Konkurs imienia Charles'a Dickens'a

Go down

Konkurs imienia Charles'a Dickens'a Empty Konkurs imienia Charles'a Dickens'a

Pisanie by Gość Nie Gru 09, 2012 9:23 am

Konkurs na najlepszą Opowieść Wigilijną

- Czyli każdy ma prawo wziąć w niej udział. Opowiadania będą o tematyce świątecznej i przyjmowane będą do 22.12.12 przez MG zajmującego się tym eventem(Czyli ja - wysyłać proszę na PW). MG wklei je w poście pod numerem uczestnika(by nie było głosowania - "Po znajomości") i wybierze 5 sędziów z pośród graczy. By zadecydowali, która z opowieści jest najlepsza

Opowiadania będę wklejał je w tym temacie by wszyscy mogli przeczytać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Konkurs imienia Charles'a Dickens'a Empty Re: Konkurs imienia Charles'a Dickens'a

Pisanie by Gość Nie Gru 23, 2012 1:01 am

Gratuluję tylko jedna osoba wysłała opowiadanie! Dzięki czemu zostaje zwycięzcą! Najlepsza opowieść wigilijna na forum. - Powinna być nagroda! Postaram się wywalczyć punkty.
1.

Wszystko zaczęło się pewnego zimowego wieczoru, gdy zgorzkniały i zadufany w sobie burmistrz miasta, Semuru K., spał w salonie Starego Zamku, znajdującego się niedaleko cmentarzyska. Leżał na kanapie do góry brzuchem śpiąc snem złych i nie przejmował się niczym. Jego Szara Policja szalała po mieście wprowadzając nowy porządek. Mieszkańcy byli przerażeni, Oświata wkurzona. Co też narobił, czyżby był niegrzeczny tuż przed świętami, które zbliżały się wielkimi krokami? Otóż burmistrz nie obchodził świąt. Dla niego była to jedynie następna, głupia okazja, aby ludzie mogli wymigać się od pracy, no bo jak wiadomo, wszyscy najlepiej to pobraliby wtedy urlopy i siedzieli w domach z rodzinkami, a na co to komu? Tak więc leżał sobie i gdybał co by tu zrobić, żeby zniszczyć im te cholerne święta!
Niestety jego drzemka nie trwała długo, już po chwili do salonu wszedł jego kochany synalek. Tatuś wkurzył się nie na żarty, wybudzony ze swojego zimowego snu. Ejjiot oparł się o framugę drzwi i kpiącym uśmiechem osądził lenistwo ojca. Oznajmił jedynie, że wyjeżdżają z Saphie na święta, jadą do dalszej rodziny. Burmistrz machnął jedynie lekceważąco ręką i zbył syna, po co mu rodzina, skoro on nie obchodził tego głupiego święta? A nawet dobrze, że sobie gdzieś jadą, przynajmniej nie będą mu przeszkadzali. Tak czy siak, Semuru w końcu wygramolił się z kanapy i przetarł zaspane powieki. Cóż za okropny początek dnia, został obudzony siłą, trzeba to sobie jako wynagrodzić. Głody jak wilk zwietrzył swoją pierwszą ofiarę, a była nią jego służka Akiko, bez zbędnych ceregieli zatopił w jej bladej szyjce swoje kiełki i pił łapczywie. No cóż wampirzyca szybko zwiędła, odrzucił ją gdzieś w kąt i po udanym posiłku przespacerował się po zamku. Oglądał obrazy swoich przodków i śmiał się z nich w myślach, w końcu żaden z nich nie doszedł do tego, co on. Nikt nie był panem tego miasta, cóż autorytet i te sprawy. Był z siebie taki dumny, że nie usłyszał skrzypnięcia, które towarzyszyło otwierającym się drzwiom. Dopiero po chwili wyczuł na bladej skórze powiew wiatru, od razu odwrócił się, ale nikogo nie zobaczył. Stał sam po środku ciemnego korytarza. Oczywiście jak przystało na dorosłego faceta w ogóle się nie przejął. Ruszył dalej przed siebie zmierzając w stronę sypialni. Usłyszał kroki, czyli jednak ktoś za nim szedł. Czyżby jakiś skrytobójca działający ze zlecenia Oświaty? Za pewne tak, Semuru uśmiechnął się krzywo pod nosem i odwrócił na pięcie przyjmując najstraszniejszą minę, jaką potrafił zrobić. Uwierzcie mi na słowo ‘scary’ tutaj nie wystarczało! A tu co? Puste ściany, ani śladu intruza. Burmistrz zaczął się już nieźle zastanawiać, o co chodziło, czyżby jego mózg płatał mu takie figle? Za pewne. Odwrócił się z powrotem w stronę, w którą wcześniej zmierzał, zrobił pół kroku i zatrzymał się jak wryty, wpatrując w bladą postać przed sobą. Duch? Niewątpliwie! Stała przed nim wysoka, smukła wampirzyca, jedna z tych ekranowych modelek, o długich, zgrabnych nogach i równie pięknych, kruczoczarnych włosach. Nudira wyglądała całkiem zwyczajnie, gdyby nie fakt, że miała na sobie białą suknię z koronkowymi rękawami, jedną z rodzaju tych, „które kobiety nosiły, gdy świat był jeszcze młodszy”. Mimo tej pięknej otoczki nie wyglądała na zadowoloną.
- Witaj, stary przyjacielu – powiedziała do niego.
Semuru zdziwił się nieźle, a niezadowolenie wykrzywiło jego buźkę. On nie miał przyjaciół, był jednym z tych typów, którzy to liczą tylko na siebie. Mimo wszystko jednak powstrzymał się przed kąśliwą uwagą, którą najchętniej rzuciłby w stronę Szlachetnej.
- Jestem tutaj, żeby Cię ostrzec – pogroziła mu palcem, uśmiechając się bez cienia wesołości. – Odwiedzą Cię dziś trzy duchy: przeszłych świąt, obecnych i przyszłych. Reszty dowiesz się już wkrótce mój przyjacielu…
No i proszę kolejna upierdliwa kobieta w jego życiu, jak gdyby sama Saphie już nie wystarczała, ależ oczywiście, że nie! Gdy tylko jedna daje mu spokój pojawia się inna i zaczyna jęczeć jakieś farmazony. To pewnie przez to, że się nie wyspał i jego umysł płata mu teraz figle. Duch Nudiry zniknął tak szybko, jak się pojawił, a burmistrz uśmiechnął się krzywo i pomaszerował do sypialni. Wielkie, miękkie łoże tylko dla niego. Rzucił się na nie tuląc kurczowo poduszkę, takie tam przyzwyczajenie z dzieciństwa. Nie czekając długo pogrążył się w bezkresie ciemności i kolorowych, barwnych koszmarach, które umilały mu drzemkę. Nie było mu dane jednak spać w nieskończoność, po godzinnym leżeniu poczuł, jak temperatura w pomieszczeniu gwałtowanie spada, ale nie przejął się tym faktem zbytnio. Dopiero, gdy coś zimnego opadło na jego twarz warknął sfrustrowany. Otworzył zaspane ślepia i zobaczył białe niebo i spadające płatki śniegu, które tak ziębiły jego skórę. Najpierw pomyślał, że dalej śpi, jednak po chwili zerwał się z łóżka i wyciągnął jak zaspana pantera. Jego pogniecione ubranie pasowało to rozwianych włosów, musiał wyglądać upiornie, co tylko poprawiło mu humor.
Jednak coś przerwało jego błogi stan, tuż po przebudzeniu. Obok łóżka stała niezbyt wysoka blondynka o niebieskich oczach. Od razu poznał w niej Yoki i skrzywił się po raz setny tego dnia. Kolejna baba przyszła, żeby mu biadolić nad uchem! Cóż za utrapienie.
- Jestem Duchem Dawnych Wigilii Bożego Narodzenia - oznajmiła głośno.
Wampirzyca chwyciła Semuru za koszulę i wyleciała wraz z nim przez okno sypialniane. Burmistrz, wciąż uważający, że śni, nie zdążył nawet choćby kiwnąć palcem. Dwójka wyleciała z zamku i pognała na cmentarz. Wampir od razu zauważył, że coś było nie tak. Chłodny wiatr smagał jego ciało, a płatki śniegu wpadały mu do oczu. Jednak nie śnił, co za dziwny dzień! Widocznie duch Nudiry miał rację! Cóż on teraz pocznie? A no poleci dalej. Spoglądał na dół i spostrzegł, że miasto wygląda nieco inaczej. Po drogach nie jeździło tyle samochodów, ile teraz. Cmentarzysko przed zamkiem było znacznie mniejsze, cóż czyżby cofnął się w czasie? Już go nic nie zdziwi.
W końcu wylądowali na miękkim śniegu, który pokrywał ziemię. Stali między nagrobkami. Semuru odwrócił się do Yoki i wykrzywił lekko.
- O co chodzi? Mam tu zamarznąć? – zapytał z niesmakiem odmalowanym na twarzy.
Duch nie odpowiedział, wskazał jedynie palcem pewne miejsce. Na stopniach jednego z grobowców siedział Nekrolog, ojciec Burmistrza. Dookoła niego widniało pełno krwi, która barwiła śnieg na szkarłatny kolor. Pełno ofiar młodych ludzi walało się po cmentarzu. Nagle zobaczył małego siebie, siedzącego pod jednym z nagrobków. Był ubrudzony krwią, jednak jego oczy wyglądały na wystraszone. Wtedy był jeszcze mały, mniej okrutny. Nawet nie pamiętał kiedy wdał się w ojca. W końcu jednak Nekrolog przemówił.
- Widzisz synu, jaką wspaniałą kolację wigilijną urządziłem? – powiedział mlaskając głośno, krew trysnęła z szyi kobiety, którą trzymał na rękach. – Powinieneś być ze mnie dumny!
Mały Semuru nie odpowiedział, ukrył jedynie twarzy w dłoniach, gdy jego oczy zalśniły na czerwono, cóż przez widok krwi tak się robi!
Yoki spoglądała na całą scenkę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie była ani szczęśliwa, ani smutna.
- Tego już nie da się odmienić – powiedziała tylko i zniknęła.
Burmistrz nie musiał czekać długo, już po chwili chłodna dłoń dotknęła jego ramienia. Odskoczył zmieszany, jednak zaskoczenie szybko zamieniło się w czystą nienawiść.
- Myrcus! – krzyknął widząc swojego odwiecznego wroga. Przybrał przy tym postawę do walki i obnażył długie, białe kły. Zastanawiał się teraz, jakim sposobem by tu wykończyć swojego przeciwnika. Nie myśląc za wiele skoczył na mężczyznę i .. przeleciał przez niego! Zarył głową w zaspę śnieżną i aż wrzasnął z frustracji i gniewu.
- Jestem Duchem Teraźniejszych Świąt Bożego Narodzenia – przemówił poważnym tonem duch Łowcy.
- A tak tak, ktoś mi o tym wspominał – zbył go Burmistrz, który już zdążył się pozbierać.
Przetarł twarz i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że znajdują się przed wejściem do klubu nocnego! O miejsce, gdzie Semuru czuł się niemal jak w domu, może wreszcie coś dla niego? Teraźniejsze święta wydawały mu się bardziej przychylne niż te poprzednie. Wszedł za Myrcusem do środka, od razu uderzył go zapach alkoholu, potu i feromonów. No i tak powinno być! Głośna muzyka zagłuszała wszystko, a on dalej wędrował za duchem. Dopiero po chwili spostrzegł jakiegoś Skrzata tańczącego na stole. Niezła lalunia, może trochę za młoda jak na niego, ale zaraz… Był z nią jego synalek. Wampir w sekundę wszystko poskładał do kupy. Najwyraźniej ta młódka to sławna Eloine, jego przyszła synowa. Oj oj, ale się porobiło. Wywijała całkiem nieźle, pomijając fakt, że była piana jak bela. Ejjiot był w nią wpatrzony jak w obrazek. Nawet nie przypuszczał, że jego syn może być tak słaby, żeby spoglądać takim wzrokiem na kobietę! Widocznie młodzi spędzali święta całkiem nieźle.
Semuru już chciał odwrócić się w stronę ducha, który go tu przyniósł, jednak wszystko nagle zniknęło. Pojawił się w salonie Starego Zamku. Gdzie on sam leżał na kanapie. Nie spodobało mu się to co zobaczył, jednak najwyraźniej nie miał tutaj nic do gadania.
- Widziałeś jak spędzają święta Twoje dzieci, a teraz patrz jak spędzasz je ty sam – usłyszał słowa Myrcusa pochodzące gdzieś z oddali. Samego ducha nie zobaczył już więcej.
Nagle poczuł przeszywający go chłód, a następnie huk, trzask i ciemność. Chyba ktoś zdzielił go kijem.
Obudziło go dopiero dziwne uczucie, jak gdyby dostał czymś po twarzy. Otworzył ślepia, jednak od razu musiał je zamknąć. Dostał ziemią prosto w usta i oczy! Zerwał się na równe nogi, ale dopiero po chwili zdał sobie sprawę, gdzie się znajduje. Dół, wykopany na cmentarzu, jeden z tych, do których wkładali trumnę. Kiedy znów dostał ziemią w twarz ryknął wściekły. Na górze dostrzegł czerwoną postać, Hechiko. Co robiła tutaj żona jego ojca? Zrozumiał po chwili. Nie musiała nic mówić. Była duchem przyszłych świąt, których nieśmiertelny wampir już nie dożyje. Najwyraźniej jedna z prób zamachu na niego się powiedzie.
Nagle poczuł, że spada, tonie w ciemności. Otworzyły się przed nim bramy piekła, a jedyne co mu pozostało to wrzask rozpaczy. No i w końcu obudził się. Leżał na ziemi w swojej sypialni, najwyraźniej spadł z łóżka. Wstał mamrocząc coś o złych koszmarach. Jednak gdzieś głęboko wiedział, że to wszystko wkrótce się spełni. Tak więc bez zastanowienia wymacał telefon leżący na szafce nocnej. Wybrał numer i przyłożył go do ucha. Osoba po drugiej stronie słuchawki odebrała po jednym sygnale.
- Morgana? – upewnił się. – Mam dla Ciebie zadanie, zorganizuj napad na dom dziecka. Muszę nieco poprawić swoją opinię.


Koniec
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Konkurs imienia Charles'a Dickens'a Empty Re: Konkurs imienia Charles'a Dickens'a

Pisanie by Gość Sro Gru 26, 2012 6:48 pm

Gratulacje! Administracja Przyznała nagrodę w wysokości 30 pkt. Brawa! Brawa dla Aimi!

avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Konkurs imienia Charles'a Dickens'a Empty Re: Konkurs imienia Charles'a Dickens'a

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach