Opuszczony dom
Vampire Knight :: Poza Miastem :: Góry
Strona 3 z 3
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Re: Opuszczony dom
Nie była w stanie stwierdzić jak długo biegła przed siebie. Sekundy, minuty czy godziny wszystko zlewało się w jedną wielką całość. Nie wiedziała przed czym uciekała. Zapach Samaela został w zamczysku, tam gdzie go zostawiła. Widocznie nie był zainteresowany pościgiem, na całe szczęście. Aimi może nie była silna, jednak bardzo szybka. W normalnych warunkach za pewne miałby problem, żeby ją złapać, jednak z rozwaloną kostką nie stanowiła dla nikogo zbytniego wyzwania. Drugi raz nie dałby się nabrać na tą samą sztuczkę. Nie zdołałaby zwiać ponownie z jego komnaty, a bycie czyjąś zabawką nie wchodziło obecnie w grę. Nie potrafiła czerpać z niczego przyjemności. Wszystkie nowe rzeczy, doświadczenia, dobre słówka i gesty nic nie znaczyły. Dopóki nie zwalczy swoich demonów na niczym nie będzie jej zależało. To tak jak by gdzieś po drodze zgubiła swoją duszę. Jak gdyby ktoś wyszarpał z niej kawałek siebie. Ale czy tak właśnie nie było? Odkąd straciła f a s o l kę nic się nie liczyło. Nie było czerni i bieli, wszystko pozostało szare, nijakie i takie samo. Równie dobrze mogłaby zwyczajnie nie istnieć. Taki miała plan, jednak jej oprawca zamiast wypić jej krew do ostatniej kropli, był zbyt zachłanny i postanowił zostawić trochę na później. Nawet samobójstwo jej nie wyszło. Chyba już więcej spierdolić się nie dało.
Była bardzo zmęczona. Nie fizycznie, jednak natłok myśli i wspomnień zwalał ją z nóg. W końcu ciągły bieg zamienił się w marsz. Uporczywie trzymała się obranego kursu, chociaż nie wiedziała dokąd zmierzała. Może podświadomie szła w pewne miejsce, nie zdając sobie z tego nawet sprawy? Zależy czy ktoś wierzył w przeznaczenie. Gdzieś tam z tyłu głowy miała wrażenie, ze coś było nie tak. Pewnie zwichnięta, pulsująca kostka dawała o sobie znać. Nie miała czasu się zagoić przy ciągłym wysiłku. Wiedziała, że była łatwym celem, jednak miała to głęboko w poważaniu. Nie zależało jej przecież. Wyskoczenie przez okno wydawało się jej dobrym pomysłem na ucieczkę, jednak nie przewidziała, że porozbijana szyba porani jej dłonie i stopy i całe ubranie. Cuchnęła własną krwią chyba na kilometr, zwłaszcza, że zapach t e j specyficznej krwi tak ciężko było przeoczyć.
Przy upadku na twardą ziemię zwichnęła kostkę, zgubiła po drodze buty i do tego biegła na boso przez las. Musiała wyglądać jak tysiąc nieszczęść, czyli całkiem inaczej niż kiedyś. Dawna Aimi musiała wyglądać idealnie, ale ona umarła razem z nienarodzonym dzieckiem. Obecna Melka była jedynie pustą i zagubioną lalką.
W końcu gęsty las zamienił się w pojedyncze drzewa, a jej oczom ukazała się niewielka polana z zaniedbanym, starym domem po środku. Nigdy tutaj nie była, chociaż wszystko wydawało jej się niezwykle znajome. Nie wygląd i nie miejsce, ale może zapach? Szła przed siebie nie odwracając się. Chudą dłonią pchnęła drzwi wejściowe, które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
1, 2, 3 kroki i była w środku. Wszystko wyglądało podejrzanie. Las, noc, opuszczony dom. Może zostanie tutaj na zawsze?
Była bardzo zmęczona. Nie fizycznie, jednak natłok myśli i wspomnień zwalał ją z nóg. W końcu ciągły bieg zamienił się w marsz. Uporczywie trzymała się obranego kursu, chociaż nie wiedziała dokąd zmierzała. Może podświadomie szła w pewne miejsce, nie zdając sobie z tego nawet sprawy? Zależy czy ktoś wierzył w przeznaczenie. Gdzieś tam z tyłu głowy miała wrażenie, ze coś było nie tak. Pewnie zwichnięta, pulsująca kostka dawała o sobie znać. Nie miała czasu się zagoić przy ciągłym wysiłku. Wiedziała, że była łatwym celem, jednak miała to głęboko w poważaniu. Nie zależało jej przecież. Wyskoczenie przez okno wydawało się jej dobrym pomysłem na ucieczkę, jednak nie przewidziała, że porozbijana szyba porani jej dłonie i stopy i całe ubranie. Cuchnęła własną krwią chyba na kilometr, zwłaszcza, że zapach t e j specyficznej krwi tak ciężko było przeoczyć.
Przy upadku na twardą ziemię zwichnęła kostkę, zgubiła po drodze buty i do tego biegła na boso przez las. Musiała wyglądać jak tysiąc nieszczęść, czyli całkiem inaczej niż kiedyś. Dawna Aimi musiała wyglądać idealnie, ale ona umarła razem z nienarodzonym dzieckiem. Obecna Melka była jedynie pustą i zagubioną lalką.
W końcu gęsty las zamienił się w pojedyncze drzewa, a jej oczom ukazała się niewielka polana z zaniedbanym, starym domem po środku. Nigdy tutaj nie była, chociaż wszystko wydawało jej się niezwykle znajome. Nie wygląd i nie miejsce, ale może zapach? Szła przed siebie nie odwracając się. Chudą dłonią pchnęła drzwi wejściowe, które otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
1, 2, 3 kroki i była w środku. Wszystko wyglądało podejrzanie. Las, noc, opuszczony dom. Może zostanie tutaj na zawsze?
Ostatnio zmieniony przez Aimi dnia Sro Lut 14, 2018 12:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Dastan odczuwał głód. Zresztą bardzo często go odczuwał i głównie to go napędzało do jakiegoś działania. Ostatnio znów wolał przebywać w swoim własnym towarzystwie, dlatego też zaszył się w swojej ulubionej ruderze głęboko w lesie i w górskiej dolinie. Stracił kontakt z rzeczywistością. Tutaj i tak całkowicie zbędne okazały wszelakie nowinki technologiczne. Nie pamiętał, kiedy tutaj był ostatnio. Chyba kiedy ostro pokłócił się z Yvelin i postanowił ją zamordować i zakopać żywcem, żeby zgniła sobie w grobie. Zresztą ślady rozkopanego grobu wciąż widniały, nadal tego nie zakopał i raczej nie zamierzał tego uczynić. Po tym incydencie zdał sobie sprawę, że kręcą go raczej nietypowe relacje z wampirzycami. Lubił przemoc, uwielbiał czynić krzywdę innym istotom i wcale nie interesowało go, czy byli od niego silniejsi czy słabsi. Potrafił się rzucić z motyką na słońce i wcale go to nie powstrzymywało przed niczym. Gdzieś zatracił to, co utrzymywało go przy zdrowych zmysłach. Zaprzestał nawet utrzymywać kontakt z rodem męża jego matki, a tym samym porzucił swoją młodszą siostrę. Zresztą była już dorosła i nie potrzebowała jego pomocy. Powinna potrafić o siebie zadbać i miała ojca, który odpowiadał za jej bezpieczeństwo. Dastan niewiele mógłby jej zapewnić. Zdziczał i wolał uganiać się za zwierzyną leśną w górach niż za krótkimi spódniczkami.
Wracał właśnie z polowania. Dzisiejszej nocy nie miał zbytniej ochoty zapuszczać się na terytorium pobliskiej wioski, więc zapolował wysoko w górach na dzikie zwierzęta. Taka krew była niczym w porównaniu z ludzką czy też wampirze, ale dawała złudne poczucie zaspokojenia gorącego pragnienia, które paliło mu nieznośnie gardło. Nadal czuł niepokojące ssanie, delikatnie łaskotanie i chętnie zatopił kły w kimś bardziej rozumnym niż dzikie zwierzę.
I powracał właśnie ze swych łowów, kiedy to Aimi zakradała się do jego własności. A przecież wiedziała, że Dastan wręcz nienawidził, kiedy ktoś dotyka rzecz, która należała do niego. Powinna już dawno temu się tego nauczyć. Nim postanowiła go porzucić. Jak Yvelin. Zmarszczył się i warknął pod nosem, kiedy wyczuł z daleka jej krew. Nie dało się przejść obok niej obojętnie. Czuł, że była ranna, osłabiona i krwawiła obficie… Tak, zwierzęca krew przy tej krwi była niczym. Może i uciekała przed kimś lub czymś, ale Dastana to już nie interesowało. Zostawiła go, więc nie zamierzał zaprzątać sobie głowy jej problemami. Teleportował się z miejsca, z którego schodził z gór i znalazł się w swojej ruderce. Tak się pechowo złożyło, że akurat wyrósł nagle tuż przed wampirzycą. Wściekle krwiste oczyska wampira wwiercały się w jej drobną, kobiecą posturę. Warknął, obnażając niebezpiecznie kły. To było pierwsze… i ostatnie ostrzeżenie przed zaszarżowaniem na swą ofiarę, którą właśnie sobie obrał. Była cała mokra od krwi. Wyczuwał ją jeszcze dokładniej i nie potrafił się oprzeć. Nigdy nie potrafił się oprzeć przed skosztowaniem krwi, ale krew Aimi była… uzależniające. A przez te kilka lat zdążył się uzależnić. Była jego pierdoloną kokainą w worku pełnym krwi.
Dastan zmniejszył całkowicie dystans, jaki ich dzielił i nim mogłaby się spostrzec, chwycił ją brutalnie za nadgarstki, wykręcając je mocno za plecy wampirzycy.
– Tęskniłaś?
Pytanie czysto retoryczne, bo… miał gdzieś, czy tęskniła. Nie interesował go, dlaczego wróciła, zjawiła się tutaj, przed czym uciekała. Kiedyś zapewniłby jej ochronę, ale teraz? Gardził nią. Nawet jeszcze nie wiedział, co przyniesie mu to, że ich drogi znów się starły.
Zamierzał ją ugryźć, zatopić swoje kły w jej delikatną, alabastrową skórę. Pochłonąć. Zeżreć calutką. Nie zastanawiał się w ogóle nad niczym. Kierowało go tylko jedno pragnienie. Jej krwi.
Wracał właśnie z polowania. Dzisiejszej nocy nie miał zbytniej ochoty zapuszczać się na terytorium pobliskiej wioski, więc zapolował wysoko w górach na dzikie zwierzęta. Taka krew była niczym w porównaniu z ludzką czy też wampirze, ale dawała złudne poczucie zaspokojenia gorącego pragnienia, które paliło mu nieznośnie gardło. Nadal czuł niepokojące ssanie, delikatnie łaskotanie i chętnie zatopił kły w kimś bardziej rozumnym niż dzikie zwierzę.
I powracał właśnie ze swych łowów, kiedy to Aimi zakradała się do jego własności. A przecież wiedziała, że Dastan wręcz nienawidził, kiedy ktoś dotyka rzecz, która należała do niego. Powinna już dawno temu się tego nauczyć. Nim postanowiła go porzucić. Jak Yvelin. Zmarszczył się i warknął pod nosem, kiedy wyczuł z daleka jej krew. Nie dało się przejść obok niej obojętnie. Czuł, że była ranna, osłabiona i krwawiła obficie… Tak, zwierzęca krew przy tej krwi była niczym. Może i uciekała przed kimś lub czymś, ale Dastana to już nie interesowało. Zostawiła go, więc nie zamierzał zaprzątać sobie głowy jej problemami. Teleportował się z miejsca, z którego schodził z gór i znalazł się w swojej ruderce. Tak się pechowo złożyło, że akurat wyrósł nagle tuż przed wampirzycą. Wściekle krwiste oczyska wampira wwiercały się w jej drobną, kobiecą posturę. Warknął, obnażając niebezpiecznie kły. To było pierwsze… i ostatnie ostrzeżenie przed zaszarżowaniem na swą ofiarę, którą właśnie sobie obrał. Była cała mokra od krwi. Wyczuwał ją jeszcze dokładniej i nie potrafił się oprzeć. Nigdy nie potrafił się oprzeć przed skosztowaniem krwi, ale krew Aimi była… uzależniające. A przez te kilka lat zdążył się uzależnić. Była jego pierdoloną kokainą w worku pełnym krwi.
Dastan zmniejszył całkowicie dystans, jaki ich dzielił i nim mogłaby się spostrzec, chwycił ją brutalnie za nadgarstki, wykręcając je mocno za plecy wampirzycy.
– Tęskniłaś?
Pytanie czysto retoryczne, bo… miał gdzieś, czy tęskniła. Nie interesował go, dlaczego wróciła, zjawiła się tutaj, przed czym uciekała. Kiedyś zapewniłby jej ochronę, ale teraz? Gardził nią. Nawet jeszcze nie wiedział, co przyniesie mu to, że ich drogi znów się starły.
Zamierzał ją ugryźć, zatopić swoje kły w jej delikatną, alabastrową skórę. Pochłonąć. Zeżreć calutką. Nie zastanawiał się w ogóle nad niczym. Kierowało go tylko jedno pragnienie. Jej krwi.
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Nie przyszła do opuszczonego domu z jakiegoś konkretnego powodu. Zwyczajnie potrzebowała spokojnego miejsca, żeby wyleczyć rany i poużalać się nad sobą. Po tak długim czasie wypadało w końcu podjąć jakąś decyzję. Wymyślić plan działania, obrać jakiś kurs i zrobić coś ze swoim życiem. Czas leciał, a ona utknęła we wspomnieniach z przeszłości, do których nie było powrotu. Musiała albo ruszyć dalej albo poddać się i zgnić do końca. Przynajmniej tak jej się wydawało, jednak oczywiście jak wszystkie sensowne plany, coś musiało to zjebać. Nawet nie coś, a k t o ś.
Ledwo co zdążyła wejść do domu i się rozejrzeć, a sam właściciel musiał się zjawić. Wiedziała, że coś z tym miejscem było nie tak, jednak nie dano jej czasu, żeby zorientować się o co dokładnie chodziło. Gdzieś z tyłu głowy czuła, że chodzi o zapach tego-którego-imienia-nie-odważyła-się-wymówić, ale racjonalnie wiedziała, że to niemożliwe. Nigdy by nie uwierzyła, że kiedykolwiek będzie im dane się spotkać.
A jednak stał przed nią. Nieźle ją wystraszył przy okazji. W sekundę zesztywniała niczym blady posąg. Nie ładnie tak teleportować się tuż przed czyimś nosem, nie umiał pukać? Niewychowany jak zawsze. Wyglądał idealnie. Ten sam blond bałagan na głowie, te same chłodne oczy, ten sam zapach, który zapierał jej dech. Niemożliwe. Mimowolnie jej chude palce powędrowały do pierścionka zwisającego bezwiednie z jej łabędziej szyi. Niemożliwe. Te same silne, chociaż na pewien sposób delikatne dłonie, które kurewsko mocno zaczęły ściskały jej nadgarstki. Była tak pochłonięta przez emocje, że nie poczuła nawet bólu. Wszystko to było niemożliwe.Dastan nie istniał i nigdy nie będzie istniał w jej świecie. Bajka skończyła się już dawno, pozostała tylko gorzka pustka. A teraz? Czary, jakaś szuja wyczytała jej największe obawy i podała się za wampira. Padła ofiarą jakiejś zasadzki lub kiepskiego żartu, jednak nie zamierzała sobie na to pozwolić. Nie mogła dać skosztować nikomu swojej krwi, swoich wspomnień. Nikt nie miał prawa oglądać jak jej ciało nie wystarczyło na utrzymanie f a s o l k i, obrazu martwego dziecka, którego nie potrafiła uratować. Nie miała zamiaru odsłaniać swoich słabości, kiedy próbowała zmanipulować Samaela, żeby wypił całą jej krew. Nie przed kimś tak okropnym, kto udawał Dastana. To tylko zły koszmar, musiała się obudzić. Wake up wake up wake up wake up
1, 2 mrugnięcia oczami i nic się nie zmieniło. Poczuła falę gorąca i wściekłości, która zalała ją doszczętnie. Jej oczy przybrały barwę nieba najciemniejszą nocą. Co z tego, że była ranna, w tym momencie nie czuła zmęczenia czy bólu, jedynie obezwładniającą furię. Pchnęła go z całej siły jaka jej została. Wyrzuciła z siebie wszystkie żale i emocje, użyła całej swojej mocy umysłu w jeden szybki i silny ruch, żeby zwyczajnie zaskoczyć wampira i ściąć go z nóg.
- To niemożliwe!
Warczała głośno. Jeśli udało jej się go chociażby odepchnąć rzuciła się na niego z zamiarem wydrapania mu oczu, aż kawałki białych gałek zostaną jej pod długimi paznokciami. Tych pięknych i tak dobrze znajomych oczu. Bo przecież to wszystko było tylko złudzeniem, prawda?
Ledwo co zdążyła wejść do domu i się rozejrzeć, a sam właściciel musiał się zjawić. Wiedziała, że coś z tym miejscem było nie tak, jednak nie dano jej czasu, żeby zorientować się o co dokładnie chodziło. Gdzieś z tyłu głowy czuła, że chodzi o zapach tego-którego-imienia-nie-odważyła-się-wymówić, ale racjonalnie wiedziała, że to niemożliwe. Nigdy by nie uwierzyła, że kiedykolwiek będzie im dane się spotkać.
A jednak stał przed nią. Nieźle ją wystraszył przy okazji. W sekundę zesztywniała niczym blady posąg. Nie ładnie tak teleportować się tuż przed czyimś nosem, nie umiał pukać? Niewychowany jak zawsze. Wyglądał idealnie. Ten sam blond bałagan na głowie, te same chłodne oczy, ten sam zapach, który zapierał jej dech. Niemożliwe. Mimowolnie jej chude palce powędrowały do pierścionka zwisającego bezwiednie z jej łabędziej szyi. Niemożliwe. Te same silne, chociaż na pewien sposób delikatne dłonie, które kurewsko mocno zaczęły ściskały jej nadgarstki. Była tak pochłonięta przez emocje, że nie poczuła nawet bólu. Wszystko to było niemożliwe.
1, 2 mrugnięcia oczami i nic się nie zmieniło. Poczuła falę gorąca i wściekłości, która zalała ją doszczętnie. Jej oczy przybrały barwę nieba najciemniejszą nocą. Co z tego, że była ranna, w tym momencie nie czuła zmęczenia czy bólu, jedynie obezwładniającą furię. Pchnęła go z całej siły jaka jej została. Wyrzuciła z siebie wszystkie żale i emocje, użyła całej swojej mocy umysłu w jeden szybki i silny ruch, żeby zwyczajnie zaskoczyć wampira i ściąć go z nóg.
- To niemożliwe!
Warczała głośno. Jeśli udało jej się go chociażby odepchnąć rzuciła się na niego z zamiarem wydrapania mu oczu, aż kawałki białych gałek zostaną jej pod długimi paznokciami. Tych pięknych i tak dobrze znajomych oczu. Bo przecież to wszystko było tylko złudzeniem, prawda?
Ostatnio zmieniony przez Aimi dnia Sro Lut 14, 2018 11:57 am, w całości zmieniany 1 raz
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Udało mu się ją zaskoczyć. Czy to planował? Może nie do końca, ale chciał, żeby odczuwała przerażenie na samą myśl o nim. To go podniecało i pragnął każdą cząstką ciała, żeby się bała i aby mógł spijać tę krew i czuć posmak przerażenia. Zawsze wiedział, czego chciał od życia, a to że teraz nieco zakrzywił mu się obraz rzeczywistości niczego nie zmieniało. Nie interesowało go to, co mógł ujrzeć przy spijaniu z niej krwi. Nie należał do sentymentalnych wampirów, pił krew dla samej przyjemności, jaka z tego płynęła. I oczywiście dla zaspokojenia pragnienia, głodu. Zatem tak, stał tutaj, przed nią, we własnej osobie i wpatrywał się w nią z wilczym apetytem. Miał idealną okazję, by zniszczyć ją. Pogrążyć w ciemności i nicości.
Mimowolnie podążył ślepiami za ruchem dłoni, dostrzegając wiszący pierścionek, który niegdyś jej podarował. Chciała mu w ten sposób coś pokazać? Zmrużył oczy i warknął coś przez kły, wędrując wzrokiem ponownie na jej twarz. Działo się to wszystko zaledwie w ciągu kilku sekund. Po chwili znalazła się w jego potrzasku i nawet nie jęknęła, a szkoda, wielka szkoda.
Udało jej się go zaskoczyć. Zawsze była taka… bierna i bezbronna. Był przygotowany wręcz na to, że tym razem też podda się jego dotykowi, nawet jeśli początkowo zdawał się być nieprzystępny. Odepchnęła go od siebie przy pomocy tak dobrze znanej mu mocy. Aby zamortyzować, spowolnić i skrócić odepchnięcie, wbił pazurska w ścianę, wyhamowując pęd. Zerknął na nią i przeczesał włosy. Ugiął nieco nogi w kolanach, taksując ją wyczekująco wzrokiem. Był gotowy na niemal wszystko. Znał każdy jej ruch, każdą myśl – a przynajmniej tak mu się wydawało. Był pewny siebie, jak nigdy wcześniej.
– Wszystko jest możliwe…
Udało jej się chwilowo uwolnić od wampira, ale ten nie zamierzał odpuścić. Po chwili mogła poczuć, jak przyciągał ją ku sobie i co gorsza nie mogła poruszyć żadnym członkiem ciała, bo unieruchomił ją telekinezą. Trzymał ją tak mocno, jakby zamierzał połamać. Wręcz pragnął ją złamać, na pół, słyszeć dźwięk łamiących się chrząsteczek i kości w jej ciele. Chciał. Zadać. Jej. Ból. Chciał, żeby cierpiała i w tej chwili to go napędzało.
– Wkroczyłaś na mój teren. I ośmielasz atakować?
Zapytał z pogardą, aż wreszcie przydryfowała ku niemu. Chwycił jej kark dłonią i mocno zacisnął, przyduszając tak, że nie mogła już nic powiedzieć. Ślepia wciąż paliły się czerwienią. Była taka lekka, jak płatki pieprzonych kwiatów. Co zamierzał zrobić? Pchnąć ją na najbliższą ścianę, wzmacniając uderzenie telekinezą. I doskoczyć do niej… Chciał, żeby czuła się bezbronna i czuła zdominowana przez niego. To on zawsze rządził, a ona musiała się podporządkować.
– Po co tu przyszłaś, Mel.
Dosłownie wyrzucił z siebie jej imię, jakby sprawiło mu to ból. Kiedyś jeszcze tak było. A teraz? Co czuł widząc ją? Nic. Pustkę, którą po sobie pozostawiła.
Mimowolnie podążył ślepiami za ruchem dłoni, dostrzegając wiszący pierścionek, który niegdyś jej podarował. Chciała mu w ten sposób coś pokazać? Zmrużył oczy i warknął coś przez kły, wędrując wzrokiem ponownie na jej twarz. Działo się to wszystko zaledwie w ciągu kilku sekund. Po chwili znalazła się w jego potrzasku i nawet nie jęknęła, a szkoda, wielka szkoda.
Udało jej się go zaskoczyć. Zawsze była taka… bierna i bezbronna. Był przygotowany wręcz na to, że tym razem też podda się jego dotykowi, nawet jeśli początkowo zdawał się być nieprzystępny. Odepchnęła go od siebie przy pomocy tak dobrze znanej mu mocy. Aby zamortyzować, spowolnić i skrócić odepchnięcie, wbił pazurska w ścianę, wyhamowując pęd. Zerknął na nią i przeczesał włosy. Ugiął nieco nogi w kolanach, taksując ją wyczekująco wzrokiem. Był gotowy na niemal wszystko. Znał każdy jej ruch, każdą myśl – a przynajmniej tak mu się wydawało. Był pewny siebie, jak nigdy wcześniej.
– Wszystko jest możliwe…
Udało jej się chwilowo uwolnić od wampira, ale ten nie zamierzał odpuścić. Po chwili mogła poczuć, jak przyciągał ją ku sobie i co gorsza nie mogła poruszyć żadnym członkiem ciała, bo unieruchomił ją telekinezą. Trzymał ją tak mocno, jakby zamierzał połamać. Wręcz pragnął ją złamać, na pół, słyszeć dźwięk łamiących się chrząsteczek i kości w jej ciele. Chciał. Zadać. Jej. Ból. Chciał, żeby cierpiała i w tej chwili to go napędzało.
– Wkroczyłaś na mój teren. I ośmielasz atakować?
Zapytał z pogardą, aż wreszcie przydryfowała ku niemu. Chwycił jej kark dłonią i mocno zacisnął, przyduszając tak, że nie mogła już nic powiedzieć. Ślepia wciąż paliły się czerwienią. Była taka lekka, jak płatki pieprzonych kwiatów. Co zamierzał zrobić? Pchnąć ją na najbliższą ścianę, wzmacniając uderzenie telekinezą. I doskoczyć do niej… Chciał, żeby czuła się bezbronna i czuła zdominowana przez niego. To on zawsze rządził, a ona musiała się podporządkować.
– Po co tu przyszłaś, Mel.
Dosłownie wyrzucił z siebie jej imię, jakby sprawiło mu to ból. Kiedyś jeszcze tak było. A teraz? Co czuł widząc ją? Nic. Pustkę, którą po sobie pozostawiła.
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
W najciemniejszych zakątkach swojego umysłu nie przypuszczała, że jej wędrówka doprowadzi ją do osoby, którą nigdy nie zamierzała więcej widzieć. Była zwyczajnym tchórzem, nie chciała stawiać czoła swojej największej słabości. Wolała zniknąć na zawsze i uciec od wszystkiego. Była mu winna wyjaśnienia, za pewne miał wiele pytań, jednak czy da mu radę na nie odpowiedzieć? Albo czy odpowiedź będzie dla niego satysfakcjonująca? Chyba lepiej by dla niego było, żeby zwyczajnie nie musiał jej więcej oglądać. Zawiodła go. Opuściła tak, jak Yv przedtem. Nie przyszła tutaj szukać wybaczenia. Los chciał, żeby ich drogi się spotkały. Dast za pewne w życiu jej w to nie uwierzy, ale czy to ważne? Mimo wszystko stali przed sobą, jak dwie obce sobie osoby, które przecież tak dobrze się znały. Mel była głupia wierząc, że już więcej go nie zobaczy. Życie wampira było przecież takie długie. Mogła się tego domyślić i zniknąć z tego świata, zanim to ciężkie spotkanie po latach miało mieć miejsce.
Z początku nie wierzyła, że to Dast. Nie można przecież się dziwić, nigdy nie spodziewała się go spotkać w takim miejscu. Co tu robił? Za pewne wkroczyła na jego terytorium, wszystko wokół śmierdziało jak on, aż kręciło jej się w głowie od tego zapachu.
Jego słowa, spojrzenie jakie jej posłał, kiedy go odepchnęła, znów czuła się jak bezbronna i zagubiona dziewczynka. Wiedziała, że to on. Nikt inny nie mógł być tak arogancki, chamowaty i zarazem... pociągający i seksowny jak Dastan we własnej osobie. Przeklnęłą w duchu. Musiała go unieruchomić i to natychmiast. Nie miała z nim szans w walce, nawet gdyby była w pełni zdrowa i tak byłaby na przegranej pozycji. Słodki uśmiech wykrzywił jej pełne usta, kiedy odgarnęła do tyłu włosy. Grunt to zachować pozory. Również ugięła lekko nogi w kolanach, chowając ranną kostkę z tyłu. Skoro chciał walczy, niech tak będzie. Ale kto powiedział, że nie można było oszukiwać? Chciała wkraść się do jego umysłu i zwyczajnie nakazać stanie w bezruchu, jednak nic się nie działo. Wiedziała, że od tamtego incydentu straciła cząstkę siebie, ale nie zdawała sobie sprawy jak wielką. Kiedyś zmuszanie innych do wykonywania jej rozkazów przychodziło jej bez trudu, a teraz? Jak gdyby jej umysł spowiła gęsta mgła. Nie była w stanie pozbierać własnych myśli, a co dopiero dobrać się do czyichś. Jej starania poszły na marne, kiedy otuliła ją moc telekinezy. Zwiotczała niczym szmaciana lalka, gdy zatrzasnął ją w żelaznym uścisku. Zacisnęła szczęki wstrzymując oddech i wbiła paznokcie w dłonie, zostawiając na nich rany w kształcie półksiężyca. Nie miała zamiaru dać mu tej chorej satysfakcji, której tak bardzo pragnął. Ból rozrywał jej całe ciało, jednak nie wydała z siebie ani jednego dźwięku. Walczyła z samą sobą, tylko po to żeby pokazać mu, że nie jest słaba. Tak na prawdę pragnęła, żeby zwyczajnie ją zabił. Nie czuła potrzeby dalszej egzystencji, a śmierć z jego ręki w dziwny, chory sposób rozgrzewała jej zimne serce. Mimo to nie podała się. Było jej wstyd przyznać się do swojej słabości i pokazać swoje uczucia. Zamierzała walczyć do końca, a przynajmniej utrudnić mu całe zadanie. Nie chciała, żeby się na niej zawiódł.
Milczała. Słowa nie miały znaczenia, obojętnie co by mu powiedziała, on już za pewne i tak miał swoje własne zdanie. Nie ma gorszego faceta, niż takiego ze zranioną dumą. Kiedy przyciągnął ją do siebie nie próbowała walczyć. Wiedziała, że każdy ruch tylko pogorszyłby jej sytuacje. Za to odwzajemniła jego spojrzenie. Nie bała się, przecież nie miała czego. Juz dawno pogodziła się ze swoim losem, nawet zanim go spotkała. Jego czerwone ślepia, kontra jej czarne. Jego dotyk był brutalny i silny, jednak na swój chory sposób sprawiał jej przyjemność. Sekundę później poszybowała w stronę ściany. Uderzenie zaparło jej dech, ryknęła mimowolnie kiedy zrobiło jej się czarno przed oczami. Gdyby do niej nie zaskoczył, zapewne upadłaby bezwładnie na ziemię. Odrapana skóra, siniaki to nie wszystko, tył jej głowy zaczął krwawić obficie.
- Nie planowałam tego spotkania, Dastan.
Wyszeptała zgodnie z prawdą. Walka była bezsensowna, jedyne co jej pozostało to podstęp. Przymroziła podeszwy jego butów do podłoża, żeby przypadkiem jej nie uciekł i szybkim ruchem przyłożyła mu krwawiącą dłoń do twarzy, zasłaniając jego nos i usta, mocząc je we własnej krwi. Dastan, którego znała nie oparłby się żadnej krwi, a zwłaszcza nie tej Melkowej. Z całej siły zacisnęła dłoń na jego twarzy, niech się nią udusi.
Z początku nie wierzyła, że to Dast. Nie można przecież się dziwić, nigdy nie spodziewała się go spotkać w takim miejscu. Co tu robił? Za pewne wkroczyła na jego terytorium, wszystko wokół śmierdziało jak on, aż kręciło jej się w głowie od tego zapachu.
Jego słowa, spojrzenie jakie jej posłał, kiedy go odepchnęła, znów czuła się jak bezbronna i zagubiona dziewczynka. Wiedziała, że to on. Nikt inny nie mógł być tak arogancki, chamowaty i zarazem... pociągający i seksowny jak Dastan we własnej osobie. Przeklnęłą w duchu. Musiała go unieruchomić i to natychmiast. Nie miała z nim szans w walce, nawet gdyby była w pełni zdrowa i tak byłaby na przegranej pozycji. Słodki uśmiech wykrzywił jej pełne usta, kiedy odgarnęła do tyłu włosy. Grunt to zachować pozory. Również ugięła lekko nogi w kolanach, chowając ranną kostkę z tyłu. Skoro chciał walczy, niech tak będzie. Ale kto powiedział, że nie można było oszukiwać? Chciała wkraść się do jego umysłu i zwyczajnie nakazać stanie w bezruchu, jednak nic się nie działo. Wiedziała, że od tamtego incydentu straciła cząstkę siebie, ale nie zdawała sobie sprawy jak wielką. Kiedyś zmuszanie innych do wykonywania jej rozkazów przychodziło jej bez trudu, a teraz? Jak gdyby jej umysł spowiła gęsta mgła. Nie była w stanie pozbierać własnych myśli, a co dopiero dobrać się do czyichś. Jej starania poszły na marne, kiedy otuliła ją moc telekinezy. Zwiotczała niczym szmaciana lalka, gdy zatrzasnął ją w żelaznym uścisku. Zacisnęła szczęki wstrzymując oddech i wbiła paznokcie w dłonie, zostawiając na nich rany w kształcie półksiężyca. Nie miała zamiaru dać mu tej chorej satysfakcji, której tak bardzo pragnął. Ból rozrywał jej całe ciało, jednak nie wydała z siebie ani jednego dźwięku. Walczyła z samą sobą, tylko po to żeby pokazać mu, że nie jest słaba. Tak na prawdę pragnęła, żeby zwyczajnie ją zabił. Nie czuła potrzeby dalszej egzystencji, a śmierć z jego ręki w dziwny, chory sposób rozgrzewała jej zimne serce. Mimo to nie podała się. Było jej wstyd przyznać się do swojej słabości i pokazać swoje uczucia. Zamierzała walczyć do końca, a przynajmniej utrudnić mu całe zadanie. Nie chciała, żeby się na niej zawiódł.
Milczała. Słowa nie miały znaczenia, obojętnie co by mu powiedziała, on już za pewne i tak miał swoje własne zdanie. Nie ma gorszego faceta, niż takiego ze zranioną dumą. Kiedy przyciągnął ją do siebie nie próbowała walczyć. Wiedziała, że każdy ruch tylko pogorszyłby jej sytuacje. Za to odwzajemniła jego spojrzenie. Nie bała się, przecież nie miała czego. Juz dawno pogodziła się ze swoim losem, nawet zanim go spotkała. Jego czerwone ślepia, kontra jej czarne. Jego dotyk był brutalny i silny, jednak na swój chory sposób sprawiał jej przyjemność. Sekundę później poszybowała w stronę ściany. Uderzenie zaparło jej dech, ryknęła mimowolnie kiedy zrobiło jej się czarno przed oczami. Gdyby do niej nie zaskoczył, zapewne upadłaby bezwładnie na ziemię. Odrapana skóra, siniaki to nie wszystko, tył jej głowy zaczął krwawić obficie.
- Nie planowałam tego spotkania, Dastan.
Wyszeptała zgodnie z prawdą. Walka była bezsensowna, jedyne co jej pozostało to podstęp. Przymroziła podeszwy jego butów do podłoża, żeby przypadkiem jej nie uciekł i szybkim ruchem przyłożyła mu krwawiącą dłoń do twarzy, zasłaniając jego nos i usta, mocząc je we własnej krwi. Dastan, którego znała nie oparłby się żadnej krwi, a zwłaszcza nie tej Melkowej. Z całej siły zacisnęła dłoń na jego twarzy, niech się nią udusi.
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Dastan nie miał pytań. Nie interesowało go już, co dotyczyło jego byłej narzeczonej. Bo dlaczego miałby zaprzątać sobie nią głową? Na własną rękę postanowiła po prostu zniknąć, więc nie interesowały go żadne powody. Taki niestety już był. Wątpił, żeby zaczęła się nagle tłumaczyć, a nawet jeśli – to nie zamierzał słuchać tego, co miała do powiedzenia. Nie musiała zatem zaprzątać swojej główki takimi kwestiami, jak co on na to powie? Czy taka odpowiedź go usatysfakcjonuje?Zniknęła z jego życia, nie podała żadnego powodu, po prostu spakowała swoje rzeczy i uciekła od niego, opuszczając. Taką podjęła decyzję. Dastan nie wierzył w coś takiego jak [los[/i] czy przeznaczenie. Połączyła ich niechciana ciąża, za którą musiał wziąć odpowiedzialność, bo poniekąd to nakazał mu ojciec. Gdyby jednak zrozumiał bardziej przesłanie swojego ojca – nie brałby Aimi na narzeczoną. Naizen nie chciał unieszczęśliwiać syna na siłę, a ślub w tak młodym dla wampirów wieku był lekko mówiąc nieodpowiedni.
Dastan nie zamierzał pozwolić wygrać Aimi w tym starciu. Musiał sprawić, aby poczuła się bezbronna, bezsilna, osaczyć ją i wówczas zyska przewagę, na której mu zależało i to za wszelką cenę. Najchętniej wrzuciłby ją tam do tego grobu, który wykopał tuż za ruderką, gdzie jeszcze do niedawna plac ten wynajmowała od niego Yvelin. Bardzo dobrze, że jego przeciwniczka powoli zaczynała zdawać sobie sprawę, że nie miała z nim żadnych szans. Zdusi i stłamsi w niej wszelkie nadzieje, a potem uwięzi. Bo czemu by nie?
Przysuwał ją zatem ku sobie. Po chwili wyczul delikatną woń przesłodkiej krwi wampirzycy. Zresztą cała była przesiąknięta tym zapachem, że tylko sprawiała, iż pragnął jednego – zatopić kły i pić tak długo, aż osuszy ją do ostatniej kropli krwi. Zasłużyła na to i żył w takim przeświadczeniu. Nie spuszczał z niej wzroku. Chciał sprawić, żeby czuła się jak osaczona ofiara przez dzikiego zwierza. Spoglądał na nią z wyższością. Jeszcze do niedawna każda cząstka jej ciała i duszy była jego własnością, należała do niego, była mu poddana, ale pozostawił jej cień prozaicznej autonomii. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, jak na nią wpływał, działał i jaką miał władzę. Pragnęła go. Nawet teraz mógł dostrzec to w jej oczach i choć zaciskała buntowniczo wargi, broniąc się przed nim – to były zaledwie pozory. Jednak nie to go w tej chwili interesowało.
Nawet nie walczyła, kiedy miał ją już w swoim uścisku, ale musiał przygotować się na jej cios, który mogła zadać w najmniej spodziewanej chwili. Była w końcu nieprzewidywalna, chociaż na jego szczęście, nie zawsze potrafiła wykorzystywać swoje zdolności.
– No ale tu jesteś.
Nie interesowała go wymiana zdań, kiedy przyciskał ją do ściany. Krew kusiła i jego kły były coraz bliżej jej łabędziej szyi. I nagle zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Chociaż miał być czujny, uważny, znał przecież każdą jej sztuczkę i moc, to ta krew… kusiła, nęciła, była wyjątkowo, a on był wyjątkowo łakomy. Jedną ręką chwycił ją za krtań i wciąż wbijał w ścianę, w której zrobiło się wklęśnięcie podobne posturą do wampirzycy… Drugą chwycił mocno tę dłoń zranioną i zaczął spijać krew. Delektował się smakiem, odurzał się nią i upajał. Była taka nieziemska, że zapragnął mieć ją znów wyłącznie dla siebie. Oczywiście krew. Nic innego go nie interesowało. Mógł przecież zniewolić ją, przetrzymywać i więzić. Nikt by jej tutaj nie odnalazł, nie pozwoliłby na to. I mógłby pić z niej za każdym razem, kiedy najdzie go to chore pragnienie.
Wysysał z niej krew, osłabiał ją i ucztował sobie na niej. Wreszcie mógł się oderwać od wampirzycy, bo wiedział, że jest już wystarczająco osłabiona. Powinna wiedzieć, że Dastan już dawno uzależnił się od jej magicznej krwi. Żadna krew nigdy nie będzie tak smakowała jak ta i dzięki niej czuł się niebywale silny. Miała ogromny i cenny dar, który wpadł znów w jego szpony.
– Sprowadziłaś na siebie kłopoty.
I tylko tyle. Słowa były zbędne. Podciął ją w nogach, żeby znalazła się na podłodze. Uwięził jej obie dłonie nad głową, żeby nie mogła się poruszyć. Zresztą, miała na to siły? Pozwoliła mu napić się swojej krwi, więc jej kosztem stał się silniejszy, szybszy, zwinniejszy… Drugą wolną dłonią zaczął rozrywać jej suknię, odsłaniając bieliznę. Nawet zbytnio nie przejął się, że materiał sukni już był nieco poszarpany, dokończył po prostu poprzednie dzieło, niszcząc doszczętnie materiał. Zawisł nad jej szyją, szykując się do tego, by zatopić w niej swoje kły…
Dastan nie zamierzał pozwolić wygrać Aimi w tym starciu. Musiał sprawić, aby poczuła się bezbronna, bezsilna, osaczyć ją i wówczas zyska przewagę, na której mu zależało i to za wszelką cenę. Najchętniej wrzuciłby ją tam do tego grobu, który wykopał tuż za ruderką, gdzie jeszcze do niedawna plac ten wynajmowała od niego Yvelin. Bardzo dobrze, że jego przeciwniczka powoli zaczynała zdawać sobie sprawę, że nie miała z nim żadnych szans. Zdusi i stłamsi w niej wszelkie nadzieje, a potem uwięzi. Bo czemu by nie?
Przysuwał ją zatem ku sobie. Po chwili wyczul delikatną woń przesłodkiej krwi wampirzycy. Zresztą cała była przesiąknięta tym zapachem, że tylko sprawiała, iż pragnął jednego – zatopić kły i pić tak długo, aż osuszy ją do ostatniej kropli krwi. Zasłużyła na to i żył w takim przeświadczeniu. Nie spuszczał z niej wzroku. Chciał sprawić, żeby czuła się jak osaczona ofiara przez dzikiego zwierza. Spoglądał na nią z wyższością. Jeszcze do niedawna każda cząstka jej ciała i duszy była jego własnością, należała do niego, była mu poddana, ale pozostawił jej cień prozaicznej autonomii. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, jak na nią wpływał, działał i jaką miał władzę. Pragnęła go. Nawet teraz mógł dostrzec to w jej oczach i choć zaciskała buntowniczo wargi, broniąc się przed nim – to były zaledwie pozory. Jednak nie to go w tej chwili interesowało.
Nawet nie walczyła, kiedy miał ją już w swoim uścisku, ale musiał przygotować się na jej cios, który mogła zadać w najmniej spodziewanej chwili. Była w końcu nieprzewidywalna, chociaż na jego szczęście, nie zawsze potrafiła wykorzystywać swoje zdolności.
– No ale tu jesteś.
Nie interesowała go wymiana zdań, kiedy przyciskał ją do ściany. Krew kusiła i jego kły były coraz bliżej jej łabędziej szyi. I nagle zrobiła coś, czego się nie spodziewał. Chociaż miał być czujny, uważny, znał przecież każdą jej sztuczkę i moc, to ta krew… kusiła, nęciła, była wyjątkowo, a on był wyjątkowo łakomy. Jedną ręką chwycił ją za krtań i wciąż wbijał w ścianę, w której zrobiło się wklęśnięcie podobne posturą do wampirzycy… Drugą chwycił mocno tę dłoń zranioną i zaczął spijać krew. Delektował się smakiem, odurzał się nią i upajał. Była taka nieziemska, że zapragnął mieć ją znów wyłącznie dla siebie. Oczywiście krew. Nic innego go nie interesowało. Mógł przecież zniewolić ją, przetrzymywać i więzić. Nikt by jej tutaj nie odnalazł, nie pozwoliłby na to. I mógłby pić z niej za każdym razem, kiedy najdzie go to chore pragnienie.
Wysysał z niej krew, osłabiał ją i ucztował sobie na niej. Wreszcie mógł się oderwać od wampirzycy, bo wiedział, że jest już wystarczająco osłabiona. Powinna wiedzieć, że Dastan już dawno uzależnił się od jej magicznej krwi. Żadna krew nigdy nie będzie tak smakowała jak ta i dzięki niej czuł się niebywale silny. Miała ogromny i cenny dar, który wpadł znów w jego szpony.
– Sprowadziłaś na siebie kłopoty.
I tylko tyle. Słowa były zbędne. Podciął ją w nogach, żeby znalazła się na podłodze. Uwięził jej obie dłonie nad głową, żeby nie mogła się poruszyć. Zresztą, miała na to siły? Pozwoliła mu napić się swojej krwi, więc jej kosztem stał się silniejszy, szybszy, zwinniejszy… Drugą wolną dłonią zaczął rozrywać jej suknię, odsłaniając bieliznę. Nawet zbytnio nie przejął się, że materiał sukni już był nieco poszarpany, dokończył po prostu poprzednie dzieło, niszcząc doszczętnie materiał. Zawisł nad jej szyją, szykując się do tego, by zatopić w niej swoje kły…
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Nie mogła spodziewać się niczego innego. Zasłużyła na obojętność z jego strony i była tego całkowicie świadoma. To tak typowo po Dastanowemu, wkuriwć się na maksa i potem nic więcej nie czuć. Biedak, na pewno na zdrowie mu to nie wyjdzie. Melka na przykład w ty momencie nie potrafiła tłamsić emocji w sobie. Obecnie miała jedynie ochotę płakać i wrzeszczeć, najlepiej na raz. Ciekawe, na którą wersję trafił dziś Dast? Za pewne na obydwie, bo bez krzyków i łez całe to spotkanie się nie obejdzie, już mógł być tego pewny.
Jedną rzecz trzeba było mu przyznać. Wtedy rzeczywiście byli na to wszystko za młodzi i zbyt nieodpowiedzialni. Tak poważny związek, który miał zadecydować o połączeniu dwóch wielkich, wampirzych rodów był pochopną decyzją i niestety teraz musieli znosić jego konsekwencje. Ciąża może rzeczywiście była niechciana, jednak Melka przyzwyczaiła się już do myśli zostania mamą. Poczęła wszelkie przygotowania, zaczęła wybierać ubranka, zabawki. Sam fakt, że coś straciła był dla niej niedopuszczalny. Obojętnie jaka była przyczyna lub co zostało jej zabrane. Nawet sama natura nie miała prawa ruszać jej własności. Niestety stało się inaczej, jej ciało nie było w y s t a r c z a j ą c e, było za słabe do utrzymania fasolki przy życiu. Nikt nie miał prawa wiedzieć o tej słabości, nawet sam Dastan. Przecież każdy widział, że Aimi była chodzącym ideałem, prawda?
Tym razem był dla niej bardziej brutalny i bezwzględny niż kiedyś. Nie winiła go za to, miał takie prawo. Wszystkie przeszkody, jakie dla niej zaplanował, znosiła z uniesioną do góry głową. Ból nie był w stanie przezwyciężyć z dumą. Gdzieś w głębi czuła, że Dastan nie byłby w stanie ją skrzywdzić, nie tak na prawdę i to dodawało jej sił. Postawiła wszystko na jedną, głupią kartę, w którą ślepo wierzyła. Jeśli darzył ją tymi samymi uczuciami, jakie ona wciąż posiadała wobec niego, była bezpieczna. Szanse były niestety marne i z każdą chwilą zaczynała wątpić w swoje decyzje. Trzeba było uciekać póki jeszcze mogła. Teraz było już na to za późno, zresztą nie mogła wyjść na tchórza, prawda?
- Ja tutaj jestem, ty mogłeś nie przychodzić.
Warknęła niby obojętnie, zaciśnięta w jego potrzasku. Nigdy nie wiedziała kiedy się poddać. Przecież nie planowała tego spotkania, trzeba było zwalić winę na kogoś innego, jak zawsze zresztą. Obojętnie w jak beznadziejnej sytuacji się znajdowała, zachowanie pozorów było najważniejsze. Nie umiała sobie odpuścić aroganckich odzywek, nawet jeśli mogła przypłacić je własnym życiem.
Następny jej ruch miał na celu wykorzystać jego słabość, jakim było pragnienie krwi, zwłaszcza tej krwi. Oczywiście plan był niezły, chociaż niezbyt przemyślany. Tak jak się spodziewała, Dastan zabrał się do spijania nieziemskiej posoki, co tylko dawało jej chorą satysfakcję. Była zadowolona, że tak na niego działała. No może nie ona sama, a jej krew. W tym momencie było jej to obojętne. Dopiero kiedy zaczęła opadać z sił, a jego uścisk stawał się coraz silniejszy zdała sobie sprawę, że nie było ratunku.
- Twoje towarzystwo zawsze oznacza kłopoty. Wciąż jesteś tak samo zachłanny.
Dodała nie bojąc się konsekwencji. Patrzyła tylko zafascynowana jak babrał się w jej własnej krwi. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Wiedziała, że jej krew była specjalna, jednak lodówką do jej przechowywania zostawać nie miała zamiaru. Nie po to ledwo uciekła z jednej pułapki, żeby wpaść w następną.
Wszystko działo się tak szybko. Wiedziała, że Dastan będzie ją karał, jednak następnych zdarzeń w ogóle nie przewidziała. Przygwożdżona do ziemi warknęła z niezadowolenia. Kiedy dobrał się do jej sukienki zesztywniała, ogarnięta paniką. To nie tak, że go nie chciała. Nikt nie działał na nią w tak pobudzający sposób jak Dastan, jednak nie chciała pozostać bierna i bezbronna. Nie miała zamiaru być poniżona, skazana na jego łaskę. Momentalnie zaczęła się szarpać, drapać i wiercić.
- Nie masz prawa!
Wrzasnęła na niego, próbując go odepchnąć. Może i jej ręce były uwięzione, jednak nie przeszkodziło to w kopaniu, najlepiej krocza. Koniec końców i tak była za słaba.
Jedną rzecz trzeba było mu przyznać. Wtedy rzeczywiście byli na to wszystko za młodzi i zbyt nieodpowiedzialni. Tak poważny związek, który miał zadecydować o połączeniu dwóch wielkich, wampirzych rodów był pochopną decyzją i niestety teraz musieli znosić jego konsekwencje. Ciąża może rzeczywiście była niechciana, jednak Melka przyzwyczaiła się już do myśli zostania mamą. Poczęła wszelkie przygotowania, zaczęła wybierać ubranka, zabawki. Sam fakt, że coś straciła był dla niej niedopuszczalny. Obojętnie jaka była przyczyna lub co zostało jej zabrane. Nawet sama natura nie miała prawa ruszać jej własności. Niestety stało się inaczej, jej ciało nie było w y s t a r c z a j ą c e, było za słabe do utrzymania fasolki przy życiu. Nikt nie miał prawa wiedzieć o tej słabości, nawet sam Dastan. Przecież każdy widział, że Aimi była chodzącym ideałem, prawda?
Tym razem był dla niej bardziej brutalny i bezwzględny niż kiedyś. Nie winiła go za to, miał takie prawo. Wszystkie przeszkody, jakie dla niej zaplanował, znosiła z uniesioną do góry głową. Ból nie był w stanie przezwyciężyć z dumą. Gdzieś w głębi czuła, że Dastan nie byłby w stanie ją skrzywdzić, nie tak na prawdę i to dodawało jej sił. Postawiła wszystko na jedną, głupią kartę, w którą ślepo wierzyła. Jeśli darzył ją tymi samymi uczuciami, jakie ona wciąż posiadała wobec niego, była bezpieczna. Szanse były niestety marne i z każdą chwilą zaczynała wątpić w swoje decyzje. Trzeba było uciekać póki jeszcze mogła. Teraz było już na to za późno, zresztą nie mogła wyjść na tchórza, prawda?
- Ja tutaj jestem, ty mogłeś nie przychodzić.
Warknęła niby obojętnie, zaciśnięta w jego potrzasku. Nigdy nie wiedziała kiedy się poddać. Przecież nie planowała tego spotkania, trzeba było zwalić winę na kogoś innego, jak zawsze zresztą. Obojętnie w jak beznadziejnej sytuacji się znajdowała, zachowanie pozorów było najważniejsze. Nie umiała sobie odpuścić aroganckich odzywek, nawet jeśli mogła przypłacić je własnym życiem.
Następny jej ruch miał na celu wykorzystać jego słabość, jakim było pragnienie krwi, zwłaszcza tej krwi. Oczywiście plan był niezły, chociaż niezbyt przemyślany. Tak jak się spodziewała, Dastan zabrał się do spijania nieziemskiej posoki, co tylko dawało jej chorą satysfakcję. Była zadowolona, że tak na niego działała. No może nie ona sama, a jej krew. W tym momencie było jej to obojętne. Dopiero kiedy zaczęła opadać z sił, a jego uścisk stawał się coraz silniejszy zdała sobie sprawę, że nie było ratunku.
- Twoje towarzystwo zawsze oznacza kłopoty. Wciąż jesteś tak samo zachłanny.
Dodała nie bojąc się konsekwencji. Patrzyła tylko zafascynowana jak babrał się w jej własnej krwi. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Wiedziała, że jej krew była specjalna, jednak lodówką do jej przechowywania zostawać nie miała zamiaru. Nie po to ledwo uciekła z jednej pułapki, żeby wpaść w następną.
Wszystko działo się tak szybko. Wiedziała, że Dastan będzie ją karał, jednak następnych zdarzeń w ogóle nie przewidziała. Przygwożdżona do ziemi warknęła z niezadowolenia. Kiedy dobrał się do jej sukienki zesztywniała, ogarnięta paniką. To nie tak, że go nie chciała. Nikt nie działał na nią w tak pobudzający sposób jak Dastan, jednak nie chciała pozostać bierna i bezbronna. Nie miała zamiaru być poniżona, skazana na jego łaskę. Momentalnie zaczęła się szarpać, drapać i wiercić.
- Nie masz prawa!
Wrzasnęła na niego, próbując go odepchnąć. Może i jej ręce były uwięzione, jednak nie przeszkodziło to w kopaniu, najlepiej krocza. Koniec końców i tak była za słaba.
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Dastana nie interesowało już dlaczego go zostawiła – czy z powodu poronienia czy jakiejś innej pierdoły. Nie chciał tego dziecka, ale wówczas żył w przeświadczeniu, że nie miał prawa zmusić dziewczyny do usunięcia bachora z jej łona. Nie chciał się nią z nikim dzielić, a zwłaszcza z jakimś smarkiem, który zająłby cały czas wampirzycy. Nie mógł jednak zostawić jej samej z brzuchem ze względu na to, jak wampiry mogłyby zacząć odbierać ród jego ojca. Na pewno nie stawiałoby ich to w dobrym świetle, a Dastan też wówczas nie chciał zbytnio sprzeciwiać się ojcu. Teraz pewnie byłoby mu to po prostu obojętne.
A czego się spodziewała? Kwiatów, pudełka czekoladek i błagania, proszenia jak zbity pies o to, by do niego łaskawie powróciła? Niedorzeczność! Miał swoją dumę i jak sama zauważyła – wzgardziła nią. A mężczyzna stawał się tym gorszy, im bardziej ucierpiała jego duma. Dobrze, że zdawała sobie z tego sprawę i miała to na uwadze. Mogła też przemyśleć to wcześniej. Ale przecież Aimi była idealna pod każdym względem i nie zastanawiała się nad konsekwencjami. Zupełnie, jakby akurat ją one nie dotyczyły. Na dodatek święcie wierzyła, że nie byłby zdolny skrzywdzić jej. W łatwy sposób mógł jej udowodnić, jak bardzo się myli.
– To mój teren. Jesteś u mnie. Nieproszona.
Podkreślił ponownie. Może powinien wbić jeszcze tabliczkę z informacją kto jest właścicielem i że ta wampirzyca ma kategoryczny zakaz wstępu.
Plan wydawałby się niezły, ale był bezsensowny. Powinna zdawać sobie sprawę, że jej krew jest kusząca na tyle, że każdy chciałby znaleźć się w jej posiadaniu, zawładnąć nad nią i posiąść na własność. Na dodatek dodawała sił, więc tym cenniejsza była. Jakże głupio się zachowała, prowokując Dastana tym zapachem i smakiem. Mogła się cieszyć, że nie wysuszył jej do ostatniej kropelki.
– Dała mi sił, a Ciebie osłabiła. Stałaś się słabsza, bezsilna. Bezużyteczna.
Była tylko workiem na krew, która płynęła w jej żyłach. To była posoka życia i nic dziwnego, że pragnął jej każdy wampir, niezależnie od statusu krwi.
Dostrzegł panikę w jej oczach. Wiedział, że może była twardą, nieustępliwą osobą, jednak kobiety ze swej natury bały się kilku rzeczy. Gwałt na pewno był jedną z nich.
– Ty też nie przejmowałaś się tym, do czego nie miałaś prawa.
Pozbyła się dziecka, zostawiła go bez słowa, a to wszystko przekreśliło to, co ich niegdyś łączyło. Ale to nie miało żadnego znaczenia. Skoro już znalazła się tutaj, nawet przypadkiem, to czemu nie pokazać jej, gdzie było teraz jej miejsce?
Zaraz zaczęła z nim walczyć – usiłowała go kopać, gryźć, drapać. Udało jej się drasnąć go w twarz, więc miał pięć szram po jej pazurach na policzku. Nie przejmował się tym, jedynie zagroził jej kłami i ostrzegł, żeby dla własnego bezpieczeństwa tego nie robiła. Dopóki go nie kopnęła, pewnie obyłoby się bez większych ofiar, ale kiedy otrzymał niezłego kopniaka w okolicach klejnotów, to nie zamierzał dłużej pobłażać wampirzycy. Zamierzał uderzyć ją w twarz, dość mocno, byle przestała się wierzgać, rzucać, ale pozostawała nadal przytomna. W końcu co to by była za przyjemność, gdyby dziewczyna straciła przytomność? Żadna. Jeśli to tylko się powierzy, zamierzał dobrać się do jej majtek. Dokładniej mówiąc – rozerwać je.
– Jeszcze nie wiesz, do czego mam prawo.
Nadal będzie tak stawiać mu opór? Czy wreszcie się podda, a Dastan po prostu jak najzwyczajniej w świecie ją wykorzysta… Bo czemu by nie.
A czego się spodziewała? Kwiatów, pudełka czekoladek i błagania, proszenia jak zbity pies o to, by do niego łaskawie powróciła? Niedorzeczność! Miał swoją dumę i jak sama zauważyła – wzgardziła nią. A mężczyzna stawał się tym gorszy, im bardziej ucierpiała jego duma. Dobrze, że zdawała sobie z tego sprawę i miała to na uwadze. Mogła też przemyśleć to wcześniej. Ale przecież Aimi była idealna pod każdym względem i nie zastanawiała się nad konsekwencjami. Zupełnie, jakby akurat ją one nie dotyczyły. Na dodatek święcie wierzyła, że nie byłby zdolny skrzywdzić jej. W łatwy sposób mógł jej udowodnić, jak bardzo się myli.
– To mój teren. Jesteś u mnie. Nieproszona.
Podkreślił ponownie. Może powinien wbić jeszcze tabliczkę z informacją kto jest właścicielem i że ta wampirzyca ma kategoryczny zakaz wstępu.
Plan wydawałby się niezły, ale był bezsensowny. Powinna zdawać sobie sprawę, że jej krew jest kusząca na tyle, że każdy chciałby znaleźć się w jej posiadaniu, zawładnąć nad nią i posiąść na własność. Na dodatek dodawała sił, więc tym cenniejsza była. Jakże głupio się zachowała, prowokując Dastana tym zapachem i smakiem. Mogła się cieszyć, że nie wysuszył jej do ostatniej kropelki.
– Dała mi sił, a Ciebie osłabiła. Stałaś się słabsza, bezsilna. Bezużyteczna.
Była tylko workiem na krew, która płynęła w jej żyłach. To była posoka życia i nic dziwnego, że pragnął jej każdy wampir, niezależnie od statusu krwi.
Dostrzegł panikę w jej oczach. Wiedział, że może była twardą, nieustępliwą osobą, jednak kobiety ze swej natury bały się kilku rzeczy. Gwałt na pewno był jedną z nich.
– Ty też nie przejmowałaś się tym, do czego nie miałaś prawa.
Pozbyła się dziecka, zostawiła go bez słowa, a to wszystko przekreśliło to, co ich niegdyś łączyło. Ale to nie miało żadnego znaczenia. Skoro już znalazła się tutaj, nawet przypadkiem, to czemu nie pokazać jej, gdzie było teraz jej miejsce?
Zaraz zaczęła z nim walczyć – usiłowała go kopać, gryźć, drapać. Udało jej się drasnąć go w twarz, więc miał pięć szram po jej pazurach na policzku. Nie przejmował się tym, jedynie zagroził jej kłami i ostrzegł, żeby dla własnego bezpieczeństwa tego nie robiła. Dopóki go nie kopnęła, pewnie obyłoby się bez większych ofiar, ale kiedy otrzymał niezłego kopniaka w okolicach klejnotów, to nie zamierzał dłużej pobłażać wampirzycy. Zamierzał uderzyć ją w twarz, dość mocno, byle przestała się wierzgać, rzucać, ale pozostawała nadal przytomna. W końcu co to by była za przyjemność, gdyby dziewczyna straciła przytomność? Żadna. Jeśli to tylko się powierzy, zamierzał dobrać się do jej majtek. Dokładniej mówiąc – rozerwać je.
– Jeszcze nie wiesz, do czego mam prawo.
Nadal będzie tak stawiać mu opór? Czy wreszcie się podda, a Dastan po prostu jak najzwyczajniej w świecie ją wykorzysta… Bo czemu by nie.
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Tak na prawdę lubiła go prowokować. Sama myśl o tym, ze mógłby, chociażby nieświadomie, zrobić coś co ona zaplanowała sprawiała jej przyjemność. Konsekwencje nie miały znaczenia. Obojętnie w jak beznadziejnej sytuacji się znajdowała, liczył się tylko ten dreszczyk emocji towarzyszący jej interakcjom z Dastanem. Tak więc dostała to co chciała. Dotychczas zawsze udawało jej się wyjść z tego płazem, jednak czy aby nie przeliczyła się tym razem? Za pewne, mimo wszystko już nie mogła zawrócić, więc brnęła przez bagno, które sama sobie zgotowała. Nie była z siebie dumna, chociaż w życiu by się do tego nie przyznała. Każda improwizacja miała wyglądać jak starannie przemyślany plan, przynajmniej w jej oczach. Zachowanie pozorów było przecież dla niej takie ważne.
Więc jej niecny plan zakończył się fiaskiem, no trudno. Bycie w sytuacji bez wyjścia nie było przecież jej obce, na szczęście zawsze pojawiał się ktoś, kto mógłby uratować jej zgrabny tyłek. Zazwyczaj był to Dastan, a kto to będzie teraz? Wiedziała, że nikt. Nie zasłużyła na ratunek tak samo, jak nie zasłużyła na litość. Tym razem nie było jej dane wymiganie się od konsekwencji. Mimo wszystko ani na sekundę nie żałowała tego spotkania, tylko dlaczego? Nie była w stanie odpowiedzieć.
- Słaba, ale nie bezużyteczna. Mówisz o tej krwi jak wszyscy inni.
Skwitowała tylko, dając mu oczywiście znać jak bardzo się zawiodła. Wielu pożądało jej krwi w taki sam sposób jak on. Chcieli mieć ją tylko dla siebie, pić kiedykolwiek im się podobało. Nie obchodził ich los samej wampirzycy. Chyba wolała, żeby zwyczajnie wypił ją całą, niż patrzył na nią tymi, tak dobrze znanymi, piwnymi oczami i widział nie ją, Aimi, ale wyłącznie jej krew. Chciała być dla niego kimś ważnym i wyjątkowym, chciała żeby patrzył na nią tak jak kiedyś. Wiedziała, że to niemożliwe, ale nie dopuszczała do siebie tej myśli, że przeszłość była już stracona. Jej świat zatrzymał się w tamtym momencie i wspomnienia nie pozwalały jej iść do przodu. Dla niego może i był to już dawno zamknięty rozdział, dla niej rany wciąż były otwarte.
Grała twardą i niezłomną, jednak Dastan znał ją może i nawet za dobrze. Intymne sytuacje wprawiały ją w zakłopotanie, a niemoc niemal w rozpacz. Dlatego też walczyła z jego dotykiem dzielnie jak lwica. Zadrapanie na jego twarzy było dla niej triumfem, a kopniak w klejnoty tylko dodał jej złudnych nadziei, że miała z nim jakieś szanse. Dastan jednak szybko rozwiał jej wątpliwości. Mocne uderzenie w twarz przywróciło ją do rzeczywistości, niczym lodowaty prysznic. Najpierw usłyszała tylko trzask, a jej głowa odskoczyła na bok niczym piłka do pingponga. Fala gorąca rozlała się po jej policzku, a piekący ból przyszedł na sam koniec. Momentalnie zesztywniała. Aimi nie należała do płaczliwych kobiet, dlatego też nie zdała sobie sprawy, kiedy łzy upokorzenia zaczęły spływać po jej policzkach. Nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby pokazać przy Dastanie taką wielką słabość, nie w tym momencie.
- Dziecko było martwe.
Wyszeptała, bardziej do siebie niż do niego. Nie spodziewała się, że go to obchodziło, więc przeciwnie zaczynała rozumieć, że jej los i los fasolki były mu już obojętne. Nie winiła go za to. Mimo wszystko w tym beznadziejnym momencie poczuła, że powinien wiedzieć. Może i było to niechciane dziecko, ale Melka skrycie pragnęła zostać mamą, chociaż od tamtego incydentu minęłu już wiele lar. Tym czasem ostatnia jejmajtkowa bariera została rozerwana. Przełknęła jakoś swoją dumę i nie zamierzała być b e z u ż y t e c z n a, jak sam ją nazwał. Może i była skazana na jego łaskę, jednak nie chciała być brana siłą. Nie chciała dać mu satysfakcji, że mógł zrobić z nią co chciał nawet bez jej przyzwolenia. Postanowiła odmienić swój los. I zamiast walczyć do końca i przegrać, zamierzała sama pozwolić mu na to co chciał zrobić. Była wściekła, a jej twarz wyrażała czystą złość, kiedy jej trzęsąca się dłoń zabrała się za odpinanie jego rozporka. Przecież w taki sposób nie można było nazwać tego gwałtem, prawda? Przynajmniej w jej mniemaniu. Chociaż jego dotyk, nie ważne jak brutalny, działał na nią pobudzająco. Ah ten Dastan.
Więc jej niecny plan zakończył się fiaskiem, no trudno. Bycie w sytuacji bez wyjścia nie było przecież jej obce, na szczęście zawsze pojawiał się ktoś, kto mógłby uratować jej zgrabny tyłek. Zazwyczaj był to Dastan, a kto to będzie teraz? Wiedziała, że nikt. Nie zasłużyła na ratunek tak samo, jak nie zasłużyła na litość. Tym razem nie było jej dane wymiganie się od konsekwencji. Mimo wszystko ani na sekundę nie żałowała tego spotkania, tylko dlaczego? Nie była w stanie odpowiedzieć.
- Słaba, ale nie bezużyteczna. Mówisz o tej krwi jak wszyscy inni.
Skwitowała tylko, dając mu oczywiście znać jak bardzo się zawiodła. Wielu pożądało jej krwi w taki sam sposób jak on. Chcieli mieć ją tylko dla siebie, pić kiedykolwiek im się podobało. Nie obchodził ich los samej wampirzycy. Chyba wolała, żeby zwyczajnie wypił ją całą, niż patrzył na nią tymi, tak dobrze znanymi, piwnymi oczami i widział nie ją, Aimi, ale wyłącznie jej krew. Chciała być dla niego kimś ważnym i wyjątkowym, chciała żeby patrzył na nią tak jak kiedyś. Wiedziała, że to niemożliwe, ale nie dopuszczała do siebie tej myśli, że przeszłość była już stracona. Jej świat zatrzymał się w tamtym momencie i wspomnienia nie pozwalały jej iść do przodu. Dla niego może i był to już dawno zamknięty rozdział, dla niej rany wciąż były otwarte.
Grała twardą i niezłomną, jednak Dastan znał ją może i nawet za dobrze. Intymne sytuacje wprawiały ją w zakłopotanie, a niemoc niemal w rozpacz. Dlatego też walczyła z jego dotykiem dzielnie jak lwica. Zadrapanie na jego twarzy było dla niej triumfem, a kopniak w klejnoty tylko dodał jej złudnych nadziei, że miała z nim jakieś szanse. Dastan jednak szybko rozwiał jej wątpliwości. Mocne uderzenie w twarz przywróciło ją do rzeczywistości, niczym lodowaty prysznic. Najpierw usłyszała tylko trzask, a jej głowa odskoczyła na bok niczym piłka do pingponga. Fala gorąca rozlała się po jej policzku, a piekący ból przyszedł na sam koniec. Momentalnie zesztywniała. Aimi nie należała do płaczliwych kobiet, dlatego też nie zdała sobie sprawy, kiedy łzy upokorzenia zaczęły spływać po jej policzkach. Nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby pokazać przy Dastanie taką wielką słabość, nie w tym momencie.
- Dziecko było martwe.
Wyszeptała, bardziej do siebie niż do niego. Nie spodziewała się, że go to obchodziło, więc przeciwnie zaczynała rozumieć, że jej los i los fasolki były mu już obojętne. Nie winiła go za to. Mimo wszystko w tym beznadziejnym momencie poczuła, że powinien wiedzieć. Może i było to niechciane dziecko, ale Melka skrycie pragnęła zostać mamą, chociaż od tamtego incydentu minęłu już wiele lar. Tym czasem ostatnia jej
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Chyba nie myślała, że ktokolwiek pojawi się na tym kompletnym zadupiu, żeby ją uratować? Czy ktokolwiek w ogóle wiedział, że była poza domem i zamierzała po prostu się zabawić, tak jak zawsze? Czy ktokolwiek wiedział, że mogła trafić akurat w to miejsce i zabawić tu nieco dłużej i to nie z własnej woli? Wątpił w to szczerze, ale potem odpowiednio zajmie się jej telefonem, żeby nikt jej nie namierzył i zatrze za nią wszelkie ślady. Dopóki śnieg albo deszcze nie zacznie padać, ślady krwi tak szybko nie znikną, a raczej dość obficie krwawiła.
– A jak mam mówić? Daje siłę i jest uzależniająca, Ty jedynie istniejesz jako pojemnik, którą ją na bieżąco tworzy i filtruje.
Wzruszył ramionami. Sądziła, że naprawdę była tak ważna, że ktoś inny będzie jej potrzebował czy pragnął z innego powodu niż ta krew? Może i pochodziła z dość ważnego rodu i coś sobą prezentowała, no ale sama w sobie była przeciętna. Ot, taka sobie brunetka, która uwielbia jedynie ostro się pieprzyć i przepierdalać majątek na durne zakupy w głupich centrach handlowych. Zniżając się swym zachowaniem do przeciętnej pustej, ludzkiej panienki.
– Myślisz, że po co chciałem się żenić z Tobą? Wiesz, że jestem uzależniony od krwi i nie potrafię kontrolować swojego głodu. A posiadanie Cię na co dzień ułatwiłoby mi życie. Twoja krew sprawiłaby, że stałbym się silniejszy. Wówczas wydawało mi się, że to najlepszy sposób. Ale teraz…
Urwał i oblizał zachłannie swoje obnażone kły. Nie spuszczał z niej spojrzenia. Chciał, by myślała i odczuła, że ma ją za nic. Czy mówił prawdę czy kłamał? Odpowiedź znał jedynie on i na pewno nie zamierzał dzielić się nią z Aimi. Niech sobie myśli, co chce, jemu już na niczym nie zależało, jeśli chodzi o jej osobę. Już nigdy nie stanie się dla niego kimś ważnym i wyjątkowym – były to płytkie frazesy, tak bardzo mu obce. Jedyne na co miał teraz ochotę, to pokazać, gdzie jej miejsce i kim się dla niego stała. W jego mniemaniu była już nikim.
Nie nienawidził, kiedy kobiety płakały. Nie znosił, kiedy w taki sposób pokazywały swoją słabość, jakby chciały wymusić na mężczyznach. Patrzył więc na jej łzy z odrazą, w ogóle nie rozumiejąc, jak mogła się poryczeć w jego obecności. Faktycznie, ostro jej przyłożył w twarz, miała aż czerwony odcisk na policzku, który powoli znikał. Zapomniał już, że wbrew pozorom Mel była delikatna i wrażliwa na wszystko. Choć tak usilnie chciała sprawiać wrażenie, że jest silna i twarda, odporna dosłownie na wszystko.
– No, no, Aimi okazała się być słabą osobą, która nie potrafiła nawet utrzymać dziecka przy życia. Tak mało… idealna.
Wiedział, że bardzo ją to zaboli. Najbardziej fakt, że mówił obojętnie o martwym dziecku, którego nie potrafiła urodzić. Bo cóż miał powiedzieć? To nie była już jej sprawa. Odeszła od niego, dziecka nie było, więc nie musiał się z nią żenić. Nie był w stosunku do niej dłużny. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Nie przeszkadzało mu jej wyznanie w tym, aby pozbyć się majtek wampirzycy. Były na tę chwile zbędne. Uniósł nieco brwi, kiedy dłonie Melki powędrowały do jego rozporka. Przestała stawiać mu opór i chciała wziąć sprawy w swoje ręce. Pozwolił jej na to, niech myśli, że nie zamierzał jej skrzywdzić, ale wiedział doskonale, co mógł jej zrobić, aby bolało. Chyba nie myślała, że sprawi jej przyjemność. Jak kiedyś. Ilekroć się pieprzyli, zawsze starał się myśleć i o niej, żeby mogła zaznać nieco więcej niż tylko spermy i paru posuwistych ruchów.
Dastan kucał przed nagą Melką, pozwalając jej na to, by jego spodnie i bokserki nieco opadły z tyłka. Nie zamierzał jednak się rozbierać. To nie miał być stosunek tylko gwałt, którego zamierzał dokonać w akcie zemsty.
– Lubisz to, nie?
Wiedział, co ją podnieca. Dlatego chwycił ją za nadgarstki i po chwili leżała brzuchem na lodowatej, brudnej posadzce.
– Chyba nie myślałaś, że Cię przelecę jak zawsze?
– A jak mam mówić? Daje siłę i jest uzależniająca, Ty jedynie istniejesz jako pojemnik, którą ją na bieżąco tworzy i filtruje.
Wzruszył ramionami. Sądziła, że naprawdę była tak ważna, że ktoś inny będzie jej potrzebował czy pragnął z innego powodu niż ta krew? Może i pochodziła z dość ważnego rodu i coś sobą prezentowała, no ale sama w sobie była przeciętna. Ot, taka sobie brunetka, która uwielbia jedynie ostro się pieprzyć i przepierdalać majątek na durne zakupy w głupich centrach handlowych. Zniżając się swym zachowaniem do przeciętnej pustej, ludzkiej panienki.
– Myślisz, że po co chciałem się żenić z Tobą? Wiesz, że jestem uzależniony od krwi i nie potrafię kontrolować swojego głodu. A posiadanie Cię na co dzień ułatwiłoby mi życie. Twoja krew sprawiłaby, że stałbym się silniejszy. Wówczas wydawało mi się, że to najlepszy sposób. Ale teraz…
Urwał i oblizał zachłannie swoje obnażone kły. Nie spuszczał z niej spojrzenia. Chciał, by myślała i odczuła, że ma ją za nic. Czy mówił prawdę czy kłamał? Odpowiedź znał jedynie on i na pewno nie zamierzał dzielić się nią z Aimi. Niech sobie myśli, co chce, jemu już na niczym nie zależało, jeśli chodzi o jej osobę. Już nigdy nie stanie się dla niego kimś ważnym i wyjątkowym – były to płytkie frazesy, tak bardzo mu obce. Jedyne na co miał teraz ochotę, to pokazać, gdzie jej miejsce i kim się dla niego stała. W jego mniemaniu była już nikim.
Nie nienawidził, kiedy kobiety płakały. Nie znosił, kiedy w taki sposób pokazywały swoją słabość, jakby chciały wymusić na mężczyznach. Patrzył więc na jej łzy z odrazą, w ogóle nie rozumiejąc, jak mogła się poryczeć w jego obecności. Faktycznie, ostro jej przyłożył w twarz, miała aż czerwony odcisk na policzku, który powoli znikał. Zapomniał już, że wbrew pozorom Mel była delikatna i wrażliwa na wszystko. Choć tak usilnie chciała sprawiać wrażenie, że jest silna i twarda, odporna dosłownie na wszystko.
– No, no, Aimi okazała się być słabą osobą, która nie potrafiła nawet utrzymać dziecka przy życia. Tak mało… idealna.
Wiedział, że bardzo ją to zaboli. Najbardziej fakt, że mówił obojętnie o martwym dziecku, którego nie potrafiła urodzić. Bo cóż miał powiedzieć? To nie była już jej sprawa. Odeszła od niego, dziecka nie było, więc nie musiał się z nią żenić. Nie był w stosunku do niej dłużny. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Nie przeszkadzało mu jej wyznanie w tym, aby pozbyć się majtek wampirzycy. Były na tę chwile zbędne. Uniósł nieco brwi, kiedy dłonie Melki powędrowały do jego rozporka. Przestała stawiać mu opór i chciała wziąć sprawy w swoje ręce. Pozwolił jej na to, niech myśli, że nie zamierzał jej skrzywdzić, ale wiedział doskonale, co mógł jej zrobić, aby bolało. Chyba nie myślała, że sprawi jej przyjemność. Jak kiedyś. Ilekroć się pieprzyli, zawsze starał się myśleć i o niej, żeby mogła zaznać nieco więcej niż tylko spermy i paru posuwistych ruchów.
Dastan kucał przed nagą Melką, pozwalając jej na to, by jego spodnie i bokserki nieco opadły z tyłka. Nie zamierzał jednak się rozbierać. To nie miał być stosunek tylko gwałt, którego zamierzał dokonać w akcie zemsty.
– Lubisz to, nie?
Wiedział, co ją podnieca. Dlatego chwycił ją za nadgarstki i po chwili leżała brzuchem na lodowatej, brudnej posadzce.
– Chyba nie myślałaś, że Cię przelecę jak zawsze?
- Spoiler:
- Wampirzyca nie była jakoś specjalnie przygotowana. Poddała się jego woli, chcąc odwrócić to na jej korzyść, ale Dastan to przewidział. Oboje przecież wiedzieli, co ich kręci i podnieca. Wiedział, że nadal go pragnęła, bo w końcu uległa i sama dobrała się do jego spodni. Jednak sama nie zdążyła się jeszcze odpowiednio pobudzić, nie była mokra. Zresztą nie bardzo interesowała go w tej chwili jej kobiecość. Zamierzał zaatakować jej tyłek – tak, dokładnie i dosłownie. Seks analny bez żadnego wcześniejszego przygotowania czy nawilżenia był bardzo nieprzyjemny. Ale blondasowi właśnie o to chodziło. Pochylił się nad wampirzycą, przytrzymując jej nadgarstki i przykuwając je swoim uściskiem do podłoża. Bez dalszych pierdół i zerowej gry wstępnej, za którą tak szalały kobiety – Dastan wszedł w jej tyłek… Poruszał się dość szybko, więc mogła poczuć każdy jego posuwisty, mocny i głęboki ruch. Nie był w ogóle delikatny. Chciał po prostu sprawić, żeby cierpiała i odczuwała ból. Chciał ją poniżyć. Zgwałcić. Naznaczyć.
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Bycie zdaną na samą siebie i nikogo innego było trudniejsze niż jej się uprzednio wydawało. Zazwyczaj przecież grała w roli księżniczki w opałach, tym razem jednak książę na białym rumaku był nieobecny. Z początku spodziewała się, ze jakoś to będzie. Przecież nie była całkowicie bezbronna, a z każdej sytuacji istniało jakieś wyjście. Niestety tym razem nadszedł czas, żeby wreszcie przekonała się na własnej skórze jak to jest radzić sobie samemu. Jak? Chujowo. Oczywiście w ogóle sobie nie poradziła, czego zresztą można było się spodziewać, zważając chociażby na jej umiejętności walki. Dochodził do tego jeszcze fakt, w jakim stanie znajdowała się przed tym całym spotkaniem. Przegrała jeszcze przed rozpoczęciem całej zabawy. Był to jej pierwszy raz, kiedy rzeczywiście było jej dane zmierzyć się z konsekwencjami. Jak sobie poradzi?
Wszyscy wkoło postrzegali jej krew jako dar. Była idealna pod każdym względem. Smakowała cudownie, wręcz uzależniająco, do tego jej zdolności nie miały porównania z żadną inną krwią. Działała na wampiry jak i na ludzi. Była po prostu wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Niestety dla Melki była najzwyklejszym przekleństwem. Nic jej nie dodawała, jedynie zabierała. Bezużyteczna dla swojej właścicielki. Może miałaby sens, gdyby Aimi zależało na ratowaniu i pomaganiu innym, co było przecież bezsensowne. Jej krew była jak magnez na wampiry, przez co sama wampirzyca traciła na wartości. Pożądali tego boskiego posocza, a nie jej. Chociaż nie przyznała się do tego, sposób w jaki postrzegano ją jako zwykłą lodówkę bardzo ją wkurwiał. Niby traktowała swoją 'zdolność' jako atut, chociaż tak na prawdę była z niego wielce niezadowolona. Dumnie przełknęła fakt, że Dastan był z nią tylko dla krwi. W tym momencie nie miało to już znaczenia. Co było między nimi zostało zakopane dawno temu, Dast nie pozwalał jej o tym zapomnieć. Jego słowa bolały, jednak nie były dla niej aż takim zaskoczeniem. Widocznie wampir był jednym z wielu, którym tylko zależało na jej krwi. Czy mu uwierzyła? Po części tak. W takim razie całe szczęście, że nie doszło do ślubu, bo chociaż rozwody były w modzie, dzielenie sięczymkolwiek majątkiem nie wchodziło w grę. Melka nie zamierzała się dzielić niczym. Nigdy. Kropka. Z samolubności najwyraźniej się nie wyrasta.
- Całe szczęście, że to ślubu nie doszło w takim razie. Teraz mam kogoś, komu zależy na mnie, a nie na krwi. Kogoś wyjątkowego.
Skłamała bez mrugnięcia okiem. Kłamanie tak bardzo weszło jej w krew, że sama nie była w stanie odróżnić kiedy mówiła prawdę. Kluczem było wierzenie w swoje słowa w takim samym stopniu, w jakim inni powinni w nie uwierzyć. Gdyby pewnie czytał jej myśli, wiedziałby, że wyssała wszystko z palca, ale póki co uniosła się dumą, ot co! Oczywiście miała zamiar mu pokazać, że cieszyła się z ich rozstania i była wielce szczęśliwa. Tylko dlaczego w takim razie biegała boso, zakrwawiona po lasach? Szczegóły!
Nie zamierzała płakać. Nie chciała pokazywać mu swoich słabości, jednak w takim momencie bezsilności jej ciało brało górę nad samokontrolą. Nie panowała nad odruchami, nie potrafiła. Cienka warstwa odwagi i udawania powoli pękała pozostawiając ją taką bezbronną i zdaną na łaskę Dastana, jaką rzeczywiście była. Walczyła dzielnie i nie zamierzała poddawać się do końca.
1, 2 płytkie oddechy zajęło jej przetrawienie jego następnych słów, które niczym tysiące igieł wbijały się w jej zimne serce. Chyba nic nie bolało ją tak bardzo, jak wspominanie o dziecku, zwłaszcza w tak okrutny sposób. Nie zamierzała płakać czy krzyczeć. Stała się zimna i nieczuła w środku. Ostatki szacunku i uczucia, jakimi darzyła Dastana powoli znikały. Może i dobrze, przecież w końcu musiała zmierzyć się z rzeczywistością. Nie mogła żyć w kłamstwie przez kolejne dziesiątki lat. Wiedziała na co zasłużyła i pogodziła się z myślą, że byli już dla siebie obcy. W k o ń c u.
- Szkoda, że przeżyłeś ten cholerny wypadek. Oszczędziłbyś mi tylu kłopotów. Szczerze wolałabym, żebyś wtedy zginął.
Wysyczała przez zaciśnięte zęby, patrząc na bliznę na jego piersi. Wtedy rozpaczała, był to jeden z najgorszych dni w jej życiu. Bała się, że go straciła, wiedziała jak dużo dla niej znaczył. Teraz było to jedynie odległe wspomnienie, które nigdy przedtem nie wydawało jej się tak nieprawdziwe jak teraz. W końcu wszystkie wspomnienia kiedyś bledną, nawet te najgorsze.
Oczywiście wciąż, obojętnie jak wściekła, próbowała pozwolić również sobie na przyjemność. Skoro stosunek był nieunikniony i szarpanie się zawiodło, chciała przynajmniej mieć coś do powiedzenia w tej całej kwestii. Nie przypuszczała jak bardzo się pomyliła. Nie znała Dastana z innej strony. Seks zawsze był przyjemny i wyjątkowy. Nigdy choćby na sekundę nie poczuła się zaniedbana. Nie znała innej wersji niż ta pełna orgazmów. Była rozpieszczona pod każdym względem, ale nie można było jej się dziwić, skoro wszyscy dawali jej co chciała. Szczerze nie spodziewała się do ostatniej sekundy, leżąc na podłodze i wystawiając swój nagi tyłek. Dopiero jego słowa sprawiły, że spięła się jak struna, co tylko pogorszyło jej sytuację.
Zimna niczym lód powoli znajdowała sobie drogę do jego umysłu. Małymi kroczkami wpływała na niego. Nie była w stanie tego dłużej znieść, mimo że przyrzekała sobie wiele razy, że będzie twarda. Kiedy w końcu dostała się do jego umysłu nakazała mu odsunąć się, nic nie mówić i zamknąć oczy. Chciała, żeby się nie ruszał. Nie odezwała się słowem, kiedy powoli wstawała z ziemi. Jej ciało było ciężkie, obce, obolałe. Nie czekając chwili dłużej wyszła, biegła nie oglądając się za siebie. Mogła przysiąc, że nie było to ich ostatnie spotkanie. Następnym razem będzie przygotowana. W końcu nadeszła jej kolej na zemstę.
Dastan, wściekły jak szpak (pewnie), nie czekał długo po odejściu Amelki. Sam również się ulotnił.
Manipulacja post 1
zt x2
Wszyscy wkoło postrzegali jej krew jako dar. Była idealna pod każdym względem. Smakowała cudownie, wręcz uzależniająco, do tego jej zdolności nie miały porównania z żadną inną krwią. Działała na wampiry jak i na ludzi. Była po prostu wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Niestety dla Melki była najzwyklejszym przekleństwem. Nic jej nie dodawała, jedynie zabierała. Bezużyteczna dla swojej właścicielki. Może miałaby sens, gdyby Aimi zależało na ratowaniu i pomaganiu innym, co było przecież bezsensowne. Jej krew była jak magnez na wampiry, przez co sama wampirzyca traciła na wartości. Pożądali tego boskiego posocza, a nie jej. Chociaż nie przyznała się do tego, sposób w jaki postrzegano ją jako zwykłą lodówkę bardzo ją wkurwiał. Niby traktowała swoją 'zdolność' jako atut, chociaż tak na prawdę była z niego wielce niezadowolona. Dumnie przełknęła fakt, że Dastan był z nią tylko dla krwi. W tym momencie nie miało to już znaczenia. Co było między nimi zostało zakopane dawno temu, Dast nie pozwalał jej o tym zapomnieć. Jego słowa bolały, jednak nie były dla niej aż takim zaskoczeniem. Widocznie wampir był jednym z wielu, którym tylko zależało na jej krwi. Czy mu uwierzyła? Po części tak. W takim razie całe szczęście, że nie doszło do ślubu, bo chociaż rozwody były w modzie, dzielenie się
- Całe szczęście, że to ślubu nie doszło w takim razie. Teraz mam kogoś, komu zależy na mnie, a nie na krwi. Kogoś wyjątkowego.
Skłamała bez mrugnięcia okiem. Kłamanie tak bardzo weszło jej w krew, że sama nie była w stanie odróżnić kiedy mówiła prawdę. Kluczem było wierzenie w swoje słowa w takim samym stopniu, w jakim inni powinni w nie uwierzyć. Gdyby pewnie czytał jej myśli, wiedziałby, że wyssała wszystko z palca, ale póki co uniosła się dumą, ot co! Oczywiście miała zamiar mu pokazać, że cieszyła się z ich rozstania i była wielce szczęśliwa. Tylko dlaczego w takim razie biegała boso, zakrwawiona po lasach? Szczegóły!
Nie zamierzała płakać. Nie chciała pokazywać mu swoich słabości, jednak w takim momencie bezsilności jej ciało brało górę nad samokontrolą. Nie panowała nad odruchami, nie potrafiła. Cienka warstwa odwagi i udawania powoli pękała pozostawiając ją taką bezbronną i zdaną na łaskę Dastana, jaką rzeczywiście była. Walczyła dzielnie i nie zamierzała poddawać się do końca.
1, 2 płytkie oddechy zajęło jej przetrawienie jego następnych słów, które niczym tysiące igieł wbijały się w jej zimne serce. Chyba nic nie bolało ją tak bardzo, jak wspominanie o dziecku, zwłaszcza w tak okrutny sposób. Nie zamierzała płakać czy krzyczeć. Stała się zimna i nieczuła w środku. Ostatki szacunku i uczucia, jakimi darzyła Dastana powoli znikały. Może i dobrze, przecież w końcu musiała zmierzyć się z rzeczywistością. Nie mogła żyć w kłamstwie przez kolejne dziesiątki lat. Wiedziała na co zasłużyła i pogodziła się z myślą, że byli już dla siebie obcy. W k o ń c u.
- Szkoda, że przeżyłeś ten cholerny wypadek. Oszczędziłbyś mi tylu kłopotów. Szczerze wolałabym, żebyś wtedy zginął.
Wysyczała przez zaciśnięte zęby, patrząc na bliznę na jego piersi. Wtedy rozpaczała, był to jeden z najgorszych dni w jej życiu. Bała się, że go straciła, wiedziała jak dużo dla niej znaczył. Teraz było to jedynie odległe wspomnienie, które nigdy przedtem nie wydawało jej się tak nieprawdziwe jak teraz. W końcu wszystkie wspomnienia kiedyś bledną, nawet te najgorsze.
Oczywiście wciąż, obojętnie jak wściekła, próbowała pozwolić również sobie na przyjemność. Skoro stosunek był nieunikniony i szarpanie się zawiodło, chciała przynajmniej mieć coś do powiedzenia w tej całej kwestii. Nie przypuszczała jak bardzo się pomyliła. Nie znała Dastana z innej strony. Seks zawsze był przyjemny i wyjątkowy. Nigdy choćby na sekundę nie poczuła się zaniedbana. Nie znała innej wersji niż ta pełna orgazmów. Była rozpieszczona pod każdym względem, ale nie można było jej się dziwić, skoro wszyscy dawali jej co chciała. Szczerze nie spodziewała się do ostatniej sekundy, leżąc na podłodze i wystawiając swój nagi tyłek. Dopiero jego słowa sprawiły, że spięła się jak struna, co tylko pogorszyło jej sytuację.
- spoiler:
- Kiedy wszedł w jej cudny tyłek krzyczała głośno, jak każda krzywdzona kobieta, którą koniec końców była. Piekący ból i poniżenie mieszały się ze sobą, rozrywając jej cztery litery. Łzy zbierały się w kącikach jej zaciśniętych powiek, jednak nie pozwoliła wydać z siebie ani jednego dźwięku więcej. Przygryzła dolną wargę z całej siły, dziurawiąc ją odrobinę. Dastan miał talent do 'pierwszych' razów u Melki.
- Ni.. nienawidzę cię!
Wykrzyczała jedynie raz, kiedy jej ciało walczyło z w ciszy bólem. Poddała się całkowicie, rozluźniła, przegrała i przestała walczyć. Była złamana, zepsuta, zniszczona i rozszarpana an tysiące kawałków. Czuła jedynie wielką pustkę. Wszystkie jej uczucia związane z Dastanem zniknęły. Kojarzył jej się jedynie z bólem i poniżeniem. Chyba o to mu chodziło, prawda? Dostał to czego chciał. Miała nadzieję, że udławi się tą swoją zemstą. Kiedy wpatrywała się szeroko otwartymi, czarnymi oczami w posadzkę, wszystko zaszło mgłą. Czarne ogniki tańczyły na jej polu widzenia, a jej ciało nieustannie ruszało się bezwładnie, popychane rytmicznymi uderzeniami w jej pośladki. Była wyczerpana, bliska omdlenia. Chciała odpłynąć, chciała przestać czuć cokolwiek.
Zimna niczym lód powoli znajdowała sobie drogę do jego umysłu. Małymi kroczkami wpływała na niego. Nie była w stanie tego dłużej znieść, mimo że przyrzekała sobie wiele razy, że będzie twarda. Kiedy w końcu dostała się do jego umysłu nakazała mu odsunąć się, nic nie mówić i zamknąć oczy. Chciała, żeby się nie ruszał. Nie odezwała się słowem, kiedy powoli wstawała z ziemi. Jej ciało było ciężkie, obce, obolałe. Nie czekając chwili dłużej wyszła, biegła nie oglądając się za siebie. Mogła przysiąc, że nie było to ich ostatnie spotkanie. Następnym razem będzie przygotowana. W końcu nadeszła jej kolej na zemstę.
Dastan, wściekły jak szpak (pewnie), nie czekał długo po odejściu Amelki. Sam również się ulotnił.
Manipulacja post 1
zt x2
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
I niby wzmianka o tym, że są dla siebie obcy miała coś obudzić w nim? Sam doskonale wiedział, że w zasadzie nic ich już od dawna nie łączyło i nie zamierzał udowadniać, że jest inaczej. Nie musieli nic o sobie wiedzieć, nie było to Dastanowi w ogóle potrzebne do szczęścia. Na co my była wiedza, że była sobie jakąś tam celebrytką, cykała sobie słotkie foteczki z biustem na wierzchu. Gdyby byli razem, a wampirzyca ośmieliłaby się pokazać chociaż milimetr swojego ciała publicznie – nieźle by była ukarana.
– Co, nie lubisz już mojego dotyku? Kiedyś Ci nie przeszkadzało i pozwalałaś mi na naprawdę wiele…
Nie omieszkał jej tego wypomnieć i zrobił taką minę, jakby chciał ją uderzyć. Nieco się jednak zdziwił jej reakcją. Raczej zawsze stawiała na swoim, opierała mu się, sprzeciwiała i musiała mieć swoje ostatnie zdanie. [i[Jej[/i] zawsze na wierzchu. Spojrzał na nią i na moment ściągnął brwi w jedną kreskę zupełnie, jakby się martwił się o jej samopoczucie. Jednak szybko to minęło, niech sobie nie myśli, a co!
Dastan w ogóle nie zwracał uwagi na nagłą ciszę w restauracji, na parę dziwnych szeptów pod ich kątem, a zdjęcia, jakie były im robione. Zupełnie nie interesowały go takie przyziemne i ludzkie sprawy.
Zaprowadził ją niemal siłą do swojego auta, podtrzymując ją pod ramię, bo miał wrażenie, że zaraz mu tutaj padnie i wyzionie ducha. Otworzył przed nią drzwi od strony pasażera i usadowił, zapiął w pasy i zamknął drzwi. Sam szybko zajął miejsce za kierownicą i udali się w znane tylko jemu miejsce. A był to dom w górach, w głębi, z dala od ludzkich siedlisk. Dom, który na pewno obudzi w niej nie jedno wspomnienie.
– Dawno tu nie byłaś, ale przecież tak bardzo lubisz ten dom.
Nie dało się wjechać na sam szczyt autem, więc zostawił go pod posiadłością ojca, a sam z Aimi po prostu się tam przeteleportował. Jeszcze by przypomniała sobie drogę i uciekłaby… A przecież tego by nie zniósł.
– Czuj się jak u siebie. Tylko nie myśl, że tak szybko dam Ci odejść, jak ostatnio.
Oczywiście pił do ich ostatniego spotkanie, jakże sympatycznego. Zaprowadził ją do swojego „salonu”, który w dalszym ciągu był w rozsypce, sam zaś stanął w drzwiach, opierając się o framugę – na wypadek, gdyby zamierzała uciec.
– Co, nie lubisz już mojego dotyku? Kiedyś Ci nie przeszkadzało i pozwalałaś mi na naprawdę wiele…
Nie omieszkał jej tego wypomnieć i zrobił taką minę, jakby chciał ją uderzyć. Nieco się jednak zdziwił jej reakcją. Raczej zawsze stawiała na swoim, opierała mu się, sprzeciwiała i musiała mieć swoje ostatnie zdanie. [i[Jej[/i] zawsze na wierzchu. Spojrzał na nią i na moment ściągnął brwi w jedną kreskę zupełnie, jakby się martwił się o jej samopoczucie. Jednak szybko to minęło, niech sobie nie myśli, a co!
Dastan w ogóle nie zwracał uwagi na nagłą ciszę w restauracji, na parę dziwnych szeptów pod ich kątem, a zdjęcia, jakie były im robione. Zupełnie nie interesowały go takie przyziemne i ludzkie sprawy.
Zaprowadził ją niemal siłą do swojego auta, podtrzymując ją pod ramię, bo miał wrażenie, że zaraz mu tutaj padnie i wyzionie ducha. Otworzył przed nią drzwi od strony pasażera i usadowił, zapiął w pasy i zamknął drzwi. Sam szybko zajął miejsce za kierownicą i udali się w znane tylko jemu miejsce. A był to dom w górach, w głębi, z dala od ludzkich siedlisk. Dom, który na pewno obudzi w niej nie jedno wspomnienie.
– Dawno tu nie byłaś, ale przecież tak bardzo lubisz ten dom.
Nie dało się wjechać na sam szczyt autem, więc zostawił go pod posiadłością ojca, a sam z Aimi po prostu się tam przeteleportował. Jeszcze by przypomniała sobie drogę i uciekłaby… A przecież tego by nie zniósł.
– Czuj się jak u siebie. Tylko nie myśl, że tak szybko dam Ci odejść, jak ostatnio.
Oczywiście pił do ich ostatniego spotkanie, jakże sympatycznego. Zaprowadził ją do swojego „salonu”, który w dalszym ciągu był w rozsypce, sam zaś stanął w drzwiach, opierając się o framugę – na wypadek, gdyby zamierzała uciec.
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Well, całe szczęście więc, że nie był w żaden sposób z nią związany. Nakazywanie czegoś Melce i tak skoczyłoby się odwrotnie. Musieli by się ciągle wzajemnie karać. Jak zwykle zresztą. Nie byłoby to dla nich nic nowego.
Aimi była bardzo potulna, jak na nią. Pozwoliła się podtrzymać. Grzecznie wsiadła do samochodu, nie protestowała gdy zapinał jej pasy. Skupiała się na oddychaniu, jak gdyby brakowało jej tlenu. Co z tego, że była wampirem. Wyglądała na chorą. Problem jednak nie był fizyczny. Jej ciało miało się dobrze. Psychika nie wytrzymała. Nie zwróciła nawet uwagi kiedy Dastan ruszył w nieznanym jej kierunku. Podwinęła nogi pod siebie i oparła na kolanach głowę skierowaną w stronę okna. Oddychała płytko, nie popatrzyła w stronę wampira ani razu. Jej szpilki bezlitośnie wbijały się w skórzany fotel jego bryki. Na pewno zostaną po nich brzydkie ślady. Droga zleciała jej szybko. Nie umiała powiedzieć ile jechali i w jakim kierunku. Szczerze? Większość czasu i tak miała zamknięte oczy. Wciąż delikatnie drżała. Cisza ją uspokajała. Na szczęście Dast nie należał do gadatliwych. Nie chciała wychodzić z auta. Była niezadowolona kiedy wampir ich przeteleportował. Oczywiście nie miała nic do gadania.
1, 2, 3 mrugnięcia zajęło jej zrozumienie gdzie się znajdowała. Pisnęła niczym mały nieszczęśliwy kotek. Wyglądała na zagubioną. Szybko przemknęła po pokoju szukając innego wyjścia, którego niestety nie było. Wyglądała niczym ptak zamknięty w klatce. Zrozpaczona i spanikowana. Oparła się plecami o najdalszą ścianę od Dastana po drugiej stronie salonu. Stała tak przez chwile nieruchomo walcząc z oddechem. Zacisnęła z całych sił dłonie tak, że jej paznokcie wbiły się w ich wnętrze zostawiając ślad w kształcie półksiężyca. Dopiero ból nieco ją ocucił. Powoli otworzyła czerwone ślepia wpatrując się nienawistnie w wampira.
- Bawi Cię to?
Wycedziła przez zaciśnięte zęby. Poczuła się znacznie pewniej odkąd znajdował się w miarę daleko. Dzieliła ich cała długość salonu. To jego bliskość sprawiała jej kłopot.
- Co to ma kurwa być?! Nie będziesz się bawił moim kosztem!
Wykrzyczała ze wściekłości niebezpiecznie błyskając ostrymi kłami. Nie przebierała w słowach. Wyrzucała na niego całą frustrację. Dosłownie. Sekundę później pierwszy wazon poszybował w jego stronę. Całą uwagę poświęcała temu jak bardzo była wkurwiona, zamiast wspominać co się tutaj kiedyś wydarzyło. Próbowała odpychać wspomnienia z całych sił. Walczyła sama ze sobą.
Aimi była bardzo potulna, jak na nią. Pozwoliła się podtrzymać. Grzecznie wsiadła do samochodu, nie protestowała gdy zapinał jej pasy. Skupiała się na oddychaniu, jak gdyby brakowało jej tlenu. Co z tego, że była wampirem. Wyglądała na chorą. Problem jednak nie był fizyczny. Jej ciało miało się dobrze. Psychika nie wytrzymała. Nie zwróciła nawet uwagi kiedy Dastan ruszył w nieznanym jej kierunku. Podwinęła nogi pod siebie i oparła na kolanach głowę skierowaną w stronę okna. Oddychała płytko, nie popatrzyła w stronę wampira ani razu. Jej szpilki bezlitośnie wbijały się w skórzany fotel jego bryki. Na pewno zostaną po nich brzydkie ślady. Droga zleciała jej szybko. Nie umiała powiedzieć ile jechali i w jakim kierunku. Szczerze? Większość czasu i tak miała zamknięte oczy. Wciąż delikatnie drżała. Cisza ją uspokajała. Na szczęście Dast nie należał do gadatliwych. Nie chciała wychodzić z auta. Była niezadowolona kiedy wampir ich przeteleportował. Oczywiście nie miała nic do gadania.
1, 2, 3 mrugnięcia zajęło jej zrozumienie gdzie się znajdowała. Pisnęła niczym mały nieszczęśliwy kotek. Wyglądała na zagubioną. Szybko przemknęła po pokoju szukając innego wyjścia, którego niestety nie było. Wyglądała niczym ptak zamknięty w klatce. Zrozpaczona i spanikowana. Oparła się plecami o najdalszą ścianę od Dastana po drugiej stronie salonu. Stała tak przez chwile nieruchomo walcząc z oddechem. Zacisnęła z całych sił dłonie tak, że jej paznokcie wbiły się w ich wnętrze zostawiając ślad w kształcie półksiężyca. Dopiero ból nieco ją ocucił. Powoli otworzyła czerwone ślepia wpatrując się nienawistnie w wampira.
- Bawi Cię to?
Wycedziła przez zaciśnięte zęby. Poczuła się znacznie pewniej odkąd znajdował się w miarę daleko. Dzieliła ich cała długość salonu. To jego bliskość sprawiała jej kłopot.
- Co to ma kurwa być?! Nie będziesz się bawił moim kosztem!
Wykrzyczała ze wściekłości niebezpiecznie błyskając ostrymi kłami. Nie przebierała w słowach. Wyrzucała na niego całą frustrację. Dosłownie. Sekundę później pierwszy wazon poszybował w jego stronę. Całą uwagę poświęcała temu jak bardzo była wkurwiona, zamiast wspominać co się tutaj kiedyś wydarzyło. Próbowała odpychać wspomnienia z całych sił. Walczyła sama ze sobą.
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
- Wybitnie mnie to bawi.
Odpowiedział, posyłając jej szelmowski uśmiech. Nawet nie wiedziała, jak bardzo! Podszedł do czegoś, co pełniło funkcję barku, chociaż już dawno było zeżarte przez korniki. Wyjął butelkę czegoś mocniejszego. Spojrzał na etykietę, ale ciężko było z niej cokolwiek odczytać.
- Może zechcesz się napić?
Kurtuazyjne pytanie, ale nie czekał na odpowiedź. Nie interesowała go. Zresztą w tym momencie usłyszał właśnie, jak ze świstem leci wazon. Miał do wyboru: albo pozwolić mu się rozbić o siebie albo rozbić ten drogocenny płyn, jakim był alkohol. Cóż, wygrała butelka alkoholu, a wazon odbił się od jego pleców i upadł na podłogę, roztrzaskawszy się.
[color=red] - Jeśli chcesz się bić, to poczekaj chociaż, aż odstawię alkohol. Szkoda by było...[color]
Odwrócił się w stronę Mel. Popełnił błąd, że odwrócił się do niej plecami. Ciekawe, co następnym razem pośle w jego stronę? Dobrze, że nie było tutaj lodówki, pralki... Ale za to jest dość ciekawy, lekko chwiejący się i kulawy stół drewniany. Nada się.
Odkręcił butelkę i rozlał alkohol do dwóch szklanic lekko szczerbatych, zerkając w stronę stołu. Ocenił, jak daleko od niego stała wampirzyca. Podszedł do niej niemal bezszelestnie i wręczył szklaneczkę.
- Za nasze jakże przypadkowe spotkanie. Nie mów, że nie tęskniłaś.
Oblizał wargi językiem i opróżnił na raz szklaneczkę. Zaczął napierać powoli na Aimi. Wiedział, że będzie się przed nim cofać, więc nakierował ją w stronę owego stolika, w międzyczasie wlewając sobie ponownie alkohol.
[color=red] - Może opowiesz mi, z kim się puszczałaś przez ten czas? Z kim w ciążę zaszłaś i takie tam?[color]
Taak, chciał ją zranić i przypomnieć jej ten "błogosławiony" stan, w jakim się znalazła parę lat temu.
Odpowiedział, posyłając jej szelmowski uśmiech. Nawet nie wiedziała, jak bardzo! Podszedł do czegoś, co pełniło funkcję barku, chociaż już dawno było zeżarte przez korniki. Wyjął butelkę czegoś mocniejszego. Spojrzał na etykietę, ale ciężko było z niej cokolwiek odczytać.
- Może zechcesz się napić?
Kurtuazyjne pytanie, ale nie czekał na odpowiedź. Nie interesowała go. Zresztą w tym momencie usłyszał właśnie, jak ze świstem leci wazon. Miał do wyboru: albo pozwolić mu się rozbić o siebie albo rozbić ten drogocenny płyn, jakim był alkohol. Cóż, wygrała butelka alkoholu, a wazon odbił się od jego pleców i upadł na podłogę, roztrzaskawszy się.
[color=red] - Jeśli chcesz się bić, to poczekaj chociaż, aż odstawię alkohol. Szkoda by było...[color]
Odwrócił się w stronę Mel. Popełnił błąd, że odwrócił się do niej plecami. Ciekawe, co następnym razem pośle w jego stronę? Dobrze, że nie było tutaj lodówki, pralki... Ale za to jest dość ciekawy, lekko chwiejący się i kulawy stół drewniany. Nada się.
Odkręcił butelkę i rozlał alkohol do dwóch szklanic lekko szczerbatych, zerkając w stronę stołu. Ocenił, jak daleko od niego stała wampirzyca. Podszedł do niej niemal bezszelestnie i wręczył szklaneczkę.
- Za nasze jakże przypadkowe spotkanie. Nie mów, że nie tęskniłaś.
Oblizał wargi językiem i opróżnił na raz szklaneczkę. Zaczął napierać powoli na Aimi. Wiedział, że będzie się przed nim cofać, więc nakierował ją w stronę owego stolika, w międzyczasie wlewając sobie ponownie alkohol.
[color=red] - Może opowiesz mi, z kim się puszczałaś przez ten czas? Z kim w ciążę zaszłaś i takie tam?[color]
Taak, chciał ją zranić i przypomnieć jej ten "błogosławiony" stan, w jakim się znalazła parę lat temu.
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Złość niestety nie ustępowała. Zmarnowała jakiś stary wazon, który pewnie był zabytkowy i wart fortunę. Nie, żeby ją to w jakikolwiek sposób interesowało. Kiedy jednak ten trafił dokładnie w środek pleców Dastana uśmiechnęła się triumfalnie. Porcelana roztrzaskała się na kawałki tuż przy jego stopach. Może i atak był słaby i Dast wyszedł ze wszystkiego bez szwanku, ale liczył się sam fakt, że czymkolwiek oberwał! Był to dobry start. Następnym razem rzuci w niego obrazem, a co.
Kiedy usłyszała jego pytanie musiała wyglądać na nieźle zmieszaną. Skąd taka zmiana? A może od początku nie miał złych zamiarów? Z drugiej strony on n i g d y nie posiadał dobrych. Kiedy szedł w jej stronę stała jak sparaliżowana. Zdała sobie sprawę, że przestała całkowicie oddychać w momencie, kiedy wręczył jej szklankę i nic więcej się nie stało. Widząc jak chłopak unosi swoją nie pozostała dłużna. Rzeczywiście alkohol był przy tym spotkaniu bardzo wskazany. Aimi zdecydowanie go ostatnio nadużywała, o czym na szczęście wampir nie wiedział. Wypiła wszystko na raz nawet się nie krzywiąc.
- Ty gnoju! - Zaczęła. Zwykła przezywać go gorzej, więc nie było tragedii. Czy ona tęskniła?! Chyba sobie sprawy nie zdawał jaką wielką nienawiścią do niego pałała. Znów zaczęła się gotować ze złości. Czy ona za nim tęskniła?Na pewno. Zdecydowanie dużo bardziej niż by się przed samą sobą przyznała.
I potem się zaczęło. Mina od razu jej zrzedła. Znów wzbudził się w niej niepokój i strach. Szklanka trzęsła się w jej ręce, więc tylko mocniej ją ścisnęła, żeby jakoś to zamaskować. Odruchowo zaczęła się cofać, starając się utrzymać dystans między nimi. Nie miała zamiaru pozwolić mu się do siebie zbliżyć. Znowu. Szykowała się do ucieczki cały czas nie spuszczając go z oczu. Drapieżnik i ofiara.
- Oh? Zazdrosny? - Odparła bez większego zastanowienia. Było to niedorzeczne, czemu wampir miałby być o nią zazdrosny skoro tak się nienawidzili. Jednak wiedziała, że Dastan lubił mieć władzę, nie lubił się dzielić, nawet jeśli już mu na niej nie zależało. Miała nadzieję, że sam fakt go zaboli, że już jej nie posiadał. - Nie interesuje mnie Twoje życie prywatne więc odpierdol się od mojego - dodała mniej grzecznie. Nie mogła się powstrzymać. Przez jej myśl przeszedł Samael.
Nagle napotkała pośladkami krawędź drewnianego stołu i zdała sobie sprawę, że taki właśnie był jego plan. Znów była w potrzasku. Jej oczy pociemniały trochę ze złości trochę z paniki.
- Jeszcze jeden krok, a poprzewracam Ci w tej Twojej głowie - wysyczała zaciskając łapkę mocniej na szklance. Ta, biedna, w końcu nie wytrzymała i pękła paskudnie haratając jej rączkę. Aimi przeklęła coś pod nosem, totalnie wybita z rytmu. Spojrzała na szkło mieszające się z krwią i znów przeklęła. Prawdziwa dama.
Kiedy usłyszała jego pytanie musiała wyglądać na nieźle zmieszaną. Skąd taka zmiana? A może od początku nie miał złych zamiarów? Z drugiej strony on n i g d y nie posiadał dobrych. Kiedy szedł w jej stronę stała jak sparaliżowana. Zdała sobie sprawę, że przestała całkowicie oddychać w momencie, kiedy wręczył jej szklankę i nic więcej się nie stało. Widząc jak chłopak unosi swoją nie pozostała dłużna. Rzeczywiście alkohol był przy tym spotkaniu bardzo wskazany. Aimi zdecydowanie go ostatnio nadużywała, o czym na szczęście wampir nie wiedział. Wypiła wszystko na raz nawet się nie krzywiąc.
- Ty gnoju! - Zaczęła. Zwykła przezywać go gorzej, więc nie było tragedii. Czy ona tęskniła?! Chyba sobie sprawy nie zdawał jaką wielką nienawiścią do niego pałała. Znów zaczęła się gotować ze złości. Czy ona za nim tęskniła?
I potem się zaczęło. Mina od razu jej zrzedła. Znów wzbudził się w niej niepokój i strach. Szklanka trzęsła się w jej ręce, więc tylko mocniej ją ścisnęła, żeby jakoś to zamaskować. Odruchowo zaczęła się cofać, starając się utrzymać dystans między nimi. Nie miała zamiaru pozwolić mu się do siebie zbliżyć. Znowu. Szykowała się do ucieczki cały czas nie spuszczając go z oczu. Drapieżnik i ofiara.
- Oh? Zazdrosny? - Odparła bez większego zastanowienia. Było to niedorzeczne, czemu wampir miałby być o nią zazdrosny skoro tak się nienawidzili. Jednak wiedziała, że Dastan lubił mieć władzę, nie lubił się dzielić, nawet jeśli już mu na niej nie zależało. Miała nadzieję, że sam fakt go zaboli, że już jej nie posiadał. - Nie interesuje mnie Twoje życie prywatne więc odpierdol się od mojego - dodała mniej grzecznie. Nie mogła się powstrzymać. Przez jej myśl przeszedł Samael.
Nagle napotkała pośladkami krawędź drewnianego stołu i zdała sobie sprawę, że taki właśnie był jego plan. Znów była w potrzasku. Jej oczy pociemniały trochę ze złości trochę z paniki.
- Jeszcze jeden krok, a poprzewracam Ci w tej Twojej głowie - wysyczała zaciskając łapkę mocniej na szklance. Ta, biedna, w końcu nie wytrzymała i pękła paskudnie haratając jej rączkę. Aimi przeklęła coś pod nosem, totalnie wybita z rytmu. Spojrzała na szkło mieszające się z krwią i znów przeklęła. Prawdziwa dama.
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Ukrył całkiem nieźle satysfakcję, kiedy ujrzał jej zmieszaną minę. Jeszcze wiedział, jak sprawić, żeby poczuła się niekomfortowo emocjonalnie. Niestety, ale był nieco spaczony pod kątem uczuć. Chyba w ogóle ich nie miał. Zaczęło się od matki, a potem już lawinowo. Nieszczęsny związek z Yvelin, która zostawiła go dla Samaela. A teraz jego kolejna była narzeczona kręciła lody na boku z Samelem. Niezbyt się tym przejmował, bo wiedział, że akurat Aimi bardziej ciągnęło do niego, do Dastana. Choć kryła tę prawdę przed samą sobą, jak i również przed nim, to oboje jednak wiedzieli, że coś ich do siebie ciągnie. Choć nie skończy się to happy endem jak w argentyńskich telenowelach. Po prostu uwielbiał mieć władzę nad nią! I kontrolować jej uczucia. Nie zależało mu na tym, aby go kochała, choć zamierzał doprowadzić ją do szaleństwa na swoim punkcie.
Gnoju? Chyba się przesłyszał i aż parsknął.
- Coś Ci się język zrobił łagodniejszy, Mel. Nie poznaję Cię.
Zakpił sobie. Doskonale wiedział, że łączyła ich nienawiść. Choć teoretycznie wampir nie powinien odczuwać nawet tego.
Zauważył, że jego obecność nerwowo działała na wampirzycę. Nie umknęło jego czujnym oczom fakt, że mocniej zacisnęła dłonie na szklance.
- Raczej upewniam się, że nadal należysz do mnie.
Upewnił ją jedynie w jej własnych domysłach. Była jego zachcianką.
- Doprawdy? Nie udawaj, że jest Ci obojętne moje życie.
Zaśmiał się.
- Inaczej nie wsiadłabyś ze mną do auta.
Z łatwością mogła mu się wywinąć. była wampirzycą szlachetnej krwi, miała też co nieco siły.
Już poprzewracała mu w głowie. Ale przecież nie przyzna się do tego na głos i to przed nią! Nie potrafił dać jej spokoju.
I stało się. Najgorsze, co tylko mogło. Jego oczy zabłysły szkarłatem, a pod oczami wyskoczyły mu żyłki, kiedy poczuł jej krew. Nigdy nie udało mu się opanować swojego pragnienia. A jej krew. Och, jej krew była uzależniająca. Przekleństwo dla samej wampirzycy.
- Nawet... nie wiesz... co... zrobiłaś.
Wysapał i pokonał resztki dystansu, jaki ich dzielił. Dosłownie rzucił się na nią, chciał nią zawładnąć, jej... krwią. Naprał na nią, zmuszając, żeby wpadła na stolik. Zamierzał chwycić jej dłoń i zlizać krew. Zlizać, wyssać, wgryźć się. I pić. Czerpać garściami, jak zawsze. Wiedział, że tak łatwo się nie podda, ale musiał jej skosztować.
Jeśli mu się uda, popchnie ją na stolik i przyciśnie swoim ciężarem do niego, żeby unieruchomić i wbić kły w nadgarstek, prościutko w samą tętnicę!
Gnoju? Chyba się przesłyszał i aż parsknął.
- Coś Ci się język zrobił łagodniejszy, Mel. Nie poznaję Cię.
Zakpił sobie. Doskonale wiedział, że łączyła ich nienawiść. Choć teoretycznie wampir nie powinien odczuwać nawet tego.
Zauważył, że jego obecność nerwowo działała na wampirzycę. Nie umknęło jego czujnym oczom fakt, że mocniej zacisnęła dłonie na szklance.
- Raczej upewniam się, że nadal należysz do mnie.
Upewnił ją jedynie w jej własnych domysłach. Była jego zachcianką.
- Doprawdy? Nie udawaj, że jest Ci obojętne moje życie.
Zaśmiał się.
- Inaczej nie wsiadłabyś ze mną do auta.
Z łatwością mogła mu się wywinąć. była wampirzycą szlachetnej krwi, miała też co nieco siły.
Już poprzewracała mu w głowie. Ale przecież nie przyzna się do tego na głos i to przed nią! Nie potrafił dać jej spokoju.
I stało się. Najgorsze, co tylko mogło. Jego oczy zabłysły szkarłatem, a pod oczami wyskoczyły mu żyłki, kiedy poczuł jej krew. Nigdy nie udało mu się opanować swojego pragnienia. A jej krew. Och, jej krew była uzależniająca. Przekleństwo dla samej wampirzycy.
- Nawet... nie wiesz... co... zrobiłaś.
Wysapał i pokonał resztki dystansu, jaki ich dzielił. Dosłownie rzucił się na nią, chciał nią zawładnąć, jej... krwią. Naprał na nią, zmuszając, żeby wpadła na stolik. Zamierzał chwycić jej dłoń i zlizać krew. Zlizać, wyssać, wgryźć się. I pić. Czerpać garściami, jak zawsze. Wiedział, że tak łatwo się nie podda, ale musiał jej skosztować.
Jeśli mu się uda, popchnie ją na stolik i przyciśnie swoim ciężarem do niego, żeby unieruchomić i wbić kły w nadgarstek, prościutko w samą tętnicę!
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Sprawy nie wyglądały za ciekawie. Z każdą sekundą atmosfera robiła się coraz cięższa. Aimi odgrywała to spotkanie od miesięcy w swojej główce. Niestety żaden z jej pierwotnych planów nie przypominał tego co właśnie się działo w czasie rzeczywistym. Dała mu się podejść, zabrać. Jak zawsze zresztą. Stawała się przy nim delikatną dziewczynką, którą tak na prawdę była, chociaż kryła się całkiem nieźle. Przynajmniej taką miała nadzieję. Ćwiczyła co mu powie wiele razy, niestety nic z tego obecnie nie przychodziło do głowy, więc skupiła się na przeklinaniu i przetrwani każdej minuty z osobna.
- Nie mów tak do mnie - warknęła wyraźnie urażona. Mel było zarezerwowane dla jej narzeczonego, który mówił tak do niej pieszczotliwie. Nie dla potwora, którego miała przed sobą. Nie podobało jej się, że rozdrapywał stare rany specjalnie, żeby ją zranić. I jeszcze bardziej wkurwiało ją, że rzeczywiście jego słowa bolały. Była przygotowana na prowokację ze strony Dastana, a i tak nie umiała sobie poradzić ze swoimi emocjami. Żadne z nich nie było mistrzem samokontroli.
- Chyba sobie kpisz! Należę tylko i wyłącznie do siebie! - Zaczęła na niego wrzeszczeć jak gdyby zganiała niesfornego psa. Nie dokończyła jednak wiązanki, bo sprawy bardzo się skomplikowały.
Przez rozoraną dłoń straciła czujność, spuściła bestię przed sobą z oczu i w jedną sekundę później ten już przeszedł do ataku. Niczym szmaciana lalka wpadła na stolik przygwożdżona jego ciężarem. Krzyknęła, zaczęła się szarpać, zwłaszcza w momencie, kiedy jego ostre kły przebiły jej rękę. Mógł łatwo zmiażdżyć jej mięśnie, a nawet kości. Była bardzo wątła i wychudzona.
Jeśli skupił się na jej wspomnieniach mógł z nich pewnie odczytać co chciał. Jej strach, panikę i uraz po ich ostatnim spotkaniu. Wtedy właśnie nabawiła się PTSD. Mogła oczywiście wybrać się do specjalisty, jednak jak przystało na Amelie, topiła smutki w wódce. Drink z drinkiem, noc za nocą. Otaczała się wampirami jako własną ochroną a i tak Dastan odwiedzał ją co noc w jej koszmarach. Potem pojawił się Samael. Następny biedak uzależniony od jej krwi. Przynajmniej starał się umilić jej czas kiedy była sama i zagubiona. Ich ostatnie spotkanie zakończyło się seksem, dzięki któremu chciała wymazać paskudne wspomnienia, które zafundował jej Dastan właśnie w tej opuszczonej chatce daleko w górach.
Czy pokusił się na wspomnienia czy jedynie delektował się jej krwią. Było jej obojętne. Przestawało jej zależeć co o niej myślał i nie zamierzała czegokolwiek przed nim ukrywać, bo po co? Bardziej negatywnych emocji niż strach nie mógł już w nie wzbudzić.
- Ciesz się póki możesz - wyszeptała delikatnie głaskając palcami drugiej ręki jego blond włosy kiedy masakrował jej nadgarstek. - Bo to Twój ostatni raz - dodała i za pomocą telekinezy przyciągnęła do siebie butelkę z alkoholem. Z całej siły roztrzaskała ją o jego głowę. Następnie ostrą rozwaloną butelkę, której resztki trzymała w ręce, wbiła mu prosto w brzuch. Jeśli wszystko jej się udało nie tracąc ani chwili dłużej biegła w kierunku drzwi, żeby uciec z tego piekła. Wiedziała, że miała dosłownie kilka sekund. Rany powinny być głębokie i ciężkie, ale uzdrawiające właściwości jej krwi na pewno wyleczą je w moment.
- Nie mów tak do mnie - warknęła wyraźnie urażona. Mel było zarezerwowane dla jej narzeczonego, który mówił tak do niej pieszczotliwie. Nie dla potwora, którego miała przed sobą. Nie podobało jej się, że rozdrapywał stare rany specjalnie, żeby ją zranić. I jeszcze bardziej wkurwiało ją, że rzeczywiście jego słowa bolały. Była przygotowana na prowokację ze strony Dastana, a i tak nie umiała sobie poradzić ze swoimi emocjami. Żadne z nich nie było mistrzem samokontroli.
- Chyba sobie kpisz! Należę tylko i wyłącznie do siebie! - Zaczęła na niego wrzeszczeć jak gdyby zganiała niesfornego psa. Nie dokończyła jednak wiązanki, bo sprawy bardzo się skomplikowały.
Przez rozoraną dłoń straciła czujność, spuściła bestię przed sobą z oczu i w jedną sekundę później ten już przeszedł do ataku. Niczym szmaciana lalka wpadła na stolik przygwożdżona jego ciężarem. Krzyknęła, zaczęła się szarpać, zwłaszcza w momencie, kiedy jego ostre kły przebiły jej rękę. Mógł łatwo zmiażdżyć jej mięśnie, a nawet kości. Była bardzo wątła i wychudzona.
Jeśli skupił się na jej wspomnieniach mógł z nich pewnie odczytać co chciał. Jej strach, panikę i uraz po ich ostatnim spotkaniu. Wtedy właśnie nabawiła się PTSD. Mogła oczywiście wybrać się do specjalisty, jednak jak przystało na Amelie, topiła smutki w wódce. Drink z drinkiem, noc za nocą. Otaczała się wampirami jako własną ochroną a i tak Dastan odwiedzał ją co noc w jej koszmarach. Potem pojawił się Samael. Następny biedak uzależniony od jej krwi. Przynajmniej starał się umilić jej czas kiedy była sama i zagubiona. Ich ostatnie spotkanie zakończyło się seksem, dzięki któremu chciała wymazać paskudne wspomnienia, które zafundował jej Dastan właśnie w tej opuszczonej chatce daleko w górach.
Czy pokusił się na wspomnienia czy jedynie delektował się jej krwią. Było jej obojętne. Przestawało jej zależeć co o niej myślał i nie zamierzała czegokolwiek przed nim ukrywać, bo po co? Bardziej negatywnych emocji niż strach nie mógł już w nie wzbudzić.
- Ciesz się póki możesz - wyszeptała delikatnie głaskając palcami drugiej ręki jego blond włosy kiedy masakrował jej nadgarstek. - Bo to Twój ostatni raz - dodała i za pomocą telekinezy przyciągnęła do siebie butelkę z alkoholem. Z całej siły roztrzaskała ją o jego głowę. Następnie ostrą rozwaloną butelkę, której resztki trzymała w ręce, wbiła mu prosto w brzuch. Jeśli wszystko jej się udało nie tracąc ani chwili dłużej biegła w kierunku drzwi, żeby uciec z tego piekła. Wiedziała, że miała dosłownie kilka sekund. Rany powinny być głębokie i ciężkie, ale uzdrawiające właściwości jej krwi na pewno wyleczą je w moment.
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
- Mel, Mel, Mel...
Powtarzał w kółko, chcąc ją rozzłościć jeszcze bardziej. Coś ciągle ich ku sobie pchało, choć jedyne co ich łączyło od ostatnich paru lat to ból i cierpienie, jakie Dastan zadawał Aimi. Nie potrafił przestać, bo to było równie uzależniające, co krew wampirzycy.
- Czyli mam prawo mówić do Ciebie Mel, czyż nie, Mel?
W końcu był jej narzeczonym. Co z tego, że się rozstali i już od dawna nie byli parą? Kiedyś potrafili rozwalić we dwójkę jakiś bar, udając się na wagary z tej śmiesznej szkoły Crossa. Aimi była dla niego odskocznią od jego własnych problemów, ale potem pamięć wróciła i nie było już tak kolorowo.
- Przecież Ty chcesz do mnie należeć.
Modulował głosem, stał się teraz bardziej głęboki, chciał nią zawładnąć, oczarować, rzucić zaklęcie. Prześwietlał ją na wskroś swoimi szkarłatnymi ślepiami.
Wiła się pod nim, krzyczała i wierzgała, ale nie dał się zrzucić. - Przecież lubisz być pode mną. No krzycz jeszcze! To muzyka dla moich uszu!
Tak, pił do tego jak wielokrotnie się pieprzyli. Pomijając ich ostatnie "spotkanie" i to, jak się ono skończyło właśnie w tym miejscu. Przecież nieraz krzyczała głośno jego imię...
Już po chwili sączył jej słodką krew. Była elektryzująca jak narkotyk, działała bardzo wstrząsająco i to w sumie nie tylko ze względu na swoje wrodzone walory... W trakcie karmienia się miał okazję ujrzeć jej wspomnienia, więc zaczął je dość dogłębnie penetrować. I wcale mu się to nie spodobało. Już raz Samael odebrał mu jego własność. Teraz zamierzał uczynić to po raz kolejny, a głupia Aimi pozwalała się sobą manipulować. Była zwykłą...
- Puszczalska szmata!
Rozwścieczył się. Tak mocno był skoncentrowany na poznaniu jej wspomnień, ale nie tego bólu, jaki wielokrotnie jej sprawiał, tylko na tym, jak pieprzyła się z innym, że nie zorientował się, że butelka leci w jego stronę. Butelka uderzyła go w ten blond łeb i wampir sarknął głośno. Odskoczył w ostatnim momencie, nim roztrzaskany tulipan wbił mu się w brzuch, jednak dało to szansę wampirzycy na to, aby dobiec do drzwi. Krew delikatnie pociekła z rozcięcia na głowie po butelce, ale niegłęboka ranka dość szybko się goiła.
Przetelportował się tuż przed Aimi, tarasując jej ucieczkę i wyciągnął rękę. Języki ognia zaczęły powoli lizać jej nogi. Był wściekły, rozkurwiony wręcz. Źrenice dosłownie płonęły.
Byli swoimi przeciwieństwami. On ognisty, ona lodowa... A jednak te dwa żywioły wciąż się do siebie przyciągały, choć jeden potrafił ugasić ten drugi.
- Nie wydaje mi się, żebym ostatni raz dobierał się do Ciebie.
No... oczywiście, że chodziło mu przecież o jej... krew.
Po chwili ogień ustąpił, ale za to wampirzyca mogła powisieć sobie trochę w powietrzu. Tak, teraz zaczną sobą nawzajem rzucać i rozpieprzą do końca ten biedny domek!
Powtarzał w kółko, chcąc ją rozzłościć jeszcze bardziej. Coś ciągle ich ku sobie pchało, choć jedyne co ich łączyło od ostatnich paru lat to ból i cierpienie, jakie Dastan zadawał Aimi. Nie potrafił przestać, bo to było równie uzależniające, co krew wampirzycy.
- Czyli mam prawo mówić do Ciebie Mel, czyż nie, Mel?
W końcu był jej narzeczonym. Co z tego, że się rozstali i już od dawna nie byli parą? Kiedyś potrafili rozwalić we dwójkę jakiś bar, udając się na wagary z tej śmiesznej szkoły Crossa. Aimi była dla niego odskocznią od jego własnych problemów, ale potem pamięć wróciła i nie było już tak kolorowo.
- Przecież Ty chcesz do mnie należeć.
Modulował głosem, stał się teraz bardziej głęboki, chciał nią zawładnąć, oczarować, rzucić zaklęcie. Prześwietlał ją na wskroś swoimi szkarłatnymi ślepiami.
Wiła się pod nim, krzyczała i wierzgała, ale nie dał się zrzucić. - Przecież lubisz być pode mną. No krzycz jeszcze! To muzyka dla moich uszu!
Tak, pił do tego jak wielokrotnie się pieprzyli. Pomijając ich ostatnie "spotkanie" i to, jak się ono skończyło właśnie w tym miejscu. Przecież nieraz krzyczała głośno jego imię...
Już po chwili sączył jej słodką krew. Była elektryzująca jak narkotyk, działała bardzo wstrząsająco i to w sumie nie tylko ze względu na swoje wrodzone walory... W trakcie karmienia się miał okazję ujrzeć jej wspomnienia, więc zaczął je dość dogłębnie penetrować. I wcale mu się to nie spodobało. Już raz Samael odebrał mu jego własność. Teraz zamierzał uczynić to po raz kolejny, a głupia Aimi pozwalała się sobą manipulować. Była zwykłą...
- Puszczalska szmata!
Rozwścieczył się. Tak mocno był skoncentrowany na poznaniu jej wspomnień, ale nie tego bólu, jaki wielokrotnie jej sprawiał, tylko na tym, jak pieprzyła się z innym, że nie zorientował się, że butelka leci w jego stronę. Butelka uderzyła go w ten blond łeb i wampir sarknął głośno. Odskoczył w ostatnim momencie, nim roztrzaskany tulipan wbił mu się w brzuch, jednak dało to szansę wampirzycy na to, aby dobiec do drzwi. Krew delikatnie pociekła z rozcięcia na głowie po butelce, ale niegłęboka ranka dość szybko się goiła.
Przetelportował się tuż przed Aimi, tarasując jej ucieczkę i wyciągnął rękę. Języki ognia zaczęły powoli lizać jej nogi. Był wściekły, rozkurwiony wręcz. Źrenice dosłownie płonęły.
Byli swoimi przeciwieństwami. On ognisty, ona lodowa... A jednak te dwa żywioły wciąż się do siebie przyciągały, choć jeden potrafił ugasić ten drugi.
- Nie wydaje mi się, żebym ostatni raz dobierał się do Ciebie.
No... oczywiście, że chodziło mu przecież o jej... krew.
Po chwili ogień ustąpił, ale za to wampirzyca mogła powisieć sobie trochę w powietrzu. Tak, teraz zaczną sobą nawzajem rzucać i rozpieprzą do końca ten biedny domek!
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Słysząc jego Mel, Mel, Mel nie potrafiła pohamować przewrócenia oczami. Parsknęła cicho, śmiechem? Czymś śmiechopodobnym, bo jej mina wciąż była zdecydowanie wkurwiona.
- Ile ty masz lat? Dziesięć? - Zakpiła jak gdyby rozmawiali jak za dawnych czasów. Niestety ta chwila trwała króciutko i obydwoje wrócili na ziemię. Do opuszczonej chatki gdzie wszystko miało się rozegrać i skończyć. Tak, Aimi nie chciała, żeby ten koszmar ciągnął się jeszcze dłużej. Zamierzała Dastana pogrzebać. Samego lub razem ze sobą.
Słysząc jego głęboki głos poczuła delikatny ucisk w podbrzuszu, który oczywiście zignorowała. Starał się przywołać ich wspomnienia, które spędzili razem? Kłócąc się i pieprząc. Jeśli tak, szło mu całkiem nieźle. Melka jednak nie zamierzała dać się łatwo. Za bardzo się wycierpiała, była zbyt niestabilna psychicznie, żeby sobie na to pozwolić. Został jej oprawcą i nie potrafiła wyrzucić tego ze swojej ślicznej główki. Cofała się w tył tak jak jej narzucał.
- Nie działasz na mnie, więc się odpierdol - wyrzuciła nie do końca zgodnie z prawdą. Kłamstwo brzmiało kiepsko w jej ustach, jednak włożyła w nie dużo złości. Miała nadzieję, że Dast go tym razem nie przejrzy.
Potem oczywiście wylądowała pod nim - znowu. Jej protesty na niewiele się zdały, jak zwykle zresztą. Pił jej krew i nawet nie zauważył, w którym momencie przestała protestować, decydując się na bardziej radykalne kroki.
Nazwał ją szmatą? Trudno, nie uraziło ją to za bardzo.
- Język łagodniejszy, Dastan? - Powtórzyła jego słowa, kiedy zdzieliła go butelką w głowę. Trzask tłuczonego szkła rozdarł pomieszczenie, a Aimi wyszarpnęła swój nadgarstek z całej siły. Pewnie jeszcze bardziej go kalecząc. Puściła się pędem w stronę drzwi i ani razu nie obejrzała za siebie. Kiedy nagle zmaterializował się przed nią warknęła sfrustrowana. Co za wkurwiająca umiejętność - przeszło jej przez myśl. Odwróciła się na pięcie, żeby zacząć uciekać w drugą stronę, kiedy ogień zagrodził jej drogę. Pisnęła cicho znów odwracając się twarzą do Dastana. Nie zdążyła w żadnej sposób zareagować, bo już w następnej sekundzie szybowała w powietrzu. Wampir użył na niej jej własnej broni z czego nie była zadowolona.
Nie wiedziała czy miał na myśli jej krew czy coś innego. na Słowo 'dobierał' znów zaczęła się trząść jak osika. Na całe szczęście nie dotykała podłoża, bo pewnie ugięły by się pod nią kolana. Jej oczy wypełniły się łzami, których tak bardzo nienawidził. Wiedziała, że w jego oczach była to oznaka słabości. Też tak myślała kiedyś. Teraz były dla niej codziennością, której nie potrafiła się pozbyć. Wyciągnęła przed siebie rękę, w taki sam sposób jak on. Jego oczy pałały ogniem, jej zimne jak lód. Dastan zaczął przymarzać do podłoża. Lód zaczął tworzyć się na jego butach i wędrować w górę.
- Nigdy więcej mnie nie dotkniesz - wyszeptała, jednak jego wampirzy słuch łatwo mógł wyłapać jej słowa. Tworzyła dla niego lodową trumnę.
- Ile ty masz lat? Dziesięć? - Zakpiła jak gdyby rozmawiali jak za dawnych czasów. Niestety ta chwila trwała króciutko i obydwoje wrócili na ziemię. Do opuszczonej chatki gdzie wszystko miało się rozegrać i skończyć. Tak, Aimi nie chciała, żeby ten koszmar ciągnął się jeszcze dłużej. Zamierzała Dastana pogrzebać. Samego lub razem ze sobą.
Słysząc jego głęboki głos poczuła delikatny ucisk w podbrzuszu, który oczywiście zignorowała. Starał się przywołać ich wspomnienia, które spędzili razem? Kłócąc się i pieprząc. Jeśli tak, szło mu całkiem nieźle. Melka jednak nie zamierzała dać się łatwo. Za bardzo się wycierpiała, była zbyt niestabilna psychicznie, żeby sobie na to pozwolić. Został jej oprawcą i nie potrafiła wyrzucić tego ze swojej ślicznej główki. Cofała się w tył tak jak jej narzucał.
- Nie działasz na mnie, więc się odpierdol - wyrzuciła nie do końca zgodnie z prawdą. Kłamstwo brzmiało kiepsko w jej ustach, jednak włożyła w nie dużo złości. Miała nadzieję, że Dast go tym razem nie przejrzy.
Potem oczywiście wylądowała pod nim - znowu. Jej protesty na niewiele się zdały, jak zwykle zresztą. Pił jej krew i nawet nie zauważył, w którym momencie przestała protestować, decydując się na bardziej radykalne kroki.
Nazwał ją szmatą? Trudno, nie uraziło ją to za bardzo.
- Język łagodniejszy, Dastan? - Powtórzyła jego słowa, kiedy zdzieliła go butelką w głowę. Trzask tłuczonego szkła rozdarł pomieszczenie, a Aimi wyszarpnęła swój nadgarstek z całej siły. Pewnie jeszcze bardziej go kalecząc. Puściła się pędem w stronę drzwi i ani razu nie obejrzała za siebie. Kiedy nagle zmaterializował się przed nią warknęła sfrustrowana. Co za wkurwiająca umiejętność - przeszło jej przez myśl. Odwróciła się na pięcie, żeby zacząć uciekać w drugą stronę, kiedy ogień zagrodził jej drogę. Pisnęła cicho znów odwracając się twarzą do Dastana. Nie zdążyła w żadnej sposób zareagować, bo już w następnej sekundzie szybowała w powietrzu. Wampir użył na niej jej własnej broni z czego nie była zadowolona.
Nie wiedziała czy miał na myśli jej krew czy coś innego. na Słowo 'dobierał' znów zaczęła się trząść jak osika. Na całe szczęście nie dotykała podłoża, bo pewnie ugięły by się pod nią kolana. Jej oczy wypełniły się łzami, których tak bardzo nienawidził. Wiedziała, że w jego oczach była to oznaka słabości. Też tak myślała kiedyś. Teraz były dla niej codziennością, której nie potrafiła się pozbyć. Wyciągnęła przed siebie rękę, w taki sam sposób jak on. Jego oczy pałały ogniem, jej zimne jak lód. Dastan zaczął przymarzać do podłoża. Lód zaczął tworzyć się na jego butach i wędrować w górę.
- Nigdy więcej mnie nie dotkniesz - wyszeptała, jednak jego wampirzy słuch łatwo mógł wyłapać jej słowa. Tworzyła dla niego lodową trumnę.
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Tak, ktoś tu chyba zaraz zginie, o ile nawet nie dwa wampiry szlachetnokrwiste. Trochę byłoby szkoda, ponieważ coraz ciężej o szlachetną krew wśród wampirów. Niektórzy z linii szlachetnej zaczęli się rozmnażać z byle kim, przez co zmieszali się ze słabszymi wampirami, tworząc nic nie wartą domieszkę krwi. Phew, Dastan nie uznawał wampirów niższej krwi, byli jak robaki, nawet jeśli niektórzy zasługiwali na większy bądź mniejszy szacunek.
- Nie działam? Kłamiesz, jak zawsze. Drżą Ci ręce, cofasz się przede mną, bo boisz się, że znów Cię dotknę.
Znał ją doskonale. Sam już nie pamiętał, dlaczego chciał się z nią ożenić. Z obowiązku przekazania dalej krwi szlachetnej? Czy żeby jego ród miał następcę do Naizenie? Przecież na pewno nie dlatego, że kochał Aimi. Już kiedyś, kogoś kochał i bardzo źle się to skończyło. Dla niego oczywiście. Nie zamierzał popełnić więcej tego błędu, dlatego odciął się od takich słabych i jakże człowieczych uczuć.
Dastan tak szybko nie da za wygraną, bo kiedy odwróciła się na pięcie, żeby uciec teraz w drugą stronę, a z domu było tylko jedno wyjście, to które w tak wkurwiający sposób jej zagrodził, posłał w jej stronę ogień. Po chwili zawisła, ale kiedy ujrzał jej łzy, nie mógł patrzeć w jej twarz.
- Jesteś żałosna, Mel. Pomyśleć, że miałem się z Tobą ożenić. Wampir krwi szlachetnej nie okazuje nikomu słabości.
Warknął w jej stronę, obnażając we wściekłości swoje kły. Machnął ręką, odrzucając Aimi daleko od siebie. Kierował ją jednak w stronę lustra. A co! Nie będzie przecież dłużny! Niech też trochę szkła jej się powbija w ten powabny tyłeczek.
Wampirzyca jednak szybko się otrząsnęła i znów ponowiła atak na niego.
- Mała jędzo, myślisz, że Twój śmieszny lód mnie powstrzyma?!
Zaśmiał się sardonicznie, by po chwili zacząć topić lód swoją ognistą mocą.
- Nigdy, Mel, to niemal cała wieczność. A wydaje mi się, że któreś z nas dziś nie wyjdzie stąd żyw.
Wiedział, że ogniem jej nie pokona. Zawsze mogła się ochłodzić lodami... jakkolwiek to nie brzmi. Więc bezsensowne było dalsze atakowanie wampirzycy żywiołem.
Rzucił się na nią po prostu, teleportując się tuż za jej plecami. Jego kości miały specyficzną umiejętność - wydłużały się do ponad metra i były twarde niemal jak legendarne adamantium. Zamierzał wykorzystać swój fortel i szybkość poprzez teleportację za wampirzycę, by następnie przebić ją od tyłu w brzuch, między żebra, szponami wytworzonymi w dłoni z własnych kości.
- Nie działam? Kłamiesz, jak zawsze. Drżą Ci ręce, cofasz się przede mną, bo boisz się, że znów Cię dotknę.
Znał ją doskonale. Sam już nie pamiętał, dlaczego chciał się z nią ożenić. Z obowiązku przekazania dalej krwi szlachetnej? Czy żeby jego ród miał następcę do Naizenie? Przecież na pewno nie dlatego, że kochał Aimi. Już kiedyś, kogoś kochał i bardzo źle się to skończyło. Dla niego oczywiście. Nie zamierzał popełnić więcej tego błędu, dlatego odciął się od takich słabych i jakże człowieczych uczuć.
Dastan tak szybko nie da za wygraną, bo kiedy odwróciła się na pięcie, żeby uciec teraz w drugą stronę, a z domu było tylko jedno wyjście, to które w tak wkurwiający sposób jej zagrodził, posłał w jej stronę ogień. Po chwili zawisła, ale kiedy ujrzał jej łzy, nie mógł patrzeć w jej twarz.
- Jesteś żałosna, Mel. Pomyśleć, że miałem się z Tobą ożenić. Wampir krwi szlachetnej nie okazuje nikomu słabości.
Warknął w jej stronę, obnażając we wściekłości swoje kły. Machnął ręką, odrzucając Aimi daleko od siebie. Kierował ją jednak w stronę lustra. A co! Nie będzie przecież dłużny! Niech też trochę szkła jej się powbija w ten powabny tyłeczek.
Wampirzyca jednak szybko się otrząsnęła i znów ponowiła atak na niego.
- Mała jędzo, myślisz, że Twój śmieszny lód mnie powstrzyma?!
Zaśmiał się sardonicznie, by po chwili zacząć topić lód swoją ognistą mocą.
- Nigdy, Mel, to niemal cała wieczność. A wydaje mi się, że któreś z nas dziś nie wyjdzie stąd żyw.
Wiedział, że ogniem jej nie pokona. Zawsze mogła się ochłodzić lodami... jakkolwiek to nie brzmi. Więc bezsensowne było dalsze atakowanie wampirzycy żywiołem.
Rzucił się na nią po prostu, teleportując się tuż za jej plecami. Jego kości miały specyficzną umiejętność - wydłużały się do ponad metra i były twarde niemal jak legendarne adamantium. Zamierzał wykorzystać swój fortel i szybkość poprzez teleportację za wampirzycę, by następnie przebić ją od tyłu w brzuch, między żebra, szponami wytworzonymi w dłoni z własnych kości.
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Ciekawe, że tak bardzo się na siebie złościli, a byli tak bardzo podobni. Obydwoje nienawidzili robali niższej krwi. Mieli o sobie wysokie mniemanie i uważali się za lepszych. Tak też zostali wychowani, nie można im tego było mieć za złe.
Dastan bez problemu ją przejrzał. Kiedy stała się taką kiepską kłamczuchą? Kiedyś bez problemu przekonałaby każdego do swojej racji. Teraz cuchnęła strachem i nie mogła nic na to poradzić. Rzeczywiście była słaba. Dastan złamał ją psychicznie i nie potrafiła przez to przejść. Kto wie? Może ten uraz zostanie jej już na zawsze. W takim wypadku chyba wolała zginąć z jego ręki. Przynajmniej nie musiałaby się więcej tak bardzo przed nim poniżać.
- I co jesteś z siebie dumny?! - Nakrzyczała na niego wściekła, że tak łatwo ją przejrzał. Powinna być pewnie zła na siebie, jednak perfidnie wyładowywała swoją złość na Dastanie. Dawała upust emocjom, najłatwiejsze zagranie, żeby odzyskać nad sobą kontrolę. Amimi praktykowała je raczej często, więc była w tej kwestii mistrzynią. Nawrzeszcz na innych, a zrobi Ci się lepiej.
Jej ciało przemknęło przez pomieszczenie uderzając plecami w lustro. Kilka odłamków powbijała się w jej tył, a reszta posypała wodospadem po ziemi.
- Ty dopiero jesteś żałosny - cedziła niezadowolona, a łzy po prostu zniknęły. Chyba ze złości - Mówisz, że masz mnie gdzieś a i tak za mną łazisz - kontynuowała a jej ostre kły błysnęły niebezpiecznie - po chuj mnie tutaj przywlokłeś?! Ża-ło-sny pasożyt!
Kontynuowała atak lodem, chociaż wiedziała, że był to daremny trud. Bez problemu obronił się ogniem, jego jedynym przyjacielem i stróżem. Władał nim doskonale. Znów się teleportował, a Mel warknęła głośno. Wkurowałiało ją to do granic możliwości. Potem stało się jednak coś dziwnego. Nigdy przedtem nie widziała tej umiejętności i niestety zobaczyła ją dopiero, kiedy jeden ze szponów przebił ją na wylot. Wampirzyca stęknęła cicho spoglądając w dół na szpony wystające z jej brzucha i zrobiło jej się niedobrze. Walczyła z nudnościami. Stróżka krwi popłynęła z kącika jej ust skraplając się na brodzie. Następne 1, 2, 3 sekundy ciągnęły się nieskończoność i zapadła błoga cisza, oprócz typowego kap kap kap, które wydobywało się przy spotkaniu jej krwi i podłogi.
Był od niej silniejszy, nie było co zaprzeczać. Napojony jej magiczną krwią stał się jeszcze bardziej niebezpieczny i zabójczy. Stworzyła doskonałą broń, którą sama się ugodziła. Aimi specjalnie go prowokowała, czyżby w końcu się doigrała? Kiedyś musiało to nastąpić.
- Chyba masz racje - zgodziła się z nim cichym głosem, chyba zaschło jej w gardle. O dziwo przyznała mu rację! Chodziło jej oczywiście o to, że ktoś nie wyjdzie stąd żywy. Oddychała płytko. Nie miała siły stać na nogach, więc jedynym co ją podtrzymywało to szpony Dastana. Nie czuła bólu, pewnie przez szok. Na jej pełnych ustach pojawił się delikatny uśmiech.
Dastan bez problemu ją przejrzał. Kiedy stała się taką kiepską kłamczuchą? Kiedyś bez problemu przekonałaby każdego do swojej racji. Teraz cuchnęła strachem i nie mogła nic na to poradzić. Rzeczywiście była słaba. Dastan złamał ją psychicznie i nie potrafiła przez to przejść. Kto wie? Może ten uraz zostanie jej już na zawsze. W takim wypadku chyba wolała zginąć z jego ręki. Przynajmniej nie musiałaby się więcej tak bardzo przed nim poniżać.
- I co jesteś z siebie dumny?! - Nakrzyczała na niego wściekła, że tak łatwo ją przejrzał. Powinna być pewnie zła na siebie, jednak perfidnie wyładowywała swoją złość na Dastanie. Dawała upust emocjom, najłatwiejsze zagranie, żeby odzyskać nad sobą kontrolę. Amimi praktykowała je raczej często, więc była w tej kwestii mistrzynią. Nawrzeszcz na innych, a zrobi Ci się lepiej.
Jej ciało przemknęło przez pomieszczenie uderzając plecami w lustro. Kilka odłamków powbijała się w jej tył, a reszta posypała wodospadem po ziemi.
- Ty dopiero jesteś żałosny - cedziła niezadowolona, a łzy po prostu zniknęły. Chyba ze złości - Mówisz, że masz mnie gdzieś a i tak za mną łazisz - kontynuowała a jej ostre kły błysnęły niebezpiecznie - po chuj mnie tutaj przywlokłeś?! Ża-ło-sny pasożyt!
Kontynuowała atak lodem, chociaż wiedziała, że był to daremny trud. Bez problemu obronił się ogniem, jego jedynym przyjacielem i stróżem. Władał nim doskonale. Znów się teleportował, a Mel warknęła głośno. Wkurowałiało ją to do granic możliwości. Potem stało się jednak coś dziwnego. Nigdy przedtem nie widziała tej umiejętności i niestety zobaczyła ją dopiero, kiedy jeden ze szponów przebił ją na wylot. Wampirzyca stęknęła cicho spoglądając w dół na szpony wystające z jej brzucha i zrobiło jej się niedobrze. Walczyła z nudnościami. Stróżka krwi popłynęła z kącika jej ust skraplając się na brodzie. Następne 1, 2, 3 sekundy ciągnęły się nieskończoność i zapadła błoga cisza, oprócz typowego kap kap kap, które wydobywało się przy spotkaniu jej krwi i podłogi.
Był od niej silniejszy, nie było co zaprzeczać. Napojony jej magiczną krwią stał się jeszcze bardziej niebezpieczny i zabójczy. Stworzyła doskonałą broń, którą sama się ugodziła. Aimi specjalnie go prowokowała, czyżby w końcu się doigrała? Kiedyś musiało to nastąpić.
- Chyba masz racje - zgodziła się z nim cichym głosem, chyba zaschło jej w gardle. O dziwo przyznała mu rację! Chodziło jej oczywiście o to, że ktoś nie wyjdzie stąd żywy. Oddychała płytko. Nie miała siły stać na nogach, więc jedynym co ją podtrzymywało to szpony Dastana. Nie czuła bólu, pewnie przez szok. Na jej pełnych ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Dastan nie został tak wychowany. Jego ojciec był bardzo pokojowo nastawiony do ludzi, co nie zawsze podobało się Dastanowi. Ale odczuwał przed swoim ojcem respekt i okazywał mu szacunek, nawet jeśli nie zgadzali się w paru kwestiach. Matka jego to już w ogóle była chodzącą anielicą, nigdy nie byłaby w stanie skrzywdzić drugiej istotny. Nawet mogłaby oddać swoje życie za kogoś. Ale jakoś Dastanem nigdy za specjalnie się nie przejmowała, nie pamiętał, kiedy ostatnio spędzili razem czas. Nie była zbyt dobrą matką.
Dastan potrafił złamywać psychicznie każdego. Udało mu się to Yvelin, którą pogrzebał żywcem (ciekawe, czy udało jej się wydostać, czy też sczezła?), z Isemay również, to dlaczego z Aimi miałoby mu się to nie udać? Był niezłym psychologiem, tylko swoje sztuczki wykorzystywał do łamania ludzi. I oczywiście, że był z siebie dumny!
[color=red] - Uważaj, bo powiesz o jedno słowo za dużo!/color]
Mogłaby się czasami ugryźć w język i więcej go nie prowokować. Chyba że marzyła o tym, aby umrzeć. Bo jeśli dążyła do tego, aby umrzeć z jego szpon, to była na naprawdę dobrej drodze!
- Chcę Cię zniszczyć, Mel. Zniszczyć i wyrzucić ze swojego życia.
Wyrzucić tak jak śmieci. Coś starego, brudnego, niepotrzebnego lub zużytego. Była mu do niczego nie potrzebna. Prawda...? Nie potrzebował jej.
Wampirowi udało się podejść Aimi i przeszyć ją na wylot swoimi szponami. Wiedział, że ją zaskoczy swoją mocą, ponieważ do tej pory nie widziała jej. Następnym razem już nie będzie tak łatwo jej zaskoczyć. Ale przecież nie będzie już następnego razu. Zamierzał ją zabić. Tak! Pozbyć się jej!
Przekręcił szponą w jej wnętrzu, niszcząc jej wnętrzności. Nie zwracał uwagi, czy to była wątroba, śledziona, flaki, czy inne części. Nie interesował go to. Chciał jedynie zadać jej ból, zniszczyć ją, rozszarpać. Zapach jej krwi drażnił jego nozdrza. Była taka kusząca, taka podniecająco frapująca, zmuszająca go do tego, aby wbić kły w jej łabędzią szyję. Tak też zrobił. Mogła poczuć, jak zatapia w niej swoje kły. Chyba nie miała sił, żeby stawić mu opór.
- Czujesz? Bo ja... czuję. Jak ulatuje z Ciebie życie...
Wreszcie schował szpony, chociaż rękę pozostawił w jej ciele jeszcze przez chwilę.
- Byłoby lepiej, dla nas obojga, jakbyśmy nigdy się nie poznali.
Cofnął rękę, którą dokładnie zlizał. Niczym już jej nie podtrzymywał. Stanął przodem do niej, niczym kat.
- Może powinienem zakopać Cię żywcem?
Chyba lubił zakopywać w przydomowym ogródku swoje byłe. Miał jakiś fetysz na tym punkcie. Albo wręcz obsesję. A jak Aimi podobał się ten pomysł? Miała w ogóle jeszcze siłę na cokolwiek? Zadał jej dość mocną ranę, krwawiła, rozszarpał jej wnętrzności i uszczuplił ilość krwi w niej...
Dastan potrafił złamywać psychicznie każdego. Udało mu się to Yvelin, którą pogrzebał żywcem (ciekawe, czy udało jej się wydostać, czy też sczezła?), z Isemay również, to dlaczego z Aimi miałoby mu się to nie udać? Był niezłym psychologiem, tylko swoje sztuczki wykorzystywał do łamania ludzi. I oczywiście, że był z siebie dumny!
[color=red] - Uważaj, bo powiesz o jedno słowo za dużo!/color]
Mogłaby się czasami ugryźć w język i więcej go nie prowokować. Chyba że marzyła o tym, aby umrzeć. Bo jeśli dążyła do tego, aby umrzeć z jego szpon, to była na naprawdę dobrej drodze!
- Chcę Cię zniszczyć, Mel. Zniszczyć i wyrzucić ze swojego życia.
Wyrzucić tak jak śmieci. Coś starego, brudnego, niepotrzebnego lub zużytego. Była mu do niczego nie potrzebna. Prawda...? Nie potrzebował jej.
Wampirowi udało się podejść Aimi i przeszyć ją na wylot swoimi szponami. Wiedział, że ją zaskoczy swoją mocą, ponieważ do tej pory nie widziała jej. Następnym razem już nie będzie tak łatwo jej zaskoczyć. Ale przecież nie będzie już następnego razu. Zamierzał ją zabić. Tak! Pozbyć się jej!
Przekręcił szponą w jej wnętrzu, niszcząc jej wnętrzności. Nie zwracał uwagi, czy to była wątroba, śledziona, flaki, czy inne części. Nie interesował go to. Chciał jedynie zadać jej ból, zniszczyć ją, rozszarpać. Zapach jej krwi drażnił jego nozdrza. Była taka kusząca, taka podniecająco frapująca, zmuszająca go do tego, aby wbić kły w jej łabędzią szyję. Tak też zrobił. Mogła poczuć, jak zatapia w niej swoje kły. Chyba nie miała sił, żeby stawić mu opór.
- Czujesz? Bo ja... czuję. Jak ulatuje z Ciebie życie...
Wreszcie schował szpony, chociaż rękę pozostawił w jej ciele jeszcze przez chwilę.
- Byłoby lepiej, dla nas obojga, jakbyśmy nigdy się nie poznali.
Cofnął rękę, którą dokładnie zlizał. Niczym już jej nie podtrzymywał. Stanął przodem do niej, niczym kat.
- Może powinienem zakopać Cię żywcem?
Chyba lubił zakopywać w przydomowym ogródku swoje byłe. Miał jakiś fetysz na tym punkcie. Albo wręcz obsesję. A jak Aimi podobał się ten pomysł? Miała w ogóle jeszcze siłę na cokolwiek? Zadał jej dość mocną ranę, krwawiła, rozszarpał jej wnętrzności i uszczuplił ilość krwi w niej...
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Re: Opuszczony dom
Melka udawała silną, niezależną kobietę. Odgrywała taką osobę codziennie, więc prawie uwierzyła, że rzeczywiście była niezwyciężona. Prawda jednak była całkowicie inna. Zasłaniała się szczelną kurtyną kłamstwa, żeby wyglądać lepiej w oczach innych. Chciała zwieźć cały świat i w tym Dastana. Ten jednak znał ją dobrze i pewnie wiedział jaka słaba była na prawdę. Kiedyś przynajmniej była pewna siebie. Teraz? Teraz bała się własnego cienia, który mógł przecież przybrać kształt Dastana i prześladować ją co noc. Był dla niej toksyczny, jednak każdego dnia wyczekiwała ich spotkania. Chciała już to w końcu rozegrać. Once and for all.
- Możesz próbować. Obydwoje wiemy, że to niemożliwe - prowokowała go dalej perfidnie się uśmiechając. Mógł ją zniszczyć i wyrzucić, ale ona i tak będzie go prześladować. Dast może i był od niej silniejszy fizycznie i emocjonalnie. Może i nie potrafił jej pokochać, ale wiedziała, że nie dawała mu spokoju. Tak jak i on jej.
Dała się zaskoczyć. Chwilę później już mocno krwawiła z brzuchem przebitym na wylot. Nie czuła absolutnie nic, zero bólu, tylko pustka. Widocznie tak czuły się umierające osoby. Ich umysł nie potrafił przetworzyć informacji, o tym, że ciało zostało całkowicie zepsute. Nie było sensu tracić dodatkową energię na odczuwanie bólu. Co by to zresztą dało, skoro każda sekunda była na wagę złota?
Zatrzęsła się lekko, kiedy przewiercił jej wnętrze szponami. Miała problemy ze staniem na nogach. Jej kolana powoli zaczynały się trząść. Nie poczuła momentu, w którym wbił jej kły. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że tak się stało słysząc jak Dastan pił. Co mógł wyczuć? O dziwo spokój i coś jeszcze. Coś co nie pasowało do całej sytuacji. Chyba szczęście. Amel myślała o samobójstwie już nie jeden raz. Temat odchodził i wracał, jak przystało na osobę zmienną niczym ocean. W końcu jednak nadszedł ten moment i Mel przyjęła go z ulgą. Nie czułą już ani strachu, ani paniki, była wolna. Cieszyła się, że ginie z rąk Dastana, którego kochała? Pewnie tak. Ukrywała to latami, ale pewnie właśnie tak wyglądała miłość z jej strony. Chora, brutalna i agresywna miłość. Ktoś z zewnątrz pewnie pomyliłby ją z nienawiścią. Granica między jednym i drugim była w ich wypadku jednak bardzo cienka. Nigdy by mu tego nie powiedziała, nigdy by się nie przyznała. Przypomniała jej się ta chwila, kiedy Dastan prawie umarł po wypadku. Była wtedy w szpitalu. Czy też czuł się taki spokojny?
Chciała coś odpowiedzieć, jej usta otworzyły się, ale nie wypłynęły z nich żadne słowa. Kiedy stanął przed nią usiliła się na ledwie widoczne uniesienie kącików ust. Zaczęła unosić drżącą dłoń, włożyła w to całą swoją pozostałą siłę. Wyglądało jak by zamierzała przyłożyć ją do jego policzka. Niestety nie dała rady i dłoń opadła bezwładnie w 3/4 drogi. Jej czarne jak smoła oczy zaszły mgłą. Nogi się pod nią ugięły i upadłą na kolana. Stęknęła cicho i sekundy później zanurkowała twarzą w dół. Jej czaszka wydała głuchy dźwięk, kiedy uderzyła o drewnianą podłogę tuż obok butów Dastana.
- Możesz próbować. Obydwoje wiemy, że to niemożliwe - prowokowała go dalej perfidnie się uśmiechając. Mógł ją zniszczyć i wyrzucić, ale ona i tak będzie go prześladować. Dast może i był od niej silniejszy fizycznie i emocjonalnie. Może i nie potrafił jej pokochać, ale wiedziała, że nie dawała mu spokoju. Tak jak i on jej.
Dała się zaskoczyć. Chwilę później już mocno krwawiła z brzuchem przebitym na wylot. Nie czuła absolutnie nic, zero bólu, tylko pustka. Widocznie tak czuły się umierające osoby. Ich umysł nie potrafił przetworzyć informacji, o tym, że ciało zostało całkowicie zepsute. Nie było sensu tracić dodatkową energię na odczuwanie bólu. Co by to zresztą dało, skoro każda sekunda była na wagę złota?
Zatrzęsła się lekko, kiedy przewiercił jej wnętrze szponami. Miała problemy ze staniem na nogach. Jej kolana powoli zaczynały się trząść. Nie poczuła momentu, w którym wbił jej kły. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że tak się stało słysząc jak Dastan pił. Co mógł wyczuć? O dziwo spokój i coś jeszcze. Coś co nie pasowało do całej sytuacji. Chyba szczęście. Amel myślała o samobójstwie już nie jeden raz. Temat odchodził i wracał, jak przystało na osobę zmienną niczym ocean. W końcu jednak nadszedł ten moment i Mel przyjęła go z ulgą. Nie czułą już ani strachu, ani paniki, była wolna. Cieszyła się, że ginie z rąk Dastana, którego kochała? Pewnie tak. Ukrywała to latami, ale pewnie właśnie tak wyglądała miłość z jej strony. Chora, brutalna i agresywna miłość. Ktoś z zewnątrz pewnie pomyliłby ją z nienawiścią. Granica między jednym i drugim była w ich wypadku jednak bardzo cienka. Nigdy by mu tego nie powiedziała, nigdy by się nie przyznała. Przypomniała jej się ta chwila, kiedy Dastan prawie umarł po wypadku. Była wtedy w szpitalu. Czy też czuł się taki spokojny?
Chciała coś odpowiedzieć, jej usta otworzyły się, ale nie wypłynęły z nich żadne słowa. Kiedy stanął przed nią usiliła się na ledwie widoczne uniesienie kącików ust. Zaczęła unosić drżącą dłoń, włożyła w to całą swoją pozostałą siłę. Wyglądało jak by zamierzała przyłożyć ją do jego policzka. Niestety nie dała rady i dłoń opadła bezwładnie w 3/4 drogi. Jej czarne jak smoła oczy zaszły mgłą. Nogi się pod nią ugięły i upadłą na kolana. Stęknęła cicho i sekundy później zanurkowała twarzą w dół. Jej czaszka wydała głuchy dźwięk, kiedy uderzyła o drewnianą podłogę tuż obok butów Dastana.
- Aimi
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Zawsze czerwone oczy, herb rodu wytatuowany na prawym ramieniu.
Zawód : Modelka, celebrytka
Zajęcia : Brak
Moce : Władza nad lodem, telekineza, manipulacja, magiczna krew.
Re: Opuszczony dom
Pił zachłannie krew. Miał idealny dostęp do jej wspomnień. Gdyby tylko po nie sięgnął, ujrzałby wszystko to, co tak skrycie przed nim kryła. Ale czy to coś by dało, zmieniłoby to cokolwiek? Nie uwierzyłby nawet wówczas w jej miłość do niego. Zresztą była to pokręcona od samego początku więź, jaka ich połączyła. Była rozpieszczaną przez tatuśka córeczką, która miała pod nos dostarczane wszystko, czego tylko sobie zażyła. Dastan nie miał tak łatwo, ojciec starał się go twardo wychowywać, żeby stał się prawdziwym mężczyzną. Chyba jednak poszło coś nie tak, bo Dastan wyrósł na psychola.
Wreszcie dopuścił jakieś strzępki myśli Aimi do siebie w trakcie posilania się. Dlatego oderwał się od niej.
- Przestań...
Wydusił z siebie jedynie. Nie wiedział nawet, co miała przestać, czego miała nie robić. Kochać? Nienawidzić.
- To czysta nienawiść.
Tylko kogo próbował przekonać? Aimi... czy może siebie? Spojrzał w dół, na wampirzycę, jak jej dłoń zawisła w powietrzu dosłownie na ułamek sekundy, by zaraz opaść bezwładnie na podłogę. Nie pozwolił, by w ślad za nią poszła jej głowa. Kucnął i podłożył dłoń pod jej czaszkę. Nie mógł pozwolić jej umrzeć. Mimo tego wszystkiego, co wzajemnie sobie uczynili.
Musiał ją stąd zabrać. Zabrać o pozwolić jej odejść od siebie, zanim naprawdę ją zabije i nie będzie mógł się powstrzymać następnym razem. Wziął wampirzycę na ręce. Ściekała z niej krew, która wciąż działa na niego porażająco, ale wiedział, że jeśli ponownie zatopi w niej kły, mógłby się nie powstrzymać i wyssać z niej resztki życia.
- Lepiej, żebyś się mnie bała i unikała.
Z wampirzycą na rękach opuścił chatkę. Teleportował się z nią w pobliże swojego auta, które porzucił niżej w górach. Ułożył wampirzycę na tylne siedzenie swojego auta i po prostu odjechał. Zamierzał porzucić gdzieś jej ciało. I miał nadzieję, że w najbliższej przyszłości się nie spotkają. A dla Mel najlepiej by było, jakby go znienawidziła, wypleniła z siebie resztki miłości do niego, bo on nigdy nie będzie zdolny do pokochania jej. Widać to było chociaż po tym, jak ją dziś sponiewierał. Normalnie można by przez tę dziurę w jej ciele gwiazdy podziwiać!
Wampir odjechał z wampirzycą z piskiem opon.
ZT x2
Wreszcie dopuścił jakieś strzępki myśli Aimi do siebie w trakcie posilania się. Dlatego oderwał się od niej.
- Przestań...
Wydusił z siebie jedynie. Nie wiedział nawet, co miała przestać, czego miała nie robić. Kochać? Nienawidzić.
- To czysta nienawiść.
Tylko kogo próbował przekonać? Aimi... czy może siebie? Spojrzał w dół, na wampirzycę, jak jej dłoń zawisła w powietrzu dosłownie na ułamek sekundy, by zaraz opaść bezwładnie na podłogę. Nie pozwolił, by w ślad za nią poszła jej głowa. Kucnął i podłożył dłoń pod jej czaszkę. Nie mógł pozwolić jej umrzeć. Mimo tego wszystkiego, co wzajemnie sobie uczynili.
Musiał ją stąd zabrać. Zabrać o pozwolić jej odejść od siebie, zanim naprawdę ją zabije i nie będzie mógł się powstrzymać następnym razem. Wziął wampirzycę na ręce. Ściekała z niej krew, która wciąż działa na niego porażająco, ale wiedział, że jeśli ponownie zatopi w niej kły, mógłby się nie powstrzymać i wyssać z niej resztki życia.
- Lepiej, żebyś się mnie bała i unikała.
Z wampirzycą na rękach opuścił chatkę. Teleportował się z nią w pobliże swojego auta, które porzucił niżej w górach. Ułożył wampirzycę na tylne siedzenie swojego auta i po prostu odjechał. Zamierzał porzucić gdzieś jej ciało. I miał nadzieję, że w najbliższej przyszłości się nie spotkają. A dla Mel najlepiej by było, jakby go znienawidziła, wypleniła z siebie resztki miłości do niego, bo on nigdy nie będzie zdolny do pokochania jej. Widać to było chociaż po tym, jak ją dziś sponiewierał. Normalnie można by przez tę dziurę w jej ciele gwiazdy podziwiać!
Wampir odjechał z wampirzycą z piskiem opon.
ZT x2
- Dastan
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Problemy z psychiką. Blizna na sercu - pamiątka po wypadku.
Zawód : Członek mafii.
Zajęcia : Brak
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Vampire Knight :: Poza Miastem :: Góry
Strona 3 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|