Chatka Vermilliona

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Nie Lip 16, 2017 8:26 pm

Cóż uczennica nie zdawała sobie sprawy z tego, że wampiry, a ludzie to kompletnie dwie inne rasy. Przecież wyglądali wręcz identycznie, mieli podobne zachowanie i upodobania. Dopiero po chwili westchnęła i pokręciła głową. Naprawdę porównała przeraźliwe bestie żywiące się krwią do jej rodzaju? Vermillion na pewno był kiedyś człowiekiem, coś musiało mu z niego pozostać..
Tego jednak Gab nie wypowiedziała na głos.
- Może tak nakazał Ci instynkt? Albo jesteśmy spokrewnieni? - Rzuciła z uśmiechem, choć wiedziała że był to żart. Przecież nie istniało żadne prawdopodobieństwo, prawda?
- Cokolwiek Cię do tego nakłoniło, jestem Tobie naprawdę wdzięczna. Chyba dalej jestem w lekkim szoku i ciężko będzie to zaakceptować, ale stało się. Wampiry istnieją, a jeden z nich mnie uratował. - Powiedziała z powagą, przechylając lekko głowę, a włosy opadły jej na prawą stronę. Przez tyle lat nie zdawała sobie sprawy o istnieniu mrocznego świata, który co jak co, napawał ją strachem. Iluż ludzi musiało zginąć przez krwiopijców, czy rząd w ogóle o tym wie? Te jednak pytania Gab musiała zostawić na później. Nie zamierzała ryzykować.
Kiedy obrócił się w jej stronę i uważnie się przyglądał całej sylwetce, przeszedł ją dreszcz. A co jeśli zastanawiał się nad tym, czy nie lepiej będzie jak ją zabije? Błękitne oczy wyrażały chłód, lecz gdzieś tam tworzyło się zaufanie, jakim go obdarzyła. Czy to rozsądne?
Powinnam uciec i nigdy nie wrócić.
Powinnam żyć w normalnym, szarym świecie.
Dlaczego wyrwałeś mnie z okowów iluzji?

Yuna oddychała głęboko, nie do końca rozumiejąc swojego zachowania. Dlaczego zrobiła tak, a nie inaczej? Z rozmyślań wyrwało ją jego ostre ''nie''. W sumie co ona mogła wiedzieć.. Przy nim czuła się jak noworodek. A jednak rozmawiała z nim jak z każdą inną osobą. Nie odczuwała tak straszliwej przepaści między nimi, a wręcz obdarzyła go zaufaniem, kiedy zazwyczaj tego nie robiła. Uważał ją za wariatkę? Powinna przybić mu piątkę.
- Chyba nie tylko pokręcona. - Mruknęła bardziej do siebie, po czym z uwagą obserwowała pojawiający się strach na jego twarzy. Czyżby źle coś ujęła? Szybko powtórzyła w myślach to co powiedziała. Mogła ująć to wszystko łagodniej, a wyszło na to, jakby zaraz miłość miała mu wyznać. Yuna skrzywiła się. Nie chciała aby tak to odebrał, nie chciała go też wystraszyć. Vermillion liczył 800 lat.. aby zbudować u niego zaufanie, Gab nie starczy na to życia. Niemożliwe by było, aby wampir przywiązał się do kogoś tak zwykłego jak ona.
- Przepraszam, źle to ujęłam. Poza tym na pewno masz kogoś, komu możesz ufać. - Dodała, mając na myśli miłość jego życia. Przecież na pewno taką miał, prawda? Był niezwykle przystojny, a poza tym taki długi żywot na pewno jest przepełniony uczuciami.. tylko powiedział jej jasno, że nigdy nikogo nie kochał. Może źle coś zrozumiała.
Jego słowa sprawiły, że poczuła się jak idiotka. Nawet kiedy skinął głową, zdawała sobie sprawię z tego, że naprawdę prosiła go o zbyt wiele. Cisza nie trwała długo, ale była dla Gab zła.
Miała nadzieję, że jej słowa nie popsują stosunków między nimi.
Teraz jednak zastanawiała się, czy rozmawianie o krwi nie jest zbyt.. niebezpieczne? A co jeśli znowu poczuje głód?
- Wyjątkowa? Huh... nie spodziewałam się, że.. - Urwała, słysząc jego ciche dokończenie. Chciałby ją posmakować? Zadrżała.. miał 800 lat, był dużo potężniejszy od niej, a będzie czekał na zgodę? Od zwykłej dziewczyny? Obdarzył ją, aż tak wielkim szacunkiem?
- Ale czy picie czyjejś krwi nie jest.. czymś takim intymnym? Czy raczej człowiek nic nie odczuwa i przypomina to pobieranie krwi? - Musiała zapytać, ale na szczęście nie widziała jego miny, gdyż była już w kuchni.
Potem Vermillion wrócił. Wampir sprawiał wrażenie kompletnie zdezorientowanego, jakby nie pamiętał kilku poprzednich minut. Obróciła się do niego przodem, nie do końca wiedząc, jak ma odpowiedzieć na jego pytanie.
- Ja.. ten.. było Ci zimno i chciałeś z powrotem Twoje ubranie, które mam na sobie, a potem było Ci za gorąco i zacząłeś się rozbierać aby wziąć kąpiel. Postanowiłeś się jednak całkowicie pozbyć wszystkiego, ale.. - Przerwała. Język za bardzo się plątał, pojawiło się zakłopotanie i chęć ucieczki. Naprawdę musiała mu powiedzieć, że je ściągnął?
Wtedy też trochę za mocno zabolała ją głowa. Dosyć szybko poczuła uścisk mężczyzny na swoim pasie, a po chwili jego dłoń wylądowała na jej ręce. Poszedł ją gorący dreszcz, spowodowany bliskością wampira. Nie spodziewała się takiej troski u niego.
- Czuję się nawet dobrze, czasami tak mam. - Rzekła nieco przyciszonym głosem, puszczając gąbkę. Nie będzie się z nim siłować.
- Jestem młoda! Może Ty powinieneś staruszku? - Szybko zboczyła z tematu, śmiejąc się delikatnie. Co jak co, ale nie cierpiała kiedy ktoś martwił się o jej zdrowie. Wszystkiego była świadoma. Miała nad tym kontrolę.
Ale ze staruszkiem nie skłamała. Białowłosy miał 800 lat!
Uczennica ponownie się zaśmiała, ukrywając nadchodzące omdlenie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 17, 2017 11:51 am

Pokrewieństwo? Vermillion mimowolnie parsknął śmiechem
- Cóż, o ile nie urodziłaś się jako wampir, to nie ma na to najmniejszych szans. Przykro mi - Skomentował krótko, świadom tego że dziewczyna chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z faktu że wampirem zostaje się nie tylko poprzez przemianę, lecz można się też urodzić krwiopijcą.
Nie odpowiedział słowem na jej wdzięczność. Co się stało to się stało. Vermillion powoli oswajał się z faktem że nie na wszystko ma wpływ, i że czasem trzeba popłynąć z nurtem losu. Jakby nie patrzeć, im dłużej się znają tym bardziej oboje czują że ich spotkanie nawet jeśli było zwykłym przypadkiem, było czymś co już zaczęło odmieniać ich życia. Czy na lepsze? Nie można teraz tego stwierdzić. Ale pewnym było że następują zmiany.
Vermillion również pomimo ogromnej przepaści wiekowej traktował Yunę jak równą. Na początku był jeszcze ostrożny i sceptycznie nastawiony. Odczuwał pewną wyższość nad nią. Jednak z czasem zaczęło to zanikać, a on poczuł się jakby rozmawiał...
Z bratnią duszą...
Myśl ta przepłynęła przez jego ciało nieprzyjemnym dreszczem.
On. 800 letni wampir. Potwór mający na sumieniu setki ludzi, aktualnie żyjący w odosobnieniu jak pustelnik, próbujący zdusić w sobie swoją prawdziwą naturę oraz monstrum w jakie może się zamienić w każdej chwili.
Ona. Człowiek. Młoda dziewczyna, kompletnie nie znająca życia... dopiero co zaczęła odkrywać tajemnice tego świata. Nic więcej tak na prawdę o niej nie wiedział...
A mimo to czuł jakby była taka sama. Jakby... rozumiała wszystko co w nim siedzi. Dlaczego?
Dlaczego teraz doszedł do takiego wniosku, dlaczego to uczucie go przeraziło?
Tyle niewiadomych...
Dziewczyna przejęła się jego reakcją na prośbę o zaufaniu i próbę zbudowania przyjaźni. Vermillion ani przez chwilę nie odebrał jej słów jak wyznawanie miłości. Nawet o tym nie pomyślał, przecież to uczucie jest mu obce. Zgodził się dlatego że po jej słowach zrozumiał że ich odczucia są bardzo podobne. W tak krótkim czasie zdążyli sobie zaufać. On, długowieczne mityczne stworzenie które nie ufało nikomu. Ona, młoda ostrożna dziewczyna której strach nie pozwalał nikomu ufać.
Co się stało że te dwie, tak skrajne istoty, a jednak bardzo podobne, obdarzyły się zaufaniem? Przyciągali się jak magnes. Vermillion był tego świadom. Mógł się bać. Mógł gryźć się z własnymi myślami i szukać argumentów uzasadniających wyższość decyzji pozostania samemu... Ale skoro od samego początku ich spotkania podejmował decyzje według instynktu oraz podświadomości... to dlaczego by teraz zachować się inaczej?
A jego instynkt pchał go do przodu. Powtarzał w głowie "zgódź się".
I zrobił to. Pomimo wszystkich niedogodności jakie się z tym wiążą.
- Nie ujęłaś niczego źle Gabriello. Zrozumiałem dokładnie o co chodzi... - ucichł na krótką chwilę. Słowa grzęzły mu w gardle. Głośno przełknął ślinę. - Boję się... - Bariera została złamana - Ale chcę spróbować.
Przyznał się jej do strachu. To była jedna z wyższych form zaufania. Nie wiedział jak ona na to zareaguje i czy w ogóle go zrozumie... ale czuł delikatną ulgę z samego faktu że mógł się tym podzielić. Chociaż zaczął narastać w nim nowy strach. Strach przed jej reakcją.
Zadała pytanie o inne osoby w jego życiu. Dlaczego sądziła że kogoś ma? NA dodatek zaufanego... Do tej pory nie potrafił nikomu zaufać, jeszcze tego nie zauważyła?
- Nie Gabriello, od narodzin jestem sam. Nikomu nie ufałem i nie ufam. Nie mam partnerki czy partnera. - Zamyślił się na chwilę. Przypomniał sobie dawne czasy kiedy był jeszcze młody - Oczywiście w końcu fizjologia robi swoje i każdy musi zaspokoić swoje potrzeby. Jednak... to były tylko chwilowe znajomości. Załatwianie swoich spraw. Żadne uczucia. Mechanizm. Miłość jest mi obca. Nie wiem co to znaczy "kochać" - Opowiadał przypominając sobie przelotne spotkania z różnymi wampirzycami. Nie rozumiał nawet jak do tego dochodziło. Możliwe że podobnie jak w przypadku głodu... kiedy zbyt długo się go nie zaspokaja, umysł się wyłącza, a ciało prowadzone jest przez instynkty. W tym przypadku bywało tak samo. Dwójka wampirów zaspokajająca swoje potrzeby. Nic więcej.
Zapytała o to jak to jest być ugryzionym. W jego głowie pojawiło się tysiące obrazów, poczynając od wrzeszczących i bezbronnych ludzi z których powoli ulatywało życie, a kończąc na śpiących, niczego nieświadomych osobach, na których twarzach pojawiał się nieznaczny uśmiech po ugryzieniu.
Vermillion drgnął. Nie przyzna się jej że zanim nauczył się odpowiedniej techniki, był po prostu mordercą.
- Początkujący wampir robi to w bolesny sposób. Często nawet uśmiercając człowieka... - Jeśli będę mówił nie zwracając się bezpośrednio do swojej osoby, nie powinna skojarzyć że mówię na podstawie własnego doświadczenia - Jednak z wiekiem przychodzi też wprawa. Na najwyższym poziomie wampir jest w stanie ugryźć drugą osobę w bezbolesny sposób, a nawet wywołać u tej osoby przyjemność i podniecenie. No i oczywiście krwi wypije tyle że człowiekowi nic się nie stanie i będzie w pełni zdrowy. Jedyne co zauważy to dwa ślady na szyi.
Co do intymności...
- Zamyślił się na chwilę. Nie miał pojęcia jak to jest... - Nigdy nie pytałem człowieka o zgodę... Moje... ofiary zazwyczaj spały. Więc wydaje mi się że jeśli pozwolisz się komuś ugryźć, i będziesz tego w pełni świadoma, będzie to dosyć intymne doświadczenie. Dla obojga. - Zakończył swoją długą wypowiedź głośnym wdechem. Dopiero teraz sobie uświadomił że chciał posmakować jej krwi. Ale nie inaczej niż bez jej zgody. Szanował ją i jej zdanie... ale jeśli pozwoli mu się ugryźć, jakie to będzie miało dla nich znaczenie? Czy zrobi to z ciekawości? A może z zaufania?
A może...
Pokręcił głową. Odrzucił tą myśl tak szybko jak tylko się pojawiła.

Wysłuchał jej opowieści o tym co działo się kiedy jego umysł nie zapisywał wydarzeń w pamięci. Z zażenowaniem do samego siebie patrzył na jej usta. Chciał zabrać jej swoje ubrania?
Ty idioto, przecież pod spodem jest kompletnie naga...
Jednak tym co przelało czarę rozczarowania był moment w którym usłyszał że przez krótki czas był kompletnie nagi. Bez bielizny.
- Nic już nie mów... - Odpowiedział oschłym tonem i schował swoją twarz w dłoni. Jego facepalm nie mógł wyrazić jak ogromny wstyd oraz zażenowanie odczuwał w tym momencie do samego siebie. Gabi na pewno zobaczyła że jego policzki zaczerwieniły się mimo tego że jest kompletnie bladym wampirem.
- Mam nadzieję że Twoja trauma nie będzie trwać długo. - Skwitował całą sytuację chcąc o niej jak najszybciej zapomnieć.

Gdy wampir ją złapał, również poczuł jak przechodzi przez nią dreszcz. Dosłownie zatrzęsła się na chwilę. Wystraszył ją? Nie... miała normalną minę.
Pewnie gdyby dłużej o tym pomyślał, doszedłby do wniosku dlaczego tak na nią zadziałał, jednak jej słowa skutecznie oderwały go od przemyśleń.
Czasem tak ma? Cóż, zachwiania równowagi oraz stan bliski zemdleniu nie jest czymś powszechnym u ludzi, ale... cóż. JEst tylko człowiekiem. Znane mu były podobne symptomy które były w organizmie bez konkretnych przyczyn. Niech jej będzie.
Staruszek?
Staruszek?
- Staruszek? - Powtórzył jej słowo z żartobliwym oburzeniem i niedowierzaniem na twarzy.
- Wydaje Ci się że jak mam tyle lat to powinienem chodzić o lasce, co? - Jego głos był teraz bardzo poważny, jednak nie mógł do końca ukryć na swojej twarzy uśmiechu oraz faktu że zachowuje się tak dla żartu.
Puścił ją i ruszył do pokoju zabierając po drodze leżące na podłodze spodnie.
- Jeszcze byś się zdziwiła widząc co potrafię... - Odpowiedział ciszej.
Kurwa... znowu mi się wymsknęło.
Nie dając po sobie znać że jego myśl została wypowiedziana na głos, poszedł dziarskim krokiem w stronę schodów, otworzył szafę znajdującą się pod nimi i wyciągnął z niej dwa mopy oraz wiadro. Przy okazji założył spodnie by nie gorszyć dalej Yuny.
Wrócił do niej. Przygarbiony. Podpierając się jednym z mopów. Jego kroki były powolne, jak u starca. Postawił wiadro na środku kuchni.
- No dobrze dziewczę moje - Zaczął modulując swój głos by brzmiał jak dziadek - Zobaczymy kto jest sprawniejszy - Ostatnie słowo powiedział już normalnym głosem, śmiejąc się. Wręczył jej mopa i sam zabrał się za ścieranie krwi z podłogi. Wredna i długotrwała robota.
- JA trochę Ci już o sobie opowiedziałem. Twoja kolej. - Zagaił z czystej ciekawości.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 17, 2017 1:09 pm

Już chciała się odezwać, gdy raptownie zamilkła. On urodził się się wampirem? Jak to możliwe? Myślała, że krwiopijcy nie mogą mieć dzieci.. a wyglądało na to, że te stworzenia normalnie mogły zakładać rodziny i dorastać.. Ilu ludzi mogło należeć do świata nocy? Skoro tak ciężko ich odróżnić od potencjalnego zjadacza chleba? Ten świat stawał się w jej oczach coraz dziwniejszy.
Przyjaźń z wampirem na pewno będzie czymś zupełnie innym, nowym. Yuna będzie musiała przestrzegać zasady, aby nie wywoływać w mężczyźnie agresji. Co jak co, ale drzemała w nim bestia. Gab z rozsądku powinna była odejść gdy tylko miała okazję. Niestety nie skorzystała z niej i.. wcale tego nie żałowała.
W głębi duszy jednak dobrze wiedziała iż był lepszy od niej w każdej kwestii, a mimo to nie ukazywał tego. Rodzice dobrze go wychowali.. darzył szacunkiem człowieka, który służy mu za pokarm. Cóż za paradoks..
Oczywiście nie miała takich myśli jak Vermillion. Jako dziewiętnastolatka inaczej postrzegała świat niż on.. a jednak coś sprawiało, że mogłaby spędzić z nim długie godziny. Chciała go poznać i dowiedzieć się znacznie więcej.
Po tym jak wyznał, że się boi.. cóż, pokręciła lekko głową.
- Mam wrażenie, że zgadzamy się na coś cholernie niebezpiecznego.. i dobrze nam z tym. - Wyszeptała. Mogą spróbować.. w najgorszym wypadku ich przyjaźń zakończy się śmiercią jednego z nich. I dobrze wiadomo kogo. Była człowiekiem, jej czas przemijał.. nigdy też nie wiadomo czy nie skończy jako ofiara jakiegoś durnego wypadku. Nie chciałaby widzieć twarzy mężczyzny, gdy dowiaduje się o jej śmierci. Z uwagą słuchała o tym, jak mówił o zaufaniu i posiadaniu znajomych, które służyły tylko do.. no wiadomo.
- Jestem zaskoczona tym, że przez tyle lat nie spotkałeś takiej osoby. Chyba ciężko jest zdobyć Twoje zaufanie, prawda? - Zapytała, unosząc lekko brew ku górze. Przez moment zrobiło jej się przykro, gdy opowiadał o ''znajomościach''. W jej umyśle pojawił się obraz pięknej, blond wampirzycy z czerwonymi ustami i niesamowitym ciałem. Co takiego dostrzegł w niej Vermillion? Gab była człowiekiem, znacznie gorszym niż jego koleżanki. Może traktował ją bardziej jako.. kumpla?
Pogładziła ręką swoje czarne włosy. Nie powinna o tym myśleć.
Ugryzienie wampira.. ciekawe jakie to uczucie, choć czarnowłosej nie było spieszno do nowych wrażeń. Skoro początkowy wampir może nawet zabić.. musiało to boleć. Ale wraz z doświadczeniem, można to robić tak, że człowiek poczuje radość? Uczennica mimowolnie skierowała wzrok w stronę jego ust.
A Ty? Jak Ty byś to zrobił?
Ocknęła się. A więc jeśli człowiek pozwoli się ugryźć (choć Gab i tak myśli, że mało ma biedny szarak do gadania) to będzie to coś kompletnie innego. Teraz dziewczyna zastanawiała się, jakby to zrobił Ver. Pożądał jej krwi? A może była mu obojętna? Chociaż sam wyznał, gdyby mu pozwoliła to.. nie, nie powinna sprawiać, że mężczyzna będzie czuł ten głód. Ledwo co się uspokoił. Tak łatwo mogliby sobie zrobić krzywdę..
Zaśmiała się lekko, widząc jego zakłopotanie. Jego zachowanie momentami było tak ludzkie, że Yuna nie potrafiła uwierzyć, że urodził się wampirem. Co jak co, ale takie zachowanie na liczącego sobie 800 lat wampira było dosyć nietypowe. Na jego komentarz pokiwała tylko głowa.
- Nie, nie.. mam nadzieję, że nie. - Mruknęła bardziej do siebie.
Błękitnooka sama doprowadzała się do złego stanu. Mało jadła, przez co jej ciało było wykończone. Vermillion nie mógł tego wiedzieć i oby się nie dowiedział. Póki co uwierzył.
Widząc udawane oburzenie, zaśmiała się. Miała trochę racji.. co jak co, ale we wnętrzu był naprawdę staary. Wygląd jednak zaprzeczał temu wszystkiemu, ale Gab nie mogła się oprzeć pokusie brnięcia tego dalej.
- Coś w tym stylu. Już masz białe włosy. - Rzuciła zaczepialsko, po czym przestała się szczerzyć. Oj.. na pewno wiele potrafił, w końcu miał 800 lat.
- Wiadomo, że jesteś ode mnie we wszystkim lepszy. - Sprostowała, patrząc jak idzie po mopy. Ubrał spodnie, więc nie powinna czuć zakłopotania. Spojrzała na jego blady tors, a potem na zachowanie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Uważaj dziadku bo się zmęczysz. - Odparła, chwytając za mopa, zaczynając ścierać krew po jego prawej stronie. Trochę tego było.. ale lepiej to zrobić teraz niż później. Nie będzie miała aż tak wielkich wyrzutów sumienia.
- Myślę, że i tak wszystkiego mi nigdy nie opowiesz. Słuchanie tego potrwałoby znacznie dłużej, niż dane jest mi żyć. - Mruknęła z uśmiechem, choć w oczach pojawił się smutek. Umrze. W końcu kiedyś musi umrzeć.
- Huh.. a więc wychowywałam się w Anglii, a dokładniej w Londynie. Na początku mieszkałam w.. domu dziecka, a później zajęła się mną rodzina zastępcza. Byli dla mnie bardzo mili, niczego mi nie brakowało. Żyłam jak każda zwykła dziewczyna, choć nieco się różniłam. Gdy inne latały za chłopakami, ja wolałam siedzieć w domu i czytać. Rzadko wychodziłam z bezpiecznej sfery, bojąc się przywiązania. Nic nie pamiętam z okresu dzieciństwa.. jedyna pamiątka to ta blizna. - Rzekła, ukazując obok zranionej ręki długą bliznę. Gab nawet nie wiedziała czym została zrobiona. Westchnęła.
- Zaczęłam się buntować, więc przeniesiono mnie do Akademii Cross na ostatni rok nauki. Nie spodziewałam się jednak tego, że.. spotkam wampira. Chyba dalej jest mi ciężko w to uwierzyć. - Zakończyła, nie czując potrzeby opowiadania o sobie jeszcze więcej. Nie miała za ciekawego życia, a wolała nie znudzić mężczyzny, który ścierał krew z podłogi. Zrobiła krok do tyłu i.. chlup! Potknęła się o wiaderko z wodą, wywracając je i siebie przy okazji. Biedny Vermillion również nie obył się bez ''ran'' o czym świadczyły jego mokre włosy jak i ciało.
Yuna chyba nigdy się nie zmieni pod względem niezdarności.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 17, 2017 5:19 pm

Vermillion przytaknął gdy Gabriella doszła do wniosku że zgadzają się na coś niebezpiecznego. Miała rację. Niebezpieczeństwo groziło obojgu, nie tylko jej dlatego że jest on wampirem który jeśli w najgorszym wypadku straci kontrolę nad sobą, przemieni się w monstrum i prawdopodobnie ją zabije... Ale jeśli dziewczyna wpadnie w tarapaty, Vermillion przybędzie ją ratować. Nie ważne czy będzie musiał zmierzyć się z innym wampirem czy może łowcą. Zrobi to.
Czy przeszkadzało mu coś takiego? Ani trochę.
Dobrze nam z tym. Zdanie te uniosło kąciki jego ust. Tak. Miała rację. Dobrze im z tym. Niech się dzieje co ma się dziać.
Dlaczego tak bardzo dziwiło ją to że przez te 800 lat nie spotkał nikogo kto stałby się dla niego ważny. Dla niego było to całkiem naturalne. Jednak wynika to prawdopodobnie z tego że od dziecka już był samotnikiem.
- Czy ciężko zdobyć moje zaufanie... - Zamyślił się przez krótką chwilę - Cóż, do tej pory nikomu się nie udało... Aż nagle pojawia się jakaś zagubiona małolata i muszę ratować ją przed dzikim koniem. - Zażartował wyznając jej właśnie że jest pierwszą osobą której jest w stanie zaufać. A nawet już jej ufa. Ciekawe jak dziewczyna to odbierze?
Jego oczom nie umknęło jej zachowanie gdy wspomniał o spotkaniach z innymi wampirzycami. Nawet zwykła wzmianka była dla niej niekomfortowa? Czy może była w pewnym sensie...
Zazdrosna... ?
Ale dlaczego? Próbował sobie przypomnieć wygląd chociaż jednej z wampirzyc które poznał, ale jedyne co pojawiało się w jego umyśle to informacja że po prostu doszło do zbliżenia. No tak... zaspokajanie swoich potrzeb. Nie ma to żadnego znaczenia w jego życiu. Nie zostawiło po sobie śladu.
Czy Yuna myślała o nim w inny sposób niż o przyjacielu? Nie, nie możliwe. Jest 800 letnim potworem, nie ma opcji by dziewczynie takiej jak ona przypadł do gustu. Odrzucił szybko myśli o tym.
Jednak Gabriella nie pozwoliła mu na to. Zauważył jak patrzy na jego usta gdy ten opowiedział o gryzieniu ludzi. Ich wzrok spotkał się na krótką chwilę. Vermillion jakby rozczytał to co powiedziała sama do siebie w myślach. Nadawali na tych samych falach.
Spróbuj... Nie pożałujesz.
Pomyślał i po chwili ocknęli się oboje.
Czerwonooki nie skomentował jej odpowiedzi na temat traumy jaką zgotował jej swoim nagim ciałem. Doskonale rozumiał to że jest niedoświadczona i wrażliwa. Nie zamierzał więcej gotować jej na siłę takich niespodzianek.
Białe włosy? No tak, symptom starości, powoli umierającego ciała... u człowieka. Vermillion urodził się z takim kolorem, i do tej pory pozostał niezmienny. Mimo to szedł za ciosem i żartował razem z Yuną
- Ja sobie chwilę odpocznę, bo w krzyżu mnie łupie - Przestał dla żartu mopować i przyglądał się Gabrielli. Miała na prawdę zgrabne ciało, było to widać nawet w tym czarnym, puchatym, upapranym krwią szlafroku.
Dlaczego tak na nią spojrzał?
Zamrugał kilka razy.
Co się z Tobą dzieje chłopie?
Nie uważał że jest we wszystkim od niej lepszy. Fakt, jest mitycznym stworzeniem, jest dużo starszy... ale nie każdy jest idealny. Na przykład ona była od niego lepsza w odczuwaniu emocji. On ich nie widział. Nie skomentował jednak tego. Wrócił do swojej pracy.
- Tak na prawdę wystarczył by nam dzień. Większość mojego życia to po prostu smutna egzystencja - Uśmiechnął się smutno, nie odrywając swojego wzroku od mytej podłogi.
Zaczęła opowiadać o sobie. Adoptowana sierota, szara myszka przechodząca okres buntowniczości... Jego uwagę przykuła stara blizna, jednak nie potrafił rozszyfrować czym została wykonana. Będzie ją musiał o to wypytać.
Normalny człowiek. Nic więcej.
- Dlaczego więc jesteś taka niezwykła? - Zapytał wypuszczając swoją myśl na zewnątrz własnego umysłu.
Już chciał pożałować braku kontroli nad swoimi instynktami kiedy głośny huk, pluśnięcie i ogromna fala chłodu dotarły do jego zmysłów.
Otarł krew z twarzy. Spojrzał na siebie. Cały był pokryty rozwodnioną juchą. Z włosów, łokci, i palców spływały czerwone stróżki.
Wziął głęboki oddech. Rozejrzał się po kuchni. Było jeszcze gorzej niż przed sprzątaniem. Nie dość że teraz cała podłoga jest brudna, to jeszcze połowa szafek.
Powoli wypuścił powietrze.
Spojrzał na Gabriellę która siedziała na podłodze. Wyglądała dokładnie tak jak on. Cała czerwona. Ubrania nie nadawały się już do niczego.
Patrzyli się na siebie przez dłuższą chwilę. Vermillion oparł dłonie na swoich biodrach po czym serdecznie się roześmiał. Nie był ani trochę zły. Wręcz przeciwnie. Cała ta sytuacja rozbawiła go jakby znowu był na haju, a wygląd Yuny jeszcze zwiększył jego rechot. Ani trochę nie przeszkadzała mu jej niezdarność. Widział w tym same pozytywy.
- Odmłodniałem - powiedział ocierając łzy ze śmiechu - Zobacz. Nie mam już siwych włosów. Teraz jestem rudyy - Złapał za włosy i zaczesał je ręką do tyłu, odsłaniając czoło. Podał dziewczynie dłoń by pomóc jej wstać. Kiedy już była obok potrząsnął energicznie głową by strzepnąć na nią resztki krwi. Miał ochotę się jeszcze podroczyć.
Zauważył jednak że kiedy jeszcze siedziała, a on się nie roześmiał, przez jej oczy przemknął strach. Rozumiał o co chodzi.
- Nie musisz się obawiać. Nie jestem głodny. Ten efekt utrzyma się jeszcze bardzo długo dzięki lekom. A jeśli zacznę cokolwiek odczuwać - poinformuję Cię byśmy mogli szybko pokonać problem. Nie bój się, nie zjem Cię. Znajdziemy mi jakąś sarnę lub konia... wezmę kilka łyków i starczy mi na kilka dni. A zwierzaka wypuścimy. - Miał nadzieję że to uspokoiło jej zmysły. Poza tym rozwodniona krew nie działa na jego głód stymulująco. Jest obrzydliwa.
- No dobra... - Rozpoczął - W takim stanie nie nadajemy się do sprzątania. Narobimy tylko więcej bałaganu. Trzeba się umyć i pozbyć tych ubrań. I tak się już do niczego nie nadają.
Wyjaśnił jej w ciepły sposób plan działania, i ruszył do schodów po to by udać się do łazienki. Spojrzał po drodze na Yunę
- Idziesz czy będziesz stać i chlapać we wszystkie strony?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 17, 2017 6:23 pm

Świat był pokręcony. Przyjaźń między człowiekiem, a wampirem może nie zakończyć się szczęśliwie.. zwłaszcza, że obydwoje co jak co, ale bardzo się różnili. Mogło się przecież tyle stać, a jednak woleli spróbować.
Lecz zostawmy już ten temat, co ma być to będzie.
- A może to koń chciał mnie uratować przed Tobą? - Zaśmiała się, po czym spojrzała na niego na moment. Czy właśnie przyznał się do tego, że jej zaufał? Znali się.. dzień! Gab nie sądziła, że z taką łatwością przyjdzie jej zdobycie jego zaufania. Chociaż ona też była ciężka, a przy nim czuła się jak ryba w wodzie. Uśmiechnęła się pod nosem, czując jego wzrok na sobie.
Co miała w sobie tak interesującego, że ją wtedy uratował? Dlaczego się ujawnił?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
Zazdrosna? Nie, raczej poczuła się słaba. Zdawała sobie sprawę, że wampir wolał inne wampirzyce.. ale po co ona o tym wszystkim myśli? Przeklęła w myślach. Czasami musiała się zachować jak dziecko.
Moment kiedy na siebie patrzyli był naprawdę dziwny. Gab poczuła się jakby była w innym świecie, ta czerwień miała w sobie coś tak.. kuszącego? Ocknęła się, kiwając ze skrzywioną miną głową na boki. Nie powinna się tak zachowywać. Roześmiała się, ale nie spojrzała na białowłosego.
- W głowie chyba też. - Parsknęła, przejeżdżając mopem po brudnej podłodze. W dwójkę dosyć szybko uporają się z wyczyszczeniem wszystkiego.
Czas mijał, a ona wciąż nie zgadzała się z tym, że zdążyłby opowiedzieć jej wszystko w jeden dzień. 800 lat to dostatecznie dużo.. ciekawe czy wciąż istniały wampiry starszego od niego samego. Na samą myśl o nich Gab poczuła chłód. Te bestie nawet nie pozwoliłyby jej się przywitać.. dla nich była tylko workiem z krwią. Odrażające.
Gdy Vermillion nazwał ją niezwykłą, z zaskoczeniem uniosła głowę do góry. Naprawdę tak uważał?
- Ja.. nie, nie jestem. - Odparła oschło, wracając do mycia podłogi. Nie minęła chwila, a już była na ziemi. Cała we krwi.. ble! Wzdrygnęła się i zrobiła zrezygnowaną minę. Chyba zostanie tutaj na wieki. Spojrzała na śmiejącego się wampira z oburzoną minę, a następnie przejechała rękoma po twarzy umazanej brudną wodą i krwią. Gorzej chyba wyglądać nie mogła.
- Rudy? O nie.. już wolę białe. - Mruknęła, uśmiechając się do niego lekko. Wkurzała ją ta niezdarność i choć widziała, iż to naprawdę bawiło Vermilliona to w duszy poczuła się taka słaba i krucha. Była człowiekiem i to niezwykle kłopotliwym. Same z nią problemy.
- Dobrze, skoro wolisz zwierzęca krew. - Odparła, choć smutno jej się zrobiło na widok zranionego zwierzaka. Wolała, aby posilał się ludźmi. Okrutne, prawda? Gab jednak zawsze denerwował fakt, ile krzywdy potrafili wyrządzić innym.. toteż zasługiwali oni na cierpienie. Poza tym rodzicie ją porzucili.. Wzięła głęboki oddech, uspokajając się. Nie mogła teraz o tym myśleć. To była decyzja Wampira.
Spojrzała na siebie.
Czuła się tak cholernie brudna, chyba parę dni spędzi pod prysznicem aby zmyć z siebie krew. Na słowa mężczyzny, ochoczo pokiwała głową jak gdyby nigdy nic. Powoli wstała, przeciągnęła się i skierowała się schodami po górze. W międzyczasie zerknęła na swoją torebkę w łazience.
- Dasz mi może swój numer? Lepiej będzie się nam kontaktować.. czuję, że za szybko nie opuszczę akademii. Uciekłam dzisiaj z lekcji, więc będą się czepiać. - Westchnęła, mając nadzieję iż nie będzie musiała zbyt długo wysłuchiwać narzekań nauczycieli. Dopiero gdy stanęli przed drzwiami, ocknęła się. Spojrzała na niego, to na wannę i z powrotem na niego.
- ALE ŻE RAZEM? - Niemal krzyknęła, robiąc duże oczy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 17, 2017 7:17 pm

- Niby czemu? Jestem łagodny jak baranek - Odpowiedział na żart o koniu, jednak w głębi dopadła go refleksja. Może to nie los ich złączył... a chciał za wszelką cenę nie dopuścić do ich spotkania? To miało by sens. Los zazwyczaj działa na naszą niekorzyść. A ich poznanie się było przełomem w życiu obojga. Tym razem los przegrał.
- Zaraz Ciebie będzie coś gdzieś łupać - zareagował z przekąsem na jej żart nieświadom tego że po raz któryś z kolei powiedział coś dwuznacznego.
Nie zgodziła się z jego stwierdzeniem. Nie uważała się za niezwykłą? Nie chciał w to wierzyć.
- Pojawiasz się nagle, i nie potrzebujesz nawet całego dnia żeby wywrócić moje życie do góry nogami - oparł się o mopa i spojrzał na nią miłym wzrokiem - Nie mija kilka godzin, a ja opowiadam Ci swoją historię. Prosisz mnie o zaufanie, a ja się zgadzam pomimo tego że znamy się tak krótko...
Zatrzymał się na chwilę. Odszukał wzrokiem jej oczy. Miał nadzieję że nie opuści ich aż do końca swojej wypowiedzi.
- Przy Tobie nie jestem sobą. I cholernie mi się to podoba. Jesteś niezwykła
To już drugi raz keidy wampir otworzył się maksymalnie, i powiedział dziewczynie to co myśli i czuje wobec niej. Za drugim razem o dziwo nie było to już takie trudne.
Jej smutek kiedy opowiedział jej o żywieniu się krwią zwierząt zmartwił go.
Na prawdę uważała że Vermillion nie potrafi gryźć jak profesjonalista?
- Gabriello, nie zabijam. Mam 800 lat. Gryzę w taki sposób że zwierzaki nawet nie są tego świadome. Po wszystkim odbiegają zadowolone, jakby ktoś je porządnie wygłaskał... - Naprostował sprawę. Miał nadzieję że to uspokoi jej zmysły.
Może i wolałaby żeby żywił się na ludziach, ale on już tego nie chciał. Za dużo już wymordował. I fakt tego że teraz potrafi gryźć w najlepszy możliwy sposób nie zmieni jego decyzji. Krew ludzka oddziaływała silniej na jego potworze zmysły.
Szli razem do łazienki. Zapytała o jego numer. Dobry pomysł, nie będzie musiał łazić po akademii i jej szukać, lub nie będzie musiał czekać aż sama tu przyjdzie.
- 666888686... Zapamiętasz? - Zażartował, wiedząc że przy takim układzie cyfr nie stanowi to żadnego wyzwania.
Kiedy stanęli w łazience usłyszał jej krzyk. Mimowolnie przechylił głowę w drugą stronę jakby chciał uniknąć fal dźwiękowych, jednak wiedział że to nic nie da. Głośno westchnął.
- Opcje są dwie. Albo jedno idzie się wykąpać a drugie czeka jak głupek, przesiąkając zapachem krwi i chlapiąc nią wszędzie, Albo robimy to na raz redukując oba negatywne efekty z pierwszej opcji. I nie, nie razem. Jest wanna, jest jacuzzi i jest prysznic. Ja wezmę wannę, Ty prysznic. Obiecuję że nie będę patrzeć. I oczekuję od Ciebie tego samego. A po wszystkim, jedno wyjdzie, ubierze się i poda przez drzwi ubrania drugiemu. No? To wszystko jasne?
Klasnął w ręce i ruszył w stronę wanny. Zdawał sobie sprawę z tego że może to być bardzo niekomfortowa sytuacja dla Yuny, ale w ten sposób będzie szybciej i efektywniej. Poza tym, ufają sobie, prawda? Wystarczy nie patrzeć. Przecież to nic trudnego. Stał przed wanną, obrócony plecami do Yuny oraz jej prysznica. Zaczął zdejmować spodnie oraz bieliznę, miał nadzieję że dziewczyna już nie patrzy i zajęła się sobą. Wszedł do wanny i puścił letnią wodę. Złapał za słuchawkę i zaczął obmywać swoje ciało. Czerwień spływała powoli do odpływu.
Usłyszał jak z przeciwległego końca łazienki leci woda. Yuna też zaczęła, dobrze. Vermillion wstał, i pozostając obróconym do niej tyłem zaczął opłukiwać sobie brzuch oraz nogi. W pewnym momencie w jego głowie pojawiła się scena w której przyglądał się jej podczas mycia podłogi. Podziwiał wtedy jej ruchy i zgrabne ciało. Zaczął się zastanawiać jak wyglądała bez tego szlafroka i koszuli.
mokre włosy opadły na jego czoło.
To tylko ciekawość... nic więcej.
Nie mogę, obiecałem.
Wystarczy szybko zerknąć. Jedna sekunda. Nawet się nie zorientuje, poza tym ona Ciebie już widziała i nie podobało jej się to. Na pewno nie patrzy.
Nie można tak... obietnica to obietnica. Muszę to uszanować.

Przypomniał sobie sytuację sprzed kilku chwil, kiedy patrzyła na jego usta, a potem ich wzrok złączył się w jednym objęciu.
... jebać to
Vermillion obrócił swój tors oraz głowę. Spojrzał na to co działo się pod prysznicem. Dostrzegł zgrabne, długie nogi. Idealne krągłości oraz płaski brzuch. Czarne mokre włosy opadały na na ramiona i częściowo na jej piersi.
Cholera...
Wampir dopiero teraz uświadomił sobie jak piękna i pociągająca była Yuna. Zastanawiał się dlaczego wcześniej tego nie dostrzegł. Doszedł do wniosku że było zbyt dużo problemów na głowie by myśleć o takich rzeczach. Ale teraz... Zaniemówił.
I wtedy podniósł wzrok... i dostrzegł jej oczy. Patrzyła na niego.
Przeszedł go dreszcz.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 17, 2017 7:59 pm

Skoro los przegrał to na pewno stanie się coś innego prawda? W życiu nie zawsze może być dobrze, a ich znajomość prowadziła obydwoje do zupełnie obcej i nieznanej krainy. Było w tym wszystkim coś magicznego, ale i niezwykle ryzykownego.
Gdy usłyszała jego słowa, prychnęła pod nosem. Oj chyba 800 letni wampir nie zawsze zdawał sobie sprawę z tego co mówi.. ale to właśnie było w nim urocze. Gdy Gab starała się nie zarumienić jak burak, on niewinnie sprzątał dalej. Potem opowiedział jej o czymś, co było prawdą. Ich spotkanie to czysty przypadek, a tyle już się wydarzyło.. niezłą książkę można napisać! Ciekawe, jakie będzie jej zakończenie.
- Ze wzajemnością! - Zaśmiała się, patrząc w jego krwiste oczy. Dalsze jego słowa wywołały w niej dreszcz, mówił tak cholernie poważnie.. Spuściła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie. Zawstydził ją.
- Cóż, mam nadzieję, że tak się właśnie czują. - Mruknęła nieco zamyślona, wciąż nie potrafiąc pozbyć się widoku małego konika i przyssanego do niego Vermilliona. Naprawdę wolał ich krew? Czy na pewno starczyła mu ona na długo? A jeżeli się głodził?
Gdy znaleźli się w łazience, uczennica szybko powtórzyła w jego myślach numer.
- Dziękuję, na pewno. - Rzuciła pogodnie, aby zaraz po tym wpatrywać się w mężczyznę z przerażeniem. Miała się przy nim rozebrać? Tak po prostu? Jakby nigdy nic? Co prawda miał rację. Żadne z nich nie chciało stać i przesiąkać zapachem brudnej krwi i czekać na swoją kolej. Nie wypowiadając swoich argumentów, posłusznie weszła za nim i zamknęła drzwi.
- Oczywiście. - Mruknęła nieco zakłopotana, zauważając iż wampir nie miał żadnych oporów przed ponownym rozebraniem się. Szybko odwróciła się do niego tyłem, a następnie zrzuciła szlafrok i koszulę. Chyba nigdy tak szybko nie ściągnęła ubrań.
Dla niego nie było to nic wielkiego. Gab przeżywała w swoim wnętrzu strach, ekscytację.. każde pokręcone uczucie, które sprawiło, że na moment przestała oddychać. Dopiero woda nieco ją ocuciła, wzięła płyn i zaczęła zmywać z siebie wszystkie brudy.
Czuła się idealnie. Przymknęła oczy, wzdychając. Krew zmywała się z jej ciała dosyć szybko. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na swoje nogi, po czym uniosła głowę. Vermillion wcale na nią nie patrzy, prawda? Może nie traktował jej jako kobiety? Przejechała rękoma po włosach, nieświadoma wzroku wampira na swoim ciele.
Dlaczego mam ochotę na niego spojrzeć? Przeraziła samą siebie, potrząsając głową. Obróciła się raptownie i wtedy.. zobaczyła jak białowłosy na nią spogląda, a jego wzrok był wygłodniały. Nie chodziło jednak o to, że pragnął jej krwi po prostu miał prawie że przed sobą nagą kobietę. Uczennica zakłopotana patrzyła na niego dziwnym wzrokiem z otwartymi ustami.
Cisza trwała zbyt długo. Zrobiła się czerwona.
- Ja.. ja tylko.. chciałam sięgnąć po ręcznik. - Wypaliła kompletnie zawstydzona, po czym wychyliła rękę i.. stało się coś niezbyt fortunnego. Gdy tylko ścisnęła w ręce materiał, poślizgnęła się i wylądowała na ziemi. Jęknęła, czując promenujący ból w całym ciele, a co najlepsze Varmillion patrzył na to wszystko. Zdruzgotana, przerażona i wciąż w szoku nie potrafiła zdać sobie sprawy..
.. że leżała naga.
Przed wampirem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 17, 2017 10:14 pm

Bądźmy szczerzy. Wszystko co miało miejsce tego dnia straciło na znaczeniu w obliczu tego co stało się przed chwilą. Żadne z nich nie spodziewało się takiego obrotu spraw... a minęło ile czasu? Maksymalnie 7 godzin. No... może 8.

8 godzin. Tyle trwała ich znajomość. Nikt o zdrowych zmysłach po takim czasie nie jest w stanie komuś zaufać. Nazwać go przyjacielem.
A jednak... Czasami dzieją się dziwne rzeczy.
I tak oto dwie osoby reprezentujące kompletnie inne światy momentalnie odnalazły wspólny język. Szybko dostrzegły że pomimo tylu różnic są praktycznie tacy sami. Nie było miedzy nimi żadnej przepaści. To musiało się wydarzyć. Polubili się. Obdarzyli zaufaniem. Miło spędzali czas umacniając swoją tak krótką, a już tak mocną więź. Każde z nich potajemnie spoglądało na drugie innym wzrokiem niż normalnie. Subtelne gesty i gry słowne wprawiały ich umysły w zakłopotanie. Każde z nich negowało to co było jak najbardziej prawdziwe. Bratnie dusze. Oboje działali tak samo.
Wylądowali w końcu w łazience. Gnani potrzebą szybkiego pozbycia się brudu ze swoich ciał.
Złożyli sobie obietnicę. To podstawa zaufania.
Oboje jej nie dotrzymali.
Czy to powód do podważania ufności?
Czy może kolejny dowód na to że są tacy sami?


Vermillion stał jak wryty. Paraliż ogarnął całe jego ciało. W głowie kotłowało się tysiące myśli. Zdrowy rozsądek toczył krwawy bój z instynktami. W tej jednej chwili w której ją zobaczył uświadomił sobie że od samego początku jego podświadomość pokazywała mu jak bardzo Gabriella mu się podoba. Masa chwilowych zbliżeń, oraz spotkań ich obojga oczu.
Była piękna. Nie tylko wewnątrz ale też na zewnątrz. Patrzył na nią oczyma pełnymi pożądania.
Poczucie winy na krótką chwilę przejęło władzę. Czuł się podle. Obiecał nie patrzeć. Zdradził jej zaufanie. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Ale...
Ona zrobiła dokładnie to samo...
Pomyślał patrząc jej prosto w oczy
Zakłopotała się była cała czerwona. Chwyciła za ręcznik. Zachwiała się. Upadła na kafelki pod prysznicem.
Vermillion nie myślał. Paraliż zniknął. Władza w mięśniach wróciła. Wyskoczył z wanny. W dwóch sekundach był już obok niej. Złapał za ramiona i podniósł na równe nogi. Nie puszczając jej, spojrzał w jej twarz.
- Nic Ci nie jest? - Zapytał szybko, jakby przerażony tym że coś sobie zrobiła. Widział że upadek nie był niebezpieczny... co w takim razie wywołało u niego tak skrajną reakcję?
- Nie uderzyłaś się w głow...
Cholera...
Ich wzrok spotkał się ponownie. Vermilliona ogarnęło dziwne uczucie. Patrzyli na siebie tak samo jak wtedy gdy ona spojrzała na jego usta. Ponownie czuł jakby mógł czytać jej w myślach. Znajdowali się teraz w kompletnie innym świecie. Strumienie ciepłej wody leniwie spływały po ich twarzach i włosach.
Wampir dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo blisko siebie się znajdują. Praktycznie twarzą w twarz. I z każdą sekundą, kiedy ich wzrok pozostawał nierozłączny, odległość ta zmniejszała się.
Poczuł że chce to zrobić. Że musi spróbować. Nie wiedział czemu. Kompletnie nie znał uczucia jakie teraz go ogarnęło. W jego wnętrzu panoszyła się istna wichura emocji. Jednak działał instynktownie, tak jak postanowił. I to właśnie podpowiadał mu instynkt. Że chce.
Jednak czy ona...
Ten wzrok
Pomyślał gdy w końcu rozczytał jej myśli. Ona też tego chciała. Był pewien.
Zbliżył się jeszcze bardziej. Poczuł ciepło jej oddechu na swoich zimnych ustach. Oblała go fala gorąca gdy ich wargi w końcu się zetknęły.
Pocałował ją, powoli.
Odwzajemniła.
W tym momencie wszystko zniknęło. Burza w mózgu ustała. Była tylko ona i to co między nimi.
Ich ciała zetknęły się ze sobą gdy docisnął ją do zimnej ściany. Nie przestawał całować. Coraz śmielej, namiętniej, mocniej. Próbował poczuć jej język.
Pomimo tego że był zimny jak skała, czuł że płonie.
To jej ciało było takie gorące?
Czy może wszystko przez wodę?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Pon Lip 17, 2017 11:23 pm

To prawda, znali się niezwykle krótko. A jednak znajomość popchnęła ich jakby o kilka miesięcy do przodu. Czemu tak się zachowywała? Przecież nie powinna być aż tak ufna, muszą istnieć jakieś granice. Vermillion miał w sobie coś cholernie przyciągającego, a Gab zamiast uważać to dała się złapać w jego sidła. Jednak nie żałowała. Nie spodziewała się ani jednej minuty ich spotkania.. to wszystko było dla niej ogromnym zaskoczeniem.
A późniejsza sytuacja.. cóż, to już kompletny szok.
Gdy upadła, przeklęła pod nosem. Tuż obok pojawił się mężczyzna, który zapytał czy nic jej się nie stało. Pokiwała głową na boki, zaprzeczając. Była zbyt ''ogłupiona'' tą chwilą, która sprawiła, iż poczuła się bardzo źle. Była kompletnie naga, a żaden facet jej w takim stanie nie widział. Zdawała sobie sprawę z tego, że dla wampira nie była to żadna nowość jednak.. uczucie zgorszenia wciąż utrzymywało się w dziewczynie.
Nie potrafiła się nawet odezwać, ani tym bardziej ruszyć.
Kiedy poczuła zimny oddech przy swoich ustach, zamarła. Co on robił?
Źrenice rozszerzyły się maksymalnie, lecz ciało wciąż pozostawało w bezruchu. Nagle oblało ją uczucie gorąca, spowodowane pocałunkiem wampira. Póki co nie myślała. Uczucie przyjemności sprawiło, że zadrżała. Odwzajemnienie pocałunku było tak nagłe, że Yuna nawet nie pamięta kiedy znalazła się pod nim. Jego chłodne ciało przylegało do jej, rozpalonego. Usta mężczyzny przestały być delikatne, stawał się coraz śmielszy. Yuna ponownie zadrżała.
Czuła jego język, dłonie i wzrok na sobie.
Chwyciła rękoma za jego włosy, pragnąc go jeszcze mocniej i intensywniej.
Nagle otworzyła oczy, które wyrażały jedno. Przerażenie.
Oddech przyspieszył, lecz uczennica przerwała namiętny pocałunek mężczyzny i odepchnęła go od siebie. Raptownie wstała, chwyciła za ręcznik i okryła się nim.
- Tak nie można, ja.. muszę już iść. - Wyszeptała z chrypą w gardle, zabierając swoje na wpół wysuszone ubranie i torebkę, wybiegając z łazienki. Co ją skłoniło do odwzajemnienia pocałunku? Przecież znała go parę godzin! Od kiedy była taka śmiała?
Idiotka.. Powtarzał jej głos w głowie, gdy zakładała pospiesznie ubranie i buty. Pobladła, czując zawrót głowy. Musiała jak najszybciej się stąd wydostać, pomimo tego, iż z drugiej strony bardzo pragnęła zostać. Jego usta były cholernie pociągające, poczuła się w jego ramionach ważna, lecz.. co jeśli chodziło mu tylko o jedno? Nie przecież on taki nie jest.. Nie mogła mu tego zarzucić, a jednak głowa niemal wybuchała od myśli i nadmiaru emocji.
To było najprzyjemniejsze jej doświadczenie, a jednak teraz czuła strach.
Popełniła błąd?
Czarnowłosa obejrzała się za siebie w pośpiechu, gdy otwierała drzwi. Miała gdzieś, że padało. Musiała jak najszybciej wrócić do Akademii. Powinna zebrać myśli i potem przeprosić wampira za to.. wszystko. Westchnęła głęboko, po czym przeszła przez próg i zamknęła drzwi. Stała jeszcze przez chwilę, spoglądając w nieprzyjemny mrok. A jeżeli coś tam na nią czekało? Czy była bezpieczna? Objęła się rękoma i dosyć szybkim krokiem udała się w stronę akademii Cross.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Gość Wto Lip 18, 2017 9:12 am

Tak jak wszystko szybko się zaczęło, równie szybko się skończyło... chociaż przysiągłby że ta chwila trwała w nieskończoność.

Odepchnęła go. Zaskoczony takim zachowaniem kompletnie stracił równowagę i uderzył plecami o ścianę. Patrzył jak owija się ręcznikiem, mówi coś czego nawet nie zrozumiał, zabiera swoje rzeczy i wybiega. Chciał za nią ruszyć. Nawet drgnął, spinając mięśnie w gotowości do biegu... Nie zrobił tego. Coś mu nie pozwoliło. Patrzył jak znika na schodach. Wszystko działo się tak powoli. Jakby czas nie mógł uwierzyć w przebieg wydarzeń jakie miały miejsce.
I co... ?
Odlepił się od ściany, zakręcił wodę pod prysznicem i powolnym krokiem ruszył w stronę swojej sypialni.
Gdzie te Twoje zmiany?
Jego wzrok był pusty. Twarz nie wyrażała dosłownie niczego. Kamień.
Założył spodnie.
Uwierzyłeś w pustą bajeczkę którą sam sobie stworzyłeś.
Nieprzyjemne uczucie ścisku w gardle towarzyszyło mu podczas zakładania białej koszuli.
Zadziałałeś według instynktu, i co? Wszystko zepsute
Powolnym krokiem ruszył w stronę schodów. Skrzypiące drewno było jedynym źródłem dźwięku poza szumu ulewy za oknem.
Gdzie podziała się Twoja wiara i nadzieja?
Rozejrzał się powoli po całym parterze.
Głupcze... jednak niczego się nie nauczyłeś przez tyle lat
Trzymając ręce w kieszeni ruszył powolnym krokiem w stronę otwartych drzwi wyjściowych.
Nie chciałeś jej zranić, a i tak to zrobiłeś. Nie jesteś potworem tylko po przemianie... jesteś nim cały czas
Odwzajemniła... złapała mnie za głowę
Była wystraszona i zdezorientowana! Po prostu ją do tego zmusiłeś. Dopowiedziałeś sobie to co zobaczyłeś w jej oczach
Głucha cisza pulsowała piskiem w jego głowie. Stanął u progu domu. Spoglądał w ciemność rozświetlaną latarniami. Zimny deszcz drażnił jego bose stopy. Do domu wrywał się wiatr.
A więc tak to się kończy? Ucieczką?
Zrobił kilka kroków do przodu. Zamknął za sobą drzwi.
Mam dosyć tego miejsca

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Chatka Vermilliona - Page 2 Empty Re: Chatka Vermilliona

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach