Główne wejście
Vampire Knight :: Academia Cross :: Akademiki :: Słoneczny
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Główne wejście
Główne wejście
Przestronna, bogato zdobiona sala stanowiąca główne wejście do akademika.
- Isemay
- Łowca Wampirów
- Krew : Dawny Wampir
Znaki szczególne : Blond pukle, mały tatuaż w kształcie półksiężyca na karku (symbol rodu)
Zawód : Łowca wampirów
Zajęcia : Brak
Re: Główne wejście
Głowa bolała Arael'a od rana, czuł jak Noah dobija się i chce uwolnić, a biedny Arael nie ma nic do powiedzenia, chwila kiedy to się stanie jest bliska. Wiedział że kiedy Noah przejmie nad nim kontrolę zacznie się rzeź. On na chwilę obecną panował nad sobą, nie potrzebował krwi, a jeżeli już to wtedy miał pastylki ze sztuczną krwią. Jednak dla jego alter ego nie było to niczym nadzwyczajnym, wręcz przeciwnie kiedy Noah próbował pastylek o mało co nie przekręcił się. Heh jakby to przekręcenie się było możliwe.
No ale nie ważne. Wampir robił wszystko co mógł żeby nie dopuścić go do władzy nad swoim umysłem. Łyknął pastylkę i odetchnął cicho, lecz chwilę potem usłyszał.
Ahahaha...jesteś słaby...zapomniałeś kim jesteś? Bierzesz takie świństwo? Wstydzę się za ciebie...Wypuść mnie...pokażę ci co to znaczy być wampirem.
-Zostaw mnie. Odejdź...
Powiedział słabym głosem, czuł się wyczerpany, ale nie chciał mieć styczności z łowcami, Noah nie zwracał na to uwagi, lecz Arael nie chciał tracić życia. Lecz przegrywał. Spuścił głowę...zupełnie jakby zasnął, chwilę potem jednak ręka się poruszyła. Uniósł ją do góry i przeczesał nią włosy do góry. Zaśmiał się cicho. Wstał i doszedł do okna. Widać było w nim twarz bladą niczym ściana. A na czole...na czole widać było siedem stygmatów. Noah przeciągnął się, spojrzał na swoje ubranie i się skrzywił.
-Jaki brak gustu...
Powiedział sam do siebie i podszedł do szafy, przeszukał wszystko, aż wybrał sobie garniturek. Szkolny uniform był idealny. Założył go na siebie, wziął cylinder i wymknął się z pokoju. Pod nosem nucił sobie jakąś melodyjkę. Ruszył w kierunku akademika...ale to był dzienny akademik. Chwilę potem stanął w holu wejściowym.
No ale nie ważne. Wampir robił wszystko co mógł żeby nie dopuścić go do władzy nad swoim umysłem. Łyknął pastylkę i odetchnął cicho, lecz chwilę potem usłyszał.
Ahahaha...jesteś słaby...zapomniałeś kim jesteś? Bierzesz takie świństwo? Wstydzę się za ciebie...Wypuść mnie...pokażę ci co to znaczy być wampirem.
-Zostaw mnie. Odejdź...
Powiedział słabym głosem, czuł się wyczerpany, ale nie chciał mieć styczności z łowcami, Noah nie zwracał na to uwagi, lecz Arael nie chciał tracić życia. Lecz przegrywał. Spuścił głowę...zupełnie jakby zasnął, chwilę potem jednak ręka się poruszyła. Uniósł ją do góry i przeczesał nią włosy do góry. Zaśmiał się cicho. Wstał i doszedł do okna. Widać było w nim twarz bladą niczym ściana. A na czole...na czole widać było siedem stygmatów. Noah przeciągnął się, spojrzał na swoje ubranie i się skrzywił.
-Jaki brak gustu...
Powiedział sam do siebie i podszedł do szafy, przeszukał wszystko, aż wybrał sobie garniturek. Szkolny uniform był idealny. Założył go na siebie, wziął cylinder i wymknął się z pokoju. Pod nosem nucił sobie jakąś melodyjkę. Ruszył w kierunku akademika...ale to był dzienny akademik. Chwilę potem stanął w holu wejściowym.
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Nim obeszła teren, który sama sobie wyznaczyła do końca minęła dobra godzina. Nieco zmarznięta podążała w kierunku wejścia akademika dla uczniów zajęć dziennych. Tam miała zamiar wziąć długi, gorący prysznic i przy ciepłej herbacie przeczytać jakąś książkę. W głowie
układała sobie plan zajęć na kolejne dni. Dzwoniący telefon gwałtownie wyrwał ją z transu. Jak się zaraz okazało to zatroskana matka chciała się dowiedzieć czy aby wszystko dobrze u jej jedynej córeczki. Wciskając stek kłamstw Rie uspokoiła rodzicielkę i przekraczając próg budynku rozłączyła się. Wprost uwielbiała te wszystkie pytania, które bez zająknięcia potrafiła powtórzyć ciurkiem. Z trudem wsunęła telefon do kieszeni gdyż jej koordynacja ruchów przegrywała z lodowatymi dłońmi. Chociaż na dworze pogoda była w miarę dobra to dla niej i tak zaczynał się sezon na przymusowe rajstopki, kozaki, szalik i resztę potrzebnego zimowego wyposażenia.
Ten dzień wydawał się być taki idealny. Od samego rana spotykały ją dobre rzeczy a problemy zdawały się wymijać ją szerokim łukiem. Wszystko co piękne jednak szybko się kończy. Otwierając drzwi i wchodząc do środka niemal natychmiast rzuciła jej się w oczy ta cholerna biel ucznia zajęć nocnych. Czyżby przyszedł po notatki? a może zwyczajnie postanowił upolować sobie łatwą kolacyjkę.
Kolego budynki Ci się pomyliły.
Stanąwszy w pewnej odległości od młodego faceta położyła dłoń na swej broni. Nie chciała go prowokować ale przezorny zawsze ubezpieczony. Nigdy nie wiadomo co młodemu chodzi po tej czarnej główce.
układała sobie plan zajęć na kolejne dni. Dzwoniący telefon gwałtownie wyrwał ją z transu. Jak się zaraz okazało to zatroskana matka chciała się dowiedzieć czy aby wszystko dobrze u jej jedynej córeczki. Wciskając stek kłamstw Rie uspokoiła rodzicielkę i przekraczając próg budynku rozłączyła się. Wprost uwielbiała te wszystkie pytania, które bez zająknięcia potrafiła powtórzyć ciurkiem. Z trudem wsunęła telefon do kieszeni gdyż jej koordynacja ruchów przegrywała z lodowatymi dłońmi. Chociaż na dworze pogoda była w miarę dobra to dla niej i tak zaczynał się sezon na przymusowe rajstopki, kozaki, szalik i resztę potrzebnego zimowego wyposażenia.
Ten dzień wydawał się być taki idealny. Od samego rana spotykały ją dobre rzeczy a problemy zdawały się wymijać ją szerokim łukiem. Wszystko co piękne jednak szybko się kończy. Otwierając drzwi i wchodząc do środka niemal natychmiast rzuciła jej się w oczy ta cholerna biel ucznia zajęć nocnych. Czyżby przyszedł po notatki? a może zwyczajnie postanowił upolować sobie łatwą kolacyjkę.
Kolego budynki Ci się pomyliły.
Stanąwszy w pewnej odległości od młodego faceta położyła dłoń na swej broni. Nie chciała go prowokować ale przezorny zawsze ubezpieczony. Nigdy nie wiadomo co młodemu chodzi po tej czarnej główce.
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Tak, on tutaj przybył w jednym celu, chciał upolować sobie kolację, ciepłą krew która go wypełni. Lecz ktoś mu przeszkodził usłyszał jak drzwi się otwierają. Słysząc kobiecy głos nic nie zrobił, stał w miejscu i patrzył przed siebie. Coś tam mamrotał, było dosyć strasznie, gdyż jedynym światłem jakie padało do pomieszczenia było światło padające z zewnątrz. Powoli zaczął się obracać, spojrzał na nią swoimi czerwonymi ślepiami i przekrzywił głowę delikatnie w bok. Na jego twarz wpełzł uśmiech ukazując kły. Skierował spojrzenie na jej rękę.
-Po co to wszystko? Uwielbiasz używać przemocy? Nie bój się, nie jestem tutaj po to żeby kogoś zjeść. Potrzebuje książki z wierszami...
Powiedział, lecz tak naprawdę kłamał, Noah był strasznie chory, uwielbiał bawić się ze swoimi ofiarami. Nie wiele wampirów znało jego drugą naturę, lecz ci którzy wiedzieli jaki jest naprawdę mogli powiedzieć otwarcie że wabi na swoją kulturę ludzi. A potem zabawia się strasznie długo. Dla niego zabawianiem się było torturowanie i czerpanie przyjemności z cierpienia.
-Ucieeeeeeeeekaj!
Wyrwał się tylko głos w jego głowie, widać Arael chciał za wszelką cenę ostrzec kobietę, lecz to było na nic. Kobieta nic nie usłyszała, a sam Noah zaśmiał się cicho. Z tym facetem było naprawdę coś nie tak i trzeba było trzymać się na baczności.
-Może mi pomożesz i znasz ten wiersz. Zaczyna się tak.
Zaczął mówić swoją rymowankę którą doskonale znał, ale pretekst musiał mieć jakiś by się wywinąć w jakiś sposób.
-Po co to wszystko? Uwielbiasz używać przemocy? Nie bój się, nie jestem tutaj po to żeby kogoś zjeść. Potrzebuje książki z wierszami...
Powiedział, lecz tak naprawdę kłamał, Noah był strasznie chory, uwielbiał bawić się ze swoimi ofiarami. Nie wiele wampirów znało jego drugą naturę, lecz ci którzy wiedzieli jaki jest naprawdę mogli powiedzieć otwarcie że wabi na swoją kulturę ludzi. A potem zabawia się strasznie długo. Dla niego zabawianiem się było torturowanie i czerpanie przyjemności z cierpienia.
-Ucieeeeeeeeekaj!
Wyrwał się tylko głos w jego głowie, widać Arael chciał za wszelką cenę ostrzec kobietę, lecz to było na nic. Kobieta nic nie usłyszała, a sam Noah zaśmiał się cicho. Z tym facetem było naprawdę coś nie tak i trzeba było trzymać się na baczności.
-Może mi pomożesz i znasz ten wiersz. Zaczyna się tak.
w cichą noc
wdarł się on
z chorą myślą
spotkał ją
nie wie nawet
co go czeka
odarł z życia
strzęp człowieka
gdy go znajdę
dowie się
co oznacza
ból i gniew
wdarł się on
z chorą myślą
spotkał ją
nie wie nawet
co go czeka
odarł z życia
strzęp człowieka
gdy go znajdę
dowie się
co oznacza
ból i gniew
Zaczął mówić swoją rymowankę którą doskonale znał, ale pretekst musiał mieć jakiś by się wywinąć w jakiś sposób.
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Cóż, zaplanowany wieczór z partnerką na balu halloweenowym skończył się totalną klapą. Spóźnili się, nie byli w stanie wymyślić alternatywy i gdzieś wyjść a do tego musieli się dość szybko pożegnać gdyż Banshee nagle źle się poczuła. Nieco dziwne ale cóż. Nawet jeśli symulowała musiała mieć jakiś powód. Nie żeby ją podejrzewał czy coś! Ufał jej.
Jechał autem przez miasto kierując się powoli w stronę domu tylko jedna rzecz ciągle nie dawała mu spokoju. Co się stało z tą głupią dziewuchą, która jakiś czas temu zaoferowała mu swoje usługi? Pamiętał, że za olewanie swoich obowiązków nieźle ją zrugał choć, co do niego nie podobne, nie zrobił krzywdy. Zazwyczaj nieposłuszni słudzy wychodzili z takich spotkań ze sporym uszczerbkiem na zdrowiu. Taki już był. Cały on, niby oaza spokoju, a kiedy przyjdzie co do czego to pieprzony sadysta. Ach, jakie to cool.
A może dowiedziała się, że zabił jej kochasia? Tylko jak? Kij z tym, i tak była głupią, małą zdzirą. W dodatku nieposłuszną. Jeśli teraz ją znajdzie rozerwie gołymi rękoma. Na kawałki.
Z takimi morderczymi myślami parkował auto na parkingu pod swoim domem. Przecież nie pojedzie pod akademię i nie pokaże wszystkim wszem i wobec swojej obecności. Równie dobrze mógł zacząć tańczyć i drzeć się wniebogłosy.
Tak więc przyszedł kulturalnie piechtolotem, wśliznął się niepostrzeżenie i znalazł wewnątrz akademika dziennego. Gdzieś tutaj powinna być skoro była człowiekiem. Chyba, że znowu się gdzieś szlaja...
Usłyszał jakieś głosy więc zachęcony ruszył w tamtym kierunku. Oż! Jakie było jego zdziwienie. Ruda cizia i jakiś typek z krzyżami na czole. Z psychiatryka się urwał czy jak? Dyskretnie wciągnął nosem zapach obu postaci. Dziewczyna pachniała miło. Aż sobie przypomniał, że głodny jest jak cholera i żreć mu się chce. Jakże dobry moment, akurat był tam gdzie pełno smaczniutkich ludzi. Fajnie nie?
- Dziwne miejsce na zabawy z batem wiesz? - rzucił z zagadkowym uśmiechem opierając się plecami o ścianę i odpalając papierosa. Gdzieś miał czy tu wolno czy nie wolno palić. Mierzył panienkę i kolesia wzrokiem a uśmiech nie schodził mu z gęby.
Jechał autem przez miasto kierując się powoli w stronę domu tylko jedna rzecz ciągle nie dawała mu spokoju. Co się stało z tą głupią dziewuchą, która jakiś czas temu zaoferowała mu swoje usługi? Pamiętał, że za olewanie swoich obowiązków nieźle ją zrugał choć, co do niego nie podobne, nie zrobił krzywdy. Zazwyczaj nieposłuszni słudzy wychodzili z takich spotkań ze sporym uszczerbkiem na zdrowiu. Taki już był. Cały on, niby oaza spokoju, a kiedy przyjdzie co do czego to pieprzony sadysta. Ach, jakie to cool.
A może dowiedziała się, że zabił jej kochasia? Tylko jak? Kij z tym, i tak była głupią, małą zdzirą. W dodatku nieposłuszną. Jeśli teraz ją znajdzie rozerwie gołymi rękoma. Na kawałki.
Z takimi morderczymi myślami parkował auto na parkingu pod swoim domem. Przecież nie pojedzie pod akademię i nie pokaże wszystkim wszem i wobec swojej obecności. Równie dobrze mógł zacząć tańczyć i drzeć się wniebogłosy.
Tak więc przyszedł kulturalnie piechtolotem, wśliznął się niepostrzeżenie i znalazł wewnątrz akademika dziennego. Gdzieś tutaj powinna być skoro była człowiekiem. Chyba, że znowu się gdzieś szlaja...
Usłyszał jakieś głosy więc zachęcony ruszył w tamtym kierunku. Oż! Jakie było jego zdziwienie. Ruda cizia i jakiś typek z krzyżami na czole. Z psychiatryka się urwał czy jak? Dyskretnie wciągnął nosem zapach obu postaci. Dziewczyna pachniała miło. Aż sobie przypomniał, że głodny jest jak cholera i żreć mu się chce. Jakże dobry moment, akurat był tam gdzie pełno smaczniutkich ludzi. Fajnie nie?
- Dziwne miejsce na zabawy z batem wiesz? - rzucił z zagadkowym uśmiechem opierając się plecami o ścianę i odpalając papierosa. Gdzieś miał czy tu wolno czy nie wolno palić. Mierzył panienkę i kolesia wzrokiem a uśmiech nie schodził mu z gęby.
- Go??
- Gość
Re: Główne wejście
Złapała dwa głębsze wdechy nie spuszczając wzroku z dzieciaka. Czy to jest aż tak trudno zrozumieć, że jest zakaz szwendania się po obcym akademiku. Niekiedy po prostu opadały jej ręce wobec bezradności i głupoty innych. Gdyby ona była dyrektorką to zainstalowałaby
na każdym korytarzu kamery. Łatwo byłoby namierzyć sprawcę albo w ogóle nie dopuścić do czynu karalnego. Cóż ona biedna mogła sobie pomarzyć gdyż do tej posadki było jej baaaaardzo daleko. Będąc na misji musiała dobrze wypełnić powierzone jej zadanie. I takowy też miała zamiar. Z tej racji celem numer jeden było pozbycie się intruza wraz z dokładną instrukcją dotyczącą poruszania się po terenie akademii w różnych porach dnia. Tylko żeby nie zachciało mu się atakować. Walka tutaj to ostatnia rzecz jaką chciałaby przeżyć. Kilka strzałów i zbiegnie się cała dzieciarnia a i Marcus takiego typu zachowań nie pochwali. Była z nim w dobrych stosunkach i po co to psuć ?
Na dobry początek wypadało zapalić światło. Od włącznika dzieliło ją zaledwie parę centymetrów. Tak więc wyciągnęła lewą rękę i sprawiła, że po chwili w pomieszczeniu zrobiło się widniej. Ta, jasne. Jakby w nocnym biblioteki nie było.
Grozisz mi chłopcze?
Uniosła obie brwi do góry i już miała przejąć inicjatywę kiedy nagle usłyszała za sobą męski głos. To chyba jakiś totalny niefart. Biorąc pod uwagę, że tekst rzucony w jej stronę wcale nie brzmiał pocieszająco. Istniało takie powiedzenie "znaleźć się między młotem a kowadłem" I dokładnie w tym momencie Rie przekonała się na własnej skórze o co dokładnie chodzi. Przełknąwszy ślinę postanowiła spróbować załatwić wszystko polubownie. Bez żadnych gwałtownych ruchów i nieprzemyślanych posunięć.
Proponuje opuścić ten teren. Z korzyścią dla wszystkich.
Dodała ujmując drugą dłonią broń palną, którą polecił jej w sklepie sprzedawca. Przecież mogła powiadomić kogoś przez nadajnik. W tej chwili chyba było już za późno. Rozluźniając palce sprawiła, że zwój bicza opadł swobodnie na wykładzinę. Najlepiej gdyby go dziś nie używała ale czy to możliwe ?
na każdym korytarzu kamery. Łatwo byłoby namierzyć sprawcę albo w ogóle nie dopuścić do czynu karalnego. Cóż ona biedna mogła sobie pomarzyć gdyż do tej posadki było jej baaaaardzo daleko. Będąc na misji musiała dobrze wypełnić powierzone jej zadanie. I takowy też miała zamiar. Z tej racji celem numer jeden było pozbycie się intruza wraz z dokładną instrukcją dotyczącą poruszania się po terenie akademii w różnych porach dnia. Tylko żeby nie zachciało mu się atakować. Walka tutaj to ostatnia rzecz jaką chciałaby przeżyć. Kilka strzałów i zbiegnie się cała dzieciarnia a i Marcus takiego typu zachowań nie pochwali. Była z nim w dobrych stosunkach i po co to psuć ?
Na dobry początek wypadało zapalić światło. Od włącznika dzieliło ją zaledwie parę centymetrów. Tak więc wyciągnęła lewą rękę i sprawiła, że po chwili w pomieszczeniu zrobiło się widniej. Ta, jasne. Jakby w nocnym biblioteki nie było.
Grozisz mi chłopcze?
Uniosła obie brwi do góry i już miała przejąć inicjatywę kiedy nagle usłyszała za sobą męski głos. To chyba jakiś totalny niefart. Biorąc pod uwagę, że tekst rzucony w jej stronę wcale nie brzmiał pocieszająco. Istniało takie powiedzenie "znaleźć się między młotem a kowadłem" I dokładnie w tym momencie Rie przekonała się na własnej skórze o co dokładnie chodzi. Przełknąwszy ślinę postanowiła spróbować załatwić wszystko polubownie. Bez żadnych gwałtownych ruchów i nieprzemyślanych posunięć.
Proponuje opuścić ten teren. Z korzyścią dla wszystkich.
Dodała ujmując drugą dłonią broń palną, którą polecił jej w sklepie sprzedawca. Przecież mogła powiadomić kogoś przez nadajnik. W tej chwili chyba było już za późno. Rozluźniając palce sprawiła, że zwój bicza opadł swobodnie na wykładzinę. Najlepiej gdyby go dziś nie używała ale czy to możliwe ?
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Dzieciaka? Dzieciaka?! Gdyby tylko był w stanie słyszeć myśli kobiety, zacząłby się śmiać ironicznie śmiać. Arael/Noah był był bardzo starszy od niej. Nie była to jego wina że zmarł w wieku osiemnastu lat. To był właśnie ten ból, że każdy traktował go jak dzieciaka, pomimo że tak naprawdę miał na karku dwieście lat. Fakt może wśród innych wampirów był dzieciakiem, bo nie dorastał im do pięt w nieśmiertelnym życiu. Ale wróćmy do tego co się działo. Coraz bardziej Noah był poirytowany tym jak się do niego ta łowczyni odzywa. Lecz nie był głupi żeby się na nią rzucać od tak, była na pewno wyszkolonym łowcą, a on tak naprawdę grę dopiero rozpoczynał, chciał z nią dalej rozmawiać, chciał zasiać ziarno które będzie kiełkować i w końcu będzie mógł wypompować krew z jej ciała. Chciał zrobić krok, lecz wtedy usłyszał czyjś głos. Zatrzymał się momentalnie, kogo diabli niosą...czy szatan naprawdę nie miał nic do roboty, tylko chciał mu przeszkadzać na każdym kroku? Jakie to było nie na miejscu. Spojrzał na nowo przybyłego, wampir jak nic, to idzie rozpoznać.
Ale w momencie pojawienia się jego brata- tak pozwalał sobie mówić na inne wampiry. Poczuł coś pięknego. A nawet usłyszał. Opanowanie jakie było w kobiecie, powoli ustępowało, słyszał wyraźnie jak jej serce chce szybciej bić.
-Wątpisz w mą prawdomówność? Przeszukałem naszą bibliotekę i wiesz co? Zaczął i podszedł o krok bliżej. Zatrzymał się bowiem zobaczył wyciągnięty bicz. -Nie było tego co mnie interesowało...więc wpadłem.
Oznajmił spokojnym tonem, a kiedy światło zostało zapalone spojrzał do góry, no całkiem całkiem, szkoda byłoby zniszczyć taki piękny hol. Sięgnął po swoją moc, nie było miło zostać zaatakowanym, kiedy jest się bezbronnym, a on chciał w jakiś sposób przeżyć w razie czego. Niewidzialne wektory w postaci dłoni wyrosły z jego pleców. Posłał jeden z nich w kierunku kafelków które znajdowały się pod jego stopami. Metr od niego powstała mała rysa, nie wiadomo było skąd się wzięła, a tylko on patrzył na swoją niewidoczną dłoń.
-Jesteś strasznie nerwowa, mój brat ma rację...schowaj ten bicz.
Mruknął i jeszcze dodał coś pod nosem, było to ciche Pomóż mi...
Ale w momencie pojawienia się jego brata- tak pozwalał sobie mówić na inne wampiry. Poczuł coś pięknego. A nawet usłyszał. Opanowanie jakie było w kobiecie, powoli ustępowało, słyszał wyraźnie jak jej serce chce szybciej bić.
-Wątpisz w mą prawdomówność? Przeszukałem naszą bibliotekę i wiesz co? Zaczął i podszedł o krok bliżej. Zatrzymał się bowiem zobaczył wyciągnięty bicz. -Nie było tego co mnie interesowało...więc wpadłem.
Oznajmił spokojnym tonem, a kiedy światło zostało zapalone spojrzał do góry, no całkiem całkiem, szkoda byłoby zniszczyć taki piękny hol. Sięgnął po swoją moc, nie było miło zostać zaatakowanym, kiedy jest się bezbronnym, a on chciał w jakiś sposób przeżyć w razie czego. Niewidzialne wektory w postaci dłoni wyrosły z jego pleców. Posłał jeden z nich w kierunku kafelków które znajdowały się pod jego stopami. Metr od niego powstała mała rysa, nie wiadomo było skąd się wzięła, a tylko on patrzył na swoją niewidoczną dłoń.
-Jesteś strasznie nerwowa, mój brat ma rację...schowaj ten bicz.
Mruknął i jeszcze dodał coś pod nosem, było to ciche Pomóż mi...
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Jakież to było ironiczne. Ten koleś był starszy od niego ale wizualnie wyglądał na nastoletniego szczeniaka. Szczerze mówiąc nie chciałby być w jego skórze. Jak wtedy załatwiałby swoje interesy gdyby każdy traktował go jak smarkacza? Raczej kiepsko by mu szło. Jeśli chodziło o kwestię wieku to jakoś nigdy nie przykładał do tego dużej wagi. Bo i po co? Mógł równie dobrze mieć lat pięćset a i tak wyglądać nadal tak samo. Momentami bywało to uciążliwe, szczególnie kiedy nie dało się w żaden sposób wizualnie określić wieku swego rozmówcy. Ale my nie o tym.
Opierał się o ścianę paląc w spokoju papierosa i zaciągając się głęboko nikotyną. Ten jego spokój i opanowanie były zdecydowanie nie na miejscu biorąc pod uwagę obecną sytuację.
Złote ślepia wampira przyglądały się uważnie to rudowłosej dziewczynie to dziwnemu typkowi. Wyglądał na chorego psychicznie. Mówił jakoś dziwnie. Czasami miał wrażenie, że mruczał coś cicho, jakby sam do siebie. Wariat? Cóż, zdarza się.
- Z korzyścią dla kogo? Na pewno nie dla mnie. Przyszedłem tu i mam zamiar zrobić to po co tu jestem - rzucił wzdychając teatralnie. Ton jego głosu ociekający kpiną był tak bardzo irytujący, że aż chciało mu się dać mu na wejściu po pysku - Schowaj ten bacik i używaj go do woli w sypialni. Nie wypada tak się obnosić... - z jego ust wydobył się diabelski chichot.
Oj, wariat był wampirem. Popisywał się mocą, chciał wystraszyć i tak zestresowaną dziewczynę. No tak, była w nieciekawej sytuacji. Dwa wampiry i ona jedna. Problem ludzi polegał na tym, że zawsze stawiali na to, że wampir weźmie stronę wampira. Nic bardziej mylnego.
- Chyba mnie z kimś pomyliłeś. Nie jestem Twoim bratem - powiedział udając troskę a w rzeczywistości każde słowo ociekało jadem. Również użył mocy. Tylko bardziej dyskretnie. Naładowany niedopałek, który stał się tykającą bombą wylądował tuż pod nogami kolesia. Kto wie? Może się przyda. Najwyżej urwie mu nogi przy samej dupie...
- Odpuść sobie literaturę kochasiu, tej pani na to nie poderwiesz - cóż za szok! Czy on właśnie zadeklarował się pomóc dziewoi w potrzebie? Ależ on był rycerski.
Z kieszeni wyjął długi nóż, tak zwany motylek i jakby nigdy nic zaczął się nim bawić.
Opierał się o ścianę paląc w spokoju papierosa i zaciągając się głęboko nikotyną. Ten jego spokój i opanowanie były zdecydowanie nie na miejscu biorąc pod uwagę obecną sytuację.
Złote ślepia wampira przyglądały się uważnie to rudowłosej dziewczynie to dziwnemu typkowi. Wyglądał na chorego psychicznie. Mówił jakoś dziwnie. Czasami miał wrażenie, że mruczał coś cicho, jakby sam do siebie. Wariat? Cóż, zdarza się.
- Z korzyścią dla kogo? Na pewno nie dla mnie. Przyszedłem tu i mam zamiar zrobić to po co tu jestem - rzucił wzdychając teatralnie. Ton jego głosu ociekający kpiną był tak bardzo irytujący, że aż chciało mu się dać mu na wejściu po pysku - Schowaj ten bacik i używaj go do woli w sypialni. Nie wypada tak się obnosić... - z jego ust wydobył się diabelski chichot.
Oj, wariat był wampirem. Popisywał się mocą, chciał wystraszyć i tak zestresowaną dziewczynę. No tak, była w nieciekawej sytuacji. Dwa wampiry i ona jedna. Problem ludzi polegał na tym, że zawsze stawiali na to, że wampir weźmie stronę wampira. Nic bardziej mylnego.
- Chyba mnie z kimś pomyliłeś. Nie jestem Twoim bratem - powiedział udając troskę a w rzeczywistości każde słowo ociekało jadem. Również użył mocy. Tylko bardziej dyskretnie. Naładowany niedopałek, który stał się tykającą bombą wylądował tuż pod nogami kolesia. Kto wie? Może się przyda. Najwyżej urwie mu nogi przy samej dupie...
- Odpuść sobie literaturę kochasiu, tej pani na to nie poderwiesz - cóż za szok! Czy on właśnie zadeklarował się pomóc dziewoi w potrzebie? Ależ on był rycerski.
Z kieszeni wyjął długi nóż, tak zwany motylek i jakby nigdy nic zaczął się nim bawić.
- Go??
- Gość
Re: Główne wejście
Do tej pory stała tyłem do jednego z nich ale optymalnie będzie jeśli obróci się nieco i stanie bokiem. Kilka kroków do tyłu i będzie miała na oku obu. Dlaczego takie akcje zdarzają się akurat jej ? Ta cała sytuacja z jednej strony była tak dramatyczna, że aż komiczna. Młoda łowczyni - nowicjuszka mająca patrolować teren akademii napotyka na swej drodze dwóch wampirów i to gdzie ? W dziennym akademiku ! Z powagą na twarzy i niezmierną determinacją planowała swój pierwszy ruch. Co byłoby lepsze, atak na dwa fronty czy skupienie się na jednym i oberwanie w tym momencie od drugiego. Każda decyzja wydawała się co najmniej niewłaściwa. Czy będzie się później tłumaczyć. Po raz kolejny brakiem doświadczenia. Ile można ? Ta sama śpiewka z czasem zaczyna nudzić nawet najbardziej cierpliwego słuchacza. Na myśl przyszły jej słowa Rava dotyczące tego czy lepiej żyć a niżeli zostać pośmiertnie odznaczonym za zasługi. Tylko w imię czego.
Jeśli ją zabiją to nikt w porę nie powiadomi chociażby dyrektora czy innej osoby mogącej sprowadzić pomoc. To okropne uczucie, uczucie bezradności zmieszane jednocześnie z motywacją. Przecież tak bardzo chciała pomagać a teraz sama potrzebuje kogoś kto wyrwie ją z opresji. Jak na złość korytarz był pusty. Ani jednej zbłąkanej duszyczki chodzącej z nudów po akademiku. Niedługo musiała czekać nim wampir wytoczył swoją najbardziej parszywą broń - moc.
Jedynie te istoty nie potrafią walczyć uczciwie. Bo przecież zawsze istnieje możliwość złego wycelowania lub innej niedokładności. Rie też coś umiała ale jej wiedza w porównaniu do tej wampirzej była szczątkowa żeby nie powiedzieć żadna.
Zależy po co przyszedłeś
Skierowała swój wzrok na pana z papierosem. W innej sytuacji sama był zapaliła ale już nie miała wolnej ręki. Obeszło się bez komentarza co do bata gdyż zauważyła ziarno niezgody. A nóż widelec coś się z tego rozwinie ?
Jeśli ją zabiją to nikt w porę nie powiadomi chociażby dyrektora czy innej osoby mogącej sprowadzić pomoc. To okropne uczucie, uczucie bezradności zmieszane jednocześnie z motywacją. Przecież tak bardzo chciała pomagać a teraz sama potrzebuje kogoś kto wyrwie ją z opresji. Jak na złość korytarz był pusty. Ani jednej zbłąkanej duszyczki chodzącej z nudów po akademiku. Niedługo musiała czekać nim wampir wytoczył swoją najbardziej parszywą broń - moc.
Jedynie te istoty nie potrafią walczyć uczciwie. Bo przecież zawsze istnieje możliwość złego wycelowania lub innej niedokładności. Rie też coś umiała ale jej wiedza w porównaniu do tej wampirzej była szczątkowa żeby nie powiedzieć żadna.
Zależy po co przyszedłeś
Skierowała swój wzrok na pana z papierosem. W innej sytuacji sama był zapaliła ale już nie miała wolnej ręki. Obeszło się bez komentarza co do bata gdyż zauważyła ziarno niezgody. A nóż widelec coś się z tego rozwinie ?
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Tak to jest cholernie uciążliwe jeżeli ktoś traktuje Arael'a jako dzieciaka. Choć on przeżył znacznie więcej niż jego rozmówcy którzy są ludźmi. Wie znacznie więcej niż oni, potrafi znacznie więcej niż oni, a ludzie i tak go traktują jak smarkacza, to jest strasznie uciążliwe.
Noah nie miał zamiaru nikogo straszyć, on chciał się jedynie bronić gdyby go do tego sytuacja zmusiła. On wolał później pokazywać jakim jest cholernym sadystą niż teraz na wstępie. Tak alter ego Arael'a było psycholem, wariatem, głupkiem, zwał jak zwał. Dlatego w jego towarzystwie było niebezpiecznie przebywać, to dlatego Arael starał się za wszelką cenę nie dopuszczać go do przejęcia kontroli, lecz kiedy głód był ogromny, jasna strona nie miała szans przeciwko ciemnej stronie mocy. Gdy dochodziło do walki między nimi we wnętrzu ich ciała Arael przegrywał, nie wiedział dlaczego i nie wiedział skąd Noah czerpie swoją moc.
Kiedy drugi wampir pstryknął w jego kierunku petem, Noah szybko się cofnął na schody. Cechy fizyczne wampirów były o tyle dobre, że mały odcinek drogi pozwalały pokonać znacznie szybciej niż u przeciętnego człowieka.
-Wiesz za co zabili szeryfa? Bo strzelał do swoich...
Skierował swoje słowa w kierunku wampira. Nie był jego bratem? Lekceważył go? Chciał poniżyć? Zabić? W jednej chwili w jego głowie powstało wiele pytań. Musiał schować swoje wektory, by nie tracić mocy, czart jeden wiedział co planuje Vincent. A na twarzy Noah pojawił się mały grymas.
-Może nie jesteś za bardzo oczytany...lecz nasza piękna towarzyszka lubi dobrą książkę.
Wzruszył ramionami i oparł się ramieniem o barierkę.
Noah nie miał zamiaru nikogo straszyć, on chciał się jedynie bronić gdyby go do tego sytuacja zmusiła. On wolał później pokazywać jakim jest cholernym sadystą niż teraz na wstępie. Tak alter ego Arael'a było psycholem, wariatem, głupkiem, zwał jak zwał. Dlatego w jego towarzystwie było niebezpiecznie przebywać, to dlatego Arael starał się za wszelką cenę nie dopuszczać go do przejęcia kontroli, lecz kiedy głód był ogromny, jasna strona nie miała szans przeciwko ciemnej stronie mocy. Gdy dochodziło do walki między nimi we wnętrzu ich ciała Arael przegrywał, nie wiedział dlaczego i nie wiedział skąd Noah czerpie swoją moc.
Kiedy drugi wampir pstryknął w jego kierunku petem, Noah szybko się cofnął na schody. Cechy fizyczne wampirów były o tyle dobre, że mały odcinek drogi pozwalały pokonać znacznie szybciej niż u przeciętnego człowieka.
-Wiesz za co zabili szeryfa? Bo strzelał do swoich...
Skierował swoje słowa w kierunku wampira. Nie był jego bratem? Lekceważył go? Chciał poniżyć? Zabić? W jednej chwili w jego głowie powstało wiele pytań. Musiał schować swoje wektory, by nie tracić mocy, czart jeden wiedział co planuje Vincent. A na twarzy Noah pojawił się mały grymas.
-Może nie jesteś za bardzo oczytany...lecz nasza piękna towarzyszka lubi dobrą książkę.
Wzruszył ramionami i oparł się ramieniem o barierkę.
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Musiało być to naprawdę irytujące kiedy takie niczego nie świadome ludzkie stworzonka traktowały go jak gorszego od siebie smarkacza. Jego problem. Jeśli o to chodziło to nie mógł liczyć na żadne współczucie z jego strony. Niewielu mogło się tym pochwalić. Był urodzonym biznesmenem, zero litości czy skrupułów. Czy bywał też inny? Jasne, ale to nie ani dobre miejsce ani czas by się nad tym rozwodzić.
Tak, tak. Chciał się z nią pobawić, udawać niegroźnego, niewinnego i przyjaźnie nastawionego po to żeby później wgryźć się w jej szyję. Spotkał już na swojej drodze wystarczająco wielu takich cwaniaków by bardzo dobrze wiedzieć co tak naprawdę mu po głowie chodziło. Ale miał dzisiaj pecha bo zielonowłosy postanowił rozerwać się tego wieczoru zabawiając się w ratowanie damy w opresji. Trzeba sobie urozmaicać życie nie? Nie można zawsze być czarnym charakterem.
- Może po to żebyś pokazała mi co potrafisz z tym batem? - mruknął znów diabelsko chichocząc. Zabrzmiał jak rasowy, kuszący demon nakłaniający do czegoś bardzo złego i grzesznego pobożną osóbkę. Jak on lubił takie klimaty... ahh! Cud, miód i orzeszki!
Wampir szybko cofnął się na schody kiedy niedopałek, jeszcze dymiąc, wylądował pod jego nogami. Podejrzliwy i ostrożny. Co prawda ewentualny wybuch nóg mu teraz by nie powyrywał jednak buziuchnę uszkodził i to ładnie. Zamiast wydziaranych krzyżyków miałby obślizgłą mielonkę albo inny whiskas.
A przecież nie wysadziłby go w powietrze. Nie tutaj. Po co? Zraniłby przy okazji rudą cizię, wywołał huk jak cholera, alarm, zbiegowisko, straż pożarna, łowcy i inne duperele. Co chciał tym osiągnąć? Sprawdzić ewentualnego oponenta. Teraz wiedział, że miał już przewagę.
- Wiesz jak zginął pastor? Tak bał się własnego cienia, że padł na zawał - skomentował z nieukrywanym przekąsem nagły odwrót wariata. O tak, wredna i strasznie bezczelna z niego bestia. Muaah~
- Myślę, że nasza piękna towarzyszka woli bardziej rozrywkowe towarzystwo. Wiesz, tani podrywacze czytający romansidła są trochę nudnawi - jadowity chichot wydobył się z jego ust. W lewej ręce również pojawił się nóż. Szczęk ostrzy stukających o składane rękojeści wydawał się złowróżebny i prowokujący.
- A więc jak szeryfie? Pójdziesz tak jak Cie pani prosi?
Tak, tak. Chciał się z nią pobawić, udawać niegroźnego, niewinnego i przyjaźnie nastawionego po to żeby później wgryźć się w jej szyję. Spotkał już na swojej drodze wystarczająco wielu takich cwaniaków by bardzo dobrze wiedzieć co tak naprawdę mu po głowie chodziło. Ale miał dzisiaj pecha bo zielonowłosy postanowił rozerwać się tego wieczoru zabawiając się w ratowanie damy w opresji. Trzeba sobie urozmaicać życie nie? Nie można zawsze być czarnym charakterem.
- Może po to żebyś pokazała mi co potrafisz z tym batem? - mruknął znów diabelsko chichocząc. Zabrzmiał jak rasowy, kuszący demon nakłaniający do czegoś bardzo złego i grzesznego pobożną osóbkę. Jak on lubił takie klimaty... ahh! Cud, miód i orzeszki!
Wampir szybko cofnął się na schody kiedy niedopałek, jeszcze dymiąc, wylądował pod jego nogami. Podejrzliwy i ostrożny. Co prawda ewentualny wybuch nóg mu teraz by nie powyrywał jednak buziuchnę uszkodził i to ładnie. Zamiast wydziaranych krzyżyków miałby obślizgłą mielonkę albo inny whiskas.
A przecież nie wysadziłby go w powietrze. Nie tutaj. Po co? Zraniłby przy okazji rudą cizię, wywołał huk jak cholera, alarm, zbiegowisko, straż pożarna, łowcy i inne duperele. Co chciał tym osiągnąć? Sprawdzić ewentualnego oponenta. Teraz wiedział, że miał już przewagę.
- Wiesz jak zginął pastor? Tak bał się własnego cienia, że padł na zawał - skomentował z nieukrywanym przekąsem nagły odwrót wariata. O tak, wredna i strasznie bezczelna z niego bestia. Muaah~
- Myślę, że nasza piękna towarzyszka woli bardziej rozrywkowe towarzystwo. Wiesz, tani podrywacze czytający romansidła są trochę nudnawi - jadowity chichot wydobył się z jego ust. W lewej ręce również pojawił się nóż. Szczęk ostrzy stukających o składane rękojeści wydawał się złowróżebny i prowokujący.
- A więc jak szeryfie? Pójdziesz tak jak Cie pani prosi?
- Go??
- Gość
Re: Główne wejście
Patrzyła a to w prawo a to w lewo. Najlepiej gdyby stąd teraz wyszła. A może nikt nie zauważy. Chociaż nie. To wszystko było tak cholernie ciekawe, że nie mogła odmówić sobie pozostania tutaj pomimo konsekwencji. Jeśli ktoś oglądał kiedyś program przyrodniczy to zapewne widział jak wygląda atmosfera w stadzie podczas sezonu godowego takiego np. lwa. Dwa doświadczone osobniki stają na przeciwko siebie i początkowo tylko patrzą. Aż w pewnym momencie jeden wykonuje ten krok, po którym nie ma już odwrotu. Właśnie na to czekał Cyjanek. Odniosła jeszcze jedno wrażenie, być może mylne a być może nie. Uczeń, którego zastała tutaj zaczął się wycofywać. Co gorsza robił to w kierunku schodów. To był albo rozsądek albo strach i chęć ucieczki.
Ani kroku dalej.
Zmrużyła oczy unosząc broń palną i celując w chłopczyka. Jeśli ucieknie do góry będzie musiała go szukać a to będzie dość trudne biorąc pod uwagę, że każdy krok może kosztować ją życie. Nie ukrywajmy - chociaż jej żywot wcale nie był doskonały to przywykła i
chciałaby jeszcze trochę pochodzić po planecie.
Jak starszy prosi to wypada posłuchać
Przygryzła dolną wargę spoglądając na drzwi. Gdyby był człowiekiem już dawno wywlekłaby go za fraki za próg.
Ani kroku dalej.
Zmrużyła oczy unosząc broń palną i celując w chłopczyka. Jeśli ucieknie do góry będzie musiała go szukać a to będzie dość trudne biorąc pod uwagę, że każdy krok może kosztować ją życie. Nie ukrywajmy - chociaż jej żywot wcale nie był doskonały to przywykła i
chciałaby jeszcze trochę pochodzić po planecie.
Jak starszy prosi to wypada posłuchać
Przygryzła dolną wargę spoglądając na drzwi. Gdyby był człowiekiem już dawno wywlekłaby go za fraki za próg.
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
/Sorka sorka sorka sorka, dopadło mnie niespodziewane kolokwium i musiałem się uczyć. Żeby was nie blokować zabieram swoją postać.
Wszystko poszło nie po jego myśli. Przecież nie będzie marnował swojego cennego czasu na jakąś walkę, konfrontacje słowną, czy inne duperele. Zszedł po schodach i wyminął swoją ofiarę i wampira który przeszkodził mu w zabawie. Musi ruszyć w miasto i tam dopaść jakiś smaczny kąsek.
/zt
Wszystko poszło nie po jego myśli. Przecież nie będzie marnował swojego cennego czasu na jakąś walkę, konfrontacje słowną, czy inne duperele. Zszedł po schodach i wyminął swoją ofiarę i wampira który przeszkodził mu w zabawie. Musi ruszyć w miasto i tam dopaść jakiś smaczny kąsek.
/zt
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Można by śmiało rzec, że Rudzielec znalazł się między młotem a kowadłem. Dwa wampiry wyglądały na skore do bójki między sobą. No dobra, jeden wyglądał jakby chciał natrzaskać po gębie drugiego a mianowicie był to zielonowłosy. Ot, można czasem dla rozrywki spuścić komuś wpierdol, nawet jeśli wiązałoby się to ze złamaniem tych wszystkich praw panujących w akademii. W końcu na jej terenie nie wolno było obnosić się z mocami i innymi wampirzymi bajerami a po za tym mógłby zostać oskarżony o napaść na ucznia. Cóż z tego, że ów uczeń sam miał zamiar na kogoś napaść i się nim posilić. Już on znał tych wszystkich urzędasów i wiedział do czego są zdolni. Zaprawdę, piekło było przepełnione przez urzędników i prawników. O tak!
Oj oj oj, jaka nasza łowczyni była dzielna! Dyktowała uczniakowi warunki. Proszę zejść ze schodów, ustawić się ładnie dwójeczkami i powoli kierować się w stronę wyjścia. No cóż, raczej wyczuła, że w obecnej sytuacji ma sporą przewagę gdyż Vinc jako tako opisał się po jej stronie. Przynajmniej takie mogła odnieść wrażenie. Z nim nigdy nie wiadomo, nigdy nie odkrywał swoich kart tak więc ciężko powiedzieć czy sam zaraz jej nie dopadnie i nie wpije się kłami w jej seksi szyjkę. Choć głodny nie był, takie laseczki zawsze pobudzały apetyt. Nie tylko czysto samczy ale również wampirzy.
Patrzył z niezmiennym wyrazem twarzy jak wampir schodzi ze schodów i wymija ich powoli. Będąc bardzo uważnym gotowy był na stosowną ripostę w razie jakiejkolwiek sztuczki jednak ten odpuścił i zwyczajnie wyszedł. A jednak był straszny! Ha! Bójcie się go! Wszyscy!
- Grzeczny chłopiec - jego twarz ozdobił paskudny uśmiech pełen wyższości i zadowolenia z siebie. Zaklekotał jeszcze nożami po czym schował je do kieszeni, na ich pierwotne miejsca.
No i zostali sami. Ciekawy był czy ruda będzie sprawiała i jemu problemy.
- No i zostaliśmy sami, pani prefekt - powiedział prefekt wychodząc z założenia, że skoro pilnowała w akademii porządku to musiała być jedną z nich. Bo niby skąd miał wiedzieć, że to łowczyni? - Nie musisz dziękować, wystarczy, że będziesz mnie wielbić - zaśmiał się lekko wlepiając w nią te swoje złote tęczówki.
Oj oj oj, jaka nasza łowczyni była dzielna! Dyktowała uczniakowi warunki. Proszę zejść ze schodów, ustawić się ładnie dwójeczkami i powoli kierować się w stronę wyjścia. No cóż, raczej wyczuła, że w obecnej sytuacji ma sporą przewagę gdyż Vinc jako tako opisał się po jej stronie. Przynajmniej takie mogła odnieść wrażenie. Z nim nigdy nie wiadomo, nigdy nie odkrywał swoich kart tak więc ciężko powiedzieć czy sam zaraz jej nie dopadnie i nie wpije się kłami w jej seksi szyjkę. Choć głodny nie był, takie laseczki zawsze pobudzały apetyt. Nie tylko czysto samczy ale również wampirzy.
Patrzył z niezmiennym wyrazem twarzy jak wampir schodzi ze schodów i wymija ich powoli. Będąc bardzo uważnym gotowy był na stosowną ripostę w razie jakiejkolwiek sztuczki jednak ten odpuścił i zwyczajnie wyszedł. A jednak był straszny! Ha! Bójcie się go! Wszyscy!
- Grzeczny chłopiec - jego twarz ozdobił paskudny uśmiech pełen wyższości i zadowolenia z siebie. Zaklekotał jeszcze nożami po czym schował je do kieszeni, na ich pierwotne miejsca.
No i zostali sami. Ciekawy był czy ruda będzie sprawiała i jemu problemy.
- No i zostaliśmy sami, pani prefekt - powiedział prefekt wychodząc z założenia, że skoro pilnowała w akademii porządku to musiała być jedną z nich. Bo niby skąd miał wiedzieć, że to łowczyni? - Nie musisz dziękować, wystarczy, że będziesz mnie wielbić - zaśmiał się lekko wlepiając w nią te swoje złote tęczówki.
- Go??
- Gość
Re: Główne wejście
Z pewnością nie ujdzie to temu panu na sucho. Jeśli już Cyjan coś robiła to robiła to dobrze. Być może będzie ją to kosztowało trochę czasu ale odwiedzi dyrektora i poprosi o wgląd do akt uczniów nocnych. Wiele osób do przejrzenia nie było a jako upierdliwe zwierze dojdzie kim był osobnik i udupi go. Upomnienie od dyrektora miał jak w banku a być może nawet i coś więcej ale to jeszcze wyjdzie w praniu. Kiedy chłopaczek zszedł grzecznie ze schodów i skierował się do wyjścia Cyjan nie omieszkała przyjrzeć mu się dobrze wiedząc, że w przyszłości takowa wiedza będzie przydatna. Pozostał tylko jeden problem o zielonych włosach i żółtym, przenikliwym spojrzeniu. Już gdzieś takie oczy widziała i wcale nie miała z tym dobrych wspomnień.
Może będziesz na tyle grzeczny co tamten i wyjdziesz stąd o własnych siłach?
Nie wiedziała czy to dobre posunięcie ale w ostateczności postanowiła schować jedną z broni. Wypadło na pistolet bo z tym nie była jaszcze dobrze obyta. Co innego bicz - z nim spędziła już sporo czasu i czuła, że jest naprawdę przydatny. W obecnej sytuacji nie musiała mieć już na oko obu panów więc mogła całkowicie poświęcić swoją uwagę osobnikowi stojącemu nieopodal drzwi.
Z tego co tutaj zaszło będę musiała napisać raport. Jeśli opuścisz teren akademii to nie muszę wspominać o obecności osób trzecich prawda ?
Uniosła brew łapiąc splot bicza w drugą dłoń. Wygłaszając swe krótkie przemówienie bardzo powoli zbliżała się do wampira cały czas zachowując ostrożność. Nie była głupia i wiedziała, że jeśli jeden ucieka przed drugim to ten ostatni jest silniejszy. A ona miała na celu jedynie osobniki o krwi E i niegdyś ludzi. Na wyższą poprzeczkę przyjdzie jeszcze czas.
Mam Cię wielbić? Za co
Dokładnie przyjrzała się mężczyźnie i doszła do jednego dziwnego wniosku. Każdy wampir miał coś w sobie (prócz Testamenta). Jakąś iskrę czyniącą go atrakcyjniejszym od ludzi. Ale cóż z tego...
Może będziesz na tyle grzeczny co tamten i wyjdziesz stąd o własnych siłach?
Nie wiedziała czy to dobre posunięcie ale w ostateczności postanowiła schować jedną z broni. Wypadło na pistolet bo z tym nie była jaszcze dobrze obyta. Co innego bicz - z nim spędziła już sporo czasu i czuła, że jest naprawdę przydatny. W obecnej sytuacji nie musiała mieć już na oko obu panów więc mogła całkowicie poświęcić swoją uwagę osobnikowi stojącemu nieopodal drzwi.
Z tego co tutaj zaszło będę musiała napisać raport. Jeśli opuścisz teren akademii to nie muszę wspominać o obecności osób trzecich prawda ?
Uniosła brew łapiąc splot bicza w drugą dłoń. Wygłaszając swe krótkie przemówienie bardzo powoli zbliżała się do wampira cały czas zachowując ostrożność. Nie była głupia i wiedziała, że jeśli jeden ucieka przed drugim to ten ostatni jest silniejszy. A ona miała na celu jedynie osobniki o krwi E i niegdyś ludzi. Na wyższą poprzeczkę przyjdzie jeszcze czas.
Mam Cię wielbić? Za co
Dokładnie przyjrzała się mężczyźnie i doszła do jednego dziwnego wniosku. Każdy wampir miał coś w sobie (prócz Testamenta). Jakąś iskrę czyniącą go atrakcyjniejszym od ludzi. Ale cóż z tego...
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Widać nasz Rudzielec był wybitnym służbistą. Cóż, to jej się chwali, jak do czegoś podchodzić to tylko na poważnie. Szczególnie do pracy. On również wychodził z podobnego założenia. Żadnych taryf ulgowych. Oj tak jak już się za coś zabierał to nie ma bata. Musiał doprowadzić sprawę do końca, żadnych pół środków. Profesjonalizm! Profesjonalizm przede wszystkim! Właśnie to liczyło się w biznesie. Szczególnie takim w jakim robił.
Chciała narobić niesfornemu wampirowi koło pióra? Świetnie, lubił kobiety z pazurem. Z resztą dzieciak sobie na to zasłużył. Wlazł do akademika dla ludzi. I nie żeby zielonowłosy uważał to za coś złego! O nie! Każdy miał prawo do udania się na drobną lub nieco większą przekąskę. Na karę zasłużył sobie za to, że dał się złapać. Ależ nieuważny i nieostrożny bachor. Ha! Co prawda koleś był w rzeczywistości nieco starszy od niego ale jak miał myśleć o kimś kto uczęszcza do akademii dla dzieciaków? No smarkacz! I tyle.
Oj tak ten zielonowłosy problem o przenikliwym, złotym spojrzeniu był naprawdę wielkim problemem. Po pierwsze gadatliwy, bezpośredni a co za tym idzie bardzo często bezczelny, irytujący i co najważniejsze bardzo tajemniczy. Nigdy nie można było do końca być pewnym jego zamiarów i tego po czyjej właściwie jest stronie. Tak jak teraz. Niby jej pomógł ale... No właśnie. Ale.
- Oj sił mi nie brakuje z pewnością. Skąd jednak pomysł, że będę grzeczny? - jad i trucizna z jego głosu, które wcześniej tak raniły uszy i niezmiernie irytowały, uleciały zupełnie. Zastąpiła je niewinna złośliwość i pewna doza prowokacji. Uwielbiał takie zabawy.
Wpatrywał się jak gdyby nigdy nic prosto w jej zielone ślepka. Z jego twarzy nie dało się wyczytać wiele po za pewnością siebie i lekkim rozbawieniem całym zajściem. Schowała broń i została tylko z bacikiem. Miło. Ale nie wyglądała jakby się rozluźniła i najwyraźniej jego również chciała się stąd pozbyć jak najszybciej. Niegrzecznie z jej strony...
- Oczywiście, że tak. Ładnie by to wyglądało w aktach. Pani prefekt przegnała wampira, który zapuścił się do akademika ludzi w wiadomym celu. Bez użycia siły. Na pewno dostałabyś jakąś pochwałę, może nagrodę - westchnął teatralnie, bezczelnie omiatając ją wzrokiem od stóp do głów. No co? Była kobietą a on facetem. Taki odruch.
- Za to, ze uratowałem Twój zgrabny tyłek. Nie poradziłabyś sobie z tym chłoptasiem. Niestety.
Owszem, był silniejszy i pewnie dlatego tamten zwiał skoro miał ku temu okazję. Nie to żeby Vincent był nadmiernie pewny siebie. Zwyczajnie wiedział kiedy jest lepszy. I z nią też poradziłby sobie bez większego trudu. A wcale nie był jakimś szlachetniakiem. Zwykła, krew czysta. I to niższego poziomu! Ale obijał już mordy wielu wampirom. I szlachetnym i tym "mniej" szlachetnym.
Ludzkie kobitki też były niczego sobie. W wielu wypadkach były nawet lepsze od wampirzych. Miały w sobie więcej życia i energii.
- Może chociaż jakiś całus?
Irytował ją? Wykańczał cierpliwość?
Chciała narobić niesfornemu wampirowi koło pióra? Świetnie, lubił kobiety z pazurem. Z resztą dzieciak sobie na to zasłużył. Wlazł do akademika dla ludzi. I nie żeby zielonowłosy uważał to za coś złego! O nie! Każdy miał prawo do udania się na drobną lub nieco większą przekąskę. Na karę zasłużył sobie za to, że dał się złapać. Ależ nieuważny i nieostrożny bachor. Ha! Co prawda koleś był w rzeczywistości nieco starszy od niego ale jak miał myśleć o kimś kto uczęszcza do akademii dla dzieciaków? No smarkacz! I tyle.
Oj tak ten zielonowłosy problem o przenikliwym, złotym spojrzeniu był naprawdę wielkim problemem. Po pierwsze gadatliwy, bezpośredni a co za tym idzie bardzo często bezczelny, irytujący i co najważniejsze bardzo tajemniczy. Nigdy nie można było do końca być pewnym jego zamiarów i tego po czyjej właściwie jest stronie. Tak jak teraz. Niby jej pomógł ale... No właśnie. Ale.
- Oj sił mi nie brakuje z pewnością. Skąd jednak pomysł, że będę grzeczny? - jad i trucizna z jego głosu, które wcześniej tak raniły uszy i niezmiernie irytowały, uleciały zupełnie. Zastąpiła je niewinna złośliwość i pewna doza prowokacji. Uwielbiał takie zabawy.
Wpatrywał się jak gdyby nigdy nic prosto w jej zielone ślepka. Z jego twarzy nie dało się wyczytać wiele po za pewnością siebie i lekkim rozbawieniem całym zajściem. Schowała broń i została tylko z bacikiem. Miło. Ale nie wyglądała jakby się rozluźniła i najwyraźniej jego również chciała się stąd pozbyć jak najszybciej. Niegrzecznie z jej strony...
- Oczywiście, że tak. Ładnie by to wyglądało w aktach. Pani prefekt przegnała wampira, który zapuścił się do akademika ludzi w wiadomym celu. Bez użycia siły. Na pewno dostałabyś jakąś pochwałę, może nagrodę - westchnął teatralnie, bezczelnie omiatając ją wzrokiem od stóp do głów. No co? Była kobietą a on facetem. Taki odruch.
- Za to, ze uratowałem Twój zgrabny tyłek. Nie poradziłabyś sobie z tym chłoptasiem. Niestety.
Owszem, był silniejszy i pewnie dlatego tamten zwiał skoro miał ku temu okazję. Nie to żeby Vincent był nadmiernie pewny siebie. Zwyczajnie wiedział kiedy jest lepszy. I z nią też poradziłby sobie bez większego trudu. A wcale nie był jakimś szlachetniakiem. Zwykła, krew czysta. I to niższego poziomu! Ale obijał już mordy wielu wampirom. I szlachetnym i tym "mniej" szlachetnym.
Ludzkie kobitki też były niczego sobie. W wielu wypadkach były nawet lepsze od wampirzych. Miały w sobie więcej życia i energii.
- Może chociaż jakiś całus?
Irytował ją? Wykańczał cierpliwość?
- Go??
- Gość
Re: Główne wejście
Wręcz uwielbiała takie sytuacje kiedy to wydaje Ci się, że już wszystko jest okej ale ten największy problem czyha na Ciebie. Przez głowę przechodziły jej różne pomysły od wezwania wsparcia aż po wypchnięcie wampira za drzwi. Biorąc po uwagę punkt pierwszy z jednej strony byłoby to mądre posunięcie ale z drugiej wyszłaby na kompletną fajtłapę. Punkt drugi mógłby skończyć się tragicznie. Biorąc głęboki wdech doszła do wniosku, że niczym nie ugra więcej jak rozmową. Nigdy nie miała do czynienia z mediatorem ale gdzieś podświadomie wiedziała, że umiejętne sklecenie kilku zdań może dużo dać.
Nie wyglądasz na niegrzecznego.
Teraz to ona dość chamsko zmierzyła go wzrokiem zatrzymując się na twarzy i podsumowała całość wzruszeniem ramion. Tak jakby chciała powiedzieć "nic specjalnego". Na pewno nie podeszłaby tak do tej sprawy gdyby nie kobieca spostrzegawczość. Facet jak facet - uwielbia aby pieścić jego ego rzucając na prawo i lewo różne komplementy. Zawsze istniał jakis mały procencik szansy, że na ten gest obrazi się i wyjdzie.
Masz rację. To na pewno byłby duży plus u dowódcy. A ja lubię zbierać plusy
Powoli wyminęła wampira podchodząc do drzwi. Jeśli były ona zamknięte to położyła dłoń na klamce, nacisnęła i pociągnęła do siebie. Przytrzymawszy je plecami rzuciła okiem na plac przed budynkiem.
Mój pomysł na nagrodę jest nieco inny ale o tym możemy porozmawiać w innym miejscu.
Zaprosiła niechcianego gościa ruchem ręki do wyjścia. W dłoni cały czas trzymała bacik, który grzecznie pełzał za nią niczym długi wąż.
Nie wyglądasz na niegrzecznego.
Teraz to ona dość chamsko zmierzyła go wzrokiem zatrzymując się na twarzy i podsumowała całość wzruszeniem ramion. Tak jakby chciała powiedzieć "nic specjalnego". Na pewno nie podeszłaby tak do tej sprawy gdyby nie kobieca spostrzegawczość. Facet jak facet - uwielbia aby pieścić jego ego rzucając na prawo i lewo różne komplementy. Zawsze istniał jakis mały procencik szansy, że na ten gest obrazi się i wyjdzie.
Masz rację. To na pewno byłby duży plus u dowódcy. A ja lubię zbierać plusy
Powoli wyminęła wampira podchodząc do drzwi. Jeśli były ona zamknięte to położyła dłoń na klamce, nacisnęła i pociągnęła do siebie. Przytrzymawszy je plecami rzuciła okiem na plac przed budynkiem.
Mój pomysł na nagrodę jest nieco inny ale o tym możemy porozmawiać w innym miejscu.
Zaprosiła niechcianego gościa ruchem ręki do wyjścia. W dłoni cały czas trzymała bacik, który grzecznie pełzał za nią niczym długi wąż.
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Hmm z Vincentem tą sprawę będzie jej raczej ciężko rozwiązać. Biorąc pod uwagę złośliwość tej zielonowłosej bestii i to jak uwielbiał działać na nerwy innym będzie to bardzo trudne do wykonania. Nie miał najmniejszego zamiaru opuszczać terenu akademii dopóki nie znajdzie swojej służki. A właściwie byłej służki, bo ta dziewucha była tak bezużyteczna, że nie mógł trzymać jej jako swojej służby. Nieposłuszna, głupia... Ba! Cholernie głupia! Głupszego stworzenia chyba nie poznał w ciągu całego swojego długiego, wampirzego życia.
Licząc na to, że obrazi się i sobie pójdzie ponieważ chamsko zmierzyła go wzrokiem? Równie dobrze mógłby się zeźlić i ją zaatakować. No właśnie. Mógłby. Ale skoro uwielbia denerwować innych odporny jest też na wiele tego typu zagrywek. Ot, taka praktyka rzekłbym "zawodowa".
- A Ty nie wyglądasz na skorą do walki Rudzielcu - westchnął teatralnie poprawiając lekko obluzowany krawat.
Na pewno, dostanie jakąś pochwałę czy nagrodę. W końcu samotnie, nie używając siły udało jej się powstrzymać wampira przed wparowaniem do ludzkich akademików i zrobieniem ewentualnej masakry. No bo trzeba przyznać, że wiele krwiopijców lubi takie zabawy. Jeśli o niego chodzi, to nie szczególnie. Dziabnąć, wypić, najeść się i spokój. Bez zbędnych efektów specjalnych.
- Randka? Cudownie - wyszczerzył się - Gdzie idziemy? - zrobił kilka powolnych kroków w stronę drzwi stając przed nią. On również gestem ręki zaprosił ją do wyjścia. W końcu była kobietą, kultura przede wszystkim!
Licząc na to, że obrazi się i sobie pójdzie ponieważ chamsko zmierzyła go wzrokiem? Równie dobrze mógłby się zeźlić i ją zaatakować. No właśnie. Mógłby. Ale skoro uwielbia denerwować innych odporny jest też na wiele tego typu zagrywek. Ot, taka praktyka rzekłbym "zawodowa".
- A Ty nie wyglądasz na skorą do walki Rudzielcu - westchnął teatralnie poprawiając lekko obluzowany krawat.
Na pewno, dostanie jakąś pochwałę czy nagrodę. W końcu samotnie, nie używając siły udało jej się powstrzymać wampira przed wparowaniem do ludzkich akademików i zrobieniem ewentualnej masakry. No bo trzeba przyznać, że wiele krwiopijców lubi takie zabawy. Jeśli o niego chodzi, to nie szczególnie. Dziabnąć, wypić, najeść się i spokój. Bez zbędnych efektów specjalnych.
- Randka? Cudownie - wyszczerzył się - Gdzie idziemy? - zrobił kilka powolnych kroków w stronę drzwi stając przed nią. On również gestem ręki zaprosił ją do wyjścia. W końcu była kobietą, kultura przede wszystkim!
- Go??
- Gość
Re: Główne wejście
Tak jak sądziła. Nie dość, że nic nie wskórała to jeszcze pogorszyła nieco swoją sytuację gdyż wampir nie stał gdzieś pod ścianą ale tuż obok niej. Gdyby był człowiekiem sprawa byłaby o tyle łatwiejsza, że bez żadnych skrupułów wywlekłaby go za ciuchy a tak musi się męczyć.
Widzisz bo łowca to nie pies gończy. Jest wiele fajniejszych spraw od ścigania wampirów.
Całe ostatnie zdanie tyczyło się nadal oświaty łowieckiej ale więcej nie miała zamiaru gadać. Żadna tajemnica, że tak jak w różnych instytucjach i tu był podział obowiązków i różne stanowiska. Ona miała zamiar w niedalekiej przyszłości zająć się czymś innym niż ganianie za pijawami ale to nie oznacza, że wezwana odmówi pomocy.
Na randkę ze mną trzeba zasłużyć
Skierowała dłoń gdzieś do tyłu i chwilę grzebała aż w końcu wyciągnęła zza pleców znany wszystkim przedmiot.
No chyba, że lubisz się tak bawić.
Pomachała mu przed nosem kajdankami. Ich metaliczny połysk odbił się cienką kreseczką na twarzy wampira.
Widzisz bo łowca to nie pies gończy. Jest wiele fajniejszych spraw od ścigania wampirów.
Całe ostatnie zdanie tyczyło się nadal oświaty łowieckiej ale więcej nie miała zamiaru gadać. Żadna tajemnica, że tak jak w różnych instytucjach i tu był podział obowiązków i różne stanowiska. Ona miała zamiar w niedalekiej przyszłości zająć się czymś innym niż ganianie za pijawami ale to nie oznacza, że wezwana odmówi pomocy.
Na randkę ze mną trzeba zasłużyć
Skierowała dłoń gdzieś do tyłu i chwilę grzebała aż w końcu wyciągnęła zza pleców znany wszystkim przedmiot.
No chyba, że lubisz się tak bawić.
Pomachała mu przed nosem kajdankami. Ich metaliczny połysk odbił się cienką kreseczką na twarzy wampira.
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Im wróg bliżej tym gorzej, taką zasadę wyznawało chyba większość ludzi w tym mieście. Nie było tutaj zbyt wielu lubujących się w bezpośredniej, blisko dystansowej walce. Ona raczej też do takich nie należała biorąc pod uwagę, że posługiwała się batem. Nie jest on zbyt przydatny kiedy stoi się metr czy pół od napastnika.
Taka była ostra? Aj, jak uroczo. Bacik, szarpanie, wywlekanie, okazywanie siły, dominacja! Ależ zabawa! Kto by pomyślał, że tak niewinna z pozoru dziewczyna lubuje się w takich rzeczach.
- Łowczyni? Cóż za straszna pomyłka. Wziąłem Cię za prefekta. Mam nadzieję, że Cię to nie uraziło - rzucił z przejęciem jednak nie wyglądał jakby było mu choć trochę przykro. Ot kolejna mała gra z jego strony. Gdyby znała go trochę lepiej i przebywała z nim częściej, przywykła by do tego. Chociaż jak to mawiają jego bliżsi znajomi i przyjaciele: Vincent dużo zyskuje przy bliższym poznaniu.
- A więc uratowanie Ci tyłka i zapewnienie pochwały od przełożonych nie jest wystarczające? Cóż, jak mi przykro... - oho, zaczynało się. Znowu rozpoczynał drażnienie i irytowanie tak jak robił to wcześniej z tamtym wampirem. Tamten widocznie wyczuł co jest grane i wolał się wycofać wiedząc, że można się po nim spodziewać wszystkiego.
- A co jeśli lubię? Chcesz mnie przykuć? - złapał ją błyskawicznie za nadgarstek ręki, którą machała mu przed twarzą kajdankami. Trzymał pewnie i mocno jednak starał się nie sprawić bólu. Na jego bladej twarzy zakwitł uśmiech.
- Teraz pytanie, moja Ty ruda piękności. To była groźba, czy propozycja? - puścił ją, pozwalając zabrać rękę i natychmiast cofając swoją. O nie, nie da się łatwo zakuć i pozbawić mocy.
Taka była ostra? Aj, jak uroczo. Bacik, szarpanie, wywlekanie, okazywanie siły, dominacja! Ależ zabawa! Kto by pomyślał, że tak niewinna z pozoru dziewczyna lubuje się w takich rzeczach.
- Łowczyni? Cóż za straszna pomyłka. Wziąłem Cię za prefekta. Mam nadzieję, że Cię to nie uraziło - rzucił z przejęciem jednak nie wyglądał jakby było mu choć trochę przykro. Ot kolejna mała gra z jego strony. Gdyby znała go trochę lepiej i przebywała z nim częściej, przywykła by do tego. Chociaż jak to mawiają jego bliżsi znajomi i przyjaciele: Vincent dużo zyskuje przy bliższym poznaniu.
- A więc uratowanie Ci tyłka i zapewnienie pochwały od przełożonych nie jest wystarczające? Cóż, jak mi przykro... - oho, zaczynało się. Znowu rozpoczynał drażnienie i irytowanie tak jak robił to wcześniej z tamtym wampirem. Tamten widocznie wyczuł co jest grane i wolał się wycofać wiedząc, że można się po nim spodziewać wszystkiego.
- A co jeśli lubię? Chcesz mnie przykuć? - złapał ją błyskawicznie za nadgarstek ręki, którą machała mu przed twarzą kajdankami. Trzymał pewnie i mocno jednak starał się nie sprawić bólu. Na jego bladej twarzy zakwitł uśmiech.
- Teraz pytanie, moja Ty ruda piękności. To była groźba, czy propozycja? - puścił ją, pozwalając zabrać rękę i natychmiast cofając swoją. O nie, nie da się łatwo zakuć i pozbawić mocy.
- Go??
- Gość
Re: Główne wejście
Ach jak było jej przykro w momencie kiedy jej plan został przejrzany na wylot. Widocznie wampir nie był na tyle 'napalony' aby z wywieszonym jęzorem zgodzić się na jej propozycje. Istniał cień szansy, że jakoś go nakierunkuje na odpowiedni tor rozmowy ale w momencie kiedy zaczął kłapać dziobkiem momentalnie cała chęć dalszej słownej przepychanki uleciała z niej.
Nawet nie wiesz co bym Ci zrobiła.
Nawet jeśli dla kogoś to zdanie miało bardzo wyraźny przekaz to dla niej miało drugie dno. Wcale nie myślała o perwersjach czy tego typu rzeczach. Prędzej chciała mu uświadomić, że uwielbia czerpać korzyści w najmniej odpowiednich do tego sytuacjach. A nawet gdyby mężczyzna się domyślił to i tak nie przejrzy jej zamiarów w 100%.
W momencie kiedy uchwycił jej nadgarstek oczywiście chciała się odruchowo wyrwać ale to niewiele dało. Nie musiała porywać się na inne metody bo jak szybko została schwycona tak szybko zwrócono jej wolność. Skoro dochodziło już do tego, że on ośmielił się jej dotknąć musiała jak najszybciej zakończyć to niefortunne spotkanie.
Czarna róża jutro o 18. Twoja nagroda będzie równa Twemu czynowi.
Czyli w zasadzie maksymalnie godzina w restauracji. Czyli w miejscu gdzie roiło się od ludzi i zupełnie nic jej nie grozi. Nasz wampir nie miał wyjścia. Albo zgodzi się na kolacje (podczas której i tak nie poje) albo zostanie bez niczego z dobrym uczynkiem na sumieniu. Ciekawe czy będzie umiał sobie poradzić z faktem, że tak bezinteresownie pomógł łowczyni.
Nawet nie wiesz co bym Ci zrobiła.
Nawet jeśli dla kogoś to zdanie miało bardzo wyraźny przekaz to dla niej miało drugie dno. Wcale nie myślała o perwersjach czy tego typu rzeczach. Prędzej chciała mu uświadomić, że uwielbia czerpać korzyści w najmniej odpowiednich do tego sytuacjach. A nawet gdyby mężczyzna się domyślił to i tak nie przejrzy jej zamiarów w 100%.
W momencie kiedy uchwycił jej nadgarstek oczywiście chciała się odruchowo wyrwać ale to niewiele dało. Nie musiała porywać się na inne metody bo jak szybko została schwycona tak szybko zwrócono jej wolność. Skoro dochodziło już do tego, że on ośmielił się jej dotknąć musiała jak najszybciej zakończyć to niefortunne spotkanie.
Czarna róża jutro o 18. Twoja nagroda będzie równa Twemu czynowi.
Czyli w zasadzie maksymalnie godzina w restauracji. Czyli w miejscu gdzie roiło się od ludzi i zupełnie nic jej nie grozi. Nasz wampir nie miał wyjścia. Albo zgodzi się na kolacje (podczas której i tak nie poje) albo zostanie bez niczego z dobrym uczynkiem na sumieniu. Ciekawe czy będzie umiał sobie poradzić z faktem, że tak bezinteresownie pomógł łowczyni.
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
Liczyła na to, że Vincent był na nią napalony i da się przez to złapać na jej sztuczkę? Zakuła by go kajdankami i wtedy miała większe szanse. Tylko większe, bo nie należał do wampirów, które polegały stale na swoich nadprzyrodzonych mocach. Byłoby to głupie posunięcie, szczególnie podczas walki z łowcami. Niestety, wszystko co się tu działo było najzwyklejszą grą z jego strony. Wszystkie teksty, uśmieszki i mierzenie wzrokiem miało na celu wyprowadzić ją z równowagi i/lub sprawić by poczuła się jeszcze bardziej zagrożona. Jak widać połknęła haczyk jednak wydawało się, że nie działało to tak jak chciał. Trudno.
Nie to żeby fizycznie go nie pociągała. W końcu zgrabna, ruda samiczka była całkiem apetycznym kąskiem. Miał jednak już swoją kobietę i zobowiązania.
- Bądź pewna, że ja również mógłbym zrobić Ci wiele różnych rzeczy - zaśmiał się szczerze tym razem rozbawiony. Dwuznaczność tego zdania również była na miejscu. W końcu ciągle balansował sprawnie pomiędzy konkretnymi propozycjami czy deklaracjami a zwyczajną rozmową.
Zamiary kobiet, niestety ale bardzo trudno jest przejrzeć. One i ta ich pokręcona logika nie do ogarnięcia.
- Sprytnie. Restauracja, odpowiednia godzina, dużo ludzi - pokiwał głową trawiąc chwilę jej słowa. W końcu równie dobrze mógłby odmówić - Zgoda. Możesz się mnie spodziewać - właściwie dlaczego nie? Ile to przejść się wieczorkiem do restauracji i dalej pociągnąć grę z łowczynią? I tak nie miał ostatnimi czasy nic ciekawego do roboty a Ruda zapewniła mu już dzisiaj niezłą zabawę.
- Jeszcze jedno... - rzucił już na odchodnym kiedy był już na progu drzwi wyjściowych. Obrócił lekko głowę by widzieć ją kątem swego oka - Wszędzie jesteś tak uroczo ruda? - zapytał i odszedł śmiejąc się do siebie pod nosem. Nie wiadomo jak, zniknął jej z oczu i ślad po nim zaginął.
[z/t]
Nie to żeby fizycznie go nie pociągała. W końcu zgrabna, ruda samiczka była całkiem apetycznym kąskiem. Miał jednak już swoją kobietę i zobowiązania.
- Bądź pewna, że ja również mógłbym zrobić Ci wiele różnych rzeczy - zaśmiał się szczerze tym razem rozbawiony. Dwuznaczność tego zdania również była na miejscu. W końcu ciągle balansował sprawnie pomiędzy konkretnymi propozycjami czy deklaracjami a zwyczajną rozmową.
Zamiary kobiet, niestety ale bardzo trudno jest przejrzeć. One i ta ich pokręcona logika nie do ogarnięcia.
- Sprytnie. Restauracja, odpowiednia godzina, dużo ludzi - pokiwał głową trawiąc chwilę jej słowa. W końcu równie dobrze mógłby odmówić - Zgoda. Możesz się mnie spodziewać - właściwie dlaczego nie? Ile to przejść się wieczorkiem do restauracji i dalej pociągnąć grę z łowczynią? I tak nie miał ostatnimi czasy nic ciekawego do roboty a Ruda zapewniła mu już dzisiaj niezłą zabawę.
- Jeszcze jedno... - rzucił już na odchodnym kiedy był już na progu drzwi wyjściowych. Obrócił lekko głowę by widzieć ją kątem swego oka - Wszędzie jesteś tak uroczo ruda? - zapytał i odszedł śmiejąc się do siebie pod nosem. Nie wiadomo jak, zniknął jej z oczu i ślad po nim zaginął.
[z/t]
- Go??
- Gość
Re: Główne wejście
Odliczała sekundy kiedy ten zarozumialec zniknie jej z oczu. Na całe szczęście ta wątpliwa obietnica podziałała i intruz poczłapał w swoim kierunku opuszczając tym samym teren dziennego akademika. Na żadne z jego pytań nie udzieliła odpowiedzi. Kiedy tylko pijawa zniknęła jej z oczu zamknęła drzwi i udała się w stronę swojego pokoju. Musiała napisać raport i dostarczyć go dowódcy w dniu jutrzejszym.
Byle ten dzień się skończył.
Pokiwała głową i poszła w swoją stronę
ZT
Byle ten dzień się skończył.
Pokiwała głową i poszła w swoją stronę
ZT
- Gość
- Gość
Re: Główne wejście
To trochę smutne, ponieważ Marcus miał dopiero czterdzieści lat do tego był przystojny, więc miał predyspozycje do tego, że założyć rodzinę i spłodzić jeszcze więcej dzieci. Chociaż chyba ta dwójka, którą już posiadał wystarczy, prawda? Dzieci może i są słodkie i rozkoszne ale wiąże się z nimi ogromna odpowiedzialność, plus są również głośne, śmierdzą i trzeba wydawać na nie kupę kasy.
John kiedyś chciała ożenić się z Haruką, ale matka Chizuru zawsze odmawiała. Uważała, że jeśli się kogoś nie kocha nie można wziąć z tym kimś ślubu, nawet dla dobra dziecka. Dlatego też nigdy nie okłamywała Chizuru w kwestii jej ojca. Wiedziała, że uciekając prawdopodobnie popełnia wielki błąd ale była jeszcze młoda i na dodatek wystraszona. Nie wiedziała co ma robić a John jako jedyny wyciągnął do niej rękę.
No Chizu bardzo się ucieszy, jak jej ojciec nie będzie pozwalał brać udziału w misjach. Yhy, już to widzę. Na pewno nie raz będą się kłócić na ten temat, ponieważ Chizuru będzie chciała w nich uczestniczyć. Była bardzo żywa i potrzebowała dużo ruchu. Poza tym, chciała być taka jak mama. O ile pamiętała, Haruka zajmowała się właśnie bezpośrednim tępieniem wampirów, co jak widać na dobre jej nie wyszło.
Chizuru w głębi serca cieszyła się, że Marcus zrezygnował z pomysłu zmiany nazwiska. Wiedziała, że to dla jej bezpieczeństwa i tak dalej ale jednak wolała nosić jego nazwisko niż jakieś inne. W końcu ojciec, nie?
Ano, tak jakoś jej się wymsknęło. W sumie, to nawet nie myślała, że to powiedziała, nawet wtedy kiedy już to zrobiła. Na szczęście Marcus o nic nie pytał. W przeciwnym razie mogła sprowadzić kłopoty na Michaela. W końcu to on miał pilnować, żeby Chizuru bezpiecznie leżała sobie w sali chorych, prawda? Odwzajemniła uśmiech i już po chwili znaleźli się na drodze prowadzącej do Akademii. Rozmawiali całą drogę, aż w końcu zamajaczył przed nimi duży budynek. Kiedy się zatrzymali, Chizuru niechętnie odpięła pas i wysiadła z samochodu. Ruszyli ścieżką w stronę wejścia do Akademii i znaleźli się na korytarzach prowadzących do pokoi. Nie poszli jednak do jej pokoju, bo Chizuru nagle się zatrzymała.
- Mogę cię o coś zapytać? - spytała. Tak, dokładnie. Chciała zapytać o burmistrza i tą akcję, którą Oświata miała zamiar przeprowadzić. Czy chciała wziąć w niej udział? Oczywiście, że nie. Miała świadomość tego, że gdyby poszła to wszystko by popsuła. Ale nie chciała też siedzieć jak na szpilkach i nie mogąc zasnąć w nocy zamartwiać się, czy nikomu nic się nie stanie. Zwłaszcza, jeśli miała wtedy zostać w szkole, gdzie nie mogła nikomu o tym powiedzieć.
John kiedyś chciała ożenić się z Haruką, ale matka Chizuru zawsze odmawiała. Uważała, że jeśli się kogoś nie kocha nie można wziąć z tym kimś ślubu, nawet dla dobra dziecka. Dlatego też nigdy nie okłamywała Chizuru w kwestii jej ojca. Wiedziała, że uciekając prawdopodobnie popełnia wielki błąd ale była jeszcze młoda i na dodatek wystraszona. Nie wiedziała co ma robić a John jako jedyny wyciągnął do niej rękę.
No Chizu bardzo się ucieszy, jak jej ojciec nie będzie pozwalał brać udziału w misjach. Yhy, już to widzę. Na pewno nie raz będą się kłócić na ten temat, ponieważ Chizuru będzie chciała w nich uczestniczyć. Była bardzo żywa i potrzebowała dużo ruchu. Poza tym, chciała być taka jak mama. O ile pamiętała, Haruka zajmowała się właśnie bezpośrednim tępieniem wampirów, co jak widać na dobre jej nie wyszło.
Chizuru w głębi serca cieszyła się, że Marcus zrezygnował z pomysłu zmiany nazwiska. Wiedziała, że to dla jej bezpieczeństwa i tak dalej ale jednak wolała nosić jego nazwisko niż jakieś inne. W końcu ojciec, nie?
Ano, tak jakoś jej się wymsknęło. W sumie, to nawet nie myślała, że to powiedziała, nawet wtedy kiedy już to zrobiła. Na szczęście Marcus o nic nie pytał. W przeciwnym razie mogła sprowadzić kłopoty na Michaela. W końcu to on miał pilnować, żeby Chizuru bezpiecznie leżała sobie w sali chorych, prawda? Odwzajemniła uśmiech i już po chwili znaleźli się na drodze prowadzącej do Akademii. Rozmawiali całą drogę, aż w końcu zamajaczył przed nimi duży budynek. Kiedy się zatrzymali, Chizuru niechętnie odpięła pas i wysiadła z samochodu. Ruszyli ścieżką w stronę wejścia do Akademii i znaleźli się na korytarzach prowadzących do pokoi. Nie poszli jednak do jej pokoju, bo Chizuru nagle się zatrzymała.
- Mogę cię o coś zapytać? - spytała. Tak, dokładnie. Chciała zapytać o burmistrza i tą akcję, którą Oświata miała zamiar przeprowadzić. Czy chciała wziąć w niej udział? Oczywiście, że nie. Miała świadomość tego, że gdyby poszła to wszystko by popsuła. Ale nie chciała też siedzieć jak na szpilkach i nie mogąc zasnąć w nocy zamartwiać się, czy nikomu nic się nie stanie. Zwłaszcza, jeśli miała wtedy zostać w szkole, gdzie nie mogła nikomu o tym powiedzieć.
Re: Główne wejście
Smutne. Sam przez parę dni z trudem się z tym pogodził, lecz nikomu tego nie okazywał. Nikt nie musiał wiedzieć o skutkach jakie go dotknęły. Co prawda z tych przemian miał plusy, ale najgorszy minus. Matsushita zapewniał go, że postara się mu pomóc i być może uda się by Marcus w przyszłości mógł postarać się o kolejnych potomków. Ale czy tak będzie, tego nikt nie wie.
Gdyby Haruka miała na tyle odwagi odnaleźć Marcusa i powiedzieć mu o dziecku, zapewne byłby uszczęśliwiony i być może poślubiłby matkę Chizuru. Wtedy mogliby stworzyć pełną rodzinę. Ale los niestety doprowadził do tego że się owa dwójka nie spotkała.
Widocznie to uparte dziecko będzie trzeba przycisnąć i zakazać dosłownie udziału w misjach polowań na wampiry. Nie chciał by się już w tak młodym wieku narażała. Nie raz nawet Haruce mówił by siedziała w domu albo u rodziców i nie narażała swojego życia. Spokojny mógł być o to, że John z nią został. Jednak potem i z nim urwał się mu kontakt, co także bywało niepokojące.
Zajechali pod bramę Akademii Cross kierując się w pobliże Akademika. Wysiadł wraz z Chizuru by odprowadzić ją po sam budynek. A może nawet i pokój. Jednak gdy znaleźli się wewnątrz, dziewczyna przystanęła i spojrzała na niego. Miała pytanie?
- Możesz pytać o cokolwiek. - Nie zabraniał jej zadawać pytań. Jeśli je miała mogła walić śmiało. Od tego ma się rodzica by udzielał odpowiedzi. Nawet jeśli owe pytanie dotyczyłoby jego pracy. Sam zdecyduje potem jaką udzieli jej odpowiedź.
Gdyby Haruka miała na tyle odwagi odnaleźć Marcusa i powiedzieć mu o dziecku, zapewne byłby uszczęśliwiony i być może poślubiłby matkę Chizuru. Wtedy mogliby stworzyć pełną rodzinę. Ale los niestety doprowadził do tego że się owa dwójka nie spotkała.
Widocznie to uparte dziecko będzie trzeba przycisnąć i zakazać dosłownie udziału w misjach polowań na wampiry. Nie chciał by się już w tak młodym wieku narażała. Nie raz nawet Haruce mówił by siedziała w domu albo u rodziców i nie narażała swojego życia. Spokojny mógł być o to, że John z nią został. Jednak potem i z nim urwał się mu kontakt, co także bywało niepokojące.
Zajechali pod bramę Akademii Cross kierując się w pobliże Akademika. Wysiadł wraz z Chizuru by odprowadzić ją po sam budynek. A może nawet i pokój. Jednak gdy znaleźli się wewnątrz, dziewczyna przystanęła i spojrzała na niego. Miała pytanie?
- Możesz pytać o cokolwiek. - Nie zabraniał jej zadawać pytań. Jeśli je miała mogła walić śmiało. Od tego ma się rodzica by udzielał odpowiedzi. Nawet jeśli owe pytanie dotyczyłoby jego pracy. Sam zdecyduje potem jaką udzieli jej odpowiedź.
- Marcus Namikaze
- Łowca Wampirów
- Krew : Ludzka A
Znaki szczególne : Tatuaż głowy niedźwiedzia na lewym ramieniu. Opaska zasłaniająca prawe oko.
Zawód : Łowca Wampirów (były dowódca) / Informator / Mechanik samochodowy
Status Łowcy : Doświadczony
Pan/i | Sługa : Sługa: Samuru
Magia : Runy (podstawowy).
Strona 1 z 2 • 1, 2
Similar topics
» Główne wejście
» Wejście główne
» Główne Wejście.
» Wejście główne / Hall [parter]
» Główne wejście [WROTA ZAMKNIĘTE] / Hol
» Wejście główne
» Główne Wejście.
» Wejście główne / Hall [parter]
» Główne wejście [WROTA ZAMKNIĘTE] / Hol
Vampire Knight :: Academia Cross :: Akademiki :: Słoneczny
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|