Salon [PARTER]

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Kain Pon Lip 02, 2018 7:41 pm

Pierwsze lody zostały przełamane, pomimo faktu, że cała sytuacja została rozwiązana w strasznie chaotyczny sposób. Nagłe przeniesienie małej do całkowicie innego otoczenia, informacja o tym, że facet, którego widzi pierwszy raz na oczy jest jej tatą, podana bez owijania w bawełny i wcześniejszego zmiękczania materiału. Nie podjęto nawet próby oswojenia dzieciaka z natłokiem nowych przeżyć i widoków. No, poza małą próbą przekupstwa prezentem w postaci pluszowego smoka. Zdecydowanie nie mieli podejścia do dzieci, ani on ani jego żona. Całe szczęście, że Carmilla była całkiem odważnym dzieckiem. Oprócz chwilowego zawstydzenia na widok ojca, nie było po niej widać oznak strachu czy zaniepokojenia.
- Teraz kiedy tu jesteś nie będę już przykrał. - wampir nie wytrzymał i pozwolił sobie na krótki śmiech. Patrzył na to małe stworzonko z nieukrywaną ciekawością. Po pierwsze to było dlań całkowicie nowe doświadczenie. Jasne, miał już dzieci i to nie mało, jednak jak do tej pory nie bardzo się nimi interesował. Jego ojcostwo ograniczało się głównie do zapewnienia potomstwu godziwego życia i edukacji. Nie bardzo nawet spędzał z dziećmi czas, zwykle zlecał to wszelkiego rodzaju opiekunkom, służbie i nauczycielom. Tym bardziej kiedy były małe. On był nieczułym ojcem a jego bachory odwdzięczały mu się podobnym chłodem i dystansem. W miarę dobry kontakt ma tylko z dorosłą już córką mieszkającą w Europie. Swoją drogą to ciekawe jak Carmi zareaguje na swoje rodzeństwo. Siostra jak siostra, ale brat? Pewnie się go przestraszy na śmierć...
- Tak, na zawsze. Pokażę Ci cały zamek, w którym będziemy mieszkać. Chcesz? - wyręczył dziewczynkę i pomógł jej się nieco ośmielić samemu cmokając jej pulchny policzek. Dopiero przyjechała a już stała się jego oczkiem w głowie, brawo, naprawdę jest już stary skoro w tak ekspresowym tempie dał się całkowicie oczarować małemu smoczkowi. Żonę całkiem zignorował, przynajmniej do momentu kiedy nie zaklęła na głos. Lodowate spojrzenie szlachetnego spoczęło na kobiecie. Minę miał jakby zaraz miał ją skarcić albo ukarać, w przeciwieństwie do niej, nie miał jednak zamiaru unosić się przy dzieciaku. Odprowadził wzrokiem rozjuszony różowy terror spodziewając się co się za chwilę stanie. Awantura. Ta kobieta nie była normalna... Jeśli zaraz coś wybuchnie lub padną strzały to będzie tylko i wyłącznie jej wina.
Na domiar złego z ust Carmi padło pewno niecenzuralne słowo powtórzone po rodzicielce.
- To bardzo brzydkie słowo, Carmi. Nie powinnaś tak mówić. - spokojnym acz stanowczym głosem, postanowił wyjaśnić dziecku, że nie można powtarzać wszystkiego co się słyszy. Zwłaszcza po matce. Albo bracie. Uhh już sobie wyobrażał co będzie jak mała zacznie papugować wszystko czego nie powinna.
- Mama się zdenerwowała bo przyjechał ktoś kogo nie lubi. Dlatego jej się wyrwało takie brzydkie słowo. Kiedy wróci powiemy jej, że nie wolno przeklinać, dobrze? - przeszedł przez salon i usiadł na dużej, skórzanej kanapie, usadowiając dzieciątko na swoich kolanach. Długim palcem dotknął małego noska żeby zwrócić na siebie uwagę i odciągnąć dziecięce myśli od dziwek i innych nieprzyzwoitych słów.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Carmilla Wto Lip 03, 2018 1:34 pm

Carmi była odważna, tak po prostu, z natury. Nie zwykła do chowania się, odwracania twarzy czy długiego milczenia. W gronie rówieśników stawała się przewodnikiem i liderem. To właśnie ona wymyślała zabawy i dyktowała innym co mają robić. Lubiła rozstawiać wszystkich po kątach, a wszelkie objawy buntu szybko tłamsiła. Miała na to swoje sposoby, których jakże roztropnie nie demonstrowała przy dziadku czy rodzicach. Choć czasami, gdy bardzo się zdenerwowała, zdarzało się, że pokazywała swoje prawdziwe oblicze.
Kain jeszcze nie miał przyjemności poznania jej w momentach, gdy była najgorsza. ALE jeśli mama szybko nie wróci – to może mieć taką okazję. Małe smoczątko zaczynało się bowiem nerwowo rozglądać i nieco zbyt często spoglądać w stronę drzwi. Jak na córkę żmii przystało, cierpliwość nie była jej mocną stroną. Na razie jednak wymarzony i ukochany ojczulek dobrze się spisywał i sprawnie odwracał uwagę maluszka.
- Kocham Cię, tato – bardzo wylewne, ale co najważniejsze szczere wyznanie padło z ust Carmilli. Słowa te przeszły jej przez gardło szybko, jakby w ogóle się nad nimi nie zastanawiała. W istocie tak właśnie było. Co pomyślała – to powiedziała, ależ to proste, prawda?
Nie odklejając się od ramienia papy, a nawet ściskając go jeszcze mocniej, uniosła obie nogi do góry. Wykonała dziwną, prawie że taneczną serię ruchów. BYŁA PEŁNA ENERGII. Chciała chodzić, skakać, tańczyć! Przecież dziadzio kazał jej siedzieć w samolocie przez duuuuuuuuużo godzin. Mama od razu ją podniosła, tato też. Wiadomo, że była słodziutkim cukiereczkiem, KLOCKIEM, EKHEM, którego każdy chciał ukochać. Sama dziewczynka też pragnęła miłości, zwłaszcza, że za mamusią to się okrutnie stęskniła! Tuptanie jednak było fajną rzeczą. Wcale fajną! Dlatego bardzo spodobał jej się pomysł zwiedzania zamku.
Chwila… moment! Dopiero teraz dotarło do Carmi, że właśnie tutaj będzie jej nowe mieszkanko. W pierwszym odruchu rozejrzała się po salonie. Wzrok dziewczynki zatrzymał się na portrecie, który wisiał nad kominkiem. Jakaś Pani? Miała czarne włoski, tak jak Carmi.
- Kto to? – Zapytała, pokazując paluszkiem na piękne, wymalowane oblicze.
Czy chciała się przeprowadzać? Nie do końca rozumiała tego konsekwencje. Wiązało się to bowiem ze zmianą trybu życia, z porzuceniem mieszkających w Holandii znajomych i dziadzia. Mieszkanie z tatą i mamą było jednak ważniejsze, naj-naj-najważniejsze. Jeszcze nie wiedziała, że ma rodzeństwo! Pewnie niedługo się dowie, chociaż na ten moment chyba więcej rewelacji by nie zniosła.
- Chcem – odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko, gdy otrzymała całusa. Kain w tym momencie nabawił się ogonka w postaci małej dziewczynki, która będzie za nim wszędzie chodzić i powtarzać każde słowo i gest. Chciał? To ma! Carmi się zakochała!
Naburmuszona minka pojawiła się z automatu, kiedy tylko tato zaczął ją ganić za brzydkie słowo. Przewróciła oczami, jakby naśladowała swojego starszego braciszka. A nigdy go jeszcze nie widziała! Widocznie gest ten zakodowany miała w genach, czy coś.
- Gdzie mama? – zapytała. Usadowiła się w dogodnej pozycji, by móc zjechać z kolan ojca niczym ze zjeżdżali. Wyciągnęła rączkę w stronę mężczyzny, ale tylko na krótką chwilkę. Mały klocek wywarł silny napór w kierunku drzwi wyjściowych. TAM CHCIAŁA IŚĆ. PO MAMĘ!
Jeśli papo nie zdołał pochwycić pulchnej rączulki, brzdąc podbiegnie do drzwi i rozpocznie atak na klamkę od salonowych drzwi.
- Mamooooo! Mamo! – Trochę utęsknionych krzyków również nie zaszkodzi.
Carmilla

Carmilla

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Zadarty, dumny nochal; spiczaste uszy jak u elfa; piegi na nosie; tajemnicza blizna na szyi
Zawód : Córeczka tatusia
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : - / Zapraszam ;p
Moce : Telekineza, władza nad lodem, smocza krew


https://vampireknight.forumpl.net/t3807-carmilla#83916 https://vampireknight.forumpl.net/t4209-carmilla#92272 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Kain Pią Sie 03, 2018 1:46 pm

Potrzebowali jeszcze wiele czasu żeby tak naprawdę się poznać. Mieli przecież mnóstwo do nadrobienia, 4 lata to wcale nie tak mały odstęp czasu. Ojciec na pewno zdąży jeszcze przekonać się, że jego idealna, jak mu się teraz wydaje, córeczka potrafi pokazać różki i dać się staruszkowi we znaki. Na razie jednak, jak na pierwsze spotkanie przystało, jawiła mu się jako mały aniołek, słodki, kochany i uroczy. Wszelkie drobne niedogodności zrzucał na karb tego, że była jeszcze małym bąblem i znalazła się w nowym otoczeniu. Naiwne? Możliwe. Nie miał doświadczenia z dziećmi a tym bardziej dziewczynkami. Oby tylko bycie ojcem zakochanym do granic w swojej małej księżniczce szybko mu przeszło bo inaczej pozwoli sobie wejść na głowę i stworzy rozpieszczonego potworka.
- Ja Ciebie też, księżniczko. - odpowiedział z szerokim uśmiechem na swojej bladej twarzy. Cóż za wyznania i sielankowa atmosfera! Aż dziw bierze, że to stary Asmodey a nie ktoś kto po prostu wygląda bardzo podobnie. Najwyraźniej roztopienie jego lodowatego serca przez dziewczynkę stało się faktem.
Widząc, że maluch zaczyna się wiercić odstawił ją na nóżki, niech sobie potupta. Była już przecież czterolatkiem a one lubiły sobie pochodzić i wszystko pooglądać. Nie można ciągle nosić małej na rękach, chociaż ze względu na jej słodycz i uroczość oczywiście każdy miał ochotę to robić. A kto by się z nim w tej kwestii nie zgodził... Cóż, marny jego los.
- Hmm? - wzrok wampira powędrował w miejsce, które pokazywała pulchna rączka. Zwróciła uwagę na wielki portret wiszący nad kominkiem.
- To moja mama. Twoja babcia. - ledwo widoczny cień przebiegł przez oblicze białowłosego, jednak nic więcej nie dał po sobie poznać. Myślał, że ból po stracie tej osoby jest już za nim, jednak teraz uderzył mocniej niż kiedykolwiek. Nie wiedział dlaczego.
Na ziemię wrócił dopiero w momencie kiedy mała przewróciła oczami w ten paskudny i irytujący sposób, który dobrze znał. Skąd ona wzięła ten odruch? Nie mogła nauczyć się go od brata, przecież nigdy w życiu go nie widziała. Wygląda na to, że niektóre rzeczy są po prostu rodzinne... Swoją drogą interesujące było jak Samael zareaguje na posiadanie młodszej siostry. Na wszelki wypadek należało pilnować aby czasem nie zrobił Carmi jakiejś krzywdy, w końcu młody był nieobliczalny.
- Chyba poszła sprawdzić kto przyjechał. Chcesz iść jej poszukać? - biała brew uniosła się lekko. Dzieci to jednak istna burza nastrojów. Jeszcze chwilę temu była zachwycona przebywaniem razem z ojcem, nagle zaczęła krzyczeć za mamą. Nie pozostawało mu nic innego jak próba uspokojenia smoczka. Złapał ją więc za rączkę i ruszył w kierunku drzwi salonu.
- Może poszła na dwór? - otworzył wielkie wrota i razem z córką wyszedł do głównego holu. Na razie.
Jeżeli Omitsu nie pojawi się tam w ciągu następnych 5 sekund to osobiście skręci jej kark. Zostawić go sam na sam z dzieciakiem na tak długo, że zaczęła krzyczeć za matką... Z jakiego powodu? Obsesji na punkcie jakiejś gówniary, z którą spotyka się ich syn. A on miał zająć się coraz bardziej zniecierpliwionym bobo. Świetnie.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Omitsu Wto Sie 07, 2018 1:48 pm

W końcu odeszła od syna i jego dziewuchy uświadamiając sobie równocześnie, że Carmi może jej bardziej potrzebować niż Samael. W końcu ten drugi był odrobinę starszy i bardziej samodzielny ale Omi jako dobry rodzić poświęcała jednakową ilość czasu każdej ze swoich pociech.
Przekraczając kolejny raz próg zamczyska poczuła obezwładniający chłód, którego nigdy wcześniej nie doznała choć towarzyszył tym murom od zawsze. Jej ciało przeszył dreszcz a gdzieś w oddali echo niosło wołanie jej córki. Instynktownie ruszyła w kierunku, z którego dobiegał hałas ale musiała zatrzymać się prędzej niż mogła przypuszczać. Chwytając się poręczy schodów prowadzących na górę, opuściła głowę. W tej samej chwili odczuła dziwny ból w okolicach tylnej części czaszki. Zupełnie jakby ktoś próbował wywiercić jej dziurę w kości. Cichy syk wciąganego powietrza niemal zginął w tak dużej przestrzeni, w jakiej aktualnie przebywała. Kiedy ponownie usłyszała wołanie córki, próbowała ruszyć z miejsca ale zamiast tego zgięła grzbiet w pół wgryzając zęby we własną dłoń. Ból zmienił się w pulsacyjne dzwonienie, które o dziwo po minucie nagle ustało. Tak niewiele czasu było potrzebne aby totalnie zmęczyć kobietę. Oszołomiona i zdezorientowana na tyle szybko na ile było to możliwe, poprawiła potargane włosy i wolnym krokiem ruszyła ku córce. Kiedy tylko jej sylwetka wyłoniła się zza rogu ściany, natychmiast dała o sobie znać
Carmi, już jestem. Musiałam przywitać się z Twoim bratem.
Skłamała szybko starając się zamaskować pozostałości po dziwnej sytuacji, o której nie miała najmniejszego zamiaru wspominać. Patrząc na zegarek, który zrobił jej nadgarstek, szybko przeliczyła jak długo dziewczynka jest już na nogach.
Nie jesteś zmęczona? Może chcesz się położyć, co?
Zapytała zerkając ukradkiem na męża. Wiedziała, że nie odważy się powiedzieć jej niczego przy dziecku dlatego czuła się o wiele pewniej niż zazwyczaj
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Gość Pią Sie 10, 2018 8:50 pm

Wyciągnięcie adresu zamku  jej rodziców nie było zadaniem trudnym do wykonania. Bowiem kilka dni marudzania wystarczyło by siostra Kaina, potajemnie i pewnie niechętnie dała adres Chimerze. Nie zdziwiałbym się gdyby doszło do szantażu typu "Nigdy się do Ciebie nie odezwę". Trzeba pamiętać, że białowłosa potrafi przyjąć każdą możliwą twarz, może nie na zawołanie, ale jak się postara, kto wie! Chciała też w końcu poznać swoją zwariowaną rodzinkę, do której właściwie może nie pasować, i poznaniem też nie można tego nazwać, spotykała się z ojcem co jakiś czas, ale ostatnie spotkanie było kiedy ona była w podstawówce, kupe czasu. Mamy to ona nawet nie pamiętała, ale z tego co opowiadała siostra ojca, jako jedyna chciała, żeby Chimera była żywa, a ojciec przełykając ślinę człwoieczeństwa i ojcostwa fundował Chimerze prawowite życie. Jak miała ich nie kochać i nie szanować? Ale miała dość tego kontaktu na tysiące kilometrów, zaczynało to być uciążliwe, tymbardziej, że Chimera chciała z nimi żyć, a nie sama. Ciotka a rodzice.. Zupełnie inna sprawa. Poza tym podobno miała rodzeństwo.. Ciekawe.

***

Od samego jej wejścia do zamku można było poczuć ten chłód, który niósł się za nią jak smród po gaciach. Hue. Jendak zanim przeszła przez bramy zamku, musiała się nieźle natłumaczyć kim jest, skąd nagle się wzięła i czy nie spadła przypadkiem z kosmosu. Twarz słodkiej i niewinnej kobietki się udała a Chimerze udało się ostatecznie wejść do zamku, o dziwo, myślała, że to będzie cięższe. Swoje setki walizek, toreb i innych zostawiła na przedsionku, byleby nikt tego nie zawinął.. Nawet jeśli, napewno się kiedyś odnajdą.. Nie? Podążała za stukotem obcasów, czy czego tam było, do momentu aż nie trafiła na schadzkę rodzinną. Nie byłaby sobą, gdyby najpierw nie cykałaby się wejść do środka pokoju, z którego wydobywało się kilka głosów. Służba pewnie patrzy się jak na idiotkę. Nie można powiedzieć, że nie była też ostrożna, od swojej ofiary dzieliło ją naprawde dobre kilkanaście metrów. Kiedy różowowłosa kobieta zamknęła się za drzwiami, Chimera oparła się o ścianę i zjechała na tyłek. Jak wejść, co powiedzieć, jak powiedzieć, co zrobić, czemu za drzwiami jest małe dziecko, a atmosfera robi się taka ciężka. Dziewczyna westchnęła kilka razy, wstała z zimniej posadzki. Położyła dłoń na klamce i delikatnie na nią naparła. Weszła spokojnie do środka. A rodzince ukazała się wysoka dziewczyna o włosach koloru śnieżno-srebrzystego, spiętego w kłosa, który zgarnia wszystki włosy na plecy, jedynie kilka kosmyków przedarło się na twarz, już nieco zmęczoną twarz. To co miała na sobie = klik. Niby zmęczona podróżą, ale swoje maniery miała. Chociaż nie wiedziała, jak do końca miała się ze swoimi rodzicami przywitać. Schyliła nieco głowę. - Witaj w domu, Chimero. - Powiedziała do siebie, delikatnie i cichutko, aczkolwiek słyszalnie dla reszty domowników. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale chciałabym już z wami zamieszkać, to już chyba ten czas. - I znów była zbyt bezpośrednia. Nie powinna o takich rzeczach mówić w progu, tym bardziej przy małym brzdzącu. Siostra? Zaraz się pewnie dowie! Nieco zdezorientowana całą sytuacją, uśmiechnęła się delikatnie w stronę rodziców, i czekała na ich reakcję. Chyba nie tak powinno wyglądać spotkanie po wielu latach, ale nie potrafiła w to włożyć więcej emocji. Coś ją widocznie blokowało. Obawa, że jej nie rozpoznają, że dziewczynka zacznie płakać na jej widok? Przecież nie była taka brzydka!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Carmilla Pon Sie 13, 2018 9:51 pm

Mama długo nie przychodziła i brzdąc coraz bardziej się niecierpliwił. Pomimo tego, że ukochany tatuś starał się z całych sił odwrócić uwagę od zniknięcia Omi. Bez znajomej twarzy Carmisia czuła się nieswojo. Była niezwykle przywiązana do swojej rodzicielki. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie piekło przeżył dziadek Skunks, gdy wredna Żmija postanowiła zostawić małą i pojechać w odwiedziny do Japonii!
Z tego powodu dziewczynka bardzo ucieszyła się na widok okolonej różowymi włosami twarzy. Wbiegła z impetem w postać kobiety i wyciągnęła do niej rączki.
- Mamooo… mamoo… - powtarzała słowa jak mantrę, zupełnie nie słuchając i nie rozumiejąc słów o jej bracie. Chyba za wcześnie na takie informacje. Mała główka nie była w stanie przyjąć dziś nic więcej. Wystarczyła rewelacja o posiadaniu taty i o tym, że będzie mieszkać w nowym mieszkanku, i że będzie z daleka od dziadka i koleżanek.
- Nie wolno mówić „dzifka”, mamo. – Od razu, gdy tylko nadarzyła się okazja pouczyła kobietę.
A czy chciała spać? O nie, NIE. Skądże. Przecież ZŁO nigdy nie śpi. Poza tym, jak tu spać, gdy wokół jest tyle miejsc do zwiedzania? Tyle atrakcji! Na pocieszenie, jej baterie zapewne szybko się wyładują i zaśnie gdzieś w kącie pokoju… ale jeszcze nie teraz.
Zbliżał się bowiem moment, na który wszyscy czekali. Wejście lodowego smoka zostało przyjęte piskiem dziewczynki. Żadnym tam płaczem. KRZYKIEM, DARCIEM SIĘ WNIEBOGŁOSY. Kogoś bolała głowa? Aj, niedobrze.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!
Wcale nie zamierzała wyć długo, bo w mgnieniu oka sięgnęła po… o, tu kiedyś była ładna szafka. Całkiem spora i wydawałoby się, że ciężka. Cóż to jednak za problem dla Carmilli, córki szlachetnego wampira, małego smoka. Istotki wielce wkurzonej, ba, całej czerwonej ze złości! Uniosła mebel nad głowę, a szkła, które się w nim znajdowały, zabrzęczały niebezpiecznie. Ulubiona kolekcja alkoholi? Smaczny drink na dzień dobry? Proszę bardzo.
Żeby było śmieszniej, na blacie znajdowała się płonąca świeczka.
- Dzifka!
JEBUT! Usiłując rzucić komódką w białowłosą, troszkę przeliczyła się w kalkulacjach. Nie udało jej się trafić w cel, a na dodatek sama się nieźle pokaleczyła. Nie czuła jednak bólu, bo morderczy szał wziął nad nią górę!
Chciała tą Panią skrzywdzić, zniszczyć, zabić!
Jeśli nikt do tej pory nie zdołał jej powstrzymać, bo na przykład bardzo się zdziwił zachowaniem małego aniołka to… z szafeczki, która się otworzyła, poczęła wydobywać butelki, by w swoim wariactwie rzucać nimi na prawo i lewo. Bez większego ładu i sensu! Pierwsza z osób, która spróbuje Carmillę powstrzymać, zostanie ugryziona (mniam) i zaatakowana kryształowym pucharkiem (ała).
Carmilla

Carmilla

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Zadarty, dumny nochal; spiczaste uszy jak u elfa; piegi na nosie; tajemnicza blizna na szyi
Zawód : Córeczka tatusia
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : - / Zapraszam ;p
Moce : Telekineza, władza nad lodem, smocza krew


https://vampireknight.forumpl.net/t3807-carmilla#83916 https://vampireknight.forumpl.net/t4209-carmilla#92272 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Kain Wto Sie 14, 2018 4:13 pm

Jeżeli organizowano by konkurs na najbardziej nieodpowiedzialną osobę na świecie to bezkonkurencyjnie wygrałaby go jego żona. Nie wiedział co dzisiaj w nią wstąpiło, może to przez nerwy albo stres, jednak każda kolejna decyzja jaką podjęła była jeszcze gorsza od poprzedniej. Nagłe wyjście okraszone jeszcze wulgaryzmem i pozostawienie męża sam na sam z dzieckiem na tak długo to jedno. Powrót okazał się być jeszcze gorszy. Co jej strzeliło do głowy, żeby wspominać o bracie? To zdecydowanie za dużo na głowę czteroletniego dziecka jak na jeden dzień! Poznała tatę, dowiedziała się, że od teraz będzie mieszkać w nowym miejscu, zupełnie innym niż dotychczas. A Omlet jakby nigdy nic wyskakuje z kolejnymi rewelacjami. Zazwyczaj miał różową za całkiem rozsądną kobietę, wbrew pozorom jakie lubiła w okół siebie tworzyć. Po tylu latach umiał przecież przejrzeć tę fasadę próżnej i odrealnionej paniusi. Dziś jednak zachowywała się jakby była opętana. Pewnie przez jej ojca. Przyleciał z niezapowiedzianą wizytą i zaraził ją swoją nieudolnością i nieodpowiedzialnością. Teraz mąż będzie musiał ją naprawić, ale to później, kiedy ogarną wreszcie sytuację i będą mieli chwilę na rozmowę.
- Myślisz, że czas ją już położyć? - zwrócił się bezpośrednio do swojej ślubnej a w tym samym momencie do pomieszczenia wkroczył nie kto inny jak ich najstarsza córka. Po prostu świetnie, co jeszcze dzisiaj zaskoczy państwa Asmodeyów? Nie to żeby się nie cieszył na widok swojej córy, przeciwnie. Gdyby tylko jednak wiedziała przez co dzisiaj jej staruszek musiał przejść, zrozumiałaby doskonale jego położenie.
- Witaj w domu, musisz nam wybaczyć, ale to nie najlepszy czas na rozmowę. Rozgość się a porozmawiamy... - słowa głowy rodziny zostały przerwane przez potworny wrzask jaki wydobył się z pucołowatej buzi małego bąbla. Białe brwi szlachetnego uniosły się do góry wyrażając zdziwienie. Co stało się tym razem, przecież matka była tuż obok, więc dlaczego ona tak wrzeszczy? Widząc jak dziecko siłuje się z dębową szafką zareagował szybciej niż mrugnięcie oka. Mebel gruchnął głucho o posadzkę, coś w środku się rozbiło, świeczka zgasła łamiąc się podczas upadku.
A sprawczyni zamieszania? Cóż, została obezwładniona przez silne ramiona ojca, którzy przycisnął ją do swojej szerokiej piersi uniemożliwiając ruch jakąkolwiek kończyną. Zrobił to instynktownie, martwiąc się, że dziecko zrobi sobie krzywdę. Nie wnikał w to co się właściwie wydarzyło i na co zareagowała takim atakiem szału.
- Uspokój się. - niski, stanowczy głos skarcił małego diabełka. Nie bacząc nawet na to, że został ugryziony w przedramię nie puszczał jej, wciąż trzymając mocno w ramionach. Nie wypuści jej dopóki nie będzie miał pewności, że się uspokoiła i przeszła jej ochota na rzucanie sprzętem domowym.
- Sama widzisz. - zwrócił się ponownie do starszej córki. Pewnie było to dla niej niemałe zaskoczenie. Pojawia się w domu rodziców, napotyka jakieś dziecko, to wpada w morderczy szał... Tak, witaj w domu, Chimero. Na pewno dość szybko uznasz, że mieszkanie z rodziną to jednak nie był najlepszy pomysł. Obstawiam pięć minut.
Po tym wszystkim posłał pytające spojrzenie żonie. Powinna wiedzieć co tu się wydarzyło, przecież lepiej znała ich córkę, prawda? On poznał ją godzinę temu.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Omitsu Wto Sie 14, 2018 10:00 pm

Przekraczając próg salonu zamknęła za sobą ciężkie drewniane drzwi, które bezszelestnie odcięły towarzystwo od przestronnych korytarzy. Widząc jak brzdąc rozpędza się w jej stronę, wyciągnęła ręce żeby pochwycić najmłodsze z klanu. Przykucając bliżej podłogi przytuliła Carmi dając jej szybkiego całusa w okrągły policzek. Swoją drogą Omi zaczynała się po cichu martwić… to dziecko było podejrzanie zaokrąglone jak na swój młody wiek. To że Omi poszło w biodra i biust miało swoje wytłumaczenie… już trzy razy nosiła przed sobą piłkę lekarską a wiadomo, że po każdym kolejnym razie coraz ciężej wrócić do formy ale takie młode?! Najpewniej Kain za młodu był małym sumo co skrzętnie ukrywał przed światem ale wiadomo…. Genetyki nie da się oszukać.
Już jestem kochanie, co tam?
Na pouczenie ze strony latorośli kiwnęła zgodnie głową.
Dobrze, już nie będę, obiecuję.
Zaczesała grzywkę malucha do tyłu co by nie wchodziła mu w oczy kiedy nagle doszło do sytuacji, której nikt nie mógł się spodziewać. Drzwi salonu otworzyły się powoli a na progu stanął nikt inny jak ich najstarsza córka. I tutaj warto wspomnieć o co chodzi w całej historii. Mianowicie pierdyliard lat temu Omi zaszła w ciążę, a że Kain był głupim gówniarzem i nie chciał mieć dzieci to Omi musiała coś z tym zrobić. Jako miękka buła nie miała sumienia żeby usunąć dzieciaka więc urodziła i oddała maluszka pod opiekę siostrze męża, z którą miała niepisaną sztamę. Przez lata pod czujnym okiem kobiety Chimera zdobywała wykształcenie i dzięki temu (miejmy nadzieję) wyrosła na mądrą i porządną kobietę. Po tych kilkudziesięciu latach, jak widać, zapragnęła wrócić do zamku który zawsze był jej domem. A Omi? Miała do niej szczególny sentyment bowiem tylko i wyłącznie dzięki jej determinacji mogła tu stać.
Skarbie…
Zaczęła Omi a w tym samym momencie w Carmi wstąpił szatan. Jak na zawołanie wyrwała się z ramion rodzicielki i pognała w stronę komódki. Jak na złość akurat tej, w której był przechowywany drogi alkohol. Mebel runął o ziemię a powietrze przeciął dźwięk potłuczonego szkła.
Wiecie czym jest zawał? To takie pękniecie na sercu. Dokładnie takie samo jakiego teraz doznała Omi. Jako koneser wysokoprocentowych trunków właśnie doznała wewnętrznego udaru, którego jedynym widocznym efektem była drgająca powieka… Cóż, poświęci minutę ciszy temu wydarzeniu gdy będzie na osobności. Teraz działo się zbyt wiele żeby zlizywać alko z podłogi.
Skaleczyłaś się?!
Dwa kroki wystarczyły żeby znaleźć się przy obezwładnionej przez ojca Carmi i szybko obejrzeć jej buzię i rączki.
Daj mi ją.
Zdecydowany głos kobiety raczej nie znosił słowa sprzeciwu. Po odebraniu malucha ojcu, przytuliła małą do siebie pozwalając żeby schowała twarzyczkę gdzieś w gąszcz swoich różowych włosów. Przyciskając do siebie drobne ciałko, głaskała co jakiś czas niewielkie plecki bobasa.
Nic się nie stało, zaraz ktoś to posprząta.  
Wyjaśniła wszystkim dookoła zachowując jak na siebie zimną krew.
Siadaj skarbie.
Wskazała Chimerze ruchem głowy miejsce na kanapie. Miała największą ochotę uściskać dziewczynę ale aktualnie nie miała takiej możliwości. Fatalny moment wybrała na odwiedziny ale nie było w tym jej  żadnej winy. To po prostu zbieg okoliczności i tyle. Później będzie już tylko lepiej!
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Gość Sro Sie 15, 2018 8:51 pm

Na słowa ojca, delikantnie uśmiechnęła się w jego stronę, a na urocze "skarbie" wypowiedziane przez Omitsu skinęła głową. Nie była skora do takich czułości, a może po prostu ich nie znała. Może też wyglądałoby to zupełnie inaczej, gdyby mały brzdąc nie zaczął krzyczeć. Chimera jednak nie stanęła bojowo, jej mina dalej na nic nie wskazywała, a jej ciało zamarzło. Akurat do tego ostatniego dochodziło bardzo często, ze względu na jej zimne wnętrze. Kiedy jej rodzice biegali za diabełkiem w ludzkim wcieleniu, ta spoglądała tylko z góry na to, jak mała dziewczynka próbuje unieść kredens i rzucić nim w Chimerę. Szybko jednak jej tato ogarnął sytuację, a śnieżnowłosej nic cię wielkiego nie stało. Jej rodzice bardzo zamartwiali się o małą, a ona stała jak słup soli spoglądając na całą sytuację. Szkoda, że ona nie mogła doświadczyć takich przytuleń swoich własnych rodziców, gdy była taka mała. Może wtedy dotyk drugiej osoby by jej nie bolał, a tym bardziej nie piekł jak skurczybyk. Delikatnie przesuwała oczami, podążając za dzieckiem, jak przenosi się z rąk jednego z rodzica, na drugie. Próbowała złapać kontakt, uspokoić ją jej obecnością, która mogłaby być kojąca na tak rozpalone wnętrze małej czarnowłosej istotki. Niespecjalnie przejęła się tym, że dziecko w jej stronę rzuciła jakąś obelgą. Nieświadoma była też tego, że takiego brzydkiego słówka nauczyła mamusia. No boki zrywać, mamo! - To moja siostra? - Spytała się, chłodnym głosem, ni z gruchy ni z pietruchy, bez żadnego wyczucia, czy taktu, dalej stojąc praktycznie w progu drzwi, oby tylko to pytanie nie wywołało u małej płacze, ani kolejnego wycia, czy rzucaniem meblami, które bądź co bądź były ciężkie. Wiadomo, że córka Kaina, na pierwszy rzut oka. Jej głos był tak ostry, że mógł przeszyć uszy domowników swoim chłodem i bezuczuciowym taktem. Tak tylko dodam, Chimera nie wiedziała jak ma zachowywać się w pobliżu tak malutkiego dziecka, a bycie z rodziną było jej całkowicie obce, mimo że czasem spotykali się na kawki.
Przysłuchując się jednak poleceniu matki, podeszł w stronę fotela, nie spuszczając małej cały czas z oczu. Może sama w końcu do niej przybiegnie, a może patrzenie się w dzieciaczka nie było dobrym pomysłem? Sama Chimera nie wiedziała co ma z tym fantem zrobić, więc uśmiechnie się do rozzłoszczonej czarnowłosej, nie próbując przy okazji wyglądać z tym sztywno i nienaturalnie. Usiadła delikatnie na fotelu i zaczęła mówić do wolnego w tej chwili ojca, nawet jeśliby jej nie słuchał. - Tak jak wspomniałam, dobrze by było zamieszkać już z wami. Potrzebuję jednak swojego pokoju, nie chcę spać w salonie. - Dodała chłodno, próbując wywalczyć swój własny pokój w domu rodzinnym. - Chciałabym jeszcze poznać swojego brata. - Dodała, znowu ni z gruchy ni z pietruchy. Nie potrafiła wyczuć momentu, a kolejne słowa mogły przeraził małą siostrzyczkę Chimery, o której śnieznowłosa nie miała zielonego pojęcia. Chciała, żeby w końcu zwrócono na nią uwagę, mimo iż nie potrafiła tego do końca pokazać, tak było. Mimo, że najstarsza, wychowywała się bez rodzica obok i chciała nadrobić stracony czas, mimo iż siadanie na kolankach tatusia i dawania mu buzi w usteczka już nie byłoby taką samą frajdą jak kilkadziesiąt lat temu, a nawet byłoby to dość niesmaczne. Teraz dodatkowo głowy Asmodeyów były zawrócone wokół kruczowłosej i można nawet powiedzieć, że Chimera była poirytowana tym faktem, bo słowa "zazdrość" nie można było tu użyć. Ona nie wiedziała co to zazdrość, kiedy zawsze była sama. Siedząc tak z wyprostowanymi plecami, z nogą ułożoną na nodze, czekała, aż rodzice podejmą rozmowę z dorosłą córką. Może najwyższy czas?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Carmilla Wto Wrz 11, 2018 10:45 pm

Takie to było n i e f a j n e przywitanie ze strony Carmi. Zaryzykować można stwierdzenie, że gorszego Chimera nie mogła sobie wyobrazić. Gdyby tylko poznały się w innych warunkach, a nie tak bez słowa wyjaśnienia… dopiero co po ujrzeniu ojca po raz pierwszy, po długiej podróży, po zobaczeniu nowego domu, zostawieniu dziadzia Skunksa… zapewne ich spotkanie skończyłoby się na przytuleniach i buziaczkach. Wiadomo, pod warunkiem przekupienia Smoczka upominkiem, ale to taki mniej istotny szczegół.
Dzieciątko pogrążone w diabelskim szale rozrzucało szkła na wszystkie możliwe strony. Uznało najwyraźniej, że nieznana kobieta, która pojawiła się w drzwiach salonu, jest groźna. W głowie dziewczynki to właśnie ona była powodem złości mamusi i jej złego samopoczucia. Wysoki, piskliwy wręcz krzyk, który wydobywał się z jej ust, był nie do zniesienia, zwłaszcza dla delikatnych, wampirzych uszu.
Na szczęście dla wszystkich obecnych w pokoju kobiet, najprzystojniejszy na świecie mężczyzna – papo – bez wahania podjął się misji uspokojenia malucha. Niewiele myśląc Carmilla wbiła swoje zęby w Kainowe przedramię. Nie chciała być powstrzymywana, a on krępował jej ruchy! Zacisnęła szczęki na skórze ojca, chcąc uwolnić się z jego uścisku. Przynajmniej już się nie wydzierała, prawda?
Oddychała bardzo szybko, wymęczona podniesieniem szafki i roztrzęsiona przez nadmiar emocji. Rozpoczęła atak na klatkę piersiową ojca, uderzając w nią małymi piąstkami. Szybko jednak została powstrzymana i przyciśnięta do jego ciała. Wcale jednak nie zamierzała się tak szybko uspokoić. Szamotała się i wierciła. Ząbki Carmi przekształciły się w urocze kiełki, które rozpoczęły atak na rękę, która ją unieruchomiła.
Tato coś do niej mówił, ale nie bardzo to zrozumiała. Dopiero zmartwiony głos mamy sprawił, że podniosła wzrok i spojrzała na twarz o łagodnych rysach twarzy. Czerwone oczęta wpatrywały się z konsternacją w Omitsu. Skaleczyła się? No właśnie, dlaczego po jej przedramieniu ciekła krew, która kapała na podłogę? Nawiasem mówiąc, stworzyła całkiem sporą plamę na podłodze.
Powoli, jakby otrząsnęła się z letargu, zamrugała kilkukrotnie. Jej oddech nadal był niespokojny, acz zaprzestała szaleńczych prób oswobodzenia się, a tym bardziej atakowania własnego ojca! Nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje. Wpatrywała się więc tępo to w twarz mamy, to taty, pozwalając na przeniesienie się na ręce kobiety.
Carmilla wtuliła się w rodzicielkę, obejmując ją zakrwawionymi rączkami i pozostawiając brudne ślady na jej szyi oraz sukience. Trzymała się kurczowo, nie chcąc puścić ukochanej osóbki z objęć. Nic nie mówiła, oblizała się tylko czując w ustach posmak czerwonego osocza.
Niedługo będzie musiała się pożywić, bo inaczej skończy się to źle. Dorośli już pewnie o to zadbają, przecież doskonale wiedzą jak działają małe wampirki. W końcu to ich trzecia pociecha!
Carmilla

Carmilla

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Zadarty, dumny nochal; spiczaste uszy jak u elfa; piegi na nosie; tajemnicza blizna na szyi
Zawód : Córeczka tatusia
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : - / Zapraszam ;p
Moce : Telekineza, władza nad lodem, smocza krew


https://vampireknight.forumpl.net/t3807-carmilla#83916 https://vampireknight.forumpl.net/t4209-carmilla#92272 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Omitsu Pią Wrz 14, 2018 7:07 pm

Dobra, koniec tej wspaniałej szopki, w której Omlet brał udział chociaż nie do końca chciał. Czas na podjęcie konkretnych działań mających na celu uspokojenie małego smroda, który, panie i panowie… atakuje ramię swojego ojca. Jaka szkoda, że różowa nie miała przy sobie aparatu fotograficznego bo widok był przedni. To chyba najzabawniejsza chwila w tym całym cyrku i słowo daję, nie mogąc się powstrzymać, Omi zaczęła się śmiać pod nosem. Bardziej niż smoka, Carmi przypominała teraz małą piranię, która mierzy się z naprawdę dużym i silnym kąskiem. Mimo wszelkich starań i prób dobrania się do chociażby odrobiny mięcha, sorry… nic z tego. Dość, bo jeszcze matka wyjdzie na najmniej poważną z całego towarzystwa. Biorąc najmłodsze w ramiona, delikatnie pogłaskała plecki tuląc jednocześnie niewielkie ciałko. Kilka kroków w tył sprawiło, że znalazła się tuż przy drzwiach. Te po otwarciu ukazały korytarz a na nim jedną, młodą służkę, która akurat przechodziła.
Posprzątaj tu szybko i przynieś jedzenie. Dodatkową porcję niech ktoś zaniesie do mojej sypialni.
Wyraziła się jasno i na temat poprawiając ciężar na rękach.
Porozmawiaj z ojcem a my Was na chwilę przeprosimy. Chyba ktoś musi się przebrać.
Dodała uciskając ranę. Ta zaś przestała już zupełnie krwawić chociaż rozcięcie było nadal widoczne. Omi specjalnie ominęła ten temat nie chcąc żeby młode doznało dodatkowego ataku paniki. W końcu nic się nie stało, prawda?
Ogarnę ją.
Posłała Kainowi porozumiewawcze spojrzenie i wyszła ze szkrabem pozostawiając dwójkę samą sobie. Byli dorośli więc chyba zrozumieją, że dalsze przebywanie tutaj Carmi w tym stanie nie ma sensu.

z/t + klocek (Carmi)
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Kain Pon Wrz 17, 2018 8:30 pm

Dobrze się stało, że jednak Omitsu postanowiła odebrać małą, mężowi. Co innego zostać z brzdącem na moment i zabawić a co innego poradzić sobie z atakiem szału czy też paniki. Może był staroświecki, raczej na pewno, ale w takich sytuacjach w jego rodzinie zwykło się stosować bardzo bezpośrednie metody karne. Nie chciałby stosować kar cielesnych na swojej dopiero co odzyskanej córce, zwłaszcza, że miała tylko cztery lata. Innych metod wychowawczych jednak nie znał. Nie dając zbyt wiele po sobie poznać, odprowadził żonę wzrokiem i dopiero w momencie gdy usłyszał jej kroki na schodach prowadzących na piętro, odwrócił się do najstarszej córy, kolejnej niespodzianki dnia dzisiejszego. Dawał głowę, że jeżeli jeszcze coś go dzisiaj zaskoczy to rzuci wszystko w cholerę i wyjedzie do jakiejś puszczy żyć w ziemiance. Oczywiście cieszył się z przyjazdu obu latorośli, nie zmieniało to faktu, że miał serdecznie dość rewelacji jak na jeden dzień.
- Witaj, królewno. Podejdź do ojca. - zwrócił się do dziewczyny i zaprosił ją do podejścia wyraźnym gestem pazurzastej dłoni. Czy spodziewał się uścisku czy może buziaczka w policzek, tego musiała domyślić się sama. Oboje byli dość chłodnymi i zdystansowanymi jednostkami, w tym Chimera była równie podobna do ojca co w swym wyglądzie. Dlatego raczej nie liczył na jakieś wielkie czułości czy okazywanie miłości. A dlaczego nazwał ją tak a nie inaczej? To również zasługa jego wieku i staroświeckich obyczajów. Rozgraniczanie tytułów w zależności od wieku i płci potomstwa i tak dalej, długo by opowiadać.
- Usiądź sobie gdzieś wygodnie. Zaraz ktoś posprząta ten rozgardiasz. - wskazał jej fotele oraz kanapę, na której brzegu sam się wygodnie usadowił. Pozycję miał oczywiście wyjątkowo władczą, udawanie niedbałą, wprawny obserwator mógł jednak zauważyć, że była to jedynie dobrze wystudiowana poza. Jedna z wielu masek, za którymi zwykł ukrywać swe prawdziwe oblicze.
Wtem do salonu weszły trzy pokojówki, które w trymiga uporały się z rozbitym szkłem oraz sfatygowaną szafką, która w dość nieoczekiwany sposób została ciśnięta w powietrze przez czterolatkę. Nim służące całkiem się wyniosły doniosły jeszcze dwa duże puchary świeżej, ciepłej jeszcze krwi i postawiły je przed państwem.
- Nie krępuj się. - szczupła dłoń ojca wskazała córce kielich. Pewnie była głodna bo długiej podróży. Picie z pucharu to co prawda nie to samo co wprost z gardła ofiary, chwilowo musiała się jednak tym zadowolić. Ważne, że krew była świeża i nadal biło od niej ciepło ludzkiego ciała. Posiadanie lochów wypełnionych krwiodawcami było wyjątkowo wygodne.
- Opowiedz mi wszystko. Co u ciotki, ale najważniejsze, jak Twoja szkoła, egzaminy. - Asmodey nie był może idealnym ojcem, jednak czego jak czego, ale troski o odpowiednią edukację dzieci nie można było mu odmówić. Starał się jak mógł posyłać swoje potomstwo do jak najlepszych szkół i regularnie sprawdzał ich postępy w nauce. Z dwójki najstarszych to Chimera wydawała się być dużo rozsądniejsza, dlatego też to właśnie po niej spodziewał się najwięcej. Jej brata chyba już spisał na straty.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Gość Sob Wrz 22, 2018 8:12 am

Piękna białowłosa patrzała na całą sytuację zupełnie nieświadoma co tu się właściwie dzieje i jak i dlaczego.. Dlaczego jej zapewne mała siostrzyczka wpadła w szał, chcąc rzucać w nią kredensem? Dlaczego potem raniła jej najdroższego ojca? I dlaczego mama tak szybko z nią uciekła? Milion pytań w głowie Chimery, ale nie było żadnej odpowiedzi. Zwykle wampiry nie reagowały na nią w ten sposób. Przecież jej wygląd i strój nie był wulgarny, a jednak ta nazwała ją "dzifffką". Co było w pewien sposób urocze. - Mamo, tylko wróć do nas. - Nie zostawiaj mnie znowu na dziesiątki lat. I choć mogłoby się zdawać, że od takich słów na twarzy dziecka powinien malować się smutek, ta nie drgnęła kącikiem ust. Musi zdecydowanie nauczyć się uśmiechać, czy ukazywać uczucia, mimo iż wydawało się jej to zbędne na ten moment. Nigdy jej bowiem to nie było potrzebne, podobno. Zatrzepotała rzęsami na pożegnanie Carmi i spojrzała spowrotem na ojca, który jako jedyny został w salonie. Oprócz kręcącej się służby.
Na jego słowa lekko wytrzeszczyła oczy, i wydawałoby się, że jej poliki zaczęły cholernie ją palić. Poprawiła jednak nieistniejący kosmyk za ucho i podeszła do ojca. Dzielił ich metr, może trochę więcej. Położyła dłoń za sercu i uchyliła mu czoło. - Dziękuję za miłe przywitanie, ojcze. - Na nic innego nie było jej w tym momencie stać. Jej niepokój narastał z każdym metrem kiedy ktokolwiek się do niej zbliżał. Czuła się nieswojo i niebezpiecznie, mimo, że to jej tato, na którego się najprawdopodobniej wdała. Wyglądali identycznie. Chociaż ten już miał oznaki starości, ta była nieskazitelna jak łza. Pewnie był z niej dumny, ale ona tego również nie umiała dostrzec. Była jak lód. Ale trzeba zacząć się zmieniać.
Koniec końców, usiadła na kanapie, z przeciwnej strony jak on usiadł. Próbowała się rozluźnić, ale jedyne na co ją było stać na założenie nogi na nogę i z wyprostowanymi plecami spoglądać ukradkiem na ojca. W momencie weszły trzy pokojówki i ogarnęły cały ten bałagan. Chimera leniwie spoglądała na ruchy tutejszych pań, by na sam koniec odprowadzić je wzrokiem, i nie odzywała się dopóki te nie wyszły. Wzięła kielich do dłoni i zaczęła mówić, wpatrując się w czerwoną posokę. - Nienawidzę, gdy ktoś kręci się, kiedy prowadzę rozmowę. - Jej głos był niesamowicie chłodny, mimo, że rozmawiała ze swoim ojcem, jeszcze nie potrafiła włożyć w niego uczucia, ale da radę, kiedyś tam. Wzięła pierwszy, nieduży łyk. Chwilę była skupiona na smaku, temperaturze i konsystencji danej krwi. Lustrowała i obserwowała posokę, jakby to miało aż tak wielkie znaczenie, choć nie miało, ale ona doczepi się do najmniejszego szczegółu, taka po prostu była. - Ilu posiadasz krwiodawców w zamku, ojcze? Krew jest całkiem świeża. - W tym momencie pierwszy raz spojrzała dopiero na ojca, od wyjścia pokojówek. Jej wzrok był przeszywający, ale na nim, zapewne to nie zrobi wrażenia. On patrzał na nią dokładnie tak samo. Byli jak dwie krople wody.
- To całkiem zabawne, że pytasz o swoją siostrę. Była pewna, że wyślesz zaraz jednego ze swoich sług, by jej poderżnął gardło, za to, że powiedziała mi, gdzie znajduje się zamek Dracula. - Mimo, że słowa były dość drastyczne, jej głos był w każdym słowie tak samo stonowany, i tak samo chłodny jak wcześniej, kiedy się na przykład z nim witała. Ojciec mógł mieć nawet lekkie wrażenie, że jest chora psychicznie, czy coś w tym rodzaju, ale nic z tych rzeczy. - Poza tym wszystko u niej w porządku, ta myślę, mało rozmawiamy. - Jej zastępcza matka zdecydowanie nie lubiła najwyraźniej spędzać czasu z Chimerą. Jej chłód przechodził na innych i zamrzał. Zimna pijawka. - A co do szkoły, to czekałam z wyjazdem do ostatniego pozytywnie zdanego egzaminu. Odebrałam tytuł, kilka papierków i przyleciałam. Jak znajdę coś ciekawego, to zapewne będę kontynuować naukę, ojcze, nie musisz się o to martwić. - I mimo iż takie słowa powinny aż kipieć czułością, ta znowu była zdystansowana i po tak długiej wypowiedzi, wzięła kielich do swych ust i upiła kilka delikatnych, niewielkich łyków. Może nie wyglądała na zaciekawioną, ale ojciec ją bardzo intrygował, chciała go poznawać, zadawać setki pytań, ale nie wiedziała jak mają one wyglądać. Była jak nieświadome i nie wiedzące co się dzieje dziecko, choć ciało miała młodej dorosłej. Byleby ojciec nie odebrał jej źle. Znowu nie byłaby w stanie pokazać, że jest jej przykro.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Kain Wto Wrz 25, 2018 9:33 pm

Zdaje się, że białowłosy będzie musiał ekspresowo nadrobić zaległości w dziedzinie zachowań i wychowywania dzieci gdyż nagły wybuch agresji Carmilli zaskoczył go równie mocno jak Chimerę, która docelowo miała stać się celem małego smoczka. I z równie kamienną twarzą nie dał po sobie nic poznać. Widać nie daleko padało jabłko od jabłoni, może chociaż to jedno dziecko miało coś z ojca. Była wszak do niego bardzo podobna, białe włosy, chłodne oczy, blada cera. Do tego chłodne obycie i opanowanie. Pewnie z biegiem lat nauczy się kontrolować swoje emocje i przywdziewać kamienną twarz bez wyrazu wtedy kiedy będzie to naprawdę niezbędne. Teraz jednak chłód córki przywodził mu na myśl jego samego sprzed pięciuset lat. Ach stare dobre czasy kiedy nie miał na głowie całego rodu. Oraz żony i trójki niesfornych dzieci...
Oszczędnie kiwnął głową nie uznając za stosowne odpowiadać na podziękowania. Nie wiedział jakiego przyjęcia się spodziewała, jednak z całą pewnością nie wyrzuciłby jej za drzwi. Przywitał ją nawet całkiem czule, jak na niego oczywiście. To pewnie wina najmłodszej z rodzeństwa, której chwilę temu udało się nieco nadkruszyć zlodowaciałe serce starego smoka. Teraz wszystko zaczynało wracać do normy. Nie zmieniało to jednak faktu, że dla swojej najstarszej córy i tak był wyjątkowo łagodny i wyrozumiały. Pokładał w niej wielkie nadzieje.
- Sprawami inwentarza zajmuje się służba, moja droga. - stare wampirzysko ucięło temat krwiodawców. Tego by jeszcze brakowało aby sam musiał troszczyć się o takie sprawy jak ludzie w lochach. Nad tym by byli w dobrej kondycji, wymianą zużytych i chwytaniem świeżych czuwał sztab specjalnie oddelegowanych służących. Pan zamku nie musiał zaprzątać sobie głowy tak trywialnymi sprawami jak posiłki.
- Byłem pewien, że dobrze wiesz gdzie mnie szukać. Mówiąc szczerze jestem zdziwiony, że postanowiłaś przylecieć dopiero teraz. Mam nadzieję, że stało się tak za sprawą zwykłego sentymentu a nie jakiegoś problemu.
Sięgnął po kielich, z którego pociągnął oszczędny łyk ciepłej posoki. Oczywiście był gotów wesprzeć córkę jeżeli miała jakiekolwiek problemy, finansowej czy tez jakiejkolwiek innej natury. Jeżeli miała poczuć się urażona pytaniem, powinna mu wybaczyć. Zbyt długo otoczony był istnymi pijawkami, które zwracały się do niego wyłącznie wtedy kiedy potrzebowały gotówki lub chciały wyłudzić drogi prezent. Ilość aut jakie Samael załatwił w ostatnim czasie była... zatrważająca. Co najmniej trzy piekielnie drogie modele z tapicerkami uwalanymi we krwi. Nie miał pojęcia co ten chłopak wyprawiał, zaczynał wręcz podejrzewać, że bawił się w rzeźnika i zarzynał świnie w sportowych autach.
- To znaczy, że wszystko zdałaś. Mam nadzieję, że miałaś same najwyższe oceny. Gratuluję. Jestem dumny. - szlachetny pokiwał powoli głową pozwalając sobie nawet na lekkie uniesienie kącików ust w górę. Ktoś kto nie nawykł do rozmów z nim mógł tego oszczędnego grymasu nawet nie zauważyć.
- Kierunków nauki jest tyle ile ziaren na piasku. Postaraj się jednak wybierać mądrze. Nie trać czasu na jakieś nieistotne rzeczy. Pamiętaj, pokładam w Tobie wielkie nadzieje. - napił się ponownie. Cóż, nie chciałby wywierać na latorośli presji jednak dobrze by zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo ojciec liczy na jej sukces. Oczywiście nie powie tego głośno, ale z dwójki najstarszego rodzeństwa tylko jej udało się osiągnąć cokolwiek. Samael był jak kot i chadzał własnymi ścieżkami, głęboko w nosie mając to czego rodzice by od niego oczekiwali.
- Zostajesz z nami na stałe? W takim razie natychmiast rozkażę przygotować komnatę. Możesz wybrać wystrój i meble jeśli taka Twoja wola. Każę też komuś oprowadzić Cię po zamku. Jest spory i wolałbym żebyś się gdzieś nie zgubiła.
Cóż za przejaw ojcowskiej troski! Szkoda tylko, że głos i tak był dość chłodny a oblicze surowe i bez wyrazu. Zdaje się, że na dzisiaj całkowicie wyczerpał już limit ciepła i rodzicielskich odruchów. Chimerze i tak nie powinno to przecież przeszkadzać, prawda? Byli jak dwie krople wody.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Omitsu Nie Paź 14, 2018 9:25 pm

Trzymając palce wskazujące na skroniach przebyła drogę od sypialni aż do salonu. Zatrzymując się tuż przed drzwiami wypuściła wolno powietrze. Ten dzień był dla niej naprawdę dziwny i ciężki. Omlet kochał swoje dzieci  jak każdy rodzic  ale czasem bywały wydarzenia, które mogą go przerosnąć. Wtedy wypadałoby wziąć się w garść i jakoś przetrwać burzę. Ktoś mądry stwierdził, że zazwyczaj później wychodzi słońce. W przypadku wampirów to trochę zgubne ale to o przenośnie chodzi, co nie? Wiadomo, że miło byłoby nie mieć żadnych zobowiązań i żyć z dnia na dzień. Taka egzystencja była dobra dla nastolatków a Omi „trochę” minęła się już z tym błogim stanem. Miała męża i dzieci, czyli rodzinę. Powinna zająć się nią najlepiej jak tylko potrafiła ale z jakiś względów ciągnęło ją w przeciwną stronę. Można powiedzieć, że stała na rozdrożu nie bardzo wiedząc co powinna zrobić. Postąpić zgodnie z sercem czy z rozumem. O Jezu, Jezu, Jezu! Jeszcze sekunda a wyrwie sobie połowę włosów z głowy i ucieknie gdzieś w las. Starczy tego, właź tam babo!
Już jestem.
Przestąpiła próg salonu z wyraźnie zadowoloną miną. Zupełnie jakby wcale nie roztrząsała przed chwilą sensu własnego życia.
Mała zasnęła więc będziemy mogli teraz spokojnie porozmawiać. Prawda kochanie?
Tajemniczy uśmiech posłany w stronę męża mógł zwiastować… właśnie, no co? Zamiast usiąść tuż obok pozostałej dwójki, Omi przeszła do dobrze zaopatrzonego barku, z którego wyjęła bardzo stare wino i trzy kieliszki. Następnie ustawiła je na stoliku i sama pozbyła się korka. Cóż, w tym akurat miała wprawę. Rozlewając trunek uraczyła każdego miłym spojrzeniem, a po chwili wzniosła toast.
Za to, że jesteśmy wszyscy razem.
Uniosła szkło czekając na resztę. Każdy pretekst jest dobry żeby się nawalić…
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Kain Pon Paź 29, 2018 4:13 pm

Nieoczekiwanie rozmowę między ojcem i córką przerwało pojawienie się matki. Lodowate oczy starego smoka zwróciły się w kierunku drzwi gdy tylko wyczuł zbliżającą się kobietę. Dłuższą chwilę przyglądał się jej badawczo, jakby próbując odczytać co kryje się za jej wyuczonym uśmiechem. Zbyt dobrze ją znał żeby dać się nabrać na jej sztuczki. Coś ją gryzło i dałby sobie rękę odciąć, że chodzi o sprawy rodzinne. Być może nagłe pojawienie się dwójki dzieci było dla niej zbyt dużym zaskoczeniem. Tak czy inaczej, przy Chimerze nie wypadało ciągnąć żony za język. Sprawy między tą dwójką nie powinny być przeznaczone dla uszu potomstwa.
- Porozmawiamy później. Podróż z Europy na pewno była męcząca i Chimera wolałaby udać się do wygodnej komnaty na odpoczynek. - zimne ślepia szlachetnego zwróciły się na najstarszą pociechę. Jego ton brzmiał chłodno, był nieznoszący sprzeciwu. Nawet jeżeli chciałaby jeszcze zostać, nie miała wyboru jak tylko podporządkować się woli głowy rodziny.
- Zaprowadzę Cię do sypialni dla gości. Jutro każę sprowadzić ludzi i urządzimy dla Ciebie prywatną komnatę na piętrze. Białowłosy wstał i gestem zaprosił córkę do podążenia za nim. Razem, powolnym krokiem opuścili salon. Po drodze wymienili kilka krótkich zdań, nie poruszając jednak żadnych istotniejszych tematów.
Asmodey wrócił po kilku minutach, oparł się plecami o framugę drzwi i z uwagą przyglądał się małżonce splatając ręce na szerokiej piersi.
- Za dużo ostatnio pijesz, Omi. - skwitował jej wcześniejsze sięgnięcie po wino. Może i nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu, jednak kiedy już się to działo, zwykle wyczuwał od kobiety nikłą woń alkoholu. Lub też właśnie raczyła się lampką wina. Jeżeli miała jakieś problemy dlaczego nie przyszła z nimi do niego tylko szukała pocieszenia w butelce? Białowłosy westchnął krótko. Nic w tym domu nie działo się jak powinno. Ich małżeństwo też wydawało się jakieś koślawe, chore. Należałoby coś z tym zrobić jednak ciężko podjąć jakiekolwiek działania nie znając przyczyny złego stanu rzeczy.
- Ubieraj się. Zabieram Cię gdzieś. Wszystko jedno gdzie, pobędziemy razem chociaż trochę. - chociaż w jego głosie, jak zwykle, nie dało się wychwycić żadnych głębszych emocji to treść zdania powinna dużo powiedzieć o jego intencjach. Może czuł się odrobinę winny temu, ze poświęcał zbyt wiele czasu na pracę, kompletnie zaniedbując swoją rolę męża i ojca? Na szczęście byli wampirami więc czasu do nadrobienia zaległości nie powinno mu zabraknąć.
- Przebiorę się i zaczekam na Ciebie w aucie.
To powiedziawszy, szlachetny wyszedł z salonu. W komnacie na piętrze przebrał się w coś bardziej wyjściowego i odpowiedniego a następnie wyszedł z zamku i otworzył auto.

[z/t, Omom też]
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Omitsu Pon Wrz 30, 2019 4:20 pm

Carmel, sklepy, jakieś ciotki i w konsekwencji co? Omlet, który wylądował wreszcie w starym zamczysku czekając na jakiś sygnał ze strony rodziny męża. Miało być świetne spotkanie po latach a czas leciał i leciał... telefon ani drgnął.
Żadnych wiadomości sms, żadnych połączeń, zero.
Cóż było robić, zmęczona życiem i wydawaniem pieniędzy kobieta padła w fotelu sięgając przy okazji po jakąś gazetę. Jak okazało się po chwili, to stary egzemplarz popularnego poradnika dla nastolatków. Co tutaj robił? Pewnie Karmelek porzucił prasę niezainteresowana tematyką. Omi zaś nie odstraszyła ani tematyka ani stara data. Wyciągając giry na podnóżek otworzyła pismo na dowolnej stronie i zbliżyła do niej nos.
– Wizyta u ginekologa krok po kroku, oswajamy teeemaaat – przeczytała nagłówek zastanawiając się czy po urodzeniu 3 dzieci powinna się interesować pierwszą wizytą u specjalisty od spraw kobiecych – tak, Omi uwielbiała ten opis. Sprawy kobiece... i wszyscy wiedzą, że masz problemy z pochwą.
No nic, idźmy dalej.
– Ian Somerhalder, czy naprawdę jest bestią? Dlaczego dziewczyny kochają takich drani?... a kto to kurwa jest?! – zdziwiła się Omi googlując szybko nieszczęśnika. Okej, ładny ten chłopczyk i pewnie smaczny. W sumie to by go tknęła. Trochę pomęczyła, pomęczyła i zakończyła jego żywot żeby inna zołza się do niego nie dobrała.
Dalej, dalej, wciągnęła się babeczka.
– Pierwszy pocałunek bez stresu – zagryzła wargę zagłębiając się w lekturę, która okazała się instrukcją! Mało tego, ćwiczyć można z samym sobą. Jak? Wszystko opisane. Wystarczy złożyć w odpowiedni sposób palce u dłoni imitując usta partnera. Następnie można przejść do konkretów czyli nauki zabawy językiem. Omi nie byłaby sobą gdyby nie wypróbowała tej śmiesznej zabawy więc jeśli ktoś teraz wpadnie do pokoju to zastanie Omleta z gazetą w jednej ręce i językiem między palcami drugiej dłoni.
Witajcie w moim świecie xd.
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Cheryl Czw Paź 03, 2019 1:06 pm

Cheryl uwielbiała spotkania rodzinne. Oczywiście nie za często, miała już swoje lata, a zbyt wiele osób w jednym pomieszczeniu przyprawiało ją o migrenę. Zwłaszcza ten gwar i hałas. Dawno już nie widziała swojej ulubionej córci. Przybranej, ale traktowała ją jak własną. Życie wampira było długie, jeśli była jej mamą przez kilka stuleci, na pewno miały czas się ze sobą zżyć. Cheryl dawno temu powinna była ją odwiedzić. Chciała w końcu poznać swoje wnuki. Pamiętała Samaela jako małego brzdąca sięgającego kolana, Carmi nie miała okazji zobaczyć. Lepiej późno niż wcale.
Przyjechała do zamku (została przywieziona). Służba poprowadziła ją do środka. W końcu gdyby jej nie poznali i nie wpuścili, wydłubałaby Kainowi oczy, a te na pewno były mu potrzebne. Przechadzała się chwile po zamku, nikt nie miał odwagi zwrócić jej uwagi, że nie była u siebie, tylko w gościach. Potem w końcu skierowała się do salonu, gdzie podobno miał znajdować się jej ukochany Omlecik. Najpierw przystanęła w drzwiach przyglądając się Omi, słuchała jej czytania na głos usilnie walcząc ze śmiechem.
- Ian Somerhalder taki przystojniak. Zachciało Ci się lektury?
Powiedziała na głos podchodząc do wampirzycy. Jeśli ta wstała od razu ją wyściskała. Tęskniła na prawdę. Była bardzo ciekawa co u niej. Musiała nadrobić wszystkie informacje za te lata nieobecności. Jej były mąż numer X był francuzem, więc nie było jej przez jakiś czas. Jednak kilka czy kilkanaście lat czym było w stosunku do długowieczności wampirów? Zaledwie chwilą.
- Tęskniłam! Opowiadaj co u Ciebie?
Zaraz zagadnęła siadając obok niej. Gdzieś tam machnęła też do służącej, żeby przygotowała kawę i coś mocniejszego.
Cheryl

Cheryl

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ogniste włosy
Zawód : Pani Burmistrz, światowej sławy kardiochirurg, właścicielka linii lotniczych C.bell,
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak póki co
Moce : Władza nad powietrzem, teleportacja, czytanie w myślach


https://vampireknight.forumpl.net/t3774-caroline https://vampireknight.forumpl.net/t4245-cheryl

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Omitsu Sro Paź 09, 2019 2:06 pm

Chociaż tryb życia ojca nie mógł być nazwany hulaszczym, to w jego życiu poza biologiczną matką Omi przewinęło się kilka innych pań. Niektóre urzędowały krócej, inne dłużej. Jedne Omi znała doskonale a innych nie wiedziała na oczy. Były też takie, które szczególnie zapadły w jej pamięci i serduszku. Jedną a właściwie jedyną w swoim rodzaju była Cheryl, z którą rozumiała się bez słów. Obie kobiety natychmiast przypadły sobie do gustu i mimo rozstania z ojcem Omleta, nadal utrzymywały kontakt. Fakt faktem, że ostatnimi czasy znacznie osłabł ale w razie potrzeby, numer telefonu miała i jedna i druga.
Wyczulone zmysły wampirów... srutu turu... zajęta Omi to Omi przy której po zamku mogła grasować banda złodziei a i tak by tego nie zauważyła. Tym bardziej, że teraz ćwiczyła technikę pocałunku i rozkminiała twarz mega przystojniaka. A to bardzo istotne rzeczy więc, cóż...
Słysząc znajomy głos podskoczyła na fotelu do tego stopnia, że z ręki wypuściła ową gazetę, która tak bardzo pochłonęła ją bez reszty.
– O dżizas! – krzyknęła kierując natychmiast spojrzenie na próg pomieszczenia. Nie trzeba długo czekać na dalszą reakcję bo w mgnieniu oka na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Odrzucając podnóżek na zmęczone giry, wstała na równe nogi i prawie w podskokach zjawiła się przy Cheryl. Ok, rzuciła jej się na szyję całując polik.
– Myślałam, że już całkiem o mnie zapomniałaś. Co u mnie? Nie wiem od czego zacząć... siadaj! – pociągnęła kobietę na sofę cały czas ściskając jej dłoń.
– Na co masz ochotę? – przecież nie będą siedziały przy pustym stole. Zwłaszcza jeśli zapowiada się dłuższa, niezwykle przyjemna pogawędka.
– Wino, wódka, rum... nalewka? Njeee ~

--------
A po prawie 3 mc intenstywnej konwersacji panie rozeszły się w swoich kierunkach c:

Ztx2
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Veina Czw Sie 13, 2020 9:16 pm

Nie wiedziała cóż takiego rodzina Asmodey trzyma w ogrodzie, co też wydaje tak dziwne odgłosy, które z pewnością nasilą się gdy bestia zacznie trawić nieszczęsnika. W każdym razie, Veina wolała nie zostawać w pobliżu owego stwora, a z wielką chęcią obejrzy zamczysko. Dlatego podążyła za służką i mimowolnie przyjrzała się dziewczynie, pewnie głównie z powodu zatroskania mężczyzny o upodobania czarnowłosej i związany z tym potencjalne konsekwencje dla dziewczęca. Jednak nie miała zamiaru w żaden sposób uchybiać jej godności, choć pomysłów na to miała wiele.
Poprowadzona do salonu, rozsiadła się wygodnie na kanapie i poprosiła dziewczynę o dobry trunek. Oczekiwanie na mężczyznę pozwoliło jej na krótki ogląd pomieszczenia w których się znalazła. Drobnymi krokami zwiedzała wielki salon. Przez chwilę odezwała się w niej nostalgia za minionym czasami i zamczyskami o podobnym wystroju, w których niegdyś mieszkała. Ten klimat był niemożliwy do odtworzenia, dlatego tym bardziej czuła się tutaj tak swobodnie, uspokojona.
- Z Kainem chciałam porozmawiać o interesach. A właściwie o wspólnej pracy. Skoro go nie zastałam, więc i nie poznałam, póki co nie musisz się niczym przejmować. Nie wiem jak będzie później, jeśli ma to dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie. - powiedziała gdy tylko Samael się pojawił.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawią. Czeka nas dużo pracy. - wampirzyca była rozemocjonowana zmianami jakie niedawno zaszły w jej życiu, więc właściwie nawet nie pomyślała by samej udać się na urlop który pewnie dobrze by jej zrobił.
- To małe nieporozumienie przysporzyło Ci pracy. Ale rozumiem to jako działanie prewencyjne, by kłopotów z interesem nie było więcej. Wszystko w porządku z klubem? - zapytała z ciekawości, bo lokal wyjątkowo jej się podobał przy okazji pierwszej wizyty i liczyła na kolejną. Tymczasem inny typ gościnny Samaela był jej dostępny i tego również by nie odmówiła, zwłaszcza że obecnie to on stał się pełnoprawnym gospodarzem pod nieobecność nestora rodu. Czarnowłosa póki co nie chciała wspominać o problemach rodzinnych mężczyzny, o których wcześniej jej opowiadał, nawet w kontekście nieobecnego Kaina. Choć miała z nim teraz pracować, nie wiedziała czego dokładnie może się spodziewać, a Samael z pewnością jej tego nie ułatwi. Teraz jednak wolała cieszyć się jego towarzystwem i skorzystać z oferowanej gościny.
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Samael Czw Sie 13, 2020 9:48 pm

Powitanie odbyło się gdy nie wyglądał zbyt reprezentacyjnie a do tego w akompaniamencie mlaskania jego jednego z jego pupilów, dlatego też kiedy byli już razem w holu i przekazał Veinę tymczasowo pod opiekę służącej, udał się na górę. Dość szybko pokonał potężnych rozmiarów schody, minął prywatne komnaty rodziców oraz obu sióstr i błyskawicznie wkroczył do łaźni. Tam skorzystał z najszybszej opcji czyli z prysznica, ogarnął się dokładnie, uczesał porządnie oraz przebrał w świeże ubrania. Nie był to może smoking czy garnitur a raczej jego typowy, luźny styl jednak przynajmniej nie było śladów krwi.
- No no... - mruknął z lekką nutką podziwu choć dało się odczuć też wyraźny posmak złośliwości.
- Praca w Radzie... Pani polityk. - obszedł kobietę dokoła powolnym krokiem, niemal jak drapieżnik swą ofiarę.
- To znaczy, że teraz spoważniejesz i staniesz się nudna? Żadnych rozrywek, wyskoków? - szczeknął krótkim śmiechem. Oczywiście to co Samael mógł mieć na myśli jako rozrywki i wyskoki powinno być jasne. Raczej żadna z owych rzeczy nie przystała poważnemu politykowi piastującemu tak wysokie stanowisko jak Rada Wampirów.
Na pytanie o jego małe nieporozumienie ze Stefanem niedbale machnął ręką zupełnie zbywając temat jakby w ogóle nie było o czym mówić. Ot Stefan myślał, że jest cwaniakiem a skończył jako karma dla krokodyla.
- Z klubem jak najbardziej. Czasem zdarzy się tak, że muszę zająć się jakimś problemem osobiście jak dzisiaj ale na szczęście nie przytrafia się to za często. Dziewczyny tańczą, klienci piją i grają, ja zarabiam. Jakoś się to toczy. Jestem zadowolony dopóki wychodzę na plusie. - z jednej strony miło mu było, że spytała z drugiej widać było, że nie lubi rozmawiać o pracy. Kiedy nie jest w pracy. Robotę zostawia się w robocie jak mawiał pewien stary cygan z... A nie, ta kwestia już była. Nie ważne.
Objął czarnowłosą w talii, jakby nigdy nic i wskazał gestem na portret wiszący nad kominkiem. Portret młodej kobiety o przepięknym obliczu i kruczoczarnych włosach.
- To nie Carmilla chociaż jest bardzo podobna. Widziałem, że patrzyłaś na nią nim wszedłem. Nic dziwnego, swego czasu mawiano, że to najpiękniejsza kobieta na świecie. - wyszczerzył się i uniósł do ust szklankę wypełnioną burą cieczą o intensywnie alkoholowym zapachu. Skąd się nagle wzięła w jego dłoni? A czy to ważne?
- Helena zwana Boską. To moja babcia. Nieźle nie? - zaśmiał się i wziął łyk rudej.
Nagle jakby nigdy nic pochylił się nieco w stronę Veiny i niczym zwierz kilkukrotnie wciągnął jej zapach.
- To nie nowe perfumy, prawda? - nim się oddalił błysnął jeszcze bielą kłów w drapieżnym uśmiechu.
- Zdecydowanie zbyt długo się nie widzieliśmy... Usiądź proszę gdzie Ci wygodnie. - omiótł całe pomieszczenie gestem ręki.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Veina Czw Sie 13, 2020 11:03 pm

Wiedziała, że dla Samaela takie stanowisko nie stanowiło większej wartości, wiązało się z władzą ale i ograniczeniami, jak każda mniej lub bardziej publiczna funkcja. Jednak to nie powstrzymało jej przed objęciem stanowiska. Złośliwości Samaela nie przeszkadzały jej bo nawet nie równały się z podniecającym uczuciem faktycznej władzy. Wiedział, że lubi te ich słowne podgryzania, wręcz tęskniła za nimi bo nikt inny tak jak Sam dobrze nie znał odpowiedzi na wszystko co tylko czarnowłosa powodziała. Ale gdy nazwał ją politykiem, aż gorąco się kobiecie zrobiło, bardzo przyjemne uczucie.
- Nie wyrzeknę się przyjemności z powodu pracy. Wyskoki będę musiała sobie darować bo jednak sprawianie pozoru pracy dla społeczeństwa musi być wiarygodne by stało się opłacalne, nie mam zamiaru męczyć się na darmo. Ale cała reszta... Co robię prywatnie to inna kwestia. Nie martw się. - tutaj była całkowicie szczera. Zepsuta zawsze pozostanie, ale niestety teraz będzie musiała ograniczyć efektowne ekscesy. Co prawda z większości już wyrosła, więc nie będzie to wielki ból.
- Innym razem spotkam się z Kainem, nic straconego. - dodała na sam koniec. Gdy Sam wrócił, wyglądał o niebo lepiej, choć Vi lubiła go w każdym wydaniu.
- Dziewczyny tańczą, Ty zarabiasz. Jakie to proste. Ale dobrze ze nikt Ci nie przeszkadza. Zaoferowałabym dyskretną pomoc w razie kłopotów, ale nie chcę Cię obrażać i podważać pozycji. - dodała, pozwalając się swobodnie objąć przez mężczyznę. Zerknęła jedynie kątem oka na Samaela i powróciła wzrokiem do portretu Heleny, krzyżując ręce na piersiach. Rzeczywiście była piękną kobietą, najwyraźniej wszyscy mężczyźni w rodzinie Asmodey mieli do nich słabość. Czarnowłosa żałowała, że nie zachowała żadnego własnego portretu, była na tyle próżna by powiesić go w salonie i wpatrywać weń godzinami.
- Zaznacz się w historii rodu, by któregoś dnia Twoi potomkowie tak wpatrywali się w portret. Co z tego, że nie ma już śladów nawet po jej kościach. Że jej życie dla niektórych jest mitem. Wciąż się wpatrujemy i tylko to się liczy. - dodała, odwracając głowę ku mężczyźnie i przyglądając mu się bez wstydu, wręcz nachalnie.
- Nie, to nie perfumy. Widzieliśmy się dawno temu, a i wtedy nie mieliśmy odpowiednio dużo czasu by porozmawiać. Może choć trochę zapewnię Ci rozrywki. - dodała, siadając na kanapie wedle sugestii wampira.
- Bo jak sądzę korzystasz z nieobecności rodziny. Cicho tu jak w rodzinnym grobie więc by nie zwariować potrzebne jest zajęcie. Służki pewnie już opadają z sił. - po własnych słowach wybrzmiała perlistym śmiechem.
- Podoba mi się tutaj. Ale Ty do tej przestrzeni w ogóle nie pasujesz. Na tle antyków i zapachu historii odznaczasz się niczym krew na stronach biblii benedyktyńskiej. Jednak przyjmiesz rolę do której Cię przeznaczono? Inaczej co byś tu robił. - Veina nie wątpiła że Kain wciąż miał silną pozycję, a Sam nie chciał bawić się w politykę bo było to dla niego zbyt nudne i trywialne działanie, jednak kawałki puzzli mimo to się nie stykały.
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Samael Pią Sie 14, 2020 12:14 am

Według kilku wampirów ze starszyzny rodu Samael miał wielki potencjał by zająć się polityką. Był z natury podstępny, okrutny i patrzył głównie na swoje własne korzyści. Cechy jakie powinien mieć według nich dobry polityk były w nim bardzo silne. Wszystko to jednak szło w parze z tym, że był tez potwornie leniwy, kapryśny oraz nie lubił trzymać się sztywnych ram. To niestety przekreślało jego karierę polityczną. Potencjał, który został ukierunkowany na coś zupełnie innego. Na życie z całych sił, wyciskając z niego ile tylko się da. Było mu z tym dobrze i kontynuował swój żywot w taki sposób bez skrupułów i choć mogłoby się wydawać, że z czasem coraz bardziej dojrzewa do roli jaką starszyzna dla niego przygotowuje. Krok za kroczkiem tak się działo jednak staruchy na pewno przeliczą się w swych knowaniach i manipulacjach. Nie będą pierwsi, którym wydawało się, że są wstanie kontrolować młodego smoka lub w jakiś sposób nakierowywać go na pożądaną ścieżkę. Prawdopodobnie tworzą sobie tyrana, który szybko obróci się przeciw nim, jednak zorientują się kiedy będzie już za późno.
- Jeżeli Twoimi nowym rozrywkami staną się bankiety z innymi politykami albo pogawędki o kształcie nowej ustawy, przypomnę Ci te słowa. - uniósł kąciki ust do góry w nieco sztucznym uśmiechu choć ciężko było to na pierwszy rzut oka rozpoznać. Chyba jej nowa posada go martwiła a raczej to co ta praca w Radzie może z nią zrobić. Przed oczami od razu stawał mu ojciec, wiecznie zabiegany albo przy laptopie czy telefonie. Nawet matka czasem się skarżyła, że Kain nie ma dla niej czasu. Ekscytacja jaką widział błyszczącą w oczach Veiny na samą wzmiankę o polityce go niepokoiła. Z drugiej strony... Przeszło mu przez myśl coś innego jednak było to zbyt prymitywne aby przeszło mu przez gardło. Nawet jemu!
- Może jednak wyjdzie z tego coś dobrego. Ponoć polityczki dobrze się pieprzą. - jednak przeszło mu przez gardło. Nie powstrzymał się też od prychnięcia i chrząknięcia by zatrzymać narastający śmiech.
Na kontynuację rozmowy na temat klubu po prostu wzruszył ramionami. No bo przecież to było proste, prawda? Dziewczyny zarabiały, on zarabiał, wszyscy byli szczęśliwi. Zwłaszcza one, bo miały pewność, że skończy się tylko na tańcu i żaden oblech nie będzie mógł ich nawet dotknąć. To  nie był burdel jakich w mieście wiele. Dla tancerek była to praca marzeń, dobrze płatna, bezpieczna. Taki był z niego dobry szef.
- Umiem sobie radzić ze swoimi problemami ale będę pamiętał. Może kiedyś skorzystam z Twojej pomocy kiedy będzie to robota dla polityka a nie gangusa. - skwitował kiwając lekko głową. Wątpił by jakiekolwiek kłopoty jakie mogłyby go spotkać były aż tak wielkie by korzystać ze znajomości jakie miał w Radzie Wampirów. Wszystkie rachunki płacił na czas, wszelkie pozwolenia i licencje miał... No dobra, to Ziva płaciła rachunki i zajmowała się całą papierologią.
- Po pierwsze nie byłbym dobrym ojcem. Po drugie nikt już dzisiaj nie maluje tak jak wtedy. Ten ma chyba z pięćset lat. - zastanowił się chwilę. Nie pamiętał dokładnie skąd wziął go ojciec i czy na pewno był to oryginał czy może bardzo zręcznie wykonana kopia. Nie dodał, że Helena nie żyje zaledwie od dwóch dekad bo nie miało to żadnego znaczenia dla przekazu jaki niosły ze sobą jej słowa.
- To było chyba u nowego burmistrza? Na jakiejś imprezie. Widzieliśmy się przez moment a potem byłem już zajęty. - awanturą z jakimś gnojem, który gapił się na jego matkę i komentował jej urodę w uwłaczający sposób.
- Żadne perfumy nie zamaskują takiej przemiany, wiem coś o tym. Kiedy to się stało jeśli mogę wiedzieć? - zapytał z rzeczywistą ciekawością. On sam aby przebudzić uśpioną w swym genach krew przodków musiał zostać poddany piekielnemu rytuałowi magii krwi, czarnej magii praktykowanej w zapomnianych wiekach przez jego rodzinę. Istniało spore ryzyko, że nie przeżyłby takiej dawki bólu albo po prostu by oszalał. Udało się jednak nigdy już nie zapomni tego co mu zrobili. A jako pamiątkę nosił na plecach nowy tatuaż. Krwistoczerwony, zupełnie nie pasujący do reszty okultystyczny krąg.
- W rodzinnym grobowcu wcale nie jest cicho... Mieszka w nim dziwny kuzyn. Nie istotne. - zakończył myśl bo naprawdę nie miał ochoty wspominać o tej pokręconej istocie żyjącej w grobowcu i prowadzącej tam jakieś popieprzone badania i eksperymenty.
- Cóż... Może gdybym miał trochę więcej czasu to kto wie? Służki jednak są bezpieczne a ja taki zapracowany... Od dawna nie miałem czasu na najdrobniejsze nawet przyjemności... - westchnął teatralnie z nie ukrywanym nawet żartem. Kain by go powiesił za jaja jakby zaczął pod jego nieobecność posuwać służki... Ot zagadka rozwiązana. Po za tym na prawdę nie miał ochoty żeby uganiać się za nimi i silić się na jakiś podryw. Wszystko i tak wyszłoby sztucznie i obleśnie jak za każdym razem kiedy pracodawca zagaduje pracownicę.
- A jak wygląda na tle antyku i historii unurzany we krwi barbarzyńca niosący pochodnie pożogi w garści? - uniósł kąciki ust w nieznacznym uśmiechu.
- Wydaje się obcy a jednak w dziwny sposób zupełnie na miejscu.
Usiadł obok niej na kanapie i popił z dzierżonej wciąż w lewej dłoni szklance. Prychnął nieco na jej kolejne słowa.
- Nie mam zbyt wielkiego wyboru jak tylko zrobić z siebie Jezusa i dać się poprowadzić na tę Golgotę. - kolejny łyk wykonany tylko po to aby zmienić nieco ton swojej wypowiedzi.
- Tylko, że na koniec spektaklu ja nie dam się ukrzyżować. Póki co gram w ich grę według ich zasad. To może zająć lata, dekady. Im dłużej tym lepiej. Uśpieni w swoim poczuciu nieomylności i władzy nawet nie zauważą kiedy zmuszę ich by padli mi do stóp.
Veina była jedyną osobą, której w miarę otwarcie opowiedział o swoim problemie, o przyszłości jaką zgotowała mu bez jego woli starszyzna rodu. Był wtedy co prawda pijany jak bela i świeżo po dokonanej na nastolatkach masakrze, ale pamiętał to doskonale. Co go podkusiło żeby komukolwiek opowiedzieć o czymś co zaprzątało mu umysł?
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Veina Pią Sie 14, 2020 1:55 am

Ekscytacja w oczach Veiny pojawiała się rzadko, niewiele rzeczy stymulowało jej wyobraźnię i dodawało energii. Władza zawsze była przyjemna, więc trudno dziwić się kobiecie która czuje teraz namiastkę tej utraconej. Wiedziała, że musi z tego wyciągnąć ile tylko będzie mogła, głównie dla siebie by zagwarantować sobie lepszą przyszłość. Oczywiście nie ubiegała się o to stanowisko tylko dla osobistych korzyści. Faktycznie, chciała widzieć realne zmiany w mieście; strach to tylko jeden ze sposobów na dobre panowanie. Ale na szacunek też chciała zasłużyć, być zapamiętaną jako wpływowa i efektywna kobieta. Nie mogła rozwiać obaw Samaela co do ewentualności upicia się władzą i zatracenia w niej, bo przecież już kiedyś uległa. Co prawda w Cachticach to była zupełnie inna sytuacja, Veina była wtedy bardzo młodą kobietą która dopiero co odeszła od rodziny. Poczucie sprawczości i nieograniczona dyspozycja życiami podległych jej maluczkich spowiło jej umysł nienasyconą żądzą o wielu odcieniach. Teraz jednak, dużo bardziej świadoma czarnowłosa miała zamiar stworzyć sobie raj na ziemi i zostać zapamiętaną.
- To także będzie nieuniknione. W kuluarach najlepiej rozmawia się o ustawach. Nie nazwałabym tego rozrywką, bajerowanie bogatych skurwysynów ma swój urok, ale jednak jest zbyt proste więc to zabawa na krótką chwilę. Znam ciekawsze i nie mam zamiaru z nich zrezygnować. Wiem, że modne jest atakowanie kobiet poprzez wypominanie im życia prywatnego, ale nie dam im tej satysfakcji. Nie mam się czego wstydzić, więc nie mam też zahamowań. - odparła, może trochę rozwieje wątpliwości wampira. Nie musiała się bardzo starać, bo jego głowę zaprzątały już inne myśli. Co prawda klasy nie miały za grosz, ale nie powinna tego w tym temacie wymagać, więc jedynie parsknęła, świadomie wchodząc w grę z mężczyzną.
- Czyli sugerujesz, że do tej pory marnie się pieprzyłam? - skoro już zostali przy tej terminologii. - Zastanów się dobrze nad odpowiedzią i wejdź na wyżyny elokwencji, bo możesz już z tego nie skorzystać jeśli nie będę zadowolona. - powiedziała, siedząc blisko Samaela i faktycznie oczekując od niego satysfakcjonującej odpowiedzi. W tej kwestii łatwo było obrazić wampirzycę, natomiast bardziej dopatrywała by się tutaj niezbyt podprogowej prowokacji.
Wzmianka o ewentualnej pomocy miała też swoją funkcję, ważne by Samael pamiętał o Veinie jako sojuszniczce. Ojca o przysługę raczej nie poprosi, a dla czarnowłosej to niedługo nie powinien być problem, zwłaszcza jeśli wpiszę się ona w cały system odwdzięczenia.
- Ostatnio widzieliśmy się w Twoim klubie. To chyba było już po zaprzysiężeniu nowego burmistrza? W każdym razie skandalicznie dawno skoro musimy układać te wydarzenia chronologicznie. Byłeś czymś tak zajęty skoro nawet nie zaprosiłeś mnie na ekskluzywny pokaz umiejętności Twoich najlepszych tancerek? - skoro Samael już wcześniej pomyślał o upodobaniach Veiny, warto było podtrzymać w nim tę stymulującą myśl.
- Ja przynajmniej mam dobre wytłumaczenie. Powiedzieć turbulencje to nie powiedzieć nic. Między innymi przemiana, jakieś trzy miesiące temu. Po znalezieniu ojca w Finlandii. - powiedziała, zasępiając się na chwilę. Od dawna o nim nie myślała, skupiła się na sile którą otrzymała. - Dla mnie to też było zaskoczenie, w jego stylu.
- Nie możesz tak dużo pracować, odpoczynek należy się nawet Tobie. - odparła prześmiewczo, dotykając czoła najbardziej zapracowanego wampira w mieście. - Jesteś dla siebie zbyt surowy. By ograniczać przyjemności tylko do zatłuczenia człowieka na śmierć? Jednego dziennie? To wyjątkowo nieludzkie, nawet jak na Ciebie. - naprawdę brakowało jej tej ironii, sardoniczności i pełnej podtekstów wymiany zdań. W tej chwili Veinie brakowało tylko kieliszka w dłoni, dlatego dość wymownie spojrzała na trunek, który wampir sam dzierżył w dłoni.
- Barbarzyńca jest wtedy naturalną konsekwencją działań i symbolem nowego początku. Patrz na to w ten sposób. Jezus to też niezła metafora, wpisuje się w obecne trendy. - dodała z uśmiechem, skoro już postanowili być tacy poetyccy.
- Ale najważniejsze jest to, że mamy dokładnie taki sam plan na przyszłość. - i to satysfakcjonowało ją bardziej, oczywiście w tej chwili. Rozumieli się doskonale, dlatego czarnowłosa nie dziwiła się okazjonalnej wylewności wampira. Wiedział, że Vei go wysłucha, choć sama miała jeszcze podobne opory, podobnie nie będąc przyzwyczajoną do empatii i zrozumienia.
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Samael Pią Sie 14, 2020 2:22 pm

Nie tylko kobiety atakowane były poprzez wywlekanie ich prywatnego życia. Ileż to pierwszoligowych polityków zakończyło swe kariery w atmosferze skandalu obyczajowego? Molestowanie podwładnych, korzystanie z usług prostytutek, zażywanie narkotyków czy zostanie przyłapanym pod wpływem alkoholu. Na wszystko to osoby z pierwszych stron gazet musiały uważać a nie było to łatwe bo media bez przerwy odzierały je z prywatności i właziły z butami w życie. Co prawda bycie członkiem Rady Wampirów to nie to samo co bycie posłem, prezydentem czy ministrem ale jednak również trzeba było uważać na to co i gdzie się robi.
- Szkoda... Miałem swego czasu pomysł by zaproponować Ci odważną sesję zdjęciową. Teraz chyba już Ci nie wypada. - wyszczerzył się.
Samael rok temu miał pewien burzliwy epizod z plotkarskimi pismami i portalami bo zrobiono mu zdjęcie w towarzystwie topowej modelki. Spędzenie jednego wieczoru w klubie ze znaną osobą zwróciło na niego oczy i obiektywy wygłodniałych sensacji pismaków. Kim był? Co ich łączyło? Czy to romans? Na szczęście dość szybko paparazzi zajęli się czymś innym i stracili nim zainteresowanie.
- To było dawno a pamięć już nie ta... - odpowiedział wzdychając teatralnie i kręcąc głową z wyraźnie zasmuconą miną.
- Musiałbym sobie odświeżyć pamięć. - dodał już z typowym dla siebie bezczelną pewnością siebie i zawadiackim uśmiechem na gębie. Miast desperackiej próby wybrnięcia z narożnika w jaki Veina wpędziła go swoim pytaniem po prostu sprawił, że piłeczka była znów po jej stronie. Dobrze wiedział, że nie oczekiwała ani przeprosin ani jakiś zapewnień, że było mu z nią cudownie i inne banały. Znali się zbyt dobrze. Oboje wiedzieli czego mniej więcej można się po sobie spodziewać. Wiedza ta sprawiała, że czuli się swobodnie i całkiem nieźle bawili się w swoim towarzystwie.
- Już pamiętam. - pokiwał głową. Rzeczywiście po imprezie u burmistrza widzieli się jeszcze przez moment w jego klubie jednak zdążyli wymienić zaledwie kilka słów.
- To nie ja byłem zajęty tylko Ty niańczyłaś jakiegoś smarkacza. Śmiertelnie przestraszonego. - wyszczerzył się na wspomnienie przerażonej jego widokiem dziewczyny. Wzbudzanie strachu samym swoim wyglądem sprawiało mu jakąś okrutną przyjemność. Pamiętał też, że to była chyba dziewucha jego wspólnika ale to już jak przez mgłę.
- Jeśli chcesz zobaczyć najlepsze z moich dziewczyn to zapraszam. Przygotuję coś specjalnie dla takiej koneserki jak Ty. - szczeknął krótkim śmiechem. Był pewien, że posiadał u siebie kilka cudownych istot, które potrafiłyby wprawić w zachwyt czarnowłosą. Dziewczyny z Europy Wschodniej nie miały sobie równych a tutaj, w Japonii, były prawdziwie ekskluzywnym towarem. Bez umniejszania ich godności słowem towar. O najzdolniejsze i najładniejsze z nich szef dbał jak o prawdziwe skarby. Po pracy żyły w luksusach o jakich w swoich ojczyznach mogłyby tylko marzyć. Dla niego była to inwestycja, dla nich szansa na lepsze życie.
- Brzmi jak faktycznie dobre usprawiedliwienie. Ale i ja mam kilka w zanadrzu chociaż to nudniejsze. Trochę spraw rodzinnych, trochę problemów z lokalnymi. Głównie prowadzenie interesów. Sezon letni jest bardzo intensywny w branży.
Wstał, odstawił swoją szklankę na stolik i podszedł do barku pełnego alkoholi. Zaoferował kieliszek wybornego trunku, który już po chwili wylądował w dłoni kobiety. Zadziwiające, że polane zostało jej dopiero teraz, był przekonany, że służka się tym zajmie pod jego nieobecność. Posłał gniewne spojrzenie w kierunku drzwi do holu, wrócił jednak na swe miejsce na kanapie.
- Zamierzasz wykorzystać pozycję w Radzie żeby upijać się władzą? - zapytał z lekkim uśmieszkiem i stuknął delikatnie swą szklanką jej kieliszek w geście małego toastu.
- Wiesz co najbardziej interesuje mnie we władzy? - zapytał nagle, tuż po upiciu łyka swego trunku.
- Strach. Szacunek. Władza nad życiem i śmiercią. Myślisz, że Rada jest w stanie Ci to zapewnić?
Szczerze wątpił by tak to właśnie działało w przypadku Rady. Terror nie był chyba ich sposobem na rządzenie wampirzą społecznością. I to był według Samaela poważny błąd. Tworzą się potem frakcje podważające władzę i jej autorytet. Nikt nie boi się otwarcie sprzeciwić.
- Dopóki Rada nie zacznie włazić z butami na moje podwórko i dyktować mi warunki nic do niej nie mam. Niech sobie politykują. - machnął niedbale ręką. Upił kolejny łyk i odstawił puste szkło. Szybko uporał się z jego zawartością choć było to zdecydowanie zbyt mało by przytępić jego zmysły lub osąd sytuacji.
- Może Ty też powinnaś pojechać na urlop zanim zacznie się to całe politykowanie? Potem może nie być już czasu. - zmienił temat na nieco przyjemniejszy.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Salon [PARTER] - Page 3 Empty Re: Salon [PARTER]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach