Jadalnia [PARTER]

Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Nie Lip 31, 2016 7:46 pm

Jadalnia [PARTER] 3vmsHoU

Pełna przepychu sala z długim stołem, wygodnymi krzesłami i ogromnym żyrandolem. Całokształtu dopełniają świece zapalane przez służbę kiedy komnata ma zostać użyta na jakieś spotkanie. Jeżeli gości będzie więcej niż dziesięciu, nie ma problemu by dostawić dodatkowe stoły i krzesła tworząc naprawdę długi korowód. Rzadko kiedy jednak zachodzi taka potrzeba. I to wcale nie przez to, że Asmodeyowie nie lubią gości. Zdecydowanie winowajcą są specyficzne gusta kulinarne pana domu jak i dużej większości odwiedzających go istot...
Jadalnia w zamczysku wampira? Owszem. Dracula potrafi ugościć nawet ludzi, jeśli ma w tym jakiś cel. A po za tym... Czasami nawet wampir ma ochotę wrzucić na ząb świeże, krwiste mięso. Dlaczego miałby jeść jak barbarzyńca, gdzie popadnie i to rękoma? Pomimo swego niewątpliwego piękna i stylu sala ta widziała więcej makabrycznych scen niż można to sobie wyobrazić...
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Pon Sie 01, 2016 2:42 pm

Długa, czarna limuzyna całkiem szybko i sprawnie opuściła zatłoczone centrum miasta i zagłębiła się w mniej ruchliwe jego rejony. Stamtąd już zaledwie kilkanaście minut drogi do wielkiego lasu rosnącego w okolicy. Vincent starał się w miarę możliwości zabawić pasażera miłą rozmową, jednak nie był pewien jak mu szło. Starał się jak mógł jej nie podrywać ani nie sprawić by czuła się skrępowana a przecież właśnie w tym był prawdziwym mistrzem. Tak czy inaczej będąc już w leśnych ostępach zboczył z głównej drogi na małe, rzadko odwiedzane ścieżki, które tworzyły prawdziwy labirynt. Szczęście, że znał drogę do zamku na pamięć, inaczej pewnie błądzili by tu kilka godzin. A i tak nie wiadomo czy znaleźli by cel podróży. Niedługo po tym kierowca dał strażnikom przy bramie znać, że się zbliżają, dlatego gdy byli już na miejscu ogromny zwodzony most był opuszczony a potężne wrota otwarte i gotowe na ich przyjęcie.
Zatrzymał się tuż przy fontannie i pożegnał blondynkę.
- Tutaj przekazuję panią pod opiekę Bastiana. Zaprowadzi panią gdzie trzeba. - uśmiechnął się a rzeczony Bastian, młody kamerdyner otworzył jej drzwi i pomógł wysiąść z limuzyny. Podobnie jak wcześniej Vincent, ukłonił się jej głęboko i bez słowa przeprowadził przez zdobione drzwi zamczyska. Powoli przeszli długi hol mijając zastępy rycerskich zbroi i sztandarów ze smokiem i wreszcie blondynka została wprowadzona do jadalni.
Tam wszystko było już przygotowane na jej przyjście. Stół obleczony szkarłatnym obrusem, porcelanowo złota zastawa błyszczała się pod wpływem drgających na koniuszkach świec płomyków. Był też on, w całej swej strasznej okazałości.
Dracula ubrany był w idealnie skrojony, smoliście czarny garnitur, białą koszulę i szkarłatny krawat. Z delikatnym, trudnym do zinterpretowania uśmiechem podszedł do prawniczki i ujął jej dłoń w swoją, skrytą pod skórzaną rękawiczką.
- Witam w swoich skromnych progach, panno Horan. Zapraszam do stołu, służba za chwilę poda kolację. - skłoniwszy się ucałował jej łapkę po czym nie puszczając jej poprowadził na miejsce, które powinna zająć. Własnoręcznie odsunął jej krzesło po czym zasiadł naprzeciwko. Zaplótł ręce pod brodą i wlepił w nią swoje arktyczne tęczówki.
- I jak się pani podoba? W końcu walczyła pani o jego odzyskanie jak lwica. - uśmiechnął się nieco szerzej niż ostatnio, na moment błyskając potwornie długimi kłami. Patrzył na nią nieprzerwanie i bez mrugania. Trochę jak stary kocur wpatrujący się w zdobycz zapędzoną do rogu pokoju, z którego nie mogła mu już uciec.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki sala wypełniła się zapachem jedzenia, co oznaczało tylko tyle, że służba właśnie wnosiła półmiski i za moment cały stół będzie się od nich uginał. Ryby, ptactwo i owoce morza jako przystawki. Czerwone mięso i dziczyzna upolowana bez wątpienia dzisiejszego dnia stanowić miały posiłek główny. Nie mogło również zabraknąć deserów w postaci wszelkiej maści ciast, ciasteczek, kremów i owoców. Wśród tego ogromu jedzenia znalazło się również kilka butelek cholernie starych win. Czerwone, białe, wytrawne, słodkie, półsłodkie, na jakie tylko będzie miała ochotę. Bastian stał po jej lewej stronie będąc gotowym usługiwać jej podczas kolacji.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Gość Pon Sie 01, 2016 3:25 pm

Wiedziała jedynie gdzie się udają, do zamczyska. Pierwszy raz ujrzy go na oczy, wcześniej wiedziała o jego istnieniu jedynie na papierach, o które walczyła. Nie wiedziała czego powinna się spodziewać, nie chciała sobie psuć niespodzianki to zdołała się wciągnąć w rozmowę z kierowcą. Była naprawdę swobodna przez co Yvonne nie czuła się nieswojo, zresztą nie jeden raz w życiu musiała walczyć o to, by jakoś dało się zabić czas i przede wszystkim ciszę. Nawet małe flirty nie były jej obce, czasem wywołujące uśmiech, a w tym i sympatię do drugiej osoby. Od czasu do czasu spoglądała przez szyby by zobaczyć jakimi drogami podążają. Za nic w świecie by nie trafiła by tu sama i zapewne po jednym razie nie zapamięta tej drogi. Myślała, że zna miasto oraz okolice. Jednakże myliła się, chociaż ma też wytłumaczenie. Nigdy nie miała powodów by błąkać się po lasach w poszukiwaniu nieznanego.
W końcu ujrzała bramę, fosę wszystko po kolei. Już wiedziała, że zabraknie jej tchu w piersiach. Skoro na samym początku usta jej się rozchyliły z wrażenia. To jednak miała niespodziankę, prawdopodobnie największą w życiu. Nigdy wcześniej nie miała okazji być w miejscu chociaż w małym stopniu przypominające to.
-Dziękuję bardzo - odpowiedziała wampirowi, wtem drzwi przed nią się otworzyły. Ujrzała kolejnego wampira. Czy oni wszyscy są naprawdę tak pociągający? Z drugiej strony mogła czuć się jak sarenka do odstrzału. Wyszła z samochodu, nabrała głębokiego wdechu i z delikatnym uśmiechem przytaknęła Bastianowi. Wszyscy o nienagannych manierach. Czuła się niesamowicie i nie miała pojęcia co było tego główną przyczyną. Podążając za kamerdynerem mogła ujrzeć to cudo. Nie wiedziała, w która stronę patrzeć, ale nie chciała wyglądać jak mała dziewczynka latająca po muzeum i pytająca nawet o to, dlaczego płytki mają taki kolor a nie inny. Podziwiała w ciszy to co widziała przed sobą. Z kolei jadalnia też nie ustępowała poziomem. Na każdym kroku oczy jej błyszczały z wrażenia, które nie mniejsze wywarł na niej sam pan Asmodey. To jak się prezentował. Przy nim zaprawdę wyglądała jak ta sarenka.
-Panie Draculo - przywitała się krótko z delikatnym uśmiechem pozwalając na ucałowanie jej dłoni. Usiadła na krześle. Powinna być wdzięczna losowi, że to właśnie pan Asmodey został jej klientem. Małe dziewczynki nie śnią o takich bajkach, bo ta ma też swoją mroczniejszą stronę.
-Zamek godny właściciela, jak powinno być zawsze- położyła dłonie na nogach splatając je ze sobą, to było czymś w rodzaju tiku nerwowego. Nie widział tego, to chyba swobodnie mogła narabiać palcami. Spojrzenie jakie słał jej pan Dracula, kły jakie dostrzegła budziły w jej wnętrzu niepokój, który tłumiła najmocniej jak potrafiła. Mimo wszystko miała do czynienia z wampirem, nie byle jakim. To było normalne ludzkie zachowanie, którego nie raz się wstydziła w obliczu tych istot.
-Na każdym kroku zapierało mi dech w piersiach, nigdy wcześniej nie widziałam tak pięknego miejsca. Dekoratorzy spisali się na medal. - rozmowa znacznie jej pomoże w zapomnieniu o tej niepewności. Tak też przestała nerwowo kręcić palcami u dłoni. Na samym początku czuła się pewnie, potem obawiała, a teraz. Jakby miała odbyć kolację w ramach interesów, co nie było jej obce, a naturalne.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Pon Sie 01, 2016 4:10 pm

Z pewnością ponure zamczysko mogło zrobić spore wrażenie na człowieku, który całe życie spędził mieszkając w mieście. Wszak tego typu budowle widuje się raczej w filmach lub jako muzea a nie faktycznie zamieszkałe miejsca. Do tego, nie ukrywajmy, zamek Asmodeya będąc naprawdę ogromnym, odgrodzonym od zewnętrznego świata wysokim murem i głęboką fosą nie sprawiał wcale przyjemnego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Owszem, był majestatyczny, ale raczej w ten ponury, przyprawiający o gęsią skórkę sposób. Prawniczka, która zetknęła się z nim tylko na papierze z pewnością mogła czuć się tutaj nieswojo. Zwłaszcza, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że w posiadłości znajduje się nie tylko mała armia krwiopijców, ale i leże bardzo starej i niebezpiecznej bestii. A teraz z własnej woli do tego leża się udała niepewna tego co może ją czekać. Może właśnie stąd brało się jej podekscytowanie? Zachwyt nad architekturą i chęć zobaczenia z bliska tej warowni mieszające się równomiernie z dreszczykiem emocji i lękiem powodowanym bliskością kilkusetletniego drapieżnika. Jak do tej pory widywała się z Draculą tylko w kwestiach zawodowych a i to działo się dość rzadko. Głównie kontaktował się z nią telefonicznie lub drogą mailową. Zaproszenia na kolację z całą pewnością nie można było jednak nazwać spotkaniem biznesowym, pomiędzy pracodawcą i pracownikiem.
- Dziękuję za miłe słowo. W porównaniu jednak do rodowej posiadłości w Poenari, ten zamek to zaledwie smutna buda wzniesiona z niechlujnie ułożonych kamieni. - odpowiedział a kąciki jego ust powędrowały nieznacznie do góry. Fałszywa skromność? Skądże, Dracula był od niej tak daleki jak się tylko dało. Mówił jednak prawdę, Poenari to prawdziwy pomnik potęgi, bogactwa i próżności jego rodziny. Z ogromnie bogatą historią, która z pewnością ojcu uroczej blondynki nie była obca. Zdaje się, że to on pomagał Vladowi III w załatwieniu spraw natury prawnej odnośnie zamku w Karpatach. Musiał więc dotrzeć do tak pikantnych szczegółów jak to, że w dużej mierze forteca starego Draculi wzniesiona została siłą tysięcy jeńców i skazańców, którzy pieszo musieli pokonać potworną drogę przez góry by służyć jako tania siła robocza. Pracowali aż nie opadli z sił a gdy umarli ich ciała wykorzystane jako budulec na zawsze zostały złączone z murami górskiego zamku.
- Owszem, dekoratorzy przywrócili temu miejscu dawną świetność. Mam wrażenie jakbym w ogóle go nie opuszczał. Wszystko jest jak dawniej. - pokiwał nieznacznie głową po czym gestem ręki zaprosił ja do jedzenia. Przecież cała ta wystawna uczta była przygotowana właśnie dla niej - Musi mi pani wybaczyć, jednak nie dotrzymam towarzystwa w posiłku. - potężne kły błysnęły na ułamek sekundy - Jestem już po kolacji.
Bastian poczekał aż kobieta zdecyduje czego chciałaby skosztować najpierw, po czym nałożył jej na talerz odpowiednią porcję. Jeżeli takie było życzenie gościa nalał jej też wybranego wina. Pomimo obecności lokaja, Asmodey zachowywał się swobodnie i luźno, o ile tak można było to określić. Przywykł już do ciągłej obecności kogoś ze służby, nadskakującego we wszystkim. Miał nadzieję, że panny Horan nie wprawi to w zbędną krępację.
- Jak zwykle zacząłem od siebie. Mój brzydki nawyk, z którym stale walczę... - zaśmiał się krótko - Obawiam się jednak, że w moim skromnym słowniku nie odnajdę odpowiednich słów by wyrazić to jak pięknie dziś pani wygląda, panno Horan. - pochwalił ją a arktyczne tęczówki prześliznęły się po całej jej widocznej postaci.
Powolnym, nieco leniwym ruchem sięgnął do swojego kryształowego kieliszka, który wypełniony był mocno szkarłatnym płynem. Yvonne pozostawało tylko zgadywać co jest w nim tak naprawdę. Wino czy... coś innego. Wampir upił niewielki łyk i odstawił naczynie na stół.
- Pozostaje kwestia pani nagrody. Oczywiście, standardowa stawka miesięczna jaką pani wypłacam nie jest w stanie wyrazić mej wdzięczności za to co uczyniła pani dla mnie i tego skromnego domu. Może pani prosić o co zechce a i tak dorzucę jeszcze coś od siebie. - ponownie utkwił spojrzenie w jej twarzy. Było zimne. Tak cholernie zimne, że pomimo miłych, ciepło wypowiadanych słów, pod wpływem tego spojrzenia odnosiło się wrażenie bycia małą, samotną, nagą istotą, pośród zimnej arktycznej nocy na pozbawionej światła i czegokolwiek prócz morderczej bieli pustyni.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Gość Pon Sie 01, 2016 5:49 pm

Owszem w miejscu takim jak to można się poczuć jak w filmie, tym wysoko budżetowym. Kiedy trudno odróżnić prawdę od fikcji, przede wszystkim w przypadku architektury. Co jest częścią istniejącą w tym świecie specjalnie wykorzystaną, a co wytworem zlepki styropianu, farby czy też komputera. Tutaj wszystko czego dotknęła było prawdziwe. Każdy najmniejszy szczegół potrafił wywołać zachwyt, a widząc tę monumentalna budowlę w całości już nie było co wspominać. Dzieci raczej unikały tego miejsca, dorośli może i ciekawi, ale myśli musiały podpowiadać same przerażające rzeczy. Jak to w filmach, w przerażających posiadłościach za siadywał negatywny bohater, równie niebezpieczny, chociaż pod różnymi przykrywkami. Teraz stała się tego częścią, na własną odpowiedzialność. Dobrze wiedziała, że pan Dracula nie lubi się spotykać z odmową. Poza tym nie miała powodów by odmawiać, mogła czuć dumę, że to właśnie ją tutaj zaprosił. Tyle, że ta duma w cały czas przeplatała się z licznymi obawami.  
-W takim razie muszę wierzyć na słowo. Jeżeli to miejsce oddaje to jaką osobą pan jest, to ta w Poenari jest odbiciem całego rodu - w pewnym stopniu na pewno. Dom potrafi wiele powiedzieć o osobie, która w niej mieszka. Zresztą miała możliwość by dowiedzieć się co nieco na temat właściciela. Powinna poprawić swoja myśl na temat losu, powinna być wdzięczna swojemu ojcu o raz kilku pokoleniom wstecz. Tyle czasu żyła w nieświadomości drugiego oblicza swojej rodziny. Od zawsze w kłamstwie, intrygach i zatajaniu wielu spraw. Byle tylko nie wyszło na jaw, że ród Horan jest blisko związany z wampirami. Między innymi rodem Dracula. Posiadłości jakie mają, zapomniane zbrodnie jakich dokonywali i dokonują osoby tej rasy. W dużej mierze dzięki nim. Nieuczciwie, często wbrew prawu jakie nakłada państwo, coś czego powinna strzec, to wciąż czuje się z tym ściśle związana. Chociaż krótko posiada oficjalne miano prawnika to już nie może sobie wyobrazić życia bez tej małej iskry, jaką są te bestie. Powinna się bać, ale pokochała to balansowanie na granicy własnego bezpieczeństwa i prawa jakie nad nią ciąży.
-Nic nie szkodzi, chociaż będę się z tym czuła niezręcznie, że tylko ja jem - to było właśnie główną różnicą. Zamrugała dwa razy kierując źrenice w innym kierunku, jakby nie chciała ujrzeć ponownie tych kłów. Raczej nie musiała zgadywać o co chodziło. Poprosiła o kawałek pieczeni, która pachniała wyśmienicie. Do tego sos wykonany na słodko, po zapachu zgadła, że z dodatkiem chili. Jedno z jej ulubionych połączeń, do tego bukiet warzyw. Jako smakosz win, nie mogła nie odmówić by spróbować jednego. Różowe, półsłodkie. Dziwnym zbiegiem okoliczności barwa pasowała do jej ubioru. Obsługiwana przez lokaja, czuła się jak w domu w tym momencie. Gdy nie była sama, mieszkała w pokaźnej posiadłości i również miał kto nad nią nadskakiwać. Tak do tego przyzwyczajona, czasem nawet i tęskniła. Z własnej woli zdecydowała się na usamodzielnienie i sama szykuje dla siebie posiłki. Wspomnienia o tym dodały jej otuchy.
Sięgnęła po sztućce i bez zawahania wbiła nóż w mięso. Idealna postawa, łokcie z dala od stołu. Oczy zwróciła ponownie na wampira gdy zwrócił uwagę na jej wygląd.
-Już takie słowa są wystarczające. Dziękuję, jednakże nie wydaje mi się, bym takim ubiorem się wtopiła w to miejsce. Wiele razy się zastanawiałam co będzie odpowiednie, mogłam jednak wybrać coś klasycznego, czarnego. Pan, panie Draculo jak zawsze prezentuje się nienagannie, idealnie - nie mogła zostać dłużna. Przede wszystkim pan Dracula zrobił tu na niej nie małe wrażenie. Zakosztowała kawałek pieczeni. Przeżuła kilka razy by poczuć dokładnie wszystkie smaki, przede wszystkim słodko-ostry sos. Od razu zareagowała delikatnym uśmiechem, niemalże błogością. Co potrafi zdziałać taki mały kąsek.
-Naprawdę wyśmienite, ślę pokłony dla kucharza - tak mogła się wyrazić w tej kwestii. Jak myślała, że ona potrafi gotować to naprawdę umywa ręce. Sięgnęła po kieliszek wina. Tak przyszło jej do głowy jaką miał zawartość ten w ręce Kain'a. Tyle dwuznaczności. Upiła mały łyk... no cóż, wyjdzie z tą ze szczęśliwymi kubkami smakowymi.
-O co ze chcę? Proszę nie żartować, od razu powiem, że jestem kobietą kapryśną z różnymi zachciankami. Wręcz materialistką, dlatego nie śmiałabym. Jednakże, ojciec nauczył mnie nie odrzucać tego na co zasłużyliśmy. Tyle, że zdecydowanie o tym teraz może być dość kłopotliwe - trudny orzech do rozgryzienia. Z jednej strony chciałaby bo i byłaby wstanie, natomiast z drugiej strony maniery nie pozwalają na tak dosłowne postawienie kawy na ławę. Zresztą zaproszenie tutaj było wystarczające, co pewnie nie prędko się powtórzy. Za każdym razem gdy ich spojrzenia się spotkały dopiero wtedy Yvonne odczuwała krępację. To spojrzenie potrafiłoby wywołać ciarki, musi do tego przywyknąć jeśli zapowiada się dalsza współpraca. Obawiać się własnego klienta, przez moment miała wrażenie, że jest odwrotnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Pon Sie 01, 2016 8:04 pm

W wysoko budżetowym horrorze? Z całą pewnością. Coś w tym miejscu było nie w porządku. Wewnątrz, pomimo tego całego średniowiecznego przepychu, złota, kryształów, drewnianych mebli, zbroi i innych tego typu ozdób unosiło się coś niepokojącego. Odnosiło się wrażenie, że gdyby powybijać szyby, potrzaskać meble i zostawić to wszystko na pastwę kurzu i pajęczyn atmosfera wcale nie uległaby zmianie. Co było przyczyną takiego stanu rzeczy? Przecież nawet stare zamczyska mogą być pełne ciepła i radości. Dlaczego to wydawało się pławić w niepokoju i lęku jaki wywoływało? To co dla jednych było przygnębiające, innych radowało. Asmodey był na tyle bogatym mężczyzną, że z pewnością gdyby miał taki kaprys, całkowicie zmieniłby oblicze swojej posiadłości. Nie robił tak jednak gdyż w zupełności mu ono odpowiadało. Po prostu chłonął esencję tego miejsca oraz negatywne emocje jakie rodziło w umysłach postronnych. Sam dokładał też lwią część od siebie. Tak, zdecydowanie nie był przyjemnym osobnikiem. Stare wampirzysko lubujące się we wzbudzaniu lęku u maluczkich, pokazywaniu swojej wyższości i dominowania słabszych umysłów. Czy był wyjątkiem? Skądże znowu. Jeżeli chodzi o jego rodzinę to słynęła ona z tyranów i zwyrodnialców, niejednokrotnie przebijających go w swoich dokonaniach. Niestety, w dzisiejszych czasach nie zdarzało się wiele sposobności do tego by nabić kilkadziesiąt tysięcy ludzi na pale w ciągu jednego dnia. Jakoś przełknie gorzką pigułkę bycia tym mniej "bestialskim". Ale jak długo pozostanie w tym miejscu? Jak długo pozostanie w cieniu swojego znienawidzonego ojca? Do którego upodabniał się coraz bardziej, z dnia na dzień, z roku na rok, stawał się młodszą wersją Vlada Palownika. Choć sam nigdy tego przed sobą nie przyzna. Nie chciał by cokolwiek łączyło go z tym potworem. Dlatego własnoręcznie pozbawił go głowy. I tronu kilka lat temu.
- Możliwe, że kiedyś obejrzy pani Poenari. Niewątpliwie jeszcze nie raz rumuński rząd wyciągnie po nie łapy. Dalej nie mogą przeboleć, że nie jest wpisane na listę państwowych zabytków i znajduje się w rękach prywatnych pomimo upływu ponad pięciu wieków.
To prawda. Ludzie stale próbowali zagarnąć wiekowe zamczysko i przerobić na muzeum czy inny obiekt turystyczny. Byłby to wspaniały nabytek jako, że nie wymagał remontu ani podciągnięcia elektryki, wody i tego typu rzeczy. Wszystko znajdowało się już na miejscu. Ojciec panny Horan w ciągu swojej kariery dwukrotnie udaremniał próby przejęcia posiadłości Draculów przez państwo rumuńskie. Prawdopodobnie stąd też brało się tak duże zaufanie jakim Kain obdarzał młodziutką jeszcze prawniczkę. Może był staromodny, ale żył w przeświadczeniu, że nie daleko pada jabłko od jabłoni. Skoro poznał jej ojca jako wyśmienitego profesjonalistę, to dlaczego ona miała by być gorsza?
- Naprawdę pani tak uważa? Myślę, że dużo bardziej skrępowana czuła by się pani gdybym jednak również się teraz posilał. - kąciki jego ust powędrowały w górę mając chyba wyglądać jak niewinny uśmiech. W rzeczywistości wyszło dość upiornie, choć trwało tylko moment - Pani zdrowie. - uniósł kieliszek w geście toastu i opróżnił go dwoma sporymi łykami. Nieco szkarłatu pozostało mu na ustach jednak bardzo szybko zniknął pod wpływem niemal niezauważalnego ruchu długiego języka. Odstawiając szkło przywołał do siebie gestem Bastiana i na jakiś czas odrywając wzrok od gościa wdał się z nim w cichą rozmowę, której kobieta nie mogła dosłyszeć zbyt wyraźnie. Wyglądało jednak na to, że pan spokojnie tłumaczy coś słudze a ten posłusznie kiwa głową gotów by wykonać każde polecenie.
- Przy okazji powtórz kucharzowi, że kolacja smakuje gościowi. W dowód uznania nie pożrę go tej nocy. - białowłosy rzucił już o wiele głośniej w stronę lokaja oddalającego się i znikającego za drzwiami prowadzącymi do holu. Jego twarz ponownie skierowała się w stronę blondynki. Uśmiechał się niemal przyjaźnie, o ile w jego przypadku można było tak zinterpretować jakikolwiek grymas twarzy. Oczywiście uwaga o kucharzu była żartem, którym chciał nieco uspokoić nerwy swojej towarzyszki. Z pewnością obecność krwiożerczego potwora nie musiała należeć do najbardziej komfortowych sytuacji w jej życiu.
- Kaprysy? Zachcianki? Kto by pomyślał. A wygląda pani na taką niewinną istotę... - nie udało mu się powstrzymać. Wyszczerzył swoje ogromne, śnieżnobiałe kły w szerokim, potwornym uśmiechu. Jego uwagę jednak w tej samej chwili przykuł powrót Bastiana, który oburącz niósł sporych rozmiarów drewnianą skrzyneczkę z czymś co przypominało trąbkę. Nic innego jak prawdziwy gramofon.
- Mógłbym zatrudnić orkiestrę jednak z bólem muszę przyznać, że jadalnia posiada nie najlepszą akustykę na tego typu występy. - chwila dla ludzkiego oka krótsza niż czas potrzebny na mrugnięcie i stary wampir stał tuż przy niej - Zatańczy pani? - nie miał już na dłoniach charakterystycznych dla siebie rękawiczek, które musiał zdjąć przed chwilą. Wystawił w jej kierunku bladą dłoń wyposażoną w długie, równie przycięte ostre paznokcie. Od strony grającego pudełka zaszumiała kręcąca się winylowa płyta i igła ustawiająca się we właściwe miejsce aż w końcu spłynęły zeń anielskie tony Wiosennego Walca Chopina.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Gość Pon Sie 01, 2016 9:05 pm

Kaprysy są różne, gust raczej stały i świadomy. Jak posiada się takie możliwości to kaprysy mogą być na porządku dziennym, chyba, że ktoś jest na tyle ułożony i nie potrzebuje tej farsy. Wszystko jest właśnie zależne od wcześniej wspomnianego gustu. Jednym takie miejsca jak zamczysko Asmodey może się podobać do tego stopnia, że jakiś kolekcjoner go zapragnie, natomiast innym nie odpowiadać w znacznej mierze. Jeżeli wychowało się w mieście może zachwycać na krótką chwilę, potem i tak odejdzie zapomnienie bo w dalszym ciągu bardziej atrakcyjne będą przeszklone ściany z widokiem na ruchliwe ulice z wysokiego piętra. W przypadku Yvonne było inaczej, wolała styl klasyczny. Miała okazję naoglądać się tego w rodzinnym pałacu w Oksfordzie, skąd pochodzi. Dzięki temu wyrobiła sobie, czy też nabyła takie, a nie inne upodobania. Poza tym rodzice dbający o to by nowoczesność nie górowała nad klasyką. Jedne z ważniejszych atutów rodzinnych jakie są pielęgnowane, nawet jesli na drugim końcu świata to musiała wiedzieć ska sie wywodzi. Być może kiedyś tam powróci, na stare lata.
-Rozumiem. Nie ukrywam, że z przyjemnością bym go ujrzała, ale w takich okolicznościach lepiej by to nie stało się zbyt prędko. Rząd powinien się z tym pogodzić. Nawet pałac Buckingham nie jest udostępniany dla turystów w całości, w końcu zasiada tam rodzina królewska. Powinno się szanować wolę by zgraja turystów, często nieokrzesanych nie wtargnęła do zbyt cennych miejsc - doskonale rozumiała tę sytuację. Państwo zawsze będzie toczyło taką walkę jak tylko znajdzie perełkę, na której mogłoby do tego zarabiać. Bo co innego z tego mają jak nie zyski? Dlatego życzyła by ponowna próba przejęcia nie miała prędko miejsca, nawet nie za jej życia. Wiele posiadłości jej rodzina odzyskiwała i przekazywała prawowitym właścicielom, nie raz prosto z rąk państwa. Ciężkie i długie sprawy.
Jej oczy rozszerzyły się jak tylko napomknął o spożywaniu posiłku. No cóż, chyba jednak wolała takiej odpowiedzi nie usłyszeć. Za to z jednej strony wydała się dość zabawna, wywołało to uśmiech na jej twarzy.
-No cóż. Można to uznać za jeden z wielu na świecie sposobie żywienia, wszystko jest do zaakceptowania - stwierdzenie trafne, bądź nie. Po części na pewno. Jaka w końcu była reakcja zachodu kiedy dotarły tam surowe ryby, pieczone owady lub nawet żywe ośmiornice. Początki akceptacji są ciężkie, ale w końcu przyjęło się. Tyle, że tutaj wciąż nie ma porównania do tego jak żywią się wampiry. Krew, prosto z żył. Widok ten może niektórych bardziej zniechęcać niż te ośmiornice, przede wszystkim dla osób z hemofobią. Już nie wspominając o współczuciu dla drugiego człowieka. Mogłaby naprawdę długo się nad tym rozprawiać.
Również uniosła kieliszek, przytaknęła na toast i tym razem pozwoliła sobie na wypicie połowy zawartości szkła. Jadła dalej, spoglądając co chwilę na pana Dracule, uniosła brew w zastanowieniu o czym może rozmawiać ze sługą. Nie chciała w to wnikać. Delektowała się dalej posiłkiem. Gdyby tak spytać o przepis?
-Oj, takiego kucharza warto trzymać jak najdłużej. Kolejny mógłby się okazać kiepski. Chociaż czy to dla pana różnica - no cóż, wątpiła w to by korzystał osobiście z jego usług czy ktokolwiek z zamieszkujących tu osób. Pożytek z tego co robi niewielki, sam jako posiłek pewnie większy. No oczywiście, ta dramatyczniejsza strona Yvonne jak zawsze w odpowiednim momencie.
-Pozory potrafią mylić panie Draculo. Nigdy nie ukrywałam, że urodziłam się w dobrym miejscu i czasie, wiele rzeczy mi sprzyjało po dziś dzień. Niektóre wady z takiego życia pozostały, co prawda nie mam zamiaru się ich wyzbywać. Określają to kim jestem - postarała się raczej zignorować ten zaskakujący uśmiech mężczyzny, cokolwiek miałby znaczyć. Bo z łatwością dało się wypatrzeć kolejnego, ukrytego dna w tej wypowiedzi. Szarpnęła się za język, by nie mówić dalej. Nie tyle co niewinną, a bezbronną istotą była. W tym miejscu ta bezbronność uwidaczniała się znacznie, aż za bardzo. Wobec tego z kim ma do czynienia oczywistym było, że jest zwykłą błahostką.
Obserwowała Bastiana, który przyniósł gramofon. Jej oczy zabłyszczały, jak tylko go ujrzała. Będzie miała okazję również zapoznać się z gustem muzycznym Draculi, nie wątpiła w to, że się nie zawiedzie. Skupiona na urządzeniu nie zorientowała się gdy ten stał tuż obok. Jak, kiedy? Spojrzała na jego dłoń, już pozbawioną rękawiczki. To było interesujące.
-Z przyjemnością -Podała mu dłoń. Dla takiej muzyki mogła oddać się tańcu ze swobodą. Jedna z czynności jakich się nie obawiała, lubiła, o ile mogła liczyć na równie dobrego partnera do tego. W innym wypadku nie potrafiłaby z tego czerpać zabawy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Wto Sie 02, 2016 1:42 pm

O gustach się nie dyskutuje, jak to się mówi. I tylko się mówi, bo jak powszechnie wiadomo stale rozprawia się o tym co komuś się podoba a co nie, co jest modne a co passe. Kain miał bardzo staromodne gusta i lubował się w antykach, starych ponurych zamczyskach i stronił od nadmiernej elektroniki. Używał jej tylko do pracy, w postaci telefonu komórkowego czy laptopa. Póki co w całym tym, ogromnym przecież, zamku znajdował się tylko jeden telewizor. I to w bawialni, czyli pomieszczeniu przeznaczonym raczej dla gości, nie stałych lokatorów. Wyglądało więc na to, że stare wampirzysko i rodzina pani prawnik mieli zbliżone do siebie poczucia estetyki. Chociaż nigdy w rodzinnej posiadłości Horan nie był, z pewnością gdyby odwiedził ich w Oxfordzie, spodobało by mu się tam. Niestety nie zawsze ma się wybór odnośnie tego gdzie i w jakich warunkach się zamieszka. Blondynka pasowała by bardziej do jakiegoś szlacheckiego dworku w brytyjskim stylu niż do "udawanej" angielskiej kamienicy w centrum dużego japońskiego miasta. Mówi się trudno, trzeba być gotowym do poświęceń w imię takich wartości jak samodzielność czy kariera. Niektórzy powinni jeszcze pamiętać jak on sam, kilka lat temu zamieszkiwał apartament na szczycie biurowca swojej firmy, w tym właśnie mieście. Czy mu się tam podobało? Nie. Ale poświęcił swój komfort na rzecz pracy. I efekty można oglądać teraz. Osiągnął najwyższą pozycję jaką wampir w rodzinie Asmodey tylko może zdobyć. Jedyne co mógł zrobić to życzyć pannie Yvonne by również w tak krótkim czasie osiągnęła najwyższy pułap i porzuciła poświęcenie dbając bardziej o własną wygodę i przyjemność.
- Trafna uwaga, panno Horan. - wampir uśmiechnął się kiwając ledwo zauważalnie głową. Okoliczności odwiedzania Poenari przez prawników nigdy nie były przyjemne a walka z siłami rządowymi o prawo do posiadania średniowiecznej nieruchomości, jeszcze mniej. Rumunia i tak zagarnęła dla siebie pewien dom w Tirgoviste i uczyniła z niego tandetną atrakcję dla turystów poszukujących książkowego Hrabiego Draculi. A owy dom był miejscem narodzin Vlada III Palownika, tak więc stanowił ważną pamiątkę i spuściznę rodu. Trudno, zamku jednak na pewno nie dostaną, chyba, że cała rodzina zostanie wybita do nogi.
Jeden z wielu sposobów żywienia? Interesujące miała podejście. Białowłosy aż nabrał ochoty by sprawdzić czy byłaby równie spokojna gdyby kazał sobie przyprowadzić jakiegoś więźnia. Wgryzłby się mocno w jego szyję i spijał krew z żywego jeszcze ciała patrząc jej prosto w oczy... Mimo wszystko nie robił tego. Nie chciał jej straszyć jeszcze bardziej. Wystarczyła sama obecność w zamku pełnym wampirów i błysk jego zębisk od czasu do czasu.
- W zasadzie to kucharz jest kucharzem tylko dzisiaj. Zazwyczaj zajmuje się czymś zupełnie innym. Jak pani zauważyła, raczej nie potrzebuję korzystać z tego typu usług. - zadudnił delikatnie palcami o blat stołu, wystukując niecierpliwy rytm. Zawsze był cholernie niecierpliwy i nawet te kilka minut potrzebne Bastianowi na przyniesienie grającego pudełka z trąbką dłużyło mu się za bardzo. Trochę jak duże dziecko, jeśli czegoś chciał, musiał to dostać od razu, inaczej się irytował i złościł. Ale taki już był a w mając na karku prawie sześć wieków raczej trudno się zmienić.
- Bardzo mądre słowa. - skwitował jej wypowiedź kiwnięciem głowy - Wady czy zalety charakteru.... Wszystko zależy od tego jak ktoś interpretuje otaczają go rzeczywistość. Jak w fizyce gdzie wyniki obserwacji zależą od punktu odniesienia. Bo zarówno te nieobiektywnie dobre oraz złe cechy definiują nas i to kim tak naprawdę jesteśmy. Pozbywając się jednych czy drugich, zabijalibyśmy kawałek siebie. - lodowe tęczówki wpatrywały się w jej ładną twarz podczas gdy dłoń wampira bawiła się kryształowym kieliszkiem obracając go w palcach. Tak, to była krew. Wino nie zostawiało takich śladów na szkle. I tak chwała mu za to, że wybrał taki a nie inny sposób na jej wypicie. W tym wypadku przynajmniej były jakieś wątpliwości co do tego czym się raczy.
Pojawienie się Bastiana powitał z wyraźną ulgą, bo jego niecierpliwa natura była już na skraju wytrzymałości. Wszak chciał by wszystko było dopięte na ostatni guzik do przybycia jego gościa a zapomniał o tak podstawowej rzeczy jak muzyka. Stąd też chciał by pudełko zostało dostarczone jak najszybciej i zabawiło ich dźwiękami muzyki klasycznej. Innej nie lubił. Może nie do końca nie lubił, co po prostu w większości nie rozumiał. Cała ta elektroniczna łupanina, zero żywych instrumentów, zero duszy. Może po prostu był już za stary.
Kiedy kobieta zgodziła się na taniec pomógł jej wstać z krzesła po czym za rękę poprowadził ją kawałek od stołu, bliżej źródła muzyki Chopina. Nie był to może duży parkiet jednak na potrzeby jednej pary w zupełności wystarczy. Będąc już na miejscu zdecydowanie ujął ją wolną ręką w talii i poprowadził w rytm tego walca. Jeżeli o to chodziło to był niekwestionowanym mistrzem tego typu tańców klasycznych, dlatego też nie powinien sprawić jej zawodu. Wiek robi swoje, po za tym miał on szczęście uczyć się tańczyć w czasach kiedy twórcy tacy jak Chopin pisali swoje najpiękniejsze utwory. Tańczył już wcześniej, oczywiście, jednak nie można porównywać średniowiecznych zabaw przy piszczałkach i lutniach do poruszania się z gracją w rytm anielskich tonów wydobywających się z pianina.
Kiedy tak tańczyli wampir mógł dopiero poczuć człowieka naprawdę. Zapach kobiety stał się o wiele intensywniejszy i mniej zmieszany z perfumami. Ciepło żywego ciała, tak blisko jego własnego, bladego i chłodnego. I co najważniejsze bicie serca. Łup łup. Łup łup. Nieprzerwanie pompowana krew, taka ciepła, taka słodka... Niewiele brakowało a dałby się ponieść żądzy i zatopiłby kły w jej zgrabnej kuszącej szyi. Powstrzymując drapieżne odruchy zacisnął swoją dłoń, nieco za mocno, na jej drobnej łapce. Dawno temu obiecał jej ojcu, że nigdy nie ukąsi jego córki. Ale teraz kiedy była tak blisko, taka żywa i ciepła. Smaczna...
- Najmocniej przepraszam, powinienem być bardziej ostrożny. - przerwał taniec kiedy tylko poczuł jak jego pazur, przypadkowo lub nie, zagłębił się w jej palcu. Od razu rozluźnił uścisk, jednak nie wypuścił jej talii z objęcia - Trzeba to opatrzyć... - mruknął, ale jakoś bez przekonania. Znał jeden, bardzo skuteczny sposób na szybkie zasklepienie tak niewielkiej ranki. Pytanie tylko czy jej się ten sposób spodoba?
Powoli zbliżał jej krwawiący palec wskazujący do swojej twarzy. Lodowate tęczówki wpatrzyły się w twarz dziewczyny czekając na reakcję. Strach, panika, niepewność?
Krwawiącą ranę przytknął do swoich ust, rozsmarował szkarłat na dolnej wardze po czym wysunął swój język. Na bogów jaki on miał potwornie długi język! Powoli zlizywał krew wolno sączącą się z niewielkiej ranki, starannie i z widoczną ochotą łykając kropla po kropli.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Gość Wto Sie 02, 2016 7:25 pm

Być otoczonym z każdej strony przez nowinki techniczne. Dla kogoś z takim stażem jak sam pan Dracula łatwiej przychodziło wyzbywanie się potrzeby ciągłego trzymania telefonu w ręce i sprawdzanie najnowszych wiadomości. Yvonne już wychowała się w tych czasach, gdy technika się rozwijała w tempie zastraszającym. To już stało się częścią jej życia, kiedyś nie potrafiła sobie wyobrazić funkcjonowania w społeczeństwie bez własnego profilu internetowego i ciągłego udostępnianiu. Z czasem zaczęła to dostrzegać, że staje się tego niewolnikiem i postanowiła coś z tym zrobić. Wzięła się za siebie i teraz jedynym pożytkiem z posiadania tylu urządzeń jest komunikacja, trzymanie danych na jednym komputerze czy czasem obejrzenie filmu. Gdyż sama telewizora nie posiada. Natomiast w przypadku rezydencji w Oxfordzie zasady są bardzo surowe. Do dzisiaj nie ma tam ani jednego odbiornika telewizyjnego, o ile coś się nie zmieniło od jej ostatniej wizyty. Raj dla konesera architektury nie tylko budowli, ale również wnętrz i ogrodów, o ile lubuje się w angielskim stylu. Nie jest to miejsce tak pokaźne jak zamek Asmodey’ów, ale nieskromnie mówiąc jest po prostu piękne.
Muzyką dla jej uszu jest świadomość, że pomimo takich różnic z Draculą posiadają wspólne zamiłowania czy zwyczaje. Zdecydowanie ułatwia to rozmowę i wzajemne zrozumienie, łatwiej jej dosięgnąć do tego czego oczekuje jej klient. Przynajmniej do określonych działań, pozostałe kwestie mogą być bardziej skomplikowane.
Samo wyobrażenie sobie jak to białowłosy wtapia swe kły w czyjąś szyję, ze smakiem by oblizywał wargi z resztek krwi oraz powoli wykrwawiająca się ofiara. Widok dla człowieka przerażający i jednocześnie tak ekscytujący. Określenie człowiek powinna zamienić raczej swoim własnym imieniem. Bo taką miała opinię. Jeden horror w życiu już doświadczyła, gdy jej brat stał się poziomem E i właśnie to ją aktualnie skłania do takiej postawy.
-Cóż nie da się tego ukryć – odpowiedziała łagodnie. Jak wyglądałaby ta współpraca gdyby nie znała jego prawdziwego oblicza. Nie mogłaby istnieć, musiała to zaakceptować i nawet z przyjemnością czerpie satysfakcję z tej relacji.
Szybko zwróciła uwagę na bardzo dobrze znany jej tik. Stukanie o blat. Typowy znak, że ktoś się niecierpliwi i to znacznie. Jak wiele osób stara się z tym walczyć z takim samym lub innym podobnym tikiem o wspólnym zabarwieniu. Kilkuset letni wampir potrafił się niecierpliwić? Zaintrygowało ją to. Jak widać zna Draculę jedynie powierzchownie. Ta kolacja dała jej znacznie więcej niżby się spodziewała.
-Czyż nie? Staranie się o tego typu zmiany we własnej osobie mogą wprowadzić mnóstwo zamieszania, lepiej się z tym pogodzić. Chociaż nie wiele osób pochwala to w jaki sposób potrafię o sobie mówić. Zaczynając od wad, które nawet lubię. Trochę dziwnie to brzmi, ale zazwyczaj działały na moją korzyść – skierowała oczy prosto na kieliszek wypełniony krwią, zostawiająca ślady na szkle. Przez chwilę jak zahipnotyzowana, zamyśliła się. Wiedziała jak smakuje krew, jako dziecko nie raz wsadzała palec do buzi gdy się skaleczyła. Instynkt jej podpowiadał, ze tak powinna robić. Na lekcjach biologii się dowiedziała, że to reakcja jak najbardziej prawidłowa. W każdym razie, w takim wypadku metaliczny posmak nie przypadł jej do gustu. Czy odczuwali jej aromaty w ten sam sposób czy inaczej, tak że stała się dla nich wyśmienitym posiłkiem. Sięgnęła po swój kieliszek by dokończyć pozostałe wino -Kiedyś zbytnia pewność siebie mnie zniszczy – tak rzuciła bez namysłu i przytknęła szkło do ust. Wtem opróżniła kieliszek. Co mógł znaczyć ten komentarz? Znała wiele przypadków, że taka arogancja nie zawsze kończy się dobrze, czasem i przypłacając wysoką cenę. Ciekawe co jej mogłoby się przydarzyć.
Pozwoliła się poprowadzić mężczyźnie. Nie zwracała uwagi na to czy to może być sala balowa czy nie, dla dwojga osób to nawet za wiele. Nie potrzebowali więcej poza muzyką w tle. W ten sposób odkryła kolejny z atutów Asmodey’a. Sama mistrzynią nie była wstanie się nazwać, ale za to potrafiła rozpoznać kto nim jest. To dostrzegła w postawie oraz tym jak się gładko potrafił się poruszać partner. Lata, wiele lat praktyki w okresie gdy te tańce się kreowały. Nie mogła trafić na lepszego tancerza.
-Czy znał pan osobiście Chopina? – musiała zadać to pytanie. Jeżeli odpowie twierdząco to będzie miała powód do zazdrości, jeszcze tylko by zaczęła wypytywać o innych. Jak sama muzykiem nie była, to nie wyobraża sobie chociaż jednego wieczora w tygodniu z muzyką poważną. Zakochana w Mozarcie od kiedy uświadomiła sobie, że miłość można okazywać w różnej formie. Ta muzyka potrafiła działać na człowieka od środka, wystarczy jej poświęcić pięć minut na krótki utwór, jego fragment by się w niej zadurzyć. Oczywiście jeśli ktoś jest na tyle wrażliwy na inny rodzaj muzyki niż tak zwane techno czy pop. Ileż można? Od nadmiaru głowa tylko może rozboleć.
Tak właśnie teraz się czuła, swobodnie i pewnie. Obieranie bodźców z każdej strony tylko się zaostrzało, nie tylko muzyka, ale i również dotyk i powonienie. Była tak rozmarzona, że pozwoliła sobie przymknąć oczy. Chłodna dłoń Kaina, doskonale czuła tę różnicę między nimi. Nie chciała wiedzieć o czym rozmyślał w tej chwili. Oddała się tańcu w spokoju, do czasu. Syknęła gdy poczuła wbijający się w palec pazur. Otworzyła oczy kierując je prosto na swoją dłoń, co się stało? Musiała uwierzyć, że to tylko mały wypadek.
-To tylko małe zranienie, nic się nie dzieje wystarczy tylko… - mogła mówić dalej, ale to co zrobił wampir zamurowało ją. Pozwoliła na to by zlizał spływającą krew. Patrzył na nią, nie odrywał oczu. Natomiast ona? Przez chwilę bała się, że na tym się nie skończy. Chociaż miała tą gwarancję, że będzie bezpieczna, powiedzmy bo nigdy nie będzie się tak w pełni czuć. Jej oczy się zaszkliły, chciała to przerwać, żeby nie skończyło się gorzej. Skąd mogła mieć pewność czy za chwile nie będzie chciał wbić w nią swoich kłów. Przełknęła głośno ślinę, a serce zaczęło walić jak oszalałe. Jak taka, niby żadna, czynność potrafiła wpłynąć na nią. Świadomość, że on to wszystko wyczuwa, nie nastrajała jej wcale lepiej. Pulsująca krew, bicie serca, płytki oddech i nawet odgłos przełykanej śliny. Co siedzi w jego głowie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Wto Sie 02, 2016 10:30 pm

Pomimo wieku, który z perspektywy człowieka śmiertelnego był wręcz niewyobrażalny, Dracula bardzo szybko uczył się nowych rzeczy, nawet tych z pozoru skomplikowanych jak obsługa komputera czy telefonu komórkowego. Można powiedzieć, że miał dryg do nowinek technologicznych. Warunkiem jednak była ich przydatność. O ile we wspomnianych wcześniej gadżetach użyteczność widoczna była gołym okiem, tak w telewizji nie potrafił jej dostrzec. Idiotyczne programy, jeszcze głupsze filmy, tępa przyprawiająca o ból głowy muzyka. Po co to komu? Coś w jego postrzeganiu tego wynalazku musiało być na rzeczy skoro nawet panna Horan, urodzona i wychowana w czasach gdy telewizor był już w każdym domu i wielu nie wyobrażało sobie życia bez tego szkiełka, myślała w podobny sposób. Nie była z resztą jedyną, dlatego białowłosy nie miał zamiaru zmieniać swego poglądu. Nie był osamotniony w unikaniu tego szajsu. Telefon i laptop? W porządku. Używał ich do komunikacji ze wspólnikami, sługami, rodziną, znajomymi i przede wszystkim do pracy. Telewizor? Pomiot szatana, zasługujący tylko na to by go rozbić w drzazgi i pozostałości spalić. Te maszyny do prania mózgów za bardzo zakorzeniły się już w masowej kulturze i pozbycie się ich graniczyło z niemożliwością. Walka z wiatrakami. Poważnie zastanawiał się nad tym czy nie pozbyć się jedynego egzemplarza ze swego zamku. Sam tego używał nie będzie, inni lokatorzy raczej też. A goście? Cóż, nie przewidywał ich aż tak wielu. Z resztą przychodzi się w odwiedziny lub z interesem do kogoś, nie do jego telewizora, prawda? Tak, rozsądnie postąpi jeśli każe służbie pozbyć się tego diabelstwa.
Przeżyła niegdyś horror gdy jej wampir zmienił się w poziom E? Faktycznie, nie mogło to być zbyt przyjemne przeżycie. Te szalone bestie nie należą do przyjemnych do oglądania, tym bardziej jeśli są członkami rodziny. Dracula miał bardzo prosty pogląd na sprawę przemian ludzi w wampiry. Jeżeli zmieniasz, stajesz się za niego odpowiedzialny. Proste, jednak życie pokazuje, że wielu spośród jego gatunku nie potrafi tego pojąć. Przez ich lekkomyślne działania pałęta się po świecie stado wampirzych śmieci, bezpańscy dawniej ludzie, przypominający narkomanów na głodzie poziomy E. Tylko same problemy. Po co zamieniać kogokolwiek w wampira? Tego też nie rozumiał, zwłaszcza przemian śmiertelników dokonanych z kaprysu lub głupiej zachcianki. Powodowało to, że sam posiadał niewiele sług stworzonych przez samego siebie. Dwie, może trzy służki i to wszystko. Starannie wybrane i przydzielone do odpowiednich zadań. Choć teraz, skoro tutaj wrócił musiał dopiero je odnaleźć i odzyskać. Mógłby zrobić sobie nowe, ale... Proszę wrócić do tekstu nieco wyżej.
Jeżeli pani prawnik nie znałaby natury swojego klienta to skuteczne działania byłyby niemożliwe. Jak mogłaby mu pomóc w wyrobieniu fikcyjnych dokumentów, chociażby dowodu tożsamości? Przecież nie mógł okazywać swojego aktu urodzenia sprzed prawie pięciu wieków... Cała reszta uwiarygadniających papierów, dyplomy, akty notarialne, drzewo genealogiczne, akty własności i wiele wiele innych. Po za tym sam Dracula dodatkowo męczyłby się musząc zatajać lwią część faktów ze swego życia i działalności rodzinnego biznesu przed własnym prawnikiem. Stąd też właśnie sięgnięcie po usługi rodziny Horan, która znana była Asmodeyom od dość dawna. Po pierwsze byli uznanymi specjalistami w dziedzinie prawa, po drugie niczego nie trzeba było przed nimi zatajać. Byli świadomi istnienia wampirów i całego tego mrocznego syfu, który większość ludzi wkładała między bajki.
- Intryguje mnie pani coraz bardziej, panno Horan. - wampir pozwolił sobie na krótki śmiech - Zdaje się, że mamy ze sobą na prawdę wiele wspólnego. Ja również lubię swoje wady gdyż dawno temu wyszedł z założenia, że nie warto walczyć samemu ze sobą. Trzeba zaakceptować siebie i wszystko co się z naszym ja wiąże. - po wygłoszeniu tego krótkiego przemówienia na tematy dość filozoficzne i egzystencjalne miał wielką ochotę zrobić pewną rzecz. Była ona jednak bardzo nieprzyzwoita i na samą myśl o domniemanej reakcji jego gościa kąciki jego ust uniosły się ku górze tworząc zagadkowy grymas mogący uchodzić za wesoły czy też nieco złośliwy. Część ze swego, całkiem zabawnego pomysłu jednak zrealizował. Gdy byli już na parkiecie, złączeni we wspólnym walcu nachylił się nieco do uszka panny Horan i mruknął niczym diabeł wodzący cną dziewice na pokuszenie - Opowiedz mi więc o swoich wadach. - gdy się wyprostował uraczył ją szerokim uśmiechem odsłaniającym ostre zęby, na które niejednokrotnie zwróciła już dziś uwagę. Czasami po prostu zapominał panować nad mimiką swojej twarzy i nie kontrolował szerokości uśmiechów czy otwierania ust, przez co zdarzało mu się błysnąć kłem raz czy dwa.
Nie przesadzajmy, blondynka tańczyła bardzo dobrze. Z pewnością uczono ją tego od najmłodszych lat w Oxfordzie. Nie wyobrażał sobie by panienka z dobrego domu miała dwie lewe nogi. Zwłaszcza, że walce były naprawdę prostymi i przyjemnymi tańcami towarzyskimi. Taniec z nią był całkiem przyjemny choć po dłuższej chwili bliskość jej śmiertelnego ciała zaczęła zbyt pobudzać jego wampirze instynkty.
- Chopina? Nie miałem tej przyjemności. W ciągu życia miałem szansę spotkać wiele osób, o których do dziś mówi się lepiej lub gorzej, niestety rzadko kiedy byli to artyści. Nad czym szczerze ubolewam. - westchnął lekko i wykonał z nią zgrabny obrót - Musi pani jednak zdać sobie sprawę z perspektywy czasu. Czy zabiega pani o spotkanie z każdym współczesnym malarzem czy kompozytorami? Nie, ponieważ nie interesują pani wszystkie dziedziny, lub po prostu ich nie zauważa. I nie może pani wiedzieć czy za pięćdziesiąt czy sto lat, ta osoba, której nie poświęciła pani więcej niż krótkie spojrzenie, nie będzie uznana na całym świecie za wybitnego człowieka. - odpowiedział na jej pytanie chyba dość wyczerpująco. Co z tego, że w ciągu prawie sześciu wieków miał okazję spotkać takich ludzi jak Chopin, Mozart, Wagner, Lovecraft, Tolkien czy Edgar Allan Poe? W większości przypadków dowiedział się o ich istnieniu długo po ich śmierci. Jego głównymi zainteresowaniami podczas długiego żywota były raczej wojny. Znał wielu królów, niezliczoną ilość książąt i szlachciców. Prostych żołnierzy i generałów. O, poznał osobiście chociażby Adolfa Hitlera. Taki dość znany facet z zabawnym wąsikiem. Może kiedyś jej o tym opowie jak ładnie poprosi.
Teraz z pewnością miał kilka ciekawszych rzeczy do roboty niż opowiadanie anegdotek o zakompleksionym malarzu z Austrii, który poderwał cały świat do wojny. Chociażby próby opanowania swojego pragnienia wgryzienia się w delikatną szyję panny Horan. Co prawda był wampirem krwi szlachetnej, a więc teoretycznie powinien umieć nad sobą panować dużo lepiej niż podrzędny krwiopijca. Do tego całkiem niedawno wyssał sporego człowieczka do suchej nitki a później popijał jeszcze krew z kielicha. Coś było nie tak. Albo po prostu źle interpretował sygnały własnego ciała albo blondynka ciągnęła go jak magnes.
Leniwym ruchem zlizał całą krew jaka pojawiła się na małym rozcięciu na jej palcu cały czas patrząc jej w oczy. Bała się. Widział to, ale jeszcze bardziej czuł i słyszał. Krew szumiała w jej zgrabnym ciele jak rzeka, serce biło bardzo szybko i donośnie. Oddychała płyciutko i zdawała się być nieco zesztywniała. Wampir zaśmiał się lekko pod nosem i postanowił nieco zabawić się jej kosztem. Pewnie nie wiedziała jakie są granice jego samokontroli, a tym bardziej jakie są jego plany wobec niej. Teraz mogła mieć w głowie prawdziwy mętlik. Zbliżył się tak, że pochylając się mógł mówić wprost do jej ucha. Nosem odgarnął jej blond włosy, umyślnie zahaczając nim lekko o gładki policzek.
- Niesamowicie smakujesz, Yvonne. - chyba pierwszy raz zwrócił się do niej bezpośrednio po imieniu - Taka cieplutka, pachnąca i słodka. - zaśmiał się po raz kolejny a na nagiej szyi dziewczyny zawitał jego chłodny, wilgotny język. Powoli sunął w górę, w stronę płatka ucha, który na krótką chwilę ujął między te ostre kły i boleśnie ścisnął balansując na tej cienkiej granicy dyskomfortu i rozkoszy - Aż chciałoby się skosztować nieco więcej tego... - wyprostował się i z zadziornym uśmiechem połączonym z dwuznacznym błyskiem w lodowatych ślepiach wpatrzył się w jej buzię - ... specjału. Jest pani jak ciasteczko. Mogę tylko polizać po wierzchu i skosztować lukru, jednak nie mogę wbić w nie zębów by dobrać się do nadzienia. To by zepsuło to ciasteczko a tego przecież nie chcemy, prawda? - stali w pozycji jakby mieli zamiar tańczyć a przecież nie ruszali się z miejsca. Wszystko wydawało się zatrzymać, cały zamek zdawał się wstrzymać oddech. Cichy zgrzyt zasygnalizował, że płyta się skończyła. Chopin ucichł. Pozostała cisza pełna napięcia.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Gość Sro Sie 03, 2016 2:07 pm

Warto przemyśleć czy pozbycie się nie potrzebnych urządzeń nie będzie dobrym pomysłem, jednym z lepszych. Jeżeli ma tylko być, bo jest wszędzie indziej, to po co ta fatyga? Może jedynie zbierać kurz i zaburzać cały wystrój. Gdyby Yvonne ujrzała właśnie ten telewizor z pokoju gier, to i tak byłaby wielce zdziwiona. To jest ostatnia rzecz jakiej by się tutaj spodziewała. Już nawet może się domyślać, że w takim zamczysku prawdopodobnie znajdują się pokaźne podziemia, również z lochami? Kto wie, ale to już by jej tak nie zaskoczyło. Przyznała się do tego, że miewa zachcianki i bywa kapryśna. Ma się to również często do kupowania przedmiotów, które z czasem okazują się zbędne. Tyle z jej dobrego serca, że oddaje często ani razu używany sprzęt dla fundacji i niech robią z tym co chcą. Nie raz gryzie się w język, ale już nie potrafi tego zmienić, przynajmniej ma o czym opowiadać. „Gdy byłam już o pracy wstąpiłam…” i tak historyjka godna bajeczki dla dzieci. A podobno człowiek powinien się uczyć na własnych błędach i nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, ale cóż. Prawniczka często popełnia ten błąd, kolejna z jej wad, do którego już nie chce się przyznawać.
Tak jak i to co ją spotkało tamtej nocy. Obraz brata całego we krwi, martwe ciała w salonie, wszystko obryzgane szkarłatną posoką. Została w Yokohamie sama, rodzice wrócili do Wielkiej Brytanii, a nie chciała z każdym razem przypominać sobie tego widoku. Dlatego dom sprzedała utajając to co w nim zaszło. Od tamtej pory zagłębiała się w ten temat, chciała wiedzieć więcej na temat wampirów. Między innymi akta ojca jej w tym pomogły, a nawet i archiwa jej rodziny z przed wieków. W ten sposób wie czym może się skończyć ugryzienie wampira, ale tego jednego, wyjątkowego. Nie wiele jest ich na ziemi, a dla jednego z nich oferuje swe usługi.
Gdyby nie była tak ciekawa świata nie byłoby jej tu teraz. A, że była ciekawska, lubiła wtrącać swój nos wszędzie, zdobywanie informacji to jeden z jej asów w rękawie bo potrafi dotrzeć do tego czego chce. Natomiast zatajanie niektórych faktów wzbudza w niej jeszcze większe emocje. Praca z krwiożerczymi istotami była jej chyba pisana, bo robi to co lubi najbardziej. Dlatego z ręką na sercu wyznaje, że jest szczęśliwa ze swojego wyboru.
-Akceptacja jest podstawą do sukcesu panie Draculo i trzeba być też trochę przebiegłym, umiejętnie korzystać ze wszystkich naszych cech – odpowiedziała z pewnym głosem. Czasem przynosiło jej to kłopoty, a następnie wychodziła na prostą bo chciała postawić na swoim. Sam ojciec jej tego nauczył, a raczej obserwując całe życie, jak postępuje.
Tak i teraz obserwowała wampira, jego gesty, ruchy oraz mimikę. Już któryś raz z kolei zada to pytanie. Co może siedzieć w jego głowie? Z każdym uśmiechem, który był inny niż poprzedni zastanawiała się co mogły znaczyć. Już mogła ich kilka zliczyć i wszystkie musiały mieć inne interpretacje. Niestety, aż tak drugiej osoby nie potrafiła odczytywać, już nie była psychologiem. Do tego chwile, w których zmniejszał dystans. Nie można brać tego jak ofiara i łowca, a jednocześnie kobieta i mężczyzna. Dlatego jak na typową kobietę, takie gesty działały na Yvonne kusząco i to znacznie. Potraktowała jego słowa jak kolejny komplement. Chęć poznania jej wad? Aż tak potrafiła wzbudzić w nim ciekawość? Też w ten sposób wyraziła to swoja twarzą, małym rozbawieniem i kuszącym spojrzeniem
-Wszystko co powiem może zostać wykorzystane przeciwko mnie. Lepiej nie odkrywać wszystkich kart od razu, zwłaszcza tych złych – nie miała zamiaru mówić więcej w tym kierunku. Mogłaby, ale nie chciała faktycznie by działało to na jej korzyść. To co już wyznała to naprawdę nic, wady godne co drugiej bogatej panny rozpieszczanej przez rodzinę. Niczego nowego nie powiedziała, co najwyżej stara się to maskować w miarę swoich możliwości.
-Rozumiem. Nie zabiegam, wiadomo interesują mnie osoby związane z tym co lubię. Wnioskuję więc, że pan zabiegał o znajomość z osobami z poza świata sztuki – dała mu się spokojnie prowadzić. Z odpowiednim partnerem taniec może płynąć. Tylko się domyślać jak mogło wyglądać spotkanie Draculi z Hitlerem, pewnie bardziej intrygująca niż by przypuszczała. W końcu to nie tak dawna historia, a Hitler znany jest każdemu kto miał lekcje o tym w szkole. Nie zna do końca podejścia wampira nie chce insynuować jakie relacje ich mogły łączyć. Szczerze wybierając pomiędzy poznaniem szlachcica, a często biednego artysty zapewne wybrałaby osobę z tytułem. Niestety taka prawda, że artystów częściej podziwia się po ich śmierci bo za życia mało kto ich doceniał. Do dziś częściej się mówi o władcach, wielkich wojownikach niżeli pisarzach czy muzykach. Głównie ze względu na ich wpływ na losy świata.
Wpływ i to znaczny wywierał na nią Dracula. Czuła się teraz tą poddaną czekającą na jego kolejne decyzje, bo nie od niej teraz zależał jej los. Jeśli tylko zapragnie, będzie miał taki kaprys jeszcze wbija w nią swoje kły. Wszelkie zapewnienia wobec pożądań często słabną, musiała ufać, że bycie tak zwaną klasą A ułatwia mu panowanie nad sobą. Błądziła oczyma od palca, z którego zlizał ostatnie krople krwi po jego lodowate oczy. Nie potrafiła się skupić na jednym punkcie bo jej myśli szalały, tysiące pomysłów na raz na to co za moment może się wydarzyć.
Odwróciła głowę, cofnęła ramiona i stała jak na palcach. Właśnie stała się tą sarenką czekającą na odstrzał. Pierwszy raz zwrócił się do niej po imieniu. Nie miała pojęcia o czym to mogło świadczyć, poza tym, że dowiedziała się czegoś osobie. Równie dobrze to ona mogła zostać jego obiadem. Zamknęła oczy i prosiła by to był sen, albo faktycznie wzięło mu się na te żarty jej kosztem. Bo jednak jej to nie śmieszyło, aż tak bardzo bo z łatwością mógł z nią zrobić co tylko chciał. Bo jej ewentualne próby obrony i tak nic by nie dało. Pozwolić mu na to co robił, może to przerwie.
Wilgotny język wodzący po jej szyi. Wypuściła powietrze z ust, ale już nie nabrała ponownego wdechu. Bała się, ale jednocześnie reagowała jak na jedną z przyjemności jaką można doznawać w kontakcie między kobietą i mężczyzną. Zacisnęła dłoń, którą sam trzymał. Przerwał to, ale kontynuował słowa. Nie chciała mu teraz spojrzeć w oczy, jej policzki zalała czerwień, wzrok kierowała niżej, na jego uśmiechnięte usta, które w dalszym ciągu się poruszały i co chwile dostrzegała ostre, długie kły.
Czy to możliwe, że wampir, którego kiedyś brała za intrygującego mężczyznę. Gdy była dzieckiem, nastolatką nie raz wpadała do gabinetu ojca pomimo obecności jego klientów i wtedy widziała go pierwszy raz. Nie wiedząc kim jest, ale po pierwszych sekundach na tyle zapadł jej w pamięć, że tylko wyczekiwała kiedy ponownie odwiedzi kancelarię i żeby całkiem przypadkowo również się tam znalazła. Dzień kiedy po wyjeździe ojca zdecydował się by kontynuowała u niego pracę Elias’s nigdy nie zapomni. Patrzyła na niego tak jak za pierwszym razem, jak najpiękniejszy obrazek, ale ze stresem, który podpowiadał jej, że to niebezpieczna osoba. Mógł widzieć co jakiś czas jak się zmienia, teraz stoi tutaj trzymając Yvonne w objęciach, mówiąc takie rzeczy. Wciąż była jak dziecko, przy nim na pewno.
Muzyka się skończyła, uniosła spojrzenie natykając się z jego. Nerwowo wypuściła powietrze z ust, dosłownie się telepała, ale nie mogła tak się dać. Nie chciała by dalej sobie w ten sposób z niej pogrywał, czy to na żarty czy na poważnie. Jak nie czuła się z czymś niekomfortowo wolała to zakończyć w odpowiednim momencie nim pójdzie to za daleko. Tyle, że nią miotała niepewność, a nie brak komfortu.
-Dobrze wiem czym się to skończy panie Draculo, ale czy wtedy byłabym bardziej przydatna? - skąd u niej takie pytanie? Tak jakby sama się prosiła. Zdziwiona tym co sama właśnie powiedziała kolejny raz oderwała oczy i szukała punktu, na którym mogła się skupić. Padło na jej dłoń, a ciepło nadal zalewało ciało – Proszę mnie puścić
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Sro Sie 03, 2016 4:04 pm

Kaprysy i trwonienie pieniędzy na nieistotne bzdury to przywilej ludzi bogatych. No, nie tylko ludzi, wampirów również. Dracula był tego świetnym przykładem gdyż bardzo często miewał momenty słabości i kupował coś co kompletnie nie miało żadnego praktycznego zastosowania a jednocześnie warte było małą fortunę. Można by do tej grupy przyporządkować na przykład wyposażenie zamku, chociaż ono przynajmniej miało za zadanie cieszyć oko. Ale samochody? Miał ich mnóstwo, a pomimo to i tak nie potrafił powstrzymać się przed kupieniem jeszcze i jeszcze jednego. Chociaż za każdym razem obiecywał sobie, że to już ostatnie auto, to jednak z roku na rok kolekcja się powiększała. A i tak nimi nie jeździł. Po prostu stały sobie w garażu i raz na jakiś czas były odkurzane przez służbę. Ale czy coś w tym złego? Przecież to jego prywatne pieniądze, do tego zarobione własnoręcznie tak więc miał prawo zrobić z nimi co tylko zechciał. Jedni wspierają fundację, drudzy przepijają a on otaczał się przepychem. Bo lubił. Bo mógł. I wcale nie czuł się przez to gorzej.
Swoją drogą ciekawe, że makabryczne wydarzenie z przeszłości wywołało u młodziutkiej dziewczyny taką a nie inną reakcję. W większości podobnych przypadków, gdy członek rodziny, albo inna bliska osoba zostanie przemieniona i zaczyna krwawo dokazywać nie bacząc na nic prócz zaspokojenia swojej żądzy krwi i zabijania, młodociani świadkowie popadają w gniewną bezsilność. Zaczynają nienawidzić wampirów za to co jeden z ich rodzaju uczynił. Bywa, że takie dzieciaki zostają fanatycznymi łowcami krwiopijców i chcą mścić swoje krzywdy na całym gatunku. Chociaż sam Asmodey z całą pewnością do świętoszków nie należał, to uważał, że nie można oceniać całej populacji na podstawie odrębnych przypadków. Trochę jak nazywanie wszystkich czarnoskórych złodziejami bo jakiś procent ich rasy faktycznie jest kryminalistami. Rasizm i stereotypy, tylko w stronę wampirów. Tym bardziej zaskakujące, że młoda Horan, miast zacząć nienawidzić rodzaju istoty, która doprowadziła do tragedii w jej najbliższym otoczeniu, zaczęła wykazywać fascynację. Ta ciekawość w końcu przywiodła ją tutaj. Gdyby nie ona z pewnością nie wdawałaby się we współprace z jego rodziną, nie została prywatnym prawnikiem starego potwora i nie została przezeń zaproszona na kolację.
Co kryło się za jego gestami i mimiką twarzy? Trudno zgadnąć komuś kto nie zna go na wylot. A takich istot już nie było na tym świecie. Nawet rodzeństwo nie zawsze potrafiło zgadnąć co kryje się za jego zachowaniem, co też za pomysł zrodził się w jego głowie. Nic dziwnego, że blondynka miała spore problemy z rozszyfrowaniem go. Wszak ile razy w życiu mieli okazję rozmawiać dłużej i to nie na tematy związane z pracą? Jeden? Dwa? I to lata temu, gdy była jeszcze podlotką kręcącą się po kancelarii ojca. Ale powodów do zastanawiania się miała całkiem poważne. Była sama w legowisku drapieżnika, pozbawiona możliwości obrony czy wezwania pomocy. Zdana na łaskę lub wspomniany wcześniej kaprys gospodarza. Tylko, myśląc logicznie, czy zaprosiłby ją tu i zaaranżował takie przedstawienie tylko po to by ją ukąsić i wyssać do ostatniej kropli? Z resztą przez dłuższy czas jego zachowanie wcale nie wskazywało na to, że ma wobec niej jakiekolwiek złe zamiary. Ba, oszczędził jej nawet stresu oglądania tego jak się posila. Był szarmancki i całkiem uprzejmy jak na cynicznego gbura jakim bywał zazwyczaj. Może naprawdę chodziło tylko o to by wspólnie uczcić sukces? Wszystko się jednak zmienia i można jedynie rzucić się w nowy nurt lub bezskutecznie z nim walczyć i stawiać opór.
- Czyżbyś obawiała sie, że wykorzystam tę wiedzę do jakiś niecnych czynów? Panno Horan, za kogo mnie pani uważa! - wampir zaśmiał się słysząc jej odpowiedź. O, proszę, zaczął się niewinny flirt. Czy wzbudzała w nim ciekawość? Oczywiście. Pierwszą rzeczą jaka najbardziej go intrygowała był fakt, że była człowiekiem. Te istoty zawsze go intrygowały. Bo można przeżyć ponad pięćset lat a i tak nie wie się na ich temat zupełnie nic. Tym bardziej o kobietach. - Taka młoda i piękna kobieta nie musi obawiać się z mojej strony niczego niestosownego. Wyjątkiem są chwile kiedy niestosowne zachowanie jest jak najbardziej wskazane. - odpowiedział na jej spojrzenie ze swoją zwyczajową pewnością siebie. Wszystko przychodziło mu tak łatwo jakby działał wedle dokładnie spisanego wcześniej scenariusza, a przecież to niemożliwe. Płynnie przemykał pomiędzy luźną rozmową, żartem a flirtem. Zero skrępowania, zero wątpliwości. Takim był mężczyzną. Do bólu pewnym swego i nigdy się niewahającym. Który zawsze sięga po to czego pragnie. A co chodziło mu po głowie teraz? Trudno powiedzieć. Aktualnie znajdowali się na stopie prywatnej, może po prostu chciał lepiej poznać swojego prawnika? O ile od czegokolwiek taka wiedza byłaby mu potrzebna. Może miał kaprys polegający na zbliżeniu się do blondynki w jeszcze innym celu? Cierpliwości, może niedługo sama się o tym przekona.
- Nigdy nie odczuwałem potrzeby na poznawanie ludzi zajmujących się sztuką. Zwyczajnie jakieś dzieło mi się podoba lub nie, autor ma dla mnie znaczenie trzeciorzędne. Po za tym zbyt wiele czasu spędzałem na tułaniu się po Europie i szukaniu konfliktów, w jakich mógłbym wziąć udział by zawracać sobie głowę artystami. - odpowiedział zgodnie z prawdą i własnymi przekonaniami. Trudno powiedzieć kogo poznał a kogo nie. Tyle osób przewinęło się przez jego życie i odcisnęło na nim ślad mniejszy lub większy. Jeżeli chodzi o prawdziwie sławnych, nieważne czy w dobrym czy złym sensie, ludzi znanych do czasów współczesnych to było ich kilku. Taniec z kobietą to chyba jednak nie najlepszy moment na chwalenie się znajomymi z przeszłości. Zwłaszcza, że w końcu pragnienie skosztowanie jej krwi wzięło górę nad działającymi do tej pory całkiem sprawnie hamulcami.
Obserwował jej reakcje nie tylko oczami, ale wręcz wyczuwał je wszystkimi zmysłami. Trzymając jej zaciśniętą kurczowo dłoń czuł pod palcami szybki puls, ciałem, tak bardzo blisko jej własnego czuł przybierające ciepło i łomotanie serca. Doskonale słyszał każdy oddech lub też jego brak. I nie przerywał. Znęcał się nad tą biedną sarenką ciągnąć swoją grę dalej pomimo tego, że w ostatniej chwili wyhamował i opanował potworną chęć by przebić jej delikatną skórę kłami.
- Yvonne, słodka, Yvonne... - uśmiechnął się nieco jak wcześniej, jeszcze przed całym zajściem z krwawiącym palcem. Zgodnie z jej życzeniem wypuścił jej dłoń ze swojej. Jednak wtedy objął jej ciało oburącz nadal pozostając bardzo blisko - Chciałbym cię puścić jednak to trudniejsze niż myślisz. - wyszczerzył się i pozwolił sobie na krótki śmiech. Jej zarumieniona twarz była naprawdę urocza choć zupełnie nie do niej nie pasowała. Sięgnął do niej gładząc policzek wewnętrzną stroną dłoni i odgarniając złociste pukle - A teraz, moja droga... Jeśli masz ochotę, możesz mnie uderzyć. Mocno. - uśmiech nie zszedł mu z twarzy kiedy nagłym ruchem przyciągnął ją jeszcze bliżej, tak, że nie mogły znaleźć się już bliżej siebie. Wolną ręką powoli sunął wzdłuż kręgosłupa dziewczyny, znacząc swój szlak lekkim drapaniem zaostrzonych paznokci. Kierował się oczywiście w wiadome miejsce - miał zamiar złapać ją za pośladek, co też po krótkiej chwili uczynił zaciskając palce na tej słodkiej krągłości. I tyle jeśli chodziło o jego wcześniejsze zapewnienia o braku niestosownych czynów. Ewentualne słowne protesty skutecznie stłumił unosząc ku górze jej podbródek i całując dziewczynę. Całował powoli, starannie choć nieco zachłannie i co jakiś czas delikatnie, niby przypadkiem zahaczając jednym z kłów o jej ponętne usta.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Gość Sro Sie 03, 2016 8:11 pm

Na wszystko można sobie pozwolić o ile ma się wystarczająco wypchany portfel czy konto w banku. W tym przypadku kolekcja samochodów wymagała sporego wkładu, a podobno to kobiety trwonią pieniądze na bzdury. Kupić samochód, żeby go mieć i tylko zdobił wolne miejsce w garażu?. O tyle co Yvonne lubi wydziwiać, to jednak nie kupiłaby czegoś czego byłaby pewna, że ani razu nie założy. Pięknie może wyglądać, ale jeśli okaże się bezużyteczne? Najgorszy jest głos w jej głowie „Kup mnie, jestem taki śliczny” jest silniejszy od jej woli.
Nienawidzić cała rasę przez jeden wybryk? Toż to głupota i tylko idioci tak postępują. Nigdy nie ocenia na pierwszym spotkaniu, wiadome jest, że każdy chce się pokazać z jak najlepszej strony. Często jest to tak sztucznie grane, że aż śmieszne. Dopiero kolejne spotkania pokazują z kim tak naprawdę ma się do czynienia. Nie chciała nienawidzić całej rasy wampirów, chociaż to pierwsze spotkanie powinno o tym zadecydować. Jak widać jej charakter na to nie pozwolił i dobrze na tym wyszła, czyż nie?
-Za kogo? Podstępny wampir, który nie potrafi znieść porażki i zrobi wszystko by odnieść sukces? Do tego trzeba się często odnieść do słabości. Myśli pan, że jak zdołałam odzyskać ten zamek? Zaczęłam od niejasności , które nie powinny wychodzić na światło dzienne – pozwoliła sobie na dłuższą odpowiedź. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Ubóstwiała takie przypadki, gdy wychodziła naprzeciw oponenta z jego własnymi niedociągnięciami.
-Co ma pan na myśli? – no w końcu zadała to pytanie na głos. Jakby wcześniej się nie dało. Te wspomniane niestosowności troszkę ją zbiły z tropu. Nawet bardziej. I nie, nie chciała się ugryźć w język. Oczekiwała odpowiedzi. W takich sytuacjach nie patrzy na to czy to luźna rozmowa, flirt czy kłótnia. Jak zażąda odpowiedzi to chce ją otrzymać, ale doprowadza do tego stopniowo. Na początku spokojnie, potem już potrafi podnieść głos czy uderzyć w stół. Skoro już mają okazję do zapoznania, to niech się to dzieje z każdej możliwej perspektywy.  
-Z takim doświadczeniem życiowym się nie dziwę. Zapewne zapadły panu w pamięć jedynie osoby, które były tego warte – czy spotkał takie osoby jak ona,  ile ludzi było godnych by zostać zaproszonym na kolację do tego zamku lub w Poenari? Nie jedną kobietę prosił do tańca i rozmawiał na tematy mniej lub ważniejszej wagi. Większość z nich nie pamięta, część kojarzy, a tylko garstka zasłużyła by ich wspominać.  
Po tym co się teraz dzieje między nimi powinna liczyć na wspomnienie o niej od czasu do czasu. Jak to postanowił się zabawić jej kosztem. Musiał naprawdę dobrze się bawić i na pewno nie była jego pierwszą ofiarą. Miał wprawę i wiedział co czynić, krok po kroku. Potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi, wystarczyło jedno spojrzenie, sama bliskość ich ciał i już wiedział wszystko. Bo to co się dzieje w głowie ma efekty w całym ciele, które nie umkną wrażliwym zmysłom krwiopijcy.
-Nie chodziło mi jedynie o dłoń – jak grochem o ścianę. Ona jedno, on drugie i to tak by był w nadal przewodził. Położyła uwolnioną dłoń na jego ramieniu, zmarszczyła brwi w widocznym niezadowoleniu z jego czynu. Uparty i nie mógł dać za wygraną, chciał…jej. Do czego następnie się posunie. No i chciała to ma, zadziwiła się jak nigdy.
-Ż-że co proszę? Miałabym to wziąć na poważnie? – no wariat, naprawdę miał dobry humor skoro, aż tak sobie kpił. Miałaby go uderzyć… na pewno. Znaczy jeśli za chwilę nie zrobi kolejnej głupoty to sam się prosił, w tym momencie odebrała to jako kpinę i to jeszcze z tym uśmiechem.  Teraz znalazł się zdecydowanie za blisko, aż takiej bliskości w życiu by nie oczekiwała. Wzdrgynęła się czując jego dłoń powoli sunącą się w dół i coraz niżej, nie miał zamiaru się zatrzymać do momentu. Wydobyła z gardła trudny do opisania dźwięk, zszokowania. Teraz już była pewna czego chciał.
-To już chyba… - nie dokończyła. Oczywiście innej metody nie mógł wymyślić. Problem był taki, że temu poddała. Pocałunek potrafił z łatwością załagodzić niektóre sprawy, nawet to. Przez jej ciało przeszły ciarki i pozwoliła na kierowanie sobą. Zupełnie tak jego tego pewnie by chciał. Sama to przyznała, że nie lubi gdy ktoś się sprzeciwia i nie postawi na swoim. Za to co robił, jak to robił. Tak szybko by odleciała w zapomnienie, zapominając o mętliku w głowie. Chwila, stop. Nie powinna. Postanowiła mu się wyrwać z objęć w miarę możliwości i wtedy zadać mu siarczyste uderzenie z dłoni prosto w lewy policzek
-Czy to już nie jest przypadkiem za dużo? – dlaczego, dlaczego jej sumienie grzecznej panny zareagowało. Z jednej strony jest z siebie dumna, z drugiej wolałaby się ugryźć w wargę. Co zresztą zrobiła samoistnie jakby to była kara za przerwanie tego. Instynkty jakie nie raz nią prowadzą pewnie same by zmierzyły w nią liścia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Sro Sie 03, 2016 10:02 pm

Och, doprawdy? Za te słowa powinien się chyba obrazić, zwłaszcza, że wygłosiła je szczerze i nawet bez mrugnięcia powieką. Oczywiście coś w tym było. Zaiste był starym wampirem, słynącym ze swej zmyślności i knucia zawiłych intryg i potrafił się posunąć do wszystkiego by osiągnąć zamierzony cel. No, może prawie do wszystkiego. Były pewne wartości i rzeczy, których by nie poświęcił w imię żadnej sprawy. Chociaż dawniej nie miał oporu by poświęcić własnego potomka by zmylić przeciwnika, teraz, gdy był dużo starszy uznawał rodzinę za wartość najwyższą. Równoważną z dobrym imieniem i honorem. Choć ten ostatni każdy miał swój i inaczej mógł postrzegać co go splami a co nie pozostawi na nim skazy. Nawet jeżeli jej słowa były prawdą lub też bardzo blisko niej balansowały, większość istot wypowiedzenie podobnych określeń wprost uznaje za powód do bycia urażonym. Czy na nim zrobiła podobnie złe wrażenie? Skwitował całą wypowiedź jedynie pobłażliwym uśmiechem. Niezależnie od intencji, czy chciała go obrazić, czy też nie, był bardzo odporną bestią w tej kwestii. Potrzeba by naprawdę dużego kalibru by zezłościć go słowami. Ewentualnie wiedzieć gdzie uderzyć i wykonać precyzyjny atak by poruszyć te najczulsze struny w mrocznej duszy wampira.
- Tylko to, moja droga, że bywają momenty kiedy nieprzyzwoite zachowanie jest wręcz wskazane. Ni mniej ni więcej. - wyszczerzył się w uśmiechu. Prowadził swoją małą grę dając jej co jakiś czas drobny element układanki jednak nie podając rozwiązania na tacy. Tak było dużo ciekawiej. Z resztą była już dużą dziewczynką i na pewno potrafiła dodać dwa do dwóch i rozgryźć co też mężczyzna może mieć na myśli w chwili takiej jak ta. Chciała go bliżej poznać? Dobrze o tym wiedział i właśnie dlatego zachowywał się i mówił tak a nie inaczej. Gdyby wyrażał się wprost od razu formułując odpowiedzi jakich oczekiwała, jakaż byłaby z tego korzyść? Odebrałby jej szansę na odkrywanie interesujących ją rzeczy krok po kroku. A to nie przyniosło by jej raczej żadnej satysfakcji.
- Coś w tym jest. Jednak nigdy nie można być pewnym kto wart jest zapamiętania a kto tylko statystą. By posiąść taką wiedzę i nabyć pewności należy odczekać nieco czasu. Czasem zajmuje to dłużej, czasem kilkaset lat. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Czy poznał wiele kobiet takich jak ona? Wizualnie? Możliwe. Wszak nie była pierwszą i nie jest na pewno ostatnią, zgrabną blondynką. Mentalność to już dużo bardziej złożona sprawa. Jak wspomniane było jakiś czas temu z ludźmi można przebywać nawet kilka wieków a i tak da się poznać ich całkowicie. Zawsze będą w stanie czymś zaskoczyć. Choć to nieco smutne, w przypadku wampirów dość często zdarzały się jednostki bardzo podobne do siebie. Bliźniacze charaktery pomimo jakiegokolwiek braku pokrewieństwa. U ludzi takie zjawisko występowało bardzo rzadko. Nawet jeżeli spotka się dwie osoby, pozornie podobne, zawsze znajdą się różnice. Czyżby pannę Horan dopadło coś co nazywane jest czasami kompleksem człowieka? Objawia się to w spadku poczucia własnej wartości przy spotkaniu z wampirem. Taki człowiek uświadamiając sobie, że krwiopijca może żyć bardzo długo, właściwie wiecznie, gdyż naturalna śmierć dla tego gatunku nie istnieje, zaczyna się zastanawiać czy będzie tylko statystą, którego rozmówca nie zapamięta po upływie kilkunastu dekad. Podświadomie chciałby by jego istnienie w pewien sposób wryło się w pamięć wampira i by ten wspominał go nawet kilkaset lat później. Jeżeli właśnie tak było to niepotrzebnie zamartwiała swoją główkę. Dracula w życiu spotkał przecież o wiele więcej ludzi niż przedstawicieli swojego gatunku. Wielu z nich pamiętał do dziś bo w ten czy inny sposób ich drogi skrzyżowały się z jego ścieżką. A ona była jego prawnikiem. To coś więcej niż losowe spotkanie na ulicy czy w barze, prawda?
Niewielki opór jaki stawiała nieco go bawił, ale w pewnym sensie też rozczulał. Taka delikatna istota, którą mógłby skrzywdzić jednym tylko palcem, gdyby zechciał. A mimo to próbowała się bronić przed jego wybrykami choć w dużej mierze raczej przed samą sobą. Nie tylko ona była uważną obserwatorką. Przyglądał się jej od długiego czasu, w zasadzie odkąd przestąpiła próg tej komnaty. Analizował każdy drobny gest, skurcz twarzy, słowo a nawet mrugnięcia. Jednocześnie dystansowała się i chciała brnąć dalej. Wyglądała jakby wewnątrz toczyła jakiś spór, którego prawdopodobnie nie była nawet świadoma. Ewentualnie zauważała go dopiero w skrajnych przypadkach, takich jak ten, do którego właśnie doprowadził pocałunkiem i złapaniem jej za cztery litery. Poddała mu się na chwilę, więc z rozkoszą kosztował jej ust a dłonią obściskiwał jędrny pośladek a gdy tylko wyczuł nagłe spięcie ciała wypuścił ją z objęcia. Trzasnęła go w twarz co raczej nie wywołało żadnego widocznego efektu. Nie mrugnął nawet powieką. Po prostu patrzył na nią z szerokim uśmiechem a na jej słowa zareagował donośnym, szczerym śmiechem.
- Droga Yvonne, ja przecież robię dokładnie to czego oczekiwałaś. Daję ci chwile godne zapamiętania. - rozpostarł dłonie jakby chciał objąć nie tylko ją, ale cały zamek - Po co tutaj przyjechałaś? Chciałaś spędzić wieczór na niezobowiązującej, sztywnej i kulturalnej rozmowie w towarzystwie starego arystokraty? Nie rozśmieszaj mnie... - znów wykazał się swoją nadludzką prędkością i niczym duch pojawił się tuż za dziewczyną. Nachylał się do jej ucha - Przybyłaś tu chcąc przeżyć coś ekscytującego. Wieczór w towarzystwie wampira. Tak blisko niebezpiecznego, wiecznie głodnego drapieżnika. Pragnęłaś dreszczyku emocji, dozy niepewności. Czy właśnie ci tego nie daję? - ruch niczym podmuch wiatru i zamazana sylwetka, tylko tyle mogła zarejestrować swymi ludzkimi zmysłami nim Dracula znów stanął przed nią w odległości jednego kroku - Gdy jestem blisko twoje serce bije szybciej. Ze strachu, ale i z podniecenia. Z zapartym tchem śledzisz każdy mój ruch wyczekując. Ale na co? Na co tak bardzo czekasz Yvonne? Aż zatopię kły w twej szyi i zmienię w podobnego mi potwora? Czy na coś dzięki czemu przekonasz się, że wampir taki jak ja może ujrzeć w tobie nie tylko posiłek, ale również kobietę? - zmrużył swoje lodowate ślepia i usilnie łapał z nią kontakt wzrokowy. Nie posiadał żadnych mocy oddziałujących na umysł ofiary, ale nie potrzebował ich by czytać z niej jak z otwartej księgi. Bo czy nie miał racji? Czy mylił się w swojej analizie jej zachowania? Czy od początku był w błędzie i źle zinterpretował jej zachowanie? Wolnym ruchem, tak by doskonale widziała co czyni, położył otwartą dłoń na jej ciepłym, żywym policzku.
- Czego chcesz, panno Horan? - dodał dużo ciszej i mniej energicznie niż poprzednio.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Gość Czw Sie 04, 2016 2:38 pm

Czasem wolała coś usłyszeć prosto w twarz niżeli dowiadywać się czegoś przypadkiem lub od osoby trzeciej. Kawa na ławę by wszystko było jasne i klarowne. Nie żeby nie potrafiła ze sobą łączyć faktów, na tym polegała w końcu jej praca. Powiedział dokładnie to samo, czyli jak nic ukryty przekaz się za tym znajdował. Naprawdę go to bawiło. Wodzić za nos i niech się domyślają! Nawet te domysły jej mówiły, że to ledwie malutki kawałek tego co wampir potrafi sobą zaprezentować.
Działanie krok po kroku dodawały więcej satysfakcji jak się uda w końcu dojść do końca i otrzymać upragnioną odpowiedź na nurtujące pytanie. Od razu wzrasta samoocena kiedy się zapracuje samemu na swój cel. Różnymi metodami, czasem po trupach, wszystko zależy od wartości jakimi się kieruje. Czy Kain pasował do tego stwierdzenia? Nie miała zamiaru wypytywać jak osiągnął taki sukces, w jej zamiarze było utrzymanie tego.
Siebie by chyba nie postawiła w takim świetle. Wszystko zawdzięcza szczęściu, a nie korporacyjnej walce o swoje. Zbyt dobrze jej się wiedzie, co za dużo szczęścia to nie dobrze bo co pocznie kiedy zacznie jej się coś walić na głowę? Podołałaby życiowym tragediom. Cóż, lepiej być dobrej myśli, że całe życie spędzi w skowronkach, ale stąpając twardo na ziemi.
-Tu się zgodzę. Nie wiele mam lat, ale już wiem, że nie warto oceniać na pierwszy rzut. Wszystkie pozytywne relacje jakie udało mi się zawrzeć powstawały z czasem – przy każdej nowo poznanej osobistości próbuje dostrzegać różnice, podobieństwa, które pomagają jej w budowaniu własnej osobowości. Przede wszystkim to by nie porównywać się do nikogo, każdy jest inny. Odczuwała wyższość lub niższość, plus i minusy i tak długo by wymieniać. Ludzie to ludzie, są różni każdy jest oryginalny. Przy takiej istocie jaką jest Dracula naprawdę można myśleć o swoich kompleksach. Wampiry wydają się idealne. Jak im zazdrości tego, że się nie starzeją, żyją wiecznie. Dość powierzchowne pobudki do rozmyślania „A gdybym ja również taka się stała?”. Naturalne pytanie dla człowieka w obliczu takiej możliwości.
Tak go to bawiło? Jakieś śmieszna oczekiwania, który stara się nigdy nie mieć by tylko wyjść ze spuszczoną głową, ośmieszoną. Opierała by zdawał sobie sprawę, że jej to nie sprawia, aż takiej radości jak myślał. Dobrze wiedział, że w jego rękach ona może być nikim i za chwilę nawet stracić życie. Pewność siebie to jej podstawa oraz wyrażanie własnego zdania, które niestety teraz było bardzo wątpliwe. Nie ułożone tak jakby chciała. Tak wiele słów, tak wiele możliwości wypowiedzi, ale za grosz pomysłu na to co chciałaby wyrazić.
-Tego chciałam? Rzucić się w objęcia bestii, dla której bym tańczyła tak jak mi zagra? – nigdy nie chciała przekraczać pewnej ustalanej granicy. Połączyły ich sprawy służbowe, na tym się skupiała. To co działo się w jej głowie… jako kobiety nie chciała ujawniać. Już i tak słyszała przekazywane plotki na jej temat, i to te gorszące jej reputację. Kto ma z nią do czynienia wie, że nie jest tego typu osobą.
-Mówisz, że wiesz czego pragnę? – nie odrywała od niego wzroku. Gdy nie miał jej w objęciach nabrała większej pewności. Chociaż zbliżał się i oddalał, słuchała go i nie ruszyła nawet palcem. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nic nie dało się przed nim ukryć. Właśnie tak z niej potrafił wszystko wyczytać. To powinno być upokarzające, że rozmyślała o nieprzyzwoitościach. Jakby on był tym wszystkim czego chciała. Coś w tym jest bo ekscytację, dreszczyk emocji mało kto może jej zagwarantować. Zamknęła oczy i poruszyła głową, tak jakby to w końcu do niej dotarło. Pogodziła się z tym. Spojrzała na niego bursztynowymi oczami, które błyszczały od emocji. Ściągnęła jego dłoń z policzka, ale nie puszczała. Zbliżyła się o ten dzielący ich dystans i położyła ją na własnej piersi.
-Chcę mojego wynagrodzenia, panie Draculo – tak, powiedziała to. Takiego wynagrodzenia chciała za swoją ciężką pracę. Co z tego, że nigdy nie stwierdziła, że ma jakieś w tym trudności. Buty na obcasie wystarczyły by mu dosięgnąć, uniosła się jeszcze trochę na końcach palców zbliżając minimalnie ich usta, tak by poczuł jej ciepły oddech na skórze. Skoro tak bardzo mu się to podobało w niej, w człowieku to niech ma i bierze czego sam chce.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Kain Czw Sie 04, 2016 6:02 pm

Odkąd dziewczyna przestąpiła próg tej komnaty obserwowali się wzajemnie. On, początkowo z czysto samczych powodów, bo oto zawitała do niego piękna kobieta, wystrojona i wyszykowana na kolację. Nic dziwnego, każdy zawiesiłby oko, chyba, że byłby ślepcem. Lub innej orientacji bo tych drugich ostatnio coraz więcej, nawet wśród wampirów. Jednego homo miał nawet w rodzinie choć chyba nie do końca był tego świadom. W końcu nie wypada pytać każdej spokrewnionej ze sobą osoby czy lubi chłopców czy dziewczynki. A Naizen sam jakoś nigdy się nie wychylał ze swoimi preferencjami przy Draculi, tak więc ten pozostawał w błogiej nieświadomości. Z resztą, nawet gdyby wiedział to co miałby zrobić? Zerwać z blondynem kontakt? Bez sensu.
W każdym razie, oglądając sobie blond ślicznotkę, zawieszając wzrok to tu to tam, zwrócił dość szybko uwagę na jej zachowanie. Wyglądała jakby cały czas na coś wyczekiwała. Całkiem logicznie więc wydedukował, że jego gość oczekuje raczej niecodziennego spotkania. Nie ma się co dziwić, wszak wampiry potrafiły być dla ludzi dość intrygujące i pociągające w swojej drapieżnej naturze. Pozornie przybyła by po prostu zjeść wystawną kolację z klientem i porozmawiać na błahe tematy, w rzeczywistości oczekiwała dreszczyku a może nawet zaspokojenia kobiecej ciekawości. Postanowił więc zagrać w jej grę i dać to czego oczekuje. Dlaczego miałby odmówić jej tych kilku chwil, które prawdopodobnie wspominać będzie jeszcze długo? Może nawet do końca życia, gdyż ludzki żywot jest naprawdę mocno ograniczony czasowo. Nie wspominając o dacie sprawności ich ciała. Tak więc rozpoczął swoje drobne, przygotowane spontanicznie jednak z perfidią, przedstawienie. Trochę ją przestraszył, pobudził niepewność, sprawił by poczuła się właśnie jak mała, biedna sarenka do odstrzału. Tylko po to by błyskawicznie zmienić bodźce w jakie uderzał i zacząć gwałtownie poruszać struny jej kobiecego jestestwa. Zabawa zabawą, ale tym sposobem powinien uzmysłowić jej jedną ważną rzecz. Arcyciekawą z perspektywy człowieka zainteresowanego wampirzą tematyką a zwłaszcza jego osobą. Otóż w przypadku wielu krwiopijców, pożądanie krwi jest bardzo zbliżone do pożądania seksualnego. Krew oraz podniecenie wpływają na ich umysły w podobny sposób, często jedno mieszając wręcz z drugim. Bardzo płynnie przechodzą od jednego pragnienia do drugiego, lub starają się zaspokoić je jednocześnie. Oddając się w jego szpony zaprawdę uzyska wszystko to czego pragnęła przyjmując zaproszenie na kolację. Dreszcz związany z głodnym wampirem będącym tak blisko, że nie da się już zbliżyć bardziej. Niepewność, czy na pewno ograniczy się tylko do zadawania drobnych, nieszkodliwych ranek i spijania krwi kropelkami, czy może w końcu żądza weźmie górę i zatopi w niej zębiska pieczętują jej los jako człowieka? Oraz świadomość, że nawet wampir najwyższej z możliwych kategorii może zapragnąć jej nie tylko w roli posiłku, ale jako atrakcyjnej seksownej kobiety.
Dał jej pokierować własną dłonią i gdy tylko trafiła ona na przyjemnie miękką krągłość unoszącą się w rytm ciepłego oddechu, zacisnął na niej swe palce zamykając w zdecydowanym objęciu. Druga ręka bez większego ceremoniału opadła pośladek dziewczyny wprawiając go przy okazji w urocze drżenie.
- A zatem, pozwoli pani ze mną, panno Horan. Chodźmy w miejsce gdzie o wiele przyjemniej będzie można... negocjować. - zamruczał jak prawdziwy szatan kusiciel, raz po raz skubiąc zaczepnie jej usta. Ujął jej dłoń i odwróciwszy się poprowadził przez jadalnię w myślach zastanawiając się jak najszybszą drogą można dostać się do sypialni. Dlaczego pokoje stałych bywalców zamczyska muszą znajdować się akurat na drugim piętrze...

[z/t + Yvonne]
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Jadalnia [PARTER] Empty Re: Jadalnia [PARTER]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach