Otwórz oczy

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Otwórz oczy Empty Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Pon Sty 18, 2016 6:05 pm


Uczestnicy: Kotori
Poziom trudności: Trudny
MG: Esme~



Słońce nad Oświatą powoli chyliło się ku zachodowi. Nadchodziła kolejna noc, lecz tym razem spędzona w obcym miejscu pełnym nieznanych dla Kotori ludzi. Wszystko było różne od tego co do tej pory znała. Inne zapachy, inne dźwięki. Nawet ludzie mówili inaczej i choć mieli na sobie fartuchy lekakrzy, było w nich coś niepokojącego. Tik tak. Zegar wybijał kolejne godziny, kiedy bezsenność w końcu została pokonana. Ciepło dawane przez biały koc w sali szpitalnej zostało zabrane przez mrok i nagły powrót wspomnieniami do opuszczonego kościoła.
- Obudź się, jesteś mi potrzebna –  w głowie wciąż dźwięczał głos jasnowłosego mężczyzny, który ponownie wyrwał Ptaszynę ze snu. Przerażona twarz była odzwierciedleniem makabrycznych zdarzeń, które miały miejsce w świątyni. Zastygła na policzku krew i mieszające się z nią krople potu powstałe od gorąca.
- Coś poszło nie tak... zabierz ze sobą Rosę Kotori i uciekajcie! Ona nie da rady utrzymać tej magii, za chwilę wszystko się zawali! - mężczyzna poruszał ustami krzycząc kolejne rozkazy, po czym wstał i resztkami sił dobiegł do kolejnych nieptrzytomnych osób z próbą ich wybudzenia. Niestety bezskutecznie.

Kotori, znów znalazłaś się w opuszczonym kościele, ale sytuacja wygląda gorzej niż początkowo ją zapamiętałaś: Midori ledwo stoi na nogach, a jej twarz mówi tyle, iż nie jest w stanie wytrzymać już dłużej niż kilka minut. Podobnie wygląda rudowłosy ksiądz, lecz z jednym wyjątkiem. Na ciele mężczyzny widoczne są dziesiątki wciąż krwawiących zranień, zupełnie tak, jakby magia krwi stale go atakowała. Rosa, Cornelius i Blair leżą nieprzytomni obok swojej runy pokryci krwią. A dowódca? Wciąż próbuje dobudzić Navena. Z samego kręgu nie ma widoczności, ale wydobywająca się z poza wiru energii krew mówi jedno... nie jest dobrze. Czy przyjemny pobyt w szpitalu był tylko krótkim snem?

Do wyjścia dzieli Cię zaledwie kilka metrów. Przyjemny powiew chłodnego powietrza muska Twoją skórę, dając jednocześnie nadzieję na ucieczkę. Weźmiesz kogoś ze sobą? Uciekniesz...czy zostaniesz? Magia krwi jest coraz bardziej wyczuwalna w powietrzu, a jej łapczywa natura zwiastuje tylko i wyłącznie niebezpieczeństwo.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Wto Sty 19, 2016 4:14 pm

Macki ciemności oplotły pogrążoną w nieświadomości Kotorii zabierając do krainy snów. Ale... kiedy? Nie mogła zasnąć długo, jej myśli rozlewały się i były nieczytelne. Ona sama była nieprzytomna dość długo, na tyle długo, by podsłuchać jakieś rozmowy i zamiast uspokajać się - spinać. Każda godzina uświadamiała ją, że znajduje się w obcym miejscu. Tak absurdalnie obcym, że nie miała prawa się tu znaleźć.
Poczuła, jak nią trzęsie, szybko uderzyły ją wspomnienia nocy. Kolejne absurdalne miejsce. Przez chwilę pomyślała, że to sen. Że w szpitalu śniła o kościele, ale szpital też musiał być snem... Nie, to nie koniec! Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła swojego nauczyciela. Jego twarz wyrażała wszystko. W pomieszczeniu było jeszcze goręcej niż zapamiętała, czuła, jak na jej policzku krzepnie krew, jak oblepia jej dłonie, czuła nieprzyjemne uczucie piasku, ziemi, bo ta przylepiała się do niej, odkąd Kotori utaplała się w krwi wszystkich zgromadzonych, gdy wybuchła runa. Znów eksplodowała? Nie pamiętam! Szybko z ziemi rozejrzała się za przyjaciółką. Traktowały się, jakby nienawidziły, ale w głębi były ze sobą związane. Adrenalina obudziła ją, jej serce kołatało, głowa znów wybuchała bólem od gwałtownej utraty krwi i dwóch czy trzech ogłuszeń spowodowanych wybuchem runy. Wstała na chwiejne nogi, czując przejmujący strach. Rozejrzała się po suficie. Wszystko wydawało się drgać. Nie zdążą. Zawali się,zginą. Przeszła więc do rzeczowej analizy otoczenia. Jej umysł był wyciszony, jak zawsze, gdy do jej głowy wkraczał lęk. Miała mało czasu. Miała sekundy. Nie wyciągnę wszystkich. Ale nie chciała wybierać. Osoby przytomne powinny zacząć uciekać.
- Petrowiczu-sensei! Zabierz stąd kogoś, wynośmy się! - Wydawało się, że krzyknęła, ale jej cichy z natury ton ginął wśród zamieszania. Jest za późno. Mrok wydobywający się z centrum, rany i wycieńczenie wszystkich zebranych było wymowne. Bardzo wymowne. Konstrukcja nie wytrzyma, ludzie też. Ci, którzy mogli powinni pomyśleć o własnej skórze. Ale Kotori nie była jak każdy człowiek, myślała wpierw o innych. Sama miała szansę się wydostać, z kimś... też. Ale jeżeli weźmie zbyt dużo osób ze sobą, nie dociągnie ich do wyjścia nim nie padnie. Wtedy zginie więcej osób. Postarała się dobiec do Rosy i złapała ją za ramiona. Musiała wykorzystać te siły, które człowiek odkrywał w sobie w sytuacji śmiertelnej, tę ostatnią resztkę, której nie wyrwała jej magia krwi, potrzebną do wyniesienia Rosy. Nie sprawdzała nawet, czy żyje. Była dla niej najważniejsza w tej chwili. I zdawało się, że była najbliżej. Miała zamiar iść tyłem, ciągnąc ciemnowłosą po ziemi, za ramiona. Aż do schód, gdzie nie zmieni strategii, byle się wydostać razem z ciałem z kościoła. Dopiero z dziesięć metrów od wejścia miała zamiar zatrzymać się i paść na ziemię, spróbować powstrzymać zadyszkę i sprawdzić, czy dziewczyna żyje, rozejrzeć się i sprawdzić, kto w ogóle wyszedł żywo z tamtego miejsca. Była tylko zwykłą nastolatką lubiącą sport i nienawidzącą wampirów. Jak to się mogło stać?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Pią Sty 22, 2016 10:32 pm

Dowódca nawet się nie odwrócił, kiedy Kotori wypowiedziała swoje słowa. Zajęty próbą wybudzenia nieprzytomnego i praktycznie pozbawiony sił, nie był już tak sprawny jak mogło się zdawać. Nie słyszał. Z pewnością nie był w stanie wychwycić słów Ptaszyny, która została postawiona przed znaczącym wyborem. Uciekać i ratować siebie, czy zaryzykować i wynieść najbliższą sobie osobę? Gęste tumany czerwonych oparów wzbijały się w powietrze przywołując kolejne fale gorąca. Kościół nie był już świętym i bezpiecznym schronieniem, a przyszłym miejscem kaźni. Możliwe, że również i grobem dla wszystkich członków, kładących życie na szali zaufania.
Kotori ledwo zdążyła dobiec do Rosy, kiedy ciemnowłosa dziewczyna stojąca przy runie głośno jęknęła. Doskonale widoczne krwawe liny pochwyciły ją i z całym impetem rzuciły na ścianę. Midori. Jedna z osób utrzymujących ten cały burdel na kółkach została wyeliminowana. Nawet wtedy magia nie dała jej spokoju. Czerwone liny niemal w całości pokryły ciało, czyniąc wokół niej kokon wydzierający witalną energię. Przez chwilę nawet próbowała się bronić, lecz mocne uderzenie i brak sił doprowadziły do momentalnej utraty przytomności.
- Uciekaj stąd! - nastolatka znajdowała się już przy Rosie, kiedy automatycznie wyłapała ponowne słowa dowódcy. Vlad podniósł dłonie i użył swej magii na krwawej linie, która pędziła w stronę dwóch dziewczyn. W ostatniej chwili twór magii krwi rozprysł się, tworząc na posadzce rosnącą plamę. Niestety. Magia szalała nie mając już żadnych zahamowań. Kolejna z lin dosięgła dowódcę i traktując go jak skazanego na śmierć, uniosła do góry za pomocą pętli. Mężczyzna nie miał sił się wyrywać, dlatego z każdą chwilą było widać uchodzące z niego życie. Chyba tylko dzięki adrenalinie Kotori była w stanie pochwycić przyjaciółkę i kierować się z nią w stronę wyjścia z niezbyt imponującą prędkością. Kilka kroków od samych drzwi szaleńcza siła uczyniła kolejny krok do zagłady uczestników całego zbiegowiska. Serafiel nie został oszczędzony i jako ostatnia ostoja runy, został zaatakowany pędzącym wprost na niego krwawym szponem. Wystarczył jeden zamach, żeby nadludzka siła wgryzła się w ciało księdza i z całym impetem wyrwała jego serce. Martwe ciało gruchnęło o posadzkę, podobnie jak jeszcze bijący organ, który siła z czystą premedytacją rzuciła kilka centymetrów od uciekinierek. Nakierowana na życiodajną energię magia nie chciała dać uciec jedynej pożywce, dlatego kolejna czerwona lina oplotła nogę Rosy, ciągnąc ją w stronę środka kręgu.

Zostawiasz przyjaciółkę i uciekasz, czy próbujesz ją ratować? Od zawalenia starego kościoła dzielą jedynie sekundy...a czas leci. Musisz podjąć decyzję.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Sob Sty 30, 2016 6:44 pm

To nie mogło tak się skończyć, prawda? Nie mogło... To sen, to koszmar! Jej nauczyciel nie słyszał co krzyczała, nie mogła pojąć, dlaczego jeszcze nie uciekł, dlaczego nikt nie uciekał. Tylko ona była przytomna. I patrzyła jak krwawa moc wydziera życie z ocalałych. Chronią nas. Chronią mnie. Poświęcają się, byśmy mogły wyjść. Zdała sobie z tego sprawę i z całej siły zacisnęła palce na ciele przyjaciółki. Jedna z osób przy runie została zabita, otulona kokonem śmierci. Nie ma dla niej ratunku! Nie wahaj się! Błagam, nie wahaj się! To twoja jedyna szansa! Nie wahaj się! To było dla niej zdecydowanie zbyt trudne. Nie powinna była tu przychodzić. Albo powinna postarać się bardziej, by to się nie zdarzyło. Ale nie miała czasu o tym myśleć. Stękała i jęczała z wysiłku, ciągnąc bezwładne ciało. Wszystko tak niebezpiecznie drgało. Zawali się, nie zdążę.  
Czuła na swoim karku oddech śmierci, szczękały jej zęby, była przerażona, jej oddech urywał się, czuła adrenalinę, która nie pozwalała jej paść. Vladislau krzyknął do niej, a zrobiła dopiero kilka kroczków! Kazał uciekać JEJ. I to była jedyna racjonalna decyzja. Nie chciała. Nie mogła. Ale magia krwi dosięgła jego, pochwyciła, a za chwilę zabiła ostatniego runiarza. Spojrzała na okrwawione serce, które z porwanych żył i tętnic splunęło krwią. Czerwona mgła, poświata była intensywna, tak gęsta, że Kotori czuła, że będzie kolejnym celem. Złapało Rosę. - Kurwa! - Wrzasnęła z całych sił i szarpnęła Rosę,, by ją oswobodzić. Żeby utrzymać się na nogach musiała jednak odpuścić. Wiedziała, że nie ma szans. Wiedziała to. Ułamek sekundy później puściła Rosę, żeby pomknąć w stronę schód najszybciej jak mogła. Jeżeli na zewnątrz jest ktoś, kto może pomóc, to tylko Kotori może go wezwać. Może jak to się zapadnie, magia przestanie działać. Może pod gruzami będą jeszcze żywe ciała?
Z jej oczu zaczęły płynąć wielkie jak groch łzy. Tłumaczyła się przed sobą z wyboru. Czy to źle, że chcę żyć?! Wiedziała, że będzie się nienawidzić do końca życia. Pozostawiła przyjaciółkę na pastwę morderczej magii. Kurwa! Znowu! Znowu umierali wokół niej ludzie, którzy byli jej niemal obcy, a za których poczuła się odpowiedzialna. No i Rosa. Ale istniał cień szansy, że jak stąd wyjdzie, znajdzie pomoc nie tylko dla siebie.
Schody, schody, drzwi, proszę. Przedzierała się przed siebie, czując, jakby poruszała się w wodzie, wszystko było takie oporne. Ale musiała. Musiała. Nie tylko dla siebie. Może kogoś uratuje? Na schodach gotowa była iść na czworakach, by było szybciej, gotowa była pełzać, jeżeli połamią się jej nogi, gotowa była do wszystkiego, byle się uwolnić. Choćby musiała odciąć sobie stopę, gdy zostanie złapana. Nie mogła dać się złapać. Nie miała dość sił, by się oswobodzić. Nie mogła. Czuła, jak wiją się za nią wiązki czarnej energii,jak na nią czyhają. Szybko, szybko, szybciej! Wszystko działo się tak powoli...

// Polecam muzykę
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Sob Sty 30, 2016 7:45 pm

Wszystko było jak zły sen. W jednej chwili kładł się na pryczy jednej z cel Oświaty by zaznać choć odrobiny snu pomiędzy zadaniami jakie wyznaczała mu funkcja dowódcy, a w następnej stał ponownie w Kościele. Runa wybuchła przynosząc ze sobą znacznie więcej szkód niż mu się wydawało. Magia krwi zaczynała szaleć. Czyżby wszystko co się dotąd dlań zdarzyło było tylko imaginacją? Projekcją wynikłą ze zmęczenia i rezonansu magicznego. Zmęczenie i ból zdawały się prawdziwe. Udało się dobudzić nieszczęsną Kotori. Cywil. Nieletnia. Tyle jednak miała w sobie hartu ducha. Żal byłoby aby zginęła. Żal by też było zmarnować jej talent. Niech ucieka. Niech zabierze Rosę jeśli będzie mogła. Jeśli nie uda się niech ucieka sama.. Najmłodsi mają największe szanse na przyszłość. Gdyby uciekali wszyscy na pewno zginęliby. Trzeba ocalić kogo się da. Vladislau natomiast postanowił zrobić co w jego mocy by powstrzymać to szaleństwo, które pozwolił rozpętać. Tam w środku prawdopodobnie była Esmeralda. Nie mógł zostawić jej nie mając pewności, że jest martwa. Nie mógł ot tak zostawić innych. Midori nie dała rady. Wierzył w nią. Nie docenił potęgi krwi.
- Uciekaj stąd! - krzyknął w stronę jedynej przytomnej uwalniając własną magię krwi. Była inna choć pokrewna. Zniosła chwilowo działanie chaotycznej magii Esmeraldy niszcząc krwawą mackę. Zwrócił jednak tym samym uwagę na siebie. Magia nie mogła sobie odmówić takiego źródła. Chciał się obronić, lecz nie miał czasu na ponowne skupienie i zebranie w sobie. Został pochwycony. Spróbował się wyrwać, lecz było to równie krótkie co nieskuteczne. Nie miał sił, a z każdą chwilą łapczywa Moc usiłowała chwycić więcej z jego jestestwa. Nie poddał się wbrew pozorom. Oszczędzał siły wiedząc, że siłą niczego nie zyska. Macki były amalgamatem Mocy, krwi i wypaczonej woli, którą czerpały z Esmeraldy. Vladislau natomiast krew traktował jako źródło energii. W sytuacji takiej jak ta Esmeralda musi mu wybaczyć. Tracił oddech. Ból zaczynał doskwierać. Potrzebował jednakże jeszcze chwili. Uspokajał się. Nie było to proste. Bał się o swoich ludzi. Czuł, że ich zawiódł. Serafiel odszedł. Cornelius i Leyasu byli nieprzytomni co oznaczało dla nich smierć. Runiarza i Śruby nie był w stanie ogarnąć wzrokiem, a ponieważ nie przejmowali run także musieli zostać wyłączeni. Zawiódł. Napawało go to żalem, smutkiem i strachem. Bał się o Esmeraldę. Czuł żal wobec siebie. Wszystkie te emocje zbierał w sobie. Tłamsił je tak jak uczony był od dawna przekuwając własną wolą w broń. Bronią tą była nienawiść. To nie on zawiódł. Zawiodła Moc. To nie jego ludzie nie podołali to Moc Krwi okazała się za silna. Jeśli Eseralda umrze nie chciałaby pociągnąć innych. I Vladislau Darkhawk nie pozwoli na to. Przynajmniej jeśli będzie miał cokolwiek na ten temat do powiedzenia.
- Chcesz krwi, tak? - wycharczał korzystając z ostatnich cząsteczek powietrza jakie mu pozostały.
- Też jej chcę. Oddaj mi ją. Natychmiast! - zażądał korzystając z mocy wampiryzmu. Zwykle kontrolował ją  pętając by nie pobrać nazbyt wiele. Jednakże w tym przypadku musiał odebrać rytuałowi ile tyko się da. Począwszy od krwi zawartej w okolicznym powietrzu by osłabić mackę, a kończywszy na tej krwi, która wydobywała się z ciał poległych. Naven. Serafiel. Cornelius. Śruba. Runiarz. Oni byli już martwi, nawet jeśli oddychali. Nie byli w stanie się bronić, a łapczywa magia pochłaniała ile tylko się dało. Rosa została dopiero pochwycona przez mroczną mackę co oznaczało, iż wkrótce będzie stracona. Niemniej Vlad mógł spróbować ocalić Kotori i Midori. Być może i Rosę. Możliwe, że i siebie choć to na tę chwilę najmniej go obchodziło. Vladislau będzie wysysał krew z powietrza, podłogi i ciał tych, którzy nie byliby w stanie się ratować. Odbierze magii jej źródło jednocześnie lecząc samego siebie. Krople krwi i plamy z posoki zaczną przemieniać się w mgłę dążącą do wszelkich porów ciała Vlada.

Dalszy przebieg zależeć będzie od tego jaki skutek przyniesie użycie mocy wampiryzmu. Jeśli zadziała Vladislau skorzysta także z mocy wigoru by zwiększyć swoją siłę do nadludzkich możliwości i wtedy postara się wyswobodzić z magicznych macek. Wtedy łapiąc oddech oceniłby siłę działania.
Jeśli magia zaczęłaby się wycofywać, zapadać w sobie zacznie postępować w kierunku epicentrum wchłaniając jak najwięcej krwi z nadzieją, że dotrze do Esmeraldy i zdoła przerwać wszystko od środka.
Jeśli jednak magia się zatrzyma, albo zacznie być znacznie łapczywsza będzie osłaniał tych, którzy mają siłę się ratować. Ponadto w przypadku gdy Moc się nie wycofa znacznie, ale upuści Rosę Vlad zbliży się do niej by osłaniać i nieprzytomną dziewczynę. W przypadku gdy wszyscy, których uratować się da będą w prostej drodze do wyjścia bez trudu powinien chwycić ją uciekać poniósłszy Valentine. Vlad szczęściem jest specjalistą od planów awaryjnych. Kiedyś jednak może się zdarzyć czas gdy żaden się nie powiedzie. Czy to dziś przekona się już wkrótce.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Sob Sty 30, 2016 7:58 pm

Fatalnie. Było po prostu fatalnie. Nawet już nie wiedziała, co właściwie się stało. Była pewna, że to się skończyło. Że mogła zająć się sobą, że gdy zasnęła, to obudzi się na kolejny dzień wypełniony przygotowaniami do zbliżającego się konkursu, a nie, gdy ponownie otworzyła oczy... Ukazała się znów scena z tego miejsca. I było o wiele gorzej niż pamiętała. Tamto wszystko było snem? Zmęczenie? A może to jest... Nie, nie czas na to! Trzeba się skupić na istotnym zadaniu, by nic nie nawaliło! Czarnowłosa mogła jedynie sobie zadawać te pytania, a zapewne nie uzyskać na żadne z nich odpowiedzi. Dlatego też jej uwaga została poświęcona rytuałowi.
Runa... Aż musiała ogarnąć na tyle, ile mogła to wszystko, by się upewnić co do autentyczności. Ale było źle. Bardzo. To jedynie wierzchołek całej góry lodowej. Beznadzieja to zbyt mało, by to opisać. Dwie runy nieaktywne, mniej ludzi przy kręgu... Czyli cały ciężar spadł na tych, którzy tutaj jeszcze stali. Midori wątpiła, że zdoła jakkolwiek długo wytrzymać, dlatego też nawet nie starała się tego ukrywać, by nie tracić niepotrzebnie energii. Zerknęła jedynie na rudowłosego księdza, który niestety, ale w lepszym stanie nie był. Cierpiał? Pewnie tak, ale Mi mogła tylko zgadywać, nie znajdując się w jego "skórze".
Magia krwi jednak nie była dla nich tak delikatna, jakby się wręcz chciało. Jęknęła niemalże w tej samej chwili, gdy została pochwycona przez krwawe liny. Po chwili została wyrwana gwałtownie z tego miejsca i bez żadnej dawki delikatności, rzucona na ścianę. Wydała z siebie zduszony okrzyk i poczuła, jak powietrze uchodził jej z płuc. Bolało to i to cholernie. Osunęła się na dół, aż jej ciało opadło na podłogę. Miała przez pewien czas mroczki przed oczami, ale starała się wytężyć własną wolę, by pomimo tego wstać i wrócić na miejsce. Ale nawet to nie było jej dane. Magia otoczyła całe jej ciało i zabrała się za wysysanie energii. Czuła to, co sprawiło wraz z połączeniem związanym z uderzeniem, że utraciła przytomność. Na ile? Nie wiedziała.
Ale nie zamierzała wypaść z gry. Chciała również żyć. Może to właśnie sprawiło, że znów odzyskała świadomość? Ale co mogła zrobić w tym stanie? Wszystko i zarazem nic! Ale zaczęła walczyć, próbując wykorzystać pozostałe siły, by wyrwać się z tego kokonu. Co ona, gąsienica, która musi zamienić się w motyla, czy co?
- Pomocy! Ktokolwiek! Niech mnie ktoś z tego wyciągnie! - zaczęła również wołać o pomoc, na tyle głośno, ile aktualnie mogła, nadal nie przestając walczyć z tym. Nie wiedziała nawet, czy ktoś właściwie... Był w stanie. Ale jeszcze nie umarła, więc postanowiła do końca walczyć o życie. Tylko, że czasu coraz mniej...
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Sob Sty 30, 2016 10:15 pm

Magia wypuszczona z sideł kontroli stanowiła siłę niebezpieczną i bezlitosną. Życie na szali... Właśnie tak...ważyły się teraz istnienia, gdy ludzie walczący z szaleńczym żywiołem magii próbowali się uwolnić. Kościół żył teraz własnym życiem, tworząc z bezpiecznego miejsca istną kryptę dla wszystkich nieszczęśników. Złowrogie podszepty wzbiły się w powietrze przecinając krzyki i nikły odgłos oddechów. Tak właśnie wyglądała  przychodząca śmierć. Po kolei. Bez pozwolenia. Jak rosyjska ruletka, lecz zamiast naboi i broni, ostatnie tchnienia zawdzięczano chmurze czerwonego czaru.

Kotori – coś się nie udało, a jednak nie pojawiły się żadne posiłki. Czy naprawdę nikt nie widział wydobywającego się dymu? Czy nikt nie słyszał? Głusi i ślepi. Łowcy mający stać na posterunku bezpieczeństwa zdradzili, podejmując decyzję pasywności. To koniec. Tak właśnie się zdawało, kiedy tajemna siła dokonywała coraz to odważniejszych działań. Do metalicznego zapachu krwi doszły dźwięki... upadek, trzask, szept. Jak łatwo sobie przypomnieć o kruchości, kiedy puste oczy rudego księdza zdradzały, iż nigdy nie zobaczy już promieni słońca, nie wysłucha modlitwy. Umarł. Wszyscy umierali, kiedy złowrogi zew wyciągał macki po każde z żyjących jeszcze istnień. Nie wypuszczę Cię... Zostaniesz tu... Umrzesz pogrzebana z innymi. Dzikie podszepty zniekształconego głosu docierały wciąż do głowy Kotori. Skąd? Dlaczego? Ciągnięta po posadzce Rosa została pochwycona przez magię i w końcu pociągnięta wgłąb pomieszczenia, rzucona niczym bezwładną kukłą. To naprawdę koniec. Kilka krwawych lin oplotło czarnowłosą za dłonie i ciągnąć z całym impetem w obie strony... po prostu rozerwało ją na pół. Rosa wydała z siebie ostatni krzyk, gdy po chwili wszelkie jej wnętrzności rozprysnęły się po czerwonej posadzce. A magia? Nabrała siły. Kotori nie mogła już pomóc przyjaciółce, dlatego walcząc ze słabością ciała postanowiła opuścić kościół. Już tylko dwa metry... metr... i dębowe drzwi zatrzasnęły się tuż przed nosem nastolatki. Niewidzialna dłoń zaś zaczęła malować krwawy napis na drzwiach, znaczący tyle co "Mam Cię".


Vladislau -  magia krwi nigdy nie znała umiaru, dlatego niepowstrzymana po prostu nie potrafiła przestać. Nikt nie był tego świadomy bardziej niż Vlad – dowódca i zarazem użytkownik podobnego potencjału. To na jego barkach spoczywał teraz los tych wszystkich ludzi. Cywili i łowców. Mężczyzna wierząc w powodzenie całej misji dał przyzwolenie na rytuał, to on zaprosił część ludzi. Był współ odpowiedzialny, choć po prawdzie nie było ani krzty winy na mocnych barkach. Vlad zrobił wszystko co mógł. Wszystko co trzeba, żeby doprowadzić rytuał do końca i zapewnić ludziom bezpieczeństwa. Niestety. Coś poszło nie tak. Białowłosy kupił trochę czasu dla Kotori przypłacając za to szczególnym zainteresowaniem ze strony drapieżnej łapy. Był wrogiem. Zagrożeniem, mogącym zniwelować łapczywość siły, a na to magia pozwolić sobie nie mogła. Wyeliminować. Pozbawić krwi. Zabić. Mocny uścisk trzymał Vlada w górze, nie pozwalając na jakiekolwiek manewry. Bo jak walczyc z niewidocznym przeciwnikiem? Wiedząc, że właściwie ostatnia szansa, postanowił działać, dlatego odpowiedział bronią na broń, wykrzesając z siebie resztki magicznej siły. Pobierana krew unieszkodliwiła szpon, dzięki czemu dowódca uwolnił się z okowów magii. Jego nogi nareszcie dosięgły znowu podłoża, przez chwilę nawet walcząc z grawitacją. Musiał zaryzykować i stawiając wszystko na jedną kartę kontynuował proces. Krew była wszędzie, dlatego zaczynając płynąc strumieniem docierała wprost do samego Vlada, by go wzmocnić.


Midori – Kobieta również stanowiła zagrożenie, gdyż jako jedna z nielicznych przez długi czas utrzymywała się na nogach. Runa wzmacniała szanse na powodzenie rytuału. Przede wszystkim stanowiła nierozłączną kombinację, dzięki której zapewniała bezpieczeństwo – uczestnikom czynnym i biernym. Ludziom...i wampirom. Każdemu. Najmniejszej żywej jednostce, która swe losy związała z tym przeklętym miejscem. Właśnie dlatego to czarnowłosa została kolejnym celem mistycznej siły. Uderzenie tylko na chwilę pozbawiło łowczynię przytomności. Midori obudziła i po pierwszych bezskutecznych próbach wyswobodzenia postanowiła spróbować czegoś innego. Krzyk. Prośba o pomoc. Kiedy wydała z siebie dźwięk, liny na ciele zacisnęły się, tworząc na ciele krwawe tatuaże. Jedna z lin zakneblowała usta dziewczyny, starając się wpleść do przełyku, skąd istniała szansa na wydarcie kolejnej części energii. Kto mógł odpowiedzieć na prośbę o pomoc, skoro podłogę kościoła ścieliły kolejne trupy? Pętle zaciskały się coraz bardziej, a krwawe liny napojone energią innych rozrastały się na ciele kobiety. Midori dokładnie poczuła moment użycia wampiryzmu przez dowódcę. Liny zelżały i na siłę próbując się utrzymać jej ciała zaczęły niknąć. Były tworzone z krwi, która wartkimi strumieniami leciała w stronę dowódcy. Dom wariatów.


Magia przeciw magii. Nikt nie wiedział ilu z uczestników rytuału przypłaciło całą tą zabawę własnym życiem. Krąg na środku świątyni wirował, oddzielając wnętrze od ciekawskich spojrzeń. Coś się szykowało. Od samego początku w powietrzu wisiała prawdziwa katastrofa, na której uniknięcie było już za późno.
Kościół zatrząsł się na skutek huku, a całe wnętrze podziemi wypełnił oślepiający błysk. Upadanie... To musiał być koniec, ale czy tak właśnie wyglądała śmierć? Zapach krwi jeszcze przez chwilę buzował w nozdrzach, gdy wszystko ustało...

Kotori, Vladislau, Midi...
Budzicie się leżąc na kamieniach pośród zupełnie nieznanego miejsca. Jest chłodno, a w około panuje półmrok. Znajdujecie się na jakiejś górze, skąd strome zejście prowadzi na polany i do lasu. W powietrzu zamiast księżyca widać kawałki skał i wyspy owiane mgłą. Zawieszone w przestrzeni jak meteory, które poddano mocy zatrzymania.
W dalekiej odległości gdzieś na horyzoncie widać małą chatkę z palącym się światłem, jednak nie ma innej możliwości dojścia niż droga przez las. Widok tego miejsca przynosi Wam myśli o bezpieczeństwie, co skłania do jak najszybszego udania się w stronę chatki.
A dół? W lesie co chwila pojawiają się i znikają światełka. Czas ruszać w drogę.

Kotori – masz na sobie podziurawione szare dzinsy, bieliznę i porwaną arafatkę. Nigdzie nie widać bluzy, którą założyłaś do kościoła. Częściowe braki materiału dają nikłą ochronę przed chłodem i odsłaniają więcej niż powinno. Masz na sobie tylko jeden but. Jesteś brudna i pokryta krwią. Dokładnie tak jak zapamiętałaś to w kościele.

Niestety widzisz tylko zarysy i masz wrażenie, że w oczy wsypano Ci piasek.

Twój ekwipunek: scyzoryk, zepsuty kompas, butelka wody



Vladislau – masz na sobie wytrzępione bojówki i kawałek koszuli zabarwionej przez krew. Tak skąpe odzienie odsłania większość Twojego torsu. Na nogach pozostały ciężkie wojskowe buty.

Nie jesteś w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Rytuał uczynił Cię niemową...

Twój ekwipunek: popielec zaopatrzony w 4 granaty.


Midori – masz na sobie resztki sukienki, którą miałaś na sobie podczas odwampirzania. Sukienka jest poprzerywana i jest kiepskim ubiorem jeśli chodzi o ochronę przed chłodem i wścibskimi spojrzeniami.

Na Twoim ciele wciąż znajdują liczne zranienia, które wciąż krwawią i są bolesne.

Twój ekwipunek: lampa naftowa  z niepełnym wkładem, zapałki, jeden mały bandaż.



Kolejność jest dowolna
Na odpisy czekam do 1.02, ale jak wiadomo im wcześniej tym lepiej dla Was.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Nie Sty 31, 2016 12:02 am

Coraz cięższe było powietrze, coraz  więcej czuła krwi, coraz bardziej rozpaczliwie próbowała iść w stronę wyjścia. Nie wiedziała, że na zewnątrz ktoś powinien czekać, więc jedno zmartwienie mniej... Rosa  była ciągnięta w tył, nie mogła tego znieść, nie mogła przestać płakać. Jakiś ból z tyłu jej głowy zaczął pulsować, słyszała szum własnej krwi. Nie! To nie krew! To szepty, coraz wyraźniejsze, coraz głośniejsze. Mimowolnie spojrzała na rozszarpane ciało księdza. Nie zostanę! Dam radę! Jeszcze trochę, trochę….! Dopingując się zrobiła kolejny krok. Teraz czuła się, jakby przemierzała bagno. Nie odwracaj się. Nie odwracaj się. Jednak odwróciła się, kiedy usłyszała wrzask Rosy. Było tylko jedno, co mogła w tej sytuacji zrobić. Zwymiotowała na posadzkę to, co zostało w jej skurczonym żołądku od czasu ostatniego posiłku. Upadła na kolana i zwymiotowała znowu, ostatnie resztki i żółć. Boże! Bogowie! Ona żyła! Bogowie! Była przytomna! Jej ciałem zaczęły targać torsje i szloch. Ale dźwignęła się, by na czworaka podpełznąć do drzwi. Ale one zamknęły się tuż przed nią. Krew zaczęła pojawiać się na drewnie. Napis przeraził ją granicznie i zwymiotowałaby znowu, gdyby miała jeszcze czym.  Szepty, piski drżenia, krew, rytuały. Krzyk.
Odwróciła się, by zobaczyć, że Midori jeszcze żyje, że to ona krzyczy, pochłaniana przez krew. Ale zobaczyła też, że Petrowicz walczy, że wchłania mroczną energię. Jak wielką ulgę i nadzieję poczuła? Uwolnił się. Kolejne łzy były łzami szczęścia. Może nie wszystko stracone? Przypomniała sobie, że tylko zachowanie zimnej krwi może pomóc, dlatego spróbowała się uspokoić. Przerażenie otulające jej ciało swoim lepkim, oślizgłym dotykiem spłynęło z niej i sprawiło, że jej myśli lekko się przejaśniły. Lekko. Spróbowała znów wstać, aby przedostać się do Midori. Musiała być wycieńczona, poza tym sama nie da rady otworzyć tych drzwi. A siła dwóch ciał...? Może chciała odpokutować Rosę...? Odruch wymiotny sprawił, że się zatoczyła. Ale parła dzielnie przed siebie, czując, że krwawa atmosfera lekko zelżała, kumulując się w jej nauczycielu. Wyglądało to strasznie i bałaby się,gdyby nie to, że mężczyzna wyglądał raczej na... orzeźwionego, niźli brutalnie mordowanego przez moc. Jeszcze jeden krok, błysk... i nic.
***
Ocknęła się i jęknęła. Poczuła orzeźwiający, chłodny powiew wiatru na... piersiach?! Nic jej już nie zdziwi. Otworzyła oczy i dostrzegła mroczne niebo. No tak, jest noc. Kościół zapadł się? Może ktoś mnie wyciągnął...? Rozejrzała się. Zobaczyła niedaleko zarys ciała ukrytego w mroku. Najwyraźniej ocknęła się pierwsza. Czuła w głowie pustkę, ale taką przyjemną. Zniknęły szepty, ból nie był szczególnie dokuczliwy, nie słyszała zawirowań energii. Świeże powietrze cuciło ją wraz z chłodem. Miała chwilę, by przemyśleć, co się dzieje. Nie jesteśmy na kościele. Przynajmniej tak stwierdziła, gdy zauważyła, że kamienie nie są gruzem a wokół nich nie pałęta się absolutnie nikt. Łza pociekła jej po policzku. Wytarła wargi przybrudzone wymiocinami rozmazując po nich krew. Spojrzała na swoje dłonie. Ona nigdy nie zniknie. Pomyślała, przypominając sobie rozrywane ciało Rosy i jej rozpaczliwy wrzask.
Później będziesz żałować. Nie wiesz, gdzie jesteś, nie wiesz, co tu robisz, ani co się dzieje. Przetrwaj, przeżyj, a potem ich opłacz... Wzięła się w garść dzięki czynowi Grigorija i otwartej przestrzeni. Musiałaś zdjąć bluzę w środku. Pomyślała, przypominając sobie skwar. Spojrzała na rozmazane spodnie. Zamrugała i przetarła oczy, ale to tylko sprawiło, że pieczenie i ból oczu narósł. Było to niekomfortowe, ale nie mogła panikować. Na razie sądziła po prostu, że jest noc i po utracie krwi oraz takim wysiłku wszystko jest na swoim miejscu. Nie widziała wszak szybujących głazów... i czuła względny spokój poprzez opanowanie.  Obmacała się. Cała była we krwi, a jej ubiór był w strzępkach, jakby krew z podziemnej komnaty rozszarpał je. Przypomniała sobie księdza, widziała, jak krwawił z wielu, wielu ran. Cała była obolała, więc nie umiała stwierdzić jak bardzo jest poraniona. Przeszkadzało jej jednak, że jej piersi są po prostu... nagie. Stanik był cały porwany, miseczki jeszcze bardziej. Zdawało się, że przy najlżejszym ruchu po prostu się rozpadnie. Przesunęła zniszczoną arafatkę by zakryć choć jeden sutek. Gorsze rzeczy w życiu przechodziłam, żeby wstydzić się golizny przy jednym facecie. Uznała hardo, sprowadzając się do obojętności. Odetchnęła głęboko i pomyślała o tym, że nie chce, by krew na jej ciele ją oblepiała i po prostu sobie spłynęła. Nie mogło to być jednak takie łatwe.
Przeniosła ciężar ciała do przodu, żeby oprzeć się na kolanach i dłoniach i podejść w ten sposób do Petrowicza. Nie jest w lepszym stanie ode mnie. Skwitowała z ulgą, nie tylko ona świeciła golizną. Rozejrzała się i dostrzegła leżącą nieopodal dziewczynę. Nie pamiętała jej imienia, czy w ogóle ze sobą rozmawiały? W każdym bądź razie uznała, że najlepiej będzie obudzić „głowę” rytuału. Miała nadzieję, że żyje... Położyła głowę na jego piersi, z twarzą zwróconą ku jego ustom. Usłyszała bicie serca. Odetchnęła głęboko z ulgą. Usiadła na swoich łydkach i pochyliła się nad Grigorijem, kładąc mu ręce na barkach i potrząsając zdecydowanie, ale nie jakoś brutalnie. - Petrowiczu-sensei, Petrowiczu-sensei, obudź się. - Powtarzała dosyć głośno, by było to upierdliwe. Gotowa była za chwilę poklepać go po policzku.
Gdy tylko zacznie się budzić, miała zamiar pomacać się tam,gdzie czuła zgrubienia na spodniach i wyjąć przedmioty, które wcześniej poznała jako-tako dotykiem. Wyjęła butelkę wody z dużej kieszeni na udzie (aż dziwne,że jest cała…), by przystawić ją mężczyźnie do dłoni. Chłód butelki powinien pomóc go rozbudzić. Wyjęła też scyzoryk i otworzyła go, złapała mocno i przyłożyła do piersi mężczyzny celując pionowo w dół. Wyglądał, jakby odzyskiwał siły, gdy czerpał tą szaloną moc. Ale sam mógł oszaleć, nie chciała ryzykować. Gdy da jej jakiś sygnał, że nie jest niebezpieczny (tudzież nie rzuci się na nią jak dzikie zwierze), cofnie nóż i da mu porządnie złapać butelkę z wodą. Chyba najlepszym będzie, jeżeli on zachowa najwięcej sił, woda pomoże mu je odzyskać. Przewodził im wszystkim, uratował i był silny fizycznie (w końcu to facet), może też najsprawniejszy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Nie Sty 31, 2016 9:09 am

Jęknęła w duchu, czując, jak liny na jej ciele jedynie się mocniej zacisnęły. Nieprzyjemna sprawa, a na dodatek niestety, ale bolesna. Na dodatek paskudna lina chciała dostać się do jej wnętrza? A fuj! Zboczona jakaś, czy coś? No i skoro uniemożliwiła jej krzyk, to zacisnęła mocno zęby i usta, by nie sięgnęła dalej. Próbowała za to cokolwiek zrobić i wydawała również z siebie coś na kształt stłumionych pisków, z pewnością o wiele cichych niż wcześniej były. Miała również wrażenie, że pojawiało się ich więcej i więcej... Czy to miałby być już koniec? Nigdy! Nie zamierzała się poddawać. Tylko czy jest jakakolwiek szansa, by akurat jej powiodła się ucieczka. Okazało się, że jest.
Poczuła jak uścisk niechcianych lin zelżał, a potem one same zaczęły znikać. Ze swojej pozycji niespecjalnie widziała powód, ale... Czy to ważne? Mogła się uwolnić! I kokon zniknął, skoro magia krwi przestała wpływać na nią. Dlatego też, pomimo utraty sił, starała się wstać, by móc skierować własne kroki w stronę wyjścia. Wolność. Cokolwiek, tylko nie ten koszmar. By nie patrzeć na tych, którzy polegli przez jeden, tajemniczy rytuał. A najlepiej, by to wszystko okazało się po prostu snem... Ah te marzenia, prawda?
Widziała udającą się krew w jednym kierunku. Szkoda tylko, że na tym skończyła się jej obserwacja, albowiem rozległ się huk, a potem oślepiający blask. Uniosła dłoń, by zasłonić własne oczy. Kościół chyba się zawalał... Trzeba iść stąd... Tylko czemu to jest takie trudne? Boli. To tak mam zginąć? - pomyślała z kpiną, zanim to wszystko jej zniknęło z pola widzenia...
Nie wiedziała ile czasu od tamtego wydarzenia upłynęło. Po prostu nagle ocknęła się w zupełnie obcym miejscu. Dzięki temu, że metaliczny zapach krwi nie był wyczuwalny, mogła śmiało stwierdzić, że to nie był przeklęty kościół, w którym byli wcześniej. Było jej niewygodnie w plecy i stanowczo za chłodno. Dlatego też postanowiła się podnieść i... To nie był genialny pomysł. Powietrze przeszył cichy okrzyk bólu, po chwili zastąpiony syknięciem. Skupiła wzrok na ciele, widząc bardzo nieprzyjemny ubiór... Jak również wiele zranień, które nadal krwawiły. Samym strojem nie specjalnie się przejęła, oprócz faktu, że nie nadawał się do za wielu spraw. Dlatego też rozejrzała się, obserwując dziwne miejsce. Meteoryty. Nieruchome na dodatek. Wyspy. Skały. Zdecydowanie to nie jest rzeczywistość, w której dotychczasowo żyła.
- Powiedziałabym, że to niebo lub piekło, gdyby nie fakt, że wszystko mnie boli i jest tak cholernie zimno - burknęła, obejmując się ostrożnie ramionami. Zauważyła wtedy dwie rzeczy. Pierwszą była chatka z światłem, które spowodowało, że młodej zrobiło się od razu cieplej na duszy. Mogłoby być tam bezpiecznie - pomyślała jeszcze. Światełka na dole... Nie skupiała się aktualnie na nich.
Drugą rzeczą, którą było dane jej ujrzeć to towarzysze, nie będący również w dobrym stanie. Przynajmniej tak wnioskowała z ubrań, a raczej ich strzępów. No i na dodatek... Tajemny ekwipunek! Skąd się tutaj wzięło? Któż to mógłby wiedzieć... Niestety, ale nie ona. Na pewno tego nie nosiła przy sobie, ubiór jej na to nie pozwalał.
- Ciekawe, skąd się tutaj wzięliśmy - mruknęła jeszcze, sprawdzając, co los jej dał. Lampa naftowa... Zapałki... I cud! Bandaż! Nawet jeśli to był mały... Na szczęście nawet i one są długie, tylko nie tak szerokie. No, ale był jeden... Owszem, jej złotym oczom nie uszło uwadze, co robiła jedna z osób tutaj. Ale potrzebowała chwili, by to zrozumieć... Nie znała tej magii, czyli sądząc po tym całym szaleństwie, obawiała się, że mogą mieć powtórkę? Midi mogłaby pomóc go unieruchomić, gdyby poszło coś nie tak, ale... Czy obie dałyby rady w tym stanie?
- Jak skończysz z tym, pożyczysz mi ten nóż? - zwróciła się jeszcze do nieznajomej jej dziewczyny. Nie liczyła na przemycie ran, po prostu, by zatamować krwawienie. Cokolwiek. Ból był okropny, ale po czasie dawało się przyzwyczaić do niego. Gorzej właśnie z płynącą krwią. Mogłoby się to skończyć osłabieniem dla Midori. I to byłoby zarazem najlżejszym scenariuszem. - I właściwie... Co dalej? - udałaby się do tamtego domu, ale czas wypytać tych niecodziennych towarzyszy! Najlepiej jak się wszyscy już się obudzą. Oczywiście, nie wiedziała jeszcze, że oni również nie mieli łatwo aktualnie...
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Nie Sty 31, 2016 1:11 pm

Kolejna śmierć. Kolejna porcja krwi. Rosy nie dało się już także uratować. Nie pominąwszy Kagetsu czy Cherry. Moc zaczęła ustępować po wpływem kontrolowanej magii Vlada co oznaczało, iż plan się powiódł. Wchłaniał w siebie jak najwięcej mógł krwi by zatrzymać ten korowód paskudnych wydarzeń. Wiedział, że jest za późno. Wyczuwał to i widział zarazem. Jedynym ratunkiem dla pozostałych jest ucieczka. Z tego co dostrzegł tylko Kotori i Midori miały największe szanse i to im starał się kupić czas. Wiedział, że Esmeralda jest martwa, nawet jeśli tliła się w niej jeszcze iskierka życia. Postępował krok za krokiem czekając aż konstrukcja nie wytrzyma albo nagle zatrzymana w miejscu niepowstrzymana siła Mocy imploduje.
- Przepraszam. - wyrzęził przez zwężone z wściekłości i żalu gardło w kierunku epicentrum gdzie musiała znajdować się umierająca Esmeralda, a z jego oczu popłynęły łzy. Był w pełni sprawny dzięki krwi, ale jaki miało to sens gdy tylu zginęło, a pośród nich i ona?
Stało się. Szepty. Krzyki. Zapach krwi. Adrenalina. Tętno. Spadanie. Cisza.
Nie miewał nazbyt często snów, które mógłby zapamiętać i tak też było tym razem. Obudził się tak nagle jak stracił przytomność. Przyzwyczajony do stałej aktywności i ciągłej gotowości praktycznie natychmiast był przytomny. Pierwsze co zobaczył to niebo. Jakże było dziwne i odmienne od normalnego nieboskłonu. Wyspy zawieszone w przestrzeni wbrew normom grawitacyjnym. Kawałki skał. Gdzieś zapewne trafiło się i drzewo na niewielkim odłamku skalnym. Co więcej tym co go obudziło nie był biologiczny zegar. Uczyniła to Kotori cucąc go delikatnymi uderzeniami w twarz. przynajmniej on je odczuł jako delikatne. Zobaczył też scyzoryk w gotowości do pchnięcia go. Nie był pewien co się dzieje, ale nie zamierzał ryzykować. Gwałtownie przekręcił się na bok by uderzyć ramieniem rękę trzymającą scyzoryk. Nawet jeśli go nie wybije to podbije do góry po czym przeturla się na bok na bezpieczna odległość i błyskawicznie znajdzie się w pozycji znanej szeroko jako słowiański przykuc.
- Nhghghh... - chciał coś do niej powiedzieć mentorskim choć chłodnym tonem. Nie mógł jednak. jedyne co przecisnęło się przez jego gardziel do bliżej nie przybliżone rzężenie. Oczy rozszerzyły mu się w wyrazie zdziwienia i jedną ręką złapał się za gardło. Dokładnie badając strukturę skóry. To ta magia czy ktoś zrobił mu coś podczas snu? I gdzie w ogóle są? Miał kilka strzałów, ale jak mógł się nimi podzielić bez zdolności mowy? Skrzywił się paskudnie w grymasie złości i próbował raz jeszcze coś powiedzieć z podobnym efektem co i wcześniej. I przeszedł do porządku dziennego. Na twarzy ponownie pojawiła się obojętność,a wzrok się uspokoił. Pokierował spojrzenie to na Midori to na Kotori nie zwracając szczególnej uwagi na ich niekomfortowy ubiór. Zarejestrował go oczywiście, ale nie miał zamiaru dawać o tym znać. I tak musiały czuć się niezręcznie. Wskazał kciukiem na swoje gardło po czym  skierował kciuk w dół dając tym samym wyraz temu co powinno być oczywiste. Zaniemówił. Czy wzrok Kotori tę rzecz ogarnie? Możliwe. Vlad jednak nie mógł wiedzieć o jej przypadłości.
Jeżeli dziewczęta ogarnęły, iż Vladislau nie jest zagrożeniem przejdzie do pozycji wyprostowanej i wtedy z pewnością dostrzeże tak jak i one domostwo z zapalnym weń światłem... a także las gdzie gdzieniegdzie zapalały się i gasły światła. Dziwne i niepokojące. Nie ważne czy jest to czyściec, inny wymiar czy sen muszą iść dalej i dotrzeć tam. Jeśli to co się dzieje nie jest trzecią opcją zaniechanie będzie opłakane w skutkach. Widząc, że w pobliżu znajduje się jego Popielec z zaciekawieniem w spojrzeniu podniesie broń, upewni się że jest zabezpieczona i ile ma pocisków po czym przewiesi ją sobie przez niemal nagi tors pokryty starymi bliznami. Vlad z chęcią odpowiedział by na pytanie co dalej. Jednakże wiedział, już że próba wydobycia z siebie słów była daremna. Miast tego znowu kucnął i narysował trzy kropki na ziemi w trójkącie opisując je V, M i K. Oczywiście V jak Vladislau było na szpicu. Przywołał gestem do siebie młodziutkie kobiety by im to pokazać. Wskazał też na siebie i kropkę oznaczoną V. Następnie w podobny sposób wytłumaczył im, że pozostałe kropki odpowiadają ich osobom. Następnie zakreślił kółko w powietrzu i wskazał na nie i siebie po czym ręką wskazał kierunek gdzie mają iść. Nie ruszał jednak. Sprawdził na wszelki wypadek kieszenie spodni upewniając się, że są puste jak ich pojęcie o tym miejscu. Wywalił kieszenie na wierzch po czym je poprawił i wskazał na przewieszonego Popielca wyjaśniając, że na tę chwilę to jedyne co posiada.
Jeżeli Kotori nadal będzie oferować mu wodę uśmiechnie się, choć jego uśmiech nigdy nie należał do najprzyjemniejszych doświadczeń dla innych, i odmówi wyraźnym przeczeniem głowy. Jeśli okaże się potrzebna poprosi o nią. I tak powinien być w najlepszym stanie ponieważ magia krwi wzmocniła jego ciało i nakarmiła. One będą potrzebowały wody w pierwszej kolejności i w większej ilości. Vlad spojrzy też krytycznie na rany Midori. Wyciągnie do góry dwa palce lewej dłoni po czym prawym palcem wskazującym pokaże na palec pierwszy. Następnie pokaże jej swoją koszulę, jej koszulę i, jeśli będzie na wierzchu, bandaż po czym wskaże ponownie na ranę. Potem pokaże na drugi palec, na lampę naftową, potem las i znów na rany wydając przy tym dźwięk "pfszzz" Jakby włożyć rozgrzany pręt czy patyk do wody. Pokazał jej dwie alternatywy. Choć druga była bardziej skomplikowana i mniej pewna gdyż nie było pewności, że znajdą odpowiednio suche drewno i kawałek metalu, który można by rozgrzać to jednak dawała największe szanse na zamknięcie ran. Z drugiej strony oznaczało to paskudne blizny jak ta widoczna pod prawym żebrem na nagim ciele Vlada. Czekał na jakieś słowa. Chciał wiedzieć co mają do dyspozycji oraz poznać na co się zdecyduje Midori względem swoich zranień. Potem mogą ruszać w szyku, który im pokazał. Czy jednak zrozumieją jego sugestie? Na szczęście psychika Vlada, podobnie jak i Kotori, działała na płaszczyźnie zadaniowej. Nie było czasu się zastanawiać nad ostatnimi wydarzeniami czy opłakiwać zmarłych gdy był cel do osiągnięcia. Nie byli bezpieczni. Wręcz przeciwnie. Wciąż byli zagrożeni i musieli znaleźć drogę do schronienia, a potem do domu.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Nie Sty 31, 2016 10:04 pm

I stało się. Rytuał zakończył się niepowodzeniem i jedną wielką niewiadomą co do pozostałych skutków. Co się stało z Esmeraldą? Z wampirami? Czy ktoś przeżył? Trójka towarzyszy nie znała swego położenia, nie mając również żadnych informacji dotyczących ceny wcześniejszych zdarzeń. Skalisty teren był jedynym co początkowo powitały ich spojrzenia. Dziwny świat. Inny. Czy mógł być rzeczywisty? Może to wina magii i to za sprawą okrutnego losu przybyli tam, gdzie człowiek nigdy nie powinien zaglądać. Podróżnicy… a może wyjątkowi pechowcy? Wyspy okalające nieboskłon w większości przykrywała mgła, co utrudniało dostrzeżenie wszelkich charakterystyk. Świat w którym się znaleźli na pewno nie był normalny, a czy byli sami? Przejmującą ciszę rozdzierał jedynie świst wiatru ciągnącego os strony zachodniej. Poza światełkami i domem na samym horyzoncie, nie było widać żadnej formy życia. Nie było więc ptaków śpiewających swe melodię. Mogły spać… panował przecież półmrok. Oczy przyzwyczajające się do panujących warunków widziały jedynie kilometry lasów i polan. Ciemnych punktów, daleko hen gdzie sięgał jeszcze ludzki wzrok. I ten chłód. Przejmujący, jak gdyby człowiek znajdował się na cmentarzysku.
Kiedy doszło do wybudzenia, każdy z uczestników rytuału przeżył nie małe zaskoczenie. Wciąż krwawiące rany Midori, ślepota Ptaszyny i brak możliwości używania mowy Vlada. To w połączeniu z brakiem w strojach i niepewnością przynosiło istny obraz nędzy i rozpaczy. Co robić…? Kotori zbliżyła się do Vlada i zabezpieczając się przed ewentualnym szaleństwem nauczyciela, przyłożyła do jego torsu scyzoryk. Mężczyzna oddychał i poza dziesiątkami blizn, zdobiącego jego ciało wyglądał całkiem rześko. Na jego szyi był odciśnięty ślad po magicznym szponie, ale tego niewidoma dziewczyna zobaczyć nie mogła. Wystarczyło tylko jedno uderzenie, by dowódca otworzył oczy i na szybko ocenił całą sytuację. Sztylet w dłoni dziewczyny nie był czymś, co nastrajało pozytywnie, dlatego Vladislau podbił rękę nastolatki, a ostry przedmiot poszybował w powietrze i następnie wbił się między dwoma kamieniami. W jego oczach była widoczna chęć wypowiedzenia kolejnej z moralizujących opowieści, ale każde ze słów więzło w gardle uświadamiając go, że stracił jedną z ważniejszych możliwości przy dowodzeniu.
Gdy tylko mężczyzna pogodził się ze ślepym losem, szybko znalazł alternatywę i układając kamyki na wzór inicjałów, zaczął gestami ukazywać swój plan.

Zejście ze skał jest dosyć strome, a samo wejście do lasu posiada trzy odnogi.
Przy pierwszej widać ciemne obrysy polany. Druga odkrywa przed Wami czarne jezioro i małą łódkę zacumowaną przy samym brzegu. Trzecia odnoga jest zarośnięta przez cierniste rośliny, których kwiaty są zamknięte przez brak promieni słońca.


Kolejność jest dowolna.
Z racji na odpis przed czasem dodaję Wam do ekwipunku 2 srebrne monety, które znaleźliście przypadkiem pośród skał. Monety nie wyglądają na żadną ze znanych walut. Z jednej strony widnieje kobieta przechylająca kielich, a z drugiej strony słońce.

Na posty czekam do 2 lutego. Zasady znacie.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Nie Sty 31, 2016 11:05 pm

- Pożyczę, ale powiedz mi po co Ci on. – Mruknęła w przestrzeń nad ciałem cuconego mężczyzny. Wiedziała, że jej wzrok nie był najlepszy, a zmęczony ton dziewczyny podpowiadał Kotori, że nóż albo mógł się przysłużyć światłym celom, albo być śmiertelną bronią. Spojrzała na Midori. Była niedaleko dziewczyny, ale ta, mimo mrużenia bolących powiek nie mogła dostrzec więcej jak cieni układających się w człowiecze ciało. Coś zdecydowanie jest nie tak z moim wzrokiem. Został uszkodzony podczas wybuchów? Nie dziwiła się tym, co ma w kieszeniach, to akurat podobne do niej, żeby brać wodę ze sobą, a scyzoryk mogła wziąć by się jakby-co bronić w kościele. No i kompas, żeby się nie zgubić w lasach. Przez to, że odpowiedziała Midori, nie zauważyła, że Petrowicz otworzył oczy. Wykorzystał to. Przekręcił się gwałtownie i uderzył jej rękę. Była osłabiona i nie spodziewała się, że jej sensei wykorzysta taką sztuczkę (z pewnością ją zapamięta), miała nadzieję, że będzie leżał nieruchomo, że będzie miała szansę odezwać się do niego. Tymczasem słaba dłoń dziewczyny wypuściła  scyzoryk, który upadł blisko Vladislau'a, a ona sama zachwiała się. Oparła się ręką, którą trzymała nad mężczyzną, na kamienistej ziemi.
- Nie jestem twoim wrogiem! - Krzyknęła cicho, podnosząc wolną dłoń w poddańczym geście, w odpowiedzi na postawę nauczyciela. Usłyszała coś hak żachnięcie i przyjrzała się mężczyźnie. Nie widziała go wyraźnie. Co się dzieje? Aż tak...? Zacisnęła zęby i przymrużyła oczy, by dostrzec poruszające się cienie, które musiały zwiastować poruszanie się warg. Dostrzegła jak jej nauczyciel chwyta się za gardło. Zdecydowanie coś jest nie tak. Przypomnij sobie, jak został chwycony? Za gardło? Nie może mówić? Dostrzegła cień ginący w mroku, rękę, która odsunęła się od gardła i zalążek kciuka, zrozumiała gest. Więc... chyba muszę ogarniać za dwoje, jeżeli nie może mówić. Wzięła się w garść  i zignorowała uczucie lęku,które narodziło się, gdy została odepchnięta. Ignorując zimno, dyskomfort spowodowany bólem i słabością oblizała nieco spierzchnięte wargi. - Musiałam sprawdzić, czy ta szalona energia nie obłąkała cię, albo coś. Rozumiesz, sensei? Nie rozumiem tej magii, to nie wyglądało dobrze. - Może głupio to sformułowała, ale dalej nie miała stuprocentowej pewności co do jego osoby, co powinno rozwiać się już za chwilę.
Westchnęła, kiedy zdała sobie sprawę, że nie musi obawiać się towarzysza. - Hej, ty. - Spojrzała na Midori. Ton miała dosyć chłodny i nie czuć w nim było emocji.  Może sprawiał lekko wrażenie, jakby słowa wymawiała osoba przyzwyczajona do wydawania rozkazów. Mimo tego Sanata martwiła się o białowłosą. Nie dostrzegła w pobliżu nikogo innego no i reszta nie zwróciła uwagi na otoczenie, jakby nikogo wokół nie było. Pewnie byli sami. Poza tym Kotori miała nadzieję choć trochę ukryć to jak sama jest słaba. - W jakim jesteś stanie? - Zapytała wprost i miała nadzieję, że dostanie pełną odpowiedź. - Ile masz sił? - Będą potrzebne by opuścić to miejsce i udać się w stronę cywilizacji. Im bardziej dostrzegała jak spaczony ma wzrok tym bardziej rozumiała, że potrzebuje pomocy. Ale zachowywała stalowy hart ducha. Tylko to może jej pomóc.
Wstała i podeszła do kucającego już Griga. Kucnęła obok niego, ale tak, by opierać się na kolanach. Przymrużyła oczy, ale mniej-więcej dostrzegała to, co rysował na ziemi. Przecież jeszcze się nad tym pochylała. - Ja jestem tym, ty tym, a ty tym. - Mruknęła, bawiąc się w tłumacza. - To wygląda jak formacja. Chcesz nas prowadzić? - Zapytała, zerkając na niego. Z tak bliska mężczyzna mógł dostrzec, że barwa oczu Kotori jest... niepokojąca. Blada. A cała gałka oczna lśniąca, jakby była ze szkła, albo przeszklona, jakby Kotori wciąż łzawiła i mrugając powstrzymywała łzy. Następnym sygnałem było kółko w powietrzu. Skrzywiła się lekko, jakby nie rozumiała. - Mamy stworzyć grupę. Okrąg ma oznaczać wsparcie? I że prowadzisz. Tam. - Zerknęła w stronę, w którą pokazywał. Korzystając z chwili sama poprzebierała w swoich kieszeniach i sięgnęła z powrotem po wodę. Pokazała ją nauczycielowi a potem wyciągnęła w stronę dziewczyny. - Napij się, zyskasz trochę sił. - Powiedziała, delikatnym uśmiechem zachęcając ją do upicia kilku łyków. - Tylko powoli. W ten sposób wchłoniesz więcej wody do organizmu. - Powiedziała tuż po tym, jak Midori pewnie złapała butelkę. - Mam jeszcze to. - Powiedziała i podała Grigoowi kompas. - Proszę, weź go. - Proszę nie brzmiało tak normalnie, bezosobowo, jak się zwykle mówi. To naprawdę brzmiało jak prośba, nieco skryta,ale jednak.
Potem białowłosy wyciągnął rękę, na co dziewczyna znowu się skrzywiła, próbując rozkodować to, co pokazywał. - Po pierwsze, oddasz jej koszulę, żeby się opatrzyła. Przy okazji podaj jej scyzoryk. - Druga część pierwszego zdania wynikała z informacji, którą pewnie udzieliła jej Midori. W zasadzie, jeżeli podeszła dość blisko, Kotori powinna dostrzec jej rany. - Po drugie. Światło lampy, las... pójdziemy przez las korzystając ze światła lampy? - Ale dźwięk ją zmylił. Analogia umysłu Vladislau'a i Kotori chyba pozwalała im całkiem nieźle porozumiewać się między sobą. A może to było po prostu takie proste? - Chcesz wypalić jej rany? - Przez chwilę miała otwarte usta i nie mówiła nic. Wewnątrz jednak stwierdziła, że to zbyt straszna opcja do wyboru. Tylko, jak przedstawić trafne kontrargumenty? - Ból z oparzeń może przeszkodzić jej w poruszaniu się. Poza tym, chcemy wzniecać ognisko? Dym może ściągnąć nie to, co trzeba, a scyzoryk trudno będzie rozgrzać samemu się nie oparzając. - Z drugiej strony ogień przyda się do odganiania dzikich zwierząt... ale i tak nie mamy z czego zrobić trwałych pochodni. Płomień zgaśnie przy wietrze. - Pomogę jej iść. Sądzę, że mam dość sił. Co o tym sądzisz? - Zapytała, patrząc na białowłosą z powagą. Sama odradzała drugą alternatywę, ale co na to ona?
- Jest jeszcze coś. - Powiedziała, patrząc na „dowódcę” ich trzyosobowej grupy. Zacisnęła zęby, nie wyglądała na zadowoloną. - Widzę wyraźnie na jakiś metr. Detale na może na dwa, trzy metry, potem wszystko mi się rozmazuje. Wydaje mi się, że moje oczy mogły doznać jakichś obrażeń, gdy byliśmy w podziemiach. Czy jest noc? Co nas otacza? Na co wskazywał Petrowicz-sensei, wskazując kierunek? - Pytania skierowała głównie do Midori, w końcu to ona mogła mówić. Ciemnowłosa była śmiertelnie poważna. Nie dopuszczała do siebie żadnych kuszących zły los myśli. Tylko pewność siebie i racjonalne decyzje mogły pozwolić im przetrwać teraz. Może kilkaset metrów stąd byli ludzie. Ale nie poznawała tego miejsca. Musiała dobrze się przygotować. Musiała się wyciszyć, jak zawsze, gdy znajdowała się w sytuacji zagrożenia. Przeżyła zdecydowanie zbyt wiele, by teraz położyć się na ziemi i zacząć płakać.


Ostatnio zmieniony przez Ptaszynka dnia Pon Lut 01, 2016 2:25 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Pon Lut 01, 2016 12:50 pm

Gdy Kotori poinformowała Vlada z jakiego powodu trzymała nad nim scyzor na jego twarzy pojawił się przez krótki moment wyraz dezaprobaty, lecz skinął głową na znak, że rozumie. W momencie układania kamyków mających symbolizować członków wycieczki pod jednym z nieco większych Vladislau znalazł dziwną monetę. Przyjrzał się jej, lecz nie zastanawiał nad nią za długo. Jest to jest, może się jeszcze przydać. Gdy młoda dziewczyna poprawnie zinterpretowała jego słowa skinął głową na potwierdzenie. Stracił głos, lecz nie przestał być odpowiedzialny za swoich ludzi, do których honorowo dołączyła Kotorii poprzez udział w nieszczęsnym rytuale. Także gdy zaproponowała wodę dla Midori ten wyraził aprobatę poprzez kiwnięcie głową oraz nakaz dla Midori wskazując na butelkę i na młodą kobietę. Traciła krew co oznacza, że płyny będą jej potrzebne bardziej niż im na tę chwilę. Białowłosy spojrzał na otrzymany kompas. Na jego gust musiał być uszkodzony. Był chemikiem, nie inżynierem czy zegarmistrzem toteż wątpił by zdołał go naprawić, ale kto wie. Nie oponował skoro prosiła tylko schował go do kieszeni upewniając się uprzednio, iż nie jest dziurawa.
Na opór wobec opcji drugiej dotyczącej rannej nic nie odpowiedział. Gdy Kotorii skończyła swoją argumentację Vlad jedynie wskazał na skroń po czym na Midori. Żałował, że nie znał migowego języka, ale z drugiej strony prawdopodobnie dziewczyny też, więc byłby bezużyteczny. Decyzja, którą opcję wybiera zależy od niej.
W momencie oczekiwania na słowa Midi dowódca raz jeszcze spojrzał na las i uważniej przyjrzał się ścieżkom doń wiodącym. Mieli przejebane. To nie była Yokohama. To nie była nawet normalna Ziemia. W takim razie można było zakładać, że wszędzie może być wszystko. Jezioro nie napawało optymizmem gdyż była tam jedna mała łódka. Gdyby wypadli, Midori miałaby ogromny problem przez wciąż otwarte rany. Polana szturmowcowi wydawała się równie nieprzyjemna gdyż byliby na otwartym terenie idealnie widoczni dla wszystkiego co żyje nocą. Cierniste chaszcze nie byłyby takie złe gdyby dziewczęta miały lepsze obuwie. Tymczasem jedna buta nie miała w ogóle, a ich ubrania nie dawały nawet ochrony przed wiatrem. Co tu mówić o kolcach. I tak źle i tak niedobrze. Z trojga złego Vladislau musiał wybrać opcję najłatwiejszą dla nich do pokonania. Mimo wszystko został zmuszony na wybór polany. Podróż powinna być mniej męcząca dzięki czemu szybciej dotrą do lasu. Nie sądził też by na drzewach czyhali na nich snajperzy, a jeśli nawet... to na łódce byliby jeszcze lepszym celem.
Jeżeli Midori zdecyduje się jedynie opatrzyć rany, Vlad porozrywa swoją koszulę by zrobić z niej prowizoryczne opatrunki. Wyciągnie też rękę po bandaż i korzystając ze swojej podstawowej wiedzy na temat pierwszej pomocy oraz zdolności improwizacji i scyzoryka wyciągniętego z ziemi oraz oczyszczonego na spodniach okryje najpoważniejsze rany opatrując je bandażem, a następnie dociskając opatrunkami z koszul. Dzięki temu czysty materiał powinien stykać się z raną, a brudny być jedynie pomocą podtrzymującą. Jeśli wybierze wypalenie ran, będą musieli zaczekać aż dotrą do lasu. No i oczywiście znalezioną monetę Vlad wszystkim pokaże tak jak i pozostałe elementy wybitnie skromnego asortymentu by były świadome co mają we wspólnym ekwipunku. Jeśli nie będzie więcej spraw do przedyskutowania Vladislau wskaże ścieżkę przez polanę i nią się pokierują. Wolałby cierniste tereny, ale stwórca jedynie raczy wiedzieć co to za rośliny. Nie pomnąc o kwestii zaliczenia dodatkowych ran przez zbyt lekkie okrycia.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Pon Lut 01, 2016 7:43 pm

Im więcej czasu tutaj Midori przebywała, tym bardziej miała pewność, że miała po prostu dość. Nie tylko nieznajome miejsce, a nawet i czas, czy również fakt, dlaczego tutaj byli i czy rzeczywiście spotkała ich śmierć (ale wtedy nie powinno tak boleć!), a do tego wszystkiego dochodziła ona. Nieznajoma, ciemnowłosa dziewczyna, która już zaczęła działać jej na nerwy. Chociażby pierwszym pytaniem... No na co jej nóż... Może pociąć się i sprawdzić, czy da się tutaj umrzeć? Albo zatańczyć wraz z nim walca? Dlatego też wbiła w nią naprawdę ponure spojrzenie, świadczące o tym, co myśli o takim pytaniu. Cóż... Złotooka nie wiedziała na daną chwilę, że niecodzienna towarzyszka ma teraz problemy ze wzrokiem.
- Nie bój się, nie ukradę ci go - burknęła zniechęcona. Da? Nie da? Może chciałaby rozprawkę z tezą, która wskazywałaby na to, dlaczego właściwie chciała to ostrze. Dlatego też, gdy jeszcze mężczyzna się nie obudził, rozczesała palcami swoje długie włosy, które pewnie nie przedstawiały się aktualnie jakoś dobrze. I tak za wiele nie mogła teraz porobić. Smutne.
Mimo wszystko jednak nadszedł czas na działanie. No i to... Ej, ty! A to do kogo było? Do czarnowłosej? Jeszcze ten ton głosu... Oczywiście, w cudowny oto sposób przypomniała sobie, dlaczego tak właściwie nie znosi dziewczyn. Wkurzająca dziewczyna, a czarnowłosa poczuła zniechęcenie już na początku tej wyprawy. Tylko, czy to dobry pomysł, by pozwolić ponieść się emocjom, gdy sytuacja i tak była beznadziejna? No... To wzięła głębszy wdech, by się opanować, po czym, ruszyła trochę swój tyłek, by znaleźć się przy niej i lekko trzepnąć w ucho.
- Po raz, trochę grzeczniej, bo mam ochotę ci wydrapać oczy za ten ton - odezwała się do niej. Cóż, dziewczynie teraz nie było brak śmiałości, ale swój wyczyn podsumowała cichym sykiem. Bolało. - Po dwa, jestem cała poraniona - pewnie dzięki tym linom z kościoła. - I nie wiem. Okaże się - tak brzmiała jej odpowiedź. No i tyle w tym temacie, za chętna to nie była, ale może to sprawi, że dziewczynka się ogarnie?
Potem skończyła tamta jako tłumaczka, więc czarnowłosa nie wtrącała się, jedynie słuchała. Potarła policzek, po czym sięgnęła po niecodzienny ekwipunek, jaki znalazła, pokazując pozostałych lampę naftową, zapałki i mały bandaż. Sięgając jeszcze, zauważyła również nietypową monetę. Nie przedstawiała jej nic znanego, dlatego też tym bardziej ją zaciekawiła, dlatego również wzięła ją i położyła obok tego wszystkiego.
- Dzięki za wodę, ale nie musisz mówić o mnie tak, jakby mnie tutaj nie było - rzuciła, dość lekko na fakt, że humor nie miała najlepszy. Ale zastosowała radę Kotori i napiła się powoli, upijając jedynie dwa łyki, po czym oddała jej resztę. Przyda się. A napój przynajmniej podniósł jej poziom zadowolenia, który wcześniej był na niskim poziomie. No, ale spostrzegawcza Midi, dopiero teraz zauważyła dość ciekawy znak na szyi mężczyzny.
- Ciekawe... Wygląda, jakby cię jakaś bestia pochwyciła - skomentowała po prostu. - A co do ran... Żadnego wypalania. Chcę je jedynie opatrzyć - i chyba poddała się zabiegowi, jakim było działanie łowcy. Opatrzenie ran... By to wystarczyło na dłuższy czas i najlepiej to krwawienie by się zatrzymało. Więc międzyczasie wplepiła swoje oczy w dziewczynę, przynajmniej już rozumiejąc jej wcześniejsze, dość dziwne zachowanie. Problem z oczami. Nic przyjemnego.
- Jeśli chcesz, to proszę bardzo - odparła jej. - Panuje półmrok. I najwyraźniej idziemy w stronę domu i świateł... Gdzieś w dół... Uu... - jeśli byli wysoko, to chyba będą musieli stąd zejść. Co będzie kłopotliwe. - Właściwie, przedstawisz mi się? Ułatwi to poniekąd niektóre rzeczy - jeśli zrobi to, to i Midi wyjawi jej swoje imię.
Podsunęła mężczyźnie również monetę, którą znalazła.
- Weź ją. Może się na coś przyda... - zwróciła się do niego jeszcze.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Sro Lut 03, 2016 9:10 pm

Warunki panujące w dziwnym świecie zaczęły dawać się we znaki zaledwie kilka chwil po wybudzeniu. Chłodny wiatr nie oszczędzał nikogo, a już z pewnością osób nie posiadających odpowiedniego odzienia. Co się stało z ubraniami? To tylko jedne z pytań, na które nie prędko przyjdą odpowiedzi. W tej chwili priorytet stanowiło ruszenie w dalszą drogę i dojście do miejsca, które można uznać za względnie bezpieczne. Dom. A może zwykłe schronienie? Żaden z członków ekspedycji nie miał pojęcia gdzie prowadzą kręte drogi, ciemne lasy czy głębokie jeziora. Obcy świat pełen tajemnic i strachów. Nigdy nie wiadomo co kryło się za drzewami i… czy rzuceni przez ślepy los Midori, Vladislau i Ptaszynka, byli jedynymi w obrębie kilkudziesięciu kilometrów. Po pierwszej wymianie zdań i rozszyfrowaniu wstępnych rozkazów, doszło do pewnych decyzji. Vladislau ściągnął z siebie resztki koszuli i podał ją ciemnowłosej, by ta mogła opatrzyć swoje rany. Wypalanie mimo że być może skuteczne, nie wydało się dla łowczyni dobrym rozwiązaniem, dlatego bez wahania skorzystała z prowizorycznych opatrunków. Bandaż na ranę, koszula zaś dla podtrzymania. W ten oto sposób biały sterylny materiał w szybkim tempie zmienił swą barwę, a krew… no cóż, rany nie wiedząc dlaczego wciąż krwawiły. Czy więc możliwe, że krwawe liny odcisnęły aż tak niemożebne piętno? Ciemnowłosa upiła trochę wody użyczonej przez Kotori i poczuła, jak płyn przyjemnie rozchodzi się po jej przełyku. Długo nie piła, o czym uświadomiła mała ilość przyjętego napoju. Samo zejście nie było tak prostym zadaniem, jak wstępnie można było przypuszczać. Stroma powierzchnia nie zachęcała do wędrówek, zwłaszcza, gdy pod nogami chrzęściły tysiące maleńkich kamyczków, które obsuwały się z każdym krokiem. Nie były one jedynym utrudnieniem. Ostre jak brzytwy kamienie sprawiły, że już po pierwszych stawionych przez dziewczęta kroku, stopy, których nie ochroniło obuwie zaczęły krwawić. Wystarczył jeden moment, by ciało Midori przeszył dreszcz bólu. Ostra część wbiła się w jej stopę, przez co dziewczyna straciła równowagę i poleciała do przodu wprost na dowódce. Razem sturlali się po skarpie, z czego czarnowłosa wylądowała głową na piersi Vlada. Tak właśnie się kończy podróż po omacku i bez butów…

Vladislau – Midori upadła, przez co oboje stoczyliście się ze zbocza. Już podczas upadku czułeś, jak w Twoje ciało wbijają się dziesiątki małych i większych kamieni, z czego niektóre rozcięły skórę na torsie i rękach. Rany w żaden sposób nie można uznać za poważne, ale z pewnością nie sprzyjają przy trudnym terenie. Miałeś wrażenie jakby w miejscach zranień przebiegało stado małych insektów, ale nic tam nie było. A przynajmniej na tą chwilę. Kiedy przechyliłeś głowę byłeś skierowany wzrokiem w stronę lasu i mógłbyś przysiąc, że widzisz obcą sylwetkę, która obserwuje Was zza drzewa. Dostrzegłeś błysk zaciekawienia w oku, oraz zarejestrowałeś fakt, że coś...albo ktoś ma na sobie krótki ciemny płaszcz i przeraźliwie chude nogi. A może jednak to tylko złudzenie? Postać zaś kryje się tuż nieopodal polany którą obraliście początkowo za kurs.

Midori – poczułaś jak ostry kamień wbija się w Twoją prawą nogę, przez co straciłaś równowagę i upadłaś. Podobnie jak Vlad, odczułaś na sobie skutki wycieczki po kamienistym i grząskim terenie. Zabarwione krwią bandaże i koszula którą podarował dowódca zostały wzbogacone o nowe dziury i i brud, który jak wiesz ze sterylnością przy ranach ma mało wspólnego. Ranki na ciele swędzą i pieką. Krwawiąc, dają do kolekcji dodatkowe obrażenia.

Kotori – ciężko się poruszało po ostrym gruncie, czego doświadczyły i Twoje nogi. Miałaś na sobie jeden but, ale nie stanowił on idealnej ochrony przed wszelkimi obrażeniami. Usłyszałaś swoiste kotłowanie, kiedy dwójka towarzyszy spadła z górki i wylądowała na ziemi. Ty zaś stanęłaś w miejscu, gdyż właśnie nadziałaś się stopą na jeden z większych kamieni.

Kolejność: Vlad, Midi, Kotori.
Z racji odpisu przed terminem, oraz mojego opóźnienia, dodaję Wam do ekwipunku jeszcze jedną monetę, oraz srebrny łańcuszek, który przyczepił się do palca Midori gdy ta upadała. Łańcuszek posiada bardzo drobne oczka i przez ułamany haczyk wygląda, jakby z premedytacją oderwano od niego zawieszkę.



Termin odpisu: 6.02.2016

Przypominajka:
Proszę o nie edytowanie postów po pojawieniu się odpowiedzi kolejnych graczy. W przypadku edycji wymagam oznaczenia z jakiego powodu była ona wykonana, oraz co zostało zmienione.
W odpowiedziach ma znajdować się tylko treść postów, bez luźnych nadpisywań i rozmyślań ze strony gracza (w stylu "nie miałem weny, "wybaczcie za jakość" etc). Wszelkie pytania, zażalenia i sugestie przyjmuję na gg/pw.

Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Czw Lut 04, 2016 8:09 pm

No i wyruszyli bo cóż innego im pozostało. Nie będą przecież czekać na świt w tym dziwacznym świecie podziwiając krajobrazy. Zwłaszcza, iż już dobrze wiedzieli, że jedno z nich nie mogłoby ich docenić. Koncept Vlada z wypaleniem ran nie spotkał się ze szczególnym uznaniem. Być może wyjaśniłby im zalety takiego rozwiązania dokładniej gdyby mógł mówić... jednakże ślepy, niemy i poraniony los dotknął całą trójką skutecznie utrudniają mu perswazję słowną. Bez powodu też nie zamierzał używać argumentów siły, zwłaszcza że wiedział z jakim bólem wiąże się wypalenie. To jej decyzja, której nie pochwalał. Jednakże szanował. Gdyby mieli więcej materiału może zrobiliby chociaż łapcie dla tych co pozostali bosi, ale nie dane byłoby im z posiadanych rzeczy móc wykonać skarpet, a co dopiero porządnych okryć. Brak odpowiedniego obuwia i kamienie ostrzejsze niż przewidzieli spowodowały upadek.
- Bhrhrr! - tylko tyle zdążył przekląć gdy Midori uderzyła bezwładnie w ciało Vlada i poczęli spadać w dół. Wprawdzie inwektywa utknęła mu w gardle, ale była naprawdę soczysta. Automatycznie próbował chwycić ją rękoma i starać się osłonić w tym niespecjalnie skoordynowanym upadku próbując zniwelować swoje obrażenia i, przede wszystkim, jej. Nie po to opatrywał łowczynię by teraz miało to całkowicie szlak trafić.
Niezależnie od tego czy spadli razem czy osobno przynajmniej ostatni impet upadku był w stanie przyjąć na siebie skoro Midori wylądowała na jego klatce piersiowej. Znajdując się w nowym miejscu Vlad ignorując wdzięki przylegające do jego ciała rozejrzał się jeszcze przed powstaniem i jego oczom ukazała się postać po której wzrok Białowłosego się jedynie prześlizgnął. Czymkolwiek ta istota była nie musiała wiedzieć o tym, iż Vladislau ją dostrzegł. Gdy Midori pozbierała się wstał i on rozglądając się uważniej. Po wstępnym zbadaniu wzrokowym najbliższego terenu, jeśli nie zauważył bezpośredniego zagrożenia wskazał na Midi po czym palec skierował ku ziemi. Następnie wycelował nim w siebie i pokazał kierunek, z którego spadli. Była tam Kotori. Ślepa jak kret. Nie zamierzał pozwolić jej schodzić samej. Zanim wyruszył po dzierlatkę dotknął jeszcze palcem wskazującym prawej ręki krtani Midori po czym złożył lewą dłoń w dzióbek i zaczął ją otwierać i zamykać. Na koniec dłoń zwrócił w kierunku Kotori mając nadzieję, że Yukari pojmie o co mu chodzi. Trzeba przyznać, że brak głosu zdecydowanie działa Vladowi na nerwy. Na szczęście jest przyzwyczajony trzymać je na postronku. Po tej... konwersacji... Darkhawk skieruje się w drogę powrotną po młodą Sanata, której położy rękę na ramieniu, a potem bezceremonialnie złapie ją za ramiona i przerzuci sobie przez ramię. Był silniejszy niż niejeden paker i wytrzymały, a i zręczności u nie brakło wobec czego powinien ją znieść bez większych problemów. Najwyżej się nieznacznie zmęczy, a unikną wtedy narażenia kolejnej osoby na zranienia.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Pią Lut 05, 2016 3:05 pm

Nie podobało się jej to, że rany nie chciały przestać krwawić. Uznała jednak w duchu, że musi sobie jakoś poradzić. Jak? To już jest inna kwestia do rozważenia. Możliwe, że... Cóż, sam pomysł jej się nie podobał, ale w ostateczności była gotowa sprawić, by druga z opcji została zastosowana. O ile oczywiście będą warunki. I dotrwa do tego czasu. I właściwie, jakim cudem ten materiał jeszcze utrzymywał się na jej skórze? To znaczy się, ta sukienko... Coś tam podobna rzecz. Trudno to już nazwać sukienką. Ciekawe, czy będzie czas, by znaleźć coś, co zastąpi jej dotychczasowy strój.
Również i zejście na dół nie odbyło się tak, jakby się chciało. Bez odpowiedniego sprzętu i stroju? Powodzenia. No i z dodatkowym obciążeniem, ale to już na bok... No bo wystarczył jeden ruch. A na dodatek jeden kamyk, cholernie ostry. Zdążyła jedynie syknąć z bólu i poczuć, jak traci równowagę... Próbowała oczywiście złapać ją szybko, wyciągając ręce przed siebie, by złapać się z powrotem skał. Niestety, ale nie udało się. Cholera - pomyślała jeszcze, czując jednocześnie, że zabrakło dla niej szans, a szczęście skończyło się w tej chwili. Aż prawie miała wrażenie, że czas spowolnił! Ach te odczucia, gdy jest się na skraju życia i śmierci.
Wychodziło jednak, że za sobą przez przypadek, pociągnie jeszcze towarzyszącego im mężczyznę. Najwyraźniej awansowała na jakiegoś pechowca w tej gromadzie. Eh, mówi się trudno... Chociaż pewnie, gdyby nie to, że nie mógł mówić, bardzo by miłe słowa usłyszała na ten temat. Midori nie odpowiedziała jednak na nic, trochę zajęta... Spadaniem? I możliwą śmiercią przy tym. Chyba nawet na chwilkę "wyłączyła się".
Jednak, gdy zmusiła swój umysł do ponownego działania, zauważyła, że jej głowa leży na klatce piersiowej łowcy. Jęknęła cicho, podnosząc się z miejsca.
- Prze... Przepraszam - wymamrotała, już wstając na obie nogi. Jeden wypadek, który sprawił, że nabawiła się nowych obrażeń. Nic przyjemnego. Złe przeczucia nie chciały jej opuścić. No i...
Wzięła do dłoni łańcuszek, który zaplątał się o jej palec po tym wszystkim. Dziwne...
- Chyba nie jesteśmy tutaj pierwsi - skomentowała, przyglądając się na chwilę błyskotce. Nie było jednak czasu, by to podziwiać, bo musiała się skupić na tym, co tamten próbował jej przekazać.
No... Czarnowłosa lekko mówiąc, nie była pewna, czy zrozumiała to, co mężczyzna miał na myśli. Chyba chodziło o nakierowanie, prawda? Albo o późniejszą pomoc dla Kotori... Mam nadzieję, że nie pomyliłam się - pomyślała jeszcze. Którakolwiek z tych wersji by nie była, Midi miała zamiar zastosować się do niej, wykonując określone czyny. A jeśli nie o to chodziło... Cóż, będzie problem. I to nie mały.
No i jeszcze po tej "rozmowie", zauważyła dziewczyna błysk na ziemi. Podeszła kawałek, przykucnęła i znów wstała, by móc trzymać między palcami kolejną z nietypowych monet.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Sob Lut 06, 2016 12:06 am

Nie spodobało się jej, że mężczyzna obdarzył ją dezaprobatą, ale nic nie zrobi. Musiała dbać o bezpieczeństwo. Trzepnięcie w ucho też się jej nie spodobało. Mogła to bardziej przemyśleć. Najprawdopodobniej największym zagrożeniem dla siebie jesteśmy my sami. Uznała. Przeanalizowała odpowiedź Midori, gdy zaczęła opowiadać o konsekwencjach wypalania.
Sensei wskazał na ranną, by sama wybrała swoją przyszłość,  skinęła. Wolała się najpierw jednak upewnić, że oboje znają potencjalne konsekwencje. Była to nieprzyjemna ostateczność i Kotori nie chciała jej stosować. Na szczęście tamta również.
Wzięła resztę wody i schowała do kieszeni spodni butelkę. Przynajmniej nie musiała nieść jej w rękach. Sama  się napije, gdy poczuje zbyt duże zmęczenie albo zawroty głowy. Musieli oszczędzać. Zerknęła na mężczyznę, gdy dziewczyna powiedziała o jego znamieniu.
Petrowicz pomógł dziewczynie się obandażować, przyglądała się temu i przez krótką chwilę poczuła się nieco jak wyrzutek. Nigdy specjalnie nie dogadywała się z jakiejkolwiek grupą, w której przebywała. Ale do bandażowania nie trzeba trojga. Może jeszcze  udowodni swoją wartość i użyteczność? Na razie nie powinna przejmować się swoim prestiżem i doskonale to rozumiała, dlatego  jej umysł pozostał niezmącony. Próbowała przeanalizować sytuację, ale i poddać się woli jasnowłosego. Był dobrym przywódcą podczas rytuału. Podtrzymał to wszystko. Uratował je. I był Łowcą. Był silny. Panował nad tą krwiożerczą magią. To wystarczająca ilość powodów, by podjąć taką decyzję. Spojrzała na swoje ręce, które widziała skąpane w mroku. To mi nie pomoże.
Dziewczyna przy okazji odpowiedziała jej o najbliższej okolicy i poprosiła o imię. Ptaszynka spojrzała na białowłosą. Bezwiednie wlepiała w nią spojrzenie ciemnoszarych oczu, bo w tym świetle trudno było dostrzec inną barwę. Chciała tylko się przyjrzeć jej mimice.
- Dziękuję. I przepraszam. - Zaczęła, spuszczając trochę, acz zauważalnie, z tonu. Wszczynanie kłótni im nie pomoże, a trochę uległości ze strony brązowowłosej, jej zdaniem, powinno podnieść nieco morale, jak miało się zaraz okazać, Midori. No. I niezgoda w szeregu była potencjalnie niepożądana. - Jestem Kotori. Nie przejmuj się moim tonem. Nie mam nic złego na myśli. Próbuję po prostu myśleć praktycznie. - Wytłumaczyła się w jednym zdaniu, ale wydawało się jej to naiwne. Nigdy nie umiała w rozmowy. Miała nadzieję, że przybranie lżejszego tonu i kilka szczerych słów na razie wystarczy.
Postarała się nie myśleć o lodowatym wietrze rozbijającym się o jej wychłodzoną skórę, kiedy wstała, jak wszyscy skończyli. Skierowała się za Petrowiczem nieopodal Midori, by „zejść”. Widziała zaledwie parę metrów wśród mroku, ale nie musiała się za bardzo spieszyć, reszta szła dość wolno. Po kilku krokach zaczęła przenosić większość ciężaru ciała na nogę z butem. Co ja zrobiłam z tym butem? Zapytała się. Zgubić bluzę, no dobrze, ale but? Czuła ostry, kujący ból,  zaczęła go przyćmiewać skupiając się na chłodzie. Jeżeli przestanę go czuć, będę wiedzieć, że jest bardzo źle. Sądziła. Stawiała stopy dość ostrożnie, wpierw sprawdzając delikatnie palcami nóg, czy teren jest dość bezpieczny. Nie ochroniło jej to przed ranami. Zakażenie murowane, jeżeli szybko czegoś nie znajdziemy. Nie wiedziała nic o jeziorze. Z drugiej strony przeprawianie się przez obce jezioro mogło być głupotą, zawracanie też. Stawianie tylko jednej nogi bardziej nie przynosiło efektów. Raz obsunęła się kawałek i i tak poraniła sobie wewnętrzną stronę stopy, gdy spróbowała złapać równowagę. Stanęła więc i uniosła stopę, by postawić ją obok, najpierw badając delikatnie skórą teren. Wiedziała, że krwawi, że idąc zostawi krwawe ślady na ziemi. Ból rozrywał ją od śródstopia po piętę. Jakbym przejechała po maszynie do krojenia chleba. Zauważyła, ale nie było  to takie złe. Zawsze były rzeczy gorsze. To tylko ranka. Postarała się to wytrzymać.
Gdy stanęła w miarę stabilnie usłyszała turkot, obsuwanie się kamieni. Spięła się, lekko kuląc, jakby mogła tym ochronić się przed potencjalnym atakiem, i spojrzała w miejsce, gdzie widziała sylwetkę Midori. Sylwetki Grigorija też brakowało. Spadli! - Jesteście cali? - Zapytała uniesionym głosem z góry, w bezruchu czekając na odpowiedź. Nie nadchodziła. Cholera! Wyprostowała się, żeby znaleźć oparcie dla stopy tuż przy obecnym miejscu, zamierzała powoli zejść, żeby sprawdzić, co się stało i nie narażać swojego życia przy okazji. Ale z ciemności wyłoniła się masywna sylwetka. Nie wiedziała kto to, więc uniosła ręce, jak do samoobrony, ale rozpoznała w niej sylwetkę swojego nauczyciela, więc je opuściła. - Midori jest cała? - Zapytała krótko, okazując lekkie przejęcie. Chciała tylko potaknięcia jego głowy. Gdy się zbliżał, zaczęła widzieć niewyraźne rysy twarzy. Dotknął jej ramię, spojrzała na niego, mrużąc oczy. Żeby chociaż dał jej znać, o co chodzi! Tymczasem po prostu podniósł ją jak piórko, odciążając jej bolącą stopę. Nie miała zamiaru protestować. Nie na tym gruncie. Mimo wszystko, z tyłu jej czaszki coś zaczęło pulsować. Lęk. Był zbyt blisko. Czuła ciepłą, rozgrzewającą ją skórę jego ciała, czuła rękę, którą przyciskał ją do siebie, żeby nie spadła. I widziała kilka blizn na jego plecach, wisząc, dosłownie, jak worek kartofli. Czuła rosnące w sobie napięcie. Przysunęła ręce blisko głowy, by oprzeć je pod czołem i na chwilkę tylko zamknąć oczy i uspokoić się. Gdyby coś miało zrobić jej krzywdę, zrobiłoby ją dawno. Petrowicz nie miał w tym żadnego interesu. I tego racjonalnego wytłumaczenia się trzymała, żeby móc zignorować ostrzeżenia pochodzące z jej świadomości. Nie mogły być teraz najważniejsze, a to powinno skończyć się tuż za chwilę. Musiała myśleć, żeby przetrwać, a nie poddawać się instynktom. W ten sposób zaczęła się wyciszać, tym razem ignorując informację o zagrożeniu - zakwalifikowała ją jako nieprawdziwą. Tak było najlepiej. Jaki ma być następny krok? Zastanowiła się.


Ostatnio zmieniony przez Ptaszynka dnia Sob Lut 06, 2016 12:08 am, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Zamknęłam znacznik b znacznikiem i.)
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Sob Lut 06, 2016 11:24 pm

Wprawdzie Midori za wiele nie zrozumiała ze znaków dawanych przez Vlada, lecz ten jaśniej nie potrafił. Nie co dzień brakło mu głosu jakby nie spojrzeć. Mimo, iż nikt nie ostrzegł Ptaszyny o zbliżającym się Vladzie ta na szczęście mimo uszkodzonego wzroku nie zaczęła uciekać, atakować ani robić innych dziwnych rzeczy. Białowłosy ostrożnie stąpając po gruncie lewą ręką utrzymywał równowagę i się asekurował, a prawą podtrzymywał dziewczęcy ładunek na swoim barku. Jeśli fortunnie dotarli na dół odstawił Kotori, a jeśli nie to... to sama się odstawiła. W każdym razie Vlad korzystając z faktu, iż na tym terenie znajdowała się także i ziemia napisał notkę.
- Kilka minut przerwy po przeżyciach. Oporządźcie się i upewnijcie, że dacie radę iść. Ja się rozejrzę. Widziałem dziwną, ciekawską istotę humanoidalną o groteskowej kubaturze. Dopóki nie ujawni się, nawet jeśli ją zauważycie udawajcie, że jej nie ma. Jak ruszymy idę pierwszy, Wy za mną. Jesteś jej oczami, ona Twoją siłą. Przekaż treść dla Kotori i zetrzyj wiadomość - napisał z grymasem na ustach mającym być uśmiechem. Wcześniej jakoś nie sądził, że będzie musiał spisywać swoje myśli. Tworząc zapis korzystał z jednego z kamyków niemalże ryjąc nim w podłożu. Litery były zapewne dość toporne, ale dołożył starań by były grube i głębokie. Wszak widoczność nie była najlepsza.
Dał potem chwilę czasu kobietom by mogły zająć się ewentualnymi zranieniami w międzyczasie zastanawiając się z czym przyjdzie im się zmierzyć w tym średnio gościnnym miejscu mając tak żałosny ekwipunek. Już są poranieni, a przebyli ledwo kilka metrów. Dziwne wrażenie towarzyszące zranieniom wcale mu się nie podobało, lecz co mógł uczynić nie mając czym odkazić ran? Nie mieli materiałów. Określenie sytuacji żałosną byłoby zapewne eufemizmem. Darkhawk wytarł dłonią jedno z niewielkich zranień na swoim ciele i spojrzał na krew z odległości kilkunastu centymetrów po czym powąchał ją. Krew jest życiem. Oni natomiast mieli jej coraz mniej.
Nadal mieli wybór co do trasy, którą będą musieli pokonać by trafić do lasu gdzie zapewne będzie jeszcze więcej niebezpieczeństw. Mimo niefortunnego początku i tubylca stojącego gdzieś nieopodal polana pozostawała najrozsądniejszą opcją. Zejście po grani już udowodniło, że pnącza i chaszcze nie nadawały się dla nich do przemarszu. Natomiast łódka... Raczej nie mieli w szeregach zapalonego żeglarza, a i sama kwestia posiadania zranień i pływania przez wodę, której składu nie znali nie napawała optymizmem. Czyli zostaje polana.
W momencie gdy Vladislau doszedł do wniosku, iż więcej czasu na odpoczynek i opierunek byłoby zbędnym marnotrawstwem ruszył w kierunku lasu wskazując uprzednio palcem kierunek. Jeśli cokolwiek czy ktokolwiek zacznie się zbliżać Vlad będzie gotowy do obrony. Oczywiście w przypadku gdy nie zauważy wrogich zamiarów będzie po prostu czujny. Jeśli jednak dostrzeże oznaki agresji bądź chęci ataku będzie bronił siebie i, przede wszystkim, dziewcząt.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Nie Lut 07, 2016 5:14 pm

Czekała po prostu grzecznie na to, aż pozostała dwójka tutaj wróci, jednocześnie oglądając niespodziewany dodatek, który jej się trafił przez to wszystko. Koniec końców, nie bardzo wiedziała, co zrobić z taką błyskotką, więc owinęła ją sobie wokół nadgarstka, wykorzystując ją jako bransoletkę. Upewniła się, że nie spadnie nagle... Cóż, szkoda to wyrzucać, zwłaszcza, że mogło się jeszcze na coś to przydać. Na co? To się jeszcze okaże.
Gdy już się pojawili, Midori miała przyjemność, by wreszcie więcej wiedzieć. Cóż, mistrzynią w kalambury to nie była, więc szansa na to, że odgadnie to, co chcą od niej, była naprawdę niska. Ale wpatrując się w słowa, które zostały wyryte na ziemi, miała większe nieco pojęcie, co właściwie mogła teraz zrobić. Dlatego też pokiwała nieco głową na znak, że zrozumiała. No więc, skoro tak, to zgarnęła jakiś kamyczek i zmazała z jego pomocą napisaną przez mężczyznę wiadomość, dość dokładnie, by nie można było przeczytać już to, co tutaj jest napisane... Ba, że nie było liter. Po czym otrzepała dłonie i podeszła do Kotori. Przekazała jej tamtą notkę, po czym uśmiechnęła się nieco smutno.
- Więc liczę na dobrą współpracę - tymi słowami skończyła swoją wypowiedź. Westchnęła cicho. Nie podobało jej się ten stan, w którym się znalazła. Miała przeczucie, że długo nie wytrzyma. Krew nie chciała przestać płynąć... A to jeden z wielu problemów, jakie teraz tutaj były. No i nie bardzo mogła co zrobić... Nie miała już bandażu, by owinąć nowe zranienia. Wody, którą mieli, nie zamierzała wykorzystać teraz, mimo że przydałoby się to wszystko przemyć. Beznadzieja.
Odetchnęła trochę po tym wszystkim, dzięki temu odpoczynkowi. Mimo wszystko skrzywiła się na myśl, że mieli iść dalej. Nie, nie chodzi o to, że to zły pomysł. Tylko, że... Nie miała obuwia, więc to będzie jedynie dodatkowa męczarnia.
Więc również przekazała to dziewczynie i postanowiła ją kierować w odpowiednim kierunku. W razie zauważonego niebezpieczeństwa, miała zamiar błyskawicznie ostrzec i sama stanąć w obronie... I przy okazji nie paść od razu przez posiadane rany.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Nie Lut 07, 2016 9:03 pm

Już po chwili stała o własnych nogach. Czy to poprzez odłożenie jej, czy poprzez zwalenie na ziemię... W przypadku tego drugiego przeprosiłaby, a potem podziękowała za pomoc, w przypadku pierwszego tylko by podziękowała. Odsunęłaby się natychmiast od mężczyzny, żeby uspokoić zalążek niespokojnych myśli i wyciszyć się na powrót. Nie było czasu na strach. Nie było czasu na zawahanie. Ani na bycie mięczakiem. Zauważyła, że Petrowicz coś pisze, więc się zbliżyła, by się temu przyjrzeć. Cienie jednak układały się zbyt głęboko i w nikłym świetle nie dostrzegła niemal niczego. Musiałaby kucnąć i mocno się skupić na napisie. Na szczęście Midori przyszła jej z pomocą, gdy tylko zmazała napis - ślad ich bytności.
Skinęła dziewczynie głową, na znak, że zrozumiała wszystko. Wlepiła w nią spojrzenie, zmrużyła też oczy. Stała tuż przed nią, mogło się jej nie podobać, że lustruje ją tak bacznie, wodząc wzrokiem po jej ciele. Szczegóły nadal widziała całkiem nieźle, dlatego dostrzegła kilka plam wskazujących na przeciekanie materiału. To nie wyglądało dobrze. Sama Kotori była dość zmęczona i obolała, ale czuła, że to Midori może odpaść pierwsza. Co zrobić? Nie mogą sobie pozwolić na liczne postoje, gdy białowłosa będzie zbyt wycieńczona by iść. To dobry argument.
- Spróbujemy iść po trawie. Ostrzegaj mnie jak zobaczysz coś kolczastego albo pokrzywy, jeżeli trawa jest choć trochę bujna, stopy powinny odpocząć. - Sama pamiętała, jak lubiła boso biegać po podwórzach swoich znajomych gdy była młodsza. Tyle, że na dzikiej polanie może być coś więcej niż trawa i mlecze. Potem wpadała na pomysł. - Jeżeli masz poranioną stopę, dam ci mój but. Jestem przyzwyczajona do chodzenia boso po trawie. Potem możemy się zamienić. Żadna z nas nie może paść prędzej od drugiej, a na razie nasze szanse nie są wyrównane. - Powiedziała poważnie i nie dała Midori dużo czasu na rozmyślania. Na razie ukrywała duże rozcięcie na drugiej stopie. Ona zniesie kilka zadrapań więcej. Dla Midori może źle się to skończyć. Zbyt mocno krwawiła. Usiadła, wpierw kucając i badając teren, czy aby na pewno może to zrobić i szybko zdjęła but, podając go Łowczyni.
Zapach krwi może nas zgubić. Pomyślała gdy wstawała (pewnie była cała we krwi i tylko jedną stopę miała suchą) i sprawdziła, śliniąc palec, z której strony wieje wiatr. W zasadzie, czuła się chyba całkiem nieźle, że ma na sobie ubranie z posoki. Nie czuła się aż tak naga, choć mroźne powietrze było tym dotkliwsze. Za kilka godzin krew zakrzepnie i stanie się proszkiem. Chyba.
- Tylko nie zgrywaj bohatera. - Powiedziała twardo, gdy ubierała, pewnie niedopasowany, but. - Twoje rany ci nie pomogą i prawdopodobnie sprawią, że będziesz atrakcyjniejszym celem, gdyby coś przyszło. Dlatego będę Twoją siłą. Z bliska widzę całkiem dobrze. Tylko ostrzeż mnie zawczasu. - Mówiła poważnie i jasnowłosa, gdyby tylko spojrzała w szarofiołkowe oczy rówieśniczki, stałaby się tego całkowicie pewna.
Gdy mieli już wyruszać, przysunęła się do Midori, by objąć ją powyżej talii, dając jej możliwość, by zrobiła coś podobnego. Zachęciła ją do tego słowami. - Jak poczujesz się na siłach za 50 metrów, to cię puszczę. – Dopowiedziała jej, równie poważnie, takim tonem, że nie chciała słyszeć sprzeciwu. Martwiła się. Razem powinno być im lżej. Przynajmniej Midori. Kotori wiedziała, że nie może teraz wykorzystać wszystkich swoich sił, ale nie mogła zostawić swojej towarzyszki. - Jak daleko jest do celu naszej podróży? - Zapytała ją i przygryzła wargę. W zależności od odpowiedzi będzie się starać mniej lub bardziej, by Midori nie zmęczyła się za bardzo podczas drogi. Im dłuższa miała być, tym lżej będzie ją podtrzymywać, ale robić to, by móc zainterweniować, gdyby coś się stało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Esmeralda Nie Lut 14, 2016 3:04 pm

Przejście ze słownego wydawania rozkazów do gestów było w przypadku Darkhawka tak samo konieczne co problematyczne. Mężczyzna nie był przyzwyczajony do tego typu rozwiązań, jednak obecna sytuacja nie przynosiła żadnych innych rozwiązań. Po wylądowaniu na ziemi i odczuciu na własnej skórze konsekwencji z nieznajomości terenu, zarówno dowódca jak i czarnowłosa niemal od razu się podnieśli. Po wstępnych oględzinach stanu i zarejestrowaniu kolejnych (tym razem niewielkich) obrażeń, zwrócili uwagę również na dalsze otoczenie. Zagrożenia? Na tą chwilę nic nie zagrażało grupie. Nic, ani nikt nie skorzystał na chwilowej utracie równowagi i nie odkrył tym samym swojej obecności. Postać przy lesie obserwowała całą sytuację z daleka i nie ruszyła się, mimo że, przez chwilę sprawiała wrażenie głęboko zainteresowanej. Było za ciemno żeby dostrzec jej rysy, bądź też inne, znajdujące się nieco dalej interesujące punkty. Wciąż pozostawała również kwestia Kotori, która po tej całej dziwnej sytuacji, wciąż pozostawała na górze. Dziewczyna nie widziała, a zatem każdy krok „z górki” wiązał się ryzykiem. Mogła mieć ten szósty zmysł, ale czy będzie on przydatny, jeśli nieszczęśliwym trafem poślizgnie się i przebije tchawicę o jeden z ostro wystających kamieni? Pewności nigdy nie było, dlatego też Vladislau z troski o młodszą podopieczną, ruszył w jej kierunku celem ściągnięcia dziewczynę na dół. Krótkie instrukcje zostawione dla Midori zawierały ciąg znaków, które w większości zostały niezrozumiane. Mężczyzna ruszył, stawiając kroki i brnąc na górę tuż w kierunku dziewczyny. Jeden krok za drugim… kolejny. Dziesiątki małych kamyczków obsuwało się i z charakterystycznym dźwiękiem toczyło w dół góry, nieopodal czarnowłosej. W końcu się udało. Dowódca nie wiedział o obawach nastolatki, nie zdając sobie sprawy z jej słabości dotyczących męskich osobników. Niczym piórko schwycił ją pewnym opiekuńczym gestem i zszedł na dół, tym razem bez wypadków w postaci niekontrolowanych upadków, czy driftów na fali piasku. Sytuacja na tą chwilę wciąż była opanowana i pozostawało tylko dogadać szczegóły dalszego planu. Żadne z nich nigdy nie gościło w tym świecie. Nawet Vladislau, który tak dobrze znał zarówno magię krwi jak i samą Esmeraldę.
Dowódca zarządził krótki odpoczynek, który poparty był doskwierającym swędzeniem wszystkich ran, oraz chłodem przynoszonym przez powiewający co chwila wiatr. Mężczyzna znalazł nietypowy sposób komunikacji i mimo częściowych ciemności udało się zdobyć cząstkowe porozumienie, dzięki znakom, jakie nakreślił na ziemi. Pozostawało już tylko ruszyć na przód… ku przeznaczeniu.


Po oddaleniu się od kamienistej góry, mała trzyosobowa grupa znalazła się na mokrej od rosy trawie. Mrok obecny dookoła ograniczał możliwości poznawcze terenu, niemniej zarówno Midori jak i Vladislau mieli okazję podziwiać piękno nietypowych kwiatów – o cierniowych łodygach i zamkniętych kielichach o barwie… niebieskawej? Ciężko było to orzec bez źródła światła. Kwiaty były rozsiane w różnych miejscach między trawą, a ich zapach przypominał połączenie lilii z bzem. Ostry. Przenikliwy. Mamiący. Rośliny były na swój sposób piękne, ale również i przerażające. Pośród nich widoczne były też inne – o czerwonych zamkniętych płatkach i całkowicie gładkie na łodyżkach, z bujnymi liśćmi o niecodziennie zakręconym kształcie. Nic w tym świecie nie wyglądało normalnie… Kiedy zaś grupa znalazła się jakieś pięć metrów od drzewa przy którym stała nieznajoma… Postać wyszła na środek, przechyliła głowę, obserwując grupę.
Dość wysoka karykaturalna postawa nie kojarzyła się z niczym dobrym ani przyjemnym. Postać jednak nie wykazywała żadnej agresji, a jedynie stała i patrzyła. Widać, że szczególnie zainteresowała ją Midori.


Kotori – czujesz wokół siebie mamiący zapach, który ciągnie Cię w stronę niebieskich kwiatów. Masz ochotę zostawić Midori, podejść i wdychać tą nieziemską poezję dla Twoich wyostrzonych zmysłów.

Vladislau, Midori - kwiaty w żaden sposób na Was nie oddziałują. Największą zagadką jest postać zakrywająca Wam drogę na dalszą część polany.


Kolejność dowolna

Na posty czekam do 17 lutego.
Z racji na moją zwłokę z odpisem doliczam Wam mały tajemniczy bonus, który na tą chwilę jest jeszcze nieodkryty.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Grigorij Nie Lut 14, 2016 6:22 pm

W końcu ruszyli, a sama droga była niemal usłana różami. Wprawdzie wszędobylskie kwiaty nie były nazbyt blisko spokrewnione z ziemską różą jednakże przenośnia byłą jak najbardziej trafna. Nic im już nie przeszkodziło w podróży. Nawet nie zostali poranieni. Przez wgląd na fakt, że Vladislau miał świadomość jak różnorodne mogą mieć właściwości rośliny dzięki przykładom z życia chemika oraz kochanka Esmeraldy pierwszy rozkaz jaki by wydał mogąc mówić to "nie ruszać kwiatów". Wypowiedzenie tych słów nie było jednak możliwe. Dlatego mijając pierwsze niezwykłe rośliny na chwilę zatrzymał się i obrócił do dziewczyn. Wskazał na kwiaty i stanowczo pokręcił głową szczególnie patrząc na Midori. Był świadom, że to ona zobaczy pełny gest oraz na co Vlad wskazuje. Następnie wrócił do przewodzenia wycieczce w kierunku lasu gdzie stała dziwaczna, groteskowa wręcz postać. Okazało się, że ma nie tylko bystry wzrok, którym obserwowała ich przemarsz, ale także i umiejętność przemieszczania się gdyż wyszła im naprzeciw stając na drodze. Vladislau zatrzymał się jakieś trzy czy cztery metry od tajemniczej postaci i sam przekrzywił delikatnie głowę imitując jej gest zaciekawienia. Nie mógł mówić, a nawet gdyby mógł nie miał gwarancji, że istota zna język angielski, rosyjski czy japoński. Nie uszło też uwadze Vlada, że istota patrzy się w szczególności na Midori. Na razie Vlad pozostawał po prostu czujny obserwując zachowanie stworzenia. Jeśli to z zaciekawieniem zacznie zbliżać się do Midori pozwoli mu, lecz widząc jakiekolwiek oznaki próby ataku sięgnie po Popielca i ściągając broń z pleców dzieli nią stwora po czerepie i odbezpieczy. W innym przypadku będzie cierpliwie czekał obserwując co robi stwór, a na ewentualne oznaki niepewności Midori skinie jedynie głową by choć trochę ją uspokoić. Przecież stwor, gdyby był drapieżnikiem już dawno by ich zaatakował albo chociaż przygotował zasadzkę sądząc, że go nie dostrzegli w ciemności. Właśnie dlatego Vlad udawał wcześniej, że go nie widzi: by to sprawdzić. Dobrze by było gdyby ozwał się do nich ludzką mową, wtedy chociaż dziewczyny mogłyby z nim porozmawiać.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Midori Nie Lut 14, 2016 6:55 pm

Rozmowa z nową koleżanką skończyła się na tym, że Midori musiała ubrać jednego buta. Nie specjalnie podobał jej się ten pomysł, ale z drugiej strony zaś, nie miała za bardzo możliwości, by przeciwstawić się temu. No i, że trochę ją bolało... To inna kwestia. Nie odzywała się na ten temat, również nie zdradzając po sobie, że nowe ranki powodowały u niej ból. Przynajmniej miała możliwość skorzystania z pomocy samej Kotori... Tylko właściwie, na jak długo? Tej kwestii nawet ona nie była pewna.
W końcu jednak ruszyli dalej. Miała przyjemność po chwili odczuć wilgoć pod stopą... Rosa... Dziwne miejsce. Wychodziło na to, że nastawał tutaj dzień. Albo... Wieczór? Teraz nie była tego pewna. Mimo wszystko jej złote oczy ujrzały kwiaty. Śliczne... - pomyślała, obserwując je. Czuła również ich zapach... Mimo wszystko nie kusiło ją nic. Po prostu patrzyła na nie... I odwróciła wzrok na towarzyszącego im mężczyznę, by w tej samej chwili ujrzeć przekazany gest. Tyle potrafiła zrozumieć, dlatego też pokiwała głową i mocniej uczepiła się dziewczyny.
- Nie odchodź ode mnie - zwróciła się do niej. - I nie podchodź do tych dziwnych roślin - powiedziała jeszcze. Jeśli jednak będzie chciała, uczepi się jej mocno, stosując tyle siły, ile jeszcze miała, by ją zatrzymać. Nie chciała się posuwać do tego, by ją ogłuszyć. Ani nic z tych rzeczy.
W końcu jednak nastąpiło coś jeszcze... A mianowicie pojawienie się tajemniczej postaci, o której było wcześniej wspomniane przez dowódcę. Przygryzła nieco dolną wargę, obserwując ją. Zmrużyła nieco oczy, po czym wzięła wdech, by opanować ewentualny lęk, który mógłby się pojawić aktualnie.
- Kim jesteś i co chcesz? - zwróciła się do tej istoty, która zastąpiła im drogę. No co? Musiała. Gdyby czegoś nie chciała, nie pojawiłaby się tutaj nagle. Tylko pytanie... Czy to dobrze, czy źle, że tutaj była? Na przyjazną niestety jej nie wyglądała.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Gość Czw Lut 18, 2016 2:04 pm

Nadejście Vladislaua zwiastował szum ocierających się o siebie kamieni. Z mroku wychynęła barczysta postać. Rzucanie się na oślep i tak niewiele by dało, a wkrótce i tak okazało się, że jest to jej kompan (bo kto inny mógłby tu być?). Zejście z pomocą było dla niej chyba bardziej trudne niż bez pomocy, ale z pewnością bardziej efektywne. Po drodze nie udało się jej postanowić nic, nie miała nad czym się zastanawiać, ale przynajmniej zajęła myśli tak, by wyciszyć się po drodze i skupić się na przetrwaniu przez kolejne godziny. To tego było jej trzeba. W końcu postawiono ją na ziemi. Od razu odsunęła się dwa kroki i podziękowała cicho, starając się, by na jej twarzy nie zawitała żadna emocja, a ton był po prostu uprzejmy.
Przerwa szybko minęła, Midori na chama dostała swój but i zaczęli iść. Sama Kotori nie otrzymała odpowiedzi na żadne pytania, w zasadzie chyba została częściowo przez Midori zignorowana, ale odpowiedzi mogła nie znać i trochę się boczyć. W końcu powinny się dowiedzieć. Wkrótce zaczęli poruszać się o trawie, mokrej, trawie. Mogło to oznaczać nadchodzący świt i zwiastować wzrost temperatury. Chyba, że to były owadożerne rośliny, ale w takim wypadku mieliby już oparzone stopy, chyba. Chłodna ciecz sprawiała, że odmarzały jej stopy, ale też sprawiała jej pewnego rodzaju komfort. Tak... miała czyste stopy! I może rana na jednej z nich będzie nieco mniej narażona na infekcje? Oby. Niedługo powinna się trochę zewrzeć i utworzyć strup, dlatego nie martwiła się o to, ignorując ból powracający przy każdym kroku.
Poprawiła uchwyt na Midori i już pojawiły się problemy. Kilkanaście metrów i nadszedł zapach. Zakręciło ją w nosie, jakby miała kichnąć, tak intensywną poczuła woń. Obraz na czas uderzenia serca stał się nieostry i niemal by sapnęła, gdyby nie trzeźwiące uczucie bólu. Odwróciła głowę bezwiednie w stronę zapachu, czując, jak ją owija w sobie i tłumi myśli, jak przestaje racjonalnie się zachowywać, bo zaczęła zapominać po co idzie przez polanę... obolała i zmęczona... Czemu nie położyć się wśród tego pięknego, drażniącego jej zmysły zapachu...? Białowłosa przekazała jej oba rozkazy, co częściowo ocuciło Kotori i przypomniało jej, że ma ranną towarzyszkę, którą musi się zająć.. Więc to jakieś rośliny wydzielają ten zapach? Mogą być toksyczne. Oby nie ich opary. Uznała i przełknęła ślinę. Nie czas na podziwianie kwiatków! Wrzasnęła do siebie w myśli, czując, jak słodki, niebiański wręcz zapach wdziera się do jej nozdrzy i mami, odbierając rozum. Czuła silną chęć podejść, zerwać... cokolwiek to było. Podniosła wolną dłoń i przytknęła nadgarstek do nosa. Cuchnął... krwią. Posoką wielu ludzi, która zaczęła krzepnąć. Węsz i przypomnij sobie ilu oddało życie, ilu nie doczeka się ratunku, ilu może teraz zdychać pod gruzami! Przypomniała sobie to wszystko. Zapach krwi mieszał się również z zapachem potu, na szczęście dla Kotori była to śmierdząca bomba psująca całą kompozycję niebiańskiego zapachu, który nadal docierał do niej i mamił, by oderwała od siebie rękę. Midori i Petrowicz-sensei dają radę. Nie będziesz gorsza. Twój cel jest przed sobą. Nie możesz po prostu poddać się i poczekać, aż zeżrą cię dzikie zwierzęta, które zwęszą rany. Zdecydowanie nie chciałaby być zjedzona przez zwierzęta, gryzienia ma dość do końca swojego życia.
Z zamyślenia wyrwało ją gwałtowne przystanięcie towarzyszki i jej zawołanie. Sanata zmarszczyła brwi i zacisnęła szczęki. Spojrzała na białowłosą, by dowiedzieć się, w którą stronę patrzeć by szukać zagrożenia. Widziała tam mrok. Tylko mrok. Dlatego patrzała wokół punktu, do którego zwracała się Midori, by znaleźć chociaż jej nauczyciela. Nie mogła się teraz bać. Puściła delikatnie ranną, upewniając się, że stanie i bez podpórki, by w razie czego mieć swobodę ruchów. Ręki od nosa wciąż nie odejmowała. Musiała być przytomna i choćby miała się porządnie ugryźć w przedramię, gdyby ból innych partii jej ciała nie wystarczył, zrobiłaby wszystko, by zachować jasność myślenia i gotowość do obrony.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Otwórz oczy Empty Re: Otwórz oczy

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach