Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Gość Pią Maj 13, 2016 11:15 pm

Jakiś czas temu w pewnym mieście, zwanym Turyn we Włoszech  swoją obecnością zaszczycił sam pan Devine. Czego on tam w ogóle szukał? Oczywiście, że przyjechał tam w interesach, miał się spotkać z przedstawicielem rodziny przestępczej w celach obgadania współpracy, wymienieniu respektów i oczywiście, jako, że główna siedziba Czarliego mieściła się w stanach zjednoczonych, to każdy z Europy chciał wbić zęby w chociaż kawałeczek tego interesu. Po zaparkowaniu swojego własnego odrzutowca, bo przecież nie będzie oszczędzał na transporcie, zresztą, cenił sobie wygodę, wysiadł na lotnisku, gdzie czekał już na niego samochód podstawiony, wraz z Włoskim kierowcą i kapitanem rodziny przestepczej, który powitał go w tradycyjny dla włochów sposobów, mocnym uściskiem, poklepaniu po ramieniu, zaprosił go do samochodu, w którym oczywiście, niczego nie brakowało. Podróż minęła krótko i przyjemnie w luksusowym transporcie, z klimatyzacją, a kiedy samochód się zatrzymał, drzwi zostały otwarte przez szofera, tak.. wampir był bardzo przyzwyczajony do luksusów, ale nie był snobem, co było bardzo dziwne przy takim stylu życia, nie? Charlie wysiadł przy rezydencji i skierował swoje kroki do rezydencji na wzgórzu, pod którym zatrzymał się samochód. W progu został powitany przez kogoś mianowanego z rodziny, został zaproszony do środka, a nawet ucałowany w dłoń.. Tak, u siebie znaczył coś wiele, ale tutaj był jako gość, a więc.. Nie będę tutaj uciekał we wszystkie szczegóły, jednak na pewno trzeba wspomnieć o samym spotkaniu, a także o tym co zostało tutaj zaplanowane. To właśnie tutaj narodził się pomysł otworzenia organizacji, w Japonii ze stałymi kontaktami ze Stanami Zjednoczonymi. Kiedy Charles został przedstawiony tutejszemu szefowi, ukłonił się z wielkim szacunkiem, po czym ucałował dłoń Dona! Przysiadł się do spotkania w którym zapadło bardzo wiele różnych decyzji, jednak to był tylko wstęp do wszystkiego co miało się dziać w tej retrospekcji. Po skończonym spotkaniu, a także po wyśmienitym jedzeniu, które zostało zaserwowane udał się ze ze wzgórz prosto do miasta, tym razem już był sam.. Nie potrzebował do tego towarzystwa, znaczy sam.. Sam nie sam, zawsze przy nim była Katarina, nie odpuszczała go na krok, chyba, że została tak poinstruowana. Oboje wysiedli pod galerią sztuki, dlaczego? A bo wampir miał taki kaprys, uważał, że w jego posiadłości brakuje polotu i finezji, więc trzeba było zaopatrzyć się w parę obrazów, a jako bogaty kolo, miał oczywiście wrazliwość na sztukę, to nie tak, że był bezwględnym mordercą, znaczy się.. to też! Ale, z wrażliwością na piękno, tak to już z nim było. Wszedł do galerii, poinstruował Katarinę, żeby wzięła sobie godzinę wolnego, w końcu nie była mu potrzebna w tej chwili. Przechadzając się po tym pomieszczeniu zatrzymywał się przy każdym stanowisku, oglądając każdy obraz dokładnie, ale nie wszystko mu się podobało, ba.. prawie nic nie podchodziło mu do gustu, oprócz jednego, który wpadł mu w oko.. Mhm, stał przy nim dobre 10 minut i się po prostu wpatrywał jak zahipnotyzowany. Ręce miał splątane za sobą, na ustach wilczy uśmiech i ten błysk w oku, który nie wiadomo co znaczył. Westchnął głęboko, po czym rozejrzał się dookoła, unosząc rękę, mając nadzieję, że ktoś kto zajmuje się sprzedażą, czy też -doradztwem- się znajdzie, w końcu Charlie wyróżniał się ze stałych bywalców i krytyków i snobów. Był po prostu niezwykły, na pewno zwrócił uwagę kogoś, kto zajmował się tym całym biznesem, w końcu cena nie grała roli.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Yvelin Sob Maj 14, 2016 1:06 am

Wyjechała, jak zawsze bez ostrzeżenia i słowa. Nagle zniknęła jak miała to w zwyczaju, ale przecież nikt się tym nie przejmował, więc i ona miała to w głębokim poważaniu. Musiała i zresztą chciała wystawić się w prestiżowej galerii wraz z innymi zdolnym malarzami i artystami wcale (nie) tak młodego pokolenia. Generalnie lubiła tego rodzaju wydarzenia, ale tego dnia, ekhem wieczora raczej była dziwnie przytłoczona i nic jej nie bawiło. Ubrana w elegancką kieckę zaszyła się raczej w rogu galerii obserwując gości i dzierżąc w dłoni, nietknięty jeszcze kieliszek szampana. Była czuja i obserwowała, szukała kogoś interesującego, ale póki co jednym słowem to dupa. Nie było nikogo, kto wydawał się godny i odpowiedni, bo nie miała przecież bladego pojęcia, że ten tajemniczy ktoś jeszcze tu nie dotarł, bo załatwiał mafijne interesy. Takie rzeczy ją w ogóle nie interesowały, miała swój świat i swoje kredki, nie miała parcia, nie musiała wnikać... ale spokojnie, o tym później, albo kiedyś tam.
W końcu z nudów i odrętwienia policzków od uśmiechania się wychyliła całą zawartość szkła, a później jeszcze jedne i jeszcze i tak chyba z dwa, albo trzy, ewentualnie siedem. Kto by tam liczył. I nagle drzwi się otworzyły i był to jak grom z jasnego nieba, jak błysk i zobaczyła jak na salony wchodzi właśnie on! Ten cudowny, wspaniały... kelner, który przyniósł zapas woreczków z krwią. Wszak impreza głównie dla wampirów. I już po chwili kieliszki napełniły się juchą jakiegoś smacznego człowieczka, a to wszystko w towarzystwie kolejnych bąbelków. Teraz Yvelin była gotowa aby zrobić rundkę po galerii i oglądanie co tam słychać. Co jakiś czas kogoś zaczepiała, zamieniała zdanie, albo dwa i szła dalej. W międzyczasie na wystawie pojawił się ktoś nowy, ktoś kogo interesowała sztuka. Blondynka stała od niego oddalona o kilka kroków, kiedy on przyglądał się obrazowi, ona świdrowała go swoim spojrzeniem. Od góry na dół i z powrotem i jeszcze raz. Wydawał się lepszy i ciekawszy, oj nie dobra napiłaś się za dużo, nie podchodź, będzie wstyd. Ruszyła, krop, pierwszy, drugi, trzeci, brawo idziesz prosto, czwarty i piąty, a nie piątego nie było. Zatrzymała się przy czwartym, odwróciła się w stronę obrazu, który jeszcze chwilę temu tak skrzętnie oglądał.
- Chciałby Pan go mieć?- Nie zajmowała się sprzedażą, nie zajmowała się doradzaniem. Jej elegancka, czerwona kiecka do ziemi, wyraźnie to potwierdzała, głęboki dekolt i cienki łańcuszek wpadający w niego też. Za to jej uśmiech mówił wyraźnie `KUP GO, MUSISZ GO MIEĆ`. Powoli odwróciła się w stronę mężczyzny, uśmiech nie schodził jej z twarzy, ale teraz bez problemów mogła obejrzeć sobie jego twarz. Wiedziała też, że żaden pracownik nie podejdzie do nowego gościa galerii, póki ona przy nim stoi.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Gość Sob Maj 14, 2016 1:33 am

Inni goście w ogóle go nie interesowali, ba nawet nie wiedział, że w galerii było jakieś spotkanie snobów, niby swoim wyglądem pasował tutaj jak ulał, jednak swoją osobą to tak nie bardzo. Nie cierpiał wyższej klasy, ludzi którzy wywyższali się tylko ze względu na swój status, lub też wampirów, wywyższających się z powodu statusu krwi, którzy mieli tylko to.. bogatą linie krwi, biedne umiejętności i nic do zaoferowania, miał nadzieje, że kobieta która zaraz pojawi się w jego życiu, będzie trochę inna.. a przynajmniej znośna. Sam na razie stał, opuszczając rękę widząć zero zaintersowania ze strony pracowników, prychnął cicho pod nosem, nie chcą dolarów z nieba ich starta! Nie wiedział jeszcze, że nikt nie podchodził z powodu pewnej zgrabnej blondynki, która zastanawiała się przez jakiś czas czy w ogóle podejść, dopiero kiedy usłyszał głos za swoim ramieniem, postanowił się obrócić do niej twarzą, ukazując swój wilczy uśmiech, chłodne spojrzenie jednego oka, drugie było przykryte włosami, jak i opaską. Zlustrował oczywiście kobiete z góry na dół i znów z powrotem, jednak nie w sposób nachalny czy też mówiący jasno o jego zachowaniu. Kulturalna, grzeczna zabawa bez alkoholu, oczywiście.
-W rzeczy samej, jednak jestem ciekaw któż stworzył takie dzieło, widziałem wiele w swoim życiu, jednak coś takiego, wciąż potrafi zaskoczyć. - Ukłonił się delikatnie, skinął zaledwie głową i wyciągnął dłoń w stronę Yv, przekręcając ją otwartą stroną w jej stronę, była nisko, na wysokości jej dłoni, chyba wiadomo co to za gest prawda? A mówią, że prawdziwi gentelmani już nie istnieją! Jeśli Yvy była taka miła by podać mu dłoń to delikatnie przycisnął ją kciukiem w stronę swojego małego palca i uniósł na wysokość powyżej jej piersi, ale tuż pod szyją by złożyć delikatny pocałunek zimnych w sumie już martwych ust, jak to wampir. Dopiero później ją odłożył na miejsce, nie dosłownie, ale nie wyszarpał swojej tylko delikatnie zwolnił uścisk.
-Charles, Pan jest takie postarzające. - uśmiechnął się, cały czas na ustach był ten sam wilczy uśmiech, niczym u najgorszego socjopaty w ładnym ubranku, ale to się zdawało działać, nie tylko na kobiety.
-Pa...ni? - jakby pytał nie tylko o jej imię, a także o stan cywilny! Ten to wiedział jak się zachować, zachować w najwyższej klasie, nie robiąc teatru. Był w tym niezły, to trzeba mu przyznać. Charlie dopiero wtedy położył swoje dłonie za plecami, złączył je i rozglądnął się szybko, dosłownie jednym rzutem oka po innych gościach, nie trzeba było geniusza, żeby zorientować sie co było w kieliszkach, a więc wampirza impreza? No nieźle, nawet się tego nie spodziewał, ale jak już była, to czemu by nie korzystać. Pstryknął palcami w stronę kelnera, lepiej niech tu podejdzie, bo inaczej betonowe buciki i na dno oceanu. Charlie może nie był znany w tych stronach, ale fakt, że przyjechał tutaj autem tutejszego Dona, mówiło o nim wiele. Kelner ruszył jak zaczarowany, by przynieść juchę jakiegoś biedaka w ładnym naczyńku, najpierw spojrzał sugestywnie na Yvelin, a z twarzy nie schodził mu ten paskudny, wredny wilczy uśmiech, ale jak mówiłem... Ja wiedziałem co się za nim kryło, dla każdego innego, był to uśmiech pewnego siebie człowieka sukcesu. Nie mylić ze snobem! Czekał na Yvelin, jeśli ta nie sięgnęła pierwsza po -dolewkę-, bo tak nakazywały mu maniery, dopiero wtedy wyciągnął rękę by złapać naczynie, nie pił jeszcze.. nie unosił go, trzymał je w ręce obserwując swoją rozmówczynie, miał dużo więcej asów w rękawie, a teraz to było tylko przygotowanie do następnego. Jeśli grasz w karty, graj tak żeby wygrać.. on o tym wiedział bardzo dobrze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Yvelin Sob Maj 14, 2016 10:03 pm

Spotkanie snobów, tak to zdecydowanie było dobre określenie. Gdyż niestety taka była prawda, wszędzie nadziane buce, niby znawcy i koneserzy sztuki, a prawda była taka, że przyszli się odchamić, a blondynka nudzić w tym całym tłumie. Nudziła się, o matko to było straszne, wystawiła tu swoje obrazy i ziewała gdzieś w kącie ukradkiem. Chciała się stąd zmyć, aż do tej chwili nie było nawet nikogo z kim miała ochotę wymienić kilka zdań.
Pierwsze słowa jakimi uraczył ją miły dżentelmen sprawiły, że oczka zalśniły jej radośnie, a uśmiech stał się nieco szerszy i bardziej zadowolony. Łatwo było się domyślić, że pieści się tym jej ego, chociaż nie wywyższała się jakoś specjalnie. Nawet się jeszcze na głos nie przyznała i nie potwierdziła, że to na pewno jej. Widząc jak wyciąga w jej stronę dłoń, powoli wyciągnęła swoją i wedle jego woli, dotknęła palcami wewnętrznej strony jego ręki. Czy też to poczuł? A może to tylko jej pijacki wymysł. Nieznana siła, przy dotknięciu przeszedł przez nią prąd, ale nie cofnęła się.
- Jak sobie życzysz Charles... Yvelin Trafficante.- Patrzyła jak muska jej skórę. Nie poprawiła go jednak ze swoim stanem cywilnym, chociaż w pierwszej chwili miała wielką ochotę. Tylko co da wprowadzanie go w błąd? Blondynka musiała się przyzwyczaić, że od niedawna miała obrączkę na palcu i pomimo iż małżeństwo w tym przypadku nie znaczyło nic, trzeba uważać na przelotne miłostki. Jeszcze się będzie czegoś żałować i dopiero będzie smuteczek.
- Chociaż.. w tym świecie posługuje się starym nazwiskiem.- Odwróciła się w stronę obrazu, jej obrazu, małego osobistego działa, które zostało przed paroma chwilami pochwalone. Wskazała dłonią na niewielką, elegancją plakietkę z jej nazwiskiem, które z dumną nosiła po Naizenie. Shiroyama. I teraz jakby chciał łatwiej będzie ją namierzyć i dowiedzieć się co nieco.
Kelner podszedł bez wahania, znał już Panią T. wiedział, że lubi mieć systematycznie podawane trunki na takich imprezach. Nie poradzi, że nie lubi tych snobów i jakoś tak, wolałaby być gdzieś indziej. Chwyciła bez krępacji szkło na cienkiej nóżce posyłając towarzyszowi subtelny uśmiech. Nie wiedziała o co mu chodzi, co tu tak naprawdę robi. Jeżeli chciał kupić jakiś obraz okej, ale cóż nie mogła mieć pewności, że jego intencje są czyste. Widziała czym podjechał, a to mogło oznaczać wiele różnych opcji. Póki co było spokojnie, nie trzeba było się stresować.
- Jeżeli się zdecydujesz, zapakują Ci go zaraz po przyjęciu i dostarczą gdzie tylko zechcesz.- Spojrzała na niego z pewną sugestią i błyskiem w kocich oczach, dopiero po tym uniosła nieznacznie kieliszek, który tak zawzięcie ściskała w dłoni. Grają dobrze też wiedzieć, że jest się w grze, Charles coś kombinował, a Yvelin nie miała o tym zielonego pojęcia. Taka słodka i urocza. W końcu delikatnie wysunęła kieliszek w jego stronę, a następnie przysunęła do ust, które jedynie zamoczyła w szkarłacie, który idealnie komponował się z jej szminką.
- Obejrzałeś wszystkie obrazy? Może znajdzie się coś jeszcze co podbije Twoje serce, albo i zachwyci jeszcze bardziej.- To raczej mało prawdopodobne, zazwyczaj znajdowało się tylko jedno dzieło, które powalało, inne mogły być okej i naprawdę dobre, ale nie aż tak. Nie mogła jednak przecież tu się puszyć jak paw i za rękę prowadzić go do menadżera. A może powinna? Im szybciej coś sprzeda tym szybciej będzie mogła się stąd urwać. O tak zamyśliła się na chwilę wpatrując się w jego twarz, musiało to wyglądać, albo dziwnie, albo wręcz przeuroczo. Po chwili zreflektowała się i wolną dłonią odgarnęła miękkie, jasne pule ze swojego dekoltu i ramienia.
- Podejrzewam, że musisz mieć całkiem interesującą kolekcję w domu.- Yvcia błądziła wokół luźnych i raczej niegroźnych tematów. Do czasu, aż jakiś burak z wyższych sfer nie zaczął się rozpychać i nie trącił wampirzycy swoim barkiem. I może byłoby wszystko okej, gdyby nie dawka alkoholu jaką zdążyła przyjąć, jej refleks trochę szwankował i wpadła wprost na Pana Devine. Mało brakowało, a zawartość kieliszka wylądowałaby na niej i na nim, a szkoda było tego świetnie skrojonego garniaka. Jeżeli ją złapał i trzymał, to ona jakoś nie specjalnie się spieszyła z odsuwaniem od niego. W końcu był to czysty przypadek.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Gość Nie Maj 15, 2016 7:18 am

Sam nie lubił przebywać na spotkaniach snobów, drażniła go każda taka uroczystość, ale przynajmniej widoki ładne, nie dość, ze obrazy to właśnie miał takie szczęście, że najbardziej wyróżniająca się osobowością i błyskotliwością kobieta postanowiła do niego podejść. Na takie szczęście, że jej mąż używał przybranego nazwiska, więc Charlie go nie skojarzył, gdyby przedstawiła się tym oryginalnym, to na pewno by sobie to zapamiętał, ale nie musiał długo czekać, na fakt, aby zobaczyć plakietkę na obrazie. Najpierw wlepił swoje oko w obraz i plakietkę, a dopiero później, z lekkim niedowierzaniem spojrzał z powrotem na Yvelin. Tak, namaluj mnie jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn! Nie no, kończąc żarty to ta rozmowa stawała się coraz bardziej ciekawa, ale wróćmy jeszcze na chwilę do chwili kiedy blondi postanowiła się przedstawić. On tylko się ładnie uśmiechnął i ukłonił głowę, bardzo delikatnie, wręcz nie zauważalnie, wszystko w dobrym guście.
-Jestem oczarowany. - urodą? Może jednak chodziło mu o sztukę i obrazy, w końcu przedstawiła się jako mężatka, więc niech już się sama domyśla, o. Kiedy wysunęła rękę po drinka, on tylko spojrzał na swój kielich, by delikatnie unieść go w stronę Yvelin.
-Więc, za jedyną artystkę w tym miejscu z talentem? - cicho się zaśmiał, a tak.. Taki już był. Co do złych zamiarów, czy naprawdę miał wobec niej złe zamiary? Nie, tak naprawdę to wcale ich nie miał. Był dojrzały, z pewnością, zbyt dojrzały, żeby knuć i spiskować jak tu tylko taką zaciągnąć do wyra. Hej! Nie mówię, że to byłaby zła opcja, ale mówię, że Czarli już wydoroślał z takich zachowań, on po prostu zachowywał się z największą kulturą, a swoje sekrety.. trzymał pogrzebane głęboko, pod warstwą skóry i drogiego garniaka. Pokazał na obraz, a następnie skinął głową na potwierdzenie.
-Cóż za okropność zabierać jedyną rzecz, która rozjaśnia to miejsce.. Tak, jedyną -rzecz- bo również Twoja osoba rozjaśnia je na tyle, by móc nie załamać rąk na.. - tutaj wskazał na resztę otoczenia, ugh.. jak on nie cierpiał snobów, a nie musiał długo czekać, na popis jednego z nich, kiedy ten bezczelnie popchnął barkiem Yvkę, na niego.. Cóż, z jednej strony... Dzięki stary! No, ale z drugiej? Ta zniewaga, krwi wymaga. Oczywiście, złapał kobietę w dosyć silnym uścisku, jednak tylko przez chwilę, zademonstrował ten popis siły, ponieważ musiał ją utrzymać prawda? Pewny uścisk, jestem pewien, że kobieta odczuje nie tylko pewność siebie w tym zachowaniu, a także całkiem niezły refleks!
-Wszystko w porządku? - wyjął dłoń, by zabrać jej kieliszek z dłoni, bardzo delikatnie i postawić na stoliczku obok, nie żeby jej bronił pić, ale to było dosłownie tylko na chwilkę, bo facet to facet, musiał coś zrobić. Mrugnął do niej ukazując swoje białe zębiska w tym swoim już dobrze znanym wilczym uśmiechu. Delikatnie ją przesunął na bok, tak.. Jeśli chodzi o taniec, to zdecydowanie on w nim prowadził. Zrobił krok do przodu, kładąc rękę na ramieniu delikwenta. Przymrużył ślepie, a następnie skinął głową na Yvkę.
-Damę wypadało by przeprosić. - ale, jako że facet był tak kurewsko zapatrzony w siebie, tylko prychnął i próbował wyrwać ramię z uścisku Czarliego.. O nie, moi drodzy.. Tak się nie robiło. Wampir tylko wzruszył ramionami, a następnie posłał prostego, z lewej dłoni celując w bok szczęki. Trzask, bam.. można było usłyszeć jak figura pada na ziemię.. Oczywiście, przykuło to wzrok gapiów, a także ochrony, która robiąc krok do przodu zawahała sie na tyle, że cofnęła się z powrotem, podchodząc do tego facia, który teraz dekorował ziemie. Podnieśli go, skinając głową do Charlesa. "Przepraszam panie Devine, mam nadzieję, że to tylko nieporozumienie, nie trzeba mówić, panu Wilsonowi, że nie został pan dobrze potraktowany jako gość, prawda?" Wampir tylko westchnął, sięgając po chusteczkę, ścierając sobie kostki, bo oblizywać łapy to sobie może Psycheł, nie on!
-Pani Yvelin wybaczy, nie będę się naprzykrzał.. z pewnością zrobiłem i tak wystarczająco dużo wstydu, proszę przyjąć moje najszczersze przeprosiny. Co do obrazu, tak.. z chęcią zobaczyłbym go na jednej ze ścian swojego domu. - uśmiechnął się robiąc delikatny krok do tyłu, zdecydowanie uważał, że jego zachowanie było conajmniej prostackie, choć.. Ja uważam, że zachował się zajebiście! No, ale Charlie miał swoje własne myślenie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Yvelin Nie Maj 15, 2016 11:13 pm

Uniosła kieliszek w toaście.
- Nie przesadzajmy, na pewno znajdzie się tu ktoś jeszcze obdarzony talentem, nie koniecznie malarskim, ale jednak.- Cóż myślała sobie wiele rzeczy, na temat jego osoby, jego słów i zachowania. Na prawdę starała się zachowywać jak przykładna żona, oddana mężowi i takie inne bajery. Nie będę czarować, że było to łatwe, nie. Wręcz przeciwnie, cholernie trudne, wszak z mężem nie łączyło jej nic prócz przyjaźni, nie było w tym związku miłość, to był biznes, interes jak każdy inny. Cóż z tego, że mogła sobie mieć romans z każdych kim tylko chciała, to jeszcze nie oznaczało, że może wlepiać maślane oczka w kogoś tylko dlatego, że miał dobrze skrojony garniak, w którym prezentował się nad wyraz atrakcyjnie.
- I powiem, że wręcz koniecznie trzeba to stąd zabrać. Lepiej mu będzie u Ciebie.- I bezpieczniej, bo jak tu same taki buraki, to jeszcze trochę, a obrazy będą zalane krwią, niezależnie od tego czy zasłużyły na odświeżenie wizerunku, czy też nie. Na szczęście Yvelin znalazła oparcie w nowym towarzyszu, na szczęście nie ubrudziła nikogo krwią. Charles pokazał klasę, nie dość, że uratował blondynkę przed upadkiem to jeszcze zadbał, aby stanęła równo na nogach. Zabrał jej kieliszek odstawiając w bezpieczne miejsce. Póki co racja, nie był on wcale potrzebny. Zwłaszcza, że dalszy rozwój wydarzeń zrobił się dość noo jakby to powiedzieć zaskakujący. Znaczy, domyślała się, że może tak zareagować, że będzie chciał pokazać, że jest rycerski, tylko oprawca okazał się kretynem. Została odsunięta na bok, mężczyzna jasno dał do zrozumienia, że w każdej sytuacji jest samcem alfa i rządzi. Jakoś tak automatycznie się odsunęła tak jak chciał, nawet nie wiedziała kiedy, jej ciało posłusznie reagowało na jego postawę i pewność siebie. Szlachetna z obawą obserwowała cały rozwój wydarzeń, nawet chciała podejść do Czarliego i dać jakoś znać, że wcale nie trzeba, ale zobaczyła w nim coś, co kazało jej odpuścić. On po prostu musiał wyrównać rachunki, nawet jeżeli było to coś błahego. Kiedy pięść dotknęła policzka, zakryła dłońmi usta i cofnęła się o krok. Uwaga wszystkich była zwrócona w ich stronę. Mogą być pewni, a przynajmniej ona, że trafi to do gazet. Jeżeli on miał takie wpływy, że o nim nie wspomną, to jej nazwisko ozdobi branżową prasę. `Zamieszanie w galerii sztuki, znana malarka prowokatorką bójki.` Czy inne tego typu wymysły. Jeżeli miałoby to nakręcić sprzedaż, to okej. Devine, Devine, trzeba wbić sobie do głowy i zapamiętać, może się w przyszłości przyda. Coo? Jego słowa brzmiały jakby miał zamiar wyjść, rzucić wizytówką i wyjść. O nie, to się nie godzi. Zrobiła w jego stronę dwa, góra trzy kroki ujęła go delikatnie za ramię, znów poczuła jak pod palcami iskrzy.
- Proszę jeszcze chwilę poczekać.- Po tych słowach, puściła mężczyznę, ujęła materiał sukienki i uniosła go nieco w górę, co miało ułatwić stawianie szybkich kroków. Spieszyła się, szła w stronę drzwi dla personelu. Tam zahaczyła o dwójkę młodych wampirów, organizatorów i właścicieli galerii. Zamieniła z nimi kilka słów, mężczyzna przyniósł jej niewielką kopertówkę, ma się rozumieć torebkę, a kobieta zaznaczyła w na swojej liście, że obraz jest już sprzedany. I nikt inny nie ma go tknąć, nawet palcem. Po tym udała się znów w stronę nooo nie ma co czarować, mafiozy. Oj kochaniutka wkraczasz raczej na grząski i niebezpieczny grunt. Co niektórzy goście obserwowali się każdy jej ruch, byli ciekawscy i żądni takich plotek. Chcieli wiedzieć, ha widzieć na własne oczy co też niedawno zaślubiona Pani Trafficante zrobi.
- Panie Devine, przyjmę przeprosiny jeżeli będzie Pan tak miły i mnie odprowadzi.- Tylko gdzie? A cholera wie, gdziekolwiek, byle z dala od tych okropnych osób i widowni. Powoli ruszyła w stronę wyjścia, nie czekała na jego zgodę, z nim czy bez niego i tak wychodzi. Wolałaby aby jej towarzyszył, ale to już od niego zależy.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Gość Wto Maj 17, 2016 3:23 pm

Oczywiście, że lubił przesadzać, na dodatek zawsze podkreślał to w taki sposób, w jaki mu się wydawało, że inni chcieli usłyszeć, ale to już robił wyłącznie dla siebie i chorej satysfakcji, lubił czarować, nie tylko kobiety. Lubił sobie zaskarbiać przysługi i używać ich w najmniej odpowiednim momencie, zresztą tak działała mafia, jestem Twoim przyjacielem, ale pamiętaj, że jesteś mi dłużny przysługę! Ah tak, nie mylić rycerskości z samym faktem dania komuś w pysk, dla zasady. Po prostu jak się było chamem ze słomą w butach, to się dostawało w pysk, kiedyś się takich batorzyło, a te piękne czasy niestety przeminęły, to trzeba było dać takiemu w pysk, by sobie przypomniał jak jego ojcowie byli traktowani, jak coś przeskrobali. Nieważne, co do obrazu to na pewno będzie Yvce bardzo wdzięczny, że mu to załatwiła, będzie mogła liczyć na przysługę, za którą pewnie będzie musiała odpłacić większą przysługą, bo jak na razie, to poza tym, że była naprawdę wartościową i czarującą kobietą, to była mężatką, a więc automatycznie poza zasięgiem, brocode i te sprawy. Przynajmniej na -tę- chwilę tak myślał, o. Na propozycje, czy może ją odprowadzić, zareagował pozytywnie, ukłonił się po czym wystawił ramię jak rasowy typ z filmów z Hugh Grantem. Tak się robiło, nie? Trzeba było dodać, że Katarina zanudzi go na śmierć, za trzaśnięcie w ryj tego typa, to było przecież tragiczne... Nie dość, że zwrócił na siebie uwagę w zlocie wszystkich snobów, to jeszcze przecież podjechał samochodem Don Wilsona. Oh tak już się po prostu nie mógł doczekać aż jego służka, którą to niby on się zajmował, zacznie mu truć na uchem, że mógł przecież ją zawołać, że ona nie jest nikim ważnym, a ten znowu pajacuje w środku spotkania, eh Charlie, Charlie.
-Naturalnie, Pani Trafficante. - wymienili się uprzejmościami, to teraz trzeba było ich używać, zresztą nazwiska łatwiej zapamiętać niż te wszystkie imiona. Obserwował tylko kobietę, która poszła po kopertę.. nie wiem co to, uznajmy, ze to była torebka, tak to wiem co to jest! Kiedy kobieta skorzystała z propozycji ramienia, to ruszył powolnym krokiem w stronę wyjścia, kłaniając się w stronę ludzi, których tam znał, głównie ludzi Wilsona, którzy przewracali oczami na to wszystko, będzie tu trzeba posprzątać jak zwykle, cholerni Amerykanie, to jedyne o czym teraz myśleli. Kiedy doszli do wyjścia i świeży powiew delikatnego wiatru musnął ich skóry, od razu spotkał się z posępnym wzorkiem Katariny, który mówił tylko jedno. Była niezadowolona, ale była tylko służką, więc miała chuja do gadania, zwłaszcza kiedy Czarli miał gości, o! Pokręciła delikatnie głową, a następnie obeszła samochód dookoła, zatrzymując się przy tylnych drzwiach, tego wyjebistego Lexusa. Otworzyła tylne drzwi, jakby wymownie, że to już czas jechać i przestać psuć sobie opinie, ale przecież Czarli nie wiedział, dokąd Yv chce jechać, co chce robić etc, więc? Spojrzał na swoją towarzyszkę z tym swoim standardowym uśmiechem.
-Dokąd sobie życzysz? - wskazał na samochód, jednak tak wskazał, nie wskazał, nie chciał jej poganiać, może chciał pojechać czymś innym, może coś jej nie pasowało, etc. Nie będzie przecież za nią planował, gdzie ma ją odwieźć, to on tutaj zawinił, chociaż działał z naprawdę szlachetnych celów, to i tak czuł się zobowiązany jakoś wynagrodzić, to że musiała sama zawinąć się z tej imprezy, nawet.. Jeśli się jej wcale na niej nie podobało. Sam oparł się tylko o samochód, czekając na odpowiedź, no.. bo nie pozostało mu nic więcej, niż dowiedzieć, się czy to będzie koniec wycieczki, czy może dopiero początek?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Yvelin Nie Maj 22, 2016 10:28 pm

Każdy miał swój styl i pewnego rodzaju zachowania, które wchodziły w krew. Charles do tego miał swój urok i Yvelin mogła się założyć, że nie tylko ona była oczarowana jego osobą. Jednak miała zamiar mieć się na baczności i nie dać się zbałamucić. Szybko zrozumiała też kim jest. Widziała samochód, ochroniarzy, cóż umiała jeszcze łączyć fakty. Może i była pijana, ale jeszcze ogarniała co nieco. Zręcznie też wykorzystała chwilę zamieszania aby wydostać się z tej imprezy. Miała świadomość, że zrobiła trochę jak nie sporo szumu wokół swojej osoby wychodząc w tym momencie i to właśnie z nim. Jednak była to świetna reklama! Hej, trzeba wykorzystywać sytuację, a każdy i mały i duży orientuję się, że sztuka i piękno sprzedaje się najlepiej kiedy towarzyszy mu zamieszanie i kontrowersja. Załatwiła więc obraz dla Pana przystojnego i dała wszystkim gościom do zrozumienia, że właśnie wychodzi i zostawia ich samych w małym centrum wydarzeń. Uśmiechnęła się do kilku osób, po czym ujęła dżentelmeńskie ramię nie widząc jeszcze do końca w jak wielkie mafijne bagno się pakuje. Z a w s z e, trzeba uważać na takich typów, niby mili, szarmanccy i pomocni, a tak naprawdę czają się na spłatę długów. Mniejsza, najważniejsze, że się wyrwała z tej nory! Udało się, świeże powietrze,wydawało się, że odetchnęła z ulgą.
Widziała, że przy samochodzie znajduje się jakaś kobieta, nie komentowała jednak tego, w myślach wzruszyła ramionami, bo tu nie wypadało. Zmierzyła ją badającym wzrokiem i uniesioną brwią. Czyżby nieznajoma była zazdrosna i zła o szefa? Któż by się spodziewał.
Lexus? Czy ktoś tu powiedział Lexus? Super i wygodnie, przez głowę Yvelin przeszło kilka myśli, czy właściwie faceci, to kupowali te samochody, bo rzeczywiście były dobre, niezawodne i miały tak cudowny silnik i bebechy, czy tylko aby wyrwać dupy?
Dobra, luz, wiem, że kobiety są dziwne, ale Blondi nie będzie wydziwiać, na jego gest zareagowała z entuzjazmem, podziękowała mu uśmiechem i skinieniem głowy, po czym władowała zgrabny tyłek na tył samochodu. Poczekała też aż on wsiądzie i zamknie drzwi za sobą. Cóż jakby była to jedna z tych szalonych opowieści o miłości, pożądaniu i bezkresnej chemii, pewnie by się na niego rzuciła, ale to nie ta bajka. Odłożyła torebeczkę, aby nie powiedzieć, że kopertówkę, bo znów się zgubisz, na bok, tuż przy swoim udzie. Zwróciła się w stronę towarzysz i obdarowała go ciepłym uśmiechem.
- Dziękuję.- Za co konkretnie? Za wiele rzeczy, chciał ratować jej honor, ale też zachwycił się jej obrazem i wyciągnął ją z tego podłego miejsca. I teraz co? Mogła go zabrać do hotelu, tam przetrzymać w barze kilka godzin i zadowolić się miłą rozmową, albo zabrać na górę, do apartamentu. Nie, to zawsze się kończyło w jeden i ten sam sposób, a ona był teraz mężatką, cóż z tego, że tylko na papierze? Trzeba było się ogarnąć.
- Noc jeszcze młoda.... znam pewne miejsce.- Cóż zabrzmiało to nie dość, że dwuznacznie to bardzo tajemniczo, jednak z wyjawieniem sekretu poczekała na to czy on w ogóle chce aby to był początek przygody, czy ją odwiezie pod hotel. Jak się okazało, bo przecież na bank mam rację, pozwolił jej wskazać kierunek podróży. I już po chwili samochód ruszył, jechali przez pewien czas, może w milczeniu, może wcale nie. Mogło się okazać, że ich rozmowa była bardzo bardzooo brakuje mi słowa bom pijana, sorry... o wiem bardzo zażyła. W każdym razie po kilku minutach dotarli do celu podróży. Samochód stanął pod wysoką i starą kamienicą, gdzieś w bocznej ulicy centrum miasta. Yvelin chwyciła mocno w dłoń materiał swojej czerwonej kiecki i wysiadła z samochodu, może wampir otworzył jej drzwi, może nie. Do cholery, była bardziej podekscytowana tym, że odwiedza to miejsce, niż tym, czy Czarek dalej grał dobre wychowanie. Ruszyła od razu do wielkich drewnianych drzwi, aby nacisnąć na nich niewielki przycisk dzwonka. Po minucie, góra dwóch, drzwi otworzyły się, a oczom wampirów ukazał się, dość wysoki mężczyzna z surowym wyrazem twarzy. I bez pytania wpuścił ich do środka, znaczy się tylko tę dwójkę, przydupaska mafioza musiała poczekać. Znaczy teoretycznie została by wpuszczona, ale spojrzenie Yvi kierowane do odźwiernego mówił sam za siebie. Na pierwszy rzut oka, miejsce wydawało się zwyczajne, kamienica w starym stylu i tyle. Blado niebieskie ściany ze dobieniami i jakaś kanaa w starym stylu z bok. Schody, jedne prowadzące w górę, jedne w dół do piwnic. Blondi nie mówiła nic, była tajemnicza i do ostatniej chwili. Chwyciła go za dłoń, nie będzie już w tym miejscu silić się na zasady dobrego wychowania. Poprowadziła go do schodów, które prowadziły w dół, w sumie nie wiedziała czy lubi takie miejsca czy nie, ale po pierwsze był wampirem, a po drugie czystej krwi, instynkty miał każdy więc warto spróbować. Schodzili w dół stromymi schodami u kresu podróży czekał dość specyficzny i mroczny nastrój, jak na ludzi ofc. Wampiry były przyzwyczajone i wolały mrok. Jak się szybko okazało było to jedno z tych specyficznych miejsce dla wybranych, dla wampirów powyżej krwi B. Klub z żywym towarem, kobietami, ale i mężczyznami ludzkiej rasy z których można było spuszczać krew, pić, bawić się, ba nawet zabić jak się znalazł jakiś amator takich zabaw. Czy Yvelin była popieprzona? Oczywiście! Jeżeli jeszcze tego nie zauważył po sztuce jaką tworzyła to teraz miał okazję. Była chorą psychopatką, odzianą w ładną kieckę i porcelanową skórę, wydawała się taka delikatna... a była p o t w o r e m. Wypuściła z dłoni koktajlową sukienkę, ale w drugiej wciąż ściskała jego palce. Cóż, albo będzie się z nią bawić, albo sobie pójdzie, zobaczymy. Ona była nastawiona na przygodę, więc czemu by nie w takich specyficznych klimatach? W przeciwieństwie do galerii nikt nie przychodził się tu puszyć, miejsce miało zaspokajać wampirzą naturę, a że dostępne tylko pewnej grupie osób, no cóż, bezpieczeństwo i zaufanie ponad wszystko. Prowadziła go przez środek sali, miała tą swoją głupią manierę, że zawsze się pchała w centrum, a kiedy tylko śliczna ruda ludzka istotka przechodziła obok, zagrodziła jej drogę. Tylko co na to wszystko towarzysz Blondi? Podda się tej jakże dziwnej przygodzie?
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Gość Sob Maj 28, 2016 2:10 am

Bycie czarującym, miłym i w ogóle to była jedna z gier, fakt.. Był bardzo dobrze ułożony w towarzystwie, a jakie trupy trzymał w szafie to już jego sprawa, to samo tyczyło się martwych dziwek w piwnicy, ale.. cśśś.. Opuścili, więc salę pełną obrazów, a Charlie wyszedł nie tylko z obrazem, wyszedł także z Yvelin, całkiem nieźle jak na 10 minut pobytu w jednym miejscu prawda? Kto wie, co by zwojował będąc tam z godzinę, ale szybko przyjdzie do tego by mógł pokazać swoją osobę jeszcze bardziej, może trochę tej niebezpiecznej natury? Każdej kobiecie znudzi się garniak, który nie ma nasrane w głowie, a on, niestety lub stety miał! Katarinie na dzień dobry nie spodobała się blondyna, czy była zazdrosna? Hm, może, kto ją tam wie, jeśli tak to czaiła sie jeszcze bardziej niż mi znana para ludzi. Katarina miała wiele talentów, była na przykład szoferem, ktoś musiał tego Lexusa prowadzić, Charlie lubił to robić, ale to nie był jego samochód, swoje miał w posiadłości, to był wypożyczony od "znajomego" więc nie będzie tutaj szalał. Wsiedli do samochodu i odjechali, ale czy milczeli? No, to by było trochę słabe. Na pewno zarzucił jakimś niezobowiązującym komplementem, na pewno też dopytał się Yv skąd pochodzi etc, przecież musiał wiedzieć z kim podróżuje, spotkania bez nazwisk zostawmy w bajkach albo dla Lacie i Psycha. Hotel zawsze kończył się w jeden sposób, a zresztą Katarina by go chyba zamęczyła, a co do Yvelinki, to przecież była mężatką, nawet jeśli tylko na papierze to niestety trzeba było zbastować, nie? No cóż, Charlie był raczej przyzwyczajony, że większość spotkań jest czysto biznesowa, rzadko robił coś dla siebie, a można powiedzieć, że brakowało mu właśnie trochę takiego czasu, czasu dla siebie. To, że była kobietą, wcale nie czyniło z niej gorszej, nawet w świecie biznesu. On po prostu wiedział dobrze, że Kobieta, czy mężczyzna, człowiek czy wampir, to nie miało znaczenia, nie było u niego żadnej dyskryminacji ze względu na rasę czy płeć, czy status społeczny. On potrzebował ludzi z ideą, ludzi, którzy mieli ambicje. Sama ambicja była niczym bez zmotywowania się do podążania za nią, prawda? Jeśli spełniało się te dwa punkty, zyskiwalo się w oczach Charlesa bardzo duży plus. Wróćmy jednak do obecnej sytuacji, a więc mu podziękowała? No właśnie, za co? No cóż, postąpiłby tak jeśli chodziłoby o jakąkolwiek kobiete, to po prostu było wrodzone, a nawet by tak nie postąpił, gdyby koleś był miły i przeprosił, ale.. dlaczego oni nigdy nie słuchają? Na jej kolejne słowa tylko zmrużył delikatnie oczy, skwitował to uśmiechem i wskazał na szybkę, żeby zapukać i podać kierowcy adres. Jak tak się stało, no bo zgaduje, że skoro doszliśmy całkiem dalej, tak się musiało stać. Tutaj tylko trzeba dodać, że podróż nie mijała w milczeniu, o czym rozmawiali to już zostawię Tobie, czy to o foteczkach na snapa, czy o kurde gospodarce Malezji, to już zależało od Yvelin, on swoje pytania odnośnie niej zadał dużo wcześniej, tak jak już wspominałem. Samochód zatrzymał się przy jednej ze starych kamienic, to było całkiem niezłe miejsce, całkiem niezła architektura. Katarina wysiadła pierwsza i otworzyła drzwi ze strony Yvelin, Charlie sobie poradził sam, cóż.. kobieta nie była wielką fanka blondyny, to można było stwierdzić, a to dopiero początek! Jak się miała przekonać, gdy już wszyscy wysiedli i poczekali chwilę pod jakąś dziwną klatką aż otworzy im jakiś dziwaczny Alfred to dopiero wtedy pani Trafficante sobie nagrabiła u szalonej -sekretarki- Faktycznie, jej spojrzenie mówiło, że jej tutaj nie chce widzieć, więc weszła sama z Charlie. Facet nie był głupi, szybko wyłapał, że lepiej będzie jak zostawić swojego -ochroniarza- z tyłu. Machnął ręką, nawet się nie odzywał, ale to był gest wiadomy, miała tutaj zaczekać, a za chwilę oboje zniknęli w budynku. Został poprowadzony do góry? Jak uroczo, ale jakoś specjalnie nie protestował, a jego oczom później ukazał się całkiem niesamowity widok, ah.. więc artyści to jednak mieli najebane w głowie, co? No, fakt faktem, ale Ci ułożeni faceci też dopiero mieli jazdy w swoich chorych głowach. Charles Devine w przestępczym półświatku znany jako "Dobroczyńca" yhy, całkiem ironiczna ksywka jak na niego. Jakby nie patrzeć, była to impreza dla wampirów, a jak myślisz, handel żywym towarem? Na pewno maczał w tym palce, wszak ludzie -do- wykrwawienia byli różnej maści i narodowości. Jeden z aukcjonatorów widocznie rozpoznał wampira, bo otworzył usta w zdziwieniu, zwłaszcza, że Pani Trafficante trzymała go za rękę, ah.. kawałki układanki zaczynają pasować do siebie? - Postanowił jednak się nie odzywać, a Charlie w ogóle nie zwracał uwagi na otoczenie jakby była to dla niego codzienność, nie ruszyło się w nim sumienie ani nic z tych rzeczy, cały czas na ustach gościł ten wilczy, głodny uśmiech. Pewnie, że poszedł z nią na środek sali, może miała ochotę się pobawić w tych klimatach? Proszę bardzo, przy nim mogła się czuć jak dziecko w sklepie z cukierkami, chociaż nie zdawała sobie nawet z tego sprawy. Szedł pewnym krokiem oglądając się z lekkim nawet sadystycznym zadowoleniem na tym jego parszywym -grzecznym- pysku.
-Widzisz coś, co przykuwa Twoją uwagę? - Zapytał uczciwie, był po prostu ciekawy gdzie to zmierzało, czyżby Yvka miała ochotę na oddanie się pierwotnym instynktom bestii? No proszę bardzo, zrobi na nim niemałe wrażenie, ale mogliśmy być pewni, że tego nie okaże. Chodzi po tym świecie tyle, że już go nic nie zdziwi, zwłaszcza, że zajmował się wszystkim po trochu.. Zaczynał od zwykłego współpracownika, w drodzę na szczyt.. Robił bardzo różne rzeczy, kiedyś w przeszłości to może nawet Charlie byłby tutaj jako prowadzący aukcje, prowadzący taki interes, może robiłby za ochronę? Jak mówiłem, wszystko. Grzywka opadła mu na zasłonięte opaską oko, a drugie zielone wciąż wpatrywało się w postać kobiety, nie martw się.. Szanował to, że była mężatką, przynajmniej na razie, kto wie co będzie kiedyś?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.  Empty Re: Jakiś czas temu, w sali pełnej obrazów.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach