Pożeracz Umysłu:

Go down

Pożeracz Umysłu: Empty Pożeracz Umysłu:

Pisanie by Iudex Pią Mar 15, 2019 3:16 am

Wzmocnienie mocy:

Pożeracz Umysłu:

W jaki sposób?:
Zwiększenie skuteczności działania o 75%. Przekłada się to na większą łatwość poruszania się w cudzych umysłach, przełamywania barier umysłowych większa szansa “nauki” umiejętności etc.;
Wyjątkowo słabe albo zdewastowane umysły mogą zostać zupełnie wyprane (efekt tymczasowy lub bardzo rzadko permanentny). Tego typu zombie wykonują najprostsze polecenia.

Minusy
Wampir staje się bardziej podatny na światło słoneczne - uczulenie pojawia się niemal natychmiast, niedługo po nim następują poparzenia, woda święcona bardzo szybko wypala ciało, wdychanie czosnkowych oparów sprawia że szybko zaczyna czuć nudności i migreny, przy dłuższym wdychaniu mogą pojawić się problemy z wnętrznościami.


Inne zmiany:
Większa ciągota do instynktownych i pierwotnych czynności.
Zamiast wielu cienkich nici pojawiają się grubsze sploty z wieloma z zakończeniami.
Oczy na twarzy przypominają te węży i innych gadów.
Zapach samego wampira oraz jego krwi jest pociągający i “obcy”.

Moc pożerania umysłu dostępna większości Szlachetnych i niektórym z pełnokrwistych członków klanu nie była tyle nadnaturalną zdolnością, co rzadką wadą genetyczną. Wadą pielęgnowaną i wspieraną tak mocno przez różne środki, magię i krew innych rodów, że w końcu zmieniła się w ich największą zaletę i przekleństwo.
Rozwijała się z czasem i to ona określała poziom dojrzałości wampira i jego zdolności. Sprawiała też niestety, że coraz mniej przypominają oni cywilizowane istoty - tak duchem jak i wyglądem.
Rozwój był tabu, gdyż każdy członek przeżywał go zupełnie inaczej i według starych praw każdy musiał przeżyć go samotnie. Skoro poznawali i potrafili wspierać kształtowanie mocy innych nie mogli polegać na nikim w rozwijaniu samych siebie.
U Iudexa zaczęło się bardzo spokojnie i delikatnie. Lekkie migreny, bolące gardło i wzmożona potrzeba picia krwi - ludzi, a może przede wszystkim wampirów. Minęło tylko kilka dni, kiedy migreny zmieniły się w niekontrolowane napady bólu, nudności. Wici, którymi wdzierał się do cudzych umysłów rosły nieregularne i często pojawiały się same z siebie - raz miękkie, innym razem twarde i ostre. Przebijały jego gardło sprawiając ból i dając mu więcej powodów do marnotrawienia cennych zasobów, które posiadał.
Nawet gdy próbował się hamować, jego prawdziwa natura próbowała za wszelką cenę wyrwać się i zaszaleć jak jeszcze nigdy. Na jego umysł zarzucono kotarę, ciężką i nie dającą zbyt wielkiego pola manewru. Podczas zwykłych interakcji ze sługami musiał hamować zapędy, by nie rzucić się na nich w gniewie czy podnieceniu.
Okres dorastania w tym klanie był wyjątkowo burzliwy, dlatego by nie narażać nikogo na przebywanie w swoim towarzystwie lub samego siebie na wstyd zdecydował się uciec. Wynajęto dla niego niewielką piwnicę, dostęp do niej miały tylko dwie osoby i to tylko po to by przyprowadzać mu różnego rodzaju zachcianki.
Kilka nocy minęło, gdy transformacja zaczęła stawać się naprawdę makabryczna. Cała skóra twarzy swędziała go. Iudex z początku chciał to ignorować, ale uczucie robaków błądzących pod skórą zmuszało go do przykładania ostrych pazurów do twarzy. Rozdrapywał ją ciągle coraz to mocniej, oczy które ciągle się na niej pojawiały, wici które nie chciały odejść odcinał powodując u siebie tylko ogromne cierpienie. Kompulsywne zachowanie nie miało końca - chciał pozbyć się swędzenia i braku kontroli nad samym sobą, jednak jedynym lekarstwem jakie mógł znaleźć było kolejne drastyczne zachowanie, nad którym nie miał kontroli.
Wtedy zaczął wpadać w spiralę szaleństwa. Śmiał się, płakał i racjonalizował wszystko. Był jak dzika kreatura rządzona jedynie przez swoje id. Czyżby to właśnie miało dla niego znaczyć to wszystko? Był zbyt nieudolny aby kontrolować swoje własne poczynania? Czuł się zdradzony przez własne zdolności, słaby i bezradny. Wszystkie kompleksy i słabości zaczęły wypływać na wierzch. Fizycznie nie miał się czym chwalić, sporo wampirów niższego szczebla miało bardziej imponującą tężyznę niż on. Szczycił się pełną kontrolą nad samym sobą, a i to zaczęło go zwodzić.
Nie, nie mogło się to tak skończyć, był stworzony do większych celów - każdy pełnoprawny członek klanu i starszyzny przechodził przez ten sam proces. Jako następca głowy rodu nie mógł nawet myśleć o tym jak o problemie, była to przecież jedynie niedogodność - kamień w bucie.
Nie raz przecież obcował z dziećmi, które poznawały i rozwijały kontrolę nad swoimi zdolnościami. Dla nich też było to frustrujące i przygnębiające. Niestety on nigdy nie był dzieckiem. Odkąd się urodził obarczono go odpowiedzialnościami lub szykowano go na następne, nigdy nie miał czasu ani środków na to by zaznać dzieciństwa i dojrzewania jak normalne dzieciaki… za to posiadał przecież pewną zdolność, która mogła mu pozwolić na zdobycie tych informacji. Nie musiał być dzieckiem, skoro mógł pochłonąć ich umysły i dowiedzieć się jak one radziły sobie ze swoimi problemami.
Potrzebował nastolatków i młodych dorosłych. Mieli być jego szczurami doświadczalnymi i pożywką.

Następnego dnia w piwnicy wylądował pierwszy obiekt - wampir w wieku licealnym. Skuty i związany jak szynka. Sądząc po zapachu i stylu wypowiedzi nie był nikim znaczącym, prawdopodobnie jeden z bezdomnych łebków biegających po dzielnicy południowej.
- Co się tu dzieje? Coście mnie kurwa zamkli?! Rozpierdole wam wszystkim łby! - Krzyczał z przerażeniem maskowanym przez gniew. - Co ci chłopie? Tak cię urządzili? Kurwaa...
Widząc Iudexa w jego obecnym stanie zupełnie porzucił personę twardziela. Nagi, blady i szczupły wampir z twarzą i szyją pokrytą wieloma świeżymi ranami. Młodzik nie mógł ocenić czy wampir był ofiarą czy oprawcą i tak naprawdę żadna z tych opcji nie była dość krzepiąca.
- P… Prz… - Iudex od razu zaczął czołgać się do chłopaka. Nie do końca wyleczone dziury w gardle nie ułatwiały mu mówienia, bardziej charczał i świszczał - jak pijany wujek po imprezie, na której wypalił sztangę fajek. - Przykro mi.
Z każdej rany wampira wypływały oczy. Obrzydliwe, przypominające konsystencją lekko przypieczone żółtko jajka. Pękały, a z nich wylewały się następne. Każde z nich błyszczało lekko karmazynem wlepiając się intensywnie w chłopaka. Z ust i dziur w gardle wypływały wici, które powoli wiły się w powietrzu hipnotyzująco, jak wąż na pustyni. Twarz Iudexa była niczym tańcząca bezkształtna masa. Tak obrzydliwa, jak przerażająca zdawała się zupełnie autonomicznym bytem - pragnęła wejrzeć w cudzy umysł i pochłonąć to, co się w nim znajduje.
Macki zbliżały się do niego - ociekając dziwną mieszaniną śliny i słodkiej w zapachu, czarnej i czarnej jak węgiel substancji. Drżały lekko, wyglądając jak małe ogonki bandy szczeniaczków właśnie przywołanych dźwiękiem karmy uderzającej o metalową miskę.
“Nie zgasili światła” Skonkludował Iudex po tym jak z ust osiedlowego twardziela wydobył się krótki i podejrzanie dziewczęcy pisk. Nie wiedział czemu to zrobili, ale jeśli był to przypadek to nieświadomie przybyli mu z pomocą. Osłabiony przerażeniem umysł jest łatwiejszy do spenetrowania. Wampir nie przepadał za obnażaniem się, zwłaszcza w tak wrażliwym stanie, ale właśnie w nim potrzebował każdej pomocnej dłoni jakiej mógł się chwycić.
Próbował się powstrzymać, ale bezowocne były to starania. Jęk bólu swojej ofiary, która właśnie straciła błony bębenkowe i oczy był przerażający nawet dla niego, sprawianie bólu bez powodu nigdy nie było jego zamiarem, nawet kolacji. Im bardziej chciał się zaprzeć tym agresywniej poczyniało sobie jego ciało. Dlaczego więc tak się tym upajał?
W końcu oba umysły połączyły się. Mogłoby się zdawać, że skoro to Iudex przejął stery, wszystko potoczy się znacznie spokojniej. Przecież tak mocno walczył ze sobą chwilę wcześniej. Na nieszczęście ofiary było jeszcze gorzej.
Był delikatny mniej więcej tak jak delikatne jest wrzucenie granatu sklepu z kryształami. Zatracił się i zapomniał, o tym czego w ogóle miał szukać. Miast konkretnej wiedzy podnosił i rzucał wszystko co tylko widział, a gdy coraz trudniej było mu przebierać dewastował wszystko i liczył, że coś potrzebnego samo wpadnie mu w ręce.
Trząsł całą jaźnią chłopaka. Grzebał za sobą jego wspomnienia i co czyniło z chłopaka istotę myślącą i czującą. Dopiero po chwili, gdy ochłonął i opamiętał się zaczął oddzielać ziarna od plew. Trudne zadanie, zważywszy że gdzie nie sprawdzał trafiał tylko na ból i traumy jakie sam mu wyrządził. Nie można było go winić - oglądanie Iudexa w takim stanie i sposób w jaki potraktowano jego najbardziej prywatne i skryte pragnienia, sny i wspomnienia - dla każdego byłoby to traumatyczne przeżycie.
To jednak teraz nie miało znaczenia. Szlachetny wściekł się. Nie było tam absolutnie nic ciekawego i wartościowego. Nastolatek był tylko kłębkiem nerwów, pozerem. Nie miał najmniejszego pojęcia jak radzić sobie z samym sobą ani kimkolwiek innym. Płakał, wstydził się i chciał atencji niezręcznie radząc sobie z nowinkami serwowanymi przez jego organizm. W gniewie wyszarpnął się z umysłu chłopaka i chwilę potem szarpnął nim samym pozwalając wylądować mu miękko o ścianę. Nie znalazł w nim nic bo albo nic w nim nie było albo wszystko pogrzebał na zgliszczach psyche.
Żywej istoty by tak nie potraktował, ale ten tu nie był do końca żywy. Co prawda ciało nie umarło, ale patrząc na to jak mocno go poturbował nie dawało mu większej szansy na wykurowanie się. Co z resztą było dość niesamowite biorąc pod uwagę jego wcześniejsze próby. Nawet, gdy próbował z całych sił, nie był w stanie zrobić kiedyś tego, co teraz wydarzyło się zupełnym przypadkiem.

Następna ofiara przybyła tydzień po pierwszej. Iudex miał chwilę, by przetrawić wszystko. Skoro pierwsza próba była tak koszmarnym niepowodzeniem przynajmniej wydawało mu się co musi zrobić, by tym razem zupełnie nie pogrzebać swoich szans.
Do piwnicy wpadła dziewczyna. Ona po prostu płakała, przygotowywała się emocjonalnie na to co może ją spotkać. Niestety na to co miało nadejść niespecjalnie dało się przygotować.
Tym razem zaatakował szybciej, by nie musieć słyszeć jej żałosnego jęku i próśb. Nie było to osobiste - po prostu była środkiem do celu.
I tym razem zdawało się to trudniejsze. Nadal starał się kontrolować i co prawda wychodziło mu to trochę lepiej, ale tuż po wtargnięciu w jej świadomość puścił się jak pies za pędzącym samochodem.
Tym razem przynajmniej odkrył swego rodzaju remedium. Smutna muzyka; “łamanie zasad” i dokuczanie kujonom. Zwłaszcza jeden ciągle obijał się w jej głowie. Nienawidziła go za to, że był taki poważny i ciągle lepszy, ale za to słabszy niż ona i jej towarzysze. Podobał się jej, jednak zamiast zaakceptować to, po prostu brnęła w dręczenie i wypieranie tego faktu. Po odrobinie mentalnej gimnastyki udało mu się poznać jego imię i nazwisko.
Jej wkład nie był więc zupełnie zerowy. Kujon był obiecującym następnym krokiem. Był niewiele starszy od pierwszej dwójki. Ciągle zmagał się z tymi samymi problemami i najwyraźniej efekty jego pracy były mniej doceniane przez innych, przynajmniej powierzchownie, za to bardziej efektywne.

Stary wampir czuł nie dość że zupełny rozstrój emocjonalny, to frustrację. Chciał jak najszybciej zrozumieć co musi zrobić aby uspokoić się i wrócić do normalnego kontaktowania ze społeczeństwem. Nigdy by się nie spodziewał, że dzieciaki alkoholików i ćpunów pomogą mu zrozumieć prawdy objawione życia… z drugiej strony traktowanie w ten sposób kogoś z wysokiego rodu skończyłoby się raczej niemiłymi konsekwencjami.
“Trójka” pojawił się jeszcze w ten sam dzień w drzwiach jego lochu. Rzucony w ten sam kąt, w którym leżały dwie pozbawione światła w oczach i śliniące się skorupy które uprzednio Schwarzwald opróżnił.
Darł się pod niebiosa i wił, ciężko było być pewnym, jednak zdecydowanie można było uznać że dołożył też kilka cegiełek do pogorszenia komfortu aromatycznego już i tak capiącego pomieszczenia. Iudex, jeszcze nie zdążył pokazać mu swojego prawdziwego oblicza, a ten już błagał bogów i diabły o pomoc i prosił, by go oszczędzić. “Dam i zrobię wszystko, tylko mnie uratujcie!” krzyczał. Schwarzwald uśmiechnął się tylko i odgarnął grzywkę z czoła. Trzeba było uważać czego się pragnie i przy kim. Iudex z chęcią spełni te warunki i odbierze mu wszystko.
Tym razem postanowił jednak poczekać. Dość miał spanikowanych i oszalałych ze stresu słabych głów. Po paru godzinach dzieciak w końcu ucichł i wpatrywał się w nagiego ślepca, który co jakiś czas rozdrapywał nowe miejsce na twarzy i co jakiś czas jęcząc z obrzydzeniem, gdy to zasklepiało się ono na jego oczach.
- Jak to robisz? - Zaczął w końcu przyciągając jedno z ciał do siebie, by wgryźć się w nie i opróżnić z posoki. - Jesteś w tym samym okresie życia co wszyscy tutaj. Jak sobie z nim radzisz?
Świszczał i mlaskał przez wiele dziur w gardle, które jeszcze nie zdążyło się zasklepić. Z każdym przełknięciem formowały się w nich duże, czerwone bąble.  
- Nie radzę. - Odpowiedział zaskakująco trzeźwo. Nie był wampirem, więc to co się właśnie działo musiało wywrzeć na nim pewnego rodzaju wrażenie. Na tyle duże, że się uspokoił… lub zabrakło mu racjonalnych reakcji na całe to szaleństwo. - Po prostu mam nadzieję, że się to skończy. Chcę przebrnąć przez to i zacząć studia, mieć żonę i dziecko i dom i samochód.
- Więc? - W głosie Iudexa dało się słyszeć niedowierzanie. Każdy z tych dzieciaków miał własny sposób, ale każdy był po prostu ucieczką od problemu. Udawanie, spuszczanie pary lub fantazje - nic co było prawdziwym rozwiązaniem. - Po prostu chcesz żyć, by przeżyć i potem będzie lepiej?
- Tak! Nie. Nie wiem... - Odpowiedział i chyba chciał dodać coś jeszcze, albo chociaż zebrać myśli. Jednak nie było już czasu, Iudex właśnie wyssał do końca swoją ofiarę i potrzebował nowej.
- Miło mi się z tobą rozmawiało, pomogłeś mi. - Powiedział łamiąc kark dziewczynie jedną ręką, jak główkę zapałki i zrzucając ją na bok, jak pusty karton. - Zamknij oczy, proszę.
Szkoda mu było tego dzieciaka. Co prawda udzielenie pomocy Iudexowi było najbardziej wartościową rzeczą jaką prawdopodobnie zrobił (i zrobiłby) w całym swoim życiu, ale nadal po wymianie kilku zdań czuł pewnego rodzaju żal. Niestety nie mógł opuścić tego miejsca, widział co się tu stało i czym tak naprawdę jest psychiatra.
W końcu zaczął rozumieć. Żaden z obiektów nie wiedział co robi, po prostu błądzili. Tak naprawdę, to nie miało to absolutnie żadnego znaczenia co zrobią. Podjęte decyzje co najwyżej zwiększają szansę na lepszy lub gorszy byt w przyszłości, ten okres pełen niepewności i nowości - szaleństwa i strachu - musiał ustąpić. Był preludium, do tego by zaakceptować, że nigdy więcej już nic nie będzie proste i lekkie.  
Ba, akceptując kolej rzeczy, był w stanie znacznie lepiej go znieść. Był siłą natury. W środku każdego wampira czaiła się bestia. Impulsywna i dzika - zupełne przeciwieństwo tego co ludzie uważali za cywilizowane. Ale te popędy nie były niczym złym, a raczej zwyczajnym. Moce, manipulowanie rzeczywistością - wszystko to co było poza zasięgiem innych było ich wrodzonym darem. Jak idąca w parze dzikość, obie cechy częścią tego co pozwalało im to pojąć. Zamiast więc przejmować stery, może powinien właśnie je puścić i zaufać samemu sobie?

Nawet nie wiedział kiedy rzucił się na chłopaka i wbił w jego mózg. Wcześniej czuł się jak słoń w składzie porcelany, teraz jednak był jak kot. Zamiast nieopatrznie demolować wszystko, potrafił to obejść i zrzucać tylko to na co miał ochotę. Zamiast wić się bez sensu szedł za przeczuciem. Było mu bardzo szkoda chłopaka. Rzeczywiście miał ciężkie życie i w nikim oparcia, jedynie swoje własne marzenia. Nie mógł jednak pomóc mu zapomnieć o tym co się stało. Nawet zagrzebane musiałoby wrócić po jakimś czasie samo.
- Dziękuję i przepraszam. - Tylko tak mógł zadośćuczynić chłopakowi nim wyssał go do cna i potem rozczłonkował.

Iudex spędził w piwnicy jeszcze parę tygodni. Po objawieniu, którego doznał zachowywał się zupełnie inaczej. Nadal potrzebował ofiar, krwi i leczenia swoich ran. Był za to spokojniejszy, a wręcz ze szczęściem przyjmował każdą kolejną fanaberię którą w danej chwili odczuwał. Był w końcu rozkapryszonym nastolatkiem z humorkami i dużą ilością wpływów oraz gotówki.
Słuchał swojego ciała i odpowiadał na jego potrzeby. Czuł jak zmienia się ono całe, łącznie z tym jak mocno jest w stanie oddziaływać na innych podczas działania Pożeracza Umysłu.
Fizycznie stał się jeszcze bledszy, niemal biały. Gdy próbował wysunąć kły okazało się, że mają lekkie zadziory. Jego wygląd po przemianie też zmienił się dość znacząco: tworzące się wtedy oczy przestały być w pełni ludzkie, trudno było ocenić konkretną zmianę, jednak zdawały się przybierać bardziej abstrakcyjny kształt źrenicy; wici zaczęły formować się w coś podobnemu plecionce i stały się niemal autonomiczne - z każdą kolejną próbą posługiwanie się nimi przejmowała podświadomość.
W końcu wyszedł z piwnicy i kazał zaprowadzić się od razu pod prysznic. Nie zwrócił nawet uwagi na stęknięcie obrzydzenia i frustracji jakie usłyszał od jednego ze swoich pionków, po tym jak zobaczył co przyjdzie mu sprzątać. Po założeniu znowu maski i ubraniu tego co akurat mu przygotowano wszedł od razu do swojego gabinetu. Tam już czekała na niego informacja o tym, że chwilę temu zarejestrował się u nich niejaki “Yima”.
Nie mogąc doczekać się powrotu do normalności wyszedł od razu do recepcji.
- Tutaj, o ile się nie mylę. Przepraszam, jeszcze nie przywykłem do tego miejsca. - Głos z mocnym akcentem wydobył się spod maski, będąc jednocześnie obojętnym i bardzo ciepłym. - Artorias, miło mi poznać.
Iudex

Iudex

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Maska na twarzy
Zawód : Psychoanalityk, trener
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4061-iudex-schwarzwald#89688 https://vampireknight.forumpl.net/t4065-iudex-schwarzwald

Powrót do góry Go down

Pożeracz Umysłu: Empty Re: Pożeracz Umysłu:

Pisanie by Gość Pon Mar 18, 2019 8:02 pm

Minusy przyjęte. Nie mam nic do zarzucenia i dodania. : )

Akcept.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach