Komnata mroku - wieża

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Komnata mroku - wieża Empty Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Sro Paź 24, 2012 7:26 am

Do pokoju na wieży, na najwyższym piętrze, całej posiadłości, prowadzą kręte, wąskie i strome schody. W tym wąskim przejściu na sam szczyt panuje przenikliwy chłód i ciemność, która jest oświetlona tylko jednym kinkietem, który tworzą trzy, czarne świece. Ściany są czarne, podobnie jak schody, ale są wykładane czerwonym dywanem.
Wreszcie po długiej wspinaczce można dotrzeć do podwójnych, sporych i drewnianych drzwi, na których wyrzeźbiona jest walka dwóch wampirów. Kiedy przekroczy się drzwi, widać zaraz na wprost kompleks wypoczynkowy, czarny i ze skóry. Na pewno należał do jednych z najdroższych, przecież nie będzie sobie żałować pieniędzy. Nad trzema kanapami i dwoma fotelami wisi żyrandol, rzecz jasna czarny, żeby pasował do całego wystroju wnętrza. Zamiast żarówek były czerwone świece.
Za kompleksem wypoczynkowym była niska pół ścianka, za którą był podest na cztery, wąskie, ale szerokie schody. Cały podest, z trzech stron, otoczony był właśnie tymi czarnymi schodami. Na schodach stały świeczki, małe, czarne, zawsze zapalone, które unosiły w powietrzu zapach krwi. Obok świec stały wysokie, przypominające kobiecą figurę, wazony, a w nich czarne róże. Na schodach były rozrzucone płatki karminowych róż, tak dla mrocznego nastroju.
Na tym podeście znajdowała się podwójna, mosiężna, czarna trumna, której wieko było ozdobione wielką podobizną węża z żółtymi, gadzimi źrenicami, które były wykonane z diamentów.
Obok trumny stoją wysokie stoliczki, na cieniutkich nóżkach, przypominających, kształcie ludzkich rąk i nóg. A na nich leżały różne ludzkie kości.
Ściany całego pomieszczenia są rzecz jasna czarne, w takim samym kolorze jest podłoga.
W rogach pokoju stoją dziwne rzeźby, jakieś gargulce czy nawet ludzie kaleki. Na ścianach jakieś ozdoby i obrazy, obramowane w czerwone ramki.
W pomieszczeniu nie było w ogóle okien, a sklepienie było wysoko w górze, zakończone strzelistym dachem, jak w architekturze gotyckiej.
Przy wejściu stał barek, rzecz jasna z czarnego marmuru. A w nim masa butelek przeróżnego alkoholu. Od wyboru do koloru. A także kilkanaście butelek świeżej krwi, wyciśniętej prosto z ofiar Hachiko. Była w nich przeróżna grupa krwi, w zależności, jaką sobie wampir danego dnia ukochał. A także krew pochodziła od młodych chłopców i dziewcząt, nawet dziewic.
Cała komnata została przygotowana specjalnie dla Testamenta, w jego ulubionym mrocznym stylu.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Sro Sty 01, 2014 7:46 am

Kanibal nie odszedł.
Miał oddać wszytko co dostał od Hachiko? Oczywiście, wykona owe zadanie i raz na zawsze zmyje się z jej życia, o ile wcześniej nie skrzywdzi i... eks małżonki. Gdzie się kierował? Do mrocznej wierzy, tam gdzie jego zwierzęce cielsko miało komnatę. Jedyny prezent, który otrzymał od małżonki i zamierzał go zniszczyć. Szedł w wyraźniej wściekłości, nakierowany żądzą zemsty i chęci spełnienia tej chorej chęci oddania wszystkiego co od niej dostał. Na szczęście nie było tego prawie w ogóle. W dodatku skacząc przez trzy schody, wcale nie odczuwał zmęczenia. Adrenalina działała. Ktoś szedł za nim, próbując go zatrzymać? Oberwie! A przy okazji rozerwie tętnicę.
Drzwi zostały bez trudu wyważone. Ciężkie cielsko potwora nigdy nie miało problemu z drzwiami, zniszczył je za pierwszym razem. Ba, zostały wyrwane razem z framugą. I można było odgadnąć, że po wejściu do wnętrza tylu wspomnień, Stwór jeszcze bardziej się rozzłościł. Obroża niemiłosiernie zaczęła pieścić prądem, przez co nie dość, że cierpiał psychicznie, to na dodatek fizycznie. Nie, nie kulił się pod wpływem bólu. Dodał mu on sił. Rozjuszona bestia zaczęła demolkę.
Z dzikim, zwierzęcym rykiem, podniósł trumnę z podłogi i rzucił nią prosto o ścianę, na skutek czego rozleciała się. Głośny huk mógł być słyszany, lecz w tej chwili najmniej go to interesowało. Wciąż niszczył. Demolował szafki, kanapy... nawet kanapy oraz stolik, który został rozsypany w drobny mak. Ktoś go powstrzyma? Ujrzy stwora o szkarłatnych ślepiach, pysku z którego toczyła się krwawa piana, a ostre zębiska prezentowały się we wściekłym grymasie. Każdy napięty mięsień, gotowy do brutalnego ataku w szale. Iskry pojawiające się przy obroży sugerowały, że działała na najwyższych obrotach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Sro Sty 01, 2014 6:47 pm

Edward bezszelestnie podążał za kanibalem, krocząc za nim w bezpiecznej odległości. Wciąż był pod postacią Hachiko, acz jego moc powoli słabła i wracał do swojego prawdziwego oblicza. Edward domyślił się, że zmierza na sam szczyt, do wieży, która była jego legowiskiem. Na wargach szlachetnego błąkał się wciąż lodowaty uśmieszek. Jego włosy stały się nieco krótsze i zmieniły barwę na białą, jednak nie zwracał na to uwagi. Dotarł na szczyt wieży kilka minut po Testamencie, akurat wówczas, gdy rozwalał trumnę o ścianę. W ruch poszły dalsze przedmioty, jak meble, ozdoby ościenne czy też osobiste rzeczy obu wampirów. O tak, białowłosy odczuwał świetną satysfakcję z tego! Był wręcz zadowolony i nie mógł się dłużej powstrzymywać od komentarzy.
– Nie sądziłem, że tak łatwo to pójdzie.
Mówił to niby do siebie, ale też na tyle, by wampir może zwrócił uwagę w jego stronę. Huki na pewno zaalarmowały już Rudą, kto wie czy nie zastanie męża, który w tej chwili niszczył ich wspólne życie i wspomnienia. Ba, cały misterny plan udał się lepiej, niż to sobie zaplanował! Twarz, która wyglądała jak twarz małżonki wielkoluda zniknęła, a jej miejsce zajęła wredna morda Edwarda. Reszta ciała także zaczęła się zmieniać. Przede wszystkim nieco urósł, piersi zmieniły się w męską klatkę piersiową, nogi stały się bardziej umięśnione. Owa metamorfoza była nieco bolesna, ale szlachetny zdążył się już przyzwyczaić.
Kiedy Kanibal podniósł jedną z szafek, stojących przy trumnie i rzucił ją o najbliższą ścianę, wypadło z niej metalowe, czarne pudełko, przewiązane wstążką o krwistej barwie. Pudełko huknęło, uderzając o posadzkę, przez co się otworzyło. W środku znajdowała się maska, dość specyficzna trzeba przyznać. Wykonana ze stali matowej. Przerażająca i groźna w swej prostocie, zasłania jedynie dolną połową twarzy. Zaś tam, gdzie powinny być wargi, były wielkie, stalowe, ostro zakończone szczęki. Do maski doczepiona była karteczka z krótką wiadomością, napisaną delikatnym, kobiecym pismem. Jeśli Testament je znał, wiedziałby, że to prezent od żony.
    Dla Testamenta.

Edward jakoś nie bał reakcji Kanibala, który w swym nieszczęściu, w jakie został zapędzony przez podłego wampira, zniszczył coś cennego. Niekoniecznie chodziło tutaj o straty materialne.
- Twoja żona nie będzie zachwycona. Widzisz, nie pasujesz tutaj.
Musiał coś jeszcze powiedzieć, inaczej byłby chory.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Sro Sty 01, 2014 8:10 pm

Niestety wampir nie przewidział podstępu, jaki wykonał Edward - sługa Hachiko. Był raczej przekonany, że to małżonka ma go po prostu już dosyć, a on we wściekłość o niesprawiedliwy los oraz wymierzone zadanie zwrócenia wszystkiego, postanowił zrównać z ziemią pokój, jaki otrzymał od wampirzycy. Zapach rozwalonego drewna roznosił się. Stwór otarł rękawem pianę z ust, kierując gadzie spojrzenie na postać Hachiko, która dosłownie przeistoczyła się w męską postać. Lecz bestia w szale nie bardzo mogła się zorientować, ale na widok obojętnie jakiej osoby, rozzłościł się jeszcze mocniej. Chwycił najbliżej stojąca szafkę i rzucił nią w stronę osoby, niestety nie trafił. Mebel z głośnym łoskotem rozbił się o ścianę, a z niej wyleciała owa tajemnicza zawartość. Od razu nakierował na nią całą swoją uwagę. Silne działania obroży nieco pohamowały nerwy olbrzyma, choć jego biedny, wycieńczony organizm po tak potężnym wybuchu gniewu, ucierpiał.
Podszedł do pudełka, odnajdując obok niego dziwaczny prezent. Chwycił w swoje szpony, unosząc ostrożnie, oglądając ze wszystkich stron. Znalazł liścik, poznał pismo z ledwowścią, wszak wciąż targały nim nerwy. Chwilowo nawet zapomniał o obecności tego podłego... płaza. Obślizgły, śmierdzący płaz. To wszystko jego wina! Kanibal dosłownie nie wierzył w to, co się przed chwilą wydarzyło. W to, że zniszczył ten pokój, w kolejny wybuch gniewu... Choć może Ruda zaplanowała takową zemstę, za brak oddania krwi? Żeby się wszystkiego dowiedzieć, musi przejść ona i wysłuchać. W każdym bądź razie Edward wrócił do świata olbrzyma, po tych słowach... tych obłudnych wyrazach, jakie rodziły jego usta. Spojrzał na niego spode łba, łypiąc groźnie i złowieszczo. Stwór wciągnąć powietrze ustami, przez co wydał z siebie gardłowy warkot. Już wiedział co stanie się jego posiłkiem. Nałożył maskę na łeb, prawidłowo ją zabezpieczając. Idealnie współgrała z jego i tak potężnie uzbrojenymi oraz silnymi szczękami. Kłapnął raz, przy czym maska wydała z siebie charakterystyczny metaliczny dźwięk uderzanego metalu. Krwistoczerwone ślepia wbijały się w postać szlachetnego jak ciernie. Stwór przybrał lekko garbatą postawę do ataku i nagle zaszarzował w stronę upatrzonego celu. Niech nie myśli, że tak szybko odpuści Wielkolud, wszak może zrujnować coś naprawdę ważnego, a bestia oczywiście miała ochotę go zabić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Czw Sty 02, 2014 5:24 pm

Edward wrócił już do swojej normalnej postaci, ścierając pot z czoła. Nie przeszkadzało mu takie zachowanie drapieżnika, nawet dobrze że zniszczył tę komnatę. Hachiko na pewno nie będzie zbyt wiele rozumiała, więc Edward musiałby bardzo szybko zadziałać. Wszak Ruda była ufniejsza w stosunku do męża, niż on do niej.
Edward przygotował się właśnie do uniku drewnianego mebla, lecz ten zobaczył z kursy, roztrzaskując się w drobny mak. Białowłosy nie miał pojęcia, że Ruda szykowała jakiś prezent dla swojego męża, dzięki któremu mógłby się, niestety, zorientować w czym rzecz. Gdyby nie fakt, że Ruda miała gości, zapewne przyszłaby tutaj, sprawdzić kto robi takie hałasy i jakie są tego przyczyny. Za to zwrócili wreszcie uwagę Salomony, która zakradła się cichaczem na górę, do wieży, żeby sprawdzić czy jeszcze się nie pozabijali. Zajrzała ostrożnie z ostatniego stopnia, wpatrując się w plecy Edwarda. Weszła więc głębiej, tak żeby dostrzec coś zza jego szerokich ramion. I dostrzegła. Potwora. Czarne, rozwiane włosy, krwiste ślepia, piana płynąca z jego ust, w dodatku zakładał właśnie makabryczną maskę na twarz, co dodało mu więcej grozy. Służka pisnęła i puściła się biegiem w dół, jakby goniła ją horda demonów. Zamierzała powiadomić swoją panią, że coś się dzieje.
Edward beznamiętnie wpatrywał się w postać Testamenta, który skończył już zakładać maskę. Nawet Edward w swoim długim życiu nie widział takiego ustrojstwa. Musiał wejść do komnaty, bo jeśli olbrzym by go zaatakował, nie miałby jak się bronić w wąskim przejściu ze schodami. Starego wampira przeszły nieprzyjemne dreszcze, gdy metal szczęknął o metal. Źrenice Edwarda także przybrały charakterystyczny, szkarłatny kolor i ugiął kolana, gotowy w każdej chwili do skoku. Szlachetny patrzył jak Kanibal ruszył do ataku, poczekał do odpowiedniego momentu, by ominąć wielkie cielsko i uderzyć wampira silnym ciosem z otwartej dłoni w plecy.
– Miałeś opuścić ten dom.
Powiedział całkiem poważnie Edward, stając przodem do wampira. Szykował się na kolejny unik, by tym samym wskazać wampirowi wyjście z komnaty, gdzie to go zaprowadzi prosto do wyjścia z tego miejsca. Nim Ruda przyjdzie. W razie kłopotów, zamierzał użyć ostrych pnączy, by unieruchomić gada i go po prostu stąd wyrzucić. Musiałby coś wymyślić, żeby Hachiko nie usłyszała prawdziwej wersji wydarzeń.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Pią Sty 03, 2014 10:28 am

Aktualnie nie był w stanie rozpatrywać reakcje małżonki na widok zniszczonej komnaty, wściekłego męża, próbujących zabić jej podłego sługę. Zresztą będąc i o zdrowych zmysłach, nie byłby w stanie odgadnąć jak spojrzy na to wszytko małżonka. Ale jak na razie nie dochodził jeszcze do wyjaśnienia swojego zachowania, na razie pragnął krwi Edwarda i pożarcia jego serca, typ będzie jego, czy tego chce czy nie.
Prezent od Hachiko mógł zostać już dawno podany. A nie ukrywany w komodzie, no ale nie ma co się czepiać. To i tak, że coś od niej dostał, nie żeby był księżniczką rzucającą się na materialne prezenty, ale to był Kanibal! Ktoś, kto prawie w ogóle nic nie dostał, poza przemocą i brakiem zrozumienia. Tak skromny podarek, od razu wpoi wampirowi, że jednak ktoś o nim myśli i pragnie żeby wreszcie odczuł szczęście. A kiedy ujrzał maskę zaadresowaną do jego osoby, możliwe że b poczuł się trochę lepiej z racji, że Hachiko jednak coś myśli o swoim wrednym mężulku i dlatego tak szybko przymierzył maskę, zamierzając wykorzystać oraz przetestować na ciele Edwarda. Leadris chyba nie będzie miała mu za złe, jeśli jej sługa zostanie bez rąk, nóg oraz twarzy, no i połowy wnętrzności. Zresztą... Najpierw musi dopaść tego zgreda.
Ruszył pędem na wampira, który niestety wykonał atak, ale skoro zechce zadać mu cios w plecy, nie może być za daleko! Stwór odwrócił się w stronę osobnika, kiedy tylko ten usunął się na bezpieczne miejsce, złapał go za ramię i przysunął ku sobie. Drugą łapą wycelował w głowę Edwarda, a kiedy ten zechce w jakiś sposób zaś uniknąć... na przykład odsuwając głowę, Stwór to wykorzysta i rozdziawił paszczę, chcąc nakierować w stronę twarzy ewentualnie szyi, a później jak najszybciej zacisnąć swoje, jak i stalowe szczęki. A wtedy... modlić się o przeżycie, bo bestia dosłownie zechce nim poszarpać, jak pies mniejsze zwierzę. Co do Salomony? Olbrzym nawet jej nie wyczuł, potężna wściekłość została klapkami na otoczenie, Edward ma stać się głównym celem jego żądzy mordu oraz krwi. I wszystko zrobi, byleby pozbawać drania szansy na obronę przed Hachiko. To Kanibala żona, nie jego!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Pią Sty 03, 2014 2:56 pm

Edward także nie wiedział jak zareaguje jego przyjaciółka. Były to skrajne decyzje, temu chciał jak najszybciej wygonić Kanibala, nim Salomona uda się po panią domu. Choć hałasy na pewno zwróciły już jej uwagę na to, co może się tutaj dziać. Sam Edward nie zamierza tak łatwo poddać się woli Testamenta i dać się pożreć. Miał jeszcze w zanadrzu kilka planów i pomysłów, które mógłby wykorzystać, by zniszczyć ten związek. Nie, nie mógł pozwolić na to, by ta dwójka była ze sobą.
Hachiko nie mogła wcześniej podarować tego prezentu mężowi, ponieważ chciała mu go wręczyć w ramach przeprosin za pogryzienie go bez pytania. Co do innych prezentów, były one niematerialne. Sądziła, że i takie Kanibal bardziej doceni. Najwyraźniej nieco się pomyliła, ponieważ wampir potrzebował kosztownych rzeczy, by uwierzyć w miłość żony. Następnym razem kupi mu obrożę z ludzkiej skóry, ozdobioną najszlachetniejszymi brylancikami dwudziestoczterokaratowymi. Powinien być wówczas szczęśliwy i wreszcie uwierzyć w miłość własnej żony.
Oczywiście, że myśli o swoim mężu! Który zachował się jak ostatni imbecyl, nie wywęszywszy podstępu. Powinien bardziej zaufać swojej małżonce i już ona wpoi mu to do głowy! Ha, na pewno wymyśli dla wampira jakąś podstępną karą – jedną z tych, które tak lubi.
Edward musiał wycofać się ze swojego ataku, skoro Testament właśnie w tej chwili się odwrócił. Nie miał jak go uderzyć w tylną część ciała, jaką były plecy. Za to został pochwycony za ramię i gdy tylko Testament pociągnął go w swoja stronę, szlachetny szybko złapał go za… jądra. Nie ma to jak cios poniżej pasa. Jeśli udało mu się pochwycić skarb narodów należący do Testamenta, ścisnął je mocno, by zadać ból Kanibalowi i umknąć od kłapnięcia mechanicznymi kłami. Z takiego powodu głowy tracić nie chciał. Jeśli zaś, ten cios ręką wciąż zamierzał dosięgnąć Edwarda, zablokuje się ramieniem, by odbić potężny cios. Ba, mało tego, białowłosy korzystając z tego, że trzymał wampira za jaja (jeśli mu się to udało), zamierzał go pogryźć, niczym pies goloneczkę, zaczynając oczywiście od szyi. Rzuci się na niego, z warkotem, by dobrać się do tętnicy Testamenta.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Pią Sty 03, 2014 6:33 pm

Na pewno przeżyje mały szok, kiedy ujrzy rozwaloną komnatę i dwóch gryzących się jak psy wampiry. Ale co poradzić, taka natura.
Nie, nie chodzi tu o kupowanie drogocennych przedmiotów. I jakie niematerialne? Że powie, że go kocha? Przecież to w chuja przesłodkie i czasami nie chce się tego słuchać. Albo dała mu akceptację? Wtedy stanie się to łaską. Zresztą, najwidoczniej nie zrozumiano potrzeb Kanibala. Zamykamy temat na amen.
Edward jak jakiś ciotmen, zamierza złapać Olbrzyma za jego męskość? Przecież to nie do pomyślenia! Oczywiście wampir się nie da, no sorry. Jak tylko poczuł zboczone łapsko na swoich klejnotach, nie zamierzał atakować pięściami. Pierwsze co zrobił, go uwolnił się z uścisku, łapiąc za zgięcie w łokciu i wbijając w nie pazury. Zamierzał unieruchomić ręce przeciwnika, a później go dobić. No ale skoro i on także zamierzał pogryźć stwora? Ha, wolne żarty. Jeśli zechce atakować jego kark, musi zmierzyć się z uderzeniem z główki Olbrzyma. Poza tym nieco ciężej może mu się walczyć, zważywszy na to, iż ciało wampira jest znacznie większe oraz sama masa. Niech o tym nie zapomina. Jednak znając życie, ta walka będzie trwać bez końca. Ach, warto dodać, że nadal trzymał zablokowaną rękę Edwarda, która to chciała atakować jego tyły. Chory zbok.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Sob Sty 04, 2014 3:07 pm

Testament miał sporo siły, zapewne dzięki swojej odpowiedniej diecie. Edward jednak nie zwracał na to uwagi, najwyżej skończy z połamanymi kończynami. Nie raz i nie dwa kończyło się gorzej, ale teraz walczył o coś więcej, niż wygraną czy własne życie. Stawka okazała się większa, przynajmniej dla białowłosego. Szlachetny korzystając z faktu, że Testament puścił go dosłownie na chwilę, wycofał się od razu, by zmienić taktykę. Nie miał żadnych szans w taki otwartym starciu z Kanibalem, kiedy ten go trzymał w żelaznym uścisku i kłapał nad głową metalowymi szponami. Cofnął się zatem na tyle, by ręce wampira nie dosięgły ramion Edwarda i by ten nie został pochwycony i dobity. Za to rzucił się na niego z kłami, prosto do szyi, co było już niekontrolowanym ciosem. Dosłownie niczym bestia, uczepił się rosłego wampira. No tak, jednak łatwo nie będzie, bowiem Testament zamierzał go uderzyć, a więc szlachetny znowu został zmuszony do wycofania się, a raczej uniknięcia ciosu z główki.
Hachiko opuściwszy salon, skierowała swoje kroki do wieży. Nie miała pojęcia o tym całym przedstawieniu, jakie Edward rozegrał. Salomona nie poinformowała Hachiko o tej kłótni w kuchni, pewnie sama była na tyle przerażona, żeby nie wchodzić między dwa, walczące ze sobą psy. Inaczej nie da się tego nazwać. Gdy znalazła się w odpowiednim skrzydle i zaczęła wspinać po schodach, już stąd słyszała krzyki i dźwięki walki. Była w stanie sobie wyobrazić jak mogła wyglądać komnata w wieży, ale to co ujrzała po chwili, gdy pokonała w wampirzym tempie ostatnie stopnie, dosłownie zbił ją z pantałyku. Pierw rozejrzała się po komnacie, która faktycznie wyglądała, jakby ktoś spuścił tutaj atomową bombę. Poroztrzaskiwane meble, zniszczone ozdoby ścienne, trumny nie było na swoim miejscu, bowiem wala się po całym pomieszczeniu w szczątkach. Wreszcie dostrzegła męża oraz przyjaciela, którzy dosłownie gryźli się ze sobą.
– Możecie mi powiedzieć, co się tutaj dzieje?!
Krzyknęła, wchodząc do środka. Od razu znalazła się przy walczących, usiłując odciągnąć Testamenta od Edwarda, na którego łypnęła ze zniechęceniem.
– Widzę, że znalazłeś już prezent… szkoda, że zniszczyliście komantę.
Edward cofnął się, jeśli Testament dał się odciągnąć przez Rudą. Schował kły i wytrzepał swój ubiór, prostując się, by przybrać jak najbardziej obojętną postawę.
– Usiłowałem go powstrzymać przed zniszczeniem wieży. Zresztą, ten wampir nie powinien tutaj mieszkać, ani być z Tobą.
Stwierdził obojętnie, udając, że nie dostrzega chłodnego spojrzenia Rudej. Hachiko wciąż trzymała Testamenta, jeśli ten się oczywiście nie wyrwał. Nawet machnęła w stronę Edwarda, nakazując mu opuszczenie komnaty. Wolała wysłuchać wersji Testamenta, on przynajmniej nie kłamie. A później wymyśli do obojga karę za to, że zniszczyli ten pokój.
– Co to miało znaczyć. Wyjaśnisz?
Puściła męża, gdy zostali sami. Rozejrzała się dookoła, oceniając straty. Żaden mebel nie zachował się w całości.[/color]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Sob Sty 04, 2014 4:25 pm

Stwór nie pozwoli na wygraną pedałka. Koleś dużo się pomylił, jeśli wymyślił że powali olbrzyma i wygra. O nie... Nieważne, że unikał, najważniejsze, że oszczędził klejnoty męskie, a atak z główki niestety nie wypalił. Lecz nie ma tak łatwo, kiedy Edward wykonał unik, kanibal odwrócił łbem ku niemu, otwierając szczęki raz jeszcze. Wciąż trzymamy, nie za bardzo miał jak unikać i jeśli teraz nic nie wymyśli, stal zaciśnie się na twarzy wroga. I nieważne jaki wynik ataku będzie, walka została nagle przerwana. Rudowłosa we własnej osobie zjawiła się w zrujnowanej komnacie. Nawet nie zwrócił na nią uwagi... Nie zareagował na próbę odciągnięcia, ale za to odwrócił się w stronę wampirzycy, kłapiąc raz szczękami tuż przed jej twarzą. Nie, nie zranił, atak nie był staranny. I właśnie dopiero teraz zorientował się kogo ma przed sobą. Edward oczywiście uwolniony, żeby mógł dalej zgrywać niewiniątko. I właściwie po co się odzywał? Jeżeli Hachiko nie zareaguje, Olbrzym nakieruje się ponownie na przeciwnika, zamierzając rozszarpać pazurami jego twarzyczkę. Pieprzony oszust...
I prawdopodobnie zostali sami. Wielkolud jeszcze dyszał z wściekłości, starając się uspokoić. Obroża wyrządziła mu wiele szkód w organizmie. Oblizał zakrwawione wargi, ściągająca maskę z głowy. Spojrzał żółtymi ślepiami na twarz małżonki.
- Ten wampir zaczął... To jego wina! Podszył się pod Ciebie i wmówił, że mam się wynieść i zniknąć z Twojego życia.
Oczywiście zaczął się tłumaczyć. Nie, nie kłamał. Wina Edwarda, niczyja więcej, w końcu wykorzystał naiwność olbrzyma i zbił go na złą drogę.
- Kazał mi wszystko oddać, a ta komnata...
Przerwał. Powinna sama się domyślić. Podarowała wampirowi komnatę, więc on zechciał ją oddać, a że wpadł w szał... zrujnował wszystko. Już nic nie mówił, oglądał za to maskę, od czasu do czasu patrząc spode łba na rudowłosą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Sob Sty 04, 2014 9:37 pm

Edward wcale nie był pedałkiem. Jeśli Kanibal tak uważał, to tym samym ubliżał swojej żonie. Na pewno zdążył się już zorientować, że szlachetny darzy Rudą głębszym uczuciem niżeli przyjaźń. Najwyraźniej było mu mało, skoro postanowił potraktować w taki sposób tę dwójkę.
Kiedy Edward uniknął ciosu z główki, czekał go kolejny atak, tym razem wymierzony wielką i żelazną paszczą. Musiał przed nią uciec, chyba że chciał spotkać się już ze śmiercią. Dosłownie odskoczył, jak poparzony kot, jeżąc się na całym ciele. Za daleko to nie miał jak odskakiwać, skoro Kanibal wciąż go trzymał, dlatego szczęka kłapnęła tuż przed jego twarzą. Szczęście w nieszczęściu pojawiła się Ruda. Edward nie bardzo był zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Musiał nieco skapitulować, widząc minę wampirzycy. Opuścił czym prędzej komnatę, ale wciąż gdzieś się za nią kręcił, głównie po schodach, to wchodząc to schodząc.
Hachiko usiłując odciągnąć Testamenta od Edwarda spotkała się twarzą w twarz z niebezpieczną maską. Nie poruszyła się nawet, kiedy nią kłapnął. Na szczęście chybił i nie uszkodził jej twarzy. Pewnie pozostałoby kilka ciekawych blizn, gdyby udało mu się dziabnąć Hachiko. Wpatrywała się w męża poważnie, by wreszcie zmrużyć oczy z niezadowolenia. Miała tylko nadzieję, że ten atak był pod wpływem niedawnego szału, a nie wymierzony celowo w małżonkę. Gdy Kanibal znów usiłował zaatakować szlachetnego, Hachiko złapała go i pociągnęła w swoją stronę, pomagając mu zdjąć tę maskę. Gdy wreszcie się jej pozbyli, wampir mógł nieco odsapnąć. Z racji tego, że nie bardzo było gdzie usiąść, wampirzyca zachęciła go do zajęcia miejsca na podłodze, ewentualnie na kawałku drewna, leżącego bokiem, co kiedyś było zapewne jedną z szafek.
– I mu tak po prostu uwierzyłeś?
Spytała, pierw wysłuchawszy go do końca. Oczywiście, że wierzyła w jego słowa. Jeszcze ani razu jej nie okłamał i przyznawał się do każdego uczynku. Nawet do chwilowych, mniejszych grzechów.
– Choć to pewnie już moja wina. Więc przy okazji w złości zniszczyłeś komnatę, jedyną rzecz jaką ode mnie dostałeś? Będziesz musiał ją odremontować, wraz z Edwardem.
Dodała głośniej ostatnią część zdania, żeby szlachetny wiedział, cóż takiego go czeka. O ile oczywiście Kanibal wciąż chciał tę komnatę na swoją własność.
– Tę maskę chciałam Ci podarować w ramach przeprosin za ugryzienie. Pasuje do Ciebie. Do twarzy Ci.
Pogłaskała go po policzku czule. Trudno, najwyżej uzna ten gest za nadzwyczaj przesłodzony. Zresztą, później było już tylko gorzej, bo nachyliła się w jego stronę, żeby złożyć pocałunek na jego wargach. Ot, to po to, żeby nie myślał, iż Ruda chciała się go pozbyć ze swojego życia.

[zt Ed]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Nie Sty 05, 2014 8:29 am

Nie udało się okaleczyć twarzy szlachetnego. Kanibal fuknął ze złości, zamierzając wykonać następny atak, lecz interwencja Hachiko szybko zniwelowała plany. Rozdzielone wampiry, mogły odetchnąć. A co do ataku na twarz małżonki? Odruch spowodowany szałem, a jak wiadomo, wampir nie rozpoznaje nikogo. Każdy staje się potencjalną ofiarą. I na szczęście rozum powoli powracał.
Skorzystał z podłogi, nie z resztek mebla. Z bólem rozejrzał się po zgliszczach co niegdyś było piękną komnatą, niemal drugim domem. Ścisnął mocniej maskę, spuszczając łeb. Tyle zniszczeń przez własną głupotę i prowokację zazdoesnego typa. Ale skąd mógł wiedzieć?
- Był jak Ty. Miał Twój wygląd, głos... A kiedy zaczął mówić to wszystko, straciłem rozum.
Dodał bardziej skruszony. Naprawdę... Ciężko było mu przez to przejść. Czuć się niechcianym... przez osobowości, a głównie wygląd.
- Wszystko z jego winy! Przyszedłem tutaj do Ciebie, nie powinien się wtrącać!
Nieco głos się podniósł. Jeszcze na to wydarzenie, że Edward będzie niewinny, a kanibal głupi, że dał się nabrać. Ale znała tok myślenia męża. Jak dziecko...
- Nie chcę widzieć tego wampira. Zabiję go!
Niech wie, niech ma świadomość iż bestia mu nie odpuści. Jeśli stanie w pobliżu Olbrzyma, ten nie zawacha się mu rozerwać tętnice z użyciem szczęk, które tak mocno trzymał przy sobie, jakby za chwilę miał ktoś mu ją zabrać. Podniósł łeb, żeby widzieć Hachiko. Kiedy wyciągnęła do niego dłoń, bez przeszkód dał się pogłaskać. Może nawet potrzebował tego.
- Bardzo mi się podoba, dziękuję.
Oczywiście podziękował, w końcu to jego żona, która najwidoczniej nie zamierzała go pogonić, mimo zrobienia olbrzymiego bałaganu.
- Komnata... Ona nadal wiele znaczy.
Rzekł nieco cicho, po tym jak ruda uraczyła go pocałunkiem. Ileż zniszczeń niesie za sobą, poza tym musiał jej jeszcze o czymś powiedzieć. A ta chwila może być idealna. Sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej jakiś dokument. Otworzył, pokazując małżonce, a najlepiej będzie, jak weźmie go do ręki. Była to łowiecka legitymacja Włoskiego dowódcy... poplamiona krwią.
- Zabiłem tego łowcę. Widzisz kim on jest?
Mieszane uczucia. Z jednej strony triumf, że pozbawił życia łowcy i to bez trudu, a inna strona... Jeśli go dopadną, (oczywiście nie pozwoli na to) mogą mu nie darować.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Pon Sty 06, 2014 12:23 pm

Hachiko także nie było radośnie z powodu tego pomieszczenia. Przywiązała się do wieży. Tutaj był ich mały świat, zamknięty w okrągłym kalejdoskopie. Z tą komnatą i ona wiązała pewne wspomnienia. Szczególnie, gdy się rozstali, przychodziła tutaj bardzo często. Praktycznie wieża tkwiła w nienaruszonym stanie, odkąd Testament ją wówczas opuścił. Nie pozwalała nikomu tutaj zaglądać, sprzątać, ani wietrzyć pomieszczenia. Bała się, że zapach wampira, ostatnia ulotna pamiątka po nim, zniknie. Wieża stała się wówczas małą obsesją Hachiko. Tylko Ruda mogła się tam zapuszczać, a i tak nic nie sprzątała. Snuła się od ściany do ściany, a jej mina nie zdradzała żadnych emocji. Nigdy nie okazywała swoich słabości, chyba że przed Kanibalem. Z czasem komnata popadała w zapomnienie i zniszczenie, zaniedbywana, odrapana, o wyblakłej przeszłości. Wreszcie i sama Hachiko przestała się tam zapuszczać, by opuścić na dobre ten kraj. Najwyraźniej nie zbyt długo mogła wytrzymać w mieście, w którym urodziła się ponad sześć wieków temu.
Powróciła jednak do rzeczywistości, słysząc skruszony ton głosu Kanibala. Zerknęła na niego w milczeniu. Chciała mu coś powiedzieć, ale nie bardzo była pewna czy powinna.
– Taką ma zdolność. Może zmieniać dowolnie swój wygląd. Zapach jednak nie ulega nigdy zmianie.
Wyjaśniła Testamentowi, aby zapamiętał na przyszłość. Edward nigdy nie przepadał za Testamentem. Hachiko jednak nie mogła pozwolić sobie na wyrzucenie szlachetnego ze swojego domu. Wchodziły tutaj w grę pewne koligacje rodzinne. Zresztą, był ostatnim łącznikiem z przeszłości Hachiko. Może jeszcze był wujek Hachiko, ale od niego nie miała żadnych wieści od kilku wieków. Najwyraźniej wąchał już kwiatki od spodu.
– On… po prostu… uważa, że wie lepiej, co jest dla mnie dobre. Pomógł mi stanąć na nogi, gdy… opuściłam dom ciotki, po zamordowaniu rodziców.
Wzruszyła ramionami. To był chyba pierwszy raz, kiedy odważyła się na opowiedzenie o swojej przeszłości Testamentowi. Zapewne coś mu o sobie opowiadała, w szczątkowych urywkach, jak chociażby fakt, że nie miała rodziców.
– Dzięki jego pomocy jestem teraz tutaj. Zapewne sądzi, że zna mnie lepiej niż inni, temu się wtrącił.
Nie broniła Edwarda i nie zamierzała tego robić. Przez niego, w tej chwili, omal nie straciła Kanibala. Gdyby Salomona jej nie wezwała, Testament nawet nie chciałby z nią rozmawiać, żeby wyjaśnić sobie to, co zdarzyło się naprawdę.
Hachiko nic nie odpowiedziała na groźbę, jaka padła z ust wampira. Nie zamierzała ingerować w ich potyczki, a przynajmniej do czasu, póki to Testament nie będzie w zagrożeniu.
Skoro komnata wciąż miała znaczenie, będą musieli ją bardzo szybko wyremontować. Szkoda było jedynie trumny. Naprawdę była świetnie skonstruowana, ucharakteryzowana na wiek XVII, aczkolwiek nieco bardziej wygodna.
Spojrzała na zwitek dokumentów. Odebrała je od wampira i przejrzała, uważnie im się przyglądając. Wiedziała cóż to takiego jest. I wiedziała, do kogo należy. Do Dowódcy.
– Dowódcą. Z Włoch.
Stwierdziła od razu, czytając z dokumentów. Zastanawiała się czy chociaż raz go widziała na oczy. Chyba jednak nie miała takiej „przyjemności”. Nie miałaby za złe mężowi tego faktu, gdyby nie jedna rzecz – będzie miał poważne kłopoty.
– Jacyś świadkowie? Łowcy już wiedzą?
Jeśli jeszcze nic nie wiedzieli, dowody można w łatwy sposób zatuszować. Albo po prostu wywieźć stąd ciało, do innego miasta, innego kraju. Może do Włoch?
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Pon Sty 06, 2014 2:01 pm

Tak czy siak komnacie przyda się nieco odświeżenia, wszak meble, jak i sama trumna mogła już spruchnieć. Więc jak to powiedzenie mówi? Nie ma tego złego, co na dobre nie wyjdzie i chodzi tutaj o remont komnaty. Wampir w końcu wsadzi swój nos. Ale i tak było mu szkoda, wszak dostał ją od małżonki i czuł się tutaj niemal jak w domu. Przykre... Jednak co poradzić? Bestia wszytko popsuła, bo toć to psuja. A jeszcze gorzej jest w trakcie szału
- Tak się składa, że po tym co usłyszałem, straciłem czujność.
Westchnął, chcąc już puścić w niepamięć podłe potraktowanie jego osoby przez zazdoesnego szlachetnego. I dlaczego nadal chce go tutaj trzymać? Prędzej czy później zaś zaczepi Kanibala, a wtedy nie wiadomo jak to się zakończy. No ale na szczęście olbrzym ma swój zamek, więc Ruda między mężem, a "przyjacielem" wybierać nie musi. Choć zwrócił uwagę, kiedy zdradziła kawałek swojej historii i jak bardzo Edward kiedyś jej pomógł. Dlaczego zatem nie została żoną szlachetnego wampira, skoro była mu taka wdzięczna i czuła sentyment? Zresztą, on tego nie rozumie. Dla niego zwykle takie sprawy nie miały wielkiego znaczenia, wszak Edward mu grozi. Trochę samolubne, ale taki Kanibal już jest. Zresztą... Jego służki mają podobnie, lecz związanie się z nimi nie było możliwe. One nie chciały, a dwa... mógłby je skrzywdzić, wyruszając na podboje wampirzycych damskich serc. A Ruda? Dlaczego ona nie chce?
- Ale to nie zmienia faktu, że ma mnie traktować jak śmiecia. Chyba Ci to nie przeszkadza, co?
Ze skruszenia, wstąpiła podejrzliwość. Przy Nadirze też tak było. Przyjaciele ponad wszytko, a mąż na drugi plan. Nie żeby go to bolało, wszak do pewnych zachowań jest już przystosowany. Wcześniej nic dla nikogo nie znaczył, a teraz ma patrzeć jak inni zastępują jego miejsce.
Czemu nic nie rzekła odnośnie groźby? Wampir nie powiedział już nic, pokręcił jedynie głową, po czym lekko drżącą dłonią potrzeć obolały kark. Obroża naprawdę czyni źle, kiedy uda mu się ściągnąć ja, zapewne pozostawi po sobie wieczną bliznę. I właśnie kątem oka dostrzegł złoty diament. Musiał być kawałkiem trumny, a dokładniej okiem wyrzeźbionego na niej gada. Podniósł go z podłogi, przyglądając się i robił to, wówczas gdy Hachiko oglądała dokument, który niedawno jej podał. I co to za pytanie? Wampir popatrzył na małżonkę, przez moment nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Przecież powiedział jednemu łowcy, temu, któremu zaufał. I wszystko piekło pochłonie... Tylko jak się przyznać do tej głupoty? Weźmie go za ostatniego kretyna, że tak łatwo dał się omamić człowiekowi, jaki wydawał się być dobrym dla jego wielkiej osoby.
- Tak, jeden. Jest łowca, który o tym wie.
Przyznał się do części prawdy, choć ukrywanie całości przy małżonce, nie... nie mógł tego powiedzieć. Przełknął głośno ślinę, zaciskając mocniej dłoń na błyskotce. I wiedział, że będzie bardzo trudno, skoro istnieje jeden, wiarygodny świadek. Choć... istnieje wiele możliwości żeby się go pozbyć.
- To Gerard Trizgane.
Dodał w zawiści... Jak mógł być taki ślepy? Niech tylko dopadnie tego łowcę, jeśli piśnie chociaż jedno małe słówko odnośnie śmierci głupiego łowcy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Wto Sty 07, 2014 7:39 pm

– Dlatego chcę Cię ostrzec na przyszłość.
Posłała mu blady uśmiech, dotykając ostrożnie jego policzka opuszkami palców. Jeszcze przed chwilą wyglądał jak rasowy morderca, z czerwonymi ślepiami o ostrym, morderczym spojrzeniu, które wręcz przeszywało przeciwnika na wylot ostrymi szpikulcami. A teraz zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Stał się potulny, potrzebujący opieki i pocieszenia Rudej, więc to dostał. Zresztą nie oszukujmy się, Hachiko także uwielbiała przebywać w towarzystwie Testamenta. Nie chciała, by wampir dawał się w tak łatwy sposób wyprowadzać z równowagi, a tym samym musiał pokładać więcej wiary w swoją partnerkę.
Miała wychodzić za kogoś za mąż, tylko z samej wdzięczności? Była wampirem, nie potrzebowała partnera, który był dla niej niczym więcej jak dobrym znajomym, przyjacielem, który niegdyś jej pomógł. Miała swoje pieniądze, więc w akcie desperacji, nie musiała brać ślubu z pobudek materialistycznych. W Edwardzie nie widziała mężczyzny. Po spotkaniu Testamenta na swojej drodze, była pewna czego chce. Jak to się mówi każda potwora, znajdzie swojego amatora. A Edward na pewno nie był. To jego kochała, a nie Edwarda. Była jaka była, owszem, ale wciąż posiadała uczucia. Może to była jedyna rzecz w całym życiu wampira, która sprawia, że jeszcze nie powariowali?
– Oczywiście, że przeszkadza. I zostanie za to ukarany. Zresztą, nie obchodzi mnie co z nim zrobisz. Możesz go nawet powiesić za jaja. Pewnie byłoby mi smutno, wszak to mój przyjaciel, ale zostawię Cię tylko z powodu przeszłości.
Miała nadzieję, że te słowa dadzą mu do myślenia i że nie przekręci ich na swój własny, indywidualny sposób. Hachiko nie była Nadirą. Hachiko nie miała przyjaciół (nie licząc Pedzia Edzia) ani rodziny. Nie miała niczego oprócz swojego męża i dzieci.
Wampirzyca czekała przez chwilę, aż wampir zbierze się na odwagę, by coś powiedzieć o tym łowcy. Nie wiedziała, że wampirzysko samo popadło w taki stan, zdradzając się przed nim. Pewnie Ruda zrozumiałaby dlaczego Testament zaufał jakiemuś łowcy. Wciąż trzymała rysunki, które wykonał Norbert, gdy była przetrzymywana w lochach i… Cóż, przynajmniej on jeden umiał trzymać fiuta w spodniach i wiedział, jak traktuje się kobiety.
Zamyśliła się nad jego odpowiedzią. Tylko jeden łowca. Szczęście w nieszczęściu. O ile łowca nie zdążył już czegoś powiedzieć. Pewności mieć nie mogli.
– Musimy go uciszyć. Wiesz coś o jego bliskich? Żona? Dzieci? Ktokolwiek?
Spytała, zajmując teraz miejsce na kolanach męża. Legitymację łowiecką położyła gdzieś obok.
– Będziemy musieli zatrzeć wszelkie ślady. Legitymacja, zwłoki, miejsce, w którym go zabiłeś.
Zaczęła wyliczać, czując się naprawdę świetnie! Ach, Testament zabił łowcę, więc teraz planują świetną zemstę i uciszenie jedynego świadka! Normalnie, aż przeszedł ją dreszczyk podniecenia na samą myśl.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Sro Sty 08, 2014 6:28 pm

I o to chodziło. Edward dostanie za swoje. Kanibal może być ucieszony takowym faktem, że ten bufon dostanie karę i raz na zawsze niech zapamięta o zakazie wciskania nosa w nie swoje sprawy. Zresztą, Olbrzym miał ogromną chęć odgryźć mu ten nos, a później oderwać uszy, wydłubać oczy i takie tam inne okrutne pomysły. W każdym bądź razie należy zakończyć ten wątek, a zacząć zajmować się obecnym.
Komnata z całą pewnością zostanie odbudowana. Jeśli nie przez Olbrzyma, to przez wynajęta ekipę. Poza tym teraz do niego dotarło, iż ma jeszcze posiadłość we wiosce, tuż przy samej granicy miasta. Czemu to tam pierw się nie udał? Nie miał pojęcia...
Oczywiście! Zaufał Gerardowi, jak żadnemu innemu łowcy. Niestety, poparzył się całkiem mocno na tym zaufaniu, a łowca nawet nie raczył się pierw spotkać z Olbrzymem, tylko od razu zechce go zdradzić Marcusowi. I czemu mają planować? Kto wie, czy nie jest już na to za późno.
- Ma córkę. Ale nie wiem co to da, już mógł mnie wydać Namikaze.
Wzruszył ramionami, nie przejmując się siedzącą na nim Hachiko. Taka słodycz, kolanka i może jeszcze czułe słówka? Nie, nie... kolana wystarczą.
- Ciała nie ma, resztki ubrań spalona. Jedynym dowodem jest ta legitymacja.
Zadowolona? Na szczęście bestia w pore się opamiętała i w miarę posprzątała po sobie. Westchnął cicho.
- Chciałbym to wypróbować.
Odezwał się nagle, patrząc na metalową maskę. Jeszcze nie zatopił w nikim kłów... a przydałoby się to uczynić.
- Idziemy na spacer?
Zrozumie aluzje? Wampir uśmiechnął się tajemniczo, rozchylając szczęki maski, tak że wyglądało jakby w sposób szalony, choć mocno znaczący uśmiechały się.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Pią Sty 10, 2014 10:15 am

Może chciał się spotkać z żoną, a niekoniecznie z pustymi, smutnymi i samotnymi murami posiadłości w lesie? Nie było tam przecież nikogo. Służki zaglądały tam wówczas, gdy właścicieli nie było i odświeżały komnaty, żeby nie zarosły kurzem. Wampir może i potrzebował chwili ciszy, odkąd w jego Zamczysku zrobiło się naprawdę tłoczno. Ale czy chciał być całkowicie sam?
A czemu mieliby nie planować? Jeśli jest chociaż cień szansy, że zdołają zapobiec większej katastrofie, powinni zacząć działać już teraz. Hachiko widziała jeszcze jakieś szanse na uratowanie tyłka Testamentowi. Choć zawsze mogą zaszyć się w głębinach Rosji, miał tam przecież całkiem przytulny Zamek, z ciekawą okolicą. Hachiko była tam zaledwie raz, ale spodobało jej się jak nigdzie indziej. Może nawet tęskniła za tymi słowiańskimi klimatami?
– Porwiemy ją. Będzie naszą kartą przetargową. Wymienimy ją, za Twoją nietykalność.
Wyjaśniła szybko kanibalowi, jaki plan zrodził się w tej rudej czuprynie. Musieli go jedynie dopracować i wymyśleć sposób, by przekazać tę radosną nowinę ojcu dziewczyny. Wampirzyca była ciekawa czy i ona była łowczynią i czy posiadała jakikolwiek talent. Aż nie mogła się doczekać, by się przekonać o tym na własnej skórze.
– Dobrze, że po sobie posprzątałeś. Nie udowodnią Ci niczego. Legitymację mogłeś równie dobrze znaleźć przypadkiem.
Wzruszyła ramionami. Zapewne gdyby to był jakikolwiek inny, nie tak znany ze swych mordów wampir, pewnie takie usprawiedliwienie byłoby uznane za prawdziwe. Ale w przypadku Kanibala? Cóż, póki nie spróbują i się nie przekonają, nie ma co gdybać.
Kiedy wampir stwierdził, że chce przetestować na kimś swoją nową szczękę, wampirzyca zeszła z niego. Nie będzie go przecież zatrzymywać, jeśli chciał iść na małe polowanie. Ale jakże ją zaskoczył swoją propozycją! Odwzajemniła uśmiech męża i bez odpowiedzi pomogła mu wstać, by razem udać się w stronę wyjścia Enklawy. Dokąd zabierze ją Testament? Tego się niedługo dowiemy, wszak to on jest przewodnikiem tej eskapady! Hachiko na pewno długo wyczekiwała takiej propozycji z jego strony.

[zt oboje]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Nie Gru 10, 2017 1:48 pm

Wampirzyca wspięła się po zakurzonych, od wielu, naprawdę wielu lat, nieużywanych schodach. Nie pamiętała, kiedy ostatnio odwiedził tę wieżę właściciel, dla którego została ona stworzona. Nie chciała, aby jakikolwiek wampirzy sługa odwiedzał to miejsce, aby cokolwiek tutaj ruszyć, dotknąć, przestawić, czy nawet posprzątać. Kurz zalegał dosłownie na każdym milimetrze stopni, pnących się stromo w górę. Na dodatek na całej swej wysokości panowały tutaj egipskie ciemności i żaden śmiertelnik nie odważyłby się postawić tutaj nawet palca u stopy w obawie jego utraty. Zresztą taki był cel tej wieży, jej mroku, braku okien i lekkiego zapachu krwi, który teraz co prawda został wyparty przez zapach stęchlizny, brudu i kurzu. Aż zakręciło się coś w nosie wampirzycy i omal nie kichnęła. Sama również nie pamiętała, kiedy ostatnim razem tutaj zawędrowała - na pewno było to w towarzystwie jej męża. Byłego męża - poprawiła się zaraz w myślach. Czy za nim tęskniła? Możliwe, że jakiś czas po rozstaniu. W końcu nie była wampirzycą bez serca, no nie tak do końca bez serca. Jakieś tam przywiązanie jeszcze kiedyś tam czuła. Teraz już minęło tyle czasu, że odcięła się od Testamenta i postanowiła zacząć żyć na nowo, tak jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Zapomnienie przyszło z trudem, ale w końcu nadeszło. Mogła napawać się swoją wolnością do woli. Pozostało jeszcze tylko jedno - sprostać demonom z przeszłości, wejść do tej wieży, pogrzebać wspomnienia na zawsze i zniszczyć to, co tutaj dla niego powstało.
Dotarła wreszcie na szczyt stromych schodów i otwarła podwójne drzwi. Tumany kurzu zaatakowały ją na wstępie, buchając w nią niczym grzybek miniatomówki w falloucie. Skuliła się przed atakiem martwych cząsteczek i odczekała aż ponownie opadną na marmurową podłogę. Wstąpiła do środka i jej ślady były jedynymi od wielu lat. Rozejrzała się obojętnie po komnacie, usiłując wyprzeć z siebie wspomnienia, które chciały ją właśnie zaatakować. Wystarczyło przecież... wyłączyć wszelkie uczucia. Zamknęła oczy i właśnie to uczyniła.
Podeszła do barku i zerknęła na stoją butelki z krwią. Nie wiedziała, jak długo one stoją. Nie pomyślała nawet o tym, że krew długo stojąca w takim miejscu może się sfermentować i działać niemalże jak grzybki halucynogenne. Odkorkowała jedną z nich, sięgnęła po jeden ze szklanych kieliszków, z których Testament nigdy nie robił użytku, i napełniła go niemal po same brzegi. Butelkę trzymała w drugiej dłoni i postanowiła się przejść po najwyższej komnacie w najwyższej wieży - prawie jak Fiona, ta od Shreka, tylko gdzie był smok? Smok zionął czarnym ogniem i chuj go strzelił lata temu, gad jeden zawszony. Chociaż gady chyba nie mają wszy... nie ważne.
Dotarła wreszcie do najważniejszego, a zaraz najpiękniejszego miejsca w całym tym ponurym miejscu.
- Ponury pałac, dla ponurego, jebanego księcia ciemności...
Mruknęła pod nosem, wypijając swój pierwszy kieliszek, nalewając następny. Usiadła na skraju podwójnej trumny, smakując się krwią. Nie uroniła ani kropelki. Nie musiała przerażać nikogo, więc po prostu szkoda było zmarnować tak wyborną krew. Gdy skończyła ten kieliszek, wlała sobie trzeci i ostatni, bo butelka się już wypróżniła - tak, oczywiście sama! Ten kieliszek równie szybko jak pozostałe stały się jej ofiarą, chociaż na dnie pozostało jeszcze nieco tego krwistego soku. Wampirzyca zaczynała mieć powoli jakieś dziwne zwidy... Miała wrażenie, że słyszy potężne sapanie i dziwne rzężenie wydobywające się z gadziego gardła. Była gotowa do... walki, więc strzeżcie się diabelskie pomioty!
- Noo...! Chooodź tu! I walcz... jak facet...
Zatoczyła się i wpadła do trumny. Tylko nogi wystawały z trumny, a resztki z kieliszka oblały jej strój na wysokości klatki piersiowej.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Nie Gru 10, 2017 2:07 pm

Nie dało się zapomnieć o tej osobie, która jako jedyna była w stanie zrozumieć szaloną dusze Przewodniczącego. Domyślał się, że też ta osoba musiała od nowa ułożyć sobie życie z dala od toksycznego związku z dawnym mężem Testamentem. Wszystko się zmieniło. Zapewne i jej osoba, jak i sam Kanibal. Tyle czasu upłynęło, a Hiro wciąż pamiętał jak bywali razem, nieodłączni. Prawdziwa krwawa para Leadris oraz Testament. Niestety wszystko dobiegło końca. Aczkolwiek nie żeby żałował w pełni, przynajmniej płomienna była wolna, co już otworzyło furtkę dla stęsknionego dotyku białowłosego. Jak widać i on miewa silne potrzeby.
Wampirzyca osamotniona w swojej ponurej, ukrytej w lesie Enklawie. Samo dotarcie do miejsca już zaczynało wzbudzać we włoskim wampirze potężne chęci rozmowy. Ona jedyna otwierała swoje serce, była przy nim. Nie, nie można zapomnieć o tak silnej więzi. Wampiry sporo na ten temat wiedzą.
Służba wpuści Przewodniczącego wszak przybył do ich pani, poza tym znali go.
- Czuję twój zapach, panno Leadris.
Szepnął pod nosem, kiedy to przestąpił przez prób domostwa. Wskazano mu drogę ku schodom na najwyższe piętro. Niemalże jak księżniczka uwięziona w wieży, tylko właśnie brak smoka. Leniwe bydle zapomniało co jest najważniejsze, niszcząc to, co budowali razem. Hiro nie omieszka skorzystać. Są wolni.
Normalnym krokiem kierował się w stronę drzwi. W dłoniach oczywiście trzymał podarunki - świeża krew z wysokiej półki oraz bukiet krwawych róż przeplatanych czarną wstążką. Wypadałoby wejść w łaski pani domu. Zatem gdy zatrzymał się przed drzwiami, bez oporów je otworzy. Pierw powitał go zapach kurzu, stęchlizny i przede wszystkim starej krwi. Skrzywił się, mrużąc czerwone ślepia. Starał się wyszukać wampirzycę w tumanie kurzu. Cóż, nie spodziewał się, że napotka Krwawą damę w trumnę w dość nietypowej pozycji.
- Leadris? Jak mniemam... śpisz?
Spyta cicho, podchodząc do trumny. Płomiennowłosa zapewne wstanie, a Przewodniczący uśmiechnie się.
- Wiem, że się mnie nie spodziewałaś.
Doda na przywitanie. Nim wręczy jej podarki, odłoży je na bok, na stolik. W końcu wypadałoby pomóc wygrzebać się z trumny. Nie będzie stać jak cep i się głupio patrzeć, zresztą nie w jego guście patrzeć na damę w opałach.
- Coś mi się wydaje, że wzięło cię na wspomnienia.
Zacznie rozmowę, przyglądając się wampirzycy. Nieco pobrudziła swoje gustowne odzienie. Może pozwoli je z siebie zerwać?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Nie Gru 10, 2017 2:53 pm

Wampirzyca zawsze potrafiła zrozumieć najbardziej szalone dusze i dlatego tak ku niej lgneli. Sarken, Testament, Ethan, nie można zapomnieć o Samuru, czy teraz nawet Hiro. Każdy z nich na swój sposób miał w sobie szczyptę szaleństwa i tylko na takich Leadris natrafiała. Sama zresztą też nie była do końca normalna, chociaż teraz nieco się to zmieniło. Ale czy na pewno? Kiedy ktoś jest pod wpływem działania krwi halucynogennej wiele rzeczy może się wydarzyć! Szaleństwo przeradza się w czystą formę zła, prowadzącego do odkrycia prawdy - nie, nie wiem, co miałam na myśli, ale zdanie całkiem fajne.
Nie byli znowu tak nierozłączni. Może kiedyś. Na samym początku, kiedy kwiatki kwitły za oknami ich sypialni i patrzyli przez różowe okulary. Pojawiał się tylko jeszcze jeden problem - widoki z Zamczyska rozciągały się na cmentarzysko, a nie na kwiaty... Później Testament traktował ją jak służkę, jedną z wielu, które miał pod ręką w swoim małym pałacu, w którym czuł się tak bezpieczny, że zachowywał się jak rozkapryszone dziecko. Tyle że każdy go tam rozpieszczał - służki, Barabal, nawet Hiro. Miał bardzo wygodnickie życie, żył w dostatku, chociaż nigdy nie przepracował ani jednej minuty, nie licząc jego posady dyrektorskiej. Jednak nie oszukujmy się, nie przebywał tam po to, aby pracować, tylko po to, żeby żreć za darmo uczniów. O, to po prostu taka karta multisportu, jaką rozdają pracownicy, tyle że Testament dostał kartę na darmowy bufet, którym była cała szkoła.
Służba oczywiście wpuściła wampira szlachetnej krwi do wnętrza posiadłości. Został przywitany ukłonami, ktoś tam nawet zaproponował, że weźmie od wampira płaszcz, ktoś inny chciał mu wetknąć nawet wełniste kapcioszki, gazetkę i popołudniowego drineczka, obiad oczywiście też niedługo zostanie podany i czy aby przypadkiem nie zostałby na kolacji? Ha, wolne żarty. Ale płaszcz mogli od niego wziąć, gdyby chciał, tylko nie wiadomo czy go odzyska. Nie, to już nie był żart.
Wampir zaczął wdzierać się na więżę i najprawdopodobniej to właśnie kroki szlachetnokrwistego słyszała, choć wyobrażała sobie przez narkotyczną krew, że to Testament się zbliża. Czego chciał? A czego on mógł chcieć? Wyczuł krew, mięso i postanowił wyruszyć na żer. Tylko zanim Testament wczłapałby się na samą górę, zajęłoby to co najmniej rok, a niezapowiedziany gość dotarł tutaj w ciągu paru sekund, nie marudząc przy tym, jak ten świat jest okropny, a wampirzyca okropna, bo zrobiła mu pokój na samej górze i musi włazić po tylu schodach!
Wpadła do trumny i usłyszała jego głos. Nie, nie łagodny i przyjazny głos Hiro, którego znała prawie tak długo, jak byłego męża. Hiro, który ją wspierał i nieraz pomógł wyleczyć wiele ran fizycznych i psychicznych. Hiro, z którym miała syna, choć nie był on zrodzony z ich lędźwi i tak dalej, i tak dalej. Słyszała potworny, leniwy, huczący głos Testamenta, który ośmielił się przerwać jej spokój, wedrzeć się tutaj siłą i pozbawić ją życia.
- Niee... czekałam na Ciebie...
Dobiegł do Hira głos z trumny, a potem ciche czknięcie i szuranie, stukanie, szeleszczenie... Wampirzyca po prostu usiłowała się podnieść, ale nie za bardzo jej to szło, bo wciąż w dłoni dzierżyła kieliszek i pustą butelkę, które robiły jej za szpadę i sztylet. Tak, widziała w swoich dłoniach ostre narzędzia zbrodni, którymi planowała zamordować byłego męża. Choć fakt, faktem nie spodziewała się ujrzeć paskudnego ryja tego gada. Gdy wreszcie wyjrzała z trumny na gadzisko, poczuła doń silną odrazę. Wyglądał, jakby opuścił właśnie mokradła. Długie, potargane czarne kudły, które na dodatek zlepione były krwią i dziwnie śmierdziały. Zresztą sam wampir śmierdział... śmiercią i rozkładem. Wampirzyca szybko się pozbierała i wypadła z trumny, na posadzkę marmurową, przed Hiro, który w jej oczach wyglądał jak Testament, i zaatakowała go szpadą, znaczy butelką, markując cios na wysokość brzucha. Wydała z siebie jedynie:
- Awraaa...!
Kiedy szpada okazała się zbyt krótka! Musiała zmniejszyć dystans, ale pierw chciała rzucić w niego sztyletem! Kieliszek zatem powędrował w stronę Hiro, a celowała oczywiście w udo.
- Nie... zeżresz mnie. Nie dam się!
Odezwała się do niego wojowniczo.
- A przynajmniej żywcem...
Kwiaty w dłoniach Hiro wyglądały jak maczuga, którą Hiro vel Testament pożyczył sobie bezwstydnie od niej!
- Walcz ze mną, Gadzie!
Podparła się dłońmi o posadzkę. Gdyby faktycznie miała przed sobą Testamenta, ten już dawno by ją rozerwał na kawałki, bo przecież była takim łatwym celem. Udało jej się w końcu stanąć na chwiejnych nogach i zamierzała ruszyć ze szpadą na Testamenta...
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Nie Gru 10, 2017 4:22 pm

Kanibal zbyt mocno się zmienił dla urodziwej kobiety. Natura potwora wychodziła zbyt mocno, pozwalał by przejmowała nad nim całkowitą kontrolę i zaprzepaściła to, co razem z Leadris zbudował. Jak widać nie umiejętnie podchodził do ich wspólnego życia. Niemniej jednak niósł za sobą ogromny ciężar. Sponiewierany przez los, odepchnięty przez własną rodzinę. Nie sprowadziło to na niego nic dobrego, ani dla osób bliskich którymi się otaczał. Hachiko zapewne wiedziała o tym, jednakże też nie mogła tłumaczyć wszystkich jego win. Zawsze mógł starać się dla niej, a tego nie uczynił.
Teraz jednak było na wszystko za późno. Kanibala już nikt dawno nie widział. Co się z nim działo, jak żył. Tego raczej nikt nie był w stanie odgadnąć. Jedno było pewne. Na pewno byli w to zamieszani łowcy.
Nie spodziewał się oklasków na swój widok. Po pierwsze był Przewodniczącym Rady, po drugie Leadris chciała odciąć się od potworów z zamku, a tutaj właśnie jeden do niej zmierzał. Płaszcza nie oddał.
Upita krew przez wampirzycę miała dramatyczne skutki. Jak widać stara krew butelkowa nie była jak wino i zamiast smakować wybornie, psuła wampirze umysły. Całkiem przystępny pomysł na zabawę, ale nie dla Hiro takie numery. Musiał tym bardziej odłożyć zakupione podarunki dla kobiety, skoro ta była nader agresywna. Nie potrafił z początku zrozumieć czemuż paliła taką agresją wobec jego osoby. Czyżby i ją zranił?
- Czekałaś?
Mocno zaskoczony, nie ma co ukrywać. Wampir w czerni chyba musiał utrzymać dystans skoro ta wymachiwała butelką jak szablą. Przeklęta krew, aż się Ivano obruszył.
- Leadris!
Krzyknął, zaś robić krok w bok. Nie chciał zostać zabity butelką jakkolwiek to brzmiało, poza tym nie przybył tutaj na wojnę.
- Masz prawo być zła, ale nie chcę cię skrzywdzić!
Tłumaczył się jeszcze nieświadomy jak bardzo nie wie, że ona widzi w nim Kanibala. Pożarcie. Gadzie? Trochę już świtało wampirowi. Wszak krew stara działa jak środek halucynogenny.
- Zaraz, czy ty widzisz Testamenta?
Aż brew uniósł. Tego się nie spodziewał, lecz tak czy siak trzeba było działać. Uzbrojona w kieliszek, niebezpieczna. Poza tym znał jej moce.
Róże które przyniósł dla kobiety posłużyły tym razem jako broń. Sięgnął po jedną, rzucając nią w stronę kobiety. Nim jednak wylądowała wydłużyła się ona, opadając na ciało kobiety. Miało to ją powalić po czym skrępować.
- Hachiko, nie poznajesz mnie? To ja Hiro. Chciałem cię tylko odwiedzić, nie pożreć.
Jeśli uzyska możliwość podejście do niej, kucnąwszy. Wyciągnie też dłoń aby dotknąć jej czoła.
- Musiałaś wypić starą krew.
Dodał, patrząc w zdenerwowaną kobiecą twarz. Mimo tych ostrych rozgniewanych rysów wciąż wyglądała kusząco.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Nie Gru 10, 2017 5:58 pm

Właściwie to Testament obwiniał ją za wiele rzeczy, które spotkały jego skromną osobę. Wiedziała też, że i Gabriella to czyniła czy jego wierne służki, zachowujące się jak kochanice diabła. Skoczyłyby za nim w ogień i gdyby tylko samemu Kanibalowi się zechciało, to też by to uczynił. W zamku często czuła się jak nieproszony gość, jak łowczyni posagów, bo któż zechciałby takiego Potwora na męża. Czuła się przytłaczana i obwiniana przez każdego z rodziny Kuroiaishita, co tylko dotyczyło samego pana zamku. Musiała zerwać te więzi, które łączyły ją jeszcze z tym rodem, chociaż... pozostawiła sobie ich nazwisko. Sama nie wiedziała dlaczego. Z przywiązania? Sentymentu? Z groźby, jaką niosło ze sobą akurat to nazwisko? Pewną ochronę, jaką jej ono dawało? Możliwe, że wszystkie te czynniki naraz. Nie było to jednak teraz ważne.
Wampirzycy w ogóle nie przeszkadzało to, że był Przewodniczącym Rady. Co to miało wspólnego z ich więzią, która narodziła się dekady temu? Była przekonana, może niesłusznie, że wampir prędzej wyciszyłby sprawę dotyczącą wampirzycy lub ukarał ją naprawdę pobłażliwie, niż wykorzystywał swój potencjał w radzie, żeby ją zniszczyć.Co jak co, ale to był jeden z niewielu wariatów, którzy doceniali więzi międzywampirze powstałe na przestrzeni czasu. Samotność swoje robi. Nikt inny nie potrafiłby go tak zrozumieć jak ona.
Nie rozumiała jego zdziwienia, kiedy z gardła gada wydobyło się zdziwienie, że czekała. Oczywiście, że tak!
- Jak zawsze... kiedy chłód... łoża stawał się nie do zniesienia...
Obnażyła swoje kły, czekając aż kanibal uczyni to samo. Była gotowa stoczyć swój ostatni bój, utoczyć mu krwi i ponieść klęskę. Przynajmniej umrze chwalebnie - w kłach siejącego grozę wśród wampirów i ludzi kanibala.
Szpada chybiła celu, wampirzysko uniknęło ciosu. Wampirzyca zasyczała groźne, uginając nieco kolana dla lepszej równowagi. Zresztą był to taki odruch - przy polowaniu i walce.
- Nie mów tak do mnie!
Ryknęła z głębi swych płuc, aż popękało całe szkło, jakie znajdowało się w tym pomieszczeniu. To samo stało się z jej szpadą, bo sztylet, to znaczy kieliszek, już dawno szlag trafił. Nie chciała, że gadzisko zwracało się do niej po imieniu. Nie chciała, żeby się do niej spoufalał. Chciała go... zabić, ale wiedziała, że nie da mu po prostu rady. Nie chciał jej krzywdzić? Nie chciał?! Zaśmiała się, spoglądając na niego, jak na wariata! Kanibal nie chciał jej skrzywdzić!
- Na taką deklarację... już za późno, Testamencie!
Przepuściła w jego stronę atak. Nie ważne, czy się on powiedzie czy nie. Czarny, potężny ogień przeciwko jej zamrożonej wodzie... Chociaż uda jej się go porządnie zranić. Zawsze mu odpuszczała, nie chcąc go zranić czy skrzywdzić. Za to on zawsze atakował na ślepo w białej furii.
W stronę wampira pomknęły trzy sople lodu, które stworzyła. Gdyby tylko spojrzał w jej oczy, dostrzegłby w niej prawdziwą złość, może nawet nienawiść, wypisaną również na twarzy. Niezależnie od tego, czy sople trafiły w wymierzony cel czy też nie, wampirzyca została po chwili spętana kwiatem róży, bowiem... w ogóle się tego nie spodziewała! Znała wszystkie moce kanibala, ale to! Pędy wygięły do tyłu nieco jej ciało, unieruchamiając jej członki ciała. Warknęła. Syknęła. Zaczęła się szamotać, a jak wiadomo, róże mają kolce... Zaczęły się one wbijać w delikatną skórę wampirzycy, nieco ją drapiąc.
- Hiro nie wygląda, jak dwustutonowy kanibal, który wrócił właśnie z bagna!
Stworzyła ostry sopel lodu, nieco większy niż te trzy, które wymierzyła przeciwko wampirowi - miały może ze trzydzieści centymetrów długości. Oba końce zakończone były ostrymi szpikulcami, którymi zaczęła przecinać pędy róży, która ją krępowała. Czy naprawdę chciał teraz podejść bliżej i ją dotknąć? Wampirzyca nie była teraz sobą! Pod wpływem halucynogennych środków stała się wyjątkowo agresywna. Gdyby mogła, plułaby kwasem jak kanibal.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Pon Gru 11, 2017 10:01 pm

Hiro raczej nie przybył tutaj rozmawiać o Testamencie, więc nawet nie chciał doszukiwać się czegokolwiek. Ale niestety stało się jak stało, wampirzyca chyba z tęsknoty za olbrzymim wampirem spożyła zatrutą krew po czym zaczęła mieć omamy. Na jej szczęście Ivano umie rozprawić się z trucizną płynącą w jej żyłach, lecz nim jej pomoże musi ogarnąć jej agresję oraz chęć pokonania go.
- I po co piłaś tą starą krew?
Westchnął zmęczony, patrząc na kobietę. Mimo wieku rozpracowanie kobiecego umysłu stanowiło nie lada wyczyn, zatem ciężki chleb do zgryzienia przed nim.
- Tak, oczywiście.
Pokręcił głową na wzmiankę o łóżku. Nim krew wyparuje oraz jej działanie, minie naprawdę sporo czasu. Musiał zatem działać, nie czekać aż ta rzuci się do szlachetnego gardła. Co prawda poradziłby sobie z nią, jednakże nie chciał żadnej przemocy.
Unieszkodliwić jak najbardziej, nie okaleczać. Aczkolwiek róże mają kolce, więc nie obejdzie się bez zadrapań czy drobnych skaleczeń. No i oczywiście było co raz gorzej.
- Nie prowokuj mnie!
Warknął wampir, mrużąc karmazynowe oczy. Ostatnie wydarzenia nie wpływały dobrze, poza tym skazał kogoś na niemały ból w ramach sprawdzenia. Ale co zrobić, Włoch ma poniekąd obłudny charakter. Hachiko nie pomagała.
- Nie jestem Testamentem!
Musiał uniknąć ataku, po czym sam przyszpilić ją. Wampirzyca została powalona za użycie łodyżki róży, która to na skutek mocy powiększyła się tworząc istną plątaninę. Skoro nie chciała dać do siebie podjeść, nie uczynił tego. Jeszcze.
- Na litość, Leadris. Dlaczego musiałaś pozwolić się zatruć starej krwi, przecież nie jesteś głupia. Powinnaś wyczuć.
Trochę dziwnie, że dama pozwala sobie na takie ekscesy. Pokręcił głową, obnażając swoje kły. Jeśli chciała dalej atakować - Hiro również tak uczyni. Pnącza zacisnęły się mocniej, wżynając boleśnie w ciało. Byleby ją zdekoncentrować oraz wyzbyć się wytworzonych przez nią kolców. Dopiero jak całkowicie kobietę obezwładni, zajmie się wyssaniem trucizny. Trochę ryzykowne, acz musiał coś zrobić.
- Prawie zachowujesz się jak swój były mąż.
Oświadczył w między czasie, mając małą nadzieję że takie właśnie słowa sprowadzą chociaż odrobinę kobietę na ziemię. Nie dzisiaj, nie wymęczaj Przewodniczącego.
Ciężki dzień, naprawdę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Hachiko Wto Gru 12, 2017 1:03 pm

Wampirzyca właśnie nie tęskniła za kanibalem. Bo za kim tu było tęsknić? Chciała po prostu zerwać z przeszłością, pogrzebać wszelkie wspomnienia związane z tym wampirem. Dlatego nawiedziła tę komnatę na najwyższym piętrze, w wieży. Wierzyła głęboko, że cały ten plan się powiedzie - zamierzała to pomieszczenie wyremontować, przerobić na coś innego, chociaż zamierzała zachować jego mroczny klimat.
Wampirzyca przecież nie wiedziała, że stara krew może mieć taki zwodniczy wpływ na umysł wampira! Zawsze piła świeżą krew, prosto ze swej ofiary albo przygotowaną specjalni do spożywania z butelek, chociaż oczywiście każdy krwiopijca wiedział, że ta świeża krew toczona prosto z krwi była najsmaczniejsza i najlepsza!
- To tylko krew! Jest jej pod dostatkiem... Nie musisz być jak zawsze zachłanny na wszystko.
Nawet krwi w jej własnej posiadłości zaczynał jej żałować! To nie on zajmował się produkcją tej krwi w butelkach! To nie on sprowadził ją do tej komnaty! Miała zatem prawo pić tę krew gdzie jej się żywnie podobało. To tylko rozsierdziło wampirzycę bardziej. Przynajmniej przejrzała już na oczy i wiedziała, jakim jest wampirem.
Na pewno minie sporo czasu, nim ta ludzka krew, zepsuta ludzka krew, która stała się trucizną płynąć w jej żyłach, opuści ją. Najlepiej byłoby pozbawić wampirzycę przytomności - zaoszczędzi się na tym czas i energię, którą oboje niepotrzebnie przecież marnotrawili na korzystanie ze swoich mocy. Gdyby nie była pod wpływem halucynogenów, nie zaatakowałaby Hira. Nie była na tyle głupia, żeby atakować szlachetnokrwistego, jeśli nie było to w formie obrony. Darzyła ich zresztą szacunkiem - no, może nie wszystkich. W końcu zdarzały się wampiry, które... nie przypominały w ogóle wampirów, o!
- To mnie uwolnij i walcz ze mną normalnie, tchórzu! Co to w ogóle za pnącza?
Gdyby ją tylko uwolnił, rzuciłaby się z pięściami na tego spaślaka. A że był gruby, to tym samym jego ruchy były spowolnione i doskonale o tym wiedziała. Znała każdą jego słabość i żałowała jedynie, że nie była jedną z nich... A raczej kiedyś żałowała.
- A kimże w takim razie jesteś, jak nie Gadziskiem?!
Że on nie był Testamentem? Przecież znała go. Widziała. Słyszała wielokrotnie głos. To przecież był Testament! Któż inny? Nikt jej tutaj nigdy nie odwiedzał. Ani syn, ani nawet Hiro, który to tak niby cenił sobie ich więź i samą wampirzycę. A przecież jakiś czas temu omal między nimi nie doszło do czegoś więcej, wykraczającego przyjaźń. Tylko Testament tutaj przychodził i to zawsze tylko wtedy, gdy potrzebował żarcia i był wygłodniały.
Pnącza oplatywały ją coraz bardziej, stają się gęściejsze i nie było widać ich końca. W końcu zaczęło to wyglądać tak, jakby znalazła się w jakimś kokonie. Jednak zawzięcie dalej usiłowała wydostać się z tej ziemistej pułapki, tnąc strącza lodowym ostrzem. Nie miała jak sięgnąć do broni palnej, bo jej ruchy dłoni i ramion były skrępowane.
- To moja krew... Mój dom. Nic już nie dostaniesz i nic nie odbierzesz.
Warknęła ku niemy przez zęby. Wampirzyca czuła, jak więzy zaciskają się mocniej, kolce przebijają skórę. Ale... to była przecież Leadris. Uwielbiała ból. Kolce były dla niej za słabe, żeby zdekoncentrować. Jednak krew zaczęła sączyć się z ran. Och, za parę godzin straci znaczną jej ilość i w końcu się osłabi, ha! Czy Hiro będzie czekał kilka godzin? Czy w końcu ją wykończy na tyle, żeby straciła przytomność?
Zaśmiała się w głos, kiedy porównał ją do siebie.
- Więc teraz zobaczysz, jak to jest nie móc się z kimś porozumieć za wszelką cenę!
Szamotała się coraz bardziej. W końcu straciła cierpliwość, bo udało jej się przeciąć jedną linę różaną. Rzuciła w wampira lodowy kołek, celując w gardło. Po czym zaprzestała swojej szamotaniny. Zrozumiała, że działa pod wpływem narkotycznej krwi? Nie! Zamknęła oczy, skupiła całą swoją wewnętrzną uwagę na całej mocy, jaka w niej była i... zaczęła tworzyć. Podłoga pod jej stopami zaczęła zmieniać się w lodowisko. Szło to bardzo opornie i powolnie, ale był to skutek uboczny kontrolowania mocy, ponieważ zamierzała wytworzyć grad... kołków z lodu, którymi zamierzała ugodzić w szlachetnego. Wiedziała, że to może ją kosztować całą energię, jaką posiadała, ale... w ogóle o tym nie myślała. Miała tylko jeden cel. A tym celem był Hiro, który w jej oczach był po prostu Testamentem.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Gość Nie Gru 17, 2017 11:49 am

Powinna więc zacząć od siebie, a nie od komnaty. Znaleźć dla siebie pasję, mająca odgonić od siebie wspomnienia oraz pozwolić na pierwsze kroku ku zapomnieniu. Hiro zapewne byłby w stanie jej pomóc, zabierając chociaż na dłuższą wyprawę. Ale nim przejdzie do sprawy, musi ugłaskać ostro naćpaną krwią kobietę. Uznał w pewnym momencie, że lepiej będzie jak zmieni miejsce i po prostu przeczeka jej zdziczały szał, skoro nie dawała do siebie nawet podejść. Oczywiście nim wyjdzie, upewni się że nie ma w jej zasięgu kolejnej porcji, starej krwi.
- Łodyżki róży. Kwiaty które ci przyniosłem.
Może po takich słowach wreszcie zrozumie, że nie przybył tutaj wiecznie wygłodniały kanibal, tylko kulturalny włoch? Liczył, że niebawem zakończy ten swój halucynogenny atak i zacznie być normalna.
- Nie chcę cię atakować ani kneblować, Leadris.
Dodał po krótkiej chwili, nie odpowiadając na jej krzyki. Była to jak walka z wiatrakami - i tak by nic nie wskórał, a niewyjaśniona walka sprowadziłaby na nich większe umęczenie. Ivano nie do tego dążył.
Skoro była bliska wyswobodzenia się, to równało się atakiem. Nie zamierzał zatem czekać ani dać jej większe pole do popisu. Nie kontrolował już pnączy, więc te stopniowo zaczęły się kurczyć. Więc nim ta na nowo zaatakuje, Hiro po prostu opuści pomieszczenie. Niech celuje oraz niszczy sobie skrzydło drzwiowe.
- Poczekam aż ci przejedzie. Nie zamierzam marnować siły na bezsensowne walki.
Powiedział na tyle głośno, by ta go usłyszała. Niech sobie mrozi co chce, tworzy, pluje i syczy. Przewodniczący kierował się schodami w dół, zmieniając pomieszczenie. Brudzenie sobie rąk krwią słabszej wampirzycy jakoś nie leżało w dzisiejszych planach wampira, co to, to nie. Nie tym razem moja droga.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata mroku - wieża Empty Re: Komnata mroku - wieża

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach