłe leżenie obok siebie, wywoływano w nim odrazę. Pierwszy raz został posądzony o coś tak absurdalnego. Pochylił się nad Esmeraldą.
- Chyba bardzo chcesz, abym ci udowodnił, jak czuję się przy kobiecie – zniżył ton głosu do konspiracyjnego szeptu.
Wyprostował się, wracając do siebie. Nie będzie jej teraz zabierał ubrania, ale zakodował sobie w pamięci, żeby zdusić w sobie wcześniej jakąkolwiek dobrą inicjatywę, skierowaną do gospodyni. Skończył śniadanie i wypił do końca sok. Jeśli Esme także już zjadła, wziął od niej talerz i postawił na swoim. Zabrał także swoją szklankę oraz jej. Naczynia dał do zlewu lub zmywarki – zależy czy to drugie posiadała.
- Hm, do centrum, jeśli to nie problem - odpowiedział.
Zanim zorientował się, że ktoś wszedł do kuchni, usłyszał warknięcie. Czyżby dziwne zwierzę Esme postanowiło pokazać swoje niezadowolenie albo domagało się jedzenia? Odwrócił się i zobaczył dowódcę z jakimś nieznajomym facetem oraz psem. Od kiedy to przełożeni jeżdżą do podwładnych, kiedy mają jakąś sprawę? Zmierzył Grigorija sceptycznym wzrokiem. Nie mógł zadzwonić? To chyba łatwiejsze, niż fatygowanie się do domu? Na chwile zmrużył lekko oczy. Przesłuchanie?
- Właśnie mieliśmy jechać do Oświaty dokończyć przesłuchanie – powiedział. W duchu wysyła modły do niebios, aby ruda nie wyrwała się z wyjaśnieniami i pozwoliła, żeby to on tłumaczył. Lepiej będzie, gdy jedna osoba złoży przed przybyłym łowcą „sprawozdanie”, czemu to nie wypełnili swojego obowiązku. - Wampir nie chciał współpracować. Po nocy w celi może być bardziej skory do wyjaśnień.
Przecież tak było.
Teoretycznie. W końcu pominął kilka małych szczegółów. Chyba lepiej nie opisywać, co dokładnie się działo, skoro może to tylko zaszkodzić. Nie uważał, żeby postąpili źle. Jaki sens ma przesłuchiwanie, kiedy podejrzany nie chce nic mówić i jeszcze stawia warunki? Nie mogą traktować więźniów jak przedszkolaki i iść z nimi na ugodę oraz targować się. Co to za różnica, czy ktoś posiedzi parę dni dłużej czy krócej, skoro i tak chodziło o wampira? Mieli się męczyć i tak by nic z tego nie wyszło? Przecież to bezskuteczne.
- Potrzebni?
Mieli pozamiatać trawnik? Skosić podłogi?
Przesłuchać kolejną pijawkę i to na cito, bo za kolejny dzień zwłoki zostaną im odcięte głowy?
Zachowanie dowódcy wydawało Leyasu nieco dziwne, ale nie zauważył, że w dużej mierze chodzi, o to, że ten poczuł ukłucie zazdrości. Nie przyszło mu nawet do głowy, że Esmeralda może mieć bliższe relacje z osobnikiem, stojącym naprzeciwko.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Pon Lis 02, 2015 9:51 pm

Chryste, jak on szybko je. Nigdy jedzenia na oczy nie widział, czy co? Zadławi się zaraz…
Kobieta zmierzyła Leyasu wzrokiem, kiedy ten łapczywie pochłaniał swoje śniadanie. Może się bał, że za chwilę ostygnie, albo co gorsza zostanie mu odebrane! Nigdy nie zrozumie mężczyzn. Ech. Nie sięgnął po przygotowaną szklankę, tylko wyszukał nową. Dobra. Jak panicz sobie życzy. Wszak nie poda mu następnej szklanki na złotej tacy, tylko dlatego, że on tak chce. Czy Esmeralda miała na czole napis służąca, sprzątaczka, albo niańka? Nie. Ale najwyraźniej szanowny Pan „dziki lokator” nie był do końca tego świadom. A szkoda. Źrenice zwężyły się, kiedy ten odpowiedział na jej żart, niewybrednym i dość dwuznacznym jej zdaniem tekstem.
- Sam nie potrafisz? Nie staniesz na wysokości zadania? Typowe. Podaj mi pieprz, pokażę Ci jak to się robi nieuku jeden… Mówiła z wyraźnie słyszalnym przekąsem, ani na chwilę nie oszczędzając złośliwości. Sam zaczął, więc co sobie będzie żałować?
- Lepiej nie – skrzywiła się teatralnie. Nie za wysokie miał o sobie mniemanie? Za chwilę wyobrazi sobie Bóg wie co, a potem zostanie do czyszczenia brudna podłoga. Brrr…
- Gdzie dokładnie i na którą masz tam być? - jeśli mężczyzna był umówiony na konkretną godzinę, chyba jasnym był fakt, że woli dać mu numer do taksówek, niżeli specjalnie dla niego przesuwać swoje plany. Koszula, eleganckie czarne spodnie. Policjant… ach tak? Wredny uśmieszek ponownie zagościł na jej twarzy, jednak zniknął równie szybko jak i się pojawił. Tak oto w drzwiach stanął niespodziewany gość, którego wyraz twarzy powiedział jej więcej, niż mogły wyjaśnić same słowa. Vladislau. Ona w męskiej koszuli i jakiś gość ( którego imienia nie znała) BEZ koszuli. Nie tak to miało wyglądać.
- Vladislau – wstała z miejsca, jakby dowódca nakrył ją na czymś bardzo nieodpowiednim. Otworzyła już usta, żeby wytoczyć kontrargument, ale tak oto odezwał się gość, którego na swoje nieszczęście przygarnęła.
Nie miałaś kobieto kłopotu, to przygarnęłaś takiego przypała na jedną noc. Potrzebne Ci to było? Jasna cholera.
- Jak widzisz nic się nie dzieje, więc zostawianie nas samych nie jest konieczne – przemilczała tą barwną bajeczkę, jaką uraczył dowódcę Leyasu. Wampir nie chciał współpracować? Dobre sobie. Już nie pokaże palcem, kto tak beztrosko i genialnie spieprzył wspaniałą okazję do zdobycia wszelkich informacji.
- Co się stało? Dlaczego Kres ma na sobie… tą maskę? - spojrzała na psa automatycznie czując niepokój. Vladislau nigdy wcześniej nie przychodził do jej domu z samego rana i to w towarzystwie obcych ludzi. Esmeralda rzuciła krótkie spojrzenie na runiarza i krzyżując ręce na piersiach oczekiwała odpowiedzi. Może uda się to jakoś… załagodzić?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Grigorij Sro Lis 04, 2015 7:38 pm

Kajiyama był bezczelny. Co gorsza dla niego przedstawicielowi rodziny Darhawk wydawał się jeszcze bardziej bezczelny niż był w rzeczywistości. Vladislau także jest tylko człowiekiem i ma swoje ograniczenia. Jego właśnie zostały przekroczone.
- Nie chciał współpracować? Czyżbym przecenił Twoje umiejętności? Poza tym sądziłem, że masz już wynajęte mieszkanie. Jeśli nie, w Oświacie jest mnóstwo pomieszczeń przeznaczonych na mieszkania dla łowców. - zapytał, a może raczej rzekł trzymając nerwy na wodzy. Gdyby tego nie robił zapewne Leyasu właśnie podziwiałby buty Vlada po bardzo konkretnym ciosie w brzuch bądź kolano. Jednakże brutalna siła nie była w tym przypadku rozwiązaniem, a w szczególności nie zaskarbiłby sobie w ten sposób sympatii pośród swoich ludzi. Niemniej tłumaczenie Policjanta nie specjalnie doń przemówiło gdyż były jeszcze pewne nie zatuszowane elementy sprawy. Spojrzenie Vlada błyskawicznie skierowało się ku Esmeraldzie.
- Nawet jeśli wampir był nadzwyczaj oporny powinny być pobrane próbki. Co najmniej. Niepełny raport i brak próbek świadczą, iż bardzo się śpieszyliście. - to było „to” spojrzenie. Vlad podejrzewał, że Esmeralda go zdradziła i w dodatku zaniedbała swoje obowiązki przez tę znajomość. Podwójny cios dla odsłoniętego serca Vladislaua. Najchętniej zostawiłby ich samych sobie, lecz Szkarłatna Mgła nie mogła czekać.
- To… - Vlad na zapytania Esme i Leya spojrzał na Kresa, który jak na nieme zawołanie podszedł sapiąc i oparł się przednimi nogami o biodra swego przyjaciela. Białowłosy zdjął psu jego maskę, na co Kres basowo zaszczekał z radością i zwiesił język.
- To środki bezpieczeństwa. Zapędy megalomańskie Samuru sięgają powoli apogeum. Rozpuścił po całym mieście Szkarłatną Mgłę. Ludzie, wampiry i inne zwierzęta tracą zmysły bądź duszą się po kontakcie z nią. Szczególnie niebezpieczne jest wdychanie jej. - rzekł starając się nie myśleć o Esmeraldzie i Leyasu w niedwuznaczny sposób. Widać było po nim zdenerwowanie co zwykle nie miało miejsca w takich sytuacjach. Silił się na spokój, lecz był spięty, a na skroni wciąż pulsowała żyła. W dodatku nerwowo zaciskał zęby starając się by nimi nie zgrzytnąć. Kres wyczuwał nastawienie Pana i wiedział też mniej więcej co je wywołuje. Opadł czterema łapami na podłogę i burknął raz jeszcze na Leyasu.
- Potrzebuję Twojej wiedzy i umiejętności Esmeraldo Green. My wszyscy potrzebujemy. Musisz pójść z nami i pobrać próbki, a potem zająć się wykonaniem antidotum oraz szczepionki. Potem będę musiał zejść z kimś do kanałów i znaleźć źródło mgły i je zniszczyć albo wykorzystać. Jeszcze nie wiem co będzie lepsze dla miasta. - stwierdził tłumacząc jak na razie po krótce o co chodzi. W przeciwieństwie do Leyasu miał co robić i nie przybywałby tu bez konkretnej potrzeby, a wykonanie telefonu mijało się z celem skoro Esmeralda i tak nie miałaby jak osłonić się od mgły. Runiarz wyczuwając pismo, bynajmniej nie święte, nosem postanowił robić za tło i trzymał się z tyłu. Wolał nie wchodzić między widelec, a zakąskę.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Nie Lis 08, 2015 12:30 am

- Chcę iść tylko do sklepu, więc czas nie gra roli - odpowiedział.
Musiał kupić kilka rzeczy w tym coś do jedzenia. Przecież w lodówce w swoim mieszkaniu miał niemalże pustkę. Nie zdążył jeszcze zrobić zapasów, a przecież coś jeść musi. Tym bardziej, że nie miał nikogo, kto byłby taki dobry i sam zapierdalał do spożywczego albo ugotował dla niego obiadek! Sam musiał się tym zajmować. Dlatego najczęściej wolał jadać w mieście, aby nie tracić czasu w kuchni, gdzie powinna przesiadywać jakaś kobieta.
W przeciwieństwie do Esmeraldy, Leyasu nie czuł się jak przyłapane dziecko na gorącym uczynku. Nie zrozumiał tego, jak obecną sytuację odebrał Grigorij. Co nie było dziwne, skoro nie miał pojęcia o łączącym ich powiązaniu. W sumie nawet gdyby zdawał sobie z tego sprawę, nie bardzo obchodziłyby go odczucia dowódcy, skoro między nim, a łowczynią do niczego nie doszło. Nawet nie spali w jednej sypialni, a co dopiero w jednym łóżku. Może białowłosy nie miał zaufania do swojej kochanki?
Uniósł jedna brew, słysząc słowa, kierowane w jego stronę.
Och, ktoś tutaj ma większy tupet od wzrostu.
- Ależ możliwe. Mam nadzieję, że dowódca pokaże jak dopracować moje umiejętności – odpowiedział. Kąciku ust mimowolnie uniosły się do kpiącego uśmiechu. - Z całym szacunkiem, ale to gdzie nocuję, nie powinno dowódcy obchodzić. To jest moja prywatna sprawa. Mogę nawet tutaj zamieszkać.
… a to i tak nie powinno cię obchodzić.
Gdyby tylko wiedział, że łowca miesza swoje osobiste odczucia – choć usilnie starał się tego nie robić – do spraw zawodowych, pewnie nawet nie siliłby się na odpowiedź i zbył go machnięciem ręki. Westchnął cicho. Napiętą atmosfera wydawała się prawie przybierać materialną postać. Oparł się o szafkę, obserwując towarzystwo.
- Próbki byłyby pobrane, jednak Esme się źle poczuła. Nie chciałem ryzykować ryzykować tym, że mogłyby się coś stać. Wampirowi się nic nie stanie, jeśli poczeka.
Nawet on zauważył to, że Grij był coraz bardziej spięty. Zjadł coś niestrawnego, że tak się zachowywał. Bądź co bądź takie coś nie należało do normalności. Pokusa, aby zadać pytanie była wielka, ale nie na tyle, żeby jeszcze bardziej denerwować przybyłego. Musiał ugryźć się w myślach w język, co było nie lada wyczynem, zważywszy na to, że często mówił, co ślina przyniosła.
Wysłuchał, nie odzywając się ani na moment. Samuru? No pięknie, ledwo przyjechał do miasta, a już będzie miał okazję zobaczyć co burmistrz nawyprawiał. Zero spokoju, nie licząc dobrze przespanej nocy. Zniszczyć źródło? Serio myślał, że szlachetny pozwoli na to? Cel musiał być dobrze ukryty albo patrolowany przez jego ludzi. Czy czwórka łowców starczy?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Nie Lis 08, 2015 2:21 pm

Do sklepu? Szczerze mówiąc łowczyni bardziej spodziewała się konieczności stawienia na posterunku, ponownego odwiedzenia oświaty, bądź załatwienia służbowych spraw. Ale sklep? No proszę… Może gość naprawdę był bezrobotnym, który z nadmiaru wolnego czasu mógł rozbijać się po sklepach i galeriach handlowych. Zwykłe zakupy można zawsze zrobić po pracy, bądź jak przystało na człowieka w dobie nowoczesności...po prostu zamówić je przez internet. Jak sobie chce.
- W porządku. Masz ze sobą jakieś inne ubrania, czy coś dla Ciebie załatwić przed wyjściem? - koszula, którą miała na sobie nie mogła już zostać oddana mężczyźnie przez to, że była noszona – Daj mi znać, czy mam odesłać gdzieś Twoje ubranie, czy po prostu odbierzesz je sobie z oświaty – Tak, korona jej z głowy nie spadnie, jeśli wrzuci jego koszulę do pralki. Inną sprawą jest fakt, że prawdopodobnie nie będzie zwracała uwagi na kolory jakie miesza ze sobą w bębnie. Z białej, lub jasnoniebieskiej koszuli zawsze może wyjść róż albo fiolet. Co za prosta, acz urzekająca magia, nieprawdaż?
Kiedy pojawił się Vladislau, naprawdę miała ochotę się zapaść pod ziemię. Myśl, że wszystko skończy się odpowiednim wybrnięciem z sytuacji, znikła szybko jak i się pojawiła. A wszystko to za sprawą dzikiego lokatora, który łaskawie rozpoczął swoje wyjaśnienia. Esmeralda zerknęła na Vlada i opierając się pośladkami o blat, zaczęła masować swoje skronie.
Jezu…
- Vladislau, pozwól na chwilę – powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu i skierowała kroki do sąsiedniego pokoju. Nie było sensu zaczynać tej dyskusji przy osobach trzecich, dlatego cierpliwie poczekała, aż dowódca ruszy za nią.
- Wypraszam sobie taki ton i podejrzenia – drżącymi od zdenerwowania palcami, rozpięła koszulę i odłożyła ją na sofie. Strój do biegania Vladislau doskonale znał, ale czy mogło to coś zmienić, jeśli on wiedział lepiej? - Pojawiasz się bez uprzedzenia i rzucasz oskarżeniem jakobym miała zaniedbać obowiązki. Chryste, Vlad! Pomyśl czasem! Jeśli koniecznie musisz wiedzieć, to do niczego nie doszło. Możesz wziąć psa i sprawdzić sobie sypialnie, jeśli to miałoby uspokoić Twoje podejrzenia! - chciała powiedzieć coś więcej, ale ścisnęła usta w złośliwym grymasie. Mógł ją podejrzewać, ale sugestia dotycząca jej pracy wprawiła lekarkę w stan daleko idącego niezadowolenia. Odwróciła się na pięcie i na sportowy stanik nałożyła biały lekarski fartuch – nierozłączną część ubioru, którą z przyczyn sobie znanych posiadała w różnych częściach swojego domu. Wszak nigdy nie wiadomo, kiedy znowu zacznie się pracę nad czymś arcyważnym!
- Nie rób więcej scen, bo tego nie zdzierżę – zgarnęła jakieś pudełko z lekami i poszła do kuchni, dając Vladowi znać, że audiencja u jej szanownej mości właśnie dobiegła końca.
- Chodź, Kres – powiedziała milszym tonem, zarezerwowanym zwykle dla czworonogów. Poczochrała psa i wyciągając maleńką latarkę poświeciła mu w oczy – Spokojnie piesku, zaraz będzie po wszystkim – rzeczywiście po krótkiej chwili, Esmeralda pogłaskała Kresa jeszcze raz i stanęła na równe nogi – Wszystko w normie. Nic mu nie jest – poczuła niejako ulgę. Odłożyła swój zestaw do pierwszej pomocy i z zaskoczeniem słuchała dalszych słów dowódcy i policjanta.
Źle się poczuła? Zabiję Cię, cwaniaku… Zginiesz.
Jak mógł zwalić całą winę… na nią?! Gdyby nie jego niekompetencja i LENISTWO, prawdopodobnie wampir zostałby przesłuchany, a próbki pobrane. Ale oczywiście musiał znaleźć kozła ofiarnego… co to to nie. Już ona zadba, żeby cierpiał katusze, za niewyparzony jęzor i brak powściągliwości. Oj tak. W tym momencie rzuciła mu wredne spojrzenie, ale nie podciągnęła tematu.
Policzymy się później.
- Kiedy to się zaczęło i jakie są widoczne skutki uboczne działania tej mgły? - zapytała, mając nadzieję, że sam Vladislau również nie będzie drążył poprzedniego tematu. Mieli do wykonania misję, dlatego skupienie się na jej wykonaniu, było niemal priorytetem.
- Wezmę wszystko co trzeba i możemy ruszać. Podrzucimy go przy okazji do centrum – ostatnie zdanie wypowiedziała najwredniejszym tonem, na jaki mogła sobie pozwolić. Pan laluś do galerii, reszta do pracy. Role zostały przydzielone.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Grigorij Nie Lis 08, 2015 6:41 pm

Bardzo kurwa śmieszne. Może gdyby nie chodziło o Esmeraldę. Może gdyby Vlad nie był dość sztywny. Może gdyby się lepiej znali. Ale tylko może. Może zrozumiałby istotę dowcipu Leyasu. Jednakże teraz nie był w stanie rozpoznać dowcipu i widział w nim przede wszystkim brak szacunku.
- Gdy będzie okazja, z chęcią pokażę Ci kilka sztuczek. - "na Twoim własnym ciele Szczeniaku." - dodał Vlad w myślach. Trzeba przyznać, iż ten mężczyzna miał tupet i zarazem wykazywał się daleko idącym brakiem instynktu samozachowawczego.
- Zachowując cały szacunek dowódcy gówno obchodzi gdzie nocujesz. Możesz jak dla mnie spać zarówno w motelu, na przedmieściach jak i u samego Radżdży. Dopóki nie jest to rynsztok albo pokoje Samuru nie mam z tym problemu. Jednak jako mężczyzna tej tu kobiety jestem dalece zainteresowany Twoją w tym miejscu obecnością. - niemal odwarknął, a na ton jego głosu Kres tylko spojrzał spode łba na Leyasu i ponownie wydał z siebie gardłowy dźwięk mogący zaniepokoić niejednego chojraka. Vlad postąpił kilka kroków na przód ledwie nad sobą panując by nie wykonać jeszcze kilku i zmyć uśmieszek z twarzy policjanta. Pięknie się zapowiadała współpraca. Możliwe, że w końcu Białowłosemu puściłyby nerwy, lecz tu do akcji wkroczyła Esmeralda zapraszając go na słówko. Niechętnie, ale poszedł za nią bez słowa.
- Wyglądało to jak wyglądało. - rzekł nie bardzo wiedząc jak ją przeprosić. Nadal krew w nim buzowała, lecz zrozumiał, iż chyba popełnił błąd i nazbyt łatwo zaczął tracić nad sobą panowanie. Tak to jest jak ktoś nie tolerował zdrady pod wieloraką postacią.
- Nie mówmy już o tym. - rzucił gdy wychodzili z pokoju. W języku Qunari oraz Vlada oznacza to tyle co właśnie sentencja "przepraszam, zbłądziłem". Sam Kres zdawał się być w pełni sił. Tak też zresztą było po oględzinach wykonanych specjalistycznym okiem. Już Vlad zaczynał się powoli rozluźniać gdy Leyasu postanowił wyjaśnić kwestię braku próbek. Vlad znowu spochmurniał i spojrzał na Esmeraldę wzrokiem mogącym zamienić w kamień.
- Zaczęło się przed kilkoma godzinami. Nie znam nazbyt wielu szczegółów. Śruba stworzył dla mnie i swojego brata kombinezony. Jest także dla Ciebie. Mam i kilka masek. Gdy zbierzmy próbki zwołam ekipę i zejdę na dół. Będzie to musiał być mały oddział. W kanałach nie będzie szczególnie dużo miejsca. Mam już kilka osób na myśli. - wyjaśnił po czym objął wzrokiem i Leyasu. Powiedziała, że mają go odwieźć do centrum. Nie był to zbyt fortunny cel. Ponadto skoro Ley pomógł Esme Vlad tym bardziej nie mógł go posłać w niesprawdzone miejsce.
- Lepiej dla Leyasu jeśli trafi do Oświaty albo na przedmieścia. Szkarłatna Mgła znajduje się przede wszystkim w centrum miasta. Dam Ci maskę przeciwgazową jak wyjdziemy. Może Ci się przydać. - powiedział zwracając się na koniec bezpośrednio do policjanta. Nie było już w nim tyle agresji. Wrócił raczej do przyjaznej obojętności i czekał, aż Esme i Leyasu się zbiorą.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Czw Lis 12, 2015 8:09 pm

Kąciki ust drgnęły w porozumiewawczym geście. Powód poirytowania i zdenerwowania dowódcy był teraz nader oczywisty. Posłał krótkie spojrzenie Esmeraldzie. Mogła szepnąć słówko lub dwa, że jej chłoptaś szybko się złości. Prawdopodobnie sam nie byłby zadowolony z tego, że jego panna siedziałaby przykryta obcą koszulą, a obok niej siedziałby półnagi facet. Błysk w oku pojawił się ledwie na chwilę.
- Więc to tak – zaśmiał się. - Trzeba było mówić od razu – westchnął.
Jakie to urocze.
Ciekawe ile razem wytrzymają.
Olał wyczyny psa. Nie dziwił się, że ten brał stronę swojego pana. Takie warczenie można szybko ukrócić, zanim w ogóle pchlarz się zorientuje. Zdecydowanie wolał koty, jednak nie znaczyło to, że gardził psami. Lubił je jak każde inne normalne zwierze.
Odprowadził gołąbki wzrokiem, aż zniknęli w drugim pomieszczeniu. Nie obchodziło go, co mówili, tak samo jak miał gdzieś zdanie na temat tego, że tu przebywał. Gdyby białowłosy powstrzymał swoją zazdrość o Esmę, mogłoby się obyć bez zbędnej paplaniny. Wystarczyło przecież tylko poprosić o wyjaśnienie, to tak niewiele!
Jasne, ciekawe jak byś sam zareagował, Ley.
Zwalał całą winę na rudą? Skądże! Przecież poczuła się źle, więc gdzie tutaj jest miejsce na kręcenie? Dobrze, że Esmi nie wypowiedziała swoich przemyśleń na głos. Wtedy nawet humor policjanta pogorszyłby się drastycznie. Na szczęście tym razem łowczyni wykazała się zdrowym rozsądkiem, chwała.
Słysząc o tym, że mgła jest w samym centrum sklepu nieźle się dziwił. No pięknie, nie zrobi zakupów. Dobra, nie to teraz było najważniejsze. Co z ludźmi, którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie? Czy ktokolwiek oprócz Oświaty zareagował? Jego koledzy po fachu albo karetki? Najchętniej zadzwoniłby do pracy i dowiedział się, czy ktokolwiek z nich coś wie, ale teraz przecież nie był na to odpowiedni czas. Zajmie się tym, jak tylko pozbiera w całość wszystko inne i to ogarnie.
- W takim razie mogę jechać do Oświaty i dokończyć przesłuchanie tego nieszczęsnego wampira. Do pobrania próbek wezmę wtedy kogoś innego – powiedział. Tak, plan doskonały. - Albo mogę z wami jechać i wam pomóc. Mi to obojętne.
Brakowało jedynie teatralnego wzruszenia ramionami.
Co zadecyduje Grigorij?

Post krótki, bo sprawdzian z maty goni. ;w;
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Sob Lis 14, 2015 12:17 pm

Vladislau mierzył wzrokiem policjanta, jakby za chwilę miał zamiar wywlec jego truchło do ogrodu i za przysłowiowy bezcen opchnąć mrówkom na pożarcie. Ze zdezorientowaniem obserwowała, jak dowódca pogrąża się w dyskusji z gościem, a mięśnie jego twarzy spinają się pod wpływem niewyjaśnionego zdenerwowania. Nic się nie stało. Do niczego nie doszło, co zresztą na dłuższą metę nie powinno obchodzić białowłosego. Zadrgała jej powieka, kiedy Vlad raczył wyjawić powód zdenerwowania. Mężczyzna… tej kobiety? Spojrzała na swojego „mężczyznę” z wyraźnie wymalowanym na twarzy zaskoczeniem. Jak to jest że z roli przyjaciółki i kochanki, nagle stała się miłością jego życia, a to tylko dlatego, że ten prawdopodobnie poczuł się zagrożony. Mężczyźni i ich wspaniała logika. Lekarka rzuciła Vladislau'owi ostatnie spojrzenie i zacisnąwszy usta powstrzymała się przed wyrażeniem zdania. Przyjdzie na to czas. Oj przyjdzie.
- Dla mnie? - automatycznie skierowała wzrok na obcego gościa, którego widziała po raz pierwszy. Wyglądał na szczególnie zainteresowanego kolekcją filiżanek, jednak w rzeczywistości prawdopodobnie znał Vlada i znając zasady samozachowawcze, kierował się pozorną obojętnością. Nie wtrącać się, nie zwracać na siebie uwagi – złoty klucz sukcesu, dzięki któremu pożyje się dłużej.
- Dobrze, przygotuje sprzęt, przebiorę się i możemy ruszać – ciekawiło ją, czy strój rzeczywiście będzie odpowiedni, jednak nie kusząc losu, postanowiła zostawić wszelkie złośliwości na później.
- Wampirowi trzeba też wszczepić chip. Weź od razu dwóch medyków, bo jeden bez pomocy mógłby mieć problem. No...chyba, że tym razem ruszysz tyłek i zechcesz łaskawie pomóc – ha! Masz dziadu. Chodziło oczywiście o zwykłe przytrzymanie wampira, bądź pomoc w otwarciu jego paszczy, których Leyasu dobitnie odmówił. Zamiast pomóc, siedział z założonymi rączkami, myśląc pewnie o pączkach i kolorowej pościeli w baranki, czekającej na niego tak wiernie, w hotelowym pokoju.
- Jedziemy Fred'eem, czy mogę poprowadzić Twój samochód? - skierowała pytające spojrzenie na Vlada. Przeszło mu już? Oby. Nie miała najmniejszego zamiaru wlec się jak żółw i skazać na widok wyprzedzających ich zewsząd aut.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Grigorij Sob Lis 14, 2015 3:06 pm

Iich urocze spotkanie w leśnej posiadłości dobiegało końca, a atmosfera nieznacznie zaczęła się rozrzedzać. Gdy Esmeralda zadała pytanie retoryczne Vladislau postanowił na nie odpowiedzieć z grymasem na twarzy, który ni był uśmiechem ni złością.
- Tak. Dla Ciebie. - odparł gdy ta patrzył na Runiarza. Automatycznie wzrok Białowłosego także powędrował do nieszczęsnego popa, który desperacko starał się udawać, że nie dostrzega wzmożonej obserwacji jego osoby. Na szczęście dla Awgustina niebezpieczeństwo zaczęło się oddalać dzięki wypowiedzi Leyasu. Wzrok Vlada padł wtedy na policjanta. Pozbawiony był już wrogości i ponownie spojrzenie jego pełne było chłodnej obojętności.
- W tej chwili najlepiej się przydasz w Oświacie. Możesz ewentualnie pomóc policji w ogarnianiu burdelu. Ostatnio jak sprawdzałem służby publiczne w ogóle nie radziły sobie z tą kwestią. - stwierdził, a jego oczy zwęziły się w szparki gdy Esmeralda wspomniała o braku pomocy z jego strony. Bezużyteczny Dupek. Takie określenie przez chwilę przebiegło przez umysł Vlada, lecz szybko myśl ta została rozwiana przez bardziej naglące sprawy.
- Jedziemy moim wozem. Ma pojemniejszy bagażnik. Tam zresztą jest Twój kombinezon. - rzekł dając jej kluczyki, a wymowny wzrok Vlada ostrzegał przed rozbiciem auta, na które oszczędzać by musiał przez kolejne dwa lata lub dłużej. Gdy Esmeralda udała się do innych pomieszczeń by ogarnąć swą szanowną osobę i przebrać się Darkhawk rzucił przelotne, nie mówiące nic, spojrzenie na Leyasu po czym wyciągnął swój telefon i zaczął rozsyłać wici. Nie lubił rozmów telefonicznych, poza tym nie chciał przeszkadzać łowcom ani innym istotom współpracującym. Mimo, iż Czerwonowłosa była dość konkretną osobą i tak pozostawała kobietą. Toteż Vlad mógłby wysłać informacje do tuzina kolejnych osób nim Esme wróciłaby do nich. Gdy skończyła przygotowania, a Leyasu odział się jak należy wyszli całą piątką by udać się na spotkanie swym przeznaczeniom. Czyli skierowali się w pierwszej kolejności do Oświaty.



< z / t wszyscy [dom szczelnie pozamykany] >
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Pon Cze 06, 2016 8:09 pm

Piekielny pech prześladował ją już od dobrych kilku godzin. Skąd mogła wiedzieć, że doczepi się do niej ten zapaćkany mrówczy prześladowca i już, teraz, natychmiast(!) upomni się o spłatę długu. Interesy z białowłosym w pewnych momentach dało się porównać do diabelskich paktów, a sam Katashi w oczach Esmeraldy awansował na społeczną mendę, której dusza będzie się smażyła w piekle. Krętacz, partacz i oszust. Osoba, siłą biorąca wszystko co sobie życzy, a przy okazji nie zważa na zbędne konwenanse.
Esmeralda miała po dziurki w nosie władczości białowłosego i Bóg jej świadkiem, ale pierwszy raz miała ochotę zamordować człowieka z premedytacją. Jakim prawem naruszył jej strefę prywatną i jak gdyby nigdy nic pędził z łapami, żeby jej coś pokazać. Coraz częściej dochodziła do wniosku, że o kant tyłka można sobie potłuc taką robotę. Co ją podkusiło.
Cholera… właśnie, co?
Nie spuszczając wzroku z Katashiego, Esmeralda uśmiechnęła się półgębkiem wyobrażając sobie zdziwione spojrzenie Leyasu.
- Zawsze wchodzisz bez pukania? - rzuciła do ciemnowłosego i z ostatnim ostrzegawczym spojrzeniem schowała zatruty sztylet. Oczywiście, że Katashi nie był typem osoby którą przerazi pukawka łowcy. Było jednak coś czego pragnął i potrzebował, a tak się składa, że próba wysadzenia miasteczka i zabicia ludzi nie przybliży go do celu.
- Przemyślę Twoją propozycję, a tymczasem zgłoś się do dowódcy Oświaty bo moja rola chwilowo dobiegła końca – Vladislau posiadał większe możliwości, żeby pomóc jasnowłosemu. Dlaczego więc jak ten rzep przyczepił się właśnie do lekarki. Coś tu śmierdziało i niestety nie były to zwykłe medyczne odpady.
Esmeralda zabrała swoje rzeczy i pożegnaniu się z Katashim, skierowała się w kierunku wyjścia. Dopiero za drzwiami spojrzała na Leyasu, dochodząc do wniosku, że przez rok praktycznie wcale się nie zmienił. Wciąż był tym samym denerwującym policjantem, którego z radością poczęstowałaby jakimś wrednym żarcikiem.
- Przyjechałeś własnym samochodem, czy jak zwykle przewiozłeś tyłek w taksówce? - pytanie retoryczne, niemniej czyż nie radośnie jest podenerwować go zamiast „dzień dobry”? Mężczyzna niejednokrotnie śmiał się z samochodu lekarki, podczas gdy sam prawdopodobnie nie miał nawet prawa jazdy!
- Muszę się przebrać jeśli chcemy gdzieś jechać – na sobie miała wciąż kombinezon roboczy oraz medyczny fartuch, praktycznie nierozłączną część jej garderoby. W przypadku zwykłego prywatnego wyjścia nie musiała odgrywać roli pani doktor, a i z chęcią pozbyłaby z siebie zapachu krwi i medykamentów.
- Pojedziemy na chwilę do mnie i tam poczekasz – zarządziła, po czym skierowała swe kroki w kierunku zaparkowanego na terenach miasteczka auta. Leyasu musiał przyjąć jej zasady, chyba że jak ostatni frajer chciał pędzić za nią taksówką. Esmeralda nie należała do grupy spokojnych niedzielnych kierowców, dlatego po zamknięciu drzwi ruszyła z piskiem opon. Nie mówiła wiele podczas drogi, bardziej skupiając się o dziwo na jezdni i sprytnym wymijaniu aut, które jej zdaniem poruszały się jak na maratonie żółwi.
Szybko dotarła na teren posiadłości i wyskakując z auta skierowała się do domu, w międzyczasie znajdując w torebce pęk kluczy.
- Rozgość się, tylko niczego nie dotykaj – powiedziała do Leya i po zdjęciu butów weszła do kuchni, by pierwszym co mogła zrobić po przyjściu do domu było uzupełnienie jedzenia dla zwierząt. W ten sposób uzupełniła miski i poidełka, ignorując przy tym ewentualne zaczepki czarnowłosego. Po skończonym rytuale powitalnym pognała na górę gdzie wzięła prysznic, wysuszyła się i zrobiła delikatny makijaż, finalnie zarzucając na szybko jakąś Kieckę i odpowiednie dodatki.
- Mówiłam, że zajmie mi to góra pół godziny – uśmiechnęła się rozbrajająco i zeszła po schodach chowając coś za sobą – Mam coś dla Ciebie. Tak jak obiecałam… - podała mu książkę o dobrym wychowaniu oraz położoną na nią receptą na obiecaną viagrę.
- Nie dziękuj, Ley – wredny uśmieszek nie schodził z jej twarzy – Napijesz się czegoś nim wyjdziemy?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Sro Cze 08, 2016 5:41 pm

- Tak, wchodzenie bez pukania jest zawsze bardziej efektowne przy ratowaniu dam w opałach – wypalił.
Sytuacja wygląda dziwnie, ale nie wnikał, co dokładnie się stało. Nie jego sprawa, tym bardziej, że Esmeralda jakoś sobie radziła i wokół nie leżały żadne trupy. Opuścił rękę, ciągle trzymając palec przy spuście. Spojrzał na kobietę, wzdychając w myślach. Ta to zawsze się w coś wpakuje. Chyba miała nadajnik ciągnący ją do beznadziejnych sytuacji. Oby w nic nie wpakowała się w czasie ich wyjście do klubu. Odwrócił się i wyszedł za śladem łowczyni. Nieznajomy chyba powinien sobie poradzić, kiedy pójdą.
- Oczywiście, że przyjechałem moją limuzyną.
Spojrzał krytycznym wzrokiem na samochód pielęgniarki. Z jego zbolałej miny można było wyczytać, że najchętniej oddałby to co na złom, gdzie jego miejsce. Takie coś nie powinno po drogach jeździć. Pewnie nawet nie ma przeglądu zrobionego i lada chwila rozpadnie się na części pierwsze! Jeśli miał zamiar częściej zabierać kobietę na wspólne wypady musi rozważyć kupno własnego auta i później sprytnie obmyślić plan pozbycia się gruchota Esme. Usiadł na miejscu pasażera, uświadamiając sobie, że cały czas trzyma broń. Schował ją do kabury, uprzednio zabezpieczając.
- Nie ma sprawy – mruknął.
W duchu modlił się, żeby podczas wysiadania przy klubie nic z współpracowników go nie zobaczył. Choć właścicielka tej jeżdżącej blachy na kółkach robiła dobre wrażenie, tak na widok tego czegoś można było się załamać. Nie komentował jazdy rudej, choć niejednokrotnie miał na to ochotę. Wiedział, że nie należy drażnić kierowcy, tym bardziej kiedy w ciągu sekundy może odwalić coś głupiego.
Wyszedł z auta, myślami będąc już całkiem innym miejscu. Podejrzewał, że towarzyszka szybko się przebierze i będą mogli jechać. Biedny, jeszcze nie wiedział, jak bardzo się mylił. Niestety, Esmeralda okazała się kobietą, która do spotkania szykowała się przez połowę dnia, kiedy w tym czasie można było zwiedzić cały księżyc i jeszcze pójść po bułki do nocnego.
Zdjął buty i poszedł do kuchni. W domu niewiele się zmieniło od jego pierwszego przybycia tutaj, przynajmniej na pierwszy rzut oka nie dostrzegł żadnej różnicy.
"Rozgość się, tylko niczego nie dotykaj."
Tak... bo to się wcale nie wyklucza. To jak powiedzenie "poczęstuj się, tylko niczego nie jedz". Całkiem logiczne! Zerknął na wychodzącą gospodynię. Zwierzakom dała jeść, a jemu to nawet kawy nie zaproponowała, zbrodnia. Nie czekając na zbawienie, nalał wody do czajnika i przeszukał szafki, chcąc znaleźć kawę. Sprawdzał zawartość pudełek, upewniając się, że krasnal nie trzyma czegoś, co po wypiciu nie spowodowałby, że kopnie kalendarz przed czasem. Dobra, opakowanie z napisem "kawa" chyba nie powinno być mylące. Nasypał dwie łyżki do szklanki i zalał gorącą wodą. Usiadł przy stole, mieszając łyżką napar bogów. Obserwował drzwi, czekając, aż pewna osoba raczy się w końcu zjawić. Co można robić tyle czasu? Ona ta sukienkę dopiero produkowała? Nawet nie spostrzegł, gdy oparł głowę o przedramię, zasypiając w takiej pozycji. Nie obudził się nawet, gdy jaśnie panna wreszcie wyszła z swojej jaskini. Takie czekanie może zmęczyć bardziej, niż zakupy z kobietą.

Rip Leyasu
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Sro Cze 08, 2016 6:09 pm

Może trochę przesadziła z szykowaniem, przez co z marnych trzydziestu minut na zegarku minęło ze dwie godziny. Esmeralda nie wyobrażała sobie wyjść z domu w znoszonych ciuchach i upaćkana krwią swoich pacjentów. Nie była w końcu Leyem, który z takim podejściem pewnie siedział i śmierdział w starych tygodniowych skarpetach. Mamy środę, a jednak stojące soksy wskazują na wtorek. Cóż za straszna ironia losu, że tak przystojny mężczyzna ma w głowie pstro, w kieszeniach pusto, a na ciele śmierdząco. Esmeralda nie chciała by aroma leków i krwi błądziła za nią niczym niewidzialna mgiełka, przez co kąpiel z piętnastominutowej nieco się… przedłużyła. Ale kto mając kąpielową żabkę wyszedłby wcześniej nie ciesząc i nie pluskając kiedy wokół było tyle piany! Poczuła lekki zawód widząc, że policjant na nią nie poczekał i na dodatek przydusił komara. Cały czar prysł, podobnie jak radość z wielkiego wejścia. Z chwili jaką choć raz szczerze chciała mu zaserwować. A on co? Ano właśnie, bo dusił komara jebaniutki.
Esmeralda westchnęła i starając się nie robić dużo hałasu podeszła do jaśnie Pana i odłożyła obok książkę.
Kawusia? A podobno kawa pobudza…
Uniosła kubek wąchając czy aby na pewno znalazł kawę, bo w swym dobrodziejstwa posiadała różne zaopatrzenie. Kawa, herbata, arszenik… do wyboru do koloru!
Przez chwilę zastanawiała się jak wybudzić tego lewego księcia i jednocześnie odegrać się za bezczelne zepsucie tej chwili. Należało mu się coś wrednego, oj tak. Coś… co zapamięta budząc się podczas nocnych koszmarów.
Polej go kwasem solnym i wystrugaj kilka blizn… wreszcie by wyglądał jak facet a nie jakaś cipa…
Rozważała różne opcje, przyglądając się mu z bliska. Ciemne jak smoła włosy i zarysowana szczęka sugerowały że mógłby pochodzić z Hiszpanii, może Włoch. Nigdy nie zapytała go o pochodzenie, ale może zdążą to jeszcze nadrobić? Ponieważ robiło się późno, Esmeralda nachyliła się nad uchem Leya i po nabraniu powietrza, dmuchnęła w nie z całej siły.
- Wstawaj śpiąca królewno bo zaraz Cię okradną! - krzyknęła i momentalnie się odsunęła. Jeszcze ze strachu uderzy ją albo narobi w portki, a na kolejną kąpiel jakby ją ubrudził nie miała zwyczajnie ochoty.
- Dom by mi wynieśli, a ty nawet byś tego nie zauważył. Chryste, co z Tobą, Leyasu? Nie było mnie raptem pół godziny! - poszła po szklankę i nalała sobie pomarańczowego soku – Powtórzę raz jeszcze. Przyniosłam Ci książkę. Czy przed wyjściem chcesz się czegoś napić? Może jesteś głodny? - brała pod uwagę, że zjedzą coś na mieście, ale jeśli wielmożny jaśnie Pan umierał z głodu, zawsze może zrobić sobie kanapkę. Masło jest. Sałata jest. Chleb również. Dobrodziejstwo rudej nie znało dziś granic. Taka była wspaniała!
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Pią Cze 10, 2016 8:40 pm

No hej, da się umyć, ubrać, uczesać i pomalować w mniej niż dwie godziny! Czarnowłosemu mycie się tyle nie zajmowało, dlatego chyba nigdy nie zrozumie kobiet, które w łazience potrafią przesiedzieć pół dnia i jeszcze ledwo się wyszykować. Szkoda Esme, musiała trafiać na naprawdę nieciekawych facetów, że wszystkich mierzyła tą samą miarą. Biedna, pewnie nie miała łatwego życia przy takich mężczyznach. Wait, ona miała żabkę w wannie ? Dobrze, że Leyasu o tym nie wiedział... Miałby niezłe pole do popisu.
On na nią nie czekał?! Łowczyni powinna docenić, że tak się zmęczył tym spaniem, że aż zasnął! Gdyby miał się czym zająć, to pewnie nie padłby przy stole. Niech się cieszy, że nie poszedł do jej sypialni i tam się nie położył, ha. Powinna go ostrzec, że tyle jej to zajmie, to przynajmniej byłby psychicznie na to przygotowany! Nawet praca w policji tak nie męczy, jak przebywanie z kobietą!
Poderwał głowę do góry, gdy kobieta dmuchnęła mu do ucha. Zamrugał zaskoczony, przez parę sekund nie orientując się w sytuacji. Co on tu robił? Spojrzał na Esme zaskoczony. Przesunął wzrokiem po stole. Nietknięta kawa już dawno ostygła. Zimna już nie smakowała tak dobrze, nah. Z powrotem skupił swoją uwagę na kobiecie. Whoa, wygląda inaczej. Te dwie godziny odmieniły ją jak matka chrzestna Kopciuszka. Tylko karocy brakowało i siwych rumaków. Oby czar nie prysnął po kilku procentach północy. Jednak nie zamierzał komentować jej stroju, nie dając jej tej satysfakcji. Jeszcze urosłaby w piórka, a wtedy łowca miałby przewalone na całej linii przez ten wieczór, a może nawet i dłużej.
- Pół godziny? Wiedziałem, że kobiety mają zaburzone poczucie rzeczywistości, ale ty to już w ogóle nie posiadasz – odpowiedział, przeciągając się.
Książka? Ach, coś kiedyś wspominała o tym, że kupi mu książkę o manierach czy innych pierdołach. Spojrzał na nią z politowaniem. Po jej zachowaniu wywnioskował, że sama nie przysiadła do lektury nawet przez minutę. Może wtedy wiedziałaby, że gości należy ugościć kawą/herbatą i ciastkiem, a nie znikać w otchłani domu na kilka godzin! Chwila, na stole leżało coś jeszcze. Recepta! Na jej widok o mało nie strzelił przysłowiowego facepalma. A może Esme...
- Musiałem mocno spać, że nie usłyszałem jak kogoś przyjmujesz – mruknął, wykrzywiając usta w łobuzerskim uśmiechu. - Biedak pewnie się poddał i przez to recepta ci została.
Jeść? Zdecydowanie nie miał ochoty. Skoro Esmeralda tyle się myła i ubierała, to wolał nie wiedzieć, ile czasu zajmie jej przygotowanie posiłku. Zjedzenie na mieście w tej sytuacji wydaje się lepszą opcją.
- Nie, dzięki – odparł, wstając. - Możemy już iść, skoro jesteś gotowa.
Bo jesteś, co nie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Esmeralda Sob Cze 11, 2016 1:01 pm

W myśl zasad wyznawanych przez Leyasu po co się myć? Przecież wystarczy bieganie po deszczu zamiast prysznica i jedzenie gum do żucia zastępujące mycie zębów. Policyjny fach widać wymroził mu poczucie dbałości o własne ciało i prezentację. Nic więc dziwnego, że za parę lat zamiast seksownego mężczyzny stanie się hipopotamem z hektolitrami stęchłego tłuszczu i pączkiem w pysku. Takim z lukrem – kaloryczną bombą cukrową.
- Jestem na nogach od prawie 20 godzin. Ja wiem, że wy policjanci tylko udajecie, że pracujecie, ale bez przesady. Chyba nie sądziłeś, że wyjdę z domu po operowaniu i bez kąpieli- kij z tym, że samopoczucie spadłoby do zera. Głównym powodem był fakt, że nawet niskiej krwi wampir wyczułby ją pewnie z kilku kilometrów. I dlaczego? Bo jaśnie Pan nie mógł poczekać pół godziny od razu robił sceny! Strzelić go w pysk to chyba za mało…
- Słucham? - chwila chwila, czy on… miał ją za jakąś dziwkę?  Esmeralda zmarszczyła brwi i oparła się pośladkami o blat jednej z szafek. Dom Esmeraldy nie był publicznym przybytkiem i brakło w nim drzwi obrotowych do przyjmowania petentów. Co ją podkusiło, żeby nawiązać tą znajomość. Ba. Dlaczego zamiast badać nowe próbki, ona stała w kiecce na szpilkach. Gotowa do wyjścia na jakąś nudną imprezę i jak zwykle niedoceniona. Bo po co powiedzieć „pięknie wyglądasz Esmeraldo”, „Jesteś piękna”, czy chociaż pieprzone „Ładna sukienka”! Najlepiej przecież nie powiedzieć nic, a zamiast komplementu uraczyć ją kolejną docinką.
Strzelę go za chwilę. Boże wybacz, ale przekręcę go na pasztet dla zmory i Harweya…
- Czegoś Ci brakuje w życiu, Leyasu? Może to tylko złudzenie, ale ciągle pijesz tylko do jednego – przeczesała dłonią włosy i chwyciła za torebkę.
Komórka… pager… Portfel i dokumenty.
Wyjęła pierwsze dwa przedmioty, wkładając do środka zastępczą komórkę, portfel z pieniędzmi i lewe dokumenty.
- Jestem, czekałam tylko na Ciebie śpiąca królewno – pozamykała okna oraz drzwi tarasowe i skierowała się w stronę wyjścia. Tam wypuściła jaśnie Pana przed siebie i zamknęła przybytek, wsiadając do zamówionej wcześniej taksówki. Skoro mają zamiar „iść do klubu”,nigdy nie wiadomo czy będzie w stanie prowadzić, a Leyasu prawa jazdy oczywiście nie miał. Bo po co.

Esmeralda i Leyasu zt
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Gość Sob Lip 09, 2016 10:46 am

Rudowłosa kobieta miała mieszkać właśnie w tym domu. Dzięki zwiadowcom oraz informatorom Hiro, dowiedzieli się sporo odnośnie osoby która miała rzekomo władać magią krwi. Stara, niebezpieczna magia. Właściwie co by było gdyby wampiry mogły się nauczyć jakże strasznej magii? Co by się wtedy działo? Hiro z całą pewnością byłby osobą jaka miała by znać jej tajniki. I co wtedy? Szalony naukowiec, potężny wampir mający swoje moce oraz dodatkowo magia. Czy to już nie zwiastowałoby potężnej burzy? Abaddon póki co nie myślał o tym, ba, on aż gotował się z chęci do działania. Tak bardzo chciał odwiedzić kobietę o rudych włosach, poznać ją, a przede wszystkim to co płynęło w jej żyłach. Krew. Życiodajny płyn dla każdej nieśmiertelnej bestii. Z tak dziką myślą, stał blisko ogrodzenia które chroniło dom Kobiety. Wyczuwał życie zza niego, więc musiał być bardziej ostrożny. Jakieś stworzenie? Może pies? Przeważnie leśne domy mają swoich ochroniarzy. Nie żeby Abaddon się bał czy coś, wręcz przeciwnie. Zwierząt też nie oszczędzał.
- No to nadchodzę.
Rzekł do siebie wampir i ruszył przez gąszcz roślinności w stronę siatki lub też muru, w zależności co stanowiło ochronę. Przeskoczenie ogrodzenia nie było niczym trudnym, dzięki mocy mógł wydłużyć swoją postać przeistaczając się w czarną, długą oraz giętką istotę. I właśnie w taki sposób przeszedł przez nie lądując po drugiej stronie. Nie powracał jeszcze do normalności, wszak nie miał jeszcze świadomości z czym żywym może mieć do czynienia. Na pewni było to zwierzę. Ale jakie? Pełznąc przemieścił się w stronę domu, chcąc jak najszybciej dostać się do okna. Lecz musiał tez być uważny. Nie wiadomo co czai się w krzakach, przecież i Hycel musi być ostrożny w swojej pracy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kuchnia [parter] Empty Re: Kuchnia [parter]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach