Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Lip 01, 2014 7:08 pm

Po jakże wspaniałej zabawie z Williamem, Samuru zagościł w pobliskim barze koło Ratusza. Wszakże musiał uczcić dobre gnębienie biedaka, który skończył ja na razie gdzieś w centrum, zamroczony urokiem pięknej Elviry. Cóż.... Sam Mochi tego chciał, a raczej sobie na to zapracował. Ale żeby nie ciągnąć, szlachetny zapił swoją trzeźwość, zatem stał się bardziej otwarty na innych. Opuścił bar po dłuższych godzinach, po czym taksówką (bo przecież Fabio NAGLE zaginął, a Samur nie mógł znaleźć telefonu) wrócił do Ratusza. O dziwo jeszcze mu go nie odebrano, co oczywiście młodego podbudowało, wszakże zaś może knuć na miasto! Powitany bez odwzajemności z jego strony, wszedł na swoje tereny zwane Gabinetem. Rozproszył go słodki zapach perfum przez co od razu nie wszedł. Zmrużył gadzie ślepia, naciskając ciężko klamkę. Widok kobiety w masce i niemal przezroczystej bieliźnie nieco go zaskoczył.
- Kim.... Kim Ty u licha jesteś? Byłaś umówiona?
Burknął pijackim głosem, zamykając za sobą drzwi. Nie myślał nad tym co robi, raczej już ściągał marynarkę, rzucając ją bylejak na kanapę. Koszulę także rozpinał, aż wreszcie zatrzymał się przed nieznajomą wampirzycą.
- Jesteś moją nową sekretarką? A może nowa dziwkaa?
Wymruczał, uśmiechając się szpetnie. Jedną łapę wysunął na jej udo, sięgając do kobiecości. Szlachetny oblizał się ze smakiem. Nie wyczuwał w niej córki. Był zbyt pijany.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Lip 01, 2014 9:15 pm

Corneli przyszło dłużej poczekać na burmistrza. Jednak w ogóle się tym nie przejmowała. Miała sporo czasu, żeby dopracować swój cenny plan. Nie mogła dopuścić, by coś poszło nie po jej myśli. Jeden fałszywy ruch i Samuru mógł się domyśleć prawdy. A tego przecież nie chciała! W głowie układała kilka pomysłów, zmieniała swoje zachowanie, swoje słowa i gesty, nie wiedziała jak się odpowiednio zachować, aż wreszcie udało jej się wszystko uporządkować. Była gotowa. Mógł już przyjść w każdej chwili. Cierpliwie wyczekiwała.
I wreszcie się doczekała. Ujrzała z wielkiego okna czarny samochód. Zajechał pod ratusz, a z niego wyszedł pijany burmistrz. Jakżeby inaczej! Tamtej nocy też był napierdolony, ledwo mówił. Nie obchodziło go nic poza własnym pieprzonym kutasem. Z nikim się nie liczył. Kochał wyłącznie siebie. Ale Cornelia mu pokaże. Zasmakuje zemsty córki, w której żyłach płynie jego krew. Sam ją nauczył, jak żyć. Pokazał i udowodnił, że należy być mściwym.
Wreszcie usłyszała cichy stukot butów za drzwiami. Zamarła, wstrzymała oddech, a klamka drgnęła. Wypuściła powietrze dopiero wówczas, gdy wampir wszedł do środka. Na jego widok, skrzywiła się. Och, jak bardzo nienawidziła jego widoku! Zebrało jej się na wymioty. Cieszyła się, że wpadała na pomysł maski, dzięki temu nie mógł dostrzec jej zniesmaczenia i niechęci. A tak? Widział jedynie tajemniczy uśmiech.
– Nie, nie byłam. Ale z chęcią się umówię. Teraz.
Odpowiedziała cicho, cieńszym niż zazwyczaj głosem. Delikatniejszym, subtelniejszym i bardziej kobiecym. Nie chciała, żeby ją poznał. Nie teraz. Inaczej cały misterny plan poszedłby się jebać!
Gdy podszedł położyła (z wielką niechęcią) dłoń na jego nagiej skórze. Pazurkami go podrapała, czując jego dłoń na udzie. Pragnęła ją strzepnąć! Pragnęła go zamordować! Pragnęła go ośmieszyć i zniszczyć!
– Mogę być kim tylko chcesz, Panie Burmistrzu. Twą kochanką, Twą kurwą, Twoją ladacznicą. Będę kim tylko będziesz chciał.
Sięgnęła po drinka, jakiego dla niego przygotowała. Uniosła nieco maskę, upiła kilka łyków mikstury i przyciągnęła do siebie brutalnie wampira za koszulę. Złączyła ich wargi w pocałunek, językiem wpychając płyn. Nie połknęła ani kropelki, nie mogła sobie przecież na to pozwolić.
– Pozwolisz, że Cię napoję? Sama przygotowałam, chyba nie odmówisz, prawda? Bardzo się starałam!
Stwierdziła tonem nie znoszącym sprzeciwu. I już po chwili wzięła do buzi więcej tej trucizny i znów przelała swoimi wargami w jego usta płyn. Język wytarła o jego wargi, choć Samuru mógł to odczytać bardziej jako subtelną pieszczotę.
– Jestem Twoją wielką fanką, wiesz? Nie! Jestem Twoją największą fanką! Wręcz nie potrafię bez Ciebie żyć, Burmistrzu! Uczynię Cię moim.
To nie było wcale pytanie. Stwierdziła fakt, otulony siecią kłamstw. Uwielbiał przecież takie komplementy. Uwielbiał wiedzieć, że jest uwielbiany. Znała jego słaby punkt. Wręczyła mu szklaneczkę.
– Wypij do końca mój drogi, inaczej nie dostaniesz ode mnie niespodzianki w postaci mego ciała.
W końcu była jego kurwą, prawda? Jeszcze go okradnie!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sro Lip 02, 2014 7:54 am

Gdyby nie upojenie alkoholowe, Samuru mógłby zauważyć, że ową zamaskowaną kobietą jest pochłonięta zemstą Cornelia. No i oczywiście byłby bardziej ostrożniejszy. A tak? Zamroczony alkoholem, zaczynało zbierać mu się na amory z tak rozłożystą, kobiecą istotą. Dosłownie świeżbiły go dłonie, pragnął jej. Tu i teraz! Właściwie skrzywienia na twarzy nawet by nie doszedł, jego zapijaczony, męski umysł powędrował na krocze wampirzycy, co oznacza iż sam już myślał dołem.
- Taka chętna. Kim jesteś? Muszę Cię zapisać, żeby częściej dochodziło do naszych spotkań.
Zarechotał głośno, zerkając na dłoń, która wylądowała na jego obnażonej klatce piersiowej. Właściwie po pijaku mógłby być nawet i chłopcem dla spragnionych kobiet. Toć po alkoholu robi naprawdę wiele niewyjaśnionych dla niego rzeczy.
Na słowa odnośnie jej powodu tutaj bycia, zaśmiał się tylko. W głowie naprawdę miał dziwaczne obrazy. Druga dłoń opierała się o biurko, druga majstrowała przy kroczu. Napierał coraz bardziej na kobietę, prezentując swoją dominację.
- A może jesteś moją córką?
Tak, debilny żart z którego Samur śmiał się najgłośniej. Ale kto by przypuszczał, że siedząca na przeciw niego kobieca piękności okazuje się być ową biedną córką zwyrodniałego burmistrza. Niebawem popiła odrobinę alkoholu, który przetransportowała za pomocą ust do ust Samura. Oczywiście bez pojęcia, przyjął ochoczo podarunek, połykając pierwsze łyki trucizny. Jeszcze była zbyt małą dawką aby zadziałać. Zaś zwilżył usta.
- Taak, pragnę tego.
Wymruczał, przyjmując następne łyki fałszywego pocałunku, no i.... już poczuł pierwsze zawroty głowy. Nie, wcale nie przyszło mu, że wypił całą masę narkotyków. Uznał iż to z powodu podnieceia i następnej dawki alkoholu, którą dostał ponownie w szklance.
- Bo ja jestem jeden jedyny. Najlepszy.
Wysyczał do ucha nieznajomej po czym następnie pociągnął spory łyk, żeby za kilka chwil opróżnić ją do czysta. Zaśmiał się krótko, odstawiając szklaneczkę na bok. Teraz chciał niespodziankę, no i właściwie to ją dostał. Zawroty głowy pojawiły się ponownie, nie potrafił utrzymać się na nogach, które z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej wiotkie, jakby były z waty, a nie mieści, stawów i kości. Zamruczał coś niewyraźnego pod nosem, prawie nie otwierając ust jakie nabierały odrętwienia. Wampirze serce zaczęło szybciej bić, sprawiając mu ból! Próbował chwycić się czegokolwiek na biurku, zamiast tego pozrzucał parę przedmiotów i wreszcie znalazł kolano kobiety. Jeśli go nie odrzuciła, Samur przytrzyma się jej, żeby za chwilę ściągnąć z jej głowy maskę. Widok twarzy Cornelii dosłownie go zmrozi, ale za późno żeby zareagować. Szlachetny stracił kontakt ze światem, upadając z głośnym łupnięciem na podłogę. Alkohol i narkotyki w końcu przyczyniły się do jego upadku i to dosłownego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sro Lip 02, 2014 10:57 am

Bardzo możliwe, że mógłby ją wtedy poznać po zapachu. Może i wykąpała się w pachnących ziołach, by zabić swój zapach, to w duszy cieszyła się ze słabości ojca do mocnego alkoholu. Gdyby nie to, musiałaby działać o wiele szybciej. A tak? Na razie niczego się nie domyślił. I tak powinno pozostać jeszcze jakiś czas. To Cornelia zadecyduje, kiedy ujawni mu swoją tożsamość. Nie powinien się chłopiec tak wyrywać!
– Misery. Możesz mnie tak nazywać, mój drogi.
Odpowiedziała prawie od razu na jego pytanie, kim była. Dłuższy czas zastanawiała się, co wymyślić, kiedy o to zapyta. Nie mogła przecież powiedzieć mu prawdy! Nie na samym początku, gdy jeszcze nie poczęstował się trucizną, jaką dla niego przygotowała. Ciekawe czy szlachetny zorientuje się w czym rzecz. Nie było to przecież byle jakie imię!
Odsunęła się niepozornie, gdy jego dłoń stała się zbyt nachalna i napierała na jej kobiecość. Maska wciąż się do niego tajemniczo uśmiechała, ale sama Cornelia była poważna niczym śmierć. Jej oczy były niby roześmiane, ale musiała przecież przed nim grać. I świetnie się bawiła! Nie wiedział, że uwodzi go własna córka. Nie dała się także zwieść jego pytaniem. Roześmiała się perliście i otuliła jego szyję swoimi smukłymi ramionami, przyciągając go do siebie. Oplotła także nogi wokół jego bioder i wodziła dłońmi po jego plecach.
– Czy gdybym była Twoją córką, robiłabym takie rzeczy?
Potulnie jak baranek, przyjął pierwszą dawkę trucizny. Wampirzyca w swym umyśle zacierała już rączki i niecierpliwiła się. Nie znosiła jego dotyku, ale musiała to przetrwać! Da radę w imię zemsty, która ją poprowadzi.
– Spokojnie! Musisz być grzecznym i posłusznym chłopcem, inaczej nic nie dostaniesz.
Skarciła go surowym tonem głosu, wbijają boleśnie paznokcie w jego bark. O tak! Rozkoszowała się tą małą raną, jaką mu zadała. Wręcz rozpływała się z przyjemności, bo zadała mu ból. Wbiła zatem i drugą rękę w jego bark, ale dla niepoznaki śmiała się perliście. Gdyby był trzeźwy, mógłby w jej głosie rozpoznać… czyste szaleństwo. Tak złudnie podobne do jego szaleństwa. Krew z krwi, czyż nie?
Szklanka opróżniona, a Cornelia triumfowała. Obserwowała go uważnie, jak staje się wiotki, jak się chwieje. Poprzewracał wszystkie przedmioty na biurku, które wreszcie opadły z hukiem na podłogę. Wampirzycy się to nie podobało, robił za dużo hałasu. Gdy oparł się o jej zgrabne kolano, zrzuciła jego rękę i odepchnęła go nogą.
– To Twoja wina! Wiesz? Twoja! Prawda, że wiesz? Byłeś bardzo zły! Ale ja się Tobą zajmę, mój miły. Chcesz tego, prawda?
Przemawiała do niego z coraz większym szaleństwem w głosie. A skoro go od siebie odepchnęła nogą… nie mógł ujrzeć jej twarzy! Jeszcze nie teraz. Nie mógł poznać jej prawdziwej tożsamości.
Gdy osunął się na ziemię, wampirzyca wstała z biurka i kopnęła go ze dwa razy w żebra, by sprawdzić czy faktycznie jest nieprzytomny. Leżał jak zabity bez ruchu! Szybko obeszła biurko, za którym znajdowała się jej walizeczka i wyjęła z niej kajdanki blokujące moce – te, które dostała od Denshy. Wzięła także czarne rękawiczki, które nałożyła na swoje rączki i sięgnęła gruby sznur oblany płynnym srebrem. Podeszła do szlachetnego i zaczęła go rozbierać. Pierw zdarła z niego koszulę, następnie rozpięła rozporek i walcząc z jego spodniami i bokserkami, zdjęła je. W ślad za nimi poszły buty i skarpetki. Pewnie gdzieś w tych ubraniach miał swój portfel ze wszystkimi dokumentami i kartami. Tym także z czasem Cornelia się zajmie. Pozbawiła go wszelkich pierścieni i innych dodatków. Nie mogła niczym ryzykować. Spieszyła się, nie wiedziała, jak długo narkotyki pozostawią go w takim odrętwieniu. Gdy już go obdarła ze wszystkich dóbr materialnych i ubrań, sięgnęła po jego nadgarstki i przeciągnęła po podłodze, jakby był worem kartofli. Ułożyła go przy kanapie i kopniakami podsunęła go bliżej stalowych nóżek przy kanapie. Zakuła go kajdankami tak, że łańcuszek od kajdanek przeciągnięty był za nóżką, by nie mógł wstać. Usiadła sobie na nim okrakiem, czekając aż książę i władca się przebudzi. Zupełnie przypadkiem sznur położyła na jego podbrzuszu…
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sob Lip 05, 2014 9:52 am

Zbyt pijany i otumaniony narkotykami, żeby prowadzić dalsze rozmowy. Szlachetny zgadzał się na wszystko, co tylko Misery miała wymyślić. I niestety umysł wypaczony przez alkohol, zapomniał się, iż tak naprawdę kobieta może żądać od niego całkiem czegoś innego, niż mógł się tego spodziewać. Obmacywał ją, całował łykając przy tym spore dawki trucizny, która już zdążyła wchłonąć do krwiobiegu Samura i po prostu go powalić. Nie mógł już mówić, poruszać się, a jego rany powstałe na plecach na skutek pazurów wampirzycy, przestały dokuczać szczypaniem. Ciemność spowiła świat. Stracił przytomność.
No i proszę. Cornelia miała podanego jak na tacy zbrodniarza, zwyrodnialca i kogoś, z kim łowcy nie potrafili sobie poradzić. A wystarczyła tylko odpowiednia ilości trucizny, żeby powalić Tyrana na łopatki. Zdany na całkowitą łaskę, nie ocknie się szybie, niż można było przypuszczać. Dopiero wampirzy organizm wyzbył się urwania kontaktu ze światem, po paru dłuższych chwilach, a dokładnie wtedy, jak sznur wylądował na jego podbrzuszu. Jeśli miał zadać ból, to oczywiście go odczuł. Skrzywił się lekko na twarzy, podnosząc powoli powieki. Obraz nadal był całkiem rozmazany, nawet zamknięcie oczu i ponowne ich otwarcie nic nie pomagało. Próbował się poruszyć, ale na darmo, bowiem nie dość że ciało nadal było pod wpływem substancji odurzających, to jeszcze nie mógł się podnieść, poruszyć rękoma, no i czuł ciężar na ciele. Uniósł górną wargę, obnażając kły.
- Co... co się tu... u licha dzieje?!
Mruknął niewyraźnie wampir, starając się jeszcze raz poruszyć. Westchnął ciężko, przechylając głowę na bok. Odurzenie alkoholowe nadal wirowało w głowie, ale nie aż tak jak wcześniej. Klatka piersiowa wampira poruszała się powoli, a bijące w niej wampirze serce powodowało okrutny ból. Czy tak wygląda stan śmierci w agonii? Różne czarne myśli nachodziły Samuru, ale nie to, że Cornelia postanowiła urządzić na własnym ojcu zemstę. W dodatku nie wiedział jeszcze o swojej nagości, acz możliwe iż niebawem się dowie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Nie Lip 06, 2014 6:43 pm

Misery miała ustalony plan. Była nawet gotowa do popełnienia ojcobójstwa, a następnie samobójstwa, gdyby coś nie poszło według planu, jakiego sobie z góry postanowiła. Gdyby tylko ktoś ich nakrył albo przeszkodził, nie miałaby innego wyjścia. Działa instynktownie, działała wręcz niczym rasowa psychopatka. Ten wypadek, to co Samuru jej zrobił tamtej nocy sprawiło, że dziewczynie coś poprzestawiało się w głowie. W dodatku kochała, a zarazem nienawidziła własnego ojca. Chciała mu pokazać, że jest zdolna do takiego samego okrucieństwa, co on sam. W końcu byli ze sobą powiązani!
Cornelia przestała być Cornelią. Stała się Misery. Pragnęła go uszczęśliwić! Oczywiście gdyby ktoś z boku na nich patrzył, śmiało mógłby stwierdzić, że było to uszczęśliwianie na siłę. Pragnęła go także okaleczyć, poczuć jego ból. Zadać mu go! Chciała widzieć jego cierpienia wymalowane na tym pięknym obliczu. O tak, był przystojny. Był bogiem! Ale to teraz Misery miała jego życie w swojej dłoni. Miała obsesję na jego punkcie! Tak bardzo go kochała (i oczywiście nienawidziła, co zostało już wcześniej wspomniane), że chciała go schwytać w swoją sieć i z tego właśnie powodu wymyśliła taki cudowny plan! Jak dobrze, że miał słabość do alkoholu i pięknych kobiet. Nie mogła przegapić przecież takiej szansy!
Owszem, sznur miał mu zadać ból, choć Misery nie bardzo przejmowała się tym. Jej wzrok był obłąkańczy, a na wargach (czego nie mógł widzieć, bo wciąż miała maskę) pojawił się uśmiech mówiący: mam ochotę urżnąć Ci penisa i wiem, że chcesz, abym ja Ci to zrobiła!
– Nie przeklinaj! To takie nieładne, brzydkie, nieestetyczne. To, co dzieje się teraz, jest Twoją winą, Sam. Wiesz o tym, prawda? Sam jesteś sobie winien! Tak, to Twoja wina. Nie moja. I wiesz o tym. Ja wiem, że wiesz. Wiesz, prawda? Powiedz, Sam, wiesz?
Wbiła mu pazury w bok, tuż nad miednicą. Pazury weszły głęboko w skórę, raniąc go. Zeszła z jego ciała i zniknęła na chwilę za jego biurkiem. Przytaszczyła do jego cielska swoją walizeczkę, żeby mieć ją w pobliżu. Wyjęła mały flakonik, który odkorkowała.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię podziwiam, Sam. Jesteś naprawdę niesamowity! Ach, i jesteś taki potężny! A ja Cię uratuję. Tak, uratuję. Wiesz o tym, prawda? Sam, wiesz o tym?! Uratuję Cię!
Zaśmiała się obłąkańczo, sięgając dłonią ku jego męskości. Przez chwilę ważyła GO w dłoni, jakby zastanawiając się, w którym miejscu go urżnąć. Przejechała palcem po czubku i postukała go ze trzy razy.
– Jak myślisz, czy penis może odrosnąć wampirom? Może się o tym przekonamy, Sam?
Zaproponowała i znów zaśmiała się niczym wariatka. Ścisnęła mocniej w dłoni jego męskość i wreszcie przechyliła flakonik, a jego zawartość pokryła jego męskość. Co zawierał flakonik? Srebro i wodę święconą. Jaki był efekt? Bolesny. Oczywiście nie wylała całej zawartości flakonika na jego męskość. Uznała, że nie mogła GO stracić w taki sposób i po prostu urżnie go w odpowiednim momencie, a na razie pastwiła się nad jego penisem.
– Masz takie piękne ciało, Sam! I proszę Cię, nie krzycz, bo będę zmuszona Cię zatkać, a w najgorszym wypadku wyrwę Cię język. A tego byś nie chciał! Prawda, Sam?!
Przejechała pazurem po jego klatce piersiowej. Wreszcie nachyliła się ku niej i położyła na jego ciele, nie zważając na to, że sznur parzył ją w skórę w okolicach brzucha. Przylgnęła do jego ciała, rozkoszując się jego bliskością. Złożyła kilka pocałunków na szerokiej, męskiej klacie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pon Lip 07, 2014 9:10 am

Takiej sytuacji Samuru wcale się nie spodziewał. Nie spodziewał, że zgubią go własne pożądanie do alkoholu, kobiet. Cornelia znała ojca i skutecznie ową wiedzę wykorzystała. W dodatku nie miał pojęcia jak na jego córkę mógł wpłynąć fakt wykorzystania jej osoby. Choć czy w ogóle by się tym przejął? No raczej nie, ha! W każdym razie wylądował zdany na jej łaskę. Bez szans, bowiem lek jeszcze działał, a ciało nadal było wiotkie. Ale i tak niestety czuł ból w miejscu gdzie leżał sznur. Nie pisnął nawet, nie syknął. Jęknął jedynie próbując się raz jeszcze podnieść. Nic z tego. Nadal nie czuł rąk, a raczej nie mógł nimi poruszać. Choć świadomość umysłu powracała. Chociaż tyle dobrego.... ale czy jednak na pewno?
Obserwował ją jedynie, słuchając słuch. Próbował oprzytomnieć, żeby móc przypomnieć sobie z kim może mieć do czynienia, gdyż głos wydawał mu się całkiem znajomy. I w pewnej chwili dotarło do niego wszystko. To była Cornelia! Czyżby zachciało się zemsty na ojcu? No proszę. Jego krew! I co.... myśli ona, że będzie się płaszczyć przed nią? Po jego trupie, ot co.
- Wali Ci.
Odparł wampiry, żeby za chwile się skrzywić jak tylko wbiła pazury w jego bok. Krew pociekła, poczuł ją. Aż zgłodniał! Może głód doda mu sił? Kto wie. Wszakże będąc w szale adrenalina działa, lecz z drugiej strony nie chciał pokazywać swojego "zdziczenia". Kiedy wstała, Samur próbował raz jeszcze podciągnąć nogi, żeby jakoś się pozbierać, chociażby miał wstać razem z kanapą. Na krzyki nie miał siły. Tabletki jakie wpakowała mu Corn, nadal krążyły w krwiobiegu. Rany... ile ona mu ich wpakowała? Totalne katusze. Gdy wróciła, spojrzał na nią pełen chłodnej żądzy mordu. Jeśli tylko ona wpadnie w jego szpony, nie wyjdzie z tego cała. Będzie cierpiała gorzej niż wcześniej przy gwałcie, Samur jej to zagwarantuje. Nie powiedział nic, bowiem dotknęła jego męskości, co oczywiście mu się w żaden sposób nie spodobało. Choć z drugiej strony może zniszczyć ją nawet słowem.
- Mało Ci... Ty mała... kurewko? Nie... musiałaś mnie wiązać żebym znowu... przeruchał Twoje dupsko. Wystarczyło poprosić.
Zmusił mięśnie twarzy do uniesienia kącika ust. Lecz za chwile opadły i nawet taki ruch okazał się kolejny wysiłkiem. W dodatku nie spodobały mu się kolejne słowa. Jak to odrosnąć? Samur zmarszczył brwi, nie odzywając się nic. Zresztą. Niby po co miałby rro robić? Tak czy siak wylała zawartość flakonika na jego krocze. Ten tylko szarpnął się, zaczynając głośniej oddychać. Krótkie, szybkie oddechy. Słaby męski punkt. Najgorszy z możliwych. Znowu chciał poruszyć nogami. Nie mógł.
- Ty... mała dziwko... zabiję Cię...
Jęknął wampir słabym głosem, rzucając jej takie spojrzenie, że jakby mógłby nim zabijać, ona już dawno leżała by we własnej krwi. Raz jeszcze się szarpnął z wściekłości, przez co aż kanapa podskoczyła. Krzyk? Gdzie tam! Jest zbyt dumny aby wołać o pomoc, sam sobie sa radę! Na tyle ile był, wierzgał byleby nie dopuścić albo chociaż utrudnić do dotykania jego ciała przez tą obłąkaną blondynkę. W końcu zacznie czuć ciało i się uwolni, a wtedy nic nie stanie mu na przeszkodzie zamordowania własnej córki, nawet zablokowane moce. Jednakże pierw musi znieść ból, jaki dodawał teraz sznur. Miał wrażenie, że on po prostu wżyna się w jego podbrzusze... nie wspominając już o męskości. Zero seksu przez najbliższe dni!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Lip 08, 2014 9:23 am


Samuru otrzyma teraz sporą nauczkę za to całe zło, jakie wyrządził nie tylko Corneli, ale także i Hedwidze, jej matce. Pewnie nie tylko one były ofiarami Samuru. Ile kobiet skrzywdził? Ilu ludzi zamordował dla własnej, spaczonej potrzeby odczucia przyjemności? Ile kobiet zgwałcił? Iloma się zabawił, zaciągając je do łóżka, obiecując gwiazdki z nieba, które otrzymywały tylko na godzinę, dopóki ich nie zerżnął. A gdy zaspokoił już swoją zwierzęcą potrzebę seksualną, porzucał swe kochanki, zabawki albo mordował... Potrafił zabić wszystko, co żywe i martwe. Potrafił jedynie niszczyć, nie miał daru tworzenia, choć "stworzył" swoje dwie małe kopie - Cornelię i Elliota. Kto wie, czy nie miał na tym świecie więcej swoich cholernych kopii, którymi zatruwał ten świat. Jego dzieci były bożym, jeśli nie szatańskim, jadem. Nie zasługiwał na nic więcej, jak tylko pieprzoną i bardzo bolesną karę, którą wymierzy mu Cornelia!
- Nie mów tak, Sam. To Twoja wina. Skrzywdziłeś mnie i moją matkę. To pewnie Ty kazałeś ją zabić, co? Pozbyłeś się śmiecia z życia. Śmiecia, który Ci wadził. Zabiłeś moją matkę, skurwielu. A my tak bardzo Cię kochałyśmy. Wiesz, że Cię kocham, prawda?
Nachyliła się i ucałowała kącik jego warg. Był taki słodki! Ach i czuć było od niego alkohol i narkotyki. Pachniał także... seksem. Pewnie kogoś zerżnął, jak zwykle. Cornelia skrzywiła się, czując zapach jakiejś kobiety (bardzo możliwe, że nie pachniał kobietą. Po prostu wmówiła sobie ten fakt).
- Zdradziłeś mnie, Sam. pachniesz jakąś kobietą. Nie mogę pozwolić, byś posuwał inne kobiety, od kiedy zerżnąłeś mnie. Podobało Ci się? Jak rżnąłeś własną córkę? Pewnie, że tak! Stanął Ci, jak nigdy dotąd!
Uśmiechnęła się szpetnie, głaszcząc jego piękne, jedwabiste włosy... na głowie. Jeszcze trochę i zajmie się jego sterczącą i zbyteczna męskością.
- Zgłodniałeś? Pragniesz mnie, Sam? Wiesz już, kim jestem? Twoją zagorzałą wielbicielką! Przecież o tym wiesz, nie? Rozpoznałeś mnie już. Widzę to w Twoich pięknych oczach. A może Ci je wydłubię i włożę do słoiczka na pamiątkę. Kiedy ktoś będzie mnie rżnął, będę patrzeć w te Twoje pieprzone gały i myśleć o tym, jak Cię wykończyłam.
Zdjęła wreszcie maskę, ukazując mu swoją piękną twarz. Obecnie jednak była wykrzywiona chęcią mordu i silnym pragnieniem zemsty.
Spoiler:
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Czw Lip 10, 2014 8:15 am

Mocne słowa. Samuru faktycznie mógł przyczynić się do śmierci matki Cornelii, chociażby wysłaniem do jej włości wysłannika śmierci, innymi słowy płatnego zabójcę. I owy fakt nawet mógł wylecieć z głowy szlachetnego, bowiem cudza śmierć traktowana jest jako codzienność. Niczym innym jak zwyczajnym podejściem do innych. Inni się kłócą, przepraszają, rozmawiają... a Samuru także w swoje interakcje między osobowe zalicza też zabijanie oraz inne wszelkie sadyzmy. Ciekaw czy i Cornelia odziedziczyła nieokreśloną cechę po ojcu, bo jeden z synów Damien, owszem. On z dnia na dzień staje się podobny do ojca, choć owy ojciec pilnuje żeby aż nie za bardzo był podobny. W końcu każdy musi być unikatowy. No i oczywiście wszystkie złe cechy odziedziczone z krwi rodu, pielęgnuje starannie. Ale wracając do głównego wątku. Cornelia tych cech nie miała, mimo niewielkiej dawki podobieństwa do ojca. Podniosła dłoń na kogoś, kto dał jej życie, niezależnie od tego co jej uczynił. Powinna zapomnieć, odsunąć chęć zemsty i wyciągnąć wnioski z wydarzenia, a nie zachować się jak skrzywdzony człowiek. Jest słaba. Marna, bezużyteczna i słaba. Poddaje się woli zemsty na własnym ojcu. Na wampirze. Dlatego mimo opresji w jakiej się znalazł oraz słów, zmuszone do ruchu mięśnie twarzy utworzyły pełen kpiny uśmiech. Nie odpowiadał. Chciał słuchać dalej słów pełnej uczuć wampirzycy, która wzbudzała w nim silne mdłości. Jak wampir może kochać? On może się przywiązać, ale nigdy okazać emocji. Przynajmniej Samuru któremu obca jest nawet nienawiść, a co dopiero miłość. Nie zareagował też na krótki pocałunek ust. Obserwował ją jedynie. Choć może gdy naruszała jego rany, czuł ból skrycie go chroniąc. Nic nie może przed nią wyjść. NIC.
- Od kiedy zwracasz uwagi na szczegóły? Jesteś wampirem czy marną jego podróbką?
Odezwał się słabym głosem, patrząc na postać Cornelii. Płakała nad swoim losem? Nad gwałtem? No proszę cię! Szlachetny westchnął cicho na skutek bólu, aczkolwiek to było wszystko.
- Traktujesz mnie z takim uwielbieniem, Cornelio. Powinnaś być mi wdzięczna, że w ogóle Cię dotknąłem. A nie każda może dostać się do mojego łoża.
Jak bardzo zwraca uwagę na to, kto siedzi w jej łóżku? Samuru miał czy córka, matka, siostra siedzi w jego łóżku, byleby zaspokoić zwierzęcą potrzebę, jak nazwała to ładnie wampirzyca.
Cóż, nie zareagował na widok twarzy córki, wiedział już wcześniej, że to ona. I najchętniej urwałby jej ten łebek, a później doszył do pleców! Cóż, ale następne słowa właściwie nie zadowoliły szlachetnego. Chciała i jego zgwałcić?
- Lepiej się powstrzymaj.
Stwierdził, patrząc co bierze do rąk. Narkotyk wciąż działał i aż przez niego miał odrętwione kończyny! Chciał się poruszyć i uwolnić się z uwięzi, a później samemu ukarać Cornelie. Tyle, że ona wcale nie przeżyje. Zmarszczył brwi, widząc jak zszywac wbija się lekko swoimi kłami na skórze męskości. Musiał być mocniej rozwarty żeby chwycić czubek. - Kochać? Nie jestem Tobą, wypłochu.
Bez strachu, bez obawy. Gdy zacisnęła nieco mocniej szczęki zszywacza, Samuru syknął, zaciskając żeby. Wszakże nie dość, że był poparzony srebrem z wodą święconą, to jeszcze ukuła go. Ale nie, nie da po sobie nic poznać. Cornelia nie sprowadzi na niego upokorzenia. Nie da rady... jedynie ból, a ból przecież można pokochać. Prawda? Ponownie próbował się szarpnąć, ale nie dał rady. Lecz została mu jeszcze jedna szansa na wolność. Powolutku. Trzeba wziąć młodą z zaskoczenia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pią Lip 11, 2014 9:28 pm

Cornelia cieszyła się, że nie jest podobna do tego potwora. Może dla niego był to komplement, ale jeśli wciąż będzie się zachowywał jak książę z palcem w dupie, to wreszcie wszyscy się od niego odwrócą, a tę władzę będzie mógł wziąć ze sobą do pierdolonego grobu. W końcu znajdzie się starszy, potężniejszy wampir, który będzie w stanie go pokonać, jeśli ten zacznie zanadto podskakiwać. Zatem w ogóle nie przejmowała się tym, że była podobna, a zarazem tak odmienna od swojego ojca. Pogardzała nim, a w tej chwili zamierzała postąpić tak, jak on! Zresztą, na co to komu, była unikatowa i nie podobna do Samuru, czego przecież wielki Pan i Władca sobie życzył. Niech się nie zdziwi, jeśli którego dnia nawet Damien się od niego odwróci plecami, zada ostateczny cios i sięgnie po władzę. Przecież był taki jak ojciec. Równie popieprzony, równie chory umysłowo, równie spaczony emocjonalnie i równie niezrównoważony psychicznie, więc kto mu zabroni sięgnąć po władzę, jaką dzierży szlachetny? Nikt!
Podniosła życie na kogoś kto dał jej życie? Wolne żarty! Wampir pewnie był napierdolony po same uszy i przypadkiem pękła mu gumka (o ile było go na nią stać) i poza tym, że wprowadził swoje zatrute plemniki do łona jej matki, niczego więcej nie uczynił. To, że wsadził swojego kutasa i zruchał matkę Corneli, nie czyniło go ojcem. Jeśli uważał się za takiego dorosłego, powinien zacząć myśleć mózgiem w głowie, a nie mózgiem w majtkach.
Gdy wampirzyca dostrzegła kpiący uśmiech, przywaliła mu lewym sierpowym w ten krzywy ryj.
– Wydawało mi się, że miałeś brzydką minę. Wyprostowałam Twoją mordę, bo mi się nie podoba. Myślę, czy nie zrobić Ci operacji i nie przerobić na różowego jednorożca! Byłbyś taki słodki! Och, pokażę Ci coś!
Całkowicie zignorowała jego denne, powtarzające się i nic nie wnoszące słowa ojca w ich rozmowę. Za to znów wstała z jego cielska, by podejść do laptopa. Wzięła go ze sobą, wracając do leżącego wampira. Postawiła go w taki sposób, by wampir mógł widzieć wszystko na ekranie. Włączyła Internet i ustawiła jeden z najgłupszych, najsłodszych filmów, jakie kiedykolwiek mogły powstać. Kucyki Pony. Nie oszczędziła mu nawet czołowej piosenki, która wręcz tryskała słodyczą i różowością. Jeśli wampir zamierzał odwrócić głowę albo zamknąć powieki, wampirzyca zmusi go do oglądania. Ot, będzie trzymała jego łeb, a w razie potrzeby, wytnie mu powieki…
– Pieprz się, Sam. Nie zasłużyłeś na mnie, taka jest prawda, wiesz?
Sięgnęła znów do swojej magicznej walizeczki i wyjęła z niej kastet z kolcami. Założyła go na swoją lewą dłoń, zacisnęła ją w pięść i znów powędrowała na spotkanie z krzywą mordą Samuru.
– Bo co mi zrobisz? Zgwałcisz mnie? Poćwiartujesz? Zamordujesz? Phew, jest taki przewidywalny, że aż nudny.
Wzruszyła ramionami, nie przejawiając żadnych emocji. Nie kochał jej? Naprawdę? Spojrzała na niego z powątpieniem, zerkając w stronę zszywacza. Laptop został oczywiście już odstawiony, gdy tylko wampir skończył oglądać pierwszy odcinek tejże bajki, a przed nim było jeszcze tak wiele słodyczy i różowości.
Spoiler:
Przerwała na chwilę tę małą torturę i odłożyła owe narzędzie. Z walizeczki wyjęła dwa pojemniczki. w jednym znajdował się przezroczysty płyn, którym miał się okazać narkotyk. Właściwości? Uzależniające, uspokajające... istna mieszanka! A w drugim krew Corneli. Otworzyła oba pojemniczki i do krwi dolała narkotyku. Potrząsnęła koktajlem Mołotowa (wstrząśnięte, nie mieszane) i przystawiła jego brzeg do warg wampira, zmuszając do spożycia. Zamierzała go tak karmić, by go uzależnić od siebie, swojej krwi, swojej obecności... Krew na pewno nie sprawi, że szlachetny poczuje się lepiej.
- Mam ochotę Cię zabić i wiesz, że jestem gotowa to zrobić. Nie obchodzą mnie konsekwencję. Pierw zabiję Ciebie, a potem siebie. Dołączę do Ciebie i będę z Tobą przez wieki!
Zaśmiała się niczym szalony człowiek, który rozmawia z nożyczkami w zakładzie dla obłąkanych...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pon Lip 14, 2014 11:59 am

Starszy i silniejszy szlachetny? Czy Cornelia myśli, że się takowego typa w jakikolwiek sposób przestraszy? Wolne żarty. Samuru jest zbyt pewny siebie żeby poddać się woli innego wampira, nawet Hiro, który dzierży władzę w Rodzinie, nie ma tak całkowitej władzy nad zuchwałym wampirem. Burmistrz robił co chce robi i będzie robić. I nikt mu w tym nie przeszkodzi.... no może poza jego własną córką, która go uwięziła, ale powolutku. Wszakże i owa sytuacja może ulec diametralnej zmianie.
Wypraszam sobie, Samur nie ma krzywej twarzy. Jego lico jest idealne, bez skazy i gładkie niczym pupcia niemowlaczka, więc bez takich oszczerstw proszę. Acz nieco pobolało gdy dostał w twarz. Sucz rozwaliła mu wargę.
- Wystarczy, że na Ciebie patrzę, a już mi niedobrze.
Uniósł brew, przyglądając się co zaś takiego knuje. Na co jej laptop? O cholera! Myśli, że jak mu pokaże kucyki pony to będzie się bał? Przeżywał tortury? Westchnął ciężko, kręcąc oczyma. Bez przesady, jego uczulenia na czułości tak nie działa.
- Nie zamierzam oglądać z Tobą tych durnych bajek.
No naprawdę, przejął się. Cornelia najwidoczniej nie wiedziała co już ma robić i sięgała już po takie radykalne środki tortur. Tylko czemu Samur pozostawał na ich widok niewzruszony? Już wolał dostać po twarzy kastetem Serio! Przynajmniej coś się działo. Oblizał zakrwawione usta, kątem oka patrząc na Cornelie. Co się z nią stanie jak Samuru otrzyma wolność?
- Nie, wypuszczę Cię wolno.
Poważnie.... nie jest nią żeby od razu zabijać. Zawsze może ją zniszczyć w inny sposób, chociażby sprowadzając na nią samobójstwo! Bo kto chciałby znać swoje przykre przeżycia z telewizji? Samur chętnie opowie o Cornelii i jej seksualnych przeżyciach. Cóż.... Następne kroki okażą się jednak nieco drastyczne, zwłaszcza gdy ta mała menda dobrała się do jego męskości. Nie odzywał się nic! Przybrał zaciętą minę, biorąc pierw głęboki wdech, zamykając oczy. Ból jaki rozniósł się później potwornie wpłynął na jego wampirze ciało, odczuł drżenie na ciele, ale nic nie powiedział, nic nie jęknął. Za drugim razem było ciut lżej, wszakże ból non stop był, ciągle gnębił wampira. Ale na szczęście jest szlachetnym. Otworzył powoli oczy, patrząc chłodno na Cornelie. Nie da po sobie poznać, że cierpi. Nie da jej tej chorej satysfakcji, bo jak wiadomo ona tylko na to czeka. Krwi nie da sobie wcisnąć. Zaciskał mocno wargi, a jeśli zatykała mu nos, rozczaruje ją, ale nie musi oddychać. W każdym razie nie wypije nic. Poza tym Cornelia ciągle gada, zamiast działać! I jej gadanie zostanie wynagrodzone, uwolnieniem jednej ręki z kajdanek proteza dłoni przekształciła się w długie ostrze, które z łatwością wyjął z bransolety. Czucie już powoli odzyskiwał. Jeśli śmiejąca się wampirzyca nie odskoczy, Samuru machnie nożem tuż przy jej gardle, zamierzając je poderżnąć. Ból zagryzł, aczkolwiek nadal pozostawał i ma spory wpływ na działanie szlachetnego. W dodatku jego druga ręką także stała się wolna.


Ostatnio zmieniony przez Samuru dnia Pią Lip 18, 2014 12:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Lip 15, 2014 1:46 pm

Cornelia poruszy niebo i ziemię, by znaleźć odpowiedniego wampira, który byłby w stanie pokonać Samuru. Silnego, władczego, pewnego siebie, wiekowego. Hiro i był potężny i stary, ale brakowało mu okrucieństwa, miał zbyt dobre, miękkie i litościwe serce, by podnieść rękę na szlachetnego. Hiro był oznaką największej dobroci, jaka mogła kiedykolwiek istnieć wśród wampirów. Nic zatem dziwnego, że nie był w stanie pokonać czy dać nauczkę Samuru.
W tej chwili twarz Samuru wydawała się wampirzycy karykaturalna, brzydka, posępna, krzywda i wiele innych, równie ciekawych przymiotników, jakże barwnych mogłoby opisać jego facjatę. Poza tym, Cornelia nie była suczą. Miała swoją wartość i znała ją. To Samuru uchodził za chuja, króla chujów i niech tak pozostanie. Wampirzyca, w porównaniu do niego, nie puszczała się z byle kim, więc suką, kurwą czy dziwką. Powinien zastanowić się nad wyrazami, jakich używał. O, z chęcią kupi mu na urodziny słownik! Którym pierw pewnie oberwie mocno w głowę, jako przejaw dozgonnej miłości.
– Jesteś bardzo wulgarny, Sam!
Oburzyła się, a jej twarz diametralnie się zmieniła, przybierając wyraz szczerej nienawiści. Właściwie to ciężko byłoby cokolwiek odczytać z jej twarzy. Była ona zachmurzona, jak nocne niebo w czasie silnego sztormu nad morzem! Ale w oczach wampirzycy czaił się pewien ból. Tak, nie mogła uwierzyć w to, do czego była zdolna. Nie mogła uwierzyć w to, że potrafiła tak skrzywdzić własnego ojca! Ale nie, w chwili, gdy Samuru ją zgwałcił przestał być jej ojcem i stał się bezimiennym potworem, jakich wiele na kuli ziemskiej. Ale żeby się nie oszukiwać, Samuru im przewodził. Zwyrodnialec, jakich mało.
Skoro odmówił oglądania bajek i różowych jednorożców, zmusiła go do tego. Usiadła za nim na kanapie i chwyciła mocno jego głowę i chwyciła mocno. Zmusiła go, żeby spojrzał jej w oczy i jeśli to się powiodło, chwyciła go w swoją hipnozę… Czy szlachetny wiedział, jakie moce ma wampirzyca? Szczerze w to wątpię, skoro ani razu nie zajął się jej skromnym żywotem! W ten sposób wydałaby mu polecenie obejrzenia od początku do końca tej pieprzonej bajki, przy okazji wtykając mu swoją krew, skoro nie chciał jej grzecznie wypić. I dopiero wówczas zdjęła swój czar.
– Cóż za łaska! O ile wcześniej Cię nie zabiję, Sam. To nie problem wyrwać Twoje serce.
Zawisła nad jego ciałem, znów siadając na nim okrakiem. Powiodła dłonią po jego klatce piersiowej, wbijając głęboko swoje pazury w jego ciało, tuż nad bijącym sercem. Wbiła się naprawdę głęboko, ale nie docierała jeszcze do serca, mimo wszystko nie przebiła się przez kości żebrowe, które chronią zarówno serce jak i płuca.
Wyjęła wreszcie swój telefon i wstała. Zrobiła ze trzy zdjęcia jego postaci, gdy został tak upokarzająco uwiązany kajdankami do nóg kanapy. Następnie upamiętniła jego męskość, która została przebita, póki co, trzykrotnie zszywaczem. Nim zdążyła cokolwiek jeszcze zrobić, wampir uwolnił jedną rękę. Wampirzyca długo się śmiała i to dość obłąkańczo, zatem w ostatniej chwili dostrzegła ostrze. Proteza Samuru była dla niej całkowitą nowością! Nie wiedziała, że urżnął sobie rękę i wstawił protezę, którą potrafił wykorzystywać w taki sposób. Ostrze zagłębiło się w jej gardle. Na szczęście nie za głęboko, dzięki czemu nie straciła głowy. Zdążyła się nieco odsunąć, ale i tak ostrze przeszło do jednej trzeciej szerokości gardła… Wstała raptownie, chwytając się za gardło, z którego krwawiła jak zarzynana świnia. Chciała coś krzyknął, ale z ust popłynęła jedynie stróżka krwi! Zamiast tego zamachnęła się na żebra, tułowie, wszelakie ciało wampira i zaczęła go okładać kopniakami, póki oczywiście nie zabrakło jej sił. Wciąż przecież krwawił, a krew przeciekała jej przez palcem osłabiając ją wyraźnie.
– Wrrhh… jak… zwykle… asy w rękawie… potworze…
Właściwie nie wiedziała, co teraz robić. Miała jeszcze to szczęście, że wampir nie uwolnił się całkowicie spod władzy mocy, inaczej Cornelia już byłaby martwa. Ale ile to potrwa?! Teraz pewnie kat zmieni się w ofiarę. Patrzyła na wampira z chłodną obojętnością. Powinna ruszyć w stronę drzwi. Dopiero po chwili się ruszyła. Spakowała swoją walizeczkę, a raczej ją spakowała i po prostu opuściła Ratusz. Zamierzała wyjechać z Japonii. Musiała zmienić swoją tożsamość i może kiedyś tu wróci. O ile Samuru pierw jej nie znajdzie.

[Zt]


Ostatnio zmieniony przez Cornelia dnia Pią Lip 18, 2014 6:24 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pią Lip 18, 2014 12:20 pm

Raczej hipnoza jej nie wyjdzie. Samuru nie jest palcem robiony, zwykle woli dmuchać na zimne niż rzucać się od razu w ogień, a przynajmniej gdy jest w podobnym stanie co w tej chwili. Dlatego gdy Cornelia chwyciła jego głowę, nie mogła zmusić do spojrzenia. Patrzył wszędzie, byleby nie na nią. Natura ignoranta nauczyła go nie zwracać uwagę na osobę, która wymaga od niego uwagi. Po prostu ją olał. W każdym razie krwi nie wypije. Cornelia źle się zabrała do tego, wszakże mogła wstrzyknąć ową krew prosto do jego żył, a organizm szybko by się uzależnił. A tak? Lipa.
- Łaska? Myślisz, że wypuszczenie Cię wolno jest oznaką mojej łaski? Jeśli tak, to grubo się mylisz. Twoja wolność jest kluczem do mojego Piekła, Cornelio.
Mówił nieco cicho. Obolałe ciało, narkotyki. Naprawdę dziękować wszystkim demonom za bycie wampirem krwi szlachetnej, która łatwiej wszystko znosi. Poza tym Samuru to prawdziwy twardziel i nie może sobie pozwolić aby jakąś rozwydrzona smarkuka zrujnowała jego nadwrażliwą dumę. Na zdjęcia tylko westchnął. Wepnie jej ten telefon miejsce tam, gdzie wówczas mogła znajdować się głowa. I dlaczego nie uciekła jak miała ku temu szansę? Udać się do Denshy? Tylko jak ta ostatnia wariatka została z poderżniętym gardłem, a Samur ostrożnie zbierał się z podłogi na kanapę. Wampirzyca chciała kopać? Wampir ją odepchnie, tak jak ona jego gdy nafaszerowała go lekami. I kiedy zaatakowała skalpelem, chwycił ją za ową rękę i pociągnął ku sobie. Brzuchem mogła wylądować na ostrzu, którym okrutnie kręcił. Jeśli tak wpadła, Samur wyciągnie nóż i jeszcze raz przebije nim Cornelie, tym razem celując w żołądek z zamiarem pociągnięcia ostrza w dół. Nie patyczkował się z własną córką która sobie zbyt mocno nagrabiła, a ciosy nie miały być śmiertelne, tylko bardzo mocno osłabiające. Jak cała sytuacja będzie wyglądać? Dowiemy się niebawem!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Elliot Pią Lip 18, 2014 2:08 pm

Może tak nie w porę, ale chyba nie macie nic przeciwko, że dołączę na troszkę hm? Jeśli tak to piszcie na PW, a usunę posta, jak wrócę z pracy c;

Elliot dawno nie widział się z ojcem. Oj bardzo dawno. Nawet Sophie dawno nie spotkał! Zwiedzał świat. Miał już tyle lat, że bez problemu mógł sam sterować swoim życiem. Nie potrzebował do tego ojca, który w ogóle się nie zachowuje, jak ojciec. Matka z kolei.. jak matka przesadza ze swoją słodkością i nadopiekuńczością. Ale tak to chyba tylko do Ella..
Niemniej jednak są rodziną, jakkolwiek popieprzoną, ale są. Więc czarnowłosy stwierdził, że przyjdzie do ratusza i zobaczy co ciekawego słychać u Sama. Ponadto tylko raz w życiu poznał swoje rodzeństwo i to Corn, nikogo więcej. Może pora to zmienić?
Z całą pewnością przychodząc tutaj nie spodziewał się tego co spotka. Wygląda teraz, jak Sam kropa w kropę. Pomijając oczy, ale to kwestia założenia soczewek i po problemie. Tak, więc ochrona od razu wpuściła go do środka, wiedząc kim jest. Sam tak dawno nie widział Elliota, że raczej nie spodziewał się jego wizyty i nie napomknął nikomu nic by go nie wpuścili, nie? Zresztą po co miałby nie zostać wpuszczony? Nie machał do niego nożem ani razu, ot co.
Chłopak kierując się po zapachu udał się wprost do gabinetu. Od razu wyczuł, że ktoś z nim jest, jednak nie pamiętał zapachu siostrzyczki by odgadnąć kogo spotka za drzwiami.
Bez zastanowienia otworzył je i wlazł jak do siebie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, aż trafił na całkowicie normalną scenerie. Uniósł wysoko brwi i oparł się o ścianę.
- Widzę, że duuuużo mnie ominęło - powiedział spokojnym tonem, bez żadnych emocji. Jedynie uśmieszek, który wstąpił mu twarz pokazał, że w żaden sposób nie przeraził się widokiem Cornelii, która chyba chciała zamordować Sama.
Elliot

Elliot

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Na obu rękach ma "rękawy" tj. tatuaże od ramion do nadgarstek.
Zawód : Bokser.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Caterina, Elise [NPC]
Moce : KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t278-elliot-kuroiaishita#313

Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pią Lip 18, 2014 6:09 pm

Yo. Tęskniliście za Kanapą? Nie? Pora zacząć, zwłaszcza, że ta właśnie zmierza w kierunku Ratusza. Co nie wróży niczego dobrego, jak zawsze zresztą. Ponad to naprawdę dobrze radzę - lepiej tęsknić i trzymać blondynkę jak najdalej od siebie niż spotkać się z nią twarzą w twarz i wysłuchiwać jej wywodów na temat nowej pary butów, którą zdążyła kupić razem ze swoim słodkim, rudym Raito. Srsly, wampirzyca ma to do siebie, że jak już otworzy swoją jadaczkę, to nie zamknie jej nawet siłą. Na szczęście jej, nieszczęście kochanego małżonka. A skoro już o nim mowa. Sophie zupełnie nie spodziewała się zastać go w towarzystwie córki i syna. Na ogół wpadała tutaj tylko na służącego mu Włocha, bądź jego baloniastą sekretarkę do której nie zwykła kryć swojej szczerej niechęci, tak jak i zresztą na odwrót. Cóż, panny nie darzą się jakąś specjalną sympatią, co zazwyczaj widać gołym okiem. W kłamstwie nie ma co żyć, nie? Wracając - zapachy, które dotarły do jej nozdrzy po przekroczeniu głównego wejścia do budynku niemal wyryły ją w ziemię. Szczególnie jeden, należący do jej najcudowniejszego syna pod słońcem ever. Szlachetna jak głupia pognała w stronę gabinetu z hukiem wpadając do pomieszczenia. Otworzyła szerzej niebieskie tęczówki, namolnie wpatrując się w postać pierworodnego. Nie zwróciła większej uwagi na męża i jego córkę, wszak całą scenerię jaka się między nimi odgrywała zasłaniał jej Elliot. Poza tym - tak zupełnie szczerze - na obecną chwilę nie obchodziła ją nic prócz syna. Na którego swoją drogą wdrapała się niczym małpa na swoje prywatne drzewo, zawisając w ten sposób na jego umięśnionych plecach. Miłość - w wykonaniu Sofy tego nie zrozumiesz, powaga. Nawet zapach krwi nie był w stanie oderwać jej od Ell'a mimo, że na ogół blondyna w takich sytuacjach nie umie nad sobą zapanować.
- Sophie bardzo stęskniła się za swoim małym synkiem. - tak dla niej zawsze będzie mały, zawsze będzie jej i zawsze będzie synalkiem. Co zrobisz? Nie nie zrobisz, taki jego los. Dopiero, gdy należycie wyściskała pierworodnego przeniosła wzrok na obecną tutaj jeszcze parkę. Uchyliła usteczka w niemym szoku, zupełnie nie wierząc, że ktoś był w stanie doprowadzić eks burmistrza do takiego stanu. Jęknęła, zsuwając się płynnie z pleców wampira, okrążyła go zmniejszając w ten sposób odległość dzielącą ją od Sam'a.
- Kurwa. - wyrwało jej się. Zasłoniła dłonią usta, zaraz przeskakując wzrokiem na Cornelię z podciętym gardłem. Ale jak? Gdzie? Po co? Na chuj?
- Co tu się odpierdala? - wypaliła, wracając spojrzeniem na męża. Tag, biedna nadal nie mogła uwierzyć, że szlachetny wygląda jak wygląda za sprawą swojej jakże uroczej córuchny. Toż to gorsza sceneria niż widok złamanego obcasa w ulubionej parze butów.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sob Lip 19, 2014 3:58 pm

Cornelia akurat zdołała wycofać się i nie wpadła na pułapkę ojca. W dodatku musiała minąć się z Elliotem? Szlachetny nawet nie spojrzał na niego, tylko pełen ukrywanej wściekłości sięgnął po koszulę, która leżała w nieładzie na kanapie. Nadal miał zwiotczałe mięśnie, ale nie aż tak, że zaś miałby upaść. Musiał jakoś przewiązać sobie ją pasie. Jedną ręką ciężko. Druga nadal była przekształcona w długie ostrze.
- Masz idealne wyczucie czasu.
Burknął, starając się powstrzymać drżenie głosu przez ból. Ba, nadal jego szlachetna męskość cierpiała. Naprawdę nie ma czasu na żadne spotkania rodzinne w dodatku kiedy on jest tak skompromitowany i to przez własną córkę. Wielka szkoda, że nie odciął jej tego łba, że zdążyła się cofnąć. Zaklął siarczyście kiedy nie mógł wcelować końcówką noża w dziurkę od kluczyka do kajdanek, która nadal trzymała jedną rękę wampira. Za którymś razem dopiero wcelował i pokręcił parę razy ostrzem. Rozległ się trzask zamka i bransoleta opadła z hukiem na podłogę. Sporo krwi stracił, nadal narkotyk działał ale może regeneracja zacznie normalnie działać i te drobniejsze rany na boku czy klatce piersiowej znikną.
- Czego chcesz?
Nie ma to jak ojcowska troska, no ale przynajmniej jest szczery. Nie zgrywa idealnego tatusia, którym tak naprawdę nie był, nie jest i zapewne nigdy nie będzie. Mało tego. Przylazła jeszcze ta pokraka zwana Sophie. Aż złapał się za głowę. Przynajmniej przez chwilę miał spokój, bowiem pierw wampirzyca znalazła punkt zaczepienia którym był Elliot. Zatem czas rozejrzał się po pokoju, spróbując odnaleźć swój telefon. Nie zdążył, Sophie już musiała pojawić się w bliższym centrum jego pola widzenia.
- Nie widać? Grałem z córką w tenisa.
Warknął wampir, nie spoglądając na żonę tylko na telefon który leżał przy kanapie. Że też go wcześniej nie dostrzegł. Ostrożnie sięgnął po niego żeby znaleźć numer do Hiro albo kogoś. Byle kogo i zeby go stąd zabrał. Nie w sosie obecny burmistrz, syn marnotrawny i jego powrót oraz dziecinna żona, która miała przygotowaną przemowę w sprawie nowych butów. Żyć nie umierać. Przy okazji jego proteza powróciła do pierworodnej postaci dłoni. Przeczesał nią włosy, gapiąc się w ekran telefonu. Kawą raczej ich nie poczęstuje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Elliot Nie Lip 20, 2014 6:49 pm

Elliot dalej, jakby nigdy nic stał oparty o ścianę. Że też Corniszon postanowił ich opuścić... jej strata. Chociaż nie - Ella. Bo już nie miał ciekawego 'filmu' przed sobą. Ziewnął znudzony i odwrócił wzrok od ojca, który postanowił się w końcu odziać. No ja nie wiem co to za moda chodzić na golasa, przy swoich dzieciach, ale nie wnikam. Czarnowłosy olewając Sama, który rozpinał kajdanki skierował się w stronę wygodnego fotela. Zamierzał rozwalić się na nim, ale wtedy Sophie się pojawiła. Tylko jej tu brakowało, nie? Jak za starych dobrych czasów, ehe.
Gdy tylko uwiesiła się na synu, ten zaczerpnął tchu. Taki nawyk, gdy ktoś się na nim uwieszał, chociaż wampiry za bardzo tlenu chyba nie potrzebowały, nie? Złapał matkę w pasie i postawił na ziemi, puszczając mimo uszu jej teksty, jak do pięciolatka.
- Sophie - powiedział miękko i skinął jej na powitanie. Jakoś tak niezręcznie byłoby mu powiedzieć "cześć mamo". Wyglądała teraz na młodszą niż on. A na pewno na sporo niższą. Ell przerósł nawet Sama, ha! O tej różnicy zapomniałem dodać. Korzystając z braku uwagi Kanapy, chłop w końcu walnął się na siedzeniu i stworzył sobie w ręce kieliszek do wina - ale wypełniony krwią. Ta jego moc na prawdę czasami bywała przydatna. Wziął spory łyk, aby czasem nie rzucić się na krwawiącego Sama, którego krew jak każdego szlachetnego była apetyczna.
- Jak to czego chce? WŁADZY - rzekł stanowczo, po czym parsknął śmiechem - A tak na prawdę nudziło mi się i zawitałem. Gdybym był wcześniej pewnie wszystkie ciekawe momenty by mnie nie ominęły - stwierdził wzruszając ramionami i znowu napił się krwi.
- Przy okazji.. to nie codzienny widok nawet u Ciebie. Czym zrobiłeś sobie wroga u blondyny? Jak wylatywałem wpatrywała się w Ciebie, jak w mentora, swojego osobistego mnicha i te inne - zapytał autentycznie ciekawy i oparł się wygodnie. Nagle spoważniał - Jesteśmy jacy jesteśmy, ale.. mogę Ci pomóc. Tak, jak ty mimo wszystko pomagasz Testamentowi - ostatnie zdanie powiedział cicho, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że uszy jego ojca, jak i matki nie miały problemu ze zrozumieniem tego co Elliot właśnie ogłosił.
Elliot

Elliot

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Na obu rękach ma "rękawy" tj. tatuaże od ramion do nadgarstek.
Zawód : Bokser.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Caterina, Elise [NPC]
Moce : KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t278-elliot-kuroiaishita#313

Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Lip 22, 2014 5:44 pm

Warknęła cicho pod nosem, obrażając się na brak czułości ze strony syna. Ba! Dla lepszego efektu pogroziła mu palcem, marszcząc przy tym zacięcie brwi. Biedaczyna, załamie się za chwilę. W końcu nie tak go wychowała, prawda? Bawienie się w podróbę Sam'a jest najgorszą rzeczą jaką Ell może zrobić. Czemu? Bo nie ma to najmniejszego sensu. Przynajmniej na dłuższą metę. Także nie ma nic dziwnego w tym, że blondyneczka dowaliła aktualnie jednym z najlepszych swoich fochów z całego arsenału, ostatecznie puszczając obecność swojego pierworodnego w niepamięć. Choć przyszło jej to naprawdę z wielki trudem, nawet gdy skinął jej na powitanie, nie obdarzyła go chwilowym spojrzeniem niebieski tęczówek. Nie posłała mu również przyjaznego uśmiechu, jak to miała w zwyczaju robić, kiedy 'małolat' był jeszcze smrodem latającym w pieluchach. Pamiętajmy, jednak że mózg Kanapy nie funkcjonuje normalnie! Ona jest autentyczną wariatką z nieokiełznanymi napadami przesadnej słodkości. Tag bardzo true ~
Wybuchła śmiechem na słowa męża, zaraz kierując na jego buźkę spojrzenie przesiąknięte czystą kpiną. Cóż, właściwie całkiem miło było spoglądać na Sam'a, który prawdopodobnie po raz pierwszy w swoim już długim bądź, co bądź życiu został sprowadzony do parteru. I to jeszcze przez własną córkę! Co lepsze całą tą żenadę musiała dopełnić ona wraz z Ell'em, zupełnym przypadkiem wpadając do ratusza. Eks burmistrz był już wystarczająco poniżony przez blond gówniarę, a teraz na swoje nieszczęście musi znosić obecność Sofy i swojego małego p r a w i e że klona. Czysty niefart. Kompromitacja po oporach. Ale chwila, chwila! Czy Kanapa usłyszała, że ktoś chce mu pomóc? Zrobiła głupią minę, oglądając się przez ramię, by spojrzeć na syna. Uniosła brew do góry, analizując z wolna każde jego słowo.
- Taki dobroduszny. Zawsze będzie z Ciebie d o b r y dzieciak. - mruknęła, oblizując z wolna dolną wargę. Następnie znowu skupiła cała swoją uwagę na Sam'ie. Podeszła jeszcze bliżej, kucając właściwie tuż przed nim.
- Czyżbyś obrobił nawet własną córkę? Dla zabawy raczej nie dobrała się do Twojej fujary. - palnęła, kiwając głową.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Lip 22, 2014 6:46 pm

Nie miał ochoty widzieć nikogo, zwłaszcza tej dwójki, która tak dobitnie potrafi jeszcze dobić! No ale na szczęście Samur nie jest jakąś ciotą żeby od tak poddawać się własnemu synowi oraz żonie, która ma gorzej nasrane w głowie niż nie jest wiejski wychodek na całą wieś. Elliot, cóż.... Samur przez całe jego życie ingerował w niewielkim stopniu w wychowanie. Zajmowała się tym małżonka i chwała jej za to. Może powinien zaaranżować ich ślub? Śmierci przypadkiem Edypa, ale kto w tych czasach patrzy na takie zboczenie? W każdym bądź razie nie cieszył się z ich obecności w tak kompromitacyjnej sytuacji. Siedział nago, przepasany jedynie zniszczoną koszulą, cały we krwi i jeszcze pod wpływem narkotyków, które oczywiście już ginęły w organizmie szlachetnego.... no ale sam fakt.
- Nie widzę Cię na żadnym innym stanowisku niż zwykły parobek, Elliot. Wdałeś się za bardzo w matkę i chodzi tutaj o charakter. Zepsułeś się.
Nieważne czy dzieciak sobie kpił, Samur po prostu dał mu wyraźnie znać, że Ell nie spełnił jego oczekiwań względem posiadania jakiejkolwiek władzy i jeśli jakiejś by się dorobił, Samuru szybko by mu ją odebrał. No chyba że czymś wrednego ojczulka zaskoczy. W dodatku wytykal zepsuty charakter Sophie przy niej samiej. Istne ciepłe, rodzinne spotkanie. Brak im tylko psa labradora.
- I nie powinieneś ingerować w moje osobiste sprawy, a Twoja pomoc? Nie potrzebuję jej.
I mimo całego bólu, Samur uśmiechnął się dosyć podłe. Owszem, zachowuje się okrutnie wobec biednego Elliota, który najwidoczniej chciał zachować się w porządku, ale niestety starszy Kuroiashita nie jest dobrym ojcem i wcale się z tym nie ukrywał. Zaś napastował kontakty w telefonach. Hiro milczał, Fabio także. A co z innymi? Odrzucił telefon na kanapę, spojrzawszy za chwilę na małżonkę.
- Aż tak jesteś ciekawa pikantnych szczegółów?
Odezwał się złośliwie, krzywiąc za chwilę. Stracił sporo krwi, męczyło go pragnienie. Ale silna duma nie pozwoli o pomoc otrzymanie od Sophie czy Elliotia. Woli poczekać na kogoś z zewnątrz. Ba, nawet osoby pracujące w Ratuszu nie mogły tutaj przyjść i zobaczyć swojego obecnego burmistrza w tak kiepskim stanie. Mogliby bardzo źle o nim pomyśleć, co to, to nie.
- Idźcie stąd.
Rzucił wreszcie opierając się plecami o zimne oparcie kanapy wykonanej ze skóry. Zakrył oczy ręką i po prostu zamilkł. Swoją obecnością nie pomagają, a pogarszają.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Elliot Wto Lip 22, 2014 10:21 pm

Chłopak wywrócił oczami na focha matki. Doprawdy ile ona miała lat? Przecież nie zachowywał się tak dlatego, że chciał coś pokazać, czy podrobić ojca. Po prostu NIE BYŁ JUŻ MAŁYM DZIECKIEM. Ale tak wiem - do Sofy można o tym gadać, a ona i tak swoje. Ell uśmiechnął się kącikiem ust, gdy ta odwróciła się od niego. Wystarczyłoby, że zaraz zachowałby się jak baranek, a już by jej przeszło. NA PEWNO. Skoro tak kocha Ella, to raczej zmiękłaby w stu procentach, o!
Może to i lepiej, bo mógł spokojnie siedzieć i sączyć krew. Nie pomyślał, że Samur zrobi się głodny... tak, więc powinna mu ślinka polecieć nawet na tą krew w kieliszku. Ell mógłby mu też taki stworzyć, ale skoro ojciec dalej twardo przy swoim to nikt się go prosić nie będzie. Jeszcze tego by brakowało, aby latać koło Sama jak ćma. Dobre sobie! Co te laski w nim widziały... Co prawda Ell nie wiedział o jego romansach, ale domyślał się, że z niego nie będzie nigdy dobry mąż. Kiedyś trochę się tym przejmował, bo szkoda mu było matki, ale jak widać pogodziła się z tym losem. Pewnie też ma jakiś kolegów o ile Sam ich nie wyeliminował, bo przecież traktuje żonę jak swój osobisty kapeć.
Wyrwał się z zamyślenia, gdy blondyna stwierdziła, że zawsze będzie dobry. Zagryzł zęby. Nie mówił, że nie będzie. Zresztą zwykli ludzcy mordercy są niczym w porównaniu z Samurem, Tesem i resztą bandy. Przemilczał sprawę wracając spojrzeniem do ex burmistrza. Znowu coś go ominęło!
-  Przykre strasznie. Nie potrzebuję żadnego stanowiska od Ciebie - stwierdził szczerze, wzruszając ramionami. Wystarczy mu to co sam osiągnął. Ma za co się utrzymać i to najważniejsze. Chyba dobrze, że nie wyrósł na jakiegoś pasożyta, nie? Pewnie znaleźliby się tacy u nich. W każdej rodzinie ktoś taki jest.
Brak im jeszcze żółtego kanarka, czarnego kota, kucharki i różowej zmywarki!
- Nie, to nie. Zostaniesz kiedyś na lodzie i wtedy będziesz potrzebować, a nikt Ci jej nie da - czysta prawda. Skoro własna córka go wyklina? Skoro nikt teraz nie odbiera telefonu? Pewnie patrząc na połączenie myślą "O nie, znowu on". Kto wie, może jego inny syn już szykuje atak na jego głowę? Wtedy będzie gorzej niż z pokaleczonym panem K.
Nagle Sop wypaliła coś, co prawie zrzuciło Elliot'a z fotela. ON SPAŁ Z CORNELIĄ? WTF? To było już całkiem porąbane! Wszystko ma swoje granice.. nawet to! Aż zabrakło mu słów.
- Z własną matką też spałeś? - wypalił i dopił krew rzucając kieliszek za siebie. Zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wstał i stanął koło matki.
- Idźcie stąd, idźcie stąd. Jeśli liczysz, że ona wróci i ją pukniesz znowu to wątpię - warknął Ell i spojrzał na drzwi - Może teraz bzyka się z Hiro i dlatego nie odbierają ? - zastanawiał się na głos rozbawionym głosem.
- Może pobawmy się w pięciokąt i dołączmy do nich! - ironizując gadał, jakby do siebie. Szybko pozbył się całego bałaganu mocą - Teraz nawet jest gdzie! Może Kyubiego zaprosimy? - dodał nagle przypominając sobie przyjaciela matki, a i faceta o którego Sam był zazdrosny.
Elliot

Elliot

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Na obu rękach ma "rękawy" tj. tatuaże od ramion do nadgarstek.
Zawód : Bokser.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Caterina, Elise [NPC]
Moce : KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t278-elliot-kuroiaishita#313

Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sro Lip 23, 2014 1:00 pm

No ba, że Kanapie przeszłyby pochmurne humorki. Przecież Elliot, to jedyna osoba, która usłyszała od niej bezpośrednie kocham Cię. Co prawda wyznała, to też kiedyś Kyubi'emu, ale było to na zupełnie innych zasadach. Ot, syn to syn. Blondynka nigdy się go nie wyprze, zawsze stanie w jego obranie nawet w chwili w której będzie śmiertelnie obrażona. Będzie jej czy tego chce czy nie. Zresztą Sofa ślepo wierzy w swoje uczucia, nigdy ich nie przegoni. No bo jak tu nie kochać własnego dziecka? Jest matką! Nie mogłaby traktować go niczym niepotrzebny pachołek. W każdym razie Ell dorosły? Nie jest już małym dzieckiem? Co to za żarty? Toć to jeszcze zwykły gówniarz. Co z tego, że według ludzkiego prawa stał się pełnoletni? Dla wampirzycy i reszty ich społeczeństwa nadal jest tylko wypierdkiem. Sad bad true.  
Nie komentowała rozmowy ojca z synem. Nie widziała takiej potrzeby. Samur jak zwykle był zimny i oschły, natomiast małolat w mało skuteczny sposób starał się mu przekazać swoje racje. Właściwie szlachetna na to wszystko zareagowała tylko cichym, nic nie znaczącym śmiechem. Jej buźka spoważniała dopiero w momencie w którym Sam teoretycznie przyznał się do spędzenia nocy z własną córką. Przynajmniej tak to odebrała wampirzyca. Wszelkie zdrady była w stanie mu odpuścić. Są ze sobą już wystarczająco długo. Ona też nie jest święta. To było jednak przegięcie. Zmarszczyła brwi wstając na równe nogi. Przejechała wskazującym palcem lewej ręki po pełnych usteczkach, po czym zabawnie cmoknęła.
- Nie kompromituj się już bardziej Sam. Zamiast stawać się władcą, robisz z siebie zwykłego śmiecia. Żałosne bydle, którego wszyscy w końcu przestaną się bać. - wymamrotała zadziwiająco cicho. Przynajmniej jak na siebie. Och, co było dalej? Wyprowadzona z równowagi Kanapa zafundowała własnemu mężowi spotkanie ładny but - jego brzydka twarz. Tak, miała wielką potrzebę wytłumaczenia mu jak bardzo się zeszmacił i jak bardzo skrzywdził ją. Zacisnęła wściekle wargi w wąską linię. Czy oszczędzała na sile? A skąd! Eks burmistrz zarobił kopa jak się patrzy. Nikt by się nie zdziwił jakby na jego policzku pozostała mała ranka, po niebotycznym obcasie blondyneczki. No i nos ucierpiał, och. Obecność Elliot'a nie miała dla niej w tym przypadku najmniejszego znaczenia. Chłopak zdaje sobie sprawę z tego do jakiej rodziny przynależy. Pora żeby i on cokolwiek pokazał, wszak nawet Sofa nie jest wiecznie miła. Ba! Na bezsensowną gadaninę syna uniosła tylko nerwowo brew do góry. Natomiast na wzmiankę o jej przyjacielu myślała, że pójdzie jej nawet żyłka pierdząca. Warknęła, kierując tęczówki na buźkę Ell'a. Nie była zadowolona. O nie, nie.
- Zamilcz gówniarzu. - burknęła, odsuwając się od cielska męża, by podejść do szczeniaka.
- Pierdolnęło Ci na mózg. Imienia Kyubi'ego nawet nie waż się wymieniać. Nie tak Cię wychowałam. - syknęła, dając upust swoim nerwom. Boże, co za tragedia! Istna żenada. To wszystko wygląda tak tandetnie i śmiesznie, że Sop zachciało się rzygać. Poważnie. W każdym razie raz jeszcze zerknęła na syna, prosto w jego niebieskie oczęta, by po raz pierwszy w swoim życiu zwyczajnie się na nim zawieść. Naprawdę! Nigdy nie sądziła, że do czegoś takiego kiedykolwiek dojdzie, a jednak. Mruknęła coś jeszcze pod nosem, ostatecznie bezsilnie opadając na fotel za biurkiem. O masz Ci los. Cyrk na kółkach ~
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sro Lip 23, 2014 5:06 pm

I chwała Elliotowi, że nie oczekiwał od ojca żadnego stanowiska, bo przecież nic by takiego nie dostał. No ale warto by było dowiedzieć się, co takiego wyprawia jego syn. Konkurencji żadnej mieć nie chciał.
- I bardzo mnie to cieszy.
Odrzekł, zamykając temat. Elliota sprawa i życie. Samur mógł jedynie usunąć go, gdyby sprawiał jakieś problemy. A tak? Co Samura obchodził najsłabszy potomek? Wszakże w każdym miocie pojawia się słabe młode, które nie osiągnie zbyt wiele. Ba, los może ich jeszcze dobić.
Ale czy chciał pomocy od Elliota? W dodatku nie dopuszczał do siebie faktów o zlekceważeniu jego polecenia przybycia. Może nie mieli czasu? Byli czymś bardzo zajęci? Tym bardziej słowa Ella były bez celowe. Szlachetny jest zbyt pewny siebie żeby dopuścić się do czegoś takiego jak prośba o pomoc.
- Nie potrzebuję niczyjej łaski i pomocy! Nikogo! Sam dam sobie radę.
Wyburczał, dając sobie chwilę na wytchnienie. Pragnienie krwi nasilało się coraz bardziej, a widok wcześniej pijącego Elliota dobijał. Ale nie, Samur nic nie powie o podaniu mu krwi. No chyba, że z rozkazu. Jednak czy nie byłoby to żałosne? Mało tego. Nie dość, że synalek igrał z ogniem, to jeszcze Sophie dodała swoje. Żałosne bydle? Śmieć?! Prychnął na wampirzycę, mierząc ją ponuro.
- Mam wyjebane na Twoje zdanie.
Wypalił, zupełnie nie przejmując sie co takiego Sophie może sobie myśleć. Szlachetny nie potrzebuje NIKOGO, ma swoją władzę, swoje bogactwo i Szarych którzy pójdą za niego w ogień.... a przynajmniej tak myślał. Zapatrzony w siebie gad leje na innych i wcale się z tym nie ukrywał. Chociaż teksty Elliota połechtało ego burmistrza, który już miał zmusić swoje wiotkie ciało do wstania, chcąc uderzyć szczeniaka w jego niewyparzoną gębę, ale niestety nie spodziewał się ataku Sophie. Dlaczego? Bo w nią nie wierzył! Tak, dokładnie. Ma ją za słabą kobietę, którą sobie zdominował. A tu proszę kop w wredne lico zadziałało jak kubeł zimnej wody. Skoro była wampirem, a on nie przygotowany na atak, oberwał w sam polik. Odrzuciło go nieco na bok, łapiąc się za oparcie. Poczuł krew. Rozcięty policzek, warga. Zlizał ją, gdy tylko napłynęła do kącika ust. No i co teraz? Powinien ich wygonić! Ale pierw wybebeszyć, obu! Tylko jakoś nie mógł sie podnieść. Tak szybko sprowadzić tyrana do parteru. Pierw Cornelia, teraz Sophie. Elliot tylko pyskował.
- Morda, cwele. Macie stąd iść i mnie do kurwy nędzy zostawić!
Wysyczał przez zaciśnięte szczęki, zaciskając mocno palce na brzegu kanapy. Czołem dotykał jej zimnego materiału, który wcale nie uspokoił nerwów. Głód wzmacniał się z sekundy na sekundę, a furia przesłaniała zwolna rozum. Nie, nie może być tutaj żadnych świadków jego napadu szału z powodu głodu. Jeśli się nic nie zmieni, Samur się powoli pozbiera do siadu, dysząc przy tym okropnie i łapiąc się dłonią za palące gardło. Wściekłość przesłaniała mu umysł.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Elliot Czw Lip 24, 2014 11:50 am

Ell prychnął na ojca stwierdzenie, że nie potrzebuje żadnej pomocy. Tak, tak, a my mamy różową skórę. Jak nic widać, że ten jest w słabym położeniu. Nie tylko dostał mocno z buta, to jeszcze ma pokaleczoną fujarę no i jest głodny. Chyba nigdy, aż tak źle nie skończył. Jak smutnoo~
- Jasne, bo możesz tańczyć balet - bąknął pod nosem i wzruszył ramionami. Jak już było wspomniane nikt się go prosić nie będzie. Sam kiedyś zacznie szukać pomocy, nawet jeśli teraz nie jest tego świadomym. Bo co z tego, że ma szarych? W każdym momencie mogą zniknąć, jak coś im się nie spodoba, bądź.. ktoś ich zniszczy. Co to mało mają wrogów? Pewnie całe miliony. W sumie to całkiem dobry plan.. pozbyć się szarej policji, hehe.
Mimo ostrych słów Sophie do syna, ten mocno się wkurzył na to co ex burmistrz powiedział do blondyny. "Mam wyjebane na twoje zdanie", co to ma być? Nikt tak nie znosił wrednego i oślizgłego charakteru gada, jak jego żona. A on tak się odpłaca jej? No proszę, nawet na zwykły szacunek go nie stać. Żałosny typ.
Zerknął na matkę ze zmarszczonymi brwiami i powiedział:
- Sądzisz, że mówiłem na poważnie? Sypiać z własną rodziną nie należy do moich fantazji. To jest obrzydliwe nawet, jak na niego - wskazał palcem na Samuru, który przytulił twarz do kanapy. Widać, że coraz z nim gorzej. Ell jakoś nie poczuł wyrzutów sumienia. Skoro matka się załamała i postanowiła usiąść chłopak zajmie się resztą. Miał już po dziurki w nosie marudzenia ojca.
- Patrz czym się stałeś... użalającym się nad sobą śmieciem. Pod wrednymi słówkami typu "wynosić się cwele" pokazujesz jaki właśnie jesteś słaby - syknął chłopak i przygniótł butem plecy ojca, aby ten nie mógł wstać.
Elliot

Elliot

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Na obu rękach ma "rękawy" tj. tatuaże od ramion do nadgarstek.
Zawód : Bokser.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Caterina, Elise [NPC]
Moce : KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t278-elliot-kuroiaishita#313

Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Czw Lip 24, 2014 1:44 pm

- Nikt Ci nie broni. Miej wyjebane w co tylko chcesz. W końcu skończysz tak samo jak dzisiaj. Nie przelicz się słońce, nie wszyscy staną 'ochoczo' w Twojej obronie. Jestem zdania, że większość Twoich podwładnych tylko czeka, żeby doprowadzić Cię do stanu, do jakiego doprowadziła Cię własna córka. - burknęła, nie biorąc do siebie słów męża. Bo i po co? Kto przejmowałby się paplaniną wampira, który nie może podnieść nawet własnego cielska z podłogi. Rzucać oszczerstwami potrafi każdy, wziąć do roboty już nie. Mógłby się pozbierać, przestać kręcić po posadce. Wstałby, pokazał swoją prawdziwą naturę - zemściłby się. A tak? Tylko marudzi. Wyklina się na lewo i prawo, machając przy okazji swoim okaleczonym instrumentem. Na cholerę? W niczym mu to przecież nie pomoże. Zresztą eks burmistrz może wzbraniać się przed tym na wszystkie możliwe sposoby, ale chcąc nie chcąc potrzebuje czyjejkolwiek pomocy. To żaden wstyd. Nie musi o nią nawet bezpośrednio prosić. W końcu Kanapa, to jego żona. Niezależnie od tego jak bardzo zalezą sobie za skórę, zawsze będzie skora zawlec go chociażby do domu i wydzwonić Hiro. Taka już po prostu jest, nic na to nie poradzi. W każdym razie szlachetna spojrzała przelotnie na twarz Sam'a, nie zwracając większej uwagi na rozcięty policzek i wargę. Należało mu się. I za nią i za Cornelię. Sophie szczerze wątpiła, że dziewczyna sama wpakowała mu się do łóżka. W końcu ojciec był dla niej przykładem, nie obiektem westchnień. Mimo, że panny za sobą nie przepadają w tamtej sytuacji, Sofa byłaby w stanie wstawić się za blondyną.
- Nawet jeśli Ell o niektórych rzeczach nawet się nie wspomina. - rzuciła, lądując na wcześniej nadmienianym krześle za biurkiem burmistrza. Walnęła nogi na blat mebla, przyglądając się poczynaniom syna z lekko uniesioną do góry brwią. Nie była zła, że po raz pierwszy w swoim życiu jej ratolość postanowiła postawić się ojcu. Z drugiej jednak strony ten cały teatrzyk z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej żenujący. Zwłaszcza, że kopanie leżącego nie sprawia jej większej przyjemności. Westchnęła przeciągle, przeczesując niedbale wolną ręką długie włosy.
- Zabieram go do domu. Gdyby ktoś go zobaczył przyniósłby wstyd wszystkim. Chyba nie chcesz, żeby panienki z ratusza gadały o tym w jak beznadziejnym stanie postanowiłeś się im pokazać Sam, co? - mruknęła, otwierając jedną z wielu szuflad biurka. Ludzie, nie uwierzycie! Kanapa znalazła tam długi, czarny płaszcz, który rzuciła w stanę gada. Niech ma. Nago przecież do samochodu nie zejdzie. Poczekała chwilę, aż mąż ubierze się w szmatę, którą mu rzuciła, po czym wstała kierując się w ich stronę. Złapała Sam'a pod pachami na siłę stawiając go na nogi, zgarnęła jeszcze przy okazji jego telefon.
- Jedziesz z nami Ell? Postawiłam dom w górach zaraz za wioską. Wpadaj, w końcu to także i Twoje lokum. - uśmiechnęła się, wypychając eks burmistrza za drzwi gabinetu. Podała synowi dokładny adres posiadłości, następnie opuszczając ratusz razem z Sam'em. Wsadziła go do jego samochodu, niemniej biedaczek musiał zająć miejsce pasażera i po raz pierwszy w swoim życiu zmierzyć się z jazdą Kanapy.

[ZTx3]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Nie Lis 30, 2014 10:36 am

Prosto z imprezy na otwarcie klubu, Samuru udał się na swoje włości. Zaniedbał pracę ostatnio, zatem jak najbardziej musiał nadrobić zaległości. Zaparkował swój czarny samochód na swoim miejscu parkingowym i opuścił go, udając się natychmiastowo do Ratusza. Zakładał już z góry, że za prędko nie opuści swojego gabinetu zanim nie ukończy swoich obowiązków.
Jak tylko znalazl się w swoim gabinecie, od razu jego oczom ukazał się spory stosik papierów, fax pikał, jak również automatyczna sekretarka. Natomiast ta żywa asystentka wparowała do gabinetu, jak tylko ujrzała swojego szefa. Ciemnowłosa kobieta ubrana w drogi żakiet, weszła do środka pomieszczenia, przekazując parę płyt oraz kilka teczek.
- Głównie otwarcia własnych biznesów, prośby o zmianę niektórych elementów w mieście i...
Przerwała, jak tylko burmistrz uniósł rękę w geście uciszenia jej. Odebrał to co miał zabrać i wyprosił kobietę, rozkazując jej przy okazji zrobienie kawy! Najlepiej cały dzbanek. Kobieta skinęła głową, a Samur rzucił teczki na stolik, samemu za chwilę zasiadając na swoim skórzanym fotelu. Zaczął przeglądać papiery, mając tą znużoną minę. Już tak dawno nie zajmował się papierową robotą. Aż poczuł głód na krew, mało tego, pikanie sekretarki tak go zirytowało, że aż jak nigdy dotąd postanowił odsłuchać wiadomości. Pośród biznesów czy politycznych spraw, odezwał się Damien syn burmistrza. Dlaczego nie dzwonił na prywatny telefon? Mniejsza o to. Czekał na kawę, rozkładając się wygodniej w fotelu. No i oczywiście musiał zapalić, taka odrobina relaksu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 5 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach