Kac zabija i wampira

Go down

Kac zabija i wampira Empty Kac zabija i wampira

Pisanie by Gość Nie Wrz 29, 2019 8:43 pm

Kto by przypuszczał, że któregoś pięknego wieczoru, Mleczny podczas spaceru po Głównej dzielnicy miasta Yokohamy, napotka na swojej drodze pijanego bratanka. Joffrey siedział zalany w trupa na ławce, mamrocąc coś pod nosem. Przykre, że tak zacny Kurosz podupadł na swoim nieśmiertelnym zdrowiu i zamiast wspinać się na wyżyny, brnie ku dołowi. Czy Logan był aż tak okrutny aby pozostawić samotnego wampira na marny los? Nigdy nie wiadomo kto napotka ledwo co przytomnego Hagena. A nuż widelec jakiś podły drań, który zechce okraść biedaka z oszczędności?
- Ach, Joffrey, co ty tu robisz? Czemu korzystasz ze światła latarni i opalasz się w jej świetle? Chodź do mnie! Dam ci łóżeczko, a później rogala z nadzieniem.
Uśmiechnie się zadziornie Mleczny, po czym podejdzie do młodszego wiekiem i pomoże pozbierać się z ławki. Jedno jego ramię przerzuci przez swój bark, a swoim obejmie go w pasie. Wampirom lekko było przenosić innych, wszak siła robi swoje. Daleko iść nie musieli, bowiem apartamentowiec Logana znajdował się całkiem niedaleko.

Minęło trochę od momentu dotarcia. Z pomocą sługi, Logan wszedł ze swoim nieoczekiwanym gościem do środka mieszkania. Od razu skierował się z nim do salonu, kładąc go na kanapie.
- No tak, to jest Joffrey. Mój ukochany bratanek.
Wskaże dłonią na śpiącego Kurosza, zerkając na biednego podwładnego. Chłopak pokiwał głową, nie mając właściwie nic do gadania. Jego pan sprowadza kogo chce do swojego domu. Nieraz był to łysy człowiek, a teraz "bratanek". Strach pomyśleć kto będzie następny. Milky ściągnął z grzbietu szary płaszcz, powiesił na wieszaku. Również ściągnął buty. Z Joffreya uczynił tak samo, niech się nie panoszy w buciorach w jego domu. Poza tym są w Japonii, zasady ściągania obuwia obowiązuje niemal wszędzie.
Ale tak... Coś wampirowi nie pasowało. Stanął nad kanapą, wpatrując się w śpiącą postać gościa. Nie, na pewno nie może tutaj spać. Szybko zatem przeniósł go do swojej sypialni, żeby ułożyć go na wielkim łóżku. Kto by pomyślał, że Milky poczuje się przez tak mały dobry uczynek lepiej? Już zresztą miał w głowie jak bratanek się wybudza, jak nie wie co się dzieje, a z nicości wyłania się Logan. Ciekawe czy również tak mocno się przerazi jak wiele innych jego... gości. Oczywiście zostawił go samego, a sam powrócił do salonu w celu spoczęcia w fotelu. Gazeta lokalna sama się nie przeczyta. A tyle tych nowinek... Liczył na jakieś morderstwo, porwanie, a nie tylko te pieprzone gwiazdy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kac zabija i wampira Empty Re: Kac zabija i wampira

Pisanie by Joffrey Wto Paź 01, 2019 7:12 pm

To nie były dobre czasy dla Joffreya. Stracił dziecko, związek mu się rozpadał, a dodatkowo był obciążony wszystkim co było związane z objęciem nowej posady. Niby wiceburmistrz, a jednak nie spodziewał się, że będzie miał tyle na głowie. Może dlatego też, kiedy miał wolne, zatracał się w alkoholu i prochach. Nie dbał o to, czy zostanie rozpoznany. Wybierał takie pory, że większość ludzi już smacznie spała w łóżku. Czasami ktoś go zobaczył, ale zazwyczaj był równie pijany jak Szlachetny. No właśnie, co się stało z tym wyjątkowym wampirem? Joffrey zawsze miał w sobie silne pokłady energii, a teraz?
Zestarzał się, o ile to możliwe.
Był ledwie przytomny, ale i tak nie zdawał sobie sprawy, że ktoś go ciągnie do domu. W zasadzie to łatwo można było Kurosza porwać i sprzedać, a on dopiero po czasie by ogarnął, co się właściwie stało. Logan był szalony, ale jednak w sprawach rodzinnych zawsze można było na niego liczyć.
Po szczęśliwym dotarciu do domu starszego wampira, Kurosz na moment otworzył jedno oko. A co to za postać biednego chłopca? Skrzywił się lekko, a potem znowu odleciał. Stróżka śliny zebrała się w jego lewym kąciku, gdy smacznie drzemał na kanapie.
Milky akurat mu się przyglądał i co? Postanowił go przenieść! Joffrey ten moment również pominął i po upływie kilku minut się przebudził. Zaczął się szamotać, ściągając z siebie ubranie. Spodnie utkwiły mu na nogach wraz z skarpetkami, koszulę zaś podarł. Nagi tors był upiornie blady, a można nawet powiedzieć że i wychudzony, a przecież Joffrey raczej był z takich, co się pojawia brzuszek.
Nie, nie chodzi mi o ciążę.
Przysnął znowu na kilka minut, po czym raptownie się obudził. Ze strachem zaczął się rozglądać. Był prawie nagi, w obcym łóżku.. cholera! Naćpany viceburmistrz zaczął szukać czegoś w wyrze.
- Kurwa no nie.. bez zabezpieczenia to ja nie mogę.. kurwaaa! - Niemalże zawył, czując narastającą panikę. O co chodziło? No właśnie o to, że jakieś babsko go uwiodło i ujeżdżało gdy drzemał! Zaraz wyjdzie z tego niechciana ciąża i kolejny problem na głowie! Panika, Kurosz bowiem nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Aż zawarczał, wychodząc z łóżka i kierując się w stronę drzwi. Pierwszą postacią jaką zobaczył to.. Logan? Zdziwiony nieco się podniósł, a następnie zaczął się szczerzyć.
- Ojej, a to Ci niespodzianka.. - Powiedział trochę pijackim głosem, mrużąc czerwone ślepia. Następnie niemal zaczął się zalewać łzami, więc podszedł do wampira będąc w samych bokserkach i usiadł mu na kolanach, obejmując go za szyję.
- Loganie, dziecko mi porwali, mój związek się rozpada, a ja czuję się jak jedno wielkie gówno! - Zawył mu do ucha, wciągając smarki w nosie. Co gorsza, Joffrey naprawdę ryczał.
- Co ja tu w ogóle robię? - Zakręcił się lekko, a potem spojrzał w stronę bokserek. No co? Dopiero wstał! Ale nie to było prawdziwym problemem, zaczął się rozglądać jak Karyna w sklepie za najtańszą bluzką.
- A gdzie Twoja łysa dama? Ostatnio widuję Cię tylko z nim. - Napomknął, nie odrywając od niego ciekawskich oczu. Jak widać powoli szlachetny brał się w garść, jednak i tak prochy i alkohol krążyły mu we krwi.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Kac zabija i wampira Empty Re: Kac zabija i wampira

Pisanie by Gość Nie Paź 06, 2019 6:43 pm

Logan był wiele uczynić dla swojej ukochanej rodziny, zwłaszcza tych najbardziej ulubionych. Joffrey akurat należał do tego grona, więc tym bardziej Mleczny nie mógł przejść obojętnie obok niego i zostawić na pastwę innych jestestw. A co jeśli trafiłby w szpony baloniastej japonki o brązowej twarzy i tak mocnym makijażem, że strach nawet szpachlą ruszać? Nie raz takie widział, więc już na samą myśl dostawał dreszczy obrzydzenia. Dlatego młody Kurosz bezpiecznie leżał w wielkim łożu i mógł szamotać się do woli. Jego niespokojny sen nie zostanie przerwany, chyba że nastąpi pożar, wtedy bezpieczeństwo ponad wszystko.
Ale tak czy siak, Logan siedział w salonie, przeglądając gazetę. Dziwny zbieg okoliczności, że właśnie czytał o wice burmistrzu i o tym jak widywano go w barze? Uniósł kącik ust.
- Czyżby?
Zaśmiał się pod nosem, na wzmiankę o braku zabezpieczenia; zero ochrony, lokal publiczny z rożnymi osobami. Reporterzy nie mieli zielonego pojęcia o tym kim jest Joffrey.
Jak tylko usłyszał hałas, zerknął znad gazety na przybysza. Już wcześniej coś piszczał z sypialni, a teraz proszę, raczył spojrzeć na pana domu.
- Całkiem ładna bielizna.
Skomentował, powracając do gazety. Nie na długo, bowiem na jego kolanach wyrosła persona Joffreya. Odłożył gazetę na bok, zamierzając oczywiście wysłuchać lamentów dzieciaka. Objął jednym ramieniem chuderlaka i lekko poklepał po ramieniu.
- No już, już. Wszystko się ułoży. Nie z takiego... gówna jak to powiedziałeś, już wychodziłeś.
Starał się jakoś pocieszyć szlachetnego. Był aż tak zdesperowany, że postanowił się wypłakać? Mleczny ani na moment nie miał w głowie go komentować.
- Leżałeś nieprzytomny na ławce, więc postanowiłem cię z niej pozbierać. Lepiej abyś doszedł do siebie u mnie, niż w obcym domu jakiegoś szaleńca.
Uśmiechnął się lekko, bo przecież tak, jakby mówił o sobie. Ale jednak Joff doskonale wiedział, że wujaszek go uwielbia i nic mu nie zrobi. No... Prawie.
Pewny widok postanowił pozostawić dla siebie, zważywszy na stan wice burmistrza. Chociaż faktycznie mógłby nie chodzić w samych bokserkach, zwłaszcza w obcym mieszkaniu. Ale Joff to Joff. Stan umysłu.
Temat Sorna jednak musiał zostać poruszony. Logan przez moment milczał, właściwie z powodu takiego, że się zastanawiał. Wciągnął ze świstem powietrze przez zaciśnięte zębiska.
- Jest w swoim domu.
Odpowie, mając dość sporo pewności. A dlaczego? Otóż jak tylko ulokował bratanka obok, wstał i skierował się do sypialni po laptop. Kiedy wrócił, szybko otworzył sprzęt, włączył i uruchomił odpowiedni program. Cóż takiego mógł zobaczyć Joffrey na ekranie monitora? Kilkanaście kadrów. To monitoring ustawiony w obcym domu; na zewnątrz i w każdym pokoju. A gdy tylko Logan zwiększył dźwięk, można było też usłyszeć odgłosy pochodzące z obserwowanego domu. Na jednym z kadrów był widoczny człowiek; łysy odziany w szary dres. Stał właśnie w kuchni i coś gotował. A przynajmniej tak to wyglądało... Jak tylko szlachetny zwróci swój wzrok na Mlecznego, ujrzy w jego ślepiach nie tylko niezdrową fascynację, ale też i zauroczenie?
- Znam jego tryb życia na pamięć. Wiem kiedy prasuje, kiedy pierze skarpety, a nawet pory w ktorych przebywa w toalecie. Najgorzej jednak, kiedy to ktoś przychodzi do niego.
Z wielką pasją opowiadał o pogromcy, co mogłoby nawet wydawać się niezdrowe. Lecz każdy ma jakieś swoje zboczenie, prawda?
Jak tylko uznał że już koniec przedstawienia, zamknął laptop i odstawił na bok na stoliku. Wreszcie złote ślepia powędrowały na jeszcze podchmielonego wampira.
- A ty? Zamierzasz skończyć tak jak teraz? Naćpany? Pijany? Może właśnie stąd masz te wszystkie problemy?
Uznał, że to dobra chwila na rozmowę. Rozsiadł się nawet wygodniej, rozkładając ramiona, tak że jedno wylądowało za barkami gościa. Jak zareaguje? Bo Logan tylko się uśmiechał i to dość... tajemniczo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kac zabija i wampira Empty Re: Kac zabija i wampira

Pisanie by Joffrey Wto Paź 15, 2019 12:34 pm

Cóż, Joffrey z pewnością doceni działania Logana. Rodzina jest najważniejsza, jednak kiedy w grę wchodzi interes, tym bardziej trzeba sobie pomagać. Media mogły oszaleć z powodu informacji, że wice burmistrz upija się do nieprzytomności. Dla nich był zwykłym człowiekiem, a nie wampirem lubującym się w zabijaniu.
Uśmiechnął się lekko pod nosem. Baloniasta japonka? Cóż.. nie problemem byłoby usunąć takie ścierwo, gorzej jednak z wspomnieniami. Ich Joffrey nie wymaże. Wampir przechylił lekko łeb na bok, czyli media już wiedziały, że nadużywał alkoholu.. chyba powinien zwiększyć swoje wpływy. A może wystarczyłoby wziąć się w garść i zapomnieć o całej sytuacji i próbować jakoś przeciwdziałać.
Przydałaby się pomoc.
W gaciach poszedł pożalić się Loganowi. Zmrużył oczy i wyciągnął ręce, zerkając na swoje bokserki.
- Eee... dzięki. - Burknął, a potem zaczął wylewać swoje żale na koszulę wampira. Co jak co, ale Logan jako jeden z nielicznych nigdy się z niego nie śmiał. Nawet pomimo tego, że był pijany i ryczał to blondyn wciąż go wspierał, czyż to nie kochane?
- Jestem silny, dam sobie radę z każdym. - Rzucił pijacko, nie zamierzając jednak schodzić z właściciela domu. Milky był grzecznym szaleńcem, tylko Sorn miał z nim trochę przejebane.
O czym Joffrey miał okazję się dowiedzieć.
- Skąd wiesz? - Zapytał, mrużąc ciekawskie spojrzenie po czym obserwował go, gdy wychodził. Cóż takiego Kurosz wymyślił?
Z zafascynowaniem obserwował, jak jego oczom ukazuje się widok mieszkania łowcy. Każdy kąt, nawet sracz! I jeszcze sam Sorn znajdował się w domu, Joffrey wydawał się być szczerze, pozytywnie zaskoczony.  
- O cholera.. Ty to masz łeb Logan! Łowca nie ma pojęcia, że jest obserwowany? - Zapytał, przyglądając się, a następnie wypuścił powietrze z ust. A gdyby tak infiltrować niektóre osoby? Wice burmistrz mógłby poszerzyć swoje wpływy..
Uśmiechnął się drapieżnie.
Potem wysłuchał, jak Milky opowiada o trybie życia mężczyzny. Naprawdę miał bzika na punkcie człowieka, jednak czy cokolwiek było w stanie zaskoczyć Joffreya? Położył mu rękę na ramieniu.
- Widać, że łowca Ci się spodobał. Zależy Ci na nim.. ale wiesz, że nie będzie łatwo? Oświata zrobi wszystko, aby uniemożliwić Wam znajomość. - Powiedział, nie kryjąc swojej niechęci do całej organizacji. Sorna to mógłby jeszcze jako tako zostawić, w końcu to przyjaciel Logana, który podzielił się z bratankiem, ale reszta.. reszta powinna zniknąć.
- Kto by pomyślał, że w oko wpadnie Ci Twój największy wróg. - Zaśmiał się lekko, patrząc jak odkłada laptopa. Potem niestety wampir zamierzał dać mu jakiś wywód, przez co Emilio się skrzywił i spojrzał gdzieś w bok. Założył ręce za głowę, którą oparł na części ręki Logana.
- A propo pijaństwa i ćpania, masz coś może na stanie? - Zapytał, mając nadzieję, że wampir zbytnio go nie zbeszta, a wyciągnie coś z magicznej szafki.
- To nie są problemy. Mam dużo więcej na głowie niż myślałem i jeszcze więcej pracy. Bycie wiceburmistrzem jest głupie, bo praktycznie nic nie mogę i mam związane ręce. Dodatkowo przeszukałem całą Yokohamę aby znaleźć moje dziecko i.. przepadł. Jak kamień w wodę. - Niemal warknął, zaciskając zębiska. Nawet jego ton sugerował, że alkohol powoli się ulatniał z jego organizmu. W końcu taktyczna drzemka w łóżku Logana się opłaciła.
Jedną ręką chwycił za włosy wampira i zaczął przejeżdżać rękoma po jego głowie i karku.
- I jaki jest łysy? Zrobiliście to? - Zachichotał, nie spuszczając z niego krwistych oczu. W końcu to chyba przeznaczenie, że mogli prowadzić tę rozmowę.. ostatnio każdy był zalatany, czas nadrobić rodzinne pogawędki.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Kac zabija i wampira Empty Re: Kac zabija i wampira

Pisanie by Gość Czw Paź 31, 2019 11:47 pm

Tym bardziej Joffrey powinien uważać co robi. Nikt nie bronił mu imprezować, ale w bezpieczniejszym gronie oraz otoczeniu. Nie może włóczyć się samotnie po okolicy, wiedząc jakie śmieci mogą czyhać na jego wampirze życie, zwłaszcza gdy był szlachetnej krwi. Powinien bardziej skupić się na swoich błędach aby wyciągnąć z nich lekcje.
- Ani razu nie zwątpiłem w twoją siłę.
Odpowie na pijackie słowa, chociaż wcale one tak bełkotliwie nie brzmiały. Wiedział, że bratanek jest zaradny, nie jest byle jakim krwiopijcą, tylko ma delikatny problem z używkami. Chyba nie chciał skończyć jak dawny burmistrz, wszak i on lubił sobie folgować.
A skoro rozmawiali o Sornie, to wyszło, że i Logan też wcale takie idealny nie jest. Każdy ma swoje obsesje nad którymi ciężko jest zapanować.
Nie ukrywał przed bratankiem faktu śledzenia łowcy. Wiedział niemal o nim wszystko, ba, w końcu jakoś się przywiązał. Co prawda bez wzajemności, ale kto wie co czas przyniesie.
- A jak myślisz?
Spyta, zerkając na wampira. Wyszczerzył się szeroko, po czym przejechał palcem po ekranie; w miejscu w którym znajdował się obecnie Sorn.
- Jakby wiedział, nie miałbym jak go oglądać, bo z całą pewnością pozbyłby się kamer.
Dorzuci do poprzedniego pytania. Przecież jakby Łysy wiedział, że ma w domu Big Brothera, już dawno dorwałby do Mlecznego z zamiarem zamordowania go. Ależ by się wtedy Kurosz ucieszył... Westchnął ciężko, przeczesując dłonią jasne włosy. Na samą myśl o człowieku wpadał w obłęd.
- Biorę to pod uwagę. Prędzej czy później łowcy i tak mnie dopadną, a potem cóż... Wszystko zależy od nas.
Wzruszył lekko ramionami, dając do zrozumienia że pogodził się z nadchodzącym losem. Milky nie odczuwał strachu względem łowców, bardziej denerwował go fakt wtrącania nosa reszty pogromców w nieswoje sprawy.
Odwzajemnił śmiech. Milky żył już trochę na tym paskudnym świecie. Miał wiele dziwnych przygód, ale fakt... Nie poznał wcześniej tak interesującego człowieka jakim jest Łysy. Wyróżniał się zbyt mocno, nawet po tym, jak wymordował jego rodzinę.
- On jest inny od reszty ludzi. Już nie chodzi o nienawiść rozrywającą go od środka; ten człowiek dosłownie rozłożył moje wygłodzone Ja na łopatki. Wreszcie ktoś zaspokoił mój głód woli.
Jeśli wiedział o co Mlecznemu chodzi. Joffrey znał moce wujaszka, wiedział też że ma obsesję na punkcie smakowania woli przeciwników. A Sorn wpadł w jego gust nie tylko pod kątem smakowym, ale też personalnie.
Niestety. Kazanie musiało się rozpocząć, a młodszy Kurosz w piękny sposób je zakończył. Logan zmarszczył lekko brwi, chociaż uśmieszek pozostał.
- Dobrze wiesz, że w moim domu narkotyków nie dostaniesz. A alkoholu już ci wystarczy.
Powie, mając świadomość że Kurosz będzie smutny. Nic nie poradzi, Milky nie podrzuci mu używek, jeśli ten nie umie nad nałogiem zapanować. Nie był zwykłym szarym wampirem.
- Chcesz skończyć jak Samuru?
Doda, nim przejdą dalej. Powinien naprawdę zacząć myśleć przyszłościowo, jeśli potrzebował pomocy.. Logan jest w stanie wyciągnąć do niego pomocną dłoń. I cóż? Zaginęło mu dziecko?
- Nie miałem pojęcia, że aż tak ciężko. Jednak nie znaczy to, że masz doprowadzać się do takiego stanu. Powinieneś być bardziej przygotowany na działanie - TRZEŹWY, a nie opity alkoholem lub naćpany. Joffrey. Jesteś Kuroiashita. Nie schodzimy na dno jak marni ludzie. Skoro zniknęło dziecko, trzeba je zatem odnaleźć. Które? Słodka Blanka? Malcolm? A może Blyth?
Nieco rozgniewany Mleczny się zrobił, ale nie na bratanka, lecz na sam fakt. Nie znosił kiedy ktoś dotykał jego rodzinę, zwłaszcza najbliższą. Zamyślił się na moment. Może dałoby radę wykorzystać swoje wpływy? Wszak ma dobre relacje z Barabalem, z Hiro. Powinni poszukać dzieciaka wice burmistrza. Chciał już to zaproponować, kiedy padło dość osobiste pytanie. Na głaskanie wyrwał się cichy pomruk. Skoro mają czas...
- Przykro mi, ale nie wiem o co ci chodzi. Zrobiliśmy co?
Uniósł brew, oblizując kącik ust. Doskonale wiedział o co chodzi, jednak chciał aby Joffrey powiedział pełnym zdaniem. Wtem ramię wampira osunęło się niżej, opadając ciężko na barki szlachetnego. Przyciągnął go w swoją stronę.
- Zaczynasz robić się dość wścibski, wiesz?
Zarechocze, po czym druga ręką chwyci Kurosza pod brodą. Uniesie lekko jego głowę, obnażając szyje.
- Dlaczego zszedłeś na ten temat? Robić... Coś... Coś zwykłego, zwyczajnego.
Zamruczał, schodząc to dłonią niżej... Na gardło szlachetnego. Zerknie też w stronę jego twarzy. Nic poza żądzą nie dało się wyczytać ze ślepi Logana.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kac zabija i wampira Empty Re: Kac zabija i wampira

Pisanie by Joffrey Czw Lis 21, 2019 11:12 pm

Ale czy aby na pewno zwracano uwagę na wice burmistrza tak bardzo? Joffrey miał związane ręce przez Emmanuela, jednak na wszystko przychodzi pora. Kurosz był sprytny i wiedział jak sobie poradzić, a to że innego dnia lubi się zachlać w trupa i trochę ponarzekać, sprawiało, że czuł się jak nowonarodzony następnego dnia.
No prawie.
Uśmiech pijanego rozszerzył się jeszcze bardziej. Logan to dobry wampir, a przede wszystkim potrafił połechtać ego Joffreya tak, aby burmistrz patrzył na niego z jeszcze większym entuzjazmem. Pokazanie Emilio nagrań z udziałem Sorna było naprawdę interesujące. Kruczo-siwo włosy zerkał na wampira, widząc zachwyt w jego oczach i płomienną żądzę. Szczerze to Hagen po raz pierwszy widział coś takiego.
- Cóż.. jak się o tym dowie to będzie chciał Cię rozszarpać. - Napomknął jedynie, śmiejąc się pod nosem. Nie rozumiał ich relacji. Niby Sorn tak bardzo chciał się pozbyć Logana, ale jednak wciąż tego nie zrobił, a za pewne okazję miał niejedną. Czy aby na pewno nienawidził Milkiego?
Rozmowa stała się odrobinę poważniejsza. Łowcy.. cóż, Joffery ich szczerze nienawidził.
- Nie zastanawiałeś się nad tym.. czy by nie przemienić Twojego Sorna w jednego z nas? Mogę użyczyć kłów. - Wyszczerzy się tajemniczo, spoglądając na reakcję bratanka.
- Oświata bawi się Wami, więc może zabawicie się bez niej? - Dodał, śmiejąc się. To nie był głupi pomysł. Tylko Milky musiałby przekonać łowcę do zmienienia swojej natury.. a to chyba nie byłoby zbyt łatwe. Ale cóż, wszystko w rękach Logana.
- Cieszę się, ale i obawiam. Sorn to człowiek, a ludzie.. ludzie umierają. Przyzwyczajenie się do kogoś śmiertelnego może być błędem, bo co później będzie z Tobą? - Z pijanego wampira stał się mędrzec, bo Joffery mówił naprawdę opanowanym i poważnym głosem.
Pytanie o narkotyki i alkohol było nie na miejscu, ale warto było! Choć spotkał się z odmową, Kurosz nie nalegał aby jechali do pobliskiego sklepu. Po prostu pokiwał głową i westchnął.
Skończyć jak Samuru?
- Ej on ma braki emocjonalne, to dlatego tak się stało. - Wykrzywił usta w smutną podkowę. Joffery przecież kochał swoją rodzinę! Nie był takim niewdzięcznikiem jak ex burmistrz.. a właściwie co z nim. Dawno go nie widział ani nawet o nim nie słyszał.
Smutek jeszcze bardziej wydzierał w sercu Kurosza dziurę. Temat dzieci był drażliwy. W dodatku wampir nie poradził sobie z odnalezieniem dzieciaka więc teraz się zapijał.
Bo wtedy nie musiał myśleć.
- Wiesz jak wielu rzeczy próbowałem? Mój syn przepadł, a ja nie potrafię go odnaleźć. Rodzicie nie powinni grzebać swoich dzieci. - Mówił łamliwe, spisując dzieciaka na straty. Minęło zbyt dużo czasu. On zniknął i to na dobre.
- Blyth. W końcu się dowiem co się stało.. a winowajca będzie cierpiał kilka stuleci! - Ryknął wściekle i uderzył ręką o stół. W końcu jednak się uspokoił, bo przecież nie chciał zamartwiać Logana tymi tematami. Oczywiście do nich powrócą, lecz teraz.. teraz zaczynało się robić zabawniej. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- No wiesz.. TO. - Położył nacisk na ostatnie słowo i zaśmiał się. Jeżeli Logan dalej będzie palił głupa, Kurosz nie będzie już na niego naciskał. Biedak już się robił czerwony!
A może powód był inny?
Przyciągnięty, jedynie głupio się uśmiechał. Był wścibski? Cóż, mógł być jeszcze bardziej.
- Ja? Skąd. - Odpowie wesoło, lecz kiedy wampir odsłonił jego szyję, lekko się spiął. Logan był szalony, Joffery był szalony.. może niech zrobią coś szalonego?
- Nie wiem czy takiego zwykłego.. - Zamruczy jak on, po czym prawą ręką chwycił go za udo. Zacisnął palce tak, że człowiek z pewnością miałby już pękniętą kość. Lubili ból, miał on w sobie coś kuszącego. Joffery nie wiedział jak Milky może być wygłodniały, ale co się dziwić?
Poza tym to co w rodzinie, zostaje w rodzinie.
Kiedy ręka wampira zjechała na jego gardziel, Kurosz nachylił się ciut, aby być bliżej jego twarzy. Następnie bez żadnego ostrzeżenia wpije się w wargi Logana, łapczywie smakując jego usta. Obie ręce chwyciły go za kark i nieco przycisnęły do kanapy. Po tak niespodziewanym czynie, Joffery się raptownie wyprostuje i przyjrzy uważnie Loganowi.
Nie powinien tego robić, nie wiedząc czy wampir w ogóle ma na to ochotę. Poza tym on.. po co to zaczął? Joffrey czuł się po prostu odrzucony przez narzeczonego, więc to dziwne że szukał pocieszenia? Poza tym Logan również nie miał się najlepiej bo ile można żyć w celibacie.
Tak więc hulaj dusza, piekła nie ma?
Emilio głośno oddychał, nie potrafiąc się przestać wpatrywać w złote odpowiedniki swojego towarzysza. Czuł, że żądza rośnie i ciężko mu się będzie opanować. Nawet jego ciało lekko drgało, nie mówiąc już o tym że zrobiło mu się całkiem niewygodnie w spodniach. Oj, wydało się, wydało.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Kac zabija i wampira Empty Re: Kac zabija i wampira

Pisanie by Gość Wto Lis 26, 2019 9:38 pm

Każdą przeszkodę da się zniszczyć. Joffrey jeszcze ma wielką szansę wejść na piedestał i pokazać że jest kimś, że jest prawdziwym Kuroszem. Mleczny byłby gotowy nawet mu pomóc. Może nie miał zbyt wielu przyjaciół w Japonii, to jednak w Europie. Owszem. Poza tym pieniądze... One czynią najwięcej.
Cieszył się, że bratanek nie oceniał jego obsesji na punkcie człowieka. Niemniej powiedział kilka oczywistych faktów na którymi nie raz Logan się zastanawiał.
- Tylko i wyłącznie Sorn ma prawo odebrać mi życie.
Mówił szczerze. Chociaż wątpił aby człowiek zapragnął śmierci wampira, mimo wszystko i on odczuwał pragnienie, które sprytnie ukrywał.
Zamyślił się na moment, jak tylko padła propozycja przemiany. Naprawdę trudna decyzja.
- Nie raz rozmyślałem Co by było gdyby, Sorn stałby się taki jak my. Tak... Cudowna wizja wieczności. Ale czy byłoby to w porządku wobec niego? Nie jestem pewny czy zdołałby mi wybaczyć tak egoistyczny czyn.
Odpowiedział, mając jednak tą rozmarzoną minę. Mimo wszystko brał pod uwagę uczucia człowieka.
- Decyzja o przemianie powinna należeć do łowcy. Lecz i tak dziękuję, że zapytałeś. Jeśli zdecyduje się na bycie wampirem, przybędę do ciebie.
Uśmiechnie się na samym końcu. Dobrze jest mieć solidne wsparcie. I tak właśnie powinna wyglądać rodzina. Nieważne kim się jest, co reprezentują... Muszą się wspierać.
Zaśmiał się ze słów wampira. Oświata. Ona powinna zniknąć, razem ze wszystkimi osobnikami, którzy stoją na ich drodze. Sorn przez nich jest zastraszony, niechętny. Ale to się jeszcze wszystko zmieni, Kurosz już tego dopilnuje. A kolejne słowa? Przyniosły za sobą naprawdę smutny uśmiech. Wyciągnął dłoń, aby dotknąć policzka Joffreya.
- Wpadam w radość, kiedy zaczynasz się o mnie troszczyć.
Pierw kilka dobrych słów. Dopiero wtedy Kurosz poprawił się na kanapie i potarł dłonią skroń. Co będzie z nim jeśli Sorn zostanie człowiekiem i umrze?
- Umrę razem z nim.
Doda. Brzmiało to ckliwie? Trudno. Logan wpadł w sidła własnej żądzy, obsesji zdolnej wciągnąć go do grobu. I otwarcie się jeszcze do tego przyznawał. Niemniej warto odsunąć smutki na bok, bo przecież wspomnienie o Samuru znowuż wzbudziło w Mlecznym śmiech, co też znaczyło że i chwilowy gniew minął.
- Tak, to prawda. Mimo wszystko nie bądź taki jak on. Widzisz co się stało... Upadł, nie jest już tym kim był.
Nie ma co drążyć. Joffrey w tym domu nic z używek nie otrzyma. Logan nie cierpiał narkotyków, a wino czasami popijał. Głównie do obiadu, kolacji lub specjalnych okazji. Nigdy dla poprawienia samopoczucia. Trzeba też dodać, że sam martwił się o dzieciaka. Blyth nikomu nie zawinił, a został porwany. Może Joffrey miał jakiś wrogów i teraz się na nim mszczą?
- Masz jakiś wrogów? Może oni stoją za porwaniem? Powinieneś zgłosić się do Hiro. Zakładam, że zajmie się tą sprawą.
Podrzuci pomysł, nie wiedząc jednak jak Joffrey spogląda na Radę. Ale z drugiej strony wszędzie powinno się szukać, jeśli istnieje taka okazja. A Przewodniczący na pewno nie zostawi wice burmistrza na lodzie. Pomoże mu.
Kiedy zaszła zmiana tematu, coby się nie zamartwiać, niemalże od razu poprawiły się im humory. Szlachetny zaczął swoje gierki, a Logan jak zwykle udawał. Wyszczerzył się szeroko, naciskając mocniej na jego ramię. Panowie doskonale wiedzieli ku czemu zmierzają i odsuwają na bok wątpliwości. Mieli sobie żałować? Skądże znowu, wszak byli rodziną. Wspierali się, pocieszali i dumnie nosili swoje okryte ponurą sławą nazwisko. Dla nich nie istniało coś takiego jak ograniczenia. Kontrowersje były ich drugim imieniem. Dlatego też Logan ani nie drgnął, kiedy Joffrey podjął śmiały krok. Co prawda nie odwzajemnił, tylko zmrużył żółte ślepia. Nawet nie odsunął, gdy został przyciśnięty do kanapy. Dopiero zareagował, gdy Kurosz przerwał. Milky wtedy odwzajemnił kontakt wzrokowy.
- Aż tak bardzo chcesz mieć wstydliwy sekret?
Powiedział po krótkiej chwili milczenia. Nie był zły ani też zaskoczony, przecież prędzej czy później doszłoby do czegoś podobnego. I nikt nie musiał o tym wiedzieć. Bo jakie jest życie jeśli nie ma się tajemnic? Poza tym już widział co dzieje się z Kuroszem; nie omieszkał kolejny raz pokazać zębisk w diabelskim uśmiechu. Gwałtownie chwycił nadgarstki szlachetnego, wbijając boleśnie kciuki w ich wewnętrzną, miękką część. Pchnie go na siedzisko kanapy, przygwożdżając swoim ciałem. Ręce wampira przytrzymywał tuż nad jego głową, a twarz Logana niebezpiecznie zawisła przy szyi. Lodowatym jęzorem przejechał po skórze i w pewnym momencie zatopił się w niej głęboko. Jak szlachetny zareaguje na picie swojej potężnej krwi? Przecież Mleczny doskonale wiedział kim jest bratanek. Nie tylko mógł zostać następcą Głowy rodu, ale też i nią się stać. W każdej chwili. Upił kilka łyków, jeśli nie było protestów. Po czym wyprostował się ale zaniechał odsunięcia twarzy.
- Jeśli zdołasz zagryźć mnie na moim własnym terytorium - Wygrasz. Jeśli to ja połamię ci kości i wypruję wnętrzności - padniesz na kolana i oddasz mi cześć, a ja zrobię z tobą co zechcę.
Zarechocze prosto w jego blade lico. Zaczęło się. Joffrey zapewne pojmie o jaką wygraną chodziło, więc czy pozwoli sobie na wygięcie prawej ręki i próby wyłamania stawu łokciowego? Na domiar złego wgryzł się boleśnie w jego lewy bark. Mocy nie używał.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kac zabija i wampira Empty Re: Kac zabija i wampira

Pisanie by Joffrey Wto Gru 31, 2019 1:53 pm

Za pieniądze można kupić wszystko. Joffrey uśmiechnął się lekko, pomimo tego, że w obecnej chwili było z nim naprawdę marnie. Nie zamierzał się jednak poddawać, wszakże po każdej burzy występuje słońce.
- Wiesz, że łowcy będą próbowali go omamić? A wtedy byś się zdziwił jak gładko mu pójdzie próba zabicia Cię. - Wzruszył lekko barkami, a potem spojrzał gdzieś w bok. Trochę współczuł Loganowi wyboru miłosnego, bo wiedział, że ta historia nie mogła się skończyć dobrze. Milczał przez chwilę, patrząc w ziemię. Wampiryzm jest taki fajny, ale łowcy zawsze mieli nie po kolei w głowie, przemiana łysola będzie bardzo trudna, o ile w ogóle do niej dojdzie.
- Zastanów się. Nie żebym Cię poganiał, ale to śmiertelny człowiek. Jeden wypadek, albo po prostu ciągle upływający czas mogą Ci go odebrać. - Gorzkie słowa, ale prawdziwie. Joffrey wyrażał szczere współczucie i chęć pomocy. Za pewne łysolek z początku mógłby się stawiać i odpierdalać.. ale po czasie.. może ułożył by z Loganem przyjemną bajkę z dobrym zakończeniem? I żyli wiecznie i szczeliwie?
- Ta, widać. - Uśmiechnie się lekko, jednak wiedział, że niezależnie od tego co zrobi i wybierze Sorn to Milky i tak będzie przy nim. Czy jednak zamierzał pozwolić zabić kuzyna, który po prostu zbyt bardzo przywiązał się do łowcy?
- Nie, nie umrzesz. Zabrzmi słabo, ale łysy nie jest jedyny w swoim rodzaju i jeszcze znajdziesz kogoś po nim. - Mruknął, a potem znacząco posmutniał, jakby temat Samuru był dla niego bardzo ciężki.
- Nie upadł do końca. - Sapnął, choć sam nie wiedział czy jest się sens sprzeczać. Dzieciak Testamenta już dawno zapomniał o tym kim był wcześniej, a teraz to przepadł jak kamień w wodę. Parę ludzi od Hagena już go szukało, jednak bez rezultatów. Czasami jak ktoś znika, to nie chce być znaleziony.
Potem temat Blytha, kolejny, ciężki do przetrawienia. Joffrey zmarszczył brwi i znowu się spiął. Co mógłby zrobić Hiro, czego on by nie zrobił?
- Zrobiłem wszystko co mogłem. Muszę czekać na wieści od paru osób, ale to temat rzeka. Nigdy się nie kończy. - Może i w postawie szlachetnego widniało zrezygnowanie, jednak nie śmiał nawet pomyśleć o zaprzestaniu poszukiwań. Blyth się w końcu odnajdzie. Cały lub nie. A potem ponure tematy zeszły na bok bo panowie zapragnęli zabawić się w nieco inny sposób. Ich nazwisko owiane złą sławą może i było, jednak kto z nich wszystkich był najpotężniejszy? Oczywiście, że Kurosze. Głodni, silni i bardzo rodzinni (z wyjątkiem Samura, smarkacza rozpieszczonego) Joffrey uśmiechnął się delikatnie, a następnie zrobił głęboki wdech i wydech. Logan chyba nie za bardzo chciał się połasić, bo nawet nie drgnął. Poza tym tu nie chodziło o jakieś nudne pieprzenie się. Oni dwaj wiedzieli się bawić by było jeszcze lepiej. Nie stawiał oporu, a jedynie wpatrywał się w niego uważnie i czasem powarkiwał. Wbicie się w szyję nie spotkało się z żadnym protestem. Kurosz zachował całkowity spokój, jak gdyby nigdy nic. Wydawał się na coś czekać, a może tak tylko wszystkim się zdawało.
- Brzmi kusząco, ale czy starczy nam siły jak już wyłonimy zwycięzcę? - Zaśmieje się gorzko, chwytając wolną ręką za blond włosy Milkiego. Naprężona szyja zawsze go jarała, a kuzynek był dodatkowo ciut ciemniejszy. Ciekawe jak smakował.
Ciekawe czy inaczej niż wszyscy.
To co robił było połączeniem wszystkich tych nieszczęść, które go napotkały. Teraz musiał znaleźć ujście, a Milky nadawał się do tego idealnie. Hagenowi brakowało widoku rozprutych flaków i cieknącej krwi z każdej strony.
Spojrzy głęboko w oczy potwora, a potem zacznie się śmiać. Jego oczy zalśniły na chwilę, a potem Logan mógł poczuć, że coś jest nie tak. Brak kontroli, całkowite ubezwłasnowolnienie. Joffrey lubił czuć władzę, chociaż nie powiedział ani słowa.
- Czujesz się dziwnie? Jak rozerwiesz mi bebechy to nie będziesz mógł się powstrzymać. - Mruknie do ucha, które chwyci zębiskami i lekko pociągnie. Teraz Emilio czuł się panem, przynajmniej na chwilę pozwolił sobie na nieczystą grę. Czy Logan mu to wybaczy?
- Puść mnie, zdejmij koszulę. - Zażąda, a potem wyszczerzy zębiska. Choć głęboka rana na szyi krwawiła obficie, Hagen nawet przez chwilę nie czuł się źle. Chwyci za nóż zza pasa, niezbyt wielki. Ot zwykły scyzoryk, który wręczył Loganowi do ręki.
- Potnij mnie nim, albo podźgaj. - Zarechocze jak psychopata, wstając i wpatrują się w niego intensywnie. Co jest idealne na poprawę humoru? Większy ubytek krwi i ból!
- Omijaj tylko twarz i okolicę klejnotów. - Dopowie, jeżeli tamten rzuci się na niego bezmyślnie i zacznie dźgać na oślep. Tego właśnie potrzebował Joffrey, ale musiał mieć odrobinę kontroli. Milky jak wpadnie w szał to ciężko będzie się od niego odpędzić. Szlachetny wyszczerzy się po raz kolejny i czekał z dziwacznym uśmieszkiem na mordzie.
Zabawę czas zacząć.
// posłuszeństwo
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Kac zabija i wampira Empty Re: Kac zabija i wampira

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach