Ambitny tytuł.

Go down

Ambitny tytuł. Empty Ambitny tytuł.

Pisanie by Gość Wto Sie 28, 2018 12:43 pm

- Nie rozwalaj się tak na tym łóżku. I weź te buty od mojej pościeli.
- Nie majacz, tylko daj mi te farby. - Gabriel gwałtownie machnął ręką, jakby odpędzał wyjątkowo nieznośną i natrętną muchę latającą wokół niego. Nie zważając na protesty kolegi opadł na jego łóżko, kładąc nogi na kołdrze. Zgiął jedną nogę, a ręce splótł za głową.
- Chwila, gdzieś je tutaj położyłem.
- Nie mam całej nocy. Rusz się, Jason.
- Marudzisz jak stara baba. Chwila - mruknął wampir, przeszukując szuflady w biurku. - Masz.
Czarnowłosy w ostatnim momencie złapał pudełko farb. Gdyby nie wampirzy refleks to z pewnością dostałby w nos.
- Będę się już zwijał - powiedział, wstając. Zerknął na zegarek. Pozostało pół godziny do wschodu słońca.
Niedobrze.
- Też za chwilę wychodzę.
- Nara - powiedział, wychodząc z pokoju kumpla. Musiał się teraz spieszyć, jeśli chciał zdążyć do swojego domu przed pierwszymi promieniami słońca. Jeszcze parę minut temu był pewny, że zna drogę do wyjścia z budynku, ale coraz bardziej wątpił w swoją intuicję. Albo ta zakichana szkoła miała kilkanaście drzwi z napisem "składzik na miotły", albo była jednym wielkim labiryntem. Spojrzał za okno, wbijając wzrok w jaśniejące niebo. Świetnie, zapowiadało się na to, że ten dzień spędzi w Akademii, próbując wtopić się w jakąś grupę uczniów.
Niedługo uczniowie z klasy dziennej powinni się obudzić i iść na zajęcia, uch.
- No nie wierzę, piętnaście minut szukam, a tych jebanych drzwi nie widać - warknął, opierając się o ścianę. - To jakiś kiepski żart - westchnął.
A mógł wybić okno i wyjść przez nie.
Szkoda, że wcześniej na to nie wpadł.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Naissankari Sro Sie 29, 2018 8:42 am

To będzie tylko chwilowa wyprawa.
Stawię się w bibliotece na pięć minut i momentalnie z niej wyjdę, przecież nie mam szczególnie co robić, po prostu chcę wypożyczyć konkretną książkę. Jasne.
Chyba ci wali na łeb, młody! — schylił się, unikając w ostatniej chwili lecącej w jego kierunku pięści. Cóż, niewątpliwie miał szczęście, że wampir któremu parę minut wcześniej przypadkowo wlazł w drogę, postanowił po prostu mu przywalić, zamiast używać swoich mocy. Chociaż nadal uważał, że nie zrobił nic złego.
Dobra, siedział pod ścianą, w ostatniej chwili wyciągając nogi, gdy przechodzący obok niego wampir mijał jego ławkę. I może faktycznie potem wstał, by mu pomóc i podał mu rękę, ale w ostatniej chwili coś go zaswędziało, więc podrapał się po karku, a koleś stracił równowagę i zarył twarzą w ziemię. Ale czy to jego wina do cholery, że obrócił się w momencie gdy ten się podnosił i przywalił mu z kolana w nos?
Mówiłem, że to przypadek — próbował się wytłumaczyć z ciężkim westchnięciem. Odchylił się po raz kolejny, zaraz podcinając wampirowi nogę. W złą stronę.
No i chuj. Dlatego nigdy nie bijesz się z innymi, Naiss. Jesteś w tym gorszy niż twoja babcia na wózku.
Nie żeby miał babcię na wózku.
Tak czy siak, jego 'ofiara' wywaliła się na niego dość efektownie, przez co uderzyli o ziemię z głośnym grzmotnięciem, aż mu nieznacznie zawirowało we łbie. Niecałe siedem i pół sekundy później, łokieć jego nie-przyjaciela wylądował na kości policzkowej Naissankariego. Z taką rotacją, że zdążył nawet rozciąć sobie przy tym wargę.
No dalej, przecież byłeś taki cwany!
Podniósł gwałtownie nogę do góry, by się podnieść, gdy poczuł pod butem coś miękkiego. Bardzo miękkiego.
Jego przeciwnik momentalnie wydał z siebie dziwnie zduszony dźwięk zabarwiony jakimś jękiem i przewalił się ciężko na bok.
Och.
Ja tylko chciałem wstać — wytłumaczył się ostrożnie, otrzymując w odpowiedzi mordercze spojrzenie. Dobra, chyba czas się zwinąć — To ja już pójdę, miło było poznać, ystävä.
WRACAJ TU! NIECH CIĘ--- — nie dosłyszał reszty zdania. Właściwie to był już pół szkoły dalej. Co jak co, ale znikanie miał opanowane do perfekcji. Häivä sunął powoli obok niego, nic sobie nie robiąc z ponurego wzroku Naissankariego.
Mógłbyś jakoś pomóc, wytłumaczyć, co nie. Nie no pewnie. Przecież nie mówisz. Po co. Teraz mamy przerąbane — niestety wyglądało na to, że słowa chłopaka nie robiły na marze żadnego wrażenia. Właściwie to miała go głęboko w dupie.
Westchnął krótko i otarł wargę z krwi, podnosząc wzrok do góry. Rana na ustach zaczęła się już powoli zasklepiać, choć opuchlizna zapewne miała się jeszcze jakiś czas utrzymać. Podobnie jak piękny siniak na rozciętym policzku. Co on do diabła, nosił jakieś ćwiekowane obroże na łokciach? Serio.
Myślisz, że przede mną zwiejesz?! — co za uparty gnojek. Wyrwał ponownie do przodu, by ponownie zwiększyć odległość pomiędzy nimi. Pech chciał, że ktoś taki jak Naiss miał po prostu talent do ładowania się w kłopoty. Nic dziwnego że gdy tylko odwrócił się w tył, by zobaczyć czy oprawca dał mu jednak święty spokój, nie zauważył że wbiega wprost w stojącego pod ścianą chłopaka. Dzięki bogu. Gdyby był kobietą, jak nic Asmodey już leżałby pozbawiony przytomności. Tymczasem przyrżnął w niego jak mini-czołg i syknął cicho czując jak jego kość policzkowa zderza się ze szczęką Gabriela.
Szlag. Zagapiłem się — zdążył nawet zaryć ręką w ścianę, przez co niektóre palce (oprócz zdartej do kości skóry) wyglądały na dziwnie przykurczone. Cofnął się o krok i wyciągnął nieznacznie palce ze stawów, nastawiając w odpowiedni sposób, zaraz rozprostowując. No, teraz dobrze.
Nienawidzę bójek.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Gość Nie Wrz 16, 2018 11:29 pm

 TRACH.
 Nim gadzie oczy zdążyły zauważyć biegnącego chłopaka, szczęka Gabriela boleśnie odczuła nieuwagę nieznajomego. Był prawie pewny, że usłyszał cichy trzask łamanych kości. Ostrzegawczy warkot przetoczył się przez gardło wampira, gdy palce chwyciły za bolące miejsce. Opuszkami palców delikatnie przejechał po szczęce; na szczęście nic nie wskazywało na mniej lub bardziej poważne uszkodzenia.
 - Ty - wysyczał przez zaciśnięte zęby, szybkim ruchem łapiąc ofiarę losu za szyję. Typ powinien chociaż przeprosić za swoje zachowanie. Jego zagapienie się mogło przynieść dla niego opłakane skutki. A może chodziło mu o to, aby wkurzyć kolejnego wampira? - Pojebało cię? - Palce mocniej zacisnęły się na gardle Naissa, jakby chciały przebić cienką warstwę skóry.
 Biedak trafił z deszczu pod rynnę.
 Ciemna czerwień zalała oczy Gabriela. Cholera, ten dzień zapowiadał się beznadziejnie. Najpierw wschód słońca zatrzymał go w szkole, a potem jakiś idiota poddał próbie twardość jego kości. To brzmiało jak jakiś bardzo nieśmieszny żart.
 - Chwila, możesz się mi przydać. Z której jesteś klasy? Nocnej? Dziennej? - Przekrzywił głowę z prawo, przyglądając się swojej nowej zdobyczy. Blizny jasno świadczyły o tym, że miał przed sobą kogoś, kto prawdopodobnie niejednokrotnie służył losowi jako obiekt wpadek i nieszczęść. - Prowadź do swojego pokoju - zażądał. Perspektywa chodzenia po szkolnych korytarzach aż do zmroku nie napawała zbyt wielką radością, dlatego skoro plan B sam się pojawił, nie zamierzał przepuścić takiej okazji.
 - C-c-co wy robicie? - piskliwy głos młodej uczennicy przypomniał czarnowłosemu gdzie się znajduje - w miejscu, w którym aż roiło się od ludzi nieświadomych istnienia istot lepszych od nich. - Bójki są zabronione. Puść go, bo zawołam nauczyciela!
 Trajkotanie upierdliwej nastolatki jedynie podnosiło poziom irytacji. Odruchowo puścił nieznajomego, zostawiając po sobie czerwony ślad. Usta już otwierały się, żeby mało subtelnie kazać dziewczynie zająć się własnymi problemami, póki nie dzieliła ich z nieuważnym frajerem, ale nim zdążył wypowiedzieć pierwszą sylabę, nieznajoma podskoczyła w miejscu, gdy po dokładniejszym przyjrzeniu się Gabrielowi dostrzegła parę lśniących czerwienią oczu. Ruszyła biegiem, jakby w jednej chwili ktoś wystrzelił sygnał sygnalizujący start na zawodach.
 - O cholera, chyba przez ciebie będziemy mieli problemy. Rusz się. Może zdążymy do twojego pokoju, zanim tamta kogoś zawiadomi. - Położył dłoń na prawym ramieniu Keitaro bynajmniej nie w przyjacielskim geście. Delikatny nacisk palców był niemym ostrzeżeniem.
 Nie próbuj żadnych sztuczek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Naissankari Pon Sie 19, 2019 12:11 pm

To się nazywa mieć szczęście stulecia. W pierwszym momencie nawet nie przeszło mu przez myśl, że rzucił znowu jakimś idiotycznym tekstem, a nawet nie przeprosił. Ach no tak. Przecież on nigdy nikogo za nic nie przepraszał. Zamiast tego mógł jedynie cicho westchnąć, gdy palce zacisnęły się na jego i tak pokiereszowanym gardle, zostawiając po sobie dość specyficzne uczucie. Jakby nie patrzeć, jego blizny nawet jeśli były już całkowicie zasklepione, nadal pozostawały niezwykle wrażliwe na dotyk. Pewnie dlatego nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z takiego, a nie innego rozwoju sytuacji, czując przebiegające mu przez kręgosłup ciarki.
Żeby to teraz, urodziłem się pojebany — wymruczał nieco niewyraźnie, jako że ktoś postanowił ograniczyć jego oddech. O dziwo nawet przez chwilę nie próbował się w jakikolwiek sposób bronić. Jego ręce tkwiły wzdłuż boków. Jedna z dłoni nadal była nieznacznie spuchnięta po samoistnym nastawieniu wszystkich stawów, choć wyglądała lepiej niż minutę wcześniej. Zamiast tego przyglądał się zalewającej jego oczy czerwieni, wyraźnie kalkulując czy powinien już dawać znak swojemu notariuszowi, że może wcielać testament w życie.
Kogo on próbował oszukać, przecież i tak nie miał komu i czego przekazać.
"Z której jesteś klasy? Nocnej? Dziennej?"
Do twarzy ci w czerwieni — wymamrotał w odpowiedzi, kompletnie pomijając jego pytania. Poruszył się nieznacznie, przejawiając po raz pierwszy chęć wyswobodzenia się z nieprzyjemnego uścisku, gdy zostało mu postawione jasne żądanie. Pokoju? Chciał z nim iść do pokoju?
Ściągnął brwi w wyraźnym niezrozumieniu, przyglądając mu się uważnie. Ależepoco było wręcz wymalowane na jego twarzy. Niewidoczny dla oczu innych Häivä jakby nigdy nic kucał sobie metr dalej, kompletnie niezainteresowany całą sytuacją i przekręcał jedynie łeb o sto osiemdziesiąt stopni, jakby opętał go Szatan. Bo może i tak właśnie było.
Gdy został wypuszczony, automatycznie odkaszlnął raz by przywrócić sobie odpowiednią cyrkulację powietrza i potarł gardło, ignorując mrowienie wokół blizn. I spojrzał za zwiewającą dziewczyną, nim ponownie zerknął na Gabriela.
Ayyy, chyba już wiem kogo powinni wziąć do sztafety podczas festiwalu sportowego — rzucił ze znudzeniem, tylko i wyłącznie dlatego, że była kilkanaście metrów od nich. Gdyby podeszła nieco bliżej, w życiu by nawet nie skomentował jej istnienia. Co najwyżej dałby swój standardowy pokaz pod tytułem "udaję że nie widzę, więc nie ma".
Niech ci będzie kaveri. Seuraa minua — poklepał go po dłoni, przynajmniej zachowując pozory dobrych kumpli, choć właśnie zastanawiał się czy nie straci zaraz ręki w nadgarstku. Ostatnie czego im w tym momencie brakowało to ściąganie na siebie jeszcze większej uwagi. Zwłaszcza, że ten patafian, którego oczywiście całkowicie przypadkowo kopnął wcześniej w klejnoty, nadal mógł się tu gdzieś kręcić. Pokój nie wydawał się teraz takim złym pomysłem. Poza tym, że będzie mógł zostać zamordowany z zimną krwią, wepchnięty do szafy i kto wie co jeszcze.
Mennään Häivä — przywołał marę do porządku, która momentalnie podniosła się do góry jak robot i zaczęła człapać w ślad za jego krokami, nieustannie kręcąc sztywno łbem na boki.
To ten moment, w którym się sobie przedstawiamy, czy będziemy do siebie mówić całkowicie bezosobowo, by zachować anonimowość w przypadku ewentualnego morderstwa? — zapytał wprost, obracając głowę w jego stronę. Nagle przypominając sobie o czymś niezwykle istotnym, pogrzebał chwilę po kieszeniach bluzy i wyciągnął z niej czarną chustę, która zaraz zakryła blizny na jego szyi. Więc to tego mu brakowało.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Gość Czw Sie 22, 2019 10:55 pm

Kiedyś za namową bliźniaczki prawie zapisał się do akademii. Na szczęście uczestniczenie w jednej lekcji - na którą przyszedł bez wcześniejszego zezwolenia - skutecznie przekonało go, żeby trzymać się od tej placówki oświaty tak daleko, jak to tylko możliwe i pod żadnym pozorem nie dać się wpisać na listę uczniów. Już dawno przekonał się, że większość tutejszych uczniów irytuje bardziej niż ujadający york, rzucający wyzwanie psu większemu od siebie. Nie wytrzymałby w takim towarzystwie nawet tygodnia.
A teraz okazało się, że będzie musiał spędzić cały pieprzony dzień z kimś całkowicie obcym i prawdopodobnie niespełna rozumu. Fan-tas-tycz-nie.
Przez chwilę zastanawiał się, czy może jednak powinien zagrać kości ze szczęściem i spróbować jakoś dobiec do domu, ale szybkie spojrzenie na świat zewnętrzny zdławiło ten pomysł w zarodku. Poparzenie trzeciego stopnia mogłoby być najmniejszym złem, jakie by go spotkało, gdyby zdecydował się na podjęcie takiego ryzyka. W najgorszym razie spaliłby się w połowie drogi, a robienie za ludzką pochodnie nie figurowało na liście marzeń Gabriela.
– Do twarzy ci w czerwieni.
Zmarszczył brwi, patrząc na chłopaka, jak na okaz wyjątkowo obślizgłej ropuchy.
Czyli z klasy specjalnej...
Nawet nie wiedział, że taką wprowadzili. Dyrektorowi chyba nie wystarczyła próba pokazania, że wampiry i ludzie mogą obok siebie egzystować bez większych krzywd dla którejś ze stron (co było kompletną bzdurą), jak widać dodatkowo wziął sobie za cel zmieszanie osób w pełni sprawnych umysłowo z lekko upośledzonymi. Brunet miał jedynie słabą nadzieję, że zza kolejnego roku nie wyskoczy nagle ktoś o większym stopniu niepełnosprawności. Wtedy całkowicie zwątpiłby w poczytalność osób kierujących naborem do szkoły.
Odsunął się trochę od Keitaro, przyglądając mu się podejrzliwym wzrokiem. Cóż, chyba odpadała opcja wymieniania go na lepszy egzemplarz.
Zignorował dziwne słowa wypowiadane przez ucznia. Dopóki nie zdzierał sobie gardła, prosząc o pomoc połowę szkoły, mógł sobie mówić różne brednie we wszystkich językach świata. Choć pewnie po czasie Gabriel wkurzyłby się, nie rozumiejąc niczego.
Gabriel – przedstawił się, ziewając i zasłaniając usta dłonią. Kątem oka zauważył, że na zewnątrz pierwsze promienie słońca oświetliły wierzchołki drzew. – W przypadku ewentualnego morderstwa nie muszę się martwić o zachowanie anonimowości. Trupy rzadko są skłonne gadać, a wątpię, żeby komuś chciało się babrać w nekromancji, żeby cię ożywić.
Co prawda zabijanie kogokolwiek w szkole byłoby, jak strzał we własną stopę, oblanie się benzyną i podpalenie, ale Gabriel zrobił kiedyś równie głupią rzecz na plaży. Na szczęście konsekwencje tamtych czynów nie upomniały się o niego, a on niekoniecznie ich wyczekiwał.
Pośpiesz się. Jeśli ta dziewczyna kogoś zawiadomi, to obiecuję, że zrzucę cię z dachu. Jeśli nie potrafisz latać, to lepiej przedtem zaopatrz się w dobrą instrukcję lądowania awaryjnego.
Jeszcze tego brakowało, żeby odhaczyć dzisiaj spotkanie z nauczycielem i pogadankę z dyrektorem. Wtedy pewnie nie mógłby w spokoju przeczekać do kolejnej nocy, zostając wykopanym z terenu akademii.
Krzywił się, przypominając sobie o pewnym szczególe dotyczącym akademików. Wiedział, że wampirza część uczniów mogła liczyć na lepsze kwatery, jednak niejednokrotnie pokoje były dwuosobowe.
Masz współlokatora? – zapytał głosem sugerującym, że tylko zaprzeczenie będzie satysfakcjonującą odpowiedzią.
Wsunął dłonie do kieszeni.
A tak w ogóle to nie powinieneś mieć teraz lekcji? – zamyślił się na moment, zastanawiając się, jak wygląda plan zajęć dla klasy nocnej lub specjalnej - jeśli ta druga faktycznie istniała. – Kiedy ci z dziennej zaczynają?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Naissankari Pią Sie 23, 2019 9:27 am

Cała ta szkoła jest specjalna — odpowiedział bez głębszego wnikania w temat. Właściwie to nie było nawet większego powodu, dla którego Fin do niej uczęszczał. Mimo wszystko paradoksalnie w ten sposób miał nieco więcej swobody, niż gdyby musiał mieszkać w zamku z resztą rodziny, z którą nie był nawet w żaden sposób związany. Jeśli już musiał okazywać jakiekolwiek posłuszeństwo, z reguły odnosiło się ono wyłącznie do głowy rodu i jego ojca. Przynajmniej na początku. Gdy przybył na miejsce faktycznie odczuwał dość mocną potrzebę przynależności. Lecz teraz? Wszystkie te figury były tak znikome i kompletnie nie uczestniczyły w jego życiu, że wcześniejszy wstępny szacunek zdawał się zwyczajnie przeterminować. Chyba nikt nie lubił tkwić w zgniliźnie, która jedyne co potrafiła rozwinąć to kolejne kultury bakterii.
I tak właśnie wampir nadal tkwił w akademiku, z dala od wszystkich, jedynie ściągając na siebie kłopoty na każdym kroku i denerwując innych swoją obecnością, gdy sam po prostu był znudzony. Tak bardzo znudzony wszystkim dookoła, że pojawienie się kogoś takiego jak ciemnowłosy typ idący obok niego z aurą 'wpierdoliłbym wszystkiemu co się rusza' wydawał się dość ciekawą odskocznią.
W sumie — prosta odpowiedź której udzielił na odpowiedź na wspomnienie o morderstwie była zarówno zgodzeniem się z jego słowami, jak i wstępem do zagadnienia, które powstało w jego głowie. Czy Häivä był uzależniony od jego energii życiowej i w momencie jego śmierci zniknąłby bezpowrotnie, a może był niezależnym bytem, który przypałętał się do jego osoby i przyczepił, by na nim żerować w zamian za całkowite posłuszeństwo? Jakby nie patrzeć, mara nigdy nie rosła razem z nim. Przez te wszystkie lata pozostawała całkowicie taka sama. Asmodey nie przypominał też sobie, by kiedykolwiek wyśnił sobie coś podobnego. Choć może zwodziła go już pamięć, w końcu minęło tyle lat, że sam przestawał je liczyć.
Keitaro, w skrócie Kei.
Mimo słów jego nowego towarzysza, Naissankari nie wyglądał na kogoś, komu jakoś szczególnie się spieszyło. Po założeniu chusty, otrzepał się niby to nonszalancko, mimowolnie skupiając się na miejscach, których wcześniej dotknęły dłonie Gabriela i tego poprzedniego typa, którego imienia nie było mu dane poznać. Nie żeby jakoś szczególnie mu na tym zależało. Jakby nie patrzeć, Asmodey i tak z reguły pytał, a do następnego spotkania zapominał jak się ktoś nazywał.  
Mam? Nie mam? W sumie nie wiem. Ostatnim razem nie miałem. Potem wrzucili mi kogoś, bo pękła mu rura w pokoju. Potem znowu nikogo nie miałem. Kto wie, może tym razem spłonęło komuś łóżko — jeśli tak, Naissankari musiałby trzymać się z dala od własnego pokoju przez dłuższy czas. Zdecydowanie nie chciał mieszkać z kimś, kto był chodzącą pochodnią.
... a co jeśli koleś obok niego był? Ze szczęściem Fina byłoby to całkiem prawdopodobne. Na wszelki wypadek odsunął się o krok w bok i spojrzał na sufit, zupełnie jakby szukał tam odpowiedzi.
"A tak w ogóle to nie powinieneś mieć teraz lekcji?"
Może — odwrócił się w jego stronę, przyglądając mu nieco uważniej. W sumie ciężko było mu stwierdzić czy był zbuntowanym uczniem bez mundurka, czy jakimś przypadkowym odwiedzającym — nie mam pojęcia, nigdy mnie nie interesowali. Pewnie koło 8.
Wzruszył ramionami, tuż przed tym gdy jego ręce ponownie powędrowały do kieszeni - tym razem spodni - przeszukując po kolei wszystkie cztery.
Co tak właściwie tu robisz? Skoro mamy się ukrywać w moim pokoju to zakładam, że nie masz własnego, a nie wiem kto zdrowy na umyśle przyszedłby tu dobrowolnie — brzęk kluczy zakończył jego zdanie, gdy w końcu znaleźli się w odpowiednim sektorze, a czarnowłosy zatrzymał się przed drzwiami, kombinując chwilę przy zamku, nim pchnął je do przodu i przytrzymał wyraźnie puszczając Gabriela przodem. Häivä w przeciwieństwie do niego momentalnie wpadł do środka i zatrzymał się pod jedną ze ścian, na nowo nieruchomiejąc.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Gość Pią Sie 30, 2019 6:10 pm

Zacisnął palce lewej dłoni w pięść, patrząc na Keitaro. Gabriel coraz bardziej zaczął wątpić w zdolności rozumowania ucznia, gdy ten zamiast przyśpieszyć zaczął poprawiać ubranie. Gdyby choć trochę utożsamiał się z jakąkolwiek religia, z pewnością zacząłby prosić pozaziemskie byty o pomoc i większe pokłady cierpliwości, aby skutecznie odegnać chęć przywalenia chłopakowi i pociągnięcia go po ziemi niczym worek kartofli.
Mam? Nie mam? W sumie nie wiem.
Poczuł zimny dreszcz na przechodzący z karku na koniec kręgosłupa.
Słowa wampira nie napawały optymizmem.
Czyli masz dwa łóżka? Nie prościej byłoby wtedy po prostu przenieść je do pokoju, w którym jest potrzebne?
Zerknął z ukosa na wampira, widząc, jak ten się odsuwa i wpatruje się w sufit. W brunecie zaczęło narastać pragnienie ucieknięcia stąd i zakopania się w większej wersji króliczej nory. Już nawet potencjalne poparzenia wydawały się coraz mniej ponurą opcją w obliczu perspektywy spędzenia całego dnia w towarzystwie nowego znajomego, który z każdą minutą gasił w Gabrielu nadzieję na to, że trafił na kogoś normalnego. Oby tylko dziwaczność Keitaro objawiała się jedynie poprzez dziwne i nieszkodliwe zachowanie oraz mówienia w niezrozumiałym języku, brzmiącym w uszach młodego Kurosza jak rzucanie zaklęć.
Przyszedłem po farby – wyjaśnił, potrząsając reklamówką wiszącą na nadgarstku.
Co prawda mógł je sobie sam załatwić, ale skorzystał z tego, że pewien osobnik wisiał mu przysługę. Na początku myślał, że wysłużenie się kolegą będzie doskonałym pomysłem, kiedy jemu samemu zabranie czasu na załatwienie drobniejszych spraw. Czystokrwisty życiu nie pomyślałby, że nieskomplikowany plan legnie w gruzach przez spóźnienie się znajomego, załatwiającego potrzebne rzeczy.
Wszedł do pokoju, czujnie rozglądając się na boki w poszukiwaniu czegoś alarmującego o niebezpieczeństwie. O dziwo nigdzie nie dostrzegł czaszek robiących za lampiony, odciętych dłoni prezentujących się jako trofea, ani zbioru ludzkich organów w słoikach.
Może trzyma trupa w szafie?
Nieufnie zetknął na niewinnie wyglądający mebel, zanim podszedł do okien i je zasłonił. Bez oporów położył się na łóżku Naissankariego, zginając prawą nogę w kolanie. Reklamówka z farbami zsunęła się z ręki i opadła na ziemię.
Masz coś w planach? Wychodzisz gdzieś dzisiaj czy cały dzień spędzisz tutaj?
Nie przejmował się tym, że jego obecność mogła zakłócić spokój i rozkład dnia ucznia, chciał jedynie dowiedzieć się, czy istnieje szansa na to, że Kei w pewnym momencie zniknie na kilka godzin. Wcale nie obraziłby  się, gdyby sam. Tylko niektóre osoby tolerował do tego stopnia, że przybywanie z nimi nie wywoływało w nim irytacji lub chęci ucieczki. A niedawno poznany wampir już w pierwszych sekundach podniósł Gabrielowi ciśnienie.
Jak wygląda tu sprawa z krwią? Dyrektor zaopatruje was w nią na jakiejś stołówce czy jesteście skazani na pozyskiwanie jej we własnym zakresie? – Sięgnął po poduszkę i podłożył ją pod głową. – Zjadacie czasem uczniów i uczennice z dziennej klasy, czy od razu dostajecie za to po łbie i wpis do akt szkolnych?
Słyszał o tabletkach krwi, ba, niekiedy sięgał po nie, ale tylko wtedy, kiedy nie mógł przez przeszkód ugasić pragnienia w bardziej naturalny sposób. Obiło mu się o uszy, że to właśnie nimi karmieni są nocni wychowankowie Crossa, ale niczego więcej nie zdołał wydusić ze znajomego od farb, który i  zgrabnie ominął temat. Na samą myśl o codziennym spożywaniu pigułek, krzywił się, jakby ktoś włożył mu do ust soczystą cytrynę i kazał przegryźć przed połknięciem.
Obrzydliwe.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Naissankari Sob Sie 31, 2019 11:55 pm

Uniósł nieznacznie brew ku górze. A dlaczego miałoby go obchodzić czego potrzebował jakiś przypadkowy uczeń z innego pokoju? Jak dla niego mogli spać i na ziemi, niewielka różnica.
Mój kumpel Häivä strasznie się rozwala w nocy. Jak już nie mogę wytrzymać jego dyszenia mi w kark, wywalam go na drugi materac — rzucił nieszczególnie kwapiąc się, by wytłumaczyć o co dokładnie chodziło. Konfundowanie innych było jednym z jego wrodzonych talentów.
"Przyszedłem po farby."
Przez chwilę przez maskę Naissankariego przebiło się szczere zdziwienie. Aż parsknął cichym śmiechem, szybko się reflektując gdy przypomniał sobie, że kilka minut temu wampir próbował go udusić na środku korytarza.
Wybacz, po prostu to chyba ostatnia rzecz jakiej bym się spodziewał — już prędzej by pomyślał, że któraś z dziennych uczennic mu podpadła, więc postanowił się jej potajemnie pozbyć pod osłoną nocy. W końcu gdzie jak gdzie, ale w tej szkole niezmiernie łatwo byłoby zrzucić winę na kogoś innego. Tak czy inaczej farby rozbudzały jego ciekawość, a że Naissankari jak widać instynktu samozachowawczego nie miał w sobie za grosz, szybko zapomniał o wcześniejszym strachu przed płomieniami nachylając się nieco mocniej, jakby chciał zajrzeć do środka.
Malujesz czy robisz za kuriera? — zapytał, podążając za nim wzrokiem, gdy ten rozporządzał się w jego pokoju. Tyle dobrego. Nienawidził, gdy inni wchodzili do niego zachowując się jak spłoszone myszy. Zamknął drzwi na klucz bardziej odruchowo niż w przemyślany sposób. Miało to swoje źródło w konkretnej historii sprzed kilku miesięcy, nawet jeśli w tym momencie nie do końca zdawał sobie z tego sprawę.
Gdy tylko reklamówka z farbami uderzyła o ziemię, Häivä wystrzelił do przodu kucając przy niej, by prawie że wsadzić łeb do środka. Niewidoczny jak do tej pory cień widocznie zgęstniał całkowicie się materializując, gdy mara złapała siatkę i uniosła ją nieznacznie do góry, przekrzywiając ciekawsko łeb na bok.
Jätä se — ostry ton wystarczył, by farby z powrotem uderzyły o ziemię, a bestia bez słowa przebiegła przez pokój i wdrapała się po ścianie zatrzymując w górnym kącie, skąd obserwowała ich w milczeniu. Naissankari przeszedł do siatki i podniósł ją, odkładając z cichym westchnięciem na biurko.
Musisz mu wybaczyć, jest strasznie ciekawski. Chociaż sam nie wiem czy zdaje sobie w ogóle sprawę z tego na co patrzy — drugie zdanie wypowiedział wyraźnie przyciszonym tonem, jakby nie do końca było ono przeznaczone dla uszu Gabriela. Jako że jego łóżko zostało zajęte, a zdecydowanie wolał nie ryzykować kolejną powtórką z akcji w korytarzu, usiadł na biurku obok siatki, opierając się butem o krzesło. Zaczął nim powoli kręcić na boki bez większego celu, wpatrując się w oparcie, nim wyciągnął z kieszeni telefon, odblokowując ekran.
Zdradzę ci tajemnicę. Za każdym razem gdy wychodzę z pokoju, ludzie dostają pierdolca. To taka moja ukryta moc. Jeśli w promieniu pięciu kilometrów znajdzie się coś, co będzie chciało mnie zabić, bez wątpienia to na siebie ściągnę. Jak widać moja umiejętność nieustannie się rozwija skoro tym razem ściągnąłem to coś do pokoju — wycelował w niego telefonem, przechylając nieznacznie głowę na bok, gdy lustrował go przez chwilę wzrokiem. Tuż przed tym, gdy powrócił uwagą do urządzenia, przeglądając wiadomości.
Więc nie. Nie mam żadnych planów. Jeśli chcesz możesz po prostu iść spać. I tak nikt tu nie przyjdzie. A jeśli będą próbować, po prostu naślę na nich Häivę — tym razem machnął nieznacznie głową w kierunku nadal wiszącego w rogu cienia, nawet nie patrząc w jego stronę. Mara jak na zawołanie wyciągnęła długie łapy w stronę wolnego łóżka, na które zaraz zeskoczyła, nadal ich obserwujac. Nie dało się nie zauważyć, że nawet przy tym ruchu ani materac, ani kołdra nie poruszyły się w żaden sposób. Zupełnie jakby jego cielsko nie miało na nie najmniejszego wpływu.
Gdy usłyszał kolejne pytanie, odłożył telefon na biurko i zwrócił się nieznacznie w kierunku wampira, wyraźnie zastanawiając nad odpowiedzią.
Uczniów? Nie, uczniowie zostają poza naszym zasięgiem. Mamy ten cały durny regulamin według którego nie możemy ich gryźć, nawet jeśli wyczyścimy im potem pamięć. Pewnie boją się ewentualnych świadków postronnych i tego że prawda o naszym istnieniu wyjdzie na jaw. Głównie rozprowadzają tabletki krwi — zmarszczył nieznacznie nos z wyraźnym obrzydzeniem. Nawet jeśli rzeczywiście pomagały w kontrolowaniu pragnienia, były jedną z najgorszych rzeczy do których nigdy nie miał się przyzwyczaić. Nic dziwnego, że Naissankari nie ograniczał się wyłącznie do tego. Wystarczyło zapuścić się na polowania z dala od terenów akademii, by wieść o tym nigdy nie dotarła do uszu innych. W końcu kogo obchodził pojedynczy wampir polujący kilkadziesiąt kilometrów dalej, gdy jego ofiary zawsze wracały do domu żywe (choć nieco osłabione) i przekonane, że poniosła je impreza? Fakt, że polował tylko i wyłącznie na mężczyzn ułatwiał całkiem sporo. Niemniej ani jedną, ani drugą informacją nie zamierzał się dzielić.
Mam nadzieję, że nikogo nie pogryzłeś? — wyszeptał konspiracyjnie, unosząc kącik ust w uśmiechu. W sposób, który zdecydowanie nie sugerował, że faktycznie miał taką nadzieję. Przynajmniej zostałby wplątany w coś ciekawego.
Chwila, czy jeszcze chwilę temu nie twierdził że zostaje w pokoju, by trzymać się z dala od kłopotów?
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Gość Wto Wrz 10, 2019 12:40 pm

Häivä?
Przewrócił oczami, wzdychając cicho.
Nie wnikał już to, czemu ktoś miałby dyszeć podczas snu, choć pytanie już kłębiło się na końcu języka. Nie chciał usłyszeć kolejnej dziwnej odpowiedzi, która prawdopodobnie tylko utwierdziłaby go w tym, że właśnie popełnia błąd życia, idąc za nieznajomym do jego pokoju. Na odwrót było już stanowczo za późno. Nawet dotarcie do piwnic szkoły byłoby problematyczne. Co było gorszą perspektywą: przebywanie z dziwakiem czy stadem szczurów?
Niemal wyraźnie słyszał szyderczy śmiech z tyłu głowy, kpiący z położenia wampira, który nie znosił polegać na innych w tak ważnych sprawach. Niestety wredny los zadecydował inaczej, stawiając na jego drodze pierwsze promienie wschodzącego słońca i osobliwego ucznia. Czuł, że wbrew swojej woli zaciąga dług u Keitaro.
Co ty... – syknął. – Z czego rżysz?
Gabrielowi w ogóle nie było do śmiechu w przeciwieństwie do Naissankariego. Irytacja coraz bardziej wdzierała się do umysłu czarnowłosego, a zachowanie ucznia tylko ją potęgowało, jak benzyna dodawana w małych dawkach do niewielkiego płomyka.
W pewnym momencie to pierdolnie, jeśli próby zdławienia negatywnych odczuć spełzną na niczym.
Maluję – odparł, niespecjalnie mając ochotę na rozwijanie tematu. Rzadko pokazywał innym swoje obrazy czy nawet rysunki naprędce utworzone na kartkach szkicownika.
Uzewnętrznianie się przed innymi stanowiło dla Gabriela niemały problem, jednak za pomocą pędzla czy ołówka potrafił wyrazić to, czego nie mógł uformować w słowa. Od zawsze lepiej rozumiał się z płótnem i karkami niż z ludźmi albo wampirami - rzeczy przyjmowały wszystko na swoją powierzchnię, żyjące istoty już niekoniecznie i niejednokrotnie bywały naprawdę problematyczne, zadręczając go problemami, o których nie chciał słyszeć.
Ej! – warknął, łapiąc za pierwszą lepszą poduszkę. Rzucił nią w stwora. – Spieprzaj od tego.
Na szczęście nie musiał przechodzić do bardziej radykalnych kroków. Głos Keitaro skutecznie odpędził widmowe coś, a farby znowu wylądowały na podłodze. Gabriel łypnął na monstrum nieufnym wzrokiem, choć nie ruszył się z miejsca, by przygotować się na ewentualny atak z jego strony.
Co to jest? – zapytał, przesuwając spojrzeniem od brzydkiego kaczątka zwierzątka do Keitaro. – Naucz to coś, żeby nie pchało łap tam, gdzie można je uciąć. I w ogóle pozwalają ci coś takiego trzymać w szkole?
Gabriel do teraz pamiętał dzień, w którym kumpel, od którego wziął farby, próbował przemycić do pokoju małego węża i myszy jako pokarm. Niestety niedoszły właściciel zwierząt musiał pozbyć się pupila, gdy prefekci dowiedzieli się o tym i postarali się, by wiadomość dotarła do nauczycieli.
Zdradzę ci tajemnicę. Za każdym razem gdy wychodzę z pokoju, ludzie dostają pierdolca.
Jakoś mnie to nie dziwi... – mruknął pod nosem.
W ciągu kilku minut Keitaro zdążył zderzyć się z Gabrielem, przemówić w jakiś dziwnym, niezrozumiałym języku i pokazać, że ma lekkie problemy z komunikacją – całkiem niezły wynik.
Odruchowo odwrócił głowę w stronę mary, gdy ta ruszyła się i skoczyła na sąsiednie łóżko.
To coś nie mogło roznosić pcheł, prawda?
Nie chcą, żeby prawda wyszła na jaw, a utworzyli szkołę dla wampirów i jedzenia. Nieźle. I na dodatek zabraniają wam spożywać świeżą krew, mając ją pod ręką. Naprawdę się dziwię, że aż tyle osób się na to godzi. To jak pokazywanie drapieżnikowi sarny, by potem kazać mu wpierdalać trawę razem z nią. Nie wkurwia cię to?
Kompletnie nie mógł zrozumieć, jak ktoś mógł dobrowolnie godzić się na takie warunku. Uczęszczanie na zajęcia było w miarę zrozumiałe, ale uczestniczenie w tym całym wariatkowie pod hasłem „równość dla wampirów i ludzi” zakrawało o szaleństwo.
Choć brunet miał wrażenie, że w tym wszystkim nie chodzi o zjednoczenie sobie dwóch odmiennych światów, a pokazanie, że ludzie mogą kontrolować zagrożenie będące wyżej w łańcuchu pokarmowym niż oni. Niechętnie musiał przyznać, że udawało im się wprowadzić coś takiego na małą skalę
Uniósł brew, wykrzywiając usta w wrednym uśmieszku.
Nie, w ogóle. Przecież żywię się wyłącznie energią słoneczną i powietrzem – odpowiedział, odchylając głowę na poduszkach, żeby spojrzeć na zasłony chroniące przed wdarciem się światła. – A skoro już jesteśmy przy tym temacie... Wiesz, gdzie najlepiej zapolować niedaleko szkoły, żeby nie trzeba było specjalnie fatygować się na  drugi koniec miasta, na obrzeża? Wieczorem trzeba będzie coś wrzuć na ząb.
Gdyby przewidział, że tak łatwo nie opuści terenu akademii, z pewnością zaopatrzyłby się w coś do picia.
Zamknął oczy, próbując się zrelaksować i na chwilę zapomnieć o tym, że mimo woli został uwięziony w szkole.
Masz jakieś puste kartki i ołówki?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Naissankari Pon Paź 14, 2019 12:31 am

Gabriel był niczym tykająca bomba.
Choć po zobaczeniu go z daleka wziąłby go za kogoś spokojnego, w praktyce zdążył go doprowadzić do wybuchu raz w kilka sekund po poznaniu. Teraz czuł, że zrobienie tego ponownie było jak bułka z masłem. W końcu już teraz syczał niczym prawdziwy wąż. Gdyby tak popchnąć go odrobinę w tym samym kierunku...
Opanuj swoje samobójcze myśli, Naissankari.
W końcu wyobrażenie sobie jak wampir rzuca mu się do gardła, by dokończyć robotę jego ojca nie było szczególnie trudne.
Nieczęsto spotykam innych, którzy interesują się przenoszeniem emocji, uczuć i myśli na papier — wzruszył ramionami pozornie nadając swojej wypowiedzi bardziej niewzruszonego wydźwięku. Niemniej efekt ten skutecznie rujnował fakt, że Naissankari zdawał się przewiercać go wzrokiem na wylot. Zupełnie jakby w jednym pojedynczym, wypowiedzianym przez niego słowie kryło się dużo więcej niż zwykłe hobby. A jako ciekawska osoba, która nieustannie stawiała kolejne kroki, by jak najszybciej trafić do Piekła - jak widać nie mógł się powstrzymać przed kuszeniem losu.
"Co to jest?"
Spojrzał za Häivą, przez chwilę wyraźnie zastanawiając się co powiedzieć.
Dobre pytanie. Próbuję znaleźć na nie odpowiedź od lat — rzucił w końcu, przenosząc z powrotem wzrok na wampira z cichym parsknięciem.
Śmiało, tnij ile ci się podoba. Wątpię by miał coś przeciwko. Poza tym jest idealnym towarzyszem. Nie musi jeść, pić, nie trzeba go wyprowadzać, stuprocentowo słucha się tego co mu każę. Jedynie od czasu do czasu wykazuje się dziwaczną ciekawością, której kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć.
Mógłby rzecz jasna założyć, że była ona lustrzanym odbiciem jego własnej. Problem w tym, że ta którą charakteryzowała się mara przypomniała nieco próby poznania świata przez pięcioletnie dziecko, które kompletnie nie wiedziało jak wszystko działa. Mimo wiecznych prób znalezienia faktycznego źródła pochodzenia, nie natknął się kompletnie na nic. Nie znalazł informacji w książkach, ani odpowiedzi na swoje pytania u rodziców. Nie musiał chyba wspominać, że internet nie wykazał się niczym więcej za wyjątkiem wybitnych głupot? Jedyne co podsunęły mu jego wyszukiwania to fakt, że powinien zgłosić się do psychiatry w celu leczenia swojej schizofrenii paranoidanalnej.
Ach no i rzecz jasna, najważniejsze. Przez większość czasu nawet go nie widzą.
Häivä jak na zawołanie przekrzywił łeb kilkakrotnie na boki, tuż przez tym, nim jego cieniste ciało rozpłynęło się w powietrzu bez śladu, ponownie znikając Gabrielowi z oczu. Naissankari przyglądał się jak cień złazi z powrotem na ziemię, tuż przed przejściem przez cały pokój, by wdrapać się na szafę. Rozłożył się na niej na płasko, spuszczając z góry bezwładnie jedną z łap, raz po raz rozbijając ją o klamkę. Różnica między jego materialną, a niematerialną formą była dość kluczowa. Podczas gdy w materialnej formie wpływał na przedmioty, w niematerialnej to przedmioty wpływały na niego. Uformowany w łapę cień nieustannie rozmywał się w powietrzu, by zaraz wrócić do pierwotnego wygladu.
Dzięki twoim porównaniom, niespecjalnie. Teraz za każdym razem gdy będę sięgał po tabletki, wyobrażę sobie jak wpierdalam trawę razem z sarną — wydłużone, białe kły rozbłysły przez chwilę, gdy zaskoczył samego siebie szczerząc się z rozbawieniem na przedstawioną przez niego wizję.
W rzeczywistości Naissankari nieszczególnie miał w tej kwestii wybór, a szkoła zapewniała mu nie tylko bezpieczeństwo, ale i możliwość poruszania się incognito pod przykrywką ucznia. Ucznia pod protektoratem dyrektora. Choć bez wątpienia go obserwowali, to nie on jako pierwszy trafiał pod celownik łowców.
Jeśli to twój sposób na zaproszenie mnie na randkę to idzie ci świetnie — rzucił schodząc z biurka. Otworzył jedną z szuflad wyciągając z niej czysty szkicownik i rzucił na klatkę piersiową Gabriela, wyraźnie zamierzając w brutalny sposób przerwać całą tę chwilę relaksu, której się oddał. Rozejrzał się chwilę za swoją torba, by wyciągnąć z niej kilka ołówków i gumkę do ścierania, które wyciągnął w jego stronę.
Gdybyś miał w planach rysowanie mnie, by zapewnić sobie pamiątkę, pamiętaj by zachować przyzwoitość — rzucił sarkastycznie kopiąc nieznacznie w nogę łóżka, nim udał się na drugi koniec pokoju. Rzucił się na materac i zamknął oczy tak jak chwilę temu zrobił to jego gość. Mimo wcześniejszego żartu zdecydowanie nie zamierzał patrzeć mu na kartkę.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Gość Nie Paź 27, 2019 8:39 pm

Zmierzył Keitaro chłodnym wzrokiem, nim ponownie skupił gadzie ślepia na cienistym stworze.
Takie coś musi być upierdliwe. Nie chciałbym, żeby ciągle ktoś za mną chodził, nawet jeśli jest takie głupie, nieszkodliwe i się słucha – powiedział krzywiąc się na samą myśl o tym, że ktoś naprawdę mógłby przebywać z nim cały czas, nie pozwalając odetchnąć od siebie nawet przez kilka minut. – W sumie pasujecie do siebie.
Uniósł brew, gdy Häivä rozpłynął się w powietrzu. Chwila, czy to oznaczało, że pseudo zwierzak dalej przebywał w pokoju, tylko teraz był całkowicie niedostępny dla oczu, ale jednocześnie sam doskonale wszystko i wszystkich widział?
Na swój sposób to nawet niepokojące.
Gabriel nie był przyzwyczajony do niewidzialnej obecności kogokolwiek - po prostu nigdy czegoś takiego nie doświadczył i nie był do końca pewny, czy podobało mu się coś takiego.
Potrafisz się z tym komunikować telepatycznie? – zapytał, rozglądając się po pokoju, łudząc się, że dostrzeże cokolwiek, co zdradzi położenie mary. Zawirowanie w powietrzu. Drobne przesunięcie jakiejś rzeczy czy nawet nieznaczne wgniecenie materaca na sąsiednim łóżku.
Nic. Nieważne jak długo obserwował każdy kąt pomieszczenia - i tak nie potrafił wypatrzeć najmniejszej oznaki, która pomogłaby zidentyfikować obecność Häivy.
Gdzie on jest?
Cóż, nie chciałby, żeby nagle okazało się, że stworek stoi dokładnie przed nim z otartą paszczą i tylko czeka na dogodny moment do zmaterializowania się, by pokazać rząd swoich ostrych niczym sztylety zębów i ohydny otwór gębowy. Coś takiego z pewnością byłoby mało przyjemnym doświadczeniem, a byłoby miło, gdyby pobyt tutaj przebiegł bez przykrych incydentów.
Dało się to w ogóle zabić?
Jeśli to twój sposób na zaproszenie mnie na randkę, to idzie ci świetnie.
Że, kurwa, co?
Haaa? Nawet tak nie żartuj, to okropne – prychnął, zaciskając palce na jednej z poduszek. Bez ostrzeżenia rzucił nią w kierunku ucznia.
Za cholerę nie potrafił sobie wyobrazić czegoś tak irracjonalnego, jak pójdzie na randkę z facetem. Od razu przypominał mu się pewny idiota, którego niestety kiedyś spotkał w parku rozrywki. Jak mógłby po czymś takim spojrzeć na takie sprawy normalnie, nie czując nawet lekkiej odrazy?
Pochwycił szkicownik, zanim poprawił poduszki, by móc wygodniej się o nie oprzeć. Wziął od Keitaro ołówki oraz gumkę i od razu otworzył zeszyt na pustej stronie.
Ręka zawisła w powietrzu, a ołówek zatrzymał się tuż przy kartce, gdy Naissankari ponownie się odezwał. Gabriel uniósł głowę, prawie niezauważalnie wykrzywiając kąciki ust w złośliwym uśmiechu.
Czy uwiecznienie twoich wnętrzności rozsmarowanych na ścianie i głowy nabitej na pal będzie wystarczająco przyzwoite?
Nie potrafiłby rysować, gdyby wampir co jakiś czas zerkał na jego ręce, obserwując to, co robił. Bardzo rzadko pozwalał komukolwiek patrzeć na proces tworzenia. Ciągłe obserwowanie go po prostu dekoncentrowało, tym bardziej jeśli widzem była osoba niemalże obca. Dlatego ucieszył się, gdy chłopak położył się na sąsiednim łóżku i zamkną oczy.
Teraz mogli się wzajemnie ignorować.
Na kartce zaczęły pojawiać się czarne linie. Im było ich więcej, tym wyraźniej przedstawiały Häivę z rozwartym pyskiem, wyglądającym jakby zamierzał kogoś zaatakować. Co jakiś czas Gabriel sięgał po gumkę, niezadowolony z tego, jak uchwycił stwora. Tym razem brzydkie zwierzątko mogłoby się pokazać i najlepiej zastygnąć w bezruchu, żeby można było dokładnie się mu przyjrzeć.
O dziwo w szkicowniku wyłoniła się także sylwetka Keitaro gotowego rzucić się do obrony przed atakiem własnego cienistego pupila. Po ranach na twarzy można było wywnioskować, że to nie jego pierwsze starcie i... właśnie na tym Kuroiashita się zatrzymał. Zamknął oczy, obiecując sobie tylko chwilowy odpoczynek.
Nawet nie zauważył, kiedy odpłynął, a zeszyt zsunął się na ziemię, zepchnięty przez Gabriela, gdy ten w śnie przewracał się na lewy bok.
______________________________

Zacisnął palce na barkach Naissankariego, potrząsając nim.
Wstawaj. Dosyć tego spania. Słońce zaszło.
Jeśli Asmodey nie zareagował na próby obudzenia, ciemnowłosy bez ostrzeżenia złapał go za nogę i wywlekł z łóżka.
Gabriel już wcześniej próbował wymsknąć się na korytarz, by samemu zwiać ze szkoły, żywiąc nadzieję, że nie będzie musiał już więcej polegać na dziwacznym znajomym. Niestety szybko musiał się pożegnać z tym świetnym pomysłem, gdy zobaczył, jak prefekci przechadzają się wśród uczniów, a gdzieś w oddali przebijały się głosy nauczycieli wołających, żeby ktoś przestał biegać. Nie chciał niewygodnych pytań, a te z pewnością padłyby z ust jakiegoś pierwszego lepszego nadgorliwego ucznia, który nie potrafiłby przypomnieć sobie twarzy Gabriela z zajęć.
Daj mi jakiś plecak. Nie będę polował i trzymał farby w ręce. Byłoby to upierdliwe.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ambitny tytuł. Empty Re: Ambitny tytuł.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach