Szosa
Vampire Knight :: Poza Miastem :: Wioska
Strona 4 z 4
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Re: Szosa
To nie był prosty pojedynek. Im dłużej trwał, tym Joffrey coraz bardziej czuł nadchodzącą przegraną. Łowca okazał się być silnym mężczyzną, który miotał nim jak dziecko. Na nic wampirze zdolności, a jednak szala wygranej przechyliła się na stronę pijawkek. Co zabawniejsze, wszystko dzięki dzielnej Myszce, bo gdyby nie ona to Kurosz z pewnością leżałby już nieprzytomny z oklepaną mordą.
Było cholernie ciężko. moment ataku Pi dał mu potrzebny czas. Nie dość, że udało mu się zwalić z siebie łowcę to jeszcze jego moc była na tyle potężne i zadziałała poprawnie. Niedługo po tym usłyszał przyjemny dla uszu jęk. Tak, dusił się. Wszystko poszło po jego myśli. Kącik ust lekko mu drgnął, gdy zobaczył jak ciska sługą o asfalt.
Nie dał się jednak zdekoncentrować i jedynie zmrużył rozświetlone, czerwone ślepia. Tak bardzo chciał widzieć jak zdycha, ale nie mógł tego zrobić. Aż takim idiotą nie był.
Za późno jednak aby się wycofać. Wkroczył na wojenną i niezwykle trudną ścieżkę.
- Błagaj o życie ludzki robaku! - Wrzasnął i zaczął się śmiać. Tak, moment kiedy tytan pada na kolano i chwyta się za gardło był taki przyjemny. Wampir z rozkoszą przyglądał mu się jak próbował zaczerpnąć powietrza. Z chęcią utopiłby go we własnej krwi, ale miał nieco inne plany. Przechylił głowę na prawo i podszedł łowcy, zachowując jednak bezpieczną odległość. Czekał na odpowiedź, a jeśli ona nie nadejdzie.. to i tak przetrzyma moc do momentu aż ten nie zemdleje.
- Ze mną się nie zadziera. - Syknął i poczekał do momentu, aż moc go nie położy. Dopiero wtedy ją przerwie, mając pewność i Corn smaczniutko śpi. Zerknie w stronę niższego wampira, który wykonał swoją misję.. aż dziw, że to zrobił. Rzucił się prosto w paszczę lwa na jego skinienie.
Czy można było mieć lepszego sługę?
- Och Pi.. - Westchnął, patrząc na małą mysz. Kiwnie ręką zachęcając, aby z powrotem wrócił do wampirzej postaci. Obejrzy go i tylko coś burknie pod nosem, gdy zobaczy złamanie.
Potem obróci się do leżącego łowcy, który się teleportował chuj wie gdzie. Elo.
- Dasz radę?. - Westchnął. Jakoś nieszczególnie przejmował się tym, że miał złamaną drugą w łokciu. Naprawi się!
- Fabio Cię wyleczy. - Warknie, czując głód. Tak, ta moc również kosztowała go wiele sił. Jak gdyby nigdy nic, skieruje się w stronę lasu. Wpadł na idiotyczny pomysł, aby iść do domu Nessuno razem ze Sługą. Idealny czas, gdy ten ma zjazd rodzinny.
I tak oto jeden wielki chuj.
Było cholernie ciężko. moment ataku Pi dał mu potrzebny czas. Nie dość, że udało mu się zwalić z siebie łowcę to jeszcze jego moc była na tyle potężne i zadziałała poprawnie. Niedługo po tym usłyszał przyjemny dla uszu jęk. Tak, dusił się. Wszystko poszło po jego myśli. Kącik ust lekko mu drgnął, gdy zobaczył jak ciska sługą o asfalt.
Nie dał się jednak zdekoncentrować i jedynie zmrużył rozświetlone, czerwone ślepia. Tak bardzo chciał widzieć jak zdycha, ale nie mógł tego zrobić. Aż takim idiotą nie był.
Za późno jednak aby się wycofać. Wkroczył na wojenną i niezwykle trudną ścieżkę.
- Błagaj o życie ludzki robaku! - Wrzasnął i zaczął się śmiać. Tak, moment kiedy tytan pada na kolano i chwyta się za gardło był taki przyjemny. Wampir z rozkoszą przyglądał mu się jak próbował zaczerpnąć powietrza. Z chęcią utopiłby go we własnej krwi, ale miał nieco inne plany. Przechylił głowę na prawo i podszedł łowcy, zachowując jednak bezpieczną odległość. Czekał na odpowiedź, a jeśli ona nie nadejdzie.. to i tak przetrzyma moc do momentu aż ten nie zemdleje.
- Ze mną się nie zadziera. - Syknął i poczekał do momentu, aż moc go nie położy. Dopiero wtedy ją przerwie, mając pewność i Corn smaczniutko śpi. Zerknie w stronę niższego wampira, który wykonał swoją misję.. aż dziw, że to zrobił. Rzucił się prosto w paszczę lwa na jego skinienie.
Czy można było mieć lepszego sługę?
- Och Pi.. - Westchnął, patrząc na małą mysz. Kiwnie ręką zachęcając, aby z powrotem wrócił do wampirzej postaci. Obejrzy go i tylko coś burknie pod nosem, gdy zobaczy złamanie.
Potem obróci się do leżącego łowcy, który się teleportował chuj wie gdzie. Elo.
- Dasz radę?. - Westchnął. Jakoś nieszczególnie przejmował się tym, że miał złamaną drugą w łokciu. Naprawi się!
- Fabio Cię wyleczy. - Warknie, czując głód. Tak, ta moc również kosztowała go wiele sił. Jak gdyby nigdy nic, skieruje się w stronę lasu. Wpadł na idiotyczny pomysł, aby iść do domu Nessuno razem ze Sługą. Idealny czas, gdy ten ma zjazd rodzinny.
I tak oto jeden wielki chuj.
Ostatnio zmieniony przez Joffrey dnia Wto Mar 13, 2018 8:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
Re: Szosa
Walka była trudna i bez wątpienia mimo iż Joffery nie miał z byle kim do czynienia to jednak nadal jego stan był dobry, niezależnie czy był pijany, obity. Skurwielowi nic nie było. Corneliusa artefakt zawiódł, wydał się być kompletnie bezużyteczny, co było żałosne na obecną sytuacje, jednak no trudno, na przyszłość się go pozbędzie. Los bywa zgubny.
Pozbył się myszy, jednak pojawił się kolejny problem. Utrudniony oddech znacznie utrudniał sprawę. Próba użycia broni spłynęła na niczym, a sam Cornelius zaczął odczuwać skutki przyduszenia. Był wściekły na siebie, niemalże zjadał zęby. Krew się w nim gotowała. Upadł, po chwili podpierając się ręką. Nie słuchał wampira, który mógł się szczycić wygraną, a widząc iż porażka jest nieunikniona, jak to się mówi, tonący brzytwy się chwyta. Nie miał już nic do stracenia.
Nie wiedział czy się powiedzie, jednak jeżeli będzie mu dane Cornelius postanowi użyć teleportu, by zwiać z miejsca walki. Ucieczka była tu była najlepszym wyborem, miał zbyt wiele do stracenia, by pozwolić się złapać. Innego wyjścia nie miał, a poddanie się nie wchodziło w grę.
No a jeżeli nie uda mu się skoczyć, no to zapewne padnie nieprzytomny.
Użycie teleportu przez opaskę, (z/t gdzieś do najbliższego tematu)
Pozbył się myszy, jednak pojawił się kolejny problem. Utrudniony oddech znacznie utrudniał sprawę. Próba użycia broni spłynęła na niczym, a sam Cornelius zaczął odczuwać skutki przyduszenia. Był wściekły na siebie, niemalże zjadał zęby. Krew się w nim gotowała. Upadł, po chwili podpierając się ręką. Nie słuchał wampira, który mógł się szczycić wygraną, a widząc iż porażka jest nieunikniona, jak to się mówi, tonący brzytwy się chwyta. Nie miał już nic do stracenia.
Nie wiedział czy się powiedzie, jednak jeżeli będzie mu dane Cornelius postanowi użyć teleportu, by zwiać z miejsca walki. Ucieczka była tu była najlepszym wyborem, miał zbyt wiele do stracenia, by pozwolić się złapać. Innego wyjścia nie miał, a poddanie się nie wchodziło w grę.
No a jeżeli nie uda mu się skoczyć, no to zapewne padnie nieprzytomny.
Użycie teleportu przez opaskę, (z/t gdzieś do najbliższego tematu)
- Cornelius Weidenhards
- Łowca Z-ca
- Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)
Re: Szosa
Jeśli cuda się zdarzają, to musiał jeden zaistnieć w przypadku Pi. Tylko przypadek sprawił, że ciśnięcie łowcy ciałkiem drobnej myszy skończyło się na złamaniu łapy i otumanieniu. Równie dobrze mógł mu skręcić kark samym impetem o asfalt. Cóż, nie kontrolował sytuacji i nie kontaktował ze światem zewnętrznym około trzech minut. W koralikowych patrzałkach myszy wreszcie pojawił się błysk zrozumienia i czajenia bazy, w tym odbijał się widok jego Pana, który chyba panował nad sytuacją. Cicho zapiszczał próbując stanąć na wszystkie łapki, jedna była mocno pokiereszowana i niezdatna do funkcjonowania. Cały obraz nieszczęścia dało się dostrzec, gdy za namową Mistrza powrócił do ludzkiej postaci. Brud krwi przykryły nowe poharatania, okrutnie wyłamana ręka, wycieńczony wzrok sługi. Bez jakiegokolwiek słowa sprzeciwu pochwycił tyle rzeczy od łowcy, ile było możliwe. Pi także był głodny, choć walka akurat ożywiła Joffreya niżeli wprowadzała w stan uśpienia jak u jego sługi. Młodzieniec w tej kondycji będzie więc musiał jakoś dotrwać do przybycia do domu Nessuno. Choć i tak w pierwszej kolejności będą opatrywane rany jego Pana. To normalne. Złote patrzałki błyszczały od wzmożonego wysiłku, niewypowiedzianego żalu za wzięcie udziału w walce z łowcą, a teraz za narażanie ich wszystkich na gniew innych łowców, gdy jednego z nich chcą uprowadzić. Nie miał jednak sił protestować, i tak już przekonał się dzisiaj, że jego głos rozsądku nie był brany pod uwagę. Niby nic dziwnego, ale strasznie irytowało wykończoną Myszę. Jeśli więc przemyt nielegalnego towaru się uda, cała trójka uda się do rodziny Fabio. A jak nie, to tylko we dwóch. I aż we dwóch. Dobrze, że nikt z nich nie zginął.
z tematu.
z tematu.
- Gość
- Gość
Re: Szosa
Post raczej podsumowujący.
Joffrey okazał się pseudo łaską, wymuszając na łowcy błagania. Nic z tego, Cornelius był już na skraju wyłączenia umysłowego a im wampir mocniej go przycisnął, łowca już całkowicie padł. Cudem przeżył dziad jeden i los chciał, że nie zdążył uciec. Tak więc Hagen wraz z Pi mieli szansę pozbierać typa i opuścić pole walki. Oczywiście niech się Kurosz pilnuje, wszak dopadł zastępce dowódcy Oświaty, a ponoć ci chronią swoich zajadle.
Ogłaszam koniec walki. Wszyscy poszli i bye bye.
Joffrey okazał się pseudo łaską, wymuszając na łowcy błagania. Nic z tego, Cornelius był już na skraju wyłączenia umysłowego a im wampir mocniej go przycisnął, łowca już całkowicie padł. Cudem przeżył dziad jeden i los chciał, że nie zdążył uciec. Tak więc Hagen wraz z Pi mieli szansę pozbierać typa i opuścić pole walki. Oczywiście niech się Kurosz pilnuje, wszak dopadł zastępce dowódcy Oświaty, a ponoć ci chronią swoich zajadle.
Ogłaszam koniec walki. Wszyscy poszli i bye bye.
- Gość
- Gość
Re: Szosa
Wezwano mnie jako bezstronnego mistrza gry mającego za zadanie ocenić wynik tej walki przez wzgląd na wątpliwości jednego z graczy. Po przeczytaniu wszystkich postów zauważyłam kilka rażących błędów postaci które najprawdopodobniej zaważyły na wyniku starcia.
Cornelius - warto żebyś znał pełne możliwości swoich artefaktów. Jeśli jakiś z nich jest nagrodą i nie jesteś pewien działania polecam zapytać mg który przydzielił dany przedmiot.
Joffrey - Twoja moc jest tak silna że gdybym to ja sędziowała walkę, Cornelius wyzionąłby ducha na miejscu bądź też w akcie łaskawości skończył na łowieckim wózku. Coś takiego spowodowałoby zator w żyłach który jest nieodwracalny w skutkach.
Pi - nie zauważyłam odległości jaką pokonałeś w formie myszy aby dostać się do Corneliusa. Zakładam więc, że byłeś bardzo blisko, ale na przyszłość pamiętaj o zaznaczeniu dokładnej odległości ażeby mg mógł ocenić czy zdążyłeś z pomocą na czas.
Poza tym nie ma żadnych podstaw by podważyć wynik walki. Joff wygrał i może pławić się swoim zwycięstwem w pijaczym amoku.
Corneliusowi udaje się użyć artefaktu i zwiać do jednego z najbliższych tematów, czyli [You must be registered and logged in to see this link.]. Niestety nie jesteś w stanie kontrolować miejsca do którego zostaniesz poniesiony, dlatego artefakt wyrzuci Cię gdzieś mniej więcej na środek jeziora (będzie duże chlup). Także mam nadzieję że umiesz pływać!
Dziękuję za zaproszenie i polecam się na przyszłość.
Cornelius - warto żebyś znał pełne możliwości swoich artefaktów. Jeśli jakiś z nich jest nagrodą i nie jesteś pewien działania polecam zapytać mg który przydzielił dany przedmiot.
Joffrey - Twoja moc jest tak silna że gdybym to ja sędziowała walkę, Cornelius wyzionąłby ducha na miejscu bądź też w akcie łaskawości skończył na łowieckim wózku. Coś takiego spowodowałoby zator w żyłach który jest nieodwracalny w skutkach.
Pi - nie zauważyłam odległości jaką pokonałeś w formie myszy aby dostać się do Corneliusa. Zakładam więc, że byłeś bardzo blisko, ale na przyszłość pamiętaj o zaznaczeniu dokładnej odległości ażeby mg mógł ocenić czy zdążyłeś z pomocą na czas.
Poza tym nie ma żadnych podstaw by podważyć wynik walki. Joff wygrał i może pławić się swoim zwycięstwem w pijaczym amoku.
Corneliusowi udaje się użyć artefaktu i zwiać do jednego z najbliższych tematów, czyli [You must be registered and logged in to see this link.]. Niestety nie jesteś w stanie kontrolować miejsca do którego zostaniesz poniesiony, dlatego artefakt wyrzuci Cię gdzieś mniej więcej na środek jeziora (będzie duże chlup). Także mam nadzieję że umiesz pływać!
Dziękuję za zaproszenie i polecam się na przyszłość.
- Esmeralda
- Łowca Wampirów
- Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie
Re: Szosa
Wolny Temat
Wszyscy obecni w temacie dali zt. Zachęcamy do pisania.
- Mistrz Gry
- Mistrz Gry (MG)
- Krew : Ludzka A
Re: Szosa
Dastan wjechał ostro w zakręt z wampirzycą na tylnym siedzeniu. Mogła się nieco jeszcze porozbijać i posiniaczyć. Gdy wyjechał w końcu z górzystych terenów, trafił do wioski u podnóża gór. Stąd miał również blisko do domu, a i sama wampirzyca mogła liczyć na to, że może ktoś przypadkiem ją znajdzie i uratuje? Dastan nie był rycerzem w białej zbroi na koniu. Albo kimś podobnym. Wystarczyło, że nie mógł jej zabić i nie potrafił zrozumieć dlaczego. Wolał nie dowiadywać się.
W końcu zatrzymał samochód na jednej z bardziej uczęszczanych szos w miasteczku. Wysiadł z auta i obszedł auto, aby wyciągnąć wampirzycę.
- Chyba jeszcze dychasz?
Wampirzyca na pewno mu nie odpowie, ale pogadać do samego siebie można. Wziął Aimi na ręce i usadowił ją w pozycji leżącej na przydrożnej ławce. Jak... jakąś pijaczkę, co to nieźle poimprezowała!
Sam zaś odjechał przed siebie. W nadziei, że może kiedyś mu wybaczy.
zt Dastan
W końcu zatrzymał samochód na jednej z bardziej uczęszczanych szos w miasteczku. Wysiadł z auta i obszedł auto, aby wyciągnąć wampirzycę.
- Chyba jeszcze dychasz?
Wampirzyca na pewno mu nie odpowie, ale pogadać do samego siebie można. Wziął Aimi na ręce i usadowił ją w pozycji leżącej na przydrożnej ławce. Jak... jakąś pijaczkę, co to nieźle poimprezowała!
Sam zaś odjechał przed siebie. W nadziei, że może kiedyś mu wybaczy.
zt Dastan
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Szosa
Dastan ją pozbierał. Dlaczego? Nie, żeby specjalnie ją to interesowało, była przecież nieprzytomna. Nie pamiętała drogi z chatki, auta czy ruchliwej szosy. Sekundy trwały całą wieczność. Umieranie jako wampir było kłopotliwe, trwało znacznie dłużej ni u ludzi. Pomimo, że obficie krwawiła brudząc mu całe tylne siedzenie w aucie, wciąż ledwo dychała. Zostawił ją samą sobie na ławce. Nie miała przecież jak zaprotestować. Powoli kończyła. Dobrze, że była nieprzytomna, pewnie by się wkurwiła na maksa, że zostawił ją, żeby zdechła kurwa przy drodze. Już w lesie byłoby lepsze. Jak już się spotkają w piekle to mu to na pewno wygranie. Dastan mógł być tego pewny. Będzie tam na niego czekała. Wiedziała, że prędzej czy później do niej dołączy i może będą mieli następną szansę. Ta dwójka i ogień piekielny.
Minuty mijały. Zostało już jej niewiele. Ławka dopiła się w kałuży jej krwi, której leciało coraz mniej. Nie było już powoli co. Ostatnią rzeczą, jaka przeszła jej przez myśl była mała fasolka, którą kiedyś nosiła. Mimo, że jej nie poznała tęskniła za nią każdego dnia. Może byłaby małym Dastankiem? Wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Musieliby bardziej dorosnąć. Poświęcić swoje dożywocie na rzecz tej małej kruszynki, czy tego chcieli czy nie. Obydwoje nie byli odpowiedzialni, kiepski materiał na rodziców. Pewnie i lepiej, że tak się stało. Dla dobra ich wszystkich.
Czemu tak się kłócili? Nienawidzili? Czemu? Czemu, cze...
Minuty mijały. Zostało już jej niewiele. Ławka dopiła się w kałuży jej krwi, której leciało coraz mniej. Nie było już powoli co. Ostatnią rzeczą, jaka przeszła jej przez myśl była mała fasolka, którą kiedyś nosiła. Mimo, że jej nie poznała tęskniła za nią każdego dnia. Może byłaby małym Dastankiem? Wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Musieliby bardziej dorosnąć. Poświęcić swoje dożywocie na rzecz tej małej kruszynki, czy tego chcieli czy nie. Obydwoje nie byli odpowiedzialni, kiepski materiał na rodziców. Pewnie i lepiej, że tak się stało. Dla dobra ich wszystkich.
Czemu tak się kłócili? Nienawidzili? Czemu? Czemu, cze...
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Szosa
Kolejek nie było końca. Alkohol lał się bez końca! A kobiety! Ach, te kobiety! Były takie piękne, żywe, jędrne. Im więcej wlewał w siebie alkoholu w tym klubie, tym bardziej miał ochotę skończyć z jedną z nich w łóżku. A najlepiej zakończyć ten wieczór w towarzystwie ich wszystkich. Niestety miał taką przypadłość, że nie był w stanie urżnąć się żadnym alkoholem. Mógł przeklinać jedynie w duszy swoją zdolność do samoregeneracji stanu upojenia. Po prostu w ciągu swojego życia tak dużo spożył alkoholu, że jego krew stała się istnym burbonem! Ale mimo wszystko mógł doprowadzić się do stanu upojenia alkoholowego. Wolał jednak pijać w samotności, nie przepadał za lokalami, gdzie było zbyt dużo ludzi czy wampirów. Męczyły go bezustanne bóle głowy, kiedy non stop słyszał w głowie czyjeś myśli. Na dłuższą metę było to męczące, jednak... nie potrafił tego powstrzymać. Odciąć się. Dlatego też był tak wspaniałym kochankiem. Klękajcie narody! Czytając w myślach swym kochankom, doskonale wiedział, gdzie je dotknąć, gdzie pocałować i smagnąć wilgotnym językiem.
- Zooostań!
Usłyszał świergoczący ton głosu za sobą, wyraźnie upojony. Blondwłosa piękność ledwo stała na nogach, więc pomógł jej się utrzymać na nogach.
- Odwiozę Cię do domu, bo za dużo wypiłaś.
Nie wiedział nawet, że kiedy tylko opuści bar ze ślicznotką u swego boku, na jego drodze pojawi się inna kobieta. Opuścił właśnie bar w wiosce nieopodal swojej posiadłości i kierował się ze swoją towarzyszką w stronę szosy i mustangowi, który stał zaparkowany nieopodal.
- Chyba żartujesz?!
Pisnęła na widok jego auta. Nie mógł się powstrzymać przed lekkim uśmiechem, choć ostatnio coraz rzadziej mu się to zdarzało. Dziewczyna szybko podbiegła do auta i zaczęła je oglądać. Na pewno była już mokra między nogami. Aż nie mógł się doczekać, kiedy znajdą się u niego i będzie mógł sprawdzić, czy tylko auto tak na nią działa.
Jego uwagę przykuł jednak dziwny zapach krwi. Dość ostry, wyraźny i jakby magiczny. Stanął w miejscu, jakby chciał odnaleźć "sygnał" myśli i zlokalizować tę osobę.
- Wiesz co, wezwę Ci taksówkę.
Zaproponował, ponieważ zdał sobie sprawę, że niedaleko był poważnie ranny wampir. A raczej... wampirzyca.
Nie przejmując się stękaniami towarzyszącej mu ludzkiej dziewczyny, wezwał jej jakiegoś ubera, ucałował i... tyle widziała jego ogiera od środka.
Kyubi zbliżył się do wampirzycy, kierując się oparami krwi. Wiele w życiu widział, ale to, w jakim stanie ujrzał wampirzycę szlachetnej krwi nie mógł z niczym porównać. W pierwszej chwili myślał, że nieźle zaimprezowała! Zbliżał się nieubłaganie świt, leżała sobie na ławce pośrodku niczego i czekała na chłopaka, który spóźniał się. Ale widok krwi ewidentnie odrzucił jego teorię spiskową. Aż musiał się napić z tego wszystkiego burbona z gwinta.
- Butelka!
Ale go olśniło! Przecież miał przy sobie alkohol, trzymał go w dłoni i odkąd wyszedł z baru ani razu z niej nie pociągnął?! To przecież karygodne! Od razu upił parę łyków, tak dla kurażu.
- Kto Cię tak urządził, ślicznotko?
Wyglądała, jakby miała zblenderowane wszystkie wnętrzności, połamane żebra i chyba rozbitą głowę, jakby wyrżnęła nią o coś w trakcie jazdy autem. Nachylił się nad wampirzycą, sprawdzając dokładniej jej stan.
- Trzeba Cię porządnie posklejać. Ale spokojnie, wujek Kyubi się Tobą zaopiekuje.
Nachylił się nad nią, przegryzając swój nadgarstek, aby spożyła nieco jego krwi. Może nie była tak cudowna jak jej - szlachetnokrwista, ale w tej sytuacji chyba nie będzie wybrzydzać?
- Zooostań!
Usłyszał świergoczący ton głosu za sobą, wyraźnie upojony. Blondwłosa piękność ledwo stała na nogach, więc pomógł jej się utrzymać na nogach.
- Odwiozę Cię do domu, bo za dużo wypiłaś.
Nie wiedział nawet, że kiedy tylko opuści bar ze ślicznotką u swego boku, na jego drodze pojawi się inna kobieta. Opuścił właśnie bar w wiosce nieopodal swojej posiadłości i kierował się ze swoją towarzyszką w stronę szosy i mustangowi, który stał zaparkowany nieopodal.
- Chyba żartujesz?!
Pisnęła na widok jego auta. Nie mógł się powstrzymać przed lekkim uśmiechem, choć ostatnio coraz rzadziej mu się to zdarzało. Dziewczyna szybko podbiegła do auta i zaczęła je oglądać. Na pewno była już mokra między nogami. Aż nie mógł się doczekać, kiedy znajdą się u niego i będzie mógł sprawdzić, czy tylko auto tak na nią działa.
Jego uwagę przykuł jednak dziwny zapach krwi. Dość ostry, wyraźny i jakby magiczny. Stanął w miejscu, jakby chciał odnaleźć "sygnał" myśli i zlokalizować tę osobę.
- Wiesz co, wezwę Ci taksówkę.
Zaproponował, ponieważ zdał sobie sprawę, że niedaleko był poważnie ranny wampir. A raczej... wampirzyca.
Nie przejmując się stękaniami towarzyszącej mu ludzkiej dziewczyny, wezwał jej jakiegoś ubera, ucałował i... tyle widziała jego ogiera od środka.
Kyubi zbliżył się do wampirzycy, kierując się oparami krwi. Wiele w życiu widział, ale to, w jakim stanie ujrzał wampirzycę szlachetnej krwi nie mógł z niczym porównać. W pierwszej chwili myślał, że nieźle zaimprezowała! Zbliżał się nieubłaganie świt, leżała sobie na ławce pośrodku niczego i czekała na chłopaka, który spóźniał się. Ale widok krwi ewidentnie odrzucił jego teorię spiskową. Aż musiał się napić z tego wszystkiego burbona z gwinta.
- Butelka!
Ale go olśniło! Przecież miał przy sobie alkohol, trzymał go w dłoni i odkąd wyszedł z baru ani razu z niej nie pociągnął?! To przecież karygodne! Od razu upił parę łyków, tak dla kurażu.
- Kto Cię tak urządził, ślicznotko?
Wyglądała, jakby miała zblenderowane wszystkie wnętrzności, połamane żebra i chyba rozbitą głowę, jakby wyrżnęła nią o coś w trakcie jazdy autem. Nachylił się nad wampirzycą, sprawdzając dokładniej jej stan.
- Trzeba Cię porządnie posklejać. Ale spokojnie, wujek Kyubi się Tobą zaopiekuje.
Nachylił się nad nią, przegryzając swój nadgarstek, aby spożyła nieco jego krwi. Może nie była tak cudowna jak jej - szlachetnokrwista, ale w tej sytuacji chyba nie będzie wybrzydzać?
- Kyubi
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody
Re: Szosa
Niewiele się działo. Większość osób po prostu ją omijało. Jeśli ktoś nie wiedział kim była, wyglądała na nawaloną. Jakiś koleś do niej podszedł, może chciał się dobrać? Zobaczył jednak kawałek rozszarpanego jelita i kałużę krwi więc jedynie zgiął się w pół, odszedł kilka kroków i zrzygał. Pewnie myślał, że była martwa. Kyubi zjawił się w samą porę, kilka przecznic dalej można było usłyszeć syreny policyjne. Ktoś pewnie wezwał policję, widząc trupa leżącego na ławce. Pewnie nawet oni wzięliby ją za nieżywą i zawieźli do kostnicy. Nic dziwnego, w końcu nawet kiedy 'żyła' była tak na prawdę martwa.
Sekundy trwały całą wieczność. Każda z nich mijała powolutku i z osobna. W pewnym monecie przestała już myśleć, a wszystkie jej troski odeszły. Chyba umarła.
1, 2, 3 sekundy później poczuła mocną, charakterystyczną woń. Przez chwilę nic się nie działo. Było już za późno? Odrobinę uchyliła swoje usta, muskając wargami jego nadgarstek. Krew zabarwiła je na czerwono i dopiero po chwili otworzyła je szerzej, ukazując ostre kły. Brutalnie wbiła się w nadgarstek nieznajomego. Nie była delikatna. Nie potrafiła inaczej, takiego obcowania nauczył ją Dastan. Była spaczona do szpiku kości. Stworzył następnego potwora, nawet jeśli nieumyślnie.
Kilka łyków później otworzyła swoje znów czerwone oczy. Piła zachłannie wpatrując się z ciekawością prosto w oczy Kyubiego. Ciekawe, zostać uratowaną przez takiego przystojnego wampira, niczym rycerza w złotej zbroi. Na fakt, że akurat przyszło jej do głowy, że był mega przystojny, w takim momencie, nie umiała pohamować parsknięcia śmiechem, przez co momentalnie zakrztusiła się jego krwią. Zaczęła kaszleć brudząc się nią. Odzyskała odrobinę sił, chociaż jej stan nadal był krytyczny. Pewnie jeśli wampir by się nią nie zajął i tak by zginęła. Delikatnie uniosła łapki w jego stronę, żeby wziął ją na ręce. Wymagało to od niej dużego wysiłku. Wszystko się jej trzęsło. Dopiero ten ruch wzbudził w niej ból. Zgięła się w pół i zrobiło jej się znów niedobrze. Widocznie przestała umierać i jej umysł zaczął reagować na liczne obrażenia jakie posiadała. Przed oczami znów pojawiły jej się czarne plamy. Chciała zacząć wrzeszczeć z bólu, jednak szybko ponownie zaczynała tracić przytomność. Na całe szczęście była w dobrych rękach wujka Kyubiego. Wampir wziął ją ze sobą. Wpakował do auta i odjechał.
zt 2x
Sekundy trwały całą wieczność. Każda z nich mijała powolutku i z osobna. W pewnym monecie przestała już myśleć, a wszystkie jej troski odeszły. Chyba umarła.
1, 2, 3 sekundy później poczuła mocną, charakterystyczną woń. Przez chwilę nic się nie działo. Było już za późno? Odrobinę uchyliła swoje usta, muskając wargami jego nadgarstek. Krew zabarwiła je na czerwono i dopiero po chwili otworzyła je szerzej, ukazując ostre kły. Brutalnie wbiła się w nadgarstek nieznajomego. Nie była delikatna. Nie potrafiła inaczej, takiego obcowania nauczył ją Dastan. Była spaczona do szpiku kości. Stworzył następnego potwora, nawet jeśli nieumyślnie.
Kilka łyków później otworzyła swoje znów czerwone oczy. Piła zachłannie wpatrując się z ciekawością prosto w oczy Kyubiego. Ciekawe, zostać uratowaną przez takiego przystojnego wampira, niczym rycerza w złotej zbroi. Na fakt, że akurat przyszło jej do głowy, że był mega przystojny, w takim momencie, nie umiała pohamować parsknięcia śmiechem, przez co momentalnie zakrztusiła się jego krwią. Zaczęła kaszleć brudząc się nią. Odzyskała odrobinę sił, chociaż jej stan nadal był krytyczny. Pewnie jeśli wampir by się nią nie zajął i tak by zginęła. Delikatnie uniosła łapki w jego stronę, żeby wziął ją na ręce. Wymagało to od niej dużego wysiłku. Wszystko się jej trzęsło. Dopiero ten ruch wzbudził w niej ból. Zgięła się w pół i zrobiło jej się znów niedobrze. Widocznie przestała umierać i jej umysł zaczął reagować na liczne obrażenia jakie posiadała. Przed oczami znów pojawiły jej się czarne plamy. Chciała zacząć wrzeszczeć z bólu, jednak szybko ponownie zaczynała tracić przytomność. Na całe szczęście była w dobrych rękach wujka Kyubiego. Wampir wziął ją ze sobą. Wpakował do auta i odjechał.
zt 2x
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Vampire Knight :: Poza Miastem :: Wioska
Strona 4 z 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|