Szosa

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gerard Sob Gru 16, 2017 11:24 pm

Gerard postanowił wybrać się na małą wyprawę. Z racji tego, że od jakiegoś czasu stary dziad zaniedbał swoje treningi, uznał, że zacznie od przyjemnego biegania. Jakoś popadł w załamanie i depresję, zupełnie, jakby z jego winy zginęły tysiące ludzi. Miasto nieco się uspokoiło, odkąd Samuru został zmieniony w człowieka, a ślad po Testamencie po prostu zniknął. Sam Gerard miał wrażenie, że popadł w zapomnienie. Czuł się słabym łowcą. Podpadł na duchu, ponadto "starość" robiła swoje. Może i wyglądał na soczystą czterdziechę, ale czuł się podstarzałym dziadkiem. Czasami brakowało mu dreszczyku emocji, jaki wiązał się z życiem łowcy, ale też brakowało mu starej ekipy łowców. Nie ma się oszukiwać, ale z Namikaze sporo przeszedł i w sumie łączyła ich przyjaźń, co było rzadkością w tym okrutnym świecie łowców. Nikt nie chciał się do nikogo przywiązywać, bo nie znali swojej przyszłości. Była niewiadomą, a Gerard już stracił wielu przyjaciół i... członków rodziny.
Wybiegł zza zakrętu, który biegł wzdłuż drzew. Właściwie były tu same serpentyny drzew i ujrzeć na tym odludziu jakieś auto było równoznaczne z cudem. Tym samym Gerard nie spodziewał się, że na środku jezdni zastanie znaną kobietę w nieznanym aucie. Do jego uszu dobiegły siarczyste przekleństwa, jakie z siebie wyrzuciła. Kobieta pochylająca się nad maską auta, poszukująca, a raczej usiłująca znaleźć problem, przez który auto się po prostu rozkraczyło, był śmieszny. Nigdy nie wiedziały, gdzie co jest, więc równie dobrze mogły tego po prostu nie robić. Pewnie większość z nich nie potrafiłaby sama wymienić oleju. Gerard nigdy zresztą nie generalizował kobiet. Uważał je oczywiście za silne jednostki, szczególnie wtedy, gdy z własnej, nieprzymuszonej woli postanowiły wkroczyć w szeregi łowców. Uważał po prostu, że nie nadawały się na łowczynie, nie względu na to, że mogły być słabsze fizyczne, ale po prostu były takie delikatne i to one zasługiwały na bycie chronionymi.
Podbiegł do Esmeraldy, nie przestawał truchtać w miejscu, żeby nie wytracić ciepła organizmu. Nie chciał zamarznąć na śmierć w takim obskurnym miejscu. Po chwili Esme wsiadła do auta, wyraźnie zdenerwowana. Usiłowała przywołać auto do życia, ale rozrusznik zdecydowanie miał ją w dupie. Zapukał w szybkę od strony kierowcy i poczekał, aż ruda zareguje.
- Proponowałbym go zepchnąć na pobocze. A potem zadzwonić po lawetę.
Zasugerował. Nie wiedział przecież, że dziewczyna miała prawie rozładowany telefon. A sam łowca takowego nie miał przy sobie. Nie był z tej generacji, którzy nie wyobrażali sobie życia bez telefonu przy boku.
- Popchnę Cię. Tylko spuść ręczny.
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Przecież w ustach Gerarda brzmiało to... bardzo normalnie, nikt nie dopatrzyłby się tutaj niczego zdrożnego. W między czasie deszcz ze śniegiem zaczął mocniej padać. Do rana jezdnia ta zostanie doszczętnie zasypana i kto wie, czy nie przypomną sobie o niej dopiero wówczas, gdy przyjdzie odwilż w przyszłym roku.
- Chyba nie będziesz miała czym wrócić do miasta...
Stwierdził w końcu i zaczął się zastanawiać, czy po prostu nie ugościć jej u siebie, gdyby oczywiście zechciała. Sądził, że wolałaby jedną z jego przytulnych sypialni dla gości niż spanie w aucie, w którym zamarznie. Nawet wino nie rozgrzałoby jej na długo.
- Możesz przeczekać u mnie do następnego dnia.
Gerard nigdy się nie narzucał. Byli po prostu w tym samym fachu, więc... to oczywiste, że chciał jej pomóc.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Esmeralda Nie Gru 17, 2017 12:30 am

Oświata przeszła wiele zmian ale pewne imiona na zawsze wyryły się na spiżowych tablicach siedziby. Wśród nich było miejsce dla każdego dowódcy, w tym i Gerarda. Lekarka zawsze podziwiała silniejszych od siebie. Osobiście nie potrafiła się przyznać do własnych słabości i wciąż zawzięcie pracowała nad swoimi umiejętnościami. Kiedy przybyła do Yokohamy to właśnie Gerard był tu dowódcą. Obecnie zniknął z pierwszej linii frontu, nie pojawiał się ani na zebraniach ani samym zamku. Był ostatnią osobą którą spodziewała się spotkać na takim zadupiu, bo kto normalny wybiera się na wycieczki o tej porze? Pogoda rzeczywiście nie rozpieszczała, ale najgorsza była ta przeklęta niemoc. Brak umiejętności ponownego uruchomienia auta oraz naładowania telefonu za pośrednictwem chociażby poziomu wkurwienia. Bo trzeba przyznać, że ruda nie należała do osób szczególnie uprzejmych i cierpliwych. Przez lata nauczyła się hamować mordercze zapędy, lecz w tej kwestii wciąż była jeszcze wielce daleka od ideału.
Zdziwiła się słysząc pukanie w szybę. Nie widziała nadchodzącej jednostki. Deszcz ze śniegiem zaś zręcznie ukrywały dźwięki kroków. W dłoni miała już broń palną – odbezpieczoną i wycelowaną w stronę skąd dobiegł dźwięk.
Wspaniale się prezentujesz Esme. Ktoś chce pomóc a ty wyciągasz broń. Brawo geniuszu.
Ale szyba w którą zapukał mężczyzna straciła już większość widoczności przez osiadający na niej szron. Zamiast tajemniczego wybawcy po drugiej stronie mógł się znajdować równie dobrze spragniony krwi wampir. Nie mogła otworzyć przymarzniętego okna, dlatego uchyliła drzwi chcąc sprawdzić z kim przyszło jej mieć do czynienia. Wokół nie było żadnych świateł więc już wcześniej wykluczyła możliwość nadjechania auta. Przecież polowała na jakiś samochód i co z tego, że wszyscy ją od tak po prostu mijali.
- Ty tutaj i w taką pogodę… -  Jednak nie każdy książę z bajki musi zjawić się na białym rumaku. Esmeralda schowała broń do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyszła z auta.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że Cię widzę. Musiałabym się chyba rozebrać na środku drogi by ktokolwiek z tutejszych wyraził zainteresowanie i pomógł. - potarła dłonie czując przenikający chłód. Deszcz ze śniegiem wciąż zacinał i bardzo szybko zamienił drogę w bezkresną breję.
- Chciałam, ale mój telefon również odmówił posłuszeństwa. - gdyby nie zapomniała go naładować problem byłby mniejszy. Chociaż czy ktokolwiek chciałby przyjechać w taką pogodę? W obecnym momencie musiałaby wezwać lawetę i jakiś pług żeby wyjechać z bagna jakie miało okazje się wytworzyć.
- Jasne. - powiedziała bez krzty cynizmu i zrobiła to co polecił jasnowłosy. Mogła sama zepchnąć auto na pobocze ale z doświadczenia wiedziała, że nie warto odmawiać mężczyźnie w takich sytuacjach. Chciał dobrze, a taki ruch mógł wpłynąć na jego „męską dumę”.
- To ja przestawię trójkąt. - oddaliła się na chwilę otrzepując znak z przylepionego śniegu. Część aut dodatkowo go ochlapała przez co połowicznie zaginął przez kiepskie warunki na drodze.
- Właściwie to nie jechałam do miasta. Wracałam do domu ale teraz nawet jakby odpalił to wątpię by leśne drogi były przejezdne. - musiałaby zostawić auto i przejść się jakieś dwa kilometry w środek lasu. Przez zaspy albo lodowe jeziora.
- Jeśli to nie będzie dla Ciebie kłopot to chętnie. Tylko mam ze sobą trochę sprzętu i nie chciałabym go tutaj zostawiać. - otworzyła tylne drzwi wyciągając napakowany po brzegi plecach i torbę. Obładowała się i zamknęła samochód.
- Możemy ruszać. To daleko stąd? - zapytała. Ciekawiło ją jak mieszka starszy łowca o którym ostatnio słyszała bodajże od Louisy.

z/t x2
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Joffrey Wto Lut 06, 2018 10:25 pm

Nie rozumiał tego co się działo z Fabio. Z jednej strony nie miał nic przeciwko temu, że trochę mu się przybrało. Więcej ciałka do kochania i te sprawy.. ale z drugiej nie rozumiał czemu tak nagle przytył i jadł za dwóch, a może trzech? Joffrey był rzecz jasna przeszczęśliwy, ale nie zmieniało to faktu, że nawet taki głupek jak on wiedział, że coś jest nie tak.
Jak jednak wampir chciał rozwiązać ten problem? Upijając się do nieprzytomności, tłumacząc wcześniej narzeczonemu, że musi gdzieś pilnie wyjść. Joffrey już nie wyglądał tak dobrze jak zazwyczaj. Potargane włosy, sińce pod oczami, które były podkrążone i wybrudzony czarny dres pumy. Na pewno wielu mogłoby go nie poznać, a poza tym było ciemno.
Rzecz jasna w łapsku trzymał na wpół wypitą wódkę, a jego chwiejny krok sugerował, że jest naprawdę w kiepskim stanie. Przewrócił oczami i spojrzał w niebo, które wydawało mu się go pochłaniać.
Zakręcił się i wywrócił, trafiając do jakiegoś rowu. Na jego twarzy znalazło się trochę ziemi, która z resztą wpadła mu do oka.
- Kuurełaa. - Wysapał niemrawo, wsadzając sobie palce do oka (te wsadzanie palców to chyba rodzinne) i spojrzał znad rowu, starając się w miarę ogarnąć. Niestety jego stan nie pozwalał mu na to, więc wymacał tylko telefon, który miał w kieszeni i nagle sobie o czymś przypomniał.
Co z Pi? Chłopak dalej jest u niego? Na śmierć o nim zapomniał, że nawet pijakowi się przykro zrobiło. Patrzył z otępieniem w ekran telefonu, aby po chwili wysłać ciężko zrozumiałego sms'a. Przez chwilę zastanawiał się czy nie zadzwonić do Fabio, który na pewno się martwił.
Siła ciężkości sprawiła jednak, że się położył i zamknął oczy. Nawet nie zwracał uwagi na przejeżdżające auta, które również go nie widziały. W końcu Kurosz smacznie leżał sobie w rowie i tulił do brzucha butelkę wódki.
Wydawać się mogło, że jak najbardziej pasuje mu to miejsce i nie przeszkadzała mu wizja spędzenia tutaj nocy. Po czasie wampir otworzył jedno czerwone oko, dostrzegając jasny błysk. Wojna? Zakrył łeb i skulił się, mamrocząc coś pod nosem.
Oczywiście nic z takich rzeczy się nie działo, a jedynie światła aut dawały takie wrażenie. Wódka wdawać się mogła super karabinem, więc nie miał się o co martwić. Jebnął głową o ziemię, ucinając sobie krótką drzemkę.
Krótką, bo ktoś musiał mu ją przerwać.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Sro Lut 07, 2018 6:24 pm

Trochę się nie widzieli, ale Mysza nie próżnował. Pod nieobecność Pana nie tylko doszedł do ładu ze swoją higieną osobistą (tuż po małej, ale ważnej wyprawie na zamek Kuroszów), ale i zaklimatyzował się w apartamencie wampira. Za łóżko obrał kanapę, nauczył się sprawniej obsługiwać elektroniką niż przedtem, a nawet oswoił się z internetem na tyle, że mógł wyszukać kilku wskazówek. Dawno nie miał możliwości kontaktowania się ze światem w żaden sposób, a cenne informacje zdobywał jedynie bezpośrednio u źródła. Spisał najważniejsze numery telefonów do komórki, którą wręczył mu Joffrey, naładował baterię, wziął powerbanka, termos z ciepłą krwią w folii oraz gruby szal do plecaka. Obawiał się, że poszukiwania jego właściciela będą trudne i żmudne.
Wgrał też aplikację w telefonie, gdzie odznaczał ulice, na których już był. Częściowo przemieszczał się na nogach, jeszcze nie nabrał ufności do korzystania z komunikacji. Gdzie zaś się dało - brał miejskie rowery na monety i przemierzał na dwóch kołach kolejne kilometry. Aż wreszcie zahamował z małym ślizgiem od świeżej pokrywy śnieżnej na poboczu. Po trzech godzinach od SMSa Hagena udało się go wreszcie namierzyć. Zeskoczył gwałtownie z roweru i zszedł na dół rowu do Czarnowłosego. Z przejęciem zaczął zgarniać śnieg z jego sylwetki.
-Panie, już jestem... -wyszeptał, a drżące ręce jeszcze szybciej starały się pozbyć warstwy białego puchu z jego oblicza, które lekko objął w palcach, aby przyjrzeć się jego wyrazowi twarzy- ...zaraz Cię stąd wyciągnę.
Nabrał większej krzepy i uniósł niemal nad swoją głową posturę wyższego mężczyzny, żeby wydostać go ze śmierdzącego rowu. Albo to Joffrey upił się za dużo i doszczętnie wchłonął zapachem alkoholu. Opatulił mu szyję i głowę szalem, żeby nieco pozbyć się wilgoci od śniegu. Powinien był zabrać jakieś ubranie na zapas, ale liczył się czas. Poza tym zaraz zadzwoni po taksówkę, tylko upewni się, czy aby jego Pan jest przytomny. Lepiej by był, uniknąłby Pi problemu ze wciągnięciem swego właściciela do pojazdu. No i ogólnie, powinien coś rzec dla spokoju drżącej z troski Myszy.
Przerzucił jego ramię przez swój bark i powolutku zmuszał go do stawiania kroków po poboczu. Wolną ręką odprowadzał rower na przystanek, na którym tutaj się zjawił.
-Jeszcze kawałeczek, dasz radę. Ze wszystkim dasz radę, cokolwiek Cię trapi.
Próbował pocieszyć, choć rozmowa z pijakami to najczęściej rozmowa do ściany. Najważniejsze, by jako-tako współpracował. Potem tylko wezwie taksówkę i w domu postara się go postawić na nogi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Joffrey Sro Lut 07, 2018 10:21 pm

Dobrze, że Pi nie próżnował. Hagen na pewno byłby dumny z jego ''osiągnięć'' ale nie czas i miejsce na nie. Właściciel wampira leżał w ohydnym rowie i próbował się zdrzemnąć. Światła aut bardzo go denerwowały, a gdy zajęty był wyklinaniem do nich, nadeszła wiadomość od Pi. Nie odczytał jej, gubiąc telefon pośród śniegu.
Minęło naprawdę sporo czasu, a Joffrey nie poruszył się nawet na milimetr. Zaczął go zasypywać śnieg. Przynajmniej nie czuł bijącego od niego chłodu, być może jako człowiek mógłby nie żyć!
Podczas drzemki widział wiele znajomych twarzy. Wśród nich pojawiła się nawet matka, która kiwała na niego paluchem. Przecież był dorosły, mógł robić co chciał!
Ze snu wyrwało go jednak jakieś sapanie. Ktoś go obmacywał? Czyżby padł ofiarą jakiegoś napalonego zboczeńca? Otworzył rozwścieczone, czerwone oczy i skierował je na twarz wampira, powstrzymując się od wyzwysik.
- Pi? Chłopie jak ja Cię dawno nie widziałem! - Mówił nieco głośniej niż było to konieczne, ale co najważniejsze, normalnie. Gdy poczuł palce na sobie, drgnął i omal wypuścił cenną wódkę, którą na nowo przycisnął do klatki piersiowej.
- ALEŻ NIE MA TAKIEJ POTRZEBY. - Bo przecież Joffrey nie mógł wrócić w takim stanie do domu. Fabio zrobiłby mu taką awanturę, że w głowie by się nie mieściło. Pozostanie w tym miejscu na noc nie wydawało się takie złe, w końcu nikomu nie zagrażał.
Nie opierał się jednak gdy sługa próbował go wyciągnąć, jakoś dał radę. Gdy szalik opatulił jego szyję, zaczął się szamotać. Myślał, że atakuje go przeogromny dusiciel boa. Przy okazji sługa miał zadzwonić po taksówkę, lecz wampir wyrwał mu telefon z rąk i wyrzucił do rowu.
Nie minęła chwila, gdy zaczął się w niego tępo wpatrywać. Jaka taksówka chciałaby ich zabrać?
Otworzył butelkę wódki i zaczął ją zerować. O ile Pi mu nie przerwie, wypije wszystko. Alkohol nie może się zmarnować! Wywalił szkło, ledwo stojąc. W końcu jednak chłopak przerzucił jego ramię przez swój bark i zaczął prowadzić do przodu. Kuroszowi nie za bardzo to się spodobało. Syknął coś pod nosem i zerknął na jego bladą mordkę.
- Oczywiście, że dam. Jestem niezniszczalny! - Wrzasnął mu do ucha, a następnie zatoczył się i upadł. Nawet bidny Pi mógł polecieć, Joffrey za lekki nie był. Kurosz przekręcił się na bok, a jego wzrok skupił się na rowerze.
- Przyjechałeś nim? - Oczy błysnęły złowrogo i nawet nie minęła chwila gdy wstał i wsiadł na niego.
Chyba nie muszę tłumaczyć, że Joffrey zaczął odjeżdżać rowerem prosto przed siebie, kołysząc się na wszystkie strony. Akurat naprzeciw nich jechało rozpędzone auto, w które Kurosz chciał koniecznie wjechać.
ACH TE ŻYCIE NA KRAWĘDZI.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Czw Lut 08, 2018 7:32 pm

Wszystko działo się na opak. Bunt o to, że nie idzie. Boa dusiciel z szalika. Chwiejny krok trzęsący sługą na lewo i prawo. Jeszcze pozbawił Myszy telefonu! Bo co? Bo aż tak bardzo nie chciał wracać? Spanikowany sługa próbował wyjść z twarzą i nie dać plamy. Wszak jak Hagen wytrzeźwieje, to przypomni sobie przebieg akcji ratunkowej i gromy spadną oczywiście na Pi. Był tego pewien.
-Joff! Co robisz?! -nawet zaczął mówić per Ty do swego przełożonego; w międzyczasie pochylił się, by poszukać wzrokiem telefonu, który został mu wytrącony z rąk- Dobrze, dobrze, nie wezmę taksówki. Pójdziemy pieszo, tylko znajdę...
Ha, chciałby iść pieszo. Najpierw zatoczyli się wspólnie do rowu, z którego już musiał wyciągać ich obu naraz. Szlachetny był stosunkowo za duży i za silny, czego nie hamował nijak. Ponadto oczy jego Pana rozbłysły od genialnego planu, jaki zakwitł w jego pięknej łepetynie. Ledwie wygrzebał towarzystwo z drugiego rowu, swoją komórkę z zaspy, gdy stracił na ułamek sekundy wzrok z właściciela i z roweru. A ta kombinacja sama w sobie zrobiła się niezwykle niebezpieczna. Oczy Pi powiększyły się do spodków, aż omal nie wyleciały z oczodołów. Właśnie był świadkiem szarżowania slalomem w wykonaniu pijanego, rozochoconego Joffreya, za którym pobiegł ile miał sił w nogach. Że też spuścił z niego wzrok i pozwolił na swawolę z rowerem! Gdyby jeszcze jechał poboczem, ale nie! Wtargnął na środek jezdni, i to jeszcze nie na swój pas. Znad przeciwka samochód wpadł w poślizg nie mogąc wcześniej zlokalizować wariata na drodze. Pi musiał działać bardzo szybko i bez większego namysłu wskoczył pod koła, aby zepchnąć Pana z rowerem z drogi. Pisk opon, huk i dudnięcie. Pełnokrwistemu poza otarciami nic nie powinno być, lecz młodzieniec został potrącony na tyle mocno, że wykonał fikołka w powietrzu i padł dwadzieścia metrów dalej na asfalt. Niesiony adrenaliną i powinnością ratowania swego Pana nie wylegiwał się za długo. Podźwignął się jak najszybciej mógł i pokuśtykał koślawo do nicponia, któremu będzie musiał matkować, dopóki nie wytrzeźwieje. W oczach Myszy pojawiły się iskry wilgoci, które przetarł nieporadnie skrwawioną ręką. Czuł się bezradny wobec upitego, ale nie składał broni. Gdy znalazł się przy nim, mocniej szarpnął za ramię Kurosza, by postawić go na nogi już porzucając w niepamięć powyginany rower. Samochód z kierowcą wylądował w rowie, ale chyba nic mu nie było. Zresztą tym akurat najmniej się martwił. Ciężkie westchnienie wyrwało się z piersi młodego. Wiedział, że będą mieć przechlapane, jak nie dadzą dyla. Marzyło mu się położyć na kanapie, a przede wszystkim dać do spania Wampira, któremu zawdzięczał życie. Czy aby na pewno?
"Nie mogę narzekać... mogłem trafić gorzej... mogłem trafić gorzej... zabrać stąd Pana... zabrać stąd Pana" -myślał i wzbudzał pokłady determinacji, by dopiąć swego. Tym razem nie będzie prosić, a zrobi to, co powinien był uczynić na początku. Postraszyć Fabiem. To powinno zadziałać, tak uważał zdesperowany Pi.
-Panie... musimy wrócić do miasta, zanim zjawi się policja... spowodowaliśmy wypadek, a jak znajdą Pana w tym stanie... chyba nie chcesz, by panicz Fabio wyciągał Cię z celi?
Serio nie powinni się tu długo zatrzymywać. Tym razem postanowił wziąć Joffreya na ręce, tak jak przenosi pan młody swoją pannę młodą przez próg. Nie dbał o to, jak będą go postrzegali inni, miał serdecznie dość wpakowywania się w tarapaty. Jego moc na połowiczne znieczulenie organizmu długo nie pociągnie, a w tym czasie muszą znaleźć się już w mieszkaniu. Może tym razem będzie Kurosz współpracować?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Joffrey Pon Lut 12, 2018 5:54 pm

On nie wiadomo czy tak przypomni. W końcu nie dość, że ledwo szedł to jeszcze spał na mrozie przez kilka godzin,a jego umysł wciąż pozostawał w stanie nietrzeźwości. Pi nie musiał się raczej o nic martwić, najważniejsze że jakimś cudem go odnalazł.
Nawet nie zwrócił uwagi, że sługa mówi do niego po imieniu. Popatrzył się na niego tępo, przechylając głowę w lewą stronę. Przecież nic straszliwego się nie działo, czego tak wrzeszczał?
- MOGĘ ROBIĆ CO CHCE. - Krzyknął, śmiejąc się głupkowato. Właściwie teraz czuł się jak pan życia i śmierci.
Mysz chciała dobrze. Zatroszczyła się o pijanego wampira i poszła szukać telefonu, szkoda jednak że nie zauważyła tej złej miny Emilio, który już nie mógł się doczekać aż dosiądzie nowego rumaka.
Kurosz jak najbardziej pragnął zderzenia z samochodem, chwiejąc się na każdą stronę. Cud, że w ogóle dawał radę pedałować. Samochód znad przeciwka prawdopodobnie go nie widział, w końcu było ciemno i mgliście. W ostatniej chwili obrócił się, aby wystawić jęzor do biednego Pi, którego oczy stały się wielkimi spodkami ufo. Jeszcze auto z przeciwka wpadło w poślizg co tylko pokomplikowało sprawę. Mysz niczym bohater zjawił się i wypierdolił nic niewinnego Joffreya do rowu, aby sam wpaść pod samochód. Kurosz otworzył szerzej oczy, gdy usłyszał głośny trzask. Leniwie podniósł głowę, nie do końca rozumiejąc co się właściwie wydarzyło. Widok latającego Pi nieźle go przeraził, bo przecież nie wyobrażał sobie życia bez niej! Co on wtedy pocznie?!
- JAK PAN JEŹDZI, MYSZ MI POTRĄCIŁEŚ KUTASIE. - Wrzasnął do kierowcy, który za pewne i tak nic nie słyszał. Znajdował się w rowie, ale nikt nie wychodził z pojazdu. W tym momencie poczuł mocne szarpnięcie. Chłopak żył? Patrzył na niego w szoku i objął go rękoma, dając mu fajnego przytulasa.
- Zwariowałeś?! Nie rób tak więcej! - I ciekawe kto to mówił. Pan puścił sługę i lęgnął się z powrotem na śnieg, aby przez chwilę głęboko pooddychać. To było straszne! Już chciał być posłuszny, jednak słowa wampira tylko go denerwowały. Wstał chwiejnie i spojrzał na niego spode łba, obnażając kły.
- ŻE NIBY TO MOJA WINA? Tamten chuj jeździć nie umie. Kto mu dał prawo jazdy! - Krzyczał i potrącając barkiem Pi, zaczął iść do samochodu znajdującego się w rowie. Zatrzymał się jednak gdy usłyszał słowo ''Fabio''. Nie. On nie może się o tym dowiedzieć! Odwrócił się napięcie do chłopaka i chwycił go ręką za kark, pochylając nieco.
- Więc trzeba zadbać aby nie było policji. - Syknął ponuro i puścił sługę, aby z napięciem odwrócić się i iść do auta. Chyba ktoś tu miał bardzo przesrane. W końcu Kurosz sądził, że to nie jego wina iż wydarzył się ten wypadek. Biedny Pi nie dość, że był ranny to jeszcze musiał go jakoś powstrzymać. Chyba, że pozwoli na samosąd. Hagen chwiał się gdy zbliżał się do celu i uderzył o maskę auta, nie widząc jednak dokładnie kierowcy.
- Ty głupia pipo, chodź się bić! - Załatwmy to jak mężczyźni. Joffrey raz jeszcze obrócił się za sługą, który wyglądał dosyć marnie. Kierowca zapłaci za to swoją krwią!
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Pon Lut 12, 2018 6:46 pm

W zasadzie ciężko postawić było się słudze swemu Panu. Ale okoliczności wydawały się Myszy na tyle poważne, że trzeba było postawić na swoim. Tylko jak tu wygrać, skoro rozsądne argumenty szły w piach, a próby doprowadzenia do mieszkania spełzły na niczym. Joffreyowi zamarzyło się rumakowanie, na które nie było mocnych. Jedyne, co mógł zrobić, by jego Mistrz nie zderzył się z samochodem, to ten skok desperata. Łudził się po cichu, że nie mając roweru Szlachetnemu odechce się już przebywania na świeżym powietrzu i wrócą do mieszkanka. Niestety nic takiego się nie zanosiło. A słowa Pi nie poprawiły sytuacji. Dosłownie dostał opiernicz, że zwalał winę katastrofy lądowej na Krwiopijcę! I pójdzie obić mordę kierowcy! Gdyby nie okoliczności, to było miłe, że Wybawca wstawił się za sługą. Nie mniej młodzieńcowi wcale nie zależało na konfrontacji zwykłego człowieka z pijanym Nieśmiertelnym. Wiadomo przecież, jaki byłby wynik tej potyczki. Więc jak tylko usłyszał i dostrzegł, jaki był plan Joffreya na uniknięcie policji, Złotooki przeraził się nie na żarty.
-O nie.
Cicho jęknął, a jego oczy już mocno błyszczały od łez. Bezsilność pożerała wręcz od środka Pi, który jeszcze próbował pochwycić za rękaw Joffreya i go zatrzymać, który z wielką butą i przypływem adrenaliny chciał rozprawić się z kierowcą. Niestety Szlachetny był tak silny, że wręcz sprawił, iż uczepiony nadgarstka młody wampir był włóczony przez kilka metrów jak szmaciana lalka. Szurał kolanami o asfalt, aż nie wytrzymał i puścił ramię Mistrza padłszy na twarz bez asekuracji. Czemu nie ochronił się dłońmi przed upadkiem? Chyba pojawiały się pierwsze efekty uboczne po zderzeniu się z pojazdem. Brakowało mu sił, lecz wiedział, że nie może zemdleć. Musi zabrać stąd Hagena! Przez moment nie mógł podźwignąć się na obolałe kończyny. Dopiero, kiedy ujrzał przy pojeździe w rowie wściekłego Szlachetnego, zmobilizował się i z trudem wstał na obdarte ze skóry nogi, aby poczłapać w tamtym kierunku.
-Proszę Mistrzu... zostaw go... -błagalnym tonem odezwał się poobijany sługa, któremu zaplątały się nogi, lecz upadł na kolana dopiero przy nogach swego Pana- ...wracajmy... błagam...
Ujął trzęsącymi się rękoma łydki Joffreya i zadarł głowę, by utkwić półprzytomne spojrzenie we swojego Mastera. Mysza był u kresów sił, przez co czuł się okrutnie. Przecież musiał odprowadzić Czarnowłosego wampira do domu! Nie może dopuścić do rozlewu krwi! Wtedy na bank będą mieć problemy, a Fabio będzie bardzo rozgniewany na sługę, że nie upilnował! Ale... ale on się tak starał, jak mógł!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Joffrey Pon Lut 12, 2018 7:46 pm

Plus był taki, że był pijany. Hagen zachowywał się jak rozwydrzone dziecko albo jak typowy Seba, który chce komuś wpierdolić. Nic nie było w stanie go powstrzymać, wampir wydawał się być całkiem pewien swoich planów i nawet błagania sługi na niego nie podziałały. Przestał już przejmować się stanem Myszy, która chyba czuł się coraz gorzej. W końcu nawet dla wampira zderzenie z samochodem było szkodliwe i choć nie było to takie zagrożenie jak dla człowieka, ciało to ciało.
Kruczowłosy poczuł dreszcz na swoich plecach, gdy szedł w stronę samochodu. Wyczuł zapach krwi i obrócił się za Pi, aby następnie kiwnąć głową i kontynuować swoje postanowienie. W końcu najważniejsze było pokazanie marnej, ludzkiej istocie kto tu rządzi. Wampiry zawsze będą nad nimi, czy tego chcieli czy nie.
Pochwycenie za rękaw nie poskutkowało. Joffrey nie zatrzymał się ani na chwilę, nawet kiedy ciągnął ze sobą chłopaka. Znajdując się przed autem, wystarczyło tylko wybić przednią szybę i ma człowieka na tacy. Zamachnął się, lecz w tle usłyszał błaganie sługi, który po chwili padł na jego kolana. Objął jego łydki, przez co wampir zmuszony został na niego spojrzeć. Z czerwonych oczu zaczęła ulatywać wściekłość, choć jego oblicze wciąż było poważne. Nie wiadomo czy był to moment trzeźwienia, czy też po prostu stwierdził, że Pi ma rację. Rozluźnił pięści i pochylił się, głaskając sługę lekko po czuprynie.
- Przecież Ty nie dasz rady wrócić. - Te słowa były pewne, wypowiedziane szyderczo.  Kurosz widział jak sługa się telepie, a jego wzrok staje się coraz mętny. Może była to wina jakiegoś urazu. Pomocy nie potrzebował już Hagen, a Pi. Tylko jak mieli wrócić do domu?
W tym momencie z auta wyszedł zdezorientowany facet, który chyba musiał mocno przyrżnąć głową o drzwi samochodu, gdyż po boku widoczna była krew. Joffrey otworzył usta, czując nagłe uczucie pragnienia. Zacisnął szczękę, siłując się przez chwilę z samym sobą. Mężczyzna nie miał pojęcia co się działo i nim zdołał zadać pytanie, Hagen bezceremonialnie wgryzł się w jego szyję. Krew zaczęła spływać mu po podbródku i gardle, a ludzkie ciało przestało się szarpać. Zemdlał.
Rzucił kierowcę tuż obok klęczącego Pi i kiwnął stanowczo głową. Chyba nie musiał mu mówić co należy zrobić, przynajmniej w jego mniemaniu. Ciężko jednak stwierdzić było czy chodziło o posilenie się czy zakończenie żywota ludzkiej istoty.
Emilio nawet nie zcierał krwi. Wyglądał przez to jeszcze upiorniej i mniej przyjaźnie. Ręce wsadził do kieszeni, a łeb był nieco zadarty. Spojrzenie wybiegało daleko w dal i nie do końca można było stwierdzić, co mu teraz chodziło po głowie.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Sob Lut 17, 2018 5:14 pm

Nie, to nie tak miało wyglądać! Wiadomo, że po SMSie dało się wywnioskować, że będzie krucho z odwiezieniem Pana do domu, ale nie przypuszczał, że będą wplątani w wypadek samochodowy! I w ogóle... od kiedy sądził, że miał wpływ na los? Naiwna Mysza.
Kiedy ściskał łydki Mistrza, ten przez ułamek sekundy wykazywał cechy przypisywane osobom trzeźwym. Nawet dodał otuchy słudze, któremu pociekła łza z oka z nadmiaru emocji, i spłynęła za ubrudzony kołnierz. Niestety swoje trzy grosze wtrącił kierowca. Jakby został w pojeździe, może doczekałby szczęśliwie karetki pogotowia, a tak to tylko wytrącił z równowagi Joffreya! I w dodatku skusił posoką, która wypływała z jego ubitego łba. Złote oczy Pi wpatrywały się ze strachem na swego Władcę, który tylko na moment wahał się przed konsumpcją z szyi mężczyzny. Jak tylko wbił mocno kły w jego ciało, spojrzenie chłopaka nasączyło się czerwienią. Zatrząsł się i aż objął się rękoma opatulając mocno ramiona ze spuszczoną głową. Gdyby podczas zderzenia z samochodem nie upadł na plecy, to uratowałby z plecaka woreczek z krwią, ale tak to nic z niego nie zostało. Musiał więc jakoś znieść to, że nieopodal znajdowało się źródło posoki mogące zagoić część jego ran. Poza tym nie miał śmiałości, by przerwać Panu i prosić o łyczek bordowej substancji.
Łyczek, a nie całego, nieprzytomnego mężczyznę! Właśnie taki prezent i porozumiewawcze spojrzenie otrzymał od Hagena. Człowiek u jego kolan miał bardzo nikły puls. Słyszał go w uszach, dudnił i drażnił. Ostrożnie pochylił się nad nieprzytomnym i wgryzł się w to samo miejsce co Joffrey. Jeden łyk i od razu poczuł ulgę. Ale... może jeszcze jeden nie zaszkodzi? Tak, upił jeszcze kolejny odczuwając pierwsze efekty leczniczej działalności. Tętno umierało, a Pi wahał się coraz mniej, bo bardzo mu zasmakowała świeżutka krew. Dawno takiej nie otrzymał od nikogo, nawet ta z worków nie miała w sobie tej nutki surowości...
Skończyło się na trzech łykach, przy czym ten ostatni był największy i nie był pewny, czy uśmiercił w ten sposób poszkodowanego w wypadku samochodowym czy nie. Nie umiał rozpoznać, czy przyczynił się do śmierci czy jeszcze zostawił tego kogoś na skraju życia. Młodzieniec był rozdygotany, choć zdołał wreszcie podźwignąć się z klęczek i podejść bliżej Joffreya. Z zupełnie innym nastawieniem niż przybył na miejsce zdarzenia. Skruszony, pokonany, złamany.
-C... co... c-co teraz... mój Panie?
Wydukał z siebie wolno wpatrując się ostrożnie w oblicze Szlachetnego. W to zamyślone, zagadkowe oblicze, które jakimś cudem wprawiało Myszę o poczucie wyższości jego Pana nad innymi wampirami.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sob Lut 17, 2018 7:56 pm

Opuścił swoje gniazdo tego wieczora w jakim celu? Choć początkowo miał iść patrolować budynku do rozbiórki, to dzięki elektronice otrzymał wiadomość dotycząca wampirzycy, której ryj niebawem ujrzy. Za nic nie był zadowolony z tego faktu, był osobą, która woli pracować w terenie niżeli na biurkiem. było to nudne... Wręcz chujowe. Mus to mus. Wpakował się do samochodu, po czym skierował się w kierunku miasteczka łowieckiego. Pierwsze przecznice, korek uliczny zniechęcał, mimo to gdy ominął centrum, droga była coraz mniej zakorkowana, a jazda sprawiała przyjemność.  Jakaś tam wampirzyca mogła sobie poczekać, a Corneliusa jazda nie! Musiał się rozluźnić, a dłuższy objazd nadawał się do tego idealnie. Miasto było już za nim, a on pędził w swoim samochodziku, czujący się jak stary pierdziel co jedzie swoim fiatem na 3 kołach.
Przyjemność jazdy szybko została mu odebrana. Poza miastem nie dość, że było ciemno w chuj, co mimo wszystko ułatwiało jazdę, w każdym razie Corneliusowi się lepiej w nocy jeździło, no ale nie to było kurewstwem tej nocy, a mgła! Mgła która nie pozwalała na rozbicie pełnej prędkości, bowiem chu wie czy zaraz jakaś sarna nie wyskoczy, albo jakiś inny kutas, proszący o podwózkę.
W oddali niewiele widział dlatego od razu światła przełączył na długie, jednak w pewnym momencie na jego horyzoncie ujrzał jakąś sylwetkę. No tak, nie było krawężnika, to skurwiel mógł wyjść na środek drogi, bo czemu nie? Nie zwolnił jednak, a skierował się ku istocie, koło której pojawiła się kolejna, a dalej.
Kurwa mać...
Warknął w myślach wściekły, po czym raczej zmuszony prawem, zacisnął na pedał hamulca, który nawet jeżeli opóźniony to ocalił dupę Joffa. Dlaczego się zatrzymał? Mimo mgły, gdy tylko dojeżdżał do wampirów, ujrzał samochód w rowie. Nie gasił silnika, zostawiając samochód na światłach, by czasem nikt mu nagle w dupę nie zajebał. Poza tym na takim zadupiu światło cenne było. Sięgnął do podłokietnika, po czym zgarnął pistolet, umieszczając go za pasem. Otworzył drzwi, a następnie wyszedł z pojazdu.
- Kutasie na następny raz użyj trójkąta, jak chcesz by cie ktoś zauważył...
Zaczął oschle, jak i z gardłowym pomrukiem oczywiście niezadowolenia. Zamknął drzwi, patrząc na głównie Joffa, który stał jak pizda czekająca na klienta... A co z tym drugim? Zaraz się okaże!
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Joffrey Sob Lut 17, 2018 8:36 pm

Krew go pobudziła, ale nie wytrzeźwiał przez nią tak jak chciał. Wciąż kręciło mu się we łbie, a do tego jeszcze język zaczął się bardziej plątać. Mimo to dzielnie się trzymał i zerkał od czasu do czasu na Pi, który klęczał przed nim przez cały czas. Jeszcze ktoś pomyśli, że mu loda robił he.
Na szczęście potem przestało tak wyglądać, gdyż Kurosz zajął się swoim jedzonkiem, które po chwili podrzucił słudze. Ledwo dychało, ale wciąż. Emilio z przekrzywionym łbem wpatrywał się w niższego wampira, który robił to tak ostrożnie. Żenada.
- Weź się wgryź porządnie. - Syknął i już miał zacząć go uczyć jak to się robi (( ͡° ͜ʖ ͡°)) , ale w pewnym momencie jakieś ostre światło walnęło mu po oczach. Zdegustowany, obrócił się i wyszedł na drogę, machając rękoma. Co za palant!
- Świeć mocniej kurwa! - Wrzasnął, lecz nieznajomy nie mógł tego usłyszeć, skoro nawet ledwo go widział. Mężczyzna obrócił się w stronę swojego sługi, ciągnął go za szmaty i zmusił do wstania. Zaatakowany koleś z wypadku wciąż był nieprzytomny, ale jeszcze żył. Pi go nie zabił.
- Nie możemy zostawić żadnych świadków, zrozumiano? - Syknął, a jego czerwone oczy zaświeciły złowrogo. Nie spodziewał się jednak, że z auta wysiądzie łowca. Rzecz jasna wciąż nie miał o tym najmniejszego pojęcia, więc śmiale postąpił parę kroków do przodu i spojrzał na trzymany przez niego pistolet. Krew się w nim gotowała, ale nie wiadomo czy ze złości czy winny był alkohol.
- Nie mam ochoty na żadne trójkąty zboku! - Krzyknął, oczywiście kompletnie nie rozumiejąc tego co mówi Corn. Joff przebywał w swoim świecie, ale czego innego można było się spodziewać po takim głupku.
Jego oczy świeciły się ze złości, a broda razem z szyją były splamione jeszcze świeżą krwią. Fabio go zajebie jak się dowie co wyprawia. Dlatego wampir musi się postarać, aby się o tym nie dowiedział. Miłość miała swoją cenę.
- Ta broń Ci nie pomoże człowieku. - Syknął, mrużąc rozwścieczone ślepia. Nie spuszczał z niego wrogiego spojrzenia i wcale nie miał zamiaru ustąpić. Pi miał do wyboru kilka rzeczy. Zwołać pomoc, uspokoić Joffreya, uspokoić Corna albo zwiać. Trochę tego było, ale żaden z nich chyba nie był pewien, czy obędzie się bez jatki.  
Znowu podszedł kilka kroków, przyglądając się mężczyźnie. Dziwnie wyglądał. Szare długie włosy skojarzyły mu się trochę z Hiro, lecz.. coś było nie tak w jego posturze. Mimo to Hagenowi nawet nie przeszło przez myśl, że ma do czynienia z najtytańszym tytanem łowców.
- I czego tak kurwa stoisz jak prostytutka na trasie? Zawróć. - Doda jeszcze bezczelnie, zaciskając zębiska. Rzecz jasna nie pozwoliłby mu zawrócić. Posłużyłby się Pi jako kamieniem, a dalej jakoś by to było.
Zaczynamy przedstawienie!
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Sob Lut 17, 2018 9:06 pm

Faktycznie wyszedł z wprawy, jeśli chodzi o spijanie krwi prosto od dawców, ale żeby aż zdenerwować tym Kurosza? Może dlatego ten trzeci łyk był porządniejszy, bowiem dostał mobilizację do mocniejszego wgryzienia się w otrzymany posiłek. Wolałby naprawdę oszczędzić tego człowieka, lecz wola jego Pana była jego, więc... nie powinien był sprzeciwiać się.
Chyba, że ktoś jest pijany, to trzeba dopisywać do każdej umowy zawieranej z Krwiopijcami.
Wszystko wymykało się całkowicie spod kontroli. Jeszcze jedna osoba przybyła swoim oślepiającym gały samochodem i namieszała w głowie wkurzonego Mistrza. O ile Joffrey nie zrozumiał o co chodziło z trójkątem, o tyle sługa owszem i próbował to wyjaśnić:
-Tamten mówił o znaku na drodze...
Zapiszczał pewnie za cicho, bowiem został zignorowany, ale nie na tyle, żeby o nim zapomnieć. Młodzieniec nie miał za wielkiego wyboru, kiedy został pociągnięty za fraki wgłąb o wiele groźniejszej akcji. Jako, że nie został zauważony przez nieznajomego, mógł nieco chłodniej ocenić sytuację. I osobę. Ten ktoś niby pachniał człowiekiem, lecz coś niepokojącego biło od jego aury. A jak przyjrzał się orężu, jaki dzierżył w rękach nowo przybyły jegomość, oczy Myszy zrobiły się większe niż zwykle, ze strachu rzecz jasna.
-T-to chyba nie jest zwykła broń, Panie.
Niewiele ten komentarz wniósł, rozgorzała "dyskusja", która oznaczała nic innego jak zaproszenie do mordobicia. Mimo wszystko nie opuści swego Mistrza, nawet jak jego działania nie były adekwatne do sytuacji. Ale przecież sam charakter Hagena nie pozwoliłby na pozostawienie obcego samemu sobie. Czy pijany czy trzeźwy nie uciekłby od możliwej naparzanki. Niestety przybyły Szarowłosy nie przypominał zwykłego człowieka. I pewnie o tym się przekonają na własnej skórze, jeśli będą tak stać jak kołki, na niemal celowniku nieznajomego.
Wystąpił przed swego Pana i choć był od niego niższy, stał pierwszy na linii ognia, żeby go ochronić. Rozłożył też ręce na bok pokazując, że jest bezbronny. No i cały we swojej krwi po zderzeniu z samochodem. Te na ustach zdołał chyłkiem przetrzeć nadgarstkiem jeszcze przy ofierze, co i tak na pewno nie zeszło całkiem z jego ust.
-Możemy to załatwić na spokojnie... nie utrudniajcie sobie życia...
Próbował jakoś przemówić do dwóch typów, zarówno to Corna jak i do Emilio. Tylko co on może zdziałać...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sro Lut 21, 2018 9:56 am

Ojej wypadek się zdarzają, lecz na pewno nie przez przypadek. Nie wierzył w nie, poza tym już po samym wyjściu z samochodu zauważył z kim ma do czynienia. Wystarczyło spojrzeć na ryj Joffa. Umazany krwią i te czerwone ślepia, to wystarczyło dla Corneliusa. Zamknął drzwi, patrząc na typka, który najwidoczniej nie prowadził tego samochodu z rowu. Był zbyt tępy, skoro nie rozumiał co łowca do niego mówił. Drugi z wampirów okazał się być bardziej kumaty, jak i nie był prowokatorem. To jednak nie ratowało sytuacji, właściciel z każdym kolejnym tekstem ino bardziej się kompromitował. Uroki pijaków.
- Zawrzyj się
Stwierdził z politowaniem do tumana, który nadal miał spokój dzięki działaniom Pi. Dla Łowcy to właśnie ten drugi wydawał się być bardziej kompetentny od swojego swojego Pana. W sprawie rywala, nie wydawało mu się by jednak był chętny do walki, co innego Joff, czy też Cornelius. Kolejna gadka tylko utwierdziła łowce w przekonaniu iż Pi jest bardziej ogarnięty. Zastanawiać się jedynie, dlaczego jego panem jest taki tuman. A ostatnie słowa... Jeżeli miały sprowokować to jednak dało to odwrotny efekt. Alkohol zeszmaci każdego bez wyjątku, a chłopak był czystym dowodem. Pi postanowił osłonić Joffa, żywa tarcza... W oczach łowcy już widniały kurwiki, które wyrażało jego chłód, jak i dezaprobatę, a gdyby był wampirem można było by rzec że i głód.
- Odsuń się dzieciaku... Później sobie pozbierasz swojego Pana, łopatką.
Burknął do Pi i póki co nic nie robił, a obserwował ich. Już niemal było pewne że do walki dojdzie z jakim skutkiem? To się okaże. Pi miał czas na ucieczkę, to nie jego ryj zamierzał Cornelius obić. Niech korzysta z okazji, jednak czy Joff mu pozwoli patrząc na to iż żywe tarcze nigdy nie wychodząc z mody?
- Chodź psie i dowiedz swej racji, co do mej broni...
Sprawa z pijakami była na ogół prosta. W większości przypadkach wystarczyła odpowiednia sugestia. Jego broń wydała z siebie odgłos charakteryzował jej odbezpieczeniu. Nie zamierzał biegać za chłopakiem, który w oczach łowcy był mocny w mordzie, ino. Dał mu możliwość zaatakowania, niech się wykaże chłopaczyna. Wiedząc jednak iż coraz więcej wampirów atakuje swoimi mocami, bo nie mają nic więcej do zaoferowania, aktywował artefakt odbicia, który czekał na odpowiedni moment.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Joffrey Sob Lut 24, 2018 9:46 pm

Zacznijmy od tego, że Joffrey był idiotą. Ale to chyba już wszyscy wiedzą i nie dziwić się proszę, że zamierzał zlać dupe tytanowi łowców. Oczywiście takie były jego największa marzenia itp, ale nie sądził, że osoba przed nim była właśnie tym z kim zadzierać się nie powinno.  
Spojrzał na Pi z mieszanymi odczuciami. Czasami myliły mu się lata w których żył i tak jakoś wychodziło. Niezręcznie? Chyba nie zwłaszcza, że w obecnej chwili nikomu nie było do śmiechu.
- A skąd mu taki wezmę? Z dupy?! - Niemal wrzasnął, znowu nie pojmując że zazwyczaj każdy samochód jest w niego wyposażony.. ale dobra, nieważne. Potem obcy zaczął w niego celować swoją super bronią, co niekoniecznie spodobało się Kuroszowi.
Znowu spojrzał na swojego sługę i zmrużył oczy, wzdychając głęboko.
- To nie żaden miecz świetlny Pi. - Chyba jednak tak, tylko w bardziej nowoczesnej wersji. W końcu mógł wyrządzić pijawce wielką krzywdę, ale kto by się tam przejmował. Mierzył wściekłym wzrokiem faceta, który miał się za nie wiadomo co. Jak on śmiał? Uważać się za lepszego od wampira? Phi! Poruszył nerwowo głową, czując napięcie w całym ciele. Tak, szykował się do ataku.
Wtem nagle jego mini sługa zaczął bawić się w rycerza i stanął przed nim, rozkładając ręce. Joffrey zaczął się śmiać, ale póki co się nie ruszał. Młody chciał iść na pierwszą linię ognia? Załatwione!
- Sam jesteś dziecko.. i to jeszcze jakie brzydkie! - Krzyknie, aby następnie opuścić rękę chłopaka i przejść obok, odsłaniając długie kły.
- Ty parszywy człowieku.. - Syknie, a następnie wyda z siebie [You must be registered and logged in to see this link.]  Jego oczy zalśniły jasną czerwienią. Wampir zaczął biec w stronę łowcy, aby następnie wykonać gwałtowny skręt w lewo i właśnie z tej strony zamierzał zaatakować. Zatrzyma się tuż przed nim aby prawą rękę skierować w stronę jego gardła. Rzecz jasna zamierzał po prostu chwycić za szyję i zmiażdżyć tchawicę, co by oszczędzić sobie dalszego przedstawienia. Był zbyt szybki dla ludzkiej istoty, więc nie ma co się martwić. Ani przez chwilę się nie wahał, gdyż był cholernie pewien swojego sukcesu. W końcu co mógłby mu zrobić człowiek z zabawką?
Jeżeli łowca zacznie strzelać, będzie się starał uniknąć pocisków na tyle ile może.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Nie Lut 25, 2018 11:23 am

Nie, nie, nie! Dlaczego musi dojść do konfrontacji?! Przecież nie może nic się stać jego Panu! Sam się pchał co prawda do bitki, lecz zapomniał, że ma dla kogo żyć! Będzie ojcem, w przyszłości mężem, nie może tak się narażać! Spuścił głowę, gdy zarówno Łowca jak i jego Mistrz zignorowali pokojowe rozwiązanie zajścia z kolizją samochodową w tle. Wręcz nie tylko jego słowa, ale i słowa Pi zderzyły się z murem pychy i żądzy walki. W dodatku jego ręce chroniące dostęp do Joffreya zostały opuszczone przez tego, którego chciał ochronić, choć to był zupełnie desperacki akt. Wystarczyło spojrzeć na ich zajadłe spojrzenia, na ich sylwetki ułożone w gotowości. Nie chcieli odpuścić potyczki.
Próbował jeszcze pochwycić Właściciela za rękaw i go odciągnąć, lecz jego siła nie mogła się równać ze Szlachetnym. Oderwał jedynie rękaw, a sam poleciał do tyłu na tyłek na śnieg. W oczach stanęły łzy, czuł się fatalnie zarówno fizycznie jak i psychicznie. Nie miał zamiaru już dłużej siłować się, by odciągnąć tą dwójkę od siebie, przyciągali się jak magnes o przeciwnych biegunach.
Przetarł przedramieniem twarz i jedyne co mógł zrobić, to korzystając z nieuwagi obu mężczyzn... wysłać [You must be registered and logged in to see this link.] o pomoc. A do kogo? Do jedynego numeru, który widniał w komórce oprócz Hagena. Drżącymi palcami wystukał trzy słowa. Na więcej nie mógł sobie pozwolić, bo zapewne już wpisując te trzy słowa obaj panowie tłukli się już zażarcie. Wszak byli bardzo szybcy. Nieostry wzrok rozmazywał się próbując wyłapać każdy ich ruch. Wiedział, że nie był zdolny do walki, lecz Mysza nie ucieknie z pola. To okropne, że nie umiał wesprzeć swego Pana, ani tym bardziej odwieść go od potyczki. Bardzo powoli wstał na chwiejne nogi i stał z boku z bardzo niewyraźną miną. Gdyby miał jakieś moce ofensywne, pomógłby niezwłocznie Joffreyowi, choć pewnie potem dostałby opiernicz, że niepotrzebnie się wtrącał. Ale taka jest rola sługi. Wiernego sługi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Lut 25, 2018 9:47 pm

To że Joffery nie miał nic do zaoferowania poza wielka morda nie ulegało wątpliwością. Po jego słowach, zachowaniu niemal pewne było iż chłopaczyna że nie do czynienia z czymś takiego jak Kodeks Drogowy, a o prawku nie było mowy. Wrzeszczał, na co Cornelius ino zmrużył ślepia. Nie lubił hałasu, zwłaszcza powodowanego przez osoby które wiele do powiedzenia nie mają. Kwestia broni była jedną wielką zagadką, ale Pi nie był ślepy. Niemalże od razu przejrzał łowce, a skoro już nim był, to broń nie mogła być zwyczajna. Bystrzak. Chłopak nie zamierzał się mieszać w ich starcie i słusznie, jeszcze by chłopak na tym kiepsko wyszedł. Co jednak z Joffem... On był znacznym przeciwieństwem Pi. Zdecydował się rzucić na Corneliusa. Szkoda tylko iż ten w chwili jego wrzasku spojrzał na niego i to wystarczyło, by ten mógł zacząć odczuwać dziwny opór, podczas biegu na który się zdecydował. Co było tego winą? Cornelius pozwalając na atak, wiedział że ten nie będzie czekał, przez co poprzez swój spokój, a zarazem skupienie zaczął zwalniać wampira nim ten zdołał cokolwiek zrobić. Krzyk, kolejne słówka napędzały siłę Magi człowieka. Zapewne zatem jego cała droga podejścia do Corneliusa była na tyle spowolniona iż zdrowy człek byłby wstanie dostrzec ruchy wampira. Im dłużej łowca używał Magii, tym bardziej wampiry będzie wydawał się być zwieszony.
Pojawi się przed nim, a moc im bliżej Corna, tym miała silniejsze działanie, zwłaszcza jeżeli ten ulokował ją w określonym celu, a nie w przestrzeni. Tak więc gdy ten pojawi się wystarczająco blisko, na wyciągnięcie ręki Cornelius zdecyduje się na porządne przydzwonienie z rękojeści w skroń przeciwnika.
A co z ręką pędzącą do jego krtani, będzie chciał złapać za nią, by ta nawet jego nie tknęła, ewentualnie zechce jej uniknac. Jak się jednak Stanie to się okaże.

Czekamy na post Mg.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Pon Lut 26, 2018 8:25 pm

WALKA
Joffrey vs Cornelius


Okrutne zachowanie Joffreya względem jego ofiary nie mogło zostać przeoczone. Ale w pobliżu był nikt inny jak nieustraszony łowca Cornelius. Zastępca dowódcy zamierzał osobiście zająć się czysto krwistą istotą i zapewne zamierzał dać mu nauczkę. Pytanie. Czy się powiedzie? To już zależy od obu panów. Więc:

ZACZYNAMY!

Sługa Pi w pokojowy sposób chciał zażegnać powstały konflikt między dwoma przeciwnikami. Niestety jego rozsądki nie zostały wysłuchane, a rozszalały Joffrey nie chciał nawet słuchać o czymś takim jak spokój oraz odpuszczenie wrogowi co śmiał go zatrzymać.
Temu też słabszej krwi wampir postanowił wycofać się z linii frontu oraz nie dać wciągnąć się w wir walki. Całkiem słuszna decyzja. Tylko szkoda, że Joffrey nie był tak domyślny i od razu przeszedł do ataku będąc pod wpływem alkoholu, co niestety już nie działał tak sprawnie jak tego chciał. Nie znaczy to jednak, że nie miał szans.


Cornelius użyłeś magię i spowolniłeś biegnącego szaleńca. Dzięki magii byleś w stanie zobaczyć jak się porusza więc bez trudu mogłeś go uderzyć. Wycelowałeś jednak bardziej w policzek niż w skroń, po czym schwytałeś za rękę. Ale wróg nadal jest przytomny, no i trzymasz go osłabioną kończyną.

Molekularne unieruchomienie - 1/2


Joffrey zaatakowałeś przeciwnika, biegnąc w jego kierunku. W pewnym momencie zacząłeś czuć jak nagle robisz się wolniejszy, a twoje ruchy są toporne. Co było nie tak? Czyżby koleś którego chcesz zlać zna sztuczki? Nie poddałeś się i brnąłeś dalej, chcąc zmylić go zmieniając tor biegu. Niestety bez rezultatu, wciąż stawałeś się wolny a im bliżej typa, było co raz gorzej.
Jak tylko nakierowałeś się z atakiem, Corn wymierzył Ci lepa oraz chwycił łapę. Mimo gonga, wciąż stoisz na nogach. Chociaż trochę zakręciło się w Twojej głowie, lecz i tak zdołałeś wychwycić że łapa łowcy nie ma mocniejszego uścisku. Czyżby miał jakiś defekt?


Pi stoi na boku i napisał smsa. Naprawdę wiedział kiedy wołać pomoc.

Kolejka ruchu: Corn -> Joffrey
Pi pisze w dowolnym momencie.

Czekam do czwartku z postami.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Cornelius Weidenhards Wto Lut 27, 2018 8:17 pm

Pi mógł robić co chce, Cornelius swoją uwagę skupił na drugim wampirze. Nie zamierzał oberwać od niego, a tym bardziej  w grę nie wchodziła zmiażdżona krtań. Użycie magi na mężczyźnie wydała mu się być optymalnym wyjściem. Brnący w jego kierunku wampir, zwalniał, co znacznie pozwalało Łowcy przewidzieć jego następne ruchy. Pojawił się przed nim, a Cornelius nie myśląc długo, postanowił pokazać wampirowi swoją rękojeść z bliska. Cios w skronie się nie powiódł, ale policzek został draśnięty. Tego typu ataki były jednak dobre na słabsze wampiry. Lekkie zaćmienie jednak również wchodziło w grę. Lepsze to niż nic. Złapał go słabszym ramieniem, które bez wątpienia było słabością Corneliusa. Gdy jednak uderzenie w morde nie było wystarczające człowiek zamierzał wykonać jeden krok w tył, by zrobić sobie miejsce na możliwość wykonanie wykonaniu w brzuch mężczyzny. Oczywiście puścił jego łapę. Utrzymanie równowagi będąc zwolnionym było dość problematyczne, jeżeli jednak chłopak się nie przewróci, to Cornelius przekładając sprawnie pistolet do lewej ręki, zechce staranować wampira, by następnie bezceremonialnie docisnąć go swoim cielskiem do asfaltu. Co się będzie dalej działo? Gdy znajdzie się na Joffie usiądzie na jego brzuchu (lol) i zacznie go okładać zaciśniętą pięścią, nadal oczywiście oddziałując na niego Swoją magią. Będzie walił go w beret do czasu, aż ten mu nie odpłynie! Mógł się osłaniać, ale jeżeli osłoni łeb, Corn jebnie go w mostek, czy w pierś by odsłonił łeb, po czym zaś skupi się na jego schlanej mordzie. Siły sobie nie oszczędzał, więc jak go połamie, to może okaże się to jakąś lekcją dla menela. A co z pistoletem w lewej łapie? Póki co tkwił w niej bezpiecznie.

Artefakty:

EQ i ubiór:
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Joffrey Sro Lut 28, 2018 2:46 pm

Był nieśmiertelną istotą, która znacząco przewyższała rodzaj ludzki.. jakim więc cudem ten człowiek jeszcze stał na nogach? Joffrey już zignorował znaczące spowolnienie, wmawiając sobie że to wina alkoholu. Na pewno nie byłby w takim stanie gdyby wiedział o tym, że przyjdzie mu walczyć z tytanowym Cornem. Czerwone oczy wyrażały jednak ogromną złość w momencie, kiedy został uderzony w policzek z broni. Takiego gonga się nie spodziewał, jednak to go nie osłabiło.
- Ty chuju.. - Dało się słyszeć warkot Kurosza, który dopiero teraz zdał sobie sprawę, że wcale nie ma do czynienia ze zwykłym człowiekiem. Osoba, która potrafiła powstrzymać wampira.. na pewno była przeklętym łowcą. Hagen przeklął w myślach, ale wcale nie zamierzał się wycofać z tego burdelu. Ba, jeszcze bardziej zawrzała w nim krew. Czas komuś dać nauczkę.
Białowłosy chwycił go za rękę. Wampir wyczuł iż nie jest to mocny uścisk, więc zaatakowanie go w to miejsce być może przesądzi wynik walki. Może i był zamroczony od uderzenia, ale poddawać się nie zamierzał. Nie spodziewał się jednak, że zaraz wyląduje z nim na ziemi, a ten usiądzie mu na brzuchu (lol jeszcze mu zaraz stanie), albo i nie. To się jeszcze okaże. (w sensie czy go powali)
Zakładając więc, że został powalony przez łowcę to rzecz jasna będzie próbować się osłonić przed ręką Corneliusa (w końcu atakował tylko jedną) zaciskając przy tym mocno pięści. Jeżeli będzie próbował uderzyć w mostek, nieco je obniży aby mu to utrudnić. Rzecz jasna nie zamierzał czekać w nieskończoność i gdy łowca będzie brał zamach zdrową ręką, Joffrey zamierzał pospiesznie chwycić za tą w której znajdował się pistolet i wbić w nią swoje zębiska, aby następnie boleśnie starać się oderwać nawet trochę mięcha, odchylając raptownie głowę do tyłu. Po tym wszystkim spróbuje go z siebie zrzucić, niech się tak nie rozpędza.
Zakładając, że łowcy nie uda się powalić wampira, który będzie starał się uniknąć jego ciosów jak i taranu poprzez szybkie uniki, zrobi to samo z jego ranną łapą. Spróbuje znaleźć się jak najbliżej i wgryźć w nią, szarpiąc mocno głową w tył. Póki co nie korzystał ze swoich mocy uznając, że użyje je dopiero w ostateczności.
Podczas całej tej szamotaniny, przez chwilę spojrzy w stronę Pi. Jego wzrok był jednak znacznie bardziej władczy i sugerujący, żeby mu pomógł. Jeżeli łowca miał przy sobie jakieś zabawki, to trzeba było się ich pozbyć i to było zdaniem Pi. Albo niech chociaż spróbuje odwrócić jego uwagę, aby Joffrey mógł nieco poczarować. I tak wystarczającym utrudnieniem było to cholerne spowolnienie, ale i z nim sobie da radę. Przynajmniej na to liczył.

Spoiler:
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Sro Lut 28, 2018 6:29 pm

Pisanie SMSów w tych okolicznościach mogło być groteskowe, ale naprawdę nie zamierzał, zgodnie z życzeniem łowcy, zbierać później Joffreya na łopatkę. Musiał więc kogoś ponaglić z pomocą, a przecież nie zadzwoni na policję. Został więc jedynie biedny Fabio, który musiał być niezwykle dzielny, skoro radził sobie z zachciankami partnera. Pi przecież nie miał jak skrzywdzić łowcy, nie miał ku temu żadnych predyspozycji. Już mu wystarczył widok jak na załączonym obrazku, by wiedzieć, że nie mogło to się dobrze skończyć. Albo dla Hagena, albo dla Myszy.
Wystarczyło bowiem jedno gromkie spojrzenie Mistrza, by chłopaczyna zadrżał na ciele. Ewidentnie chciał go widzieć w wirze walki, ale gdyby Pan lepiej znał swego podopiecznego, wiedziałby, że nie ma żadnych mocy, by wesprzeć Właściciela. Wywrócił podkrążonymi oczyma i cicho westchnął. Jeszcze nie zagoiły mu się rany, a będzie musiał wkroczyć do akcji. Niestety wola jego Pana musiała zostać spełniona. Pi modlił się cicho w myślach, żeby nadeszła odsiecz, nim wyzionie ducha.
Co mógł zrobić w tej sytuacji? Posłał [You must be registered and logged in to see this link.] do Fabia, schował komórkę do kieszeni i wycofał się ze szosy. Przynajmniej jako wampir, musiał działać szybko i z jakimś pomyślunkiem. Będąc nieco głębiej przydrożnych drzew zmrużył oczy i przeszedł przemianę w myszkę. Jedynie to mu pozostało ze wszystkich swych niebojowych umiejętności.
Jego plan wyglądał następująco: jako mysz wbiegnie na łowcę, wejdzie mu do nogawki od spodni, a swoim długim, włochatym ogonkiem i futerkiem będzie przebiegać po różnych jego częściach ciała. Nie był pewny, czy Białowłosy miał łaskotki, ale zawsze może spróbować. A jak nie będzie za bardzo wyczuwalny - przetransportuje się na lewą rękę z bronią, by postarać się wytrącić ją z dłoni. Gryząc albo przeciskając się między palcami Corna, żeby rozluźnił uścisk.
Ale ile z jego planu weźmie w łeb? A ile zakończy się z powodzeniem?

Moc:
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Nie Mar 04, 2018 2:04 pm

Walka trwa i zakończenia jeszcze jej nie widać. Oba uparte charaktery - zastępca dowódcy Cornelius i krwiożerczy Kuroiashita Joffrey. Żaden z nich nie zamierzał dać łatwo za wygraną i ani myśleli o poddaniu się na ten czas. A  biedny stojący na boku Pi, wciąż pisał sms do partnera wampira licząc zapewne na pomoc. I gdy uważnie przyglądał się walce, dostrzegł spojrzenie swojego powalonego mistrza. Cornelius wydawał się trzymać całą akcję w ryzach. Ale czy aby na pewno:

Joffrey próbujesz się nadal bronić, mimo że dostałeś mocnego lepa w łeb. Nie dość, że łowca władał jakąś cholerną magią, to jeszcze miał czelność Cię powalić na łopatki. Padło kilka uderzeń co nieźle zabolało, ale nadal jesteś wampirem i masz o 5 % lepszą wytrzymałość co ratuje przed pogorszeniem koncentracji. Zdołałeś się wybronić przed ciosami w głowę, zasłaniając ręką, lecz w mostek oberwałeś. Zabolało, bardzo. I nie zdołałeś ugryźć Corneliusa, wszak zadziała chusta.
Jednak Twoim wielkim szczęściem był Pi, który wciąż czuwał w pobliżu. Po złapaniu z nim kontaktu wzrokowego, chłopak zrozumiał co ma zrobić.

Pi postanowiłeś pomóc swojemu panu i wkroczyłeś do akcji. Pod postacią dzielnej małej myszki, nakierowałeś się na atakującego. Cornelius jest skupiony tylko na swoim silniejszym przeciwniku, nie na Tobie więc nie uległeś magii. Wślizgnąłeś się w wolną przestrzeń nogawki, co już zaczęło utrudniać łowcy działania oraz jego koncentrację. Przeklęte łaskotki i uczucie że coś chodzi - Pi wiedziałeś doskonale jak wykorzystać swoją niby mało użyteczną moc.

Przemiana w mysz: 1/4 posty

Wszyscy myśleli, że to Cornelius trzymał wszystkich na wodzy. Może i tak było, gdyby nie atak małej myszy. Ale do rzeczy.
Powaliłeś Joffreya, wciąż korzystając z magii co niestety traciła powoli na jakości zważywszy na jej powoli gasnące działanie. Przywaliłeś mu parę razy po łapie oraz w mostek, przez co wampir stracił dech.
Nie spodziewałeś się jednak tego, że pomocnik wampira postanowi ruszyć z odsieczą. Wskoczy do Twojej nogawki smyrając Cię przez co zaczynałeś mieć problem z utrzymaniem kończącej się magii. Nie był to atak, więc nie byłeś w stanie zablokować uczucia smyrania swoim artefaktem.
Poza tym gryzoń wskoczył na Twoją dłoń, irytując oraz gryząc co utrudniało Ci dalsze katowanie wampira silniejszej krwi. Tym samym magia ulega pogorszeniu, a Joff zyskuje na czasie.

Molekularne unieruchomienie - 2/2 - w następnej turze magia nie działa.
Chusta w kratę - Zablokowany atak. 3 posty odnowienia -> 0/3

Kolejność: Joffrey -> Cornelius -> Pi

Na posty czekam do 7.03 (tego roku).
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Joffrey Pon Mar 05, 2018 11:18 am

Był wściekły. Pieprzeni łowcy zawsze prosili się o wpierdol.. za co oni się uważali? W Kuroszu aż krew się zagotowała, nie mógł mu tego puścić płazem. Chciał Corneliusiwi opuścić trochę krwi, jednak do łatwych zadań to nie należało. Zwłaszcza, kiedy udało mu się go powalić. Pi musiał działać. Wszystko działo się na niekorzyść jego pana.
Starał się osłaniać przed ciosami tytana, ale kilkukrotnie oberwał. Wydał z siebie głośne syknięcie, czując nieprzyjemny ból w okolicach mostka. Że też to bydle miało tyle sił..
Dodatkowo działała jakaś cholerna magia, przez co jego atak się nie powiódł. Joffrey był bardzo, ale to bardzo wkurwiony. Z odsieczą przybył Pi w postaci myszy, który podarował swojemu panu kilka cennych sekund. Emilio nie miał zbyt dużo czasu, szybkie uderzenie rękoma miało za zadanie odepchnąć łowcę do tyłu w celu zwalenia go z siebie. A nawet jeśli to się nie uda, krwiopijca nie zamierzał rezygnować ze swojego planu.
Jego oczy błysnęły złowrogo. Uznał, że był to najlepszy moment na skorzystanie ze swojej niezwykle niebezpiecznej mocy. Wyobraził sobie jak zaczyna ona oddziaływać na szyję łowcy, który miał poczuć silny ból. Krew z cieczy zmieniała się na substancję stałą, powodując silną krzepliwość. Żyły miały zostać rozrywane, a tchawica uszkodzona. Brzmiało pięknie, ale nawet Hagen nie wiedział czy wszystko podziała tak jak sobie wyobraził. Mimo to rozumiał, że jest to walka, której przegrać nie może. Nie wiedział czy tamten będzie chciał zabrać go do oświaty.. a nawet jeśli, motywacja wampira znacząco wzrosła.
Nie sądził jednak, że walka jednym z nich będzie taka trudna. Przez chwilę pomyślał o Fabio, który nie mógł się dowiedzieć o wydarzeniach tej nocy.. jeszcze przyspieszy to jego dziwaczny poród. Tym bardziej nie mógł zniknąć bez słowa, chociaż może byłoby to całkiem zabawne. Przynajmniej dowiedziałby się co dzieje się z Samurem, który stał się marionetką łowców.
Zacisnął zęby, skupiając się na swojej mocy. Oby podziałała.. przecież Cornelius był zwykłym człowiekiem. Pi w sumie wykonał swoją robotę, to co chciał zrobić zależało już od jego decyzji. Najważniejsze, że dał mu czas, którego tak potrzebował.

◕ Utwardzenie
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Cornelius Weidenhards Wto Mar 06, 2018 6:24 pm

Walka trwała w najlepsze, a zignorowanie słabszego wampira przyprawiło łowce o nieco skomplikowanie sprawy. Uderzał wampira pod nim, raz za razem, jednak niebawem w akcje wkroczył Pi, wezwany przez Joffa, który miał jeszcze czas na rozglądanie się za sługą. Ślepia Corna zmrużyły się czując coś co nie do końca umiał zinterpretować. Coś miał w gaciach, ale co? Tym czymś okazała się być mysz która wylądowała na jego ręce.
No jej się nie spodziewał, mimo to ta zaczęła go skutecznie dekoncentrować, przez co wampir nad którym obecnie się znajdował miał chwile by pomyśleć co dalej. Ręka która dzierżyła pistolet łowcy, dzielnie znosiła ukąszenia myszy, lecz broni za wszelką cenę starał się nie puścić. Była zbyt cenna. Elastyczny Stabilizator, osłaniał jego nadgarstek i część dłoni, jednak to nie sprawiało iż była nieczuła na mysie zęby. Mysz dalej gryzła, a Corn nie zastanawiając się ani chwili, zechce pochwycić zwierze w prawą dłoń. Już miał w planach by gryzonia zgnieść, jednak wtedy zapewne wkroczy Joff, który odepchnie od siebie Łowce. To pomogło by pogromcy na szybsze wstanie z menela, ewentualnie zachwieje się, lecz upaść nie powinien. Co z myszą? Aby jej się pozbyć, zechce nią zwyczajnie cisnąć w asfalt. Zabije? Czy to ważne? Grunt iż pozbędzie się balastu. W najgorszym wypadku mysz może mu zawsze uciec nim ten złapał ją w łapę.
Co się działo z szyją Corneliusa? Możliwe i zapewne zacznie promieniować bólem. Moc? Najprawdopodobniej. Z mordy wydobędzie się gardłowe sapnięcie, a nawet ryk, który wyrażał nie tylko gniew, ale i ból pogromcy. Musiał działać szybko nim umiejętność wampira zbierze pełne żniwo, którego Cornelius nie mógł przewidzieć, bo nie znał mocy wampira. Z planem przecięcia broń w prawą łapę, zechce otworzyć ogień w kierunku Joffa, a celując w łeb wampira, aktywując przy okazji artefakt w postaci białego słonika. Potrzebował szczęścia, które pozwoliło by mu powstrzymać wampira. Mimo iż jego wytrzymałość była ponad przeciętna, to jednak był człowiekiem i doskonale pamiętał o tym. Wizja pozbawienia przeciwnika świadomości a nawet życia, poprzez serie pocisków, była na obecną chwile optymalna.

♦ Artefakt - Biały słonik.
♦ Broń Anty
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Gość Nie Mar 11, 2018 5:06 pm

Ani jeden ani drugi nie dawał za wygraną. Zażarta walka, spanikowany sługa i brakowało jeszcze podnieconego tłumu w tle. No, może jakieś mrówki siedziały na listkach i dopingowały swoim wybranym ulubieńcom. Ale do rzeczy.
Łowca zdezorientowany przez Mysz nie zdołał wykonać tego co chciał. A tak bywa gdy ignoruje się tych najmniej pozornych. Wszak nie raz ci co najmniej mówią, okazują się najgorszymi i niebezpiecznymi przeciwnikami, Corn właśnie poczuł na sobie odwagę oraz małą siłę myszy, co ocaliła pana przed utratą przytomności oraz porażką. Brawa dla Pi. Aczkolwiek słaby wampir też oberwie, jak widać nie można łatwo cokolwiek dostać.

Cornelius na moment Twoim przeciwnikiem była mała myszka Pi, która skutecznie wtargnęła na cielesne rejony utrudniając Tobie ataki, dzięki czemu silniejszy wampir był o poziom wyżej od Ciebie. Zostałeś odepchnięty, a w dodatku skubaniec przyszpilił Cię swoją mocą. Żyły zaczęły gwałtownie puchnąć, blokować. Oddech stawał się trudny. Skubaniec blokował Twoje tlenowo krwiste przewody chcąc Cię zadusić i jednocześnie wysadzić aorty. A mało tego, zamiast skupić się na walce, zająłeś się myszką. Owszem, PI upadł jak chciałeś jednakże sporym kosztem.
Zamiast ryku, wydałeś z siebie zdławiony jęk. Głowa dudniła, a wrażenie że zaraz wybuchnie nie ustępowało. Ostatnie tchnienie wykorzystałeś na broń oraz użycie artefaktu. Zacisk na rękojeści był słabszy o wiele słabszy więc artefakt użyłeś, lecz niestety nie wystrzeliłeś.
Za to upadłeś na jedno kolano, usilnie łapiąc tlen. Teraz Twoje życie zależało jedynie od krwiożerczej bestii, nie od doświadczeń bojowych.

Molekularne unieruchomienie (odnowa działania) -> 1/3
Chusta w kratę (odnowa działania) -> 1/3
Biały słonik - użyty raz

Jak Pi wykonał swoje polecenie Joffrey uzyskał chwilę dla siebie. Nie czekał. Od razu zaatakował, chcąc od siebie odepchnąć przeciwnika korzystając z jego chwilowej dezorientacji. Szybkie działanie, z dodatkiem działania dość groźnej mocy. Krzepnięcie krwi wewnątrz ciała rozrywa żyły i blokuje najgorzej - przepływ tlenu do mózgu. Joffrey wiedział co robi, a przypływ wściekłości dodawał swoje. Pierdzielony wampir krwi czystej pokazał co potrafi.
Widziałeś jak Cornelius stara się wykonać strzał, który zapewne odstrzeliłby Ci łeb pozbawiając mózgu, oczu etc. Lecz zamiast swój mózg, widzisz powoli odlatującego Corneliusa. Łowca zbyt mocno pewny siebie nie docenił jak widać możliwości.
Teraz od Ciebie zależy co się stanie z człowiekiem i jak go potraktujesz.

Utwardzenie -> 1/3

A co do dzielnej myszki Pi? Biedaczysko spełniło swoją misję, jednakże wylądował na twardym podłoży. Gdyby nie to, że jest wampirem mógłby skończyć gorzej, a tak ma jedynie złamaną przednią, lewą łapkę co na ludzkie równa się złamaną ręką w łokciu.

Przemiana w mysz -> 2/4

Kolejność: Joffrey -> Cornelius
Pi pisze w dowolnym momencie, wszak i tak jest niezdatny do walki pod postacią myszy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Szosa - Page 3 Empty Re: Szosa

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach