Sala chemiczna

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Sala chemiczna Empty Sala chemiczna

Pisanie by Grigorij Czw Mar 24, 2016 9:05 pm

Sala ta stała się kolejną salą medyczną choć zdecydowanie mniejsza niż pozostałe. Skorzystano z jej wcześniejszego wyposażenia i wzbogacono o wiele nowych substanji oraz kilka specjalistycznych łóżek lekarskich. W tym miejscu możliwe jest dokonywanie detoksu oraz mało skomplikowanych operacji. Sprzęt lekarski oraz wyposażenie chemiczne i alchemiczne umożliwiały lekarzom zajęcie się mocno poszkodowanym osobom przenoszonym do przybytku zwanego Miasteczkiem Łowieckim. Taka na poły profesjonalna, a na poły chałupnicza intensywna terapia. Oczywiście i w tym pomieszczeniu na ścianach i pod wykładziną elastyczną znajdowały się runy blokujące moce. Ułatwia to wykonywanie operacji łowcom gdyż wampir ze stresu nikogo nie skrzywdzi. Poza tym operacja na ciele wciąż zasklepiającym nacięcia doprowadzić może do obłędu. Znajduje się tu jedynie kilka zabezpieczonych szafek z wyposażeniem, cztery zydelki i trzy specjalistyczne łóżka.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Czw Mar 24, 2016 9:58 pm

Czterech łowców szło za Esmeraldą i Chizuru, mając ze sobą noszę z rannym… no właśnie… kim on był? Na pierwszy rzut oka wydał się lekarce czymś przypominającym efekt zabaw genetycznych. Człowiek czy wampir? Nie, nie mógł być ludzki. Już w korytarzu zdjęła z twarzy maskę i położyła ją na pierwszej lepszej półce.
- Chryste… w końcu! Podziwiam ludzi, którzy łażą w tym dłużej niż dwie godziny – zerknęła na Chizuru posyłając jej uśmiech. Dziewczyna znała jej prawdziwą tożsamość, dlatego nie musiała się z nią kryć. Na szczęście.
Kiedy znaleźli się pod dawną salą chemiczną, Esmeralda otworzyła drzwi, a czwórka łowców wniosła nieprzytomnego wampira i położyła na łóżku operacyjnym.
- Macie wszystko? - spytała łowców, na co Ci przytaknęli. Bez słowa odłożyli na stoliku narzędzia i słój ze… szczęką? Coś tam pływało i z pewnością nie było to złudzenie optyczne.
Łowcy nie byli już potrzebni, dlatego wyszli z sali, zostawiając Esmeraldę i Chizuru z niecodziennym pacjentem.
- Umyjmy dokładnie ręce, Chizuru. Ten… ta istota jak widzisz została nieźle poturbowana, dlatego żeby dać mu szansę na przeżycie, musimy zacząć działać – udała się do zlewu i dokładnymi ruchami szorowała dłonie, a gdy skończyła wytarła je o papierowe ręczniki.
- Nakładaj – kiedy tylko Chizuru była gotowa podała jej rękawiczki, maseczkę i fartuch, sama w tym czasie również nakładając własny komplet.
- Miałyśmy mało okazji do wspólnego spędzenia czasu i nauki. Czego się nauczyłaś przez ten czas, Chizuru? - zapytała, chcąc poznać silne i słabe strony przyszłej lekarki - Czy mogłabyś zrobić mu zastrzyk domięśniowy ze środków przeciwbólowych i usypiających? Na stoliku znajdziesz ampułki opatrzone niebieskimi etykietami, a lepiej, żeby nie obudził się w trakcie...– na stoliku leżały wszystkie niezbędne medykamenty i narzędzia. Pora rozpocząć akcję reanimację.


Chizu, info co do wyglądu naszego pacjenta:
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Chizuru Czw Mar 31, 2016 2:46 pm

Chociaż chciała wiedzieć o wszystkim już teraz, w tym dokładnie momencie, powstrzymała się od irytujacego powtarzania "ale o co chodzi". Jasne, była rozpieszczona do granic możliwości i zawsze wtrącała swoje trzy grosze tam, gdzie nikt nie chciał jej słuchać, jednak nie była już dzieckiem. W trudnych sytuacjach, takich które wymagały jej pełnego zaangażowaania, potrafiła zachować się jak należy. Tak jak teraz. Posłusznie zamknęła więc buzię wierząc, że kiedy będzie już po wszystkim Esmeralda wyjaśni jej szczegóły. Kryzys pojawił się w momencie, kiedy spojrzała na swojego pacjenta. Widywała już gorsze rzeczy, to prawda, jednak coś tak potwornego po raz pierwszy w życiu. Przeraziła się tym widokiem tak bardzo, że w pierwszym momencie chciała stamtąd uciec. Cudem udało jej się opanować i nie krzyknąć, chociaż miała małe problemy w spojrzeniu na poszkodowanego mężczyznę. Wymyślała sobie w myślach, że nie powinna się bać. To ma być w przyszłości jej praca, tak? Coś co może nie od zawsze, ale chciała robić. Zaprzepaści wszystko, jeśli w takim momencie wpadnie w histerię. Zresztą, to słabe panienki były od histerii, a Chizuru zdecydowanie słabą panienką nie była. No dobrze, fizycznie może tak, za to psychicznie dzielnie się trzymała. Niejeden jej rówieśnik dawno by się załamał po tym wszystkim, co przeszła. A ona mimo wszystko stała tutaj, zwarta i gotowa do pracy. Tylko trochę przestraszona.
- Muszę odpowiadać? - wypaliła pierwsze co przyszło jej do głowy, kiedy medyczka zapytała o postępy. Cóż, prawda była taka, że niestety Chizuru za bardzo skupiła się na swoim własnym prywatnym życiu i uczuciach, jakie pojawiły się u niej wraz z obecnością młodego Kuroiaishity, że nie starczyło jej już czasu na dokładną naukę.
- Znaczy, potrafię zrobić zastrzyk i udzielić podstawowej pomocy. Uczyłam się też trochę magii leczniczej ale za mało, żeby móc się nią swobodnie posługiwać - odpowiedziała rudowłosej czując, jak na blade policzki wpełza rumieniec. Bo przecież potrafiła stosunkowo niewiele.
Dosotosowując się do poleceń Esmeraldy, podeszła do stolika i napełniła strzykawki. Potem przyszedł czas na najgorszą część zadania. Chizuru wzięła głęboki wdech, odwróciła się w stronę pacjenta i podeszła do niego wolnym krokiem.
- Nie obudzi się jak będę mu to wstrzykiwać, prawda? - upewniła się, ale nie poczekała na odpowiedź Esmeraldy, tylko od razu zabrała się do działania. Bała się wstrzyknąć środek w ramię, a mężczyzna był za duży, by mogła odpowiednio go ułożyć do zastrzyku w pośladek. Dlatego zdecydowała się na udo. Kiedy skończyła, odwróciła się twarzą do rudowłosej medyczki i skinęła jej głową dając do zrozumienia, że polecenie zostało wykonane.
Chizuru

Chizuru

Krew : Ludzka A
Pan/i | Sługa : Nołp
Magia : Aura heal- poziom podstawowy


https://vampireknight.forumpl.net/t167-chizuru-namikaze#189 https://vampireknight.forumpl.net/t170-chizuru#193

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Sob Kwi 09, 2016 5:39 pm

Rzuciła spojrzenie Chizuru, kiedy ta zabrała się za wyjaśnienia. Nie musiała odpowiadać. Było wystarczająco jasne, że nastolatka nie miała czasu na zgłębianie, a przynajmniej nie w dziedzinie medycyny. Akademia nie oferowała dodatkowych lekcji dla przyszłych potencjalnych lekarzy, a szpital Yokohamski nie wykazywał zainteresowania chętnym zdobywania wiedzy narybkiem. Rozumiała. W końcu też miała kiedyś te naście lat…
- Nie musisz – uśmiechnęła się, powracając wzrokiem do pacjenta – Jednak kiedy wiem co już potrafisz jest nam łatwiej razem pracować – taka była prawda. Nie poprosi o odkażanie czy szycie osoby, która nigdy tego nie robiła. Wspólne udzielanie pomocy miało na celu wprowadzenie Chizuru w świat medycyny oraz umożliwienie jak najdokładniejszej nauki. Każdy kiedyś zaczynał z lepszymi czy gorszymi skutkami, aby w końcu dojść do tak zwanej wprawy.
Jak będziemy miały luźniejszą chwilę chciałabym zrobił Ci mały test, żeby mieć dokładny obraz tego co potrafisz. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko – dzięki temu bez problemu dowie się czy młoda Namikaze orientuje się w nazwach i właściwościach leków, oraz jak dobrze zna anatomię i zasady udzielania pierwszej pomocy. Główne skrzypce zawsze grała praktyka i to na niej po wstępnym poznaniu możliwości chciałaby się skupić.
- Nie powinien, ale nigdy nie mamy stuprocentowej gwarancji. Musisz to zrobić precyzyjnie i bez zawahania – poleciła, kontem oka przyglądając się uczennicy. Jej uwadze nie uszło spojrzenie Chizuru oraz coś na kształt… niepokoju. Bała się? Możliwe, że pierwszy raz dopuszczono ją do krytycznego pacjenta, ale zdaniem rudowłosej był to jedyny najlepszy sposób niosący naukę. Nie jakieś tam sztuczne szkielety, fantomy i pierdoły dające sztuczne poczucie nauczenia. Fantom nie krwawił, nie ruszał się i nie oddychał. Nie żył, co odróżniało go od organizmów przy których każdy medyk miał okazję później pracować.
W czasie kiedy ciemnowłosa szukała miejsca wkłucia, Esmeralda podłączyła pacjenta pod aparaturę i rozpoczęła wstępne przygotowania. Lekarka podeszła do Chizuru i spokojnie przyjrzała się pacjentowi.
- Szczerze mówiąc pierwszy raz widzę taki przypadek. Nim rozpoczniemy szycie chciałabym pobrać kilka próbek do badania. Ta istota była poddana kuracji genetycznej, ale jak bardzo zmienił się jego organizm ocenimy dopiero po badaniu próbek – pobrała krew, mikroskopijny kawałek włókna oraz próbkę siatki, którą wyłożono część wewnętrzną organizmu. Wszystkie próbki zabezpieczyła i odstawiła do późniejszego badania z zamiarem pokazania ich również nastolatce.
- Jaka dziedzina medycyny Cię interesuje – nie zapytała o to wcześniej, a powinna. W oczekiwaniu na odpowiedź położyła na stoliku obok Chizuru środek odkażający, wodę oraz gazy, sama zajmując podobny zestaw łącznie ze szczypcami.
- Pokażę Ci jak dokładnie odkażać rany. Nim rozpoczniemy szycie wszystko powinno być sterylne, żeby nie wdało się zakażenie. Ja używam własnych medykamentów, ale niemal wszędzie możesz dostać coś do zdezynfekowania – powiedziała – W przypadku tego pacjenta akcja toczyła się w zanieczyszczonym miejscu. Widać głębokie rany szarpane, które są dodatkowo zanieczyszczone odłamkami ciał obcych i fekaliami z kanałów. Nim użyjemy środka do dezynsekcji spróbujmy wypłukać wodą zanieczyszczenia, a ciała obce usunąć cążkami. Pamiętaj by nic nie uszkodzić. Jeśli wyciągasz ciała obce musisz być dokładna - poleciła i chwyciła cążkami za odłam, który z brzdękiem wylądował w przygotowanym wcześniej basenie.
- Odłamki wyciągamy, a następnie wypłukujemy. Spróbuj – podała cążki dziewczynie, nachylając się, żeby lepiej widzieć dokładnie źródło zanieczyszczenia.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Chizuru Sro Kwi 20, 2016 5:32 pm

Nie przejmując się opinią innych na swój temat Chizuru paradoksalnie, kiedy musiała dać Esmeraldzie do zrozumienia, że przez cały ten czas jak tu mieszka i zdecydowała się zostać medycznym łowcą niczego się nie nauczyła, poczuła się zwyczajnie winna. A przecież mieszkała tutaj już długo, całe dwa lata. I chociaż szkoła czy życie prywatne były dobrą wymówką, małej Namikaze nadal było głupio i pewnie jeszcze będzie. Była uparta, kiedy coś sobie ubzdurała, niełatwo było jej to wyperswadować.
- Jasna sprawa, tak będzie łatwiej - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Myślała dokładnie tak samo jak Esmeralda. Praktyla była najlepszym kluczem do tego, by odkryć swoje silne jak i słabe strony. Zwłaszcza w takiej medycynie. Co z tego, że znasz bardzo dobrze teorie, kiedy nagle się okazuje, że nie potrafisz jej zastosować w praktyce? No trochę żałoba.
Kiwała głową i patrzyła na Esmeraldę, kiedy ta do niej mówiła. Ze skupieniem i zainteresowaniem przygladała się pobieraniu próbek. Zaskoczyło ją pytanie rudowłosej na tyle, że nie była w stanie z początku na nie odpowiedzieć.
- Ja... Hm... Szczerze? Nie zastanawiałam się nad tym. Znaczy, jeszcze do niedawna nie chciałam się nawet w tym kierunku kształcić - odpowiedziala z lekkim zażenowaniem, kręcąc ciemną głową.
- Wiem tylko tyle, że chcę być tu potrzebna, pomóc innym w walce na tyle na ile potrafię. Nawet jeśli oznacza to leczenie ich ran i przede wszystkim nie chcę się żeby jakiś łowca umierał mi na rękach, a ja nie będę wiedziała co robić - okej, jakoś obeszła odpowiedź na pytanie Esmeraldy. Wszystko spoko, gdyby nie fakt, że nie była to konkretna odpowiedź na zadane pytanie a Chizuru nie lubiła kiedy odpowiedzi były niejasne. Nic nie mogła poradzić jednak na to, że myślała dokładnie tak a nie inaczej. Kłamać przecież nie będzie.
Starała się aby żadne słowo medyczki nie uszło jej uwadze. Przejęła od Esmeraldy cążki a potem, oddychając głęboko, przystąpiła do działania. Podobnie jak wcześniej rudowłosa, chwyciła cążkami następny odłamek, który wylądował obok poprzedniego. Potem kolejny i następny, powoli i uważnie dopóki medyczka nie powie jej stop.
Chizuru

Chizuru

Krew : Ludzka A
Pan/i | Sługa : Nołp
Magia : Aura heal- poziom podstawowy


https://vampireknight.forumpl.net/t167-chizuru-namikaze#189 https://vampireknight.forumpl.net/t170-chizuru#193

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Sro Kwi 20, 2016 8:03 pm

Nie kontynuowała tematu testu chcąc oszczędzić Chizuru stresowej sytuacji. Ile razy lekarka siedziała do rana nad książkami, bądź gryzła paznokcie w oczekiwaniu na egzaminy. Sprawdzian u wielu młodych ludzi był nośnikiem stresu, dlatego na razie tylko planując, postanowiła w bliskiej przyszłości wdrożyć to w życie. Przed nimi z pewnością była daleka droga. Teoria i praktyka… obie dość ważne i absolutnie żadnej z nich nie mogła odpuścić młodej Namikaze. Kiedy ciemnowłosa odpowiedziała na pytanie, Esmeralda skierowała na nią spojrzenie.
- Co się zmieniło, że podjęłaś decyzję o kształceniu w kierunku medycznym? - u dzieci było proste że zainteresowania zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Ile razy słyszało się, że młoda dama będzie kiedyś piosenkarką, bądź tam inną aktorką. W przypadku nastolatek droga była zwykle ukształtowana, a natłok wydarzeń powodował niekiedy zmiany na torach przeznaczenia. Wyznanie Chizuru naprawdę było zaskakujące. Czy dziewczynie ktoś kazał się kształcić na medyka? A może od niej tego oczekiwano? Czerwonowłosa miała przez chwilę wrażenie że widzi w oczach dziewczyny zawahanie.
- Nie ma lekarza który zna się na każdej dziedzinie… - powiedziała – W trakcie naszej nauki mogę pokazać Ci różne gałęzie medycyny, ale spośród nich i tak prędzej czy później będziesz musiała wybrać specjalizację. Jeśli ktoś jest dobry ze wszystkiego, tak naprawdę jest do niczego – mogła się mylić, ale jej zdaniem nie dało się osiągnąć wszystkich umiejętności i poznać tajników absolutnie każdej dziedziny.
- W takim razie może na początek skupimy się na pomocy w przypadkach kryzysowych. Dla przykładu… lekarz pogotowia – Czerwonowłosa właśnie tak zaczynała swoją karierę, dlatego podobne klimaty nie były jej obce. Nie chciała wywierać na Chizuru presji, ani skłaniać do podjęcia decyzji teraz, już, natychmiast. Czasami wystarczyła chwila do odnalezienia własnych preferencji, a w innym przypadku konieczny był bodziec. Esmeralda kątem oka przyglądała się jak nastolatka oczyszcza ranę i kiedy wszystko zostało odkażone, lekarka chwyciła za zestaw do szycia.
- Wystarczy. Nieźle jak na pierwszy raz – leki wstrzyknięte pacjentowi nadal działały, dlatego nie chciała tracić ani chwili, zwłaszcza że lada moment miała zacząć poważną operację. Nie była pewna, czy nie straciła wystarczająco dużo czasu traktując pacjenta jak podmiot do nauki, niemniej… potrzebowała wsparcia, a przy okazji mogła pokazać co nieco Czarnowłosej.
- Pokażę Ci jak szyjemy rany. To… nie jest tak proste jak oczyszczanie, ale tego też musisz się nauczyć. Obserwuj ruchy moich dłoni, a potem dokończysz – z początku lekarka wykonywała ruchy powoli, aby nastolatka mogła dokładnie wszystko zarejestrować. Po może trzecim czy czwartym szwie, Esmeralda przyśpieszyła szyjąc już właściwie odruchowo, aż do mniej więcej 4 centymetrów zranienia.
- Twoja kolej. Nie bój się i nie śpiesz. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, to jestem tutaj – powiedziała i oddaliła się, by przyjrzeć dokładniej szczęce, a raczej tej marnej pozostałości. Nie chciała ślęczeć nad Chizuru i patrzeć jej na ręce wierząc, że dziewczyna sobie poradzi, bądź jeśli nie… po prostu to zakomunikuje. Esmeralda zaczęła oczyszczać skórę w okolicy szczęki, kiedy nagle podniosła głowę kierując ją w stronę okna. Na zewnątrz rozbrzmiewał alarm.
- Chizuru, kiedy jesteś pod moją opieką, chciałabym żebyś mnie słuchała. Jeśli więc kiedyś powiem że masz się schować to nie zadawaj pytań tylko wypełnij polecenie. To samo tyczy się jeśli powiem że masz uciekać. Nie chce słyszeć odmowy, czy prób przekonywania. Rozumiemy się?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Chizuru Pon Kwi 25, 2016 7:23 pm

Chizuru była przygotowana na to, że czeka ją długa droga zanim samodzielnie będzie mogła wykonywać poważniejsze operacje. Oczywiście o wiele łatwiej by było, gdyby zaczęła interesować się tym znacznie wcześniej, jednak od małego była przygotowywana na zostanie łowcą, który polował na wampiry. Dopiero kiedy pojawiła się w Japonii doszła do wniosku, że nie ma do tego predyspozycji. O zostaniu medykiem też długo nie myślała. Przez pewien czas nawet ostro się temu sprzeciwiała, uparcie przystając przy tym, że tak jak jej matka chce polować na wampiry, nie zajmować się rannymi. A potem wydarzyło się tylko rzeczy na raz, o których Esme miała zaraz usłyszeć.
- Na początku wcale nie chciałam pójść tą drogą, chociaż tata bardzo na mnie naciskał. Buntowałam się, na siłę chciałam polować na wampiry, chociaż nigdy nie miałam do tego talentu. A potem... Potem zostałam przemieniona w wampira, jeden raz i drugi. Za każdym razem ojciec ratował mi życie, przez co sam trwale zostawał okaleczony. To był jeden z pierwszych, ale zdecydowanie największych impulsów. Później moja kuzynka została zaatakowana przez wampira i musiałam udzielić jej pierwszej pomocy. Zresztą pewnie... pani pamięta, taka dziewczyna w różowych włosach. Nie potrafiłam jej wtedy zaszyć rany, więc tylko zatamowałam krwawienie dopóki pani się nie pojawiła - rozgadało się dziewcze, co zrobiła w sumie całkiem bezwiednie. Słowa po prostu wylatywały z jej ust, do tego nie wiedziała czy mówić Esmeraldzie po imieniu czy może jednak per "pani". Wybrała to drugie.
- Było jeszcze kilka takich przypadków kiedy musiałam szybko zareagować, jakoś pomóc a nie za bardzo wiedziałam jak. Potem zaczęłam myśleć, że może gdybym te kilka lat temu wiedziała jak poradzić sobie z niektórymi ranami to może udałoby mi się uratować kogoś z rodziny mojej matki, być może nawet ją samą - zakończyła swój wywód bez określonej puenty ale miała nadzieję, że Esmeralda pojmie jej tok myślenia i bez innych tłumaczeń zrozumie o co brunetce chodziło. Chizuru nigdy nie była wybitnym mówcą, o tłumaczeniu czegokolwiek nie wspominając. Nie potrafiła nawet skutecznie wytłumaczyć Elliotowi, dlaczego lepiej być człowiekiem a nie wampirem.
- Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedziała uśmiechając się lekko, a potem pokiwała głową przystając na propozycję lekarki. Przejęła od niej zestaw do szycia i z mniejszym lękiem niż wcześniej, powoli i ostrożnie zabrała się za zszywanie zaczętej rany a potem pozostałych. Właśnie kończyła drugą z nich, kiedy na zewnątrz rozległ się alarm. Chizuru momentalnie przerwała pracę, gwałtownie unosząc głowę do góry, odruchowo rozglądając się za wrogiem. Nawet nie zaprotestowała na słowa Esmeraldy, co w innych okolicznościach na pewno by zrobiła.
- Jasne. Co się dzieje? - zapytała z poważną miną, nieświadomie spinając mięśnie i stając w lekkim rozkroku, jakby chciała przygotować się na atak potencjalnego wroga.
Chizuru

Chizuru

Krew : Ludzka A
Pan/i | Sługa : Nołp
Magia : Aura heal- poziom podstawowy


https://vampireknight.forumpl.net/t167-chizuru-namikaze#189 https://vampireknight.forumpl.net/t170-chizuru#193

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Pon Kwi 25, 2016 8:54 pm

Z uwagą słuchała tego co Chizuru ma jej do powiedzenia. Może właśnie dzięki temu znajdzie wskazówki co do preferencji i potencjału swojej uczennicy. Kiedy wspomniała o ojcu, Esmeralda rzuciła jej krótkie spojrzenie.
- Początki zawsze są trudne – uśmiechnęła się, czego nie było widać za chirurgiczną maską. Bez wątpienia Marcus chciał jak najlepiej dla swojego dziecka, ale to właśnie Chizuru musiała podjąć samodzielną decyzję. Tak jak mówiła wystarczył impuls, żeby z początkowo szalonego pomysłu narodziła się prawdziwa idea mająca wpływ na przyszłość nastolatki.
- Twój tata bardzo o Ciebie dba – nie było w tym nic złego, a wręcz przeciwnie. Esmeralda doskonale rozumiała ciemnowłosą, gdyż w swoim czasie również musiała się zmierzyć z nadopiekuńczym ojcem i matką. Bez wątpienia było w tym coś podobnego.
- Esmeralda. Możesz mi mówić po imieniu – Green nie należała do osób ślepo trzymających się sztywnych zasad, a przysłowiowy kij w tyłku był rezerwowany dla innych jednostek. Zależało jej by nauka odbywała się w możliwie jak najlepszej atmosferze, gdzie nie było miejsca na uprzedzenia i zbędne tytuły.
- Jasne. Właściwie jak się czuje? Nie miałam od niej żadnej wiadomości – pamiętała dzień, kiedy biegnąc jak na szpilkach (dosłownie) zawitała do oświaty na prośbę Gerarda. Różowowłosa dziewczyna i nieprzytomny wampir, który zaatakował Estelle. Esmeralda nie mogła się w pełni zgodzić ze słowami ciemnowłosej, gdyż w oczach lekarki nastolatka poradziła sobie całkiem nieźle. Nie podała leków ale opatrzyła, co na swój sposób uchroniło pacjentkę przed konsekwencjami przykrego wypadku.
- Postaramy się coś na to zaradzić – nie był to dobry czas na pocieszanie, zwłaszcza że nie chciała rozdrapywać starych ran. Esmeralda podeszła do Chizuru i poprawiła ułożenie jej dłoni, patrząc w jaki sposób trzyma nici. Nikt nie mógł cofnąć dawnych wydarzeń, dlatego w zamierzeniu było skupienie się na przyszłości.
- Jeszcze kilka lekcji i będziesz wziętym chirurgiem – powiedziała z uznaniem. Niestety alarm w miasteczku łowieckim nie wiązał się z ćwiczeniami. Esmeralda mogła tylko podejrzewać co się stało, a przez okna sali operacyjnej ciężko było zobaczyć szczegóły.
- Ktoś niepowołany mógł wejść do miasteczka – teren otaczali łowcy, a to znaczyło że najprawdopodobniej zagrożenie jest tylko chwilowe. Może to jakiś bunt dopiero co wybudzonych z transu cywili? Ciężko było zgadywać. Ktoś zapukał do drzwi, a po krótkim „wejść” ze strony lekarki, w progu pojawił się młody łowca.
- Mamy małe zamieszki przy głównym wejściu. Myślę, że lepiej będzie jeśli wyprowadzę Pannę Namikazę tylnym wyjściem – poinformował.
- Dziękuję, Thomas- zwróciła się do łowcy, by za chwilę przenieść wzrok na Chizuru – Spisałaś się dziś na medal, Chizuru. Dziękuję. Twój tata nie wybaczyłby mi gdyby coś Ci się stało, dlatego Thomas Cię odprowadzi. Zdejmij fartuch, maskę i rękawiczki. Umyj ręce. Przy następnym spotkaniu tak jak się umawiałyśmy, zrobimy mały sprawdzian – Esmeralda skinęła głową łowcy, na co ten przesunął się w drzwiach i oczekiwał na decyzję ciemnowłosej.

Edit:

Chizuru wypełniła polecenie i tak jak od niej oczekiwano, skierowała swe kroki za łowcą.
Chizu zt do akademika.
Młody mężczyzna wyprowadził ciemnowłosą tylnym wejściem i odwiózł samochodem pod samą akademię Cross. Upewniając się że nic jej nie grozi, zniknął dopiero kiedy Chizu zamknęła za nim drzwi swojego pokoju w akademiku.


Esmeralda pozostała sama wraz ze swoim pacjentem. Nie przywykła do wystawnej pomocy, dlatego gdy tylko Chizu poszła z łowcą, lekarka odkaziła rany i rozpoczęła przytwierdzanie szczęki Tremora. Żmudna i ciężka praca, wymagająca dokładności i doskonałej znajomości medycyny. Czerwonowłosa połączyła wszystkie naczynka i usztywniła szczękę, tak aby wszystko dobrze się zrosło. Skierowała wzrok na aparaturę, upewniając się że leki podtrzymujące nadal pompowane są do organizmu pacjenta. Dopiero po skończonym szyciu, sprawdziła po raz kolejny czy pacjent nie ma dodatkowych obrażeń, po czym zdjęła rękawiczki oraz ochronną maskę, by za chwilę nacisnąć przycisk świadczący o skończonej operacji.
- Możecie go zabrać do sali – powiedziała do łowcy, który jakby na wezwanie zjawił się w drzwiach – wszystkie zalecenia przekaż pielęgniarce – podała mu świstek papieru, gdzie lekarskim pismem nabazgrolono przepisane lekarstwa oraz sposób obchodzenia z niecodziennym pacjentem. W końcu łowcy zebrali Tremora, a Esmeralda usiadła przy mikroskopie oglądając zdobyte próbki.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Nie Maj 01, 2016 3:56 pm

Dojeżdżając do chronionego miejsca zwolnił. Jego rany już zakrzepły, jednak co jakiś czas ocierał to ramię by wywołać nieprzyjemne uczucia. Musiał w pełni wczuć się w to co ma powiedzieć i brzmieć przekonująco.
W końcu dojechał do patrolu, który trzeźwo odbezpieczył broń i czekał na intruza. Im bliżej byli tym bardziej wszystkie pukawki były wcelowane w jego stronę.
Mężczyzna zahamował na kilkadziesiąt metrów przed nimi i podniósł wizjer by pokazać wszystkim czerwone oczy.
- Opuścić broń. Mam tu ranną i to poważnie. Muszę dostać się do Esmeraldy. - Krzyczał przejęty, a oczy błyszczały mu gniewem i strachem. W tym akurat pomógł Kotaro pokazując mu wszystkie konsekwencje wersji "a co ci zrobią jak się nie uda" - Kurwa ona zdycha opuścić pukawki!
Widząc krwawiące ciało Natashy większość spuściła lekko broń. Katashi dla ukazania powagi sytuacji przyłożył palce do tętnicy dziewczyny.
- Jej puls słabnie. - warknął cicho w stronę łowców. - Nie ja się potem będę tłumaczyć Grigorijowi, że ją zabiliście... - patrzył na kogoś kto miał najwięcej rezonu, więc zapewne był liderem tej grupki. Na dźwięk obu nazwisk trochę drgnął, a to znaczy że Katashi trafił w dziesiątkę z "zasłoń się znanym nazwiskiem i wiele drzwi stanie przed tobą otworem".
- Wskaż mi drogę do kurwy nędzy! - naciskał na niego bezpośrednio. Tak to już z ludźmi bywa, jeśli krzyknie się w tłum nikt nie odpowie, jeśli złapiesz z kimś kontakt wzrokowy poczuje się zobowiązany. Natury nie oszukasz, ale możesz ją wykorzystywać.
- Skończ się ich pytać po prostu ich rozstrzelaj. Nawet nie poczują co ich trafiło.
- Jedź prosto, a potem w lewo. Potem cię pokierują. - powiedział w końcu starszawy mężczyzna, przysadzisty, ale widać że armatą w ręce spokojnie rozerwałby Katashiego na strzępy.
Albinos po prostu przytaknął mu i zakładając kask na głowę pojechał byle do przodu. Mijając grupę machnął tylko ręką w podzięce i zniknął za ich plecami.
- Prosta część już za nami. Czas na gorszy fragment. Spotkamy się z osobą, z którą muszę sobie porozmawiać i przy niej musisz trzymać się tej samej wersji. Z tego co słyszałem jest dobra w leczeniu innych więc szybko zaczniemy ćwiczenia. - Mówił do blondynki, musiał coś do niej mówić i za każdym razem czekał na jakikolwiek znak, czy ta jeszcze kontaktuje.
Po chwili dojechał do murów szkoły, tylnego wejścia tak dokładnie. Tam również zasłaniając się Esmeraldą i Vladimirem wtargnął na teren szkoły każąc się zaprowadzić do sali medycznej. Wpadł do niej z bandą cerberów, którzy niemal wyrwali drzwi drzwi i kładąc dziewczynę na wolnej leżance. Dopiero teraz zdjął kask i rzucił jej spojrzenie "nie zawiedź mnie". Niestety chłopaki ciągle stały za nim trochę utrudniając mu resztę zadania... ale cóż, lepiej tak niż wcale.
- Esmuś chodź tu! Mamy ranną! - Krzyknął w stronę obróconych do niego plecami rudych loków, które bawiły się właśnie mikroskopem. Katashi spojrzał na nią i uśmiechnął się podle. Po raz kolejny udało mu się po prostu wejść w "dobrze chronione miejsce" bez większych problemów.
- Byle nam teraz nie wyrwali za to jaj... - mruknął Cień, a Katashi poczuł jak jego ciało zalewa adrenalina. Musiał być ostrożny i czujny. Jeśli coś nawali to z przyjemnej rozmowy może skończyć się sieczką.

[Mam pozwolenie od MG pod groźbą śmierci i cierpienia :X]
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Gość Nie Maj 01, 2016 6:21 pm

Była  ledwo przytomna, rana na brzuchu nie była dobrze uciskana, a to przecież nie było jej jedyne zmartwienie. Była jak dobry szwajcarski ser i nie otrzymała żadnej pomocy, z ran sączyła się krew, która wsiąkała w jej ubranie powiększając plamy szkarłatu na materiale. Do tego ruszenie jej z miejsca nie było wcale przyjemnym uczuciem. Jęknęła z bólu kiedy posadził ją na motor. Nie czuła się zbyt dobrze, albo raczej wcale się nie czuła. Nie chciała mówić, nie miała ochoty i siły. Pokręciła tylko przecząco głową.
- Po wszystkim urwę Ci jaja.- Było to swoistego rodzaju przyznanie, że pomoże mu w realizacji tego chorego planu. W sumie nie miała wyjścia, ale jak się to wszystko skończy to odwdzięczy mu się, najlepiej jak potrafi. Dojechali do celu podróży, do miejsca w którym tak bardzo chciał się znaleźć. Z Natashą było coraz gorzej, nie chciała rozmawiać, otwierać oka. Bolało, ale nie było najgorzej, myślała, że będzie znacznie gorzej. Kaszlnęła, a na brodę opadły jej kropelki krwi. Nie było dobrze i doskonale o tym wiedziała, w końcu była ratownikiem medycznym, aż nagle usłyszała imię znajomej jej osoby. A więc z nią tak bardzo Katach chciał się spotkać. Coraz ciężej było jej zostać przytomną, tak jak na początku jeszcze ogarniała wszystko, teraz robiła to ze sporym problemem. Wszystko jej wirowało, głosy osób nad nią nakładały się na siebie, aż jego wyraźne słowa.
- Jasne Katach...- Wykrztusiła z trudem i bólem w piersi. - Wszystko aby móc później Cię czegoś pozbawić.- Jakby mogła klepnęłaby go w ramię jak starego druha, ale nie mogła. Co jakiś czas jeszcze otwierała oko, aby złudnie utwierdzać się w sytuacji jakiej się znajduje. Bez sensu, wszystko się jej mieszało. Dopiero jak poczuła twarde podparcie po plecami, zebrała resztę sił, aby wyostrzyć wzrok i rozejrzeć się po pomieszczeniu. Faktycznie była tu, rude pukle o tym świadczyły i jej zapach.
- Esme.- Szepnęła i odpłynęła na chwilę. Niech się dzieje co chce.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Nie Maj 01, 2016 8:34 pm

Zmieniła kolejną próbkę, przyglądając się dziwnej strukturze tkanek. Mikroskop był bez wątpienia jedną z lepszych rzeczy, którą kiedykolwiek wynaleziono, ale nie to miała w głowie oglądając swoje małe zdobycze. Esmeralda nie znalazła większego podobieństwa w budowie na poziomie komórkowym. Był inny. Zmieniony genetycznie, ale czy od urodzenia? W duchu modliła się by pacjent przeżył pierwsze 48 godzin, gdyż to ten czas zwykle decydował o dalszym życiu poszkodowanego. Najtrudniejsze pierwsze dwa dni…
Lekarka wyjęła kolejne szkiełko i zapisała coś na kartce, kiedy odezwał się nadajnik umiejscowiony w chemicznej sali.
- Panno Green, mamy kolejnych poważnie rannych. Gdzie ich kierować?
- Tutaj. Do mnie – stwierdziła, po czym wstała chowając próbki. Nie miała zamiaru tłumaczyć się przed ciekawskim wzrokiem łowców, bądź co gorsza pacjentów. Nie czekając na zjawienie się rannych, podeszła do stołu chirurgicznego i jeszcze raz odkaziła miejsce wcześniejszej operacji. To samo zrobiła z narzędziami, by jeśli zajdzie taka potrzeba, przystąpić od razu do szycia. Minęły już czasy wieków średnich i zabawy z narzędziami nie pierwszej „świeżości”. Chciała być gotowa, ale to co ujrzała… było kompletnym zaskoczeniem.
- Natasha? - lekarka zmrużyła oczy, przyglądając się przyjaciółce. Czy to… ona? Przez krótką chwilę spojrzenie Esmeraldy przeniosło się na Katashiego. Dlaczego miała te nieprzenikliwe wrażenie, że maczał w tym swoje brudne paluchy?
- Ty… - wycedziła, ściskając dłonie w pięści. Najchętniej poczęstowałaby go szpilką prosto w tchawicę, a już na pewno nie udzieliła pomocy! Katashi był pierwszą politycznie podejrzaną jednostką i chwila… czy on musiał zawsze łazić tam gdzie ona?
- Skuć go – powiedziała do łowców, którzy przyprowadzili wspomnianą dwójkę. Nie czekając na ponowne rozkazy, łowcy złapali Katashiego i zapięli mu śliczne łowieckie bransolety, sadowiąc po przeciwległej stronie pomieszczenia.
- Martko Święta, Natasha! Kto Ci to zrobił? Ty pieprzona zołzo, nie odzywałaś się przez tyle czasu… No zamorduję Cię kiedyś! - złapała jasnowłosą, kiedy ta dosłownie padała z nóg.
Cholera…
- Tylko mi tu nie umieraj, słyszysz? - zacisnęła zęby i rozerwała resztki materiału przy jej brzuchu – Zabierzcie mi go z pola widzenia – powiedziała do łowców, na co Ci przesunęli jeden z parawanów, tak aby ich odgradzał.
- Zawołajcie drugiego medyka, niech się zajmą tą łajzą – nie podniosła wzroku, w dalszym ciągu zajmując się raną Natashy. Z racji tego, że łowczyni straciła dużo krwi, w pierwszej kolejności Esmeralda założyła jej kaniulę, podłączając tym samym do krwi, by nadrobić jej niedobór. Co dalej? Odkaziła rany środkami antyseptycznymi i po dokładnym oczyszczeniu zabrała się za tamowanie krwawienia. Dopiero po opanowaniu sytuacji zabrała się za szycie i zakładanie opatrunków. Nie było czasu na czekanie. Nie miała czasu strzelić w ryj Katashiego, przy którym właśnie znalazł się ciemnowłosy lekarz. Wykonywał praktycznie te same ruchy co Esmeralda, w dużej mierze skupiając się na dokładnym oczyszczeniu rany i jej zszyciu.
Zabiję Cię cwaniaku jak jeszcze raz ją tkniesz.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Nie Maj 01, 2016 11:44 pm

- Ojej, znają się. - Mruknął kotaro inscenizując Katashiemu szybki sposób na wyłączenie strażników i ucieczkę z tego piekła, które się tu zaraz rozpęta.
Katashi niewiele zrobił sobie z tego po prostu stał i patrzył na dziewczynę, która chwilę temu obiecała mu niezbyt przyjemną rzecz, chociaż w sumie właśnie na to liczył. Musiała kogoś nienawidzić, a jeśli będzie to on znacznie łatwiej będzie jej przejść dalej. Co prawda łatwiej byłoby gdyby nienawidziła samej siebie, jednak na bezrybiu i rak ryba.
- Pomogłem jej, zaatakowała ją banda Śmieci, musiałem zareagować... - mruknął zdając się nadal przejęty sytuacją. - Samemu mi się oberwało, dobrze jakbyś znalazła potem czas...
Ostatnie słowa albinos zaakcentował tak by nie dało się pomylić tego z uprzejmą prośbą, raczej było to coś a la polecenia i to mało subtelnego. By podkreślić to co miał na myśli spojrzał na ranę na ramieniu, które z racji niefortunnego postrzału ciągle otwierało się przy mocniejszym ruchu. Niestety chłopaki za nim nie przejmowały się bohaterem, który zrobił dla ich sprawy więcej niż większość tych kmiotów. Szarpanie zranionego ramienia spowodowało, że niemal padł na kolana. Chwilę spróbował wyrwać się z ich uścisku, jednak nie było większego sensu.
- Miło, że tak dziękujesz komuś, kto uratował twoją przyjaciółkę i załatwił więzieniu długi remont. Chyba, że boli cię to jak bardzo wygrałem. - Uśmiechnął się złośliwie patrząc na niej wzrokiem, który obiecywał zemstę za to co właśnie mu zrobiono, jednak nadal zdawał się nie przejmować.
- Ta, jeśli to koniec to wiedz dwie rzeczy. Nienawidzę cię i zadbam byś cierpiał bardziej niż kiedykolwiek. - cień w jego oczach zaczął rozrywać wszystko, gryźć i miażdżyć. Obaj byli źli na to co się stało, jednak w przeciwieństwie do Kotaro Katashi próbował zachować siły na resztę tej przemiłej rozmowy. Z resztą jego współlokator również nabierał sił ze swojego gniewu.
- Nie umrze, patrz na obrażenia i myśl. Jakby nie to, że byłem pewien nawet bym jej tu nie targał. - Jego bezczelność i pewność siebie były, jak zwykle na najwyższym poziomie. Co chyba nie spodobało się Esmeraldzie, bo zaraz został zasłonięty parawanem.
- Przyszedłem bo poprosiłaś. Nie spodziewałem się, że chodzi o egzekucję... Dobrze wiedzieć, że przynajmniej na tych którym się pomaga można liczyć. - Warczał przez parawan patrząc po swoich oprawcach, którzy póki co jeszcze nie zaczęli go skórować wiec nie było źle.
- Jeśli chcesz sobie ulżyć to droga wolna. - Jego ton zmienił się znacząco. Katashi przez pewien czas mógł powstrzymywać agresję, jednak to nie były żarty. To był poważny problem, który musiał odreagować, jeśli nie zabiciem kogoś to przynajmniej "spuszczeniem pary". - W końcu tylko wam kurwa pomogłem załatwić jebany problem i nikt mnie nawet po plecach nie poklepał. "Dobra robota Yamato. Fajnie, że rozjebałeś pół komisariatu Yamatoi; miło że szlajałeś się kanałami aby ogarnąć ten wymyślony w 5 minut plan, Yamato".
- "Dobra robota Katashi"
- A ty się zamknij. Ja pierdolę w tej sprawie powinieneś trzymać moją stronę. - exłowca niemal zachłysnął się tym co usłyszał. Zwłaszcza, że teraz Kotaro stał przed nim wolny i wesoły.
- Kurwa Kataś, ja nie chcę mówić że a nie mówiłem, ale czy ja kurwa nie mówiłem? Wjebałeś nas w gówno, nie mamy nic prócz zbroi i kos, ale co chcesz zrobić z rękoma za plecami? Możesz się nimi po dupie podrapać. Przykro mi młody, ale wpakowałeś nas to mnie z tego wygrzeb.
Katashi patrzył nieprzytomnie przed siebie, a po chwili powarkiwań równie miłych określeń wobec Esme zaśmiał się. Został zdradzony, tak jakby cała jego praca nie nauczyła go, że im bliżej tym łatwiej o to by ktoś wbił ci nóż w nerki i patrzył jak cierpisz. W końcu pojawił się medyk, który spryskał ranę antyseptykiem oraz znieczulającym sprejem, och jakby on jeszcze cokolwiek dawał... Wijąc się i szarpiąc, nawet przytrzymywany przez dwóch łowców starał się nie dać ponieść. Chociaż agresja rosła w nim coraz to mocniej. Krtań medyka wydawała się tak prostym celem, zaduszenie jednego z cerberów też nie było niemożliwe. Ale co mu z tego, skoro całe to pole było pełne chłopaczków w ich stylu, którzy mają więcej niż kilka igieł i miecze w przegubach.
- Proszę dać znać jak już namyślisz się czy chcesz spojrzeć w twarz osobie, która uratowała twoja cenną koleżaneczkę i kupę nieznajomych, Esmuś. - Wyksztusił zdyszany po tym, gdy jego ramię zostało zszyte i zabandażowane. Cóż przynajmniej tyle dobrze. Jeśli go opatrują znaczy, że będzie jeszcze żył, a to znaczy że jeszcze da radę zwiać.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Gość Pon Maj 02, 2016 6:14 pm

I tego się Katashi nie spodziewał! Może jakby jej powiedział o co dokładnie chodzi, a nie wbijał nóż w brzuch, sytuacja wyglądałaby nieco inaczej? Rozmowa jest ważna, ale niektórzy mają zbyt wysokie ego, aby o tym pomyśleć. Teraz niestety już po ptakach. Natasha może i jego zdaniem nie była ciężko ranna. Tyle, że robienie z niej szwajcarskiego sera na pewno nie sprawi, że będzie w dobrej formie. Wbijając jej nóż w brzuch, zrobił jej ładną dziurę, a taka wiadomo krwawi, zresztą jak pozostałe. Chwile zajęło mu dotarcie tu, w tym czasie nie zabezpieczone rany traciły szkarłat, a im mniej go w organizmie tym gorzej. Natasha nie cierpiała na rozległe urazy organów wewnętrznych, po prostu się wykrwawiała. A to jakbyś chciał wiedzieć Katashi również jest śmiertelne. Zwłaszcza, że sama pod drzewkiem nie była wstanie podtrzymać krwawienia. Starała się zatamować wodospad krwi z rany na brzuchu, ale wyszło jej to raczej średnio. Teraz właściwie wszystko zależało od Esmeraldy. Tasha wiedziała, że Esme jest niezastąpiona w tym co robi, jest naprawdę świetna i sobie poradzi, a po wszystkim będzie miała prawo zlać ją po dupie na kwaśne jabłko i postawić do kąta. Blondynka zasłużyła sobie na to wszystko, znikała bez ostrzeżenia i później pojawiała się w opłakanym stanie.
Powoli otworzyła swoje niebieskie oko, widziała jak przez mgłę, kontur ślicznej kobiety. Resztami sił złapała ją za rękę.
- Będzie dobrze.- Szepnęła tak cicho, że wydawało się to jedynie bezgłośnym poruszeniem warg. Wyglądało na to, że póki co nie będzie żadnych komplikacji. Wszelkie zabiegi jakie wykonywała Green, dawały pozytywne rezultaty. Co nie znaczy, że zaraz Natka stanie na nogi i będzie mogła wrócić do codziennych obowiązków. Najważniejsze, że krwawienie zostało zatrzymane, a rany oczyszczone i zaszyte. Krew uzupełniona.
Tak naprawdę ta sytuacja mogła się skończyć dużo gorzej, wystarczyło aby cała akcja się trochę opóźniła. Łowczyni leżała, zdecydowanie zamroczona i bezsilna. Z pewnością nie miała zamiaru udzielać się w tej dyskusji. Chyba, że ktoś ją do tego zmusi, ale tak naprawdę wcale nie wiedziała o co komu chodzi. Znalazła się w tej sytuacji przez cholerny przypadek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Pon Maj 02, 2016 9:59 pm

W oczach Katachiego cała ta sytuacja miała być tylko zagrywką umożliwiającym otrzymanie pewnych korzyści. Nie przewidział niektórych mechanizmów lub po prostu był na nie ślepy. Esmeralda nie miała zamiaru patrzeć jak kona jej przyjaciółka. Walcząc z potęgującym uczuciem złości, musiała odłożyć na bok morderstwo Katashiego. Dla dobra Natashy. Ona była bowiem tutaj najważniejsza.
- Jestem tutaj, ale nic już nie mów. Spokojnie – odgarnęła jasne kosmyki z jej twarzy i lekko odchyliła powiekę dziewczyny. Reagowała, ale utrata krwi była na tyle duża, że nie chciała ryzykować zdrowia przyjaciółki.
- Śpij kochana, później pogadamy – powiedziała i zaaplikowała jej dożylnie środek farmakologiczny. Przeciwbólowy i usypiający. Mały miks własnego autorstwa, jak zresztą większość leków których używała. Bez wątpienia w swoim czasie rozmówi się z niesforną zołzą, licząc na wyjaśnienia i długie opowieści dotyczące jej najnowszych podbojów.
Gdy oddech Natashy się już wyrównał, a sama zainteresowana zapadła w farmakologiczny sen, do sali weszły dwie pielęgniarki. Jasnowłose i młodziutkie, wyglądające niemal jak bliźniaczki. Nie spojrzały na Katashiego, lecz od razu zbliżyły się do Esmeraldy i jej pacjentki.
- Przebierzcie ją w czyste ubranie i okryjcie. Nie może zabraknąć dla niej krwi i środków które zaleciłam – pielęgniarki doskonale rozumiały na czym polega ich zadanie. Na stoliku Esmeralda przygotowała dodatkową jednostkę krwi, oraz antyseptyki do ewentualnego opatrzenia zadrapań. Nie skupiała się na sińcach, czy delikatnych ranach, bo w pierwszej kolejności musiała zszyć ranę która najbardziej krwawiła.
Upewniając się że Katashi nie wsadzi swojego szanownego wzroku tak gdzie nie powinien, dodatkowo przesunęła kotarę, zakrywając tym samym przyjaciółkę przed wścibskim spojrzeniem albinosa. Zdjęła zakrwawione rękawiczki z myślą aby wsadzić mu je w gębę i chociaż na chwilę zamknąć jadaczkę którą klepał jak opętany.
- Przymkniesz się wreszcie? - rzuciła mu spojrzenie i umyła dłonie. Gdyby nie pieprzona lekarska przysięga zostawiłaby go z życzeniem jego powolnej i bolesnej śmierci.
- Tak, jasne… A były w tej bajeczce smoki? - prychnęła, stając za plecami lekarzowi. Mężczyzna właśnie był w połowie zszywania ran Katashiego, kiedy na chrząknięcie Esmeraldy podniósł się i oddalił na bezpieczną odległość.
- Słuchaj no ty pieprzony cwaniaku… Twoje opowiastki nie robią na mnie wrażenia, a jeśli chodzi o nią… - zacisnęła pięść mając niesamowitą ochotę wsadzić mu ją prosto w pysk – Kto by pomyślał, że nagle stałeś się dobrym samarytaninem. No proszę. Pewnie akurat przechodziłeś obok, co? - ironiczny ton nie opuszczał jej ani przez chwilę. Nie wierzyła mu. Kręcił jak nic! Nie był to przecież pierwszy raz, kiedy naiwna i nie znająca jego dziwnych zagrywek miałaby uwierzyć w te słodkie słowa. Tak biedny Katashi. Ofiara! Patrzcie go, psia mać.
- Specjalista od siedmiu boleści się znalazł – tak, jeszcze niech powie że zna się lepiej! Ochota natychmiastowej egzekucji powiększała się niczym dziura budżetowa w ubogim państwie, ale co zrobić? Zabić nie zabijesz.
- Prosiłam? Miałeś się zgłosić do Oświaty, młotku. Do dowódcy – to w gestii Vlada leżało teraz wynagrodzenie ochotników, dlaczego więc Katashi tak się uczepił? - Tak pomogłeś, poszedłeś sobie Bóg wie gdzie i zjawiłeś się na gotowe. Wspaniała pomoc! Gdyby nie Twoje fochy, cała akcja skończyłaby się znacznie szybciej. Ale pewnie, dziękuję. To chciałeś usłyszeć? Czego oczekujesz? - zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno nie wlazła w jakieś bagno… Jedna przysługa, jeden łażący wariat.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Pon Maj 02, 2016 10:42 pm

Ostatnie czym przejmował się Katashi to widokiem cycków albo tyłka. Nigdy nie miał czasu ani ochoty na tego typu podglądanie, a tym bardziej w momencie, gdy jego życie wisi na włosku.
- Przymknę się jeśli zaczniesz traktować mnie tak jak powinnaś. - Warknął patrząc obok niej, nigdy w oczy.- Co Ty kurwa o mnie wiesz, co? Najwidoczniej więcej niż ja sam, a już na pewno tyle aby zaufać, że nie wysadzę ci domu ani nie zabiję jak do mnie wpadniesz. Na razie wiesz tyle, że potrafię wejść tam gdzie chcę. - Tu zrobił pauzę, pozwalając jej na chwilowe zastanowienie się nad wszystkim, chociaż wątpił by przetrawiła to na zasadach logiki. - A teraz użyj głowy. Jeśli wyszliśmy w tym samym momencie, a najważniejsze pomieszczenia w środku były zaminowane to kto był pierwszy gdzie i kto je podłożył? Dedukuj do cholery i skończ już z dziecinadą.
Katashi mimo ciągnącego ramienia wyprostował się i wypiął pierś. Kajdany zabrzęczały, a łańcuch zaczął trzeszczeć.
- Nie jestem dobrym samarytaninem, ale nie zostawiam ludzi na śmierć. Wolałabyś, żeby leżała przy drodze brodziła krwią póki lisy i dziki jej nie zeżrą? Czy może, że teraz ma szansę przeżyć? - Oczy płonęły mu czerwonym światłem, a wszyscy łowcy wzdrygnęli się. Oj dało się odczuć nastrój Katashiego. A raczej tego, że powoli i subtelnie Cień zaczął przywłaszczać sobie jego emocje. - Nie spodziewałem się humanitarnego traktowania ani nawet odrobiny wiary po kimś kto ci pomógł, bo po co przecież traktować kogoś spoza twojego kółka lepiej niż śmiecia, ale kurwa mać!
Tatuaż piekł go niemiłosiernie, sprawiał mu ten nieprzyjemny ból, który sprawiał, że aż miał ochotę pozwolić Kotaro na odrobinę więcej kontroli, byle tylko dał mu spokój.
- Możesz wierzyć w bajki, wierzyć w smoki albo to, że ktoś kiedyś przestanie gadać o tobie jako pieprzniętej rudej. Jakbym chciał was załatwić zrobiłbym to samo co w więzieniu...  Wyobraź sobie, że Oświata to nie jest moje ulubione miejsce do pogawędek z łowcami. Zaułek pełen Śmieci brzmi już lepiej... - Mięśnie na całym ciele napięły mu się jakby był gotowy do ataku w każdej chwili.
- Oczekuję tego, że zrobisz to co obiecałaś; czyli przysługa za przysługę. Więcej przy nich nie powiem, chcesz to możesz trzymać mnie na muszce podczas pogadanki, ale nie mam zamiaru rozmawiać o czymkolwiek przy kimś, kogo nie lubię z założenia i nie zna wcale...
Mimo, że sytuacja nie wyglądała na taką w której może używać sobie i stawiać warunki szło mu całkiem nieźle. Wariatka, która idzie z bandą ludzi na śmierć, a gdy ktoś zrobi coś z pomysłem zaczyna jej odbijać.
- Możesz zaprosić tu nawet swojego szefa, co mi tam. On też może sobie posłuchać bo potem wszystko mu wygadasz. Nie daj jeszcze przekręcisz i tylko dodatkowe problemy wyjdą. Mówią jedno słyszysz drugie, powtarzasz trzecie...
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Gość Wto Maj 03, 2016 3:47 pm

Ja myślę, że w tym wszystkim brakowało pewnego, wiecznie schlanego, wkurwionego Rosjanina, zgodzicie się ze mną? Przekrzykiwanie się uroczej Panny Green, tak zwanej Rudej ślicznotki jak to Vlad określił w swoim czasie, kiedy rozmawiał ze śrubą, z jakimś pajacem, który za dużo grał w League of Legends i chyba miał zamiłowanie do Zeda. No nieźle! Jak mówiłem, krzyki i głośna dyskusja ściągnęła w to miejsce Rosyjskiego truciciela, ah racja.. Pasowało wspomnieć, że to jego kobieta leżała tam nieprzytomna, w jakiejś dziwnej śpiączce, oh daj bóg, żeby on nie poznał prawdy i przykarmili go jakąś bajeczką, bo sala chemiczna zastąpi plan Teksańskiej masakry piłą mechaniczną. Kruk przechadzał się po wiosce, aż do momentu gdy dotarły do niego plotki o jego zaginionej Love, rannej, też mi niespodzianka.. Do cholery kobieto.. JEDEN DZIEŃ.. Jeden, bez ładowania się w kłopoty, czy to tak duże wymaganie? Kiedy tylko dowiedział się o możliwej lokacji przebywania Natashy oczywiście, że się tam udał i robił pod wejściem zamieszanie, dopóki, któryś z łowców nie rozpoznał Vladimira i nie popatrzył na niego bykiem, za wcześniejsze ~Możliwe - zdrady.. Ale, nie o tym teraz, prawda? Został wprowadzony pod drzwi sali chemicznej, które otworzył jednym zręcznym ruchem dłoni i stając w progu od razu zmarszczył czoło, zeskanował pomieszczenie swoimi złotymi oczami drapieżnika, jak rasowy alfa.. warcząc pod nosem, gdy tylko zobaczył Natashę ubraną.. no cóż, boginią mody nie zostanie w szpitalnych ciuchach, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Ruszył on krokiem jakby właśnie wyrżnięto mu całą rodzinę by przedrzeć się pod łóżko, gdzie leżała Rosjanka, wyciągnął dłoń i przejechał palcami po jej policzku, dopiero wtedy zwrócił uwagę na Rudą.. Jego oczy były ściśnięte prawie jak u rasowego chińczyka.
-Co to kurwa ma być? Co się jej stało? - aż w końcu zobaczył jakiegoś człowieczka, związanego.. to pewnie był sprawca! A przynajmniej taka myśl zrodziła się w głowie Kruka, no bo dlaczego byłby związany? Na pewno coś zrobił złego. Nie zastanawiając się długo sięgnął po broń, celując ją w głowę łowcy. Ręka w ogóle mu nawet nie zadrżała, gdy gładził spust broni, czyżby miał zamiar popełnić morderstwo z premedytacją? Pewnie tak, chyba, że zostanie powstrzymany.
-To jego sprawka? - rzucił, ale czy w ogóle miał zamiar słuchać? Tego dowiecie się w następnym odcinku, trzeba było zostawić sytuacje bardzo napiętą, bo... tak było ciekawie!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Wto Maj 03, 2016 4:29 pm

Żaden szanujący gej nie przejmie się widokiem kobiecych piersi, niemniej bez względu na orientację „gościa”, każdemu pacjentowi należało się choć trochę spokoju i prywatności. Sala w której się znajdowali nie była może mistrzostwem w stylu medycznego wyposażenia, ale spełniała swoją rolę na tyle na ile mogła. A Katach? Esmeralda już dawno przywykła do jego bezczelności, która z pewnością wkurwiłaby nawet samego świętego Piotra. No miał facet tupet, nie można mu było tego odmówić.
- A jak powinnam? - zapytała, przez chwilę marszcząc czoło. Uśmiechnęła się za to na jego kolejne stwierdzenie.
- Co wiem? Może to, że jesteś dupkiem, złodziejem i oszustem. Czy mam Ci przypomnieć Twój nieudany debiut w moim domu? - z pewnością do końca życia będzie mu wypominała to włamanie. On, myślący że pozjadał wszystkie rozumy cwaniak z tym żałosnym workiem pełnym jej własnych osobistych obrazów. Przeklinała dzień, kiedy ta kanalia wdarła do jej posiadłości, jak również dziwiła się sobie, że zgodziła na swoistą „wymianę”.
Niech Cię szlag.
- Nie byłeś jedynym który brał w tym udział, a do akcji włączono różne grupy. Również i zespoły mające puścić tą budę z dymem – skąd była pewność, że wszystkie ładunki należały do niego? Katashi najwyraźniej zapomniał, że nie był na miejscu sam, a mimo to nie przeszkadzało mu by zebrać laury za zasługi całej drużyny. I dlaczego? Bo rzucił bombę czy dwie? Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, że głównym celem było uratowanie więźniów, a nie brawura i cwaniactwo które celowo i namiętnie uprawiał.
Indywidualista pieprzony. Pępek świata, cholera jasna.
- Lisy i dziki? To leżała przy drodze, czy napadłeś ją w lesie? - ironia wręcz wylewała się z jej ust. Była mu wdzięczna, że przyprowadził Natashę, jednak wrażenie że on był winny sytuacji zabraniało złożyć mu podziękowania.
- Słuchaj… jakoś ciężko mi w to uwierzyć, że nie miałeś z tym nic wspólnego. Serio, przestań się już trudzić – powiedziała i skinęła w stronę łowcy – Przeszukać i zabrać broń oraz ładunki. To nie jest miejsce na jego chore zabawy – mężczyźni wykonali polecenie i dokładnie przeszukali białowłosego. Kto wie co wariatowi w głowie i czy przypadkiem nie zechce zabawić się w bombowego chłopaka.
- Oddadzą Ci wszystko przy wyjściu – poinformowała i zabrała się za zszywanie jego ran. Był dupkiem, ale kto sprzątnie po nim tą kapiącą na podłogę juchę? Kiedy skończyła, podniosła się i ponownie zdjęła rękawiczki.
- Jak chcesz… - miała już puścić kolejną wiązankę, ale drzwi otworzyły się ukazując kolejnego gościa.
Wysyp jakiś?
- Została zaatakowana, straciła dużo krwi – było widać, że Raven jest zdenerwowany stanem swojej… em… przyjaciółki, dlatego Esmeralda nie trzymała go w niepewności – Opatrzyłam ją i dałam środki farmakologiczne. Potrzebuje teraz odpoczynku, dlatego przestań mi tu warczeć – zganiła go i automatycznie się wyprostowała widząc broń.
- Schowaj to – powiedziała, patrząc mu w oczy – Nie mamy pewności kto to zrobił. Gdy Natasha się obudzi wszystko nam powie. A do tego czasu przestań bawić się w sędziego – Raven wiedział, że lekarka zrobi wszystko, by ratować niesforną przyjaciółkę. Co więc go opętało by machać bronią? Zazdrość? Troska? A może jedno i drugie.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Sro Maj 04, 2016 9:36 pm

- Dobrze wiesz z kim masz do czynienia i tak jak powiedziałem, nie chcę aby przy tej rozmowie był ktokolwiek z nich. Wieści rozchodzą się szybko, a wtedy to już możesz pieprznąć mi w łeb. - Warknął zbywając zupełnie epitety na swój temat. - Mówiłem ci już. Chcę być wolny od samego siebie. Jeśli zapomniałaś to nie krępuj się i dotknij mnie. Przypomnisz sobie dokładnie co mam na myśli.
Katashi zaśmiał się, w ten koszmarny, obrzydliwy sposób w który śmieją się ludzie, którzy nie mają nic do stracenia. Cień zawtórował mu pokazując kolejną scenę, w której rozrywa jego ciało na kawałki, wyrywa mu tchawicę i poprawia ją jak krawat.
- Powiedziałbym, że mi przykro. - powiedział, a rozbawienie znikło z jego twarzy. - No wiesz, że nie doceniasz. Następnym razem będę robił zdjęcia wszystkich zwłok. Ale jak już powiedziałem nie mam ochoty spierać się z tobą o dziecinadę. Wyproś gości to porozmawiamy.
Miał dość jej głupiego zapierania się, była bardziej upierdliwa niż on sam, a to było naprawdę wielkie osiągniecie. Kazała skuć go jak zwierzę, a on zamiast po prostu zabić ją gdy miał okazję pozwolił jej żyć.
- Ciężko ci uwierzyć, ale fakty powinny przemówić same za siebie. Jeśli jesteś tak dobra jak mówisz to może szybciej niż później... - rzucił głową w stronę miejsca, gdzie leżała Natasha.
Rozbrajanie go nie było najbezpieczniejszym ani najmądrzejszym pomysłem, jednak również nie protestował.
- Tak, proszę byście ubrali mnie w to jak już przestrzelicie mi łeb i zakopiecie gdzieś w lesie, powiedz wtedy mojej chorej matce, że jest mi przykro, że byłem takim chujem.
Wtedy też wpadł kolejny, nieproszony a jakże gość, który bardzo próbował zwrócić na siebie uwagę wszystkich. Mięśniak nie zwracał na niego uwagi, a wymachiwanie klamką skwitował uśmieszkiem typu "oj chłopcze nie strosz bo się zesrosz".
- O patrz, ten też ją zna. Fajnie dużo się ich już tu zrobiło, może wszyscy zebrali się na słodkie pogawędki? - Rzucił dowcipnym tonem Cień. Co mu w sumie innego pozostało? Obaj, jak zwykle gdy stawiani byli w tej paskudnej sytuacji, gdy ktoś groził im utratą życia stawali się najlepszymi kumplami. To zabawne jak dwie tak różne istoty mógł pogodzić cel "nie umrzeć przed uwolnieniem się".
- Powiedz swojemu koledze, że nic nie zrobiłem i że siedzę tu bo lubisz zabawy w ciasnych kostiumach i pętaniem.
Na słowa Esmeraldy podniósł głowę. Miała rację, cała trójka dowie się więcej, gdy Natasha w końcu się obudzi. Dwie istoty były w zupełności w sumie na jej łasce i niełasce. Może rzeczywiście przesadził z inicjacją, jednak tak być musiało. W jego myślach kołatało się jedno "nie zawiedź mnie, nie spieprz całej sprawy. Pamiętaj co jestem w stanie ci zaoferować."
- Więc... - spojrzał w stronę Esmeraldy - tak tu będę skuty i rozbierany do gatek, póki ona sie nie przebudzi? Wiesz nie żeby coś Esmuś, ale nie mam ochoty cię zabijać ani nikogo innego. Mogłem tu przyjść tak po prostu, bez konieczności krzywdzenia kogokolwiek. Musisz przestać oceniać książki po okładce. - odwrócił się w stronę rozbierającego jego naramienniki łowcy. - Najpierw zdejmij mi tą obrączkę z palca bo zaraz rozpęta się piekło. Jak chwycisz ją tak to umrzesz. A i w obcasie mam neurotoksynę, więc prosiłbym ostrożnie bo popadamy tu wszyscy...
Współpracował, nawet bardzo. Chciał zobaczyć twarz Esmeraldy, gdy okaże się, że jest "niewinny". Cóż, jeśli jednak zostanie zdradzony... i tak nie zobaczy już niczyjej twarzy. Tak wiele zyskać, a tak mało stracić.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Gość Czw Maj 05, 2016 11:11 pm

Do Natashy w tej chwili nie dochodziły żadne dźwięki. Nie wiedziała jak wygląda sytuacja i co się dzieje z Esma i Katashim, nie wiedziała nawet, że dołączył do niej jej były, obecny, niedoszły, przyjaciel, chłopak, narzeczony... zwał jak zwał. Ciężko było teraz w sumie powiedzieć i określić co między niby było więc... Natasha czuł ból, ale był on przyćmiony i wyczuwalny gdzieś w oddali. Straciła sporo krwi, ale jej braki całkiem sprawnie zostały uzupełnione, chwilowy sen wyszedł jej na dobre. Co prawda wolałaby pospać dłużej, ale niestety, leki nasenne przestawały działać. Wybudzała się mrucząc coś niespokojnie pod nosem, niechętnie otwierała oko aby widzieć nieprzyjazny i zamglony świat. Nieznane jej pomieszczenie, parawany, póki z lekami, o co tu chodziło? Słyszała głosy, przynajmniej coś kojarzyła. Ciepły melodyjny, choć nieźle wkurzony głos jej przyjaciółki, ej czy to był zapach wódki, a nie może tylko woda kolońska? Pociągnęła nosem, obraz przed jej ślicznym oczkiem nabierał ostrości. I naprawdę mało ją obchodziło co się działo i co do siebie mówili.
- Esme.- Wymruczała czując jak sucho w gardle, próba jej mówienia sprawiła, że zaczęła kaszleć. Może odwróci ich uwagę od chęci mordowania siebie nawzajem?
- Co ja tu robię?- Próbowała się podnieść, ale poczuła wyraźne szarpnięcie w okolicach brzucha. Syknęła z bólu i niepostrzeloną ręką sięgnęła do szwów. Próba ruszenia się z miejsca nie powiodła się.
- Vlad?- Czuła, że tu jest, tak to był ten wewnętrzny radar, który zawsze się odzywał w towarzystwie Rosjanina.
- Dlaczego wszystko mnie tak cholernie boli?- Pytań nie było końca, Natasha wyglądała i zachowywała się tak jakby nie wiedziała co zdarzyło się tego dnia. Tylko czy aby na pewno była tak skołowana jak się wydawało. Czekała aż, któreś podejdzie, wyjaśni i odsłoni parawany. Chciała widzieć coś więcej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Gość Pią Maj 06, 2016 12:00 am

Będę z wami szczery.. Vlad bardzo lubił pannę Green, ale nie na tyle by jej posłuchać w takim zamieszaniu.. Na pewno też wiedział, że Ruda robi wszystko by Nataszkę uratować, ale.. przegadasz wkurwionemu Ruskowi? Trzymał twardo uniesioną broń, a Esmeralda sobie tam gdzieś gadała, jednym uchem wpuszczał, drugim wypuszczał, chyba naprawdę szykował się na morderstwo z premedytacją, ale.. No właśnie.. Popatrzcie mili państwo, Ruda się zdenerwowała i opieprzyła Kruka z góry na dół? To, że ma takie samo imię jak Grig, nie znaczyło, że mogła sobie nim rzadzić i rozstawiać po kątach! Zamiast tą broń opuścić to tylko złapał za kolbę desert eagle'a mocniej, wycelował ją w głowę Katacha i już w sumie wciskał spust, kiedy dotarły do niego słowa zza parawanu. Momentalnie opuścił broń i nie zważając na szaloną rudą wyminął ją by dostać się do łóżka, gdzie leżała Nata, całkowicie też odpuścił temu podejrzanemu łowcy, więc co mi tutaj insynuujecie, że nie wiadomo kim dla siebie byli! Toć przecież prawdziwe love. Pasowało też wspomnieć o zachowaniu Vlada, czego zapomniałem dodać w ostatnim poście. Kruk cały czas pociągał nosem i oczywiście śmierdziało od niego gorzałą, ale to było normalne w jego wypadku, prawda? Jego źrenice były mocno rozszerzone, a zęby zaciśnięte, zgrzytał sobie od czasu do czasu. W ogóle go nie obchodziło co do niego się mówiło, on miał w głowie tylko jeden schemat, którego się ślepo trzymał, wyglądało to jakby facet nie miał wolnej woli, albo działał jak pod zaklęciem hipnotyzera. Gdy w końcu dotarł do parawanu, przekrzywił łeb wystawiając swoje zajebiście proste białe zęby, w krzywym uśmiechu jak to na niego przystało. Nachylił się nad łóżkiem kobiety, kładąc dłoń na jej czole i stuknął, bardzo delikatnie palcem o nie, to miał być gest, mówiący, że wszystko będzie okej, nie?
-Leż spokojnie, wyglądasz teraz gorzej niż ja po ostatnim, do cholery Natasha.. Jeden dzień, bez kłopotów, to tak dużo? - westchnął głęboko, ale pomimo jego kąśliwych uwag, to w głębi serca, cieszył się, że kobieta żyje.. i chyba z tego wyjdzie. Zabrał dłonie z jej czoła i znów zniknął za parawanem i dopiero wtedy spojrzał na Esmeraldę wydając z siebie westchnienie ulgi.
-Taa.. - spoglądnął na broń w swojej ręce, po czym szybkim ruchem zabezpieczył gnata i schował go na należyte miejsce, czyli w spodnie jak rasowy gansta nigga nigga.
-Wybacz, po prostu... źle reaguje na takie wiadomości, a tym bardziej na taki widok. - później utkwił swoje złote ślepia w zatrzymanym denacie, przyglądnął mu się tym razem w zupełnie inny sposób niż "zamorduje cię", przekrzywił łeb jakby zaciekawiony.
-Dobra, Skarbie.. To potrzebujesz mnie do czegoś, czy mam tylko nie machać gnatem i siedzieć grzecznie? - słowa przesiąknięte ironią i kąśliwością.. no, ale czego spodziewać się po kimś kto był dobrze nafazowany od dłuższego czasu!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Sob Maj 07, 2016 6:34 pm

Czyżby Pan arogancki miał jeszcze więcej do ukrycia niż początkowo założyła? Mało tego że wariat i złodziej… Może jeszcze morderca i gwałciciel małych słodkich dziewczynek z blond włoskami? Esmeralda nie chciała ciągnąć tej pogadanki mając świadomość, że Katashi się tylko niepotrzebnie nakręca. Chciał rozmowy w cztery oczy? Dostanie ją, zresztą według umowy którą zawarli przed tą całą akcją.
- Nie. Nie trzeba – nie miała najmniejszego zamiaru ponownie go dotykać. Po co miałaby to robić? Co przypomnieć? Doskonale pamiętała przypadkowe zetknięcie, oraz odczucie które zostało jej wtedy zaserwowane. Nigdy więcej.
- Daj spokój, nie bądź już tak delikatny – jemu było przykro? Spodziewała się że mógłby posiadać jakieś ludzkie odruchy, ale dlaczego wszelkie jego emocje kręciły się tylko wokół wielkiego ego? Westchnęła i na chwilę uniosła do góry lewą brew.
- Niedawno ją przyniosłeś bojąc się o jej życie, a teraz każesz mi… wyprosić gości? Czyżby skończył się Twój akt miłosierdzia? - miała wrażenie, że łapał się każdego możliwego sposobu żeby wejść do miasteczka. Do sali w której obecnie się znajdowali. Nie była pewna, czy przyczyna leżała w jego niecierpliwości, czy faktycznie potrzebował pomocy dla siebie i Natashy. To przeczucie, że to on mógł zrobić jej krzywdę, prawie całkowicie ją zaślepiła. Nie ufała mu i choć robiła dobrą minę do złej gry, wejście Ravena nie ułatwiało sytuacji.
- Trzeba było nie być chujem, proste – nie było w planach morderstwa tego młotka, mimo że swym zachowaniem wręcz błagał o pociągnięcie spustu tuż przy jego skroni. Bajeczka o chorej matce zawsze była dobrym patentem na chwycenie za serce i ugranie jak największej ilości drobnych. Niestety działało to tylko na ulicach i kościelnych jarmarkach. Nie w oświacie. Nie przy łowcach, którzy mieli go za kanalię i kryminalistę. Ale dobra próba Kataś, nie ma co! Esmeralda dla świętego spokoju sama zajęła się rozbrajaniem Katashiego. Kto wie czy przeszukujący go łowca na słowo „neuroksyzyna” nie spanikuje?
Po wstawce o ciasnych kostiumach miała ochotę zdzielić go po ryju, ale powaga sytuacji znacząco utrudniała tego typu działania.
Raven… Chłopak jej przyjaciółki, śpiąca królewna która tyle czasu spędziła w laboratorium waląc z chorobą. A teraz? Jak gdyby nigdy nic celował z broni w kierunku niewinnej rudej, która chwilę wcześniej poskładała jego dziewczynę. Co z tego że strzelał do Katacha? Sala w której się znajdowali miała zupełnie inne przeznaczenie, niż zeskrobywanie tkanek czy resztek mózgu ze ścian.
No dom wariatów, oszaleję za chwilę.
Dlaczego nie poszła na weterynarię i zamiast kariery chirurga nie wzięła się za opatrywanie słodkich białych królików… Jej zdenerwowanie rosło z sekundy na sekundę, kiedy obserwowała zachowanie rosjanina.
Czy on…?
Wciągnęła nosem powietrze czując drażniący zapach a'la alkohollo.
Pięknie…
Dokładnie w tym momencie przebudziła się Natasha, a jej książę z bajki przemówił prawiąc przy okazji drobne kazania. Możliwe, że właśnie wybudzenie jasnowłosej uspokoiło Esmeraldę, oddalając jednocześnie chęć porachowania tej słodkiej buźki partnera rosjanki. Raven schował broń i powoli zaczął mu wracać rozum.
- Natasha? - lekarka wyminęła wielbiciela trunków i znalazła się przy koleżance – Coś pamiętasz? - zapytała ją, zastanawiając się czy aby nie pominęła jakichś obrażeń głowy. Dziewczyna nie dostała środków mogących spowodować czasowe otępienie czy zaniki pamięci. Dlaczego nic nie pamiętała?
- Znajdujesz się w miasteczku łowieckim. Byłaś ranna, ale opatrzyłam Cię. Pamiętasz kto Cię zaatakował? - patrzyła jej prosto w oczy, starając się mówić wyważonym i spokojnym głosem.
Chwilowo zignorowała Kruka dając mu szansę zrehabilitowania się. Jeśli będzie przeginał, zostanie wykopany razem z Katashim. Bo niby czemu nie?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Nie Maj 08, 2016 11:57 am

Do gwałciciela to mu było daleko, do mordercy trochę bliżej jednak zbrodni w afekcie nie popełniał - no co do tych z premedytacją bywało gorzej, ale nigdy nie przekroczył pewnych granic. Najbardziej pocieszające z tego wszystkiego było to, że nikt tu nie za bardzo czyta listy gończe albo bawi się w przeczesywanie kartotek. Cóż... wtedy nie pogadaliby sobie ani tak długo ani tak miło.
- Esmuś tylko bądź delikatna, to mój pierwszy raz... - syknął, gdy zaczęła go rozbierać. - Przynajmniej przykryj mnie ręcznikiem czy coś, skoro Natasha może nie świecić cyckami to ja nie chcę się tu chwalić fiutem. - Co się dziwić facetowi, który właśnie został skuty i postawiony niemal przed sąd polowy, że wolał pozostać w swoim rynsztunku. Cóż miał nadzieję, że przynajmniej zostawiono mu opatrunek na klatce piersiowej. I tak Esmeralda, nawet bez kontaktu fizycznego mogłaby wyczuć, że to właśnie jest źródło tego co w nim siedzi. Cała ta sytuacja dość solidnie zasiliła ją gniewem i złością.
- Co się dzieje z tą Japonią? Jeszcze kilkanaście lat temu nie było tu tyle tego tałatajstwa. Europa, Rosja, pewno jak się dobrze poszuka to i jakiś arab albo murzyn się trafią. To miasto to nie Yokohama, a Nippon Konstantynopol. - Kotaro zaczął już chyba powoli godzić sie z patowością sytuacji. Katashi nigdy nie słyszał, by Cień wydał z siebie tego typu przemyślenie. Obaj byli już w paskudnych sytuacjach i zawsze wtedy starali się ogarnąć. Teraz jednak, chyba po raz pierwszy miał wrażenie, że jego ulubiony wróg, niegdyś mentor i jedyny przyjaciel po prostu się boi.
Katashi z resztą tylko dzięki pieczęci i strachu przed śmiercią trzymał jeszcze rezon.
- To, że mam gołębie serce nie znaczy, że muszę być zawsze i wszędzie miły. - Warknął na Esme patrząc się to na nią to na Ravena. Chłopaczek był zły i wpadł tu bez powodu tak po prostu i przez przypadek znajdując się w tej samej chwili co on i jego pokieraszowana dziewczyna.
- Jeśli ta nieprzytomna się nie oprzytomni będziemy mieli ciężką przeprawę z łataniem się... - Warknął Cień stojąc za ruskiem jakby dokładnie przyglądał się, w którą część ciała celuje i kalkulował jakie mają szansę na przegraną. Z racji, że przestał narzekać i wkurwiać sobą Yamato, to raczej mocno średnie.
No i jak za dotknięciem magicznej różdżki pokieraszowana i bliska śmierci dziewczyna odezwała się. Dramatyczne rozwiązania i przecinanie właściwego kabelka w ostatniej sekundzie jak w Hollywoodach.
- No i po problemie. - Zawarczał na nich, gdy zostawili go z wartownikami. - Wiesz, jeśli jesteś jej ojcem po prostu możesz tam podejść, jestem goły.
Teraz jednak rozpoczął się prawdziwy test i problem. Czy Natasha poradzi sobie z wyreżyserowanym i dość paskudnym przedstawieniem. Raven i Esme byli jej bliscy, ale pytanie brzmi czy miała w sobie dość determinacji. Był gotów na to by ją przyjąć i uczyć, by dać jej to czego potrzebuje.
- Pamiętasz Natasha? - rzucił trochę głośniej zza pleców jej znajomych. Patrzył na nią czerwonymi poważnymi oczami. "nie zawiedź mnie, nie spierdol tego kurwa mać". Jego życie wisiało właśnie na włosku, a on powierzył je tej dziewczynce. O ile był pewien wtedy, teraz w sumie niczego nie potrafił stwierdzić na pewno. Po prostu patrzyli, on i Cień czekając na to co się stanie. Jaki będzie wyrok i czy obdarzenie kogoś zaufaniem i możliwościami nie odbije się na nim, a jeśli tak to po raz pierwszy i ostatni...
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Gość Pon Maj 09, 2016 9:45 pm

Po prostu dziewczę było skołowane i obolałe. W pierwszej chwili jak się obudziła nie wiedziała co się dzieje. Nie była ogarnięta, nie chciała pamiętać. To był dla niej zbyt duży szok. Więc ani rana głowy, ani żadne prochy niebyły potrzebne do chwilowego zaniku racjonalnego myślenia Natashy i jej pamięci. Im dłużej miała otwarte oko, im dłużej była przytomna uświadamiała sobie co się stało. Chociaż zamieszanie jakie wokół jej osoby panowało, wcale nie ułatwiało sprawy.
Wszyscy bowiem czegoś od niej chwili, znaczy to było zrozumiałe, każdy chciał znać prawdę i oczekiwał, że pierwsze słowa jakie padną to `On to zrobił`. Jednak nic z tego, Rosjanka musiała się najpierw uporać z bólem i swoimi własnymi ciężkimi myślami. Spoglądała to na Vlada to na Esmeralde. Przeciągała tę chwilę jak najdłużej, wzięła głęboki wdech, powietrze ze świstem wypełniło jej płuca. Odgarnęła jeszcze samotnie zaplątany kosmyk z twarzy. Otworzyła usta w niemej odpowiedzi i usłyszała głos Katashiego. Pomiędzy ramionami naprawdę drogich jej osób zdołała dojrzeć sprawcę zamieszania. Zawiesiła na nim spojrzenie. Trwało to kilka sekund, po tym odwróciła jasne oko i najpierw świdrowała twarz Esme, następnie zerknęła na swojego chłopaka.
- Pamiętam.- Przyznała w końcu, nie było co czarować. Wydawało się, że mogła swój stan skołowania utrzymać, ale rudowłosa zorientowałaby się, że coś jest nie tak. Była na to w zwyczajnie w świecie za dobra.
- Dostałam cynk o niewielkiej grupce wampirów niskiej krwi, która sieje zniszczenie.- Rzeczywiście, esemesa dostała, że ma się zjawić w pewnym miejscu.
- Wydawało się, że jest to banalne i proste zadanie... przeliczyłam się.- Tu też tylko trochę minęła się z prawdą. Sądziła, że zadanie będzie wyglądać inaczej.
- Myślałam, że wyjdę z tego bez szwanku.- Zaśmiała się cicho, ale od razu poczuła rwanie w całym ciele, zwłaszcza w okolicach rany na brzuchu. Ruszyła się niespokojnie marszcząc brwi, po wyciągnęła dłoń w stronę Ravena. Odpowiadała wymijająco, najbardziej ogólnie jak tylko mogła.
- Dlaczego go skuliście?- W tej chwili zerknęła na swojego w y b a w c e.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Gość Pon Maj 09, 2016 10:25 pm

W przeciwieństwie do tego, o czym wszyscy myślą, to Kruk wcale taki głupi nie był, wymowne spojrzenia Katacha, kręcenie Natashy, coś tutaj było nie tak, ale jako, że był tylko człowiekiem, to i ludzkie uczucia przesłoniły mu racjonalne myślenie. Gdyby posiedział nad tym dużo, zaraz by się zorientował, że jedno z drugim coś kręci i skończyło by się na odstrzeleniu komuś łba, no, ale na szczęście tak się nie stało. Jeszcze pozostawała mała sprawa tego, że czemu Nata słyszała o takich polowaniach? Najpierw wszystko przechodziło przez tych, którzy łowcami byli już jakiś czas, a nie wypychało nowicjuszy na takie misje, coś tutaj śmierdziało i to bardzo mocno i to wcale nie był wyziew wódy z ust Rava. Co zaś do samego Kruka to te jego złote ślepia latały niepewnie pomiędzy Esme a skutym typem, bo przecież dalej mu coś w nim nie pasowało, kto wie.. gdyby nie pociął mu laski, to pewnie mogliby zostać dobrymi kumplami i przyjebać po kresce na zapleczu, ale nie.. Nie mogło być tak cudownie. Na dodatek szalona Ruda nie znała się na żartach i postanowiła zignorować zaczepki Rosjanina, więc bez publiki postanowił odpuścić, zresztą emocje trochę opadły, teraz wzrastała jedynie niepewność. Stał przy Esmeraldzie przechylając łeb pytająco, dalej był ciekawy, czy po prostu nie powinien zabrać Natashy na przesłuchanie w jego stylu, piwnica i tak dalej. No.. ale nie teraz pora na takie rzeczy, więc Kruk gdy tylko jego dziewczyna zaczęła się wiercić, od razu do niej podszedł i pokręcił głową tylko w jego tradycyjny sposób, oh już ona dobrze wiedziała co to znaczy, nie był zadowolony! Jednakże nie mógł się zachować nieczule, w końcu w jakimś stopniu kochał tą dziewczynę nie? Bywało różnie między nimi, ale to też nie temat na takie rozkminy, a więc wracając do sedna, ekhm. Kruk złapał Natę za rękę niezbyt mocno, wystarczająco na tyle by dać jej komfort, mrugnął dwa razy, po czym uśmiechnął się jasno jak na niego. Kolejny wzrok skierował na Katacha i mruknął coś pod nosem w stylu "Szto Ty Cyka" na jego głupie gadanie, unosząc drugą rękę i wyprostował ją, na ręce spoczywała długa "bransoleta" zmyślne urządzenie do trucia niedobrych łowców i wampirów. Głowę zwrócił w stronę Esmeraldy tym razem mówiąc cieplejszym tonem, takim jaki pokazuje się przyjaciółce! A że ładna była to same plusy z takiej koleżanki, nie?
-Green, to mam zostać i Ci pomóc z tym burdelem? - zapytał nawet z nutą troski w głosie o dziwo, tym razem nie był sarkastyczny, ale jego oczy wciąż latały niczym piłeczki do ping ponga, był tak urżnięty wszystkim czym się tylko dało, że dziwne, że wszystkie psy od prochów nie zaczęły sczekać w promieniu 20 kilometrów.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Czw Maj 12, 2016 9:24 pm

Przykryć ręcznikiem? Serio? Ruda spojrzała na białowłosego zastanawiając się czy znów z zaczyna z niej kpić. Gdzie on był? W pięciogwiazdkowym hotelu ze SPA? Na wczasach?
- To nie jest koncert życzeń – rzuciła, kończąc rozbrajanie nieproszonego typka. Co on sobie myślał, do cholery?
- Musiałbyś tam coś mieć… - ugryzła się w język i nie kończąc rozpoczętej frazy po prostu wstała. Nie miała najmniejszego zamiaru pozbawiać go ubrań. Nie podejrzewała go o posiadanie większej ilości uzbrojenia, bo w tyłek go chyba sobie nie wsadził. Lekarz oświaty miał opatrzyć Katashiego, a do tego typu praktyk nie potrzebował oglądać jego szanownego klejnotów. Skąd więc podejrzenie, że zostawią go w stroju Adama? Na twarzy lekarki pojawił się złośliwy uśmiech.
Oj Kataś Kataś.
- A kiedykolwiek byłeś miły? Ja znam Cię raczej od strony aroganckiego buca – kto wie, może nie odkrył jeszcze swej cnotliwej natury, a pod maską kanalii skrywał się dobry człowiek. Nie. To niemożliwe. Mimo, że o to nie prosiła, stworzył sobie swoistego rodzaju turniej, gdzie główne skrzypce grała chęć wykazania i zdobycia laurów. Jestem lepszy. Jestem taki, śmaki i owaki. Tak, cały on. Buc do kwadratu, znany światu jako Zed. Pan Mrówka - gdyż chcąc nie chcąc, właśnie takie skojarzenie cisnęło się na myśl.
Swoim zwrotem do rosjanki tylko utwierdził rudą w przekonaniu, że nie jest taki złoty i kryształowy za jakiego się podawał.
Jak nic maczał w tym palce…
Esmeralda nie miała dowodu na zachowanie Katashiego, a przyjaciółka jak na złość podtrzymała wersję kanalii. Bała się go jak nic. Co jej zrobił? Coś obiecał? Z własnego doświadczenia wiedziała już jak bardzo przekonujący potrafi być białowłosy. Dlaczego jednak bliska jej osoba kłamała w żywe oczy?
Dramatyzuję… nie okłamałaby…
Spojrzała na przyjaciółkę i wyciągnęła z kieszeni małą latarkę by po chwili zaświecić Natashy w oczy. Od tak, dla pewności. Cała zabawa ze światełkiem trwała dosłownie chwilę, a zaraz po tym padło pytanie od strony jasnowłosej i jej chłopaka.
- Dla bezpieczeństwa. Nie chcę żeby pałętał mi się pod nogami, przeszkadzał bądź co gorsza afiszował się zdolnościami bojowymi. W tym gabinecie jest zakaz używania broni, dlatego kazałam go rozbroić i skuć – odpowiedziała jej, patrząc wymownie na blondasa. Tak kochasiu, Ciebie się również dotyczył zakaz zabawy pukawkami.
Czerwonowłosa chciała zapewnić przyjaciółce maksimum bezpieczeństwa i nie mogła (bądź nie chciała) zaufać Katashiemu. Była niemal pewna, że jeśli tylko spuści go z oczu, on… zrobi coś, za co najchętniej skróciłaby cwaniaka o o głowę.
- Możesz zabrać Natashę do sali żeby mogła odpocząć. Swoją drogą… chyba macie do pogadania – trzeba było zabrać dziewczynę od Katashiego i zapewnić jej możliwość spokojnej rekonwalescencji.
- Spiszę wszystkie zalecenia i dam pielęgniarce. Będzie Wam asystowała w razie potrzeby – stwierdziła i po zanotowaniu, przekazała kartkę ciemnowłosej młodej dziewczynie.
- Nie myśl że minie Cię rozmowa, Tash. I nie szlajaj się po mieście dopóki nie dojdziesz do zdrowia. Proszę Cię – miała ochotę pstryknąć ją w nos i udzielić reprymendy. Nie mogła jednak pastwić się na ledwo wybudzoną dziewczyną, dlatego postanowiła odłożyć tą rozmowę na później.


Jeśli chcecie, kolejne posty możecie napisać już w wolnej sali gdzie Natasha będzie mogła dojść do siebie. Jeśli tam zaczniecie, tutaj zrobię Wam zt.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach