Komnata Samaela [II piętro]

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Sob Gru 30, 2017 9:18 pm

Trzeba małej żmii przyznać, że skutecznie odwróciła uwagę wampira. Początkowo nie zwrócił większej uwagi na ogarniający go z każdej strony chłód, był zbyt pochłonięty rozkoszowaniem się jej wyśmienitą krwią, przez którą zapominał o całym bożym świecie. Dopiero gdy został jej brutalnie pozbawiony, szeroko otworzył oczy i zorientował się w sytuacji. Niestety było już za późno bo jego zabaweczka właśnie dawała nogę przez wybite okno. Nie dość, że bezczelna to jeszcze rozdupiła mu szybę. Dziewczyno, wiesz ile to kosztowało?!
Szybkim wykorzystaniem mocy swojego płomienia oswobodził się z lodowego okucia. Łóżko i pościel też do wymiany...
- Zabije ją... - mruknął strzepując z siebie resztki lodu. Podszedł do okna i wychylając się sprawdził gdzie też podziała się jego bezczelna zabawka. Ani śladu. By to szlag trafił, teraz musiał iść jej poszukać...

[z/t]
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Nie Sty 07, 2018 7:01 pm

- A daj spokój – Była zdecydowanie wkurwiona co było słychać, kiedy z impetem wyjechała spod hotelu, opony zapiszczały a silnik zawarczał groźnie, nic dobrego to nie świadczyło. Wyglądała na wkurzoną? Owszem. Ten dostał, ta okazała się prawie bezużyteczna, równie dobrze mógłby sobie poradzić sam. Musiała stać się silniejsza, potrenować jakieś sztuki walki, strzelać z broni palnej. Uświadamiała sobie, że jak buntownicza nie jest, nie daje jej tego co mieli inni. Ale nie było co użalać się nad sobą tylko działać, co nie? – Będę musiała się zapisać na jakieś lekcje strzelania bo aż wstyd. – Pomachała na boki głową, przemierzając z wysoką prędkością ulice Yokohamy. Poza miastem szalała jeszcze bardziej, tak jak lubiła, wyładowała emocje, czy inne takie.
Będąc na miejscu zostawiła auto w jakimś losowym miejscu już na posiadłości zamku Asmodey’ów. Pewnie otworzyli jej bramę tylko dlatego, że Samael siedział obok. Wysiadając z auta, zagadała do czarnowłosego. – Ty, a może dałbyś cynka swojemu ojcu, czy tam służbie, żeby mnie tutaj bez większego problemu puszczali. Nie chce mi się słuchać za każdym razem kim jestem, po chuj i do kogo. Byłbyś w stanie to dla mnie zrobić? – Zrobiła słodkie oczka, podchodząc do niego i przymilając się do jego klatki piersiowej. Na jej ustach pojawił się szyderczy uśmieszek, gdy podsunęła jego zdrową, lewą rękę na swój pośladek. To go NA PEWNO przekona. Nie zapominajmy też, że pod pachą miała wcześniej zakupioną wódkę! Ten dzień wcale nie musi zakończyć się tak fatalnie.
W drodze do jego komnaty, zahaczyli o lazaret, by wziąć nieco bandaży. Coco nie chciało się siedzieć już w tym szpitalnym pomieszczeniu, a Sam jest na tyle męski, że na pewno sam się z tego wyliże. Może Cynthia nie jest aż tak doświadczoną pielęgniarką, żeby wyciągać mu kule pęsetą, ale coś się zrobi, żeby nie tracił krwi.
Wchodząc do jego pokoju nieco się zdziwiła. Wnętrze było zupełnie inne niż się spodziewała. Tutaj zupełnie panował minimalizm, niż przesyt jak w reszcie zamku, co całkowicie odpowiadało Cynthii. Zamknęła za nimi drzwi, flaszę postawiła póki co na bok i usiadła na łóżku, zapraszając do siebie Samaela, trza było w końcu zrobić coś z tą raną postrzałową, co nie? – Rozbieraj się. – Powiedziała chłodno, skupiając się na swoim nowym fachu lekarki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Nie Sty 07, 2018 7:19 pm

Czyżby nasza mała księżniczka była nie w humorze? Przecież zabawili się przednio! Co z tego, że znowu maja przejebane, ważne, że się nieco rozerwali a on przy okazji dopiekł pewnej spokrewnionej z nim osobie. Nie próbował jej pocieszać, wypytywać czy poprawiać humoru. Nigdy nie był w tym zbyt dobry. Wzruszył tylko ramionami, niemal od razu krzywiąc się bo ranne ramię od razu o sobie przypomniało.
- Mogę Cie trochę nauczyć. A jak sie wstydzisz to ojciec ma na usługach kilku zawodowych zabijaków więc na pewno się ktoś chętny do roli nauczyciela znajdzie. - uśmiechnął się po swojemu. To by było taaaakie romantyczne. Razem na strzelnicy, on obejmujący ją z tyłu, pokazując jak powinna ułożyć ręce, kontrolujący jej rozkrok... Ciekawe jak szybko zapomniałby po co właściwie na ową strzelnicę przyszli.
Wysiedli na parkingu podziemnym gdzie mijając swoje auto młody Asmodey przypomniał sobie, że podoba sytuacja miała miejsce całkiem niedawno temu. Tylko wtedy to Coco była ranna.
- Dałoby się zrobić... - mruknął, ale szybko zapomniał o tym, że powinien marudzić czując pod łapskiem jędrny pośladek, który automatycznie uścisnął. Taki już miał wyrobiony... odruch Pawłowa. - Pewnie i tak Cie nie wpuszczą kiedy mnie nie będzie na terenie zamku. Ale pogadam ze strażą.
Nie mając ochoty po raz kolejny oglądać wrednej mordy Hannibala ani też wysłuchiwać jego pierdolenia, po prostu przemknęli przez lazaret zabierając tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Bandaże były tylko jedną z nich, on sam wziął jeszcze gazy, spirytus, waciki i takie długie szczypce. Może wydłubie sobie tą kulę. Albo jego towarzyszka będzie tak miła.
Pokój o dziwo wyglądał jak nowy, łóżko, pościel. Nawet okno. Szybko się uwinęli, co było o tyle zaskakujące, że nikomu nawet nie zgłosił potrzeby napraw. Niezłych ludzi zatrudniał staruszek, nie ma co.
- Ta jest... - na jego wrednej gębie pojawił się charakterystyczny dla niego uśmiech - Żałuję, że nie mam stroju pielęgniarki, w który mogłabyś sie wcisnąć.
Zdjął z siebie górną część garderoby, zakrwawioną i nieco osmoloną. Rzucił zwinięte niechlujnie rzeczy na podłogę i usiadł obok pielęgniarki. Będzie mu tam grzebac i wyjmować pocisk? Uhh to by było przeżycie! Aż sie uśmiechnął sam do siebie.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Nie Sty 07, 2018 7:53 pm

- Nie, nie, nie, wspólna nauka nie skończy się dobrze, oboje wiemy jak to się skończy. – Wyszczerzyła w jego kierunku zęby. Byli młodzi, pełni energii, mieli się ku sobie, a przede wszystkim obu podobał się ten bardziej erotyczny sposób wyrażania uczuć. Byleby tym razem Cynthia nie uciekła. Planowała już coś? Może tak, może nie. Aż niebieskowłosa się zaczerwieniła od niepoprawnych myśli! Byleby nie zauważył.
Ta, ranna Coco. Zdecydowanie uwielbiali pakować się w kłopoty, skoro po raz kolejny jest potrzebna interwencja Hannibala. – Po co miałabym tu przyłazić kiedy Cię nie ma? – Żarówka w sekundę zaświeciła się nad jej łbem! No chyba że.. – A jak będę chciała Ci przygotować jakiś romantyczny wieczór?! Wiesz, ty i ja, skąpa bielizna, ja leżąca na łóżku, płatki róż, świece odpalone, światła pogaszone, metal w tle. – Podskoczyła jej brew z dwa razy, patrząc się w jego kierunku. Aczkolwiek miała nadzieję, że on wie, że to tylko głup żart, ponieważ sekundę później już parsknęła i machnęła na to ręką. N I E M O Ż L I W E. Poza tym, były ważniejsze kwestie do obgadania.
Spojrzała z niedowierzaniem na to, ile rzeczy z Sali szpitalnej wyniósł. A po co tego aż tyle? Najchętniej owinęłaby go jakimś ręcznikiem, a tu jakieś dziwactwa jej pokazuje. Meh, pewnie bez połowy się obejdzie. Widząc te ogromne szczypce wiedziała, że będzie musiała mu pogrzebać tu i ówdzie, co nie było chyba zbyt dobrym pomysłem. Znieczuli się go tu i tam.. Będzie dobrze, przynajmniej taką miała nadzieję.
Nie śmiej się tak, nie śmiej się tak, nie, nie, nie. Pokazała mu środkowy palec. W tym nie było żadnej erotyki, miała mu pomóc nie? – Daj spokój z tym strojem pielęgniarki, już ostatnio o tym pieprzyłeś. – Pomachała głową na boki. Kiedy ten w końcu usadowił swój piękny tyłek obok niej, ta obróciła się do niego twarzą razem z całym ciałem. Klęknęła obok niego na kolanach i dorwała się do całego sprzętu jaki tu był. Czemu na kolanach? Cały czas był wyższy, co zupełnie nie przeszkadzało Cynthii, ale siedząc płasko z nogami poza łóżkiem dużo by nie zdziałała. – Zasady są proste, nie wiercisz się, to szybko się tego pozbędziemy, głupie komentarze, to palec w dziurę i będziesz jęczał jak napalona 16latka, zrozumiano? – Jej ton jednak był troskliwy, a to wszystko było w formie żartu. Skupiona jeździła naelektryzowanymi palcami wokół rany, podobno to znieczula, aczkolwiek nie wiadomo ile w tym prawdy. Wzięła się za szczypce i zaczęła szukać w dziurze pocisku. Chcąc zabić nieprzyjemną ciszę w końcu zapytała, o rzecz która uwiera jak kamień w dupie. – To.. Jak to w końcu z Tobą jest? – Zaczęła, niekoniecznie mógł się zorientować o co mogło jej chodzić, więc kontynuowała. – Ostatnim razem, kazałeś mi zabijać uczucie, póki się nie rozwinęło, potem się całkiem przyjemne pieprzyliśmy, i co.. Nagle stałam się kimś więcej niż przyjaciółka? – Potrzebowała jasnej odpowiedzi. Będzie wiercić mu dziurę w udzie aż nie odpowie. W końcu jest uparta. Mówiła i cały czas kontynuowała, czując powoli że dociera i ma pod szczypcami nabój. Teraz wystarczyło tylko wyciągnąć. Wzięła do drugiej ręki wacik, czy coś co wpije trochę tej krwi co ucieka i przyłoży ją do rany, zarazem delikatnie przysuwając dłoń z narzędziem do siebie. Może trochę zaboleć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Nie Sty 07, 2018 8:15 pm

Ostatnio też wspomniał o stroju pielęgniarki? Wyleciało mu z głowy. Z resztą to nie jego wina, że ich spotkania zwykle kończą się hospitalizacją jednego czy drugiego. Ciągnęło ich do siebie fizycznie jak cholera a skoro często przebywali w szpitalnych okolicznościach skojarzenia same się pojawiały. Tak czy inaczej wampir usiadł wygodnie i skierował się frontem do swojej opiekunki aby jak najbardziej ułatwić jej zadanie.
Na jej słowa tylko parsknął, ale postanowił je dobrze zapamiętać i użyć przeciw niej samej w najbardziej dogodnym do tego momencie. Mimo to pokiwał krótko głowa i czekał na dawkę bólu płynącego z grzebania mu w otwartej i krwawiącej ranie kawałkiem metalu. Nie była to najprzyjemniejsza rzecz na świecie jednak biorąc pod uwagę jego upodobania oraz wrodzoną odporność na ból znosił to całkiem nieźle. Krzywił się, oczywiście, czasem syknął gdy szczypce zbyt mocno zahaczyły o tkanki, ale nie komentował w żaden sposób. - Co ze mną jest? - uniósł jedna brew nie bardzo łapiąc o co właściwie został zapytany. Wypaliła ot tak więc nic dziwnego, że został nieco zaskoczony. - Chcesz odpowiedzi na trudne pytanie kiedy trzymasz żelastwo w mojej ranie. Obawiam się, że jeżeli powiedziałbym coś w obawie, że gdy odpowiedź Cie nie zadowoli to przekręcisz to cholerstwo w środku, moje słowa byłyby gówno warte. - skwitował i krzywił się coraz bardziej kiedy kula powoli opuszczała jego ciało. Dopiero kiedy już wszystkie niechciane przedmioty opuściły dziurę wlotową odetchnął głęboko, nabierając spory haust powietrza w płuca. Nie było tak źle. Gorzej jakby oberwał w jakiś witalny punkt albo udo.
- Pociągasz mnie. Fizycznie i charakterem. - wlepił w nią swoje czarne ślepia - Lubię i chcę przebywać w Twoim towarzystwie. Chcę być w centrum Twojej uwagi. - wziął do ręki jakiś sączek czy coś zaczął wycierać krwawe zacieki na swojej klatce piersiowej i ręce - To chyba coś więcej niż psióła, jak myślisz?
Odrzucił zakrwawiony kawałek tkaniny i ponownie spojrzał dziewczynie w twarz. Na jego wrednym obliczu nie było widać zażenowania, zawstydzenia czy czegoś w tym rodzaju. Bardziej zaciekawienie.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Nie Sty 07, 2018 8:39 pm

Nie mogła nic poradzić na jego ból. Trza było to wyjąć i tyle. A im szybciej tym lepiej, nie za bardzo też się na tym znała.. Aczkolwiek poszło szybciej niż jej się wydawało. Nie komentowała jego słów, tylko w ciszy dokańczała dzieło. Zakrwawione szczypce odłożyła na kawałek bandaży, żeby nie ujebać łóżka. Nie mieli ze sobą nici i igły, więc musiała to zrobić jakoś inaczej. Otwarta rana za długo by się goiła. Dlatego usiadła mu okrakiem na kolanach, posłała jego zdrową rękę na pośladek i złączyła ich usta w całkiem niespodziewanym i gorącym pocałunku. Jednak to nie było od tak sobie. Kiedy zajmowała go uniesieniami drugą ręką przypalała ranę, by ta się zwężała. Mogła ta zagrywka nie być potrzebna, mógł być bardzo odporny na ból, ale to skwierczenie.. Aż ją zabolało w serduszko. Odlepiła się dopiero od niego jak skończyła przypalać skórę i wzięła się za odkarzanie, bandażowanie i inne te bzdety. Wszystko było gotowe po niecałej minucie i wyglądało całkiem nieźle.
W końcu wlepiła w niego wzrok. W centrum jej uwagi. Też mi coś. – To chyba było najbardziej poprowadzone szerokim łukiem wyznanie miłości w moim życiu. – Parsknęła i zachichotała. Oparła swoją dłoń na jego i zbliżyła się do jego ucha, szyi. – Przyjaciółmi nie jesteśmy odkąd pierwszy raz uprawialiśmy seks. – Wyszeptała mu wprost do ucha, łapiąc go po fakcie zębami za delikatny płatek ucha. No, przecież przyjaciele tego nie robią, co nie? Trzeba było tylko czasu, aż wbiło im się obu do łba, że to coś więcej. Podobne charaktery i nienaganne wizerunki stworzyły Coś co szybko nie zgaśnie, przynajmniej taką miała nadzieję. Miała zamiar wyciągnąć go z tego bagna, w którym się pogrążał. Nie miała zamiaru zmieniać ich relacji nagle na słodki związek, czy coś w tym stylu, to byłoby nieco nie w ich stylu.
Kiedy się w końcu odlepiła od niego, sięgnęła po butelkę wódki a z kieszeni wyjęła kieliszki, które podpierdoliła z baru, ot co, szybki przemyt. Uśmiechnęła się szyderczo, miała nadzieję, że ten pamiętał, co mówiła, na temat tego, kiedy jest pijana. Właściwie, nie było co świętować, ale napić się zawsze było można, poza tym półlitrówką raczej się nie najebią. Nalała dwa kieliszki, jak gdyby miała wprawę i podała mu jednego. – To co, już pierdzieć w twoim towarzystwie i chodzić bez makijażu i majtek? – Zachichotała by ukryć nieco zawstydzenie czy wypieki na twarzy, takie rzeczy nie zdarzały się na co dzień, a wszyscy wiedzą co ukrywało się za tymi słowami.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Pon Sty 08, 2018 6:44 pm

Ból jak ból, osoba tak zmaltretowana psychicznie jak Samael dużo lepiej znosiła fizyczne cierpienie. Po za tym mężczyźni w jego rodzinie z reguły byli niezłymi zwyrodnialcami lubującymi się zarówno w zadawaniu jak i przyjmowaniu go. Z resztą zabieg wcale nie trwał jakoś szczególnie długo. W zasadzie to nawet wolałby by zajęło to dłużej, może uniknęliby dzięki temu krępującej rozmowy o tym co ich łączy. Ona, jak to kobieta, była ciekawa i pomimo początkowego zawstydzenia i tak brnęła przed siebie chcąc uzyskać odpowiedź na nurtujące ją pytania. A on? Dalej nie był w stanie sie jednoznacznie określić. Był wrogiem uczuć, ale gdy już go dopadły nie potrafił sobie z nimi poradzić. Dlatego początkowo ją od siebie odpychał. Kiedy z wolna zaczął akceptować to co powoli się w nim rozwijało, ona uciekła bez słowa. A teraz? Cóż, podobała mu się tak samo jak wcześniej, tak samo lubił byc w jej towarzystwie i tak samo zabiegał o to by poświęcała mu swój czas i uwagę. Tylko czy kochał? Tak naprawdę? Czy on w ogóle jeszcze to potrafił? Może ta umiejętność została w nim zabita już dawno temu a teraz po prostu coś mu się wydaje? Nie wiedział, ale przecież był pewien, że nie widział w niej już tylko swojej znajomej, przyjaciółki czy jak zwał tak zwał. Przede wszystkim czuł, że byłby w stanie być o nią zazdrosny i chce mieć tylko na wyłączność. Całą, zarówno umysł jak i ciało.
- Znasz mnie. Zawsze się migam od takich rozmów. - prawy kącik jego ust uniósł się ledwo zauważalnie ku górze. On nie lubił rozmawiać na takie tematy. I tak było z nim pod tym względem lepiej niż kilka lat wstecz. Jak sie siedzi samemu w ciemnej celi można naprawdę przemyśleć i poukładać sobie wiele spraw... W odpowiedzi na zaczepkę w postaci ugryzienia w ucho, sam zacisnął zębiska na jej obojczyku. Niezbyt mocno, ale pewnie nieco to odczuła. Niech zawsze pamięta z kim przebywa i jakie ryzyko to ze sobą niesie, ot co.
Kiedy z niego zeszła usiadł nieco wygodniej, podpierając się z tyłu na łokciach. Obserwował jej sylwetkę i uśmiechnął nieco szerzej kiedy wróciła do niego z kieliszkiem wypełnionym wódką.
- Bez majtek możesz chodzić już teraz. - skwitował pewnym siebie głosem. Co do reszty to fakt, zrozumiał o co jej chodziło, jednak postanowił potrzymać ją chwilę w napięciu, taki był okrutny - Mam nadzieję, że już nie wybierasz w myślach pierścionka i sukni. - nawet śmiechnął. Wypił zawartość szkła i lekko sie skrzywił. Coco jako panna młoda, też coś. Wyglądałoby to cholernie komicznie. Gorzej jeżeli faktycznie w końcu wpadnie na taki pomysł. Najpierw dostęp do zamku, później ślub. Co to to nie. Miał już w życiu jedną narzeczoną i mu wystarczy.
- Tak się zastanawiam... - zaczął powoli - Gdzie Ty właściwie mieszkasz? Nigdy mnie do siebie nie zaprosiłaś. Ukrywasz coś? - wyszczerzył zębiska w szerokim uśmiechu. Oczywiście przez "coś" można było zrozumieć naprawdę wiele rzeczy.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Pon Sty 08, 2018 7:27 pm

Taa.. Miga się od takich rozmów. On i miłość? Dalej tego pewna część Coco nie potrafiła pojąć. Tak na to bluzgał, pluł, nienawidził, doskonale to w nim wyczuwała w trakcie częstych rozmów. Cynthia często dla jego niewygody schodziła na temat jego przeszłości, Yvelin, jego starej narzeczonej, jego uczuć. Za każdym razem jego mina kwaśniała. Nie był skory, żeby się wyżalać, podchodził do tego na zimno, wręcz ze złem namalowanym w oczach. Uważał, że związek to klatka. Niebieskowłosa nigdy nie popierała jego zdania na temat tych uczuć, ona sama nie była jakoś wielce doświadczona, ani z nikim na dłużej związana, ale jeszcze potrafiła dostrzec małe dobro w tym znienawidzonym przez niego uczuciu. Dlaczego więc łudziła się, że jednak coś mu się odmieniło? Łudzenie się to złe słowo, może miała nadzieję, że jednak poprzestawiały mu się tam w głowie pewne knefle, choć wiedziała, że do końca nie wymarze z jego pamięci blondynkę i jej przedziwaczną i przeokrutnie raniącą zdradę. Aczkolwiek nie miała większego zamiaru się tym przejmować, zawsze ta obawa, że jednak mu się odwidzi siedziała gdzieś z tyłu jej głowy, ale nie mogła mu tego wyrzucić prosto w twarz, przecież ona sama najpierw uciekała, robiąc niby nadzieję, a potem znikając, jak totalna gimbusiara. Była dobrej myśli. – Dlatego też dalej nie mam zamiaru jej ciągnąć, brzydalu. – Uśmiechnęła się, całkiem.. Miło i dziewczęco, ale chwila moment i ten uśmieszek spadł, kiedy nadeszła pora na chwilę podgryzania. Zdecydowanie oboje to lubili. Ten nie uciekał głową, a ta westchnęła głośniej kiedy między jego zębami znalazł się jej obojczyk. Takich gierek było sporo, co zdecydowanie podobało się wampirzycy, nie wszystkie kończyły się seksem, były jak przygotowanie, napalanie się, impulsy, które sprawiały, że jak w końcu dojdzie do zbliżenia, to będzie one takie właśnie wyczekane, a nie, że na pstryczek palca. Przynajmniej ona tak to odbierała.
Parsknęła. – Nie potrzebuję jej tak często wietrzyć. Pajęczyny jeszcze tam nie ma. Chyba. – Aż spojrzała sobie w gacie, rozszerzając pas spodni. Nie, zdecydowanie nic tam nie było. Tylko majteczki w kropeczki i te śmieszne rajstopy. Tak dla przypomnienia. I kolejny raz parsknęła. Pierścionek i suknia. Też mi coś. – Nasz ślub uważałabym za żałobę narodową i ubrałabym się całkowicie na czarno. – Wysunęła język i puściła w jego stronę oczko. Taki żarcik, całkiem udany! Chlustnęła wódkę na raz i zabrała od niego kieliszek, by postawić go na półkę zaraz obok procentów, nalała, żeby stało przygotowane. Podczas nalewania drugiego kieliszka ten zadał pytanie, które tak spiorunowało Cynthią, że upuściła szkło. W połowie pełny kielon rozpierdolił się o podłogę, trochę cuchniało wódą, a syf wydawał się być przeokrutny. Przeklnęła kilka razy pod nosem i zaczęła to zgarniać łapami, w między czasie nerwowo mu odpowiadając. – N – Nie mam takiego zamku jak ty, zwykłe m – mieszkanie. Trochę pokoi, trochę czaszek na ścianach, hehe. – Ten śmiech wcale nie był szczery. Typowy, udawany, i ten żart, że niby ukrywa przed nim trupy.. Niu, niu, to nie wyjdzie. Co księżniczka mogłaby ukrywać?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Wto Sty 09, 2018 4:35 pm

Całe szczęście krępująca i niezręczna rozmowa powoli zmierzała do końca. Może nie wszystko było jasne i klarowne jednak to co najważniejsze chyba w końcu ujrzało światło dzienne. Zyskali pewność, że przestali być dla siebie po prostu przyjaciółmi. Choć żadne z nich nie powiedziało tego głośno to chyba obecny stan został zaakceptowany a ich splecione losy przypieczętowane. Co z tego wyniknie? Nawet najstarsi Indianie nie byliby w stanie przewidzieć. Groteskowy romans dwóch niezrównoważonych i nieobliczalnych osób był raczej niewdzięcznym zjawiskiem do przewidywań. Ani to jak długo ta sielanka może trwać bo oboje byli bardzo charakterni i zawsze chcieli postawić na swoim.
Och, podgryźć tu, drapnąć tam. Samael uwielbiał takie zabawy. Gorzej kiedy nieco się zapędził i partnerka wychodziła z takiego zbliżenia z wyraźnymi śladami potężnych zębisk i pazurów na skórze. Czasami mu się zdarzy, że poniesie go za bardzo i trochę poharata partnerkę. Cynthia powinna wiedzieć na co się pisze i albo fakt zaakceptować albo uciekać jak najdalej. Jednak po tym wszystkim co zaszło między nimi, druga opcja była bardzo mało prawdopodobna.
- Wiesz o co mi chodziło. Z resztą jej stan mógłbym chętnie ocenić osobiście. Dzisiaj. - wyszczerzył kły w szerokim uśmiechu. Skoro już wylądowali w jego sypialni, porozmawiali sobie na temat uczuć i tak dalej... No ruchać mu sie chciało! A ona jeszcze miała na sobie te cholerne kabaretki, które coraz bardziej rozbudzały wyobraźnię wampira. Kiedy zagapił się na nią o wiele za długo potrząsnął energicznie głową, poruszając czarną grzywą, jakby strącając z niej niepożądane myśli. Dopiero przyszli i załatali mu ramie a on juz zaczynał sie ślinić na jej tyłek.
- Jedno słowo o ślubie a już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. - prychnął. Żarty żartami, ale na prawdę nie miał najmniejszej ochoty pakować się w to ponownie. Jeden raz mu wystarczy, co prawda wtedy do samego ślubu nie doszło, ale było bardzo blisko. Dopiero by był przypał!
Nagle kieliszek dupnął na podłogę rozbijając się w drobny mak. Powietrze szybko zaczęło walić wódą jak w gorzelni. Co ja tak wytrąciło z równowagi? Uniósł brwi.
- To był żart. Ale po Twojej reakcji zaczęło mnie to naprawdę ciekawić. - zmrużył nieco ślepia. Co też mała Coco mogła przed nim ukrywać? Wstydziła się, że nie miała zamku czy wielkiej willi? To raczej nie to. Sprawa zaczęła go nurtować. Podniósł się powoli z łóżka i podszedł do swojej... no właśnie kogo? Dziewczyny?
- Hej. - rzucił szybko zwracając na siebie uwagę - Skoro już dotarliśmy do takiego etapu... Nic przede mną nie ukrywaj, dobra? - przykucnął obok niej i od niechcenia zaczął zbierać małe kawałki szkła. Trącił ją nawet lekko biodrem, tak dla zaczepki i by nieco rozładować jej napięcie.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Wto Sty 09, 2018 7:37 pm

Samael był, jaki był, może Coco nie zdawała sobie z tego w stu procentach sprawy, ale miała to na uwadze, że ten związek wcale nie będzie pełen romantyzmu, świec czy innych podobnych bzdetów. Dracula miał jakieś sadystyczne pociągi a Cynthia jeszcze nie do końca wiedziała co się z tym wiąże, bowiem, za pierwszym razem uprawiali tylko ostry seks, nie dochodziło do niczego, co by ją dziwiło, czy przestraszyło. A może ona się wcale tego nie boi? Może to tylko strach, który sama sobie wbijała do głowy? Musiała pamiętać, że w środku drzemie w niej ukryta bogini wojny i zakazanej miłości, tej bezmałżeńskiej, prostytucja to było drugie imię Ishtar, pierwszym była żądza władzy. Ishtar, od jej przemiany pobudziła się dopiero raz, atakując białowłosego na szosie, bogini chciała ją bronić? Zastanawiające czy też ukaże się Samaelowi w tej lepszej wersji! A może mu o tym powiedzieć?! Zdecydowanie tajemnica musiała być ujawniona, ale jeszcze nie teraz!
-Hola, hola. – Zaczęła, odpowiadając na jego słowa. Pokiwała mu palcem na nie, póki co nie. Pokazała lśniące kły, w szyderczym i znanym dla niego uśmiechu. Stanęła do niego tyłem, niby się zastanawiając. – Może tak, może nie.. Zastanowię się na pewno. – Bawiła się nim słownie, dodając, zupełnie przez przypadek, ruchy biodrami na lewo i prawo, przechodząc ciężarem z nogi na nogę, zdecydowanie wypinając tyłek. Ba! W tym całym cyrku zdjęła nawet figlarnie swoją dżinsową kurtkę i rzuciła gdzieś nią w bok. Odkryte plecy, ramiona, kilka tatuaży, zaciągnięte za wysoko kabaretki, podziurawione dżinsy. To nie był zdecydowanie styl zwykłej japonki, ale ona wiedziała jak wzbudzić zmysły Samaela, przynajmniej tak jej się wydawało. Nie po to poszła do sklepu i nie kupiła kilka par rajstop, bo usłyszała, że je lubi! No musiała ta szopka na niego działać. M u s i a ł a!
Zachichotała na jego słowa o ślubie. Ona nawet tego nie widziała. Odwróciła się do niego spowrotem imitując, że jej usta to zamek jak u spodni i właśnie go zamykała. Zero słów o ślubie. To również trzeba zapamiętać. Coco jak Coco, niby zwykle ma wyjebane, a jednak dużo się musi nauczyć. Świeży… Związek? Nie chciała go szybko stracić, chciała się nacieszyć, smakować, poznawać cały czas na nowo, wszelkie tajemnice. Chciała być dla niego jak najlepsza, nie chciała by oglądał się za innymi. Zazdrość to chyba najgorsza cecha Niebieskowłosej. A wszyscy wiemy, jaką potrafi zrobić dramę.
Pomachała głową na boki, próbując wyrzucić z siebie to całe zakłopotanie. Pewności siebie, przybywaj! – Uważam po prostu, że osoby takie jak ty raczej nie bywają na.. Średnio zamożnych dzielnicach. – Odpowiedziała, JUŻ nie jąkając się. Niezły żart zniszczył całą jej dotychczasową atmosferę, ale skąd mógł wiedzieć, co nie? Ale wątpiła, że ta odpowiedź go zadowoli.
Spojrzała w sekundę na niego z poziomu podłogi, kiedy ten zawołał. Przykucnął koło niej i nawet zaczął zbierać szkło, łał. Spojrzała na niego tak zeszklonymi oczkami, jakby miała się zaraz rozpłakać. Ale tego nie zrobiła, zaśmiała się tylko arogancko. – Muszę mieć swoje tajemnice. Jak je wszystkie za szybko odkryjesz.. Już nie będę takim smakowitym zakąskiem. – Zachichotała, wzięła od niego szkło, które on pozbierał i wyrzuciła gdzieś do kosza, bowiem musiał takowe mieć w pokoju.
Wyładowując w końcu całą z siebie złą energię i wracając do niego, zrzucała ze stópek podróbkę glanów. Stojąc przed nim, zarzuciła mu ręce niedbale za szyję i stanęła na paluszkach, by doskonale słyszał co mówi. – Wiesz, zastanowiłam się. – Nawiązując oczywiście do wcześniejszej rozmowy. – Myślę, że zgodzę się na małe co nie co. – Dodała, będąc już bardzo bliziutko jego ust, po słowach wpiła się w jego usta, a jedną łapką zaczęła jeździć po jego brzuchu, drapiąc przyjemnie w okolicach podbrzusza. Zarzuciła mu jedną nogę za biodro i rozpoczęła jeździć swoimi okolicami intymnymi po jego. Słodko, co nie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Wto Sty 09, 2018 9:45 pm

Młody Smok prychnął tylko co spowodowało poruszenie jego opadającej w tej chwili na twarz grzywy. Zastanowi sie? Jeszcze tego by brakowało by zaczęła mu się wykręcać bólem głowy albo wymyślać wymówki. Dopiero co wkroczyli na nową ścieżkę a już miały zacząć się schody? Oby to była z jej strony tylko gra i niewinny żarcik. Nie żeby Samael był niewyżyty. Ale był (xD). Posiadał spore potrzeby i nawet się z nimi specjalnie nie ukrywał. Z tego też powodu zwykł robić furorę wśród pokojówek i innej służby płci pięknej. Ojciec krzywo na to patrzył, ale na dobrą sprawę nikogo do niczego nie zmuszał, prawda? Jak będzie z Cynthią? Niby lubiła sobie pożartować i pokręcić się wokół tematów seksu, ale z tego co wiedział to rzadko zdarzało sie jej uprawiać seks. Zakonnicą nie była, ale z pewnością daleko było jej do podbojów jej nowego boya. Da radę? Sprosta jego zapotrzebowaniu? Zobaczymy, wszystko przed nimi.
- Osoby jak ja? Myślisz, że jestem rozpieszczonym chłopaczkiem z dobrego domu? - nawet śmiechnął. Powinna znać go już na tyle by wiedzieć, że bujał się nawet po najgorszych i najbardziej zasyfionych melinach. Co z tego, że miał obrzydliwie bogatego starego, markowe ciuchy i drogie samochody. Nigdy szczególnie nie obnosił się z hajsem i nie widział potrzeby by ktoś mu czegoś zazdrościł. - Smakowity kąsek... dobrze powiedziane, naprawdę. - uniósł kąciki ust w nieznacznym uśmiechu bo kiedy to mówiła jego wzrok akurat błądził po jej ugiętych w przykucu nóżkach opiętych przez dziurawe dżinsy. Szybko pozbyli się szkła, resztki kieliszka zostały wyrzucone do śmietnika. Mógłby przysiąc, że właśnie w tej chwili dowiedział się, że ma jakiś kubeł w swoim pokoju. W każdym razie rozlaną wódą nie miał zamiaru się zajmować. Samo wyschnie, nie? Czas przejść do punktu, do którego nieodzownie zmierzało ich dzisiejsze spotkanie.
Złapał jej zadartą nogę i pazurami drapał ją pieszczotliwie przez materiał spodni, drugą zaś ulokował, a jakże, na jej pośladku, którego uścisnął, jak to miał w zwyczaju.
- Zgodzisz? Cóż za łaska... - mruknął zadziornie i z cholerną pewnością siebie w głosie. Czy był przekonany, że żadna mu się nie oprze? Owszem.
Oddał jej pocałunek, pogłębiając go znacznie i czyniąc dużo bardziej prowokującym, podskubując jej usta kłami, zapraszając swoim, jej język do wspólnego tańca. Niespodziewanie ujął materiał jej skąpej skądinąd bluzki i podwinął do góry aby sprawnie zdjąć go przez jej głowę i pozostawić w samym staniku. - Przyznaj się. Kupiłaś je dla mnie? - wyszczerzył się i strzelił gumką od jej kabaretek tuż nad podbrzuszem.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Wto Sty 09, 2018 10:15 pm

Pomachała tylko głową na boki. Rozpieszczony chłopaczek. – Rozpieszczony i cholernie pewny siebie. – Arogancka odzywka, pyskaty ton i ten sam szyderczy uśmiech na gębie. Niegrzeczna! Może powinna dostać klapsa w tyłek na uspokojenie? Aż głupio przyznać jak głupie klepanie w pośladki ją nakręcało. Ale jego zamożność to nie był temat na dzisiejszy wieczór. Zapowiadało się na zupełnie inne doznania niż gadka o kasie! Czuła na sobie ten jego wzrok, ta doskonale zaś wybierze moment żeby się w ten sposób ubrać, co nie? Głupie spotkanie na mieście, najgłupszy możliwy przypadek, a jej się tak pofarciło, z tym dobraniem akurat na dzisiaj rajstopek, na które on miał O B S E S J Ę. Rajstop na jej nogach, rzecz jasna. Bawił się nią słowami jak chciał. Wiedział, co Cynthia chce usłyszeć i doskonale dobierał słowa, by jej już zaczęło być gorąco, zanim się nawet zaczęło. Jego ton głosu, sposób w jaki mówi, te uśmieszki! Zachowywała się jak głupia, zakochana nastolatka? Skądże! Wstyd przy nim znikał jak starcie gumką, ołówka.
Było zdecydowanie wygodniej, jak ten złapał jej nóżkę w górze. Delikatne drapanie sprawiało, że mięśnie jej brzucha całe dygotały, a ona tylko coraz bardziej prostowała kręgosłup, w odpowiedzi na pieszczotliwe ruchy. Tak, każda musiała się wypiąć, żeby mieć jeszcze lepszy tyłek. Aż piskła mu wprost do ust, kiedy zacisnął tą dłoń na pośladku. Przez to wszystko co działo się wcześniej, miała wrażenie, że zaraz spłonie, tak była rozpalona, adrenalina, ciepłe wyznania, te podejście do seksu będzie zupełnie inne.
Marzyła, żeby jej spodnie teraz magicznie zniknęły, ale w tej pozycji to było zupełnie niemożliwe. Jego pocałunki były totalnie nakręcające, a z sekundy na sekundę ta jeszcze bardziej dyszała i jeszcze bardziej wiła się biodrami, ujętymi przez jego łapska. Cóż za niecierpliwa baba. Język, skubanie, to wszystko nie było dla niej wystarczające, a odwzajemniała to z podwójnym zaangażowaniem jak on. Wbijała mu pazury w plecy, zadartą nogą przybliżała ich biodra jeszcze bardziej do siebie, jakby bardziej mogłoby być w ogóle możliwe.
Zamruczała jednak smutno, kiedy odlepił się od niej, w celu zdjęcia górnej części garderoby. Jak w końcu materiał czarnej bluzki opadł na podłogę, ta dorwała się do jego szyi, by lekko ją nagryzać i ciągnąć do siebie w kilku miejscach. Po jej ostatniej malince już nie było śladu, ale czy to był wystarczający znak, żeby baby się od niego odlepiły? Chyba nie, dlatego dzisiaj wyjdzie stąd z zakrwawionymi plecami. Nadgryzała jego szyję, w między czasie wysłuchała jego pytanie i uśmiechnęła się arogancko pod nosem. – Wykupiłam chyba cały sklep, tyko po to, żeby chciało Ci się mnie pieprzyć właśnie pod tą ścianą. – Cholernie pewna siebie wyszeptała mu to do uszka, w między czasie zjeżdżając łapką, która wcześniej jeździła po jego podbrzuszu na spodnie, we wiadome miejsce, tylko po to, żeby powoli zacząć wybudzać smoka, żeby po raz kolejny spotkał się ze żmiją. Najpierw niewinnie jeździła po materialie czarnych bojówek, później niezauważalnie wkroczyła w sferę bokserek, a sekundę później jej delikatna dłoń już miała styczność z jego kroczem. Coco! Skąd w Tobie tyle odwagi?!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Sro Sty 10, 2018 3:27 pm

Może to on pochodził z obrzydliwie bogatej rodziny i od zawsze miał niemal wszystko na co tylko przyszła mu ochota, ale to ona zwykła zachowywać się jak kapryśna księżniczka często doprowadzając go tym samym do irytacji. Zabawny kontrast. Z resztą nie jeden jaki między nimi istniał. Było tego dużo więcej ale w ostatecznym rozrachunku wszystkie tylko bardziej ich do siebie pchały, jak dwa magnesy o przeciwnych biegunach.
Czy miał obsesję na punkcie rajstop? Zdecydowanie. To była jego największa słabość, oglądać, dotykać zgrabne nogi i jędrne pośladki opięte przez ciasno przylegający, cienki materiał... Az mu ślinka leciała. A ta mała zołza doskonale o tym wiedząc postanowiła wykorzystać jego fetysz z premedytacją! Tylko, że jakoś nie miał powodu do narzekania, bo przecież zrobiła to by jeszcze bardziej go nakręcić. Byle tylko znowu nie rozmyśliła się w międzyczasie i nie pozostawiła go rozpalonego jak piec kaflowy z niczym. Wtedy to by się dopiero wściekł.
- Co Ty masz z tymi malinkami? - zapytał unosząc nieco brew. To jakiś fetysz? Znakowanie terenu? Poprzednim razem, kiedy znaleźli się w bliźniaczej sytuacji również dorwała się do jego szyi i zostawiła na niej zaczerwieniony ślad. Tak czy inaczej słowa jakie padły z jej ust spowodowały tylko szeroki, zwierzęcy uśmiech na jego wrednej gębie. A więc jednak kupiła sobie rajstopki specjalnie dla niego. No tak, nie przypominał sobie by kiedykolwiek wcześniej widział ją w czymś takim. Mała, sprytna i perfidna, ot co.
- Pod ścianą, na stole, podłodze, w łóżku... - zaczął wymieniać najróżniejsze miejsca gdzie miał ochotę ją dzisiaj przelecieć. Z resztą, miejsce nie było ważne, liczyło się to by było dobrze, gorąco i bez zahamowań, tak jak lubił. Doskonale czuł jej zwinną łapkę, która wcisnęła się w jego spodnie w poszukiwaniu smoka. W odpowiedzi złapał za jej ciasne dżinsy i zdecydowanym szarpnięciem ściągnął je na uda dziewczyny a te, już luźniejsze opadły swobodnie aż do kolan. Musiał przyznać, że podobało mu się to co widział, jednak by nie strzępić języka po próżnicy niemal siłą obrócił kochankę o 180 stopni, tak by opierała się o niego plecami.
- Skosztujmy... - mruknął niskim, diabelnie kuszącym głosem wprost do jej ucha kiedy jego łapsko sunęło przez podbrzusze wampirzycy i zagłębiało się pod materiał siateczki oraz majtek. Gdy tylko dotarł do najsłodszego miejsca na ciele kobiety rozpoczął swoisty taniec swoimi sprawnymi palcami, koliste i posuwiste ruchy naprzemiennie pieściły i drażniły cieplutkie krocze Cynthii. W tak zwanym międzyczasie drugą ręką, młody Dracula objął niebieskowłosą i ułożył wolną dłoń na jej prawej piersi. Obecność materiału stanika nie przeszkadzała mu ani trochę w bezwstydnym obmacywaniu tej mięciutkiej półkuli. Przytrzyma ją tak nawet jeżeli zdecydowałaby się uwolnić. Przynajmniej do czasu aż nie poczuje na swoich pracujących nad nią palcach wystarczająco dużo soczystego nektaru. Dopiero wtedy zabierze je i jak rasowy perwers, zacznie na jej oczach oblizywać swoim cholernie długim i wąskim jęzorem.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Pią Sty 12, 2018 8:48 pm

Tak naprawdę nie zostawiła na jego szyi żadnej malinki. Fakt, było to zaznaczenie terenu, ale nie tym razem, tym razem go kosztowała kąsając delikatnie jego skórę. Ba, może nie aż tak delikatnie, wszystko zależało od tego, co jej właściwie robił! Błądzenie jego dłoni po jej ciele było czymś zupełnie innym. Każdy jego ruch był odbierany przez nią kilkakrotnie mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Była po prostu napalona? Nie, zdecydowanie to było coś więcej.
Delektowała się jego słowami, litera za literą. Wchłaniała jego obniżony ton głosu i chichotała zarazem już wyobrażając sobie te wszystkie pozycje! Z każdym jego słowem, jej dłoń coraz bardziej była pewniejsza w swoich działaniach wobec jego przyrodzenia. Jego cała aparycja, to jak się poruszał, jak do niej mówił nakręcało Cynthię do granic, tworząc z niej po prostu ognistą kulę. Miała wrażenie, że zaraz mogłaby się rozpłynąć mu w rękach, a ten nie przestawał na nią działać.
Obrócona siłą o 180 stopni, nawet się nie opierała. Ba, wykorzystała sytuację, by oprzeć się tyłkiem o jego kroczę, wcześniej stanowszy na paluszkach. I ona będzie miała lepszy dostęp i on. W ten czas kiedy on płynął już dłonią do jej bielizny, ta pewnymi ruchami drażniła jego krocze pośladkami. Długo to jednak nie potrwało, ponieważ, już po kilku drobnych ruchach, dziewczyna wręcz zawiesiła się na jego dłoni z nadmiaru rozkoszy. Zanim tam wszedł było już mokro, a co dopiero kiedy zaczął drażnić jej najczulsze miejsca! Jej głębszym oddechom nie było końca, a z ust nawet powoli zaczynały wydobywać się ciche i niewinne jęki. Do tego wszystkiego złapał ją bezczelnie za pierś. Cynthia do bólu nadgryzała wargę. Robił wszystko idealnie, tak jak sobie wyśniła. Nie mogła się nawet ruszyć, zaprotestować, przejąć inicjatywy, czuła się jak laleczka i wcale nie było jej z tym źle.
Niebieskowłosej jednak dużo nie brakowało, żeby dojść od głupich palców. Kilka minut i na jego palcach mógł poczuć wylewający się stopniowo sok. – Co ty ze mną robisz. – Zapytała samą siebie po cichu, obracając się przodem do niego. Spojrzała na niego a ten niczym ostatni zbok zaczął oblizywać swoje palce. Pierwsza reakcja? Obrzydzenie. Aczkolwiek nie minęła chwila, jak na twarzy Coco pojawił się arogancki uśmieszek. – Skoro tak ich Ci się zachciało. – Zachichotała i położyła dłonie na jego ramionach. – To zejdź poziom niżej. – I naprała na niego nieprzewidywanie, by schylił się twarzą do jej krocza, ba. O ile się nie zepnie, to padnie na kolana, a w tle będzie słychać tylko jej pewny siebie śmiech.
Gdzieś w tle było słychać również zawibrowanie telefonu Niebieskowłosej, aczkolwiek.. Byli zbyt zajęci na komórki. Później spojrzy kto miał czelność jej przeszkodzić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Pon Sty 15, 2018 1:18 pm

Pozostając w taj nieznacznej odległości, doskonale wyczuwał reakcję ciała dziewczyny na jego poczynania. Podwyższone tętno, przyspieszony oddech, rosnąca temperatura ciała. W dodatku jakby tego wszystkiego było mało by przekonać go, że jest jej dobrze, dawała mu to do zrozumienia akustycznie. Cicho posapując i pojękując. Odrobina pieszczot i nawet z takiej wrednej suki jak Coco wychodził uroczy zwierzaczek, już on dobrze wiedział jak to się robi. Nie poprzestał przecież tylko na samym masowaniu jej krocza i obmacywaniem piersi. Pochyliwszy się nad jej ramieniem składał drobne pocałunki na szyi wampirzycy, od czasu do czasu chwytając delikatną skórę między zębiska. Chciał by dosłownie oszalała i chyba mu się to udawało.
- Rozpalam do temperatury żywego ognia. - odpowiedział na jej pytanie sądząc, że zadała je jemu a sama sobie. Pozwolił jej się obrócić, rozluźniając nieco swój uścisk i puszczając drobne ciało. Naparła na niego? Naprawdę? Mała Cynthia musiałaby włożyć doprawdy wiele brutalnej siły aby zmusić go do pochylenia się a co dopiero by ukląkł. Na bladej twarzy Draculi zakwitł wredny uśmieszek. - Nie tak szybko. - zaśmiał się pod nosem i jakby robiąc jej na złość, tylko zaczepnie ugryzł jej dolną wargę. Chciała by ją pieścił oralnie? Żaden problem, jednak nie tak i nie teraz. Niezbyt mocnym acz stanowczym ruchem pchnął kochankę w stronę swojego wielkiego łóżka. Ona była już w samej bieliźnie i kabaretkach a on ubrany jak na mróz. No, może nie aż tak... Rozpięte już przez nią spodnie, zsunął do kostek i sprawnym ruchem pozbył się ich jak i butów. Bokserki, choć już mega opięte przez napierający od wewnątrz podłużny kształt, jeszcze pozostały na miejscu.
Wszedł na skraj materaca jak kocur skradający się do smakowitej zdobyczy. Z jego ust wypełzł czerwony wąż, pod postacią jego cholernie długiego i zwinnego jęzora. Polizał łydkę niebieskowłosej i wpatrując się w nią swoimi wygłodniałymi oczyskami oczekiwał. Z majteczkami nigdy nie było problemu, można je nawet rozchylić by dostać się tam gdzie trzeba, ale cyckonosza mogłaby się pozbyć i pokazać mu wreszcie te mięciutkie i cieplutkie, smakowite półkule. Kto wie, może nawet jest już tak rozpalona, że wręcz nie będzie mogła poczekać jeszcze tych kilku krótkich minut?
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Omitsu Pią Sty 19, 2018 1:34 pm

Po starych i surowych wnętrzach ogromnego zamczyska rozeszły się szybkie i miarowe kroki. Nie była to jednak przechadzka spowodowana nadmiarem czasu wolnego, a coś, co bardziej przypominało bieg. Mała burza o różowych włosach mknęła w doskonale znanym sobie kierunku. Niewiele brakowało żeby z kącików ust zaczęła toczyć się piana. Złość a wręcz niewyobrażalne wkurwienie reprezentowały jej zaciśnięte mocno pięści. W jednej nadal dzielnie dzierżyła telefon, który stał się powodem jej stanu. Hm, w sumie powód był inny a zwykły elektroniczny śmieć nie był tutaj niczemu winny. Pokonując automatycznie kilkanaście schodów w końcu znalazła się pod drzwiami, do których zmierzała od samego początku. Unosząc pięść nad głowę uderzyła kilkakrotnie w drewniane drzwi. Delikatnym pukaniem to nie można było tego nazwać.  
Otwieraj gówniarzu!
Krzyknęła i wierzcie mi… gdyby była człowiekiem to jej twarz byłby idealnie purpurowa. A właściwie co takiego musiało się wydarzyć żeby doprowadzić pozornie spokojną kobietę do takiej furii? Wszystko miało miejsce w jej hotelu jaki prowadziła od kilku lat. Telefon, który przed chwilą otrzymała nie miał nic wspólnego z dobrymi wieściami ale o co konkretnie chodzi… tego chciała się dowiedzieć od swego pierworodnego. O tym że jest w zamku dowiedziała się od służby. W końcu nikt nie mógł stąd wyjść niezauważony. To samo tyczyło się wejścia do posiadłości. Gdzie w tym wszystkim był ojciec rozwydrzonego chłopaka? Jeszcze o niczym nie wiedział ale znając długi język Omi to tylko kwestia czasu.
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Sob Sty 20, 2018 7:15 pm

Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa. Nie potrzebowała odpowiedzi, doskonale o tym wiedziała, ale jego głos, mówiący takie rzeczy... Rozpływała się na samą myśl, a co dopiero, kiedy wymówił te słowa! Cynthia zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takich zagrywek, co widać, na pierwszy rzut oka.
Mina jej jednak zrzędła, kiedy naparcie na niego, nic nie dało. Miała ochotę się rozpłakać! Ten plan był taki dobry, ale nie wypalił! Odważyła się na takie coś, a tu co.. Złapał ją jeszcze zębiskami za wargi, kusił, i nadomiar tego, okropnie dobrze mu to wychodziło. Znał się na rzeczy, punktował w jej oczach. - Pośpiesz się. - Wręcz wyjęknęła mu to, kiedy kłami dotykał jej ust. Prawie zaczęła skakać z nadmiaru energii i podwyższonego libido.
Po raz kolejny nie musiała długo czekać! Pchnął jej smukłym ciałem na łóżko, a ta nawet się nie opierała. Zachichotała tylko, rozkładając się niczym kot na miękkim prześcieradle. Spoglądała spod byka, jak ten rozbierał się ze swoich ciuchów i szedł prosto na swoją nową zdobycz. Przedziwacznie kręciło ją bycie "jego". Te zbliżenie seksualne było zupełnie inne niż tamto, miało zupełnie inny smak, co strasznie przypadło Cynthii do gustu, może dlatego była tak zaangażowana?!
Wcale nie przyklejała ud do siebie, leżała luźno, cała czerwona i wiotka jak piórko. Czuła się jak lalka, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nogi jeździły naturalnie po materacu, jak ten się do niej zbliżał. Jego ruchy bacznie obserwowała będąc oparta na łokciach. Z wrednym uśmieszkiem na ustach analizowała każdy jego ruch w jej stronę, a nóżką w którą ją liznął, uciekła do siebie. Zagilgotało. Jendkaże, widząc jego wzrok na jej zbędnym teraz staniku, zachichotała i zaczęła błądzić dłońmi po swoich plecach, do momentu, aż czarnu biustonosz upadł jej sam na brzuch.
Jednak upojne chwile, postanowiła przerwać jakaś nienormalna kobieta. Dobijała się, krzyczała. Matka, ciocia, siostra, Yvelin? Oczy pełne pytań. Westchnęła głęboko, całkowicie zawiedziona i zasmucona. Ale nie ma co, była ciekawa, kim była kobieta zza drzwi. Dobrała się do jego koszuli, zrzuconej kilkadziesiąt minut temu z jego ciała i zaczęła zapinać guziki na sobie. - No otwórz jej. - Usiadła spowrotem na skraju łóżka i założyła nogę na nogę, a brodę opierając na dłoni. Za ten czas, jak ten pójdzie otworzyć jakiejś babie bez wyczucia czasu, spojrzy w telefon, aby zobaczyć, kto się do niej dobijał.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Sob Sty 20, 2018 8:50 pm

Wkroczyli już, na wydawałoby się, drogę bez powrotu. Atmosfera była tak gorąca, że pomieszczenie wrzało a powietrze wypełniło się pożądaniem coraz bardziej i bardziej podsycanym, drobnymi acz niewybrednymi czynnościami oraz jednoznacznymi słowami. Gdy skradał się jak kot do zdobyczy już analizował w myślach setki różnych wariantów tego jak będą to dziś robić, starając się wybrać te pozwalające mu jak najbardziej nacieszyć się jej apetycznym ciałem. Nie spojrzał nawet na frunący gdzieś w bok biustonosz, miast tego przypełzł do niej jeszcze bliżej a długi język musnął lekko jeden ze sterczących różowych sutków pozostawiając na nim lśniący ślad wilgoci. I nagle ktoś zaczął w mało wybredny sposób dobijać się do drzwi...
Będąc całkowicie pochłoniętym swoją kochanką nie usłyszał wcześniej kroków na korytarzu a już tym bardziej nie wyczuł zbliżającej się chmury mdlących go, przesadnie słodkich perfum. Kiedy tylko zorientował się, że to nie nikt ze służby czy ktokolwiek kogo mógłby się tutaj spodziewać... Oczy wampira rozjarzyły się diabelską czerwienią jakby był wygłodniały a wyraz jego twarzy sugerował, że był bardzo, bardzo wkurwiony. Matka była na tyle bezczelna by przerywać mu taką chwilę? Naprawdę mało jeszcze dała mu w życiu powodów do tego by ją nienawidził i pragnął jej śmierci w bólu i cierpieniu?
Młody Asmodey syknął jak rozjuszony wąż po czym gwałtownym ruchem zeskoczył z łóżka. Pospiesznie zaczął grzebać w rzeczach, które porozrzucał po całym pokoju i w końcu znalazł to czego szukał. W jego prawej ręce pojawił się pistolet. Sprawdził czy jest naładowany po czym bezceremonialnie otworzył drzwi z hukiem i przytknął lufę do czoła osoby znajdującej się po ich drugiej stronie.
- Masz trzy sekundy żeby zniknąć. - warknął wyjątkowo nieprzyjemnie a jego blada twarz była potworną maską wyrażając nieopisaną nienawiść i pogardę wobec kobiety zwącej się jego matką. - Razssss... - sykliwym, jadowitym akcentem rozpoczął odliczanie.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Omitsu Sob Sty 20, 2018 9:38 pm

Zbielałe kostki zaciśniętych pięści to tylko jedna z oznak nieukrywanej złości. Naprawdę niewiele brakowało żeby zdeterminowana kobieta przekroczyła próg komnaty swego syna razem z drzwiami. Nie bardzo to do niej pasowało, a poza tym jaki przykład dałaby swemu synowi? Jako matka powinna świecić przykładem i niewątpliwie od tego zaczęła. W końcu nim gdziekolwiek weszła to najpierw zapukała. No może włożył w to nieco więcej siły niż powinna ale efekt powinien być dobry. Nie dało się tego pukania nie zauważyć,  a co za tym idzie zlekceważyć. Przebywający w swej komnacie Samael bez trudu powinien dojść do wniosku, że na korytarzu nie stoi nikt ze służby. Po pierwsze nikt z pracowników zamku nie ośmieliłby się tak walić do drzwi, a po drugie aura kobiety była jedyna i niepowtarzalna. To chyba ostatnia osoba jakiej mógł się spodziewać w normalnych warunkach, ale nie po tym co zrobił. A raczej zrobili bo z tego co dowiedziała się Omi jej kochany synalek przykumał sobie koleżaneczkę. Czyżby to ta sama panna, z którą przybył do zamku? Tyle pytań a wszystkie odpowiedzi kryły się za kilkoma centymetrami drzewa z jakiego zrobione były solidne drzwi.
W reszcie wyraźny ruch zwiastował bardzo szybkie spotkanie. Tak sprawnie jak Sam otworzył drzwi i zechciał przyłożyć zimną lufę do głowy matki, tak szybko ona wytrąciła mu zabawkę z dłoni. Intensywny i gwałtowny ruch jej ręki może nie powinien sprawić że broń upadnie na podłogę ale z pewnością zmieni kierunek lotu kuli na posadzkę. Zaskoczony? Nikt nie wie ile siły i mocy kryje wkurwiona kobieta…
Wsparty na jego klatce piersiowej palec wskazujący kobiety wepchnął niemal mężczyznę do swego pokoju.
Nawet nie próbuj podnieść na mnie ręki gówniarzu jeden! Co Ty sobie myślałeś co?! Że wejdziesz tam, zrobisz rozróbę i nikt tego nie zauważy?! Ile Ty masz lat?!
Darła swoją śliczną japkę zachowując się zupełnie tak jakby pięcioletni Sam ukradł ze sklepu zabawkę i należałaby mu się za to pogadanka. Bo co? Miała podejmować próbę przełożenia go przez kolano? Proszę Was. Scena z kabaretu bo matka była od niego o wiele niższa. Nie dajmy się jednak zwieźć gdyż nadrabiała agresją.  Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać po osobniku płci żeńskiej z różową fryzurą na głowie.  
Zapłacisz mi za to. Słyszysz? Pokryjesz wszystkie koszty z własnej kieszeni! Ty i Twoja koleżanka. Właśnie….
Tutaj oskarżycielski palec zwrócił się w stronę siedzącej na łóżku Coco. Brwi Omitsu podniosły się wyraźnie do góry ale nie ze zdziwienia.
Ty go namówiłaś? To Twój pomysł? Przyznaj się.
Tryb uskuteczniany przez wszystkich rodziców. Pomimo wszystkich zgrzytów, przygód i niedopowiedzeń gdzieś podświadomie matka broni swego dziecka nie mając nawet o tym pojęcia. Wygląda na to, że cała wina zaczęła przelewać się na stronę zapewne zaskoczonej całym zajściem wampirzycy. Oj gdyby oboje byli młodsi i mniejsi. Zabrałaby im telefony i odcięła dostęp do Internetu. Na cały weekend! @@
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Sob Sty 20, 2018 10:19 pm

Odpisując w końcu na smsa ojcu, który znów przypomina o sobie po długim, długim czasie, zwróciła uwagę na kobiętę o różowych włosach. Darła się w niebogłosy, pchając Samaela do środka pokoju. Na całą sytuację patrzała zimno, chłodnie analizowała słowa jego matki, mimo iż niedawno było całkiem gorąco! Uwaga, jeśli dotkniesz rozgrzanego pieca, chłodną, mokrą szmatką, zacznie syczeć, palić i dymić. Chwila moment, jedno słowo za dużo, a burza niebieskich włosów zacznie siać siwy dym. Ale póki co było spokojnie.
Cynthia na początku została olana, jak gdyby kłótnia prowadziła się między nimi, bo w sumie tak było, dopóki jej krzywy paluch nie wskazał jej zajebistej osoby. Podniosła brew. O co ona ją w ogóle oskarżała? Chwila moment... Wróciła wspomnieniami do baru. A tak, to była ona. Cudowny pomysł! W życiu lepszego nie widziała. Podniosła z trudem swój cholernie seksowny zad z łózka i podeszła do całej tej matki i może dopiero będąc metr od niej zaczęła mówić. Pierw skrzyżowała ręce, uniosła brodę do góry i wykorzystując przewagę wzrostu, już zaczęła nią poniżać, a nawet nie zaczęła mówić. - Ty staro, sflaczało pizdo. - Zaczęła, chłodno, jej wzrok był przeszywający, a słowa cięły napiętą atmosferę niczym najostrzejszy skalpel. - Jeśli nie masz co robić, to idź wyliż cipę tej blondynie, a nie wpierdalaj się tam gdzie nie trzeba. - Ups, trochę ją poniosło? Ależ Coco przykro! Totalnie N I E W Y C H O W A N A wampirzyca. Cóż. Może gdyby nie znała całej sytuacji, może by się nie unosiła, ale baba z samego wyglądu wsprawia o mdłości a co dopiero jej piskliwy głos, który uniósł się w stronę niebieskowłosej. Obróciła się na pięcie i tyłem do niej jeszcze dopowiedziała kilka słów. - Tak, to był mój pomysł, skarbie. - Obróciła głowę w bok i patrząc na nią jednym, rozpalonym do czerwoności okiem dopowiedziała. - A Samael wcale nie wyglądał na niezainteresowanego. - Zachichotała i walnęła się spowrotem na łóżko i jak gdyby nigdy nic zapaliła jakąś śmieszną gierkę na telefonie. Niech kontynuują. Ona swoje powiedziała.


Ostatnio zmieniony przez Cocoro dnia Sob Sty 20, 2018 10:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Sob Sty 20, 2018 10:37 pm

I sie porobiło. Jeszcze chwilę temu zabierał się za seksowne, rozgrzane i co ważniejsze chętne ciałko a teraz był istnym wulkanem wściekłości. Co sie dziwić? Przecież w barbarzyński sposób przerwano mu jedną z jego ulubionych czynności. I kiedy w końcu dane mu było na jakiś czas zapomnieć o całym paskudnym świecie, odrobinę sie rozerwać i zakosztować rozkoszy w objęciach kochanki nagle mu to się odbiera. Nieładnie i nierozsądnie. Bo tak jak psu nie próbuje się odebrać kości bo na pewno pogryzie tak i jemu nie przerywano w momentach takich jak ten.
Wystrzał pistoletu zaskoczył nawet jego, bo przecież spowodowany był trąceniem jego wyciągniętej w kierunku matki ręki. Żyć jej się nie chciało? Mógł wypalić prosto w jej różową główkę i rozpaćkać mózg na ścianie na przeciwko. Chyba, że spodziewała się z jego strony blefu albo rozładowanej broni. Tak czy inaczej było to wyjątkowo głupie. Huk wystrzału pewnie postawi wszystkich w zamku na nogi, łącznie ze starym. Choć znając tę niezrównoważona psychicznie babę to właściwie o to jej mogło chodzić. Narobić rabanu, wkurwić i sprowokować syna a później zgrywać przed mężem pokrzywdzoną istotkę potrzebującą pomocy i opieki. Bleh.
- Popierdoliło Cie do reszty? - warknął patrząc na strużkę dymu jeszcze unoszącą się z lufy pistoletu. Gdyby tak bezpardonowo ją zastrzelił, nawet z jej winy, to przecież afera jaka obiegłaby rodzinkę byłaby nie do ogarnięcia. - Myślisz, że chciałem zostać niezauważony? Gdybym chciał dalej szukali by sprawców pożaru.... Nie bądź śmieszna. - skrzywił się potwornie i pod naporem jej ostrego paznokcia wpijającego mu się w nagi tors  usunął się, wpuszczając kobietę tym samym do pomieszczenia. Kiedy była tu ostatni raz? Dziesięć, dwanaście lat temu? - Zapłacę? Lepiej nie mów nic o płaceniu... - choć broń miał opuszczoną to pięści zaciskał z taką siłą, że kostki całkowicie mu pobielały. Od dawna nie był tak wściekły i nie miał takiej chęci by wyrwać komuś głowę razem z kręgosłupem. A ta jeszcze bezczelnie się na niego wydziera.
Wtem matka zwróciła się do... Cynthii. Młody Asmodey zdębiał i uniósł brwi wyrażając ogromne zdziwienie. Nawet jego gotująca się do ataku postawa nieco się rozluźniła. Co ona właśnie powiedziała? Czy ona próbuje całą winą obarczyć niebieskowłosą pomimo, że doskonale wiedziała, że oboje tam byli?
- Co Ty... robisz? - zgłupiał do reszty. Wlepił swoje spojrzenie w kochankę a ta właśnie puściła w stronę różowowłosej wulgarną wiązankę. W normalnych okolicznościach, Sam pewnie by sie wyszczerzył. Teraz jednak czuł się jakoś dziwnie... zagubiony i niezdecydowany. Jego śmiertelny wróg wparował do pokoju i drąc na niego ryja jednocześnie próbuje go usprawiedliwić zwalając winę za występek na jego towarzyszkę... Nie łapał tego co tu sie właściwie działo. Nie wiedział czy ma jej przypierdolić czy zrobić jeszcze coś innego.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Omitsu Sob Sty 20, 2018 10:50 pm

Gdy emocje jeszcze trzymały w takim samym stopniu jak wtedy gdy biegła ku komnacie syna, dotarło do niej w jakim czasie przemieściła się z pkt A do pkt B. Ktoś kto bez problemu używa telekinezy z pewnością mógłby jej pozazdrościć a na pewno chwilę bić brawo. To naprawdę niesamowite co emocje robią z ludźmi (i wampirami). Szczególnie jeśli mowa jest o tych negatywnych. To coś na podobieństwo działania adrenaliny. Nie dość, że daje dużego kopa to jeszcze niweluje nieśmiałość. Bo co jak co ale Omitsu inaczej wyobrażała sobie pierwsze spotkanie z synem po tak wielu latach rozłąki. Miało być kulturalnie i spokojnie. W końcu cywilizowani ludzie do komunikowania się ze sobą używają słów. Rozmowa jest kluczem do sukcesu. Pf… jaka to ona zrobiła się mądra po tym wszystkim co zaszło. No ale warto pamiętać, że to Yvelin się wtedy na nią rzuciła, tak, tak było c:
Mniejsza, nie o to teraz chodzi. Ważniejsze jest tu i teraz i skoro już wspomniano o teraźniejszości to właśnie do Omi dotarł jeden ale bardzo ważny bodziec wzrokowy. Mianowicie chodzi o to co tutaj się dzieje, działo lub dziać miało. To dopiero wzburzyło i wstrząsnęło na tyle blondynką, że z przerażeniem wciągnęła głośno powietrze, którego i tak nie potrzebowała do życia.
A co tu się wyrabia?!
Zapytała wcale nie oczekując tak bardzo oczywistej odpowiedzi. Doskonale wiedziała dlaczego drzwi były zamknięte i dlaczego ta młoda dama siedzi w samej koszuli.  Ona go uwiodła! Tak! Mało tego, chciała go złapać na dziecko! Każdy wie nie od dziś, że chłopcy z bogatych domów są smacznym kąskiem dla dziewuch szukających łatwej kasy. (Zapomniał wół jak cielęciem był…)
A Ty nie jesteś dla niego odpowiednim towarzystwem.
Skomentowała postać Coco dość wyniosłym tonem. Tak, dokładnie takim jakiego używają kobiety mające się za lepsze od innych.
Na dziecko go chcesz złapać? Przejrzałam Cię smarkulo.
Tryb „obrona potomstwa przed złem tego świata” został odpalony w 100%. Brakowało jeszcze żeby Omi pośliniła kciuka i wytarła brudek na policzku syna. I kto wie czy do tego by nie doszło gdyby Coco nie postanowiła ruszyć pupy z posłania. To że wstała i miała czelność przemówić to nic. Gorsze było to co wysączyło się z jej ust. Cóż, Omi to taki typ baby, która mówi zazwyczaj dużo i na każdy temat ale tym razem, uwierzcie, zamarła. Spojrzała z niedowierzaniem nie na Coco bo jej pochodzenie i wychowanie nie było jej znane, ale na swego syna.
Naprawdę tak nisko upadłeś?
Pokiwała z niedowierzaniem głową, w której nie mieściło jej się jak szanujący się facet mógł sobie sprowadzić tak grubiańską kobietę. Nie było w niej za grosz delikatności, subtelności, a o szacunku dla starszych już nawet nie wspomnę. I jeszcze ten język wypowiedzi. Krzesło, dajcie krzesło bo matce Sama właśnie zaczęło się robić słabo. Gdyby nie fakt bycia umarłym, zeszłaby na zawał w trybie natychmiastowym. Taka synowa szklanki wody na stare lata to jej nie poda.
Synu. Z kim Ty się zadajesz? Przecież ona do pięt Ci nie dorasta.
Już sama nie wiedziała co gorsze. Ten spalony hotel czy taka towarzyszka dla jej jedynego syna. A tak na marginesie, co to za krew? C, D, E? Broń Boże żeby tylko nie F jeśli taka w przyrodzie występuje.
Wampirzyca poczuła jak po chwilowej przerwie napływają w nią nowe siły. I nie było to nic związanego z pozytywną energią. Dokładnie taką jaka towarzyszy nam w piątek, w pracy pod koniec zmiany. To było złe i nadchodziło dużymi krokami.
Ty sikso!
Oburzyła się nie na żarty z automatu atakując dziewczynę. Omitsu miłując ponad wszystko zabawę i alkohol, brzydziła się przemocą ale sa w życiu chwile kiedy trzeba. To było teraz.  Nikt nie mówi, że rzuciła jej się do gardła albo co gorsza obie zaczęły się szarpać za kłaki. Po prostu w ramach rewanżu Coco ujrzała łóżko o wiele bliżej niż ono było naprawdę, no chyba, że ma blokadę przed iluzją, bo jeśli nie to zdrowo rypnie plackiem na kamiennej podłodze. A masz zołzo jedna!  
Nie zadzieraj ze mną mała, niewychowana, brzydka dziewucho! I zostaw mojego syn bo nie ręczę za siebie!
I tutaj pozycja Omi zaczęła być bardziej agresywna. Grożąc z daleka Coco swoim PROSTYM i ZGRABNYM palcem dała jasno do zrozumienia, że nie jest mile widziana na terenie zamku. A Kain? Właśnie, gdzie jest ojciec? Powinien rozgonić to towarzystwo póki nie skoczyło sobie do gardeł.
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Gość Sob Sty 20, 2018 11:29 pm

Długo stała jeszcze przed nią wysłuchując jej wypocin. Za każdym razem parskała, przytakiwała, wybuchała śmiechem. Te jej matkowanie zaczęło działać jej jednak porządnie na nerwy. - Złapać na dziecko. Dobre sobie. - Zaczęła się tak panicznie śmiać, że to nie jest naprawdę do pojęcia. W tym wszystkim nie spoglądała w ogóle na Samaela, tak jakby był niewidzialny, tematu hotelu zniknął, a pojawił się nowy, ten między Omitsu a Coco. Zaczynało się robić ciekawie. Na jej nieszczęście, słowa Cynthii nie przypadły do gustu staremu prykowi, ba, przybiły ją do muru. Niebieskowłosa wcale nie wyglądała na niezadowoloną z tego faktu, prychnęła i przeklnęła kilka razy pod nosem po angielsku, niedowierzając jak pusta i niemądra była z niej kobieta. Ta głupia matka nawet nie zdawała sobie sprawy przed jaką dziewczyną stoi. Może i była niewychowana, może i była wulgarna, ale... - Może i upadł nisko, ale nie niżej niż ty. - Podeszła do niej bliżej, by być z nią oko w oko, nie miała w planach dalej drążyć całej tej rozmowy między nimi, ale skoro już tak o tym wspomniała, to nasunęło się na język kilka słów - Jak sobie skarbie wyobrażasz taką sytuację, że poszłabym się pieprzyć z Twoim kochanym mężulkiem, na oczach Twojego jakże ukochanego syna, co? - Jej głos był melodyjny, ironiczny i całkowicie rozbawiony. Zaczęła iść znów do przodu, napierała na Omitsu, różowowłosa musiała się zacząć cofać, inaczej Coco ją przewróci i zdepnie. I będzie tak iść dopóki plecy matki nie zetkną się z zimną, ciemną ścianą. - Jak mogłaś zrobić tak kurewskie świństwo, a teraz na moich oczach, lizać mu dupę niczym najlepsza... - To słowo naprawdę nie chciało przejść przez jej gardło. - Matka?! - Wykrzyczała jej prosto w twarz, nie zwracając uwagi na to czy ją popluje czy nie. Oczy zrobiły się nagle białe i mgliste, tęczówki i źrenice zniknęły. Coco mimowolnie zaczęła się przemieniać w demona. Póki co było to niezauważalne na tyle, żeby zbudzić podejrzenia. Do czasu.
Kończąc swoją wypowiedź, wkurwiona do czerwoności, zaczęła wracać do łóżka, to nie była jej kłótnia, a prowadzi jej drogę. Tak nie miało to wyglądać, dlatego chciała się odłączyć. Już jej ciało opadało na łóżko, które ostatecznie stało się twardą posadzką pokoju Draculi. Cynthia ze złości zaczęła głośno sapać. A w pokoju rozejdzie się dźwięk uderzającego, grubego, skórzanego pasa o podłogę. Przynajmniej ona i on mogliby to tak usłyszeć. W rzeczywistości to był zabójczy ogon, którego ona jeszcze nie widziała, ba, nie miała o nim zielonego pojęcia. - Jeszcze słowo, a nie ręczę za siebie. - Dosłownie, ponieważ jej ciało zaczęło się powoli zmieniać w zabójczą i rozpaloną przez wcześniejszą sytuację bestie. Złość i namiętność wybudziły bestię i teraz ciężko ją będzie uspokoić~
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Samael Nie Sty 21, 2018 1:36 pm

Sceneria stawała się z sekundy na sekundę coraz bardziej tragikomiczna. Powoli tracił orientację co tu się właściwie działo bo wszystko działo się tak szybko i chaotycznie, że trudno było nadążyć za właściwym obiektem kłótni a w zasadzie wrzasków. Z centrum tego wszystkiego nagle został wyrzucony gdzieś na peryferia stając się już nie głównym uczestnikiem awantury a raczej jej obiektem. Tak to przynajmniej wyglądało z jego perspektywy. Dwie kocice rzuciły się sobie do gardeł z pazurami walcząc o kawałek szynki, którą był on sam. Jeszcze chwila a całkiem go uprzedmiotowią i zaczną sobie wyrywać jak szmacianą lalkę. To wszystko było tak popieprzone, że dłuższą chwilę po prostu przyglądał się całej sytuacji pozostając biernym.
- I kto to mówi? Wszystkie te lata, jesteś z ojcem tylko dla kasy i opanowałaś do perfekcji sztukę rozkładania przed nim nóg kiedy czegoś chcesz. - wreszcie szala przeważyła. Miał dość bezczynnego przyglądania się podczas gdy inni rozmawiają na jego temat. Nie był już dzieckiem i najwyraźniej duży problem miała z tym zarówno jego matka jak i świeżo upieczona kochanka. Choć tej ostatniej nie mógł za bardzo winić za wmieszanie się w cały ten syf bo została perfidnie zaatakowana słownie przez jego rodzicielkę. - Ja nisko upadłem? Spójrz na siebie. Co Ty właściwie robisz? Niszczysz mi życie przez swoje widzimisię a teraz odgrywasz rolę najlepszej matki na świecie? Żałosne. - prychnął i z irytacją dmuchnął w ciemną grzywę, która złośliwie wpadała mu do oczu.
Jego słowa chyba ani trochę nie ostudziły bojowych kobiecych nastrojów co jeszcze bardziej zirytowało młodego Asmodeya. Nikt nie będzie go ignorował i traktował przedmiotowo! Cynthia, która gruchnęła na posadzkę to tylko dowód, że Omitsu posunęła się do użycia mocy, tylko czekać aż ta druga odpowie pięknym za nadobne.
- MORDA! - ryknął z taką pasją i wściekłością, że zamek niemal zatrząsł się w posadach. Niekontrolowany płomień buchnął na jednym z foteli zaczynając gwałtownie go pożerać. Skóra i wszystkie inne tworzywa zaczęły skwierczeć i zwęglać się w zastraszającym tempie. Wampir zdecydowanym krokiem podszedł w stronę kobiet i z niemym rozkazem stanął na drodze Cynthii, stając do niej plecami. Jeśli ktoś miał tutaj prawo się wściekać i robić rozpierdol to był to tylko on.
- Kim ty jesteś żeby wybierać z kim mam się spotykać? Kim jesteś żeby kogokolwiek oceniać? Trochę za późno na... matkowanie. - blada twarz wampira ponownie zmieniła się w potworną maskę wykrzywioną gniewem. Omitsu dobrze znała ten wyraz twarzy u mężczyzn w tej rodzinie. Podobnie wyglądał Kain kiedy pierdolnął nią o stół w przypływie gniewu.
- Podpaliłem ten hotel ponieważ cię kurwa nienawidzę. Spaliłbym cały gdybym tylko miał trochę więcej czasu. Najchętniej wywlekł bym ci wnętrzności i patrzył jak zdychasz w męczarni. I uwierz mi, zrobiłbym to gdyby ojciec nie przebywał stale pod moim nosem. Tylko jego obecność powstrzymuje mnie przed zdeptaniem butem tego różowego, pustego łba. Więc kiedy gdzieś wyjedzie... zniknij albo lepiej schowaj się w walizce żeby zabrał cię ze sobą. - syczał jadowicie a jego ponure czarno-szkarłatne ślepia biły prawdziwą łuną nienawiści. Zraszacz właśnie dogasał szczątki zwęglonego nie do rozpoznania mebla.
- A teraz zabieraj stąd dupę zanim naprawdę stracę cierpliwość... - ostatnie słowa wycedził przez zaciśnięte zęby wskazując długim palcem zakończonym czarnym pazurem w stronę drzwi. Chyba pokrótce wyłożył kobiecie co do niej czuje, jak bardzo brzydzi się jej osobą i jak jej nienawidzi. Oraz dał jasno do zrozumienia, że pewnie byłaby już martwa gdyby nie jej mąż. A tak, skończyło się tylko na pożarze w hotelu.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Omitsu Pon Sty 22, 2018 11:24 am

No co za paskudne dziewuszysko! Na pierwszy rzut oka widać, że nie pochodzi z dobrego domu albo co gorsza to niereformowalny typ. Podobnie jak Sam. Chociażby Omi na rzęsach stawała to już nic nie zmieni zbuntowanego młodzieńca. Nawet wątpliwej jakości urlop w lochach nie wpłynął na zachowanie syna. Po głębszej analizie można nawet stwierdzić, że było gorzej. Ale na wszystko jest sposób i aż dziw, że sam Kain nie wpadł na to wcześniej. Najprostszym sposobem a zarazem wyjściem z tej chorej sytuacji, w której od dłuższego czasu tkwiła cała rodzina było wykasowanie wspomnień. Wymazanie tego co uporczywie wlecze się jak niedoleczona grypa.
Po pierwsze, dla Ciebie Pani, smarkulo.
Gdzie te czasy gdy udział w dobrym wychowaniu brał skórzany pas ojca. Albo inaczej, szkoda, że ta dwójka miała tyle lat ile miała. Początki chamstwa trzeba zdusić w zarodku więc pierwsze symptomy pojawiły się gdzieś na etapie piaskownicy. Dlaczego nikt wtedy nie zareagował? Czy była aż tak ślepo zapatrzona w ideał jaki w bólach wydała na świat? Dzieci zdecydowanie zbyt szybko rosną. To rodzic powinien decydować kiedy brzdąc zaczyna dorastać, zdecydowanie.
Co Ty pleciesz? Słyszysz się w ogóle?!
Tok rozumowania dziewczyny był dla Omi kompletną abstrakcją. Boże… nie dość, że źle wychowana, ma mnóstwo chorych pomysłów, którymi zaraża innych to jeszcze ćpa! To wszystko wyglądało jak koszmar, z którego nie można się wybudzić.
Co Ty możesz wiedzieć? Takie dno nie ma prawa przekraczać progu tego zamku, słyszysz? Lepiej to sobie zapamiętaj. Nie jesteś i nigdy nie będziesz mile widziana.
Dopiero teraz spojrzała gniewnie na pierworodnego. Z zasady nie sra się do własnego gniazda ale widocznie ta stara filozofia nie była mu jeszcze znana. Chociaż jego głównym celem było zaszkodzenie samej matce to w ostateczności szkodzi całemu rodowi. Są sprawy o których po prostu nie mieli się ozorem. Tym bardziej jeśli rozmawiamy z kompletnie obcymi osobami. Wszędzie zdarzają się zgrzyty i skandale ale zamiast rozgłaszać je, inni maskują błędy. Sam był chyba za młody albo naiwny, że nie rozumiał tego wszystkiego.
Wstyd mi za Ciebie. Powinnam uderzyć Cię w twarz.
Wycedziła zaraz po tym jak dziewczyna przytuliła zimną podłogę. Teraz zwracała się tylko i wyłącznie do syna, który po krótkiej chwili szoku wrócił do uczestnictwa w, nazwijmy to, dyskusji.
Ja Ci zniszczyłam życie? A może to Yvelin Ci je zniszczyła?!
I znowu ten sam temat. Ten odgrzewany przy każdej okazji kotlet zaczął być już chyba tradycją w tych murach. Czemu każdy ułożył sobie plan wydarzeń i powtarza go niczym magiczne zaklęcie. Przecież to tamta panna rzuciła się na Omi i wyszło tak jak wyszło. Czy Sam naprawdę chciałby być z kimś takim? Najpierw matka a miesiąc po ślubie ojciec. O tym już nie pomyślał. Bo z tym miał właśnie problem. Myślenie i wybieganie w przyszłość sprawiały mu trudność. Dla niego nie istniały konsekwencje.
Właśnie jestem Twoją matką i czy Ci się to podoba, czy nie, tak będzie!
Zagroziła mu… telefonem… bo tylko to miała w dłoni. Idąc do komnaty nawet przez myśl jej nie przeszło żeby zabierać ze sobą broń, miecz albo coś bardziej skutecznego w przypadku tej dwójki, wodę święconą. I pomyśleć, że Kain wcale nie chciał dzieci, że to ona nalegała i tak cieszyła się z małego robalka, który leżał i gapił się w sufit. Kiedy to się zmieniło i dlaczego tak szybko?
Stojący w płomieniach fotel sprawił, że w pomieszczeniu zaczęło się robić duszno. Palona skóra bardzo charakterystycznie pachnie a do tego gryzący dym sprawiły, że w drzwiach komnaty pojawiła się młoda służka. Zasłaniając usta z przerażenia pobiegła sprowadzić kogoś z gaśnicą. Jeszcze tego brakowało żeby prócz hotelu spłonął zamek. Kain by chyba przeżegnał się nogą.
Obiecuje Ci, przysięgam Samaelu Asmodey, że jeszcze odszczekasz te słowa.
Wysyczała przez zaciśnięte zęby. Co powinna zrobić? Zacząć rzucać mięsem jak ta dwójka, obrażać ich i wyzywać od najgorszych? Jaki to miało sens i jaki przykład by tym dała. Spokój i względne opanowanie. Mogła być z siebie dumna. Nie dała się sprowokować przez co pokazała swoją wyższość nad gówniarzami. Najwyższy czas dorosnąć.
Jeszcze wybiorę Ci żonę…
Szepnęła mając odpowiednią kandydatkę z tyłu głowy. I już miała odwracać się na pięcie w stronę wyjścia kiedy usłyszała coś co mogło ją zaniepokoić. Wychylając się zza młodego, dojrzała coś czego nie miała prawa się spodziewać. Dziewczyna o niebieskich włosach, bo to o nią chodziło, zaczęła się zmieniać. I nie była to zmiana nastawienia ale coś związanego z fizycznością. Wszystko zaczęło dziać się chyba zbyt szybko.
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Komnata Samaela [II piętro] - Page 2 Empty Re: Komnata Samaela [II piętro]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach