Gabinet Dyrektora
Strona 13 z 19
Strona 13 z 19 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19
Re: Gabinet Dyrektora
Oczywiście nie miała zamiaru przeszkadzać Panu Crossowi, lecz czego nie robi się w pogoni za pracą. Kiedy padły z jego ust pierwsze słowa, Veronica uśmiechnęła się pod nosem i urzeczona gościnnością zajęła wskazane miejsce.
- Mnie również. Wiele o Panu słyszałam Dyrektorze – powiedziała uprzejmie, po czym natychmiast dodała – Dobrego rzecz jasna – ludzie często mieli dziwne przeświadczenie na temat swej osoby, a także opinii jaka ich powszechnie otaczała. Dla podtrzymania miłego tonu rozmowy, Veronica starała się ważyć każde słowo. Wszak nie wiadomo jak może zostać odebrana przez potencjalnego pracodawcę.
- Przez pięć ostatnich lat pracowałam jako chirurg w szpitalu świętego Tomasza w Londynie oraz dodatkowo byłam członkiem zespołu medycyny ratunkowej również w tejże lokalizacji. Mam doświadczenie zarówno na Sali operacyjnej, jak również w nagłych przypadkach że tak ujmę… w warunkach mniej sterylnych. Od dwunastego roku życia pasjonuję się genetyką, więc i w tym zakresie posiadam doświadczenie. Wszystkie spisy miejsc pracy, świadectwa odbytych kursów jak również dyplomy ukończenia uczelni medycznych przyniosłam jako dowód potwierdzenia moich kwalifikacji – odwróciła wzrok i w chwilowym milczeniu otworzyła teczkę wyciągając poszczególne dokumenty: dyplomy uczelniane, dyplomy odbytych kursów, spis staży oraz referencje ze wszystkich szpitali oraz prywatnych klinik. Na pewien sposób mogło wydawać się dziwne że lekarz jej pokroju stara się o posadę pośredniego medyka w akademii, lecz miała cichą nadzieję że Pan Cross nie zwróci uwagi na tę dziwną decyzję.
- Jestem pewna że akademia będzie spełniała rolę ostoi dla wszystkich adeptów. W końcu ma dobrych obrońców. Proszę mi powiedzieć Dyrektorze czy potrzebuje Pan jeszcze jakichś dokumentów? – z czystego przyzwyczajenia przyglądała się Crossowi, chcąc znaleźć jak najwięcej charakterystycznych cech w jego wyglądzie oraz zachowaniu. W końcu wiele mówiło się o tej niezwykłej legendzie.
- Mnie również. Wiele o Panu słyszałam Dyrektorze – powiedziała uprzejmie, po czym natychmiast dodała – Dobrego rzecz jasna – ludzie często mieli dziwne przeświadczenie na temat swej osoby, a także opinii jaka ich powszechnie otaczała. Dla podtrzymania miłego tonu rozmowy, Veronica starała się ważyć każde słowo. Wszak nie wiadomo jak może zostać odebrana przez potencjalnego pracodawcę.
- Przez pięć ostatnich lat pracowałam jako chirurg w szpitalu świętego Tomasza w Londynie oraz dodatkowo byłam członkiem zespołu medycyny ratunkowej również w tejże lokalizacji. Mam doświadczenie zarówno na Sali operacyjnej, jak również w nagłych przypadkach że tak ujmę… w warunkach mniej sterylnych. Od dwunastego roku życia pasjonuję się genetyką, więc i w tym zakresie posiadam doświadczenie. Wszystkie spisy miejsc pracy, świadectwa odbytych kursów jak również dyplomy ukończenia uczelni medycznych przyniosłam jako dowód potwierdzenia moich kwalifikacji – odwróciła wzrok i w chwilowym milczeniu otworzyła teczkę wyciągając poszczególne dokumenty: dyplomy uczelniane, dyplomy odbytych kursów, spis staży oraz referencje ze wszystkich szpitali oraz prywatnych klinik. Na pewien sposób mogło wydawać się dziwne że lekarz jej pokroju stara się o posadę pośredniego medyka w akademii, lecz miała cichą nadzieję że Pan Cross nie zwróci uwagi na tę dziwną decyzję.
- Jestem pewna że akademia będzie spełniała rolę ostoi dla wszystkich adeptów. W końcu ma dobrych obrońców. Proszę mi powiedzieć Dyrektorze czy potrzebuje Pan jeszcze jakichś dokumentów? – z czystego przyzwyczajenia przyglądała się Crossowi, chcąc znaleźć jak najwięcej charakterystycznych cech w jego wyglądzie oraz zachowaniu. W końcu wiele mówiło się o tej niezwykłej legendzie.
- Esmeralda
- Łowca Wampirów
- Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie
Re: Gabinet Dyrektora
Nikt tutaj nie mówił o przeszkadzaniu Crossowi. Taką miał pracę. Lubił robić to, co robił. Inaczej zamknąłby już dawno Akademię. Noszenie pomocy, to jego drugie imię.
– Miło to słyszeć, pani Esmeraldo. Ale proszę się zbytnio nie przywiązywać do plotek.
Posłał młodej kobiecie przepraszający uśmiech. Akademia była całym jego życiem, tak jak niegdyś polowanie na wampiry. Już od dawna nie parał się łowiectwem, choć czasami zdarzała mu pośrednio współpracować z łowcami tudzież Radą.
– Niestety nie mogę odwdzięczyć się tym samym.
Oczywiście chodziło mu o to, że od nikogo o niej nie słyszał. A nie był takim zapaleńcem medycyny, aby na bieżąco siedzieć w takich sprawach, czytywać magazyny medyczne czy artykuły. Zapewne Victoria sama tworzyła takie artykuły lub była o niej w nich mowa, skoro miała tak spore doświadczenie zaledwie w wieku dwudziestu dziewięciu lat.
Słuchał uważnie tego, co miała do powiedzenia, zerkając kurtuazyjnie na wiek kobiety. Faktycznie, nie wyglądała na swoje dwadzieścia dziewięć lat, ale jej doświadczenie robiło wrażenie.
– Szybko zdobyła pani doświadczenie i to chyba jeszcze na studiach, jak mniemam. W tak młodym wieku tyle osiągnąć. Robi to wrażenie. Mam w szkole pewną uczennicę, która również pasjonuje się od lat medycyną i obecnie pragnie dostać się uniwersytet medyczny.
Jak wiadomo, Cross lubi sobie porozmawiać z ludźmi, tudzież uczniami. Ot, taki miał już charakter!
– Jest pani pewna, że z takim doświadczeniem, możliwościami, zdolnościami i umiejętnościami, chce pani pracować za niewielkie pieniądze w tej placówce? Z pani kwalifikacjami… zmarnuje się pani tutaj. Oczywiście przyjąłbym panią pod swe skrzydła. Akademia może potrzebować takich medyków, jak pani. Obyśmy jednak nie musieli korzystać z pani wiedzy…
Zaczął mruczeć coś pod nosem o niebezpiecznym mieście… W końcu jednak wyjął umowę, jaką Victoria musiała podpisać, jeśli zdecyduje się na to stanowisko.
– Proszę podpisać tę umowę, jeśli pani się już zdecyduje.
Była tam nawet napisana pensja, za jaką Victoria będzie harować. Cóż, akademia nie mogła pozwolić sobie na wysokie pensje, szczególnie, że ostatnio zrobiło się dość niebezpiecznie i zaczyna brakować… sponsorów. A sama Akademia może się nie utrzymać.
– Miło to słyszeć, pani Esmeraldo. Ale proszę się zbytnio nie przywiązywać do plotek.
Posłał młodej kobiecie przepraszający uśmiech. Akademia była całym jego życiem, tak jak niegdyś polowanie na wampiry. Już od dawna nie parał się łowiectwem, choć czasami zdarzała mu pośrednio współpracować z łowcami tudzież Radą.
– Niestety nie mogę odwdzięczyć się tym samym.
Oczywiście chodziło mu o to, że od nikogo o niej nie słyszał. A nie był takim zapaleńcem medycyny, aby na bieżąco siedzieć w takich sprawach, czytywać magazyny medyczne czy artykuły. Zapewne Victoria sama tworzyła takie artykuły lub była o niej w nich mowa, skoro miała tak spore doświadczenie zaledwie w wieku dwudziestu dziewięciu lat.
Słuchał uważnie tego, co miała do powiedzenia, zerkając kurtuazyjnie na wiek kobiety. Faktycznie, nie wyglądała na swoje dwadzieścia dziewięć lat, ale jej doświadczenie robiło wrażenie.
– Szybko zdobyła pani doświadczenie i to chyba jeszcze na studiach, jak mniemam. W tak młodym wieku tyle osiągnąć. Robi to wrażenie. Mam w szkole pewną uczennicę, która również pasjonuje się od lat medycyną i obecnie pragnie dostać się uniwersytet medyczny.
Jak wiadomo, Cross lubi sobie porozmawiać z ludźmi, tudzież uczniami. Ot, taki miał już charakter!
– Jest pani pewna, że z takim doświadczeniem, możliwościami, zdolnościami i umiejętnościami, chce pani pracować za niewielkie pieniądze w tej placówce? Z pani kwalifikacjami… zmarnuje się pani tutaj. Oczywiście przyjąłbym panią pod swe skrzydła. Akademia może potrzebować takich medyków, jak pani. Obyśmy jednak nie musieli korzystać z pani wiedzy…
Zaczął mruczeć coś pod nosem o niebezpiecznym mieście… W końcu jednak wyjął umowę, jaką Victoria musiała podpisać, jeśli zdecyduje się na to stanowisko.
– Proszę podpisać tę umowę, jeśli pani się już zdecyduje.
Była tam nawet napisana pensja, za jaką Victoria będzie harować. Cóż, akademia nie mogła pozwolić sobie na wysokie pensje, szczególnie, że ostatnio zrobiło się dość niebezpiecznie i zaczyna brakować… sponsorów. A sama Akademia może się nie utrzymać.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Nie zależało jej na zbytniej sławie, wszak taki był już los łowcy. Im mniej o Tobie wiedzą tym lepiej dla Ciebie. Im mniej natomiast wiedzą o Twojej rodzinie, tym lepiej dla nich. Ciągłe ukrywanie i życie na walizkach było czymś do czego przywykła. Naturalnie nie dlatego że chciała. Musiała. To był główny i jedyny powód tego zwariowanego życia pozbawionego rutyny i własnej prawdziwej tożsamości.
- Bardzo wcześnie zaczęłam edukację i z tego względu ukończyłam uniwersytet wcześniej niż mogłoby się to wydawać- zważywszy na fakt że pochodziła z rodziny lekarskiej, nie było nic dziwnego w jej wczesnym wprowadzeniu do świata medycyny. Nikt nie urodził się rzecz jasna ze skalpelem w ręku, a każdy kolejny przypadek przynosił cenne doświadczenie, dzięki czemu mogła doskonalić swoje umiejętności. Daleko było jeszcze do legend świata życia, ale w tym tempie rzeczywiście można by uznać że lekarka przybliża się do wytyczonych celów.
- Mogłabym pomóc jej w kształceniu. Właściwie to nawet myślałam o przeprowadzeniu kilku kursów chociażby z pierwszej pomocy. Sądzę że w tych ciężkich czasach takie umiejętności są niezwykle przydatne – przez chwilę zastanawiała się o której ze studentek wspomniał Cross. Czy nie Louisa bądź Chizuru miały zostać oddane pod jej opiekę? Esme uśmiechnęła się pod nosem mając wrażenie że właśnie słyszy w głosie dyrektora pewne zakłopotanie. Czy się wahał ? Z pewnością. Bo któż w tych czasach jest teraz wszystkiego pewien?
- Nie ukrywam że praca w akademii byłaby tylko jednym z zajęć jakich chcę się podjąć. Po godzinach od czasu do czasu chciałabym pomóc w szpitalu żeby nie stracić refleksu i precyzji w swojej specjalizacji. Rozumie Pan, Dyrektorze? – nie oznaczało to jednak że biegałaby od jednej pracy do drugiej, zaniedbując przy tym swoje obowiązki. Miała już w głowie doskonały plan, a pewność że uda się go zrealizować dodawała skrzydeł ilekroć zaczynała o tym myśleć.
- Proszę mnie źle nie zrozumieć Panie Dyrektorze, ale składałam niegdyś przysięgę i zapewniam że moja motywacja w leczeniu ludzi nie kończy się tam gdzie kończą pieniądze. Jestem świadoma niskich płac w Akademii, ale jak Pan widzi nie odstręczają mnie. Chciałabym tylko posiadać własny gabinet, może otworzyć też małe laboratorium i co najważniejsze zająć się tymi wszystkimi studentami. Jeśli będzie taka możliwość dobrałabym sobie asystenta na wypadek ewentualnych natłoków pracy. Jeśli jest Pan zdecydowany na moją kandydaturę to z chęcią podpiszę umowę – założyła niesforny kosmyk włosów za ucho i wyciągnęła własny długopis – zielony z doczepioną końcówką w kształcie żaby.
- Bardzo wcześnie zaczęłam edukację i z tego względu ukończyłam uniwersytet wcześniej niż mogłoby się to wydawać- zważywszy na fakt że pochodziła z rodziny lekarskiej, nie było nic dziwnego w jej wczesnym wprowadzeniu do świata medycyny. Nikt nie urodził się rzecz jasna ze skalpelem w ręku, a każdy kolejny przypadek przynosił cenne doświadczenie, dzięki czemu mogła doskonalić swoje umiejętności. Daleko było jeszcze do legend świata życia, ale w tym tempie rzeczywiście można by uznać że lekarka przybliża się do wytyczonych celów.
- Mogłabym pomóc jej w kształceniu. Właściwie to nawet myślałam o przeprowadzeniu kilku kursów chociażby z pierwszej pomocy. Sądzę że w tych ciężkich czasach takie umiejętności są niezwykle przydatne – przez chwilę zastanawiała się o której ze studentek wspomniał Cross. Czy nie Louisa bądź Chizuru miały zostać oddane pod jej opiekę? Esme uśmiechnęła się pod nosem mając wrażenie że właśnie słyszy w głosie dyrektora pewne zakłopotanie. Czy się wahał ? Z pewnością. Bo któż w tych czasach jest teraz wszystkiego pewien?
- Nie ukrywam że praca w akademii byłaby tylko jednym z zajęć jakich chcę się podjąć. Po godzinach od czasu do czasu chciałabym pomóc w szpitalu żeby nie stracić refleksu i precyzji w swojej specjalizacji. Rozumie Pan, Dyrektorze? – nie oznaczało to jednak że biegałaby od jednej pracy do drugiej, zaniedbując przy tym swoje obowiązki. Miała już w głowie doskonały plan, a pewność że uda się go zrealizować dodawała skrzydeł ilekroć zaczynała o tym myśleć.
- Proszę mnie źle nie zrozumieć Panie Dyrektorze, ale składałam niegdyś przysięgę i zapewniam że moja motywacja w leczeniu ludzi nie kończy się tam gdzie kończą pieniądze. Jestem świadoma niskich płac w Akademii, ale jak Pan widzi nie odstręczają mnie. Chciałabym tylko posiadać własny gabinet, może otworzyć też małe laboratorium i co najważniejsze zająć się tymi wszystkimi studentami. Jeśli będzie taka możliwość dobrałabym sobie asystenta na wypadek ewentualnych natłoków pracy. Jeśli jest Pan zdecydowany na moją kandydaturę to z chęcią podpiszę umowę – założyła niesforny kosmyk włosów za ucho i wyciągnęła własny długopis – zielony z doczepioną końcówką w kształcie żaby.
- Esmeralda
- Łowca Wampirów
- Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie
Re: Gabinet Dyrektora
To, że Jonathan wiele nie miał do gadania było uzgodnione już wcześniej. Podobnie co do daremności ucieczki. Wobec tego Vladislau zabrał swoją zdobycz prosto do gabinetu dyrektora. Miał jeszcze dwoje uczniów do odnalezienia toteż nie miał zamiaru mitrężyć tu więcej czasu niż będzie to konieczne. Dlatego też zapukał po trzykroć do drzwi po czym otworzył je i wskazał Jonathanowi ręką ażeby przekroczył próg pierwszy po czym sam wszedł tuż za nim zamykając drzwi. Wprawdzie nie spodziewał się w gabinecie kogoś jeszcze, lecz niespecjalnie się tym przejął. Stanął wyprostowany tuż przy drzwiach jednocześnie dłonią blokując klamkę choć tego nikt z obecnych nie próbując go obejść nie zauważy.
- Prosił Dyrektor bym odnalazł trójkę uczniów. Oto pierwszy. Jonathan Cohen. Jest głodny. - stwierdził chłodno i lakonicznie patrząc stalowoniebieskimi oczami na Crossa. Jego wzrok na chwilę zboczył i zatrzymał się na postaci Esmeraldy po czym powrócił jak gdyby nigdy nic do postaci swego mocodawcy. Oczekiwał na pozwolenie na odejście bądź prośbę o zdanie raportu. Oczywiście Kres znajdował się na skraju terenu placówki toteż w tej chwili był co najwyżej w zasięgu wycia, ale nie standardowego głosu. Sam Vlad nie zmieniał w międzyczasie swojego stroju toteż wciąż miał na sobie chińską wilczą maskę z wzmocnionej ceramiki i płaszcz. O Popielcu przewieszonym na plecy też warto wspomnieć.
- Prosił Dyrektor bym odnalazł trójkę uczniów. Oto pierwszy. Jonathan Cohen. Jest głodny. - stwierdził chłodno i lakonicznie patrząc stalowoniebieskimi oczami na Crossa. Jego wzrok na chwilę zboczył i zatrzymał się na postaci Esmeraldy po czym powrócił jak gdyby nigdy nic do postaci swego mocodawcy. Oczekiwał na pozwolenie na odejście bądź prośbę o zdanie raportu. Oczywiście Kres znajdował się na skraju terenu placówki toteż w tej chwili był co najwyżej w zasięgu wycia, ale nie standardowego głosu. Sam Vlad nie zmieniał w międzyczasie swojego stroju toteż wciąż miał na sobie chińską wilczą maskę z wzmocnionej ceramiki i płaszcz. O Popielcu przewieszonym na plecy też warto wspomnieć.
Re: Gabinet Dyrektora
Musieli jeszcze odwiedzić dyrektora. To tylko niepotrzebne zawracanie głowy staruszkowi. Najchętniej położyłby się do łóżka i zasnął. Niedługo słońce powinno pojawić się na niebie, a to będzie znak, że pora udać się na drzemkę!
"Byłoby to nieprofesjonalne w przypadku łowcy wampirów."
Łowca wampirów? No pięknie, pewnie ta cała Oświata to ich kryjówka albo coś podobnego. Zdecydowanie powinni zadbać o wnętrze... Ciekawe, że Samuru dopuszcza, aby takie miejsce jak Oświata istniało. Na pewno był świadomy, że tacy ludzie jak łowcy wampirów istnieją. Może nie wiedział, gdzie znajdowała się ich kryjówka? Ciekawe.
- Dzień dobry - zerknął na nieznajomą. Nie bardzo go interesowało. W sumie nic go teraz nie interesowało. - Mogę już iść?
"Jest głodny."
Brawo, Sherlocku. Mógłby dać trochę krwi, zamiast tylko gadać... Męczące to już jest.
Żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce. :/
"Byłoby to nieprofesjonalne w przypadku łowcy wampirów."
Łowca wampirów? No pięknie, pewnie ta cała Oświata to ich kryjówka albo coś podobnego. Zdecydowanie powinni zadbać o wnętrze... Ciekawe, że Samuru dopuszcza, aby takie miejsce jak Oświata istniało. Na pewno był świadomy, że tacy ludzie jak łowcy wampirów istnieją. Może nie wiedział, gdzie znajdowała się ich kryjówka? Ciekawe.
- Dzień dobry - zerknął na nieznajomą. Nie bardzo go interesowało. W sumie nic go teraz nie interesowało. - Mogę już iść?
"Jest głodny."
Brawo, Sherlocku. Mógłby dać trochę krwi, zamiast tylko gadać... Męczące to już jest.
Żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce. :/
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Cross też nie dbał o sławę. O tym, że kiedyś był łowcą wie tylko garstka ludzi i wampirów. Niestety ostatnio dowiedział się o tym i Samuru, przez co usiłował napaść dyrektora. Kaien przeczuwał, że teraz, kiedy sytuacja znów się zaogniła, burmistrz będzie próbował kolejny raz zaatakować.
– Rozumiem. Jest pani bardzo ambitna.
Tak, dyrektor podkreślił to po raz drugi. Ale nie mógł nic na to poradzić. Była taka młoda, a zdążyła już tyle osiągnąć. Medycyna nie należała przecież do łatwych gałęzi nauki. Wymagała wiele poświęcenia, lat oraz doświadczenia. Tutaj, w Oświacie, na pewno zyska nieco doświadczenia, zarówno z ludźmi, jak i wampirami. Będzie musiał mieć jedynie na nią oko, czy aby czasem nie będzie chciała przeprowadzać eksperymentów na wampirach. Niestety na to nie mógłby jej pozwolić i zostałaby od razu zwolniona i… wyrzucona poza mury szkoły.
Kaien zastanowił się nad propozycją kobiety i skinął wreszcie głową, choć nieco zmarkotniał.
– To byłoby bardzo pomocne. Szkoły jednak nie stać na taki kurs. Gdyby zgodziła się pani przeprowadzić go charytatywnie, byłbym bardzo ukontentowany!
Taka kobieta to skarb. Wiadomo, że medycy składają przysięgi, choć w obecnych czasach… to jest to bardziej wyścig za pieniądzem, niż prawdziwa chęć udzielenia pomocy potrzebującym. Aż przykro patrzeć, doprawdy.
– Ta uczennica, o której mówię, to Louisa Trizgane. Jest naprawdę zdolna. Była uczennicą jednego z najbardziej znanych medyków - . Pod jego okiem zdobyła sporą wiedzę, zatem będzie miała pani pojętną uczennicę. Sądzę, że porozumieją się panie już we własnym zakresie.
Oczywiście to by wykraczało poza normy Akademii i pani musiałaby porozumieć się ze sobą w sprawie ewentualnej pensji… bowiem Akademia nie będzie mogła wyłożyć i na to.
– Rozumiem. Mam nadzieję, że zdaje sobie pani sprawę, że od moich pracowników wymagam rzetelności. Tutaj chodzi o dobro moich uczniów.
Miał nadzieję, że zrozumiała tę małą aluzję. Nie chciał okazać się gburem albo niemiłym dyrektorem, ale gdy w grę wchodzili jego uczniowie i szkoła, zmieniał się w prawdziwego tyrana! Był dla nich jak… jak… ojciec i matka w jednym!
– Gabinet zostanie pani przydzielony. Będzie się pani zajmować uczniami zajęć nocnych. Co do laboratorium, odpada. Nie mogę na to wyrazić zgody. Asystenta mamy – Keane Morrisa, który obecnie zastępuje głównego medyka w Akademii. Wszelkie medyczne sprawy oraz sprawę z ewentualnym medykiem, proszę omówić z Yuki Shiroyamą.
Jeśli nie będzie miała już żadnych „ale”, podpisze umowę i będzie mogła udać się w swoją stronę. Dyrektor nie zdążył nawet zareagować, tudzież poprosić następnego interesanta o zaczekanie przed gabinetem, ponieważ „wpakował” się do środka z wygłodniałym wampirem. Cross, jak to Cross, spanikował nieco na widok wampira w takim stanie!
– Dziękuję, że sprowadził pan Jonathana do szkoły!
Pierwsze, co zrobił, to poczęstował wampira tabletkami krwi. Nalał do szklanki wody i wrzucił do niej dwie tabletki. No chyba nie zapomniał uczeń, że nie wolno pić ludzkiej krwi na terenie szkoły?
– Prosiłbym jeszcze tylko o krótkie zrelacjonowanie całej sytuacji, a następnie o odprowadzenie ucznia do jego pokoju.
Tym samym wręczył wampirowi szklankę z jakże pysznym i pożywnym napojem bogów!
– Rozumiem. Jest pani bardzo ambitna.
Tak, dyrektor podkreślił to po raz drugi. Ale nie mógł nic na to poradzić. Była taka młoda, a zdążyła już tyle osiągnąć. Medycyna nie należała przecież do łatwych gałęzi nauki. Wymagała wiele poświęcenia, lat oraz doświadczenia. Tutaj, w Oświacie, na pewno zyska nieco doświadczenia, zarówno z ludźmi, jak i wampirami. Będzie musiał mieć jedynie na nią oko, czy aby czasem nie będzie chciała przeprowadzać eksperymentów na wampirach. Niestety na to nie mógłby jej pozwolić i zostałaby od razu zwolniona i… wyrzucona poza mury szkoły.
Kaien zastanowił się nad propozycją kobiety i skinął wreszcie głową, choć nieco zmarkotniał.
– To byłoby bardzo pomocne. Szkoły jednak nie stać na taki kurs. Gdyby zgodziła się pani przeprowadzić go charytatywnie, byłbym bardzo ukontentowany!
Taka kobieta to skarb. Wiadomo, że medycy składają przysięgi, choć w obecnych czasach… to jest to bardziej wyścig za pieniądzem, niż prawdziwa chęć udzielenia pomocy potrzebującym. Aż przykro patrzeć, doprawdy.
– Ta uczennica, o której mówię, to Louisa Trizgane. Jest naprawdę zdolna. Była uczennicą jednego z najbardziej znanych medyków - . Pod jego okiem zdobyła sporą wiedzę, zatem będzie miała pani pojętną uczennicę. Sądzę, że porozumieją się panie już we własnym zakresie.
Oczywiście to by wykraczało poza normy Akademii i pani musiałaby porozumieć się ze sobą w sprawie ewentualnej pensji… bowiem Akademia nie będzie mogła wyłożyć i na to.
– Rozumiem. Mam nadzieję, że zdaje sobie pani sprawę, że od moich pracowników wymagam rzetelności. Tutaj chodzi o dobro moich uczniów.
Miał nadzieję, że zrozumiała tę małą aluzję. Nie chciał okazać się gburem albo niemiłym dyrektorem, ale gdy w grę wchodzili jego uczniowie i szkoła, zmieniał się w prawdziwego tyrana! Był dla nich jak… jak… ojciec i matka w jednym!
– Gabinet zostanie pani przydzielony. Będzie się pani zajmować uczniami zajęć nocnych. Co do laboratorium, odpada. Nie mogę na to wyrazić zgody. Asystenta mamy – Keane Morrisa, który obecnie zastępuje głównego medyka w Akademii. Wszelkie medyczne sprawy oraz sprawę z ewentualnym medykiem, proszę omówić z Yuki Shiroyamą.
Jeśli nie będzie miała już żadnych „ale”, podpisze umowę i będzie mogła udać się w swoją stronę. Dyrektor nie zdążył nawet zareagować, tudzież poprosić następnego interesanta o zaczekanie przed gabinetem, ponieważ „wpakował” się do środka z wygłodniałym wampirem. Cross, jak to Cross, spanikował nieco na widok wampira w takim stanie!
– Dziękuję, że sprowadził pan Jonathana do szkoły!
Pierwsze, co zrobił, to poczęstował wampira tabletkami krwi. Nalał do szklanki wody i wrzucił do niej dwie tabletki. No chyba nie zapomniał uczeń, że nie wolno pić ludzkiej krwi na terenie szkoły?
– Prosiłbym jeszcze tylko o krótkie zrelacjonowanie całej sytuacji, a następnie o odprowadzenie ucznia do jego pokoju.
Tym samym wręczył wampirowi szklankę z jakże pysznym i pożywnym napojem bogów!
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Veronica i eksperymenty na wapirach? Widać że dyrektor Cross nawet pomimo braku aktywności w niektórych kręgach, nadal zachował pewien instynkt. Czy ją wyczuł? Z pewnością nie miała zamiaru grzebać w głowie czy ciele każdego wampira, a jej obecność w szkole miała nieco inne zastosowanie. Może kiedyś i na pewno na innych zasadach, ale na to przyjdzie jeszcze odpowiedni moment. Tymczasem czerwono włosa uśmiechnęła się do dyrektora, zastanawiając się gdzie była w momencie gdy tak drastycznie zmienił się świat współczesny. Gdzie ta wiara w prawdziwą medycynę. No gdzie.
- Panie Dyrektorze, nie miałam w żaden sposób na myśli zapłaty za tego typu kursy. Moja pełna pensja jest już zawarta w umowie. Nie byłabym sobą prosząc bądź sugerując za to wynagrodzenie – wspomniała o możliwościach szkoleń tylko dlatego że było to zgodne z jej przekonaniami. Jeśli można edukować uczniów w kierunku pierwszej pomocy, to dlaczego by z tego nie skorzystać? To pewne że większość z nich posiadała elementarną wiedzę, ale właśnie taką należałoby odpowiednio doszlifować. Dzięki temu będą wiedzieli czego mogą się podjąć sami, a z jakimi przypadłościami powinni bezzwłocznie zgłosić się do szpitalnego skrzydła.
- Louisa. Rozumiem. Proszę jej powiedzieć żeby się do mnie zgłosiła. Z wielką przyjemnością podejmę się pomocy w zgłębianiu tej wspaniałej nauki jaką jest medycyna. Jak Pan wie, lekarz uczy się przez całe życie – naturalnie jeśli wpadnie na dziewczynę pierwsza, nie będzie musiała korzystać z dobrodziejstwa dyrektora. Na tą jednak chwilę nie wiedziała o Louisie nic za wyjątkiem tego że ma pomóc w jej edukacji. A Wynagrodzenie? Wystarczy że jej uczeń uratuje kilka istnień i będą zupełnie rozliczone.
- Gdybym nie miała pewności co do posiadanej przeze mnie wiedzy oraz umiejętności, nie byłoby mnie tutaj. Proszę się zatem nie martwić. Ma Pan moje słowo że dołożę wszelkich starań żeby zająć się uczniami którzy będą potrzebowali pomocy – mogła wydać się nieuprzejma, lecz miała zwyczajnie dość podejrzliwości i sugestii odnośnie pensji. Być może gdyby rzeczywiście klepała słodką biedę… może wtedy przywiązywałaby inną uwagę do pieniędzy i znalazła się w grupie mało szlachetnych medycznych wyjadaczy. Szczerze w to jednak wątpiła mając na względzie ważne powody – znała siebie i swój charakter.
- Dobrze, dziękuję. Udam się zatem do gabinetu, a w wolnej chwili rozmówię się z Panią Shiroyamą. Jeśli kwestie finansowe są jedynymi które umożliwiają działanie laboratorium, to z pewnością poszukam dobroczyńców chętnych wesprzeć tą szlachetną inicjatywę. Wrócę do Pana za jakiś czas – złożyła swój podpis w odpowiednim miejscu i właśnie wtedy usłyszała otwierające się drzwi. Łowca tutaj? Spojrzała podejrzliwie na dyrektora, potem na łowcę i nieszczęsnego dzieciaka którego przyprowadził. Z pewnością od razu rzuciłaby się do pomocy, ale dyrektor zwarty i gotowy w działaniu uraczył młodego adepta tym co w tej chwili najprędzej przywróciłoby go do życia.
- Cóż. Widzę że ma Pan gości. Pójdę już. Do widzenia – powiedziała, po czym prędko pozbierała wszystkie dokumenty – Przyjdź później do skrzydła szpitalnego – ostatnie zdanie skierowała do młodego chłopca. Szczerze wątpiła jakoby sama krew mogła mu pomóc, a jeśli nawet… kto wie czy dzieciak nie posiada jakichś Większych obrażeń. Nie mówiąc już nic więcej wyszła za drzwi, a dźwięk obcasów rozchodził się po korytarzu aż w końcu całkowicie ucichł.
zt
- Panie Dyrektorze, nie miałam w żaden sposób na myśli zapłaty za tego typu kursy. Moja pełna pensja jest już zawarta w umowie. Nie byłabym sobą prosząc bądź sugerując za to wynagrodzenie – wspomniała o możliwościach szkoleń tylko dlatego że było to zgodne z jej przekonaniami. Jeśli można edukować uczniów w kierunku pierwszej pomocy, to dlaczego by z tego nie skorzystać? To pewne że większość z nich posiadała elementarną wiedzę, ale właśnie taką należałoby odpowiednio doszlifować. Dzięki temu będą wiedzieli czego mogą się podjąć sami, a z jakimi przypadłościami powinni bezzwłocznie zgłosić się do szpitalnego skrzydła.
- Louisa. Rozumiem. Proszę jej powiedzieć żeby się do mnie zgłosiła. Z wielką przyjemnością podejmę się pomocy w zgłębianiu tej wspaniałej nauki jaką jest medycyna. Jak Pan wie, lekarz uczy się przez całe życie – naturalnie jeśli wpadnie na dziewczynę pierwsza, nie będzie musiała korzystać z dobrodziejstwa dyrektora. Na tą jednak chwilę nie wiedziała o Louisie nic za wyjątkiem tego że ma pomóc w jej edukacji. A Wynagrodzenie? Wystarczy że jej uczeń uratuje kilka istnień i będą zupełnie rozliczone.
- Gdybym nie miała pewności co do posiadanej przeze mnie wiedzy oraz umiejętności, nie byłoby mnie tutaj. Proszę się zatem nie martwić. Ma Pan moje słowo że dołożę wszelkich starań żeby zająć się uczniami którzy będą potrzebowali pomocy – mogła wydać się nieuprzejma, lecz miała zwyczajnie dość podejrzliwości i sugestii odnośnie pensji. Być może gdyby rzeczywiście klepała słodką biedę… może wtedy przywiązywałaby inną uwagę do pieniędzy i znalazła się w grupie mało szlachetnych medycznych wyjadaczy. Szczerze w to jednak wątpiła mając na względzie ważne powody – znała siebie i swój charakter.
- Dobrze, dziękuję. Udam się zatem do gabinetu, a w wolnej chwili rozmówię się z Panią Shiroyamą. Jeśli kwestie finansowe są jedynymi które umożliwiają działanie laboratorium, to z pewnością poszukam dobroczyńców chętnych wesprzeć tą szlachetną inicjatywę. Wrócę do Pana za jakiś czas – złożyła swój podpis w odpowiednim miejscu i właśnie wtedy usłyszała otwierające się drzwi. Łowca tutaj? Spojrzała podejrzliwie na dyrektora, potem na łowcę i nieszczęsnego dzieciaka którego przyprowadził. Z pewnością od razu rzuciłaby się do pomocy, ale dyrektor zwarty i gotowy w działaniu uraczył młodego adepta tym co w tej chwili najprędzej przywróciłoby go do życia.
- Cóż. Widzę że ma Pan gości. Pójdę już. Do widzenia – powiedziała, po czym prędko pozbierała wszystkie dokumenty – Przyjdź później do skrzydła szpitalnego – ostatnie zdanie skierowała do młodego chłopca. Szczerze wątpiła jakoby sama krew mogła mu pomóc, a jeśli nawet… kto wie czy dzieciak nie posiada jakichś Większych obrażeń. Nie mówiąc już nic więcej wyszła za drzwi, a dźwięk obcasów rozchodził się po korytarzu aż w końcu całkowicie ucichł.
zt
- Esmeralda
- Łowca Wampirów
- Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie
Re: Gabinet Dyrektora
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, iż Vladislau nie był zaskoczony widokiem znajomej kobiety, lecz nie do tego stopnia by jakkolwiek to okazać. Uśmiechnął się dam do siebie na wspomnienie o niej co maska oczywiście ukryła. Dyrektor dał chłopakowi tabletki krwi... cóż... Będą dobre na początek, ale Jonathan tłumaczył już, że nie wystarczają. Niemniej na razie pominął tę kwestię gdyż świeżo upieczona szkolna Piguła właśnie wychodziła, a by mogła opuścić pomieszczenie Vlad musiał zejść jej z drogi. Ustąpił oczywiście jednocześnie otwierając jej drzwi.
- Miło było spotkać. Proszę pozdrowić Harvey'a. - rzucił na odchodne gdy kobieta już opuściła jedną nogą gabinet dyrektorski po czym nie czekając na reakcję zamknął za nią drzwi. Będzie musiał z nią porozmawiać, lecz to później. Na razie niech się domyśla kim jest, a nuż pamięta go na tyle dobrze, że nie będzie miała problemu z przypomnieniem sobie.
- Skoro Panna Green już poszła przejdę do konkretów. Jonathan jest wygłodzony i wątpię by jakiś surogat był w stanie mu ją surowicę krwi. Ma pociąg do krwi, lecz się przed nim wzbrania co dobrze o nim świadczy. - tu Vladislau zamilkł na chwilę dając dyrektorowi szansę na przetworzenie informacji po czym kontynuował - Sądzę, że zasoby medyczne tej placówki mają jakieś woreczki z krwią, które mogłyby od czasu do czasu zostać wydane. Krew to życie Dyrektorze. Wziąłbym to tym bardziej pod uwagę, iż ten młodzieniec z głodu właśnie stracił nad sobą panowanie i ostatecznie odnalazłem go w celi Oświaty. Wydano mi go bez oporów. Pominę poszukiwania oraz sam pobyt w Oświacie gdyż jak Pan wie jest to objęte tajemnicą Poliszynela. - rzekł z niejakim przekąsem na samym końcu, lecz przez większość wypowiedzi jego ton pozostawał surowy wręcz chłodny. Generalnie sposób zachowania Vlada był dość żołnierski choć żołnierzem nigdy nie był… No przynajmniej nie takim jak to sobie zwykli ludzie żołnierza wyobrażają.
- Miło było spotkać. Proszę pozdrowić Harvey'a. - rzucił na odchodne gdy kobieta już opuściła jedną nogą gabinet dyrektorski po czym nie czekając na reakcję zamknął za nią drzwi. Będzie musiał z nią porozmawiać, lecz to później. Na razie niech się domyśla kim jest, a nuż pamięta go na tyle dobrze, że nie będzie miała problemu z przypomnieniem sobie.
- Skoro Panna Green już poszła przejdę do konkretów. Jonathan jest wygłodzony i wątpię by jakiś surogat był w stanie mu ją surowicę krwi. Ma pociąg do krwi, lecz się przed nim wzbrania co dobrze o nim świadczy. - tu Vladislau zamilkł na chwilę dając dyrektorowi szansę na przetworzenie informacji po czym kontynuował - Sądzę, że zasoby medyczne tej placówki mają jakieś woreczki z krwią, które mogłyby od czasu do czasu zostać wydane. Krew to życie Dyrektorze. Wziąłbym to tym bardziej pod uwagę, iż ten młodzieniec z głodu właśnie stracił nad sobą panowanie i ostatecznie odnalazłem go w celi Oświaty. Wydano mi go bez oporów. Pominę poszukiwania oraz sam pobyt w Oświacie gdyż jak Pan wie jest to objęte tajemnicą Poliszynela. - rzekł z niejakim przekąsem na samym końcu, lecz przez większość wypowiedzi jego ton pozostawał surowy wręcz chłodny. Generalnie sposób zachowania Vlada był dość żołnierski choć żołnierzem nigdy nie był… No przynajmniej nie takim jak to sobie zwykli ludzie żołnierza wyobrażają.
Re: Gabinet Dyrektora
Rety i co on miał robić? Nie zamierzał się wtrącać do rozmowy. Wolał raczej słuchać i czekać, aż będzie dane mu wyjść. Przyglądał się dyrektorowi, czasami zerkał na łowce. Wypił tabletkę, którą podał mu Cross. Nie znosił jej. W smaku była paskudna. Kto wymyślił takie badziewie? Chyba chciał tylko zaszkodzić wampirom, a nie im pomóc. Powinny wycofać to z produkcji! Ta, jasne, ta cała Oświata była tak dobrze chroniona, że John wiedział o jej położeniu. No nic, nie będzie się z tą informacją wychylał. Jeszcze położyliby go na stół i robili różne dziwne rzeczy. Nie, to zdecydowanie nie było opłacalne. Lepiej jak będzie udawał, że nic nie wiedział. Każdy będzie zadowolony.
- Dziękuję za tabletkę. Pójdę do gabinetu po więcej - na długo one nie starczały, jednak zawsze lepiej je mieć przy sobie - Do widzenia - wyminął łowcę i wyszedł z pomieszczenia. Robił się senny z racji zbliżającego się dnia. Niedługo uśnie na stojąco! Przed tym chciałby jeszcze zaopatrzyć się w te pigułki.
Mam pozwolenie od Dyrka, więc z.t
- Dziękuję za tabletkę. Pójdę do gabinetu po więcej - na długo one nie starczały, jednak zawsze lepiej je mieć przy sobie - Do widzenia - wyminął łowcę i wyszedł z pomieszczenia. Robił się senny z racji zbliżającego się dnia. Niedługo uśnie na stojąco! Przed tym chciałby jeszcze zaopatrzyć się w te pigułki.
Mam pozwolenie od Dyrka, więc z.t
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Kto by przypuszczał, że ktoś całkiem niezapowiedziany przybędzie odwiedzić samego dyrektora Kaiena Cross'a? Zapewne przez pilnującego bram nie zostałby wpuszczony gdyby nie trzymanie na rękach nieprzytomnej dziewczyny. Nie udawał zatroskanego, nie na tym rzecz polegała przecież. Swoją gierkę zacznie dopiero wtedy, gdy przejdzie przez próg gabinetu Cross'a.
Trochę minęło zanim dotarł na miejsce, nie gubił się, bowiem szkołę zna. Zapisał się do niej, pochodził trochę, a później wyjechał. Poza tym napadł już raz dyrektora, z niepowodzeniem co prawda, ale połowę gabinetu mu spalił. Nie mógł też Kaien powiązać go tak w stu procentach z osobą Samuru bowiem ten miał na sobie ptasią maskę. Poza tym było to dość dawno temu...
Kiedy tylko znalazł się pod drzwiami, wyczuł obecność osób i przede wszystkim głosy. Także wyczuwał niedawną obecność swojego sługi Johnatana. Co właściwie dzieje się u tego smarkacza? Przydałoby się go znaleźć i nieco popróbować w doświadczeniach... W każdym razie, nie zapukał tylko wszedł od razu, pchnąwszy drzwi. Panowie mogli ujrzeć burmistrza we własnej osobie, który trzymał na rękach nieprzytomną uczennicę zapewne. Taka młoda w końcu... Kaien powinien znać swoich uczniów, prawda? Spojrzał na drugiego, białowłosego mężczyznę. Człowiek... Łowca? Nauczyciel? A może oba na raz?
- Mam problem, Kaienie Cross.
Zaczął, ścisnąwszy mocniej ciało dziewczyny, jakiej nadal nie puszczał. Mogła przeżyć mały szok nie wiedząc co się z nią działo, od momentu omdlenia i przypominam, że miała usuniętą pamięć z ataku iluzji Sama. Wreszcie przeniósł gadzi wzrok na dyrektora. Nie był on gardzący, ani chłodny... można śmiało rzec, że młody Kuroiashita wydawał się bliski paniki! Co się wydarzy? Jak zareagują panowie? Czy Cross eks - łowca i pomocnik wampirów zechce wysłuchać szlachetnego o tak potężnych występkach, które ma już na swoim koncie?
Trochę minęło zanim dotarł na miejsce, nie gubił się, bowiem szkołę zna. Zapisał się do niej, pochodził trochę, a później wyjechał. Poza tym napadł już raz dyrektora, z niepowodzeniem co prawda, ale połowę gabinetu mu spalił. Nie mógł też Kaien powiązać go tak w stu procentach z osobą Samuru bowiem ten miał na sobie ptasią maskę. Poza tym było to dość dawno temu...
Kiedy tylko znalazł się pod drzwiami, wyczuł obecność osób i przede wszystkim głosy. Także wyczuwał niedawną obecność swojego sługi Johnatana. Co właściwie dzieje się u tego smarkacza? Przydałoby się go znaleźć i nieco popróbować w doświadczeniach... W każdym razie, nie zapukał tylko wszedł od razu, pchnąwszy drzwi. Panowie mogli ujrzeć burmistrza we własnej osobie, który trzymał na rękach nieprzytomną uczennicę zapewne. Taka młoda w końcu... Kaien powinien znać swoich uczniów, prawda? Spojrzał na drugiego, białowłosego mężczyznę. Człowiek... Łowca? Nauczyciel? A może oba na raz?
- Mam problem, Kaienie Cross.
Zaczął, ścisnąwszy mocniej ciało dziewczyny, jakiej nadal nie puszczał. Mogła przeżyć mały szok nie wiedząc co się z nią działo, od momentu omdlenia i przypominam, że miała usuniętą pamięć z ataku iluzji Sama. Wreszcie przeniósł gadzi wzrok na dyrektora. Nie był on gardzący, ani chłodny... można śmiało rzec, że młody Kuroiashita wydawał się bliski paniki! Co się wydarzy? Jak zareagują panowie? Czy Cross eks - łowca i pomocnik wampirów zechce wysłuchać szlachetnego o tak potężnych występkach, które ma już na swoim koncie?
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Po całej tej akcji Rukia niewiele będzie pamiętać. Gdyby nie ta cała sytuacja z iluzją pewnie by dalej była przytomna, doszłaby sama w końcu do szkoły i sama by się tutaj zjawiła, a nie w rękach Samuru cała obolała i nieprzytomna nie wiedząc co się wokół niej dzieje. Tak leżąc nieprzytomna słyszała w głowie tylko szum, może przez upadek, a może przez wymazanie części pamięci. Na szczęście jej upadek nie był mocny ale ma poobijaną trochę głowę z tyłu oraz plecy. Trochę siniaków jej pozostanie na jakiś czas, jedne bardziej bolące, a drugie niewyczuwalne. Ważne, że nie posiada żadnych ran otwartych to by mogło się pewnie dla niej źle skończyć przy takim wampirze jeśli się nie potrafi powstrzymać na zapach krwi, no chyba, że on na to nie reaguje. Kości niema połamanych. Poza siniakami jest zdrowa i nic jej nie zagraża. Tak więc pozostaje Rukię tylko ocucić aby się ocknęła i mogła żyć swoim życiem dalej.
Ostatnio zmieniony przez Rukia dnia Czw Kwi 09, 2015 7:58 am, w całości zmieniany 2 razy
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Kaien nie pozostawał ślepy na to, co działo się poza Oświatą. Nie miał pojęcia, że Esmeralda jest łowczynią. Gdyby o tym wiedział, na pewno byłby nieco ostrożniejszy przy zatrudnianiu takiej osoby. Z łowcami nigdy nic nie wiadomo, szczególnie w obecnych, niebezpiecznych czasach, gdy wampiry szaleją na ulicach, a Akademia stanowiła ostatnie centrum schronienia dla wszystkich tych, którzy wierzą w koegzystencję. Szczególnie teraz nauczyciele i uczniowie dzienni zrobili się nieco nerwowi.
– Zatem byłbym szalenie wdzięczny, gdyby przeprowadziła pani takie szkolenie wśród uczniów. Tak, tak… szczególnie w obecnej sytuacji…
Zasępił się na moment i aż westchnął. Jeśli będzie trzeba, dla dobra własnych uczniów i Akademii, będzie zmuszony sięgnąć po broń anty-wampirzą ponownie.
– Oczywiście, poinformuję ją, kiedy… tylko wróci.
Wolał nie wspominać o tym, że zaginęła. Owszem, udzielił jej małego urlopu naukowego, ze względu na praktyki w Oświacie oraz misje jako młoda łowczyni, ale od tamtej pory w ogóle się nie odezwała i martwił się. Ta dziewczyna wiecznie wpadała w tarapaty. Jakiś czas temu została przecież zaatakowana przez Testamenta, który wdarł się na teren Akademii.
– Nie, laboratorium to nie tylko kwestie finansowe.
Zachowywał czujność. Żaden lekarz nie prosił nigdy o laboratorium, nawet Yuki. Zaczął się powoli domyślać, że ta młoda kobieta nie jest tylko lekarzem. Cóż, wystarczyło odezwać się do starych znajomych, łowców, i już będzie miał potwierdzenie w swoich podejrzeniach. Gorzej, jeśli ta kobieta miała być „wtyczką” Samuru. Och, ten to miał już prawie wszędzie swoich ludzi.
Cross pożegnał się z Esmeraldą, a tym samym z młodym chłopakiem, który po wypiciu nielubianych, co dało się dostrzec, tabletek, również opuścił gabinet. Ech, dobrze by było, gdyby faktycznie swe kroki skierował do gabinetu lekarskiego. Cross zauważył także, że Grigorji znał się z dopiero co zatrudnioną medyczką. Zresztą podkreślił to chwilę później.
– Jeśli będzie spożywał ludzką krew na terenie Akademii, będę musiał go wyrzucić z Akademii. Mam nadzieję, że będzie miał w sobie na tyle silnej woli, aby powstrzymywać się przed atakami na uczniów oraz zechce ćwiczyć swoją samokontrolę…
Zdarzały się jednak wypadki, że Cross przymykał oczy na niektórych uczniów, którzy pili ludzką krew, dopóki oczywiście nie zaczęli atakować innych uczniów.
Tak, tak, łowca wspaniałomyślny, gotowy rozdawać worki z krwią każdemu wygłodniałemu wampirowi.
– W tej szkole obowiązują pewne zasady. Proszę o tym pamiętać.
Jednak jakże miłą konwersację przerwało im wtargnięcie samego burmistrza… który trzymał w swoich mrocznych szponach biedną dziewczynę! W dodatku ta mina… Dyrektor nie pozwoli wytrącić się z równowagi. Jedna ręka odruchowo, niemalże niepostrzeżenie, zanurkowała pod biurko, gdzie spoczywała legendarna katana dyrektora.
– Samuru, jak to miło, że odnalazłeś jedną z moich uczennic. Gdybyś był łaskaw posadzić ją na tym fotelu…
Wskazał jedną dłonią na fotel przed biurkiem. Co zrobi Samuru?
– Zatem byłbym szalenie wdzięczny, gdyby przeprowadziła pani takie szkolenie wśród uczniów. Tak, tak… szczególnie w obecnej sytuacji…
Zasępił się na moment i aż westchnął. Jeśli będzie trzeba, dla dobra własnych uczniów i Akademii, będzie zmuszony sięgnąć po broń anty-wampirzą ponownie.
– Oczywiście, poinformuję ją, kiedy… tylko wróci.
Wolał nie wspominać o tym, że zaginęła. Owszem, udzielił jej małego urlopu naukowego, ze względu na praktyki w Oświacie oraz misje jako młoda łowczyni, ale od tamtej pory w ogóle się nie odezwała i martwił się. Ta dziewczyna wiecznie wpadała w tarapaty. Jakiś czas temu została przecież zaatakowana przez Testamenta, który wdarł się na teren Akademii.
– Nie, laboratorium to nie tylko kwestie finansowe.
Zachowywał czujność. Żaden lekarz nie prosił nigdy o laboratorium, nawet Yuki. Zaczął się powoli domyślać, że ta młoda kobieta nie jest tylko lekarzem. Cóż, wystarczyło odezwać się do starych znajomych, łowców, i już będzie miał potwierdzenie w swoich podejrzeniach. Gorzej, jeśli ta kobieta miała być „wtyczką” Samuru. Och, ten to miał już prawie wszędzie swoich ludzi.
Cross pożegnał się z Esmeraldą, a tym samym z młodym chłopakiem, który po wypiciu nielubianych, co dało się dostrzec, tabletek, również opuścił gabinet. Ech, dobrze by było, gdyby faktycznie swe kroki skierował do gabinetu lekarskiego. Cross zauważył także, że Grigorji znał się z dopiero co zatrudnioną medyczką. Zresztą podkreślił to chwilę później.
– Jeśli będzie spożywał ludzką krew na terenie Akademii, będę musiał go wyrzucić z Akademii. Mam nadzieję, że będzie miał w sobie na tyle silnej woli, aby powstrzymywać się przed atakami na uczniów oraz zechce ćwiczyć swoją samokontrolę…
Zdarzały się jednak wypadki, że Cross przymykał oczy na niektórych uczniów, którzy pili ludzką krew, dopóki oczywiście nie zaczęli atakować innych uczniów.
Tak, tak, łowca wspaniałomyślny, gotowy rozdawać worki z krwią każdemu wygłodniałemu wampirowi.
– W tej szkole obowiązują pewne zasady. Proszę o tym pamiętać.
Jednak jakże miłą konwersację przerwało im wtargnięcie samego burmistrza… który trzymał w swoich mrocznych szponach biedną dziewczynę! W dodatku ta mina… Dyrektor nie pozwoli wytrącić się z równowagi. Jedna ręka odruchowo, niemalże niepostrzeżenie, zanurkowała pod biurko, gdzie spoczywała legendarna katana dyrektora.
– Samuru, jak to miło, że odnalazłeś jedną z moich uczennic. Gdybyś był łaskaw posadzić ją na tym fotelu…
Wskazał jedną dłonią na fotel przed biurkiem. Co zrobi Samuru?
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Vladislau nie zamierzał wdawać się w dyskusje z Crossem. Nie był tu od tego, przynajmniej nie w tej chwili i nie w tym stroju. Stał patrząc się na dyrektora bez jakiegokolwiek komentarza. Oczekiwał, iż zaraz zostanie posłany po pozostałą dwójkę bądź samego Jonathana. Jednakże w tym momencie drzwi gabinetu otworzyły się ponownie. Trzeba przyznać, że w dniu dzisiejszym Kaien ma ruch niczym na dworcu. Do pomieszczenia natomiast wszedł nie kto inny tylko sam wrzut na tyłku społeczeństwa. Samuru Kuroiaishita. Wampir, burmistrz, biznesman, a nade wszystko skrajny psychopata. Nie dało się go nie poznać nawet gdy wcześniej się jegomościa nie widziało. Grigorij cofnął się jedynie nieco dając więcej miejsca Samuru, lecz bez rozkazu Crossa bądź podejrzanego ruchu wampira nie zaatakuje. Jest łowcą od długiego czasu i ma świadomość, że chłopak choć młody, jest niebezpieczny. Ich jest jedynie dwóch i w dodatku Samur ma w rękach uczennicę. Teraz czas jest na dyplomację i subtelności. Dlatego też Vlad, człowiek skryty za połami płaszcza i wilczej chińskiej maski cofnął się o krok. Nikt od momentu wejścia Burmistrza się do niego nie zwrócił toteż uznał, że powinien tutaj pozostać jako potencjalne wsparcie. Niesamowitą przyjemność sprawiłoby Vladislau zrobienie gorejącej dziury w samym środku klatki piersiowej chłopaka... Niemniej nie czas na to. Niech tym razem działają słowa nie czyny. Toteż chłodne niebieskie oczy Vlada zza wilczej maski obserwowały całą sytuację praktycznie z boku. Sam Łowca natomiast zastanawiał się czy w razie czego Cross nie wyszedł z wprawy jednocześnie chłonąc każdy szczegół zachowania Samuru włącznie z tym jak się poruszał.
Re: Gabinet Dyrektora
Zdawał sobie sprawę z zaskoczenia oby panów, jak tylko przeszedł przez próg drzwi. W końcu nikt nie spodziewał się nagłej, niezapowiedzianej wizyty burmistrza, który jak wiadomo jest wrogiem łowców numer jeden. Ostatnio dużo namącił, aż za dużo. I kto wie co już takiego społeczeństwo nie tylko ludzi, ale i wampirów, szykuje na jego zacną osobę. Oczywiście miał tutaj cel aby tu przybyć. Chodziło mu głównie o Kaiena Crossa. Ale ten drugi gość co wcale na nauczyciela nie wyglądał, nie za bardzo odpowiadał. Jednak i tak musiał grać, a grę aktorską miał opanowaną do perfekcji. W końcu jest politykiem.
- Taa... mnie również miło, że mogłem pomóc.
Nie chciał udawać super bohatera. Ba, przecież nim nawet nie był! W końcu z jego winy młoda straciła przytomność lecz nie będzie pamiętała owego powodu. Samur już o to zadbał. Ułożył ją na wskazanym miejscu, zerknąwszy jeszcze na moment na drugiego, cichego osobnika. Naprawdę wszedł w jego plan. Ale co poradzić? Mógł się spodziewać innego gościa w gabinecie, wszak to szkoła. Skoro dziewczyna już siedziała w fotelu, Samuru przejdzie do konkretów.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że dawno temu byłeś pogromcą ale także założyłeś tą szkołę ze względu na chęć utworzenia zgody między ludźmi, a wampirami.
Rozpoczął całkiem niewinnie, stojąc przodem oczywiście do biurka i patrząc nieco zmęczonym wzrokiem na Cross'a. Mogłoby się wydawać, że wampir naprawdę coś ma na sumieniu, że życie jakie na niego naszło, zaczęło go już ugniatać. Oparł się dłońmi o blat biurka, spuszczając nieco głowę.
- Uznałem, że jako jedyny będzie mi pan w stanie pomóc. Bo moja rodzina raczej nie przyjmie do wiadomości mojej słabości, nie uznają wampirzego sumienia. A mnie moje gryzie odkąd ponownie wprowadziłem szarych na ulicę i zdradziłem naszą rasę.
Przerwał by złapać oddech i przycisnąć zaciśniętą dłoń w pięść do klatki piersiowej. Oczywiście brzmiał naturalnie, nie ukrywał żadnych fałszywości, nic z tych rzeczy. W słowach Sama kryła się wielka rozpacz!
- Wiem, że uznaje mnie pan w tej chwili za szaleńca, ale proszę spojrzeć z mojej strony. Już nie mam nikogo, bo przez moje zuchwalstwo, pychę i chciwość straciłem coś, co w życiu jest najcenniejsze. Bliskich, Kaienie. Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc zwalczyć moje chore żądzę. A skoro pan tak pomaga wampirom... Dałby i mi pan szansę? I nauczył jak mam żyć wśród innych? Zacząć szanować życie, nie gubić się już?
I dopiero wtedy spojrzy na twarz Crossa. W Samczych oczach krył się ból, ogromny, nie do zwalczenia. Niedługo tutaj padnie ze smutku, dalej łkając i prosząc o pomoc. Właściwie ciekaw był i tak reakcji ludzi. Zwłaszcza tego jednego typa. Stanowczo tutaj przeszkadzał. Dlatego jeśli Cross zgodzi się na rozmowę, może uda się pozostać z dyrektorem w cztery oczy? Młodą wszakże mógł załatwić raz dwa, ale ten typ. Wątpił.
- Taa... mnie również miło, że mogłem pomóc.
Nie chciał udawać super bohatera. Ba, przecież nim nawet nie był! W końcu z jego winy młoda straciła przytomność lecz nie będzie pamiętała owego powodu. Samur już o to zadbał. Ułożył ją na wskazanym miejscu, zerknąwszy jeszcze na moment na drugiego, cichego osobnika. Naprawdę wszedł w jego plan. Ale co poradzić? Mógł się spodziewać innego gościa w gabinecie, wszak to szkoła. Skoro dziewczyna już siedziała w fotelu, Samuru przejdzie do konkretów.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że dawno temu byłeś pogromcą ale także założyłeś tą szkołę ze względu na chęć utworzenia zgody między ludźmi, a wampirami.
Rozpoczął całkiem niewinnie, stojąc przodem oczywiście do biurka i patrząc nieco zmęczonym wzrokiem na Cross'a. Mogłoby się wydawać, że wampir naprawdę coś ma na sumieniu, że życie jakie na niego naszło, zaczęło go już ugniatać. Oparł się dłońmi o blat biurka, spuszczając nieco głowę.
- Uznałem, że jako jedyny będzie mi pan w stanie pomóc. Bo moja rodzina raczej nie przyjmie do wiadomości mojej słabości, nie uznają wampirzego sumienia. A mnie moje gryzie odkąd ponownie wprowadziłem szarych na ulicę i zdradziłem naszą rasę.
Przerwał by złapać oddech i przycisnąć zaciśniętą dłoń w pięść do klatki piersiowej. Oczywiście brzmiał naturalnie, nie ukrywał żadnych fałszywości, nic z tych rzeczy. W słowach Sama kryła się wielka rozpacz!
- Wiem, że uznaje mnie pan w tej chwili za szaleńca, ale proszę spojrzeć z mojej strony. Już nie mam nikogo, bo przez moje zuchwalstwo, pychę i chciwość straciłem coś, co w życiu jest najcenniejsze. Bliskich, Kaienie. Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc zwalczyć moje chore żądzę. A skoro pan tak pomaga wampirom... Dałby i mi pan szansę? I nauczył jak mam żyć wśród innych? Zacząć szanować życie, nie gubić się już?
I dopiero wtedy spojrzy na twarz Crossa. W Samczych oczach krył się ból, ogromny, nie do zwalczenia. Niedługo tutaj padnie ze smutku, dalej łkając i prosząc o pomoc. Właściwie ciekaw był i tak reakcji ludzi. Zwłaszcza tego jednego typa. Stanowczo tutaj przeszkadzał. Dlatego jeśli Cross zgodzi się na rozmowę, może uda się pozostać z dyrektorem w cztery oczy? Młodą wszakże mógł załatwić raz dwa, ale ten typ. Wątpił.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Cross spojrzał na Grigorjiego, który zachował zimną krew, nie atakując na oślep burmistrza. To bardzo dobrze. Cross nie potrzebował rozlewu krwi, nie chciał, żeby ktokolwiek ucierpiał, a przecież najważniejsi byli uczniowie. Zerknął również na dziewczynę, którą burmistrz ostatecznie złożył na krześle przed dyrektorskim burkiem.
– Czy mógłbyś wziąć Rukię? Wygląda tak słabo, że zaraz spadnie z krzesła…
Zerknął na łowcę. Z premedytacją nie wypowiedział jego imienia. Cóż, wiedział do czego zdolny jest burmistrz, a łowca wampirów na pewno nie chce, aby taki wampir znał jego tożsamość, czyż nie? Tym samym nie ufał na tyle Samuru, by mieć pewność, że nie użyje więcej Ruki jako zakładnika. Dlatego wolał, by była przechwycona przez łowcę. Przynajmniej jej życiu nie będzie już nic zagrażało.
– Masz rację. Założyłem tę szkołę, ponieważ pragnąłem pokoju między wampirami i ludźmi. Jednak Twoje ostatnie zachowanie, ujawnienie, zachwiało równowagę, jaka od wieków istniała między naszymi rasami, panie burmistrzu.
Cross nie był głupi ani naiwny. Owszem, miał ogromne i szlachetne serce. Ale dla takich zwyrodnialców jak Samuru? Naprawdę wampir sądził, że Kaien tak nagle uwierzy w jego nawrócenie i chęć niesienia pomocy?
– Mogę Ci pomóc. Oczywiście! Przecież od tego jestem, Samuru. Zechcesz może ze mną porozmawiać? Herbatki? A może tabletkę krwi?
Cross wciąż zaciskał dłoń na katanie. Nie ufał Samuru i wampir na pewno to wyczuwał. A sam dyrektor zaczął grać w tę przedziwaczną grę.
– Samuru, mam nagle uwierzyć w Twą skruchę? Przeanalizuj swoje zachowanie, występki, zbrodnie. Ty i Twój ród pragniecie zniszczyć ludzkość. Nie mam pewności, że Twoje słowa są w jakiekolwiek mierze prawdziwe. Szanować życie? Żyć wśród innych? Nie potrafiłeś szanować nawet własnej rasy. Skąd mam wiedzieć, że Twoje słowa płyną z Twego serca? Wybacz, Samuru, ale w tej chwili pomóc ci mogą jedynie łowcy oraz Oświata.
Samuru był wrogiem zarówno ludzi jak i wampirów. Niedługo zacznie się wojna, a Akademia była ostatnią stoją, w jakiej pokojowe wampiry i przerażeni ludzie, ale wierzący w dobroć wampirów, mogą odnaleźć spokój. Samuru ten pokój zniszczy. Był niczym Hitler… Kaien nie mógł go wpuścić do swojej instytucji.
– Czy mógłbyś wziąć Rukię? Wygląda tak słabo, że zaraz spadnie z krzesła…
Zerknął na łowcę. Z premedytacją nie wypowiedział jego imienia. Cóż, wiedział do czego zdolny jest burmistrz, a łowca wampirów na pewno nie chce, aby taki wampir znał jego tożsamość, czyż nie? Tym samym nie ufał na tyle Samuru, by mieć pewność, że nie użyje więcej Ruki jako zakładnika. Dlatego wolał, by była przechwycona przez łowcę. Przynajmniej jej życiu nie będzie już nic zagrażało.
– Masz rację. Założyłem tę szkołę, ponieważ pragnąłem pokoju między wampirami i ludźmi. Jednak Twoje ostatnie zachowanie, ujawnienie, zachwiało równowagę, jaka od wieków istniała między naszymi rasami, panie burmistrzu.
Cross nie był głupi ani naiwny. Owszem, miał ogromne i szlachetne serce. Ale dla takich zwyrodnialców jak Samuru? Naprawdę wampir sądził, że Kaien tak nagle uwierzy w jego nawrócenie i chęć niesienia pomocy?
– Mogę Ci pomóc. Oczywiście! Przecież od tego jestem, Samuru. Zechcesz może ze mną porozmawiać? Herbatki? A może tabletkę krwi?
Cross wciąż zaciskał dłoń na katanie. Nie ufał Samuru i wampir na pewno to wyczuwał. A sam dyrektor zaczął grać w tę przedziwaczną grę.
– Samuru, mam nagle uwierzyć w Twą skruchę? Przeanalizuj swoje zachowanie, występki, zbrodnie. Ty i Twój ród pragniecie zniszczyć ludzkość. Nie mam pewności, że Twoje słowa są w jakiekolwiek mierze prawdziwe. Szanować życie? Żyć wśród innych? Nie potrafiłeś szanować nawet własnej rasy. Skąd mam wiedzieć, że Twoje słowa płyną z Twego serca? Wybacz, Samuru, ale w tej chwili pomóc ci mogą jedynie łowcy oraz Oświata.
Samuru był wrogiem zarówno ludzi jak i wampirów. Niedługo zacznie się wojna, a Akademia była ostatnią stoją, w jakiej pokojowe wampiry i przerażeni ludzie, ale wierzący w dobroć wampirów, mogą odnaleźć spokój. Samuru ten pokój zniszczy. Był niczym Hitler… Kaien nie mógł go wpuścić do swojej instytucji.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Cóż można rzec. Vladislau dostał polecenie i je wykona choć w swoim czasie. Na prośbę Caiena podszedł do fotela, na którym Gówniarz usadowił dziewczynę i wziął ją na ręce. Trzymając tę kruchą istotę w rękach spojrzał na Samuru swymi chłodnymi oczami po czym ponownie przeniósł wzrok na Dyrektora.
- Będę w pobliżu. - rzekł lakonicznie do Crossa po czym skinął głową jemu , a następnie Samuru i skierował swe jestestwo do wyjścia. Nie ufał wężowatemu Szczeniakowi ani na jotę, lecz Cross łowcą był jeszcze zanim Vlad został poczęty toteż niech on sam decyduje o Burmistrzu. Otwarte starcie w szkole z tym Kurozjum było ostatecznością. Mimo to Vladislau nie chciał zostawiać Dyrektora wraz z tą Poczwarą sam na sam gdyż jeśli już doszłoby do walki... Jeden łowca przeciwko szlachetnemu wampirowi był na straconej pozycji. Choć ludzie potrafią niekiedy zaskoczyć. Z takim szybkim przemyśleniem Vlad opuścił pomieszczenie nie wiedząc jak bardzo przejebane będzie miał w najbliższym czasie. Dowódca Krwawego Eksodusu chłopcem na posyłki i pielęgniarzem. вот перестройка.
[zt wraz z Rukią]
- Będę w pobliżu. - rzekł lakonicznie do Crossa po czym skinął głową jemu , a następnie Samuru i skierował swe jestestwo do wyjścia. Nie ufał wężowatemu Szczeniakowi ani na jotę, lecz Cross łowcą był jeszcze zanim Vlad został poczęty toteż niech on sam decyduje o Burmistrzu. Otwarte starcie w szkole z tym Kurozjum było ostatecznością. Mimo to Vladislau nie chciał zostawiać Dyrektora wraz z tą Poczwarą sam na sam gdyż jeśli już doszłoby do walki... Jeden łowca przeciwko szlachetnemu wampirowi był na straconej pozycji. Choć ludzie potrafią niekiedy zaskoczyć. Z takim szybkim przemyśleniem Vlad opuścił pomieszczenie nie wiedząc jak bardzo przejebane będzie miał w najbliższym czasie. Dowódca Krwawego Eksodusu chłopcem na posyłki i pielęgniarzem. вот перестройка.
[zt wraz z Rukią]
Re: Gabinet Dyrektora
Łypnął wrogo na odchodzącego łowcę z dziewczyną, jaką sam szlachetny przyniósł. Gdyby wiedział... zabiłby ją przed budynkiem szkoły, a nie bawił się w super bohatera! Jednak co się stało, to się nie odstanie, Cross najwidoczniej wiedział, że wampir może po prostu ściemniać. Ale gra nie zmierzała do końca, postanowił ją pociągnąć do odpowiedniego momentu i zgrywać jeszcze większego męczennika. Oczywiście nie do przesady. Zachował zimną krew, ciągnąc swoje kłamstewka dalej.
- Widzę, że Cross nie wierzy w moje sumienie, jakie mnie gryzie od wielu lat. Nie mogę już sypiać po nocach, jestem dosłownie żywym trupem i nie mam do kogo się zwrócić o pomoc aby zapobiec dalszym rozwojom. Moja chora paranoja sięga naprawdę ponad mój umysł, steruje nim jak zechce.
Ciągnął, dalej ciągnął swoją grę i już naprawdę wyglądało, że zaczynał wierzyć w to co mówi, ze wszystko ocieka prawdą aż staje się to obrzydliwe. Na propozycję Samuru zareagował gniewem, uderzając pięścią o stolik.
- Proszę ze mnie nie kpić! Przychodzę tutaj z własnej woli, chcąc zażegnać spór między wszystkimi! Liczyłem na pańską pomoc jako przedstawiciela pokojowych poglądów.
Ciężko chociaż spróbować wspomóc wampira w jego niedoli? Cross zapomniał iż pomagał wieku wampirom? Każdy przecież zasługuje na szansę, Samuru jeszcze takowej nie dostał i bardzo chciałby naprawić swoje błędy - oczywiście tak miał rozumować dyrektor Akademii. Jednakże ten nadal się upierał przy swoim. Szlachetny wpatrywał się w postać dyrektora nie dowierzając jego słowom. Tylko łowcy oraz Oświata?
- Jest Pan niesprawiedliwy wobec mnie. Liczyłem na odrobinę uwagi i wysłuchania, bez zbędnych komentarzy! O mnie, o rodzinie... Oni nawet już mnie zlekceważyli. Przykro mi wiedzieć, że nie mam nikogo to zwalczenia swoich problemów. A już naprawdę mam dość...
Przerwał. Po co? Cross mógł wyczuć naprawdę nieprzyjemne ciepło blisko oczu. Szlachetny spowodował nie tyle co poparzenie jego gałek ocznych, ale także i pęknięcie okularów. Nie uszkodzi jego wzroku na amen, ale oślepić powinno.
- Mam dość zgrywania z siebie ofiary! Cross, a miałeś szansę paść mi do stóp bez użycia przemocy!
Syknął złowieszczo, licząc iż jego plan oślepienia Crossa wypali. Ataki staną się wtedy mniej skuteczne, w razie czego uniknie i nakieruje się kolejnym atakiem na osobę łowcy. Ale o tym w następnym poście.
- Widzę, że Cross nie wierzy w moje sumienie, jakie mnie gryzie od wielu lat. Nie mogę już sypiać po nocach, jestem dosłownie żywym trupem i nie mam do kogo się zwrócić o pomoc aby zapobiec dalszym rozwojom. Moja chora paranoja sięga naprawdę ponad mój umysł, steruje nim jak zechce.
Ciągnął, dalej ciągnął swoją grę i już naprawdę wyglądało, że zaczynał wierzyć w to co mówi, ze wszystko ocieka prawdą aż staje się to obrzydliwe. Na propozycję Samuru zareagował gniewem, uderzając pięścią o stolik.
- Proszę ze mnie nie kpić! Przychodzę tutaj z własnej woli, chcąc zażegnać spór między wszystkimi! Liczyłem na pańską pomoc jako przedstawiciela pokojowych poglądów.
Ciężko chociaż spróbować wspomóc wampira w jego niedoli? Cross zapomniał iż pomagał wieku wampirom? Każdy przecież zasługuje na szansę, Samuru jeszcze takowej nie dostał i bardzo chciałby naprawić swoje błędy - oczywiście tak miał rozumować dyrektor Akademii. Jednakże ten nadal się upierał przy swoim. Szlachetny wpatrywał się w postać dyrektora nie dowierzając jego słowom. Tylko łowcy oraz Oświata?
- Jest Pan niesprawiedliwy wobec mnie. Liczyłem na odrobinę uwagi i wysłuchania, bez zbędnych komentarzy! O mnie, o rodzinie... Oni nawet już mnie zlekceważyli. Przykro mi wiedzieć, że nie mam nikogo to zwalczenia swoich problemów. A już naprawdę mam dość...
Przerwał. Po co? Cross mógł wyczuć naprawdę nieprzyjemne ciepło blisko oczu. Szlachetny spowodował nie tyle co poparzenie jego gałek ocznych, ale także i pęknięcie okularów. Nie uszkodzi jego wzroku na amen, ale oślepić powinno.
- Mam dość zgrywania z siebie ofiary! Cross, a miałeś szansę paść mi do stóp bez użycia przemocy!
Syknął złowieszczo, licząc iż jego plan oślepienia Crossa wypali. Ataki staną się wtedy mniej skuteczne, w razie czego uniknie i nakieruje się kolejnym atakiem na osobę łowcy. Ale o tym w następnym poście.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Kaien doskonale zdawał sobie sprawę, że nawet jako łowca – legenda miałby problem z wampirem szlachetnokrwistym. Nie był już przecież pierwszej młodości, jego ciało powoli odmawiało przyjmowania wampirze krwi, słabł, często się przemęczał, a coraz częściej męczą go przecież silne kaszle… Nie raz obiecywał sobie, że zgłosi się chociażby do Yuki, ale jakoś nigdy nie miał po drodze. Jego czasy świetności już minęły. Teraz miał inne zadanie – wyciągać łowiecka broń tylko w ostateczności.
Kaien był wdzięczny Grigorijemu, że zabrał dziewczynę z gabinetu w bezpieczne miejsce. Nie spuszczał jednak wzroku z burmistrza, ale tym samym nie patrzył mu w oczy… Nie był na tyle naiwnym łowcą.
– Samuru, po Twoich wielu przestępstwach na moich uczniach, przemiany wielu moich uczniów w wampiry, morderstwa na ludziach a nawet wampirach, a teraz Twoje niedawne ujawnienie… Nie sądzisz chyba, że nagle uwierzę, że się zmieniłeś w ciągu jednej nocy?
Naprawdę uważał, że Cross jest taki głupi? Miał już swoje lata na karku i równie dużo przeżył w swoim życiu. Wątpił szczerze w jakąkolwiek przemianę Samuru. Zaszła ona zbyt gwałtownie po ujawnieniu istnienia wampirów. Po tym stosie, jaki urządził na głównym rynku. Po wielu ofiarach, jaki ułożył pod swoim fotelem burmistrza.
– Samuru, nie mam żadnych podstaw, aby Ci ufać.
Cross zamknął oczy i westchnął! Było mu przykro! I nie udawał, jak to robił od samego początku Samuru. Jemu było okropnie przykro, że nie mógł… nie był w stanie komuś takiemu pomóc. Ale cóż, Samuru czekał sąd ostracyjny.
– Nie, Samuru. Jeśli mam wybierać między bezpieczeństwem moich uczniów a Panem, to oczywiste, że stanę w obronie uczniów. Nie pozwolę zniszczyć wewnętrznego ładu, porządku i porządku Akademii.
Kiedy tylko Cross wyczuł, że okulary zaczynają go parzyć, wolną ręką szybko zsunął je z nosa. Dzięki temu nie stracił wzroku, gdy szkiełka pękły. Tyle że… jak miał teraz widzieć dobrze, bez swoich patrzałek?! Pozostało mu posługiwanie się wyćwiczonym instynktem. Prawdziwym mistrzom nie potrzeba wzroku, by się bronić i atakować.
– Nie oddam Ci Akademii, Samuru.
W tym samym momencie Cross wyjął swą katanę, na której do tej pory trzymał dłoń. I wymierzył pierwszy cios w klatkę piersiową szlachetną. Był przygotowany także na to, aby szybko przejść do obrony i uniknięcia wszelkiego ataku fizycznego ze strony wampira.
Kaien był wdzięczny Grigorijemu, że zabrał dziewczynę z gabinetu w bezpieczne miejsce. Nie spuszczał jednak wzroku z burmistrza, ale tym samym nie patrzył mu w oczy… Nie był na tyle naiwnym łowcą.
– Samuru, po Twoich wielu przestępstwach na moich uczniach, przemiany wielu moich uczniów w wampiry, morderstwa na ludziach a nawet wampirach, a teraz Twoje niedawne ujawnienie… Nie sądzisz chyba, że nagle uwierzę, że się zmieniłeś w ciągu jednej nocy?
Naprawdę uważał, że Cross jest taki głupi? Miał już swoje lata na karku i równie dużo przeżył w swoim życiu. Wątpił szczerze w jakąkolwiek przemianę Samuru. Zaszła ona zbyt gwałtownie po ujawnieniu istnienia wampirów. Po tym stosie, jaki urządził na głównym rynku. Po wielu ofiarach, jaki ułożył pod swoim fotelem burmistrza.
– Samuru, nie mam żadnych podstaw, aby Ci ufać.
Cross zamknął oczy i westchnął! Było mu przykro! I nie udawał, jak to robił od samego początku Samuru. Jemu było okropnie przykro, że nie mógł… nie był w stanie komuś takiemu pomóc. Ale cóż, Samuru czekał sąd ostracyjny.
– Nie, Samuru. Jeśli mam wybierać między bezpieczeństwem moich uczniów a Panem, to oczywiste, że stanę w obronie uczniów. Nie pozwolę zniszczyć wewnętrznego ładu, porządku i porządku Akademii.
Kiedy tylko Cross wyczuł, że okulary zaczynają go parzyć, wolną ręką szybko zsunął je z nosa. Dzięki temu nie stracił wzroku, gdy szkiełka pękły. Tyle że… jak miał teraz widzieć dobrze, bez swoich patrzałek?! Pozostało mu posługiwanie się wyćwiczonym instynktem. Prawdziwym mistrzom nie potrzeba wzroku, by się bronić i atakować.
– Nie oddam Ci Akademii, Samuru.
W tym samym momencie Cross wyjął swą katanę, na której do tej pory trzymał dłoń. I wymierzył pierwszy cios w klatkę piersiową szlachetną. Był przygotowany także na to, aby szybko przejść do obrony i uniknięcia wszelkiego ataku fizycznego ze strony wampira.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
- Się narobiło, dyrektorze.
Westchnął jakby podsumowując. Najwidoczniej Cross nie dał się oszukać na tą durną gierkę, a tym samym przekonał się, że wcale nie można zwrócić się do niego o pomoc. I on mówił o pokoju na świecie między wampirami a ludźmi? Czyste kpiny. Przynajmniej nie będzie musiał zgrywać skruszonego burmistrza dalej, tylko przejść do dalszych działań i wykonania swojego planu, mającego wiele wnieść do życia Akademii oraz jej użytkowników. No i możliwe, że reszty społeczeństwa wliczając w to także łowców.
- Totalna beznadzieja, Cross. Wolisz narażać swoje życie i uczniów zamiast się poddać. A wiesz, że mam gotowych do użycia nafaszerowanych trotylem szarych do wysadzenia tej o to budy razem z uczniami, jeśli tylko coś mi się stanie?
Uprzedził, wiedząc już iż dalsza gra nie ma sensu. Zapewne Kaien będzie zgrywał nadal bohatera zamiast się poddać, no i oczywiście spróbuje walki po tym jak szlachetny przypalił jego oczy wraz z okularami. Innymi słowy, jak pisałem wcześniej chciał nie tylko uszkodzić okulary, ale także i jego wzrok. Co za tym idzie? Ból, który mógł zdekoncentrować.
Widząc jednak cóż takiego wyciągnął i gdzie nakierował ostrze, jakim raz już oberwał, wyminął go szybko, nadchodząc z boku. A Samuru poruszał się z wampirzą szybkością co warto wspomnieć i wykona uderzenie nogą od góry w rękę trzymającą katanę. Chciał wykonać po prostu przechwyt, który jeśli się powiedzie, powali łowcę na łopatki. I oczywiście nogą będzie chciał unieruchomić ramię trzymające katanę. Warto zapamiętać, że Burmistrz jest wampirem krwi szlachetnej i jego siła jest ponad ludzka, dlatego dziwne by było jakby Cross oślepiony przez poparzenie co równa się bólem, nagle zaczął wywijać jak jakiś hardcore! Ale to już pozostaje w kwestii przeciwnika.
Westchnął jakby podsumowując. Najwidoczniej Cross nie dał się oszukać na tą durną gierkę, a tym samym przekonał się, że wcale nie można zwrócić się do niego o pomoc. I on mówił o pokoju na świecie między wampirami a ludźmi? Czyste kpiny. Przynajmniej nie będzie musiał zgrywać skruszonego burmistrza dalej, tylko przejść do dalszych działań i wykonania swojego planu, mającego wiele wnieść do życia Akademii oraz jej użytkowników. No i możliwe, że reszty społeczeństwa wliczając w to także łowców.
- Totalna beznadzieja, Cross. Wolisz narażać swoje życie i uczniów zamiast się poddać. A wiesz, że mam gotowych do użycia nafaszerowanych trotylem szarych do wysadzenia tej o to budy razem z uczniami, jeśli tylko coś mi się stanie?
Uprzedził, wiedząc już iż dalsza gra nie ma sensu. Zapewne Kaien będzie zgrywał nadal bohatera zamiast się poddać, no i oczywiście spróbuje walki po tym jak szlachetny przypalił jego oczy wraz z okularami. Innymi słowy, jak pisałem wcześniej chciał nie tylko uszkodzić okulary, ale także i jego wzrok. Co za tym idzie? Ból, który mógł zdekoncentrować.
Widząc jednak cóż takiego wyciągnął i gdzie nakierował ostrze, jakim raz już oberwał, wyminął go szybko, nadchodząc z boku. A Samuru poruszał się z wampirzą szybkością co warto wspomnieć i wykona uderzenie nogą od góry w rękę trzymającą katanę. Chciał wykonać po prostu przechwyt, który jeśli się powiedzie, powali łowcę na łopatki. I oczywiście nogą będzie chciał unieruchomić ramię trzymające katanę. Warto zapamiętać, że Burmistrz jest wampirem krwi szlachetnej i jego siła jest ponad ludzka, dlatego dziwne by było jakby Cross oślepiony przez poparzenie co równa się bólem, nagle zaczął wywijać jak jakiś hardcore! Ale to już pozostaje w kwestii przeciwnika.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Owszem, wierzył w pokój między rasami, ale nie mógł wpuścić do swojej Akademii szlachetnokrwistego wampira, którego uczniowie na pewno znają od najgorszej strony. Nie mógł sobie na to pozwolić. Zresztą zarówno łowcy jak i uczniowie zajęć nocnych mogliby mieć wątpliwości. A Cross tego nie chciał. Jakoś niespecjalnie zależało mu również na zdaniu oraz opinii wampira.
– Nie szantażuj mnie, Samuru. Opuść tę szkołę.
Mógłby ją wysadzić nawet wówczas, gdyby już opuścił Akademię z tym, czego pragnął. Był zdolny do wszystkiego i nic go nie powstrzyma.
Moc szlachetnego uderzyła także w łowcę, a raczej jego oczy. Ból nasilił się wreszcie do takiego stopnia, że obraz nieco mu się zlał. Jego dezorientację wykorzystał pewnie Samuru, który w wampirzym tempie zamierzał zaatakować z boku Kaiena. Nie był jednak łowcą od dziś i nie mógł się przecież poddać z byle powodu, nawet jeśli był to ból. Nagły atak nogą w dłoń trzymającą katanę, wytrącił ją. A skoro został pozbawiony katany, która zapewne opadła na podłogę, pod ich nogi, Kaienowi pozostało bronić się w walce wręcz. Należy również pamiętać, że Corss od wielu dekad pił szlachetną krew i był nieco starszy od samego szlachetnego…
Cross po prostu uchylił się, kiedy wampir chciał powalić łowcę na łopatki. Ból oczu wciąż się nasilał i Cross praktycznie nic już nie widział. Musiał kierować się innymi zmysłami, choć i one stawały się przytępione ze względu na moc, jaką Samuru użył na Crossie. Zamierzał zaatakować ponownie szlachetnego. Celował w kark wampirzyska, ale że biedakowi siadały zmysły, omsknęła mu się ręka i zamiast w kark, wycelował w klatkę piersiową…
– Nie szantażuj mnie, Samuru. Opuść tę szkołę.
Mógłby ją wysadzić nawet wówczas, gdyby już opuścił Akademię z tym, czego pragnął. Był zdolny do wszystkiego i nic go nie powstrzyma.
Moc szlachetnego uderzyła także w łowcę, a raczej jego oczy. Ból nasilił się wreszcie do takiego stopnia, że obraz nieco mu się zlał. Jego dezorientację wykorzystał pewnie Samuru, który w wampirzym tempie zamierzał zaatakować z boku Kaiena. Nie był jednak łowcą od dziś i nie mógł się przecież poddać z byle powodu, nawet jeśli był to ból. Nagły atak nogą w dłoń trzymającą katanę, wytrącił ją. A skoro został pozbawiony katany, która zapewne opadła na podłogę, pod ich nogi, Kaienowi pozostało bronić się w walce wręcz. Należy również pamiętać, że Corss od wielu dekad pił szlachetną krew i był nieco starszy od samego szlachetnego…
Cross po prostu uchylił się, kiedy wampir chciał powalić łowcę na łopatki. Ból oczu wciąż się nasilał i Cross praktycznie nic już nie widział. Musiał kierować się innymi zmysłami, choć i one stawały się przytępione ze względu na moc, jaką Samuru użył na Crossie. Zamierzał zaatakować ponownie szlachetnego. Celował w kark wampirzyska, ale że biedakowi siadały zmysły, omsknęła mu się ręka i zamiast w kark, wycelował w klatkę piersiową…
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Żeby nie przedłużać. Odkąd Cross upuścił katanę, Samuru już wiedział, że wygrał. Samymi pięściami nie pokona szlachetnej krwi wampira! W dodatku tak upartego i krwiożerczego jak ten typ z pod ciemnej gwiazdy. Nie zdołał co prawda powalić go na łopatki, ale za to wykorzystał atak dyrektora. Złapał go bez przeszkód za rękę, wykręcając ją boleśnie za plecy Kaiena. I nie czekając, wymierzył mu porządny cios w potylicę. Ogłuszenie nastąpiło natychmiastowo, przez co dyrektor nie był już w stanie dalej walczyć. Pokonany eks - łowca zostanie teraz przez napastnika porwany. Oczywiście użył okna. Przewiesił sobie go przez ramię i z użyciem artefaktu, który dawał możliwość poruszania się po ścianach, opuścił budynek szkolny. Użył okna... Było ono spore więc wydostanie się przez nie nie stanowiło żadnego problemu dla wampira z zakładnikiem.
zt x2
zt x2
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Od jej wizyty u szkolnego medyka, minęły już jakieś trzy dni. Stosowała się do wszelkich wskazówek, jakie otrzymała, w pierwszy dzień non stop rzygając jak kot. Nie chciała mieć płukania żołądka, taka wizja wydawała jej się jeszcze gorsza od ciągłego zwracania toksyn w sposób naturalny, choć zdecydowanie byłoby to skuteczniejsze i mniej męczące, ale takiemu osłowi jak Candice trudno przegadać. Leżała więc w łóżku prawie cały dzień, a gdy poczuła głód, zajadała się sucharami, naprzemiennie z kaszą manną, popijając wszystko wodą. Cudowne dni, przepełnione akcją i rozrywkami, mhm. BORZE, JAK JEJ SIĘ NUDZIŁO! Przesiadywała więc cały czas na laptopie, surfując w sieci i zastanawiając co robić. Była zdruzgotana faktem, że szkoła, do jakiej ją posłano, była przepełniona wampirami, które chodziły sobie samowolnie pomiędzy ludźmi! Postanowiła więc pogrzebać w Internecie, a przede wszystkim na forach, aby dowiedzieć się o tym domu wariatów jak najwięcej oraz o samym dyrektorze wspomnianego przybytku. Nie wiecie nawet jakich dziwnych i niestworzonych, nawet na jej głowę, rzeczy się dowiedziała... Serio! Zagryzła wargę i zamknęła laptopa, myśląc intensywnie. Powinna porozmawiać ze źródłem o wszystkich jej wątpliwościach i obawach - w końcu od tego jest dyrektor, nie? No i ponadto dowie się co nieco o nim samym. Po co? Och, to już insza inszość.
Tak więc, gdy po trzech dniach mdłości minęły, a ona czuła, że w końcu może wyjść spod kołdry bez obawy, że potknie się o nierówny dywan, ogarnęła się, coby wyglądać jak człowiek i wyszła z dormitorium, kierując się do gabinetu dyrektora. Miała tylko nadzieję, że faktycznie go w nim zastanie. Kij wie co taka szycha miała do roboty, a dziewczyna była niecierpliwa i gdy chciała poznać odpowiedzi na swoje pytania, musiały być one na JUŻ. Pojawiając się w końcu na korytarzu, zauważyła, że świecił on pustkami. To dobrze, żadnych dodatkowych interesantów, plus. Zapukała więc do drzwi gabinetu, czekając na jakikolwiek odzew, ale odpowiedziała jej tylko głucha cisza. Zapukała jeszcze raz, tym razem mocniej, lecz i wówczas nic się nie stało. Chwyciła więc za klamkę i wejrzała nieśmiało do środka. Na pierwszy rzut oka niby nie było tu nic dziwnego, jednak otwarte na oścież okno, porozrzucane wszędzie papiery przez wiatr, jakiś dziwny nieporządek, jak gdyby miała tu miejsce co najmniej przepychanka... Wciągnęła zatrwożona powietrze. Katana na podłodze. Kto normalny trzyma tak ostrą broń bez żadnego zabezpieczenia, w dodatku na ziemi?! Tu zdecydowanie coś śmierdziało. Czyżby dyrektora porwano? Odważyła się wejść do środka i stąpając bardzo ostrożnie, podeszła do okna, wychylając się, ale niczego nie dotykając. Nie było zbyt wysoko, potencjalny sprawca mógł wydostać się na zewnątrz bez większych szkód. Wyszła więc z powrotem na korytarz, pędząc do pokoju nauczycielskiego, aby zapytać czy może któryś z nich nie spotkał ostatnio dyrektora - niestety, żaden się z nim nie widział.
Siłą rzeczy, szkoła została powiadomiona o tajemniczym zniknięciu Crossa, a ona pognała czym prędzej przez dziedziniec, musząc coś załatwić.
z/t
Tak więc, gdy po trzech dniach mdłości minęły, a ona czuła, że w końcu może wyjść spod kołdry bez obawy, że potknie się o nierówny dywan, ogarnęła się, coby wyglądać jak człowiek i wyszła z dormitorium, kierując się do gabinetu dyrektora. Miała tylko nadzieję, że faktycznie go w nim zastanie. Kij wie co taka szycha miała do roboty, a dziewczyna była niecierpliwa i gdy chciała poznać odpowiedzi na swoje pytania, musiały być one na JUŻ. Pojawiając się w końcu na korytarzu, zauważyła, że świecił on pustkami. To dobrze, żadnych dodatkowych interesantów, plus. Zapukała więc do drzwi gabinetu, czekając na jakikolwiek odzew, ale odpowiedziała jej tylko głucha cisza. Zapukała jeszcze raz, tym razem mocniej, lecz i wówczas nic się nie stało. Chwyciła więc za klamkę i wejrzała nieśmiało do środka. Na pierwszy rzut oka niby nie było tu nic dziwnego, jednak otwarte na oścież okno, porozrzucane wszędzie papiery przez wiatr, jakiś dziwny nieporządek, jak gdyby miała tu miejsce co najmniej przepychanka... Wciągnęła zatrwożona powietrze. Katana na podłodze. Kto normalny trzyma tak ostrą broń bez żadnego zabezpieczenia, w dodatku na ziemi?! Tu zdecydowanie coś śmierdziało. Czyżby dyrektora porwano? Odważyła się wejść do środka i stąpając bardzo ostrożnie, podeszła do okna, wychylając się, ale niczego nie dotykając. Nie było zbyt wysoko, potencjalny sprawca mógł wydostać się na zewnątrz bez większych szkód. Wyszła więc z powrotem na korytarz, pędząc do pokoju nauczycielskiego, aby zapytać czy może któryś z nich nie spotkał ostatnio dyrektora - niestety, żaden się z nim nie widział.
Siłą rzeczy, szkoła została powiadomiona o tajemniczym zniknięciu Crossa, a ona pognała czym prędzej przez dziedziniec, musząc coś załatwić.
z/t
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Klamka się przekręciła i drzwi się po chwili otworzyły z lekkim piskiem ukazując Kazamie jego nowe biuro. Omiótł spojrzeniem pomieszczenie, było niczego sobie. Masywne dębowe biurko i obity skórą fotel obrotowy na którym miał zasiąść jako nowy dyrektor szkoły. Powoli wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Kto by pomyślał że to właśnie jemu przypadnie stołek dyra osławionej akademii zaginionego Cross'a. Powolnym krokiem podszedł do szafki pod ścianą zaglądając do środka. Kartoteka wszystkich uczniów i studentów obu klas. Wyciągnął dwie lekko już zakurzone teczki i podszedł z nimi do biurka. Ten mebel był przynajmniej czysty, widać sprzątaczka się nie leniła zbytnio. Uśmiechnął się paskudnie i zasiadł na w miarę wygodnym fotelu wertując w spokoju dokumenty. Musiał się chociaż zaznajomić z personelem powierzchownie, przecież musi wiedzieć z kim rozmawia. Akademia liczyła sobie spore ilości studentów obu gatunków, gdzie mógł się przyjrzeć koegzystencji wampirzo - ludzkiej jak nie u źródła. Idealne miejsce na zdobywanie informacji, szkoła która ma pomóc przystosować społeczeństwo do zmian. Obrócił się na fotelu w stronę okna i wstał wkładając dłonie do kieszeni spodni. Zrobił krok w przód i rozejrzał się po dziedzińcu. Widział kilka uczennic na ławkach z nosami w książkach, jakiś młodych wampirów pod drzewem bacznie się przyglądających niewiastom.
- ah.. uroki młodości.. - mruknął z rozbawieniem. Był w sumie ciekawy jak zareagują uczniowie na nowego dyrektora, który był wampirem i nie miał się zamiaru z tym wcale kryć.
- ah.. uroki młodości.. - mruknął z rozbawieniem. Był w sumie ciekawy jak zareagują uczniowie na nowego dyrektora, który był wampirem i nie miał się zamiaru z tym wcale kryć.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
I oczywiście kto tutaj zawitał? Pewna ciemnowłosa dziewczyna o imieniu Midori! Właściwie... To na początku zapukała do drzwi i powoli nacisnęła klamkę, wchodząc do środka. Przełknęła ślinę i ogarnęła się. Musiała dać sobie radę! Tak, najważniejsze to się nie poddawać. I ważne, by chociaż spróbować, a nie potem żałować, że się nie dało.
Dlatego też weszła do środka. Jej złotym oczom ukazało się nie tylko wnętrze gabinetu, ale również od razu dyrektor owej placówki. Wysoki, jasnowłosy mężczyzna... Jak zareaguje na widok nieznajomej?
- Dzień dobry - przywitała się na starcie. Starała się chwilowo porzucić swój styl ubierania się na rzecz eleganckiego stroju, by pokazać, że rzeczywiście zależy jej na sprawie. Możliwe, że sam efekt psułby pokrowiec na gitarę... Ale oby nie. Nie chciała się z nim... A raczej z zawartością jego rozstawać! I nawet przygotowała odpowiednie dokumenty!
- Przychodzę tutaj w sprawie zatrudnienia - dodała jeszcze. Ścisnęła mocniej teczkę, ale nie na tyle, by ją uszkodzić. Denerwowała się. Słyszała, że może nie mieć szans, by się dostać tutaj i pracować. Ale nie mogła jedynie polegać na pracy cosplay'erki. Wiedziała również i o danym fakcie. Rany, za dużo rozmyślań!
- Czy możemy porozmawiać? - spytała się jeszcze. Ważna była reakcja samego Hiei'a, który przecież niekoniecznie musiałby akceptować obecność jej i również odmówić. Więc nie przechodziła do dalszego ciągu, tylko wzięła głębszy wdech, by się opanować i nagle nie zemdleć czy coś w tym stylu.
Dlatego też weszła do środka. Jej złotym oczom ukazało się nie tylko wnętrze gabinetu, ale również od razu dyrektor owej placówki. Wysoki, jasnowłosy mężczyzna... Jak zareaguje na widok nieznajomej?
- Dzień dobry - przywitała się na starcie. Starała się chwilowo porzucić swój styl ubierania się na rzecz eleganckiego stroju, by pokazać, że rzeczywiście zależy jej na sprawie. Możliwe, że sam efekt psułby pokrowiec na gitarę... Ale oby nie. Nie chciała się z nim... A raczej z zawartością jego rozstawać! I nawet przygotowała odpowiednie dokumenty!
- Przychodzę tutaj w sprawie zatrudnienia - dodała jeszcze. Ścisnęła mocniej teczkę, ale nie na tyle, by ją uszkodzić. Denerwowała się. Słyszała, że może nie mieć szans, by się dostać tutaj i pracować. Ale nie mogła jedynie polegać na pracy cosplay'erki. Wiedziała również i o danym fakcie. Rany, za dużo rozmyślań!
- Czy możemy porozmawiać? - spytała się jeszcze. Ważna była reakcja samego Hiei'a, który przecież niekoniecznie musiałby akceptować obecność jej i również odmówić. Więc nie przechodziła do dalszego ciągu, tylko wzięła głębszy wdech, by się opanować i nagle nie zemdleć czy coś w tym stylu.
- Midori
- Łowca Wampirów
- Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania
Re: Gabinet Dyrektora
Pochłonięty myślami na temat nowego projektu dopiero został wtrącony z zamyślenia pukaniem. Gdy drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, obrócił powoli główkę za siebie, spoglądając przez ramię na młodą dziewczynę. Dopiero co przybył do akademii a już ktoś go postanowił napastować. "Czyżby wieść o nowym dyrektorze się aż tak szybko rozniosła ? Ciekawe.." przeszło mu przez myśl gdy powoli na pięcie obrócił się w stronę biednej zestresowanej małolaty.
- witam.. zapraszam.. - to mówiąc wyjął jedną rękę z kieszeni spodni i wskazał kanapę stojącą pod ścianą. Wszakże nie była uczennicą, szukała zatrudnienia więc zaproponował obitą w czarną skórę kanapę a nie jakieś krzesło. Powolnym krokiem podszedł również do niej, obchodząc biurko.
- Kazama Hiei.. nowy dyrektor akademii.. cała przyjemność po mojej stronie..- rzucił w skrócie się przedstawiając z nadzieją że i ona zdradzi mu swoje imię. Przyglądał się jej bardzo uważnie ale na twarzy gościł łagodny uśmiech.
- mam trochę czasu na zbyciu.. - powiedział sam siadając w fotelu obok kanapy. Oparł się plecami o oparcie i splótł palce dłoni, tym samym opierając łokcie na ramionach skórzanego fotela. "Trzeba przyznać że Cross najgorszego gustu nie miał, ale i tak urządzę to miejsce po swojemu.. z czasem.." przeszło mu przez myśl.
- zapewne ma pani dla mnie CV.. czy mogę prosić ? - spytał grzecznym tonem zerkając na teczkę którą miętosiła w dłoni. Jego uwadze również nie uszedł futerał na gitarę, uśmiechnął się zaciekawiony.
- czyżby była panienka była zainteresowana posadą nauczycielki muzyki ? - spytał spoglądając prosto w oczy Midori.
- witam.. zapraszam.. - to mówiąc wyjął jedną rękę z kieszeni spodni i wskazał kanapę stojącą pod ścianą. Wszakże nie była uczennicą, szukała zatrudnienia więc zaproponował obitą w czarną skórę kanapę a nie jakieś krzesło. Powolnym krokiem podszedł również do niej, obchodząc biurko.
- Kazama Hiei.. nowy dyrektor akademii.. cała przyjemność po mojej stronie..- rzucił w skrócie się przedstawiając z nadzieją że i ona zdradzi mu swoje imię. Przyglądał się jej bardzo uważnie ale na twarzy gościł łagodny uśmiech.
- mam trochę czasu na zbyciu.. - powiedział sam siadając w fotelu obok kanapy. Oparł się plecami o oparcie i splótł palce dłoni, tym samym opierając łokcie na ramionach skórzanego fotela. "Trzeba przyznać że Cross najgorszego gustu nie miał, ale i tak urządzę to miejsce po swojemu.. z czasem.." przeszło mu przez myśl.
- zapewne ma pani dla mnie CV.. czy mogę prosić ? - spytał grzecznym tonem zerkając na teczkę którą miętosiła w dłoni. Jego uwadze również nie uszedł futerał na gitarę, uśmiechnął się zaciekawiony.
- czyżby była panienka była zainteresowana posadą nauczycielki muzyki ? - spytał spoglądając prosto w oczy Midori.
- Gość
- Gość
Strona 13 z 19 • 1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19
Strona 13 z 19
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach