Księżycowa polana

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Sob Lip 09, 2016 11:36 am

A czy mężczyznę kiedykolwiek coś obchodziło poza czubkiem własnego nosa, łóżkowymi sprawami i nieszczęsnym Sahal'em, który w znaczącym stopniu pochłaniał całą uwagę wampira? Kiedy syn jednookiego przestał rosnąć, a jego krew nagle podskoczyła do szlachetnej, Rill została zepchnięta na dalszy plan. Nie było przy niej ojca, kiedy odkrywała swoje moce. Nigdy nie kontrolował jej rozwoju. Kazał jej tylko siedzieć w zamku i pobierać lekcje od prywatnych nauczycieli w ogóle nie zdając sobie sprawy z tego jakie postępy poczyniła. Czuła się przez to zraniona, odepchnięta - niechciana? Zamknięta w czterech ścianach. Sahal mógł wychodzić i poznawać świat - ona siedziała zamknięta w pokoju dopóty nie zainteresował się nią Dastan. To właśnie on postanowił się nią zaopiekować, gdy Yuki wzięła nogi za pas, a ojciec po prostu przestał się odzywać. Chociaż w rzeczywistości cała ta sytuacja mogła wyglądać zupełnie inaczej, to dla nastolatki, która dopowiedziała sobie parę rzeczy wyglądała właśnie tak jak zdołałam ją chwilę temu przedstawić.
- Nie czuję, żeby zamek był moim domem. -  burknęła, wykładając ojcu jak na tacy swoje uczucia. Nie czuła się tam, jakby była u siebie. Nie chciała znowu siedzieć zamknięta. Nie bawią jej już zabaw ze służkami Tess'a. Potrzebowała czegoś nowego. Musi się odnaleźć między wampirzą rasą w taki sposób w jaki nauczył ją Dast. Miała stać się najlepsza, bo to przecież ona stoi najwyżej w hierarchii. Jej szlachetna krew zobowiązuje.
- To nie powtarzaj! Przecież mówiłam, że wszystko dokładnie słyszę za pierwszym razem. - warknęła mrużąc przy tym oczy. Dosłownie jak Ringo. Kropka w kropkę. Poszła w ślady ojca! Nawet miny robi takie same tylko pewnie wampir tego nawet nie zauważa. Nie zdaje sobie sprawy, że stoi przed nim właśnie jego damska, nieco zagubiona kopia. W niej też buzowało! Rosły w niej przeróżne emocje i mimo że na początku zachowywała zimną krew, tak teraz ze złości trzęsły się jej dłonie. Zacisnęła je w pięści, hardo stojąc w jednym miejscu. Ringo zacisnął łapę na jej ramieniu? Nawet nie syknęła mimo że uścisk był silny. Wbijające się powoli w jej delikatną skórę palce nie robiły na niej wrażenia.
- Nikt. Nikogo to nie interesowało. Nikogo nie było przy mnie, kiedy podejmowałam taką, a nie inną decyzję. - rzuciła bez chwili namysłu. Yuki kiedyś wspominała coś o tym, żeby zapisać ją do akademii. Jednak chwilę później zniknęła, więc Rill podjęła tą decyzję zupełnie sama. Cóż, tak się właśnie dzieje kiedy rodzicie zapominają o swoim dziecku, a później mają do niego pretensje, że coś zrobiło nie tak. PRZECIEŻ MÓGŁ JĄ PILNOWAĆ! Zwracać na nią chociaż odrobinę uwagi, ale nie ... Inne rzeczy były ważniejsze.
Co tyczy się łowcy - Rillianne zerknęła na niego przez ramię. Jej niebieska tęczówka zalała się szkarłatem. Nie z głodu - była jedynie wyprowadzona z równowagi. Nie panowała nad tym. Skrzywiła się nieznacznie, a z jej ust wydobyło się jedno, krótkie zdanie.
- Lepiej uciekaj. - tak go tylko ostrzegła. Patrząc na Ringo zdawała sobie sprawę z tego, że zaraz wybuchnie, a tak wiekowemu wampirowi nie zdoła stanąć na drodze. Jest starszy, silniejszy - Rilli z pewnością go nie powstrzyma. Ponad to nie będzie w stanie podnieść ręki na własnego ojca nawet gdyby on podniósł ją na nią.

[zt]


Ostatnio zmieniony przez Rillianne dnia Pon Sie 15, 2016 10:10 am, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Reiji Pią Lip 29, 2016 7:15 am

Odpada. Zupełnie odpada. Ayato uznał jedno, ta sytuacja stanowczo przerastała jego możliwości. Dwójka kłócących się przy nim szlachetnych? Super. Gorzej będzie, jeśli rzeczywiście by się nim zainteresowali bardziej niż powinni. Póki co, jeśli brali go za zwyczajnego człowieka, nie było najgorzej. Przynajmniej nie uważali go za zagrożenie. Mimo wszystko sytuacja nie była wcale lepsza z tego powodu.
Jasnowłosy tak właściwie wolałby pozostać. Naprawdę. Słowo. Jednakże, gdyby popatrzyć logicznie na to, co się tutaj działo, można było śmiało uznać, że sama chęć zaliczała się do głupiego zagrania, sprawiającego zarazem, że jeśli ktoś z nich potrafił czytać w myślach, odkryłby od razu, kim jest. O ile właściwie już nie wiedzieli.
Co my tutaj dalej... Ah tak, słuchał tego, co się działo, będąc tutaj stanowczo za blisko. Eh. Nawet nie wiedział już co zrobić. Owa sytuacja robiła się zbyt męcząca i skomplikowana, a on do niej nie pasował. Tak, tak, zdawał sobie z tego sprawę.
Koniec końców, w chwili, gdy usłyszał słowa znajomej, delikatnie skinął głową. Tak. A zarazem nie. Jeśli nie zostałby, to możliwe, że gniew szlachetnego przerzuciłby się na jasnowłosą. A może i nie?
Skończyło się na tym, że Reiji powoli wycofał się z tego miejsca. I nie, nie zamierzał dawać szansę, by go złapać. Gdyby zareagował ktoś, by go zatrzymać, wykorzystałby zaklęcie w postaci telekinezy i artefakt, który miał ze sobą, by wykonać taktyczny odwrót.

z/t *Przepraszam, że tak późno T.T**
Reiji

Reiji
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Białe włosy, złote oczy
Zawód : Były łowca czarownic i łowca wampirów, twórca artefaktów i broni antywampirzej
Zajęcia : Brak
Magia : Runy, telekineza


https://vampireknight.forumpl.net/t2266-ayato-reiji-hana https://vampireknight.forumpl.net/t2270-ayato-reiji-hana#47852 https://vampireknight.forumpl.net/f114-dom-hana

Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Czw Wrz 01, 2016 6:26 pm

Obowiązki obowiązkami, ale trza było też znaleść czas na odpoczynek, chwile dla siebie, relaksu, czas który spędzimy sami, co pozwoli nam zregenerować siły na kolejny dzień, kolejny tydzień. Czas mimo bycia wampirem leciał niczym woda. Trza było się pogodzić z tym i nauczyć łapać chwile.
Postanowił sobie pozwiedzać obrzeża miasta. Nimi nie był tu pierwszy raz, ale i tak chciał się tutaj pojawić, zobaczyć czy jednak się coś zmieniło, no i oddalić się od tego harmideru który był w mieście. Nie wiedział już po jakimś czasie, gdzie idzie, chciał po prostu iść przed siebie, tak dla zdrowia na przykład.
Pojawił się niedaleko polany ignorując swój głód, bo zamierzał go zapchać w powrocie do domu, po ciężkim dni pracy. Lekarze nie mają łatwo, zwłaszcza tacy jak Kajl, bowiem jego nosem był wrażliwy na krew, przez co częściej był głodny i musiał to czymś załagodzić. Mimo wszystko nie atakował byle gdzie i byle kogo, nie wiadomo czy jakieś zarazy ktoś nie ma.
Nie ważne...
Wylądował po chwili na polanie, dlatego też przystanął przy jednym z drzew, przyglądając się księżycowi, jak i polanie i roślinności które na niej rosną.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Czw Wrz 01, 2016 6:44 pm

Jak tak tajemniczy nieznajomy przystanął przy drzewie i obserwował otoczenie podczas księżycowej nocy, na pewno szukał sposobu na ucieczkę od rzeczywistości. Przynajmniej umysłem, co mogłaby zdradzać jego postura i zamyślony wyraz twarzy. Zdawał się nie zauważyć innego osobnika, który znajdował się po drugiej stronie drzewa, a który to osobnik również nie widział towarzystwa. Jego widoczność ograniczała właśnie wieloletnia roślinność, która była szeroka w pniu i zasłaniała sobą wszystko. Zwłaszcza jak wtula się twarzą do kory i obejmuje łapkami obwód drzewa. Tak jak i wampir - o czym nie miał pojęcia - szukał sposobu na wyrwanie się z miasta, a że już było po lekcjach, mógł udać się do lasu. Do kilku znajomych: dęba Ksawerego, jego znajomą Dorotkę, klona Błażeja, wielki krzew róż Mimi i innych. Dziwne towarzystwo, ale lepsze takie niż żadne.
Dało się słyszeć szmer, który spowodowany był oderwaniem rączek od kory i odsunięcie się na krok od drzewa jako szelest w trawie. A później ciszę przerwał cichy, delikatny głosik:
-Powiedz... Już Ci lepiej?
I cisza. Z perspektywy wampira mogło wydawać się, że to drzewo do niego przemówiło, ale to zbyt absurdalne, co nie? A może powinien coś odpowiedzieć? Albo czekać dalej? Zaciekawi się czy nabierze podejrzeń? Cóż, będąc wampirem świat staje się mało groźny, bo tylko pobratymcy mogą zgładzić Nieśmiertelnych. Człowieka bardzo łatwo zranić, zadać ból, zabić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Czw Wrz 01, 2016 7:27 pm

Stał pod drzewem patrząc na polane. Niezależnie czy zdawał sobie sprawę, ze jest sam, czy też nie, nadal stał i opierał się myśląc. Jeśli chłopak myślał że jest niezauważony, to niestety się mylił. Jego zapach, bądź też jego oddech, był słyszalny dla wampira, który gdyby chciał zlokalizowałby go niemal bez problemu. Czemu tego nie robił? Po co? Człowiek nie robił mu krzywdy, jak i Kajl nie miał jakoś ochoty na zaczepianie innych. Przybył tu pomyśleć a nie mordować innych.
Jednak nie mógł być obojętny, kiedy do jego uszy dotarł głos nieznajomego. Z automatu zmrużył oczy, jak i lekko drgnął, nie wystraszył się jednak. Był realistą, nie wierzył w coś takiego jak mówiące drzewa, dlatego też nie było możliwości by chłopak został pominięty, niezauważony. Kajl mimo wszystko spokojnie westchnął i patrzył nadal w niebo, na księżyc, który ładnie oświecał polane.
-Nie
Mruknął również cicho, co nieznajomy głosiku, który zagadał do niego. Mimo wszystko zaczął powoli się rozglądać za właścicielem głosu. Zastanawiając się, dlaczego ktoś tu jest i mu zakłóca jego cisze, jednocześnie i odpoczynek.
-Ukaż się chłopcze.
Nie rozkazał, bo jego głos raczej nakłaniał, lecz też nie był proszącym.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Czw Wrz 01, 2016 7:55 pm

Nie, to nie tak, że akurat zaczepił wampira! Nie miał zamiaru nikomu przeszkodzić w relaksacji, tylko nieść pomoc Wojtkowi - drzewku, które oddzielało dwie rzeczywiste żywe istoty od siebie. Tak tylko wyszło, oczywiście niechcący!
Dlatego wielce zdziwił się słysząc odpowiedź, na którą zazwyczaj nie mógł doczekać się od niemych drzew. Ale nie dzisiaj! Otworzył szerzej oczka. Czy... czy naprawdę przemówił do niego Wojtek? W przeciwieństwie do Czarnowłosego, Nyuu wierzył w wiele bzdur, a z kolei trudno przyjmował do siebie prawdę, na przykład o Krwiopijcach. Miał zbyt naiwne podejście do życia, które za wszelką cenę pragnął ubarwiać innym ludziom.
-Ojej, to niedobrze.
Odpowiedział szczerze zmartwiony chłopak, który podrapał się po policzku nie mogąc zrozumieć co zrobił nie tak. Zazwyczaj terapia z tuleniem dodawała otuch jego drzewnym przyjaciołom. Jeszcze bardziej zdziwił się słysząc polecenie. Hm... podejrzane.
-Przecież mnie widzisz, tuliłem Cię dopiero. Chyba, że tuliłem Twoje plecki... oh! Zaraz to poprawię!
I dalszy szmer w trawie mógł sugerować, że źródło ludzkiego zapachu okrążało pień z jednego kierunku, by w mig ukazać się oczom... nieznajomego, przystojnego zapewne dla dziewczyn mężczyźnie. Nienaganna sylwetka, niebanalny wyraz twarzy, ubrany jak noc na czarno Pan zdawał się być źródłem nieporozumienia w relacji Nyuu-Wojtek.
-O, dobry wieczór -uśmiechnął się łagodnie i pogodnie w stronę mężczyzny- To Pan mnie wołał?
Zamrugał niewinnie oczętami i przytknął palec do dolnej wargi. Bardzo pilnie wpatrywał się w o wiele większego (bo o aż dwadzieścia dwa centymetry) faceta, który prawdopodobnie czegoś oczekiwał od Nyuu. Ale czego? Może tego, by nie rozmawiał z Wojtkiem? Ale chciał go tylko pocieszyć, a jakoś zrobił się milczący przy obcym. Albo zawstydził się, bardzo możliwe. Tak czy inaczej nie przestając się uśmiechać powiedział weselej:
-Prawda, że tu pięknie? Zwłaszcza teraz, kiedy na niebie jest tyle gwiazd...
Podszedł bliżej lekarza i zadarł główkę ku górze wpatrując się w atłasowy krajobraz ukraszony klejnotami. Nie wydawał się być przestraszony obecnością jegomościa, wręcz przeciwnie - jakby ożywił się na wieść, że może dzielić polankę z kimś, kto potrafi mówić, kto potrafi samodzielnie myśleć i wyciągać wnioski. Nu, nawet jeśli ma o wiele lepsze (co nie jest trudno) rozumowanie od Skrzata.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Pią Wrz 02, 2016 5:34 pm

No cóż Kajl na to tak nie patrzył, bo nie pomyślał by nawet o tym w ten sposób. Poza tym człowiek w lesie? O tej porze? Trochę dziwne, ale i intrygujące. Czy było to jednak widoczne po twarzy wampira? Nie. Ten jakby niewzruszony dziwną sytuacją, nadal stał i patrzył po niebie. NIe przypuszczał by, ze zadane pytanie nie było do niego, a do drzewa. No cóż nic dziwnego...
Słyszał doskonale, jak chłopak wyraża swoje niezadowolenie, na które Kajl tylko uniósł brew. Pomyślał ino że chłopak który jest tutaj razem z nim jest z lekka dziwny. Nie mu jednak oceniać i w swoim życiu naoglądał się już wiele rzeczy. Natomiast kolejne słowa już całkiem wprawiły wampira w lekki zakłopotanie, bowiem nie był tulony. Krótko mówiąc reakcją Kajla było, WTF? Słysząc o planowaniu poprawienia tulasa, oderwał się od pnia i odwrócił się przodem do niego. Nie musiał zbyt długo czekać, by po chwili ujrzeć chłopaka, który wydawał się być zaskoczony obecnością wampira. No cóż... Bywa i tak.
Dobry wieczór. Cóż, przypuszczam że oprócz mnie i Ciebie, nie ma tu nikogo innego. Chociaż Ty chyba nie mówię do mnie, jeśli mogę zapytać, do kogo w takim razie?
Zapytał z czystej ciekawości, bo z tego co mu podpowiadał nos, to nie było tutaj nikogo prócz tej dwójki. Mówił do siebie, czy co? Może leśny chłopak zechce zdradzić wampirowi swojego towarzysza? Nie zależnie od tego, zacznie się przyglądając chłopakowi zastanawiając się nadal co on tu robi.
-Masz racje.
Nie wydawał się być za bardzo rozmownym, ale przyznał chłopakowi racje zerkając po całym otaczającym go kraj obrazie.
-Jeśli mogę wiedzieć, to co Ty tutaj robisz?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Pią Wrz 02, 2016 6:59 pm

Z kolei dla Nyuu to wampir był dziwny. Milczący, poważny, zdystansowany od dziwactw, niezwykle spokojny i zrównoważony - ale przez to niesamowicie tajemniczy! Wielka zagadka, że wcześniej nie zdołał go zauważyć, bo siedział cichutko jak mysz pod miotłą. A był wielki jak dąb! Hihihi, i do tego zdrowy okaz, nie ma co! Może nie biegał energicznie dookoła, lecz emanował doskonałą kondycją, albo tylko w oczach Zielonowłosego.
Zaraz poprawił tajemniczego przybysza Księżycowej Polany jak najdyskretniej i delikatniej potrafił. Aby nie urazić nikogo, oczywiście!
-Jest jeszcze jedna osoba. Wcześniej mówiłem do Wojtka -pogłaskał szczupłą dłonią po korze drzewa i poszerzył szczery uśmiech- ale jest strasznie nieśmiały. Mimo wszystko powinniście się poznać.
Jest taki skromny, że nie odezwie się do Czarnowłosego, nawet jakby przyszło tornado. A, właśnie... dlaczego tutaj był i podziwiał te same gwiazdy, co jegomość? I o w tym samym miejscu?
-Podnosiłem na duchu Wojtka, bo wczorajszej nocy wichura wytargała mu sporo gałęzi i bolało go. A przy okazji... chciałem odetchnąć. Miasto jest stanowczo za duże i za głośne. I nie ma wielu drzew.
Stwierdził zgodnie z prawdą i sumieniem. Kiwał przy tym głową na boki, jakby potrząsając zieloną łepetyną zmuszał się do głębszych przemyśleń. O tej porze ciężko myśleć racjonalnie, zwłaszcza komuś, kto gada z roślinnością. Albo uważa, że rozumie florę. Nieważne. Skoro dość małomówny mężczyzna wydobył się na kilka słów, w tym pytał, może i młodzieniec mógł wypytać o to i owo?
-A Pan? Szukał Pan czegoś? Albo kogoś? Jeśli kogoś do rozmowy, to mogę porozmawiać. A jak pomilczeć - pomilczę z Panem. Czasami wystarczy obecność drugiej osoby, by wyrzucić z siebie smutek czy troski.
Uśmiechnął się i pokuśtykał powoli pod drzewo i przy nim usiadł. Witalność chłopaka była na dość kiepskim poziomie, co zdradzał niepewny chód. Coś mu się stało? Nie krwawił, na twarzy wciąż gościł uśmiech, sam nie skarżył się na nic. I to bardziej dlatego trzymał język za zębami, by nie kłopotać towarzysza, a nie dlatego, że był twardy. Nie, cechowała go wrażliwość, i źle tolerował ból fizyczny, jeszcze gorzej psychiczny. Gdyby przebywał sam na polanie, pewnie zacząłby płakać w objęciach Wojtka, a tak to trzymał w sobie to wszystko starając się jak mógł nie zdradzać po sobie niczego.
-Oh, zapomniałem się przedstawić! Nazywam się Nyuu, i jak wspomniałem, jestem uczniem.
Napiął odrobinę dumnie tors, jakby co najmniej zdobył Mistrzostwo Yokohamy, a tak bardzo zależało mu dostać się do Akademii Cross i udało się. Życiowy sukces normalnie! Ale i tak bardziej cieszył się z powodzeń innych osób, więc nie chodził przygnębiony. Przynajmniej nie pokazywał tego po sobie nijak.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Nie Wrz 04, 2016 12:44 pm

Był realistą. Wierzył w to co widział, a różnorakie dziwactwa to większość jest zwyczajną bujdą, wymyśloną przez Ludzi i wampiry. Nie wierzył w rozmawiające zwierzęta, drzewa, czy też jakieś przedmioty. To jak dla niego było nie możliwe, więc nie wierzył i to było dziwne.
Wojtek?
Nie mógł uwierzyć że jednak ktoś tu jeszcze jest, bo nie czuł nikogo więcej, a mimo to chłopak twierdził że jest z nim ktoś. Zerknął na niego pytająco. Spojrzał na jego rękę, jakby to właśnie ona wymownie wskazywała wspominanego kolegę chłopaka. Czyżby na prawdę mówił o tym drzewie?
-Yyy
Zaciął się chwile, nie wiedząc w sumie co powiedzieć, ale po kolejnych słowach chłopaka, jego wątpliwości zostały rozwiane. No tak wichura wytargała mu gałązki. No cóż, nie mu oceniać jakich znajomych ma chłopak. Z tego co czytał, to dzieci zazwyczaj mają wymyślonych znajomych, by nie czuć się samotnymi, może i w przypadku ów człowieka, też tak jest.
-Rozumiem że rozmawiasz z drzewem, na jakiś sposób jest to ciekawe ale i dziwne.
Chłopak pewnie nie raz już to słyszał od innych, jeśli przy nich tak się zachowywał. Mimo wszystko jego spojrzenie przeleciało po pniu drzewa do góry, by wypatrzeć te połamane gałązki.
-Jednak masz racje. W mieście nie ma dużo roślinności. I jest tam hałasu co nie miara. Czasem trzeba odpoczną od tego harmideru.
Dodał po chwili, nadal nie wytykając chłopakowi jego dziwnego zachowania. Każdy miał swój styl bycia, a skoro chłopak chciał rozmawiać z pniami, to niech rozmawia, ważne ze w ten sposób nikomu krzywdy nie robi.
-Przybyłem tutaj w tym samym celu co Ty, by odpocząć, odetchnąć od miasta.
Odparł do chłopaka i już po chwili zechce podejść do pnia drzewa, by pod nim usiąść wygodnie, bo będzie tak stał, jak może posiedzieć i też gadać? Poklepał obok siebie ziemie, dając wymowny znak by i chłopak usiadł.
-Właśnie tak... Usiąść i odpocząć. Zamknąć oczy, by zregenerować własne siły. W mieście jest to nie możliwe.
Mruknął naprawdę rozluźniony opierając się o konar Wojtka. Chyba tez nie będzie zły o to. Patrząc w górę, na gałęzie drzewa widział przedtem te uszkodzone, ale co on mógł zrobić... Jeśli by chciał je całkiem odciąć, to zrobi krzywdę drzewku...
-O proszę. Uczeń. Mów mi Kajl, jestem medykiem w szpitalu Yokohamy.
Przedstawił się Nyuu, jak i zdradził swój zawód. Jednak nieco go niepokoiło to że chłopak niepełnoletni opuścił sam miasto i to w nocy. Ale czy na pewno sam? Nie ważne. Warto się zapytać.
-Nie boisz się tutaj przychodzić sam, jeszcze o takiej porze?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Sob Wrz 17, 2016 1:26 pm

-Nie do końca rozmawiam. Po prostu czuję jego nastrój.
Wyjaśnił spokojnie, dosłownie jak traktował ów sposobność przebywania u boku Wojtka. Jeszcze raz pogłaskał drzewko, które było obgadywane, i uśmiechnął się w stronę korony drzew, a później na rzeczywistego rozmówcę. Zielonowłosy nie krył szczerej radości wobec kogoś, kto na to zasłużył. Jakby mógł w jakiś sposób pocieszyć Wampira - może dałby radę?
-Hai, doceniam to, że też tak Pan uważa -odniósł się do wypowiedzi, że w mieście wcale nie jest lepiej dla spokoju ducha; z naturą się nie wygra nawet pod tym kątem- A nie będę Panu przeszkadzać, jak tu zostanę? Nie wszyscy lubią towarzystwo podczas odpoczynku.
Zasugerował tym samym grzecznie możliwość rozstania się bez przykrości dla obu stron. Gdyby Kajl potrzebował chwili dla siebie oczywiście. I nie, Wojtek nawet czuł się lepiej, że mimo połamanych gałęzi mógł komuś posłużyć za oparcie. Drzewa to naprawdę wdzięczne i spokojne istoty. Zresztą w dzisiejszych czasach ludzi czy Wampirów nie ciągnie do wypoczynku w cieniu wiekowej roślinności. Lubią towarzystwo wszystkich żyjątek, byleby nie robiły mu krzywdy.
-Medyk... -podrapał się palcem po policzku nad czymś się zastanawiając- ...bardzo możliwe, że kiedyś byłem Twoim pacjentem.
Uśmiechnął się lekko, chociaż nie znał dokładnej specjalizacji Czarnowłosego. Jeśli dorabiał jako terapeuta lub psycholog, to możliwe było ich spotkanie. Jeśli był chirurgiem, to nie pamiętał, aby kiedykolwiek coś miał operowanego. Chociaż niektórzy naśmiewali się z Nyuu, że potrzebowałby przeszczepu mózgu.
Stracił humor, kiedy Czerwonooki zadał pytanie. Palce młodzika, który też siedział pod drzewem, zaplotły się w koszyczek i lekko je ściskał. Czyli jednak umiał pokazywać po sobie coś więcej niż radość i beztroskę.
-Nie, Kajl. Bardziej boję się ludzi niż samotności, bo chociaż chciałbym pomagać innym być radosnym... niektórzy tego nie rozumieją.
Starał się nie przestawać uśmiechać, lecz jak sobie przypomniał powód, dlaczego tutaj przyszedł... w oczach pojawiły się łzy, i dlatego uciekł wzrokiem na bok. Jego kruchość w tym momencie podwoiła swoją siłę. Zazwyczaj Nyuu nie prosił o wsparcie, lecz teraz nie czuł się najlepiej. I miał to szczęście, że akurat natknął się na lekarza. Wyglądał na przyjaznego i opanowanego, pewnie był również bardzo mądry. Łatwo nabierał ufności wobec innych, więc i tym razem też tak było.
-Ale chyba masz rację... nie powinienem tu być o tej porze... Wiesz co Kajl? Jakbyś chciał kiedyś spotkać się, to zostawię Ci numer telefonu.
Podyktował numer, o ile medyk chciał, po czym powoli podniósł się spod drzewka Wojtka. Czas wracać na uczelnię.
-Muszę się wyspać, jutro szkoła. Do zobaczenia kolejnym razem, Kajl!
Pomachał w stronę Czarnowłosego i powoli kuśtykał w stronę miasta. Nie powinien był przychodzić tutaj po pobiciu, lecz musiał na jakiś czas oddalić się od agresji innych uczniów. Lekarz jednak dał mu do myślenia, że o tej porze w głuszy mógłby paść ofiarą, a tego nie chciał!

z tematu / na uczelnię
Ooc: dzięki za pisanie, przepraszam, że tak krótko... może innym razem popiszemy dłużej!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Naissankari Pią Sie 23, 2019 11:18 am

Ubiór:

Jakie było prawdopodobieństwo, że coś postanowi się przyczepić akurat do Naissankariego?
Okej, całkiem spore. W końcu wszystko co najgorsze lubiło krążyć wokół niego jak sęp nad padliną. Do tego dochodziła jednak sprawa jego pochodzenia. W końcu niezależnie od tego jak bardzo chciałoby się dopatrzeć w wampirze japońskich cech, było to zwyczajnie niemożliwe. Być może właśnie dlatego, ten FIŃSKI rzep był tak absurdalny. Co gorsza, łaził za nim praktycznie krok w krok już od sześciu miesięcy. Nawet sprawił, że Naissankari zapamiętał jego imię.
Blondyn będący sprawcą całego zamieszania miał na oko koło stu siedemdziesięciu centymetrów wzrostu i właśnie opowiadał jakąś historię swojego życia, której Asmodey kompletnie jak do tej pory nie słuchał.
... no i idę dalej, bo mówię nie będę się kłócił z idiotką, co nie? A ona nagle jak się nie zamachnie tą swoją torbą, mówię ci. Ledwo udało mi się schylić, by jej uniknąć. Myślę sobie, wampirzyca czy co? Ale nie, w końcu bym to wyczuł. I zaczyna na mnie naskakiwać ze swoją wiązanką, że aż zapomniałem jak się nazywam. Więc znowu jej tłumaczę to samo po raz setny, a ona dalej swoje...
Ilkka — przerwał jego monolog w połowie, przystając na skraju polany. Blondyn ruszył w jego ślady i spojrzał na niego wyraźnie zaskoczony, że Naissankari w ogóle postanowił się odezwać.
Tak?
Zamknij się — trzepnął go w tył głowy przewracając oczami i wznowił krok idąc przed siebie. Sam miał tendencje do zasypywania ludzi idiotycznymi informacjami, zwłaszcza gdy chciał ich wytrącić z równowagi. Gdyby była to ta sama broń, zapewne by ją zdzierżył. Ale Ilkka był w tym wszystkim tak szczery, że czasem ciężko było w to wszystko uwierzyć.
Gdzie w sumie jesteśmy? Mieliśmy iść na miasto — wyburczał dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że przez jego gadaninę kompletnie nie przywiązywał uwagi do otoczenia ani drogi i dał się dosłownie wywieść w pole.
Nie mam pojęcia — wzruszył ramionami i ruszył ponownie do przodu rozglądając się dookoła. Wokół panował względny mrok. Księżyc schował się za chmurami, darując sobie w tym momencie oświetlanie okolicy. W końcu i tak nie miał w tym momencie żadnych planów na cokolwiek.
Häivä zmaterializował się bez ostrzeżenia i przykleił się do wampira od tyłu wyciągając cienistą łapę w kierunku jednego z zamkniętych księżycowych kwiatów. Nic dziwnego, że nadal nieprzyzwyczajony do jego obecności Ilkka krzyknął dość głośno i odskoczył w bok, momentalnie zwiększając odległość pomiędzy nimi. Sam Naissankari położył rękę na pysku stwora, odwracając nieznacznie głowę w jego kierunku.
Istu alas — wymamrotał, odpychając go w tył. Mara momentalnie jak na zawołanie usiadła na ziemi, nadal przyglądając się florze charakterystycznym pustym wzrokiem.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Nie Sie 25, 2019 10:08 pm

Ubiór:


Zapytajmy jakie było prawdopodobieństwo, że Coco wyląduje na jakieś polanie gdzie nie było żadnej żywej duszy? Myślę, że to bardziej zadziwiające niż fakt, że Keitaro znalazł kolegę. Chociaż i to jest okropnie wątpliwe.
Niebieskowłosa właściwie sama nie wiedziała, gdzie się aktualnie znajduje, zanim doszla do polany musiała minąć sporą część lasu, ale można by powiedzieć, że podążała za jakimś znajomym jej zapachem. Totalnie nie potrafiła wyczaić czyj zapach to był. Tak bardzo nie dawało jej to spokoju, że nie potrafiła odpuścić już tropu. W końcu jej uszy zaczęły drażnić jakieś dziwne dźwięki, jakby rozmowy, ale to nie był żaden znajomy jej głos. Skoro tak, miała dzisiaj szczęśliwy dzień. Postanowiła zapolować, nie było żadnych skrupułów.
W końcu dotreptała za istotami do polany, na której Ci przystanęli. Coco dalej nie mogła tak naprawdę dostrzec kim mogli by być. Stali do niej bowiem tyłem, ciężko kogoś poznać po tyłku, co nie? Jednak ten zapach, nie dawał jej spokoju, coś musiało to oznaczać. Dwójka chłopaków przystanęli i właściwie teraz dopiero zaczęło się coś dziać. Nagle zza pleców chłopaka pojawiło się dziwne, ogromne zwierzysko, które tak naprawdę było cieniem. – Do jasnej cholery.. Co to.. -  Coco zaczęła się skupiać, kiedy nagle podskoczyła, kiedy ten drugi zaczął się drzeć. W tym samym momencie spokojniejszy chłopak odwrócił głowę, odpychając stwora i miała wrażenie, że ich wzrok spotkał się na chwilę. Ten jednak odwrócił spowortem głowę. Chwila, czy to mógł być.
- KEITARO?! – Dziewczyna niezauważalnie w sekundę była za plecami jej starego przyjaciela, I NIE BYŁO SZANS, żeby ominął jej nagły skok na jego plecy i wylądowali na dziwnych kwiatkach, masakrując je jeszcze złączonym lotem tych dwojga. Tak, to musiało być dla niego przerażające. Mimo ataku czułości, Coco dalej miała oko na znanego jej już Häivę. Był najprawdopodobniej gotów by zeżreć ją żywcem. Póki co jednak nie puszczała Keitaro z ciasnego objęcia, leżąc na trawie, kiedy księżyc delikatnie rzucał światło na ich skórę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Naissankari Pon Sie 26, 2019 10:41 am

Ilkka bez wątpienia był właśnie na granicy zawału serca. Nigdy nie należał do najdzielniejszych przedstawicieli wampirzej rasy, a znajomość z Naissankarim zdawała się dodatkowo działać mało korzystnie na jego zdrowie. Zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Białowłosy tym bardziej dziwił się, że w ogóle jeszcze za nim łaził.
Kiedyś się przyzwyczaję — cichy mamrot bez najmniejszej trudności dotarł do jego uszu dzięki panującej na polanie ciszy, przerywanej jedynie od czasu do czasu samotnym podmuchem gwiżdżącego wiatru.
"KEITARO?!"
Drgnął nieznacznie w miejscu, momentalnie rozpoznając wołający go głos. Choć Naissankari był beznadziejny w zapamiętywaniu imion, głosy zawsze stanowiły zupełnie inną działkę. Być może miało to swoje źródło w jego audiokinezie, a może po prostu było naturalnym talentem. Nim zdążył się jednak choćby obrócić, ta niegdyś drobna istota powaliła go na ziemię, aż wyrżnął prosto w tak interesujące jego cień kwiatki. Nawet nie sapnął. Momentalnie wstrzymał oddech, czując charakterystyczny ucisk w klatce piersiowej, który nijak nie chciał zelżeć.
Häivä poruszył się w miejscu uderzając każdą z przednich łap o ziemię, nim w końcu otworzył wypełnioną mrokiem paszczę wydając z siebie donośny, przeciągły ryk tuż obok twarzy Cocoro. Na tyle głośny, by śpiące w okolicy ptaki wzbiły się w powietrze świergocząc przeraźliwie, nim zniknęły na tle ciemnego nieba. Nie tknął jej jednak w żaden inny sposób. Ilkka zatkał uszy, wyraźnie się krzywiąc, niezdolny do wykonania jakiegokolwiek kroku. Bestia otrząsnęła się kilkakrotnie i zamknęła pysk wpatrując się w nią w milczeniu.
Dopiero teraz dało się dostrzec, że cały ubiór i ciało Naissankariego pokryła cienka, błyszcząca warstwa lodu. Napięta szczęka nadal nie pozwalała mu na jakiekolwiek swobodne mówienie, a wysunięte kły zacisnęły się na dolnej wardze, na której zebrało się kilka kropli świeżej krwi.
Złaź — warknięcie zza zaciśniętych zębów było i tak niezwykle miłą formą wypowiedzi z jego strony w podobnej sytuacji. Gdyby osoba przygniatająca go do ziemi była kimkolwiek innym, jego reakcja byłaby zgoła inna. Lód wyraźnie popękał na zaciśniętych pięściach, gdy powoli odliczał w głowie coraz to kolejne liczby, niezdolny do powiedzenia czegokolwiek więcej.
Ilkka z kolei stał niczym największy nieogar życia patrząc na nich pustym wzrokiem, wyraźnie nie wiedząc jak powinien się zachować. Przydatni znajomi zawsze w cenie.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Wto Sie 27, 2019 8:05 am

Ten skok był wielce akrobatyczny. Oprócz tego że wyrżnęli na piękne, nocne kwiatki, zrobili kilka fikołków to jeszcze kilka cm przejechali na tyłkach po trawie. Spodnie? Do prania. Oby tylko gacie… Sytuacja wyglądała nieco komicznie, Cynthia była przyklejona do jego pleców, dłoni przytulając go za klatkę piersiową, a nogami za pas, oboje siedzieli już prosto, tylko niestety, chłopak z pewnym uciążeniem na plecach. Nagle Häivä wydał z siebie przeokrutnie ciężki i głośny ryk. Coco jak na zawołanie spięły się mięśnie i nogami jeszcze przesunęła nimi po trawie ciut dalej. – Przerażający… -Wymamrotała coś po angielsku wprost do jego ucha, choć nie tak był cel. Dziewczyna niespecjalnie przejęła się jego atakiem w środku ciała, kiedy była aż tak blisko, serce nie dawało jej go puścić. Jego kaptur pod wpływem nagłego ataku spadł, przez co Cynthia widziała sporą część jego szyi, odwiązując jeszcze dodatkowo żółtą chustę, widziała cały jego kark pokrzywdzony w cudownym blasku księżyca. Mimo cienkiej warstwy lodu, która pojawiła się na jego ciele, Cynthia przytuliła się do jego skóry policzkiem, co nie było nazbyt przyjemne, chłód ogarnął lekko jej twarz, ale jakąś dziwną magią, nie potrafiła mu odpuścić. Jeździła dłońmi po jego ubraniu, które właściwie też było oblodzone. Nagle poczuła zapach krwi, Keitaro był tak tym wydarzeniem niezadowolony, że zaczął zaciskać kły na własnych ustach. – Nie rób tak, jestem na głodzie, nie chcę się na Ciebie rzucić. – Totalnie olała jego słowa, o tym, że ma się od niego odczepić. Kiedy nawet przyuważyła, że na jego zaciśniętych dłoniach, lód zaczął pękać, ruszyła bliską ku temu dłonią, by położyć swoją rękę na jego. Strzepnęła zbędny lód i w końcu mogła poczuć ciepłotę jego skóry. Coco z każdą sekundą czułości wobec niego łagodniała i poluźniała uścisk, już nie było fajerwerków radości, niebieskowłosa delikatniała, akt zaczął być bardziej czuły a niżeli chaotyczny i krzykliwy jak wcześniej. Cynthia po prostu się za nim stęskniła, a to, że działa w taki a nie inny sposób, to już inna bajka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Naissankari Wto Sie 27, 2019 10:48 am

Czy mogła istnieć jakakolwiek gorsza możliwość niż celowe ignorowanie czyjegoś zachowania i robienie tego co ci się żywnie podoba? Nie zwracanie uwagi na masę sygnałów sugerujących, że właśnie wkraczasz na teren, na którym nikt nie miał prawa postawić choćby kroku? Minęło tyle lat, lecz obrazy w głowie Naissankariego pozostawały równie wyraźne jakby to było wczoraj. Każdy niewinny ruch ze strony Cynthii, który na innych nie zrobiłby zapewne najmniejszego wrażenia, zostawiał na jego ciele niewidoczny ślad. Nawet skóra niepokryta lodem miała tak niską temperaturę, jakby przesiedział cały dzień w zamrażarniku. Tylko, że tam nic się nie psuło, a on był pewien że zepsucie ogarnia go całego. Zupełnie jakby każde z miejsc, którego dotknęła zalewało się brudną czernią przenikającą przez jego skórę i wnikającą głęboko w narządy. Przestał oddychać. Zwyczajnie zapomniał o tej podstawowej czynności, którą wykonywał na co dzień imitując ludzkie życie, by zbierać z otoczenia zapachy. I mimo że nie potrzebował tlenu, wyraźnie czuł jakby się dusił. Jak powoli traci kontrolę nawet nad wizją, a jego dwukolorowe ślepia zachodzą czerwienią.
Hej, odsuń się, to nie jest... — Ilkka poruszył się niespokojnie kierowany złym przeczuciem, jednocześnie odsuwając się dwa kroki w tył, nim ostatecznie wycofał się poza linię drzew. Tchórz. Naissankari nawet go nie usłyszał. Nie słyszał w tym momencie niczego, kompletnie odcięty od rzeczywistości, gdy podświadomość całkowicie przejęła kontrolę nad jego ciałem. A to zdecydowanie nie świadczyło nic dobrego, gdy nie byłeś w stanie całkowicie kontrolować swoich mocy.
Mrok spowijający i kreujący Häivę zafalował w powietrzu wyginając go nagle ostro w bok. Mara wycofała się dwa kroki, chwiejąc się w nienaturalny sposób, nim zarzuciła gwałtownie łbem i pochyliła się do przodu, kierując uwagę wprost na Cocoro.
Dwie rzeczy wydarzyły się równocześnie. Tym razem ciała Naissankariego nie pokryła cienka warstwa lodu. Z jego pleców dosłownie eksplodowała zimna bariera, która siłą odepchnęła od niego Cocoro, zaraz wrastając w ziemię tuż za nim, tracąc połączenie z jego plecami. W tym samym momencie cień wyskoczył błyskawicznie do przodu. Jego ruchy choć bez wątpienia celne, wydawały się na swój sposób niezgrabne. Jeszcze bardziej niż zwykle. Ciężko było stwierdzić w którą konkretnie część ciała celowała mara, być może mając w głowie jedynie myśl staranowania dziewczyny.
Naissankari drgnął w miejscu, powoli podnosząc się z ziemi chwiejnym ruchem. Kiedy ostatni raz jego ślepia przybrały podobny kolor pod wpływem braku kontroli? Jak tak mała - no, może już nie taka mała - istota mogła do tego doprowadzić w przeciągu kilku sekund. Mimo pustego, kompletnie wypranego z emocji spojrzenia, obrócił się bezwiednie w stronę atakującego Häivy, nieustannie drapiąc dłoń, której jeszcze chwilę temu dotknęła Coco. Jego skóra już teraz wyraźnie się zaczerwieniła w proteście, na który nawet nie zwracał uwagi.
Najgorsze spotkanie po latach jakie można było sobie wyobrazić.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Sro Sie 28, 2019 9:35 am

Cynthia się zmieniła. Nie zwracała już uwagi na to jak kto się czuje. Nie koniecznie obchodziy ją uczucia innych. Całe życie robiła tak, by inny miał się lepiej niż ona, w końcu dokonała się rewolucja i to ona sama walczy o swoje dobre wspomnienia, nie zważając na okoliczności , skutki i inne bzdury, które nie robiły na niej już najmniejszego znaczenia.
Coco dotykała powoli każdego z kawałków jego skóry, mimo, że była pokryta lodem, jeździła po niej policzkiem, uchem trąciła jego, nosem przejechała po ramieniu, aż w końcu dotknęła dłonią prawdziwej skóry Keitaro, która okazała się być kojąco chłodna, jak na jej rozżarzony temperament. W końcu odezwał się jego kolega, Cynthii niekonieczne spodobało się to co próbował jej przekazać. W ułamek sekundy, niczym pociskiem, wystrzeliła ona na niego swoje czerwone teraz ślepia. Były naprawdę przerażające, skoro patrzała na niego spod byka. Nie trzeba było nic mówić, blond włosy chłopak sam wycofał się, aż po linię drzew.
Spojrzała na Marę, która wycofała się kilka kroków do tyłu. Szykował atak? Niemożliwe, Cynthia nie robiła nic złego jej staremu przyjacielowi. Czyżby on dal… I nagle zimna fala odepchnęła ją do tyłu. Nie była teraz w stanie dokończyć myśli, lód prawie staranował jej nogi, wbijając się w ziemię. Nim jednak zdążyła podnieść do końca wzrok, Haiva był na tyle blisko, że gdyby nie przeturlała się w momencie po ziemi na drugim bok, odleciałaby jeszcze kilkanaście metrów dalej. Na wietrze, Mara Keitaro wyglądała jeszcze bardziej przerażająco. Wyginało ją raz na jeden bok, raz na drugi, dokładnie tak jak wiatr kazał, nigdy nie wiadomo w co uderzyć, jak się przed nim bronić.
Haiva przystanął, ona sama podniosła się w końcu z ziemi. Strzepała z siebie nadmiar ziemi, kurzu i trawy, choć pewnie i tak wszystko jest do mycia. – Nie wierzę, Kei. – jej głos był zdenerwowany, jednak nie ruszała się z miejsca. – Po prostu kurwa nie mogę w to uwierzyć, że ty dalej z tego nie wyrosłeś, dzieciaku. – Była poirytowana całą tą sytuacją, dalej nie rozumiała jego fobii do końca, była to całkowicie nienaturalne, nie do przyjęcia w teraźniejszym świecie, nie do zaakceptowania przez nią przede wszystkim. – Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie z Tobą po takim długim okresie czasu. – To już powiedziała kiedy obeszła go i stanęła naprzeciwko niego, kątem oka spoglądając na Marę, mogła znów atakować. Dopiero teraz dostrzegła jego puste, czerwone spojrzenie. Parsknęła. Wyprowadziła go tak mocno z równowagi psychicznej?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Naissankari Pią Sie 30, 2019 11:49 pm

Wszystko było takie proste, gdy patrzyło się na innych ze swojej perspektywy. I tak szybko się komplikowało, gdy próbowało się faktycznie zrozumieć. W ruchach Cocoro od początku nie było zrozumienia. Od kiedy sięgał pamięcią dziewczyna próbowała przebić się siłą przez barierę, którą stawiał wokół siebie. Niczym biegnący przed siebie na ślepo dzik. Mimo że jej próby zawsze były bezskutecznie, nadal uparcie parła do przodu. Lecz był to chyba pierwszy raz, gdy tak otwarcie go zignorowała. Był może zasada wzajemnego szacunku została pogwałcona w ich przypadku już dawno temu. Ciężko byłoby stwierdzić kto pierwszy zawinił. Czy ona, nieustannie ignorująca fińskiego wampira czy też on, ledwo będący w stanie się powstrzymać przed ryknięciem 'spierdalaj', gdy po raz kolejny rozkładała się na nim jak na leżaku na wakacjach.
Jego obraz zaszedł czernią. Bodźce zbierane z otoczenia kompletnie przestały do niego docierać. Wycofał się o jeden krok w tył, warcząc pod nosem jak dzikie zwierzę gdy Häivä nacierał na Coco. Wraz z pierwszym wdechem wszystko powoli zaczęło się zmieniać. Do wszechogarniającej ciemności zaczęły się przebijać pojedyncze kształty wyrysowane samym zapachem.
Mimo to dłonie Naissankariego uniosły się ku górze, zasłaniając uczy z olbrzymią siłą, zupełnie jakby sam chciał zmiażdżyć sobie czaszkę w momencie, gdy dziewczyna tylko się odezwała. Jej głos był dla niego w tym momencie niczym najgorsze przekleństwo, a każde kolejne słowo zatapiało coraz głębiej noże w jego głowie, obracając się kilkakrotnie w mózgu. Byle przerobić go na breję.
"Nie wierzę, Anne."
Zamknij pysk.
Prześmiewczy, wypełniony jadem głos Esterii odbijał się echem w jego czaszce. Cichy śmiech sprawiający, że po karku wampira przeszły ciarki, zostawiając po sobie wyjątkowo nieprzyjemne uczucie, którego zdecydowanie nie chciał pamiętać.
"Nie mogę uwierzyć, że nadal z tego nie wyrósł! Co się dzieje, Naissankari? Mama nie odpowiada na żaden z twoich listów?"
Powiedziałem zamknij pysk.
Cichy dźwięk turlającej się po podłodze kredki. Trzaskanie ognia i nieustający zapach dymu przyprawiający go o ból głowy. Stukot obcasów, gdy wampirzyca przechodziła pomiędzy płomieniami z kpiącym wyrazem twarzy. Jej pełne czerwone usta wyginające się kpiącym uśmiechu, gdy wbijała paznokcie w jego twarz, zmuszając go do podniesienia głowy. Ciche słowa "uśmiechnij się" tuż przed tym, gdy na widok braku współpracy z jego strony po raz kolejny łamała mu szczękę.
Trzecie zdanie wypowiedziane przez Coco utonęło całkowicie w panującym w jego umyśle mętliku. Przez chwilę zdawało się, że być może istnieje szansa na to, by Naissankari rzeczywiście się uspokoił. Nawet jeśli jego wzrok był nieobecny, Häivä tkwił w miejscu nie poruszając się w celu ponownego ataku.
I wtedy wampirzyca parsknęła.
Ten pojedynczy, niewinny dźwięk w ułamek sekundy przelał wodę zbierającą się na samej granicy tamy. Zupełnie jakby ktoś na widok zbliżającej się katastrofy postanowił dodatkowo dorzucić swój kamień, by patrzeć z satysfakcją jak wszystko wybucha. Słowa w jego umyśle zlały się w jeden bezsensowny ciąg. Gdy Naissankari ponownie otworzył usta, wydobył się z nich jedynie wielopoziomowy wrzask. Dźwięk zbyt okropny, by opisać go słowami, zupełnie jakby był nie jedną osobą lecz całą grupą krzyczącą w jednym momencie. Barwa jego głosu wymieszała się z kilkoma przeróżnymi tonacjami, przechodzącymi paradoksalnie do tak wysokiej, że Coco mogła mieć wrażenie jakby pękały jej bębenki.
Kiedy ostatni raz wyprowadzono go z równowagi tak bardzo, by wyrwać z niego siłą jego moc audiokinezy? Jednocześnie jak głęboko musiała w nim siedzieć pielęgnowana przez lata nienawiść, by uwolnić ją z powodu zwyczajnie głupiej zagrywki.
Paraliżujący, nieludzki dźwięk był nie do zniesienia i choć niósł się po całej okolicy, fakt że dziewczyna sama postanowiła się do niego zbliżyć i stanąć naprzeciwko niego tylko wystawił ją na najgorszą z możliwych fal rażenia. Häivä nie zaatakował. Nawet jeśli miał teraz ku temu najlepszą okazję, cień zdawał się w pewien przedziwny sposób reagować na wszystko co działo się we wnętrzu głowy Naissankariego, gdy sam począł wyginać się na wszystkie strony nim dosłownie skopiował jego ruchy przyciskając cieniste łapy do łba, zupełnie jakby chciał zatkać uszy których nie miał i zaryczał dodając do tej paskudnej kakofonii dźwięków kolejny.
Ilkka stał na skraju lasu zatykając uszy dłońmi i wpatrywał się w to wszystko z pewnej odległości z wyraźną paniką w oczach. Nie był przyzwyczajony do Asmodeya w podobnym wydaniu. Podczas wszystkich ich spotkań nie spodziewałby się, że mógłby zobaczyć go w takiej wersji jak teraz. Bo teraz ściągał na siebie zdecydowanie zbyt wiele uwagi, której zwykle unikał na wszelkie sposoby. W dodatku ten cholerny dźwięk nie pozwalał mu się ruszyć nawet o krok, zupełnie jakby ktoś spętał mu nogi łańcuchem.

/ Jako, że Coco podeszła wyjątkowo blisko, w następnym poście może mieć spory problem ze słuchem. Jeśli zasłoni uszy będzie on nieco mniejszy, ale nadal mocno dezorientujący, już pomijając że sam wrzask wżyna się w mózg jak żyletki uniemożliwiając gwałtowniejsze ruchy.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Pon Wrz 02, 2019 2:02 am

Dziewczyna nie była z tych, które przejmują się losem innych. Ślepo brnęła przed siebie zdobywając swoje szczyty, robiąc co jej się żywnie podoba, wykorzystując w tym swoje wdzięki i cięty język, który miał swoje zalety jak i nie. Cynthia do końca nie pamiętała jak się kiedyś zachowywała wobec Kei’a. Wiedziała, że miał pewny problem z kontaktem, ale myślała bowiem, że miało to podłoże seksualne, a nie tak mocno psychiczne. Zdawała sobie sprawę z tego, że ona i tak była traktowana przez niego wyjątkowo łagodnie, nie raz bowiem słyszała jak odzywał się do innych dziewcząt, o ile w ogóle raczył komukolwiek odpowiedzieć na cokolwiek. Naissan był dla niej totalną zagadką.
Ale była pewna, że dawno z tego wyrósł.
Dlatego też niczym lew wparowała w jego przestrzeń osobistą gwałcąc totalnie wszystkie jego zmysły, nie dotykając jakichkolwiek miejsc intymnych. Dziewczyna była egoistką? A i owszem, ale nigdy nie chciała dla niego źle. Niebiesko włosa zawsze miała dziwne sposoby na okazywanie uczuć. Keitaro to jej przyjaciel zza czasów szkoły, chciała go godnie przywitać, skoro już spotkała go w takich a nie innych warunkach. Nie wiedziała, że to wszystko potoczy się w taki a nie inny sposób. Już teraz nie było odwrotu.
Nie rozumiała dlaczego tak dziwnie reagował na jej głos. Zatykał uszy, naciskał sobie sam na głowę, jak gdyby jej głos był jednym, wielkim, zawyżonym, nieprzyjemnym syrenim piskiem. Nie wiedziała co działo się w jego głowie. Lustrowała go dłuższą chwilę z uniesioną brwią, totalnie nie rozumiała tego co tutaj się odpierdalało, jedna wielka szopka. Nie odpowiadał jej na żadne zdanie. Dlatego dziewczyna z poirytowania całą sytuacją parsknęła, krzyżując swoje ręce pod piersią. I wtedy zamykać oczy, by odetchnąć to był największy błąd. Keitaro nagle wydał z siebie najgorszy dźwięk na świecie. Dziewczyna zachwiała się, w momencie zatkała sobie uszy dłońmi. Ale to nie pomagało. Krzyk przenikał przez jej ciało, nie dawało spokoju. W pewnym momencie czuła już tylko ogromny ból głowy, jak gdyby cała migrena życia spotęgowała się właśnie w tym momencie. Chwiejnymi krokami oddalała się od chłopaka, ale świat krążył, jakby ktoś niewinnie posadził ją na karuzeli i zaczął obracać. Nie dało się długo tego wytrzymać. Ona sama nie była w stanie powiedzieć ile to trwało. W końcu jej oczy zapaliły się szkarłatną czerwienią. – Zamknij się. – Wykrzyczała, ale sama nie słyszała swojego głosu, w głowie panowała już kompletna cisza, był tylko ten jeden, ostry jak żyletka dźwięk. Powtórzyła więc to samo, próbując przekrzyczeć sama siebie. – Do jasnej kurwy, przestań krzyczeć! – I znowu to samo, dalej nic nie słyszała. Nie była w stanie przezwyciężyć tego okrutnego dźwięku, który odbijał się po całej jej głowie.
W końcu bębenki mogły faktycznie jej pęknąć. Musiała działać. Ogromnym ryzykiem było teraz oderwać ręce od uszu, w końcu mogła stracić słuch, czyż nie? Upadła w końcu na kolana. Puściła dłonie z uszu, kierując je na trawę, na której się oparła. Przez całe jej ciało przechodziła energia elektryczna. Cała się świeciła, strużki energii szukające wyjścia zaczęły strzelać same o siebie, wszystko działo się na jej ciele. Ona nie czuła już niczego. Puściła tylko niewielką wiązkę energii po mokrej ziemi, modląc się tylko by znalazły one ujście w ciele Keitaro. Moc była na tyle silna, by poczuł to samo uczucie jak od porażenia paralizatorem, ale nie na tyle mocna by go totalnie ogłuszyć. Cynthia miała na celu obudzić go z tego stanu, ale zupełnie nie była w stanie teraz jakkolwiek funkcjonować. W końcu znowu złapała się za głowę i mocniej skuliła. – Ja pierdole… - Nic więcej sama z siebie nie dała rady powiedzieć, była na pewnym wyczerpaniu psychicznym, mimo, że ciężko ją złamać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Naissankari Nie Wrz 08, 2019 2:39 am

Niejednokrotnie słysząc krzyk Naissankariego, wiele osób zadawało sobie podstawowe pytanie. Jak długo potrafił przeciągać takie męki? Jak wiele powietrza były w stanie przechowywać jego płuca i kiedy przychodził moment, gdy w końcu musiał wziąć wdech, jednocześnie dając innym szansę na reakcję? Faktem było jednak to że dźwięk trwał i trwał przeciągając męczarnie w nieskończoność. Chłopak był zbyt skupiony na celu przed sobą, by zwrócić uwagę że Ilkka zaczął się stopniowo zbliżać w ich stronę za jego plecami, gdy tylko poczuł że powoli zaczyna odzyskiwać władzę w nogach.
Asmodey mógł się zachowywać jakby postradał wszystkie zmysły, ale to nie znaczyło że faktycznie tak było. Choć jego umysł bez wątpienia był przyćmiony przez wściekłość, czujność (a przynajmniej ta ograniczająca się do obrazu przed nim) niewiele zmalała, zupełnie jak gdyby wrzucono go na sam środek pola bitewnego. Gdyby tak o tym wszystkim pomyśleć, czy nie w to właśnie przemienił polanę?
Pojawienie się jej mocy podziałało choć częściowo. Naissankari momentalnie odciął dopływ audiokinezy i zamilkł. Jego ręce zakręciły koło, podnosząc wokół warstwę lodu, by osłonić go przed wiązkami elektrycznymi. Fala dźwiękowa zniknęła bez śladu. Nawet Häivä usiadł z powrotem na ziemi wpatrując się jedynie pusto przed siebie. Wampir z nieustannie rozjarzonymi szkarłatnymi oczami świdrował wzrokiem siedzącą przed nim Coco, warcząc bezskładnie w niski sposób, jasno podkreślający że wściekłość nadal się w nim tliła niczym źle ugaszone ognisko. Gotowe wzniecić pożar w każdej sekundzie, gdy tylko podrzuci się mu odpowiednie paliwo. Jedną, suchą gałązkę. Czerwone tęczówki skakały nieustannie na boki, zupełnie jakby oprócz samej dziewczyny przed jego oczami znajdywało się coś jeszcze. Aż nagle się zatrzymały.
Cień podniósł się z ziemi chwiejnym ruchem, nim jego łapy opadły ponownie na trawę. Naissankari pochylił się do przodu z pustym wzrokiem utkwionym w wampirzycy, gdy od tyłu na jego kark opadła chłodna dłoń. Całkowicie skupiony na obrazie przed sobą, zdążył jedynie szarpnąć się w tył, gdy Ilkka wpatrywał się w niego smutno.
Przepraszam Kei, tak mi przykro. Nukkua — czerwone tęczówki stopniowo wyblakły wracając do swojej poprzedniej barwy tuż przed tym, gdy jego powieki opadły powoli w dół. Wszystko robiło się czarne. W zupełnie inny sposób niż wcześniej. Jakby jego umysł odpływał gdzieś daleko i nie był w stanie uchwycić się solidnego brzegu. Wcześniej napięte ciało wyraźnie zwiotczało, gdy zaczął upadać w kierunku utworzonego przez siebie lodowego podłoża. Ilkka błyskawicznie złapał go obejmując rękami i przycisnął do siebie, by utrzymać go w miejscu. Nawet jeśli Asmodey nie wyglądał, ważył całkiem sporo. Nic dziwnego, że blondyn przybrał taką, a nie inną pozycję, starając się jak najbardziej zmniejszyć obciążenie nieprzytomnego chłopaka.
N-nic ci nie jest? — zapytał ostrożnie siedzącej kilka kroków dalej wampirzycy, nie do końca pewien jak powinien się zachować. W końcu jej nie znał. Skąd miał wiedzieć czy nie postanowi go zaatakować korzystając z okazji? Wspominała coś wcześniej, że jest głodna.
Spojrzał w dół na śpiącego Naissankariego. Jego twarz się wygładziła, przywracając mu zwyczajny wygląd, wyzbyty zarówno wcześniejszej zażartej wściekłości, jak i chłodu z jakim patrzył wokół.
Nie jestem pewien ile będzie spał — powiedział podnosząc ponownie wzrok na Coco. Nie potrafił kontrolować swojej mocy w takim stopniu, by świadomie kogoś wybudzić. Jej czas trwania był z kolei zależny od grupy krwi tego, kogo aktualnie usypiał. Nigdy nie przeprowadził z Asmodeyem rozmowy kontrolnej. Mógł więc jedynie stać sztywno i przyciskać go do siebie, licząc że wampirzyca nie postanowi zeżreć ich żywcem.
Häivä od momentu uśpienia tkwił cały czas w miejscu. Nadal zmaterializowany, lecz nie poruszający się w żaden sposób, zupełnie jakby ktoś mu odciął zasilanie. Chwilę potrwało nim w końcu cień wygiął wszystkie cztery łapy w niebezpieczny sposób, jak gdyby miały się zaraz połamać i położył się na trawie z łbem skierowanym przed siebie.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Gość Wto Wrz 10, 2019 12:40 am

Totalnie nie potrafiła pojąc sytuacji w jakiej aktualnie się znajdowała. Ten jego chłód, który przeoistoczyl się w coś, czego tak naprawdę nie chciała. Cynthia była egoistyczną suką, ale jeśli chodzi o Keitaro, była całkiem wyrozumiała, może dlatego, że poznali się, gdy ta jeszcze nie przeszła transformacji w zimną sukę jaką teraz była. Jednak nic nie mogło wytłumaczyć jego zachowania na jej dotyk, czy słowa. Można powiedzieć, że Cynthia miała pustkę w głowie. Ściskała uszy coraz to mocniej, próbując choć chwilę pomyśleć, przeanalizować sytuację, która działa się na polanie. Co chwilę próbowała złapać jakąkolwiek równowagę i cały czas cofała się krokami do tyłu, choć były mocno chwiejne, sprawiała pewnie wrażenie, jakby się miała zaraz przewrócić. Kątem oka wciąż spoglądała na cień Naissana, przecież w każdej chwili mógł na nią skoczyć, w tym momencie była najsłabsza. Choć ten się nie ruszał, jak gdyby ich umysły były połączone, kiedy on krzyczał, ten zamierał, bo Keitaro nie mógł w chłodno myśleć. Ale nie było żadnego potwierdzenia jej teorii. Czyżby właściwie w ogóle go nie znała? Wykrzykiwała ona co chwilę słowa, których sama nie słyszała, z głowie panował już tylko jednostajny dźwięk, który irytował i piszczał jak stary telewizor sąsiada. Tak, nie było nic gorszego.
W końcu jej atak zadziałał jakkolwiek na tą beznadziejną sytuację. Moc jednak do niego nie dotarła, ale w końcu skończył korzystać ze swojej piekielnej mocy. Błoga cisza, czyż nie? Dziewczyna upadła ciężko na trawę plecami korzystając z tego póki mogła. Właściwie nie zdawała sobie sprawy, że to towarzysz Keitaro go uśpił, nic się teraz nie liczyło, tylko cisza. Zapewne nieco jej zajmie dojście do siebie, to nie było najprzyjemniejsze doświadczenie. W końcu kolega Kei’a zaczął do niej coś mówić. Dziewczyna tylko położyła dłoń na czole, a na jej twarzy pojawił się beznadziejnie brzydki grymas na twarzy. Każda literka w jego słowach była kolejnym irytującym jej uszy dźwiękiem, ja gdyby musiała teraz przeleżeć na trawie z kilka godzin by dojść do siebie. – Zamknij się bo mnie irytujesz. – Jej słowa brzmiały ostro jak żyletka. Nie było w nich grama emocji, a ona nawet nie podniosła głowy by na niego spojrzeć. Wyprostowała nogi na trawie, a połowę twarzy zakryła swoim ramieniem, totalnie kładąc już je na facjacie. Próbowała dojść do siebie, i to nawet lepiej, że oboje leżeli, jak gdyby nic się nie stało, Cynthię irytował nawet teraz najcichszy wiatr, który kołysał polaną. Cynthia ukradkiem spojrzała na to co działo się kilka metrów przed nią. Haiva zamarł w bezruchu, jak gdyby wyłączył się razem z Keitaro, a samego chłopaka trzymał jego kumpel. Westchnęła ciężko, nie chcąc się podnosić. Kiedy ten znowu niepotrzebnie znów paplał, po raz kolejny postanowiła się odezwać. – Połóż go na jego własnej tafli lodu. Nie będziesz z nim przecież tak stał do usranej śmierci. – I to była prawda, w końcu chłopak sam mógł opaść z sił i mogłoby to narobić jeszcze większej ilości szkód. Cynthii właściwie nie obchodziło co stanie się z jego towarzyszem, Naissanowi coś się stało i to była jej wina. Ukłucie w sercu? Poczucie winy zaczęło dręczyć niebieskowłosą? Teraz i tak już nic z tym nie zrobi. Uniosła swój tułów, jeśli do tego czasu chłopak go nie położy na lodzie, warknie na niego z rozjarzonymi czerwonymi ślepiami, by w końcu zrobił to co mu poleciła.
Kiedy ten w końcu położy jej przyjaciela, ona na czworaka podejdzie do jego ciała i położy się niecały metr od niego dalej, na boku by ciągle mieć go na oku, wyciągnie ku niemu rękę, ale nie dotknie jego ciała. Oczy ze szkarłatnego wrócą spowrotem do swojego naturalnego koloru, jaskrawoniebieskiego i będzie patrzeć na niego smutnymi oczami, a jej twarz przykrywało kilka kosmyków włosów. – Nie radzę Ci teraz nic mówić, jestem wkurwiona i głodna jak nigdy. – Po raz kolejny w powietrzu zawiśnie ciemna aura, którą tworzyły ostre i cięte słowa, które nie zanosiły nic dobrego. Mogła tak leżeć do końca świata, byleby ból głowy przeszedł, a on nie odchodził daleko.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Naissankari Wto Paź 01, 2019 10:03 pm

Nic dziwnego, że Ilkka nie do końca zdawał sobie sprawę z tego jak jego głos działał w tym momencie na dziewczynę. Nawet jeśli sam padł ofiarą mocy Naissankariego, stał dużo dalej podczas jej używania. Oprócz obolałego ciała i nieznacznego pulsowania z tyłu czaszki, ciężko było powiedzieć by nadal cierpiał jeszcze na jakieś gorsze dolegliwości. Dlatego dopiero, gdy na niego warknęła, momentalnie zamilkł nie chcąc jej denerwować jeszcze bardziej.
Häivä cały czas tkwił w absolutnym bezruchu. A przynajmniej ta bardziej świadoma część jego ciała. Jakby nie patrzeć, utkana z cienia istota nigdy nie miała być w pełni stała i niezmienna niczym głaz. Delikatne, widmowe nici poruszały się na delikatnym wietrze w sposób tak niestandardowy, że ciężko byłoby stwierdzić by faktycznie to podmuchy miały na niego większy wpływ. Nawet gdyby chciało się cokolwiek wyczytać z jego ślepi, nigdy nie miało być to nikomu dane. Patrzenie w nie zdecydowanie nie było zbyt komfortowe.
Gdy patrzysz w otchłań, otchłań patrzy na ciebie.
Właśnie te słowa przychodziły na myśl za każdym razem, gdy zatrzymywało się wzrok na czarnych jak smoła oczodołach.
"Połóż go na jego własnej tafli lodu. Nie będziesz z nim przecież tak stał do usranej śmierci."
Illka wyglądał jak ktoś, kto zdecydowanie był gotów stać z nim tak do usranej śmierci. Jej słowa zdawały się jednak wybudzić go z letargu. Początkowo otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz jej poprzednie ostrzeżenie błyskawicznie powróciło do niego niczym bumerang. Pokiwał więc jedynie ochoczo głową przyznając jej rację i objął mocniej Naissankariego poprawiając wcześniejszy chwyt, nim w końcu ostrożnie usiadł z nim na ziemi. Nie puścił go jednak całkowicie. Nawet jeśli wampirzyca miała na niego warczeć, choć w sercu momentalnie miał ochotę wziąć nogi za pas, tkwił uparcie w miejscu. Siedział po turecku, częściowo nadal trzymając Naissankariego, którego głowa opierała się bokiem o jego udo. Lewą dłonią nieustannie przytrzymywał jego ramię, podczas gdy prawą trzymał przy własnym brzuchu, muskając jedynie jego kark palcami. Choć gest ten mógł zostać odczytany w przeróżny sposób, Ilkka nieustannie kontrolował przepływ swojej mocy, starając się go wybudzić. Niestety mimo upływu lat, nadal czynniki o których myślał już wcześniej jak choćby nieszczęsna grupa krwi, miały tu decydujący głos. Wyglądało też na to, że Naissankari nie miał się wybudzić jeszcze w tej chwili.
Drgnął nerwowo, gdy wampirzyca ułożyła się tuż obok wyciągając rękę w jego stronę. Mięśnie na twarzy Ilkki ponownie drgnęły w nerwowym geście, gdy ledwo się powstrzymał przed odsunięciem w tył wraz z czarnowłosym. Zaraz po tym rzucił ukradkiem spojrzenie cieniowi, lecz nadal leżał nieruchomo na trawie. Wykrzywił nieznacznie usta w grymasie. Całe to chwilowe zawieszenie sprawiało, że kompletnie nie wiedział jak się w tym momencie zachować. Wątpił, by był w stanie pomóc dziewczynie w jakikolwiek sposób, zwłaszcza że nawet sobie tego nie życzyła. Mógł jedynie czekać.
Naissankari

Naissankari

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Heterochromia - lewe oko złote, prawe srebrne. Twarz usypana piegami, podobnie ramiona, plecy, całe ręce i nogi. Trzy tatuaże: pierwszy, zmechanizowane skrzydło biegnące przez całą prawą rękę, aż po łopatkę. Na lewym ramieniu kolejny - herb rodowy. Ostatni na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka przedstawia wilczą łapę. Niezliczona ilość blizn (w tym kilku po poparzeniach) na całym ciele. Szczególnie widoczna jest jedna przecinająca jego twarz i pięć zlokalizowanych na jego gardle (i okolicach). Bardzo niska temperatura ciała.
Zawód : Profesjonalne ściąganie kłopotów.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Ha, ha, ha. Fuck you.
Moce : Władza nad lodem | Audiokineza | Hycel Cienia


https://vampireknight.forumpl.net/t2823-naissankari-asmodey https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego

Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Mistrz Gry Sro Cze 10, 2020 2:59 pm

Wolny Temat

Wszyscy obecni w temacie dali zt. Zachęcamy do pisania.
Mistrz Gry

Mistrz Gry
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Ludzka A


Powrót do góry Go down

Księżycowa polana - Page 6 Empty Re: Księżycowa polana

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach