Czarny Delfin?

Go down

Czarny Delfin?   Empty Czarny Delfin?

Pisanie by Joffrey Czw Lis 15, 2018 2:37 pm

Czarny Delfin?   I2P8zoc

To był wyjątkowo mroźny poranek w Rosji. Na ulicach nieco martwego już miasta, przejeżdżała nie wzbudzająca żadnych podejrzeń stara furgonetka. Wzorowy kierowca zatrzymywał się na każdym czerwonym świetle, a także przepuszczał inne pojazdy. Wszystko miało tworzyć pozór normalności, wszakże głośno puszczona muzyka nie była bez powodu. Gdyby tak się odpowiednio przysłuchać, do uszu dotarłyby krzyki i wrzaski ludzi, zamkniętych na tyle wozu. A kto siedział z przodu? Ubrany w czarny dress pumy Joffrey, trzymający za kierownicę, a obok niego siedział Samuru. Co obydwaj Kuroiashita mogli robić akurat w Rosji? Porywanie ludzi nie powinno nikogo zaskoczyć, no chyba że miejskie władze. Zza przyciemnionych szyb ciężko jednak było dostrzec dwa wampiry, a zwłaszcza to co robił jeden z nich.
- Możesz się powstrzymać? - Syknął Emilio, kiedy krew trysnęła na jego ubranie. Chłodny wzrok na bratanka trwał jednak krótko, gdyż musiał skupić się na drodze. Najważniejsze to było wydostanie się z miasta, nie wzbudzając żadnych podejrzeń. Po krótko trwającym odcinku, udało im się przekroczyć bramę. Hagen dodał znacznego gazu i wyprzedził kilka samochodów.
- Może odwiedzimy kogoś z rodzinki? Kto obecnie urzęduje w Rosji? - Zapytał, chwytając w międzyczasie za butelkę wódki. Samura nie powinno zdziwić to, że Joffrey sięgał za alkohol nawet podczas jazdy. Przecież go znał. Spory łyk i nagłe skrzywienie.
- Rosyjska wódka smakuje inaczej, chcesz spróbować? - Sapnął, odkasłując i podając czarnowłosemu pod sam nos. Jeżeli chce to weźmie butelkę, jeżeli nie Emilio z powrotem powróci do picia. I tak minęło kilka minut, po czym Joffrey zrzucił flaszkę pod same nogi.
- Kurwa, psy stoją. - Oznajmił głośno, wlepiając wzrok w dwa wozy i kilku funkcjonariuszy. Dwóch z nich posiadało czworonożne zwierzaki. Dodatkowo jak na nieszczęście, jeden wyciągnął czerwonego lizaka i stanął na drodze. Kurosz zmuszony był do zjechania na pobocze, gdyż ucieczka z takim asortymentem nie wchodziła w grę. Spojrzał zdenerwowany na Samuru.
- Nie wyłaź, jesteś brudny od krwi. Jeżeli ich zaatakuje, to masz mi pomóc. - Powiedział stanowczo, klnąc w myślach dosyć ostro. Jak sprawdzą wóz to mają przechlapane. Z jednej strony był wampirem i nie powinien się o nic martwić, ale Rosja potrafiła być nieobliczalna. Raz się o tym przekonał, drugi nie był mu potrzebny.
Ściągnął bluzę, którą przecież bratanek splamił posoką i wyszedł w krótkim rękawku do policjantów, którzy spojrzeli na niego krzywo.
- Nie jest panu zimno? - Rosyjski nie był ulubionym językiem Hagena, aczkolwiek rozumiał go i znał całkiem dobrze. Wzruszył lekko barkami, uśmiechając się lekko.
- W busie jest gorąco. - Oznajmił, jednak psy zaczęły głośno szczekać i warczeć na wampira. Wyczuwały to, kim był. Mężczyzn to poruszyło, bo jeszcze mocniej zaczęli zaciskać ręce na broni.
- Co Pan przewozi? - Zapytał, podchodząc do tyłu furgonetki. Emilio nie okazywał zdenerwowania, ale niepokoił się. A co, jeśli będzie musiał ją otworzyć?
- Stare meble. - Pierwsza lepsza odpowiedź, ale nie przekonało to Rosjanina. Kilku do nich podeszło, a psy ani na moment się nie uspokoiły.
- Proszę otworzyć. -
- Sądzę, że to nie będzie konieczne.. - Nerwowy śmiech, zwłaszcza gdy udało się usłyszeć czyjś krzyk. Niedługo po tym w bocznym lusterku Samuru mógł coś zobaczyć. Jak Joffrey dostaje pałką po plecach i upada na ziemię, czy powinien mu pomóc? Za późno bo i jego drzwi nagle zostały otworzone i wampir został siłą wyszarpany z furgonetki. Trzech z nich miało ustawione karabiny w jego stronę.
Emilio skinął głową bratankowi na znak, że coś jest nie tak. Po uderzeniu z pałki nie mógł wstać, a przecież wampiryzm dawał mu siłę. Co się działo? Rosjaninie zobaczyli krew na ubraniach Samura, a drugiej pijawce kazali otworzyć bagażnik. Z trudem wstał, sięgając po klucze. Dwóch mężczyzn szło za nim, trzymając broń przy jego plecach. Kurosz nie kombinował, a po prostu otworzył bagażnik. Co mogli ujrzeć policjanci? Kilkunastu przerażonych, zduszonych ze sobą ludzi. Szmaty wepchnięte w usta, związane ręce oraz nogi. Akurat alkohol zaczął działać na Emilio, który lekko się zatoczył. Wtedy jeden mężczyzna spuścił psa, który rzucił się na Joffreya. Upadł, starając się trzymać szczęki bestii z dala od swojego gardła. Gryzł go brutalnie za ubranie, ale Hagen dawał radę i mocnym uderzeniem skierowanym w nos, sprawił, że pies upadł na ziemię. Samuru musiał na to wszystko patrzeć, bodajże jakikolwiek ruch mógł wywołać kilka strzałów w jego klatkę. Na pewno był zaskoczony i wściekły, ale nie trwało to długo bo upadł na ziemię. Silne uderzenie pałką w tył głowy spotkał również Joffreya. Dwa wampiry zostały zabrane, nikt nie wiedział gdzie.
Starszy Kurosz obudził się, a pierwsze co zobaczył to Samuru. Byli skuci, a obok nich siedzieli bodajże żołnierze. Twarze również zakryte maską, jednak swobodnie mogli mówić.
Mimo to Joffry milczał, czekając na koniec trasy. Co się działo? Dokąd ich zabrali? Po długiej podróży, którą spędził w większości na gapieniu się na bratanka, nie wiedział co robić. Czuł.. panikę? Pierwszy raz od tak dawna.
- Wychodzić, pojedynczo. - Warknął żołnierz do Emilia. Po wyjściu Hagen zobaczył jedno, posąg czarnego delfina. Nie był mu obcy.
- Więzienie? - Powiedział Kuroiashita z wielkim zdziwieniem, ale wtedy został pchnięty do przodu. Ex burmistrz również mógł być nieźle zaskoczony, to miejsce im obydwu było obce. Idąc wzdłuż przejścia, do krat z dworu zaczęły przylegać spore grupy mężczyzn.
- Nowe laseczki. - Powiedział jeden z nich, oblizując się. Kurosz bez problemu wyrwałby mu jęzor, jednak na chwilę obecną był równie bezsilny jak zwykły człowiek.
Do Samura również kierowali różne, dziwne komentarze. Chyba pobyt tutaj nie będzie należał do najprostszych.
Wprowadzeni zostali do budynku, w którym kazano im stanąć w rozkroku i się pochylić. Joffrey z niezbyt zadowoloną miną wykonał polecenie. Tak się przeszukiwało więźniów, na szczęście jednak nic przy sobie nie miał. A jak Samuru? Facet, który macał go dosłownie po każdej części ciała najwidoczniej miał z tego wielką radochę. Cokolwiek zostało znalezione, zostało odłożone do tacy.
- Rozebrać się do naga. - Wycharczał stojący z boku komendant. Kurosz przewrócił oczami, ale powolnie zaczął ściągać z siebie ubranie.
Czas na nowe ciuszki i chyba nowy dom.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Czarny Delfin?   Empty Re: Czarny Delfin?

Pisanie by Gość Czw Lis 15, 2018 11:23 pm

Pasażer obok niezbyt ingerował w drogę jaką pokonywał Joffrey. Byleby dostać się do celu i mieć już wyrąbane, wszak męczące było samemu zajmować się przemytem żywego towaru na rzecz nielegalnych prac no i dla wampirzej strawy. Nawet teraz Samur nie oszczędził jednego z ludzi, mianowicie dopadł do  imigranta. Jakiś mały, czarnoskóry dzieciak. Musiał nie tak dawno się narodzić, bo kwiliło, było małe i jego bezzębna morda otwierała się co chwila, zwłaszcza kiedy ex szlachetny trzymał go za nóżkę w górze. Już wiedział, że chciał go przerobić na kebaba i tak też się stało. Przypieczony za użyciem mocy, jeszcze żywy, zawinięty w typowy dla fast fooda naleśnik. Nie ma to jak zatrzymać się na parkingu przy markecie tylko po to aby zakupić potrzebne produkty. Nieważne, że na tyłach wozu przetrzymują ludzi. Upierdliwy Kurosz musiał postawić na swoim.
Ale dzięki temu, Joffrey miał spokój na jakiś czas, a zajęty dawny burmistrz właśnie wgryzał się w miękką część naleśnika akurat tam, gdzie właśnie była głowa.
Krew trysnęła brudząc grafitową koszulę wampira. W przeciwieństwie do wujaszka nie ubierał się jak dres, nawet zerkał co chwila na niego spode łba, pałaszując.
- Nie będzie mi rozkazywać dresiarz w cygańskim dresie.
Odpowie na słowa wampira, zabierając się za kolejny spory kęs. Poza tym furgonetka i tak już śmierdziała krwią oraz śmiercią. Co za różnica jakaś tam nijaka krew murzyna.
Zaklął kiedy Hagen dodał gazu, w końcu szarpnęła wampirem i jeszcze bardziej ujebało mu koszulę.
- Kurwa, Joffrey, uważaj!
Warknie, bo przecież nie można zbezczeszczać afrykańskiego kebaba. I też nie chciał być stratny, co jak co apetyt młodego Kanibala był nader męczący. Wszak nie tylko rysy twarzy odziedziczył po ojcu. Głód również.
- Ciężko powiedzieć kto. Nie utrzymuję zbyt wielkiego kontaktu z rodziną z poza Japonii.
Jakoś bez przejęcia odpowiedział. W końcu Samuru nie należy do osób rodzinnych, ba, myśli tylko o własnym tyłku oraz to, jak wygrzać się na ciepłym stołku mając pod nogami jakieś zgrupowanie. Poniekąd ta wyprawa po niewolników dodawała niewielkiej satysfakcji dla wygórowanego ego Samuru. No i Joffrey wyglądał na zadowolonego, niemniej można też dodać że ex szlachetny poniekąd zaczął go nawet akceptować. A to plus.
- Serio myślisz, że nie piłem ruskiej wódki?
Nim zdziwiony odrzekł, musiał przełknąć. Czy odmówił poczęstunku alkoholem? Oczywiście że nie, po chamsku upił kilka łyków i oddał Kuroszowi obok. Skoro prowadził nie powinien pić, ale jakoś Samur nie kwapił się aby go pouczać. Lepszy kebab.
Psy? No tak. Tutejsza milicja. Kuro pokręcił oczyma, kończąc w trakcie posiłek. Oblizał palce z krwi i obserwował zdenerwowanego wujaszka. Naprawdę bał się ludzi?
- Po takim tonie jakoś już mi się nie chce.
Wzruszył ramionami i rozłożył się na fotelu, zakładając ręce za głowę. Duma wampira nie pozwalała wykonywać rozkazów, nawet od starszych z rodziny. Samur jakoś nie ma w zwyczaju słuchania kogokolwiek. Gówniarz już tak ma.
Kątem oka obserwował jak jeden z milicjantów zaczyna rozmawiać. Nudna, żmudna praca. Zaczepianie kierowców, utrudnianie im życia i w ogóle nie przepadał za prawem. Aczkolwiek w Rosji bywało z nim różnie. Bito nawet bezdomne dzieciaki.
Na czas krótkiego "przeglądu" Samur wyciągnął telefon. Włączenie denerwującej gierki z denerwującym dźwiękiem. Niespecjalnie ingerował w to, co się dzieje na zewnątrz. Dopiero jak zaczęło być gorąco i już nie chodzi o pogodę, ale o sytuację, dopiero poprawił się w fotelu zerkając w lusterko. No tak, już mają kłopoty. Westchnął ciężko, wpychając telefon z powrotem do kieszeni splamionej krwią marynarki.  Naprawdę się pofatygował aby opuścić samochód i skierować się do kotłujących się osobników. Cóż, można było się spodziewać luf broni wycelowanych i w Samuru. Wampir z beznamiętną miną podniósł ręce. Nic dziwnego że ruskie psy były wściekłe, napotkanie zakrwawionych gości i jeszcze porwani ludzie. To już było coś.
- Po co ta agresja? Nie jesteśmy brudasami z Ciapatkowni.
Ruski wampira nie brzmiał źle. Tylko szkoda, że milicja tego nie doceniła i coś wydarła się o milczeniu. A później tylko groźny owczarek, znowu walczący Joffrey i uderzenie w głowę. Witaj ciemności, żegnaj wolności.

Otworzył ślepia będąc w środku pojazdu milicji. Joffrey już miał otwarte oczy i już na pierwszy rzut można było stwierdzić, że jest w niemałym szoku. Natomiast Samuru wiedział co ich czeka. Areszt.
Też nie mówił, do momentu aż nie zatrzymali się. Zmuszeni do opuszczenia samochodu, skierowali się do środka placówki. Nieźle. Nie odwiedzał jeszcze Czarnego delfina jako przestępca. Owszem, odwiedzał tutaj kogoś. Zdarzyło się.
- Mówisz o klawiszach czy po prostu się przedstawiasz?
Burknie do kozaka zza krat, co lubieżnie się oblizywał. Jak można było zapomnieć o dziwnych obyczajach w więzieniach o rygorystycznym nastawieniu do więźniów. Młodszy Kurosz prychnął, krzywiąc się. Nie podobało się mu tutaj, zwłaszcza gdy milicja traktowała ich jak zwykłych  śmieci. Czemu więc nie wymordować ich?
Przyszła pora na gruntowne przeszukanie, dosłownie bo kazano się rozebrać. Pieprzone policyjne procedury wszędzie takie same, ale jak prawo mówi można odmówić.
- Wedle prawa mogę ubiegać się o protestowanie co do naruszenia mojej prywatności. Zostałem i tak już zmacany, a wy zabraliście mi każdą znalezioną rzecz jaką przy sobie miałem.
Szlachetny nie chciał się poniżać. Dla niego pozbycie się ubrania, było naruszeniem dumy i jeszcze bezczelnie wpatrywał się w policjanta, a ten na zadowolonego nie wyglądał. Sięgnął po pałkę zza paska, wymierzając solidny cios w klatkę piersiową wampira. Rozległ się syk który wydał ex polityk. Milicjant podszedł, przystawiając koniec pałki pod głowę Kurosza.
- Słuchaj się, szczeniaku bo inaczej spuścimy ci takie manto, że zaczniesz błagać o szansę poprawy. Macie poważne kłopoty, więc podejdźcie do tego grzecznie.
Nieugięty strażnik i jego gumowa pałka. Samur prychnął, sięgając łapami do guzików koszuli. Aż lepiły się od krwi.
Drugi ze strażników - wysoki, siwiejący mężczyzna o doskonałej posturze typowego policjanta - podejdzie do Joffreya. Przyjrzy się jego osobie, ponagli do ściągnięcia ubrania. Oraz dokładnie przejrzy zabrane dokumenty.
- To jest wasze prawdziwe miano, towarzyszu?
Spyta mężczyzna, przewiercając wzrokiem to jednego, to drugiego. Typowy rusek. Oziębły służbista i zapewne sadysta.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Czarny Delfin?   Empty Re: Czarny Delfin?

Pisanie by Joffrey Pią Lis 16, 2018 11:16 am

Samuru był leniem i wolał się opierdalać niźli pokierować drugiego Kurosza. Jeszcze musiał się zatrzymać na parkingu, bo wielce jaśnie panicz zechciał sobie zrobić kebaba.
- Serio? - Warknął, gdy tamten wyszedł z auta. Zobaczył, że nowa dieta bratanka wcale mu nie służyła. Wydawał się być.. pulchniejszy. Joffreyowi cisnęło się wiele słów na usta, ale jeszcze nie zamierzał ich użyć. Czekał na jego powrót i tym, jak zawija dzieciaka w naleśnika. Emilio nie miał zadowolonej miny, wszakże sam miał małe dzieci. Czy Samuru byłby zdolny skrzywdzić i je?
A potem usłyszał tekst, że jest dresem w cygańskim dresie? Aż się roześmiał.
- Ubieram się odpowiednio do sytuacji modeleczko. - Syknął, patrząc w tylne lusterko. Wtedy też przyspieszył i ex burmistrz ujebał się jeszcze bardziej. No i samego Hagena, który pokręcił głową i parsknął coś pod nosem. Nic już nie odpowiedział na temat rodziny, bo cisnęło mu się co innego na usta. Że w Japonii z kimkolwiek go utrzymuje? Aż się krzywo uśmiechnął, ale było mu poniekąd trochę smutno. Chciał uratować Samura od jego własnej zguby, ale ten prędzej pożre swój język niż weźmie od kogoś pomoc. Nie lubił być dłużny, nikt nie lubi.
Chyba młodszy Kurosz pochodził z Rosji, ale tego to stary już nie pamiętał. Upił i tak zbyt wiele, więc Emilio zmrużył ślepia. Dobrze, że oddał. Potem pojawiły się psy i dopiero wtedy zaczęły się prawdziwe schody. Nawet machnął ręką na jego bezczelne słowa, a czego innego się po nim spodziewać?
Głupi gówniarz.
No i kiedy Samuru miał być czujny, Joffrey dostawał pałka po plecach. Resztę już wszyscy znamy.

Więzień, do którego skierowane były słowa widocznie się oburzył i zacisnął jeszcze mocniej ręce na kratach.
- Dopadnę Cie. - Syknął, odprowadzając go wzrokiem dopóki nie zniknęli w budynku. A tam wcale nie było lepiej, bo niezbyt zadowolony Joffrey był traktowany jak najgorsze gówno. Dlaczego ich nie zabić? Może dlatego, że równie dobrze wśród nich mogli się znajdować łowcy, którzy bez problemu mogliby ich unicestwić?
Skoro Samuru chciał samobójczej misji, musiał iść na nią sam. Emilio miał dla kogo żyć. Kiedy Joffrey ściągał bluzkę, były łowca zaczął się buntować. Strażnicy zaczęli się śmiać, jakby jego słowa wcale nie były brane pod uwagę.
- Myślisz, że masz tutaj jakiekolwiek prawa zwyrodnialcu? - Sapnął jeden z grupki, na co inni pokiwali głowami.
- Porwaliście kilkanaście osób, z czego jedna z nich powiedziała, że zabraliście dziecko. Krew w samochodzie, należy do człowieka. Podejrzewam, że na Waszych ubraniach również. Co z nim zrobiliście? - Komendant mówił ostro. Miał już do czynienia z mordercami, porywaczami, gwałcicielami i kanibalami.
- To moja wina, do wszystkiego zmuszałem brata. On jest niewinny, wypuście go. - Kurosz miał tendencję do nadstawiania karku za rodzinę, szkoda tylko, że na marne bo ani ratowany ani strażnicy nic sobie z tych słów nie robili. Co dostał za swoje słowa? Pałką po karku, na co skrzywił się niemiłosiernie i ugiął. Dlaczego to cholerstwo tak bolało?
- Tak, Joffrey Kuroiashita. - Potwierdził, ściągając spodnie. Największe poniżenie to bycie traktowanym w taki sposób przez ludzi. Tych, których Kurosze mordowali bez opanowania. Od kiedy z myśliwego stali się zwierzyną? Aż Emilio zacisnął szczękę, bo Samuru ociągał się jeszcze bardziej, więc też dostał dwa razy pałką po ciele. Nic przyjemnego.
- Ruchy! - Krzyknął ten stojący przy ex burmistrzu. Jeżeli dalej będzie się ociągał, to mu z chęcią pomoże w rozbieraniu się. Niestety tego Kurosz nie ominie i prędzej czy później będzie nagi. Joffrey już był, na co siwiejący policjant zmierzył go, a inny wręczył ciuchy więzienne. Ubrał je, bo niby co innego miał zrobić. Jeżeli kruczowłosy dalej będzie się stawiał, to dostanie manto o jakim już się dowiedział. Wszyscy tutaj z wielką chęcią zajebaliby Kuroszów bez zastanowienia.
- Do celi z nimi. - Syknął ozięble komendant kiedy już obydwaj mężczyźni będą przebrani. Pochyleni, zostali wyprowadzeni z budynku. Tym razem jednak na ich oczach założono im opaski, aby nie widzieli drogi. Długo to nie trwało, dźwięk krat i wepchnięcie mężczyzn do ciasnej klatki z dwoma pryczami i kiblem na środku. Zdjęcie opasek i masek, po czym odejście strażników. Joffrey uderzył ręką o kratę, był pełen wściekłości.
- Kurwa mać! - Ryknął, zaciskając łapy na zimnych kratach. Miał ochotę powiedzieć do Samura, że to wszystko jego wina. Sam jednak się zgodził i teraz będzie musiał zapłacić. Ale ile czasu? Co gorsza, jakby dowiedział się o tym Barabal.. obydwaj mieliby przerąbane.
- Co robimy? - W końcu skierował wzrok na Samura, który za pewne położy się na łóżku. W przeciwieństwie do wujka zachowywał większy spokój, a może po prostu wszystko trzymał w sobie.
- Spokój tam. - Ryknął strażnik, który usłyszał uderzenie o kraty Emilio. Czerwonooki był jednak coraz bardziej zły i jeszcze raz to zrobił i wtedy niespodziewanie dostał pałką po samych palcach.
- Chuju pierdolony, otwórz kratę i się policzymy! - Chyba Hagen dostał ataku wścieklizny. Co zrobi Samuru? Chyba to na co miał ochotę.
- Więzień w celi numer 9 jest agresywny. - Powiedział strażnik, a czterech z nich pojawiło się tuż za nim. Wszyscy trzymali pałki w rękach i uśmiechali się wesoło.
- Otworzyć kratę i wyprowadzić więźnia. - Samuru jednak mógł poczuć na sobie celownik dwóch karabinów, więc jego ruchy również były śledzone.
Emilio zaczął się szarpać, ale wtedy wyciągnięty na korytarz, zaczął być okładany przez czterech strażników gumowo-stalowymi pałkami. Bolało w cholerę, więc po prostu upadł na podłogę i zasłonił twarz.
Bardzo miły pierwszy dzień w więzieniu.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Czarny Delfin?   Empty Re: Czarny Delfin?

Pisanie by Gość Nie Gru 16, 2018 7:15 pm

Wiadomo. Ruska władza lubiła pokazywać kto rządzi i pastwiła się nad więźniami, którzy to rzekomo zasługiwali na brutalne, a nie inne traktowanie. Ex burmistrz znał z opowieści znajomych, którzy zdołali wyjść, co takiego działo się w środku Delfina. Milicja z psami, bicie i karcenie. Przerażające kary. Zapewne wiedzą też o wampirach, żeby wiedzieć jak się z nimi obchodzić.
- Żebyś się nie zdziwił. Obydwaj mamy prawo do adwokatów, nim dojdzie do procesu. Chyba, że sami łamiecie własne zasady, więc też może grozić wam zawieszenie wykonywania zawodu.
Samur jak zwykle nie widział końca. Chłodny, opanowany głos i wlepianie wzroku w mordę policjanta. ten jednak się śmiał i jak widać nic nie robił sobie ze słów wampira. Nic tylko złapać się za głowę i dać wciągnąć się w gierkę, lecz Samuru uczestnikiem chorych gierek być nie lubił, wszak przeważnie to on nimi kierował, a nie ktoś inny.
- Zabraliśmy na piknik. Ale dzieciak nie umiał się jeszcze posługiwać nożem, więc się pociął. Próbowałem zatamować krwawienie ustami i tak jakoś wyszło.
Wzruszy ramionami, patrząc na pytającego. Tracili na cierpliwości, więc pały szły w ruch. Zmuszony też do ściągnięcia ubrań, aby dokładnie sprawdzić czy wampiry nie są w posiadaniu czegoś nielegalnego oraz ostrego żeby zadać ból. I czemu tak właściwie Hagen postanowił brać winę na siebie? Myślał, że Samuru zrobi maślane oczy i szepnie do wuja Dziękuję? Wolne żarty.
- Słyszeliście? To on! Sadysta! Zmuszał wszystkich do niewolnictwa, w tym mnie!
Krzyknie, chociaż w głosie wampira nie dało się słyszeć szczerości. Zwykła, prosta gierka i udawanie. Za to dostał pałą w brzuch. Zgarbił się, łapiąc powietrze.
- Koniec już tych żartów, śmieci.
Odezwał się jeden z mniej cierpliwych policjantów. Kurosz? No proszę. Koleś w mundurze uśmiechnął się szerzej, wszak słyszeli o nich. Tego plugastwa jest pełno na świecie; w Niemczech, w Polsce. Wszędzie.
Samur uniósł łeb, patrząc z pod opadłej grzywki. Naprawdę Joff chciał z nimi współpracować, psiakrew.
- Gabriel Kuroiashita.
Podał fałszywe dane tuż po wypowiedzi Joffreya, spuszczając na nowo głowę. I tak nie ma przy sobie dokumentów, na co one kiedy wieźli coś nielegalnego? Poza tym Joff prowadził, nie on. Pasażerów się nie pyta o papiery, poza tym wampiry skutecznie się bronią chociażby kasacją pamięci. Więc napotkanych szybko gasili.

No i siedzieli w celi. Samur od razu usiadł na pryczy, krzyżując ręce na klacie. Darcie mordy nic nie pomoże, tylko sprowadzi kłopoty.
- Pierwszy raz w  więzieniu jesteś? Krzyki nie pomogą.
Skomentuje przekleństwo wujaszka. Co mogli robić? Czekać aż przyjdzie jeden z pilnujących. Przecież nie mogą od tak zamykać sobie przejezdnych, nawet jeśli mają za uszami. Mogą domagać się prawnika.
- Trzeba poczekać aż dadzą nam możliwość wezwania prawnika. Chociaż jakiś państwowy, cokolwiek.
Odpowie swój plan, patrząc na miotającego się z nerwów wampira. I szkoda, że nadal nie umiał opanować nerwów skoro przylazł strażnić, bijąc pałą po kracie. Dodatkowo napyskował. Samur nie odezwał się, tylko obserwował jak wyprowadzają Joffa z celi i spuszczają mu porządny łomot.
- Nie jestem agresywny tak jak on.
Burknie w stronę kolesi, mierzących z broni. Szkoda wujaszka że go tak bili, przecież nic wielkiego nie zrobił, tylko darł mordę jak opętany.
Oczywiście katorga Hagena została przerwana, bo pojawił się jeden z tych, który kazał się rozebrać. Wysoki mężczyzna o ostrym spojrzeniu.
- Dość. Wprowadźcie go z powrotem i zakujcie w kajdany. Tego drugiego też, nie podoba mi się jego szczeniackie spojrzenie.
Warknie, wskazując końcem pałki na dawnego polityka. Cóż. Kurosze znowu zostali złapani, do tego jeszcze skrępowani kajdanami przy pryczach. Nogi, ręce. łańcuchy sięgały tylko do toalet oraz kilka centymetrów przed kratami, tak aby mogli sięgać po dostarczoną im żywność. Kurosz po wpierdolu powinien się trochę ogarnąć, a przynajmniej tak myśleli strażnicy. Na ten moment byli sami w celi, nie licząc pozostałych więźniów. Krzyczeli różne wyzwiska w stronę wampirów, albo szeptali między sobą. Dzień jak co dzień.
- Mogłeś siedzieć cicho i nie zgrywać chojraka, wtedy byś nie oberwał.
Odezwie się nagle, patrząc na wujaszka. Pewnie nie będzie zadowolony z sytuacji. A kto by w sumie był?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Czarny Delfin?   Empty Re: Czarny Delfin?

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach