On the rocks

Go down

On the rocks Empty On the rocks

Pisanie by Gość Nie Mar 25, 2018 12:04 pm

On the rocks 50fDy84

Ostatnimi czasy czuła się niezwykle samotna. Nie miała w Yokohamie nikogo, z kim mogłaby zrobić coś ciekawego i niekoniecznie zgodnego z prawem. Nie mówiąc już o takich przyziemnych sprawach jak wspólne imprezowanie! Udawanie niewinnej siedemnastolatki uczącej się w Akademii Cross bywało strasznie nudne i męczące. Wampiry w szkole były okropnie sztywne, a regulamin placówki wielu traktowało z nich jak największą świętość. Dla spokoju i Lilith zaczęła go przestrzegać. W końcu przyjechała do Yokohamy obserwować resztę Kuroaishita. Głupio zrobiła zdradzając się ze swoją tożsamością przed Testamentem… wkurwionym i jedzącym Testamentem, należy dodać. Cóż, może Barabal porozmawia z nią jak dorosły wampir z wampirem i nie będzie chciał jej zjeść? W końcu możliwe, że jeszcze pamiętał Lilith jako czteroletnią dziewczynkę.
Zamieszanie związane ze zniknięciem Samuru sprawiło jednak, że wolała pozostać w cieniu i odgrywać swoją rolę w murach Akademii. Z każdym kolejnym tygodniem przekonywała się, że nie jest aż tak źle. Mogła zachowywać się jak niedojrzała gówniara i nie ponosić za to żadnych konsekwencji, bo przecież to młode i głupie. Drażniło ją jednak to, że nie mogła atakować nikogo z Dziennych Zajęć. Przecież te szczebiotające panienki sama się o to prosiły czekając codziennie na ich wyjście z Księżycowego Akademika, obdarowując wampiry drobnymi prezentami oraz okazując dla nich ogólne uwielbienie.
Tabletki krwi nie wystarczały, by nasycić jej głód. Były jak woda na pusty żołądek – niby zapełnią i przez pewien czas nie myśli się o jedzeniu, ale na dłuższą metę to nie wystarczało. Potrzebowała prawdziwego jedzenia. Człowieka, a najlepiej młodego mężczyzny. Wgryźć się z jego szyję i wyssać z niego szkarłatną ciecz…
Oczywiście, że mogła jak zwykle wybrać się do slumsów i zapolować na kogoś, za kim nikt nie będzie tęsknić, jednak im częściej to robiła, tym bardziej ogarniała ją rutyna. Schemat w końcu zawsze był ten sam: wybierała sobie ofiarę, goniła ją, krótka walka, która z góry była wygrana przez wampirzycę, a potem pozbycie się ciała. Nudne.
To dlatego tamtego wieczora założyła czarną suknię z wycięciem z boku, dzięki czemu w razie potrzeby łatwiej będzie jej sięgnąć po glocka ukrytego w kaburze przypiętej do uda. Zupełnie nie przejmowała się tym, że przy okazji widać jej czarne pończochy – a może zrobiła to celowo? Stukot jej obcasów odbijał się echem, gdy wysiadła z taksówki i udała się w stronę baru. Uderzona chłodnym powiewem październikowego wiatru otuliła się szczelniej płaszczem z norek i poprawiając zawieszoną na ramieniu torebkę, weszła do baru.
To, że oczy wszystkich zwróciły się ku niej, nie było żadną niespodzianką. Lilith swoim wyglądem zupełnie nie pasowała do tego miejsca. Nic dziwnego, wartość ubrań i biżuterii, które miała na sobie przewyższała wartość lokalu. Z uśmiechem na pomalowanych na czerwono ustach zajęła miejsce przy barze, zdejmując przy tym skórzane rękawiczki, które powędrowały na dno torebki od włoskiego projektanta, a sama kobieta zamówiła whisky z lodem, obrzucając przy tym zaskoczonego barmana gniewnym spojrzeniem. Że jak kobieta, to ma niby uraczyć się mojito, ewentualnie jakimiś shotami? Seksista.
Odrzuciła kosmyk złotych loków na plecy rozglądając się wokół. Póki co nie znalazła nikogo godnego jej uwagi, ale może wkrótce się to zmieni? Liczyła na jakiegoś przystojnego mężczyznę, którego będzie mogła uwieść, a dopiero później osuszyć go do ostatniej kropli krwi. A może spodoba się jej i zrobi z niego swojego sługę? Kto wie, co ta noc przyniesie…
W tamtej chwili, gdy popijała whisky wybijając czerwonymi paznokciami na blacie rytm lecącej w tle piosenki, nie miała pojęcia, że spotka JEGO.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Cornelius Weidenhards Wto Mar 27, 2018 1:53 pm

Zapowiadała się pracowita noc, nie żeby się nudził w innych. Zaplanowane jednak działania często na pozór były łatwiejsze. Opuszczając swoje dzisiejsze schronienie jakim była działka przy jednym z parków. Choć miał swój dom, to niejednokrotnie pojawiał się w nim dopiero po kilkudniowej nieobecności, by zaś zniknąć na parę dni. Jego ubiór stanowiła, przede wszystkim bielizna. Spodnie, których nogawki miały zniknąć w wysokich cholewach wykonanych ze skóry butów, których zewnętrzne paski uciskowe właśnie dopinał przy miedzianych klamerkach. Przód i zewnętrzne strony ud osłaniał skórzanymi wzmocnieniami. Wiązanymi do nogawek i na odsłoniętych, wewnętrznych bokach oraz tyle odcinka kończyn. Na górę zarzucona była koszula, która była koloru białego, choć z bliska jej kolor znacznie wyznaczał się jasnym odcieniem szarości. Była ona jednak wciśnięta do spodni, by nie zwisała czasem luźno. Zgarnął i kurtkę która była podszyta gambesonem zarzucając ją na swoje ramiona. Przód był zapinany na rząd rzemyków z miedzianymi klamrami, tak że jedna strona nachodziła lekko na drugą. Chwile trwało nim je wszystkie zapiął. Szybkie zdarcie odzienia było nie możliwe. Dodatkowo warto wspomnieć iż kurtka miała wysoki i gruby kołnierz osłaniający szyję i kark. Po kurtce przyszedł czas i na karwasze. Chroniły jego, swoim zasięgiem okalając przeguby i zewnętrzne części przedramion. Istniało ryzyko ich złamania to jednak strzaskane kości zwykły zrastać się lepiej niż pełne złamania. Ochraniacze były podobnie jak kurtka i buty, mocowane na skórzanych paskach o miedzianych klamerkach. Dzięki wprawie szybko je założył. Jego broń, była w kaburze, zabezpieczona i odpowiednio umocowana. Nie brakowało i kajdanek.
Tak przybył do klubu wraz z kilkoma towarzyszami. Weszli do baru zwracając na siebie równie wielką uwagę co wcześniejsza kobieta. Oni jednak wyróżniali się stylem strojów, nie bogactwem. Łącznie weszło ich w 3, po czym skierowali się do jednego ze stolików siadając przy nim. Wymienili się kilka słowami, po czym jeden z nich wstał podchodząc do baru, by zamówić im po piwie. Wracając, usiadł a reszta towarzyszy skupiła się na opróżnianiu kufli. O czymś rozmawiali, lecz nie posługiwali się japońskim. Zresztą nie wyglądali jakby byli stąd. W pewnym momencie jeden z nich wstał, po czym poklepał drugiego po ramieniu. Wstał i ten, po czym skierowali się jakby nic do wyjścia. Barman chciał ich zawołać bo jednak, nikt za browary nie zapłacił, wtedy ostatni, który został przy stole uspokoił go skinieniem ręki. Powróciwszy do swojego piwa czekał na coś, albo na kogoś, obserwując bar spokojnym spojrzeniem. Oczywiście tym trzecim z całej grupki był nikt inny jak Corn.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Gość Wto Mar 27, 2018 2:50 pm

Stara Kuroaishita leniwie rozglądała się po barze celem znalezienia odpowiedniego kandydata na dzisiejszą ofiarę. Póki co żaden z mężczyzn nie przykuł jej uwagi i nie zapowiadało się, by wkrótce miało to nastąpić, przez co zaczynała żałować, że nie wybrała się do bardziej luksusowego miejsca, gdzie poznałaby kogoś godnego swojego towarzystwa.
Dopiła whisky i już miała się zbierać, gdy do lokalu wpadło trzech mężczyzn, niczym Monty Python ze swoją Hiszpańską Inkwizycją. Podobnie jak reszta klienteli, Lilith zmierzyła ich wzrokiem, najdłużej zatrzymując się na tym wysokim jasnowłosym. Jej serce gwałtownie przyśpieszyło, a drobna dłoń zacisnęła się mocniej na pustej szklance. Wystarczyło jedno przelotne spojrzenie i już wiedziała, że to on jest tym jedynym… Który spieprzy jej wieczór, bo śmierdziało od niego łowcą na kilometr. Zresztą, kto normalny tak się ubiera do baru? – pomyślała laska, która wyglądała jakby właśnie spierdoliła mężowi miliarderowi. Ale ona to zupełnie co innego! W końcu, kto bogatemu zabroni?
- Polej jeszcze raz. Tym razem do pełna – zwróciła się do barmana nie spuszczając z oczu niezwykłych gości. Co też ich tutaj przywiało? - I nie patrz na mnie jak na idiotkę. Przecież wiem ile nalewa się whisky, ale nie mam ochoty zawracać sobie dupy ciągłym podbijaniem po dolewkę.
Skarciła młodego chłopaka, z powrotem przenosząc wzrok na łowców. Dowódca wie, że wlewają w siebie browary na służbie? Jeśli nie, to z wielką przyjemnością wysłałaby Vladowi liścik zaczynający się od słów „Uprzejmie donoszę…” Gdyby oczywiście znała Grigorija osobiście i nie była pierdolonym krwiopijcą. Tak z czystej złośliwości, by tamci musieli się tłumaczyć.
Ehh, Lilith…Starzejesz się, skoro takie błahostki sprawiają ci dziką satysfakcję.
Może coś w tym było. Ostatnimi czasy podejmowała coraz mniej sadystycznych akcji, na których miejsce wstąpiła złośliwość i nieskończona sukowatość. Czyżby jednak stała się już stara i zgorzkniała?
Pochłonięta swoimi myślami nawet nie zauważyła, kiedy towarzysze Corneliusa się ulotnili, zostawiając go samego. Odczekała jeszcze chwilę upewniając się, że nie wrócą, po czym chwyciła za szklankę i bez pytania przysiadła się do niego, uraczając go niewinnym uśmiechem, niczym Marylin Monroe po tym, jak wiatr podwiał jej sukienkę.
- Źle się dzieje w Oświacie, skoro muszą zatrudniać takich starców jak Ty – zwróciła się do łowcy z udawaną troską rozkoszując się przy tym smakiem alkoholu – Czego tutaj węszysz, psie?
Przy wypowiadaniu ostatniego zdania jej ton gwałtownie się zmienił na szorstki i nieprzyjemny, zupełnie jakby dawała mu reprymendę. Nawet nie kryła braku sympatii dla mężczyzny. Mówiła jednak ściszonym głosem, jeszcze brakowało, żeby ktoś obcy podsłuchał ich rozmowę. Wszakże oczy wszystkich skierowane były właśnie na nich. Lilith zwracała na siebie uwagę swoją urodą i niecodziennym ubiorem, a on… Cóż, on po prostu wyglądał jak ktoś, do kogo lepiej nie podchodzić. Jego zabawki nie robiły jednak na złotowłosej wampirzycy żadnego wrażenia, zupełnie jakby dobrze wiedziała, czego może się spodziewać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Cornelius Weidenhards Wto Mar 27, 2018 3:21 pm

Siedział popijając swoje piwo, nie mając problemu z obserwacją innych. Nie wydawał się być osobnikiem do dobrej konwersacji. Nie był nim, jego chłodne spojrzenie, jednych odstraszało, a innych przyciągało, zwłaszcza tych który odbierali to jako rzucanie wyzwania. Miał jasną karnacje, jednak cerę ogorzałą i wytrawioną przez słońce, wiatr czy mróz. Wyostrzone, nadające mu drapieżnej prezencji rysy. Nijakie, pospolite usta. W dodatku włosy które traciły swoje piękno, przybierały kolor szarości. Odcień włosów i płytkie zmarszczki na czole, przy oczach oraz wokół ust i nosa nadawały mu powagi, mówiły o doświadczeniu i zdobytej wiedzy, mądrości. Czy tak wygląda starość? W wielu przypadkach, lecz mimo to Cornelius był całkiem sprawny fizycznie. Dzisiaj siedział w barze, konsumując piwo. Był samotny do czasu, aż jakaś kobieta nie postanowiła się do niego przysiąść. Uśmiechnął się, szczerząc nierówne zęby o żółtawym odcieniu. Kolejny defekt odejmujący mu prezencji, a jak by tego było mało to zwierzęce kły groziły i straszyły. Jego reakcja jednak była natychmiastowa, sięgając do jej czupryny złapie za nią, po czym z impetem trzaśnie ją o blat stołu, powodując iż jeden z kufli przewrócił się, wylewając piwo które jeszcze przed chwilą w nim było. Co się stanie z twarzą wampirzycy? To już zależy od niej, jeżeli zdołała przekręcić łeb, to uderzenie przejmie jej prawa bądź lewa strona twarzy, zaś jeżeli nic nie zrobi, to zaryje nosem o blat, zapewne go łamiąc. Jeżeli próbowała się z nim siłować, to odczuje iż ten nie ma siły potencjalnego człowieka, ino ma jej więcej, nie tyle co Lilith jednak, ale efekt zaskoczenia skutecznie mu to nadrobił. Trzymając ja też tak za włosy nachyli się do jej ucha, lecz uważał by ta czasem nie próbowała przywalić mu z głowy, czy też ze szklanki, która mogła nadal tkwić w jej łapie.
- Powiedz to jeszcze raz suko.
Siła to nie tylko sprawność fizyczna, to też umiejętności i biegłości bojowe, a tego mu nie brakowało. Niech wie, że i starzec bywa groźny. Wraz z zapadnięciem słów, zechce ją puścić, nieco odpychając, wymownie dając znać by odeszła. Czego się zresztą spodziewała, że przytaknie i będzie się zachowywał, jakby byli znajomymi? Dostrzegał jednak jak w ich kierunku idzie barman szykując przemowę na temat iż to nie miejsce do takich zachowań.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Gość Wto Mar 27, 2018 4:15 pm

Wspominałam coś o spieprzonym wieczorze? Cornelius nie dość, że był stary i brzydki, to jeszcze nie znał się na wyzwiskachgłupich żarcikach. Najlepszą opcją byłoby opuszczenie baru i nie zawracanie sobie głowy tym typem. Z drugiej strony opcja napsucia krwi staremu cepowi, jak w myślach nazywała mężczyznę, wydała się dla Lilith niesamowicie kusząca. W końcu to jakaś rozrywka w nudnej Yokohamie!
- Chcesz kurwa zginąć? – zapytała, gdy tylko jego palce zacisnęły się na jej włosach – Nie jestem pierwszą lepszą gówniarą, którą da się wziąć z zaskoczenia.
Gdy wypowiadała te słowa, jej dłoń wciąż zaciskała się na trzymającej ją ręce, a sama Lilith stawiała opór całym swoim ciałem. Była wampirem krwi B, więc nawet jako drobniejsza kobieta mogła się z nim bez problemu siłować. Łowca czy nie, Cornelius to wciąż człowiek. Nawet wzmocniony artefaktami nie mógł mierzyć się z nią wiecznie. W końcu któreś z nich musiało odpuścić.
- Ale co mam powtórzyć? To, że jesteś stary, czy to, że jesteś psem? – uśmiechnęła się, jakby tylko ze sobą niewinnie flirtowali. Może tak było? Może to był taki dziwny sposób na okazywanie sobie względów pomiędzy wampirzą prowokatorką, a wybuchowym łowcą? – „Suko”… Jesteś na mnie aż tak napalony, że nie możesz się wstrzymać przed nazywaniem mnie swoją suczką tutaj? Poczekaj, aż znajdziemy się w bardziej ustronnym miejscu. Bez publiczności.
Wymruczała niby uwodzicielsko, trzepocząc przy tym rzęsami, by po chwili skinąć głową w stronę grupy mężczyzn gotowych rozprawić się z damskim bokserem. Choć słowa Lilith z pozoru brzmiały jak propozycja seksu, to pozbawione były jakiejkolwiek lubieżności. Wampirzyca właśnie wyzywała łowcę na pojedynek, z dala od ludzi. Nawet ona respektowała zalecenia Rady Wampirów, choć niechętnie.
- Oczywiście, jeśli masz jeszcze czym wojować – zachichotała uwalniając swoje jasne włosy z jego uścisku. Jeśli przy okazji zostawiła między jego palcami kilka pojedynczych kosmyków, to nie przejęła się tym ani trochę. Włosy Lilith były piękne i gęste, a tak niewielki ubytek nie odbierze im urody.
- Zluzuj, dziadku. Potraktujmy to jaki zwykły trening. Zgoda? – rzuciła szybkie pytanie widząc zbliżającego się w ich stronę barmana.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Cornelius Weidenhards Wto Mar 27, 2018 5:22 pm

A więc wampirzyca nie chciała dać za wygraną. Siłowała się i to nie było zaskoczeniem dla Corneliusa, który uśmiechnął się złowrogo, zwłaszcza widząc gdy łapie za jego rękę. To był jej błąd. W chwili gdy złapała jednym ramieniem za łapę agrestowa, zachowanie równowagi, jak i stawianie oporu gdy coś cię ciśnie z góry nie było takie łatwe. Nic dziwnego więc, że łeb Lilith wyląduje na drewnianym blacie.
- Psem to póki co ty jesteś.
Oznajmił jej bez ogródek, wiedząc w niej zalety zwierzęce, takie jak znaczenie swojego terenu, poprzez wypytywanie każdego o mniej ważne sprawy.
- Suka, która gdyby mogła już by wypinała dupe. Równie dobrze wystarczać ci będzie menel z zaułku, zaraz za barem.
Odparł bez ogródek, odpychając ją od siebie. Nie był chętny na jej zaloty, nawet jeżeli wyglądała jak milion dolarów, to jednak od samego startu była i będzie spalona. Zerknął na tych do których skinęła głową, po czym na wampirzyce zaś.
- No tak, każda suka ma kundle które skaczą wokół niej byle by poruchać.
Nie obawiał się mężczyzn, nawet nie dźwignął dupy z krzesła. Miał już swoje plany na dzisiejszy wieczór Zerknął na barmana, który zdołał już do nich podejść, gdy pochodził Cornelius nie miał wątpliwości że koleś wie czyim jest synem.
- Jakiś problem?
Zapytał barmana który zaczął sapać o ich zachowanie, machając rękami wyrażając swoją dezaprobatę. Łowca ino powolnym ruchem wyjmie hajs który wręczy barmanowi za piwo.
- Zostaw swoją szmatę i odejdź.
Być może barman coś by powiedział, gdyby nie fakt że przy barze zaczęła mu się robić ładna kolejka, przez którą rzucił ścierkę na stół, by się oddalić, mówiąc że jeszcze tu wróci.
- Nie.
Odparł do niej łapiąc za swój kufel by upić piwa. Nie zamierzał nigdzie iść, a na wampirzyce szkoda mu było czasu. Mogła być suczką, ale nie Corna, niech szuka innego frajera.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Gość Sro Mar 28, 2018 8:06 am

Cornelius coraz bardziej działał jej na nerwy. W końcu odpuściła, pozwalając by jej policzek został przyciśnięty do blatu. Niech kundel się cieszy ze swojego małego zwycięstwa. Prawdziwy triumf i tak będzie należał do niej, była tego pewna. Nie przyjmowała do siebie innej opcji.
Westchnęła ciężko poprawiając fryzurę, którą wielka łapa łowcy zdążyła zepsuć.
- Nie dość, że próchno, to jeszcze wszystko sprowadzasz do jednego – pokręciła głową z dezaprobatą zniżając swój głos do szeptu – Proponowałam mały pojedynek w jakimś odludnym miejscu. Zarówno Rada jak i Oświata nie byłyby zadowolone, gdyby doszło do walki tutaj.
Wywróciła oczami znudzona. Że też musiała tłumaczyć taką prostą rzecz tak staremu i doświadczonemu łowcy. Nie przespałaby się z nim nawet jeśli obiecano by jej gruby hajs i możliwość stania się Szlachetną wampirzycą. Lilith może i lubiła seks, ale to nie znaczyło, że pchała się do łóżka każdemu napotkanemu na swojej drodze samcowi. Szukała tych podobnych do niej, a Cornelius zdawał się nie mieć z nią niczego wspólnego. Wystarczyłoby chociaż spojrzeć na ich ubiór. To dwa różne światy. Czy jednak w myśl zasady, że przeciwieństwa się przyciągają, nie powinni sobie nagle paść w ramiona? A skądże. Ta dwójka była akurat wyjątkiem potwierdzającym regułę.
- Jestem poza ich ligą – roześmiała się popijając whisky – Ale cóż poradzę na to, że jestem piękna i mężczyźni za mną szaleją?
Nawet nie siliła się na skromność. Po co, skoro i tak była pewna swojej urody? Niska, o skórze białej jak mleko, w dodatku z naturalnie blond włosami – w Japonii wpisywała się w kanon piękna jako ideał. Nic więc dziwnego, że kilku panów było gotowych stanąć w obronie Lilith. Każdy chciałby zamienić chociaż słowo z tak niezwykłą kobietą jak ona.
- Oh, chyba zbliża się moja dzisiejsza kolacja – wychyliła się, by spojrzeć nad ramieniem łowcy na mężczyznę, który się do nich zbliżał w tym samym czasie, co barman – No to skoro tchórzysz, to będę się zwijać, dziadku!
Rzuciła banknot na stół, po czym wstała i poklepała Corneliusa po ramieniu, udając się w stronę młodego Japończyka. Jakże łatwo przyszło jej znaleźć dzisiejsze pożywienie! Co prawda chciała skosztować czegoś z górnej półki, ale w życiu nie zawsze dostaje się tego, czego się chce, prawda?
Szepnęła mężczyźnie kilka słówek, po czym oboje opuścili bar. Ciekawe, czy łowca wiedział co się święci? Nie, wróć – ciekawe, czy ogarnął co Lilith zamierza zrobić? W końcu nazwała chłopaka kolacją, ale tak to bywa już w wieku Corneliusa, że Alzheimer może uprzykrzać życie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sro Mar 28, 2018 5:43 pm

Działał na nerwy, a on nadal był oazą spokoju, jak i chłodu, którego nie próbował nawet kryć, bo i po co? Zaczepiała nieodpowiednią osobę w dodatku zachowując się  w tak prostacki, a zarazem dziecinny sposób.
- Dlaczego więc rozmawiasz z tym próchnem dziecino.
Odparł do niej z przekąsem, wyczuwając w ustach nadal posmak piwa. Jedyna przyjemna rzecz tego wieczora. Nie żeby go Lilith wkurzała. Nie. Była irytująca ale to za mało by móc napsuć mu krwi.  
- Nicy coś tam wiesz, a w gruncie rzeczy wiesz gówno.
Skwitował tyle, po czym podrapał się po brodzie, czując że jego pół tygodniowy zarost daje się we znaki. Nie wydawał się być zachęcony nawet na pojedynek z kobietą. Prowokatorka z niego kiepska. Zaczynając sobie po chwili popijać piwo obserwował bar, jakby ignorując wampirzyce obok. Skakała jak pchła, a jednak nie była szkodliwa, jedyne o co przyprawiała to o lekkie swędzenie. Słysząc jej śmiech i to jak nie żałuje sobie skromności, zerknął na nią z obojętnym wyrazem twarzy.
- Jeszcze tu jesteś?
Zapytał z ironią będąc odporny na jej wygląd, nie mając mając nawet ochoty do dobrania się do jej majtek. Co z tego że miała ładną buźkę skoro jej łeb był jak sklep, w którym pułki są puste. Siedział ignorując kobiety słowa, choć to nie oznacza że ich nie słyszał. Gdy wstała z zamiarem klepnięcia go w ramie, ten strącił jej dłoń, niczym balast. Nie zamierzał wstawać. Zrobił to dopiero wtedy gdy jednak wampirzyca postanowiła spełnić swoje słowa. Poczekał aż wyjdzie, po czym jednak wstał, dopijając swoje piwo. Skierował się powoli do wyjścia. Przed nim ino wyjdzie jakiś koleś, który poszedł za bar odlać się, zaś Corn rozejrzał się za wampirzycą, która nie mogła odejść daleko skoro ten wyszedł niedługo po niej.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Gość Wto Kwi 03, 2018 12:42 pm

Miała ochotę wydrapać oczy staremu siurkowi, któremu najwidoczniej zdawało się, że jest w jej typie. W końcu przez cały czas tylko robiła sobie z niego okrutne żarty, a ten idiota brał wszystko na poważnie. Naprawdę miałaby pójść do łóżka z kimś takim? Już wolałaby przez tydzień leżeć krzyżem w Bazylice św. Piotra (a warto wspomnieć, że Lilith należała do tych stereotypowych wampirów, które boją się wszystkiego, co związane z religią), niż dać się dotknąć Corneliusowi.
Oporny na jej wdzięki? Dobre sobie - to nie ona sprowadzała wszystkie jego wypowiedzi do jednego, więc niech nie będzie hipokrytą. Na szczęście opuściła bar z nadzieją, że dziadek nie będzie więcej jej niepokoił swoim krzywym ryjem.
Chłodny październikowy wiatr rozwiał jej włosy, dlatego oparła się o ramię swojej kolacji, jakby kuląc się z zimna, co przecież było głupie, bowiem blondynka z racji swojej wampirzej natury była odporna na chłód. Przynajmniej na taki, który pojawia się jesiennymi wieczorami.
- Chodź - szepnęła do mężczyzny ciągnąć go w głąb zaułka, który właśnie mijali w miejscu, gdzie jedna z ulicznych latarni była zepsuta. Niewprawne ludzkie oko niczego nie zobaczy w ciemnościach. Idealne miejsce na morderstwo, choć ona akurat nie chciała zostawiać po sobie trupa. Tyle było później problemów z pozbywaniem się ciała lub zacieraniem pozostałych śladów, że wolała sobie tego oszczędzić. Zwłaszcza, że ciężko sprać krew z futra.
- Jesteś tak napalona na mnie, kotku? - przyparty przez jej drobne ciało do ściany mężczyzna uśmiechnął się głupkowato, na co Lilith zrzuciła swoją maskę i uderzyła go w twarz.
- Kotku? - prychnęła widocznie zirytowana - Od kiedy myszka tak czule się zwraca do tego, który zaraz ją zje?
Roześmiała się, by po chwili rzucić się na szyję swojej ofiary, która zaskoczona nagłym atakiem nie miała żadnych szans na jakąkolwiek obronę. Piła długo i łapczywie, rozkoszując się wspomnieniami z życia mężczyzny. Wyglądało na to, że ogarnął ją gniew, bo zaraz wypuściła z objęć jego nieprzytomne ciało, a sama oparła się o sąsiednią ścianę zaułka, oddychając szybko. To, co zobaczyła w jego krwi miało się na długo wbić w jej pamięć, jako obraz prawdziwego skurwysyństwa. Przy tym Lilith była najprawdziwszym aniołem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

On the rocks Empty Re: On the rocks

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach