Bo system im nie służy...

Go down

Bo system im nie służy... Empty Bo system im nie służy...

Pisanie by Gość Nie Mar 18, 2018 7:16 pm

Kto by przypuszczał, że Główny Rynek najbardziej prestiżowej dzielnicy Yokohamy tego wieczoru rozbłyśnie muzycznie. Potężna, drewniana scena w kształcie otwartej muszli morskiej stanęła na samym jego środku, błyszcząc jasnym i ciepłym światłem. Otulała zbierającą się widownie, która zbyt mocno oczarowana wyglądem drewnianego dzieła, nie przejmowała się nic a nic otoczeniem miasta. Przedstawienie o charakterze operowym miało odbyć się na zewnątrz, a powietrze wczesnego lata sprawiało nawet i w wampirach pogodny nastrój. Nie we wszystkich jednak. Bo jedna osoba stojąca na boku, z dala od całego pysznego zgromadzenia. Nie pasował do nich mimo wysokiej rangi krwi i mimo dość znaczącego w świecie wampirów nazwiska. Stawiał się w miejscu marginesu, bo przecież jaki wampir w XXI wieku wciąż dążył do staroświeckich poglądów mających charakter dziko naturalny. Poza tym strasznie nie lubił próżnych, wypierdków starających się utrzymać maskaradę i żyć jak inwentarz. Bycie bydłem, żyć jak bydło. Nie w smak potworowi zwanego Gaki.
Syknął pod nosem, widząc to kolejne osoby. Jedna jasnowłosa dama w długie, wieczorowej sukni koloru szkarłatu z okalającym ją czarnym, puchatym szalem. Jej towarzysz również elegancki jak ona, z zakręconym wąsem i cylindrem na głowie. Po bladości skóry łatwo można było zauważyć, że byli wampirami. To oni psuli prawdziwą naturę, zapominając kim są. Nie zdołali zauważyć zamaskowanego kominiarką pobratymca. Zbyt zajęci rozpoczęciem występu oraz samym sobą. Poza tym widownia była odgrodzona od reszty świata, więc Kurosz i tak wstępu nie miał. Kto przygarnie obdartusa? Znalazł się więc w ciemniejszym zakamarku, mając wgląd na ogromną scenę lecz nie mógł zauważyć żadnej twarzy. Słuchać mu nie zabronią.
Na scenie pojawiła się wysoka, ciemnowłosa dama mająca kocią maseczkę. Jej oczy były więc nie widoczne dla widowni, jedynie te zmysłowe usta pociągnięte szarą szminką. Przy białej sukni wyglądała dość upiornie, ale głosem koiła. I tak rozpoczął się pierwszy utwór w jej wykonaniu, zatem chwila muzyczna dla niesprawiedliwie odsuniętego wampira.
Ale czy w jakimś stopniu marzył aby spoufalić się z resztą snobistycznych dzieci nocy? W żadnym wypadku. Wolałby umrzeć, niż stać się jednym z nich.
Jeśli ktoś przejdzie obok i jeśli będzie wampirem, może wyczuć tą ponurą aurę stwora. Jak i dostrzec ciemną postać w bluzie, w bojówkach i kominiarce mającą na przodzie wymalowaną białą czaszkę. Musiał ukrywać twarz, aby nie rzucać się w oczy. Poparzenia nie zawsze są traktowane łagodnie, zwłaszcza przez wygodnych oraz ceniących sobie wyidealizowane piękno.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bo system im nie służy... Empty Re: Bo system im nie służy...

Pisanie by Samael Nie Mar 18, 2018 9:04 pm

Sielankowy wręcz nastrój, ciepłej letniej nocy w groteskowy sposób kontrastował z celem w jakim młody krwiopijca przybył do centrum. Okoliczności takie jak ta sprawiały, że wszyscy wydawali się być mniej czujni, pochłonięci atmosferą relaksu i zabawy. Kilka godzin oddechu po całym dniu bezlitośnie palącego słońca, czas na odpoczynek, oddanie się przyjemnościom. Zabawne, że o tej porze roku ludzie stawali się dużo aktywniejsi nocą, nieświadomie narażając się na coś o czym większość nie miała nawet pojęcia. Przysłowie mówi, że niewiedza jest błogosławieństwem. Asmodey większej bzdury w życiu nie słyszał. Nieznajomość zagrożenia nie mogła skończyć się dobrze. Nie był to jednak jego problem a odurzeni wakacjami, częstokroć też alkoholem i używkami śmiertelnicy byli bardo wdzięcznym celem. I po to właśnie pofatygował swoje leniwe cztery litery do Yokohamy.
- Odpierdol się, szlaufie! - najpierw warknięcie, następnie odgłos przypominający przewracany, metalowy kubeł na śmieci i trzask pękającego szkła, chyba butelki. Kobiecy jęk, krótki szloch i energiczne kroki ciężkich buciorów. Cała ta kawalkada mogła zaalarmować wszystkie istoty znajdujące się w najbliższej okolicy, że nieopodal właśnie miało miejsce jakieś nietypowe wydarzenie. A przynajmniej takie stworzenia, które miały wystarczająco czułe zmysły i wsłuchiwały się w odgłosy nocy. Bo choć pora była dość późna miasto przecież nie spało i jednocześnie działo się mnóstwo rzeczy. Choćby koncert pod gołym niebem.
Zza budynku, w mrok zaułka wkroczyła wysoka, szczupła postać. Twarz wredna, spojrzenie wybitnie nieprzyjazne, widać było na pierwszy rzut oka, że jakiś typ spod ciemnej gwiazdy. Na domiar złego, facet w prawej dłoni ściskał ułamaną szyjkę od szklanej butelki. Upiornie wyszczerzone szkło skutecznie mogło posłużyć jako broń do zadawania naprawdę paskudnych ran. Nie było na nim jednak krwi.
- Co tu się...? - teraz gdy podszedł nieco bliżej do obserwującego koncert, Kuroiashity, mógł on wyraźnie spostrzec, że intruz wydaje się być nieco odurzony. Alkoholem a może jeszcze nie opuściła go ekstaza po niedawnym posiłku. Wyrzucone niedbale szkło brzdęknęło cicho gdzieś na brudnym betonie.
- Mają rozmach, skurwysyny. - komentarz wyraźnie dotyczył sceny a w zasadzie konstrukcji przypominającej wielką muszlę. Widywał takie dawno temu, za szczenięcych lat, kiedy matka ciągała go do jakiś oper czy filharmonii, licząc na to, że zaszczepi w potomku miłość do tego rodzaju muzyki. Ale niesfornemu Samaelowi w głowie bardziej było dręczenie małych zwierzątek lub nauka korzystania z mocy niż sztuka.
Oparł się plecami o mur i podobnie do nieznajomego, wlepił ślepia w odbywający się koncert. Ciekawa rzecz, zwłaszcza w dzisiejszych czasach gdzie dużo popularniejsza była muzyka elektroniczna lub inne tego typu.
- Czaisz się tu z granatem czy nie zdążyłeś po bilet? - zagadnął obcego wyciągając w jego kierunku otwartą paczkę papierosów, którą chwilę temu wyciągnął z jednej z pierdyliarda kieszeni jakie miał na spodniach. Musiał mu się nieźle poprawić humor skoro nie tylko zagadał do losowej osoby jaką napotkał, ale jeszcze częstuje ją szlugami. Taki już był, niestabilny, humorki mu się zmieniały jak w kalejdoskopie. Albo wystarczająco wyżył się na dziwce, która natrętnie się do niego kleiła.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Bo system im nie służy... Empty Re: Bo system im nie służy...

Pisanie by Gość Sob Mar 24, 2018 5:34 pm

Nie obeszło się bez zwrócenia uwagi na niezbyt pasujące do eleganckiej atmosfery odgłosy. Tłuczone szkło, lament i niezbyt zrozumiałe jęki. Ktoś kogoś napadł? Gaki raczej nie należy do typów co wyskakują zza rogu i ratując ludzi w opałach. Zapewne sam byłby przyczyną ich nieszczęścia, niż im pomógł. Wzruszyłby ramionami zupełnie nieprzejęty wydarzeniem, gdyby nie zbliżające się kroki. Zdołał wyłapać czym była sylwetka wyłaniająca się z ciemności. Gadzi wzrok zlustrował szybko postać, aby następnie zatrzymać się na jego licu. Blada, dość upiorna twarz. Więc to on był sprawcą tych wszystkich hałasów towarzyszących na tyłach budynku. I dopiero teraz zauważył tą odbijającą światło lamp butelkę. Zamierzał napaść pobratymca czy tylko zapomniał wyrzucić dowód w zbrodni?
- Koncert operowy.
Odpowie, nie odrywając oczu od wampira. Nie udało się nie zauważyć tego zamroczenia. Jeśli pił krew, Poparzeniec to wyczuł. Nie tylko po woni krwi, ale też po samy wyglądzie wampira. Spożyta krew nadaje widoczne gołym, wampirzym okiem zdrowych cech skórze.
- No raczej. W końcu musieli przyciągnąć widzów.
Właściwie dla Gakiego nie miało znaczenia jak wyglądała scena. Ważne, że mógł w chwili spokoju obserwować i przede wszystkim nacieszyć ucho ładnym głosem wampirzej wokalistki. I to by było na tyle z plusów całego widowiska, w końcu przeciwnik wszystkiego co ludzkie, a ludziom towarzysza emocje. Kuro nie mógł sobie pozwolić nawet na odrobinę uczłowieczenia.
Samael na tą chwilę nie będzie miał okazji ujrzeć twarzy wampira, nadal nosił on kominiarkę i zdecyduje się ją ściągnąć jak tylko znajdą się z dala od ludzkich oczu czy wampirzych buców. Chociaż po słowach Asmodeya nie mógł powstrzymać cichego rechotu.
- Gdybym miał granat, to już z muszli zostały by same płonące dechy, a ta cała maskarada stała by się krwawą, jednolitą miazgą.
On też ośmielił się zażartować. Chociaż to co powiedział, miało w sobie wiele prawdy. Nieważne jak przypadła muzyka do gustu i tak wszystko wysadził. Gdy ujrzał paczkę papierosów, pokręcił głową od razu. Omijał ludzkie używki, nawet te drobne.
- Ludzkie nałogi mi nie w smak.
Doda, przyglądając się wyciągniętemu papierosowi. Sam ich zapach drażnił stwora.
- Było cię słychać.
Głową wskaże kierunek z którego przybył Samael. Był ciekaw cóż takiego uczynił młody, chociaż sam Gaki też nie był jakimś wampirzym starcem. Jego wiek nie sięgał nawet setki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Bo system im nie służy... Empty Re: Bo system im nie służy...

Pisanie by Samael Sro Mar 28, 2018 1:27 pm

Z typową dla siebie ignorancją i butą, wampir prychnął pod nosem. Z pewnością o koncercie wiedzieli dosłownie wszyscy, nawet najmniejsze dzieciaki, ale on w swoim zapatrzeniu na czubek własnego nosa nie zauważył nawet plakatów czy innych reklam. Może inaczej - zauważył, ale kompletnie zignorował i nie poświęcił nawet minuty na to by dowiedzieć się co dzieje się na mieście. Ten egocentryzm kiedyś stanie się przyczyną jakiś sporych kłopotów, naprawdę.
- Faktycznie sporo ich. - rzucił okiem na tłumy zebrane przy fantazyjnej scenie. Sporo ludzi, którym nie udało się dostać bezpośrednio na teren koncertu lub też akurat znalazło się w pobliżu, podobnie do dwójki wampirów, przypatrywali się występowi z odległości. Biorąc pod uwagę jakie gatunki muzyki był dziś najpopularniejsze aż dziw bierze, że przybyły takie tłumy. Trudno jednak powiedzieć ilu z widzów to faktyczni fani opery a ilu jest tutaj wyłącznie z ciekawości lub by zabić nudę.
- Rozdupiłbyś tą śliczną śpiewaczkę? - na bladej, wrednej gębie zagościł uśmiech przywodzący na myśl jakieś drapieżne zwierzę o bardzo nieprzyjemnym usposobieniu. Ciężko było stwierdzić co właściwie kryło się za owym grymasem.
- Trochę szkoda. - dodał po chwili. Kobieta znajdująca się na scenie była atrakcyjna, nie ulegało to wątpliwości, jednak najbardziej pociągająca w niej była chyba tajemniczość. Niby zwykła maseczka na twarzy a już zupełnie inaczej facet na nią patrzył. Samael nigdy nie krył się ze swoją słabością do płci przeciwnej. Jeśli miał wybór wolał samicę oszczędzić i wykorzystać w inny sposób. Częstokroć jednak wybór był znikomy lub też nie było go wcale. Chociaż był zadeklarowanym wielbicielem kobiet to jednak traktował je dość przedmiotowo, jako narzędzie do uzyskania konkretnego celu, które można po wszystkim zostawić za sobą jak dziecko porzuca zabawkę, która już mu się znudziła.
- Lubię dym. - wzruszył ramionami. Jedni krwiopijcy nie przejmowali się faktem czy papierosy są ludzkie czy nie, inni od nich stronili. Podobnie było z jedzeniem. Młody Asmodey choć lubił zaciągnąć się dymem stronił z kolei od styczności z żarciem śmiertelników. Wyjątek stanowiły tylko napoje zawierające procenty. Skoro nieznajomy wyraźnie dał mu do zrozumienia, że nie jest chętny na dymka to uraczył się sam i chowając paczkę do kieszeni wciągnął w płuca pokaźną chmurę.
- Słychać? - początkowo nie załapał o czym mowa i dotarło to do niego dopiero gdy podążył wzrokiem w kierunku, który wskazał zamaskowany.
- Dziwka się przykleiła. Musiałem jej przyjebać bo nie dałaby mi spokoju. - przynajmniej sobie trochę podpił prosto z otwartej rany, choć nie mógł powiedzieć by był to posiłek najwyższych lotów. Był stary pogląd, że im wyższy poziom reprezentuje sobą ofiara, tym krew bardziej wartościowa. Prawda to czy nie, z własnego doświadczenia mógł powiedzieć, że jucha żula czy taniej dziwki to coś nieporównywalnie gorszego od posoki lekarza czy profesora. Może to po prostu kwestia higieny czy zdrowia? Cholera wie.
- A ty stoisz i obserwujesz. - wrócił do tematu opery. Czarno szkarłatne ślepia ponownie utkwiły w wielkiej muszli i tym co znajdowało się pod nią. Mówił na "ty" uznając, że skoro rozmówca nosi na gębie kominiarkę to ukrywa swoją tożsamość i raczej nie zechce się przedstawić.
- Śpiewaczkę, bydło poniżej i wymieszane z nim potwory, które udają, że są częścią stada. Jak na moje... - strzepnął popiół z papierosa i spojrzał na swojego tajemniczego rozmówcę - ... chciałbyś coś wywinąć. Albo jesteś po prostu fanem muzyki poważnej a przez czajenie się w zaułku w kominiarce posądzam cię o zapędy terrorystyczne. - wyszczerzył długie kły w szerokim uśmiechu. Humor wyraźnie mu dopisywał tej nocy.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Bo system im nie służy... Empty Re: Bo system im nie służy...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach