Bawialnia [PARTER]
Vampire Knight :: Poza Miastem :: Lasy :: Zamczysko Asmodey
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Bawialnia [PARTER]
Czasem trzeba zabawić gości a salon z jakiejś przyczyny okazuje się być niezbyt dobrym rozwiązaniem w tym przypadku. Albo za mały na taką liczbę osób, albo zajęty przez kogoś innego, różne się sytuacje zdarzają. Właśnie dla takich momentów została stworzona bawialnia. Nie różniąca się wiele kolorystyką i tonem utrzymania od głównego salonu, pełna czerni i złota przystosowana jest do spędzania w niej czasu na rozmowach, grze w szachy, czytaniu książki czy na co ktoś będzie miał ochotę. Dla bardziej wymagających znajduje się tutaj nawet duży płaski telewizor zawieszony na jednej ze ścian. Meble znajdujące się w tej sali są gustowne a przede wszystkim wygodne bo taką rolę mają przecież spełniać. Skórzane fotele w ilości sześciu i dodatkowo kanapa wystarczą na większą grupę gości. Pomieszczenie oświetlane jest kryształowym żyrandolem zwisającym z sufitu ozdobionego freskiem przedstawiającym wyobrażenie Hadesu, krainy śmierci z greckiej mitologii.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Bawialnia [PARTER]
Wyprowadziwszy dziewczynę z lazaretu, ściskał jej nadgarstek zdecydowanym chwytem. Nie bolesnym, lecz z całą pewnością pokazującym, że nie wypuści jej tak po prostu. Dlaczego to robił? Dlaczego po prostu nie pozwoli jej odejść i grać tą jej ukochaną rolę zimnej suki? Sam tego do końca nie wiedział. Nie zastanawiał się, nie analizował. Po prostu działał, intuicyjnie, spontanicznie. Być może zależało mu na ich znajomości dużo bardziej niż się do tego otwarcie przyznawał. Nie chciał by wszystko zostało zrujnowane z tak błahego, z jego perspektywy, powodu jak zauroczenie.
Kierując się w stronę bawialni nie kontynuował urwanej w skrzydle szpitalnym rozmowy. Podarował jej nieco czasu na przyswojenie tego co powiedział i na to by oswoiła się z myślą o tym, że w chwili obecnej była niejako jego więźniem. Daleko było jej do tych zalegających w głębokich lochach, jednak opuszczenie zamku Asmodeyów nie leżało teraz w jej gestii.
Byli w bawialni, piękne pomieszczenie, jednak ostatnio bardzo rzadko uczęszczane. Częściej bywały tu sprzątające pokojówki niż ktokolwiek z domowników. Gości również przybywało do Draculów niewielu. Wina polityki, reputacji czy też kompletnego ignorowania przez głowę rodu tutejszych wampirzych przepychanek. Dla Samaela było to nieistotne, ważne, że mogli tutaj w spokoju i wygodnie usiąść i kontynuować to co rozpoczęli.
- Usiądź. - Nakazał jej dość sucho i szorstko. - Proszę... - Dodał po chwili łagodząc nieco ton swojego głosu. Wziął głęboki wdech i o ile usadziła swoje cztery litery na wskazanej kanapie, klapnął tuż obok niej. Blisko. Wyglądał jakby chwilę walczył sam ze sobą po czym skrzywił się paskudnie. Podjął jakąś ciężką decyzję... Co to mogło oznaczać?
Szybkim ruchem pazura przeorał sobie nadgarstek powodując krwawienie ze swych żył. Metaliczny i słodkawy zapach krwi rozniósł się po pomieszczeniu a on podstawił ranę pod usta Cynthii.
- Pokażę Ci... - Jego oczy były pełne rezygnacji i ukrytego gdzieś bardzo głęboko smutku czy raczej żalu. Nikt nigdy nie widział tego co on, nie przeżył tego wszystkiego. A dziewczyna dzięki prostemu skosztowaniu jego krwi nie tylko ujrzy przez chwilę świat jego oczami. Ona POCZUJE to co czuł on kiedy jego świat runął w otchłań szaleństwa, żądzy krwi i całkowitego bestialstwa. Czy była na to gotowa? Czy w ogóle spodziewała się tego jaki sztorm przyszło jej właśnie przyjąć?
Kierując się w stronę bawialni nie kontynuował urwanej w skrzydle szpitalnym rozmowy. Podarował jej nieco czasu na przyswojenie tego co powiedział i na to by oswoiła się z myślą o tym, że w chwili obecnej była niejako jego więźniem. Daleko było jej do tych zalegających w głębokich lochach, jednak opuszczenie zamku Asmodeyów nie leżało teraz w jej gestii.
Byli w bawialni, piękne pomieszczenie, jednak ostatnio bardzo rzadko uczęszczane. Częściej bywały tu sprzątające pokojówki niż ktokolwiek z domowników. Gości również przybywało do Draculów niewielu. Wina polityki, reputacji czy też kompletnego ignorowania przez głowę rodu tutejszych wampirzych przepychanek. Dla Samaela było to nieistotne, ważne, że mogli tutaj w spokoju i wygodnie usiąść i kontynuować to co rozpoczęli.
- Usiądź. - Nakazał jej dość sucho i szorstko. - Proszę... - Dodał po chwili łagodząc nieco ton swojego głosu. Wziął głęboki wdech i o ile usadziła swoje cztery litery na wskazanej kanapie, klapnął tuż obok niej. Blisko. Wyglądał jakby chwilę walczył sam ze sobą po czym skrzywił się paskudnie. Podjął jakąś ciężką decyzję... Co to mogło oznaczać?
Szybkim ruchem pazura przeorał sobie nadgarstek powodując krwawienie ze swych żył. Metaliczny i słodkawy zapach krwi rozniósł się po pomieszczeniu a on podstawił ranę pod usta Cynthii.
- Pokażę Ci... - Jego oczy były pełne rezygnacji i ukrytego gdzieś bardzo głęboko smutku czy raczej żalu. Nikt nigdy nie widział tego co on, nie przeżył tego wszystkiego. A dziewczyna dzięki prostemu skosztowaniu jego krwi nie tylko ujrzy przez chwilę świat jego oczami. Ona POCZUJE to co czuł on kiedy jego świat runął w otchłań szaleństwa, żądzy krwi i całkowitego bestialstwa. Czy była na to gotowa? Czy w ogóle spodziewała się tego jaki sztorm przyszło jej właśnie przyjąć?
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
Nie komentowała jego słów w szpitalnym pomieszczeniu. Nie myślała też o nich. Jednym uchem weszły, drugim wyszły. Przynajmniej miała nadzieję, że tak będzie. Cała droga do jakiegoś innego pokoju również toczyła się bez rozmów. Szykowała się jakaś okropna burza i Cynthia zaczęła się nieco niepokoić. Nie wiedziała już co ma o tym wszystkim myśleć. Nie wiedziała już co czuje. Zależało jej na tym facecie, ale na tyle, by kłócić się już dobre dwie godziny i tak zaprzątać sobie nim głowę? Oboje byli już tym zmęczeni. Doskonale o tym wiedziała. Ten wolałby się już pierdolnąć na łóżko i spać niż martwić się i prowadzić Coco po pokojach zamku.
Kiedy weszła do pokoju zabaw, rozejrzała się wokół. Nikt go nie używał, wszystko było zbyt idealnie wysprzątane. Aż dziwne, że w takim zamku takowa bawialnia istnieje. Po co to komu. Przedszkole czy co? Najważniejsze, że było tu pusto. Żadnych osób postronnych, matki, ojca, pielegniarki, tfu. Nie wiedziała jeszcze co ma w planach czarnowłosy, aczkolwiek usiadła na kanapie. Patrzała raz na swoje buty, potem na dłonie, omijała go znów wzrokiem. Ciężko tak po prostu oddalić się od kogoś. Kiedy próbowała, ten ją skarcił. Kiedy próbowała się zbliżyć, w sumie dostała kulą w łeb. Czasami ten też powinien się zastanowić, czego właściwie by chciał. Chwilę ciszy, przerwał odór jego krwi. Spojrzała na jego rękę pytająco. Tym bardziej kiedy przybliżył jej ją do ust. Chwila zawahania, ale koniec końców skosztowała jego krwi, by potem delikatnie wessać się w jego ranę.
Wspomnienia uderzyły jak bicz po plecach. Każde jedno bolało Cynthię coraz bardziej. Pierwsze uderzenie, szczęsliwa miłość Samael'a i blondynki. Drugie, rozkwitająca miłość nastolatków, którzy nie widzieli świata poza swoimi głupimi żartami. Trzecie, kiedy zauważyła jak rodziny dogadują się co do ślubu. Czwarte, najmocniejsze uderzenie, przyjemna impreza drugiej połowy z własną ciotką. Piąte, dowiedzenie się prawdy przez czarnowłosego, jego rozpacz, żal i smutek przebiły biczem jej skórę na plecach, a kajdanki do których przykuta była Cynthia na jawie zabrzmiały. Łzy niebieskowłosej roztrzaskały się na kamiennej posadzce lochy sennego, ale to nie był koniec. Strażnik wspomnień wykonał szóste, kolejne mocne uderzenie. Decyzja ojca o zamknięcie Samael'a w lochu. Siódme, dziesięć lat. Kajdany otwarły się a nagie ciało Coco upadło na zimne kamienie. Później już tylko widziałamoment kiedy się poznali, uśmiechnęła się przez łzy i kończąc rytuał odczytywania wspomnień, ogromna postać, niczym zjawa wbiła świetlisty nóż w jej brzuch.
Cocoro otworzyła jak narwana oczy i odrzuciła jego rękę, kuląc swe kolana do twarzy, głośniej oddychając. Nigdy wcześniej nikomu nie czytała z krwii. Było to dla niej coś nowego. Każdy to przeżywał na swój sposób. Była po prostu przerażona niewiedzą. Szybko jednak otrząsnęła się ze snu i usiadła spowrotem normalnie. Dalej na niego nie patrzała. Nie wiedziała jak ma zareagować. - Mi kazałeś zabijać swoje zauroczenie, a sam nie potrafisz zapomnieć o Yvelin. - Powiedziała sucho i dość cicho, beznamiętnie, spoglądając przed siebie. - Zemsta to teraz całe Twoje życie, aż dziwne, że znalazło się w nim miejsce dla mnie. - Parsknęła. Nie wiedziała kim właściwie jest. Odskocznią od tortur w lochach? Widziała, zrozumiała. Ale nie potrafi zrozumieć jego postępowania.
Kiedy weszła do pokoju zabaw, rozejrzała się wokół. Nikt go nie używał, wszystko było zbyt idealnie wysprzątane. Aż dziwne, że w takim zamku takowa bawialnia istnieje. Po co to komu. Przedszkole czy co? Najważniejsze, że było tu pusto. Żadnych osób postronnych, matki, ojca, pielegniarki, tfu. Nie wiedziała jeszcze co ma w planach czarnowłosy, aczkolwiek usiadła na kanapie. Patrzała raz na swoje buty, potem na dłonie, omijała go znów wzrokiem. Ciężko tak po prostu oddalić się od kogoś. Kiedy próbowała, ten ją skarcił. Kiedy próbowała się zbliżyć, w sumie dostała kulą w łeb. Czasami ten też powinien się zastanowić, czego właściwie by chciał. Chwilę ciszy, przerwał odór jego krwi. Spojrzała na jego rękę pytająco. Tym bardziej kiedy przybliżył jej ją do ust. Chwila zawahania, ale koniec końców skosztowała jego krwi, by potem delikatnie wessać się w jego ranę.
Wspomnienia uderzyły jak bicz po plecach. Każde jedno bolało Cynthię coraz bardziej. Pierwsze uderzenie, szczęsliwa miłość Samael'a i blondynki. Drugie, rozkwitająca miłość nastolatków, którzy nie widzieli świata poza swoimi głupimi żartami. Trzecie, kiedy zauważyła jak rodziny dogadują się co do ślubu. Czwarte, najmocniejsze uderzenie, przyjemna impreza drugiej połowy z własną ciotką. Piąte, dowiedzenie się prawdy przez czarnowłosego, jego rozpacz, żal i smutek przebiły biczem jej skórę na plecach, a kajdanki do których przykuta była Cynthia na jawie zabrzmiały. Łzy niebieskowłosej roztrzaskały się na kamiennej posadzce lochy sennego, ale to nie był koniec. Strażnik wspomnień wykonał szóste, kolejne mocne uderzenie. Decyzja ojca o zamknięcie Samael'a w lochu. Siódme, dziesięć lat. Kajdany otwarły się a nagie ciało Coco upadło na zimne kamienie. Później już tylko widziałamoment kiedy się poznali, uśmiechnęła się przez łzy i kończąc rytuał odczytywania wspomnień, ogromna postać, niczym zjawa wbiła świetlisty nóż w jej brzuch.
Cocoro otworzyła jak narwana oczy i odrzuciła jego rękę, kuląc swe kolana do twarzy, głośniej oddychając. Nigdy wcześniej nikomu nie czytała z krwii. Było to dla niej coś nowego. Każdy to przeżywał na swój sposób. Była po prostu przerażona niewiedzą. Szybko jednak otrząsnęła się ze snu i usiadła spowrotem normalnie. Dalej na niego nie patrzała. Nie wiedziała jak ma zareagować. - Mi kazałeś zabijać swoje zauroczenie, a sam nie potrafisz zapomnieć o Yvelin. - Powiedziała sucho i dość cicho, beznamiętnie, spoglądając przed siebie. - Zemsta to teraz całe Twoje życie, aż dziwne, że znalazło się w nim miejsce dla mnie. - Parsknęła. Nie wiedziała kim właściwie jest. Odskocznią od tortur w lochach? Widziała, zrozumiała. Ale nie potrafi zrozumieć jego postępowania.
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
Spory wycinek z jego życia, najeżony mnóstwem skrajnych emocji i uczuć, przeleciał przez umysł Cynthii kiedy ta piła powoli krew z jego nadgarstka. Jako, że działo się to za jego przyzwoleniem widziała tylko te fragmenty mające związek ze sprawą. Nie było sensu ukazywania jej nic po za tym. Narobiłoby to tylko zbędnego chaosu.
Cierpliwie trzymał nadgarstek przy ustach dziewczyny czekając aż ta dobrnie do końca tej tragicznej historii. Gdy nadszedł odpowiedni moment zabrał go i samodzielnie zalizał ranę dla szybszego zagojenia się. Kilka minut i nie powinno być po nim nawet śladu. Dopiero wtedy zwrócił wzrok na wampirzycę. Przez dłuższą chwilę wyglądała na wstrząśniętą i jakoś szczególnie go to nie dziwiło. Sam miałby zapewne problem z uwierzeniem w tego typu rzeczy. Były szokujące, bulwersujące i niemal nie do uwierzenia. A jednak wydarzyły się naprawdę.
- Naprawdę po tym wszystkim co zobaczyłaś chcesz porównywać obie sytuacje? - Jego brwi niosły się wyrażając niekryte zdziwienie. Nie wiedział jak ma w zasadzie zareagować. Co miał piernik do wiatraka? Chciał by poznała powody dlaczego zamknął się na miłość, nie chciał jej i zwalczał jak tylko mógł. - Czujesz się skrzywdzona? Pomyśl raczej o tym, że między innymi dzięki Tobie całkowicie nie zatraciłem się w zemście, o której mówisz. - Odparł i odetchnął głęboko, opadając swobodnie na oparcie kanapy. Poczuł się zmęczony. Polowanie, walka, lazaret. Cała ta wymiana zdań na temat miłości i tego czym tak naprawdę była ich znajomość. Dużo jak na jedną noc.
- Zdaje się, że liczyłaś na coś więcej niż przyjaźń. Powiedz, to tylko przemyślenia dnia dzisiejszego czy było tak od dłuższego czasu? A może całkowicie źle zrozumiałem co masz na myśli. - Ostatnie zdanie mruknął z rezygnacją. Nie raz i nie dwa razy zdarzyło się, że źle pojął lub zinterpretował jej słowa. Jej czasem też się zdarzało. Zwykle wynikały z tego drobne nieporozumienia, teraz dużo grubsza afera.
Cierpliwie trzymał nadgarstek przy ustach dziewczyny czekając aż ta dobrnie do końca tej tragicznej historii. Gdy nadszedł odpowiedni moment zabrał go i samodzielnie zalizał ranę dla szybszego zagojenia się. Kilka minut i nie powinno być po nim nawet śladu. Dopiero wtedy zwrócił wzrok na wampirzycę. Przez dłuższą chwilę wyglądała na wstrząśniętą i jakoś szczególnie go to nie dziwiło. Sam miałby zapewne problem z uwierzeniem w tego typu rzeczy. Były szokujące, bulwersujące i niemal nie do uwierzenia. A jednak wydarzyły się naprawdę.
- Naprawdę po tym wszystkim co zobaczyłaś chcesz porównywać obie sytuacje? - Jego brwi niosły się wyrażając niekryte zdziwienie. Nie wiedział jak ma w zasadzie zareagować. Co miał piernik do wiatraka? Chciał by poznała powody dlaczego zamknął się na miłość, nie chciał jej i zwalczał jak tylko mógł. - Czujesz się skrzywdzona? Pomyśl raczej o tym, że między innymi dzięki Tobie całkowicie nie zatraciłem się w zemście, o której mówisz. - Odparł i odetchnął głęboko, opadając swobodnie na oparcie kanapy. Poczuł się zmęczony. Polowanie, walka, lazaret. Cała ta wymiana zdań na temat miłości i tego czym tak naprawdę była ich znajomość. Dużo jak na jedną noc.
- Zdaje się, że liczyłaś na coś więcej niż przyjaźń. Powiedz, to tylko przemyślenia dnia dzisiejszego czy było tak od dłuższego czasu? A może całkowicie źle zrozumiałem co masz na myśli. - Ostatnie zdanie mruknął z rezygnacją. Nie raz i nie dwa razy zdarzyło się, że źle pojął lub zinterpretował jej słowa. Jej czasem też się zdarzało. Zwykle wynikały z tego drobne nieporozumienia, teraz dużo grubsza afera.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
Jego zdziwienie było conajmniej nieuzasadnione. To normalne że porównała sobie obie rzeczy. Cynthia na tyle długo żyje, że już niejedną rzecz widziała. Fakt, Yvelin zrobiła okropne świństwo Samaelowi, ale po chuj przejmować się czymś takim. Zabolało, to mogłaby zrozumieć. Ale żyje się dalej, nie? Przed młodym wampirem jeszcze setki lat życia, może nawet dłuższego od niej, był rozważniejszy i silniejszy. Na jego słowa machnęła tylko ręką, chciałaby by ten temat się już skończył. Całe to nieporozumienie zaczęło już ją powoli wkurwiać.
- Nie czuję się skrzywdzona. - Zaczęła, odpowiadając mu. Spojrzała na niego, pierwszy raz od dłuższych chwil. Jej twarz nie była juz zmarszczona. Była rozpromieniona i dziwnie szczęśliwa. - Czuję się doceniona. Mimo tego, że Twoje serce pogrążone jest w zemście dalej znalazło się dla mnie tam miejsce. - Stuknęła palcem w jego klatkę piersiową, dokładnie w miejscu gdzie biło jego zamurowane serce. Uśmiechnęła się do niego raz jeszcze i wstała z kanapy.
Słuchała jego słów, szukając po kieszeniach fajek i zapalniczki. Koniec końców zamiast mu odpowiedzieć, podeszła do najbliższego okna i otworzyła je, by nie zasyfić pokoju popiołem. Odpaliła fajkę i zaciągnęła się przyjemnym dymem. W sali szpitalnej nie wypadało, a z tego całego stresu miała już dłuższą ochotę na odrobinę dymu. Wypuszczając szary dymek z ust, zaczęła mówić, stojąc tyłem do niego. - Ani razu, w ciągu całej naszej rozmowy, nie powiedziałam "ja". - Dopiero teraz się do niego obróciła. - Cały czas mówiłam ogólnikowo, martwię się o Ciebie, ale nie zakochałabym się w Tobie. - Uśmiechnęła się do niego, po raz kolejny biorąc duzego bucha. - Wspominałam, że trzymam hamulce, prawda? Prawda. Wspomniałam także, że gdybym je popuściła to popadłabym w miłość i może wtedy już źle to zinterpretowałeś. - W połowie fajki zgniotła ją o parapet na zewnątrz i wyrzuciła go. Spowrotem podeszła do Czarnowłosego i stanęła przed nim. Pochyliła się nad nim i dała mu szybkiego buziaka w usta, by jeszcze raz poczuć ich gorzki smak. - Kocham Cię, ale musiałoby mnie ładnie pokręcić, żeby z Tobą być. - Zachichotała, znów uderzyła tyłkiem na kanapę i rozczochrała jego włosy. Położyła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy. Również była zmęczona tymi kilkoma godzinami, ale miała nadzieję, że już nie było żadnych niedomówień.
- Nie czuję się skrzywdzona. - Zaczęła, odpowiadając mu. Spojrzała na niego, pierwszy raz od dłuższych chwil. Jej twarz nie była juz zmarszczona. Była rozpromieniona i dziwnie szczęśliwa. - Czuję się doceniona. Mimo tego, że Twoje serce pogrążone jest w zemście dalej znalazło się dla mnie tam miejsce. - Stuknęła palcem w jego klatkę piersiową, dokładnie w miejscu gdzie biło jego zamurowane serce. Uśmiechnęła się do niego raz jeszcze i wstała z kanapy.
Słuchała jego słów, szukając po kieszeniach fajek i zapalniczki. Koniec końców zamiast mu odpowiedzieć, podeszła do najbliższego okna i otworzyła je, by nie zasyfić pokoju popiołem. Odpaliła fajkę i zaciągnęła się przyjemnym dymem. W sali szpitalnej nie wypadało, a z tego całego stresu miała już dłuższą ochotę na odrobinę dymu. Wypuszczając szary dymek z ust, zaczęła mówić, stojąc tyłem do niego. - Ani razu, w ciągu całej naszej rozmowy, nie powiedziałam "ja". - Dopiero teraz się do niego obróciła. - Cały czas mówiłam ogólnikowo, martwię się o Ciebie, ale nie zakochałabym się w Tobie. - Uśmiechnęła się do niego, po raz kolejny biorąc duzego bucha. - Wspominałam, że trzymam hamulce, prawda? Prawda. Wspomniałam także, że gdybym je popuściła to popadłabym w miłość i może wtedy już źle to zinterpretowałeś. - W połowie fajki zgniotła ją o parapet na zewnątrz i wyrzuciła go. Spowrotem podeszła do Czarnowłosego i stanęła przed nim. Pochyliła się nad nim i dała mu szybkiego buziaka w usta, by jeszcze raz poczuć ich gorzki smak. - Kocham Cię, ale musiałoby mnie ładnie pokręcić, żeby z Tobą być. - Zachichotała, znów uderzyła tyłkiem na kanapę i rozczochrała jego włosy. Położyła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy. Również była zmęczona tymi kilkoma godzinami, ale miała nadzieję, że już nie było żadnych niedomówień.
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
Nie było z nim chyba jeszcze tak źle jak do tej pory można by przypuszczać. Skoro otworzył się na tyle by porozmawiać na tak złożone tematy jak uczucia a w dodatku niejako opowiedział Coco swoje przeżycia, to znaczyło, że jeszcze jakieś serce posiadał. Czarne, zimne i twarde jak kamień, ale jednak ma. Po za tym, przejął się tym czy dziewczyna poczuła się skrzywdzona jego postawą czy też nie. Liczył na odpowiedź przeczącą lub potwierdzającą. Otrzymał za to coś co sprawiło, że na jego wredną gębę mimowolnie zawitał lekki uśmiech.
- Cieszę się. Nawet nie wiesz jak teraz doceniam Twoje słowa. - Przecież jeśli przestali by się spotykać i ze sobą rozmawiać to zostałby sam jak palec. Co z tego, że miewał dziewczyny na noc lub kilka. Kochanki nie były przyjaciółkami. Relacje bardziej przypominały interes. Podarunek czy upominek w zamian za seks. Lub transakcja obustronna czyli bzykanie panny, która sama ma na to wielką ochotę. Gdzie tu jakiekolwiek emocje prócz pożądania? Dlaczego więc zaproponował wspólna noc Cynthii? Ponieważ dla niego seks był rzeczą kompletnie nie zobowiązującą. Mógłby się z nią przespać a na drugi dzień traktował by ją tak samo jak przed pójściem do łóżka. Miała jednak inne zasady i potrzeby, która musiał uszanować.
Kolejne pytanie zostało zadane z bardzo ważnego, z perspektywy Samaela, powodu. Nienawidził kłamstwa prawie w takim samym stopniu jak dwóch kobiet przez, których został całkowicie zniszczony. Jeżeli okazałoby się, że przyjaźń jaką darzyła go Cynthia od dawna nosiła znamiona miłości czy tez zauroczenia uznałby to pewnie za nieszczerość i wściekłby się po raz kolejny już dzisiejszej nocy. Patrzył tylko jak wyciąga papierosa i idzie zapalić go do okna. Dałby sobie rękę uciąć, że w całym pomieszczeniu było kilka popielniczek, chyba, że akurat pokojówki zabrały szkło do mycia. Tak czy inaczej mogła czuć jego spojrzenie na plecach, choć co jakiś czas wzrok uciekał mu nieco niżej, ale o tym już nie musiała wiedzieć.
Odpowiedź jakiej mu udzieliła zdawała się sugerować, że po prostu źle zinterpretował to co powiedziała. Faktycznie kiedy zaczął sobie przypominać jej słowa nigdy nie powiedziała wprost, że jest zakochana, chce miłości czy związku. Jednak jej wybuchowa reakcja w postaci smutki i płaczu mówiła co innego. Skoro jednak przekonywała go do swojej wersji, po prostu ją zaakceptował nie chcąc przedłużać tej męczącej rozmowy.
- Jesteś naprawdę jebniętą suką, Coco. - Skomentował unosząc kąciki ust ku górze i odsłaniając na moment długie kły. Cała ta drama wydawała się teraz dość odległa od chwili obecnej. I bardzo dobrze bo oboje mieli jej już po uszy.
Korzystając z chwili, krótkiego buziaka przedłużył o sekundę czy dwie i oparł się wygodnie na kanapie, rozsiadając się jak panisko. Skoro wszystko było jasne, nie było czym się aferować.
Zaraz, co?! Kocha go? Czyli i tym razem coś mu sie pojebało... Na szczęście szybko skojarzył co się właśnie stało. Cynthia była zakochana, czy też jak kto woli, kochała go, jednak nie chciała związku. Teraz chyba dobrze pojął. Taką miał przynajmniej nadzieję.
Tak czy inaczej obrócił się miejscu tak, by dziewczynie było wygodniej się ułożyć. Objął ją i nachylił w jej stronę.
- I taki układ mi pasuje. - Powiedział niemal wprost do jej ucha. Na dokładkę dmuchnął w nie by ją nieco podrażnić i dalej wyszczerzony wyprostował się. Ona już paliła, teraz kolej na niego. Wolną ręką sięgnął po paczkę, niezgrabnie, bo nie dość, że jedna to jeszcze ta boląca, wyjął jednego fajka i wsadził do ust. Z czystego lenistwa posłużył się mocą by go odpalić. - Coco... - Zagadnął zaraz po tym jak wypuścił z płuc siwą chmurę. Miał w tej chwili ten charakterystyczny ton, taki jak w momentach gdy chciał się nieco z przyjaciółką podrażnić. Robił to przecież dość często. - Ale dasz czasem złapać się za dupę co? - Patrzył na nią z góry czekając tylko aż otworzy swoje oczy i zrobi jakiś wkurwiony grymas albo coś w tym guście.
- Cieszę się. Nawet nie wiesz jak teraz doceniam Twoje słowa. - Przecież jeśli przestali by się spotykać i ze sobą rozmawiać to zostałby sam jak palec. Co z tego, że miewał dziewczyny na noc lub kilka. Kochanki nie były przyjaciółkami. Relacje bardziej przypominały interes. Podarunek czy upominek w zamian za seks. Lub transakcja obustronna czyli bzykanie panny, która sama ma na to wielką ochotę. Gdzie tu jakiekolwiek emocje prócz pożądania? Dlaczego więc zaproponował wspólna noc Cynthii? Ponieważ dla niego seks był rzeczą kompletnie nie zobowiązującą. Mógłby się z nią przespać a na drugi dzień traktował by ją tak samo jak przed pójściem do łóżka. Miała jednak inne zasady i potrzeby, która musiał uszanować.
Kolejne pytanie zostało zadane z bardzo ważnego, z perspektywy Samaela, powodu. Nienawidził kłamstwa prawie w takim samym stopniu jak dwóch kobiet przez, których został całkowicie zniszczony. Jeżeli okazałoby się, że przyjaźń jaką darzyła go Cynthia od dawna nosiła znamiona miłości czy tez zauroczenia uznałby to pewnie za nieszczerość i wściekłby się po raz kolejny już dzisiejszej nocy. Patrzył tylko jak wyciąga papierosa i idzie zapalić go do okna. Dałby sobie rękę uciąć, że w całym pomieszczeniu było kilka popielniczek, chyba, że akurat pokojówki zabrały szkło do mycia. Tak czy inaczej mogła czuć jego spojrzenie na plecach, choć co jakiś czas wzrok uciekał mu nieco niżej, ale o tym już nie musiała wiedzieć.
Odpowiedź jakiej mu udzieliła zdawała się sugerować, że po prostu źle zinterpretował to co powiedziała. Faktycznie kiedy zaczął sobie przypominać jej słowa nigdy nie powiedziała wprost, że jest zakochana, chce miłości czy związku. Jednak jej wybuchowa reakcja w postaci smutki i płaczu mówiła co innego. Skoro jednak przekonywała go do swojej wersji, po prostu ją zaakceptował nie chcąc przedłużać tej męczącej rozmowy.
- Jesteś naprawdę jebniętą suką, Coco. - Skomentował unosząc kąciki ust ku górze i odsłaniając na moment długie kły. Cała ta drama wydawała się teraz dość odległa od chwili obecnej. I bardzo dobrze bo oboje mieli jej już po uszy.
Korzystając z chwili, krótkiego buziaka przedłużył o sekundę czy dwie i oparł się wygodnie na kanapie, rozsiadając się jak panisko. Skoro wszystko było jasne, nie było czym się aferować.
Zaraz, co?! Kocha go? Czyli i tym razem coś mu sie pojebało... Na szczęście szybko skojarzył co się właśnie stało. Cynthia była zakochana, czy też jak kto woli, kochała go, jednak nie chciała związku. Teraz chyba dobrze pojął. Taką miał przynajmniej nadzieję.
Tak czy inaczej obrócił się miejscu tak, by dziewczynie było wygodniej się ułożyć. Objął ją i nachylił w jej stronę.
- I taki układ mi pasuje. - Powiedział niemal wprost do jej ucha. Na dokładkę dmuchnął w nie by ją nieco podrażnić i dalej wyszczerzony wyprostował się. Ona już paliła, teraz kolej na niego. Wolną ręką sięgnął po paczkę, niezgrabnie, bo nie dość, że jedna to jeszcze ta boląca, wyjął jednego fajka i wsadził do ust. Z czystego lenistwa posłużył się mocą by go odpalić. - Coco... - Zagadnął zaraz po tym jak wypuścił z płuc siwą chmurę. Miał w tej chwili ten charakterystyczny ton, taki jak w momentach gdy chciał się nieco z przyjaciółką podrażnić. Robił to przecież dość często. - Ale dasz czasem złapać się za dupę co? - Patrzył na nią z góry czekając tylko aż otworzy swoje oczy i zrobi jakiś wkurwiony grymas albo coś w tym guście.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
Cieszyłą się, że rozwiała całkowicie jego wątpliwości. Bądź co bądź, może nie byli wielce rodzeństwem, ale oboje nie byli otaczani mnóstwem znajomych. Można by powiedzieć, że mieli tylko siebie. Mieli jednak dwa różne światy. Dwie różne interpretacje łóżkowe. Cynthia nie uprawiała dużo miłości. Może właśnie dlatego nie potrafiła tego robić z pierwszym lepszym. Nawet jeśli Samael dla niej nie jest pierwszym lepszym chłopakiem z ulicy. Bądź co bądź nie kochali się, nie taką miłością której kwiatem mógłby być seks. Dla niego to tylko kilka godzin rozkoszy, ale musiała to zaakceptować. Taki już jest. Tak samo jak ona jest jaka jest. I dlatego cała ta relacja była dla niej wyjątkowa. Byli różni, aczkolwiek dalej byli w silnej relacji. Kłocili się, bili, czy naklinali na siebie Bogów. Po chuj to niszczyć głupią miłością, której on nie rozumie? A może ona jest zbyt smarkata na to. Mniejsza.
Dziewczyna kochała go pod tym względem, że nigdy się z nim nie nudziła. To nie była miłość typu - zacznijmy spotykać się, randki i kochane pocałunki. Zawsze mogła na niego liczyć, mimo iż był mega wkurwiający i prostacki. Zapewne on ma tak samo a nazywa to zupełnie inaczej. Każde myślenie jest inne i to normalne, że to powoduje pewnego rodzaju sprzeczki. Które są również wytłumaczeniem dla wielu różnych pytań. Każdy kij ma dwa końce, prawda?
Nawet jeśli byłby popielniczki, nie zwróciłaby na nie uwagi. Ta to zawsze pali za oknem, czy na zewnątrz. Wiesz ile ściany i firanki tego przyjmują?! Jakie są potem szare?! No tak. Facet. Który w życiu pralki na oczy nie widział. Pfi. - Jebniętą suką? - Spytała, unosząc brew do góry. - No z tą suką się zgodzę, ale nie jebniętą. - Pokazała mu środkowy palec i zachichotała, zamykając okno i poprawiając dekoracje. Na ich twarzach w końcu zaczęły pojawiać się cudowne wampirze uśmiechy. Cudowne tyczą się tylko Cynthii. Ten to ma morde krzywą jak koń z targu. Aż zaśmiała się głośniej na własne głupie i nieśmieszne żarty.
Uśmiechnęła się w krótkim pocałunku, jak ten ją chwileczkę przedłużył. Mogłaby jeszcze zrobić takich z dziesięć. Aczkolwiek im trudniej coś zdobyć, tym lepszy jest tego smak po zdobyciu, nie? Dlatego koniec końców wydała się z siebie tylko niezadowolony pomruk, robiąc śmieszną minkę, kiedy już się na niego obraziła. Ba! Nawet zupełnie-przez-przypadek skrzyżowała ręce POD piersiami, by celowo uwydatnić je siedzącemu nad nią czarnowłosemu.
- Podpiszemy umowę? Jak taką wiesz.. W ileśtamtwarzygreja. Ja wykreśle tylko butplugi i będziemy w domciu, co? - Zaśmiała się, oczywiście. TO BYŁ ŻART. Miała nadzieję, że wyczuł to ironię, bo będzie przypał. Oczywiście, po jej plecach i ramionach przeszedł ją niewielki dreszczyk od dmuchnięcia. Oby nie zobaczył.
Na jego zawołanie otworzyła oczka i wysunęła łeb do góry by chociaż jakoś na niego spojrzeć. Jak usłyszała tą najgłupszą prośbę na świecie, uśmiechnęła się parskając, wracając głową spowrotem w dół. Ni z gruchy, ni z pietruchy, łapnęła go łapą za penisa i tak sobie ta ręka tam poleży. - Z mocnym klapsem, owszem. - Ironii nie było końca, ale kto wie, czy to nie była propozycja.
Dziewczyna kochała go pod tym względem, że nigdy się z nim nie nudziła. To nie była miłość typu - zacznijmy spotykać się, randki i kochane pocałunki. Zawsze mogła na niego liczyć, mimo iż był mega wkurwiający i prostacki. Zapewne on ma tak samo a nazywa to zupełnie inaczej. Każde myślenie jest inne i to normalne, że to powoduje pewnego rodzaju sprzeczki. Które są również wytłumaczeniem dla wielu różnych pytań. Każdy kij ma dwa końce, prawda?
Nawet jeśli byłby popielniczki, nie zwróciłaby na nie uwagi. Ta to zawsze pali za oknem, czy na zewnątrz. Wiesz ile ściany i firanki tego przyjmują?! Jakie są potem szare?! No tak. Facet. Który w życiu pralki na oczy nie widział. Pfi. - Jebniętą suką? - Spytała, unosząc brew do góry. - No z tą suką się zgodzę, ale nie jebniętą. - Pokazała mu środkowy palec i zachichotała, zamykając okno i poprawiając dekoracje. Na ich twarzach w końcu zaczęły pojawiać się cudowne wampirze uśmiechy. Cudowne tyczą się tylko Cynthii. Ten to ma morde krzywą jak koń z targu. Aż zaśmiała się głośniej na własne głupie i nieśmieszne żarty.
Uśmiechnęła się w krótkim pocałunku, jak ten ją chwileczkę przedłużył. Mogłaby jeszcze zrobić takich z dziesięć. Aczkolwiek im trudniej coś zdobyć, tym lepszy jest tego smak po zdobyciu, nie? Dlatego koniec końców wydała się z siebie tylko niezadowolony pomruk, robiąc śmieszną minkę, kiedy już się na niego obraziła. Ba! Nawet zupełnie-przez-przypadek skrzyżowała ręce POD piersiami, by celowo uwydatnić je siedzącemu nad nią czarnowłosemu.
- Podpiszemy umowę? Jak taką wiesz.. W ileśtamtwarzygreja. Ja wykreśle tylko butplugi i będziemy w domciu, co? - Zaśmiała się, oczywiście. TO BYŁ ŻART. Miała nadzieję, że wyczuł to ironię, bo będzie przypał. Oczywiście, po jej plecach i ramionach przeszedł ją niewielki dreszczyk od dmuchnięcia. Oby nie zobaczył.
Na jego zawołanie otworzyła oczka i wysunęła łeb do góry by chociaż jakoś na niego spojrzeć. Jak usłyszała tą najgłupszą prośbę na świecie, uśmiechnęła się parskając, wracając głową spowrotem w dół. Ni z gruchy, ni z pietruchy, łapnęła go łapą za penisa i tak sobie ta ręka tam poleży. - Z mocnym klapsem, owszem. - Ironii nie było końca, ale kto wie, czy to nie była propozycja.
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
Chwała bogom wszelakim za pomyślny finał tej dramy! Oboje mieli dość przekrzykiwania się i robienia sobie aluzji, wyrzutów, oskarżeń nazywania się głupkami i innych tych wszystkich przyjemnych rzeczy. To wszystko robili na co dzień jednak bez jakiejś paskudnej miłości w tle. Na co ona komu? Bez niej było lepiej bo nikt nie próbował drugiego zapiąć na smyczy. Tak jak mówił jej wcześniej, według niego to tylko złota klatka ograniczająca wolność a na dodatek będąca tylko miejscem oczekiwania na bolesny cios. To się nie mogło kończyć dobrze.
Młody Asmodey w żadnym wypadku nie traktował Cynthii jak siostry. W zasadzie trudno było mu sklasyfikować kim w zasadzie dla niego była. Z jednej strony dość perfidnie cieszył oczy dzięki jej towarzystwu bo nigdy nie ukrywał, że wizualnie spełniała jego wszelkie standardy. Nic nie poradzi, że lubił przebywać wśród ładnych kobiet, czy to źle? Po za tym, podobnie jak ona, nie nudził się. Ciągle się coś działo. Nawet banalne na pozór spotkania nieprowadzące zupełnie do niczego prócz rozmowy o pierdołach najeżone były żartami, przytykami i przekomarzaniem się. Po prostu nigdy się ze sobą nie nudzili choćby mieli siedzieć na ławce w parku, popijać piwo i palić szlugi. Czy to przyjaźń? Możliwe. Nigdy w życiu nie miał przyjaciela, skąd miał wiedzieć jak to wygląda? Po za tym z tego co słyszał przyjaźń damsko-męska jest niemożliwa. Uj z tym, kogo to obchodzi. Ważne, że oboje byli zadowoleni.
- Zakaz zbliżania się do dupeczki, dość proste, zapamiętam. Ale w takim razie musiałbym dorzucić do umowy coś od siebie. Wiesz, to będzie trochę ograniczać moje pole do manewru. - Wiedział, że to żart choć wyczuwał, że ukrywa się za nim niewielkie ziarnko prawdy. Bo czyż przed chwilą nie zawierali już umowy? Nie zmieniają nic w swojej relacji, nikt się nie zakochuje i nie próbuje forsować związku. Spokojnie można by dorzucić akapit o seksie. Analogia była aż nader oczywista. Oj ta mała, wredna Coco, tylko kusiła i prowokowała a jak miało przyjść co do czego to dawała mu tylko po łapach. Kiedyś się wkurwi i jej nie odpuści...
Zauważył dreszcz przechodzący przez ciało wampirzycy, chociaż wzrok utkwiony miał w jednym punkcie a w zasadzie dwóch, podkreślonych sprytnym ułożeniem rąk. Czy się z tym krył? Jakoś nie bardzo, po prostu się gapił. Po pierwsze zawsze był bezpośredni i nie znał pojęcia wstydu, a po drugie nie wierzył w przypadki. Po cóż innego miałaby podkreślać cycki niż po to żeby zwrócić na nie uwagę faceta? Po prostu łączył przyjemne z pożytecznym. Cieszył oko i dawał dziewoi satysfakcję, że udało jej się osiągnąć zamierzony efekt. Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu była płaska jak deska do prasowania!
- Ty zasługujesz na naprawdę mocne klapsy. - Mruknął szczerząc kły jak drapieżny kocur. Zębiska miał naprawdę duże i ostre. Gdyby zacisnął je z całą swoją siłą z pewnością mógłby pozbawić ofiarę głowy czy kończyny.
- Chcesz tą rączką obudzić smoka? - Pochylił się nad nią ponownie. Czy było to spowodowane jej słowami czy też niespodziewanym ulokowaniem dłoni na jego kroczu, najbliższe łapsko wsunął pod czarną bluzeczkę dziewczyny aby złapać ją za prawego cyca.
- Jak sie zbudzi to nie zaśnie dopóki nie otrzyma ofiary. - Uśmiechnął się szerzej i nieco zacisnął palce. Obecna pozycja nie dawała mu wielkiego pola do manewru. Jedyne co mógł zrobić do złapać Coco za piersi lub podobnie jak ona, sięgnąć między nogi jednak to wymagałoby niezłego rozciągnięcia się, w dodatku groziłoby poparzeniem jej żarem z peta trzymanego w jego lewej dłoni. Dlatego też wziął ostatniego bucha i zagasił go w popielniczce.
Po raz kolejny wykorzystując przewagę siły jaką miał nad Cynthią, ujął ją pod pachami i przekręcił jak laleczkę tak by usiadła mu na kolanach okrakiem, dzięki czemu nie dość, że miał dostęp gdzie chciał to jeszcze mógł uszczypnąć ją zębami tu ówdzie. O ile mu szybko nie spierdoli albo wyraźnie nie da znaku, że dosyć już tej zabawy ugryzie ją lekko w dolną wargę.
- Znowu mi uciekniesz? - Niski ton jego głosu zawibrował tuż przy jej uchu. Mogła odnieść wrażenie, że nie bardzo rusza go to co robią i w ogóle cała ta sytuacja. Wiedział jednak, co lubiła słyszeć. Pazurzaste dłonie smyrały dziewczynę po nogach, sunąc po nagiej, delikatnej skórze odsłoniętych ud.
Młody Asmodey w żadnym wypadku nie traktował Cynthii jak siostry. W zasadzie trudno było mu sklasyfikować kim w zasadzie dla niego była. Z jednej strony dość perfidnie cieszył oczy dzięki jej towarzystwu bo nigdy nie ukrywał, że wizualnie spełniała jego wszelkie standardy. Nic nie poradzi, że lubił przebywać wśród ładnych kobiet, czy to źle? Po za tym, podobnie jak ona, nie nudził się. Ciągle się coś działo. Nawet banalne na pozór spotkania nieprowadzące zupełnie do niczego prócz rozmowy o pierdołach najeżone były żartami, przytykami i przekomarzaniem się. Po prostu nigdy się ze sobą nie nudzili choćby mieli siedzieć na ławce w parku, popijać piwo i palić szlugi. Czy to przyjaźń? Możliwe. Nigdy w życiu nie miał przyjaciela, skąd miał wiedzieć jak to wygląda? Po za tym z tego co słyszał przyjaźń damsko-męska jest niemożliwa. Uj z tym, kogo to obchodzi. Ważne, że oboje byli zadowoleni.
- Zakaz zbliżania się do dupeczki, dość proste, zapamiętam. Ale w takim razie musiałbym dorzucić do umowy coś od siebie. Wiesz, to będzie trochę ograniczać moje pole do manewru. - Wiedział, że to żart choć wyczuwał, że ukrywa się za nim niewielkie ziarnko prawdy. Bo czyż przed chwilą nie zawierali już umowy? Nie zmieniają nic w swojej relacji, nikt się nie zakochuje i nie próbuje forsować związku. Spokojnie można by dorzucić akapit o seksie. Analogia była aż nader oczywista. Oj ta mała, wredna Coco, tylko kusiła i prowokowała a jak miało przyjść co do czego to dawała mu tylko po łapach. Kiedyś się wkurwi i jej nie odpuści...
Zauważył dreszcz przechodzący przez ciało wampirzycy, chociaż wzrok utkwiony miał w jednym punkcie a w zasadzie dwóch, podkreślonych sprytnym ułożeniem rąk. Czy się z tym krył? Jakoś nie bardzo, po prostu się gapił. Po pierwsze zawsze był bezpośredni i nie znał pojęcia wstydu, a po drugie nie wierzył w przypadki. Po cóż innego miałaby podkreślać cycki niż po to żeby zwrócić na nie uwagę faceta? Po prostu łączył przyjemne z pożytecznym. Cieszył oko i dawał dziewoi satysfakcję, że udało jej się osiągnąć zamierzony efekt. Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu była płaska jak deska do prasowania!
- Ty zasługujesz na naprawdę mocne klapsy. - Mruknął szczerząc kły jak drapieżny kocur. Zębiska miał naprawdę duże i ostre. Gdyby zacisnął je z całą swoją siłą z pewnością mógłby pozbawić ofiarę głowy czy kończyny.
- Chcesz tą rączką obudzić smoka? - Pochylił się nad nią ponownie. Czy było to spowodowane jej słowami czy też niespodziewanym ulokowaniem dłoni na jego kroczu, najbliższe łapsko wsunął pod czarną bluzeczkę dziewczyny aby złapać ją za prawego cyca.
- Jak sie zbudzi to nie zaśnie dopóki nie otrzyma ofiary. - Uśmiechnął się szerzej i nieco zacisnął palce. Obecna pozycja nie dawała mu wielkiego pola do manewru. Jedyne co mógł zrobić do złapać Coco za piersi lub podobnie jak ona, sięgnąć między nogi jednak to wymagałoby niezłego rozciągnięcia się, w dodatku groziłoby poparzeniem jej żarem z peta trzymanego w jego lewej dłoni. Dlatego też wziął ostatniego bucha i zagasił go w popielniczce.
Po raz kolejny wykorzystując przewagę siły jaką miał nad Cynthią, ujął ją pod pachami i przekręcił jak laleczkę tak by usiadła mu na kolanach okrakiem, dzięki czemu nie dość, że miał dostęp gdzie chciał to jeszcze mógł uszczypnąć ją zębami tu ówdzie. O ile mu szybko nie spierdoli albo wyraźnie nie da znaku, że dosyć już tej zabawy ugryzie ją lekko w dolną wargę.
- Znowu mi uciekniesz? - Niski ton jego głosu zawibrował tuż przy jej uchu. Mogła odnieść wrażenie, że nie bardzo rusza go to co robią i w ogóle cała ta sytuacja. Wiedział jednak, co lubiła słyszeć. Pazurzaste dłonie smyrały dziewczynę po nogach, sunąc po nagiej, delikatnej skórze odsłoniętych ud.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
Uniosła lekko brew do góry. Dołożyć coś od siebie? - Matko, już się boje co by to miało być! - Dodała, udając zaskoczoną starą babę, która dowiedziała się że jej córeczka jest w ciąży. Między nimi nie było żadnej dziwacznej umowy. Cynthia sobie dopowiadała. Ale bała się co by mógł jej zaproponować. Tortury mogłyby być kłopotliwe. Póki co, zapowiadało się na miłą noc. O ile ta znowu nie dostanie ataku paniki. A ta już nadchodziła. Bo co się stanie jak coś zrobi źle. Zacznie się śmiać czy napierdalać z niej? Bała się tego, a wiedziała, że ten jest.. Doświadczony w swym ulubionym fachu. Zaczęła się stresować? Może..
Czuła jego wzrok na swoich piersiach. Była dumna ze swoich walorów, które jej nadano. Płaska deska? To dawno za nami. Aż dziwne, że ten nie czuje się niczym pedofil, przecież zmiana była tak świeża.. Dzielny z niego chłopak! Szczególnie kiedy znosi jej zaczepki, kuszenia i dziwne pocałunki, które NIBY dla niej nic nie znaczą, a dają tylko piękne rozpoczęcie miłych kolejnych godzin. Ruch poskutkował, mogli przejść dalej. Nie ukrwała tego, że jej ciało od lekkiej adrenaliny połączonej ze wstydem zaczęło dygotać, wiercić się i być coraz bardziej rozpalone. Punkt dla niego, może mu nawet tym razem nie ucieknie, a myśli o tym, że nie jest jedyne póki co odłożyła na inny plan. Chciała się czuć wyjątkowo i tak czuć się będzie, nie odpuści!
Na jego słowa o klapsie zareagowała jak ucieszony dzieciak na widok lizaka w rękach rodziców. Jego spokój i obniżony ton głosu zaczął dobitnie wbijać się w uszy Cynthii. Wiedział gdzie uderzyć. Przeszedł ją kolejny dreszcz, a ciało praktycznie podskoczyło, kiedy poczuła, że ten wtargnął się pod materiał czarnej, skąpej bluzki. Dokładnie wsłuchała się w jego słowa i zagryzła wargę. Na jej buźce pojawił się pełen zadowolenia uśmieszek, połączony z domieszką pewności siebie.
Zachichotała kiedy ten ją podniósł i wygodnie usadowił na kolanach, tak samo jak ta się pchała w sali szpitalnej. Spojrzała mu prosto w oczy i zawiesiła mu ręce przez szyję. Nachyliła się nad nim, by ustami dotrzeć do jego ucha. - Niby dwa gady, ale nie wiem czy żmija podoła takiemu smokowi. - Leniwie wypowiedziała mu kilka słow do ucha, przeciągając niektóre słowa. Nie żałowała przy tym gorących oddechów, które wodziły po delikatnej skórze ucha Czarnowłosego. Po fakcie wyprostowała się, uwydatniając tyłek. Wtedy poczuła jego zęby na swojej wardze. Na kolejne jego słowa zareagowała cichym i krótkim chichotem. Dłonie ułożyła na jego policzkach, chcąc by na nią popatrzał. Przybliżyła się znacznie. Milimetry dzieliły ich usta. Patrząc na niego przymkniętymi oczami zdążyła tylko powiedzieć krótkie ciche, - Nie. - By w dosłownie pół sekundy później złączyć ich usta, w tym razem długim i namiętnym pocałunku, wiedz jedno. Szybko nie odpuści.
Czuła jego wzrok na swoich piersiach. Była dumna ze swoich walorów, które jej nadano. Płaska deska? To dawno za nami. Aż dziwne, że ten nie czuje się niczym pedofil, przecież zmiana była tak świeża.. Dzielny z niego chłopak! Szczególnie kiedy znosi jej zaczepki, kuszenia i dziwne pocałunki, które NIBY dla niej nic nie znaczą, a dają tylko piękne rozpoczęcie miłych kolejnych godzin. Ruch poskutkował, mogli przejść dalej. Nie ukrwała tego, że jej ciało od lekkiej adrenaliny połączonej ze wstydem zaczęło dygotać, wiercić się i być coraz bardziej rozpalone. Punkt dla niego, może mu nawet tym razem nie ucieknie, a myśli o tym, że nie jest jedyne póki co odłożyła na inny plan. Chciała się czuć wyjątkowo i tak czuć się będzie, nie odpuści!
Na jego słowa o klapsie zareagowała jak ucieszony dzieciak na widok lizaka w rękach rodziców. Jego spokój i obniżony ton głosu zaczął dobitnie wbijać się w uszy Cynthii. Wiedział gdzie uderzyć. Przeszedł ją kolejny dreszcz, a ciało praktycznie podskoczyło, kiedy poczuła, że ten wtargnął się pod materiał czarnej, skąpej bluzki. Dokładnie wsłuchała się w jego słowa i zagryzła wargę. Na jej buźce pojawił się pełen zadowolenia uśmieszek, połączony z domieszką pewności siebie.
Zachichotała kiedy ten ją podniósł i wygodnie usadowił na kolanach, tak samo jak ta się pchała w sali szpitalnej. Spojrzała mu prosto w oczy i zawiesiła mu ręce przez szyję. Nachyliła się nad nim, by ustami dotrzeć do jego ucha. - Niby dwa gady, ale nie wiem czy żmija podoła takiemu smokowi. - Leniwie wypowiedziała mu kilka słow do ucha, przeciągając niektóre słowa. Nie żałowała przy tym gorących oddechów, które wodziły po delikatnej skórze ucha Czarnowłosego. Po fakcie wyprostowała się, uwydatniając tyłek. Wtedy poczuła jego zęby na swojej wardze. Na kolejne jego słowa zareagowała cichym i krótkim chichotem. Dłonie ułożyła na jego policzkach, chcąc by na nią popatrzał. Przybliżyła się znacznie. Milimetry dzieliły ich usta. Patrząc na niego przymkniętymi oczami zdążyła tylko powiedzieć krótkie ciche, - Nie. - By w dosłownie pół sekundy później złączyć ich usta, w tym razem długim i namiętnym pocałunku, wiedz jedno. Szybko nie odpuści.
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
Cynthia dumna ze swoich atutów lubiła je podkreślać i eksponować za co Samael był jej szczerze wdzięczny. Podczas każdego spotkania było na czym zawiesić oko. Gdyby przeszkadzał jej wzrok mężczyzny co jakiś czas błądzący po jej sylwetce i walorach to nie ubierałaby się tak wyzywająco. Z resztą nigdy nie zwróciła mu na to uwagi. Nie wiadomo z resztą czy odniosło by to jakikolwiek efekt. Tak czy inaczej w obecnym momencie uwidaczniał się paradoks Coco, która najpierw zachowywała się jak perfidna kusicielka a następnie reagowała odwrotnie do tego co wydawała się sugerować. Tym razem jednak nie dała mu po łapach ani nie uciekła. Wyglądało na to, że słowa a także całkiem odważne gesty faceta, przypadły jej do gustu. Jednocześnie wydawała się być lekko spłoszona, może zawstydzona. Dziewica? Co prawda nigdy nie rozmawiali na ten temat jednak nie przypuszczał by mogła pochwalić się błonką. Może po prostu nie robiła tego często, nie miała dużego doświadczenia? Albo to on ją tak onieśmielał? Mogło być różnie. Jeżeli tak właśnie jest, postanowił rozegrać wszystko w wyjątkowy sposób, tak by cholernie trudno było przebić noc spędzoną ze smokiem.
- Jeśli podąży za smokiem wszystko pójdzie idealnie. Jest mistrzem tego tańca i z przyjemnością ją poprowadzi. - Odpowiedział jej wprost do ucha, chwytając jego płatek między ostre zęby. Niewinna szpileczka bólu zawsze dodawała nieco pikanterii. Czuł ciepły oddech na swojej chłodnej skórze oraz rozkoszny zapach jej ciała i włosów. Zaciągnął się nią kilka razy zupełnie jakby był w perfumerii i chciał wybrać jakiś flakonik.
A więc mu tym razem nie ucieknie? Miło z jej strony! Patrzył prosto w niebieskie oczy gdy położyła swoje małe dłonie na jego policzkach. Uśmiechnął się lekko i kiedy ich usta się złączyły odwzajemnił pocałunek niejako przejmując na chwilę inicjatywę. Nadał mu więcej głębi i trochę agresywnych pieszczot w postaci podgryzania kuszących ust dziewczyny kłami. Nie robił jej jednak krzywdy, pomimo swojej wrodzonej brutalności i okrucieństwa do perfekcji opanował balans na subtelnej granicy przyjemnego bólu i tego powodującego dyskomfort.
Ciemne paznokcie wampira sunęły leniwie po wyprostowanych plecach Cynthii, w końcu jednak zahaczyły o materiał bluzki, której postanowił się oczywiście pozbyć. O ile pomogła mu unosząc ręce do góry poszło całkiem szybko i już po chwili ubranie leżało na fotelu nieopodal. To samo z resztą stało się z jego koszulką, przez co odsłonił swój wytatuowany do granic możliwości tors i ramiona.
- Dużo lepiej. A teraz upewnijmy sie, że nikt nie będzie nam przeszkadzał. - Co prawda mogli sie przenieść do jego komnaty, ale po co? Tutaj było wszystko czego teoretycznie potrzebowali po za tym takie chodzenie z sali do sali i z piętra na piętro tylko wytrącały z nastroju. Spojrzał wymownie na zamek w drzwiach i dzięki mocy ścisnął go w odpowiedni sposób dzięki czemu ten samoistnie się przekręcił. Byli już całkowicie bezpieczni. Żaden domownik czy sługa nie wejdzie do komnaty, która jest zamknięta, wiedząc, że przebywający wewnątrz nie życzą sobie zakłócania spokoju. - Dziś bądź moją. - Ponure ślepia powróciły na piękne oblicze wampirzycy po czym wampir zbliżył się aby pocałować ją raz jeszcze. Tym razem powoli aczkolwiek zdecydowanie napierając naprzód chcąc aby w końcu położyła się na plecach. Nie był to co prawda test zaufania jednak mimo wszystko pilnował by to położenie się, nie było zbyt gwałtowne, trzymając swe silne ręce na jej plecach.
Jeżeli Coco opadnie już na kanapę, Asmodey przerwie pocałunek i uśmiechnie się w ten swój charakterystyczny sposób kiedy po pokoju rozejdzie się dźwięk rozpinanych spodenek panny Patel.
- Jeśli podąży za smokiem wszystko pójdzie idealnie. Jest mistrzem tego tańca i z przyjemnością ją poprowadzi. - Odpowiedział jej wprost do ucha, chwytając jego płatek między ostre zęby. Niewinna szpileczka bólu zawsze dodawała nieco pikanterii. Czuł ciepły oddech na swojej chłodnej skórze oraz rozkoszny zapach jej ciała i włosów. Zaciągnął się nią kilka razy zupełnie jakby był w perfumerii i chciał wybrać jakiś flakonik.
A więc mu tym razem nie ucieknie? Miło z jej strony! Patrzył prosto w niebieskie oczy gdy położyła swoje małe dłonie na jego policzkach. Uśmiechnął się lekko i kiedy ich usta się złączyły odwzajemnił pocałunek niejako przejmując na chwilę inicjatywę. Nadał mu więcej głębi i trochę agresywnych pieszczot w postaci podgryzania kuszących ust dziewczyny kłami. Nie robił jej jednak krzywdy, pomimo swojej wrodzonej brutalności i okrucieństwa do perfekcji opanował balans na subtelnej granicy przyjemnego bólu i tego powodującego dyskomfort.
Ciemne paznokcie wampira sunęły leniwie po wyprostowanych plecach Cynthii, w końcu jednak zahaczyły o materiał bluzki, której postanowił się oczywiście pozbyć. O ile pomogła mu unosząc ręce do góry poszło całkiem szybko i już po chwili ubranie leżało na fotelu nieopodal. To samo z resztą stało się z jego koszulką, przez co odsłonił swój wytatuowany do granic możliwości tors i ramiona.
- Dużo lepiej. A teraz upewnijmy sie, że nikt nie będzie nam przeszkadzał. - Co prawda mogli sie przenieść do jego komnaty, ale po co? Tutaj było wszystko czego teoretycznie potrzebowali po za tym takie chodzenie z sali do sali i z piętra na piętro tylko wytrącały z nastroju. Spojrzał wymownie na zamek w drzwiach i dzięki mocy ścisnął go w odpowiedni sposób dzięki czemu ten samoistnie się przekręcił. Byli już całkowicie bezpieczni. Żaden domownik czy sługa nie wejdzie do komnaty, która jest zamknięta, wiedząc, że przebywający wewnątrz nie życzą sobie zakłócania spokoju. - Dziś bądź moją. - Ponure ślepia powróciły na piękne oblicze wampirzycy po czym wampir zbliżył się aby pocałować ją raz jeszcze. Tym razem powoli aczkolwiek zdecydowanie napierając naprzód chcąc aby w końcu położyła się na plecach. Nie był to co prawda test zaufania jednak mimo wszystko pilnował by to położenie się, nie było zbyt gwałtowne, trzymając swe silne ręce na jej plecach.
Jeżeli Coco opadnie już na kanapę, Asmodey przerwie pocałunek i uśmiechnie się w ten swój charakterystyczny sposób kiedy po pokoju rozejdzie się dźwięk rozpinanych spodenek panny Patel.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
Wzięła nieco głębszy oddech jak złapał jej ucho w swoje zęby. Doskonale znał granicę bólu, chociaż każda dziewczyna miała inną. Czuła się jak skuta w jego ramionach, niczym laleczka, kiedy wdychał przeróżne zapachy z jej skóry i włosów, które po całym dniu nie musiały być wcale takie przyjemne. Do jej nosa również uderzał jego mocny, męski zapach, które wcale nie pomagał jej się opanować. Ale nie miała tyle śmiałości, by zaciągać się jak on, chociaż mogłaby go czuć dniami i nocami.
Uciekać? A kto by chciał w tym momencie uciekać? Ty się lepiej pośpiesz, żeby jej palma nie odbiła. Póki co, szło dobrze, a Cynthia jeszcze nie pisnęła, ani nie jęknęła! Co było nie lada wyczynem, gdyż sterował jej ciałem jak chciał, mimo iż nigdy nic większego ich nie łączyło. Aczkolwiek nie teraz o tym myślała. Musiała nadążyć, tym bardziej kiedy on przejął inicjatywę w pocałunku, nie chciała być w tyle. A to dopiero początek, a on już przodował.
Jej ciało przyjemnie wiło się po jego kolanach. Mocniejsze oddechy, taniec języków i szczupłe palce wplatane we włosy, to wszystko działo się samo, Cynthia działała spontanicznie i jakoś to wychodziło.
W całym tym pocałunku, uśmiechnęła się, kiedy jego palce wodziły po jej plecach, by zdjąć czarny, przeszkadzający mu materiał bluzki. Odsunęła się z niezadowoleniem na chwilę by unieść do góry ręce. Spojrzała na swój stanik. - Na codzień nie noszę swojej supermegaseksownej bielizny, przysięgam. - Powiedziała do niego, próbując obrócić zwykły czarny stanik w jakiś żart. Tak naprawdę takowej wcale nie miała. Faceci zawsze mieli łatwiej, nie muszą nosić tego ustorjstwa. Kiedy ten zaś ściągnął koszulkę, chwilę wpatrywała się w wytatuowany tors, którego właściwie wcześniej nie widziała. Sunęła palcami, od włosów, po szyję, by skończyć drapać długimi pazurkami na jego brzuchu.
Usłyszała jak drzwi zatrzaskują się. Pomachała na boki głową. Przydatna moc. Ciekawe, czym jeszcze ją dzisiaj zaskoczy. Przynajmniej nie robili tego w łóżu, gdzie bywała już pewnie niezła ilość kobiet. Uśmiechnęła się do niego, po jego prośbie. - Zastanowię się. - Odpowiedziała mu i po raz kolejny ich usta złączyły się w słodkim pocałunku. Czując, że ten na nią napiera, zaczęła powoli opadać na plecy, do momentu, aż całkowicie się na nich nie położy. Spojrzała na niego z wymowną miną jak odsunął się od niej. Coś się szykowało, bo ten uśmiech nie należał do przyjaznych. Patrząc w jego ciemne ślepia, usłyszała w tle jak jej spodenki zaczynają się rozpinać. Parsknęła, unosząc jeden kącik ust do góry. Sama w między czasie, stopami zdjęła swoje czarne trampki, które zawaliły się gdzieś po podłodze. Sama zaś rozpięła jego guzik i zamek, by wjechać palcami nie dalej niż pod gumkę ściskającą bokserki, by pociągnąć jego pas do siebie, bliżej swojego krocza. - Chyba się zastanowiłam. - Dodała cicho i zaplątała nogi wokół jego bioder. Sam swój stanik szybko zdjęła i ze "wstydu" przytuliła go również ramionami za kark, by unieść się z kanapy i przykleić się do jego już w pół nagiego ciała i poczuć conieco na brzuchu~
Uciekać? A kto by chciał w tym momencie uciekać? Ty się lepiej pośpiesz, żeby jej palma nie odbiła. Póki co, szło dobrze, a Cynthia jeszcze nie pisnęła, ani nie jęknęła! Co było nie lada wyczynem, gdyż sterował jej ciałem jak chciał, mimo iż nigdy nic większego ich nie łączyło. Aczkolwiek nie teraz o tym myślała. Musiała nadążyć, tym bardziej kiedy on przejął inicjatywę w pocałunku, nie chciała być w tyle. A to dopiero początek, a on już przodował.
Jej ciało przyjemnie wiło się po jego kolanach. Mocniejsze oddechy, taniec języków i szczupłe palce wplatane we włosy, to wszystko działo się samo, Cynthia działała spontanicznie i jakoś to wychodziło.
W całym tym pocałunku, uśmiechnęła się, kiedy jego palce wodziły po jej plecach, by zdjąć czarny, przeszkadzający mu materiał bluzki. Odsunęła się z niezadowoleniem na chwilę by unieść do góry ręce. Spojrzała na swój stanik. - Na codzień nie noszę swojej supermegaseksownej bielizny, przysięgam. - Powiedziała do niego, próbując obrócić zwykły czarny stanik w jakiś żart. Tak naprawdę takowej wcale nie miała. Faceci zawsze mieli łatwiej, nie muszą nosić tego ustorjstwa. Kiedy ten zaś ściągnął koszulkę, chwilę wpatrywała się w wytatuowany tors, którego właściwie wcześniej nie widziała. Sunęła palcami, od włosów, po szyję, by skończyć drapać długimi pazurkami na jego brzuchu.
Usłyszała jak drzwi zatrzaskują się. Pomachała na boki głową. Przydatna moc. Ciekawe, czym jeszcze ją dzisiaj zaskoczy. Przynajmniej nie robili tego w łóżu, gdzie bywała już pewnie niezła ilość kobiet. Uśmiechnęła się do niego, po jego prośbie. - Zastanowię się. - Odpowiedziała mu i po raz kolejny ich usta złączyły się w słodkim pocałunku. Czując, że ten na nią napiera, zaczęła powoli opadać na plecy, do momentu, aż całkowicie się na nich nie położy. Spojrzała na niego z wymowną miną jak odsunął się od niej. Coś się szykowało, bo ten uśmiech nie należał do przyjaznych. Patrząc w jego ciemne ślepia, usłyszała w tle jak jej spodenki zaczynają się rozpinać. Parsknęła, unosząc jeden kącik ust do góry. Sama w między czasie, stopami zdjęła swoje czarne trampki, które zawaliły się gdzieś po podłodze. Sama zaś rozpięła jego guzik i zamek, by wjechać palcami nie dalej niż pod gumkę ściskającą bokserki, by pociągnąć jego pas do siebie, bliżej swojego krocza. - Chyba się zastanowiłam. - Dodała cicho i zaplątała nogi wokół jego bioder. Sam swój stanik szybko zdjęła i ze "wstydu" przytuliła go również ramionami za kark, by unieść się z kanapy i przykleić się do jego już w pół nagiego ciała i poczuć conieco na brzuchu~
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
Seksowna bielizna była tylko dodatkiem do całości. Czymś zaplanowanym i wykorzystanym w odpowiedni sposób. Przecież żadna kobieta nie chodziła na co dzień z czymś takim pod ubraniem bo ani nie byłoby to wygodne ani potrzebne. Dlatego nie przeszkadzało mu to, że Cynthia nie była odstawiona na gwiazdę porno, wszak obecna sytuacja wynikła całkowicie spontanicznie. A w dodatku nikt takiego obrotu spraw się nie spodziewał, bo jeszcze kilkanaście minut wcześniej odstawiali jakieś dziwne dramy.
- Zastanowiłaś się? Więc jaka jest odpowiedź? - Bez oporów pozwolił jej rozpiąć swoje spodnie i przyciągnąć się bliżej. Oplotła go swoimi zgrabnymi nogami. Śnieżnobiałe kły błysnęły w drapieżnym uśmiechu. A więc jednak, coraz bardziej się otwierała i odrzucała kolejne krępujące ją łańcuchy. - Coraz śmielej sobie poczynasz. Dobrze. - Mruknął i objął ją gdy przywarła doń całym ciałem. Z pewnością mogła poczuć na podbrzuszu duży, podłużny kształt wyraźnie rysujący się pod materiałem jego bokserek. Ugryzł ją w ramię i opuścił na powrót na kanapę. Jeszcze nie skończył jej kosztować.
- Lubię się delektować przed przystąpieniem do prawdziwego posiłku. -
- Zastanowiłaś się? Więc jaka jest odpowiedź? - Bez oporów pozwolił jej rozpiąć swoje spodnie i przyciągnąć się bliżej. Oplotła go swoimi zgrabnymi nogami. Śnieżnobiałe kły błysnęły w drapieżnym uśmiechu. A więc jednak, coraz bardziej się otwierała i odrzucała kolejne krępujące ją łańcuchy. - Coraz śmielej sobie poczynasz. Dobrze. - Mruknął i objął ją gdy przywarła doń całym ciałem. Z pewnością mogła poczuć na podbrzuszu duży, podłużny kształt wyraźnie rysujący się pod materiałem jego bokserek. Ugryzł ją w ramię i opuścił na powrót na kanapę. Jeszcze nie skończył jej kosztować.
- Lubię się delektować przed przystąpieniem do prawdziwego posiłku. -
- Spoiler:
- Kończąc tymi słowy pocałował ją krótko acz namiętnie i pozostając pochylony nad jej roznegliżowanym ciałem rozpoczął swą wędrówkę. Pocałunkami, ukąszeniami i muśnięciami chłodnego, wilgotnego języka kosztował różnych smakowitych zakamarków. Zaczęło się od ucha, zatrzymał się na dłuższy moment przy szyi, poświęcając temu erogennemu miejscu nieco więcej czasu po czym kontynuował podróż. Wreszcie dotarł do uwolnionych z objęć stanika piersi, idealnie mieszczących się w jego dłoniach. Podczas gdy pieścił lewą półkulę, prawą ujął łapskiem i zaczął masować, naciskając kciukiem na różowy sutek i kręcąc nim niewielkie okręgi.
- Od krągłości do słodkości. - Nie mogąc się powstrzymać rzucił małym żarcikiem. Jęzor prześliznął się między cycuszkami niczym wąż w poszukiwaniu zdobyczy. Potem brzuszek, podbrzusze, wewnętrzna strona ud... Całe szczęście, że kanapa była długa i pochłonięty pieszczotami nie spierdoli się na podłogę. - W dół... - Mruknął i chwycił gumkę jej majteczek w zęby, ciągnąc je w swoją stronę i o ile Cynthia uniesie swój zadek powinny one zostać zsunięte na uda a później do kolan. Całkowite pozbycie się ich pozostawił już w jej gestii.
Gdy ujrzał wreszcie jej Małą Mi uśmiechnął się miną zwycięscy. Co prawda jeszcze jej nie dostał, ale była tuż na wyciągnięcie ręki. A w zasadzie języka.
Czując jej zapach i mając tuż przed oczami nie potrafił się długo powstrzymać. Pocałował krocze wampirzycy z czułością i zaangażowaniem faceta całującego swoją kochankę. Smoczy jęzor poszedł w ruch pieszcząc dłuższą chwilę szparkę poprzez rozchylanie jej płatków, masowanie guziczka oraz od czasu do czasu wśliźnięcie się do gorącego wnętrza.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
- Powiem Ci jutro. - Zachichotała i spięła mięśnie będąc pod nim a jednak nie na materiale kanapy. Nie było to łatwe, ale satysfakcjonujące. Na podbrzuszu czuła charakterystyczny kształt, który lekko wbijał się w jej pępek. Z minuty na minuty łańcuchy opadały, kłódki łamały a jej oczy popadały w szał namiętności. Niby jeszcze nic nie zaczeli, a miała wrażenie, że jej ciało się zaraz stopi. Znów poczuła kły na swoim ramieniu. Gryzienie to było zdecydowanie coś, co należało do jego hobby. Przynajmniej tak jej się zdawało. Kolejny chichot wypadł z jej ust, kiedy została wręcz zrzucona na kanapę.
- Spoiler:
- Uniosła brew do góry i zagryzła wargę, kiedy wspomniał o delektowaniu się. Oddała mu ostatniego buziaka na pożegnanie, kiedy ten poszedł poznać całe jej ciało, wszystkie jego elementy. Jak jeszcze był blisko jej głowy wjechała palcami w jego smoliste włosy i jeździła nimi między głową a karkiem. Na pożegnanie pstryknęła w jego ramię palcami,a przez jego ciało powinien przejść niewielki dreszcz, a niektóre mięśnie bardziej spiąć.
Ta dalej stroniła się przed jękami, które wydawały jej się śmieszne. Mimo tego, że doszedł już do jej piersi, wolała zagryźć wargę i wziąć kilka głębszych oddechów, niż zacząć krzyczeć jak jej dobrze. Uczucie te jednak było dla niej nowe. Nigdy wcześniej nie poznane. Spoglądała na niego raz na jakiś czas i pacnęła go lekko w ramię, kiedy postanowił sobie z niej zażartować. Sama jednak się uśmiechnęła i lekko nawet popchnęła jego głowę tam gdzie trzeba. Uniosła tyłek, kiedy ten złapał jej majtki w zęby. Potem kiedy tylko zsunął je do kolan, sama nóżkami zrzuciła je całkowicie z siebie. I tak, teraz założyła sobie na głowę cokolwiek co mogłoby być w pobliżu. Trafiło na poduszkę. Nie chcą mu przeszkadzać, rozchyliła delikatnie nogi, a ten przeszedł bez wahania do działań. Wierciła się, a zza poduszki można było tylko usłyszeć przytłumione cichutkie jęki. Zaciskała dość mocno materiał w łapkach. Wiedziała, że jeśli ten dłużej będzie ją w ten sposób męczył, za szybko się skończy. Po kilku minutkach, zrzuciła to z siebie i podniosła się. Przeszła do siadu, a potem spokojnie, podchodziła do niego na czworaka. - Zdejmuj te zasrane spodnie z siebie. - Powiedziała i chwilkę poczeka, aż to zrobi. Aż w końcu wykaraska się z przeszkadzających ubrań, usiądzie mu spowrotem na kolana, przed tym zjeżdżając jego bokserkami na dół. Nie ukrywała się ze zdziwieniem z tym co z nich wyszło. Delikatnie jeździła nawilżonym kroczem, po jego nabrzmiałym już członku. W między czasie przylepiła się ustami do jego szyi, usilnie próbując zrobić malinkę.
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Może był chorym fetyszystą, ale uwielbiał kosztować kobiecego ciała w najróżniejszy sposób. Szyję, piersi, brzuch, nogi i przede wszystkim krocze. Nie tylko karmił dzięki temu swój ruchliwy, długaśny język, który naturalnie ze względu bycia wampirem miał nieco bardziej rozbudowane kubki smakowe, ale przede wszystkim węch. Od urodzenia miał dużo wrażliwsze powonienie niż większość wampirów. I tak jak dla nich największe pobudzenie wywoływała woń krwi, tak w jego przypadku na równi z posoką, elektryzował go zapach kobiecego ciała. Po za tym... Cynthia chcąca ukryć swoje postękiwania przez zaciśnięcie ząbków a finalnie przez przyciśnięcie do twarzy poduszki powodowała uczucie mile połechtanego męskiego ego młodego Asmodeya. Widząc zadowalający efekt swoich działań spotęgował oralne pieszczoty i kontynuował do momentu kiedy sama nie powiedziała dość. Początkowo miał zamiar podarować jej pierwszy orgazm już podczas tej wstępnej zabawy, ona najwyraźniej wolała chwilę odsapnąć przed zrobieniem kolejnego kroku naprzód.
Zaprzestał kiedy podnosiła się do siadu. Wyprostował się z ustami lśniącymi od jej własnej wilgoci, której pozbył się powolnym ruchem jęzora. Prychnął kiedy go popędziła jednak wstał z kanapy i pozbył się zbędnych butów oraz spodni. Gdy Coco sunęła po kanapie na czworaka akurat znajdowała się na wysokości zadania jednak miała w planach co innego. A zatem będąc już niemal wolnym od ubrań usiadł z powrotem i szybko pozbył się również bokserek. Wtedy dopiero mogła ujrzeć go w całej nagiej okazałości.
- Lubisz tu siedzieć, co? - skwitował krótko fakt, że po raz kolejny dzisiejszej nocy zasiadła mu na kolanach. Już na pierwsze otarcie się wilgotnej kobiecości o jego twardego członka zareagował zadowolonym pomrukiem. Chwycił dłońmi oba pośladki dziewczyny i bezczelnie je obmacywał korzystając z chwili gdy ta była zajęta robieniem mu malinki. Uśmiechnął się tylko pod nosem, ale pozwolił jej dokończyć dzieła. Nie mogąc się powstrzymać strzelił jej siarczystego klapsa, aż na bladej skórze wykwitło zaróżowienie. - Mogłabyś zassać się gdzie indziej. - zaśmiał się cicho i ugryzł ją boleśnie w ucho aby oderwać ją wreszcie od wykonywanej czynności.
Skoro dopiero się tu wdrapała, nie chciał rzucać jej na kanapę po raz kolejny. Miast tego pozostawił jej wolny wybór - nabić się na niego lub też zrobić jeszcze co innego. Tak dawno nie miał kobiety, która myślała w łóżku samodzielnie i wykazywała się inicjatywą, że aż żal było mu jej przerywać. Do czasu jednak. W końcu znowu przejmie stery. Czyż nie lepiej było tak odbijać sobie piłeczkę?
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Jej twarz była cała czerwona. Uśmiechnęła się jednak szeroko, kiedy jego spodnie wylądowały na ziemię, wraz z bokserkami. Oczy jej zabłysnęły, a sama nie wiedziała już jak ma postępować. Jednak nie chciała dać po sobie tego poznać. Więc dalej szła w jego kierunku powolnym kocim ruchem na czworaka. Tym na dole zajmie się później. Póki co, musiała zaznaczyć swój teren, swoją ofiarę.
Nie zaprzestała jednak kręcić biodrami w przód i w tył, kiedy obmacywał jej pośladki, musiał zająć czymś ręce nie? Na jego słowa zaś tylko krótko zachichotała. Może i to było dziecinne, ale jego szyja, która najbardziej pachniała nim mocno przyciągała uwagę Cynthii, a że zawsze na kolanach miała do niej dostęp, było to dla niej wygodne. Na dość mocnego klapsa odczepiła się od niego i przyjemnie jęknęła mu prosto do ucha. Słysząc kolejną ukrytą prośbę w zdaniu ,wyszeptała mu do ucha. - Mogłabym, ale nie wiem czy chcę. - Oderwała się w końcu od jego szyi, patrząc mu ponownie prosto w ślepia. Dała mu szybkie buzi na pożegnanie i zjechała z jego kolan. Aczkolwiek nie na podłogę, bo było to dla niej wręcz obrzydliwe, klęczeć przed facetem. Zjechała na kanapę, obok niego, leżąc na prawej stronie ciała, miała przed sobą jego okazałość. Chwilę się w to po prostu wpatrywała by potem zacząć lizać jego członka niczym kotek swoją łapkę. Nie trwało to jednak długo, szybko oparła łokieć o kanapę, by być nieco wyżej i wzięło go do buzi. Nie całego, nie oszukujmy się, udusić jej nie chcemy. Wzięła się za pieszczotę główki, delikatnie się zasysając, drugą zaś zaciśniętą ręką na kroczu, poruszać nią powoli w górę i w dół. Przyzwyczajając buzię do takiej czynności, zeszła ustami w dół, na tyle ile mogła. Pomagała sobie ręką, tam gdzie językiem dotrzeć nie mogła. Nie było to coś co umiała. Robiła wszystko instynktownie. Dlatego mógł mieć jakiś cudownych odczuć jak przy innych laskach. Ale się starała. Język cały czas pracował, oplatając członka raz z jednej zaś z drugiej strony. Nogi jej się całe trzęsły, już miała ochotę poczuć go w sobie, ale nie chciała przerywać. Dlatego od niego będzie zależeć, czy dokończy tą zabawę czy też nie. Póki co zajmowała się tym co trzeba, raz przysysając się do główkę, a raz ruszając leniwie głową w górę i w dół. Chciał żeby się zassała gdzie indziej, to niech teraz "cierpi"~
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Wprost uwielbiał obdarowywać kobiety ugryzieniami, zadrapaniami i klapsami. Cynthia musiała doskonale zdawać sobie z tego sprawę, gdyż oprócz faktu, że znała go bardzo dobrze, to teraz, gdy wylądowali razem w łóżku, nie było minuty by jej gdzieś nie zaczepił w ten czy inny sposób. Szczęściem było, że nad sobą panował i robił to w miarę delikatnie. Traktował ją jak rozkoszną, ale kruchą kochankę, nie chciał więc zrobić jej większej krzywdy, od najwyżej mały ślad po zębach czy zaczerwienienie na pupie. Może się mylił, ale odnosił wrażenie, że właśnie to podoba się jej najbardziej. Więcej uczucia niż samego pożądania. Potrafił to doskonale i bez słowa zaakceptował rolę romantycznego kochanka jaką samoistnie narzuciła mu jej wyobraźnia. Czy był zadowolony? Owszem i to bardzo. Wreszcie dopiął swego i zakosztuje tego zakazanego owocu, na który wcześniej mógł tylko popatrzeć. No i udowodni jej, że się myliła w swoich twierdzeniach, że jest tylko chorym fetyszystą, zwyrodnialcem i zbokiem, który traktuje kobiety jak szmaty do ulżenia sobie.
- Mam nadzieję, że jednak zechcesz bo ten smok coraz bardziej domaga się uwagi. - Uniósł prawy kącik ust do góry, lekko się uśmiechając. Oddał jej buziaka, kąsając na odchodne dolną wargę i wypuścił ją z objęcia. Domyślał się co się szykowało, dlatego rozsiadł się wygodniej i czekał, uważnie obserwując jej poruszające się ciało i każdy jego detal. Długo tego widoku nie zapomni, tego mogła być pewna.
Kiedy tak wpatrywała się z bliska w smoka, ten wręcz drgał, usiłując unieść się bardziej niż pozwalała na to anatomia. Był więc bardzo spragniony pieszczot i uwagi ze strony Coco. Koniecznie musiała coś z tym zrobić! No i zrobiła. Samo lizanie członka wywołało u wampira mruknięcie z przyjemności. Wplótł ręce w jej włosy koloru burzy, odgarniając je na jedną stronę, tak by nie przeszkadzały dziewczynie w wykonywanych czynnościach oralnych. Jeżeli martwiła się, że nie umie tego robić to niepotrzebnie, bo czarnowłosy wyglądał na zadowolonego z jej poczynań. Każde liźnięcie, muśnięcie słodkich ust, gorący oddech powodowały wyraźne pozytywne emocje na jego twarzy. Mógłby tak siedzieć całą noc i po prostu pozwolić jej się sobą zająć, ale przecież nie o to w tym chodziło, prawda?
Długa ręka Asmodeya wyprostowała się i sięgnęła między uda Cynthii, gdzie bez ogródek zaczął dopieszczać ją palcami. Chciał znów usłyszeć ten uroczy jęk a po za tym sprawdzał jej gotowość. Czując gorąc jaki od niej bił, oraz sporą wilgotność terenu, uznał, że smok musi wreszcie się tam wcisnąć. - Zdaje się, że już nie możesz się doczekać. - Wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu i dodał - Ja też. Sprawiła mu usteczkami wiele przyjemności, może idiotyczne były tego typu porównania, ale jako jedna z nielicznych robiła to dokładnie tak jak lubił, powoli, z wyczuciem, można rzec, że nawet czule i z ochotą. Większość brała do buzi na odpierdol albo odwrotnie, łykały go razem z kulami, dławiąc się i chcąc być ruchaną w gardło... Dlatego też nie omieszkał pokiwać głową z aprobatą i pochylić się do niej aby dać jej bardzo czułego buziaka prosto w usta zaraz po tym jak pociągnął ją lekko za włosy sygnalizując by się nieco uniosła.
Wstał, obszedł kanapę, cały czas nie spuszczając z dziewczyny wzroku aż w końcu przyklęknął w okolicy jej łydek. - Odwróć się. - chociaż poprosił to i tak zrobił to za nią, kierując jej ciałkiem podobnie jak kilkanaście minut wcześniej. Ułożył ją na plecach i ulokował się pomiędzy rozchylonymi udami. Wyglądało to tak jakby chciał wziąć ją na misjonarza. Twardy i gorący penis ocierał się o wilgotne krocze wampirzycy a on w tym czasie wisząc tuż nad nią, oparty na rękach patrzył jej prosto w oczy. Chciał doskonale widzieć jej reakcję na...
Naparł na nią, powolnym acz zdecydowanym ruchem bioder wszedł w rozpalone wnętrze. Czuł jak się rozpycha i ociera o ciasne ścianki dlatego kiedy uznał, że jest wystarczająco głęboko jak na pierwsze pchnięcie, zatrzymał się i nie wykonywał żadnych ruchów więcej. Dawał jej chwilę na przywyknięcie. - Obejmij mnie czym możesz. - polecił jej i wpił się ponownie w jej usta całując ją namiętnie.
O ile zrobi to o co poprosił, obejmie ją w pasie i zacznie unosić z kanapy do momentu aż zawiśnie na nim całkowicie pionowo. Wtedy, nadal całując, nieco po omacku zaniesie ją na wystawny, rzeźbiony stół gdzie, rozpierdolą komuś pozostawioną i niedokończoną partię szachów bo ma zasiąść tam zajebisty tyłeczek Coco. Dopiero będąc już tam rozpocznie prawdziwą penetrację.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Bądź co bądź spodziewała się innego Samaela, który mógł kryć się pod jego ubraniem. Obraz chorego fetyszysty jeszcze całkowicie nie prysł, ale z każdym jeknięciem, piskiem, oddechem coraz bardziej się zamazywał, ukazując nowe zupełnie inne oblicze młodego Asmodey'a. Aczkolwiek nigdy nie spodziewałaby się, że mógłby mieć aż taką na nią ochotę. Nigdy tego nie okazywał, nigdy nie patrzał na nią w ten sposób, jak na wszystkie inne laski w klubach, czy chociażby tamtą w rajstopach. Fakt, pojawiały się głupie żarciki, ale.. Mniejsza.
Na jego słowa tylko zachichotała i mruknęła kiedy jego kły zaczepiły się o jej wargę, po raz kolejny. Najlepsze w tym wszystkim było to, że jej to się nie nudziło. A tylko z kąsnięcia na kąsnięcie było to coraz bardziej.. Podniecające? Można tak to nazwać? Czy dało się Małą Cynthię jeszcze bardziej rozpalić jak do tej pory? Najwyraźniej tak! Sama swoim niby udanym oralem coraz bardziej doprowadzała się do szaleństwa. Ciało było rozpalone, sutki nabrzmiałe, a nogi same chodziły domagając się czegoś mocniejszego w środku. Podczas swojej małej czynności, ukradkiem spoglądała na jego twarz, jak się zachowuje, by upewnić się czy na jego twarzy widnieje niezadowolony grymas, czy też mina małego zwycięzcy. Ku jej zdziwieniu, był zadowolony. Uśmiech z gęby mu nie znikał. Nawet chwycił jej włosy, by nie wchodziły tam gdzie nie trzeba. Ukryła zdziwienie, aczkolwiek z tyłu głowy cały czas było zdanie, które tylko popędzało ją do nowych i coraz śmielszych zadań "Bądź lepsza od tych wszystkich, spraw, by zapamiętał Cię na zawsze". I będzie robiła wszystko, by tak się stało. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Kiedy jego ręka powędrowała tam gdzie tego najbardziej chciała, aż jęknęła z zadowolonia, cały czas w ustach mając jego nabrzmiałego członka. Musiało to być nieco zabawne, aczkolwiek już nie było szans by ukryć swoje zadowolenie całą tą sytuacją. Kto by chciał w ogóle to ukrywać, nie?
Kiedy poczuła lekkie ciągnięcie za włosy, oderwała się od przyjemnej dla obu storn czynności. Cała czerwona oddała mu buziaka, kąsając go leciutko w język. Zabawa miała się już zacząć? Cudownie! Coco aż cała się trzęsła na myśl tego w środku. Dokładnie podążała za nim wzrokiem, co planował. Jak planował? Było tyle różnych pozycji! Jako kobieta miała swoje potrzeby, i myślała już o seksie, tworzyła swojego idealnego wyimaginowanego chłopaka, który ruchałby ją na tysiąc różnych sposobów. Ale nigdy nie przypuszczała, że to będzie ON. I to właśnie miało się stać tu i teraz, po latach rozłąki od jakichkolwiek czułości. Możesz sobie wyobrazić, jaka ona była napalona? Bo ja nie. Posłusznię obróciła się na plecy, tak jak powiedział. A więc to tak. To była najgorsza z możliwych opcji dla niej. Ona teraz już nie ucieknie wzrokim, teraz zapanował i zdominował ją w stu procentach. Cięzkie i masywne ręce oparły się o kanapę obok niej a ona tylko było skazana na wpatrywanie się w jego czarne ślepia. I tak też zrobiła. Z rozchylonymi ustami, dysząc po cichutku nie mogła oderwać wzroku od jego oczu, które już pragnęły wtargnięcia do ciasnego wnętrza Coco.
I tak oto wszedł. Cynthia próbowała zagryźć wargę, sekundę jej się udało, ale potem wydarł się z jej ust głosny jęk, któremu towarzyszyło wyprostowanie kręgosłupa. Na jego nieszczęście zamknęła oczy i wyciągnęła brodę do góry. Uczucie dla niej praktycznie nieznane, dalekie przyszło w sekundę i całkowicie opanowało jej zmysły. Zrobiła jednak to co on chciał i wtuliła się w jego szyję dłońmi i objęła nóżkami jego pas, jeszcze bardziej wkładając jego penisa do środka, na co tylko zareagowało piśnięciem, kiedy ich usta były złączone.
Dopiero po chwili poczuła zimny stół pod tyłkiem i plecami, a więc to tak. Puściła nogi wolno, dając mu pełne pole do manerwu biodrami. Nie puściła się jednak jego szyi, będąc w nieco teraz niedbałej pozycji niewyprostowanych pleców. Zwykłe wejście spowodowało wypieki na jej twarzy i jeszcze dłuższe i niepełne oddechy. - N - nie każ mi już więcej cz-czekać. - Dodała tylko nie potrafiąc się skupić na jego twarzy. Patrzała dokładnie tam gdzie byli złączeni. Chciała już jęczeć i piszczeć wykrzykując to jak jej dobrze. Chciała sprawdzić, czy to faktycznie porównywalnie zajebiste uczucie, jak te kiedy kupujesz sobie nowe buty. Dlaczego kazał jej tak długo czekać? Była grzeczna, nie?
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Wyglądało na to, że oboje mieli podobne cele w postaci dania drugiemu nocy godnej zapamiętania. Takiej, której po prostu się nie zapomina i często myśli się o chęci jej powtórzenia. Samael, choć z reguły dominujący i narzucający swoje zasady, często dawał jej jednak odrobinę luzu i możliwości na samodzielne podjęcie decyzji, a nie zdarzało mu się to często. Dla innych był raczej typem pana, który najchętniej zapiął by kobietę w obrożę i prowadził na smyczy w rejony jakie mu odpowiadają. Cynthia była mu chyba jednak zbyt bliska by robił z niej posłuszną sukę. Relacja jak do tej pory była na całkowicie innym poziomie i pierwszy raz przekroczyli granicę, zbliżając się do siebie w taki sposób. Takie kompletne zdominowanie mogłoby później źle wpływać na ich kontakt prywatny, nie związany ze sferą erotyczną. Po za tym nie chciał jej zniechęcać już za pierwszym razem bo kto wie? Może zaczną się regularne powtórki z rozrywki?
Czy tę noc zapamięta? Oczywiście ze względu na to, że właśnie posuwał przyjaciółkę zapadnie mu to w pamięć. Sztuka polegała na tym, by nie był to jedyny powód, prawda? Jak na razie szło całkiem nieźle choć pamiętajmy, że to dopiero początek ich gorącej nocy.
Ustawił się wygodnie, przy krawędzi stolika szachowego. Figury i plansza pospadały na podłogę z hukiem, jednakże para kompletnie się tym nie przejęła. Prześledził spojrzenie niebieskich oczu i również spojrzał na miejsce ich połączenia. Uśmiechnął się, bo nawet tam była dokładnie taka jak lubił. Mała, różowa i cholernie gorąca. Język sam rwał się do tego by jej skosztować. Ale nie! Teraz nie pora na namiętną minetkę. Dziewczyna nie wytrzyma już kolejnej zabawy i przedłużenia gry wstępnej. Z resztą skoro już w nią wszedł i poczuł nie miał najmniejszej ochoty wychodzić bez potrzeby.
- Gdzież bym śmiał? - mruknął unosząc kąciki ust ku górze. Nie mając co uczynić z rękoma, jedną wplótł w granatowe włosy i chwycił je z tyłu głowy, drugą zaś ujął jędrna pierś kochanki. Ich twarze były blisko, dzieliły je centymetry, dlatego też co chwilkę jej usta były łączone z jego lub po prostu kąsane długimi kłami. Każdy wypychający ruch bioder młodego Asmodeya zapewniał im obojgu te najlepsze z fizycznych doświadczeń. Nie spieszył się, postawił raczej na siłę i głębię doznań jaką jej oferował. Raz za razem wciskał się w ciasny i wilgotny otworek ziejący gorącem i pożądaniem, od samego czubka do granicy jej możliwości. Cały czas był wewnątrz, nigdy nie wychodził całkowicie, tak by nie tracili kontaktu nawet na krótki moment.
- W końcu smok odwiedził żmiję. - sapnął pochyliwszy się tuż nad jej uchem. Ugryzł dziewczynę w ramię, nie przebijając jednak skóry zębami. - Cholera gdybym wiedział, że jesteś tak napalona już dawno forsowałbym jakiś dobry seks. - powrócił do pozycji poprzedniej i polizał jej kącik ust. Nieznacznie, ale zauważalnie przyspieszył rytmiczny ruch biodrami.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- O tyle dobrze, że o swoim pierwszym stosunku pewnie nie będą nacodzień rozmawiać.. Raczej. Może już o kolejnych.. Dziewczyna nie mogła sobie wbić do głowy, że robi to z Samael'em. Z gościem, który wiedział od niej większość wstydliwych sekretów. Z typem, którego tak bardzo nienawidziła, że sprzedałaby go za pięć groszy. Z facetem, którego się nawet obawiała, jeśli o to chodziło. A co się dzieje w tym momencie? Właśnie wkrada się do jej najczulszych miejsc, by oddać im obu najlepsze doświadczenie. Ona nie musiała wiele robić. Mimo iż dawał jej nieco spokoju i odrobinę wolności czuła jak ten nad nią ciąży i dominował. Pewnie gdyby pokazał jej co to jest prawdziwa dominacja, wiedziałaby, że to co się teraz dzieje i jego podejście do niej, jest zupełnie na innym poziomie. Cóż, można tylko gdybać. Jednak jednego była pewna. Nigdy nie da się spiąć w kaganiec. I miał rację, totalnie zniszczyłoby to ich relację pozałóżkową. Zaczęłoby ją to przytłaczać. Zaczęłaby czuć się dziwnie.
Jego wzrok wpadał jej coraz bardziej do głowy. Przeszywał ją. Miała wrażenie, że chce ją jeszcze bardziej rozebrać wzrokiem. Jej oczy były jednak przytłumione, jakby nieobecne, skupione na tym, co się działo niżej. Ze wstydu przed swoją twarzą, czerwoną i rozpaloną nie umiała na niego dobrze spojrzeć, złapać dłuższego kontaktu. Na codzień może i była pewna siebie i porywcza. Cięzej z tymi sprawami, tym bardziej jeśli robi się je raz do kilku lat. I to nie ze względu na brzydotę.
Uśmiechnęła się tylko na jego słowa, i na to, że już lada chwila miał zacząć poruszać biodrami. Cała drżała od kolejnych dotyków na jej ciele. A ta ręka we włosach wywołała niezłą gęsią skórkę. No i się zaczęło. Delikatne pieprzeniebyło czymś co wywołało głębokie dyszenie i sapanie Cynthii. Z każdym kolejnym ruchem odgłosy były głośniejsze i dłuższe. Mimo zagryzania warg, łączenia ust w pocałunkach nie mogła się powstrzymać przed cichymi i wstydliwymi pojękiwaniami.
Ugryzłą go w ucho, jak znacznie się przybliżył. Zachichotała na jego słowa i pocałowała w policzek, zanim się odsunął. - Doskonale wiesz, że bym się nie zgodziła. Nie wiem co się teraz dzieje. - I to była prawda, zupełnie nieznane jej uczucie opanowywało jej ciało, z każdym kolejnym pchnięciem. Rozchylone dotychczas usta zaczęły się rozszerzać, teraz królował na nich zadowolony uśmieszek, razem z wystającymi kłami. Oczy zamknięte lub po prostu patrzące się prosto w niego. Jakby cały ten wstyd zniknął w dwie sekundy. Złapała dłońmi włosy z tyłu jego głowy i przybliżyła się by znów go zacząć całować, plątać językami i jęczeć mu wprost do buzi. Zaczęła mówić, cały czas kiedy ich języki były złączone. - Nie chcę kończyć na jednym razie. - Powiedziała i mocniej splotła nogi wokół jego pasa.
W końcu z bezsilności puściła się jego tułowia, chcąc położyć się plecami na stoliku. Jeśli ją puści, delikatnie ułoży się na drewnie, zaś jej totalnie rozpieprzona burza włosów przykryje jej twarz, jednak dalej spod nich będzie widniał taki sam zadowolony uśmieszek. Obróciła się na bok a jedną nogę oparła na jego ramieniu. Wchodził o wiele głębiej. A z każdym ruchem Cynthia jęczała dłużej i już nawet głośniej. Byleby nikt nie usłyszał.
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Nigdy nie uwierzyłby, że kiedyś wyląduje w łóżku z Coco. Oczywiście, wielokrotnie temat ten poruszał w żartach podczas rozmów z nią, często też wlepiał spojrzenie swoich mrocznych oczu w jej walory. Był jednak realistą i wiedział, że ona nigdy z nim nie pójdzie. Jeden, byli przyjaciółmi, dwa uważała go za zwyrodnialca. A co jej naprawdę chodziło po głowie? Któż to wie, pewnie całe to zajście jest dla niej takim samym zaskoczeniem co dla wszystkich. Miejmy nadzieję, że było to miłe zaskoczenie. Ważne, że do niczego nie zmusił jej siłą a sama w końcu postanowiła oddać się w jego ramiona. Może spoglądała na przyjaciela tak w taki sam sposób tylko bardziej skrycie?
- Wiem. - pokiwałby głową gdyby mógł - Ale ja wiem. - wyszczerzył się - W końcu zaczęłaś żyć!
Każde jego pchnięcie, które wywoływały delikatne sapanie i pojękiwanie z ust Cynthii nakręcało go co raz bardziej. Osoba, która wydawała mu się tak odległa w sferze seksualnej jak się tylko da, teraz widziana w niewybrednej pozycji, zupełnie naga, rozpalona i wydająca tak rozkoszne dźwięki... cóż, jego smok aż sam rwał się do działania.
Nachylił się do niej kiedy szarpnęła go za włosy i oddał pocałunek, pogłębiając go jeszcze bardziej, choć miał nie lada wyzwanie by nie zwolnić pieprzenia i jednocześnie namiętnie całować się z kochanką. Udało się. Doświadczenie jednak robi swoje.
- Mówisz o dzisiejszej nocy? - ręką sięgnął do jej prawej piersi, którą zaczął bezwstydnie ugniatać i zabawiać się z nią palcami - Jeśli tak to mylisz się sądząc, że wypuściłbym Cie po jednym szczytowaniu. - wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu drapieżcy, który ma smakowitą ofiarę tuż na wyciągnięcie łapy. Na pewno chodziło jej o to? Może dała mu właśnie do zrozumienia, że chce pieprzyć się częściej. Jeżeli tak, to pragnął usłyszeć to od niej wprost. Coco mówiąca mu takie rzeczy! To by było coś!
Puścił dziewczynę aby swobodnie mogła opaść na plecy. Umożliwił jej również obrócenie się i zadarcie nogi na jego ramię. - Lubisz głęboko? - mruknął z zagadkowym wyrazem twarzy. Pchnął ją jeszcze kilkanaście razy po czym, znów, korzystając z przewagi siły i uległości jej ciała względem jego, przekręcił ją bardziej. Teraz nie miała wyjścia jak tylko leżeć na brzuchu i piersiach i...
- Wypnij ten tyłeczek! - strzelił jej soczystego klapsa, w jeden i drugi pośladek, po czym wplótł palce w jej granatowe włosy i wrócił do wciskania się w nią. W tej pozycji mógł to robić o wiele głębiej, mocniej i szybciej, co z pewnością zaraz poczuje sama. Ruszył.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Dobrze, że wiedział. Ale jeszcze nie zdawał sobie sprawy kogo ma pod sobą. Ale zaniedługo się przekona. Obecna sytuacja nakręcała ich obu. Cynthia nie chodziła z byle kim do łóżka, co potwierdzałoby jej skromne doświadczenie w tych sprawach. On zaś odwrotnie. Aczkolwiek wiedziała, że dla niego nie jest byle kim. I może to coraz bardziej ją nakręcało? A może jego ruchy? Sama już nie wiedziała! Gęba i ciało samo się cieszyło już z fizycznymi doznaniami, było po prostu zbyt dobrze. Zbyt intensywnie i intymnie. Nawet nie potrzebowali do tego alkoholu, żeby trawić w swe ramiona! Ta przyjaźń wskoczyła po prostu na wyższy level, czy tego chcieli czy nie, tak po prostu musiało się stać. Obydwaj młodo wyglądający, w swoim typie i z podobnym charakterem i temperamentem. Czego chcieć więcej?
Dzisiejszej nocy? Spojrzała na niego, unosząc brew. - Mówię o tych kilku.. Nastu następnych, które już planuję. - Odpowiedziała, tłumacząc się, że się pomylił. I to teraz on się mylił, że wypuści go po tej jednej nocy. Fakt, zdziwiło ją, że będą się pieprzyć aż ona padnie, myślała, że jak on dojdzie to kicha, flap, koniec. Aczkolwiek mógł miło ją zaskoczyć.
Ułożyła się w miare wygodnie, jak na standarty drewnianego łóżka. Piersi skakały, cały stolik chodził, a oni bez wstydu robili coś czego w tym pokoju być nie powinno. - Lubię. - Wyszeptała jakby do siebie, dalej utrzymując niegrzeczny uśmieszek na twarzy. Długo jednak nie pocieszyła się ową pozycją. Została przerzucona na brzuch. Doskonale wiedziała co trzeba robić. Po dostaniu dwóch klapsów, na które tylko zasyczała i głośno jęknęła położyła wręcz brzuch i piersi na stoliku, wypinając pośladki do góry. Żadna amatorka! Ćwiczyła to godzinami! I znów jego ręka w jej włosach, pisnęła i zachichotała, kiedy musiała nieco ją odchylić do tyłu. Dopiero teraz poczuła, jak daleko może się wepchnąć jego penis. Czuła dosłownie każde pchnięcie, drgnięcie. Z każdym coraz głośniej i głośniej. Aż ciężko było nie zacząć kręcić tyłkiem i całym ciałem, nie szło ustać tak w jednej pozycji, kiedy było po prostu tak dobrze. Doskonale uderzał o jej czuły punkt gdzieś tam w środku ciała. Ciężko było powstrzymać się od krzyków i jęków, mimo silnej woli. Jej tyłek klaskał cicho o skórę na jego biodrach, co tylko nakręcało dziewczynę. Marzyła o tym, żeby noc się nie skończyła.
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Cała sytuacja była dla młodego Asmodeya mega podniecająca. Odkąd wyszedł z lochów zamczyska na wolność, zaliczył co prawda kilka lasek, ale z pewnością żadna nie wryje mu się tak w pamięć jak Cytnhia. Powodów było wiele i przynajmniej dziesięć razy były już omawiane, nie ma co sobie strzępić ryja by sztucznie wydłużać posta. Tak czy inaczej, każdy zna powiedzenie, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Przyjaciółka była takim właśnie owocem a on, czując szansę, postanowił się w niego wgryźć z całych sił i spijać soki aż zaleją mu gardziel swoją słodyczą. Ot co.
- Nie planuj za dużo. Myśl o tym co robimy tu i teraz. - odpowiedział krótko, zwięźle i na temat. Po cóż zawracać sobie głowę tym jak, gdzie i kiedy będą uprawiać seks kolejny raz? Zbędne marnowanie czasu i rozproszenie uwagi. Lepiej skupić wszystkie myśli na chwili obecnej, czerpać z niej garściami tyle ile tylko się da i cieszyć się obecnością kochanka. Mimo słów, widać było, że jej odpowiedź zadowoliła wampira. Uśmiechnął się przelotnie a w jego czarno-szkarłatnych ślepiach błysnęło to zagadkowe światełko satysfakcji. Tak długo mu się opierała... A teraz miała ochotę na jeszcze więcej. Miód na jego uszy. I nie tylko.
Jeśli chodziło o jego łóżkową wytrzymałość to mógł się pochwalić niezłymi wynikami, choć jak każdy miał swoje limity. Cynthia podniecała go do tego stopnia, że prawdopodobnie będzie potrzebował chwili przerwy, na ostygnięcie lub zwyczajnie dojdzie. To czy zdecydują się postawić go ponownie na baczność w dużej mierze zależało już od panny Patel.
Po donośnych klapsach otwartą dłonią, pośladki dziewczyny zaróżowiły się uroczo ciesząc oczy Samaela. Tyłeczek, który do tej pory mógł oglądać tylko z dystansu i to w ubraniu, właśnie wypinał się do niego oferując wszystkie swoje skarby. No, prawie wszystkie. Pomimo seksualnego uniesienia i amoku, z tyłu głowy wciąć pamiętał zasadę jakiej miał się trzymać.
Kręciła pupą, wiła się, jęczała. To co smok lubił najbardziej. Kiedy już przywykła do nowej pozycji i głębokich doznań chwycił przeguby jej rąk, krępując je i odchylając do tyłu. Nie za mocno, by czasem nie wyrządzić jej dużej krzywdy, lecz stanowczo pociągnął w swoim kierunku unosząc rozpalone ciało kobiety nad blat. Znajdując się kilka centymetrów od lakierowanego drewna, musiała trzymać się na nogach jednocześnie wisząc na wpół bezwładnie trzymana przez jego silne dłonie. Zdecydowanie przyspieszył wypychające ruchy swych bioder wchodząc w jej ciasne wnętrze, mocno i głęboko a z każdym pchnięciem po pomieszczeniu rozchodził się rozkoszny odgłos obijania się jędrnych pośladków o jego biodra.
- W końcu mam ten tyłek. - mruknął z satysfakcją i szerokim uśmiechem. Dmuchnął w górę by pozbyć się czarnej grzywy wpadającej mu w oczy. Wyglądał na równie pochłoniętego pieprzeniem co Coco. Kropelki potu zapewne już ściekały gdzieniegdzie po jego bladej skórze.
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Uniosła brew na jego wręcz chamską odpowiedź. Czyżby nie chciał? A może był zbyt zajęty obecną sytuacją. Mruknęła tylko z niezadowolenia i nie miała zamiaru dalej zaprzątać sobie tym swoich myśli. I dobrze to dla niej wyszło, bo kiedy na niego spojrzała, pół zamkniętymi oczami z rozkoszy i rozchyloną buźką, ten cieszył się jak małe dziecko na lizaka od tatusia. Aż oblizała swoije usta by zagryźć potem wargę. O to właśnie jej chodziło.
Ta pozycja zdecydowanie wpadnie jej w głowę. Uznała już ją jako ulubioną. Mogłaby pieprzyć się właśnie w takowej godzinami i dalej by się to nie znudziło. Teraz wchodził wyjątkowo głęboko. Jej doznania były mocniejsze co od razu mógł wychwycić po jej głosie. Głosie? Raczej donośnych dźwiękach, które rozchodziły się po zamkniętym pokoju i wcale nie dbała o to, że ktoś zza ściany mógł usłyszeć. Liczyli się teraz tylko oni, nie? Sługa mogła powalić konia, good for You. W końcu mogła oddać całą siebie, bo nie widział jej twarzy. To chyba krępowało ją najbardziej. Zaczerwieniona twarz, już mniej sukowaty wyraz twarzy, tylko ten całkowicie uległy, który nie do końca jej pasował. Wszystko co od tyłu, mogłoby być dla niej świętością. I to pokazywała mu ciałem, które drżało, nie umiało ustać w miejscu, nogi wręcz same chodziły.
Jednak on postanowił udoskonalić jej pozycję. Złapał jej nadgarstki i pociągnął do góry. Skrępował ją. W głowie zapaliło jej się czerwone światełko, ale ze względu na to, że ze zmiany na zmianę było coraz lepiej, puściła to w niepamięć. Zdecydowanie.. - Sto razy bardziej bym wolała, byś złapał mnie tak za włosy. - Dopowiedziała, będąc już nad blatem. Tak, chyba sama zaczęła podejrzewać, że to ten jej słaby punkt. Bardziej erogenny niż szyja, czy gdziekolwiek indziej delikatna skóra. Mogłoby to zaboleć, ale ile dać rozkoszy! Uwielbiała jak trzymał ją za włosy, ciągnął, czy się nimi bawił! A że zdarzało się to rzadko.. - A ja w końcu mam Ciebie. - Odpowiedziała w miarę spokojnie, aczkolwiek ten nie dawał za wygraną i cały czas miała wrażenie, że przyspiesza, że się nie męczy. Dobrze! Tak trzymaj skarbie. Sprawisz, że ta noc będzie długa, dobrze? Oczywiście, błagała go o tym w myślach, w życiu Warszawy nie wypowiedziałaby tego na głos.. Żeby aż tak się zniżać? Po jej trupie. Wystarczy, że wypina się do niego w całej swojej okazałości, starczy dobroci.
- Gość
- Gość
Re: Bawialnia [PARTER]
- Spoiler:
- Chamska odpowiedź? Z kobietami tak zawsze... Zamiast po prostu cieszyć się chwilą i chłonąć jak najwięcej już planowały przyszłość, bliższą i dalszą. Czy chciał poprzestać tylko na dzisiejszej nocy? Oczywiście, że nie, chciał móc posiąść jej ciało wiele, wiele razy, ale czy to znaczyło, że już teraz rozmyślał nad tym kiedy i jak będą pieprzyć się następnym razem? Nie, skupił się na tym dać im jak najwięcej przyjemności dzisiaj. Tu i teraz. Powinna zrobić to samo. Zaczęli spontanicznie i podobnie będzie pewnie z kolejnymi razami. Z tą jednak różnicą, że będą już wiedzieć o otwartości tej drugiej osoby na propozycje.
Chłonął ją zarówno od wewnątrz jak z zewnątrz. Ponure oczy wręcz pożerały ją wzrokiem, nie będąc w stanie skupić sie na dłużej na jednym punkcie. Każdy jej jęk, westchnięcie, drganie mięśnia informowały go, że jest jej dobrze a nawet bardzo dobrze. Skoro i on był zadowolony to wystarczyło się tylko cieszyć. - Dobrze więc... - skrzywił się. Może i był dla niej wyjątkowo delikatny (jak na siebie) i wyrozumiały, ale tak otwarty i mało wyrafinowany sposób wyrażania niezadowolenia nieco zranił jego męską dumę. Puścił prawy nadgarstek dziewczyny aby mogła podeprzeć się na blacie. I lepiej by zrobiła to szybko gdyż zaraz po dym pazurzasta dłoń wplotła się w jej włosy i zacisnęła na nich by pociągnąć zdecydowanie w swoją stronę. Wypuściwszy i lewą rękę kochanki strzelił jej siarczystego klapsa. Brał ją więc teraz od tyłu, mocno obijając się o jej pośladki i głęboko penetrując rozgrzane do czerwoności wnętrze. Podtrzymywał ciemne włosy zmuszając by cały czas była wygięta niczym struna, jednocześnie rozkosznie wypinając tyłek. Czy się męczył? Oczywiście, wszak seks był wysiłkiem porównywalnym do ćwiczeń na siłowni. Z tym, że dużo, dużo przyjemniejszym.
Nie mając co zrobić z lewą ręką wsunął ją pomiędzy uda dziewczyny zmierzając w stronę najgorętszego punktu. Przytknął paluchy do łechtaczki i zaczął ją stymulować w rytm szybkich pchnięć swoich bioder.
- Jeszcze Ci mało? - zaśmiał się krótko - Niewyżyta z Ciebie suka, Coco. - dodał i wykonał głęboki skłon by przejechać jęzorem pomiędzy jej łopatkami. Szybko się jednak wyprostował i powrócił do regularnego pieprzenia jej szparki.
I tak dalej, i tak dalej aż oboje byli w stu procentach spełnieni i usatysfakcjonowani. Po wszystkim, Samael zaproponował swojemu gościowi odświeżającą kąpiel w ogromnej wannie. Do tego czasu zwierzak Coco został poskładany i wyleczony tak więc mogła go spokojnie zabrać do domu. Żyli długo i szczęśliwie...
Nieprawda, bo młody Asmodey odprowadził Cynthię dokąd tam chciała i rozeszli się w różne strony. Choć spotkają się pewnie jeszcze nie raz. Tadam.
z/t x2
- Samael
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.
Re: Bawialnia [PARTER]
Jaka ona była zła! Krążyła po zamku zupełnie bez celu chcąc w ten sposób rozchodzić nerwy I wiecie co? Nawet to trochę pomogło bo usidła na tyłku dopiero wtedy gdy się zmęczyła. Początkowy cel odnalezienia męża został ostatecznie porzucony po tym jak dostała informacje, że ma jakieś spotkanie. Już raz wtargnęła bez zapowiedzi i skończyło się to użyciem gaśnicy. Poza tym udało jej się przestraszyć to dziewuszysko, które przylepiło się do jej syna i mąci mu w głowie. Biedny chłopiec. A skąd ona to wszystko wie? Kręcąc się po zamku co jakiś czas natrafiała na kogoś ze służby a tu wieści szybko się roznoszą.
Trzeba to wszystko przemyśleć a przy czym się najlepiej myśli? Naturalnie w wersji Omi będzie to kieliszek dobrego alkoholu. I nawet miała już pomysł kogo namówi na jedną, małą lampeczkę wina. No taką tyci tyci, serio! Wystukując szybki i mało treściwy sms udała się bez zbędnej zwłoki do bawialni. Tutaj jej dawno nie było. W sumie fajne miejsce i jakie czyste! To aż podejrzane, że ktoś tu tak posprzątał. Albo kazał posprzątać, mniejsza. Jest fajnie i już. Dwa kieliszki i ruda czyli zestaw na jaki czekała kobietka. Taki sobie zażyczyła. Jeśli nikt do niej nie dotrze to wypije sama chociaż skończy się to fatalnie więc Vi przybywaj! Jeśli zdecyduje się przyjść służbą ma ją tu przyprowadzić bez zbędnej zwłoki.
Trzeba to wszystko przemyśleć a przy czym się najlepiej myśli? Naturalnie w wersji Omi będzie to kieliszek dobrego alkoholu. I nawet miała już pomysł kogo namówi na jedną, małą lampeczkę wina. No taką tyci tyci, serio! Wystukując szybki i mało treściwy sms udała się bez zbędnej zwłoki do bawialni. Tutaj jej dawno nie było. W sumie fajne miejsce i jakie czyste! To aż podejrzane, że ktoś tu tak posprzątał. Albo kazał posprzątać, mniejsza. Jest fajnie i już. Dwa kieliszki i ruda czyli zestaw na jaki czekała kobietka. Taki sobie zażyczyła. Jeśli nikt do niej nie dotrze to wypije sama chociaż skończy się to fatalnie więc Vi przybywaj! Jeśli zdecyduje się przyjść służbą ma ją tu przyprowadzić bez zbędnej zwłoki.
- Omitsu
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność
Strona 1 z 2 • 1, 2
Vampire Knight :: Poza Miastem :: Lasy :: Zamczysko Asmodey
Strona 1 z 2
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|