No hej zwierzaku.

Go down

No hej zwierzaku.  Empty No hej zwierzaku.

Pisanie by Joffrey Sro Mar 21, 2018 9:41 pm

Ostatnio wiele się działo. Joffrey nie potrafił się ze wszystkim pogodzić, zwłaszcza z tym iż zostanie ojcem. Zwykły człowiek może i by się cieszył, ale nie żyjący parę setek lat wampir, który związał się z chłopakiem. Nigdy nie chciał dzieci, nie uważał się za dobrą osobę w tych sprawach. Niestety los musiał go znowu czymś zaskoczyć
Fabio jest w ciąży.
Aż się wzdrygnął, maszerując po lesie bez celu. Ostatnio częściej zdarzały mu się wędrówki poza Yokohamą. Unikał ludzi, a tym bardziej znajome pijawki. Potrzebował odrobiny samotności i.. alkoholu rzecz jasna. Kurosz w jednej ręce trzymał flaszkę. Prawie pełna, pomijając iż wcześniej udało mu się coś łyknąć. Wódka miała swoje plusy. Po pierwsze hamowała jego silny głód, a po drugie sprawiała, że życie stawało się.. lepsze? Łatwiej zapominało się o problemach, a jak wiadomo, ktoś taki jak Joffrey miał ich pełno. Szedł powolnie, czasami spoglądając w stronę ściemniającego się nieba. O tej porze nawet zwierzyna się chowała, jakby z daleka wyczuwała zapach niebezpiecznego drapieżnika.
O dziwo jednak facet nie pragnął mordu, tylko świętego spokoju. Ubrany dosyć luźno, czarne dresy i bluza. Nie zakładał kurtki, nie odczuwał już zimna. I choć przez ponad 7 lat był człowiekiem, nie tęsknił za tym. Był głupi i nieświadomy. Wciąż jednak zastanawiał się dlaczego Ivano nie powiedział mu o tym dlaczego go odnalazł i wybudził. Wampir ten nigdy nie działał pod wpływem chwili. Był sprytnym lisem, jak nie najsprytniejszym. Przynajmniej Kurosz nikogo takiego innego nie poznał, a wielu przewinęło mu się przez życie.
Wracając jednak do marszu, wyszedł na jakąś obcą polanę porośniętą gęstą trawą. Księżyc ładnie świecił, ale nie potrzebował jego pomocy. Doskonale widział w ciemnościach, a jego zmysły pracowały na pełnych obrotach. W pewnej chwili odwrócił się raptownie, jakby usłyszał jakiś trzask gałązki. Nie wyczuwał również żadnego zwierzęcia, ale mogło po prostu pęknąć jakieś stare próchno, bez przyczyny. Wyciągnął się, zbliżając butelkę do twarzy i uśmiechnął się pod nosem. Za pewne znowu zaśnie na jakimś zadupiu i obudzi się rano.. chyba, że spotka go jakaś niespodzianka.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

No hej zwierzaku.  Empty Re: No hej zwierzaku.

Pisanie by Gość Sro Mar 21, 2018 10:19 pm

Nowy teren. Nowe zapachy. Odkąd tu przybył, jego umysł próbował rozwikłać zagadkę, dotyczącą tego, dlaczego właśnie został porzucony w Japonii. Dobrze, że chociaż znał język. Zapewnienia że wszystko będzie dobrze, że zajmą się nim, były słowami rzucone na wiatr. Jak miał sobie radzić, gdy jedynym jego środowiskiem stał się las, ewentualnie opuszczona jakaś chata? Zupełnie inaczej sobie to wyobrażał. Wiele czasu zajęło mu przystosowanie się do warunków z jakimi przyszło mu się zderzyć i choć jego życie wywaliło się do góry nogami, wiele lat temu, to jednak nadal bywało wiele zachowań, których sam nie rozumiał. Dzika natura była jego domem, niechętnie jednak w nim przebywał. Czuł się jak w klatce, co prawda mógł wyjść do ludzi jednak to wiązało się z masową krytyką, presją. Nie bał się jej, lecz nadmiar powodował u niego wystarczający poziom złości, by szybko stracić panowanie nad sobą. Nie musiał pić by mieć problemy z pamięcią. Nastała noc, jedna z cieplejszych, która była zwiastunem nadchodzącej wiosny. Wyszedł ze swojego domostwa, do którego nie było łatwo się dostać. Spacery były dobre, pozwalały myśleć, ale i także dawały okazje na posiłek. Ubrany był w luźne, ciemne ubrania, nie przyciągające uwagi. Ktoś może nawet stwierdzi, ze odziany był w szmaty, lecz osoby z towarzystwa Mazhar'a mało kiedy skupiają się na jego stroju. Nic dziwnego. Podczas spaceru nie był jednak sam. Towarzyszył mu księżyc, który prowadziłby chłopaka, gdyby ten był człowiekiem. Nie był nim jednak, przez co światło księżycowe umilało jedynie spacer. Kroczył powoli, dzięki wprawie nie miał już problemu odnośnie zahaczania rogami o przeszkody. Umiał sobie z tym radzić, jednak nie zawsze niwelowało to problemy w pełni. Kierując się ku polanie, musiał maszerować na tyle nieuważnie iż gałązki w ściółce leśnej zaczęły go zdradzać. Nie skradał się przecież, jak i nie spodziewał się o tej porze tu nikogo. Będąc blisko terenu trawiastego, zauważył sylwetkę, która wzbudziła w nim ciekawość na tyle silną, by zdecydować się podejść. Nie wychodził jednak z lasu w wiadomego powodu. Para czerwonych ślepi skierowanych na nieznajomego, da jednak o sobie poznać. Kontury jego sylwetki wskazywały jednak na kogoś masywnego, w dodatku Joffrey mógł mieć wrażenie iż ma zwidy, bądź jego obserwator przynależy do jakieś sekty, która skrywa twarze pod czaszką kozy. Nie ma co się spodziewać w takich miejscach osób normalnych.
1
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

No hej zwierzaku.  Empty Re: No hej zwierzaku.

Pisanie by Joffrey Czw Mar 22, 2018 5:21 pm

Zdażało mu się znikać na jakiś czas. Stale był jednak w kontakcie z Nessuno, przecież niebawem miał rodzić.. śnieg topniał, zapowiadając nadchodzącą wiosnę. A Joffrey wędrował sobie samotnie po lesie, starając się pozbierać myśli. Naprawdę nie sądził, że to wszystko wyda mu się takie.. dziwne. Po prostu.
Jego myśli zostały jednak przerwane przez kolejny szelest i choć znajdował się na polanie, wyczuł jakąś dziwną woń za sobą. Ktoś go obserwował i Kurosz to wyczuł. Zacisnął dłonie i odwrócił się, mrużąc oczy, które napotkały się z czerwonymi odpowiednikami tamtego.
- Ładnie to tak za kimś iść? - Syknął, podchodząc bliżej. Zatrzymał się w odległości kilku metrów, przyglądając temu dziwacznemu.. czemuś. Jakieś dziecko bawiło się w członka sekty? A może napotkał zwyczajnego psychola, który wybrał go sobie na ofiarę. Joffrey roześmiał się, a echo jego śmiechu rozniosło się po lesie. Wyprostował nieznacznie i machnął do niego ręką, zachęcając do wyjścia na polanę.
- Ta maska nie jest za ciężka? Całkiem spora. - Doda, nieświadom że taka była głowa jego obserwatora. Szczęście w nieszczęściu Mazhara, że wampir nie atakował przez uprzedniej pogawędki. Był szalony, ale nie aż do tego stopnia, by od razu atakować obcych. Zawsze dawał jakąś tam szansę.. chyba, że zgłodnieje. Wtedy nieważne co się działo, ktoś musiał oberwać.
Czystokrwisty pomachał do niego wódką, uśmiechając się lekko. Miał dobry humor, o dziwo.
- Chcesz trochę? - Zapyta. Traktował go jako osobę, którą już znał. Dlaczego tak się zachowywał? A bo wampir lubił dziwaków. Spotkanie jednego z nich w lesie zapowiadało się całkiem interesująco, zwłaszcza iż kruczowłosemu nigdzie się nie spieszyło. Raz jeszcze spojrzy w stronę księżyca.
Nie, nie obawiał się żadnego ataku z jego strony. Nie tracił też czujności, będąc gotów w każdej chwili odeprzeć atak. Walka z łowcą uświadomiła go o potężnej mocy, z której nie do końca zdawał sobie wcześniej sprawy. Mazhar na pewno nie chciałby jej wypróbować.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

No hej zwierzaku.  Empty Re: No hej zwierzaku.

Pisanie by Gość Czw Mar 22, 2018 6:11 pm

Patrzył i obserwował. Jego cel nie wyróżniał się niczym szczególnym. Pora pobytu nakłaniała do tworzenia teorii na temat nieznajomego, lecz mimo to oboje byli Dziećmi Nocy. Noc traktowana jak przez człowieka dzień. Odór wampira, trunku który posiadał, znacznie górował nad zapachami dzikiej natury, które były znacznie zróżnicowane, lecz zmysł Mazhar'a potrafił wyłapywać pomiędzy nimi "coś nowego", a Joffrey bez wątpienia był czymś nowym. Spoglądał na mężczyznę uważnie, ilustrując jego postawę, zachowanie, te jednak nie wydawało się być wrogie, przynajmniej na obecną chwile. Cel obserwacji zaczął się przemieszczać, a Mazhar stał niewzruszony, kontynuując obserwacje. Z jego gardzieli wydobył się warkot w chwili gdy do uszu doszedł odgłos śmiechu. Śmiał się z niego? Gdyby był człowiekiem z jego nozdrzy dało by się zauważyć wydobywająca się parę, a tak nie było widać nic. Dzieliło ich kilka metrów, czujność się jednak nie zmieniała. Opierając łapę o konar drzewa, można było uznać iż próbował się schować. Mijało to się jednak z prawdą. Jakie drzewo to musiało by być, by ten mógł się za nim schować. Mazhar przechylając łeb, zerknął na dłoń, która zachęcała go do opuszczenia dotychczasowego miejsca. Nie wydawał się być zainteresowany. Stał nadal, jak przedtem, nie będąc zaskoczonym iż został wzięty za przebierańca.
- Co to za obrzydliwość?
Głos tak dziwny, wręcz nieludzki, lecz teraz nie było problemem zamontować w maskach aparaturę do zmieniania głosu. Jak jednak wytłumaczyć otwierające się szczęki? Tez by się znalazło sposób na to. Wiedział czym jest alkohol, lecz świat był na tyle zakłamany, że nawet sobie nie można było ufać, a co dopiero innym. Wspomagając swoje ramie o konar drzewa, o który się opierał jeszcze przed chwilą ręką, teraz skinąć nią do nieznajomego, tym razem on zachęcał do podejścia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

No hej zwierzaku.  Empty Re: No hej zwierzaku.

Pisanie by Joffrey Czw Mar 22, 2018 7:58 pm

Dzieci Nocy z reguły było nieco dziwaczne, a zwłaszcza Ci pochodzący z rodu Kuroiashita. Ci to dopiero mieli nasrane w głowie, ale byli też geniuszami. Potężni, nawet łowcy nie byli w stanie ich powstrzymać. Joffrey przypatrywał się bestii z ciekawością. Może gdzieś już go widział? Z pewnością miał do czynienia z jakimś wampirem, ale po cholerę była mu ta maska na twarzy? Hagen usłyszał warkot, gdy zaczął się śmiać. Nie mniej nie przestawał i dopiero po chwili się ogarnął, aby postąpić do przodu kilka kroków. Nie czuł strachu. Był pewnym siebie idiotą, a zwłaszcza po wygranej z silnym łowcą. Niewielu mogło mu zaszkodzić, a Mazhar z pewnością się do nich nie zaliczał.
Milczał i się gapił. Nawet nie raczył podjeść do Kurosza, który tylko westchnął i przewrócił oczami. Przecież nie gryzł! Przynajmniej nie od razu.
Przechylił głowę na bok po usłyszeniu dziwacznego głosu wampira. A co ten odpierdalał? Wzruszł jednak barkami, nie zadając żadnych pytań. Dziwacy zazwyczaj sami nie znali na nie odpowiedzi.
- Spróbuj to się przekonasz. - Mruknął, nie spuszczając z niego uważnego spojrzenia. W przeciwieństwie do niego, nie miał problemu z podejściem. Szedł pewnym siebie krokiem i zatrzymał się około półtora metra przed nim. Mógł mu się lepiej przyjrzeć. Wyciągnął do niego rękę z alkoholem, niech sobie skosztuje.
Jego maska była dobrze wykonana. Wyglądała jakby naprawdę miał taką głowę. Tak, Hagen wciąż nie mógł się skapnąć, że to był jego prawdziwy łeb. Za pewne zaraz się przekona.
Mazhar mógł zrobić w tej chwili co chciał. Równie dobrze mógł zaatakować niższego wampira, ale czy było to mądre? Kurosz nie okazywał żadnego strachu, a jego pewność siebie w pewien sposób mogła być niepokojąca. Już otworzył usta aby coś powiedzieć, aż w pewnej chwili do ich obojga nozdrzy doleciał mocny zapach ludzkiej krwi. Czyżby jakiś człowiek zgubił się w lesie i zranił? Na to wyglądało i choć nikogo nie widzieli, Joffrey uśmiechnął się drapieżnie, a jego oczy zaświeciły. Nawet w takim stanie był niebezpiecznym łowcą, który nie miałby problemu z wypruciem flaków przyszłej ofierze. Więc co? Może wspólne polowanie?
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

No hej zwierzaku.  Empty Re: No hej zwierzaku.

Pisanie by Gość Czw Mar 22, 2018 8:44 pm

Nie znali się, tego był pewny, gdyby tak było chłopak znacznie inaczej reagował by na widok Mazhar'a. No chyba że się znali nim chłopak został oszpecony, ale w takim razie on tego nie pamiętał. Nie uważał wampira za rywala i też nie traktował go tak, póki co to nawet się nie znali. Czekał spokojnie, obserwując nieznajomego, będąc w tym dobrym. Z samego zachowania dało się wiele wyczytać, a z Joffrey'a dało się czytać, jak z otwartej książki. Nie podchodził, po co miał pozwalać na to by ten mógł go oglądać w świetle księżyca. Nie obawiał się tego, ani też samego wampira, który podchodząc bliżej mógł zobaczyć, że "przebieraniec", nie wykazywał żadnych oznak niepokoju, czy niepewności. Nawet nie drgnął. Obaj byli pewni siebie, ale i czujni. Spojrzał na butelkę, którą wziął w łapę. Jak on miał pić z tej szyjki? To było dla niego dość problematyczne. Umiał sobie jednak z tym radzić. Przysunął szyjkę do swoich nozdrzy, powąchał upewniając się co do cieczy. Nie minęła chwila a szczęki rozsunęły się, ukazując wnętrze jamy. Złapał zębami węższą część przedmiotu. Odgłos pękającego szkła, szybko dotrze do uszu ich obu. Tak. Pozbawił butelkę szyjki, która rozsypała się w mordzie Mazhar'a, który odchylając łeb w bok, zwyczajnie wypluł balast ignorując ranki spowodowane ostrością szkłą.
- No...
Nie powiedział nic więcej, a podniósł butelkę, unosząc i łeb. Mordę rozdziawił wywalając jęzor, po czym przechylając butelkę zaczął kierować strumień alkoholu do swojej paszczy. No tego raczej nie dało się podrobić, zwłaszcza tego jak efektownie posługiwał się zębiskami. Nie wylał wszystkiego, po chwili wyprostował butelkę, jak i łeb, by móc odkaszlnąć, czując siłę spirytusu, przez co sapnął gardłowo. Z mordy, między zębami dało się ujrzeć jak niepołknięty alkohol wypływa na wierzch. Wyciągnął rękę do wampira z butelką, a raczej tego co z niej zostało. Na zapach, skierował łeb w kierunku jego źródła. Człowiek. Jego ślepia od samego początku płonęły, a teraz nie robiło to zbyt wielkiej różnicy. Nieznajomy jednak reagował dość mocno, zaś sam Mazhar oblizał swoje zębiska, bez słowa zaczynając iść w kierunku źródła zapachu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

No hej zwierzaku.  Empty Re: No hej zwierzaku.

Pisanie by Joffrey Nie Kwi 08, 2018 2:11 pm

Obserwował, nie zdając sobie sprawy że to bydlęcie było prawdziwe. W zasadzie Joffreya już nic nie powinno zaskakiwać, chociażby dlatego, że jego narzeczony zaszedł z nim w ciążę. Dziwne rzeczy po prostu się działy, a wampiryzm przy nich był drobnostką. Przechylił głowę patrząc co ten robi.
- Tego się nie wącha. - Sapnął, przecierając ręką czoło. Woń z pewnością nie należała do najlepszych, ale przecież liczył się efekt. Palące uczucie w gardle przynajmniej tymczasowo pozwoliło zapomnieć o zbyt wielkim głodzie. Musiał się jakoś kontrolować, nie znał lepszego sposobu. Zdziwił się dopiero gdy zobaczył co ten wyprawia z butelką. Wielkie szczęki pozbyły się utrudniającej szyjki, a większa część wlała się do gardła. Potężny język wywalony, mający na sobie kilka drobinek ostrego szkła.
- Co do cholery.. - Warknął, patrząc jak ten wręcza mu to co pozostało z magicznego napoju. Że niby to coś naprawdę miało taki łeb? Joffrey podejdzie i niezależnie czy ten na niego warknie czy syknie, zamierzał go chwycić za podbródek paszczy. Równie dobrze był gotów użyć nieco więcej siły albo chociażby mocy. Lepiej więc jest załatwić to pokojowo. Skierował w swoją stronę tak, aby część księżyca oświetliła przybysza. Kurosz zmrużył oczy, przypatrując mu się z uwagą.
- Czym Ty jesteś? - Syknął, choć w jego głosie nie dało się wyczuć wrogości. Po prostu nie spodziewał się, że przybysz okaże się być.. no właśnie tym co ma na głowie, co było jego głową. Puści go i odsunie się nieco, rzucając alkohol w bok. Jakoś mu się odechciało, ale za to pojawiła się ciekawość.
Całość przerwała im woń niewinnego człowieka, gdzieś niedaleko. Joffrey wydał się ze swoim głodem od razu, jak również i bestia, która zaczęła kroczyć w stronę źródła. Wampir stąpał tuż obok, zachowując jednak minimalny dystans. Wolał już nie sprawdzać czy te szczęki są na pewno prawdziwe.
Nie musieli długo iść kiedy nagle im oczom ukazał się mężczyzna w średnim wieku, leżący na ziemi. Po dłuższym przyjrzeniu się można było zobaczyć, jak jego noga jest przebita przez ostre wnyki. Człowiek wydawał z siebie ciche pojękiwania, trzymając się za kolano rannej nogi.
- Ups.. chyba coś zostawiłem po drodze. - Uśmiechnął się lekko, opierając o pień drzewa. Joffrey miał dziwne hobby, a łapanie niewinnych ludzi było jednym z nich. Wyprostował rękę i lekko skinął głową w stronę Mazhara.
- Mną się nie przejmuj. - Sapnie i nieważne czy to obchodziło potwora, ten się wyciągnie i skrzyżuje ręce na klatce piersiowej. Póki co mężczyzna ich jeszcze nie widział. Teraz zależało od Mazhara co się z nim stanie.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

No hej zwierzaku.  Empty Re: No hej zwierzaku.

Pisanie by Gość Czw Sie 23, 2018 11:07 am

Chwilowa pokazówka, bez wątpienia zaskoczyła towarzysza Mazhara, który wydawał się być nie wzruszony, choć skrzywił się na smak alkoholu, czując dodatkowe pieczenie jamy ustnej. Powodem tego były rany. Kolejny z nieznajomych, który postanowił obejrzeć "maskę" chłopaka, co jednak on na to? Złapany za podbródek, zerknął chłodno w kierunku Joffreya. Próbował go przybliżyć, nie było opcji, bo ten się zaparł nogą, a gdy użył siły? Nie odepchnął go ale przybliżony zmrużył ślepia które były pozbawione były białek. Ewidentnie mu się to nie podobało. Na pytanie przechylił głowę po czym postanowił strzepać rękę wampira za swojego podbródka. Jego twarz była czymś co chronił ponad wszystko, ale i przyciągała uwagę, przez co nawet jeżeli Joff nie miał wrogich zamiarów, to jednak Mazhar nie musiał mu ufać. Zbyt wiele krzywdy dostał by stać się ufnym od tak.
-Dotknij mnie jeszcze raz, a Cie zaatakuje.
Było to zwyczajne ostrzeżenie. Znał siebie na tyle by wiedzieć że granice między jego opanowaniem, a agresją wywołaną poczuciem niebezpieczeństwa jest wstanie szybko przekroczyć. Czy można było to nazwać instynktem? Nie do końca, lecz miało to wspólne podłoże.  Skierował się jednak po chwili za zapachem. Nieznajomy chciał patrzyć, nie zabronił mu. Zerkając jednak na niego, dostrzegł jak opiera się o pień drzewa. Co myślał na ten temat? Z jego twarzy nie dało się tego jednak wyczytać. Była to jedna z cech posiadania tej twarzy. Kryła wszystko, radość, gniew, czy ból. Skierował się spokojnym krokiem do rannego człowieka. Nie chciał mu nic zrobić, lecz z każdym krokiem ten zapach krwi. Był słaby na ten zapach, a jeszcze nie był przy źródle. Człowiek mógł się go wystraszyć, szarpać jak zwierze zostawione na przynętę.
Podchodząc blisko jego oczy zdradziły jego problem z samokontrolą, jednak nie atakował. Pragnienie było tłumione przez wcześniej wypity alkohol, to jednak mogło się szybko zmienić. Kucając zechce powoli ująć szczęki wnyk, patrząc jednak na człowieka i na to co robił. Zdejmując blokadę zechce rozsunąć metal, by uwolnić odnogę Mężczyzny.
Przemawia przez ciebie zwierze...
Gdy jego wewnętrzny głos, bądź nawet Sam Mazhar się odzywał, to było już źle. Powoli wstając na równe nogi, będzie patrzył się na wyjącego człowieka, który próbował się odsunąć, może wołać o pomoc? A może będzie spokojny myśląc, że to maska? Koniec końców zaczął jednak powoli się cofać. nie chciał stracić nad sobą panowania. Nie lubił tego stanu, jednak ta krew...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

No hej zwierzaku.  Empty Re: No hej zwierzaku.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach