Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Gość Sob Sie 25, 2018 11:59 pm

- Niedługo robię kolację. Mam nadzieję, że macie ochotę na kanapki z jajkiem.
Miły głos kobiety rozbrzmiał w kuchni, informując tym samym siedzącego męża przy stole. Właśnie pił kawę i przeglądał dzisiejszą gazetę. Przez obecną pracę czasami nie miał nawet czasu porządnie się wyspać, a co dopiero zatopić się w lekturze lokalnej gazety. Przez myśl nie mogło przejść, że ten miły nadchodzący wieczór ma się zakończyć dla nich tragedią. A jajka z bułką nigdy nie zostaną do końca przyrządzone.
- Wampiry nie przestają atakować. Posłuchaj. Kolejna ofiara znaleziona w opuszczonym szpitalu. Pisze, że nie było śladów krwi, a na szyi widoczne rany szarpane. Jak widać są co raz bardziej brutalne i nie zamierzają poprzestać na grzecznym piciu krwi. Mordują i atakują jak im się żywnie podoba.
Niezadowolony mężczyzna krzywił się na samą myśl. Będąc łowcą aż gotował się w środku, bowiem nie zawsze może zjawić się wszędzie na czas aby ocalić czyjeś życie. Te krwiożercze bestie mają w nosie wampirzy kodeks i robią co chcą, nie bacząc na późniejsze konsekwencje. Kobieta jedynie westchnęła, nie komentując. Zajęta parzeniem herbaty, nie mogła teraz wyrzucić stworzonego obrazu w głowie. Jaki horror musiał spotkać tą biedną ofiarę.
- Na tym świecie nigdy nie będzie normalnie, póki te plugawe pijawki istnieją. Same problemy z nimi.
Dokończy, składając i odkładając gazetę na bok. Już wystarczająco się naczytał, pora więc wrócić do swojego życia. Miał kogo chronić. Urocza żona, prawie już dorosły syn. To są jego oczka w głowie, niemniej inni też muszą być pod jego ochroną. Praca łowcy tego wymaga.
Kobieta w pewnym momencie odwróciła się do mężczyzny swojego życia, posyłając mu pocieszający uśmiech. Poza tym musiał pomóc jej w przyrządzeniu kolacji, więc jeszcze szerszy wyszczerz.
- Kochanie czy mógłbyś…
Nagle przerwie, gdyż z pod jej nóg wyskoczył sopel. Długi, karmelowy wbił się w jej udo, przeszywając je na wylot. Jak? Kiedy? Łowca wstał od razu, sięgając po broń, którą zawsze starał się nosić przy przytroczonego paska przy nodze. Przeraźliwy krzyk kobiety rozrywał prawie bębenki w uszach. Wykrwawiała się. Nie mogła nawet pozbyć się tego czegoś z ciała, bo wyrastało z podłogi. Jak to w ogóle się stało? Dopiero teraz Łowca zauważył kałużę sięgającą w stronę lekko uchylonych drzwi od kuchni. Wiadomo, że doszło do włamania.
- Skurwielu!
Zawoła, odbezpieczając broń. Pospiesznie podejdzie do żony, chcąc jakoś jej pomóc. Wyłamanie sopla? Odstrzał? Starał się ją uspokajać, głaszcząc ramię. Musi zawiadomić służby, karetkę. Nie zdąży, bowiem już intruz zjawił się u progu drzwi. Wyszczerzony stwór z prawie rekinimi zębiskami. Wzrok szaleńca nie odrywał się od upatrzonych sobie ofiar, ba i jednym z nich była łowcą. Człowiek od razu wymierzył w stronę wampira… I znowu krzyk, tym razem męski… Sopel przebił lędźwie łowcy, przez co ten upuścił broń.
- Co za widok… Gdybym miał aparat, zrobiłbym wam zdjęcie. Kochające się małżeństwo, mające zginąć razem! Może złapiecie się za ręce?
Podły chichot wyrwał się z gardzieli Kurosza, który to wszedł do kuchni, zamykając za sobą drzwi. Dopiero teraz zaczął się horror mieszkańców. Ostry nóż kuchenny najpierw został wbity w przeponę łowcy, kolejne dźgnięcie było pod żebrami, centralnie na środku i pociągnięcie ku dołowi. Krew trysnęła, a cała breja jelitowa upadła z mlaśnięciem na podłogę, Kobieta aż mówić nie mogła, wszak strach odebrał mowę. Mąż ginął na jej oczach, a ona nie mogła nic zrobić. Trzymała się jedynie krwawiącej rany, chcąc upaść. I nawet to było utrudnione. Szalony Stwór zlizał z ekscytacją krew z ostrza noża by wreszcie i dziewką się zająć. Zatopione w sam środek krtani, przez co ta zaczęła się dusić. Chwytała się rękoma za nadgarstek wampira, ale nic z tego. I ona padła.
Teraz obydwoje leżeli. On we własnych flakach, ona bez głowy. Odcięta głowa wylądowała na stoliku, obok kanapek mających posłużyć za wieczorny posiłek. Sam wampir oburącz sięgnie po parujące jeszcze wnętrzności. Przystawi do swojej twarzy, aby zaciągnąć się mocnym, metalicznym i mięsnym zapachem. Obliże je odruchowo, zatapiając się niebawem kłami w jakąś część. Szybkie opamiętanie, nagłe oderwanie i rzucenie flaków na blat kuchennej szafki. Dostojna wątroba obok kubka z herbatą i warto dodać, że Wampir i jej skosztował. Brudna łapa we krwi pozostawiła czerwone ślady na białej porcelanie. Zresztą on i tak już upaćkany - elegancki strój - jakby wybierał się na wykwintna kolację. Bo jakby nie patrzeć poniekąd tak było.
Naszykowanie sporego garnka, wrzucenie oderwanej ręki kobiety, stopy od łowcy i wreszcie te ciągnące się trzewia. Brakowało cieszy aby stworzyć wywar. Cóż, podniesienie i tak już umarłego Pogromcy i podcięcie mu garda, by nadstawić nad garnek okazał się całkiem dobrym pomysłem. Krwi jeszcze trochę miał, tętnica sikała niczym lalka z Baby born. Wyciśnie odrobinę też, by niebawem nie wytrzymać i zatopić zębiska w rozciętej szyi. Głód Kurosza potężny zbyt, aby wytrzymać diabelską kuchnię. Właściwie to odrywał kawały mięsa, pałaszując je niczym zdrową, bezglutenową szyneczkę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Sorn Nie Sie 26, 2018 12:27 am

Młody, pewny siebie i buntowniczy nastolatek niebawem miał obchodzić swoje osiemnaste urodziny. Niestety po całkiem niedawnych wydarzeniach Sorn stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Zmuszony do zamordowania własnego brata wcale nie czuł się z tym dobrze. Wciąż śnił mu się z tego powodu koszmary, w których tamten zawsze był oszalałą przez głód krwi bestią. Nie powiedział rodzicom o śmierci brata, który stał się wampirem. Wciąż go szukali.
Na pewno nie chcieliby tego usłyszeć.
Tkwiąc więc w kłamstwie, często udawał że idzie go szukać. Zawsze był zżyty z bliźniakiem, a po jego zamordowaniu odczuwał w sercu głęboką pustkę. Jakby jakaś część na zawsze przepadła wraz z bliźniakiem, którego przecież obiecał chronić. Dlaczego los zmusił go do tak ciężkich sytuacji bez wyboru?
Zauważył jednak też, że stał się silniejszy i wytrzymalszy. Miał jedynie nadzieję, że podczas treningów rodzice tego nie spostrzegą.
Wtedy prawda wyszłaby na jaw.
Urodziny zawsze obchodzili wspólnie, w gronie rodziny. Teraz jednak młodzieniec nawet nie chciał wychodzić z pokoju, do którego od czasu do czasu zaglądał jego wujek, który najwięcej go nauczył i był kimś w rodzaju mentora. Przeczuwał, że coś jest nie tak, ale ani razu o nic nie spytał.
Ten dzień miał być taki jak każdy inny. Po powrocie z treningu, dosyć pospiesznie wszedł do domu.
- Synku, co tak późno? - Zapytała ciemnowłosa kobieta z ciepłym uśmiechem. Sorn spojrzał na nią, a następnie na ojca, który uważnie go obserwował.
- Ćwiczyłem. - Odparł dosyć oschle, ocierając pot z czoła. Był zmęczony, ale musiał dużo trenować. Udał się pod prysznic, włączając ówcześnie głośną muzykę. Ćwiczył zbyt dużo, ale musiał gdzieś wyładowywać energię. Nienawiść do wampirów wzrosła jeszcze bardziej, bo przecież to one zabrały mu brata.
Nie obwiniał siebie za jego śmierć.
Głośna muzyka rozbrzmiewała na cały dom, skutecznie zagłuszczając krzyki jego umierających rodziców.
Kiedy się umył, założył luźne spodenki. Zawsze miał w zwyczaju paradowac w domu półnago. Oczywiście matka zwróci mu uwagę, ale przecież było mu gorąco. Schodząc po schodach wyczuł niezbyt przyjemny zapach. Aż zatkał nos, kierując się w stronę kuchni.
- Mamo, chyba tym razem kolacja ci nie wysz.. - Przerwał, gdy zobaczył jakiegoś obcego typa w kuchni. Kompletnie zdezorientowany, przystanął na klatce schodowej.
Wokoło było tyle krwi, podrywane kawałki ciała i panoszący się sprawca.
Momentalnie zrobiło mu się słabo, jakby nie do końca wierzył w to co widział. Kiedy jego spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Milky, zacisnął zęby, a łzy mimowolnie pojawiły się w oczach. Nie trzeba było być nie wiadomo jakim geniuszem, wiedział, że to wszystko.. to pozostałości jego rodziców.
Nie panował już nad sobą, pochwycił nóż znajdujący się na ziemi, prawdopodobnie opuszczony wcześniej przez rodzicielkę i bez żadnego zastanowienia, rzucił się na sprawcę i zaczął go dźgać. Szybkie, pełne agresji ciosy skierowane były na klatkę piersiową ciemnoskórego.
- ZAJEBIE CIĘ! - Wrzasnął dziko, nie spuszczając z niego morderczego spojrzenia. Zamierzał go powalić, nie przestając zadawać ciosów nożem. Czuł jak jego głowa zaraz miała eksplodować, a narastająca wściekłość dawała mu nienaturalnej siły. Wrzeszczał, jakby wciąż nie mógł uwierzyć w to co się stało. Ostra muzyka wciąż była słyszalna, całe jego półnagie ciało dygotało.
- ZDYCHAJ! - Ryknął prosto w jego twarz. Kilka łez za pewne spadło na twarz pijawki, która z pewnością nie spodziewała się kolejnego mieszkańca. Ale przecież z dzieciakiem nie powinno mu być ciężko, choć w tym amoku trudno było w jakikolwiek sposób zapanować nad sytuacją.
Sorn wykonał mocniejszy zamach, zamierzając wbić nóż w lewe oko wampira.
Sorn

Sorn
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Magia : uśpienie - teleportacja


Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Gość Nie Sie 26, 2018 7:55 am

Przygotowanie dżemu musiało zostać przerwane nagłym wejściem kolejnego mieszkańca domu. Nie słyszał go wcześniej, ba, tylko ta muzyka dochodząca z innej części domu, ale Milky bywa czasami tak roztargniony że nie sprawdził kto się zabawia przy muzyce. A tu proszę, jakiś młodzieniec. Akurat oblizywał zakrwawioną paszczę, zerkając na zszokowanego człowieka. Nic dziwnego. Widok zmasakrowanych ciał własnych rodziców raczej nie należy do codziennych, a tym bardziej upragnionych widoków. Milky przełknął głośno ślinę wymieszaną ze zlizaną krwią.
Uśmiechnie się szeroko, widząc jak osierocony chłopak chwyta po najbliższy nóż i biegnie w jego stronę. Odrzuci ciało zmarłego łowcy na bok, po czym rozłoży ramiona jakby w geście powitania. Pierwszy cios nożem zatopiony tuż obok serca, wystarczyło by wymierzył lepiej i bestii mogłoby nie być. Zez robi swoje. Kolejny cios już nie przyjmie, odepchnie z łatwością chłopaka, a na dokładkę sięgnie po matczyna głowę by rzucić nią w przeciwnika. I znowu lepka substancja zabrudziła skórę oraz wewnętrzną stronę ubrania. Cóż, zwykłe ostrze nie jest w stanie skrzywdzić wampira. Rana niedługo zacznie się regenerować.
- Człowieku! Zobacz jak podziurawiłeś moje ubranie! I jak wrócę do domu? Taki z dziurą? Co powiem moim żyjącym rodzicom?
Kuchnie zaś wypełni wampirzy śmiech. Przecież tak podły żart mający zranić Sorna, poza tym Kurosz i tak przez krew oraz niewielkie kawałki ciał był uwalony. Ubranie nadaje się do wyrzucenia. Niemniej znowu Sorn ruszył do ataku, a Logan nie ruszył się o krok. Powalony wylądował w kałuży krwi niedawnych ofiar, przez co teraz i jego tył wyglądał okropnie. Włosy zlepione, marynarka przesiąknięta robiła się powoli ciężka. No i nieodłączony błysk ostrza towarzyszący w ostatnich chwilach spotkania. Nóż tylko raz przeciął kawałek materiału na ramieniu, zahaczając o skórę i tym razem wampir w mgnieniu oka chwyci nadgarstki śmiałka. Wykręci je boleśnie, zmuszając tym samym do wypuszczenia noża. Szybkie podniesienie się do siadu i nakierowanie rozwartej szczęki na brodę chłopaka. Zatopi głęboko zębiska, nadal wykręcając ręce. Co jak co, oka nie da wydłubać.
Oczywiście jeżeli zadziała chwyt oraz ugryzienie, Milky zrzuci z siebie dzieciaka. Przy podnoszeniu też postara się szybko zabrać nóż.
- Czujesz ten zapach? Właśnie wygotowuje się krew.
Odezwie się, wskazując końcem noża na garnek. Kuchnie zalewał smród gotujących się wnętrzności, dla zwykłego zjadacza chleba taka woń mogła przyprawić o mdłości. Kurosz oczywiście zapach ubóstwiał, wszak nie raz gotował ludzi. Nie atakował póki co dorastającego łowcy, niech nadal napawa się żądzą zemsty za śmierć rodziców, Milky chętnie popatrzy na jego wykrzywioną twarz w obrzydzeniu oraz złości.
- A miałem nie łamać Kodeksu.
Westchnie sam do siebie, ściskając mocniej palce na rękojeści noża. Co tym razem wymyśli Sorn? Nadal będzie się rzucać z pięściami na o wiele silniejszego od siebie przeciwnika? I jeszcze typek miał czelność śmiać się mu w twarz, mimo niedawnej wyrządzonej, niesprawiedliwej tragedii.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Sorn Nie Sie 26, 2018 7:30 pm

Pierwsze uderzenie w głowie było w momencie, gdy zobaczył zakrwawionego wampira we farku.
Drugie, gdy spostrzegł ilość krwi należącej do jego rodziców.
Trzecie, gdy sięgnął po nóż i rzucił się na dużo silniejszego wampira w szale.
A potem cisza, jakby pusta omiotła jego umysł. Działał jak zwierze, nie potrafiąc nawet w sensowne zdania skleić kilka słów. Już nie wiedział czy jest mu tak gorąco czy była to też wina duchoty w powietrzu, która niosła za sobą zapach ludzkiego mięsa. W momencie kiedy ciemnoskóry rozchylił ramiona jakby miał go zaraz pochwycić zapaliło mu czerwoną lampkę w umyśle. Wampir z którym miał do czynienia nie był przeciętniakiem, jeden zły ruch i zginie.
Dźgnięcie, tuż obok serca. Dlaczego spudłował? Warknął jak jakieś pisko, któremu została odebrana kość.
Odepchnięty, nie pozwolił opuścić noża. Gdy się odwrócił, o jego nagi tors uderzyła matczyna głowa, na którą spojrzał z przerażeniem. Słowa Milky w tle sprawiły, że wykonał odruch wymiotny. Smród był nie do zniesienia.
- Nie wrócisz. - Syknął, przez zaciśnięte zęby i patrząc na niego dwukolorowymi, pełnymi odrazy oczyma. Nawet za cenę swojego życia zamierzał zranić pijawkę, wiadomo bowiem iż jedno z nich musi paść by drugie mogło żyć dalej.
Kolejny raz rzucił się w szale na Kurosza, przecinając skrawek jego ubrania. Wampirzysko było jednak znacznie szybsze i pochwyciło go za nadgarstki, sprawiając iż wypuścił nóż. Jego jedyną broń.
Panika.
Nie dość, że znajdował się w mało wygodnej pozycji, to jeszcze Milky się podniósł. Sorn charczał jak jakieś dzikie zwierzę, brakowało jedynie piany z ust. Oddychał ciężko, próbując oswobodzić ręce z żelaznego uścisku. W momencie kiedy pijawka rozwarła szczęki, wiedział że nie może dać się ugryźć. Poruszył głową, a tamten ugryzł go w szczękę.
Ryknął, rzucając się na wszystkie strony.
Odrzucony, spojrzał jedynie jak ten kopie nóż. Pełne nienawiści oczy znowu skierowały się w stronę wampira.
- ZAMKNIJ RYJ! - Wrzasnął, pospiesznie wstając. Krew zaczęła brudzić jego klatkę piersiową i szyję, aż na moment go na nowo zemdliło. Zakręcił się niepewnie, pochylając się do przodu.
- Zdechniesz. - Wycedził przez zaciśnięte zęby, jednak nie atakował wroga. Wszakże miał nóż i z łatwością mógł nadziać dorastającego łowcę.
Szybki obrót i sięgnięcie do półki przy drzwiach. A co tam było? Sławna maczeta, którą w przyszłości Milky będzie miał zaszczyt poczuć na skórze. Zacisnął na niej dwie ręce i zaczął powolnie zmniejszać między nimi odległość, aż nagle zamierzał spróbować coś, czego od niedawna się uczył. Zniknie z pola widzenia wampira niczym czarodziej i znajdzie się tuż za jego plecami. Nie czekał, wykonując zamach na jego kark ostrą maczetą. Dodatkowo zamierzał go później kopnąć w dupe.
Czy się uda?
Sorn

Sorn
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Magia : uśpienie - teleportacja


Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Gość Pon Sie 27, 2018 6:56 pm

Człowiek nie miał szans z wampirem. Za młody, zbyt małe doświadczenie na walkę z wampirem o wysokiej randze. Czysta krew to nie przelewki, poza tym Milky w pełni sił. Sorn odczuwał złość, przemawiała przez niego żądza zemsty i niezbyt ogarniał to, co się działo dookoła niego. Spory smród mógł powodować mdłości, wszak żołądek ma brawo nie być przyzwyczajony. Chyba, że było inaczej.
- Skąd taka pewność? Przecież ty już przegrałeś. Twoi rodzice nie żyją, nie ocaliłeś ich!
Zawoła uśmiechnięty od ucha do ucha, prezentując ostre jak brzytwa zębiska. Mimo zadanej rany, która powoli zaczynała zasklepiać się, nadal stał i był gotowy do niby potyczki. Bardziej traktował ją jak przepychankę, niż walkę na śmierć oraz życie. No, dla Sorna było to coś poważnego. Widząc jego agresywne zachowanie, niezbyt przemyślane ruchy. Atakował na oślep, a Milky wykorzystywał to.
Ataki nożem bez powodzenia, tylko drasnął stwora który to szybko pochwycił, wyprostował grzbiet i wbił zębiska w żuchwę młodzika. Polała się krew, rozszedł się ból i już odsunął od siebie wroga. Ten skołowany, zachwiał się a wtedy wampir wykorzystał moment na pozbieranie się z podłogi.
- Wielki błąd, że mnie lekceważysz.
Trochę pysk skrzywi, przecież młodzik powinien uciekać a nie podejmować się dalszej walki i tak już nic nie zdziała, a zgrywanie bohatera czasami jest nieopłacalne. Milky znowu ruszył, kiedy chłopak dostał się po maczetę. Istniejąca już „kałuża” karmelu dostała się pod nogi chłopaka, jak ten otwierał szafkę. Mógł poczuć jak jego stopy, później łydki aż wreszcie kolana okleja coś w rodzaju lodu, a kiedy podniesie wzrok ujrzy koło siebie wampira i jego pięść. Wymierzona ku twarzy miała ogłuszyć nieco chłopaka, tak by nie robił już zbędnych ruchów. A wtedy Kurosz przytrzyma go przy blacie szafki, dociskając do niego jego głowę. Dodatkowo wbijał szpony w nagą, niezarośniętą skórę. I jeżeli młodzik nie wymyśli nic, poczuje potworny ból jakby właśnie ktoś wyrywał na żywca wszystkie jego zęby. Jeden po drugim, bez znieczulenia. Nie mógł widzieć, skoro jego wola była „wyciągana” z tyłu jego czaszki. Miała ona wygląd, przypominający kruche, blado żółte ciasto. Brutalny akt wyciągania i pożerania, wszak Logan pochyli się do wyciągniętego tworu, otoczy długim, lepkim jęzorem i wreszcie zatopi zębiska. Zacznie zjadać „wolę” młodego łowcy, a ten może tylko odczuć jak jego siły opadają, jak umysł staje się bardziej podatny na sugestie. Traci chęci do działań. A im więcej zjadał Milky, tym gorzej dla pogromcy. Skupienie na jedzeniu, przełykaniu i przeżuwaniu. Smak tak potężnej, pragnącej wolności siły dopieszczał podniebienie popieprzonego Smakosza. Nie raz, nie dwa wbijał się łapczywiej, chłonąc więcej i więcej. Ból nie ustąpi, a Kurosz dopnie swego jeśli pożre do końca.
A to jeszcze nie koniec.

Użycie mocy: karmel – 1/3
Użycie mocy: Kruchej woli – 1 pożarcie (Wróg czuje się gorzej, nie jest już w stanie wymusić ataku i wie że coś się dzieje.) Jeśli się powiedzie Posłuszeństwo u wroga trwa 3 posty.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Sorn Pon Sie 27, 2018 10:16 pm

Oczywiście, że nie miał. Obecna sytuacja jednak zamydliła oczy dorastającemu łowcy, który nie widział niczego innego prócz chęci zamordowania wampira. Nawet nie oszacował czy ma jakiekolwiek z nim szanse. Po prostu działał, a później za to zapłaci.
Przekrwione, pełne nienawiści oczy nie odrywały się od pijawki, która zamordowała jego rodziców. Nie był na to gotowy, nikt nie jest.
- Zamknij ryj! - Warknął, nie mogąc znieść już dłużej tego wrednego i podłego uśmieszku przeciwnika. Z czego on się tak szczycił? Że zniszczył życie łowcy poprzez odebranie rodziców? Jak można być aż tak zepsutym?
W młodym Sebie aż się gotowało od środka. Wściekłość, szał i brak zdrowego rozsądku nakazały mu zaatakować. Nieważne, że został ugryziony. Jak to się mówi, do wesla się zagoi!
Ale zawahał się poprzez smród roznoszący się po kuchni i wtedy Milky też wstał. Źle, że go lekceważył? W chwili obecnej Sorn niewiele rzeczy rejestrował, w końcu parę minut temu jego rodzice zostali przerobieni na żarcie.
Kto po czymś takim zachowywałby się normalnie?
- Nie odzywaj się do mnie. - Syknie, nie mając żadnej ochoty na wymienienie z kim jakichkolwiek zdań. Już nawet mało co go obchodziła wizja własnej śmierci, przecież został praktycznie sam jak palec. Co niby miał dalej robić?
Wiedział, że nie powróci do normalności.
Szybko pochwycił maczetę, ale wtedy tez poczuł jak jego nogi są pokrywane czymś, co uniemożliwia mu poruszanie się. Dodatkowo kiedy tylko podniósł głowę, dostał w ryj od wampira.
Zamąciło mu to umysł, a sam nieco zakołysał. Nie zamierzał jednak czekać i na oślep machał maczetą, choć nie z taką samą siłą jak na początku. Wkurwienie wzrastało, zwłaszcza jak tamten docisnął mu głowę do szafki i znajdował się za nim.
Nagle poczuł przerażający ból, który wstrząsnął jego ciałem. Wrzasnął i choć nie miał pojęcia co tamten robił, bolało jak cholera. Zaczął się wiercić, szarpać i wciąż machać maczetą w stronę tyłów.
Przy dobrej okazji odetnie mu fujare.
- Spierdalaj! - Ryknął, chcąc jakoś wydostać nogi z dziwnych sopli. Unieruchomienie sprawiało, że coraz bardziej zaczynał odczuwać panikę. Niestety był kompletnie bezbronny w przypadku użytej przez wampira mocy.
Machanie maczetą stało się tak ciężkie, że niemal wypuścił ją z rąk. On sam stał się przymulony, a na jego umysł wchodziła dziwna zaćma. Już nawet nie chodziło o sam ból, po prostu trwało to zbyt długo.
Gdzie ten narwany, chcący bić wszystkich Sebix?
Znikał i stawał się warzywkiem, posłusznym pijawce. Przy odrobinie szczęścia, Milky szybko go zabije.
Sorn

Sorn
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Magia : uśpienie - teleportacja


Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Gość Sro Sie 29, 2018 11:33 pm

Tradycyjna nienawiść. Pozbawiony rodziców łowca, nie mający nic do obrony. Nie zdołał nic zrobić aby powstrzymać krwiożerczego potwora przed brutalną zbrodnią. I jeszcze typ miał czelność zostać w domu, zabawiając się kosztem biedaka. Przecież zawsze mógł go zostawić, aby ubolewał nad wielka utratą. Po co jednak? Skoro teraz miał okazję skosztować kolejnej porcji krwi, zwłaszcza gdy młody człowiek smakował wyśmienicie, a gwoli ścisłości jego wola. Marny, łysy łowca myślący, że uda się pokonać bardziej doświadczonego wojownika niż on. Zbyt pyszna bestia się trafiła, aby zgorszyć przegraną z człowiekiem. Poza tym zapewne spotkają się nie raz, Milky już tego dopilnuje. Tak wytworna zabawa nie może być ostatnią.
- To już koniec dzisiejszego spektaklu.
Szepnie, nim dorwie się do jego łba. I wtedy zamach kataną, kiedy wampir zaczął aktywować swoją moc pożerania woli. Poczuł jak ostrze rozcina jego brzuch, o mały włos nie doprowadzając do głębszej rany, flaków na zewnątrz mieć nie chciał. Niemniej nie przerywał pożerania, warknął jedynie wbijając mocniej pazury w ciało, a drugą nadal trzymał kawał „ciasta” pochłaniając. Z rany wydobywała się krew, plamiąc wampirze ciało. Niedobrze. Spory krwotok i jeszcze piekący ból, nie zdołał jednak przerwać konsumpcji, kończąc. Sorn się uspokoił, co oznaczało że wszystko powiodło się zgodnie z planem. Na trochę spokoju, więc dopiero teraz chwyci się za krwawiący brzuch.
- Nie podzielisz losu rodziców. Ale będziesz sobie żyć w świadomości tego, że ich morderca jest nadal na wolności. Może z czasem pozwolę ci abyś wkroczył do świata „Boga” za nimi?
Wyszczerzy zębisk, pochylając się. Plamił krwią teraz i ubranie chłopaka, przecież już się o niego opierał. Drugą rękę pochwyci za głowę młodzika, odchylając ją w tył. Obnażona szyja prezentująca napięte żyły. Oblizał się łakomie, by chwilę po zatopić w niej zębiska. Dopiero teraz zaczął spijać krew dzieciaka, poza tym już wcześniej była upaćkana, wszak ugryzł go wcześniej w brodę.
Sorn słyszał jak Milky przełyka jego krew, jak ją wolno i leniwie pije. Jak pazury wbijają się w jego czaszkę, przy każdym mocniejszym pociągnięciu. Dopiero po dłuższym czasie, odebrania sporej ilości posoki, oderwie się. Głośne westchnięcie, chwilowe zawieszenie. Wypuści dzieciaka, aby opadł bezwładnie na blat. Był przytomny? Tego nie wiedział, ale jedno pewne, moc Kruchej woli działała.
- Zostawić ci obiad z matki na później?
Zarechocze, wycierając usta ręką. Znowu obnaży zębiska w uśmiechu, lecz nie na długo. Rana bolała, więc syknie, odsuwając się na bok. Pora niebawem stąd iść, tylko pragnienie zabrania zawartości garnka była dość spora.

Krucha wola: 1/3 – Sorn nie jest zdolny do ataku, ale jest świadomy tego, co się z nim dzieje. Nic miłego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Sorn Czw Sie 30, 2018 12:09 am

Film byłby świetny, ale to działo się w jego życiu naprawdę. Sorn był całkowicie wstrząśnięty, jakby nie do końca rozumiał to co właśnie się wydarzyło. Jakiś kurwa obcy wampir wbija mu do domu, morduje rodziców i robi z nich zupe.
No co za chory pojeb.
Nadzieja w końcu umiera ostatnia, więc Sorn wciąż wierzył że pokona przeciwnika. Ale nie tym razem, Milky nie był głupi. Miał chorą wizję w głowie i wykonał ją. Łowca znalazł się po prostu w złym miejscu o złym czasie, był zbyt słaby aby w jakikolwiek sposób zatrzymać tę karuzelę.
Ale walczyć zamierzał do samego końca.
- Bo zdechniesz. - Wysyczał, nim dobrał się do jego woli. Jeszcze ostatkiem sił zamachnął się ostrzem, czując jak przejeżdża po ranie wampira. Sapnął, ale wcale nie było lepiej. Dziwak nie wiadomo co robił za jego tyłami, a on zaczynał się czuć coraz gorzej, jakby tracił cząstkę siebie. Wszystko wydawało się sprawiać mu trudność, a nawet utrzymanie na nogach było zbyt ciężkim zadaniem. Przymknął na moment oczy, słuchając co gadzina wypowiada.
- Zabij mnie teraz, bo nie spocznę póki cię nie zajebie. - Wysapał. Dla Kurosza było to fajne przedstawienie i jak widać nie chciał go tak szybko zakańczać. Dlaczego chciał ''oszczędzić'' dzieciaka?
Syknął, gdy ten pochylił się jeszcze bardziej, czuł jak jego brudne cielsko opiera się na nim i plami ubranie. Coś jednak nie pozwalało mu się ruszyć, jakkolwiek go odepchnąć. Jęknął, gdy odchylił jego głowę do tyłu. Nawet już nie wiedział kiedy wygryzł się w jego szyję, ale ostatkiem sił chwycił go za włosy prawą ręką, próbując odciągnąć jego łeb. Niestety na nic, a moment wysysania z niego życia wydawał się trwać wieki. Ledwie kontaktujący chłopak, który stracił olbrzymią ilość krwi, Milky o mały włos go nie zabił.
W sumie to i tak teraz nikt mu nie pomoże. Koniec był pewny.
Wypuszczony z jego objęć, runie na podłogę. Był zbyt słaby, ale jakby jego waleczny duch nie dawał mu spokoju i zaczął się czołgać do wampira, aby pochwycić jego nogę.
- Znaj.. znajde.. cie. - Wysyczał, czując jak wzrok odmawia mu posłuszeństwa, a rechot wampira wydawał się rozbrzmiewać w jego głowie jak piosenka, której nie można przełączyć. Ręce drżały mu niesamowicie, jakby włączyły mu się agonalne drgawki. Czuł każdy napierdalający ból, zwłaszcza w okolicach szyi. Krówka nie był zbyt delikatny.
Spróbuje się dźwignąć na ręce, ale nic z tego. Będąc pewien nadchodzącego końca, jedynie jedną z rąk chwycił się obolałej szyi. Myśli jakby nie jego, wszystko obce i niezrozumiałe. Wewnętrzny strach, którego nie widać.
Czy tak wygląda śmierć?
Sorn

Sorn
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Magia : uśpienie - teleportacja


Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Gość Nie Wrz 02, 2018 5:13 pm

Na dzisiaj był koniec. Milky zrobił swoje – zaplanował napaść, zamordował, najadł się i może wracać. Dodatkowym zdarzeniem było zetknięcie się z dzieciakiem łowców, chociaż i on skończył marnie. Najgorsze jednak jest to, że wampir zamierzał zostawić go przy życiu. Niech się napatrzy na trupów rodziców i zbiera jak najwięcej przypraw w postaci nienawiści oraz pragnienia zemsty. Im bardziej przesiąknięta gniewem wola, tym lepsza w smaku, a Kurosz zdążył już posmakować młodego łowcę. Niech się zatem szykuje na więcej spotkań, wszak na pewno dojdzie do nich nie raz.
- Na tą chwilę to ty zdychasz. Radziłbym ci coś wymyślić, nie wiem ile tak pociągniesz.
Skrzywi usta w uśmiechu, obnażając zębiska. Nie na długo uśmiech zawisł, w końcu pocięty ostrzem czuł ból. Krwawił, więc się wkurzył. Przeklęta łowiecka broń. Zadawała dużo bólu mimo mniejszych ran. Teraz nie tylko wbijał zębiska i pazury w ciało Sorna, ale w swoje poranione cielsko. Musiał drugą łapą tamować krew, chociaż przyzwyczajony do tego typu ran. Ba, nie raz sam siebie rozpruwał aby wydobyć przechowywany przedmiot. Niemniej niezbyt przyjemne uczucie.
- Nie zabiję.
Szybko utnie, a później wiadome – wgryzie się, upijając naprawdę sporo krwi. Przez utratę własnej, szybciej głodował. Rana musi zostać zaleczona, a on musi jakoś wrócić do domu. Dobrze, że miał przy sobie telefon. Ale wracając. Sorn nie odsunął wampira od siebie, póki ten nie dokończył. Wyszarpie kły, obliże ranę z krwi jak i swój zakrwawiony pysk. Również odsunie się, kiedy ten upadnie na podłogę. Tyle krwi, tyle zapachów. Milky uśmiechnie się zaś, podchodząc do gara. Trochę zakręciło się mu w głowie, więc ręką przytrzymywał się brzegu kuchenki. Sztachał się zapachem gotujących nadal zwłok z krwią, chociaż ta nieco już odparowała.
- Znajdziesz, to jest pewne. Zemścisz się za rodziców, może nawet zdołasz odrąbać mi głowę. To byłaby całkiem interesująca śmierć, chociaż nieco przereklamowana. Wolałbym coś bardziej wyszukanego ale wybór oraz pomysł pozostawiam już tobie.
Kątem oka obserwował konającego oraz ledwie kontaktującego chłopaka. Ile on miał w sobie podkładu złości, że jeszcze dychał. Wielka szkoda odbierać życie teraz. Niech gnije w swojej rozpaczy, a Milky tylko poczeka z utęsknieniem na ponowne spotkanie. Nim jednak porzuci go na dłuższy czas, da mu jeszcze większy powód do nienawiści. Zabawa zwłokami bywa ciekawa, ale zabawa umierającym jest jeszcze lepsza. Właściwie nawet mu pomoże. Poniekąd.
- Dlatego nie dam ci umrzeć bo w przyszłości masz mnie zaskoczyć.
Dopowie, sięgając też po chochlę aby nabrać odrobinę „zupy” i spróbować. Smak metaliczny, mdławy ale zjadliwy. Dla Milkiego chleb powszedni, nawet oblizał się, rechocząc jak obłąkany. Dla Sorna widok obrzydliwy, wszak bestia gotowała jego rodziców a teraz radowała się ich smakiem.
Pozostawi wielką łychę w środku, wytrze usta ręką i podejdzie znowu do dzieciaka. Nogą przewróci go na plecy i usiądzie okrakiem na jego brzuchu. Co siedziało w głowie Kurosza… Lepiej nie wiedzieć. Wiadomo tylko tyle, że patrząc na zabrany nóż z podłogi i pewnie trzymany w wampirzej łapie, szykował coś niedobrego.
Pierw pochylił się nad twarzą dzieciaka, patrząc w jego oczy. Ten porażający chłód był aż wyczuwalny w kościach, w trzewiach a wampir radował się tym jak głupi do sera.
- Posmakowałeś mi, więc tym bardziej pomogę ci przetrwać. Powiesz „aaa” jak poproszę?
Przechyli łeb w bok, prostując się. Ostrze noże błysnęło i zatopiło się w ranie w brzuchu. Szarpnie mocniej, garbiąc się przy tym trochę. W końcu zadawał sobie ból, a jeszcze na dodatek wepchnął do środka swoją łapę pogłębiając oraz powiększając dziurę. Teraz własną krew czuł w ustach oraz nadchodzące mdłości, w końcu nic przyjemnego grzebać we własnych trzewiach. Sorn splamiony jeszcze większą ilością krwi, miał dziwaczy pokaz zjebania umysłowego Milkiego. Jak grzebał, szperał i dławił się posoką, zadając sobie niemiłosierny ból. Wreszcie przerwał wydobywając na wierzch kawałek własnego jelita, kurczowo ściskany flak został potraktowany nożem. Odcięty kawałek, szybko wyląduje w ustach Sorna. Jeśli nie otworzy ust, oberwie ciosem w krtań. Wtedy zostanie wręcz zmuszony do schwytania powietrza, a wtedy wampir skorzysta i wepchnie do środka. Zaciśnie mocno jego usta, zatykając tym samym jego nos. Brak powietrza zmusi do przełknięcia kawałka mięcha. Wampirza krew plus ciało, niezła mieszanka odżywcza dla człowieka.
- Potraktuj to… jako… zachętę.
Słaby głos, umęczony. Z powrotem wepchnął flaka do środka, zaciskając mocniej łapę na ranie. Z trudem wstać, stracił sporo krwi ale też nie umrze. Oprze się tyłkiem o brzeg stołu, wyciągnie telefon z kieszeni marynarki i odnajdzie numer sługi. Zakrwawiony ekran nie ułatwiał, dobrze też że miał wgrana aplikację z lokalizacją. W  końcu Milky nie raz robił głupie rzeczy i biedny sługa musiał zbierać go, więc bez dzwonienia czy pisania wiadomości, powiadomi o swojej pozycji. Po zakończonym działaniu, telefon wyląduje z powrotem w kieszeni. Oddech wampira był ciężki, lecz uśmiech z mordy mu nie schodził. Wciąż śmierdziało krwią, śmiercią i zapewne Sorn też skakał z radości, wszak posmakował wampira.
Jednak Kurosze to całkowite zjeby.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Sorn Nie Wrz 02, 2018 8:05 pm

Sorn był nastolatkiem, kiedy w przede dzień swoich urodzin padł ofiarą wampira. Stracił rodziców w bestialski sposób. To już nie była złość, a takie wkurwienie, że Milky powinien się zacząć bać. Czy zdawał sobie sprawę z tego jak puści młodego żywcem to może mieć przesrane?
Tworzenie wroga wśród łowców nie było mądre, ale nie pierwszy raz egoistyczne zachcianki zaślepiają Milkiemu umysł. Sorn może teraz był bezbronny, ale później..
Zemsta zaślepi jego życie.
Lata spędzi na treningach, doskonaleniu się i zaskoczeniu wampira. Bo przecież niczego bardziej nie pragnął niż jego śmierci. To co działo się w głowie łowcy było straszne, ale nic nie mógł zrobić. Jebane nić.
Naprawdę mógł go zabić teraz.
Po wszystkim dźwignął się na ręce, nie chcąc słuchać wampira, który niestety miał rację. To on zdychał, był na przegranej pozycji. Czemu śmierć jest taka bezsensowna z rąk wampira?
Ale tuż przed wgryzieniem się w szyję powiedział, że go nie zabije.
Sorn był zaskoczony, po co miałby go zostawiać przy życiu?
Widział dziwne smugi, Milky spijał z niego krew i miał gdzieś, że było coraz gorzej. Sam ranny, wykrwawiający się brudził tyły Sorna. Obleśnie jeszcze obliże mu szyję, a łowca na wpół przytomnym wzrokiem będzie patrzył, jak tamten kuśtyka w stronę kuchni.
- Na pewno coś wymyślę. - Wychryptał, starając się za wszelką cenę nie stracić przytomności. Choć w głowie mu się nieźle jebało, ze smutkiem i łzami w oczach patrzył jak Milky smakuje zupy z jego rodziców.
Smród sprawił, że znowu zaczęło go skręcać od wewnątrz. Bezradność wyniszczała go z chwili na chwilę, ale to jeszcze nie koniec. Wampir znowu zaczął pełzać w jego stronę, odwracając go na plecy i siadając okrakiem na jego brzuchu. Trzymał w rękach nóż.
Czyżby się rozmyślił i postanowił go zabić?
- Co? - Sapnął, nie rozumiejąc co tamten miał na myśli. Jego czarny ryj był za blisko, a podły śmiech rozbrzmiewał w uszach dzieciaka. Potem zrobił coś, co całkowicie zryło banie łowcy. Milky wbił sobie też nóż w brzuch i zaczął grzebać łapą w otwartej ranie, pogłębiając ją. Krew sikała na wszystkie strony, a Sorn próbował go od siebie odepchnąć. Chory pojeb nie wydawał się jednak zbytnio płakać z tego powodu. Mimo, że wierzgał na jego brzuchu jak rozochocona laska, chłopak nie przestawał go od siebie odpychać. Moment wyciągnięcia swojego jelita sprawił, że aż mu się odbiło wymiocinami.
Miał to zjeść?
- Nie! Ja nie mogę.. - Nie zdołał dokończyć, gdyż tamten wcisnął mu kawałek siebie w usta i zatkał nos. Łzy naleciały mu do oczu i poleciały po bokach głowy, przymknął oczy, nie chcąc za wszelką cenę połknąć kawałka jelita Milkiego.
Ale musiał, nie miał wyboru.
Po wszystkim wampir wstał. Sam był ledwo żywy. Gdyby Sorn miał wystarczająco dużo sił, bez problemu by go zabił. Kiedy Milky zaczął wystukiwać coś w telefon, Sorn dostał dziwnych drgawek. Dziwne, bo przecież miał poczuć się lepiej.
Skąd jednak wampir mógł wiedzieć, że młody nie może mieć do czynienia z krwią wampira? Chłopak szarpnął się i chwycił za gardło. Czuł, jak wszystko w jego wnętrzu skręca się i powoduje tak nieznośny ból, że ledwo go wytrzymuje. Zaczął sobie wkładać palce do ust, próbując wyrzygać część ciała Milkiego. Przy tym stanie, on go zabije.
Zaskczony?
Normalnie należy mu się order za najlepszego ratownika roku.
Jeżeli jednak nic nie zrobi, nie doczeka się zemsty łowcy, bo chłopak się po prostu udusi.
Sorn

Sorn
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Magia : uśpienie - teleportacja


Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Gość Nie Wrz 02, 2018 9:27 pm

Życie umykało tak szybko. Milky wiadomy wszystkiego co uczynił mógł tylko przyglądać się jak Sorn gaśnie. Rodzice zapewne by nie chcieli aby ich syn skończył podobnie jak oni: poćwiartowani, wybebeszen, gotujący się w garnku. O tyle mogli mieć zapewniony spokój tam w Niebie, że chłopak szybko nie zostanie pozbawiony życia. Przynajmniej tak wydawało się wampirowi.
Osuszony z krwi młodzik, ranny i jeszcze potraktowany wampirzą krwią oraz kawałkiem gratisowego jelita. Nie wiedział, że mu to szkodzi. Zapewne postąpiłby inaczej jakby wiedział. A tak? Dobił mu gwóźdź do trumny. Najgorszej.
- No nie mów, że ci nie smakowało.
Wysapie, marszcząc brwi. Prawie się dusił, dławił i jeszcze bardziej zbladł. Milky ruszyłby się ale spora ilość krwi właśnie opuściła jego bebechy. Każdy gwałtowny ruch kosztował go kolejnym ubytkiem, no masz babo placek. Przykre.
- Przełknij to, idioto.
Uśmiechnie się nerwowo, jednak z typem naprawdę było co raz gorzej. Drżał to było pewne. Konwulsje przez wampirzą krew? Przecież ona jest najlepsza dla ludzi, więc jakim cudem? Uczulenie? Może zdąży jakoś ogarnąć młodzika nim przyjedzie sługa aby wezwać karetkę. Milky mógł to uczynić, ale po co? Lepiej się jeszcze pobawić.
Zmusi się do ruchu, charcząc przy tym. Ciężko utrzymać na nogach kiedy ciągle traci się krew, ale trzeba pomóc nowemu koledze.  Przyklęknie przy nim, sięgając po ten nieszczęsny nóż co leżał nieopodal. Miał zamiar teraz rozpruć biednego łowcę, ale tak się nie stanie. Sługa wampira – młody chłopak – zdążył dotrzeć na czas. Musiał być w pobliżu skoro zjawił się tak szybko. Wszedł bez pukania, od razu kierując się za zapachem krwi, wszak był wampirem.
Po wejściu aż musiał nos zatkać. Mimo że przyzwyczajony do widoków, smród zawsze będzie ciężki do zniesienia. Widok Milkiego oraz ledwo żyjącego człowieka wprawił w osłupienie. Chyba odruchowo sięgnął po telefon, dzwoniąc po pogotowie. Natomiast Milky wciąż klęczał przy umierającym, patrząc w milczeniu na przybyłego.
- Może niech pan się lepiej odsunie z tym nożem.
Starał się utrzymać spokojny ton głosu, ale po Milkym wszystkiego można się spodziewać, więc nie był pewny siebie. Mimo potulności Kurosz bywał wyjątkowo nieprzewidywalny. Chore głowy, co poradzić. Ale o dziwo Kurosz posłuchał. Znowu zmuszony podźwignąć swoje ciało, krzywiąc się. Dopiero teraz chłopak zauważył, że i on krwawi. Nieźle.
Podejdzie szybko do łowcy, chcąc jakoś mu pomóc. Chwyt, dwa palce w gardło by zwymiotował. Cokolwiek póki nie było słychać sygnału karetek. Nadjeżdżali. Yuuki (bo tak się nazywa sługa) skieruje wzrok do Milkiego.
- Musimy stąd iść.
Wstanie po czym podejdzie do czysto krwistego i pomoże mu wyjść z mieszkania. Po drodze napotkali ratowników, wskazując im drogę. Zdziwieni też, że z tej dwójki ranny nie chciał pomocy. Cóż, nie mieli wyjścia i szybko udali się do właściwego miejsca. Widok jaki zastali był istną makabrą. Poza udzieleniem pomocy, zadzwonili też na policję. Sama sytuacja była nadzwyczaj chora i nienormalna.
Yuuki pomógł wejść wampirowi do samochodu, a sam szybko czmychnął na miejsce kierowcy. Z piskiem opon ruszył po czym udali się ku apartamentowca w którym obecnie mieszkali. Miał nadzieję, że ten Sorn przeżyje, jakoś nigdy nikomu nie życzył źle lecz też nie mógł swojemu panu zabronić. Po prostu lepiej czasami przymknąć oczy na pewne sprawy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Sorn Czw Wrz 06, 2018 3:14 pm

Chyba rodzice cieszyliby się, że ich syn jednak przeżyje. Nie będzie to łatwy żywot, bo przez jego większą część będzie myślał o tym jak dopaść wampira odpowiedzialnego za to wszystko.. ale jednak wciąż będzie żył. Ale kto chciałby funkcjonować w tak okrutnym i niezrozumiałym świecie? Sorna przy życiu utrzymywała zemsta.
A to nie jest lekarstwo na wszystko.
Zaczął się dusić, bo przecież Milky nie dał mu dojść do słowa. Nie mógł spożywać wampirzej krwi, która wcale mu nie pomagała. Pogarszała tylko jego stan. Zwykła dawka by go nie zabiła, ale w połączeniu z ranami i znacznym ubytkiem krwi.. no cóż, jego życie było jednak zagrożone. Kurosz dziwnie się zachował, chcąc go uratować. Co dla niego znaczył jakiś dzieciak łowców, który w przyszłości może nieść ze sobą same problemy? Jak widać Milky nie oszacował tych konsekwencji jak i Sorn.
Przez to wszystko nie potrafił się nawet odezwać, kiedy wampir do niego mówił. Dusił się i to wcale nie były żarty. Mocniej szarpnął z lewa na prawo, musiał się pozbyć tego co mu dał. Sama myśl, że jakaś częsta Kurosza znajdowała się w jego wnętrzu była obrzydliwa.
Znienawidził go jeszcze bardziej.
Z przerażeniem spojrzał jak krwawiący wampir podchodzi do niego i kuca, chwytając nóż. Naprawdę próbował go w ten sposób uratować? Sorn był pewien, ze chciał ukrócić jego męki. Nagle jednak ktoś wpadł, ale chłopak mało co rejestrował. Jakiś dzieciak zaczął dzwonić po karetkę i wpychać mu palce do buzi.
Zwymiotował.
Dopóki sygnał nie pojawił się przed ich domem,  dwójka przy nim sterczała i pilnowała aby nie umarł. Sorn aż zginął się w pół, a potem patrzył jak odchodzą. Milky zostawiał za sobą szeroki ślad krwi. Nie odrywał z niego na wpół przytomnego spojrzenia, za pewne Kurosz również się odwróci. W końcu to nie było ich ostatnie spotkanie, a jedno z wielu w nadchodzących latach.
Łowca ryknął, skręcając się i też wtedy przyszli ratownicy. Wynieśli go na noszach i zawieźli do szpitala. O całej masakrze było słychać w wiadomościach, jednak wiele rzeczy zatajono. Wszakże nie mogli mówić o ataku wampira.
Wśród oświaty wywołało to niemałe poruszenie. Sam łowca musiał spędzić kilka dni w szpitalu. Cały czas trwał przy nim wujek, nie spuszczając oka z młodzieńca i biorąc go pod swoją opiekę. Wyjechali z Yohohamy.
Mężczyzna nie potrafił się pozbierać. Cały czas obwiniał się za śmierć rodziców, sądząc iż mógł ich uratować. Tak naprawdę sam miał ogromne szczęście, Milky bez problemu mógł go zabić. Sorn nauczył się nowej magii, zajmując się drobnymi polowaniami na oszalałe wampiry w Meksyku. Narwany łowca szkolił się, aby pewnego dnia wrócić d o Yokohamy.
Aby się z kimś rozliczyć.

Retrospekcja zakończona.
Sorn

Sorn
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka A
Magia : uśpienie - teleportacja


Powrót do góry Go down

Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty... Empty Re: Metr flaków, słone łzy i szczypta zemsty...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach