Dawno, dawno temu...

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Sro Paź 11, 2017 8:58 pm

Ten wieczór miał być jednym z wielu spokojnych, dość monotonnych chwil w jej życiu. Nie podejrzewała, że zostanie zaatakowana tak szybko. Czuła na swojej skórze każdy zawistny wzrok za to, że ośmielała się rozmawiać i przebywać tak często z Ethanem. Podświadomie wiedziała, że któregoś razu jej bańka ochronna pryśnie i ktoś zdecyduje się wymierzyć jej sprawiedliwość. Los chciał, że wypadło to właśnie tego wieczoru, a wściekłe uczennice klasy nocnej mord miały wypisany na prześlicznych twarzach. Czy zwykły człowiek miał szansę z dwójką silnych, podjudzonych wampirów? Najmniejszych. Szczęście w nieszczęściu, stało się to niedaleko budynku szkoły, w której nocni mieli właśnie zajęcia. Gdy więc Vivien w myślach żegnała się już powoli z życiem, w jednej chwili pojawił się Szlachetny, rozprawiając z uczennicami niemalże na dobre. Ostatkami sił powstrzymała go, przekonując problemami jakie mógł na siebie sprowadzić i... Tłumacząc, że to nie wina dziewczyn. Cóż, możliwe że faktycznie była zbyt dobra, bo poza wściekłością, kierowała nimi zazdrość i rozgoryczenie, które rozpoznała niemalże od razu. Skrzywdzone kobiety były zdolne prawie do wszystkiego. Nawet do zabójstwa potencjalnej przeszkody...
Przyglądała się dość apatycznie poczynaniom poddenerwowanego nadal wampira, walczącego ze znalezieniem igły w apteczce. Ona sama wyglądała jak sto nieszczęść, zebrane w jednej różowowłosej kupce. Bolało ją praktycznie wszystko, a siniakom i zadrapaniom nie było końca, nie mówiąc o tej dużej ranie na nodze, z której obficie płynęła krew. Wbiła paznokcie w tapicerkę, kiedy Eth szył jej ranę. Dość ciekawe było jednak to, że ból zmieniał swój stopień, tak jakby wampir próbował go kontrolować.
- Umiesz... Kontrolować ból? - zapytała słabo, uśmiechając przy tym blado. Nie powinna była w ogóle narzekać (czego też nie czyniła), bo dzięki niemu przeżyła całe zajście. Ten aspekt był jednak, pomimo wszystkiego, naprawdę interesujący.
- Eth... Właściwie, gdzie my... jedziemy? - zapytała, odwracając wolno głowę w stronę okna. Nawet nie spostrzegła, gdy nagle zrobiło się zupełnie ciemno, więc zza szyby nie widziała praktycznie nic poza mijanymi szybko światłami. Oblizała rankę na dolnej wardze, z której sączyła się wolno krew. Ethan mówił, że jej posoka była inna od zwykłej, lecz Viv nie rozumiała tego ani trochę. Smakowała tak samo metalicznie jak zawsze, powiedziałaby nawet, że była niesmaczna...
- Nie będziesz miał przez to... wszystko kłopotów? - dopytywała, syknąwszy nagle cicho. Nie wiedziała ile trwała podróż, lecz w końcu dotarli do celu, o czym poinformował ich szofer. Nie mogąc stać o własnych siłach, została zabrana przez Ethana na rękach, który skierował się do środka hotelu. Szybka wymiana zdań i oboje znaleźli się pod drzwiami wynajmowanego pokoju, do którego weszli z pomocą hotel boya.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Sro Paź 11, 2017 9:32 pm

Szczerze mówiąc: zdecydowanie bardziej spodziewałby się, że zaatakują ją uczennice klasy Dziennej, niż Nocnej. Atakowanie dużo słabszego człowieka, w dodatku we dwie, było tak bardzo hańbiące, że aż słów brak. Cały czas zaciskał zęby ze wściekłości gdy tylko o tym myślał. Co za głupie idiotki. Co je opętało? Myślały, że jak pozbędą się Vivien to co; wybierze między nimi? Chryste, co za pokrętny i debilny sposób myślenia. Jeszcze przez długi czas będzie spędzało mu to sen z powiek.
- Umiem - odwarknął tylko, skupiony na czynności, którą wykonywał. Było mu tak trudno nie zwracać uwagi na to, że jego palce całe oblepione były jej krwią. Krew była na jej ubraniach, na jego... bardzo go to dezorientowało. Na żadną posokę nigdy tak nie reagował - w końcu przecież był chirurgiem. Co z nią jest nie tak? Dlaczego akurat jej krew tak na niego działa? Przecież to absurdalne.
Skończył szyć i rozerwał nić zębami, pochylając się mocno nad jej nogą. Mimo, że prowizorka - efekt był bardzo zadowalający. Wystarczy.
- Do hotelu. W szkole nie jesteś bezpieczna - odpowiedział, gdy przystanęli. Zapłacił sowicie szoferowi i nakazał mu dowieść resztę rzeczy z ich akademików. Za odpowiednią sumę ludzie są w stanie zrobić wszystko. Wysiadł pierwszy, a potem właściwie wyciągnął kobietę z limuzyny i trzymając dalej na rękach ruszył w stronę recepcji.
- O to się nie martw - w końcu jakie niby problemy może mieć? To one ją zaatakowały. Co więcej - i tak nie miał najmniejszej ochoty uczęszczać do tej szkoły. Prędzej czy później sam by odszedł; teraz miał po prostu dodatkowy bodziec.
Nakazał boy'owi wziąć apteczkę, gdy ten ruszył za nimi. Ethan musiał opatrzeć resztę jej ran i przede wszystkim obmyć ją z tej krwi i ziemi. Weszli do pokoju - pracownik hotelu pierwszy, otwierając im drzwi, a potem Ethan wciąż niosąc Vivien. Posadził ją na łóżku, zapłacił obsłudze za milczenie, a potem gdy ten już wyszedł - powrócił do niej, klęknął i bezceremonialnie zaczął ją rozbierać.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zbyt wstydliwa - zakpił. Nawet gdyby protestowała to i tak zamierzał to zrobić. I nie musiałby wcale używać do tego siły. Gdy Vivien pozostała już w samej bieliźnie (a jeśli miała coś przeciwko, to paraliżem wybił jej to z głowy) poszedł do łazienki, by nalać wody do dość sporej wanny.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Sro Paź 11, 2017 10:29 pm

Przymknęła oczy, wtulona w ramiona Ethana, nie mając nawet zamiaru oponować przed zabraniem jej do hotelu. Nie uważała tego za zbyt trafny pomysł, bo przecież wystarczyłby jej prosty gabinet pielęgniarski w szkole (oczywiście...), jednak teraz nie miała sił, aby cokolwiek więcej powiedzieć, a co dopiero spierać się z rosłym mężczyzną. Zresztą, bądźmy szczerzy - i tak nic by swoim przekonywaniem, że nic jej nie jest nie wskórała. Silniejszy miał tu ostateczne prawo głosu.
Kołysana niemal do snu w rękach wampira, otworzyła oczy dopiero wtedy, gdy boy zaprowadził ich pod pokój. Była tym wszystkim zmęczona i przede wszystkim niesamowicie obolała, lecz próbowała ze wszystkich sił zachować resztki świadomości. Przetarła nadal drżącymi dłońmi twarz, a potem potargane, różowe włosy. Kąpiel faktycznie była jej potrzebna w trybie bardzo pilnym, a następnie... Tylko sen, jako lekarstwo na wszystko. Zamrugała trochę nieprzytomnie, gdy Ethan wrócił i zaczął ją po prostu rozbierać.
- Jakby to powiedziały... Te wszystkie wstydliwe Japonki? Baka hentai. - zachichotała, przyglądając się biernie jak zdejmuje z niej kolejne partie ubrań. Mimo wszystko, głupie serce zaczęło bić jej szybciej, za co przeklinała siebie w myślach. Dobrze, że nie widziała tego delikatnego rumieńca zawstydzenia na swoich polikach... To nic nie znaczyło... Uspokój się, głupia. Gdy więc siedziała już w samej bieliźnie, a wampir poszedł nalać wody do wanny, ściągnęła z łóżka miękki koc, którym owinęła się szczelnie. Zabrudzi go, no trudno. Wstała bardzo chwiejnie i jeszcze chwiejniej doszła do progu drzwi od łazienki, opierając o nie całym ciężarem ciała.
- Niepotrzebnie... Zawracasz sobie mną głowę, Eth. Ja sobie poradzę... Serio. - patrzcie na nią: dzielną, silną, niezależną, która już opadała z sił, sunąc wolno po framudze drzwi na podłogę. Ona sobie przecież poradzi! Nie chciała sprawiać tylu kłopotów, zwłaszcza Ethanowi, który na pewno miał wiele swoich spraw na głowie.
- Chyba głupiego... Opuściło w końcu szczęście. - zażartowała. Przez tyle lat większe nieszczęścia cudem Boskim się jej imały, a przecież była na nie narażona na każdym kroku. Ba, przez lekkomyślne ucieczki z domu mogła zginąć szybciej niż teraz ze względu na swoją niewiedzę o istnieniu wampirów. I tak cud, że przeżyła. Miała u Ethana naprawdę ogromny dług wdzięczności.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Czw Paź 12, 2017 7:09 pm

Zabrałby ją do gabinetu, a potem co? Puścił? Niech sobie idzie z powrotem do akademika, narażona na jeszcze bardziej rozsierdzone wampirzyce? A może miałby jej wynająć ochronę; albo jeszcze lepiej - samemu za nią łazić? Przecież to definitywnie odpadało. Jeśli Vivien chce, to po dojściu do siebie odejdzie i zapisze się do jakiejś innej szkoły. Do tamtej nie powinna już nigdy więcej wracać. Chyba, że naprawdę była głupia, w co wątpił. Teraz po prostu nie myślała logicznie. Inaczej sama wpadłaby na to, z jakiego powodu ją stamtąd wywiózł.
- Tak, to wszystko było zaplanowaną akcją, bo chciałem zobaczyć cię nagą. A mogły celować wyżej - oznajmił, gdy skończył ją już rozbierać. Mogły zranić Vivien w pierś czy coś. Przynajmniej on miałby z tego nieco uciechy.
Ethan usłyszał przyśpieszone bicie jej serca i spojrzał na nią ze zdziwieniem. Będzie miała zawał czy coś? Nie, niemożliwe. Czyżby aż tak na nią działał? Też nie sądził - nie zachowywała się tak, jak te wszystkie rozochocone fanki. I te myślenie pozostało mu jeszcze przez dłuuuugi czas - zawsze był pewny, że po prostu są ze sobą blisko, a nie ma między nimi miłości. Do czasu, kiedy mu ją w końcu po dłuższym czasie wyznała. Dopiero wtedy przestraszył się, że cierpiąca Vivien odejdzie, a jemu przyjdzie żyć bez niej. Ale to już inna historia.
Nalał wodę do wanny, dodał do niej odrobinę jakiegoś płynu z asortymentu hotelowego i odwrócił się wtedy do kobiety, która doczłapała się tu niepotrzebnie.
- Jasne. A jak zrobię test palców, to mi powiesz, że widzisz siedem - ściągnął z siebie koszulę, by odsłonić tors. Zamierzał ją umyć, także ściekająca z rąk woda zapewne uczyniłaby go mokrym, także bezsensu jest pozostawanie w niej. Od razu potem zbliżył się do Viv, zsunął z niej koc i delikatnie zaniósł do wanny. Posadził ją na specjalnym wgłębieniu i wrócił się do pokoju po apteczkę.
 Widzę że wszystko w porządku, skoro dowcipy się ciebie trzymają - powiedział kiedy wrócił do łazienki. Zabrał się za mycie jej ciała, opatrując od razu to, co potrzebowało szczególnego zaangażowania. Uspokoił też już emocje, więc starał się, by całość jego działania pozostała dla niej bezbolesna. Ranę na nodze dokładnie zabandażował i uważał, by jej już nie zmoczyć. Wyglądała dobrze. Jeśli nie będzie się wysilać to nie powinna się otworzyć.
- Gdybyś była taka jak ja, to dałbym ci swojej krwi. Jutro noga byłaby praktycznie całkowicie zagojona - stwierdził z żalem, gąbką obmywając teraz resztę jej ciała, która była cała i zdrowa. Starał się robić to jak najdelikatniej, ściskając często gąbkę, by spłynęła po niej woda. Nie chciał by zmarzła. Jednocześnie omijał też wszystkie te miejsca, przez których dotykanie mogłaby poczuć się skrępowana. Taki z niego szarmancki obywatel.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Czw Paź 12, 2017 8:46 pm

- Wiedziałam od razu! - zawołała, usilnie broniąc się przed zakryciem rękami chociaż piersi w staniku. Może nie była aż tak wstydliwa, jak miał to na myśli Ethan, jednak nadal pozostawała skromną dziewczyną, która nigdy nie rozbierała się przed jakimkolwiek facetem. No, z wyjątkiem lekarza, ale skąd mogła wiedzieć, że wampir nim był?! Poza tym, nawet jeśli by wiedziała, i tak nie byłby przez nią postrzegany tylko jako taki, to chyba dość zrozumiałe, prawda? Gdy więc spostrzegła jego zaskoczony wzrok, kiedy niechybnie usłyszał przyspieszone bicie jej serca (kto by go teraz nie usłyszał, srsly), zamachała dłonią niedbale.
- To nic, nic mi nie jest. Po prostu... Jestem jeszcze trochę zdenerwowana tamtym wypadkiem. - palnęła pierwsze, co przyszło jej do głowy. Całkiem przekonujący był to powód, przyznajcie sami! Nie przyznawała się sama przed sobą, że zadurzyła się w wampirze, a co dopiero, gdyby miała nagle powiedzieć to jemu. Śmiech na sali! Wolała pozostać w takiej relacji, w jakiej żyli obecnie, niezobowiązującej do niczego, a całkiem... bliskiej. Póki co. Dopiero później zrozumiała, że zależy jej na mężczyźnie bardziej niż normalnie, choć to wydarzenie miało miejsce o wiele później.
Przyglądała się jak wampir ściąga koszulę i zmarszczyła delikatnie czoło. Nie, to niemożliwe by poza tym wszystkim co dla niej zrobił, miał zamiar jeszcze ją umyć, prawda? Prawda?! Wciągnęła szybko powietrze, gdy ten znów wziął ją na ręce i posadził w wannie pełnej wody, sięgając po myjkę. Nie była przecież na tyle niedołężna, by nie potrafić umyć się samodzielnie! Niepotrzebnie zadawał sobie tyle trudu. Właściwie, dlaczego to wszystko robił? W normalnych warunkach uratowanie osoby trzeciej było już wystarczającym przejawem heroizmu. Opatrywanie ran, wynajmowanie pokoju hotelowego, a następnie umycie(!) ofiary napaści było już w pakiecie all inclusive, którego nigdy wcześniej nie zaznała.
- Lepsze to od histerycznego płaczu, co nie? - przymknęła oczy, gdy ciepła woda otulała ją co chwilę. Jego troska była zadziwiająca. - Wiesz... Jestem ogromnie wdzięczna, że mi pomagasz... Że mnie uratowałeś. Pewnie do końca życia ci tego nie wynagrodzę. Wcale nie musiałeś... - dukała niepewnie, aż w końcu... ucałowała Ethana w kącik ust, krótko choć czule. - Dziękuję ci. - obdarzyła go ciepłym, delikatnym uśmiechem, a gdy poczuła, że zaraz spali totalnego buraka ze wstydu, szybko sięgnęła po szampon do włosów, szorując je następnie energicznie. Nastawiła ucha słysząc o ciekawej fizjonomii wampirów. To krew naprawdę miała właściwości podobne do panaceum?
- Picie krwi wampira samemu nim będąc nie zakrawa trochę o kanibalizm? - zapytała, zerkając kątem oka na mężczyznę. Spłukała pianę z włosów, wylewając na rękę drugą partię szamponu. Na jednym razie mycia się nie skończy. - Jeśli jesteś, hm, najważniejszym wampirem w całej waszej hierarchii to znaczy, że od zawsze nim byłeś? I jak w ogóle wygląda ta hierarchia? Macie poddanych, inni są jacyś gorsi, brzydsi? I jak to jest, że gdybym była taka jak ty to jutro miałabym zdrową nogę? Przecież to tylko krew, zwykły posiłek, prawda? Nam, ludziom, od zjedzenia ziemniaków nie prostują się połamane palce. - grad pytań, i weź tu na wszystkie odpowiedz! Ba, a przecież miała ich w zapasie jeszcze całe mnóstwo!
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Czw Paź 12, 2017 9:37 pm

Dżizys, czyżbyśmy mieli tu dziewicę? Co za szok! No, może nie do końca zważywszy na fakt, iż sto lat temu bez obrączki trzymało się tylko za rączki, noale... zawsze jednak pozostaje ten element zaskoczenia. Teraz dziewicy ze świecą szukać. Pewnie dlatego wszystkie smoki wyginęły.
I czy nie powiedział jej wcześniej, że lekarzem faktycznie jest? Chyba nie każdy potrafi założyć profesjonalne szwy z domowej apteczki. Możliwe jednak, że ten fakt jej po prostu umknął gdzieś po drodze, bo kiedy jej się do tego przyznał to przecież wciąż miała go za człowieka. Musiała to po prostu wyprzeć ze świadomości.
- Rozumiem. Masz do tego prawo - przyjął jej tłumaczenie za rzecz pewną i nie wrócił już do tego myślami. Nie widział takiego powodu. Do tej pory zadurzające się w nim kobiety robiły to w tak oczywisty sposób, iż naprawdę nie zauważał żadnych znaków na niebie i ziemi, by w Vivien cokolwiek kiełkowało. Może właśnie dlatego pokochali się na tak długie lata - nie było to oparte na chwilowym pociągu czy wybuchu namiętności, a na twardych filarach wzajemnej bliskości i czasie. Patrzaj, jak romantycznie piszę. Rewelacja po prostu.
Właśnie - dlaczego to robił? Bo jest mięski? Bo jest przystojny? Inteligentny filantrop? Ekhem, tak poważnie: czuł się odpowiedzialny za obecną sytuację. Gdyby jej nie pocałował i nadal trzymał na dystans, to być może inne dziewuszyska uważałyby ją za jedną z nich. Po prostu nieco odważniejszą, skoro z nim rozmawia. Ale kiedy Ethan wyraźnie dał im do zrozumienia, że między nimi coś jest, a resztę scenariuszu sobie same dopisały... no to stało się to o właśnie. Dlatego tak jej pomagał. W dodatku po prostu sądził, iż skoro postanowił pozwolić jej się do siebie zbliżyć, to owa odpowiedzialność za nią działa i na tym froncie. Kiedy emocjonalnie się z kimś wiązał to brał go pod opiekę - chcianą lub nie. W końcu miał młodszego brata, którym się opiekował po śmierci matki. Weszło mu w krew.
- Nieco - potwierdził. Wciąż był zdziwiony, iż kobieta tak dobrze się trzyma. Wszakże jeszcze przed godziną wisiało nad nią ryzyko niechybnej śmierci w męczarniach, a tu rzuca żartami na prawo i lewo. Może tak reagowała na stres? - Musiałem. Gdyby nie ja to do kompletnie niczego by nie doszło - przypomniał jej. Prawda, nieco zdejmował z niego brzemię fakt, że decyzję o kontaktach z nim ona podjęła całkowicie świadomie. Ostrzegał ją przecież nie tylko o zagrożeniu płynącym od niego - inni uczniowie też wyraźnie dawali znak, że tą znajomością nie są zachwyceni. Co za absurd.
Uśmiechnął się do niej nieco, typowo dla niego unosząc jeden kącik ust do góry. Miły gest z tym pocałunkiem. Standardowo pacjenci nie mieli tego w pakiecie - co najwyżej jakaś żwawa staruszka chwyciła go za tyłek jako pokrętne podziękowanie. Brrr.
- Nie, niby dlaczego? To przecież jedyna forma mojego pożywienia jeśli mam ochotę na powiew świeżości, a nie zimne worki - wzruszył ramionami. No, wystarczy. Z resztą sama sobie poradzi. Pomoże jej tylko wyjść gdy już skończy, bo jeszcze niezdara nogę złamie próbując samej sobie poradzić. Gipsu i szyny niestety przy sobie nie nosił.
- Szlachetni się rodzą. Jest pięć typów krwi wampirzej - opłukał dłonie z piany i wstał po ręcznik. - Najwyższa jest Szlachetna. Jesteśmy najsilniejsi i posiadamy najwięcej... umiejętności. Niżej jest krew Czysta B, potem A, następnie D, czyli dawniej ludzie, zmienieni przez Szlachetnych. Najniższa jest E. E nie otrzymała krwi od stwórcy, więc jest... dzika - wytarł ręce. Wytłumaczył to chyba najprościej jak się da. Oczywiście, jest to bardziej skomplikowane, ale tą rozmowę zostawi na później.
- Nasza krew jest inna niż wasza, Vivien. Moje rany goją się kilkukrotnie szybciej niż twoje - odpowiedział. Nie przeszkadzały mu te pytania. Wydawały się w sumie bardzo naturalne - ona wszakże nie ma pojęcia o prawach rządzących jego światem.
- Potrzebujesz się... hm, umyć dokładniej? Mam wyjść? - zapytał. Mógłby po prostu przygotować jej szlafrok, żeby nie paradowała nago. Nim jednak zdążyła odpowiedzieć cokolwiek, Ethan usłyszał pukanie do drzwi. Wyszedł z łazienki i otworzył. Szofer przywiózł w końcu ich walizki i teraz wampir wniósł je do sypialni. Tak w ogóle - dostali jedno łóżko. Jakoś będą musieli się pomieścić.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Wto Lis 28, 2017 9:24 pm

Iż gdyż ponieważ bardzo prawdopodobnym jest to, że Ethan faktycznie mógł powiedzieć Vivien o swoim zawodzie już przy pierwszym ich spotkaniu... Ale szanowna autorka tego posta o tym zapomniała (sic!). Prosimy o zignorowanie tego małego, maluteńkiego szczególiku i udanie się do wyjść awaryjnych, znajdujących się na końcu tej sali, dziękuję.
Odetchnęła z ulgą, gdy wampir nie drążył jej tłumaczeń. Spaliłaby się ze wstydu i przez rok nie wychodziłaby z szafy, gdyby mężczyzna pokminił się, że coś jednak jest na rzeczy i że to nie zwykły szok powodował łomotanie jej serca. Szczerze mówiąc, do tej pory chyba nigdy nie udało jej się obdarzyć głębszą sympatią jakiegoś faceta. Jasne, miała wcześniej chłopaków, całkiem sporo nawet, ale były to szczenięce miłostki, warte tyle co nic. Była zbyt narwana, by myśleć o jakichś stałych związkach. Przecież to ograniczało wolność! Trzeba było takiej osobie poświęcać czas, chodzić z nią na randki, być w ciągłym kontakcie... Okropność! Przez cały nastoletni czas nie dla niej były takie dyrdymały, aż tu nagle coś zaczęło się w niej dziać i bynajmniej nie była to zwykła niestrawność (choć bardzo chciała, by nią była). Odganiała jednak te myśli w najciemniejszy zakamarek swojego umysłu i, cóż, starała się być wciąż taka sama jak zawsze. I trzeba było przyznać, nawet nieźle jej to wychodziło, prawda?
- No tak, wiem, ale pijesz krew kogoś swojego rodzaju, takiego jak ty. Rozumiem picie krwi z człowieka, choć nadal brzmi to przeokropnie przerażająco, bo to inna rasa, gatunek, cokolwiek, ale z wampira? Nie jest to przez was jakoś gorzej odbierane, nie wytykacie się potem palca... Auauauauau! - przetarła szybko oko wodą, do którego dostała się piania z szamponu. W przypadku ludzi takie zachowanie nazywało się prosto - kanibalizm, choć co ona mogła porównywać? Była tylko prostym człowiekiem, a jak się powoli okazywało, świat wampirów był o wiele bardziej skomplikowany niż mogłaby sądzić. Wszakże, ile ona o nich wiedziała? Odpowiem za was - nic, a właściwie nic zgodnego z prawdą, gdyż wszystkie książki jakie przeczytała okazywały się zwykłą bujdą, a przynajmniej w 90%. Kiepsko, oj kiepsko.
Przysłuchiwała się jego wyjaśnieniom, próbując wszystko spamiętać. I oto był kolejny przykład fikcji w książkach o wampirach! Kto by pomyślał, że jest ich aż 5 rodzajów? Chryste Panie!
- A więc kontrola bólu nie jest jedyną twoją umiejętnością? - zapytała, wypłukując ostatecznie pianę z włosów i wykręcając je, aby obciekły z wody. - W takim razie ile ich masz? Dziedziczysz je od swoich przodków, są przypadkowe, czy musisz się ich jakoś nauczyć? I czy to znaczy, że tylko ty, jako najwyższy ze wszystkich, możesz zmieniać ludzi? Dlatego mówisz o piciu wampirzej krwi? - miała naprawdę cały zapas pytań, tak wielki, że nie potrafiła się zdecydować o co ma zapytać w pierwszej kolejności. Byłaby skłonna zadać mu je wszystkie nawet teraz, siedząc półnaga w wannie, ale ten zamiar przerwało jej nagłe pukanie do drzwi. Ciesz się, Ethan, szofer uratował ci skórę, a przynajmniej na razie. Zamrugała więc szybko, powracając myślami do chwili obecnej i spojrzała na siebie, obraz nędzy i rozpaczy. Zdjęła ostrożnie bieliznę, kończąc kąpiel, po czym jeszcze ostrożniej wyszła z wanny, postękując od czasu do czasu pod nosem. Owinęła się szczelnie czystym, suchym ręcznikiem, zawijając na głowie turban i powoli wyszła z łazienki, przyglądając przyniesionym walizkom. Zacisnęła usta, marszcząc delikatnie czoło.
- Ethan... I co teraz? - zapytała, zatrzymując na nim wzrok. Nie wiedziała co wampir miał w zanadrzu, a widok nie tylko jej bagaży, ale i jego nieco dziewczynę zaskoczył. Czując jak nogi znów zaczęły się pod nią uginać, oparła się o szafkę, przyciskając ręcznik do piersi. - I przede wszystkim... Mogę dostać jakiś szlafrok?
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Sob Lip 11, 2020 6:24 pm

Ja przepraszam bardzo, ale czy ona miała w ogóle cokolwiek do powiedzenia w tamtych czasach? Przypominam, że emancypacji jeszcze nie było, żadne kobiety w okna kamieniami nie rzucały, więc przykro mi bardzo - do garów! Niech się cieszy, że może się w ogóle zakochiwać, a nikt jej na krowę nie wymienia! Miłostki w głowie, wstyd. Rodzić grzecznie, a nie. Piątka dzieci byłaby odpowiednia, ale dziesiątka - tak, to już wzbudza szacunek i pokazuje prawdziwe poświęcenie dla Pana Męża.
Okej, skoro mamy tą sprawę już porządnie obgadaną, a Viv zna swoje przywileje (niezbyt duże) i obowiązki (od groma, ku chwale ojczyzny i Pana Męża) to teraz proszę o jakieś spektakularne oświadczyny. Skoro już się najprawdopodobniej w nim podkochuje to sprawa jest prosta, czyż nie? Dla Ethana warto się poświęcić, jestem tego pewna.
A tak poważnie - Eth w tamtych czasach chyba jeszcze nigdy nie był w prawdziwym związku. Takim na poważnie. Jeszcze przed Nadirą i całą resztą, których niezbyt już pamiętam, upsik. Może dlatego też nie potrafił poprawnie odczytać znaków dawanych mu przez jej ciało, reakcji na niego. Po prostu chłopak był zbyt niedoświadczony. Sama nauka, podróże, znowu nauka, znowu podróże, opieka nad biednym, małym Adrienkiem, który bez niego nie dałby sobie rady w życiu (hłe hłe) i tym podobne. Dopiero teraz tak naprawdę miał całkowicie czas dla siebie. Widocznie potrzebował wyraźnych znaków. Billboardów jakichś, plakatów, oficjalnych wyznań, listów miłosnych z całuskami zrobionymi szminką. Dopiero wtedy mógł załapać, że chyba coś jest na rzeczy.
- Z piciem krwi człowieka jest ciężko. Za każdym razem tworzyłbym sobie sługę. Bezsensowna strata czasu na opiekę nad takowym - westchnął, jakby to była najoczywistsza oczywistość i jak może w ogóle zadawać takie pytania marnując jego bezcenny czas, który wolałby poświęcić na milsze rzeczy. Na przykład na Vivien składającą mu się grzecznie w ofierze. Fajno, prawda? To by było takie miłe z jej strony, jakby taka czysta i umyta położyłaby się na kaloryferze i powiedziała coś w stylu: ''podgrzałam ci obiad, skarbie''. Aż poczuł ślinę napływającą do ust i musiał odwrócić wzrok, aby nie zauważyła jak jego oczy na chwilę rozbłysły szkarłatem.
Nie, nie, o czym on myśli? Musi to odgonić od siebie w trybie natychmiastowym. Takie rozważania, nawet czysto fantastyczne są zbyt niebezpieczne. Bo czy gdyby faktycznie teraz to zrobiła - potrafiłby się oprzeć? Mimo lat praktyki, przebywania z krwią ludzi dzień w dzień - czy potrafiłby powiedzieć ''weź się ubierz kobieto i nie rób wiochy''? Nie odpowie na to teraz z całą stanowczością. Właściwie... pewnie od razu skorzystałby z jej zaproszenia. Nawet przez chwilę by się nie zawahał. Więc wiem, że bardzo chciała by to zrobić, ale niech nie robi, dobra? To nie zabawa.
- Ano nie - domyślał się już wcześniej, że mu nie odpuści. Musiał stanąć teraz twarzą w twarz z prawdziwym horrorem - przesłuchaniem Vivien. Przy tym cała horda wampirów wydawać by się mogła słodkimi szczeniętami. Ona nawet umierająca pewnie nie potrafiłaby się uciszyć.
- Kilka. Różnie to bywa. Niektóre objawiają się od wczesnego dzieciństwa, inne przychodzą z czasem - wzruszył ramionami. Nie chciał przesadzać z natłokiem informacji. I tak nadal nie mógł wyjść z szoku, że jeszcze nie  uciekła z krzykiem wymachując rękami na prawo i lewo. Po co miał jej tłumaczyć jak w jego rodzinie wyzwalało się umiejętności, iloma męczarniami, krwią i potem jest to obarczone.
Prawie że zaklaskał, kiedy boy hotelowy wrócił z ich rzeczami. Jak miło z jego strony. Mógłby ucałować tego pryszczatego chłopca z radości. Jego superbohater ratujący go z opresji. Obeszło się jednak bez buziaczków i po prostu dał mu jeszcze raz srogi napiwek. Niech wie, że jest kimś. Ocalenie go od natłoku pytań Vivien to naprawdę nie byle co, mógł być z siebie dumny gdyby wiedział o co chodzi.
Zabrał walizki w głąb pokoju i zaczął grzebać w swoich rzeczach w poszukiwaniu czystych ubrań. Sam zdecydowanie również musiał się umyć - był obryzgany jej krwią, co cały czas go rozpraszało. Jak najszybciej trzeba się tego z siebie pozbyć. Wtedy na pewno będzie prościej. Tak, to o to chodzi. Na pewno. Wcale nie próbował oszukiwać sam siebie.
Czekał grzecznie aż Viv wyjdzie z łazienki, domyślając się, że teraz powinien zostawić ją samą. A kiedy w końcu wyszła nie mógł oderwać od niej wzroku. W końcu jest facetem, okej? Nie jego wina. To przez ten ręcznik. Mogła się owinąć zasłonką prysznicową.
- Póki co to powinnaś się przespać. - odpowiedział, kiedy w końcu udało mu się spojrzeć gdzieś indziej. To jasne, że nie takiej odpowiedzi się spodziewała, ale co innego miał zrobić? Sam jeszcze niczego nie zaplanował. Musi to przemyśleć na spokojnie, kiedy ona już zaśnie.
I się odzieje, przede wszystkim.
- Jesteś pewna, że jest ci potrzebny? - zażartował, chcąc wyrzucić z siebie bezsensowne napięcie, ale kiedy wrócił do niej wzrokiem zauważył jak nogi się pod nią uginają. Znalazł się przy niej w mgnieniu oka, wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Przy każdej z tych czynności nie odważył się wziąć ani jednego wdechu. Zwykle spotykali się ze sobą na zewnątrz, toteż spędzając z nią tyle czasu w takiej bliskości nie mógł pozbyć się wrażenia, że jest mu coraz ciężej zamiast łatwiej. Nie wróżyło to zbyt dobrze. Nawet nie oddychając czuł okropne napięcie, kiedy jego skóra dotykała jej skóry. Choć bardzo tego nie chciał to wiedział, że niedługo będzie musiał ją porzucić, albo skrzywdzi ją w ten czy inny sposób. Porzucenie było zdecydowanie najłagodniejszą opcją.
- Jutro zastanowimy się co dalej - położył ją delikatnie. Miał zamiar teraz wziąć swoje rzeczy i pójść się umyć, choć nie miał pewności, czy powinien zostawiać ją samą. - Wejdę pod prysznic, dasz sobie sama przez chwilę radę? - zapytał, w końcu spoglądając w oczy Vivien. Nadal był zbyt blisko niej, na wyciągnięcie ręki i nie wiedział, czy upewnia się z troski, czy dlatego, że wolałby się od niej nie odsuwać nawet na moment.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Sob Lip 11, 2020 9:42 pm

No cóż, może faktycznie gdyby Vivien od razu dała wampirowi jasne i klarowne sygnały o uczuciu, jakim zaczęła go darzyć, cała ich relacja byłaby prostsza? A może wręcz na odwrót - szybko by się zakończyła? Jedno było pewne - dziewczyna długo walczyła, aby przyznać sama przed sobą, że coś jest na rzeczy, a przynajmniej z jej strony, z równie prostego powodu - nigdy nie była zakochana. I, o ironio, na obiekt westchnień wzięła sobie akurat wampira! Prawdziwa masochistka. Na dodatek tak długo przy nim trwała, patrząc bez słowa sprzeciwu jak ten wiąże się z co rusz nowymi kobietami! Masochistka jak nic, mówię wam.
Spojrzała zza kurtyny mokrych włosów na Ethana, gdy wspomniał o tworzonych sługach.
- "Opiekę"? A więc jesteś potem za takiego przemienionego... odpowiedzialny? Nawiązuje się między wami jakaś nić czy coś w tym rodzaju? - skomplikowany był ten wampiryzm. Tu jakieś moce, tu zaś niezrozumiałe więzi między nimi... Masakra! Na pewno zadałaby mu jeszcze więcej pytań, ale jak już zostało wcześniej wspomniane, do pokoju zapukał boy hotelowy. Ale nie marwta się! Co się odwlecze to nie uciecze! Niech Eth za szybko się więc nie cieszy, że tym razem udało mu się uciec. Niech no tylko Viva wydobrzeje, a zobaczy co to znaczy PRAWDZIWY słowotok!
Przyglądała się walizkom przez chwilę w zamyśleniu, gdy nagle "poczuła" na sobie pożerający ją wzrok Ethana. Wmurowało ją to w podłogę, wlepiając w niego wielkie, niebieskie gały. I tak stali sobie w milczeniu parę sekund, zupełnie nieskrępowani obecną sytuacją (a skądże znowu!). To przecież było takie naturalne dla wszystkich, prawda? Viv zamrugała w końcu przytomnie, gdy poczuła jak mokre, różowe włosy zaczęły oblepiać jej ramiona, plecy i dekolt. Nawet turban spadł jej z głowy z wrażenia!
- Za krótko się znamy... panie przewodniczący... - odparła słabo, czując jak powoli zaczyna opadać z sił. Kąpiel jeszcze bardziej "wyciągnęła" z niej zmęczenie całym dniem. Miała coraz większą ochotę po prostu położyć się do łóżka i zasnąć, zapomnieć o dzisiejszej krzywdzie. Po prostu nie myśleć i nie mówić, chociaż raz.
Już nawet zaczęła powoli odpływać, gdy na swojej rozgrzanej skórze poczuła zimny dotyk wampirzego ciała. To ją na moment otrzeźwiło. Podniosła się na łokciu i skontrowała jego spojrzenie, czując jak serce zaczyna jej coraz szybciej bić, a myśli wirować jak oszalałe. Oby tylko jedną z jego innych umiejętności nie było czytanie w myślach, bo wtedy sama z siebie musiałaby przed nim uciekać - ze wstydu!
- No wiesz... Na łóżku ciężko jest sobie samemu coś zrobić... Chyba, że uduszę się przez sen poduszką. Ale będę się tego wystrzegać pod Twoją nieobecność. - zaśmiała się trochę nerwowo, zaczesując szybko włosy, które opadły jej na twarz.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Nie Lip 12, 2020 5:54 pm

Przypuszczam, że postąpiła bardzo roztropnie nie wyznając mu swoich uczuć zbyt szybko.  Gdyby zrobiła to zbyt wcześnie, jeszcze zanim nadszedł moment, w którym przyznał się sam przed sobą, że albo weźmie ją za żonę albo straci to najprawdopodobniej po prostu całkowicie by ją porzucił. Uznałby, że zaszło to za daleko bądź stwierdził, że robi to wyłącznie dla jej dobra. W końcu przez bardzo długi czas nie brał jej w ogóle pod uwagę. W dużej mierze zapewne dlatego, że tak właśnie został wychowany - jego żona miała być Szlachetnej krwi, tak jak on, i dlatego nawet mu przez myśl nie przeszło, że mógłby poślubić byłego człowieka. Tak nie wypadało. Tak po prostu nie mogło być, to byłby straszny dyshonor dla rodziny, świerszcza i wszystkich innych. Ale czy w sumie cały czas powoli nie podążał do tego, aby zmienić ten stan rzeczy? Najpierw czyniąc ją wampirem, bo nie potrafił sobie wyobrazić, że mogłaby się zestarzeć i umrzeć, a potem eksperymentując ze zmianą jej krwi, by zmniejszyć choć trochę dystans między nimi.
- Coś w tym rodzaju. Przemieniony staje się sługą, jeżeli podzielę się z nim swoją krwią. W innym wypadku w końcu zdziczeje i musiałby zostać zlikwidowany - odparł beznamiętnie. Dlatego też gdy zdarzało mu się pić ludzką krew zawsze zabijał ofiarę. Mało komu ufał i nie sądził więc, by takowy sługa zależny od niego byłby mu potrzebny. To raczej zbędny balast.
Oczywiście w późniejszym czasie ze stworzeniem sługi będzie wyjątkowo ciężko zważywszy na fakt, że nie będzie mógł dzielić się swoją krwią. Ale miną dziesiątki lat zanim to się stanie.
Nic nie odpowiedział na jej prztyk odnośnie zbyt krótkiej znajomości. Nie dość przecież, że miała rację to i sam uważał, aby jakiekolwiek zbliżenie do niej było niewłaściwe.
- Dobrze. Byłaby wielka szkoda, gdyby moje wysiłki w utrzymaniu cię przy życiu poszłyby na marne - odsunął się od niej z niechęcią. Musi chyba przejść jakieś dodatkowe kursy samokontroli. Może ktoś gdzieś organizuje jakieś kursy? Kołcz pilnie poszukiwany! Chwycił ubrania i skierował się do łazienki. - Śpij Vivien. Dobrych snów.



Cięcie.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Nie Lip 12, 2020 6:33 pm

Ponad sto lat temu. Japonia
Mostek nad rzeczką, obrzeża parku tuż przy lesie - zmierzch.

- Viv, na pewno nie chcesz iść z nami na miasto? No chodź, będzie fajnie! - namawiała dziewczynę Cass, jej najlepsza przyjaciółka z którą przede wszystkim się zadawała. Lekcje właśnie się skończyły i dziewczyny sprzątały klasę po całym dniu. Vivien burknęła coś niezrozumiałego pod nosem, udając jak bardzo zajęta jest wycieraniem tablicy, na co Cass parsknęła wymownie.
- No wiesz! Nie poznaję cię. Gdzie jest ta energia, którą tak dotychczas tryskałaś?! Chyba nie pozwolisz, żeby TAMTEN incydent odebrał ci całą chęć życia?! I jeszcze ta twoja wyprowadzka z akademika... Brakuje mi cię tu. - smutny ton dziewczyny delikatnie ukłuł Vivien. To prawda - od incydentu z dziewczynami z nocnej klasy minął już jakiś czas, a wspólną decyzją Viv i Etha była wyprowadzka ze szkolnych akademików. Cudem boskim różowowłosa namówiła wampira do powrotu na zajęcia, tłumacząc przede wszystkim obowiązkami jakie na nim spoczywały z tytułu bycia przewodniczącym nocnej klasy. A ona? Przyłączyła się do grona szkolnych prefektów, których cel w końcu pojęła - mieli stać na straży szkolnego porządku, to jasne, ale nade wszystko, pilnować uczniów dziennej klasy przed atakami wampirów. O podwójnym dnie funkcji prefektów wiedzieli tylko wtajemniczeni w całą sytuację jaka panowała w szkole, a Cass się do nich nie zaliczała. Vivien nie powiedziała jej więc wszystkiego, a tamten atak zrzuciła na karb tego, że kiedyś krzywo na nie spojrzała. Powód infantylny, ale dziewczyna nie drążyła tematu widząc, że Viv nic jej więcej nie powie.
Różowa rzuciła ścierkę do wiadra z wodą, kontrując w końcu spojrzenie przyjaciółki.
- A wiesz, że może masz i rację? Już dawno nie byłam na baletach, a czuję, że zaczyna mnie nosić. - odparłą z szerokim uśmiechem, na co Cass klasnęła zadowolona w dłonie.
- No, i to rozumiem!
Zgarnęły więc szybko szczotki, szmatki i Bóg wie co jeszcze, odłożyły do składziku i rozdzieliły się przed budynkiem szkoły umawiając na konkretną godzinę przed salonem na mieście. Vivien popędziła więc do swojego mieszkania, ogarnęła w trybie ekspresowym, włożyła jakąś kusą kieckę (bo przecież jak szaleć to szaleć!), nie zapominając o broni antywampirzej ukrytej w torebce. Gdy była na "wychodnym", nie rozstawała się z nią nawet na chwilę. Tak przygotowana, udała się w stronę miasta na party! I wszystko byłoby dobrze... Gdyby nie zabłądziła po drodze! Takie są uroki nowego zamieszkania - nie ogarniasz w którą stronę masz iść!
Jęknęła zrezygnowana i przystanęła na chwilę na mostku, do którego nieświadomie dotarła. Suma summarum, nie było aż tak źle (poza jej orientacją w terenie, ofc), bo krajobraz miała naprawdę przepiękny i uspokajający. Lampy powoli zaczęły rozbłyskać wzdłuż alejki, zapadał zmierzch, a dokoła ani żywego ducha. Gdzieś w oddali zaczęła grać nawet muzyka! Wciągnęła orzeźwiające powietrze i przymknęła oczy, uznając skromnie, że gwiazda zawsze musi przyjść spóźniona. No halo!
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Nie Lip 12, 2020 8:04 pm

Wyszedł z pod prysznica i zaczął wycierać się ręcznikiem. Dzisiaj ma wolne, na szczęście. Cała ta sytuacja z byciem Przewodniczącym zaczynała go bardzo nużyć. Nie miał zielonego pojęcia dlaczego Vivien nadal kazała mu w to brnąć, a jej argumenty nie były dla niego nawet w najmniejszym stopniu przekonujące. Szczerze powiedziawszy zbliżał się coraz bardziej do złożenia oficjalnej rezygnacji bez znaczenia czy znaleźli już kogoś na jego miejsce. W dodatku podróże od apartamentu do Akademii były wyjątkowo upierdliwe.
Miał za sobą ciężki tydzień. Wiele razy odzywał się wuj, który jednak chyba doszedł do wniosku, że bez Ethana którym mógł się czasem wysługiwać jest dużo ciężej. Cóż, to była jego decyzja i teraz ponosił tego konsekwencje. W każdym razie Szlachetny nie miał czasu nawet porządnie się posilić i głód coraz mocniej mu doskwierał.
Założył wygodne spodnie, koszulę i postanowił udać się na jedzenie na mieście. Pora była odpowiednia, nie powinien mieć jakichkolwiek komplikacji.
Udał się na parter, a potem postanowił że przejdzie się do pobliskiego parku obok na piechotę i po prostu zaczeka. Nigdy nie miał problemu ze znalezieniem ofiary; wręcz przeciwnie - zwykle same się przypałętywały. Wystarczyło tylko usiąść i zaczekać. Podążał więc leniwym krokiem, kiedy wyczuł wyjątkowo znany mu zapach. Zmarszczył lekko brwi. Co ona robi tu o tej godzinie? Z pewnością łatwo tu o gwałciciela, mordercę, krwiopijcę. Nie żeby dwie z tych rzeczy pasowały do niego, no nie? O tym nie wspominamy.
Przystanął żeby się zastanowić. Odczuwał bardzo silny głód, nie powinien więc się do niej zbliżać. Z drugiej strony uważał, że nie on jeden może tu grasować - ten park jest wyjątkowo przystosowany do niewinnych mordzików, więc powinien do niej podejść, poinformować ją o tym i odprowadzić do domu. Zniszczy mu to sporo planów, ale przecież nie może jej tu tak zostawić. Niemiło byłoby się dowiedzieć, że jego ulubiona maskotka została rozszarpana gdzieś w ciemnym zaułku. Westchnął więc i ruszył w jej stronę. Pa pa jedzonko. Już na wstępie poczuł się zirytowany.
- Sądziłem, że jesteś roztropniejsza - odezwał się nieprzyjemnie, gdy zbliżył się do niej bezszelestnie. Zmierzył wzrokiem jej strój i ledwo powstrzymał się od kolejnej kąśliwej uwagi. - Nie ja jeden przyszedłem się tu dziś zastołować - dodał.
Taka rozluźniona. Tak optymistyczna. To miłe. Takie osoby jak ona zwykle nie żyją zbyt długo w tym brutalnym świecie.
Już praktycznie weekend. Gromady podchmielonych panien, zmrok i park, z którego łatwo zaciągnąć ofiarę do lasu pod byle pretekstem. To jak szwedzki bufet dla jego pobratymców.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Nie Lip 12, 2020 8:35 pm

Nie liczyła ile dokładnie stała na tym mostku. Chyba trochę jej to zajęło, gdyż otrzeźwił ją dopiero delikatny, zimny wiatr, jaki otulił jej ramiona. Wzdrygnęła się i nałożyła na siebie szal, jaki ze sobą wzięła, zerkając na zegarek na nadgarstku.
- Osz jasna cholera! - miała tylko pięć minut do stawienia się na miejscu! Cass ją zabije, i to dosłownie! Jeszcze pomyśli, że Vivien ją okłamała i perfidnie oszukała! Różowa nie mogła do tego dopuścić - straciłaby wtedy jedną z ostatnich osób na jakich jej zależało i z którą naprawdę się lubiła. A wtedy z kim zadawałaby się w szkole? Pozostałoby jej chyba tylko lustro, a jeszcze do tego stopnia nie ześwirowała! No, może odrobinkę przesadzam, ale i tak zależało jej na tej znajomości jak cholera!
Spojrzała więc ostatni raz na rzeczkę i w momencie, gdy zaczęła się odwracać, naprzeciwko niej nagle stanął KTOŚ. Wrzasnęła krótko, odskoczyła na parę kroków sięgając już do torebki po broń, gdy w końcu zorientowała się kim był ów jegomość. Odetchnęła głośno z ulgą, pochylając się nieco.
- Chryste, Ethan, nie strasz mnie tak! Ja wiem, że Tobie nie straszne są zawały, ale ja mogę na jeden z nich zejść! - fuknęła oburzona, prostując się w końcu. Na jego dość nieprzyjemne słowa speszyła się nieco, zagryzając dolną wargę. No... Przecież wiedziała, że ma na siebie uważać, nie była aż taka głupia! Miała już w końcu broń, zaczęła trochę doszkalać się z samoobrony, ćwiczyła gimnastykę, niech to doceni! A to, że znalazła się sama akurat w tym miejscu? Przecież to nie jej wina, że się zgubiła! Ani trochę, no co wy.
- Przecież nie ma tu żywego ducha... A ja nawet nie chciałam tu przychodzić, za kogo mnie masz?! Szłam na miasto na da... - ugryzła się w język w ostatniej chwili, uświadamiając sobie jak bardzo by się pogrążyła. Przyznać się tak otwarcie, że właśnie szła na dancing... Och Lord, przecież chyba by ją udusił! I byłby już drugą osobą, która miałaby na to ochotę! To przecież było takie niesprawiedliwe!
- ...Daaa-awnośmy się nie widzieli, prawda?! - brawo, Vivien. Ty to jednak umiesz wyjść z twarzą z każdej sytuacji, gratulacje.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Nie Lip 12, 2020 9:18 pm

A może po prostu jej mózg złapał blue screena? No bo tak stać i oglądać zamknięte powieki? To zbyt dziwne, żeby mogło być normalne. Myślała o jakimiś psychologu? Poradni psychologiczno-pedagogicznej? Polecam. Mają tam autka i kolorowe obrazki. Zaopiekują się nią. Bez obaw. To profesjonaliści, absolutnie nie będą się z niej śmiać.
Przyglądał się jej reakcji na jego pojawienie się ze skwaszoną miną. Gdyby chciał, to nawet oczu nie zdążyłaby otworzyć, a już leżała by tak martwa, że bardziej się nie da. Martwa jak martwe coś. Co nie żyje. Bo umarło. Podkreślić to jeszcze kilka razy żeby zrozumiała i aby na pewno dotarło? Ten jej kurs samoobrony to sobie może wsadzić tam, gdzie światło słoneczne nigdy nie dochodzi.
- Nie musiałabyś bać się zawału gdybyś grzecznie o tej porze siedziała tam, gdzie spodziewałbym się ciebie znaleźć - przewrócił wymownie oczami, coby nie miała żadnej wątpliwości, że to nie są żarty. I że jest wkurzony. - I nie możesz mieć zawału w tym wieku - dodał, bo nie byłby sobą gdyby nie skorygował jej karygodnego błędu.
Nie chciała tu przychodzić ale tu jest. Jakież to dziwne. Nie mogła sobie kupić mapy czy czegoś w tym stylu, żeby nie gubić się na prostej drodze (co prawda sam miał z tym problemy, ale jego nikt nie złapie od tyłu i nie zgwałci, tak? To inna sprawa)? Gdzie następnym razem wyląduje? W jakiejś menelowni bo zgubi się po drodze do warzywniaka na rogu? Czy zaśnie u sąsiada z piętra niżej, bo jej się korytarze pomylą? Vivien była jak malutka dziewczynka we mgle, którą trzeba prowadzić cały czas za rączkę. Jak ona przeżyła te osiemnaście lat bez opieki kogoś bardziej odpowiedzialnego? Bez dużego i silnego mężczyzny, który mógłby jej objaśnić jak działa świat? To prawdziwy cud. Musiała wyczerpać swój zapas szczęścia na resztę życia.
- Że dokąd szłaś? - uniósł wysoko jedną brew w geście dezaprobaty. Masz przerąbane, moja panno. Znów zmierzył ją wzrokiem tak, żeby na pewno jej to nie umknęło i zacisnął mocno usta. W taką linię, że prawie warg nie było widać. Tak, to ten moment, to ta chwila, w której powinna zacząć w myślach ćwiczyć sto sposobów na idealne przeprosiny.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jest mnóstwo wampirzyc z klasy nocnej, dla których jest to idealna wprost sytuacja aby wymierzyć ci sprawiedliwość? Pomyślałaś o tym? - oho, zaczyna się. - Nie pomyślałaś, oczywiście. Bo gdybyś pomyślała, to jeszcze mógłbym uznać, że posiadasz choć odrobinę instynktu samozachowawczego. A to byłby dla mnie zbyt wielki szok, prawda? - uwaga, rozkręca się! - Zamiast tego postanawiasz ubrać się jak ladacznica i pójść się znów spić, tak? Wiesz po co tu przyszedłem? Myślisz, że ja jeden poszukuję przekąski? Gdybym chciał to zanim byś się spostrzegła byłabyś już martwa - chwycił ją za ramię i mocno ścisnął, akcentując swoje słowa, swój gniew i swój żal na to, że jest aż tak lekkomyślna mimo tego ile czasu poświęcił na to, by ją przed wszystkim przestrzec. Być może zrobił to zbyt mocno. Być może jego oczy zabłysły też szkarłatem. Starał się być zawsze najedzonym gdy się z nią widywał, wypracował sobie taką technikę by móc z nią dalej przebywać, a teraz był głodny, zły i nieco zawiedziony jej zachowaniem. To niezbyt dobra mieszanka w jego przypadku. Właściwie chyba wypowiedział teraz więcej słów niż potrafił z siebie wypluć zwykle przez tydzień. Szok. Ktoś powinien to liczyć, może właśnie pobił jakiś swój osobisty rekord.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Nie Lip 12, 2020 9:53 pm

Halo, ale się STARAŁA, okej? Może w starciu z wampirem nie miałaby jeszcze większych szans, ale była już na dobrej drodze do tego, żeby chociaż złamać delikwentowi nos! To jakieś postępy! Nie mogła przecież całego swojego życia przesiedzieć w zamknięciu, bo naprawdę dostałaby świra i wtedy NAPRAWDĘ potrzebowała tego fajnego psychologa, który miał zabawkowe autka. A tak w ogóle, to skąd wiesz takie rzeczy, hę?!
Burknęła coś cicho pod nosem na jego przytyk dotyczący zawału. Nie będzie się przecież z lekarzem spierać, co ona mogła o tym wiedzieć... Biola na lekcjach nie była na tyle rozwinięta, żeby polemizować z kimś, kto studiował medycynę, ile? 500 lat? Więcej? Och Lord...
Ha, ha, a on w tamtych czasach miał lepszą orientację w terenie? Przecież ile razy znajdowała go zagubionego w jakichś parkach, szkolnych korytarzach, gdzie niby wzięła go ochota na drzemkę? Ona tam już dobrze wiedziała, że była to jego każdorazowa wymówka, którą się zasłaniał. Jej natomiast rzadko kiedy zdarzało się zgubić, a ten raz był... cóż, pechowy. I to o tyle, że akurat musiała spotkać na swojej drodze Ethana, o ironio.
Czuła nadchodzącą burzę niemalże namacalnie, gdy tylko zobaczyła jego gniewną minę. No, Vivien, zmierz się z tym żywiołem, skoro tak przepięknie wpadłaś na własne życzenie. Już nawet otwierała usta, by coś dodać, wytłumaczyć, usprawiedliwić się(!), lecz Ethan ubiegł ją, zaczynając monolog. Otworzyła oczy najszerzej jak się dało, słuchając z otwartą buzią tego jak bez krępacji ją opieprza. Zabrakło jej słów. Naprawdę! Chyba po raz pierwszy w życiu nie miała nic do powiedzenia. Odcięło jej po prostu mowę z niemałego szoku.
Jęknęła głucho, gdy złapał ją nagle za ramię. Dotknęła ściskającej ją dłoni, wbijając w nią delikatnie paznokcie.
- Ethan... Puść. To boli... - wydukała, zaczynając się chyba powoli... bać. - N-nie wychodziłam na miasto wieczorem od... Paru tygodni. Nie mogę przecież cały czas... Siedzieć w domu, tylko dlatego... Że jestem człowiekiem! Przecież doceniam to... Ile dla mnie robisz. Ja naprawdę się staram, ale muszę mieć też... Jakieś swoje życie! - dodała trochę bardziej twardo, wbijając mocniej paznokcie w jego skórę. Skontrowała też hardo spojrzenie wampira, modląc się, by w końcu odpuścił. Jeśli nie... Bedzie z nią krucho, oj krucho.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Nie Lip 12, 2020 10:36 pm

Co zrobić? Złamać nos? Chyba go po nim delikatnie podrapkać. Z tymi chuderlawymi rączkami przypuszczał, że miałaby problem skrzywdzić chomika, a co dopiero wampira klasy B. Była jeszcze tak strasznie naiwna, że gdyby nie groziło jej niebezpieczeństwo to mógłby pomyśleć, że w jakiś chory psychicznie sposób jest to całkiem urocze, ale przykro mi, to nie ten moment, niech sobie nie pochlebia.
Nie mogłaby...? A szkoda. To wszystko zdecydowanie by uprościło. Od razu dzień byłby piękniejszy, życie bardziej różowe i w ogóle. No naprawdę, chyba nie wymagał zbyt wiele? Co to znaczy 20 lat w zamknięciu, kiedy życie potrwa jakieś 80? To tylko ulotna chwila, nie warta uwagi. Serio. Za bardzo przejmuje się drobiazgami.
Jego orientacji w to nie mieszajmy, okej? To kompletnie inna sprawa. Zresztą, on po prostu lubi zasypiać w różnych dziwnych miejscach, w których nagle się znajduje. Nie wie gdzie jest? Rozwiązanie jest proste - trzeba się z tym problemem przespać, jak się obudzi to na pewno mu się przypomni co to za miejsce. Genialne w swej prostocie, prawda?
Szczerze mówiąc, gdyby nie był aż tak wzburzony, to pewnie zdziwiłby się faktem, że Vivien nie oponowała. W sensie - to chyba drugi raz od kiedy ją poznał. Za pierwszym razem była w takim szoku, że nie ma co się dziwić zgubienia języka w gębie, ale teraz to trochę dziwne.
- Szlag - zaklął, gdy zauważył w końcu, że sprawia jej ból. Puścił ramię Vivien i odsunął się od niej lekko. W jej towarzystwie ciężko mu było być spokojnym, bezwzględu na rodzaj emocji.
- W porządku. Chcesz się szlajać po nocach, odwiedzać kluby i zachlewać w trupa? Więc pozwól mi się przemienić. Jako wampir będziesz zdecydowanie mniej łatwym łupem - zaproponował, patrząc jej w oczy. Całkowicie beznamiętnie rzecz jasna, jednak poczuł, jak szybciej płynie mu krew w żyłach na samą myśl, że mógłby zatopić kły w jej szyi. Nie sądził aby się na to zgodziła. To byłoby zbyt piękne - nie musieć cały czas się nią przejmować. Aż nieprawdopodobne.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Nie Lip 12, 2020 11:10 pm

Naprawdę był zdziwiony jej milczeniem? Kurna, przecież on ją opieprzył z góry na dół. I jeszcze podniósł głos! ON! To przecież było równie nieprawdopodobne co spotkać św. Mikołaja podpierdzielającego ci ciastka na święta! I zapuścił najdłuższy w swoim życiu monolog! Jeszcze mało? Zniknęły mu usta z ich zaciskania ze złości! To dopiero był szok! Tak naprawdę to nie, ale cała reszta była tak niecodziennym zjawiskiem, że niechybnie wyryje się w umyśle Vivien jako najgorsza trauma.
Tak naprawdę to też nie, bo Viva szybko zapomina krzywdy (co zresztą było po niej widać), ale o tym sza!
Rozmasowała nagie, bolące ramię, zerkając na czerwone pręgi jakie pozostawiły palce wampira na jej skórze. Naprawdę był zły... Może faktycznie głupim pomysłem było wychodzenie wieczorem na dancing? Albo inaczej - mogła pójść tam z jakąś osobą towarzyszącą, zamiast pałętać się po mieście sama. W końcu w grupie zawsze raźniej, prawda?
Gdy jednak usłyszała jego propozycję, powróciła natychmiast wzrokiem do wampira, wytrzeszczając oczy jeszcze bardziej niż poprzednio (zaraz jej z orbit wypadną, za dużo szoku jak na jeden wieczór). Że co on jej właśnie zaproponował?! Nie, to niemożliwe, musiała się przesłyszeć. Miałaby stać się... wampirem?
- Żartujesz, prawda? - palnęła wpierw mało rezolutnie, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Przecież... Nie o to mi chodziło! Ja... Nie chciałabym zostać... wampirem z takiego bzdurnego powodu. To głupie! Zresztą... Moi rodzice... Oni umrą, a ja miałabym dalej żyć setki lat. To... - urwała nagle, czując jak niewidzialna gula rośnie jej w gardle. Nie, nie, to niesprawiedliwe, nienaturalne, niemożliwe... A jednak z jakiegoś powodu obudził się w jej głowie cichy, ledwie słyszalny głosik, który podszeptywał jej, że tak właśnie ma być. Że to jest ta droga, którą powinna podążyć i której wciąż szukała. Czy dla tego przemierzyła pół świata i znalazła się właśnie w tym, a nie innym miejscu?
Co za absurd, o czym ona myśli?!
- Dlaczego nagle mi to zaproponowałeś? - zapytała nagle, zerkając na niego trochę ostro(!). - Nie okłamuj mnie. Ta propozycja wcale nie była jak zawsze rzuconym ironicznym żarcikiem. - naprawdę liczyła, że nie była dla niego po prostu łakomym kąskiem, na który zawsze się przymierzał i na widok którego ciekła mu ślina. Gdyby tak było, już dawno by ją przemienił, nie pytając o zgodę. Ba, miał ku temu cały czas doskonałe okazje! Podskórnie czuła, że była dla niego z jakiegoś powodu ważna. Ale jakiego? I po co? Ze zwykłego widzimisię? Nie przyjmowała tego do wiadomości. Nie po tym ile już razem przeszli.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Sro Lip 15, 2020 8:19 pm

A tam. To niemożliwe, żeby taki drobiazg mógł zamknąć jej usta. No, może faktycznie nie zdażało mu się podnosić głosu i zawsze miał emocje opanowane do perfekcji, ale mimo wszystko - wola jej gadulstwa powinna być silniejsza niż wszystko inne! Przynajmniej tak przypuszczał do tej pory.
Po prostu... Poświęcił sporo czasu na to, by utrzymać ją przy życiu, więc takie niedbalstwo z jej strony (choć możliwe, że miała rację - Roszpunką nie była coby ją zamknąć w wieży) sprawiło, że się zirytował. Tak, tylko o to chodziło. O czas. Nie wiązało się z tym przecież nic więcej, prawda? Gdyby zginęła gdzieś w ciemnym zaułku to by znaczyło, że zaangażował się całkowicie bezsensu i mógł robić coś bardziej produktywnego niż niańczenie jakiegoś człowieka, który i tak wkrótce umrze - jak nie ze starości to z choroby. Jej życie przecież było nic nieznaczącym ułamkiem jego życia, a całokształt jego zachowania to tylko umilanie sobie czasu. Skoro już tu był, to musiał sobie znaleźć jakieś zajęcie.
Prawda?
Co do chodzenia w grupie, to zdecydowanie zgodziłby się, że byłoby to mądrzejsze posunięcie z jej strony. Ale nie możemy spodziewać się po Vivien zbytniej błyskotliwości! Hue hue. Nie bij.
- Bynajmniej - odpowiedział, marszcząc lekko brwi. Wyglądała, jakby serio zaraz miała tu paść trupem. Taki to szok? Nie narzekał na swoje życie. Bycie stworzeniem takim jak on było w gruncie rzeczy zdecydowanie ciekawsze. Nie musiał obawiać się wszystkiego - samochodu, ulicy nocą, zmarszczek, tego że według google ten ból żołądka to rak prostaty... Miał mnóstwo czasu na wszystko. Mógł obserwować. Tak, zdecydowanie nie był to powód do paniki.
- Twoi rodzice i tak umarliby przed tobą. Co za różnica o ile czasu ich przeżyjesz? - przewrócił oczami. Najgłupszy argument świata. Jej ojciec czy matka mogą paść w każdej chwili, przez tętniaka w mózgu czy pożar w domu. To żaden wyznacznik.
Praktycznie widział jak powoli obracają się trybiki w jej mózgu, jak gorączkowo się zastanawia nad jego propozycją. Być może rzucił ją bez głębszych przemyśleń, ale nie mógł nie przyznać, że już wcześniej takie myśli kłębiły mu się w głowie.
- Problemy, które masz są przeze mnie. Co prawda wszystko na twoje własne życzenie, ale gdybym był człowiekiem nie musiałabyś przez to przechodzić - odparł, wzruszając ramionami. Jeżeli spodziewała się bardziej prozaicznych powodów, być może wyznań miłości to nie było takiej możliwości. To jeszcze nieodpowiedni moment. Sam jeszcze niedokładnie rozumiał po co mu ona. Mógł się spakować, wyjechać i po prostu olać całą sprawę, która była męcząca, ale nie zrobił tego. Może nie zna go jeszcze na tyle dobrze, żeby sama wywnioskować, że jest w tym coś głębszego, ale kiedyś się domyśli.
- Wolałbym żebyś nie zginęła z mojej winy - dodał, spoglądając jej prosto w oczy. No, może to wystarczy.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Sro Lip 15, 2020 9:04 pm

Zupełnie zignorowała jego komentarz o umierających rodzicach. Tak, miał w tym całkowitą słuszność, jednak... Istniała różnica w samej świadomości tego, iż samemu nie przeżyje się wiele dłużej. A tak? Będąc wampirem będzie się żyło przez dziesięciolecia... Ba, może i więcej! Nie było możliwości, aby to zrozumiał. Nie był człowiekiem, nie myślał jak oni. Niektórzy w wieku Vivien mieli już poukładane życia od A do Z i plany na przyszłość! Czy wampiry też takowe posiadali? A jeżeli tak, to ile ich było? Na pewno nieskończoność! Ach, te filozofowanie, nigdy się nie nudzi.
Słuchała wytłumaczenia Ethana, nie spuszczając z niego oczu, jak gdyby doszukiwała się w jego minie czy tonie głosu podstępu. Nie żeby mu nie ufała... Ale na taką propozycję nie odpowiada się od razu, jak na pytanie o to czy ma się ochotę na lody o smaku solonego karmelu. Wtedy odpowiedź zawsze jest twierdząca!
Odwróciła w końcu od niego wzrok, zamyślając się. Tak, to ona podjęła decyzję, iż chce się z nim nadal zadawać. Wzięła odpowiedzialność za swoje słowa, ani razu nie uskarżając się na swój obecny los. Nie pisnęła złego słowa po ataku tamtych dwóch wampirzyc, przyjmowała gromiące ciosy stada dziewcząt, gdy przechodziła szkolnym korytarzem. Po co to robiła? Przecież każdy normalny człowiek już dawno by odpuścił po takiej dawce wrażeń. A jednak nieposkromiona dusza wciąż wołała, że to jeszcze nie wszystko. Że musi szukać dalej. Czuła, że idzie w dobrym kierunku, że coś już osiągnęła, ale to wciąż nie był koniec.
- Zdajesz sobie sprawę, że proponując mi przemianę, wydajesz na siebie wyrok w postaci mojej osoby? Już teraz ledwie co znosisz mój potok słów, a co dopiero całą wieczność. - zaśmiała się. Ciekawe czy w ogóle o tym pomyślał? Już mu współczuła!
Tak naprawdę to znowu nie.
- Niech będzie. - o mój borze zielony, zgodziła się! Czy jest na sali lekarz?! Ach, no tak, stał tuż przed nią. To chociaż psychiatra albo psycholog? Właśnie podjęła najważniejszą i najpoważniejszą decyzję w swoim człowieczym życiu, która odmieni CAŁĄ jej przyszłość.
- Tak w ogóle... Czy to boli? - zapytała trochę niepewnie. No bo przecież to było takie ważne pytanie w kontekście całej sytuacji!
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Czw Lip 16, 2020 6:24 pm

Czy taka myśl faktycznie może być zła? W sensie... zwykle ludzie boją się śmierci. Uciekają w religie różnej maści mając nadzieję, że po drugiej stronie coś na nich czeka. Cokolwiek. Raj, 42 dziewice, reinkarnacja - do wyboru do koloru, można się zdecydować w co wierzyć wedle osobistych preferencji. A tak? Nie trzeba o tym myśleć, bać się tego, przejmować. Żyje się na tyle długo, by nie musieć zaprzątać sobie głowy śmiercią. Można prowadzić swoje życie jak tylko się chce. Dziesięć kierunków studiów? Żaden problem. Bezdzietność do czterysetki? Jasne, ma się czas. Czterdziestka dzieci? Spokojnie, wyrobisz się i jeszcze masz wolne na przyjemności. Bycie milionerem? Podczas tak długiego życia i z taką aparycją ciężko jest się niczego nie dorobić. Według niego to same plusy.
A cytrynowe lody? I mięta z czekoladą? Zapomniałaś o najważniejszym! Hańba Ci. W każdym razie - jak się będzie za długo namyślać to tylko wszystko jej skomplikuje. Jak ma się zamiar skoczyć ze spadochronem to się skacze, a nie przywołuje wszystkie sytuacje w których skończyło się to dla innych lekko tragicznie (z połamanym kręgosłupem da się żyć!). O. Młoda jest, YOLO, no nie?
Czyli co, po prostu podle go wykorzystuje? Po trupach do celu? Na jego plecach zamierza wspiąć się wyżej? Robią ludzie kariery, nie ma co.
- Już i tak przecież gorzej nie będzie - a może jest przesadnym optymistą? No nie, nie jest, ale przecież w razie czego zawsze może ją zwolnić ze służby, prawda? Poradzi sobie sama. Oczywiście, jeżeli faktycznie za bardzo mu się znudzi, co się jeszcze nie zapowiadało. Zresztą, pewnie za jakiś czas sama odejdzie. Przecież nie będzie trwała przy nim całe życie by mu służyć - nawet by tego od niej nie oczekiwał.
- Świetnie. Chodź, bezsensu żebyś miała się tu wić - chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć w stronę apartamentu. Szczerze mówiąc nie mógł się doczekać kiedy zaczną. Może to okrutne z jego strony, ale od miesięcy cierpiał katusze czując jej zapach, słysząc bijące serce i krew płynącą w żyłach. Teraz w końcu ugasi pragnienie. Czuł się jak pustelnik, który po trzech dniach bez wody w końcu dotarł do oazy. Egoista, no wiem.
- Tylko troszkę - powstrzymał wredny uśmieszek całą swoją wolą. A tam, da radę. To będzie kara za te gadulstwo. A jeżeli będzie ją boleć za mocno, to co najwyżej spróbuje jej trochę ulżyć. Ale też nie za bardzo, żeby jej przesadnie nie rozpuszczać. Ból to najlepszy nauczyciel i tak dalej i tak dalej.
Dobrze, że do apartamentowca jest tak blisko.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Czw Lip 16, 2020 7:03 pm

Och, oczywiście, że bała się śmierci, chyba jak większość śmiertelników. Może też między innymi dlatego nie odrzucała od razu propozycji Ethana? W każdej istocie ukrywał się mniejszy lub większy egoista. W końcu, dzięki długowieczności będzie mogła tyle zwiedzić, tyle odkryć, tyle się nauczyć! Była "głodna" świata i ciągle było jej go mało. Perspektywa zostania wampirem miała pewnie swoje poważne konsekwencje i wady (o których nie była jeszcze aż tak świadoma), ale wizja podróżowania i odkrywania wszystkiego na co ma się ochotę jawiła się wspaniale! Przynajmniej patrząc na to wszystko z tej jednej, wygodnej perspektywy. A co będzie dalej? Zobaczy się! Tak, trochę YOLO w niej było, nie ma co tego ukrywać.
Ależ skąd, nikt tu nie mówił o wykorzystywaniu! Mowa tu była o (uwaga, będzie słodko, osłońcie czymś zęby!) miłości jaką go później obdarzyła, a której nie potrafiła wówczas zrozumieć. No i o chęci odkrywania świata, ale o tym już wyżej wspomnieliśmy. Oba te aspekty w duuużo późniejszej przyszłości dały jej poczucie szczęścia i spełnienia, którego przecież przez całe życie szukała. No, nie licząc ich małego kryzysu, który jednak w miarę sprawnie zażegnali, prawda?
Kroczyła za Ethanem, co rusz spoglądając na niego kątem oka. Wydawał się całkiem zadowolony tak łatwym i szybkim obrotem spraw. Na dobrą sprawę nawet niespecjalnie oponowała przed tą przemianą! A może to przez jego głód? Był przecież taki wściekły i zniecierpliwiony, kiedy ją zobaczył, a teraz niemal czuła jego podekscytowanie, pewnie na samą myśl, gdy w końcu będzie mógł zatopić w niej kły. Wzdrygnęła się delikatnie. Fuj, to musi być okropne! Dla gryzionego, rzecz jasna. On zapewne będzie rozpływał się z zachwytu, bo przecież jej krew była podobno inna niż wszystkie. Musi wyrzucić te wątpliwości z głowy w trybie natychmiastowym. Da radę, da, musi dać! Eth przecież powiedział, że to boli tylko troszeczkę... I ty w to wierzysz, głupia gąsko?
Gdy znaleźli się już w apartamentowcu i stanęli pod drzwiami odpowiedniego lokum, zaczęła się mocniej denerwować. Serce zaczęło jej minimalnie szybciej bić, choć miała takie wrażenie, jakby zaraz miało ono wyskoczy jej z piersi. Zagryzając wewnętrzną stronę policzka, weszła do środka, kierując się do salonu. Bywała u niego już parę razy, więc nie czuła się tu nadto obco.
- O, przestawiłeś fotel. Dobry pomysł, przynajmniej można podziwiać widoki za oknem. Pomyśl też nad aranżacją kanapy, bo teraz wygląda, jakby stała krzywo. - rzuciła pierwsze co jej przyszło do głowy, by choć trochę rozładować narastające w niej napięcie.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Pią Lip 17, 2020 8:58 pm

To prawda, Vivien będzie miała mnóstwo czasu na zwiedzanie świata. Na odkrywanie, na naukę, a Ethan nie będzie szczędził jej na to finansów. Zanim wejdą w związek małżeński minie baardzo dużo czasu, więc w ten sposób będzie mogła się spełnić. Trzeba mu to przyznać, że nigdy jej nie ograniczał. I mimo wszystkiego co robił, kobiet które spotykał - zawsze wracał do niej. Nie do związku, nie do miłości, jeszcze nie. Po prostu do niej. Lubił wiedzieć gdzie jest (z kim!), co robi, kiedy go odwiedzi. I może czasami nawet zdarzało mu się poczuć jakieś ukłucie zazdrości, kiedy wiedział, że Vivien jest w idealnej sytuacji do znalezienia faceta, a nie spowiadała mu się z takowych rzeczy. Nie miał więc pojęcia czy nie zasypiała właśnie w objęciach jakiegoś fagasa. Bleh.
Jasne, że był zadowolony. Nie dość, że przestanie być tak łatwym kąskiem, to jeszcze i on pozbędzie się w końcu tego uczucia. Tego palącego bólu w gardle, kiedy przechodziła obok niego gdy wiało. Tego zaciskania szczęki, kiedy siadała zbyt blisko niego. Może kiedy w końcu zatopi w niej kły to przestanie to być zakazanym owocem i powróci jego perfekcyjna kontrola nad sobą. Tak, uznawał to za słabość, walczył z tym cały czas i mimo, że wygrywał to i tak nie odczuwał satysfakcji. Bo nie mijało. A powinno. W końcu przecież musiał przyzwyczaić się do jej obecności - a tak się nie stawało. Teraz raz na zawsze się to skończy. O, naiwności.
Otworzył drzwi od apartamentu, gestem zapraszając ją do środka. Żętelmen, nie ma to tamto.
Wszedł za nią i zamknął dokładnie drzwi. Czy gdyby teraz się wycofała to on wypuściłby ją tak po prostu? Ciężko stwierdził. Już praktycznie czuł smak jej krwi na języku. Nie, chyba nie potrafiłby pozwolić jej wyjść. W końcu by ją namówił. Nie mógł już z tego zrezygnować, nie było odwrotu. Gdyby zmieniła zdanie bezwzględnie to po prostu spakowałby się i już jutro spędzał godziny w samolocie do Francji, jak najdalej od Vivien.
- Słucham? - zmarszczył brwi. Tak bardzo się zamyślił, że nie docierało do niego co mówiła. Zganił się więc, nakazując sobie, by się otrząsnął bo ją wystraszy. - Może masz rację, niestety architekt spanikował kiedy zakomunikowałem mu potrzebę posiadania trumny w sypialni i tyle go widziałem - odparł, kiedy udało mu się przypomnieć co mówiła. Okej, trzeba rozładować napięcie. Czuł się teraz jak ktoś, kto próbuje okiełznać przerażone zwierzę i najmniejszy błąd może spowodować, że ucieknie. A może za bardzo się nad nią pieścił? To aż do niego niepodobne.
Zbliżył się do niej, być może zbyt szybko, ale naprawdę się starał. Przejechał palcami po jej ręce, ramieniu, obojczyku, a drugą ręką objął ją w pasie.
- Nie bój się. To nie śmierć, a początek - powiedział cicho, prawie szeptem. Tak blisko jeszcze nigdy ze sobą nie byli. - Teraz jesteś ślepcem, zrozumiesz to, kiedy przemiana dobiegnie końca - dodał. Czuł jej zapach, słyszał przyśpieszone bicie serca i szum krwi w żyłach. Dotykał jej delikatnie, by ją zrelaksować, choć całym sobą pragnął chwycić Vivien brutalnie i bez wahania zatopić w niej kły. Powstrzymywał się całą swoją wolą. Palcami głaskał jej plecy, szyję, miejsce, które było idealne na ugryzienie. Nie mógł skupić wzroku na niczym innym.
- Mogę? - zapytał, choć według niego było to pytanie retoryczne. Już nie potrafiłby jej puścić.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Pią Lip 17, 2020 10:26 pm

Nie omieszkała więc korzystać z tych przywilejów, zwłaszcza gdy na dłuższy czas opuścili Japonię, aby powrócić do rodzinnej rezydencji wampira. Och, tam to dopiero dostała w kość! Ethan za punkt honoru wziął sobie, aby wyszkolić ją w walce, strzelaniu, panowaniu nad mocą, etykiecie i Bóg raczy pamiętać w czym jeszcze. Ale znowu zaczynam wybiegać za bardzo w przyszłość, która dopiero miała nadejść. Fakt pozostawał jednak jeden - ona również po każdej podróży wracała do niego, nie z powodu zaistnienia między nimi więzi Pan-sługa, a z czystej chęci i lubienia przebywania w jego gburowatym towarzystwie. Chciała paplać mu o wszystkim, co zobaczyła i zwiedziła, zamęczać każdym rodzajem pytań jaki wpadł jej tylko do głowy i po prostu przy nim być. Bezinteresownie.
Zerknęła krótko przez ramię, słysząc chrzęst zamykanych zamków w drzwiach. Przełknęła niewidzialną gulę nagromadzonego strachu. Musi się uspokoić, to przecież nie będzie takie straszne... Przecież sama tego chciała, do cholery! Nie może teraz zachowywać się jak mała, przerażona sarenka. Gdzie jej duma i godność człowieka, ja się pytam grzecznie?! Od zawsze należała do grona tych odważniejszych, w końcu to między innymi ona wpłynęła na decyzję Viv o wyjeździe do kraju tak daleko od domu. Skąd więc nagle nagromadziło się w niej tyle strachu? Czego właściwie się bała? Zaraz rozpocznie nowe, lepsze życie!
Parsknęła krótkim śmiechem na odpowiedź Etha, rzucając szal na oparcie wspomnianej kanapy.
- Co za strata! A miał takie pole do popisu. Mógł przecież zaprojektować zupełnie nowe oblicze trumny. Na przykład lewitującą! Wiesz, taką na sznurkach. Jak matkę kocham, nikt by takiej nie miał, byłbyś pionierem! - o tak, z pewnością. Ciekawe co by się stało, gdyby okazał się to tak wielki sukces, że ludzie chcieliby się w ten sposób zacząć grzebać? Znaczy, lewitować. Znaczy... No właśnie, jak by to miało się wtedy nazywać?! Oto jest pytanie.
Wstrzymała na ledwie parę sekund powietrze z przejęcia, gdy znalazł się tak szybko przy niej, przyciągając do siebie. Znowu głupie serce zaczęło jej szybciej bić i tylko modliła się, by z tego wszystkiego nie zaczęła się czerwienić. Bo wiecie, gryzienie gryzieniem, ale nie zapominajmy, że Ethan w TAKIEJ bliskości działał na nią jak cholera! Była tylko młodą dziewczyną, ok? Trzeba jej to wybaczyć.
Wlepiła więc w niego wielkie, ufne niebieskie oczy, zaciskając dłonie na materiale jego koszuli na klacie. Nie miała zamiaru komentować jego słów wiedząc, że to i tak niepotrzebne. Nie rozumiała dokładnie ich sensu jako człowiek, ale miało się to zmienić, gdy stanie się wampirem. Kiwnęła więc głową na jego pytanie ostatecznie przypieczętowując swój los.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Ethan Nie Lip 19, 2020 7:22 pm

Wiadomo, że musiał się nią zająć. Przemieniając Vivien w wampirzycę wziął za nią odpowiedzialność. Musiała zdobyć edukację, potrafić się bronić, wiedzieć jak najwięcej, by dobrze żyć w nowym społeczeństwie. Skoro dysponował takimi możliwościami aby dobrze ją przygotować to byłaby wielka strata gdyby nie chciała z tego korzystać.
Cóż, strach w takiej sytuacji  był całkowicie uzasadniony. W końcu nie mogła wiedzieć co jest po drugiej stronie. Mogło czekać ją wspaniałe życie, albo cierpienie. Nie potrafił też w sumie określić jak bardzo ją to wszystko może przerazić ze względu na to, że nigdy nie był człowiekiem  i nie wiedział jak ogromny jest to przeskok. Fakt, domyślał się, że poczuje fewor zapachów, dźwięków i widoków do tej pory jej nieznanych, będzie silniejsza fizycznie, dojdzie niewyobrażalny do tej pory głód, ale co więcej? Ciężko stwierdzić. Nie dziwił się więc, że jest przestraszona. Ale spokojnie, kiedy zobaczy i zrozumie co ją do tej pory omijało z pewnością się uspokoi i szybko zapomni o czasie, kiedy była jeszcze człowiekiem.
- Prawda? No nic, jego strata - teraz biedny Ethan musi przestawiać fotele sam. To taki straszny wysiłek.
Kiedy nic nie odpowiedziała, a kiwnęła tylko głową zrozumiał, że w sumie nie ma już dłużej na co czekać.  To była wystarczająca zachęta, prawda? Czuł jej palce zaciskające się na jego koszuli, słyszał jak szybko bije jej  serce, ale nie sądził, by jakiekolwiek słowa mogłyby przynieść teraz ukojenie. Trzeba postąpić jak z plastrem - oderwać jak najszybciej.
Zbliżył więc wargi do jej szyi, a potem dzięki swojej mocy wbił się w jej skórę prawie bezboleśnie. Nie odbierał jej całego bólu. Był on częścią inicjacji. Mógł jej pomóc lepiej sobie z nim radzić, ale bez przesady.
Przyciągnął ją do siebie mocniej. Jedną ręką nadal obejmował Vivien w pasie żeby się nie wyszarpnęła, a drugą wplótł w jej włosy, aby sterować pozycją jej głowy, dogodniejszą dla niego. Pił łapczywie. Ciężko określić co wtedy czuł, gdyż było to coś dotąd mu nieznanego. Żadna krew tak bardzo mu jeszcze nie smakowała. Przypuszczam, że gdyby nie silna wola trenowana przez setki lat to po prostu by ją zabił nie mogąc przestać. W odpowiedniej chwili jednak otrzeźwiał i wyciągnął kły. Mimo wszystko i tak chyba przesadził.
Podtrzymywał ją ciągle, aby nie upadła i zaczął prowadzić na kanapę.
- Zaraz się zacznie - uprzedził miłosiernie, gdy już pomógł  jej się położyć. Tak, zdecydowanie lepiej będzie kiedy przejdzie to leżąc. Zresztą, i tak by pewnie straciła przytomność. Trzeba być zapobiegliwym.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Vivien Nie Lip 19, 2020 8:42 pm

Nie oczekiwała nawet więcej słów z jego strony. Niech tylko się pośpieszy i nie każe jej czekać dłużej w tym strachu i niepewności. Im dłużej to odwlekali, tym więcej wątpliwości przychodziło jej do głowy. Chciała mieć to już za sobą i zobaczyć nowy, lepszy świat. Wyzbyć się lęku, rozpocząć nowe życie, w którym nie będzie już tylko słabym, marnym człowiekiem. W którym będzie mogła przekroczyć wszelkie granice i osiągnąć to, na co żadnemu śmiertelnikowi zwyczajnie nie starczyłoby czasu. Spoglądać na przemijające dekady, wyciągając z nich wnioski i wkraczając w zupełnie nowe czasy, przystosowując się do nich. Niech tylko wampir się pospieszy i zagłuszy głupi strach, który krzyczał w jej głowie, że nie powinna tego robić. Zrób to w końcu!
Ból to pierwsze co poczuła. Zaskoczyło ją jednak to, że nie był on tak wielki, jakiego się spodziewała. Skojarzyła jednak szybko, że to na pewno dzięki ingerencji mocy Ethana, dlatego przylgnęła do niego bardziej, zamykając oczy. Samo uczucie spijania krwi było... dziwne. Nie wiedziała jak ma to okrećlić, nigdy w życiu nie czuła czegoś podobnego. Jedno jednak mogła od razu przyznać - z każdym kolejnym łykiem coraz bardziej opadała z sił. Syknęła nawet cicho, gdy po jakiejś chwili zacisk szczęk wampira nasilił się... A on nie przestawał pić. W otumanionym umyśle Vivien znów coś zaczęło krzyczeć, aby jakoś zareagowała, spróbowała się wyrwać, cokolwiek! Przecież jeszcze parę większych łyków i ją zabije!
- E... E-Eth... Do... Dość... - wymamrotała słabo, ciągnąc ledwie co jego koszulę na piersi. Och, biedna istotko, brzmisz tak, jakbyś liczyła, że cię usłyszy w tym krwawym amoku?
A jednak w pewnym momencie przestał. Czy to za jej sprawą czy jego samokontroli, a może obu tych rzeczy? Nieważne. Nie kojarząc już za wiele, przy pomocy wampira doczłapała jakoś do kanapy, nie słysząc jednak jego słów. Położyła się bez sił, czując, że nie jest w stanie ruszyć nawet ręką.
Mijały sekundy, minuty i nic się spektakularnego nie działo... Poza coraz trudniejszą próbą złapania oddechu. Po jakiejś chwili zaczęła już dyszeć, robiło jej się duszno i ciepło, jakby nagle dostała ogromnej temperatury. Trwało to jakiś czas, a uczucie ciągle narastało, by nagle wybuchnąć oszałamiającym bólem absolutnie całego ciała. Przed chwilą jeszcze bez jakichkolwiek sił Vivien, wrzasnęła na całe gardło (o ile Ethan jej przed tym jakoś nie powstrzymał), wijąc się na kanapie spazmatycznie. Czuła jakby przez jej żyły przepływała gorąca lawa, a kości łamały się i zrastały na nowo z głuchym trzaskiem. Serce biło jej jak nigdy, nie nadążając pompować tak rozgrzanej, zatrutej krwi. Bolały ją nawet zęby! Umierała z bólu, nie mogąc sobie z nim jakkolwiek poradzić. I jeszcze to narastające drapanie w gardle! Otworzyła nagle oczy, jarzące się wściekłym szkarłatem i omiotła nimi pokój. Gdzie ona była? Co tu robiła? Kiedy to się skończy?!
Nadszedł jednak moment apogeum. Gdy ból był już tak nie do zniesienia, serce tłukło się równie boleśnie w piersi, a ona nie mogła złapać nawet odrobiny cennego oddechu, wydała z siebie ostatni, rozpaczliwy krzyk... I umarła. Lub zemdlała, zależy jak na to spojrzeć. Serce zatrzymało się na dobre, krew ostygła i przestała płynąć w jej żyłach. Stygła z chwili na chwilę, tracąc kolory życia.
Co się działo w międzyczasie? Zupełnie nie pamiętała. Nie pamiętała również jak znalazła się w wygodnym łóżku i... Gdzie ona właściwie była? Rozejrzała się po sypialni, próbując cokolwiek sobie przypomnieć. Ach, tak, była u Ethana... W łóżku. Ale jak?! Podniosła się na łokciach, zaczesując do tyłu potargane różowe włosy i kaszląc głucho. Drapało ją w gardle tak bardzo... Pić. Musiała się czegoś napić, wody, soku, czegokolwiek! Wtedy na pewno jej przejdzie!
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Dawno, dawno temu... - Page 2 Empty Re: Dawno, dawno temu...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach