Apartament Samuru.

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Wrz 22, 2018 11:20 am

O tyle dobrze, że Samur nie jest rozochoconym wiecznie pragnącym kobiecego ciała gwałcicielem. Zdarzało się wykorzystać kobiet wbrew jej woli, w końcu Pan świata itd. Ale obecnie nie chciał.
- Czystość? Już na mordzie masz wypisane, że ssiesz każdemu kto się nawinie.
Uniesie brew, krzywiąc się chwilę po. Wampirzyca niech sobie nie myśli, że może się bronić. Samur w każdej chwili może ją pozbawić życia i raz na zawsze skończy się pamięć o Lisie. Była jego, a tego już nic nie zmieni. Chyba, że śmierć Kurosza albo jego znudzenie. Nic poza tym.
Wściekłość minie jak tylko Samur da jej upust. Kiedyś tak gwałtownie się nie zachowywał, jak widać odcisk pozostawiony przez łowców odbił się na nim aż za mocno. Lisa wpadła w najgorszym momencie, więc jak będzie twarda - przetrwa. Jeśli nie, byleby nie skakała pod pociąg. Może narobić szkód w postaci opóźnień.
Poniżona, upadła na podłogę. A kiedy zaczęła łkać, ex szlachetny jeszcze przez chwilę trzymał na niej nogę.
- Podobno łzy maltretowanych skutecznie działa na zakurzoną podłogę. Widzisz ile pomogłem?
Cofnie się, dając wampirzycy możliwość wstania. W każdym razie Samur musiał i tak wyjść, załatwić kilka rzeczy nim przejdzie do działań. PO pierwsze pozbyć się protezy, po drugie załatwić sobie nową.
- Muszę wyjść. Ty w tym czasie do ko nca ogarniesz mieszkanie, a później załatwisz mi ze dwie, trzy osoby. Młode, ludzkie. Niech będą zdrowi, nie żadne bezdomne ścierwo.
Rozkaże, po czym skieruje się do łazienki. Szybki prysznic, ogarnięcie nowego ubrania i nałożenia na grzbiet płaszcza. Oczywiście nie zapomniał też o dziobatej masce, nadal woli pozostać anonimowy.
Po czasie opuści lokum. Liczył na zdrowy rozsądek Lisy i to, że go nie zdradzi. Wszak znajdzie ją wszędzie, a wtedy biada.


zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Wrz 25, 2018 4:48 pm

Kojarzysz ten moment, kiedy ktoś bryzga Twe dobre imię i mówi na Twój temat rzeczy całkowicie wyssane z palca?Nerwy ogarniały blondynkę z prędkością światła, była tak wściekła, że nawet raniła swój własny język zębami które mocniutko zacisnęła. Na początku ogarniał ją strach przed tym mężczyzną, kiedy się nad nią znęcał i wyżywał robiła wszystko by tylko bardziej nie podpaść i uniknąć choć odrobinę z cierpień które do tej pory jej wyrządził. Nie czuła się winna, każda rzecz którą mu powiedziała nie miała w sobie ani odrobiny jadu czy intencji by go w jakiś sposób zranić a mimo to nadal oberwała.
Sadysta lubił kiedy ofiara płaszczyła się z własnej woli, a gdy po policzkach spłynęły pierwsze łzy Lisa jakby miała pewność, że samiec poczuje tą satysfakcję ze złamania służącej. Dziewczyna czekała bez zbędnego wiercenia się aż Samuru zabierze z niej stopę i choć jest cała obolała i wykończona po utracie odpowiedniej ilości krwii tak wściekłość ogarniała całe jej ciało. Choć teraz będzie grzecznym dziewczęciem tak gdy wyjście jego cienia to nie będzie próżnować, ot co.
Dziewczyna powoli się podniosła kiedy to od niej odszedł. Zniknął za drzwiami łazienki a w tym czasie blondynka kontynuuje sprzątanie. Generalnie całość mieszkania w sprzątaniu zajęła jej około dwóch godzin. Wszystko ładnie się błyszczało, nie było nic do czego Samuru mógłby się przyczepić i jeśli bardzo chce to może się przejść z białą rękawiczką i sprawdzić poziom czystości swojego mieszkania.
Założyła szybciutko bluzę coby osłonić koszulkę i założyła na głowę kaptur. Ruszyła pośpiesznym krokiem pozałatwiać parę rzeczy, między innymi to co jej nowy pan jej zlecił, a że poziom wkurwienia wywaliło aż ponad głowę... to będzie zabawa.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Paź 15, 2018 7:12 pm

Ucieczka od mężczyzny nie była taka łatwa. Jedyne czego pragnęła to zapomnieć i ukryć się pod kamieniem jak robak jak którego ją traktował, a tu? Tu... po prostu zasiał w jej głowie ziarenko niepewności i strachu. Tak zastraszona dziewczyna nie była w stanie racjonalnie myśleć a po paru godzinach zaczęła szaleć.
Po wyjściu z apartamentu mężczyzny czym prędzej zniknęła w domu. Była spragniona i wykończona na tyle, że wygryzła szyję swojemu własnemu zwierzęciu które towarzyszyło jej już bardzo długo. Panele splamiła krew a truchło Saerana leżało na środku salonu. O dziwo dobrej i słodkiej dziewczyny jaką była kompletnie nie ruszała utrata życiowego towarzysza, od brała prysznic by jak najszybciej zmyć z siebie brud, krew i opatrzyć swoje rany. Jeśli będzie bardziej posłuszna to.... To być może już nie potraktuje jej tak okropnie jak wcześniej. Wystarczyło dobre podejście.
Przebrała się w nieco bardziej wygodniejsze ubrania: czarne podarte na kolanach jeansy i szkarłatną koszulkę na ramiączkach. Bluzę ubrała tę co wcześniej a rozpuszczone włosy ułożyła tak by przykrywały jej wygryzione gardło. Wyszła jak poparzona w domu tropiąc jakąś bezradną istotę choć prawdę mówiąc znaleźć coś trzeźwego, bez używek było... trudne. Trafiła jednak na zagubioną kobietę. Wyszła z mieszkania, by pójść na imprezę czy coś, no a po drodze spotkała swoich przyjaznych. Kiedy... napatoczyła się taka słodka i niewinna dziewczyna która zaproponowała im przyjście na imprezę w swoim mieszkaniu - imprezowe dusze od razu się zgodziły.
Tym sposobem gdy znaleźli się pod budynkiem apartamentowca Samuru i kiedy znaleźli się pod drzwiami z szerokim uśmiechem otworzyła drzwi. Wpuściła zagubione dusze do środka ze słodkim uśmiechem i włączyła światło.
- Och.... Świetne mieszkanie! O której zaczyna się impreza?
Lisa zamknęła drzwi i jej uśmiech - taki słodki i kochany nagle zmienił się na szaleńcze skrzywienie. Dziewczyna wyszczerzyła kły ujmując jakieś twarde naczynie i uderzyła w tył głowy jedno po drugim. Trochę powalczyła z nimi, acz koniec końców cała trójka leżała na ziemi, nadal żywa acz nieprzytomna. Dziewczyna się zaśmiała pod nosem.
- Pochwali mnie....
Szepnęła pod nosem odkładając naczynie i szybko posprzątała po tej mini walce jaka tu miała miejsce. Tak by było pięknie i czysto... a dziewczyna? Związała całą trójkę i posadziła na ziemi. Krążąc wokół nich jak opętana i mówiąc do siebie - wręcz fantazjując o tym co zrobi Samuru kiedy zobaczy jak się dobrze spisała traciła powoli resztki swoich zdrowych zmysłów.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Paź 28, 2018 12:44 pm

Trochę minęło od momentu dotarcia Lisy z ludźmi, którzy tak łatwo wpadli w jej pułapkę. Ile człowiek potrafi zrobić dla dobrej imprezy, ba, pójść nawet w nieznane tereny byleby schlać swoją mordę. Dla Samura naiwność ludzi była ważnym elementem w jego rozgrywkach lecz od pewnego momentu wszystko zaczęło się sypać za sprawą pewnych ludzi. Zaczynając od Marcusa, który zmusił ex szlachetnego do upadku ze stołka burmistrza, a później Esmeraldy oraz Vlada: odpowiedzialni za zniszczenie dumy. I właśnie jej napędzało wampira do zemsty. Tylko pierw musiał wybudzić w sobie resztę mocy oraz wyzbyć się "prezentów" od łowców między innymi protezy. Bolesna sprawa ale pozostawić tego nie może.
Minął kwadrans od przyjścia wampira do mieszkania. Lisa już czekała, a razem z nią związani ludzie.
Ściągnął z siebie płaszcz, odwieszając go na wieszaku. Buty pozostawił blisko niego, a maskę oraz niewielką paczkę odłożył na stojącą w pobliżu komodę. Skierował się od razu do leżących porwanych, nieświadomych swojego losu ludzi. Dla nich może być to wstęp do dobrej zabawy lub popularny prank Dopadł mnie morderca i co teraz?! Tylko cholera, to nie był żaden żart.
- No, no. Lisa. Widzę, że wykonałaś zadanie i jeszcze tutaj jesteś. Nie odeszłaś.
Brzmiało dobrze, może nawet dało się usłyszeć pochwałę. Szkoda tylko, że mina wampira pozostawała nieszczególnie ucieszona. Wręcz przeciwnie, nic nie dało się z niej wyczytać.
- Jak ci się udało ich tutaj zwabić?
Spyta, pochylając się również przy jednym z pojmanych. Młody człowiek powoli powracający do życia i nieco zdezorientowany. Nic dziwnego, znajdował się na zupełnie obcym terenie i jakiś zimnokrwisty typ właśnie pochwycił jego włosy, unosząc przez to głowę.
- Jeszcze popamiętają mnie te ludzkie ścierwa.
Warknie, odrzucając gwałtownym ruchem głowę tak, że aż uderzyła się o podłogę. Rozległ się jęk bólu, jak i szloch. Czyżby kolejna osoba zaczynała odzyskiwać przytomność? Jak widać. Leżała skulona drobna kobieta o czarnych jak węgiel włosach. Typowa rodowita Japonka. Nie miała więcej niż dwadzieścia lat.
- O tak. Świetnie. Doskonale!
Prawie, że zawył klaskając raz w ręce. Zaczął też nimi zacierać na znak otrzymania doskonałego planu. Nim przejdzie do konkretów zabawi się, wszak ma za sobą nieudaną napaść. Powrócił do komody aby zabrać stamtąd zapakowane pudełko. Rozerwie je szybko, wydobywając zawartość. Była to peruka w kolorze winnym. Długie, lekko pofalowane pasma włosów. Samuru z nieukrywaną czułością przejechał szponami między nimi, by w pewnym momencie zacisnąć je mocno.
- Rozbierz tą sukę do naga! SZYBKO!
Wyda rozkaz, kierując zawistne spojrzenie w stronę służki. Niech szybciej przebiera nogami i dokonuje polecenia, bowiem z pyska ex polityka już prawie sączyła się piana.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Paź 28, 2018 9:00 pm

Czekała cierpliwie mówiąc do siebie niczym obłąkana. Towarzystwo mężczyzny działało na nią kiepsko - już po pierwszym spotkaniu została złamana całkowicie. Przebywając w mieszkaniu swojego pana już zdążyła przyzwyczaić nos do jego zapachu; przeszła po całym mieszkaniu przyglądając się rzeczom. Nawet nie musiała zachowywać się jak wariatka łapiąc za rzeczy wampira i zatapiając nozdrza w ich zapachu - ot wszystko unosiło się w górze. Przybiegła prędko pod drzwi i ustawiła się na klęczkach by Samuru mógł ucieszyć oko posłuszeństwem swojej nowej lalki. Gdy drzwi się otworzyły to blondynka ukłoniła się nisko, witając go entuzjastycznie bowiem doskonale wiedziała w głębi duszy, że doskonale się spisała.
- Tak tak, mój panie!
Powiedziała podekscytowana podążając za nim niczym pies na czworakach. Dopiero po chwili pozwoliła sobie na podniesienie do pozycji stojącej acz pełnej pokory tak w razie gdyby mężczyznę znów zaczęła drażnić jej zgubna pewność siebie. Przeczesała nerwowo włosy kiedy zapytał w jaki sposób ich ściągnęła do jego mieszkania.
- Ludzie są głupi, bardzo głupi, panie. Przybyli za mną aż tutaj w nadziei, że trafią na popijawę świata, ha!
Jakby się tak teraz zatrzymać w czasie i spojrzeć na siebie i dla porównania na osobę która się kiedyś było: Lisa nigdy w życiu nie nazwałaby człowieka głupcem będąc przy zdrowych zmysłach. Więc sama była jak matka Teresa podkładając się wygłodniałym wampirom pod zęby coby oszczędzili tych ludzi? Teraz? Uważa ich za głupców; w tak dziecinny sposób dać się podejść? Dać się oszukać przez niewiastę? Z pewnością teraz ich duma polegnie choć z samych ofiar nie będzie już czego zbierać po tym, jak mężczyzna z nimi skończy.
Samuru mógł zauważyć na szyi całej trójki mały plasterek. Pod nim widnieje bardzo malutka kropeczka na tętnicy, która posłużyła jako sprawdzenie ich krwi; czystości. Czy przypadkiem nie spożyli żadnych używek.
- Panie, sprawdziłam każdą jedną osobę. Wszyscy z tych młodziaków są całkowicie czyści, zero używek ani alkoholu we krwi.
W jej tonie można było usłyszeć dumę. Była zadowolona z tego jak ładnie się spisała. Pewnie jest dumny, tak... dumny. Wbiła błękitne ślepia w szlochającą i wijącą się po podłodze dziewkę. To ona ucieszyła tak mężczyznę? Dlaczego? Ni to kształtne, może trochę ładne z twarzy - ale koniec końców była zwyczajna. Odprowadziła mężczyznę wzrokiem po czym podeszła do dziewczyny i stanęła za nią jakby czekała na dalsze rozkazy. Przeszywała jej ciało chłodnym spojrzeniem, a w powietrzu unosił się cudowny zapach strachu. Strachu przed nieznanym.
Otrzymawszy polecenie agresywnie pociągnęła dziewczynę za włosy odrobinę dalej coby dwójka pozostałych ofiar nie próbowała bezefektywnie pomagać. Zerwała z niej ubranie w końcu pozostawiając ją kompletnie nagą na zimnej podłodze. A dziewczyna? Szlochała i stłumionym głosem błagała o litość!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Lis 18, 2018 3:40 pm

Ludzie są bardzo głupi. Naiwni, bezużyteczni i jak mięso armatnie. Aczkolwiek zdarzały się wyjątki, głównie tyczy się tych, co faktycznie służyli wampirowi. Szara policja, niektórzy łowcy będący kretami. Niemniej jak na przykład ci co leżeli u stóp, byli dobrym przykładem larw społecznych. Nic nie wartych, a wdepnięcie w nich równało się z obrzydzeniem i chęcią wyrzucenia obuwia. Mimo wszystko Lisa spisała się dobrze, miała bowiem przyprowadzić durnych ludzi na tereny potwora.
- Ludzie i ich uzależnienie od używek. Zapominają, że poza nimi są też całkiem inne, przyjemne rzeczy.
Stwierdzi chłodno, patrząc na kobietę. Ta, która miała zostać rozebrana i upodlona. Miała nosić rudą perukę, zostać ofiarą chorej obsesji wampira. Ale na ten moment musiał jeszcze znieść obecność służki, której buzia się nie zamykała.
- Zamknij się już. Nie zamierzam cię ciągle chwalić.
Mruknie, unosząc jedną brew. Co za dużo, to nie zdrowo. Młoda miała się teraz podporządkować i zaprzestać bezsensownie mielić jęzorem.
Dobrze, że po wydaniu polecenia, od razu wzięła się do roboty. Obnażona kobieta łkała, drżąc nie tylko z zimna ale i ze strachu. Nawet jej powoli odzyskujący świadomość kompanie nie będą w stanie jej pomóc, po tym co zgotuje ex szlachetny.
- Przynieś teraz nóż.
Kolejne polecenie. Jeśli Lisa przyniesie narzędzie, Samur odbierze je od niej i od razu przejdzie do działania. Wbije w skórę ostry koniec noża tuż pod linią włosów nad czołem i pociągnie ku drugiej stronie. Wyglądało to tak, jakby zamierzał odciąć jej twarz, ale zamiast tego planował zupełnie coś innego. Ruchy noża szły wzdłuż brzegów linii zaczynającej włosy. Kobieta wbiła się, piszczała i błagała o zaprzestanie. Nic z tego. Samur skupiony na swojej pracy zaczynał oskalpować ofiarę, aż wreszcie całkowicie odciął skórę razem z włosami. Musiał się przy tym napracować, bowiem skóra od razu nie zeszła, musiał ją zrywać. Kobieta z zakrwawioną twarzą upadła na zimną posadzkę. Jej czerwona głowa lśniła, zachęcają swoim zapachem oraz krwawym kolorem do rzucenia się na nią. Kurosz już prawie czuł jak ślina wypełnia jego usta, ale w porę powstrzymywał się przed rzuceniem i pożarciem ofiary. Ogarnął szybko rudą perukę, a następnie założył ją na porwaną.
- Już dość! Nie! Dość!
Krzyczała, chcąc znowu się wyrwać. Wola walki w kobiecie trwała, lecz na darmo, z wampirami zwykły człowiek nie ma szans. Kopnięta, znowu upadła wijąc się w agonii. Posypana solą peruka dawała we znaki, powodując silne boleści. Samur z co raz większą nienawiścią wpatrywał się w swoje dzieło, widząc w kobiecie swojego nowego wroga - Green.
- Ty parszywa wywłoko! Widzisz jak cierpiałem?! Widzisz?! Nie masz pojęcia przez co przechodziłem, a ty jeszcze masz czelność śmiać mi się w twarz! Ty i ta cała twoja rodzina zdechniecie! Będę chodził po waszych zakrwawionych mordach i to ja będę z was kpić!
Znowu Samur wpadł w psychozę. Kobieta nie miała pojęcia o co chodzi, czego była winna. Wiedziała jedynie, że czubek wymierzający kolejne ciosy z buta po całym jej ciele, jest zdrowo stuknięty.
- Lisa! Weź jednego z tej dwójki i połóż na stole. I nie wiem zwiąż, przyklej. Albo nawet i przybij gwoźdźmi do stolika! Ma tam się znaleźć!
Znowu postrzelony rozkaz. Gadzie ślepia wampira mimo to nie wpatrywały się w służkę, tylko w konającą pseudo rudowłosą. Znowu do niej dopadnie, łapiąc za rękę. Zaczął wykręcać, wyłamując przez to ze stawów, aż wreszcie ostatecznie trzasnęło. Znowu krzyk tym razem niczym skowyt umierającego zwierzęcia. W sumie, była bliska śmierci. Nie tylko z obrażeń, ale widoku... Samuru wyrwał jej rękę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Gru 06, 2018 12:33 am

 Przeklinał siebie w myślach, gdy minął kolejne drzwi, wypatrując oczy za numerem budynku. Cholera, powinien zabrać ten głupi telefon. Ale nie, przecież to byłoby zbyt proste. Przecież lepiej rzucić komórkę gdzieś na łózko, a potem dać sobie spokój z jej szukaniem i wyjść z domu zapominając o dokładnym adresie. Zadzwonienie do znajomego znacząco ułatwiłoby całą sprawę. Stanął przed jednym z apartamentów, wnikliwie przyglądając się numerowi na drzwiach. Ulicy na pewno nie pomylił, ale... Niestety poza tym w ogóle nie mógł sobie przypomnieć niczego więcej. Westchnął, wsuwając dłonie do kieszeni w bluzie. Na pewno znajdował się w właściwym budynku, ale...
 Przecież nie będę pukać do wszystkich po kolei. To absurd.
 Miał cichą nadzieję, że natknie się na kolegę wracającego ze sklepu, ale nieważne ile czekał na niego, on i tak nie nadchodził, a to oznaczało jedno - był już w swoim mieszkaniu. Beznadzieja.
 Odgłos otwieranych drzwi zwrócił uwagę Gabriela, który usilnie próbował zmusić swoje szare komórki do współpracy. To przecież nie mogło być takie trudne... A jednak dalej tkwił w holu, stojąc, jakby zaczajał się na mieszkańców.
 Odwrócił się, słysząc czyjeś kroki. Stukot szpilek i chichot roześmianych kobiet skutecznie ostudził jego nagły zapał, który ledwo zdołał z siebie wykrzesać. Ale co to... Zmarszczył nos, gdy delikatna woń czegoś niemal znajomego wypełniła korytarz. Nie był to zapach znajomego, ale czarnowłosy doskonale znał jego upodobania i wiedział, że kumpel nie miał oporów przed sprowadzaniem posiłku do mieszkania A skoro wcześniej wspominał o jakieś przekąsce... Może właśnie był w trakcie jej przyrządzania? Zapach posoki zdecydowanie musiał mieć ludzie źródło.
 Pośpiesznie podążył za jedynym śladem, nie pozwalając na dopuszczenie do siebie myśli o kolejnej pomyłce. Najwyżej wróci do swojego domu, jeśli kolejny raz drzwi otworzy mu otyła kobieta w szlafroku z butelką szampana w ręce i donośnym: "Czekałam na ciebie kotku!". Przez chwilę żałował, że nie uwiecznił jej miny, gdy zorientowała się, że ma przed sobą kogoś całkiem innego niż przypuszczała. Jednak szybko odrzucił tak absurdalny pomysł. Aparat - którego i tak przy sobie nie miał - mógłby mieć duży problem z uchwyceniem choć połowy tej nieznajomej.
 Albo była bogata, albo ten kotek był wyjątkowo ślepy i głuchy, a przy tym wywodził się z rodziny dzwonnika z Notre Dame.
 Wampir stanął przed drzwiami apartamentu, z którego roztaczała się woń krwi. Uniósł rękę i zastukał do drzwi kilka razy.
 Do trzech razy sztuka, co nie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Sty 03, 2019 9:35 pm

Zabawa w naukowca musiała poczekać. Ktoś bowiem zaczął pukać do drzwi. Samur z wyraźną złością odrzucił maltretowaną osobę i spojrzał porozumiewawczo w kierunku Lisy. Niech w razie czego będzie w pogotowiu, jeśli nieoczekiwany gość zza drzwi okaże się wrogiem.
Podejdzie do drzwi, aby je otworzyć i w sumie poniekąd osoba w progu wrogiem była. Kurosz skrzywił się, patrząc złowrogo na brata. Nie spodziewał się nagłego przybycia Gabriela, nie po tym co między nimi zaszło. Prędzej musiało dojść do pomyłki.
- Chyba drzwi ci się pomyliły.
Syknie, chociaż ton pozostawał chłodny. Trzymał w sobie szczelnie oznaki szaleństwa, wszak brat mógłby to wykorzystać. Poza tym już dość wystarczająco Gab miał powodu, żeby denerwować starsze rodzeństwom. Utrata statusu, odebranie stołka polityka czy nawet głupie zabranie krwi szlachetnej, a dało się to wyczuć.
- Chcesz czegoś? Czy może sobie pójdziesz? Bo nie wiem czy wiesz, ale nie chcę cię znać.
Dorzuci z groźbą, jak i bez przejęcia że może zranić. Nie zbyt trawił swojego brata, zresztą kogo Samuru lubi. Odtrącony stracił status Głowy rodziny, aczkolwiek niby witają go z otwartymi ramionami. Też coś. A może właśnie po to Gabriel przyszedł? Żeby ponabijać się z dawnego polityka? jeśli tak, to wybrał naprawdę zły moment. Nie dość, że w mieszkaniu odgrywała się istna scena z horroru, to jeszcze przebył ktoś, kto naprawdę nie jest mile widziany.
Chyba, że młodszy brat chce naprawić relacje. Ale czy Samuru tego chciał? Czy on w ogóle kiedykolwiek oczekiwał czegoś od innych? Chyba tylko i wyłącznie spełniania jego rozkazów, a nie zawarcia pokoju. Egoiści tam mają, a Samur jest jednym z nich.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Sty 05, 2019 6:07 pm

No ile miał czekać przed tymi drzwiami? Najwyraźniej kumplowi nie śpieszyło się, żeby przywitać gościa albo po prostu miał jakieś arcyważne sprawy, które koniecznie musiał teraz załatwić. A przynajmniej Gabriel wmawiał sobie tak od kilku sekund. Skoro już poświęcił się na tyle, żeby wyjść z domu, wiedząc, że prędzej czy później wkurwią go ludzie blokujący chodnik.
Odchylił głowę do tyłu, masując obolały kark. Od kilku nocy nie potrafił zasnąć, zupełnie jakby ktoś nałożył na niego klątwę. Wszystko drażniło go jeszcze bardziej, kiedy próbował zmusić swoje ciało i mózg do wyłączenia się. Szum fal rozbijających się o brzeg, rozmowy czy nawet zawodzenie wiatru wydawały się nie do zniesienia.
Zakrył usta dłonią, gdy kaszel wstrząsnął jego ciałem. Warknął, wyraźnie zirytowany, wyczuwając kolejną woń; tym razem aż zanadto znajomą. Spojrzał na wewnętrzną część swojej dłoni, upewniając się, czy przez ten brak snu i właściwego odprężenia zmysłu nie zaczęły mu szaleć. Zmrużył oczy, widząc krople krwi połyskujące na skórze.
Szybko jednak opuścił dłoń, gdy drzwi wreszcie się otworzyły. Już miał zbesztać swojego znajomego za ślimacze ruchy, ale słowa uwięzły w gardle, gdy w porę dotarł do niego widok przed nim.
- Faktycznie. Pomyliłem mieszkania - syknął, patrząc na twarz znienawidzonego brata.
Dziwne, ten łajdak jeszcze trzymał się na nogach? Miał cichą nadzieję, że przestał zatruwać miasto swoją paskudną osobą. Przez tyle lat obyło się bez rodzinnego spotkania, a teraz ta dobra passa została przerwana przez drobny błąd.
Na twarzy Gabriela pojawił się szyderczy grymas. Wcześniej tylko mógł się domyślać tego, jak Samuru zmizerniał. Od zawsze życzył mu tego, żeby ktoś wreszcie się nim zajął i porządnie przetrzepał. Ale nawet w snach nie przypuszczał mu, że stanie się jeszcze więcej niż oczekiwał.
"Chcesz czegoś?"
Napluć ci w twarz.
Zmarszczył nos, uświadamiając sobie, że zapach krwi, wydobywający się z mieszkania Samuru, zaczyna go drażnić. Potarł szyję, czując chęć dopadnięcia do źródła woni. Nieświadomie zostawił na skórze czerwone ślady, spowodowane zbyt mocnym drapaniem.
Kolejny atak kaszlu pojawił się równie niespodziewanie co nagła chęć na odżywczą krew, której w tym budynku z pewnością nie brakowało, ale z pewnością próba jej zdobycia nie zostałaby niezauważona. Chyba że udałoby mu się znaleźć mieszkanie zamieszkane jedynie przez jedną osobę... Niestety, ale nawet nie pamiętał, pod którym numerem mieszka jego znajomy, więc znajomość tego, gdzie kto mieszka, tym bardziej odpadała.
Wypluł krew na ziemię, odruchowo cofając się i siadając na zimnych schodach. Wierzchem dłoni wytarł z ust posokę.
- Co, u diabła, się dzieje? - wymamrotał bardziej do siebie niż do Samuru.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Sty 06, 2019 12:50 pm

Ostatnią rzeczą jaką Samuru chciał widzieć, to twarz jego przyrodniego brata. Nie dogadywali się, skrajnie nie znosili i dawali znać o tym w każdym dobrym momencie. Chociaż od strony Sama było naprawdę tego niewiele, wszak zaczynał stronić od rodziny od momentu upadku. Teraz już wie jak to jest być czarną owcą. Ale czy w jakikolwiek sposób Samuru przejmował się odtrąceniem? Nic a nic, do jego głowy nie zaglądało, poza odzyskaniem mocy, krwi i przede wszystkim władzy. Chociaż zdeptana duma bolała najbardziej, a jedyne na nią lekarstwo to dopadnięcie Esmeraldy oraz Vlada. Ci zasługują na najgorszą karę. W końcu to oni sprowadzili na Kurosza zagładę. Zatem Gabriel był jedynie drobną szpilką, której można szybko się pozbyć, a przynajmniej tak uważa ex burmistrz.
Co mógł stwierdzić poza mdłościami na widok brata? to, że kiepsko wyglądał. Naprawdę kiepsko. Samur jednak do troskliwych osób nie należy, więc nawet nie skomentował.
- Zgiń.
Powiedział na odchodne, chcąc zamknąć drzwi. Lecz z jakiejś przyczyny coś nie dawało mu spokoju. Nie zamykał ich, tylko przymknął. Może chciał w dobrym momencie uderzyć Gabriela? Zatłuc go? Za to, że się pomylił. Lepsze zabicie brata, niż nic. Pchnie drzwi, kierując się do siedzącego wampira. Zapewne krew pochodząca z mieszkania źle na niego wpłynęła, a wiadomo jak Kurosze reagują na jej zapach. Zaczyna im odwalać, a głównie latoroślom Kanibala. Oblizał się, skradał i zamierzał zepchnąć go ze schodów - tak na dobry początek - kiedy wyczuł jego krew. Gabriel krwawił? Szukał pomocy? Woń posoki była nader specyficzna, dość dobrze znana dawnemu szlachetnemu. Ba, już widział czerwone ślady na podłodze.
- Okres, braciszku? Czy może twoje flaki uznały, że czas się rozpuścić? Boli?
Skomentuje wrednie, kładąc lewą dłoń na ramieniu Gabriela. Zaciśnie ją mocno, a zaboleć mogło, wszak to proteza. Pochyli się i syknie tuż przy uchu.
- Jeśli zaczniesz się przede mną płaszczyć, dam ci lek który złagodzi twoje objawy.
Szczera obietnica? Kto wie. Jeśli chodzi o bycie panem wszystkiego, Samur nie omieszka pomóc na niby. Zabierze dłoń, prostując się. Nie da szansy żeby brat go zaatakował, co to, to nie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Sty 17, 2019 12:08 am

Wypluł kolejną dawkę krwi, nie starając się już nawet celować w dłoń, żeby nie pobrudzić podłogi. Zachowanie czystości w apartamentowcu stanowiło teraz najmniejszy problem. Dreszcze wstrząsnęły jego ciałem, gdy poczuł niespodziewanie dobijający ból brzucha. Gwałtownie pochylił się do przodu, obejmując się rękoma. Zacisnął zęby, wydobywając z siebie coś na kształt charkotu pomieszanego z ostrzegawczym warknięciem rannego drapieżnika.
Zacisnął dłoń w pięść, kiedy delikatne ciepło zaczęło promieniować od sygnetu. No pięknie, jeszcze tego mu brakowało. Kretyna z równie kretyńskimi zamiarami. Nawet nie musiał się rozglądać, by móc zorientować się, kto stoi za nagłym uaktywnieniem się artefaktu.
Nie odwrócił się mimo ostrzeżenia. I tak nie było sensu. W bezpośrednim starciu z bratem nie miał szans - nie w tym stanie, którego nie potrafił nawet zrozumieć, a nie w ogóle nie podobało mu się to, co zaczynało pojawiać się w jego głowie. Już kiedyś widział podobne objawy u innej osoby.
Obnażył kły, słysząc słowa Samuru. Skurwysyn chyba jednak za mało nażarł się ziemi, gdy pierdolnął ze samej góry na dno pokryte jego własnym gównem. Tak wiele stracił, a jednak ciągle nie zgaszono w tym tej iskry i pragnienia gnojenia innych. Co mu to dawało? Może tak bardzo polubił wpierdol, który los zaczynał mu w końcu ofiarowywać w spóźnionych prezentach?
- Pierdol się - syknął, po raz kolejny czując, jak coś zaciska mu się w żołądku i zaczyna niepokojąco piec, jakby ktoś wlał do środka żrącego kwasu.
Odwrócił twarz w kierunku brata. Otworzył usta, ale zamiast coś powiedzieć, obnażył jedynie wydłużone kły, wyglądające, jakby w każdej chwili mogły przebić się nie tylko przez skórę ofiary, ale też i jej kości.
- Mam inny pomysł - odezwał się po kilku sekundach milczenia, brzmiąc jak stary, dawno nieodpalany samochód z silnikiem przeżartym przez rdzę. - Jeśli nie dasz mi leku, to spalę cię żywcem, a twoje prochy wymieszam ze świńską paszą, byś został zeżarty przez równych tobie.
Nie potrafił określić, czy ex burmistrz naprawdę potrafił zatrzymać to, co się działo, ale musiał spróbować i wymusić na nim oddanie lekarstwa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Sty 17, 2019 11:20 pm

Rzyganie krwią, boleści i samopoczucie tak złe, że nawet mrówka oddalona o kilkadziesiąt kilometrów mogłaby drażnić. Samur przechodzi przez to samo nie raz, lecz Gabriel jak widać dopiero co zaczynał, skoro nie wiedział co się dzieje i jak ma temu zaradzić. Kurosz może by mu pomógł, gdyby nie to, że własny brat był dla niego nikim póki się przed nim nie płaszczył. Poza tym młodszy również nie palił sympatią, właściwie mógł się nawet radować upadkiem dawnego polityka, który już tak dawno nie dostał w kość. Co najgorsze, Samur zdawał sobie sprawę z jaką pogardą pozostali Kurosze spoglądali w jego stronę. Upadł, ale nie znaczy, że już nigdy nie powstanie. Z tym gnojem było dokładnie to samo.
Pierdol się? Mina Samuru momentalnie zmieniła się na bezwyrazową, jakby ktoś zerwał nagle ten uśmieszek. Głupiec. Nie wie co się z nim dzieje i ma jeszcze czelność się tak zachowywać?
Widok wyszczerzonych kłów, groźne spojrzenie; tak, już wiedział do czego może zmierzać.
- Doprawdy?
Uniesie brew, po czym wyprostuje się. Przechyli łeb w bok, przyglądając się cierpiącemu bratu. Niebawem zacznie go wypalać, jak już nie zaczęło się to dziać.
- Najpierw wypali twój żołądek, później przeniesie się na inne organy. Będziesz umierać w konwulsjach, mając świadomość że organizm pożera sam siebie. Ba, bo tak się dzieje. A ty jeszcze pyskujesz do mnie, nie mając pojęcia o jakim leku mówię, jak masz go zażywać i przede wszystkim próbujesz wymusić szantażem. Jasne, spalisz mnie, ale ty umrzesz razem ze mną.
Zadowolony z odpowiedzi? Kurosz wiedział, że ataki mogą być śmiertelne, że dotarcie do zamku może równać się cudem. Gabriel sobie folgował, a Samur zamierzał mieć w nosie jego stan.
- No dalej braciszku, powiedz jak bardzo tęsknisz za moją posadą w rodzinie. Bo chyba nie chcesz, żeby to nasz dziadek trzymał pozycję głowy rodu dla siebie?
Nie dało się wyczuć desperacji w głosie, ale dawny szlachetny już czuł się zagoniony w róg. Bez władzy, bez poparcia. Gabriel jest wrogiem, ale to nadal rodzina, aczkolwiek Samur już dawno zapomniał (albo w ogóle nie miał okazji pamiętać) czym są więzi dla Kuroiashita.
- To jak będzie? Trzymasz się pod moim butem Czy nadal udajesz fajnego, grozisz mi spaleniem i giniesz potem od wypalenia bebechów? Debilne, co nie?
Krótkie parsknięcie wydobyło się z ust wampira, że aż zasłonił je ręką. Kpiące spojrzenie, pogardliwe podejście. Ta wampirza gnida nigdy się nie zmieni.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sro Sty 23, 2019 12:26 am

Zacisnął palce na materiale bluzki. Zimny dreszcz zaznaczył kark, gdy kolejna porcja krwi wydostała się na zewnątrz. Ile zajęłoby dojście do domu? Jedno spojrzenie na okno wystarczyło, by stwierdzić, że nie zdąży do świtu, a spalenie się za pomocą promieni słonecznych zdecydowanie nie leżało w kręgu zainteresowań Gabriela. Chociaż... może taka śmierć byłaby mniej bolesna?
Organizm pożera sam siebie?
Brzmiałoby to abstrakcyjnie, gdyby czarnowłosy nie przypomniał sobie o czymś, o czym już dawno zdążył zapomnieć. Tyle lat izolował się od rodziny, mimo ponownego przyjęcia go w jej szeregi, że prawie całkowicie wyparł z pamięci chorobę, która lubiła czepiać się Kuroszów. Wydawało mu się, że los odpuści mu ten jeden mały szajs, bo przecież nic nie zapowiadało nadejścia takiej katastrofy.
A może zbagatelizował objawy, nie wiedząc, jaką cenę przyjdzie mu zapłacić?
Spojrzał na Samuru, próbując ocenić szansę wyjścia z tego bagna. Może nie czułby się tak podle, gdyby nie miał przy sobie psychopatyczne braciszka kującego, jak pozbyć się nieproszenego gościa i przy okazji wbić mu kilka szpilek, zanim wyrzuci go na zbity pysk. Takie towarzystwo w ogóle nie dodawało otuchy ani nadziei na poprawienie sytuacji.
Tylko co jeśli on naprawdę był jedyną drogą do zatrzymania procesu trawienia?
Nawet jeśli jakimś cudem Gabrielowi udałoby się dotrzeć do swojego domu i tak nie miałby żadnych możliwości uleczenia siebie. Pójście do szpitala tym bardziej odpadało. Kręciło się tam zbyt wiele ludzkich istot, a na dodatek plotki, rozgłaszane przez wampirzą społeczność, ostrzegały o łowcach kryjących się wśród szpitalnego personelu.
Ostrzegawcze warknięcie rozbrzmiało na korytarzu. Wzrokiem odszukał Samuru, nim żółć tęczówek została zastąpiona przez jaskrą czerwień.
"Bo chyba nie chcesz, żeby to nasz dziadek trzymał pozycję głowy rodu dla siebie?"
A więc ciągle uwierało go to, że teraz władzę trzymał ktoś inny. Nikt w mieście nawet nie płakał za terroryzującym burmistrzem, a teraz nawet panowanie nad rodziną zostało mu wyrwane z rąk. Cóż, gdyby Gabriel miał więcej czasu, może zastanowiłby się nad tym, jak wykorzystać taką informację dla własnych korzyści, jednak niepodziewany atak choroby pochłoną jego całą uwagę.
- Co ci przyjdzie z tego, że nie dasz mi lekarstwa? - syknął, wymuszając na sobie większą dawkę samokontroli, by nie rzucić się na brata. - Aż tak bardzo zależy ci na pokazaniu rodzinie tego, że słusznie odebrano ci tytuł głowy rodu? Wiesz, ktoś odpowiedzialny za cały ród nie zachowywałby się jak pieprzony skurwysyn.


Ostatnio zmieniony przez Gabriel dnia Czw Sty 31, 2019 3:43 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Sty 26, 2019 8:00 pm

Może jeśli Gabriel okazałby pokorę, dawny szlachetny potraktowałby go łagodniej bez zbędnych docinek. A tak? Niepotrzebnie brat zagroził, wykazując tym samym swoje zdradzieckie podejście. Samuru uznawał własny ród za zdrajców, lecz nie był na tyle silny, żeby powalać Barabala i odebrać sobie to, co zostało mu zabrane. Wtedy od nowa ustaliłby zasady, wszak Kuro szybko podporządkowują się Głowie rodu. A przynajmniej on tak myśli.
Widok cierpiącego brata nie ruszał Samura. Właściwie nie czuł nic poza pogardą i chęcią pozostawienia go samemu sobie, ba, wykopałby go jeszcze na słońce, postrzelił parę razy i z okna mieszkania podziwiał śmierć biedaka. Strawiony przez organizm, strawiony przez promienie słoneczne. Byłby to niezapomniany widok oraz odświeżający, wszak dawno już nie widział konającego pobratymca.
- W sumie nic istotnego. W końcu jesteś tylko nieproszonym gościem, którego chcę się pozbyć.
Odpowie na pytanie Gabriela. Naprawdę myślał, że jakikolwiek sposób przemówi do głowy dawnego burmistrza? Stał wciąż blisko, wpatrując się w jego sylwetkę. Nie zostało mu wiele czasu do poważnego ataku, a wtedy już całkowicie umysł zostanie odcięty, łatwy do zabicia.
- Myślisz, że mi na tym zależy? Te parszywe sukinsyny zdradzili mnie, więc może nauczyłoby ich to, że ze mną się nie zadziera. Jestem skłonny odrąbać łeb Barabalowi za to, że odsunął mnie od władzy. Ten staruch zapomniał, kto powinien trzymać teraz w ryzach ich pieprzone szczęście.
Za nic miał zasady rodu. Samur był wściekły, że nie miał już nic poza bolączką do Esmeraldy oraz rodziny. Nawet Emmanuel zapomniał o swoim bratanku, niemniej przydałoby się mu złożyć wizytę. Chociażby za pomocą zamachowca z bombą.
- Dam ci ten lek, jeśli mi ulegniesz i będziesz robić to, co ci każę. Inaczej Kurosze dostaną twoje truchło jako nauczkę.
Znowu pochylił się nad bratem, wbijając boleśnie pazury w jego ramię. Samuru nie omieszkał wyrządzić mu krzywdę. W końcu starszy brat skutecznie wykorzystywał jego słabość w postaci niewiedzy oraz ataku choroby. Czekał na słowa: jeśli się zgodzi, weźmie go pod ramię i zaciągnie do mieszkania, jeśli nie, zrzuci go ze schodów kopniakiem w plecy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Sty 31, 2019 11:45 pm

Co on sobie myślał?
Że w Samuru nagle obudzi się opiekuńcza strona, której tak naprawdę nawet nie posiadał? Tyle razy powtarzano mu, że rodzina powinna trzymać się razem w najtrudniejszych chwilach, nawet jeśli za sobą nie przepada. Kiedyś nawet w to wierzył, ale życie szybko zweryfikowało podobne brednie. Dlaczego więc teraz pozwolił sobie myśleć, że braciszek nie zachowa się jak ostatnia gnida?
"Dam ci ten lek, jeśli mi ulegniesz i będziesz robić to, co ci każę."
Zmrużył szkarłatne ślepia, odwracając głowę od starszego wampira. Jak miałby ulec? Na samą myśl o czymś takim wzbierała w nim złość. Nie po to odciął się od rodziny, żeby teraz samemu kłaść się pod but jednego z członków rodu. Poczucie przynależności do kogokolwiek zostało zdeptane w nim kilka lat wcześniej i kompletnie nie chciał tego w sobie wybudzać.
Po prostu nie potrafił.
Nie przeszkadzał mu dziadek piastujący głowę rodu, dopóki nie wymagał bezwzględnego poddania się regułom. Dotychczas w ogóle nie zawracał głowy Gabrielowi. A doskonale wiedział, że po ponownym dojściu Samuru do władzy, cały spokój zostanie pogrzebany.
- Odp-- - gwałtownie urwał, wykaszlując skrzep czarno- czerwonej krwi.
Źrenice zwędziły się jeszcze bardziej, jakby nagle padło na nie ostre światło. Z gardła wydobył się bulgoczący odgłos, przypominający gotującą się wodę. Prawa dłoń opadła na zimną posadzkę, palce zaznaczyły na niej krwawy ślad. Nogi już się prostowały, gdy czyjś but bezceremonialnie uderzył w plecy wampira. W napadzie dopiero co rozwijającego się szału Gabriel nie był zdolny do właściwego zareagowania; lewa ręka ledwo musnęła barierkę schodów, kiedy poleciał do przodu.
Łomot uderzającego ciała rozległ się echem na korytarzu. Trzask pękających kości dołączył do wcześniejszego odgłosu, tworząc koszmarną, krótką melodię.
Kolory w jednej chwili wyblakły, w następnej sekundzie pochłonęła je czerń.
Bezwładne ciało wampira zatrzymało się metr od schodów. Lewa ręka wygięła się pod nienaturalnym kątem, a pod głową zaczęła się tworzyć czerwona kałuża.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Lut 02, 2019 9:32 pm

Po pierwsze Sam od zawsze był zimnym skurwielem i w rodzie każdy o tym wiedział, po drugie Gabriel też odsunął od siebie pozostałych członków, więc starszy Kurosz śmiało mógł wziąć go za zdrajcę. W sumie jak był głową rodu, to właśnie Gabriel z Eliotem wylecieli na zbity pysk i dostali zawieszkę z napisem Do zabicia. Jak widać Barabal zmienił zdanie i o to tym sposobem brat nadal istnieje. Tylko z jaką męczarnią? Choroba wreszcie dała o sobie znać, idealnie ofiarowując karę za swoje występki. Teraz Samuru mógł do woli się mścić.
- Rety, ale jesteś upierdliwy. Tak niewiele potrzeba żeby cię ocalić, lecz ty nadal walczysz.
Westchnął, patrząc na męczącego się wciąż wampira. Oparł się o poręcz, czekając na decyzję brata. Chyba nie chciał skonać na klatce schodowej, ewentualnie wypchnięty na słońce. Wszak Samur w pełni siły, a młodszy zdychał jak uwięziona mucha.
Wybrał. W ruch poszedł but, a wraz z nim ciało Gabriela. Rozległ się głośny łomot na klatce schodowej, potwierdzając tylko jak mocno wampir upadł. Zerknął za nim nie z troski czy obawy, zwykła ciekawość.
- Chyba musiałeś coś sobie zrobić. Słyszałem jak łamie się kość. Ręka? Noga? A może upadłeś źle na głowę?
Każde słowo ociekające jadem. Kurosz bawił się wybornie w przeciwieństwie do młodszego brata. Odsunął się od poręczy, kierując wolnym krokiem w stronę mieszkania. Celowo nawet trzasnął drzwiami, żeby słyszał. Leżał samotnie przez dobre kilkanaście minut, póki Samuru nie zjawił się ponownie u szczytu schodów. Trzymając łapy w kieszeni, zaczął powoli schodzić ku młodszemu. Zatrzymał się przy ciele otoczoną krwistą aureolą. Odruchowo się oblizał, dopuszczając do siebie myśl jak bliski był zadania ostatecznego ciosu swojemu wrogowi. Własny brat stał się niczym innym niż kupą mięcha nadającą się tylko i wyłącznie do pożarcia. Kto by przypuszczał, że jednak karma wróci i taki podły drań jak Samur odzyska swoją upragnioną szansę do wymierzenia kary.
- Wystarczyły dwa słowa. Pierdolone Zgadzam się, Gabriel. Ty wybrałeś najgorszą możliwość. Ale skoro chcesz zdechnąć, pomogę ci w tym, lecz nie teraz. Popatrzę sobie jak to się dzieje, kiedy organizm zjada sam siebie.
Nieważne czy słyszał, Samuru postanowił. Pochyli się nad młodszym, żeby chwycić go za złamaną rękę. Przeciągnie go po podłodze, tworząc krwawe ślady. Istna jatka na klatce schodowej, kiedy ktoś zdecydował się na nią wejść, szybko zawracał. Gabriel nie został podniesiony, tylko ponownie zrzucony ze schodów. Głową ku stopniom, a nuż złamie kark.
Kurosz schodził powoli, kiedy ciało ponownie przywitało się z betonową glebą. Od niechcenia przewracał w dłoni małą paczkę proszków. Tak, to był lek ale niedostępny dla brata. Ponownie wylądowały w kieszeni spodni, kiedy zaś znalazł się przy jego ciele. Tym razem przykucnął, żeby chwycić go za włosy. Jeśli kontaktował, może zetknąć się z obrzydliwie żółtymi gadzimi ślepiami ex burmistrza.
- Nee, braciszku, daję ci jeszcze szansę. Poddaj się, a wepchnę ci kilka prochów w gardło.
Decyzja? Wystarczyło że zapłacze, że jakoś przytaknie. Miał kilka sekund, bo inaczej dawny szlachetny uderzy jego twarzą o podłogę. I to wielokrotnie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Damien Nie Lut 03, 2019 6:47 pm

Nie planował zbyt szybko przyjazdu do domu. Gdzie się podziewał i dlaczego nie dawał znaku życia, nawet swojemu ojcowi? Gdzie jednak miałby wrócić syn marnotrawny, który z niezbyt zadowoloną miną stanął przed wielkim apartamentowcem. Ciekawe co tam u rodziny, a tym bardziej u jego braciszka. Trzymał się ten mały skurwiel? Aż na moment na jego oszpeconej twarzy wypełzł szeroki uśmiech, oblizał się i wszedł na rodzinne włości. Nie spieszył się, otwierając drzwi do mieszkania Samura. Już zdołał wyczuć odór krwi. Zdziwiony? Ależ skąd. Damien był kompletnie niewzruszony, wpełzł jak jaszczur do salonu i przechylił łeb w prawą stronę. Pusto? Zaczął iść w stronę klatki schodowej, patrząc na dwóch mężczyzn z nieodgadnionym wyrazem mordy.
- Witaj ojcze, wujku. - Powiedział jak robot, nie podchodząc jednak bliżej. Zgarbił się jak hiena, stając bokiem. Tak aby jego oszpecony ryj nie przykuwał ich uwagi, gadzie oko mignęło na krótką chwilę. Analizował to co robili, ale nic poza tym. Za nim leżała torba, prawdopodobnie z ciuchami syna ex burmistrza.
- Nie masz nic przeciwko jak na trochę się tu zatrzymam? - Dodał ledwo słyszalnym głosem, spodziewając się, ze Samuru zaraz kopnie go w ryj i każe mu wypierdalać. Mimo to patrzył na niego z niejakim podziwem, przenosząc wzrok na Gabriela, który za dobrze nie wyglądał. Nie oceniał, nie reagował, po prostu stał. Na moment odchylił się do tyłu, jakby w nadziei że braciok wyjdzie mu na powitanie. Prawdopodobnie jednak go tutaj nie było, więc westchnął jedynie i oparł się o framugę drzwi.
- Jest parę spraw do omówienia, ale chyba przyszedłem nie w porę. - Wyjaśnił, patrząc krytycznie na ofiarę ojca. Cóż, żadna nowość. Nawet jeśli był to ktoś z ich rodziny. Przeciągnął się, podciągając czarne spodnie i poprawiając bluzkę na ramiączkach. Samuru mógł zauważyć, że jego syn wyglądał na znacznie bardziej poważnego. Nawet jego sylwetka znacząco się poprawiła i stał się wyższy. Prawie jak on sam.. gdyby nie ta brzydka morda. Aż się cofnął, jakby planował prędko wyjść. Nie chciał przeszkadzać kruczowłosemu w zabawie. Obrócił pierścionek w ręku i schylił się do torby, poszukując swojego telefonu.
Damien

Damien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : oszpecona prawa strona mordy
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Edgar lol
Moce : Zajebiste ~


https://vampireknight.forumpl.net/t1862-damien-is-coming#38995 https://vampireknight.forumpl.net/t1960-dom-damiena

Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Lut 11, 2019 12:36 am

"Tak niewiele potrzeba żeby cię ocalić, lecz ty nadal walczysz."
Taka natura.
Może przed kimś innym rozważyłby schowanie swojej dumy do kieszeni, ale pochylenie głowy przed Samuru w tej chwili wydawało się jeszcze większym błędem niż pogrzebanie swoich szans na pozyskanie lekarstwa. Jak mógłby potem spojrzeć w lustro nie krzywiąc się na swój widok? Zginanie karku w poddańczym geście nie wchodziło w grę - nie przed kimś z rodziny, a już w szczególności nie przed starszym bratem. Niemal każdego z poru pochłaniała trucizna, psująca umysłu, łamiąca kręgosłupy moralne, przekonująca o wyższości nad innymi, jednak ex burmistrz wydawał się już na tyle przeżarty tym wszystkim, że zawarcie z nim jakiegokolwiek układu mogłoby być postawieniem kroku w stronę przepaści okraszonej wystającymi ostrymi skałami.
Choroba dosłownie trawiła organizm Gabriela, sprawiając coraz większy ból. Widmo skonania na korytarzu apartamentowca stawało się coraz realniejszym zagrożeniem. Czuł jak linia samokontroli coraz bardziej się napina i trzeszczy pod naporem choroby. To szybciej pęknie? Człowieczeństwo trzymające agresję na wodzy czy duma niepozwalająca na pozorne pojednanie się z bratem?
Nim na dobre stracił świadomość obrócił głowę w stronę schodów, z których został zepchnięty. Pierścień na palcu ciągle ogrzewał jego skórę, jak zapowiedź dodatkowej mało przyjemnej atrakcji zorganizowanej przez starszego wampira. Powieki opadły zanim zdążył usłyszeć cokolwiek usłyszeć.
Jednak ukojenie, jakie znalazł w śnie, nie trwało długo; ledwie kilka krótkich minut. Dwie? Trzy? Może jeszcze krócej? Zamrugał, starając się pozbyć ciemnych plan, tańczących przed oczami. Ból rozsadzał czaszkę do wewnątrz, odbijając się echem maszerującego wojska. Zacisnął zdrową dłoń w pięść, walcząc z narastającym szaleństwem. Wydostanie się stąd zostanie poza zasięgiem, gdy złość i żądza krwi na dobre przejmą kontrolę nad jego umysłem.
"Wystarczyły dwa słowa. Pierdolone "zgadzam się", Gabriel.
Tylko tyle?
tyle.
Warkot przetoczył się przez klatkę schodową, kiedy został pociągnięty za złamaną rękę. Na próżno próbował pochwycić się pierwszej lepszej rzeczy, by nie dopuścić do ponownego zrzucenia ze schodów; w najbliżej okolicy nie było niczego pożytecznego.
W ustach ponownie poczuł metaliczny posmak krwi. Nieświadomie przygryzł dolną wargę, dogłębnie ją raniąc.
Nie martwił się poobijanym ciałem. Ten problem blakł, gdy w grę wchodziła uaktywniona choroba.
Całkowicie zignorował pojawienie się kolejnej osoby. Cóż, nie musiał martwić się tym kimś, dopóki nie zechciał zaszkodzić i dołączyć do zabawy, a podejrzewał, że gdyby już do tego doszło, to wcale nie wybrałby jego strony.
Bo kto chciałby zarobić dużą dawkę stłuczeń, przypadkowe złamanie kończyny i kilka ciosów kończących się dodatkowym bólem?
Mimowolnie spojrzał w gadzie ślepia brata, przypominającego o łączących i więzach krwi.
Krewny od siedmiu boleści.
"Nee, braciszku, daję ci jeszcze szansę."
Zdrowa dłoń od razu złapała za rękę, która trzymała go za włosy. Palce zacisnęły się na nadgarstku, wbijając paznokcie w skórę.
Obręcz ognia pojawi się na ręce Samuru kilka centymetrów powyżej trzymających ją palców Gabriela.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Lut 11, 2019 7:52 pm

Kto by przypuszczał, że ta miękka kanalia Gabriel okaże się bardziej uparty. Samuru jednak nie miał zbytnio z tym problemu, wszak jeśli ten nie zechce współpracować, po prostu pozostawi go na pastwę choroby oraz słońca, a jeszcze wcześniej tak go skatuje, żeby brat nie miał siły na dotarcie do cienia. Niech gnije z chorobą, skoro tego tak bardzo chce.
- Jak już mówiłem: Twój wybór.
Powie, nie okazując żadnego poruszenia. Skoro bardzo chciał większego bólu, otrzyma to. Ex burmistrz nie zamierzał się patyczkować z wampirem tylko dlatego, że są rodziną. W końcu najlepiej wychodzi się z nią na zdjęciu.
Zrzucony ze schodów wampir nie miał szans na obronę, za to Samuru nie omieszkał nadal się nad nim znęcać.
- Ciągle się upierasz. Naprawdę, zero w tobie woli przetrwania.
Skomentował, kręcąc głową. Naprawdę nie potrafił wykrzesać z siebie żadnego współczucia, było w nim tyle empatii co w umarlaku. Właściwie mógłby go jeszcze dobić, chociażby poprzez odebranie krwi. Na samą myśl zmrużył ślepia, unosząc kącik ust. Pochwycił za włosy, uniósł i wpatrywał się niewzruszony w zakrwawioną twarz brata. Smutny widok.
Miał już zderzyć jego głowę z podłogą, kiedy ręka zajęła się ogniem. Całe szczęście, że była to lewa, wszak proteza. Wampir wściekł się, po czym zaczął uderzać płonącą ręką o plecy leżącego, tak żeby ugasić. Przy okazji poparzy i Gabriela.
- Ale o obronie nie było mowy, zdechlaku!
Warknie, chwytając brata za fraki. Przełoży nogę przez jego ciało, aby usiąść na nim okrakiem. Pochwyci mocno, pociągnie ku sobie i odchyli łeb tak, żeby obnażyć jego szyję. Bez żadnego uprzedzenia wbije się zębiskami tak głęboko, żeby ten poczuł. Najgorsze co może być przy ataku choroby, to odebranie utrzymującej przy życiu krew. Im bardziej zgłodnieje, tym gorzej dla ciała. Samuru nie raz na własnej skórze się o tym przekonał, a że chciał dla Gabriela jak najgorzej, to o. Damien akurat przybył kiedy jego ojciec się pożywiał, więc swoje gadzie spojrzenie przeniósł na niego, niemalże piorunując. Odpowie kiedy przełknie pierwsze łyki krwi. Niech poczeka cierpliwie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Grigorij Wto Lut 12, 2019 11:42 am



WSTAWKA MG

O tak. Pierwsze łyki krwi. Tak pysznej. Tak ozdrowieńczej. Tak sycącej. Tak ją przynajmniej zapamiętał Samuru. Jednakże tym razem było nieco inaczej. Choć początkowo spijana krew brata była słodka... po chwili pojawiła się gorycz. Przełyk zaczął odruchowo się zwężać podczas próby połknięcia krwi. Ta smakowała coraz gorzej z każdą chwilą gdy miał ją w ustach. Jeśli połknie krew żołądek dostanie kilku skurczy. Za mało czasu minęło by zwracać niewłaściwy pokarm, ale to kwestia czasu - o tym jednak Samuru jeszcze nie wie. Niemniej wciąż pozostaje dyskomfort posilania się. Kto by pomyślał, że stanie sie coś takiego. Czyżby była to choroba genetyczna sprzedana mu przez dziadka i ojca? Czy może to pokłosie działania łowców? Jedno jest pewne. Zarówno jedzenie ludzkie jak i krew wszelaka smakowały coraz gorzej. Z każdym dniem będzie się to pogłębiać póki nie zażyje tego czego pragnie jego organizm. Jednakże czym to jest? O tym być może dowiemy się w następnym odcinku...

KONIEC WSTAWKI MG
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Lut 17, 2019 7:05 pm

O obronie nie było mowy?
Gabriel jakoś nie potrafił sobie przypomnieć, żeby była mowa o czymkolwiek.
A już na pewno nie dyskutowali o tym, kto stanie się ofiarą trawioną przez chorobę i zdeptaną przez chore pomysłu drugiej osoby, a kto przyjmie rolę skurwysyna, którego żądza krwi i zemsty targała bardziej niż porywisty wiatr szmatą.
Puścił rękę Samuru, gdy atak się nie powiódł. Płomienie zniknęły równie szybko, jak się pojawiły. Cholera, całkowicie zapomniał, że kiedyś w przypływie jakiejś chorej myśli braciszek uciął sobie kończynę, wstawiając na jej miejsce protezę.
Złaź ze mnie – wycharczał.
Został zmuszony do odchylenia głowy. Zaraz potem poczuł, jak ostre zęby bez oporu przebijają się przez jego skórę, by dorwać się do pożywnej krwi. Gwałtownie wypuścił powietrze z płuc, jakby nagle ciężki kamień zwalił się na jego klatkę piersiową. Prawą ręką złapał za kark Samuru, próbując go odciągnąć od siebie - bez skutku. Szczęki zacisnęły się tak mocno, że przy próbie uwolnienia się, Gabriel pozbyłby się sporego kawałka skóry z szyi. A wystarczyło, że jego ciało wyżerało samo siebie, więc nie potrzebował, by ktoś inny dodatkowo go pożerał.
Uścisk w żołądku stawał się coraz bardziej nie do zniesienia, a utrata życiodajnej cieczy w ogóle nie poprawiała stanu wampira.
Ciągle huczało mu w głowie, ale nie na tyle, by wszystkie myśli rozbiegły się w cztery strony świata - choć musiał przyznać, że w tej sytuacji wymyślenie czegokolwiek przychodziło mu z większym trudem. Potrzebował czasu, żeby nakreślić jakiś plan wyjścia z tego bagna, w które nieumyślnie wdepnął. Mętne wody w postaci Samuru i schorzenia pochłaniały go coraz bardziej. Jeszcze chwila, a całkiem znajdzie się pod powierzchnią.
Kolejny raz użyje mocy, tym razem nie posługując się ogniem. Wysadzi prawą dłoń braciszka, w nadziei, że ból sprowadzi krwiożercze zapędy starszego Kurosza do parteru.
Niech solidarnie pocierpi z młodszym bratem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Lut 17, 2019 9:28 pm

Wszystko sprowadzało się do jednego, a przynajmniej tak myślał Kurosz. Dopadł do i tak już nieźle poturbowanego brata, zamierzając odebrać mu cenną krew dla przetrwania. Wiedział, że młodszy jest na granicy wyzionięcia ducha, wszak nie tylko był pożerany przez chorobę, ale także i przez Samuru. Skoro odmówił pomocy, ex polityk nie miał w planach okazania mu jakiejkolwiek litości. Zasługiwał na poniżenie, pogardę, aż wreszcie na śmierć. Kiedyś Gabriel wraz z Eliotem posunęli się za daleko, więc tak teraz cierpi jeden z nich. Samuru bawił się doskonale cierpieniem brata, a okazywał to aż nadto. Lecz nie za długo trwała ta chora przyjemność. Z początku sycąca, później męcząca. Samur mimo tego nie przestawał pić, zmuszał się do zaczerpnięcia jeszcze kilku łyków, jednak żołądek zbuntował się. Kilka skurczy, gorycz w ustach i przełyk nie mogący już dalej przełykać. Dawny szlachetny nie zdążył się oderwać, bo łapsko Gabriela wylądowało na jego karku. Skubany musiał wyłapać, że coś jest nie tak. Zmuszony do oderwania się, rozerwał szyję brata i szybko, z trudem przełknął pozyskany kawał. Źle. Bardzo źle. Wampir chciał się podnieść,  wyprostować na klęczkach. Tylko boleści spowodowane skurczami żołądka utrudniały. Zaklnie pod nosem, kuląc się i chwytając za obolały brzuch. Zamierzał znowu ugryźć Gabriela, nawet wymierzył się prawą łapą na jego gębę, kiedy nagle rozległ się huk. Czerwona babka wymieszana z kośćmi, żyłami i ścięgnami rozeszła się jak wybuchowe konfetti. Na klatce dało się słyszeć wrzask Samura. Wstanie szybko, o mały włos nie tracąc równowagi. Wyląduje na poręczy, łapiąc się lewą ręką bo prawa... Uniósł ją żeby przyjrzeć się i w grymasie szoku, ujrzeć jak jego dłoń jest w strzępkach.
- Ty... Ty skurwielu.
Wydrze się, powracając uwagą na Gabriela. Stój, jest tutaj Damien.
- Zabierz to truchło jak najdalej! Niech gnije w rynsztoku! Tam jest jego pieprzony cmentarz!
Wyda rozkaz, wskazując swojego na wpół przytomnego brata. Na skraju śmierci, a jeszcze miał czelność okaleczyć dawnego polityka. Oparł się przodem o poręcz zabezpieczającą przez wypadnięciem, dysząc głośno. Już nie wiedział co bardziej go boli: utracona ręka czy brak możliwości zaspokojenia głodu. Coś było nie tak. Inny atak choroby? A może łowcy JEDNAK coś mu zrobili?
- Kurwaa...
Warknie, po czym złapie się za gardło. Uczucie niesmaku pozostawało, organizm chciał wciąż krwi, jednak tą, którą wypił powodowała nieprzyjemne mdłości. Co teraz? To, że mimo pierdolonego bólu utraconej kończyny, czysto krwisty podniesie ją ku swojej paszczy by chwycić zwisające resztki palców. Z dziką, zwierzęcą zawziętością zrywał własną skórę, żeby zapchać ten narastający głód.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Damien Nie Lut 17, 2019 9:59 pm

Damien przebywał w innym pomieszczeniu, stojąc z niewzruszoną miną i gapiąc się w okno. Był kompletnie obojętny, a jego leniwe, fioletowe oko skupiało się na widoku w oddali. Co ciekawego pokaże mu Yokohama tym razem? Znudzenie, które pojawiło się na twarzy wskazywało na to, że wampir nie posiadał w sobie zbyt wielu emocji. Nawet kiedy tuż obok ojciec mordował wuja, pozostawał na swoim miejscu i czekał aż skończą. Gdyby któreś umarło.. cóż, przykro. I w zasadzie tyle, bo odmieniec nie zamierzał się zbytnio przejmować. Kiedyś było w nim trochę więcej życia, ale się zmienił. Kiedy zrozumiał, że miał poczekać po prostu.. czekał. Nawet nie myślał o niczym. Zapach krwi nawet mu nie przeszkadzał, w sumie ledwie go czuł.
Dopiero wrzask ojca i wydany rozkaz spowodowały, że drgnął. Powolnym krokiem skierował się w stronę schodów. Jego chłodna twarz skupiła się na Samurze, żrącego własną rękę a w zasadzie to co z niej pozostało. Co było w oczach jego własnego syna? Nic, może odrobina politowania, ale szybko zniknęła. Idąc, minął go i zatrzymał się przy leżącym Gabrielu. Podniósł go tak, aby jego ciało opierało się na dłoniach syna ex burmistrza. Następnie uniósł, wstał i szedł razem z bratem Samuru w stronę drzwi. Nawet nie patrzył na umierającego, gdyż jego wzrok był wlepiony przed siebie. Jeżeli cokolwiek będzie mówił, wampir to zignoruje.
Weszli do windy, a Damien ze znudzeniem wpatrywał się na skaczące cyferki. Było pusto, a nawet jeśli ktoś zwróciłby uwagę.. i co z tego? Wykonywał rozkaz.  
Wyszli na zewnątrz. Fioletowooki spojrzał w stronę ciemnej uliczki, brudnego rynsztoku do którego miał przecież zabrać wujka. Po przejściu paru kroków po prostu go wyrzucił, patrząc nań obojętnie. Ojciec nie powiedział czy ma wrócić, więc wampir po prostu stał nad konającym Gabrielem. Wtedy w końcu też na niego spojrzał, ale nic nie mówił. Po prostu patrzył.
Po dłuższej chwili bezsensownego stania, odszedł.

z/t


Ostatnio zmieniony przez Damien dnia Sro Mar 13, 2019 6:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Damien

Damien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : oszpecona prawa strona mordy
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Edgar lol
Moce : Zajebiste ~


https://vampireknight.forumpl.net/t1862-damien-is-coming#38995 https://vampireknight.forumpl.net/t1960-dom-damiena

Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Lut 19, 2019 11:17 pm

Im więcej tracił krwi, tym bardziej czuł, jak mięśnie wiotczeją, a ból coraz bardziej rozrywał go od środka. Sam potrzebował się posilić. Każda komórka jego ciała domagała się posiłku. Regeneracja była bezsilna w obliczu choroby.
Klapnął zębami, gdy Samur oderwał się od szyi. Po raz kolejny przypomniał sobie, że nienawiść żywiona do starszego brata wcale nie była bezpodstawna. Wszystkie zadry i podłe wspomnienia związane z powracały jedno po drugim, w twarz śmieją się wampirowi. Jakim cudem ten skurwysyn kiedykolwiek piastował pozycję głowy rodu? Zakała rodziny zdecydowanie była bardziej trafionym tytułem.
Doskonale wiedział, że nie ma najmniejszych szans na poprawienie zepsutych i skopanych relacji, a mimo to nie odwrócił się od razu, gdy uzmysłowił sobie, że stoi pod niewłaściwymi drzwiami. Nieco gorszą opcją - ale bardziej satysfakcjonującą - byłoby przywalenie w tę zakazaną mordę eks burmistrza przed oddaleniem się z tego miejsca. Szkoda, że na jakikolwiek krok było już zdecydowanie za późno.
Krzyk brata i niedowierzanie wymalowane na jego twarzy stanowiły niemal zadowalającą rekompensatę za dzisiejszą noc. Przynajmniej ten jeden raz Samuru dostał to, co mu się od dawna należało. Chociaż gad powinien doświadczyć o wiele większego i bardziej upokarzającego cierpienia, by przez dłuższy czas zapamiętał uczucie bycia zdeptanym i sponiewieranym.
Kiedyś to dokończymy, braciszku.
Nie przemawiała do niego perspektywa leżenia w jakimś zapyziałym miejscu odwiedzanym tylko przez obrzydliwe szczury i jeszcze gorsze robactwo, ale zostanie na korytarzu w towarzystwie Samuru też nie budziło w Gabrielu pozytywnych odczuć.
Ta pierwsza opcja chyba wydawała się mniejszym złem. A przynajmniej tak podpowiadał cichy głos w głowie czarnowłosego. Może tym razem dopisze szczęście i jakoś uda mu się dorwać kąsek nadający się do zjedzenia - tym razem na dalszy plan schodziły kwestie jakościowe posiłku.
Bez oporu dał się podnieść. Prawdopodobnie obaliłby się na ziemię, gdyby Damien nagle postanowił go puścić; nogi prawie całkiem zwiotczały, odmawiając posłuszeństwa.
Odruchowo wciągnął powietrze głęboko do płuc, gdy znaleźli się poza budynkiem. Odór spalin i kanalizacji od razu wywołał mdłości w czarnowłosym, chociaż już dawno nauczył się ignorować podobne zapachy - zresztą jak większość wampirów osiedlająca się na stale w centrum miasta.
Padł na ziemię, zaciskając usta w wąską linijkę. Rwący ból w złamanej ręce objawił się jeszcze większym bólem niż wcześniej. Prawą dłonią zasłonił ranę na szyi.
Wypierdalają skąd – warknął w stronę bratanka.
Na co ten czekał? Na pisemne polecenie każące oddalić się w trybie natychmiastowym?
Przymknął oczy, pozwalając sobie na chwilowy odpoczynek. Tylko parę minut... A potem spróbuje jakoś uratować samego siebie z bagna, w które wpakował się niemal na własne życzenie. O ile wcześniej pragnienie krwi i choroba nie wygrają nad zdrowym rozsądkiem.
Tylko czy w takim stanie byłby zdolny efektywnego ataku?

z.t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sro Mar 06, 2019 8:08 pm

Trochę czasu minęło, odkąd ostatnio chciała zrobić małe tournée po rodzinie, aby zobaczyć rodzeństwo i rodziców. W zasadzie w ogóle trochę czasu minęło, odkąd gościła w Yokohamie – zbyt rozkochała się we wszelkich podróżach, więc zwiedzanie świata zajęło jej więcej czasu, niż pierwotnie sądziła. Kontakt utrzymywała tylko z Gabem, jak zwykle zresztą, z Samurem wymieniła ledwo kilka zdawkowych wiadomości (hej, tak, żyję, a ty żyjesz, to fajnie, podobno nie jesteś już burmistrzem, o, szkoda, u mnie dobrze, poznałam takiego jednego Rosjanina, ale to kiedyś opowiem, to pa, trzymaj się, no nara) – i to by było na tyle, jeśli chodzi o zainteresowanie się własnym rodem.
Teraz jednak postanowiła wrócić: była w końcu jednym z Kuroszy, potężnej i wielkiej (w jej mniemaniu) wampirzej rodziny, która choć słynęła ze zbzikowanych i szalonych członków, to przecież była nawet poważana. I właśnie w tym sęk – poważana, ale wewnętrznie rozdarta na kilka kawałeczków, usilnie broniących się przed tym, aby złożyć się nawzajem do kupy. Taki jej ojciec na przykład, Testament – czy on przynajmniej wiedział, ile ogółem spłodził latorośli, czy może po pierwszym bachorze przestał liczyć?
Po przyjeździe najbardziej pragnęła spotkać się z Gabem, ale jak na złość nie podnosił telefonu. Chciała zrobić przyjazd-niespodziankę, dlatego nie zapowiadała się wcześniej, jednak najwyraźniej popełniła błąd. Żeby jednak nie siedzieć bezczynnie na tyłku i nie czekać, aż Gab łaskawie wyjdzie ze swojej jamy i w końcu się do niej odezwie, wysłała bliźniakowi tylko ponaglającego SMS-a, po czym popytała tu i ówdzie w rezydencji, aby – oczywiście – utwierdzić się w tym, że Samur nadal mieszkał w tym samym apartamencie co zawsze – jakby nie mógł już sobie sprawić jakiegoś nowszego.
Były burmistrz okazał się najłatwiejszy do znalezienia, nie miała pojęcia, gdzie mogli podziewać się ojciec, matka czy siostra, a Gakiego planowała odwiedzić na samym końcu – jego pokiereszowana morda wprawiłaby ją w zły nastrój zaraz po powrocie.
Nucąc pod nosem, zwinnie weszła głównym wejściem do budynku apartamentu, a następnie zaczęła wspinać się po schodach. Już po kilku susach coś zaczęło jej nie pasować – wiedziała, że Samur był popieprzony do kwadratu, więc to „normalne”, że sprowadzał pożywienie do pokoju, ale... woń krwi była aż nadto wyczuwalna.
Co więcej – wydawała jej się aż nadto znajoma. Z bijącym sercem zaczęła wbiegać szybciej. Gab?
Gdy była tuż pod apartamentem, już z dołu zauważyła żałosną sylwetkę Samura. Zatrzymała się w połowie schodów, tak aby go dobrze widzieć, ale żeby jeszcze móc w spokoju poobserwować okolicę. Na pewno nie było tu nikogo więcej? Nikogo z Kuroszy? Nie było tu Gaba?... Ale w takim razie – czy tylko jej się zdawało, że to jego krew?
Nie – zapach posoki nadal był zbyt silny, nawet jeśli nie mogła wyczuć jego obecności.
Kiedy w końcu prześlizgnęła się wzrokiem po zakrwawionej posadzce i schodach, utkwiła wzrok w ciele brata. I aż ją odrzuciło do tyłu, gdy zobaczyła brak ręki.
Noż ja pierdolę – zaklęła głośno, po czym w końcu przekroczyła tych parę schodków i stanęła nad nim. – Sam. To ja. Tylko się nie dziw. Czemuś, kuźwa, pozbawił się drugiej ręki?
Nie czuła jakiejś wielkiej litości, więc tylko go o to zapytała i znowu przeniosła wzrok na klatkę schodową. Te plamy nie dawały jej spokoju
Błagam, powiedz mi, że to nie jest krew tego, o kim myślę – wycedziła, bacznie obwąchując okolicę i wejście do apartamentu.
Kiedy w dodatku wyczuła zapach ludzkiej krwi, bardziej mdły, ale również dość natarczywy, bezceremonialnie wyminęła cierpiącego brata, weszła do mieszkania, i zajrzała do środka. Gdy zobaczyła ludzką pannę z tonącą we krwi peruką na głowie, zawarczała i cofnęła się z powrotem do Samura.
Co ty odwalasz? Już całkiem padło ci na mózg? – Złapała się za czoło, chociaż zaraz potem przywołała w głowie do porządku: obiecała sobie przecież, że po przyjeździe będzie dla niego miła, tak, tak miało być – będzie miła i kochana wobec całej rodziny, bo w końcu są jednym rodem, powinni trzymać się razem, powinni zaprzestrzać kłótni, powinni...
Tylko jak, kurwa, ma być miła, kiedy ten zjeb opierdalała na łyso (razem ze skórą głowy!) jakąś ludzką kobietę, rozsmarowuje w promieniu kilkunastu metrów czyjąś krew na posadzce, a oprócz tego daje sobie rozerwać rękę?!
Wzięła kilka głębokich wdechów, tak jak się uczyła podczas różnych lekcji medytacji, które brała w trakcie podróży, i wyobraziła sobie Samura w różowej sukience baletnicy.
Podziałało.
Podeszła bliżej, już nieco uspokojona.
Był tu Gab? – zapytała cicho, normalnym tonem, kucając tuż obok niego i kładąc mu rękę na plecach, aby lepiej przyjrzeć się ranie. Kiedy wzdrygnął się pod jej dotykiem i aż zafuczał, uspokoiła go: – Nic ci przecież nie zrobię. Pokaż to cholerstwo. Co się dzieje, Sam?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 5 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach