[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Ethan Czw Wrz 07, 2017 11:28 am

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

zwiedzanie-afryki-wybrzeże-kości-słoniowej.jpg


Podróż minęła spokojnie choć ospale. Mieli jedną przesiadkę, a między samolotami godzinę przerwy. W pierwszej klasie byli raczej odosobnieni, co zbytnio mu nie przeszkadzało. Dostawali również masę propozycji alkoholu, jednak Ethan skusił się tylko raz na odrobinę whisky. Na alkohol też jeszcze przyjdzie czas, prawda?
Nim dotarli na miejsce słońce zaczęło zachodzić. Większość trasy przebyli samolotem, później zaś Ethan wynajął samochód, który dowiózł ich do miejsca docelowego, i gdzie mógł go bezpiecznie pozostawić gdy dalej udadzą się w drogę pieszo. Zaparkował pod hotelem i zapłacił za 2 tygodnie parkingu z góry. Auto nie przyda im się w dalszej podróży. Z bagażnika wyciągnął duży plecak, który zarzucił na plecy. Kupił go gdy czekali na drugi samolot, a jego wyposażenie było w sklepie zaraz obok. Dzięki poprzednim podróżom doskonale wiedział co zabrać i co zamierza jej pokazać. Z pewnością nie będzie zawiedziona.
- Pomyślałem, że najpierw zechcesz się odświeżyć - powiedział, gdy już wszystko zostało załatwione, a on wskazał ręką w stronę zatoki. Było tu jeszcze trochę turystów, jednak później zamierzał ją zabrać tam, gdzie turyści nawet nie pomyśleliby aby pójść. Od strony plaży dobiegała muzyka i śmiech. Ktoś grał na bębnach. Sklepiki z kolorowymi chustami, pamiątkami i strojami kąpielowymi były wciąż otwarte, z nadzieją na odrobinę zarobku. Dla wielu tych ludzi to był jedyny dochód na cały rok. Wcześniej przyjeżdżał tu w momentach, kiedy plaże odwiedzane były tylko przez miejscowych. Nigdy też nie mieszał się zbytnio między ludzi, dominowała tu w tych okresach zdecydowanie biedota, śmierdząca głodem i chorobami. Teraz jeszcze, póki co, wszystko było grą pozorów, a to jeszcze da się znieść. Byle tylko turyści przyjechali też za rok.
- Wróćmy też do rozmowy o moich kłach. Gwarantuję, że mają się świetnie - poinformował. Gdyby zechciała mógł zademonstrować uprzejmie, korzystając z usługi jej apetycznej szyi. Oczywiście tylko i wyłącznie w celach pokazowych, a nie dla własnej przyjemności. Skądże znowu. Przecież sama określała go mianem dżentelmena, więc niech nic takiego nie zaprząta jej ślicznej główki. Jakże mógłby ją skłamać?
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty Re: [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Hachiko Czw Wrz 07, 2017 12:12 pm

Wampirzyca za to odwykła od lotów, a tym bardziej długich lotów. Przy Testamencie miała związane ręce, musiała być na każde jego zawołanie, co przypominało jej raczej bycie jego służką niż żoną. Wampir ten straszliwie się rozleniwił tamtego czasu. Może rozwód też dobrze mu posłużył i stanął na nogi? Nie miała z nim kontaktu od momentu rozstania i przypadkowego spotkania, w którym omal nie wypruł jej flaków. Dlatego na nowo musiała przyzwyczaić się do wysokich lotów kilkogodzinnych. Starała się nocą podziwiać widok ziemi z samolotu. W dawnych czasach podróże wampirów były utrudnione przez to, że wszystko trwało bardzo długo, a słońce było śmiertelne. Dopiero pojawienie się statków towarowych, a z czasem pasażerskich, nieco ułatwiło im przemieszczanie się między lądami. Teraz nie było większych problemów...
Hachiko w samolocie skosztowała kilku kieliszków szampana. Bąbelki przyjemnie pieściły podniebienie, ale nic tak nie pieściło, jak słodka i świeża krew. Gdy wylądowali po drugiej przesiadce, posłusznie i bez słowa udała się do auta, które wynajął na lotnisku. W lot domyśliła się, że oto są w dzikiej Afryce, gdzie ludność nie zna żadnych granic, gdzie ludność kieruje się swoimi żądzami i potrzebami, sięgając po to, na co mają ochotę. Mają ochotę grać całymi nocami na bębnach? To grają. A ludzie wokół nich poddają się tętniącemu i gorącemu rytmowi, wyginając erotycznie swe ciała. Odczuwali pożądanie do kobiety swojego brata? Pociągali ją ku ziemi, by posiąść ją brutalnie i ku uciesze swych zmysłów, spijając wzajemnie swe soki. Było to życie brutalne i pełne głodu, ale dla niej miało to swój. Potrafiła docenić ich wolność. Prawdziwą wolność, a nie tę sztuczną opiewaną przez europejskie kraje.
Zerknęła w stronę zatoki, przy której wciąż tętniło życie turystyczne i tubylcze. Pokręciła przecząco głową.
- W bardziej ustronnym miejscu...
O ile nie wstydziła się swojej nagości, o tyle nie miała ochoty, aby turyści z Europy sięgali po aparaty i robili zdjęcia nagiej, białej kobiecie, która postanowiła umyć się jak dzikus w wodzie. Chociaż właśnie takie życie najbardziej ją pociągało! Ze swojej podróżnej torby wyjęła wygodniejsze buty do wędrówek, zastępując na nogach szpilki, które zajęły chwalebne miejsce w torbie. Postanowiła udać się w stronę małych kramików, na których sprzedawano za dolary cieniutkie, bawełniane sukienki, bogato zdobione i farbowane. Postanowiła jedną taką... zwędzić, korzystając z nieuwagi handlarza, który właśnie krzyczał w swoim dialekcie na jakąś kobietę o czekoladowej skórze.
- Zadziwiające, że ci ludzie mają powody, aby śmiać się, tańczyć i cieszyć życiem.
Stwierdziła, wskazując ruchem głowy w stronę mężczyzn, grających na bębnach przy ognisku. Wokół nich właśnie tańczyli inni ludzie z ich plemienia, co było obserwowane i nagrywane przez białych turystów.
Nim jednak zdążyła cokolwiek uczynić dalej lub zrobić, Ethan ją chwilowo powstrzymał, powracając do kwestii, którą poruszyła jeszcze na lotnisku. Posłała mu sardoniczny uśmiech i powstrzymała gestem.
- Och, poczekamy, aż pan Moreau zgłodnieje...
Wiedziała, że teraz, póki nie odczuwał głodu, nie musiał walczyć o krew i dosłownie dalej był tym dżentelmenem z lotniska. Skoro zatem go powstrzymała, to uszanuje to. Wiedziała o tym. W końcu życie na salonach nieco go okiełznało. Wampirzyca zaś chciała ujrzeć w nim oblicze potwora, wyzwolić ze szlachetniaka to, co kiedyś widziała, a co teraz utrzymywał w sobie na uwięzi.
- A tymczasem chodźmy tam, gdzie gra muzyka, gdzie czuć życie, gdzie można poocierać się o krew...
Oczywiście chodziło jej o ludzi i krew tętniącą w ich żyłach. Już stąd słychać było przyspieszone oddechy i szybsze bicie serc. Chwyciła szlachetnego pod zdrowe ramię i pociągnęła go ku tłumowi ludzi i turystów.
- Ja muszę się przebrać...
Szepnęła i nim ktokolwiek zdążył się zorientować, wampirzyca na parę chwil zniknęła. Zzuła z siebie ubranie, które na gorący, ale jakże egzotyczny klimat Afryki się nie nadawał i nałożyła na siebie pasmo luźnego, przewiewnego, nieco prześwitującego materiału, w kolorze turkusowym, który u dołu przechodził powoli w odcień ciemnego złota i mienił się, jakby obsadzony był diamencikami. Wiatr owiewał jej nogi, przez co suknia ocierała się o łydki i uda. Dopiero teraz mogła sobie pozwolić na szczyptę szaleństwa. Mogła pozwolić sobie na powrót do swych korzeni - wolności.
Wróciła do ogniska. Ale znając Ethana, stał jak kołek. W końcu nie przepadał za ludźmi, za towarzystwem. Tyle że... kto kazał mu ich dostrzegać? Wampirzyca wtopiła się w tłum, dając się ponieść ognistej muzyce. Coraz to szybsze uderzenia w bębny powodowały, że poruszała się sama coraz szybciej. Płynne, kocie ruchy, pomagały w zachowaniu równowagi przy wyginaniu ciała, stwarzając wrażenie, jakby w tej chwili tarzała się po wilgotnej posadzce z jakimś mężczyzną w głębokim "uniesieniu".
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty Re: [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Ethan Czw Wrz 07, 2017 12:57 pm

Oh, on w samolocie spędzał praktycznie tyle samo czasu co w aucie. Często bywało, że i dwa czy trzy razy na dobę musiał lecieć do innego miasta czy kraju, a było to dość wygodne i zdecydowanie skracało czas podróży, którego to czasu i tak miał wybitnie niewiele. Czuł się teraz jakby zrzucił z siebie ogromny ciężar, i chociaż żal mu było Christiana to uważał, że i tak zrobił już wystarczająco. Nawet nadto. Rozwinął ich ród tak, jak jeszcze nikt przed nim tego nie uczynił. A on, teraz w końcu mógł się nieco rozluźnić i wrócić do bycia tym samym starym, dobrym wampirem co kiedyś. Mógł w końcu wyluzować, nie żyć wyłącznie pracą i papierami. Z tego względu wybrał Leadris - przy niej, nie przy córce czy żonie mógł się w końcu odprężyć. Leadris miała pełne prawo go nienawidzić, a jednak potrafiła być ponad to, by ich kontakty były takie jak teraz. Relacje z córką pozostaną jeszcze przez długi czas trudne, a z Vivien skończone. Miał tylko nadzieję, że ich spotkanie obędzie się bez wrzasków i krzyków. Bo teraz, kiedy skończył z byciem głową rodu, w końcu mógł robić to co chciał i otaczać się tymi, z którymi miał ochotę rozmawiać. Do niczego się już nie zmuszać. Może i nieco przez to nawet gdy miał okazję to nie odwiedzał żony? Za każdym razem miał w głowie wizję jej irytacji, wyrzutów, fochów. Owszem, miała powód. Ale nigdy nie próbowała zrozumieć jego. Zawsze liczyły się jej odczucia, fobie i lęki. A to, że Ethan nie skarżył się jak bardzo ma dość, sprawiało że dla Vivien liczył się tylko komfort jej i ich córki.
Fakt, sam również miał dość tego nowoczesnego życia. Zdecydowanie dobre czasu dla wampirów, istot nocnych, już minęły. Teraz pozostawały im latarnie i kamery w każdym rogu, a co ciemniejsze zaułki zajęte przez opitych napojem wyskokowym meneli. Śmierdzieli tak mocno, że apetyt po prostu znikał.
- Ustronnych miejsc będziesz miała od groma - obiecał, mając wcześniej na myśli ubranie stroju kąpielowego. Jednakże oczywiście podobał mu się jej sposób myślenia. Zmierzał w interesującym kierunku.
Przyglądał się z rozbawieniem jak kradnie sukienkę. Nie wziął zbyt wiele pieniędzy, świetnie sobie więc z tym poradziła. Bardzo zabawnie.
Na jej uwagę wzruszył lekko ramionami.
- Nie znają niczego innego - wytłumaczył. Bo istotnie tak właśnie było.
Ci ludzie znali tylko biedę, głód, śmierć. Wyobrażenie sobie innego życia było dla nich tak abstrakcyjne, jak życie na marsie. Kiedy kobieta rodziła dzieci; wiedziała, że przynajmniej jedno nie przeżyje. Albo ona sama zginie przy porodzie. Wiedzieli, akceptowali to, żyli jak mogą. A on sam nigdy nie mieszał się w akcje charytatywne - chyba że sytuacja tego wymagała. Ale los tych ludzi był mu całkowicie obojętny. Wiedział o nich dużo, ale jak interesować się konkretnie czymś, czego życie w porównaniu z ich gaśnie tak szybko? Jak pochylać się nad losem mrówki?
- Kiedy zgłodnieję, tam w dziczy możesz być jedynym apetycznym posiłkiem - zbliżył się do niej. Oczywiście, drwił. Nie zamierzał jej krzywdzić. Nie miał ku temu żadnego powodu, a wątpił by ta świadomie chciała mu go dać.
Kiedy oddaliła się od niego zostawił ich rzeczy w kramiku, płacąc za przypilnowanie. Już po krótkiej chwili podbiegła do niego kobieta o egzotycznej urodzie i pociągnęła go w stronę tańczących. Dla niej to on był egzotyczny. Nie opierał się.  Pozwolił kobiecie przez chwilę się prowadzić, a potem sam nadał rytm. W tłumie przyuważył w końcu Hachiko i korzystając z tego, że właściwie nikt nie wie z kim tańczy - zbliżył się do niej i złapał za biodra, tak by teraz tańczyli w jednym rytmie. Bliskość ludzi aktualnie o dziwo mu nie przeszkadzała, choć na dłuższą metę z pewnością wolałby się stąd uwolnić. Póki co był odprężony i rozluźniony, za czym tęsknił od lat.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty Re: [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Hachiko Pią Wrz 08, 2017 11:05 am

Leadris swojego czasu nienawidziła go na swój sposób, ale zaraz ją fascynował. Zawsze pociągała ją wampirza dzikość, kierowanie się swoimi pragnieniami, dążeniem do wyznaczonego celu. Fascynował ją nikczemność Ethana, którą niegdyś potrafił z siebie wyzwolić. Teraz czasami przypominał oswojoną panterę, którą trzyma się na smyczy w salonie wśród gości, żeby poszczycić się wytresowanym dzikim kotem. Może Vivien założyła mu zbyt krótką smycz i dała za mało swobody? Nie miała pojęcia, bo w końcu jej małżeństwo z Testamentem uczyniło dokładnie to samo z nią. Rudowłosa też często widziała obraz byłe męża, który ciągle robił jej wyrzuty, obrażał się i wiecznie obżerał. Jego umysł odrzucił jakiekolwiek racjonalne, ludzkie myślenie, ustępując zwierzęcym genom.
Wampirzyca miała pewną przypadłość - lubowała się w chodzeniu nago, jak ją sam szatan stworzył. Gdy nakładała na siebie jedwabie, miała wrażenie, że krępuje jej to ruchy. Zresztą nie miała przecież nic do ukrycia, ale nie koniecznie ludzkie oczy godne były oglądania idealnego wampirzego ciała.
- Trzymam Cię za słowo. Zdradź mi tylko, gdzie będziemy sypiać za dnia.
Domyślała się, że nocować raczej w pięciogwiazdkowym hotelu nie będą i wcale jej to nie przeszkadzało. Luksus mieli na co dzień, a wampirzyca chciała wrócić do swoich korzeni. Dostrzegła też jego rozbawienie, kiedy kradła sukienkę.
- Nie patrz tak!
Zaśmiała się.
- Cieszę się życiem i czerpię z tego garściami.
Sama też w końcu uwolniła się od przeszłości. Nie musiała już słychać czyichś dąsów, obrażeń, wyrzutów. Nikt już nie terroryzował jej psychicznie, nie musiała zastanawiać się, czy nadal jest kusząca i kobieca i czy podoba się mężczyznom, bo Testament miał dwie lewe ręce. To wszystko, a także ten wyjazd sprawiło, że mogła się odrodzić.
- Słyszałam, że jest tutaj sporo kłusowników, którzy bezkarnie mordują zwierzęta, więc nie umrzesz z głodu... A kłusownikom przyda się nauczka.
Wzruszyła ramionami. Co jak co, ale nie lubiła, kiedy zwierzętom działa się krzywda. Potrafiła być zwyrodniała względem własnej rasy i ludzi, ale nie w stosunku do zwierząt. Gdzieżby tam Ethan śmiał kogokolwiek skrzywdzić?! Przecież to taki ułożony dżentelmen, którego wychowała małżonka. Cóż, każdy z czasem się zmienia i dostrzega inne priorytety. Ethan chciał w końcu się ustatkować i założyć własną rodzinę, sprzeciwiając się tym samym rodowym powinnościom i obowiązkom - musiał mieć szlachetnkrwistą żonę. Tyle że po co, skoro już wcześniej wykorzystał Nadirę do urodzenia dzieci? Każdy żyje tak, jak mu wygodnie. Leadris w tej chwili nie potrzebowała nic więcej do szczęścia. Wolność. Zabawa. Muzyka. Ulotne chwile w dziczy. Wiedziała, że cokolwiek nie uczyni tutaj, pozostanie to tajemnicą jej, Ethana i natury, w którą mieli zamiar się zapuścić.
Wampirzyca nie miała nic przeciwko takiej bliskości wampira, kiedy poczuła jego dłonie na biodrach. Sama dała porwać się w rytm muzyki. Oparła głowę o jego tors, natomiast biodra odepchnęła nieco do przodu, dziko nimi poruszając. Jej płomienne włosy wirowały wraz z nim, w rytm ruchów. Widziała jak przez mgłę otaczających ich ludzi, śmiertelni im się przyglądali, widziała ten podziw w ich oczach. Zaczęli ich traktować niczym bóstwo. W końcu byli niemal idealni pod każdym względem. Jednak odsunęła od siebie wszelkie myśli, pozostało uczucie wolności i niezależności. Miała poczucie, że świat legł u stóp jej i Ethana. Nawet jeśli było to tylko złudzenie, to czy nie można go spijać zachłannie choć przez ułamek sekundy? Całkowicie zatraciła się w pulsującym rytmie, wyrażała siebie poprzez energiczny i zmysłowy taniec, pozwalając zmysłom przejąć nad ciałem kontrolę. Nie dbała o to, co śmiertelnicy sobie o nich pomyślą, nie dbała o to, czy w ich oczach byli istotami ponad śmiertelnymi. Był to taki region świata, gdzie nic nie docierało, tutaj naprawdę znów mogli być sobą - wampirami. Jak kiedyś, w dawnych czasach. Zrozumiała, dlaczego Ethan tak często podróżował i znikał na długie dni, tygodnie, miesiące i lata...
- Raj dla wampirów... Nie dziwię się, że byłeś gotów porzucić wszystko dla takich chwil.
Rozumiała to wręcz doskonale. Sama z chęcią zaczęłaby tak żyć. W końcu nic ją już nie trzymało w Japonii. Nie miała po co tam wracać ani do kogo. Słyszała potężne serce Ethana, które pulsowało pod jej głową, słyszała ten rytm, który scalał się z rytmem bębnów. Ciepły wiatr otulał ich ciała i wampirzyca miała wrażenie, jakby od dobrego tygodnia nie czyniła nic więcej tylko się narkotyzowała.
Ale powoli zaczynała odczuwać pragnienie. Głód. Chciała czerpać znacznie więcej z tego przedstawienia. Chciała być podziwiania, ale musiała odczekać, aż turyści spokojnie rozejdą się do swoich hoteli. Miała już dość kosztowania wysublimowanej europejskiej krwi. Chciała poczuć w sobie tę gorącą, żywiołową i dziką krew rdzennych mieszkańców Afryki.
Nagle muzyka się skończyła. Gęsty tłum gapiów, który ich otaczał w końcu zaczął topnieć, by w końcu para wampirów mogła znaleźć się wyłącznie w towarzystwie tubylców. Leadris nie miała pojęcia przez jak długi czas dawała się porwać tym rytmom, ale widać było na jej licu niemy zachwyt.
- Nie masz może ochoty na miły posiłek w uroczym towarzystwie?
Zagadnęła i wreszcie się od niego odsunęła, kiedy zorientowała się, że wciąż są tak blisko siebie, jak podczas tego zwariowanego tańca.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty Re: [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Ethan Pią Wrz 08, 2017 8:37 pm

Właśnie. Ostatnio i on sam właśnie w ten sposób się czuł. Stetryczał przez ciągłe pokłady obowiązków, brak czasu na to, żeby być sobą. Nie była to jednak wina Vivien - ich ród był po prostu na tyle potężny, że wymagał ogromnego nakładu czasu. Wysysał życie kropla po kropli. Z pewnością wuj o tym wiedział - wszakże dlatego zaginął bez wieści, by już nigdy w życiu nie pokazać się nikomu z ich rodziny. Dlatego też ojciec tak wszystko olewał. Dlatego i chyba też Adrien poszedł w kompletnie innym kierunku, zauważając to dużo przed starszym bratem. Niestety, dla Ethana było już za późno - wuj zdążył tak bardzo wpoić mu poczucie obowiązku, że Ethan nigdy nie wyobrażał sobie robić cokolwiek innego, niż kontynuowanie rodzinnej tradycji i zarządzanie wszystkim, jednocześnie będąc jednym z najlepszych wampirzych (bo ludzie nie byli zdolni im dorównać) chirurgów na świecie. To on wymyślił i wprowadził masę innowacji, takich jak podwyższanie wampirzej krwi, jednak te tajemnice były zazdrośnie strzeżone przez ich ród. Zresztą, w ten sposób robiły wszystkie rody. W każdym razie dopiero po masie lat uzmysłowił sobie, w jak ogromne bagno się wpakował i że ma prawo lubić robić również co innego. Przeogromne bagno. Na szczęście Christian ma Christophera, który wyjątkowo garnie się do pomocy, więc o połowę mniej obowiązków zrobi mu dużą różnicę. Tak samo jak to, że zmieniła się era - teraz istnieje tak duża ilość wynalazków ułatwiających kontakt i pracę, że nie powinien przechodzić aż takiego piekła. Niestety na tym wszystkim chyba najmocniej ucierpiała Vivien. Jest mu jej nawet nieco szkoda. "Nieco", gdyż nigdy tak naprawdę nie zaangażowała się w jego pracę, a tylko w swoją karierę. Nie była z nim we Francji, tylko jeździła gdzie chciała, a potem narzekała na niego. Nigdy mu nie współczuła, a obarczała tylko jeszcze większym poczuciem winy i chęcią ucieczki jak najdalej od tego wszystkiego. No bo skoro tak bardzo jej na nim zależało - dlaczego nie była przy nim, tylko zabierała Elyse z dala od niego? Gdyby ich córka nadal wychowywała się w rezydencji widywałaby ojca praktycznie codziennie. Właśnie.  Teraz on musiał się tłumaczyć z życia dla którego się narodził przed córką, którą jej matka wywoziła i wpajała jej, jak okropnego ma ojca. Nie zamierzał więcej tego robić. W końcu zrozumiał, że nie tylko on popełniał błąd.
Uniósł do góry kącik ust w odpowiedzi. Chyba nie sądziła, że jej to teraz zdradzi?
- Nie będziesz narzekać - obiecał. Znał kilka miłych miejsc. A w dodatku - skąd pomysł że będą mieć wystarczająco czasu na spanie?
- Właśnie widzę - bez problemu dało się zauważyć jak cieszy ją rozstanie z Testamentem. Fakt, mężem musiał być fatalnym. Może nawet gorszym niż Ethan? Kto wie. Razem widział ich chyba tylko raz, więc nie za bardzo mógł to finalnie określić. Wystarczyły mu jednak jej słowa przy ich ostatnim spotkaniu. Tworzyło to wyobrażenie dość... burzliwego związku.
- Oh? Martwisz się o biedne zwierzątka? - wyszczerzył kły w dość sarkastycznym uśmiechu, jednak był rozbawiony. Jasne, mogą trochę zapolować, czemu nie. Miło będzie zobaczyć, jak ktoś, kto bawi się w łowcę staje się zwierzyną. Są wtedy zawsze tak uroczo zaskoczeni. Ethan aż przęknął ślinę. Tu nie chodziło o głód, a o polowanie. O zapach paniki. O szybko bijące serca, gdy już wiedzą, że zginą. O szum przepływającej krwi, która niedługo zatrzyma się na zawsze. Tak, dawno nie polował. Łatwa ofiara, choćby nadobna dziewica - nigdy nie sprawi tak ogromnej satysfakcji.
Przez chwilę pozwolił zatracić się w tańcu, czując chłodne ciało wampirzycy, wśród dziesiątek rozgrzanych tańcem. Z pewnością przyciągali uwagę - tańczyli do utraty tchu, lecz go nie tracili. Wyglądali pięknie i inaczej niż wszyscy. Nie przejmował się jednak tym w ogóle, nie myśląc w sumie nawet o niczym, do czasu aż Leadris wytrąciła go z tego stanu, rzucając uwagę o jego wyjazdach. Nagle zauważył, że wszyscy na nich patrzą.
- Jestem nieco za stary na życie w tych czasach - zauważył, a publiczności pokłonił się nonszalancko z nieskrywaną irytacją. Dopiero teraz chyba zauważyli, że wgapiali się w nich jak łysy w suchary. Idioci. Muzyka się skończyła, a tubylcy zaczęli odchodzić.
- Nie dzisiaj. Niedaleko jest miejsce, które chcę ci pokazać - podszedł do sklepiku i odebrał ich rzeczy. Zarzucił plecak na ramiona.
- Potrzebujemy kąpieli - zauważył. Po tylu godzinach w drodze z chęcią wskoczyłby do wody. Jednak nie tu. Chwycił ją więc za rękę i nie zważając na protesty (jeśli takowe by były) - pociągnął mocno za sobą, nadając szybki rytm ich krokom. To niedaleko. Zaledwie 15 minut drogi.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty Re: [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Hachiko Pon Wrz 11, 2017 10:10 am

Właśnie miała cichą nadzieję, że wampir zdradzi jej, gdzie będą przesypiać dnie. Nie znała słabości Ethana i sama miała nadzieję, że wampir nie zna jej, jednak nie czuła się zbyt dobrze, kiedy miała przebywać na świetle słonecznym. Może i od razu nie spłonęłaby żywcem, to jednak nie chciałaby być poddana działaniu promieniom. Czuła się kołowata, była osłabiona i naprawdę wolałaby spędzić te godziny gdzieś w mroku, ciszy i z dala od ludzi. Przyzwyczaiła się do samotności i ciemności, mroku. A słońce na równiku, czyli jak tutaj, było jeszcze intensywniejsze niż gdziekolwiek indziej.
- Spanie pod gołym niebem byłoby o tyle kuszące, gdyby nie światło dzienne...
Szczerze mówiąc, to nie miała pojęcia, co zaplanował, ale nie chciała w to wnikać, skoro miało to pozostać tajemnicą.
Doskonale go rozumiała. Obecne czasy były idealne dla nowonarodzonych wampirów, które nie znały czaru minionych wieków. Wówczas mona było czuć się bezkarnym, łowcy dopiero powstawali, ale nie potrafili uczynić wampirom większej krzywdy. Teraz zresztą nadal pozostawali słabi, nie licząc dosłownie kilku silniejszych jednostek wśród ich szeregów. To w końcu byli ludzie i nie potrafili wspólnie działać, gdy w grę wchodzi władza. Wampiry z natury były samotnikami i nie potrafiły na dłużej tkwić u swego boku. Wszystko w końcu przemija, a to zasługa czasu.
- Można by stworzyć swoją własną enklawę, wprowadzić własne zasady i tworzyć dla siebie nowe wampiry. Wstrząsnęło by fasadami Rady.
Ot, zasady w końcu trzeba by jakieś wprowadzić. Byłby to świat idealny dla wampirów z dawnych epok.
- Same zasady... Nie dziś, nie jutro. Piękne widoki nie uciekną nam, a ci ludzie tak smakowicie pachną...
I gdy chciała już postąpić krok w stronę oddalających się powoli tubylców, Ethan schwycił ją za rękę i pociągnął ku sobie, by udać się w ustronne miejsce, które chciał jej pokazać. Może i dla wampirów był to piętnastominutowy spacerek, to dla ludzi mogło to być miejsce wręcz niedostępne. Poruszali się w swoim wampirzym tempie, ale Leadris ewidentnie nie była zachwycona, że odciągnął ją wręcz brutalnie od egzotycznej krwi. Byli podani jak na tacy!
- Wątpię, żeby cokolwiek mogło przebić tę egzotyczną krew...
Mruknęła pod nosem. Nie przeszkadzało jej, że trzymał ją za rękę. W końcu nie było to nic nadzwyczajnego, kierował ją w stronę miejsca, które zamierzał i chciał pokazać swej towarzyszce. Zapewne w końcu tam dotarli... Ale cóż ujrzeli? Noc była piękna, gwiazdy pulsowały na niebie, a księżyc w pełni oświetlał to, co rozpościerało się przed nimi.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty Re: [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Ethan Wto Wrz 12, 2017 9:45 am

Spokojnie. Tam, gdzie się wybierają nie ma zbyt wiele światła - nawet w dzień. Wbrew ogólnym skojarzeniom Afryka nie składa się tylko z suchego piasku, lwów i skorpionów. Może bardziej w głąb lądu, ale oni są kompletnie gdzieś indziej - na wybrzeżach, w kompletnie innym klimacie. Sam nie wytrzymałby pustynnych upałów, więc i zwykle nie udawał się w takie miejsca. W końcu oboje są wampirami, prawda? On zna ten ból. Nie, tam gdzie ją zabiera jest wilgotno, ciemno i przyjemnie, choć odrobinę zbyt ciepło, ale i przed tym można się ukryć.
- Nie martw się światłem, tam się jeszcze za nim stęsknisz - obiecał.
Fakt, stworzyć miejsce, w którym wampiry mogłyby być sobą  - to byłoby coś. Niby istniała dzielnica nocna, ale to wciąż nie byłoby to. Obecny świat narzucał zbyt dużo ograniczeń. Nie można atakować otwarcie ludzi, trzymać się cienia, ukrywać. Kiedyś wampiry były niesamowite, potężne, nikt się z nimi nie równał, a ludzie tylko sądzili, że mają jakiekolwiek szanse. Nawet tłum z pochodniami nie mógł się oprzeć jednemu czystokrwistemu wampirowi. A teraz? Łowcy sobie poczynają w najlepsze, istnieje Rada wymierzająca "kary", sądząca, że wszystko im wolno. Niedługo każdy wampir po urodzeniu będzie miał piłowane kły, by pod żadnym pozorem nigdy nie zasmakować w prawdziwej krwi. Rada sama sobie zakłada kaganiec. Wampiry powinny się zjednoczyć i stworzyć nowy świat - swój. W którym to oni by rządzili, nie interesując się niczyim dobrem prócz własnego. Niestety było to nierealne. Tak jak wyżej - w dużej ilości wampirzych umysłów powstała już mentalność niewolnika. Sami sądzą, że powinni się kryć.
- Tak uważasz? Może rada sama powinna utworzyć takie miejsce, zamiast narzucać sobie bariery? - wzruszył ramionami. Dlatego właśnie nie mieszał się w ich sprawy i sam nie chciał być ich członkiem. Nie podobało mu się to, że ich pobratymcy sami nad sobą kręcą bat.
- Nie marudź - warknął. Spokojnie, tam też na pewno natrafią na smaczny kąsek nie raz i nie dwa.
Nie minęło dużo czasu, a w końcu doszli na miejsce. Łatwo mogli to odczuć na własnej skórze - wilgoć lasu dawała o sobie znać już na plaży, a teraz zapach bujnej roślinności był tak silny, że z ledwością przebijało się przez niego cokolwiek innego. [You must be registered and logged in to see this link.]. Wiecznie ciemne, tętniące życiem i roślinnością miejsce. Tu był jeszcze niewielki, ale poruszając się wciąż wzdłuż wybrzeża można było dotrzeć do jeszcze potężniejszej jego części. Zresztą, ta też robiła wrażenie. Ruszyli powoli przedzierając się przez gęstą roślinność, aż w końcu dotarli w miejsce, które chciał jej pokazać.
[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej UcAbZuy
- Może być, co? - zapytał, gdy w końcu stanęli. Zrzucił plecak i zbliżył się do źródła by opłukać twarz i włosy.

Dwa tygodnie minęły bardzo szybko, bawili się dobrze, wypoczeli,

z/t oboje.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty Re: [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Mistrz Gry Sro Cze 10, 2020 3:01 pm

Wolny Temat

Wszyscy obecni w temacie dali zt. Zachęcamy do pisania.
Mistrz Gry

Mistrz Gry
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Ludzka A


Powrót do góry Go down

[AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej Empty Re: [AFRYKA] Wybrzeże kości słoniowej

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach