Główna ulica

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Midori Sro Sie 02, 2017 5:52 pm

To jednak nie był koniec.
W momencie, gdy rzuciła zaklęcie, które miało pomóc sojusznikowi w walce z krwiopijcą, poczuła mocny uścisk na prawej ręce. Ból i zaskoczenie sprawiły, że wypuściła z rąk swoją broń antywampirzą, a w oczach stanęły jej łzy... Jednak to nie tylko to. Nawet nie zdążyła jakoś zareagować, gdy nagle została rzucona w stronę budynku.
Uderzyła mocno w ścianę plecami, jej oczy szeroko się rozwarły, a w ustach poczuła metaliczny smak
- Kha - w momencie zetknięcia się z twardym materiałem, krew wyleciała jej z ust.
K-krew...? Osunęła się po ścianie budynku, padając na tyłek i patrząc tępo przed siebie, jak obraz przed oczami dwoił. Ciężko było jej skupić się, ale to nie wszystko. Oszałamiający ból prawej ręki i niemożność poruszania nią. Jednakże to właśnie sprawiło, że starała się odzyskać świadomość, a nie zdawać się na łaskę lub niełaskę losu.
Złote oczy przekierowały się na ranną rękę. Z-złamana? Przygryzła dolną wargę, by nagle nie krzyczeć z bólu. Chyba mam wstrząs... To nie jest normalne, że widzę... Podwójnie... Puste spojrzenie, próba pozbierania się mentalnie... Widzę dwa wampiry... Heh... Broń... Broń jest za daleko... Boli. Tak boli. Nie. Nie zamierzam się... Poddawać. Nigdy... Yukari... Się... Nie... Poddaje...
Zmrużyła oczy. Cóż. Kto powiedział, że to koniec? Niemalże odruchowo skupiła się na artefakcie - swojej szpilce do włosów, by zniwelować odczuwalny ból. Miała już tak długo do czynienia z tym jednym przedmiotem... Więc raczej nie powinno stanowić to problemu, pomimo jej stanu. No i instynktownie sięgała po metodę, która sprawiłaby, że nie cierpiałaby przez pewien czas.
Czarne włosy zmieniły się na białe, a oczy przybrały barwę czerwieni. Oprócz tego nagle pojawiły się lisie uszy i ogony, a ona sama przestała czuć jakikolwiek ból. Miała nadzieję, że to też pomoże na zawroty głowy.
W tym samym momencie poczuła, jak przeciwnik łapie ją za szczękę, jednocześnie odsuwając jej głowę, tak by mieć swobodny dostęp do jej szyi. Nie mogła przeciwstawić się tej sile, niestety, jednak była słabsza fizycznie i to bardzo. Jednak... Czy to sprawiło, że zamierzała się poddać? Nie.
Na jej twarzy pojawił się złowrogi uśmiech, by lewą rękę wyciągnąć i położyć na jego klatce piersiowej, jakby chciała go odepchnąć od siebie.
- Giń - jedno słowo, po czym wypowiedziała cicho zaklęcie. Specjalnie go dotknęła. Widzenie podwójnie nie pomogłoby w wycelowaniu, a skoro trzymała cel... Mogła zastosować zaklęcie skrępowania, by złote szarfy otoczyły go i unieruchomiły. Jeśli to sprawiłoby, że przewróciłby się, to sięgnęłaby w miarę szybko do pasa i wyciągnęła jeden z granatów z święconą wodą. Wyciągnęłaby zawleczkę z pomocą sprawnej ręki i zębów, rzuciłaby na mężczyznę i starała się odsunąć, chociażby na czworakach.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Naven Windwalker Sob Sie 05, 2017 4:30 pm

Cholerna pod rasa wampirów gorszych niż komary latem na działce. Tak Naven włąsnie tak myślał przed tym co wyskoczyło mu przed oczami. W chwili gdy to coś lepkiego przyklejało się do niego odszedł parę kroków od krawędzi póki nie miał jeszcze pokrytych wszystkich nóg.
Naven od bardzo dawna poczuł że, zjebał sprawę, ale nie był zły, był spokojny. Jeśli to bydle będzie chciało go powalić na glebę to cóż, powodzenia. Spiął mięśnie do takiego stopnia by trzymać się równo powierzchni, przybrał pozę taką żeby zachować jak najbardziej komfortowe warunki do utrzymywania równowagi. Dodatkowym atutem Naven-a jest fakt, że w specjalsach wytrenowano go nie tylko w sztukach walki co samo z siebie uczy balansu ciałem i utrzymywanie prawidłowego środka ciężkości. Do tego jedna bardzo ważna rzecz, będąc w GROM-ie nie raz miał treningi z taktyki niebieskiej. A teraz szybkie wyjaśnienie tego. Taktyka niebieska polega na operowaniu w środowisku wodnym, na statkach, łajbach itp. Sądzicie moi drodzy, że Naven da się tak łatwo złamać jak nie raz uczestniczył w treningach lub w samych misjach gdzie statek był rozkołysany do absurdalnego stopnia przez cholerny sztorm? O nie, ten glut co go złapał podpisał na siebie wyrok śmierci. Naven wiedział, że takie rozmycie nie może potrwać długo z paru przyczyn. Po pierwsze jeśli przyjmuje postać płynną to musi parować i oddawać cząsteczki do atmosfery. Sądząc po wielkości budynku i to, że musiał dłuższy czas przebywać w takiej formie bo byłby odstrzelony przez łowców na ziemi lub przez niego samego dostrzeżony utwierdzał go w tym, że to kwestia paru chwil aż to coś zmieni się w postać materialną. Pytanie skąd Nav to wie? hmm bo jest bioinżynierem? tak jest, skończył studia w tym kierunku zna się na rzeczy.
Cóż, a co do pewnych skutków np. gryzienia czy też chęci dobrania się przez jego ubrania. Jeśli to zwierze nie posiada cholernie zaostrzonych kiełków to powodzenia życzę przegryźć kombinezon w którym Naven jest. Ale cóż, póki co będziemy obserwować piękny taniec gluta z Navem. Cóż, jedno jest pewne, jeśli ten szkodnik przybierze postać materialną to choćby nie wiem jakim wampirem był, nie wytrzyma niespodzianki którą przyszykował na pożegnanie Naven.
Naven Windwalker

Naven Windwalker
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Blizny, tatuaże, czerwone oczy.
Zawód : Wolny szczelec
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Gdzieś zniknął jego obserwator.
Magia : Aktywny kamuflaż, Kontrola Trajektorii Lotu Pocisku


https://vampireknight.forumpl.net/t935-naven-windwalker#9120 https://vampireknight.forumpl.net/t937-naven

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Sie 06, 2017 9:56 am

Ludzie zbyt pewni siebie zawsze będą się gubić w labiryncie próżności. Stukot właśnie o tym wiedział i szlag go trafiał, gdy taki typ jak Naven zaczyna nie szanować swojego przeciwnika. To bydle jak określił łowca wciąż miało głowę na karku. Umysł szaleńca, ale wciąż działał.
To, że człowiek się ruszał nie znaczyło że miał już pełnoprawną wolę poruszania. Stukot poczuł pod sobą ciało faceta i nie zamierzał odpuścić. Cóż za ruch uczynił? Wzmocnił moc na tyle, by jeszcze bardziej przylgnąć wręcz zacisnąć na nim swoje kleiste kleszcze.
- Pluję na twoją pychę, człowieku.
Z mazi wyrwał się szept i po zaledwie kilku sekundach po wypowiedzeniu słów ciało wampira zaczęło znowu się przeistaczać. Obejmował już ciało łowcy, by uczynić z siebie (nie)żywą żelazną dziewicę. Kilkanaście dorodnych igieł obejmujących głównie szyję, klatkę piersiową brzuch i podbrzusze. Te ostre igły napierały z wampirzą siłą, mając oczywiście na celu przebicia się przez wspomagany skafander człowieka i upuszczeniu z niego jak największej krwi oraz poranieniu najważniejszych organów. Ciało Navena wyglądało tak, jakby ta cienista masa zaczęła go pochłaniać.
Ale czy nie taki był zamiar? Stukot nie odpuści chociażby miałby zginąć. Wszystko dla zamordowana zbyt odważnego człowieka chcącego stać się tak silnym jak wampiry.
Jeśli ruch się powiedzie, a skafander zostanie przebity wraz z wybranymi elementami ciała łowcy, Stukot nie omieszka w niektórych dziurach wpłynąć, chcąc wzbudzić jak najmniej komfortowe warunki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by OP Garruch Nie Sie 06, 2017 2:59 pm

To z pewnością było zaskakujące, w końcu nieczęsto widzi się człowieka, który kompletnie nie reaguje na niebezpieczny atak- co najwyżej nieco cofnął jego ramię w tył przez siłę uderzenia.
A co w tym czasie robił jego 'pomocnik'? Czy on w ogóle spróbował rzucić w tego wampira wodą? A jeśli nie to co w takim razie znów kombinował? Na upartego to było to nieważne skoro coś, albo ktoś pozbawił wampira jego zbroi. Był teraz tak bezbronny dla Garrucha jak ten pierwszy, który nadal konał zaplątany w łańcuch.
Żeby nie przedłużać tego, Gabriel skorzystał z obrotu wampira w stronę jego towarzysza i szybko wyciągnął broń z kieszeni i w miarę dobrze wycelował, unosząc broń tak, ażeby móc w ogóle mówić o celowaniu (czyli szczerbinka na wysokość oczu). Oddał trzy strzały w zaskoczonego wampira, celując przede wszystkim serce i okolice. Następnie obrócił się z bronią i wystrzelił jeden pocisk w dogorywającego wampira, który nadal więził swoją osobą jego broń. Czemu go dobijał? Ponieważ wampir powinien się rozsypać w popiół, a broń będzie wolna. Wtedy też użyje telekinezy, ażeby rękojeść znalazła się znów w jego ręce.
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Hrabia Pelethites Nie Sie 06, 2017 3:08 pm

Jack z radości z dobrze wykonanego zadania strzelił Akihito otwartą pięścią w pysk. Ot dla zabawy i odreagowania. Łowca z resztą nie miał nic przeciwko i grzecznie przyjął czułość, którą obdarzył go arab. Kiedyś Pele też tak zrobił i trzeba było szukać lekarza, który zadrutuje mu szczękę i wstawi sztuczne zęby. Łowca chyba już po prostu zaakceptował swój los jako popychadło i niewolnika. Przynajmniej karmili go dobrze i nie traktowali jak żywej tarczy.
Jackie zauważył jak Pele skończył z facetem, którego właśnie rozgnietli i uśmiechnął się. Siła wielkoluda była tylko bliska jego naiwności i żądzy krwi. Odkąd jego przyjaciel wyjechał, aby zająć się pilnowaniem biznesu Jackowi brakowało takiego cichego i brutalnego typa w jego okolicy. Obrażona córka była trudna do prowadzenia ciekawych dialogów, a syn niedojda za dużo genów otrzymał po matce i nie zrobiłby nawet połowy takich cudów jak Pele bez dostania depresji, katatonii czy innej choroby umysłowej, które Jack zawsze uważał za ludzkie słabości.
Odebrał już przeładowaną broń z rąk swojego kmiotka i znowu zwrócił uwagę na kolosa ze stali, do którego podchodził już Pelozaur. Aby zająć go czymś na jakiś czas zaprzestał używania mocy.
- Pilnuj aby za bardzo nie napsocił. Jak skończy niech wróci do samochodu i daj mu przekąskę. – Rzucił do Akihito i trzymając broń na ramieniu i biorąc kolejną klamkę zaczął podchodzić do łowców, którzy mieli swoje problemy. Cóż, jeśli trzeba będzie pomóc bandzie pewnie to zrobi. Przede wszystkim jednak był zainteresowany z kim się tam biją i czy można kogoś zabrać ze sobą w celach wszelakich.
- Nie strzelać. Przybywam z odsieczą i w imię wspólnego dobra! – Krzyknął tylko zbliżając się do nich.


Pelethites miał dość tego, że jakiś głośny bachor próbuje mu coś zrobić. Co robił w przeszłości jak jego dziecko wyło i darło japę? Zabijał je i zjadał. Teraz nie miało być inaczej. Jack znowu użył tej swojej małej armaty, aby wyłączyć faceta, który miał czelność go skrzywdzić. Kto krzywdzi superbohaterów? Oczywiście, że ci źli! A złych trzeba karać i robić z nich przykład. Podszedł do krzykacza i chwycił go za usta wyłamując mu szczękę i przebijając maczetą odcinając mu rdzeń kręgowy tuż pod żebrami i pożywiając się na nim łapczywie. Patrzył na niego w ten upiornie sadystyczny sposób. Chciał zobaczyć ból w jego oczach i to jak zdaje sobie sprawę z tego, że śmierć jest już nieunikniona.
Ba, nie skończył jeszcze jednego faceta i już zaraz obrócił się w stronę drugiego. Wyszarpnął maczetę i rzucił pewnie już niedługo trupem o ziemię. Wyprostowany i pochylony do przodu, z czerwonymi zębami i klatą całą umorusaną w świeżej krwi zaczął iść coraz szybciej i szybciej w stronę kolesia, którego Jack mu zostawił. Gdy się mijali jego wierny sidekick wskazał mu tylko miejsce na klatce piersiowej, które wcześniej naruszył. Pele rozsunął łańcuch z ręki i złapał maczetę na opak.
Jego skóra obrosła mrokiem i cieniem stając się bardziej matowa. Metal można zwalczyć tylko metalem, a teraz można go było nazwać prawdziwym Pele of steel.
Z szybkiego chodu zaczął szarżę markowaną głośnym rykiem zakończoną próbą wysadzenia facetowi partyzanta prosto w miejsce, które zostało naruszone i szybko skrócić dystans, by przysrać mu rączką w skroń albo łączenie szczęki z resztą czaszki. Pojedynek Hulka z Doomsdayem to zdecydowanie będzie coś co warto obserwować.
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Emmanuel Pią Sie 25, 2017 12:55 pm

Garruch: Pokonanie przeciwnika okazało się być dziecinną igraszką. Było prostsze nawet niż zakładałeś pierwotnie dzięki nieoczekiwanemu wsparciu. Bezceremonialnie wycelowałeś w rozproszonego wampira i posłałeś mu kilka kulek. Nawet nie próbował uciec wciąż będąc w szoku. W dodatku dostał też bonusową kulkę od Twojego kompana, prosto w łeb. Dobiłeś też i drugiego by swobodnie uwolnić broń. Po prawdzie oponent od kościanej zbroi zamienił się w pył, lecz ten, którego wcześniej niemal przepołowiłeś zaczął po prostu gnić. Nic to. Telekineza wystarczająco wspomogła brutalne szarpnięcie by broń znalazła się we właściwym miejscu. Na ulicach robiło się coraz spokojniej. Widziałeś, że idzie ku Wam jeden z walczących nieopodal krzycząc coś o wspólnym dobru. Z kolei Miodri właśnie była dociskana do ściany przez drżącego wampira wyglądającego jak skrzyżowanie ninjy z Frankenstainem i cyborgiem. Możesz swobodnie odejść lub komuś pomóc.
Użyta moc artefaktu:
Złota klamka - 2/2 posty działania. 0/4 posty odpoczynku
Rękawica - bez wpływu

Midori: Ból przyćmiewał myśli, lecz nie na tyle byś została wyłączona z działania. Wszak byłaś wyszkoloną łowczynią i wiedziałaś dobrze co robić w takiej sytuacji. Automatycznie skorzystałaś z mocy swojego artefaktu dzięki czemu Matei mógł podziwiać Twoją przemianę, w której największą uwagę wzbudzały białe lisie ogony. Z ulgą przyjęłaś ustępujący ból oddalany przez magiczną szpilkę do włosów. Jednak chwilę po tym dopadł do Ciebie Matei. Czułaś, że jego ciałem zaczynają miotać spazmy. Chwycił Cię za twarz i chciał wgryźć się w Twą szyję. Dotknęłaś go chcąc skrępować. Plan był dobry, ale czy nie za wcześnie na użycie tego zaklęcia? Nic się nie stało, a wampir zatopił w Tobie swoje kły. Przez tę chwilę był górą. Ty jednak nie odczuwałaś bólu i mogłaś spróbować interweniować zanim wyssie Cię do czysta.
Użyta magia:
Skrępowanie - 2/2 posty działania. 1/2 posty odpoczynku
Pieczętowanie mocy wampira  - 2/3 posty działania. 1/3 posty możliwości rzucenia. 0/4 posty odpoczynku.
Użyta moc artefaktu:
Szpilka do włosów - 1/3 posty działania. 0/3 posty odpoczynku

Naven: Być może półpłynne cielsko nieco Cię zaskoczyło, lecz byłeś nie od dziś tak żołnierzem jak i łowcą. Nie zbiło Cię to z tropu wystarczająco byś zaczął krzyczeć o pomoc lub piszczeć jak dziewczynka. Zaparłeś się nogami by przewrócenie Ciebie uczynić jak najtrudniejszym. Nie miałeś jednak pojęcia jakie niespodzianki w zanadrzu ma przedstawiciel wampirów. Mógłby wprawdzie wykorzystać swoją siłę by wcześniej czy później obalić człowieka. Zamiast tego jednak zakleszczył się wokół Ciebie odcinając dopływ powietrza. Na domiar złego okazało się, że mógł kształtować swoje ciało do tego stopnia, że poczułeś jak napiera na Twój kombinezon. I to z ogromną siłą. Czułeś jakby ktoś co chwilę próbował potraktować Cię ostrzem... a raczej wieloma ostrzami i szpikulcami z wielu stron. Długo tak nie wytrzymasz.

Jack: Wszystko szło całkiem nieźle. Jak z płatka wręcz. Zastrzeliłeś wyjca, a Pele dokończył dzieła. Potem poszczułeś go na stalowego chłoptasia. Sam natomiast oddając uprzednio odpowiednio nieodpowiedzialną i zbytecznie brutalną dozę radości ciapatego ruszyłeś w głąb ulicy. Wszak trzeba było się okazać z jak najlepszej strony, co nie? Na ulicach było trochę trupów i nie mało pyłu oraz mięsa. Bez trudu dostrzegłeś zarówno sylwetkę olbrzymiego Garrucha jak i będącego kilkanaście metrów bliżej niż on Matei dobierającego się do jakiejś wieloogoniastej. Poza tym ulica wyglądała dość spokojnie.
Ciemność - 3/4 posty działania. 0/7 postów odpoczynku.

Matei: Drżenie członków zamieniało się powoli w spazmy gdzie organizm starał się łapać oddech za wszelką cenę. Zwykle oddychanie nie było Ci potrzebne, ale najwyraźniej ciało chciało dotlenić komórki. Ból był ledwie do zniesienia i niejednego doprowadził by do furii lub płaczu. Dlatego nie zamierzałeś stać jak ten kołek. Zaryzykowałeś ruszeniem na łowczynię. Ta zmieniła nieco formę, lecz byłeś zbyt zaślepiony irytacją i głodem by się tym przejąć. Gdy chciałeś wbić zęby w jej ciało dotknęła Cię wypowiadając głośno pobożne życzenie. Nic się jednak nie stało. Chyba. Zatopiłeś kły w jej szyi i zacząłeś pociągać życiodajną posokę, która była Twoją nadzieją na szybszą rekonwalescencję. Już ten pierwszy łyk był orzeźwiający choć Twe ciało wciąż drżało. By móc choć częściowo się zaleczyć musiałbyś zapewne ją osuszyć do cna.

Pelethites: Walka zapowiadała się epicko choć niekoniecznie aż tak jak Hulk i Doomsday. Wampir, z którym miał do czynienia hrabia był zdecydowanie młodszy i słabszej krwi. W dodatku sam Pele of Steel przed chwilą posilił się na swoim przeciwniku, którego przerażone oczy zgasły przez co ciało zaczynało się rozsypywać w rekach. Peletites odrzucił truchło i ruszył na swój nowy cel. Walka nie trwała długo. Uderzył z druzgoczącą siłą w uszkodzony fragment, z którego zaczęła wyciekać czarna niczym atrament krew. Golem spojrzał z furią na Hrabiego  grzmotnął go w łeb, lecz po okolicy poszło tylko ciche dudnięcie, a sam zaatakowany odczuł to jakby dziecko uderzyło go mieczem ćwiczebnym. Lekko zabolało, ale nie na tyle by się tym przejąć. Wtedy skorzystał z broni niczym z tonfy by uderzyć w skroń i przestawić szczękę złoczyńcy co powiodło się. Stalowy pancerz wroga zaczął się rozpadać, a on sam legł na ziemi.
Użyta moc:
Skóra ze stali - 1/4 posty użycia. 0/5 odpoczynku.


Stukostrach: Choć styki dawno już były przegrzane to ten Twój wampirzy mózg całkiem nieźle działał... No... przynajmniej gdy chodziło o dwie rzeczy: posiłek i przetrwanie. Czując stawiany opór postanowiłeś ukarać człowieka za chęć przeciwstawienia się komuś kto stoi szczebelek wyżej w łańcuchu pokarmowym. Przyoblekłeś go swoim przemienionym ciałem. Tego było mało! Usiłowałeś sforsować jego kombinezon by dostać się do miękkiej tkanki i móc sączyć krew oraz wlewać się do jego organizmu. Jak na razie materiał i mięśnie łowcy stawiały czynny opór, lecz przebicie się było tylko kwestią czasu. Jednakże... Jak dużo go miałeś?
Użyta moc:
Płynność - 3/4 posty działania. 0/4 posty odpoczynku.



Jesteśmy już na finishu. Jedne post, góra dwa i powinni wszyscy móc się rozejść. Przepraszam za opóźnienie z mojej winy.
Kolejność:
Garruch -> Jack/Peleth -> Matei -> Midori
Naven -> Stukostrach
Czas do końca kolejnego tygodnia. Czyli do 03.09.2017.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by OP Garruch Nie Wrz 03, 2017 10:31 am

Tak to już jest z walką w kupie- człowiek kombinuje jak może, ażeby zabić swojego przeciwnika, aż tu nagle odpowiedź sama przychodzi i wystarczy użyć czegoś tak prowizorycznego jak broń palna.
Ktoś mu ewidentnie pomógł... Miał świadomość zarazem tego, iż starczy człowiek z inkwizycji, nie posiada magii łowców. Jedyną więc opcją była dziewczyna po drugiej stronie drogi.
Garruch nie miał w zwyczaju pomagać, ale akurat spłacanie długów było dla niego wystarczającym powodem, ażeby jej pomóc.
-Strzelaj w wampira...- Polecił krótko swojemu przybocznemu, a sam się skupił na postaci przed sobą-Każdy tak może powiedzieć...
Warknął głośno i zlustrował wzrokiem nachodzącego mężczyznę. Nie wyglądał na wygłodniałego wampira, więc obrócił się w stronę Mateiego i ruszył powolnym krokiem w jego stronę wyciągając przed siebie rękę z bronią, celując i wystrzelając w stronę wampira całą resztę swojego magazynku z pociskami anty-wampirzymi. Potem wsadził broń w kieszeń i rozpoczął szybszy bieg w stronę zagrożenia, wciąż trzymając oczywiście swoją broń na wampiry, tylko że podczas biegu złożył łańcuch na pojedynczy okrąg, ażeby móc rzucić łańcuchem w przód, kiedy nadejdzie na to pora.
W tym samym czasie jego podkomendny powinien również pozbyć się kul ze swojego magazynku. Starszy człowiek może i nie jest najmłodszy, ale raczej doskonale potrafi się posługiwać bronią i strzelać tak, ażeby ranić najmocniej, zarazem nie czyniąc krzywdy uwięzionej w jego objęciach.
Poza tym wiadomo było, iż dla Garrucha jaki i dla całej inkwizycji, najbardziej się liczy skuteczność, a nie bezpieczeństwo jednostek, dlatego nikt nie będzie płakał i przepraszał jeśli i Midori zostanie trafiona tak jak przez starszego mężczyznę, jak i Garrucha. W końcu to nie pierwszy raz jakby Gabriel miał na pieńku z Dowódcą Oświaty- nie każdy w końcu musi mieć takie samo zdanie jak sam starodawny inkwizytor.
A może Matei spanikuje i ucieknie? A może jednak zmierzy się z kimś swoich rozmiarów? Istoty ze zdolnością nakładania jakichś zbroi, albo posiadanie elementów zbroi w ciele to niestety zmora broni Garrucha, ale stary wyga miał w zanadrzu jeszcze inne sztuczki, które mogły kompletnie zaskoczyć istotę- podobnie jak było z kościanym kolcem, który jedyne co zrobił to dziurę w płaszczu Gabriela.
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Hrabia Pelethites Nie Wrz 03, 2017 3:15 pm

Jack stracił połączenie z jakimikolwiek cieniami. Ot cała jego uwaga skupiła się na chłopakach, które miały tam jakąś dziwną imprezę. Nie było to takie łatwe bo wszystko ładnie pachniało śmiercią. Z resztą gdyby nie był starym wygą, który uczestniczył w orgiach, za które nawet Ghandi by zarządził jego śmierć to pewnie przyłączyłby się do reszty i Mateia. Ten ostatni zwrócił na niego swoją uwagę tym, że mimo jego jaki wpierdol dostał to ciągle walczył. Użyteczny i nieokrzesany.
- Nie strzelaj do wampira. – Krzyknął w odpowiedzi podnosząc broń nad głowę aby nikt nie pomyślał, że chce zabić kogokolwiek. – Ja go wezmę ze sobą. To wy zrobiliście coś co je zdenerwowało, on po prostu działa instynktownie. – Jack nie był głupi. Łowcy przygotowali się jak na wojnę i mieli już z góry upatrzone pozycje. Musieli coś spaprać i tyle. No albo wypowiadali otwartą wojnę, ale mu to tam było w sumie wszystko jedno.
- Każdy tak może powiedzieć, ale ja póki co ja strzelałem do swoich i nie strzeliłem jeszcze do żadnego z was Gabrielu. – W sumie nie przejmował się że Midori umiera. Śmierć człowieka to było coś kompletnie naturalnego. A Garbysia znał z dawnych lat, jego niegdysiejsza niechęć do Watykanu sprawiła, że sporo i mocno grzebał o nich wszystkich wyciągając każdą informację.
Przeszedł dalej tak aby stanąć z boku, mniej więcej w środku drogi między łowcami a Midori i Mateiem. Tak bardzo chciał tego chłopaka dla siebie.
- Nie strzelajcie do mnie ani do niego. Ja go ogarnę sam i będzie po staremu. – Mruknął i ściągnął jedną z rękawic. Przyłożył sobie ostrzejszy kawałek broni do gołej skóry i szarpnął mocno, aby rozerwać skórę.
- Młody weź mnie nie nią. Jestem smaczniejszy i leczę lepiej. – Machnął ręką w jego stronę, aby może jakaś kropla spadła w jego okolicę. Chciał aby poczuł co może mieć zamiast tego Kyuubiego.
- Jeśli jej teraz nie puścisz umrzesz, jeśli jej teraz nie puścisz nie dostaniesz mojej krwi. – Nie raz już odwijał takie klocki. Ratunek, wdzięczność, propozycja pracy i nagle ma się istnego rzeźnika, który potrafi u wrót śmierci pokazać pazur.

Kiedy Jack postanowił bawić się w policjanta i rozmówcę Pele był za bardzo zajęty zadawaniem ziaziu klockowi którego już skruszył trochę Jack swoimi armatami.
Z resztą może nie jest to do końca Hulk vs Doomsday, ale w głowie Pele to była prawda, w którą bardzo chciał wierzyć (a jak wszyscy wiemy wiara potrafi góry przenosić). Wielkolud walnął go tak, że facet aż pękł. Chciał solidnej walki i prawdziwego wyzwania. Niszczenia budynków sobą nawzajem i wybuchów na tle wybuchów, tańca wojny i w końcu wspaniałej porażki jego wroga, który przecież nie miał szans (bo jak złoczyńca może pokonać superbohatera?).
Dlatego też teraz, po ciosie który wyprowadził mu jego przeciwnik nie był nawet zły co smutny i zawiedziony, jak dziecko zabrane przez mamę na Avengersów na łyżwach (lub młody chłopiec oglądający odcinek 4 wiedźmina po tym jak przeczytał książkę i zobaczył Paździocha i Stępnia, a potem Smoku jesteś piękny kurwa jego mać D:).
Gdyby tylko się dało to zamiast jego diabolicznego uśmiechu na twarzy zawitałby najsmutniejszy grymas dziecka, któremu tata obiecał obiad w maku, a potem kupił mu sałatkę, jabłko i wodę. Chciał pojedynku dwóch jednoosobowych armii, a nie czegoś takiego.
Gdy tylko facet padł na ziemię anulował swoją zbroję, bo była ona niegodna tego przeciwnika. Zamiast tego obrócił go na brzuch kopniakiem i postawił dłoń między jego łopatkami. Złapał za ręce i zaczął ciągnąć je do siebie. Nawet wyciągnięcie mu obu rąk ze stawów nie dawało tyle przyjemności ile powinno.
- Twój szef nie chciał pojawić się tu sam? Czemu posłał na mnie najgorszego ze swych pomagierów? Tak nisko mnie ocenia? – Warczał cicho smutny i jak już doszło do dyslokacji rączek podniósł go i obwąchał krew, aby sprawdzić czy nie jest toksyczna albo coś z nią nie tak. Jeśli nie to wypija kolesia próbując prześledzić w międzyczasie całe jego życie, aby dowiedzieć się kto jest jego szefem.
Jeśli jest toksyczna albo coś innego jest z nią nie tak Peluś popada w istną depresję przedszkolaka. Po prostu łamie mu kark mrucząc coś tam pod nosem po swojemu niezrozumiałemu i wraca do samochodu, do którego zaprasza go ich wspólny kolega aby posilić się na nim i pooglądać na tym magicznym laptopie, czy jak temu tam, ten serial o wielu hulkach, które biegają i walczą z innymi dużymi i silnymi kolesiami dłużej niż chwilę.


Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Midori Nie Wrz 03, 2017 5:33 pm

/Post dany za zgodą MG/
Cholera... Czuję, że słabnę... Wiem, że nie ma bólu, ale... Ciężko zignorować to, że tracę krew... - pomyślała międzyczasie Midori, próbując znaleźć rozwiązanie z tej jakże beznadziejnej sytuacji. Nie spodziewała się tego, że jej magia zawiedzie, a cały improwizowany plan pójdzie się paść. Nie była nawet pewna, dlaczego się tak stało. Zmęczenie czy może zawroty głowy wpływały na jej możliwości? Nie czas na to, oderwij go od siebie! Sprawa życia i śmierci rozgrywała się w tej jednej chwili, a ona nie wiedziała, co powinna zrobić...
Nie ma nikogo tu. Muszę liczyć na siebie - nie zdawała sobie sprawy z tego, że może ktoś chcieć pomóc... W większym lub mniejszym stopniu. Jej uwaga była tylko i wyłącznie skupiona na żarłocznym stworzeniu, które zabierało jej coraz to więcej krwi. Zbliżała się coraz bliżej utracenia przytomności.
Dlatego już na ślepo będzie próbować zadziałać... Zapewne ostatnią akcję. Próbowała wymacać przy pasie strzałkę... Obstawiając, że tamten był zajęty zabieraniem jej krwi, chciała wykorzystać ową nieuwagę, by wygrzebać ów jeden przedmiot... Zarazem uważając, by nie dźgnąć się tym samej.
I co dalej?
Spróbuje ostrożnie palcami wymacać - bez skojarzeń - gdzie jest organiczna część wampira, po czym wbije ją w jego ciało. Próbować go uśpić, a potem... Ciężko stwierdzić co dalej, skoro już nie była w najlepszym stanie.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Matei Pon Wrz 04, 2017 4:39 pm

Czy w tamtej konkretnej chwili zastanawiał się na tym, że łowczyni mogłaby go jakoś zranić? Mógłby przecież zmienić się w kupkę popiołów i tyle byłoby z jego zemsty na ojcu. Zemsty która pchała jego marne życie do przodu. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami bo w tej chwili był jednym, bardzo wkurwionym wampirem który pragnął krwi. Wiedział, że o wiele lepiej zadziałałaby mieszanka morfiny z ludzką krwią, zamiast tego miał przed sobą dziewczynę napełnioną mieszanką. Może i dziewczę nie piło krwi wampirzej długo i dużo, ale wystarczyło by skaziło to drogocenna posokę. Matei jak i może większość wampirów wolała czystą ludzką krew. Taki był problem z łowcami... lepiej ich było zabić niż wypić te wymiociny które krążyły po ich krwiobiegu. Jeśli jednak nie miało się tego co się chciało...
Poczuł jak ostre kły przebijają delikatną skórę na szyi. Wbijają się naruszając żyły, usta obejmują gładkie ciało Midori. Nie trwało to jednak długo, mężczyzna szarpnął kłami by poszerzyć ranę, by krwi do ust wpływało mu więcej. Ciepła, parująca kiedy na dworze było zimno łowcza jucha. Spływała mu po języku do gardła, teraz tylko to się liczyło. Ugaszenie bólu, ugaszenie pragnienia, a przy okazji zgaszenie tej dziwki.
Wypiłby więcej gdyby nie głos dochodzący zza jego pleców. I nie tylko, nad jego łbem w ścianę wbiło się kilka naboi. Kroki, rozmowa, strzały... Wampir się nawet napić nie może spokojnie! Wyciągnął kły z miękkiej, bladej skóry niedoszłego lisiego demona i zanim odwrócił się do mężczyzn strzelił ją kantem lewej dłoni. Midori mogła podziękować Navenowi, że ustrzelił mu prawą łapę zamiast lewej. Dziewczę miało oberwać metalową dłonią w głowę tak by straciła przytomność. Teraz wampir mógł odwrócić się do jakiegoś gościa i wysłuchać co też mówił. Ciężko mu to przychodziło bo ból nadal rozsadzał mu pierś. Z ust ściekała mu lepka krew i przerzucał nieco oszalały szkarłatny wzrok z Garrucha na Jacka.
Gdyby tylko okoliczności były inne... Matei nie był jednak zupełnie jak swój ojciec i nie zaczął rzucać się na wszystkich wkoło bo mógł. Widział ciężki łańcuch w łapach Inkwizytora, widział też jego kolegę z bronią wycelowaną w niego. Między nimi stał jakiś pedał który oferował mu swoją krew i przetrwanie. Kolejny Duncan który odsunie go od zemsty na Pele? Zacisnął mocno kły i ruszył powoli w stronę Jacka wiedząc, że wszyscy obserwują jego kroki. Jeden wyskok i wszyscy łowcy w okolicy się na niego rzucą.
Blisko dwumetrowy mężczyzna zatrzymał się przed Jackiem.
-Zabierz mnie stąd kurwo.- warknął z mocno istniejącym bólem w głosie. Fakt, że od razy nie wbił mu kłów w szyję czy rękę był istnym cudem. Był wygłodniały przez ból jaki mu spowodowano, ale jedzenie kogoś żywego na oczach tylu łowców (nie wiedział co z sukinsynem na dachu który go postrzelił) na środku ulicy nie było chyba najlepszym pomysłem.
Esme... czuł jej woń w powietrzu, czemu akurat jej krew powodowała, że wylazł na ulicę by mordować. To pewnie łowcy. Oni zawsze robili coś by znaleźć pretekst. Wyrżnie ich co do nogi jeśli tylko nadarzy się taka okazja po tym jak już rozprawi się z Pele...
Matei

Matei

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : metalowa ręka, katana o zielonkawym ostrzu
Moce : w kp


https://vampireknight.forumpl.net/t3309-matei#71332 https://vampireknight.forumpl.net/t3338-mieszkanie-mateia#71650

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Naven Windwalker Pon Wrz 04, 2017 4:49 pm

-Trzymaj się Naven.-Wewnętrzna dusza wojownika która namaściła go parę lat temu w momencie kiedy oddał strzał w pierwszego wroga, w tej krytycznej sytuacji dała o sobie znać. Jego wewnętrzne ja napawało go złudnym poczuciem bezpieczeństwa które ni cholery nie miał.
Cóż, czuł powoli jak te cholerne igiełki przebijają się przez jego uniform. Skrzywił się, ale pompowane adrenalina w jego krwi niwelowała ból. Można powiedzieć, że zachowuje się jakby był na sztucznym haju jednak przez lata treningów i wyrzeczeń nauczył się to w miarę kontrolować z plusem dla siebie. Nie ma to jak naturalna morfina która łagodzi ból a potem przypieprza z grubego podkutego buta prosto w skroń. Czy wytrzyma? a wytrzyma, nie łamał się, nie giął, powoli czuł jak łapią go lekkie skurcze ale tylko dlatego, że to coś na niego napiera. Lata walki w takiej pozycji, poruszania się, biegania i dość dobra tężyzna fizyczna spowodowały, że stanie w takiej pozycji było dla niego jak siedzenie na wygodniej kanapie.
Jednak, jeśli tylko to coś, zejdzie z niego, będzie chciało uciec to sorki kolego, ale Naven choć w ciężkiej sytuacji bojowej analizował to co się dzieje wokół niego. Zastanawiał się tylko jak przeżyje ten wampirek z całym magazynkiem amunicji antywampirzej wystrzelonej z cholernego Colta prosto w jego głowę, krtań.
Tak, w momencie kiedy Stukot będzie chciał uciec, Naven nie zamierzy użyć spowolnienia czasu, stworzyć cholerną bańkę i zajebać to obrzydliwe bydle.
Naven Windwalker

Naven Windwalker
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Blizny, tatuaże, czerwone oczy.
Zawód : Wolny szczelec
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Gdzieś zniknął jego obserwator.
Magia : Aktywny kamuflaż, Kontrola Trajektorii Lotu Pocisku


https://vampireknight.forumpl.net/t935-naven-windwalker#9120 https://vampireknight.forumpl.net/t937-naven

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Wto Wrz 05, 2017 7:19 pm

- Już nie masz żadnej drogi ucieczki.
Zabrzmiał głos wampira i przez moment człowiek mógł dostrzec ten zdziczały wzrok atakującego go potwora. Ani krzty nie było w nim pragnienia wycofania się.
W żadnym wypadku Sutkot nie zamierzał uciekać. Skoro łowca stał licząc na własne doświadczenie oraz adrenalinę, wampir to skutecznie wykorzystywał. Szalony umysł i pragnienie pokonania przeciwnika równało się z siłą do przeżycia Navena. Więc nie on jeden miał chęć wygrać.

Wiedział, że czas uciekał. Dlatego prędko począł napierać na mężczyznę z zamiarem "przygniecenia" go. Nie dość, że wciąż przebijał się igłami którymi szybko zaczynał poruszać niczym wiertłami, to jeszcze chciał całkowicie pokryć ciało człowieka. Jeśli już gdzieś kombinezon rozpruje, szybko zechce przebić się do ciała. Wiadomo, że nic nie trwa wiecznie - moc wampira jak i ubranie łowcy.
Jeśli wszystko by poszło zgodnie z planem, kombinezon chociaż odrobinę zostanie zniszczony, wtedy igły pójdą w mocniejszy ruch, a wraz z nim jak największa ilość upuszczonej krwi. Chyba nie było przyjemne mieć pod ubraniem oraz w ciele płynnego wampira? Napierało toć co raz mocniej, wgryzało się wręcz i przebijało miejsca witalne. Byleby wyrządzić jak największą krzywdę, powalić, wręcz sparaliżować.
Niech się dzieje co chce.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Grigorij Nie Wrz 17, 2017 3:31 pm

Garruch: Altruizm nie leżał w Twojej naturze. Jednakże nie tylko Lannisterowie płacą swoje długi. Jedyną osobą, którą mogłeś podejrzewać o wsparcie była Midori. Kto by pomyślał, że ta niepozorna osóbka była w stanie odwalić taki numer. Wprawdzie jej pomoc nie była konieczna, ale z pewnością oszczędziła Ci sporo trudu. Dlatego nakazałeś starszemu mężczyźnie atakować zcybernetyzowanego wampira i po wymianie kilku słów ze zbliżającym się ciapatym przepuściłeś ostrzał. Nie zdążyłeś jednak wpakować wszystkich kul z magazynku w cyborga ponieważ zastąpiono Ci drogę. Nie, żeby Ci specjalnie przeszkadzały ofiary postronne, ale skoro Wam pomagał postanowiłeś go wysłuchać. Przynajmniej przez chwilę.
Użyta moc artefaktu:
Złota klamka - 2/2 posty działania. 1/4 posty odpoczynku
Rękawica - bez wpływu

Midori: Słabłaś. To pewne. Wampir wgryzł się w Ciebie i spijał słodką choć niekoniecznie apetyczną dla niego posokę. Nie zachowywał się przy tym jak gentleman. O nie. Szarpnął by poszerzyć ranę i w tym czasie rozległy się strzały. Ty jednak w tym czasie usiłowałaś skupić się na przeciwniku i zachowaniu przytomności. Szczególnie, że jednocześnie przed twymi oczami jawiły Cię się fragmenty przeszłości. Ciemne chmury tańczące na nieboskłonie. Siwa staruszka z desperacją i rozpaczą prosząca o pomoc. Potem ta sama starowinka wręczająca Ci zawiniątko. Zaraz potem kolejna scena. Łóżko szpitalne i ogorzała twarz przystojnego Carlosa sprawdzającego temperaturę ręką zdobioną przez bransoletkę z paciorków. Bransoleta zdawała się drżeć. Gdzie celowane nie dane Ci było wiedzieć. Niemniej już po chwili Matei wyciągnął z Ciebie kły. Akurat w momencie gdy namacałaś swą tajną broń. Wbiłaś igłę w miękką część podbrzusza. Akurat gdy zostałaś zdzielona w skroń i... nastała ciemność.
Użyta magia:
Pieczętowanie mocy wampira  - 3/3 posty działania. 1/3 posty możliwości rzucenia. 0/4 posty odpoczynku.
Użyta moc artefaktu:
Szpilka do włosów - 2/3 posty działania. 0/3 posty odpoczynku
Zużyty sprzęt:
Strzałka usypiająca 1/3

Naven: Jesteś twardy. Jesteś wyszkolony. Jesteś zdeterminowany. Często to właśnie pozwala na zwycięstwo. Czy jednak tak mogłoby być w starciu z wampirem jeden na jeden tej kategorii? Smolista masa rozpostarła się na całe Twoje ciało i choć nie zdołała Cię wywrócić skutecznie odebrała Ci możliwość oddychania. W dodatku dziwaczne ostrza wwiercały się w pancerz, który powoli zaczął ustępować. Wampirza siła połączona z ostrością kolców sprawiła, że kombinezon zaczął ustępować tam gdzie ochrona siłą rzezy była niższa przez wzgląd na konieczność zachowania ruchomość stawów. Pachwiny i okolice ponad pachami. Tam udało się uszkodzić Twoją ochronę, a świadczył o tym niesamowity, piekący ból. Ten bydlak nie tylko Cię zranił, ale gdy tylko naruszył integralność Twoich tkanek zaczął się w nie wlewać wypełniając i drążąc. To trochę jak całkiem spore robaki toczące wciąż żywą i wyczuloną tkankę. Ból był ogromny i ledwo go znosiłeś wciąż stoją. Jednakże już długo tak nie wytrzymasz. Zacząłeś tracić cenny tlen, a wciąż nie masz czym oddychać. Oto jednak w momencie gdy przed oczami miałeś mroczki, a mięśnie zaczynały odmawiać posłuszeństwa w końcu udało Ci się złapać oddech. Maź wycofała się. Ledwo stoisz. Mięśnie nóg drżą i nie wiesz czy uda Ci się wykonać krok przez ubytki w dość ważnych miejscach. Tylko siła woli i adrenalina sprawiały, że jeszcze nie upadłeś.

Jack: Kto by pomyślał, że będziesz tym dobrym gliną i posłańcem dobrej nowiny. Spokojnie, ja się wszystkim zajmę i nikomu nic się stanie. Brzmiało to jak bajka. Nie ustrzegłeś Matei przed wszystkimi pociskami, ale przynajmniej stary łowca nie zrobił z niego sera szwajcarskiego. Prawdopodobnie uratowałeś temu wampirowi życie. Prawdopodobnie bo gdy obrócił się w waszą stronę wykonał jedynie dwa kroki i padł na ziemię tracąc przytomność. Albo ginąc... Choć gdyby umarł zapewne ciało zmieniłoby się nie do poznania. Tymczasem wciąż broczył krwią co oznaczało, że wampirza regeneracja w najlepszym przypadku działała na ćwierć gwizdka. Oj będą po tym kolejne blizny. W każdym razie na tę chwilę zarówno łowczyni jak i wampir leżeli nieprzytomni i ranni, a Gabriel poniechał ataku. Wiedziałeś jednak, że wystarczy mu byle pretekst.
Użyta moc:
Ciemność - 4/4 posty działania. 1/7 postów odpoczynku.

Matei: To nic, że krew łowców była skażona. Choć stawała się przez to mniej smaczna to jednak zyskiwała na wartości odżywczej. Ty natomiast usilnie potrzebowałeś się pożywić. Krew napędzała Twoje zmechanizowane części. Krew mogła umożliwić Ci rozpoczęcie leczenia. Z pełnym zaangażowaniem i brakiem względów dla kruchości ciała ofiary wydzierałeś z niej kolejne porcje życiodajnej posoki. Widziałeś fragmenty jej życia. Ciemne chmury tańczące na nieboskłonie. Siwa staruszka z desperacją i rozpaczą prosząca o pomoc. Potem ta sama babcia wręczająca kobiecie zawiniątko. Zaraz potem kolejna scena. Łóżko szpitalne i ogorzała twarz przystojnego bruneta sprawdzającego temperaturę ręką zdobioną przez bransoletkę z paciorków. Bransoleta zdawała się drżeć. Już miało być tylko lepiej gdy usłyszałeś strzały. Część z nich wbiła się w ścianę. Jeden pocisk drasnął Twoją ofiarę w ramię. Kolejne trzy ugrzęzły w Twym ciele. Zaraz potem usłyszałeś słowa jakiegoś, zdaje się, wampira. Przerwałeś posiłek i uderzyłeś na odlew kobietę. W tym samym momencie zadała Ci niedużą ranę za pomocą niewielkiego szpikulca. Najwyraźniej była zdesperowana. Jednak nie stanowiła już problemu, więc skierowałeś się ku Twojemu "wybawcy". Nie zdążyłeś nawet ozwać się choć słowem bo nagle oczy zaszły Ci mgłą, a ciało zaczynało odmawiać posłuszeństwa i wkrótce wpadłeś w objęcia Morfeusza... i wilgotnej od krwi posadzki.

Pelethites: Tak. Ta walka była dość rozczarowująca. Kiedyś może natrafisz na kogoś godnego walki z Tobą i, być może, pozostawienia przy życiu. Przecież większość bohaterów godnych siebie przeciwników zamykała w celi lub porzucała by wiedzieli kto ich pokonał. ten tutaj jednak absolutnie na takie potraktowanie nie zasługiwał. Gdy jego moc przestała działać był wobec Ciebie bezbronny. Zapewne niejednemu dałby radę, ale walka z Tobą to nie jego liga. Bez trudu wyłamałeś mu ręce choć wtedy jeszcze przez krótką chwilę stawiał opór. To jednak nadal nie było to. W końcu spiłeś jego krew, która nie wydawała się by zatruta. W tym czasie widziałeś przeszłe zdarzenia z jego życia. Mgliste wspomnienia o uśmiechniętej blondwłosej kobiecie. O walkach w podziemnych magazynach ku uciesze gawiedzi. Ujrzałeś człowieka w cylindrze. Następnie wielkiego niedźwiedzia z przekrwionymi oczami. Czułeś jego ból, samotność i szał. Jednakże w tym co dane Ci było doznać przy tej niewielkiej uczcie trudno było odnaleźć mocodawcę tego osobnika. Była to ta kobieta czy mężczyzna? Może stał za tym ktoś inny? Trudno było orzec. W końcu jego życie dobiegło końca, a tym samym ustały też wizje.
Użyta moc:
Skóra ze stali - 2/4 posty użycia. 1/5 odpoczynku.


Stukostrach: Trafiła i się twarda sztuka. Uporczywie stał nie dając się przygwoździć do ziemi. Napiął wszystkie mięśnie, zaparł się i nic dało się z tym zrobić. Z drugiej strony skupił się tylko na tym nie czyniąc czegokolwiek ponad to. Dzięki temu Ty byleś w stanie spokojnie zająć się robieniem z niego poduszki na igły. Nie było prosto, ale czymże jest ludzki wynalazek wobec wampirzych sile i uporowi. W końcu przebiłeś się w najsłabiej chronionych miejscach i od razu przeszedłeś do penetracji ( ͡° ͜ʖ ͡°)  Nie miałeś jednak dość czasu by załatwić przeciwnikowi porządnej perforacji ponieważ czas użyteczności Twej mocy dobiegał końca. Siłą rzeczy musiałeś się wycofać. No... przynajmniej z gwałtu na integralności ciała łowcy.
Użyta moc:
Płynność - 4/4 posty działania. 0/4 posty odpoczynku.




Dla większości event się zakończył. Nieprzytomni mogą zostać zabrani przez przytomnych. Jeśli pozostaną na ulicy w następnym moim poście ja ich pozbieram. Na placu boju pozostali już tylko Naven oraz Stukostrach. Wszyscy... i walczący, i wychodzący mają czas odpisu do końca 23.09.2017. Następnego dnia ja wrzucę podsumowanie.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by OP Garruch Nie Wrz 17, 2017 5:51 pm

Gabriel nie wystrzelił całego magazynku i jeszcze przez dłuższy czas trzymał broń wymierzoną w wampira- a raczej w łowcę, który zasłonił wampira. Ciekawe jak szybko uwierzył, iż nie zostanie postrzelony i się zwrócił w stronę wampira.
Garruch z dość zmieszaną miną spojrzał na swojego przybocznego i opuścił broń co było wystarczającym gestem, ażeby mężczyzna odłożył broń do kabury. Sam inkwizytor wrzucił swoją broń w kieszeń zaraz po tym jak ją zabezpieczył (co mimo wszystko było dość ciężkie w stalowych rękawicach). Ogarnął wzrokiem 'pole bitwy' i z niekrytym żalem musiał stwierdzić o zakończeniu większości walk na ulicy.
Pomoc dziewczynie się jednak nie skończyła na tym, że oddał wraz z kompanem kilka strzałów. Zapytać można czemu.
Ano sytuacja była dość złożona. Gabriel miał w pamięci zdarzenie z ponad roku- atak na szpital w którym pochwycono trzech łowców, a jemu akurat udało się uciec... I właśnie przez to miał bardzo dużo problemów z Marcusem, który uznał to za akt porzucenia łowców i kłócił się z Gabrielem przy każdej możliwej okazji. Stąd też kolejny akt 'dobroci' wobec nieznajomej łowczyni.
Wielkolud ruszył szybkim krokiem w stronę dziewczyny, która bezinteresownie pomogła mu przy walce z jakimś podrzędnym wampirem krwi D... I nie robił tego z dobroci serca, a jedynie po to, ażeby nie miał potem pierdolenia o porzucaniu towarzyszy.
-Bierz sobie wampira, ja biorę dziewczynę
Rzekł w momencie w którym mijał łowcę, który miał czelność wejść mu pod celownik, ale nie zamierzał się nawet zatrzymywać. Po prostu zebrał nieprzytomną dziewczynę z ziemi, zebrał jej broń i poszedł w stronę z której przyszedł.
Dołączył do niego oczywiście jego przyboczny, któremu nakazał ruszyć w dalszą drogę ku miastu i szukać walki, albo pomóc rannym z inkwizycji. Chyba walki wszędzie jeszcze się nie zakończyły... a może i zakończyły? Jutro będzie trzeba liczyć ofiary.
Kiedy już Gabriel zszedł z głównej ulicy zadzwonił po Kaidana, który niedługo później podjechał i zabrał Garrucha wraz z ranną dziewczyną. Gdzie pojadą? Zostawią dziewczynę pod oświatą pod opieką medyków, a sami wrócą do zamku w górach.
I koniec widowiska.
[zt+Midori]
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Hrabia Pelethites Nie Wrz 17, 2017 8:54 pm

Peluś nadal wczuty w superbohatera prześledził faceta, całe jego życie ale nic mu to nie powiedziało. Nie był wstanie „wydedukować” pod kim ten koleś pracował, a bardzo by chciał. Jutrzejsza noc byłaby wtedy bardzo owocna w pokonywanie zorganizowanej mafii Yokohamy.
Nie miał tego szczęścia i po prostu najadł się bezużytecznych wspomnień.
Tak więc wrócił i oglądał bajki zafukany i obrażony na świat. Przynajmniej nie robił problemów, bo na magicznym komputerku pojawiły się nowe odcinki, albo oglądał je tak dawno że zapomniał i miał ubaw od śmierdzących i wyglądających koszmarnie po codziennych podróżach po kanałach stóp, po same nieumyte i śmierdzące pachy.

Jack nie tyle był dobry co sprytny. Czasem można pomylić, ale cóż, lepiej w sumie że wszyscy byli przekonani że nie stanowi zagrożenia. Nie miał zamiaru do nich strzelać, mógł i przy okazji zrobić komuś dziurę w brzuchu wielkości puszki koli, ale to by było niepotrzebne.
Co prawda kusiło aby „przez przypadek” nacisnąć na cyngiel albo zawołać Pelego. Stali tam jak kaczki, a różnice w refleksie i ogólnej sprawności byłyby wystarczające aby ich wykończyć.
No ale skoro już ustawił się z Grzegorzem, że będzie pomagać to wolał utrzymywać dobre stosunki z ich kółkiem i może potem podrzucić im jakąś świnię czy coś.
No, ale teraz miał Mateia na głowie – gnojek wyglądał na ciężkiego, a ta metalowa ręka raczej nie pomoże przerzucić go sobie na bary i ponieść. Widział tylko, że na twarzy chłopaka rysowała się duma i agresja, trochę niepotrzebne ale mile widziane. No i nadal będzie wisiał mu przysługę, jeśli chłopak był wychowywany przez jakiekolwiek wampiry to pewnie wdzięczność za ratowanie życia było jednak głęboko zakorzenione w jego moralności.
Za to słowa Gabriela sprawiły, że zaśmiał się trochę głupkowato i teatralnie. Typ zgrywał ważniaka i to prawie takiego jakby był czymś więcej niż śmiertelną kupą mięsa i pożywką.
- A co byś powiedział na to, że ja dam ci jego metalową rękę a ty mi dasz tę półżywą cosplayerkę? – Spytał równie głupio co on stwierdził. Zwłaszcza, że Jacek bardzo chciał tej ręki, bo wyglądała fajnie i może jak Matei umrze to da radę ją wyszabrować.
Najbardziej zabolało go to, że stanęli do niego tyłem. Przypomniał sobie piękne czasy strzelania w potylicę i zakopywania zwłok w rowach. Trochę mu ich brakowało, no ale słowo się rzekło.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę że jesteś w mieście. Odwalacie dobrą robotę, czy coś… - Rzucił jeszcze i pomachał im podchodząc do trupa i łapiąc basztarda Pelego za mechaniczną łapę.
Targał go za sobą po ziemi do samochodu i otworzył bagażnik wrzucając go tam, aby nie przeszkadzał i Pele nie zjadł go z nudów.
Chwilę potem podszedł do drzwi od strony Akiego i wyciągnął go za wszarz. W końcu na coś miał się przydać tak więc wrzucił go na Mateia do bagażnika i zamknął ich tam razem.
Akihito jak zwykle nawet nie protestował, bo nie miało to sensu. Po cichu poinformował Jacka o tym, że Pele grzecznie ogląda bajki i nie robił problemów. Cóż, były to bardzo słodkie ostatnie słowa.
Jackie uznał, że pasażerowi może być smutno tam samemu z jednym trupem, więc zebrał z ulicy te zwłoki, które wydawały się być ciepłe i niepozbawione krwi, a potem też wrzucił je do bagażnika tworząc kupkę ciał na ciałach. Dobrze, że ich Pelemobil miał sporo miejsca i raczej da radę ogarnąć wszystko, z resztą jak zwłoki już się obkurczą to i problemu zbytnio nie będzie aby znalazł dla siebie miejsce albo dwa.
Potem wsiadł jako kierowca, ściszył muzykę puszczając przez nie jakiś smooth jazz i odjechali w stronę wschodzącego słońca zbierając całą czwórkę do najskrytszej ze skryjówek jaką mogli tylko mieć superbohaterowie.

[Pele Team & Mateuszek out!]
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Paź 01, 2017 9:31 am

Stukot ma to do siebie, że nie działa zbyt racjonalnie. Wiedział o zagrażającej mu śmierci, to i tak brnął dalej we własne opętanie żądzą wyrządzenia krzywdy człowiekowi. Korzystał z mocy do końca, czując pod sobą jak uparty łowca walczy o przetrwanie. Nic przyjemnego gdy obce ciało próbuje przebić się przez ubranie, przez skórę i wyniszczyć tkanki od środka.
- Larwy jedzą truchło. Ludzie są pokarmem.
Syknął, wlepiając przy tym szaleńczy wzrok w walczącego o ostatnie próby oddechu człowieka. Chociaż powoli sam wampir czuł jak moc zaczyna słabnąć. Ostatnie wywiercenia spotęgował do maksimum co by utrudnić łowcy dalszy dostęp do tlenu oraz zadać jak najwięcej nieprzyjemnych ran.
W pewnym czasie moc ustąpiła, a ciało Stukota zaczęło się przeistaczać na zakapturzoną, nieco wykrzywioną postać. Acz dłonie od razu chwyciły gardła łowcy, wbijając kościste place.
- Ciebie też chcą zjeść larwy.
Następny syk dobiegający z pod tych zaciśniętych zębisk. Jeśli Bozia pozwoli, Strach zbliży twarz do zamaskowanego lica Navena. Wymusi wręcz na sobie użycie Wizji. Nie ma nic chyba gorszego gdy ma się widok białej twarzy z wyłupiastymi ślepiami pozbawionych tęczówek. Dwa, okrągłe białka porażały widokiem. Stukot już zaprzestał uśmiechów, usta wyrażały niechęć. Palce nadal nie chciały ustąpić i wciąż dusiły umęczonego łowcę. Nie ma właściwie nic lepszego od bezcelowej walki, mającej jedynie na celu pozbawienia życia walczącego heroicznego mściciela ludzkości.

* Próba użycia wizji - jeśli Naven zostanie złapany, opiszę atak w następnym poście.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Naven Windwalker Nie Paź 01, 2017 10:57 pm

Niech ten koszmar się w końcu skończy, wyrzuty adrenaliny do jego organizmu pozwalały mu przetrwać jednak jeśli to zwierze nie odpuści to może po prostu Navena udusić. Lata w który służył w jednostkach specjalnych i ilość kul jakie przebiły się przez jego ciało dawały mu jakby taką odporność na te wiercenia się w jego skórę. Najgorsze co się może mu stać to moment w którym adrenalina zejdzie i poczuje ten cały cholerny ból.
To coś co się na niego uwzięło strasznie dużo gadało, o robakach jakiś larwach w dupie z tym bo nadszedł moment kiedy realnie było juz czuć jak to wszystko odpuszcza ale Naven świadomy tego, że jego wróg będzie chciał kontynuować zabawę nie tracił czujności i w momencie kiedy luzował uścisk stworzył wokół nich bańkę spowalniającą czas co nie koniecznie mógł zauważyć Stukot. Pod kombinezonem zaświecił się tylko jego tatuaż a Naven poczuł jak wszystko wokół nich zwolniło, fajną sprawą tej mocy jest to że wróg nie wie do momentu ruchu Naven-a że ona działa.
Trzymał się kurczowo do momentu aż Stukot wyskoczył do niego z rękami z zamiarem uduszenia go cóż, ale kontrolujący swój organizm stary specjals wiedział jak działać w sytuacji kiedy to zwykły człowiek padłby i zaczął łykać powietrze. Odskoczył w momencie gdy widział powolne łapanie za jego szyję. Wyuczone mięsnie odruchowo złapały za Colta który był w kaburze, złapał za rękojeść i oddał 4 strzały w klatkę piersiową plus 3 strzały w środek kaptura. Na koniec tego strzelania było widać tylko jak zamek zostaje w tylnym położeniu a kule o kalibrze 0.45ACP penetrują ciało tego żmija. Jeśli by nawet przeżył to nie bez powodu Amerykańscy żołnierze w IIWŚ kochali konstrukcję Colta. Ten nabój miał jedną zajebistą właściwość niż popularne 9mm parabellum. Moc obalającą. Nikt żywy nie ugnie się pod impetem tego pocisku, w 9mm pocisk przebija skórę i wychodzi nie powodując upadku jednak 0.45 to inna bajka. Jeśli ten wampirek przeżyje to będzie miał cholernie ciężkie lądowanie.

*użyty artefakt spowolnienie czasu.
Naven Windwalker

Naven Windwalker
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Blizny, tatuaże, czerwone oczy.
Zawód : Wolny szczelec
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Gdzieś zniknął jego obserwator.
Magia : Aktywny kamuflaż, Kontrola Trajektorii Lotu Pocisku


https://vampireknight.forumpl.net/t935-naven-windwalker#9120 https://vampireknight.forumpl.net/t937-naven

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Grigorij Wto Paź 03, 2017 12:11 pm

Zostało ich już tylko dwóch. Stukostrach oraz Naven. Wampir dotkliwie zranił łowcę wwiercając się w jego ciało tuż przed zakończeniem działania swojej mocy. Istota nocy przybrała bardziej namacalną formę jawiąc się jako zakapturzony jegomość o sardonicznym uśmiechu. To co stało się potem było wręcz kuriozalne. Stukostrach nie zamierzał czekać na ruch człowieka i wyciągnął ku niemu swe dłonie chcąc zarazem złapać go w pułapkę wizji śmierci. Dość paskudna zabawa. Jednakże nie miał pojęcia o tym, że Naven posiadał swoisty artefakt i jak dotąd nie miał okazji by go użyć. Samo włączenie magicznej mocy tatuażu nie było kłopotliwe. W końcu Windwalker był doświadczonym żołnierzem i łowcą. Jednakże to właśnie jego świetne wyszkolenie sprawiło, że popełnił błąd. Gdy wampirze palce zbliżały się powoli do jego szyi ten odruchowo odskoczył przez adrenalinę nie pamiętając o tym jak dotkliwych obrażeń doznał. Gdy to zrobił przekroczył próg bólu, którego przechodzić nie powinien. Nie to jednak było najgorsze bo nad samym odczuciem mógł spróbować zapanować. Jednakże uszkodzone tkanki zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Człowiek sięgnął wprawdzie po broń, lecz upadł w trakcie drugiego wystrzału potem wypuszczając kolejne z zamiarem trafienia w przeciwnika. Ponieważ nie na ładne oczy został strzelcem wyborowym udało mu się choć trafienia nie były tak czyste. Jeden pocisk utkwił w klatce piersiowej, lecz kula uderzyła daleko od serca. Reszta, prócz dwóch pudeł, poszła w korpus. Siła obalająca broni była nie mała co sprawiło, że Stukostrach wzorem Navena upadł lądując na samej krawędzi dachu. Ból nawiedził także i jego ciało.


Naven: Przeszarżowałeś. Nagły zryw nie był najlepszym pomysłem, szczególnie w przypadku spowolnionego przez artefakt przeciwnika. Ból utrudnia Ci teraz skupienie, w dodatku niezwykle trudno będzie Ci wstać samodzielnie lub chodzić. Ręce drżą, ale trafiłeś łacha. Tracisz krew.
Użyty artefakt:
Tatuaż: 1/1 post użycia, 0/4 posty przerwy*


Stukostrach: Zaczęło się tak pięknie i niepozornie. Wprawdzie człowiek ten miał ogromna wolę przetrwania, ale niewiele mu to dało gdy zacząłeś dziurawić jego ciało. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Dosłownie! Tym samy nagle jakby Cię zamroczyło. Widziałeś, jakby na przyśpieszonej kasecie wideo jak łowca momentalnie odskakuje wyciągając broń i przewraca się strzelajac do Ciebie. Kilka ruchów zajmujących z 6-7 sekund jemu zajęło zaledwie sekundę. Nie miałeś czasu rozmyślać nad zdarzeniem gdyż większość pocisków trafiło w Twoje ciało pomijając tak ważkie dla egzystencji wampira organy jak serce czy mózg. Gorzej, że ból sugerował nie tylko niezgorsze obrażenia, ale też i specjalne pociski antywampirze. W dodatku wylądowałeś na krawędzi dachu o zaledwie włos od upadku. Czujesz jak ciało zaczyna się zsuwać i możesz zaraz rozpocząć lot na dół.
Zapoznałeś się bliżej z 5 pociskami antywampirzymi, z czego 3 utkwiły w ciele.
Użyta moc:
Płynność - 4/4 posty działania. 0/4 posty odpoczynku.


* W karcie postaci nie widziałem ograniczeń, więc narzuciłem własne. Po evencie powinieneś uściślić z Administracją działanie artefaktu.



Naven -> Stukostrach
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Naven Windwalker Czw Paź 05, 2017 10:43 pm

Skurwysyn, Naven miał to w głowie upadając na ziemię, nie przewidział, że jego próg bólu tak spadł od ostatniego czasu, gruchnął nieziemsko. Poczuł jak cały ból zaczyna go przeszywać, jednak jak to on, choć miał rozmazany obraz przed oczami to widział jak bydle dostaje parę pocisków jednak żaden nie trafił tam gdzie by on chciał, czyli prosto w głowę.
Trzymał dzielnie swojego colta którego miał jeszcze z czasów służby w Afganistanie, byłą to jego de fakto pamiątka po tamtych czasach.
Czuł jak posoka ścieka mu po szyi ale wiedział też jedno, nie zerwał tętnicy szyjnej, bo jakby to zrobił to nawet spowolnienie czasu nie pomogło by mu przeżyć. Choć krwawił nie wpadł w szał bitewny, wręcz odwrotnie, zachował emocje dla siebie, wiedział, że cel trzeba zlikwidować. Sukinsyn nie wiedział, że Nav ma jeden, ukryty as w rękawie.
Jak bardzo się cieszył, że cholerny magazynek od Colta był na jego klacie, drżącą ręką nacisnął palcem przycisk zwalniający magazynek a drgawki których dostał pomogły samoistnie wysunąć pusty mag. Drugą wolną ręką wyciągnął magazynek który miał dodatkowo na klacie dokładnie w kaburze. Po wypadnięciu pustego maga wsadził nabity, nacisnął zwalniacz magazynka i znowu broń była gotowa do akcji. Ten ruch był bardzo sprawny, pamięć mięśniowa, był jakby zaprogramowany do takich sytuacji.
Jedną ręką wycelował prosto w jego paskudny ryj przyglądając się i nie tracąc z oczu jego twarzy. Pociągnął za spust a w tej samej chwili jego ręka znowu się jakby zaświeciła. Użył kontroli trajektorii lotu pocisku. Teraz nie mógł chybić, strzeli na pewno prosto w jego facjatę uśmiercając to coś raz kurwa na zawsze.
Podczas wykonywania czynności załadunkowych miał aktywne radio, wydał tylko krótki komunikat dla drużyny łowców pod blokiem która to miała się przegrupować.
-Dostałem, wymagana natychmiastowa ewakuacja.
Naven Windwalker

Naven Windwalker
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Blizny, tatuaże, czerwone oczy.
Zawód : Wolny szczelec
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Gdzieś zniknął jego obserwator.
Magia : Aktywny kamuflaż, Kontrola Trajektorii Lotu Pocisku


https://vampireknight.forumpl.net/t935-naven-windwalker#9120 https://vampireknight.forumpl.net/t937-naven

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Paź 08, 2017 1:00 pm

Niestety atak się nie powiódł, bo Naven robocop wykonał swój niezawodny ruch. Użył swój zaczarowany artefakt, powodując spowolnienie. Punkt dla człowieka, upadek dla Wampira. Może to i lepiej?

Postrzelony wampir spowodował, że aż wylądował na krawędzi dachu. Nic wielkiego, zwłaszcza gdy Stukot nie obawia się zbytnio wysokości. Tylko te chore pocisku anty wampirze trawiące jego ciało. Splunął krwią, zadrżał i odchylił się w tył. Już dość tej walki, a znowu sitem być nie chciał. Więc z sykiem głośnym samowolnie zleciał z wysokości na sam dół. Zapewne zostanie mocno potłuczony, wszak wysokość była. Ale resztką swoich sił zechce udać się w najczarniejsze zakamarki między blokowe. Nie chciał już walczyć, więc wyraźnie się poddał.
Szkoda zdrowia, a zemsta przyjdzie jeszcze z czasem. Krwawiący, ubolewający oddalał się z miejsca walki. Trochę upodlony, lecz chory umysł szybko odsunie porażkę, dając miejsce szalonym myślom.
Tak w końcu działa umysł wampira.

Jeśli MG pozwoli, to chcę dla wampira -> Z/T
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Grigorij Czw Paź 26, 2017 11:01 am

Jakże filmowo. Pojedynek na dachu przy mrocznym poranku. Potwór kontra człowiek w morderczym starciu walczący o swoje życia. Gdzieś w oddali zaczęły pojawiać się pierwsze promienie Słońca. Zbliżał się poranek. Upadający Naven wciąż z tyłu głowy miał konieczność wyeliminowania zagrożenia jakie stanowił nieznany mu dotąd potworniak. Jego ciało było wręcz zaprogramowane. Nie musiał nawet myśleć o przeładowaniu. Może i dobrze. Wszak myślenie było dość trudne przy takiej dozie bólu. Magazynek nie wszedł tak łatwo jak by chciał. Trudno było opanować drżenie. Mimo to szybko przeładował pistolet i wycelował uruchamiając swą magię. Czy to gwarantowało jednak całkowitą śmierć wampira? Niekoniecznie. Znajdował się on na krawędzi dachu i by rzucić się w przepaść potrzebował znacznie mniej czasu niż łowca przeładowujący broń. Resztki instynktu samozachowawczego nakazywały uciekać. Stukostrach skorzystał z tego gdzie się znalazł i po odkaszlnięciu krwi przeważył ciężarem ciała by spaść. Naven w pół sekundy po tym wystrzelił, a kontrola toru lotu pozwoliła jedynie by pocisk zakręcił lecąc w ślad za spadającym wampirem.

Naven: To nie tak, że próg bólu obniżył się. Po prostu rany były dotkliwe, a Ty ich nie doceniłeś. Ta świadomość jednak przyjdzie z czasem. Z trudnością przeładowałeś magazynek, lecz nie zajęło o długo. Wydałeś w tym czasie komendę, a tuż po przeładowaniu wystrzeliłeś w osuwającego się wampira. Skurwysyn wolał zrzucić się z budynku niż narazić na kolejne pociski. Najwyraźniej moc Twojego artefaktu zrobiła na nim pewne wrażenie. Ponieważ zdążyłeś już przejąć kontrolę nad pociskiem zmieniłeś jego trajektorię by posłać go w ślad za wampirem z nadzieją, że jednak roztrzaska ten łeb. Nieważne jednak. Zginął czy nie nadszedł dla Ciebie czas spokoju. I dobrze. nie wiadomo jak długo byś pociągnął. Nie nastała jednak cisza. Po chwili usłyszałeś alarm samochodowy, który nie miał zamiaru się wyłączyć.

Stukostrach: Przeklęci łowcy i ich dziwaczne niespodzianki. Są tak podobni do zwykłych ludzi. Tak wrażliwi. Zarazem tak odmienni i pełni niespodzianek. Tym razem zaskakująca sztuczka jaką Cię uraczono zadecydowała o znacznym przechyleniu szali zwycięstwa na twą niekorzyść. Wybrałeś zatem ucieczkę. Lepsze połamane kości niż przeszyte serce bądź mózg. Gdy zsuwałeś się z dachu usłyszałeś wystrzał. Zaraz potem, jeszcze w locie, poczułeś jak zimny metal zatapia się w Twojej czaszce. Nie trafił w mózg. Po prostu uderzył w bok ciemienia pozostając w Twojej głowie. Boli jednak niesłychanie i w dodatku wprawiło Cię to w ruch wirowy. Upadłeś na samochód niszcząc dach i szyby. Kawałki szkła powbijały się w Twoje ciało, ale... paradoksalnie miękka blacha złagodziła upadek. Z dwojga złego lepsza była blaszana klatka samochodu niż beton. Ból był nieznośny. Jednak w skołatanym umyśle szaleńca wciąż jarzyła się jedna myśl przyćmiewająca wszystko inne. Uciec. Skryć się. Tak też uczyniłeś. Nie byłeś w stanie chodzić ponieważ spektakularność Twojej ucieczki okupiona była karkołomnym upadkiem. Pełzłeś więc korzystając z obolałych rąk i zdrowej nogi szukając cienia, a następnie ukrycia.



Tak oto ta część eventu się kończy. Stukostrach uciekł choć okupił swą walkę rozległymi obrażeniami. Naven zostanie zabrany przez oddział, któremu kazał się przegrupować.

Dziękuję wszystkim za udział i przepraszam za opóźnienia. nie były do końca zależne ode mnie, jednakże czuję się winny bo wszak ja event prowadziłem. Mam nadzieję, że nagrody osłodzą Wam cierpkość oczekiwania.


NAGRODY

Garruch: Cieszysz się pełnią zdrowia. Dostajesz też 85pkt.

Midori: Dotkliwie poobijana, wybity nadgarstek z ubytkiem krwi, jednakże już zajęto się Tobą w Oświacie, a więc jesteś w dobrych rękach. 15pkt + Magia Pieczętowania Obszaru zostaje podniesiona na poziom zaawansowany.

Naven: Masz oba jajka. Poza tym nie jest tak kolorowo. Jesteś poobijany i masz ubytki w tkance w okolicach pachwin co utrudnia chodzenie oraz gwałtowne ruchy rękoma. Ponadto straciłeś niemało krwi. Bywało lepiej, ale raczej się wyliżesz.  Dostajesz 40pkt + 5% do Wytrzymałości

Matei: Znasz już zapach z jamy ustnej kostuchy. Dyszy Ci już nawet nie w kark, a wręcz w twarz. Z drugiej strony Jack się tobą zaopiekował choć kto wie czy zgon nie byłby lepszą opcją. Twoja klatka piersiowa to niemal pusta klatka z jednym mięśniem w postaci postrzępionego serca. W dodatku brakuje Ci krwi, nie tylko jako pożywienia. Dostajesz 40pkt + 5% do wytrzymałości

Nikkari: Cieszysz się względnym zdrowiem. Dostajesz 30 pkt.

Phelethites: Zarówno Ty jak i Jack specjalnie nie ucierpieliście. Ot w Twoim przypadku jesteś nieco poobijany przez fale akustyczne, ale nie jest to coś z czym wampirza regeneracja sobie nie poradzi. Dostajesz 40pkt. + 10 pkt za prowadzenie NPC + bonus, który otrzymasz fabularnie gdy będę miał zarówno chwilę jak i wolnego Vlada. Za udział w evencie po stronie łowców.

Stukostrach: Twoje ciało nigdy nie było tak nie stałe bez użycia mocy. Złamane dwa żebra i jedna noga. Odma płucna. Kilka ran postrzałowych, z czego najgroźniejsza to kula z pociskiem antywampirzym co utkwiła w czaszce. Ktoś musi ją usunąć operacyjnie, inaczej mogą być powikłania. Dostajesz 35pkt + 3% do Wytrzymałości i 3% do Siły.



KONIEC EVENTU
Jeśli ktoś nie odszedł ani nie uciekł otrzymuje z / t
(punkty już rozdane)
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Mistrz Gry Sro Cze 10, 2020 2:55 pm

Wolny Temat

Wszyscy obecni w temacie dali zt. Zachęcamy do pisania.
Mistrz Gry

Mistrz Gry
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Ludzka A


Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 6 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach