Huśtawka na drzewie

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Wto Lis 05, 2013 9:01 pm

Chłopak mówił często słowa nieprzewidywalne, wręcz dziwne. Ale każdy ma w tym swój cel czyż nie? Inni postępują tak a inni wręcz odwrotnie taka kolej bytu naszego.
Spojrzał na rozpadającą się gazetę, piękny widok godny namalowania, jednak zbyt nie uchwytny dla wszystkich. Parsknął śmiechem gdy odpowiedziała żeby poczuł łaskę, co ona bogiem jest czy co? Dziwna osoba na prawdę, chłopak miał już tak o niej wyrobione zdanie.
-Ahh... Czyli byłem na twojej łasce, ciekawe podejście...- Powiedział na pożegnanie, po czym wstał i udał się w przeciwnym kierunku. Kątem oka dostrzegł że posłała mu całusa, na prawdę żył długo na tym świecie ale dawno nie spotkał się z taką osobą jak ona. Ciekawe co wyniknie z tej znajomości z nieznajomą którą można uważać za damulkę lub snobkę, ale to tylko jej aura albo dusza nic więcej.


[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Kyubi Pią Lis 15, 2013 10:27 am

Kyubi uwielbiał to miejsce. Chociaż ostatnio coraz rzadziej tutaj przychodził ze względu na swoją pracę. Miał sporo na głowie, plus jeszcze rodzina i córki, których sobie "namnożył". Ciekawe o ilu jeszcze nie miał pojęcia. Wiadomo, nie zawsze myślał o pewnych zabezpieczeniach albo byciu ostrożnym. Nawet nie chciał wiedzieć, ile faktycznie, z jego nasienia, zostało stworzone kilka(naście)nowych istnień. A przecież trzeba wziąć także pod uwagę fakt, że wampir miał już kilka wieków na karku. Może nie od zawsze był taki, jak teraz. Ba! Było nawet gorzej! O wiele gorzej, bo w ogóle nie liczył się z tym, co kobieta ma do powiedzenia, tylko brał, gdzie popadnie i jak popadnie, byle jak najszybciej się uwinąć i zniknąć. Wziąć dupę w troki, nim niewiasta się zorientuje, że ktoś, gdzieś grzebał...
W każdym razie, jak to wampir niegdyś miał w zwyczaju, wracając z prób zespołu, udał się do parku, na ulubioną huśtawkę, oczywiście nie samotnie, a towarzystwie. Jakim? Butelki piwa i gitary basowej. Może i jako basista podpierał ściany, to jemu to wystarczyło, byle tylko grać. A że się za tym stęsknił, bo zespól znów zawiesił swoją działalność, postanowił wybrać się incognito do jakiejś spelunki i wejść od tak na scenę, jako dodatkowy muzyk, dosłownie przytulając się do jakiegoś zespołu. Po prostu stęsknił się za graniem, żył sceną, muzyką, tłumami, które uwielbiają to, co muzycy dla nich tworzą.
Zasiadł dupskiem na zimnej huśtawce. Nie przeszkadzało mu to, nie odczuwał chłodu. Pociągnął kilka łyków piwa. Gitarę w pokrowcu oparł o najbliższe drzewo. Raczej wątpił, by ktokolwiek o tej porze się tutaj kręcił, więc wreszcie miał chwilę by odsapnąć. Czasami naprawdę bywał zmęczony pracą, sporo wziął sobie na głowę. Plus jeszcze te zamieszki w mieście, zebrania Rady, sprawy głowy rodu i odremontowanie szpitala. To wszystko się ze sobą łączyło, przez co nie miał sił na nic. W sumie to pobzykałby kogoś...
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Pią Lis 15, 2013 11:03 am

A czy Kyubi wiedział, że już ktoś go śledzi od momentu wejścia do parku? Obserwuje, znajdując się nieopodal? Pamiętał zapach delikatnych, kwiatowych perfum? I ten lekki, niemal niesłyszalny krok? Oczywiście myśli nie mógł usłyszeć, wszak głowa osoby była pusta, nie myślała o niczym, znała moce basisty, siedzacego jak malutki chłopczyk na huśtawce. Wreszcie odważyła się podejść, zajść od tyłu i ułożyć swoje smukłe dłonie na ramionach wampira. Wbiła lekko pazury w ciało, zaczynając przyjemny masaż.
- Smutki topisz w alkoholu. Nic się nie zmieniłeś.
Szepnęła powabnym głosem, nachylając się do ucha Kyubiego, swojego ucznia, Casanove, który śmiało wchodził przez okno jej domu, prosto do łóżka i uczył się jak ma kochać się z kobietą.
Jeśli odwróci głowę w jej stronę, ujrzy dawną kochankę Elvire. Kobieta odziana w skórzane spodnie, gorset i czarne futro (ekologiczne). Długie białe włosy miała upięte w elegancki kok. Tatuaże na twarzy prezentowały się w całej okazałości, a delikatny makijaż nadawał jej subtelnych cech.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Kyubi Pią Lis 15, 2013 3:29 pm

Kyubi nie miał pojęcia, że ktoś go śledzi. Szlachetna była na tyle wiekowa, by umieć skradać się z taką perfekcją, by potencjalna ofiara ani jej nie wyczuła, ani nie usłyszała. Jak zawsze zachowywała odpowiednią odległość, dlatego Kyubi jej nie wyczuł. Zresztą, nawet przez głowę mu nie przeszło, że dawna kochanka, dosłownie sprzed wieków, pojawi się w Japonii i będzie chciała odnaleźć sławnego Casanovę. Czyżby się stęskniła za swoim uczniem? Pewnie miała ich wielu, Kyubi był zaledwie kroplą w oceanie. Jasne, początkowo mu to przeszkadzało, że miała wielu innych kochanków, z czasem odkrył, że żaden nie dorastał mu do pięt. Odkrył, że posiada w sobie pewną siłę. Umiał sprawić, że kobieta mu ulegnie, że sama wejdzie do jego łóżka, nie męcząc się zbytnio z adrowaniem przyszłej kochanki. Osiągnął naprawdę perfekcję, miał swój harem, był sławny, a kobiety lgnęły do niego jak pszczoły do miodu.
I gdy cieszył się swoją skromną osobą, wyczuł znajomy zapach. Początkowo niemalże nie mógł w to uwierzyć. Czego tutaj szukała Elvira? Ostatnio widział ją chyba w 1458 roku, pamiętny rok, bowiem zakradł się do jej okna po raz ostatni. Dawne, zamierzchłe, mroczne czasy, ale miały swój przyziemny urok. Rządziły się własnymi zasadami, których wbrew pozorom w ogóle nie było. I wziąłby szlachetną za zwykłe omamy, gdyby nie fakt, że oparła swoje smukłe, blade dłonie na jego barkach, wbijając weń pazury.
Puścił mimo uszu złośliwą uwagę szlachetnej. Niewiele się zmienił, to prawda. Wciąż miał swoje pewne przyzwyczajenia, których nie da się od tak zmienić. Zresztą nie chciał tego robić.
– Cynthia. Kto by się spodziewał. Aż tak się stęskniłaś za bogiem seksu, że przerwałaś swój wiekowy sen?
Tylko on zwracał się do niej drugim imieniem. Odwzajemnił się złośliwością w głosie, ujmując jej dłoń w swoją rękę. Ścisnął ją mocno, może nieco boleśnie, ale delikatna to ona nigdy nie była. Zawsze nudziły ją łagodne gierki.
Jak dobrze, że stojąc za plecami wampira nie dostrzegła jego gorzkiego uśmiechu. Pociągnął ją mocno za rękę tak, żeby przeszła naokoło i stanęła tuż przed nim. Biła od niego pewność siebie, to on był władcą kobiet, więc jeśli chciała, żeby wampir ją zauważył, sama musiała mu się pokazać.
– Nie pasują do Ciebie te nowoczesne fatałaszki. Wciąż Cię widzę przed oczami w tej kremowej kreacji, na balu, w Amsterdamie.
Znał jej sztuczki. Znał każdą umiejętność, dzięki której owijała sobie mężczyzn wokół palca. Kyubiego także niegdyś owinęła, ale teraz był starym wyjadaczem. W dodatku… był żonaty! Samoistnie spojrzał na prawą dłoń wampirzycy. Nie zaskoczył go fakt, że wciąż do nikogo nie należała. Nigdy nie złamała swoich zasad. Zresztą, jaki mężczyzna wytrzymałby z nimfomanką? Nie licząc rzecz jasna samego Casanovy.
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Pią Lis 15, 2013 9:00 pm

Cóż oznacza jego brak skupienia na otoczeniu? Elvira mogłaby zrobić mu z łatwością kuku. Oczywiście do tego nie dojdzie, był zbyt dla niej cenny, aby mogła podnieść rękę w celu krzywdy. Kyubi. Przystojny, gorący kochanek. Mistrz w swojej dziedzinie. Istny diaboliczny herubin w ciele wampirzego inkuba. Nie ma więc co się dziwić, że wampirzyca chętnie przyjmowała go do swojego łoża, uczyła jak ma dotykać. Poza tym sama podawała mu rozkosz. Kochała tego osobnika? Nie. Kochała z nim tylko seks. Idealny. Ile by dała żeby wrócić do dawnych czasów, gdzie Campbell stał się wrogiem numer jeden mężów i ich pragnących jego pocałunków żon. Szalony Casanova. Uczeń, a zarazem kochank. Mrrrau...
Miał własny harem? Cóż za talent! Ale czy to nie będzie powód do zazdrości? Zapewne tak, choć i tak poczuje dumę, jeśli tylko się o tym dowie, wszak to z jej nauk wiele wyciągnął. Jednakże... sama nauka w tym nie wystarczała. Kyubi ma po prostu talent. Inni mają talent do malowania, pisania wierszy, czy do piłki... Ten wampir ma talent do uwodzenia kobiet i pokazywania im prawdziwe wrota rozkoszy.
Na odgryzienie wampira zareagowała cichym, subtelnym śmiechem. Brakowało jej tego głosu i charakterku. Istny łobuziak.
- Nie próżnowałam, złotko. Obserwowałam Twoje poczynania w świecie muzycznym, Twoje życie. I muszę przyznać, że stałeś się kimś, kim wcale być nie chciałeś. Powinieneś być księciem perskim i mieć swój harem.
Rzekła, kręcąc mu loka z włosów. Mówiła prawdę. Nie widziała Kyubiego jako basisty z piwem w łapie. To takie... nie dla niego, a przynajmniej według jej mniemania. No ale... trzeba się z tym pogodzić. Na ściśnięcie ręki uśmiechnęła się. Czyżby chciał coś pokazać? Proszę bardzo. Elvira to twarda sztuka. Szybko sprowadzi Kyubiego do pionu... jak to bywało w przeszłości. I owszem, wymięła huśtawkę na której siedział wampira, skoro jak pociągnął ku sobie.
- Nie chciałam za bardzo wyróżniać się w tłumie. Chociaż i tak gapili się na mnie jak psy na stek.
Burknęła, poprawiając swój gorset. Nie... Ona go rozwiązywała! Po co? Hah, żeby pokazać swoje wielki, przyjemny dla oka biust. Jasne, dwie pełne piersi mówiące już żeby je wziął.
- Ćwiczyłam gimnastykę. Chcesz sprawdzić co umiem?
Już zaczyna zbok jeden, a tak przy okazji coś sprawdzi. Test? Możliwe. Awrrr... Jak zda? To pokaże mu jak Elvira wygina śmiało ciało! I gdzie tam jej mąż! Ona lubi szybkie numerki z różnymi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Kyubi Sob Lis 16, 2013 11:37 am

Gdyby się przybliżyła do wampira, na pewno by ją wyczuł i zdołał ominąć atak. Zresztą wątpił, aby jakikolwiek śmiałek odważył się zaatakować Kyubiego. Czemu? To proste. Horda wściekłych kobiet rozszarpałaby go na strzępy chociażby za szramę na twarzy wampira. Nie musiałby wiele robić, ot, miał swoją własną armię i siłę haremu, ot co. Elvira wiedziała jak prezentować należycie Casanovę, umiała doskonale zaprezentować słowami umiejętności tego kochanka. Szlachetna nie musiała się martwić, on także jej nie kochał. Nie umiał tego robić. Nienawidził kobiet i pragnął je wykorzystywać. Uwodzić, zaciągać do łóżka, wykorzystywać, wyssać z nich wszystko, nawet pieniądze czy drogocenne kamienie i porzucić tuż po stosunku. Takim był krwiopijcą! Wysysał nie tylko z krwi, ale i pieniędzy oraz czystości. W tamtych czasach częściej spotykał dziewice, których z każdą nocą było coraz mniej. Pragnął jedynie seksu, nie chciał miłości. To było jedynie przeszkodą, coś co komplikowało całą sprawę. Wyssał wiele także i od Elviry. Był jej utrzymankiem, odwiedzał kiedy chciał, czerpał nauki, żerował na jej bogactwie. Był tułaczem i pielgrzymem, od łoża do łoża.
– Schlebiasz mi. Więc to moja muzyka przebudziła Cię ze snu. Jednak na skrzypcach więcej nie zagram.
Od razu wyjaśnił, żeby na wiele nie liczyła. Zresztą, ostatnio coś miał pecha do były kobiet w jego życiu. Pierw pojawił się duch Katherine, który przybrał całkiem fizyczną postać, potem pojawiła się ta jego matka, istna suka, a teraz miła niespodzianka w postaci Elviry. Ciekawe co jeszcze go zaskoczy?
– Mam własny harem.
Uśmiechnął się podle, ale jakby nieobecnie. O tak, zapewne Elvira już dostrzegła, że założył swoją maskę. Jedną z wielu.
Dobierał się nawet do własnej córki. Co go obchodziło, że w świecie ludzi zostałby uznany za zboczeńca i pewnie wsadziliby go do więzienia? Dla niego ograniczenia się nie liczyły. Nie wówczas, gdy w grę wchodziły kobiety i seks.
Do pionu bardzo szybko można go postawić. Król dwuznaczności.
Spoglądał niby to obojętnie jak zaczęła ściągać gorset. No właśnie! Czy on cokolwiek zrobił? A skądże! Zwyczajnie sobie siedział, palnął jeden komplement, a tu proszę! Chętna i mokra zdejmuje swój gorset, ukazując piękne, kształtne piersi. Jak na Casnaovę przystało, nie musiał się zbytnio wysilać, by kobieta pragnęła mu się oddać.
– Mam Cię posiąść, Cynthio? Tego pragniesz? Chcesz, żebym dotykał Cię tak…
Spojrzał w jej oczy, świdrując ją na wskroś. Na jego wargach błąkał się nonszalancki uśmiech. A gdy wypowiadał ostatnie słowa, dłońmi objął ją za biodra, przyciągając ku sobie. Językiem wodził po lewym sutku, ześlizgując się na brzuch. Jedna dłoń zabłądziła między jej uda, drażniąc intensywnie kobiecość przez materiał spodni.
– Wyobraź sobie, że mam żonę.
Odsunął język od piersi oraz brzucha, a dłonią wciąż dotykał kobiecość, nie przerywając nawet na chwilę masażu. Kyubi stawiający opór pół nagiej kobiecie... to zbyt nierealne.
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Nie Lis 17, 2013 6:46 pm

Ależ Elvira nie obawiała się jego haremu. Wykończyłaby każdą sztukę bardzo szybko i zaradnie. Toć to żmija w wampirzej postaci. Na szczęście nie bywa za bardzo zazdrosną osobą, wszak sama jest nielepsza. No ale nie ma co wydłużyć. Ten wampirek po prostu jest jej ukochanym pupilem i tak bardzo, bardzo ale to bardzo się za nim stęskniła, że aż musiała pozbierać swoje manatki w celu odwiedzenia kizi mizi taś taś. I nie ważne, że się nie kochali, wszak liczy się tylko dobry seks.
- Ooo, nawet dla mnie nie zagrasz Wlazł kotek na płotek?
Burknęła niby zasmucona, imitując paluszkami stópki, które to chodziły po ramieniu Kyubiego. Jaki on jest spięty, taki sztywny i smutny mimo, że zaś przyodział jedną z masek. Ha, starej ekhym... dojrzałej Elviry nie oszuka. Ona go zna jak własną kieszeń. Wie kiedy trzeba Kyubiego przytulić do cyca i zaśpiewać mu piosenkę o Krasnoludkach.
- Masz swój haremik? Ojej, ciocia Elvira jest taka z Ciebie dumna, mój Ty cycuszku.
Co za wredota. Za chwilę zaświergotała melodyjnym śmiechem, znajdując się tuż przy nim. Przecież ten łobuz ją do siebie przyciągnął. Taki to pospieszny pociąg z niego. I jak nie kochać tego prosiaczka? Byłe mu się zlatują, molestują, obmacują, a później zostawiają. Suki jebane.
Jak można spoglądać obojętnie na cycki Elvci? No ja się pytam jak?! Zmarszczyła brwi, mając chęć złapać go za ten nos i kazać całować jej stopy... ekhym... dawno temu tak robił. Była jego królową! I... I teraz też musi nią być!
- No nie, masz sprawdzić czy nie mam raka piersi, Panie doktorze.
Warknęła pełna kpiny, samej podchodząc bliżej. Jak tylko zaczął pieścić ciało szlachetnej, ta zamruczała niczym kotka. Wpychając swoje szponiaste dłonie we włosy Kyu, zmierzwiła mu je nawet, tworząc szopę. Na dłoni ucztującej na kobiecości, zacisnęła uda. I... I co on powiedział? Ma... ma żonę? Spojrzała na niego zaskoczona, choć zła nie była.
- Och, musi być naprawdę niezła i piękna, że zwróciłeś na kogoś uwagę. Chcę poznać tą szczęściarę.
Rzekła nieco ozięble, zakładając z powrotem gorset. Ma żonę... phew. Dupa, nie żona. Ona byłaby lepsza!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Kyubi Pon Lis 18, 2013 6:19 pm

Kyubi wcale nie kazał Elvirze obawiać się swojego haremu. Tym samym nie wątpił w zdolności tej wampirzycy. Miała w zanadrzu sporo sztuczek, o których nie wiedział nawet sam Kyubi. A przecież znali się od kilku wieków, spędzając ze sobą jakieś sto lat. Sto, cudownych lat, przepełnionych najlepszym seksem, jakiego mógł kiedykolwiek doświadczyć. Nie ujmował żadnej innej kochance ze swojej przeszłości czy teraźniejszości, jednak Elvira dosłownie jakby stapiała się z ciałem kochanka. Kyubi nigdy nie kochał żadnej swojej przelotnej kochanki. Elviry także nie pokochał, ona również nie była zdolna do miłości, wypaczając się jej całkowicie. Owszem, darzył ją szacunkiem i sympatią, ale tylko tyle.
– Nie zamierzam ich tknąć nigdy więcej.
Warknął wściekły, strącając z ramienia dłoń Elviry. Dopiero po chwili zorientował się, że nie powinien być aż tak oschły. To przecież nie wina szlachetnej, że miał taką, a nie inną przeszłość, której nie chciał rozpamiętywać. Wciąż miał te skrzypce, jakie dostał od Nadiry. Nawet czasem przymierzał się, by po nie sięgnąć, ale rezygnował z tego szybciej niż chciał. Wolał skupić się na innych rzeczach, niż w przekraczać granice przeszłości.
– Harem i masę córek. Sama byś się zdziwiła, że można tyle mieć. Tak wygląda życie Casanovy. A i tak pewnie nie wiem o istnieniu wszystkich.
Nawet nie chciał myśleć o tym wszystkim. W dodatku miał szczęście do płodzenia córek. Czy było mu z tym źle? Skądże! Dla niego to czyste brednie, przekonanie, że aby być prawdziwym mężczyzną trzeba spłodzić syna. Takie pierdolenie. Wampir uważał, że córki są o wiele… urodziwsze. No i można je przelecieć.
Ależ kto powiedział, że Kyubi spoglądał na nie obojętnie? Toć to bies na baby. Pokaż mu kawałek pośladka, kobiecości albo piersi, a poleci i przerucha na pieska w krzakach. No, może nie tak dosłownie, ale coś w tym jest, takie ziarneczko prawdy.
Raka piersi? Wstał z huśtawki, nachylając się ku piersiom wampirzycy. Przyglądał im się uważnie, oceniająco, krytycznie, z niemałym zafascynowaniem. Aż wreszcie położył na nich swoje łapy i zaczął je naciskać, w poszukiwaniu guzków. Świetna wymówka, naprawdę. Jasne, że ją macał! Wreszcie odlepił się od krągłych kształtów, chrząknął i znów usiadł na huśtawce.
– Piękne, jędrne, kształtne – zdrowe.
Wydał wyrok na jej piersi. Zaraz je aresztuje i wsadzi do prywatnego więzienia.
O tak, podobały mu się te dźwięki, jakie zaczęła z siebie wydawać. Istny raj, melodia dla uszu. Ale ich małe igraszki do gry wstępnej zostały wreszcie przerwane. Zdziwił się niemało, gdy zaproponowała poznanie jego żony. Wyczuwał pewien haczyk, znał dobrze tę wampirzycę. Sięgnął zatem po telefon, odbywając z Nadirą krótką, treściową rozmowę.
– Czyżbym wyczuł w Twoim głosie zazdrość, Elviro?
Zapytał, upijając do końca piwo. Wstał ponownie z miejsca i złożył na wargach szlachetnej przelotny pocałunek. Nawet nie wiedziała jak wielką ochotę miał, by ją pieprzyć. Sięgnął jedynie po futerał z gitarą i użyczył ramienia „ciotce”. Jeśli wsunęła weń swoją dłoń, zaprowadził ich w stronę swojego mustanga. Klasyk i jakże do niego pasuje! Z hiszpańskiego znaczy nieujarzmiony.
Gitarę wsadził na tylne siedzenie, później otworzył drzwi przed Elvirą i na koniec sam zajął miejsce przed kierownicą, by z piskiem opon skierować się w stronę… domu.

[zt x2]
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Ethan Sob Sty 25, 2014 6:03 pm

Czy uwierzycie jak Wam powiem, że znalazł się tu ZUPEŁNYM przypadkiem? No przecież bez przesady, czyż nie? Co Ethan miałby robić na placu zabaw? A jak dodam, że tu DEFINITYWNIE nie jest zgubienie się? Pff, przecież byłoby to nienormalne. Tyle lat tu mieszkał, wyprowadził się na jakieś siedem i nagle miałby znów gubić się w tym mieście? Toż to głupota. Po prostu nogi go tu poniosły i tyle. A że to kawał drogi? A o spacerkach rekreacyjnych się nie słyszało? Ethan też od dzisiaj je robi. Z tym, że... dłuższe niż normalnie, ot co. Bo ma długie nogi. A że śnieg? A komu niby przeszkadza śnieg? Jemu na pewno nie!
Po drodze kupił sobie również jeszcze półlitrową butelkę whiskey, bo i czemu nie? Po tak długim kawałku drogi poprzedni alkohol wypity w barze zdążył prawie wyparować, a gdy zorientował się, że potrwa to troszkę dłużej (bo całkowicie świadomie poszedł naokoło!), dokupił jeszcze jedną. I 0,7, do domu, bo przecież jeszcze żadnej nie ma, a najlepiej pracuje się wtedy gdy można brać po małym łyczku ze szklaneczki. Prawię już jak zawodowy alkoholik, ale co tam.
Gdy zauważył huśtawkę to w pierwszym odruchu postanowił na niej po prostu usiąść. I usiadł, wcześniej otrzepując ją ze śniegu oczywiście. Kojarzył ją dobrze, zdarzało mu się tu kiedyś bywać i chyba nawet poznać parę osób. Stare, dobre czasy, za które oczywiście trzeba wypić, co z ogromną chęcią uczynił. Otworzył butelkę i wziął z niej parę łyczków, a potem odetchnął głęboko. No ambrozja. W rezydencji nie pił praktycznie w ogóle alkoholu, bo przecież przy córce nie wypada, więc teraz musiał się choć odrobinę wyżyć. I dobrze mu z tym. Kto mu zabroni, kiedy Vivien nie patrzy?
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Hachiko Sob Sty 25, 2014 8:56 pm

Hachiko po spędzeniu dnia w trumnie w posiadłości, którą kupił Testament, postanowiła udać się na spacer. Nico dłuższy, niż to bywało zazwyczaj. Ostatnio zaczęła się nawet niepokoić o kanibala, który zaczął się dziwnie zachowywać. Zupełnie jakby zapowiedzieć kolejnej utraty zmysłów i napad szału, który nie skończy się dobrze dla nich obojga.
Ruda wzięła ze sobą swoją małą Centurię, która za kilka miesięcy pewnie ładnie wyrośnie. Póki co ludzie brali panterę za małego, uroczego kotka, nie znając prawdy o tym zwierzęciu. Doprawdy, dla zwykłego zjadacza chleba, nie było żadnej różnicy między kotem dzikim a domowym. Rudej w ogóle nie przeszkadzał śnieg, jaki napadał przez ostatnich kilka nocy. Wampirzyca wręcz uwielbiała zimę, rozkoszowała się drobnymi płatkami, jakie opadały na jej długie, rude pukle, gdy szła przez las, kierując się na północ. Nie miała wyznaczonego celu, po prostu szła przed siebie, dokąd nogi ją zaprowadzą. Póki jeszcze znajdowała się w lesie, mogła puścić małą panterę wolno, by sama mogła pobiegać po lesie i może uda jej się zapolować na jakiegoś zająca? Większych zwierząt jeszcze się bała, ale z tymi mniejszymi ssakami nie miała żadnego problemu. Hachiko nie obawiała się, że dziki kociak ucieknie gdzieś do lasu i więcej się nie pojawi. Kierowały nią raczej zmysły. Dostawała systematycznie jedzenie, a to było najważniejsze dla instynktu zwierzęcia. Jedzenie, dzięki któremu przeżyje.
Rozpoznawała granice lasu, więc musiała zapiąć brykającą kocicę na łańcuch. Przynajmniej nie będzie wzbudzała żadnych podejrzeć, a i tak nie była pewna czy nie rzuci się na jakiegoś człowieka. Nie to, żeby Hachiko przejmowała się ludzką istotą… Marną ludzką istotą.
Obie wciąż szły przed siebie, aż wreszcie dotarły na obrzeża miasta, do zachodniej dzielnicy. W pewnym momencie miała wrażenie, że wyczuwa zapach Testamenta, ale było to bardzo krótkie odczucie, więc uznała to jedynie za przywidzenie węchowe. Jednak to, co poczuła kilkanaście minut później nieco ja zaskoczyło. Nie pokazała tego oczywiście po sobie. Ba, zastanawiała się nawet, czy zapach wampira, jakiego właśnie wyczuwała, jest prawdziwy. Zniknął przecież na kilka lat. Ruda nie miała pojęcia na jak długo, nie interesowała się przecież Ethanem. Ruda na pewno także wyczuł, o ile skupiał się na otoczeniu i o ile pamiętał zapach wampirzycy. Mógł się nieco zmienić…
Stanęła w odległości dwóch, może trzech metrów, od huśtawki na jakiej siedział. Pantera także przystanęła, a jej błyszczące oczy wpatrywały się dziko i z zaciekawieniem na ciemną postać wampira.
– Ethan, doprawdy, nie spodziewałam się, że w takim miejscu spotkam starego znajomego. Czyżby wiek dawał Ci się we znaki i postanowiłeś wrócić do młodzieńczych czasów?
Spytała frywolnie, acz dało się także wyczuć pewien dystans w stosunku do starego szlachetnego. O tak, ich przeszłość (jeśli można to tak nazwać) była dość burzliwa. Poprawiła swoje długie, płomienne włosy, zaczesując na plecy kosmyki, które opały na jej twarz przez lekki podmuch wiatru. Strząsnęła także kilka płatków śniegu.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Ethan Sob Sty 25, 2014 9:23 pm

Ile whiskey wypił? Cóż, prawie pół butelki. Jeżeli doliczyć do tego połowę poprzedniej, to pół litra ma już za sobą tej nocy. Rekord może to nie jest, ale z pewnością miło szumiało mu w głowie, a i humor jak mocno się poprawił! Naprawdę, nawet zaczął liczyć na jakieś towarzystwo. Jakiekolwiek, może i być ludzkie, wszak do ludzi nic nie miał. Takie tam, małe istoty, dzięki którym jego zarobki oscylują się bardzo, bardzo wysoko. Gdyby pozwalał by dane ich rodziny trafiły do statystyk, to byliby jedną z najbogatszych rodzin na świecie. Nie ma się w sumie czemu dziwić - leczenie i choroby zawsze były bardzo dochodowe. Ale gdy jednak towarzystwo się wciąż nie pojawiało, pogodził się z myślą iż trzecia w nocy nie jest czasem, gdy park i huśtawka są oblegane przez chętnych do towarzystwa wampira. Trudno. Ma przy sobie flaszkę i to ona będzie jego uroczą partnerką dzisiejszej nocy. Tak dobrze zaczynali się rozumieć!
Z czasem odepchnął się nogami kilkukrotnie, by rozbujać siedzisko. Chyba zanucił sobie też coś pod nosem ze dwa lub trzy razy. Jakieś starusieńkie przeboje. Nie narzekał na swoje towarzystwo - było bardzo elokwentne i wyszukane. Dogadywał się sam ze sobą jak z nikim innym, choć nie zamierzał oczywiście robić tego na głos. Już, już, miał znowu odepchnąć się nogami kontemplując na temat tego, co aktualnie dzieje się na Ukrainie, kiedy poczuł znajomy zapach. Oh, z tego wszystkiego nawet nie pomyślał, by sprawdzić, czy ktoś znajomy nie kręci się w pobliżu dzięki swojej mocy. Może natrafiłby na kogoś, kto razem z nim dyskutowałby o wyższości whiskey nad whisky? W każdym bądź razie - dzięki zapachowi był przygotowany na to, kto zaraz wyłoni się z lasu, by przywitać tą osobę szerokim, jakże szczerym uśmiechem.
- Hachiko! Jakże miło, że wpadłaś. Dosiądź się do nas - dla ciebie również starczy - zaproponował, wyraźnie wskazując na flaszkę, by nie miała wątpliwości o jakich nas chodzi. Wysunął ją też zachęcająco w jej stronę. A niech pije! Jej uprzejmą docinkę dotyczącą jego wieku zignorował. Nie miał wątpliwości co do tego, iż jej wspomnienia związane z nim nie należą do najprzyjemniejszych. Chociaż, kto wie? Ponoć przyjemnie jej było.
- Opowiadaj co u ciebie i u Tessa. Stęskniłem się za nim; tyle lat minęło - poziom jego dobrego humoru z pewnością w pewnym sensie generowany był przez alkohol, ale cóż z tego? Przynajmniej bez kija można było podejść nie bojąc się, że odgryzie rękę. A jeżeli o ręce mowa, to wyciągnął swoją w kierunku małej pantery. Jakby nie patrzeć, to chyba tylko zwierzęta zazwyczaj ufały mu na pierwsze wąchnięcie. Sam posiadał Unaia, dorosłą panterę, a podczas tak wielu podróży nauczył się współpracować z najróżniejszymi gatunkami. Zapewne dlatego. Zwierzęta miały niesamowity instynkt i bardzo dobrze wyczuwały, kto zamierzał zrobić im krzywdę jak również do kogo warto podejść.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Hachiko Nie Sty 26, 2014 7:06 pm

Towarzystwa wreszcie się doczekał. Może nie do końca było to takie towarzystwo, jakiego się spodziewał, ale czy Rudą to interesowało? Huśtawka i park był dla wszystkich, z tego co pamiętała nikt jeszcze nie wykupił na własność tych terenów.
O tak, inwestowanie w szpitale, jak widać, bardzo popłacało. Jednak Hachiko miała nieco inne upodobania, by wykorzystywać swoje medyczne zdolności. A za swego partnera mieć Hiro, z którym świetnie jej się współpracowała. Wiedziała, że na jego porady mogła liczyć. A miała skąd czerpać wiedzę, wszak chłop miał ponad tysiąc lat na karku. Chociaż jego ostatnie eksperymenty okazały się niebezpiecznie nie tylko dla ludzi, ale także i wampirów. Dobrze, że nie wyszło na jaw któż jest za to odpowiedzialny, dzięki czemu rasa wampirza wciąż jest tajemnicą dla ludzkiego świata.
Czyżby Ethan tracił swoją szlachecką czujność? Najwyraźniej ilości alkoholu powoli dawały mu się znaki, skoro zapomniało mu się o tak ważnej czynności jak przefiltrowanie terenu. Choć Hachiko i tak nie zamierzała go atakować, zdawała sobie sprawę z jego umiejętności, sił oraz mocy. Dzisiejszego wieczoru jednak, miała jak się bronić, więc tak szybko nie padłaby jego ofiarą. Zresztą nie ma co się nad takimi sprawami zastanawiać, bowiem Ethan wydawał się nieco inny. Można by śmiało rzec, że był w stanie lekkiego upojenia alkoholowego, a wówczas da się z nim nawet porozmawiać. Pamiętała jakim był gburem, więc widząc tę nagłą zmianę jego zachowania, to niemalże zakrawa o jakiś pieprzony, chrześcijański cud.
Wargi wampirzycy także drgnęły w uśmiechu, widząc tego banana na Ethanowskim ryju. W sumie nic się nie zmienił, nie licząc kilku zmarszczek wokół oczu i warg (to przez ten uśmiech, jakby nagle się postrzał).
– Widzę, że masz doborowe towarzystwo i równie doskonały humor.
Zbliżyła się odważnie i pewnie w stronę szlachetnego. Jakoś nigdy nie okazała przed nim strachu. Sięgnęła po butelkę, którą wyciągnął w jej stronę i upiła kilka łyków. Alkohol rozgrzał jej wnętrzności, napełniając przyjemnym uczuciem. Oddała mu butelkę, zajmując miejsce na huśtawce tuż obok niego. Nie broniła Centurii zbliżyć się do wampira, która z zaciekawieniem, acz jeszcze z „dziecięcą” nieufnością podeszła do jego ręki, by ją obwąchać. W pewnej chwili mógł poczuć na swojej dłoni drobne kiełki dzikiego kota, który uznał jego dłoń za świetnego gryzaka. Uwaliła się zaraz na śniegu, na grzbiecie, bawiąc się dłonią Ethana.
– U mnie i Testamenta? Skąd wiesz, że jest jakieś my?
Zapytała, spoglądając na niego, by po chwili wzruszyć ramionami.
– W sumie u niego bez zmian. Ostatnio jest coraz bardziej lubiany w ludzkich szeregach.
Zaśmiała się na samo wspomnienie o jego ostatnim wybryku, a właściwie to przedostatnim. Choć w tej chwili mogło się to przesunąć nawet jeszcze bardziej.
– To rzadkość widzieć Cię w takim… humorze. Odkąd Cię znam, chodziłeś z posępną miną, jakby wiecznie naburmuszony i znudzony życiem. Tak bardzo pochłonęła Cię rodzina?
Nosz normalnie nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania. Wciąż miał obrączkę, więc rozwodu nie wziął, to było pewne. Wyciągnęła rękę w stronę Ethana, oczywiście chcąc sięgnąć po butelkę z whisky. Nie była taka zła w smaku, całkiem bogaty aromat.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Ethan Pon Sty 27, 2014 6:48 pm

A czemu i by nie takie? Hachiko również mogła być całkiem niezłą towarzyszką do rozmów, a zdecydowanie lepiej ona niż jakiś nieznany człowiek, czyż nie? Przynajmniej mogli... porozmawiać o starych, dobrych czasach, ot co. A dyskutować o czym było, musiała mu przyznać!
Cóż, szlachecka czujność miała się dobrze. A tak szczerze mówiąc to nawet nie wpadło mu do głowy, by cokolwiek sprawdzać. Dlaczego? Z dość prostego powodu - nie sądził, by ktokolwiek przebywający w tym mieście mógł mu zagrozić. Ot, taka pewność siebie nabyta przez lata, a która nie była nieodpowiednia lub zawyżona. Już dawno nie walczył z kimś, kto mógł mu pokazać, że też nieźle sobie radzi. Prym wiodło w tym momencie zapewne niesamowite doświadczenie, wszakże wiadomo było, iż nawet dość słaby wampir po wielu, wielu latach ćwiczeń w końcu dojdzie do takiej wprawy, że nie jeden krwi Czystej musiałby się obawiać stawić mu czoło. Zdarza się przecież nawet że łowcy będący zwykłymi ludźmi, pętali Czystych. Może i też Szlachetnych; o tym nie słyszał, bo z pewnością taki wampir nie miałby się czym chwalić. Także niech Hachiko ma spokojną czuprynę - jego umiejętności i instynkty w żadnym razie nie zostały stępione przez rodzicielstwo. A wręcz na odwrót - gdy przebywał z córką musiał być podwójnie ostrożny. Elyse stanowiła wprost niesamowitą kartę przetargową. Wszyscy wiedzieli, że ma hopla na punkcie swojej córki, a nie stanowiła ciężkiego orzecha do zgryzienia jeżeli chodzi o porwanie jej.
Owszem, można nawet stwierdzić, że nabył troszkę optymizmu. Nie ma się co dziwić - Ethan przez tyle lat swego życia był sam. Dzięki temu (a może przez to) stał się bardzo zgorzkniały i gburowaty. Każdy w końcu stałby się taki, bez wątpienia. Gdy jednak dziecko przychodzi na świat i ponownie ukazuje to, jak bardzo można cieszyć się choćby przelatującym motylem, to trudno wciąż wściekać się na cały świat. A do tego dochodziła żona optymistka, rozbrajająca wszystkich ciągłym szczerym uśmiechem. Oczywiście charakter Ethana aż tak radykalnej zmianie nie uległ - nadal był niesamowitym marudą. Nauczył się po prostu od czasu do czasu uśmiechać - na przykład do posiadanej aktualnie whiskey. Mała rzecz, a cieszy.
- Lepszego towarzystwa znaleźć sobie nie mogłem, a dobry humor przychodził z każdym łykiem - odparł. Niech nie obawia się, że alkohol im się skończy. Spokojnie, w torbie miał jeszcze jedną butelkę, większą od tej, która chętnie pozwoli uczcić im to spotkanie. A do gabinetu sobie dokupi w drodze powrotnej jeszcze jedną.
Palcami zaczął bawić się z małą panterą, nie przejmując się kłami wbijanymi w dłoń. Nie bolało to w ogóle, a zdążył się przyzwyczaić do tego uczucia. Co więcej - Unai od czasu do czasu umiał jeszcze drażniąc się ugryźć Ethana, a trzeba przyznać, że zacisk szczęk miał niesamowity. Nawet tylko ten dla zabawy.
- Już wcześniej o was słyszałem. A teraz ponoć wzięliście ślub - odpowiedział, spoglądając na jej obrączkę znacząco. Pasowali do siebie, to musiał im przyznać. Dobrali się jak w korcu maku. Masochistka i sadysta; czego więcej chcieć? A Tess potrafił być takim dużym dzieckiem, więc zapewne udawało jej się zahamować troszkę jego gadzie zapędy. Choć, trzeba przyznać, ciekawił go ten związek.
- Oh, tak. Testament zawsze był uwielbiany przez ludzką część społeczeństwa. Nie wątpię - tu nie trudno było o uśmiech. Można by rzec nawet, że ma swoich stałych fanów i klientów, jakby tylko spojrzeć na ogłoszenia w gazetach. Często nawołują tam do Testamenta i reszty jego rodziny, a jego nazwisko jest już chyba najsławniejsze w mieście. Cóż za osobistość. Jakież to szczęście znać go osobiście! Następnym razem może poprosi o autograf?
Na jej pytanie wzruszył ramionami. Ostatnio znów miał coraz mniej czasu na rodzinę, także nie można tak tego nazwać.
- Cieszę się, że w końcu w spokoju mogę napić się alkoholu. Był czas, że mogłem o tym tylko zamarzyć - odparł zgodnie z prawą, samemu w końcu nie wiedząc czemu. Oczywiście nie zamierzał się wyżalać, phew, jeszcze czego. To byłoby raczej baaardzo do niego niepodobne, a zanim by do tego doszło to musiałby sam wypić zdecydowanie większą ilość alkoholu niż ten posiadany aktualnie przez nich. Niech więc tak tego nie odbiera; odpowiedział po prostu zgodnie z prawdą na zadane pytanie.
Podsunął butelkę w jej stronę, odsuwając pokutą już dłoń od pantery.
- Śmiało, bez krępacji. Mam jeszcze 0,7.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Hachiko Czw Sty 30, 2014 7:24 pm

To chyba oczywiste, że Hachiko była dość ciekawą osobistością, z którą można by sobie pogawędzić. Miała kilka historyjek w zanadrzu, zatem jeśli Ethan będzie „grzeczny” może uda jej się kilka zdradzić mu na ucho. Prawdą był także fakt, że mieli o czym dyskutować, wspólne tematy zawsze się znajdą, a im przecież długo nie zajmowało, by znaleźć konkretny i ciekawy temat.
Ruda wcale się nie martwiła oraz nie przejmowała utratą czujności Ethana. Niech nie wyobraża sobie za dużo, bo zaraz wyjdzie, że wampirzyca martwiła się o szlachetnego. Ich więź nie była aż tak silna, poza tym od tego miał swoją żonę. Tym samym szczerze wątpiła, aby w tym mieście nie było żadnego wampira, który mógłby się równać z Ethanem, bądź go nawet pokonać. Przecież istniał wielki i jakże potężny „Dracula”! Trzeba trząść portkami na samą myśl, inaczej wręcz obraza dla tego jakże wspaniałego rodu. Ach, niech się Ethan strzeże, groza aż bucha.
Co do łowców, nawet Hachiko przyznałaby rację szlachetnemu. Głównie były to dzieci, ledwo odstawiły mleko matki, a już sięgały po broń i szarżowały na starsze, o wiele bardziej doświadczone i silniejsze wampiry. Wystarczy kilka uważnych ciosów, by pokonać takie dziecko. Łowcy naprawdę byli żałośni. Im starsi, tym częściej wysługiwali się dziećmi. Ostatnio widziała dzieci wysłane w dzielnice slumsów, gdzie kręcą się najgorsze wampiry. Nie to, żeby było wampirzycy żal ludzkiego pomiotu, szkoda jedyni cze że ich krew marnuje się w tak bezproduktywny sposób. Ostatnimi czasy pojawiło się także więcej wampirów poziomu E. Dosłownie jakby zarażali się silną albo przez powietrze, niczym jakiś pieprzony wirus. Im więcej tego syfu, tym niebezpieczniej dla tajemnicy, w jakiej wampiry się ukrywały od wieków.
Ethan pewnie nie musiał się zbytnio zamartwiać o swoją córką, bo pewnie nie miał zbyt wielu wrogów w tym mieście. Z innych miast nie miała pojęcia jak mają się jego sprawy i nie bardzo ją to nawet interesowało.
– Zatem wypijmy za to dobre towarzystwo.
Zaproponowała toast, który nie był taki zły. Skoro miał taki zapas alkoholu mogli sobie poużywać. Zresztą w XXI wieku nie było większego problemu w odwiedzeniu jakiegoś większego sklepu w celu zakupienia alkoholu wysokoprocentowego.
Pantera zostawiła wreszcie w spokoju dłoń szlachetnego. Była jeszcze młoda, miała zaledwie kilkanaście tygodni, zatem jej kły nie były na tyle ostre by porządnie zranić twardą skórę wampira. Centuria nie miała większego problemu z małymi, futrzastymi ssakami. Do dorosłej pantery jeszcze jej jednak brakowało.
– Owszem, kilka lat temu. W sumie dość zaskakujące. No wiesz, Testament i oświadczyny.
Wyjaśniła mu, tak samo jak on zrobił to nieco później. Jeśli był czegoś ciekaw, mógł pytać, kto pyta nie błądzi. Ona sama także nie przepadała mówić za dużo o sobie. Nie do końca to Testament był w roli sadysty, to Hachiko robiła za oprawcę Kanibala i świetnie się czuła w tej roli. Sama zresztą to, co ją naprawdę podniecało. Całego, wielkiego Testamenta.
– Wyobraź sobie, że w tej chwili bije rekordy swojej popularności.
Zaśmiała się, drapiąc po grzbiecie małą, dziką kocicę, która przemknęła teraz gdzieś między ich nogami. Wampirzyca odbiła się dwa razy od ziemi, bardziej z powodu bezczynności i bezruchu nóg, niż chęci bujania na huśtawce. Choć kto wie? Może nabrała ochoty na dziecięce zawody kto odbije się mocniej?
– Zniknąłeś zresztą na kilka lat. Wręcz sądziłam, że szlag Cię trafił albo gdzieś przepadłeś.
Wtrąciła, patrząc na niego znacząco.
– Zresztą, jak się odnajdujesz w małżeństwie?
Wampirzyca już dawno nie prowadziła takiej spokojnej rozmowy o pierdołach. Jakby nie patrzeć było to nawet przyjemne uczucie, pojawiające się gdzieś koło serca. Upiła znów kilka łyków mocnego trunku, by podać butelkę znów szlachetnemu.
– Widzę, że stęskniłeś się za dawną przyjaciółkę.
Puściła w jego stronę perskie oko, a słowa zabrzmiały dość dwuznacznie. Oczywiście wampirzyca mówiła o alkoholu, sam przyznał że jeszcze niedawno nie miał czasu by w spokoju się napić.
– Może zdradzisz, co robiłeś, gdy Cię nie było?
Spytała od tak, tworząc butem dziurę w kilkucentymetrowej warstwie śniegu. W pewnym momencie odchyliła nieco głowę do tyłu, by móc się przyjrzeć niebu, jakie się nad nimi roztaczało.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Ethan Sob Lut 01, 2014 6:02 pm

Że tak zapytam z czystej ciekawości - że kim jest ten ''Dracula''? Bo Ethan jakoś w ogóle nie kojarzył. No chyba, że mamy na myśli tutaj Vlada Tepesa, ale z tego co wampir kojarzył, to temu tak naprawdę daleko było do wampiryzmu. Został tak okrzyknięty ze względu na swe barbarzyńskie zapędy. Ale coś mu może umknęło? Chyba, że ma na myśli Kaina o którym słyszał, że tak się mianuje, a ile w tym prawdy było nie miał pojęcia. Szczerze mówiąc to mało go obchodził młodzik Tepes za jego czasów. Miał lepsze rzeczy do roboty. Ah, i że miał się obawiać Kaina i jego rodu? Cóż, kiedy po przybyciu do Japonii pierwszy raz zrobił mały wywiad z czystej ciekawości, to nie wydawał mu się kimś ani wielkim, ani nawet potężnym. A tym bardziej nikim, kogo można by się obawiać. Przykro mi. Taka jest jego subiektywna ocena.
Właściwie zastanawiał się po cholerę istnieje taka instytucja jak ''łowcy wampirów''? Przecież jest to bardziej niż oczywiste, że takowi nie mają z nimi nawet najmniejszych szans w walce, a naprawdę mnóstwo z nich miało jeszcze mleko pod nosem. Aż szkoda było zabijać takiego dzieciaka z i tak bardzo krótkim życiem przed sobą. Zawsze wszakże jeżeli było coś nie tak to wampiry same wykonywały samosąd i sprawa wracała do normy - nie było potrzeby mieszać do tego... ludzi. Aż wstyd. Chociaż może to wina obecnego pokolenia? Już jakiś czas temu zauważył, że brakuje mu jaj by znów działo się jak kiedyś. By wampiry bały się zbyt wychylać w obawie przed POTĘŻNĄ Radą Wampirów, którzy jak kaci z kosą czekali tylko na taki gest. Tak, kiedyś to były czasy... teraz szczerze mówiąc to mało go to obchodziło. Przykro mi, sam nie będzie się bawił w zabójcę. Ma ważniejsze sprawy na głowie; jego pokolenie już minęło. A że większość obecnego jest jak Naizen, to cóż... pozostaje usiąść z miską popcornu i czekać na show.
W tym mieście faktycznie, nie. Co nie zmieniało faktu, że jego aktualna pozycja była dość znana. Miejsce zamieszkania również. Nie trudno więc było podążać za nim aż od Francji, mimo, że uważał to za okropną głupotę i aż proszenie się o śmierć. Nie bywał łaskawy.
Uniósł butelkę do góry po czym wziął sporego łyka po toaście Hachiko, a potem oddał jej butelkę z wyraźnie uszczuplonym zasobem. Wyciągnął więc z torby nową, którą wsadził w śnieg między ich nogami. Jeszcze bardziej się ochłodzi gdyż nie mają pasujących do niej kostek lodu. A jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
- Nie, nie wyobrażam sobie tego, więc zaspokój moją ciekawość i opowiedz mi o tym - powiedział prawie się śmiejąc. Nie sądził by Testament klasycznie klęknął na jedno kolanko, wyciągnął czerwone pudełeczko z kieszeni (miałby do tego uczesane do tyłu i elegancko przylizane włosy), po czym szarmancko poprosił Leadris o rękę, dodając do tego, że bardzo ją kocha i jest najwyraźniej kobietą jego długiego, gadziego życia. Nie, ta wizja wydawała się zbyt zabawna. Naprawdę miał ochotę roześmiać się do rozpuku. Była też oczywiście inna opcja oświadczyn, która kołatała mu się w głowie, ale więcej to miało wspólnego z rytuałem niż z oświadczynami.
A na końcu popijali krew niemowląt.
- Ja nie wątpię. Zawsze był wyjątkowo uroczą osobą, która bardzo szybko znajdowała sobie bratnie dusze - prawie jak Ania z Zielonego Wzgórza, chciałoby się dodać. Również lekko odepchnął się stopami. A co powie na zabawę w ''kto dalej doskoczy?''? W wampirzym wykonaniu mogłoby to być naprawdę bardzo, bardzo widowiskowe. Koniec końców można przelecieć przez cały plac!
- Pracowałem. No i chciałem by Elyse wychowywała się najpierw w rezydencji - wzruszył ramionami. Nie sądził by to, co działo się przez te kilka lat było na tyle interesujące by o tym opowiadać przy flaszce. Raczej zwykłe, rodzinne perypetie. Nauka chodzenia, mówienia, czytania i tym podobne Elyse, dużo pracy, od czasu do czasu wycieczki by mała choć na chwilę urwała się z rezydencji i poznała świat poza nią... nic niezwykłego.
- Wiesz, że to dobre pytanie? Wciąż nie mogę przywyknąć. Po powyżej ośmiuset latach bycia samotnikiem ciężko jest nagle przerzucić się na grono rodziny - odpowiedział obojętnie, odbierając od wampirzycy whiskey. Po tych słowach dopił zawartość butelki do końca czując jak niby zimny trunek rozgrzewa mu żołądek. Nie ma to jak alkohol.
- Może wiesz co mam na myśli - zerknął na nią. Szczerze w to wątpił. Testament raczej nie był partnerem z którym żyło się całkowicie normalnie, a i Hachiko do takowych kobiet nie należała. Nie wyobrażał sobie jednak by, na przykład łagodząc jego sadystyczne zapędy, które gdzieś tam w sobie wiecznie tłumi, Vivien wybrała się z nim na małą, masową rzeź. Nie i tyle. Ona wręcz lubiła ludzi. Jemu byli oni całkowicie obojętni, dlatego tak lubił choć raz na kilka lat wybrać się do jakiegoś budynku, zamknąć go od środka, a potem po prostu skorzystać ze wszystkich obecnych tam osób. Cóż, to też nie dobrze tłumić w sobie. W końcu Ethan może wybuchnąć - był jak chodząca bomba zegarowa, o czym i Leadris i Vivien mogły się już przekonać.
Pusta butelka została odrzucona gdzieś na bok (gdy zaczną się roztopy to będzie z niej ładny przebiśnieg), po czym wyciągnął drugą ze śniegu, otrzepał, otworzył i podał wampirzycy.
- Wyglądasz wciąż zbyt trzeźwo - zauważył, po czym wyszczerzył do niej swoje białe, okazałe kły. On szczerze mówiąc już ładnie czuł jak oddziałują na nim procenty.
- Nie chcesz tego słuchać. To było mniej interesujące od brazylijskiej telenoweli, a opowiadać o tym mogę ewentualnie swojej babce. Chyba tylko ją potrafiłoby to zaciekawić - o, tu się zaśmiał nawet! Zdarza się, że umie zażartować!
- Opowiedz mi lepiej co u was ciekawego się działo, gdyż nie wątpię, że te wydarzenia ociekały krwią niewinnych dziewic. Eh, zazdroszczę - może, może nawet kiedyś wybiorą się razem na jakąś miłą, spokojną rzeź? Skoro już się tak przyjaźnią, to trzeba zaciskać te więzy, a jak inaczej niż w takowy sposób? Można też zabrać Testamenta, ależ byłoby z tego frajdy! Przez te lata uzbierało mu się tyle wspaniałych pomysłów, iż taki wypad nie mógłby być nudny.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Hachiko Pon Lut 03, 2014 5:00 pm

Tego „Draculę” Hachiko znała jedynie ze stronic klasycznej groteski, bowiem cała reszta była śmiechu warta. Co prawda czasami ciężko krytykować coś, czego nie doświadczyło się na własnej skórze. Z drugiej strony zawsze zasięga się języka, nim sięgnie się po dany produkt. Ruda miała jedynie przyjemność poznać syna owego pana, jednak do dzisiejszego dnia żyła w pięknej nieświadomości, że istnieją takie gatunki wampirów, które wynoszą się ponad piedestał, nie wiedząc nawet o czym mówią. Owe barbarzyńskie zapędy zostały zaczerpnięte od starożytnych Rzymian, a potem nawet od samych Wikingów. Błędem jest więc nazywanie takiego pana barbarzyńskim, jeśli jedynie ośmielił się mówić o swych czynach przy bezpodstawnych dowodach swoich jakże złych postępków. Cóż, Ethan miał to wielkie szczęście i zasrany zaszczyt nie poznania pana z dworku.
Ludzie lubią mieć coś do powiedzenia. Lubią być ważni i lubią mieć świadomość, że ostatnie wypowiedziane słowo należy właśnie do nich. Muszą mieć przecież świadomość, że są lepsi w czymś od wampirów, dlatego powstała grupka szaleńców w minionych wiekach, która zapragnęła pierw polować na wiedźmy. Później z braku laku (wszak wiedźmy nie istnieją, bądźmy realistami), przerzucili się na biedne wampiry, zamieszkujące ciemne nory. Z nimi pewnie poszło im szybciutko, więc uznali siebie za niepokonanych. I tak powstała „oświata łowiecka”, która do walki z potężnymi wampirami wysyła dzieci. Doprawdy, banda odważnych!
Kiedy wypił kilka łyków alkoholu oddając butelkę towarzyszce, wampirzyca uznała, że musiał mu się spodobać jej toast. Również przyłożyła butelkę do ust i upiła kilka łyków. Pewnie jakieś nastolatki na jej miejsce, te ludzkie trzpiotki, podniecałyby się na samą myśl o pośrednim pocałunku z takim, tak zwanym, ciachem. Jeszcze by mu tu pomdlały z wrażenia, a na koniec zaalarmowane mamusie posłałyby go sądu za demoralizujący wpływ na nastoletnie panny.
Gdy wsadził butelkę w śnieg, wampirzyca dotknęła ją dłonią, ochładzając ją lepiej oraz skuteczniej niż śnieg. Jeśli będą chcieli, po otwarciu może nawet stworzyć kilka kostek lodu, które wrzucą do butelki, by alkohol miał lepszy smak.
Zerknęła na niego, znów upijają kilka łyków whisky, by wręczyć ją ponownie w dłonie wampira. Zmarszczyła brwi, jakby ważąc jego słowa i zastanawiała się czy on właśnie sobie z nich zadrwił. Wątpiła w to jednak, Ethan nigdy nie drwił, walił prosto z mostu, gdy mu coś leżało na żołądku. A już na pewno nie drwiłby będąc pijany, jak teraz.
– Hmm, zabrał mnie do posiadłości, którą dla nas kupił. Już z góry wszystko przygotował, wciągając w swoją grę służki. No wiesz, gdy obudziłam się wieczorem, czekały na mnie podarunki od niego, jakie miałam na siebie nałożyć. Zeszłam na dół i…
Urwała na chwilę, by rozbujać się nieco mocniej. Na samo wspomnienie o tamtym wieczorze, aż się uśmiechnęła. Nikt nigdy nie mógł zmusić Testamenta do założenia garnituru, nawet Nadira. A tu proszę! Kanibal sam to zrobił.
– Czekał tam, przy naszykowanym stole, z kolacją godną francuskiej burżuazji. A co najlepsze w tym wszystkim… Miał na sobie czarny, wyprasowany garnitur i elegancko spięte włosy w kucyk. Pierwszy raz go takim widziałam. Widok naprawdę nieziemski i dosłownie zwalający z nóg. Żałuj, że go wówczas nie widziałeś!
Zaśmiała się, zerkając na Ethana. Huśtawka znowu zwolniła, więc wampirzyca wbiła buty w śnieg, drążąc kolejny tunel.
– Widziałeś go kiedyś, żeby tańczył walca? Mimo wszystko jest mistrzem tańca, nie spodziewałbyś się tego po nim. A później klęknął na kolanko i się oświadczył. Ślub był rytuałem satanistycznym. Nie obyło się bez ofiary.
Jak widać, Ethan w osiemdziesięciu procentach trafił w sedno. Owszem, rytuał był, niemowlaki także, ale towarzyszyło to ślubowi, a nie zaręczynom.
– Elyse? Zmieniłeś żonę?
Spytała, nie wiedząc, że dorobił się nawet córki. Coś tam wiedziała, że miał syna, ale o córce nic jej nie było wiadomo. Nie śledziła przecież najnowszych plotek celebrytów, nie interesowało ją to w najmniejszym razie.
– Spory krok milowy. Moje życie też się zmieniło.
Wzruszyła ramionami, jakby to o czym mówili nie miało żadnego znaczenia. Ale przecież oboje wiedzieli, w głębi siebie, że prawda była całkiem inna. Gdyby im nie zależało, gdyby nie zmienili choć troszkę swoich przyzwyczajeń, na pewno by już dawno zniknęli z życia drugiej połówki, czyż nie? Nikt ich przecież nie przywiązał ani nie zmusił. Niepostrzeżenie kiwnęła na słowa Ethana, potwierdzając, że wie z czym się borykał. Ach, dosłownie rozumieli się bez słów i aż uronię łezkę wzruszenia z tej przyczyny. A teraz, zaszczyćmy ich minutą ciszy…
Co do ich erotycznych zabaw, to raczej Hachiko bawiła się w kata, znaczy w sadystkę, niż Testament. Robił wówczas za ofiarę, ale te role bardzo przypadły im do gustu. Ale Ethan chyba nie chciał słuchać o seksualnych upodobaniach starego znajomego i nowej, zajebistej psiapsiułeczki od ser ducha. Hachiko nie potrafiłaby żyć przez rzezi. Od czasu do czasu musiała zrobić mały rozpierdol. Szkoda, że ani razu nie skorzystała z piły mechanicznej, byłby ubaw po pachy, naprawdę.
– Przyznaj się, że podpijałeś, gdy nie patrzyłam.
Zmrużyła oskarżycielsko oczy, wpatrując się w niego przez chwile swoimi kocimi, zielonymi. Pantera bawiła się w śniegu, podgryzając teraz kostki Ethana. Otrzymaną butelkę od razu otworzyła i przystawiła do ust, by uszczuplić jej zawartość.
– Jeśli masz ochotę na niewinne dziewice, zawsze możemy coś upolować. Acz wątpię, żeby trafiła się nam dziewica. Nie w tych czasach.
Westchnęła wielce zasmucona. No tak, z dziewicami to mogą mieć problem, ale z kimś niewinnym już tak ciężko nie będzie. Wręczyła mu butelkę. Doskonale rozumiała jego potrzebę zapolowania. Sama nie potrafiła żyć w idealnej „zgodzie” z ludźmi, a już na pewno nie mogłaby ich tak polubić jak jego żona. Widziała w nich jedynie świetne i interesujące obiekty w formie worków z krwią. Ot, taka hodowla...
Hachiko spojrzała na obrączkę. Powinna mieć intensywny kolor krwisto-złoty, jak wówczas po złożeniu przysięgi krwi. Jednak teraz traciła swą barwę i zaledwie migotała. Obrączka stała się również luźna, zbyt luźna. Czyżby coś złego działo się z Testamentem? Wiedziała, że zabił dowódcę Oświaty włoskiej i bardzo możliwe, że łowcy już się do niego dobrali. Zerknęła jeszcze raz na obrączkę, która straciła swój intensywny kolor. Wiedziała jedno, kanibal jeszcze żył. Gdyby było inaczej, obrączka zsunęłaby się z palca.
- Ethan, muszę iść. Miło było Cię ujrzeć, staruszku.
Oddała mu butelkę z alkoholem i bez zbędnych tłumaczeń, oddaliła się czym prędzej w stronę Zamku. Musiała jeszcze wysłać krótką wiadomość do Hiro i go uprzedzić.

[zt]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Czw Mar 06, 2014 5:06 pm

Wieczór, zwykły zimowy wieczór.
Dziewczyna przyszła tutaj ubrana w czarny płaszczyk. Sięgał on jej do kolan i był on obszyty czarnym futerkiem na dole, przy wykończeniu rękawów jak i kaptura. Na nogach zaś miała ciężkie i dość długie, bo sięgające do połowy jej łydek glany. Oczywiście buty również były czarne.
Jako iż temperatura była dość niska, a dziewczyna na dworze przebywała już kilka dobrych godzin, najzwyklej w świecie była nieco zmarznięta. Pomimo tego nie wracała do domu. Nie chciała wracać, przynajmniej nie teraz.
Powolnym krokiem podeszła do huśtawki i strzepała z niej warstwę śniegu, jaka zalegała tutaj. Następnie usiadła i zaczęła się powoli huśtać. Przymknęła swoje błękitne oczy i korzystając ze swojej samotności zaczęła cicho śpiewać jedną ze swoich ulubionych piosenek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Wto Mar 11, 2014 8:12 pm

Przemierzała szybkim krokiem ulice miasta jedząc przy tym czekoladę. Było jej smutno, a słodycze zawsze poprawiały Sunako humor. Straciła kochanka. Nie przejmowała się tym za bardzo. Bardziej bolało ją to, że nie będzie miała w czyich ramionach się pocieszać. To było najgorsze. Bez kochanków całkowicie traciła panowanie nad swoimi uczuciami i łatwo wtedy było jej wpaść w depresję z byle powodu.
Ze smutkiem stwierdziła, że zjadła sama całą czekoladę. Od czasu do czasu pociągała noskiem, aby się nie rozpłakać. Już miała sięgnąć do torebki po następną, przecież ona nosiła przy sobie kilogramy słodkości, kiedy usłyszała czyjś śpiew. Jako muzyk i jednocześnie nauczycielka śpiewu ,była bardzo wrażliwa na to, kiedy ktoś fałszuje. Była więc bardzo przyjemnie zaskoczona słysząc same czyste dźwięki.
Ciekawość jak zwykle była silniejsza i po chwili Sunako wręcz biegła w tamtą stronę. Zatrzymała się widząc dziewczynę huśtającą się na drzewie. Co zrobić? Zostać, czy może podejść? Wyczuła, że dziewczyna była człowiekiem. Mhm... Można się zabawić. Nie, Sunako, o czym ty myślisz? Nie wolno atakować tak ludzi bez powodu, nawet jeśli jest się bardzo smutnym.
Cichutko westchnęła i zrobiła kilka kroków na przód. Zatrzymała się tuż przy drzewie. Nie chciała jej przestraszyć.
- Nie boisz się włóczyć tak sama po mieście o tej porze? - zapytała cichutko. Miała taki słodki i melodyjny głos - Ostatnio w mieście zdarzają się różne morderstwa...
Przyglądając się dziewczynie stwierdziła, że nie ma jakieś piętnaście, góra siedemnaście lat. Wampirzyca westchnęła. Pamiętała kiedy ponad sto lat temu ona też była w tym wieku. Taka młodziutka, niedoświadczona... Do szaleństwa zakochana w swoim panu... Wtedy jeszcze nim nie był. Uwiódł ją i zamienił w wampira. Taka mała zemsta na łowcach. Sunako często żałowała, że zaufała szlachetnemu, ale z drugiej strony była szczęśliwa, że właśnie tak się stało.
Patrząc na dziewczynę poczuła bolesne ukłucie w sercu. Gdyby tylko mogła jeszcze raz być człowiekiem...
Zobaczyła, że cała jest zamarznięta. Pokręciła głową. Ona jako wampir nic nie czuła, ale co z tą małą istotką siedzącą na huśtawce?
- Uczysz się w Akademii Cross, czy jesteś tu przejazdem? - zapytała. Przecież Sunako wyglądała na jej rówieśniczkę, więc chyba nie wydawałoby się jej dziwne, że pyta ją o takie rzeczy, prawda?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Sro Mar 12, 2014 8:36 pm

Huśtała się z zamkniętymi oczami. Całkowicie zapomniała o tym, że jest na dworze i każdy może ją usłyszeć i najzwyklej w świecie dała się ponieść temu co robiła.  

"Little white flowers
Will never awaken you
Not where the black coach
Of sorrow has taken you"

Uchyliła powieki i zauważyła małą, chudziutką i śliczną dziewczynkę. Była pod wrażeniem jej urody. Śnieżnobiała cera, drobne usteczka, piękne długie włosy i...  duże czarne oczy.
Kiedy usłyszała pytanie kierowane od tej kruszynki w swoją stronę nieco się ocknęła. Ten słodki i melodyjny głos, którego właścicielką była  nieznajoma rozbrzmiewał w jej uszach przez dłuższą chwilę. Mogła by jej słuchać bez końca, ale chwila! Ta mała dziewczynka pytała, czy ona się nie boi, a co z nią? Przecież wyglądała na całkowicie niewinną i bezbronną.
- Mogłabym zapytać Ciebie o to samo. Jest późno, a ty, tak samo jak ja jesteś na dworze. - Cóż... tak naprawdę nie słyszała o żadnych morderstwach w okolicy, co zapewne umknęło jej uwadze. Lucinda była osobą wiecznie nieobecną myślami, taka już po prostu jest. Na chwilę znów odpłynęła i wróciła do śpiewania, jednak w momencie gdy usłyszała pytanie tej ślicznej panienki przestała, by móc jej odpowiedzieć twierdząco.
- Jestem uczennicą dziennych zajęć, a ty? - Była ciekawa tego, czy to piękne dziewczę również chodzi do Akademii Cross. Co prawda nigdy jej wcześniej nie widziała, ale w przypadku Lucindy to nie powinno dziwić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Czw Mar 13, 2014 4:45 pm

Oparła się plecami o drzewo i uśmiechnęła. Powiedzieć jej, czy nie? Zresztą, co jej szkodzi? Dziewczyna nie była łowcą, Sunako dobrze o tym wiedziała, jako córka jednego z nich. Potrafiła rozpoznać ich na kilometr, więc i tutaj miała pewność, że rozmawia ze słodką niewinną ludzką dziewczyną.
- Wiesz... Może i wyglądam młodo, ale wierz mi, szkołę skończyłam już wiele lat temu - powiedziała pokazując śnieżnobiałe kły. Jeśli wie o istnieniu wampirów na pewno domyśli się, że Sunako jest jedną z nich. Jeśli nie- no trudno. Miło było by trzymać ją tak w błogiej nieświadomości. Ludzie nie powinni wiedzieć o istnieniu wampirów. Szczególnie tacy młodzi jak ona. Później ciągnie ich z ciekawości do krwiopijców i kończą jako słudzy kapryśnych szlachetnych.
Westchnęła cicho. Będąc wampirem miała dobry wzrok, więc zauważyła zmarznięte dłonie dziewczyny. Podeszła do niej i złapała ją za ręce. Pochyliła się nad dziewczyną patrząc jej prosto w oczy.
- Marzniesz. Jeśli chcesz, zabiorę cię w ciepłe miejsce - powiedziała. Na pierwszą myśl przyszedł jej hotel, przecież nie weźmie jej do pełnego wampirów zamku! Zamknęła oczy i lekko musnęła usta dziewczyny swoimi. Uwielbiała to robić. Zaraz potem wsunęła palce w jej włosy, a jej z początku niewinny pocałunek zamienił się w bardziej namiętny, Sunako do tej "zabawy" dołączyła jeszcze swój język. Po chwili uwolniła usta dziewczyny.
- A tak w ogóle, to jestem Sunako - przedstawiła się, po czym znów zatopiła wargi w ustach dziewczyny. Tak bardzo ciągnęło ją do kobiecego ciała.
Cóż się dziwić, Sunako była przecież biseksualna. Pociągali ją przedstawiciele obu płci. Jej pocałunki stały się bardziej natrętne, niemalże desperackie.
Nie wiedziała jak na to zareaguje dziewczyna. Odwzajemni, czy może ucieknie? Odruchowo złapała ją za nadgarstek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Czw Mar 13, 2014 8:05 pm

Spoglądała na dziewczynkę z zainteresowaniem i zafascynowaniem. Jeszcze nigdy nie widziała kogoś tak urodziwego jak ta mała,tajemnicza, czarnooka panna.
W momencie, kiedy to przeurocze dziewczę oznajmiło jej, że naukę zakończyło wiele lat temu myślała, że to żart. Jakim cudem dziewczynka, która wygląda na jakieś czternaście lat, mogła już zakończyć edukację? Zapewne rozważałaby tą kwestię dalej, ale właśnie ujrzała białe kły. Zamarła w bezruchu, była w szoku.
Spoglądała na małą wampirzycę z szeroko otwartymi oczami. Starała sobie w miarę logicznie wytłumaczyć fakt posiadania kłów przez dziewczynę, ale... w tej chwili nie była w stanie myśleć o tym! Gdy tylko ta kruszynka do niej podeszła i ją dotknęła przeszły ją dreszcze, ale... z niezrozumiałego jej powodu nie bała się, a przecież powinna.
- Szczerze mówiąc, bardzo chętnie poszłabym w jakieś cieplejsze miejsce. - Takie zgadzanie się na propozycję całkowicie obcej osoby nie było raczej rozsądne, ale Lucinda nigdy nie zwracała na takie rzeczy uwagi.
Poczuła na swoich ustach delikatne usta dziewczyny. Prawda była taka, że Lucinda nigdy nie miała nic przeciwko robieniu takich rzeczy z dziewczętami. Była zaskoczona, ale miło zaskoczona tym pocałunkiem i gdy już chciała go odwzajemnić dziewczyna się odsunęła, by się jej przedstawić. - Lu-Lucinda... - chciała jeszcze dodać jak się nazywa ale ta słodka dziewczyna znów ją pocałowała, a ona z wielką chęcią odwzajemniła jej pocałunek.
Ta chwila mogłaby trwać dla niej wiecznie, mogłaby nawet teraz umrzeć, bo pocałunki z małą wampirzycą były takie... magiczne.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Pon Mar 17, 2014 5:41 pm

Sunako wciąż walczyła z pragnieniem, aby powiedzieć jej, że jest wampirem. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Dotychczas była chłodna i opanowana i nawet wyraz twarzy miała niezmienny. Czasem wyglądała jak porcelanowa laleczka ludzkich rozmiarów. O istnieniu krwiopijców nigdy by nie powiedziała żadnemu człowiekowi, a teraz co? Ta mała ludzka istota wywoływała w niej tak silne uczucia. Zresztą, przypominała Sunako ją samą ponad sto lat temu. Cichutko westchnęła i zaczęła całować dziewczynę po szyi. Z trudem powstrzymywała się przed ugryzieniem jej w szyję. Zamiast tego zrobiła jej malinkę. Przycisnęła ją mocno do siebie.
- Zabiorę Cię do hotelu, bo tam gdzie mieszkam... no nie jest zbyt bezpiecznie dla młodej ludzkiej dziewczyny - wyszeptała. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że użyła słowa "ludzka". No cóż, zaraz pewnie i tak jej powie. Nie umiała już dłużej się powstrzymywać. Złożyła na ustach dziewczyny jeszcze jeden pocałunek.
Czy miała na nią ochotę? W sensie, jak na kochankę? Niewykluczone. Sunako przecież bardzo podobały się kobiety, szczególnie takie młode i śliczne jak ta. Oddychała szybciej. Ledwo nad sobą panowała. Nie, jeszcze nie teraz. Najpierw muszą znaleźć się w hotelowym pokoju, gdzie Sunako będzie pewna, że jej sekret nie wyjdzie na jaw.
Odsunęła się od dziewczyny i wyciągnęła ku niej swoją zimną dłoń.
- Idziemy? Zaraz mi tu całkiem zarzniesz...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Pon Mar 17, 2014 6:45 pm

Sytuacja w jakiej znajdywała się teraz była dla niej czymś ciekawym. Nie dość, że całowała się namiętnie z całkowicie jej obcą dziewczyną, to jeszcze miała ochotę na więcej. Nie oszukujmy się ale raczej mało kto z kimś kogo nawet nie zna robiłby takie rzeczy. Pomimo tego dziewczyna nie miała zamiaru się powstrzymywać.
Poczuła na swej szyi chłodne usta, które pieściły ją. Jej ciało ogarnęła fala przyjemnego ciepła, a ona sama westchnęła przeciągle odchylając swoją głowę nieco w bok, tym samym dając Sunako lepszy dostęp do swojej szyi. Kolejne westchnięcie wyrwało się z jej ust, kiedy dziewczyna postanowiła zrobić jej malinkę, która na jej bladej skórze była bardzo dobrze widoczna.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie słowa Laleczki. Co miała na myśli mówiąc "ludzkiej dziewczyny"? Nie mogła się powstrzymać i po prostu zapytała - Ludzkiej dziewczyny? Poza tym... co to za "niebezpieczne" miejsce? - Spojrzała na nią swoimi błękitnymi oczami pytająco. Nie spodziewała się jeszcze jednego pocałunku, więc nie zdążyła go odwzajemnić.
Lucinda musiała przyznać sama przed sobą, że osoba Sunako bardzo ją zaintrygowała, na tyle by mogła z czystej ciekawości (a może i zwykłej ludzkiej głupoty) za nią podążać. Spoglądając na bladą dłoń dziewczyny lekko ją ujęła. Poczuła chłód jej ciała, niesamowity chłód wręcz nieludzki. Czy ta mała, śliczna Laleczka na prawdę nie jest człowiekiem, a może po prostu to czysty przypadek? Ignorując to uznała, że wampiry przecież nie istnieją. Wstała z huśtawki i delikatnie uśmiechnęła się do swojej towarzyszki.
- Idziemy...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Wto Mar 18, 2014 8:15 am

Czy Sunako wiedziała, jak jej Pan ma wyczulony zmysł węchu i z łatwością rozpoznaje oraz odnajduje zapachy swoich podopiecznych? Powinna pamiętać! Barabal właśnie nadchodził. Jak zwykle odziany w czerń, włosy w nieładzie, a czarne ślepa otoczone ciemnymi okręgami, jakby wampir nie spał całymi tygodniami. I w sumie była to prawda. Po powrocie do Zamku, powinien uciąć sobie kilkudniową drzemkę.
- Dobry wieczór.
Odezwał się wysoki potwór, stojąc nieopodal dwóch dziewcząt. Przerwał im coś? Tudno. Przejechał dłonią po włosach, patrząc niewzruszony na skromne zabawy między płcią żeńską. Zapomniał o biseksualiźmie Sunako... a właśnie, ostatnio była bardzo niegrzeczna.
- Sunako... Wiesz, że mamy do pogadania?
Blade oblicze szlachetnego przybrało nieco gniewny wyraz. Czy pamięta o co mogło mu chodzić? Na ludzką dziewczynę jedynie spoglądał i jak na razie nic do niej nie mówił. Może niedługo to nadrobić? Oparł się ramieniem o drzewo, kołysząc się na nim ostrożnie, żeby czasem nie stracić równowagi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Gość Wto Mar 18, 2014 12:13 pm

Uśmiechnęła się do dziewczyny i złapała ją za rękę.
- Za dużo chcesz wiedzieć, mała istotko - powiedziała. Już miała z nią odejść, kiedy usłyszała za sobą znajomy głos. Nie... To nie może być prawda!, pomyślała. Nie w tej chwili! Odwróciła się bardziej przerażona, niż zaskoczona i spojrzała na swojego pana. Przyciągnęła dziewczynę do siebie.
- Nie musiałeś się fatygować. I tak bym przyszła - powiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego, że Lucinda może niczego nie zrozumieć z ich rozmowy, ale przecież to nie była jej sprawa. Barbal chciał ukarać Sunako za to, jak się zachowała. Zrozumiała, że zrobiła źle, ale na przeprosiny już chyba za późno. Spuściła głowę.
- Odprowadźmy ją tylko w bezpieczne miejsce, a potem możesz ze mną robić co chcesz - powiedziała obejmując dziewczynę. Widziała jego gniew, ale była do niego przyzwyczajona. Nieraz była karana i nagadzana przez Barbala. Miała nadzieję, że nie będzie bardzo bolało. Zauważyła jak patrzy na dziewczynę.
- Ty chyba nie zamierzasz jej...? - zapytała przerażona. Czy Barbal chciał uczynić z niej nową służkę? A może po prostu zabić? Zresztą, było jej trochę głupio, że zobaczył ją w takiej sytuacji. Wiedział o jej orientacji, ale wolała się z tym przed nim ukrywać. W ogóle, ukrywała się z każdym nowym kochankiem, lub kochanką. Szczególnie, jeśli byli ludźmi. Wierzyła, że Barbal nic nie zrobi dziewczynie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Huśtawka na drzewie - Page 4 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach