Katakumby

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Zaren Sro Lip 31, 2019 12:52 pm

Każdy popełnia błędy, każdy bez wyjątku. Mike nie mógł wiedzieć, że wampirzyca miała potężne zaplecze za znajomych, chociaż znajomi to dużo powiedziane, gdyby faktycznie nimi byli to przyszłaby chociaż raz napić się wódki jak przystało! A nie od razu latać za Fergalem, nie ładnie z jej strony. Na ten temat na pewno będą mieli okazję jeszcze porozmawiać jak Manuela będzie mogła stać już na dwóch nogach, ale niech nie oczekuje że szlachetny będzie zadowolony z jej vendetty sama jedna na dwóch, jeszcze kurwa z przemianą w gołębia na dwóch wampirów krwi B czy ona była normalna? Szlachetny był wkurwiony całą tą sytuacją, a jedyną osobą na której mógł się wyżyć był właśnie poziom E, ale nie zapominajmy, że przed gniewem zawsze u niego w hierarchii stało dobro interesu, więc dopóki Mike nie zrobi czegoś głupiego był względnie bezpieczny i bez swoje sztyletu, ale swoją drogą nie mogę przepuścić. Knife to a gun fight? Really?
Zaren wpatrywał się w przyciśniętego do ściany wampira, ale nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, ani nie miał zamiaru go atakować, zastraszyć i przytłoczyć, jak najbardziej, ale nie atakować.
-Skoro rozumiesz co do Ciebie mówię, to ładnie opowiedz mi co ona tutaj robi, co się stało i dlaczego jest w tak chujowym stanie, a daje Ci słowo, że odejdziesz wolny, mało tego. Współczuje Twojemu losowi musisz być głodny, jeśli Twoja odpowiedź mnie zadowoli to ja o Ciebie zadbam, trupy gniją w ziemi, a dochodzi ich praktycznie każdego dnia, nie szkodzi jak jeden czy dwa znikną. - Mówcie co chcecie, Zaren był Kuroiashitą ale dobrze znał panujące na świecie zasady, każdy czegoś chce, a czego może chcieć poziom E? Żarcia, krwi i spokoju. Jeśli dobrze to rozegra, może zawsze dostać cynk gdzie właśnie ktoś wydał ostatnie tchnienie i najeść się bez narażania własnego karku. Dobra oferta? Według mnie tak.
These guys are Mafia, Johnny ~
Ty na razie wracaj do zdrowia i mnie nie wkurwiaj dodatkowo, po jakiego chuja polazłaś tam sama, minęły jebane dwa lata, a Ty zamierzasz wyrwać się z umowy dając się zabić? Tsk Tsk. Nie tak się umawialiśmy. - Zaren rzuci w stronę Manueli i będzie raczej skupiony na Mike'u czekając na jego historię, ale Borys nie będzie ignorował rozkazu i cały czas będzie do niego mierzył, tak na wszelki wypadek, gdyby przyszło mu do głowy coś głupiego.
Dimitryi za to robił wszystko, aby powstrzymać krwawienie, szło mu całkiem nieźle bo większość głębokich ran została usunięta i nie zagrażała już jej śmierć, co prawda nie mogła jeszcze wstać na równe nogi, ale powoli wracało do niej czucie we wszystkich kończynach, mogła się już poruszać, ale na pewno nie mogła jeszcze wstać, daj mu trochę czasu. Ręce lekarza trzęsły się jak u Muhammeda w zaawansowanym stadium Parkinsona, więc sięgnął do kieszeni po przenośne lusterko, gdy je otworzyl były tam wysypane już ułożone dwie kreski które szybko ściągnął i uśmiechnął się do Manueli chowając lustereczko.
-Spokojnie Dziewuszka, będziesz żyła, ale szef się strasznie wkurwił. Mieliśmy wszystkie informacje o Schlechtach, jest ich czterech, podobno gdzieś ma córkę nawet, nie możemy jej znaleźć, ale nie odzywaliśmy się z dobrego powodu, nigdy nie idź do walki nieprzygotowana. Pośpieszyłaś się i zjebałaś trochę sprawę. Na razie się nie przejmuj i leż spokojnie, już kończę, zaraz poczujesz się lepiej. - bladozielone światło biło z jego dłoni gdy przesuwał je nad największymi z jej ran, ale także dochodziło ją miłe uczucie ciepła gdy rany znikały.

Dimitryi Leczenie 2/3
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Sro Lip 31, 2019 6:38 pm

Dziewczyna i obecny szef bandy z Yokohamy (i zapewne nie tylko) zaskakiwali go. Ona broniła go przed gniewem Szlachetnego, on obiecał poprawę sytuacji życiowej Mike'a, jeśli wybierze właściwie. Czyli zechce opowiedzieć szczegóły zejścia dróg Gołąbeczki, jego i tamtych dwóch. Dobrze zrozumiał? Braci Schlechtów? Nie padły ich miana, ale i tak nie znał ich. Nikogo nie znał w mieście prócz swego Pana (ale nie znał jego imienia) i Mei, jego siostrzyczki. Jak ma się mózg zafiksowany na punkcie jedzenia, trudno utrwalić inne rzeczy. Czarnowłosemu bardzo niewiele brakowało do obłędu, z którego nie wyciągnie go już żadna posoka. Stąd tak ochoczo i bez refleksji szpecił szyję Manueli. Jej słowa... w jakiś sposób odmieniły ten stan rzeczy. Może uda mu się zapamiętać ją na dłużej niż jeden dzień? Nie zapomni już o jej krwi, a to dobry początek.
Tych kolesi zresztą też powinien zapamiętać. Jakby nie okoliczności, mógłby dostać jedną z kulek tkwiących w ich gnatach i magazynkach. To wszystko i właściwie brak innego wyjścia sprawiły, że wysilił się na dopracowanie detali całego zdarzenia, choć przybył już pod koniec zajścia.
-Dwa wampiry... N-Nie! Trzy, z dziewczyną. Jeden z długimi uszami krwawił bardziej od niej, ale drugi chronił go przede mną i ranił. I to ten drugi przeciął jej szyję... sztyletem... tym.
Rozluźnił odrobinę rękojeść ostrza, by mógł Zaren przyjrzeć się narzędziu, ale nie zamierzał oddawać. To też zdobyczne trofeum. Można powiedzieć, że przelał przez nie krew, dosłownie i w przenośni. Właśnie drugą ręką tamował krwotok, coraz mniejszy lecz dokuczliwy. W dodatku posoka brudziła jego dłoń i pobudzała coraz bardziej bestialskie zapędy. Musiał wytrzymać jeszcze trochę. Odpowie, co wie, i dadzą mu spokój. Oby. Odwykł od bycia z kimś z innego powodu niż wspólne żerowanie na trupach. Zresztą rzadko dzielił się posiłkiem, prawo dżungli. Inna sprawa, że długo nie pociągnie konwersacji będąc w takim stanie.
Przez moment spuścił głowę próbując przypomnieć sobie, o co jeszcze pytał go Szlachetny. A tak, dlaczego Manuela znalazła się w katakumbach. Powód prosty z punktu widzenia Mike'a mógł nie być oczywisty dla pozostałych, nawet jeśli chodziło o brutalną prawdę.
-Zabrałem ją ze sobą, tutaj... żeby inne wampiry takie jak ja nie dorwali się do niej...
...i do jej pysznej krwi. Przełknął głośno ślinę, ślinianki szalały i nie dawały zapomnieć o obecności kogoś apetycznego, z praktycznie otwartą raną, którą leczył wampir mówiący po rosyjsku. Był ciągle spięty, wkurzony i głodny. Jednocześnie miał świeżo w pamięci, że ani dziewczyna, ani boss mafii nie życzyli mu śmierci. To naprawdę zwariowana noc.
Wzdrygnął się czując mocniej swąd swojej krwi, aż oderwał dłoń od rany, przytknął do ust i zlizywał do czysta. W pewnym momencie nie wytrzymał i ugryzł własną rękę obracając się bokiem do obecnych. Musiał w jakiś sposób oszukać zmysły, żeby nie rzucić się na tamtych i głupio zginąć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Sro Lip 31, 2019 10:32 pm

Piła z nim na samym początku znajomości i Zaren powinien o tym pamiętać, a nie teraz narzekać. Zresztą tak bolała ją po tamtym wieczorze głowa, że postanowiła już więcej nie sięgać po alkohol – i skurczybyk o tym przecież doskonale wiedział. Może i nie wychylała z nim codziennie po banieczce jak reszta kompanii, ale w ciągu tych dwóch lat przeprowadzili niejedną rozmowę, nieraz wielogodzinną i w cztery oczy – naprawdę coraz lepiej się rozumieli.
Dlatego powinien teraz rozumieć, czemu Manuela tak protestowała przeciwko krzywdzeniu poziomu E. I na szczęście chyba tak było, bo przestał wreszcie wymachiwać tymi spluwami na lewo i prawo i stał się mniej agresywny.
Co więcej – zaproponował nawet krwiopijcy posiłek! No proszę, szlachetny potrafił okazać serce, chociaż Manuela znała go już na tyle dobrze, że wiedziała, że pewnie zwęszył jakąś sobie tylko znaną okazję na biznes.
Nie poszłam nigdzie sama – wychrypiała i zaczęła kaszleć. Zignorowała to, jak rzeczowo ją właśnie potraktował, i dokończyła: – Zobaczyłam go w oddali i... i już go miałam, mocno go zraniłam... gdyby tylko nie ten jego przeklęty brat... – mówiła nadal z wysiłkiem, oddychając coraz szybciej.
Wracały do niej wszystkie wydarzenia sprzed tego, jak pozbawiono ją przytomności. Cholerny Elias – dlaczego nie wiedziała wcześniej, że w ogóle istniał? Czemu zatajono przed nią tę informację? Jaki cel miał w tym Zaren?
Przecież obiecał, że powie jej wszystko, co znajdzie na temat Fergala!
Udało jej się w końcu jakoś poruszyć kończynami. Zaczęła czuć, jak krew płynęła po jej ciele, a mózg wreszcie przypomniał sobie, jak wysyłać impulsy. Słabo sięgnęła dłonią w stronę swojej szyi i dotknęła ją w miejscu, którego akurat nie leczył Dimi.
Jęknęła z bólu i przekręciła głowę tak, że udało jej się zobaczyć fragment rany. A raczej kawałek swoich mięśni, bo jej szyja była pozbawiona kawałka skóry. Jasny gwint! Robota Fergala? Wyglądało niemal jak jedna z wielu ran, które zrobił jej w obozie.
Przypomniała sobie jednak, że ten wampir poziomu E żuł coś zawzięcie, gdy Zaren mu groził, i paradoksalnie – odetchnęła z ulgą. Później się dowie, czemu wampirzak w ogóle ją zaatakował, i może też się zdenerwuje. Na razie najważniejsze było to, że to żaden ze Schlechtów nie zrobił jej tej rany
Cierpliwie poddawała się leczeniu, które przynosiło coraz większe ukojenie, i słuchała, jak Mike w bardzo lapidarnych słowach opisał całe zajście. Ściągnęła brwi. Zabrał ją tutaj, żeby tacy jak on się do niej nie dobrali? Czy nie widział w tym pewnej, echem, sprzeczności?
Na razie nie miała mu jednak niczego za złe, a kiedy jeszcze zobaczyła, jak się trząsł, jak męczył się z głodu i jak nie mógł wytrzymać, przez co wgryzł się we własną rękę, zawołała głośniej do Zarena:
Na Boga, błagam, zrób coś, przecież to męki! On nic nie poradzi, Zaren, nie każ mu cierpieć! Daj mu tabletki. – Zwróciła błagalnie oczy w stronę Dimiego i powiedziała ze współczuciem: – Pomóż mu potem, proszę. Przecież on… nie wybrał sobie takiego życia…
I pewnie próbowałaby jeszcze przekonać chłopaków, aby nakarmili biedaczynę, gdyby Dimi właśnie nie ujawnił jej, że on i Zaren wiedzieli o bracie Fergala.
Co więcej – wiedzieli, że Schlechtów jest… czterech?
I że istnieje, kurwa mać, jakaś córka. Jego córka.
Szok, jakiego doświadczyła przez te słowa, był niewyobrażalny. Najpierw zaśmiała się nerwowo, potem rozdziawiła usta, a potem z wściekłością, ignorując ból i niemożność chodzenia, szarpnęła się z fotela.
Dimi musiał najpewniej na chwilę przerwać leczenie, bo spadła z fotela, spod jego dłoni, i wprost kipiąc ze złości, zaczęła się ślamazarnie podnosić, aby jakoś doczołgać się do Zarena.
Dlaczego! – wrzasnęła rozpaczliwie. – Dlaczego o tym nie wiedziałam! Dlaczego nic nie mówiłeś! Nie tak miało być! JAKA CÓRKA, DO CHOLERY! ON I DZIECKO?! – wykrzyczała to tak głośno, że zabolało ją całe gardło. Rana na szyi na nowo zaczęła boleć, aż sprowadziła Manuelę do podłogi. Zaczęła ciężko oddychać, poczuła też, że w oczach pojawiły się jej łzy. – Jakim… jakim cudem… która by go… Przecież on całą moją rodzinę… tak bestialsko… a teraz sam ma… Dlaczego… – szlochała niezrozumiale, na nowo się podnosząc.
Kompletnie zapomniała już o rozoranej szyi, o leczeniu Dimiego i o wampirze E. Myślała tylko o tym, że gdzieś na świecie żyje – albo żyła, co bardziej prawdopodobne – jakaś kobieta, która urodziła mu dziecko.
Że był ktoś, kto go chciał. Kto spłodził mu potomka.
Chociaż nie – Manuela nie wierzyła, że taka kobieta mogłaby istnieć. To musiał być gwałt, to nie było innej opcji. Która by chciała takiego potwora?...
Czy w takim razie były inne, takie jak Manuela, którym również zaserwował taki horror? I była jakaś, która skończyła gorzej od niej – z jego płodem we własnym brzuchu?
Jedyne, co pocieszało Manuelę po terrorze, jakiego doświadczyła w obozie, był fakt, że Fergal jej nie zaciążył mimo systematycznego wykorzystywania. Dopiero potem się dowiedziała, od swojego stwórcy, że to niemożliwe w przypadku człowieka i wampira.
Zacisnęła mocno zęby. Orócz tej córki istnieli jeszcze inni Schlechtowie. Elias i Bóg wie, kto jeszcze.
I Zaren wszystko to przed nią zataił.
Jeżeli on był wkurwiony o jej mały wybryk, to ona była teraz istnym wulkanem rozwścieczenia i wzburzenia. Gotowało się w niej. Jednocześnie nadal nie potrafiła pojąć, dlaczego życie Fergala mogło się tak potoczyć – dlaczego zyskał kogoś tak bliskiego, podczas gdy ona przez niego straciła wszystkich.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Zaren Czw Sie 01, 2019 12:00 pm

To czy Fergal miał córkę było jedynie podejrzeniem, nie dało się go powiązać z dziewczyną dokładnie, możliwe dlatego, że było to tylko domysły na zasadzie. Czy ona wam kogoś nie przypomina? No kurwa jak dwie krople wody, muszą być spokrewnieni. Przy wielu litrach wódki i programie do ściągania ubrań i robienia Nudesów Pepy, najebani gangsterzy stwierdzili wersję, że musi to być jego córka, za młoda na matkę, zbyt podobna na siostrę. Nie chwalili się tym, ale oczywiście naćpany Dimitryi musiał pierdolnąć coś przy spotykaniu się z Jah w myślach i całkowitemu ignorowaniu sytuacji. Nawet nie zdążył zauważyć, że Manuela wyślizgnęła się mu z fotela i zaczęła człapać do Zarena, ale nie tak szybko, czy my nie zapominamy o czymś? Na miejscu był Sowiecki młot miłości, który widząc to opuścił karabin i wziął jedną gigantyczną łapą Manuelę pod brzuchem i zarzucił sobie na ramię śmiejąc się jakby właśnie był lunaparku i miał około 4 lat.
-Niet! Szef kazał Ci zostać, wracaj na fotel. - Borys nie czaił się zbyt długo i posadził Manuele na fotel tylko tym razem stanął bliżej, na tyle blisko, że mogła być pewna, że drugi raz nie wyjdzie jej to na dobre, a Dimitryi wznowił leczenie, kręcąc tylko głową z politowaniem do Mańki.
Sam Zaren stał przed Mikiem i obserwował co się z nim właśnie działo, sam nigdy nie miał takich problemów, wszak krew A ma ogromną kontrolę nad sobą, nie czuje głodu tak często jak inne rangi, więc nie potrafił postawić się na jego miejscu. Fakt, że Mańka czasami spędzała czas z Rosjanami, ale nie piła! To od razu minusuje u nich, więc chcąc być informowaną o wszystkim trzeba będzie przemóc swój wstręt do wódki i wywiesić dywan na ścianie swojego mieszkania, bo inaczej będzie zawsze trzymana z tyłu. Może i byli znajomymi z Zarenem i jego ekipą, ale o jednym zapominasz, była w końcu tylko kobietą. Faceci nie lubili dzielić się niczym z babami, bo mafia to mizoginistyczna organizacja, baby do garów, faceci to władzy, trudno.
-Uspokój się do cholery i przestań mi mówić co mam robić, zrobię co uważam za słuszne, dostanie co chce jak mi odpowie na wszystkie pytania i ani sekundy wcześniej, jeśli mam go uznać za godnego pomocy to lepiej niech mi sam to pokaże. - warknął w stronę Manueli i znów przeniósł wzrok na wampira, któremu de facto nawet mu było szkoda, ale nie mógł sympatyzować zbytnio bo nigdy nie poznał jego losu i go po prostu nie zrozumie, czy Zaren był jednym z tych wywyższających się wampirów? Sam pracował z ludźmi, nie patrzył na krew czy na rasę by ubijać dobre interesy, patrzył na przydatność i zysk w przyszłości, więc jeśli Mike chciał zdobyć zaplecze i odpowiednie plecy, które pozwolą mu na zdobywanie żarcia bez trudu musiał nauczyć się kontroli, musiał namęczyć się do granic swoich możliwości, żeby pokazać Zarenowi, że źle go ocenił, że nie był tylko rozszalałą bestią, a kimś z kim warto zawrzeć pewnego rodzaju umowę.
-Dimitryi rzuć mi ten swój najnowszy wynalazek, tylko ten słabszy, bo nie może mi odlecieć tutaj na dobre. - Szlachetny zawołał do swojego lekarza, a ten odrzucił mu pudełko całkowicie bez podpisu z tabletkami w środku, były czerwone i na pewno znajdowała się w nich krew, ale wystarczą trzy by powalić nawet Borysa. Tabletki nie zawierały tylko krwi, ale i ogromne ilości MDMA. Tabletki doktorka TM - czekamy na opatentowanie.
Szlachetny złapie pudełko i spojrzy na Mike'a.
-Masz, jestem ciekawy na ile jesteś głodny a na ile rozsądny. -rzuci mu całe pudełko, a było tam dobre piętnaście tabletek. -Możesz zjeść jedną, ale nie posiada za dużo krwi, możesz zjeść dwie i powinieneś być dalej trochę głodny, ale jak zjesz trzy to przewrócisz się na plecy, wpadniesz w paranoję, a Twoje serducho może nie wytrzymać takiej ilości Emki. - Let's play a little game, shall we? ~
Zaren bacznie obserwował Mike'a szczerząc się od ucha do ucha, w końcu był Kuroiashitą, więc miał pewnego rodzaju skrzywienie, a jego problemem był hazard, czy to jego czy innej osoby, ważne że na szali było postawione życie, pokusa, samokontrola, wewnętrzny ból i walka z samym sobą, to coś co go nakręcało bardziej niż Katolickiego księdza na basenie w sekcji brodziku.
Dimitryi za to przytrzymał tym razem Manuele, dalej skupiając się na leczeniu. -Przestań mi uciekać, nie skończyłem. Założyliśmy, że to córka bo wygląda zupełnie jak on, może to być siostra, albo ktoś zupełnie obcy, pewne informacje to trzech Braci, a dziewczyna? To właśnie wciąż badamy, więc jeśli dasz nam pracować nie wpadając w zasadzki, będziemy wdzięczni. - Doktorek był chłodny, ale dobry z niego chłopak, nie był ani na nią zły za ten wyskok ani nic. Jedynie tylko musiał poprawić, więc znów sięgnął po lusterko, waląc kolejne dwie krechy, mlaskając zadowolony. Manuela powinna odzyskać sprawność, a jej życiu nic nie zagrażało, nadal będzie obolała, ale już z pewnością mogła się ruszać.

Leczenie Dimitryi 3/3 - Zakończone powodzeniem.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pią Sie 02, 2019 5:40 pm

Co się tu działo, Panowie i Panie? Rozdarcie psychiczne Mańki (bo rany fizyczne już zaleczone), stoicki spokój Zarena z chętką hazardu życiem poziomu E, popadanie w głód Mike'a, gadatliwy doktor i karczycho z refleksem. Piątka osób w jednym pomieszczeniu to tłok. Muzykalny złodziej nie umiał skoncentrować się na wszystkich osobach, gdy stracił panowanie nad sobą. Desperacja prawie pozbawiła go ręki, byleby nie być do odstrzału. Lepiej stracić rękę niż życie. Rozszarpywał bardziej i bardziej przedramię, kiedy dostrzegł w ręku Szlachetnego pudełko i czymś krwistym w środku. Nie dało się pomylić zapachu, w jakimś stopniu Zaren uległ prośbie Gołąbeczki albo z kaprysu i małej gry wśród rozterek pozostałych wampirów zdecydował się dać szansę Mike'owi. Na czas wypowiadanych przez bossa słów wampir najniższej krwi oderwał zębiska od ręki i wpatrywał się w niego spode łba. Dziko i zdawało się bezrozumnie. Był w takim stanie, że myślał dużo wolniej niż powinien. W drugiej ręce trzymał już podane wcześniej pudełko, bo sztylet Eliasa wypadł mu w trakcie transakcji z szefa mafii. Oblizał językiem wargi umoczone we własnej krwi i zmrużył dolne powieki wysilając się ile mógł, aby dobrze zrozumieć słowa wypowiedziane przez Zarena. Bezpiecznie było zjeść jedną tabletkę, na granicy bezpieczeństwa dwie, a trzy już mogły pozbawić go co najmniej przytomności jak nie wysadzić pikawę pod żebrami. Najrozsądniej było więc wziąć tylko jedną i liczyć na to, że wystarczy. Od myśli do czynu: brudną, trzęsącą się ręką wydłubał jedną pastylkę w kolorze krwi. Tak samo smakowała, co kusiło, by sięgnąć po kolejną od razu. Przez moment świat skurczył się do Mike'a i jego pudełka z nieatestowaną chemią. W odstępie zaledwie dziesięciu sekund od spożycia pierwszej chwycił kolejną tabletkę i wpakował łakomie do ust. Tu już efekt był znacznie wyraźniejszy. Spojrzenie nabrało wyrazu, przyblakło w jaskrawości, choć tęczówki dalej były czerwone. Mocno trzęsące się ręce znieruchomiały, mógł odrobinę wyprostować zgarbioną sylwetkę, a przede wszystkim myśleć. Już nie w ramach skojarzeń, ale prawie jak zwykły człowiek. Zdenerwowanie nie zniknęło, lecz już nie ukierunkowywał go na kogokolwiek z obecnych. Mógł wreszcie też spojrzeć na nich i nie widzieć w nich ani konkurencji ani posiłku. Coś zapamiętać z ich cech wyglądu i charakteru. Nie żyć tylko od jedzenia do jedzenia. Dawno nie zaznał tego uczucia. Nie znał czasu trwania tego staniu, dlatego wolał dopytać się Zarena o szczegóły.
-Co ile mogę jeść tabletki?
Jeszcze gdzieś w głosie dało się usłyszeć nutkę zniecierpliwienia, że zjadłby i trzecią, lecz teraz mógł pohamować się, mimo niedosytu. Ah, chwilo trwaj! Naprawdę to była zwariowana noc.
Później był tylko niemym świadkiem, kiedy Manuela miała za złe, że nie została poinformowana o kompletnej rodzinie Schlechtów. Spoglądał ze współczuciem spod grzywki na koleżankę, która mimo bólu wydarła z siebie na tyle energii, by ruszyć się z miejsca. Musiało coś łączyć ją z tamtymi, których widział przy porcie. Był coś winien zarówno Szlachetnemu jak i Manueli, która wstawiła się za nim.
-Nie było jej tam... -odezwał się cicho- ...tylko dwójka braci. Nikogo więcej.
Na nic więcej nie przyda im się, powiedział wszystko, co wiedział. Może ewentualnie pograć im coś na gitarze, która stała zakurzona w kącie, lecz nie sądził, że to był dobry moment na tego typu rozrywkę. Jeśli dostanie pozwolenie, to usiądzie sobie w kuckach na podłodze dalej nie wierząc, że może myśleć o czymś innym niż o łaknieniu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pią Sie 02, 2019 11:17 pm

Warknęła niczym pies, kiedy Borys ją uniósł i rzucił z powrotem na fotel. Wystawiła nawet w jego stronę wściekle zęby, chociaż nie gryzła.
Jeszcze nie czuła głodu. Jeszcze. Ale tylko dlatego, że jej ciało było pod działaniem mocy Dimiego i że ona sama znajdowała się w psychicznym rozbiciu. Kiedy już się uspokoi, kiedy rana wchłonie energię od rosyjskiego lekarza – wtedy pewnie dopiero się zorientuje, że potrzebuje krwi.
Gdyby myślała trzeźwo, poprosiłaby teraz Zarena, aby jej załatwił jakieś zapasy, chociażby i zwykłe tabsy (bez narkotyków, oczywiście). Ale trzeźwe myślenie to ostatnio, co ją w tym momencie cechowało.
Fakt, zachowywała się jak opętana dzikuska, ale odrobina empatii wystarczyłaby, aby chociaż trochę zrozumieć jej zachowanie – czas spędzony w obozie, brutalność Fergala i innych Niemców, a przede wszystkim śmierć całej rodziny wypaczyły umysł Mauneli i zdrowe myślenie na zawsze. Gdyby jakiś porządny, współczesny psycholog dostał ją w swoje ręce, pewnie nie starczyłoby mu kartki, aby wypisać wszystkie zaburzenia, na jakie kobieta cierpiała.
Ciężko oddychała i prawie rzuciła się ponownie z fotela, tym razem w stronę Zarena, gdy ten ją zganił. Prawie, bo Borys i Dimi tym razem ją skutecznie przytrzymali.
Sukinsyn! – sapnęła w swoim języku, nie wiadomo, czy świadomie, czy po prostu aż tak jej już odbiło.
Gdyby powiedział, że nie poinformował jej o córce Fergala przez to, że Manuela nie piła z nimi codziennej wódki, to dostałaby tu gorszego ataku szału niż najbardziej wygłodniały poziom E.
Mieli umowę – Zaren daje jej wszystkie informacje o Rekinie, bez zatajnia, ona mu się przysłuży, gdy Niemiec zginie. Przysłuży bez mrugnięcia okiem.
Ale Zaren właśnie tę umowę złamał.
I Manuela też nie miała już zamiaru dotrzymywać swojej. Tylko że nie powie mu o tym teraz, o, nie. Dowie się o tym kiedyś, w przyszłości.
Całą sytuację z Mike’em obserwowała tylko kątem oka, bo chwilowo niewiele ją obchodziła. Jakieś dragi od Dimiego, kolejne gierki Zarena, wygłodniały wzrok tego tajemniczego krwiopijcy…
Zacisnęła mocno szczękę. W tym momencie nienawidziła tego wampirzego mafiosa (prawie) najbardziej na świecie. Potraktował ją jak śmiecia, kryjąc bez powodu informację o rodzinie (całej! Nie tylko o córce!) Fergala. Gdyby zrobił z niej popychało w jakiejkolwiek innej sprawie, miałaby to gdzieś i pokornie zignorowała
Ale nie, gdy chodziło o kwestię.
Nic mi nie powiedzieliście. Nie taka była umowa, Dimi. Nie taka. Mieliście mnie informować. Nie chodzi tylko o córkę, ale też o… pozostałych – grzmiała wściekle po rosyjsku do doktora, próbując się uspokoić.
Zaczęła głębiej oddychać, dzięki czemu jakoś usiedziała w miejscu i dotrwała do końca leczenia.
I nie wpadłam w żadną pieprzoną zasadzkę – dokończyła jeszcze, po czym wstała ostrożnie z fotela. Zgromiła Borysa wzrokiem, gdy do niej podszedł. – Nie rzucam się!
Ciało, a zwłaszcza szyja, nadal ją bolało, ale czuła się już o wiele lepiej – to znaczy, tylko fizycznie. Pokręciła karkiem, dotknęła miejsca, które zostało pogryzione (skóra pojawiła się na nowo!) i spojrzała obłąkanym i jednocześnie lodowatym wzrokiem na Zarena. W ogóle nie zwróciła uwagi na to, co poziom E zrobił z propozycją mafiosa.
Nawet on mi bardziej pomaga niż ty! – powiedziała z wyrzutem, wskazując na nieznajomego wampira. – Chcę wiedzieć o Fergalu i jego rodzinie wszystko. Wszystko, Zaren, wszystko, co wiecie. Nieważne, czy to tylko domysły. Nieważne, czy informacje nie są sprawdzone, czy okażą się nieprawdziwe. Chcę, abyś – według naszej umowy – bardzo dobitnie to zaakcentowała – powiedział mi to, czego zdołałeś się dowiedzieć. Jak wygląda ta mała, gdzie mieszka, z kim się spotyka, kim dokładnie jest Elias, jakie jeszcze ma moce, kim jest ten czwarty. Bez owijania w bawełnę. Bez wykręcania się, że coś jeszcze sprawdzacie. Pamiętasz, co ustalaliśmy w Rosji? Pamiętasz, co mi obiecałeś?
Mały przebłysk trzeźwego myślenia u Manueli – ostatnia szansa, aby utrzymać ten żydowsko-rosyjski pakt w jako takim stanie, panie szlachetny. Wystarczy tylko przestać zatajać informacje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Zaren Pią Sie 02, 2019 11:53 pm

Cała sytuacja była dosyć nerwowa, ale wampir przez dłuższy czas ignorował całkowicie Manuele rozmawiając z poziomem E, wpatrywał się w niego uważnie, patrzył czy potrafi ryzykować i czy potrafi się pohamować mając w ręku tabletki z proporcjami 1/3 krwi do narkotyku. Były naprawdę kurewsko mocno i zaraz powinien zacząć odczuwać skutki tego specyfiku.
Działanie narkotyku było bardzo zbliżone do substancji pobudzającego, rozluźniających wszystkie mięśnie, ale przyśpieszało bicie serca, wampir powinien niedługo doświadczyć euforii, myśląc że może wszystko, że nie ma teraz przeciwnika którego by nie pokonał, przestanie odczuwać ból i zacznie sapać jak knur. Mieszanka Dimitryiego była wyjątkowa w swoich efektach. Jadąc klasykiem "człowiek napije się, naćpa a wypadek i tak się zdarzy" Nie miał nic więcej dodania, nie zamierzał Mike'owi spoilować efektów narkotyków, chciał go w pewien sposób zaszczepić tym co mu właśnie podał, że w razie potrzeby będzie wiedział gdzie szukać więcej, bo co było lepszego od spłukanego ćpuna, który potrzebuje tego do życia? Narkotyk zacznie uzależniać, mimo że nie będzie brał tego dla niego, a dla krwi to i tak się uzależni, wtedy Szlachetny będzie miał go w garści, ale całą zabawę zaczynały przerywać mu wrzaski Manueli za jego plecami. Na jego twarzy malował się gniew, cholerny gniew wzbierający z każdą chwilą. Jeśli Mike go obserwował cały czas to mógł się domyśleć, że zaraz otworzą się wszystkie bramy piekieł i wypełzną wszystkie demony. Zaren chwycił za telefon wybierając piątkę na klawiaturze dotykowej. Ivan i wszystko jasne. Nie minęło długo jak w telefonie odezwał się głos degenerata.
-Masz pięć jebanych minut, gówno mnie obchodzi czy jesteś po jaja w jakiejś kurwie, masz być na cmentarzu w katakumbach, zabierz ze sobą kapłana przypilnujesz mi jednego interesu. - Zaren w tym momencie skończy połączenie i ściskając  telefon w dłoni odwróci się w stronę Manueli i rzuci nim o ziemię rozbijając go w drobny mak. Zrobi parę kroków do przodu i pokaże Borysowi, żeby stanął przy Mike'u by ten nie miał jakichś dziwnych pomysłów by zacząć uciekać albo coś. Sam zajmie jego miejsce i odepchnie Dimitryego ręką. To nie pierwszy taki gest Kapitana, ale doktorek czuł że coś takiego właśnie się stanie, więc odsunął się zanim Zaren zrobił mu większą krzywdę.
-Posłuchaj mnie kurwa raz ale bardzo uważnie. - wyciągnął rękę do Manueli i złapał ją za świeżo uleczoną szyje zaciskając swoje kościste palce na jej krtani.
-Lubie Cię dziewczyno, ale jeszcze raz zarzuć mi złamanie warunków umówy, a wyślę Cię do piachu na spotkanie z Twoimi bliskimi. - zaciśnie palce jeszcze mocniej, a drugą ręką sięgnie po broń za plecy, odbezpieczy ją i przystawi do czoła Manueli nachylając się nad nią i gapiąc się z wściekłością w jej oczy. -Miałaś kurwa siedzieć i czekać na informacje, dobrze to rozumiem? Nie posłuchałaś mnie, nie musisz, ale prawie przypłaciłaś to swoim cennym dupskiem. Chciałaś kurwa powtórkę z obozu czy co, bo nie rozumiem. Wcale nie miałem obowiązku tutaj być, ani Dimitryi nie miał obowiązku wyciągać Cię z objęć śmierci. Głupotą prawie zjebałaś wszystko. - puści jej krtań, w końcu nie chciał jej udusić i nieważne jak walczyła to broń cały czas była przystawiona do jej czoła, była odbezpieczona a jego palec był na spuście, więc.. bez gwałtownych ruchów, dobrze tylko radzę. -Co to kurwa ma znaczyć, że złamałem umowę? Nie miałem limitu czasowego, Ty miałaś siedzieć na dupsku dopóki nie wymyślimy planu razem, mając wszystkie informacje moglibyśmy ruszyć na wygraną walkę. - Zabierze broń i odejdzie od niej parę kroków żeby nie zrobić jej krzywdy. -JEBANA KURWA MAĆ! - Warknie, biorąc dwa głębokie oddechy i odwróci się znów do niej. -Jedyną osobą która złamała warunki kontraktu jesteś Ty sama, będą teraz czujniejsi. Twój brawurowy popis zemsty spierdolił dwa lata planowania. Nie unoś nigdy więcej na mnie głosu. Następnego razu nie będzie. Korzystasz z moich zasobów na kredyt, nie masz prawa niczego ode mnie wymagać. - Nad katakumbami będzie słychać parkowane na pisku auto, a nastepnię kroki do środka.
Zaren odwróci się do swoich braci i machnie ręką w stronę wyjścia. -Dam Ci Twoje jebane informacje, jak nie dasz się do tego czasu zabić jak głupia suka. Będę niedługo w klubie w centrum miasta. Nie mogę na razie o tym myśleć, bo za każdym razem kiedy chce coś powiedzieć, mam ochotę Cię zabić za zjebanie moich planów. Dimitryi, Borys, spierdalamy stąd. - Wampir odejdzie od Manueli w obstawie dwóch karków i zwróci się do Mike'a nim opuści katakumby. -Resztę powiedz temu małemu. - Zaren oraz ekipa opuszczą to miejsce, ale na ich miejsce przyjdą Ci z którymi minęli się na schodach.

zt Zaren/Borys/Dimitryi

Do pomieszczenia wszedł jeden ubrany na czarno jegomość.  Jeden niski, białowłosy który automatycznie podszedł do Mike'a obserwując go bardzo dokładnie odsłaniając gniewnie zęby.  Na imię miał Ivan, nazywano go Dobre serce, ale wszystkie te ksywy miały to do siebie, że były na pewien sposób ironiczne, więc nie cieszyłbym się na waszym miejscu. Nie wygladął jakoś specjalnie groźnie, zwłaszcza dla wampira klasy E który był pod wpływem narkotyków, ale Manuela już miała okazję zobaczyć go w akcji, wiedziała że Zaren zostawił tu najgroźniejszego wampira jakiego posiadał w ekipie.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Sob Sie 03, 2019 3:47 pm

Uuuła, ziomki pokłóciły się nie na żarty. Oglądając to na haju miał wrażenie, jakby oglądał jakiś film akcji w trójwymiarze. Niby był obok nich, ale narkotyk dał mu na jakiś czas odczuć inaczej. Gdyby był człowiekiem, zajadałby się popcornem albo nachosami i nie odrywał oczu. Miał też wrażenie, że co chwilę gadają innym językiem, ale z drugiej strony lepiej tak niż żeby został wciągnięty w głębsze szczegóły, a żeby później przypadkiem nie wydać kolesi i kolesiówy - usunięty z tego świata. W każdym razie gapił się to na jedną to na drugą osobę siedząc na podłodze i opierając luźno łokcie o kolana. Najwięcej zrozumiał z gadki Zarena, zwłaszcza jak wpieniał się po japońsku, coś i Manuela we złości przeszła na ten sam język. Lekko kołysał się na boki w pełni zrelaksowany, jednocześnie nie miał ochoty na nic innego jak siedzenie i patrzenie się w kłócących się osobników. Nie przeszkadzał im, bo po co.
Nawet pomachał na do widzenia, gdy trójka mężczyzn zostawiła jego i Żydówkę w katakumbach. Nie trwało to długo, zaraz zjawił się jeszcze jeden nieznajomy. Nie wiedział, czyje to dziecko, ale strasznie okrutnie potraktował go los. Może gdyby był bardziej uśmiechnięty i Mike odważyłby się przytulić brzydalka na pocieszenie. Jak wspomniano wampir poziomu E nie musiał martwić się przez jakiś czas krwią, gorzej z samą dziewczyną. Zniknęła szpetna rana na szyi, ale wyglądała jak siedem nieszczęść.
-Nie martw się -zagadnął do mocno wzburzonej wampirzycy odrobinę za bardzo wyluzowany złodziejaszek- Podzielimy się pół na pół tabletkami, żebyś nie musiała tkwić długo w tej norze.
Pod ścisłą kontrolą nowoprzybyłego poczłapał na czworakach do dziewczyny, gdyż nie chciało mu się wstać i iść po ludzku. Następnie usiadł nieopodal, by podać jej pudełko, które otrzymał od Szlachetnego. Przyglądał się pięknej krwiopijczyni z lekkim uśmiechem podobnym do upalonego zielskiem gościa. Kto by pomyślał, że jeszcze pół godziny temu chłeptał zawzięcie jej krew.
-Nazywam się Michael, ale mów mi Mike. A ta nora to mój dom. Rozgość się, jeśli potrafisz. Mogę coś zagrać na gitarze, żebym przestał gadać.
To mówiąc lekko kołysał się z lewa do prawa i z prawa na lewo. Trzeba było przyznać, że cokolwiek zawierały te tabletki, były błogosławieństwem dla spodlonego głodem wampira. Samo towarzystwo szarookiej już podnosiło jego standardy życiowe o co najmniej trzy klasy w górę. Może zdradzi, jak ma na imię? Nie chciał być aż tak namolny, choć na pewno szybko nie odczepi się od ślicznotki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Nie Sie 04, 2019 2:11 pm

Nie obchodziło ją, czy rozwścieczyła Zarena, czy nie. Miała cholerną rację w swoich żądaniach i szlachetny w głębi duszy pewnie o tym wiedział – pewnie dlatego tak się zdenerwował.
Gdyby nie zataili przed nią informacji o rodzinie, nie zaatakowałaby ślepo Fergala w porcie, tylko śledziła go dłużej, aby odkryć, gdzie mieszkał z pozostałym przeklętym nasieniem Schlechtów. Wystarczyło tylko, kuźwa, współpracować jak na porządnego partnera przystało i nie traktować Manueli z góry!
Sapała jeszcze wściekle, gdy Zaren dzwonił po któregoś ze swoich sługusów, najpewniej Ivana. Nie bała się – po pierwsze nie zabiłby jej, w końcu była mu w przyszłości potrzebna (nawet jeśli nadal nie wiedziała do czego), a po drugie… śmierć już od dawna przestała ją obchodzić. Jeśli nigdy nie udałoby jej się dorwać Rekina, to wolałaby już być martwa.
Mordując ją, Zaren niejako nawet wyświadczyłby jej przysługę.
Warknęła wściekle jak dzikie zwierzę, kiedy ujął ją za szyję. Słabo objęła jego kościsty nadgarstek własnymi drobnymi dłońmi, aby chociaż odrobinę go od siebie odsunąć.
Patrzyła na niego niezłomnie, z na nowo rosnącym szaleństwem, ignorując spluwę przy czole.
Niech strzela. Proszę bardzo.
Łapała zaciekle powietrze, słuchając jego pieprzenia. Chciała mu się nawet teraz wgryźć w tętnicę ze złości, ale jego łapsko skutecznie jej to uniemożliwiało.
Nie miała jak mu odpowiedzieć, więc tylko wierzgała nogami, bo zaczynało jej brakować powietrza, i wlepiała prosto w jego oczy swoje własne, nie mrugając ani razu.
W końcu ją puścił – sięgnęła od razu dłonią do szyi i zaczęła ją masować, głęboko oddychając. Czuła, jak do oczu napłynęły jej łzy – z bólu, wściekłości i upokorzenia.
Dopiero gdy do środka wpadli Ivan z kapłanem, dała radę się odezwać. Odkaszlnęła kilka razy, odchrząknęła i powiedziała poprzez chrypę, do już wychodzącego Zarena:
Dokładnie – miałam siedzieć  na dupsku, póki nie wymyślimy planu razem. Razem ze mną. Zostałam pominięta. Gdybym wszystko wiedziała, ta sytuacja wyglądałaby całkiem inaczej. – Znowu zaczęła kaszleć, ale powoli się podniosła. Wyrzęziła jeszcze, już cicho:: – Sam mnie teraz prawie zabiłeś, więc nie pieprz, że mam na siebie uważać.
Westchnęła głęboko, czując, że wreszcie zaczyna się uspokajać. Zaczęła ostrożnie masować szyję i kark. Ta, do zobaczenia w centrum, popaprańcu.
Kiwnęła głową do Ivana, ale na księżulka Vasily’ego tylko spojrzała. Przez te dwa lata nawet polubiła całą bandę Zarena, ze wszystkimi obłąkanymi Rosjanami jej się dobrze żyło: zarówno z gwałtownym Ivanem, z tępym Borysem, z ćpającym Dimim, kruczym Igorem czy magicznym Anatolem… ale kapłana jako jedynego nie potrafiła zaakceptować.
Nigdy nie zaakceptowałaby pedofila. Zawsze, gdy widziała tego wampira, miała przed oczami obraz swojej malutkiej, brutalnie zgwałconej siostry.
Nie wstąpiła co prawda z Vasilym na ścieżkę wojenną, ale trzymała się od tego obrzydliwego potwora z dala.
Na Mike’a spojrzała dopiero wtedy, gdy do niej zagadał. Niemal zapomniała o jego obecności.
Kilka głębokich wdechów i już – była w stanie nawet się do niego uśmiechnąć. Nie gardziła poziomem E – było jej żal tych wampirów, nad którymi szlachetni się nie ulitowali.
Manuela – przedstawiła się. – Miło mi cię poznać, Mike, i twój… – rozejrzała się niepewnie – dom. Ale obawiam się, że to nie jest najlepszy moment na muzykę. Chyba podziękuję – mruknęła, nadal gładząc dłońmi obolałą szyję.
Spojrzała podejrzliwie na tabletki. Dobrze wiedziała, że Dimi potrafił napakować do nich czegoś, czego lepiej nie zażywać, jeśli nie jest się narkomanem trzeciego stopnia. W życiu nie tknęłaby tego świństwa. Pokręciła więc głową.
Lepiej ci radzę… nie jedz tego zbyt dużo – szepnęła, po czym pokazała jeszcze palcem na jego wystające kły: – Możesz mi powiedzieć, jakim cudem moja szyja skończyła wcześniej w twoim gardle? Wiesz, to chyba nienajlepszy sposób… na zawarcie znajomości – przełknęła ślinę i nieco się odsunęła, bo Mike był zdecydowanie za blisko.
Zresztą robiła się naprawdę głodna, a te tabletki kusiły i nęciły, nawet jeśli Manuela wiedziała, że lepiej ich nie brać.
Spojrzała niepewnie na Ivana. Nigdy nie miała z nim na pieńku, umieli się dogadać, nawet mimo jego wybuchowej natury. Cóż, pewnie dlatego, że była kobietą i nie wtryniała nosa w sprawy mafii, które kij ją obchodziły.
Ivan – zaczęła niepewnie – nie masz może zapasów krwi? Ja… trochę oberwałam. Dimi mnie wyleczył, ale… – przymknęła oczy, które z sekundy na sekundę zaczęły się robić coraz bardziej czerwone, i przeniosła wzrok na sufit, aby nie patrzeć na Ivana i jego pyszne, pełne szlachetnej krwi ciałko – ale na głód już nic nie poradzę…
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Zaren Nie Sie 04, 2019 2:55 pm

Ksiądz był w pobliżu, ale trzymał się z boku wyglądało bardziej że obstawiał jedyne wyjście z tej krypty i nie podchodził ani do Manueli ani do Mike'a prawdopodobnie myślał o dwunastoletnim Kubusiu z pobliskiej prowincji który bardzo chciał zostać ministratem. Ah. Cudowne.
Za to Ivan wszedł jak do siebie, nie miał wyciągniętej broni, ale wampir miał wyjątkowo długie pazury, zawsze szczerzył swoje śnieżnobiałe kły i wyglądał na urodzonego mordercę, gdyby miał tak 30 cm więcej wzrostu to każdy by się go bał, a tak... Wyglądał jak laleczka Chucky. Przechadzał się jakby rządził tym miejscem i w momencie kiedy miał zagadać do Mike'a ten prawdopodobnie pod wpływem narkotyku podszedł do Manueli się przedstawić, dobry z niego chłopaczyna, naprawdę to nie było nic osobistego, tylko po prostu Ivan to Ivan, trzeba się z tym liczyć, że karzeł był dosyć porywczy, więc pierwsze co zrobił to przybiegł pomiędzy tą dwójkę i sięgając może Mike'owi do ramion popchnął go z całej siły do tyłu. Był szlachetny więc wielka siła drzemała w tych małych rączkach, na tyle wielka, że jeśli poziom E się nie postara to upadnie na plecy, co prawda nie poczuje wielkiego bólu bo był najedzony i naćpany w cztery dupy. Sam szlachetny sięgnie po broń i wycelują ją w Mike'a i warknie coś łamanym japońskim. W końcu ciągle się uczył.
-Trzymaj łapy z daleka... - zastanowi się chwilę co właściwie chciał powiedzieć. -.. skurwielu zachowaj dystans bo Ci nie ufam. - Jak mówię, małe to a wredne jak cholera. Następnie odwróci głowę do Mańki, patrząc na nią może nawet zrobiło mu się szkoda tego wszystkiego. Był jednym z największych degeneratów wraz z ślepym w ekipie Zarena, ale jak mówiłem. Wołali na niego dobre serce, pomimo tego wszystkiego to Ivan pomimo setek trupów z jego rąk, wiedział jak otworzyć swoje malutkie serduszko i być dobrym chociaż przez chwilę. Obczai Mańke z góry na dół i uśmiechnie się do niej lubieżnie jak to miał w zwyczaju.
-Eh kurwa. Normalnie byś mogła dać się przelecieć albo chociaż załatwić robótkę ręczną, ale kurwa nie, bo Zaren kazał Cię zostawić bo masz jakąś jebaną traume. Następnym razem jak dosiądę Svetlane będe myślał o Tobie, tego mi nie zabierzesz. - zaśmieje się cicho, przebywając z Ivanem to żydówka mogła już się przyzwyczaić, że był cholernie zboczony i był jaki był. No, ale przychyli się do jej prośby podchodząc blisko i schowa broń, siegając za to po nóż i rozetnie sobie nadgarstek, nie pozwoli pić z siebie jak wampir powinien, bo to uwłaczałoby jego szlachetnej naturze, więc wystawi tylko rękę po tym jak oczywiście ją przetnie w stronę Mańki. Dobrze, że poziom E był najedzony bo mógłby dostać pierdolca od świeżo wylewającej się krwi, ale czy ten akt nie popchnie go do zażycia kolejnej tabletki?
Jeśli Manuela zdecyduje się napić od Ivana to na pewno nie obejdzie się bez komentarzy o tym jak bardzo go to podnieca, coś za coś.
Gdy już skończy pić to odwróci się do Mike'a w zależności od tego czy wstał czy nie to zrobi krok w jego kierunku i przechyli głowę patrząc na niego wzorkiem prawdziwego szaleńca.
-Powiedz mi..Kto tam był, zostawili ją czy ją po prostu zwinąłeś. Walczyłeś z nimi, jakie mieli moce? Wszystko od początku do końca. Cała historia. Nie kupuje, żadnego połowicznego pierdolenia. - znów trochę łamanym japońskim, ale na tyle zrozumiałym, że Mike powinien wiedzieć o co mu chodziło. Tylko co teraz? Mańka była najedzona, a Mike dalej przyciśnięty przez Mafiozów. Może nie chcieli go zabić, ale jeśli chciał się lepiej poznać z Manuelą i wypić sobie z nią herbatkę przyjaźni to będzie musiał niestety poczekać aż nikogo tutaj nie będzie.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Nie Sie 04, 2019 4:29 pm

Uh-oh, może rzeczywiście wystartował za szybko do miłej dziewuszki z pogadanką, zwłaszcza że przeżywała poprzednią burzliwą dyskusję ze szlachetnym. Gdyby znał kontekst sprawy i był w jej skórze, pewnie lepiej zrozumiałby jej gorycz przepełnioną gniewem i wściekłością większą od krewnych Mike'a na głodzie. Trzeba jednak zrozumieć, mężczyzna nie wiedział, jak długo będzie mógł myśleć w innych kategoriach niżeli jak napełnić żołądek. Carpe diem.
Ani Manuela, tak przedstawiła się niewiasta z niemieckimi problemami, ani ten karzeł, którego z początku trochę uważał za kogoś innego nie byli zadowoleni z entuzjazmu muzyka. Zaraz ten drugi pokazał mu gdzie jego miejsce, czyli pod ścianą, bez rzępolenia na gitarce zgodnie z życzeniem Żydówki. Mimo sprowadzenia go na ziemię, to jest że miał nie pouchwalać się zbytnio z brązowowłosą, nie stracił dobrego humoru.
-Okej -sięgnął ręką i rozmasowywał kark z lekkim grymasem uśmiechu- zrozumiałem.
Przynajmniej dwójka (w zasadzie trójka licząc tego tam na górze krypty) członków mafii nie musi dłużej obawiać się zapędów Mike'a, skoro ustalono już pierwsze zasady wspólnej biesiady o suchym pysku w katakumbach. Poziom E nawet szybko przyswajał wiadomości, czyli nie każdy narkotyk źle wpływa na umysł. Gorzej z wnętrznościami, wolał nie przeginać pały z tabletkami, jak nawet Manuela ostrzegła go przed tym. A wiecie, jakie to uczucie być na głodzie, a przed wami ktoś najwyższej krwi otwiera sobie żyłę? Szybko uciekł wzrokiem od tamtej dwójki i dopiero wtedy prysnął czar podnoszący wampira na duchu. Nie tak łatwo wyrwać się szponom szaleństwa, choć i na to już wymyślił sposób.
Najpierw jednak pytania od Rosyjsko-Żydowskiej Szlachty. Rubinowe oczy wlepił w twarz kobiety, bo damy mają pierwszeństwo. Chyba tak to leciało. Za jeden uśmiech Manueli mógł uchylić rąbka tajemnicy, skąd ten ślad na jej szyi. Nie ukrywał, że maczał w tym swoje kły.
-Nie jadłem od dłuższego czasu. Zasmakowałaś mi tak bardzo, że nie mogłem skończyć tylko na spiciu krwi. Miałaś mocno poderżnięte gardło, mięsień na wierzchu...
Spuścił wzrok i zakrył dłonią usta. Miał wrażenie, że na samo wspomnienie zaczął się ślinić. Przetarł kciukiem wilgotne kąciki ust. Tak dawno z nikim nie rozmawiał, że aż było mu głupio, że zeszli na taką tematykę. Spełnił życzenie, po co chciała wiedzieć? Żeby trzymać się od niego z daleka? Ivan już pilnował porządku i poił jej wygłodniałe ciało. A Mike? Usiadł po turecku opierając się plecami o mury dalej nie patrząc się na karmiącą się parę. Karzeł też miał kilka pytań, jakoś trudno było mu odmówić wyjaśnień. Zamknął na ów moment oczy, by lepiej wygrzebać fakty z dziurawej jak sito pamięci. Musiał znaleźć odpowiednie kadry spośród miliarda myśli o zaspokojeniu głodu w tamtym czasie i ułożyć w chronologiczną całość.
-Najpierw wyczułem krew mężczyzny, później zafiksowałem się wokół krwi kobiety -nie otwierając oczu mówił powoli, aby niczego nie pomieszać i nie przeoczyć; nie używał jej imienia, bo nie wiedział, czy po dowiedzeniu się o odgryzieniu szyi ich relacja nie pogorszyła się- Byłem jakieś dwa kilometry od źródła. Biegłem na złamanie karku na tereny trawiaste nieopodal portu... miałem za sobą innych, którzy chcieli być pierwszymi. Kiedy zobaczyłem, że nie jest sama, i tak nie zwalniałem... musiałem być przed innymi. Jednemu złamałem nogę, bo wyprzedził mnie. Głód doskwierał jeszcze bardziej na miejscu. Z głowy mężczyzny o szpiczastych uszach tryskała posoka jak z fontanny. Kształt rany jak po ranie postrzałowej... piękny kształt... okrąglutki ze strzępionymi krawędziami...
Otworzył na moment oczy, przełknął gęstą ślinę. Musiał oderwać się od krwawych wspomnień, które wyglądały jak żywe, wręcz pachniały posoką. Już jedną ręką sięgnął znów po pudełko z tabletkami, w które spoglądał tępo. Zjeść czy nie zjeść kolejnej kapsułki? Skrzywił usta i przechyli głowę ku tyłowi znów przymykając coraz cięższe powieki.
-To jego krwi pragnąłem, nie kobiety. Wtedy... wtedy jak tam przyszedłem... jeden leżał... krwawił... bardzo mocno... a drugi... -szukał dokładnie w pamięci, choć ten moment mógł być trudny w rejestracji; był bowiem całkowicie przesiąknięty żądzą krwi Fergala- Drugi wkurwił się... tak, bardzo wkurwił się... trzymał wtedy w rękach kobietę... w ręce miał sztylet, ale wpierw... trzask... wykręcony kark, tak... ułamek sekundy i rozpruł jej szyję, bo zobaczył, że już siedzę na tym drugim. Wbił mi sztylet, który utknął w żebrach... potem odciągnął tamtego i zwiał, a ja...
Dopowiedziała martwa cisza. Jak tak słyszał siebie, wydłubywał z pamięci zdarzenia, brzydził się samego siebie. Ale taki wiódł żywot, od jedzenia do jedzenia. Presja otoczenia hordy jemu podobnych, presja własnego organizmu i impuls. Krew. Głód. Krew. Głód. Głód. Głód...
"Gdybym był kimś innym, nie tknąłbym cię... Manuelo" - tak pomyślawszy dodał jedynie cicho:
-Nie pamiętam niczego więcej, prócz powodu, dla którego skrzywdziłem kobietę.
Wyciągnął przed siebie tabletki, które mogły być szkodliwe w dużych ilościach. Tylko fakt, że chciał uratować siostrzyczkę od złego, od drogi, na którą wpadła przez nieodpowiednie towarzystwo, powstrzymywał go przed nadużyciem. Oby ta relacja przypadła do gustu Ivanowi, bo nie chciał już wracać do tego zdarzenia. Spuścił głowę i utkwił wzrok w podłodze pełnej kurzu i pajęczyn. W dłoni dalej trzymał medykamenty, tak na wszelki wypadek, gdyby zmienił zdanie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pon Sie 05, 2019 8:42 pm

Ivan jak to Ivan – nie znosił, gdy coś szło nie po jego myśli albo gdy ktoś zachował się nie tak, jak niski szlachetny to sobie założył. Dlatego od razu znalazł się między nią a Mike’em, aby pokazać biednej chłopaczynie, że w tym momencie lepiej nie brać się za amory.
W przeszłości Manuela bywała mu nieraz wdzięczna za podobne akcje, gdy jacyś gangsterzy się do niej przyczepiali, myśląc, że jest mafijną dziwką (na Boga…), ale teraz zareagował trochę zbyt gwałtownie – w końcu Michael nic złego nie zrobił.
Ale Sojka wiedziała, że Ivana lepiej dodatkowo nie denerwować, więc sama nic nie zrobiła. Jeszcze by tu wszyscy skończyli rozszarpani na małe kawałeczki.
Nawet nie próbowała go poprawiać, gdy coś tam wyskamlał po łamanym japońsku. Ona sama opanowała język szybciej i sprawniej, a Ivan zdecydowanie nie miał talentu w tej kwestii. Zresztą jeżeli chciała jego krwi, musiała się zachowywać.
Odwróciła z zażenowaniem wzrok, gdy spojrzał na jej piersi i biodra, chociaż była już przyzwyczajona do tego spojrzenia. Ivan patrzył tak na każdą kobietkę, bez względu na to, gdzie ją mijał. Płeć żeńska naprawdę miała przesrane z tym wybuchowy karłem.
Dziękuję za komplement – mruknęła z politowaniem, gdy oznajmił jej, że będzie o niej myślał podczas pieprzenia Svetlany. – Ale jednak podziękuję lataniu i robótkom.
Svetlana była jego prywatną prostytutką, uroczą Rosjanką o dużych oczach i obfitym biuście, którą Ivan szczególnie sobie upodobał. Dlaczego?
Miała 159 centymetrów wzrostu. Centymetr mniej niż on. Wreszcie, kurna, jakaś panna, która była od niego niższa.
No naprawdę, kurwa, cudownie, że będzie w niej widział Manuelę, wielkie dzięki, brachu.
Już nawet nie chciała nic mówić o swojej traumie – gdyby Ivan przynajmniej w małym procencie zdawał sobie sprawę z tego, jak cierpiała przez Fergala w obozie, może do jego móżdżka dotarłoby, że nie każda kobieta liczy na jego podryw i stosunek z tym małym diabłem.
Ale w sumie czego się spodziewać po uroczym chomiku z ADHD?
Od razu uchwyciła dłonią jego nadgarstek i przywarła kłami do jego rany. Zaczęła spijać pyszną, szlachetną krew, która od razu zaczęła poprawiła jej siły witalne. Kompletnie ignorowała też komentarze o tym, jak to jej usta mogłyby połykać coś innego niż posokę, i że jak coś, to Ivan zawsze czeka w pokoju.
No to niech sobie wiecznie czeka.
Gdy się najadła, oderwała się od jego rany, zlizała z niej jeszcze kapiącą krew i sama oblizała usta.
Dziękuję, Ivan – powiedziała. Wreszcie zaczęła czuć się jak żywa.
Zaczęła się przechadzać po katakumbach, prostując kości. Pokręciła też szyją – już ledwo czuła niedawną ranę.
Zatrzymała się za Ivanem, gdy ten zaczął przesłuchiwać Mike’a, i sama spojrzała prosto w oczy wampira. Nie patrzyła co prawda groźnie, ale jednak w milczeniu wyczekiwała odpowiedzi – sama musiała w końcu dokładnie wiedzieć, co się stało.
Nie skarciła go za to, że rzucił się na jej szyję. Zrozumiała to. Wiedziała, do jakiego obłędu prowadzi głód krwi (sama jako poziom D czasami tego doświadczyła), w życiu nie chciałaby się więc na nim mścić. W gruncie rzeczy była łagodną i dobrą kobietą – jedynie pewne niemieckie jednostki potrafiły wyzwolić w niej demona. Nie bez przyczyny zresztą.
W porządku, nie jestem zła. Mam nadzieję, że… przynajmniej trochę ci moja krew pomogła – powiedziała z lekkim trudem, bo mimo wszystko niełatwo było jej mówić o sobie jak o przekąsce. Na koniec się nawet słabo uśmiechnęła.
Słuchała w ciszy, jak opowiadał całe wydarzenie ze swojej perspektywy. Przełknęła nerwowo ślinę na wiadomość, że biegły z nim inne wampiry.
Aż tak wiele ich tu było? Ilu biednych ludzi z Yokohamy dopadły wampirzyska i nie raczyły dać im chociaż kropli swojej krwi, aby głód je mniej męczył?
Podziękowała w duchu Andre za to, że przynajmniej on okazał wobec niej miłosierdzie i nie zrobił z niej potwora myślącego tylko krwi. Pewnie, też miała trudniejsze momenty, ale… nie aż tak trudne jak Mike, najwyraźniej.
Kiedy wampir skończył opowiadać, Manuela spojrzała na Ivana i powiedziała cicho:
Już go prawie miałam, Ivan. Już prawie. Gdybym wiedziała wcześniej, że ma brata, to…
Wzięła głęboki oddech, odwróciła się do nich plecami i odeszła parę kroków. Ukucnęła, czując, że do oczu napływają jej łzy.
KURWA MAĆ! – krzyknęła głośno po swojemu, aby jakoś powstrzymać się od płaczu, i skryła twarz w dłonie.
Boże, było tak blisko! Tak blisko! Mogła wreszcie skończyć swój koszmar!...
Gdyby tylko miała chociaż szczątkowe informacje o tym, że Fergal nie jest jedyny… inaczej by wszystko zaplanowała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Zaren Pon Sie 05, 2019 11:06 pm

Ivan wpadł do środka i wpierdolił się w sam środek tego młynu i ustanowił swoje własne zasady. Tak dokładnie miało to wyglądać. Amory muszą poczekać, chociaż nie miał już za wiele do dodania, usłyszał całą historię i właściwie tylko o to mu chodziło. Nie miał co tu dłużej szukać. Obserwował Mike'a z pełną powagą cały czas gdy opowiadał mu o tym co się wydarzyło, ale jeszcze musiał doprecyzować jakieś informacje, jakie mieli moce? Pewnie nie wiedział, a zresztą przerwano mu siadanie na Svetlanie więc był dosyć wkurwiony i chciał stąd iść jak najszybciej, ale miał się dowiedzieć wszystkiego.
-To już kurwa wszystko? Bo jak coś przede mną ukrywasz to Cię zajebie. - warknie w jego stronę, ale faktycznie chyba nie miał już czego się czepić, więc po prostu podejdzie do Manueli. Włoży łapy w kieszenie i wyciągnie paczkę fajek, następnie odpali sobie papierosa i wsadzi go w zęby niczym rasowy Ruski gangster.
-Ta już mi tak nie dziękuj, bo pomyślę, że na mnie lecisz. Jebany Zaren. - Oczywiście, że miał ochotę na Manuele i to nawet tu i teraz przy widowni, wcale mu to nie przeszkadzało, ale szefu zabronił to nie można było łamać takich zakazów. Niech sobie Manuela o tym pamięta następnym razem kiedy mu zacznie pyskować, bo to tylko dzięki szlachetnemu żaden gangster nie rzucił się jeszcze na nią z fiutem na wierzchu.  Ivan sięgnie po broń naszpikowaną anty-wampirzymi nabojami i położy na udach Mańki mrugając do niej. -Nudzi mi się tu. Jakby sprawiał Ci kłopoty to go kurwa zastrzel. Mam to w dupie. Ta wiem, że Ci przykro i w ogóle. Lubię Cię, następnym razem pierdolnij mu z tego w łeb. Alexei przywiózł z Moskwy cały Arsenał, więc jedna może mi się zgubić. - wzruszył ramionami. Podarował Mańce broń antywampirzą. Nie był zbyt empatyczny do tego co się jej stało, ale potrafił to zrozumieć, to było jedyne na co było go stać i jak mógł jej pomóc. Następnie po prostu pójdzie w stronę księdza i złapie go za fraki. -Chodź Ty jebany Pedofilu, spierdalamy stąd. Wiem, że Ci się śpieszy żeby zaglądnąć chłopcom po kiecki, a mi się śpieszy, żeby się nachlać, naćpać i sobie podupczyć. Kocham to jebane miejsce. - puści księdza który sie nawet nie odezwie, wiedział jak wszyscy, że z Karłem nie było żartów. Oboje chłopcy wyjdą z katakumb i odjadą na piskach, tak samo jak przyjechali.


Chłopaki z Mafii zt / Można już w amory.
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pią Sie 09, 2019 7:17 pm

Co miał zrobić złego, to już zrobił. Akurat nie zamierzał być na celowniku mafii, miał już swoje problemy. Kiedy mógł chociaż przez godzinę nie myśleć jak zwierzę, tym bardziej był na siebie wściekły, że prawie rozpruł Ślicznotce szyję. Najważniejsze, że przeżyła z pomocy odsieczy, ale jej zachowanie dalece różniła się od reszty mężczyzn.
Już nie miał na myśli faktu, że nie ufali mu. To do przewidzenia tak jak niewiara wobec niego, pchnięcie na ścianę, ale trzeba przyznać, iż dali mu inny rodzaj pokarmu niż posoka. Nie mniej uważał, że zawdzięczał to tylko i jedynej płci pięknej w katakumbach. Nie znał jej historii, jednak prędko zrozumiał, iż miała przewalone za sprawą jednego z dzisiejszych oprawców już kiedyś, kiedyś. Zemsta? Wywnioskował, że nie wiedziała, iż w tamtym miejscu będzie dwóch Schlechtów, zresztą sama otwarcie mówiła, że wymyśliłaby coś innego. Przysłuchiwał się jak najmniej dając po sobie znać, czasami taka wiedza bywa niebezpieczniejsza od pięści Ivana.
A propos zwinął się dając Manueli broń z pociskiem, gdyby Mike przestał być potulny. Nie miał mu za złe, zależało mu na życiu kobiety z mafii, z drugiej strony dlaczego miałby rzucić się z łapskami na kogoś, kto stanął w jego obronie? Tak, wyjaśnienie było jedno.
Wampir poziomu E.
Gdy tamci zawinęli się i zostali sam na sam, złodziejaszek nie od razu zabrał głos. Nie wiedział, czy powinien był cokolwiek mówić, czy dać dziewczynie odrobinę prywatności. Ciężka sprawa, by ruszyć się gdziekolwiek, narkotyki zaczęły przymulać i przykuły go do podłogi na jakiś czas. Spojrzał ukradkiem na towarzyszkę i podrapał się po karku z lekko zażenowaną miną.
-Nie za bardzo wiem, jak zrewanżować się za to, co zrobiłaś dla mnie. A było tego sporo.
Nie miał tu tylko na myśli krwi, ale tak jak wspomniano wstawiennictwo, aby nie zgnieść go jak karalucha. Potraktować jak osobę. Niby nic, a jednak bardzo wiele dla kogoś, kto na co dzień pałęta się w poszukiwaniu jedzenia. I Mei.
-Nie krępuj się z pomysłami.
Dodał i położył się na boku tak, by widzieć w razie czego Manuelę. Dalej nie puszczał tabletek z zaciśniętej ręki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pon Sie 12, 2019 11:25 pm

Prychnęła cicho pod nosem. Jebany Zaren – Ivan jakby wyjął jej to z ust. Kiedy jednak szlachetny położył na jej udach broń, spojrzała na niego załzawionymi i zdziwionymi oczami.
Nawet nie śmiała nigdy prosić Zarena, aby jej załatwił podobne cacko! Pewnie, wiedziała, że ma dostęp do takich zabawek, jednak dotychczas dawał jej jedynie zwykłą broń, więc sądziła, że… lepszej nie dostanie.
Czy Ivan zrobił to w tajemnicy przed swoim szefem? Jeśli tak – to czy dostanie się jej za to?
Bo w to, że Ivanowi taki gest uszedłby na sucho, nie miała wątpliwości. Był pieprzonym psychopatą i choć Zaren umiał przywołać go do porządku, to Karzeł i tak zwykle robił, co chciał. A jeśli chodziło o nią… to, cóż, pewnie jak zawsze wina spadnie na nią. Nie to, żeby Manuela nie była przyzwyczajona, w końcu pobyt w obozie mocno ją w tej kwestii zahartował, ale… po prostu stwierdzała fakt.
Zagarnęła jednak z wdzięcznością broń i podziękowała po rosyjsku Ivanowi, a następnie kiwnęła mu głową na pożegnanie. I już – została sama z Mike’em.
Na początku się do niego nie odezwała. Ulokowała tylko między ciuchami broń, nadal kucając do niego tyłem. Dopiero kiedy pierwszy coś powiedział, zamarła bez ruchu. Obróciła się powoli i spróbowała łagodnie uśmiechnąć.
Dziękuję, Mike, ale obawiam się, że nie jesteś w stanie mi pomóc. Nie potrzebuję też krwi, Ivan mi dał, jak sam widziałeś – powiedziała, podnosząc się. – Chyba że jesteś specjalistą w zabijaniu Niemców albo umiesz zabić wampira we śnie, wtedy chętnie przyjmę twoją pomoc.
Rozejrzała się. Okropna melina. Manuela co prawda nie miała wysokich wymagań, mieszkała albo w miejscach wskazanych przez mafię, albo w najtańszych pokojach, ale tu było zdecydowanie zbyt ponuro. Wzdrygnęła się na samą myśl, że miałaby tu spędzać noce.
Zawiesiła wzrok na tabletkach od Dimiego i zmarszczyła brwi.
Dobrze ci radzę, póki nie jesteś na głodzie, pozbądź się tego. Wrzuć do rzeki albo spal. To uzależnia. Będziesz chciał więcej i więcej. – Podeszła blisko niego i stanęła nad nim. – Jak się tu znalazłeś? Kto cię przemienił?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Czw Sie 15, 2019 5:42 pm

Nawet dziewczyna wiedziała, że takie jednostki jak on nie są zdatne społeczeństwu, w tym wampirzemu. Mimo to podała sugestie, w których Mike mógł wykazać się i udowodnić, że jest w stanie przydać się i zrewanżować. Przeanalizował długo jej słowa, po czym odparł:
-We śnie... byłbym w stanie -powiedział w miarę pewnie, choć zaraz dodał- tylko nie mógłbym być na głodzie.
Wymownie spojrzał na ściskane tabletki w ręce. Były jego przepustką do w miarę normalnego życia, lecz słowa kobiety o brązowych włosach i ładniutkiej aparycji (nie zniszczonej nawet przez podły humor i słabszą kondycję) nie napawały optymizmem. Gdy ta stanęła nad nim uważnie przyglądał się jej sylwetce. No, w miarę uważnie, powoli robił się coraz bardziej senny. Przygryzł lekko swój język, aby ocuciła go własna krew.
-To nie takie proste, Manuelo... -zdołał się nieco podciągnąć na rękach, by podnieść tułów- ... od dawna nie rozmawiałem z nikim. Ba, nie myślałem. A muszę kogoś odnaleźć i sprowadzić na właściwą drogę, nim będzie za późno. Te tabletki to ostatnia szansa. Jak to się mówi... wóz albo przewóz.
Czy warto narażać własne zdrowie dla siostry? Oczywiście że tak! Ona miała zostać Królową! Przestać żyć w strachu, a zarazem rządzić innymi! Wystarczyło, że znajdzie ją, nakłoni na wyrwanie się z nieodpowiedniego dla niej środowiska i przyprowadzi do Szlachetnego, gdzie będzie żyła długo i szczęśliwie. Już nie liczył na zbawienie swej nędznej duszy i jeszcze bardziej spodlonego ciała, ale musiał zrobić wszystko, aby ocalić chociaż siostrzyczkę.
Nie wiedział, ile już razem siedzieli w katakumbach, lecz czas nie działał na ich korzyść. Wampir poziomu E coraz częściej wiercił się w miejscu. Sama chemia w kapsułkach i to w małych ilościach nie wystarczy, by nakarmić bestię do syta. On nigdy nie będzie syty, chyba że w nagrodę Szlachetny wyrwie go z obłędu przymierania głodem non stop. Wtedy też padły pytania Manueli, na co spoważniał. Naprawdę interesowała się jego życiem? Miała swoje zmartwienie w postaci Niemców i na pewno kogoś jeszcze.
-Po prostu to mój dom... tymczasowy... Nie lubię dzielić się z takimi jak ja... ale to zmieni się... mój Pan mi pomoże... nie znam jego imienia, ale czy to ważne? Wiem, gdzie mam pojawić się, gdy spełnię jego życzenie... i moje także... Mei...
Zamiast normalnie tłumaczyć, zaczął plątać mu się język. Był święcie przekonany, że w miarę zrozumiale odpowiedział na wątpliwości koleżanki. Swoją drogą miała intrygujące kłopoty i towarzystwo. Czemu tamci, mimo jej dobroci, chcieli ją skrzywdzić? Czyżby byli to zwyrodnialcy? A może zawiniła dziewczyna i mszczą się?
-A co z tobą? -zapytał mając coraz większe problemy z koncentracją- Czemu tamci... zaszli za skórę? Nie pierwszy raz...tak?
Czy zechce wyspowiadać się ze swojej przeszłości komuś prawie obcemu? Czy to mogło ulżyć jej w cierpieniu? Dla Mike'a byłoby o tyle dobre, że znów potraktowany byłby jak osoba a nie zwierzę. Psychicznie podniósłby się na tyle, by nie kojarzyć od razu Długowłosej z jedzeniem. Chociaż... czy miał na to jakiś wpływ?
Już teraz, wbrew osłabionemu organizmowi, podźwignął się na koślawe nogi. Z ust młodzieńca wydobywało się smęcenie i dyszenie, które nie można było przypisać zdrowej osobie. Nawet spojrzenie zaczynało nabierać nieprzyjemnego wyrazu. Jeszcze gdzieś tam walczył, o każdą sekundę, by nie tonąć w morzu czerni. Jeszcze zdołał przeanalizować radę Żydówki po raz ostatni, by podjąć ostateczną decyzję.
-Miło było poznać... naprawdę... ale... ale... musisz już iść... -drżały mu ręce jakby powstrzymywał samego siebie od czynów, których mógł żałować; wreszcie wrzasnął aż odbiło się echo- ZABIERZ TO I UCIEKAJ!
Cisnął pod nogi rozmówczyni tabletki, a sam odwrócił się tyłem do niej i opierając czoło o mokre ściany hamował się przed rzuceniem się na Manuelę. Pamiętał doskonale jej smak i ta myśl wygryzała pozostałe. Dla własnego dobra niech wieje stąd i nie wraca. Ile mogła mu pomóc, to zrobiła. Dzięki niej mógł przez kilkadziesiąt minut być kimś normalnym.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pią Sie 16, 2019 4:40 pm

Manuela westchnęła cicho, przymykając oczy, i pokręciła głową. Mike wyraźnie jej nie zrozumiał. Gdyby miała pewność, że uda jej się dopaść smacznie śpiącego Fergla, że ten się nie wybudzi na dźwięk najmniejszego szelestu, że Eliast, trzeci Schlecht, jego tajemnicza córka czy Bóg wie kto jeszcze nie obronią Rekina w trakcie jego drzemki… Wtedy ona też byłaby w stanie go zabić.
No i Manuela nie bywała tak często na głodzie jak Mike. Chociaż z drugiej strony – może właśnie opętany krwistym szałem zdziałałby więcej szkód na ciele Fergala, bo nie miałby żadnego poczucia samokontroli i nie przejmował się swoimi ranami?
Sunęła oczami za ruchami Mike’a, obserwując, jak uwaga wampira coraz bardziej skupiała się na tych felernych tabletkach. Zacisnęła mocno szczękę – mogła mu najwyżej doradzić, aby dał sobie z nimi spokój, ale dobrze wiedziała, że łaknienie pewnie okaże się silniejsze. Manuela nie miała jednak zamiaru być jego aniołem stróżem, który pojawi się znikąd i ochroni go przed zgubnymi skutkami psychotropów z dodatkiem krwi.
Współczuła mu, ale miała własne, ważniejsze problemy.
Patrzyła na niego z litością, słuchając, jak zaczynał się zwierzać ze swojego życia. Niewiele zrozumiała, wątpiła zresztą, aby cokolwiek z tego, co mówił, mogło okazać się przydatne (jego pan? Jakaś Mei? Właściwa droga? O co, do diabła, chodziło?), ale z grzeczności powiedziała:
Posłuchaj, Mike… Wiem, że jest ci trudno. Życie to samo pasmo nieszczęść. Ale te tabletki nie pomogą, nie na dłuższą metę. Spróbuj polować na zwierzęta, wyjedź do lasu, z dala od ludzi – gdziekolwiek, gdzie nie będzie potencjalnych ofiar. A wtedy… może pomyślisz o tym, jak odnaleźć tego kogoś. Mei, tak? Kim ona jest? – Ciągle mówiąc, położyła dłoń na ukrytej broni antywampirzej. Widziała, że Mike powoli pogrążał się w coraz gorszym stanie, więc na wszelki wypadek wolała być gotowa na atak. – Co to za pan, który zostawił cię w tym stanie? Dlaczego nie przemienił cię bardziej, w poziom D? Obiecał, że to zrobi, jeśli… spełnisz jego życzenie?
Zmarszczyła brwi, cofając się parę kroków. To brzmiało źle. O jakimkolwiek życzeniu Mike mówił, Manuela nie chciała mieć w tym udziału. I tak zagłębiała się coraz bardziej w mafijne zawiłości, a gdy… wreszcie zabije Fergala, będzie musiała całkowicie skupić się na wypełnieniu zadania od Zarena – jakiekolwiek ono nie będzie.
Dlatego wolała nie dokładać sobie więcej i nie zajmować się sprawami tego biedaczyska, choćby i Mike wzbudzał w niej nie wiadomo jak wielkie współczucie.
Ze mną? Ja… – Zaczęła, ale urwała na moment. Poczuła ogromną gulę w gardle. Zacisnęła mocniej palce na pistolecie. – Jeden z nich… ten o czarnych włosach… kiedyś bardzo mnie skrzywdził. Niejeden raz. Zabił wszystkich, a mnie…
Wzięła głęboki oddech. Przed oczami przeleciały jej twarze całej jej rodziny – siostry, braci, rodziców, narzeczonego. Wszystkie momenty z ich śmierci: gdy wyzionęli ducha, w większości przypadków tuż przy niej, ledwo parę metrów dalej, w wielkich cierpieniach. Wszystkie chwile, gdy prawie myślała, że udało jej się wreszcie złączyć z rodziną, a jednak okazywało się, że to tylko głupie gierki Fergala…
Złapała się dłonią za głowę, która zaczęła ją boleć. To był bardzo, bardzo trudny dzień – i zdecydowanie źle działał na jej nerwicę i mocno nadszarpniętą od dziesięcioleci psychikę.
Lepiej, żeby teraz nie zagłębiała się we własne wspomnienia, bo jeszcze oszaleje.
Nieważne – mruknęła, odchodząc jeszcze bardziej do tyłu.
Mike zresztą też czuł się fatalnie, co było po nim widać. Manuela dobrze wiedziała, co się z nim działo. Przełknęła ślinę, teraz już wyjmując broń.
Specjał Dimiego upadł jej pod nogi. Wampirzyca po krótkiej chwili wahania podniosła go i zajrzała do środka.
Zostało jakichś trzynaście tabletek.
Dwoma ruchami przerwała listki, po czym wrzuciła do pudełka tylko cztery tabletki. Pozostałe schowała do kieszeni sukienki. Rzuciła opakowanie z powrotem do Mike’a.
Cztery. Bierz jedną naraz. Nie więcej! Inaczej wynalazek doktora cię zabije, bo jesteś już po dwóch. – Zaczęła pospiesznie odchodzić, mając broń w pogotowiu. – Znajdź jakieś zwierzę, żeby zjeść coś normalnego. A kiedy nie będziesz na głodzie… przemyśl to, o czym mówiłeś. – Zerknęła na niego jeszcze zza ramienia. – On mógłby ci pomóc. Zamienić cię w krew D. Ten, który rzucił ci te tabletki, który prawie mnie zastrzelił. To nie byłaby jednostronna przysługa, mógłbyś tego bardzo żałować, ale… jako poziom E długo nie pożyjesz. Nie znajdziesz tej swojej Mei.
Pokręciła głową, nie dając mu jednak żadnych wskazówek odnośnie do tego, gdzie i jak szukać Zarena. Mike znał tylko imię wampirzycy, pamiętał jej zapach i krew, no i miał te przeklęte tabletki – nawet gdyby zechciał poprosić mafię o pomoc, umiałby kogokolwiek znaleźć? Może jeśli udałoby mu się pokonać żądzę krwi i sensownie rozdysponować tabletki, byłby jednak w stanie coś zdziałać?
Póki co Manuela wyszła stąd pospiesznym krokiem, dopiero na zewnątrz chowając broń.

Zt., jeżeli Mike nie rzuci się w głodzie na Manuelę/nie pogna za nią.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 3 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach