Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Gość Sro Lip 10, 2019 11:56 am

Miejsce i temat: Zachodnie przedmieścia Moskwy, podejrzany pub dla mało grzecznych ludzi. Porozumienie skrzywdzonej Żydówki i ksenofobicznego mafiosa w sprawie zemsty nad pewnym Niemcem.
Czas: Niecałe dwa lata przed obecną fabułą.


Lej mi, złotko, tej waszej wódy, tylko nic nie żałuj! Schnell! – ryknął do niej łamanym rosyjskim jakiś podpity Niemiec i z głośnym brzdękiem położył na ladzie pusta szklankę.
Manuela zacisnęła wąsko usta, z trudem powstrzymując się przed grymasem obrzydzenia.
Pieprzone Szwaby.
Dlaczego ten sadystyczny naród musiał być wszędzie, nawet w tak odległym miejscu?
W ciszy, bez słowa, sięgnęła po najgorszą wódkę, jaką mieli na stanie, i zaczęła polewać klientowi. Pewnie był kimś ważnym, jakimś przyjacielem szefa lub jego przydupasem z Zachodu, skoro udało mu się tutaj wejść i jeszcze nieźle upić. Ale ona miała to gdzieś – nie miała zamiaru być miła wobec świńskiej, niemieckiej mordy. Nie kiedy uciekła na Wschód, aby po cichu i szybko sobie dorobić.
Gdy w końcu przyzwyczaiła się do wampirzego ciała, straciła całe lata na szukaniu Fergala w Polsce i Niemczech. Bezskutecznie – Rekin zapadł się jak kamień w wodę, tak samo jak większość jej oszczędności, które mozolnie uzbierała, kiedy udało jej się opuścić obóz.
Dopiero niedawno dowiedziała się, że być może Fergal przebywa w Japonii. A jeśli tak było – co Manuela oczywiście miała zamiar sprawdzić – to musiała uzbierać niemałą sumkę na taki wyjazd.
Oprócz jidysz znała tylko polski i rosyjski, niemiecki w małym stopniu. W Polsce szybki zarobek raczej nie był możliwy, przynajmniej nie legalnie, dlatego zatrudniła się na czarno w jakiejś podejrzanej organizacji – która jednak musiała szybko zwinąć manatki i uciekać do Rosji. Manueli nie pozostało nic innego jak uciec wraz z nią, zwłaszcza że skuszono ją wizją sporej mamony w nie tak długim czasie.
Miała tylko posłusznie stać za barem i serwować wymyślne drinki dla bogatych, rosyjskich mafiosów – nic prostszego!
O ile, do cholery, ci mafiosi nie sprowadzali tu Niemców. Na to się nie pisała.
Ty mała dziwko, co to za szajs mi lejesz! SCHEIßE, DAWAJ, DOBRĄ WÓDĘ! – wrzasnął typowym, szwabskim tonem Niemiec, waląc pięścią w ladę i groźnie się nachylając.
Był już nieźle upity i jego oczy biegały na wszystkie strony, dlatego Manuela nie sądziła, że zauważy rodzaj wódki. Cóż, najwyraźniej się pomyliła.
Jak sobie pan życzy – warknęła sucho w odpowiedzi i odkręciła inną butelkę.
Już miała polewać mu lepszy rodzaj, gdy Niemiec wysunął swoje brudne łapsko, złapał ją za nadgarstek, a drugą ręką niezdarnie wyciągnął spluwę.
Trzęsącą się dłonią wycelował w jej stronę.
Całą butlę. Całą albo rozwalę ci twój ryjek, tu i teraz!
Manuela zamarła pod wpływem nagłego dotyku i tylko rozejrzała się nerwowo w poszukiwaniu szefa. Oczywiście, gdy trzeba było, to chował się na zapleczu, aby robić jakieś swoje szemrane interesy. Cholera.
Przecież nie mogła teraz użyć wampirzej siły. Nie mogła też oddać pijakowi czegoś tak drogiego – poleciałoby jej po wypłacie.
Puszczaj. Zawołam ochronę – mruknęła ostrzegawczo, nie ruszając się.
Szkoda tylko, że ochronę wcięło wraz z szefem. Niemiec chyba doskonale o tym wiedział, bo odbezpieczył pistolet i ponaglająco wskazał na wódkę.
Ech, Boże, dlaczego ten naród zawsze musiał sprawiać problemy?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Zaren Sro Lip 10, 2019 4:27 pm

O tak dużym mieście jak Moskwa trzeba wspomnieć jedną bardzo istotną rzecz, właściwie było ich parę, ale na razie skupimy się na tej jednej.
Kiedy w Centrum Moskwy był teraz 2019 tak na przedmieściach oraz wybranych miejscach tego właśnie miasta był dopiero 1992, mentalność mieszkańców, warunki a także sposób załatwiania spraw zatrzymał się na złotych latach przestępstwa czyli początku lat 90 tych. Zachodnie przedmieścia należały właśnie do tej strefy, dlatego zachowania w Pubach było takie jakie było, dlatego było mało światła, dziwna muzyka oraz ludzie, którzy nie mieli problemów, żeby załadować piguły na środku sali i nikt nie zwracał na to uwagi, było to całkiem normalne, a policja omijała takie miejsca z daleka, nikt nie chciał umierać z powodu głupiego nieporozumienia. Właśnie dlatego takie miejsca były jednym z miejsc spotkań Solntsevskay Bratvy. Warto wspomnieć, że owa organizacja kontrolowała wszystkie pomniejsze gangi, kto odmawiał współpracy zostawał po prostu usuwany, gnił w starej cementowni wraz z setkami innych trupów, prawdziwe cmentarzysko. Bratva miała wpływy również wśród polityki, policji oraz każdego organu rządowego, potrzebujesz transplantacji? Nie ma problemu. Potrzebujesz czterdzieści kilo c4? Nie ma problemu. Rozumiesz co mam na myśli. Macki rozchodziły się po całym świecie, wliczając Izrael, Afganistan, Amerykę Północną oraz Południową, a także Japonie, więc może dziewczyna znajdzie to czego potrzebuje dużo wcześniej niż myślała.
Z daleka można było spostrzec jak z zaplecza wychodzi ich dwóch, zawsze tak było, jeden dryblas robiący za mięso armatnie oraz ochroniarza, a także ten mniejszy z ostrym spojrzeniem, grymasem na twarzy i z nastawieniem nie boje się śmierci, jestem tutaj Królem. Jak już wspomniałem z pomieszczenia wyszło dwóch mężczyzn jednym z nich był Boris, Sowiecki młot miłości (xd) Facet był wielkości pierdolonego dębu, miał około dwa metry oraz dziesięć centymetrów, około 150kg żywej wagi, łysa święcącą w promieniach słońca glacę i tępe spojrzenie. Drugi był o dziwo niezbyt Rosyjskiej urodzie, gdyby dobrze tu się przypatrzyć można było zauważyć mieszańca japońca z chuj wie co dymał wtedy Ringo, jednakże miał około 190cm, był ubrany tylko w czarny T-Shirt co było dosyć dziwne jak na te klimaty.
Z daleka już słyszał niemiecki, wszak był wampirem i wyczulony słuch to dla niego żaden problem i trzeba przyznać, że aż go szlag trafiał wewnętrznie, jednakże jegomość nie był trudny do zlokalizowania ponieważ okazał się źródłem całego zamieszania, broń w tym lokalu? Tsk Tsk.. Nie ładnie.
Zaren gestem dłoni poprosił Borysa aby ten się zniżył po czym coś mu szepnął na ucho. Oczywiście w barze grała muzyka, więc nie musiał ściszać głosu jednak, był świadomy, że nie był tutaj jedynym krwiopijcą, na pewno było ich tu z pięć. Jak widać wielki gość chyba zrozumiał, bo w momencie zaczął maszerować w stronę dziewczyny oraz pijaczyny, a Zaren tuż za nim, po co iść pierwszemu skoro miał żywą tarczę? Zresztą złe oświetlenie oraz osłona góry mięcha była idealna na moment by użyć swojej mocy, wystarczył mu widok ofiary, a później jego oczy na chwilę zmieniły barwę na szkarłat i wtedy właśnie zaczęła się prawdziwa magia.
Gość który trzymał broń wycelowaną w dziewczynę po chwili ją opóźnił i zamarł bez ruchu, z jego ust zaczęła płynąć krew, zaczęła się wylewać, nie miał nawet czasu na odkasłanie tego wszystkiego zaczynając się nią dusić, upadając na kolana bez możliwości powiedzenia chociaż słowa, to jest prawdziwa moc, a nie jakieś zamiany w gołębia, no ja pierdole.
Oczywiście, nie podtrzymywał tego za długo, chciał go tylko obezwładnić nim dojdzie do niego Borys, który ukłoni się ładnie kelnerce i weźmie Niemca na bark, po czym po prostu odejdzie na zaplecze z którego wyszedł. Co do Zarena to podszedł do miejsca w którym znajdowało się trochę krwi, jako, że był szlachetnym to mu nie odpierdoliło do końca, ale trzeba przyznać, że zrobił się lekko nerwowy.
-Posprzątaj tu, dobrze? Zaraz do Ciebie wrócę. - powiedział po Rosyjsku.
Po co chciał wrócić? Z miejsca widać, że nie jest Rosjanką, prawdziwa Rosjanka wyciągnęłaby swojego gnata i go zastrzeliła, zwłaszcza w takim miejscu.
Faceci wrócili na zaplecze na jakieś pięć minut, ktoś z wyczulonym słuchem mógł usłyszeć kłótnie oraz krzyki, a następnie wystrzał z broni. Dla ludzkich uszu było to nieszkodliwe, bo grała głośna muzyka, jednak po wystrzale dwóch z gości opuściło klub, a z zaplecza wyszedł najpierw Borys, który poszedł sobie potańczyć na główny parkiet jakby nie było jutro, a co do Zarena, nie było go jeszcze dobre dwie minuty, a gdy wyszedł trzymał otwartą dłoń na ustach, ocierając kąciki.
Wampir podszedł do stolika przy którym siedział Niemiec i usiadł gestem dłoni przywołując Mańke, jeśli jeszcze tu na niego nie czekała. Czyżby miała kłopoty? Cóż z pewnością mogła tak pomyśleć, jednak może też miała największe szczęście na świecie, zaraz się wszystko okaże, czyż nie?
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Gość Sro Lip 10, 2019 7:23 pm

Manuela dobrze wiedziała, że polewała zwykle członkom magii sołncewskiej, ale albo udawała, że wcale nie ma o tym pojęcia, albo po prostu jawnie to ignorowała. Nie mogła powiedzieć, żeby popierała ich działania (w końcu potrafili w środku dnia na ulicy poderżnąć komuś gardło lub wywieźć całą rodzinę w głąb Rosji i żądać za nią okupu), ale zdawała sobie sprawę z tego, że jeżeli chce stąd wyjść cała i udać się w niedługim czasie do Japonii, musi być cicha i posłuszna.
W walce z zemstą rosyjskiej mafii w końcu nie pomogłaby jej nawet wampirza siła i – pożal-się-Boże – przemiana w gołębia.
Dlatego od paru miesięcy robiła wymyślne drinki i lała mniej wymyślne wódki dla elity Bratvy, cierpliwie znosząc zaloty i flirty co poniektórych, wrzaski jeszcze innych, bijatyki na środku sali i codzienne ćpanie połowy gości. Szczęście, że w pubie mafia miała swoje tancerki i dziwki, to przynajmniej szef nie zmuszał jej do gorszych rzeczy – którym już musiałaby odmówić i się narazić.
Tylko że, do cholery, teraz, przy tym pieprzonym Niemcu, też mogła stracić pracę.
Żaden Rosjanin, nawet największy bandzior z Bratvy, nie zachowałby się tak wobec kelnerki w mafijnym barze. To oczywiste, że jej problemem musiał stać się obcokrajowiec. I to jeszcze z najgorszego państwa, jakie znała.
Niemiec naprawdę był gotowy do niej strzelić i tym samym wywołać jatkę w całym klubie  oraz ściągnąć na siebie wyrok śmierci. Każdy z obecnych Rosjan zabiłby go za morderstwo niewinnej kelnerki, ale...
Ale problem był taki, że Manuela też by zginęła – w końcu wampiry klasy D mają regenerację na takim poziomie, że szkoda gadać – a to jej się nie uśmiechało.
Swojej pomocy nie wyczuła, zanim nadeszła, mimo że miała nawet niezłe wampirze zmysły jak na tak niską klasę. Zarena wraz z dryblasem – o jakże wdzięcznym imieniu – zauważyła dopiero w momencie, gdy Niemiec zmienił swoje zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni.
Opuścił pistolet, przestał trzymać ją za rękę, po czym wpatrzył się w Manuelę bolesnym, nic nierozumiejącym wzrokiem.
Cofnęła się o dwa kroki i zagryzła mocno wargę, kiedy z jego ust buchnęła krew. Na ten zapach aż poczuła, jak jej oczy na moment przybrały szkarłatną barwę, chociaż szybko to zwalczyła – nie mogła teraz ujawniać swojej natury, nie tutaj.
Zlustrowała wzrokiem grubasa oraz faceta, który za nim stał. Kiedy zobaczyła, że żaden z nich nie miał broni, którą mógłby zaszlachtować od tyłu i w cichy sposób Niemca, zrozumiała, że to znaczyło tylko jedno.
Wampir.
W dodatku nie byle jaki – gdyby to był krwiopijca D lub E, pewnie by go wyczuła. Ale w takim razie... wampir czystej krwi?
Szlachetnej nawet początkowo nie brała pod uwagę. Nie wierzyła, że ktoś tak wysoko postawiony zapuszczałby się do takiej speluny.
Jej wzrok na moment skrzyżował się z czerwonymi tęczówkami Zarena i Manuela już wiedziała, który z tej dwójki może okazać się dla niej niebezpieczny – chociaż chwilowo był wybawieniem.
O co chodziło? Czemu jej pomógł?
Zacisnęła mocno dłoń na butelce, kiedy grubas podniósł Niemca – chyba jeszcze żywego – i wyniósł z baru. Czuła zapach jego brudnej, szwabskiej krwi, który ją nęcił i jednocześnie napawał obrzydzeniem. Była głodna – rzadko jadła w Rosji porządny posiłek, bo bała się, że dopadnie ją rosyjska Oświata, która do najprzyjemniejszych nie należała. Kiwnęła tylko sztywno głową, gdy nieznajomy wampir poprosił ją o posprzątanie i wyszedł. Odprowadziła go wzrokiem, póki całkowicie nie zniknął za drzwiami.
Nie był Rosjaninem, nie wyglądał na niego. Nie był słabym wampirem. Im dłużej Manuela go obserwowała, tym bardziej nerwowa się stawała, bo jej zmysły nie mogły wyczuć nawet odrobiny jego aury – a to źle, ponieważ oznaczało, że miał nie byle jaką krew. Co tu, u licha, robił? Należał do mafii?
Domyślała się, po co wytachali Niemca na zewnątrz, dlatego ignorowała akompaniament krzyków i odgłos broni, które towarzyszyły jej, gdy zajęła się sprzątaniem krwi. Ze wszystkich sił próbowała się powstrzymać przed spróbowaniem posoki, ale w końcu uległa – rozejrzała się ukradkiem, a gdy upewniła się, że nikt nie patrzył, przeciągnęła palcami po leżącej smudze, a następnie zlizała z nich krew.
Nie smakowała dobrze, ale Manuela nie wybrzydzała. Największym problemem dla niej był fakt, że to krew Niemca.
Poczuła, że jej oczy znowu stały się czerwone, dlatego szybko posprzątała resztę, próbując skupić swoje myśli na czymkolwiek innym i nie wdychając zapachu posoki, oraz wróciła za bar. Trzęsącymi dłońmi wyjęła tabletki ze sztuczną krwią i rozpuściła jedną w wodzie. Na wszelki wypadek odwróciła się tyłem do klienteli, po czym zaczęła żłopać napój.
Nawet w porównaniu z tamtą krwią smakował jak popłuczyny, ale dawał ulgę.
Tajemniczego wampira wyczuła dopiero w momencie, gdy pojawił się przy barze. Znowu, do cholery, nie wiedziała, że nadchodzi.
Spojrzała na niego zdezorientowana, z lekkim zażenowaniem kryjąc szklankę ze sztuczną krwią, po czym podeszła. Stróżka krwi, którą właśnie otarł z ust, ponownie wzbudziła w niej apetyt.
Dziękuję – powiedziała, bo stwierdziła, że takiemu wampirowi lepiej nie zajść za skórę. O to, co on tu robił, wolała nie dopytywać. – Nienawidzę Niemców – powiedziała jeszcze cicho, jakby próbując się usprawiedliwić, dlaczego w ogóle doszło do tej kłótni.
Odstawiła dyskretnie szklankę, nie spuszczając oka z wampira. Czy znał się z szefem? Powinna go traktować jak VIP-a?
Podać coś panu? – spytała, mając jeszcze dodać, żeby pił na koszt firmy... ale bała się, że zażąda czegoś tak drogiego, że sama w życiu za to by się nie wypłaciła. Wskazała jeszcze na swoje usta i dodała cicho: – Krew. Trochę panu zostało. Lepiej, żeby klienci nie widzieli. Ci co są... – umilkła, wskazując wymownie ruchem głowy w kąt, gdzie siedziało trzech wampirów niskiej klasy – mogliby się zdenerwować, że za ich plecami... pan jadł. I to jeszcze Niemca. Zajmują się żywym towarem spoza Rosji.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Zaren Sro Lip 10, 2019 11:10 pm

To bardzo zdrowe podejście które uratowało więcej żyć niż można sobie wyobrażać, większość gangsterów nie lubiła być nimi nazywana oraz unikała uwagi, jednak Zaren? Wręcz przeciwnie, chciał, żeby każdy wiedział, dlatego chodził w rękach wytatuowanych symbolami Bratvy, a także na tyle strategicznym T-shirtem by z dekoltu można było widzieć część tatuażu Brigadiera. Tak zwanego kapitana, to największy zaszczyt jakiego mógł dostąpić ktoś, kto nie był pochodzenia Rosyjskiego, była to oznaka, że ta osoba mogła mieć pod sobą ludzi, była znana, chodziła na spotkania, zasiadała już w radzie i poznała Pakhana. Był młody, był Kuroiaishitą więc można było się po nim nawet tego spodziewać, a na dodatek chyba zrobionym w Kazirodczym związku, więc było z nim coś serio nie tak, zresztą był hazardzistą, lubił stawiać na  szali wszystko, łącznie ze swoim życiem, dostarczało mu to emocji i właściwie jedynego podniecenia jakiego potrzebował.
Kiedy kobieta do niego podeszła to spojrzał na nią pytająco, jakby analizował każdy jej ruch, każdy jej grymas oraz każde, najmniejsze zmieszanie. Wyczuł, że była wampirzycą i to już dawno. No, tak szczerze to mógłby przywyknąć do tego "panowania" ale nie był jednym z nich, jak mówiłem był bardzo młody nawet jak na wampira, miał zaledwie 25 lat w tamtym czasie, więc gówniarz i tyle, ale bardzo niebezpieczny gówniarz, gdyby akcja działa się w USA byłby to jeden ze szkolnych strzelców, mogę Cię o tym zapewnić.
-Jestem Zaren, albo jak mówią Ci popierdoleni Rosjanie, Niewidczony. Strasznie chujowe przezwisko. Nie wiem skąd się wzięło.
Cały czas mówił po Rosyjsku, bo jej jeszcze dobrze nie znał, a co do języków to i tak nie wiele się dogadają, ponieważ znał cztery. Włoski, Rosyjski, Angielski oraz Japoński.
Zaśmiał się sam ze swojego stwierdzenia po czym pokręcił lekko głową słuchając jej dalszych -trosk- na które tylko pytająco uniósł brew.
-Zostawiam ochłapy kiedy mam na to ochotę, nie zrobią nic, bo zostaną zabici na miejscu przez tamtych smutnych panów w drugim kącie. To łowcy, skorumpowani łowcy, ale mają przy sobie te dziwne zabawki, które kurewsko parzą.
Uśmiechnął się lekko po czym wstał z siedzenia ocierając raz jeszcze usta i skinął głową żeby poszła za nim. Tak, nie zamierzał używać siły, wiedział, że i tak za nim pójdzie nawet jeśli się go bała to nie będzie w stanie mu odmówić, czuła na pewno, że Zaren nie był jednym z pospolitych wampirów, więc samo to powinno ją przyciągnąć wbrew jej woli.
Gdzie udał się wampir? A no prowadził ją na zaplecze z którego wcześniej wyszedł z Borysem. Było to pomieszczenie jakby zupełnie z innej lokacji. Czerwone ściany, dosyć duszno tak, tam na dole był burdel, więc na pewno się wystraszy, ale szlachetny szybko ją uspokoi.
-Nie jesteś tu po to, możesz się odprężyć, nie mogę patrzeć na to gówno które pijesz, śmierdzi to na dwadzieścia metrów, a widzę, że dawno nie jadłaś więc po prostu uznaj, że mnie tu nie ma. Też nienawidzę pierdolonych nazioli, jak skończysz to wróć na górę, mam jeszcze jedną rzecz o której musimy porozmawiać.
Zaprowadził ją po schodach w dół otwierając drzwi jednego z pokojów. Wyglądał cholernie źle, było jedno łóżko na którym działo się wiele, ale jak powiedział tak zrobił. Zostawił ją samą.
Warto jednak było wspomnieć, że na środku pokoju, leżał Niemiec z którym wcześniej miała problemy, leżał w kałuży krwi, z dziurą w tyle głowy. Szybka i bezlitosna egzekucja.
Zaren wrócił na góry po czym szybkim ruchem przywołał do siebie Borysa, który nie był zbytnio zadowolony, że przerwano mu taki zajebisty taniec jak paralityk, gdy nikt nie patrzy.
-Od dziś to Twoja melina. Biznes na dole tylko dla Rosjan z zapleczem politycznym, jak zobaczę tu kolejnego Niemca to jak Cię lubię, tak Cię kurwa zabije.
Warknął dosyć poddenerwowany po Japońsku z naciskiem na ostatnie słowa po czym wrócił do stolika przy którym wcześniej siedział. Gdy podeszła druga kelnerka, która była bardziej obeznana w hierarchii przyniosła mu flaszkę drogiego alkoholu. 35 letniej Glenn Mckenna wraz z odpowiednim naczyniem oraz wszystko mu ładnie podała. No i to się nazywa zrozumienie bez słów.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Gość Czw Lip 11, 2019 2:29 pm

Teraz, gdy już stał przy barze, przyjrzała się uważniej jego sylwetce i tatuażom – wcześniej zwracała jedynie uwagę na wampirze cechy, których i tak zresztą nie mogła wyczuć. Pewnie, widziała już wtedy, że facet jest z Bratvy, w końcu kręciło się tutaj tylu mafiosów, że znała ich wydziergane wzory na skórze na pamięć, ale dopiero z bliska, gdy usiadł obok niej, zdała sobie sprawę, że nie był pierwszym lepszym rzezimieszkiem – tylko cholernym kapitanem.
Nie miała bladego pojęcia, jak do tego doszło, że wampir wysokiej klasy i obcego pochodzenia wspiął się na jeden z najwyższych szczebli rosyjskiej mafii, ale jednego była pewna: na pewno nie chciała z nim zadzierać, bo jeszcze pozbawiłby ją życia jak tamtego Niemca.
Dlatego mimo oporów podała mu swoje prawdziwe imię. Zwykle tego nie robiła, wymyślała jakieś typowo polskie, bo wiedziała, że niektórzy mieli alergię na Żydów, jednak teraz stwierdziła, że kłamstwo nie będzie dobrym rozwiązaniem. Mafia miała wyjątkowy talent do dość bolesnego dochodzenia do prawdy.
Manuela – powiedziała, nic więcej na swój temat nie dodając. – Ja to przezwisko rozumiem, ale – wzruszyła ramionami, wymownie na niego patrząc. Przecież musiał wiedzieć, że zwykle nikt go nie zauważał, póki sam tego nie chciał – skoro sam nie jesteś Rosjaninem, to co robisz w Bratvie? – ośmieliła się zapytać.
Zanim się wcześniej odezwał, wydawał jej się srogim, niebezpiecznym wampirem, który pewnie rozkaże jej polewać multum trunków i zacznie robić rozróbę, a tymczasem… teraz zaczął sprawiać wrażenie nawet miłego. Trochę kłóciło się to z jego zadziornym i oryginalnym wyglądem. Byleby tylko nie udawał przyjemniaczka dla osiągnięcia własnych korzyści – to był najgorszy typ wampirów, który Manuela już niestety parę razy w życiu spotkała.
Kątem oka zerknęła na łowców. Kojarzyła ich już z widzenia i parę razy nawet się zastanawiała, kim są, ale nigdy z nimi nie rozmawiała. Niepokoiło ją, że w pubie zebrali się naraz łowcy, wampir wysokiej krwi i paru wampirów gorszej klasy, bo razem z pozostałymi członkami mafii mogli stworzyć iście wybuchową mieszankę.
Powróciła spojrzeniem do Zarena. Zostawiam ochłapy, kiedy mam na to ochotę – cholera, nie kojarzyła wcześniej tego ważniaka, a na pewno zwróciłaby na niego uwagę, gdyby był tu starym bywalcem. Czy właściciel o nim wiedział? Nachyliła się nieco w jego stronę, ściszając ton, bo akurat przy barze niedaleko usiadło dwóch mafiosów.
Misza, to znaczy szef, nie byłby zadowolony, wiedząc, że są tu naraz wampiry i łowcy. – Wyprostowała się i szybko jednak dodała, nieco zawstydzona: – Chyba że go znasz, nie wiem. Nigdy cię tu nie widziałam, a raczej kojarzę przyjaciół Miszy.
Musiała ich kojarzyć, bo inaczej nie wiedziałaby, komu polewać za darmo i bez ograniczeń – a o Zarenie Misza jej nie uprzedzał. A przecież powinien – w końcu właściciel nikogo nie bał się tak jak Bratvy! Czy mafia przysłała kogoś nowego do tego rewiru, aby tu rządził?
Przeklęła w myślach, kiedy nakazał jej gestem, aby za nią podążyła. Kuźwa, czyli jednak zaszła mu za skórę?
Przełykając ślinę i nerwowo porządkując jeszcze fragment lady, przywołała kelnerkę, zwykle krążącą po sali, i nakazała jej stanąć za barem.
Nie wiem, czy wrócę – mruknęła, z lekkim, prawdziwym strachem i jednocześnie udawaną nutą wesołości, po czym pomknęła za Zarenem.
Nie ośmieliłaby się sprzeciwić wampirowi wyższej klasy – jej stwórca jasno wyłożył jej kiedyś całą hierarchię i wiedziała, że jako D musiała słuchać… klasy B? Bo raczej nie C? Na pewno B.
Stwierdziła, że takim właśnie wampirem jest Zaren. Nie podejrzewała szlachetnej krwi, bez jaj, to byłoby niemożliwe, nie tutaj, nie w Rosji i nie w Bratvie. Zresztą znała tylko jednego wampira o tej randze – swojego stwórcę.
Szła za nim w milczeniu, a kiedy otworzył przed nią drzwi i pokazał jeszcze ciepłe truchło Niemca, gwałtownie wciągnęła powietrze.
Czeka ją naprawdę mnóstwo sprzątania.
Z pewnym zakłopotaniem spojrzała na Zarena, gdy ten po prostu… zaproponował jej posiłek. Co zabawniejsze, wspomniał nawet o nazistach, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo to zwłaszcza ich Manuela nienawidziła.
Dziękuję – wykrztusiła. – Czy on podpadł Bratvie? – zapytała jeszcze w ostatniej chwili, zanim Zaren wyszedł z pokoju, gwałtownie odwracając się w jego stronę.
Miała już całkowicie czerwone oczy, wysunięte niecierpliwie zęby i ciężko oddychała – naprawdę dawno nie miała tylko dla siebie aż tyle świeżej, ludzkiej krwi. Zwykle musiała ratować się zwierzętami i tabletkami.
Już nawet kij z tym, że to była szwabska posoka. Kiedy Zaren zniknął w drzwiach, od razu rzuciła się na ciało Niemca i wgryzła w żyły na rękach. Twarz i okolice szyi napawały ją zbyt dużym obrzydzeniem.
Po posiłku upewniła się jeszcze, że nie ma na swoim ciele ani kropli krwi i cichcem wróciła na górę. Nie była pewna, czy Zaren będzie jeszcze czekał w sali, w zasadzie spodziewała się, że raczej dopadną go ważniejsze sprawy… ale wampir siedział sam przy stoliku, i to z jednym z najdroższych alkoholi, które pub miał na stanie.
A kiedy ją zauważył ponownie skinął głową i zachęcił do dołączenia.
Noż kurwa.
Co złego zrobiła? Chyba nie zabiłby jej po tym, jak ją nakarmił?
Czuła na sobie uporczywy wzrok wszystkich kelnerek, które chyba nie dowierzały, że cicha i spokojna Manuela ma jakieś konszachty z jednym z liderów Bratvy, ale usiadła naprzeciwko Zarena.
Dzięki temu, że się najadła, czuła się i pewnie wyglądała o niebo lepiej, ale w oczach nadal miała wypisane niezrozumienie – i mały strach.
Misza wie, że właśnie stracił biznes? – spytała grzecznie, widząc, jak kolega Zarena zaczął właśnie głośno i z entuzjazmem ustawiać jakieś tancerki. Gdy usłyszała, że Borys rosyjskie słowa przeplatał jakimiś japońskimi, uniosła brwi.
Sama dopiero się uczyła japońskiego, dlatego nie zrozumiała wszystkiego, ale pojedyncze wyrazy rozróżniła. Przyjrzała się uważnie twarzy Zarena.
Bez jaj. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał, ale po dłuższym przyjrzeniu się…
Japończyk? – Aż niedowierzała. – Skąd więc taka nienawiść… do nazioli? – spytała z narastającymi emocjami.
O mamo – gdyby udało jej się dogadać z tym wampirem, może pomógłby jej się dostać do Japonii!...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Zaren Czw Lip 11, 2019 4:42 pm

Historia tego jak został kapitanem Bratvy jest długa i prowadzi przez zdradę, bo wiadomo kim był Zaren, prawda? Był synem Ringo, który miał powiązania z Włoską mafią i taką też przyszłość zaplanował dla swojej latorośli, która w młodzieńczym gniewie postanowiła zignorować całkowicie życzenia ojca i dzięki informacją które wyciągnął podczas pobytu w Calliberi Crime Family wiedział wszystko o spotkaniach, wiedział kiedy spotykają się mafiozi i wiedział co planują, takie też informacje dawał Bratvie, jednakże dopiero po dwuletniej wojnie zakończonej zwycięstwem Rosjan zasłużył na swoją rangę, dzięki zdradzie, tyle powiem, nie był najlepszą osobą której pokłada się zaufanie, ale Manuela chyba nie miała komfortu wyboru.
Rosjanie dobrze mi płacą, mam piękny apartament w centrum Moskwy, mam pieniądze i mogę podróżować gdzie mi się podoba, gdybyś miała taką możliwość też byś z niej korzystała. Jedynym problemem jest ten głupi kodeks, Przysługa za przysługę. W Bratvie można znaleźć wszystko czego potrzebujesz, każdą informację której pragnie Twoje serce, ale musisz spłacić dług. Może być to połamanie sklepikarza, a może być to zabójstwo obecnego prezydenta. Różnie bywa.
Wampir słuchał jej z zaciekawieniem kiedy mówiła o obecnym kierownictwie i powstrzymywał się z całych sił, żeby nie robić głupich min do tej gry, ani nie zaśmiać się pod nosem, on doskonale wiedział co się z nim stało. Trzy płatności się spóźniły, a to jest już czysty brak szacunku. Czy nie żył? Nie, żył ale wierz mi, że na jego miejscu ja wolałbym dostać kulkę w łeb.
To jest właśnie o czym muszę z Tobą porozmawiać, dlatego poczekam aż wrócisz.
Tyle właśnie zdążył powiedzieć nim zostawił ją samą i poszedł na górę, gdzie zajmował już odpowiednia lożę.
Kiedy kobieta podeszła do stolika, Wampir chętnie odprawił wszystkich gestem dłoni, aby mu już dłużej nie przeszkadzali, bo właśnie tyczyła się jej tutaj przyszłość w tym klubie. Faktycznie, zaprosił ją żeby usiadła a kiedy to zrobiła to wskazał na alkohol.
-Częstuj się jeśli chcesz. Zgaduje, że Misza płaci Ci grosze, a to jest butelka warta dwie kelnerskie wypłaty u tego zgreda.
Uśmiechnął się bardzo przyjaźnie. Jak to mówią, Diabeł zawsze obdarzy Cię uśmiechem i sprawi, że poczujesz się wyjątkowo czyż nie? Tak, Zaren był właśnie jednym z nich.
-Misza jest obecnie cztery tysiące kilometrów w głąb Syberii z plecakiem zamarzniętej wody i jednym bochenkiem chleba. Jeśli znajdzie drogę powrotną do Moskwy będzie mógł odzyskać biznes, jeśli nie..
Wampir wzruszył ramionami jakby w ogóle go to nie obchodziło.
-To znaczy, że pracujesz teraz dla Borysa. Borys pracuje dla mnie, a ja pracuje dla nieznanego dobroczyńcy, nazwijmy to tak.  
Wampir był dosyć młody i jakoś sam pogubił się na chwilę w hierarchii zaczynając wyliczać na palcach, raz,dwa,trzy. Tak, tyle było nad nim osób.
Gdyby ktokolwiek się pytał to klubem zarządza Borys i nikt więcej, gdyby Policja szukała Twojego poprzedniego pracodawcy, to dnia czwartego wyszedł i już sie nie pokazał w pracy.
Szlachetny szybko przenalizował wzrokiem jej reakcje na to co mówił, ale gdy nie zauważy nic podejrzanego to po prostu to przejdzie dalej a nawet uniesie pytająco brew na pytanie o Japonii.
-Wyjechałem gdy miałem 15 lat, znaczy mój kochający ojciec próbował nauczyć mnie życia i mnie po prostu wypierdolił. Pewnie się już nieźle staruszek stęsknił, nie mogę się doczekać, aż powiem mu, że stary Louie odwalił kitę. To będzie bezcenne, jeszcze.
Na jej następne pytanie tylko popatrzył najpierw podejrzliwie, a następnie aż obnażył swoje ostre kły w uśmiechu, który nie należał do naturalnych.
-Pierwsza, druga wojna światowa. Ileż kurwa można zanim ten durny naród się nauczy, że nie są wcale od nikogo lepsi. Przez wojny jest zbyt duża ilość emigrantów na całym świecie, żebyś widziała moje rodzinne miasto. No kurwa, co drugi to Anglik, albo Francuz. Znaleźć Japończyka na ulicy w Yokohamie to czasami pierdolona trudność. Bez obrazy oczywiście, patrząc na Ciebie widzę, że nie miałaś wyjścia. Nie wnikam na siłę.
Zaren nie lubił niemców, ponieważ ten naród prowadził do nieszczęścia, wszystko wychodziło od nich, na dodatek panoszyli się jak chuj wie kto i żłopali piwsko całymi dniami przyjeżdzając na wakacje z grubymi żonami, a sypiając ze sczupłymi kochankami, które nie do końca nawet tego chciały. Sigh.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Gość Czw Lip 11, 2019 10:08 pm

Nawet gdyby opowiedział jej swoją historię z włoską mafią, tajemniczym (dla niej) ojczulkiem Ringo i całą tą zdradą, przez którą zdobył wysoką rangę, pewnie niewiele by zrozumiała. Podczas pobytu w Rosji poznała tyle informacji na temat Bratvy i innych mafii, ile potrzebowała do pracy – czasami widziała też kilka niewygodnych zdarzeń, ale nikt nie przejmował się zwykłą barmanką ze speluny. Żadnej innej mafii nie znała.
No, może kojarzyła jeszcze mafię z Pruszkowa, z czasów, gdy przebywała w Polsce, ale bądźmy, kurwa, poważni, z czym do ludzi.
Misza jej w miarę dobrze płacił (dopóki, oczywiście, to robił, bo od jakiegoś czasu zwlekał z kasą, co jej się nie podobało), chociaż z pensją człowieka z Bratvy pewnie nawet nie miała co się porównywać. Na przechwałki Zarena o jego komfortowym stylu życia odpowiedziała więc:
Gdybym miała taką możliwość, wszystkie pieniądze włożyłabym w wyjazd do dalekiego kraju i zabicie pewnego Niemca. W zamian byłabym w stanie oddać każdą przysługę i przestrzegać tego, jak go nazwałeś, głupiego kodeksu.
Powiedziała mu to cicho, za jakiego plecami, gdy prowadził ją na obiad po szwabsku, i niejako wierząc, że dzięki temu nie weźmie ją za kolejną z głupich barmanek, które chciały sobie tylko dorobić na solarium. Nie odpowiedział jej, choć Manuela wiedziała, że usłyszał. Zerknął bowiem w milczeniu przez ramię tym swoim ostrym, mafijnym wzrokiem.
Gdy po jej powrocie na salę zaproponował trunek, przez moment się wahała. Mimo że nauczyła się przyrządzać od groma najróżniejszych drinków, to sama nie piła. Uznała jednak, że jeszcze urazi go odmową (widziała kiedyś, jak jeden członek Bratvy zaciukał drugiego, bo ten nie chciał wychylić z nim kieliszka), dlatego grzecznie sięgnęła po szklankę i nalała sobie odrobiny trunku.
Upiła łyk i aż się mimowolnie skrzywiła.
Nigdy nie piła niczego tak cholernie mocnego. Ale doskonale znała cenę tego bourbonu, więc nawet nie śmiała tego wypluć. Cierpiąc, upiła jeszcze trochę.
Gdy myślała o tym, że właśnie robi Miszę na dudka i pije coś tak drogiego za darmo, to alkohol smakował nieco lepiej. A kiedy jeszcze Zaren dodał, co właśnie działo się z Miszą, Mckenn przez moment wydał jej się wręcz ambrozją – chociaż i tak się nim zakrztusiła z wrażenia.
Cóż, nie powiem, żebym się nie spodziewała – wydusiła w końcu, gdy mały kaszel minął. – Po tym, jak odstrzelił Anatolowi nos, nie wróżyłam mu długiego życia.
Anatol był jakimś (kiedyś) pięknym chłoptasiem, synem członka Bratvy, który co prawda przyjaźnił się z Miszą, ale tylko na trzeźwo. Po pijaku, cóż – bili się o byłe co, a ostatnim razem Misza potraktował w pubie, na oczach Mańki, przyjaciela nabojem, ładnie go oszpecając. Manuela podejrzewała, że od tego czasu zbierał wszystkie pieniądze, jakie tylko mógł, aby stąd uciec, dlatego nikomu nie wypłacał ani grosza... ale najwyraźniej nie zdążył zrealizować swojego planu.
Współczułaby mu, gdyby nie znała jego prawdziwej natury, ale po tym, co czasami widywała zza baru, nie było jej go żal.
Jeśli Borys, a więc ty, a więc nieznany dobroczyńca daje wypłatę w terminie, to nic mi do tego – powiedziała potulnie, patrząc z delikatnym uśmieszkiem na jego próby zliczenia czegoś na palcach. – I pewnie, nie jestem na tyle głupia, aby robić sobie problemy i mówić komukolwiek cokolwiek, ale... – Odgarnęła włosy za ucho i dla odwagi wypiła jeszcze resztkę bourbona, jaka została jej w szklance. Dokończyła z zakłopotaniem: – Dlaczego mówisz o tym mnie? Natasza zarządza pubem pod nieobecność Miszy. Albo Andriej. Może i jestem, kim jestem, ale na co dzień się tym nie afiszuję. Reszta załogi... jest normalna. – Rozchyliła na chwilę usta, pokazując swoje ząbki. – Chyba że to przez wspólną nienawiść do pewnego narodu? – ośmieliła się zażartować, najwyraźniej podbudowana w miarę miłą postawą wampira.
Zdążyła już zauważyć, że Zaren miał wyjątkowe upodobanie do plecenia tego, co mu ślina na język przyniesie, czyli głównie przekleństw i dziwnych faktów z jego życia – na przykład jakiś, kurwa, randomowy Louie – ale Manueli było to na rękę. Zacisnęła mocno dłoń na szklance, kiedy wspomniał o swoim wyjeździe z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Wyczuła okazję.
Skoro ten facet był Japończykiem i był tak wysoko postawiony...
Muszę pojechać właśnie tam. Do Japonii – powiedziała, nie spuszczając z niego oczu. – Tam jest ten... Niemiec – wyjaśniła, kontynuując wątek z wcześniej.
Bratanie się z członkiem mafii nie byłoby rozsądne, a już zwłaszcza jeśli ten członek to wampir czystej krwi, ale... Manueli nie zależało na niczym. Nie miała nikogo, kogo by kochała i o kogo się martwiła. Chciała tylko dopaść Fergala.
Potem Bratva mogłaby ją rozpłatać.
Postanowiła więc, że po prostu powie Zarenowi prawdę.
Ciekawe, że wspominasz akurat wojny, bo drugą z nich znam aż zbyt dobrze. Byłam w obozie. Długo. Pochodzę... z nielubianego przez Niemców narodu. Zresztą pewnie się domyśliłeś po imieniu.
Rozejrzała się ukradkiem, a kiedy upewniła się, że kelnerki już nie zwracają na nią uwagi, odsłoniła w okolicach brzucha czarną, przylegającą do ciała bluzkę w siatkę, pokazując Zarenowi jedne z wielu blizn, jakie miała na całym ciele.
Ta cienka, przezroczysta i zdzirowata bluzka była jedynym zakrywającym cały tułów i ramiona ubiorem, na który Misza godził się, aby Manuela zakładała go do pracy. Gdyby nie mogła jej nosić, musiałaby straszyć klientów poranionym ciałem. Pozostałe kelnerki i barmanki obowiązkowo ubierały się w skąpe ciuchy.
Jeden z nazistów mocno sobie mnie upodobał, i to nie jednorazowo, oto efekty. Niestety, skurczybyk nadal żyje – westchnęła i sięgnęła znowu po bourbon, aby sobie jednak dolać. Jeszcze nigdy nikomu nie opowiadała o Fergalu, czuła nawet, jak ze stresu trzęsły jej się ręce. W dodatku w pamięci przeleciały jej wszystkie razy, gdy Rekin ją krzywdził. – Jest pewnie jednym z tych Niemców, o których wspominasz. Szczęśliwym turystą w Japonii, który teraz udaje, że nikomu nigdy nic nie zrobił – zakończyła cicho, pijąc łyk.
Alkohol znowu ją wykrzywił, ale już mniej niż na początku.
Skoro tak nie lubisz nazistów, to może też chętnie pomagasz innym ich zabić?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Zaren Pią Lip 12, 2019 11:06 am

Rosja to główna baza operacyjna, a także kraj pochodzenia tejże organizacji, jednak jak mówiłem. Rosja była zawsze dobra, zawsze czule witała swoich mieszkańców jednak nie była zbyt miła dla przyjezdnych i budżet tego kraju który dało się ukraść czy przeznaczyć był zbyt mały aby zatrzymać przestępców tego kalibru, bardziej opłacalne były interesy za wielką wodą.
Zaren zamierzał wrócić do konwersacji z początku, ona mogłaby robić to o czym wspomniał? No sorry, ten także przywilej był zarezerwowany dla członków, a kobiety nie były w Mafii. Nie chce być tutaj mizoginistyczny ani nic z tych rzeczy, ale baby nie nadawały się do Bratvy, zresztą sama nazwa. Braterstwo/Brać mówiło tutaj dużo za siebie i bez moich wyjaśnień, co najwyżej on mógł się dowiedzieć tego czego potrzebowała tylko właśnie, co mógłby od niej chcieć?
To było bardzo dobre pytanie, dlaczego w ogóle zdarzyło się to co zdarzyło, czemu w ogóle z nią o tym wszystkim rozmawiał. Numer jeden to po prostu gadał co mu ślina przyniesie na język, masz rację, ale z drugiej strony może i miał tutaj ukryte intencje. Była żydówką, a Izrael był jedną z niezdobytych do tej pory przez Bratve fortec, nigdy nie udało im się przeniknąć do świata Izraelskiej polityki, tu też wchodziła Manuela.
Tak, zdaje sobie sprawę, że była nikim, była dziewczyną którą przeżyła piekło, ale była nieśmiertelna i jestem pewien, że przy odpowiednim ukierunkowaniu oraz zapewnieniu odpowiednich środków będzie w stanie przeniknąć w tamte klimaty i w końcu zdobyć fortecę od wewnątrz. Ostatnia próba skończyła się interwencją grup federalnych i spełzła na niczym, wyjawiając wiele sekretów od martwych już byłych członków.
Jest to bardzo przyszłościowy plan i na pewno będzie wymagał wieloletniej pracy, ale jeśli Manuela chciała znaleźć ów Niemca to musiała przystać na warunki młodego Kuroiaishity albo nigdy nie opuścić chłodnego objęcia Matki Rosji.
Zastanowił się dłuższą chwilę obserwując ją w milczeniu po czym uśmiechnął się lekko i zdecydował, powiedzieć co ma do powiedzenia.
-Potrzebuje nazwiska, znajdę go w przeciągu najbliższych sześciu miesięcy, Japonia to duży kraj, zapewnię Ci środki na rozgoszczenie się w mojej Ojczyźnie, a także użyje wpływów by pomóc Ci w personalnej Vendetcie, ale...
Rozglądnął się dookoła jakby był bardziej uważny i nie obnosił się dłużej ze swoim jestestwem, jakby nagła zmiana o 180 stopni uderzyła właśnie w tamtym momencie w tą chwilę, jakby nagle wszystko wcześniej przestało się liczyć. W jego oczach malowało się szaleństwo, nawet może podniecenie, tak. To była jedna z niewielu rzeczy, która go kręciła. Manipulacja.
-Jesteś nieśmiertelną istotą tak długo jak nie zrobisz czegoś głupiego, więc radziłbym Ci resztę pobytu w wolnych chwilach przeznaczyć na naukę pociągania za odpowiednie sznurki, ponieważ nauczysz się bardzo niebezpiecznej gry, Polityki. To, co zamierzam zrobić, nie jest istotne, będziesz wiedziała kiedy przyjdzie na to czas, ale nie zrozum mnie źle. Lubię Cię Manuela, szybko się uczysz i sprawnie się poruszasz, a wierz mi, że to bardzo trudne w Rosji, ale jeśli nie dotrzymasz warunków układu, trafisz do zeszytu. To znaczy, że będzie pięć milionów nagrody, kto pierwszy ten lepszy dostępnych w całym Dark Webie oraz personalne zaproszenia do każdego mordercy znanego Bractwu. Nie lubię jak ktoś nie dotrzymuje słowa, nazwij mnie staromodnym.
Wampir wzruszył lekko ramionami po czym złapał za leżącą monete na stole obracając ją w palcach, wpatrując się jak hiena czekający na odpowiednią chwilę by złapać swoją ofiarę i rozerwać na strzępy. -To jest tylko Twój wybór, nie zmuszę Cię do tego, mogę wyjść i wrócić dopiero z Twoją wypłatą. Twoje życie, Twoje wybory, to jest tylko ścieżka, którą możesz wybrać lub nie. - Wyglądał na całkiem zadowolonego ze swojego przedstawienia. Chyba pokrył tutaj większość wyjaśnień które był jej winny, a także przestrzegł co się stanie lub może stać, jeśli wejdzie z nim w układ. Zaren nie był bezinteresownym samarytaninem, bardzo mu do tego daleko, więc wszystkie nadzieje, że to kiedykolwiek się stanie już dobrze było porzucić w zarodku, jeśli kiedykolwiek sprawiał takie wrażenie.
Zaren przełamał jej skorupę obronną oraz poznał jej pragnienia, więc także szybko pokojarzył fakty, że potrzebowała pieniędzy i była zdesperowana, a także zaślepiona personalną zemstą, ciężko się jej dziwić, lecz dla niego była to tylko kolejna ryzykowna inwestycja, gdyby był człowiekiem jego skórę pokrywałyby małe kropeczki zwane gęsią skórką ze wszystkich dreszczy, których doświadczał gdy stawki były wysokie, nawet jeśli nie były jego. Tak, tutaj to ona musiała postawić na szali przyszłość, będąc wieczną marionetka w jego rękach, jeśli chciała zrealizować swoje pragnienie.
Kiepski byłby z niego demon z rozdroży gdyby nie zaświecił czymś zachęcającym oprócz obietnicy i właśnie w tym momencie sięgnął do tylnej kieszeni spodni wyciągając kopertę, którą położył na stole i przesunął w jej stronę z błyskiem w oczach.
-Nie przejmuj się hierarchią w tym miejscu, jest tak jak mi się podoba, więc od dziś Ty będziesz główną barmanką, która odpowiada tylko przed Borysem i nikim więcej, jeśli będzie ktoś robił z tego powodu kłopot, to w kopercie jest także mój numer telefonu.
Koperta była złożona z wielu rzeczy, jednym z nich była kwota odpowiadająca jej czterech wypłatom, drugim była kartka z jego numerem telefonu, a także Borysa w razie kłopotów na "już" Tak, dwie rzeczy.
-Otwórz, to dla Ciebie. W momencie kiedy zaakceptujesz moje warunki, będziemy siedzieć w tym razem, więc jeśli masz jakieś pytania, a widzę, że masz po Twoim wyrazie twarzy, których boisz się zadać, odpowiem na nie. Musimy się znać, jeśli mamy doprowadzić Twój koszmar do końca.
Jeszcze należało tutaj wspomnieć o momencie kiedy pokazała mu blizny, może nie do końca, ale zdzirowata czarna bluzka była z pewnością łakociem dla oczu, blizny czy bez, w końcu była kobietą, to mu wystarczało, żeby zeżreć ją wzrokiem, ale na tym skończymy na razie, bo jak wiadomo wszech i wobec, Zaren to cnotka. Co zrobić.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Gość Pią Lip 12, 2019 8:37 pm

Manuela miała z Izraelem tyle wspólnego co z zajebistymi, destruktywnymi wampirzymi mocami – czyli nic – ale Zaren raczej nie miał jak tego wiedzieć. Kobieta właściwie nigdy nie była w kraju, z którego niby wywodził się jej naród, ba, nigdy nawet nie opuszczała Europy, znała jedynie jidysz i tradycję czy religię żydowską. Ale mimo to, gdyby poznała teraz cenę swojej umowy z Zarenem, to z pewnością by ją zaakceptowała.
Po zemście na Fergalu mogła stać się tym, kimkolwiek by chciał. Mogła ginąć albo być na usługach Bratvy, nic ją to nie obchodziło.
Byleby tylko on był martwy.
Na razie jednak nie znała pokrętnych, tajemniczych planów Zarena dotyczących podboju Izraela, dlatego jedynie patrzyła na swojego rozmówcę z napięciem. Kiedy powiedział, żeby dała mu nazwisko, zacisnęła mocno pięści, aż zbielały jej kostki.
O Boże.
Boże, czy naprawdę w końcu mogłaby go dorwać? Czy wreszcie, po tylu latach, znalazła kogoś, kto jej w tym pomoże?
Już miała się nachylić i szepnąć imię Fergala, kiedy Zaren zaczął swoją tyradę, z której Manuela nie rozumiała wiele.
To znaczy – jedno zrozumiała na pewno. Zaren pomoże jej, ale w zamian za to Manuela będzie musiała mu sprzedać swoją duszę.
O ile jakąś, rzecz jasna, miała.
Polityki? – powtórzyła za nim, nieco się cofając, kiedy zobaczyła, jak oczy zaczęły mu się świecić. Zaczynał zachowywać się tak, jak wyglądał: czyli nieobliczalnie. – Zaren, ja... ja nic o tym nie wiem. Jestem przecież tylko barmanką. – Przełknęła ślinę, splatając palce na swoich kolanach. – Ale jeśli w zamian za to pomożesz mi w Japonii, to zrobię wszystko. Nie zależy mi na niczym. Chcę tylko go dopaść – powiedziała spokojnie, opuszczając wzrok, chociaż nagle podniosła głowę i spojrzała na niego z przestrachem. – Tylko nie mieszaj mnie w prostytucję. To jedyne, czego nie zrobię. Jedyne. Proszę.
Po tym, co powiedział, wątpiła, aby chciał zrobić z niej w przyszłości pannę do towarzystwa dla Bratvy, w końcu nikt z nich pewnie nie przejmował się dziwkami i nie wpisywał ich w jakiś kodeks, ale musiała to wyraźnie zaznaczyć na początku ich znajomości.
Nigdy więcej gwałtów, nigdy więcej zmuszania do tych okropnych, sadystycznych aktów, które zniszczyły jej psychikę na całe nieśmiertelne życie.
A oprócz tego była gotowa na wszystko – mogłaby nawet umrzeć na życzenie Bratvy, mimo że generalnie nic ją mafia nie obchodziła.
Zaren wyglądał na wyjątkowo zadowolonego ze swojej oferty, aż Manuela ledwo się powstrzymała przed dopytaniem o dokładne warunki. Ugryzła się jednak w język – był kapitanem Bratvy, wampirem czystej krwi. Jeżeli nie chciał jej teraz niczego zdradzać, ona nie miała prawa drążyć.
Co jak co, ale w byciu posłuszną miała naprawdę bogate doświadczenie.
Wzięła głęboki wdech, kiedy położył na stole kopertę. Skąd ją miał? Czy był na to przygotowany?
Cholera, czy on ją wcześniej sprawdzał? Czy wiedział, że była wampirem, dlatego postanowił powierzyć jej... bycie zastępcą w pubie? Czy może improwizował?
Ostrożnie sięgnęła po kopertę i bardzo powoli ją otworzyła. Kiedy zobaczyła, ile było w niej pieniędzy, aż zaschło jej w gardle.
Odłożyła paczuszkę z powrotem na stół, ale blisko siebie, nie oddając jej Zarenowi, i kiwnęła głową.
Przed Borysem. Dobrze – zgodziła się. Cały bar miała właściwie gdzieś i było jej obojętne, która będzie w hierarchii i kto będzie tu rządził, póki tylko jej płacono. – Ale... Borys da znać innym, prawda? – spytała jeszcze lekko zawstydzona.
Mimo wszystko lubiła tych ludzi i jakoś nie w smak jej było teraz im rozkazywać. Niech pomagier Zarena sam tu wszystkich ustawia, Manuela nie miała zamiaru tego robić.
Palcem zaczęła wodzić po kopercie, przekręcając ją parę razy i głęboko się zamyślając. W końcu utkwiła spojrzenie w oczach Zarena.
Zgadzam się. Zrobię, co zechcesz, jeśli pomożesz mi go dopaść. – Wyciągnęła nawet rękę na znak układu, choć zaraz cofnęła ją w przestrachu.
Jasna cholera, to on, jako członek Bratvy, powinien pierwszy to zrobić. Na pewno nie ona. Widziała już nieraz, jak niektórzy robili podobne faux pas... i nigdy nie kończyło się to dla nich dobrze.
Fergal Schlecht – powiedziała cichym, ale grobowym tonem. – Fergal. Tak się nazywa. Mówią na niego Rekin. On... – przełknęła ślinę, zamykając na moment oczy. Wzięła parę głębokich wdechów. – Jest potworem. To nie jest normalny wampir. Przezwisko bardzo dużo o nim mówi.
Wypuściła powietrze z ust i oparła się mocno o krzesło, aby wyrzucić z pamięci obrazy z obozu, jakie znowu uporczywie zaczęły powracać. Odchylając głowę, spojrzała w sufit i zastanowiła się nad pytaniami. Pewnie, że je miała – i to mnóstwo – ale nie wiedziała, które wypada zadać. Postanowiła zacząć od tego, co ją najbardziej korciło od początku, gdy tylko zobaczyła Zarena w pubie.
Jesteś czystej krwi, wiem to. Jakiej? B? W ogóle nie mogłam cię wyczuć, gdy przyszedłeś. – Umilkła na moment. – Wrócisz ze mną do Japonii? – spytała jeszcze, ponownie przenosząc wzrok z sufitu na Zarena.
W świetle pubu wyglądał jak totalny mafijny i pewny siebie bandzior, przed którym klękali wrogowie, a kobiety rozkładały nogi. I Manuela pewnie przekona się w najbliższych miesiącach, czy ta ocena była poprawna, czy też nie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Zaren Sob Lip 13, 2019 1:01 pm

Naprawdę myślała, że po tym wszystkim zamierzał jej proponować coś tak banalnego jak prostytucja, proszę Cię. Dziwek to Bratva i sam Zaren mieli od groma i nawet większość, nie było wcale do tego przymuszonych, dziewczynki potrzebowały kogoś kto je ochroni, a kto zrobi to lepiej niż Mafia? Musiały oczywiście płacić podatek dochodowy i to kurewsko wysoki, ale skoro było ich aż tyle to myślę, ze wcale nie wychodziły na tym źle, zresztą mało któremu mafiozie chciało się akurat stać i wyliczać koszt klient/zarobek, większość i tak oszukiwała i pieniądze trafiały do kieszeni, więc złoty biznes, ale skoro Manuela tego nie chciała to wampir wcale nie miał ochoty jej do tego przymuszać.
Szlachetny machnął tylko ręką na jej obawy i uśmiechnął się w ten swój sposób, który mógł zadziwić nie jedną pannę, no złoty wampir.
-Mam tuzin suk, nie potrzebna mi trzynasta, nie jestem tu z tego powodu, zresztą bez obrazy, ale jesteś pokryta bliznami, większość tego nie lubi, więc im tego nie dajemy, nie masz się czym martwić.
Odpowiadając na jej pytanie, oczywiście, że mógł go znaleźć i dorwać, miał ku temu wystarczające środki, dla niego przeznaczenie parunastu tysięcy na opłacenie tropicieli to żaden problem, zwłaszcza, że w jego głowie szykował się miliardowy plan, więc można było nazwać to skromną inwestycją. Oczywiście, że nie miał pojęcia, że Manuela nie miała nic wspólnego z Izraelem poza pochodzeniem, ale nic go to nie obchodziło, bo i żebraka można posadzić w polityce jeśli jest na tyle inteligentny żeby poradzić sobie dalej sam, okazał jej tu kredyt zaufania, który będzie bardzo opłakany w skutkach jeśli nie zostanie spłacony, jak mówiłem. Dogadując się z diabłem, dobrze znać warunki i konsekwencje, ona znała tylko to drugie.
-Patrząc Ci w oczy widzę ogień, nie mały ogień, pierdolony pożar, który jest w stanie strawić całą puszczę, więc nie mogę ryzykować, że odgryziesz fiuta jakiemuś bogatemu politykowi czy co gorsza gangsterowi. Prostytucje i Twoje obawy możesz zostawić za sobą. - No cóż, subtelności to on miał tyle co Borys, ale na pewno mówił bardzo prosto i bardzo wyraźnie, więc nie miała się czym martwić, przynajmniej nie z tego powodu.
Szlachetny poprawił włos do tyłu i gestem oraz donośnym głosem zawołał w stronę góry mięcha, która właśnie ustawiała wszystkich w tym barze dając jasno do zrozumienia o nowej hierarchii, więc tym także nie musiała się przejmować. -Borys, chodź tu i przynieś zeszyt. - Facet zostawil wszystko co do tej pory robił i przyszedł do Zarena taszcząc zeszyt i jakiś pisak, który położył na stole z jedynie mruknięciem.
-Potrzebuje znaleźć niejakiego Schlechta, wiem że jest w Japonii, kto z ekipy jest w stanie wyruszyć najbliższym samolotem, niech zacznie w Kyoto i wszystkich turystycznych atrakcjach mojego pięknego kraju. - Borys podrapał się po głowie po czym jakby wpadł na najgenialniejszy pomysł naskrobał coś na drukowanymi wyraźnymi literami. SZLETH.
Zaren tak sobie popatrzył na to co on pisze i jedynie przewrócił oczami przeklinając pod nosem, podsunął notes Manueli wraz z pisakiem. Chyba zrozumiała aluzję.
Borys patrzył tępo w Zarena po czym wydukał : Vladimir jest wolny, może go poszukać. - na co oczywiście Szlachetny już po prostu nie wytrzymał i strzelił go chuj.
-Do kurwy nędzy Borys, Vlad jest ślepy, jak według Ciebie ma rozejrzeć się po całej pierdolonej Japonii i znaleźć igłę w stogu siana, bo nie do końca rozumiem, proszę powiedz mi proszę co kierowało Tobą przy obmyśleniu tak genialnej koncepcji. - Dwa głębokie wdechy, dwa stuknięcia w stół po czym sięgnął do kieszeni wyciągając paczkę papierosów, z której zabrał jednego i odpalił zapalniczką, biorąc kolejne dwa tym razem nikotynowe wdechy.
-Już nic nie mów, błagam Cię. Weź Ivana i Doktorka, niech go znajdą, powiedz im, że mają na to pół roku, chce pierdolone teczki na jego temat na moim biurku za pół roku i ani dnia dłużej. Idź już. - Westchnął głęboko odsyłając go gestem dłoni i wyraźnie wyprowadzony z równowagi spojrzał na Manuele, która już w tym czasie powinna naskrobać już jego prawidzwe nazwisko i podać Borysowi notes.
-Przysięgam, że kiedyś nie wytrzymam. - Dopalił papierosa, po czym napił się alkoholu, który stał na stole i widać, że dopiero wtedy zdołał się uspokoić. Dopiero po całym rytuale uspokajającym wrócił do swojej pierwotnej rozmówczyni jakby zaciekawiony gdy mówiła o czystości krwi, to ona nie wie? Zawsze myślał, że szlachetni roztaczają wokół siebie aurę bycia super cool i tak dalej, no.. może się pomylił.
-Jestem wampirem krwi szlachetnej, jestem potomkiem jednego z największych rodów w Yokohamie, Kuroiaishita. Nie mamy zbyt dobrej reputacji, jeden gówniarz prawie rozjebał całe miasto za swojej kadencji jako burmistrz, inny to kanibal, który pożera własne dzieci i w ogóle wszystko co można pomylić z szynką. Mój ojciec to seryjny gwałciciel z potomkami w każdym z krajów świata, wesoła kompania.
Podzielił się z nią szczegółami na temat swojej krwi, a także rodziny, w końcu gadał co mu ślina na język przyniesie, taki już był, ale tym bardziej powinna sobie zdawać sprawę z kim właśnie weszła w układ bo nikt pochodzący z takiego środowiska nie był normalny, a on nie był wyjątkiem.
-To są prawdziwe potwory żyjące wśród nas na porządku dziennym, Nie przejmuj się rybą, która miała zbyt dużo władzy przez panujący ustrój, jest niczym w porównaniu do tego z czym się spotka. Uśmiechnął się obnażając swoje kły, jakby nie było jutro, tak. Nie kwestionował zbrodni wojennych Fergala, jedynie jego "potworność" On się wychował wśród prawdziwych potworów, nie robiło na nim to wrażenia.
Co do powrotu do Japonii, miał do załatwienia jeszcze trochę rzeczy w Rosji, ale sam planował tam wracać niebawem, więc gdy o tym wspomniała to skinął jedynie głową.
-Wrócę, miałem niebawem wracać gdy załatwię tutaj zaplecze finansowe na tyle duże, bym mógł nie przepracować ani jednego dnia do końca swoich długich lat. - Zaren chwilę skierował wzrok na Borysa, który wrócił rozstawiać wszytkich po kątach używając prostych komend, jak idź, stój, spierdalaj.
Co do wyciągnięcia dłoni to nie do końca tak działało, bo w Bratvie jest ważny uścisk oraz całusy w oba w policzki jak za PRLU myślisz, że skąd sie to wzięło w Polszy? Jednakże, szlachetny bardzo dobrze przebadał swój grunt i widział jak panicznie bała się mężczyzn i wszelkiego dotyku ta barmanka, więc jej tego nie zrobi, zwyczajnie skinie głową i wyciągnie do niej dłoń w uśmiechu godnym prawdziwego demona z rozdroży. -Niech tak będzie. - Gdy uściśnie mu dłoń, to rozleje alkohol do dwóch naczyń po czym uniesie swoją szklankę aby się hehe stuknąć.. szkłem oczywiście.
-Za nietypowe przymierze. - Gdy już przejdą wszystkie formalności to dopiero zatrzyma się na niej wzrokiem, świdrując przez nią jakby chciał dostać się do samego centrum jej duszy.
-Więc jaka jest Twoja historia? Możesz opuścić fragmenty, które sprawiają za duży ból, chociaż bardzo chciałbym je usłyszeć, czym sobie zawini indywidualność, by pragnąć zemsty z taką pasją? - Szalone spojrzenie, przekrzywiony uśmiech, znów wyimaginowane ciarki, podniecenie, ah.. Zaren jest w końcu niepoprawny.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Gość Sob Lip 13, 2019 4:24 pm

Zacisnęła mocniej zęby, kiedy wypomniał jej blizny, chociaż nie mogła się nie zgodzić. Doskonale wiedziała, jak wyglądała, nie mogła w końcu nic poradzić na oszpecenie przez Fergala. I choć nie w głowie jej były jakieś romanse czy poszukiwanie kandydata na męża, to i tak jako kobietę ją to bolało – bo czuła się pozbawiona urody, była zdegradowana i poniżona do końca swojego i tak za długiego życia.
Skinęła jednak głową w podzięce, puszczając już mimo uszu jego uwagę o sukach. Byleby tylko nie kazał jej się zajmować w przyszłości tymi swoimi prostytutkami (bo Manuela właśnie uznała, że Zaren miał dwanaście na wyłączność) – raz Misza jej kazał ogarniać naćpane dziwki w pubie i była to chyba najgorsza robota, jaka ją kiedykolwiek spotkała.
Pewnie nawet sprzątnięcie zwłok Niemca okaże się łatwiejsze.
Ciekawe, że wspominasz o odgryzaniu... wiadomo czego – mruknęła z lekkim zażenowaniem, chociaż zaraz po tym do jej oczu znowu powrócił wspomniany przez Zarena ogień. – Raz próbowałam to zrobić, gdy już byłam na skraju rozpaczy. Nie do końca pamiętam, co działo się dalej, bo po jakimś czasie po prostu zemdlałam z bólu. Fergal nie miał w zwyczaju się kontrolować, gdy był wściekły.
Cóż, to było po tym, gdy nie żyła już cała jej rodzina, a Manuela miała nawet nadzieję, że Rekin ją po prostu w końcu zabije i ukróci cierpienia, a ona przy okazji zrani go w jakikolwiek sposób. Stety niestety – wystarczyło, że poczuł mocniejszy ścisk jej szczęki, a dostała takie manto, że chyba przez trzy dni nie mogła wstać.
Kiedy Borys przytachał swoje wielkie cielsko do ich stolika, Manuela machinalnie odsunęła się krzesłem, aby zrobić Rosjaninowi więcej miejsca. Jakoś wolała trzymać się od niego z dala, nawet jeśli miał być jej nowym szefem i wszystko tu ogarniać.
Chociaż, kurwa, sądząc po tym, co właśnie napisał na kartce, to jednak ona będzie musiała zarządzać całą logistyką i zaopatrzeniem baru, łańcuchem dostaw, kontaktami z hurtowniami i alfonsami od dziwek. Świetnie.
Oby tylko Borys potrafił lepiej spuszczać wpierdol niż tańczyć czy pisać.
Odchrząknęła, widząc nieudolną próbę napisania nazwiska Fergala, i tylko wymieniła z Zarenem zażenowane spojrzenia. Ona sama była niewykształcona, ale litości, są granice.
Przekreśliła to futurystyczne haiku Borysa i napisała poprawnie imię i nazwisko swojego oprawcy, a także jego przezwisko. Mocno wciskała pisak w zeszyt, jakby chciała przelać w papier cały swój ból i nienawiść.
Przesunęła zeszyt w stronę Borysa, gdy ten właśnie dawał kolejny popis geniuszu, po czym uniosła pytająco brwi.
Masz ślepego podwładnego? Kogoś jeszcze, kogo powinnam znać? – spytała niewinnie, kiedy Borys tanecznym krokiem podążył w sobie znanym kierunku, a Zaren próbował uspokoić się dzięki nikotynie. – Czy oni wszyscy nie umieją pisać?
Manuela nie miała zamiaru oczywiście kwestionować pomagierów Zarena, ale ślepiec i analfabeta... to nie brzmiało zbyt poważnie.
Jednak z drugiej strony Żyd zamieniający się w gołębia pewnie i tak wygrałby w tym konkursie żenady, więc Manuela już umilkła i nie zadawała więcej pytań o rosyjskich mafiosów. Zresztą Zaren powiedział coś o wiele ciekawszego: że jest ze szlachetnego rodu.
Jest pieprzonym wampirem krwi A. Stoi w tym małym potwornym światku najwyżej w hierarchii, jak tylko się da.
A mimo to bawi się w ruskich mafiosów.
Skuliła się w sobie i wcisnęła w krzesło, przyjmując pasywną postawę.
Szlachetnej – wykrztusiła. – Przepraszam... Zaren – nie była nawet pewna, czy przez całą tę ich rozmowę mogła zwracać się do niego po imieniu, czy może nie powinna była dodawać jakiegoś grzecznościowego zwrotu – nie do końca wiem, jak was rozpoznać, ja... spotkałam tylko jednego wampira szlachetnej krwi. Tego, który uratował mi życie i mnie stworzył.
André zlitował się nad nią, gdy na pożegnanie, podczas jednego z ostatnich dni pobytu w obozie, Fergal tak się nią zajął, że po wszystkim mało brakowało, a wykrwawiłaby się na śmierć. Szlachetny wampir, jako jeden z niewielu nazistów z watahy Fergala, nigdy jej nie dotknął wbrew jej woli, nigdy nie zgwałcił ani nie skrzywdził – a kiedy przypadkowo napotkał ją w agonii, przemienił ją i natychmiast pozwolił się napić swojej krwi.
Była mu za to wdzięczna, mimo że przedłużył tym samym jej horror w nieskończoność. To wtedy  postanowiła, że gdy tylko nazbiera sił, zrobi wszystko, aby odszukać Rekina i za wszystko mu się odwdzięczyć.
Nie chcę więc spotkać twojego ojca – mruknęła jeszcze, lustrując Zarena z góry na dół, jakby próbowała ocenić, czy przypadkiem nie wdał się w tatuśka i również nie ciupał sobie na boku panienek wbrew ich woli.
W głowie zapisała sobie też nazwisko Kuroiaishita – gdy wreszcie dotrze do Japonii, będzie wiedziała, u kogo ewentualnie szukać pomocy.
Albo kogo unikać.
Delikatnie, choć jeszcze bardziej speszona niż wcześniej – bo w końcu Zaren był niczym pieprzony arcybiskup wśród wampirów, podczas gdy ona to ledwo dziewięcioletni ministrant – uścisnęła mu dłoń. Wysiliła się nawet na uśmiech, o dziwo szczery.
Rzadko uśmiechała się szczerze do mężczyzn. Nadal, oczywiście, nie ufała Zarenowi, ale przynajmniej nie próbował udawać, że niczego od niej nie będzie chciał w zamian za pomoc w ujęciu Fergala.
Stuknęła się z nim, hehe, szkłem oczywiście i wzięła głęboki wdech, zanim znowu napiła się alkoholu. Może i była wampirem, ale procenty nie były jej mocną stroną.
Kiedy spytał ją o historię, długo milczała. Nikomu jeszcze o tym nie mówiła. Nie o szczegółach. Odwróciła od niego wzrok, bo nie mogła wytrzymać tego szalonego i zdecydowanie zbyt ostrego spojrzenia, po czym w końcu powiedziała:
Mieszkaliśmy w Polsce, w czasie drugiej wojny. Miałam... rodziców, siostrę, czterech braci. I nawet narzeczonego – wymieniła ich z niemałym wysiłkiem, pocierając twarz i patrząc w stół. – Fergal zabrał naszą rodzinę. Połowę zabił w domu, na miejscu, a... – Przypomniał jej się widok rozszarpanego przez zębiska rekina ciała najmłodszego brata. Był moment, że Fergal usunął jej te wspomnienia, ale potem znów przywrócił. Zacisnęła mocno powieki – A pozostałych w obozie. Ja... musiałam na to patrzeć. Mnie nie zabił, skończyłam gorzej, bo lubił bawić się moim ciałem. Nawet nie wiem, ile razy mnie brał siłą, nie zliczę. Gdy sam mnie nie gwałcił, to robiłam za obozową dziwkę dla jego kompanów. – Umilkła po tym, ale wyraźnie jeszcze chciała coś powiedzieć, bo poruszała ustami, dlatego Zaren jej nie przerywał. W końcu ośmieliła się unieść głowę i napotkać jego pełne ekscytacji i wręcz głodne spojrzenie. Aż tak lubił słuchać o czyichś krzywdach? – Ostatniej nocy, kiedy już miał wyjeżdżać, przyszedł do mnie i sprowadził takie piekło, że umarłabym w ciągu kilku godzin przez rany. Ale jeden wampir, szlachetny, się nade mną zlitował. I cóż – od tego momentu jestem, jaka jestem. Poraniony krwiopijca klasy D, który chce zabić Rekina.
W tle Borys nawrzeszczał na biednego Vasylija, który chyba rozbił szklankę, a zaraz potem zaśmiał się rubasznie do Nataszany, ale do Manueli to nie docierało. Odpłynęła wspomnieniami do zeszłego wieku i nawet wyglądała już na zrelaksowaną.
Kiedy się zacznie opowiadać o takim terrorze, to znieczulenie samo przychodzi.
Sięgając znowu po szklankę z alkoholem, wyciągnęła przed siebie nogi i założyła jedną na drugą. Upiła łyk, nie spuszczając wzroku z Zarena.
Chcesz więcej szczegółów? Jak zabił moją siostrę, Esterkę? Albo narzeczonego, Jakuba? A może jak mnie brał i za każdym razem zostawiał pamiątkę? – Wymownie wskazała na swoje ciało pełne blizn. – Och, i jeszcze jedno, możesz przekazać Borysowi. Nie jest normalny tam na dole. Ma dwa. – Bez względu na reakcję Zarena kontynuowała beznamiętnie: – Jeśli twoi kumple nie będą pewni, czy to on, niech po prostu opuszczą mu spodnie. Nawet nie wiesz, jaki to jest ból, kiedy ktoś taki... – przerwała, wskazując na swoje podbrzusze.
Chwilowo jej uczucia schowały się tak głęboko, że byłaby gotowa opowiedzieć Zarenowi dosłownie wszystko z tych miesięcy przeżytych w obozie. Skoro miał taki diabelski wzrok i całą swoją rodzinę uważał za zbrodniarzy, to proszę bardzo, niech słucha.
Cyrograf i tak już podpisała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Zaren Sob Lip 13, 2019 6:28 pm

Oczywiście, że Zaren nie miał na myśli niczego z tych rzeczy, gdy mówił o jej bliznach, jednak faktycznie trzeba było spojrzeć na fakt, że była kobietą i mogła to wziąć dla siebie, bo jakby powiedział na przykład Borysowi, że ma brzydki ryj to by się nie obraził i nie wziął tego do siebie, ani nawet nie zastanawiał się nad tym sekundy. Szlachetny tak lustrował ją wzrokiem gdy wpadła w zakłopotanie i oczywiście, przeprosił, bo w końcu nie chciał do siebie nikogo zrażać, na razie byli w Rosji, więc nie miał ku temu powodów, gdy wróci do Japonii będzie bardziej jak to by nazwać przymuszony do wyciągnięcia swoich złych kart, jednak nie tutaj, tutaj była jego utopia. Mógł być dokładnie tym kim chciał, więc będąc miłym, ale stanowczym czuł się całkiem nieźle. Już daj spokój, blizny nie ujmują Ci kobiecości. Po prostu nie jest to materiał na kurwę, z czego powinnaś raczej się cieszyć. Rozumiem, że się ich wstydzisz, choć ja na Twoim miejscu bym je eksponował. Nie każdy kto przeżył coś takiego nadal dycha, myślisz że gdyby ten pajac, który teraz zaśmieca mi piwnicę nie zastanowiłby się dwa razy widząc z kim właśnie zadarł? - no cóż, chyba nie zamierzasz mi teraz wmówić, że się mylił co? Ludzie, wampiry z taką historią na swoim ciele mówią bardzo wiele nim ktoś zdecyduje się na jakiś głupi ruch, za to on oprócz tatuaży odstraszających w symbolice Bratvy nie miał za wiele, nigdy nie otarł się nawet o śmierć, bo był szlachetnym, kto niby miał mu zagrozić? Nawet jeśli ktoś próbował to jego moce szybko zmieniały przebieg walki, powodując, ze ofiary nie mogły utrzymać się na nogach dłużej niż minutę, żadna zabawa.
Uśmiechnął się gdy wspomniała o swoim pierwszym przeżyciu, nawet cicho się zaśmiał, no bo było to jednak zabawne, że dokładnie dobrał słowa do historii której jeszcze nie znał, po prostu miał takie przeczucie, że była jedną z tych kobiet, które nie dały sobą poniewierać bez żadnej walki, za to przynajmniej w jego oczach miała szacunek, może nie przesadzajmy tutaj z jakimś wielkim szacunkiem, po prostu moment zaimponowania nadszedł po jej pierwszych słowach. -Tak myślałem. Jedno spojrzenie na Ciebie i byłem pewien, że na pewno coś takiego mogłabyś zrobić lub już zrobiłaś. - pochwalił ją nawet przez krótki czas, ale zaraz szybko wrócił do bieżących spraw. No tak, miał ślepego podwładnego, miał też wielkiego jak trzydrzwiowa szafa analfabetę, Skrzata którego można spotkać na końcu tęczy z garnkiem pełnym złota, doktora narkomana i samobójce oraz kompletnego szaleńca, co w tym złego? Nie wybierał ekipy na ich słabości a ich zalety, każdy z tych indywidualistów miał w sobie coś niezwykłego.
-Ah tak, ślepy Vladimir. Wiesz dlaczego dla mnie pracuje? Bo bez możliwości wzroku wpakuje Ci kulkę w serce z karabinu snajpierskiego ze stu metrów. Na dodatek, uważam jego umiejętności za przydatne, chociaż tak między nami nigdy nie lubię być w pobliżu, bo później pierdoli mi się w głowie przez trzy dni. - wampir stuknął w stół dwukrotnie raz jeszcze nim wyszedł z natłoku myśli i znowu palnął coś co po prostu przyszło mu na język. -Ivan o którym wspomniałem wcześniej jest również krwi szlachetnej, ma jakiś 1,60m ale zagryzie Cię szybciej niż stado wygłodniałych wilków. Nigdy nie wątp w tych chłopaków. Nawet ten kretyn, którego tam widzisz jest niezniszczalny, może nie myśli zbyt wiele, ale zapakuj mu ze srebrnych kul prosto w głowę, a on ją wyciągnie i pójdzie dalej, sama rozumiesz. - Tak. Szlachetny bardzo dobrze wiedział kogo dobiera do swojej drużyny ponieważ ich moce były przystosowane do koegzystencji a na dodatek większość z nich nie raniła Zarena przez jego własne, nawet jeśli były masowego rażenia to dzięki jednej konkretnie odziedziczonej po Dziadeczku Barabalu był praktycznie nie do ruszenia.
Co do jego kompanów to już powiedział wszystko co było do powiedzenia, pewnie ich pozna w swoim czasie, będzie wtedy całkowicie pewna, że może ich słabości czyniły z nich Boysband dla szkół specjalnej troski, ale każdy z nich to zabijaka, każdy z nich to Morderca, każdy z nich to w pewien sposób zwyrol, ponieważ w Bratvie i ogólnie w świecie przestępczym miłych było bardzo mało, a nawet jeśli byli to był najgorszy typ, dlaczego? Ponieważ ktoś pokroju Ivana, który skacze do gardła na widok pierwszej krwi jest stabilny w swoich reakcjach, zawsze wiesz, czego nie robić, żeby go nie sprowokować, zawsze wiesz czym to się może skończyć, a w przypadku takich jak Zaren? No właśnie, był Brigadierem, Caporegime, Kapitanem w tym wszystkim, dlaczego? Ponieważ zdołał zjednać taką grupą i był w Bratvie z najsilniejszej Brygady. Gdy napotykasz Diabła z uśmiechem to po prostu uciekaj, bo on zawsze odbierze dług w jeden czy inny sposób, ale skoro nie przeszkadzało jej podpisać cyrograf, to mi w to graj.
Ah, dochodzimy tutaj do wielkiego zdziwienia tym, że posiadał krew szlachetną? Co ktoś taki robił w Mafii skoro mógłby kontrolować wampiry, albo przynajmniej wozić się z elitą na eleganckie bankiety i tak dalej? Powiem Ci. Kurwa nudaaaaa. Nie mogę się wypowiadać za inne szlachetniaki ale ten akurat był po prostu głodny ryzyka, głodny przeżyć, głodny krzywd, głodny manipulacji, gdzie najlepiej spełnić wszystkie podnietki o których wspomniałem? W przestępczej organizacji trzęsącej sercami i umysłami przeciwników, bo dobrze wiesz kiedy podpadłeś, a co robisz wtedy? Oglądasz się za siebie, popadasz w insomnie, nigdy nie przestajesz drżeć na najbliższy hałas czy ruch cienia, widzisz jaki to wprowadza Terror? Właśnie dlatego tu był, był po prostu szczęśliwy. Żaden Kuro nie był normalny, bądźmy tutaj szczerzy tylko każdego kręciło co innego. Władza, hazard, kanibalizm, gwałty, morderstwa, manipulacje. Każdy ciągnie tam, gdzie jest po prostu szczęśliwy. Jak ubieram to w takie słowa to prawie wydaje się to jak nic nadzwyczajnego, nie?
Jeden fakt go całkowicie rozbawił. Nie chce poznać jego ojca? Masz rację, nie chce tylko że był tutaj mały problem, bo Ringo jaki by nie był to kochał te wszystkie małe pokurwione twory własnych lędźwi i nigdy nie odstępował ich na krok, nawet w zimnej Rosji, nawet w Bratvie zawsze miał uczucie bycia obserwowanym i przeczucie, że nagle w drzwiach stanie jego stary z wielkim uśmiechem mówiący -Cześć Synu- To byłoby dosyć normalne jak na Ringo, więc jeśli wrócą do Yokohamy i nie chciała go poznać dobrze się będzie trzymać od niego z daleko, albo daleko za jego plecami, ubraną w pięć kożuchów, bo ten to nawet kozie nie przepuści jak odsłoni sierść czy tam wełne czy chuj wie co.
-Wcale Ci się nie dziwie, że nie chcesz go poznać, dla mnie jest miły ale ta kłoda z którą się związał doprowadza mnie do szaleństwa, nie wiem czy on nie potrafi myśleć łbem tylko fiutem. Wzruszył ramionami i odczuł na niej dosyć przenikliwy, badający wzrok na co się tylko uśmiechnął i puścił do niej oczko. Nie dowie się tego czy jest nieodrodnym synem Ringo bez ryzyka, tak łatwo nie było.
Długo oczekiwał nim zacznie swoją historię ale w końcu się doczekał i wtedy zapadła kompletna cisza z jego strony, po prostu ją obserwował, stukając jednym palcem rytmicznie w ławę przy której siedzieli.
Gdy usłyszał to co go tak bardzo ciekawiło to wyciągnął do niej rękę kładąc jeden palec na jej ustach.
-Byłem po prostu ciekawy co musi uczynić ktoś by zasłużyć na taką nienawiść, nie wiem. Nie jest kobietą nie potrafię wejść w Twoją skórę, ale pragnienie jakie musisz odczuwać by go dorwać, zobaczyć jak krew wypływa mu z czaszki gdy jęknie swój ostatni dech lub gdy co lepsza poprosi o życie. - Wampir cofnął rękę tak szybko jak ją tam dał i się uśmiechnął. -Teraz rozumiem, sam bym chciał coś takiego poczuć. Zostawiasz wszystko, kładziesz całe życie na zrealizowanie celu. W pewnym sensie Ci zazdroszczę. - Lekko uniósł brew gdy spytała go czy chce usłyszeć resztę historii. Jaki w tym sens? Może jej wysłuchać, jasne tylko, że on nie jest najlepszą osobą do przytulenia się jak do pluszowego misia, ani nawet nie pocieszy za bardzo, także trochę do dupy w tej sytuacji. Jest to kompan z którym jedynie można się hehe stuknąć.. szklanką czy kieliszkiem, wiesz jak jest.
Trzeba przyznać, że lekko się skrzywił gdy usłyszał o dwóch członkach, ale nie mógł sobie darować jakiegoś głupiego komentarza w jego stylu.
-Sądząc po jego upodobaniach i historii to od porażki na wojnie chyba ćwiczy dwie ręce na raz. - Wujcio Hiro robił różne eksperymenty dlatego wynaturzenie tego typu nie było dla niego aż tak wielkim szokiem. Przyjął tą wiadomość naprawdę zaskakująco spokojnie jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie, jak mówiłem dorastał w dosyć spartańskich warunkach. -Dalsza opowieść tylko Cię bardziej podłamie a mi nic nie da, w końcu zrozumiałem już Twoją historię i dlaczego to robisz, nie potrzebuje nic więcej. Opowiedzieć mi możesz, ale tylko jeśli będziesz sama tego chciała, nie wcześniej. Wysłucham. - No kurwa mać, złoty wampir. Aż trudno uwierzyć, że był naprawdę zwyrolem, no może nie aż trudno w końcu sprezentował to już parę razy podczas jednej rozmowy, ale był swego rodzaju enigmą dla kogoś kto go dopiero poznał.
Nie minęło wiele czasu od telefonu Borysa do dwóch współpracowników kiedy drzwi do knajpy się otworzyły. Pierwszy wszedł bardzo niski białowłosy jegomość z oczami szaleńca, jakby właśnie zeżarł ilość towaru z czterech kolumbijskich prostytutek i miał na imię Jose albo Jesus. Drugi sprawiał wrażenie bardzo eleganckiego, jednak można było zauważyć, że trzęsły mu się ręce, a jego spojrzenie było trochę nieobecne, nosił on okulary przez co było to jeszcze bardziej widoczne. Oboje wpierw podeszli do Zarena, najpierw podszedł wysoki, bo skrzat gdzieś poleciał i tyle go było widać za tymi wszystkimi ludźmi.
-Dobrze Cię widzieć przyjacielu. - powiedział wysoki, na co siedzący do tej pory szlachetny wstał i uścisnął ziomeczka, przyjmując dwa całusy w policzki, jak to było w tradycji. Hasztag No homo. Drugi w końcu przyleciał Ivan, który spojrzał z dołu na Zarena obnażając kły a w jego oczach malował się obłęd.
-Cześć Szefie, gdzie jest ten debil z moim zeszytem, podobno mamy znaleźć jakiegoś jebanego faszyste. Zagryzę skurwysyna, ha-ha. Krew... czemu tu śmierdzi krwią.. DLACZEGO TU ŚMIERDZI KRWIĄ?! - Widać jak oczy szlachetnego Sir kurdupla od razu wypełnił szkarłat, dostał całkowitej histerii i poleciał za zapachem wprost do piwnicy.
W oczach Zarena jak dotąd gościł spokój tak od razu wskazał do Borysa żeby poleciał za kurduplem i odprawił doktorka również.
-Pogadamy później, złapcie go i daj mu coś na uspokojenie, bo nie zamierzam czytać jutro w wiadomościach, masakra na obrzeżach Moskwy w każdym pierdolonym nagłówku. - Westchnął głęboko i usiadł z powrotem, jednak dosyć często oglądał się przez ramię. Naprawdę, z Ivanem nie było żartów.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Gość Sob Lip 13, 2019 8:47 pm

Wprawił ją tymi słowami w niezłą konsternację. Czy naprawdę aż tak było po niej widać, że nieco się stropiła i pomyślała o swojej szpetocie? Czy może po prostu szlachetne wampiry mają jakiś nadprogramowy skill czytania w myślach?
Sama nie wiedziała, czy niebycie materiałem na kurwę to zaleta, czy nie, ale... to nieważne. Nie wpisywała siebie w ramy jakiejkolwiek atrakcyjności, bo po prostu to nie miało dla niej sensu.
Nie, ja... – pokręciła głową, nie dopuszczając do siebie myśli, że mogłaby zacząć eksponować swoje ciało. W jakim celu? Przecież egzystowała po to, by dopaść Fergala, nie by szukać towarzysza życia – nikomu ich nie pokażę. Żadnemu. Wcale nie napawają mnie dumą.
Jakim cudem w ogóle doszło do tego, że deliberowali teraz nad jej kobiecością lub jej brakiem z powodu blizn powstałych w obozie? Manuela sama się dziwiła, że tego wieczora zdążyła poruszyć z tym wampirem nawet taki temat, choć wcześniej się nie znali. Zwłaszcza że wcale nie wyglądał na godnego zaufania – sprawiał raczej wrażenie istnego szatana.
Zwęziła oczy, kiedy zaśmiał się z powodu jej opowieści, chociaż poniekąd rozumiała, że dla osoby trzeciej mogło to brzmieć zabawnie. Dla niej niekoniecznie – jedna z blizn na brzuchu, dość duża, była właśnie po tej nocy, gdy zbyt zdenerwowała Fergala swoim brakiem posłuszeństwa. Do dzisiaj czasami dawała o sobie znać i delikatnie pulsowała bólem.
Czy on naprawdę sądził, że wyglądała, jakby mogła odgryźć komuś penisa? Aż odwróciła twarz w stronę lustra w nad barem, aby się samej sobie przyjrzeć.
Odbicie czystej niewinności. No, prawie czystej.
Nienawidziła sprawiać cierpienia i krzywdzić innych, ale Rekin dał jej przykład, że przetrwa tylko ten, kto jednak będzie to robić, więc nie miała wyboru.
Ciekawa kompania. Nie sądziłam, że jeden szlachetny może służyć drugiemu – skomentowała, powracając wzrokiem do jego zabójczej twarzy. Ślepy Vlad, karzeł Ivan i analfabeta Borys. Trzy diabełki na usługach Lucyfera. Genialnie. – Ale cóż mogę powiedzieć, dla mnie samej los nie był łaskawy. Po tym, jak stałam się wampirem, byłam w stanie zdobyć tylko jedną moc transformacji. Mało przydatne – wzruszyła ramionami – ale nie mam zamiaru z tego powodu rezygnować z... wiesz czego – zakończyła cicho, patrząc na niego nieugiętym wzrokiem.
Może i umiała jedynie przemienić się w gołębia, ale to nic nie znaczyło – celny postrzał z broni czy umiejętnie wbite ostrze potrafi zabić także i wampira.
Była ciekawa, co dokładnie umiał Szlachetny, że zebrał taką grupkę i wspiął się prawie na sam szczyt mafii, ale stwierdziła, że lepiej nie pytać – dowie się w swoim czasie, gdy Zaren już pomoże jej przedostać się do Japonii. A czy pozna też przy okazji jego rodzinę... cóż, w tym momencie Manuela definitywnie tego nie planowała. To miał być układ biznesowy, nie jakaś prywatna i intymna znajomość, która zezwala na bratanie się z całym rodem.
Zresztą nie miała ochoty ponownie spotykać kanibala, gwałciciela i mordercy – znała już Fergala, który był trzy w jednym, a jeśli u tych całych Kuroiaishitów każdy z osobna miał takie zboczenie, to klękajcie narody – lepiej się nie zbliżać.
Kłoda? Czyli masz macochę? – Bała się zapytać, co z matką, bo być może nie żyła. Rodzinę zawsze uważała za drażliwy temat. – To pewnie też jakieś rodzeństwo? Twój ród brzmi dość... wybacz za określenie, ale szalenie.
Chociaż może po prostu wszystkie wampiry były szalone, z Manuelą włącznie. Kobieta miała czasami takie wrażenie.
Zmroziło ją, gdy nagle, bez ostrzeżenia, dotknął palcem jej warg.
Dla niego to mogło być nic, mało znaczący gest, który wykonuje od niechcenia przy każdej napotkanej kobiecie, ale nie dla niej. Psychika Manueli nie potrafiła dłużej postrzegać dotyku jako czegoś naturalnego i normalnego w kontaktach z innymi.
Przytulenie? Całus w policzek? Złapanie za rękę? Kiedyś, przed wojną, zanim obóz całkowicie wypaczył jej postrzeganie świata, bez problemu witałaby w ten sposób każdego. Ale nie teraz – teraz zamierała ze strachu, kiedy ktoś nagle ją dotykał, bo odczuwała to jako atak.
Od razu odetchnęła nerwowo, gdy zabrał palec, i zacisnęła dłonie na oparciach krzesła. Niby tylko opuszek palca na ustach, a i tak czuła, jak serce jej szybciej zabiło ze strachu.
Boże, chciałaby móc normalnie, naturalnie reagować w takich sytuacjach. Ale nie potrafiła. Próbując jeszcze udawać, że ten gest nie zrobił na niej wrażenia, odpowiedziała Zarenowi zdenerwowanym głosem:
Mówisz o tym tak dokładnie, jakbyś sam chciał kogoś zabić. I to w najgorszy sposób: w taki, aby ten ktoś długo cierpiał. Jesteś pewny, że na pewno nie wiesz, jak to jest, i że niczego niczego takiego nie czujesz? – spytała cicho, przenikając go podejrzliwie wzrokiem.
Zaren brzmiał, jakby każdego dnia odczuwał podobne pragnienie – dopadnięcia kogoś niebezpiecznego, poderżnięcia mu gardła, a potem czekania w napięciu i podnieceniu, aż ktoś będzie chciał się na nim za nieszczęśnika mścić. Manuela nie była taka – nawet parsknęła, gdy wspomniał o zazdrości – ona nie czuła satysfakcji na myśl pogoni czy rzucenia swojego życia na szali. Nie urodziła się z ekscytacją we krwi na samą myśl o tym, że przemierzy pół świata, aby kogoś dopaść i wpakować mu kulkę w łeb.
Nie.
Ona po prostu nie miała wyboru – i po prostu nie znała innego sposobu na życie.
Tu nie ma czego zazdrościć. Ja nie mam dla kogo ani po co żyć, Zaren, dlatego tak bardzo chcę go dopaść. Tu nie chodzi o... – chciała dokończyć mój chory umysł, ale w porę zrozumiała, że tym samym obraziłaby wampira i zasugerowała mu czyste szaleństwo, dlatego tylko pokręciła głową: – Nie marzę o niczym innym jak o normalnym życiu z ukochanymi osobami. Ale Fergal odebrał mi tę możliwość, i to w okropny sposób – dlatego chcę go zniszczyć.
Wolała nie komentować żartu Zarena o dwóch jednoczesnych samogwałtach Fergala – litości, lepiej sobie tego, kurwa, nie wyobrażać, przecież to szkoda na umyśle.
Już jej wystarczyło, że dogłębnie poznała Rekina od tej strony osobiście.
Fakt, że Zarena nie zaskoczyła biologia Fergala, zadziwił za to ją.
Cholera, może więcej wampirów było upośledzonych w ten sposób. Aż automatycznie spuściła na moment wzrok na jego krocze, chociaż raz-dwa powróciła spojrzeniem w bezpieczne miejsce.
Jego wcześniejszy gest przynajmniej miał jedną zaletę – otrząsnął ją z transu, w jakim się znalazła, więc już minęło to dziwne znieczulenie na własne krzywdy. Potrząsnęła głową – miał rację, nie chciała więcej opowiadać, nie teraz. Może w przyszłości, gdy się lepiej poznają.
Nie spodziewała się jednak, że sługusy Zarena pojawią się tak szybko, ale nawet ją to ucieszyło – przynajmniej od razu mogła poznać swoich, hm, sprzymierzeńców. To znaczy dobra, to określenie nie było najtrafniejsze na kogoś, kto wyglądał jak pomieszanie świnki morskiej na sterydach z podwórkowym Reksiem chorującym na wściekliznę, ani dla kogoś, kto w swojej głowie ewidentnie zwiedzał właśnie dziesiąty wymiar i odleciał hen daleko z tego świata, ale jednak – oto kolejna dwójka, która mogła pomóc Manueli w osiągnięciu celu.
Siedziała w ciszy, gdy w tradycyjny mafijny sposób witali się z Zarenem, i tylko kiwnęła do każdego z nich głową, podając swoje imię.
O ile wysoki wampir jej odpowiedział, o tyle karzeł nawet chyba jej nie zauważył, bo podążył za krwią Niemca. Manuela się skrzywiła – po tym czasie ciało nie będzie już najlepsze, zwłaszcza że wokół niego unosił się pewnie też zapach ślin jej i Zarena.
Kiedy wampiry zniknęły w piwnicy, nachyliła się nad stołem w stronę Zarena i z lekkim zaniepokojeniem powiedziała:
Jesteś pewny, że impreza powinna trwać? Zamknęłabym już pub i pogoniła resztę. Przypominam o istnieniu tamtych – wskazała oczami i delikatnym ruchem głowy na wampirów niskiej krwi, cały czas siedzących w rogu, o których mówiła już wcześniej. Krwiopijcom definitywnie nie podobało się to, co działo się przy stoliku Zarena i Manueli – oraz o istnieniu twoich łowców. Nie chcę źle wróżyć, ale mam wrażenie, że w połączeniu z twoim, hm, narwanym kolegą lada chwila może tu dojść do rozróby. Chyba nie chcesz spalić Moskwy? – Uśmiechnęła się dość tajemniczo, po czym wypiła trochę bourbona.
Zmarszczyła jednak brwi, gdy na moment popatrzyła w stronę siedzących wampirów.
Coś jej nie pasowało.
Było ich wcześniej więcej – o jednego czy dwóch.
Chyba żaden z nich...
Kurwa mać – powiedziała, bo w tym momencie do nozdrzy jej i Zarena dotarł właśnie zapach świeżej krwi, z dołu, z zaplecza. – Wiedziałam. Już się tam biją. I to pewnie z twoimi. – Poderwała się z siedzenia i od razu ruszyła w tamtą stronę. Przecież nie mogli pozwolić, aby w mafijnym pubie pełnym ludzi wampiry zaczęły się zagryzać na śmierć. – Lepiej chodź. Pewnie tylko ty możesz uspokoić swoich – rzuciła mu przez ramię.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Zaren Nie Lip 14, 2019 4:44 pm

No jasne, że wampir lubił mieszać i na dodatek bardzo uważnie ją obserwował, więc nawiązanie do tego nie było żadnym problemem i bez czytania z myśli, zresztą fakt w którym mu je pokazała, jak kurczowo się trzymała żeby ich nie pokazać wysłało do niego bardzo jasne sygnały, sygnały aby o nich wspomnieć, bo w końcu lubił sobie czasami powiedzieć co mu przyjdzie na język, nawet może częściej niż czasem. Skoro nie miało to dla niej sensu to pewnie to samo trafi i do Zarena, więc zostawi ten sznurek z daleka i nie będzie go pociągał, bo nie było tutaj żadnego sensu, jedynie co zrobi to machnie ręką całkowicie odtrącając od siebie jej dalsze słowa, skoro tak postanowiła to niech tak będzie.
-Jasne, rozumiem. Zresztą trochę bym się wkurwił, gdybyś jednak postanowiła wszystko porzucić i zamieszkać z jakimś fagasem w nieznanym zakątku świata. - wampir się cicho zaśmiał po czym spojrzał na nią uważnie, nie spuszczając wzroku gdy mówiła o służeniu szlachetny szlachetnemu, to nie do końca tak.
Teoretycznie wampiry krwi A są równe w hierarchii wampirzej, jednak są pizdy i kryminaliści i normalnie funkcjonujące społeczeństwo, zupełnie jak u ludzi, to jaką mieli krew nie czyniło z nich takich samych. Ivan był lekko mówiąc bardzo agresywnym wampirem, chociaż co mu się dziwić, gdybym mieszkał na końcu tęczy i pilnował garna pełnego złota przez większość swojego życia również chodziłbym wkurwiony na cały świat, co tu dużo mówić. Przerwał jej automatycznie w momencie gdy wspomniała o służbie.
-Ivan? Nie służy mi, pracuje dla mnie to dwie różne rzeczy, chyba, że chcesz by każdy mówił że mi służysz to proszę bardzo, myl te dwa pojęcia. - uśmiechnął się do niej wiedząc, że teraz mógł po prostu wstać, rzucić mikrofonem na ziemię i wyjść, bo z tego już nie było powrotu, na pewno ją zagiął na tyle, że nie będzie więcej mylić tych pojęć. -W Bratvie liczy się ile jesteś, co zrobiłeś i jak lojalny potrafisz być dla organizacji, Ivan ma zawsze z tym problem dlatego to ja stoje na czole Brygady, nie on. Nawet Borys go przewyższa w hierarchii. - co prawda oboje byli w brygadzie, więc byli Braćmi, ale jeśli Zaren miałby komuś powierzyć swoje życie, to zdecydowanie debilowi niż magicznemu karłu.
Hm, to dobre pytanie czy Szlachetny czuł coś podobnego kiedykolwiek podobnego do Manueli? Otóż nie, wszyscy jego wrogowie zwykli padać jak muchy, nikt go nie skrzywdził, był rozpieszczony do momentu aż nie wyjechał z Japonii więc nie, jedynie był skrzywiony trochę na umyśle przez co rozumiem te wszystkie pytania o jej przeszłość, nie pochodziło to jedynie ze zwykłej ciekawości, nigdy tak nie było. -Nie ma nikogo takiego, nigdy nie było i wątpię żeby ktoś się kiedykolwiek trafił. Żyjemy teraz w cywilizowanym świecie. - Do jego nozdrzy również doszedł zapach świeżej krwi tym razem, oho chyba ktoś poszedł za Ivanem, to nie mogło się dobrze skończyć. -Chciałbym zobaczyć całe miasto w ogniu, ale nie to, dlatego ich zatrzymam, jednakże muszę załatwić jedną rzecz wcześniej. - gdy tylko wstała to szlachetny również to uczynił tylko zamiast prosto do piwnicy skierował się do stolika łowców. Nie można było za bardzo usłyszeć co im powiedział, ale w trzech wstali, po tym jak dał im bardzo gruby plik pieniędzy, nawet wyciągnął portfel, bo nigdy nie nosił zbyt dużo kasy z którego wysypał wszystko, to w końcu łowcy. Skinęli do siebie głowami i po prostu wyszli, ale jeśli była na tyle bystra to zauważyła, że zostawili pistolet na stoliku, który Kuroiaishita wziął w ręce i udał się pierwszy do piwnicy. Jeden z wampirów niższej krwi leżał już z rozerwanym gardłem, na tyle poważnie, że jego łeb trzymał się na kawałkach skóry, jedno było pewne. Nie żył, a najmniejszy z ekipy stał nad nim dysząc ciężko z obłędem w tych swoich oczętach, z jego pyska wylewała się krew. Doktor wolał trzymać się z tyłu i jedynie zabezpieczył się widoczną dla oka tarczą, nie zamierzał stawać Ivanowi na drodze, nikt nie był na tyle szalony poza samym Zarenem.
Szlachetny uniósł broń anty wampirzą kupioną od łowcy, których przekupił do wyjścia i wycelował w jedynego wampira którego nie znał, strzał był już tylko formalnością, srebrna kula prosto w głowę, dla wampira krwi D było to nie do przeżycia, gdyby to był zwykły pistolet to może, ale nie ten. Zabijanie dla niego nawet wampirów było jak kolejny pacierz dla zagorzałego katolika, niczym.
-Mówiłem kurwa, żeby go ogarnąć! Ivan w pizdiet Tvoju mat. Ogarnij się. - Szkoda, że do do niego nie docierało, szlachetny był bardzo ciężki do zatrzymania, ponieważ gdy czuł krew zachowywał się gorzej niż niejeden wampir krwi E, spojrzał na Zarena w szkarłacie i skoczył na niego, próbując go zabić, tak, taka właśnie była współpraca z Ivanem, trzeba było być od niego silniejszym, ale za każdym razem kończyło się to samo, użyciem jedną z mocy Brigadiera. Nie ruszając się z miejsca użył telekinezy by cisnąc małym skurwysynem za siebie w stronę schodów gdzie już czekał Borys, który po prostu podniósł równowwartośc wagi worka cementu jedną ręką i założył na bark jak pijaną laskę, blokując każdą możliwość ruchu swoim wielkim łapskiem, tak go przytrzymał przez chwilę do momentu aż się Ivan uspokoił. Trwało to chwilę, ale na koniec zaśmiał się bardzo głośno. -Chcieli krwi, wyobrażasz sobie, psy w naszym lokalu hahaha. Puszczaj kurwa jebany tępaku, daj mi zejść, już nie gryzę. - Tak też Borys zrobił, odstawił skrzata na ziemię, który ukłonił się lekko i przeprosił za swoje zachowanie. -Wybacz szefie, Doktorku i Ty zakuta pało. - Borys nie wziął tego do siebie, wręcz przeciwnie odpowiedział mu uśmiechem, zakładając słuchawki na uszy, symulując ruchy jakby grał na skrzypcach. -Idę. To już przekracza barmanki, zadzwonię do sprzątacza. - wydukał po jakimś czasie, na co Zaren wyraźnie uniósł brew klaskając w dłonie palcami o otwartą dłoń. Bardzo grzecznie. -Zaskakujesz mnie z każdym dniem, myślałem że nikt z was na to nie wpadnie, ale żeby był to Borys, wstyd. Teraz mi stąd spierdalać, poszukajcie mojego celu, pakować dupska w najbliższy samolot, bo nie chce mi się na was patrzeć, co do kurwy.. Rozróba w naszym nowym lokalu? Ochujeliście wszyscy? Zwłaszcza Ty Ivan, jedź do Japonii, znajdź sobie kurwy albo coś innego na uspokojenie, ale ma was tu dzisiaj już nie być. Raz, raz. - Pominiemy tutaj pożegnanie, bo Zaren był zbyt zdenerwowany na swoją ekipę w tej chwili, aby zachowywać tradycję. Był bardzo wkurwiony, ale chyba ich za bardzo rozpieszczał, żaden nie dostał nawet solidnego wpierdolu za tą akcję, jedynie ochrzan, no cóż.. Jak dzieci.
Borys wykonał jeden telefon tłumacząc sytuację, po czym się rozłączył i poszedł na górę. W tym momencie szlachetny odwrócił się do Manueli i się lekko uśmiechnął. -Wybacz, czasami jest gorzej niż dziećmi. Możemy wracać. Sprzątanie tego nie ma sensu, zajmie się tym Igor jak tylko przyjedzie. - Zaren odwrócił się na pięcie odsłaniając pasek z tyłu, nosił tam już dwa kolty, ale czemu nie, dorzuci trzecią broń, im więcej tym weselej.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Gość Nie Lip 14, 2019 9:58 pm

Aż zakaszlała, gdy zaczął paplać o fagasie. Manuela i związek? No chyba nie – nie wyobrażała sobie, by coś takiego mogło się jeszcze kiedyś zdarzyć. To nawet brzmiało dla niej okropne.
Nie wiedziała, co musiałoby się stać i jak bardzo musiałaby zaufać jakiemuś mężczyźnie, aby pozwolić mu się dotknąć i oddać dobrowolnie swoje ciało. Ale już naprawdę nie chciała ciągnąć tego tematu, bo zaczęła czuć się nieswojo.
Wybacz, nie chciałam tego pomylić, chodzi mi po prostu o to... – Zamyśliła się, próbując ubrać w słowa to, co chciała wyrazić. – Szlachetne wampiry raczej rzadko poddają się innym, zwłaszcza ludzkiej mafii. O ile ciebie rozumiem, bo stoisz wysoko w hierarchii, o tyle Ivan... – Pokręciła głową.
Naprawdę nie sądziła, że jeden szlachetny może pracować dla innego. Była przekonana, że to indywidualne jednostki, z których każdy ma ogromną dumę i nie godzi się pracować dla innych. Ale Manuela znała Bratvę tylko z zewnątrz: przyglądała się członkom i temu, jak ogółem cała organizacja działa, ale sposób, w jaki wspinano się tam po szczeblach, był dla niej zagadką.
Lustrowała przez chwilę sylwetkę Zarena, zanim zdecydowała się odpowiedzieć:
Świat może i jest cywilizowany, ale nie wszystkie jednostki. Nigdy nie będzie całkowicie bezpiecznie, póki wampiry pokroju Fergala dychają. Ale życzę ci, żebyś ani ty, ani nikt z twoich bliskich nie musiał przechodzić przez to co ja. Ten twój dreszczyk emocji nie jest tego warty – powiedziała łagodnie, zanim jeszcze zdążyła wyczuć krew.
Mała rozróba na dole przerwała im rozmowę. Manuela stanęła jeszcze w miejscu, czekając, aż Zaren załatwi jakieś szemrane interesy z łowcami. Zmarszczyła brwi, gdy kupił od nich tajemniczą broń, ale nic nie mówiła – skoro jej szefem był teraz Borys, to nie miała zamiaru protestować, mogli nawet rozwalić ten bar w pizdu.
I tak zdobyła już przepustkę do Japonii. Nadal w to trochę nie dowierzała, ale jednak: rosyjska mafia pomoże jej dorwać Fergala.
O, Panie, oby jej się to faktycznie opłaciło.
Gdy zeszli na dół, westchnęła przeciągle, widząc pobojowisko, jakie narobiły wampiry. I pomimo że wcześniej jadła, znowu poczuła delikatne pragnienie – szczęśliwie o wiele mniejsze niż wcześniej, więc odwróciła tylko twarz, by ukryć lekko zaczerwienione tęczówki.
Cholerna klasa D, zawsze żądna krwi. Czy Zaren nie robił się głodny na sam zapach posoki? Ivan, ten drugi szlachetny, przecież reagował podobnie do niej, nawet o wiele gwałtowniej.
Cofnęła się grzecznie, gdy Zaren rozwalił głowę drugiemu wampirowi, bo stwierdziła, że w sumie nic tu po niej. Kiedyś, jeszcze za panowania Miszy, pewnie to ona musiałaby sprzątać cały ten bajzel.
Nie uszło jej uwadze to, jak Zaren poradził sobie z Ivanem. Nawet się nie poruszył – co to była za moc? Działała na każde żywe stworzenie? Czy tylko na wampiry? A może to po prostu zwykła telekineza? Zanotowała sobie w głowie, aby bacznie w przyszłości obserwować Zarena w takich sytuacjach. W końcu musiała poznać jego moce, jeśli ma jej pomóc.
Mruknęła do każdego z rosyjskiej brygady ciche pożegnanie (oprócz do Borysa, który był w swoim świecie sam na sam z Mozartem), i z wdzięcznością spojrzała na Zarena, gdy ten się do niej uśmiechnął.
Dzięki, że nie muszę sprzątać. Chociaż... – Zawiesiła jeszcze wzrok na ciałach, delikatnie się oblizując. – Ta krew nie może się zmarnować. Niech ją zapakują do lodówki, co? Przydadzą się zapasy – zaproponowała, po czym odwróciła się od Zarena i ruszyła przodem w stronę schodów. – Chcesz jeszcze dokończyć ten bourbon? – spytała niewinnie, odwracając głowę.
I poszli chlać, i spiskować dalej przeciwko Niemcom i całemu światu. Tak oto Żydowski Gołąb dogadał się z Pseudorosyjskim Brygadierem z Bratvy.

Koniec.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'! Empty Re: Na pohybel Niemcom, tvoyu mat'!

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach