Chatka Vermilliona

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Chatka Vermilliona Empty Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 10, 2017 8:56 pm

Mały dom w całości wybudowany z drewnianych bali.
Na parterze jedna wielka przestrzeń na którą składają się kuchnia oraz salon. Na antresoli przestronna sypialnia oraz kafelkowa łazienka z wanną, prysznicem oraz jacuzzi.

Domek
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 10, 2017 10:49 pm

Bądźmy szczerzy. Każda dziewczyna, która poznała tajemniczego, przystojnego mężczyznę, prowadzącego ją do domu po raz pierwszy.. cóż, oczekiwała widoku przepięknej rezydencji. Gabriella widząc drewniany domek, przeraziła się odrobinę. A jeśli prowadzi ją na jakieś swoje tortury i chore fantazje? Niepewnie spojrzała na nieznajomego, lecz rozchmurzyła się i z powrotem spojrzała w stronę jego siedziby.
A więc nie mieszkał na takim odludziu jak myślała.
Całą drogę trzymał ją za rękę, jakby byli parą. Poczuła się nieco skrępowana i niechętnie na niego patrzyła, lecz to wszystko było traktowane jak.. przeprowadzenie niewidomej staruszki przez jezdnię?
Poza tym jego dłoń była lodowata. A łudziła się, że otrzyma troszkę ciepełka.
A więc tak wyglądała jego skrytka..
Przemoczona do suchej nitki, czekała aż otworzy jej dom. Gdy tylko to zrobił, weszła dosyć szybko, rozglądając się.
- Mogę zapalić światło, prawda? - Głupie pytanie, aczkolwiek chciała być uprzejma. Gdy znalazła odpowiedni przycisk, od razu rzuciło jej się w oczy.. drewno. Wszędzie drewno. Dosyć jasne kolory wcale nie oddawały charakteru mężczyzny. Bardziej myślała, że zetknie się z ciemnymi kolorami i.. jakimś marmurem? Zaśmiała się, zaskoczona swoimi własnymi myślami. Ma powiedzieć jej coś ważnego, a ona patrzy na wystrój?
Zawsze była odrobineczkę zapominalska.
- Ładnie tu. - Dodała z ciepłym uśmiechem, patrząc na salon (och ta piękna kanapa) połączony z kuchnią. Na górze na pewno był jego pokój i łazienka. Dziewczyna ściągnęła buty, zdejmując z siebie mokry płaszcz, który zrobił się niezwykle ciężki. Przewiesiła go na schodach, obejmując się. Cała była mokra! Był nieprzepuszczalny? Powinien oddać go do reklamacji!
Musiała iść do łazienki i nieco się ogarnąć.. z pewnością wyglądała jak potwór albo jak przemoczony szczur.
Była głodna, przemarznięta, chciało jej się siku.
Przez moment bolała ją głowa. Nieco się zakręciła, szybko chwytając się poręczy schodów. Zwykłe przemęczenie.. albo za dużo wrażeń. W końcu tyle się dziś wydarzyło, że uczennica naprawdę nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.
- Te oczy.. są w wyniku jakiejś choroby? - Zapytała stanowczo, robiąc wcześniej głęboki wdech. Poruszała teraz dosyć dziwny temat, którego sama nie do końca rozumiała. Wiedziała jednak po co tu przybyła.
Chciała poznać prawdę.
- A może jesteś pod wpływem jakiegoś narkotyku? Dopalacza? - Rzuciła dosyć ostro, mając nadzieję, że mężczyzna nie wpadnie w żaden szał czy coś. Co jak co, ale wolała wiedzieć w co się wpakował. Po co robić coś.. tak złego? Ludzie mieli wystarczająco dużo problemów, a branie narkotyków z pewnością ich nie rozwiąże.
Spojrzała na mężczyznę surowo, biorąc głęboki wdech. Czuła się taka.. brudna? To wszystko wina tego przeklętego deszczu, którego nie cierpiała. Od razu miała katar i co chwilę można było usłyszeć kilka pociągnięć nosem. Rozejrzała się po pomieszczeniu, skupiając wzrok na kanapie. Z chęcią by się na niej położyła, ale wcześniej.. jakiś szybki prysznic, kąpiel.. cokolwiek.
Wzruszyła ze zrezygnowaniem barkami, zdając sobie sprawę, że nie wzięła swoich rzeczy. Nie miała żadnej piżamy, ubrań na przebranie.. kompletnie nic. Dobrze, że w torebce miała kilka niezbędnych rzeczy.
Nawet gaz miała, w razie jakiegoś niebezpieczeństwa. Ale zanim otworzy torebkę, wyjmie go i prawidłowo się nim obsłuży.. cóż, chyba będzie już za późno.
Ostatecznie jej wzrok spoczął na przemoczonym mężczyźnie. Koszula opinała się na jego mięśniach, kurcze, musiał dużo ćwiczyć. Speszona odwróciła wzrok i niepewnie poszła do salonu.
Co teraz?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 10, 2017 11:24 pm

Vermillion nie miał problemu w poruszaniu się po ciemku. Jako dziecię nocy widział wszystko tak dobrze jak za dnia. Czasami nawet lepiej...
Większość drogi przebyli w milczeniu, nie dlatego że nie mieli o czym rozmawiać a dlatego że byli po prostu zmęczeni.
W końcu jednak dotarli. Wampir zobaczywszy swój azyl uśmiechnął się w duchu. To prawda, wyglądał staroświecko i dla wielu pewnie śmiesznie lub biednie, ale taki mu się podobał. Zawsze był zwolennikiem minimalizmu, a poza tym... Jego rodzina mieszkała w podobnym i już mu tak zostało że ukochał sobie drewno. Na szczęście wnętrze było bardziej nowoczesne. No... pomijając drewno.
Wsadził klucz do zamka, przekręcił dwa razy i wpuścił dziewczynę do środka.
- Nie krępuj się - odpowiedział na pytanie o światło.
Deszcz nie oszczędził ich ani trochę. Gdy Vermillion ściągnął buty zauważył że z jego ubrań oraz twarzy woda ścieka ciurkiem. Nie przejął się tym zbytnio, lecz wiedział że jeśli czegoś nie zrobi to Gabriella nabawi się zapalenia płuc.
- Mi też się podoba - odpowiedział bez większego zainteresowania i stanowczym krokiem ruszył na górę zabierając ze sobą przemoknięty płaszcz.
Jego trasę znaczyły kałuże wody. Nie przejmował się zbytnio tym że będzie mokro.
Po chwili wrócił. Wręczył dziewczynie biały ręcznik, świeżą koszulę oraz czarny puchaty szlafrok.
- Na górze jest łazienka. Czuj się jak u siebie
Nie zdejmując własnych przemoczonych ubrań udał się spokojnym krokiem do kuchni.
Zaczęła wypytywać.
Od razu z grubej rury, eh?
- Hm... W pewnym sensie można powiedzieć że jest to choroba, ale mija się to z prawdą...
Odpowiedział dokładnie tak jak myślał. Wielu z rodzaju ludzkiego próbowało wytłumaczyć istnienie krwiopijców na różne sposoby. Niektórzy nawet twierdzili że wampiryzm jest uleczalny.
Co za głupi gatunek... pomyślał przypominając sobie średniowiecznych medyków.
Usłyszał jak pociąga nosem. Dokładnie tak jak myślał. Bierze ją przeziębienie. Niedobrze.
- Nie Gabriello, czerwone oczy nie są efektem narkotyku - Odpowiedział stanowczym tonem podczas stawiania czajnika na gaz. Odwrócił się w stronę salonu i spojrzał na nią.
- Doprowadź się najpierw do porządku, a potem porozmawiamy - Rzucił krótko i powrócił do swoich zajęć w kuchni. Zadziwiające jak szybko się zaklimatyzowała. Wyczuł jej strach oraz niepewność w momencie przekraczania progu jednak te uczucia gdzieś zanikły.
Gdy dziewczyna zdecydowała się pójść na górę, ten w końcu ściągnął swoją przemoczoną koszulę. Nie robił tego wcześniej dlatego że jego własny zapach wymieszany z deszczową wodą skutecznie tłumił zapach jej krwi. Pozbył się również spodni i założył drugie które leżały na kanapie. Nie trudził się wycieraniem włosów. Same w końcu wyschną.
Gotowe... pomyślał stawiając na stoliku w salonie gorącą herbatę, kilka tostów na talerzyku oraz dwie tabletki witaminy C.
Mając w głowie obraz tego jak bardzo była przemarznięta, obszedł stolik, dołożył kilka kawałków drewna do kominka i zajął się jego rozpalaniem.
Co ja właściwie robię... Rozmawiam z nią bez żadnego zastanowienia nad słowami. Pomagam, bez wcześniejszej analizy wszystkich możliwości... Źle się dzieje
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 10, 2017 11:58 pm

Cóż, tacy jak on mieli dobrze. Jednak czy Gabriella uwierzyłaby mu, że ma 800 lat i żywi się krwią zwierząt? Nie.
Odchrząknęła, uważnie lustrując wnętrze. Było tu tak przyjemnie, że niemal poczuła się jak u siebie w domu. Jak tylko się ogarnie to z pewnością dostrzeże więcej rzeczy, niż zwykłe detale. Kiedy to co mu dolega nazwał chorobą, przekrzywiła ze zdumieniem oczy. Czyli co to było? Nie znała żadnej choroby, która powodowałaby takie podrażnienie oczu.. a przecież co nieco wiedziała.
Zanim jednak zdołała zalać go falą pytań, dostała do rąk ręcznik, koszulę i szlafrok. A więc jej prośby zostały wysłuchane.. a może mężczyzna czytał jej w myślach? Wzdrygnęła się, po czum zacisnęła dłonie na czystych ubraniach.
- Dziękuję. - Szepnęła, powoli udając się na górę. Następnie weszła do dość sporej łazienki, gdzie znajdowało się jacuzzi. Taki to ma dobrze. Pomyślała, odkładając rzeczy na bok. Następnie powoli zaczęła ściągać z siebie ubrania, wskakując do prysznica. Ciepła woda dała natychmiastowe ukojenie jej całemu ciału. Szkoda tylko, że miał żel do mycia.. teraz będzie pachnieć tak jak on! Mimo to na jej twarzy widniał uśmiech. Po szybkim prysznicu owinęła się ręcznikiem, spoglądając na siebie w lustrze. Nie było tak źle.
Los jednak chciał, aby ta niezdara poślizgnęła się jak szła do torebki.
Runęła na ziemię, czując tylko nieprzyjemne ukłucie w ręce. Będzie siniak. Plecy w sumie też ją bolały, ale nie aż tak jak ręka. Mimo to szybko wstała i jak nigdy nic (załatwiła kobiece sprawy) zaczęła ubierać koszulę należącą do mężczyzny. Cudownie pachniała i była długa. Niestety.. brak bielizny sprawił, że poczuła się po prostu głupio.
Najwyżej mu upaćka kanapę.
Owinęła się cieplutkim szlafrokiem, pociągnęła kilka razy nosem, nieco podsuszyła włosy, a mokre rzeczy rozwiesiła. Kiedyś może wyschną. Następnie powoli udała się w stronę drzwi, otwierając je. Od razu uderzył ją zapach jedzenia, a mianowicie tostów. Zaburczało jej w brzuchu, a nie było to przyjemne uczucie. Mimo to była w szoku. Nieźle się postarał, gdy już miała mu podziękować, spojrzała na niego uważnie. Był bez koszuli. Nagi, blady i wysportowany tors tak ją onieśmielił, że zrobiła się czerwona na policzkach.
Zakłopotana zeszła ze schodów, kierując się w stronę kanapy.
- Ojejku.. nie trzeba było.. - Wypaliła, siadając i przez chwilę rozkoszując się zapachem jedzenia i ciepłem herbatki, którą chwyciła. Na talerzyku znajdowały się również jakieś tabletki. Dobrze je znała i nic nie mówiąc, szybko połknęła zbyt gorącą herbatą. Odkaszlnęła, uśmiechając się przepraszająco. Raz jeszcze zerknęła na tosty. Coś zaczęło w niej walczyć. Nie powinna jeść o tej porze.. to nie będzie dobra decyzja.. lecz zanim minęła minuta, jeden z nich wylądował w buzi.
Smakował zajebiście dobrze.
Zerknęła szybko na swój talerz, przeżuwając kęs z zamyśleniem.
- A Ty nie jesteś głodny? - Zapytała, spoglądając na niego. Może najpierw wolał się wykąpać? Albo wolał zjeść coś innego? Jego czerwone oczy przypomniały jej kolor krwi. Skoro nie był to narkotyk, to była to choroba. Jaka? Czemu tak wielu ludzi ją miało? Dziewczyna nie rozumiała niczego, lecz póki co jej myśli utknęły gdzieś, gdy spojrzała na rozpalony kominek. Ojejku.. czego chcieć więcej?
- Dziękuję. - Powiedziała szczerze i poważnie. Co jak co, ale nie musiał taki być. Mimo to starał się robić na niej dobre wrażenie, a może po prostu taki był?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 9:37 am

Ciężko powiedzieć czy Vermillion był w stanie czytać w myślach. Jego umiejętności poznawcze są na tak wysokim poziomie że na podstawie własnych obserwacji jest w stanie odgadnąć co komuś krąży po głowie. Chociaż w przypadku Gabrielli miał z tym problemy. Była dla niego zagadką. I to pobudzało jego ciekawość.
Jej podziękowania nie spotkały się z żadną odpowiedzią. Nie potrzebował tego, nie uważał że zrobił coś wartego takich słów. Zbyt dużo czasu spędził na tym świecie by przyjmować podziękowania za to co materialne.
Siedząc przy kominku usłyszał huk. Mimowolnie odwrócił głowę w stronę antresoli.
Serio? Nastawił uszu i nasłuchiwał. Po krótkim czasie dotarły do niego inne odgłosy.
Nic sobie nie zrobiła. Dobrze. Nawet uśmiechnął się do siebie nieznacznie, było w tej niezdarności coś uroczego.
Naszło go na refleksję. Przez ostatnie 50 lat ograniczał się tylko do obserwacji ludzi z daleka. Dni mijały na długich spacerach. Marazm był jedyną stałą w jego życiu. Dlaczego los nagle przerwał tą smutną sielankę? Wszystko to wydawało się dziwną przeszkodą którą musi przeskoczyć by powrócić do nawyków. Wspomnienia o rodzinie, nienaturalnie potęgujący się głód... i na dodatek młoda kobieta którą sam przyprowadził do swojego domu.
Przeszkoda? Czy może zmiana...
Jego naiwność zasiała w nim przerażenie.
Jeszcze się nie nauczyłeś?
Po zbyt wielu porażkach doskonale wiedział jak za każdym razem kończy się znajomość z człowiekiem. Myślał że już dawno zabił w sobie nadzieję. Fakt tego że nie poradził sobie ze swoimi emocjami i tylko je ukrył zamiast się ich pozbyć wywołał u niego złość. Uderzył mocniej pogrzebaczem w kawałek drewna w kominku.
Daj sobie spokój. Wytłumacz i zakończ znajomość. I tak będzie martwa...
Podniósł wzrok nad kominek i utkwił go w zdobionym obosiecznym mieczu.
Przypomniał sobie scenę w której ojciec tłumaczył mu pochodzenie tego ostrza.
Wspomnienie te zostało wyparte przez obraz jego nietoperzej głowy przybitej do ściany tym samym mieczem.
Powinienem był się go pozbyć...
Z zamyślenia wyrwał go odgłos skrzypiącego drewna na schodach. Gabriella skończyła kąpiel. Obrócił głowę i spojrzał na nią. Wyglądała dużo lepiej. Zdrowiej.
- Jeszcze nie udało Ci się zabić? - Nawiązał żartobliwie do huku jaki usłyszał kilkanaście minut temu. Jego uwadze nie umknęło zachowanie dziewczyny. Zauważył jak go obserwuje, jak jej policzki się rumienią. Doskonale wiedział co to oznacza.
O nie...
Wiedział że sam jest winien całego zajścia, powinien był się ubrać, wtedy nie byłoby problemu. Od kilkuset lat nie potrafił spojrzeć na żadną istotę jako na obiekt pożądania, i również sam unikał takich interakcji... na jego twarzy pojawiło się delikatne zakłopotanie, lecz szybki przyjęcie kamiennej miny załatwiło sprawę.
Zaskoczeniem było że przyjęła tabletki bez żadnych pytań. Generalnie rozum nakazuje nie brać dziwnych rzeczy od znajomych. Z drugiej strony nie trzeba być mistrzem dedukcji by rozpoznać witaminę C. Zaczęła jeść. Dobrze. Powinna uzupełnić kalorie, inaczej może być z nią cienko. Już podczas wchodzenia na górę chwiała się na boki.
Głód...
Znowu poczuł krew. Właśnie mijał dwunasty dzień odkąd ostatni raz się żywił. Zaczął mieć poważne wątpliwości czy przy niej wytrzyma. Ta krew miała odmienny zapach od wszystkich innych. Była słodka, wręcz kusiła by spróbować. Przełknął głośno ślinę, zdzierżył ból w wnętrznościach, wstał i sięgnął po drewniane pudełko stojące na półce przy kominku.
- Nie nie, nie przejmuj się. Jedz - Odpowiedział krótko na jej pytanie otwierając pudełko. Wyciągnął ze środka małą ampułkę z dziwnym płynem. Szybko ją połknął.
Pozwoli mi to dłużej wytrzymać... mam nadzieję.
Kolejne podziękowania. Po co? Nie potrafił tego zrozumieć. Nie odpowiedział. Obrócił się tylko w jej stronę. Patrzyli na siebie bez słowa. Oboje wwiercali się sobie w oczy. Musiała w ten sposób minąć dłuższa chwila, jednak nawet tego nie odczuł. W końcu głośno westchnął.
Dobra. Do konkretów
- Jak już mówiłem, te czerwone oczy nie są chorobą, chociaż wielu tak uważa. To coś... znacznie gorszego. Może dziwnego. Może nawet dla wielu nieprawdziwego. - Urwał i przeszedł się kawałek po pokoju.
- Powiedz mi... - kontynuował nie patrząc na nią - - Słyszałaś kiedyś o mitycznych stworzeniach, podobnych do ludzi?
Jego wzrok utkwił na czarnej okładce opasłego, starego tomiszcza stojącego na półce z książkami.
Głód powoli zaczął ustępować. Dobrze... ampułka działa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 11:12 am

Żyjąc 800 lat na świecie, a 19 to jest ogromna różnica. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że jest starszy.. ale nie żeby aż tak. Nie uwierzyłaby mu też, gdyby oznajmi że żywi się krwią zwierząt. To było takie nierealne, a poza tym Yuna nie miała ochoty na mało śmieszne żarty z jego strony.
Słysząc słowa mężczyzny, zaśmiała się dźwięcznie.
- Chyba musiałbyś mi pomóc. - Odparła żartobliwie, nie zdając sobie sprawy, że nieznajomy mógł zakończyć jej życie w mgnieniu oka. Czuła się nad wyraz dobrze, niemal jak u siebie. Pamiętała jednak, że jej prawdziwym, nowym domem stała się akademia.. po niej wynajmie sobie coś w mieście. Przecież to nie był żaden problem.
Pożądanie? Nie, Gabriella po prostu była zawstydzona. Żaden chłopak nigdy nie ściągał przed nią koszulki, toteż taki widok był dla niej zupełnie nowy. Pobyt w sierocińcu, a potem w rodzinie zastępczej nauczył ją jednego. Żeby ufać tylko i wyłącznie sobie.
Teraz jednak czuła się głupio, ponieważ i on wpadł w lekkie zakłopotanie. Szybko jednak spoważniał, czego Gabriella mu zazdrościła. Był taki zmienny.. Pomyślała, unosząc z zaciekawieniem głowę gdy siedziała na kanapie.
Zaczęła czuć się naprawdę dobrze, chociaż lekkie zawroty głowy nie ustępowały. Odkaszlnęła, kończąc tosta i chwytając za herbatę, upiła maleńki strumień. Widziała to dziwne zachowanie i pospieszne połknięcie jakiejś ampułki.
Gabriella jednak nie zadawała pytań, tylko pokiwała głową w zamyśleniu. Odczuła iż musi on się czuć.. samotny? Chyba tak. Wyglądało na to, że mieszkał tutaj zupełnie sam. Może jego rodzina była daleko stąd.. a co z drugą połówką? Przecież na pewno kogoś miał.
Uczennica przeniosła wzrok na obosieczny miecz nad kominkiem, ładny.
Kiedy moment patrzenia sobie w oczy nieco się przedłużył, Yuna opuściła wzrok. Jakoś zawsze ciężko było jej go utrzymywać przez dłuższą chwilę. Jego głos sprawił, iż ponownie na niego spojrzała. A więc zaczął mówić o tym, czego temat poruszyli w lesie.
- Nieprawdziwego? Czyli mało osób wierzy w tę chorobę? W sumie co się dziwić, nie spotkałam jeszcze takich oczu odkąd.. - Przerwała, przypominając sobie dawniejszy spacer. Mężczyzna, krwiste źrenice, obudzenie się we własnym łóżku.. to nie był sen. Wzdrygnęła się, mając jednak nadzieję, że wszystko się z czasem wyjaśni.
Gdy przeszedł się po pokoju, dziewczyna zaczęła zdawać sobie sprawę, że atmosfera robi się coraz cięższa i dziwniejsza. Na jego pytanie już chciała się zaśmiać, ale.. nie, on pytał na poważnie. Ciemnowłosa wyprostowała się, wbijając wzrok w stół.
- Masz na myśli.. anioły? Demony? - Odparła cicho, jakby przekonując samą siebie co właściwie palnęła. Przecież to było niemożliwe, aby takowe istniały. Otrząsnęła się. Na pewno chodzi mu o coś zupełnie innego, a ta wywala z istotami metafizycznymi.
- Do czego zmierzasz? - Rzuciła ostrzej niż przypuszczała, zaciskając wątłe ręce na kubku. Z jednej strony znowu zaczęła się go obawiać, a to wszystko przez to, że powrócili do dziwnych tematów.
Nawet mając na sobie ciepły szlafrok, poczuła chłód. A przecież może robił sobie z niej okrutny żart, ale.. czy wyglądał na żartownisia? Ani trochę. Bez koszuli i z tą bladą karnacją wyglądał jak posąg.
Yuna wzięła głęboki oddech, przygotowując się na najgorsze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 1:20 pm

Vermillionowi nie umknęło to że Gabriella urwała swoją wypowiedź w połowie. Obserwował ją. Jej umysł był teraz w kompletnie innym miejscu. Nie mogło chodzić o wampiry z akademii, skoro raz już powiedziała, nie przerwałaby tym razem. Nie, chodziło o coś innego.
Więc miałaś do czynienia z wampirami już od dłuższego czasu?
Zmrużył oczy na wzmiankę o aniołach i demonach. Nie była w stanie się domyślić. Naprowadzanie jej na odpowiedni temat wydawało się bez sensu.
Nie masz bladego pojęcia...
- Z tego co mi wiadomo, anioły oraz demony nie istnieją... po tym świecie kroczą znacznie gorsze abominacje
Czy wampir jest gorszy od demona? Zastanowił się chwilę nad swoimi słowami.
Demony, mityczne humanoidalne stwrozenia. Ucieleśnieni zła i chaosu. Ich jedynym celem jest sianie śmierci.
Śmierć jest szybka...
Wampir... potwór w przebraniu człowieka. Pasożyt, drapieżnik. Osłabia swoje ofiary, zabija powoli i boleśnie, zabierając resztki życiodajnego płynu. Często posiadający zaburzenia psychiczne i skłonności sadystyczne.
Nie... demony w tym przypadku wydają się być aniołkami
- Gabriello... - Zaczął i równie szybko urwał. Spojrzał w bok na pustą, ciepłą ścianę. Jak to rozegrać?
- Chociaż wyglądam jak człowiek, nie jestem nim. - wypowiedział te słowa świadom ich działania. Ziarno strachu i wątpliwości zostało zasiane. Jeśli źle dobierze słowa, wykiełkują z niego ciernie.
- Pokażę Ci...
Podszedł do półki i położył swoje palce na czarnym tomiszczu. Zatrzymał się. Spoglądał właśnie na Magnum Opus wiedzy o wampirach. Jedną z dwóch rzeczy jakie uratował z rodzinnego domu. Druga z nich wisiała nad kominkiem.
Białe włosy opadły na jego twarz. Powoli cofnął swoją dłoń.
To nic nie da... Cholera... Inaczej. Wprost. Najwyżej ucieknie, drzwi nie są zamknięte. Do akademii daleko nie ma. Trudno. Niech się dzieje co ma się dziać.
Cofnął się na środek pokoju. Dzielił ich stolik.
- Jestem... - Znowu urwał. Zawahał się. Był pewien że reakcja dziewczyny pozostanie mu obojętna, lecz przed samym faktem poczuł strach. Dlaczego?
Nie ważne to było teraz. Wziął głęboki oddech.
- Wampirem. - Spojrzał jej prosto w oczy swoimi krwistymi ślepiami. Po głowie krążyło mu milion myśli.
- Stworzeniem żerującym na wszystkim co żywe, abominacją człowieczeństwa
Powoli przyklęknął na dywanie. Nie chciał by się wystraszyła. Odczekał chwilę po czym obnażył swoje ostre kły.
Jak nigdy czekał z niecierpliwością na jej reakcję.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 2:17 pm

Odetchnęła z ulgą. A więc żadne demony i anioły nie istniały.. dlaczego jednak w głębi duszy odczuwała strach? Spojrzała na mężczyznę uważniej, mrużąc z ciekawością oczy. Coś jeszcze łaziło po tym świecie? Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ludzie byli okrutni. Mordy, gwałty, mafie, lewe interesy.. to wszystko było złem, jednak czy o takie zło chodziło nieznajomemu?
Kiedy usłyszała swoje imię, mimowolnie na niego spojrzała. Nad czym on się zastanawiał? Czy naprawdę tak ciężko jest wyjaśnić o co właściwie chodzi? Cholera, może naprawdę był jakimś wariatem? Nerwowo postukała bosą stopą o podłogę, odkładając herbatę na stolik.
''Chociaż wyglądam jak człowiek, nie jestem nim'' A kim do cholery jest? Panem Kleksem?
Oburzone spojrzenie spoczęło na płonącym drewnie.
Co ma jej pokazać? Podążyła wzrokiem za książką w rękach mężczyzny. Gabriella nie wiedziała co to jest, wstała i zacisnęła ręce w pięść. Była wściekła, że tak sobie z niej żartował. Gdy zmniejszyła się odległość między nimi, kobietą wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz. Jego ponury ton odbijał się od jej uszu, a wzrok ukryty był w podłodze. Czym jesteś Vermillionie?
Wampirem.
Te słowo rozbrzmiewało przez chwilę w jej umyśle, nie do końca wiedząc gdzie ma się podziać. Nie patrzyła na niego, a twardo zaczęła wbijać wzrok w płomienie. Szaleniec, tak jak myślała. Już miała coś powiedzieć, gdy zobaczyła jak klęka.. i pokazuje swoje kły.
Bialutkie ostrza wzbudziły w niej strach. Mimowolnie krzyknęła, cofając się.
A co jeśli są sztuczne? To na pewno jakiś chory żart.
- Niemożliwe, nie wierzę.. - Stwierdziła przyciszonym głosem, czując drżenie swoich rąk.
Dziewczyna jak gdyby nigdy nic zaczęła chodzić po pokoju, jakby zastanawiała się nad jego słowami. Milczała przez dłuższą chwilę, analizując je. Zapanowała niepokojąca cisza, a każda minuta stawała się utrapieniem. Nikt nie wiedział co miała w głowie, właściwie to nawet ona nie wiedziała.
Wampir.
Ostrożnie skierowała swoje kroki do kuchni, nawet nie patrząc na mężczyznę. Na blacie leżał nóż, dziewczyna chwyciła go, choć w jej rękach wyglądał dosyć nieporadnie. Co niby ma zrobić? Zaatakować? Uciekać?
Nie minęła nawet chwila, a ostrze przejechało głęboko po prawej wewnętrznej stronie ręki? Po co to zrobiła? Jej twarz nie wyrażała niczego, choć dobrze czuła ból. Nigdy nie należała do twardzieli. Co Ty robisz idiotko! Krzyczał jej umysł, lecz Yuna z powagą obserwowała cieknącą krew. Odwróciła się do osłupiałego mężczyzny, który wciąż kucał.
Zaczęła do niego iść, zaciskając zęby.
- Wampirem? Wampirem do cholery? - Wrzasnęła, dopiero teraz odczuwając ból w prawej ręce. Ciemna krew skapywała na podłogę, a Gab nawet nie zdawała sobie sprawy w jakim niebezpieczeństwie się znajdowała. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że zrobiła coś naprawdę głupiego. Mimo to nie mogła się wycofać, a musiała mieć pewność. Kły jej nie wystarczyły, skoro jest krwiopijcą..
Musi jej to udowodnić.
Uczennica targnęła się na własne życie, wciąż nie mogąc zrozumieć jednego. Ta sytuacja działa się naprawdę, a kły nie były sztuczne. Nawet przez chwilę nie przemknęła jej myśl o śmierci, ani nawet niebezpieczeństwie, w którym teraz znajdowali się obydwoje.
Wampir. To słowo wciąż brzmiało tak obco i nieprawdziwie. Chwila, czyli Beatrice też nią była? Wampirzycą? Cholera to niemożliwe, przecież.. to dziecko.
Błękitne oczy dziewczyny wyrażały smutek oraz strach, który zaczął narastać. Po policzku spłynęła łza, która po chwili połączyła się z krwią na ziemi. Był stworzeniem, który żerował na wszystkim co żywe.
Ona stała przed nim, kompletnie bezbronna i ranna.
Wampiry żywiły się krwią.
Coś Ty zrobiła idiotko?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 4:06 pm

Wampir.
Słowo to odbiło się echem po całym domu zostawiając po sobie głuchą ciszę pełną napięcia. Jej krzyk był krótki i przerażający. Oczy Vermilliona posmutniały. Spodziewał się takiej reakcji, jednak dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak go to dotknęło.
Nie dowierzała. Nie dziwił się. Ludzie są ślepi na to co dzieje się dookoła. Żyją w kłamstwach, nieświadomi przerażającego niebezpieczeństwa. Patrzą przez pryzmat. A zabranie tego pryzmatu sprzed oczu zawsze jest bolesnym szokiem. Obserwował spokojnie jak porusza się po pokoju. Nie ruszał się. Tkwił w miejscu z delikatnie spuszczoną głową. Zdawało się że czas stanął w miejscu, jakby sam chciał obserwować rozwój wydarzeń.
Poszła do kuchni.
Podniosła nóż.
Vermillion nie zareagował. Rozumiał jej zachowanie. Bała się. Czuła osaczona. Znajdowała się właśnie w leżu drapieżnika. Instynktownym odruchem jest szukanie broni, czegokolwiek czym można się obronić. Nie mogła przecież wiedzieć że nie ma złych zamiarów. Mogła by dojść do tego analizując przebieg całego ich spotkania ale...
Jest tylko człowiekiem... walczy w tym momencie o życie
Do jego uszu dotarł charakterystyczny dźwięk rozcinanej skóry. Podniósł gwałtownie głowę.
Co do...
Wstał. Czy ona właśnie... Dlaczego. Co było z nią nie tak, dlaczego jej zachowanie było inne niż wszystkich?!
Obróciła się w jego stronę. Nie usłyszał nawet jej słów. Widział tylko głęboką ranę na ręce. Niekontrolowany gniew ogarnął jego umysł.
- CZY TY KOMPLETNIE ZWARIOW - Urwał swój krzyk. Pierwsza kropla krwi spadła na podłogę. Echo tego dźwięku wwiercało się w jego umysł, zrywało wszystkie więzy, niszczyło łańcuchy i pieczęcie. Intensywny zapach podrażnił jego nos.
Zabij
Oczy rozbłysnęły krwistą czerwienią. Jego wnętrzności wywracały się na drugą stronę.
Niedobrze. Niedobrze.
Obrócił się w stronę kominka i złapał za pudełko z ampułkami. Nagły zawrót głowy wytrącił go z równowagi. Pudełko upadło na podłogę rozsypując zawartość po całym pokoju.
Vermillion opierając się ręką o ścianę spojrzał pod nogi.
Nie... wytrzymam
Ciężko oddychał, wręcz sapał. Kolejny zawrót głowy posłał go na kolana. Ból ogarnął całe ciało. Wyprostował się gdy jego kły zaczęły się wydłużać.
Walcz
Spazm bólu rzucił go do przodu. Podtrzymał się rękoma.
Głód. Jedz. Zabij
Zawył przeraźliwie z bólu przez zaciśnięte zęby gdy jego paznokcie zaczęły zamieniać się w pazury.
Zrób sobie ucztę z jej ciała
Ostre jak brzytwa palce zaczęły wbijać się drewnianą podłogę. Całe jego ciało zaczęło nienaturalnie sinieć.
Nie jestem zwierzęciem
ZABIJ
- Nie jestem potworem! - Wycharczał uderzając pięścią w podłogę. Stara deska pękła w kilku miejscach.
Zabij.Głód.Jeść.Pić.PIJ!
Potężny ból zaczął palić jego plecy. Zawył ponownie, i zaciskając pięści powbijał sobie pazury w dłonie.
Zarazbędziezapóźno
Podniósł szybko głowę, znalazł ją wzrokiem. Jego załzawione oczy były przerażająco puste.
- Ratuj się idiotko
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 6:02 pm

Czy zachowała się głupio? Oczywiście, że tak. Dopiero po jego wrzasku otrząsnęła się, to nie były żadne żarty. Mężczyzna wyglądał teraz jak krwiożercza bestia, której oczy domagały się krwi. Całe pomieszczenie nią przesiąkało, czyżby Gabriella otworzyła drogę do piekieł?
Skrzywiła się, pochylając ku przodowi. Musiała to zrobić tak głęboko? Aby jedyne myśli krążyły wokół bólu, strachu i niezrozumienia? Zacisnęła zęby i spojrzała zlękniona na wijącego się białowłosego, który naprawdę był bestią.
Zmieniał się na jej oczach.
Przecież zaraz się na nią rzuci.
Dziewczyna zacisnęła zdrową rękę na ranie, przeklinając głośno. Co mogła wymyślić? Szybko oceniła sytuację. Było źle. Było kurwa tragicznie. Fala gorąca uderzyła w nią, gdy się pochyliła. Podniosła nóż.
Zamierzała się nim bronić? Z narastającym strachem obserwowała mężczyznę, którego skóra zaczęła robić się szara, zaś szpony u rąk wydłużyły się. Nie miała nawet najmniejszych szans. Gdy walczył sam ze sobą, Gabriella w pośpiechu zbierała tabletki z ziemi, mazając je swoją własną krwią. Czy jej plan się powiedzie? A może tylko przyspieszy wydany na siebie wyrok?
Teraz nie myślała trzeźwo. Chciała przeżyć, tylko to się liczyło.
- PRZESTAŃ. Nie rób tego proszę.. jesteś silniejszy niż.. to coś! Walcz z tym, nie pozwól mu wygrać! Masz kontrolę, błagam przestań.. - Krzyczała, miotając się po całym pokoju. Gdy uzbierała dostatecznie dużo tabletek, ostrożnie spakowała je do pudełka i rzuciła w stronę mężczyzny. Skoro to miało pomóc, teraz powinno zadziałać.
Ale czy nie było już za późno?
Krzyknęła, widząc przeraźliwy wzrok, siniejące ciało i pazury przejeżdżające z łatwością po drewnie. Co jeszcze mogła zrobić, aby uratować swoje życie? Przecież nie będzie z nim walczyć, to niemożliwe.
Była idiotką, że nie uwierzyła mu na słowo. Zawsze musiała sobie coś udowodnić.. TEGO CHCIAŁAŚ? Wrzeszczał jej umysł, przez co szybko skierowała się do góry po schodach. Jeżeli pragnęła przetrwać, musiała wezwać pomoc.
Ale jak? Nie miała do nikogo kontaktu, nikt też z pewnością nie usłyszy jej wrzasków. Cholera, cholera!
- Zatrzymaj to jak najdłużej! - Krzyknęła z góry, zamykając się na klucz w łazience. Dobra, musiała szybko myśleć. Musiała zatrzymać krwawienie, bo inaczej utraci jej zbyt dużo i.. Wzdrygnęła się na samą myśl. Wszystko było by okey gdyby nie potwór na dole, mający na nią ochotę.
Oderwała kawałek koszuli i owinęła sobie pospiesznie ranę, a następnie otworzyła okno. Mrok, który widziała wydawał się być mniej niebezpieczny niż mężczyzna. Skąd mogła jednak wiedzieć, że przez swoją głupotę może wezwać jeszcze więcej krwiopijców?
Wychyliła się i stanęła na ramie, jeżeli potwór wyważy drzwi, to skoczy.
Chyba, że jakimś cudem zapanuje nad swoją żądzą krwi.. co wydawało się mało możliwe.
Yuna spojrzała na przepaść pod nią. Przecież znając życie się połamie, lub co gorsza zabije. Na pewno chciała skakać? Zlękniona, spojrzała w stronę drzwi. Nazwał ją idiotką. Była nią, kiedy tylko przecięła swoją skórę i pozwoliła mu na takie cierpienia. Zawsze musiała postawić na swoim? Nie powinna, musiała.. coś zrobić. Słowa nie wystarczą, prawdopodobnie nie dożyje nocy.
Jak wyglądała śmierć? Czy naprawdę będzie bolało? Wampiry stanowiły aż takie wielkie zagrożenie?
Dziewczyna zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
Przynajmniej zabije ją skok z upadku, nie on.
Ale czy była gotowa na śmierć? Chyba nikt nigdy nie jest.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 7:41 pm

Nie słyszał jej. Był zbyt zajęty walką ze swoją własną naturą. Nie wytrzymał dłużej. Zaczął wrzeszczeć z bólu gdy z jego dolnych dziąseł szybko wyrosła dodatkowa para kłów.
Jedz. Taaaak, czujesz tę woń? Świeża młoda krew. Na wyciągnięcie ręki. ZABIJ!
Zacisnął pięści jeszcze mocniej. Zdawać by się mogło że szpony przebiły mu dłonie na wylot.
ZAMKNIJ SIĘ!
Zaczęło robić mu się ciemno przed oczami. To była granica. Musiał szybko coś zrobić.
Usłyszał jak pudełko ląduje obok niego. Pomagała. Głupie zagranie, ale to mogła być jedyna szansa. Podniósł je zakrwawioną ręką. W tym samym czasie usłyszał skrzypienie schodów.
Dobrze... uciekaj. Niedobrze! Dlaczego na górę a nie na zewnątrz?!
Dooobrze... Idź po nią. Rozerwij jej szyję
Zaklął dużo głębszym głosem niż normalnie. Otworzył pudełko. Wydobyła się z niego woń krwi. Mimowolnie z jego ust wysunął się nienaturalnie długi język.
Instynkty brały górę. Vermillion nie mógł zażyć leków z jej krwią. To tylko przyspieszyłoby przemianą.
Kurwa, kurwa, kurwa!
Sytuacja była na prawdę poważna. Zagrożone było nie tylko życie Gabrielli ale również i całej okolicy. W ułamku sekundy przez umysł przeleciał mu obraz zmasakrowanej wioski.
Muszę coś zrobić
Muszę zabijać
Dźwignął się z kolan. Ponownie utracił równowagę czując jak skóra na jego plecach zaczyna się rozrywać. Obraz ciemniał coraz bardziej. Rozległ się huk spadającego miecza. Poczuł ból na dolnej części pleców. Spadające ostrze zraniło go powodując głębokie skaleczenie. Ruszył chwiejnym krokiem do kuchni, po drodze podtrzymując się o wszystko co możliwe.
Pudełko zatrzeszczało gdy uderzyło w zlew. Zawartość ponownie się wysypała.
Uczta. Krew.
Odkręcił wodę. Głośny ryk odbił się echem od ścian gdy wbijał swoje pazury w szafki by wytrzymać ból. Jego pole widzenia zaczynało przypominać światełko w tunelu. Ostatkiem sił złapał garść oczyszczonych ampułek i wrzucił sobie do wydłużonego pysku.

Ciemność. Wszystko stracone. Ta sama scena co zawsze. Był w pustej, czarnej przestrzeni.
Nie...
Pomyślał gdy usłyszał donośny warkot. Doskonale wiedział co zaraz się stanie.
Nie mogłem przegrać...
Z ciemności wyskoczyły ogromne monstra przypominające nietoperze. Rzuciły się na Vermilliona i zaczęły rozrywać zębami jego ciało, kawałek po kawałeczku.

Ostre światło rozwiało wizję z głuchym piskiem. Ból głowy był nie do zniesienia. Rozejrzał się dookoła. Siedział na podłodze w kuchni, oparty plecami o szafki. Z podziurawionych dłoni kapała mu krew. Plecy piekły niemiłosiernie. Wokół niego powoli powiększała się czerwona kałuża.
Odetchnął głęboko i spuścił głowę.
Udało się
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 9:05 pm

Z zasadzie Gabriella siedziała z nogami wywalonymi przez okno i czekała na wampira z obojętną miną. Strach zaczął ulatywać, zupełnie jakby pogodziła się z nadchodzącą śmiercią. Ciekawe czy ktoś w ogóle zorientuje się, że zniknęła. Znając życie zostanie zapomniana. Będzie jedną z wielu ofiar wampirów, które nie miały nic do gadania. Właściwie to sama targnęła się na swoje życie, bo chciała koniecznie udowodnić, że jest prawdziwym wampirem, takim z krwi i kości.
Błękitne oczy pochłonęła pustka. A więc te krwiożercze istoty istniały. Ile przed nią musiało zginąć? Przecież nie da się z nimi walczyć.. jak to możliwe, że jeszcze nikt o tym nie wie? Dziewczyna zadawała sobie coraz więcej pytań, czas upływał, a ręka w końcu przestała krwawić. Ile ona tutaj siedziała? Nikt nie dobijał się do drzwi, ba.. nawet przestała cokolwiek słyszeć. Wcześniejsze wrzaski i krzyki ustąpiły, a to wprawiło Gab w lekki niepokój. A więc tak przemienił się i szedł do niej?
Obróciła się, zerkając na drzwi.
Już dawno powinien je wyważyć, prawda? Dlaczego tego nie zrobił? Może wolał żeby jego ofiara uciekała? Zdawała sobie sprawę, że zakluczenie nic nie da, ale jednak pobyt za zamkniętymi drzwiami dodawał jej odwagi i szansę na to, że jednak nic się jej nie stanie.
Bądźmy jednak szczerzy. Nie miała żadnych szans na przeżycie.
Powoli weszła do środka, podchodząc do drzwi. Kompletna cisza. (scena niczym z horroru, bo co siedząc w bezpiecznej kryjówce) Otworzyła je powoli i rozejrzała się. Niczego nie widziała, oprócz krwi.. przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Gdzie był mężczyzna, który się nie przedstawił?
Po schodach schodziła dosyć długo, kręcąc głową na boki. Powinna siedzieć w łazience, tam przynajmniej tak nie dygotała.
Uczennica zacisnęła ręce w pięść, wciąż trzymając nóż. Zawsze to jakaś nikła obrona.
Spojrzała w stronę kuchni, widząc opartego o szafki kuchenne białowłosego. Ręce miał we krwi, w dodatku wokół niego zaczął się robić dosyć spory strumień. Dziewczyna z przerażeniem do niego podbiegła, jakby zapomniała o tym, że chciał ją zabić.
- Obudź się! - Krzyknęła mu prosto w twarz, obawiając się najgorszego. Chwyciła go za barki i zaczęła nim potrząsać. Co jak co, ale był dla niej.. dobry. Zaprowadził do domu, pozwolił się wykąpać, nakarmić, napoić i ogrzać. Nie widziała żadnego powodu, aby wstać i wyjść stąd jak najprędzej. Oddychała szybko, krzywiąc się. Rana na ręce zaczęła ją piec.
- Otwórz oczy.. - Jęknęła ze smutkiem, mając nadzieję, że to zrobi. Gdy dotknęła rękoma jego czoła, wciąż był lodowaty. Zapomniała, że wampiry nie należą do najcieplejszych stworzeń.. ale też nie miała żadnej pewności czy nie postanowił się sam wykończyć.
Odrzuciła włosy do tyłu, gdy zaczęły opadać jej na twarz.
Była taka przerażona, pełna sprzeczności.. co miała z tym wszystkim zrobić? Czy akademia zdawała sobie sprawę z tych wszystkich zagrożeń? Ilu uczniów musiało już zaginąć.. to nie powinno się dziać.
Wampiry były pasożytami, lecz.. czy można było się doszukać w nich jakiegoś dobra? Białowłosy nie rzucił się na nią, nie zrobił jej żadnej krzywdy.. nie należał do złego grona. Nie sądziła jednak, że to wszystko będzie tak wyglądać. Rozwalone deski, wrzaski, świecące czerwone oczy, szpony.. Dobrze, że nie skończyła jako jego przekąska.
Ale czy teraz mogła czuć się bezpieczna?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 9:40 pm

Obudź się!
Dźwięk niczym rozgrzana do czerwoności włócznia z impetem przeszył mu czaszkę zostawiając za sobą wielokrotne echo. Tępy ból rozlał się na skroni i powędrował aż do kręgosłupa.
- Ciszej... chcesz mnie zabić? - odpowiedział bardzo zmęczonym tonem, jednak zanim zdążył zebrać myśli dziewczyna zgotowała mu prawdziwy rollercoaster. Każdy ruch docierał do jego nerwów z opóźnieniem, trząsanie za barki wywołało taką karuzelę w głowie że momentalnie zrobiło mu się słabo. Złapał ją delikatnie aczkolwiek stanowczo za rękę, w geście by przestała. Nie puścił jednak. Otworzył powoli oczy, a ostre światło ponownie przyprawiło go o zawroty. Przymykając powieki spojrzał na jej twarz. Była przerażona. Nic dziwnego. To co widziała kilka minut temu już zdążyło odcisnąć swoje piętno.
Zauważył prowizoryczny opatrunek na jej przedramieniu. Bez namysłu pociągnął za supeł, a kawałek koszuli odpadł z łatwością. Resztkami sił przyciągnął ją do siebie by lepiej widzieć. Przejechał powoli kciukiem obok rany, od jednego końca do drugiego. Analizował. Obserwował smutnymi oczyma.
Standardowa opuchlizna... przynajmniej krew zdążyła zakrzepnąć. Czyste cięcie. Łatwiej będzie się goić. Dobrze mieć naostrzone noże
Otworzył szerzej oczy. Dopiero coś sobie uświadomił. Nie czuł w ogóle głodu... ani zapachu krwi. Zero. A przecież była tak blisko. Ranna. Jego zmysły były kompletnie otępiałe.
Puścił w końcu jej dłoń.
- W trzeciej szafce po prawo znajdziesz apteczkę. Trzeba to zszyć, inaczej zostanie Ci paskudna blizna - Powiedział wskazując palcem odpowiednie miejsce. Dróżka krwi popłynęła po jego kończynie.
No tak...
Dziury w dłoniach. Kompletnie o nich zapomniał. Nie czuł nic. Plecy też przestały boleć.
Za 20 minut zacznie się goić
Złapał się za głowę rozmazując krew na włosach. Ból głowy cały czas się potęgował. Ile on tego zjadł?
- Przy okazji zajrzyj do zlewu. Powinno być tam 14 ampułek. Ile zostało?
Rozejrzał się po domu. Istny bajzel. Jego azyl przerodził się w scenę morderstwa, jak z ludzkich filmów. Kiedy on to wszystko wysprząta...
Odnalazł ją wzrokiem. Cała się trzęsła.
- Dlaczego uciekłaś na górę a nie na zewnątrz? - Zapytał i spuścił głowę ze zmęczenia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 11, 2017 10:45 pm

Gdy się odezwał, uśmiechnęła się ciepło i odetchnęła z ulgą. Żył!
- Ojejku, przepraszam. - Szepnęła z przejęciem, spoglądając na wampira ze spokojem, ale i zmartwieniem. Czemu tak bardzo zaczęło jej zależeć na tym, aby poczuł się dobrze? Przecież był bestią, widziała na własne oczy.. a jednak została, ba nawet chciała mu pomóc.
Co z nią było nie tak?
Gdy złapał ją za rękę, niemal upadła. Straciła oparcie, więc mogła polegać tylko na tym, że jakoś ją utrzyma. Sytuacja powinna wywołać w niej lekkie zakłopotanie jednak.. tym razem nie czuła tego. Z przerażeniem spojrzała na jego zakrwawione ręce. Nie bolało go to? Owszem był nadnaturalną istotą, jednakże..
Odwinął jej opatrunek. Czyli jednak głód krwi zwyciężył? Z przerażeniem obserwowała jego twarz, na której widoczne było zmęczenie i opanowanie? Gdy ją do siebie przyciągnął, wyczuła, że odległość między nimi była naprawdę niewielka. Nie pamiętała, żeby ktoś znajdował się tak blisko. Wzdrygnęła się, widząc, że przestał ze sobą walczyć. Nie pragnął jej krwi.. jakim cudem?
Teraz jej zadaniem było znalezienie apteczki, ale gdy usłyszała resztę słów mężczyzny.. cóż, z niechęcią obróciła się i pokiwała głową na boki. Igła? Nie da się kłóć! Zbyt bardzo się ich bała.
- Myślę, że nie będzie to konieczne.. a blizna będzie pamiątką po swojej głupocie. - Wypaliła, jakby sama siebie pragnęła przekonać. Widząc jednak, że nie do końca przyjął te słowa na serio, ze zrezygnowaniem wstała i podeszła do szafki, kucając. Wyciągnęła apteczkę i powoli wróciła do niego, patrząc z zamyśleniem.
- Ty również jesteś ranny, może Ciebie powinno się najpierw zaszyć? - Zapytała dosyć stanowczo, odgarniając włosy z twarzy. Nie znała jeszcze magicznych, wampirzych zdolności. Martwiła się jednak, że jego rany są dużo poważniejsze niż jej. Ile tej krwi ubyło? Dlaczego przestał odczuwać głód? Czyżby rzucone przez nią tabletki pomogły?
Gdy otrzymała nowe polecenie, powoli skierowała się w stronę zlewu i spojrzała z niepewnością.
- Sześć. - Odparła nieco zmęczonym głosem, krzywiąc się. Ręka bolała.. cóż i dobrze. Sama to zrobiła. Obróciła się i rozejrzała, obserwując z kwaśną miną całe pomieszczenie. Nie wyglądało to najlepiej (dzikie gody dzików he he) wszędzie była krew, zniszczenia.. ile on musiał się nacierpieć, aby powstrzymać przemianę. Dziewczyna podeszła do niego, kucając. Wciąż się bała, że w każdej chwili zaśnie.. i nie otworzy oczu. Co ma wtedy zrobić, wezwać pomoc? Zdrową ręką przytrzymała prawą, opuszczając lekko głowę.
- Pomogę Ci to wszystko ogarnąć, ale chyba będzie trzeba wymienić podłogę.. - Rzuciła ze skrzywieniem, starając się już więcej nie rozglądać. Skupiła błękitne oczy na mężczyźnie, którego imienia WCIĄŻ nie znała. (co za menda)
Na jego pytanie, spuściła na moment oczy.
Sama nie wiedziała co ma właściwie mu odpowiedzieć.
- Bałam się, że na zewnątrz spotka mnie coś o wiele gorszego.. poza tym domyślam się, że jesteś ode mnie dużo szybszy. Zamknięcie drzwi od łazienki było porównywalne z zamknięciem się w małej twierdzy.. zawsze jeszcze miałam tam okno, gdybyś wpadł do środka i.. - Przerwała, przełykając głośno ślinę. Czy wciąż powinna się go bać? Był bestią.. jednakże w oczach widziała coś niezwykle ludzkiego, nawet pomimo krwistej barwy.
- Nie wiem co mam powiedzieć.. - Szepnęła, zdając sobie sprawę z tego, że białowłosy był wampirem. WAMPIREM DO CHOLERY.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Sro Lip 12, 2017 11:08 am

- Nie szkodzi... - odpowiedział z delikatnym uśmiechem - Uznaj że czuję się teraz jakbym był... jak wy to ludzie nazywacie - na ostrym kacu
Prawdą jest że sam nigdy nie doświadczył "kary za przerwę w piciu" chociaż nie raz próbował alkoholu w dużych ilościach. Wampiry były bardziej odporne na wszelkie toksyny, chociaż możliwym było by krwiopijca też się upił. Nie miał ochoty nigdy tego próbować. Nie widział takiej potrzeby.
Jego uwadze nie umknęła radość jaka wymalowała się na jej twarzy gdy zobaczyła że żyje. Nie potrafił zrozumieć dlaczego. Zdążyła przez ten krótki czas tak bardzo się z nim zżyć? To niedorzeczne. Ludzie zawsze byli bardzo emocjonalni.
Cicha kontemplacja zawitała w jego głowie.
On też ucieszył się gdy zobaczył ją całą i zdrową. Wszystko co do tej pory robił, robił po to by o nią zadbać. Co to miało znaczyć? To nie były decyzje przemyślane, wybrane... były automatyczne. Nigdy nie zachowywał się tak w przypadku nikogo. Czy on też podświadomie zdążył się już do niej przywiązać?
Nie rozumiał w tym momencie niczego. Dodatkowy ból głowy nie ułatwiał mu życia.
Wydawała się dużo spokojniejsza i opanowana. Zadziwiało go to, nawet jeśli gdzieś w głębi wciąż tkwił w niej strach. Kilkanaście minut temu prawie ją zabił. A mimo to dalej tu była... pomagała. Przejmowała się.
Ludzie... tacy nieobliczalni
Nie chciała szycia? Czy może się bała? Tak czy siak nie dał jej wyboru. Wciąż istniało zagrożenie wdania się zakażenia, a to jest sprawa bardzo poważna.
- Blizna i tak zostanie, tylko trochę mniejsza i ładniejsza. Nie przejmuj się. Będziesz miała pamiątkę do końca... - No właśnie. Do końca czego? Jest tylko człowiekiem. Umrze jak inni.
Dlaczego pozwoliłem sobie na przywiązanie do tej dziewczyny...
- ... życia - dokończył z widocznym żalem w głosie.
Słysząc o swoich ranach mimowolnie spojrzał na nią z nieznanym wyrazem twarzy.
Dlaczego się martwisz?
Zmrużył oczy i spojrzał w bok.
Co czujesz?
Zagadka której nie potrafił rozwiązać.
- Nic mi nie będzie - oznajmił stanowczym głosem. Będąc wampirem posiadał niezwykłe zdolności regeneracyjne. Za kilka godzin po ranach nie będzie śladu. Chociaż z drugiej strony szycie przyspieszyło by ten proces... - Ewentualnie później zajmiesz się moimi plecami - Przyznał niechętnie dziewczynie rację.
Zostało sześć ampułek. To oznaczało że spożył ich osiem na raz.
- Ja pierdole... - wypowiedział te słowa powoli i z dezaprobatą. Opuścił głowę i spojrzał na paskudne dziury w obu dłoniach.
Przyjąłem ośmiokrotną dawkę...
Nie miał pojęcia jakie mogą być tego efekty uboczne. Natychmiastowe skutki widział jakby były na talerzu, jego nerwy były kompletnie otępiałe. Nie czuł bólu, nie czuł głodu. Mógłby wsadzić sobie rozgrzany pręt w jedną z dziur na dłoni i prawdopodobnie nawet by nie zareagował.
Na razie pozostało mu zachować spokój i obserwować samego siebie.
- Chodź, siadaj. Wskazał głową miejsce obok siebie na podłodze. Po tej stronie akurat nie było rozlanej krwi więc dziewczyna powinna czuć się komfortowo. Wyciągnął z apteczki gazę, sterylne waciki, płyn odkażający, wygiętą igłę z nićmi oraz strzykawkę z igłą i klarowną zawartością.
Strzykawkę umieścił pomiędzy swoimi wargami. Ujął zranioną dłoń dziewczyny i delikatnie przyciągając, położył ją na swoich udach. Nie zdawał sobie sprawy z tego że cała ta sytuacja może być dla niej bardzo niekomfortowa.
Chwycił strzykawkę pomiędzy palce i zdjął zatyczkę zabezpieczającą igłę.
- Zrobię Ci znieczulenie miejscowe. Poczujesz tylko dwa ukłucia, a potem reszta rzeczy będzie bezbolesna
Nie pytał się jej o zgodę. Nie miała nic do powiedzenia. Złapał ją wolną ręką za nadgarstek i powoli zbliżył igłę do skóry obok rany. Nie zrobił jednak nakłucia. Zauważył że Gabriella zaciska pięść oraz mocno napina mięśnie.
Na prawdę boisz się ukłucia?
Westchnął i spojrzał na jej twarz.
Rozluźnił uchwyt z nadgarstka i nie odrywając od niej swoich palców, powoli przejechał nimi po jej dłoni, otwierając przy tym jej zaciśniętą pięść. Kompletnie wyleciało mu z głowy to że jego dłonie wciąż są ranne, chociaż krew przestała z nich już lecieć. Musiała wybaczyć mu to przeoczenie, ponieważ ich dłonie dalej pozostawały złączone.
- Musisz się uspokoić. Nie napinaj mięśni. Rozluźnij się. Wtedy najmniej boli.
Wydał polecenia spokojnym głosem i powrócił do wykonywania zastrzyku. Ponownie zawahał się przed ukłuciem. Czuł jej strach. Wiedział że nawet gdyby maksymalnie się rozluźniła, i tak będzie boleć.
Inaczej...
Podniósł głowę i spojrzał na obiekt znajdujący się za nią.
- Dlaczego na lodówce wisi banan?
Zapytał przyjmując bardzo zdziwioną minę.
Gdy tylko dziewczyna obróciła głowę, on przystąpił do działania.
Zanim zdążyła odwrócić się z powrotem w jego stronę było już po zastrzykach.
- Poczułaś cokolwiek? - Zapytał z uśmiechem nie odrywając wzroku od rany. Wziął sterylne waciki, i spryskał rozcięcie płynem do odkażania. Normalnie piekłoby ją jak cholera, ale znieczulenie miejscowe działa od razu i na długi czas. Jedyne co mogła poczuć to dziwne mrowienie. Nic więcej.
Po dokładnym oczyszczeniu rany, przystąpił do szycia. Zagięta igła raz za razem wbijała się po przeciwnych stronach rany, ciągnąc za sobą czarną nić. Szło mu bardzo sprawnie, profesjonalnie. Każde wiązanie supła i zamykanie rany było szybkim ruchem palców. Nie wiedział czy dziewczyna jest w stanie nadążyć za jego techniką.
- Nie przejmuj się na razie domem. To ja narozrabiałem. - Odpowiadał enigmatycznie, kontynuując szycie.
Wysłuchując jej tłumaczenia dlaczego nie uciekła z domu doszedł do wniosku że to on był głupi a ona mądra. Miała w 100% rację. W swojej potworzej formie dogoniłby ją w kilka sekund. Jej rana zostawiłaby za sobą woń, nie byłaby w stanie się ukryć. Łazienka była najlepszym wyborem. Po pierwsze drzwi, po drugie mniejsza przestrzeń w której takie monstrum jak on miałoby problemy z poruszaniem się.
Zatrzymał swoją czynność i spojrzał jej w oczy gdy urwała swoją wypowiedź. Bała się tego co mógłby jej zrobić gdyby doszło do najgorszego. On też bał się tego co mógłby jej zrobić. Różnica polegała na tym że on dokładnie wiedział co by zrobił. Ta wiedza zabolała go mocno.
- Nie myśl o tym... do niczego nie doszło. Dobrze zrobiłaś uciekając do łazienki - Spróbował pokrzepić  jej strach. Nie chciał by w tym momencie czuła się smutna, chciał żeby ta chora sytuacja uleciała gdzieś w niepamięć. W ich obojgu umysłach.
Wykonał właśnie ostatnie pociągnięcie, pochylił się nad jej ręką i przegryzł sznurek. Rana była tak dobrze zszyta że nawet nie wyglądała jak rozcięcie. Zadowolony ze swojego dzieła założył nową nić na igłę i podał jej.
- Nic nie mów. Szyj. - Uśmiechnął się i resztką sił obrócił do niej plecami. Kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego że poza rozcięciem na dolnej części pleców jakie wykonał miecz, na łopatkach miał nienaturalnie porozrywaną skórę aż do mięśni.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Sro Lip 12, 2017 4:18 pm

Ludzki kac. W rzeczywistości Gabriella również nie miała pojęcia, jak to jest. Przecież nie piła tyle alkoholu, aby zaraz nie pamiętać co się dzieje. Piwo lub dwa i koniec! Nigdy nie obudziła się z sacharą w ustach ani silnym bólem głowy. Mimo to na jego słowa uśmiechnęła się, jednakże nic nie odpowiedziała. Spoglądała na rany, nie potrafiąc uwierzyć, że nie dają o sobie znać.
Ciekawe jak to jest nie czuć.
Czy nie chciała szycia? Też. Strach przed igłą był najpotężniejszym z nich i wcale nie zamierzała się z tym kryć. Potupała nogę, zastanawiając się czy nie uciec. Przecież jej tego nie zrobi!
- Blizny nigdy nie są ładne. - Stwierdziła, obracając się za siebie. Naprawdę mieszkanie nie wyglądało najlepiej.. i czy naprawdę nikt ich nie usłyszał? To co tu się działo trochę trwało, lecz nikt nie zapukał do drzwi. Nawet gdy patrzyła przez okno, ulice świeciły pustkami. W końcu było bardzo późno. Jego słowa nawet w niej wywołały smutek. On będzie żył wiecznie, ona się zestarzeje i umrze.
Taka kolej rzeczy, nie wszyscy rodzili się nieśmiertelni.
- Nic a nic? - Uniosła brwi ku górze, obracając głowę z lewa na prawo. Czyli wampiry potrafiły się same leczyć. Wspaniale.
Gdy jednak usłyszała wzmiankę o plecach, z przestrachem pokiwała głową. Dobrze, że zrobiła dodatkowy kurs medyczny, jednakże nigdy nie miała okazji kogoś szyć. Cóż.. i tak nie będzie miał blizny, więc nie powinna się martwić.
Pierwszy raz usłyszała jak przeklina i nie znała powodu. Co takiego było złym w tym, że się uratował? Niezrozumiale pokiwała głową.
- O co chodzi? Za mało, za dużo? - Zapytała, widząc jak wskazuje miejsce obok siebie. Z westchnięciem usiadła obok, patrząc jak wyciąga zawartość apteczki. Gdy igłę wziął do ust, przeszedł po niej dreszcz. On tak na serio?
Gdy wziął jej rękę, miała ochotę ją zabrać. Przecież nie da mu się szyć, to boli! Nawet nie poczuła się niekomfortowo. Strach wydawał się być znacznie większy, przecież zamierzał ją szyć do cholery.
- Chyba żartujesz. - Syknęła, spoglądając na niego nieufnie. Znieczulenie? Ale ona nie chce! Rana za jakiś czas się zagoi, po co bawić się w lekarza? Zacisnęła mocno pięść i zęby, patrząc na niego ze wściekłością. Już była gotowa na ból, jednakże.. nie poczuła nic. Uchwyt na nadgarstku zelżał, a gdy przejechał palcami po jej dłoni, przeszedł ją dreszcz. Po co to robił?
- Masz w rękach wielką igłę i każesz mi się uspokoić? - Rzuciła z kwaśną miną, wzdychając. Dobra, powinna być twarda. Sama potrafiła przeciąć sobie skórę bez drgnięcia, a igły się bała?
Potem słysząc jego pytanie, zdezorientowana odwróciła głowę.
- Co? - Mruknęła, a następnie lekko podskoczyła do góry. Oczywiście, że to poczuła. Obróciła oburzony wzrok po czym wolną ręką uderzyła go w ramię.
- Ej to było nie fair! I tak, POCZUŁAM. - Warknęła, odwracając głowę i patrząc przed siebie. Cóż, jej zachowanie można było przyrównać do kilkuletniego dziecka, ale co poradzić. Dziewczyna miała taki charakter. Z lekkim obrzydzeniem wpatrywała się jak wbija igłę w jej rękę. To chyba nie dzieje się naprawdę. Ulgą jednak było to, że nic nie poczuła.
Strach ma wielkie oczy.
- Tak, ale to moja wina.. - Szepnęła. Gdyby nie nóż.. cóż, być może dalej siedzieli by na kanapie i rozmawiali. Zawsze musiała wszystko popsuć? Na jego słowa pokiwała lekko głową, z powagą patrząc przed siebie. Dobrze wiedziała jak to mogło się skończyć. Potem spojrzała jak przegryza nici. Gotowe, ręka wyglądała dużo lepiej.
- Jesteś lekarzem? - Zapytała, widząc profesjonalnie wykonaną pracę. Ona tak nie potrafiła.. na jego plecach prędzej zrobi jakiś szlaczek niż podobiznę tego, co sam wykonał. Gdy odwrócił się do niej tyłem, z przerażeniem spojrzała na dziwne rozszarpane rany i gładkie cięcie. Niby jak on sobie to zrobił?
- Jak Ty to.. - Urwała, przypominając sobie, żeby nic nie mówiła. Położyła chłodne dłonie na jego plecach, przez chwilę wpatrując się w igłę. Dobrze, że nie odczuwał bólu tak jak ona. Ostrożnie zaczęła wbijać maleńkie ostrze, podążając czarną nicią wzdłuż rany. Robiła to w średnim tempie, co jakiś czas odczuwając lekkie zakłopotanie. Zaufał jej?
Milczała przez jakiś czas, a kiedy skończyła swoje dzieło, wzięła do rąk wacik oraz płyn. Powoli zaczęła przejeżdżać po jego plecach, omijając okolice łopatek. Tego to na pewno nie zszyje! Nawet nie odczuwała obrzydzenia, tylko chęć pomocy mężczyźnie.
- Może mi się w końcu przedstawisz? - Zaśmiała się lekko, przypatrując się ranom. Zupełnie jakby coś miało z nich wyrosnąć.. czym on się stawał? Inaczej widziała wampiry w książkach czy filmach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Sro Lip 12, 2017 7:18 pm

Nikt ich nie usłyszał dlatego że domek stoi na samym końcu miasta. Nikt tu nie mieszkał, do najbliższych sąsiadów było 100 metrów. Można by powiedzieć że to idealna kryjówka dla wampira-psychopaty...
Lub osoby zmęczonej życiem.
- Moim zdaniem blizny dodają charakteru. Są jak kawałek historii wymalowanej na ciele. Opowiadają o czymś... - Skomentował w filozoficzny sposób jej stwierdzenie. Przyjął mądrą, rozmarzoną minę. Nie zwracał już uwagi na to czy się przed nią otwiera czy nie. Miał to gdzieś. Jeśli czuł taką potrzebę to postanowił je spełniać.
Nic a nic
Pomyślał wiedząc że pominął kilka ważnych kwestii. Te rany chociaż średnio zagrażające życiu, tak czy siak osłabiły go na tyle że wszystko regeneruje się znacznie wolniej. Dodatkowo należy wspomnieć o lekach które zażył. Nie wiadomym mu było jaki mają wpływ na zdolności regeneracyjne. Ale nie chciał jej martwić. Wystarczająco już dziś wycierpiała.
- Stanowczo za dużo. Nie mam pojęcia jak może zadziałać tak ogromna dawka
Siało w nim to strach. Mogło się zakończyć tylko na otępieniu zmysłów, a równie dobrze mógł umrzeć w każdej minucie. Czekał niecierpliwie na jakąkolwiek zmianę w organizmie.
Gdy uderzyła go w ramie kiedy zdezorientował ją podczas zastrzyku, roześmiał się serdecznie. Cała ta sytuacja wywołała w jego wnętrzu ciepłe uczucie.
- Musisz być bardzo czuła, byłem na prawdę delikatny... Skomentował krótko jej oburzenie. Uśmiech na jego twarzy był jak na razie do tej pory najbardziej szczery.
Spoważniał gdy zaczęła się obwiniać.
- Nie Gabriello. Ty nie jesteś niczemu winna. To ja powinienem był przewidzieć każdy możliwy scenariusz - I nawet jeśli dziewczyna miała po części rację, on tego nie widział. Zawsze tak było. Brał całą odpowiedzialność. Za wszystko. Można powiedzieć że to wyniszczające psychicznie. Czy przeszkadzało mu to? Nie koniecznie.
Jesteś lekarzem?
To pytanie rozbrzmiało w jego głowie echem. Gabi nie zdawała sobie sprawy z tego co właśnie uczyniła. Jego oczy otworzyły się szerzej.
- Studiowałem medycynę - zaczął przejętym głosem - Szwy które Ci założyłem to stara zapomniana technika stosowana na średniowiecznych polach bitew. Jest najszybszym i najskuteczniejszym sposobem zamknięcia rany ciętej, nie ważne jak głębokiej. Proces gojenia przyspiesza o połowę, a blizna jest kilkukrotnie mniejsza. Co więcej, wiązania są tak mocne że ryzyko ponownego otwarcia się rany i wdania się zakażenia wynosi zero - Tłumaczył jak nawiedzony, jakby od dawna nie rozmawiał z nikim o tym co lubi. Czuł się wolny, czuł potrzebę dzielenia się swoją dawną pasją.
Zamilkł. Wrócił na ziemię. Gabrielli na pewno to nie interesowało. Przestał kontynuować temat, speszony samym sobą.
- Jak ja co... ? - Zapytał gdy dotykała jego pleców. Nie wiedział o co jej chodzi, nie czuł ran na łopatkach. Chociaż pewnie gdyby nie leki, właśnie zwijałby się na podłodze targany spazmami bólu.
Doskonale zdawał sobie pojęcie z tego że dziewczyna może nie mieć pojęcia o szyciu ran. Nie miało to znaczenia. Ważne żeby udało się jej zamknąć ją chociaż w kilku miejscach, to już przyspieszy gojenie.
Gdy skończyła powoli wstał. Ból głowy był przerażający, jednak udało mu się utrzymać na nogach.
- Dziękuję Należały się jej te słowa. Nie wiedział jak wielka jest jego rana na plecach, ale sądząc po tym jak długo jej szło, mała nie była.
Gdy zapytała o jego imię poczuł zakłopotanie.
Idioto...
Powiedział do siebie w myślach. Do tej pory ani razu nie powiedział jej swojego imienia. Za pierwszym razem wiedział dlaczego tego nie zrobił, nie widział po prostu sensu. Ale teraz, skoro sprawy zaszły już tak daleko... miała prawo wiedzieć. Powinien był to zrobić już dużo wcześniej.
Uśmiechnął się przepraszająco i spojrzał w oczy.
- Wybacz. Na imię mi Vermillion. - Zaśmiał się i podrapał z tyłu głowy.
Kolejny ból głowy uderzył tak nagle że wampir mimowolnie się wyprostował. Zrobiło mu się słabo i ciemno przed oczami.
- Łooo... zdążył tylko z siebie wydusić zanim bezwładnie runął prosto na dziewczynę
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Sro Lip 12, 2017 8:03 pm

A więc tak o tym wszystkim myślał. Dziewczyna powoli pokiwała głową, po czym poruszyła nieznacznie barkami.
-Opowiadają o własnej głupocie, ciekawe! - Zaśmiała się, po czym nieznacznie potarła zakrwawionymi dłońmi. Patrzyła na nie przez chwile w milczeniu, jakby starała się coś sobie przypomnieć.
Jego twarz wyrażała pewną obawę. Przedawkował, więc mogło mu się coś stać.. jednak był wampirem. Czy czerwonoocy mogą się zatruć jak normalni ludzie? Czy w ogóle posiadają emocje? Gab pokiwała głową na boki.
- Ale chyba nic się nie stanie, prawda? W końcu jesteś krwio.. wampirem. - Wydusiła z siebie, patrząc w jego krwiste oczy. Chyba powoli zaczęła się do nich przyzwyczajać. Pomimo drapieżności i dzikości, widać było w nich znacznie więcej.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak długo musiała się w nie wpatrywać. Zmieszana, zaśmiała się ponownie. Był taki szczery w tym wszystkim, jakby naprawdę mu tego brakowało.
- Tak, tak. Na pewno na Twojej twarzy pojawił się uśmiech kiedy zatapiałeś we mnie.. ee.. igłę. - Zawahała się, po czym ponownie zaśmiała. Cóż ekstremalności dzisiejszego dnia powoli zaczęły z niej ulatywać. Pytanie jednak co teraz? Czy naprawdę nikt ich nie usłyszał?
Na słowa mężczyzny zawiesiła wzrok na jego plecach.
- Każdy? Uwierz mi, że ludzie potrafią być bardzo zaskakujący.. - Mruknęła, uśmiechając się przez chwilę. Wtedy też dostrzegła zmianę w jego oczach, jakby na chwilę stał się dzieckiem. Studiował medycynę? Kiedy opowiadał jej z zapałem o szyciu, ze zdziwieniem się w niego wpatrywała. Technika ze średniowiecza? Wampiry zajmujące się czymś tak.. przyziemnym? Cóż, powinna wymazać ze swojej głowy wszelkie obrazy krypt i lochów.
- Może pewnego dnia nieco mnie podszkolisz? Poza tym nie spodziewałam się tego, żeby wampir interesował się czymś związanym z ludźmi.. Widok krwi Ci nie przeszkadzał? - Masa pytań, a jednak była ciekawa. Skoro miał wiedzę i hobby, to oznaczało, iż wampiry nie są tak puste jak sądziła. Te czerwone oczy musiały być kiedyś ludzkie, przecież nikt nie rodzi się wampirem, prawda?
- Zrobiłeś, czemu masz takie poranione plecy? Skrzydła chowasz? - Rzekła z przekąsem, rozumiejąc, iż nie miał pojęcia o czym mówi. Tak czy siak pierwszy raz usłyszała z jego ust ''dziękuję''. Machnęła ręką, jakby nie było to nic poważnego.
Już zamierzała opowiadać mu o swoich planach, jednakże na moment obydwoje zamilkli. Gdy wyznał swoje imię, z początku ciężko było jej je zapamiętać. Vermillion? Kto tak nazywa swoje dziecko?
- Ile Ty masz lat? - Wymsknęło jej się bezpośrednie pytanie. Skąd on w ogóle pochodził? Czemu znajdował się tutaj, tak blisko Akademii Cross? Czy w ogóle ktokolwiek z akademii zdawał sobie sprawę z tego, jakie niebezpieczeństwa groziły uczniom? Chyba niedługo czarnowłosa będzie musiała się tam wybrać. Byli w ogóle przygotowani na to wszystko? Od Vera czuć dobro, ale nie wszystkie wampiry takie są.. na pewno. Pomimo posiadania przy sobie tak potężnej istoty, wciąż pod skórą odczuwała strach. A co jeśli głód krwi powróci? Przecież nie będzie potrafiła się obronić.. miała przy sobie tylko igłę. Kiedy mężczyzna wstał, uznała, iż poczuł się dużo lepiej. Już klęknęła, aby do niego dołączyć, lecz w pewnej chwili.. wywaliła się, czując jak jego ciało spada prosto na nią. O co chodziło? Zamierzał ją przytulić czy co?
Z głuchotem opadła na ziemię, stękając. Co jak co, ale bolało. Spojrzała na niego ze rosnącym wzburzeniem, a on.. zemdlał! Wampiry tak mogły?
Kompletnie zdezorientowana przez chwilę nie wiedziała co ma z nim zrobić. Leżał na niej swoim cielskiem i nawet nie zamierzał się ruszyć. (ciekawe czemu)
- Vermillionie? - Poklepała go, po czym starała się go z siebie zrzucić. Co jak co, ale troszkę ważył. Nawet jeśli nie był tak ciężki jak mogło się wydawać, Gab była tylko słabiutką dziewczyną. Martwiła się i była rozwścieczona. Wampiry były silne, czyżby przedawkowanie naprawdę dało o sobie znak? Jakie były jego konsekwencje? Sapnęła, naprężając swoje wszystkie małe mięśnie.
Nie mógł spaść na podłogę obok?!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Czw Lip 13, 2017 6:55 pm

- Mogę Ci pokazać kilka technik, ale to czy sobie poradzisz zależy od tego jak sprawne są Twoje palce... - Rozpoczął, kompletnie nieświadom że jego wypowiedź brzmiała dwuznacznie.
- Szczerze powiedziawszy to jest to drugi raz w moim życiu kiedy użyłem swojej wiedzy medycznej na człowieku... - Dokończył przypominając sobie dawne dzieje. Nie chodził do żadnej szkoły czy na uniwersytet. Całą wiedzę nabył najpierw od matki, a potem dzięki własnemu zapałowi. Głównie z ksiąg. Doświadczenie zazwyczaj nabywał ćwicząc na zwierzętach [/b]
- Wtedy jeszcze krew mi nie przeszkadzała bo...
Byłem potworem raniącym ludzi
Nie dokończył swojej wypowiedzi na głos. Posmutniał i spojrzał nieznacznie w bok. Nie chciał o tym rozmawiać, nienawidził swojej przeszłości.
Poranione plecy? Było więcej ran niż ta od miecza? Skrzydła?!
Cholera...
Kiedy był nieprzytomny przez krótką chwilę po zażyciu leków, proces przemiany musiał zajść jeszcze dalej. Prawdopodobnie posiadał już stawy odpowiedzialne za skrzydła, lub były one akurat w trakcie wyrastania.
Świetnie... właśnie dowiedział się o dodatkowych ranach na swoim ciele. Oby otępienie które aktualnie uśmierzało jego ból, utrzymało się tak długo aż wszystko się nie zagoi.
Tylko co jej odpowiedzieć? Wyminąć? Czy powiedzieć prawdę?
- Nie mylisz się... to były skrzydła - Odpowiedział smutnym głosem zanim zdążył jeszcze podjąć decyzję w swoim umyśle. Kolejna automatyczna reakcja. Nie potrafił tego zrozumieć.
Pytanie o wiek zbiło go z tropu. Tak bezpośrednia do tej pory jeszcze nie była.
- Niedawno skończyłem 800 lat... - Zaczął o sobie opowiadać i wtedy upadł.

- Łooo...

Cisza. Głuchość która powoli narastała piszcząc. Gwałtowny wdech, jaskrawe światło, rozmazany obraz. Co się stało? Nie czuł już bólu głowy. Był dziwnie zamroczony, i jakby... szczęśliwszy?
Obrócił się na plecy, nieświadom tego że jeszcze bardziej przygniata Gabriellę. Przetoczył się z jej łydek na uda, i tak oto dostrzegł ją kiedy próbowała go z siebie zepchnąć.
- Umarłem? Zapytał dziwnie plączącym się głosem. Jego ton był... inny. Śmieszny.
- Skąd w zaświatach mają takie ślicznotki? - Uśmiechał się dziwnie, spoglądając w jej twarz. Wszystko było głuche i jaskrawe. Dziewczyna wydawała mu się uosobieniem piękności, dopiero teraz to zauważył.
Spostrzegł że próbuje go zepchnąć.
- Czy Ty się do mnie dobierasz? A może ja nie chcę? - Zarechotał - - Pomoooocy! Gwałcą! - Wykrzyczał niezbyt głośno, rehotając przy tym jak głupek.
Nagle kolory się znormalizowały, a świat wyostrzył. Vermillion wpadł w stan hiper myślenia, braku ego, śmieszkowania oraz bycia bardzo emocjonalnym.
Zrobił ogromne oczy, patrząc na Gabriellę. Zamrugał kilka razy po czym podniósł się szybko do pozycji siedzącej. Był tuż obok niej.
- Złapałaś mnie? - Patrzył z niedowierzaniem.
- Nie dość że piękna to jeszcze kochana! - Zachwycił się dziwnie nietrzeźwym głosem i pospiesznie przytulił ją do siebie mocno. Trwali w takim uścisku krótką chwilę, po czym Vermillion wstał i wyprostował się.
- Łoooo! Ale mam energię! - Jego głos był teraz bardzo wyraźny. - A Gdyby tak teraz to wszystko posprzątać? - Rozejrzał się szybko i niespokojnie po całym domu. Jego dłonie trzęsły się.
- Pomożesz mi! - złapał ją za dłoń i podniósł. Nie czekając dłużej, trzymając ją za rękę zaprowadził do salonu. Właściwie to Vermillion biegł.
- Gdzie ten mop... - Niestety. Arcy ważna misja odnalezienia mopa prawdopodobnie zakończy się niepowodzeniem ponieważ przechodząc przez salon, wampir poślizgnął się na kałuży krwi i ponownie wylądował na plecach na podłodze. Tuż pod nogami Gabrielli.
Spojrzał w górę gdy stała nad nim.
- Golas - Skwitował krótko z poważną miną, i wystawił palec, powoli podnosząc go do góry jakby chciał CZEGOŚ dotknąć.
Przerwał jednak tak szybko jak zaczął, przeturlał się na bok, porwał poduszkę z kanapy i jednym pięknym ruchem rzucił Yunę prosto w głowę.
Ustał na równe nogi i uniósł ręce w geście zwycięstwa, jednak szybko je opuścił i zaczął pocierać swoje dłonie.
- Zimno... możesz oddać mi moje ubrania? - Spytał znowu niewyraźnym głosem patrząc na jej szlafrok oraz podartą koszulę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Czw Lip 13, 2017 8:02 pm

Na jego komentarz miała ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak skutecznie to w sobie stłamsiła. To były poważne sprawy, przecież dzięki niemu nauczy się nowych, zapomnianych już metod.
- Sama nie wiem.. - Burknęła, patrząc na niego ze spokojem. A więc jego furia zniknęła, zdołał to opanować. Pytanie jednak, na jak długo? Słysząc, iż drugi raz w życiu zajmował się człowiekiem, mimowolnie rozszerzyły jej się oczy. Naprawdę?
Ciekawiło ją kto był pierwszy, lecz uznała to za zbyt osobiste pytanie. Nie pytała go dalej, widząc smutek w oczach. Być może kiedyś jej o tym wszystkim opowie, jak będzie miał na to ochotę.
Potem potwierdził jej słowa. Gab uniosła brwi ku górze, nie do końca dowierzając. A więc przemieniał się w jakiegoś potwora? Tak nie powinno być. Skoro ciężko nad tym panował, mógł przecież zabić kilkaset ludzi w ciągu jednej nocy! To przerażające. Gdy wyznał jej swój wiek, czarnowłosa poczuła się.. dziwnie. Naprawdę był tak stary? Jakie on czasy mógł pamiętać!
Za pewne dla niego była tylko zwykłym człowiekiem, którego spotkał w lesie. Wzdrygnęła się, a zanim zdołała zadać inne pytania, on upadł.
Potem cała akcja potoczyła się dość szybko.
Zgniótł ją jeszcze bardziej, a uczennica syknęła sfrustrowana. Gdy zapytał się, czy umarł, Gab pokiwała przecząco głową. Dlaczego w jego oczach widziała coś zupełnie innego niż wcześniej? Miał taki głupi wyraz twarzy i był wyraźnie rozbawiony. Varmillion którego nie znała?
- Co? - Wydukała, nie za bardzo rozumiejąc tak zmienny stosunek do niej. Uważał ją za ślicznotkę? Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie, po czym z szokiem słuchała jego następnych słów. O co mu kurwa chodziło?
- Nikt się do Ciebie nie dobiera. Uspokój się. - Nakazała chłodno, nie rozumiejąc jego toku myślenia. Zachowywał się jakby był.. naćpany? Pijany? Coś w tym rodzaju. Wampiry tak mogły?
Yuna w końcu się uwolniła spod jego ucisku, wpadając zaraz w kolejny. Nie do końca rozumiejąc o co chodzi, przekrzywiła głowę w bok. Vermillion wręcz się na nią rzucił. Zdezorientowana, spróbowała się odezwać, jednakże zaraz wstał i oznajmił.. że chce posprzątać.
- Vermillionie, może lepiej będzie jak usiądziesz? - Zapytała, po czym ten złapał ją za rękę i pociągnął ku górze. Akurat tą, którą niedawno szył.. kobieta szarpnięta niemal się wywróciła, nawet nie potrafiła za nim nadążyć.
Poczuła się jak jakaś szmaciana lalka.
Gdy upadł na ziemię, ochlapał ją nieco krwią. Uczennica kompletnie nie wiedziała co miała zrobić, szybko odskoczyła od niego jak oparzona, z przerażeniem patrząc na jego wyciągniętą rękę.
- Przecież mam na sobie Twój szlafrok! - Oznajmiła dosyć głośno, uderzając go w dłoń. Cholera, przecież on zachowywał się jakby był na niezłym haju. Kiedy to minie? Przecież był wampirem do cholery, nie miała szans go nawet zatrzymać. Już miała się odezwać gdy dostała poduszką w twarz. Zbulwersowana, odrzuciła mu ją.
Miała dość.
- Słuchaj. Nie jesteś sobą, usiądź. - Westchnęła, po czym z niedowierzaniem patrzyła jak pociera swoje ręce i stwierdza, że mu zimno. W dodatku chciał zabrać swoje ubrania, które były na niej. Przecież pod nimi nic nie miała do cholery! Wszystko schło w łazience.
- Po pierwsze, wampiry nie odczuwają ziemna. Po drugie, ten szlafrok jest brudny, a po trzecie jest mi niezwykle potrzebny. Nie mogę go oddać. - Stwierdziła, unosząc głowę. Miała nadzieję, że nie będzie chciał jej zabrać go siłą.. szybko podniosła kolejną poduszkę i podała ją mężczyźnie, popychając go w stronę kanapy.
- Usiądź sobie wygodnie.. a najlepiej się połóż i zamknij oczy. - Nakazała, licząc iż jej posłucha.
Przecież to było niedorzeczne, aby wampir tak się zachowywał. Yuna kompletnie się w tym pogubiła.. może powinna wezwać jakąś pomoc? Tylko kogo? Oby to wszystko szybko się skończyło, przecież jak wybiegnie na miasto to nawet go nie dogoni! Cholera, że też jej trafił się naćpany krwiopijca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Czw Lip 13, 2017 9:58 pm

- Jak to nie odczuwają zimna? My wszystko czujemy! Nie rób już z ludzi takich wyjątkowców! - Oznajmił niezwykle oburzony kiedy ta pchała go na kanapę. Dostał dreszczy, a jego oddech zrobił się płytki. Z ust zaczęła wydobywać się para. Temperatura jego ciała faktycznie spadła o kilkanaście stopni. Był na granicy wytrzymałości organizmu.
- Do czego ten szlafrok Ci potrzebny? - Jego głos oraz oczy były zamglone. Był w takim stanie że nie potrafił sobie przypomnieć iż Gabi jest pod spodem całkiem naga. Po prostu był w tym momencie głupi, lub jak to ona nazwała - naćpany. W sumie ten sam efekt.
Nie posłuchał jej polecenia. Zamiast tego, zabrał poduszkę i grzecznie siedząc przytulił się do tego co właśnie trzymał. Siedział tak bez słowa dobre 10 minut, gapiąc się w ognisko jak zahipnotyzowany. Jego umysł kompletnie się wyłączył.
Osoba postronna mogłaby stwierdzić zgon, ponieważ nie poruszał się w najmniejszym stopniu, a oddechu prawie wcale nie było słychać.
Jednak po tych 10 minutach gwałtownie odrzucił poduszkę i podniósł się jak poparzony.
- O cholera! - krzyknął - Jak mi gorąco!
Zaczął wachlować się dłońmi, jednak to nie pomagało. Jego oddech był szybki. Pobiegł do kuchni, napił się wody z kranu jednak to nic nie dało. Zmoczoną dłonią przetarł sobie kark oraz szyję, a woda dosłownie parowała.
- Wanna!
Ruszył przez pokój w stronę schodów, po drodze ściągając spodnie. Odrzucił je na bok. Kiedy był na środku pokoju zabrał się za zdejmowanie czarnej bielizny. Kiedy miał majtki opuszczone do kolan, zatrzymał się i zamarł w miejscu. Spoglądał na podłogę. Nie minęła krótka chwila a podciągnął bokserki i schylił się. U jego stóp leżał miecz, który wcześniej wisiał nad kominkiem. Złapał za rękojeść i powoli podniósł się z nim. Położył ostrze na drugiej dłoni, i obserwował je.
- Mój ojciec... - Zaczął jakby kompletnie stracił zahamowania przed opowiadaniem o sobie
- Był bardzo dumny z tego ostrza. - Jego głos był normalny - - Uczył mnie jak nim władać... powtarzał że kiedyś ja zajmę jego miejsce, a miecz będzie mój
Zaśmiał się nieznacznie.
- Miecz rodowy rodziny Eclipse... Skarb - parsknął jakby dławiąc łzy. Stał do niej tyłem, nie mogła zobaczyć jego smutnej miny przykrytej białą czupryną.
Zamachnął się i wbił z impetem miecz w drewnianą podłogę.
- Moja matka z kolei... - Kontynuował, przemieszczając się w stronę półki z książkami - Kompletne przeciwieństwo ojca. Mniej dumna. Oczytana. Najbardziej ceniła sobie naukę. Wiedzę. Starała się ją w pełni przekazać. Mi, oraz siostrom.
Zdjął z półki czarną księgę. Otworzył mniej więcej na środku i czule pogładził kartki z dziwnymi runami.
- Byliśmy spokojną rodziną. Ukrywaliśmy się w lesie. Nie zabijaliśmy ludzi. Żywiliśmy się tylko zwierzętami. Nikomu nie zawadzaliśmy, nikomu nie uprzykrzaliśmy życia... Sielanka można powiedzieć...
Wypuścił księgę z dłoni, a ta upadła na deski.
- Wszyscy nie żyją... - Obrócił się w jej stronę. Jego oczy były puste, mina wyrażała nieskończony smutek. - Zjawili się łowcy wampirów. Ojca pozbawili głowy i przybili tym oto mieczem do ściany naszego spalonego domu. Matkę długimi godzinami nabijali na pal. Siostry po prostu spalili...
Doszedł do kanapy, i usiadł ciężko obok Gabrielli.
- A wiesz co w tym wszystkim jest najlepsze? Nie kochałem ich. Nie miałem żadnych więzi. Nigdy podczas tych 800 lat nie pokochałem żadnej istoty. Kiedy ujrzałem śmierć swojej rodziny nie poczułem nic. I przez całe życie również nic nie czułem. Co takiego się stało że nagle wszystko to mnie obchodzi? Nagle wracają wspomnienia. Nie potrafię tego zrozumieć. Nienawidzę nie rozumieć... To wszystko nie ma sensu - Opuścił głowę zmęczony. Nie wiadomo czy był świadom tego co mówi czy nie. Na pewno mówił prawdę, i wyznał jej wszystko to co ostatnio siedziało w jego głowie.
Jak ona na to zareaguje?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Czw Lip 13, 2017 11:20 pm

Yuna złożyła ręce na piersiach i pokiwała głową. Nie do końca wierzyła w jego słowa, ale niech mu będzie. I tak zachowywał się jak szaleniec, a dziewczyna nie do końca wiedziała co ma z nim zrobić. Patrzyła w osłupieniu na ulatującą parę z ust. Wampiry przecież nie mogą umrzeć zimna.. to nielogiczne. Skoro przeżył 800 lat musiał być nieśmiertelny.
Kiedy zapytał o szlafrok, westchnęła głęboko.
- Ponieważ jest mi zimniej niż Tobie. - Skłamała, podchodząc nieco bliżej, jednak nie usiadła obok niego. Kiedy zaczął obejmować poduszkę, jego zatroskany wzrok wydawał się przywracać jej jakieś wspomnienia. Mimo to nie miała pojęcia, skąd wzięła się taka myśl. Mężczyzna był kompletnie wyłączony, jakby sam nie wiedział gdzie się znajduje. Nie odzywała się przez te 10 minut, tylko uważnie go obserwowała. Gdy raptownie wstał, dziewczyna była już gotowa aby go złapać i z powrotem posadzić na kanapie. Zdezorientował ją jednak fakt, iż tym razem krzyczał, że jest mu gorąco. To niedorzeczne! Cała ta absurdalna sytuacja nie była dla Yuny śmieszna. Bardzo się martwiła i widać to było na jej bladej twarzy.
Kiedy ruszył do kuchni, dziewczyna znajdowała się parę metrów dalej. Wanna? Jaka wanna?
- Myślę, że nie jest to dobry pom.. - Urwała, widząc jak ściąga spodnie. Chyba nie zamierzał jej się tutaj rozbierać, przecież to niemożliwe, aby było mu tak gorąco! Gdy pobiegła po następną szklankę z wodą, obróciła się i zobaczyła to czego nie chciała widzieć.
Vermillion ściągnął czarną bieliznę, stojąc na środku pokoju zupełnie nagi.
- VERMILLIONIE, natychmiast się ubierz! - Krzyknęła doniośle, a ten jakby głuchy wpatrywał się w podłogę. Na szczęście spełnił jej polecenie, jednakże dziewczyna wciąż była cała czerwona. Ten dzień był naprawdę chory.
Uniósł miecz, który jak się okazało, należał do rodziny mężczyzny. Gab wpatrywała się w ostrze z powagą, nie zdając sobie sprawy z tego, że białowłosy znajdował się w jakimś dziwnym stanie. Słuchała z uwagą jego słów, otworzył się przed nią. Dlaczego?
Jego nazwisko brzmiało Eclipse, w rękach trzymał rodzinny miecz, posiadał dwie siostry, nie krzywdzili ludzi. Wampiry ideały? Uczennica nie mogła widzieć jego smutnej miny, lecz drgnęła, gdy wbił ostrze w podłogę i skierował się do książek. Najwidoczniej były to jego jedyne pamiątki po nich. Czarnowłosa przekrzywiła lekko głowę. Cały czas milczała. Co mogła mu powiedzieć? Że jej przykro? Miała przed sobą 800 letniego mężczyznę, który wciąż przeżywał ich stratę. Widać to było w krwistych oczach. Gdy wypuścił czarną księgę, odruchowo wstała, podniosła i z ostrożnością położyła nad kominkiem. Następnie usiadła na kanapie, gdy opowiadał o tym jak zginęli.
Była w lekkim szoku, więc nie do końca sobie wszystko przyswoiła. Siedziała, cały czas milcząc. Czuł się samotny, ponieważ stracił osoby, które co jak co, ale kochał. Taka tragedia zostaje z nim do końca życia. Dosłownie.
Kiedy usiadł obok niej, skupiła się na jego zmęczonej twarzy i smutnych oczach. Położyła mu rękę na ramieniu, chcąc dodać nieco więcej otuchy. Emocje zawsze gdzieś w nas siedzą. Nawet jeśli za wszelką cenę chcemy się ich pozbyć.
- Kochałeś i do tej pory kochasz. Zajęli ważne miejsce w Twoim sercu czy Ci się to podoba czy nie. Pomimo odrzucenia przywiązania i miłości do nich, jednak za nimi tęsknisz. Na pewno nie chcieliby, abyś cierpiał jak przez te wszystkie.. przez te kilkaset lat, może wysłali Ci jakiś znak? Chcą abyś był szczęśliwy? Gdziekolwiek są, czuwają nad Tobą i Cię chronią. Vermillionie, pozwól wrócić swym wspomnieniom na miejsce. Możemy urządzić im pogrzeb, jeśli ma Ci to przynieść ukojenie. Świat jest chory i nie do końca można zrozumieć pewne rzeczy.. ale jestem tu obok i postaram Ci się pomóc. Nie jesteś już sam. - Mówiła łagodnym głosem, uśmiechając się do niego pokrzepiająca. W duchu jednak obawiała się, że uzna ją za pseudo mądrą małolatę, która niczego o życiu nie wie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Sob Lip 15, 2017 7:15 pm

Poczuł jej dłoń na swoim ramieniu. Jedwabisty dotyk przetoczył dziwny dreszcz przez całe jego ciało, niosąc za sobą falę spokoju. Dlaczego tak na niego zadziałała? Jeszcze przed chwilą był opętany smutną agresją, a teraz? Pozostał tylko smutek i walka z własnym umysłem. Jedno trzeba jej przyznać. Miała na niego wpływ. Dlaczego? Znają się tak krótko...
Przysłuchiwał się jej słowom w spokoju. Nie zgadzał się z praktycznie wszystkim co powiedziała. I to nie tak że uznał ją za przemądrzałą małolatę, nie. Po prostu zbyt mało jeszcze o nim wiedziała.
- Kochałem? - zaczął z nutą szyderczości do tego słowa. - Ja nigdy nikogo nie kochałem. To uczucie jest mi obce - Złapał za rękę którą położyła mu na ramieniu. Delikatnie pociągnął do siebie i docisnął jej dłoń do swojej lewej piersi - Czujesz tu cokolwiek? Ledwo bijący organ do pompowania krwi. Nic więcej. Jestem wampirem Gabriello. W moim sercu nie ma miejsca na żadne pozytywne emocje. Jest tylko krew. Jest głód. Nic poza tym.
Puścił jej dłoń, mogła ją zabrać jeśli chciała.
Przez krótką chwilę milczał, gapiąc się w ognisko.
- Moja rodzina od dziecka nic dla mnie nie znaczyła. Nie pokochałem ich. Nie przywiązałem się do nich. Kiedy znalazłem ich ciała, byłem dosłownie pusty. Nic. Brak żalu, smutku czy złości. Zabrałem tylko najbardziej przydatne rzeczy i ruszyłem tułać się po świecie. - urwał by wziąć kilka głębszych oddechów. Obrócił swoją głowę w jej stronę, burza białych włosów opadła na jego oczy.
- Moja rodzina... nie daje mi żadnych znaków. Są martwi. Martwi nie mówią. Po prostu... próbuję zrozumieć czemu akurat teraz to wszystko wraca. Miłość nie działa z 500 letnim opóźnieniem zapłonu. Gdybym miał coś czuć, czułbym już wtedy.
Kolejna przerwa. Opuścił głowę i spojrzał na swoje prawie już zagojone dłonie.
- Chyba po prostu zaczynam wariować... - Stwierdził krótko z dziwnym uśmiechem. Gabriella mogła teraz oglądać bardzo rzadkie zjawisko kompletnie otwartego Vermilliona. Nawet jeśli był to efekt przedawkowania leków, a on kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy... Miała teraz całkowity dostęp do jego umysłu. Był przed nią psychicznie nagi.
- Co masz na myśli mówiąc że nie jestem sam? - Spojrzał na nią z ukosa zdziwiony. Jego głowa ponownie znajdowała się w linii prostej z jej. Ich wzrok spotkał się. Jego smutny i pusty. Jej smutny i zaintrygowany.
- Gabriello, jestem wampirem. Potworem, abominacją, zabójcą. Nie możesz się ze mną przyjaźnić. To dla Ciebie zbyt niebezpieczne. Jak Ty to sobie wyobrażasz? - Urwał i otarł krew która właśnie zaczęła obficie cieknąć mu z nosa.
- Nawet jeśli to miałoby jakikolwiek sens... Jesteś człowiekiem. Umrzesz. A ja będę trwał sam w nieskończoność, dopóki ktoś mnie nie zabije
Zakończył swoją wypowiedź nie do końca miłym tonem, jednak nie mogła odmówić że miał rację. Cała jej żywotność jest dla Vermilliona jak drzemka. Ile ona może maksymalnie żyć? Niech nawet dożyje 100 lat... To krótko. Rozwinie się między nimi przyjaźń, zbudują uczucie opierające się na wspólnym zaufaniu i otwartości, on zacznie dostrzegać piękno świata, czuć się dobrze... i co? I koniec. Przyjdzie śmierć. Zabierze to co dla niego cenne, i znowu zostanie z niczym. Czy nie lepiej od razu nie mieć niczego? Z drugiej strony... móc odżyć na chociaż 80 lat też było kuszącą perspektywą.
Znowu otarł krew. Tym razem jednak oblizał ją z palca. Zrobił kwaśną minę i się wzdrygnął. Paskudztwo.
- Moja krew zawsze smakowała okropnie...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Nie Lip 16, 2017 5:43 pm

Gabriella nie sądziła, że wampir odczuwał aż takie emocje gdy położyła mu rękę na barku. Chciała go pokrzepić, sprawić, aby poczuł się znacznie lepiej niż teraz. Wciąż jednak w jej umyśle krzyczała liczba 800. Tyle ile on musiał zobaczyć, czego był świadkiem.. z jednej strony było to niesamowite, a z drugiej naprawdę przerażające. To nie był naturalny stan rzeczy..
Dziewczyna słuchała go z uwagą, jednak nie spodziewała się, że nagle złapie ją za rękę i położy na sercu. Był taki lodowaty. Ledwo odczuwalne bicie, które jak sam określił nic nie znaczy. Westchnęła, pochylając lekko głowę.
- Może się mylisz? To bijące serce świadczyło tym, że jesteś też człowiekiem i potrzebujesz emocji. Gdybyś ich nie miał, nie uratowałbyś mnie wtedy w lesie, nie zaprowadził do domu i nie pomógł. Zbyt surowo siebie oceniasz. - Zakończyła ze spokojem, zabierając dłoń. Jej wzrok powędrował w stronę płomieni.
- Być może przez ten czas skutecznie tłumiłeś swoje uczucia.. a teraz coś się stało i zaczęły do Ciebie wracać? Sama nie wiem.. - Westchnęła, spoglądając w bok. Uczennica jednak nie czuła konieczności wypytywania go o każdy szczegół. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest taki tylko i wyłącznie przez tabletki, których wziął za dużo. Nie zamierzała go wykorzystywać.
- Żyjąc tyle lat.. nie dziwię się. - Zaśmiała się, aby go nieco rozchmurzyć. Jego białe włosy opadły muna krwiste oczy. Przez chwilę wydawał się być taki zagubiony i samotny, że czarnowłosa chciała go po ludzku przytulić.
Niestety co jak co, ale musiała uważać. Nigdy nie wiadomo co może za chwilę zrobić. Na jego słowa posmutniała, zdając sobie sprawę z tego, że w końcu umrze. Mając tyle lat.. nie myśli się tak o tym. Wzdrygnęła się, patrząc w oczy z żalem.
- Jesteś wampirem, a ja człowiekiem. Może nasze spotkanie nie było przypadkiem, ale jedno jest pewne. Ludzie też są potworami i mordercami.. dlatego zaufaj mi. Może nie będę trwać u Twego boku przez wieczność, ale przez te kilkanaście, kilkadziesiąt ;at już tak. Nie chowaj się za skorupą jak zawsze, zrób coś innego.. zaufaj mi. - Wyznała, wiedząc, iż może to być całkiem niebezpieczne. Przyjaźń z wampirem? Jak to brzmi. Prędzej czy później zostanie jego przekąską, ale.. nie zamierzała go opuszczać. Już istniała w tym świecie i świetnie zdawała sobie sprawę, że nie jest jedynym krwiopijcą na ziemi. Umrze, ale być może uda im się stworzyć coś niesamowitego.
Pokiwała głową, rozglądając się po pokoju.
Trochę im zajmie posprzątanie tego bałaganu. Gdy oblizał krew z palca, uśmiechnęła się lekko.
- Nie dziwię się. Jesteś wampirem, a jedyną krwią jaka by Ci smakowała jest ludzka.. czyli moja. I zwierząt chyba też.. - Mruknęła z zamyśleniem, wciąż jednak obawiając się, że coś może się stać. A jeśli raptownie wybiegnie, bo stwierdzi, że nikt nie zasługuje na przeżycie?
Gab poczuła nieprzyjemny dreszcz na swoich barkach. Była nieco śpiąca, lecz nie zamierzała go zostawić z tym wszystkim samego.
- Może powinniśmy się wziąć za sprzątanie? - Rzuciła, wstając. Następnie skierowała się do kuchni, aby umyć szklanki i pozbierać porozrzucane tabletki. Skrzywiła się, czując ból głowy. Nawet przez chwilę zakręciło jej się w niej, przez co dziewczę mocniej chwyciło się zlewu. Odetchnęła głęboko kilka razy, starając się uspokoić.
Może to jakiś stres? Wciąż była w szoku, że dzisiejszy dzień i noc zgotował jej tyle wrażeń. Spojrzała na zranioną rękę. Jest ciepło, będzie musiała to jakoś ukrywać w szkole. A co jeśli ktoś zobaczy i pojawią się niewygodne pytania?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Nie Lip 16, 2017 7:31 pm

Nazwała go człowiekiem. Nie poczuł się z tego powodu urażony. Po prostu zgłupiał. Nie potrafił zrozumieć jak można porównać wampira do człowieka. Owszem, te dwie rasy łączyło kilka wspólnych cech, takie jak wygląd czy posiadanie rozumu... Jednak podobieństwo na tym się kończyło. To tak jakby porównać człowieka do małpy. Niby jest kilka wspólnych cech, ale jednak to nie to samo. Przemilczał jednak tą kwestię. Może ona widziała w nim coś ludzkiego... on jednak nie potrafił tego dostrzec. Zrobił kwaśną minę i spojrzał w bok. Słuchał dalej.
- No właśnie... - urwał na krótką chwilę by poprawić włosy. Nie patrzył na nią. Nie wiedzieć czemu czuł nieuzasadniony wstyd.
- Nie mam pojęcia czemu to wszystko zrobiłem. Dlaczego Cię uratowałem, dlaczego tu przyprowadziłem... To nie tak że żałuję... po prostu nie rozumiem tego zachowania. Zawsze kalkuluję na chłodno każde moje działanie. W Twoim przypadku to był automat. Impuls. Zupełnie jak nie ja. Nie potrafię rozszyfrować siebie oraz swojego zachowania, a z drugiej strony cieszę się z tego że Cię spotkałem... - Urwał, i nie dokończył już swojego zdania. Nie powinien tyle mówić. Powinien przemyśleć każde słowo. Pal licho już to że jest pod wpływem leków. Zanim je zażył również był przy niej nienaturalnie otwarty i rozmowny.
Odwrócił się w jej stronę. Zmierzył wzrokiem całe jej ciało.
Dlaczego działasz na mnie w ten sposób?
Dlaczego niszczysz mój idealny świat?
Dlaczego mi się to podoba?

Tłumienie emocji? Nie, jest różnica pomiędzy tłumieniem a kompletnym brakiem. Gdy coś się w sobie tłumi, to i tak oddziałuje na naszą psychikę. Wywołuje smutek, żal lub ból. Czasem agresję... emocji nie da się kompletnie stłumić. Zawsze będą manifestować swoją obecność, będą wręcz krzyczeć i narzekać na to że są uciskane. Brak to brak. Koniec, kropka.
- Nie. - Odpowiedział stanowczo na wzmiankę o tłumieniu. Z jej perspektywy ta odpowiedź mogła wydawać się oschła, jednak on chciał tylko zaznaczyć że zna siebie dłużej.
Żartobliwa odpowiedź oraz śmiech na kwestię jego wariactwa automatycznie wywołała uśmiech na jego twarzy. Przyjrzał się jej oczom. Było coś w tej mimice i w tym chichocie co napełniało go spokojem i wesołością.
Tego też nie rozumiem...
Westchnął.
- Ty też musisz być nieźle pokręcona skoro zostałaś tu po tym wszystkim - Stwierdził krótko. Trochę z przekąsem i nutą żartu. Trochę mówiąc prawdę. Oczywistym było że zdążyła się do niego przywiązać. To samo mógł powiedzieć o sobie. Jednak zastanawiał się co z jej instynktem samozachowawczym... A może przez ten cały czas zachowywała ogromną czujność? Nie był w stanie tego wyłapać.
Zaufaj mi
Słowa te uderzyły go jak bicz. Momentalnie się wyprostował i zrobił wystraszoną minę. Gdy opowiadała o tym co zamierza, na jego twarzy malowało się zagubienie. Za szybko. Nie można tak...
Chciała spróbować. Chciała rozwinąć ich znajomość, wynieść ją na kolejny poziom. Chciała być u jego boku. Powiedziała to. Verm mimowolnie się speszył. Tysiące myśli uderzyły do jego myśli. Półkule mózgowe toczyły ze sobą istny bój, każda obalała argument rywalki swoim argumentem. To mogło by się udać. Nie może zaprzeczyć temu że nienaturalnie szybko się do siebie zbliżyli. I w tym był problem. Strach zżerał go od środka. Co jeśli faktycznie to jest... "to coś". Coś co odmieni jego życie, rozjaśni je jak wschód słońca przepędzający cienie z pięknych łąk.
Warto spróbować chociaż żeby zobaczyć jak to się rozwinie.
Ale strach... Co jeśli to będzie to... i tak to w końcu straci. Nawet nie chciał sobie wyobrażać bólu jaki się z tym wiąże. Czy nie lepiej jest sobie od razu tego oszczędzić?
Co jest bardziej "opłacalne"? Kilkadziesiąt lat szczęścia a potem ból i wspomnienia, czy trwanie w marazmie?
Odwrócił się w stronę kominka. Utkwił swoje puste oczy w płomieniach, które romantycznym tańcem wypalały ostatnie kawałki drewna.
- Gabi... prosisz mnie o zbyt wiel... - Zawahał się. Zobaczył właśnie jak jedno z nadpalonych drewienek pęka w pół. Kilka płomieni zgasło.
Wszystko w końcu przeminie... ja też.
Zacisnął mocno wargi. Bił się sam ze sobą, jednak w końcu dziewczyna mogła dostrzec jego charakterystyczny ruch głową. Przytaknął. Gestem powiedział jej "Dobrze". Słowo które nie mogło przejść przez jego gardło. Bał się. Ale chciał spróbować mimo to.
Nastąpiła krótka cisza której kompletnie nie zauważył. Tkwił dalej w swoim umyśle, i byłoby tak dłużej gdyby z letargu nie wyrwała go jej wzmianka o krwi.
Uśmiechnął się ciepło i oparł wygodnie o kanapę.
- Twoja krew jest wyjątkowa. Inna niż wszystkich ludzi. Nie wiem jak Ci to wytłumaczyć... ma dużo bardziej intensywny zapach... i niesie ze sobą słodką woń. Można powiedzieć że jesteś jak cukierek. Ale spokojnie. Nie ugryzę Cię. Obiecuję... - zamyślił się ponownie
- Chyba że będziesz tego chciała... - dokończył cichym głosem.
Cholera. Powiedziałem to na głos.
Nie spojrzał na nią, bał się że zauważy jego zakłopotanie. Dlaczego takie coś mu się wymsknęło?
A może podświadomie chciał to powiedzieć?
Zaproponowała sprzątanie. Czemu nie... Noc jeszcze młoda.
Podniósł się i poczuł ogromny ból w plecach. Mimowolnie się skrzywił i zazgrzytał zębami.
Czyżby?
Zastanowił się przez chwilę. Rozejrzał po pokoju. Nie pamiętał kilku zmian jakie w nim nastąpiły. Nie wiedział czemu miecz wbity jest w podłogę skoro ostatnio leżał przy kominku.
- Chyba leki właśnie przestały działać. Diabelsko bolą mnie rany na plecach, i nie pamiętam kilku rzeczy... - Poszedł za nią do kuchni i rozejrzał się. - Pamiętam że na Ciebie upadłem... potem nic... a potem pamiętam moment w którym siadałem na kanapie i całą naszą rozmowę do teraz. Cholera... - Podrapał się zakłopotany po głowie i spojrzał w dół.
Pobladł. Na tyle na ile mógł wampir.
- Yyyy... wytłumaczysz mi dlaczego nie mam na sobie spodni? - spytał zakłopotany, zauważył jednak jak Gabriella krzywi się przy zlewie i dziwnie giba. Momentalnie do niej podskoczył, i złapał obejmując jedną ręką w pasie.
- Wszystko okej? - spytał i dostrzegł jej zmęczoną twarz.
- Wydaje mi się że powinnaś odpocząć... - położył delikatnie swoją dłoń na jej dłonie, w geście by odłożyła gąbkę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach