Twinkle, twinkle, little star...

Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Czw Sty 07, 2016 8:40 pm

Bezchmurna, odrobinę mroźna noc. Teren dookoła Akademii.
Uczniowie już szturmowali bramy uczelni, gdyż zajęcia, nawet te nocne, dobiegły końca. Wiadomo, że po najedzeniu się wiedzą wszyscy pragnęli wypocząć i oddać się rozrywkom. Znalazła się jednak osoba łaknąca informacji jak żadna z powyższych, i która przyglądała się z góry rozchodzącym się grupkom w milczeniu.
Zakapturzona i okryta ciemną peleryną postać lewitowała kilka centymetrów nad dachem zachodniego skrzydła Akademii, skąd miała doskonały widok na wnikliwe obserwacje. O dziwo ręka swobodnie zapisywała kolejne stronice poniszczonego zeszytu, która nie miała kontroli w postaci błękitnego wzroku. Ten nadal wbijał się między grupki i przeczesywał w poszukiwaniu czegoś, co go zaintryguje. Szczerze to ciężko było mu się skupić, przez co o mały włos nie rozlał tuszu z pióra na kartkę. Musiał bardziej uważać, lecz jak tu nie podziwiać żwawych uczniów, którzy prowadzili między sobą zdawkowe konwersacje, albo okazywali sobie różne gesty? Naprawdę intrygowało to samotnika robiącego zapiski na kolanie w zeszycie. Sporządziwszy odpowiednią notatkę zabrał szybko z torby aparat, bardzo wiekowy. Pamiątka od jego mamy. Po pstryknięciu zdjęcia automatycznie wypluwał gotową fotografię na przylepnym arkuszu. Tak uzupełniał to, czego opisać słowami nie potrafił, a czym upiększał swoisty pamiętnik. W rzeczywistości niewiele miał zeszyt z pamiętnikiem, prędzej z kroniką, lecz był równie mocno strzeżony przed wścibskim światem.
Wracając do aparatu, już namierzył rzednącą w oczach falę uczniów, gdy lekko zawahał się ze wciśnięciem przycisku. Bowiem przez obiektyw dostrzegł coś, co go zaintrygowało. Czerwone uszka jak u kotka? Nie, to musiało być złudzenie. Jeszcze raz spojrzał w rozchodzącą się młodzież, ale nie widział nikogo takiego. Nie mniej tknęło go coś, aż zdecydował zamknąć zeszyt, schować go do torby pod peleryną i ostrożnie unieść się w innym kierunku. Starał się być dyskretny, lecz jedną stopą zahaczył o gałąź pobliskiego drzewa. Zamarł w bezruchu nakrywając bardziej kaptur na twarz. Mocno zlewał się z niebem, ale dla kogoś, kto by zechciał przyjrzeć się bliżej - był widoczny. Ukradkiem rozglądał się wciąż, jednak jak raz zobaczył nietypowe uszy, to już ich nie wypatrzył. Westchnął cicho przecierając przedramieniem oczy, które wraz z twarzą krył pod kapturem, i zasiadł na czubku korony drzewa ogołoconego z liści. Plac i tak opustoszał, więc niestety jego ciekawość nie została zaspokojona. A to była jego jedyna motywacja do poznania tego świata. Może ktoś lub coś odmieni monotonne, bardzo krótkie życie Jyuu?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Czw Sty 07, 2016 9:09 pm

Shiro spędzał ten dzień jak co dzień. Szkoła, nauka, a potem spotkania ze znajomymi. Rozmowy. Plotkowanie. Wszystko pięknie, prawda? Jednakże rudowłosy był lekką niezdarą, więc wyszedł trochę później od innych. Zapomniał po prostu swojego zeszytu, a głupio byłoby, gdyby stracił wszystkie notatki, które dzisiaj wykonał. Dlatego też, był widoczny jedynie później, jak śmigał szybko, aby zdążyć... Właściwie gdzie? Chyba do własnego pokoju, gdzie mógłby mieć okazję odetchnąć chociaż trochę, a przynajmniej pozostawić torbę z zeszytami i gdzieś się oddalić.
Przypadek sprawił, że przechodził akurat obok pewnego drzewa, gdy usłyszał trzask łamanej gałęzi. Zamrugał oczami, unosząc łebek do góry i powąchał powietrze. Wyczuł nieznajomy mu zapach, który... Z lekka zaintrygował go. Dlatego też postawił na ziemię torbę i wręcz bezszelestnie wdrapał się na drzewo. Możliwe, że nie powinien tego robić, ale ciekawość była silniejsza, a kocie cechy, które zyskał, pozwalały mu na takie działania, na które wcześniej nawet by nie odważył się podjąć w myślach. Zwinność i nie zdradzanie swojej obecności przy skakaniu z gałęzi na gałąź... To było dla niego zabawne.
W końcu ujrzał swoją "ofiarę". Nie widział jej wyrazu twarzy, ani właściwie niczego... Płaszcz i kaptur? Ukrywał się? Dlaczego?
- Dobry! Jak się masz? - zawołał i uśmiechnął się łagodnie. Jak zareaguje na widok kotowatego wampirka, który z zaciekawieniem w oczach patrzył na nieznajomego. Czy się bał? Nie. Dzięcięca ciekawość przebijała aktualnie wszystko, no i... Chciał poznać powód, dla którego tutaj tkwił. Tylko, czy cokolwiek się dowie?
- Czemu siedzisz tutaj? - spytał się go jeszcze. Jego ogonek wyłaniał się z białego mundurka i wędrował tam i z powrotem, gdy wampir czekał na odpowiedź. Póki co, nie nastawiał się negatywnie. Nie dawano mu przecież powodu!
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Czw Sty 07, 2016 9:43 pm

No i proszę. Mimo, że Shiro był uznawany za niezdarę, to wspinaczkę po drzewach miał opanowaną do perfekcji! Na pewno to dzięki kocim genom, które są bardzo wyjątkowe. Mógł więc poszczycić się niesamowitą wspinaczką, która wprawiła Zakapturzonego w nieme zdumienie. Czyli nie śniło mu się - naprawdę widział czerwone, kocie uszka! W dodatku posiadacz tego cudnego atrybutu zechciał zadrzeć głowę ku górze i dołączyć do Blondyna. Uśmiech ucznia, jego niewinne pytania i bliskość jego entuzjazmu sprawiły, że Jyuu w pierwszej chwili chciał zwiększyć dystans. Bardziej z zaskoczenia, niżeli z lęku, co wcale nie oznaczało, iż ignorował zagrożenie. Trzymało go w miejscu jeszcze to, iż... dostrzegł ogonek! Jak miał uciec od takich słodkości?! Ekhm, ale przecież nadal siedział przed nim, na gałęzi niewiele grubszej od kości udowej Wampir. Mógł to stwierdzić z samej aury. Która tryskała podobną nutą dziecinności jak ta u Blondyna.
-D-dobry...
Powiedział nieco cicho, lecz słyszalnie dla wrażliwych uszu Shiro. Był odważniejszy od zakapturzonego chłopaczka, być może dlatego, że został wzięty znienacka z ukrycia. Dobrze, że nie zdecydował się zawołać kogoś jeszcze ze sobą, Jyuu spłoszyłby się jeszcze bardziej i zapewne uciekł. Na pytanie o to, jak się ma, rozchylił lekko wargi, jakby chciał coś powiedzieć, lecz westchnął tylko. Nie było sensu psuć humoru rozweselonemu towarzyszowi, którego uszka miał w zasięgu ręki - ledwo powstrzymywał się przed dotknięciem futerka! Zdecydował się wziąć w garść i odpowiedzieć na inne pytanie Czerwonowłosego. Równie cichym tonem przypominającym szemranie strumyka powiedział:
-Siedząc tutaj mogłem pana wypatrzeć, panie... jak mogę do pana mówić?
Nie wiedział jak nazwać towarzysza. Na końcu języka miał sformułowanie "panie Kocie", ale mógł się obrazić, albo coś. Za mało zapisał ludzkich i wampirzych emocji, aby na podstawie zapisków wywnioskować, jak zachowa się Czerwonowłosy. Zawiał silniejszy wiatr, ale w porę pochwycił skraj kaptura, by nie odkryć swej twarzy. Być może Ogoniasty nie czuł się w pełni komfortowo rozmawiając z kimś, komu ledwie było widać usta spod ukrycia, jednak cała reszta młodzika nie zdradzała niepokojących objawów.
-Czy mógłbym dotknąć uszek?
Zapytał śmielej nie ruszając się z miejsca. Ręka go świerzbiła, ale trzymał ją na wodzy. A druga z kolei chciałaby już zapisać pierwsze zdania na temat niezwykłego spotkania dla Jyuu. Nie wiedział, czy rozmówca również, ale chłopak chciałby zapisać w pamięci ich reakcje, a póki co zeszyt był nośnikiem jego spostrzeżeń.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Nie Sty 10, 2016 8:55 pm

Shiro chociaż w tej dziedzinie mógł się wykazać, że jednak jest zwinny i zręczny. Jednak wystarczyła odrobina pecha, by zrobił sobie krzywdę przez takie spinanie się. W końcu to właśnie on potrafił się wywrócić, zahaczając chociażby o korzeń i pięknie zaliczyć glebę. Albo po prostu zgubić się tam, gdzie powinien dobrze znać teren. Lekko niezdarny, jak również zagubiony we własnych myślach wampirek.
Nie widząc nic złego we własnym zachowaniu, rudowłosy wampir uśmiechał się nadal do nieznajomego. Nie bardzo rozumiał jego zachowania, jednak nie wnikał w to zbytnio... Nie będac pewnym, czy właściwie zrozumiałby. Jego tok myślenia był zbyt dziecięcy jak na jego wiek. Gdyby ktoś znał przeszłość kotowatego, możliwe, że zrozumiałby, skąd takie, a nie inne zachowanie. Wydawało się, że nie posiadał w sobie nic negatywnego, co w teorii nie powinno być możliwe, prawda? Ale koniec wgłębiania się w to.
- Jestem Shiro - przedstawił się mu, gdy usłyszał jego pytanie. - A ja z kim mam przyjemność? - zwrócił się natomiast do niego, zastanawiając się, czemu nie zdołał odpowiedzieć na jego pierwsze pytanie. Może jego humor był zły? Albo nie chciał zdradzać niczego nieznajomemu. Nie zdziwiłoby to rudowłosego, dlatego też postanowił w duchu, że nie będzie w to wnikać, jeśli tamten sobie tego nie życzył. Nie chciał go urazić przecież.
- Nie wolisz być na dole? - spytał się go natomiast.
Gdy zawiał wiatr, Shiro chwycił nieco mocniej gałęzi, by przez przypadek nie zlecieć. Nie chciał zaliczać upadku z takiej wysokości... Zresztą, pewnie niedługo pojawi się tutaj jakiś nauczyciel lub prefekt, by wygonić stąd tą dwójkę. W najgorszym wypadku, torba, którą zostawił przy drzewie zniknie.
Przekrzywił łebek, słysząc dość nietypową prośbę ze strony tajemniczego wampira. Zamilkł na chwilkę, rozważając jego słowa, po czym pokiwał łebkiem.
- Pewnie, skoro chcesz - zgodził się na to. Skoro tego chciał, mógł dotknąć je. Może nie wierzył, że one są prawdziwe? Aż jego ogonek uniósł się, zdradzając zaciekawienie młodszego, a on sam uśmiechnął się radośnie.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Pon Sty 11, 2016 5:59 pm

Zarumienił się w momencie, gdy Pan Kotek zapytał o imię Zakapturzonego wraz ze słowami o przyjemności poznania. Nie Pan Kotek, tylko Shiro. Oh, gdyby miał w ręce długopis i zapisał notatkę... musi zapamiętać, chociaż na kilka minut, by w wolnej chwili uzupełnić informacje. Jak tak przebywał z nietypowym uczniem o pięknym uśmiechu, miał coraz większe szansę na powodzenie tej drobnej misji toczącej się w głowie Blondyna.
-Uhm... -speszony poprawił mocniej kaptur na głowę, chociaż już tak się zarumienił, że nawet przy kącikach ust widać było lekkie wypieki- ...nie chciałbym być niegrzeczny, ale... ale jeszcze nie mogę powiedzieć.
Jeszcze? Co miał na myśli? Imię jak imię, nie powinno sprawiać problemu jego wypowiedzenie, zwłaszcza, gdy sam otrzymał odpowiedź. Ale za to mógł zdecydowanie zaspokoić ciekawość związane z jego przebywaniem w powietrzu, a nie jak większość wampirów - na ziemi, na dole. Nie zdradzi swojej fobii związanej z tym, że źle się czuje w tłumie, jednak powie prawdę. Dziwną prawdę.
-Będąc w górze jest się bliżej gwiazd.
No dobra, to dość logiczne stwierdzenie, nie mniej jak Shiro przyjrzał się posturze chłopaczka w przebraniu maskującym, to mógł mieć przeświadczenie, że coś więcej kryło się za tymi słowami. Bo czemu nieznajomy nagle zamilknął i spoglądał ku górze, jakby tęskno? Mimo zasłony z kaptura mógłby przysiąc, że młodzik akurat zadumał się nad ciałami niebieskimi, lecz nie jak to czynią astronomie.
Może za długo trwała ta cisza, którą przerwał Shiro zgadzając się na dotknięcie jego uszu, ale dobrze zrobił. Momentalnie ściągnął marzyciela z obłok i ten zwyczajowo naciągnął bardziej materiał na głowę, by później ostrożnie zdjąć z dłoni rękawiczkę, a później zetknąć się z kanciastym uszkiem. Zrobił to naprawdę subtelnie, jakby niejednokrotnie zabawiał tak kotowate istotki.
-Ojeeej... -zawołał cicho, z wielką dawką entuzjazmu- ...jakie milusie i cieplutkie... a tak lubisz?
Oczarowany młodzik swoim niezwykłym towarzyszem zaczął delikatnie drapać go za uszkiem, dla rozpieszczenia. Blondyn miał ogromne serce wobec zwierząt, oprócz węży, i rzeczywiście pokazywał to nawet Złotookiemu na nim samym. Miział za uchem z dobre dwie minuty non-stop, aż uświadomił sobie, że może kolega nie życzy sobie takiego traktowania, a tylko z grzeczności jeszcze nie skomentował zachowania Jyuu. Wycofał dłoń, na którą nałożył ponownie czarną rękawiczkę i poprawił już po raz n-ty okrycie głowy. Taki krótki moment zabawy wystarczył, by odprężyć się przy wampirzym uczniu, który zawsze mógł dla niepoznaki wpierw uśpić czujność swoją przeuroczą aparycją.
A cóż to? Coś błysnęło w oczy Nieśmiałego, który momentalnie spojrzał w dół. To tarcza Księżyca i jej blask mienił się na klamrze pozostawionej u stóp drzewa tobołka. Momentalnie, swobodnym opadaniem na dół, lewitował obok porzuconego przedmiotu i podniósł go z ziemi, by za chwilę znów być na górze. Zasiadł na gałęzi i pokazał zgubę.
-To Twoje, Panie Shiro?
Wyciągnął obie dłonie z ciężką, jak na szczupłe ręce, torbą i podał znalezisko do rąk Ogoniastego. Niby tobołek pachniał tak samo jak puszysta sierść na uszkach, lecz pewności nigdy dość. W tym momencie, gdy trzymał jeszcze w dłoniach podarek zerwał się tak siarczysty i mocny wiatr, że stargał z dotąd zamaskowanego chłopaka pelerynę z kapturem odsłaniając jego prawdziwe oblicze. Mocno wystraszone błękitne oczy wyszukiwały wzrokiem, gdzie podział się jego kaptur, który także pozwolił wyjść na światło nocy blond rozczochranym włosom, które zaraz starał się wpakować z powrotem pod przykrycie. Bez sensu, skoro i tak Shiro już widział, z kim miał do czynienia. Znaczy się, na pewno nie z potworem czy jakimś złoczyńcą, bo taki zaraz uciekłby gdzie pieprz rośnie za zdemaskowanie. A ten nadal siedział i nawet powiedział cichutko:
-Przepraszam.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Wto Sty 12, 2016 8:14 am

Dobra. Shiro nie bardzo rozumiał, dlaczego nie mógł mu zdradzić swojego imienia. Na dodatek to "jeszcze"... Co to tak właściwie oznaczało? Mógł jedynie zastanawiać się w myślach, bo obstawił, że dopytywanie się o to nic a nic mu nie da, jeśli nieznajomy się uprze na to. Mógł jedynie zrobić naburmuszoną minę, niczym małe dziecko i patrzeć na niego swoimi nietypowymi oczami. No, ale jest jednak problem. Za długo to nie wytrzymał w swoim postanowieniu.
- Dlaczego? - spytał się go. - Nie rozumiem cię.
I kolejna tajemnicza odpowiedź. Kotek nie bardzo go rozumiał, ale uniósł łebek, by spojrzeć na niebo, po czym przekrzywił go. Lubił po prostu wysokość? Może chodzi o latanie? Mógł jedynie zgadywać w tym kierunku. Sam nie bardzo miał jak mieć z tym do czynienia, jego osobiste umiejętności na to nie pozwalały. No i te słowa brzmiały bardziej filozoficzno-marzycielsko. Takie dziwne połączenie, przynajmniej teraz tak myślał ten kotek.
Zgodził się na dotknięcie uszów. Nie był pewny tego, w końcu... Pomimo wszystko miał do czynienia z nieznajomym mu wampirem. To ryzykowne. Jednak to zrobił i po chwili już czuł na sobie dotyk tamtego. Jednak drapanie za uchem sprawiło, że wręcz poczuł się o wiele lepiej i zamruczał zadowolony. To było dla niego bardzo przyjemne, jak również pozwalało mu się cieszyć takim traktowaniem. Trochę to krępujące, gdy ktoś tak mu robił, ale w chwili zabiegów, kompletnie wylatywało mu to z głowy, a wcześniejsze uczucie było zastąpionne zadowoleniem. Ogon też to zdradzał, co odczuwał Shiro.
Jednak i to dobiegło końca. Żałował trochę, że zaprzestał, zwłaszcza, że rudowłosy nic nie powiedział w kierunku tego, że mu się to nie podobało. Przekrzywił jedynie łebek, po czym westchnął cichutko. Musiał chyba pożegnać się z tym na dany czas. Przecież nie mógł zacząć nagle marudzić, że nadal chce być tak rozpieszczany, to byłoby niemiłe. A kotowaty nie zamierzał na nic naciskać.
I wychodziło na to jeszcze, że torba, którą pozostawił na dole, nagle znalazła się tutaj... To znaczy, nie nagle, bo przecież widział jedną z umiejętności nieznajomego. Latanie... Może lewitacja? Któż wie, nie on sam. To była jedynie kwestia zgadywanki, ale mimo wszystko, wychodziło na to, że nie będzie musiał się martwić o to, że ktoś mu zabierze. Nie pomyślał nawet, że zakapturzony wampir mógłby sobie przywłaszczyć rzecz, które do niego nie należą. Szkoda tylko, że teraz będzie miał nieco trudniej, by zejść z drzewa.
- Hai - odpowiedział mu, wyciągając łapki, by zabrać swoją torbę. - Dziękuję. I... Nie musisz mi mówić "Panie". Wystarczy Shiro - dodał jeszcze po chwili, trochę zaskoczony zachowaniem.
Wtedy właśnie było mu dane ujrzeć twarz wampira. Zamrugał oczami, patrząc na jasnowłosego wampirka. Zauważył nawet błękit oczów. Tylko właściwie, dlaczego krył się z tym? Nie rozumiał, za to odebrał tobołek i przewiesił go sobie przez ramię. Ciut ryzykowne, bo gałąź mogła się złamać przez dodatkowy ciężar, ale aktualnie nic takiego nie zdradzała.
Zamrugał oczami, słysząc to jedno słowo. Skołowało go bardzo mocno, ale nie na tyle, by zaprzestał rozmowy.
- Za co mnie przepraszasz? - zwrócił się do niego Shiro.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Wto Sty 12, 2016 7:55 pm

Naburmuszona minka Ogoniastego sprawiła, iż schował głowę między ramiona. Nie chciał gniewać kolegi, który dopytywał się szczegółów takiej decyzji, a które nie zostały przedstawione.
-Później Pan zrozumie.
Nie ustępował i nie zdradzał swoich danych, jakby był jakimś szpiegiem czy agentem specjalnym. W ogóle zrobił się taki dziwny, że jedyny pożytek z obecności to drapanie za uszkiem i przyniesienie torby na koronę drzewa. Nie pomyślał, że nie bez powodu Shiro (bo tak przedstawił się Czerwonowłosy) zostawił tobołek na ziemi. Z początku nawet nie był pewien, czy przedmiot należy do niego. Ale i tak przez ten głupi wiatr wyleciała mu połowa rzeczy, o które miał dopytać niewiarygodnie kochanego (z wyglądu!) gościa na drzewie i które nie padły. Za to dowiedział się dokładnie, jak ma zwracać się do kolegi. Nie przez Pan, tylko po imieniu.
-Ale... ale... uhm... no dobrze, Shiro.
Skoro kolega nalegał, nie mógł sprzeciwić się. Tylko, że towarzysz był o wiele starszy od Błękitnookiego, i o tym doskonale wiedział. Jego świętej pamięci mama mówiła, iż ma liczyć swój wiek, odkąd przybył do jej rezydencji. Czyli zaledwie rok. A na pewno Czerwonowłosy miał więcej na kocim karku.
Mrugnął oczyma, gdyż Ogoniasty nie pojął, skąd przeprosiny z ust Nieśmiałego. Pospieszył z odpowiedzią, aby wszystko było jasne.
-Za to, że pokazałem twarz.
Sądząc po minie towarzysza, chyba za mało precyzyjnie odpowiedział, więc zdecydował się wyjaśnić, o co mu chodziło. Nie będzie to takie proste, młodzik miał tendencje do robienia z igieł wideł. Dla ułatwienia komunikacji między nimi zastosował ten sam myk, który stosuje w rozmowie z dzikimi kotkami, które dokarmia mroźną zimą. Czyli drapanko za uchem i jednoczesne mówienie. Dlatego sięgnął ręką za ucho Czerwonowłosego i miział go pieszczotliwie.
-Jak pokazuje się komuś swoje oblicze, to druga osoba może je o wiele łatwiej zapamiętać. To tak samo jak z przedstawieniem się - raz usłyszane miano prędzej czy później utkwi w pamięci. Pragnę Ci tego oszczędzić, ponieważ nie zasłużyłem na to, by zostać zapamiętanym. Tak naprawdę jestem dla Ciebie kimś obcym, jednym z wielu żyjących istot, i nawet jedno spotkanie tego nie zmieni. Ale jakbyś życzył sobie widzieć się znów, wtedy z każdym takim widzeniem stawałbym Ci się kimś bliższym, i wtedy nie musiałbym kryć się przed Tobą.
Miał nadzieję, że wystarczająco podał argumentację do przeprosin, które w jego mniemaniu były koniecznością. Tym razem nie mógł oderwać ręki od główki towarzysza, którego drapał to za jednym, to za drugim uchem z lekkim uśmiechem. Dlatego kochał przebywać ze zwierzętami - miały taką ciepła aurę jak Wampir z kocimi atrybutami. Oh, tak się zajął tłumaczeniem, że zapomniał, iż powstrzymał dotychczasowy rytm nocnego życia kolegi. A jeśli w czymś przeszkodził? Niedobrze.
-Dokąd wcześniej biegłeś, Shiro? Może mogę jakoś pomóc? Jeśli to coś pilnego - nie możesz zwlekać.
Poradził nieznajomy, który dalej siedział pod przykrywką, chociaż i tak bystre oczy Kotowatego już widziały jego twarz.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Pią Sty 15, 2016 9:30 pm

Później? To znaczy kiedy? Kiedy będzie to później? Shiro nie wierzył w to, że będzie mu dane zrozumieć "później" tą sprawę. Szczerze mówiąc, trudno było mu znieść taką odpowiedź, więc nadal miał nieco naburmuszoną minkę. Bardzo możliwe, że przez to jeszcze bardziej przypominał swoim zachowaniem małego dzieciaka, ale... Mówi się trudno. Taki właśnie był ten rudowłosy wampirek, którego zaciekawiły słowa Jyuu. Chciał poznać powód, dla którego nie mógł mu teraz podać własnego imienia... Ale czy tak właściwie to go pozna? To chyba okazałoby się jedynie wraz z biegiem czasu...
Przynajmniej zyskał torbę, jak również chyba udało mu się przekonać by nie mówił do niego per "Pan". Trochę zaskakujące było, że tak wcześniej do niego mówił. W końcu, czy czasem nie byli w podobnym wieku? Więc nie byłoby sensu, by coś takiego wymyślać, to strasznie krępujące. No, ale młodszy uśmiechnął się promiennie do niego, kompletnie nie mając pojęcia o toku myślenia swojego rozmówcy. Skąd niby? Przecież go nie znał!
Jednak i nadszedł czas na skołowanie. Nie rozumiał o co chodzi... Może Shiro był głupiutkim dzieciaczkiem, a ta kwestia była bardzo prosta? Wszystko było aktualnie możliwe, ten scenariusz również. MImo wszystko wlepił swoje oczy w wampira, czekając na dalsze rozwinięcie myśli.
Wtedy poczuł, że drapanie za uchem wróciło. Zamruczał zadowolony z tej pieszczoty, starając się jednocześnie skupić uwagę na słowach, które wypowiadał. Zamrugał oczami, po czym westchnął cichutko, ukazując tym samym swoje zadowolenie.
- Nadal cię nie rozumiem - przyznał się kotowaty. - Co jest złego w tym, że chciałbym cię zapamiętać? Zresztą... Swoim zachowaniem jeszcze bardziej skłaniasz do tego, co również prowadzi do sytuacji, gdzie nie jestem zwykłym, anonimowym rozmówcą - wypowiedział na głos swoją opinię. - Chyba, że ty nie chcesz... - wymamrotał jeszcze, trochę smutniejąc na taką myśl. Nie chciał zniechęcać do siebie jego. No i uświadomił sobie, że miał również rację. Był dla niego obcym człowiekiem na daną chwilę.
- Do pokoju - odpowiedział na zadane mu pytanie. Uszka nieco się uniosły, a ogonek również, dostowując się tym samym do jego nastroju. - Chciałem odnieść tą torbę... I tyle. To nic pilnego - dodał jeszcze. - Takie drapanie za uchem jest bardzo przyjemne - wymruczał chwilkę później, biorąc przy tym głębszy wdech.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Sob Sty 16, 2016 8:22 pm

Uśmiechnąłby się na zachowanie swego towarzysza, gdy ten naburmuszył się jeszcze bardziej na brak informacji od Blondyna, ale nie wypadało. Nie chciał urazić nijak swego gościa na gałęzi drzewa. Ale odpowiedzieć dokładnie, dlaczego wstrzymywał się z publikacją swoich danych, też nie był w stanie. Czuł taką powinność, żeby nie zdradzać swojego imienia, ponieważ nie zasłużył na to. Pokrętne myślenie ma to do siebie, że nie da się racjonalnie wyjaśnić. Stąd skołowanie Shiro było adekwatne do sytuacji, gdy zakapturzona postać nie rozwiała wątpliwości, a wręcz wprawiła w smutek. Nie, nie taki miał zamiar, by sprawić, iż Kotek czuł się gorzej. Stwierdził, że Jyuu nie chce podzielić się swoim mianem czy wyglądem, gdyż nie widział w osobie Złotookiego kogoś, kogo pragnął z anonimowości przejść na koleżeństwo. Że tak jakby Ogoniasty jest tylko chwilowym obiektem zainteresowania, a to nie tak! By zaprzeczyć złemu tokowi rozumowania Shiro, nieznajomy zdecydował się na bardzo odważny krok w mniemaniu Jyuu. Sięgnął ręką po kaptur i zdjął z siebie nakrycie, już nie kryjąc oblicza. Odrobinę rumianego i zmieszanego.
-Nie chciałem Cię zasmucić, przepraszam.
Błękitne oczka ostrożnie wlepił w towarzysza, który chyba nie dał się udobruchać tylko takim gestem, lecz naprawdę jeszcze nie mógł podać imienia. To skomplikowane, ale nie do niewyjaśnienia. Po prostu potrzeba trochę więcej czasu dla Blondyna, by przekazać całą prawdę, a tym bardziej zostać zapamiętanym. Słuchał z uwagą, że Shiro nie miał większego planu na wieczór, najzwyklej w świecie wracał z zajęć do pokoju, ale i to stało się powodem zaciekawienia Nieśmiałego. Zapytałby się go o szczegóły, lecz i tak podpadł mu na tyle, że brakowało mu pewności siebie. Zdecydował się zatem odnieść do miłego stwierdzenia, gdyż to właśnie Jyuu zajmował się drapaniem za uszkiem Mruczka. Może to powtórzyć, nawet bezwiednie powędrowała już dłoń za uchem i drapała delikatnie, z wyczuciem.
-Mogę Cię jeszcze trochę podrapać, ale nie długo. Muszę coś zrobić, zanim nastanie świt.
Dla poprawy poprzedniej wpadki, zdecydował się wtajemniczyć Ogoniastego w plan, jaki nakreślił na dzisiejszą noc. Może nieco wkupi się w łaskę Czerwonowłosego? W tym celu sięgnął pod pelerynę i przekręcił swój tobołek, z którego wyjął kilka rzeczy i rozłożył na swoich kolanach, gdyż nadal siedział po turecku. Zaraz kolega mógł dostrzec: złożoną mapę Yokohamy, puszkę z nieopisaną zawartością, zeszyt z otwartą stroną z nazwami ulic oraz czerwony pisak. Rzucił okiem na zapiski i naniósł dodatkowe dwa krzyżyki do kolekcji około siedemdziesięciu krzyżyków na mapie. Musiał uaktualnić bazę danych o jego podopiecznych, o których właśnie chciał coś powiedzieć Kotkowi.
-Miejsca zaznaczone czerwonym mazakiem to zaułki, w których mieszkają dzikie koty. Zanoszę im co noc coś do jedzenia, żeby przetrwały mroźną zimę. Na dzisiaj – sardynki w oleju.
Podał wspomnianą konserwę do rąk Shiro, który mógłby przy okazji ocenić, czy Jyuu przygotował dobry posiłek dla jego pomniejszych braci. Bezpańskie psy też dokarmiał, ale zdawał sobie sprawę, że jakby o tym powiedział na głos, Czerwonowłosy mógłby prychnąć na samo wspomnienie o jego „wrogach”. Tak czy siak, tych konserw miał bardzo wiele przy sobie, lecz trzy czwarte tego co przy sobie chomikował na jednym ze strychów kamienicy, gdzie rozbił swój obóz. Na mapie miało swoje specyficzne oznaczenie niebieską gwiazdką, również nakreśloną przez rękę wampira. Gdy Złotooki przyglądał się przedmiotom wyłożonym przez kolegę, młodzieniec robił jakieś szybkie odręczne notatki na innej stronie tego samego zeszytu, gdzie znajdowały się informacje o… napotkanych osobach. To już były bardzo osobiste zapiski, tak więc nie pokazywał umyślnie treści, tylko notował ile wlezie, żeby nie zapomnieć. Wydawał się przy tym bardzo skupiony, aby niczego nie przeoczyć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Sro Sty 20, 2016 10:23 pm

Czerwonowłosy pokręcił lekko łebkiem, czując w duchu, że kompletnie nie rozumiał tego, co Jyuu miał na myśli. Tajemniczość blondyna sprawiała, że Shiro gubił się co chwilkę w tym wszystkim, co teraz się tutaj działo, a to tym samym sprawiało, że miał spoty mętlik w głowie. Nie był to jedyny skutek tego wszystkiego... No bo... Naprawdę zrobiło mu się z tego wszystkiego smutno. Nawet jeśli starał się nie okazywać tego po sobie, trudno było się pozbyć tego uczucia. Miał wrażenie również, że blondyn nie chciał w ogóle mieć do czynienia z nim samym, a jedynie tak się zachowywał, bo chciał być uprzejmy i tylko czekał, aż rudowłosy sobie pójdzie i da mu spokój. Nawet... Nie zdziwiłoby to Shiro, gdyby tylko chodziło mu o jego niecodzienny wygląd. Trudno się nie wyróżniać, gdy posiadało się ogon.
Wtedy zobaczył jego zachowanie, jak również i słowa, które sprawiły, że jego uszy nieco się uniosły, jakby tchnięte samą nadzieją, która ogarnęła młodego wampira. Wystarczyła jedna wypowiedź, by sprawić, że na twarzy chłopaka zagościł lekki uśmiech.
- Nie musisz przepraszać - odezwał się do niego łagodnie. - Naprawdę. Nie przejmuj się - widział, że już postanowił pokazywać mu swoją twarz. Przez to, że widział wcześniej ją, czy może był inny powód? Mógł to jedynie zgadywać. No i to zmieszanie... Aww, za dużo do odgadywania!
Drapanie za uchem kogoś, kto jest wampirem, to jest coś niecodziennego. Mimo wszystko, Shiro odczuwał dzięki temu przyjemność. Trudno się nie przyzwyczaić do takiej pieszczoty, jeśli to wykonuje osoba, która nie ma żadnych złych zamiarów. A Jyuu nie wydawał się być tym niedobrym. Przynajmniej na dany czas.
Uniósł nieco głowę, zaintrygowany słowami blondyna. Czekał na dalsze wyjaśnienia, o ile zechce go oczywiście wtajemniczyć. I z tego co widział... To było prawdopodobne. Również zaczął się temu przyglądać, co było wyciągane, gdy tylko przestał być drapany za uszkiem. Zamrugał oczami, zaskoczony nieco. Sporo tego było według Shiro. I w dodatku dość tajemniczo przez pewien czas, ponieważ nie miał pojęcia, do czego tak właściwie to wszystko miałoby służyć.
Dopiero wysłuchawszy jego wyjaśnień, nieco rozjaśniło mu się w głowie.
- Rozumiem - odparł, pocierając na chwilkę policzek. Po chwilce dostał do łapek wspomnianą wcześniej puszkę. Obrócił ją sobie w rękach, przyglądając się jej, jak również po chwili przysunął ją bliżej twarzy i powąchał, po czym pokręcił lekko głową. Nie potrafił wyczuć z tego zapachu, a również nie miał dotąd możliwości spróbowania takiego przysmaku, co też w jego przypadku teraz skończyło się po prostu wzruszeniem ramionami.
- Wydają się być dobre - powiedział chłopak i zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad czymś. - Pomóc ci z tym? - zerknął kątem oka na pozostałości, jakie tutaj były. Przekrzywił głowę, zastanawiając się nad notatkami, ale po chwili pozostawił. Postanowił się o to nie dopytywać, bo obawiał się, że jeszcze by wystraszył nowego kolegę.
- Zdradzisz mi teraz, jak masz na imię? - spytał się go jeszcze.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Sob Sty 23, 2016 5:09 pm

Nie tylko Shiro miał mętlik w głowie. Obaj na swój sposób zawirowali się w logice drugiej osoby. Tak więc dalsze ukrywanie swojej tożsamości nie miało sensu, i poniekąd Jyuu poszedł na ustępstwo w tym temacie. Niby nic wielkiego, ale... zazwyczaj do samego końca utrzymuje swą osobę w tajemnicy. Albo po prostu nic o sobie nie mówi, skupiając się jedynie na rozmówcy. Tutaj też miał taki plan, nie mniej ciekawość Mruczka zrobiła się o wiele bardziej natarczywa niż przypuszczał, co z kolei nie było niczym złym. Jak mógł stać się obiektem zainteresowania kogoś tak słodkiego jak Ogoniasty?
O, i ten sam towarzysz zdecydował się pomóc! A przecież nie prosił go o to, chociaż uśmiechnął się lekko, iż padła taka propozycja z ust Shiro. A kto lepiej zna się na dokarmianiu kotków jak nie sam Złotooki? Chciał ułatwić koledze ocenę posiłku, dlatego zdecydował się zaprezentować również zawartość. Puszki mają to do siebie, że świetnie blokują zapach i trzymają świeżość.
-Poczekaj... -wziął na chwilę konserwę od Czerwonowłosego i otworzył mu wieczko, by mógł ocenić zawartość- ...poczęstuj się. Powiesz, czy jest dobre?
Już w ręce trzymał długopis i w drugiej zeszyt, będąc gotowym na wszelakie zapiski. Może to wydawało się niegrzeczne, ale Jyuu w ten sposób miał trwalszy zapisek w zeszycie niż w pamięci. Spoglądał co prawda ukradkiem, mimo wszystko nie krył się z tym za bardzo. Jeśli Mruczek powie, że nie nadaje się do spożycia, będzie musiał wymienić jedzenie w zaprzyjaźnionym sklepie na inny produkt, tylko znów będzie dochodzenie, czy będzie na tyle smaczne, aby częstować je bezdomne koty.
I po raz kolejny padło pytanie o miano Blondyna. Nieśmiały speszył się odrobinę. Dlaczego tak bardzo zależało Czerwonowłosemu na poznaniu imienia kogoś, kto nie liczył się w świecie?
"Shiro jest zdeterminowany, by osiągnąć postawione cele."
Dodał dopisek do notatek o koledze, po czym zamknął zeszyt i schował go do torby. Na chwilę obecną dwie strony kartek A5 wystarczy. No i odniósł się do pytania Złotookiego, na którego spojrzał bacznie, i z powagą, którą do tej pory nie pokazywał.
-Jak obiecasz, że nikomu, ale to nikomu nie powiesz o naszym spotkaniu, ani tym bardziej o mnie.
Zabrzmiał tak, jakby był kimś złym i musiał ukrywać się przed prawem, jakby był jakimś przestępcą albo kto wie kim jeszcze. Miał ku temu powody, ale jako skryty wampir – jak najmniej skupiał uwagi na siebie, a co rusz próbował wyciągnąć jak najwięcej informacji o rozmówcy, by mu jakoś pomóc. Ale Kotek nie chwalił się swoimi sprawami, był pod tym względem bardziej ostrożny niż Blondyn przypuszczał.
-To co? Lećmy.
My? Owszem, Jyuu poprawił tylko torbę, a gdy Złotooki zdołał przewiesić swoją – podniósł się z nim nad koronę drzew i trzymając go w chudych rękach pod pachy polecieli w stronę pierwszego zaułka. Bez większego uprzedzenia, jakby już dawno sobie wyjaśnili kwestię przemieszczania się po mieście. Oby tylko nie szarpał się za bardzo - mogłoby to zdestabilizować lot i przyczynić się do krzywdy dla obu, a tego chciał uniknąć.
Wreszcie znaleźli się na ziemi, w ciemnym zaułku, gdzie gołym okiem nie dało się dostrzec żadnych zwierząt. Dało się za to czuć obecność małych stworzeń, Shiro zapewne lepiej niż wampir o złotych jak gwiazdy włosach. Wyszedł krok do przodu i powoli zdjął z ramienia torbę.
-Lzld, lzld… wlcźknhz śnz ćśwjc…*
Zawołał dziwnym językiem Błękitnooki, i za moment pojawiło się mnóstwo kotów. Różne: małe, duże, stare, młode. Otoczyły wnet dwójkę przybyszy, którzy zaczęli otwierać konserwy dla zwierząt i kłaść na ziemi. Kiedy zwierzaki zaczęły się kłócić między sobą, drżeć koty przysłowiowo o każdy kęs, Jyuu wszedł między nimi ze spokojną aurą i przemawiał dalej spokojnym głosem:
-Tczrmyste aid ngwdżmd.*
I wszelkie spory ustały, na co Blondyn uśmiechnął się lekko pod nosem. Pootwierał z dziesięć konserw, Shiro drugie tyle i mogli popatrzeć się, jak jedzą w zgodzie i mogły nasycić swoje brzuszki. Młodziak sięgnął po zeszyt i zrobił notatkę, że ten rejon został już dokarmiony.
-Jeszcze 69 zaułków.
Poinformował kolegę, by wiedział, że jeszcze sporo przed nimi. Lepiej powiedzieć, niż później usłyszeć narzekania, że przez całą noc nic innego nie robili, tylko karmili zwierzątka.

*szyfr: czytaj od tyłu + szyfr: Ma-li-no-we Bu-ty Cz-kd
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Czw Sty 28, 2016 11:15 pm

No i... Shiro nadal nie poznał jego imienia. Chłopak był stanowczo zbyt tajemniczy! Ale może zlituje się nad biednym kotkiem i w końcu to powie? Rudowłosy w duchu czuł, że chciałby mieć w nim kolegę, ale z drugiej strony, czy sam Jyuu miał takie same pragnienie? Przecież niekoniecznie musiały się pokrywać ich intencje. Przynajmniej chłopak co jakiś czas miał takie wątpliwości, które zarazem wywoływały w nim niemały smutek. Mimo wszystko pokręcił mocno głową, by z głowy pozbyć się ponurych myśli, które zaczęły go nachodzić. Postanowił aktualnie zaufać mu i wierzyć w to, że nie chciał mieć nic złego na myśl, ani zrobić również czegoś w tym kierunku. Możliwe, że również przełamie się i rzeczywiście zacznie sam opowiadać o sobie i innych sprawach tego typu.
Zamrugał oczami, przyglądając się otwartemu posiłkowi. Ale zanim zabrał się za cokolwiek, najpierw spojrzał pytająco na chłopaka.
-  Jesteś pewny? - spytał się go. -  Nie chciałbym, by potem dla nich zabrakło - przyznał się. Mimo wszystko... Skoro już jest napoczęte, szkoda by się zmarnowało, prawda? Zwłaszcza, że zapach zachęcał do spożycia. Więc wziął do łapek ponownie konserwę i powąchał ją, zanim wziął jedną z ryb pomiędzy dwa palce i skosztował ją. Dziwnie się tak czuł, zważywszy właściwie na to, że nie przywykł do takiego oto pokarmu. Ale nie chcąc zrobić też mu przykrości... Więc tak to wyszło. Zamrugał oczami, czując po chwili zaskoczenie, gdy właśnie dotarł do niego ten smak.
- Całkiem dobre - sam był zaskoczony, że mu zasmakowało. - Tylko ten olej... Nieszczególny  - dodał jeszcze, mówiąc z niepewnością w głosie. Nie był przekonany co do niego, a na dodatek... Fe. Oleju nie powinno się jeść, ani w żaden inny sposób próbować.
Tylko dziwnie się poczuł ciut, gdy zobaczył, że blondyn coś pisze. Badał zachowanie chłopaka? Shiro mógł jedynie zgadywać powód tego, że robił notatki. Nie poznał prawdy, a nie chciał aktualnie się o nią, by czasem nie spłoszyć nowego znajomego. A może jeszcze nieznajomego, skoro nadal nie wypowiedział własnego imienia? Zbyt dużo trzeba byłoby zastanawiać się nad tym wszystkim.
Zamrugał oczami, po czym w odpowiedzi pokiwał niepewnie głową. Nie rozumiał tego... Po co się ukrywać? Po co być tak tajemniczym i wszystko sobie komplikować? Domyślanie się tego wszystkiego mogłoby doprowadzić do wniosku bardzo różniącego się od samej prawdy. I wtedy mogłoby pogorszyć same zdanie o wampirze. No, ale zgodził się na jego warunek, postanawiając uszanować jego zdanie i zatrzymać w tajemnicy to niecodzienne spotkanie na drzewie. I to wszystko...
Lecimy? Nie rozumiał na początku, pomimo że prezentację umiejętności chłopaka miał wcześniej. Ale grzecznie poprawił torbę i zaczął się zastanawiać, jak zejść wraz z bagażem... Gdy wtedy poczuł, że został złapany, a potem utracił gałąź pod stopami. Miauknął, zaskoczony niespodziewanym lotem, a jego serce zaczęło jeszcze szybciej bić niż wcześniej. Nie miał lęku wysokości, ale niezapowiedziany lot nieco go wystraszył. Naprawdę bał się, że poleci w dół, a sam osobiście wolał nie sprawdzać, czy również, tak samo jak i koty, spada na cztery łapy. Dlatego też starał się nieruchomo tkwić w jego ramionach, skupiając swoje oczy na widoku na dole. To zawsze było jakieś nowe doświadczenie.
- Fajne... - zamruczał cicho. - Masz fajną moc. Możesz widzieć z góry piękno krajobrazu - dodał jeszcze, nadal nie podnosząc głosu, jakby obawiał się, że zepsuje tą chwilę.
W końcu jednak sam lot się obniżył, a ta dwójka znalazła się na ziemi. Gdy został wypuszczony z rąk towarzysza, na początku sprawdził, czy podłoże na pewno jest stabilne. Nie przypominał sobie, by miał dotąd do czynienia z taką umiejętnością, co również sprawiało, że czuł się dziwnie lekki. Nawet za lekki. W końcu, gdy nabrał pewności, że nic mu nie ucieknie z pod stóp, rozejrzał się. Pomimo lepszego wzroku, nie widział nikogo w tych ciemnościach, ale pozostałe zmysły, o wiele bardziej wyczulone w tym momencie, wyczuwały obecność mnóstwa kotów. No i też wtedy się zaczęło... Usłyszał dziwne słowa ze strony Jyuu i po chwili zrobiła się tutaj całkiem dobra gromadka zwierzaków. Szkoda tylko, że dla czerwonowłosego było to nieco za dużo. Nie był na tyle przyzwyczajony do takich zmysłów, przez co ich nagłe pojawienie się podsumował dziwnym piskiem i kucnięciem, zakrywając tym samym dłońmi uszy i zaciskając powieki. Tkwił tak z minutę, zanim nie wziął głębszego wdechu i ponownie nie wstał. Przez te sześćdziesiąt sekund udało mu się uporządkować myśli, jak również i emocje, czy zmysły. Po tym oto przedstawieniu uśmiechnął się blado do chłopaka.
- Przepraszam. Nie przejmuj się tym - zwrócił się do niego łagodnie. Wtedy zapewne dostał swoją część konserw do otwarcia. Oczywiście, zrobił to, dając swoim "małym braciom" możliwość posilenia się. Znów uśmiechnął się, tym razem łagodnie, jak również i z zadowoleniem. Było miło widzieć, że już nie musieliby tak głodować jak wcześniej. Po tym wszystkim spojrzał na chłopaka.
- Dobrze - odpowiedział na to. - Właściwie... Skąd pomysł, by w ten sposób przywoływać je tutaj*? - słuchały się go jak zaczarowane. O co z tym wszystkim chodziło? Rozpoznał oczywiście część wypowiedzi, nie trzeba było jakieś wielkiej filozofii... Co nie zmienia faktu, że i tak nie rozumiał tego.

*1) Kici, kici... chodźcie coś zjeść. 2)Wystarczy dla każdego. * - zagadka rozwiązana!
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Sob Sty 30, 2016 5:51 pm

-Oh... -strapił się na wieść, że jednak bez oleju sardynki byłyby lepsze- ...może powinienem je wymienić na inne?
Patrzył się uważnie na kolegę, bo to od niego zależało, czy ma polecieć do sklepu całodobowego i prosić o wymianę potężnego asortymentu zakupionych pusze, czy te też się nadadzą. Czy pierwsza, czy druga opcja - i tak nie zrezygnują z karmienia przybłęd. Dlatego unieśli się w przestworza, co dla Shiro nie było codziennością i z fascynacją, może i także z początku odrobiny lęku, spoglądał w świat pod ich stopami. Różnił się, gdyż upraszczał się momentami do prostokątów z powodu widoku dachówek domostw i kamienic. Miało to swój urok, zwłaszcza nad wielkimi lasami przypominające poletko brokuł, albo górami. I mimo, że zgodził się z towarzyszem krótkim...
-Hai...
...to ton miał odrobinę smutny. Dlaczego? Nie zawsze to co z góry jest piękne. Czasem lepiej przyjrzeć się z bliska, być w kimś w konfrontacji, porozmawiać tak jak z Shiro... tylko swobodniej. Blondyn nie może pozwolić sobie na takie rozrywki, ponieważ nie przywykł do bycia twarzą w twarz z inną osobą. Zwierzęta to co innego. Ich nie bał się.
Jak zaczęli swój patrol i dokarmianie, Blondyn pokazał sposób na przywołanie kryjących się kotów po kątach, jednak nie sądził, że po pierwsze Ogoniasty kolega zrozumie słowa, a po drugie... tak zareaguje na swoich pomniejszych braci. Możliwe, że nie przywykł do obecności tylu futrzaków w jednym miejscu. Bacznie obserwował Czerwonowłosego - jego zachowanie i gesty. Syczenie to oznaka ostrzeżenia lub objawienie się strachu. Zaraz podszedł tuż obok niego, aby w razie czego obronić go od przywołanej sfory, nie mniej wszystko unormowało się. Shiro chyba miał wyrzuty sumienia, że nastraszył Błękitnookiego, ale ten nie odebrał w ten sposób jego przeprosin.
-Uhm... n-nie przepraszaj.
Wyciągnął jedną rękę do pogłaskania Złotookiego za uszkiem i uspokojenia swego nowego kumpla, a drugą podsunął mu kilka puszek konserw, którymi balansował jak zawodowy żongler. Nie chciał widzieć skrępowania w postawie Ogoniastego, karmienie zwierzaków miało być pewną formą rozrywki, a nie strachu.
Padło pytanie z ust kolegi, który domyślił się, iż zastosowana praktyka zwoływania kotów nie jest czymś normalnym. Skoro Shiro chciał z nim przebywać i dopomóc w zadaniu, niech wie, że nie stosuje żadnych drastycznych metod.
-To nie tyle pomysł, co rada pewnego, małego znajomego -odpowiedział spokojnie, i rozglądnął się po chwili dookoła upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje i dodał- Kiedyś byłem świadkiem, jak człowiek wyrzucił z samochodu kota. Miał już parę lat na karku, ale to żaden powód, by pozbywać się pupila. Był wyraźnie zaniedbany, schorowany. Przygarnąłem go i zaopiekowałem się do czasu wyleczenia. Wtedy zdradził mi ów sposób porozumiewania się z kotami. Niestety... musieliśmy się rozstać. Znalazłem mu dom u pewnej rodzinki. Czasami odwiedzam go...
Ostatnie trzy zdania miały w sobie odrobinę smutku, ale i tak dało się zauważyć, iż opowiedział coś ze swojego życia. Chyba sam to zauważył, bo zarumienił się i odchrząknął, jakby chcąc przegonić niepotrzebne zmartwienia, które mogły pojawić się znikąd w związku z uchyleniem rąbka tajemnicy. Ale to chyba dlatego, że... że... polubił Mruczka. Nie był pewny, czy tak nazywa się ta forma przywiązania, nie mniej nie chciał dłużej być sam jak palec na tym świecie, a mieć w kimś chociaż najmniejsze oparcie. Shiro wydawał się być najlepszym kandydatem, ponieważ po pierwsze był łącznikiem między światem wampirów a zwierząt, a po drugie był niezwykle pomocny, i mimo swojej dociekliwości - strasznie sympatyczny. Poświęcił tyle czasu, aby wspomóc "Piotrusia Pana" w jego misji. Bez Złotookiego musiałby rozłożyć wszystko na raty, prawdopodobnie nie wykarmiłby wszystkie koty jednej nocy, i musiałby robić harmonogramy. Początkowo jak zajmował się ów misją, wyłapał zaledwie dwadzieścia zaułków, a teraz odkrył kolejne pięćdziesiąt. I właśnie przy tej siedemdziesiątej... zdecydował się zgasić pragnienie Shiro. To z samego początku ich znajomości.
-Ametcmo ęls Bbtj.
Odezwał się nagle głaszcząc jednego kociaka, który zaczął naprzemiennie łasić się do nóg Blondyna i Uszatego wampira. Ciekawe czy skupił się w tym momencie na tym szyfrze, bo właściwie obaj byli już wyczerpani robotą. Ale jaką mogli mieć satysfakcję! Zerknął do torby, wszystkie puszki zostały rozdane, adnotacje w notatniku dodane, więc jak skończyli robotę... okazało się, że jest blisko świtu! Powinien odprowadzić Czerwonowłosego do siebie, żeby nie padł zupełnie z sił przy świetle dziennym.
-Czas wracać, zaraz nastanie ranek.
I znów bez większego ostrzeżenia zabrał towarzysza w "podróż na miotle czarownicy". Lecieli wolniej niż kiedy pierwszy raz pochwycił w lot Kotka, ponieważ Blondyn odczuwał znużenie. Jego moc miała limity. Podkrążone oczy Błękitnookiego zdradzały ubytki w energii, lecz nie narzekał. Jak postanowił, tak chciał dopiąć swego. Nie chciał iść na piechotę, gdyż... "na dole" ludzie już mogli udawać się do pracy.
Zatem odprowadził kolegę aż do Akademii, do drzewa przy którym spotkali się po raz pierwszy. Wylądowali z lekkim przytupem, dlatego musieli sprawdzić, czy mają swoje torby ze sobą i inny dobytek, bo lądowanie nie było najlepsze. Zmęczenie i ogólna głodówka Blondyna robiło swoje. Nałożył także na głowę kaptur, aby żaden obcy nie rozpoznał kolegi Złotookiego. Nie chciał ściągać na niego kłopoty. Ale... tak świetnie bawił się z kocim Wampirem, że aż przełamał swoją nieśmiałość i zapytał niepewnie:
-Czy... czy mógłbym Cię jeszcze kiedyś odszukać, Shiro?
Pragnął nie tylko lepiej poznać kolegę z kocimi uszami, lecz mieć także z kim rozmawiać i o kim dumać w samotne dnie i noce. Oto cena jaką płaci się za przesadną tajemniczość. Ponadto lękał się zgromadzenia istot. Musiał więc zadowolić się podglądaniem życia innych z dystansu, dlatego cieszył się, że był w stanie latać. Ale przełamać się i przebywać w towarzystwie na przykład uczniów... nie, nie dałby rady.

*szyfr ten sam, czyli: czytaj od tyłu + szyfr: Ma-li-no-we Bu-ty Cz-kd
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Sob Lut 06, 2016 5:55 pm

Shiro na jego słowa po prostu pokręcił przecząco głową. Nie musiał się tym trudzić. Samo jedzenie nie było paskudne. No i opinia tych, dla których było to przeznaczone, mogła się różnić od tej, którą miał chłopak. Pomimo wszystko, kotem całkowicie się nie stał, więc miał własne gusta.
Wędrówka powietrzną drogą była bardzo zaskakująca, ale zarazem czymś nowym dla kotowatego. Dlatego tak też czuł tym zachwyt. Nie dodał już nic więcej od siebie, ale uśmiechał się delikatnie, jak również i podziwiał to wszystko z góry. Ale to tyle w tym temacie.
Pomijając kwestię chwilowej paniki młodego, teraz wszystko się ułożyło. Kociaki zostały karmione, a Shiro dowiedział się, skąd taki pomysł na dziwny kod. No i szczerze mówiąc... Zaczął się przez chwilę zastawiać, czy Jyuu po prostu z niego sobie nie żartuje, albo czy on sam coś czasem źle nie zrozumiał. Bo z tego wszystkiego wychodziło, że nauczył się tak mówić... od kota. Mimo wszystko uśmiechnął się do niego, chociaż uczucia zaskoczenia i skołowania nie dało się od tak pozbyć.
Zamrugał oczami, słysząc ponownie ten dziwny kod. Utkwił go sobie w pamięci, postanawiając rozszyfrować to w domu. A może bardziej w swoim pokoju, w akademiku. Chyba, że rozwiązanie wpadnie mu teraz do głowy. Wszystko było możliwe, a tak przynajmniej teraz uważał chłopak.
Po tym wszystkim, gdy już nakarmili kociaki i te inne sprawy, wrócili na teren szkoły. Chłopak jednak... Patrzył uważnie na blondyna. Międzyczasie, gdy tak lecieli, rozszyfrował jego zdanie i zrozumiał, że w ten dziwny sposób właśnie mu się przedstawił.
- Pewnie - zgodził się, słysząc jego pytanie. Uśmiechnął się radośnie, ruszając przez chwilę uszkami, po czym przytulił do siebie Jyuu. Miał nadzieję, że taka bliskość go nagle nie spłoszy, ale kotowaty po prostu chciał teraz to zrobić. - Ale martwię się o ciebie. Wyglądasz na zmęczonego i głodnego, a ranek już tuż tuż. Nie wolisz odpocząć u mnie? - miał na myśli swój pokój w akademiku. Chciałby mu zrobić przyjemne posłanie, by odzyskał siły. A jeśli nie to, to chociaż by coś zjadł. Może zechce przyjąć krew rudego?

*Post jest krótszy z powodu tego, byśmy nie pisali nagle dwóch różnych wydarzeń w jednym poście*
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Nie Lut 07, 2016 2:00 pm

Tę noc długo zapamięta. Na wszelki wypadek zapisze sobie wszystkie szczegóły w zeszycie, ale nie teraz. Obecnie chciał nacieszyć się towarzystwem Ogoniastego, z którym wyśmienicie współpracowało się przy karmieniu zwierząt. Cóż, nie gniewał się za panikę Czerwonowłosego, robił to po raz pierwszy i nie wiadomo, czy kiedykolwiek wcześniej miał styczność z taką gromadką kotów podczas jednej nocy. Mogło być ich spokojnie w okolicach tysiąca, jak nie więcej, w tych wszystkich zaułkach które przemierzyli i obdarowali puszkami z sardynkami w oleju. Na zaś musi kupić inne, bo może i gust Shiro różnił się od podejścia Jyuu, to jednak genetycznie był bliższym tym, którym niesieli pomoc, a więc żeby ta pomoc była jeszcze lepsza - trzeba pamiętać o jakości żywności. Nie mniej i tak kotki powinny sobie dać radę na dwa-trzy dni, na szczęście mrozy miały już niedługo odpuścić.
Kiedy już znaleźli się z powrotem przed miejscem zamieszkania Złotookiego, nie oczekiwał wiele od nowego znajomego. I tak cieszył się, że miał przyjemność z nim spędzić noc, która nie była jak jedna z wielu samotnych. No, może nie tak wielu, minęło raptem 14 dni, nie mniej to był trudny okres dla Blondyna. Zwłaszcza przy jego nieśmiałości i stronienia od innych istot. Organizował sobie czas jak najlepiej potrafił, lecz nie na wszystkie pomysły miał siły, co już doskonale zauważył kompan. Kotowaty wampir nie tylko zapewnił, że spotka się z Jyuu, ale zaoferował mu nocleg i... i objął go tak znienacka. Pierwszy odruch to strach w postaci cichego jęknięcia, jednak im dłużej był obejmowany, tym zrozumiał, iż nie dzieje mu się krzywda. Wręcz odwrotnie - ktoś mu dał to, co już zdążył zaobserwować wśród tysięcy mieszkańców Yokohamy, a nie mogąc zrozumieć dlaczego to robią.
-Nikt... -zaczął niepewnie, z lekko drżącym głosem- ...nikt nigdy nie martwił się o mnie, ani nie zrobił mi tego, co Ty teraz... jak to się nazywa? To... miłe.
Bo nawet jego matka, ta ziemska matka, była zapatrzona w siebie niżeli w syna, o którego poprosiła Gwiazdę w akcie wielkiej samotności. Tego samego, który teraz został obejmowany przez kociego kolegę, bez skrępowania. I który spoglądał na Shiro półprzytomnie z powodu odpływających sił. Lady Annie nie potrafiła okazywać uczuć, ani tym bardziej ich nazywać, ale kochała Jyuu ucząc go wszystkiego co mogła, aż do dnia, kiedy musieli się rozstać. Młodzieniec od tamtej pory rozłąki przez Śmierć był również sam. Nie minęło wiele, ledwie dwa tygodnie, aż poznał kogoś, kto ponownie dał mu sens istnienia. Iskierkę nadziei, że powstał nie tylko dla nieżyjącej matki, ale chociażby po to, by pomóc w przyszłości Czerwonowłosemu. Tak, na pewno tak miało być.
Lecz na tą chwilę to Jyuu potrzebował pomocy, gdyż tak jak wyczuł Ogoniasty - Blondyn opadł z sił na tyle, iż nie wróci bezpiecznie sam do domu. Pochwycił towarzysza pod rękę, przed bladobłękitnymi oczyma rozmywał się obraz, więc musiał zdać się na kolegę. Musiał i chciał, mimo swojej wrodzonej ostrożności i nieśmiałości postanowił zaufać Shiro, tak jak i Shiro zaufał Zakapturzonemu, skoro spędził całą noc w jego towarzystwie i dzielił się chęcią karmienia zdziczałych kotów. Gdy byli już wewnątrz budynku, ale jeszcze nie w odpowiednim pomieszczeniu, krok Blondyna zdawał się zamierać. Jakby ktoś okuł jego stopy betonem. Przywarł ramieniem do Kotowatego, który nie odczuł praktycznie żadnego ciężaru ze strony Nieśmiałego. Nie ważył więcej niż czterdzieści kilo (normalnie ważył pięćdziesiąt pięć), co przy jego wzroście nie było bezpieczną wagą. Głodówka robiła swoje, właściwie nie pił nic treściwego od śmierci jego opiekunki. A Ogoniasty nie zostawił go... wziął ze sobą. Chyba byli już w środku... lecz wszystko zdawało się mu być tak odległe i tajemnicze, że nie miał pewności czy śni, czy to dzieje się naprawdę. A czy spotkanie z chłopakiem o złotych, kocich oczach odbyło się w rzeczywistości?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Nie Lut 07, 2016 3:27 pm

Shiro po prostu łagodnie się uśmiechał w tej sytuacji. Ucieszył się w duchu, że nie został od razu za ten gest odepchnięty, ale zarazem... Czy nie spodobało mu się to zachowanie? Może przesadził, decydując się na takie zbliżenie, skoro byli sobie prawie że obcy? Nie wiedział, co mogło spowodować owe jęknięcie... Chyba, że robił to po prostu za mocno. No i wtedy usłyszał jego słowa, które sprawiły, że zamrugał na chwilę oczkami, by potem spojrzeć na niego, już go puszczając.
- To? Przytulanie - odpowiedział mu. - Jak kto nigdy? Nikt? - to było spore dla niego zaskoczenie. Nawet on, pomimo niezbyt miłego dzieciństwa, miał okazję być przytulany i odczuć to przyjemne ciepło. Więc tym bardziej to go wszystko zaskakiwało.
Nie usłyszał odpowiedzi, ale zyskał pewność, że nie powinien wypuszczać samego, swojego nowego znajomego. Widział jego zachowanie i reakcję.
- Chyba moc cię wyczerpała - wymruczał bardziej sam do siebie niż do niego. No, ale to też po części wina kotowatego, skoro musiał być unoszonym przez Jyuu przez pewien czas. Ale nie myślał jednak nad tym. Tylko delikatnie pociągnął go w stronę budynku, by móc go zaprowadzić do swojego pokoju w Księżycowym Akademiku.
Również poczuł w połowie drogi, że nagle wampir opierał się o jego ramię. Zerknął na niego. Chyba jest wykończony - pomyślał młodszy, po czym wziął go i tak przełożył mu rękę przez siebie, by móc go w ten sposób zanieść. Na szczęście, nie napotkał nikogo po drodze, więc odbyło się to bez problemów, aż do pokoju chłopaka, gdzie wszedł... I co właściwie dalej? A to, że zaniósł go na swoje łóżko. Będąc z takim stanie... Cóż, obstawiał, że nie wypadało go dać na jakieś posłanie. Więc jedynie ściągnął mu buty, które położył przy łóżku... I tyle. Zostawił go na łóżku, by mógł pospać trochę. Sam swoją szkolną torbę położył obok jednej z szafek, by potem móc iść się nieco odświeżyć. Nie było go chwilkę, a gdy już wrócił, czysty i przebrany w zwykły dres, usiadł na krześle od biurka i przykrył się kocem, który zabrał międzyczasie wcześniej. I na razie zamierzał tak przebywać, z pewnością po chwili zasypiając w takiej pozycji.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Gość Nie Lut 07, 2016 4:11 pm

Miało to złe i dobre strony znać się na emocjach i uczuciach. Dobre to takie, że doświadczało się czegoś niezwykłego, podnosiło się na duchu, emanowało pozytywnym myśleniem, a przynajmniej łapało się oddech od trosk. Złe - analogicznie do nazwy - nie można było uodpornić się od krzywd, lęku, bojaźni. Ale z dwojga złego lepiej wiedzieć, co inni czują. Można w ten sposób naprawdę pomóc, i na pewno łatwiej uniknąć niepotrzebnego niezrozumienia, strachu czy bólu.
Może wtedy bardziej doceniłby gest Shiro, który nie należał do banalnych. Nikt nie powinien zapraszać pod dach obcego, a mimo to Kotowaty podjął ryzyko, zaszczepił bakcyl chęci na dalsze życie, które już nie będzie takie puste jak wcześniej. Z pewnością. W dodatku podzielił się dobrą energią w postaci przytulenia. Tak, tak to się nazywało. Złotookiemu mogło wydawać się, że to oczywiste znać coś tak przyjemnego jak ciepłe, życzliwe objęcia. Tak jak wcześniej Jyuu mogło zdawać się, iż Czerwonowłosy nie do końca zechce dzielić się fragmentem swego życiorysu z kimś nieznanym. Jak życie potrafi zaskakiwać, hehe.
Nawet jeśli nie za bardzo wiedział jak nazywać emocje, czuł je. I był za ów otwarcie uczuć wdzięczny Ogoniastemu, który z lekkością zadbał o miękkie posłanie dla umęczonego kolegi, i który bez przeszkód odstąpił mu własne łóżko. Sam okrył się jedynie kocem i wybrał przystań na krześle przy biurku. Naprawdę był bardzo gościnny wobec Jyuu.
Nieśmiały ocknął się jakoś godzinę później. Znacie to uczucie, kiedy jest się tak głodnym lub zmęczonym, że nie można zasnąć? Mimo wszystko ta godzina na posłaniu miękkim jak obłoczek na niebie był jak dziesięć godzin spania na deskach na strychu będący domem Blondyna. Otworzył niemrawo oczy i rozejrzał się po otoczeniu z ciekawością. Niezwykle komfortowo, dało się przywiązać do przytulnego kącika Shiro, który... o nie, nie, nie! Nie będzie spać w tak niewygodnej pozie! Chłopak ostrożnie usiadł na łóżku i zebrał się w sobie, by podejść do kolegi i wziąć go na patykowate ręce wraz z kocykiem na łóżko właściciela. Okrył go ponownie, zaś gość... położył się obok i spoglądając łagodnie na Kotka miział go palcami za uszkiem. Dla pewności, żeby nie obudził się prędko, zaczął cichutko śpiewać kołysankę:
"Twinkle, twinkle, little star,
How I wonder what you are.
Up above the world so high,
Like a diamond in the sky.

When the blazing sun is gone,
When he nothing shines upon,
Then you show your little light,
Twinkle, twinkle, all the night.

Then the traveller in the dark,
Thanks you for your tiny spark,
He could not see which way to go,
If you did not twinkle so".
"Migocz, migocz, mała gwiazdko,
Jak dociekam czym jesteś.
Ponad świat, tak wysoko.
Niczym diament na niebie.

Kiedy płonące słońce zaszło,
Kiedy już nic nie oświetla,
Wtedy pokaż swą odrobinę światła,
Migocz, migocz, całą noc.

Wtedy podróżnik pogrążony w ciemności,
Podziękuje ci za tę małą iskierkę.
Nie mógłby zobaczyć, którą drogą iść,
Gdybyś nie zamigotała."
Jego głos brzmiał bardzo czysto, ani krztyny fałszywej nuty, niczym anioł. Chociaż tak mógł podziękować za możliwość skrycia się przed dniem, który już powoli zaglądał zza linii horyzontu i nie sprzyjał wampirom. Po tej kołysance młodzieńcowi także przymknęły się powieki, i pożyczył sobie rąbka koca, by i siebie okryć. Mając czystsze sumienie i pewność, że Shiro także skorzysta ze snu jak najlepiej, tym razem zasnął twardo jak kamień. Będzie musiał go gospodarz później wybudzić, inaczej przegapi swym długim snem okazję powrotu do domu. Ale... teraz tak było raźniej leżeć i odpoczywać w towarzystwie. Oczywiście nie wiedział, czy tak wypada czy nie, lecz w końcu znalazł odrobinę bezpiecznego, wygodnego snu na ziemskim świecie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Shiro Fuyuki Nie Lut 07, 2016 8:19 pm

Shiro o dziwo jednak obudził w chwili, gdy został przenoszony. Spanie na fotelu jednak nie było za wygodną wersją, przez co jego sen był wyjątkowo lekki. Mimo wszystko nie zareagował ani jednym gestem, tym samym nie zdradzając faktu, że się obudził. Dlatego też miał świadomość, że był przenoszony i poważnie zastanawiał się, czy powinien na to pozwolić. Z drugiej strony trochę obawiał się, że przez to jedynie spłoszy blondyna, więc udawał, że śpi. Został dzięki temu przeniesiony z powrotem na własne łóżko, o wiele wygodniejsze niż wcześniejszy mebel, jak również i przykryty. Mizianie za uchem było przyjemne, ale dopiero słowa usłyszanej kołysanki sprawiły, że uśmiechnął się leciutko i dzięki niej ponownie zasnął.
Gdy ponownie się budził, słońce chyliło się ku zachodowi. Shiro za to przeciągnął się delikatnie i zerknął na niespodziewanego towarzysza w jego łóżku. Lekko drgnął, trochę zaskoczony, ale po chwili przetarł oczka i przykrył kocem śpiącego Jyuu.
- Nie tego się spodziewałem - wymruczał, wstając z miejsca. Nie był zły, w jego głosie bardziej było słychać rozbawienie.
Podreptał do biurka, gdzie z jednej z szuflad wyjął dwie szklanki, wodę mineralną, jak również i tabletki krwi. Nalał do jednej z nich wody, po czym wrzucił tabletkę, patrząc, jak się rozpuszcza, po czym zerknął na Jyuu.
- Chcesz się napić? - zwróci się do niego, jeśli ten nie spał już. Jeśli nadal... Cóż, Shiro nie zamierzał go budzić, po prostu poszedłby wziąć prysznic, aby potem przebrać się w mundurek szkolny.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Twinkle, twinkle, little star... Empty Re: Twinkle, twinkle, little star...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach