Biuro właściciela

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Biuro właściciela Empty Biuro właściciela

Pisanie by Samael Sob Lip 27, 2019 10:23 pm

Biuro właściciela

Ktoś musi zarządzać klubem prawda? Tak się składa, że właściciel tego miejsca i tak większość czasu spędza na dole, więc rzadko można go tutaj spotkać. Tak czy inaczej biuro wypada posiadać, prawda? Interesów nie załatwia się przy muzyce ryczącej z głośników tuż nad uchem.
Pomieszczenie jest dość małe. Po lewej od wejścia jest tu jedynie regał, na którego półkach miast książek znajdują się jakieś segregatory oraz luźno poskładane na kupki papiery. Na wprost biurko, gdzie spoczywa laptop i najczęściej kilka lub kilkanaście luźnych kartek papieru, zwykle nadesłane CV albo jakieś gówniane rachunki czy inne bzdety. Przy ścianie po prawej niewielka, skórzana kanapa oraz dobrze zaopatrzony barek w kącie.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Pon Lip 29, 2019 8:41 pm

O bogowie, co tu się właśnie wydarzyło... Gdyby ktokolwiek pół roku temu powiedział mu, że będzie zarządzał własnym biznesem to z pewnością zostałby wyśmiany i nazwany niespełna rozumu. Młody Smok do tej pory nie mógł uwierzyć w to co się właściwie dzieje. Nie to żeby nigdy nie myślał o tym by zająć się czymś na własną rękę i już totalnie uniezależnić się od starego, nigdy jednak nie miał pomysłu ani wystarczająco wiele samozaparcia. Tym razem jednak było inaczej. Jak widać młodego wystarczyło odrobinę pchnąć we właściwym kierunku i już radził sobie całkiem całkiem. Przynajmniej w teorii. Ważnym było żeby wreszcie odrobinę wydoroślał i stał się choć mikroskopijnie bardziej odpowiedzialny. Dostał więc wystarczająco dużo środków na otwarcie i rozkręcenie czegoś swojego i oto i jest, proszę państwa. Przed wami Black Unicorn, czyli jeden z największych, jeśli nie największy nocny klub w Yokohamie. I calutki jego! Mógł go sobie urządzić po swojemu, zatrudnić kogo chciał a kontrola ze strony starego prawie żadna.
Świeżo upieczony biznesmen, w totalnie swoim stylu, całkowicie na wyjebaniu przechadzał się po nieczynnych jeszcze salach i rozmawiał przez telefon. Od niechcenia kontrolował czy wszystkie jego polecenia ekipa remontowa wykonała wystarczająco sumiennie a meble i oświetlenie są wystarczająco dobre. Gdy skończył swoją małą wycieczkę był w biurze, ciągle jednak trzymał przy uchu smartfona.
- Ta jasne, przyprowadź ją. Niech tylko nie zrobi czegoś głupiego, nie jest kurwa u siebie. Później wszystko spadnie na mój łeb. No? Słuchaj, może nie uwierzysz ale jestem odrobinę zajęty więc pogawędki o jej życiu łóżkowym odłóżmy na później. Najlepiej na nigdy. Ta. Nara. - rozmowa zakończona podirytowanym parsknięciem właśnie dobiegła końca. Telefon wylądował na blacie z lekkim stuknięciem a właściciel, kompletnie już o nim zapominając podszedł do małego, prywatnego barku, który już był całkiem nieźle zaopatrzony. Nalał sobie odrobinę rudego płynu do szklanki i wypił jednym, dużym haustem.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Wto Lip 30, 2019 6:03 pm

Przefrunęła niczym huragan przez cały klub, postukując głośno szpilkami i tylko kiwając głową co do poniektórych robotników czy innych pracowników, którzy trudzili się jeszcze nad jakimiś pracami wykończeniowymi. Wystarczył jej jeden rzut oka, aby stwierdzić, że na razie wszystko hulało jak ta lala, zresztą – nie miała czasu, żeby dłużej się przy każdym zatrzymywać i go kontrolować.
Co więcej – akurat prace remontowe nie były jej domeną. Dopilnowała, aby logistycznie dopiąć wszystko na ostatni guzik i zgrała ze sobą wszystkie ekipy, a także zatroszczyła się o odpowiednie faktury, jednak to, czy tynk był położony prosto, czy krzywo niekoniecznie miało być sprawdzane już przez nią.
Samael mógł mieć w dupie tonę dokumentów potrzebnych do wystawienia faktury z opóźnioną płatnością dla każdej firmy z osobna, ale z pewnością zainteresuje się, jeżeli chociaż na jednej ścianie farba będzie położona krzywo – w końcu klub był oczkiem w jego głowie.
Zauważyła już z dala jego czarną czuprynę, więc przyspieszyła kroku. Jakiś facet z drabiną zastąpił jej akurat ślamazarnie drogę, przez co mruknęła z niezadowoleniem i przeklęła pod nosem. Halo, ludzie, musiała dogonić swojego pana i władcę, pomyślunku trochę!
Zobaczyła, że Sam zniknął w swoim gabinecie. Zgrabnie ominęła jeszcze mopa i wiadro, po czym stanęła przed drzwiami. Wyprostowała się, poprawiła swoje ubranie, po czym głęboko odetchnęła. Sam nie domknął drzwi, przez co usłyszała jego ostatnie słowa do telefonu:
... nie uwierzysz, ale jestem odrobinę zajęty, więc pogawędki o jej życiu łóżkowym odłóżmy na później. Najlepiej na nigdy. Ta. Nara.
No proszę, jakaś kobieta, której życie łóżkowe nie interesowało Smoka? Czyli pewnie chodziło o mamusię albo ciocię?
Cicho zapukała, po czym od razu wparowała do środka. Zamknęła za sobą dokładnie drzwi.
Sam, mamy problem – powiedziała grobowym tonem, podchodząc do biurka. Wywaliła na nie swoją torebkę, zaczęła w niej grzebać, aż w końcu wyjęła grubą teczkę. – Niektóre prosty... – ugryzła się w język i odchrząknęła – dziewczyny, które chcesz zatrudnić, nie mają badań. Tych badań. Na kiłę, syfilis, wenerę i tak dalej. – Podała mu kartki z danymi o paru tancerkach, które miały rozpocząć tu pracę. – Nie wpuszczę na salę dziewczyn, które nie będą pewne w stu procentach. Mówiłam o tym. Myślałam, że wszystkie były sprawdzone. – Umilkła na chwilę, wbijając w niego spojrzenie. Oparła się o biurko i westchnęła głęboko. – Otwarcie lada dzień, te dzierlatki stanowią niemal jedną trzecią kadry, badania lekarskie zajmą kij wie ile czasu, nie wyczaruję też nagle najlepszych egzotycznych tancerek, które będą miały pełną dokumentację.
Rzuciła okiem na zegarek. Cholera jasna, było już tak późno! Nerwowo zabębniła palcami o blat. Powinna być już daleko stąd.
Co robić? Masz skąd załatwić jakieś dodatkowe?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Wto Lip 30, 2019 7:17 pm

Dziesiątki myśli przeplatały mu się właśnie w głowie tworząc cholernie zagmatwany supeł. Wszystko co dotyczyło klubu, czyli prace wykończeniowe, dostawy zamówionych towarów, marketing, ochrona, pierdolnięta ciotka kanibalka, młodsza siostra, która w ciągu chwili urosła z czteroletniego brzdąca do pannicy, której będzie musiał pilnować przed napaleńcami, obowiązki następcy głowy rodziny... Kurwa, no sporo tego było. Nalał sobie jeszcze, przymknął oczy i pociągnął kolejny łyk. Za jakie grzechy był tak karany, no jakie?! Chociaż... Cóż znalazłoby się sporo niezbyt dobrych uczynków na jego koncie. Mimo wszystko! Za jakie grzechy?!
Ten węzeł gordyjski przecięła bohatersko Ziva, pukając i wchodząc do gabinetu. A ona gdzie się podziewała do tej pory? Już miał zapytać kiedy to ona zasypała go słowami. Ehh, nie ważne i tak pewnie zajmowała się czymś pożytecznym a nie marnowała czas na pierdoły. Jak to dobrze, że chociaż jedno mu się udało - kompetentna i pracowita służka.
- Nie wiem czy zapisałaś to sobie gdzieś w swoich papierkach, ale to nie burdel tylko klub. Dupy mają tu po prostu tańczyć. - Asmodey burknął i przechylił szklankę osuszając ją z reszty zawartości. Odłożył ją na blat, obok miejsca gdzie Ziva oparła swój tyłek, po czym sam klapnął z westchnieniem na kanapę. Oparł się o podłokietnik i wlepił w brunetkę swoje diabelskie oczy.
- Pewnie masz rację... Tancerki też muszą być zdrowe. Tego by jeszcze brakowało by jakaś zaraziła klienta syfem czy innym gównem. - mruknął i przeczesał smoliście czarną grzywę. Widać było, że się intensywnie zastanawia nad rozwiązaniem problemu. Otwarcie blisko a jedna trzecia składu, z tego co właśnie się dowiedział, nie ma niezbędnych badań lekarskich. Po prostu świetnie.
- A skąd ja Ci kurwa wezmę dodatkowe? Wyczaruję? Narucham nowych? Nie wiem! - warknął podnosząc głos. Oczywiście, że to nie wina Zivy nie mniej powinna już przywyknąć do tego, że Smok zwykł wyładowywać złość i frustrację na tym kto akurat znajduje się najbliżej.
- Od początku... Jak do tego doszło? Mówiłem kurwa, że każda z tych dup ma być ideolo! Czysta jak jebany kryształ. Żadnych narkomanek, dziwek i puszczalskich szmat. Skąd wzięło się aż tyle bez badań? Kto odpowiada za rekrutację? Kto przepuścił je dalej?
I najważniejsze, skąd teraz wytrzaśnie nowe... Przecież nie skrzyknie paru chłopaków i nie zaczną uprowadzać kobiet z ulicy.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Sro Lip 31, 2019 11:35 am

Tańczyć? Aha. Akurat. Ziva nie była głupia. Doskonale wiedziała, że większość z takich tancerek dorabia sobie na boku, dając dupy – nawet mimo tego, że Sam oferował im całkiem niezły hajs.
Nie żeby miała coś przeciwko temu – ani trochę ją to nie obchodziło. Niech się kurwią, ile wlezie, póki tego chcą i póki mają zrobione odpowiednie badania. Ziva jednak nie mogła dopuścić do tego, aby któryś z klientów wyszedł stąd z choróbskiem. To by przekreśliło cały klub, przez co interes Smoka byłby spisany na straty. Absolutnie na to nie pozwoli. W końcu Sam liczył na nią i na jej życiowe ogarnięcie.
Nie miała jednak teraz zamiaru kłócić się z nim o to, czy tancerki faktycznie zabawiały się z klientami, czy nie, więc tylko ugryzła się w język i przeszła do konkretów. Chociaż najpierw trzeba uspokoić szefa, bo tego jeszcze brakowało, aby się wkurwiał:
Sam, bez nerwów. Mamy problem. Fakt. Ale musimy go rozwiązać. Na spokojnie – zaznaczyła, po czym przeszła żwawym krokiem w jego stronę i klapnęła obok, z teczką na kolanach.
Mimo że mu służyła, to na szczęście nie potrzebowała zgody na każdy swój ruch. Przez to czasami nawet wypadało jej z głowy, jaką faktycznie mieli relację, i zachowywała się bardziej jak dobra znajoma. Ups.
Jeszcze nad tym pracuję, ale podejrzewam, że Cassie nie sprawdziła dokładnie, czy każde z tych zaświadczeń jest ważne. Albo niepodrobione. Cassie odpowiadała tylko za dziewczyny, Takumi jej to zlecił. On odpowiadał za całą rekrutację, gdybyś nie pamiętał. Podlega bezpośrednio mi – mówiła, przeszukując teczkę i wyjmując jeszcze jakieś papiery. Miała kopie wszystkich badań, jakie dostarczyli przyszli pracownicy klubu. – Większość dziewczyn dało jej stare wyniki badań, według nieaktualnego wzoru.
Tak, Ziva była o cięta nawet o coś takiego. Kobietki najpewniej były zdrowe jak koń i nie przenosiły żadnych choróbsk, ale dostarczyły wyniki, które nie zgadzały się z oficjalnymi, obecnymi wzorami. Jak tak można! Według Zivy już były przekreślone – przecież pierwsza lepsza kontrola by to wyłapała i nawaliła srogie kary.
Ale jest kilka, które ewidentnie podrobiły badania. Popatrz, na przykład ta – niby wygląda idealnie, ale sprawdziłam wszystkie pieczątki, razem z nazwami przychodni i numerami telefonów. Niektóre gabinety nie istnieją albo już zostały zamknięte. Cassie musiała nie wyłapać tego oszustwa. Takumi też. Niepoważni są – zazgrzytała zębami.
Założyła nogę na nogę, oparła się o sofę i głęboko odetchnęła. Dokończyła już na spokojnie:
Dla tych, co mają nieaktualny wzór, proponuję szybko, za gruby hajs, załatwić jakiegoś dobrego lekarza, żeby raz-dwa zrobił im badania. Tylko legalnie! Najlepiej dziś, ewentualnie jutro. Spróbuję skrzyknąć te laski, mają się, kurna, stawić tu w ciągu dwóch godzin. – Odchyliła głowę, zerkając na niego. – Ale co z oszustkami? Dlaczego aż tak im zależało na tym klubie? Myślisz, że chodzi tylko o wypłatę? Mam drążyć tę sprawę?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Sro Lip 31, 2019 11:07 pm

Rozsądnym ze strony brunetki było nie podkurwianie Samaela jeszcze bardziej, zwracając mu uwagę na fakt, że część tancerek i tak pewnie będzie się puszczała za dodatkową opłatą, którą, oczywiście nie będą dzieliły się z właścicielem. Po pierwsze, Smok naprawdę miał zamiar otworzyć zwykły klub z tancerkami a nie burdel, a po drugie to problem, który dopiero nadejdzie tak więc nie było potrzeby aby już teraz tracić przez niego nerwy. Zwłaszcza, ze obecnie było wystarczająco dużo rzeczy jakimi należało się zająć.
- Jasne, na spokojnie... - burknął kompletnie bez przekonania i podirytowany dmuchnął aby pozbyć się ciemnych kosmyków, które jak na złość właśnie teraz zaczęły pchać mu się do oczu.
Asmodey już dawno przestał zwracać uwagę na to jak swobodnie zachowuje się przy nim Ziva i mówiąc szczerze miał to kompletnie gdzieś. Była jego służką, owszem, ale nie był tym typem wampira, który wymagał kajania się na każdym kroku i tytułowania się w sposób godny pornosa klasy B. Kiedy byli sami albo w luźniejszym towarzystwie mogła zachowywać się jakby byli tylko dobrymi znajomymi i współpracownikami. W bardziej oficjalnych sytuacjach, oczywiście obowiązywała ta nieszczęsna krwiopijcza etykieta. No i kiedy Samael miał naprawdę bardzo, bardzo zły humor i chciał pokazać kto jest szefem. Na szczęście ostatnimi czasy zdarzało mu się to dość rzadko. Mimo wszystko zawsze lepiej być przy nim czujnym.
- Nawet nie wiem kim są osoby o jakich mówisz... - w mało elegancki sposób, szlachetny przewrócił oczami. To, że nie znał osób odpowiedzialnych za różne rzeczy związane z kadrami mogło świadczyć o jego ignorancji lub po prostu o tym, że w takich sprawach ufał swojej służce i to właśnie jej powierzał zajmowanie się takimi rzeczami.
- Możemy spróbować załatwić na szybko badania dla tych, które mają je po prostu nieaktualne. - młody Smok powoli kiwał głową - Te z podrobionymi papierami... To interesujące.
Zamyślił się na moment. Miał kilku wrogów, nawet w Yokohamie by się jacyś znaleźli. Do tego zawsze trzeba się liczyć z tym, ze po prostu inne kluby chciały podłożyć im świnię. Może inne rodziny?
- Trzeba je bardzo dokładnie sprawdzić. Skąd się wzięły, kto je tu przysłał, jeżeli w ogóle ktoś. Może kilka nawet przesłuchać... to jest dobry pomysł. - ughhh... na wrednej gębie wampira zagościł uśmiech z rodzaju tych wyjątkowo paskudnych i nieprzyjemnych. Nie zwiastował on nic dobrego, co mogło być wskazówką odnośnie tego co miał na myśli mówiąc o przesłuchaniu podejrzanych tancerek.
- W jednym z vip-roomów wciąż rozłożona jest folia malarska. To byłoby świetne miejsce żeby sobie z nimi porozmawiać. - diabelskie ślepia błysnęły i zagrały w nich niebezpieczne ogniki - Na spokojnie.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Czw Sie 01, 2019 2:34 pm

Kiedy zobaczyła, jak nie mógł ułożyć swojej fryzury, westchnęła i sama sięgnęła ręką do jego włosów. Ostrożnie zaczesała mu kosmyki do tyłu palcami, tu i tam przygładziła i już – Sam mógł wreszcie widzieć świat dookoła.
Ech, o wszystko musiała dbać sama.
To są twoi pracownicy, Samaelu. Osoby, którym płacisz. Z którymi podpisałeś – odkaszlnęła, bo podrabiała wszystkie podpisy swojego szefa. Samowi się nie chciało przeglądać papierów – umowy. Cassie to pewnie nawet minąłeś, jak tutaj szedłeś, bo stała na korytarzu.
Podniosła stópkę i szpilką wskazała w stronę drzwi, ponieważ obie ręce akurat miała zajęte papierzyskami.
Szczęście, że Ziva faktycznie znała wszystkich i wszystko o każdym z pracowników wiedziała, bo inaczej ten klub jeszcze nigdy nie zostałby otwarty.
W takim razie potrzebuję od ciebie autoryzacji paru przelewów. Pewnie na wysoką sumkę. Zadzwonię zaraz do lekarza i spróbuję go ściągnąć na teraz, ale wiesz, że zażąda wysokiej ceny.
Pomimo obaw nawet się lekko uśmiechnęła –akurat pieniądze obecnie nie były wielką przeszkodą. Z tego, co widziała po saldzie, Sam miał jeszcze mnóstwo hajsu na interes, dlatego nie martwiła się, że poskąpi na lekarza.
No chyba że w trakcie ich rozmowy któraś z podejrzanych dziewczyn zdążyła już go okraść.
Ale do tych przelewów to już poślę Nevinę, pomoże ci to ogarnąć, ja tylko zadzwonię po ginekologa i dziewczyn… – mruknęła ni to do siebie, ni to do Sama, zerkając na zegarek.
Jasny gwint, jak ten czas leci.
Kiedy Smok wspomniał z niemałą uciechą o przesłuchaniach i macie, uniosła głowę i spojrzała na niego czujnie. Potraktowała jego słowa jak polecenie.
Chcesz sam to zrobić czy ja? Mam je przyprowadzić? Wolisz pojedynczo czy naraz? – Uśmiechnęła się dwuznacznie, prawie dając mu kuksańca w bok. – Też myślę, że trzeba z nimi pogadać. Tak jak mówisz – na spokojnie. Powiem, że mają nie ściągać folii. Niech robi za piękną, barwną dekorację.
W tym momencie przyszedł jej SMS. Nerwowo zerknęła na komórkę, odczytała wiadomość, ale nie odpisała.
Randka na nią czeka, a ona musi zajmować się niekompetentnymi prawie-pracownicami! Dlaczego zawsze wszystko pozostawało na jej głowie?
Schowała telefon, po czym szybko wstała. Zaczęła chować papierzyska jedną ręką, a drugą wygładzać ubranie.
Muszę lecieć, już jestem spóźniona. Po drodze wykonam parę połączeń i się odezwę. Wyślę do ciebie Nevinę. Daj znać, kiedy będziesz chciał te dziewczyny na folii, przyślę raz dwa. Czy czegoś jeszcze potrzebujesz?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Czw Sie 01, 2019 4:31 pm

Z wyraźnego i widocznego gołym okiem zdenerwowania szybko przeszedł do lekkiego zażenowania kiedy to dłoń Zivy sięgnęła ku jego włosom i zaczęła je zaczesywać i układać. Z jednej strony, miłe, że żywiła do niego ciepłe uczucia, bo przecież gdyby nie ten fakt, nie zdecydowałaby się na taki gest. Z drugiej jednak, tego jeszcze brakowało by poniosło ją za bardzo i zaczęła mu jeszcze matkować. Brunetka nie była pierwszą jego służką na koncie, na pewno jednak jedyną, która mogła cieszyć się w miarę dużym luzem i niemalże przyjacielską relacją. Poprzednie dziewczęta, które miały nieszczęście mu służyć były najczęściej... Cóż kończyły jako maskotki albo seksualne zabawki a kiedy już się nimi znudził rzucał je w kont i zapominał. Asmodey zdecydowanie nie był zbyt dobrym panem a przynajmniej nie był nim do tej pory. Ziva chyba nie mogła za bardzo narzekać. Fakt, miała wiele na głowie, większość roboty musiała wykonywać za niego ale jednak nie traktował jej aż tak tragicznie. Ba, umiał nawet okazywać wdzięczność. Czasami.
Zdarzały mu się gorsze momenty kiedy to traktował kobietę podle, lub całkowicie dominował chcąc ją ubezwłasnowolnić niczym przedmiot, ale działo się to na tyle rzadko, że spokojnie można uznać to za okazyjne wybryki. Im był starszy tym bardziej rozumiał, że prawdziwą siłą nie jest dominacja poprzez przymus. Owszem, zabawnie było czasem pokazać komuś kto tu jest szefem, zwłaszcza w łóżku, ale w interesach takie zachowanie mogłoby tylko przynieść straty.
- Skoro tak twierdzisz... - głowę dałby sobie uciąć, ze z nikim nie podpisywał żadnej umowy o pracę. Nie osobiście w każdym razie. A czy mijał jakąś kobietę idąc do biura? Możliwe. Był zbyt zajęty rozmową przez telefon żeby się przyglądać kto to. Po klubie kręciło się mnóstwo osób, budowlańcy, pracownicy...
- Zdaje się, że będę musiał zwołać jakieś zebranie żeby w ogóle poznać ludzi, którzy dla mnie pracują...
Pokręcił głową i westchnął. Często zastanawiał się nad tym czy on się w ogóle nadaje do takiego przedsięwzięcia. Nie chodziło o klub sam w sobie, ale ogólnie o biznes. Był świadomy tego, że jest cholernie leniwy, szybko się nudzi, ma tendencję do zapominania a na dodatek bywał kompletnie nieodpowiedzialny. Gdyby nie nieodzowna pomoc jego świetnie zorganizowanej służki to pewnie wyłożyłby się zanim jeszcze ten klub zdążyłby powstać. Te wszystkie urzędowe sprawy, pozwolenia, podpisy, umowy...
- Daj mi tylko dane i podaj kwotę jakiej zażyczy sobie konował. Załatwię to. - młody Smok się zawziął i postanowił osobiście ruszyć dupę i coś załatwić. Wykonanie przelewu na szczęście nie przekraczało jego możliwości. No, kiedyś trzeba zacząć pracować i nie można każdej bzdury zrzucać na barki podwładnych. W końcu jeszcze zaczęliby kwestionować po co im w ogóle taki szef skoro i tak nic nie robi.
Skoro miejsce na pogawędkę z próbującymi go wydymać niedoszłymi tancerkami mają ogarnięte i zabezpieczone to nie pozostało nic jak tylko je tu skrzyknąć pod pozorem podpisania umowy o pracę i zabrać się do roboty.
- Wolałbym żebyś przy tym była. - jeszcze poniesie go za bardzo i nie zostanie ani jedna, która mogłaby im cokolwiek sensownego powiedzieć. Bo czego jak czego ale zapału do krzywdzenia ludzi Draculi akurat nie brakowało. Zwłaszcza kiedy był to ktoś kto ewidentnie miał go za idiotę bo próbował go oszukać podrabianymi dokumentami.
- Gdzie?! - jego ton szybko się zmienił w ten nie znoszący sprzeciwu. Złapał dziewczynę za przed ramię zamykając jej kruchą rękę w żelaznym uścisku swojego łapska.
- Mamy robotę. Chyba, że masz coś ważniejszego do zrobienia? - wstał i zbliżył się do służki wlepiając w nią te swoje cholernie złe czarno-szkarłatne ślepia i starając się usidlić ją spojrzeniem by wyłapać każde kłamstewko, każdą próbę wymigania się od odpowiedzi.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Czw Sie 01, 2019 8:07 pm

Fakt faktem, Ziva była tym typem służki, która nie bała się swojego pana ani jego rodziny, a wręcz utrzymywała z nimi (przynajmniej z niektórymi) w miarę ciepłe i przyjacielskie stosunki. To zasługa zarówno jej mocnego charakteru, dzięki któremu w sytuacjach naprawdę podbramkowych umiała kłócić się o swoje, jak i podejścia Sama – on zwyczajnie nie potrzebował kolejnej strachliwej, bojącej się odezwać panny.
Zresztą Ziva sama z siebie postanowiła mu służyć i wręcz oddać swoje życie – miała u niego dług nie do spłacenia.
Nawet jeśli musiała ogarniać całe życie biznesowe swojego pana i latać za nim godzinami po jeden głupi podpis. I nawet jeśli czasem dochodziło do tego, że lądowała na łóżku albo biurku z wypiętym tyłkiem i pobudzonym Samem za sobą. Bywa, no.
Sama zresztą zwykle nie miała nic przeciwko.
Zebranie to też dobra myśl z punktu widzenia psychologii. Pracownicy ucieszą się, że o nich myślisz i chcesz wszystkich poznać. Tylko musisz na nim być miły – kiwnęła z zapałem głową. – Opieprzanie leni i niekompetentnych wampirów zostaw na razie mi. Jak nie posłuchają, to wkroczysz do akcji. Ale tymczasem pokaż im swoją im swoją milusią twarz, wiem, że potrafisz. – Puściła mu oczko.
Sam może i bywał marudny, ale wierzyła, że jeśli chodzi o biznes, to będzie potrafił zachować się profesjonalnie i wyjedzie z ryjem na pierwszą lepszą sprzątaczkę, która nie doczyściła blatu. To Ziva miała pełnić funkcję głównej hetery, która stawia każdego do pionu i nie toleruje braku perfekcji.
Wyrwała fragment kartki, obliczyła coś na szybko w głowie, po czym zapisała Samowi kwotę do przelewu. Przejrzała dokumenty i przepisała jeszcze dane do konta. Podała mu papier, mówiąc coś o tym, że Nevina też da sobie radę. W końcu zajrzała też w kalendarz.
Jutro po dziewiętnastej powinieneś być wolny. Według tego, co mi mówiłeś. Chcesz te dziewczyny wtedy? Mogę je zebrać w jedno miejsce i odpowiednio przygotować – powiedziała niby to od niechcenia, również z błyskiem w oku.
Przygotować – czyli zatargać za szmaty lub za kudły do pokoju, przywiązać do starych krzeseł albo przybić do podłogi, i czekać, aż Sam przyjdzie na przesłuchanie. A co! Ziva była bardzo zawzięta, jeśli idzie o interes, i żadne głupie pindy nie mogły dłużej stanowić zagrożenia.
Westchnęła cicho, kiedy uniemożliwił jej wyjście. Coś tam najpierw mruknęła, odchrząknęła, a potem złapała za jego silną dłoń. Jeżeli Sam jej na to pozwoli, to spokojnie, palec po palcu, rozluźni jego uścisk i uwolni ramię.
Mam coś do załatwienia – powiedziała enigmatycznie, nie konkretyzując. – I oczywiście, że robota najważniejsza! – żachnęła się i nieco skuliła, kiedy wstał i spojrzał na nią z góry. – Ale wszystko, co dzisiaj zostało mi do wykonania, to telefony, a to mogę robić w biegu – dodała nieco mniej pewnym tonem głosu, ale za to patrząc mu hardo w oczy.
Wiedziała, że się pogniewa, jeśli nagle mu oznajmi, że umówiła się na mieście z takim tam jednym wampirem, którego niedawno poznała w innym klubie (gdzie robiła zwiady, jak zarządzać takim przybytkiem, oczywiście!), dlatego postanowiła to przemilczeć. Zresztą jego wzrok tak mocno ją świdrował, że naprawdę wolała, aby temat nie został poruszony. Już po oczach widziała, że nie spodoba mu się odpowiedź.
To moja… prywatna sprawa, Sam. Będę jutro z samego rana, aby pilnować ekipy, wiesz o tym – zapewniła pospiesznie i spróbowała go jeszcze poklepać uspokajająco po klatce piersiowej. – Może ty też leć już do domu? Gdy tylko zrobisz przelew?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Pią Sie 02, 2019 11:53 am

Ehh miał pokazać pracownikom swoją dobrą stronę i być miły. Nie brzmiało jakoś szczególnie trudno a mimo wszystko czuł, że będzie musiał się odpowiednio do tego przygotować. Nie potrafił być miły ot tak, na zawołanie, nie był aktorem by wiarygodnie odegrać rolę spoko szefa, kiedy było mu to akurat potrzebne. Po za tym wolał by pracownicy go respektowali, trochę się nawet bali. To wydawał mu się lepszy model współpracy. Uważał, że gdy szef jest za dobry, ekipa nie traktuje go poważnie i zaczyna pozwalać sobie na zbyt wiele. No bo co taki przyjemniaczek mi zrobi kiedy się spóźnię albo podprowadzę sobie butelkę czegoś dobrego z baru?
- W zasadzie jestem wolny już teraz... - niecierpliwił się by przesłuchać te głupie pindy próbujące go wydymać, to było widać gołym okiem. Pewnie ciężko byłoby je tutaj sprowadzić na teraz, ale dlaczego musiał czekać aż do wieczora dnia następnego? To cała wieczność a on już teraz miał ochotę połamać kilka kończyn i wybić parę zębów! Czego jak czego ale cierpliwości się chyba nigdy nie nauczy, o ile w ogóle możliwym było nauczenie się takiej cechy. Smok był po prostu zbyt żywy i dynamiczny a kiedy już zapalił się do jakiegoś pomysłu to ciężko było mu usiedzieć na tyłku. No chyba, że coś innego skutecznie go zajęło na czas oczekiwania.
Nie pozwolił jej pozbyć się swojego łapska z jej przedramienia. Trzymał ją mocno, pewnie nawet zbyt mocno.
- Do załatwienia mówisz... - jego blada, wredna gęba nie wyrażała w tej chwili zbyt wiele. Natomiast z diabelskich oczu można było wyczytać bardzo wiele. Rosnący gniew i coś jeszcze. Coś bardzo złowieszczego...
Szlachetny zdecydowanym ruchem przyciągnął służkę do siebie, zamykając ją w objęciu bez możliwości ucieczki. Łapa, którą wcześniej zaciskał na jej przedramieniu teraz wylądowała na pośladku kobiety, który boleśnie ścisnął wbijając w niego swoje długie pazury.
- Nie jesteś głupia, Ziva i na pewno zdajesz sobie sprawę, że bardzo szybko dowiem się kim on jest... - blefował? Domyślił się? Przejrzał jej kłamstewka? Sama musiała zdecydować, przecież on jej w żadnym stopniu tego nie ułatwi.
- A wtedy... - nachylił się i trącił nosem policzek brunetki, niemal pieszczotliwie. Uwodzicielsko, co w połączeniu z treścią słów jakie wypowiadał tworzyło skrajnie mieszane odczucia. Pochylił się jeszcze bardziej, tak, że gdy mówił jego usta delikatnie muskały jej małżowinę uszną.
- Będzie cierpiał, Ziva. Bardzo. Tak bardzo, że w końcu zacznie błagać bym już przestał się nad nim znęcać i po prostu pozwolił mu umrzeć... - syczące wężowe akcenty wkradały się w wypowiadane przez Smoka słowa.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Pią Sie 02, 2019 2:50 pm

Ziva wiedziała, że nie do końca był teraz wolny– albo zapomniał o tym, że miał spotkać się z designerem wnętrz (spotkanie było w kalendarzu, halo!), albo intencjonalnie postanowił tego nie robić na wieść o tym, że jego służka postanawia gdzieś wybyć.
Dobrze, w takim razie do nich zadzwonię i ściągnę je teraz, dojazd pewnie zajmie im parę godzin, więc w tym czasie ja coś załatwię, a one… one przyjadą, wtedy ja dołączę i je przesłuchamy, co ty na to? Zresztą masz spotkanie z projektantem wnętrz za chwilę, pamiętaj o tym! – upominała go jeszcze nerwowo, nadal próbując wyswobodzić rękę.
Cholera no – to naprawdę bolało. Ale wiedziała, że nie mogła zacząć narzekać, w końcu nie była delikatną panną, która boi się pierwszego lepszego uścisku, prawda? Dlatego zacisnęła mocno zęby i przełknęła bolesny syk.
Sam! – pisnęła, gdy ją do siebie przyciągnął. Zrobiła to po raz drugi, kiedy wbił mocno pazury w jej krągłości. – Mamy robotę! To znaczy… ty masz spotkanie – dodała już nieco pokorniej, gdy zobaczyła jego wściekły wzrok. Fakt faktem, nie powinna się do niego zwracać takim tonem.
A już na pewno nie w momencie, gdy się denerwował.
Jedną dłoń położyła na jego barku, w okolicy obojczyka. Uspokajająco pogładziła go po ciele, ale zaraz po tym spróbowała się odepchnąć, aby dał jej chociaż parę centymetrów swobody.
Sam, trochę za mocno mnie, hm, przytulasz – mruknęła mu przy szyi, po czym powędrowała swoją dłonią na jego łapsko i spróbowała odkleić je od własnej pupy – nie niszcz mi spódnicy, ładnie proszę. Potrzebuję jej.
Tak, wiedziała, do czego Sam był zdolny, jeśliby znalazł jakiegokolwiek faceta, z którym ta randkowała (razy czy dwa zresztą to się zdarzyło i… no cóż, drugiej randki nie było), ale… nie powiedziała mu przecież wprost, o co chodzi, prawda? Może udałoby się jej jakoś wyłgać?
Z drugiej strony, nie powinna okłamywać własnego pana. Ale naprawdę chciała iść spotkać się z tamtym wampirem! Tylko jak niby miała się teraz oswobodzić ze smoczych łapsk? Nie prześpi się z szefem tuż przed randką i nie pójdzie do potencjalnego partnera rozczochrana, wymęczona, pogryziona i najpewniej z zapachem innego mężczyzny na ciele!
Ziva naprawdę bywała załamana faktem, że od tak dawna nie miała żadnego partnera na dłużej i robiła wszystko, aby wreszcie kogoś zdobyć. Już nawet nie zliczy, ile razy umawiała się na randki, które niestety zwykle kończyły się katastrofą albo w ogóle do nich nie dochodziło. Cóż, największym problemem na jej drodze do szczęścia był właśnie Sam – chorobliwie zazdrosny pan, przed którym umykała przez wiele dni, jeśli w końcu udało jej się zabawić z kimś innym, aby niczego nie wyczuł.
Ja… nie wiem, o kim mówisz – wyszeptała w końcu, przymykając oczy, gdy zajął się jej uchem. Przeszedł ją dreszcz, co pewnie nie uszło uwadze Sama. – Chciałam po prostu iść się rozerwać na parę godzin, czy nie mogę nawet na tak krótki czas opuścić klubu? Może… gdy wrócę, to dokończymy ten temat? – spytała cichym i uwodzicielskim tonem, uśmiechając się półgębkiem. Zaczęła wędrować dłonią z obojczyka w stronę jego grdyki i podbródka. – To jak, dostanę chwilowe wolne? – uśmiechnęła się słodko, próbując wytrzymać jego nachalne, chłodne spojrzenie. Wiedziała, że lepiej nie pokazywać strachu, bo wtedy Sam na sto procent domyśli się, gdzie ta się wybiera. – Pojadę tylko na zakupy, dobra? – Cóż, umówili się pod galerią, więc to nawet nie było kłamstwo!
W tym momencie telefon w jej torebce zaczął wibrować. Ziva zaklęła w myślach z kilkanaście razy, ale szybko wczepiła się paznokciami w podbródek Sama, aby ten nie sięgnął w stronę telefonu i nie zobaczył, kto dzwonił.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Pią Sie 02, 2019 4:28 pm

Czy miał zaplanowane na dzisiaj jakieś spotkanie? Możliwe, że tak jednak w toku tego jak potoczyła się jego rozmowa ze służką i na jakie tory zeszli wszystko inne musiało zejść na dalszy plan. Chodziło o jego ego i chorobliwą zazdrość czyli główne cechy popychające go wielokrotnie do wyjątkowo okrutnych czynów. A teraz właśnie zwęszył kłamstwo i próbę wciskania mu kitu, że niby wcale nie chodzi jej o to by się wymknąć do jakiegoś lowelasa. Początkowo tylko strzelał, z każdym jej słowem i gestem nabierał jednak pewności.
- Pierdolę spotkanie z jakimś projektantem. Rozmawiam teraz z Tobą! - wyszczekał na nią gniewne słowa niczym naprawdę duży i wściekły pies. Już w tej chwili Ziva powinna się zorientować, że żarty się skończyły a jego nie uda jej się tak łatwo udobruchać słodkimi słówkami czy obietnicami. Nie dał się od niej odepchnąć nawet na centymetr, wciąż trzymając blisko  siebie w żelaznym uścisku. Nie reagował na kręcenie się, słowa ani próby pozbycia się jego łapska mocno wpijającego się w jej pośladek.
Zagadkowe było to dlaczego Ziva wciąż próbowała kolejnych randek i spotkań. Była bystrą i inteligentną kobietą ale w tej materii chyba odrobinę brakowało jej wyobraźni. Bo jak to sobie wyobrażała? Że na długo utrzyma jakiś związek w sekrecie przed swoim panem? A nawet jeżeli Samael przez pewien czas nie zorientował by się, że jest okłamywany, jak reagowałby jej facet na fakt, że jego kobieta co jakiś czas musi się wypinać albo klękać przed innym? Sytuacja bez wyjścia! Nie można jej było jednak odmówić siły charakteru skoro potrafiła mimo wszystko próbować walczyć o swoje. Choćby to była głupia walka.
- Gdy wrócisz za kilka godzin śmierdząc śmieciem, z którym rżnęłaś się gdzieś w barowym klopie? - włosy na karku szlachetnego były już zjeżone. Z każdym kolejnym słowem, każdym kłamstwem wkurwiony był jeszcze bardziej ale brunetka brnęła w to dalej i dalej. Być może dawał jej za dużo luzu i przestała czuć jakiekolwiek zagrożenie z jego strony. Jeśli tak było to zachowała się bardzo nierozsądnie. Na przesłodki uśmiech odpowiedział wyszczerzając gniewnie swoje wielkie kły co powinno stanowić wystarczającą odpowiedź. Wtem rozległ się dźwięk wibracji a on poczuł jak paznokcie kobiety wbijają mu się w podbródek. To był impuls więc działanie było natychmiastowe. Puścił ją jednak szarpnięciem wyrwał jej torebkę, z której wywalił na podłogę wszystko cokolwiek znajdowało się w jej wnętrzu. Jeżeli Ziva będzie starała się mu w jakikolwiek sposób przeszkodzić, bezpardonowo ją odepchnie, nie siląc się na delikatność.
- Ktoś chyba nie może się Ciebie doczekać. O! A kim jest ten...? - odczytał numer i nazwę kontaktu jaką było męskie imię.
- Nie ważne, ja Ci powiem kim on jest. Jebanym trupem, rozumiesz? - plastikowe urządzenie pękło w zaciśniętej pięści Smoka, która po chwili spłynęła krwią zraniona kilkoma ostrzejszymi odłamkami plastiku i szkła.
- A Ty próbowałaś zrobić ze mnie durnia, Ziva. Łgałaś mi w żywe oczy po to żeby móc pójść do swojego kochasia a potem mnie unikać żebym czasem czegoś od Ciebie nie poczuł. Bo tak by właśnie było, prawda? - Asmodey ruszy zdecydowanym krokiem w stronę służki a jego diabelskie ślepia wręcz płonęły uosabiając czysty gniew.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Pią Sie 02, 2019 10:00 pm

Domyślała się, że na jej tyłku zostanie (przynajmniej) pięć pięknych, czerwonych śladów – jego pazury wbijały się tak mocno, że niemal przeszły do krwi. Nawet wamiprza regeneracja bladła przy sile, jakiej czasami używał Sam – mimo wszystko był szlachetnym krwiopijcą.
Jakim znowu barowym klopie – aż warknęła. Brzydziłaby się takich miejsc! I już miała dalej protestować, kiedy pokazał zębiska. Z jej twarzy zniknęły resztki uśmiechu, a sama spuściła oczy. – Przecież to nie byłby ktoś… pierwszy lepszy… – Dopiero tymi słowami przyznała się do tego, jaki miał być cel jej wyjścia, i zaprzeczyła wcześniejszym kłamstwom.
Przełknęła nerwowo ślinę. Fakt faktem, sporo ryzykowała, próbując znaleźć sobie partnera, w końcu doskonale znała charakter swojego pana… ale po prostu myślała, że gdy on w końcu kiedyś zwiąże się na stałe z jakąś wampirzycą z wysokiego rodu, to i jej w końcu pozwoli na związek. Nie chciała nigdy długo ukrywać przed nim żadnego ukochanego, ot, gdyby z jakimkolwiek była dłużej niż chociaż tydzień, to spróbowałaby mu go może oficjalnie przedstawić… oczywiście wcześniej samotnie upewniając się, że go nie zabije.
Dobra, racja, działania Zivy pod tym względem były głupie – ale naprawdę to było silniejsze od niej! W końcu jak długo można wytrzymać z własną samotnością i tylko papierami czy hajsem do towarzystwa?
Gdy telefon zawibrował, spróbowała wbić Samowi pazury drugiej ręki w dłoń, ale nie zdążyła. Odepchnął ją, wyszarpnął torebkę, znalazł telefon i odczytał imię.
Sam, nie, poczekaj, Kevin jest niewinny, daj mu spokój! On nie wie! – wymamrotała jeszcze żałośnie, próbując mu wyrwać komórkę – bezskutecznie.
No cholera jasna, taki miły chłopak! Ziiva naprawdę nie chciała, aby skończył jako zabawka do tortur w jednym z wielu strasznych pokojów Samaela.
Cofnęła się o dwa kroki, kiedy zgniótł jej komórkę. No pięknie, fantastycznie. Teraz to dopiero się zacznie. Ziva aż czuła na sobie pioruny, jakimi ciskał z oczu.
Sam, spokojnie! Pamiętasz? Mówiliśmy o spokoju na początku – próbowała go jeszcze udobruchać, gdy zaczął iść w jej stronę. Wystawiła uspokajająco dłonie do przodu i jeszcze bardziej zaczęła się cofać.
Wpadła pupą na biurko i przez przypadek strąciła szklankę, którą wcześniej położył tu Samael. Ta spadła na podłogę i roztrzaskała się w drobny mak.
Kurwa mać.
Zajebiście.
To chyba była jedna z jego ulubionych.
Przepraszam, naprawdę. – Sama nie wiedziała, czy to przeprosiny za szklankę, czy za niedoszłego kochasia. – Ja… nie wiem, czy tak by było – skłamała. – zresztą, Sam, przecież to miała być tylko randka! Nikt nie powiedział, że od razu bym się z nim przespała! – zaprotestowała i szybko odbiła się tyłkiem od biurka, bo Sam znajdował się już zdecydowanie za blisko.
Widziała po jego wściekłych oczach, do czego cała ta sytuacja mogła zmierzać, dlatego spróbowała jeszcze zgrabnie okrążyć biurko i stanąć po jego drugiej stronie. Jeśli jej się uda, to pobawią się chwilę w kotka i myszkę.
Sam, pamiętaj, masz teraz inne sprawy na głowie, klub, oszustki i w ogóle! Możemy wrócić do mojego tematu za parę dni!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Pią Sie 02, 2019 10:59 pm

Rzeczy, które wygadywała Ziva najlepiej będzie zrzucić na karb paniki i obawy o to co rozwścieczony Asmodey może jej zrobić. Mimo wszytko należy tez podkreślić fakt, że ani trochę nie poprawiały jej i tak kiepskiej sytuacji. Przeciwnie! Z każdym słowem jej pan wydawał się tylko bardziej i bardziej rozdrażniony i o ile w ogóle była jakaś granica jego wściekłości to teraz niebezpiecznie się do niej zbliżał. Czy ona naprawdę wierzyła w to, że robiło mu różnicę czy będzie się spotykała z pierwszym lepszym czy nie? Śmieszne. Nie ważne z kim chadzałaby na randki, nie ważne czy by z nim sypiała czy nie, Samael i tak zareagowałby tak samo. To on był jej panem, to on miał być na pierwszym miejscu i w centrum jej uwagi. Zawsze i wszędzie niezależnie od okoliczności. Samolubne, gówniarskie i okrutne ale cóż, taki właśnie był. A fakt, że był dość silnym wampirem w dodatku wyjątkowo łatwo sięgającym po rozwiązania siłowe sprawiał, że lepiej było czasem zacisnąć zęby i się dostosować niż stawiać opór. Bądź kombinować bo próby oszustwa, jak z resztą widać, kończyły się równie źle.
- Ładnie wyglądałoby na nagrobku. "On nie wiedział". - parsknął chociaż zabrzmiało to bardziej jak złowieszcze kłapnięcie zębatej paszczy.
- Tylko, że on nie będzie miał grobu. Ochłapy jakie z niego zostaną wpierdolą kundle w jakimś zaułku. - brzmiało jak coś do czego Samael był zdolny w imię zemsty. Nie ważne czy ten facet cokolwiek zawinił czy też nie. Przecież Ziva pewnie mu nie powiedziała, że służy typowi, który najprawdopodobniej rozszarpie go na strzępy za samo sugerowanie randki. Miał typ po prostu cholernego pecha, ot co.
Niestety! Ani słowa ani gesty brunetki nie przynosiły żadnego efektu. Tej machiny już nie dało się zatrzymać. Krok za krokiem rozwścieczony Smok był coraz bliżej swojej służki a biorąc pod uwagę, że jego gabinet naprawdę nie był zbyt duży to naprawdę dzieliła ich nieznaczna odległość. Jeb! Jego ulubiona szklanka właśnie miała bliskie spotkanie z podłogą. O dziwo nie wyglądało jakby jej właściciel się tym szczególnie przejął. Był już chyba na tym etapie wkurwienia, że nawet stłuczenie jego ulubionego szkiełka niewiele zmieniało.
Widząc, że dziewczyna ma zamiar zwiać mu za biurko złapał ją za ramię i szarpnął z siłą, która powinna aż rzucić nią na blat. Albo w porę złapie równowagę i tylko klapnie na tyłku albo wyłoży się plecami na całym meblu. W obu przypadkach szlachetny złapie za jej włosy za pomocą, których ją usidli i zmusi do pozostania w miejscu. Nie było to na pewno przyjemne.
- Ziva... - zawarczał wyjątkowo nisko i gardłowo cedząc przez zaciśnięte kły i dotykając swoim czołem jej - Wiesz co robię z tymi, którzy próbowali mnie oszukać i zrobić ze mnie idiotę? - szarpnął nią - Wiesz?!
Oczywiście, że wiedziała! Sama niejednokrotnie widziała to na własne oczy lub pomagała pozbywać się dowodów. Pytanie powinno raczej brzmieć czy to samo czeka ją właśnie teraz.
- Jedyną oszustką jaką w tej chwili mam pod ręką, jesteś Ty. - skwitował jej ostatnią próbę przekonania go by od niej odstąpił.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Pią Sie 02, 2019 11:56 pm

Fakt, że zdobyłaby jakiegoś partnera lub przynajmniej stałego kochanka, wcale nie oznaczał, że Sam przestałby być w centrum uwagi, w końcu mu służyła – ale Ziva czuła, że nawet gdyby próbowała to wyjaśnić, nic by to nie dało. Sam wpadł już w swój typowy trans złości i wkurwienia i dalsze denerwowanie go mogło skończyć się dla niej, hm, nawet tragicznie.
Słyszała o paru sługach, którzy rozwścieczyli (nawet niecelowo) Sama do tego stopnia, lata temu, że dość szybko pożegnali się z tym światem. Ziva niby miała wyjątkową pozycję, a jej pan niby już się zmienił i reagował łagodniej… ale stare nawyki czasami wychodzą na wierzch.
Sam, no co ty… – wymamrotała, gdy zorientowała się, że jej pan najpewniej naprawdę ma zamiar zabić biednego Kevina. I to jeszcze w bestialski sposób – przecież do niczego nie doszło. Nawet tam już nie idę, widzisz? Wszystko jest dobrze. Nie rób mu nic, błagam – poprosiła jeszcze, bo bądź co bądź nie chciała być przyczyną śmierci jakiegoś chłopaczka.
Nie to, żeby go jakoś szczególnie znała i żeby po nim bardzo płakała. Ale mimo wszystko ta świadomość nie byłaby zbyt przyjemna.
To moja wina, więc ukarz tylko mnie – zaskamlała jeszcze, zanim do niej podszedł i zanim zbiła tę nieszczęsną szklankę.
Błąd.
Gdyby jej mózg podsunął te słowa przynajmniej parę sekund później, pewnie ugryzłaby się w język i je sobie darowała. Kiedy Sam jeszcze do niej szedł – choć widziała, że już prawie ogień z niego buchał z wściekłości – miała nadzieję, że sytuacja jest do odratowania.
Ale kiedy zobaczyła jego wzrok z bliska i usłyszała brzdęk, już wiedziała, że dzisiejszy wieczór skończy się dla niej bardzo, bardzo źle.
Sapnęła, gdy rzucił nią na biurko, ale w ostatniej chwili oparła o nie dłonie i udało jej się usiąść na blacie, a nie całkiem się wyłożyć. Nie zdążyła nawet nabrać powietrza, bo długie palce Sama już wczepiły się w jej czuprynę i mocno pociągnęły jej głowę.
Zdusiła krzyk, chociaż z pewnością zauważył grymas bólu. Ale wątpiła, aby chociaż trochę go obszedł.
Zaczęła szybciej łapać powietrze, kiedy zbliżył swoją twarz. Bała się teraz spojrzeć mu w oczy, więc spuściła wzrok na jego klatkę piersiową, która teraz szybko się poruszała w rytm jego oddechu. Ziva niemal odliczała do momentu, kiedy jej pan dostanie ataku szału.
Wiem. Wiem, co z nimi robisz – szepnęła niczym korny baranek. – Nigdy nie próbowałabym zrobić z ciebie idioty, wiesz o tym! To nie miało być tak! Och, Sam, przepraszam!
Jęknęła, bo czuła już uporczywy ból na skórze głowy. Smok trzymał swoje łapsko zaplątane w jej kosmyki bez ani krzty delikatności. Sięgnęła własną dłonią do jego ręki i jej dotknęła, licząc, że zelży dzięki temu uścisk.
Miał teraz pod ręką oszustkę – dosłownie i w przenośni. Tylko że Ziva wcale nie uważała, że go oszukiwała. Tylko czy był sens to tłumaczyć?
A nie mógłbyś wybaczyć… oszustce? – poprosiła ulegle i przesunęła swoją nóżką po nodze Sama, zahaczając szpilką o jego udo. Czas na kobiecą broń, która mogła ją jeszcze wyratować. – Zwłaszcza jeśli ta okaże skruchę?
Drugą rękę położyła ostrożnie na jego klatce piersiowej, jakby próbowała stworzyć tym samym jakąś barierę od jego gniewu. Nadal bała się spojrzeć mu w oczy – nie z tak bliskiej odległości.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Sob Sie 03, 2019 12:01 pm

Niestety, żadne argumenty, próby racjonalizacji czy prośby nie dotrą do Samaela i nie zmienią jego nastawienia odnośnie posiadania przez jej służkę faceta czy choćby niewinnego randkowania. Wymagał bezwzględnej wierności. W każdej sferze życia miała być jego, koniec kropka. Sama myśl o tym, że jakiś typ miał kłaść łapska na jego własności wywoływał zgrzytanie zębami. A jeśli działoby się to jeszcze za jej przyzwoleniem wulkan wściekłej furii po prostu by eksplodował zmiatając wszystko co stanęłoby mu na drodze. Można doszukiwać się kilku przyczyn tak chorobliwej zazdrości nawet w stosunku do kobiet, z którymi nie łączył go żaden związek. Miał coś nie tak z głową lub też bycie rozpieszczanym od dziecka w tak negatywny sposób odbiło się na charakterze dorosłego już wampira. W obu przypadkach mogło być odrobinę prawdy. Ciężar winy spoczywał jednakże zupełnie gdzie indziej. Gdzieś w momencie kiedy dwie osoby, które darzył bezgranicznym zaufaniem zdradziły go w najbardziej kurewski, perfidny i obrzydliwy sposób. Od tamtej pory... Cóż musiał kontrolować wszystkich podświadomie bojąc się powtórki. Nigdy nie odjebało mu tak bardzo jak wtedy gdy dowiedział się jaki numer wywinęła mu jego kochana mamusia wraz z jego własną narzeczoną. Może był czasem szorstki i gruboskórny jednak w rzeczywistości był wyjątkowo uczuciową osobą. W tym sensie, że bardzo emocjonalnie reagował na wszystko co się działo. Z tym, że najczęściej wyrażaną przez niego emocją był gniew co widać właśnie teraz. Do brzegu...
- Bronisz go. Zależy Ci na nim? Tym lepiej. Bardziej będziesz cierpiała kiedy dostanę go w swoje ręce. - szlachetny uśmiechnął się z wyraźną, szaloną satysfakcją i nie jednego na ten widok przeszedłby po plecach dreszcz. Prośby i błagania brunetki wydawały się tylko bardziej go nakręcać. Nie ma lepszej metody na wyegzekwowanie posłuszeństwa niż terapia szokowa! Ziva będzie patrzyła jak jej kochać jest maltretowany i zamęczany. I nic nie będzie mogła poradzić, jedynie obserwować jego długą, wyjątkowo bolesną śmierć. To powinno nauczyć ją, że jej pana nie wolno ot tak oszukać i migalić się z jakimiś pajacami za jego plecami.
- A jak Ziva? Jak miało być? - z jego paszczęki wydobył się niski warkot, który tylko przy użyciu wielkich pokładów dobrej woli mógł zostać zinterpretowany jako zdanie w ludzkim języku. Dotyk jej dłoni początkowo nie odniósł żadnego rezultatu jednak po krótkiej chwili nieoczekiwanie uścisk nieco zelżał aż wreszcie całkiem puścił jej ciemne włosy. Czy się uspokajał? Ani trochę.
- Patrz na mnie kiedy do Ciebie mówię! - krzyknął już dużo głośniej, ujmując jednocześnie brodę dziewczyny i zmuszając ja do tego by uniosła buźkę i patrzyła prosto na niego. Górował nad nią, jednakże chwilę temu odsunął się odrobinę, tak, że ich czoła przestały się już stykać.
- Wybaczyć? - prychnął. Czy on jej wyglądał na Jezusa z Nazaretu? Wielkodusznie jej wybaczy, cała sytuacja pójdzie w niepamięć a za jakiś czas wywinie mu ten sam numer bo skoro za pierwszym razem jej się udało to dlaczego nie uda się i drugi? A potem kolejny. I jeszcze jeden. O nie, Samael nie był idiotą.
- W jaki sposób? Masz zamiar paść na kolana i błagać o wybaczenie? - tego by jeszcze brakowało. Widoku tak żałosnego, że nie wytrzymałby i po prostu ją zdzielił raz a porządnie. No i wtedy poczuł jej szpileczkę na swoim udzie przez co wszystko stało się, jak mu się wydawało, jasne. Czy ona właśnie próbowała najstarszej z kobiecych sztuczek służących do udobruchania wkurwionego faceta? Nie można odmówić jej sprytu, uderzyła wszak w najsłabszy punkt Samaela. Jego uwielbienie kobiecego ciała i niemal nieograniczony samczy popęd obrosły już legendą.
- Więc?
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Sob Sie 03, 2019 8:11 pm

Czy kiedy postanowiła zostać jego służką, wiedziała, że oznacza to dla niej dożywotni brak faceta? Nie, dowiedziała się o tym po czasie, gdy bezpardonowo i niczego nie podejrzewając poszła z takim jednym na pierwszą randkę. Czy gdyby jednak wiedziała, nie zgodziłaby się na ten… przywilej? Cóż.
Gdy przyrzekała mu swoją wierność, sytuacja wyglądała całkiem inaczej. Była mu wdzięczna do granic możliwości przez pewną sprawę, więc wtedy pewnie zaakceptowałaby wszystkie warunki. Ale teraz…
Teraz naprawdę głęboko by to przemyślała. Mimo wszystko samotne i długowieczne życie było smutne – miała nadzieję, że Sam kiedyś wreszcie to zrozumie i dojrzeje do tego, aby dać Zivie trochę luzu w kwestiach prywatnych.
Chcesz, żebym cierpiała? – spytała cicho, przełykając ślinę. Nie zależało jej szczególnie na Kevinie, po prostu nie pragła mieć kogokolwiek niewinnego na sumieniu, obojętne, czy był to niedoszły facet, małe dziecko, czy pies. – Mam cierpieć? Przecież… kiedyś mówiłeś, że już na to nigdy nie pozwolisz – dodała twardo, przygryzając wargę.
To był jej mały popis aktorski – próbowała jeszcze wzbudzić w nim litość, przywołując początek ich znajomości. Poczuła nawet, że dzięki jej dotykowi uwolnił w końcu jej włosy. Zaczęła je ostrożnie układać, a potem masować skórę głowy.
Odruchowo zamknęła powieki, kiedy uniósł jej twarz, ale szybko się upomniała i popatrzyła na niego swoimi bladymi, wystraszonymi oczami. Ich spojrzenia były niemal swoim przeciwieństwem – jej jasne, błękitne, zwykle spokojne, jego krwistoczerwone, diaboliczne i gniewne.
Tak, wybaczyć. Przecież wiernie ci służę, wiesz o tym. Dlaczego jedna sprawa miałaby to przekreślić? – spytała szeptem, po czym widząc, że nie odtrąca jej nogi, powędrowała też dłonią, paluszek za paluszkiem, po jego klatce piersiowej w stronę podbródka.
Najwyraźniej jej wysiłki wreszcie zaczęły przynosić jakiś skutek. Uśmiechnęła się delikatnie, z wyraźną satysfakcją.
A chcesz, żebym padła na kolana, Sam? – Poczuła się już pewniej, więc objęła go nogą w okolicy bioder, a dłoń zatrzymała na jego grdyce. – Czy może wolisz, abym inaczej prosiła o wybaczenie?
I miała już objąć go drugą dłonią, kiedy zza drzwi dobiegło ich ciche pukanie i od razu po nim naciśnięcie klamki.
…Spokojnie, widziałem, jak Ziva nie czekała na odpowiedź, pewnie nie trzeba… – usłyszeli oboje czyjś głos, po czym do środka wparował jakiś mężczyzna.
Dość ekscentryczny facet, z rozbieganymi oczami, rulonami papierów pod pachą i w ciuchach, które albo były wyjęte ze śmietnika, albo pochodziły prosto z jakiegoś wybiegu mody.
Ziva od razu go poznała – Joshua, projektant wnętrz. Spojrzała na niego ostro niczym żmija i spróbowała wygonić go wzrokiem, ale ten jak na złość nie zwracał na nią uwagi.
Ups, przepraszam, że przeszkodziłem! – Jasna cholera, co za debil – czy on nie rozumiał, że Ziva próbowała go niemo przepędzić dla jego własnego dobra? – Mamy spotkanie, Samaelu, ale skoro trochę zajęty, to tylko to tu zostawię i poczekam na zewnątrz! – powiedział radośnie, bezpardonowo wbijając głębiej i rzucając rulonami na kanapę.
Ziva wiedziała, że Joshua był ekscentryczny, ale nie sądziła, że aż do tego stopnia. Wiedziała też, że Sam nienawidził, kiedy ktoś przerywał mu podobne chwile. Dlatego przyciągnęła go do siebie zdecydowanie, zacisnęła dłoń na jego ubraniu, a kłami zahaczyła o jego szyję – dość mocno, że mogła nawet polecieć kropla krwi.
Zostaw go – wymamrotała cicho.
Jeżeli Sam pozwoli Joshue spokojnie wyjść, ten tylko jeszcze pomacha im ręką, po czym zostawi papierzyska i sobie pójdzie. Ziva błagała w myślach, aby tak się to potoczyło – nie mogła przecież pozwolić na śmierć jednego z głównych projektantów!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Sob Sie 03, 2019 9:24 pm

W obecnej chwili moment, w którym Ziva była mu tak wdzięczna, że postanowiła oddać własne życie aby mu służyć, wydawał się bardzo odległy. Jego wspomnienie niemal całkiem wyparowało pod wpływem ognistego gniewu jaki płonął w Smoku od środka szukając teraz ujścia. Z pewnością gdyby teraz ją zabił lub zrobił jej coś potwornego, już po fakcie, kiedy by ochłonął, bardzo by tego żałował. Nie mogła jednak oczekiwać od niego by w sytuacji takich jak ta myślał racjonalnie i analizował wszystko na chłodno. To nie taki typ faceta. Jak było wspomniane młody Asmodey to wyjątkowo emocjonalna i chaotyczna jednostka o bardzo wybuchowym temperamencie. Tacy jak on najpierw robią a dopiero potem zderzają się z konsekwencjami własnych czynów. Czy żałowała teraz, że dała się ponieść i jedynym sposobem na odwdzięczenie mu się jaki uznała za adekwatny to dożywotnia wierna służba? Bardzo możliwe, czasu jednak nie da się cofnąć.
- Nie próbuj wywołać u mnie poczucia winy! Kurwa! - szlachetny ryknął ze złością przerywając brunetce jej pokaz umiejętności aktorskich. Całkiem udany jak się okazało bo naprawdę uwierzył w jej przedstawienie. Nie da jednak łatwo odwrócić kota ogonem, przecież zasłużyła na wszystko to czym się jej odgrażał! To ona chciała go zdradzić i na dodatek łgała mu w żywe oczy bez zająknięcia się.
- Dlatego, że nienawidzę kłamców, zwłaszcza takich, którzy swoje kłamstwa wypluwają mi prosto w twarz, chociaż dałem im kurwa wszystko!
Nie wyliczał jej niczego, pieniędzy, statusu społecznego jaki dzięki niemu zyskała. W zamian oczekiwał tylko wierności, co prawda tej bezgranicznej, takiej jakiej oczekiwał, niekoniecznie tej, którą Ziva mogła uznać za wystarczającą. Czy był aż tak chujowym panem? Traktował ją źle? Bił? Poniżał? Gwałcił? Znęcał się nad nią? Nie! Gdyby ktoś nie wiedział jaka relacja jest między nimi mógłby przysiąc, że są dobrymi znajomymi, wspólnikami. A ona tak mu się odwdzięcza...
Tak czy inaczej jego gniew odrobinę przygasł. Odrobinę to słowo klucz bo biorąc pod uwagę jak bardzo wyjebało go poza skalę to jego obecny poziom i tak był niebezpiecznie wysoki. Może cokolwiek z jej słów do niego dotarło a może po prostu skutecznie zaczęła kierować jego uwagę na coś innego. Przeprosiny, skrucha... Te słowa w połączeniu z zestawem odpowiedniego tonu i gestów potrafiły czasem czynić cuda.
- Jeśli masz zamiar to zrobić i skamleć to sobie odpuść.
To tyle w kwestii padania na kolana... Zdecydowanie lament, płacz i prośby przyniosłyby efekt odwrotny do zamierzonego i pewnie miast wybaczenia otrzymałaby kolejną porcję fizycznego poniewierania. A tego przecież próbowała uniknąć, prawda?
Smok nachylał się właśnie nad obejmującą go nogą kobietą. W jakim celu? Tego już się nigdy nie dowie gdyż dosłownie w tym momencie do biura wparował facet obładowany jakimiś rulonami i papierami. Głowa agresora momentalnie obróciła się w stronę drzwi mierząc przybysza wyjątkowo nieprzyjemnym spojrzeniem. Nieprzyjemnym z gatunku tych, mówiących, że została ci ostatnia minuta życia.
- Zajeb... - jego słowa zmieniły się w ciche syknięcie gdy poczuł drobne kiełki na swojej szyi. Nie było to bolesne jednak na tyle wyraźne, że chwilowo odciągnęło jego uwagę. Nie ruszył się z miejsca a gdy usłyszał słowa Zivy raz jeszcze odwrócił się w kierunku projektanta.
- Wypierdalaj! - szczeknął donośnie co miało być pierwszym i ostatnim ostrzeżeniem. I tak był wyjątkowo hojny gdyż jego wściekłość aktualnie skupiła się na drobnej osóbce służki, która właśnie wyjątkowo sprytnie usiłowała się wywinąć od kary jaka miała ją spotkać. Cwana bestia!
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Nie Sie 04, 2019 2:13 pm

Już po jego reakcji widziała, że trochę jej się udało i Sam powoli zaczął się uspakajać. Co prawda nadal krzyczał, klął i wściekle oddychał, ale przynajmniej kurwiki w jego oczach odrobinę zbladły. Nie na tyle, aby zaczął już myśleć racjonalnie, jednak pierwsze koty za płoty. Jeszcze chwila i może Zivie uda się wreszcie udobruchać to wybuchowe Smoczysko.
Sam, przecież… Ja naprawdę jestem wdzięczna… – odparła cicho, spuszczając na moment wzrok. Jego słowa ją zabolały. – Nie rób ze mnie niewiernej idiotki, która nie docenia tego, co dla niej zrobiłeś. Proszę.
Dobrze wiedział, że była mu wierna niczym pies – i na co dzień, gdyby nie targał nim gniew, pewnie w życiu by jej czegoś takiego nie powiedział. Nigdy nie oczekiwała wygód, pieniędzy ani statusu w zamian za swoją służbę – Sam dał jej to z własnej woli. Fakt faktem, Ziva była obrotna i wystarczyła jej tylko lekka zapomoga, aby szybko stać się dość bogatą i wpływową (na tyle, na ile pozwalał jej status służki) wampirzycą, ale… gdyby Sam zażądał, pewnie oddałaby to wszystko bez zająknięcia.
Miała tylko tę jedną nieszczęsną wadę – uparcie sobie kogoś szukała, za każdym razem bagatelizując potencjalny wybuch gniewu Sama. Potem przez krótki czas tego żałowała, a następnie znowu się umawiała. Błędne koło.
Nie będę skamleć. Nie jestem zwierzęciem, Sam. Umiem inaczej prosić się o wybaczenie. Bardziej… subtelnie – mruknęła kojąco, nadal zawzięcie sunąc nóżką po jego nodze i biodrze, a dłonią gładząc jego krtań.
I wszystko szło już perfekcyjnie, Sam już się prawie wyluzował, a Ziva już widziała, że powoli coś innego niż gniew zaczęło mu chodzić po głowie… gdyby nie wparował ten stuknięty projektant.
Ziva syknęła na niego niczym wąż, tuż przed tym, jak Sam kazał mu wypierdalać, i na moment oderwała się od szyi swojego pana. Pierdolony debil – miał u niej i u jej ostrych ząbków ogromny dług wdzięczności. Ziva już widziała oczami wyobraźni, jak każe mu obniżyć cenę za swoje usługi w zamian za to karkołomne zachowanie.
Ale na razie musiała ponownie udobruchać Sama, któremu z oczu znowu buchał wściekły ogień. Aby zapobiec ukaraniu nierozważnego biedaka, Ziva powróciła ustami do szyi Samaela, przesunęła po jej fragmencie swoim językiem, zostawiając na skórze mokry ślad, po czym bez pytania wbiła się w nią zębami. Zaczęła powoli, delikatnie spijać szlachetną krew swojego pana.
Niech lepiej skupi się na swojej cwanej bestii, a nie na debilu, który już raczej tu nie wróci.
Przymknęła swoje – teraz różowe – oczy, dłoń zatopiła mu we włosach i objęła go w biodrach drugą nogą. Zaplotła swoje stopy za nim, stukając o siebie szpilkami, i skupiła się już wyłącznie na posiłku.
Wolała porządnie się pożywić przed tym, co ją czeka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Nie Sie 04, 2019 3:20 pm

- I właśnie z tej wdzięczności postanowiłaś mi łgać w żywe oczy... - to wszystko kompletnie nie dodawało się do siebie. Jego najbardziej oddana, pracowita i przydatna służka. Normalnie oczko w głowie! Starał się być dla niej dobrym panem, na miarę swoich możliwości. Wynagradzał za dobrą służbę a gdy musiał karać to nigdy szczególnie dotkliwie... Miała wszystkie ręce i nogi, nie chodziła poobijana ani pokaleczona. Najwyraźniej musiał coś z tym zrobić. Był zbyt dobry skoro ostatecznie przyniosło to takie efekty. Może ojciec i stryj mieli rację - sługi trzeba trzymać za mordę i rządzić za pomocą strachu i bata bo inaczej stają się niepokorni...
- Więc proś, Ziva. Masz mało czasu. - syknął cicho lecz wyjątkowo jadowicie. Naprawdę zaczynał tracić cierpliwość do jej gierek, próśb i prób ucieknięcia przed karą.
Żeby odrobinę udobruchać rozwścieczonego Smoka, Ziva musiała sięgnąć po broń ostateczną czyli kobiecość i seksapil, niedwuznaczne obietnice i propozycje. Największe namiętności Samaela, te które najczęściej wybijały się na pierwszy plan, odcinając go od racjonalnego myślenia i pchając w ramiona amoku to gniew, głód i pożądanie. Całkiem niedawno osobiście, wielkim wysiłkiem silnej woli przekierował swój potworny głód na inny tor by zwierzęco zerżnąć pewną dziewczynę miast wgryźć swoje wielkie zębiska w jej kruchą szyję i pić do ostatniej kropli szkarłatnej posoki. Tylko, że tym razem to nie on podejmował taką próbę a jakby tego było mało wcale nie miał ochoty by się uspokoić i darować służce karę. Jeżeli odpuści jej teraz to gwarantowane było, że sytuacja powtórzy się i to zapewne w bardzo niedługim czasie. Sytuacja wydawała się więc być dość ciężka. Ziva przyparta do muru starała się kusić ze wszystkich sił chcąc skupić uwagę oprawcy na czymś innym niż robienie jej krzywdy a jednak wciąż coś szło nie tak... Za każdym razem kiedy pojawiała się już nadzieja, że wszystko skończy się tylko na mocnym seksie, działo się coś co ponownie podkurwiało Smoka. Jak w przypadku wejścia do biura tego nieszczęsnego projektanta. Kolejną zaś rzeczą było działanie jej samej...
Brunetka zapomniała chyba jak bardzo jej pan nienawidzi dzielenia się własną krwią zwłaszcza w sposób taki jak teraz, gdy pijący nie raczył nawet spytać go o pozwolenie lecz po prostu wgryzł się w niego jak w kawał mięcha. Atakowany przez kompletnie sprzeczne sygnały, z jednej strony objęty zgranymi nogami odzianymi w rajstopy i szpilki, miziany po włosach... Z drugiej gryziony i wypijany jakby nigdy nic. Objął służkę silnym ramieniem i przechylił się nieco bardziej w jej kierunku. Palce jego dłoni delikatnie dotykały jej karku, zgarniając wcześniej ciemne pukle na jedną stronę. Druga błądziła w okolicy brody, szyi... I wtedy jego ostre pazury rozorały nagie plecy kobiety znacząc je czterema krwawymi śladami biegnącymi od karku aż do lędźwi. Palce drugiej ręki natomiast zacisnęły się na gardle Zivy z taką siłą, ze gdyby była człowiekiem z pewnością by tego nie przeżyła.
- Nie pogrywaj ze mną... - wycharczy jej wprost do ucha po czym gwałtownie ściągnie z blatu i pchając w stronę kanapy, na której tamten dureń zostawił swoje papiery. Asmodey powolnym krokiem podejdzie do brunetki jednak poza wlepianiem w nią diabelskich ślepi nie zrobi nic. No może prócz lubieżnego zlizywania jej posoki ze swoich pazurów, po których prześlizgiwał się jego rozdwojony, gadzi jęzor.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Pon Sie 05, 2019 3:02 pm

Nic już nie odpowiedziała na jego zarzut o łganiu, spuściła jedynie ze smutkiem oczy. Naprawdę tego tak nie postrzegała – bardzo chciałaby mu powiedzieć prawdę, zyskać błogosławieństwo i iść zczystym sercem na randkę, ale… ale no właśnie – Sam by nie zrozumiał.
W innych aspektach życia była ze swoim panem absolutnie szczera. Nigdy nie skłamałby mu nic o jego interesach, które prowadziła, o potencjalnych wrogach, którzy pojawiliby się w pubie, czy o własnych wątpliwościach odnośnie do jego działań.
Był tylko jeden temat, który bała się poruszyć – no i właśnie teraz widać dlaczego.
Jej wysiłki w uspokojeniu Sama, choć najpierw przynoszące skutek, teraz stały się niczym. Namolny projektant przeszkodził jej w uwiedzeniu swojego szefa i kobieta musiała ponownie skierować jego gniew na samą siebie – obojętnie, czy jej to pasowało, czy nie.
Czy wiedziała, że Sam nie znosi picia jego krwi bez pytania? Cóż, raczej tak. W przeszłości nieraz dawał jej swoją krew, jednak zawsze to on pierwszy zaczynał temat i wyrażał zgodę. Ziva nigdy nie pokusiła się, aby ugryźć go z samej siebie, bez pytania.
I może właśnie dlatego teraz to zrobiła? Kierowana głęboką ciekawością, w duchu próbując usprawiedliwić to tym, że po prostu chciała odwrócić jego uwagę od projektanta? Sama nie wiedziała – niby wolałaby, aby dzisiejszy wieczór skończył się tylko na namiętnym stosunku, a nie dodatkowych bolesnych konsekwencjach, ale… ale jednak jej działania temu przeczyły.
Może też jej natura pokornej służki sama wołała o karę, ponieważ wiedziała, że postąpiła wcześniej karygodnie?
Na początku Sam nie zareagował źle – objął ją mocniej, palcami pogładził kark i włosy, Ziva nawet myślała, że zaraz wycharczy jej coś niegrzecznego do ucha i weźmie ją na tym biurku… póki nie poczuła jego ostrych pazurów na swoich plecach,
Natychmiast oderwała się od jego przepysznej krwi i krzyknęła z bólu.
Sam! – Zakaszlała, bo zacisnął długie palce na jej szyi. Niemal nie mogła oddychać. – Ja… przepraszam… – wycharczała z trudem, patrząc na niego przez łzy, które same z siebie napłynęły jej do oczu.
Została niemal rzucona na kanapę, na którą opadła brzuchem. Uniosła się na ramionach, łapiąc gorączkowo powietrze.
Czuła, jak po jej łopatkach i plecach spływały strużki krwi. Odgarnęła jedną ręką włosy, aby się nie pobrudziły, i odsłoniła jednocześnie przez nim całą swoją szyję i kark. Spojrzała na niego przez ramię z lekkim strachem.
Nie pogrywam, nie wiem, co we mnie wstąpiło – wyszeptała niespokojnie. Uniosła się tak, że teraz klęczała na kanapie. Jedna ze szpilek prawie zsuwała jej się ze stopy. Przesunęła dłonią po plecach i spojrzała na swoje palce całe umazane we krwi. – Nie chciałam, żebyś mu coś zrobił. Byłeś bliski do tego, a potem… poczułam się trochę jak w transie – wyjaśniła, próbując jako tako się bronić.
Spojrzała na niego z dołu, a kiedy podszedł, wysunęła czystą rękę i prawie dotknęła nią jego klatki piersiowej w geście uspokojenie. Choć miała niespokojne, nadal różowe oczy, patrzyła wprost na niego.
Pozwól mi się zregenerować – poprosiła. – Przecież sam nie lubisz, gdy… mam blizny. Nigdy nie chciałeś, żebym miała. A potem zrób, co chcesz, przyjmę każdą karę. Tylko błagam, nie roznieś tego biura.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Pon Sie 05, 2019 3:44 pm

Wyjątkowo długi a w dodatku rozdwojony niczym u gada język powoli, lubieżnie i niemal z namaszczeniem ślizgał się po palcach wampira, zakończonych czarnymi, ostrymi jak brzytwa pazurami, które w dodatku spływały krwią. Jej krwią. Rany jakie jej zadał nie były może bardzo głębokie, na pewno jednak wyjątkowo bolesne i wystarczające by jej nagie plecy spłynęły szkarłatem. Smocze ślepia aż zapłonęły pożądliwym blaskiem, dla większości zwiastującym coś bardzo niedobrego. Nie było żadną tajemnicą, że od niedawna jego apetyt wzrósł i to potwornie. Gniew tylko dodatkowo go napędzał. Patrzył z góry na wijącą się służkę, ociekającą szkarłatem... Oblizał się po raz ostatni i ujął jej podbródek gdy po raz kolejny dzisiejszego wieczoru przepraszała go za swoje zachowanie. Obecnie już nawet nie wiedział za co konkretnie jest tak na nią wkurwiony, odkąd zaczęła się cała ta sytuacja w biurze wszystko toczyło się bardzo szybko a powody do gniewu gromadziły się jeden na drugim ostatecznie tworząc sporych rozmiarów kopczyk.
O dziwo, cierpliwie wysłuchał tego co miała do powiedzenia. Ba, nawet pokiwał powoli głową. Nie było chyba sensu dodatkowo karać jej za to, że ośmieliła się wgryźć się w jego szyję bez pozwolenia. Dostała szybką i bolesną lekcję, którą zapamięta na długo i następnym razem zastanowi się kilka razy zanim ponownie tego spróbuje. To dopiero walor edukacyjny! Szybko, bez wysiłku i skutecznie!
- Masz rację. Podobasz mi się i tylko to Cię teraz ratuje przed okaleczeniem. - jego niski głos był cichy i podejrzanie spokojny jak na stadium wkurwienia w jakim się znajdował. Ujął kobietę za podbródek i chwilę przyglądał się jej, patrząc w różowe oczy, teraz odrobinę wilgotne od łez, które popłynęły w momencie kiedy ją zranił. Nie chciał by miała blizny, nie lubił ich. A zależało mu przecież by jego służka wyglądała idealnie. Nie po to by wzbudzać dzięki niej zazdrość czy coś w tym guście. Miała się podobać JEMU.
- Nie zrobisz tego nigdy więcej. - trudno powiedzieć czy był to rozkaz czy może sam siebie przekonywał do tego aby jednak nie karać jej jeszcze bardziej za to nieszczęsne ugryzienie.  
- Pij... A potem proś. - zmrużył nieco oczy, wciąż trzymając ją za podbródek i usidlając gniewnym spojrzeniem - Zanim stracę cierpliwość. - I zanim znów nie stanie się coś co ponownie doprowadzi go na skraj wybuchu. Pomyśleć, że było już tak blisko by po prostu wziął ją na blacie biurka i zapomniał o całej sprawie! Niestety na losowe wypadki nawet jej najbardziej uwodzicielskie sztuczki nic nie pomogą.
Skoro klęczała na kanapie nie musiał się nachylać. Puścił ją i po prostu wystawił w jej kierunku nadgarstek. Ręka, która choć zregenerowała się już po skaleczeniu odłamkami telefonu, wciąż pokryta była krwawymi zaciekami co tylko powinno wzmóc apetyt kobiety.
Kiedy ta będzie pożywiała się jego krwią w celu szybkiej regeneracji ran, on postara się kontrolować cały akt w ten sposób by nie pozwolić jej na zbyt wiele. Miał zamiar dać jej tylko tyle by szramy na jej plecach zasklepiły się i zniknęły całkowicie i ani kropli więcej. Lepiej pozostawić ją z niedosytem. Teraz czuł, że znów ma pełnię władzy i kontroli. Dyktował warunki i wszystko zależało tylko od jego kaprysu. Żar nieco przygasł, przynajmniej na tyle by nie mieć ochoty skatować służki za nieposłuszeństwo i kłamstwo. Nie na tyle jednak by już jej odpuścił. Nie teraz gdy nie tylko zasługiwała na karę ale była całkowicie we władaniu jego szponów gotowa by poddać się jego woli, lub jak zapewniała wcześniej prosić o wybaczenie i okazać skruchę.
- Wystarczy! - syknie ostrzegawczo i oderwie nadgarstek od jej ust w momencie kiedy uzna, że napiła się już wystarczająco dużo. Krew szlachetna działała cuda i wcale nie potrzeba jej było wiele aby uleczyć tak powierzchowne rany jakie zadał jej pazurami.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Pon Sie 05, 2019 9:10 pm

Patrzyła przez chwilę jak w transie, gdy oblizywał swoje palce z jej krwi, aż przeszły ją ciarki. Ten gest był jednocześnie przerażający i podniecający – gdyby zrobił to w innej sytuacji, nie w takiej, kiedy Ziva lękała się o swój los, pewnie prosiłaby go już, aby wypił z niej więcej i ją wziął.
Teraz jedynie się otrząsnęła i przełknęła ślinę. Mimo że przed momentem kosztowała Samaela, poczuła suchość w gardle. Plecy całe ją piekły, więc musiała co chwilę poruszać łopatkami, aby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia.
Nadal patrzyła mu w oczy, kiedy trzymał jej podbródek, bo pamiętała, jak zabronił jej wcześniej odwracać wzrok. Próbowała przywrócić tęczówkom błękitny odcień, zawzięcie mrugając, ale jej wysiłki spełzły na niczym – jej pan tak pachniał, zwłaszcza teraz, gdy wypiła nieco jego krwi, że nie była w stanie ukryć oznak głodu.
Tylko to, że ci się podobam?, powtórzyła w myślach. A co z moimi umiejętnościami ogarnięcia całego twojego biznesu? Gdybym była brzydka, kaleczyłbyś mnie do woli?
Nie powiedziała jednak tego głośno, a jedynie kiwnęła posłusznie głową.
Dziękuję, Sam. Nie zrobię. Przyrzekam. To był jeden jedyny raz – zgodziła się, po czym niemal z namaszczeniem musnęła wargami jego palce, które trzymały ją za buźkę.
Widziała w jego oczach, że zabawa się skończyła (o ile w ogóle wcześniej trwała) i teraz wymagał od niej całkowitego posłuszeństwa – także w słowach.
Zrobiła więc w milczeniu to, co jej rozkazał – ujęła swoją drobną dłonią jego nadgarstek, i zaczęła zlizywać krew, niemal kropla po kropli, spokojnie, nie spiesząc się, prowadząc swój język bardzo ostrożnie, tak aby Sam mógł wyraźnie go poczuć na swojej skórze.
Ze wszystkich sił powstrzymywała się od tego, aby nie zlizać posoki z jego dłoni niczym jakieś zwierzę – chciała mu pokazać, że umie się zachować i że ten jednorazowy wybryk już się nie powtórzy. Dotykała wargami jego dłoni i spijała słodką krew, czując, jak nabiera sił i jak jej plecy zaczynają się goić. Spojrzała Samowi parę razy przelotnie w oczy, ale ostatecznie przymknęła powieki i delektowała się tą chwilą.
Zabrał dłoń nagle, gdy jeszcze chciała wypić więcej, jednak pohamowała się przed sięgnięciem po nią ponownie i odsunęła tułów. Wzięła parę głębszych wdechów, odchyliła głowę – i spojrzała na niego już błękitnymi ślepiami.
Podziękowała mu po raz drugi. Ale dziękowanie nie było wszystkim, co miała zrobić, pamiętała o tym.
Musiała jeszcze prosić o wybaczenie.
Czując na sobie jego uważny, przeszywający wzrok, uniosła się odrobinę i sięgnęła dłońmi w stronę jego spodni. Jedną ręką zaczęła zmysłowo przesuwać po jego udzie, w górę, w stronę krocza, a drugą wędrowała po pasku. Popatrzyła na niego, jakby pytając o zgodę.
Proszę – wyszeptała – wybacz mi, Sam. Będę już posłuszna.
Zaczęła powoli odpinać jego pasek od spodni, a gdy już to zrobiła, sięgnęła jeszcze do guzika i rozporka. Oblizała usta, na których znajdowała się jakaś ostatnia kropla krwi, i bardzo powoli włożyła czystą, nieumazaną krwią dłoń do jego bokserek.
To jak? – Przybliżyła do niego jeszcze bardziej głowę, aby mu pokazać, że nie miała zamiaru działać tylko dłonią. – Wybaczysz?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Samael Pon Sie 05, 2019 11:49 pm

Doceniał wszystko to co Ziva dla niego robiła i wbrew pozorom nie stawiał jej wyglądu i figury oraz tego jak czasami potrafiła umilić mu czas swoimi wdziękami, na pierwszym miejscu. Bo służek z ładną buzią i zgrabną pupą mógłby mieć kilkanaście o ile by zechciał. Ona jednak była dla niego nieopisaną pomocą w sprawach finansowych i biznesowych, ogarniała z łatwością rzeczy, które jemu wydawały się zbyt skomplikowane żeby były wykonalne jeśli nie było się jakimś cholernym robotem z kalkulatorem i zestawem tabelek zamiast mózgu. Była jego prawą ręką. Partnerem biznesowym. Jak już wspomniane było wcześniej - była jego oczkiem w głowie. Śliczna, seksowna, diablo inteligentna i zaradna. Dlatego właśnie wszelkie jej wyskoki i wybryki, nawet te najdrobniejsze działały na niego niczym płachta na byka. Ufał jej i to bardzo, dbał, chronił. W złości potrafił palnąć coś czego tak naprawdę nie myśli, tak jak teraz. Coś jednak powiedzieć musiał żeby zachować twarz. Nie mógł ot tak po prostu odpuścić jej, dać swojej krwi, pozwolić nabrać sił i się uleczyć. To byłoby niepoważne... O proszę! Czyli jednak odrobina rozsądku potrafi się przekraść przez tą krwawą mgiełkę wkurwienia w jego czaszce!
- Jeśli nie chcesz mnie zmusić do tego bym naprawdę zrobił Ci krzywdę. - dorzucił do jej zapewnień, że wybryk w postaci wgryzienia się w niego bez pytania, się nie powtórzy. Kiedy tak górował nad nią wyciągając łaskawie rękę i pozwalając jej spijać krew ze zranionego nadgarstka i dłoni nieznacznie się uśmiechnął. Był to grymas, który dla kogoś nie dysponującego wampirzą percepcją był niemal nie do zauważenia. Czy był to efekt odczuwanej satysfakcji czy może jeszcze czegoś innego, trudno zawyrokować. Szlachetny jednak widząc jak służka spokorniała miał ochotę wręcz sięgnąć ku niej drugą ręką i pogłaskać po włosach. Nie zrobił tego jednak, wciąż powstrzymywały go od takich ckliwych odruchów gniew i chęć karania. Nie tak wybuchowe jak przed kilkoma momentami ale zawsze. Chociaż ciężko stwierdzić jaki stan jego złości był gorszy - ten gdy używał siły i brutalności by wyegzekwować posłuszeństwo czy ten kiedy jego słowa stawały się jadem a on sam mścił się w jakiś wyjątkowo okrutny i wyrafinowany sposób.
Musiała czy chciała w ten sposób prosić o wybaczenie? To była istotna kwestia. Samael nawet się nie zająknął na temat tego jak Ziva powinna okazać swoją skruchę i prosić go by zapomniał o tym co dzisiaj zaszło. Zaczęło się od tego, że starała się go kusić i poprzednia próba uwiedzenia pana, prawie jej się udała. Cóż teraz chyba nikt jej już nie przeszkodzi a i sam Smok wydawał się dużo bardziej skory do tego aby ulec jej urokowi.
Nie zaprotestował gdy jej dłonie znalazły się w pobliżu jego paska i rozporka. Domyślał się przecież dokąd to wszystko zmierza i jak można się było spodziewać, nie miał nic przeciwko. Choć zdawał sobie sprawę, że Ziva sprytnie stara się wykorzystać jedną z jego największych słabości to nie kiwnął nawet palcem aby zaprotestować lub ją powstrzymać.
- Cóż... - mruknął mrużąc swoje diaboliczne ślepia gdy dłoń służki zawędrowała pod jego bokserki. Nachylił się do niej i raz jeszcze na moment ujął podbródek, po to tylko aby mocno wpić się w jej usta a sam pocałunek zakończyć bolesnym ugryzieniem w dolną wargę.
- Wszystko zależy tylko od Ciebie... - dokończył zdanie znów się prostując. Kto by się spodziewał, że wieczór skończy się w ten właśnie sposób... No kto? Na pewno nie Kevin (xD)! Asmodey przejechał wewnętrzną stroną dłoni po delikatnym policzku brunetki zahaczając i odchylając lekko jej wargi. Wydawał się teraz bardzo spokojny chociaż gdzieś w jego mrocznych ślepiach wciąż odbijały się jakieś ogniste refleksy. Wściekłość przerodziła się w gniew a ten, poprzez jej działania został doprawiony znaczną domieszką dzikiego pożądania. Pożądania gwałtownego, brutalnego, które równie dobrze samo w sobie mogło stanowić karę porównywalną z tą wymierzoną podczas przypływu furii. Jednego mogła być pewna, na pewno nie odpuści jej tak szybko jak mogłoby się wydawać tak więc prawdopodobnie będzie musiała zostać na noc w biurze.
Szlachetny zaklął coś w swoim ojczystym rumuńskim i niedbałym, niecierpliwym ruchem zwalił wszystkie papierzyska z kanapy, na której klęczała Ziva, dobierająca się powoli do jego męskości, która pod wpływem jej sprawnej, ciepłej rączki szybko nabierała na rozmiarze i twardości. Czy miał zamiar tam usiąść czy też kierował się sobie tylko znanymi powodami, nieistotne. Póki co pozostał tam gdzie stał, górując jednak na moment schylając się ponownie, po to by wymierzyć jej siarczystego klapsa w jędrny pośladek ukryty przed nim pod spódnicą, rajstopami i bielizną. Jeszcze ukryty.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Gość Sro Sie 07, 2019 9:18 pm

Pokręciła przecząco głową. Nie do końca wiedziała, co dokładnie oznaczało naprawdę zrobić krzywdę, ale nie chciała się przekonywać – mogła się tylko domyślać. Najgorsza krzywda, jaka mogłaby ją spotkać, byłaby wtedy, gdyby Sam… postanowił ją po prostu porzucić. Zostawić. Przestać jej ufać. Trzymać na dystans. Jeśliby to zrobił, pewnie nie wahałby się też nad bolesnym karaniem jej za każdą niesubordynację – i Ziva wiedziała, że nie byłby to tylko dziki, brutalny seks. Naprawdę mógłby jej sprawić cierpienie, całą nią poniewierając.
Oddawanie ciała swojemu panu nie do końca było karą – nie, póki obojgu sprawiało to przyjemność. Nawet teraz, gdy Ziva przecież de facto pokutowała i wyrażała skruchę, wcale nie czuła obrzydzenia czy niechęci. Wręcz przeciwnie, wiedziała, że ten wieczór (a raczej noc?) także i jej sprawi niemałą przyjemność. Sam pewnie ją zdominuje, może weźmie niczym jakieś zwierzę, pewnie nie przejmie się jej ewentualnym bólem – ale Ziva chciała, żeby tak właśnie było.
Prawdziwą krzywdą byłoby, gdyby kazał jej przestać i się wynosić. To byłaby zapowiedź najgorszego. Dlatego teraz musiała postarać się ze wszystkich sił i przekonać go, że Sam jest w centrum jej uwagi, i to z jej własnej woli.
Spoiler:
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Biuro właściciela Empty Re: Biuro właściciela

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach