Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia.

Go down

Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia. Empty Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia.

Pisanie by Ethan Wto Maj 13, 2014 2:58 pm

- Z pomidorkiem czy bez?! - zawołał głośno z kuchni, choć, oczywiście przecież nie musiał. Nawet gdyby wyszeptał to pytanie Vivien z pewnością by go usłyszała. Zwłaszcza odkąd jest w ciąży - wtedy nawet burknięcie sobie czegoś pod nosem na jej temat było jak wymierzenie sobie samemu kary śmierci. Chryste panie, czasami miał wrażenie, iż ta kobieta czyta mu w myślach!
Robił jej teraz sałatkę, dietetyczną, coby nie utraciła figury (już i tak bardzo zaokrąglonej w jego mniemaniu) gdy już urodzi ich córeczkę. Oczywiście dziewiąty miesiąc ciąży to najlepszy moment na odchudzanie się, jakżeby inaczej. Ale kto zrozumie kobietę, którą rządzą hormony bardziej niż w czasie okresu? No cóż, na pewno nie on, i pozostało mu tylko przystać na jej horrendalne udziwnienia.
Znajdowali się w ich rezydencji we Włoszech. Lubił to miejsce i sądził, że spędzenie ostatniego miesiąca ciąży akurat tu dobrze jej zrobi. Z pewnością lepiej niż we Francji, gdzie wszyscy łazili za nią jak ogon, wypytując o samopoczucie, o to czy czuje kopniaczki (gdyby mogli to nie odrywaliby rąk od jej brzucha), oraz o to, czemu jeszcze nie urodziła (ale to siódmy miesiąc był!). Nic nie mówiła, ale wiedział, że jest mu wdzięczna za przyjazd tu. Chociaż może wdzięczna to zbyt mocne słowo - ostatnio bywała bardzo nerwowa i raczej już zapomniał jak brzmi ''dziękuję'' z jej ust. Trudno, co zrobić, takie uroki ciąży...
Taaa...
Zależnie od jej odpowiedzi przyniósł gotową sałatkę (prawie nauczył się gotować) do salonu, gdzie leżała na kanapie przykryta kocykiem i oglądała chyba jakieś romansidło. Nie wiedział, wolał się nie zagłębiać w te brazylijskie telenowele, ale oczywiście udawał że bardzo się wciągnął. Opanował nawet do perfekcji minę zombie, którą zazwyczaj prezentują gospodynie domowe wpatrujące się w Eduardo zdradzającego Messerittę. Nawet nauczył się wyłączać w takiej sytuacji i rozmyślać o chodzących, szczęśliwych pluszaczkach, których umysły nigdy nie skalały twarz zastanawiającego się Belmondo, który wygląda wtedy jak srający kot na pustyni. I oczywiście umiał też już rozmawiać z nią na ten temat - z racji tego, że wszystkie te seriale są praktycznie o tym samym, to nie miał z tym żadnego problemu.
- Czy masz ochotę jeszcze na coś? - zapytał na wszelki wypadek, by nie narazić się na kolejną kłótnię. No chyba że zirytuje ją to pytanie, bo to powinna być oczywista oczywistość że ma ochotę na śliwki w zalewie śledziowej!
I tak źle i tak niedobrze.


Ostatnio zmieniony przez Ethan dnia Pon Maj 16, 2016 10:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia. Empty Re: Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia.

Pisanie by Vivien Wto Maj 13, 2014 11:04 pm

- Z! I ogórkiem konserwowym! I dołóż do tego majonez! I musztardę! Albo nie... Miałam się odchudzać. Majonez jest kaloryczny, więc może jogurt naturalny... ETH, CZY JA JESTEM GRUBA?! - zawyła z rezygnacją, niemal zalewając się łzami. Aby nie pokusić się kolejny raz o zawołanie, aby Eth dodał do tego wszystkiego jeszcze gałkę lodów śmietankowych, przełączyła oglądany właśnie kanał o gotowaniu (a przygotowywali właśnie ciasto czekoladowe z bitą śmietaną!) na bardziej motywujący do działania. Z zaciętą miną obserwowała więc trening fitness, prowadzony przez czarnoskórą, dobrze wyglądającą kobietę, wyobrażając sobie, że sama się na nim znajduje i z równym zapałem co prowadząca skacze z nogi na nogę, wykonując następnie pompki i różne, dziwne wymachy rąk i nóg.
- Eth, czy od samego patrzenia da się schudnąć? Da się, prawda, prawda?! - wiedziała doskonale, że jej pytanie było całkowitym absurdem, jednakże teraz, w okresie ciąży, wszystko wydawało jej się bardziej... możliwe. Dziwne, nigdy tak nie miała, aż do tego przełomowego momentu, gdy zaczęła nosić pod sercem ich córkę. Chciała więcej, a jednocześnie mniej, nie chciała, ale jednak podświadomie chciała, zaś zdania i zachcianki zmieniała średnio z minuty na minutę, co stało się jej prawdziwą plagą. Nie zdawała sobie sprawy jak bardzo irytuje tym Ethana, zresztą nie tylko jego, a wszystkich dookoła w promieniu kilometra! Tak bardzo wszystko ją denerwowało, a każdy błąd, nieważne czy swój bądź czyjś, przeżywała podwójnie, albo zaczynając wrzeszczeć jak opętana albo zalewając się łzami. Ze skrajności w skrajność, niemniej nie potrafiła nic na to poradzić. Tak, miewała (czasami) przebłyski zdrowego rozsądku, podczas którego dochodziły do niej jej własne, absurdalne czyny i słowa. Biła się wówczas w pierś za własną głupotę i... znowu zalewała łzami, jeszcze rzewniejszymi niż podczas zwykłych sprzeczek. Choć uwielbiała okres ciąży, szczególnie ze względu na to, że Ethan był wówczas dla niej tak niewyobrażalnie kochany i uczynny jak nigdy!, to również pragnęła jak najszybszego rozwiązania, aby nie truć mu już więcej głowy swoimi zachciankami i humorkami. Wbrew pozorom i jej zaczynały one ciążyć... Przez ten ciągły płacz i złości wydawało jej się, że spuchły jej oczy i nabawiła się zmarszczek!
Wciągnęła głośno powietrze nosem, a jej i tak duże oczy, powiększyły się nagle do rozmiarów pięciozłotówek.
- ETH! Ja chcę ćwiczyć! Mogę zacząć ćwiczyć? Ponoć ruch dla kobiety w ciąży jest wskazany, dużo o tym czytałam, naprawdę! - upiła łyk zielonej herbaty, patrząc na wchodzącego do salonu wampira. Na dobrą sprawę mogła mieć gdzieś zdanie swego męża i zrobić po swojemu, jednak doskonale wiedziała, że ten naprawdę martwi się o jej zdrowie, kondycję i samopoczucie, dlatego wolała zawsze zapytać czy genialne pomysły wampirzycy w jej obecnym stanie mają rację bytu. Odstawiła kubek powoli na ławę, wyciągając ręce po zamówioną wcześniej sałatkę. Podłubała w niej widelcem, marszcząc nos w delikatnym niezadowoleniu.
- Nie ma grzanek... - mruknęła niby do siebie, choć już po chwili i tak wzięła pierwszy kęs do ust, nie oczekując dziś, że Ethan doniesie jej brakujący produkt. Odłożyła miseczkę na bok i znów wyciągnęła ręce w stronę wampira, uśmiechając się radośnie.
- Przytul! - zawołała, to zginając to prostując szybko smukłe palce. Och, włączył jej się nagle tryb niedopieszczenia i "brakującej" miłości, co również się zdarzało. Co prawda zdecydowanie rzadziej niż fochy i płacze, ale tak też bywało. Gdy więc tylko Eth (niechybnie!) ją przytulił, wtuliła się w niego mocno, uważając przy tym na okazały już brzuch, przymykając z zadowoleniem oczy.
- Kocham cię. - mruknęła niczym rasowy kot. Choć nie mówiła ostatnimi czasy za często tych prostych słów, jak "proszę", "dziękuję" czy "przepraszam", tak Ethan mógł być pewny, że te wyznanie było jak najbardziej szczere. Słodko, prawda? Nie na długo! Po dłuższej chwili, Vivien odsunęła się ostrożnie od męża, patrząc na niego z powagą.
- Ale na pewno pokój dla Elyse jest już gotowy? I właściwie dlaczego nie mogę go zobaczyć? Ja chcę! Nie wytrzymam już, nooo! - miauknęła, ciągnąć delikatnie za materiał koszuli wampira na klatce piersiowej. Fakt, Szlachetny już od jakiegoś czasu nie pozwalał(!) jej wchodzić do jednego z pokoi w ich rezydencji we Włoszech, tłumacząc, że będzie to wspaniała niespodzianka z okazji narodzin ich pierwszego dziecka. A jak każdy chyba już wie, wampirzyca nie potrafiła czekać na niespodzianki dłużej niż... godzinę, dlatego co rusz napominała o tym wampirowi, wprost nie mogąc się doczekać ujrzenia pięknie urządzonego pokoiku, który idealizowała do granic możliwości w swoich marzeniach.
Całą sielankę popsuł jej jednak niespodziewany skurcz. Automatycznie złapała się za brzuch z dość nietęgą miną, czekając cierpliwie aż minie. Było jeszcze stanowczo za wcześnie na poród, co najmniej o jakieś parę dni, dlatego nie przejęła się tym małym incydentem za bardzo. Przeminie.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia. Empty Re: Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia.

Pisanie by Ethan Pon Maj 16, 2016 10:29 pm

- Nie, OCZYWIŚCIE, że nie! - zawołał, dla pewności słowo "oczywiście" podkreślając do GRANIC możliwości.
Kurcze, była. Ale to normalne przecież! Właściwie nawet wolał ją zaokrągloną tu i ówdzie, ale przecież jej tego nie powie! Choćby miał to być najwspanialszy komplement świata ("dziołcha, masz fajną dupę" - z soczystym klepnięciem w tężę) to i tak niechybnie Vivien zalałaby się łzami z szybkością Dżessiki wyciągającej rękę po 500+. Także ten... pozostawi ten temat na bardzo później. Do czasu aż całkowicie schudnie i będzie mógł wtedy zaryzykować stwierdzeniem, że mogłaby się zaokrąglić nieco. Choć - czy to na pewno bezpieczne? Czy nawet po 20stu latach byłoby to wciąż stąpanie po kruchym lodzie? Chyba jednak definitywnie porzuci ten temat. Aż łezka się w oku kręci. Miał teraz za co konkretnie złapać (gdyby mu pozwalała...) i zwyczajnie taka mu się podobała. Ale cóż, nie wytłumaczysz.
Zwłaszcza ciężarnej.
Usiadł obok niej na kanapie, kątem oka zauważając co ogląda. No nie, znowu?! I wszystko od nowa... w dłoniach trzymał wciąż miskę, nie proponując jej samemu. Nie ryzykował tym, że się rozmyśliła.
- Tłumaczyłem ci, że nie... przynajmniej jeszcze wczoraj tak było - westchnął. GŁOŚNO. I baaaaaardzo ostentacyjnie. Mało brakowało do tego, żeby Vivien zaczęła wynachiwać nogami i rękami na leżąco. Oczywiście był na to gotowy, gdyby musiał gwałtownie się uchylić przed ciosem zdesperowanej jeszczeniematki. Jego życie od tych ponad 8 miesięcy to ciągłe pasmo niespodzianek. Na nudę nie narzekał!
Nie no, poważnie?! Ciążyły jej JEJ WŁASNE humorki? Olaboga, co za koszmar! Lecę normalnie lotem śmigłowym jej współczuć! Normalnie zasuwam, że hej! Widać już mnie? Nie? No właśnie. To on przeżywał wszystkie ataki paniki, uspokajał rozhisteryzowaną macicę, wycierał łzy z oczu i pot z czoła (swojego...). Ostatnio głęboko kontemplował nad tym czy nie podać jej jakiejś narkozy. Na ten ostatni miesiąc, wiecie. Im mniej stresu tym lepiej, prawda? Wszystko dla jej dobra przecież. Dbałby o nią. Zabierał na wycieczki. Wprawdzie dookoła domu, ale przecież to chęci się liczą! Prawda? Zaraz, zaraz, gdzie on schował te zastrzyki...?
- Jasne. Mamy duży teren wokół domu. Możesz się przejść kochanie - poklepał ją po głowie. Tak, tak, niech się przewietrzy. Może się zmęczy i zaśnie. Chociaż znając życie rozmyśli się przy zakładaniu buta, i jeszcze rozpłacze, że nie wzięła ulubionych tenisówek, a w tych nie wyjdzie bo ją jeszcze ktoś zobaczy. A poza tym te mają granatową podeszwę, a nie czarną, a czarny przecież wyszczupla.
Odetchnął z ulgą gdy wzięła sałatkę. Dzięki bogu. Już się bał, że będzie musiał robić coś innego. Ostatnio dwa razy się rozmyślała. Raz kiedy już wstawiał ciasto do piekarnika, a drugi raz gdy zamawiał pizzę. No naprawdę, Ethan nie należał do wyrozumiałych osób. Nigdy. Czasem już wychodził z siebie i stawał obok, starając się to maskować. Wychodziło mu to, fakt, ale serio - modlił się, by ich córka zechciała już wyjść. No nawet kilka dni przed terminem sprawiłoby mu niesamowitą radość. To wszakże kilka dni udręki mniej. Z tej ulgi zignorował nawet wzmiankę o braku grzanek. A niech ma.
Przytulił ją, gdy tego zażądała. Objął ramieniem i pogłaskał po głowie. Wiedział, że jej samej jest z tym ciężko, ale jemu było nieporównywalnie ciężej. Czasem chyba wolał sam być w ciąży. Jezu, o ile prościej by było! Tylko że to trochę niestety nierealne.
- Wiem - odpowiedział wzdychając na jej wyznanie miłości. Ucałował czubek rudej głowy. Złość nieco mu minęła. Ale nie na długo...
- Jest gotowy. Rozmawialiśmy już o tym. I wczoraj i przedwczoraj również, pamiętasz? - zaczynał żałować chęci zrobienia jej niespodzianki. Naprawdę! Mógł ją tam po prostu zaprowadzić i zamknąć. Spokojnie, tylko na jedną noc, więc bez obaw. Miałaby czas wszystko obejrzeć. To też dla jej dobra!
Szybko zarejestrował to, że złapała się za brzuch. Zmarszczył brwi. Coś mu nie pasowało. Dotknął brzucha Vivien i przejechał po nim dłonią. Aura Elyse była niespokojna. Bardziej niż zwykle, przy nerwowych reakcjach wampirzycy. Wstał i poszedł do pokoju, którego nie udostępniał żonie. Przygotował tam wszelakie sprzęty potrzebne do odebrania porodu i zwyczajnie nie chciał jej nimi stresować. Co z pewnością by się stało. Otworzył drzwi kluczykiem, na chwilę zniknął w środku, a potem wyszedł z urządzeniem na kółkach.
- Połóż się na prawym boku i odsłoń brzuch - zarządził. Spokojnie, nie miała się czym martwić. Było to KTG - urządzenie słuchające i rejestrujące bicie serca dziecka, oraz skurcze macicy. Wyczuwa skurcze właściwe (nie Braxtona-Hicksa). Kiedy to uczyniła wziął elastyczne pasy, przepasał nimi ją, posmarował żelem ginekologicznym dwie elektrody i przyłożył je na brzuch - jedną na wysokości pępka, gdzie uchwycił bicie serca, a drugą na wysokości spojenia. Przytwierdził je wiążąc pasy, a wtedy wyraźnie mogła usłyszeć bicie serca, które brzmiało nieco jak w wodzie. Uruchomił rejestrowanie i maszyna powoli zaczęła wyrysowywać pomiary na papierze wysuwającym się leniwie z podajnika. I tak ostatnio planował zacząć już to kontrolować. Ciężarne jeżdżą co tydzień w ostatnim miesiącu, a pod koniec i po terminie nawet codziennie. Nie ma się niczym niepokoić, serio.
Do czasu aż spojrzał na papier wypluwany równomiernie przez KTG.
- Cholera...
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia. Empty Re: Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia.

Pisanie by Vivien Wto Maj 17, 2016 12:45 am

- I tak kłamiesz, ale to kochane, że zaprzeczasz! - odkrzyknęła mu, wycierając kąciki oczu z łez, kiedy tylko się pojawiły. No cóż, to prawda, iż ciężarnej nie przetłumaczysz, że mimo wszystko wygląda dobrze. I tak uzna, że kłamiesz. Tak przynajmniej sądziła Vivien, która przyzwyczajona do modelingowych standardów (chociaż i tak nie była przeraźliwie chuda jak większość modelek) rozpaczała, kiedy spoglądała na siebie w lustrze. Wszystko było w niej za wielkie! Paradoks leżał jednak w tym, że dla normalnego człowieka o zdrowym podejściu do życia, wyglądałaby... całkiem przyzwoicie, jak większość kobiet. Nie była wielka jak czterodrzwiowa szafa, potrafiła zmieścić się w drzwiach, a jej jedynymi miejscami, które były trochę nadprogramowo większe, to piersi i tyłek, czyli coś, co facetom podoba się najbardziej. Oczywiście pomijając ogromny brzuch, ale nie wynikał on przecież z przejedzenia! Chociaż... Ostatnimi czasy jadła naprawdę za dwóch - nieprawdopodobne ilości krwi, aby wzmocnić swój organizm i dziecko, oraz ludzkie jedzenie, bo po prostu jej smakowało. "To i owo" mogło się więc zatrzymać w jej ciele tam, gdzie nie powinno, a gdzie cieszyło Ethana. Ale bądźmy szczerzy - kobieta ZAWSZE I WSZĘDZIE będzie uważać, że jest za gruba, nie ważne czy jest w ciąży czy nie. No powiedz, moja droga, czy nie mam racji?!
Już-już chciała coś odpowiedzieć na następne słowa męża, lecz powstrzymała się, kiedy tylko usłyszała te wymowne westchnięcie. Nadęła niezadowolona poliki, prawie jak chomik, i skrzyżowała ręce na piersiach, wgapiając uparcie w skaczącą trenerkę fitness. No cholera no, ale ONA CHCIAŁA I JUŻ! Słyszeliście przecież o niedawnym przypadku trenerki, która przez cały okres ciąży nie zrezygnowała z niemal katorżniczych treningów, a praktycznie od razu po porodzie powróciła do formy, prawda? Nie? To jak przeglądacie pudelka?! Vivien wiedziała takie rzeczy! Właściwie, wiedziała o wszystkich mniej lub bardziej ważnych informacjach, gdyż w ostatnim trymestrze większość czasu spędzała w domu, zabijając nudę przed laptopem. Nie chciała się przemęczać ani stresować pracą, a na dodatek takie rozwiązanie zaproponował jej sam Ethan, którego po paru marudzeniach w końcu usłuchała. Siedziała więc w domu, od czasu do czasu wychodząc na spacery - zawsze z eskortą czy to w postaci męża, czy lokaja. Nadal była niesamowicie podekscytowana faktem, że Szlachetny tak się o nią troszczył. Przecież wymuszenie od niego jakichkolwiek ciepłych uczuć zawsze graniczyło niemal z cudem! A teraz? Wychodziło to od niego prawie samo z siebie! Wykorzystywała więc nieco tę sytuację (nie mogła powiedzieć, że nie), aby na dłużej zapamiętać ten piękny okres. Może właśnie dlatego paręnaście lat później zaczął uciekać od niej i rodzinnych obowiązków? Cóż, póki co, nie poruszajmy tej nieprzyjemnej kwestii.
No skoro nie mogła ćwiczyć to chociaż pozwoliłby jej sobie to zrekompensować w postaci czarnych, wyszczuplających podeszwach butów, nie?! Przynajmniej nogę będzie mieć smuklejszą! Albo chociaż piętę. Ewentualnie palec. Mały.
Podniosła raptownie głowę, kiedy odpowiedział na jej wyznanie miłości krótkim, bezpłciowym "wiem". Zmierzyła męża spojrzeniem na pograniczu złości i niezadowolenia, zaciskając na chwilę usta w wąską linię.
- Ej, odpowiedziałbyś tym samym! Ja tu jestem taka miła i wyrozumiała dla ciebie [HOHOHO, autorka się uśmiała], a ty odpowiadasz tylko "wiem"... Bawisz się w Hana Solo czy co? - dialog żywcem wyjęty z Gwiezdnych Wojen, doprawdy! I, kurde, naprawdę była wspaniałomyślna! Przecież nie wybrzydziła sałatki, nie zażądała przyniesienia grzanek ani nawet upieczenia ciasta ze śliwkami i czekoladą, na które nabrała nagle ochoty. A MOGŁABY! Miała w końcu do tego pełnoprawne pozwolenie! Mruknęła coś pod nosem na wspomnienie o rozmowie o pokoiku Elyse, miętoląc rąbek koca, którym była do połowy przykryta.
- Nie sposób nie zapamiętać twojego kategorycznego tonu: NIE, NIE MOŻESZ GO ZOBACZYĆ, BO TO NIESPODZIANKA. - sparodiowała ostatnie słowa na Ethanową modłę, formując usta w smutną podkówkę. Nie jej wina, że natury nie mogła oszukać! Uwielbiała niespodzianki, jednocześnie nienawidząc czekania na nie, a przynajmniej wtedy, kiedy o nich wiedziała. Chyba najlepszym sposobem było nic jej nie mówić i postawić ją przed pokojem w odpowiednim czasie. Ale cóż, na to było już stanowczo za późno.
Obserwowała Etha uważnie, kiedy dotknął jej brzucha, próbując wychwycić chociażby najmniejszą zmianę emocji na jego twarzy. Odprowadziła go wzrokiem do tajemniczego pokoju, do którego nie miała wstępu (i z czym, o dziwo!, się pogodziła) i przywitała nim, kiedy wrócił z aparaturą na kółkach, którą podsunął pod samą kanapę. Otworzyła szeroko oczy, nieco zaniepokojona tą nagłą powagą ze strony męża, jednak bez zbędnych protestów położyła się na boku, podciągając koszulkę pod same piersi i zsuwając nieznacznie dresowe spodnie. W telewizji właśnie spalano boczki w dokładnie tej samej pozycji. Cóż za wyczucie.
Leżała nieruchomo, wpatrując uparcie w szklany ekran, aby niepotrzebnie się nie denerwować, jednak kiedy usłyszała przekleństwo Ethana, szybko powróciła do niego wzrokiem.
- Eth, co się dzieje? - zdążyła jeszcze spytać nim kolejny skurcz wstrząsnął nią silną falą. Jęknęła głośno, znów łapiąc się za brzuch i zaciskając zęby. "Cholera" to zdecydowanie za mało... Na usta Vivien cisnęło się o wiele gorsze przekleństwo, którego niechybnie za niedługo wypowie najwięcej razy w ciągu całego swojego życia!
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia. Empty Re: Kontemplacje na temat bycia czy nie bycia.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach