Kantorek

Go down

Kantorek Empty Kantorek

Pisanie by Gość Nie Lis 26, 2017 10:12 pm

Stary, zapuszczony pokój dla personelu. Kiedy jeszcze szpital prosperował, pracownicy placówki mogli tutaj wypocząć i w spokoju zjeść posiłek czy napić się kawy zasiadając pierw na wygodnych kanapach. Ogólnie miejsce było ładnie, schludnie oraz skromnie urządzone. Teraz? Kanapy są obdarte, zniszczone przez czas i wilgoć. Tynk ze ścian odpada, a ekspres do kawy nadaje się bardziej do zadawania tortur prądem niżeli zaparzenia kawy. Cóż, grunt że wampiry mają gdzie spać, wszak okna zabite dechami i drzwi jeszcze dają się zamykać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pon Sie 13, 2018 6:17 pm

Pod sam szpital nie omieszkała podjechać Yamahą, swoim motocyklem, nie było to bowiem łatwe w za krótkiej spódniczce a noc nie była najcieplejsza, chociaż może to przez ten wiatr. Miała tylko nadzieję, że ten smarkacz się nie spóźni i nie będzie musiała spijać tego całego alkoholu sama. Chociaż na tą okazję dokupiła jeszcze więcej, przez co musiała wziąć nienajmniejszy plecak z domu. Oczywiście przed samym wyjściem, szybka poprawa makijażu, włosów i narzucić nowe ciuchy, które niczym nie przypominały wcześniejszym eleganckich łachów. Za krótka czarna spódniczka i przycięty pod cycami top nie był niczym w czym można iść do kościółka. Ale nie o to chodziło. W skrócie Tak. Do tego zwykłe trampki converse, i białe zakolanówki z czarnym paskiem u samej góry. Kreska na powiece, włosy spięte w końskiego kuca, by nie przeszkadzały.
A żeby nie stracić dość drogiego sprzętu z oczy, wprowadziła go do pokoju w którym często spotykała się z Gakim i ustawiła jak najbliżej ściany by nie przeszkadzał. Dopiero teraz jebła się na kanapę, która nie była najlepszej jakości i rozjebała się nie przejmując się niczym, czy jej widać te majciochy czy nie. W sumie kogo to obchodziło, bo na pewno nie Kurosia. Zostawiła otwarte drzwi, dla jasności. Nienawidziła jak ten się kurwa spóźniał. Ale w sumie, pierwszego jebnie sama. Powyjmowała szklanki, alko i telefon z torby i jebła ją gdzieś na drugi koniec kantora, wszystkie jej ruchy były tak chaotyczne, ze złością, że aż współczuła Gakiemu, że musi tu przyłazić. Nawet niebieskowłosa nie wiedziała czemu akurat do niego napisała. Miał pecha. - Zabiję go. - Wymamrotała pod nosem nalewając sobie pół whisk'ówki wódki i wlała trunek do gardła na raz. Na dobry porządek, skrzywiła się lekko i opadła plecami na oparcie kanapy, by z skrzyżowanymi nogami na stole zacząć przeglądać social media na telefonie. Dodam, wkurwiona podwójnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pon Sie 13, 2018 7:00 pm

W drodze do szpitala dopiero odczytał wiadomość od Cocoro. Nie spodziewał się jej tak nagle, więc raczej musiała poczekać. Gaki nie był sam, niósł umęczonego Krzaka na plecach, nie będąc samemu w dobrym stanie. Wciąż odczuwał okropny ból spowodowany świeżymi ale lekko podleczonymi ranami. Łowcy celowo nie pomagają do końca, aby więźniowie mogli czuć się gorzej a regeneracja miała trwać wolniej. Cel osiągnięty, wampiry nie wyglądały dobrze.
Poparzonemu wydawało się że cała droga do kryjówki trwała wieki. Co jakiś czas widoczność zamazywała się, a Ao wydawał się cięższy niż był w rzeczywistości. Nie zatrzymywał się jednak, wiedząc jak stanowią łatwe cele da poziomów E. Niby Koi był gdzieś w pobliżu (o ile sam się nie zgubił), mieli jeszcze jakieś szanse. Co prawda niewielkie, ale zawsze coś.
Przekroczył zniszczoną bramę i skierował ślepia w stronę zaparkowanego motocykla. Czyli już przyszła i czekała. Na pewno zła, naburmuszona bo się spóźnił. Cóż, nie zostawi przyjaciela aby pobiec do dziewki która była tylko „kumplem”. Jeśli miała pilna sprawę, powinna poczekać grzecznie aż pseudo szef szajki przybędzie. Nim jednak tak się stało, skierował się do Punktu medycznego aby pozostawić Krzaka pod opieką porwanej pani medyk. Sam tylko zabrał watę, wodę utlenioną i przybory do zaszycia ran. Znał się na zaszywaniu, wszak nie raz samodzielnie opatrywał rany chociażby poparzenia widoczne na twarzy.
Poza rzeczami do opatrunku, zabrał też w miarę czysty zeszyt (pozostałości po dawnych lekarzach) i prosty długopis. Chodziło o to, że nie jest w stanie mówić, dopóty rana na szczęce się nie zagoi. A na wstępie napisał nim wszedł do kantorku
Witaj, Coco. Czekałaś długo?
Z całą pewnością wiadomość ją rozzłości.
Więc jak tylko postawił nogę za drzwi, zobaczył ja pijącą alkohol i rozłożoną. I tak jak myślała, Kurosz nie zachowywał się jak napaleniec. Spokojnie podszedł do stolika, kładąc na niego zabrane przedmioty. I nim zostanie zaatakowany za spóźnienie, pokaże jej napisany tekst. Chwilę po doda również
Co cię do mnie sprowadza? I czemu chlejesz to gówno?
Sama to wypije. Powinna pamiętać, że Gaki nie gustuje w ludzkich trunkach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pon Sie 13, 2018 7:42 pm

Od kilku minut czuła już zapach swojego towarzysza do wódki, albo i nie. Może nawet trochę więcej zapachów docierało do jej nozdrza. Nie przywiązywała do tego większej wagi, bowiem całkowicie zapatrzała się na ekran świecącej komórki. Stukała raz po raz długim, czarnym paznokciem o ekran dopóki pan spóźnialski nie raczył się pojawić. Spóźniony. Na jego widok tylko przewróciła oczami i na początku nie zauważyła zeszytu z którym przyszedł, odkładała dopiero co komórkę, przecież miała swoje maniery. Dopiero jak wszystko odłożył, i podał jej ten zeszycik, spojrzała na niego pytająco. - Ząb Cię boli czy ki chuj? - Spytała zniesmaczona i nieco zdziwiona tą całą sytuacją. Oparła się z powrotem na oparciu i skrzyżowała ręce pod piersią. - Nie, nie czekałam długo. - Dodała nieco zdenerwowana, ale najwyraźniej musiał mieć jakiś powód dlaczego się spóźnił, ale jeśli sam nie zacznie gadać czy pisać to nie będzie dopytywać, chociaż jej złośliwość i egoizm mógł być teraz na najwyższym poziomie. Już miała lać kolejną kolejkę dla niego jak i dla niej, ale dostała wiadomość na kartce. W ogóle. - Brzydkie pismo. - Skwitowała, i nalała tylko sobie to gówno, jak to nazwał. Tą samą ilość, na ten sam raz. Znów skrzywiła buźkę, ale żeby nie drażnić jego nozdrzy czy nie wzbudzać w nim mdłości, spakowała wszystko do torby, ładnie pozakręcane, szklanki dobrze zabezpieczone, co wiązało się z tym, że musiała unieść swoją leniwą dupę z kanapy. Dopiero wróciwszy na swoje wcześniej zajęte miejsce zacznie rozmowę z czarnowłosym. Westchnęła głośno i zaczęła swój wywód. - Zdałam sobie sprawę, że poucinałam ze wszystkimi moimi znajomymi kontakty, nie mam nawet z kim się nachlać, wszyscy zajęci swoim życiem, a ja... Jakby to powiedzieć. Mam wrażenie, że nie mam... A szkoda kurwa gadać. - No i tak skwitowała wszystko co miała mieć do powiedzenia. Przecież nie będzie mu teraz beczeć w koszulkę, musiała właśnie zająć czymś myśli, a nie dodatkowo jeszcze rozżalać się nad sobą. Alkohol wypije w swoim małym mieszkanku, tam będzie mogła bezpiecznie zgonować, bez obaw, że ktoś ją nagra czy wyśmieje, nie? A szczerze zapomniała, że Gaki nie lubuje się w ludzkich trunkach.
Chwilę przyglądała się Kuroszowi. Próbowała ogarnąć, dlaczego właściwie nie mówi. Przechylała raz głowę na jedną, raz na drugą stronę. I chyba ma owsiki w dupie bo po raz kolejny wyprostowała nogi i podeszła do czarnowłosego. Już nie zwracając większej uwagi na jego pozszywaną mordę, zauważyła całkiem nowe rany na jego twarzy. Jeśli da się dotknąć, ta położy smukłe palce na jego szczęsce i zacznie badać sytuację dłonią, próbując ominąć zranioną skórę. - Kto Cię dopadł? - Zadała pytanie, patrząc raczej na jego dolną część twarzy niż na oczy. Poza tym, trochę dominował nad nią wzrostem, ale wyciągać wielce ręki nie musiała, niska to ona nie była. - Pomóc Ci z tym? - Dodała już odsuwając rękę i robiąc też pół kroku do tyłu. Nie chciała gwałcić jego przestrzeni osobistej a nawet tak dobrze się nie znali, by ta go obmacywała. Może jej krew mu pomoże szybciej zregenerować rany? Nie chciała się jednak narzucać, miała taki mętlik w głowie, musiała zająć czymś myśli.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pon Sie 13, 2018 8:09 pm

Cocoro nigdy nie była subtelna w słownictwie. Nie żeby Gakiemu przeszkadzalo, ba, jakby nie bolała go gęba może nawet by się uśmiechnął. A tak? Jedynie pokiwał głową, znowu coś pisząc w zeszycie. Szlag trafiał z powodu utrudnienia w mowie, inaczej już sam zagadałby gościa i zamęczył wyjątkową mądrością.
- Gdyby bolał mnie chuj, chodziłbym jak kowboj.
Pomimo powagi, wolał zażartować. Nie traktował Cocoro jak wroga, to że była nieco pyskata, zimna i sukowata, nie skreślał jej. Przeważnie obracał się w podobnym towarzystwie i oczywiście nie był lepszy. Typowy wampir z biednej dzielnicy, żyjący z polowań oraz z tego co ukradnie. Nie jemu motocykle, drogie ubrania. Wolał się tułać, niż być Kimś podobnym do ludzi. Dlatego też nie pil alkoholu.
Skoro nie czekała długo, nie musiała się więc wściekać. No i też powinna się cieszyć, że tyle wódki zostanie dla niej. Wszak swoich zasad nie łamie. Niemniej dziewczyna musiała po coś przyjść, jej potrzeba spotkania nie wzięła się znikąd. Na komentarz pisma jedynie pokręcił oczami.
Poważnie? Musiała się wygadać? Kurosz podrapał się po brodzie, przechylając odrobinę łeb. Już miał tyle pięknych mądrości, lecz przelanie ich na papier może być nieco męczące. Ciężkie życie kaleki.
- Przecież przyszłaś do mnie. To chyba nie znaczy że zerwałem z tobą kontakt?
Nieco skrócił to co miał do przekazania, ale niech wie dziewka że Gaki wykazuje się chęcią pojednania. Ceni lojalność, szanuje więzi między znajomymi. Dla niego odrzucenie czy zdrada była gorszym czynem niż kosa pod żebra. Wiadome też było, że wampirzyca ewidentnie przeżywa swój mały kryzys. Niech pije, niech mówi. Kurosz ma czas.
- Stało się coś poważniejszego?
Padło pytanie chociaż nie liczył, że ta odpowie. Ich znajomość może istniała, lubili się to jednak chyba nie na tyle potrafiła zaufać Gakiemu. Sam nie był pewny. Odłożył na moment zeszyt, aby przygotować się do zaszycia ran. Wtedy wampirzyca odważyła się podejść bliżej wampira, na co ten uniósł brew. Mało kto ma ochotę patrzeć na poparzenia skórne. A ta proszę, badanie pierwsza klasa. Ma upoważnienia do opatrywania ran?
- Mała potyczka z łowcami.
Szybko odpisze, prezentując tekst. Tortury w lochach, połamany Krzak. To najbardziej ciążyło na sumieniu wampira, swoimi ranami aż tak się zbytnio nie przejmował. A skoro ta też chciała pomóc, nie odmówi.
- Jeśli umiesz szyć, to czemu nie. Najpierw trzeba odkazić rany, a później igłę. Nie masz awersji do igieł?
Znowu nabazgrolone, co równało się z walką Cocoro do odczytania pisma. Jeżeli się zgodzi, usiądzie na kanapie aby dziewczyna miała lepszy wgląd oraz dostęp do mordy. Tylko niech nie przebije mu oczu, są w końcu bardzo potrzebne.
- Niewiele osób ma odwagę wpatrywać się w moją twarz. Zaskakujesz mnie.
Poleci wiadomość i pojawi się tuż przed jej twarzą. Też musi sobie pogadać, nie co dzień spotyka się z koleżankami i z nimi nie „gawędzi”.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pon Sie 13, 2018 9:15 pm

Warto wspomnieć, że Coco nigdy nie była subtelna w słownictwie. POWINIEN O TYM PAMIĘTAĆ. Ha. 1:1. Ta rozmowa będzie całkiem ciężka, jeśli ten nie wyduka ani jednego słowa w jej stronę, konwersacja może się nie kleić, jednak ten nie bał się pisać. Ba, nawet chciało mu się pisać, co nieco zaimponowało Cynthii. Gaki może nie był takim chujem na jakiego wyglądał? Przeciez nie poznali się całkowicie dobrze, co nie? Na jego kolejne słowa na kartce o kowboju zachichotała cicho pod nosem. Był to całkiem słodki i uroczy śmiech, który występował jako produkt LEGENDARY w jej ekwipunku zachowań, mógł być z siebie dumny.
Możnaby rzecz, że byli pewnego rodzaju przeciwieństwem. Ten całkowicie odizolowywał się od ludzi, ta jednak się do nich upodabniała, bedąc wersją obrzydliwie bogatej wyrośniętej nastolatki. Wzbudzała zachwyty swoim wyglądem i kontrowersje swoim zachowaniem, ale to właśnie uwielbiała, być w centrum uwagi, mieli o niej gadać, mieli się w niej bujać, a ta miała łamać serca! Dlaczego więc dała złamać swoje serce? A czy ono w ogóle istnieje? Czy Coco miała jakiekolwiek uczucia? Owszem i były teraz mocno nadszarpnięte. Ale czy chciała, żeby on o tym wiedział? Biła się z własnymi myślami.
Zapewne za godzinę odechce jej się tej całej wódki i wpadnie w szał mordowania albo nadejdzie ją nagła ochota na krew. Jej huśtawka nastrojów była nie do zniesienia, chcąc nie chcąc Gaki był teraz na nią narażony, choć tak bardzo nie chciała się na nim wyżywać, musiała, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie myśli o tym co stało się kilka godzin temu. Chciała się wygadać, później już nie chciała, żeby nie robić z siebie wywłoki, ile myśli na raz!
Mrużąc nieco oczy, próbowała rozczytać się z tego pisma, jak kura pazurem, no! - No i spójrz, jak długo ze sobą już nie rozmawialiśmy, ani się nie spotykaliśmy. Też prawie doszło do tego, że o sobie zapomnieliśmy. Tyle takich znajomych przewija się przez to wampirze życie... - Mówiła właściwie do siebie, nie spoglądając na Kurosza, ciężki temat, ale nie chciała poruszać jakiś nie wiadomo jakich tematów, które wymagałyby epopei, musiała nieco zrozumieć jego dotychczasowy brak mowy, chociaż jak wszystko się naprawi, usłyszy znów jego głos jeszcze dzisiaj? Ale ucieszyła się na te słowa i delikatnie się uśmiechnęła. Nie wiedziała dlaczego jej złość minęła od momentu jak tylko Gaki wszedł do pokoju, może potrzebowała właśnie drugiej osoby? A nie tylko samotność i samotność.
Odpowiedziała mu dopiero na pytanie kiedy obserwowała jego poturbowaną twarz. mówiąc nie spoglądała mu w oczy. - Nic poważnego, mam poszarpane myśli jak i uczucia, doszczętnie przebite jak twoja twarz. - Minę miała smutną, jeśli ten na nią spojrzy, na pewno zauważy, jednak nie oczekiwała od niego czułości, przytulania się, i nie wiadomo czego, od niego zależy, czy będzie dalej ciągnął ten temat czy nie.
Po kolejnym jej pytaniu, ten niemal w prędkości światła odpowiedział. Co wiązało się z "jak kura pazurem". Znów musiała się mrużyć i wytężać umysł, CO TAM PISZE? A. Okej. Potyczka z łowcami. Biedactwo. Ale da radę! Pewnie nie z takich rzeczy umiał się wykaraskać. Choć dalej po jej głowie krążyły myśli nad oddaniem krwi do regeneracji. Ale czy nie wycedzi z niej wszystkiego? Nieco się bała. - Wyjdziesz z tego. - Dodała pozytywnie i zanim odszedł na kanapę, wyczochrała jego nieco posklejane włosy.
- Nie mam żadnej AWERSJI do igieł. - Cokolwiek to znaczy, ale nie, nie bała się igieł, to jak z zaszywaniem dziury w spodniach? Da sobie radę! Choć to była twarz, nie mogła mieć pozytywnych myśli, ale na pewno się mocno skupi na swoim zadaniu! Dodam, żeby rozczytać się z tego, musiała wytargać od niego zeszyt i przybliżyć go na milimetry do twarzy, PRZECIEŻ TEGO NIE DAŁO SIE ROZCZYTAĆ, BOZIU. - Możesz pisac wolniej, dzisiaj jestem wyjątkowo cierpliwa. - Może to i lepiej, nie będzie się spieszyć z raną. Jak ten już usadowił swoje poślady na kanapie, ta dosiadła się, jedna noga wyprostowana zwisała z kanapy, na drugiej nóżce siedziała, na łydce, czy jakoś tak. Wzięła wszelkie potrzebne sprzęty i z lekarską... Po prostu zaczęła działać. Namaczając wacik w wodzie utlenionej, ten napisał jej kilka słów, które pojawiły się przed jej twarzą, a sama nieco podskoczyła, była tak skupiona, że się nastrachała! Na samą wiadomość uniosła kącik ust w górę i odsunęła ręką zeszyt, który wisiał nad jej twarzą. przybliżyła się, by zacząć odkażać ranę, tą po prawej stronie jego twarzy. - Chyba się po prostu przyzwyczaiłam. To tak samo jak niewiele osób potrafi zdzierżyć moje towarzystwo na dłużej niż kilka minut. Tobie się udaje, zaskakujesz mnie. - Brzmiało to dość z przekąsem, ale było w tym trochę prawdy. Poza tym, nie był wcale szpetny, tylko inny. Nie odrywała się jednak od pracy. Zaraz po upewnieniu się, że rana jest w czysta, nawlekła specjalną nić na igłę i podsunęła się jeszcze bliżej Gakiego. - Złap mnie lepiej za kolano, jak będzie za bardzo boleć to ściśnij, przecież nie dasz rady pisać... - To nie była żadna aluzja, po prostu nie chciała mu narobić jeszcze większej krzywdy niż ma teraz. Ot co. Taka z niej urocza dziewucha. No i jaka zmartwiona!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pon Sie 13, 2018 10:08 pm

Znowu nadchodzi powiedzenie „Jak ogień i woda”. Cocoro niczym panienka z wyższych sfer, a Gaki menel z zadupia. Jego w przeciwieństwie do wampirzycy nie ciągnęło do spotkań z ludźmi, imprez i udawanie tego, kim nie jest. Dobrze jednak, że oboje mieli świadomość swojego różnego stylu bycia. Szanowali i nie krytykowali się przesadnie. Cóż, może i kontakt zmalał. Niemniej ważne, że jakoś na nowo zechcieli ze sobą pogadać. Wszak Kuro nie musiał wcale tutaj przychodzić, mógł nawet też ją przegonić ze swojego terytorium. Pytanie. Po co? Była jego ziomkiem, a ziomków się nie wyrzuca od tak.
Cocoro się zaśmiała? Tyle że ten śmiech nie brzmiał jak zuchwała wampirzyca, kpiąca sobie z każdego kto się nawinie. Zmrużył oczy, przyglądając się jej bacznie. Może ktoś ją podmienił?
- Coś złego stało się z twoim śmiechem? Jesteś chora?
Mistrz taktu oraz wyczucia. Co poradzić, ten typ tak już ma. Krzak nie raz karcił kumpla za głupotę lecz ten nigdy sobie z tego nic nie robił. W większości przypadku nie chciał Kuro źle, po prostu jego podejście bywało czasami zbyt irytujące.
Dało się też odczuć zmianę nastrojów wampirzycy. Nie trzeba być czarodziejem aby wyczuć od kogoś buchające jak dym z wulkanu emocje. Chociaż pewne było, że nie pozwoliłby dziewczynie zaatakować. Zapewne wiedziała o tym, no i trochę przykre że zechciałaby wyżyć się na kimś kto nie życzy jej źle.
Znowu pokręcił łbem widząc jak ta mruży oczy. Naprawdę tragicznie pisał? Aż musiał spojrzeć na zeszyt… Tak, pisał strasznie. Już chyba osoby bez rak piszące stopami mają lepszą kaligrafię niż on.
- Każde z nas było zajęte.
Znowu słowa, znowu hieroglify. Gaki nie miał za złe wampirzycy, wszak obydwoje o sobie zapomnieli i dopiero w chwili potrzeby wygadania jedno drugiego odnalazło. Tylko to Cynthia chciała coś opowiedzieć, a Kuro miał posłuchać. Niech i tak będzie.
Nie wiele jednak odpowiedziała. Chociaż było wystarczająco dobitne, że nie trudno było się domyślić o co mogło chodzić. Sprawy sercowe. Jedyna sprawa nad którą nie myślał za często, ba, wraz z utratą twarzy przestał się oglądać za panienkami.
- Zerwałaś z chłopakiem?
Prosto z mostu. Zero delikatności, mając też świadomość jaka może być reakcja. Ale czemu owijać w bawełnę? Gaki mimo wszystko obserwował znajomą, będąc w ukrytym szoku. Uśmiechała się, mimo utraty bliskiej osoby. Zmarszczył brwi jak ponownie próbowała walczyć z jego pismem. Pokręcił znowuż głową nie komentując jeszcze, lepiej przeczekać.
Wiadomo, że wyjdzie. Mając tak wybitną pomoc jak pijąca Cocoro, może spodziewać się wyleczenia raz dwa. Trochę się już niecierpliwił, w końcu chciał mieć z głowy szycie i jakoś zacząć próbować mówić. Pisanie powoduje ból nadgarstka, a  w ramię też oberwał. Chociaż ono już się miało dobrze w przeciwieństwie do twarzy. Na czochrańca zareagował pomrukiem, odwracając łeb aby rzucić jej krzywe spojrzenie. Nie dotykać, bo wszy gryzą (tak naprawdę ich nie ma).
Oczywiście doszło też do „skomentowania” pisma, na co ten westchnął. Od razu odpisał.
- Dobrze! Postaram się.
Pismo drukowane, wielkie, pogrubione. Teraz da radę nie psuć sobie oczu ciągłym mrużeniem? Bądź co bądź i jemu było lepiej. Usta znowu stanowiły problem, bo przecież też chciał się uśmiechnąć. Niech wie ten podły babsztyl, że może komuś poprawić humor.
Nim doszło do zajęcia się raną, dodał kilka słów. I w tym momencie można stwierdzić, że są do siebie w jakiś sposób podobni. Mogą odstraszać, lecz siebie nawzajem nie przeganiali. Potrafili akceptować odmienność swoich jestestw. Co zaskoczyło nieco Kurosza. Jak widać Cocoro potrafi być całkiem normalna.
No i się zaczęło. Odkażanie piekło, że aż wargi podnosiły się obnażając zębiska. Nie musiała mówić, odruchowo chwyci kolano zaciskając na nim palce. A kiedy dojdzie do szycia, wstrzyma oddech. Teraz on mrużył czerwone, gadzie oczy.
- Nie… Nie zaszyj mi ust.
Wreszcie padły słowa. Niewyraźne, więc pewnie zamiast oczy, Coco zacznie wytężać słuch. Chociaż wampir skrzywił się, w końcu rana bolała. Nie może mówić, lepiej więc grzecznie przeczekać aż zacznie się regenerować. Tylko potrzebna krew. A tu klops, bo Cocoro się boi. Tak czy siak, Poparzony złapie jej nadgarstek, nie czyniąc z nim nic na ten moment. Niech skupi się na szyciu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Wto Sie 14, 2018 9:38 am

Może i w głębi nie zauważyła tych ich przerastających się odmienności tak bardzo jak on, ale skoro w to nie wnikała, nie chciała go zmieniać na siłę, to chyba to akceptowała. Wszyscy wiedzą, że Coco lubi sobie poustawiac ludzi na jej takt, ale wobec Gakiego nie czuła, żeby specjalnie miałaby ingerować w to co i jak on robi. Pasował jej jego sposób bycia, ot co. I nawet spodobało jej się to, że przyszedł wysłuchać jej żalów i smutków, choć wcale nie musiał. No z małym SPÓŹNIENIEM, ale nie byli jeszcze ze sobą na tyle blisko, by mogła dopytywać się o to, chociaż jej wścibskość nie zna czasem granic, coś ją teraz uspokajało i kazało zachowywać się w miarę normalnie.
Czego następstwem był całkiem miły dla ucha śmiech. Nawet Kurosz zauważył, że coś jest nie tak, a jej na tą wiadomość zaświeciły się oczka. Pomachała głową na "nie". - Jestem po prostu urocza. - Dodała z przekąsem. Nie przeszkadzał jej w ogóle ten niby "brak wyczucia", może ona sama miała podobne i uznała to jako normalne pytanie? W jakiś sposób Kurosz się martwił, co było nawet słodkie na swój sposób. Chociaż jak można nazwać coś słodkiego, co pochodzi z tak poparzonej mordy i tym ostrym spojrzeniu. Był całkiem inny, niż mógłby się wydawać, i ten przeskok między wnętrzem a wierzchem bardzo jej się podobała, ale rzecz jasna nie powie tego na głos, bo po co by miała. W jej głowie kręciły się przeróżne myśli, które niekoniecznie powinny być wystawione na światło dzienne, jeszcze Gaki mógłby sobie pomyśleć więcej niż powinien, a tego upokorzenia Coco by już nie zniosła.
Coco nie chciała go atakować. Miała swoje odpały i czasem buszowała na mieście w poszukiwaniu swojej ofiary. Bądź co bądź Gaki był od niej silniejszy, może nie teraz przez rany, ale nie był to moment na to, by Coco to wykorzystała, była rozdarta psychicznie, co niekoniecznie dobrze współgrało z pomyślną walką. Poza tym, nie pomagałaby mu, żeby zaraz drzeć ze sobą koty. Po co miałaby psuć sobie kolejny kontakt, skoro wcale nie szło im tak źle i jeden od drugiego nie pouciekał od namiaru emocji i informacji, które pewnie w ogóle nie odmieniają jego życia, bo po co mu wiedzieć i słuchać na temat rozstania. No po co. A jednak!
Słowa, które napisał co do ich nagłego zerwania kontaktu uznała jako kończące ten temat. Uśmiechnęła się tylko na nie delikatnie i przytaknęła głową, nie chcąc bardziej rozkopywać tematu bez dna. Ważne co było tu i teraz, a tu i teraz właśnie spotkali się a rozmowa klei się w najlepsze, a miała co do tego pewne obawy, że będą siedzieć i patrzeć się jeden na drugiego. Miała wrażenie, że przez ten toksyczny związek traciła człowieczeństwo, nie potrafiąc już normalnie rozmawiać z innymi ludźmi, była w błędzie, bowiem Gaki dopytywał się o coraz to nowe rzeczy, wow. Zainteresowanie drugiej osoby jednak mogło ocieplić nieco miejsce koło serca. Chociaż nie do końca wiedziała, czy to pytanie ją wzruszyło czy na nowo wzbudziło negatywne emocje.
- A kurwa, to on ze mną zerwał. - Jej głos był zły, a ona cała chodziła, na szczęście, to jeszcze było grubo przed zaszywaniem rany i nie odbije się to na jego zdrowiu, o ile bardziej to zdrowie można dobić. I lepiej niech już nie porusza tego tematu, jeśli by teraz na nią spojrzał, jej twarz wypowiadała jedno wielkie wkurwienie a skrzyżowane ręce pod piersią nigdy nie wróżą nic dobrego. Machnęła jednak na tą sprawę ręką, odganiając jak parszywą muchę. Nie ten to inny, tego kwiatu jest pół światu, i inne męczące przysłowia, które mają na celu pocieszać zranione dziewczynki i chłopców. Jego wścibskość była na tak wysokim poziomie i jego brak delikatności na tyle zdenerwował na moment Cynthię, że miała wrażenie, że zaraz uderzy go w brzuch a ten złamie się w pół, aaaaaaaaaale... Przecież ona była taka sama i gdyby doszło u niego do podobnej sytuacji zachowywałaby się ZUPEŁNIE tak samo. Mówi się ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a kolejny? O nim się już nie mówi, a oboje zeskoczyli z łatwością po pierwszym schodku. - A jebać. - Dodała do siebie, zamykając zupełnie ten temat w swojej szufladce w głowie.
- O, no teraz to ślicznie! - Skwitowała jego najpiękniejsze teraz pismo, które w końcu przypominało normalne literki a nie hieroglify. Nie podejrzewała jednak, że jego ręka też mogła być uszkodzona, może wtedy tak by nie szkalowała jego brzydkiego pisma, w końcu pisanie w gipsie jest okropnie męczące, a co dopiero z nieopatrzoną ręką. Kurosz jednak zachowywał się tak naturalnie i tak normalnie, jak gdyby nigdy nic, że nie miała co nawet podejrzewać, a może to i źle, nie zapytała w sumie czy jeszcze coś go nie boli, aczkolwiek priorytetem teraz była rana na twarzy.
Zaskoczyła Gakiego swoim całkiem normalnym bytem? Świetnie! Niech jego zaskoczenie trwa dalej, bo w tym momencie przykładała wacik nasączony lekiem odkażającym do twarzy. Nie było zbyt ciekawie, zanim poinstruowała go o szybkim przekazie bólu, ten już zacisnął palce na jej kolanie przerywając jej w pół zdaniu. Odsunęła na milimetr odruchowo rękę, jednak tym samym myśląc, że im szybciej tym lepiej. - Już, już... - Dopowiedziała zmartwiona, odkładając brudny wacik na bok i biorąc się za zszywanie, tak, powtarzała, im szybciej tym lepiej. Z każdym przebiciem skóry, walczyła sama ze sobą, w życiu takich operacji nie robiła i byla skupiona jak nigdy wcześniej. Zdziwiona jego nagłymi słowami, nie odrywała się jednak od pracy. - Nie paplaj teraz, bo źle zszyję, Gaki. - Ostatnia dziura, delikatne pociągniecie, jak za sznurówkę w bucie. Nawet nie zauważyła jak Kurosz wziął jej rękę, tak bardzo była skupiona! Samą nić przecięła zębiskami, przez co musiała nieco się otrzeć policzkiem o jego. Ciepły. I gdyby nie to, że nić była z dziwnego materiału i trza było ją dobrze złapać, by przeciąć, mruknęłaby z niezadowolenia, że musi tak szybko się od niego odsunąć. Ale powstrzymała swoje zapędy. Wolną od jego uścisku ręką, położyła dłoń na jego brodzie i wychylając się przed niego, obróciła głowę w swoją stronę tak by mogła spojrzeć na drugą przeciwległą ranę. - Nie jest to zbyt ciekawe. - Skwitowała jego następną ranę i wróciła do siadu na swojej łydce. Spojrzała na dłoń, którą cały czas trzymał w swojej wielkiej łapie. Pomachała głową na nie, i kilka razy postukała palcem wskazującym wolnej dłoni po swojej szyi. - Stamtąd przynosi pecha. - Ta jasne, kogo ty oszukiwałaś Coco. Na jej twarzy jednak nie doszukał się strachu, który wcześniej towarzyszył jej o myślach w spijaniu krwi. Poza tym dobrze będzie mu wypić krew, rana będzie się wtedy dobrze sklepiać, a tą drugą będzie się łatwiej zaszywać. - Chcesz chwilę poczekać z kolejnym szyciem? Wiem, że boli. - I moja krew Ci dobrze zrobi. Chociaż tego nie dodała. Czekała na jego reakcję, bowiem może nie będzie chciał się do niej na tyle zbliżać, by upić krew a ostatecznie Coco się pewnie zgodzi na wbicie się jego kłów w jej rękę. Było jej tak mu szkoda, a w końcu jego głos był na tyle przyjemny, że chciała naprawić mu tą mordkę, z tymi dziurami nie wyglądał korzystnie. Sama ręką też musi odpocząć, gdyby tylko wiedziała..
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Wto Sie 14, 2018 10:00 pm

Urocza Cocoro. Parsknąłby gdyby nie fakt, że dziewczyna niebawem ma zszyć jego twarz. W zemście mogłaby zszyć jego usta i dopiero wtedy Krzak miałby pretekst do dokuczania przyjacielowi. A na to Poparzony pozwolić nie mógł. Wracając jednak do gościa, Gaki mimo wszystko uznał wampirzycę za godną większej uwagi. Przyciągała wzrok, a nie ma co ukrywać, Kurosz też facet i lubi zawiesić oko na czymś ładnym.
Skoro tak uważasz.
Żeby się nie obraziła, puści jej oczko. Niech nie myśli, że Kuro to taki burak ze wsi co rzuca brzydkimi tekstami w stronę kobiet, tylko po to aby poczuć swoją władczość. Niemniej Cynthia wyglądała całkiem inaczej, kiedy nie towarzyszyła jej sukowatość.  Lecz z drugiej strony, ona bez złowieszczej cechy nie byłaby sobą.
Czyli tak jak przypuszczał. Wampirzyca dostała kosza, jej życie uległo drastycznej zmianie i czuje się z tym źle. Musiał być zapewne jakiś powód, nie znał i nie wtrącał się. Jednak niech ma świadomość, że u Gakiego znajdzie coś w rodzaju „pocieszenia” w końcu ziomkowie mają sobie pomagać. Kamienna zasada dla każdego gangu, chociaż Coco w nim jeszcze nie była, to i tak widział w niej swoją kumpelę.
Oczywiście nie był w stanie zostawić tego bez komentarza, widząc jak dziewczyna zaczyna wpadać w złość. Nie ma co się dziwić, zawiodła się na swoje „miłości życia”.
- Nic nie trwa wiecznie. Jak chcesz to się napij, nie przeszkadza mi jak pijesz.
Jeśli potrzebowała walnąć sobie jak to ludzie nazywają „lufę”, to proszę bardzo. Poparzony może popatrzeć, pić nie musi. Ale skoro ta ma się poczuć lepiej, niech sobie ogarnie umysł.
- Chociaż nie, powstrzymaj się dopóki mnie nie zszyjesz.
Szybka poprawka, a brwi wampira nieco zmarszczyły się. Cynthia twarda babka powinna wytrzymać, przyjąć na klatę. Są w końcu wampirami, nie byle człowiekiem co twierdzi „Raz się żyje!” Tak, jebać. Kuro skinął głową, zgadzając się w stu procentach. Ale jakby nie patrzeć, nie wie z kim zerwała. Zna typa?
- Jak się nazywał ten koleś? Może go znam?
Szybko dodał pytanie, nim poprawił swoje cudowne pismo. Przecież musi wiedzieć więcej, co prawda nie rozgada tego, tylko sam dla siebie. Wścibski Gaki jak staruszka siedząca w oknie. Ba, nawet gorzej, bo czasami przez własna głupotę miał niezłe kłopoty i jeszcze miał czelność wplątywać w to innych.
Teraz największym problemem była szczęka. Dobrze, że wampirzyca zechciała pomóc w ogarnięci sprawy, samotnie może i by sobie poradził, to jednak ta ma lepszy wgląd na rany. No i poniekąd można było potraktować ją jako wsparcie, więc czemu nie korzystać. Chciała pomóc, więc też po zerwaniu z chłopakiem zapewne chciała się też poczuć potrzebna. Ważne jest, aby odnaleźć miejsce w świecie.
Odkażanie rany zawsze bolało, szycie nie było takie złe. Poza tym Coco miała wgląd na twarz wampira, widziała obrażenia w postaci poparzeń, liczne blizny i zapewne bolesny piercing (te kilkanaście kolczyków na twarz, szyi itp). Więc wbicie igły nie było złe, gorzej z odczuciem. A skoro miał się zamknąć, skinął głową. Postara się posłuchać.  
Nie jest za ciekawie? Wiedział o tym doskonale, wszak nie mógł mówić ani też normalnie się pożywiać. Rozwarcie szczęk aby dobrać się do szyi, stanowiło nie lada problem. Dlatego najlepszym miejsce może być ręka – okaleczy aby przyssać się niczym wielka pijawka. Właściwie nie oczekiwał od niej oddania krwi. To, że sama skojarzyła, było tylko i wyłącznie w jej interesie. Bynajmniej nie odmówi. Zaciśnie nieco mocniej palce na nadgarstku, oczywiście nie tak mocno by sprawić ból. Do połowy przymrużone gadzie oczy wpatrywały się w twarz Coco.
- Spokojnie, możesz szyć dalej.
Ostrożnie wypowiadane słowa, aby nie pogorszyć. Szkoda jedynie, że kwestia oddania krwi stała się świeżym oraz możliwym do spełnienia pomysłem. Wjechał nieco wyżej ręką ku zgięciu łokcia. Jeśli nie przybliży igły, dostrzeże jak usta wampira odrobinę się rozchylają. Dopiero teraz odkrył, że głód krwi okazał się niebywale spory. To chyba wina zmęczenia, jak i wyluzowania się. Wreszcie był w stanie solidnie wypocząć, a tym samym ciało zaczęło się domagać paliwa.
- Na ile jesteś w stanie mi zaufać?
Spyta, patrząc teraz w oczy kumpeli. Łapska nie zabierał, chociaż nie zbliżał się, to dało się i tak wyraźnie odczuć że bardzo by chciał coś od niej wziąć. Nie w dużej ilości, by nie osłabić, ale tak by pomóc sobie oraz ciału regenerować się. Jeżeli nie będzie miała nic przeciwko, zaś znajdzie się na dłonią na nadgarstku a wtedy tylko pociągnie do siebie i nie otworzy szczeki bo ból. Dopiero wtedy ją puści, pozwalając na dalsze szycie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Wto Sie 14, 2018 11:03 pm

No zachowywał się tak, jakby on tak nie uważał! Wszyscy wiemy, że Coco na zawołanie potrafi być urocza i ten nie mógł temu zaprzeczyć. Wyszczerzyła się triumfalnie, kiedy ten puścił jej oczko. Wcale nie był taki brzydki... Coco nie myśl tak! Jego wzrok, który teraz ciążył na jej ciele był przez sekundy nieco inny, niż przez resztę czasu, czuła jak ten ją skanuję, bardziej męskim niż ziomkowym wzrokiem. Nie mogła zapominać, że był facetem, a ona ubrała się nie do końca przystępnie. Żeby sobie nie pomyślał, że specjalnie, było ciepło, no i.. Tak. Nie przyjeżdżała tu z myślą podrywania Kurosza. Boże! Czemu ona myślała o tym wszystkim?! I dlaczego głupie puszczenie oczka na chwilę tak zawieruszyło w jej głowie? Stała się jakąś dziewczynką niewyruchaną, czy co? Ogarnij się, młoda. Koniec końców, sama puściła mu oczko. Ot co. Taka niespodziewana akcja, nie mogła zostać przecież na przegranej pozycji!
Właśnie już miała zaprzeczać i użyć tego samego argumentu, ale powiedziała sobie, że jak on zaczynał pisać, ta nie będzie się wtrącać w jego zdanie. To jak przeszkadzać komuś w mówieniu, a nawet co do pisania trza było mieć trochę poszanowania dla drugiej osoby. Miała jednak nadzieję, że w końcu dojdzie do tego zaszywania, a ten będzie mógł powoli i w spokoju się regenerować w ramionach niebieskowłosej. ... Dlaczego o tym znowu pomyślałaś? Tak, właśnie przez to dostanie kosza miała ochotę już od dłuższego czasu się rozpłakać i wtulić w jego nienaganny tors i długie ramiona, które już wyobrażała sobie jak będą obejmować jej szczupłą talię. Choć nigdy nie uczestniczyli oboje w takim akcie. Smutne. Ale Coco nie mogła się na niego tak po prostu rzucić, więc wszystkie myśli, jak szybko przychodziły, tak szybko odchodziły. Musiała się ogarnąć, przecież byli tylko ziomkami, a ona dopiero co dostała niebylejakiego kosza. To nie powód by pchać się ręce innego. Choć Gaki był idealnym na to celem. Na jego słowa o powstrzymaniu się przytaknęła, parskając przy okazji. - Nie jestem głupia. - Dodała z przekąsem, ale powoli się rozluźniała a nagła złość powoli mijała, tak samo jak grymas na jej twarzy. Doskonale wiedziała, że on tak o niej nie myśli, inaczej nie zgadzałby się na takie operacje chirurgiczne, ale ona musiała dopowiedzieć swoje, swoim okropnie przychamszczonym głosem, nie byłaby sobą, gdyby nawet w zranionej Coco nie było procenta tej suki, która chodzi po dzielni. Natury nie oszukasz, Cynthio.
Podrapała się po obojczyku, czytając kolejne pytanie. Jej mina była tak nic nie mówiąca, nie zdenerwowała się, brwi raczej układały się na kształ, "co ja mam mu powiedzieć?", a sama zadawała sobie dokładnie to samo pytanie. Po krótkiej chwili milczenia dodała ni z gruchy, ni z pietruchy. - Asmodey. - Przynajmniej jeden z nich, a w Yokohamie nie było ich za dużo, byli rozproszeni po całym świecie, zupełne przeciwieństwo Kuroszów, ale skąd mogła wiedzieć. Nie wiedziała też, czy on zna ten ród, czy nie, nawet jeśli, nie powinien nic z tym fantem zrobić, a ona nie miała powodu by to ukrywać, to nic takiego, zwykły zawód miłosny, nawet jeśli setki razy Samael powtarzał jej, że ją kocha i nie chce stracić, serduszko Coco złamało się w pół. To te samo uczucie, co ona sprawiała co jakiś czas na niewinnych, zakochanych chłopczykach? Chyba następnym razem zastanowi się dwa razy, a może i nie. Wracając jednak, do czarnowłosego.
W między czasie jak ta szyła, jej palce u dłoni czasem jeździły po jego twarzy, poparzonej skórze, paznokcie zahaczały się na kolczykach, sprawdzała stan skóry na szyi, obojczyku. Było to zupełnie odruchowe, a on mógł poczuć delikatne mrowienie, dzięki delikatnym dłoniom. Bowiem kiedy zamknęła całkowicie ramię, dłoń przestała jeździć po jego ciele, a ona dopiero zorientowała się po fakcie. Może nawet lekkie wypieki pojawiły się na jej twarzyczce? Może uda się jej tapecie zakryć co nie co, przecież nie chciała, żeby się wydało, że Gaki mógły mieć ją na skinienie palca.
Faktycznie, otworzenie buzi tak mocno nie było zbyt mądrym posunięciem. Świeże szwy mogłyby się rozluźnic, a tamta rana nieco bardziej otworzyć. A tego oboje nie chcieli. Dlatego ze smutkiem na twarzy, przytaknie, kiedy ten zacznie rozcinać jej drobną rękę, by dostać się do jej krwi, która była nieco niższa od jego. Może to nie był rarytas. Jego rozcięcie odczuła jako wbicie delikatnej igiełki, spoglądała w jego twarz, kiedy ten delikatnie sączył trunek z jej żył. Ich spojrzenia się spotkały, a ona nie potrafiła oderwać wzroku. Czuła, że robi to dość delikatnie i z wyczuciem, nie brał dużych łyków, a niebieskowłosa czuła się całkiem dobrze, nie słabła, a to dopiero był początek, bowiem nie wydawałoby się, że odmówi sobie dzisiaj wbicia się w szyję Cynthii. Ale najpierw trza było się zająć drugą raną. Dlatego kiedy usłyszała jego ciche polecenie musiała działać. Ale.. Jak by to tu zrobić. Usiadł przy krawędzi łóżka, po drugiej stronie nie znajdzie miejsca by usadowić się tak wygodnie jak teraz się udało. Kiedy tak rozmyślała, jak by to zrobić, ten nagle przetransportował swoją dłoń bliżej jej łokcia, a ta zastygając spoglądała na to jak jego ciało się zachowuje. Delikatnie drżała, ale żaden mięsień nie chciał uciekać, siedziała i czekała na rozwój wydarzeń, widziała jak jego głód coraz bardziej rośnie, i jak coraz bardziej miał ochotę na jej bladą szyję, skrywającą skarby. - Nie mam powodu by Ci nie ufać, Gaki. - Odpowiedziała nie mal w moment, i poczuła jak ten ciągnie ją do siebie. Niestety, nie udało się otworzyć szczęki przez narastający ból. Ostatecznie puścił ten niebieskowłosą a ona sama podrapała się po szyi. A szkoda, mogłoby dojść do... Coco! Uśmiechnęła się do niego zmartwiona. - Spokojnie, zaraz coś na to poradzimy. - Dodała, przesuwając palcami po jego policzku, co wiązało się z tym, że przesuwała bardzo delikatnie po nowych szwach, wmawiając sobie, że sprawdza ich stan, czy aby na pewno się kleją. Tak naprawdę niczym zatroskana siostra, miziała go dłonią po szczęce i policzku.
W moment pojawiła się na jego kolanach, niekoniecznie czekając na jego aprobatę, czy dezaprobatę. Nie pytała zwykle o zdanie i robiła to co przychodziło do jej zwariowanej główki. Dla sprostowania, on na kanapie, ona w rozkroku na kolanach, przygotowane już na szybkiego rzeczy położyła na jego płaskim brzuchu, a jego twarz obróciła w taką stronę, by miała dostęp do kolejnej rany. Na szczęście ostatniej. Gdyby tak samo szybko szło naprawiać złamane serduszka.
Schemat się powtarza. Namoczony gazik przyłożyła do rany, delikatnie nim przesuwając po jego skórze. Jedna rana na szczęście była równa drugiej, ta nie była większa ani bardziej zanieczyszczona. Raz kozie śmierć. Ciekawe jaką teraz część ciała wybierze, by zacisnąć na niej łapsko. Było wiele opcji. A ona na każdą zareaguje cofnięciem ręki. Zawijanie i zaszywanie policzka było dużo łatwiejszym procesem i przeszedł zdecydowanie szybciej niż poprzedni policzek. Zaciągając ponownie rozdartą skórą do siebie, obcinając żyłkę ponownie kłem, ta westchnęła ciężko, odrzucając przedmioty na bok. - Kurwa.. - Powiedziała do siebie i opadła czołem na jego ramię. Takie operacje rozdzierały od środka pytaniami, czy ja mu czegoś przypadkowo nie zrobię? Leżąc tak kilka chwil i ciężko oddychając, jeśli ten nie zatrzyma jej w tej pozycji, uniesie się głową i zapyta; - Jak się czujesz? Zaryzykujesz? - Zaryzykujesz otworzeniem paszczy i wbiciem spragnionych kłów w moją mleczną skórę? Nie wiadomo też dlaczego czuła, że ma sparaliżowane nogi i po prostu nie chciało jej się wstawać. Coco, ogarnij, on już nie potrzebuje Twojej pomocy, złaź..
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Sob Sie 18, 2018 8:22 am

Może i była słodka, urocza ale Gaki czasami nie widział pozytywnych cech. Nie, nie skreślał Cocoro czy coś. Po prostu nie potrafił się nad kimś rozczulać i walić komplementami na lewo i na prawo. Ostatnio był zbyt zajęty aby zabawiać się w adoratora. Niemniej w obecnej chwili nawet dobrze, że stało się jak stało i teraz spędza miły czas z kumpelą.  Rozładowanie nerwów czy zapomnienie o dokuczliwym bólu. A skoro jest taka dobra, może powinna też podjąć się leczenia Ao? Nie, tym zajmuje się już ich medyk.
Dostała kosza, więc miała prawo szukać pocieszenia. Jeśli doszłoby do czegoś więcej, Cynthia wykorzystała Gakiego w sposób naturalny zwierzęcy, nie miałby jej tego za złe. Nie czuł by się wykorzystany, wszak on miałby zabawę i ona. A jakąś płaczliwą pipą to on nie jest.
Na jej słowa pokiwał tylko głową. Kojarzył typa, nawet bardzo. Zdarzyło się raz czy dwa razy wymienić z nim słowo, jednak nie byli jakimś kumplami od przysłowiowej wódki. Szybko więc napisał kolejne zdanie, po czym znowu podstawił pod nos wampirzycy.
- Samael Asmodey jak mniemam. Bo tylko jego znam, no i jest młody. Chyba, że lubisz starą arystokrację – to się wtedy pomylę.
Przechyli nieco łeb, przyglądając się Coco. Szkoda jej, zmarnowała się u boku rozpieszczonego gogusia, kiedy mogła naprawdę ogarnąć sobie kogoś w miarę możliwości ogarniętego. Lecz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, wampiry mają przed sobą całą wieczność. Chyba, że zabije je ktoś, coś lub one same odbiorą sobie życie mając po uszy długotrwałej egzystencji.
A skoro już zszywa jego mordę, wypada się skupić na tym wątku.
Im dłużej zszywała, Kuroiashita miał pewność co do przyzwyczajenia się do wyglądu jego twarzy. Nie żeby wcześniej przykładał do tego wielką uwagę, bądź co bądź można nazwać to czymś miłym. Cynthia na pewno nie należy do płytkich osób, co już wampirowi zaimponowało. Nie wyrzuci jej na zbity pysk po zaszyciu ran, w sumie miał nawet coś do zaoferowania. Ale to już po tym, jak Kuro się ogarnie.
Pierwsze koty za płoty. Poparzony zaliczył niewielkie krople krwi na swoim języku po tym jak dobrał się do jej ręki. Krew jak krew, nie oceniał. Wampir nie może kręcić nosem co do posoki, a każda bowiem ułatwi regenerację. Dlatego teraz przyssał się do utworzonej rany, starając się też nie otwierać za bardzo szczęki. Co jakiś czas przyglądał się wampirzycy, nie odczytując z niej nic. Spojrzenie czerwonych gadzich ślep miało charakter bardziej leniwy niż zainteresowany. Posilenie wymaga rozluźnienia, a nie ciągłego rozmyślania. A kiedy było po wszystkim, pozwolił na kontynuowanie szycia.
- Czyli wszystko jest w porządku?
Spyta, mrużąc ślepia. Niech już się zakończy opatrywanie, lepiej jest swobodnie mówić, niż z jedną stroną szytą a drugą rozwartą. Oczekiwał więc by przesunąć się, chcąc zrobić miejsce a Pielęgniarka postanowiła inaczej. Kilka sekund do przodu i już Cynth znalazła się okrakiem na jego kolanach. Gaki spojrzał na nią nieco zaskoczony, przecież ta spódniczka… Prawie widział jej majtki.
- Ryzykujesz, wiesz?
Nie powinien komentować, jednak Gaki to Gaki. Ona chce szyć, wampir też widział tak sprawę ale z drugiej strony była zbyt blisko. Oblizał usta mające jeszcze posmak jej krwi, a ręce ulokował na jej udach. Długie palce wpiły się po tym jak igła kolejny raz przeszyła jego skórę. Teraz już poczekał do końca, a po fakcie dłonie przesunęły się znacznie wyżej – już prawie były pod spódniczką. Coco jeżeli nie da po łapach, nie cofnie ich.
- Zaryzykuję? Przy czym? Chcesz żebym cię znowu ugryzł a może też coś więcej?
Mówiąc, kierował ciche słowa prosto do jej ucha. Pochwyci w pewnym momencie palcami za jej twarz, chcąc aby widziała go dobrze. Przy dobrym przyjrzeniu się, dostrzeże jak skubaniec unosi kącik ust. Triumfował.
- Wkroczyłaś na teren mojej grupy, co już nieźle namieszało im w głowach. Siedzisz ze mną sam na sam, oni nie wiedzą że zszywałaś moją mordę. Pewnie myślą, że przeżywam upojne chwile, Więc może niech mają to co chcą?
Teraz mówił sykiem. Jedna dłoń masowała wnętrze ud, zahaczając co chwila o delikatny materiał majtek. Kuro warknął coś pod nosem, chwytając drugą łapą za włosy kobiety. Obnaży jej szyję, a usta otworzą się nie w celu ugryzienia, tylko przejechania językiem po gładkiej skórze. Jak zareaguje? Odrzuci? Jak nie, przejdzie dalej. Łapa zacznie pchać się pod materiał, a druga zaciśnie mocniej palce. Szorstkie usta wreszcie otworzą się odrobinę szerzej, a zębiska powoli naznaczą krwawą ścieżkę. Nie wbijał ich, natnie tylko skórę by wypuść juchę i począć ją zlizywać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pon Sie 20, 2018 10:11 pm

Nie można powiedzieć, że Coco przyjechała tutaj szukać odetchnięcia, czy zapomnienia. W ten sposób poszłaby sobie alkoholizować się w swoich czterech kątach, zalewając się w trupa. Potrzebowała spędzić z kimś czas, jak to mówił, być potrzebna, zatraciła się w swojej starej miłości, totalnie zapominając o bożym świecie i wyrzucając do kosza całkiem wartościowe relacje. Naprawdę wartościowe, skoro Gaki nie miał jej za złe, tego, że musi tego wysłuchiwać i spoglądać na jej zniszczone ja. A może i zaprzeczała sama sobie. Może miała ochotę na Gakiego, a może chciała zapomnieć, a może było to spontanicznie. Zapewniam, że nie ubrała się tak, bo chce mu skoczyć na penisa. To nie o to tu chodzi.
Na jego słowa zapisane na kartce, wytrzeszczyła tylko oczy a jej usta rozłożyły się w "o". No tego się nie spodziewała, że Kurosz mógł znać Asmodeya. Teraz poczuła się jeszcze bardziej zażenowana całą tą sytuacją, bowiem, kiedy był nieświadomy, pewnie zupełnie inaczej patrzał na sprawę. Teraz kolejne szufladkowanie Cynthii mogło nastąpić w jego głowie, a tego Niebieskowłosa nie chciała. Na pierwszy rzut oka ludzie postrzegali ją jako zimną sukę, i ona doskonale o tym wiedziała, będąc jeszcze z takim gościem, tylko popierała sobie takie zdanie, ale niekoniecznie było ono miłe. Cynthia bowiem miała wyjebane w to, co ludzie o niej mówią, ale w środeczku serduszka, dalej żyła tą malutką, uczuciową białowłosą dziewczynką, którą kiedyś była i nawet jeśli jej mina mówi i don't give a fuck, martwe serce mówi co innego. Maska którą nałożła lata temu była nie do zdarcia, do czasu. - Tak, chodzi o Samaela. - Po dłuższej chwili zdziwionej minki, ta w końcu wydukała z siebie kilka słów podsumowujących. Nie wiedziała jednak, że Gaki myślał, że niby się "zmarnowała". A szkoda. Może inaczej spojrzałaby na to, że ten wie, kto dał jej kosza. Poczuła się nieco jak idiotka, ale nie dała po sobie tego jednak dostrzec.
Tak, skupmy się na punktu zaszywania i zapomnijmy o zażenowaniu Coco, które znikało z każdą sekundą dominującego skupienia.
Nie miała zielonego pojęcia dlaczego tak ten skupiał się na swojej własnej twarzy. Każdy jest inny. A co jeśli ona miałaby poparzoną twarz? Może inaczej by na to wszystko spojrzała. Dziwne, że wampir w ogóle się nie zregenerował, nie był najniższej krwi, a zaś ma specyficzne skutki po prawdopodobnie walce. W sumie, zanim ten zaczął zatapiać się w jej skórę, zapytała na trapiące jej głowę pytanie. - Jak to się stało, że jesteś tak poparzony, Gaki? - Mówiła, przesuwając dłonią, po świeżo zszytej ranie. Czy dał jej odpowiedź teraz, czy po spijaniu z niej krwi, ta dalej będzie spoglądać na jego ciało pytająco. To naprawdę było interesujące, dlaczego niektóre rany goją się z łatwością, a niektóre wręcz przeciwnie, szpecą wampira na całe życie. Jakiś magiczny ogień?
- Nie martw się. - Dodała cicho i delikatnie, po tym jak skończył sączyć jej krew. Był dość delikatny, a jego łyki były leniwe, Coco silna baba, nie poczuła się gorzej, ciężkie brzemię wisiało nad jej głową. Była pewna, że ten byłby w stanie powalić ją jednym ciosem, i to bez większego wkładania w to siły.
Wracając, nie miała zielonego pojęcia, że wampir chciał ustąpić jej nieco miejsca, dlatego wskoczyła na jego kolana, ale czy to źle? Opatrywanie chyba obojgu przynosiły jakieś korzyści, nie tylko "jakieś", mam na myśli. Coco jednak nie przejęła się tym, że była w za krótkiej spódniczce, i że praktycznie pisia wyskakiwała jej spod czarnego materiału spódnicy. Po prostu miała to gdzieś. Kiedy ten zmierzył ją zaskoczonym spojrzeniem, ta pokazała ząbki w badassowym uśmiechu. To ona była teraz nad nim i wcale mu to najwyraźniej nie przeszkadzało. - Wiem. - Dodała pewnym siebie głosem i zaczynała zszywać kolejną ranę. Jego dotyk był przyjemny a wbite w jej skórę palce wywołały przyjemny dreszcz na jej plecach. Byleby się nie rozluźnić, była sprawa do zakończenia, dlatego jej ruchy było nieco szybsze, ale dalej były one precyzyjne i pełne skupienia, mimo iż według niektórych jedno wyklucza drugie, nie w tym przypadku. Adrenalina umiała jednak dać kopa w dupę.
Leżąc chwilę na jego ramieniu, dokładnie czuła jak ten unosi swoje dłonie wyżej, ale wcale jej to nie przeszkadzało i jak gdyby nigdy nic, wygięła swoje plecy w łuk, jeszcze bardziej przylegając do jego ciała. Wsłuchała się w jego głos. Nie uciekała przed jego dłonią, która wylądowała na jej twarzy. Dokładnie skanowała jego twarz i widziała, że podoba mu się to, w jakiej pozycji oboje byli. Przy takim biegu wydarzeń ta szybko zapomni o swojej byłej miłości. - Sam zdecyduj. - Typowo, jak kobieta, typowe "rób co chcesz". Jej głos był jednak kuszący, a cichutki chichot nie piastował niczego dobrego. Nigdy nie wiadomo co siedzi w głowce Cynthii, ta miała już różne wizje ich kontaktu.
Wyprostowała się i oparła swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Z lekko otwartymi ustami słuchała jego cichych i wysyczanym prosto w jej stronę słów. - Nie obchodzi mnie to, co sobie myślą, zrobię co będę chciała. - Jej głos był pełen pewności siebie i może nawet lekkiej pogardy w ich stronę, bowiem nie wiedziała, że chodzi o jego ziomków. Wiedziała, że to raczej ON zrobi co będzie chciał niż ona. I wcale jej to nie przeszkadzało. Mimo iż to ona była na górze, to Kurosz dominował nad nią. Już nie wspominając o tym, co działo się z jej ciałem, kiedy ten co chwilę przez przypadek trącał palcem po materiale jej majtek, nie mogła jednak po sobie dać do zrozumienia, że nie ma zadnych zahamowań. Już miała spowrotem się nad nim pochylać i wpić się w jego usta, kiedy jego dłoń szarpnęła za jej kucyka. Dziewczyna wydała z siebie cichy jęk, który raczej brzmiał jak wzięcie głębokiego wdechu przez zęby. Wygięła się, wypinając piersi do przodu, podążając głową tak, jak ten targnął za jej włosy. Szyja była w pełni odsłonięta, świetnie. Zacisnęła tylko palce na jego klatce, nie odrzucając go od siebie. Przeciwnie, chciała jeszcze raz połoczyć oba ciała i poczuć jego ciepło. Zatraciła się w tej chwili, nie było jej jednak ani trochę wstyd. Nie spodziewała się jednak, że po chwili nacinania jej skóry zębami, tym zacznie jeździć po jej delikatnej i nadwyraz czułej skórze ciepłym językiem. Ta drżała w jego ramionach, bowiem nie dało się wytrzymać takiego napięcia, kiedy jedna z jego rąk panowała między jej udami, a druga targała za najczulszy jej punkt w ciele, miała jednego wielkiego bzika na punkcie swoich włosów. Cynthia zagryzie wargę, wsuwając jedną dłoń w jego włosy a drugą trzymając na jego szyi, smukłe palce wpiły się w jego poparzoną tam skórę. Nie potrafiąc się powstrzymać, cicho wysyczy; - Gaki...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Sro Sie 22, 2018 7:43 pm

To co łączyło Cocoro oraz Samaela, było tylko i wyłącznie jej sprawą. Gaki nie znał się na sprawach sercowych, poza tym nie potrzebował nawet takiej wiedzy. Wysłuchać może, cos powiedzieć ale nie żeby robić z siebie wszechwiedzącego psychologa czy doradzę, to nie, nie dla niego.
Więc jedynie westchnie, przeczesując i tak już rozczochrane włosy dłonią. Zna młodego Asmodeya, nigdy nic nie miał do niego, aczkolwiek ich sposób bycia był naprawdę różny. Cocoro powoli też była wchłaniania w świat pysznych wampirów, lecz przez odrzucenie mogła poczuć że traci tą szasnę.
Pokiwa głową, nie ciągnąc już tematu, Świeża spawa potrzebuje zagojenia, a ciągle rozdrapywanie nie pomaga, tak czy siak szkoda.
Koniec końców i tak wszystko skupiło się na obecnej chwili. Lekarz Cynthia profesjonalistka od igieł, zajmowała się i tak już nieźle okaleczoną twarzą wykolejeńca. Prędzej czy później mogło paść pytanie, dotyczące przyczyny wszystkich poparzeń. Przecież wysokiej krwi wampir nie zregenerował całkiem ciała. Jak to możliwe? Kurosz spojrzał na wampirzycę, zastanawiając się. Tak, ciekawska jak zawsze. Ale nie był w końcu to żaden sekret. Właściwie rzadko o tym rozmawiał.
- Mała sprzeczka z bratem. Chwila nieuwagi, a już miałem na mordzie kwas oraz jego chorą moc. Można powiedzieć, że prawie zjarał mnie żywcem. Regeneracja wewnętrznie utrzymała mnie przy życiu, ale kosztem wyglądu. Cóż, grunt że przeżyłem, poparzenia jakoś mi nie przeszkadzają już.
Wzruszy ramionami. Mimo że opowiadał o tym luźno, blizny dodały nieco groźności, to i tak przebaczenie bratu tego co narobił równało się z cudem. Zasady Gakiego bywają żelazne – nie jest ich w stanie nadłamać.
- Czy wyglądam na zmartwionego?
Uniesie brew, po czym wypuści jej rękę. Całkiem niezła w smaku, no i dzięki niej przyspieszy się regeneracja twarzy. Chociaż znając życie i tak weźmie więcej, nie czuł wystarczająco zaspokojonego głodu. Lecz nim dotrze do sedna sprawy, może się trochę zabawić. Cocoro siedziała dosłownie na nim, w rozkroku. Gaki jak na zdrowego faceta przystało, wciśnie swoje łapy do jej strefy prywatnej. O dziwo nie odganiała jego łap, ba, była chętna. Poparzony zaśmieje się cicho. Właściwie był ciekawy jak Coco odbierze go jak „kochanka”, w końcu nigdy wcześniej ze sobą nie sypiali. Niech nie spodziewa się subtelności, czułego głaskania albo słodkich komplemencików. Kurosze nigdy nie słynęli z delikatności i tym razem nie będzie inaczej.
Pochwycona z włosy, a łapa bezczelnie pchała się do majtek wampirzycy. Na ten moment pocałunków nie będzie, wampir zajmował się jej szyją, nadgryzając czy liżąc na przemian. Wreszcie przyssał się do rany, sącząc powoli krew. Do przewidzenia było, że prędzej czy później Cynthia zechce się „otworzyć”. Gaki oczywiście nie miał jej za pustą, łatwą dziewuchę, w sumie nie ma co się dziwić, że ukojenia szuka w najlepszy znany sonie sposób. Całkiem naturalny i nieobcy.
Trochę trwało nic Kuro zakończył picie krwi, a kiedy tylko tak się stało, dziewczyna zostanie pchnięta na bok, na siedzisko kanapy. Wtedy już pozbiera się, aby zawisnąć nad nią. Zgiętym kolanem utoruje sobie drogę między jej nogami. A obie dłonie chwycą za nadgarstki wampirzycy. Gaki pochyli się nad nią, aby nie zacząć całować, tylko jeździć językiem po jej kącikach ust i wargach.
- Teraz jestem w stanie zrobić z tobą wszystko. Nie opierasz się, więc rozumiem że tego chcesz.
Krótka, bystra analiza. Jedna łapa wylądowała na piersi Coco, wbijając mocno palce. Lubi ból? Na pewno, wszak Coco do delikatnych dziewcząt nie należy. Pomiętosi jędrną pierś, aby chwilę po wsunąć rękę pod jej bluzkę. Powoli, bez pośpiechu. Mogłoby być tak, że niebiesko włosa nagle się rozmyśli, a Gaki do gwałcicieli nie należy… Chyba, że ofiara ma zostać wykorzystana, to wtedy co innego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Nie Sie 26, 2018 11:04 am

Kiedy ten na nią spojrzy, zastanawiając się czy odpowiadać, ta uniesie brew pytająco do góry. No, lepiej niech gada i nakarmi jej ciekawość. Długo nie musiała czekać, najwyraźniej to nie była wielka tajemnica. Kiedy skończył, ta parsknęła niemiło pod nosem. - To niezła MAŁA sprzeczka z bratem. - Dopowiedziała. Cocoro nie wiedziała, że Gaki ma brata, nie wiedziała kim jest ten brat, ale tak naprawdę znała jego brata, popierdolone, co nie? Może kiedyś do tego dojdą, chociaż nic większego nie łączyło ją z Samurem, łączenie faktów mogłoby być zaskakujące, bardzo zaskakujące. - Nie myślałeś o przeszczepach skóry? Wiesz, podpierdalasz czyjeś ciało, zabijasz, patroszysz, trochę igieł, szwów, ale byłbyś jak nowy. - Mówiła zaciekawiona swoim własnym pomysłem, przyglądając się każdemu z jego poparzeń, podnosząc jego rękę, zakasając rękawa, czy odsuwając kołnierz zmasakrowanej koszuli. Tak pomarszczona skóra była strasznie dziwnie satysfakcjonująca w dotyku. - No ale w końcu wyglądasz teraz groźniej, po co spowrotem zamieniać się w fuck boy'a, co nie? - Wyszczerzy zębiska w ironicznym, dużym uśmiechu i znowu rozczochra jego nieco poukładane spowrotem włosy. Zdecydowanie lepiej było mu w rozpieprzonych.
Ale wracając do głównego wątku całego spotkania. W końcu tu zaraz buchnie ogniem, a w pomieszczeniu automatycznie zrobi się gorąc.
Na jego deptające jej ego słowa, zawarczała głośno, nie była zadowolona z odpowiedzi, ale nie oczekiwała też cudowianek i uczuciowych kwestii. Nie było to do niego podobne, a do niej tym bardziej. - Nie, a szkoda. - Wysyczała słowami w jego stronę, ale cała mowa ciała mówiła, że wcale nie jest na niego zła, czy wkurzona, naturalna reakcja Coco, mocna w gembie, pizda w ciele.
Nie odrzuciła rąk? Ba! Ta jeszcze przysunie się bardziej, jeżdząc dłońmi po całym jego ciele, tak samo jak on pchał się do jej strefy prywatnej, nie było w tym ani trochę delikatności, a na białej skórze Cynthii zapewne zostaną liczne ślady po spotkaniu z Kuroszem. Ale czy jej to przeszkadzało? Nie. Nie była zwolenniczką seksu sado maso, czy jakiegoś bdsm, ale nigdy nie uważała, że to czynność, którą należy robić przy zapalonych świecach i romantycznej powolnej muzyce. Nie była subtelna, a on nie był delikatny, cóż więc stało im na przeszkodzie? Nic. Nawet wiatr pożadania pchał ich dwójkę do całej tej zabawy, a ich ciała w ogóle się nie opierały nagłym przypływem emocji. Słodkie.
Niebieskowłosej nawet przez myśl nie przeszło, że ta mogła by być łatwa i puszczalska. Oboje ponosili z tej czynności korzyści, a nie tylko ona. Dobrze jest powiedzieć o dziewczynie szmata, ale kiedy facet rucha co drugą napotkaną, to jest dobrze, tak? Gówno prawda. Cynthia nie miała wiele przygód, dwa czy może trzy razy, ale Kurosza to nie obchodziło, zapewne nie skończy się na jednym razie, jeśli obu się spodoba. A spodoba się napewno, bowiem Cynthia brała to coraz głębsze wdechy, za każdym razem, kiedy jego ciepły język przejeżdżał po jej mlecznej skórze na szyi. Po raz kolejny wzięła oddech przez zęby, kiedy powoli znów spijał z niej krew. Na tą czynność ta mocniej zacisnęła piąstki na jego włosach, a pazury mocniej wbiły się w jego skórę na szyi. Całe jej biodra chodziły, a mięsnie na brzuchu spinały się i rozluźniały, co jakiś czas powodując, że ta chodziła cała góra i dół. Ruchy były powolne i w żaden sposób nie mogły przeszkadzać Gakiemu. Naturalna odpowiedź całego ciała by ten kontynuował swoją drogę ustami przez jej ciało.
Pisnęła, kiedy na momencie została zrzucona na kanapę, i nie był to pisk niezadowolenia, bowiem jej otwarte usta i przyćmiony wzrok mówił tylko i wyłącznie jedno. Nie opierała się, a ciało wyginało się tak, by dokładnie wpasować jego dłonie w skórę. Nogi rozszerzyły się ochoczo, kiedy ten wciskał między nie kolano, klatka piersiowa wygięta do góry, na tyle, że było widać jak żebra chcą wydostać się na światło dzienne. Zadrżała kiedy ten skrępował jej ręce i zawisnął nad nią, jeżdżąc językiem po jej ustach. - Naprawdę, późno się zorientowałeś. - Doda z przekąsem, wyszczerzy zębiska i przytuli nogami jego biodra, zaciskając je ciasno, w ten sposób, że czuła swoją strefą prywatną, jego krocze. Spódniczka w tej pozie właściwie leżała jej już na brzuchu, ale to w niczym nie przeszkodziło Kuroszowi, by wtargnąć dłonią w obręb jej piersi. A tej w ogóle to nie przeszkadzało. Dodatkowy ból, związany ze ściskaniem jej wypukłości tylko narastająco podniecał Niebieskowłosą, która powoli robiła się cała czerwona, dodam, że nie ze wstydu. Czy Cynthia wysyłała wystarczająco jasne znaki, że ta chce tego i, że on sam nie musi czuć się jak gwałciciel? Mam nadzieję, że tak.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pią Sie 31, 2018 5:49 pm

Nie zapytała kim jest jego brat, więc nie odpowie. Może i było to kopiące dumę wampira, lecz z drugiej strony Samuru otworzył drogę na większe możliwości dla wampira. Nie tylko ma zajebiste oparzenia, ale też i może wzbudzać respekt. Odmieńcy przyciągają odmieńców, a przecież o to chodziło. Im więcej osób w paczce, tym lepiej. Jak to mówią: W kupie siła.
- Zawsze mogło być gorzej.
Wzruszy ramionami. Samur powinien oberwać za to co zrobił, ale na tą chwilę sprawa nie była najwyższej wagi. Obecnie musiał ogarnąć swoje sprawy, sprawdzić co u reszty i zająć się wreszcie ogarnianiem porządku. Łowcy niech sobie nie myślą, że sprowadzili gang Poparzeńca do pionu. Jednak nim do tego dojdzie, warto sobie właśnie umilić czas z wampirzycą. Ciekawska, niby zatroskana a Gaki przyglądał się jej z uwagą. Zmruży nieco ślepia, słysząc poradę odnośnie twarzy.
- Gdybym chciał, już dawno ogarnąłbym blizny. Wolę je zachować.
Odpowie dość chłodno. Na co komu piękno zewnętrzne? Może i odstrasza twarzą, to jednak jest charakterystyczny. Wiedzą kim jest Gaki i już z dala można go rozpoznać. To jak wizytówka. Cocoro nie zrozumie, bo jest zbyt pysznym wampirem. Obracała się w doborowym towarzystwie, nie z menelami ze slumsów.
Westchnął na to ciągłe oglądanie go. Nie żeby mu przeszkadzało, rzadko kto ma okazję przyjrzeć się z bliska wiecznym ranom wampira. Niech ma radochę, no i oczywiście szansę do zmiany myślenia, na te bardziej Kuroszowe.
- Dokładnie. Chyba rzadko spotyka się na ulicy kogoś, z licznymi poparzeniami. Nie chcę ich tracić, są pamiątką oraz tak jakby moją wizytówką.
Wreszcie zaczęła podobnie myśleć. Może jednak będzie z niej porządny wampir? Kto wie.
Parsknął na warkot wampirzycy. Doprawdy, żaden z niego romantyk czy słabeusz. Nie ma co się martwić czy szukać dołów, jedynie co, to myślał o swoich kumplach z grupy. Jak się miewają? Zostawił ich z Lizzy, więc powinno być cali. Przynajmniej Krzak, bo z Iksem jeszcze nie wiedział, że już był w wewnątrz budynku.
Na pewno ich odwiedzi lecz nim do tego dojdzie, musi porozmawiać z Cocoro. Cóż, chociaż ich rozmowa zbiegała całkiem na inny tor. Gaki zawisł nad nią, torując sobie nogą dojście do krocza. Łapami ślizgał się po ciele, to raz wsuwając pod bluzkę i obmacując piersi. Drażnił ją językiem, czy kąsał wargi. Ona nie odmawiała, więc brnął dalej. Ba, wyginała się niczym rozochocona kotka, ocierająca się swoim ciałkiem o ciało Poparzeńca. Kurosz uniósł kącik ust, przez co wyglądał bardziej upiornie niż zachęcająco – szwy robią swoje.
- Trzeba przyznać, że jesteś odważna. Samotnie wkroczyłaś na moje terytorium, wiedząc że mogę skorzystać z twojej bezbronności. Ale to dla mnie wielki plus.
Szepnie do ucha, jak tylko się nad nią pochyli. Celowe zagranie, w końcu nadgryzał jej skórę na zdrowej stronie szyi, a ręce pochwyciły znowu za nadgarstki. Odsłonił trochę zębiska, aby tylko wgryźć się jeszcze raz. Boleśnie, dotkliwie. Zero wyczucia i subtelności. Wszak Kurosz gryźć grzecznie nie umiał.
Kolano dociskało mocno do krocza wampirzycy, poruszał nim trochę aby śmiało dać znać wampirzycy, że jeszcze z nią nie skończył. Osłabiona ma być całkiem posłuszna wampirowi, przecież o to chodziło prawda? Przerwie, wyjmie kły i odrobinę się podniesie. Teraz może śmiało ściągnąć z wampirzycy górne odzienie, by po chwili samemu zrzucić z siebie brudna koszule od krwi, Jeszcze nie zdążył się przebrać. Dopiero teraz Cynthia będzie mogła zauważyć ranne ramię wampira, chociaż już gojące się. Więc dramatu nie było.
Palcami chwyci za jeden z pasków stanika, ciągnąc go lekko ku górze. Naprawdę musiała mieć tyle ubrań na sobie? Warknął z niezadowolenia, bo szkoda zrywać. Całkiem ładny stanik i pasował do urody wampirzycy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Pon Wrz 10, 2018 8:16 pm

- Owszem. - Odpowiedziała krótko, zawsze mógł sobie zdechnąć, a wtedy by ich tu nie było i w ogóle byłaby z tego niezła kicha. Byłoby jej może nawet lekko przykro, ale bez przesady. No. Dobra. Bardzo przykro. Ale gdyby może się i dowiedziała kto to był, może i by pomogła w zemście. Uwielbia zemsty. Tak, zdecydowanie jest mściwa, tym bardziej, że nie tak dawno Samur prawie wycedził z niej resztki krwi rozwalając jej szyję prawie w pół. Dość.. Niemiłe pierwsze spotkanie. Resztę pamiętała jak przez mgłę, ubytki krwi dają jednak się we znaki.
Ah tak, rozumiała. Wolał być i tak niezłym już bad boyem, wzbudzać respekt, a w majtkach dziewczyn sprowadzać potok. To miało sens. Chociaż pewnie większość dziewuszek na jego widok ucieka. To bardzo niemiłe. Coco jednak wręcz przeciwnie. Czy ona zawsze musiała mieć ochotę na tych odmieńców? Czy coś było z nią nie tak? Czy jej perfekcyjność w wyglądzie była tak wysoka, że perfekcyjny partner to byłoby już za dużo? Pewnie tak. Znaleźliśmy rozwiązanie!
W końcu przestała oglądać jego mordę i nawet się troszkę odsunęła. Było już nieco niezręcznie, a i ona nie jest ślepa. Zauważyła, że temu zaczęło się już nudzić. Najważniejsze że był już cały, a nie podziurawiony.
- Zdecydowanie, nie poznałam jeszcze typa z taką gębą jak twoja. I najgorsze jest to, że mnie to kręci. - Była bezczelna i zbyt pewna siebie. Należy jej się za to soczysty klaps w dupę. Chociaż to byłaby niezła nagroda i to najwyższych lotów. Niech ten jednak o tym nie wie. I tak! Jest z niej porządny wampir. Tylko trzeba dobrze nakierować jej myśli, a będzie chodzić jak z zegarku. Łatwa z niej osóbka. Ciężka z niej kobieta. Ot co.
Naprawdę zajmował sobie teraz myśli kumplami z bandy? Halo! Trzeba trochę odpocząć od paczki przyjaciół, w której zapewne nie ma tak pięknej i bystrej kobiety jak Coco. A będzie, i ona jeszcze o to zadba, tylko póki co, no cóż, nie miała o nich pojęcia. Ciekawe dlaczego.
Ich rozmowa schodziła na zdecydowanie dobry dla niej tor. Gaki był idealnym zapełnieniem jej myśli i nawet był ponad to. Co to znaczy? Że nie był zwykłym zalep dziurę po Samaelu, tylko czymś więcej. Chociaż nie musiał o tym wiedzieć, zapewne będą tak się spotykać raz na jakiś czas, ale znająć Gakiego - parą nie zostaną. Choć sama Niebieskowłosa na dany moment chciała się zabawić. Tylko nie z każdym z kolei, bez przesady.
Dla niej wcale nie wyglądał upiornie. Jak wspomniałam wcześniej. Ją to tylko nakręcało. Jeździła pazurkami po każdym calu jego karku, szyi, czy po głowie, wtapiając je w kruczoczarne włosy. Każdy jego oddech, na mokrej skórze działał zdecydowanie podwójnie, drażnił ją, przez to ta cała chodziła po łóżku. Wiadomo jak "chodziła", przylepiała się do jego ciała, jak i odlepiała. Nie mogła wytrzymać tej presji, mimo iż to był dopiero początek. I nie chciała by szybko to się skończyło.
- Ale to dla NAS wielki plus, chciałeś chyba powiedzieć. - Mówiła również do jego ucha, kiedy ten przymierzał się do jej szyi. Fakt, miał racje, ale te słowa były jak miód dla duszy, wszak wszyscy myśleli, że udaje tylko badassową dziewczyna i napieprzać się nie potrafi. Że cały jej image jest na pokaz. W końcu jakieś miłe słówko, zaczęło być ciekawiej. Na jego zaś małosubtelne wgryzenie się w jej szyje ta zareaguje gwałtowym nabraniem powietrza do ust, może nawet cicho jej się przy tym jękło. Wszystko działało ze sobą bardzo dobrze. Skrępowane nadgarstki i dominacja nad nią wcale nie działało zniechęcająco. Nawet kły w jej ciele nie bolały. Co on z nią wyprawiał?
Z kropli na kroplę, która uchodziła z jej szyi była coraz słabsza. I o to chodziło Kuroszowi. Jej blask w oku malał, ale pożądanie dalej było wypisane na twarzy. Ciche jęki nie ucichły, kiedy ten kolanem ocierał się o jej krocze. Miał dość łatwy dostęp, krótka spódniczka, ot co. Była cała w jego ramionach i temu nie dało się zaprzeczyć. On sam to widział, więc o czym gadka.
Ale w końcu przeszli do konkretów, ta chciała wręcz zrywać z siebie ubranie, kiedy ten nawet postąpił się z nim delikatnie. I było całe, wow. Spojrzała na niego, lustrując każdy cal jego nagiego teraz torsu. Tutaj też był poparzony, przez co Cynthia miała jeszcze większą chrapkę, by polecieć tam pazurami. Ale grzecznie czekała z rączkami nad głową na kolejny krok Gakiego. Rozpalona do czerwoności, podążyła piersiami w stronę, w którą pociągnął jeden ze sznurków jej stanika. A żeby pozbyć się całego tego sznurka.. Wystarczy jedno pociągnięcie przy żebrach. Ta zrobiła to za niego a wszystkie sznurki się poluzowały. Jednak dalej były częścią stanika, który odpinało się już z tyłu. Ta spojrzała na niego, z jedną brwią uniesioną do góry, a na twarzy malował się szyderczy uśmiech. - Czyżby zbyt skomplikowane? Mam Ci pomóc? - Zahaczyła pazurem o pas jego spodni. Wcale jej nie chodziło o jego ubiór. Ale jak już był tak blisko. Grzech nie skorzystać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Gość Sob Wrz 22, 2018 9:25 am

Obecne czasy nie pozwalały na dokonanie zemsty. Poza tym Gaki nie spieszył się do niej, więc nawet jeśli wyszłoby kto stoi za poparzeniami, nie zrobiłby z tym nic. Blizny same w sobie nie są złe, Gakiemu dodały "uroku" i przede wszystkim jest znany wśród mieszkańców Południowej dzielnicy. Oczywiście nie wiedział też, że Cocoro również miała nieprzyjemności związane z Kuroiashita. Samuru lubi wchodzić za skórę wszystkim, nieważne kim ta osoba jest. Musi odcisnąć swój ślad.
- Najgorsze?
Przechyli nieco łeb w bok, unosząc kącik ust. Karykatura wampira miała mały ubaw z napalenia wampirzycy. Nie odczuwał żadnej urazy względem tego, że jarała się brzydką mordą. Każdy ma swoje gusta. Nie wnikał.
Kurosz zawsze będzie wracał myślami do swoich kumpli. Są jego nieodłącznymi towarzyszami, powiedziałby że rodziną wręcz. Bliscy, pomocni i dążący do tego samego co on. Cocoro nie zastąpi żadnego z nich.
- Liczę na twój rozsądek i świadomość tego, że nie staniesz się kobietą numer jeden, tylko dlatego że teraz jesteśmy razem.
Chyba jest tego świadoma, prawda? Gaki nie bierze ładnych dup, nie stawia ich obok siebie i z przemową woła do kumpli "To jest moja laska i od teraz wami rządzi" O nie, nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Poza tym Cocoro i tak już wiele zaryzykowała przychodząc tutaj.
Lecz żeby nie tracić humoru, przejdziemy do milszych zmagań. Poparzony nie ukrywał fascynacji wampirzycą. Pragnął jej, a jego męska część domagała się wręcz dopadnięcia i całkowitego zdominowania. Wijące się ciało Cynthii pobudzało jeszcze bardziej, że nie raz pazury wampira zatapiały się czasami do krwi w miękkim ciele. Głównie w ramionach i bokach. W pewnym momencie nawet się obliże, mrużąc gadzie ślepia. Pochyli się i kolejny raz zahaczy kłem tym razem o policzek.
- Och tak. Oczywiście.
Odpowie, obnażając zębiska. Szanował dziewczynę oraz to, że chce się zabawić w najbardziej prymitywny sposób. Gakiemu nic, a nic nie przeszkadza. Sam bywa jak zwierzę, więc tym bardziej.
Pochwycona w żelaznym uścisku, skazana na Poparzeńca. Znowu stała się jego ofiarą, a on zachłannie spijał z niej krew osłabiając. Tym samym podnosił temperaturę poprzez dotykanie intymnej części. Wystarczyło samo kolano aby ta rozłożyła nogi jeszcze szerzej.
Spoiler:

Jednak wszystko mija. Zapach świeżej krwi jest zbyt silny i kuszący aby kontynuować. Więc w pewnej chwili Gaki się oderwie. Szybkie ogarnięcie i opuszczenie lokum. Coco jak chce też może wyjść.

z/t dla obu
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kantorek Empty Re: Kantorek

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach