Posiadłość Trizgane

Strona 12 z 23 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17 ... 23  Next

Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 10, 2014 2:23 pm

Louisa zasnęła bardzo szybko. Nie pomyślałaby nawet, że jest taka zmęczona. Dopiero gdy się położyła, gdy poczuła miękką pościel pod swoim ciałem, owładnęło ją przyjemne uczucie. Napięcie zniknęło, a wraz z nim wszelkie niepokojące myśli, jakie miała na temat stanu brata. Zdołała mu chociaż troszkę pomóc, więc zasłużyła sobie na kilkugodzinny sen. Poza tym, Totoro jej obiecał, że jeśli coś zacznie się dziać z Zackiem, zaraz ją powiadomi. Nie musiała się zatem niczym przejmować.
Zasnęła wreszcie. Miała bardzo twardy sen, nic nie byłoby w stanie jej z niego obudzić. W pewnej chwili zrobiło jej się nieco chłodniej. Nic dziwnego, skoro nie miała sił nawet na to, by się okryć kołdrą. Nie wiedziała jak długo spała, aż wreszcie obudził ją naprawdę przejmujący ziąb. To, co odczuwała wcześniej było zwykły oziębieniem ciała, ale dreszcze, jakich dostała teraz były tak silne, że aż się obudziła.
Przewróciła się na plecy, trąc niemrawo oczy. Spojrzała po chwili na sufit, nie zdając sobie sprawy, że ktoś jest w pokoju. Nie wyczuwała obecności swojego „pana”. Zatrzęsła się i potarła dłońmi ramiona.
– Zostawiłam otwarte okno?
Pytanie retoryczne, skierowane do samej siebie. Przeciągnęła się i chwytając koniec kołdry, przewróciła się na bok, ustawiając twarzą prosto na ciemną postać przed nią. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, z przerażenia i zaskoczenia. Jeśli Barabal jakoś jej nie uciszy, zapewne całą sprawą zainteresuje się biedny Totoro pilnujący jej brata. Minęło kilka minut, nim odważyła się spojrzeć w twarz ciemnej zjawie, która przybrała wreszcie wygląd znanego wampira. Ale czy poczuła się bezpieczniej wiedząc, kogo ma przed sobą? Skądże! Czuła się jeszcze gorzej!
– Czego chcesz?
Spytała ciszej, zasłaniając się kołdrą. Zupełnie, jakby ten kawałek materiału miał ją uchronić przed mocami, gniewem czy siłą starego wampira.
– Nie mam głowy do wygłupów. Mój brat mnie potrzebuje.
Stwierdziła Ochle i zrzuciła nogi i szybko spojrzała w stronę zegara. Spała około pięciu godzin. To powinno wystarczyć, by ponownie mogła użyć swojej mocy na Zacku. Jednak gdy stanęła na nogach, ugięły się pod nią i opadła na podłogę. Nie miała sił i wciąż była osłabiona, ale przynajmniej senność minęła.
Niestety, o Testamencie nic nie wiedziała. Ojciec nigdy nikomu nie zwierzał się z tego, co planuje bądź zamierza zrobić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 10, 2014 3:19 pm

Wszyscy domownicy spali. Totoro - ten rudy zdrajca - także ululał się na fotelu. Poza tym jej brat oraz jego kompan spali na parterze, a Louisa na piętrze. I to był pech. Barabal mógł zrobić to, co chciał.
Obudziła się. Oziębienie w pokoju było wręcz nieprzyjemne, lecz dla starego wampira niemal nieodczuwalne. Szlachetny nie poruszył się ani o milimetr. Dopiero jak skierowała na niego wzrok, rzucił się, zatykając usta zimną dłonią.
- Ciśśśś... Louiso. Krzyki są w tej chwili zbędne. A budząc brata oraz jego rudego przydupasa, sprowadzisz na wszystkich kłopoty.
Szepnął do jej ucha i powoli odsunął dłoń od jej ust. Nie ma sensu ogłaszać wszystkim o obecności starego Kuroiashity. To niebezpieczne. Wyprostował się, górując nad dziewczyną. Miała prawo się obawiać, w końcu do jej domu włamał się wampir. I to nie byle jaki.
- Informacji.
Odpowiedział na pytanie, kiedy tylko ta się nieco ogarnęła umysłowo. I nie, pościel jej nic nie pomoże.
- Twój brat obecnie śpi, więc nic od Ciebie nie chce. Gdzie jest Twój ojciec?
Zaczął, uważne obserwując łowczynie, choć wątpił żeby cokolwiek w tej chwili zrobiła. I wciąż stał, kiedy ta wstała. Po co? Chce uciekać?
- Skoro jesteś jeszcze osłabiona, zostać w łóżku.
Dodał, podchodząc do postaci Louisy. Wiedział, że jeśli wykona gwałtowny ruch, ta może zacząć piszczeć, a z kolejnymi osobami droczyć mu się nie chciało. Temu też stał nieopodal niej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Mar 11, 2014 1:23 pm

Louisa była zdana wyłącznie na siebie w tej sytuacji. Zack spał głęboko i odpoczywał, regenerował swoje siły. Dobre chociaż tyle, bestia, z którą dzielił ciało, również spała i nie domagała się rozlewu krwi. Natomiast Totoro… Gdyby wiedziała, że sobie ucina drzemkę, zamiast pilnować przyjaciela tak jak obiecał, wyleciałby z tego domu na zbity pysk. Nie potrzebowała moczymordy. Nie przeszkadzałoby jej siedzieć wiele godzin przy bracie. I tak więcej dobrego by z tego wyszło, bo ktoś nad nim czuwał.
Zaczęła się wierzgać, gdy zatkał jej dłonią wargi. Nawet ugryzła go dotkliwie i kto wie czy nie rozerwała swoimi zębami jego lodowatej, martwej dłoni. Przestała już jednak krzyczeć, uspokoiła się nieznacznie, ale wciąż wierzgała i gryzła, póki jej nie puścił. Poprawiła odruchowo ubrania, jakie miała na sobie i westchnęła. Miał rację. Nie chciała budzić brata. Dla niego, w tej chwili, najważniejszy był sen i spokój. Poza tym, Barabal jej zagroził. Może nie powiedział tego wprost, ale jeśli dziewczyna zacznie robić hałas, ucierpi nie tylko jej brat, ale także jego przyjaciel.
– Jakich informacji? Nie znam numeru naszego konta, jeśli potrzebujesz pieniędzy od swojej oblubienicy
Warknęła nieco chłodniej niż zamierzała. Przejechała drżącą dłonią po włosach, rozczesując je w palcach.  Warknęła coś niezrozumiałego pod nosem, gdy wspomniał coś o jej bracie. Był wampirem! I to przez wnuka Barabala! Skąd mógł wiedzieć czy Zack teraz czegoś nie potrzebuje, nawet przez sen? Nie mógł. Nie czytał w myślach, przynajmniej z tego, co Louisa wiedziała.
Ale chwila. Co on powiedział? Gdzie jest jej ojciec? Zmarszczyła brwi, pocierając czoło.
– Po co chcesz to wiedzieć? Chyba nie sądzisz, że będę kablować na własną rodzinę?
Zrobiła wielkie oczy, zastanawiając się, czego może chcieć od jej ojca. Ostatni raz widziała go w Oświacie łowieckiej z Zackiem, gdy ona sama zajmowała się Jamesem, którego, zarówno psychicznie jak i fizycznie, zniszczył ród Kuroiaishita.
– Nie udawaj, że się martwisz o mnie. Mam ważniejsze sprawy na głowie, niż leżenie w łóżku. Mój brat jest wampirem, przez takich jak Ty! Twój ród jedynie, co potrafi, to niszczyć.
Fuknęła, ale cicho, by nie zbudzić brata i nie przynieść mu jakiegoś nieszczęścia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Mar 12, 2014 8:35 am

Nie wnikał w relacje między Louisą, a rudzielcem, ani nie obchodziło go, że piętro niżej spał krwiożerczy poziom E. Przybył tutaj do Louisy, nie do panów niżej.
Żeby zranić takiego starego wampira jak Barabal, trzeba dużo siły. Samo ugryzienie było bolesne, ale nie zostawiła po sobie dużej rany. Ten tylko syknął.
Owszem groził. Ale tylko dlatego, by mogła się uspokoić. Zbędne mu kłótnie, naprawdę.
Uśmiechnął się, kiedy wspomniała o koncie bankowym. Na serio była pewna, że on potrzebuje jej pieniędzy?
- Nie jestem tu w celach finansowych.
Sprostował. Jak śpiąca osoba może coś chcieć? I wbrew pozorom Zack tam sam nie jest, bądź co bądź przebywa z nim rudzielec. Na pewno się obudzi jeśli zajdzie taka potrzeba. Najwidoczniej Louisa jest bardzo uprzedzona do wampirów i to dosłownie wszystkich, a zwłaszcza do tych z rodu Kuroiashita.
- Twój ojciec musi udzielić mi bardzo ważnych informacji. Chodzi tutaj o mojego członka rodziny.
Nie zdradzał o kogo mu chodzi. Bo jeżeli powie o Testamencie, wątpił żeby mu pomogła. Zresztą... ona w ogóle chyba nie ma zamiaru mu pomóc. Typowy łowca.
- Dziękuję za komplement.
Czy ona myśli, że urazi Barabala takimi słowami? Podszedł wreszcie do osoby dziewczyny, chcąc dotknąć jej długich włosów.
- Nie jestem tutaj dla przemocy, chce tylko porozmawiać z Twoim ojcem. Nie mam zbyt wiele czasu. Proszę Louiso. Chociaż numer telefonu.
Posłucha? Jeśli nie, Barabal zostanie zmuszony do wykonania planu B. A takowy miał, hahahaha!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Mar 13, 2014 9:09 pm

Barabala mało co przecież obchodziło. Najmniej zapewne Louisa, która niewiele miała do powiedzenia jako jego oblubienica. Praktycznie ją zdominował, ale co najgorsze, nie wzbraniała się. A przynajmniej nie na tyle, by faktycznie nią zostać. Teraz do niej przybył w celu wydobycia informacji. Mógł chociaż zerwać jakiegoś kwiatka z trawnika i go wręczyć dziewczynie. Stałaby się na niego bardziej „otwarta” i kto wie, może nawet by mu pomogła. A tak? Nie miał nic, czym mógłby ją przekupić. Zagrozi, że ją zabije? Śmiało! Już niejeden wampir chciał ją zabić i nie bała się wcale śmierci. Nie zamierzała zdradzać ojca, bo życzył sobie tego jakiś wampir. Nie obchodziło jej, że ten wampir miał prawie dwa tysiące lat na karku, a takie panienki jak ona zjadał na śniadanie.
– Serio? A już myślałam, że zostaniesz moim utrzymankiem. Mogłabym Ci kupić jakiegoś kwiatka raz na sto lat, a w zamian mi się oddasz.
Sparafrazowała lodowato, wpatrując się w niego z wyczekiwaniem. Chciała wiedzieć, co tutaj robi, czego szuka w jej domu i po co marnował z nią czas? Chyba widział, że nie była chętna do współpracy.
Co do biednego, śpiącego Totoro, drań miał twardy sen. Nawet nalot Niemców skubańca by nie obudził. Nie miała co się łudzić, że jak przyjdzie, co do czego, wampir będzie gotowy do walki. Phew, marna łowczyni i równie marny wampir w porównaniu do starego i silnego szlachetnego. Mogli sobie podłubać w nosie jedynie i zmówić ostatni paciorek.
– Mój ojciec NIC nie musi. Twojej rodziny?
Założyła nogę na nogę, opierając podbródek o dłoń. W ten sposób przybrała minę godnego myśliciela.
– Pomyślmy. Ringo? Gabriella? Hiro? Testament? Samuru? Twojej rodzinie nie zawdzięczam niczego oprócz śmierci, bólu, utraty najbliższych, walk, przemian w wampiry. Odebraliście mi matkę, teraz chcecie odebrać brata, a za chwilę zabijesz mi ojca. I wiesz co? Tak, pomogę Ci. A wiesz czemu? Bo wiem, co znaczy utrata kogoś, kogo się kocha. O ile Twoje wampirze serce pamięta jeszcze miłość.
Wpatrywała się w niego z chłodną zawziętością. Świetnie, niech wymorduje całą jej rodzinę i niech zmusi ją do patrzenia na ten horror. Pewnie z przyjemnością by to zrobił!
Sięgnął po swój telefon i odnalazła numer swojego ojca. Wręczyła komórkę wampirowi i odwróciła się do niego tyłem, kładąc się na łóżku w pozycji embrionalnej. Cała się trzęsła, ze strachu i obawy.
– Jeśli zabijesz mi ojca, pożałujesz tego.
Wysyczała przez zaciśnięte zęby. Nawet jeśli ta groźba nic nie znaczyła dla wampira, to Louisie bardzo pomogła.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Mar 16, 2014 11:52 am

Nie przybył tutaj w celu zamordowania. Barabal chciał się jedynie dowiedzieć coś o swoim synu, a że Louisa jest córką niejakiego Gerarda Trizgane, który mimo wszystko mógłby co nieco podpowiedzieć, musi mu pomóc. Przecież nikomu nic złego się nie stanie.
Na zaczepne słowa Louisy zaśmiał się jedynie gorzko. Co jak co, ona ma niezłe poczucie humoru, choć może dla niej w tym nic zabawnego nie było. I w sumie co się dziwić? Nie odrzekł nic, a jedynie przeszedł za chwilę do konkretów.
- Może i nie palisz do nas sympatią, jednak nie musisz być taka jak my.
Odrzekł nieco chłodniej i za chwilę otrzymał zaskakującą odpowiedź. Po swojej jakże wyczerpującej wyliczance, wreszcie oddała prawidłową odpowiedź, mianowicie zgodziła się. Nie mówił nic, jedynie odebrał od niej telefon. Nie chciał dzwonić z jej numeru telefonu, zapamiętał tylko numer i oddał komórkę jej właścicielce.
- Gdybym chciał zabić Gerarda, nie prosiłbym Cię wcale o numer telefonu do niego, tylko wszedłbym do Twojego ciała, ściągnął łowcę tutaj telefonicznie i z Twoich własnych rąk pozbawiłbym go życia.
Chciała znać okrutny sposób zabijania Barbarala? To teraz zna. Podszedł do łóżka, patrząc na drżącą Louise. Czego ona się obawiała? Przysiadł na łóżku, żeby sięgnąć ręką do ciała łowczyni. Pogłaskał jej ramię, zatrzymując się na biodrze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 17, 2014 1:13 pm

Louisa nie wiedziała, po co przybył Barabal. Wiedziała, że skoro fatygował się aż tak daleko, na pewno nie tylko po to, by odwiedzić swoją oblubienicę, ale pewnie też po to, by coś niej wyciągnąć. Nie pomyliła się. Znała już dobrze naturę wampirów. A Gerard nie musiał nikomu pomagać i Louisa wątpiła, by był chętny na pomoc wampirom, którzy niejednokrotnie krzywdzili jego rodzinę. A co, jeśli się myliła? Nie potrafiłaby chyba wybaczyć ojcu, gdyby dobrowolnie i z łatwością bratał się z wampirami z rodu Kuroiaishita. Palców obu rąk by nie starczyło, gdyby zaczęła wyliczać krzywdy, jakich od nich zaznała.
– Nie dziw mi się, że nie pałałam sympatią. I owszem, jestem taka jak WY, wampiry. Mordowałam. Ludzi. Robiłam to z zimną krwią i byłam z tego kurewsko zadowolona. A wiesz dlaczego? Bo ktoś z Twojej rodziny zmienił mnie w wampira i nie mogłam odmówić.
Uśmiechnęła się do niego promiennie, ale mógł od razu dostrzec, że był to sztuczny, wymuszony uśmiech. Więc owszem, była taka jak oni. Mordowała i sprawiało jej to nieziemską przyjemność. A raczej potworowi, który w niej siedział.
W nosie miała, co zrobił z tym numerem telefonu. Mógł go sobie nawet wyryć dłutem na mordzie. Może przyniosłoby to jakieś większe efekty. Jednakże następne słowa wampiry, wytrąciły ją z równowagi. Poza tym zwróciła uwagę na jedną, zasadniczą sprawę… jak to „przejąć” ciało? Zmrużyła oczy, patrząc się na wampira, ale unikała z nim kontaktu wzrokowego.
– Przejąłeś już kiedyś moje ciało?
Wydusiła wreszcie z siebie, ale nie była zbytnio zadowolona. Nie odpowiedziała na jego stwierdzenie, że gdyby przyszedł zabić Gerard, użyłby w tym celu ją samą. Barabalowi ufać nie można.
Gdy ten usiadł na brzegu łóżka, dziewczyna nie siedziała jak ta trusia, tylko przesunęła się na drugą stronę łóżka tak, że w razie co mogła uciec. Cóż, nie oszukujmy się, ale była tak osłabiona, że pewnie nawet nie wstanie, a co dopiero miałaby zacząć uciekać. Jeśli ją dotknął mimo wszystko, strząsnęła jego rękę.
– Nie dotykaj mnie. Nie przyszedłeś tutaj w gościnę. Dostałeś, co chciałeś, więc wyjdź.
I koniec kropka. Wampir, który przychodzi w gościnę nie wchodzi oknem, nie rządzi się, nie stawia warunków ani tym bardziej nie grozi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Mar 18, 2014 8:01 am

- Nie mam Ci nic do powiedzenia.
I tyle na temat przejęcia ciała. Cóż... Skoro Louisa nie wyrażała żadnych chęci na rozmowę, a tylko unosiła się słowami, Barabal nie zamierzał tutaj dłużej przebywać, chciał zdobyć kontakt do jej ojca i uczynił to, więc może zawrócić do zamku, ewentualnie po drodze coś upoluje, wszak i takiemu staruchowi głód do dupy zagląda.
- Skoro wszystko załatwiłem. Do widzenia.
Wzruszył ramionami, kierując się do okna. Przeistoczył się w swoją tradycyjną grupę nietoperzy i odleciał, zostawiając Louise samą.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pią Mar 21, 2014 10:50 am

Gerard skinął głową na słowa Yutaki. Skoro ten widział to w taki sposób, Gerard założy dziennik Kanibala, w którym będzie zapisywał dokładnie wszystko. To im pomoże określić postępy, jeśli takowe się pojawią. Tak więc nie tylko medyk Oświaty będzie miał z tego pożytek, ale także sam Gerard, a może nawet i Testament. Z pomocą łowców, znajdujących się na wyższych piętrach, zaprowadzili Kanibala do samochodu, jaki stał na placu przed starym zamczyskiem. Gerard dobrze zrobił, wjeżdżając na teren posiadłości. Nie musieli ciągnąć tego wielkoluda przez zaśnieżony las, by dotrzeć do czterokołowego pojazdu.
Wilk usadowił wampira na tylnym siedzeniu, nie zdejmując z niego ani opaski ani kajdan. Łańcuchy położył na siedzeniu obok kierowcy. Wolał je mieć pod ręką na wszelki wypadek. Leżał tam też wspomniany kaganiec, gdyby do łba tego zwierza wpadło coś nieodpowiedniego. Torbę ze swoimi narzędziami tortur schował do bagażnika, który zaraz zamknął. Czym prędzej zajął miejsce za kierownicą, wkładając kluczyk do stacyjki. Przekręcił go, a silnik zadusił się, zarzęził i zgasł. Gerard musiał powtórzyć ten zabieg parokrotnie, nim maszyna przestała się buntować i wreszcie odpaliła i mogli odjechać spod Oświaty.
Gerard nie szalał na drodze. Ten samochód nie nadawał się do szybkiej i brawurowej jazdy. Popylał całe czterdzieści na godzinę, czasami przyspieszał, jeśli warunki atmosferyczne i drogi na to pozwalały.
– Przez jakiś czas będziesz skazany na towarzystwo mojej rodziny. Chyba nie muszę Ci mówić, że jeśli pomyślisz chociażby o tym, żeby zrobić im krzywdę, dokończę dzieło Marcusa? To, że żyjesz, zawdzięczasz mi.
Niech wie, komu zawdzięcza fakt, że jeszcze dycha. Jeśli zawiedzie zaufanie Gerarda, skończy z rozwaloną głową, zmieniając się po czasie w proch.
Po jakiejś godzinie dojechali na miejsce i Gerard czym prędzej opuścił samochód. Udał się do domu, by wziąć ze sobą kij od szczotki, na której będzie się podpierał Testament, by dojść do domu. Wilk otworzył zatem tylne drzwi i zdjął opaskę z oka wampira. Wręcz mu kij.
– Masz trochę czasu do wschodu słońca, może zdążysz wpełznąć.
Poczekał, aż ten się wygramoli z pojazdu, po czym ruszył w stronę drzwi posiadłości, gdzie poczekał na Testamenta.
Louisa w tym czasie, po opuszczeniu posiadłości przez Barabala, zapadła ponownie w głęboki sen. Najwyraźniej bardzo tego potrzebowała, skoro nie przebudził jej głośny ryk silnika starego opla.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Mar 21, 2014 11:47 am

Działanie narkotyku spowolniło już całkiem rozumowanie wampira, a odrętwienie zmieniło się na głębszy sen. Dlatego nie ingerował w rozmowy łowców, zresztą, nawet nie interesowały go, wszak wciąż myślami był przy krwi.
I kiedy się obudził? Kiedy znalazł się w samochodzie, najwidoczniej zmiana położenia z twardego na miękkie miała w tym swój udział. Nie dostrzegł niczego, czarny materiał zasłaniał mu widok. Więc naprawdę opuścił Oświatę? Wyczuwał Gerarda i nikogo więcej. Leżał w bezruchu, nie mając najmniejszej ochoty na ruch. Oczywiście słyszał słowa łowcy... Zamieszka z jego rodziną? Aż strach pomyśleć jak to wszystko będzie wyglądać, ale nie żeby narzekał. Poza tym jak mówił Gerard, nie... on sam doskonale wiedział, że gdyby nie Trizgane skończyłby marnie. Niestety nie miał siły nic mu odpowiedzieć. Narkotyk nadal działał, osłabienie przez utratę krwi i ciągła chęć na sen, nie wspominając o uszkodzeniu mózgu... nie dawały mu żadnej możliwości chociaż na drobniejsze słowo. Miną miesiące zanim dojdzie w stu procentach do siebie.
Jak tylko dojechali na miejsce, nieco odetchnął. Nie najlepiej się czuł podczas całej jazdy, poza tym przysypiało mu się. Gerard więc miał z nim spokój. Do czasu oczywiście, niech no tylko odzyska choć odrobinę siły! Zamęczy Wilka samym gadaniem! W każdym bądź razie zatrzymali się. Wampir nadal na swoim miejscu, czekał aż łowca się nim zajmie. Pierw ściągnął mu opaskę ze zdrowego ślepia, wampir musiał ostrożnie nakierować się na wyjście z samochodu, żeby chociaż nogi wypuścić na ziemię, a wtedy otrzymał od Gerarda kij. No tak. Ranna noga nadal nie nadawała się do chodzenia, a każde silniejsze zetknięcie z ziemią, powodowało ból. Powoli wydostał się całkowicie z samochodu, starając nie przeciążać zranionej nogi. Choć taki ciężar na nogach to nielada wyczyn. Jednak dzieci wytrwałemu kijowi, jakoś dotarł za Trizgane do jego domu. Nie miał nawet czasu na rozglądanie się po uśpionej okolicy, chociaż kiedy dotarł do domu, nawet nie wchodząc wyczuwał zapachy. Nieco się ożywił.
- Potrzebuję... krwi.
Może wysłucha ledwo co stojącego na nogach wampira? Wszak stracił jej naprawdę sporo, poza tym nakarmiony nie będzie stanowił aż takiego zagrożenia dla domowników. I oczywiście nie robił nic sam, czekał na ruchy Pana.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pią Mar 21, 2014 5:04 pm

Testament nie udzielił odpowiedzi na pytanie łowcy. Zupełnie jakby mówił do ściany, choć mógł zrozumieć, że to wina narkotyków, ran, utraty krwi oraz zmęczenia. Wszystko się skumulowało, a kanibal zapadł w całkiem niewinny sen. Wyglądał okropnie. Nie wiedział, co robić dalej z tym wampirem. Był w opłakanym stanie. Pewnie po kilku tygodniach jakoś do siebie dojdzie, więc w tym czasie mógłby go spokojnie uzależnić od wampirzej krwi. Będzie musiał zapolować na jakieś wampiry, bo Kanibal póki co ledwo się ruszał. Z czasem będą udawać się wspólnie na polowania, Testament będzie pilnowany, by czasem nie uciekł albo czegoś znów nie zbroił. Ale co z jego rodziną? Pewnie już wiedzą, że ten wielkolud zaginął. Znalazł się w potrzasku, a Testament był jedyną osobą, którą mógł wymienić za krew Samuru.
Zajechali na miejsce, pod posiadłość. Gerard cierpliwie zaczekał, aż Testament opuścił Opla i udał się, kuśtykając i opierając o szczotkę, do drzwi. Tam łowca go wpuścił mając nadzieję, że okaże się na tyle rozważny, by nie atakować Zacka. Cóż, co do Totoro, umiał chyba zadbać o siebie, prawda? Gerard nie zamierzał powstrzymywać dwóch panów, gdyby zaczęli ze sobą walczyć o krew. Wręcz przeciwnie, byłoby to świetne widowisko i oczywiście Wilk liczyłby, że jego ulubieniec zwycięży. To by znaczyło, że jeszcze ma jaja. No, chyba że Gerard miał to sprawdzić własnoręcznie.
– Rozbieraj się, tylko ostrożnie i cicho.
Polecił wampirowi, gdy znaleźli się już w holu. Poczekał, aż ten zdejmie buty i swój płaszcz, po czym pomógł wejść po schodach.
– Ludzkiej nie dostaniesz. Mogę Cię poczęstować szlachetną krwią, a później zdobędę dla Ciebie wampirze. Urządzę sobie małe polowanie.
Tyle mógł mu dać. Był ciekaw jak Testament zareaguje na otrzymanie szlachetnej krwi tuż po tym, gdy został mu wstrzyknięty mocny narkotyk.
Wilk wprowadził go na piętro i otworzył drzwi do swojego pokoju. Tak, to właśnie tutaj Testament będzie miał swoją małą rezydencję. Później Gerard ściągnie z poddasza dla wampira jakiś materac, a na razie musi wystarczyć mu kołdra i koc na podłodze. To też zaraz zrobił mu miejsce. Zdjął ze swojego łóżka kołdrę i ułożył ją na podłodze, pod oknem. Rzucił tam też jedną, dużą poduszkę i na wierzch narzucił koc.
– Twoje lokum. Tam masz łazienkę. Idź się obmyć z krwi.
Nakazał i zaczekał, aż wampir wejdzie do łazienki i zajmie się obmywaniem ran czy ciała z krwi. Później poprosi Louisę, żeby zmieniła wielkoludowi opatrunki. Zszedł zatem na dół, by sprawdzić jak się miewa jego syn oraz udać się do kuchni po krew Hiro. Dwie porcje. Jedna, o wiele większa dla Zacka i druga mniejsza dla Testamenta.
Zszedł zatem do kuchni i z szafki wyjął dwie szklaneczki, jak do drinków. Z lodówki wyjął krew szlachetnokriwstego wampira. Porozlewał ją do dwóch szklaneczek, oceniając szybko, że dla Zacka starczy jeszcze na dwie porcje i to nie za wielkie. Musiał się spieszyć i zdobyć krew Samuru. Wziął obie szklaneczki i pierw udał się do salonu. Nie chciał budzić Zacka, skoro ten spał. Postawił zatem krew na stoliku, mając nadzieję, że Totoro jej nie wypije. Sam zaś wlał sobie czegoś mocniejszego z barku w salonie i udał się czym prędzej, po cichu, na górę. Wszedł do sypialni i postawił krew na komodzie, siadając samemu na fotelu. Umoczył wargi w mocnym alkoholu. O tak, o wiele lepiej.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Mar 21, 2014 6:51 pm

Z całą pewnością Kanibal pomoże Gerardowi odzyskać krew dla syna, wszak wiele mu zawdzięcza, więc obejdzie się nawet bez szantażu. Właściwie wampir miał dość bycia przedmiotem wymiany. Wielokrotnie właśnie wymieniono jego życie za ważne rzeczy. Dlatego samodzielnie zdecyduje się na pomoc, no ale jeszcze nie w tej chwili. Musi pierw dojść do siebie, inaczej nici nawet z rozmów.
Po wejściu do domu, nie zaprotestował kiedy kazano mu ściągnąć buty. Uczynił to ostrożnie, następnie zajął się płaszczem. Zapewne domownicy zdziwią się jego obecnością, a głównie Louisa... i kto wie czy ona nie będzie snuła najwięcej protestów co do zamieszkania z nimi Olbrzyma, choć ten będzie pod pilnym okiem Gerarda.
Po drodze do schodów zatrzymał się na chwilę, wyłapując silniejsze wonie. Poziom E, inny słabszy wampir i... on. Spojrzał na schody, a raczej na ich szczyt. Ojciec tutaj był? Ale po co? Oczywiście nie zdradził się z niczym, tylko wziął głębszy wdech i z pomocą łowcy dostał się na piętro. Olbrzym nie poruszał się zwinnie, kulał, czasem zasyczał gdy tylko stanął za mocno na rannej nodze. Przechodzi nawet blisko Louisy. Dziewczyna musiała spać, pogrążona w spokoju i nieświadoma przybycia swojego eks pana. Ciekawe czy Trizgane o tym wiedział... Chyba nie, bo pewnie już dawno by za to mocno oberwał i o krwi mógłby zapomnieć. A właśnie co do krwi... Miał dostać szlachetną? Jak najbardziej! Wszak krew najsilniejszych ma najlepsze właściwości lecznicze oraz wzmacniające. I wcale nie trzeba jej dużo, choć dla Kanibala oraz jego gabarytów...
Nie odezwal się nic, jedynie skinął głową, wchodząc pokornie do pokoju łowcy. Aż dziw bierze, że pozwoli mu tutaj spać! Nie bał się? Z ciekawością przyglądał się, jak układa mu posłanie pod oknem. Chyba zasłoni okno zasłoną gdy pokaże się słońce? W dodatku kazał mu przemyć się z krwi! Co prawda dobry pomysł, lecz stwór aż tak mocno zmęczony oraz obolały nie pragnął niczego więcej niż krwi oraz długiego snu. Acz i tak wykonał zadanie. Wszedł do łazienki, a tam obmył twarz z krwi, z rąk. Ran nie ruszał, wszak opatrunki i tak przesiąknęły już krwią, poza tym nie miał ubrań na przebranie. Jednak czy o tym myślał? Nie. Dla niego liczył się fakt że żył i to za sprawą wroga, który okazał się na tyle łaskawy, żeby zająć się potworem pod własnym dachem. Kiedy skończył, Gerard już wrócił. Bez zbednych słów sięgnął po szklankę z krwią, opróżniając ją w szybkim tempie. Głową skinął na podziękowanie. A wypita krew dosłownie buzowała wewnątrz niego. Rozpoznał smak posoki jaką niedawno wypił, należała ona do Hiro. Spojrzał na Trizgane zmęczonym wzrokiem i nie rzekł nic. Jeszcze nadejdzie czas na okazanie wdzięczności, teraz pora na sen. Zatem bez żadnych oporów, ulokował się na swoim legowisku, okrywając się niemal po samą głowę. Musiał też uważać na rany, by czasem niechcący ich nie zrazić. Gerard chyba nie miał żadnych pretensji iż bestia zapadła sobie w zdrowy, upragniony odpoczynek. Przynajmniej miał spokój. I kto wie co przyniesie następna noc, kiedy to wszyscy domownicy się o nim dowiedzą?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Sob Mar 22, 2014 11:56 am

Gerard nie wiedział czy Kanibal będzie taki chętny na pomoc w odzyskaniu krwi dla ludzkiego syna śmiertelnego wroga. Nawet gdyby on sam był chętny na takową pomoc, rodzina tym bardziej go wyklnie i w ogóle nie dadzą mu krwi Samuru dla Zacka. Gerard naprawdę znalazł się w potrzasku. Znał przecież doskonale ten ród zwyrodnialców. Mordowali wszystkich, bez wyjątków. Chyba, że w danej chwili ktoś był przydatny, wówczas okazywali niezwykłą łaskę dla takiego osobnika. Jego żona takiej łaski nie zaznała.
Gerard wiedział, że w takiej sytuacji, Louisa najchętniej wyrzuciłaby Testamenta na zbity ryj albo po prostu zakończyła jego życie, gdy ojca nie będzie w domu. Kanibal był jej wrogiem, zmusił do wielu rzeczy, ranił niejednokrotnie, a na dodatek jego kochany wujaszek także położył swoje łapy na niej. Gerard nie miał o niczym pojęcia. Może tym lepiej dla samego wampira.
Wilk nie wiedział, że w jego domu był Barabal, który już za niedługo postanowi zadzwonić do biednego Gerarda i obudzić go wtedy, gdy prawie już zasypiał. Testament miał tutaj spać, bo tylko tak Gerard mógł go pilnować i wiedzieć, że nie tknie nikogo z domowników. Gdyby dostał swój pokój, nocą niespostrzeżenie mógłby się wymykać i wkraść na przykład do sypialni Louisy, żeby wyssać z niej krew. Nie mógł przecież ryzykować. Nawet gdyby narkotyk zadziałał i zachęcił Testamenta do picia tylko wampirzej krwi, to w zagrożeniu znalazłby się Zack.
W każdym razie zapowiadało się na razie spokojnie. Kanibal grzecznie się obmył i nie zaświni podłogi, koca, poduszki ani kołdry Gerarda. Nie sprzeciwiał się, gdy ten po wypiciu krwi od razu udał się na swoje miejsce, by pójść spać. Sam łowca z chęcią by to zrobił, ale jak na złość nie mógł teraz zasnąć. Wypił więc szklankę czegoś mocniejszego, by wreszcie móc poczuć senność. Zapadł więc w płytki sen. Nie wiedział jak długo miał przyjemność pospać, bo zaraz go coś zbudziło. Telefon. Odebrał więc i uciął sobie krótką rozmowę z Barabalem. Teraz to już w ogóle mógł zapomnieć o tym, że zaśnie. Resztkę nocy zatem czuwał, a gdy promienie wczesnego, porannego słońca miały wedrzeć się do sypialni, zasłonił okna żaluzjami i dodatkowo jeszcze kotarami. Sam zaś zszedł na dół, do syna, by sprawdzić jak miewa się Zack. Musiał dopilnować, by ten czasem nie wyszedł na słońce. Najwyraźniej pieczęć, jaką miał na szyi, nie na za wiele się przydała.
Zszedł do salonu, spoglądając na syna. Chyba jeszcze spał, więc nie zamierzał go budzić. Udał się do kuchni, by zrobić sobie naprawdę mocną kawę i jakieś śniadanie na szybko, które od razu zjadł. Z kawą udał się zaś do salonu.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Mar 22, 2014 4:38 pm

Zacka nie obudziłby nawet wybuch bomby. Spał jak zabity, a to wszystko dzięki jego siostrze, która włożyła sporo energii po to, żeby jej brat poczuł się lepiej. I oczywiście tak było. Wampirza bestia na razie spała, a on sam wreszcie mógł odetchnąć umysłem. Obudził się, kiedy do jego nosa dotarły zapachu z kuchni, a później ten najważniejszy - świeża kawa oraz krew w szklance. Otworzył oczy, podnosząc się ostrożnie, łapiąc za głowę. Niemal jakby był na kacu. Sięgnął po szklankę z krwią, opóźniając do samego końca. Szlachetna krew uspokoi jeszcze bardziej i orzeźwi. Zerknął na fotel, na którym wylegiwał się ciągle śpiący Totoro. Ale kto wie czy niebawem się nie wybudzi. Miał wstać, kiedy do salonu zawitał ojciec. To on pachniał kawą.
- Długo spałem? - Burknął młody Trizgane, ściągając z siebie koc. Oczywiście złożył go ładnie, odkładając na bok. Nie miał jeszcze pojęcia, że ojciec sprowadził do domu mordercę. Wstał z kanapy, kierując się do kuchni. Także zaparzył sobie kawę. Co jak co, koffeina to kolejne z jego uzależnień. Co tak w ogóle było z Louisą? Nadal spała? Może ona wie co wyczyniał jej braciszek.
Wrócił do salonu, siadając z powrotem na kanapie. A żeby zbudzić Totoro, rzucił w niego poduszką. Dostał prosto w ten swój rudy łeb. Trochę minęło zanim ruda pała wyszła z szoku. Zack oczywiście ociekał swoim chłodem, a będąc wampirem, pogłębił się on jeszcze bardziej. Toro poprawił się w fotelu, czochrając po głowie. Tyle nowych zapachów! Kogoś Gerard sprowadził? A może i Louisa? Spytałby, gdyby nie to, że bardzo obawiał się ojca Zacka. Nawet skrycie mu się przyglądał!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Nie Mar 23, 2014 7:56 pm

Gerard jeszcze nie wiedział, że zarówno on jak i Zack, całkiem sporo zawdzięczali Louisie. Zrobiła to zapewne bezinteresownie, kierując się dobrem dobra, które było najważniejsze. A przynajmniej w tej chwili.
Wilk słyszał cichy szelest koca, dobiegający z salonu. Po chwili usłyszał równie ciche, w końcu wampirze, kroki syna. Domyślał się jedynie, że głowa mogła go nieźle boleć. O ile oczywiście jego wampirza strona poszła grzecznie spać ululana szlachetną krwią oraz magią Louisy. Wreszcie ujrzał twarz syna, który wyglądał na naprawdę zmęczonego. W dodatku jego mina wyraźnie mówiła o silnym bólu głowy i to nie z powodu trywialnego kaca.
– Nie mam pojęcia. Zapytaj Louisy, to ona Cię znalazła, gdy uciekłeś…
Nieco surowy ton głodu ojca. Nie był zadowolony z tej sytuacji i wcale tego nie ukrywał. Jednak był święcie przekonany, że Zack nie zabił ani jednej osoby. Nie byłby przecież w stanie zaprowadzić w kajdanach własnego syna i patrzeć jak łowcy wymierzają mu karę. Pewnie ukryłby syna…
– Zaraz Ci dam jakąś tabletkę przeciwbólową. Wyglądasz, jakbyś cierpiał z powodu kaca.
Klepnął syna w ramię, pytając przy okazji czy sam ma ochotę na jakieś śniadanie. Gerard mógłby mu coś zrobić. Jakąś tam, prostacką jajecznicę umie zrobić. I tak mu jednak brakowało zdolności, jakie miała Louisa. Zanim jednak przeszedł do robienia śniadania, podał synowi starą, dobrą aspirynę w porcji dwóch tabletek. Był wampirem, więc jego organizm tymczasowo funkcjonował nieco inaczej. Dopiero po tym przeszedł do zaserwowania żołnierskiego śniadania. Choć brakowało konserw…
– Mamy pewnego… domownika.
Odezwał się nagle łowca, siadając przy stole ze swoją porcją śniadania i kawy (skoro syn do niego dołączył, Gerard zjadł swoje śniadanie w jego towarzystwie, w kuchni).
– Prowadzę pewien eksperyment. Chcę go uzależnić od… wampirzej krwi. Wiem, że nie patrzysz na to zbyt przychylnie, ale to lepsze rozwiązanie, niż gdyby miał mordować ludzi, Zack. Zrozum to. Poza tym… to Testament. Pewnie o nim słyszałeś.
Zakończył swą wypowiedź, zerkając na syna. Czy zrozumie starego ojca? Pewnie nie. I tak miał go za mordercę wampirów. Poniekąd słusznie. Jednak rzadko kiedy mordował niewinne wampiry. Zajmował się tymi, które lądowały na czarnej liście. Testament do takich należał. Samuru zresztą też. Pomieszał łyżeczką w swojej jajecznicy, rozciapciawszy ją po całym talerzu, po czym szybko skonsumował i popił kilkoma łykami czarnej, mocnej kawy. Poczuł się o niebo lepiej. Całą sprawę musiał przedstawić jeszcze Louisie. Totoro pewnie prędzej czy później się o tym sam dowie.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Mar 23, 2014 8:54 pm

Wszystkie trudny jakie dziewczyna musi znosić powinny zostać jej wynagrodzone. Zack jeszcze pomyśli w jaki sposób to uczynić, żeby siostra poczuła się naprawdę kochana. Ciekaw czy ojciec byłby takiego samego zdania.
Tak, czuł się paskudnie, ale najgorsze było uczucie męczącego sumienia oraz brak wspomnień z tego co wyczyniał, nawet nie pamiętał jak zabił niewinnych ludzi. I zapewne nigdy by sobie tego nie wybaczył, zwłaszcza że na swoim koncie miał też małe dziecko.
Na surowy ton ojca, nieco spuścił głowę. Domyślał się, że ojciec mógł się niepokoić, głowić nad tym co wyrabia jego wampirzy syn bez opieki. Spojrzał wreszcie odważnie na Wilka.
- Nawet tego nie pamiętam. - Teraz miał dowód iż synowi urwał się film podczas całej jego ucieczki. Odzyskał sprawność umysłową dopiero jak wrócił do domu, jak Louisa się nim zajęła.
Skinął głową kiedy łowca wspomniał o tabletkach. Z całą pewnością mu pomogą, bo ból głowy stawał się coraz bardziej nieznośny. I oczywiście zgodził się na śniadanie. Co jak co, będąc wampirem jego apetyt jakby się powiększył.
Usiadł na krześle przy stole, nie przeszkadzając ojcu. I skoro podał mu aspiryne oraz zapewne wodę w szklance, połknął je szybko, dziękując cicho. Mimo wszystko ojciec mu także pomagał, robił co mógł, a chłopak to docenia, chociaż nie daje po sobie tego poznać. Teraz musi poczekać aż proszki zaczną działać. I jeśli Wilk podał mu talerz z jajecznicą pod nos, na pewno się ucieszy. Wszak czuje się jak z waty.
- Domownik? - Uniósł brew, patrząc na ojca. O czym on mówił? Sprowadził kogoś nowego? I za chwilę wyjaśniło się kogo. Zack milczał przez chwilę, zastanawiając się. Testament. Czytał o nim w gazecie, znajdował strony internetowe na których były informacje o tym wampirze.
- Czemu chcesz to zrobić? - Był ciekaw jaki cel ma ten cały eksperyment. Zmusić wampira do pożerania własnej rasy - to czyste pogwałcenie praw natury tych stworzeń.
- Gdzie on jest? - Spytał niezależnie od odpowiedzi ojca. W sumie dobrze, że im o potworze powiedział. Ciekawe czy Louisa już o nim wiedziała, bo Totoro akurat całą rozmowę słyszał, skoro stał przy wejściu do kuchni. Normalnie rozdziawił paszcze.
- Mamy mordercę w domu?! Gerard! Czy Ty wiesz co robisz?! - Warknął Rudy, patrząc z niedowierzaniem na postać łowcy. Zack zgromił wampira spojrzeniem za ten brak szacunku. Toro na sam ten wzrok nieco wziął się garść. Ale co się dziwić? Rudy się po prostu przestraszył!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pon Mar 24, 2014 4:05 pm

Gerard niestety nic nie mógł zrobić w sprawie sumienia, jakie męczyło syna. Nie wiedział cóż ten uczynił. Może lepiej, że nawet sam Zack o niczym nie wie. Louisa zapewne zdusi to w sobie i nie powie nic, oszczędzając bratu przykrych wspomnień. Sama nie raz budziła się w nocy, zalana zimnym potem, gdy we śnie odwiedzały ją zamordowane ofiary. Nigdy sobie nie wybaczy tego, że pozwoliła, by jakiś wampir nią zawładnął.
Gerard skinął głową na słowa syna. Tak, to było możliwe. Gdy wampir zaczyna szaleć, człowieczeństwo się wyłącza albo usypia, a sam były człowiek nie pamięta co robił, gdy bestia nim zawładnęła. Nie powiedział jednak nic, uznając, że nie ma do czego wracać. Nie widział potrzeby w prawieniu morałów. Sam był sobie winien. Mógł nie zostawiać syna samego w samochodzie, bez opieki. To Gerard odpowiadał za morderstwa, jakich dopuścił się Zack. Może nie bezpośrednio, ale był współwinny.
Wilk skinął głową. Nie wątpił, że Zack się zdziwi na wieść o nietypowym domowniku. Zresztą, nie tylko on. Na szczęście, Gerard znalazł wyjście i z tej sytuacji, dzięki czemu zarówno Zack jak Louisa będą bezpieczni. Oczywiście ten plan przedstawi im nieco później, kiedy i dziewczyna dołączy do małego, rodzinnego zebrania w kuchni. Jakby nie patrzeć, nawet sam Totoro zaczął już należeć do tej rodziny. Gerarda już nic nie zaskoczy, skoro jego syn został wampirem. A może chciał się nim stać? Może nie chciał wcale powracać do swojej dawnej, ludzkiej formy?
– W ten sposób, poniekąd, uratowałem jego egzystencję. Poza tym chcę go wymienić za krew Samuru. Ten wampir ma problemy z samokontrolą i temu atakuje ludzi. Niegdyś atakował wampiry, żywił się nimi, wszak jest kanibalem. Ale lenistwo sprawiło, że przerzucił się na ludzi, mordując ich. Nie zmuszam go do niczego, on ma taką naturę. Jego organizm potrzebuje wampirzej krwi i ciała. Zapewne rodzina przeprowadzała na nim eksperymenty, stąd te geny węża. Testament nie jest w stu procentach wampirem. Jest także zwierzęciem, dlatego poluje na wampiry.
Czy Zack zrozumie? Nie wiedział. Sam Gerard nie do końca rozumiał to, co się dzieje z ciałem Testamenta. Nie wiedział także, jakie eksperymenty na nim prowadzono. Na pewno nie były one zbyt przyjemne. I prawdopodobnie stąd ta fobia na widok igieł.
– Skoro mowa o wampirach… Gdy zdobędę krew Samuru, wolisz przejść całkowitą przemianę w wampira czy powrócić do ludzkiego życia? Nie, nie decyduj się teraz. Pomyśl. Twoje życie, Twój wybór Zack.
Nie zamierzał narzucać synowi własnej woli. Początkowo chciał zdobyć krew Samuru, by przywrócić człowieczeństwo syna, ale teraz… teraz nie zamierzał za niego decydować. Zack był dorosły i mógł podejmować własne decyzje. Nawet jeśli jego ojciec jest zastępcą dowódcy, o czym ten jeszcze nie wie. Może kiedyś się tym pochwali przed synem? Louisa pewnie dowie się o tym prędzej czy później w Oświacie.
Gerard spojrzał na Totoro, który właśnie do nich dołączył i westchnął.
– Nie trzymam Cię na siłę w tym domu. Nie jesteś jego więźniem. Możesz stąd odejść w każdej chwili.
Rzekł chłodno i powrócił do jedzenia jajecznicy. Przed nim nie zamierzał się tłumaczyć w ogóle. Niedługo cała trójka mogła usłyszeć ciche, niepewne kroki na schodach. Dołączyła do nich także Louisa, z potarganymi, przyklejonymi do zaspanej twarzy włosami. Ubranie było pomięte i pogniecione, przespała w nim prawie całą noc. Uśmiechnęła się do ojca, bratu pomachała ręką, a Totoro skinęła głową. Gerard spojrzał na nią i zaproponował kawy oraz śniadanie. A że dziewczyna się zgodziła, czym prędzej zrobił i jedno i drugie, stawiając na stole, obok Zacka.
– Skoro i Ty do nas dołączyłaś, Louiso… Z Marcusem wpadliśmy na pewien pomysł. Zarówno wy, jak i dzieci Marcusa, Ekiguchi i Chizuru, polecicie do Włoch na pewną misję. Oboje byście odpoczęli. A gdy wrócicie, Zack podejmiesz decyzję. Prawdopodobnie zdobędę do tego czasu krew. Poza tym, bylibyście z dala od Testamenta.
Louisa spojrzała na ojca, marszcząc brwi. Nie rozumiała, co wspólnego ma Testament do ich wyjazdu. Zresztą, była w takim stanie, że i tak niczego by nie zrozumiała. Nawet wówczas, gdyby ojciec przeliterowałby jej, że kanibal z nimi zamieszkał. Tak, pięknie! Bardzo się ucieszyła, wręcz skakała z radości.
– Jak dla mnie świetnie, ojcze. A Ty Zack? Jak się w ogóle czujesz?
Spytała, przełykając jajecznicę. Sięgnęła po kubek z gorącą, rozpuszczalną kawą i upiła. Od razu poczuła się lepiej. Bardziej… żywa.


Ostatnio zmieniony przez Gerard dnia Sro Mar 26, 2014 10:11 am, w całości zmieniany 1 raz
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 24, 2014 6:02 pm

Zapewne okrutne może się wydawać, jeśli Zackowi Louisa nic nie wspomni o ofiarach jakie zabił, ale co z rodzjnami zamordowanych? Czy to w porządku, że Zack nie otrzyma żadnej kary? Cóż... zapewne, powinien ale jak widać ze względu na bezpieczeństwo brata oraz własne doświadczenia, Louisa chyba mu to oszczędzi. W każdym razie na pewno nie będzie obwiniał ojca o śmierć niewinnych i to że zostawił go samego.
Nie jest codziennością dowiadywać się o zamieszkaniu seryjnego mordercy w domu, dlatego zaskoczenie Zacka było na miejscu, ale że odziedziczył po ojcu zimną krew, nie wyglądał na kogoś, kto za chwilę zacznie panikować. Ojciec na pewno miał ku temu jakiś cel, o którym za chwilę się dowiedział. Słuchając Wilka, popijał swoją mocną kawą, uważnie przyglądając się ojcu.
- A co z jego rodziną, bo na pewno jakąś ma. Nie będą mieli nic przeciwko, że trzymamy jednego z nich? - Warto wiedzieć takie rzeczy, wszak chyba nie chcą mieć na głowie inne wampiry, w końcu Testament jest powiązany z obecnym burmistrzem. A wiadomo, jakie ten koleś ma wtyki? Zresztą cwany ruch ze strony Gerarda. Krew za Kanibala. No zobaczymy.
- Bardzo ryzykowne zadanie. Masz pewność, że uzależni się od wampirzej krwi, a porzuci ludzką? - Zapewne Gerard liczył się iż misja może się nie powiedzieć. Jednak nie ma co krzywo patrzeć, trzeba próbować wszystkiego skoro ojciec postanowił oswoić bestię. Zresztą sam Zack jest ciekawy jak to wszystko będzie wyglądać i w razie czego może pomóc ojcu przy wampirze.
- Chcę być człowiekiem, ojcze. - Niemal od razu rzekł, kiedy tylko ojciec zakończył zdanie. Nie chciał żyć jako wampir, lubi swoje ludzkie życie i bardzo je ceni. W dodatku nie może znieść iż za każdym razem gdy budzi się wampir, urywa mu się całkowicie film i niczego nie może sobie przypomnieć. Co do Totoro... Rudy wampir jedynie westchnął. Jakoś nie widziało mu się przebywać dłużej w kuchni, skierował się do salonu, nawiedzając w nim jeden z foteli. Nocą wyniesie się pewnie z tego domu, skoro nawet Zack nic nie mówił, tylko był zajęty swoim śniadaniem. Wtem przybył ktoś jeszcze. Mianowicie Louisa. Młody Trizgane uniósł lekko kącik ust, nie żeby to zaraz brać za super uśmiech, ale ucieszył się widząc swoją siostrę. Chociaż w dosyć marnym stanie. Czyżby z jego winy? Ugryzł ją? Zaczął się jej nawet ukradkiem przyglądać czy nie ma jakiś śladów ugryzień. Rety, on by sobie tego nigdy nie wybaczył.
Włochy? I że niby Zack miałby się zabrać? Owszem, odpoczynek dla psychiki by się przydał, lecz czy to aby bezpieczne? Pochylił się nieco nad stołem, żeby ojciec usłuchał go uważniej.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, żebym się z nimi wybrał. - Mała obawa nic więcej. Przecież nie chciał nikogo nieumyślnie krzywdzić. A wiadomo jak będzie się zachowywał? Wrócił do poprzedniej pozycji kończąc jajecznice. Kawy jeszcze trochę miał. Chociaż kto obroni jego siostrę? Bo ona najwyraźniej ucieszyła się z tego powodu, lecz chyba nie do końca zdawała sobie sprawę z sytuacji...
- Bolała mnie głowa, ale ojciec dał mi coś przeciwbólowego. Już przechodzi. - Odezwał się na jej troskę, zamykając temat. Lepiej będzie jak coś sam dopowie, to czego nie uczynił ojciec.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że zamieszkał z nami Testament? - Jak zareaguje? Może się trochę rozbudzi przez tą informację?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 24, 2014 7:58 pm

Delorie postanowiła o sobie przypomnieć. W końcu kiedyś trzeba, nie? Nie? Trudno. Ona postanowiła jednak oświecić swojego prawie narzeczonego o tym, że nadal żyje, potrzebuje uwagi i ogólnie, że fajnie by jednak było, gdyby Gerad powiedział jej od czasu do czasu 'Siema Lala, co tam słychać?' Ewentualnie coś w ten deseń, bardziej pasującego do łowcy. No kurcze, nawet krótkie cześć brzmiałoby całkiem fajne. Mówię teraz poważnie! Ruda stęskniła się za swoim opryskliwym, małomównym dziadkiem, który na jedno machnięcie ręki zrobił sobie z niej chwilową dziewczynę, żonę czy tam cholera wie co. Przygarnął ją w każdym razie, a piegowata w jakiś chory, zupełnie niewytłumaczalny sposób zapała do niego sympatią mimo, że za cholerę nie przyzna się do tego sama przed sobą, co dopiero przed Gerardem. Poza tym przywykła do wizji małżeństwa, przywiązała się też do mężczyzny, więc no ... Wróciła! I to nie byle jak! Po swoich długich wakacjach poza granicami Japonii w końcu zawitała na włościach rodziny Trizgane. Wysadziła swój chudy tyłek z taksówki, pewnie stawiając nogi na podjeździe. Obrzuciła kierowce przelotnym spojrzeniem, posyłając mu przy okazji delikatny uśmiech. Rozpierała ją energia. Cieszyła się, że wróciła. Właściwie, jak nigdy, dzisiaj można było ją wziąć za prawdziwą, niepoprawną optymistkę. Ot, bo jak inaczej odebrać zadowoloną z życia, ładną kobietę odstrojoną od góry do dołu bez żadnej konkretnej przyczyny? A skoro już o ciuchach mowa, Del odjebała się jak Messi na galę, powaga. Czarna, krótka, obcisła sukienka idealnie podkreślająca jej figurę do tego również czarne, wysokie obcasy - kozak laska. Plus makijaż! Grube, kocie kreski, rzęsy muśnięte maskarą oraz usta pomalowane czerwoną, dopasowaną do stroju szminką. I teraz wszystkie świnie krzyczą DEEL!
Coby jednak zbytnio nie przedłużać, Ruda zapłaciła pośpiesznie taksówkarzowi, po czym ruszyła w stronę drzwi, otwierając je - jak gdyby nigdy nic - swoimi kluczami, które kiedyś tam dostała od Ger'a. Ściągnęła z siebie płaszcz, wieszając go w przedpokoju na wieszakach, następnie przejrzała się w lustrze i ruszyła w stronę salonu. Przeleciała wzrokiem, po wszystkich osobach zebranych w pomieszczeniu robiąc jedno wielkie WTF? Ona tu chciała pobiegać przed Gerard'em, ba! Nie tylko pobiegać! Miała nieco ambitniejsze plany co do niego, a tu proszę. Zebranie rodzinne z Lou na czele.
- Wróciłam. - wymamrotała, niezbyt mądrze zresztą, bo przecież, to że wróciła zwyczajnie widać. No ale, co zrobisz? Nic nie zrobisz. Dziewczynie zwyczajnie języka w gębie zabrakło. Zwłaszcza przez Zack'a, który miał czelność widzieć ją w mało komfortowej sytuacji z łowcą. Aż normalnie wzięła się Del i skrępowała no.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Sro Mar 26, 2014 10:00 am

Louisa wiedziała, że zachowała się bardzo nieładnie z powodu zatajenia prawdy przed bratem. Ale z własnego doświadczenia wiedziała, że wiedza odnośnie do zamordowania niewinnych ludzi, w tym małego niemowlęcia, nie przyniesie ze sobą niczego dobrego. Ciągle będzie się zadręczał, miewał wyrzuty sumienia, zarzucał sobie winę. Louisa nie mogła do tego dopuścić. Nie pozwoli bratu przechodzić przez ten sam horror. A już tym bardziej nie chciała, aby otrzymał jakąś karę. Nie był złym człowiekiem. Nie urodził się wampirem, ta bestia nim kontrolowała i Louisa doskonale to rozumiała. Zack nie zasłużył na żadną karę.
– Na razie nic mi o tym nie wiadomo. Z tego, co wiem, jego rodzina nie bardzo przejmuje się jego istnieniem. Jest czarną owcą. Wątpię także, by nas zaatakowali.
Gerard był pewien tego, co mówi. Nawet gdyby wdarli się na teren posesji, Gerard nie dopuści do tego, by jego rodzinie stała się krzywda. I właśnie dlatego chciałby, aby oboje wyjechali do Włoch. Tam będzie bezpieczniej i nie będą narażeni niepotrzebnie na przykrości ze strony Testamenta.
– Nie mam żadnej pewności, Zack. Jeśli mam być szczery, to ten wampir wzbudza we mnie litość.
Wzruszył ramionami, przybierając obojętną pozę, jakby rozmawiali o tym czy popołudniu świecić będzie słońce czy też spadnie na nich siarczysty deszcz. W pewnym sensie już udało mu się oswoić mordercę. Nie atakował Gerard, był posłuszny. Najwyraźniej nie ugryzie ręki, która go karmi. Zatem jego zwierzęce instynkty także miały jakieś pozytywne skutki.
Gerard skinął głową na słowa syna. Cieszył się, że ten nie zamierzał porzucić swojego ludzkiego życia na rzecz wampirzego. Mimo wszystko zrozumiał chyba do jakiej rodziny należał, czy tego chciał czy nie. To było w jego żyłach, prędzej czy później sam to zrozumie i wybierze swoją ścieżkę. Tak jak Louisa. Zew krwi okazał się silniejszy, choć Gerard nie spodziewał się, że odkryje to w sobie tak wcześnie.
Na szyi owszem, miała plaster, jednak pod nim ranka była już dość stara. Były to ślady po Barabalu, które czym prędzej musiała zasłonić. Zapewne pozostały jeszcze czerwone, małe promienie, ale mimo wszystko wolała je zasłonić plastrem. Ojciec od razu by wiedział, co się stało. Szyję i tak miała zasłoniętą włosami, więc niczego się nie dopatrzy. Mógł być spokojny, Louisa nie pozwoliła mu, by ją pogryzł.
Louisa dostrzegła jego spojrzenie i posłała mu ciepły uśmiech.
– Nie ugryzłeś mnie.
Nie powiedziała mu jednak, że ją zaatakował, a ślady na nadgarstkach miała właśnie od jego silnego uścisku. Skrzętnie to jednak ukrywała, nie chcąc sprawić bratu przykrości. Nie zamierzała mu o niczym mówić. Co z oczu to z serca.
Gerard powoli skinął głową, zastanawiając się nad czymś. Faktycznie, już sama podróż dla Zacka mogłaby się okazać zbyt nużąca. Mógłby zataakować jakiegoś człowieka.
– Poleci z Wami doświadczony łowca, który będzie miał na Ciebie oko. Wolałbym, żebyś leciał, Zack. Louisa także się Tobą zajmie. W razie czego, zostanie Ci podany środek uspokajający, w najgorszym wypadku usypiający, w trakcie podróży do Włoch.
Zerknął na niego czy nie miał nic przeciwko takiej ostrożności. Najwyżej Gerard bynajmniej prywatny samolot, który zabierze całą piątkę do Włoch i to byłby chyba najrozsądniejsze rozwiązanie w tej sytuacji. Stać go było na taki środek ostrożności. Wolał rozwiązać to w taki sposób, niż kosztem syna.
– Później ponownie Cię wzmocnię.
Nie powiedziała oczywiście, znów z zamysłu, że wyczerpała się całkowicie z energii, ponieważ swoją przelała w organizm brata. Gerard spojrzał przelotnie na córkę i pokręcił powoli głową.
– Powinnaś odpocząć przez kilka dni. Oddałaś Zackowi za dużo swojej energii. Pamiętaj, że używanie magii w tak młodym wieku odbija się na zdrowiu, Louiso. Koniec dyskusji.
Uciął, gdy widział, że otwierała usta, by zaprzeczyć. Sam używał magii i wiedział z czym to się wiąże. Gdy był młody nie raz przesadził z własną energią, przez co cierpiał przez kolejne kilka dni, skracając sobie życie. Między innymi dlatego zaczął pić szlachetną krew. Swoją drogą, dzięki temu nie miał jeszcze ani jednego zawału, a przecież jego ciało praktycznie powinno być już martwe. Najwyraźniej krew wampirów była magicznym nektarem bogów i miała właściwości medyczne.
Zaraz, jak to… Testament z nimi mieszka?! Louisa spojrzała na Zacka i w następnej chwili zachłysnęła się kilkoma łykami kawy. Zaczęła się krztusić i aż łzy pociekły jej po policzkach. Gerard szybko zareagował, zrywając się ze swojego miejsca, by poklepać córkę po plecach. I właśnie w takiej zamieszanej chwili do domu weszła Delorie. Oczywiście podróżowała za pieniądze „narzeczonego”, bo jej ojciec był całkowicie spłukany. I wszyscy siedzieli w kuchni, nie w salonie.
Gdy wreszcie sytuacja została oponowana, a Louisa odzyskała zdolność oddychania i mówienia, Gerard spojrzał na Delorie. To sobie znalazła moment na powrót do domu. Nie powie jej przecież, że w jego sypialni mieszka seryjny morderca, dzieciobójca i tak dalej…
Jakby nie patrzeć, Louisa nie mogła wypytać w tej chwili ojca ani Zacka o szczegóły, bo przecież Delorie nic nie wiedziała o wampira. A przynajmniej tak podejrzewała Louisa. Zacisnęła mocno szczękę i posłała ojcu wściekłe spojrzenie. Nie rozumiała dlaczego Testament miałby tutaj, z nimi, mieszkać.
– Witaj, Delorie. Bagaże zostaw na razie w holu.
Gerard wyciągnął rękę do dziewczyny. O tak, kolejna sprawa. Musiał przedstawić swoim dzieciom nową… macochę.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Mar 26, 2014 11:06 am

Jednak mimo wszystko należało się porozumieć z rodziną ofiar. Chociażby złożyć jakieś anonimowe kondolencje albo coś? Przecież Zack chciał zostać jednym z obrońców prawa, lecz chyba przez zaistniałą sytuację musi zrezygnować ze szkoły...
- Czyli wyrzutek. - Pokiwał głową, zdając sobie sprawę czemu ojciec mógł przygarnąć Olbrzyma. Sam Zack chyba wyciągnąłby dłoń dla takiego stworzenia. I nieco się zdziwił słysząc iż Wilk okazał litość. Zwykle zabijał takie wampiry jak Testament... czyli naprawdę musi być coś na rzeczy. Nie skomentował tego jednak, być może twardy Gerard nie chciał rozmawiać o swoich słabościach, bo Zack na jego miejscu nie ciągnął już tego tematu. I tak mocno się otworzył.
- No cóż... Trzeba to jakoś przeżyć. - Niech sie Ger nie obawia, jakby co zawsze w kwestii bezpieczeństwa może liczyć na syna. Mimo bycia poziomem E, obroni ich wszystkich przed dzikością potwora... choć z drugiej strony... Nie będzie źle? Poza tym bardzo chciał wampira zobaczyć, czy naprawdę jest tak wielki jak przedstawiają go gazety.
Kto wie czy Zack nie zechce zostać łowcą po powrocie do ludzkiej postaci, skoro nie zostanie policjantem. Nie musi od razu zabijać wampiry, przecież mógł pomagać zagubionym tak jak ojciec, chce udobruchać Kanibala. Wystarczy spojrzeć na Totoro - rudy potrzebował pomocy, kiedy zgubił drogę i atakował ludzi. Zack mu pomógł... czasami przemocą, ale przynajmniej rudy nie stanowi już żadnego zagrożenia. Zresztą... większa adrenalina, a także ochrania ludzi.
Na szczęście nie doszło do ugryzienia Louisy, a przynajmniej na to wszystko wyglądało. Zresztą czy ona oszukuje brata? Nie, nie mogłaby. Nie ona. Odetchnął cicho, popijając za chwilę kawą. Wracając do lotu do Włoch. Zatem środku ostrożności zostaną zastosowane. Nie, nie miał żadnych pretensji, rozumiał takie postępowanie.
- Rozumiem. Przynajmniej nikogo nie skrzywdzę. - Skinął głową, zgadzając się. Niech ojciec odetchnie, synalek jednak wyleci. Ale jak to wszystko będzie wyglądało? To się dopiero okaże.
- Jakie dzieciaki z nami lecą? - Spytał, będąc trochę ciekawym towarzyszy. Pewnie młodsi... I bardziej ukrwieni. Zack aż poczuł dreszcz na plecach na samą myśl o krwi.
- Nie, Louiso! - Wrzaskiem zaprzeczył jej pomocy. Niech odpocznie, wygląda tak słabo, mizernie. Acz w swoje słowa włożył więcej gniewu. Wiadomo, wampir wewnątrz niego czasami "szczypał" jego nerwy.
- Wybaczcie. - Burknął, po czym dopił do końca swoją kawę, jakby to miało mu pomóc jakoś ukoić gniew. A co do zakrztuszenia... na szczęście ojciec zareagował. Wtem właśnie zawitał ktoś nowy. Ta Ruda... Zack zmierzył ją dosyć wrogim wzrokiem. Nie trawił tej pannicy...
- No, no... Widzę, że już pierwszy pokarm dotarł. - Powiedział swoje, wstając od stołu. Talerz oraz szklankę po sobie wrzucił do zlewu. Później pozmywa. Na szafce znalazł papierosy. Musiał zapalić. Widok Del wyraźnie grał mu na nerwach.
- Idę go zobaczyć. - Dodał, wychodząc z kuchni. On się już domyślił kim była dla ojca ta dziewczyna i tak jakoś nie chciał usłyszeć od niego. Biedna Louisa. Skierował się na piętro, wyczuwając obcy zapach z pokoju ojca. Uchylił odrobinę drzwi, żeby za bardzo nie hałasować. No i proszę, dostrzegł w ciemnościach sypialni , kształt pod oknem. Więc to prawda. Zaciągnął się papierosem, wydmuchując dym. Może jednak wróci na dół? A nóż widelec wygoni Rudą z domu, a ojcu pomoże znaleźć jakąś pannę w starszy wieku i bystrzejszą oraz nie ćpającą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Mar 27, 2014 7:27 pm

Faktycznie, Del nie wybrała sobie najlepszego momentu na powrót do domu, ale w końcu ileż można? Nie było jej naprawdę długo. Zresztą, co rusz zmieniała swoje położenie - zwiedziła w cholerę ciekawych miejsc, mając przy okazji czas na to, by po prostu polecieć w między czasie na wyspy, by tam odpocząć od zgiełku miast, w których przyszło jej spędzać wolne chwile. Wróciła szczerze wypoczęta, pełna energii. Ponad to miała od groma czasu na to, by na spokojnie przeanalizować sobie sytuację w której się znalazła. Zaakceptowała Gerard'a, nie zerka na małżeństwo już tak niechętnie jak na samym początku ich znajomości. Przemogła się nawet do tego, że będzie macochą dla dwójki dorosłych dzieci. Przecież ich nie ubije, prawda? Louisa to jej przyjaciółka, zrozumie. Przynajmniej piegowata miała taką szczerą nadzieję. W końcu to nie jej wina, że ojczulek wziął i przechlał cały hajs, zadurzając się przy okazji u łowcy w kasynie. Również nie jej pomysłem jest ślub. To panowie na to wpadli, ona nie brała w tym udziału. Ona wszystkiego dowiedziała się po fakcie, tak jak teraz dowie się tego Lou. No, byleby tylko dziewczyna nie zaczęła jej nagle traktować jak Zack. Bądźmy ze sobą szczerzy, chłopak autentycznie za nią nie przepada, co notabene widać gołym okiem. Ze wzajemnością zresztą, Ruda nie da po sobie jechać tak o, bez powodu.
Delka raz jeszcze prześlizgnęła spojrzeniem po wszystkich zebranych osobach w pomieszczeniu, po czym utkwiła złote tęczówki w swoim niedoszłym mężu. Szukała w nim ratunku. Speszyła się, generalnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Chwilowo poczuła się nawet jak zwykła sierota, która co dwa kroki potyka się o własne sznurówki. Zadrżała, przygryzając nerwowo dolną wargę. Przyzwyczajenie się do małżeństwa, to jedna sprawa, mówienie o tym innym, to już zupełnie, co innego. Mruknęła coś pod nosem, podając mu delikatnie dłoń. Przysunęła się nieco bliżej, bez żadnego 'ale' ułatwiając bratu Lou wyjście z kuchni. Nie będzie go przecież zatrzymywać, doskonale rozumiała jego niechęć do jej osoby. Wpieprzono ją na miejsce, które wcześniej zajmowała jego matka. Co gorsza, Delorie jest jeszcze dużo, dużo młodsza od Gerard'a, co też pewnie w mniemaniu Zack'a nie świadczy o niej zbyt dobrze. No taka młoda i ugania się za staruchami? Proszę was.
Odchrząknęła cicho, zaraz wydymając dziecinnie wargi. Ścisnęła nieco zbyt mocno dłoń narzeczonego, spoglądając na jego córkę. Jakby ją przepraszała, bóg raczy wiedzieć nawet za co.
- To fajnie widzę, zebranie rodzinne. To może ja jednak PÓJDĘ? - wybełkotała, nagle chcąc się ulotnić z domu Louisy i całej reszty.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Czw Mar 27, 2014 9:15 pm

Nawet Louisa nie miała pewności czy Zack faktycznie dopuścił się morderstwa. To że miał ręce brudne od krwi nie znaczyło od razu, że musiał kogoś zamordować. Mogła się jedynie domyślać, razem z Totoro, cóż to braciszek nawywijał. Nie chciała też się zajmować tą sprawą, wolała ją odrzucić jak najdalej od siebie i najlepiej w ogóle do tego nie wracać. Może i było to samolubne postępowanie, ale Louisa w taki sposób się broniła przed przeszłością.
Gerard skinął głową. Tak, Testament był wyrzutkiem. Łowca jeszcze nie wiedział czy robi dobrze czy nie. Pod jego dachem mieszkał seryjny morderca, kanibal, wampir, który uwielbiał zjadać dzieci. A w jego domu mieszkały w sumie dzieci i tym bardziej chciał, żeby Louisa jak i Zack wyjechali do Włoch na tę małą misję.
Gerard nie posiadał słabości. Nigdy z żadnymi się nie eksponował, więc każdy mógł stwierdzić, że ten łowca ich nie miał. Cóż, prawda była inna. Był jedynie człowiekiem, łowcą, on także miewał swoje słabości i to wcale nie było okazywanie łaski. To były dzieci. Jego dzieci. Był gotów poświęcić wszystko, by im tylko pomóc, wesprzeć, w razie potrzeby poświęcić dla nich swoje życie.
– Dlatego chcę, żebyście jak najszybciej wyruszyli na misję. Najlepiej w przeciągu tygodnia. Pojedź z Louisą do Oświaty. Tam pewnie spotkacie resztę kompanii.
Zaproponował i to takim tonem, że niechętnie ujrzy sprzeciw z ich strony. Spojrzeniem przeniósł po chwili i na Louisę, która szybko skinęła głową, podporządkowując się woli ojca. Omijała jednak jego spojrzenie, będąc wręcz wściekła za to, że ojciec w tak bezczelny sposób sprowadził sobie do domu mordercę i sądził, że jego dzieci przyjmą go z otwartymi ramionami! Niedoczekanie! Louisa z chęcią wyjedzie do Włoch, mając nadzieję, że po powrocie tego potwora nie będzie już w jej domu. Matka na pewno złapałaby się za głowę i urządziła porządną awanturę Gerardowi za ten bezmyślny akt.
– Oczywiście, że nie skrzywdzisz! Nie pozwolę Ci na to, ha!
Poklepała brata po ramieniu dając mu znać, że może na nią liczyć. Wiedziała, że gdyby kogoś zaatakował nie darowałby sobie tego do końca życia.
– Dzieciaki Marcusa z Wami polecą. Dlatego chcę, żebyście pojechali do Oświaty i ustalili plan podróży. A przede wszystkim się poznali.
W tym zawodzie wspólna znajomość była potrzebna. Z czasem buduje się zaufanie, które pełni również bardzo ważną rolę we wspólnych misjach. Nieraz od zaufania zależy czyjeś życie. Nawet przypadkowych ludzi. Gerard o tym wiedział.
Louisa drgnęła, gdy Zack uniósł głos. Aż zasłoniła uszy rękoma. Teraz, jako wampir, nie kontrolował siły głosu. Na Gerardzie nie zrobiło jednak żadnego wrażenia. Był przyzwyczajony do agresywnych wampirów, natomiast Zack taki nie był. Uniósł się jedynie gniewem, a że jako wampir pewne reakcje są zwielokrotnione, tak się kończy.
– Zack, tylko ostrożnie. Nie prowokuj go.
Ostrzegł syna. Lepiej by było, gdyby młodziaszek w ogóle tam nie zaglądał, ale pewnie nie zmieni zdania syna. Nie powstrzymywał go zatem. Trzymał zatem dłoń Delorie, która mocniej zacisnęła się na jego knykciach.
– Daj spokój, Del. I tak niedługo będziesz należała do tej rodziny.
Louisa podniosła głowę na Delorię, potem na ojca, któremu wciąż słała wiązki morderczych piorunów, potem znów na Delorię, analizując słowa Gerarda. Na koniec zerknęła na ich dłonie.
– O czymś nie wiem, Del?
Spytała przyjaciółki nie bardzo wiedząc jak się zachować w tej sytuacji. Z chęcią wyniosłaby się już do Oświaty, ale Zackowi zachciało się zaglądać do pokoju, gdzie spał seryjny morderca.
– Delorie zostanie moją żoną, Louiso.
Wyprzedził wypowiedź Delorie, którą wreszcie poprowadził do wolnego krzesła przy stole. No, chyba że wolała usiąść na kolanie swojego narzeczonego. Zrzucić jej przecież nie zrzuci.
– Możesz zacząć przygotowywania. Ja mam trochę pracy… Bylebyś zmieściła się z listą gości do dwustu osób.
Choć on jakoś nie bardzo miał ochotę na wielkie, huczne i bogate wesele. Ot, był stary i wolał cichą, skromną ceremonię, by później przez resztę nocy cieszyć się towarzystwem… czegoś mocniejszego. Pewnie pocałowałby klamkę od sypialni swojej młodziutkiej żony.
- Jak to, żoną? Del, Ty chyba żartujesz. Chcesz powiedzieć, że Ty... że z moim ojcem... Że się kochacie?
Nie, stop. Co za dużo to nie zdrowo. Nawet nie chciała wiedzieć, co robili i dlaczego chcieli brać ślub. Przecież ojciec był łowcą! Miał sto czterdzieści lat. Czy ona o tym wiedziała?! Pewnie Gerard i to przed nią zataił albo okłamał. Był do tego zdolny.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Mar 28, 2014 8:06 am

Nie ma wyjścia. Musi pojechać z Louisą do Oświaty. Ciekawe jak przyjmą poziom E na swoim terenie. Zabiją go? Będą grozić bronią? A może wezmą na eksperymenty? Wiadomo, że będzie się bronił, wszak miękka kluchą to on nie jest.
- W porządku, tato. - Odrzekł ojcu na jego troskę i w sumie zdziwił się sam, że tak nazwał ojca. Ostatni raz słowa "tata" wypowiedział przed śmiercią mamy. Może relacje między ojcem, a synem w końcu się poprawią? Dowiemy się w następnym odcinku Ukrytej Prawdy. Wracając do wątku.
Spojrzał na siostrę w milczeniu. Jego cała sprawa nie bawiła. Jeśli nie zdołają go powstrzymać, to co... Kolejny raz przeszedł dreszcz po plecach, a usta utworzyły się w wąska linię. Głód krwi powoli dawał o sobie znać. Najwidoczniej i emocje grały tutaj poważną rolę. Gniew, obawa... smutek - to wszystko ma wpływ na jego wampira. Naprawdę będzie mu ciężko.
- Pojedziemy tam dzisiaj jeszcze? - Spytał, licząc iż jednak jeszcze odpuszczą, lecz co takie odkładanie pomoże? Zack nerwowo przełknął ślinę, uciszając mimo wszystko jakoś wewnętrznego potwora. Ile tak wytrzyma? Pewnie do momentu rzucenia się na kogoś. W dodatku z trudem opanował swój gniew. Później wiadomo, wpadła Delorie. Jak zwykle ktoś musiał naruszyć ich spokój, młodu Trizgane wcale nie ukrywał sie z niechęcią do jej osoby. Była tutaj całkowicie zbędna.
- Spokojnie, nie będę. Chcę tylko rzucić okiem. - Niech Gerard się nie obawia. Zack chciał zobaczyć potwora na własne oczy, wszak widział go tylko w ekranie telewizora i monitora. A na żywo to całkiem inaczej! Nie ingerował jak na razie w życie na parterze, stał przy drzwiach, wpatrując się w wielkie ciało okryte szczelnie kocem. Ciekawe co się będzie działo, jak bestia się obudzi. Co prawda, nie zamierzał tego sprawdzać. Zamknął cicho drzwi, wracając na parter. I właśnie w tym momencie usłyszał o ślubie... Normalnie otworzył szeroko oczy, patrząc to na ojca i rudą.
- To chyba jakieś żarty...? - No serio. Przecież oni to siebie nie pasują, nawet nie wyglądają na zakochanych. Trizgane aż zacisnął dłonie w pięści, obnażając kły... w ogóle nie kontrolował swoich odruchów. Po prostu miał ogromną ochotę zamordować Delorie.
- Ta gówniara jest młodsza ode mnie! To są jakieś kpiny! - Dodał krzykiem, niebezpiecznie się zbliżając. Gniew dosłownie go rozrywał. Już woli mordercę od posiadania młodszej macochy!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Mar 28, 2014 8:20 pm

Wrzaski, przeróżne zapachy i przede wszystkim głód obudziło wcześniej wampira. Co prawda niechętnie ruszał się z owego legowiska, wszak podłoga okazała się nader przyjemna i zdrowa dla jego zmęczonego cielska, poza tym było jeszcze zbyt widno na wstawanie. Lecz co zrobić jak głód zagląda w paszcze? Ściągnął z siebie koc, odrzucając go na bok. Ostrożnie podniósł się do siadu, przecierając zaspane ślepie. Zapewne powróci tutaj jeszcze w celu zaśnięcia do zachodu słońca. No ale skoro z pustym żołądkiem ciężko zasnąć, zmusił się do chwiejnego wstania. Nawet nie wyczuł, że ktoś tutaj do niego zaglądał.
Skierował się kuśtykając na ranną nogę, na który opatrunek zdążył już okropnie się zabrudzić krwią, jak i samo ślepie... a raczej jego brak. Opatrunki nadawały się tylko do wymiany. Z niemałym trudem schodził po schodach, a gdy tylko znalazł się na parterze, od razu udał się ku kuchni, tam gdzie ponoć znajdowała się rodzina Gerarda. Wampir jednak był zbyt zaspany, żeby na kogokolwiek zwrócić uwagę. Najzwyczajniej w świecie podszedł do lodówki, którą otworzył na oścież i wynalazł jakieś kiełbaski. Wszelakie warzywa automatycznie ominął. Zapewne domowników (prócz Gerarda oczywiście) mógł zdziwić widok Olbrzyma w czerni z zakutymi z przodu rękoma który w dodatku, o ile go nie powstrzymano, wpierdalał kiełbaski. Wyglądał okropnie... to trzeba przyznać. Otrząsnął się i dopiero tak z lekka niewyraźnym wzrokiem przeleciał po twarzach zgromadzonych. Louisa, jakiś chłopak... dziewczyna, Gerard. Burknął coś pod nosem i z powrotem swoje ociężałe kroki skierował ku schodom. No chyba, że ktoś zechce gada powstrzymać... to wtedy skończy jako jego poduszka do spania.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 12 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 12 z 23 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17 ... 23  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach