To nie są tortury...

Go down

To nie są tortury... Empty To nie są tortury...

Pisanie by Dorian Sro Sty 13, 2016 2:47 pm

Zbliżały się kolejne urodziny Zula. W sumie nie do końca urodziny, bo o terminie tych zdążył już zapomnieć. Jego ludzie raz na rok uznawali, że szef ma urodziny i trzeba mu zrobić jakąś przyjemność. Przygotowali wszystko w tajemnicy przed nim i za zgodą Abdula. Szef nigdy nie był w Japonii, a to oznaczało jedno - trzeba było przywieźć mu kilka osobników aby mógł się z nimi jakoś zapoznać przed wycieczką w tamte rejony świata.
Założyli firmę turystyczną, oczywiście tak by nie dało się jej powiązać z nikim z Maskarady. Oferowali tanie podróże z Japonii do Stanów i z powrotem. Jako, że dopiero zaczynali dawali duże upusty, ładne hotele, a nawet tłumacza i przewodnika dla chętnych, cała impreza miała zająć miesiąc pełen wrażeń i radości. Nic dziwnego więc, że w czasie wakacji Kotori wraz z przyjaciółmi postanowiła skorzystać z takiej nęcącej oferty.
Chłopaki Jacka wszystko ogarnęły, zebrały sporą grupę ludzi różnym wieku oraz płci i wpakowały ich na ładny prom. Może nie była to pięciogwiazdkowa podróż, ale komfortowa i spokojna.
Następnie wszyscy weszli do podstawionego autobusu. Niestety hotel, który mieli dostać był daleko od portu, a jechać trzeba było dosłownie przez głusze. Dobrze, że nikt nie wiedział gdzie tak naprawdę są wiezieni. Jednak, gdy na horyzoncie zaczął majaczyć im dziwny budynek w głębi lasu mogli nabrać podejrzeń.

***

Jack siedział do góry nogami na kanapie - ubrany w dres i znudzony niemal zupełnie zastojem jaki się dzieje. Interesy idą gładko, on tylko trenuje i podpisuje papiery, a brat męczy się właśnie z jakimiś wojnami na bliskim wschodzie.
W ręce szkocka i pad, a na telewizorze gra, której nie lubił ale z braku laku obiecał sobie jej ukończenie. Przynajmniej miała co-op, więc dało się w nią pykać razem z Abdulem, który również znudzony w końcu zgodził się na noc przed monitorem.
Do pokoju, po uprzednim zapukaniu weszła duża grupka trochę ważniejszych członków jego małej siatki.
- Jeśli chcecie powiedzieć, że wszystko w porządku to możecie sobie iść i dać znać jak coś się spieprzy. - mówił machając stopą tak jakby to ona do nich przemawiała.
- Szefie, dziś twoje urodziny. Nie zapomnieliśmy, mamy coś dla ciebie. - powiedzieli stając za kanapą szczerząc się.
- Co to? - nadal odpowiadał jedynie stopą bawiąc się w brzuchomówcę
- Jedziesz na wyspy i wiesz, pomyśleliśmy że możesz chcieć zobaczyć jak oni wyglądają... Wiesz sprawdzić z czego są zrobieni.
Jackie zastopował grę i obrócił się w ich stronę, właśnie zyskali jego niepodzielną uwagę. - Kontynuować. - Mruknął zainteresowany.
- No widzisz, razem z Abdulem przygotowaliśmy ci już wszystko. Haki w rzeźni gotowe, ludzie jadą już autobusem. Kilka uczniaków, parę ludzi w średnich wieku, jakieś dzieci. Sporo tego, a wszystko tylko dla ciebie.
Gdyby tylko martwe oczy potrafiły wyrazić szczęście rozbłysłyby radością i szczęściem.
- Dzięki chłopaki. Zabierzcie im telefony i do salki. - klasnął w dłonie i rzucił się do szafy, aby przebrać się w coś eleganckiego. Garnitur, kilka ozdób, eleganckie buty, cud miód malina.
W tym czasie jego ludzie wyciągnęli telefon ostatniej osobie i zrzucili je na kupkę. Przy wszystkich oblali je benzyną i spalili - to samo uczyniono ze wszystkim innym prócz ubraniami. Pod eskortą panów z karabinami, którzy nie wyglądali na takich, którzy proszą dwa razy zostali wprowadzeni do sali pełnej krzeseł z projektorem.
Tam, przy mikrofonie stał już arab. Gdy wszyscy już usiedli zaczął wesołym tonem.
- Witam państwa. Pewnie zastanawiacie się czemu tu wszyscy jesteście? Jedni nazywają mnie ojcem, inni przyjacielem, pewnie są tacy którzy wołają Jack... ale to nie jest ważne. Ważne jest to jak ja będę nazywał was. Otóż, moi drodzy jesteście prezentem urodzinowym. Przez miesiąc będę zapewniał sobie i wam niezapomnianych wrażeń, a osoba wylosowana przeze mnie będzie moim gościem specjalnym, który zostanie przeprowadzony przez każdy proces ze specjalną starannością. Czy jest tu ktoś taki? Jakiś chętny? A może jakaś pani?
Był paskudnie szczęśliwy rozglądając się po sali i szukając odpowiedniej ofiary. To ona miała być jego prezentem, a reszta tylko zabawkami, które pomogą w dobrej zabawie.
- Nie krępować się bo inaczej sam wybiorę! - zagroził palcem jak dobry wuja, a na ruch ręką wszyscy jego ludzie odbezpieczyli broń i przeładowali ją. Nie miało to sensu, ale dodawało efektu dramaturgii, który uwielbiał w takich sytuacjach.
Dorian

Dorian

Krew : Czysta (B)


Powrót do góry Go down

To nie są tortury... Empty Re: To nie są tortury...

Pisanie by Gość Czw Sty 14, 2016 12:29 am

Wycieczka była tania, jednak tłumaczone to było stanem firmy, tanimi atrakcjami. Kotori, za zgodą zdecydowanej większości bylców sierocińca została wysłana do USA na miesiąc wakacji. Po powrocie miała dokładnie opowiedzieć o tym, co zobaczyła i co napotkała w Stanach. To była wycieczka mocno edukacyjna, nie tylko turystyczna. Miała zwiedzić świat. No. A wyszło jak wyszło.
Statek nie był zbyt elegancki, ani specjalnie wyszukany, z pewnością jednak należał do tych, które nie toną bez powodu na pełnym oceanie. Tego oczekiwała po tej cenie. Szybko dotarli na miejsce, chociaż widok wody z każdej strony nie pomagał w szybkim odczuwaniu upływającego czasu. Wsiedli w całkiem przeciętny autobus i ruszyli do hotelu na skrawku cywilizacji, gdzie mieli wypoczywać, skąd mieli ruszać do kilku miast, aby poznawać. Wędrówka dłużyła się jej, więc otworzyła książkę i zaczęła czytać. Zwykła fantastyka, ale polubiła tą książkę. Przeczytała większość na statku, a teraz doczytywała zakończenie. Nie zdążyła. Ostatnie strony miały powiedzieć jej, czy główny bohater uratuje siebie i swoich przyjaciół z głębi Pustki.
Weszli do pełnego zastrzeżeń holu. Wydawał się jej mroczny i tajemniczy. Może taki klimat. Nie dostała informacji o tym miejscu. Ale dane mogły być nieaktualne. Z podszewki niezrozumienia wyrósł but strachu, kiedy ludzie z bronią otoczyli grupę turystów. Jakaś kobieta krzyknęła, a Kotori cieszyła się, że nie stoi obok niej. Jeżeli chodzi o okup, nie powinniśmy się martwić. O co innego mogłoby chodzić? Policja na pewno niedługo będzie już w drodze. Nie wyobrażała sobie niczego innego jak to, że właściciel tego miejsca właśnie dojony jest z kasy. Jeżeli nikt nie wezwał policji, to może potrwać. Ale złoczyńcy sami skontaktują się z policją chcąc okupu. Wygląda na to, że ktoś bogaty tu mieszka, ale czy ktoś ważny?
Bez wahania wyciągnęła z kieszeni stary telefon i podała mężczyźnie, który go zażądał. Ci, którzy się opierali nie byli traktowani ulgowo, a ona nie chciała zwracać na siebie uwagi. Miała nadzieję, że schowają je gdzieś, ale żeby palić? Jej był dość zużyty, stary i rozpadał się, nadal jednak było jej przykro, dostała go. Nie zdziwiła się, że zabrano jej bagaże, ale z tego, że je spalono - już tak. Zaczęła obawiać się, że to coś gorszego niż porwanie dla okupu, zaczęła wyciszać się i zdrowo oceniać sytuację. Policzyła uzbrojonych mężczyzn, a potem poszukała dróg ucieczki - okien, drzwi, czegokolwiek.
Następnie wyprowadzono ich i kazano zająć miejsca. Nikomu nie spieszyło się do pierwszych rzędów, ale wszyscy zostali pogonieni, gdy pokazowo rzucono jakąś nastolatką o ziemię. Zajęła miejsce gdzieś pośrodku, obok starszej pani i jakiegoś chłopaka. Dostrzegła na scenie człowieka. Wyglądał dość charakterystycznie i nie spodobał się jej. Zwłaszcza, kiedy zaczął mówić, jakby na myśli miał żart. Przypomina psychola. Co to ma być? Brwi miała zmarszczone i była lekko pochylona. Poczuła gniew, a w jej oczach trudno było ukryć hardość. Zerkała co chwila na starszą kobietę, najstarszą uczestniczkę tej wycieczki. Była tu chyba z synem. Miała w sobie dość sporo krzepy jak na swój wiek, ale teraz wyglądała na przestraszoną. Oddychała głęboko, była bardzo spięta, a po zmarszczkach na jej twarzy widać było, że coś jej dolega. Miała zmętniały wzrok i Kotori martwiła się o nią. Jej syn siedział gdzieś indziej. Nie odważyła się, by podczas monologu odprawy się odwrócić. Tym bardziej, że usłyszała charakterystyczny dźwięk odbezpieczanej broni.
Uczyła się samoobrony, ale z kilkunastoma facetami z bronią palną nie da rady, a grupa nie składała się w większości z silnych osób. Nie sądziła też, by ktoś ją posłuchał, gdyby krzyknęła.
Zignorowała pogróżki bandyty i położyła dłoń na przedramieniu kobiety. Powoli, by nie zwrócić na siebie szczególnej uwagi. Lekko uścisnęła i szepnęła, że „wszystko będzie dobrze”. Bardzo cichutko. Twarz miała przejętą, martwiła się o tą kobietę. Potem zerknęła na uzbrojonych i mężczyznę przy mikrofonie. Poruszała gałkami oczu, głową tylko trochę. Była czujna i próbowała być na bieżąco w sytuacji. Szukała luk, szukała sposobu ucieczki, ale w jej postawie nie widać było lęku.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

To nie są tortury... Empty Re: To nie są tortury...

Pisanie by Dorian Pon Sty 18, 2016 5:20 pm

- No dalej! Nikt nie chce się zapisać na ekskluzywne przygody z wujkiem Jackiem? - Pytał entuzjastycznie rozglądając się po całej sali. Wypatrywanie godnej ofiary było strasznie ciężkie. Wszyscy ci ludzie zdawali się jacyś tacy bez kręgosłupa. - Pamiętajcie, - głos zmienił mu się z radosnego w śmiertelnie poważny i przerażający - jeśli ja wybiorę dla nikogo nie będzie ratunku.
Do uszu Zula trafił uciążliwy szmer - ktoś śmiał przerywać jego przemową, a to już kwalifikowało się na obdzieranie ze skóry. Szybko znalazł źródło dyskomfortu i tak jak był nauczony "skoro masz problem to go rozwiąż". Trzymając mikrofon powoli zaczął schodzić patrząc na wszystkich martwym wzrokiem i szczerząc się przy tym potwornie. W końcu doszedł do rzędu, w którym jedna mała dziewczynka miała czelność uspokajać trochę starszą dziewczynkę i chłopca. Zza pasa wyciągnął deaglea i odepchnął nim kobietę trzymającą swojego syna. Jego cel był prosty, skoro była zbyt zajęta nimi trzeba było ją przekonać do tego by sama się zaoferowała.
- Widzę, że mamy ochotnika! Jak się nazywasz młody? - spytał kucając przy nim i uśmiechając się lekko ciągle trzymając na muszce kobietę, aby przypadkiem nie wpadło jej do głowy odpowiadać za niego. Malec szlochał tylko zagubiony i przerażony tym co się stało. - No dalej, nie bój się wujka. Jak masz na imię?
- S-sosuke... - wyszlochał chłopak - Sosuke prosem pana.
- Sosuś czeka nas wspaniała zabawa. Pokażę ci wiele fajnych sztuczek. - Powiedział  to tonem nie pozostawiającym wiele do myślenia, a na zakończenie oblizał wargi ukazując długie kły.
- Płaczesz jakbyś kogoś stracił. - Kontynuował arab. - Twoja rodzicielka się martwi. Chcesz aby przestała się martwić? Mogę to zmienić.
- Nie cem aby mama sie martwiła... praszam, prosze pana. - mruczał dzieciak.
Jackie niczym prawdziwy dżin spędził prośbę dziecka. Jednak tak jak w przypadku magicznych istot trzeba było uważać jak formułuje sie życzenia. Dzieciak właśnie nauczył się tego w dość bolesny sposób. Wystrzał sprawił, że wszystko zamarło, a wszyscy spojrzeli w stronę araba, który właśnie zmienił czaszkę kobiety w mało urokliwy czerwony kwiat.
- Jeszcze raz spytam, ktoś chętny czy to dzieciątko będzie moim szczególnym dzieckiem? No dalej ludzie, więcej szansy na wykazanie się jajami nie będzie... potem będę je tylko wycinał.
Jackie chwycił Sosuke za rękę i poderwał go do góry celując w jego brzuch. Bezwzględny i podirytowany spojrzał na Kotori.
- Miałaś tyle odwagi aby mi przerwać, ciekawe ile jej jeszcze zostało. - Mruknął cicho, a oczy rozbłysły mu fioletem.
Dorian

Dorian

Krew : Czysta (B)


Powrót do góry Go down

To nie są tortury... Empty Re: To nie są tortury...

Pisanie by Gość Pon Sty 18, 2016 5:52 pm

Szeptała, ale najwyraźniej zbyt głośno. Ignorowała „wujka Jacka”, bo ważniejsze było dla niej zdrowie tej kobiety, która wyglądała, jakby miała dostać zawało. Zmiana tonu głosu Jacka utwierdziła ją w przekonaniu, że dzieje się coś bardzo złego. Ten ton sprawił, że niemal spanikowała, jednak nadal, czy powinna pobawić się w bohatera ludzkości i nadstawiać karku za Wszystkich? Dlaczego właśnie ona ma znaleźć się w centrum tego wszystkiego? Zamilkła i zwróciła twarz w stronę uzurpatora. Szedł spokojnie, z trupią miną. Zaciskała zęby, ale poza tym nie okazywała nic. Zobaczyła błysk broni i poruszenie. Oraz, krótkie przedstawienie. Nie wiedziała, że to z jej winy. Nie miała prawa tego wiedzieć.
Krótka wymiana zdań, przy której siedziała jak na szpilkach, bojąc się wstać i powiedzieć „mnie weź, to tylko dziecko!”. Ale czy jeśli zaspokoi się dzieckiem, zostawi resztę w spokoju...? Wątpiła. Wszyscy widzieli twarze uzbrojonych i araba. Nie wydostaniemy się stąd żywi... Uświadomiła sobie i rozległ się strzał. Otworzyła szeroko oczy, kobieta obok niej zaczęła łkać chyba rozumiejąc to, co Kotori właśnie wpadło do głowy. Zaraz, zaraz, zaraz. Może to idioci? Może nie będzie tak źle? Co z tą policją? Jej wzrok zatrzymał się na krwawiącej, roztrzaskanej głowie kobiety. Nie był to widok dla tak młodej dziewczyny. Ktoś obok zwymiotował, ale ona nie miała siły oderwać wzroku od tego zjawiska. Oddychała głęboko i nerwowo, nie umiała zareagować, póki arab nie zwrócił się bezpośrednio do niej. Trafił na „twardą sztukę”, na nieulęknioną Japonkę. Zerwała się z krzesła, jakby rzucała mu wyzwanie i spojrzała pełnym nienawiści oraz odrazy spojrzeniem. Dłonie delikatnie jej drżały. - Wystarczająco, ojii-san. - Rzuciła gniewnie, a ostatni wyraz był niemal... kpiący? - Wypuść to dziecko, pójdę z tobą dokąd chcesz. - Powiedziała, jakby chciała spuścić z tonu, ale ten był wciąż dość donośny i wypełniony negatywnymi emocjami, aż drżał. Ale w jej zawziętych oczach nie było strachu. - Wypuść tych niewinnych ludzi. Będę ich przedstawicielem. Zrobię co chcesz. - Powiedziała hardo, stojąc i mierząc wzrokiem świra. Nie miała pojęcia na co się pisze, ale nie chciała o tym myśleć. Oczywiście, że się bała, kto by się nie bał? Ale ona tego nie okazywała w najmniejszym stopniu. Lęk był dla niej podstawą do głębszego zastanowienia się i analizy sytuacji. Chodź szansa na uwolnienie tych ludzi była niewielka, może da im czas, dość czasu, żeby jakoś stąd uciekli. Może jeżeli zostanie ”wybrana”, kapryśny gospodarz zostawi resztę w spokoju i zainteresuje się wyłącznie nią. Może...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

To nie są tortury... Empty Re: To nie są tortury...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach