Cztery mile za Yokohamą

Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Pon Lis 09, 2015 7:37 pm

Niedziela, niedziela, dzień radości i wesela, nie-dzie-la-la-la!
Byłaby tak radosna, gdyby nie kac, który dopadł chłopaka po samotnej popijawie w swoim mieszkaniu. Ale trzeba od czasu do czasu wietrzyć cztery kąty (siebie przy okazji też), także po wpuszczeniu wiosny przez okno, aż i jemu zachciało się zażyć odrobinę świeżości. Jako że w samej Yokohamie unosił się smog, zdecydował się wsiąść w autobus aglomeracyjny i wyjechać poza centrum. Cóż z tego, że była czwarta nad ranem - miał ochotę, to czemu odmawiać sobie przyjemności?
Dojechał za około czterdzieści minut do miejscowości przyległej do miasta, a będąca już pewnym uosobieniem oazy spokoju. Mało środków lokomocji, pełno zieleni, tradycyjne budownictwo, ale Yyuu ciągnęło dalej i dalej, najbardziej do lasu. Dzisiaj musiał nadrobić zaległości tlenowe dla płuc. Za jakieś dwadzieścia minut pieszo zaszedł już spory kawałek w gęstwinie. Ale nie, dalej szedł jakby dostał rozkaz. Najwyraźniej nogi go poniosły i nad nimi nie panował. Nad czym w ogóle panował? Co jakiś czas sięgał ręką po kolejne łyki sakke, a wziął spory prowiant tego typu. O dziwo nie zataczał się, nie nic. Twarda głowa, tylko nogi goniły bez posłuchu. Aż wreszcie przystanął i westchnął cicho.
Akurat przed nim roztaczał się strumyk leśny między skałami. Nie był na tyle pijany, aby ryzykować złamanie karku przechadzając się po śliskich kamieniach. No nic, najwyższy czas zrobić sobie odpoczynek. Ostrożnie przysiadł nad brzegiem wody, do której sięgnął garściami i popijał nieskazitelnie czystą substancję. Może nie tak czystą jak wódka, ale przyjemną i lekką w odbiorze.
Warto wspomnieć, że nie był zupełnie sam. Przy pasie miał przytroczoną katanę w pokrowcu. Nosił ją zawsze, nawet jak później musiał tłumaczyć się policjantom (ewentualnie płacić mandaty), gdyż dzielnie znosiła jego towarzystwo i nie narzekała. Właściwie kto inny zechciałby spędzić chociaż chwilę z Yyuu?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Pon Lis 09, 2015 8:30 pm

Coco była głodna. od kilku dni chodziła głodna. Nie jedzenia, wręcz przeciwnie. Odezwała się w niej ta druga strona. Strona, której nigdy nie chciała i o której nigdy nawet nie pomyślała. Chciała krwi, tu i teraz. Od tabletek z sztuczną krwią bolał ją żołądek. Dziewczyna w końcu wyszła z akademika. Po spojrzeniu na zegarek walnęła się w głowę. Była 4 nad ranem. Skraciła w myślach swój pomysł, ale głód i pobudzenie pewnej bestii w środku nie dawało jej spokoju. Pomyślała, że po prostu dostanie się do pobliskiego lasu. Chwilę przejechała autobusem. Kolejną część drogi przeszła na nogach. Schowała dłonie do kieszeni i przyspieszyła kroku. Na samą myśl, że znów będzie musiała żywić się krwią jakiegoś dzikiego zwierzęcia.. Przeszły ją dreszcze, ale tym razem nie od zimna. Wziełam zdecydowanie nie te buty co powinnam, skarciła się w myślach, spoglądając się na trampki, które odkrywały jej kostki. Gdyby nie dłuższe spodnie dawno przelałaby się jej krew do skarpetek. Poczuła strumień czystej wody i ten przyjemny plusk o kamienie. Uwielbiała tu przychodzić. Podbiegła, a raczej podskakiwała z radością do ulubionej rzeczki z najczystszą wodą, jakąkolwiek widziała. Ale gdy zobaczyła postac siedzącą na jej brzegu, staneła w półkroku. Schowała się za najbliższym drzewem. Chwilę obserowała chłopaka, który przybył tutaj pierwszy. Kto normalny wychodzi o 4 z miasta, pytała samą siebie. Przyjrzała się mu dokładniej. Przypomniała sobie, że czasami widuje go na zajęciach dziennych. Tak, Coco obserwuje uczniów, jej mały fetysz. Miał na pasie zawieszone coś na wzór pokrowca do katany. Westchneła. Postanowiła się w końcu wyłonić z kryjówki, wyglądała jak psychopatka czająca się na swoją ofiarę, albo co gorsza, ten widok mógłby też wskazywać na to, że jest jakąś psychofanką. Podeszła po cichu do chłopaka i staneła za nim. Pomimo tego, że chłopak siedział i tak prawie ją przewyższał. Powoli zaczynało denerwować to Coco. Nachyliła się tak, żeby zobaczyć jego twarz, cały czas stojąc za nim. Musiało to wyglądać zabawnie, ponieważ on widział ją przewróconą o 180 stopni. Wbiła wzrok w jego nienaturalnie błękitne oczy i uśmiechneła się, a raczej zachichotała. Chłopak zdecydowanie wygladał lekko zdezorientowanego. Koncówki włosów Coco wpadły jej do rzeki, ale teraz to nie było najważniejsze.
-A co ty tu robisz tak wcześnie? Wilki Cię zaraz zjedzą. - Powiedziała, mając cały czas uśmiech na ustach. Cały czas cichutko chichotała ze względu na sytuację, jak i również z tego, że wyglądał strasznie dziwinie do góry nogami. Oparła się o jego ramiona i spokojnie czekała na odpowiedź, cały czas mając słodki uśmiech na twarzy. Ten chłopak pobudził w Coco, tą pozytywną stronę, wiecznie uśmiechniętą i radosną, dawno taka nie była. Zapomniała nawet o głodzie, który jej doskwierał. Była po prostu szczęśliwa.


Ostatnio zmieniony przez Cocoro dnia Sro Lis 11, 2015 10:55 am, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Pon Lis 09, 2015 9:43 pm

Obecnie byłby łatwym kąskiem dla każdego, nawet wilka - miał opóźnione reakcje, sporo procentów we krwi, lekkie zawirowanie w głowie. Pytanie tylko, czy nie zmieniłaby się ta perspektywa, gdyby wydobył z pokrowca miecz?
Nie.
To niziutka, szczupła niewiasta obaliła hipotezę. Nie musiała wiele, by zdziwić podpitego młodzieńca. A i tak wywinęła mu niezły numer, gdyż zaskoczyła go od tyłu w przezabawnej pozie. Prawie że zawisnęła mu na ramionach z powodu niezbyt obfitego wzrostu, ale nadrabiała ten fakt wielkim duchem. Już sam jej śmiech zdradzał, że to spotkanie nie będzie należeć do nudnych.
Ostrożnie zgarnął wolną ręką długie włosy dziewczyny, które za bardzo kąpały się w zimnej wodzie. Jakoś to tak zrobił, że nie odrywał oczu od czerwonych tęczówek nieznajomej. I tak nie dało się ukryć, że go odrobinę przestraszyła swą osobą.
-E tam, wilki nie jedzą byle czego...
Powiedział nieco niemrawo, bo rzeczywiście kto spodziewałby się spotkać w takiej głuszy kogoś, kto po pierwsze uśmiecha się do Ciebie mając odwróconą twarz o niebanalny kąt, a po drugie... jest uroczy. Właściwie urocza, gdyż niewątpliwie miał przyjemność poznać Jasnowłosą panienkę. Drobna postura skrywała prawdziwy wiek nowej towarzyszki, lecz nie podejrzewał ją o to, by była dzieckiem. Chociaż niczego nie jest się pewnym w życiu.
Przyglądał się jej chwilę w milczeniu, sam nawet przekręcił odrobinę głowę na bok, gdy oparła się o jego ramiona. Na wszelki wypadek pochwycił ją obiema rękoma za nadgarstki, by nie wywinęła zbyt wielkiego koziołka. I to wprost na skały wilgotne od wartkiego strumienia. Taki upadek mógłby kosztować życie, a przecież szkoda tak radosnej istotki. Ciekawe czemu przebywa sama w lesie? Jego to nogi poniosły, a ów dziewoję? Hm, czy kiedyś już ją widział? Być może w szkole, tylko wtedy zamiast pojedynczego ucznia widział roje bestii, które łypią gałami na lewo i prawo, a zza ostrych kłów sączy się ślina z długim, żabim jęzorem. Najgorsze były przerwy, bo żeby przetrwać do kolejnej lekcji chował się za filarem, za którym było najmniej miejsca. Jakby chcąc upewnić się, że żaden potwór go nie sięgnie. Często też zamykał oczy i z zaciśniętymi ustami i dłońmi czekał na dzwonek na lekcję. Ale wtedy też nie ruszał od razu - czekał, aż miną go rozgonione tłumy, a wtedy dwie-trzy minuty po dzwonku pojawiał się w sali. Innymi miejscówkami były toalety męskie, a jak pogoda dopisywała to skraj terenu szkoły, lub gałąź na drzewie.
Może i nienawidził anonimowej masy, lecz brakowało mu przez to kontaktów międzyludzkich. Aż do dzisiaj, gdy Los uśmiechnął się do niego przez usteczka tejże dziewczyny.
-Może chciałabyś się napić?
Zapytał wyciągając z torby ledwie rozpoczętą sakke, chociaż dwie puste butelki już brzęczały obijając się o pozostałe. Może i był pijakiem, ale nie będzie szkodzić przyrodzie. Później wyrzuci do odpowiedniego kontenera opróżnione szkliwo. Mógłby iść do skupu butelek, lecz po drodze musiałby zahaczyć o mieszkanie, by pozbierać resztę. Inaczej nie opłacał się cały zachód, chociaż brakowało mu pieniędzy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Wto Lis 10, 2015 7:49 am

Dziewczyna poczuła przyjemny dreszcz na plecach, kiedy zgarnął jej włosy z wody. Coco dawno nie była z kimś tak blisko. Przytuliła go za szyję i wyszeptała do radosnym głosem do ucha, żeby przypadkiem nie wysiadły mu bębenki.
-Oj uwierz mi, niewiele trzeba, żeby je skusić. Ale ja! Ale ja jestem tu po to, żeby cię ochronić! - Dziewczyna zaśmiała się i puściła go z objęć, żeby zrobić kilka bohaterskich poz, takich jak napinanie mięśni czy coś w tym stylu. Coco wyglądała komicznie, kto by w to uwierzył, że taka mała dziewczynka, może kogokolwiek obronić. Zaśmiała się sama z siebie. Dziewczyna usiadła koło chłopaka. Wcześniej poczuła od niego alkohol, więc sama się skusiła. Dawno nie była tak pozytywnie nastawiona do człowieka, mimo iż go nie znała. Chciała się oderwać od tej zimnej rzeczywistości, nawet kosztem jakiegoś "zgonu". Przyjęła propozycję i napiła się z małego naczynia. Coco wiedziała, że nie ma mocnej głowy, mimo już tylu lat. Była ciekawa, czy chłopak w ogóle zdaje sobie sprawę, czy ona jest wampirem. Ale to nie było teraz ważne, skarciła siebie w myślach. Nucąc jakąś piosenkę, zdjęła buty i skarpetki, i zamoczyła stopy w zimnej wodzie. Dlaczego? Było jej gorąco po jednej porcji sakke. Dotknęła policzków, czuła, że ma wypieki, ale teraz się w sumie dla niej to nie liczyło. Podziwiała tego chłopaka za to, że tak szybko zapomniała przy nim o swoim głodzie. Spojrzała na niego i próbowała przypomnieć sobie skąd go kojarzy. Wie, że nie pierwszy raz widzi te niebieskie oczy. Cały czas się na niego patrząc, myślała. Po kilku minutach zorientowała się, że przecież ten chłopak to jeden z tych aspołecznych ludzi, którzy na każdej przerwie siedzą sami. Wtedy porównała go do siebie. Co się okazało? Są prawie tacy sami, nie patrząc na już na wygląd. Zaśmiała się w duchu, kiedy pomyślała sobie, ze pewnie dosięga mu maksymalnie do brzucha. Kiedy skończyła rozmyślać zorientowała się, że cały czas na niego patrzy rozmarzonym wzrokiem. Nawet nie drgnęła. Jedyne na co było ją stać to nerwowe przebieranie nogami w wodzie. Nie wspominając o tym, że Coco zrobiła się czerwona jak burak. Odwróciła wzrok, zakrywając twarz dłońmi. Kolejna sytuacja, która musiała wyglądać komicznie, ale nawet podobało to się Coco. Siedzenie nawet w ciszy w jej ulubionym miejscu i na dodatek z kimś, Coco była szczęśliwa, że była tak głupia, że wyszła z akademika o 4 nad ranem. Żeby przełamać lody, postanowiła się odezwać.
-Właściwie.. To jak masz na imię? Co tutaj robisz? Dlaczego w sumie pijemy sakke? Jak się czujesz? Skąd ten szal? Ile masz lat? Chodzisz na zajęcia dzienne? A może masz dziewczynę? Te włosy to farbowane, czy tak od urodzenia? Nosisz soczewki? Dlaczego od Ciebie tak śmierdzi alkoholem, a jesteś wciąż mało pijany? Jakich używasz perfum? Ciekawe czy mamy wspólnych znajomych.. - Coco zadała mnóstwo pytań, zbliżywszy się wcześniej do twarzy chłopaka. Było między nimi może kilka centymetrów odstępu. Dziewczyna zdała sobie dopiero sprawę ile zadała pytań po fakcie. Po raz kolejny się zaczerwieniła. Uśmiechnęła się nieco szerzej niż zwykle, na prawdę ją to rozbawiło. Wcześniej unikała tego, ale czystym przypadkiem pokazała kły. Dziewczyna w końcu nie wytrzymała i zaczęła się turlać po ziemi ze śmiechu. Kiedy w końcu się uspokoiła, wytarła łzy rękawem i usiadła za nim po turecku. Chłopak wyglądał na zdezorientowanego, ale dziewczyna nie miała zamiaru szybko dać mu spokoju. Teraz był jej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Wto Lis 10, 2015 6:28 pm

-Doprawdy?
Zabrzmiał bardziej zaciekawiony niżeli lekceważąco. Fakt, to dziwne usłyszeć takie słowa od prawie połowę niższej dziewczyny, która mogłaby uchodzić za lolitkę, niżeli kogoś o diabelnych zamiarach czy sile łowcy, by obronić od wilków. Pozory mylą, prawda? Z demonizmu miała na pewno mnóstwo energii i nie zamierzała z tym się kryć. Jak tylko zmieniła pozycję i sięgnęła po sakke rozkręciła się jeszcze bardziej. Wywijała nogami, albo zaraz spoglądała niepokojąco rozmarzonym wzrokiem na Włóczykija. Speszył się, aż pojawiły się blade rumieńce na bladym obliczu młodzieńca. Mimo wszystko lekko uśmiechnął się kącikiem ust. Zastanawiające, o czym myślała, gdy tak gapiła się na niego? Czy aby na pewno dobrze zrobiła częstując się płynnymi procentami? Kto to wie. Po jej buraku na twarzy i nerwowym kopaniu nogami o taflę wody nie mógł wiele wywnioskować, lecz jak uciekła od niego spojrzeniem, od razu przestał uśmiechać się. Zabawna Długowłosa.
Tym zabawniejsza, że po milczeniu i grobowej ciszy między nimi, zasypała chłopaka mnóstwem pytań, z których nawet sama zaczęła się śmiać. Ponownie nie wiedział jak zareagować, tylko zrobił lekki wytrzeszcz oczu i mrugnął kilkukrotnie powiekami. Wydawało mu się, że dziewczyna zaraz pęknie ze śmiechu. Lecz nagle dostrzegł wydłużone kły wystające za linii górnej wargi. Ten widok otrzeźwił go szybciej niż najlepsza kuracja pokacowa. Nie, nie przestraszył się aż tak, by wstać na nogi i wiać. Po prostu nabrał stoickiego spokoju, za którym kryła się czujność i zimna krew. Miał już styczność z wampirami, do tej pory w negatywnym sensie. Mimo wszystko dał jej szansę na pokazanie swoich prawdziwych zamiarów, a jeśli będą sprowadzały się do tego, do czego zwykle dążą Krwiopijcy, będą musieli zakończyć spotkanie w mało przyjemnym dla obu stron sposobie.
W końcu gdy kompanka przy sakke odetchnęła i przestała się śmiać, odezwał się po długim milczeniu.
-Jeśli naprawdę chcesz coś wiedzieć o mnie, to proszę...
Przechylił ostatnią butelkę sakke i opróżnił ją do dna, po czym podrapał się po policzku - dla natchnienia w poszukiwaniu chociaż niektórych odpowiedzi na postawione pytania. Było ich sporo, i w większości bardzo dziwne, lecz zaraz odezwał się tak:
-...nazywam się Yyuu. Szczerze to znalazłem się tutaj przypadkiem, jak wietrzyłem pokój tak mnie natchnęło, bym wybrał się w plener. Może dlatego pijemy sakke, byśmy mieli więcej przygód do zapamiętania? ...to i tak nie zmienia faktu, że mam siedemnaście lat i uczęszczam od czasu do czasu na dzienne zajęcia Akademii Cross. Od nikogo więcej nie usłyszysz opowiastek o mnie, gdyż nie mam znajomych.
Jak na kogoś, kto wypił tyle, miał bardzo dobrą pamięć. Aż dziwne, wszak alkohol spowalnia klarowność umysłu i jego logikę. Celowo nie odpowiedział na każde pytanie. Może nieco igrał z ogniem, bo jak się okazało miał do czynienia z Krwiopijczynią, lecz mniejsza o to. Chyba i tak zrobił postęp idąc w ślad za nieznajomą i nawiązując dłuższy dialog. Od dawien dawna nie widział w żywej istocie tyle energii, ile posiadała Jasnowłosa. Mógłby wziąć od niej odrobinę tej aury, by chociaż trochę ożywić się. Cóż, póki co bardziej był zmieszany i wstrząśnięty zachowaniem towarzyszki niż skłonny do zmiany nastawienia. Ale nie dlatego, że nie chciał.
-Zawsze jesteś takim wesołym wampirem?
Rozwiązał także swoje buty i umoczył nogi w wartkim strumyku, jednocześnie nie odrywając wzroku od rumianej niewiasty. Była dla niego wielką zagadką. Szczerze to także i u niego zaczęły się kłębić pytania co do jej osóbki, lecz nie mógł wydobyć z siebie więcej pytań niż to, które zadał wcześniej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Wto Lis 10, 2015 8:16 pm

Yyuu, Yyuu, Yyuuuuuu... Miała ochotę wykrzyczeć to imię, było takie zabawne. Dziewczyna czuła ogromną radość, bo podobnie jak chłopak, nie miała zbyt wielu znajomych. Od dawna się do nikogo z takim entuzjazmem odezwała. Nie i nie robi tego z przymusu. Zwykle odgrywa uśmiechniętą małą dziewczynkę przy nieznajomych. Coco nosi maskę, ze względu na to jak została zraniona i jak wiele musi ukrywać. Tak na prawdę nikt nie znał do końca dziewczyny, to co siedzi w jej głowie, nikomu inemu by się nie zmieściło. Nikt inny nie pomyślałby nawet, że, tak słodka i mała dziewczyna może myśleć o tak brutalnych rzeczach, jak śmierć najbliższych. Pokręciła głową w myślach, nie chciała podczas tak miłego spotkania rozmyślać na takie tematy. Jej przypuszczenia się sprawdziły, chodza do tej samej akademii, więc go z nikim nie pomyliła. Na pytanie o tym, czy zawsze jest takim wesołym "wampirem" zrzędła jej mina. Obróciła się do niego tyłem i oparła swoje plecy o jego. Nie była zbyt ciężka, więc było niemozliwe, żeby wpadł do wody. Westchnęła i zdaje się, ze pierwszy raz powie cokolwiek o sobie, a jej słowa zaczęły się od chrząknięcia.
-Widzę, że już zauważyłeś, że jestem wampirem. Z góry mówię, że nie przyszłam tu, żeby się Tobą pożywić, aczkolwiek, tak. Wyszłam z akademika, żeby zjeść coś, ale jak zwykle pewnie jakieś dzikie zwierzę. Nie piję ludzkiej ani wampirzej krwi, nie czuję, żebym na to zasługiwała. Więc jeden problem masz z głowy, widziałam, że od razu zesztywniałeś, jak pokazałam kły. Ale co, mam Cię oszukiwać? Czy ja jestem wesoła.. Powiem Ci, że niezbyt. Od dobrych kilku lat nie śmiałam sie tyle ile zaledwie przed chwilą. Nie spodziewałam się nigdy, że otworzę się przed nieznajomą mi osobą. Widziałam Cię nie raz na przerwach, zawsze stoisz sam. Zastanawiało mnie to dlaczego się odcinasz od reszty. W sumie nawet jesteśmy podobni, Yyuu. - Podkreśliła ostatnie słowo, jego imię, jakby to miałoby być jakieś zapieczentowanie. Przypomniała sobie, że nie przedstawiła się i od razu się poprawiła. Popatrzyła w górę. Powiedziała coś, czego tez nigdy by się nie spodziewała.
-Cynthia. Ale proszę, mów mi Cocoro. Nie lubię swojego imienia. - Powiedziała, na jednych oddechu, żeby przypadkiem chłopak nie miał czasu się rozesmiać. Wiedziała, że ma zabawne imię, po 200 latach się juz go nie używa. Dziewczyna przytuliła się do kolan. Było jej nieco zimno i poczuła lekkie dreszcze na plecach. Nawet nie wiedziała, czy to jej, czy od Yyuu. Chłopak nie odezwał się, przez cały czas, nawet zadała sobie pytanie, czy może umarł z nudów. Uśmiechnęła się na tą myśl, wypuszczając powietrze i zamykając oczy. Czuła się dobrze w jego towarzystwie, nie dało się tego ukryć. Ale jeśli chłopak nie uwierzy? Jeśli nie uwierzy, że nie przyszła za nim w celu posiłku? Coco na prawdę nie miała złych zamiarów, ale wyobraziła sobie, jak to może wyglądać z jego prespektywy. Idealne miejsce, odludniony las, daleko od miasta. Mogłaby z niego zrobić lodówkę z krwią. Ale to nie w jej stylu. W końcu znalazła kogoś, kto zauważył ją, pomimo wzrostu. Ludzie zwykle patrzą się na nią z góry i oceniają na bezbronnego dzieciaka. Westchnęła po raz kolejny. Takie myśli, często nawiedzały jej głowę, ale cóż zrobić. Jedyne co jej zostało to czekać aż on się wypowie. Lecz czekanie na jego odpowiedź wydawało się, że trwała wieki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Sro Lis 11, 2015 12:51 pm

-Cocoro...
Zamyślił się odrobinę. Nigdy nie spotkał się z takim przezwiskiem (chociaż i tak znał za mało osób, by wiedzieć, że ów przydomek powinien rozbawiać), także ta drobna Wampirzyca będzie pierwszą Cocoro, jaka utkwi mu w pamięci. Mimo wypicia około piętnastu buteleczek z sakke głowa nie była obciążona. Gorzej z resztą ciała, stąd prawie że nie ruszał się znad brzegu. Jedynie lekko odwrócił się w jej stronę, by mogła oprzeć się nie o jego plecy, tylko o ramię. Wolał widzieć, z kim rozmawia, żeby nie przypisywać sobie gadulstwa z niewidzialnym przyjacielem. Utkwił bladobłękitne tęczówki w jej kontrastowo czerwonych patrzałkach.
-...dlaczego uważasz, że nie zasługujesz na ludzką krew? I dlaczego zamartwiasz się tym faktem? Twoi podobni zazwyczaj nie pytają ofiar, czy mogą skosztować ich krwi.
Poczuł, że drży na ciele, więc czym prędzej zdjął z siebie górę od dresu i przyodział jej odkryte ramiona oraz plecy. Mogła poczuć jeszcze ciepłotę ciała, które ubranie wchłonęło od ciała spitego młodzieńca. Mimo wszystko nie czuł lęku przed tą osóbką, a powinien. Wszak mogła go wodzić za nos, nawet jak twierdziła, że nie będzie go okłamywać. Nie szedł stereotypowym myśleniem, zawsze pragnął dostrzegać wnętrze drugiej osoby, chociaż nie miał zbyt wielu ku temu okazji. Praktycznie raz, czy dwa razy. Nie wiedzieć dlaczego zrobiło mu się przykro z powodu jej potajemnej ucieczki w las tylko po to, by coś zjeść. Yyuu nie musiał robić podchodów, aby posilić się dostatecznie mocno. Inna sprawa, że nie posiadał sporych funduszy na cel, o czym mogła świadczyć jego anorektyczna sylwetka. Westchnął cicho, i dodał po chwili:
-Yare, yare, zabawna z Ciebie dziewczyna... tylko powinnaś się częściej uśmiechać, bo jest Ci w uśmiechu o wiele ładniej.
Poprawił jej jeszcze swoją górę od dresu, by zyskała jeszcze trochę ciepła. Kolejne milczenie, lecz połączone z ukradkowym, ale skupionym wzrokiem na towarzyszkę. Powiedziała mu sporo o sobie, chociaż nie prosił ją o to. Tylko chciał znać genezę jej dobrego, jak się okazało, chwilowego humoru. Zdecydował się też zrewanżować, aby Białowłosą podnieść nieco na duchu.
-Też Ci się do czegoś przyznam. Gdybym spotkał Cię w szkole, nie podszedłbym do Ciebie. Nie dlatego, że nie chciałbym. Nie rozpoznałbym tej miłej buźki, jaką masz. -upewnił się, że w ręce trzyma pustą butelkę sakke, więc schował ją do torby, a później utkwił bardzo uważne spojrzenie w koleżance- Uczelnia to wylęgarnia potworów. Także całe miasto jest nimi zapchane. Nie, nie mam na myśli wampirów. Dla mnie każdy jest bestią - czy człowiek, czy wampir... unikam więc jak mogę kontaktu z większym ich zbiorowiskiem. Często w takich chwilach zastanawiam się, może to ja jestem potworem?
Utkwił wzrok gdzieś na bok, i po swoich słowach zdawać się mogło, że jego oczy nabrały intensywniejszej barwy niż do tej pory.
spojrzenie Yyuu:
Zerwał się mocniejszy, chłodniejszy wiatr, więc i młodzieńcowi mogło zrobić się zimno. Lecz nie drgnął. Czy aby na pewno dobrze zrobił, że podzielił się z Cocoro takimi informacjami? Teraz już miała pewność, że gdyby go zabiła, nikt nie upomniałby się o zwłoki Yyuu. Nie myślał w tych kategoriach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Sro Lis 11, 2015 3:09 pm

Usłyszała, że powtórzył jej imię. Uśmiechneła się, ponieważ z jego ust, brzmiało to jeszcze bardziej zabawnie niż z jej. Dziewczynie lekko zdrżały palce, kiedy tak dziwnie, a raczej uważnie się na nią patrzał. Nadal ciekawiło ją, czy ten chłopak faktycznie ma takie błękitne oczy, nigdy wcześniej takich nie widziała, ale pomyślała, że nie jest to teraz takie wązne. Coco czuła, że coś ciągnie ją do Yyuu, a zaczeło się to uczucie właśnie od tego mocnego koloru jego oczu. Wtuliła się bardziej w jego ciało. Przez to, że tyle wypił, był niesamowicie ciepły. Zanim miała znowu odpowiedzieć mu na pytania, sięgnęła po buty i zaczeła je ubierać, nie zapominając wcześniej o skarpetkach. Robiło się chłodniej, a nikt tu nie chciał się przeziębić. Zamrugała jeszcze kilka razy. Westchnęła i znowu zaczeła opowiadać o sobie, jak na nią, to było bardzo dziwne.
-Jestem bardzo samokrytyczna. Mam niską samoocenę. Ja wiem, jak to jest być ugryzionym i wykorzystanym, Yyuu. Nikomu tego nie życzę. Mimo tego, że dużo przeszłam nie mam zamiaru nikomu sprawiać tego bólu, bo wiem, że jest to okropne. Jestem chamska i pyskata, czasem nawet dziecinna, ale nikomu nie życzę źle. Jestem zdana zawsze sama na siebie, to po co mam sobie jeszcze więcej robić wrogów, Yyuu? - Wypuściła powietrze z płuc kiedy to powiedziała. Mówiła wolno i wyraźnie. Dawno nie nawiązała z kimś tak długiej konwersacji.
Kiedy chłopak zarzucił na nią swój dres, zrobiła się czerwona na policzkach i od razu spuściła wzrok. Martwiła się, czy aby na pewno mężczyzna zaraz jej nie ucieknie, a zrobił, tylko i wyłącznie dlatego, żeby zwrócić jej uwagę na innej rzeczy. Mimo tego, było to bardzo miłe. Jego bluza była na nią zbyt duża, nic dziwnego, chłopak był wysoki, a dziewczyna niska. Po raz kolejny uśmiechnęła się do siebie, musiało to wyglądać conajmniej śmiesznie. Yyuu zdecydowanie za często sprawiał, że jej blada cera była zarumieniona, kilka miłych i ciepłych słów, a Coco znów się przełamała. Zakryła twarz rękoma i zaczeła mamrotać coś przez dłonie.
-Nigdy nie usłyszałam tyle miłych słów, przez całe swoje życie ile ty wypowiedziałeś przez te kilka chwil. Zwykle nie uśmiecham się publicznie, uważam to za niezbyt konieczne. Ale skoro tak uważasz.. - Wtuliła się bardziej w jego ramię, kiedy troszeczkę bardziej zawiało. Wiedziała, że Yyuu także było nieco chłodno, rozmyślała chwilę co można zrobić z tym faktem.
Słuchała uważanie kazdego jego słowa na temat szkoły. W sumie, co chwilę mu przytakiwała, bo całkowicie się z nim zgadzała. Jedna rzecz jej całkowicie nie pasowała. Więc wytrzeszczyła oczy, kiedy powiedział, że to on może być potworem. Kręciła przeczącym gestem głową i od razu jak skończył mówić zaczeła zaprzeczać.
-Nie jesteś potworem. - Złapała go za dłoń i zaczeła bawić się palcami ręki na której leżała, co skutkowało tym, że teraz opierała się o jego tors. W ogóle się z tym nie zgadzała, chłopak pokazał się z najlepszej strony. Coco nie chciała go teraz opuszczać. Chciała z nim pobyc chwilę dłużej niż ten jeden ranek. Chciała pokazać chłopakowi, że teraz może na niej podlegać i że teraz ma z kim posiedzieć i z kim pogadać.
Coco poczuła lekkie zmęczenie, mimo iż, miło popatrzeć na szczęsliwą osobę, jest to dość męczące dla drugiej osoby. Zamknęła oczy i przerzuciła ciężar ciała na jego ramię. Pomyślała, że lepiej po prostu by było się położyć, nawet na trawie. Nie wiedziała jak zareaguje na to chłopak. Przez chwilę siedziała cicho, bała się zapytać. Przełknęła głośno ślinę.
-Jestem trochę zmęczona.. M-moglibyśmy chwilę poleżeć? - Dziewczyna jąkała się. Okropnie się tym bardziej wstydziła reakcji Yyuu. Nie chciała, żeby ja odrzucił, nie wtedy kiedy złapała z nim przyjemny kontakt.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Czw Lis 12, 2015 8:07 pm

Ich spojrzenia były bardzo kontrastowe. Nawet niektóre zachowania różniły się: ona żywiołowa i radosna, on flegmatyczny i w przewadze poważny. Z wyglądu również: oczy, kolor włosów, postura czy wysokość, przynależność rasowa. A mimo to, jak Cocoro wyjaśniała dlaczego nie była godna spożywania posoki, odnajdywał w niej cechy, które były bardzo podobne do jego.
-Rzeczywiście... sporo nas łączy...
Wyszeptał bardziej do siebie niż na głos, lecz na tyle głośno, by Jasnowłosa mogła bez trudu usłyszeć jego komentarz. Zwłaszcza, że była bardzo blisko, opierała się o jego ramię. Normalnie to uciekłby jak najdalej widząc w osobie obok bestię, ale w tej chwili była tylko ona - drobna, sympatyczna i samokrytyczna wampirzyca. Śmiesznie wyglądała w jego za dużej bluzie, gdyż mogła owinąć się nią drugi raz, ale najważniejsze, że nie drży z zimna. Chłopak da radę - nie pokazywał po sobie żadnych objawów przeziębienia.
Okazywał za to zdziwienie, kiedy dziewczyna przyznała się do tego, iż nie jest zbyt często karmiona dobrym słowem. Aż niemożliwe.
-Doprawdy?
Ponownie użył tego samego słowa nie mogąc uwierzyć, że rzadko koleżanka miała do czynienia z komplementami. Dziwne, dlaczego? Ah no tak - była zdana na siebie, czyli pewnie tak jak Yyuu nie posiadała znajomych, tym bardziej przyjaciół. No, to już zna Czarnowłosego, a on Cocoro. Jakiś postęp był. Może teraz będzie chętniej przyglądać się tłumom w szkole, by dostrzec znajomą, kruchą sylwetkę Jasnowłosej? Zawsze to motywacja do pokonywania fobii. Chociaż obecnie powinien popracować nad tym, by zebrać siłę w nogach i za jakiś czas wracać do siebie. W przeciwieństwie do Cocoro nie mieszkał w akademiku - to były ostatnie dni mieszkania na stancji z dwoma rówieśnikami.
W ich też widział potwory, stąd bardzo rzadko zamieniali ze sobą kilka słów. Takiego typu zachowania wypalały mu w świadomości tezę, że to on jest tym złym. Jak powiedział o tym na głos, to aż partnerka gorączkowo zaprzeczała i w prostych słowach dała o tym znać. Nie wiedział, co powinien powiedzieć na jej pewne stanowisko. Spuścił tylko wzrok gdzieś na swoje kolana i zmrużył na moment powieki z błogim westchnieniem.
No, zaraz i tak musiał otworzyć oczy, gdyż jego towarzyszka zaczynała usypiać. Cóż, nie był osobą do zabawiania, nie miał z tym wielu doświadczeń. Praktycznie wcale. W dodatku Cocoro chciała... położyć się z nim na trawie. Niby nic, lecz wzdrygnął się i tak jakby speszył się. Nerwowo podrapał się po potylicy. Tego zupełnie nie spodziewał się usłyszeć.
-Obawiam się, że jak położę się obok Ciebie, to nie wstanę prędko.
Uśmiechnął się lekko i odchrząknął chcąc zatuszować pojawiające się lekkie rumieńce. O czym on sobie pomyślał! Wampirzyca szukała krwi, i zamiast polować - ucięła pogawędkę z nieznajomym pijakiem. Powinna była bardziej pilnować swoich zapasów sił, bo gdyby faktycznie zaatakowały ich wilki, to mogłaby nie dać im rady. No, ale od czego chłopak miał katanę! Gdyby nie to, że raczej nie byłby zdolny do wstania na nogi, to poszedłby coś złowić dla towarzyszki. Może poniekąd chciał wkupić się w jej łaski? Nie ze strachu przed jej kłami, lecz znalazł z nią solidną nić porozumienia. Poza tym naprawdę dawno z nikim nie rozmawiał tak swobodnie jak teraz.
W lagunowym spojrzeniu pojawiły się na moment dwie iskierki, gdyż wpadł na pewien dość ryzykowny pomysł. I dotyczył w dużej mierze Cocoro. Tym bardziej podzielił się z nią swoimi myślami.
-Może jednak skusiłabyś się na kapkę mojej krwi? Na pewno nie jest zbyt dobra, ale miałabyś energię na polowanie na coś większego.
Zasugerował przyglądając się bacznie jej rumianej buźce, która jeszcze nie utraciła wypieków po - jak się okazało - miłych gestach Yyuu. Obecnie to ona wyglądała na wystraszoną, być może jeszcze po tym stwierdzeniu o wspólnym leżeniu. Młodzieniec zdawał sobie sprawę, że mógłby odpłynąć, a wtedy wampirzyca nie byłaby zadowolona.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Czw Lis 12, 2015 9:28 pm

Dziewczyna tylko przytaknęła, kiedy potwierdził jej przypuszczenia na temat wspólnych charakterów, czy stylów bycia. Zdani na siebie, samotni.. To coś co ich łączyło, zabawne. Mimo tego, jak bardzo różnili się wyglądem, charakterem byli prawie tacy sami. Zainteresowało to dziewczynę. Uśmiechnęła się na tą myśl, jak bardzo będzie musiał się Yyuu schylać, kiedy będzie miał ochotę przytulić ją na przywitanie. W sumie, zastanawiała się, czy na tym jednym spotkaniu ich znajomość się nie skończy. Byłoby jej przykro, widząc go na przerwach, odwrócony do niej plecami. Faktycznie, miło spędzali czas, ale czy aby Coco się nie narzuca? Wyrzuciła natychmiast te myśli z głowy. Usłyszała lekkie niedowierzanie w jego głosie, kiedy wyjawniła mu, jak rzadko trafiają do niej miłe słowa. Ale cóż się dziwić, była sama, zdana na siebie.
-Huh? Czyżbym aż tak według Ciebie zasługiwała na komplementy, że jesteś taki zdziwiony? - Spytała dziewczyna, mając uśmiech na twarzy, ten chłopak był na prawdę miły. Miała tylko nadzieję, że to nie przez te procenty sakke w jego organizmie. Dziewczynie zrzędła mina, kiedy pomyślała ile lat przeżyła sama jak palec. Na codzień to nie przeszkadza, po tak długim czasie chociażby, aczkolwiek, kiedy już złapie kontakt z drugą osobą, da się poczuć ile się traci będąc odizolowanym od świata. W tym momencie zdała sobie sprawę, jak bardzo przywiązała się do Yyuu po kilkunastu minutach rozmowy. Niesamowity człowiek. Swoim zachowaniem i postawą pozwolił Coco się otworzyć, a co jeszcze lepsze, dał jej odwagę to zrobić. Dziewczyna mogłaby wybuchnąć teraz czystym entuzjazmem. Co jej przeszkodziło? Zmęczenie, na prawdę chciała się już położyć, ale nie sama obok niego. To właśnie od Yyuu czuła niesamowite ciepło. Zachichotała, kiedy ten powiedział o tym, że nie wstanie prędko. Faktycznie, wspólna drzemka mogłaby trwać do wieczora, oboje byli dość zmęczeni. Siedzieli jeszcze troszkę w ciszy. Spojrzała na niego, miał lekki rumieniec na twarzy. Słoooodki, pomyślała Coco uśmiechając się do niego i lekko tykając go w policzek.
Dziewczyna zamarła kiedy usłyszała jego propozycję. W jej głowie w tym momencie była pustka. Znów poczuła głód. Znów jej kły wyszły na zewnątrz. Mógł nie wspominać. Coco myślała chwilę nad tym. Raz była na tak, potem była na nie. Nie wiedziała co o tym myśleć. Zaskoczeniem przede wszystkim było to, że sam jej to zaproponował, a to często się w jej życiu nie zdarza. Zbliżyła się lekko do jego szyi, otwierając już buzię i przygotowując kły, ktore zabłyszczały od odbijającego się od nich światła słonecznego. Oparła dłoń na jego torsie i była już coraz bliżej. Dotknęła jego skóry kłami. Nagle impuls. Ból. Strach. Jedno wielkie - Nie. Pocałowała tylko jego szyję i oparła się czołem o jego mostek. Poleciało jej kilka łez z oczu. Sama nie wie, czy ze szczęścia, czy ze smutku. Nie było to teraz ważne. Przytuliła się do niego, mocno go ściskając. Nie chciała go teraz puścić. Był jej. Pozwolił jej na ukłócie. Ale nie, dziewczyna nie mogła tego zrobić. Za bardzo go lubiła. Był dla niej zbyt miły. Nie chciała mu sprawiać bólu. Nie chciała go wykorzystywać. Zniszczyłoby to tylko więź, którą zbudowali. Przywarła do niego jeszcze mocniej. I lekko zaczęła pchnąć, tak, żeby mógł się położyć, a nie runąć głową o ziemię.
-Nie mogę. Proszę, chodźmy spać. Jest mi ciepło koło Ciebie. to jedyne ciepłe miejsce dla mnie. - Przykryła go lekko dresem, układając głowę na jego torsie. Otuliła go jeszcze nogą w pasie, żeby mieć pewność, że jej nie uciekne. Chciała z nim zasnąć, tu i teraz. Chciała tak zostać.

Coco&Yyuu:
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Nie Lis 15, 2015 7:55 pm

-No pewnie, że zdziwiony. Już do samego Twojego wyglądu można bez problemu podać pięć komplementów.
Też miał w sobie odrobiny wredności, skoro tylko polował na jeszcze większe rumieńce towarzyszki, których nie powinna wstydzić się, jak uśmiechu. Ale sama go złapała na wypiekach i wytknęła mu to dość dosadnie - dosłownie tknęła go palcem w policzek. Niestety, oberwał rykoszetem. Może następnym razem, bo liczył, że jeszcze uda mu się wprowadzić Cocoro w dobry nastrój.
Chociaż nie zawsze mu to wychodzi.
Na przykład z tą propozycją krwi. Aż tak bardzo była głodna, że wysunęły się jej kły, a zarazem bardzo lojalna, skoro nie przecięła skóry Yyuu, nawet jak zgadzał się na to. Mrugnął dwukrotnie ze zdumienia, a potem spoważniał i poniekąd posmutniał. Nie wiedział, że tak będzie cierpieć z powodu głodu jej natury wampira. Nie powinien był rzeczywiście próbować nakłaniać do czegoś, czego nie chciała. Ani trochę nie był z siebie zadowolony - doprowadził ją do łez. Wyszedł na wielkiego egoistę.
-No już, już...
Wyszeptał i starł palcem kilka łez w jej kącikach oczu, chociaż uniemożliwiła mu to w dość nietypowy sposób. Wtulając się w jego mostek. Prawie że leżała na nim, i nawet okryła ich oboje górą od dresa, żeby obojgu było cieplej. A on co? Nie położył się na trawie, gdyż czuł powinność, aby czuwać. Znalazł oparcie pleców w jednym z głazów i objął lekko ręką plecy Przytulanki. Umościła sobie gniazdko na jego klacie, więc nie będzie protestować. Powiedzmy, że to w ramach przeprosin za wodzenie na pokuszenie z posoką.
-W takim razie śpij dobrze, Cociś. Popilnuję nas jeszcze.
Powiedział łagodnie i uśmiechnął się lekko w jej stronę.
-Yare, yare... naprawdę zabawna z Ciebie dziewczyna.
Drugą ręką głaskał ją ostrożnie po włosach i przyglądał się jej wtulonej posturze. Wyglądała jak zagubione, wycieńczone dziecko, chociaż zdawał sobie sprawę, że mogła mieć nawet setki lat. Ta jej niewinna aparycja zapewne pomagała jej przeżyć będąc w stanie liczyć tylko na siebie. On z kolei może i miał te sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, lecz prócz władania mieczem nie miał innego asa w rękawie. Czyli w razie ataku wilków będzie musiał improwizować.
Kiedy upewnił się, że towarzyszka śpi, cicho ziewnął od słodkiego widoku śpiącej partnerki przy strumyku, który szemrał chyba dziesiątą kołysankę, aby i chłopaka zmusić do snu. Ten uparcie odmawiał posłuszeństwa i właściwie z chęci znalezienia jakiegoś innego zajęcia niż patrolowanie Cocoro, sięgnął palcami po jej kosmyki włosów i delikatnie plótł jej warkocze. Miał w tym o dziwo wprawę, także już za kilkanaście minut na głowie niebezpiecznej Krwiopijczyni wykonał koszyczek. Nie wiedział sam dlaczego, lecz miał wrażenie, że kiedyś komuś taką fryzurę wykonał. Eh, ta luka w pamięci. Tak czy inaczej, trzymał się solidnie, przy tym chyba nie obudził Białowłosej. Yyuu wykonał przy okazji test na trzeźwość - głowa i ręce były w porządku, obawiał się tylko dwóch rzeczy: nóg i żołądka. Nie powinien był pić o pustym żołądku, zwłaszcza, że wczoraj nic nie zjadł konkretnego. Nóg nie sprawdzi, gdyż jeszcze spała na nim dziewczyna, co odrobinę krępowało jego ruchy. Zwłaszcza jak oplotła mu nogi aż do łydek.
Kolejne godziny spędził w ciszy, od czasu do czasu kręcąc głową na boki, gdy usłyszał coś niepokojącego. Zero snu. Chyba przejął się swoją nienarzuconą przez nikogo rolą opieki nad zlęknioną krwi Wampirzycą. Dobrze, że dziewczyna spała spokojnie i nie wierciła się, bo nie naciskała na żołądek wypełniony alkoholem. Zresztą ważyła tyle co piórko, gorzej jakby zasadziła z łokcia. Uh. Cierpliwie czekał, aż Cocoro odzyska przytomność. Wyglądała na taką, która raczej sporo skorzystała ze snu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Pon Lis 16, 2015 8:52 pm

Uśmiechnęła się jeszcze pod nosem, kiedy powiedział do niej Cociś. Chłopak był dla niej naprawdę dobry, ukazuwał jej tyle uczucia. Od dawna nikogo tak blisko siebie nie miała i na pewno w jej przypadku nie ugryzłaby go. Nie jest tak okrutna, wiedziała co to za uczucie i wcale nie było ono przyjemne. Jeśli ktoś nie miał ktoś z tym wcześniej styczności, mogło ukazać się to nawet.. Bolesne. Coco wyczuła to, że w przeszłości nie był ugryziony, normalny człowiek nigdy by tego nie porponował wampirowi. Zanim zasnęła wtuliła się jeszcze bardziej w jego ciało. Miała wrażenie, że zaraz się w niego dosłownie wleje. Czuła to niesamowite ciepło, którym emanował, że nie mogła się oprzeć. Zasneła, trzymając przy tym jego szalik, czy cokolwiek to było. Wygladało to jak urwany kawałek materialu przewieszony przez szyję, ale była zbyt zmęczona, żeby teraz wypytwać się o takie rzeczy. Postanowiła, jeszcze przed snem, że odda mu jeden ze swoich szalów, żeby mógł sobie kiedyś o niej przypomnieć, jakby stracili kontakt. Zasypiając w jego ramionach była szczęsliwa. Otuliła ich mocniej dresem i skuliła się. Jedyne pytanie jakie siedziało w jej głowie, "Czy będzie tak samo jak teraz, kiedy wstanę?" Dziewczyna zastanowiła sie kilka razy, czy aby nie wypowiedziała tego na głos. Odetchnęła z ulgą, kiedy przekonała się na sto procent.
Otwierając zaspane oczy, sprawdziła szybko dłońmi, czy aby jest obok. Jeżdząc po miękkim materiale, odetchnęła z ulgą. Był. Obok. Ucieszyła się jak małe dziecko. Yyuu nie spał. Była ciekawa, czy cały czas nad nią czuwał, ale cóż, nie miała jak tego sprawdzić, a przecież on sam się do tego nie przyzna. Pewnie jego twarz znowu zrobiłaby się czerwona.. Dziewczyna zachichotała na tą myśl. Yyuu był faktycznie słodki. Coco spojrzała na niebo. Słońce było mniej więcej nad nimi. Czyli było koło południa. Spała dobre kilka godzin, faktycznie, była zmęczona. Dziewczyna obejrzała się za siebie, nie było jej włosów, które jeszcze były zanim zasnęła! Spanikowała. Odskoczyła od niego jakby nagle zaczął parzyć. Zaczęła szukać ich na plecach, NIE BYŁO!
-C-C-Co się stało z moimi włosami?! - Wykrzyczała zaskoczona dziewczyna. Skakała od drzewa do drzewa, szukajać chociaż odciętej pukli włosów. Za głazem, za wyższą trawą, za drzewem, nigdzie nie było, przynajmniej w promieniu kilkumetrów. Poczułaby kiedy chłopak by wstał. Zastanowiła się. Spojrzała dosłownie na swój nos. Dmuchnęła w kosmyk włosów, który upadł jej na oczy. Dotknęła swojej głowy. Poczuła liczne warkocze z jej białych włosów. Westchnęła i ukłoniła się przed nim, na wyraz przeprosin. Dziewczyna nigdy, ale to nigdy nie nosiła spiętych włosów. Podeszła do wody, która była o tej godzinie już spokojna i obejrzała się w niej. Wyglądała zupełnie inaczej. Westchnęła, nie powinna tak reagować. Aczkolwiek nie rozwścieczyła się, co było bardzo dziwne, czy chłopak aż tak na nią działał.. W sumie, to kolejne jej zachowanie, które musiało wyglądać śmiesznie. Obejrzała się na Yyuu, który siedział zdziwiony.
-Wyjdą Ci kiedyś te oczy z orbit, jak będziesz je a każdym razem tak wytrzeszczał na mój widok. - Zachichotała jak mała dziewczynka, mało brakowało, żeby wpadła do wody. Cudem utrzymała równowagę. Kiedy przyjrzała się chlopakowi, zobaczyła, że jest zaspany. Miał mocno podkrążone oczy. Pomyślała, co może zrobić. Uklęknęła przed rzęką i nabrała wody do złączonych dłoni. Podbiegła do Yyuu i wylała mu wszystko na twarz. Zrobiła to jeszcze raz i jeszcze raz. Nie zadziałało? To jeszcze raz! Miała tak małe dłonie, że chłopak nie mógł się tym zadławić. Usiadła mu na nogach, śmiejąc się z jego mokrej twazyczki. Mało by brakowało, a znowu wybuchłaby śmiechem. Kilka godzin snu, Coco odzyskała siły, a dla chlopaka znów zaczął się koszmar. Musiał z nią wytrzymać, trudno, miał czas, żeby uciekać.
-Może chciałbyś teraz ty zasnąć, mój strażniku? - Przybliżyła się do jego twarzy swoją. Dotknęła go w policzek i spytała. Widząc jak wtula się w jej rękę, pogłaskała go delikatnie. Drugą ręką odkryła jego czoło z granatowych włosów i pocałowała je.
-Czuwałeś nade mną, nawet nie próbuj kłamać. Teraz ja mogę nad Tobą. Poza tym alkohol usypia. Śpij Yyuu. - Powiedziała cicho do niego. Pogłaskała go po głowie. Zdjęła z siebie sweter i przykryła go nim. Nie była do końca pewna, czy Yyuu zechce zasnąć, ale przynajmniej mógł udawać, nie? Przejechała dłonią po jego twarzy zmuszając go do zamknięcia oczu, oczywiste było to, że je otworzył. Westchnęła. Nie chciała, żeby ją opuszczał, ale należała mu się chwila odpoczynku, siedział tak z nią od 5 nad ranem. Przeczesała jego włosy. Widząc jak zabawnie wygląda bez włosów na czole, wyjęła gumkę i spieła je, robiąc kucyka na środku jego głowy. Zachichotała, kiedy ten zaś się zaczerwienił. Tak, nie miał już dużo energii. Po czym stwierdziła? Kiedy spojrzała w jego oczy, zorientowała się, że jego oczy tracą swój nienaturalny blask. Po raz kolejny przejechała po jego twarzy, zamykając jego oczy.
-Nie otwieraj. - Powiedziała cicho dziewczyna. Usiadła koło niego, opierając się o głaz. Położyła na swoich udach jego głowę. Głaskała go po włosach. Wszędzie go głaskała. Chciała, żeby chłopak też odpoczął. Przykryła go dokładniej dresem, żeby przypadkiem nigdzie nie przedostał się zimny, ale lekki wiaterek.
-Yyuu..
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Sro Lis 18, 2015 7:03 pm

Śmieszna jest, przez to pocieszna. Serio myślała, że uciął jej włosy podczas snu? Po co? Miała bardzo ładne kosmyki, szkoda byłoby ich się pozbywać. Uśmiech nie znikał z jej twarzy, on też wydawał się być zadowolony. Rzeczywiście, spędzał miło czas z dziewczyną, ale w obecnym stanie niewiele przyswajał informacji. Na nic zdało się ochlapywanie twarzy przez rączki Białowłosej. Zdecydowała się wreszcie na to, aby skutecznie uśpić młodzieńca, lecz i z tym były opory.
-Nie pójdę spać…
Oparł się policzkiem o dłoń towarzyszki i uparcie bronił się przed snem. Jeszcze nie czuł się na tyle pewnie, żeby zasnąć w głuszy. Zwłaszcza, że nic nie jadł i nie wiadomo w jakim stanie obudzi się. Nie, nie myślał o tym, że Cocoro go okłamała i mogłaby go skosztować. Tak jak i on nie okłamał jej, skoro przyznał się, iż nie spał. Widać było po nim jak na dłoni, iż powinien odpocząć. Stąd apele i nawet mechaniczne zamykanie mu powiek. Otwierał je co jakiś czas, nie mogąc w ogóle myśleć o śnie.
-Ale nie mogę…
Lekko protestował, chociaż już zmęczenie solidnie dawało mu się we znaki. Nie otwierając oczu, i próbując nie sprzeciwiać się woli towarzyszki zasypiał, kiedy pierwsze próby zostały przełamane. Nie mógł zignorować melodyjnego dźwięku kołyszącego się z podmuchem wiatru.
-Tak, Cocuś?
Zapytał, słysząc jej głos nad sobą, który wołał go po imieniu. Ale dosłownie kilka sekund później już zapadł w głębszy sen. Dało się usłyszeć jego odrobinę charczący głos, gdy wciągał powietrze ustami i wydychał:
-Z…z…z…z…
Z kucykiem na czole, z lekkim rumieńcem na policzkach i zupełnie bezbronny spał z głową na udach Białowłosej. Gdyby chciała, mogłaby w tej chwili zajrzeć do jego pamięci, ale zdziwiłaby się, gdyby odkryła tam pustkę. Najdalsze, rzeczywiste wspomnienie sięgało zaledwie do dnia zapisania się do Akademii. Reszta wydawała się wypisaną na szybko retrospekcją, która miała za zadanie odpowiedzieć na możliwe nurtujące pytania. Same ogólniki, jakby ktoś solidnie majstrował przy tym młodzieńcu i jego pamięci. Tylko dlaczego?
Minęła zaledwie godzina snu, a chłopak już marszczył brwi mimo dotąd spokojnego leżenia. Pewnie spał do tej pory grzecznie, gdyż był pieszczotliwie głaskany przez drobne rączki Szkarłatnookiej. A właściwie łapy ze szponami, które ocierały się o jego ciało. Aż go przebiegł dreszcz, który obudził go. I wtedy zobaczył nad sobą zamiast słodkiej buźki koleżanki – paszczę z trzema rzędami kłów i czteroma parami czerwonych ślepi. Żywy lęk pojawił się w błękitnych tęczówkach Yyuu, który poderwał się prędko z ud Cocoro i wyciągnąwszy miecz skierował czubek ostrza w jej stronę. Oddychał niespokojnie, lecz jak wydłużył dystans między nimi, obraz urzeczywistnił się. Wcale nie miał na celowniku bestię, tylko niczemu winną dziewczynę przynależącej do Krwiopijców. Opuścił broń wzdłuż nogi czym prędzej i spokorniał.
-Przepraszam… –przetarł nadgarstkiem zroszone potem czoło, po czym, gdy usłyszał burczenie w swoim brzuchu dodał odrobinę spokojniej- …musimy coś zjeść, bo z samego spania nie przybędzie nam energii.
Schował katanę do pokrowca jednym ruchem ręki i kucnął przy brzegu strumyka, by napić się wody. Przemył przy okazji twarz i oczy, by nie miał więcej przywidzeń. Nie chciał urazić kompanki, która pilnowała go dzielnie, i miło z nią spędzał czas. Może i była zbyt energiczna jak na jego tryb życia, lecz nie przeszkadzało mu to. Najważniejsze, by była uśmiechnięta. Nie zapewni jej dobrego humoru wymachując przed jej nosem brzytwę po dziadku. Może udobrucha ją, kiedy znajdzie posiłek dla nich? Tylko co takiego? Sarnę? Ciężko dorwać zwierzę mieszkające w swoim środowisku. Będą improwizować, chyba że Cocoro zna się na tym jak mało który myśliwy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Sro Lis 18, 2015 7:56 pm

-Śpij.. -Można by pomyśleć, że dziewczyna używa na nim jakichś dzinwych mocy. Nic bardziej mylnego. Chłopak był już zmęczony. Uspanie go, to była kwestia czasu i gładkich dłoni, które jeździły po jego ciele. Nic dziwnego, że chłopak szybko zasnął. Coco co jakiś czas spoglądała na niego, wyglądał na prawdę uroczo z kucykiem na czole. Cały czas miziała go delikatnie paznokciami po szyi. Dało się usłyszeć, że nawet przez sen, chłopakowi sie to podobało. Chrapał uroczo.
Przez cały czas bawiła się jego ciemno niebieskimi włosami. Nie zabrakło oczywiście bez pocałunków w jego głowę, jeśli ten był niespokojny. I tak o tym nie będzie wiedział, machnęła ramionami, mówiąc do siebie. Chłopak po jakimś czasie zaczął się wiercić. Dziewczyna uniosła ręce i patrzała się dziwnie na odskakującego Yyuu. Nie miała zielonego pojęcia co nagle tak potrząsnęło chłopakiem. Nie ugryzła go ani nic z tych rzeczy. Dziewczyna była spokojna do momentu aż ten nie wyjał katany. Dziewczyna wydała okrzyk zdziwienia i strachu. Zwinęła się szybko w kłębek zakrywając twarz kolanami. Była niewinna! Spojrzała ukradkiem na niego, jego oczy znów przyjęły ten nienaturalny niebieski kolor. Były pełne nienawiści. Przeraziła się. Kątem oka patrzała, czy ten chowa katanę. Powoli odkrywała twarz kiedy ostre narzędzie znajdowało się tam gdzie powinno, czyli w pochwie. Jego zachowanie było dziwne. Usiadła jak pies z ponownym wielkim uśmiechem na twarzy. Nie miała zamiaru jakoś wielce się tym przejmować, najwyraźniej musiał mieć jakiś zły sen.. Czy coś w tym rodzaju. Nie chciała byś wścibska, pytając się o to. Wstała i zaczęła trzepać dłońmi o tyłek. Podniosła z ziemi jego bluzę i również ją wytrzepała, miała ogromny wstręt do robali. Myśląc jak jeden chodziłby mu po plecach, aż przeszły ją dreszcze. Czyste ubranie wręczyła Yyuu.
-Nie musisz przepraszać, ale jak za każdym razem będziesz się budził koło mnie z kataną w dłoni.. Chyba załatwię sobie jakąś tarczę. - Powiedziała, chichocząc. Mimo iż Yyuu przed chwilą ją zaatakował, nie miała zamiaru mu tego wypominać, był dobrym chłopakiem. Przytuliła się do jego prawej ręki i poszła w stronę drogi. Nie miała zamiaru zdobywać jakiegoś dzika, żeby potem usmażyć go przy ognisku, jeszcze chłopak by się czymś zatruł, a tego byśmy nie chcieli. Dziewczyna martwiła się o niego, dlatego też, pośpiesznie szła w kierunku jakiegoś przystanku autobusowego. Miała trochę drobnych, dlatego też postanowiła postawić mu jakieś śniadanie.
Stojąc już na przysłowiowym przystanku, dziewczyna spojrzała na swoje dzieło, na jego włosach. Stanęła przed nim i pociągnęła go za koszulkę przez co był zmuszony się schylić. Podniosła się lekko, stojąc na palcach i zaczęła poprawiać mu gumkę. Przeczesała posklejane włosy Yyuu i spięła je jeszcze raz. Wyglądał przeuroczo. Zachichotała, kiedy na jego twarzy po raz kolejny pojawiły się rumieńce. Nikt normalnie nie chodzi tak po ulicy, ale czy on będzie miał zamiar? Yyuu nie wygląda na chłopaka, który miałby się przejmować opinią publiczną. Nie było to takie ważne. Postanowiła przełamać nieprzyjemną ciszę.
-Właściwie, to co się stało. Dlaczego chciałeś mnie przebić kataną na wylot, Yyuu? - Spytała się bawiąc się jego dłonią. Nie spojrzała na niego, było to dla niej trudne pytanie, całą drogę zastanawiała się czy je złożyc, czy sobie darować. Nie miała nic do stracenia i tak musieli wracać razem. A lepiej razem, niż osobno, nie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Sob Lis 21, 2015 6:57 pm

Miał w większości przyjemny sen, i nie wiedział nic o tym, że gładkie dłonie towarzyszki łagodziły jego senne koszmary. Nie wszystkie minęły, stąd wtopa z grożeniem kataną. O dziwo nie była jakaś strasznie przerażona tym spontanicznym zachowaniem, ba - zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Pożartowała nawet, na co skinął głową i odrobinę zarumienił się.
-N-nie trzeba tarczy...
Mruknął i podrapał się za uchem. Powinien bardziej kontrolować swoje ruchy. A teraz także, kiedy miał Przylepę przy sobie, z którą kroczyli z dala od lasu, w którym się spotkali. Przyjemnie, z niecodziennym towarzystwem, z kucykiem na głowie kierowali się ku cywilizacji, która przerażała w przewadze Yyuu, a który starał się tego nie okazywać. Jak jest pusto i późno, to mógłby wędrować nawet godzinami po opuszczonych ulicach, lecz obecnie czas nie był przychylny ku samotnym wyprawom. Dookoła ludzie, pojedynczo lub w parach czy malutkich paczkach, omijali Cocori i Yyuu jakby byli powietrzem. Młodzieniec nie wydawał się być rozmowny, nawet jak dotarli na pusty przystanek nie raczył się odezwać. Chyba z przyzwyczajenia, że właściwie zawsze jest sam. Dzisiaj to wyjątek. Nawet nie umiał zagadać jak ucywilizowany człowiek. Zapytałby uroczą towarzyszkę, dlaczego tak bardzo chętnie wtula się w niego i adoruje go pieszczotami czy swoją osobą, jednak nie zdążył zebrać w siebie tyle odwagi. Ubiegła go o prawie połowę niższa koleżanka swoim pytaniem. Znów dało się dostrzec wypieki.
-Nie chciałem... znaczy chciałem, ale nie Ciebie...
Nie zdążył rozwinąć swoich dość ogólnych myśli, gdy podjechał autobus, a w nim dość dużo ludzi. Mimo południowej pory, takimi środkami transportu najczęściej przemieszczali się uczniowie, a ich zawsze pełno o każdej porze dnia. Skoro Cocoro chciała skorzystać z tego środku lokomocji, musiał przełamać swój strach i wesprzeć pomysł dziewczyny. Przecież nie powie jej, że zamiast rówieśników czy emerytów widzi chmarę potworów. W ogóle starał się nie patrzeć na innych podróżnych, tylko skupić się na rozmówczyni. Dzięki kucykowi na czole przykuwał uwagę, chociaż jego niziutka, urocza towarzyszka koncentrowała na sobie jeszcze więcej ciekawskich oczu pasażerów. Znaczy się - piekielnych ślepi bestii. Nerwowo i kurczowo trzymał się poręczy, a drugą ręką trzymał dłoń Białowłosej. Zniesie to uczucie, przynajmniej miał dla kogo starać się być normalny. Kolejne przystanki - wymiana zawartości autobusu i kolejne, chwilowe spojrzenia rzucone w ich kierunku. Wtulił w lewy bok towarzyszkę i zmrużył powieki nic nie mówiąc. Pojawiły się krople potu na bladych skroniach, lecz nic nie narzekał. Tylko ta grobowa cisza przerywana głębszym, nierównym oddechem nie za bardzo uspokajała.
I wtedy z pewnego przystanku napłynęła chmara ludzi, która spowodowała ścisk. Dosłownie ocierał się o kilka osób jednocześnie, co przełamało jego granicę tolerancji na otoczenie. Było mu wstyd, ale nie sprostał zadaniu, jakie mu wymierzyła może nieświadoma tego zdarzenia Czerwonooka.
-Muszę... muszę wysiąść...
Byli kilka przystanków od przystanku przy Akademii Cross, ale nie mógł znieść dłużej tłoku, który robił się coraz większy. To jego ciche wołanie było autentyczne, nie żartował. Najgorsze jednak miało być przed nim. Oto ktoś najwyraźniej zaciekawił się blado wyglądającym młodzieńcem z kucykiem na czole, bo podszedł do niego gość o przeciętnej budowie ciała i dobrych chęciach. W dodatku ośmielił się położyć dłoń na ramieniu Yyuu, który spuścił wzrok na dół i nerwowo oddychał.
-Zostaw...
- Spokojnie, pomogę Panu.
Natrętny pasażer o gołębim sercu uśmiechnął się uspokajająco i ścisnął pewniej swoją dłoń na jego ramieniu. Lecz nie było to nic przyjemnego dla młodzieńca o błękitnych tęczówkach, które miały w sobie ów cząstkę nienawiści, którą Cocoro zdołała dostrzec na własnej skórze. I którym to teraz obdarzył Samarytanina.
-Zostaw mnie...
- Jest Pan pijany, to normalne, że niedobrze Panu w autobusie. Pomogę wysiąść...
Ręka dobrodzieja ciągle leżała nie tam, gdzie powinna. Ohydna macka... uśmiech będący paszczą pełną kłów... setka par ślepi... nawet węchowo miał wrażenie, że jedzie mu z paszczy siarką. Już dłoń, która do tej pory trzymała rurki, powędrowała na klingę katany.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Sob Lis 21, 2015 7:41 pm

Dziewczyna postanowiła przemilczeć kwestię jego ataku na jej osobę. Najwyraźniej sam nie wiedział co robi.. Albo nie chciał wiedzieć. Nie miała zamiaru się dopytywać, skoro en nie kwapił się do rozmowy. Stali tak w ciszy na przystanku. Coco nie wiedziała jak zagadać. Yyuu raczej tak samo, skoro czekali na autobus jak na pogrzebie. Westchnęła kilka razy, bawiąc się ziemią, na której stała. Trzymała go mocno za dłoń i nie zamierzała puścić! Przeplotła ich palce. Co jakiś czas bawiła się jego dłonią, rysując na niej różne znaki, czy ich imiona. Można powiedzieć, że nudziło jej się. Wręcz przeciwnie, na co dzień była otoczona ludźmi i wiecznym chaosem, dzień lub dwa posiedzieć w ciszy to nie problem, to wręcz nagroda. Nic się im obu nie stanie, jak posiedzą w ciszy razem, przecież razem w końcu raźniej, nie?
Kiedy nadjechał autobus Coco w podskokach ruszyła ku jego drzwiom, ciągnąc za sobą chłopaka. Czuła wzrok siedzących wszędzie osób. No bo co normalnego w ich dwójce, nic. Ten chodził z kataną i dziwnym kucykiem na głowie, a ta w za dużych ciuchach z nieskazitelnym uśmiechem. Nie było już miejsc siedzących, więc stanęli przy oknie, opierając się o barierkę. Stanęła koło jego lewego boku. Czuła jak on ją przytula do siebie. Spojrzała na niego, wiedziała, że jest podenerwowany. Ale dlaczego? Pocił się. Rozglądał się dookoła. Nie był spokojny. Czyżby serio widział ludzi, jako potworów? Wspominał coś.. Ale Coco myślała, że to była tylko przenośnia. Przytuliła się do niego, głaskając jego brzuch.
Czuła jak coraz bardziej przyciska ją do siebie. Tym bardziej jak ktoś do nich podszedł. Jeszcze większy mężczyzna od Yyuu. Zlustrowała go wzrokiem. Czegoś chciał. Zaczął mówić do jej towarzysza. Spojrzała się na niebieskookiego. Teraz dopiero był zdenerwowany. Drgnął, kiedy ten położył dłoń na jego ramieniu i mówił coś o alkoholu. Nie było to w porządku, Yyuu zaprzeczał. Był natrętny. Widziała jak Yyuu przekierowywał powoli swoją dłoń na klingę swojej katany. Coco spojrzała przez okno autobusu. Byli niedaleko przystanku. Kiedy autobus się zatrzymał dziewczyna spojrzała zimno na tego faceta i walnęłą go lekką błyskawicą w jego stronę. Kiedy ten się cofnął, pociągnąła Yuu na zewnątrz, na przystanek. Kiedy wyszli kazała mu usiąść. Jeśli ten posłuchał stanęła nad nim. Spojrzała na niego zimno. –Mów o co chodzi, co się z Tobą dzieje Yyuu? To nie jest normalne. Co Tobie siedzi w głowie?! – Wkrzyczała mu, potrząsając jego ramiona. Martwiła się o niego cholernie. Najpierw zaatakował ją, potem ten stres w autobusie. Usiadła mu na kolanach i przytuliła jego głowę do swojej klatki. Zdjęła mu gumkę i głaskała go po włosach. Uciszając co. Nadal był zdenerwowany i zestresowany. Martwiła się o niego. Powiedziała u cicho do ucha:
-Pójdziemy resztę drogi na nogach, powiedz jak już będziesz spokojny. – Powiedzała spokojnie. Nie wiedziała jak ma go uspokoić. Dlatego też, przesunęła dłoń na jego policzek i przekierowała jego twarz tak by patrzał na nią. Spoglądała w jego niebieskie oczy. Były zmęczone. Pogłaskała go i dotknęła ustami jego ust. Zamknęła oczy i mogła tak siedzieć do czasu aż ten jej nie odepchnie. Czuła się dobrze. Zarumieniła się i z każdą sekundą pogłębiała pocałunek. Błagała los, żeby to go uspokoiło, choć na chwilę. Zdawało jej się, że ten jej zaufał. Skoro nie był zestresowany przy niej.. To nie widział w niej potwora, tylko normalnego człowieka, przynajmniej tak jej się zdawało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Nie Lis 22, 2015 11:12 am

Nie musiała interweniować! Odważyła się nawet porazić czymś na wzór pioruna nękającego Yyuu pasażera i pomogła im wydostać się z autobusu. Co było do przewidzenia, nie była zadowolona z zachowania alkoholika. Spuścił jeszcze bardziej głowę, kiedy drobna dziewczyna zaczęła trząść jego ramionami i domagała się wyjaśnień. Nic dziwnego, przypominał wariata, wciągnął w to niewinną Wampirzycę, która przecież mogła go zostawić. Mogła, ale nie zrobiła tego. Uspokajała go jak tylko potrafiła, chociaż młodzieniec nie był w stanie powstrzymać drżenia ciała, nerwowych myśli, rozbieganego i półprzytomnego spojrzenia. Dopiero sposób Szkarłatnookiej zadziałał. Pochwyciła jego oblicze w drobne rączki i złożyła na ustach gorący pocałunek. To zdarzenie musiało przykuć uwagę młodzieńca, który zarumienił się jak rak i bądź co bądź odwzajemnił całus. Może nie był w pełni świadomy tego, co zrobił, lecz musiał przyznać, że Cocoro zdjęła z niego urok. Chociaż na moment.
Odsunął ją ostrożnie od siebie i spoglądając na nią nieśmiało pogłaskał po skroni i powiedział cicho:
-Cocuś... nie rób tak więcej, proszę. Nie zasługuję na to... tak jak Ty twierdzisz, że nie zasługujesz na krew.
Speszył się i nie wiedział co z sobą zrobić. Był wypompowany z czegokolwiek zbliżonego do energii. Żołądek cicho burczał domagając się jakiejś treści, mogła być nawet w płynie. Skręcił głowę na bok i bezwiednie spoglądał w przestrzeń, której aż tak dobrze nie widział z powodu mroczków przed oczyma. Wampirzyca ciągle przy nim była, nawet jak to było wbrew logice. Kto normalny zechciałby spędzać czas z takim śmieciem jak Yyuu? I jeszcze okazywać mu więcej uczuć niż przewiduje ustawa? Ktoś albo zdesperowany, albo ktoś, kto polubił nic niewartego w oczach innych człowieka. Albo jedno i drugie.
Podciągnął leniwie chustę z kawałka materiału na twarz, chcąc skryć swe usta przed kolejnym atakiem całusów. Nie, nie były złe, tylko nie był ich godny. Poza tym chciał się wytłumaczyć, lecz nie za głośno, żeby tylko Cocoro usłyszała.
-Jak jestem trzeźwy, wszyscy wyglądają tak samo... śmierdzą zgnilizną lub siarką... wpatrują się jakby chcieli mnie pożreć... charczą i warczą... Odkąd pamiętam, nie było dnia, kiedy nie zobaczyłem potwora... aż do teraz... -podniósł nieśmiało wzrok na Białowłosą i delikatnie palcami pogłaskał ją po policzku rumianym policzku; nawet odrobinę odsłonił swoje spierzchnięte gorączką wargi- ...widzę piękną twarz, rubinowe oczka... bywał na Twych ustach cudny uśmiech... naprawdę przyjemna odmiana...
Uśmiechnął się odrobinę tłumiąc w sobie bezsilność, ale na krótko. Kręgosłup miał coraz bardziej giętki, tak jak i dłoń, którą dotykał lica wiernej i odważnej towarzyszki. Wygiął się plecami ku tyłowi i znalazł oparcie w ściance przystanku autobusowego. Ręka sama opuściła się wzdłuż jego ciała i nie chciała podnieść się na nowo. Był skrajnie wycieńczony, tak jak i głodna partnerka, którą postawił w niewygodnej sytuacji. Dlatego da jej wolną rękę, nie będzie trzymać przy sobie na siłę. Zwłaszcza, że nie chciał jej skrzywdzić, ani doprowadzić do przykrej sytuacji.
-Idź beze mnie. Już i tak... narobiłem Ci wstydu.
Zmrużył całkowicie powieki i już o wiele spokojniej oddychał niż w autobusie. Obecność niewielkiej ciałem, ale wielkiej duszą Białowłosej skutecznie zmniejszyła objawy ataku paniki. Ale nie będzie jej zatrzymywać, nie musi przejmować się losem chłopaka, którego dopiero co poznała, a który zdążył już jej zagrozić kataną. Może i byłby bezpieczniejszy dla otoczenia nie mając oręża przy sobie, lecz Yyuu czuł się lepiej z bronią przy boku. Te bestie krążące wokół niego naprzykrzały się o wiele bardziej niż cokolwiek. Cocoro swoją egzystencją rozświetliła tlącą się bladym światłem iskierkę nadziei, że może nie jest zły. Że są istoty, które w jego oczach niekoniecznie przypominają maszkary, ale ludzi. Nie tylko z wyglądu, lecz z serca, które okazała mu dziewczyna. Głaskaniem, byciem wsparciem, całusami, rozmową, całą sobą. I łudził się, że posłucha jego apelu o odrobinę roztropności.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Nie Lis 22, 2015 11:49 am

Z każdą sekundą pocałunku widziała i czuła, że ten się uspokaja, że już tak nie drżał jak w autobusie. Była przerażona jego zachowaniem, nie bała się go, tylko raczej tego, co siedzi w jego głowie. Dotykając jego policzka czuła okropne wypieki na jego skórze. Uśmiechnęła się w duchu, był czerwony jak burak. Spojrzała na niego, kiedy ten ją delikatnie posunął i zaczęła go słuchać. Denerwowała się, bo mówił okropne bzdury. Nie można tak o sobie mówić! Weszła nawet lekko w słowa Yyuu, od razu zaprzeczając.
-Zasługujesz na to, ja każdy człowiek. Normalny czy nienormalny, strachliwy czy nie.. Yyuu, a ty tym bardziej. – Odpowiedziała na jego absurdalne słowa. Uważała, że każdy zasługuje chociaż na odrobinę czułości i ciepła, a temu chłopakowi naprawdę tego brakowało. I ona o tym doskonale wiedziała. Westchnęła, kiedy wspomniał o krwi, brakowało jej tego, tak bardzo jak jemu normalnego jedzenia. Wyrzuciła te myśli z głowy.
Zastanawiała się, czy ten nie brzydzi się jej ustami, skoro je teraz zasłonił. Trochę ją to zasmuciło, ale cóż poradzić, jeśli nie chce, nie będzie strzelała tutaj scen niczym z 50 Shade’s of Grey i nie będzie go krępować, żeby oddać mu kolejny pocałunek. Wstała z jego kolan i zaczęła znów uważnie słuchać. Kucnęła i oparła się o jego kolana. Z niedowierzaniem przyjmowała jego słowa do siebie. Nie było to normalne, ten chłopak był bardziej aspołeczny od niej, a to już sztuka! Chłopak rzucił w jej stronę kilkoma komplementami, mówiąc, że jest kimś innym niż kolejnym potworem, ale przecież zaatakował. Coco biła się z myślami. A co jeśli mówił tak tylko dlatego, żeby jej nie zranić? A co jeśli tak naprawdę ją widzi też przez pryzmat okropnej osoby? Westchnęła i opuściła głowę, opierając czoło o jego kolana.
-Yyuu, nie chcę Ci narzucać swojej osoby, ale jeśli mówisz to tylko, żeby nie zrobić mi przykrości, to lepiej powiedz to teraz. – Powiedziała i podniosła wzrok, patrząc się na niego szklanymi oczami. Nie udało jej się, łzy opuściły jej oczodoły i leciały jedna za drugą.Wszystkie te emocje co skumulowały się podczas całego ich spotkania właśnie wyszły. Były to i łzy szczęścia i smutku, złości czy zażenowania całą sytuacją. Widząc jak chłopak już ledwo funkcjonuje, wstała i wciąż płacząc po prostu odbiegła z prędkością wampira, resztami sił. Uciekła? Nie. Nie mogła patrzeć na jego stan. Był wycięczony a ona miała zamiar mu pomóc, przecież była jego małym aniołem stróżem. Biegła ze łzami w oczach do pierwszego lepszego sklepu i kupiła wodę, gotowe bułki z różnymi różnościami w środku i mnóstwo batoników. Wykorzystała prawie wszystkie swoje tygodniowe fundusze od pewnego źródła, ale to nie miało teraz znaczenia. Kiedy płaciła, sprzedawczyni pytała się jej czy aby wszystko w porządku. No faktycznie była zalana łzami. Małe dziecko z posklejanymi włosami do twarzy, właśnie kupowało coś do jedzenia, to naprawdę musiało wyglądać okropnie.
Wróciła do niego tak szybko, jak poszła. Wciąż, ze łzami w oczach, usiadła na ziemi, otwierając wodę i odpakowując kanapkę. Wszystko to podała Yyuu.
-Masz i jedz. Bez gadania. – Powiedziała stanowczo, tak jak zawsze mówiła jej matka. Kiedy ten zajął się jedzeniem, poczuła, że zaczęły szczypać ją oczy przez wiatr i płacz. Wyjęła z kieszeni butelkę z płynem na soczewki i wrzuciła tam szkarłatnego koloru półkola. Światłu dziennemu ukazały się oczy bardzo podobnego koloru do Yyuu. Stanęła przed nim i sprawdzała czy ja, patrząc się intensywnie w jego oczy. Przeczesała jego włosy, drugą ręką wytarła twarz z łez i uśmiechnęła się.
-Głupek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Sro Gru 16, 2015 8:44 pm

Nie odezwał się na jej słowa, ale jeden, blady uśmiech mógł potwierdzać, że nie mylił się, i nie okłamywał Długowłosej. Naprawdę w jego oczach była sobą, a nie potworem. Tylko cóż z tego, jak marnowała się przy nim. Mogła w tym czasie już dojechać do Akademii, być może porozmawiać z kimś innym, lecz z powodu jej wcześniejszych słów o byciu samej - raczej mało prawdopodobny scenariusz. O, mogłaby sobie powtarzać materiał do szkoły. A on cóż... odpływał coraz szybciej, lecz dostrzegł, jak jego Anioł Stróż rozwinął skrzydła i odleciał wedle jego woli. Uśmiech nadal trwał na jego ustach, lecz zelżał wraz z coraz cięższymi powiekami. Niewiele brakowało, by stracił przytomność.
Niebawem jego czujny Duch w postaci Wampirzycy był z powrotem. Aż na nowo odchylił powieki z niedowierzania. Naprawdę nie chciała zrezygnować z podejrzanego typka, który prawdopodobnie był wariatem? Przyniosła ze sobą obfity prowiant, ale bardziej zmartwił się jej łzami. Biedna, nie musiała tak przeżywać... nikomu nie byłoby żal, gdyby jeden taki młodociany pijak zszedł wcześniej z tego świata. A jednak Cocoro uważała inaczej. Pokazała dobroć, kupiła mu jedzenie, wspierała go. Nie mógł podnieść ani jednej ręki, więc dziewczyna na zachętę nakarmiła go kanapką podsuwając ją aż do jego ust, by tylko ugryzł i przeżuł. Dwa kęsy wystarczyły, aby wreszcie ręka odzyskała czucie i mógł nią dopomóc sobie w posiłku. Oczywiście nie sprzeciwiał się Drobince, ale poniekąd wstyd mu było, że doprowadził się do takiego stanu nieużywalności. Jakby był sam, to mógłby nie wrócić już do domu.
Na temat jej komentarza przy głaskaniu jego włosów musiał przyznać jej rację.
-Głupek, ale i szczęściarz... ponieważ Cię poznałem.
Uśmiechnął się lekko w jej stronę i wgryzł się już w drugą kanapkę. Podnosił tempo. Mieląc jedzenie w ustach zamarł na moment wpatrując się w Białowłosą Wampirzycę. Coś się w niej zmieniło, ale co? Uśmiech już widział, łzy niestety też, rumieńce to mógłby oglądać zawsze, ale... no, wreszcie się zreflektował.
-O, masz jednak błękitne oczy? Czy to soczewki? Czy tamte to były soczewki?
Zapytał się dokańczając drugą kanapkę. Resztę zawinął z czcią w reklamówkę i przytroczył do paska od spodni. W domu też nic nie ma do jedzenia, to przynajmniej weźmie batoniki na czarną godzinę. Powoli wstał na nogi, posiłek od serca potrafi szybko postawić do pionu. Poza tym nie chciał być dłużej kulą u nogi Długowłosej, więc nie chciał, by czekała na zimnie na zbawienie. Poprawił katanę w pokrowcu i powiedział weselej:
-No, koniec przerwy, możemy iść, Cocuś. A właściwie... gdzie idziemy?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Gość Pon Gru 21, 2015 9:31 pm

-Właściwie to zawsze chciałam mieć czerwone oczy, aczkolwiek, po zmianie w wampira.. Tak byłam kiedyś człowiekiem. Zamiast te przyjąć czerwonej barwy, tylko nasiliły swój błękitny kolor. - Odpowiedziała, wciąż spoglądając na niego z uśmiechem. Był coraz bardziej żywy. Jadł, pił, nawet widziała to lekkie zadrganie wargi w geście nijakiego uśmiechu, o ile to miało tak wyglądać, kto wie.
Schowała ostrożnie swoje czerwone soczewki to pudełeczka z płynem nawilżającym i schowała go do jednej z kieszeni spodni. Okropnie szczypiały ją oczy, dlatego też jak najszybciej musiała dostać się do swojego pokoju w celu ich nawilżenia. Przetarła twarz dłońmi, zgarniając włosy gdzieś do tyłu. Cała ta sytuacja ją okropnie zmęczyła. Musiała sobie wszystko chłodno przemyśleć, bez obecności jakichkolwiek uczuć. Spojrzała tylko na niego z ukosa, słysząc pytanie. Właściwie, sama nie wiedziała, gdzie ta może go zaprowadzić. Do jej biednego, bezpłciowego pokoju w Akademiku? To był zły pomysł, ale wnet oczy przypomniały jej o problemie. Od razu zmieniła zdanie, czując okropny ból, także w skowronkach powiedziała.
-Idziemy do mnie. - Coraz gorzej widziała na oczy, aczkolwiek Akademia nie była już daleko. Dziewczyna wstała szybkim ruchem, przez co zaczęło jej się kręcić w głowie. No pięknie to zrobiłaś, Coco, skarciła samą siebie, opierając się ręką o ścianę przystanku. Po kilkunastu sekundach odzyskała równowagę, włożyła dłonie do kieszeni swojej bluzy i nie zwracając na niego większej uwagi zaczęła iść przed siebie, wzdłuż drogi.
Dlaczego nie poświęcała mu jakiejkolwiek uwagi? Nie chciała by ten widział, że cierpi i to w dodatku przez jego nieuwagę. Yyuu o siebie nie dbał. Cynthia szła z opuszczoną głową, przypominając sobie jego anorektyczną postawę. Na dzień dzisiejszy nie mogła nic z tym zrobić, ale już w tym momencie, zastanawiała się jak mogłaby na niego wpłynąć. Co jakiś czas, wyrywając się z zamyśleń, spoglądała, czy ten przypadkiem nie stracił się gdzieś podczas drogi. Jeszcze tego brakowało, żeby ta musiała go taszczać na rękach do domu.
Docierając do bram swojego akademika, przypomniała sobie, że ten też tutaj przecież powininen mieszkać, skoro uczęszcza do tutejszej szkoły. Stanęła przed bramą wejściową i odwróciła się do niego na pięcie.
-Nie jestem do końca pewna.. Nie mieszkasz w Akademiku Słonecznym? - Spytała się wciąż mając spuszczony wzrok. Oparła się plecami o dość wysoki mur i spojrzała dosłownie czerwonymi oczkami na niego. Wyglądała jakby nie spała kilka dobrych nocy. Pierwszy raz soczewki aż tak podrażniły jej gałkę oczną. Czy może to przez te łzy? Dziewczyna tylko pokręciła głową na boki, słysząc swoje głupie myśli. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej oczekując jego odpowiedzi. Nic a nic nie pomyślała o tym, czy on może mieszkać tu czy gdzie indziej. Nie wiedziała też po co miałaby go brać do siebie, on mógł tego przede wszystkim nie chcieć. Myśląc o nim totalnie zapomniała o jakimkolwiek istniejącym świecie. Czy to dobrze?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Cztery mile za Yokohamą Empty Re: Cztery mile za Yokohamą

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach