Opuszczony kościół

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Esmeralda Sob Lis 14, 2015 4:11 pm

Rytuał przyniósł w konsekwencji różne komplikacje, przez co zmuszono łowców do podjęcia decyzji. Niektórzy byli już nieprzytomni. Ich ciała nie wytrzymały napięcia, a magia jak to magia, niestety nie oszczędzała nikogo. Tylko dwie runy paliły się rażącą czerwienią, której nie zmąciły żadne czarne refleksy. Znak osądu upadł, podobnie jak jego użytkownicy, którzy z wielkim impetem wylądowali na posadzce. Nieprzytomni, za wyjątkiem najstarszego mężczyzny, nie mieli już wpływu na dalsze potoczenie się spraw. Krąg czerpał z nich dalej, więc życiowa energia wydzierana była na bieżąco dziesiątkami małych czerwonych i czarnych niteczek. Również i tym razem dowódca wydał komendy i wspólnie z innymi łowcami, starał się ratować niecodzienną sytuację.

Vladislau – ponownie przejąłeś pałeczkę, wydając łowcom odpowiednie polecenia. Midori bez zająknięcia zgodziła się zająć Twoją pozycję, dlatego nie ulegając naglącemu czasowi, postanowiłeś spokojnie „odpiąć się” od runy. Ufałeś swojej podopiecznej, tym bardziej, że w przeciwieństwie do reszty, Midi była w pełni sił. Obserwowałeś, jak runa burzy się w trakcie Waszej zamiany, dlatego przez cały czas kontrolowałeś przepływ energii. Przyjęto ofiarę i za chwilę byłeś wolny od ciężaru jaki sprawiała runa wytrzymałości. Chwilowy oddech? Czemu nie. Miałeś teraz na głowie inne problemy. Cornelius przytaknął i idąc ruchem połączenia zombiego z diglettem ruszył w kierunku Cherry. Każdy wiedział co ma robić i mimo niekorzystnej sytuacji, wszyscy radzili sobie względnie dobrze. Ruszyłeś w stronę wygaszonej i spaczonej runy osądu, czując jej negatywny wpływ i dalsze pobieranie emocji z kręgu. Dziesiątki niteczek odchodziły od nieprzytomnych dziewczyn, kierując do kręgu niebezpiecznie czarne refleksy. Tym razem nie byłeś gentlemanem, dlatego używając względnie niewielkiej siły, obudziłeś sobie kolejnego pomagiera, który z niemałym zdezorientowaniem otworzył oczy. Ptaszyna również dostała odpowiednie dyspozycje, a ty chwyciłeś za wszarz Rosę, której zachowanie postawiło kropkę nad i, jeśli chodziło o samo działanie runy osądu. Rosa została przeniesiona w bezpieczne miejsce, z dala od niebezpiecznego działania kręgu. Z tego miejsca masz idealną możliwość obserwacji, więc dokładnie wiesz gdzie przyda się dodatkowa para rąk.

Rosa – dowódca nie zdecydował się wybudzić Ciebie z chwilowej niedyspozycji. Zamiast tego wyniósł Cię spoza kręgu i położył nawzględnie bezpiecznym miejscu.

Rana krwawi, a działanie magii krwi uniemożliwiło jej zasklepienie. Życie Rosy jest zagrożone, gdyż posoka niemałym strumykiem wciąż płynie z jej ręki. Ot. Efekt powiększania zranienia.

Midori – paleta kolorów widocznych na samym początku została zastąpiona przez ciemne barwy, które w dalszym ciągu próbowały wedrzeć się do środka kręgu. Możliwe, że Esmeralda nie bez przyczyny odcięła się od zewnętrznej części kręgu, jednak jeśli coś rzeczywiście szło nie tak jak trzeba? Vladislau wiedział co robi, dlatego wydał odpowiednie polecenia, do których się zastosowałaś. Im bliżej byłaś runy, tym bardziej czułaś jej pragnienie i siłę. Krew. Chciała krwi i siły witalnej, ciągnąc ją bez żadnego przyzwolenia i delikatności. Vladislau powoli oddalał się od runy, dzięki czemu mogłaś się przygotować do pełnego zastąpienia dowódcy. Z tej perspektywy wszystko wydawało się jeszcze gorsze. Wirująca energia i przedzierające się przez nią refleksy czerni. Kiedy Twoja ręka znalazła się centralnie nad runą, a białowłosy odszedł w kierunku runy osądu, poczułaś pełną siłę swojego znaku. Runa wytrzymałości… W dłoni pojawił się silny ból, przez co miałaś wrażenie, że za chwilę Twoja ręka zostanie pochłonięta przez niewidzialną siłę. Wszystkie wnętrzności wykręciły się w żołądku, chcąc za wszelką cenę wydostać się na zewnątrz… niezbyt przyjemne uczucie, jednak nadal pozostawałaś w grze. Runa nadal mieniła się czystą czerwienią, a ty sama powoli przyzwyczajałaś się do jej wpływu. Ręka rwała nadal, a runa wydzierała z Ciebie niebezpiecznie duże ilości krwi i energii. Ciekawe dlaczego? Zmęczenie powoli zaczęło dawać się we znaki, kiedy oczy przysłoniły ciemne mroczki. Wytrzymasz?


Cornelius – głowa bolała Cię, jak po całonocnej imprezie obfitej w panienki i alkohol. Wstałeś słysząc nawet ruch cząsteczek powietrza, kiedy dowódca jak na zawołanie wydał kolejne rozkazy. Chciał Was za wszelką cenę ogarnąć, co dzięki Twojemu uporowi nawet mu się udało. Początkowo nie zwracałeś większej uwagi na to co się dzieje z kręgiem i że nadal pobiera z Ciebie energię. Był łapczywy i bardzo spragniony. Wstałeś z niemałym bólem i idąc do przodu, powolnym ruchem zbliżałeś się do Cherry… jeden kroczek… kolejny… i jeszcze następny. Ciało zdawało się być ciężkie i odrętwiałe, dlatego każdy krok był dla Ciebie walką, którą… wygrałeś. Znalazłeś się przy rannej i udzieliłeś fachowej pomocy. Krwawienie zostało zatrzymane. Brawo. Co dalej?

Corn, gratulacje za dbałość o szczegóły i udzielenie fachowej pomocy dla Cherry.


Cherry – Twojemu życiu nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo. Cornelius doskonale poradził sobie z opatrzeniem rany, jak również zbiciem gorączki. Nad pozostajesz nieprzytomna.


Ptaszyna – nagła eksplozja i wypadek pozbawiły Cię przytomności. Zobaczyłaś już wiele, a każda z tych rzeczy zdawała się być całkowicie szalona. Nauczyciel biologii dowódcą łowców, przyjaciółka księżniczką, a szkolna lekarka oblepioną krwią przywódczynią rytuału. Szaleństwo, prawda? Sen zmorzył Twoje powieki i mogłaś obudzić się już po wszystkim… w cieplutkim łóżku, otoczona notatkami na jutrzejszy sprawdzian. Bo to przecież musiał być… sen.
- Jesteś mi jeszcze potrzebna Kotori. Twoja pewność i wewnętrzna siła będą potrzebne Midori. To kobieta, która mnie zastąpiła. Stań dwa metry za nią i wspieraj. To Runa Wytrzymałości. Pasuje do Ciebie, ale w tym stanie zakazuję Ci stać blisko niej. 
Słowa, początkowo brzmiące, jakby głos wzywał Cię jak zza jakiejś studni. Stalowe oczy obserwowały każdy ruch, napotykając w końcu Twoje spojrzenie. Kolejny policzek, tym razem wymierzony w prawą stronę. Dowódca nie rozdrabniał się. Potrząsnął lekko Twoim ciałem, dając swoistą informację, że to co tutaj się dzieje, nie jest żadnym snem, czy omamem. Czujesz się zmęczona i lekko senna, co prawdopodobnie jest bezpośrednią zasługą odchodzących do kręgu niteczek. Uderzenie dowódcy, mimo że nie silne, niemal natychmiast postawiło Cię na nogi. Wracasz do gry.

Efekt – lekkie zdezorientowanie, ból głowy, problem z poruszaniem się (tak jak w przypadku Corna)

Serafiel – runa nadal paliła się bez zmian, co oznaczało, że prawdopodobnie została przez Ciebie ustabilizowana. Kiedy stojący za Tobą Runiarz odszedł w stronę dziewczyny i rannego Leyasu, poczułeś ponownie lekkie ściąganie. Odwróciłeś się, chcąc zastąpić tymczasowo mężczyznę, tym bardziej, że znane są Ci tajniki magii leczącej. Odmówiono. Runiarz przy pomocy dziewczyny odciągnął Leyasu w dalszy kąt i zajął się opatrywaniem. Kula w ranie? Z tej perspektywy tego nie widziałeś. Zauważyłeś natomiast, że dowódca oddaje swoje miejsce i rusza w stronę skąd wcześniej dobiegał wybuch. Skupienie pozwala Ci zobaczyć więcej niż innym. Widzisz, jak w murze z energii powoli Tworzą się małe wyrwy, przez które zaczynają przechodzić ciemne refleksy. Mur słabnie, podobnie jak osoby znajdujące się wewnątrz niego. Nawet nie wiesz kiedy, a Twoja energia została wystawiona na ciężką próbę. Wyłączenie jednej z run i wypaczenie drugiej sprawiają, że Twoja ciągnie jeszcze więcej krwi i żywotności. Pojawiły się pierwsze bóle głowy i wróciły szepty… mówiące Volo sanguine tuo. Na razie pojawiają się sporadycznie i są bardzo ciche. Czy jednak sam dasz radę utrzymać runę?


Blair – w pomieszczeniu było bardzo gorąco, dlatego pot obficie spływał po Twoich plecach. Nie zostałaś sama przy opatrywaniu mężczyzny. Co prawda Rosa do Ciebie nie dołączyła (czy wszystko w porządku z przyjaciółką?!), ale już po chwili znalazł się przy Tobie gość z rosyjskim akcentem. Odciągnął Leyasu od kręgu, dzięki i czemu ty również mogłaś się przemieścić. Z dala od kręgu poczułaś błogi spokój. Nic nie wydzierało już z Ciebie żywotności, dzięki czemu byłaś w stanie chociaż przez chwilę odpocząć. Pojawiły się pierwsze niepewności… czy tak to miało wyglądać? W Twojej głowie nagle pojawiła się niepokojąca wizja… Mur energii, który okalał krąg wybuch tak samo, jak miało to miejsce w przypadku jednej z run. Ostre jak brzytwy krwawe noże zmiotły każdego śmiałka, zabierając wszystko czego tak bardzo pragnęła ta magia… witalność i życie. Wizja minęła równie szybko jak się pojawiła, jednak czujesz jak trzęsą Ci się dłonie. Czyżby utrata krwi zaczęła dawać się we znaki?


Naven – przechodziłeś już przez gorsze rzeczy, jednak aktualne wydarzenia również niosły za sobą niebezpieczne konsekwencje. Będzie co wspominać jeśli przeżyjecie, jednak póki co skupiałeś się na kontroli swojej runy. Znak wytrzymałości był niestały i jakby… szalony. Czerń nadal pokrywała większość jej powierzchni, a czerwone refleksy bezskutecznie starały się wybić na prowadzenie. Coraz większa ilość energii była wręcz wyrywana z Twojego ciała, dlatego opadałeś z sił. Wpadłeś na pomysł… który według Ciebie miał szanse powodzenia. Stojący za Tobą Śruba z wyczekiwaniem spojrzał w kierunku Vlada, jakby czekając na przyzwolenie dowódcy. Pozostało Ci coraz mniej sił. Czy jest szansa, byś dał radę użyć magii i jeszcze mógł przy tym… przeżyć? Doskonale widzisz poczynania Runiarza, oraz to, że dowódca zaczyna cucić jakąś młodą dziewczynę. Powoli zaczyna do Ciebie dochodzić, że potrzebujesz pomocy, gdyż Twoje ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Jest źle. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie mogłeś wykrzesać z siebie więcej energii.

Leyasu – wciąż walczysz o przeżycie, będąc zależny od pomoce Blair i Runiarza.

Kagetsu – runa osądu nie mogła Cię już chronić dlatego straciłeś przytomność. To najgorsze co może być… zasypiać z myślą niepewności i wiszącą gdzieś obok wizją śmierci.

Esmeralda wciąż znajdowała się w środku kręgu, trzymając na swoich kolanach głowę Kagetsu. Jej ciało w każdym centymetrze ukazywało siatki żylne i krwawe znamiona – szczególnie widoczne w okolicy wymalowanych run. Znaki, których łowcy nie utrzymali miały na ciele łowczyni barwę czarną. Wokół szyi i rąk widniały sine smugi, których efektem były czarne energetyczne nici, nawet teraz zaczęły wdzierać się do kręgu. Lekarka spojrzała na Kagetsu i pogładziła jego głowę, jakby chcąc upewnić siebie i jego, że wszystko będzie w porządku. Pierwsza kropla krwi z nosa kobiety, kapnęła na czoło Kagetsu. Kolejna… i jeszcze następna. Oczy były zamglone, a sama Esmeralda wciąż walczyła z przytomnością, ażeby dokończyć to co się zaczęło. Nie widziała żadnych uczestników rytuału poza Kage. Odcięła się, lecz wyraźnie czuła, że coś jest nie tak. Runy miały swoje odzwierciedlenie na jej ciele, dlatego utrata bądź zachwianie choćby jednej z nich sporo ją kosztowało. Kobieta zacisnęła zęby, czując jak kolejna fala ciemnych emocji wpełza do kręgu. Nie było czasu… Dłonie ponownie rozpaliły się czerwoną poświatą, która oplotła Kagetsu od głowy, aż do stóp. Cały mur jaki oddzielał wnętrze od zewnętrznej części kręgu opadł, ukazując zamieszanie i walkę łowców o życie innych.
Z wampirem coś się zmieniło,jego włosy stały się jakby ciemniejsze, a rysy twarzy mniej ostre. Odwampirzanie się udało, jednak sama cena zostanie podana później.

Esmeralda straciła przytomność i upadła na Kagetsu. Oboje nie oddychają.
Runy jeszcze przez chwilę się jarzyły, po czym zarówno czerwień jak i czerń zgasły. Skończyło się rwanie i ściąganie do wnętrza kręgu. Wszystko ucichło, pozostawiając jedynie opary gorąca i kilka osób, których życie jest zagrożone.

Proszę o opis zawierający ruchy w trakcie palenia się run, jak również po opadnięciu muru z energii. Zależy nam na szczegółach, a jak wiadomo… każdy, nawet najmniejszy ruch zostanie podsumowany i wzięty pod uwagę.

Stan poszkodowanych:
Kagetsu – nie oddcycha
Esmeralda – nie oddycha , bardzo wysoka temperatura ciała
Leyasu – zatamowane krwawienie, stan względnie dobry
Cherry – zatamowane krwawienie, obniżona temperatura, stan dobry
Rosa- wykrwawia się

Osoby wyróżnione w tej kolejce:
- Vladislau
- Naven
- Ptaszynka
- Corn

Osoby które nie odpisały:
-Rosa


Kolejność : dowolna
Obowiązek odpisu ma każdy za wyjątkiem osób nieprzytomnych. Jeśli ratujecie czyjeś życie, proszę o informacje kto, co i w jakiej kolejności wykonuje.

Na odpisy czekam do 16.11, do godziny 21, bez możliwości przedłużenia.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sob Lis 14, 2015 7:57 pm

Cornelius mimo iż był padnięty, to chciał jeszcze pomóc. Wiedział, a raczej czuł, że cośssie z niego energie, co nie było przyjemne. Jednak wiedział, że skoro i tak jeszcze jest przytomny, a rannych nie brakuje, to zawsze para rąk się przyda. Oczywiście stan łowcy, nie pozwalał już na szał, to mimo to nadal mógł coś zrobić. Widział jak osoby w kręgu, czyli Esme i Kag padają, jednak nie zamierzał podchodzić, choć martwił się o łowczynie. Wiedział że jeśli jest z nimi bardzo źle, to on tam akurat jest balastem. W takim wstanie nie potrafił pewnie przeprowadzić porządnie resuscytacji... Niestety taka jest brutalna prawda, dlatego też działanie zostawił innym, który będą mieli więcej możliwości niż sam Padnięty Cornelius, który ledwie łaził.  Poświęcała wiele. Swoje życie by wampirzyca dwie istoty. Wielkie poświęcenie, lecz nie tylko ona poświęcała się, lecz najmocniej odbiło się to na niej. Komplikacja działań zgromadzonych działały dla Esme pozytywnie, jak i negatywnie.   Nikt nie mógł być do końca pewny, czy rytuał się uda.
Teraz nie było ważne, czy rytuał się powiódł czy nie, w każdym razie nie dla Corneliusa, który patrząc na swój stan szukał osoby, której mógł by jeszcze pomóc. Zerkał też chwile na Cherry i obrócił materiał na jej czole, gładząc ją po policzku. Nie był to żaden czuły gest, a raczej sprawdzający czy poczynania Corneliusa pomagają. Po chwili jednak spojrzał na Esme i Kag. Wiedząc, że Cherry nieco prędzej też w nim była i miała temperaturę, to spojrzał na butelkę z wodą. Obserwując jeszcze chwile Cherry zdecydował, że resztę wody można przeznaczyć dla kogoś innego, kto w tej chwili może ją bardziej potrzebować. W związku z tym złapał za buteleczkę, którą prędzej zakręcił i pchnął nią w środek okręgu. Nie rzucał, nie toczył nią, tylko pchnął, by mieć pewność, że przedmiot dotrze celniej do celu. Oczywiście była możliwość, że użył do tego za mało siły dlatego też rzekł.
-Tutaj macie wodę, może się przydać przy wysokiej temperaturze- Odparł dość głośno by większość usłyszała. Tylko tyle mógł zrobić i ta niemoc napawała go gniewem! Zacisnął dłoń i spojrzał na swoją ranę na ręce, po czym olał ją kompletnie... Zerknął jeszcze raz na Cherry i widząc, że i tu nic już nie może zrobić, spojrzał na dziewczynę, z której widocznie uciekało życie. Tą dziewczyną była- Rose.
Westchnął cicho i próbował wstać, za pierwszym razem kiedy tylko stanął na nogi, to te mu zadrżały, a zmieniając poziom głowy, na wyższy, ta zaczęła mocniej poleć, przez co łowca sobie zaś klęknął. Jęknął cicho i pokręcił głową.
-Padam...- Westchnął sam do siebie, ale myśl o tym, że dziewczyna może tu zaraz umrze, zwaliła stan łowcy na inny, mniej ważny plan. Sięgnął po ostrze by zabrać je ze sobą, bo mogło się jeszcze przydać. Nie podnosił się, już i nawet nie próbował, bo pewnie by nie dał rady iść i utrzymać się na nogach, dlatego też zaczął iść w stronę dziewczyny  na czworakach! Starał się iść szybko, jednak przy jego stanie, to tak na prawdę poruszał się wolno. Do tego, jego włosy się rozsypały, tracąc gdzieś swoją gumkę. Na nieszczęście łowcy, jego włosy opadły na ziemie, a ten przygniótł je ręką chcąc iść dalej. Jednak zamiast iść dalej to, kiedy lekko szarpnął głową, sam siebie skosił, lądując mordą na ziemi. Musiało to wyglądać tragicznie. Jeśli ktoś chciał zobaczyć, jak zachowuje się osoba po alkoholu, to Cornelius był mniej więcej tego przykładem. Mimo iż był trzeźwy! Jego potknięcie, zapewne wzbudzi u wielu rozbawienie, jednak ten nie stał bezczynnie i starał się pomóc, mimo iż sam potrzebował odpoczynku.
Upadają, syknął cicho bo zajebał dość mocno o ziemie, po czymi podniósł się nieco, po czym poprawił włosy idąc dalej. Nie poddając się.  Jego włosy nadal zamiatały ziemie, brudząc się, ale już łowca nie potykał się o nie. Przez upadek jego ból głowy się nasilił, więc kiedy tylko zatrzyma się koło Rose, to zacznie chwile masować swoją głowę, jak by to miało pomóc.
Docierając do Rose spojrzy na jej ranę i tym razem zamiast swoje, zniszczy jej ubranie i obwiąże dziewczyny nadgarstek, nieco mocniej niż u Cherry. Tak samo założył kolejny kawałek na kość ramieniowej. Oczywiście tutaj używał swojego ostrza, nie używał siły, bo nie dał by rady, już nie...  Był osłabiony, więc powinno się też może skontrolować jego działania, bo mając już nieco zamglony umysł, można było zrobić coś za mocno i nie odpowiednio. Kiedy to zrobi zwyczajnie się położy obok dziewczyny, na brzuchu, zmęczony i senny, ale nie zasypiał, po prostu odpoczywał. Był nieco bladszy przez zmęczenie, jak i przez ubytek krwi, a swoją zranioną rękę podkulił pod siebie, leżąc sobie dalej.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Grigorij Sob Lis 14, 2015 10:19 pm

Chaos został chociaż po części uporządkowany w czym niewątpliwą zasługę miał Vlad. Wielu osobom byłoby żal Corneliusa, lecz Białowłosy zwracał nań uwagę jedynie marginalną. Gdyby miał skupiać się na współczuciu nie nadawał by się do swojej roli. Pamiętać jednak będzie o jego poświęceniu bowiem tylko ślepiec by go nie zauważył. Ten łowca nawet gdy nogi odmawiały mu posłuszeństwa nie ustawał w swych trudach żeby wspomóc pozostałych i wykonać polecenia. Gdy Vladislau przez chwilę skupił się na obserwacji ich swoistego pola mentalnej walki Naven poddał pod rozwagę pomysł. W mniemaniu Vlada zły pomysł.
- Tak, znam. Nie można przerywać rytuału póki się nie zakończy. Dopóki Esme nas nie wezwie bądź bariera nie padnie robimy co do nas należy. Skup się na runie i przede wszystkim na niej. - odrzekł do Navena idąc powoli w jego kierunku. Jednocześnie pokręcił głową patrząc w oczy Śrubie co oznaczało tyle co pozostań na swoim miejscu do odwołania. Vladislau wiedział, że jest za słaby by teraz nagle podejść bezpośrednio do runy. Jednakże stanął kolejne dwa metry za Ivanowem by swą siłą i doświadczeniem w obsłudze tego typu magii wesprzeć tę dwójkę. Wszak Naven nie wyglądał najlepiej.
W końcu wszystko ustało. Bariera nagle opadła i ich oczom ukazali się nieprzytomni Kagetsu oraz Esmeralda. Gdy tylko Vlad poczuł, iż magia się rozproszyła odetchnął z ulgą i natychmiast nabrał powietrza by wydać polecenia. Nie można było dopuścić by na koniec wszystko się posypało.
- Serafiel, Runiarz i ja idziemy do Esmeraldy oraz Kagetsu! Śruba niech pomoże Williamowi! Midori, przypilnuj Leyasu i jeśli zauważysz zmianę na gorsze poinformuj nas. Ty Naven... Odpocznij i wezwij naszych. Powiedz, że mamy czwórkę wymagającą transportu medycznego koniecznego. Numer jest opisany jako Ptak. - wypowiadając ostatnie słowa Vlad dał Navenowi komórkę po czym niemalże biegiem podszedł do dwójki nie oddychających i nie przytomnych. Śruba słysząc polecenie klepnął jedynie żołnierza, z którym dotąd pracował w prawe ramię.
- Dobrze poszło Drug. - rzekł i ruszył gdzie mu kazano. Nie bardzo wiedział jak ma pomóc Cornowi toteż spojrzał na niego uśmiechniętymi oczyma.
- Nu tagda. Nadał byś się do rosyjskiego klimata. - rzekł po czym pochylił się nad dwójką i upewnił się czy na pewno krew nie przenika przez prowizoryczne obandażowania i czy nie ma zasinień. Nie jest wprawdzie medykiem, ale idiotą też nie. Jeśli zobaczy coś niepokojącego zawiadomi brata. Gdy Vlad znalazł się przy nieszczęsnej dwójce powieka mu drgnęła, a w oczach pojawił się cień przestrachu. Esmeralda po prostu nie mogła tu teraz w ten sposób zginąć. Nie tu. Nie teraz. Nie tak. Vlad musiał myśleć naprawdę szybko. W tym czasie zbliżył się także i Runiarz. Najprawdopodobniej i Serafiel.
- Ja i Runiarz będziemy ich resuscytować. Nie oddychają. - rzekł do obojga. Wszak sam był pierwszy na miejscu i miał czas na ogólne przepatrzenie. Ułożyli Esmeraldę i Kagetsu w prawidłowych pozycjach i rozpoczęli resuscytację. Zarówno Vlad jak i jego rosyjski kompan wiedzieli dokładnie jak to się robi i byli bardzo uważni. Chociaż ruchy Białowłosego gdy nie dotykał Czerwonowłosej były zauważalnie nerwowe w momencie gdy dotykał jej ciała był na tyle delikatny, iż nie widząc tego nie sposób byłoby go o to podejrzewać. Gdy wykonali trzy serie resuscytacyjne Runiarz wykonał dokładniejsze oględziny zarówno Esmeraldy jak i Kagetsu. Stan ich był porównywalny, lecz zdecydowanie temperatura ciała kobiety była odczuwalnie wyższa, a ciało dotkliwiej poranione przez zaczernione runy, które pewnie przyciągały negatywną energię wysyłaną przez ich runiczne odpowiedniki z kręgu.
- Serafiel, lecz Esmeraldę. Jest w najgorszym stanie i ja nie będę w stan jej pomóc bez specjalistycznego sprzętu. Naszym konwertytą będę mógł chociaż pobieżnie zająć się już teraz. - rzekł Runiarz patrząc księdzu prosto w oczy. Jego spojrzenie było spokojne. Sprawa dobiegała końca. teraz musieli jedynie, oraz aż, zachować wszystkich uczestników przy życiu. Czerwonowłosa zostanie prawdopodobnie poddana działaniu magii co powinno w najgorszym przypadku chociaż ustabilizować jej stan. Kagetsu natomiast otrzymał zastrzyk z niedużą dawką adrenaliny dla pobudzenia działania serca i pozostałych organów, które teraz musiały uczyć się jak być ludzkimi oraz został w pierwszej kolejności opatrzony dzięki zgromadzonym przez Esmeraldę specyfikom. Niespecjalnie było z czego wykonywać jakiekolwiek okłady na zbicie temperatury, z drugiej strony kamienne wnętrze coraz szybciej się ochładzało toteż nie będą one zaraz potrzebne. Runiarz po całej tej operacji krążył od człowieka do człowieka opatrując dokładnie przede wszystkim ręce. Smutny wzrok Vlada spotkał się ze wzrokiem Awgustina. Ten uśmiechnął się. Jednooki Pop nie miał maski. Resuscytacja byłaby w niej dalece nieefektywna. Dał swój płaszcz Blair czując, iż robi się coraz chłodniej. Dziewczyna po zniszczeniu jej bielutkiego płaszcza niespecjalnie miała w co się przyodziać.
Sam Vladislau natomiast cały czas klęczał przy Esmeraldzie. Zdjął z siebie płaszcz i nakrył jej wyniszczone przez magię i oblepione krwią ciało. Musiała wytracać temperaturę, lecz nie mogła się także skrajnie wyziębić. Szok termiczny dla ciała był równie nie wskazany co wysoka temperatura. Gdy nadejdzie i nadjedzie zarazem pomoc Vlad owinie Esmeraldę szczelnie kocem i zaniesie ją osobiście do wozu medycznego łowców nie pozwalając jej nikomu dotknąć. Nie musiał już wydawać poleceń. Wszystko się skończyło. Nie musiał już niczego pilnować. Mógł się zająć nią i tylko nią. W końcu mógł dopilnować by była bezpieczna. Mogli się lepiej przygotować. Nigdy mu o niczym nie mówiła. Nawet o tym. Bladź.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Nie Lis 15, 2015 1:56 am

Tak. To z pewnością sen. Bo dlaczegóż to miałoby spotkać właśnie Ją? Była zwykłym robakiem w całym tym świecie. Nic nie warta. Pchła. To nadawało się do książki, ale nie do prawdziwego życia. Pewnie była po prostu szalona. Szaleńcy mają takie sny. Z pewnością miała obsesję na punkcie wampirów. Chciała je powybijać. Wszystkie bez wyjątku, by nie mogły swoimi siłami niszczyć gatunku ludzkiego. Naturalnego dla świata, w przeciwieństwie do niewyjaśnionych wampirów.
Z pewnością to był sen. Najpierw wzięła się w krypcie starego kościoła zdobionego świecami jak do okultystycznych obrzędów, potem wszyscy nacięli ręce, a zdradliwa magia zaczęła wysysać krew i siły witalne wszystkich dookoła. Uratowała jakiegoś podrostka w jej wieku, aby stanąć w jego miejscu i nastawić się na ból obrzędu. Dwa wampiry miały zmienić się w ludzi. Niedorzeczność. A w międzyczasie jej nie-przyjaciółka okazała się księżniczką tragicznie zabitego (w większości) rodu. Nie należy zapomnieć, że jej nauczyciel biologii stał się przywódcą ruchu antywampirzego i kierował całkowitą przemianą wampira w człowieka, gdy jej pielęgniarka szkolna czyniła honor przewodniczki rytuału. Tylko czekać, aż obudzi się w swoim łóżku, bynajmniej nie zachlapana cała w krwi kilkunastu osób. Tak... a jutro sprawdzian...
Głupi sen. Głupi. Zamiast przelecieć na kolejną scenę, zaczęła słyszeć głos należący do nauczyciela biologii. Szalone. Jej umysł zaszalał tej nocy. Czy Rose dosypała jej coś do wody, gdy poszła odłożyć spodnie na suszarkę? Mimo to... ten rozkaz wydawał się tak ważny, taki prawdziwy. Tak realny, że zaczęła otwierać oczy, z trudem. Świat mazał się, wirował. Trzymaj się. To ważne. To ważne. Ktoś może umrzeć Dalej. Mówiła do siebie, próbując się pobudzić. Obraz zaczął się stabilizować, ale mrużyła oczy, jak gdyby docierało do nich zbyt wiele światła. Zobaczyła matowe w tym świetle oczy i twarz swojego nauczyciela. Blisko. Zbyt blisko. Iskra paniki zapłonęła w jej sercu i już otworzyła oczy szerzej, wybudzając się z marazmu, by zacisnąć powieki, gdy tylko dostrzegła ruch dłoni. Spodziewała się. Zawsze się spodziewała, gdy ktoś był tak blisko niej. Solidny liść wyrwał ją z reszty otępienia. Otworzyła oczy już przytomnie. Przez krótką chwilę mężczyzna mógł zobaczyć w nich przerażenie, ale ono szybko znikło pod maską beznamiętności.
Zrozumiała, że jeżeli rozkaz był prawdziwy, nic jej teraz nie grozi. A jeśli to był omam, to paniką nic nie zdziała. I mogłaby pobudzić potencjalnego agresora do działania, gdyby dostrzegł efekty swojej pracy. Wewnętrzne wyciszenie było najważniejsze w każdej sytuacji.
Została potrząśnięta i wtedy też skinęła nauczycielowi, że zrozumiała polecenie. Miała zamiar poczekać, aż się odsunie, by móc wstać. Czuła ból, który przekonywał ją, że to nie był sen, a sytuacja się nie zmieniła. Spróbowała wstać. Za pierwszym razem bezskutecznie, od razu spadła na plecy. Rozeznawszy się w pozostałej rwanej sile swojego ciała, nie nadwyrężając się, podniosła do siadu, a potem powoli wstała, zdecydowanie, planując każdy ruch.
Zaczęła rozglądać się za ową Midori i dostrzegła ją. W tej chwili nie czuła nic oprócz wewnętrznego zacięcia i poczucia potężnego obowiązku. Dlatego powoli, chwiejnie zaczęła człapać się we wskazane miejsce. Nie miała siły przeanalizować rozkazu. Uznała, że gdyby podeszła do własnej runy, znowu wylądowałaby na ziemi, ale tym razem z gorszym skutkiem. Miała po drodze chwilę, by rozejrzeć się po okolicy. Źle to wyglądało. Bardzo źle. Wiele osób odpadło, ale w przeciwieństwie do niej - definitywnie. Chciało się jej spać, ale nie miała wątpliwości, że to nie jest sen. Była pewna, że jeżeli zawiedzie, stanie się coś gorszego niż jedna osoba do ratowania. Było ich tu zbyt wiele, a wszyscy wyglądali na przemęczonych.
Ledwo stanęła na miejscu, a zobaczyła jak krąg przerzedza się i wyłaniają się dwie postacie. Skupiła wzrok i zobaczyła niewielkie zmiany na ciele wampira (już nie? To możliwe, prawda?) i bardzo widocznie w ciele kobiety. Wkrótce... wszystko ustało. Bariera padła, poczuła jeszcze jedno mocne rwanie i koniec. Środek komnaty wypełnił półmrok. Przywódca od razu wydał rozkazy. Większość wydawała się bardziej żwawa niż ona, dlatego cofnęła się kilka kroków, próbując odzyskać jasność umysłu. Kim się nie zajęli? Myślała kilka sekund, nim wpadła na to, rozglądając się dookoła. Rose! Od razu pomknęła w jej stronę najszybszym krokiem jakim mogła. Zauważyła bowiem niebezpiecznie połyskującą posokę rozlewającą się po ziemi.
Jeszcze jeden łowca poruszał się w jej stronę, ale był wyraźnie wyczerpany. Miała nadzieję, że dojdzie tam szybciej. Miała bardzo chwiejny krok, ale ta chwiejność sprawiła, że poleciała kilka kroków do przodu tak, jakby miała upaść. Cóż, jeżeli uda się jej utrzymać na nogach, a strała się odzyskać równowagę, wyprzedzi słabszego łowcę. Jeżeli spóźni się, spróbuje mu pomóc pytając „czy mogę coś dla was zrobić” mając na myśli Rosę i Corneliusa. Obawiała się, że gdy adrenalina opadnie, znowu straci przytomność. Wciąż czuła zawroty głowy.
Gdyby zaś doszła pierwsza do Rose, spróbuje klęknąć przy niej nie rozwalając sobie kolan o kamień i złapać jej rękę, po czym przycisnąć do ściany trochę powyżej jej oczu i naciskając wnętrzem jednej dłoni na ranę łowczyni, a drugiej na pierwszą rękę. Nie miała siły i pewnie długo nie utrzymałaby swoich dłoni, dodatkowo ściskając dłoń Rose ponad jej głową. Zupełnie nie obchodziło Kotori, że cała uwalona jest we krwi, jak gdyby wskoczyła do sadzawki. Tylko, że bez wody, a wypełniona szkarłatnym płynem. Gdy tylko Cornelius by się dowlekł, powiedziałaby „Weź moją chustę, żeby obwiązać jej dłoń. Pomogę”. Jej głos z pewnością byłby słaby i cichy, ale powinien starczyć. Chciała tylko wytrzymać, aż wszystkim uda się opuścić salę, albo chociaż przestanie wszystkim grozić niebezpieczeństwo padnięcia bez opieki w podziemnej sali. Z tego, co słyszała, mają tu dotrzeć posiłki. Dobrze by było, by utrzymała się tak długo... By móc obserwować Rose, gdy wszyscy inni będą zajęci. Chociaż tyle...

//Wracam w wtorek wieczorem/środę, jakby co. Esme, pamiętaj o mojej prośbie xD Dziękuję. xd
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Midori Nie Lis 15, 2015 1:56 pm

Aua... - pomyślała Midori. Jedno słowo, które mogłoby wyrazić ból, który odczuwała teraz. Już wcześniej miała zapowiedź tego, co może się stać. Wiedziała o tym. Trudno było nie zauważyć tego pragnienia, jak również i siły. Żarłoczna runa, niczym wiecznie nienasycony smok, pragnęła więcej i więcej... Czy ciemnowłosa zdoła jej dotrzymać pożywienia?
Nie było mowy o kontrolowaniu jakiegokolwiek przepływu. Owszem, skupiała się, lecz to nie była jej magia, więc czy mogła wiele zdziałać? Łowczyni musiała postawić na własną upartość, jak również i mieć nadzieję, że wytrzyma, nie niszcząc też wcześniejszych starań łowcy.
Kolory. Gdzie są te piękne kolory z początku? Wszędzie ta paskudna czerń. Na dodatek, siła, z którą zaczęła runa wytrzymałości z niej wydzierać energię była duża. Ból przeszył jej rękę, a to odczucie nie potrafiła przyrównać do czegokolwiek, co poznała do tej pory. Musiała wziąć głębszy wdech, po czym zacisnąć mocno usta, by nie krzyknąć niespodziewanie. Do tego doszło takie zawirowanie w wewnątrz ciała, że uniosła prawą dłoń i przytknęła do ust, by przez przypadek nie zwrócić zawartości i tak pustego żołądka. Cieszyła się przynajmniej tym, że nic nie jadła przed przyjściem...
Przyciąganie ręki było strasznie mocne. Miała wrażenie, jakby grawitacja się zwiększyła, chcąc ją ściągnąć. A potem jeszcze przyszło jej na myśl porównanie do czarnej dziury, pochłaniającej wszystko. Mimo wszystko... Udało jej się zachować tutaj, a nie paść jak kłoda. Dobrze... Przynajmniej tyle. Dawało się powoli przyzwyczajać do runy, jednakże ból w ręce nie znikał, a energię i krew traciła w dużym tempie. Dlaczego? Nie wiedziała. Może dlatego, że to runa wytrzymałości? A może fakt, że jedna z run się zniszczyła zupełnie?
Zmęczenie nadeszło, a na dodatek przed jej oczami pojawiły się czarne mroczki. Midori, wytrzymaj - pomyślała. - Musisz. Potem sobie zemdlejesz. Teraz wytrzymaj dla dobra wszystkich.
Nagle... Koniec. Skończyło się ciągnięcie runy, zabieranie jej energii... Wytrzymała. Dała radę. Aż opadała na kolana, biorąc głębsze wdechy, by nie zemdleć.
- Udało się... - wymamrotała sama do siebie. Nie zemdlała. Jest dobrze. Chociaż tyle. Gorąco... Czy teraz mogłaby się położyć i złapać oddech? Ale... Tkwiła najkrócej przy runie. Tak jej się wydawało. Nie powinna tyle stracić energii. Dla niej było nieco niezrozumiałe to.
Szkoda płaszcza, ale cóż... Oderwała z łatwością kawałek materiału z lewego rękawa i owinęła sobie swoją dłoń, by zatamować krwawienie. Jednakże i teraz nie mogła posiedzieć, i nic nie porobić. Rozkazy.
- H-hai... - wymamrotała w odpowiedzi, zmuszając się, by powstać na nogi. Po czym powoli, lecz lekko chwiejąc się, podeszła do Leyasu, gdzie przy nim padła na kolana, biorąc głębszy wdech. Co miała zrobić? A tak, pilnować stanu zdrowia. Więc sprawdziła oddech i puls mężczyzny, po czym wlepiła w niego złote oczy, chcąc uważnie obserwować zmiany. Coś czuła, że sama zaraz padnie ze zmęczenia, ale... Wytrzymaj kilka minut. Kilka i potem koniec... - powtarzała sobie w myślach.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Serafiel Nie Lis 15, 2015 1:57 pm

Dobrze jest. Runa świeciła, a raczej paliła się czystą czerwienią, bez żadnej skazy. Serafiel miał przynajmniej tyle spokoju z tym, a cisza była wręcz cudowna. Dziwne słowa, które wcześniej słyszał, nie docierały do niego, a nawet nie wiedząc co znaczą... Chwila, może po tym wszystkim się kogoś po prostu spytać? Właściwie... Czemu nie? Może ktoś będzie wiedział...? Oczywiście, o ile wszyscy przeżyją i takie tam.
Został sam. I znów ściąganie... Ale słabe. Dało się znieść. Nie było to tak złe jak wcześniej. No i też odmówiono jego pomocy. Wkurzył się? Nie. Trudno się mówi i żyje, się dalej. Widocznie jego obecność była bardziej potrzebna przy runie, niż przy pomocy rannemu. Kula? Skąd mógł wiedzieć? Mimo wszystko skinął lekko głową i odwrócił swój wzrok ku kręgowi. No i wcześniej ujrzał dowódcę, który zmierzał ku miejscu, gdzie runę szlag trafił. Ze swojej pozycji nie specjalnie mógł zobaczyć, co się tam stało, więc pozostawało mu jedynie zgadywanie.
Na dodatek wyrwy w murze. Musiał być spokojny i skupiony, ale i to było niepokojące. Mur słabnął. Coś próbowało się przez niego przebić do środka. A on... Mógł jedynie patrzeć na to i więcej nie zrobić.
Na dodatek energia została pobierana w większej ilości. Odczuwał to w gwałtowny sposób, do tego powracał ból głowy i tajemne szepty. Czyżby powtórka z wcześniejszego? Musiał wytrzymać. Zaczął się w myślach modlić, by nie przejęły nad nim kontrolę negatywne emocje. Również energia... Wziął głębszy wdech, by nie utracić nagle przytomności. Owszem, był zmęczony, a miał przeczucie, że po tym wszystkim będzie cierpiał na anemię. No... Czyli pozostało mu samotne utrzymanie runy. Czas próby.
Powiódł się? Chyba. Nie był pewien, lecz odczuwanie braku pobierania energii było cudne. Wtedy dotarło do niego, że mur upadł. Koniec? Wygrali? Przegrali? Trudno było rudowłosemu do czegokolwiek dotrzeć. Mimo wszystko kusiło go bardzo, by teraz położyć się na podłodze i zasnąć. Może?
Najwyraźniej nie. Musiał się dowlec jakoś do środka kręgu, gdzie leżała dwójka nieprzytomnych osób. Powoli, na dwóch nogach, stawiając krok, za krokiem, dotarł do środka. Tam usiadł sobie, biorąc głębsze wdechy, by nie paść tutaj nagle. Niefajnie. Zmęczony był.
Leczyć rudowłosą... Tak, tyle jeszcze zdoła zrobić. Poświęcić ostatnią energię, by rzucić odpowiednie zaklęcie i chociaż tyle zrobić. Wyciągnął przed siebie dłoń. Jeśli nie zemdleje... Ani nic... Wymamrotała odpowiednie zaklęcie, skupiając przy tym swoją energię. Jeśli się uda... Esmeraldę otoczyłaby pomarańczowa, lecząca aura i zaczęłaby działać. Mogłaby też lekki efekt uboczny odczuć w postaci braku jakichkolwiek emocji. Pozytywnych czy negatywnych.
Serafiel

Serafiel
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Pomarańczowe oczy z pionowymi źrenicami, tatuaż na prawym ramieniu
Zawód : Kapłan i łowca. No i ma ukończone studia medyczne, więc chyba lekarz.
Zajęcia : Brak
Magia : Aura: Leczenie,niewrażliwość, światło


https://vampireknight.forumpl.net/t1954-serafiel-tsuda#41612 https://vampireknight.forumpl.net/t1957-serafiel#41704 https://vampireknight.forumpl.net/t1956-biedne-mieszkanie-w-srednioladnym-blokowisku

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Blair Nie Lis 15, 2015 7:11 pm

Choć w świątyni było gorąco niczym w otchłani piekielnej, po plecach Blair splywalyl lodowate stróżki. Nie była pewna, czy to zasługa strachu, czy też pierwszych objawów grypy. Postanowiła wyciszyć emocje i skupić się na wydawanych przez mężczyznę poleceniach. Przez kilka minut nawet jej.się to udawało, ale potem popełniła tragiczny błąd. Spojrzała w stronę kręgu i zobaczyła, że Wszystko się sypie. Mur energii zachowywał się tak jak runa równowagi tuż przed wybuchem. Blair chciała jak.najszybciej pobiec by pomóc ewentualnym poszkodowanym, ale nie zdążyła mrugnąć, a ta przerażająca wizja zniknęła. Pierwszą jej myślą było zrzucenie tej mary na kark utraty krwi, ale przeczucie mówiło coś innego. Musiała powiadomić dowódcę. Sprawdziła oddech mężczyzny któremu pomagała. Oddychał. Ciężko ale jednak. Z jego ust wpłynęła cała treść żołądkowa. Blair skrzywiła się lekko. Miała zadanie do wykonania. Uważając na ranę włożyła palce miedzy palce dłoni mężczyzny i przycisnęła ją do policzka, unosząc w tym samym czasie jego kolano do góry i przekręciła go za biodro na bok. Nie była pewna, czy pozycja boczna jest wskazana przy postrzale, ale w końcu nie chciała by się udusił. Ruszyła biegiem w.stronę dowódcy. Każdy krok kosztował ją sporo energii ale nie była już w tak złym stanie jak wcześniej. Jej siły zdążyły się zregenerować. Wreszcie dopadła do białowłosego. Złapała go za ramię.
-Ja... Ja widziałam.. To dziwne. Może to z powodu utraty krwi,ale działo się tu tyle dziwnych rzeczy, że czuję się zmuszona o tym pana poinformować -mówiła bezskładnie na jednym wdechu - to było jak przebłysk wizji. Mur energii wybuchnął tak jak runa równowagi, a magia dopiero wtedy zaspokoiła swoje potrzeby -Cała trzęsła się przypominając sobie ten obraz, ale najmocniej martwiła się o Rosę. Kątem oka dostrzegła przyjaciółkę, a przy niej dwóch mężczyzn. bała się o nią, ale wiedziała, że jest w dobrych rękach. Czekała na reakcje dowódcy gotowa wypełnić jego rozkazy.
/Nie ogarniam co tu się dzieje xd wiec wpieprzę się w wcześniejsze czynności /
Blair

Blair

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Ma na prawym policzku niewielką bliznę, którą zasłania włosami oraz tatuaż na biodrze.
Zawód : Barmanka w klubie gogo / studentka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : pfff
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2041-blair#43529 https://vampireknight.forumpl.net/t2049-blair

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Naven Windwalker Pon Lis 16, 2015 6:40 pm

Wytrzymam to, wytrzymam to do jasnej cholery. Mówi do siebie, chociaż ledwo trzymał się na nogach, w sumie nie trzymał bo pod wpływem zmęczenia upadł na jedno kolano jednak dalej miał wystawioną rękę przed siebie, widział jak obraz rozmazuje mu sie przed oczami, był trochę zawiedziony, że nie dostał pozwolenia na ten bardzo ryzykowny plan w sumie i dobrze bo pewnie by zginał. Zaczął ciężej oddychać, już nic nie wiedział co się wokół niego dzieje, nawet nie wiedział, że szef się do niego zbliża, jednak pełen nadziei wierzył, że zaraz się to skończy i wszyscy szczęśliwie wrócą, przeżyją mając już upadać na ziemię, we mgle zobaczył jak bariera upada a Esme która była mistrzem ceremonii jakby się nie ruszała.
-Skończyło się.
Złapał oddech, poczuł jak Śruba poklepał go po ramieniu, Nav tylko kiwnął głową.
-Dobra robota
Jednak jego odpoczynek nie trwał długo, jak przestała z niego uciekać energia usiadł, miał odpoczywać. Czuł jak ta cała sytuacja sprawia, że trząsł się, dostał nawet lekkich drgawek ale to wszystko był wynik osłabienia. Łapał powietrze, powoli zaczął widzieć, mgła się rozrzedzała sprzed jego oczu i mógł ocenić całą sytuację. Spojrzał na szefa wręczającego mu telefon.
-Zrozumiałem.
Wziął telefon, nie miał nawet siły aby kliknąć w telefon a co dopiero wybrać numer. Desperacko, starał się naciskać, był padnięty, teraz czuł powoli jak wszystko z niego wychodzi. Całe zmęczenie, cały ból ostatkami sił wybrał ten cholerny numer. Wziął telefon do ucha.
-Halo? Tu Naven, potrzebujemy wsparcia medycznego, 4 osoby ciężko ranno, przyda sie sprzęt do reanimacji. Jesteśmy w opuszczonym kościele, nie rozłączam się, namierzcie nas po numerze telefonu.
Usłyszał tylko krótki komunikat, że wyruszają, ledwo widząc na oczy spojrzał na Vlada.
-Zadanie wykonane.
Położył telefon na ziemi, złapał się za ramiona i powoli oddychał, głęboko, nie zamykał oczu bo bał się, że jak zamknie to odpłynie, czuł zimno zbierał siły. Chwilę tak posiedzi i mu przejdzie, wszystko będzie dobrze. Tarł dłońmi o ramiona tylko po to aby być w pełni przytomnym, patrząc w podłogę powiedział jeszcze.
-Jeśli potrzebujecie mojej pomocy to mówicie.
Oddychał głęboko, nie chciał stracić przytomności, starał się, był twardy ale czy to pomoże?
Naven Windwalker

Naven Windwalker
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Blizny, tatuaże, czerwone oczy.
Zawód : Wolny szczelec
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Gdzieś zniknął jego obserwator.
Magia : Aktywny kamuflaż, Kontrola Trajektorii Lotu Pocisku


https://vampireknight.forumpl.net/t935-naven-windwalker#9120 https://vampireknight.forumpl.net/t937-naven

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Esmeralda Sob Lis 21, 2015 4:12 pm


Krwawy mur opadł, zostawiając tylko wspomnienie niebezpiecznych zdarzeń łącznie z konsekwencjami. Każdy z łowców był już zmęczony i u kresu sił wytrzymałości, na co przekładał się ciężki oddech i ciągła walka z organizmem, żeby nie upaść na ziemię. To była ciężka noc. Nawet pomimo braku wirującej energii, magia krwi odcisnęła piętno na pomieszczeniu starego kościoła. A temperatura? Runy się nie paliły, jednak gorąc w dalszym ciągu był niemałym utrudnieniem dla wszystkich obecnych.

Cornelius
– Twoja postawa była godna pochwały. Nie miałeś wystarczająco dużo sił, jednak mimo to, zdecydowałeś się pomagać kolejnym osobom. Każdy krok był niejako małym sukcesem, a ty nie zważając na nic po prostu brnąłeś w kierunku Rosy. Twoja dłoń przygniotła włosy, przez co zaliczyłeś bliskie spotkanie z ziemią. Szczęka gruchnęła o kamienne podłoże, przez co wybiłeś sobie górną piątkę. Kiedy w końcu pozbierałeś się z podłogi, mogłeś udzielić Rosie pomocy, dzięki czemu prawdopodobnie uratowałeś jej życie. W mgnieniu oka znalazł się przy Was Śruba. Jesteście bezpieczni.

Ptaszyna – Lekko zdezorientowana, zostałaś brutalnie wyproszona z objęć Morfeusza. Kiedy w końcu do Ciebie doszło, że jesteś potrzebna, doczłapałaś się do dziewczyny, by pomóc jej przy runie wytrzymałości. To było krótkie, lecz niewątpliwie potrzebne. Kiedy wszystko się skończyło, początkowo nie bardzo wiedziałaś co ze sobą zrobić, dlatego skierowałaś swe spojrzenie w stronę Rosy. Podejść do niej… i sprawdzić czy wszystko w porządku. Niestety to nie ty byłaś pierwsza przy ciemnowłosej, gdyż nawet mimo wcześniejszych problemów, to Cornelius doszedł tam pierwszy.

Blair – w pewnym momencie przestałaś rozumieć co się dzieje. Wirująca energia, krwawy mur… potem wielkie bum i zdezorientowani łowcy. Postanowiłaś pobiec do Vlada, by podzielić się swoimi obawami, jednak dowódca był zbyt zaabsorbowany „ dmuchaniem szkolnej pielęgniarki”. Doszło do Ciebie, że ta cała wizja była tylko omamem spowodowanym dużą utratą krwi.

Midori – utrzymałaś swój statut niezłomnej i pełnej energii, w porównaniu z innymi. Kiedy wszystko dobiegło końca wysłuchałaś kolejnych instrukcji i poszłaś obserwować Leyasu. Prowizoryczny opatrunek krwawił, a mężczyzna w dalszym ciągu był nieprzytomny. Oddychał, lecz mimo to jego oddech był bardzo niespokojny.

Vladislau – było już po wszystkim, dlatego wydałeś krótkie polecenia, żeby rozstawić swoich ludzi na odpowiednich pozycjach. Czułeś zmęczenie, ale wiedziałeś, że od waszych ruchów zależy teraz życie dwóch osób. Kiedy znalazłeś się przy Esmeraldzie, doskonale widziałeś w jak złym stanie znajduje się kobieta. Słodki zapach krwi drażnił Twoje nozdrza, mimo iż teoretycznie nie powinieneś tego wyczuwać. Rozpocząłeś resuscytację, w czasie gdy Serafiel skorzystał z mocy leczenia. Dobry ruch. Sprytne. Uratowaliście kolejne życie.

Serafiel – runa przy której stałeś wyciągnęła z Ciebie większość energii, dlatego korzystanie z magii wiązało się z pewnym ryzykiem. Kiedy ciało rudej otoczyła poświata, wiedziałeś, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Czułeś jak Twoje oczy powoli robią się ciężkie… a ty sam… po kilku minutach leczenia spocząłeś obok rudej owinięty kocem Morfeusza.


Naven – nie musiałeś długo czekać na odpowiedź. Coś zachrzęściło, a Ty usłyszałeś w słuchawce szorstki głos łowcy.
- Tutaj Akira. Zrozumiałem. Wysyłam wsparcie – rozłączył się, a ty miałeś świadomość, że za chwilę zostaniecie wyprowadzeni z tego bagna. Ledwo utrzymywałeś pozycję, ale możesz być z siebie dumny. Dałeś radę.
Runiarz usłuchał polecenia Vladislau'a i już po chwili znalazł się przy Kagetsu. Ułożył mężczyznę w odpowiedniej pozycji i zaczął wykonywać resuscytację. Udało się. Kagetsu przeżył, ale spora dawka wrażeń sprawiła, że mężczyzna nadal był nieprzytomny.


Do pomieszczenia weszło kilku zamaskowanych łowców, którym towarzyszyło kilkoro medyków z noszami. Bez żadnych słów podchodzili kolejno do członków rytuału i pomagali im opuścić pomieszczenie – na noszach, lub w asyście. W zależności  od stanu w jakim się znajdowali.

wszyscy zt

Cel główny został wykonany. Event uważam za zakończony.

UWAGA:
Skutki rytuału muszą pojawić się już na pełnoprawnej fabule, dlatego uprzejmie proszę wszystkich o uwzględnienie działań z opuszczonego kościoła, oraz dokładny opis rekonwalescencji. Osoby wolne fabularnie już teraz mogą obudzić się w tym temacie. Pozostali po ukończeniu fabuły głównej, również mają obowiązek znaleźć się w sali chorych. Każda z postaci zostanie indywidualnie poinformowana  przez lekarza Oświaty o stanie swojego zdrowia.

Osoby nieprzytomne, które fabularnie obudzą się w oświacie:

Cherry
Kagetsu
Rosa
Leyasu
Ptaszyna
Blair
Serafiel
Esmeralda

Pozostali fabularnie muszą się zgłosić na badanie, gdzie dostaną dalsze instrukcje. Również w tym samym temacie.



A teraz coś na co wszyscy czekali, czyli... nagrody:


Cornelius :

Wysoka temperatura i iście ogniste zachowanie run, zwabiło na tereny patrolowane przez łowców ognistego wierzchowca. Z racji poświęcenia jakim odznaczył się Cornelius, mężczyzna może zatrzymać zwierzaka.

Ognisty wierzchowiec:
Płeć: Samica
Wiek: około 1 roku. Dosyć młody okaz.

Vladislau :

Przez cały czas trwania rytuału, łowca wspomagał Esmeraldę i kontrolował się za pomocą magii krwi. Magia mężczyzny ulega stałemu rozwinięciu i wzmocnieniu.
Wigor i wampiryzm zostają rozwinięte do poziomu średnio-zaawansowanego.

Serafiel :

Korzystając z resztek sił Serafiel zajął się leczeniem rannych, korzystając ze swojej mocy leczenia. Aura heal zostaje rozwinięta do poziomu zaawansowanego.


Naven:

Postępując zgodnie z charakterem, mężczyzna był gotowy do wszelkich poświęceń.
Naven otrzymuje podniesienie mocy artefaktu.
Zasięg działania tatuażu zostaje zasilony o 5 metrów (łączne działanie w chwili obecnej to 25metrów), a  czas działania  mocy zwiększony o 3 sekundy mierzone czasem zwykłego człowieka.

Midori :

Łowczyni jako jedyna zachowała dużą ilość energii, dzięki czemu była wstanie wspomagać pod koniec rytuał z siłą większą niż inni.
Magia krwi i kontrola jaką wykazała się Midori odblokowały jej własną magię. Zaklęcie skrępowania zostaje podniesione do poziomu średnio-zaawansowanego.

Każdy z wymienionych wyżej łowców otrzymuje stałe wzmocnienie +10% wytrzymałości lub +10% siły (jedno z dwóch do wyboru)

Kagetsu i Cherry:

Rytuał nie był tak prosty jak początkowo przewidziano, niemniej zakończył się sukcesem. Zarówno Cherry jak i Kagetsu stają się ludźmi. W przypadku ponownego „zarażenia” wampiryzmem, krew nie wróci do formy sprzed przemiany (będzie o poziom niżej) Przykładowo : jeśli Cherry po rytuale znów zostanie zamieniona w wampira, a przed rytuałem miała krew D , to po ponownej przemianie będzie to już poziom E. Jeśli Kagetsu przed przemianą miał krew czystą B, po ponownej zamianie w wampira, będzie o oczko niższa -  C.

W związku ze zmianą grupy, proszę o ustalenie z administracją wszelkich zmian i skutków odwampirzania w waszych kp.



Ptaszynka i Blair:

Osoby nie wcielone jeszcze do oświaty i adeptki. Obie wykazały się hartem ducha i chęcią pomocy.
Dziewczyny otrzymują bonus do nauki magii, dzięki któremu sama nauka jak i postępy w jej czynieniu będą postępować 2x szybciej niż w standardowym przypadku. Ich postawa została dostrzeżona przez dowódcę Oświaty, który z pewnością wynagrodzi je za zasługi.

Uwaga.  Jeśli opis magii i jej nauki, będzie rozpisany na bardzo wysokim poziomie, istnieje szansa, że jedno z zaklęć na start będzie wyuczone w stopniu średnio-zaawansowanym. Jest to zależne od administracji.


Rosa

Starała się jak mogła, jednak w ostatecznym rozrachunku zła decyzja zręcznie przekreśliła jej plany.  Magia krwi, której dziewczyna nie zrozumiała będzie sprawiała jej problemy i trudności w nauce – jest to jedyna magia, do której nauki Rosa otrzymuje ujemny bufor. W pozostałych przypadkach nauka przebiega standardowo.

Leyasu

Pozostawiając bez komentarza działania łowcy…
Leyasu otrzymuje ujemny bufor w nauce magii krwi, która niejako się przed nim zablokowała. Nauka sprawia mu 3xwiększą trudność i żadne zaklęcie magii krwi nie może zostać opanowane na poziomie wyższym niż podstawowy.


Ponadto:

Grigorij
Cornelius
Naven
Ptaszyna
Serafiel

Otrzymują 20 punktów za odgrywanie postaci.

________________________________________________________________
Kagetsu

Otrzymuje 15 punktów za odgrywanie postaci

________________________________________________________________
Midori
Blair
Rosa
Cherry

Otrzymują 10 puntków za odgrywanie postaci


W razie pytań zapraszam na pw/gg. Dziękuję za udział i polecam się na przyszłość ~ Esme
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Nadia Nie Lut 26, 2017 4:25 pm

To po co po nią dzwonili i zmuszali do zjawienia się w pracy podczas wolnego? Bałagan w papierach i źle wystawione L4 od lekarki było istną przyczyną do wywołania gównoburzy począwszy od księgowej, przez naczelną, a skończywszy na jakiejś szarej pracownicy, której oberwało się za nic. Ludzie... serio? Pomimo tego, że Nadia była dość zajęta w tej chwili to samo wyjście z domu nie wprawiło ją w stan złości. Tak jak powiedziała, dzieciaka odwiozła do opiekunki, która sprawiała wrażenie bardzo miłej i kompetentnej. Oj gdyby tylko spróbowała zrobić krzywdę dziecku Nad to skończyłaby jak każda świnia w rzeźni z podciętym gardłem. Jeszcze nie ma co planować bo przecież zadowolony klient to stały klient, a to przekłada się na zarobki więc starsza, miła pani będzie się starała, na pewno.
Po załatwieniu pierwszej sprawy i tej drugiej wypadało wrócić po dzieciaka i do domu, do Aristova ale... no właśnie. Jako tak nie miała ochoty. Chciała się przejść, pomyśleć, odetchnąć bez obowiązków. Może przejedzie się do domu w lesie i sprawdzi co w nim słychać? Świetny plan. Tyle, że tym razem wybierzemy inną drogę, a co! Jak sobie wymyśliła tak też zrobiła. Nowa trasa była ciekawsza. Przy drodze znajdowało się kilka nowości, jakaś wioska, następna i jakaś stara budowla. Hmmm kościół? Nadia zatrzymała się w odległości kilku metrów od wejścia, zgasiła silnik i wysiadła. W ogóle nie zwróciła uwagi na gromadzące się nad nią ciemne chmury. Pochłonięta ciekawością i znaleziskiem lekko pchnęła drzwi, uchyliły się. Niepewnie weszła do środka rozglądając się dookoła. Zimno, pusto, nieco ciemno ale... ciekawie! Jej chód stawał się coraz pewniejszy a stawiane kroki coraz szybsze. Przechodząc do przodu słyszała coraz głośniej i wyraźniej wiatr. W mgnieniu oka na zewnątrz rozpęta się istna wichura, zamieć, która niosła ze sobą masy śniegu. Obracając się na pięcie zrozumiała, że utknęła. Nawet jeśli teraz przebiegnie do auta to albo przygniecie ją obalone drzewo albo utknie w zaspie.
Spokojnie, bez paniki. Wiatr i burza przecież ustanie a ona wróci do domu. Tylko musi zadzwonić i powiedzieć, że się spóźni. No ok... gdyby tylko miała zasięg! Nigdy nie przypuszczała, że dane jej będzie stać się więźniem technologii i natury. Tylko tego jej brakowało. Z bezsilności usiadła w drugim rzędzie ławek podpierając głowę na ręce.
Wspaniale.
Nadia

Nadia

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dobrze ukryte
Zawód : Dziennikarka/Fotograf
Pan/i | Sługa : Leo
Moce : Telekineza, blokada umysłu, "pan i sługa", polimorfia


https://vampireknight.forumpl.net/t1620-nadia-morita#33585 https://vampireknight.forumpl.net/t1627-nadia#33681

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Pon Mar 06, 2017 11:30 pm

A Nadia nie była sama. Ktoś zza gołych i bez życia drzew obserwował ją. Dokładnie, w skupieniu i w bez ruchu. Czerwone ślepia pozbawione źrenic niemalże przeszywały ją na wskroś, a chęć rzucenia się do gardła oraz wyszarpania tętnicy rosła z każdą sekundą. Lecz nie, Hycel Rady MUSIAŁ umieć się powstrzymać, inaczej papa Hiro byłby skłonny ukarać swojego podwładnego gdyby jeśli jeszcze raz wykonałby akt przemocy wobec innych, zwłaszcza na członkach rady. A może już nawet i byłych? Zachowanie Nadii nie należy do tych, które pochwala Rada, ale mimo wszystko nakaz to nakaz. Zero wyrywania trzewi, tylko obicie mordy, zakneblowanie oraz zaciągnięcie przed oblicze Przewodniczącego.
Zacisnął swe szpony na gałązkach drzewa, nie przestając obserwować. Czekał właściwie na odpowiedni ruch. I kiedy on nastąpił, mianowicie kobieta znikła w starym kościele, dopiero wykonał kolejne kroki. Czarna postać prześlizgnęła się przez wybity witraż, formując się między zniszczonymi konfesjonałami. Stąd też doskonale widział spoczywającą postać na ławce.
Wciąż czekał.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Nadia Wto Mar 07, 2017 9:17 pm

---->”w ławce” xDDD

Unieruchomiona w domu od dłuższego czasu po części straciła czujność. Wyjście z auta na oddalonym od osad ludzkich pustkowiu wydawało się lekkomyślne ale z drugiej strony nie popadajmy w paranoje. Wszystko tak naprawdę kręciło się wokół Ravena i tego co z nim uczyniła. Fakt, zrobiła mały błąd ale to było naprawdę dawno temu i kompletnie zapomniała o tym. Już prawie rok jak zatopiła swoje ostre kiełki w szyi nieszczęśnika przez pomyłkę. Z jej prywatnych odczuć wynikało, że byłemu łowcy wcale nie było z nią źle, nie skarżył się więc chyba nie ma problemu. Chyba…
Poza tym jej prywatny były łowca nie kontaktował się ze współpracownikami w celu powiadomienia o całym zajściu więc skąd Rada wiedziała? Czyżby Rada wiedziała wszystko? Być może…  
Kolejny podmuchu mroźnego wiatru i dziwne uczucie mrowiące włosy na karku. Pocierając dłoń o dłoń kobieta wyprostowała plecy przyglądając się dokładnie wszystkiemu co ją otacza. Niepokój, mętlik w głowie i poczucie braku bezpieczeństwa. Oj, nie jest dobrze. Chęć przeczekania zamieci to chyba fatalny pomysł, z którego miała ochotę jak najszybciej zrezygnować. Podrywając się łagodnie z miejsca, na którym siedziała przeszła kilka metrów w stronę dużych, drewnianych drzwi. Stop. Obróciła się w stronę nieznajomej postaci, której wcale nie powinno tu być. (Podobnie jak jej…)
Kim jesteś?
O ile w Radzie zasiadała dość długo, to tego jegomościa widziała pierwszy raz na oczy. To pewnie dlatego, że nigdy nie napsociła więc i jego wizyta była zbędna. Czyżby coś się zmieniło?! A wystarczyło napisać jej wiadomość. Z chęcią odwiedziłaby starego Hiro, który bardziej przypominał dobrego wujka niż złego Pana od pasa. Po co ta agresja :c
Nadia

Nadia

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dobrze ukryte
Zawód : Dziennikarka/Fotograf
Pan/i | Sługa : Leo
Moce : Telekineza, blokada umysłu, "pan i sługa", polimorfia


https://vampireknight.forumpl.net/t1620-nadia-morita#33585 https://vampireknight.forumpl.net/t1627-nadia#33681

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Sob Mar 18, 2017 12:24 pm

Odkąd Hiro prowadzi Radę wampirów, każda ściana, ścieżka, przechodzień miał uszy oraz oczy. Poza tym Nadia nie raz atakowała ludzi, zapominała często o świadkach i to, że każda sprawa może wyjść na jaw czy to będzie prędzej czy później.
Nadia właśnie wpadła w pewne, choć wielkie kłopoty ale największym był Hycel, który to przyczaił się na nią w upadłym kościele.
Ciężko było trzymać się w święconym miejscu, atoli warto wspomnieć że to miejsce już dawno przestało być święte. Jest tak samo splugawione jak dusza Hycla.
- Wysłannikiem.
Odpowiedział wampirzycy, gdy ta odezwała się pierwsza. Wampir opuścił swoje schronienie i skierował się niezbyt blisko. Czerwone ślepia przeszywały na wylot postać szlachetnej nie zdającej sobie sprawy z niczego.
- Uważasz się za niewinną?
Zagadkowe słowa, lecz prawdziwe. Wampirzyca nie wierzyła w swoje winy i to, że złamała wielokrotnie Kodeks wampirzy, zdradzając również Hiro poprzez nieuszanowanie własnego miejsca w szeregu członkostwa rady. Niech się tłumaczy i lepiej uważa, Ab należy do doskonałych wojowników i raczej dotknąć się nie da, a moce kobiecy zna.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Nadia Pon Mar 20, 2017 9:44 pm

Zaczynamy mówić zagadkowymi skrótami? hmmm... no dobra. Tyle, że Nadia nie podejrzewała w najmniejszym stopniu z kim właśnie przyszło jej się spotkać. Niepokój i napięcie w każdym, nawet najdrobniejszym mięśniu świadczyło, że jest gotowa do ucieczki. Nie ma co, instynkt przetrwania to ona miała bardzo dobrze rozwinięty. Babskie przeczucia w zasadzie sprawdzały się zawsze i teraz nie były one dobre. Szkoda, że nie posiada mocy przenoszenia się z miejsca na miejsce. Gdyby tylko takowy dar posiadała już dawno siedziałby w domu pod kocem ze swoim „obecnym inaczej” łowcą.  A tak? Ciemno, zimno, do domu daleko, oj źle.
Czyim?
Zapytała robiąc krok w tył. Jakoś tak instynktownie. Coś w środku kazało trzymać się jej od tego gościa z daleka. Dopiero po kolejnym, krótkim pytaniu, które padło z ust nieznajomego Nadia zagryzła część dolnej wargi domyślając się o co może w tym wszystkim chodzić.
Zależy o czym mówimy. Ponoszę konsekwencje swoich czynów.
Asekuracyjne wybielenie jeszcze nikomu nie zaszkodziło chociaż ten tutaj nie wydawał się skory do rozmów na dany temat. Przedstawiał raczej obraz konkretnego chłopa, który wie swoje.
Niektóre nawet do dziś.
Dodała nieco ciszej spoglądając kątem oka na drzwi kościoła. Chciała uciec? Nie wiadomo co jej chodziło po głowie.
Nadia

Nadia

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dobrze ukryte
Zawód : Dziennikarka/Fotograf
Pan/i | Sługa : Leo
Moce : Telekineza, blokada umysłu, "pan i sługa", polimorfia


https://vampireknight.forumpl.net/t1620-nadia-morita#33585 https://vampireknight.forumpl.net/t1627-nadia#33681

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Nie Kwi 02, 2017 10:21 am

Zbyt mocno wyczuwał niepokój od wampirzycy. Osoba całkowicie niewinna nie czułaby się tak, właściwie próbowała by coś wskórać, a ta pragnęła uciec. Czyli na sumieniu coś ma!
I o to chodziło.
Abaddon prychnął, unosząc kącik ust. Kobieta nie zdawała sobie sprawy z kim ma do czynienia? I była w Radzie wampirów?
- Skoro nie wiesz, raczej nie mogę ci ujawnić.
Wzruszył ramionami. Nie interesowała si losem Rady ani jej podwładnymi, to raczej nie będzie tego jej uświadamiał. Może dowie się niebawem?
- Czyżby? Nawet atakowanie ludzi? Przemieniasz ich w wampiry, a doskonale wiesz, że jest to łamanie Kodeksu.
Dodał po jej słowach. mrużąc ślepia. Ruszył zaś z miejsca, okrążając ją niczym rekin. Nadal będzie zgrywała niewiniątko czy grzecznie się przyzna?
- Wypadałoby byś grzecznie poszła ze mną. Nie chcę używać siły.
Syknie, obnażając zębiska. Dostrzegł iż ta przygląda się wyjściu. Zamierzała uciekać? Doprawdy? Hycel nie zamierzał jej wypuszczać dopóki ta nie stanie przed obliczem Przewodniczącego. Ostatnia szansa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Nadia Wto Kwi 04, 2017 10:24 pm

Na sumieniu to ona miała syna, który czekał na nią w żłobku i faceta, który z braku lepszych rozrywek zapewne przytulał strunówę wypełnioną białą zawartością. Tak jak małe dzieciaki uczy się żeby nie brały cukierków od nieznajomych, tak duże dziewczynki nie powinny chodzić z obcymi panami w nieznane miejsca to też Nadia miała ogromne opory żeby zgodzić się na cokolwiek ze strony mężczyzny. W końcu jednak nie miała wyjścia. Pozostało jej dobrowolne przyzwolenie na nieplanowaną wycieczkę albo próba sporu, który nie wiadomo jak się skończy.
Nie będę się Tobie tłumaczyć.
Ukróciła wszelkie gadki z typem zdając sobie sprawę z czyjego ramienia działa. Na psa łowców to on nie wyglądał więc sprawa była dość oczywista. Cóż, dopóki siedziała cicho w domu, przewodniczący nie miał możliwości zweryfikowania plotek, które pojawiły się "na mieście". Łowcy nie znikają w końcu z dnia na dzień, a jednak jednemu to się udało. Miejmy to już za sobą.
Nie mam zamiaru się z Tobą szarpać więc chodźmy.
Zgodziła się w końcu nie bardzo wiedząc w jaki sposób mieliby się przemieścić i gdzie. W razie czego pod kościołem stał samochód Nad chociaż typ wyglądał na posiadacza kilku sztuczek, które pomagają mu w ściganiu niepokornych przedstawicieli gatunku.
Jeśli kobieta miałaby komukolwiek się spowiadać ze swoich grzeszków to na pewno tą osobą nie byłby zwykły hycel działający jako najemnik. Hiro chciał z nią porozmawiać? Dobrze, niech będzie i tak. W sumie prędzej czy później i tak do tego musiało dojść. Niechęć do ów rozmowy wynikała z obaw dotyczących nie jej osoby, a młodego i Ravena. Nie mając wiedzy o tym czy przewodniczący wie o jej dziecku, kompletnie nie miała pojęcia czego się spodziewać.
Chodźmy w takim razie.
Zrobiła dosłownie trzy kroki w kierunku drzwi zatrzymując się i spoglądając na hycla. W końcu nie chciała żeby uznał jej ruch jako ucieczkę. Była raczej spokojna i zdeterminowana. Miała do kogo wracać i nie przywykła do długiej rozłąki więc oczekiwała konkretów.

~mam problem z kolorem czcionki, sorry...
Nadia

Nadia

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dobrze ukryte
Zawód : Dziennikarka/Fotograf
Pan/i | Sługa : Leo
Moce : Telekineza, blokada umysłu, "pan i sługa", polimorfia


https://vampireknight.forumpl.net/t1620-nadia-morita#33585 https://vampireknight.forumpl.net/t1627-nadia#33681

Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Gość Nie Kwi 09, 2017 8:58 am

I zajebiście. Abaddon uniknął zbędnej walki, chociaż nie ma co ukrywać ale chętnie skorzystałby ze szlachetnej krwi. Tylko co potem? Hiro z całą pewnością by się wściekł jeśli Hycel dotknąłby w niewłaściwy sposób zapewne już dawną członkinię Rady.
- No mi nie, ale Przewodniczącemu owszem.
Odparł, unosząc kącik ust. Pyszna siebie damula nie wiedziała tak naprawdę co może ją czekać. Hiro wbrew pozorom bywa wyjątkowo brutalny w swych karach.
Skoro nie zamierzała walczyć czy bronić się. Dobrze dla niej. Hycel dłonią wskazał wyjście, by ta ruszyła pierwsza. Nie wykonywał zbędnych ruchów, poza tym niech szlachetna i tak ma się na baczności. Wszak jak spróbuje sztuczki, skończy w kopule.
Gdy opuścili w końcu kościół, toć wampir nie znosi symboli religijnych, skierowali się w stronę Południowych rejonów. Do zamku.

zt x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Opuszczony kościół - Page 4 Empty Re: Opuszczony kościół

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach