Dom Coco

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Dom Coco Empty Dom Coco

Pisanie by Gość Wto Sie 29, 2017 9:20 pm

Mieszkanie znajduje się w zwykłej dzielnicy mieszkalnej, aczkolwiek wchodząc do jej kącika przez masywne czarne drzwi wchodzi się do całkiem dużego i przestronnego pomieszczenia.
Od razu po wejściu znajduję się zamknięty przed innymi pomieszczeniami hol.
Po otworzeniu drzwi holu można dostrzec dość duże pomieszczenie, jest to salon połączony z kuchnią. Jako, że nie chce mi się opisywać, uważam, że lepiej wstawił całkiem ładne zdjątko, nie jestem w tym dobra. Salon i kuchnia .
Na prawo od salonu znajdują się dwie ciemne pary drzwi, te co mamy bliżej prowadzą do jej dość modernistycznej łazienki. Wystrojem odbiega od reszty mieszkania, jest prosta i przejrzysta. Zwykły prysznic, umywalka i kibelek, serio, ładnie to wygląda. Łazienka
A te drugie drzwi to w zamierzeniu architekta miał być chyba pokój dziecka. Cocoro jednak go przerobiła, wszystkie niepotrzebne gramole wyjebała, przemalowała i powstała jej mała garderoba Garderoba
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Pią Wrz 01, 2017 6:13 pm

Kiedy dziewczyna pobiegła do swojego motoru, ten tylko pokręcił głową. Chce tym złomem jechać i rozwalić ten zakuty łeb? Proszę bardzo, mniej debilek na świecie.
Dodał gazu, aby ją dogonić. To, że jego samochód miał sporo rys i wgięć na masce przez jej zakichany moto, to w środku wciąż działał sprawnie. Udało mu się wyprzedzić wampirzycę, ale nie znał dobrze miasta więc zanim znalazł ulicę na której mieszka, okazało się że dojechali w tym samym czasie. No cóż  lepiej tak, niż aby go wyprzedziła jak pewna ruda laska którą poznał lata temu. To była pierwsza i jedyna, jak do tej pory kobieta która z nim wygrała. Nie mógł pozwolić by pojawiła się kolejna przeciwniczka.
Wysiadł z auta zabierając dokumenty, oraz fajki i wyjął z bagażnika koniak. Kiedyś go tam wsadził i jak widać, jeszcze nie było okazji wypić. Wino jest dla bab, a piwo tylko do meczu. Także zabierając najważniejsze rzeczy mógł wejść za niebieską do środka i skierować się do salonu. Chyba, że przyjmowała gości w przedpokoju?
- Teraz slumsy wyglądają całkiem przyzwoicie - mruknął pod nosem i usiadł wygodnie na sofie, opierając się leniwie wyciągają rękę z koniakiem w stronę gosposi.
- To po co właściwie mnie tu ściągnęłaś? - zapytał nie będąc zadowolony z faktu, że laska go poznała. Wolał mieć tą przewagę, że nie kojarzy kierowców wyścigowych. Na portalach plotkarskich się nie pojawiał dzięki unikaniu sensacji, ale pstrokata małpa jednak znała jego gębę. Musi na razie siedzieć cicho. Może jednak oleje babę i sam zapłaci za naprawę? Albo kupi nowy samochód. Stać go.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Pią Wrz 01, 2017 6:48 pm

Rzęsz dziewczyny jednak nie zadziałał tak jak miał. Dojechali na miejsce wspólnie i aż chciało się przybić żółwika za dobry wyścig.. Ale w ostatnim momencie się powstrzymała. Jeszcze nie wiedziała za co zapłaci za naprawdę, motor naprawdę nie był w dobrym stanie technicznym, gdyby nie to, pewnie dałaby Sebastianowi radę. Zamykając garaż, a wcześniej robiąc miejsce na jego furę rozpaliła fajkę i poszła przodem do swojego mieszkania. W budynku jak zwykle nie pachniało najlepiej, cóż, w końcu będzie musiała zmienić lokum.
Uśmiechnęła się na widok koniaku, jej szafki bowiem nie były puste, a wręcz przepełnione najlepszym alkoholem, aczkolwiek zawsze lepszy czyiś duldać niż swój, nie? To wyglądało prawie jak randka! Nieźle..
- Nie jesteśmy w slumsach, kolego. - Odpowiedziała mu, wychodząc do salonu pierwsza i na wejściu zdejmując zakrwawioną, białą koszulkę, zaraz po tym jak zdjęła katanę na holu . To nie była gra. Była u siebie w domu, panowały jej zasady, ot co. Bała koszulka powędrowała do łazienki, a ta na chwilę zniknęła za drzwiami swojej garderoby. Wracając w dłoni miała kolejną, tym razem czarną koszulkę. Zanim jednak usiadła koło niego i odpowiedziała mu na pytanie zaszła jeszcze do kuchni po kawałek bandaża, bowiem nie chciała upierdolić kolejnej bluzki, kto to będzie prał. Usiadła na brązowym fotelu i dalej paradując w całkiem ładnym staniku, ukazując kilka wymyślnych tatuaży bandażowała po kolei miejsca, które niestety zostały naruszone. Rany nie bolały, najgorszy był upadek i podniesienie się, potem już poszło z górki. Zawiązała kilka supełków i wzięła znów do ust, wcześniej odłożoną do popielniczki fajkę. - Matko, gdzie moje maniery.. - Burknęła do siebie, wstała i w drodze do kuchni ubrała w końcu tą zasraną bluzkę. Gdyby nie on, nie byłoby już spodni na dupie. Parsknęła do siebie i wróciła do niego, z dwoma dość wymyślnymi kieliszkami do koniaku. Postawiła je na stoliku i usiadła panna na fotelu, zakładając nogę na nogę. - Miałam taki kaprys. - Odpowiedziała mu w końcu na jego wcześniej zadane pytanie. Właściwie sama nie wiedziała, mogła się dwoić i troić, a nie wymyśliłaby nic innego. - Mile spędzony wieczór i może przestanę Cię szantażować. - Zachichotała pod nosem, zakrywając przy tym buźkę. Czekając na odpowiedź oparła łokieć na kolanie, zaś brodę na dłoni i tak patrzała się na niego, z głupim i zachęcającym uśmieszkiem na twarzy. Bała się, że jednak pierdolnie ją tylko w łeb, wyśmiewając od głupich nastolatek. Ale prawie-ulubionego rajdowca nie spotyka się na codzień, nie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Sro Wrz 06, 2017 7:45 pm

Klik

W sumie Sebastian mógł się domyślić, że lalka ma alkohol ale skąd może wiedzieć, czy pije dobre trunki czy jakieś ścierwo. Ogólnie należał do tych wywyższających się i naprawdę nie sądził, że wampirzyca krwi C (która nie umie jeździć) może posiadać dobry gust co do alkoholu, jak i lokum. Jednak musiał w głowie przyznać, że chata wyglądała spoko i jakiegoś syfa może nie załapie jak siądzie na kanapie.
Widział jak bez wstydu przebiera się przy nim, więc obserwował ją bez skrupułów. No cóż, jakby widział ją jak jeszcze miała szczurzy ogon to pewnie by się skrzywił z niesmakiem, ale teraz wyglądała całkiem seksownie. Był facetem, więc choćby chciał nie mógł nie skorzystać. Jednak jak znikała mu z oczu to specjalnie nie odwracał się, aby patrzeć na jej tyłek. Nie był nie wyżytym nerdem, który czekał na byle okazje aby podziwiać krągłości. Czasem miał wręcz dosyć bab, które leciały tylko na wygląd i hajs.
-Mówisz, że narzekasz na brak towarzystwa? - pochylił się do stołu i złapał trunek, aby nalać do pustych szklanek alkohol i wziął łyka. Wciąż obserwował niebieskowłosą przesuwając palcami po tygodniowy zaroście na brodzie.
- Skąd wiesz, czy jestem gościem z którym można miło spędzić wieczór? - zapytał odkładając szklankę i wstał opierając ręce na oparciu fotela, przy którym siedziała. Pochylił się nad jej twarzą ale tak, aby się nie stykali - Może jestem seryjnym gwałcicielem i czekam tylko na takie okazje? - głęboki głos rozniósł się po pustym salonie, a wampir znów opadł na fotel łapiąc szklankę i sącząc napój z procentami.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Czw Wrz 07, 2017 3:55 pm

Dokładnie czuła jego bezwstydny wzrok, na swoim ciele. Przecież nie na darmo kręciła tak niewinnie bioderkami, a ciało samo z siebie nie dostało gęsiej skórki! Pytanie, który z nich, bardziej kierował drugą osobą. Ona nim, czy on nią. Ona niby niczym nie zainteresowana, niby u siebie, więc może robić, co chce. Aczkolwiek doskonale wiedziała co robi, jak to robi, tylko jeszcze nie wiedziała po co. Kaprys? Zapewne. Spotkały się dwa równie mocne temperamenty, mogłoby się nawet zdawać, że ten wieczór nie skończy się dobrze. Ale póki co, wracając do nocnych pogaduszek przy koniaku..
Doskonale lustrowała każdy jego najmniejszy ruch. Przecież mógł być niebezpieczny, nie? Póki co wszystko wyglądało w miare normalnie. Wydawałoby się nawet, jakby w ogóle nie czuli przed sobą wstydu. A Coco powinna przecież być całkowicie zestresowana! Gwiazda siedzi na jej sofie! Aczkolwiek totalnie mała, wredna Cynthia o tym zapomniała. - Moja towarzystwo znika tak szybko, jak się pojawia. - Odpowiedziała mu, wciąż wpatrując się w jego oczy, a zaś jej czystobłękitne oczy, zapłonęły wręcz na sekundę szkarłatną czerwienią. Ostrzeżenie? Popisówka? Kto wie! Sama nie wie, jaka ona sama jest! Sięgnęła po szkło i delikatnie pociągnęła nosem, by poczuć smak wieloletniego alkoholu. Wzięła malutkiego łyczka i oparła się plecami i delikatne i wygodne oparcie fotela, zakładając nogę na nogę. Przejeżdzała palcem po nasadzie szkła, wciąż lustrując całą jego budowę ciała, włosy, dwukolorowe oczy, ubiór. To wszystko było naprawdę ważne!
- Moja kobieca intuicja podpowiada mi, że mogłoby być całkiem milutko. - Odpowiedziała zanim wstał, a kiedy tak pochylił się nad nią, ta ani drgnęła. Poczuła jego męski zapach i siłę, która mogłaby ją zupełnie zbić z nóg, a jednak coś nie pozwoliło jej uciec, nie pozwoliło się jej bać. Ale co to było? Skoro nie wiedziała, to po co się zamartwiać! Zanim jednak się odsunął i wrócił na miejsce, ta wyprostowała się i ustami prawie styknęła się z jego prawym uchem, by powiedzieć kilka słów. - Mnie się zdecydowanie NIE da zgwałcić. - Wydychała mu ciepłe powietrze wprost do ucha, na sekundkę złapała delikatny płatek skóry między zęby, miłe pożegnanie, ot co. Opadła znów plecami na mięciutki fotel, chichocząc i popijając drogi trunek.
- Zdawałoby się, że jesteś gejem. - Rzuciła tak o, naprawdę tak sobie go wyobrażała! Sebastian pokaże jej, że jest zupełnie inaczej, czy totalnie wyśmieje ją w twarz? Była taka ciekawa, przecież z takim kimś nie rozmawia się na co dzień. A może miała w tym interes?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Sro Wrz 13, 2017 7:28 pm

Kobiety lubiły kusić mężczyzn. Nie od dziś wiadomo, że grzech pierworodny był winą Ewy! To ona zerwała jabłko i namówiła biednego Adama do skosztowania! A mogła bezwstydnie kosztować jego jabłuszka, hasając wesoło po Edenie. To nie, babą nie dogodzisz. Muszą robić po swojemu, chodzić po ciemnych ulicach w za krótkich spódniczkach a potem płakać, że zostały zgwałcone.
- Jak widać nie masz nic ciekawego do zaoferowania - mruknął patrząc znudzonym wzrokiem. Może tak rzucić się na nią i wymazać po prostu pamięć? Musiałaby skosztować potem jego krwi, aby przypomnieć sobie, że się spotkali. A to raczej było mało prawdopodobne. I problem z mediami miałby z głowy! Z tej małej jędzy i tak kasy nie wyciśnie, a więc sam będzie musiał naprawić furę. Szkoda tylko jego cennego czasu. Musi spakować rzeczy, aby nie minąć się znowu z Vivien, jak będzie się wyprowadzał. Dobrze, że nie wie iż Sretan wrócił do miasta. Dopiero zacząłby się wkurwiać nim ledwo co wstałby z wyrka.
- Jeśli szukać faceta do łóżka to nie ta liga, mała - prychnął widząc jej spojrzenie i gesty, które może nie mówiły "Bierz mnie" ale na pewno nie sygnalizowały też "Odsuń się". Seba wiedział, że podobał się kobietą. Założył też z góry, że niebieska również na niego leci. Jest narcyzem, nie da się ukryć. Ale mimo pewności siebie i niecodziennej urody nie był zainteresowany Coco. Może jakby jebła sobie czerwone włosy... miał do rudych słabość!
Drgnął, gdy poczuł jej kły na swoim uchu. Tego się nie spodziewał. No teraz nikt mu nie wmówi, że lalka na niego nie leci! Zaśmiał się pod nosem i wzruszył ramionami. Nie da zgwałcić... cóż, jeśli wskakuje chętnie do wyrka to może i nie. Mieli coś wspólnego! Może jest jedną z nielicznych kobiet, które uważają że seks nie wiąże się zaraz ze związkiem i zaręczynami? To by była miła odmiana!
Wysunął nagle szpony z dłoni, słysząc jakim mianem go nazwała. Nie był homofobem, ale poczuł się urażony jak nazwała go pedałem! Oczy zabłysły złowrogo, a szkło które trzymał z alkoholem zostało nagle rozbite, przez ostre szable wysunięte z kości.
- A ty wyglądasz, jakbyś chciała zabawić się w kotka i myszkę - powiedział ochryple wstając z miejsca tak, że przyglądał jej się z góry. Nagle dwukolorowe oczy zrobiły się czerwone. Sebastian trochę zgłodniał, wszakże dawno nie jadł a Cocos aż sam się prosił aż ktoś obije jej ten pewny siebie tyłeczek!
Uniósł rękę, aby swoje szpony ulokować tuż pod jej brodą i boleśnie wbić je w skórę. Miał ochotę wtopić kły w jej bladą szyję i sączyć krew, aż padnie trupem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Nie Paź 01, 2017 4:34 pm

Tak, zmieniam kolor, bo fioletowy totalnie mi nie pasuje. XDXD

Auć To zabolało! Jego słowa pieprznęły jak w twarz z otwartej ręki. Coś typu "Obudź się, nie jesteś księżniczką z bajki!" No tak, mógł mieć wiele racji. Ale ona i tak postawi na swoim, nie? - Wychodzę z założenia, że to właściwie oni nie mają nic ciekawego do zaoferowania. Stworzenia ludzkie są tak nudne, a przez setki lat spotkało się niby tylu oryginalnych ludzi, że prostota to coś co cenię. - Odpowiedziała wręcz znudzonym głosem. Mordercy, psychopaci, modelki, zbuntowane kobiety, lalusie, plastusie, demony, półczłowieki, totalna nuda. Cynthia sama nie należała do zbyt.. Normalnej części wampirów. Może w tym kraju, w Japonii gdzie co druga dziewczyna ma niebieskie włosy niedokońca się odróżniała, ale jakby wróciła na wyspy.. Któż wie! Ale nie o tym temat, w końcu Sebastian to pierwszy chłopak, który na nią nie leci, a te dziecinne zalety wręcz odpychają go od niej. Przynajmniej na nią wywarło to takie wrażenie.
- Jakbyśmy mieli się przeruchać i taki byłby mój cel dawno bylibyśmy w pokoju obok. - Wskazała palcem na garderobę i zaczęła się głupkowato chichrać. Co do tego póki co miała nieco dystansu. Trzeba przystopować, bowiem setki lat tego nie robiła, a nagle Samael pojawil się z nikąd w jej życiu i narobił nieco zmian. Nie chciała teraz się zmieniać, nie chciała montować obrotowych drzwi do mieszkania, żeby nadążyły. Poza tym było widać, że Sebastian totalnie nie był nią zainteresowany, dlaczego więc Cynthia dalej brnęła w to bagno? Miał wręcz na czole wypisane czerwone "nie", a ta nastolatka dalej swoje. Osioł.
- Od początku bawię się w kotka i w myszkę, a dopiero teraz to zauważyłeś? - Uśmiechnęła się arogancko, patrząc na niego z dołu, z byka. Grali w swoje własne gry, mając swoje własne, nie do nagięcia zasady. Jeden nie odpuszczał drugiemu, jeden z drugim skakali sobie do gardeł. Ani jeden, ani drugi nie odpuści. To nie może skończyć się dobrze, nie?
Zadrżała keidy poczuła najpierw jego palce na swojej delikatnej skórze. Sekunda nie minęła jak syknęła z bóli mrużąc oczy. Akcja reakcja. Jej ciało w dosłownie kilkanaście sekund naelektryzowało się. Jeśli dalej ją bedzie trzymać i wbijać pazury w skórę, w końcu spali sobie swoje drogocenne paluszki. Wiązki energii strzelały między sobą na jej skórze, w powietrzu unosił się już zapach palonej skóry i krwii. Ona nie czuła bólu swojej mocy, najbardziej przeszkadzały jej te szpony wbite w naprawdę nieodpowiednie miejsce, ale nie poddawała się. Dalej z tym samym uśmieszkiem wpatrywała się w Sebastiana czekając na kolejny ruch. Wiedziała, że ta relacja w końcu doprowadzi do rękoczynów! Ale nie jest nudno, prawda? - Nie denerwuj się tak Seba, bo Ci żyłki pękną. - Dopowiedziała jeszcze cicho, ten wieczór nie będzie należał do nudnych!

Chwila z/t.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Pon Lut 05, 2018 4:56 pm

Bla, bla, bla. Facet nie mógł już słuchać marudzenia obcej baby. Jeśli musi dotrzymywać jej towarzystwa tylko po to, aby opłaciła wyrządzoną mu szkodę to już sam sobie auto naprawi.
- Potrzeba czegoś więcej by wytrącić mnie z równowagi niż Twoje zaczepki - westchnął i opuścił jej norę, aby wrócić do willi siostry i jeszcze trochę ją powkurwiać.



zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Nie Lut 25, 2018 4:01 pm

Szczerze to średnio ją obchodziło to, czy facet chciał jechać z nią w jednym aucie czy nie. Miał wsiadać i nie miał wiele do gadki, dopóki nie usiądzie to Coco nie odjedzie, a stać wiecznie na tym parkingu nie będą oboje. Widziała jego podenerwowanie, tego, że nie umiał opanować własnej mocy, ale autem się nie przejmowała, nie te, kupi, albo ukradnie nowe, dawała sobie jakoś radę, nie gorzej jak on, zapewne. Dlatego na jego głupie podaj adres, bla bla bla, zareagowała tylko długim, głośnym westchnieniem. Chwila ciszy, ostatnie sekundy, Coco powoli puszczały nerwy. - Wsiadaj i skończ pierdolić. - Wskoczyła sprawnie do auta, a za nią Lyuu, bardzo dobrze, że nie dał się dużo prosić.

***

Sama droga nie była bowiem długa, Coco pędziła, jak to miała w zwyczaju. Centrum i zachodnia dzielnica nie były tak bardzo od siebie oddalone. Przynajmniej nie dla Cynthii, której przetransporotwania się od punktu A do punktu B trwało maksymalnie pięć minut, a jedynym jej ograniczeniem było wolne auto, które wiło się przed nią. Koniec końców, wszystkich wyprzedza kiedy tylko nadarzy się okazja. Lyuu był zaś nieobecny i nie podniecał się szybką jazdą jak ona. Nie do końca rozumiała jego humor, daje mu dach nad głową, pełną lodówkę, nowe ciuchy, kasę... Skąd w nim tyle niepewności? Nie chciała poruszać tego tematu w aucie, pogadają w spokojnym dla obojgu miejscu, w którym czerwonowłosy teraz będzie przebywał. Zaparkowała na strzeżonym parkingu bloku, w którym mieszkała. Blokiem to nie można było jednak nazwać, prędzej jakiś apartamentowiec, czy coś. No, na pierwszy rzut oka, to nie było miejsce dla osób z ciękim portfelem. Ona też nie należała do najbogatszych, po prostu miała swoje sztuczki.
Kiedy wyszli z auta, już na parkingu zarzuciła kluczami w stronę Honoke. - Orientuj się! - Jeśli w miare szybko zareaguje, złapie dość wolno lecące klucze z mieszkania i do nowego auta. Niedaleko od nich stało jego nowe auto, którym teraz się będzie poruszać. To była najnowsza wersja Mazdy6. Coco stanęła obok czarnego, matowego auta i oparła się o maskę, by ze skrzyżowanymi rękoma zacząć mówić do czerwonowłosego. - Teraz tym będziesz się poruszał. Najnowsza technologia. Jest prawie tak szybkie jak moja Gwiazdka. Wyjątkowo mało pali, więc nie wydasz majątek na paliwo, ale właściwie, zaraz paliwo to dla Ciebie będzie jak kupno świeżego chleba rano. - Tak, Coco miała na niego plan, o którym dowie się Lyuu, kiedy wszystko zacznie w końcu chodzić tak jak powinno, pociąg dopiero zbierał swoich pasażerów. Ale samochód teraz nie był ważny. Coco machnie w stronę chłopaka by poszli w końcu w stronę wind, które prowadziły do danych mieszkań.
Mieszkanie Coco jednak było ulokowane na najwyższym piętrze, więc przejażdka windą zdawała się trwać wieki w ciszy, jeśli Lyuu jej nie przerwie, ale zapewne nie był na to w najlepszym humorze, więc i ona go nie zaczepiała, pewnie wszystko dla niego było teraz takie nowe i w ogóle. Coco była raczej sama na swoim piętrze mieszkalnym, było bowiem tu jeszcze z jakieś 4 pary drzwi, ale ludzi nie było po prostu stać na utrzymanie i spłacanie takiego mieszkania. Po wejściu zamknęła drzwi na setki zamków i zaczęła ściągać buty, kurtkę, szal. Aż została tylko w swoich dresach i bluzie. W mieszkaniu było wyjątkowo ciepło i pachniało drewnem. Aczkolwiek od dawna nie było użytkowane. - Wiesz, mogę Ci teraz w spokoju powiedzieć, poczuj się jak u siebie w domu. Mieszkanie jest spore, ale ma mało pokoi. Jak już tutaj śpię, to na kanapie, rozkłada się. - Zaczęła mu tłumaczyć, gdzie co jest, gdzie będzie miał teraz swoją szafkę, bo przygotowała mu nawet komodę pełną młodzieżowych, w jego rozmiarze ciuchów. Pokazała małą łazienkę a swoją garderobę zamknęła na klucz, bowiem nie potrzebny był jemu do niej dostęp. Zaczęła szperać w jego komodzie by wyjąć czarną, grubą bluzę znanej marki i oliwkowe, ciemne spodnie . Rzuciła zestawem w jego stronę, nie zapominając o opiętych czarnych bokserkach Klein'a i skarpetkach. - Przyzwyczai się do nieco ciaśniejszych spodni, dziewczyny takie uwielbiają. - I wskazała mu dłonią, żeby zmykał do łazienki, odświeżyć się. Jakiś prysznic, włosy, cokolwiek. Musiał coś ze sobą zrobić.
Cynthia za ten czas zacznie robić kolejną kawę, bowiem był wieczór, a ona nie chciała odpaść na fotelu pierwsza, dlatego też kofeina była tutaj wskazana. Położy trunki na stole i poczeka na niego, siedząc na wygodnym fotelu. Nie dogadali jeszcze właściwie co on ma tutaj robić, czym się zajmować i tym podobne, a wiadome jest to, że chciałby wiedzieć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Nie Lut 25, 2018 5:19 pm

Szybka fura, jeszcze szybsza jazda bez ograniczeń nie interesowała w tym momencie Lyuu. Choć nie spoglądał na kobietę za kierownicą, to właśnie o niej myślał. Nie wiedział, co chodziło jej po głowie. Czy warto pytać? Chyba nie w tych okolicznościach. I tak do tej pory trzymała język za zębami, czemu miałaby mu przyznać się pięć minut później?
W zasadzie to właśnie około pięć minut zajęła cała podróż, która w normalnych okolicznościach podjarała nawet Honoke, ale poważne oblicze zdradzało, jak do wszystkiego podchodził na zimno. Czy to w kwestii udostępnienia mu nowiutkiej, świeżo pachnącej lakierem czarnej Mazdy 6. Jedyne co zrobił to rzucił okiem, zero emocji. Podobnie było w jeździe windą. Powinien jakoś okazać wdzięczność, ale nie potrafił nawet umilić ciszy jakąś gadką. Przy oprowadzaniu po mieszkaniu to samo. Chodził jak cień, grzecznie, bez jakiś wyskoków, lecz nie wyrażał ani jednej opinii. Nie westchnął, nie mruknął. Owszem, tym razem nieco pilniej przykładał się do wysłuchania i obejrzenia, co to właściwie dostaje za darmo, dlatego też nie zawiódł go refleks przy łapaniu kluczyków.
Wreszcie otrzymał pakiet ciuchów i polecenie, by ogarnął się. Nie zaprotestował, w zasadzie gorący prysznic poprawi jego kondycję. Przymknął cicho drzwi za sobą i wziął się do dzieła. Stare ubranie upchał do pralki, bo może jeszcze się przydadzą chociaż na podomówkę, przyjrzał się kosmetykom i wyselekcjonował te, które zawierają najmniej wodnistych odczynów. Wszedł do kabiny, odkręcił kurek ze wrzącą wodą i na moment zamknął oczy. Co zimniejsze krople wody przecinały jego skórę jak ostrza, ale dopiero po dłuższym kontakcie. Porządna kąpiel musiała jednak potrwać trochę więcej niż pięć minut, toteż wreszcie mógł uwolnić swoją moc, która paliła go od środka. Wokół jego ciała jawiły się płomienie, które z zetknięciu się z wodą przemieniały wilgoć w parę. Im dłużej przebywał w kabinie, tym musiał uwolnić jeszcze więcej ognia z organizmu. Po zaciekłej batalii wyszedł z niej zwycięsko. Zostało jedynie pochwycić nożyczki do poprawienia nierównego cięcia, zgolenie nikłego zarostu i wsmarowanie żelu po goleniu. Obowiązkowo przeczyszczenie uszu, dezodorant i mógł kończyć kosmetykę. Przyjrzał się bliżej ofiarowanym wdziankom i lekko wzruszywszy ramionami ubierał spodnie. Tu sobie przypomniał, że Niebieskowłosa wspomniała o uwielbieniu przez dziewczyn modnych, opiętych ciuchów, zatem przypuszczał, iż jego praca będzie w jakimś stopniu związana z kobietami. Samochód, mieszkanie, modne ciuchy - na pewno Coco nie ubierała go do roli męskiej dziwki, choć kto wie, o czym myślała.
Z łazienki po otwarciu drzwi wydobyły się gęste kłęby pary wodnej od wrzącej wręcz kąpieli. Zdecydowanie polepszył mu się nastrój. Nienawidził zimy i niedopowiedzeń. Skoro jednak zaspokoił jedną z potrzeb, mógł jako-tako przymknąć oko na tajemnice Coco. Zgodnie z jej poleceniem ubrał najmodniejsze spodnie w kolorze oliwki i wygodne buty, ale jeszcze nie ubierał nic na górę. Najwyraźniej poprawiło mu się na tyle, że nie uznawał za konieczne zakładać na siebie w tej chwili żadnego podkoszulka. Zresztą dziewczyna już go widziała nieraz nago, zatem nie miał przed nią tego typu tajemnic.
Jako, że jego nowa Pani - jakkolwiek to brzmiało w jego głowie - zrobiła dla nich kawę, zapowiadała się długa noc przed nimi. Na szczęście był na tyle pobudzony, że prędko nie uśnie, ale na wszelki wypadek lepiej się zabezpieczyć. Stanął we framudze drzwi do salonu i chwilę przyglądał się z dystansu Niebieskowłosej. Na pewno wyczuła jego obecność, więc specjalnie nie krył się z tym, iż teraz to on zawiesił na niej spojrzenie na dłużej.
-Skoro już obsypałaś mnie tymi wszelkimi dobrodziejstwami, powiedz co chcesz w zamian, Coco.
O, po raz pierwszy od dawna wypowiedział jej imię na głos. Oczywiście nie wiedział, że obecnie używa bardziej formalnego miana, nie mniej chyba nie powinna była się akurat o to obrazić. Tylko za jego wcześniejsze akcje, a dzisiejsze... milczenie? Zdystansowanie? Pojawienie się w życiorysie po raz kolejny Niebieskowłosej, w nowej roli i odsłonie, było naprawdę sporym przeżyciem. A mimo wszystko jeszcze nie przywykł do jej osoby. Niby ją znał, ale nie znał.
-Tylko tym razem nie owijaj w bawełnę. Już dość tajemnic na dziś.
Dodał nieco spokojniej niż dotychczas, gdy dzisiaj ucinali rozmowę. I zechciał posadzić cztery litery na fotelu naprzeciw kanapy z wampirzycą i póki co oparł łokcie o kolana nie spuszczając złotych tęczówek ze Ślicznotki. Towarzyszka mogła ujrzeć, że jego znamię na ręce sięgało teraz do łokcia. Z tej perspektywy wyglądał niczym tatuażowy rękaw.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Nie Lut 25, 2018 7:00 pm

Kiedy ten brał dość długą kąpiel, czekała cierpliwie w salonie, grzebiąc coś w laptopie, czyli najprawdopodobniej przeglądając social media. Zaczynała się już zastanawiać co robi Samael, nawet wyciągnęła komórkę, by zadzwonić albo napisać sms'a, już kilkała zieloną słuchawkę gdyyyy... Nagle wyszedł pół nagi Lyuu. Coco uśmiechnęła się, ba, nawet cichutko roześmiała. - Widzę, że szybko się zaaklimatyzowałeś. - Jej cichy i słodki śmiech jednak nie trwał długo, zamknęła laptopa, odłożyła urządzenie mobilne i wróciła do rozmowy z czerwonowłosym. Jego pytanie strasznie zbiło ją z tropu, bowiem, nie zastanawiała się jeszcze co właściwie ma mu powiedzieć. Plany związane z zespołem są dość dalekie, ale postęp stoi, Coco zarezerwowała już miejsce dla Honoke, ale dalej nie mieli perkusisty, bała się, że to nie wypali, i co wtedy miałaby zrobić? Wszystko zaczęło robić się bardzo zawiłe. A może tylko tak jej się zdawało? Może wyolbrzymiała? Może powinna cieszyć się tym, że udało mu się przetrwać te kilkanaście miesięcy bez niej? Popadała już w paranoję? Nie, nie, nie, nie, wyrzuć negatywne Coco, uspokój się, oaza spokoju, chodząca oaza spokoju. - Ja pomogę Ci teraz, wkręcę Cię do pewnego biznesu, z którego ty będziesz zbierał kokosy. Teraz ja płacę Tobie, żebyś w ogóle był godzien w to wejść, a wtedy ty płacisz mi, za to, że Cię do niego dopuściłam. Możesz to odebrać tak, że będę Twoją prywatną menagerką, każda gwiazda takiej potrzebuje. - Była naprawdę poważna, bowiem scena muzyczna jest jedną z najtrudniejszych dla gwiazd. Wiecznie trzeba się przepychać i bić o fotografa o dobre zdjęcie do znanej gazety. Menagerowie gwiazd nigdy nie byli zauważani, są jak dobre mamy, które prowadzą na dobrą drogę, to one stylizują i mówią w której profesji showbiznesu znajdziesz się najlepiej. Coco może nie miała w tym doświadczenia ale póki co dobrze jej szło, budziła nową gwiazdę, więc można powiedzieć, że całe doświadczenie będzie bazować na czerwonowłosym. - Kumpel ma zamiar reaktywować pewien zespół, byłam dobrą duszyczką, która zawsze jeździła z nimi na koncerty, ale podupadli, każdy poszedł w swoją stronę. Ale ostatnio założyciel się do mnie odezwał, spytał o kilka osób, od razu pomyślałam o Tobie, Honoke. - Uśmiechnęła się do niego, ukazując białe, długie, pełne gotowości kły. - Wymyśliłam dla Ciebie nową garderobę, nie odbiega od Twojego stylu na tyle, byś czuł się niepewnie, ale została wzbogacona o najlepsze marki z najpopularniejszych pokazów. Zaniedługo sam się w to na tyle wkręcisz, że będziesz sam chodzić do sklepów i będziesz przodował w modzie japońskiego gangu. - Puściła mu oczka z miejsca gdzie w sekundę się znalazła, czyli spod jego nowej szafki z nowymi ciuchami, powyjmowała trochę modernowych bluz i spodni, ukazując o co jej właściwie chodzi. Trochę uderzyła go nowymi wiadomościami na temat nowego życia, ale w końcu nie chciał by owijała w bawełnę, to nie owija, jednak nie zdziwi się, gdy Lyuu zostanie nieco przyparty do muru jej pomysłem, nawet nie spytała o zdanie. - Będziesz mieszkał tutaj dopóki nie będzie Cię stać na swoje, nowe, pewnie nieco większe i bardziej zmodernizowane lokum. - Klapnęła znów tyłkiem na fotelu i wzięła dość spory łyk kawy. - W pewnym momencie nawet będziesz mógł zatrudnić lepszego menagera, który będzie miał więcej kontaktów wśród prasy, fotografów, projektantów. Ale na to akurat potrzeba kupę siana. - Dodała, niczym nie wzruszona tym faktem, że może kiedyś zostanie odłożona na bok, tak jak on kiedyś odłożył ją. Wydawała się w ogóle niewzruszona tym faktem, że siedzi przed swoją dawną wielką miłością. Tyle się pozmieniało. Wstała po raz kolejny w trakcie tej rozmowy z fotela, jak gdyby miała jakieś owsiki czy coś. - Jednakże musisz też wiedzieć, że nie jestem sama, i że nigdy już nie połączy nas takie uczucie, jak sprzed miesięcy. Prawdopodobnie też będę miała niezłą jazdę przed swoim facetem, że będe mieszkać ze swoim ex, ale zasługujesz na bogate życie jak każdy inny wampir. - Podeszła do okna i z kubolem w ręku spoglądała na spadające płatki śniegu. Panorama miasta wydawała się teraz taka szara i bura. - Pamiętasz wtedy, jak uciekłeś mi z jakąś bogatą panienką w ciasnej sukience. Co z nią Cię łączyło, czemu się rozstaliście? - Właściwie nie wiedziała o tym, czy rozstali się czy nie, po prostu on nie wyglądał na takiego, który obracał się z bogatymi wampirzycami. Teraz, nieco odświeżony wyglądał lepiej, ale w restauracji wyglądał jak wrak człowieka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Nie Lut 25, 2018 8:04 pm

Musiał przyznać, że Cynthia ogarnęła całkiem ciekawą gałąź pracy. Jej przemyślenia robiły wrażenie, i choć sama myślała, że nie jest gotowa na tego typu wyznania co do oferty wobec Honoke, nie zauważył zająknięcia. I... wreszcie wrócił na ziemię. Biznesplan brzmiał konkretnie, tak jak prosił bez sztuczek, prosto. Co prawda pojawiało się sporo informacji, do których jeszcze nie mógł się ustosunkować, to złote oczy wpatrywały się uważnie, a uszy nadstawione, by mógł przetrawić pierwszą porcję niespodziewanych wiadomości.
-Gwiazda...?
Skąd to zabrzmiało tak znajomo? A no tak... Eirin. Dumała nad czymś podobnym, ale skończyło się na pustych słowach bez pokrycia. Tutaj już miał dokładne wytyczne i wynagrodzenie, oraz sposób odwdzięczenia się jako procentowy udział z zysków. Teraz podejrzewał, że oto kobiecie chodziło, gdy mówiła o naprawie błędów z nawiązką. Ktoś, kto miał u niej długi moralne, nie powinien sprzeciwiać się jej woli. Dlatego padło na Honoke, który jakoś niespecjalnie był zły z takiego obiegu zdarzeń. Gdyby tylko jeszcze mrzonki okazały się faktem, a trud włożony we wkręcenie się do ciaśniejszego biznesu od jego gaci nie poszedł na marne.
Mimo wszystko najbardziej skupiał się na energicznej osobie Coco. Ożywiona, z wizją, i choć zachowywała powagę, dało się wyczuć pasję. I to, że poniekąd narażała się na kłopoty, z dość nieoczekiwanej strony. Właściwie to czy druga połówka nie powinna ufać swojej miłości w tym, co robi?
-Czemu nie możesz mieszkać ze swoim menem?
Zapytał nagle, gdy tylko wspomniała o jeździe z facetem. Nie chciał jej wybić z rytmu, ale zaciekawił się. Oho, czyżby Lyuu przebudzał się do współpracy?
Cóż, piękna i pomysłowa Krwiopijczyni również uderzyła mocnym pytaniem. Dość kompromitującym w świetle historii Czerwonowłosego. Powinien wiedzieć, że prędzej czy później o to zapyta. Skoro Ślicznotka miała być jego trenerem od wizerunku i całej gwiazdorskiej szopki, musiał postawić na prawdomówność. Gdyby im się powiodło, a mieliby wrogów, niedopowiedzenia mogłyby ich skłócić.
-W zasadzie nic takiego. Podobnie jak Ty teraz, chciała wkręcić mnie w wyższe sfery. Za pierwszym razem za szybko połknąłem złoty haczyk. Obiecała sławę, pomoc we formalnościach, a ona miała zbierać z tego swój udział. Ale jeszcze tego samego dnia znudziłem się jej, bowiem wrócił jej partner.
Chyba wiadomo, że ten mężczyzna był wkurzony na maksa. W dodatku upokorzył Lyuu wyganiając go nago na ulicę. Miał wtedy jedynie ręcznik na sobie, bowiem ostatnie chwile z Eirin spędzał w wannie. Ale nie będzie wnikać w takie szczegóły, musiałby wtedy mówić o wszystkim. Na dziś prócz konspiracji miał również dość upokorzeń.
-Już wiesz, dlaczego dość sceptycznie podchodzę do Twojego pomysłu. Nie jesteś taka jak ona, lecz Ciebie stać na kaprysy. Jeśli mam się na serio zaangażować, muszę mieć gwarancję, że za miesiąc czy dwa nie znudzi Ci się biznesplan.
On nie może pozwolić sobie na niewypał. Odrzucić oferty też nie może. Była zbyt dobra. Oby tylko nie miała słomianego zapału, bo jeśli znudziłaby mu się po miesiącu, a nie zgarnąłby za ten czas odpowiedniej ilości kasy, znów znalazłby się na bruku.
Na moment jednak oderwał się od spraw finansowych, żeby nieco odgryźć się za trudne pytanie. Choć tu już grała czysta ciekawość, bez wgłębiania się w temat.
-Ciekawe, że wspomniałaś o swoim partnerze. Kiedy Cię szukałem, podejrzewałem, że ułożyłaś sobie życie z kimś innym. Zmarnowałabyś się jako singielka.
Po czym jakby nigdy nic upił łyk i wyprostował się w kręgosłupie. Już dłużej nie usiedzi w miejscu, a skoro mają współpracować, muszą dograć się w każdym calu. Jeszcze nie wiedział kilku drobnostek, choć wierzył, iż towarzyszka go wtajemniczy już zupełnie.
-No dobrze, Pani Menedżarko. W takim razie o jakim zespole mowa i jaką przewidziałaś dla mnie w nim rolę?
Cóż, Lyuu był bardzo elastyczny jeśli chodzi o warunki bytowe. Życie na ulicy czy na wyższym standardzie nie sprawiało mu długo w zaadaptowaniu się. To szło w parze z instynktem przetrwania. Jeśli nie odnajdziesz się w środowisku, zginiesz w jego uścisku. Zatem aklimatyzacja w nowej robocie nie powinna zająć długo, chyba że będzie dotyczyć czegoś, do czego rzeczywiście trzeba mieć talent. Sama ciężka praca nie wystarczy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Wto Lut 27, 2018 2:26 pm

Tak to już jest, że niektórzy robią sobie z kogoś przysłowiowe jaja. Eirin, może i miała na niego plan, ale była tylko lekko zaślepiona zauroczeniem w jego stronę i odurzona tym, że nie ma przy niej partnera, który faktycznie.. BYŁ PARTNEREM. To trochę smutne, że Lyuu został tak potraktowany, ale właściwie, sam się do takiego gówna wpakował, więc też nic dziwnego, że Honoke był nastawiony do tego pomysłu na chłodno, choć w jego ognistym przypadku jest to rzadko spotykane. Coco jednak była konkretna w swoich działaniach co szło zauważyć w tym jak mówiła, o czym mówiła i inne te bzdety, które wskazywały, że jednak coś może wiedzieć na temat showbiznesu. Owszem, znała się z Kyubim nie od wczoraj i po prostu będąc przy czymś cały czas, sam nagle zaczynasz tym żyć. Lyuu mógł z niej brać przykład, aczkolwiek tylko chwilowy, bowiem sam zaraz będzie wiedział o tym więcej niż ona, i sam zacznie dokładnie tak samo się nakręcać z gadką gwiazd. Na to jeszcze przyjdzie jednak czas, najpierw, trzeba było zmienić jego życie, wizerunek i w ogóle sprawdzić czy się do tego nadaje. Już mieli kontynuować rozmowę, ona odpowiedzieć na jego pytanie, lecz pojawiło się dość kontrowersyjne pytanie z jego ust, na które ona zareagowała machnięciem głową na boki. Parsknęła pod nosem i z zamkniętymi oczami, ciesząc się gorącym kubkiem kawy w ręku zaczęła mu odpowiadać. – Wiesz, moja niedoszła teściowa nie za bardzo mnie trawi, matka polka, znajdzie swojemu synowi lepszy materiał na żonę. – Ah, gdyby tylko Omitsu wiedziała, że ani Samael, ani tymbardziej Coco nie są gotowi na tak poważny krok w życiu jak małżeństwo. Niebieskowłosa mimo swojej waleczności, lekko podartego charakteru i tego, że jest jeszcze smarkata, nie uważa, że partnera należy zmieniać co kilka miesięcy, a ślub to tylko połączenie się nazwiskiem, znanym lub mniej znanym. Jak partner a tymbardziej mąż, to już na całe życie i choć terminologia „na całe życie” to dla wampira dość.. Odległy czas, to ona nie miała zamiaru zmieniać poglądu tylko dlatego, że można się kimś znudzić, bo w końcu żyli po tysiące lat. Takie coś po prostu nie żyło w jej słowniku, trudno. Nie musiała przecież mieć męża, wyjść w białej sukni na ołtarz i urodzić trójki dzieci, przeżyje bez tego. Naprawdę.
Jednakże pytanie Niebieskowłosej również zwaliło Honoke z nóg, było widać, że nie chciał o tym gadać, ale nie było wyjścia, przecież jakby wyszły jakieś niepożądane kontrowersje w gazetach o jego życiu, to będzie pierwsza do wyjaśniania takiego typu spraw, dlatego też musiała znać każdy szczegół jego życia i mimo tego, że wcześniej znali się bardzo dobrze, teraz po prostu nie wiedziała o nim nic. Nic o jego życiu z Eirin, tym, że miał wcześniej innego Pana i tym, że właściwie tułał się po ulicy. Normalnie wyglądał jak gwiazda typu Justin Bieber, on też najpierw brzdąkał na gitarze pod blokiem, może będzie równie światową gwiazdą jak on, nastolatki będą wieszały jego plakaty nad łóżkiem, a ona będzie znienawidzona przez cały świat bo miała z nim zbyt bliski kontakt. Może, kto wie, trzeba nad tym pracować, jednak Coco wyrzuciła póki co sceny gwiazdy na bok, bowiem rozmawiali na dość poważny temat. Tak. Wskoczyła na parapet przy niskim oknie i usiadła na nim, to też było miejsce do siedzenia, choć nie wyglądało. Jej mina była poważna, wsłuchana w to co mówił Honoke, chociaż raz w życiu. – Rozumiem, że podchodzisz sceptycznie, wzięłam to też wcześniej pod uwagę, dlatego właściwie obdarowałam Cię takimi drogimi prezentami, jako… Ubezpieczenie przed właśnie moim znudzeniem, rozumiesz? To tak jakbyś poszedł do ubezpieczalni i zapłacił właśnie za ubezpieczenie na dom na przykład. – Odpowiedziała mu jak rasowa pracowniczka ubezpieczalni! Ale taka była prawda. Na mieszkanie wydawała majątek, a raczej majątki co miesiąc za czynsz i te inne bzdety, a Mazda wcale nie była taka tania. Znaczy, właściwie nie zapytała tego Niemca o cenę, kiedy kradła ją z parkingu, ale podejrzewała, że była droga, okej?
Na kolejne jego pytanie prawie wypluła kawę z buzi. Przełknęła ją jednak przez śmiech, by później wybuchnąć dość niemiłym dla niego śmiechem. Właściwie, nie zdarzały jej się takie wybuchy, ale to zdanie o singielce, naprawdę było dobre. – Gdybym nie znała was, facetów, to podeszłabym do tego co właśnie powiedziałeś na poważnie. – Doskonale wiedziała, że była atrakcyjna i że dalej podoba się Honoke, chociaż mogłoby być zupełnie inaczej. Obraz jej sprzed miesięcy a jej teraz był zupełnie inny, może dalej podobały mu się lolitki? Kto wie. Jednak pewność siebie Cocoro znacznie wzrosła i nic dziwnego, że właśnie wpadła na takie rozmyślenia. – Wspomniałam o swoim facecie, bo wiem, że jest zdolny do różnych rzeczy, nie zdziwię się, jak nagle znajdzie się za tymi drzwiami i rozpęta mi tu trzecią wojnę światową, za to, że zaproponowałam mieszkanie swojemu byłemu. Strzeż się go, i tyle. – To „i tyle” miało znaczyć koniec tego tematu. Cynthia nie wiedziała, że przed facetem Eirin, Honoke musiał uciekać pół nago w ręczniku, dlatego też zdziwi się, jeśli te słowa ucisną go w piętę Achillesową. Coco miała dość niewyparzony język, więc Czerwonowłosy mógł się zacząć przyzwyczajać.
- Jak wspomniałam wcześniej mam znajomego, który będzie reaktywować stare dzieje. O szczegółach jeszcze nic nie wiem. Nie wiem jak się będzie nazywał, jaką muzykę będziecie grać, wcześniej robili dobrego rocka, albo coś w tym stylu, nigdy nie byłam w to dobra. – Zachichotała. Była w drodze do kuchni by włożyć swój brudny już kubek do zlewu, była już godzina druga w nocy, trochę się już zasiedzieli, biorąc pod uwagę, że byli tu może o dziesiątej wieczorem? Nie spojrzała bowiem na zegarem, ale gdzieś tak ostatni raz spojrzała na zegar w samochodzie. Wracając spowrotem do czerwonowłosego zahaczyła o zamknięty pokój na klucz, by otworzyć go i wejść do niego na chwilę. Nie minęło sekund pięć, a ona wróciła, a raczej trzaskała się po całym pokoju by wyjść z dwoma gitarami w dłoniach. – Matko, jakie to cholerstwo jest ciężkie. – Klnęła cicho pod nosem, próbując przedrzeć się przez framugę drzwi, nie uszkadzając nic wokół. – I Cholernie drogie. – Dodała jeszcze, w sekundę znajdując się przy Honoke i rzucając instrumentami o sofę. Trochę poskakały, brzdąkały przez upadek, ale koniec końców nic się nie porysowały. Jedna z nich to była zwykła gitara akustyczna, a druga, już nieco dla bardziej zaawansowanych, elektryczna, czerwono-czarna. – Człowiek rozumny jesteś, już wiesz co będziesz w zespole robił? – Położyła dumnie łapy na biodrach, wyprostowała się i wyszczerzyła dumnie swoje bielusieńkie kły. Tak, będzie gitarzystą, najbardziej przystojnym gitarzystą w Japonii!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Wto Lut 27, 2018 9:26 pm

Nie należy zadzierać z teściową. Jeśli to jest z tych upierdliwych, to zepsuje na siłę związek, gdy nie spodoba się partnerka jej syna. A co dopiero, gdy jest wampirem. Kombinacja niemożliwa do przetrwania. A jednak komuś się jeszcze udaje grać na nosie teściowej. Jeszcze.
Cóż pomysł na ubezpieczenie było o tyle dobre, że faktycznie nie zostanie na bruku. Mógłby chociażby posprzedawać co mniej przydatny gadżet, albo dać pod wynajem część. Jeszcze musiałaby być jakaś zgoda ze strony właścicielki, ale może się ugadaliby. Wydaje się o wiele bardziej konkretną, poukładaną w sprawach finansowych kobietą. Pod innymi aspektami musi dopiero ją poznać. Na pewno będzie warto.
-Można rzec, że mnie kupiłaś.
Połechta ego krwiopijczyni? A niech tak będzie. Mógł jedynie w ten sposób spłacić dług, jak jakąś pochwałą. Niebawem będzie lepiej, ino trochę więcej cierpliwości.
Śmiech jego nowej Pani sprawił, że nieco spoważniał. Tu też chciał zabłysnąć w kwestii bycia rozchwytywaną przez mężczyzn (może i przez kobiety), mówił całkiem serio. No cóż, może jednak odpuści prawienie kiepskich komplementów? Mruknął jedynie:
-Nie wszyscy są tacy.
Mniejsza o to, skoro woli się śmiać, to na jej zdrowie.
Jak zwykle dość tajemniczo, Cynthia omawiała szczegóły debiutu na rynku muzycznym, lecz tym razem darował sobie złości. Tu rzeczywiście działa się jego przyszłość. Będąc pochłonięty zajęciem nie będzie aż tak narzekać na wszystkich i wszystko. Zrobi pożytek, o ile uda mu się przebrnąć przez casting, bo chyba nie zostanie przyjęty w ciemno. Aż takich pleców to Cynthia nie ma, by wprowadzać zieloną osobę w taki showbiznes.
Niedługo i na niedługo młoda kobieta zniknęła w pewnym pokoju, gdzie dało się słyszeć szperaninę. Co tam właściwie robiła? Skierował spojrzenie na towarzyszkę i jej instrumenty. Nie cycki - prawdziwe instrumenty. Lyuu aż wstał z fotela i zbliżył się po cacka, które zostały przeniesione na kanapę. No, no...
-Zdecydowanie.
...wiedział o co chodziło. Zabawne, już miał styczność z tę dziedziną muzyki, oczywiście nie w jakiś słyszalny w środowisku artystycznym sposób. Ale kto wie, może Długowłosa przekopała jakieś archiwa i znalazła kilka wpisów na castingi z danymi Czerwonowłosego. Z opisem, w jakim charakterze występuje.
Nachylił się po gitarę akustyczną i przerzucił pasek przez bark, aby nie musieć trzymać tylko w rękach. Poprawił ułożenie tak, by było mu wygodnie i po minucie strojenia sprzętu był gotów do zagrania różnych fragmentów utworów, które były mniej lub bardziej popularne. Musiał sprawdzić, czy jeszcze pamięta chwyty i czy w ogóle nadaje się do roli. I choć wiedział, że jeszcze kilka nut nie do końca ze sobą stykało, to widział jakąś przyszłość. Nie mniej opanowanie strun i chwytów to za mało, miał przecież być częścią zespołu z własnymi utworami. Będzie więc także tworzyć nowe kompozycje, jeśli wena mu będzie sprzyjać. Od jutra ruszy z tym z pełną parą.
-Jest do ogarnięcia.
Odparł skromnie trzymając wciąż w rękach gitarę akustyczną. Najpierw na niej poprzypomina sobie chwyty, by z tej drogiej elektrycznej korzystać dopiero po oszlifowaniu umiejętności. Nie będzie katować sprzętu, dopóki nie będzie tego wart. He. Ale musiał przyznać, że wizja Coco spodobała mu się. Tym bardziej nie zawiedzie jej. Przy okazji podbuduje swoje zapuszczone ego i poprawi wizerunek. Jeśli takie było marzenie, by móc zarabiać na Lyuu w ten sposób, odpowiadało mu to. Nie wybiegał za bardzo do przodu z marzeniami, najpierw podstawy.
No ale na razie dość prób, trzeba nieco odwdzięczyć się Pani Manager, prawda? Nie tylko swoją pracą, choć na tym będzie Niebieskowłosej najbardziej zależeć.
-To co, napijemy się czegoś jeszcze, by uczcić mój pierwszy dzień pracy, czy będziesz widzieć się ze swym samcem?
Zapytał jak do dobrej kumpelki. A jeszcze kilka godzin temu zabijał wzrokiem tą samą wampirzycę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Sro Lut 28, 2018 8:43 pm

Właściwie to z tym kupnem miał rację. Do czego ten świat zmierzał, że dziewczyna kupowała faceta? Przecież na faktach było oparte to, że zaciągnęła go tutaj tylko i wyłącznie za swoimi, a raczej.. Nieswoimi cackami. Może Coco mogłaby przygotować jakąś umowę, żeby wszystko nie opierało się tylko i wyłącznie na słowach nieco podjaranej Niebieskowłosej i zdecydowanie gotowym do działania Honoke? To nie byłoby głupie, a że Coco nie była prawnikiem, to nie byłoby zbędnych kruczków umownych, które zawsze wszystko psuły i były napisane chyba czcionką o wielkości -10. – Inaczej byś tutaj nie przyszedł, Honoke. – Puściła mu oczko. Biorąc pod uwagę jego historię z kobietami, a raczej jedną jedyną kobietą, to za kolejną by nie poszedł, wiedząc jakie ma plany. Skoro już taka sytuacja mu się zdarzyła, to chyba nie jest na tyle głupi, żeby wejść dwa razy do tej samej rzeki, co nie? Różnie to z życiem bywało, raz daje, raz zabiera, ale szansa dana przez Coco rozszerzała jego drogę o kilkadziesiąt metrów w obie strony, może więc warto skoczyć na głęboką wodę, po raz ostatni? Wszystko zależało od Czerwonowłosego, skok do głębokiej wody jeszcze był do przyjęcia. Ale skok na główkę do wód nieznanych jaka była Coco, w dodatku na tyle obcych, że nie wiadomo jak głębokich i z jak ostrymi kamieniami? Musieli pamiętać, że kiedyś byli złączeni tym błędnym pojęciem „miłość”. To może być trudne, szczególnie w trakcie sporów, które na pewno wyjdą. Byli wampirami, oboje z równie wysokim temperamentem, Lyuu jeszcze o jej zmienionym charakterze nie wiedział, on za to nie zmienił się prawie nic.
Mężczyzna zdecydowanie spoważniał, kiedy Coco waliła pięściami o parapet, bo tak ją to rozbawiło. To było dziwne, czyżby znowu podchodził do niej na poważnie? Ale to nie miało sensu! Trzeba się bawić, śmiać się, inaczej życie będzie zbyt ponure. – Nie spodziewałabym się takich słów właśnie z Twoich ust, Lyuu. Pamiętaj, że to ty miesiące temu mnie opuściłeś. – I ona nieco spoważniała, mimo, że jeszcze przed sekundą śmiała się w trupa. Po prostu jego słowa były nie na miejscu, nawet jeśli nie mówił o sobie. Cynthia wciąż miała pewny ucisk na sercu przez jego ucieczkę, co zabawne, również z wanny. Wiedziała o tym, że wcześniej nie była atrakcyjna, bowiem wyglądała jak lolita, jego młodsza o setki lat siostra. Ale to jak uciekł i z kim uciekł będzie pamiętać jeszcze dłuuuugo! Chociaż ona też święta nie była, atak na jego osobę nie był rzeczą rozsądną, ale targana za sznurki Cynthia nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Wszystko zmieniało się tak szybko..
Jak jej humor! Bowiem wyrzuciła na tą chwilę złe myśli o ich przeszłości z głowy, na jej cudownej twarzy znów pojawił się szyderczy uśmiech, który.. Właściwie cały czas ma przylepiony do twarzy, z małymi przerwami, ot co! On tak jak i ona, był równie zainteresowany gitarami. I dobry wybór padł na akustyczną! Coco pokazała mu kciukiem w górę, kiedy wziął tą do ręki. Musiała przyznać, że chwilę lustrowała go wzrokiem, kiedy w samych, przyciasnych gaciach, bez koszulki coś brzdąkał na gitarze. Mimo swojego statusu, dalej był cholernie dobrze zbudowany, urok wampira, i dobrej szafy! Coco to jednak miała gust! – W mieszkaniu jest dobra akustyka, niby urządzone, a jednak dalej słyszę echo jak jestem sama, jest zdecydowanie za duże, jak na jedną osobę. – Stwierdziła, kiedy fragmenty utworów dość dobrze brzmiały w jej salonie. I żeby tego źle nie odebrał, to nie była propozycja do mieszkania razem. Cynthia rzadko w ogóle bywała w mieszkaniu, zabiegana kobieta, a poza tym, jest tylko jedno łóżko. Nie mogliby spać razem. – Mam nadzieję, zespół jak ruszy, to ruszy z pełną parą. A poprzeczka będzie postawiona wysoko, masz miejsce do nauki, ciepłe, żarcie, prąd, czas… Masz ćwiczyć. – Zabrzmiała jak matka wobec dziecka, które było jej niespełnionym marzeniem. Ale zainwestowała w to marzenie tyle pieniędzy, że szkoda by było, żeby się zmarnowało. Ale koniec tego biadolenia, bowiem nie byli tutaj po to, żeby ona na niego krzyczała, tylko wręcz przeciwnie, dopingowała, naturalnie motywowała do pracy nad sobą, a było nad czym pracować. – Spasłeś się. – O właśnie nad tym trzeba było popracować. Ale żeby tego było mało, to złapała go za fałdę skóry, która robi się kiedy organizm siedzi. Cóż, w połączeniu z jej nienaturalnie zimnymi dłońmi i szczypiącymi pazurkami na pewno zacznie się śmiać. Jeśli Coco zauważy, że to na niego działa, zacznie go dalej dźgać, łaskotać i delikatnie szczypać, ściągając z niego gitarę. Ba! Wpadnie w taki trans, że oprze się na nim swoim ciałem, nieco wchodząc na jego kolano, żeby przypadkiem jej nie uciekł! W tym wszystkim ona również się śmiała, było widać na jej twarzy dziecięcą radość, nie robiła tego z setki lat. Jednak po kilkuminutowej zabawie, zejdzie z niego cała zdyszana i roześmiana jak nastolatka i pójdzie do kuchni. Takiej zabawy to dawno nie grali.
Ze swym samcem.. Źle pamiętam, czy mieli już o nim nie gadać? Mniejsza, może przez napływ energii gada już o czym popadnie. Coco będąc w kuchni zajrzy do swojej specjalnej szafki z alkoholem, żeby zwerbować stamtąd wódkę. Dwie szklaneczki, butelka procentów i woda niegazowana w dzbanku trafiły na stolik przed nim. – Rzadko piję, ale… - Ale coś na stole postawić musiała, noc jeszcze młoda. Zrobiła sobie przysłowiowego drinka, wódka plus woda, a jemu nalała samych procentów, sporo. Tam pił spirytus, najwyraźniej jest nieco bardziej rozpalony. – Znam już ten scenariusz, zalejemy się oboje w trupa i będziemy spać razem na tej kanapie, założę się o tysiąc jenów. – Powiedziała, po czym właśnie klapnęła tyłkiem na białą sofę, wcześniej ściągając z niej oba instrumenty, opierając je o najbliższą ścianę. Rozlazła się na niej, jakby była sama, siedziała w pozycji pół leżącej, a nogi to miała rozszerzone w dwie strony świata. Tak było wygodnie! Co jakiś czas spoglądała w stronę pół nagiego wampira, kiedy brała powolne łyki drinka, wychylając oczka zza telefonu. Co z tego wszystkiego wyjdzie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Pią Mar 02, 2018 8:44 pm

Lepiej bez formalności. Musieliby iść do Urzędu Skarbowego, rozliczać się z rzeczy, które należą do Cynthii, no i mogłoby wyjść na jaw kradzież auta. Zresztą tego typu urzędy są ściśle związane ze społecznością ludzi. Wampirom prędzej byłoby do przypieczętowania umowy krwią i uściskiem rąk. Jeszcze komuś niepowołanemu wpadłyby dokumenty, doszłoby do fałszerstwa, a być może odezwałby się właściciel tego mieszkania (czy jego potomek) i żądał odszkodowania. Im mniej powiązań z papierkową robotą, tym lepiej. Z punktu widzenia Honoke.
A i w PIT-cie musiałaby wampirzyca umieścić pozycję "nabycie niewolnika/służącego", co mogłoby znów wiązać się z komplikacjami. Bo znowu nie da się wybiórczo dostosowywać się do norm. Albo iść po całości po literze prawa, albo przeciw. Tak czy inaczej nabytek o czerwonych włosach nie był zadowolony wytknięcia mu sprawy ze zniknięciem.
-Będziesz mi to wypominać przy każdej okazji?
Westchnął drapiąc się ręką w tyle głowy. O tak, Niebieskowłosa lubiła denerwować Lyuu, a że był teraz do niej uwiązany jak wierny pies - nie podskoczy. Mimo wszystko dałby radę ugryźć dłoń, która go karmi w chwili frustracji. W sumie powinien wyluzować, skoro Cynthia przygotowała taki biznesplan dla niego, raczej nie są to przelewki. Jeszcze z dwa, trzy dni będzie musiał przywyknąć do luksusów. Albo po kilku głębszych procentach.
Bo jak inaczej znieść wahania nastroju towarzyszki? Od śmiertelnie poważnej do szczebiotki. O tym pierwszym świadczyły przemyślane udogodnienia dla przyszłego muzyka w postaci instrumentów, wyposażenia pomieszczenia w akustykę dzięki układowi ścian, dopilnowanie każdej drobnostki jeśli chodzi o zapewnienie weny twórczej. Przepływ energii także musiał być ustalony przez specjalistę, skoro tak szybko Lyuu załapał klimat mieszkania. O byciu lekkoduszną świadczył żarcik na temat nadmiernej (nie o dużo!) tkanki tłuszczowej na brzuchu. Nie zawahała się ją pochwycić w palce.
-Zapasy, by przetrwać zimę.
Mruknął jedynie niezadowolony, że zauważyła tę zmianę. Nie mniej na tym to się nie skończyło. Zrobił większe oczy, gdy zaczęła go łaskotać i tykać za boczki. Z początku tłumił w sobie ile się dało namiastkę szczęścia, którą przykrywał dziwną żałobą lub pokutą okutą w smutek. Wszystko ma jednak swoje granice, a jak jeszcze ma się zaraźliwy śmiech, to nie ma przebacz. Honoke więc nieśmiało uniósł kąciki ust i chichotał cicho, próbując pochwycić wampirzycę za talię, by i ją pogilgotać. Przez te kilkadziesiąt sekund było tak, jak dawniej.
Można było się nieźle zatracić w tym świecie.
I chyba podobnie uważała Niebieskowłosa, skoro zauważyła, że na pewno na jednej kolejce ucztowanie się nie skończy i może wylądują na wspólne spanko na kanapie. Zaiste ciekawe, czy miała coś więcej na myśli niż faktyczną drzemkę.
-Też wziąłbym zakład, ale musiałbym płacić Twoimi pieniędzmi.
Odparł szczerze, z lekkim uśmiechem, który ujmował mu lat, ale nie na tyle, by wyglądać jak nastolatek. Po prostu bardziej rześko. Sięgnął po nalaną czystą i tym razem pił ją wolniej niż tą w restauracji. Trzeba od czasu do czasu delektować się, tak jak towarzystwem osoby, która tak mocno wyryła na nim wrażenie w pamięci. A kiedyś nawet w sercu jako zauroczenie.
-Właściwie czym zajmujesz się na co dzień? Chyba nie żyjesz jedynie z wydawania na świat muzycznych talentów.
Zapytał dolewając sobie po kilku łykach porcję. Mimo zwolnienia tempa i tak miał ciągotki do alkoholu. Może chciał w sobie coś zdusić? Jakąś chłodną ostrożność i zdystansowanie do obecnej rozmówczyni? Przecież miał się wyluzować, to procenty pomagają.
Wreszcie odważył się dość osobiście zagadać do Niebieskookiej:
-Kusi mnie, by wgryźć Ci się w szyję i Cię posmakować. Ile zostało z tamtej uroczej Coco...
Powiedział ni to poważnie, ni to z lekkim uśmiechem. Serio chciał, czy zgrywał się? To już musiała ocenić osoba, która bywała bardziej kapryśna od pogody.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Pon Mar 05, 2018 9:25 pm

Tak, miała zamiar wypominać mu to za każdym bożym razem, kiedy wpadnie jej to na myśl, to była jej mała, słodka zemsta. Celem było po prostu nie dać mu zapomnieć o jego największej porażce życiowej, jaka mogła nastąpić i będzie mu to uświadamiać za każdym pieprzonym razem kiedy przekroczy cienką linię. Ale jaką? Niech sam się przekona. Na jego pytanie tylko pokiwała energicznie głową w górę i w dół, z dziewczęcym i rozpromienionym uśmiechem na twarzy, chyba miała w tym sporo frajdy, sama nie mogła się właściwie zorientować, dlaczego. I tu wcale nie chodziło o to, że wykorzystywała to, że on teraz podlegał jej, właściwie dalej nie podali sobie ręki, dalej nie nazwała go swoim sługą, dalej nie dała napić się swojej krwi, ani on nie dał jej wprowadzić swojej do siebie, jeszcze nie mógł powiedzieć, że on jest pod nią, powie to dopiero wieczorem. If you know what I mean.
- Ta jasne! Zapasy! Dobre mi sobie! – Powiedziała ta, która niby zawsze trzyma linię. Dobre mi sobie, krew, krew, krew, dużo tłuszczów, potem godziny przed playstation czy telewizorem i ulewa się! – Poza tym, zima już minęła, zaraz wiosna! – Łaskotki i gilgotki nie miały końca, kiedy przyuważyła, że ten się jednak śmieje! Zobaczyć uśmiech na jego twarzy po tylu miesiącach, to było jednak coś nie do opisania, euforia która w niej narastała była cudownym uczuciem. Lecz te wszystkie związki uczuciowe prysnęły, kiedy i on pochwycił ją w talii i zaczął gilgotać! A to już był cios poniżej pasa, krytyki i czegoś tam jeszcze! Niebieskowłosa zaczęła chichotać w niebogłosy i wiercić się, wręcz szaleć w jego ramionach. Nie trwało to długo, aczkolwiek chwilę można by było się zatracić w tym normalnym, ludzkim świecie, w którym na pewno częściej pojawiał się śmiech niż w tym wampirzym. Było miło, aczkolwiek szybko się skończyło, Cynthia miała ochotę na procenty, a tego nie można było zlekceważyć!
I nieco wytrzeszczyła oczy na jego kolejne słowa. „Wziąłbym zakład”. Słowa odbijały się jej po głowie, tworząc echo. Raz po raz, sekunda po sekundzie, coraz ciszej i ciszej. Aż w końcu się opamiętała i zorientowała się, że patrzy na niego, ze szklanką pod zębami. Szybko jednak spuściła wzrok, spowrotem w telefon. – Tak, zdecydowanie to nie miałoby sensu, po co mam zakładać się sama ze sobą, żenada! – Odpowiedziała niby nie wzruszona tym, co on przed chwilą powiedział. Udała nieco zbulwersowaną całą tą sytuacją, aczkolwiek prawda była zupełnie inna. To alkohol zaczął działać, czy po prostu pół nagi Honoke, z przyciasnymi spodniami… Stop zboczonym myślom! Cynthia coraz częściej łapała się na tym, że zbyt często zawieszała oko na swoim eks. To tylko Twój eks! Pamiętaj! I od tego momentu jej wzrok był wbity w social media.
Na szczęście następne pytanie należało do tych bardziej normalniejszych niż zwykł zadawać. Coco aż odetchnęła, jakby kamień spadł jej z serca. Wyrzuciła telefon przed stópki na kanapie i nalewając sobie kolejną kolejkę zaczęła odpowiadać. – Właściwie, na co dzień… Jestem zleceniobiorcą. Zbieram z tego spory kwit. – A co miała powiedzieć? Wsypać, że zabija dla pieniędzy? Albo, że kradnie samochody, sprzedaje je francuzom, wcześniej zmieniając dokumenty na takie by wychodziło, ze jest pierwszym właścicielem? Zbyt poufne informacje, skąd mogła wiedzieć, że ten na kolejny dzień nie złoży wizyty w CBŚ i cały plan chuj strzeli? Trzeba było uważać, najbardziej na przyjaciół. Taką miała zasadę. I spojrzenie na niego z byka, raczej zwiastowało, że Cynthia nie do końca chciałaby ciągnąć tą rozmowę. Każdy ma swoje tajemnice, co nie?
Ten facet coraz częściej ją dezorientował, zaskakiwał i kij wie co tam jeszcze. Siedząc znów spokojnie na kanapie, pijąc powoli trunek, ten zaskoczył ją kolejnym… Stwierdzeniem? Chęcią? Uniosła jedną brew ku górze, spoglądając na niego, albo raczej.. Łapczywie go lustrując. Dawno nie dawała nikomu swojej szyi, a tymbardziej nie przypominała sobie, żeby dawała mu. Więc skąd w nim taka chęć? Najlepiej smakuje nieznane podobno. Dlatego więc wzdychając jak zmartwiona mama, przerzuciła długie i gęste włosy na jedną stronę, odkrywając białą, długą i kuszącą szyję. – Nie wiem ile z niej zostało. – Wyciągnęła ku niemu dłoń i rozłożyła się na kanapie, mając jedynie głowę opartą o sporą ilość poduszek. Cała reszta leżała. Co to zwiastowało? Że to picie krwi będzie należało do tych przyjemniejszych. Odłożyła już wcześniej szklankę, zostało tylko podejść.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Pon Mar 12, 2018 6:30 pm

Wiedział, że jest wredna, ale do tego stopnia?! No nie, jak on to zdzierży... będzie musiał w najgorszym razie wyżywać się. Na czymś lub na kimś. W najłagodniejszym scenariuszu będą wystarczały dogryzania, choć i tu miał ograniczone pole manewru ze względu na swoją rolę w nowym świecie Coco.
Nie uważał, że nowe jest złe, ale na nowo będzie musiał poznawać swoją Przewodniczkę. Pracodawczyni wydawała się być o wiele bardziej zadziorna, butna i gotowa na największe rozpierduchy, ale i dość zdystansowana, jeśli chodziło o jej delikatniejsze emocje. Czy to przez przeszłość, czy przez otoczenie - trudno było znaleźć podobieństwa do dawnej Białowłosej, drobnej kobietki, która wyprowadziła Honoke z ulicy. Jeśli jednak już uprzeć się i szukać czegoś zbliżonego, to byłby śmiech. Ten beztroski, nieironizowany. Ten jak przy łaskotkach, które były zemstą za uwolnienie z poważniachy chichotów. To był ten moment, który uderzył go bardziej niż flaszka czystej.
No ale musiało się polać trochę procentów, żeby uczcić nową erę. Przy okazji zauważył, że wampirzyca potrafiła się speszyć, gdy uderzy się we właściwą strunę, choć była twarda. Nie, nie grała twardej, ona musiała zahartować się w tym świecie. Po prostu Czerwonowłosy miał to szczęście, że trafił w odpowiedni moment. Łut szczęścia? Możliwe. Uroczo było spoglądać na nieco oderwaną od rzeczywistości kobietę, która zdawała się trzymać w rydzach i przodować w rozmowie. Przez większość czasu tak było, nie mniej udało mu się uszczknąć coś dla siebie. Ha, bulwers w takiej błahostce to do niej niepodobne. Ale nie będzie napawać się triumfem, zwłaszcza, że spojrzenie spod byka już było na serio. Ok, ok, nie będzie się dopytywać szczegółów jej pracy, ot z ciekawości zapytał. Ośmielony procentami szarżował dalej, aż do chwili, która mogła zdarzyć się jedynie pod wpływem. Wszak oboje byli jakże bardzo zdystansowani wobec siebie w trzeźwym świecie! A tu proszę. Procenty łamią wiele barier.
-Trzeba więc wyprowadzić nas z tej niewiedzy.
Zsunął ostrożnie wzdłuż nogi gitarę opierając ją o oparcie fotela, na którym długo nie usiądzie. Wolał zdecydowanie kanapę z Niebieskowłosą i jej kuszące ciało. Nie trzeba było być domyślnym, że Lyuu palił się wręcz do skosztowania jej krwi. O ile zazwyczaj tłumił skutecznie swoje żądze, tym razem nie zamierzał się hamować pokusie. Honoke przystanął nad jej leżącą, boską pozą i w ułamku sekundy przylgnął do jej szyi. Jeszcze nie wbijał kłów, choć prędkość zbliżenia się do Zleceniodawczyni mogła sugerować nagły i bolesny atak. Nie, nie zamierzał krzywdzić Coco. Już i tak o jeden raz za dużo ją skrzywdził. Otarł się policzkiem o jej łabędzią szyję, przy tym węsząc cudną woń posoki pod skórką. Momentalnie więc rozpaliły się do czerwoności jego tęczówki. Subtelnie objął dłonią tył głowy wampirzycy, żeby zapewnić choć odrobinę komfortu przy akcie spijania krwi, a drugą czule głaskał po aksamitnej skroni. Tu nawet poduszki nie mogły zapewnić wystarczającej ulgi dla późniejszej obolałej szyi. I rzecz jasna krótkie syknięcie zwiastowało obnażenie kłów przez Lyuu oraz wgryzienie się z prędkością ataku kobry. Być może to przez alkohol, ale nieco za mocno dziabnął Coco, lecz niebawem zelżał uścisk zębów, gdy wraz ze spijaną krwią do mózgu wampira przepływały informacje, czyją posokę spijał. Nie byle ofiary. Spił może z trzy łyki, kiedy łapczywy mężczyzna oderwał się niechętnie od źródła pyszności, by rzec:
-Zabawne... zapomniałem, że nie spróbowałem Twojej krwi w przeszłości. Nie mniej wiedz, że smaczniejszej jeszcze nigdy nie skosztowałem. I raczej nie skosztuję.
Mówiąc to uśmiechnął się zawadiacko, na krótko, ale wystarczająco szczerze. A czemu krótko? Dostrzegł, że na szyjce wampirzycy pojawiły się dwie krwiste dziurki. Trzeba było je czym prędzej zlizać, by nie pobrudzić poduszek, prawda? Heh, każdy pretekst do zjedzenia jeszcze kilku kropel afrodyzjaku jest dobry. Tym razem jednak położył się w ten sposób, że przywarł bliżej Coco nie tylko swoją twarzą, ale i torsem i... innymi częściami ciała. Gorrrącym jak kominek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Sob Mar 17, 2018 4:02 pm

A czy to dziwne, że Coco się zdenerwowała? Jeśli dla niego tak to niech się zahartuje na jeszcze to większą dawkę jej złości, bowiem tyle ile w niej jest negatywnej energii to można by nakarmić połowę demonów ze świata umarłych! Fakt, może była chłodna i zdystansowana, ale swój zadziorny charakter miała, buntowniczość która rodziła z dnia na dzień coraz więcej złości, którą musiała tłumić w niewinnych swoich ofiarach. Taka już po prostu była. Zupełnie dwie różne osobliwości, mała Cynthia, a wyrośnięta, zachowująca się nieco jak nastolatka, kobieta. Dwa różne światy a to samo serce, które… Właśnie, które co? Biło a niby nie. Kochało a jednak się tego bało. Bolało, a może to tylko ból fizyczny? Coco nie wierzyła w uczucie psychiczne, fakt, te wszystkie bajeczki o słodkich parkach naprawdę były wzruszające, ale czy wampirzyca potrafiła połknąć tą bajerę? Czy skrywała coś, czego Lyuu nie mógł dostrzec przez grubą, murowaną ścianę, którą niebieskowłosa postawiła między nimi na zawsze? Czy może jego zawziętość przebije ten mur i dowie się prawdy, którą tak głęboko w sobie skrywa? Może dosięgnie jej serca i sprawdzi czy uczucie nazwane miłością to tylko popęd seksualny czy też psychiczny. Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Nie umiała stłumić swojego drżenia całego ciała, kiedy ten zsuwał z siebie swoją gitarę. Jej oczy były wytrzeszczone, że się zgodził a cała jej pewność siebie wyparowała. Leżała nieruchomo, kiedy pół nagi Honoke dosłownie stał nad jej leżącym ciałem i lustrował każdy jego cal. Nie była już tak perfekcyjna jak sprzed kilku godzin, roztrzepane włosy, zaczerwienione policzki, pewnie gdzieniegdzie bluzka pomięta, czy rozciągnięta. Jednak w jego oczach dalej można było dostrzec to, że pragnął to zrobić jak nigdy wcześniej. Nieco tylko bolał fakt, że to był popęd wobec jej krwi, zachowywał się po prostu jak normalny, głodny wampir, ale co z tego wyjdzie? W sekundę znalazł się przy jej szyi. Nie umiała stłumić tego wziętego z lekkiego podniecenia głębszego oddechu. Jąknęła, westchnęła i zaciągnęła powietrzy przez zęby. Wszystko powinno się toczyć o wiele szybciej, ale jego spowolnione ruchy całkowicie nakręcały dziewczynę, którą rzadko kiedykolwiek gryziono. Jego skóra, jej skóra, policzek był tak delikatny, że mimowolnie wplotła dłoń w jego czerwone włosy. Poczuła jego dłoń na swojej głowie. Zadbał o każdy cal, tylko nie o moment wgryzienia. Niebieskowłosa syknęła z bólu, zaciskając piąstkę w której trzymała jego włosy. Ale tak jak jego uścisk zębów, łagodniał łyk po łyku, sekunda po sekundzie. Objęła go ramionami za szyję, chcąc poczuć każdy element jego ciała, mimo, że tylko się nad nią schylał, chciała więcej. Nawet z jej ust wybrzmiał pomruk niezadowolenia, kiedy oderwał się od jej krwi. Spojrzała na niego swoimi teraz dość niewinnymi oczyma. – Idiota… - Zaczerwieniła się w momencie jego zawadiackiego uśmiechu. Sam jednak Lyuu pozbył się problemu jej wstydu, ukrywając ponownie twarz w jej szyi. Poczuła ciepły język na swojej skórze. – Czemu tak ze mną grasz? – Spytała się cicho, szepcząc mu te słowa do uszka, jednak nie tyle prowokująco, co niewinnie i z lekkim niezadowoleniem. Szyja, każda kobieta lubi być tutaj dotykana, a on robił to w taki sposób, że wszystko nabierało innych kolorów. Procenty uderzały do głowy, tak sobie to tłumaczmy, hue. Wraz z sekundami ten kładł się na niej, aż całkowicie nie przylgnął do jej ciała. Był taki… Ciepły. Cynthia mimowolnie przytuliła jego spore ciało do siebie. Czuła każdy centymetr jego ciała na sobie. Jego gorącą, wręcz parzącą skórę. Te dolne części ciała również nie umknęły jej uwadze. Coco jednak nie była na tyle śmiała, żeby z tego skorzystać. Procenty odjęły jej pewność siebie, stała się niewinną dziewczynką. I to nie tak, że przy każdym tak właśnie się zachowywała. Lyuu zapanował nad nią totalnie, jednym głupim gestem ugryzienia. Obłęd. Jej delikatne, wątłe ciało drżało pod jego naciskiem, było tak przyjemnie, że jego ciężar nie przeszkadzał jej w spędzaniu kolejnych minut na przytulaniu się do niego. I choć to szczeniackie, podobało jej się to. Jednak alkohol buzował w jej głowie i kazał iść dalej. Pochwyciła więc jego policzki w obie dłonie, jak był dalej skryty przy jej szyi i tak go stamtąd wyciągnie. Ich twarze zbliżały się niebezpiecznie do siebie, Cynthia ciągnęła go w dół. Będąc już milimetr w milimetr, czując już jego oddech na swoich ustach, objęła znów jego szyję, by jej nie uciekł. – Honoke… - Wyszeptała cicho, by potem łapczywie wpić się w jego usta.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Sob Mar 17, 2018 6:33 pm

To zdrowy objaw, skoro Cynthia potrafiła mieć w sobie różne emocje, a nie tylko przerost jednego typu. Nadmierna złość rzecz jasna nie mogła być skrywana w sobie, lecz jej ujawnianie świadczyło o jej obecności. Lokowała ów złość i gniew we słowach i czynach, wobec siebie i innych. Nie była w tym fakcie odosobniona, ważne jednak, by miała okazje do równoważenia nastroju także pomyślnymi emocjami.
Harmonia i balans we wszystkim, przede wszystkim.
Ale kiedy spotykają się dwa światy, dwa żywioły sprzeczne ze sobą, trudno uniknąć konfrontacji. Otoczka sprzyjała czemuś więcej niż rozmowie i uśmiechach. Okoliczności pomagały zbliżyć się dwóm frontom i podjąć kroki ku zmianom. Miejsce akcji, jaką była kanapa, nadawała się świetnie do manifestacji sił raczej zwaśnionych stron. Raczej na co dzień studzonych z emocji, obie wręcz chłodne. Jakby obawiając się ponownych ran, ponownego nieporozumienia i zranienia, zarazem mogąc wyżyć się wzajemnie, żeby sobie ulżyć. Może jest jednak inne wyjście z sytuacji? Może dopiero będąc napojeni dostrzegą alternatywne rozwiązanie? Czy lepsze?
Lyuu nie cofnął się przed spijaniem krwi, ani przed bliskością towarzyszki, która nie zamykała drogi ku większym doznaniom. Pieszczona policzkiem po szyi, od czasu do czasu smyrana czubkiem ciepłego nosa Ognia po owalu twarzy, tak smakowita i żywa. Dłonie nie odrywały się na moment od jej głowy, w którą wpatrywał się jak w największy cud świata. Choć rozpalone do oszalałej czerwieni ślepia mogły nabrać groźnego wyrazu, to cały ten żar ofiarowany był jednej jedynej Cynthii. Przylgnięty do jej niezwykle kobiecej sylwetki nie zamierzał odchodzić. Spoglądając w rumieńce swej towarzyszki ośmielał się wręcz ocierać się o jej udo nie tylko swoimi nogami. Choć zdana na łaskę mężczyzny, nie wahała się wpleść rąk w burzę krwistych włosów Lyuu. Oddawała się tej chwili, równie mocno co on. Rozpalony jak kocioł uwalniał zapach wcieranych pod prysznicem balsamów, lecz także swój własny, nabuzowany testosteronem samczy aromat w postaci kropel potu. Tylko ona mogła obudzić uśpiony wulkan zwany Honoke.
-Skarbie...
Ujęty szczupłymi palcami za szyję nie odsuwał się, co w niespodziewanej konsekwencji sprawiło, że ich wargi zostały złączone w łapczywym, pysznym pocałunku. Wampir był tak rozpalony od całusa, że z kącików ust ulatniała się para wodna. Wszak spotkały się dwa żywioły, co symbolizowała kolorystyka ich włosów. Woda i Ogień. Burzliwe wody oplotły ognisty pożar i trawiły się ze sobą, pozostawiając jedynie czysty (no, może odrobinę tylko nakrapianym alkoholem) kares. I na jednym się nie skończyło, co to to nie! Pierwszy łakomy kąsek został prześcignięty kolejnym, gdzie Lyuu wtulony do Coco dalej jedną ręką podtrzymywał jej głowę, ale drugą wsunął pod jej bluzkę i masował okrężnymi ruchami jej plecy. Sam zaś rozkoszował się całusami, który wyrywał raz po raz z jej miękkich warg, jej gorącego języka tańczącego po jego podniebieniu. Mogła więc poczuć w ustach resztki własnej krwi, którą wcześniej spijał jak boski nektar Ognisty. Na samych ustach też się nie skończyło. Popieścił jej szyję i dekolt pojedynczymi, czułymi cmoknięciami, ale po to, by znów utorować drogę do prawdziwej rozkoszy w jej ustach.
Jeśli niebo istniało, to Honoke mógł je sobie wyobrazić jako tą namiętną chwilę, i nie byłaby to obraza dla nikogo.

ZT - na czas wyjazdu Coco.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Pon Maj 07, 2018 8:38 am

"Powroty są ciężkie. Masz wrażenie, że coś uciekło Ci na długi czas, a zarazem masz wrażenie, że stało to cały czas koło Ciebie, trzymając rękę na ramieniu. Jednak czyja w tym wszystkim wina? Nie chciałaś zapomnieć, a jednak Ci to umykało, ciążyło to na Twoim umyśle, przypominając cały czas o sobie, jednak Tobie to nie sprzyjało. Broniłaś się tymi ważniejszymi sprawami na głowie, próbując usprawiedliwić swoje naganne zachowanie. Jednak prawda uderza z dnia na dzień coraz bardziej. Odpuściłaś. Echo odbijało się w jej głowie. Obiecałaś co innego. Każdy sensor w pewnym momencie odbierał te wszystkie słowa coraz bardziej. Jak mogłaś odejść na tak długo? Pytanie dobijało raz po raz, sylaba za sylabą. Słowa pełne goryczy uderzały w kolana, byś upadła. Pewnego dnia wracasz, pukając do drzwi starego przyjaciela. Czego właściwie oczekujesz? Uśmiechu? Mówiącego, wejdź, czekałem na Ciebie? Sama nie wiedziała, czego jednak się spodziewać. Stałaś tak nad drzwiami z pięknym, wygrawerowanym ogniem napisem z ręką uniesioną ku górze, myśląc, czy on Cię nie odepchnie. I mimo, iż sama wbijałaś sobie to do głowy, mimo iż sama sobie to mówisz, zdaje Ci się to tak realne, że boisz zdobyć się na odwagę i dotknąć tych drzwi, kostkami swych dłoni. Dlaczego to zrobiłaś? Jego głos dalej odbijał się po ścianach jej głowy. Kładziesz bezszelestnie otwartą dłoń na waszych drzwiach. Czujesz ogromne ciepło. Jakby to właśnie on robił po drugiej stronie to samo, jakbyś czuła właśnie jego ciało. Dzieliły was tylko centymetry, grubych, masywnych dębowych drzwi. Myślałaś, czy on myśli właśnie to samo co ty. Na twoich policzkach popłynęły gorzkie łzy. Jaką emocją one były przepełnione? Smutek, prawda, złość, przygnębienie? Zdobądź się na odwagę i chwyć klamkę, powtarzał nieznajomy głos w głowie. I tak właśnie zrobiła. Dłoń skierowała się ku otwarciu drzwi, nacisnęły delikatnie na klamkę. Otwarte. Popchnęłaś drzwi, zza milimetrowej szpary błysnęło oślepiające wręcz światło. Nie powstrzymało Cię to jednak. Otworzyłaś szerzej więc drzwi, i co ujrzałaś?"
- Cocoro, 2018. Powrót z Hiszpanii.



Wracając jednak do sedna sprawy. Wypowiadając jego nazwisko, nie wiedziała czego ma się spodziewać. Był niby blisko, ale zdawałoby się, że myślami odpłynęli oboje zupełnie dalej. Z niewiadomego dla Coco powodu, porównywała ona sytuację z ich poprzedniego związku, czy relacji do tej co rodzi się teraz. Dlaczego nie cieszyła się chwilą, jak Czerwonowłosy? Dlaczego nie potrafiła? Dlaczego widziała barierę, której nie umiała przekroczyć? Ściana parzyła ją, odbijała, ale ona dalej próbowała się przez nią przedostać. W jednym momencie spadł na nią grom z nieba, mówiący, że to jej serce, nie potrafi nikogo przyjąć. O co w tym wszystkim chodziło? Ale czy odpowiedź by ją usatysfakcjonowała? Czy wiedza, że to wszystko to twoja wina jest zdrowa? Cynthia jednak wolałaby to zostawić bez odpowiedzi, wróciła myślami na ziemię, kiedy poczuła mokre usta Honoke na szyi i dekolcie. Jej czarne paznokcie coraz szybciej i mocniej jeździły po skórze, raz to głowy a raz plecach Czerwonowłosego. Wiedziała, że na to nie zasługiwała, wiedziała, że Lyuu powinien być daleko w jej pamięci, jako źle wykorzystana miłość. Nie obwiniała go za to wszystko, wcześniej mogli go widzieć jako pedofila przy jej małym, wątłym ciele. To nie była zdrowa relacja, przez JEJ i tylko i wyłącznie JEJ wygląd. On był cały czas taki sam. Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny facet. Mógł mieć każdą, jednak nie ma najwyraźniej żadnej. Czemu ona po raz kolejny ma zagnieździć się w jego sercu? To było wszystko zbyt skomplikowane. Coco obiecała sobie, że nie przywiąże się takową wiezią do nikogo. Sama nie wiedziała, co z tego teraz wyjdzie.
Jednak jej zaborcza dusza nie pozwoliła nie skorzystać z okazji. Coco bowiem nie była boginią namiętnych zbliżeń, ale starała się niezmiernie doprowadzać oboje do najlepszych chwil. Lyuu wcześniej nie całował się z nią w ten sposób. Delikatnie, niewinne pocałunki nie mogły się równać z pocałunkiem pełnym pożądania i innych rzeczy. Jednak niebieskowłosa nie była na tyle śmiała i zrobić ogromny krok do przodu. Robiła malutkie, jeden za drugim, aż dojdzie do sedna. O ile dojdzie. Kiedy znów ich usta złączyły się w pocałunku ona zakończyła go, przesuwając czubkiem języka po jego policzku w stronę ucha. Delikatny płatek złapała w zęby i krótką chwilę dyszała mu ciepłym powietrzem w delikatną skórę Czerwonowłosego. Na tym jednak się nie skończyło, bowiem językiem wytorowała sobie drogę do szyi, gdzie tam po chwili składania mokrych pocałunków, wbiła się zebąmi w jego szyję. Mogło to być bolesne, bowiem dawno nie piła krwi prosto ze źródła. Dlatego nie mogła się powstrzymać przed długimi i dość sporymi łykami. Metaliczny posmak jego wręcz wrzącej krwi był uzależniający. Po dość sporym czasie, jak na picie krwi odsunęła się od niego. Jego ciało było nieco cięższe niż wcześniej, zapewne ujęła mu sił. – Przepraszam… - Powiedziała cicho, spoglądając mu w oczy. Jakby szukała objawów, czy przypadkiem nie słabnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Wto Maj 08, 2018 6:58 pm

Ooo taaak... mierzwienie po włosach wynagradzało rozognionego wampira, który nie przerywał karesów na ciele Coco. Jej rumieńce były zachętą na dalsze pieszczoty, które Czerwonowłosy starał się dopełnić swymi cieplutkimi, mokrymi wargami. Nie bez powodu dotykał jej ud i ocierał się o jej talię. Trochę za bardzo rozochocony w przeciwieństwie do towarzyszki nie chciał poprzestać tylko na pocałunkach. I jakby nie spojrzeć... dostał, czego chciał.
Lubiła decydować, kiedy wydłużać, a kiedy skracać całusy. Oj mało co zostało przypominała drobne dziewczątko z przeszłości. Może została wrażliwość czy niepewność, ale obecnie radziła sobie lepiej z asertywnością. Po skróceniu ostatniego i zaakcentowaniu go językiem na jego szyi, Honoke nie przestawał masować jej pleców, a drugą głaskać jej skroni. Najwyraźniej ich igraszki pobudziły inne ośrodki w kompance z kanapy, skoro po kilku sekundach wbiła mocno kły w jego szyję i spijała życiodajne soki porządnymi łykami. Gorące dłonie mężczyzny tulące jej plecy stygły i słabły na równi z właścicielem. Mimo wszystko nie uruchomił mu się tryb drapieżcy, który próbowałby odciągnąć Długowłosą od siebie. Pozwolił się jej nasycić, lecz kosztowało go to mnóstwo energii. Na pierwszy rzut oka trzymał się twardo. Niemal od razu odpowiedział na jej cichy żal.
-Tym razem wybaczam.
Starał się zapewnić, że wszystko grało pół żartem pół serio. Przecież zdarza się chwila zapomnienia, prawda? Zresztą sam upił z jej łabędziej szyjki trzy łyki, naszła i ją ochota. Może miał gatunkowo gorszą krew, ale ilością chyba nadrobiła straty. Co nie zmieniło faktu, iż obraz przed oczami Lyuu co jakiś czas rozmazywał się, aż wreszcie przy składaniu ostatniego pocałunku nie zdołał utrzymać swego ciała na ugiętych rękach w łokciach i niemalże przygniótł towarzyszkę. Ów nietakt zaburzył w oczach Honoke chwilę uniesienia u boku Bogini.
Ostrożnie zmienił pozycję z leżącej na siedzącą, mocno zakręciło mu się w głowie. Czy to tylko ze sporego ubytku krwi? Wątpliwe. Odruchowo sięgnął do kieszeni spodni, z której wydobył paczkę papierosów i przytknął końcówkę papierosa do swego rozgrzanego torsu. Od niego odpalił papierosa i puścił dym z odrobinę skrzywionych ust. Bynajmniej z powodu towarzyszki. A może...? Pojawiła się złośliwa myśl pod czaszką. Ex-dziewczyna była aż tak głodna, że upiła z wampira ponad połowę zasobów? Czy miał być dla niej grającą na gitarze lodówką w modnych ciuchach? Co chodziło jej tak naprawdę po głowie? Wydawało mu się, że całkiem dobrze czuła się obsypana pocałunkami. Może zdała sobie sprawę, że Lyuu jest z dużo niższej ligi? No i nie jest jej obecnym facetem, a gościem z przeszłości, za sprawą którego mogła mieć zranione serce.
Dokończył palenie w dosłownie minutę wdychając wszystkie substancje do swego stygnącego wnętrza. Krew nie kursowała we wszystkich żyłach jak powinna. Cud, że jeszcze nie padł nieprzytomny. Nikotyna pobudzała, choć nie bardziej niż widok twarzy spod burzy niebieskich włosów.
-Powiedz chociaż czy zasmakowałem. To chyba też był Twój pierwszy raz.
Złote tęczówki utkwiły wciąż w sylwetce wampirzycy. Nie biło od nich chłodem, ale też nie takim pożądaniem jak jeszcze sprzed paru chwil. Wielce prawdopodobne, że wraz z ubytkiem posoki Coco wycisnęła z niego procenty i dość szybko wytrzeźwiał.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Wto Maj 08, 2018 7:49 pm

W momencie kiedy dostała smsa, Czerwonowłosy właśnie niej leżał totalnie wyczerpany z sił życiowych. Jednak nie było mądrym pojenie jego krwi w tak dużych ilościach. Na jego słowa o wybaczeniu ani trochę się nie uśmiechnęła, chociaż powinna skakać z radości. W końcu pozbawiła go połowy krwi, a on tak po prostu jej odpuścił. Postanowiła go za to mocno przytulić do siebie, żeby chociaż trochę to zrekompensować. Chociaż zostanie pewnie niedosmak przez to, że nie dokończyli tego co właściwie zaczęli. Drugie pytanie się nasuwa. Co właściwie zaczęli? Mieliby się przeruchać i znów miałoby być tak jak dawniej? Przecież ona była zajęta. Przecież oni już ze sobą nie byli co gorsza. Naszło ją na przemyślenia, dlaczego? Była znów lekko podpita. Może nie aż tak bardzo, bowiem nie spiła całej jego krwi, ale czuła się jak po dobrym piwku na raz. Tak jak on zapaliła fajkę, może nie zrobiła tego w ten sam sposób, ale.. Cóż, zawsze coś, zapalniczki w końcu muszą się na coś przydać. Usiadła po skrajnej stronie łóżka, jednak dalej skierowana do niego twarzą. Patrzała na niego z lekką niewiedzą, co robić dalej. Dopaliła sobie może połowę papierosa i przypomniała sobie o telefonie. Kiedy on do niej mówił, ta czytała z niecierpliwością smsa, pochłaniając literkę za literką. Z każdą sekundą była coraz bardziej zdziwiona, ale nie mogła przegapić okazji.. Wybicia się? – Tak, tak… - Wymamrotała pod nosem, odkładając telefon. W sekundę jednak zaczęła skakać po całym mieszkaniu w sekundę trzeźwiąc i ubierając się w całkiem normalne ciuchy. Normalne ciuchy, mam na myśli.. Mundurek szkolny! Tak właśnie, biały mundurek Akademii Cross. Poprawiła tylko przepaskę świadczącą o jej randze w szkole i podeszła do Lyuu, siedzącego przy kanapie. – Obowiązki mnie wzywają. – Jej głos był zimny, jakby stawiła sobie wyzwanie do przeskoczenia, była pewna siebie. Nagle nachyliła się nad nim, złapała go za lice i spojrzała prosto w jego oczy. – Przepraszam, ale oboje nie jesteśmy gotowi na… Zbliżenie większego stopnia. – Zesmutniała, co mógł zobaczyć w jej oczach. Przytuliła go, chowając głowę w jego szyi. – Ale to nie znaczy, że wszystko przepadło, pamiętaj o umowie. – Miała na myśli, siedź tu, aż nie wrócę. Szybko wybyła z mieszkania, zabierając klucze do motocyklu. Będzie jej zimno, ale trudno. Nie spojrzała więcej na Lyuu, nie miała odwagi.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Gość Nie Lip 01, 2018 11:41 am

Heh, ignorowała go czy jak? Wolała zająć się telefonem niżeli odnieść się jakoś do jego słów, niżeli mizernym "Tak, tak..."? Mimo wszystko nie skrzywił się, ani nie pokazywał po sobie lekkiego zawiedzenia jej postępowaniem. Najwyraźniej po otrzeźwieniu przypomniała sobie o rzeczywistości, skoro wspomniała o jakiś obowiązkach. Lyuu dopalił połowę papierosa jednym, głębokim wdechem, jakby chcąc zapewnić sobie nikotyną ukojenie rodzącą się irytacją.
-Jeszcze chodzisz do Akademii?
Zadał dość głupie pytanie, gdy odpowiedź miał jak na talerzu. Pamiętał jej mundurek, choć wtedy był taki drobniutki...
Swoją drogą to ciekawe, że normalnie pracując dorywczo uczęszczała do szkoły, a może na odwrót?
Nim jednak opuściła mieszkanie, zbliżyła się drapieżnie do Honoke, który nie odrywał od niej żarzących się ogniem ślepi, a ona... swoje smutne oczy przeczące nastrojowi wypowiadanych chłodno słów. Skinął głową, że zrozumiał, choć od tego momentu aż do wyjścia jakby zawiesił się w myślach, i tylko raz jeszcze odezwał się niemrawo.
-Tak, tak...
Zpapugował jej wcześniejszą wypowiedź nieco smutniejszym tonem niż ona, gdy już właściwie wychodziła z mieszkania. Nie mógł oderwać od niej złotych ślepi, choć unikała kontaktu wzrokowego aż do końca. Jeszcze przez jakiś czas trzymał dłoń na swojej szyi, gdzie ostatnio zetknęła się głowa dziewczyny i lekko przeniknęła jej zapachem.

***
Podczas nieobecności jego menadżerki nie próżnował. W towarzystwie zacnych osób jak Pana Gitary, Pana Notesu, Pana Ołówka i jedynej Pani Wódki rozpisywał kolejne strony nut, uderzeń, czy taktów muzycznych. Dni i noce wyglądały podobnie i szybko upływały jak trunek ze szklanki. Dość często spowity w kłębach dymu od papierosów tworzył z początku proste, lecz zapadające w ucho chwyty. Trochę na własną rękę poszukał ofert w internecie związanymi z singlami do reklam, a nawet do zwiastunów filmów. Tak więc trochę komponował, trochę chrypił w piosenkach, a trochę brzdękał na gitarze. Nawet już nie bał się improwizować na gitarze elektrycznej, gdy trzeba było odegrać jakiś soundtrack do gier czy filmów fantasy. Zawziął się mocno w sobie, ale to nie dzięki używkom nabierał rozmachu. Miał swoją muzę w głowie, i nie chodziło o muzykę. Coco była dla niego inspiracją, odpowiedzią na nurtujące pytania, czy na zagwozdki jak ułożyć melodię, by pokochali je słuchacze. Małymi kroczkami stawał się coraz bardziej rozpoznawalny na rynku muzycznym, choć póki co bardziej właśnie w specjalizacji reklam czy krótkich zwiastunów. Gdy miał kilka dni bez żadnych propozycji przerzucał się również na sound designera, czyli ubogacał film w dodatkowe dźwięki, których nie dało się wytworzyć podczas montażu obrazu i fonii od razu.
Pierwsze zarobki nie były jakieś niesamowite, lecz przynajmniej nie musiał żebrać na ulicy jako grajek. Dwa tygodnie później już czuł poprawę finansową, choć coraz bardziej tęsknił za wizytą Niebieskowłosej. Nie mógł za często dzwonić tylko dlatego, by nie namieszać w jej życiu osobistym. Miała już przecież swojego faceta, więc tylko od czasu do czasu nagrywał się na sekretarkę, że żyje, że zrobił to i to, a także z tym zwykłym pytaniem co u niej. Zwykłym, choć zawsze kryło ono więcej, lecz ze względu na dobro jej relacji z... eh, kogo chciał oszukać? Coś zaiskrzyło w nim, tej nocy miał wrażenie, że i ona czuła coś więcej... Pewnie dlatego popadł w pracoholizm, by jak najmniej zajmować głowy tęsknotą, która poniekąd stała się motorem napędowym do kolejnych pomysłów w swojej twórczości.
Postanowił w pewnym momencie zrobić krótki, jednodniowy urlop, aby zachłysnąć się przyziemną rozrywką. W płynie. Ciągłe siedzenie między tymi samymi ścianami mogło przypominać więzienie, dla niego i jego nieco strapionej nieprzychylnym tokiem wydarzeń duszy. Czas więc zakonserwować to i owo, najlepiej od zaraz.

z tematu - do baru
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Scar Pon Gru 10, 2018 7:17 pm

Co prawda nie przyjął jeszcze zlecenia na stuknięcie wampirzego ważniaka, ale i tak postanowił się nieco doedukować w kilku kwestiach. Nawet jeżeli wynajmująca go laska jednak zrezygnuje, ewentualnie nie starczy jej hajsu na zatrudnienie go, warto było nieco bardziej wgryźć się w temat tej całej Rady. Skoro już przyszło mu mieszkać w tym dziwnym kraju, warto było choć odrobinę zorientować się kto rozdaje karty, z kim trzeba się liczyć a komu można bezkarnie spuścić wpierdol. Jako, że ze swoją dziewuchą był skłócony i rozeszli się śmiertelnie na siebie obrażeni, nie miał co liczyć na to by pomogła mu w nurtujących go kwestiach. Po za tym męska duma nie pozwoliłaby mu nawet na próbę załagodzenia sporu. Przecież to ona zaczęła, nie? Nie będzie przepraszał.
Chwilę zajęło mu przypomnienie sobie kogo właściwie zna w tej okolicy i przypomniał sobie pewną niebieskowłosą osóbkę sprzed lat, którą miał okazję spotkać całkiem niedawno w tutejszej knajpie. Nie miał pojęcia jak ją znaleźć dlatego zrobił pierwszą rzecz jaka przyszła mu na myśl, czyli napisał do siostry, która jak się okazało dość dobrze orientowała się gdzie przebywa jej dawna przyjaciółka.
Tym właśnie sposobem, zupełnie nieoczekiwanie, ponury dzikus o stalowym spojrzeniu, ukrywający twarz za upiorną maską stanął pod drzwiami Cocoro, w które zapukał głośno i wyraźnie.
Scar

Scar

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Pionowa blizna przecinająca prawy łuk brwiowy i kość policzkową. Niebieskie włosy i trupia maska.
Zawód : Zawodowy leń
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Nope


https://vampireknight.forumpl.net/t2353-scar

Powrót do góry Go down

Dom Coco Empty Re: Dom Coco

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach