Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Pią Sty 18, 2013 5:28 pm

Och, ach. Skoro burmistrz jest pijany, nie zapamięta wiele - w pewnej chwili urwał mu się film. Wziął własną matkę za żonę, o jeny! Potem poszło jak z górki. Yuu wsiadła na synalka, a ten nic nie protestował. Był zbyt pijany. Ha, pod koniec mu się przysnęło. I nikt ich nie zaskoczył.
Zapewne matka dała mu się przespać, a jeśli nie, to mi przykro. Jego dobudzić się nie dało. Dopiero następnej nocy się zbudził z tzw kacykiem.
Złapał się za czarną pacynę, zwilżając suche usta. Pragnął krwi.
- Ja pierdole... Co się stało?
Burknął zły, zamykając ślepia. I dotarło do niego co się wydarzyło. Matka była na nim? Lepiej aby zeszła inaczej ją zrzuci. Poprawił szybko spodnie, a potem odruchowo chciał zapiąć koszulę. Nie było guzików. Odruchowo walnął pięścią w stół, zachowując pokerową minę. Yuu do tego dopuściła? Powiódł wzrokiem za butelką, burbon leżał rozlany na podłodze. Wściekł się nie na żarty.
Wstał z kanapy, z tą rozpiętą koszulą. Cholera...
Odnalazł papierosy w kieszeni marynarki. Odpalił fajka, zaciągając się mocno. Jak tylko złagodził nikotynowy nałóg, nieco ochłonął. Jego duma upadła.
- Zdajesz sobie sprawę do czego dopuściłaś?
Syknął złowrogo, marszcząc brwi. Za niedługo prawdziwy paskudny Samcio się zbudzi.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pią Sty 18, 2013 5:53 pm

Nie jej wina, że się nie pilnował. W sumie, jej dziecko powinna zadbać o niego lepiej, no ale z drugiej strony... Serio jej dziecko? A zresztą, co za różnica! Nie będzie się niczemu tłumaczyć, wyżyła się pięknie, ale następnym razem raczej zrobi inaczej, najlepiej zdala od wyra i tak dalej. No, ale w końcu sam mężczyzna ją ciągle prowokował, w sumie nawet zaczął, więc nie może mieć jej tego za złe... No, w sumie, może i może, ale chrzanić to! Po wszystkim Yuu poprawiła kiece i spojrzała na śpiącego synka. Och, no słodki, nie ma co, ale jeśli ma temperament tatuśka, no to zdecydowanie słabo.
Kobieta nie leżała na nim całą noc, ot co. Zlazła z niego i usiadła na fotelu za biurkiem. Wyżyła się, całą swoją złość, ale o dziwno nie czuła żadnej ulgi. Kompletnie żadnej. No, może trochę, przynajmniej fizycznie, jednak zapewne później przyjdzie jej za to zapłacić. Dziwił ją jednakże smak krwi syna, był zbyt podobny do krwi Szlachetnej, co zdecydowanie jej nie odpowiadało. Zastanawiała się nad tym długo, a potem nad kilkoma innymi sprawami. Pobujała się na fotelu aż nawet przysnęła, jednak nie trwało to długo, bo może godzinkę czy dwie. Obudziła się zdecydowanie przed Samuru, ale widziała i jak ten się budzi, och. Na pewno jej nie przytuli, bo jest za co?
- Taaa... - odparła przeciągle jakby jej nie zależało. Cóż, była wkurwiona on tak samo i jakoś poleciało, ale nie będzie z tego powodu płakać, było minęło, co tutaj dużo mówić? Patrzyła na te jego ruchy, na wkurwienie na twarzy i wszystko, jakby badała jego ruchy. Och, już chyba wypadła z jego łaski, nie będzie już 'wykorzystywania mamusi', bo to mamusia wykorzystała, i co teraz? W sumie dla Yuu to już nie miało większego znaczenia, znaczy to gdzie będzie mieszkała, bo Inai ją odnalazł, a celu w życiu nie miała... Może zostać w końcu tą posłuszną służką swojego Pana? Ale czy by umiała?
Wstała z fotela dość niespiesznie nie spuszczając wzroku z syna. Zmrużyła swoje oczy i przechyliła głowę w bok. Ach, jak on seksownie wyglądał taki wymiętoszony. Pewnie zaraz jej jebnie. Sexy-strzał.
- Nie zrobiłam tego samodzielnie, pomagałeś. Ba, sprowokowałeś i zacząłeś... Nawet skończyłeś. - dodała kierując się w stronę drzwi, jak gdyby nigdy nic. Wciąż wyglądała dobrze, ponieważ nie podarł jej kiecki, ani nie była tuż po wstaniu z wyra, więc nie miała takich problemów jak on. No, trochę jej było przykro, ale co miała go przeprosić? No tak dziwnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Sob Sty 19, 2013 8:34 am

Dobra. Luzik. Stało się i chuj, to nie jego wina, tylko Yuu, o. Bał się skutków zdrady? Pogięło? On ma na to wyjebane! Widzieliście Samura by kiedykolwiek pomyślał o kimś innym, niż o sobie? No właśnie nie! Szlachetny jest tak podłym skubańcem, że aż boli głowa.
Wypalając papierosa, spoglądał na matkę. Ona pewnie także nie odczuwała wstydu. Parsknął śmiechem, kręcąc głową. Dobre. Najebał się, coś się wydarzyło i chusteczka. Byleby bachora nie było.
- Muszę wracać do pracy.
Stwierdził obojętnie, gasząc papierosa w popielniczce. Naprawdę, już miał gdzieś ich poprzednią noc. Ma ważniejsze sprawy na głowie.
Zasiadł przed biurkiem oglądając dokumenty. Bezczelny, na Yuu nawet nie zerknął, kiedy mówiła. Mruknął jedynie coś pod nosem, wskazując na marynarkę zawieszoną na wieszaku.
- Podaj mi marynarkę, mam w niej klucze od mieszkania. Dam ci je.
Rozkaz w niestosownej chwili ale co zrobić. Samcio ma już taki wredny charakterek. I gdzie on ma klucze od samochodu?
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sob Sty 19, 2013 12:52 pm

Hah, no tak. Dziecko w tej sytuacji byłoby dziwne, ale bez obaw. Nie spotka ich to. Yuu dzieci mieć więcej nie chce, a już tym bardziej z synem. Poza tym czy to by nie było dziwne? Ha, wszystko wyszłoby na jaw, ale to i tak może jeszcze wyjść jeśli Samuru o czymś nie zapomniał, ale spokojnie, blondynka o wielu rzeczach pomyślała, normalnie jakby to planowała, a przecież to nieprawda. Jednakże chciała jeszcze o coś go spytać. Coś jej spokoju nie dawało, a głupia nie była. Przynajmniej nie aż tak, jak wszyscy by tego chcieli.
W drodze do drzwi podeszła do wieszaka i wzięła z niego marynarkę. Wyjęła klucze z kieszeni i podrzuciła sobie nimi, a potem rzuciła marynarkę w kierunku syna. Nie będzie mu jej podawać na klęczkach.
- Ciekawe, że jednak pamiętasz taki drobny szczegół. - mruknęła jakby do samej siebie poraz kolejny podrzucając klucze na których to zawiesiła swój wzrok. Zastanowiła się na chwilę, wzięła głębszy oddech, po czym odwróciła się w kierunku syna. Zrobiła z ust dziubek, a oczy silnie zmrużyła, machnęła nawet rąsią w jego kierunku, ale nie tak olewczo, a bardziej badawczo.
- Możesz mi odpowiedzieć tylko na jedno pytanie? - spytała retorycznie i nie dając mu czasu na odpowiedź w stylu "nie", dodała błyskawicznie - Czy Ty przypadkiem nie masz zdolności do zamieniania ludzi w wampiry? - och, jakież pytanie, bezpośrednie. Niby nie powinno jej to interesować, ale jednak. Przecież wyczuła, że jego krew smakuje inaczej, a ona jako poziom D znała smak krwi Szlachetnej, zdecydowanie była lepsza od innych wampirów. Teraz no cóż, bez względu na odpowiedź, Yuu rozciągnęła się rozkosznie i podeszła do synalka niespiesznie, Ach, pewnie z odpowiedzią mu się nie będzie spieszyć, albo coś burknie w jej stronę bez znaczenia. Nie no pięknie wyglądał w tej podartej koszuli, uśmiechnęła się półgębkiem.
- Zamiana kluczy - mruknęła zadowolona i klucze od samochodu położyła na biurku przed jego nosem, po czym z zaskoczenia, będąc tak nachyloną, wtopiła na którko usta w jego wargi i szybko się odsunęła. Ale go wkurzała, prawda? No to teraz idziemy, a co. Poszła w stronę drzwi które to złapała za klamkę i otworzyła jednak nim wyszła, spojrzała ponownie na Samuru.
- Jeśli masz kamery w gabinecie, lepiej zniszcz nagranie z tej nocy, taka rada od matki. Ach, no i nie przejmuj się, nic strasznego się nie stało. - dodała już jakby na pocieszenie po czym dało się słyszeć zamykające się za nią drzwi. Został po niej jedynie zapach i wspomnienia, och~

[ZT]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pon Sty 21, 2013 8:59 pm

Dupy, cycki, placki byłoby nudno, gdyby w gabinecie burmistrza nie pojawiła się Sophie! Już kij z tym, że dopiero po całym zajściu, które odegrało się pomiędzy Yuu a Sam'em jakieś kilka godzin temu, ważne, że w ogóle przypomniała sobie o istnieniu męża, a że naszła ją akurat ochota na pognębienie jego biednej osóbki, zawitała do ratusza z niemałym zacieszem na mordzie. Odziana dość skąpo jak na tę porę raku Sop, pokręciła się wpierw chwilę po mieście, by ostatecznie wylądować właśnie tutaj. Bez większych oporów wlazła do budynku, nie gasząc papierosa, którym aktualnie porządnie się zaciągała. Mozolnie wypuściła dym z płuc, strzepując w między czasie popiół na ziemię. Ot, po co się bawić w grzeczną dziewczynkę skoro nią się nie jest? Niesamowity tok myślenia Kanapy zawsze spoko. Niemniej, kiedy blondynka skończyła już palić, a w jej drobnych dłoniach został już tylko ledwo tlący się kiep, wyszczerz na jej twarzyczce jeszcze bardziej się poszerzył. Co śmieszniejsze, szlachetna wygląda teraz co najmniej jak żul cieszący się do pustej puszki po browarze, aczkolwiek jej w żadnym wypadku to nie przeszkadza, ba! Wręcz przeciwnie! Nie dość, że bawi, to jeszcze zachęca do robienia coraz bardziej irracjonalnych rzeczy! Np. takich, jakie odwali za chwilę ~
Niemniej jednak pocieszna Sofcia musiała kiedyś wejść do tego 'nieszczęsnego' gabinetu, skoro stała pod nim dobre kilka minut, bawiąc się niedopałkiem, którego ostatecznie wyrzuciła na lśniącą posadzkę, dokładając tylko pracy sprzątaczką. Zła dziewucha no wiem. Prześlizgnęła szybciutko wzrokiem po całym pomieszczeniu, zatrzymując niebieskie tęczówki na postaci burmistrza, którego zlustrowała od góry do dołu z każdą chwilą mrużąc coraz bardziej przebiegłe gały. W końcu nikt nie jest na tyle głupi, by samemu rozwalać sobie koszulę, c'nie? Zresztą, odsłonięta klata jej zacnego mężusia nigdy nie ucieknie jej (nie)skromnej uwadze. Dzisiaj jednak wszelkie nie do ciągłości szlachcianka postanowiła zachować dla siebie! W końcu chciała się pobawić, muhaha! Dlatego też w naprawdę szybkim tempie znalazła się przy biurku wampira, ładując na nie swoje chude dupsko tak, że siedziała twarzą do Sam'a który swoje zacne cztery litery umieścił na fotelu.
- Stęskniłam się skarbie, serio! - wypaliła, łapiąc go za koszule. Zmarszczyła zabawnie nos, przyciągając go na siłę do siebie. Ha! Jeszcze chwila i obrzucić go całą swoją bistą słodkością, której Gad tak cholernie nienawidzi.
- Chodź, chodź. Wyściskam Cie. Wiem, że Ci Tego (nie) brakowało. - prychnęła, nadymając zabawnie poliki. So sweet ~
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Pon Sty 21, 2013 9:50 pm

Samuru machnął łapą w stronę matki Niech już idzie. Chwycił swoją marynarkę, zawieszając ją na krześle. Wyciągnął swoje fajne fajeczki i zapalił. Przydadzą mu się przy pracy, o. Miał jej sporo! Podpisać tam, zaznaczyć tu, odznaczyć i inne pierdoły. Dostał także wiadomość odnośnie łowców... Ukryli się? Zmiana tożsamości? Szlachetny przeklną pod nosem, zamierzając coś wyknuć na tych parszywych łowców i już miał, ha! Niech tylko pozbiera się z gabinetu i zacznie działać. Coś czuł, że wtedy nawet od Rady mu się dostanie... Ale bez ryzyka nie ma zabawy, prawda?
Mijały kolejne godziny. Burmistrz w negliżu pracował nad różnymi sprawami. Zaś capiło fajami oraz z kubełka na śmieci wystawało mnóstwo kubków po kawie. Czemu nie chciało mu się umyć swojego na kawę? Phew... Powinien matkę do tego zagonić, ha! Dała mu dupy bez gadania.
Wtem usłyszał hałas! Hałas typowy tylko dla Sophie... Aż szerzej ślepia otworzył, widząc jak ta pełna miłości ku jego osobie wpada do środka. Czemu nie minęła jego biura? Zaraz uwaliła się na jego biurku. Ach, ach. Widzi jego gołą klatę! Niech się napatrzy, Samcio mam najseksowniejszą w państwie!
Chwyciła w swoje łapki brzegi jego koszuli, przyciągając ku sobie. Mina szlachetnego nie wyrażała zupełnie niczego, jakby właśnie został wyprany ze wszystkich uczuć, mimik i tak dalej. W ogóle taki szary się zrobił! Za dużo słodkości małżonki po prostu... Ach, zdradził ją! Po pijaku, ale zdradził! Normalnie aż wzruszy ramionami.
- Nie widzisz, że pracuję?
Warknął ostro, wyrywając koszulę. Następnie szybko odwrócił się krzesłem tyłem do niej! Czemu Yuu musiała pourywać mu wszystkie guziki w koszuli? Phew. Ściągnął ją całkiem... teraz to w ogóle do połowy goły!
- Co chciałaś ode mnie?
Zagadnął, nadal będąc tyłem do niej. Jak tam Sophie, miło patrzeć na tylne oparcie krzesła? Poza tym mężulek jak zwykle nie w sosie. A dodam do szczegółów... Na podłodze leży rozlany burbon, o! Cała butelka! Tuż to grzech, co kanapo?


Ostatnio zmieniony przez Samuru dnia Wto Sty 22, 2013 5:31 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pon Sty 21, 2013 10:19 pm

Sofa wcale nie zrobiła hałasu, ba! Nie pierdolnęła nawet drzwiami, więc paszoł won, rozpowiadać farmazony gdzie indziej. Ot, zrobiła tylko syf, zostawiając kiepa na korytarzu, nic poza tym, także nie przywalaj się słoneczko niepotrzebnie, bo jeszcze wylecisz przez okno dwa razy szybciej, niż zdajesz sobie z tego w ogóle sprawę. Dla Sophie Sam ostatnio jest tylko małym chłopczykiem nad którym uwielbia się po prostu pastwić. Po swojemu, ofc. Wrodzona różoofffość pozwala jej dręczyć męża nad wyraz dobrze, jawny nie fart , prawda, burmistrzu? Temu też nie minęła jego biura! Bo i po co, skoro można wkurwić posuwającego własną matkę knypka? Ponad to, Sophie nie wgramoliła się na kolana wampira, wpierdoliła się dupskiem na jego biurko, a to już znacząca różnica. Co do tej klaty, to podjęłaby się dłuższej dyskusj. W końcu po mieście ostatnio zaczyna się kręcić coraz to więcej dup. Może się zdarzyć i tak, że jakiś pseudo heros jest znacznie ładniejszy od 'kochanego' Samcia, heheszki [<3]
Na miny wampira nie zwróciła większej uwagi, ba! Mógłby zrobić teraz nawet zeza albo zesikać się na swój czaderski fotel, obeszłoby ją to równie bardzo, co jego wyprane z jakichkolwiek uczuć spojrzenie. Och, ta miłość pomiędzy nimi jest niesamowicie wyczuwalna, prawda? Nic tylko pieprzyć się na stole, rly! Nie rozumiem ludzi, którzy są tak posępni! Weź coś ze sobą zrób! Za dużo słodkości? Naprawdę? Kiedy ona się jeszcze nawet nie rozkręciła! Sam parówko, bądź twardy! Bo - tak prawdę mówiąc - napady nieuzasadnionej słodkości blondyny winny być w miarę znośne. Nawet jeżeli tej różowości się nie znosi, ot co.
- Och, nareszcie wziąłeś się za robotę! Już myślałam, że nigdy nie skończą Ci się te problemy ze snem. - rzuciła z kpiną, zasłaniając dłonią usta, niby to z wielkim przejęciem. Wredne babsko, osobiście też bym z nią nie wytrzymała, serio. Cóż, skoro Smur wyrwał koszulę z jej delikatnych łapek, po czym - jakby wielce obrażony - obrócił się na krześle tyłem do niej, dziewczyna cicho westchnęła, splatając łapska pod piersiami, choć sam fakt, że burmistrz tak zawzięcie pozbywa się 'zniszczonej' koszuli bądź, co bądź nieco ją zaciekawił. Jak nigdy mimo wszystko nie zadawała uciążliwych pytań, jakby wolała nie wiedzieć, co wyczyniał czarnuszek.
- Nic! To już żona nie może przyjść do męża? Przyniosłam Ci obiadek, hmpf. - druga część zdania, to oczywiście jawny żart. Ot, jeszcze tego by brakowało, żeby Sophie przynosiła mu żarcie do pracy. Żeby w ogóle przynosiła mu cokolwiek! Fujka!
Blondynce oczywiście nie umknęła pusta butelka po alkoholu, której właściwie cała zawartość była rozlana na ziemi roznosząc po pokoju - przynajmniej dla niej - przyjemny zapaszek. Ba! Szlachetna rozdziawiła nawet lekko buzie nie wierząc, że jej mąż mógł zmarnować coś tak cennego.
- Jesteś tak kaleczny, że rozbijasz butelki? To przykre. - burknęła, robiąc wyraźnie 'zmartwioną' minę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Wto Sty 22, 2013 6:46 pm

Niech tak nie brudzi mu w Ratuszu, bo dostanie miotełkę w łapki i będzie musiała zapierdalać z nią po całym budynku. Dla psikusa nie dostanie szufelki! Ha! każde kupki brudu w łapkę, do kieszeni, a potem do kubła na śmieci postawionego dwie przecznice dalej. Co za okrutny pomysł, oczywiście wykonalny, dlatego grzeczniej proszę!
Ktoś inny może być lepszy od Sama? Nie! On sam jedynie może być lepszy od siebie, nie ma innych fagasów! Rozumiemy się, złotko? Chyba że koleżanka woli miotły, hohoh. No ale nie ma co truć dupy o pierdołach,
Jak śmiała usiąść na jego biurku? Na wszystkich potrzebnych dokumentach? Gdyby miał rewolwer pod ręką z całą pewnością by go teraz użył! Sophie umiała zirytować szlachetnego do takiego stopnia, że.... że aż złoi jej dupsko! Rozbierze do gołych pośladów, ściągnie pasek i zacznie naparzać jak kotlety schabowe na niedziele.
Za bardzo rozpieszczana jest ta dziewucha. Jakby pożyła trochę w skromnych ubrankach, w skromnej chatce i zmuszona samej gotować wielodzietnej rodzinie, poczułaby szacunek do swojego najukochańszego męża! Pracuje, walczy z łowcami, zużywa ostatnie nerwy, naraża się dla innych, ta... Ta ma czelność jeszcze pyskować i zawracać mu dupę.
Nooo, proszę was. Aż obczaił karcąco twarzyczkę małżonki, TEJ leserki! Choć Elliot jest jeszcze większych leniem, ten w ogóle żadnej pracy, nic. W kogo się wdał? Ba że w matkę. Umie zatruwać życie, wysysać jak pijawka nie dając nic w zamian. i oby do słodkości nie dotarło, szlachetny w ogóle humoru nie posiadał, nawet najmniejszego.
- Może ty sama weźmiesz się za porządną robotę? Pianistka od siedmiu boleści, a żadnego koncertu nie organizujesz! Zaraz wyślę cię do kamieniołomu! Będziesz tą swoją blond pacyną kamienie rozwalać!
Warknął w stronę blondyny, zaznaczając wyraźnie jej nieróbstwo. Ależ go rozzłościła! Oni chyba nigdy nie będą w zgodzie przebywać, no chyba że Samur się najebie. Wtedy i Sofa wydaje się całkiem, całkiem. A tak? Dupa jej rośnie, ha!
Ach, wolał patrzeć na ciemny krajobraz poza oknem niż wredny dzióbek żoneczki. Chyba zaraz wspomni co zrobił, poza tym jego koszula pachniała kobietą! A na dodatek Samcio miał na szyi odbicie ust! Czerwona szminka? A może różowa? Ch... wie! Miał to w nosie!
- Wolałbym zdychać z głodu niż jeść twoje obiadki. Nie umiesz gotować, nawet przypalisz niegotującą się wodę, blondynko.
To było niemiłe. Ale kogo to obchodzi? Full satysfakcja, że mówi jej przykrości. Do tego ten podły śmiech czarnego charakteru! I cóż, kiedy przychodzi tak to wszystko się kończy. Awanturą! Kiedy rozwód? Nigdy, bo Samur go jej nie da.
O ta, zmarnowany burbon. Parsknął śmiechem, machnąwszy łapą w stronę drzwi.
- Bierz ścierę i pierz dywan skoro tak płaczesz nad burbonem. Albo zliż. Mam to gdzieś.
O zgrozo. Mówił poważnie. I nie, nie było mu żal, Samurowi nigdy nie było nikogo żal, taki czysty Drań. Ale czy ona go nie wielbiła?
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Sty 22, 2013 7:18 pm

Będzie syfić ile będzie chciała, bieganie z miotłą jej jakoś wybitnie nie przeraża, bo - nic w tym dziwnego - i tak nie zrobiłaby tego, co kazałby jej Sam. Nienie, napiszmy to inaczej! Może by i zrobiła za czasów, kiedy to burmistrz był jeszcze całkiem potulny teraz nie przejdzie nawet szmatą po blacie. Bo i po co? Samuś ma swoje rączki, umie sprzątać. Plus - wcale nie jest taki fajny, jak mu się to cholera wydaje, serio. Sophie doszła do tego wniosku po kilku latach trwania ich małżeństwa, on też powinien! Niech no tylko na siebie spojrzy! Pieprzył własną matkę, a to już konkretne poniżenie ... Nawet jak na niego ~
Jak śmiała? Normalnie. Zawsze ładowała się na jego biurko, dobrze wiedząc, że jegomościa wyprowadza, to z równowagi. Ot, skoro nie może na nim powisieć albo chociażby normalnie porozmawiać, to będzie go irytować. Są w końcu małżeństwem! Kij z tym, że teraz tylko na papierku! Od czasu do czasu muszą spędzać ze sobą parę chwil! Nawet jeżeli są to najgorsze momenty w ich życiu.
Gówno prawda, gdyby była za bardzo rozpieszczona, nie zostałaby nawet tą zasraną pianistką! Leżała by w mieszkaniu dupskiem do góry i jęczała jakie to życie jest złe i w ogóle, a tak? Zdarzy się jej 'zatoczyć' do studia tudzież od czasu do czasu dać jakiś koncert za który otrzymuje naprawdę niemałą sumkę. Ot, aktualnie jest najsłynniejszą kompozytorką, narzekać na brak pieniędzy nie może. Niemniej, nawet gdyby była zmuszona żyć ubogo, nigdy nie byłaby wdzięczna burmistrzowi. Nie ma za co. Nie dość, że ją zdradził, to jeszcze się z nią tłuk i zmusił do seksu. Zdecydowanie nie ma za co mu dziękować, nawet na siłę.
- Serio, serio? Będę mogła napieprzać w Ciebie kamieniami i karmić Cię zupką z piasku? Zawsze miałam ochotę wyjebać Ci czymś porządniejszym w ten zapchlony, czarny łeb. - pisnęła, formując usta w dzióbek. Szlachcianka na ostre słowa wampira skierowane w jej stronę pozostawała całkowicie nie wzruszona, ba! Bezczelnie zaczęła machać sobie nogami jak mała dziewczynka, wodząc znudzonym wzrokiem po suficie. No co? Kłócą się jak stare dobre małżeństwo! Zresztą w ich wykonaniu, to nic nowego. Idzie nawet do tego w pewien sposób przywyknąć. Z biegiem lat staje się to po prostu rutyną. Tak btw, Kanapie wcale dupa nie rośnie. To wpierdala znaczniej mniej niż się wszystkim wydaje! Właściwie głównie żyje na prochach, o. To tylko Samciowi może robić się mięsień piwny, hyhy.
Niech wspomina! Będzie wpierdol i burmistrz nareszcie pozbędzie się natrętnej Sofy.
- Wolałabym odciąć sobie ręce niż przygotować Ci cokolwiek do jedzenia. - odburknęła, zatrzymując niebieskie tęczówki na szyj wampira. Kiedy rozwód!? Sophie w podskokach pójdzie po papiery, serio! Nawet z miłą chęcią je podpisze. Zbrzydło jej już życie z takim oblechem, srsly. // Pomińmy fakt, że nie da jej rozwodu. Kiedy tylko Sofcia dowie się o zdradzie zacznie udawać, że nigdy nie miała z tym, tym czarnym chłopaczkiem do czynienia!
- Gówno prawda! Wiem, że chętnie być się rzucił na podłogę! Wstydzisz się jedynie kluseczko. - warknęła zgarniając długie, blond włosy na jedno ramię. Dla Twojej wiadomości Sop wcale go nie uwielbia. Nie i już, hmpf.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Wto Sty 22, 2013 8:26 pm

Ależ będzie robić co jej każe. Żony są właśnie od rozpuszczania, usługiwania, sprzątania, a także robią za podnóżki dla zapracowanych mężów, bo kto inny da na nowy ciuch czy samochód? No właśnie tylko pracujący mąż! Sophie nie docenia poświęceń Samuru! Straszliwa z niej materialistka i egoistka, phew!
Sam jest przezajebisty oraz fajny! Nie kłam. Sofa biegała za nim jak za darmowymi pantofelkami! Ba, on może mieć każdą, wampirzyca miotły oraz fotele. Biedna. Niech dziękuje, że burmistrz uraczył ją swoją uwagą. Ha, a mógł zostawić ją samą z synalkiem - kolejny powód do oddania hołdu mężowi. Co do matki. Na trzeźwo Samcio by jej nie ruszył.
Ta, życie dzięki papierkowi. Głównie to Sophie sama lazła do męża, ten unikał jej jak ognia, głównie w pracy. Jak ma przed nosem zajebiste interesy, żona dla niego nie istnieje. Chyba, że łapie go wielka chcica.
Nie szkodzi. Sofa dostaje to, co chce. Pianistką jest dzięki wtykom oraz jednemu wiernemu fanowi, który kupuje pięć razy dziennie jej płytę, zatem tam jakąś sławę ma, patrząc jak rynek muzyki klasyczne jest ubogi - oczywiście takie jest myślenie Sama. O tak, ten cham nie wierzy w sławę żony.
Phew. Paplanie. Jeszcze zacznie dziękować za to z KIM jest. Co do mięśnia. Wiesz co?! Sam jest płaski jak deska do prasowania. Nie licząc wyrzeźbionych mięśni na siłce.
- Gdakaj zdrów.
Odparł sucho, nie odrywając oczu od okna. Ta, ich małżeństwo nie wygląda tak jak kiedyś, teraz ono nie ma żadnej postaci. Tak w ogóle to Samcio przypadkiem starł ślad szminki z szyi, więc główny dowód znikł, oh. Dlatego rozwodu nie będzie!
- Tak w ogóle ty od początków naszego małżeństwa nic mi nie ugotowałaś, ha! Więc nie popłaczę na twoje ciągłe, nudne paplanie.
Odrzekł znużonym głosem, nie dbając o popsuty humor żony. Wpadła nieproszona i tak jakoś wyszło, phi.
- Wsadzę ci tą butelkę w dupę jak jeszcze raz mnie tak nazwiesz.
Powiało chłodem i grozą. Ta lalka nie ma prawa pyskować, jędynie on ma prawo.
Wstał z fotela, podchodząc do barku. Ah, dodam iż garnął na grzbieta marynarkę by nie hasać z klatą na zewnątrz. Nalał sobie czystej do szklany, a na takie tam ukojenie nerwów i dla lepszego samopoczucia.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Sty 22, 2013 9:03 pm

Nie będzie. Czy ona kiedyś robiła to, co jej kazał? Nie. Zresztą, nie ma co ciągnąć tematu. Sophie jest po prostu zbyt uparta, ponad to nikt nie będzie nią pomiatał. Nie od tego tutaj jest. To ona może rozkazywać innym, nie ktoś jej. Jeszcze by ten ktoś wpierdol dostał albo co w końcu z blondynką nigdy nic nie wiadomo i jak wybuchnie, to - oczywiście to akurat już wszyscy wiemy - jest skłonna rzucać ludźmi o telewizory, ściany i napierdalać zastawą. Phi, nowy ciuch albo samochód, to wampirzyca jest skłonna kupić sobie sama. O dziwo nie przepierdala fortuny na takie rzeczy dzień w dzień. Częściej hajs rozrzuca na wszelkie używki, które są - bądź co bądź - sporo tańsze. Taaak, tak. Sofa jest wredną, okropną materialistką i egoistką, wiemy. Nie powtarzaj się. [<3]
Jasne kochanieńki, wmawiaj sobie dalej! Sam jest fajny tylko wtedy, kiedy się najebie i staje się potulny jak baranek! Och tak! Wtedy Sophie jest skłonna nawet do uroczych wyznań, przytulasków i innych takich, słodkich spraw! Nono, poza tym burmistrz jest wtedy odporny na wszelkie słodkości, także blondyna z reguły dobiera się do niego na wszystkie możliwe sposoby. Tak, bo w końcu ona też ma swoje potrzeby! Naprawdę! Ekhm, przypomnijmy, kto tu przed nią klękał w śniegu i jej się oświadczał! Szlachetna wcale się o to nie prosiła! Samur zrobił to sam z siebie. TO ON ZA NIĄ BIEGAŁ, O. W ogóle oboje za sobą biegają, będzie sprawiedliwie.
O przepraszam bardzo! To ostatnio Sofa częściej unika męża, niż on jej ze znanych nam oczywiście powodów. Ostatni raz wręcz przymusowo widzieli się na rodzinnym obiadku z którego i tak swoją drogą szybko się urwali. I to dzięki Kanapie! Burmistrz powinien ją teraz po dłoniach całować! Kwiatami obrzucać!
Akurat pianistką została sama z siebie! Co się dziwić! Jej matka była słynną kompozytorką, talent z pewnością musiała otrzymać po niej. Owszem, na samym początku pomogła jej nieco starsza siostra, później jednak sławę co rusz zdobywała sama w niesamowicie przewrotnym tempie, co doprowadziło do tego, że teraz sobie chodzi i chla po kątach bez większego umiaru. Ciężkie życie, rly.
- Mrr, od Kiedy jesteś wstanie znosić moje gadanie? - mruknęła, wlepiając spojrzenie w fotel Sam'a. Och tak! W żadnym przypadku ich związek nie przypomina tego sprzed laty. Wtedy przynajmniej potrafili się jeszcze jako tako dogadać, a teraz? Za cholerę! Jak się nie pożrą to chodzą wkurwieni cały dzień. Przynajmniej tak ma Sophie ~ Co z tego, że starł szminkę? Kiedyś będzie musiał się przyznać do zdrady. Prawda wyjdzie na jaw, a tego blondynka mu już z pewnością nie wybaczy. Nie ma nawet takiej opcji, sorry.
- Nigdy o nic nie poprosiłeś. - powiedziała, rozsiadając się wygodniej na biurku męża. A co! Jest prawie że u siebie, to się panoszy!
- Nie podoba Ci się kluseczka!? To smutne! - zajęczała, wodząc za nim wzrokiem, kiedy podniósł się z fotela i skierował się w stronę barku. Zmrużyła przebiegle oczy, uśmiechając się nad wyraz perfidnie. A to jej wmawiają, że chleje stanowczo za dużo! Spójrzcie no na niego! Alkoholik od siedmiu boleści!
- Zrób coś ze sobą. Pijesz więcej niż ja. - burknęła, nadal uparcie tkwiąc dupskiem na drewnianym biurku.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Wto Sty 22, 2013 9:59 pm

To skoro nam wychodzi gadanie od rzeczy, pominiemy sporą część dziwacznych tematów o niczym.
Sofa Sama? A z jakiej racji? To nie on utrudnia jej życie, tylko ona jemu, więc szlachetny omija ją szerokim łukiem! Ty kłamczucho, zaś wyjdzie że się powtarzam. Normalnie wzbudziłaś we mnie przykrość, och! Ale do rzeczy...
Talent? Chyba do grania na nerwach innych poważnie oraz pilnie pracujących. Poza tym czego mogła nauczyć ją starsza siostra? Samcio pewnie by jej wygarnął, lecz niestety o tym nie rozmawiają. A szkoda, po wkurzałby żonę w inny sposób, mianowicie krytykując jej rodzinkę (szczerze nie trawił Shiroyama).
Ach, ach... Trudne życie pianistki. No tak, mało zarabia więc teraz chleje oraz ćpa! Narkomanka wstrętna.
- W sumie od momentu naszego poznania. Gadanie o bzdurach jedynie ci wychodzi.
Stwierdził wrednie, puszczając jej figlarne oczko. Ha! Niech się smuta, Samcio jeszcze parsknie jej śmiechem oraz dopowie kilka podłych żartów pod jej adresem. Serio, przydałaby się im porządna poradnia małżeńska z oddziałami Zakładu psychiatrycznego (dla terapeuty, oczywiście).
Nie wyjdzie zdrada na jaw, szlachetny na to nie pozwoli. Nie musi oczerniać swojej dumy oraz tracić w oczach podwładnych. Poza tym Sophie może pierdolnąć focha, a temu nie chce walczyć o zatrzymanie jej u swojego boku. Tak w ogóle, czemu tak zależy mu na tej blondynce? Miłość? Nie... Szlachetna należała do niego, taka własność, jakiej nie należy dotykać dopóki mu się nie znudzi. Temu też każdy kręcący się w koło blondyny facet oberwie od burmistrza w brutalny sposób. Męski honor ponad wszystko! Choć kto go tam wie... wszystko ma swoje ukryte dno.
- A po co prosić? Phew, poza tym ja nie proszę, ja żądam na przykład tak jak teraz, wstań z biurka! Są tam bardzo ważne rzeczy, a ty tym swoim tłustym dupskiem wszystko gnieciesz.
Ach to jego chamskie zachowanie. Mimowolnie uśmiechnął się na dogryzanie Sophie, taka śmieszna jest, kiedy wpada w irytację... oczywiście musi być to kontrolowany wybuch gniewu, inaczej Samcio także się zezłości i mamy wojnę.
Więcej pije od niej? Dolał sobie wódy do naczynka, zaś robiąc kilka łyków aż opróżnił szklaneczkę. fakt, pił strasznie dużo, ale komu to przeszkadza? Żonie? Niech odwróci wzrok.
- Lepsze moje picie od twojego ciągłego ćpania.
Oznajmił chłodno, biorąc trzecią kolejkę. I to byłaby już ostatnia na tą chwilę. Wrócił na fotel, będąc już przodem do wampirzycy. Teraz oczekiwał od niej przeprosin, przecież tak źle się zachowuje. A kwestie Kluseczki już zostawił na boku. Dziewucha czasem naprawdę lubi przeginać... choć słowo "czasem' nie pasuje, ona CIĄGLE prowokuje.
- I co? Dalej będziesz cieszyć michę?
Podłe pytanko, naprawdę. Burmistrz holował sobie, ale co poradzić. taki już jest, nie stworzony do słodkiej miłości. A może, może go tego nauczyć? Przydałby się im samotny rejs gondolą po kanałach Nowego Jorku, dodajmy do tego rytmy nowoczesnego czarnego rapu, gdzie wokale przypominają żałobne ujadanie eunuchów.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Wto Sty 22, 2013 11:04 pm

A i owszem, talent do grana na nerwach z pewnością ma i to nie mały, a już szczególnie wybitnie gra na nerwach swojego kochanego męża. W końcu to na nim testuje wszelkie nowe techniki dręczenia ludzi! Jego nic nie rusza, fakt faktem, staje się przy niej jedynie nieco podirytowany ew. wkurwiony na tyle, że się po prostu tłuką, ale ludzie dużo słabsi od wampira słuchając ciętych docinek blondynki po prostu nie wytrzymują, rozklejają się. Cóż, tak już bywa! Ważne, że burmistrz, to twardy chłopak, c'nie? Czego mogła jej nauczyć siostra? Zapewne wiele, nie rozchodziło mi się jednak wcześniej o pomoc Nadiry przy nauce gry na fortepianie, a o to, że wampirzyca udostępniła jej teatr, gdzie odbywały się pierwsze koncerty Sophie. Tam też rosła w sławę, wzbijając się z dnia na dzień coraz wyżej, o. Och, mógłby jej wygarniać wiele, kontakt z rodziną Kanapie urwał się już dawno, ot trzyma się jeszcze kurczowo Nadiry, ale i ta więź coraz bardziej się rozluźnia. To ci dopiero niefart. Ostatnio Sop była jeszcze święcie przekonana o tym, że ich relacje da się jeszcze jakoś w miarę odbudować, po krótkim jednak czasie zdała sobie sprawę, że to tylko złudne nadzieje. Dlatego ma Rudą kuzynkę, którą kocha nad życie i rucha po kątach!
- Teeeeeeż Cie kocham! ~ - zaćwierkotała jedynie, trzepocząc niewinnie rzęsami jak gdyby nigdy nic. Ona się nie smuta! Ona się póki co świetnie bawi! Lol, człowieku nie znajdziesz nigdzie takiej poradni, która odważyłaby się ich przyjąć chociażby na wizytę 'wstępną' 'zapoznawczą'. Rozwaliliby gabinet jeszcze pierwszego dnia, a biedny terapeuta trafiłby na oddział zamknięty po niedorzecznej sprzeczce, autentycznie nienormalnego małżeństwa. Ty, Ty! Powinni nagrać o nich film! Bez kitu! Nadają się na jakiś klawy dramat!
Skoro nie chce walczyć o zatrzymanie jej przy sobie, to czemu nie chce dać jej rozwodu? W końcu, co to za różnica? I tak jej nie chce i tak. Ona zresztą też już dawno straciła do niego cierpliwość i najchętniej wyniosłaby się już, teraz, natychmiast. Ot, Samur nareszcie mógłby ruchać wszystko, co tylko żywnie mu się podoba, a Sophie miałaby w końcu święty spokój i nikt nie przypierdalałby się do niej o jej 'ćpanie.' Zresztą, to takie kompletne pierdolenie o dupie marynie, serio. Zatrzymać jej nie chce, rozwodu nie da innemu facetowi dotknąć też nie pozwoli. GDZIE TU LOGIKA? Mózg rozjebany, tylko oni tak potrafią.
- Mój tłusty tyłek mówi, że mu tutaj bardzo wygodnie i nie zamierza się nigdzie wynosić. - rzuciła, wzruszając niedbale wiotkimi ramionami. Prawie jak 'Mów do słupa, a słup dupa.' No tak, najlepiej, śmiej się z niej, śmiej. Żebyś tak czasem kochanie nie dostał takiego wpierdolu, że sam się zdziwisz. Już się nie będziesz tak kozaczył jak typowy dres ze skarpetkami naciągniętymi na szeleściaki.
No patrzcie! Kanapa przejawia względem niego kawał swojej troski, a ten ma ją w dupie. Już kij z tym, Sofa nie będzie się udzielać. Niech rozleje kolejną butle, a potem płaci i płacze, że marnuje alkohol. Biedaczysko będzie się do domu zataczało albo w ogóle nie dojdzie i znowuż gdzieś bokiem kogoś shejci albo przeleci.
- Nie posądzaj mnie o takie rzeczy. - powiedziała, udając, że całkowicie nie wie o co chodzi. No bo ona i prochy? Nigdy w życiu! Z niej przecież takie dobre dziewczę! Wręcz do rany przyłóż! To tylko Samur taki zły i oschły, jakby mu do dupy regularnie zaglądała wścieklizna. No ale, do rzeczy. Kiedy na nowo zasiadł przed nią, tym razem jednak twarzą skierowaną w stronę jej buźki, blondynka uśmiechnęła się jak małe, zadowolone nie wiadomo z czego dziecko, ukazując przy tym urocze dołeczki. Słodko, słodko, słodko! Nie, wcale nie zamierzała go przeprosić, ani też w jakikolwiek sposób go udobruchać, co to, to nie! Po prostu siedziała, przygniatając go swoją 'słodkością'
- Tak! To nie moja wina! Jesteś tak pocieszny, że po prostu m u s z ę. - wymamrotała, machając lekko nogami. No co Ty! Już lepiej wysłać ich na cmentarz i puścić im marsz pogrzebowy! Przynajmniej zapanuje między nimi taka rodzinna, czaderska atmosfera! Taka jak zawsze. Posępna i chłodna. Ponapierdalają w siebie wyzwiskami, a potem każde pójdzie w swoją stronę. Taki zwyczajny standard.
- Nie ma sensu tego dalej ciągnąć Sam. - wypaliła z dupy, zaglądając do torebki z której wyciągnęła papierosa. DEMORALIZACJA LVL HARD! Szybko go odpaliła, zaciągając się niczym stary palacz, by na koniec wypuścić dym przed siebie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Czw Sty 24, 2013 5:15 pm

Gadanie i gadanie. Wiemy jak Sofa z Samem tworzą oryginalną parę, a popsucie małżeństwa będzie, jak wylanie dobrej czystej do kibelka. Dlatego muszą znosić swoje szczeniackie gadki i przegryźć wszelakie irytacje.
Gdyby utrzymywała kontakt z rodziną, już dawno by ich rozdzielono, a wtedy nie byłoby tak fajnie i w miarę pokojowo. Jak wiadomo Naizen itd lubią wcinać nosy w cudze życie. Śmiechy, chichy.
Kochać? Sofa i rozsyłanie miłości? Wolne żarty. Szlachetny pokręcił głową, nie komentując tak pełnego kłamstwa tematu. Denerwował go fakt, że ta bezczelnie przerwała jego pracę i nie raczyła podnieść tyłka z biurka. Aż złapał się za twarz, słysząc jej słowa. Rozwalić głowę czy wyrwać serducho, a potem wsadzić go w ten wredny gardziel.
Przez palce wlepiał wzrok w postać wampirzycy, niebawem nerwy burmistrza wybuchną.
- Sophie. Ostatni raz mówię... Zejdź!
Niebawem skończy się mu cierpliwość, wtedy naprawdę będzie źle. Szlachetny rozsiadł się wygodniej, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ta dziewczyna nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia! I chyba jej lekarz będzie potrzebny, a dokładniej to chirurg, po tym jak Samcio okaleczy tą pyzatą buźkę Sofy.
Troska? Gdzie?! Chyba coś się pomyliło, wampirzysko z całą pewnością wybuchnął by śmiechem.
- A kto przybył naćpany na pseudo kolację w zamku? Ćpasz, jak nałogowa narkomanka.
Koniec rozmowy. Miał dosyć paplania o niczym z tą kobietą. Czekają go wyjątkowo pilne sprawy, ta mu wiele utrudnia. Dlatego zaraz siłą zrzuci ją z biurka.
Przestał otwierać usta, nawet na bluzgi. Wciąż wiercił wzrokiem głowę małżonki.
Jak da mu spokój normalnie zacznie skakać z radości.
Jednak tak się nie stanie. Uniósł brew, wzdychając ciężko.
- Nie kazałem przerywać ci mojej pracy, więc teraz się nie dąsaj.
Rzekł zły, wyrywając tego papierocha z łap blondyny. Niech nie zatruwa jego gabinetu. Zaciągnął się sam papierosem, następnie zgasił go w popielniczce. Wstał z fotela, łapiąc małżonkę za boki. Przerzucił ją sobie przez ramię, jak worek kartofli i ściągnął z biurka. Oczywiście posadził ją na kanapie. Teraz górował nad nią dosyć sporo.
- Masz siedzieć tutaj.
Rozkaz to rozkaz. I mimo chłodu, miał ten gniewny wyraz twarzy. Dopóki się nie podporządkuje, nie będzie lepiej.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Czw Sty 24, 2013 7:53 pm

O! No właśnie! Gdyby nadal trzymała się z rodziną, ojczulek już dawno zamknąłby ją w zamku i nie wypuścił do czasu, aż zgodziłaby się na rozwód. Biedaczysko. Staruszek by się namęczył, rly! Sophie chcą mu zrobić jak najbardziej na złość, nie podpisałaby papierów za żadne skarby. Nawet jakby chciał jej kupić najdroższe buty świata i zapewnić roczną, darmową dostawę alkoholu! Cholera, zabrzmiało to to tak jakby usilnie chciała zostać przy Samie. Dziecina przeczy już sama sobie ... Alba za cholerę nie wie czego chce, o!
Jak możesz nie wierzyć w przeogromną wręcz nieograniczoną miłość Sofy!? Toż to jawny skandal! Przecież nie ma dnia ani godziny, kiedy nie wyznawałaby poczciwemu burmistrzowi swojej różowej miłości. Kij z tym, że na upartego ciągle twierdzi, że to nie prawda. Kij z tym, że słowa 'Kocham Cie' wypowiada z prawdziwą nienawiścią, gdzieś tam, gdzieś głęboko - znając naszą dobroduszną blondynę - z pewnością coś do tego 'potwora' czuje. I on - tak jak i ona - może się przed tym na okrągło bronić, ale Sophie - chociażby nieświadomie - coraz częściej w swoich awanturach z mężusiem daje mu do zrozumienia, że jest dla niej w pewien sposób ważny. Jakie to było kurwa, romantyczne, fujka. Btw, Samcia, to wszystko denerwuje, niezależnie co zrobi wampirzyca! Sam fakt, że oddycha z pewnością go irytuje, więc nie musisz wciąż i wciąż powtarzać jak to burmistrz się wścieka, że szlachetna znowu przerwała mu pracę i władowała dupsko na jego 'kochane' biurko.
- Nie. - odpowiedziała krótko, wlepiając wzrok w jego zasłoniętą buźkę. Nosz cholera, ona się go za nic w świecie nie boi! Sam traci respekt, bez kitu! Tak, jasne, oczywiście! Sophie nigdy nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia jakie na nią czyha, gdy wyprowadzi męża z równowagi. No naprawdę! Jakby już tego kilka razy w życiu nie zrobiła! Teraz jak tak cofa się pamięcią do awantury o dosłownie o nic, wybucha śmiechem. Widok czarnowłosego na rozwalonym telewizorze jest seryjnie godny zapamiętania. Hyhy.
- Pączku, ja nie byłam wtedy naćpana! Byłam wcięta, a to znacząca różnica. - sprostowała, nadal mając na buźce ten swój perfidny, wielgachny zaciesz. Nie ma mowy, żeby blondynka dała mu spokój, Samur może tylko i wyłącznie o tym pomarzyć ~
- Kiedy ja się nie dąsam. - burknęła, krzywiąc się kiedy wyrwał jej papierosa. Machnęła niedbale dłonią, chcą odebrać od wampira swojego peta nim jednak zdążyła, to zrobić ten na bezczela zgasił go w swojej popielniczce. No, to teraz się dopiero nadąsała, o. Wymamrotała jakieś przekleństwo pod nosem, skierowane w jego stronę, po czym bez żadnych krzyków, pisków i innych pierdół dała się podnieść z biurka i usadowić na kanapie. Założyła nogę na nogę, splatając ręce pod piersiami.
- Niby czemu? - warknęła, zadzierając głowę do góry. Teraz ewidentnie czuła się jak rasowy krasnal ogrodowy. Brakowało jej tylko takiego czaderskiego, czerwonego wdzianka i czapeczki. Samur powinien się zmniejszyć, rly. Nikt normalny nie osiąga prawie dwóch metrów wzrostu!
Noale, Sophie jak to Sophie, nie umiała długo wysiedzieć na tyłku, dlatego też czym prędzej wstała na równe nogi, ledwo, ledwo równając się ze swoim kochasiem tylko i wyłącznie dlatego, że postanowiła postać na jego kanapie. Wyszczerzyła białe kiełki w niewielkim uśmiechu, wieszając się na mężu niczym rasowa małpa.
- Dupa, nie dam Ci dzisiaj spokoju. - powiedziała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że szlachetny z pewnością nie będzie zadowolony z takiego planu ~
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Czw Sty 24, 2013 9:31 pm

Zaś pominę wiele i od razu przejdziemy do siedzenia Sofy na kanapie. Tamte rozmowy powinny już ulec zamknięciu, bo przecież dłuży się nam jeden i ten sam wątek! A tak? Nowość, ożywienie fabuły i tak dalej. Dobra, kontynuuję.
Czemu? Pyta jeszcze o powody? Szlachetny uśmiechnął się wcale nie z radości! Ten uśmiech był pełen wściekłości i już miał ją złapać za te fraszki i cisnąć o oparcie kanapy, kiedy tylko wyciągnął rękę i poklepał ją po tej blond główce. Robił to dosyć mocno, jakby miał zamiar wytrzepać z niej chociaż cząstkę rozumu! Ale czy mu się uda? Raczej nie. Przestał ją klepać, zakładając ręce za plecy.
Doprawdy, co za życie z tą kobietą.
- Mam teraz p r a c ę. Rozumiesz co do ciebie mówię?
Może teraz coś do niej dojdzie? Bo od początku spotkania to totalne zero. Klapy na oczach, uszach i nadal robi sobie co chce. W dodatku zawisła na nim, jak szympans na drzewie. Aż westchnął.
- Ależ dasz, dasz mi spokój, bo wywalę cię przez okno.
Wyszczerzył zębiska, obejmując blondynę w pasie. Niech mu się nie wyrwie. Obrócił o kilkadziesiąt stopni, idąc w kierunku okna. Takie fajne automatyczne! Wystarczy nacisnąć przycisk przy framudze, a okno fajnie się przesuwało! A wiemy, że budynek jest naprawdę wysoki, taki nowoczesny i sięga aż niemal 15 pięter! A oni są właśnie na najwyższym, straszne co? Nawet szlachetny mocno ucierpi. On się nie obawiał, jednak ta mała kapucynka musiała.
- Będziesz grzeczna albo znajdziesz się na betonie, chyba że nabijesz się na wystające pręty z bramy.
Poważny to on był, zarazem chłodny oraz stanowczy. Zerknął kątem okna na Sophie, czekając na decyzję. Samuru nie żartował i to właśnie jest straszne! Och, okno się otworzyło! Wpadł świeży powiew wiatru oraz to mroźne powietrze, do tego ten hałas przejeżdżających samochodów. Kochane miasto.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Czw Sty 24, 2013 9:55 pm

Zmrużyła oczy, kiedy Sam zaczął klepać ją po głowie jak rasowego psa. Może tylko nieco mocniej niż biedne zwierze. Znowuż wymamrotała pod nosem kilka siarczystych przekleństw tyczących się oczywiście burmistrza, po czym spojrzała na niego spode łba, gdy cofnął dłoń. Nadęła zabawnie poliki, czerwieniąc się jak małe dziecko. Dupa, cycki, foch ever on dotknął jej włosy!
- Niemożliwe. - rzuciła, spoglądając na biurko. Tak, widziała na nim sterty papierów i innych pierdół, aczkolwiek dla niej Samur nigdy nie pracował. Ot, zawsze jak wpadała do niego z niezapowiedzianą wizytą, po prostu siedział rozwalony za biurkiem popalając swoje szlugi. No może raz przyszło jej zawitać w gabinecie akurat wtedy, gdy coś robił.
- Nie dam, nie dam, nie dam. - zaprotestowała, przyklejając się do męża jeszcze bardziej, kiedy tylko objął ją w pasie i obrócił się o kilkadziesiąt stopni, kierując w stronę automatycznie otwierającego się okna. Sophie jak to Sophie nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, że Sam byłby zdolny ją przez nie wywalić. No cóż, nie bała się, chociaż uścisku nie chciała rozluźnić nawet przez chwilę! Co poradzić, dziewczę kocha przytulać się do przystojnych mężczyzn. Ona w ogóle uwielbia przytulać się do większości swoich kochanych znajomych.
- Ty i Twoje groźby. - burknęła, nie zwracając uwagi na to, że okno zaraz za nią się otworzyło, wpuszczając do środka 'świeże' powietrze. Nieszczęsny, chłodny wiatr jak wpadł musiała przyjąć na siebie uczepiona burmistrza Sofa, kobiecina nie wzdrygnęła się jednak. Jest wampirem, taka temperatura nie jest dla niej żadnym wyzwaniem. Mruknęła tylko cicho, burząc się że jej fryzura została 'rozwalona'
- Przez Ciebie moja bista fryzura została zgładzona! - zapiszczała, gryząc go za karę w ramię.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Pią Sty 25, 2013 8:26 pm

Możliwe, możliwe, piesku. Samuru kiedy nic nie robi oznacza iż nie ma nic tak pilnego do roboty lub zajęty jest planowaniem kolejnych podłych planów. Szkoda iż burmistrz nie zastał nigdy pracującej żony. Poza tym nie chciało mu się o tym gadać.
Nie wierzyła, że zdolny jest wykopać ją za okno? To się jeszcze zdziwi, ha! Kiedy Samcio na coś wpadnie - nie odpuści. Tak w ogóle ma szansę na poprawę jeżeli szlachetna przestanie zachowywać jak dziecko.
Tulanie do męża jej nie pomoże, ot co.
- Pogadamy o tym na dole.
Stwierdził wrednie, patrząc jak okno ładnie się otwiera. Cóż, jej problem że ma popsutę fryzurę. Samura to mało co obchodziło.
Złapał się łapami za fragumi okna, wychylając razem z Sophie. Niech się dobrze trzyma inaczej spadnie.
- To co, polatasz? Pokażesz, jakie masz skrzydła, ptaszku?
Zaczął swoją gierkę, nie reagując na ataki ani gryzienie. Nie była grzeczna więc ma nasz okruszek wielką karę, a Sam nie ma sumienia! Serio!
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pią Sty 25, 2013 8:56 pm

Sofa nigdy nie przestanie zachowywać się jak dziecko! Nie ma nawet takiej zasranej opcji. Ludzie no! Wyobrażacie sobie poważną, poukładaną Kanapę, która nie pije, nie pali i nie ćpa? Toż to nie byłaby wtedy sobą, tylko jakąś marną podróbką! Teraz jest przynajmniej na swój sposób oryginalna, wyróżnia się z tłumu. Chociażby przez sam kolor włosów tak rzadko mimo wszystko spotykany w Japonii. No a poza tym, taka jest fajniejsza i koniec tematu. Na siłę się zmieniać nie będzie, bo i tak to by jej nie wyszło. Pech ~
Oczywiście, że ściskanie męża jej pomoże! Już jej pomogło! Automatycznie jej się humor poprawił! Nawet wybaczyła mu już zgarowanie jej fajka, hyhy.
- Zobaczymy, kochasiu. - rzuciła, zerkając przez ramię na otwarte okno. Jak poleci, to poleci. Będzie miała ze dwie minuty frajdy! Zawsze chciała polatać, Samur spełnia jej popierdolone marzenia! Ach, och powinien być z siebie dumny, rly.
W każdym razie, kiedy tylko burmistrz złapał się rękoma okna, wychylając razem z nią, Sophie automatycznie objęła go nogami w pasie z całych sił, ot chciała 'pofruwać', ale spadochronem w obecnej sytuacji by nie wzgardziła. Przecież nie może się tak marnie roztrzaskać na ziemi, kończąc na dłuższy czas z gnębieniem Samci'a albo w ogóle nie chce się jeszcze żegnać z życiem. Ma jeszcze tyle do zrobienia! W końcu takie młode z niej dziewczę ~
- Pronto mordo, najpierw tylko wystaw dupsko za okno pierwszy, muszę się przecież od kogoś 'latać' nauczyć. - powiedziała, rozluźniając nieco uścisk na szyj chłopaka. Hmpf! Skoro gryzienie nic nie daje, to blondyna ma jeszcze inne pomysły. Jak nic nie wypali, to po prostu bezceremonialnie zacznie się do niego dobierać, o! Właściwie zacznie się do niego kleić już teraz. Bo i po co się oszczędzać, co nie? Temu też po - dosłownie - króciutkiej chwili, wampirzyca uniosła głowę nieco do góry, by zrównać się z twarzą Sam'a. Uśmiechnęła się kącikami ust, zaraz podgryzając bezczelnie ucho biednego męża. Może ją dzisiaj odczepiać od siebie na wszelkie możliwe sposoby, to i tak nic nie pomoże, serio.
- Przestań się już tak wkurwiać. - rzuciła niedbale, zjeżdżając mimochodem wargami na szyję wampira.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Nie Sty 27, 2013 11:30 am

Jasne! Dzieciuch na amen! Phew, nie ma co ciągnąć, szlachetny i tak jej nie zmieni, nawet i siłą. Temu lepiej machnąć łapą, związać Sophie oraz do buzi wsadzić kawałek materiału by się uciszyła - wtedy ją zniesie.
Odważna! Chyba jedna z nielicznych osób, która umie się mu postawić. Szlachetny parsknął śmiechem, wychylając się co raz bardziej. Sofa dzielnie walczy. Mógłby z pomocą mocy ją zrzucić, a wtedy trzeba by było zeskrobać ją z betonu.
Spełnia marzenia? Zawsze chciała wylecieć z okna? Ostro. Szlachetna zawsze miała nie pokolei w głowie.
Kiedy zajrzała sobie na przepaść jaka ją czeka, mogła poczuć lekki dreszczyk. Przecież jak runie to się rozleci! Ale czy ją to obchodziło? Na bank nie.
- Ależ bez żartów, Sophie. Pokaż co umiesz.
On nie zamierza skakać. Szlachetna dostała takie zadanie i ma je pobić, ha! Ta młódka po prostu przegięła pałę.
Hola, hola! Ona zamiast skakać, dobierała się do niego. Pierw ugryzła jego ucho, na co ten tylko warknął. Nie ma ochoty na bliskie spotkania.
- Nie klej się do mnie.
Warknął zirytowany jeszcze bardziej. Ma się nid wkurwiać? Niby jak? Po chwili zaatakowała szyję burmistrza. Zacisnął zębiska, wciągając się do wnętrza gabinetu. Sofa mogła odetchnąć. Okno zostało zamknięte. Co z żoną? Usadowił ją na brzegu biurka, a swoje łapska oparł na jej talii. Mina wampira wskazywała na rezygnację.
- Umiesz wykończyć. Następnym razem wyrzucę cię z tego okna.
Szepnął do ucha blondyny, łapiąc je w kły. Pomiętoszy nieco, nadgryzie i łapami zmaca ciałko wrednej małżonki. I oni mieli niby wziąć rozwód? Nie po to łamał dumę w celu oświadczenia się! Teraz są skazani na siebie, hohohoh.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Pią Lut 01, 2013 5:47 pm

Bo Sophie jest jak słup, nic jej nie ruszy. Nawet złowrogi - wiecznie wściekły Sam. W każdym razie, Kanapa wymamrotała coś całkowicie niezrozumiałego pod nosem, kiedy szlachetny parsknął śmiechem, po czym - niczym rasowy zwierzak - przykleiła się do cielska burmistrza z całych sił, odchylając głowę do tyłu, by niebieskimi tęczówkami przesunąć mozolnie po niebie. Cholera! Jako jedna z nielicznych osób może podziwiać widoczki z takiej perspektywy! Ot, na co dzień ludzie mimo wszystko nie zwisają przez okno, bo ktoś ma ochotę ich przez nie wyjebać.
Co prawda, to prawda! Blondynka nigdy nie była normalna! Jak nigdy się z Tobą zgodzę! Phef, powinna nawet wystąpić w American Horror story! Idealnie nadaje się do tego serialu, szczególnie do drugiego sezonu.
- Kiedy ja nie umiem! Serio mówię. Najpierw musisz mi pokazać jak TO się robi. - powiedziała, robiąc minę niedoświadczonego skoczka. W ogóle to najchętniej skoczyłaby z Samciem! Dwa problemy mniej i w mieście i w rodzinie! Ludzie odetchnęliby z ulgą. Pozbyliby się w końcu tyrana z kolei rodzina wampirzycy 'małego' problemu w jej postaci, och.
Co z tego, że on nie ma ochoty? Ważne, że ona ma! To się liczy. Burmistrz powinien się już przyzwyczaić do jej samolubstwa i egoizmu. Zresztą on wcale nie jest lepszy, o.
- Nie rozkazuj mi. - rzuciła, nie bacząc na jego zdenerwowanie. Ha! Wygrała! Ostatecznie nie została wyrzucona przez okno! Sophie rządzi, jeden zero dla niej. Nawet uśmiechnęła się niczym małe, dumne ze swojego czynu dziecko, wyraźnie zaznaczające kto tu rządzi. Uniosła oczy na zrezygnowaną buźkę wampira, będąc przy tym niesamowicie zadowoloną z siebie. Zabrała ręce z szyj małżonka, obejmując jedynie jego nogi swoimi. Ot, by nie odsunął się za daleko.
- Nie kłam, nie zrobisz tego. - mruknęła, przymykając delikatnie oczy, kiedy Samur złapał w kły jej biedne ucho. Rozwód nie zając, rly. Poczeka! Sophie jest skłonna nawet przymknąć dziób i przez dłuższy czas w ogóle o nim nie mówić. Jest skłonna do poświęceń, c'nie? Chyba, że chłopak znowu ją wkurwi ~
Niemniej, ucieszona prawie jak nigdy Sofa na nowo złapała burmistrza za fraki, przyciągając go jeszcze bliżej. Biedaczysko, jak dalej będzie nim tak targać, to jeszcze złamie go w pół albo co. W każdym razie, wcisnęła chłodne dłonie pod czarną marynarkę męża, chwilkę później wodząc mozolnie palcami po plecach szlachetnego.
- Jesteś uroczy, naprawdę ~ - pisnęła, zaraz całują go przelotnie w kącik ust.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Sob Lut 02, 2013 10:26 am

Ta, on i latanie. Co to, to nie. Szlachetny najwyżej zamontuje jej spadochron wykonany z parasolki, ha! Oby porwistego wiatru nie było.
O tak, znowu była na biurku. Wampir widać sam nieco ochłonął. Może świeże powietrze podziałało kojąco? Nieważne. Szlachetna zaś mogła pomęczyć mężulka, który w cale nie uznał swojej przegranej. Po prostu jej ustąpił. Niech tam piszczy z radości bo w końcu jest jego żoną, a wiadomo iż mimo wszystko Samur traktuje ją inaczej niż inne.
Kto wie czy nie zabawi się legalnie z nią na swoim biurku, na tych wszystkich papierach. Jeśli stanie się bałagan, sprzątnie to jego sekretarka.
- Chyba masz rację.
Odrzekł na słowa małżonki nie kryjąc jadu, choć nie wiadomo skąd taka treść! Alkohol? Możliwe, jednak sama atmosfera mogła budować w Samie coś na wzór dobrego humoru.
Szarpanie go za fraki? Phew, byleby bliżej jej? Spoko. Jemu to pasowało. Nawet nie mruczał złowrogich tekstów, kiedy dotykała jego plecy.
On nie zostawał bierny. Jak tylko musnęła kącik ust, ten niemal złapał jej wargi w swoje, łącząc ich w zajebiście mokrym pocałunku. Ach, so romantic.
Wtem ktoś zapukał do gabinetu drzwi. Szlachetny zaklął w myślach, odrywając się od Sophie. Interesy nie czekają. Zapiął marynarkę, by nie świecić gołą klatą, przyjął gościa do środka. Wszedł sługa Fabio. Fioletowe kudły, markowe wdzianko itp.
- Jest pan wzywany do ojca Zamku. Sprawa bardzo pilna.
Przekazał informację na które Sam nie był zadowolony. Przerywać mu takie chwilę.
- Sophie muszę iść, a ty Fabio miej ją na oku.
I po tych poleceniu cała upojna chwila zanikła. Samur opuścił miejsce pracy, a sługa został z wampirzycą. Skoro miał ją tutaj pilnować...

Z/T
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sob Lut 02, 2013 11:59 am

Nie ustąpił. Sophie wygrała - koniec, kropka. I nikt jej tego ze łba nie wybije, biedna namolnie utwierdza się w swoich przekonaniach, które naprawdę cholernie ciężko jest jakkolwiek zmienić. I owszem, będzie piszczeć z radości, bo w końcu nie na co dzień Samur zwyczajnie się poddaje, co wyraźnie widać po jego zrezygnowanej mordce. Sophie jak chce, potrafi wziąć nad nim górę. Łojezusieprzenajświętrzy, Kanapa zaraz pęknie z nadmiaru swojego bistego ego i niepojętej dumy, hyhy. Noale, żeby nie przesadzać - Sofa na swój sposób kocha męża i zdaje sobie sprawę, że mimo wszystko traktuję ją inaczej niż wszystkie inne panny.
Jakoś tak wątpię, żeby sekretarka była zadowolona z takiego 'rozkazu'. Ot, raczej nikomu nie chciałoby się sprzątać po kimś uwalone biurko - wiadomo po czym. Blondyna na przykład w ogóle by go nie ruszyła! Prędzej zadzwoniłaby po serwis sprzątający! Chociaż, skoro biedna sekretarka jest na miejscu, no to cóż ... Biada jej, czysty smuteczek.
- Zawsze mam. - powiedziała - o zgrozo - wesoło, nadal macając burmistrza dłońmi po plecach. Powoli, nienachalnie, zataczając gdzieniegdzie palcami kółka. Skoro jej nie przerywał, nie rzucał w jej kierunku złowrogich tekstów, Sofa nie przestawała, ciesząc się po prostu ze swojej wygranej.
Coby nie przedłużać, wampirzyca oddała pocałunek męża, nadgryzając dolną wargę chłopaka, aż do krwi. Takie słodkie, że aż rzygam ~
Och, Kanapa nawet posunęłaby się znacznie dalej, gdyby nie fakt, że ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie oderwała się od Sam'a, robiąc przeokrutnie obrażoną minę. Fabio. Fabio, Fabio, Fabio. Od dzisiaj wróg numer jeden. Sophie cicho zaklęła, wlepiając niebieskie tęczówki w postać sługi. Tak btw, dziadek Tess, winien jest wybierać bardziej odpowiednie momenty na wzywanie swojego synalka. W każdym razie, blondynka zerknęła przelotnie na wampira, zbywając go machnięciem ręki.
- Myh, idź, idź. - wymamrotała, odpalając papierosa, kiedy to szlachetny opuścił już gabinet. Poprawiła podciągniętą nieco do góry kieckę, po czym znowuż spojrzała na Fabio nadal grzejąc dupsko na biurku. Założyła nogę na nogę, zaciągając się kiepem.
- Będziesz tu tak siedział? - burknęła do mężczyzny, przechylając głowę na bok.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Go?? Sob Lut 02, 2013 5:40 pm

Nie chciał pilnować dziewczyny. Ma ona ostry kisiel w głowie i słynie ze swojej nadpobudliwości. Żywe srebro. Dlatego czystej krwi wampir nie czuł się dobrze w towarzystwie tak narwanej osóbki ale jak dostał rozkaz... Nie miał niestety wyjścia, a sprzeciwiać się Samuru nie chciał.
I nastała ta cisza. Fabio - niszczyciel prywatności - stał tuż przy wyjściu, kto wie co wpadnie Sophie do głowy.
- Ależ panienko, ja stoję.
Uśmiechnął się głupkowato na jej słowa. W prawdzie nawet nie wiedział o czym ma z nią rozmawiać. Wędrował więc wzrokiem po gabinecie, szukając dowolnego tematu, a kiedy go znalazł zagadał, no!
- Jak idzie kariera, panienko Sophie?
Śmiałe pytanie. Nawet było mu nieco głupio rozmawiać z żoną burmistrza, zwłaszcza gdy nie wygląda na zadowoloną.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Gość Sob Lut 02, 2013 6:29 pm

Sophie także nie uśmiechało się przebywanie w jednym pomieszczeniu razem z Fabio! W końcu przerwał jej zabawę! Tak się nie robi. Nie jej. Zresztą, blondynka i tak dłużej nie będzie wstanie usiedzieć na dupsku. Nic więc dziwnego, że z biurka poderwała się po kilku niesamowicie krótkich minutach, bawiąc się papierosem, którego zgasiła ostatecznie w popielniczce. Strzeliła kośćmi u dłoni, robiąc znudzoną minę. Serio? Naprawdę? Fabio stoi? Szlachetna za cholerę tego nie zauważyła, jakby - co najmniej - ktoś wydłubał jej oczy. Ludzie, Sofa formując zdanie 'Będziesz tu tak siedział', opierała się na czystej przenośni. Co jak co, wzrok ma jeszcze dobry. Nawet - o dziwo - nie odwarknęła nic chłopakowi, spoglądając na niego jedynie z uniesioną do góry brwią.
- Dobrze. - mruknęła krótko w odpowiedzi na jego pytanie odnośnie pracy. Ten no, ta 'sztywna' atmosfera, która obecnie panuje pomiędzy nią, a Fabio sprawiła, że nawet taka biedna Sophie nie wiedziała, co do końca ma ze sobą począć. Ot, dziewczyna nie do końca lubi przesiadywać ze służbą Sam'a. Już znacząco woli 'słodkie' służki Testament'a. Z nimi idzie prawie że normalnie porozmawiać!
- Och Fabio! Nie chce mi się tu tak siedzieć! Zróbmy coś. - zapiszczała, podchodząc znacząco za blisko właściciela fioletowych pukli, ba! Nawet złapała go za koszulę, koszulkę, marynarkę czy co tam na sobie ma ~
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet burmistrza (najwyższe piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet burmistrza (najwyższe piętro)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach