Nowy Pan

Go down

Nowy Pan Empty Nowy Pan

Pisanie by Gość Pon Sie 24, 2015 8:19 pm

Miał ich na ogonie. Przyjaciele Byłego Pana nie odpuszczali, dzień i noc tropili mordercę wampira z wyższych sfer, którym okazał się Kyuu. Tylko tak mógł zyskać wolność, lecz cóż to za radość, kiedy na karku czuć oddech nowych dręczycieli. Jego Były Pan bardzo łakomie strzegł Dziewiątki przed potencjalnymi kupcami zdziczałego okazu wampira, który nie był też wampirem poziomu E. Może podświadomie dążył do tego, gdy tak truł młodzieńca o jasno błękitnych oczach dopalaczami i używkami. Tak czy inaczej teraz nie miał względnej protekcji, musiał liczyć tylko na siebie i spryt. Zdany na mięśnie i wytrzymałość wdrapywał się na najmniej dostępne budynki, bądź czmychał jak szczur kanałami, żeby zgubić swój trop. Gdyby tylko nie bał się panicznie wody, mógłby przepłynąć wpław na jakąś małą wyspę z tubylcami i spokojnie żyć na odludziu. Nie było mu to dane - jakiś łowca czy pomagier co kilka godzin składał mu wizytę, z której nie raz i nie dwa wychodził cudem.
Obecnie wciskał się przez okienko do jednej z piwnic kamienicy, a która spełniała też rolę wsypu węgla. Był bardzo szczupły i zwinny, toteż zaraz znalazł się w środku i wstrzymywał jakąkolwiek reakcję na goniących go wrogów. Umorusany węglem i własną krwią zmieszaną z posoką dawnych napastników nie przypominał człowieka, a zaszczute w kąt zwierzę. Kątem oka widział przez okienko wypolerowane buciki jednego wampira, który rzucał pojedynczymi słowami do towarzyszy, którzy rozproszyli się po najbliższym terenie. Nadstawiał uszy, lecz już wszystko ucichło. Podejrzliwy Kyuu miotał spojrzeniem po kątach, ale nie zdecydował się na ruszenie z miejsca. Mogli tylko na to czekać. Jeden fałszywy ruch. Ale ile miał siedzieć w ciemnej klitce z pyłowym powietrzem? Ostrożnie wysunął lewę przedramię na bok, z którego wysunęło się ostrze. Instynkt podpowiadał mu, że zaraz ktoś go odwiedzi.
I nie pomylił się, drzwi zostały ostrzelane srebrnymi kulami z karabinu maszynowego, lecz tylko jedna trafiła w chłopaka w prawe ramię. Śmiałek w odwecie został przeszyty na wylot przez stalowe drzwi kotłowni, a później szybko wycisnął z rany palący pocisk. I tak bolało jak diabli, zaciskał zęby i stronił od krzyku. Wtedy też słyszał kolejne strzały, jednak to nie on był celem, a jego prześladowcy. Padali jeden po drugim, jak muchy, a Dziewiątka niepewna zdarzenia nie chowała ostrza do tkanki. Stał nieruchomo i wpatrywał się w podziurawione drzwi, z daleka już było widać kilka sylwetek. Adrenalina nie gasła, chociaż siły mu odpływały to nie podda się bez walki. Właściwie to nie poddałby się, gdyby nie hipnoza zastosowana przez nieznajomego mu wampira. Za chwilę padł jak długi na podłogę tracąc przytomność, a jego ostrze do ręki rozdrobniło się w pył i zniknął.

***
Nie wiedział jak długo spał, lecz budząc się spętany łańcuchami od razu warknął pod nosem. Ksa, tyle uciekał, by jakaś hipnoza pokrzyżowała mu plany. Ktoś się na niego patrzył, czuł czyjś wzrok na sobie. Jeden z ochroniarzy najwyraźniej pilnował pojmanego wampira, by nie sprawiał kłopotów po przebudzeniu. Zanim niewolnik zrobi coś głupiego, musiał rozeznać się w nowym położeniu. Mimo solidnych kajdan na ręce i nogi znajdował się w czymś w rodzaju pokoju. Skromnego, ale czystego, nawet więzienia nie przypominało ani trochę, chociaż był więźniem. Ramię zostało mu opatrzone, a brud - powierzchownie zmyty. To nie mogli być ludzie Byłego Pana, już dawno wąchałby kwiatki od spodu. Pilnujący go goryl nagle podszedł do niego i pochwycił chudzielca za ramię, by wyprowadzić go z pokoju i zaprowadzić wprost do głównego powodu jego schwytania. Otworzyły się drzwi, weszli do pomieszczenia trudnego do opisania, ponieważ nigdy nie widział takich przedmiotów gabinetowych, i wrota zamknęły się za nimi. Białowłosemu nie umknął ten fakt, lecz jak na razie nie stawiał oporów. Starał się wszystko kalkulować na zimno, lecz to nie było nic miłego tracąc poczytalności pod wpływem mocy umysłu. I za moment dostrzegł jeszcze jedną osobę. Różnił się od ochroniarza bardziej wygórowanym ubiorem, emanował spokojem jak na tę chwilę, ale nie dał sobie w kaszę dmuchać - ostrożności nigdy za wiele. To często tacy niepozorni są najbardziej niebezpieczni.
W ciszy oczekiwał słów jegomościa. Sam może mieć początkowo problem z bogatym słownictwem, gdyż do nikogo nie przemawiał od kilkudziesięciu miesięcy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nowy Pan Empty Re: Nowy Pan

Pisanie by Dorian Sro Sie 26, 2015 1:52 pm

Już jakiś czas Jakie nadzorował poczynania pewnego wampira. Zwykły wannabie cappo , który ma ambicje stać się kimś wielkim, a Zul nie znosił takich typków. Nie żeby czuł się zagrożony - to by było głupie - ale ktoś kto przeprowadza eksperymenty i tortury na jego podwórku, bez nadzoru jego organizacji był pilnowany 24/7 przez przemiłych panów z lunetami i lekkimi spustami.
Trwało to jakiś czas, a arab w tym czasie załatwiał wiele innych spraw, jednak telefon od jednego z jego ludzi zirytował go niemiłosiernie.
Jakiś świrus wyglądający jak chodząca zbroja wybiegł właśnie z pilnowanego budynku, cały utaplany w krwi. Jackie rzucił tylko, krótkie polecenie, "wytropić i przyprowadzić" i zaraz powrócił do swojej ukochanej konsolki.
Cokolwiek uciekło z piwnicy było naprawdę upierdliwe. Nie dość, że popsuło mu plany, ukrywało się gdzieś w jakichś paskudnych zakamarkach to jeszcze były to swoiste wyścigi jego ludzi ze zdenerwowanymi chłopakami, które właśnie straciły szefa. Dobrze, że wampir nie musiał się przejmować brudem poszukiwań, a miał od tego swoich podkomendnych, których pieszczotliwie nazywał zombiaczkami. Dzieci z ulicy, sieroty po mniej lub bardziej udanych akcjach z wypranym mózgiem to było to co uwielbiał.
W końcu udało się im go złapać. Czystokrwisty dostał oczywiście na biurko cały raport o tym co zrobiła jego zdobycz, a gdy doszedł do akapitu o tym jak wygląda teraz wzdrygnął się. Nakazał go umyć i ogarnąć jakoś, a potem związać jak szynkę na święta. Nie miał zamiaru wpuszczać tu zdziczałego brudasa, który broczy krwią i rzuca się na wszystko co mu tylko wpadnie w łapy - niech przynajmniej będzie czysty.
W końcu, po kilku dniach dowiedział się, że problematyczny dzieciak ocucił się. Jackie ubrał się elegancko, jak zwykle i grzecznie oczekiwał na chłopaka. Ten musiał naprawdę pokazać coś dobrego by pozostać przy życiu.
W końcu chłopak został wprowadzony do gabinetu - ładne wnętrze oświetlane miodowym lekkim światłem mocno pachnące tytoniem i kadzidłami. Ochroniarz pozostał przy Kyuu, w każdej chwili gotów go "wyłączyć". W pokoju oczywiście nie był sam, towarzyszył mu Abdul, który stał w bezruchu jak upiorny manekin tak, że otwierające się drzwi zasłaniały go.
Estacado wyłożył się wygodnie patrząc na nadal umorusanego, ale już spokojnego i wyglądającego na skonfundowanego. Kilka razy postukał palcami o drewniany mebel i spojrzał na obdartusa. Na twarzy nie malowało mu się żadne konkretne uczucie.
- Nie ukrywam, że trochę narobiłeś sobie problemów. - zaczął w końcu lekko zmęczonym głosem - bieganie po ulicy umazany krwią w tej twojej dziwnej zbroi, martwi ludzie, strzelanina, moi ludzie podobno uratowali cię od wyglądania jak ser szwajcarski.
Jack potarł sobie skronie i nalał sobie trochę whiskey do szklanki.
- Przedstaw się, powiedz co się tam kurwa stało i czemu zatłukłeś typa, którego ja chciałem zabić? - wypił i wyjął drugą szklankę i polewając do pełna. - Jesteś w ogóle głodny? Napić się chcesz? No dalej, nie bój się odezwać i podajcie mu krzesło, co będzie tak stał.
Ostatnie zdanie było trochę próżne ponieważ póki co nie dał nawet biedakowi czasu na odpowiedzenie, cerber bez słowa podsunął jakiś zydel pod nogi chłopaka tak natarczywie, że w sumie nie było innej opcji jak usiąść.
Dorian

Dorian

Krew : Czysta (B)


Powrót do góry Go down

Nowy Pan Empty Re: Nowy Pan

Pisanie by Gość Sro Sie 26, 2015 8:11 pm

Cóż, nie dało się go wprowadzić do gabinetu bez pewności, że nie zrobi zamieszania wewnątrz pomieszczenia, dlatego nie był jakoś bardzo zły za kajdanki na rękach. Nie mogły oznaczać niczego miłego, lecz dawały poczucie kontroli nad "gościem", który zupełnie nie przypominał goniącego mordercy z raportu przed nosem Jacka. Zdawać się mogło, że zaszła pomyłka, że schwytano jakiegoś chłopca ze slumsów, jednak jak tak dłużej mu się przyglądało, to zdradzał kilka objawów ku osądom o najgorsze. Nieprzeszkadzający brud, ślady po biciu, dzikie wąskie źrenice jak u kota, ładnie wysportowane i zahartowane ciało oraz zbyt spokojna reakcja na pojmanie mogły świadczyć o niejednych przeżytych torturach.
Trochę inaczej miały się sprawy, gdy głos zabrał Szef Szajki Szejków z Kłami. Arabskiej urody mężczyzna nie krył się z pewnego rodzaju odrazą, że widzi jednego ze swoich współrasowców w takiej kondycji. Zmęczony ton ujawnił, iż jego właściciel śledził poczynania Białowłosego od jakiegoś czasu, skoro doskonale orientował się w ostatnich godzinach bytu... tej niepozornej kreatury. Ale mimo wszystko zechciał poczęstować młodzieńca szklanką trunku i zaoferował nawet jedzenie. Nie skorzystał, ale na podrzucone pod nogi krzesełko zareagował w oczekiwany sposób. Usiadł na nim niemal natychmiast. Zapadła cisza, czyli to był czas na wypowiedź młodzieńca. Spokojnie, nie będzie nudno, bo bardzo krótko.
-Kyuu... Panie.
Mruknął w końcu głosem podobnym do ludzkiego, chociaż chrypa wskazywała, że dawno nie używał tychże narządów do dialogu. Przyłożył do torsu jedną z dłoni i ścisnął ubranie. Kajdany zadźwięczały ocierając się o kolejne ogniwa, i poniekąd ograniczały jego gestykulacje. Akurat w ten sposób przedstawił się Szefowi szajki, który najwyraźniej dał mu szansę na wybronienie się z opresji i opowiedzenie, dlaczego ubiegł go w zamordowaniu jego Byłego Pana. Błękitne oczy nie ogrywały się od rozmówcy, a gdy ten tylko coś robił nowego - kierował wzrok na jego ręce czy skrzywione wargi. Innymi słowy - miał kłopot z koncentracją w tym całym zamieszaniu. Mimo wszystko widział w tej chwili szansę na swoje uniewinnienie. Jack był jedynym (nie licząc Abdula), któremu mógłby wyspowiadać się z tego co uczynił, lecz nie był od razu skory do rozmów. Zmarszczył wpierw brwi, próbując sobie przypomnieć stosowne słowa, które mógłby przekazać dalej i które określiłby zdarzenie. Tylko spokojnie, bez nerwów, przecież nie chciał na nowo odnajdywać wroga, tym razem w osobie Pana na przeciwko. Już poznał jego goryli, czy tam zombiaczki, on musiał być wielokrotnie potężniejszy, także nie spieszyło mu się z poznaniem jego gniewno-śmiertelnego charakteru.
-Zabił mną wielu... -w końcu odezwał się, ciągle starając się nie patrzeć w inną stronę niż na Wampira na przeciw- ... zabił i mnie.
To ostatnie stwierdzenie miało oznaczać, że zrujnował jego życie. Był zdziczały, niestabilny, prawie że niemowa. I chociaż nie wydawał się w tej chwili agresywny, to zacisnął palce na stołku, aż posiniały ze ściskania. Gdzieś się w nim to wszystko kotłowało, już głód sprawiał, że drżały mu ręce i był nerwowy. Głód nie tylko krwi, ale i głód narkotykowy. Był codziennie spajany tym nałogiem, przy tym testowano na nim nie tylko jego wytrzymałość, lecz własne zdolności. Jak worek treningowy - miał nie czuć kolejnych uderzeń odurzony syfem, ale miało to swój efekt uboczny. Kto jednak martwiłby się o niewolnika? Jak był niezdatny, wymieniano na nowego.
Spuścił lodowo błękitne oczy na kajdany. Czym teraz różniło się jego położenie od poprzedniego? Że nie był bity? Że mógł się napić whisky? Nie wiedział czego oczekiwać po Jack'u, jednak nie przylepił mu łatki poprzednika. Nieco spięty siedział grzecznie na krześle, jakby od tego zależało to, że nie zostanie stracony. Właściwie to nie miał już nic do stracenia - najważniejsze elementy w jego egzystencji zostały zrównane do tych przypisanym prymitywnym zwierzętom. Nikt go nie szukał, bez niego wszystko byłoby takie same, może nawet byłoby bezpieczniej. Ale posiadał ogromną wolę życia, dlatego uciekł na wolność i walczył z dręczycielami. A obecnie znów stracił krótką niezależność, z której i tak nie mógł cieszyć się z powodu braku bezpieczeństwa.
I koło się zamyka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nowy Pan Empty Re: Nowy Pan

Pisanie by Dorian Czw Wrz 10, 2015 4:04 pm

Jackiemu spodobało się podejście młodzika, wiedział w jakiej jest sytuacji. Nie podskakiwał, odnosił się z szacunkiem. Co prawda arab nie spodziewał się długiego wytłumaczenia czy elokwencji od tak wyglądającego smyka. Lapidarność w stylu była jednak tak mocną stroną Kyuu, że aż brew mu drgnęła. Dobrze, że Zul miał przyjemność rozmawiać już z bardziej oszczędnymi w słowach ludźmi - vide Abdul - poza tym przekaz był dość prosty. Facet, na którego polował sam najwidoczniej płodził własne zombiaki, które wykorzystywał by samemu nie brudzić sobie rąk.
Zul sam kiedyś miał taki pomysł, jednak nie miało to zbyt wiele sensu. Kasa władowana w tworzenie takiego zaszczutego zwierzaczka i jego nieprzewidywalność były zwyczajnie nieopłacalne. Jeszcze gorzej, gdy taki okaz ucieknie... łapówki, pieniądze na poszukiwania, potencjalna utrata dobrych ludzi. Taniej i wygodniej było brać dzieciaki, które uczyło się miłości i posłuszeństwa. Były bardziej przewidywalne i łatwiej było znaleźć mniej posłuszne okazy, które zaraz lądowały jako sparing partnerzy dla swoich bardziej potulnych kolegów i koleżanek.
- Rozumiem. - mruknął czystokrwisty nadal stukając palcami w biurko.
Ważył w głowie los chłopaka obgadując go przy tym na bieżąco z Abdulem, który nadal bez poruszenia mięśniem stał przy ścianie udając fikuśną statuetkę.
W końcu Jackie dojrzał coś w oczach chłopaka. Znał to bardzo dobrze i nie raz miał ten problem i widząc jak biedak przed nim się miota aż sam poczuł lekki głód. Szybko wyciągnął pudełeczko z jednej z szuflad. Mała, elegancka skrytka skrywająca w sobie torebkę z drogim i odświeżającym białym proszkiem. Estacado rozsypał dwie równoległe linie szybko wciągając jedną z nich. Ulga spowodowana bardziej efektem placebo niż faktycznym działaniem narkotyku uderzyła szybko, a mężczyzna aż mruknął z satysfakcją.
- Chcesz trochę? - spytał patrząc zobojętniale na Kyuu - może jak walniesz sobie trochę będziesz bardziej gadatliwy...
Jackie mruczał usatysfakcjonowany podsuwając na drugą stronę blatu teczkę i szklaną rurkę.
- Tak więc wykorzystał cię, pewnie zrobił ci straszne rzeczy. Rozumiem to i współczuję... - nawet nie drgnął, a z lekko uchylonych ust wydobywał się tylko jego neutralny głos - ale musisz zrozumieć, że jesteś w trochę słabej sytuacji. Wiele osób cię widziało, sporo umarło. Kosztowałeś mnie sporo nerwów.
Tembr głosu zmienił mu się, brzmiał jak ojciec, który gniewa się na syna, ale jednocześnie nie chce być dla niego za surowy.
- Dobra, to trwa już wystarczajaco długo - warknął w końcu podnosząc się i siadając na rogu biurka. - Prawo nakazuje mi cię stracić. Jesteś agresywny, aspołeczny i obnażasz ludziom nasze tajemnice... ale ja mam lepszy pomysł. Byłeś psem i przyrządem, a ja dostrzegam w Tobie kogoś więcej, zresztą inaczej nie toczylibyśmy tej, trochę jednostronnej, ale konwersacji. Byłeś niewolnikiem, teraz jesteś bezpańskim psem, a ja chcę byś był moim współpracownikiem. - oczy Jacka zalśniły fioletem, a mroczny uśmiech wypłynął mu na twarz. - Będziesz miał to czego potrzebujesz - ubiorę cię, nauczę żyć i poruszać się wśród ludzi, dostaniesz mieszkanie, pensję, dziwki i koks. Będziesz żył jak normalna istota i robił co zechcesz, ale wiesz jak to jest... nie dam ci nic za darmo.
Zul podwinął rękaw i wystawił nadgarstek naprzeciw twarzy skutego białowłosego.
- Będziesz posłuszny, lojalny i złożysz mi hołd. W zamian ja zrobię wszystko by dać ci zemstę i normalne życie, na które zasługujesz.
Dorian

Dorian

Krew : Czysta (B)


Powrót do góry Go down

Nowy Pan Empty Re: Nowy Pan

Pisanie by Gość Sob Wrz 12, 2015 12:43 pm

Starał się nie podpaść. Może nie wykazywał się obecnie szczególnie przyjemnymi lub przydatnymi cechami charakteru, które wskazywałyby na jego poprawę zachowania, lecz przynajmniej nie tworzył nowych możliwości do ukarania. Fakt, że komunikował się w taki, a nie w bardziej satysfakcjonujący sposób również nie podnosił wskaźników efektywności z Błękitnookiego wampirka. Mimo także niezbyt dobrze prognozujących na przyszłość zdarzeń z przeszłości szanowny Pan o arabskiej urodzie nie skreślił go od razu. Może i trudno było przełknąć wiadomość, iż ma do czynienia z nienormalnie prosperującą jednostką, ale dostrzegł to, czego inni nie chcieli ujrzeć: Kyuu słuchał i wykonywał polecenia, bez stosowanego terroru nad nim. To, że był nieporadny, wynikało z tego, co były Pan z nim wyczyniał. Oczywiście trudno stwierdzić komuś, kto po raz pierwszy zetknął się z dzikusem, że będzie robić postępy, ale przynajmniej dał mu szansę.
Ale nie od razu.
Wyrafinowany szef tutejszych włości lakonicznie utwierdził Białowłosego, że przyjął do wiadomości jego skąpe słowa. I nie tylko to. Bardzo uważnie zbadał jego postawę i wywnioskował słusznie, iż Dziewiątka jest na głodzie narkotykowym. Dlatego jak rozwinął prawie pod jego nosem dwie ścieżki białego proszku, brudas znieruchomiał. Już na sam widok działki jego nieskoordynowane ruchy ustąpiły, chociaż i tak nie zakładał, że to dla niego. Wciągnął tylko krótko powietrze przez nos, i to z dala od narkotyków, jakby chcąc samym zapachem zaspokoić pragnienie. Nawet nie pisnął słówkiem, iż chciałby spróbować. Trzymał język za zębami, ale jego ślepia spoglądały na ubrudzony bielą skrawek blatu jak na dwa litry świeżej krwi. Usłyszał wtedy propozycję od poważnego jegomościa, że jedna struga narkotyku rozsypana na teczce może być jego. Podsunął mu nawet szklaną rurkę. Wiedział do czego służy, chociaż jego poprzedni... właściciel rozsypywał mu na podłogę i wciągał narkotyki z kurzem bez takiego wihajstra. Ostrożnie sięgnął po narzędzie, z którego miał skorzystać, lecz straciwszy wyczucie w rękach zgniótł w dłoni szklaną rurkę. Zesztywniał. Wielki strach obleciał go, że zniszczył własność kogoś, kto mógłby być potencjalnie jego nowym Panem. Odłożył prędko resztki z rurki na blat i spuścił głowę na dół. Podkulił stopy bliżej stołka tak, że teraz siedział po turecku na podstawionym przez Abdula taboreciku. Przyszpilał palce do kostek u nóg i czekał na karę. Ale tak go korcił zapach białego proszku, że nawet mając dobre chęci - rzucił się na teczkę jak zwierz i przy tym lekko sapiąc wciągnął przydzieloną porcję w trymiga. Oczywiście bez rureczki. Dopiero taka dawka używki dała chłopakowi potrzebne rozluźnienie i bardziej cywilizowane podejście do rzeczywistości. I lepsze zrozumienie słów Pana Wampira na przeciwko. Ostrożnie utkwił spojrzenie spode łba na rozmówcę i słuchał. Bardzo uważnie.
Nie ukrywał tego, że gdy przyszła ze strony Jacka fala krytyki na jego osobę, nie było mu z tym dobrze. Wtedy pokornie spuszczał głowę i w milczeniu trawił słowa szefa tutejszej szajki. Wiedział, że nie warto przerywać, gdyż chciał przekazać Kyuu cały swój pogląd na sprawę z jego udziałem. Drgnął i ponownie utkwił subtelnie nieokiełznane cywilizacją ślepia na szefa, gdy ten usiadł na skraju biurka prawie że przed nim. Im dalej toczyła się rozmowa, tym bardziej był zaciekawiony niż zbesztany i co jakiś czas prostował się w kręgosłupie po odrobince, aż kiedy dostał szansę, w postaci bycia współpracownikiem tego oto tutaj Wampira z charakterystyczną bródką i blaskiem w oczach ośmielił się wyprostować całkiem i powtórzyć akcent w akcent za Panem:
-Współpracownikiem.
Mrugnął oczyma nie rozumiejąc decyzji jego potencjalnego "chlebodawcy", ale nie mógł w żadnym razie narzekać. Wiedział co to znaczy - współpracować. Jego były Pan miał takich współpracowników, którzy ścigali dzikusa w pomście i zemście. Tak rozumując, Kyuu także ofiarować ma pomoc, w jakikolwiek sposób Jackowi. No i rzecz jasna swoje życie, a z tego co mówił jegomość przed nim - da Kyuu bardzo bogate życie. Zaraz też pojawiła się forma wiążącej transakcji - nadgarstek szefa. Przyglądał się mu przez moment, ale wpierw utkwił spojrzenie w swoim nowym Panu. Bo tak, zgodził się na taki układ. I tak brudas otrzyma wiele, za małą cenę. Jego życie przecież było paprochem z popiołu w oku całego świata, a tak może przyczynić się do pomocy Panu Wampirowi w osiągnięciu swoich celów. Zdawał sobie sprawę, że niewiele dowiedział się o formie współpracy, lecz i tak był pod ścianą.
Ostatecznie skinięcie głową oznaczało zgodę na taki układ.
Znów spojrzał na nadgarstek Pracodawcy i ostrożnie wysunął swoje kły. Pochwycił rękoma zakutymi w kajdanki dłoń Jacka, aby unieruchomić nadgarstek, w który wgryzł się chwilę później. Nie było to zwykłe ugryzienie - miało się prawie takie odczucie, jakby został ukąszony przez głodnego psa. Silne, pewne, lecz krótkie. Nie chciał skraść za wiele cennej krwi swojego Pana, którą jeszcze zlizywał z kącików ust długim językiem. Puścił rękę szefa i odchylił nieco szyję, pokazując swoją wolę do przekazania swojej, może niezbyt smacznej ale zawsze jakiejś świeżej, posoki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nowy Pan Empty Re: Nowy Pan

Pisanie by Dorian Nie Wrz 20, 2015 4:53 pm

- No już, już. Wiem jak to jest, jak zabierają ci przyjemność życia. - mruczał ze zrozumieniem patrząc rozbawiony na przerażenie w jego oczach i skruszoną postawę.
Jackie aż miał ochotę załatwić mu poduszkę, usiąść na fotelu i poczochrać go po białej czuprynie. Chłopiec zupełnie nie rozumiał świata , nie mówiąc o takich dobrach cywilizacji jak rurka. Aż cieszył się, że nie dał mu złotego narzędzia bo wtedy by się zirytował.
- Nie płacz za rurką z kiosku za kilka miedziaków... - powiedział powoli i cicho chcąc uspokoić jakoś dzikusa.
Nie dlatego, było mu przykro, a wolał by ten nie dostał jakiegoś ataku szału. Trochę szkoda by było całego ambarasu i czasu, który mu zabrała cała heca by po prostu urwać mu głowę.
- Może nie tyle współpracownikiem, a wasalem. Tak, to dobre określenie... chodziłeś do szkoły? Wiesz co to lenno? Ech, nieważne. Chodzi o to, że Ty oddajesz mi posłuszeństwo, a ja w zamian daję ci twój własny kawałek ziemi, ochronę i czego tam nie potrzebujesz. Co robisz w wolnym czasie mnie nie interesuje bo masz wolną wolę. Możesz równie dobrze sprzedać lokal, a kasę rozrzucić na ulicy, ale masz chronić moich interesów i słuchać moich wezwań. Pasuje ci taki układ?
Kiwnięcie głową sprawiło, że wyraz twarzy Zula zmienił się znowu. Był szczęśliwy, jednak w taki sposób jakby właśnie przebił dziecku balona albo zepchnął kogoś na autostradę. W sumie nie różniło się to tak bardzo od prawdy. Jackie może dbał o swoje minionki, ale gdy już im coś zlecał to... no jakoś tak wyszło że od jakiegoś czasu nie ma sługi i to nie dlatego, że go nie szukał.
Ugryzienie nigdy nie było za przyjemne, ale tradycja to tradycja. Na szczęście Kyuu szybko skończył i nawet wiedział co z robić. W międzyczasie wartownik podał wampirowi kluczyki, którymi rozpiął kajdany.
Jackie spojrzał tylko na ranę na nadgarstku i przetarł ją lekko palcem rozmazując krew na przedramieniu i zlizując jej pozostałości z ze skóry.
Delikatnie oparł rękę na ramieniu białowłosego i podniósł go.
- Jesteś teraz wolnym człowiekiem. Zmień sobie imię, nadaj nazwisko, załóż rodzinę - ciesz się życiem. - mruknął czystokrwisty i wgryzł się w jego szyję i zaczął powoli pić.
Po chwili puścił jednak, gdy uznał że wystarczy mu już i wytarł serwetką kąciki ust.
- Z tym imieniem i nazwiskiem mówiłem poważnie. Musisz sobie znaleźć jakieś nowe bo nie zrobimy ci dokumentów inaczej. Musimy cię też ogarnąć z wysławianiem się i wyglądem. Dostaniesz do wyboru trochę ciuszków lub jak bardzo chcesz to gajerek - spojrzał na swój nowy nabytek - chociaż nie wyglądasz na takiego, który lubi się nosić jak małpa na wesele.
Wampir zmienił się nie do poznania, stał się rzeczowy i konkretny. Skoro Kyuu należał już do niego nie było potrzeby udawać i być "dobrym wuja dżakim". Zasiadając znowu za biurkiem ręką odesłał strażnika i wciągnął jeszcze trochę białego proszku.
- No to teraz słucham, trenujemy twój język. Kim byłeś i tym razem poproszę bardziej wylewnie, a i możesz mi powiedzieć jak działa ta twoja zbroja. Co umiesz i z czym to się je.
Położył nogi na blacie i zapalił papierosa.
Dorian

Dorian

Krew : Czysta (B)


Powrót do góry Go down

Nowy Pan Empty Re: Nowy Pan

Pisanie by Gość Nie Wrz 20, 2015 7:37 pm

Niby rozumiał prawie wszystkie słowa swojego Nowego Pana, ale czasem miewał wątpliwości. Zapewne rozjaśnią się one podczas służby. Nie wydawała się ta alternatywa zła - miał protekcję, za ochronę interesów jegomościa w szykownym ubiorze i jego ludzi. I tak czekała go tylko śmierć, a tak może jeszcze uda mu się wyjść na prostą?
Bardziej przypominał zwierzę niż istotę humanoidalną w zachowaniu, mimo to rozumne oczy nie odrywały się od swojego Guru, a przy tym słuchał uważnie. Nawet jak upił krew, a później przyszła zamiana, starał się nie zawieść oczekiwań. Zmiana imienia i nazwiska nie należała do trudnych czynności, o ile ma się pomysł i sposobność uzyskania papierów z podrobionymi danymi. W zasadzie to imię mogłoby zostać - jakoś przywykł do tego cyfrowego miana. Nad nazwiskiem nie zamierzał się rozwodzić, musiałoby być proste i krótkie, aby lepiej zapamiętać. Reszta aspektów była dziwna. Założyć rodzinę, kiedy on sam takowej nie posiadał? Nie czuł takiej potrzeby. Z cieszeniem się życiem nie będzie problemów, nawet jeśli nie będzie wykazywać tego ekspresyjny sposób. Co do mowy - oczywiście przydałaby się taka nauka pod okiem dobrego nauczyciela, który dał mu wskazówki i zdiagnozował szkopuł w komunikacji. Nie wiedział zaś czemu doczepił się jego wyglądu, aż poprawił ręką odrobinę swoje gniazdo na głowie. Do ubrań nie miał specjalnych zażaleń, lecz skoro nie podobały się jego Nowemu Panu - zmieni je przy najbliższej okazji.
Za chwilę mieli przejść do czegoś trudniejszego, wymagającego więcej niż przytakiwania głową posłusznego sługi. Lekcja z wysławianiem się została oficjalnie rozpoczęta przez samego Szefa. Trochę go zaskoczył tym faktem i musiał skupić się, żeby nie wypaść blado. Zdawał sobie sprawę, że nie mówił zbyt wylewnie, jednakże dostał stosunkowo mało czasu na poczynienie postępu. Zdjęcie kajdanek z jego nadgarstków było dobrym posunięciem, gdyż mógł odrobinę rozluźnić się, i swój owinięty dzikością rozum.
-Jeden z dzieci slumsów. Brak rodziny - zabita przez byłego Pana. Więcej nie pamiętam.
Nawet nie pojawił się cień smutku, kiedy wspomniał o najbliższych. Ci wspomniani nie byli jego prawdziwymi rodzicami, tylko ludźmi, którzy wykorzystywali swoje dzieci i przygarnięte sieroty jako tanią siłę roboczą. Po części to ich obwiniał za to, co się stało z nim później. Niewiele pamiętał ze swojego dzieciństwa, a tylko niektóre zlecenia i tortury. Te nasilały się z wiekiem i ciężko było mu odróżnić chronologię zdarzeń - wszystkie dni wyglądały podobnie.
Lekkie worki pod oczyma młodzieńca wskazywały na odrobinę zmęczenia, lecz starał się zadowolić Szefa dokładnymi odpowiedziami. Może dalekie były od zachcianki Wampira przed nim, ale na chwilę obecną to było jego maksimum.
Miał też między innymi wspomnieć o jego znienawidzonej mocy, którą trudno było ukryć w raportach. To przez nią zyskał złą sławę i był monstrum. Zabijaką - przynajmniej w rękach poprzednika Jack'a, jednakże nawyki mocno zakorzeniły się w źródle energii, jaką czerpał chłopak do przemiany. Krew go nakręcała, a ta, którą skosztował od Nowego Pana, była niesamowicie kaloryczna. Uderzyła mu do głowy jak kilka butelek vódki.
-Zbroja... -zmarszczył jeszcze bardziej brwi i siłował się na konkretne słowa, które mimo zastosowania używki wcale nie poprawiła komunikacji między pojętnym mózgiem, a mową- ...staję się nią na komendę... Pancerz, dwa ostrza... wytrzymałe... Pan mną kontroluje rozkazami. Khhhy... ghrrr...
Podparł głowę rękami i spuścił wzrok na podłogę. Bardzo go męczyła rozmowa, aż spływały strugi potu ze skroni i szyi. Coraz mniej nad sobą panował, bestia chciała przejąć nad nim władzę, ale wtedy nie słuchałby rozkazów Jack'a. To Arab musiał ją przywołać. Kyuu skrył głowę między kolana i trzymając się silnie palcami za skronie starał się ją uciszyć. Przecież Szef jest po jego stronie, niepotrzebnie się naraża na skreślenie.
Dało się zauważyć pierwsze niepokojące objawy - to, co wszyscy uważali za niedomyty brud młodzieńca okazywało się odłamkami zbroi, która wypełzała na skórę Białowłosego. Było tych elementów coraz więcej, chociaż ich rozrost hamował sam właściciel pancerza - gryzł się po przedramionach, jakby kąsał ów potwora. Ten pojedynek wygrał Kyuu, aczkolwiek wojna dalej trwała. Jeśli czegoś szybko nie wymyśli, zaszkodzi nie tylko Szefowi, ale i sobie. Chyba, że to właśnie Szef będzie musiał wywabić go z opresji przed samym sobą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nowy Pan Empty Re: Nowy Pan

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach