Apartament Samuru.

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sro Lip 31, 2013 12:32 pm

Więc jednak zamierza dręczyć swojego naćpanego męża? Zamiast szybko zabrać się za robotę i dać wolność burmistrzowi, aby mógł wrócić do porządku i do pracy, w końcu szaleje zaraza! Trzeba coś z tym fantem zrobić, później zająć się Akademią! No ale jak? Skoro Sophie bawi się biednym mężulkiem, podniecając go coraz bardziej i wydłużając pieszczoty. Szlachetny mimo zaćpania, denerwował się ociężałością żony! Gdzie jeszcze przerwie... I co wtedy? Zostawi w takim stanie? Wkurw murowany, serio. Przecież po Sofie można spodziewać się wszystkiego. Smutne... Choć nie ma co się dziwić. Widują się rzadko.
Na jej pytanie, skinął głową pewny swego. Ona zresztą powinna sama o tym wiedzieć!
- Przekonaj się sama i mogłabyś nieco przyśpieszyć. Za niedługo samolot stanie i odleci.
Na podkreślenie swoich durnych, aczkolwiek dwuznaczych słów, rozłożył ręce na boki, udając samolot. A o co mu właściwie chodziło? O własne podniecenie, ot co. Sophie musi naprawdę zająć się odpowiednio mężem i dać mu ochłonąć, bo takie igraszki, działają na męskie nerwy, kiedy się jest tak mocno... uniesionym.
- Zachowujesz się jak dziewica przed pierwszym razem. Znasz mnie Sophie, więc możesz swoje chomiki napędzające Twoje ruchy, pogonić.
Ileż niecierpliwości w swoich słowach zawarł. Zmarszczył nawet te brwi i zmrużył zaćpane oczy. Oblizał się, kiedy wreszcie szlachetna nakierowała się na właściwy tor, mianowicie ppdbrzusze. Gardłowy rechot wydobył się z ust szlachetnego, aż musiał ją pogłaskać po głowie w ramach nagrody. Kiedy odpowiednio się zajęła i nastąpiła cenzura, burmistrz mógł powiedzieć, że znalazł się w swoim siódmym niebie. I kto tu ma władzę?! No ba że on! Bez słów Sofa rozumiem co ma zrobić swojemu najdroższemu mężowi. Ach, musiała kiedyś przestać, prawda? Dlatego po całej tej zboczonej cenzurze, odetchnął głęboko. W końcu małżonka umiejętnie sprawiła mu rozkosz, doprowadzając go do całkowitego relaksu. Coś ostatnio za dużo tego erotyzmu w życie, zaniedbał pracę.
- Praca wzywa, słyszysz ją? Otworz okno, jak już będziesz na miejscu.
Burknął już całkiem otumaniony marychą. Nie chciało mu się nawet wstać, ale umysłem on gdzieś tam szedł! Ba, nawet wykonał ruch ręką taki jakby otwierał drzwi. Samcio odleciał daleko...
No ale właśnie nagle dostał olśnienia, że musi wstać. Oczywiście tak uczynił! Zrzucił z siebie leniwą Sophie, by za chwilę się ubrać i wyparować z apartamentu.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Paź 07, 2013 5:44 pm

Po wizycie w domu Nadiry, krótkiej przechadzce po kilku barach i jakże 'szczęśliwej' wiadomości o tym, że na świat przyszła kolejna córka Kyu, Sophie ze smętną minął skierowała się w stronę apartamentu. Po prawdzie blondynka od zawsze traktowała mieszkanie męża za ich wspólne. Niemniej jednak po pijackich refleksjach doszła do wniosku, że nie chce dzielić z nim już czegokolwiek. Te marne cztery ściany przestały ją cieszyć, powrotów do domu też nie brała za szczególnie wesołe, więc po co ma grzać miejsce tam, gdzie zwyczajnie być nie chce? Zresztą dziewczyna od samego początku doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nieszczęsny burmistrz zdradza ją na lewo i prawo, wystawiając przy tym na pośmiewisko. Niszczy ją, ośmiesza, a Sophie zwyczajnie nie ma już na to ochoty. Jest twarda. Mimo, że nadal czuje coś do Sam'a nie chce, by wciąż i wciąż docierały do niej durne informacje o jego cholernych dzieciakach, których zdążył już sobie narobić za czasu trwania ich związku. Wybaczyła wiele, naprawdę. Ale więcej nie ma sensu. Nie to, żebym siała wszechobecny melodramat, ale to wszystko zrobiło się nader żałosne i nudne. Także drżącą ręką Sofa wsadziła odpowiedni klucz do zamka, kręcąc nim kilkukrotnie w prawo, by za którymś razem nacisnąć mocno klamkę, opierając się przy tym barkiem o drzwi. Drewniany prostokąt ustąpił, stawiając przed blondynką mieszkanie otworem. Sophie weszła do środka nawet nie zamykając za sobą drzwi. Po co? I tak zaraz wychodzi. Wpadła jedynie do sypialni, na szybko pakując swoje rzeczy do kilku torb, które następnie zniósł do samochodu taksówkarz, który zjawił się w apartamencie dosłownie chwilę po niej. Cóż, szlachetna robi sobie przerwę. Przerwę dosłownie we wszystkim.
O masz, co za idiotyczna sytuacja. Powaga. Takie to lipne, że aż sama w to nie wierze. Wampirzyca zdjęła z szyj wisiorek na którym miała zawieszoną obrączkę wraz z pierścionkiem zaręczynowym otrzymanym od Sam'a, po czym położyła naszyjnik na szklanym stoliku w salonie tak, żeby burmistrz zauważył. Może postąpiła jak zwykła gówniara. Ot, małoletnia dziewczynka odchodząca bez słowa, ale nie miałaby siły spojrzeć na męża w momencie w którym postanowiłaby od niego odejść. Tak było jej łatwiej. Zresztą zbyłby ją tylko machnięciem ręki, szukając za nią zastępstwa w swoim burdelu. Swoją drogą i tak już pewnie znalazł. Przecież gdyby nie przeleciał innej jego ego by upadło, och. Jawny smuteczek.
Żeby jednak zbytnio nie ciągnąc. Sophie opuściła mieszkanie zamykając je na cztery spusty, zjechała windą na sam dół, zostawiła klucze w recepcji, po czym skierowała się do czekającej na nią taksówki. Wskazała kierowcy miejsce do którego ma się udać i tyle, by po niej było. Hihi.
L O F F K I.

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Lis 02, 2013 12:51 pm

Na jakąkolwiek pomoc burmistrza w dotarciu do samochodu Kanapa nie liczyła, ba! Gdy tylko jej oczom ukazało się auto, wampirzyca jak z procy wystrzeliła w jego stronę, ładując się na tylne siedzenie. Naprawdę. Kawałek dzielący zaułek od ruchliwej ulicy przemierzyła niczym trzeźwa nastolatka, zapieprzająca na dziesięciocentymetrowych obcasach na przecenę do nowo otwartego sklepu. Rozwaliła się, prawie nie zostawiając miejsca mężowi. Co tam. Niech siada z przodu. Tył jest jej. Zwłaszcza, że nie minęło nawet kilka sekund, a blondynka już spała, opierając głowę o przyciemnioną szybę. Przynajmniej podróż niezawodnemu kierowcy jak i jej marudnemu mężowi minęła w ciszy i względnym spokoju. Ot, jako że wampirzycy nie włączył się słowotok, tylko od czasu do czasu mruknęła coś przez sen, wszyscy winni być szczęśliwi. Przynajmniej nie musieli wysłuchiwać jak to fajnie jest się napić, jaki Sam jest obrzydliwy i te sprawy. Chwała jej, doprawdy.
Obudziła się dopiero pod apartamentowcem, leniwie przecierając oczy. Ziewnęła, wygrzebując się z pojazdu. Żeby jednak nie było zbyt słodko, uroczo i w ogóle na złość mężowi, jebnęła drzwiami tak mocno, że każdy mężczyzna na jego miejscu dostałby zawału, zamartwiając się o swoje auto. Cóż, on jest wredny dla niej, ona będzie wredna dla niego. Zemści się na swój sposób. Tak jak w tym przypadku, padło na bogu ducha winny samochód. W każdym razie nie czekając na wampira ruszyła przed siebie. Wiedziała, że ją dogoni. Nawet wyprzedzi. Jej tempo póki co pozostawiało wiele do życzenia. Nie zdziwiłabym się gdyby paromiesięczny gówniarz zapieprzający na czworaka byłby teraz od niej sporo szybszy. Toż to wlekło się jak cholera! Nie dość, że pijana, to jeszcze zaspana, a odległość dzieląca wejście do budynku, a windę wydawała się jej wręcz nie do pokonania. Jak dojdzie do tej cholernej windy, to obrzuci się ze szczęścia złotem, powaga. W każdym razie nie ma co tego ciągnąc w nieskończoność. Przejdźmy do momentu w którym to Kanapa bardzo sprytnie sterczała pod drzwiami, siłując się z zamkiem. Klęła, warczała, aż w końcu z cała rezygnacją nacisnęła mocniej klamkę, wpadając do mieszkania.
- Pierdole, lepszych drzwi nie mógł sobie znaleźć. - burknęła sama do siebie, kierując się w stronę salonu. Omiotła niedbałym spojrzeniem całe pomieszczenie, zatrzymując wzrok na pierścionkach leżących na stoliku. Nadęła poliki, robiąc obrażoną minę. Jej biste, świecące się pierścionki. Mimo, że była do nich przywiązana jak cholera nadal nie chciała ich założyć. Nie. Koniec. Foch forever. Obróciła się na pięcie, tym razem lądując w sypialni. Tam nie przejmując się już zupełnie niczym, zrzuciła z siebie koszulkę, a następnie dość pokracznie zabrała się za zdejmowanie spodni. A co. Czas się przebrać, myh.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Lis 02, 2013 10:30 pm

Szlachetny nie zamierzał pomagać dotrzeć do samochodu żonie, zrobił to kierowca. Phew...
Wiadomo, że Samuru siedział z przodu, wszak siedzenie i użeranie się z pijaną szlachetną było ostatnią rzeczą na jaką miał ochotę, toć ile czasu mogło by go to kosztować. Co do trzaskania drzwiami, wszelkie szkody zostaną odbite na jej koncie bankowym, prosta sprawa.
To jak Sophie dotarła do mieszkania, nie leżało w jego intersie. On conajmniej mógłby przesuwać nogą pokraczne ciało żony, byleby dała mu spokój. Na szczęście w miarę szybko doszli do apartamentu... Samuru z obojętnością patrzył jak szlachetna męczy się z zamkiem, po czym jak rasowy pijak, wpada do środka.
- To nie drzwi są pijane.
Stwierdził na tekst żony, wchodząc za nią do mieszkania. On w przeciwieństwie do niej, nie ściągał obrączki. A na te należące do Sofy... Cóż, niespecjalnie się tym przejmował.
- Postaraj się nie zabrudzić podłogi krwią, kiedy podczas przebierania się, postanowisz rozbić sobie głowę.
Jebana troska o dywan. Krew się ciężko czyści, a wydawać na nowe nie miał ochoty, więc jeśli Sofa coś nabroi, nawet połamana będzie czyścić po sobie brudy. A co tak w ogóle robił nasz szlachetny burmistrz? Skierował się do salonu, a tam usadowił na kanapie, włączył telewizor i ziewnął niczym leniwy tygrys. Był u siebie, miał prawo, ot co.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Lis 02, 2013 10:55 pm

Zesztywniała na moment, mrużąc oczy. Nie zwracała teraz uwagi na obcisłe spodnie, które ledwo co sunęła do kolan. Wyprostowała się, zagryzając dolną, pełną wargę do krwi. Po co? Ot, ze zwykłej złości. Warknęła coś jeszcze po nosem, opadając pupą na miękki materac, by następnie swobodnie już skopać ze swoich chudych kończyn ciemne jeansy. Z wielce obrażoną miną, wygrzebała spod pościeli za dużą na siebie koszulkę, którą następnie mozolnie naciągnęła na swoje wiotkie ciałko. Dopiero po tym wszystkim wstała z łóżka, kierując się w stronę drzwi. Wychyliła za framugi blond łeb, wlepiając naburmuszone tęczówki w postać Sam'a. Tupnęła nawet nogą jak małe dziecko, pokazując mu przy okazji środkowy palec.
- Od kiedy Ty się tak kurcze, martwisz podłogą? - wymamrotała, robiąc dwa kroki przed siebie, by znaleźć się w salonie. Znów jej wzrok napotkał na swojej drodze pierścionki. Skrzywiła się, zdecydowanie dając za wygraną. Podpełzła do stolika, mozolnie zgarniając z niego obrączkę wraz z pierścionkiem zaręczynowym, wciskając je na odpowiedni palec. O masz, serio. Ile by się Kanapa nie starała, ile razy nie próbowałaby uciec i tak prędzej czy później wrócić do tego nieszczęsnego Gada. To było po prostu silniejsze od niej. No swój sposób Sofa przy nim mięknie, mimo że na ogół nie daje tego po sobie poznać. Pociągnęła nosem, przechodząc boso po tym marny stoliczku, by następnie opaść bezwładnie na kolana Sam'a, który grzał obecnie dupsko na kanapie. Owszem, wpakowała się na niego zupełnie na bezczela. Ale to jego wina. Tylko i wyłącznie jego wina. Gdyby poświęcał jej więcej czasu nie byłaby taka namolna. W każdym razie Sophie oparła czoło o jego bark, kątem oka spoglądając na ostry hak.
- Coś ty zrobił? - burknęła, zahaczając jedną z dłoni o wcześniej wspomniany hak.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Lis 04, 2013 1:16 pm

To co Sofa robi ze swoimi ubraniami, leży tylko i wyłącznie w jej intersie. Najważniejsze dla szlachetnego było to, by nie zostawiła syfu w sypialni, bo w końcu i on z niej korzysta. Tak w ogóle, czemu ta mała blond małpa jeszcze nie spała? Aż westchnął głośno, słysząc nadchodzącą grozę zwaną Sophie. Nie chciało się jej spać? I na co ten palec? Samuru na dłuższy i się nie chwali.
- Od momentu postawienia tam Twojej nogi pod wpływem alkoholu.
Odrzekł bez wzruszenia w odpowiedzi, nie zwracając nawet uwagi na wampirzycę. Wolał pogapić się w telewizor, wszak niebawem czeka go praca, mianowicie wyjazd do więzienia. W końcu złapali łowców... w tym jego marionetkę Jamesa.
Kiedy szlachetna zasłoniła swoją osobą widok na płaskie okno na świat, zmrużył oczy, choć anie razu się nie skrzywił. Nawet nie poruszył go fakt zakładania obrączki i pierścionka na przez Sofe. U tak od niego nie odejdzie... Ona bez niego, to jak okres bez krwi, awrrr.
- Tak bardzo masz mało miejsca na kanapie, że aż musisz na mnie usiąść?
Kolejne wyprane słowa z emocji. Totalny wyjeb. Szlachetny był tak potwornie zmęczony i obojętny na cały świat, że nawet pożar mieszkania mógłby stać się niezauważalny.
- Odrąbałem sobie dłoń.
No tak, ton jakby właśnie mówił o pogodzie. Gdzieżby tam się przejmował brakiem dłoni... Może Sofa też chcę coś stracić? No ale żeby nie było nudno, burmistrz odrzucił pilota na bok, po czym wysunął dłoń pod koszulkę na nagie plecy żony. Delikatnie podrapał i nagle chwycił za bok, zrzucając ją z siebie na miejsce obok.
- Spójrz Sophie, tutaj jest miejsce.
Burknął sucho, nie patrząc na wampirzycę, która mogła się nawet wkurzyć. Trudno się mówi... serio.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Lis 04, 2013 6:46 pm

- Muszę. - burknęła, prawie jak człowiek z wadą wymowy, który nie umie złożyć choćby jednego, porządnego, sensownego zdania. Napuszyła się, wcale na niego nie patrząc. Gdzie tam. Jeszcze oczy jej wypali. Zaraz jednak cała się spięła, marszcząc mimochodem brwi. Odrąbał sobie dłoń? Po jaką cholerę? Hak go w żaden sposób nie upiększa, ba! Życia też mu pewnie jakoś specjalnie nie ułatwia. Nie to, żeby Kanapa miała do jego postępowania jakieś 'ale' i ogólne pretensje. W końcu to nie jej dłoń i nie jej sprawa, co ze swoim ciałem wyprawia wampir. Aczkolwiek bycie istotą żyjącą z hakiem zamiast zgrabnych, długich paluchów jest raczej denne. Co zrobi, jak mu się ten bajer znudzi? Drugiej ręki sobie raczej nie znajdzie. Ciekawe czy w ogóle myślał w momencie w którym postanowił odrąbać sobie część ciała. Szczerze? Wątpię.
- Acha. - kolejne, jakże twórcze 'zdanie'. Co niby innego miała powiedzieć? Łoł, ale jazda? Kurwa zajebiście? Pojebało Cię? Jakiekolwiek słowa, które wydobyłoby się z jej ust, Sam miałby w dupie. Jak wszystko zresztą, co dotyczy jej osoby, zadania i propozycji. Najlepiej, to ogólnie blondynę trzymać tylko dla ozdoby. W końcu kanapa z niej całkiem ładna. Uwaga, Sofa wcale, a wcale nie pozostawała burmistrzowi dłużna! Kiedy tylko jego dłoń wślizgnęła się pod jej koszulkę, następnie delikatnie drapiąc, wampirzyca ugryzła go w ramię. Tak, o. Z zemsty. Prychnęła jedynie, lądując na miejscu obok Sam'a. Wcisnęła się w kąt kanapy, podkulając nogi pod brodę. Psychika jej siada, bez kitu. Albo naprawdę jest masochistką albo dostała przy tym mężczyźnie takiego pierdolca, że już sama nie jest świadoma tego, co tak w gruncie rzeczy tutaj robi. O ironio, i tak i tak wychodzi na to samo. Sophie jest zwyczajnie psychiczna, nienormalna właściwie nastawia swoje życie na próbę i faktycznie przychyla się do masochizmu dzieląc ze szlachetnym choćby mieszkanie. Bądźmy szerzy, kto normalny chciałby mieszkać z burmistrzem, który ma totalnie najebane we łbie? Nikt o zdrowych zmysłach. Sofa jest i d i o t k ą.
Zerknęła przelotnie na męża, strzelając minę typu 'co ty mnie kurwa powiesz?', po czym zwlekła się z kanapy, kierując się w stronę łazienki. Nie zniknęła w niej na długo. Po prostu nieco mniej czasu niż zwykle zajął jej prysznic. Następnie pozbyła się za dużej koszulki, by na jej miejsce wcisnąć na siebie świeże ubrania. Poprawiła jeszcze włosy i znowu zawitała w salonie.
- Zastanów się Sam. Czy ja Ci jestem w ogóle potrzebna? Tak naprawdę. Bycie Twoją zabawką jest gorsze niż robienie za dziwkę w Twoim marnym burdelu. Zresztą ... Kurwa, nie ważne. - zaplątała się, wyginając usta w grymasie. Westchnęła cicho. Nieco żałośnie, jakby już sama sobie na zadane przez siebie pytanie odpowiedziała. Raczej nie trudno stwierdzić, że akurat ona jest mu najmniej potrzebna. Mało dołujący fakt. Ot, zwykła prawda.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Lis 04, 2013 9:34 pm

Samuru miał wyjebisty plan co do braku dłoni... booo w końcu niebawem będzie czekała na niego mechaniczna dłoń, z budowanym szpikulcem nasiąkniętym trucizną! Taka zwykła zachcianka, ot co.
- Twój płaski łebek nie pojmie.
Rzucił chłodno, nie zważając na uczucia małżonki. Ba, czy on się kiedyś nimi przejmował? Nigdy... Chyba, że musiał udawać... no ale to też nie było za szczere, wszak Samuru ma wyjebane na wszystko!
To że Sofa była smutna, cóż... Szlachetny wcale a wcale nie powiedział na to nic. Z niewzruszonym wzrokiem obserwował przemijające obrazy w telewizji. Nawet nie chciało mu się skakać po kanałach, mimo iż leciały nudne reklamy. Tak samo nudne było myślenie co sobie tak ubzdura w swoim łebku ta blondynka. Zapewne już płacze nad sobą, phew. Kobiety...
Kiedy ta wstała i udała się do łazienki, burmistrz nadal bez życia, siedział. A co jeśli sobie coś zrobi? Trudno... byleby nie było kłopotu z wyczyszczeniem podłogi, no i oczywiście żeby nie wpłynęło to w jakikolwiek sposób na reputację burmistrza. Wtedy porażka totalna. No ale oczywiście błoga cisza, w której nie brała udziału Sophie, została przerwana jej powrotem. Szlachetny zaś ciężko westchnął i zmrużył gadzie ślepia. Ach... zaczęła jeszcze mu gorzko "płakać", na co tylko ten zamknął oczy.
- Skoro nieważne, to po co gitarę zawracasz.
No patrzcie jak się przejął. Samuru i jego miłość do wszystkich i wszystkiego! Nie ma bata, moi kochani... ten skurwiel ma tam mocno wyjebane. Zresztą... przewalił się na bok, ułożył łeb na poduszcę i po prostu poszedł spać. Tyle rozmowy, bye bye.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Lis 04, 2013 10:11 pm

Otóż, dramaty Sofy się skończyły, Samur wyprowadził ją z równowagi. Jego wina. Sophie chciała dobrze. Była nawet grzeczna. I nie pluła się za specjalnie, ale co? Dupa. Burmistrz jak ten słup, wlepiał prawie że nieobecne spojrzenie w telewizor. Mimochodem blondynka splotła ręce pod piersiami, nie reagując na żadne jego słowa. A po cholerę? Nie będzie się zadręczać. Stanęła jedynie przy płaskim telewizorze, robiąc zupełnie niewinną minę. Jakby w kilka chwil zdołała wytrzeźwieć, a jej zgryźliwość i nieodparta chęć robienia wiecznie małżonkowi na złość wskoczyła na wyższy level. Zachichotała, formując następnie usta w dzióbek. Zepchnęła elektroniczne pudło na podłogę, niszcząc w ten sposób wampirowi przysłowiowe okno na świat. Och, trzeba było być milusim, Sofie nie włączyłaby się wtedy opcja rozpieprz wszystko, włącznie z dupą swojego kochasia. Zasłoniła dłonią usta, jak prawdziwa blondynka, perfekcyjnie udająca, że to wcale nie ona coś popsuła, ba! Przyjęła nawet minę, która mówiła sama przez się. Ot, samo spadło, ja tu nie pomagałam.
- Nawet telewizory nie mogą na Ciebie patrzeć. Tylko czekać, aż ktoś Ci w końcu przypieprzy. Może wtedy ogarniesz to swoje beznadziejne dupsko. - boże, Sophie popada ze skrajności w skrajność. Jej humorek potrafi się zmienić w przeciągu marnych kilku sekund. Przechyliła nieznacznie głowę na bok, wlepiając ostatni raz niebieskie tęczówki w postać męża. Jeżeli jeszcze w ogóle mężem można byłoby go nazwać. Wszak, od dzisiaj wampirzyca zamyka się na niego totalnie. Na cholerę jej on? Będzie taka sama. Dosłownie. Może ją nawet katować, niszczyć psychicznie w ogóle wszystko, ale i tak i tak dobra ciocia Sophie się skończyła. Seryjnie. Czas znaleźć lepszego faceta. No chłopaka. Kandydata na męża nie szuka i szukać nigdy nie będzie. Uraz. Ciekawe po kim, nie?
W każdym razie, kiedy Samur wywalił się na bok i poszedł spać, blondyna cała w skowronkach pobiegła do kuchni do salonu natomiast wracając z pełną butelką wody, którą swoją drogą wylała na urokliwego burmistrza.
- Za te wszystkie dziwki. Podziękuj im. - burknęła, jakże dumna z siebie. Zacmokała w pośpiechu zgarniając swoją torbę, po czym dla własnego bezpieczeństwa, zwyczajnie zwiała z mieszkania. No, po takim czymś chyba logiczne, że Samur chciałby ją zwyczajnie zajebać. No bardzo słodko. Prawdziwa miłość.

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Lis 05, 2013 8:50 pm

Można powiedzieć, że długo szukanie Samuru jej nie zajęło. Sądziła, że ukrywa się gdzieś, mieszka dalej w Zamku Tess'a, a możliwe, że wyprowadził się z miasta. Jednak nie. On po prostu mieszkał a apartamentowcu.
Idąc ulicą Lar dostrzegła telewizory na wystawach ze sprzętem AGD. Uniosła brew widząc jak dziennikarka żywo opowiada jakim to burmistrz nie jest mordercą, ale czy na pewno jest? Tak, ta nutka niepewności. Ludzie ściskali się obok Zielonej, która nie jednemu dała z łokcia w żebra. Już się najadła, więc mieli szczęście. Nie jako czuła się z jednej strony dumna, że to nie jej twarz znajduje się w telewizji, ale z drugiej... tęskniła za rozrabianiem.
Jak dowiedziała się, gdzie wampir mieszka? Popytała tu i tam. Złapała też wampira typu C i przycisnęła go do muru. Wszak jeśli ktoś tutaj mieszka prawie od zawsze... I tak od słowa do słowa Zielona znalazła się przed apartamentowcem. Uśmiechnęła się do siebie ściskając dłonie na torebce.
Nie minęła chwila jak znalazła się przed drzwiami za którymi znajdował się ten kogo tak poszukiwała od rana. Cóż. Ciekawe jaka będzie jego reakcja? Oblizała się powoli po czym wystarczyło machnięcie dłonią oraz koncentracja na drzwi, by po prostu.. wleciały do mieszkania. Tak, tak... nie ma jak czysta telekineza. Lar pukać? Neee, trzeba wejść oryginalnie.
- SAMURU! - Weszła do środka wchodząc na drzwi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Lis 05, 2013 9:03 pm

Ależ Sophie sobie nagrabiła! Nie, nie chodziło tutaj o telewizor... ale to oblanie go wodą podczas jego próby drzemki, wszak to cierpi na bezsenność, co dla wampira bywa naprawdę męczące. Szlachetny gwałtownie wstał do siadu, mając zamiar dopaść żonę, lecz niestety ta, szybko się zmyła i tyle było jej widać. Zaklął siarczyście, przejeżdżając dłonią po mokrych włosach. Musiał nawet ściągnąć koszulę, gdyż była cała mokra. Oczywiście telewizorem także się zajął. Wyrzucił go przez okno... kupi nowy. Miał już podejść do sypialni i poszukać innej koszuli, kiedy to rozległ się kolejny hałas. Tym razem zaatakowano jego drzwi. Burmistrz warknął nerwowo, kierując się na... szaleńca. I cóż ujrzał? Larane. Nie nauczono ją pukać? Nie dość, że został obrażony, to jeszcze rozwalono mu drzwi od mieszkania. Czy ona wie ile takie kosztują?!
- Będziesz bulić. - Stwierdził chłodno, idąc do sypialni po koszule. Wynalazł jakąś czarną, którą to natychmiast założył na grzbiet. Nie zamierzał paradować pół nagi.
- Ale najpierw urwę Ci obie nogi przy samej dupie, tak na dobry początek nocy. - Dodał po swojej chwili milczenia, zwracając uwagę na Larane, do której oczywiście doszedł.
- Odwiedziny czy interes? - No i podstawowe pytanie. Co odpowie? Samuru skrzyżował ręce i z bez wyrazową miną, zerkał na zielono włosą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Lis 05, 2013 9:12 pm

Nie ma to jak zostać przywitaną słowami, że będzie musiała za coś płacić. Zrobiła usta w podkowę udając, że bardzo ją tym dotknął.
- Proszę bardzo i tak nie mam kasy. - Wzruszyła ramionami złażąc z drzwi, ale przy tym bacznie się Saumuru przyjrzała. Mokre włosy, tors i to nagi. Uniosła brew do góry. - Wiesz... nikt tak jeszcze mnie nie przywitał. OD razu striptiz... - Uśmiechnęła się szeroko ukazując swoje kiełki. Kiedy jednak wampir zniknął jej z oczu Lar weszła do salonu rozglądając się po przybytku wampira. W sumie mieszkanie jak mieszkanie, niczym jej tu nie zaimponował. Sądziła, że będą tu kajdany, krew na suficie, jakaś służka łkająca w kącie, a tu co? Czyżby to co mówili w telewizji było fałszem? Słysząc jednak jak Samuru jej wygraża, tak... jego towarzystwo teraz było dla niej odpowiednie, szczególnie, że nadal pozostał sobą. - A na koniec? - Spytała uroczo i zatrzepotała rzęsami, kiedy do niej podszedł. No i do tego jaką pozę przybrał! Larane go skopiowała i założyła dłonie pod biustem marszcząc brwi. - Aleś ty oficjalny. Tyle lat się nie widzieliśmy, a ty.... Zamiast przywitać mnie, rzucić mi się na szyję, dać jakiś czek z pieniędzmi, a ja bym cię obsypała pocałunkami, powspominała stare czasy, wypilibyśmy wino.... To.. odpowiem ci, że sprowadza mnie to i to. - Uniosła lekko kącik ust do góry i przyglądała się wampirowi tak samo jak on jej. Wy mężniał? Chyba nie.
Zielonowłosa zasiadła zaraz na sofie zakładając nogę na nogę. Kłaki zagarnęła za ucho, a jej torebka wylądowała obok niej. Wyciągnęła się jakby była u siebie, a dłonie założyła za głowę.
- Jak ci się powodzi? Słyszałam w telewizji, że nieźle majstrujesz. - Zerknęła na niego z pod grzywki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Lis 05, 2013 10:07 pm

A czego się spodziewała po wyważeniu drzwi? Że rzuci się na nią z szeroko rozstawionymi ramionami i zacznie skakać z radości, depcząc kawałek własności? Nie doczekanie. Szlachetny to lód, totalny lód. Nie zamierza bawić się w emocjalne przywitanie. Co to, to nie. Nawet jak ta szalona Zielona zacznie mu o tym piszczeć... nie zgodzi się. Tak chuj.
- To będziesz je naprawiać sama. - wskazał na drzwi, no a później... Aż uniósł brew i wzruszył ramionami.
- Zwykły przypadek. - I pożartuj, co? Szlachetny przebrał się, zmierzwił włosy i był gotowy do... użytku. Naprawdę nie miał pojęcia czemu zaś ktoś niespodziewany zawraca mu gadzi ogon.
Nie bardzo widziało mi się siedzieć w warunkach w stylu goore. Wolał spokój, porządek... tak jak było tutaj. I chodziło tylko o miejsce, nie o duszę wampira. Toć to brutalny gad, bez możliwości włączenia sumienia - w końcu go nie posiada.
- Pójdziemy na kawę, choć Ty będziesz mieć drobny problem z chodzeniem. - Burknął sucho, wzruszając ramionami. Larane jak widać i tak czuła się tutaj dobrze, o rany.
- No patrz, jak się zabieram za czułości. Nic nie poradzisz, że długo się nie widzieliśmy. Właściwie.. to o Tobie zapomniałem. - Przeszły jej buziaki, rzuty na ramiona itp? Samuru potrafi zjebać wszytko i nie żeby się tym przejmował. Phew... też coś.
- Obleci. I co takiego słyszałaś? - Usiadł obok niej, patrząc zmęczonym wzrokiem na Larane. Gdyby nie to, że Sophie rozwaliła mu telewizor, dowiedziałby się, że Namikaze postanowił wydać morderstwo Samuru całemu światu. Okropne...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Lis 05, 2013 10:22 pm

Czego się spodziewała po wyważeniu drzwi? Buziaka w policzek, kwiatów, wina, czeku, sługi oraz zamku. Tak... Może nie całkowicie w tej kolejności, ale kurna właśnie to oczekiwała! Szczególnie, że gdyby jej kuzyn ze stanowiska burmistrza nie zrezygnował to do tej pory Samuru pewnie siedziałby z ojcem w zamku, choć Lar doskonale pamiętała to co ostatnio jej powiedział. Te słowa, w których chyba po raz pierwszy i ostatni był szczery. Zielona bacznie przyglądała się wampirowi.
- Już lecę. Tylko poczekaj wykleję sobie skrzydełka z wycinanki. - Przewróciła oczami. Zachowywał się tak jakby mu w ogóle na jakieś rzeczy materialnej zależało. O mamusiu. - Przypadek? Ja po prostu wiem kiedy kogoś odwiedzić. - Powiedziała dumnie kiwając głową, a co! Będzie się kurna tłumaczył, że to po prostu nic, a gówno, o! Lar uniosła się na chwile i zasiadła na jednej swojej nodze. Tak, teraz było jej wygodnie, a co najważniejsze ciepło. Naciągnęła lekko swoją tunikę na kolana. Łokieć oparła o oparcie sofy, a dłoń o policzek patrząc na wampira. - Na kawę to takie oklepane. Ciągle specjalnie mówię o winie, więc może w końcu byś jakimś poczęstował? - Wiedziała, że mężczyzną trzeba wszystko mówić w prost, ale ludu! Co za gościna. Kiedy powiedział, że o niej zapomniał w sumie mógł ujrzeć jak wampirzyca się uśmiecha. Halo... ona miała to naprawdę gdzieś. Samuru nie był dla niej nikim ważnym, więc jego słowa brała po prostu jednym uchem, a drugim wypuszczała, zresztą... - Takiej odpowiedzi się po tobie spodziewałam. - Wzruszyła lekko ramionami, ot co. Kiedy obok niej usiadł dmuchnęła lekko na swoją grzywkę, która opadła na lewą brew. - To i owo... lepiej przeczytaj gazetę, albo włą... - Zerknęła dopiero teraz na puste miejsce po telewizorze. - Nie będę psuła ci tego co o tobie mówią. - Oh, jaka ona była kochana! - Mówisz, że obleci... tak jak z twoją dłonią? - Spytała zerkając na jego kończynę, po czym w oczy z wyraźnym sarkazmem. Łowcy? Była cholernie ciekawa, przez co w jej źrenicach odbijały się iskierki. - Może na początku powiem coś mało miłego, czyli sprawy jakie mam do ciebie. A jest ich, aż dwie! Pierwsza to sprawa szpitala. Chciałabym być znowu dyrektorem. Doprowadzę szpital znowu do świetności. - Tak była skromna jak cholera, szczególnie, że wskazała na siebie palcem z uśmieszkiem. To było jej bardzo, naprawdę bardzo potrzebne, ale nie chciała tego po sobie okazywać. Wiedziała, że Samuru był nieco podobny do niej więc mógł to wykorzystać. Jeśli wampirzyca pokaże, że jej na tym tak cholernie zależy, może mieć to w dupie. - A druga, czy... jakby to ująć. Rozmnażałeś swojego Burzum? Albo powiesz mi jak takiego diabelnego psa zdobyć? - Przyłożyła, aż koniec języka do kącika swoich ust.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sro Lis 06, 2013 4:10 pm

Gdyby jej kuzynek nie zszedł dobrowolnie sam, Samuru by mu pomógł. Niech sobie nie myśli, że ma przed sobą szczeniaka, jakim sama dla niego była. Toć to młodsze od niego jest, poza tym niech weźmie na szacunek, bo Burmistrz może zrobić z jej dupy jesień średniowiecza i to z użyciem blendera ręcznego. Naprawdę... nie na dzisiaj nastroju na takie spotkania. Najchętniej udałby się już do Więzienia i zobaczył łowców.
- Skrzydełka dostaniesz na serio, jeśli nie naprawisz tych drzwi. - Nuta grozy, a co. Samuru powoli odczuwał niechęć do jej osoby. Może dlatego iż niedawno Sophie zagrała mu na nerwach, wampirze przeczucia podpowiadały o problemach, no i oczywiście zbieranie mu czasu pierdołami. Na następne słowa jedynie wrednie prychnął.
Oczywiście, zaraz wstanie i poda księżniczce wino, bo patrzcie jak zapierdala w podskokach! Błąd skarbie, szlachetny nigdzie się nie ruszał. Spojrzał na nią jak na ostatnią idiotkę.
- Tam jest barek. - wskazał palcem ładny, antyczny barek zamykany na kluczyk. Jeśli coś zniszczy, Samuru roztopi jej mózg. Serio, ten szczeniaki musisz oberwać mocno, żeby zaczęła szanować cudzą własność, a głównie to jego.
- Nie wnikam. - Burknął, zerkając pod stolik. Leżała tam akurat napoczęta paczka fajek i zapalniczka. W paczce znalazł się na szczęście ostatni, który to od razu wylądował w ustach wampira. Odpalił go szybko, po czym rzucił zapalniczkę na stolik. Zaciągnął się mocno, wypuszczając dym nosem.
No i masz. Pierw interesy. Szlachetny uniósł kącik ust, a po chwili zrzucił popiół do popielniczki. Więc przychodzi koza do woza.
- Najpierw niszczysz mi drzwi, grasz mi na nerwach, a teraz chcesz szpital. - Przerwał, raz jeszcze się mocno zaciągając. Co ona sobie myśli? Że mimo znajomości z Samuru, od tak dostanie co zechce? Wolne żarty.
- Nie dostaniesz żadnego prawa do bycia głową szpitala. Poza tym należy on do Campbella, a skoro wśród nas go nie ma, nie oddam. - Samuru niszczyciel marzeń. Walił to pies. Ma to gdzieś. I niech się pluje, niech się wścieka, taki jest Kuroiaishita. Ach, a jak na serio zacznie się rzucać, on rzuci się na nią.
- Nie jesteś odpowiedzialna. Nie dostaniesz żadnego szczeniaka, ani nic Ci nie zdradzę gdzie takich można szukać... chociaż rasy tej co jest Burzum, raczej do zdobycia nie jest. - No i masz. Szlachetny skwitował to stucznym uśmiechem, a następnie zmiażdżył papierosa na dnie popielniczki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sro Lis 06, 2013 7:05 pm

Jasne, jasne to co kto by mógł zrobić to każdy może sobie gdybać. Tak, czy siak widać Eryk złą decyzję podjął od nośnie oddania miasta Samuru, zresztą zrobił to pod jednym warunkiem, który przedstawił wampirowi, a słowo Szlachetnego do Szlachetnego chyba się liczyło prawda? No chyba, że Samuru jest na tyle stary, że ma sklerozę i nie pamięta co obiecał. Teraz mógłby to spełnić, a słowo stało by się zapomniane. Ale cóż. Starość nie radość, tym bardziej dla owego wampira. Skoro zapominał takie rzeczy.
- Oby były różowe. - Odparła wampirzyca przekręcając oczami. - To przez żonę stałeś się taki... nijaki? Kiedyś miałeś większą werwę i można było z tobą porozmawiać. Widocznie dorosłość ci nie służy. - Powiedziała szczerze wampirzyca. Widząc Samuru sądziła, że jest tym samym wampirem co kiedyś, z którym snuła plany jak pogrążyć innych Szlachetniaków w gównie oraz z tym co się kiedyś przespała, a teraz? Litości. Wszak każdy z góry mógł zgadnąć co wampir zaraz powie.
Kiedy wskazał jej barek wstała i w podskokach znalazła się przy nim. Wyciągnęła sobie kieliszek i nalała wina pierwszego z brzegu. Tak, jak sądziła. Pycha! Oblizała się z uśmiechem i ponownie usta zatopiła w szkarłacie. Odwróciła się do wampira ponownie obok niego siadając. Bawiła się kieliszkiem delikatnie mieszając procenty. Widząc jak pali sama nabrała na to ochotę, ale miała wino, więc to jej wystarczy. Kiedy jednak Samuru odmówił jej oddania szpitala, a do tego wymówił nieznane dla niej nazwisko uniosła brew do góry. Mimo, że powiedział, iż szpitala jej nie odda to podał jej trop jak go zdobyć.
- Nie dostaniesz prawa... - Skopiowała go. - Od kiedy stałeś się taki formalny? - Samuru chyba naprawdę się popsuł, a szkoda. Sądziła, że będzie miała dla kogo pracować od czasu do czasu. Wszak razem coś zmajstrować zawsze łatwiej, albo dać zadanie Zielonej. - Z skąd wiesz jaka jestem? - Spytała powoli upijając dość spora wina za jednym razem. Nie dość, że nie chce jej pomóc - a Lar potrafiła się odwdzięczyć - to jeszcze wytyka jej to z psem. - Cham z ciebie, wiesz? Wiesz, że mogę się odwdzięczyć. - Spojrzała na niego krytycznie dopijając wina.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Lis 07, 2013 1:10 pm

To się Larane przeliczyła. Samuru od zawsze był gnojem, zapatrzonym w siebie eoistą i miał za nic słowa osób, które były nic niewarte dla niego. Eryk - eks burmistrz. Okazał się i d i o t ą, który w dodatku jest naiwny, tak samo jak ta dziewczyna. Szlachetny naprawdę miał głęboko gdzieś co teraz sobie ta myśli. Niech na niego bluzga, niech mu źle rzeczy, niech kłody pod nogi podkłada, on i tak na ro wyjebane. Poza tym ta jest strasznie irytująca.
- Mówisz tak, jakbyś mnie dobrze znała. - Wypalił znużonym głosem, wzruszając ramionami. Larane nie zna Samuru, wcześniejsze relacje były tylko chwilowym zabójcą czasu, niech nie myśli, że między nimi nadal jest Och i Ach, bo nie było, nie jest i prawdopodobnie nie będzie.
Nie przeszkadzało mu, że ta grzebie po jego alkoholu, w końcu sam jej barek wskazał. I w sumie... mogłaby już iść. Przecież dowiedziała się wszystkiego.
- Od zawsze taki jestem, tylko Ty za głupia aby to zauważyć. - Wredne, lecz prawdziwe. Ktoś kto śmierdzi mu Nadirą... phew, litości, tym bardziej nie porozmawia.
- Nie wiem co się stało z wilczkiem, którego Ci... podarowałem. Po drugie, chciałaś uzyskać szpital bez wiedzy jego prawowitego właściciela. Od tak ni z dupy, wyskakujesz mi ze szpitalem jakby to był zwykły durny sklepik. - Nie żeby się martwił. Po prostu ona nic nie rozumie.
- I to nie byle jaki cham. - Wypalił, wstając z kanapy. Pora się zbierać i oczywiście liczył, że Larane także sama wstanie. Jeśli nie, Samuru ją grzecznie wyprowadził.
Drzwi i telewizor w najbliższym czasie zostaną na nowo wprowadzone.

zt wszyscy
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Wrz 01, 2018 9:59 am

Nie zamierzał iść pieszo do apartamentowca. Wyłapał wolną taksówkę i pewnym ruchem wpakował Lise do samochodu. Sam usiadł obok niej, zatrzaskując za sobą drzwi. Podał dokładny adres budynku, następnie ulokował się wygodniej na siedzeniu. Nadal był zbyt leniwy i pyszny na poruszanie się pieszo, a metrem nie zamierzał jeździć. Mniemanie wampira nadal było zbyt wygórowane i dla niego metro oraz inne tanie komunikacje miejsce były swego rodzaju dla plebsu. On plebsem nie jest. Jednak i tak szkoda, że na obecną chwile nie miał żadnego dostępnego kierowcy prywatnego samochodu. Trzeba koniecznie to nadrobić.
- Tak, to tutaj. Zatrzymaj się już.
Odezwie się, nim taksówkarz poinformuje jako pierwszy o dotarciu na miejsce. Otrzymał należną zapłatę i wampiry opuszczą pojazd. Mógłby wywlec kierowcę na wierz, zaciągnąć na stronę podziemnego parkingu i tak odebrać „swoje” należne. Aż się skrzywił na samą myśl, a pragnienie lekko dało o sobie znać. Szybka poprawa kołnierza koszuli, nerwowy krok w stronę budynku. Nie odwracał się już do samochodu, a kiedy odjechał, odetchnął. Po prostu nie opłacało się zabijać taksówkarza. Zresztą i tak pracownik miejski miał niezręczną sytuację wozić bladolicą oraz jej zamaskowanego kompana. Japonia to dziwny kraj, a miasto Yokohama już kwintesencją dziwności.
- Nie spodziewaj się laur, kiedy się sprawdzisz. Nie myśl, że jestem jakąś ciotą, co głaszczę swoje sługi ale też bezsensownie torturuje. Sama zapracujesz na swoje „dobro”.
Powie, jak tylko przekroczą przed drzwi sporej windy. Dobrze, że jechali sami, aczkolwiek kamera śledziła każdy ich ruch. Wampir musiał stać grzecznie, aby nie rzucać się w oczy. Lisa pewnie czyniła tak samo – żadnych podejrzanych ruchów, ex burmistrz wścieknie się jeśli tylko wyłapie oznakę zawołania o pomoc.
Po wyjściu z windy dopiero ściągnie maskę. Raczej nie spodziewał się tutaj nikogo, łowcy przecież nie będą stali pod drzwiami jego mieszkania. Zresztą, musiało coś być, co śledziło jego ruchy. Nadajnik, cokolwiek. Na pewno, głupi nie jest.
- Pierwszym zadaniem będzie ogarnięcie mojego apartamentu. Dawno nikt nie zaglądał, więc na pewno wymaga uporządkowania.
Nie ujawniał swojego zaciekawienia. Podszedł do drzwi, wydobył odpowiednie klucze i otworzył zamki. Pchnie drzwi, wpuszczając tym samym Lisę do środka. Wielki, zimny apartament. Czerń, szarość i biel aż raziła po oczach. I znowu pchnięta biedaczka ku środkowi, niech się nie ociąga. Naturalnie po wejściu zapalił całe oświetlenie oraz pokazał gdzie co leży.
- Najpierw łazienka, kuchnia i moja sypialnia. Reszta poczeka.
Pierwsze rozkazy i już powinna wywnioskować od czego będzie. Typowa służka – podaj, przynieś pozamiataj i dodatkowe… nakarm. Jeżeli miała jakieś swoje sprawy, cóż, muszą one poczekać. Jeśli zacznie kręcić nosem, Samur kiwnie głowa na schowek w którym powinny być detergenty. I niech się cieszy, bo osiadł się jedynie kurz. Nie było żadnej zaschniętej krwi, mimo wszystko Kurosz dba o swoje gniazdo i nie doprowadza go do lokum wyjętego prosto z horroru.
Gdy Lisa ruszy swój tyłek, skieruje się w znajome miejsce. Gabinet. Kolejne miejsce umęczone pod tonami kurzu, po otwarciu dało się wyczuć zaduch, więc szybko otworzył okno. Dokumenty nie ruszone, teczki, segregatory. Nawet laptop stał jak stał. Ale czy to jeszcze było w stanie używalności? Powoli zaczął sprawdzać, krzywiąc się w niesmaku.
- Chodź tutaj!
Wrzaśnie, uderzając łapą o brudne biurko. Niech zacznie się słuchać, niech przybędzie i oczywiście przerwie nadaną jej wcześniej pracę. A kiedy tak się stanie, palcem wskaże na syf gabinetowy. Mina wampira mówiła jedno – Lepiej nic nie mów i nie pyskuj.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Wrz 01, 2018 5:38 pm

Nie specjalnie potrafiła się pogodzić z sytuacją w jakiej się znalazła.
Jak tak teraz nad tym wszystkim myślała, to sytuacja zanim wsiedli do nieszczęsnej taksówka mogła okazać się dla blond włosej młódki bardzo korzystna, choć bardzo ryzykowna. Otóż wampir odwrócił się do niej tyłem - gdyby tak go ogłuszyła i uciekła? Ale co gdyby się nie udało? Lisa naprawdę miała większe ambicje niż zostać pokarmem dla szczurów, między innymi dlatego też wybrała takie a nie inne wyjście, po co się nad tym w ogóle zastanawiać. Teraz? Brutalnie wepchnięta siedziała i wpatrywała się w okno. Nerwowo bawiła się rękawami swojej bluzy w trakcie całej podróży pod budynek w którym to Samuru zamieszkuje. Szczerze powiedziawszy to wcześniej w takie okolice się nie zapędzała, dobrze jej było w kamienicy gdzieś na obrzeżach miasta niż w samym centrum. Teraz? Teraz została zmuszona do zapuszczania się w takie okolice, żeby służyć.
Wysiadła z pojazdu po czym poprawiła swoją bluzę. Obejrzała się jeszcze na taksówkarza który pomimo podejrzanych klientów kompletnie nie zwrócił uwagi na to w jakiej cicha dziewczyna mogła się znaleźć. Nie był wścibski, to było pewne - raczej jak najprędzej chciał zniknąć spod tego budynku i udać się do kolejnych klientów. To prawda, Yokohama jest kwintesencją dziwności - a być może wszystkie zdarzenia jakie dotąd miały miejsce to dopiero początek prawdziwej burzy. Blondynka jednak nie do końca pamiętała o rzeczach których na pewno świadkiem była w przeszłości. Westchnęła cicho i wolnym krokiem ruszyła w stronę budynku, kiedy z zamyślenia wybił ją głos mężczyzny.
Wbiła w niego swoje błękitne oczęta po czym się lekko uśmiechnęła.
- Nie oczekuję od Ciebie medalu za dobre sprawowanie.
Mruknęła po krótce, zaraz po tym przeczesując dłonią swoje włosy. Mówił o tym, że sama zapracuje sobie na to w jaki sposób będzie ją traktować, aczkolwiek nie czuła potrzeby lizania mu tyłka z własnej woli. Wykonuje tylko jego rozkazy, nie musi się spoufalać z tym wampirem, prawda? Cóż, zawsze jak jej zachowanie się mu nie spodoba to może ją złamać na tyle, żeby była milsza choć... Wcale nie jest niemiła! Ton przyjemny, nawet posłała mu uśmiech, nie powinien tego odebrać jako słowny atak, ot co.
Prawdę mówiąc to już sama maska z pewnością dla ochrony była bardzo podejrzana - jeśli jednak martwił się o zachowanie swojej nowej służącej to niech będzie spokojny. Stała grzecznie i wpatrywała się w drzwi, które lada moment miały się otworzyć. Żadnych podejrzanych ruchów, żadnego niemego wołania o pomocnie zaczynało się źle, no. Wampirzyca stanęła przy drzwiach w pobliżu mężczyzny choć nie tak blisko by naruszyć jego przestrzeń osobistą.
Znów pchnięta do przodu ledwie utrzymała się na własnych nogach. Obejrzała się automatycznie na niego z wyrzutem wymalowanym na twarzy. Nie musiał traktować jej tak przedmiotowo przecież! Jest w stanie chodzić o własnych siłach, a jeśli zależało mu na tempie z jakim się poruszała to wystarczyło jedno słowo.
- Mógłbyś nie traktować mnie w ten sposób? Rozumiem, że zostałam Twoją służącą, aczkolwiek nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie. A może się mylę? Co zrobiłam źle, że mnie ciągle popychasz?
Zapytała nadal utrzymując w miarę miły ton. Odpyskowała w miarę ładnie, może nie zacznie się zachowywać agresywnie po tym co powiedziała! Włączenie świateł w mieszkaniu tylko na chwilę oślepiło nastolatkę, która zasłoniła oczy tylko na moment. Następnie się rozejrzała, by dokładnie zapamiętać co gdzie stoi, choć najwidoczniej nie miała na to czasu. Lada moment dostała pierwsze zlecenie od swojego nowego pana.
- Tak jest.
Powiedziała pośpiesznie, po czym rozpięła bluzę, którą zaraz położyła na sofie. Następnie zgarnęła blond włosy które zaraz wysoko upięła w kucyk coby nie przeszkadzały w trakcie sprzątanka. Zabrała się automatycznie za sprzątanie które jej zlecił - przetarła meble, wywietrzyła i przetrzepała nawet poduszkę z której wyleciała dawka duszącego kurzu. Miała zabrać się za ewentualne odkurzanie acz Samuru najwidoczniej zirytowany ją do siebie zawołał. Westchnęła cicho po czym ruszyła do biura w którym to aktualnie się znajdował. Rozejrzała się po zasyfionym pomieszczeniu pytająco.
- Mam tu posprzątać najpierw?
Zapytała taktycznie, bo nie jest istotą, która się domyśla.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Wrz 02, 2018 12:14 pm

Lisa jeszcze nie znała osoby Samuru. Nie wiedziała czego może się po nim spodziewać, Tak samo jak on nie znał jej i jeszcze o dziwo z imienia. Nie było kiedy się przedstawić, ale niebawem wszystko zostanie nadrobione. Powolutku. Póki co Lisa musi wręcz ma nakazane przystosować się do ex szlachetnego. Trochę strasznie, kiedy dziewczyna nie dostała nawet szansy pozałatwiać swoje sprawy i dopiero trafić w szpony Kurosza. Może kiedyś dostanie wolne? Na pewno. Póki co znalazła się na jego terenie, zmuszona przeżyć swoje pierwsze chwile służby.
- I słusznie.
Odpowie, patrząc na nią. Jakoś nie specjalnie przejmował się opinią, niech myśli co chce w tej swojej główce. Byleby nie rozdrażniła go, wszak szkoda nowej służki a Samurowi będzie się łatwiej żyło mając kogoś, kto zawsze będzie na zawołanie. Już kiedyś były takie osoby, towarzyszące wampirowi niemal bez przerwy. Dzień i noc. Poświęcali się pracy, posłuszny i lojalni. Szkoda, że teraz sobie poszli. Ex szlachetny na samą myśl unosił kącik ust, zdając sobie sprawę jacy zdrajcy go otaczali. Szkoda tylko, że nie widział swoich win. Zresztą, nigdy ich nie brał pod uwagę.
Ale wracając do obecnej sytuacji, Lisa naprawdę może mieć ciężką pracę. Nieprzygotowana mentalnie na służbę, musi i tak się podporządkować. Kurosz dał jej minimalny czas na ogarnięcie, a to naprawdę wiele. Tylko po co mówiła? Miała aż tyle odwagi by zwrócić uwagę paniczykowi?
- Ociągasz się. Poza tym robię co chcę, to mój dom. Jeśli najdzie mnie ochota zrobić z ciebie popychadło, tak się stanie. Pamiętasz? Masz być posłuszna, a nie kręcić nosem. Zresztą, jak za bardzo będziesz się panoszyć, odrąbie ci serdeczne palce.
Nie żartował, zwłaszcza gdy sięgnie po jej dłoń, zaciskając mocno palce. Drugą łapą pochwyci jej serdecznego palucha i wykręci boleśnie tak, jakby odkręcał butelkę. Nastąpi delikatne, ledwo słyszalne chrupnięcie ale wyjątkowo bolesne dla Lisy.
- Władza absolutna nad wszystkim co pełznie u moich stóp. Pieprzona glisto, rozdepczę cię za kolejny wyskok.
Gadzie ślepia poszerzyły się, a chłodna mimika nie poruszona. Znowu zaczynał, Samuru nie zaprzestanie dręczenia innych istot – czy to duże, małe. Wampir potrzebował wyżycia się. I po puszczeniu, znowu ją pchnie. Tak na zachętę oraz by dokuczyć.
- Nie obijaj się i do roboty. Nie za to pozwalam ci żyć.
Dokończy, udając się do brudnego gabinetu. Nawet wampirowi ciężko bytować w brudzie, skrzywi się mocno i oczywiście zawoła biedną Lise. Ex burmistrz wlepi w nią wzrok:
- Zapomniałem dodać, że głupie pytania też nie wchodzą w grę, więc to chyba jasne, że masz tutaj ogarnąć.
Zero irytacji w głosie, chociaż spojrzenie. Przeszywające. Samuru znajdował radochę w pastwieniu się nad świeżym, domowym mięsem. Ta tutaj idealną spełniała role – blondynka, niebieskie oczy. Prawie jak Sophie. Co z nią w ogóle? Jeszcze żyje? Jeśli nie, to chwała jej. Kurosz i w niej widział wroga.
- Im dłużej stoisz bezczynnie, tym krótszy masz czas. Cierpliwość się kończy, a ja chcę co raz bardziej wyłamać te paluchy.
Podejdzie do niej, łapiąc za włosy. Odchyli mocniej głowę, obnażając szyję. Mógłby ją ugryźć, ba już czuł podchodzą ślinę do gardła ale co z tego jak ją osuszy. Wtedy padnie, przestanie sprawnie działać. Puści ją, pchając w stronę biurka. Ale to nie wszystko, znowu łapsko chwyci brutalnie za głowę i przyciśnie do zakurzonego blatu mebla. Zacznie wiercić wampirzycy twarzą w drewnie, pochylając się. Niech go dobrze słyszy.
- Jestem bardzo, ale to bardzo wściekły. Dopóki moja duma nie powstanie z powrotem, jesteś narażona na moje zachcianki. Więc do licha, zamiast stać i nie wkurwiać, zacznij pracować!
Teraz wrzask. Donośny, nie znoszący sprzeciwy głos i nieco szalony. Samur doskonale wiedział, że utrudnia jej pracę ale poniżenie miało pomóc w pokazaniu małolacie kto tu jest górą i całkowicie zniszczyć chęć pyskowania. Odrzucona wampirzyca, dostała chwilę wytchnienia. Wyprostował się, poprawił splamioną krwią koszulę.
- Masz chwilę na sprzątnięcie, później łazienka. Potrzebuję relaksu.
Już powiedział spokojniej. W tym rzecz, że nie opuścił pomieszczenia. Stał, przyglądając się i nie zamierzając na wet o krok przesunąć. Niech czuje przytłoczenie, może będzie skuteczniejsza? Chociaż jak to bywa w patrzeniu na ręce – wszystko nagle samo wypada.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Wrz 02, 2018 2:43 pm

Nie znała jego osoby ani nawet imienia bo to prawda, że wcześniej jakoś nie było okazji się przedstawić. Choć może tym lepiej, on się do niej będzie zwracać jak do robaka a ona do niego per pan. Dotąd nie znalazła się w takiej niekorzystnej sytuacji, acz zdaje się, że nie przesiedzi na łaskach Kuro paru dni. Zdecydowanie wyglądało to na grubszą sprawę i najlepszym było się do tego psychicznie przygotować. Lisa może nie wyglądała na takową, jednak była dosyć silna psychicznie. Ile razy spotkała się ze spragnionymi wampirami ile razy wyszła z tego ledwo ale jednak. Złamanie jej w rzeczywistości mogło trwać dłużej niż wampir mógł się tego spodziewać choć... była mądra, raczej. Mądra na tyle, żeby tylko ukradkiem sprawdzić do czego jej pan jest zdolny. To jak i lekkie podirytowanie były głównymi powodami dla których zaszczekała. I miała w sumie rację, bo jego kolejne czyny utwierdziły ją w przekonaniu, że nie powinna sobie pozwalać na samowolkę.
Wrzasnęła przeraźliwie w momencie w którym wykręcił jej palca. Tak jakby nie potrafiła sobie wbić do głowy, że rzeczywiście jej paluch obrócił się jak głowa sowy a jednak ból dawał się we znaki. Oczęta blondynki zaszły łzami z bólu jaki towarzyszył takiej paskudnej sytuacji. Automatycznie przeniosła spojrzenie z palca na twarz swojego oprawcy. Jakby chciała powiedzieć "ochujało Cię" ale nie powiedziała niczego w tym stylu. Była  g r z e c z n a. Po tym popchnięta ponownie jak zwyczajna laleczka upadnie na ziemię starając się uchronić palec przed dodatkowym bólem którego lada moment mogła doświadczyć. Wystarczyło trącenie nim o nogę stołu, złe położenie dłoni skutkujące dodatkowym naruszeniem. Nie, nie, nie! Trzeba na ten biedny paluszek uważać, w końcu młoda malarka musiała dbać o swoje dłonie.
Kiedy zniknie za ścianą gabinetu i nim dobrze wykona wcześniejsze polecenia, to szybko sprawdzi na telefonie jak nastawić palec, to nie musiało być chyba trudne, nie?
- Że też wpadłam w takie gówno.
Mruknęła na tyle cicho, żeby tego nie usłyszał i wtedy znalazła jakąś ścierę którą zaczęła wycierać pierwsze kurze. Potem zawołana przez jego wysokość zjawiła się w pomieszczeniu w którym to miała posprzątać porzucając wcześniej dane jej zlecenia.
- Tak jest.
Mruknęła wpatrując się w niego chwilę. Jego spojrzenie przeszywało ją na wylot jakby co najmniej zrobiła mu coś złego w całym jego życiu. Spotkali się parę godzin temu a już została jego wrogiem nr 1? Czy to zwyczajna norma, że jest traktowana w tak przedmiotowy sposób. Miała się odezwać kiedy Samuru ją wyprzedził. Automatycznie schowała ręce za plecy chcąc uchronić swoje śliczne łapki przed kolejnymi ubytkami jakie jej miał za sponsorować.
- P-przepraszam..
Powiedziała pośpiesznie krzywiąc się lekko kiedy złapał ją za włosy. Błękit jej oczu w tym momencie przebijał jego twarz na wylot, tak jakby chciała wyczytać jego emocje choć to trudne było. Twarz pozostawała niewzruszona a jedynie spojrzenie co jakiś czas ulegało zmianie pod wpływem emocji. Ciągle jednak wychodziła z niego bardzo nieprzyjemna aura i wściekłość.
Znów popchnięta, potraktowana jak jakaś laleczka. Wsparła się sprawną dłonią biurka, coby nie uderzyć dłonią w której wykręcił jej palec w blat i oszczędzić sobie kolejnego bólu. Jednego dnia doświadczyła tyle bólu, więc jak wytrzyma służbę u tego kolesia na dłuższą metę? Jasna cholera!
Ponownie odrzucona ledwie utrzymała się na własnych nogach, ale się utrzymała! Najpierw przetarła zaczerwieniony i bolący policzek, a chwile później zaczęła wycierać meble w gabinecie mężczyzny.
- Gorąca kąpiel czy zimna?
Zapytała podnosząc znów wzrok na niego. Tak poza tym miała jeszcze parę rzeczy do powiedzenia, parę pytań i stwierdzeń... Ale to zostawmy na potem. Na tą chwilę, będzie dobrą służką, o.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Wrz 15, 2018 2:41 pm

Wpadła wielkie gówno. Póki Samur się nie znudzi, wampirzyca może mieć dość trudne życie przy jego boku. Chyba, że faktycznie da powód aby jej tak nie dręczyć. Ex szlachetny doskonale wiedział, że samą swoją osobą potrafi już przytłaczać i nic nie musi robić żeby druga osoba czuła się źle. Wystarczy się tylko patrzeć.
Na ten moment Lisa odbierała "kary". Samur w elegancki sposób pokazał jej, co to znaczy pyskowanie oraz niepokorne zachowanie. Lepiej spuścić dziób na kwintę i bez gadania wykonywać swoje obowiązki. W pewnym sensie proste, codzienne ale nie w obecności zwyrodniałego panicza.
- Co za utrapienie.
Westchnie po tym jak biedna Lisa zacznie mazać się nad swoim palcem. Po co?
- Masz ich jeszcze dziewiętnaście.
Wzruszy ramionami i wiadomo, później ciąg dalszy dręczenia nowej służki. Pokazanie kto tutaj rządzi poszło znacznie szybciej niż się spodziewał, młódka na pewno będzie szeptać pod nosem ale dla jej dobra, aby wampir tego nie widział.
Zostawił ją, ale nie wychodził z pomieszczenia. Obserwował jak sprząta i krząta się po pomieszczeniu, szybko go ogarniając. Co jakiś czas zerkał na zegarek w telefonie, po czym gadzie spojrzenie zawisło na wampirzycy. Właściwie po co zapytała?
- Dla twojej wiedzy, biorę zwykle prysznic więc nie musisz się aż podlizywać, kiedy nie wiesz co lubię.
Syknie, obnażając zębiska. A właśnie wypadało by coś przekąsić. Skrzywi się, drapiąc pazurem po brodzie. Wszak nawet nie wiedział jak jego przyszły worek z krwią ma na imię.
- Jak właściwie się wabisz?
Zapyta nagle, podchodząc do niej. Właściwie chodził za nią krok w krok, sprawdzając jak się spisuje, lecz w między czasie wypada się co nieco dowiedzieć.
- Masz ogarnąć swój kark. Umyć go, osuszyć. Oczywiście wykonasz to, jak posprzątasz, a do tego pozostała ci niecała godzina. Nie myśl, że możesz zwolnić pracę.
Nie da jej spokoju. Poza tym służka powinna wiedzieć, że musi być gotowa na każdą dziwaczną lub też całkiem zwyczajną zachciankę Kurosza. Niech się cieszy, że nie wymaga od niej skoku na główkę z dachu. A przecież nie raz zmuszał sługusów do podobnych wyczynów, albo też miażdżył ich na ścianie tyłem samochodu.
Całkiem miłe wspomnienia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Wrz 15, 2018 8:01 pm

Oczywiście, że przejmowała się swoim palcem. Dłonie dla artystki to część narzędzia pracy, bo jeśli się im coś stanie to później magicznie talent idzie się walić - tak jak pokazują na filmach. Ciekawe w sumie, czy w prawdziwym życiu też to działa w ten sposób czy jednak nie. Trzeba połamać jakiemuś muzykowi dłoń by sprawdzić czy straci talent do gry na pianinie czy czymś tam. Brzmi w sumie jak dobry plan tak na przyszłość, teraz jednak skupmy się na tym co się dzieje w tym ciemnym; szarym-burym i ponurym apartamencie.
Nie odpowiedziała Samurowi na jego zaczepkę dotyczącą palców, chociaż bardzo miała ochotę. Nie mniej jednak później będzie wystarczająco czasu na to, by mu się jakoś odszczekać. Teraz najbardziej to chciała się skupić na wysprzątaniu tego nieszczęsnego mieszkania jak najszybciej i jak najdokładniej. Oczywistym było, że czuła się trochę nieswojo kiedy to Samuru chodził za nią krok w krok jak jakieś zwierze podażające za swoim panem. To zabawne, to przecież ona powinna za nim chodzić... prawda?
Kolejne syknięcie a przecież nie zrobiła nic złego. Nie miała w sumie intencji by się podlizywać a jedynie zapytać by no... wypełnić swój obowiązek służącej. W filmach właśnie w ten sposób zachowywały się służki i pytały o kąpiele... czy coś tam. Myślę, że blondynka się przyzwyczai po czasie do rozkładu dnia mężczyzny niezbyt stabilnego psychicznie.
- Tak jest.
Mruknęła gryząc się chwilowo w język, bo już chciała mu odpowiedzieć aczkolwiek... Zależało jej na tym by reszta palców była na miejscu. Wystarczy jej jeden połamany, ot co. I w sumie nie wiedziała, że dojdzie do momentu w którym to zapyta ją o imię. Raczej myślała, że skoro traktuje ją jak śmiecia to imię nie będzie mu potrzebne.
- Lisa, panie.
Mruknęła cicho, przygryzając dolną wargę, po czym czyszcząc ostatnią szafkę odwróciła się w jego stronę i zaraz dodała.
- Może to niegrzeczne pytać... i choć będe się zwracać per pan to jednak kultura wymaga... a jak pan ma na imię?
Zapytała, przeczesując nieuszkodzoną dłonią włosy. Następnie kiwnęła posłusznie głową i czym prędzej popędziła dokończyć generalnie sprzątanie. Szczęściem było, że jej uszkodzona łapka nie była w jakiś sposób przeszkodą w szybkim dokończeniu swoich obowiązków. Wyrobiła się ze sprzątaniem w ciągu godziny pomimo że mieszkanie było dosyć spore a po tym poszła do łazienki by tak jak prosił umyć i osuszyć szyję. Oczywiście płukając szyję zmoczyła sobie odrobinę koszulkę i szczerze to miała nadzieję, że nie specjalnie zrobi mu to różnicy. Wytarła się bardzo dokładnie osuszając swoją szyję i rozpuściła wcześniej upięte włosy biorąc pod uwagę, że pewnie będzie chciał ją za nie ciągnąć lub przyciskać głowę do siebie, coby bardziej móc wpoić się w jej krew. A gumka do włosów przeszkadzała - była dodatkowym utrapieniem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Wrz 16, 2018 1:06 pm

Tak, lubił kiedy jest porządek i służba nie specjalnie ma za wiele do powiedzenia. Jednak z drugiej strony, nudno kiedy się nic nie działo. Niemniej Samur potrafił zawsze wynaleźć powód dla którego mógłby ja ukarać, dajcie mu tylko chwilę, a już będzie miała go dosyć.
Niech lepiej już zajmie się sprzątaniem, a Samur tylko popatrzy. Nie przeszkadzał jej, tylko obserwował. Podobno gorzej się pracuje, jak patrzy się komuś na ręce, a właśnie o to chodziło. Co nie? Ale dosyć o tym, ex szlachetny odczuwał zadowolenie, kiedy Lisa wykonywała swoją pracę jak należy i to jeszcze z wykręconym palcem.
- Imię dla typowej dziwki.
Skomentuje burknięciem, nie uśmiechając się jednak. Jak widać nie żartował, wszak Samur nawet głupotą lubi obrazić. Przedszkolne wyzwiska zawsze na topie.
No i proszę. Ciekawska? To naprawdę nie wiedziała u kogo mieszka? Nie rozpoznała TEJ osobistości, która trzymała miasto w garści? Nie kojarzyła go? Wampir momentalnie poczuł jak zadowolenie opada, a na jego miejsce wchodzi gniew. Wciągnie gwałtownie powietrze.
- Ty nie wiesz kim jestem?
I powoli wypuści powietrze z płuc, obnażając na samym końcu zęby. Gwałtownym ruchem ręki wskazał na łazienkę aby pognała i przygotowała się do oddania krwi. Dosłownie się wściekł, że gdy tylko oparł się tyłkiem o kanapę w salonie, wbił w jej oparcie pazury. Podrażnione ego, duma... To wszystko kumulowało się w całość. Chęć rozerwania Lisy była olbrzymia, a jak tylko zjawiła się z powrotem w rozpuszczonych włosach i tym... tym spojrzeniem. Dlaczego skojarzył ja akurat z Sophie?
Nie minęła chwila a Kurosz dopadł do niej. Chwyt za włosy, obnażenie szyi i rozwarcie szczęk uzbrojone w ostre zębiska. Zatopił się w niej brutalnie, pchając przy okazji na ścianę. Drugą łapą opierał się o jej powierzchnię, wbijając zaś pazury. Pił głośno, łapczywie. Niech suka wie, że teraz jest workiem z krwią, że jest nikim i ma się płaszczyć.
Dopiero po dłuższej chwili wyszarpie kły, po czym chwyci jej buźkę łapą. Nakieruje jej twarz w stronę swojej, aby mogła spojrzeć w gadzie ślepia. Wściekłe ślepia.
- Ty powinnaś wiwatować na moją cześć! Jak śmiesz mnie nie znać! Jestem PANEM tego zasranego miasta.
Znowu mówi od rzeczy, jak widać szaleństwo bierze w górę. To wszystko wina właśnie tych pieprzonych ignorantów. Mocniej zacisnął dłoń, nie przejmując się że sprawia ból.
- Samuru Kuroiashita. Zapamiętaj raz a dobrze. Jestem PAN Samuru, twoim najważniejszym władcą i to ja od tego momentu decyduję czy będziesz żyć! Masz się przede mną płaszczyć, oddawać mi cześć. Bo to ja JESTEM BOGIEM, nie ta reszta śmieci, robali podobnych do ciebie.
Koszmaru nie koniec, lecz w pewnym momencie pchnie nią w bok, aby upadła na podłogę. Ba, i tak już jest mocno osłabiona, więc może ciężko być ustać na nogach. Samur z góry popatrzy, a dodatkowo nogą głowę przygniecie.
- Czcij mnie!
Zaczęło się. Chora satysfakcja z niszczenia słabszego, tak, Ex burmistrz stanowczo tego potrzebował.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Wrz 17, 2018 9:55 pm

Imię typowej dziwki? Dla niej imieniem typowej dziwki było Natasha, Sasha albo inna Ekaterina, zwłaszcza pochodzenia ukraińskiego. Dziewczyna zmarszczyła czoło nieco słysząc jego komentarz odnośnie jej imienia które swoją drogą jej się bardzo podobało! Gdyby pamiętała swoje wcześniejsze dane to z pewnością byłyby na niższym podium niż jej aktualne. Blondynka przygryzła dolną wargę zastanawiając się jak w grzeczny sposób powinna zwrócić mu uwagę, że niesłusznie uznał jej imię za dziwkarskie.
Uśmiechnęła się nieco zmieszana.
- P-prawdę mówiąc to nigdy nie słyszałam żeby dziwka miała takie imię... Natomiast jeśli chodzi o mnie to nadal zachowałam swoją czystość więc...
Teoretycznie nie powinna wyjawiać tak intymnych szczegółów swojego życia, choć patrząc na niestabilność emocjonalną mężczyzny czuła się w miarę... bezpieczna, co za ironia, nie?
Nigdy nie sądziła, że jej pytanie o jego imię go tak rozzłości. Nastolatka zmieszana podrapała się po głowie niewiedząc w którą stronę w tym momencie iść by uniknąć.Powinna mu to w jakiś sposób wyjaśnić i najlepiej jakby to zrobiła bardzo szybciutko bo na prawdę może się ta sytuacja źle skończyć chociaż już na samym starcie - w momencie w którym się spotkali; kiedy to przerwała mu starcie z tym łowcą to była przegrana.
Zniknęła w łazience by się przygotować
- W-właściwie to jasne że jesteś kimś wielkim i przepraszam, jeśli Cię nie rozpoznałam i uraziłam. Całkiem niedawno uległam wypadkowi w wyniku którego trwale straciłam pamięć i...
Nim jednak dokończyła to mężczyzna przywarł do niej, łapczywie łykając szkarłatną posokę płynącą w jej żyłach. Dziewczyna pod wpływem samego naparcia jak i dziwnego pieczenia jakie zaczęła odczuwać w okolicach szyi jęknęła. Z każdą chwilą czuła jak siły opuszczają jej ciało całkowicie - obraz stawał się rozmazany, ślepia powoli znikały pod ciężkimi powiekami a w uszach rozległ się pisk pomimo, że w mieszkaniu panowała cisza. Nastolatka ostatkami sił ścisnęła koszulę mężczyzny sprawną dłonią choć nie mocno. Jęknęła przeraźliwie kiedy się od niej oderwał wyrywając odrobinę mięsa z jej szyi, a krew spłynęła przez dekolt plamiąc jej dotąd białą koszulkę. Dziewczyna padła na ziemię półprzytomna starając się zatamować utratę krwi do której czarnowłosy mężczyzna się przyczynił.
I teraz jeszcze to... Traktowana jak zwykły śmieć przez chorego psychicznie wampira - wgnieciona twarz w panele z pewnością zostanie ozdobiona jednym wielkim siniakiem. Lisa wysiliła się w tym momencie na cichy szloch, powtarzając pod nosem, że źle zrobiła. Nie zasłużyła na taką karę... choć nie miała też siły walczyć. Było jej słabo i chciała umrzeć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 4 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach