Boczna Głównej

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Gość Czw Lis 10, 2016 6:22 pm

Nie dojdą do porozumienia na tle hierarchii społeczeństwa i ich obyczajów. Ani biedni bogatych nie zrozumieją, ani bogaci biednych. Od zawsze istniało rozwarstwienie społeczne i od zawsze borykały się ze swoimi problemami, niekoniecznie pochylając się nad kłopotami ras niższych bądź wyższych. Mogli rzeczywiście domyślać się, co kogo dołuje, co komu wadzi, lecz nie będąc nigdy po przeciwnych stronach nie dowiedzą się w pełni. Z punktu widzenia Iksa oczywiście lepiej byłoby żyć wśród arystokraty, mieć jedzenia pod dostatkiem, nie myślał o obowiązkach jakie czyhają. Złotooki myślał tylko o jedzeniu, bo to wieczny głód był przyczyną jego pogarszającej się kondycji. I coś ponadto, lecz nie wspominał nikomu o swoich prywatnych sprawach, bo po co? Już i tak zdeptali jego prywatność niszcząc kosę, która była dla niego bardzo bliska. Szaleńca rozumie tylko inny szaleniec, i to nie zawsze.
Krzywiąc usta za poniżający gest w formie rzucenia na ziemię cennych dla niego i Kainsara tabletek, ostrożnie kucnął przy gruncie i zgarnął do jednej ręki całe trzy sztuki medykamentu. Podmuchał, by strącić kurz i piach. Jak mają się tym podzielić? To ledwie wystarczy na dwie godziny na łebka, gdyby podzielić na półtorej tabletki na głowę. Nawet nie był pewny, czy na tyle. Iks był paliwożerny, tak samo Kainsar, ale ten pierwszy nie bez powodu miał na sobie całą masę bandaży. Zresztą wystarczyło zauważyć, że jak kucnął przy ziemi, to coś nie wstawał. Przyspieszony oddech zdradzał, że zaczęła trawić go gorączka, na tyle silna, że przebiegały po jego wątłym ciele widoczne drgawki. Przez kilkanaście sekund nie mógł wyostrzyć mu się wzrok, a mimo tego nie wziął ani jednej tabletki ze zgarniętej puli. Wszak miał podzielić się z Ka, tą brutusowską żmiją, ale na tyle mu przychylną, że nie chciał mu podpadać. Łudził się, że jeszcze będą mieć okazję razem polować, bo co mu pozostało prócz nadziei, skoro zabrali mu dumę? W jaki sposób? Każąc przeprosić Płomienistowłosą. To oni wtargnęli na teren wampirów krwi E, to Szlachetna skusiła dwóch głodnych facetów do podjęcia za nią kroków, wreszcie to ona nie chciała z nimi gadać i wywołała trzęsienie ziemi, a jej przyjaciel - zabił kosę Iksa. Lecz nie było wyjścia - Mumia nie miała sił, by wstać o własnych nogach. Tę rundę negocjacji wygrał Beleth. Gniew został przebity głodem.
-Prze... prze... -Zająknął się, nie miał w zwyczaju nikogo przepraszać, kto był tylko potencjalnym posiłkiem. Lecz sytuacja zmuszała gardło chłopaka do wyczynu niemal niemożliwego. Kolejne drgawki podobne do konwulsji przebiegły przez tułów wampira najsłabszej krwi. -...prze... praszam... - Powinien mieć większe jaja i postawić się, jednak co mu z jaj, jak zaraz straci przytomność? Wtedy będzie już zupełnie bezbronny, nie mógłby uciec. Teraz jedynie krew cieknąca z ręki towarzysza z bocznej ścieżki utrzymywała go w jako-takiej świadomości. Jeśli okaże się, że słowa Szlachetnych były czczymi gadkami, to nie wykluczony byłby atak na własnego kumpla. Chyba że Ka pierwszy widziałby, iż Iks przestał panować nad sobą i ukrócił jego żywot.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Gość Czw Lis 10, 2016 6:49 pm

To naprawdę niezwykłe szczęście, że jednak postanowili zapłacić za wkroczenie na teren poziomów E. Sam zaczynał się czuć coraz gorzej, ale gdy zerknął kątem oka na swojego towarzysza zrozumiał, że jednak Ka trzymał się lepiej. A przynajmniej starał się do samego końca, bo jeśli oboje stracą nad sobą kontrolę, to skończy się źle. Jeszcze raz przeniósł wygłodniały wzrok w stronę Szlachetnej a potem Szlachetnego, a potem na tabletki, które zebrał Iks. Na prośbę komendę przeprosin nie zrobił nic. Jeszcze przez moment spoglądał na Elyse swoim zdziczałym wzrokiem, a następnie odsunął się, by nie zamykać jej przejścia do swojego Alvaro. To były jego niewerbalne przeprosiny. Tyle nasłuchał się szlacheckiej gadki o ich "trudnych" obowiązkach, że aż wampir zamknął się w sobie i już w ogóle nie czuł potrzeby komunikacji.
Stanął przy Iksie, który kucał i nijak mógł się podnieść. Chwycił go za ramię i zmusił do powstania na nogi.
- Trzymaj się. - warknął nieludzko, czując jak głód ściska jego krtań, sprawiając, że jego głos był nienaturalny i nieludzki. Mógł się oczywiście zachować jak ostatnia menda i podzielić się sprawiedliwie po półtora tabletki na głowę, ale wyrwał z dłoni Iksa jedną szybko włożył do swoich ust. - Zjedz je. - dodał zaraz, wciąż trzymając swojego towarzysza na nogach. Najwyraźniej nie chciał, by dalej sprawiał wrażenie jeszcze bardziej pokonanego i obdartego z dumy niż już wyglądał. Było mu za niego wstyd. Zerknął jeszcze raz w kierunku wampirów czystej krwi, żeby sprawdzić, czy dalej tutaj się znajdowali. Ostatecznie nie potrzebowali widowiska, z cyklu "a tak wygląda życie wampirów E i zachowanie między nimi", choć ostatecznie był w stanie olać spojrzenia osób trzecich.
Kainsarowi znów na chwilę zrobiło się nieco lepiej, a rany na jego ręku zaczęły się zasklepiać. Gdy jego towarzysz poczuł również ulgę i był w stanie stać o własnych siłach, puścił go.
- To kosztowało nas za dużo. - mruknął, dalej odruchowo zatapiając paznokcie w swojej skórze. To był odruch, który ciężko mu było skontrolować. Dalej był głodny.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Esmeralda Pią Lis 11, 2016 9:44 am

Beleth nie był dumny z faktu, że zniszczył prawdopodobnie jedyny cenny przedmiot wampira. To tak, jak gdyby ktoś odebrał mu wszystkie pędzle i sztalugi w momencie, kiedy z pewnością sam ich nie odkupi. Żywot wampira kategorii E zawsze niósł ze sobą głód i upokorzenia. Nie bez przyczyny szlachetni pozostawiali słabszych nie dając im własnej krwi. Skazywanie istoty na życie między głodem a szaleństwem stanowiło jedną z najgorszych kar. Nieludzkich. Ale trudno też mówić o człowieczeństwie w przypadku wampirów.
- Ely, już wystarczy. - Beleth spojrzał na przyjaciółkę, kierując w jej stronę małe upomnienie. Nie mógł wybaczyć wampirom próby ataku i zastraszania, ale świadomość czym się kierowali jasno dawała mu do zrozumienia, że zrobili to tylko i wyłącznie z głodu. Desperacji. Jak długo nie jedli? Na sąsiednich ulicach kręciły się dziesiątki ludzkiej młodzieży, ale w jaki sposób upolować taką istotę jeśli przemieszcza się w grupach, a wampir ledwo słania się na nogach? Kwestia kary za atak na człowieku była drugą kwestią, która nie ułatwiała życia na ulicy. Nie każdy miał bowiem tyle szczęścia co Elyse i Beleth.
Widząc jak Czerwonowłosa rzuca na ziemię tabletki, Beleth drgnął. Nie wierzył, że jego ukochana zrobiła coś takiego, jednak tłumaczył to jej szokiem i zdenerwowaniem. Efekt jaki chciała uzyskać Elyse został zrealizowany i wampir już po chwili rzucił się na ziemię w celu pozbierania rzuconych tabletek. Mężczyzna poczuł żal. Źle się czuł z faktem tego upokorzenia, dlatego widząc jak drugi z wampirów „wypuszcza” kobietę, Beleth podszedł bliżej do całego towarzystwa. Złapał Elyse za rękę i przyciągnął w swoją stronę.
- Poczekajcie. - powiedział do wampirów i zaczął przeszukiwać kieszenie koszuli. Już po chwili w jego dłoni znalazło się jeszcze nieotwarte opakowanie tabletek o które tak się bili.
- Nie popieram tego co zrobiliście, ale wiem co Wami kierowało. Głód jest paskudnym odczuciem, który nawet z wiekowego wampira potrafi zrobić nieświadomą swoich zachowań bestię. - powiedział i podał na otwartej dłoni pudełko, gdzie według oznaczenia znajdowało się piętnaście sztuk tabletek. Jeśli żaden z wampirów nie sięgnął po „prezent”, Beleth schyli się i położy opakowanie na ziemi.
- Weźcie to i doprowadźcie się do porządku. - nie każdy wampir był zły i traktował słabszych z wyższością. Mężczyzna mimo że nie był wiekowy, już dawno zrozumiał istotę koegzystencji, a słabsze wampiry otaczały jego dom od kiedy tylko pamiętał.
- Wszystko w porządku? - zwrócił się cicho do Elyse, zakładając jej kosmyk za ucho. Nie chciał myśleć co by było, gdyby nie wybrał się na wieczorny spacer, lub po prostu wybrał na ten cel inną uliczkę. Martwił się o kobietę, jednak jak nic czekała ich poważna rozmowa na temat jej bezpieczeństwa i szacunku okazywanego innym istotom.
- Idziemy? - zapytał ją po chwili i spojrzał na wampiry. Kosa, którą wykrzywił ponownie wróciła do dawnego kształtu. Niech ma i nie mówi, że go wszystkiego pozbawiono.




Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Elyse Pią Lis 11, 2016 10:49 pm

No i jak zwykle wszystko poszło nie po jej myśli. Rzut tabletkami pod nogi wampira, może nie należał do czynów najwyższych lotów, ale... ona na prawda nie chciała źle. Miała te tabletki rzucone luzem w torebce, a nie w pojemniczku jak Beleth, to też w taki sposób nie miała jak ich przekazać. Mogła na otwartej dłoni, ale trochę się bała. Była może trochę silniejsza, ale wciąż była tylko wampirzą nastolatką! Każda mogła się przestraszyć, jakby w wąskiej alejce została otoczona głodnymi bestiami. Zadrżała widząc wzrok Bela. Nie chciała by miał złe o niej zdanie. A od ostatnich wydarzeń chyba tylko minusy zbiera...
- W porządku - szepnęła, gdy na skaju wytrzymałości X wydusił swoje przeprosiny. Gdy tylko jego kolega ustąpił jej drogi, to podbiegła do Beletha aby się wtulić w jego sylwetkę. Jak zawsze sprawiał wrażenie opanowanego i niosącego ukojenie. Do tego od teraz jej obrońca! Zawsze podczas dziecinnych zabaw zgrywał rycerza, ale teraz był nim w całej okazałości!
Patrzyła jak wyjmuje pudełko tabletek, które on ma i wręcza je wampirom z takim ciepłem, jakiego młodej wampirzycy od dawna brakuje. Zacisnęła swoje drobne pięści w dłonie, a w jej oczach zalśniły łzy. Był taki dobry! A ona? Co się z nią stało? Od kiedy przeprowadziła się do Japonii z każdym mijającym rokiem stawała się coraz bardziej obojętna, aż wreszcie ironiczna i zimna. Jak mogła do tego dopuścić? Przecież jej wesoła aura była tym co jej rodzina i znajomi w niej kochali, gdzie zbłądziła na tej ścieżce życia? Patrząc na Beletha zrozumiała jak bardzo się zmieniła chociaż wcześniej wcale tego nie widziała. Ba, wręcz sobie wmawiała że wszystko jest w jak najlepszym porządku! A wcale tak nie było.
- P-poczekaj - wyszeptała do szlachcica i podeszła do dwóch wampirów. Wcześniej od razu by tak zareagowała zamiast próbować ich odstraszyć... wyciągnęła sztylet, który wcześniej schowała i przytknęła do nadgarstka drugiej ręki.
- Może jednak ich poczęstuje, to oczyści ich umysł - szepnęła tak, aby tylko czarnowłosy kolega usłyszał.
Elyse

Elyse

Krew : Szlachetna
Zawód : Modelka.
Zajęcia : Brak
Moce : Posiada.


https://vampireknight.forumpl.net/t1266-elyse

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Gość Sob Lis 12, 2016 5:26 pm

Jak mógł pozwolić sobie na takie upokorzenie? Sam nie wiedział... myślał, że jeszcze wytrzyma ponad trzy godziny bez utraty sił, a tu przeliczył się. Najwyraźniej źle przekalkulował inne okoliczności składające się na kondycję. Aż musiał litować się nad nim kolega z branży i stawiać na nogi. Co za wstyd.
-Thy. -Prychnął cicho na ponaglenie kolegi, aby zjadł dwie, a nie półtorej, a w jego ślepiach dostrzegł cień rozczarowania. Pewnie nie tego spodziewał się po Zabandażowanym, że pójdzie na ugodę. Ale co mógł zrobić innego? Był zdesperowany: nie miał sprawnej broni, żeby zaatakować nią innych, to musiał kupić sobie czas na znalezienie nowej kosy; stąd skompromitował się przeprosinami przypominając w ten sposób bardziej wampira krwi D niż E. Czy żałował? Jeśli nie kłamali na temat sytości tej nocy, to nie. Ale jeśli to był tylko blef...
Całe szczęście, że ta para, Elyse i Beleth, nie była taka zimna jak zdawało się z początku, i dotrzymali obietnicy. Szlachetny wyciągnął swój zapas tabletek i podsunął obiecane wynagrodzenie za zrealizowanie warunku. Jako, że to Mumia robiła za negocjatora dla wampirów słabszej krwi, pozwolił sobie odebrać z ręki Beleth'a prezent. O k*rwa. Nigdy nie widział tyle tabletek... Pełna paczka powinna spokojnie wystarczyć na całą noc, bo to aż siedem-osiem tabletek na głowę, czyli dodając do tego trzy poprzednie - aż osiemnaście. Czyli prawie tyle samo, ile brzmiał warunek Iksa. Zadziwiające. A prócz tego jakimś cudem jego kosa odzyskała sprawne ostrze! Lekko niedowierzając pochwycił ostrożnie w dłoń zniszczoną dotąd kosę, która na nowo zyskała dawny kształt, a na próbę przeciął powietrze obok siebie. Ze słuchu i aerodynamiki sprzętu wywnioskował, że miała takie samo pole rażenia co wcześniej. Jeszcze raz przyglądał się uważnie przyjaciółce i przylgnął ją do swojego torsu, jakby dodając otuchy za to, jaką masakrę przeżyła. Tu ostatni raz spojrzał na Szlachetnych, z o wiele mniejszym gniewem, chociaż nie okazywał entuzjazmu. Co jak co - przez ich warunki, gadki i gesty musiał zrobić z siebie pajaca. Podszedł do kolegi, który nadal wbijał pazury w rękę, i utkwił w nim badawcze spojrzenie. Kurde, jeszcze się okaże, że po tym wszystkim już nie zechce brać Iksa na takie akcje! Oby nie!
-Wiesz co, stary? Znudziła mi się ta okolica. -Odparł niby z obojętnością w głosie, ale w między czasie odpalił koledze osiem tabletek, a dla siebie wziął siedem. Złożył pół listka z medykamentami w jego ręce, a swoją schował do głębokiej kieszeni bluzy z kapturem. Teraz bilans był równy. -Złapię cię kolejnym razem, bajo.
Poklepał go po ramieniu - także w formie niewerbalnego podziękowania za wstawienie się za nim, gdy opadł z sił - i przerzuciwszy kosę przez bark odwrócił się tyłem do towarzystwa, aby oddalić się powolnym krokiem z tejże uliczki. Raczej Szlachetni nie będą chcieli zabić Kainsara, skoro wszystko zrobili zgodnie z umową. Zresztą starszy stażem kolega na pewno poradzi sobie lepiej bez Mumii. Nie chciał znów widzieć w jego spojrzeniu tej gniewnej iskry za mazgajenie się Iksa. Oh, gdyby usłyszał szept Krwistowłosej - może nie spieszyłby się z odejściem, chociaż i tak nie opuścił miejscówki z pustymi rękoma.

z tematu
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Gość Sob Lis 12, 2016 8:16 pm

Tak naprawdę płaszczenie się Iksa przed Szlachetnymi ich po prostu uratowało, ale Ka miał inne zasady. Jakikolwiek przejaw słabości nie wchodził w grę, duma nad życie, ale ciężko mówić o dumie, kiedy się postępowało czasami jeszcze i gorzej. Po prostu miał krzywy kręgosłup moralny i nie zastanawiał się nad wyprostowaniem go. W dodatku wampir krwi szlachetnej również zaproponował swój zapas tabletek i to niemały. Oczy Kainsara skierowały się na dłoń, w której spoczywały pożądane przez nich przedmioty, a potem znów z dzikością i nieufnością spojrzał na Beletha. Najpierw zostali zwyczajnie zjebani za to, że próbowali walczyć "nie fair", a potem okazywali im litość. Długowłosy tak dawno nie zaznał zwyczajnej dobroci z czyjejś strony, że jej się zwyczajnie wyparł. W dodatku jeden szlachetny wypowiedział się na temat szału głodowego, a tak naprawdę nie wiedział i nigdy się nie dowie, z czym borykały się poziomy E. W jego oczach nie było krzty wdzięczności za ich zachowanie i pomocny gest. Nawet gdy Przyjaciółka jego towarzysza została przywrócona do stanu użytku, a on sam odzyskał żywszy błysk w tym jego cholernym, żółtym oku, Ka pozostawał nieufny.
Jego przyjaciel w końcu był zdolny do powstania i, ba, podzielił się tym, co dostali. Wampir chwycił rozdzielone tabletki zapominając w sumie o obecności szlachetnych skoro osiągnęli swój cel. Obdarzył Iksa nijakim spojrzeniem, jak zwykle pełnym obojętności i absolutnie nieczytelnym, choć mógł się domyśleć, że jego skamieniała mina to tak naprawdę rozczarowanie. Wtedy jego towarzysz wykazał się również obojętnością. Wystarczająco dobrze rozumieli siebie bez słów i żaden z nich w przyszłości nie będzie poruszać tego tematu. Na jego informację skinął tylko głową, bez jakichś słownych pożegnań. Iks poszedł swoją stronę, a Ka jeszcze spojrzał na dwójkę Szlachetnych, po czym syknął nieludzko w geście pogardy i pobiegł jak najdalej stąd, trzymając w ręku zdobyte tabletki.

zt.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Esmeralda Nie Lis 20, 2016 1:18 pm

Poruszył się nerwowo, widząc jak Elyse zamierza podzielić się krwią z tymi wampirami. Beleth nie uważał, że są im coś winni. Rozumiał motywy rudowłosej, ale nie pochwalał ich i osobiście uważał ten gest za dość nierozważny. Nawet stojący wyżej w hierarchii wampir mógłby „stracić głowę” dla krwi szlachetnego. A co dopiero poziom E?
Nie rób tego… - jęknął w myślach i szybko złapał dziewczynę za rękę, kierując spojrzenie mówiące więcej niż tysiąc słów.
Na szczęście wampiry nie zauważyły jawnego zaproszenia do konsumpcji i ulotniły się jakby w obawie, że szlachetni zmienią za chwilę zdanie. Biorąc to co dostali, oddalili się w trybie ekspresowym i już po chwili całkowicie znikli z pola widzenia.
- Ely, nigdy więcej tego nie rób. - odczuwał lekki żal do przyjaciółki, ale nie mógł jej przecież winić – Twoja krew mogłaby zadziałać na nich jak narkotyk, a wtedy musiałbym ich zabić. - szczerze wątpił, że wampiry docenią ten akt łaski i przy okazji powstrzymają swoją naturę. Było niemożliwym, żeby po zetknięciu się z krwią szlachetnego, po prostu wziąć trochę i nie chcieć chcieć więcej. Nie wierzył w to. Nie w przypadku tych z którymi nigdy nie dzielono się z krwią tego rodzaju.
- Co tu robisz? Dlaczego przyszłaś sama? - zapytał, lustrując ją wzrokiem. Co by się stało, gdyby Elyse musiała stawić wampirom czoło samodzielnie?
- Może, odprowadzę Cię do domu? - wiedział doskonale, że brat dziewczyny urwie mu jaja jak tylko pojawi się w progu posiadłości. Zasłużył. Niepotrzebnie uległ namiętności, jednak nie żałował tego co się stało. Nie miał również zamiaru wspominać tego Elyse, bo jasno zrozumiał, że jej myśli wędrowały wokół kogoś innego. Był jej przyjacielem. Był i zawsze nim będzie.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Elyse Wto Lis 22, 2016 5:15 pm

Bo Elyse nie myślała już rozsądnie. Była trochę przestraszona, rozzłoszczona, zaskoczona i speszona. Kłębiło się w niej tak mnóstwo emocji - zarówno pozytywnych jak i negatywnych - że nie dało się ich wszystkich wyliczyć. Spojrzała na niego, gdy złapał ją za rękę i bez problemów zrozumiała co chciał jej Beleth przekazać przez swoje spojrzenie. Na szczęście poziomy E, wzięły co wcześniej im dali i się zmyli w siną w dal. Dopiero teraz wypuściła powietrze i spuściła ramiona. Nawet nie wiedziała jaka spięta się zrobiła. Razem bez problemu pokonaliby tych dwóch, ale... nie podobała jej się ta cała sytuacja. Nie chciała walczyć ani nie chciała się płaszczyć. Ale co w takim razie chciała? Tego niestety nie wiedział nikt.
- Co?! - krzyknęła słysząc o ewentualnym zabiciu dwóch chłopaczków. Pierwszy raz słyszała chyba tak poważnego Bela w tej kwestii. Szlachetny stronił od bijatyk, jak sama czerwona dlatego nie spodziewała się takiej opcji z jego strony. Nie to, że wątpiła w jego poświęcenie i chęć ochrony przyjaciółki. Po prostu było tyle innych możliwości. Po za tym nie sądziła, aby nie mogli jej zostawić gdyby chciała zabrać dłoń.
- Myślę, że nie byłoby tak źle. Widziałam wampiry, które miały swoich sługusów i dzieliły się z nimi krwią. Nigdy nie było z tym jakiś problemów, jak chcieli odepchnąć podwładnego - mruknęła uśmiechając się niespodziewanie. Już nie musiała się martwić, że tu wrócą bo zniknął nie tylko ich widok, ale i zapach.
- Byłam na zakupach - rozejrzała się za torbą, którą opuściła kiedy tych dwoje ją otoczyło i podeszła do murka, aby podnieść małą, jasną torebeczkę która trochę się pobrudziła od mokrej podłogi i pokazała, że w środku ma niewielkiej wielkości pudełeczko ze schowaną biżuterią - Kupowałam już prezenty na święta, ale myślę że dam to mamie wcześniej. Wampiry nie znają dnia ani godziny, jak widać - zaśmiała się nerwowo. Była to iluzja do tego, że nawet szlachetni mogą skończyć jako posiłek i to może nie tylko w formie napoju, ale i kanapki. Jak się trafi na takiego Kanibala jak Tess.
- Chętnie! I tak jestem Ci winną lampkę dobrego wina i jakąś przekąskę do tego w ramach podziękowania za uratowanie życia - odgarnęła niesforne kosmyki za ucho i wspięła się na palcach, aby pocałować Bela w policzek. Zakręciło jej się w głowie, gdy tak blisko jego się znalazła. Nie było to takie uczucie, jak przy Gabrielu jednak... to z nim przeżyła swój pierwszy i jedyny raz. Wspomnienia wróciły jak żywe i na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Nie którzy uważali, że to nie możliwe aby wampiry miały rumieńce, ale u Ely się pojawiały. W końcu nie jest przemienionym wampierzem, tylko urodzonym jak człowiek.
- Co prawda nie będziemy sami, bo matka dzisiaj jest w domu ale wątpię by robiło to dużą różnicę - dodała kierując się ku głównej ulicy i machnęła ręką na jadące w tle taksówki. Piechotą nie będą przecież szli!
Elyse

Elyse

Krew : Szlachetna
Zawód : Modelka.
Zajęcia : Brak
Moce : Posiada.


https://vampireknight.forumpl.net/t1266-elyse

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Esmeralda Sro Lis 23, 2016 10:18 am

Pokonanie wampirów tej kategorii nie stanowiło wielkiego wyzwania dla szlachetnych. Zarówno Beleth jak i Elyse przewyższali tamtych pod względem siły, szybkości, jak również mocy o jakich bestie mogły tylko pomarzyć. Nie oznaczało to, że ciemnowłosy zechce wykorzystać swoją pozycję i spuścić sromotny łomot atakerom jego Pani. Prawdę mówiąc od kiedy mało nie zabił kuzyna mocą golema, od tamtej pory ostrożnie podchodził do swoich umiejętności. Beleth starał się rozwiązywać konflikty bez użycia siły, co w tych czasach było równie trudne jak i efektywne.
- W ostateczności. Tak, mógłbym ich zabić jeśli od tego zależałoby Twoje życie. - dbał o nią umiał i na tyle, na ile mógł. Nie wyobrażał sobie swobodnej mediacji w chwili kiedy bestie pochwycą Elyse, albo co gorsza przylgną do jej ciała spijając łapczywie krew. Sama ta myśl budowała w nim napięcie, która narastając wypełniała czarę jego złości. Miał swoje słabe strony, a po nadepnięciu na odcisk przestawał być dobrym i wyrozumiałym wampirem. W każdym drzemało zwierzę, z czego te Beletha było zamknięte w klatce cierpliwości.
- Jakie masz w tym doświadczenie, Elyse? Wierz mi, że to nie jest takie proste. Poz tym Ci „sługusi” zostali stworzeni przez szlachetnych którzy się z nimi dzielą. Tamta więź jest inna, specyficzna i dzięki temu łatwiej panować nad ich głodem. - jego rodzice posiadali wielu podwładnych, przez co niejednokrotnie był świadkiem sytuacji o jakiej wspomniała Elyse.
Zdziwił się, że dziewczyna była na zakupach sama. Czy tutaj nie miała żadnych przyjaciółek? Wianuszka roztrajkotanych wampirzyc z dziesiątkami kolorowych torebek na rękach i niosącym się za nimi zapachem perfum.
- Następnym razem mogę się wybrać z Tobą. Uroczyście przysięgam nie marudzić i nosić za Tobą wszystkie torby z zakupami. - uśmiechnął się i podniósł palce w geście przysięgi. W sumie czemu nie? Nie pozwoli, żeby dama nosiła sama te siatki, a na koniec wracała z nimi przez ciemne i niebezpieczne uliczki.
- Nie chciałbym przeszkadzać. - powiedział, lecz widząc kolejny ruch wampirzycy postanowił ulec jej namowom. Kiedy wspięła się na palcach zostawiając całusa na jego policzku, Beleth objął ją jedną ręką, drugą zaś dotknął jej policzka by delikatnie skierować wampirzycę w swoją stronę. On również ją pocałował, z tym że w usta. Delikatnie musnął ją wargami, a jeśli mu nie uciekła, to powtórzył swój pocałunek pozwalając sobie na więcej. Jego dłoń gładziła delikatne ciało wampirzycy i szczerze żałował, że znajdowali się teraz na jakiejś szemranej uliczce, a nie w domu, bądź miejscu bardziej…ustronnym.
Puścił ją, pilnując żeby przypadkiem się nie przewróciła od nadmiaru wrażeń, albo złości, że pozwolił sobie na zbyt wiele. A pieprzyć to. Niech się złości, ale i tak było warto!
- Dawno nie widziałem Twojej mamy. - z tego co pamiętał Vivien była przepiękną wampirzycą, za którą oglądało się większość wysoko postawionych sąsiadów. Naturalnie w tajemnicy przed żonami, bo żaden z tych szlachetnych dupków nie przyzna się, że zrobiłby wszystko dla tej uroczej sąsiadki. Wystarczyło tylko jedno małe kiwnięcie palcem.
- Dobrze, ale również chciałbym coś kupić Twojej mamie. Co jej sprawi radość? Kwiaty? Słodycze? - kątem oka dostrzegł kwiaciarnie znajdującą się na końcu ulicy. Dlaczego więc nie kupić tego i tego? Wziął Elyse za rękę i pociągnął ją w stronę wypatrzonego punktu, gdzie kupił dwa bukiety – dla wampirzycy i jej matki.

Zt + Elyse
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Veina Czw Lut 23, 2017 10:32 pm

Wampirzyca pomimo niesprzyjającej pogody postanowiła udać się na drobną kolację, co prawda był już środek nocy, ale nie ryzykowała spotkanie ze słońcem, miała jeszcze bardzo dużo czasu. Śnieg sypał przykrywając wszystko cienką warstwą białego puchu, może w innym miejscu i innych okolicznościach aura byłaby wręcz romantyczna, ale zapewne nie tutaj; boczna uliczka w centrum miasta nie miała w sobie nic przyjaznego, pomimo znajdowania się w centrum miasta była słabo oświetlona, kręciły się tutaj podejrzane typy spod ciemnej gwiazdy, więc żadna niewinna panienka z pewnością nie powinna skracać sobie tędy drogę. Jednak czarnowłosa właśnie tym kierowała się w poszukiwaniu odpowiedniego posiłku, chciała znaleźć odludne miejsce, w którym mogłaby pozostawić ciało osuszonego nieszczęśnika. Vi przemierzając okolice centrum znalazła się właśnie w bocznej uliczce; na oku miała pewnego śmiertelnika, który nieświadomy zagrożenia - również zapewne z powodu narkotyków krążących w żyłach- nie zauważył wampirzycy, która podążała za nim od kilku minut. Gdy ledwo słaniając się na nogach odwrócił, by spojrzeć przez ramię, został przygwożdżony przez kobietę do ściany; nie wiadomo czy z powodu wycieńczenia czy wrażenia, iż to tylko halucynacje - nie bronił się przed jej atakiem. Wampirzyca wgryzła się w jego kark, jednak nie piła długo, tylko tyle ile dzisiejszego wieczora potrzebowała; nie zabiła mężczyzny, tylko stracił przytomność. Gdy jego ciało zwiotczało, Vi zaciągnęła go za róg uliczki koło kontenerów i usadowiła pod brudną ścianą. Ukucnęła obok niego i otworzyła swoją małą torebkę, którą trzymała pod szerokim białym futrem. Znajdował się w niej drobny, przenośny sprzęt do pobierania krwi, czarnowłosa wbiła igłę w przedramię ćpuna i zaczęła powoli spuszczać z niego litr krwi, który przemieszczał się do silikonowego woreczka - charakterystycznego dla szpitali. Byłoby zbyt pięknie, gdyby udało jej się to zrobić cicho i niezauważalnie, wampirzyca od razu wyczuła innych krwiopijców, którzy byli w pobliżu. Czterech wyrzutków - z najniższą i najbardziej plugawą krwią wśród wampirów, stanęło trzy metry od kobiety; zwabił ich intensywny zapach ludzkiej krwi. Vi nie musiała czekać długo by jeden z nich rzucił się w szaleńczym skoku na jej postać, wampirzyca nie była pierwszą głupią, więc szybko uniknęła jego ataku, z charakterystyczną dla wampirów szybkością znalazła się za nim i sztyletem (co to nie znajduje się w damskiej torebce) poderżnęła mu gardło, a następnie zmiażdżyła głowę telekinezą - kobieta samodzielna. Jeden z krwiopijców po takim widoku zdecydował się uciec, ale pozostałych dwóch było zbyt głodnych by zrezygnować, Vi choć cholernie zdenerwowana sytuacją - czekała na ich krok, by w spokoju wyrwać im serca i dopilnować transfuzji.


Ostatnio zmieniony przez Veina dnia Pią Mar 03, 2017 7:40 pm, w całości zmieniany 1 raz
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Leon Czw Lut 23, 2017 11:35 pm

I tak to jest jak po pierwszej wizycie w Oświecie idziesz na patrol. Jet lag dawał się mu poważnie we znaki, zwłaszcza jak zamiast go odespać pije się i gra w rzutki pół dnia. Ale czego nie zrobi zdrowy rozsądek zrobi najmocniejsza i najobrzydliwsza lura jaką sobie serwował w takich okolicznościach.
Trzeba było udowodnić lokalnej ekipie, że nie jest tu tylko z polecenia, ale potrafi też rozwiązać kilka problemów miasta. Z resztą może dzięki takiej przechadzce może uda mu się natrafić na bestię, którą szukał i którą chciał osobiście doprowadzić do lochów wyciągnąć to dla kogo pracuje, skąd zna ten symbol i co do cholery oznacza Koi.
Dla Leona zdecydowanie było zbyt zimno, nie zrobił researchu na temat panujących tu temperatur i zdecydowanie wolał swoje dodatnie temperatury i piach, który dostaje się wszędzie niż zesztywniałe palce i konieczność otrzepywania brody co pięć minut, by nie zmienić się w dziadka mróz.
Noc była spokojna i cicha, a doświadczenie samo podpowiadało mu dokąd iść, ciemne uliczki pełne żuli i biedy były jak indyjska knajpa w piwnicy schroniska dla zwierząt, jak jesteś głodny to nawet tam coś wciągniesz.
Zdawało się z resztą, że trafił dobrze. Ślady zrobione marynarskim krokiem i drobne kroki, które potem zamieniły się w szamotaninę przy ścianie. Gwałt z morderstwem albo sprawka krwiopijcy. Zwolnił kroku i odbezpieczył broń słysząc jak gdzieś z zaułka wydobywają się jakieś dźwięki. Syczące koty, albo krwiopijcy. Im bliżej podchodził tym bardziej skłaniał się ku drugiej opcji. Reszta wątpliwości rozwiała się, gdy usłyszał upadające na chodnik ciało i zauważył wybiegającego człowieka, który mu to na człowieka nie wyglądał. W pierwszej chwili złożył się do strzału, ale z drugiej strony tam było ich jeszcze przynajmniej dwóch. Jeden strachliwy trup lub dwa bardziej bitne. Wyciągnął bransoletki i wszedł z wyciągniętą bronią w drugiej.
Wpadł do zaułka widząc kobietę z nożem tuż obok jakiegoś nieszczęśnika i dwójkę bestii, która przycisnęła ich do ściany i planowała skok. Dwa rosłe zwierzaki gotowe do odstrzału. Przycelował dobrze, by przypadkiem nie trafić w żadnego z potencjalnych poszkodowanych. Gdy był już pewien swojego strzału powiedział dość głośno by się zorientowały, że za nimi jest śmierć.
- Taś taś chłopcy. – bestie odwróciły się spłoszone niespodziewanym gościem i ich głupkowaty wyraz twarzy został im już do śmierci.
Kowboj zakręcił bronią wsadzając ją stylowo do kabury i patrząc na dziewczynę z nożem. Zdecydowanie nie widziało mu się strzelać do kobiety, która pomyśli że stanowi dla niej jakieś zagrożenie. Z ręką opartą na pasie spojrzał na i jej towarzysza.
- Proszę pani, radziłbym uważać z tym ostrym narzędziem. – Podchodził powoli z wyciągniętą ręką mając nadzieję, że jest tak samo mało zszokowana na jaką wyglądała, gdy było jeszcze zagrożenie, bo inaczej będzie przynajmniej nieśmiesznie.
- Proszę odłożyć broń, muszę podejść i sprawdzić czy nic się nie stało. Spokojnie, jestem z policji.
No cóż, z policji był tak jakby i na pewno był nazywany szeryfem więc blef nie taki najgorszy.
Cały czas nie spuszcza noża z oczu będąc gotowym wyszarpnąć jeden z zapasowych rewolwerów z kabury.

Leon

Leon
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Kapelusz cowboya, Cygaro i wiele więcej
Zawód : Łowca, Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak, ale być może
Moce : .
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t3191-leon-buckner#67626 https://vampireknight.forumpl.net/t3193-leon-buckner#67628 https://vampireknight.forumpl.net/t3611-chata-z-drewna

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Veina Pią Lut 24, 2017 12:07 am

Wampirzyca była gotowa nieco się zmęczyć i po prostu zabić te dwa wyrzutki; nie lubiła się przemęczać, ale skoro zadała sobie tyle trudu by wziąć więcej krwi od człowieka i zostawić ją na później to wolała teraz z tego nie rezygnować przez cholerne najniższe poziomy. Po chwili stało się to czego najbardziej się obawiała - w okolicy nie przebywała tylko ona, zaniepokojony zapewne hałasem mężczyzna znalazł się w środku wydarzeń. Veina była pewna, iż poradzi sobie z krwiopijcami, jednak wolała się nie wtrącać widząc, że przybysz jest uzbrojony w broń palną; mogła go zaskoczyć od tyłu i po tym jak jej pomógł po prostu zabić, ale póki co nie stwarzał dla niej zagrożenia; nie lubiła tworzyć niepotrzebnych świadków, ale tym razem musiała ścierpieć jego obecność, mógł być kimś ważnym, a wtedy miałaby jeszcze większe kłopoty. Czarnowłosa po zastrzeleniu dwóch szumowin zacisnęła dłoń na sztylecie nie wiedząc czy ma się obawiać przybysza, wolała być przygotowana na ewentualny rzut bronią w jego osobę. W tym samym momencie trzy truchła krwiopijców zamieniły się w szary popiół, który teraz był smętnie rozwiewany przez wiatr. Jeśli mężczyzna jeszcze nie wiedział, to teraz miał pewność, że stwory, które pomógł zabić nie był ludźmi.
- Dziękuję za pomoc. - odparła grzecznie jak na niewinną dziewczynkę przystało. Veina powoli schowała sztylet do swojej torby, nie chcąc wzbudzać podejrzeń w mężczyźnie; póki co jej strategia polegała na tak zwanym rżnięciu głupa, wciąż miała nadzieję, że jakoś się z tego wyłga bez większych kłopotów.
- Dobrze, że funkcjonariusze są zawsze w odpowiednim miejscu i czasie. Dzięki Panu jestem cała i zdrowa, ale jednak wolałabym tego nie zgłaszać. W takiej okolicy to często się zdarza, a ja i Pan darujemy sobie wiele kłopotów z formalnościami, oni i tak już nie odpowiedzą za niepokojenie mnie. Następnym razem będę bardziej ostrożna. - odparła bardzo dyplomatycznie, powoli podchodząc do mężczyzny - chciała by sam z bliska ocenił, iż nic jej się nie stało. Ciemnowłosy przedstawił się jako funkcjonariusz, a wampirzyca z pewnością nie miała ochoty na jakiekolwiek kontakty z policją, raz Cię znajdą i już zawsze będą Cię mieć na oku.
Oczywiście Veinie nie było zimno nawet przy takiej pogodzie, przez jej rozchylone futro skóra nie zdradzała nawet najmniejszego zaczerwienienia przez smagający lodowaty wiatr, miała tylko nadzieję, że przystojniak tego nie zauważy. Gdy wypowiadała ostatnie słowa, telekinezą poprzez delikatne ruchy palców prawej dłoni próbowała niezauważalnie wyjąć igłę z przedramienia ćpuna, który powoli konając leżał pod ścianą. Kobieta starała się zebrać cały sprzęt niepostrzeżenie w tym samym czasie zajmując mężczyznę rozmową; w głowie kołata się tylko nadzieja, że jej posiłek leżący w zacienionym kącie nie zostanie obiektem zainteresowania funkcjonariusza.


Ostatnio zmieniony przez Veina dnia Pią Mar 03, 2017 7:40 pm, w całości zmieniany 1 raz
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Leon Pią Lut 24, 2017 3:07 am

Aż za dobrze wiedział jak wyglądają i działają dzikie wampiry. Lata praktyki pozwalają wyczuć takiego nieukrywającego się delikwenta gołym nosem.
- Cała przyjemność z mojej strony. – Powiedział poprawiając kapelusz i widząc jak chowa sztylet odetchnął z ulgą. – Potrafi pani całkiem nieźle operować tym sprzętem. A jeśli chodzi o zgłaszanie tego gdziekolwiek. -Spojrzał na rozsypujące się ciało, którego nie zabił on i wyglądał jakby na chwilę zamyślił się jak wytłumaczyć człowiekowi to co zobaczył lub jak wytłumaczyć sobie, że nie jest ona zdziwiona. – Raczej nie będzie, kto by nam uwierzył w taką przygodę.
Może gdyby nie miał zakatarzonego nosa wyczułby charakterystyczny zapach, ale teraz nie wyczułby bizona jakby na nim siedział.
W głowie rodziło mu się jednak nieprzyjemne uczucie, że coś jest nie tak. Ot cicha struna intuicji grająca gdzieś w głębi. Póki co nie dała mu szansy na to by jej nie ufać. Wyciągnął dłoń i pochylił się.
- Leon Buckner. Miło mi poznać , nie chciałaby pani może bym panią odprowadził? Z zaułka długa droga, a wątpię by ktoś z taką klasą mieszkał w takim miejscu jak to, nie wiadomo ilu jeszcze się zleci. – Powiedział sprzedając jej szeroki, amerykański uśmiech rodem z Hollywood.
- Proszę nie odmawiać. Jestem bardziej niż pewien, że taka piękna kobieta potrafi o siebie zadbać. Jednak po co ryzykować. – Uśmiech nie schodził z jego twarzy, a oczy zdradzały szczerą troskę o kobietę. Bądź co bądź był mentalnie rycerzem w lśniącej zbroi.
Jego twarz wyglądała na mocno zaniepokojoną, śnieg tłumił dźwięki sprawiając że wszystko było upiornie ciemne i ciche. Nie miał ochoty zostawać tu ani dłużej.
- Zaparkowałem chwilę drogi stąd, jeśli można z chęcią nadłożę drogi, by upewnić się, że dotrze pani do domu w jednym kawałku. Nieszczęścia chodzą podobno parami.
„A już na pewno wtedy, gdy jestem w okolicy.” Dopowiedział sobie w myślach. Ciała ciągle zdawał się nie zauważyć, latającej szprycy i torby też nie.
Leon

Leon
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Kapelusz cowboya, Cygaro i wiele więcej
Zawód : Łowca, Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak, ale być może
Moce : .
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t3191-leon-buckner#67626 https://vampireknight.forumpl.net/t3193-leon-buckner#67628 https://vampireknight.forumpl.net/t3611-chata-z-drewna

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Veina Nie Lut 26, 2017 5:19 pm

Czarnowłosej pochlebiało, że mężczyzna nie wziął jej za wampira, najwyraźniej wyglądała na tyle normalnie - jak spokojna obywatelka - iż nie wzbudzała podejrzeń, nawet u Leona, który posiadał duże doświadczenie. Ale jak sam już zauważył, cały czas było tu coś nie tak; Veina starała się by nie zauważył konającego narkomana, ale chyba do końca nie było to możliwe, przecież będzie musiała zabrać krew, którą tak skrupulatnie spuszczała od kilku dni z ludzi.
Uśmiechnęła się na jego wspomnienie, iż dobrze radzi sobie z bronią; gdyby widział ją w innych okolicznościach i walczącą czymś dużo lepszym niż małym srebrnym sztyletem to zapewne byłby pod większym wrażeniem, mając tyle lat na naukę wyszkoliła się w walce bronią białą jak i palną, którą jednak mniej ceniła.
- Jak już Pan trafnie zauważył, potrafię o siebie zadbać. Niestety tego wymaga od kobiet rzeczywistość. - odparła wymijająco, w XVII wieku też ją podziwiano za samodzielność i samowystarczalność, wtedy nie chciano by kobiety potrafiły walczyć, ale Veina zawsze wiedziała co jest dla niej lepsze. Oczywiście podała mężczyźnie rękę, zastanawiając się czy ma ujawnić swoje prawdziwe personalia.
- Veina Virtanen, jeszcze raz dziękuję za pomoc. - odparła po krótkiej chwili namysłu, nie wydawał się jednym z tych oszalałych morderców wampirów, więc chyba nie zaszkodzi podanie prawdziwego imienia i nazwiska; bardzo pochlebiały jej jego następne słowa, jednak pomimo docenienia jego manier - czyli jednak dżentelmeni jeszcze istnieją - jego pomoc nie była jej potrzebna, zwłaszcza, że przerwał jej w posiłku, czego raczej bez ogródek nie mogła wyjawić.
- Bardzo doceniam troskę, ale z pewnością dam sobie radę, nie mogę nadużywać Twojego czasu. Mieszkam w centrum, a to niedaleko stąd, poradzę sobie sama. - powiedziała, rezygnując z grzecznościowych formalności per; byli w podobnym wieku i pomimo braku odpowiedniego trunku do tego ceremoniału, nie chciała by męczyli się z jako takim tytułowaniem. Wampirzycę zaskoczyła jego szczera troska o jej osobę, nie widziała w jego zachowaniu żadnego podstępu co było obecnie niespotykane. Wszystko układało się świetnie, a wampirzyca chyba idealnie stworzyła pozory grzecznej dziewczynki; gdyby nie jeszcze jedna osoba, która przeszkodziła w jej pięknym udawaniu. Jej krwiodawca, teraz smętnie leżący pod brudną ścianą, wydał z siebie ostatni jęk przed skonaniem. Czarnowłosa usłyszała to lepiej, ale był na tyle głośny w swoim umieraniu, że Leon z pewnością nie mógł tego zignorować. Kobieta szybko odwróciła się i przypadła do człowieka, z wampirzą prędkością trudną do normalnego zarejestrowania przez ludzkie oko, wyjęła strzykawkę z jego przedramienia i trzymając woreczek z krwią odsunęła się pod przeciwną ścianę, jakiś metr od Leona. Narkoman smętnie osunął się po ścianie i bokiem upadł na chodnik; spojrzał na mężczyznę, by przekonać się czy dalej będzie wobec niej taki uprzejmy.
- Oferta podwiezienia nadal jest aktualna? - zapytała nieco szyderczo, unosząc jeden kącik szkarłatnych ust w charakterystycznym dla siebie uśmiechu; kobieta jakby diametralnie zmieniła swoje oblicze, maska istnej anielicy opadła i zamieniła się w popiół jak niedawno zabite przez Leona wampiry. Nie chciała robić Leonowi krzywdy, miała nadzieję, że jej do tego nie zmusi; czarnowłosa odczepiła rurkę ze strzykawką od torebki i rzuciła ją bezceremonialnie na martwego chłopaka, bo przecież i tak wszyscy pomyślą, że umarł z powodu zbyt dużej ilości narkotyków. Wciąż w dłoni trzymała woreczek ze stygnącą krwią, musiała wyglądać pięknie, niczym demon przybyły dręczyć wszystkich śmiertelnych mężczyzn.


Ostatnio zmieniony przez Veina dnia Pią Mar 03, 2017 7:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Leon Wto Lut 28, 2017 9:20 pm

Podrapał się po głowie. Ciężko było mu rozmawiać w takich okolicznościach. Wiedział kim jest i co robi, z resztą ślady nie pasowały do dwójki wampirów. Było ich w zaułku pięcioro, ale ślady walki były zbyt drobne na którąkolwiek z ich stóp. No i nikt z nich nie nosił obcasów, jak ona. Założył je lekko, ale wiedział że to starczy by zablokować jej moce. Nadal mogła być szybka jak wiatr i silna, ale nie ma mowy aby wyskoczyła mu z jakąś kontrolą umysłu. Zanim zdążył ją zakuć do końca ona wywinęła mu się i zaczęła swój popis sztuczek.
Imponujące, nawet bardzo jak na kobietkę która próbuje być dla niego zagrożeniem. Z resztą wierzył, że nawet jeśli jej nie złapie to los nie da mu umrzeć… aż tak szybko i podle jak pozostałym.
- Owszem, aktualna. Ale cel podróży inny panno Virtanen. – Mruknął wyciągając dwie spluwy jedną celując w dziewczynę, a drugą gdzieś w ścianę. Wyglądał jakby mierzył w niewidzialnego przeciwnika i jak ona uśmiechnął paskudnie.
- Proszę tego nie robić, nie chciałbym robić komukolwiek krzywdy. – Mruknął palcem okręcając bębenek. Bardzo cieszył się ze spotkania, bo też w końcu miał okazję zaprezentować się jako łowca oficjalnie. W końcu jak przyniesie kogoś na odsiadkę będzie czuł się bardziej wartościowy. Miał cichą nadzieję, że po prostu się podda. Że nie będzie jak z innymi wampirami w jego okolicach, które wysyłają powitania rykiem ognia ze spluwy przez małe ołowiane liściki miłosne.
Kiedy był młody mówili, że jest w stanie zatrzymać pociąg mierząc go wzrokiem i może było to naciągane takie teraz właśnie miał spojrzenie. Nie był tak szybki jak ona, przynajmniej nie w wymachiwaniu ostrzem, ale celny strzał i poprawiona percepcja sprawiały, że nadal był w stanie wypalić szybciej w jej rękę niż ona dobiegnie i wbije mu nóż w brzuch. Za dużo pojedynków za wiele strzelanin w ciasnych pomieszczeniach.
Na jej brutalny wyraz twarzy skrzywił się nieco. Do demonów, które poznał było jej daleko ale zdecydowanie wolał jak dziewczyny uśmiechają się i wdzięczą niż próbują dopaść go za uwiedzenie i ucieczkę dnia następnego, a teraz właśnie taki wyraz twarzy miała – jak nie jedna z jego byłych, które dowiedziały się jak miał ją zapisaną w notesie i do jakich innych jeździł „do pracy”.
Wiedział, że po tym będzie musiał zwilżyć gardło czymś co będzie pachniało jak dębowa beczka, miało kolor gliny i nazywało się whisky. Zaczął ściągać język spustowy skupiając się , a magię niemal dało się czuć w powietrzu. Nie lubił tego i już przygotował się na siłę odrzutu, która rzuci go bardziej niż ćpuna. W ciasnej uliczce światło po prostu trafi ją i osłabi na tyle by nie musiał się użerać z nią bardziej niż to potrzebne. Wiedział już jak się pochylić by nie trzasnąć potylicą w kamień, ale i tak spiął się gotując na siniaki na żebrach.
Wypalił zaklęciem, które rozjaśniło alejkę jak słońce i kopnęło go w tej samej chwili. Wylądował na ścianie tracąc dech mając tylko nadzieję, że bestia nie jest na to odporna. Może przywykł już trochę do tego, że lata jak biegacz na pustyni, ale cios odbierający dech zawsze działał na niego otumaniająco. Cóż, plus cały taki, że wampir przeważnie przez chwilę stawał się silny jak zwykły człowiek.
Chwila na głębszy wdech i przyzwyczajenie wzroku do ciemności i już dobiegł do dziewczyny próbując złapać jej ręce za plecami i skuć je do reszty.
- No to skarbie, posiedzisz sobie chwilę w kiciu. Za atak na człowieka i wysysanie krwi, które wiesz dobrze, że legalne nie jest. – przyłożył jej lufę do ramienia, rewolwer miał trochę za lekki spust a nie chciał mieć jej na sumieniu.
- Załatwię jakąś przyjemną celę bez współlokatorów. Co panienka na taki układ? – Mimo, że dyszał ciężko i przed chwilą wypalił do niej z armaty nadal trzymał się kurtuazji.

Leon

Leon
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Kapelusz cowboya, Cygaro i wiele więcej
Zawód : Łowca, Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak, ale być może
Moce : .
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t3191-leon-buckner#67626 https://vampireknight.forumpl.net/t3193-leon-buckner#67628 https://vampireknight.forumpl.net/t3611-chata-z-drewna

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Gość Wto Lut 28, 2017 10:39 pm

Krew. Głód. Krew. Głód. Krew... Głód...
Dwa uczucia przeplatały się w umyśle wampira, powodując, że ten zdecydował się na wyjście...
Głośno. Hałaśliwie. Tyle ludzi... Tyle krwi...
Ciemnowłosy nieco potrząsnął głową, poruszając się pomiędzy ulicami w szybszym tempie niż można by uznać za odpowiedni. Wykorzystywał cienie jako swoją kryjówkę, by jak najmniej rzucać się w oczy. Również starał się nie wdychać powietrze.
Jednakże to nie wystarczyło. Za ciemną maską, jego oczy lśniły na czerwono, a wydłużone kły drażniły jego dziąsła. Nie musiał oddychać. Wystarczyło słyszeć bicie ich serc i szum krwi w żyłach, gdy pośpiesznie mijał ich na ulicach. Podsycało to jego głód. Bardzo.
Skręcił w jedną z uliczek, ośmielając się wziąć wdech. Wyłapał zapachem człowieka i wampira, po czym błyskawicznie wyrzucił z głowy świadomość o obecności drugiej osoby. Człek. Świeża krew. Głód. Palące uczucie.
Dlatego też nie bawił się w podchody. Błyskawicznie skoczył i rzucił się na ciemnowłosego osobnika - Leona. Skok, chwycenie go mocno za ramiona i ukąszenie w szyję - bez oszczędzania siły. Coś chrupnęło. Nie przejął się tym, jedynie mając w głowie możliwość zaspokojenia głodu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Veina Wto Lut 28, 2017 11:13 pm

Czarnowłosa wiedziała, że ucieczka byłaby dość hańbiąca, więc wolała uniknąć tego ostatecznego rozwiązania. Nie podejrzewała, że tak miło wyglądający przystojny mężczyzna zdecyduje się na zaatakowanie wampirzycy;
- Szczerze mówiąc, nie uwierzyłam, że jesteś z policji.. Łowca, tak? - zapytała jedynie retorycznie, bo oczywiście znała odpowiedź na to pytanie. Żałowała jedynie, że przerwał jej posiłek i że w ogóle doszło do tego spotkania, chciała jedynie humanitarnie spuścić krew z przypadkowego ćpuna, którego i tak kolejna dawka amfetaminy zabiłaby nad ranem; dlaczego żaden łowca nigdy nie docenia, że Veina żywiła się jedynie na społecznych wyrzutkach, a nie atakowała matek z dziećmi? Co prawda na to nie pozwalała jej etyka - tak, miała jakieś zasady - ale inni mogliby to jednak docenić. Kurtuazja zachowana przez Leona również w takiej chwili bardzo jej zaiponowała. Vi rozważała zaatakowanie śmiertelnika, ale niestety łowca ją uprzedził i urodziwa panna została wręcz ogłuszona przez uderzenie o ścianę pobliskiego budynku. Nienawidziła tej cholernej łowieckiej magii, ale nic na to nie mogła w tej chwili poradzić; została odrzucona z ogromną siłą, uderzyła plecami i tyłem głowy w beton po czym odbiła się od niej i padła na brzuch, na chodnik. Torebka z krwią oczywiście odleciała dalej i rozszczelniła się, więc nie było co zbierać. Wampirzyca przez krótką chwilę nie ruszała się, ponieważ ogłuszona uderzeniem straciła kontakt z rzeczywistością; w końcu kaszlnęła kilkukrotnie i próbowała podnieść się na rękach. Z okropnym grymasem bólu na twarzy, udało jej się podnieść i usiąść na piętach, musiała zaczerpnąć powietrza, a ponieważ i tak nie była w stanie walczyć, była zdana na łaskę innych sztuczek Leona.
- To Twoim zdaniem jest nierobienie krzywdy..? - zapytała ironicznie podnosząc wzrok na człowieka. Gdy próbowała wstać, poczuła jak łowca wykręca jej ręce do tyłu. Syknęła z bólu pomieszanego z irytacją i rosnącą wściekłością; właśnie miała użyć mocy, by sprawić podobny ból Leonowi, ale zdążył na jeden nadgarstek założyć jej bransoletkę blokującą moc.
- Ja dam sobie radę bez adwokata, ale wiedz, że tego pożałujesz. - wysyczała przez zęby, ukazując swoje długie i ostre kły. Chciała jakkolwiek zareagować by tylko nie trafić do Oświaty, gdy poczuła fizyczną ulgę, już nikt w nią nie celował ani nie krępował rąk. Vi szybko wyczuła innego wampira, ale ten był kompletnie otępiały z powodu głodu i od razu zaatakował Leona, nawet nie zwracając uwagę na wampirzycę. Czarnowłosa wykorzystując moment chciała jak najprędzej oddalić się z tego miejsca, ale potem zrozumiała, że nikt jej tych kajdanek nie zdejmie - tylko Buckner. Wciąż miała wolną rękę.. Z dużą niechęcią postanowiła pomóc łowcy, łamiąc wszystkie swoje zasady. Gdy krwiopijca był zajęty człowiekiem, czarnowłosa wycelowała w niego wiązką energii, prądu - jak zwał tak zwał i raziła go kilka sekund, by Leon zbytnio nie odczuł bólu, co było oczywiście kompletnie niemożliwe; wtedy wampirzą prędkością znalazła się przy mężczyznach, chwyciła wampirzego przybysza za łachy i posiłkując się telekinezą po prostu cisnęła nim w stojący nieopodal metalowy kontener na śmieci; oczywiście szyja Leona mogła trochę ucierpieć, ale jeśli później pozwoli da mu nieco swojej krwi, by rana szybko się zagoiła; to był jedyny sposób by zdjął jej kajdanki z ręki.


Ostatnio zmieniony przez Veina dnia Pią Mar 03, 2017 7:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Leon Czw Mar 02, 2017 1:03 am

- Panienko, to jest tylko środek przymusu ostatecznego, nikt nie ucierpiał. – Odpowiedział z uśmiechem na ustach starając się nie pokazywać jak oberwał w plery, ale przyspieszony oddech zdradzał, że nie wyszedł z tego bez szwanku. Złapał jej ręce mocno, to miało być zatrzymanie a nie pieszczenie w alkowach. A drugi tekst? Gdyby szeryf dostawał kulkę za każdym razem, gdy ktoś mówił o adwokacie albo, że tego pożałuje… byłby pewnie martwy w ekspresowym tempie, ale gdyby po prostu je dostawał byłby całkiem dzianym handlarzem amunicji.
I tak jak obawiał się najbardziej szczęście zawsze znajdowało go w najgorszym momencie. Miał nadzieję na odstrzelenie jakichś zwierząt, potem na aresztowanie i przywiezienie zdobyczy do Oświaty na przesłuchania, szybką karę i odsiadkę. Skończyło się na odstrzeleniu, prawie aresztowaniu i znalezieniu bestii, na którą polował. Gorzej, że tak jak obawiał się cicha zima, zapach krwi i prochu przyciągnął najgorszego z potworów jakiego poznał.
Zaskoczony gwałtownym uderzeniem w plecy odwrócił się wypalając dwie kulki w ściany. Wiedział, że krwiopijcy kochają jego krew i nie raz robił z niej swego rodzaju sidła, ale teraz zrobiły z niego łatwy cel.
- Suczysyn. – Krzyknął przykładając mu broń do skroni. Chciał pociągnąć za spust, ale nagle poczuł paskudne uczucie, w ustach smak krwi, a bezwładne ramię opadło odstrzeliwując mu tylko szybkę okularów i ogłuszając obydwoje. Pisk w uszach po wystrzale koło ucha był przerażająco głośny i ogłuszający. Leon zaczął kręcić się w kółko waląc go w czachę, gdy Koi chłeptał jego krew.
Tracił siły, ale zemsta i gniew gotowały się w nim zbyt mocno, by pozwolić mu się poddać. Dyszał ciężko patrząc na Veinę, która mogła teraz po prostu zwiać ale stała w miejscu i czekała.
Czyżby jej niewolnik? Może po prostu czeka aż padnie by zadać ostatni cios z zemsty? Jakiż byłby to bezcelowy los, gdyby Leon Buckner, umarł zanim zdąży dokonać zemsty i spotkać znowu swą córkę. Przez chwilę spojrzał na nią wzrokiem, który po prostu prosił o ratunek. Mógł być twardzielem i kawałem chłopa, ale któż chciał umierać w takim miejscu? Kto chciał w ogóle umrzeć?
Zobaczył tylko jak uniosła rękę i poczuł wyładowania które sprawiły, że prawie odgryzł sobie język. Czuł się jakby dostał wpierdol od jakichś esse z ciemnej uliczki, potem jakaś kobieta uznała za gwałciciela i walnęła mu w twarz gazem pieprzowym, a na koniec policja znalazła go i potraktowała taserem za list gończy. Samo sedno łowieckiego poniedziałku. Padł na kolana obracając się i łapiąc za złamaną rękę. Nie po to aby ją unieruchomić. O nie, bestia była zbyt blisko.
- KOI! – Wrzasnął z bólu i gniewu wyrywając Peacemakera z bezużytecznej łapy i wypalił kilka razy w jego stronę. Nie miał siły używać mocy, ani umiejętności swojego oka. Po prostu wywalił cały bębenek na oślep trafiając go raz w dłoń robiąc mu dziurę wielkości kciuka na wylot. Krwawił z szyi i był tak obolały że po prostu padł na ziemię palcem nadal smagając język – trochę z drgawek, trochę z półświadomego szału i trochę dlatego by nie stracić resztek przytomności.
- Skurwysynu, zajebię. – Splunął krwią i flegmą w jego stronę.
Był zamknięty między dwoma wampirami i w sumie nie pamiętał kiedy ostatnimi czasy miał przyjemność znalezienia się w takiej paskudnej sytuacji. Za to doskonale wiedział kto stoi za wszystkim i nie mógł sobie odpuścić póki nie dowie się czemu Koi to zrobił i czemu współpracował z jego byłym pracodawcą.

Leon

Leon
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Kapelusz cowboya, Cygaro i wiele więcej
Zawód : Łowca, Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak, ale być może
Moce : .
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t3191-leon-buckner#67626 https://vampireknight.forumpl.net/t3193-leon-buckner#67628 https://vampireknight.forumpl.net/t3611-chata-z-drewna

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Gość Czw Mar 02, 2017 6:55 pm

Krew, krew, krew, krew, krew.
Czerwony płyn sprawiający, że przeklęte palenie w gardle gasło, wywoływał również stan zadowolenia u tego osobnika. Picie jej przynosiło również ulgę i przez to nie zapowiadało się na to, że oderwie się od niego szybko. Nawet, gdy ten próbował strzelić w niego... I jedynie sprawił, że Koi utracił maskę.
Teraz oboje obecnych tutaj mogło ujrzeć jego twarz.
Ogłuszenie jednak zadziałało na wrażliwe zmysły krwiopijcy. Zaczął słyszeć nieprzyjemny pisk w uchu, jak również i jego umyśle pojawiło się zdezorientowanie, jak i ból. Jednakże to było za mało, by ten zechciał się oderwać od świeżej krwi. Nawet bicie po głowie nic nie dawało...
Dopóki nie odczuł na sobie porażenia prądem.
To sprawiło, że jęknął głucho, odrywając się od swojej ofiary. Czuł, jak elektryczność wpływa na jego organizm i powodowała dość bolesne skurcze. Nieważne jak można być przyzwyczajonym do takiego cierpienia - to jednak działało. Nawet jeśli trwało krótko i również wywołało w nim lekki szok wywołany z zdezorientowaniem...
Do tego jeszcze został rzucony dość brutalnie na ścianę, w której momentalnie pojawiło się wgłębienie w wielkości tego osobnika. Dodatkowa dawka ból jednakże nie sprawiła, że Koi miał stracić przytomność. Nawet ta postrzałowa, którą musiał zarobić międzyczasie.
Osunął się na ziemię, chwytając się obiema rękami za głowę i wydając z siebie zirytowane warknięcie, które również zdradzało ból. Przekierował swoje ślepia na człowieka, który ośmielił się go zawołać. Nie docierało do niego jednak nic więcej - ani słowa, ani zachowanie. Chciał krwi. Przerwano mu posiłek. Zaatakowano i zraniono.
Za te czyny jest jedna kara - śmierć. Która kiedyś nadejdzie.
Podniósł się z ziemi, posyłając swojej niedoszłej ofierze jedynie puste spojrzenie, zanim zniknął, nie zwracając uwagi na swoje rany.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Veina Czw Mar 02, 2017 9:41 pm

Veina była nieco zdezorientowana sytuacją w jakiej się znalazła; oczywiste było, że Leon zna napastnika i najwyraźniej miał szczerą chęć zabicia go, jego furia nie była do końca adekwatna do zwykłego ugryzienia, więc zapewne chodziło o jakąś starszą sprawę, o której pewnie nigdy się nie dowie. Czarnowłosa była przygotowana na ewentualny atak Koia, który mógłby wściec się za ciśnięcie nim jak szmacianą lalką w kontener, na szczęście dla niej - a zwłaszcza dla niego - tak się nie stało i wampirzyca mogła odetchnąć, że przynajmniej jednego wroga ma mniej. Wciąż pozostawała kwestia łowcy, który teraz ze względu na swój stan fizyczny nie był dla niej dużym zagrożeniem, po za tym widziała ten wzrok proszący o pomoc; będąc w miejscu przystojnego łowcy zapewne sama by o nią poprosiła, czasami dumę trzeba schować do kieszeni. Wampirzyca po odejściu nieznajomego od razu swój wzrok skierowała na ciemnowłosego, który tera leżał na ziemi, jeśli w dłoni wciąż trzymał Peacemakera i nie był w stanie go dłużej utrzymać to czarnowłosa po prosu stopą w zgrabnym skórzanym bucie odsunęła broń poza jego zasięg; wolała mieć pewność, że nie strzeli jej teraz w brzuch. Chwilę stała nad człowiekiem, więc mógł podziwiać jej zgrabne nogi, ale następnie ukucnęła przy Leonie.
- Oboje zgodzimy się, że jest to dość niezręczna sytuacja. Ale zapewne również przyznasz mi rację, że w gorszym położeniu obecnie jesteś Ty. - odparła spokojnie, rozglądając się przez sekundę czy nikogo więcej tutaj nie ma, wiatr był dość silny by szybko rozprowadzić zapach obcych, wolała uniknąć więcej niespodzianek dzisiejszego wieczoru.
- Nie wiem kto lub co to było, ale zdajesz sobie sprawę, że gdy rozniesie się Twój zapach krwi, skądinąd bardzo apetyczny, przyjdzie ich tutaj więcej, a mnie nie widzi się stanie tutaj i bronienie Cię, zwłaszcza, że przed chwilą chciałeś mnie zabrać do Oświaty. - powiedziała spokojnie, pochyliwszy głowę w prawo by przyjrzeć się łowcy, aż żal było zostawiać takiego przystojnego mężczyznę na pastwę ścierw z najniższym statusem krwi wampirzej.
- O to moja propozycja. Nie pozwolę Ci tutaj umrzeć i doprowadzę Cię do jako takiego stanu używalności, a w zamian Ty zdejmiesz mi tą piękną biżuterię i zapomnisz, że mnie tutaj widziałeś w tym dla mnie niekorzystnym położeniu, z punktu widzenia prawa oczywiście. - dokończyła wskazując ruchem głowy na łowieckie kajdanki, a raczej ich jedną część, która była zapięta na jej lewym nadgarstku. Rozważała opcję wyrwania Leonowi serca z piersi i poszukania klucza do tego łowieckiego cudeńka, ale nie miała pewności na jakiej zasadzie otwiera się i zamyka owy gadżet, więc wolała nie ryzykować, że nie będzie umiała tego samodzielnie zrobić. Wolała po prostu podleczyć Leona, choćby swoją krwią, by sam zdjął jej kajdanki.
- Więc jak będzie? - chciała dodać, że w każdej chwili jest gotowa zostawić go tutaj na pastwę innych wampirów, ale Leon wyglądał na inteligentnego człowieka, więc zapewne zdawał sobie sprawę ze swojego marnego położenia.


Ostatnio zmieniony przez Veina dnia Pią Mar 03, 2017 7:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Leon Pią Mar 03, 2017 12:40 am

Zobaczył, że ranił skurwysyna. Bardzo dobrze zresztą. Nie był to do końca wet za wet, ba rana w porównaniu z tym co on dostał była niczym. Najgorsza była jednak krew wampira. Spływając po ścianie krople zaczęły rozdzielać się w różne strumienie i znowu łączyć na koniec tworząc symbol krwawiącego oka. Przeklęty skurwysyn nawet w tym maczał palce i Leon wydał tylko ryk wściekłości widząc jak Koi ucieka. Przez krótką chwilę spojrzeli sobie w oczy. Bestia i Leon wiedzieli dobrze, że ich następne spotkanie może skończyć się śmiercią, któregoś z nich. Kowboj i jego prywatny diabeł znowu się spotkali i spotkają się pewnie jeszcze nie raz. Nie wiedział na ile bestia pojmuje co zrobiła, ale za dużo energii i uczuć Leon włożył w budowanie swojego małego świata i stracił go z jego winy. Na pewno nie dopuszczał myśli, że gdyby nie był takim bucem i dupkiem żona by nie odeszła i nic by się nie stało.
Nie miał specjalnie szansy się bronić, nie póki leżał półprzytomny nie potrafiąc stanąć prosto i choćby zamachnąć się pięścią. Nawet nie opierał się jak wytrąciła mu broń, a nogi… cóż miło było popatrzeć, ale przejmujące zimno i utrata krwi wcale nie pomagały w ogarnięciu się i pełnym nacieszeniu się tym widokiem.
Na jej słowa pokiwał tylko głową i uśmiechnął się na tyle dziarsko na ile mógł. Wpadł jak jabłko w wyciskarkę do soku i opętał go dziki spokój.
- Chciałem, ale nie mogę. – Wydyszał próbując podnieść głowę z głośnym jękiem. – Honor nie pozwala.
Ciężko mu to przychodziło, ale zasady były zasadami. Był na jej łasce i niełasce, a teraz na pewno nie chciał umierać. Jeśli olanie jednego z jej przewinień miało uratować mu skórę to jak mógł jej odmówić. Z resztą nie był zbytnio w pozycji do negocjacji .
- Daj mi się napić. – Nie pierwszy raz wypijałby krew wampira. Nie robił tego zbyt często, znając tragiczne skutki do jakich może to doprowadzić, ale sama widziała, że bez niej raczej nie ma szansy.
Cóż, mogła go zabić teraz skuta albo jak ją uwolni. Z kieszeni wygrzebał skomplikowany i dziwny klucz i kilka razy nie trafiając w końcu otworzył jej pęta.
Ciało obolałe, ale powoli wracało do stanu „mogę siedzieć bez ryzykowania śmierci”. Chwycił jej nadgarstek i ścisnął go mocno prezentując jej swoje zęby.
- Wolisz abym go rozgryzł czy sama sobie go przetniesz? – Spytał patrząc jej w oczy wiedząc, że może nie zamierzała go bronić, ale jak zleca się tu inne szczury to na pewno, by nie ryzykowała swojego własnego życia.
Nie ważne jak zdecyduje mężczyzna chłepce wampirzą krew tak łapczywie i tyle ile tylko może. Bateryjki same się nie podładują. Gdy tylko może zabiera wyładowany rewolwer i wstaje. Niestety zataczania się nie powstrzyma. Opierając się o mała istotę mruczy jakieś przekleństwa pod nosem.
- Czy dama byłaby tak miła, by zabrać mnie w jakieś bezpieczniejsze miejsce? – Spytał siląc się na słowa, ale na pewno nie na kurtuazje. - Muszę zaleczyć rany i to szybko czeka mnie znalezienie tego skurwiela, przepraszam za swoją łacinę.
Uśmiechnął się blado wskazując głową miejsce, gdzie zaparkował. Potrzebował teraz wizyty u medyka, wyleczenie złamania i  kontynuowanie roboty. Wypadek przy pracy przecież nie mógł go odwieść od głównego celu.  Cóż, załatwiła mu posiłek i życie, był jej dłużny znacznie więcej niż dziękczynne spojrzenie.
- Panienko jeśli to nie nadużywanie dobroci i czasu to… - Splunął na bok czując palący ból puchnącej ręki. – chciałbym zaprosić na jakieś zadośćuczynienie. My, amerykanie jesteśmy w tym dobrzy. – Rzucił lekkim żartem próbując rozładować atmosferę i by nie dać po sobie poznać skrajnego wyczerpania i gniewu. Problem tylko taki, że adrenalina i testosteron po prostu buzowały w nim tak jak już dawno nie miał okazji tego poczuć.
Leon

Leon
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Kapelusz cowboya, Cygaro i wiele więcej
Zawód : Łowca, Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak, ale być może
Moce : .
Magia : w KP


https://vampireknight.forumpl.net/t3191-leon-buckner#67626 https://vampireknight.forumpl.net/t3193-leon-buckner#67628 https://vampireknight.forumpl.net/t3611-chata-z-drewna

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Veina Pią Mar 03, 2017 6:40 pm

Poszło łatwiej niż myślała, początkowo sądziła, że łowca będzie się opierał i uniesie się honorem, ale rozsądniej było postąpić jak on to zrobił. Co prawda, Veinie przez głowę przeszła myśl, by po zdjęciu kajdanek przez Leona szybko uciec i za karę, że chciał ją zabrać do Oświaty - zostawić tutaj na pastwę losu. Jednak widząc wolę życia postanowiła zaniechać swojego pomysłu, po za tym wydawał się dobrym człowiekiem (abstrahując od faktu, że był łowcą), no i był przystojny, więc żal było zostawiać mężczyznę w tym niebezpiecznym miejscu.
Czarnowłosa zbliżyła się do Leona i swoim sztyletem delikatnie rozcięła sobie lewy nadgarstek, darowała mężczyźnie przyjemność wgryzienia się w jej ciało. Gdy z żyły zaczęła płynąć szkarłatna krew, przystawiła rękę do ust mężczyzny i dała mu jej spróbować. Rozchyliła nieco usta przyglądając się jak pije jej krew, nie musiała ukrywać, że było to całkiem przyjemne; Vi należała do wampirów, którym sprawiało przyjemność picie czyjej jak i swojej krwi, ona sama potrafiła ugryźć bardzo delikatnie, wywołując uczucie przyjemności u donora.
- Chyba nie mam wyboru, Oświata nie jest kuszącą perspektywą. - odparła chłodno, ale zaśmiała się na jego następne słowa.
- Chętnie, ale może odłóżmy to póki będziesz mógł sam chodzić. - powiedziała z przekąsem, pomogła wstać Leonowi i podpierała go swoim ciałem, bo jeszcze nie był do końca w pełni sił. Zabrała go z centrum miasta w bezpieczne miejsce.Postanowiła mu pomóc, wolała nie ryzykować, że zadzwoni po kolegów. Gdyby ktoś ją teraz zobaczył, to chyba by nie uwierzył. Świat się kończy - Veina pomaga Łowcy.

[zt oboje]
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Esmeralda Sob Maj 27, 2017 9:05 am

Event: Obława
Uczestnicy: Prim, Diego, Mirror oraz Yolandi.
MG: Esmeralda ~






Miasto powoli budziło się do życia, mimo że do świtu wciąż pozostała co najmniej godzina. Już po opuszczeniu terenów Oświaty dało się zobaczyć wzmożony ruch wampirów, które przemykały między leśnymi ścieżkami bądź też opustoszałymi ulicami. Większość z krwiopijców wyglądała jakby wpadła w jakiś trans – biegli na oślep, nie zwracając uwagi na otaczającą ich rzeczywistość. Nikt z nich nie zauważył jadącego jeepa z dwójką łowców oraz całkiem sporym zwierzem (chodzi mi o geparda) w środku. Kiedy Prim wraz z Diego dojechali do bocznej ulicy, po przejechaniu kilkunastu metrów dało się zauważyć, że na drodze znajduje się wyrwane z korzeniami drzewo, które blokuje dalszą możliwość jazdy. Zawrócić? Nie tylko łowcy wybrali tą ścieżkę, bowiem na wyjściu z ulicy mignęła sylwetka kobiety uśmiechającej się na widok samochodu. Ciemnowłosa oblizała usta, a jej długie kły jasno wskazywały na to, że z pewnością czeka ich wszystkich bardzo ciekawa noc. Wampirzyca tylko spojrzała na Mirrora, który również zjawił się na miejscu. Wiedziony zapachem krwi, zatrzymał się tuż przed ulicą.
- Bufet otwarty. - szepnęła nieznajoma i ponownie oblizała swoje czerwone wargi.


Kolejność: Łowcy → Wampiry

info:
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Diego Sob Maj 27, 2017 9:33 pm

Nadszedł czas na event? Super! Nie mogłem się doczekać kiedy ktoś mi tutaj przyprowadzi parę wampirzych zadów to skopania, więc może zacznijmy od razu. Prim prowadziła jak nie powiem co, jego największym przeżyciem tych wielu lat nie będzie pobyt w rządowym więzieniu, a właśnie jazda z tą wariatką, ale cholera jasna, jak ona przy tym zajebiście wyglądała. Kobieta była szalona, to trzeba jej przyznać, wszędzie było jej pełno, nawet w pobliskich rowach. Diego widząc drzewo na wyjeździe z alejki od razu westchnął głęboko i spojrzał w tylne lusterko, w którym na samym początku nic nie zauważył, ale to było jasne, pieprzona pułapka, serio? Kto zastawia pułapkę na łowców? Wszak to było samobójstwo, no chyba, że latynos w środku walki zacznie podziwiać wampirzyce! Nie, nie.. on podziwiał kobiety każdego rodzaju, ale tylko ludzkie! Szanujmy się, prawda? Dobra, parę zdań należy powiedzieć o tym co działo się wcześniej wszak to zasługuje na uwagę i nie tylko dlatego, że Esme  kazała mi to rozpisać. Przed przyjazdem Diego spędzał czas z drugą łowczynią w garażu, całkiem niezły czas trzeba przyznać, ale teraz pewnie nigdy nie dowiemy się co mogło z tego wyjść, a może tylko -przynajmniej narazie- To już się okaże. Wiadomo, miał bardzo dobrą zachętę do walki ponieważ dostał zimny rosyjski pocałunek od madame crazy, nikt tak nie zachęca do walki jak twardy..... ~ Twarde nerwy, nerwy ze stali, o tak. Teraz właśnie w lusterku mignęła mu szybko postać, która na dodatek nie była sama, dwójka co? Brzmi jak spacerek po parku, zwłaszcza, że łowca i łowczyni byli obładowani sprzętem i uzbrojeni po zęby, na dodatek mieli pieprzonego Geparda, który skubał zaczepnie ucho latynosa, zaczynał się zastanawiać powoli kto bardziej chciał z nim spędzić czas, może Prim, siostrzyczka dowódcy czy jej zwierzak, hej.. Jak się ma powodzenie, to się ma je do samego końca. Diego skinął głową do Prim otwierając drzwi samochodu na oścież, pewnie użyje ich jako zasłony, wszak jeep był potężny, samochód prawdziwego.. sie znaczy prawdziwej kobiety. Na plecach połyskiwał mu miecz, który de facto był bardzo zajebistą bronią, gdyż może inni tego nie słyszeli, ale Diego mógłby przysiąc, że do niego mówi.. Cholera, gada z mieczem, trochę jest z nim nie tak. Wysiadł z samochodu skulony chowając się za drzwiami i sięgając po broń z antywampirzymi pociskami i wycelował w koniec alejki nie pociągając spustu, bo po co strzelać w ciemno, szkoda amunicji.
-Dwa cele.. - zgiął dwa palce wolnej dłoni na kształt pistoletu i pokazał na bagażnik. -Jeśli chcesz swoje zabawki to Cię osłaniam. - wychylił głowę zza drzwi samochodu, ale można mu przyznać, że się jebany bardzo dobrze okopał, na dodatek w alejce było ciemno, co znaczyło, że było od cholery cienia, którego będzie mógł użyć w walce, wszak na nim opierała się jego magia.



Ubiór : Czarna bluza z kapturem narzucony na głowę
-Maska na twarzy w postaci bandany
-Biały bezrękawnik
-Spodnie nie krępujące ruchów, bojówki.
-Buty wojskowe na sznurowania i klamry

Broń:
-2x Chromowane Desert Eagle 50 załadowane pociskami antywampirzymi.
-Trzy razy eliksir uzdrawiający
-Soul Eater ~ Broń AW (Miecz)
-4x magazynki z kulami AW
Diego

Diego
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Perfekcyjna fryzura od Schwarzkopf
Zawód : Łowca wampirów i kobieciarz (By Esme)
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Najpierw postaw mi obiad :v
Magia : Maska cienia(podstawa) Manipulacja cieniem (średni)


https://vampireknight.forumpl.net/t2764-diego-chavez

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Prim Nie Maj 28, 2017 10:28 am

Szkoda, że ich mała zabawa miała zostać przerwana ale to co bardziej podniecało Prim od seksu to walka! Dawno nie była w terenie, więc mimo że nie chciała narażać Esme na niebezpieczeństwo, cieszyła się że może nadarzyć się okazja na urwanie parę głów tym pijawką. Nienawidziła ich całym sercem i wcale nie chciała pokoju między rasami. Wolałaby ich wszystkich spalić w piecu.
Na początku podróż do centrum poszła im gładko, ale w końcu na ulicy zaczęły pojawiać się pijawki zwabione krwią Esme. Super, więcej ich matka nie miała? Prim zatrzymała samochód, kiedy dwoje wampirów wyszło im na przeciw. Tessa wydała drapieżny syk z tylnego siedzenia i machała ogonem gotowa połączyć się ze swoją panią. Felicia na razie nie widziała potrzeby używać artefaktu, wolała spróbować powalić wampiry przy pomocy broni lub po prostu rękoma. Nie wszystkie były super bosami, za jakie się uważali. Sad but true.
Patrzyła jak Diego wyskoczył z auta, mając się na baczności i też miała to zrobić, gdy nałożyła na twarz czarną kominiarkę. Kurwa... nie przepakowała pistoletów do kamizelki, którą specjalnie ubrała!
Wygramoliła się z przedniego siedzenia na tylne co ułatwiło jej bycie takim skrzatem jakim jest, aby wyciągnąć z plecaka pistolety i załadowała w nich magazynki. Sztylety schowała do górnych kieszonek bluzki oraz do spodni, tak samo zapas amunicji. Tylko dzięki nim jej magia mogła zadziałać.
- Na razie zostań tu Tess - powiedziała do geparda, który nie wydawał się z tego zadowolony ale nie wychylał się ze swojego miejsca. Blondyna otworzyła tylne drzwi i też wychyliła się zza nich jak Diego mając broń wycelowaną w Mirrora. Czekała na ich kolejny ruch, jeśli Mir będzie chciał się do nich zbliżyć strzeli próbując zranić go w nogę.


Ubiór i broń:
- Wygodne jeansy, w tylnej kieszeni ma komórkę a z przodu po jednym sztylecie (na kieszeń) zapakowanym w pokrowiec.
- Czarna bluzka z długim rękawem, na nią czarna kamizelka w niej również po dwa sztylety w wyższych kieszonkach, w dolnych po 3 zapasowe magazynki z bronią antywampirzą (łącznie 6).
- Czarne adidasy za kostkę.
- W rękach trzyma naładowane już kulkami AW dwa Desert Eagle.
- Na palcu artefakt, w postaci obrączki która łączy ją z gepardem.
- Prywatna broń antywampirza jaką jest jej bicz, który ma przewiązany wokół bioder.
- Kominiarka na twarzy!

W bagażniku:
- Plecak z apteczką pierwszej pomocy, liną oraz latarką.
- Dwa grube koce.
- Koło zapasowe oraz gaśnica.
- Tessa <3 właściwie to na tylnym siedzeniu
Prim

Prim
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Dziary, złote tęczówki, złote włosy.
Zawód : Łowca!
Pan/i | Sługa : Nima.
Magia : Magiczna, ha.


https://vampireknight.forumpl.net/t2532-prim https://vampireknight.forumpl.net/t3027-prim-darkhawk

Powrót do góry Go down

Boczna Głównej - Page 8 Empty Re: Boczna Głównej

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 8 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach