Kurusu i Green
Vampire Knight :: Offtop :: Archiwum :: Kosz Oświaty
Strona 1 z 1
Kurusu i Green
Nadszedł w końcu dzień szkolenia. Kurusu grzecznie przebrał się w swój nieformalny kostium. Był wybitnie podekscytowany - szukał i męczył starszych stażem tak długo aż w końcu jeden z nich machnął ręką, rzucił kurwą i kazał stawić mu się na strzelnicy. Nie było prosto być nowym bez nikogo, kto wprowadzi go w ten świat bardziej niż wyłożeniem teorii i sprezentowaniem literatury. Obietnica znalezienia mu kogoś do treningu i to, wedle zapewnień, doświadczonego sprawiła że serce zabiło mu szybciej.
Wcześniej strzelał tylko parę razy, głównie do samego siebie. Te okoliczności nie nauczyły go ani celowania, ani nie przysporzyły wiedzy o samej broni. Był zielony jak trawa na wiosnę, ale zapału mu nie brakowało.
Gdyby miał prawo jazdy, albo potrafił odpalać nowoczesne samochody na styk, może by się tak nie stresował. Nie był jednak ani przy kasie, ani nie chciał łamać prawa szybciej niż było to konieczne. Kota wrzucił do torby, a potem wyskoczył po cichu z akademika.
Będąc przy ulicy szybko zauważył kilka środków transportu zabezpieczonych kiepskimi łańcuchami i zupełnie bezpańskich. Porwał więc jeden z rowerów. Nawet jak na taką podróż miał dużo czasu, ale wolał nie znieważać mistrza i złapać oddech, po przejażdżce na wertepach.
Dotarł na miejsce jeszcze przed zmierzchem i dysząc ciężko wszedł na teren posesji, próbując odnaleźć się w budynku. Błądząc po korytarzach i całując klamki wielu drzwi, udało mu się w końcu znaleźć strzelnicę.
Była ciemna, pusta i każde chrząknięcie czy szuranie niosło się przeszywającym dźwiękiem. Wpierw wypuścił kota, dając mu trochę przysmaków i opierając o ścianę.
Jednak w końcu zaczął się nudzić. Wyjął swój realistyczny pistolet na wodę wykonywał fikołki i stawał na rękach oraz tworzył inne cyrkowe akrobacje, dla zabicia czasu i wyładowania się .
Energia rozpierała go nie bez powodu - w końcu miał spotkać się ze starym wygą, kimś kto pokaże mu jak stać się złodupcem z bronią w ręku. Gdyby mistrz nie był sknerą, a potem schorowaną sknerą to pewnie miałby więcej kul na trening albo poszliby chociaż na strzelnicę.
Wcześniej strzelał tylko parę razy, głównie do samego siebie. Te okoliczności nie nauczyły go ani celowania, ani nie przysporzyły wiedzy o samej broni. Był zielony jak trawa na wiosnę, ale zapału mu nie brakowało.
Gdyby miał prawo jazdy, albo potrafił odpalać nowoczesne samochody na styk, może by się tak nie stresował. Nie był jednak ani przy kasie, ani nie chciał łamać prawa szybciej niż było to konieczne. Kota wrzucił do torby, a potem wyskoczył po cichu z akademika.
Będąc przy ulicy szybko zauważył kilka środków transportu zabezpieczonych kiepskimi łańcuchami i zupełnie bezpańskich. Porwał więc jeden z rowerów. Nawet jak na taką podróż miał dużo czasu, ale wolał nie znieważać mistrza i złapać oddech, po przejażdżce na wertepach.
Dotarł na miejsce jeszcze przed zmierzchem i dysząc ciężko wszedł na teren posesji, próbując odnaleźć się w budynku. Błądząc po korytarzach i całując klamki wielu drzwi, udało mu się w końcu znaleźć strzelnicę.
Była ciemna, pusta i każde chrząknięcie czy szuranie niosło się przeszywającym dźwiękiem. Wpierw wypuścił kota, dając mu trochę przysmaków i opierając o ścianę.
Jednak w końcu zaczął się nudzić. Wyjął swój realistyczny pistolet na wodę wykonywał fikołki i stawał na rękach oraz tworzył inne cyrkowe akrobacje, dla zabicia czasu i wyładowania się .
Energia rozpierała go nie bez powodu - w końcu miał spotkać się ze starym wygą, kimś kto pokaże mu jak stać się złodupcem z bronią w ręku. Gdyby mistrz nie był sknerą, a potem schorowaną sknerą to pewnie miałby więcej kul na trening albo poszliby chociaż na strzelnicę.
- Gość
- Gość
Re: Kurusu i Green
Ktoś starszy stażem? Mistrz? Dobre sobie. Gdyby tylko Molly wiedziała jak złudne wyobrażenie jej osoby krąży po umyśle chłopaka, wybuchłaby głośnym śmiechem. Owszem, strzelanie wychodziło jej bardzo dobrze. Miała dobrego cela i pewnie kupę szczęścia gdy zazwyczaj pocisk lądował tam gdzie sobie tego życzyła. Trenowała długo, do kartek, puszek i innych przedmiotów ustawionych w różnych odległościach. To właściwie było kluczem do sukcesu. Długa i mozolna praca bo chyba nikt nie rodzi się z umiejętnością trafiania w serce z odległości kilometra. Przynajmniej tak to wyglądało w jej, osobistej teorii.
Gdy tylko drzwi na strzelnice otworzyły się, na progu stanęła niewysoka, szczupła dziewczyna o kruczoczarnych, falowanych włosach związanych w wysoki i niezbyt staranny kok. Ubrana była w typowy, sportowy strój. Wygodne dresy odpowiednio logowane tu i tam oraz buty na miękkiej podeszwie. Nie widziała potrzeby strojenia się na taką okoliczność a poza tym były to ćwiczenia jak każde inne. Dlatego postawiła na wygodę i luz.
Cześć.
Rzuciła w stronę młodego faceta zrzucając jednocześnie z ramienia niewielką sportową torbę.
Mam na imię Molly i przedzielono mnie do Twoich zajęć na strzelnicy.
Podchodząc starym zwyczajem wyciągnęła przed siebie dłoń w celu przywitania. Już na wejściu gdzieś pośrodku Sali mignął jej punkt. Teraz mogła mu się przyjrzeć z nieukrywanym zmieszaniem. Kociak, bo o niego chodziło nie był dla niej większym problemem ale niekoniecznie było to miejsce dla takiego stworzonka.
Twój?
Wskazała na futrzaka, który akurat z największym zaangażowaniem oblizywał swoją prawą łapkę mając totalnie obok ogona co dzieje się wokół.
Gdy tylko drzwi na strzelnice otworzyły się, na progu stanęła niewysoka, szczupła dziewczyna o kruczoczarnych, falowanych włosach związanych w wysoki i niezbyt staranny kok. Ubrana była w typowy, sportowy strój. Wygodne dresy odpowiednio logowane tu i tam oraz buty na miękkiej podeszwie. Nie widziała potrzeby strojenia się na taką okoliczność a poza tym były to ćwiczenia jak każde inne. Dlatego postawiła na wygodę i luz.
Cześć.
Rzuciła w stronę młodego faceta zrzucając jednocześnie z ramienia niewielką sportową torbę.
Mam na imię Molly i przedzielono mnie do Twoich zajęć na strzelnicy.
Podchodząc starym zwyczajem wyciągnęła przed siebie dłoń w celu przywitania. Już na wejściu gdzieś pośrodku Sali mignął jej punkt. Teraz mogła mu się przyjrzeć z nieukrywanym zmieszaniem. Kociak, bo o niego chodziło nie był dla niej większym problemem ale niekoniecznie było to miejsce dla takiego stworzonka.
Twój?
Wskazała na futrzaka, który akurat z największym zaangażowaniem oblizywał swoją prawą łapkę mając totalnie obok ogona co dzieje się wokół.
- Molly
- Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Vampire Knight :: Offtop :: Archiwum :: Kosz Oświaty
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|